Salon
3 posters
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: LONDYN :: Dzielnica mieszkalna :: Royal Street :: Royal Street 4
Strona 1 z 2
Strona 1 z 2 • 1, 2
Re: Salon
Dzisiejszy dzień był pięknym dniem. Słońce świeciło przyjemnie, nawet te wiatr aż tak nie przeszkadzał. Jednak ta pogoda nie do końca sprawiała, że dzisiaj był wyjątkowy dzień. Mike kupił sobie dom i się tu wprowadza. A ona. Sohalia Quarrie, robiła za tą, która go po tych włościach oprowadzi. Nawet wyglądała bardzo oficjalnie. Ołówkowa czarna spódnica sięgająca nad kolano, wysokie szpilki, białka opięta bluzka a na to żakiet. Brakowało tylko jej okularów z czarnymi oprawkami żeby wyglądać naprawdę mądrze. Quarrie na co dzień aż tak oficjalnie nie chodziła jednak był to szczególny przypadek, no i uwielbiała wcielać się w różne role. Życie to taka gra w teatrze, od zawsze tak twierdziła.
Wiedziała, że lada chwila miał się zjawić. Usiadła więc na kanapie, wyciągając długie nogi przed sobą oczekując nadejścia przyszłego pana domu, delikatnie jeszcze poprawiła włosy i odpięła jeden guzik w swej bluzeczce, bo jednak był nieco zbyt opięty a kobietka miała czym oddychać. Pytanie skąd wiedziała, że to on się tu wprowadza? Cóż, miała swoje sposoby żeby się na niego natknąć. Żeby znów zobaczyć jego zdziwioną minę. Swoje nielegalne sposoby, informatorów, ludzi. Trzeba sobie radzić w życiu.
Oprócz potrzebnych papierów przyniosła ze sobą dobrego szampana i wyciągnęła dwa kieliszki. Ah, tak na wszelki wypadek, żeby mogli sobie razem świętować ten piękny, słoneczny dzień.
Wiedziała, że lada chwila miał się zjawić. Usiadła więc na kanapie, wyciągając długie nogi przed sobą oczekując nadejścia przyszłego pana domu, delikatnie jeszcze poprawiła włosy i odpięła jeden guzik w swej bluzeczce, bo jednak był nieco zbyt opięty a kobietka miała czym oddychać. Pytanie skąd wiedziała, że to on się tu wprowadza? Cóż, miała swoje sposoby żeby się na niego natknąć. Żeby znów zobaczyć jego zdziwioną minę. Swoje nielegalne sposoby, informatorów, ludzi. Trzeba sobie radzić w życiu.
Oprócz potrzebnych papierów przyniosła ze sobą dobrego szampana i wyciągnęła dwa kieliszki. Ah, tak na wszelki wypadek, żeby mogli sobie razem świętować ten piękny, słoneczny dzień.
Sohalia QuarrieNauczyciel: Mugoloznastwo - Urodziny : 12/03/1988
Wiek : 36
Skąd : Lyon, Francja
Krew : Półkrwi
Re: Salon
Craig odwiedzał różne pomieszczenia. Zaczął oczywiście od sypialni. W końcu to tam miał odpoczywać i spać. A nawet czasami telewizję oglądać. Pomieszczenie było ładne. Podobało mu się. Po drodze obserwował wszystkie noże, które były w całym domu. Na ścianach, na półkach. Wszędzie. Znał każdy z nich i byłby bardzo niezadowolony, gdyby jakiegoś zabrakło. Potem była łazienka. W końcu czas przyszedł na salon i kuchnię z jadalnią. Nie śpieszył się, co zresztą było widać po jego krokach. Wszystko dokładnie obserwował, sprawdzał jak co wygląda i gdzie się znajduje. Dotarł do tego pomieszczenia i...
- To znowu ty - mimo iż była bardzo atrakcyjna, starał się nie odwracać w jej stronę wzroku na zbyt długi czas. Widział ją już wielokrotnie. Zbyt wiele razy. Teraz pojawiła się w jego życiu ponownie, jak gdyby nigdy nic z przygotowanym szampanem. Podszedł tylko do stolika, nalał do kieliszków szampana i przeszedł do oglądania salonu, a potem skierował się do jadalni i kuchni. Te pomieszczenia nie dzieliła ściana, więc mogli równie dobrze rozmawiać dalej, aczkolwiek nie wiedział zbytnio o czym z nią rozmawiać. O tym, że znów go odnalazła? Tutaj raczej nie ma co się nad tym rozwodzić. Zawsze znalazła sposób na to, aby przyjechać w to samo miejsce co on i odnaleźć dom czy mieszkanie w którym mieszkał. Choćby uciekł na koniec świata, ona była zbyt przebiegła, zbyt perfidna w swoich działaniach, a uroda jej tylko w tym pomagała. Kto by nie chciał udzielić jej informacji. Już nawet nie chciał wiedzieć, w jaki sposób ona zdobywa informatorów. Po co to komu wiedzieć.
- Mam rozumieć, że to Ty jesteś tą osobą, która ma mnie rzekomo wprowadzić do tutejszego domu? W sumie po co pytam. Jesteś tutaj więc to oczywiste. To kiedy wyjeżdżasz na kolejne przedstawienie robaczku? - jak gdyby nie znał odpowiedzi. No ale chciał usłyszeć ją jeszcze raz. Jak wiele razy przedtem. Sens wypowiedzi zawsze zostawał ten sam, tylko słowa niczym aktorka dobierała coraz to wymyślniejsze, aby móc zabawić się słowem. Craig jak zwykle po raz kolejny musiał tego wysłuchać. Miał jakiś inny wybór? Oczywiście nie. Przecież ona zawsze musiała postawić na swoim. Choćby jak bardzo nie chciał słuchać, ona zawsze mu to powie. Choćby w najgłupszy sposób. Oczywiście już wiedział gdzie planuje się zatrzymać, ale jednak gdzieś głęboko chciał, aby tym razem było inaczej. Aby tego dnia napisała zupełnie inny scenariusz swojego postępowania z nim, biednym człowiekiem, za którym kobieta chodzi i chodzi. Mając w ręce kieliszek, zwilżył sobie podniebienie szampanem. Zawsze wybierała to które lubił. Jak gdyby miało to coś zmienić. Oczywiście nie zmieniało, ale zawsze jakoś dobrze mu się tego szampana piło.
- To znowu ty - mimo iż była bardzo atrakcyjna, starał się nie odwracać w jej stronę wzroku na zbyt długi czas. Widział ją już wielokrotnie. Zbyt wiele razy. Teraz pojawiła się w jego życiu ponownie, jak gdyby nigdy nic z przygotowanym szampanem. Podszedł tylko do stolika, nalał do kieliszków szampana i przeszedł do oglądania salonu, a potem skierował się do jadalni i kuchni. Te pomieszczenia nie dzieliła ściana, więc mogli równie dobrze rozmawiać dalej, aczkolwiek nie wiedział zbytnio o czym z nią rozmawiać. O tym, że znów go odnalazła? Tutaj raczej nie ma co się nad tym rozwodzić. Zawsze znalazła sposób na to, aby przyjechać w to samo miejsce co on i odnaleźć dom czy mieszkanie w którym mieszkał. Choćby uciekł na koniec świata, ona była zbyt przebiegła, zbyt perfidna w swoich działaniach, a uroda jej tylko w tym pomagała. Kto by nie chciał udzielić jej informacji. Już nawet nie chciał wiedzieć, w jaki sposób ona zdobywa informatorów. Po co to komu wiedzieć.
- Mam rozumieć, że to Ty jesteś tą osobą, która ma mnie rzekomo wprowadzić do tutejszego domu? W sumie po co pytam. Jesteś tutaj więc to oczywiste. To kiedy wyjeżdżasz na kolejne przedstawienie robaczku? - jak gdyby nie znał odpowiedzi. No ale chciał usłyszeć ją jeszcze raz. Jak wiele razy przedtem. Sens wypowiedzi zawsze zostawał ten sam, tylko słowa niczym aktorka dobierała coraz to wymyślniejsze, aby móc zabawić się słowem. Craig jak zwykle po raz kolejny musiał tego wysłuchać. Miał jakiś inny wybór? Oczywiście nie. Przecież ona zawsze musiała postawić na swoim. Choćby jak bardzo nie chciał słuchać, ona zawsze mu to powie. Choćby w najgłupszy sposób. Oczywiście już wiedział gdzie planuje się zatrzymać, ale jednak gdzieś głęboko chciał, aby tym razem było inaczej. Aby tego dnia napisała zupełnie inny scenariusz swojego postępowania z nim, biednym człowiekiem, za którym kobieta chodzi i chodzi. Mając w ręce kieliszek, zwilżył sobie podniebienie szampanem. Zawsze wybierała to które lubił. Jak gdyby miało to coś zmienić. Oczywiście nie zmieniało, ale zawsze jakoś dobrze mu się tego szampana piło.
Re: Salon
Ze podekscytowanym uśmiechem siedziała na kanapie z założoną nogą i na niego czekała. Dlaczego wybrała salon a nie sypialnię? Bo od sypialni zacznie oglądać ten dom. Jej zafascynowanie tym człowiekiem było na tyle silne, że znała jego najmniejszy ruch. Był w jej oczach przewidywalny. Chciała żeby w końcu stało się inaczej. Na dobrą sprawę on też znał jej kolejne kroki, aż dziw, że gdy wszedł do mieszkania nie zapytał od razu czy tu jest. Aż dziw.
Znów poprawiła bluzeczkę piętą na jej piersiach kiedy jego kroki kierowały się do pomieszczenia w którym na niego czekała.
I nadszedł. I jak zwykle ją zignorował. Nie popatrzył. Unikał. Przewróciła oczami słysząc jego pytanie. Zawsze pytał. Tak samo.
- Oh Mike, pytasz jakbyś spodziewał się kogoś innego, kogoś kto mnie zastąpi - wstała chwytając pełny kieliszek i wolnym krokiem podeszła do miejsca gdzie zagrodzi mu drogę. Wtedy będzie musiał się zatrzymać i na nią spojrzeć. Ona tak bardzo starała się dobrze wyglądać dla niego. Żeby miał dobry dzień i dobre wspomnienia z tego pierwszego dnia w Londynie... i z pierwszej nocy.
- Nie przywitasz się ze mną ładnie? - zatrzepotała zalotnie rzęsami kładąc sobie jedną dłoń na biodrze drugą, z kieliszkiem unosząc do pełnych ust by z gracją wypić łyk trunku.
Był takim głuptaskiem. Dobrze wiedział, że Quarrie znajdzie go na końcu świata. Można się pokusić o stwierdzenie, że miała na jego punkcie obsesję. Jednak co tu się dziwić, jako jedyny potrafił doprowadzić ją do stanu najsłodszej ekstazy, do stanu w którym przestawała tracić kontrolę nad sobą a to zazwyczaj ona trzymała piecze na wszystkim. Nie, ona się nie zakochała jak jakaś nastolatka. Nie żywiła do niego żadnych uczuć poza zafascynowaniem i pożądaniem, no i ta ekscytacja. Nawet polubiła to jak ją ignorował, jak ją zwodził, jak udawał, że wcale go nie pociąga.
- Sama rozłożyłam te Twoje noże, podoba się? - zapytała przekrzywiając głowę a burza loków zakołysała się. Zawsze ją ciekawiło po co mu ich aż tyle, co z nimi robi, bo czuła, że nie była to tylko zwykła kolekcja, hobby jak każde inne. On taki nie był. Był tajemniczy. Kolejna rzecz, którą Quarrie w nim lubiła.
Znów poprawiła bluzeczkę piętą na jej piersiach kiedy jego kroki kierowały się do pomieszczenia w którym na niego czekała.
I nadszedł. I jak zwykle ją zignorował. Nie popatrzył. Unikał. Przewróciła oczami słysząc jego pytanie. Zawsze pytał. Tak samo.
- Oh Mike, pytasz jakbyś spodziewał się kogoś innego, kogoś kto mnie zastąpi - wstała chwytając pełny kieliszek i wolnym krokiem podeszła do miejsca gdzie zagrodzi mu drogę. Wtedy będzie musiał się zatrzymać i na nią spojrzeć. Ona tak bardzo starała się dobrze wyglądać dla niego. Żeby miał dobry dzień i dobre wspomnienia z tego pierwszego dnia w Londynie... i z pierwszej nocy.
- Nie przywitasz się ze mną ładnie? - zatrzepotała zalotnie rzęsami kładąc sobie jedną dłoń na biodrze drugą, z kieliszkiem unosząc do pełnych ust by z gracją wypić łyk trunku.
Był takim głuptaskiem. Dobrze wiedział, że Quarrie znajdzie go na końcu świata. Można się pokusić o stwierdzenie, że miała na jego punkcie obsesję. Jednak co tu się dziwić, jako jedyny potrafił doprowadzić ją do stanu najsłodszej ekstazy, do stanu w którym przestawała tracić kontrolę nad sobą a to zazwyczaj ona trzymała piecze na wszystkim. Nie, ona się nie zakochała jak jakaś nastolatka. Nie żywiła do niego żadnych uczuć poza zafascynowaniem i pożądaniem, no i ta ekscytacja. Nawet polubiła to jak ją ignorował, jak ją zwodził, jak udawał, że wcale go nie pociąga.
- Sama rozłożyłam te Twoje noże, podoba się? - zapytała przekrzywiając głowę a burza loków zakołysała się. Zawsze ją ciekawiło po co mu ich aż tyle, co z nimi robi, bo czuła, że nie była to tylko zwykła kolekcja, hobby jak każde inne. On taki nie był. Był tajemniczy. Kolejna rzecz, którą Quarrie w nim lubiła.
Sohalia QuarrieNauczyciel: Mugoloznastwo - Urodziny : 12/03/1988
Wiek : 36
Skąd : Lyon, Francja
Krew : Półkrwi
Re: Salon
No nie było wyjścia. Trzeba było znów z nią przebywać w jednym pomieszczeniu. W końcu przecież od tak sobie nie pójdzie. Jeśli o to chodzi, to trzeba się nie lada napocić, aby poszła... na jakąś godzinę czy dwie. Gdyby człowiek był bogaty, to może by udało się ją przekupić jakimiś zakupami. No ale nie ma takiej możliwości na chwilę obecną. Trzeba stosować stare metody.
- Powiedzmy sobie szczerze, marny los tej, która by chciała wejść na twoje miejsce. Jak bym cię nie znał. To jak tam twoje plany? - pyta z ciekawości, bo czasami są inne. Czasami potrafi go czymś zaskoczyć. W końcu ile razy można robić ciągle to samo. Gdy zapytała się, czy nie przywita się z nią ładnie, spojrzał jej w oczy i zaczął się zastanawiać. Z jednej strony, może dać mu spokój. Z drugiej jednak strony, może jej się za bardzo spodobać. Gdy jednak dodała wzmiankę o nożach, bardziej się zainteresował jej osobą. Mimo iż stanęła przed nim chcąc zagrodzić mu drogę, on poszedł wprost na nią przemieszczając ją swoim ciałem w stronę najbliższego stołu znajdującego się w jadalni, po czym jedną ręką złapał ją z tyłu za włosy i pociągnął odchylając jej głowę. Odłożył kieliszek na stół na którym się zatrzymali i drugą ręką złapał ją za podbródek nie dając jej możliwości ruszyć głową, a sam przygniótł ją swoim ciałem.
- Mam nadzieję, że wszystkie tutaj są - rzekł do niej jedynie Craig poważnie, po czym pocałował w usta, tak jak lubiła, na samym końcu przygryzając jej wargę dość brutalnie. Po całym tym przywitaniu się z nią, tak jak zresztą tego oczekiwała, ręką pociągnął ją w swoją lewą stronę, jak gdyby chciał ją od siebie odrzucić. Co z tego, że podczas całej tej akcji, trochę jej szampana, którego wciąż trzymała w rękach, wylało się na jego koszulę. Skierował swoje kroki wgłąb jadalni z kuchnia, tam gdzie na początku miał zamiar iść. Zobaczył co chciał, chociaż to nie trwało krótko. W końcu skierował swoje kroki znowu w stronę salonu. Zatrzymał się jednak przy kobiecie i odwrócił na nią wzrok, bezczelnie oglądając ją od stóp do głów. Wyciągnął rękę i dwoma palcami zaczął odpinać jej guziki na bluzce. Gdy już to zrobił, dalej skierował kroki w stronę salonu jak gdyby nigdy nic.
- Dobrze wiesz, że tak Ci bardziej do twarzy. Przecież nigdy nie byłaś zbyt formalna - jak gdyby nie miał racji. Idąc w stronę kanapy, zaczął ściągać swoją koszulę. Znał ją już trochę czasu i nie była to osoba, przed którą miałby w jakiś sposób się krępować. Z drugiej jednak strony, on nigdy się krępował. Był jednak pod tym względem zbyt bezpośrednim człowiekiem. Rzucił więc gdzieś koszulę na oparcie kanapy, na której zaraz potem się rozsiadł, zarzucając nogi na stolik.
- Mogę chociaż tym razem wyspać się we własnym łóżku sam? - bo ostatnio bardzo upodobała sobie jego sypialnię i za bardzo nie miał wyboru jak po prostu rzucić się na twardej kanapie. Ta przynajmniej jest wygodniejsza. Zawsze to jakaś alternatywa w razie czego.
- Powiedzmy sobie szczerze, marny los tej, która by chciała wejść na twoje miejsce. Jak bym cię nie znał. To jak tam twoje plany? - pyta z ciekawości, bo czasami są inne. Czasami potrafi go czymś zaskoczyć. W końcu ile razy można robić ciągle to samo. Gdy zapytała się, czy nie przywita się z nią ładnie, spojrzał jej w oczy i zaczął się zastanawiać. Z jednej strony, może dać mu spokój. Z drugiej jednak strony, może jej się za bardzo spodobać. Gdy jednak dodała wzmiankę o nożach, bardziej się zainteresował jej osobą. Mimo iż stanęła przed nim chcąc zagrodzić mu drogę, on poszedł wprost na nią przemieszczając ją swoim ciałem w stronę najbliższego stołu znajdującego się w jadalni, po czym jedną ręką złapał ją z tyłu za włosy i pociągnął odchylając jej głowę. Odłożył kieliszek na stół na którym się zatrzymali i drugą ręką złapał ją za podbródek nie dając jej możliwości ruszyć głową, a sam przygniótł ją swoim ciałem.
- Mam nadzieję, że wszystkie tutaj są - rzekł do niej jedynie Craig poważnie, po czym pocałował w usta, tak jak lubiła, na samym końcu przygryzając jej wargę dość brutalnie. Po całym tym przywitaniu się z nią, tak jak zresztą tego oczekiwała, ręką pociągnął ją w swoją lewą stronę, jak gdyby chciał ją od siebie odrzucić. Co z tego, że podczas całej tej akcji, trochę jej szampana, którego wciąż trzymała w rękach, wylało się na jego koszulę. Skierował swoje kroki wgłąb jadalni z kuchnia, tam gdzie na początku miał zamiar iść. Zobaczył co chciał, chociaż to nie trwało krótko. W końcu skierował swoje kroki znowu w stronę salonu. Zatrzymał się jednak przy kobiecie i odwrócił na nią wzrok, bezczelnie oglądając ją od stóp do głów. Wyciągnął rękę i dwoma palcami zaczął odpinać jej guziki na bluzce. Gdy już to zrobił, dalej skierował kroki w stronę salonu jak gdyby nigdy nic.
- Dobrze wiesz, że tak Ci bardziej do twarzy. Przecież nigdy nie byłaś zbyt formalna - jak gdyby nie miał racji. Idąc w stronę kanapy, zaczął ściągać swoją koszulę. Znał ją już trochę czasu i nie była to osoba, przed którą miałby w jakiś sposób się krępować. Z drugiej jednak strony, on nigdy się krępował. Był jednak pod tym względem zbyt bezpośrednim człowiekiem. Rzucił więc gdzieś koszulę na oparcie kanapy, na której zaraz potem się rozsiadł, zarzucając nogi na stolik.
- Mogę chociaż tym razem wyspać się we własnym łóżku sam? - bo ostatnio bardzo upodobała sobie jego sypialnię i za bardzo nie miał wyboru jak po prostu rzucić się na twardej kanapie. Ta przynajmniej jest wygodniejsza. Zawsze to jakaś alternatywa w razie czego.
Re: Salon
Nie było nawet opcji żeby jakaś inna kobieta zajęła jej miejsce. Quarrie zwykle dostawała wszystko co chciała, Mike się w nich zaliczał bez wątpienia. Szkoda, że cały czas się jej umykał. Jakby nie mógł w końcu dać za wygraną. Chociaż taka zabawa w kotka i myszkę dla obojga jest chyba dosyć zabawna, mimo, że po mężczyźnie w ogóle nie było tego widać. Niejednokrotnie sprawiał wrażenie znudzonego a nawet podirytowanego jej zachowaniem. Na dobrą sprawę znalazłby sposób na pozbycie się jej, a jednak pozwala sobie na takie rzeczy. Może też to lubi?
- Oblewamy Twoje nowe lokum, myślałam, że to oczywiste - rzekła z przesadą w głosie a nawet parsknęła po ukończeniu zdania i znów na niego spojrzała - w sobotę mam premierę przedstawienia, czarna komedia, powinieneś się wybrać - puściła do niego oczko z lekkim uśmiechem.
Gdy zaś spojrzał w jej oczy, poczuła znajome wibracje w podbrzuszu. Gdy znowu do niej podszedł, wibracje nasiliły się a Quarrie rozszerzyły się źrenice. Uwielbiała to co z nią robił mimo, że potrafił być brutalny. Niby uzdrowiciel a zdolny do wielu rzeczy. Fascynujące! Poddała się pocałunkowi a nogi ugięły się pod nią. Gdy ją odepchnął, placem przejechała po swojej dolnej wardze czując jeszcze lekkie mrowienie po jego ugryzieniu.
- Co do sztuki, osobiście je odbierałam i rozpakowywałam. Chyba mi ufasz? - zapytała choć wiedziała, że oboje mieli problem z zaufaniem. Jednak jeżeli chodzi o takie dziwne rzeczy jak jej czytanie w umyśle i bawienie się z nim jak i jego fascynacja nożami to oboje mogli chyba czuć się bezpiecznie. Ale wiadomo, lepiej dmuchać na zimne.
A teraz zostawił ją tak samą, rozanieloną a Mike poszedł oglądać te swoje noże, jakby były ważniejsze od niej. W sumie to były. Ale znów wrócił i znów patrzył tym razem mierząc ją całą. Jej zapięta niemal pod szyję bluzeczka widać była dla niego bardzo niewygodna. Tym samym ukazała swój najnowszy nabytek.
- To była gra, przecież wiesz, że lubię się przebierać - mruknęła i uniosła ciemną brew do góry. Nalała sobie kolejny kieliszek tego pysznego szampana. Był od niej starszy o jakieś 15 lat, jednak wcale nie przeszkadzała jej ta różnica wieku, a wręcz przeciwnie. Od zawsze lubiła starszych, faceci w jej wieku byli nie poważni, nie doświadczeni i całkiem beznadziejni. Mike beznadziejny nie był, mogła postawić co najmniej dziesięć argumentów, która potwierdziłaby jej tezę. Ale po co.
Stanęła przed nim kiedy rozsiadł się na kanapie. Teraz to ona patrzyła na niego z góry, jakby miała nad nim władzę. Jej bluzka trzymała się tylko na jej ramionach i w sumie to też jej przeszkadzała więc zsunęła ją z siebie. Dla wygody oczywiście.
- Oh sam, dlaczego sam? Ranisz mnie, Mike. A ja taki ładny prezent dostałam od Franka - mówiła wskazując na swoją bieliznę. Drugą część ograniczała tylko spódnica - A tak naprawdę to mam swoje mieszkanie, z siostrą, więc rozumiesz, zero prywatności - dodała z zasmuconą miną i odstawiła kieliszek na stolik przy kanapie.
- Oblewamy Twoje nowe lokum, myślałam, że to oczywiste - rzekła z przesadą w głosie a nawet parsknęła po ukończeniu zdania i znów na niego spojrzała - w sobotę mam premierę przedstawienia, czarna komedia, powinieneś się wybrać - puściła do niego oczko z lekkim uśmiechem.
Gdy zaś spojrzał w jej oczy, poczuła znajome wibracje w podbrzuszu. Gdy znowu do niej podszedł, wibracje nasiliły się a Quarrie rozszerzyły się źrenice. Uwielbiała to co z nią robił mimo, że potrafił być brutalny. Niby uzdrowiciel a zdolny do wielu rzeczy. Fascynujące! Poddała się pocałunkowi a nogi ugięły się pod nią. Gdy ją odepchnął, placem przejechała po swojej dolnej wardze czując jeszcze lekkie mrowienie po jego ugryzieniu.
- Co do sztuki, osobiście je odbierałam i rozpakowywałam. Chyba mi ufasz? - zapytała choć wiedziała, że oboje mieli problem z zaufaniem. Jednak jeżeli chodzi o takie dziwne rzeczy jak jej czytanie w umyśle i bawienie się z nim jak i jego fascynacja nożami to oboje mogli chyba czuć się bezpiecznie. Ale wiadomo, lepiej dmuchać na zimne.
A teraz zostawił ją tak samą, rozanieloną a Mike poszedł oglądać te swoje noże, jakby były ważniejsze od niej. W sumie to były. Ale znów wrócił i znów patrzył tym razem mierząc ją całą. Jej zapięta niemal pod szyję bluzeczka widać była dla niego bardzo niewygodna. Tym samym ukazała swój najnowszy nabytek.
- To była gra, przecież wiesz, że lubię się przebierać - mruknęła i uniosła ciemną brew do góry. Nalała sobie kolejny kieliszek tego pysznego szampana. Był od niej starszy o jakieś 15 lat, jednak wcale nie przeszkadzała jej ta różnica wieku, a wręcz przeciwnie. Od zawsze lubiła starszych, faceci w jej wieku byli nie poważni, nie doświadczeni i całkiem beznadziejni. Mike beznadziejny nie był, mogła postawić co najmniej dziesięć argumentów, która potwierdziłaby jej tezę. Ale po co.
Stanęła przed nim kiedy rozsiadł się na kanapie. Teraz to ona patrzyła na niego z góry, jakby miała nad nim władzę. Jej bluzka trzymała się tylko na jej ramionach i w sumie to też jej przeszkadzała więc zsunęła ją z siebie. Dla wygody oczywiście.
- Oh sam, dlaczego sam? Ranisz mnie, Mike. A ja taki ładny prezent dostałam od Franka - mówiła wskazując na swoją bieliznę. Drugą część ograniczała tylko spódnica - A tak naprawdę to mam swoje mieszkanie, z siostrą, więc rozumiesz, zero prywatności - dodała z zasmuconą miną i odstawiła kieliszek na stolik przy kanapie.
Sohalia QuarrieNauczyciel: Mugoloznastwo - Urodziny : 12/03/1988
Wiek : 36
Skąd : Lyon, Francja
Krew : Półkrwi
Re: Salon
Włączyłby telewizor ale powiedzmy sobie szczerze, mu naprawdę sprawiało przyjemność droczenie się z tą kobietą. Po co więc marnować czas na ruchome obrazy w pudełku, jak można zobaczyć co też jeszcze jego znajoma wymyśli. Oblewamy Twoje nowe lokum. No fakt, to było tak oczywiste. I nie było w tym za grosz drugiego dna. Żadnego.
Czarna komedia. Co też ta kobieta mogła robić w takim przedstawieniu? Uganiać się za facetem po świecie? Możliwe że z ciekawości odwiedzi ją i zobaczy. Były jednak ważniejsze sprawy. Trzeba zwiedzić okolicę. Bardzo dokładnie. Dowiedzieć się troszkę o ostatnich wydarzeniach, postarać się o sensowną pracę. No i oczywiście najważniejsze, zająć się domem. Potrzeba mu świeżej mocy, oznaczenia terytorium. Tym zajmie się jednak w najbliższej przyszłości. Na pytanie "Chyba mi ufasz?", nie odpowiedział. Spojrzał na nią tylko i ukazał lekko uśmiech do niej. Nie oznaczało to jednak że ufał. Jeśli chodzi o kolekcję, nikomu nie można ufać. Robota ma być po prostu wykonana. Nie ważne kto się za to zabiera. Zaufał osobie od której kupował dom. On miał zająć się transportem, i to on był odpowiedzialny za to. Żadnych zagubionych sztuk. To by było nie do przyjęcia. Na szczęście jest wszystko, dodatkowo poukładane na właściwym miejscu. Nic nie zostało w pudłach. Za to faktycznie mógł ją pochwalić. Sztuka. Ładnie nazwała to co zbierał i z czego korzystał. Nie każdy jest w stanie docenić coś takiego. Dla wielu to tylko noże, które różnią się wyglądem. A każdy ma własną historię oraz własne specyficzne przeznaczenie. Są po prostu unikalne.
Tak tak, Sohalia i jej przebieranki. Ile to już razy kogoś grała, stawała się kimś. A pod tym całym przebraniem zawsze to samo. Ciało zawinięte w doskonale dobraną bieliznę. Zawsze chce się ten prezent rozpakować, ale nie można przesadzać z ilością. Mimo to, skoro już tak stanęła przed nim to nie miał oporów, aby odwrócić na nią wzrok i cieszyć oczy. One też potrzebowały odrobinę dobroci i teraz nadszedł na to czas. Mogły do woli cieszyć się widokiem stojącej przed nim kobiety. Aczkolwiek była rzecz, która nie pasowała do kompletu.
- Nie wydaje mi się, aby Frank do kompletu dał ci tą spódniczkę - machnął palcem kółeczko, jak gdyby chciał dać jej do zrozumienia aby się odwróciła i dopiero wtedy pozbyła się spódniczki, która nie pasowała do jej górnego odzienia, które zakrywało jednak bardzo niewiele. Co jak co, ale on zwracał na takie szczegóły uwagę. Spódniczka mimo iż ładna, to jednak by pasowała do normalnego odzienia na górze, którego już się razem zgodnie pozbyli. No, może ona trochę z większą ochotą. Nie jest to zresztą nowość. Jakoś nie trzeba było czekać długo na to by się rozbierała w momencie, gdy była napalona. Teraz nie może być inaczej. A skoro już tak się chwaliła tym swoim nowym nabytkiem, który zdecydowanie robił się interesujący w górnej części, to trzeba zobaczyć również dół. Frank nie byłby zadowolony, gdyby nie obejrzeć pełnego kompletu.
Czarna komedia. Co też ta kobieta mogła robić w takim przedstawieniu? Uganiać się za facetem po świecie? Możliwe że z ciekawości odwiedzi ją i zobaczy. Były jednak ważniejsze sprawy. Trzeba zwiedzić okolicę. Bardzo dokładnie. Dowiedzieć się troszkę o ostatnich wydarzeniach, postarać się o sensowną pracę. No i oczywiście najważniejsze, zająć się domem. Potrzeba mu świeżej mocy, oznaczenia terytorium. Tym zajmie się jednak w najbliższej przyszłości. Na pytanie "Chyba mi ufasz?", nie odpowiedział. Spojrzał na nią tylko i ukazał lekko uśmiech do niej. Nie oznaczało to jednak że ufał. Jeśli chodzi o kolekcję, nikomu nie można ufać. Robota ma być po prostu wykonana. Nie ważne kto się za to zabiera. Zaufał osobie od której kupował dom. On miał zająć się transportem, i to on był odpowiedzialny za to. Żadnych zagubionych sztuk. To by było nie do przyjęcia. Na szczęście jest wszystko, dodatkowo poukładane na właściwym miejscu. Nic nie zostało w pudłach. Za to faktycznie mógł ją pochwalić. Sztuka. Ładnie nazwała to co zbierał i z czego korzystał. Nie każdy jest w stanie docenić coś takiego. Dla wielu to tylko noże, które różnią się wyglądem. A każdy ma własną historię oraz własne specyficzne przeznaczenie. Są po prostu unikalne.
Tak tak, Sohalia i jej przebieranki. Ile to już razy kogoś grała, stawała się kimś. A pod tym całym przebraniem zawsze to samo. Ciało zawinięte w doskonale dobraną bieliznę. Zawsze chce się ten prezent rozpakować, ale nie można przesadzać z ilością. Mimo to, skoro już tak stanęła przed nim to nie miał oporów, aby odwrócić na nią wzrok i cieszyć oczy. One też potrzebowały odrobinę dobroci i teraz nadszedł na to czas. Mogły do woli cieszyć się widokiem stojącej przed nim kobiety. Aczkolwiek była rzecz, która nie pasowała do kompletu.
- Nie wydaje mi się, aby Frank do kompletu dał ci tą spódniczkę - machnął palcem kółeczko, jak gdyby chciał dać jej do zrozumienia aby się odwróciła i dopiero wtedy pozbyła się spódniczki, która nie pasowała do jej górnego odzienia, które zakrywało jednak bardzo niewiele. Co jak co, ale on zwracał na takie szczegóły uwagę. Spódniczka mimo iż ładna, to jednak by pasowała do normalnego odzienia na górze, którego już się razem zgodnie pozbyli. No, może ona trochę z większą ochotą. Nie jest to zresztą nowość. Jakoś nie trzeba było czekać długo na to by się rozbierała w momencie, gdy była napalona. Teraz nie może być inaczej. A skoro już tak się chwaliła tym swoim nowym nabytkiem, który zdecydowanie robił się interesujący w górnej części, to trzeba zobaczyć również dół. Frank nie byłby zadowolony, gdyby nie obejrzeć pełnego kompletu.
Re: Salon
Czarną komedię to ona miała przez całe życie. A i tak świetnie na tym zawsze wychodziła póki co. Nie była wcale taka głupia i potrafiła sobie ustawić co poniektórych.
Dlaczego Sohalia nie mogła znaleźć sobie faceta, który zrobiłby dla niej wszystko, którego owinęłaby sobie wokół palca i później odziedziczyłaby łatwo jego majątek? Bo to było zbyt proste, a czarnulka lubiła sobie utrudniać życie a Mike bardzo jej w tym pomaga. Ucieka, bawi się, droczy, a ona dalej latała za nim jakby był jakimś bogiem czy cuś. Ona po prostu musiała mieć "inne" myślenie niż większość kobiet. Może dlatego była taka wyjątkowa a Mike chyba jeszcze się nią nie znudził mimo jej bycia przewidywalną w większości.
Jeżeli chodzi o te jego zabawki to wiedziała jak wielką zrobił by wojnę gdyby któregoś brakło, temu sama się wolała tym zająć i dopilnować żeby był zadowolony. Bo kiedy on miał dobry humor prawdopodobnym było, że później ona też będzie miała. Ah te kobiece taktyki.
Każde jej przebranie sprawiało, że była kimś innym. Takie 50 twarzy Quarrie. Mogła być słodka i grzeczna by na drugi dzień przeistoczyć się w drapieżce. Nigdy nie było się pewnym jaka wersja Sohalii przed tobą stoi i czym może cię zaskoczyć. Uwielbiała takie gierki jak i uwielbiała zaskakiwać. Może dzisiaj też czymś uda się jej zaskoczyć.
Odwróciła się tak jak przykazał z zadziorną minął i rozpięła zameczek przy boku spódnicy bardzo powoli. Jako, że była też z zamiłowania tancerką musiała przy tym wykonywać te swoje kocie ruchy chcąc pobudzić dojrzałego mężczyznę, chcąc wejść do jego głowy bez użycia magii, bo teraz to ona sama chciała czarować. Zsuwała swoją spódnicę ukazując koronkę opiewającą jej ciemny wydatny tyłek kręcący się przed jego oczami. Spódnica opadła a ona zrobiła krok do przodu by z niej wyjść. Została teraz w samej bieliźnie i skórzanej opasce na udzie do której przymocowane były dwie różdżki. Jedna jej, druga jej pierwszego kochanka i nauczyciela. Odwróciła się i podpierając się za boki popatrzyła na Mika. Pewnie myślał, że ta teraz się na niego rzuci. Sohalia bardzo by chciała jednak w tym stanie to ona chciała jego podenerwować, dlatego będąc cały czas na obcasach zrobiła kilka kroków w tył.
- W tym momencie powinien urwać ci się film, Frank nawet nie dotrwał do stanika, jakoś zbyt obleśny jest by móc pozwolić mu to oglądać - powiedziała z dumą w głosie przechadzając się po pokoju najpierw zgarniając kieliszek później butelkę z mniej więcej połową szampana.
- Masz dużą wannę, wiesz? Bardzo mi się ona podoba. A łóżko jest wyjątkowo wygodne, podobno materac sam dopasowuje się do leżącego, ah te wymysły - skończyła i usiadła na krawędzi stołu zakładając nogę na nogę i wychyliła kieliszek wypijając zawartość.
Dlaczego Sohalia nie mogła znaleźć sobie faceta, który zrobiłby dla niej wszystko, którego owinęłaby sobie wokół palca i później odziedziczyłaby łatwo jego majątek? Bo to było zbyt proste, a czarnulka lubiła sobie utrudniać życie a Mike bardzo jej w tym pomaga. Ucieka, bawi się, droczy, a ona dalej latała za nim jakby był jakimś bogiem czy cuś. Ona po prostu musiała mieć "inne" myślenie niż większość kobiet. Może dlatego była taka wyjątkowa a Mike chyba jeszcze się nią nie znudził mimo jej bycia przewidywalną w większości.
Jeżeli chodzi o te jego zabawki to wiedziała jak wielką zrobił by wojnę gdyby któregoś brakło, temu sama się wolała tym zająć i dopilnować żeby był zadowolony. Bo kiedy on miał dobry humor prawdopodobnym było, że później ona też będzie miała. Ah te kobiece taktyki.
Każde jej przebranie sprawiało, że była kimś innym. Takie 50 twarzy Quarrie. Mogła być słodka i grzeczna by na drugi dzień przeistoczyć się w drapieżce. Nigdy nie było się pewnym jaka wersja Sohalii przed tobą stoi i czym może cię zaskoczyć. Uwielbiała takie gierki jak i uwielbiała zaskakiwać. Może dzisiaj też czymś uda się jej zaskoczyć.
Odwróciła się tak jak przykazał z zadziorną minął i rozpięła zameczek przy boku spódnicy bardzo powoli. Jako, że była też z zamiłowania tancerką musiała przy tym wykonywać te swoje kocie ruchy chcąc pobudzić dojrzałego mężczyznę, chcąc wejść do jego głowy bez użycia magii, bo teraz to ona sama chciała czarować. Zsuwała swoją spódnicę ukazując koronkę opiewającą jej ciemny wydatny tyłek kręcący się przed jego oczami. Spódnica opadła a ona zrobiła krok do przodu by z niej wyjść. Została teraz w samej bieliźnie i skórzanej opasce na udzie do której przymocowane były dwie różdżki. Jedna jej, druga jej pierwszego kochanka i nauczyciela. Odwróciła się i podpierając się za boki popatrzyła na Mika. Pewnie myślał, że ta teraz się na niego rzuci. Sohalia bardzo by chciała jednak w tym stanie to ona chciała jego podenerwować, dlatego będąc cały czas na obcasach zrobiła kilka kroków w tył.
- W tym momencie powinien urwać ci się film, Frank nawet nie dotrwał do stanika, jakoś zbyt obleśny jest by móc pozwolić mu to oglądać - powiedziała z dumą w głosie przechadzając się po pokoju najpierw zgarniając kieliszek później butelkę z mniej więcej połową szampana.
- Masz dużą wannę, wiesz? Bardzo mi się ona podoba. A łóżko jest wyjątkowo wygodne, podobno materac sam dopasowuje się do leżącego, ah te wymysły - skończyła i usiadła na krawędzi stołu zakładając nogę na nogę i wychyliła kieliszek wypijając zawartość.
Sohalia QuarrieNauczyciel: Mugoloznastwo - Urodziny : 12/03/1988
Wiek : 36
Skąd : Lyon, Francja
Krew : Półkrwi
Re: Salon
Gdy robiła te swoje zadziorne miny, podobała mu się. Taki pazur pasował do jej twarzy. A to jej zwolnione tempo rozbierania się... lubił na to patrzeć. Zresztą jak każdy mężczyzna. Nie bez powodu w dzisiejszych czasach jest mnóstwo mugolskich klubów, gdzie tego typu rzeczy to wręcz codzienność. A klientów też mają dużo. Wielu takich napalonych samców odwiedza takie miejsca, aby zrelaksować się po pracy, z kumplami przy alkoholu czy nawet w samotności, aby również móc poczuć się wyjątkowo w towarzystwie takiej kobiety. Jak gdyby ona tańczyła tylko dla niego. Craig był w doskonałej pozycji, bo gdy już go odwiedzała to wszystko robiła tylko dla niego. Niczego innego nie próbowali do dziś. Czy to co właśnie robiła ze swoim ciałem działało na niego? Oczywiście. Wiele razy jednak był w stanie się powstrzymać. Nacieszyć oko i odejść bez należytego w jej mniemaniu podziękowania. Teraz jednak siedział dalej. Obserwował tylko każdy jej ruch, gdy ta ukazała w całej okazałości kolekcję, za którą Frank musiał nie lada się nabiegać. Robiła naprawdę ogromne wrażenie. Kto by pomyślał, że człowiek wymyśli wydawać by się mogło taką bzdurę jak różnego rodzaju bielizna dla kobiet. Jak by nie mogło być parę różnych rodzajów dla kobiet różnej wielkości. To nie, trzeba było dodać do swoich kolekcji coś, co zawróci w głowie każdemu mężczyźnie. A kobiety to kupują. Byle tylko zrobić wrażenie. Nie zmienia to faktu jednak, że zdaje to egzamin. Oj zdaje. Czasami miała taki nawyk, że potrafiła rzucić się na niego po takim kojącym duszę wstępie. Tym razem jednak było inaczej. Tym bardziej z zainteresowaniem jej się przyglądał. Co też ta kobieta mogła zrobić jeszcze ciekawszego.
Zarzucił ręce na oparcia kanapy, a na jego twarzy pojawił się uśmiech. Ale nie taki zwyczajny, był wręcz przepełniony pychą i zadowoleniem z samego siebie. - A więc wychodzi na to, że jestem wyjątkowy - O tak, bardzo musiał taki być. Niczym paw był dumny z siebie, co było widać od razu. Nie ma co się mu dziwić. On już zaliczył stanik i dotarł nawet o wiele dalej. Już nasłuchał się do czego ta kobieta jest zdolna i jakich metod używa w pracy. On jednak czuł się niczym jej życiowe zlecenie. Coś, do czego było podchodzić na specjalnych warunkach, ze specjalnie zapakowanym prezentem. Byle czego od byle kogo on też nie przyjmował. Była jednak dobra w tym co robiła. Wiedziała jak się obchodzić z nim i jemu podobnymi.
- Wanna wbudowana w podłogę. To jest coś nie? To taki specjalny smaczek. Chociaż na dobrą sprawę, wielu mówi że to jacuzzi a nie wanna. Ja zawsze odpowiadam, że nie... jacuzzi to ja mam w sypialni, aby przyjemniej oglądało mi się telewizję. Łóżko... jak mniemam, już wypróbowałaś? Mam tylko nadzieję, że sama - Gdyby jednak wypróbowała je z kimś, to by się delikatnie mówiąc pogniewał. Chociaż on nie był aż tak wybuchowy, to jednak potrafił być wystarczająco konkretny, aby dotarło do osoby z którą rozmawia, w jakiej sytuacji się właśnie znalazła i co zrobiła.
Zarzucił ręce na oparcia kanapy, a na jego twarzy pojawił się uśmiech. Ale nie taki zwyczajny, był wręcz przepełniony pychą i zadowoleniem z samego siebie. - A więc wychodzi na to, że jestem wyjątkowy - O tak, bardzo musiał taki być. Niczym paw był dumny z siebie, co było widać od razu. Nie ma co się mu dziwić. On już zaliczył stanik i dotarł nawet o wiele dalej. Już nasłuchał się do czego ta kobieta jest zdolna i jakich metod używa w pracy. On jednak czuł się niczym jej życiowe zlecenie. Coś, do czego było podchodzić na specjalnych warunkach, ze specjalnie zapakowanym prezentem. Byle czego od byle kogo on też nie przyjmował. Była jednak dobra w tym co robiła. Wiedziała jak się obchodzić z nim i jemu podobnymi.
- Wanna wbudowana w podłogę. To jest coś nie? To taki specjalny smaczek. Chociaż na dobrą sprawę, wielu mówi że to jacuzzi a nie wanna. Ja zawsze odpowiadam, że nie... jacuzzi to ja mam w sypialni, aby przyjemniej oglądało mi się telewizję. Łóżko... jak mniemam, już wypróbowałaś? Mam tylko nadzieję, że sama - Gdyby jednak wypróbowała je z kimś, to by się delikatnie mówiąc pogniewał. Chociaż on nie był aż tak wybuchowy, to jednak potrafił być wystarczająco konkretny, aby dotarło do osoby z którą rozmawia, w jakiej sytuacji się właśnie znalazła i co zrobiła.
Re: Salon
Ale ona nie tańczyła w żadnych podrzędnych klubach, nie zniżyłaby się do takiego poziomu. Nie każdy mógł ją oglądać, nie każdy był godny, bo oglądanie jej w takim stroju to zaszczyt. Sohalia znała swoją wartość i wiedziała, że była atrakcyjna co doskonale wykorzystywała. Jednak tego typu tańce mogli zobaczyć tylko wybrańcy i to ona sama sobie musiała ich wybrać spośród wielu. Mike był w bardzo komfortowej sytuacji, nawet nie musiał prosić ani zapisywać się w kolejce. On zawsze miał ją poza kolejką.
Bielizna, którą nosiła była naprawdę droga i seksowna, musiała mącić w głowach facetów i musiała idealnie do niej pasować. Każdy element jej ciała powinien być wyeksponowany. I był a on to teraz widział. Zerkała co jakiś czas na niego kiedy tak przechadzała się po mieszkaniu a on na nią patrzył, obserwował każdy jej ruch, miał ten swój zadowolony wzrok. A Quarrie też się uśmiechnęła, bo właśnie do tego wzroku dążyła.
- Chyba na to wychodzi - potwierdziła jego słowa i opróżniła kolejny kieliszek, to chyba już 3 albo 4? Ale co z tego, ich spotkania były do siebie bardzo podobne. Ona przynosiła szampana i go podrywała a on albo ulegał albo nie. Ciekawiło ją to od czego to zależało, od jego humoru, kondycji czy jakiemuś innemu widzimisię.
- Kto by pomyślał, czarodzieje, którzy bawią się w mugolskich wynalazkach, jakby nam z magią było źle - powiedziała i nagle zatrzymała się przy jednym ze stojaku w salonie, stojaku na którym były jego noże. Nagle wzięła jeden. Nie zbyt długi, szpiczasty z pięknie zdobioną rękojeścią, spodobał jej się już dawno ale jakoś nie miała okazji do zapytania o nie, może teraz była ta chwila? Opuszkiem palca przejechała po błyszczącym metalu omijając ostrze żeby się nie skaleczyć. Uśmiechała się znów tak samo zadziornie i spojrzała na niego chcąc zobaczyć jego reakcję. Doskonale wiedziała jak bardzo był chory na punkcie tych "zabawek", jak dbał żeby wszystkie były idealnie poukładane i nikt ich nie dotykał. A Soha to szanowała i do tej pory nawet nie śmiała się do nich zbliżać w jego obecności.
- Wystarczająco groźnie wyglądam? Może powinnam nauczyć się ich używania? - zapytała zaintrygowana samym wyglądem tego sztyletu. Palcem dalej wodziła po zimnym metalu jednak nie była już tak ostrożna i przecięła sobie opuszkę przez co wypłynęła kropla krwi.
Bielizna, którą nosiła była naprawdę droga i seksowna, musiała mącić w głowach facetów i musiała idealnie do niej pasować. Każdy element jej ciała powinien być wyeksponowany. I był a on to teraz widział. Zerkała co jakiś czas na niego kiedy tak przechadzała się po mieszkaniu a on na nią patrzył, obserwował każdy jej ruch, miał ten swój zadowolony wzrok. A Quarrie też się uśmiechnęła, bo właśnie do tego wzroku dążyła.
- Chyba na to wychodzi - potwierdziła jego słowa i opróżniła kolejny kieliszek, to chyba już 3 albo 4? Ale co z tego, ich spotkania były do siebie bardzo podobne. Ona przynosiła szampana i go podrywała a on albo ulegał albo nie. Ciekawiło ją to od czego to zależało, od jego humoru, kondycji czy jakiemuś innemu widzimisię.
- Kto by pomyślał, czarodzieje, którzy bawią się w mugolskich wynalazkach, jakby nam z magią było źle - powiedziała i nagle zatrzymała się przy jednym ze stojaku w salonie, stojaku na którym były jego noże. Nagle wzięła jeden. Nie zbyt długi, szpiczasty z pięknie zdobioną rękojeścią, spodobał jej się już dawno ale jakoś nie miała okazji do zapytania o nie, może teraz była ta chwila? Opuszkiem palca przejechała po błyszczącym metalu omijając ostrze żeby się nie skaleczyć. Uśmiechała się znów tak samo zadziornie i spojrzała na niego chcąc zobaczyć jego reakcję. Doskonale wiedziała jak bardzo był chory na punkcie tych "zabawek", jak dbał żeby wszystkie były idealnie poukładane i nikt ich nie dotykał. A Soha to szanowała i do tej pory nawet nie śmiała się do nich zbliżać w jego obecności.
- Wystarczająco groźnie wyglądam? Może powinnam nauczyć się ich używania? - zapytała zaintrygowana samym wyglądem tego sztyletu. Palcem dalej wodziła po zimnym metalu jednak nie była już tak ostrożna i przecięła sobie opuszkę przez co wypłynęła kropla krwi.
Sohalia QuarrieNauczyciel: Mugoloznastwo - Urodziny : 12/03/1988
Wiek : 36
Skąd : Lyon, Francja
Krew : Półkrwi
Re: Salon
Każdy element na niej był intrygujący. A wszystko to było zapakowane w idealnie dopasowaną bieliznę. Jednakże dzisiaj postanowiła spacerować oraz pić szampana. On sam swojego zostawił na stole w jadalni i po tym jak część trunku znalazła się na jego koszuli, zapomniał kompletnie o nim. Lubił go oczywiście, ale teraz gdy już tak wygodnie sobie siedział, nie było powodu, aby specjalnie ruszać się z miejsca po kieliszek. Sohalia nie była jednak kelnerką, dlatego też nie miał zamiaru jej mówić, aby go mu przyniosła. Obserwował zaintrygowany jej osobą, bo widać że dzisiaj ma zdecydowanie więcej tajemniczości w sobie niż zwykle. Nie zwracał uwagi na to ile piła. Była osobą dorosłą. Wiedziała na co się pisze. Alkohol potrafi wyzwolić najbardziej zwierzęce instynkty, których człowiek nie jest w stanie tłumić, a wręcz przeciwnie, bardzo chętnie go uzewnętrznia. Czy z nią będzie podobnie? Trudno powiedzieć. Może przez cały ten czas zaprawiała się w boju i teraz ma mocniejszą głowę niż za czasów ich pierwszego spotkania.
- Normalni ludzie jak i czarodzieje mają wiele do zaoferowania. Dlaczego mamy rezygnować z udogodnień i być jak przeciętny szary człowiek, na rzecz tylko i wyłącznie magii. Przez to się zatracamy w swoim idealnym świecie pełnym czarów i różnych stworów, a potem nie radzimy sobie z banalną rzeczą jak obsługa telewizora czy piekarnika.
Zazwyczaj, a nawet nigdy można powiedzieć, tego nie robiła do dnia dzisiejszego. Upodobała sobie jeden z jego noży i o dziwo jakoś nie miała oporu aby tym razem obejrzeć go sobie z bliska. On tylko obserwował, nic się nie odzywał. Dobrze wiedział, że jeszcze ją kara za to spotka. Ona jednak była bardzo zaintrygowana tym przedmiotem. Wręcz nawet zapytała, czy wygląda z nim groźnie.
- Nie, odłóż - Dość dosadnie, krótko i oschle jej odpowiedział. Było tylko jedno "Nie", więc można przypuszczać, że tyczyło się ono do obydwu pytań - Aby groźnie z nim wyglądać, trzeba najpierw nauczyć się nim posługiwać - Chwilę potem jak skończył to zdanie, ona skaleczyła się w palec. No i czy to nie było do przewidzenia? Wszystkie z jego noży są bardzo ostre, dlatego na dobrą sprawę wciąż mogą być używane. Tylko takie sztuki go interesowały. Takie, które pomimo upływu lat wciąż nadawały się do użytku. Mała rzecz, a potrafi wiele.
- Właśnie o tym mówiłem
Skoro już się skaleczyła, to dobrze wiedział, że jego pierwsze zdanie traciło w tym momencie na ważności. Nie można go odłożyć od tak zakrwawionego na miejsce. Teraz trzeba go wyczyścić. Przewrócił jedynie oczami, bo tego właśnie można było się spodziewać. No ale wiadomo było, że nie bez powodu tych noży się nie dotyka. Mogła zrobić to specjalnie, ale znowu Craig nie był typem niczym nowy wampir. Nie rzuca się jak pies na kość, gdy tylko zobaczy kroplę. W sumie nawet gdyby ją teraz rozkroić na pół, niekoniecznie musiałby ukazywać swoje zainteresowanie. Wszystko miało miejsce i czas. Fakt, fascynował się krwią, ale był jednocześnie ostrożny. Dlatego nikt nie wiedział o tym, czym przy okazji się zajmuje. Ruszył się z miejsca, pochwycił swój kieliszek upijając jednym tchem całą jego zawartość, po czym skierował się do jednej z szafek w salonie. Było tam pudło, z którego wyciągnął jakieś szmatki i specyfiki na bazie oleju czy innych dziwnych rzeczy. Zatrzymał się obok i spojrzał na nią wymownie. Nie powiedział, ale raczej domyśliła się, co w tym momencie chciał.
- Normalni ludzie jak i czarodzieje mają wiele do zaoferowania. Dlaczego mamy rezygnować z udogodnień i być jak przeciętny szary człowiek, na rzecz tylko i wyłącznie magii. Przez to się zatracamy w swoim idealnym świecie pełnym czarów i różnych stworów, a potem nie radzimy sobie z banalną rzeczą jak obsługa telewizora czy piekarnika.
Zazwyczaj, a nawet nigdy można powiedzieć, tego nie robiła do dnia dzisiejszego. Upodobała sobie jeden z jego noży i o dziwo jakoś nie miała oporu aby tym razem obejrzeć go sobie z bliska. On tylko obserwował, nic się nie odzywał. Dobrze wiedział, że jeszcze ją kara za to spotka. Ona jednak była bardzo zaintrygowana tym przedmiotem. Wręcz nawet zapytała, czy wygląda z nim groźnie.
- Nie, odłóż - Dość dosadnie, krótko i oschle jej odpowiedział. Było tylko jedno "Nie", więc można przypuszczać, że tyczyło się ono do obydwu pytań - Aby groźnie z nim wyglądać, trzeba najpierw nauczyć się nim posługiwać - Chwilę potem jak skończył to zdanie, ona skaleczyła się w palec. No i czy to nie było do przewidzenia? Wszystkie z jego noży są bardzo ostre, dlatego na dobrą sprawę wciąż mogą być używane. Tylko takie sztuki go interesowały. Takie, które pomimo upływu lat wciąż nadawały się do użytku. Mała rzecz, a potrafi wiele.
- Właśnie o tym mówiłem
Skoro już się skaleczyła, to dobrze wiedział, że jego pierwsze zdanie traciło w tym momencie na ważności. Nie można go odłożyć od tak zakrwawionego na miejsce. Teraz trzeba go wyczyścić. Przewrócił jedynie oczami, bo tego właśnie można było się spodziewać. No ale wiadomo było, że nie bez powodu tych noży się nie dotyka. Mogła zrobić to specjalnie, ale znowu Craig nie był typem niczym nowy wampir. Nie rzuca się jak pies na kość, gdy tylko zobaczy kroplę. W sumie nawet gdyby ją teraz rozkroić na pół, niekoniecznie musiałby ukazywać swoje zainteresowanie. Wszystko miało miejsce i czas. Fakt, fascynował się krwią, ale był jednocześnie ostrożny. Dlatego nikt nie wiedział o tym, czym przy okazji się zajmuje. Ruszył się z miejsca, pochwycił swój kieliszek upijając jednym tchem całą jego zawartość, po czym skierował się do jednej z szafek w salonie. Było tam pudło, z którego wyciągnął jakieś szmatki i specyfiki na bazie oleju czy innych dziwnych rzeczy. Zatrzymał się obok i spojrzał na nią wymownie. Nie powiedział, ale raczej domyśliła się, co w tym momencie chciał.
Re: Salon
Musiało być idealnie, zawsze. Nawet kiedy rankiem przechadzała się po jego lokum, czy pokoju hotelowym to wyglądała nienagannie. Zawsze ten sam idealny makijaż, fryzura, nawet ta po seksie wyglądała dobrze. Lata praktyki, wstawanie przed swoim partnerem i przygotowanie się. Jej zawód jak i ta druga profesja wymagała wiele cierpliwości i wyrzeczeń, ale to kwestia wytrwałości i późniejszego przyzwyczajenia.
On wiedział, że lubiła wszelkie drinki, szampany, wina. Alkohol otwierał jej umysł na nowe możliwości, dawał jej poczucie swobody a to było bardzo ważne. Przy klientach musiała grać, a to jej w tym ułatwiało. Jednak w teatrze nie piła, to inny rodzaj przedstawienia niż ten, który dawała na osobności płci przeciwnej.
- Telewizor? Mike, po co Ci telewizor, to swoisty odmóżdżacz, oni tam pokazują to co chcą żebyś oglądał, ani krzty prawdy, wszystko jest bezwartościowe. To przez to mugole są tacy tępi - mruknęła z niespaczeniem. Znał jej zdanie na ten temat, a mimo to Sohalia potrafiła używać tych wszystkich sprzętów, których do życia używali niemagiczni. Dlaczego? Bo jej matka jest mugolką, bo w teatrze występując przed czarodziejami można ich łatwo zaskoczyć, łączenie tej techniki wraz z magią daje piękne widowisko. W sumie dlatego też nie była taka banalną aktoreczką, która robiła to co jej się każe uśmiechając się ładnie i pokazując swoje atuty.
Te jego noże. Ona nie miała takiego hobby, lubiła inaczej się bawić. Grzebać w umyśle pijanych staruchów, dowiadywać się numerów ich skrytek w Gringocie, to była zabawa! Jednak nieco mniej niebezpieczna niż jego. Ale był tym tajemniczym facetem, musiał ukrywać coś niebezpiecznego. A ona za wszelką cenę chciała się dowiedzieć co.
Nie zwróciła uwagi na to, że kazał jej to odłożyć. Była zbyt zaczarowana tym ostrzem, które cholernie przypadło jej do gustu już dawno temu, dlatego też nie skupiła się na ostrożności i się skaleczyła.
Patrzyła jak kropla krwi powiększa się a ostrze jest lekko przybrudzone. Spodobał jej się ten widok. Źrenice rozszerzyły. Wyobrażała sobie krew kogoś innego, to chore. Wynik alkoholu czy nie do końca? Ocknęła się w momencie kiedy przy niej stanął, a Sohalia z miną zbitego szczeniaczka wyciągnęła obie dłonie, tą skaleczoną i tą, która trzymała jego ukochane ostrze.
- Mike? To nie jest tylko kolekcja? Nie jestem głupia, wiem, że coś za tym się kryje - powiedziała patrząc mu w oczy chcąc z nich coś wyczytać. Mogła w tym momencie wyciągnąć różdżkę i sama mogła się dowiedzieć co myślał patrząc na te wszystkie noże, co czuł. Jednak wiedziała, że wtedy to nie będzie to samo, że go najprawdopodobniej straci. A tego nie chciała, zbyt dobrze się z nim bawiła. A teraz stała tu tak przed nim w samej bieliźnie. Jej myśli zdecydowanie zboczyły na inny tor niż na samym początku. Wcześniej chciała się z nim znowu przespać, teraz by ją w pełni zadowolić musiała się dowiedzieć co ukrywa. Sohalia jest strasznie upartym stworzeniem i zdolna jest do wielu rzeczy tylko by osiągnąć cel. Nie dowie się dzisiaj, ale kiedyś będzie musiała.
On wiedział, że lubiła wszelkie drinki, szampany, wina. Alkohol otwierał jej umysł na nowe możliwości, dawał jej poczucie swobody a to było bardzo ważne. Przy klientach musiała grać, a to jej w tym ułatwiało. Jednak w teatrze nie piła, to inny rodzaj przedstawienia niż ten, który dawała na osobności płci przeciwnej.
- Telewizor? Mike, po co Ci telewizor, to swoisty odmóżdżacz, oni tam pokazują to co chcą żebyś oglądał, ani krzty prawdy, wszystko jest bezwartościowe. To przez to mugole są tacy tępi - mruknęła z niespaczeniem. Znał jej zdanie na ten temat, a mimo to Sohalia potrafiła używać tych wszystkich sprzętów, których do życia używali niemagiczni. Dlaczego? Bo jej matka jest mugolką, bo w teatrze występując przed czarodziejami można ich łatwo zaskoczyć, łączenie tej techniki wraz z magią daje piękne widowisko. W sumie dlatego też nie była taka banalną aktoreczką, która robiła to co jej się każe uśmiechając się ładnie i pokazując swoje atuty.
Te jego noże. Ona nie miała takiego hobby, lubiła inaczej się bawić. Grzebać w umyśle pijanych staruchów, dowiadywać się numerów ich skrytek w Gringocie, to była zabawa! Jednak nieco mniej niebezpieczna niż jego. Ale był tym tajemniczym facetem, musiał ukrywać coś niebezpiecznego. A ona za wszelką cenę chciała się dowiedzieć co.
Nie zwróciła uwagi na to, że kazał jej to odłożyć. Była zbyt zaczarowana tym ostrzem, które cholernie przypadło jej do gustu już dawno temu, dlatego też nie skupiła się na ostrożności i się skaleczyła.
Patrzyła jak kropla krwi powiększa się a ostrze jest lekko przybrudzone. Spodobał jej się ten widok. Źrenice rozszerzyły. Wyobrażała sobie krew kogoś innego, to chore. Wynik alkoholu czy nie do końca? Ocknęła się w momencie kiedy przy niej stanął, a Sohalia z miną zbitego szczeniaczka wyciągnęła obie dłonie, tą skaleczoną i tą, która trzymała jego ukochane ostrze.
- Mike? To nie jest tylko kolekcja? Nie jestem głupia, wiem, że coś za tym się kryje - powiedziała patrząc mu w oczy chcąc z nich coś wyczytać. Mogła w tym momencie wyciągnąć różdżkę i sama mogła się dowiedzieć co myślał patrząc na te wszystkie noże, co czuł. Jednak wiedziała, że wtedy to nie będzie to samo, że go najprawdopodobniej straci. A tego nie chciała, zbyt dobrze się z nim bawiła. A teraz stała tu tak przed nim w samej bieliźnie. Jej myśli zdecydowanie zboczyły na inny tor niż na samym początku. Wcześniej chciała się z nim znowu przespać, teraz by ją w pełni zadowolić musiała się dowiedzieć co ukrywa. Sohalia jest strasznie upartym stworzeniem i zdolna jest do wielu rzeczy tylko by osiągnąć cel. Nie dowie się dzisiaj, ale kiedyś będzie musiała.
Ostatnio zmieniony przez Sohalia Quarrie dnia Nie 08 Mar 2015, 18:03, w całości zmieniany 1 raz
Sohalia QuarrieNauczyciel: Mugoloznastwo - Urodziny : 12/03/1988
Wiek : 36
Skąd : Lyon, Francja
Krew : Półkrwi
Re: Salon
Chęć odszukania prawdy dotyczącej noży gdzieś na samym ostrzy była lekko zabawna. W końcu nie będzie tam napisane, do czego jest używany. Jednakże mogła w jednej chwili dowiedzieć się co robił w przeszłości. Mike był podatny na wszelkiego rodzaju czarodziejskie sposoby zdobywania informacji. To była jego słabość w pewnym sensie. On jednak kłamał. Sztuką jest nie wzbudzać podejrzeń i prześlizgiwać się obok wzroku bacznego stróża prawa. Ona jednak osobą odpowiedzialną za ład i porządek świata nie była. Kobieta stojąca przed nim, była po prostu szalenie ciekawa. Wcześniej jednak postanowiła skomentować cacko które posiadał.
- Telewizor jest wbrew pozorom bardzo przydatny. Czasami największe umysły potrzebują chwili odpoczynku, swoistego zresetowania. Taki wynalazek daje taką możliwość. Oglądasz pierdoły, które nie Ciebie samej nie są istotne, ale mimo wszystko czujesz się dobrze. Coś Cię porusza, wzrusza lub obrzydza. Mugole, jak to świat magiczny ma w zwyczaju ich nazywać, radzą sobie wcale nie gorzej przeciętnego czarodzieja - ile w tym było racji, to już kwestia danej osoby. Craig jednak miał swoje zdanie na świat i różne sprawy dziejące się w nim.
Większość kobiet pewnie na widok krwi lub skaleczenia własnego ciała, zaczęłaby panikować. Ona jakoś niespecjalnie się tym przejęła, co było wyjątkowo dziwne, ponieważ jej ciało to w pewnym sensie praca. Od jego stanu zależy, czy dalej będzie robić to co robiła. Nie mogła wyjść na scenę z pociętą ręką. Nie mogła się kochać w ten sposób, chociaż pewnie nie znał jej wszystkich fantazji. Gdy tak wyciągnęła do niego obie dłonie, przyglądał się im przez chwilę. Jak gdyby zastanawiał się czy pomóc jej, czy jednak zająć się nożem. Pozory trzeba było stwarzać. Wyjdzie na troskliwego.
- Czasami... kroję tym mięso. Przyznać trzeba, że o wiele lepiej się sprawdzają te noże niż przeciętny kuchenny. Mimo tego, oprócz wartości historycznej, z którą każdy człowiek jest w jakiś sposób związany, mają wartość sentymentalną. To jedyna miła rzecz z okresu dorastania. Czuł się człowiek wtedy, jak gdyby był obiektem zainteresowań tych noży. Był ważny, w całej otoczce tego braku zainteresowania, właśnie te noże dawały poczucie robienia czegoś ważnego. Każdy z nich chciał być odpowiedni przygotowany, chciał z dumą prezentować się na półce czy ścianie. A ja mogłem im to zapewnić. Mimo iż narzucili mi z góry zainteresowanie, to jednak wciągnąłem się w nie. Do dziś dbam o każdą sztukę bo wiem, że te noże swoje w życiu przeszły. Rzucane jak mało wartościowy przedmiot z rąk do rąk. Potrzebują odpoczynku... - wszystko co mówił wypowiadał z takim przekonaniem, taką pasją a jednocześnie z łamiącym się smutkiem w głosie, jak gdyby powracał do lat dzieciństwa. Dodatkowo widać było, jak jego wyraz twarzy stał się nieobecny, lekko może przygnębiony. Powrócił po chwili milczenia do rzeczywistości i pochwycił nóż z jej dłoni, kompletnie nie zwracając uwagi na drugą, bardziej potrzebującą ratunku dłoń. On jednak zaczął dokładnie, z czułością polerować i czyścić ostrze, aby doprowadzić go do takiego stanu w jakim wcześniej nóż się znajdował. Widać było to zaangażowanie, tą pasję i troskę jaką wkłada w każdy ruch wykonywany na ostrzu. Ile było prawdy w tym co mówił? Cóż... można śmiało powiedzieć, ze nic prawdą nie było. Łgał jak najlepszy pokerzysta, prosto w oczy z ogromnym przekonaniem, że nawet mu przez chwilę powieka nie drgnęła.
- Telewizor jest wbrew pozorom bardzo przydatny. Czasami największe umysły potrzebują chwili odpoczynku, swoistego zresetowania. Taki wynalazek daje taką możliwość. Oglądasz pierdoły, które nie Ciebie samej nie są istotne, ale mimo wszystko czujesz się dobrze. Coś Cię porusza, wzrusza lub obrzydza. Mugole, jak to świat magiczny ma w zwyczaju ich nazywać, radzą sobie wcale nie gorzej przeciętnego czarodzieja - ile w tym było racji, to już kwestia danej osoby. Craig jednak miał swoje zdanie na świat i różne sprawy dziejące się w nim.
Większość kobiet pewnie na widok krwi lub skaleczenia własnego ciała, zaczęłaby panikować. Ona jakoś niespecjalnie się tym przejęła, co było wyjątkowo dziwne, ponieważ jej ciało to w pewnym sensie praca. Od jego stanu zależy, czy dalej będzie robić to co robiła. Nie mogła wyjść na scenę z pociętą ręką. Nie mogła się kochać w ten sposób, chociaż pewnie nie znał jej wszystkich fantazji. Gdy tak wyciągnęła do niego obie dłonie, przyglądał się im przez chwilę. Jak gdyby zastanawiał się czy pomóc jej, czy jednak zająć się nożem. Pozory trzeba było stwarzać. Wyjdzie na troskliwego.
- Czasami... kroję tym mięso. Przyznać trzeba, że o wiele lepiej się sprawdzają te noże niż przeciętny kuchenny. Mimo tego, oprócz wartości historycznej, z którą każdy człowiek jest w jakiś sposób związany, mają wartość sentymentalną. To jedyna miła rzecz z okresu dorastania. Czuł się człowiek wtedy, jak gdyby był obiektem zainteresowań tych noży. Był ważny, w całej otoczce tego braku zainteresowania, właśnie te noże dawały poczucie robienia czegoś ważnego. Każdy z nich chciał być odpowiedni przygotowany, chciał z dumą prezentować się na półce czy ścianie. A ja mogłem im to zapewnić. Mimo iż narzucili mi z góry zainteresowanie, to jednak wciągnąłem się w nie. Do dziś dbam o każdą sztukę bo wiem, że te noże swoje w życiu przeszły. Rzucane jak mało wartościowy przedmiot z rąk do rąk. Potrzebują odpoczynku... - wszystko co mówił wypowiadał z takim przekonaniem, taką pasją a jednocześnie z łamiącym się smutkiem w głosie, jak gdyby powracał do lat dzieciństwa. Dodatkowo widać było, jak jego wyraz twarzy stał się nieobecny, lekko może przygnębiony. Powrócił po chwili milczenia do rzeczywistości i pochwycił nóż z jej dłoni, kompletnie nie zwracając uwagi na drugą, bardziej potrzebującą ratunku dłoń. On jednak zaczął dokładnie, z czułością polerować i czyścić ostrze, aby doprowadzić go do takiego stanu w jakim wcześniej nóż się znajdował. Widać było to zaangażowanie, tą pasję i troskę jaką wkłada w każdy ruch wykonywany na ostrzu. Ile było prawdy w tym co mówił? Cóż... można śmiało powiedzieć, ze nic prawdą nie było. Łgał jak najlepszy pokerzysta, prosto w oczy z ogromnym przekonaniem, że nawet mu przez chwilę powieka nie drgnęła.
Re: Salon
Kłamstwo zawsze wyjdzie na jaw i kiedyś Mike się o tym przekona. Jednak nie teraz. Quarrie nie chwyci za różdżkę i nie zmusi go do gadania, to nie byłoby miłe. A dzisiaj miało być bardzo miło. Mięli świętować piękny dzień. Chyba nieco zboczyli z toru jednak już ta kobieta postara się wrócić na właściwy.
- Ty masz telewizor, ja się resetuję na zakupach. Nowa bielizna, nowe wdzianka, różne specyfiki coby wszystko działało tak jak należy. To mnie relaksuje. A wiesz co jeszcze? Seks. Ale o tym chyba wiesz - powiedziała puszczając oczko i czekając z wyciągniętymi dłońmi.
To prawda, jej ciało było świątynią, idealną, bez skazy. Ale do cholery żyjemy w świecie magii, blizny szybko można usunąć jednym zaklęciem, był uzdrowicielem, doskonale wiedział o tym. To skaleczenie było pierwszym od dawna. Dawno wcześniej nie zrobiła sobie krzywdy. Sobie, bo innym to owszem, wielokrotnie.
Zastanawiał się co zrobić. Jakby było nad czym. Nóż może poczekać, Sohalia nie bardzo. Jednak ta jego historyjka o krojeniu mięsa, o wspomnieniu dzieciństwa. Oh jakie to ckliwe. Halo, ma ktoś na sali chusteczkę?
Nie, na się tu nie rozklei nad tą jego opowieścią. To nie ten typ kobiety. Była zbyt twarda. A mówią, że artystyczna dusza jest bardzo wrażliwa. Cóż...
- Mogłabym teraz stwierdzić, że traktujesz je lepiej niż swe kobiety - odpowiedziała na to wszystko co raczył jej naściemniać. Nie zorientowała się, że to było jakieś tam kłamstwo, żeby sobie dała spokój i nie wnikała dalej. Wierzyła czy nie w to co mówił, to naprawdę nie było ważne. Ten facet miał w sobie pewien ogień, to jak na nią patrzył nie raz i jak pożądał, ona czuła w kościach, że to nie było spojrzenie zwykłego faceta. W końcu wielu patrzyło na nią z chcicą. Ale nie, nie będzie wnikać dalej.
Ostentacyjnie włożyła sobie zakrwawiony palec do ust i patrzyła jak czyści ten nóż. Jego ruchy tą szmatką były dosyć delikatne, jakby dotykał jakąś kobietę a nie ostry przedmiot. Było w tym nieco erotyzmu, pasji, jednak na jej niekorzyść, bo została odtrącona. Przegrała walkę z jakimś starym ostrzem. Nie była zadowolona.
- Jest już czysty, w porównaniu ze mną - mruknęła unosząc brew do góry. Rzecz jasna chodziło jej wyłącznie o brudne myśli, które kłębiły się pod tą gęstą czupryną. Naprawdę sporo czasu minęło od ich ostatniego spotkania i kobieta odczuwała swego rodzaju potrzeby, których Craig tak usilnie olewał. Nadal w bieliźnie opuściła miejsca gdzie stali by skierować swe długie nogi na kanapę i tam rozsiąść się z kieliszkiem. Noga na nogę i teraz ona go obserwowała jak rasowy drapieżca swoją ofiarę.
- Masz za co utrzymać ten dom? Znalazłeś pracę? - pytała, bo była ciekawa. Zawsze była ciekawa. No i chciała wiedzieć gdzie będzie pracował i jako kto. Ona mogła go wkręcić na różne bankieciki po spektaklach, tam chodzą zazwyczaj bardzo wpływowi czarodzieje. Wystarczy słówko.
- Ty masz telewizor, ja się resetuję na zakupach. Nowa bielizna, nowe wdzianka, różne specyfiki coby wszystko działało tak jak należy. To mnie relaksuje. A wiesz co jeszcze? Seks. Ale o tym chyba wiesz - powiedziała puszczając oczko i czekając z wyciągniętymi dłońmi.
To prawda, jej ciało było świątynią, idealną, bez skazy. Ale do cholery żyjemy w świecie magii, blizny szybko można usunąć jednym zaklęciem, był uzdrowicielem, doskonale wiedział o tym. To skaleczenie było pierwszym od dawna. Dawno wcześniej nie zrobiła sobie krzywdy. Sobie, bo innym to owszem, wielokrotnie.
Zastanawiał się co zrobić. Jakby było nad czym. Nóż może poczekać, Sohalia nie bardzo. Jednak ta jego historyjka o krojeniu mięsa, o wspomnieniu dzieciństwa. Oh jakie to ckliwe. Halo, ma ktoś na sali chusteczkę?
Nie, na się tu nie rozklei nad tą jego opowieścią. To nie ten typ kobiety. Była zbyt twarda. A mówią, że artystyczna dusza jest bardzo wrażliwa. Cóż...
- Mogłabym teraz stwierdzić, że traktujesz je lepiej niż swe kobiety - odpowiedziała na to wszystko co raczył jej naściemniać. Nie zorientowała się, że to było jakieś tam kłamstwo, żeby sobie dała spokój i nie wnikała dalej. Wierzyła czy nie w to co mówił, to naprawdę nie było ważne. Ten facet miał w sobie pewien ogień, to jak na nią patrzył nie raz i jak pożądał, ona czuła w kościach, że to nie było spojrzenie zwykłego faceta. W końcu wielu patrzyło na nią z chcicą. Ale nie, nie będzie wnikać dalej.
Ostentacyjnie włożyła sobie zakrwawiony palec do ust i patrzyła jak czyści ten nóż. Jego ruchy tą szmatką były dosyć delikatne, jakby dotykał jakąś kobietę a nie ostry przedmiot. Było w tym nieco erotyzmu, pasji, jednak na jej niekorzyść, bo została odtrącona. Przegrała walkę z jakimś starym ostrzem. Nie była zadowolona.
- Jest już czysty, w porównaniu ze mną - mruknęła unosząc brew do góry. Rzecz jasna chodziło jej wyłącznie o brudne myśli, które kłębiły się pod tą gęstą czupryną. Naprawdę sporo czasu minęło od ich ostatniego spotkania i kobieta odczuwała swego rodzaju potrzeby, których Craig tak usilnie olewał. Nadal w bieliźnie opuściła miejsca gdzie stali by skierować swe długie nogi na kanapę i tam rozsiąść się z kieliszkiem. Noga na nogę i teraz ona go obserwowała jak rasowy drapieżca swoją ofiarę.
- Masz za co utrzymać ten dom? Znalazłeś pracę? - pytała, bo była ciekawa. Zawsze była ciekawa. No i chciała wiedzieć gdzie będzie pracował i jako kto. Ona mogła go wkręcić na różne bankieciki po spektaklach, tam chodzą zazwyczaj bardzo wpływowi czarodzieje. Wystarczy słówko.
Sohalia QuarrieNauczyciel: Mugoloznastwo - Urodziny : 12/03/1988
Wiek : 36
Skąd : Lyon, Francja
Krew : Półkrwi
Re: Salon
Zakupy. Ciuszki. Perfumy. Bielizna. No przecież to kobiety uwielbiały. Sohalia nie była inna. Też lubiła zaszaleć. Najczęściej jednak za cudze pieniądze, ale kto by się przejmował moralnością. Chrzanić moralność. Mimo wszystko wychodzi na to, że i tak te wszystkie zakupy są dla własnego samopoczucia ale i dla mężczyzn. Bo jak nie komu kupują seksowną bieliznę i zmysłowe perfumy? Jesteśmy ludźmi. Mówi się o nas inteligentni. Nie jesteśmy niczym zwierzęta i nie uprawiamy seksu niczym pierwsza lepsza bestia. Przynajmniej nie kobieta. Ona lubi robić klimat, ta cała otoczka, jak gdyby każdy raz miał być tym wyjątkowym, czymś niezapomnianym. Czy był? Nigdy facet się tego nie dowie tak naprawdę. Było ok, powie ci to. Było źle, powie że było fajnie, aby cię nie urazić. Ewentualnie powie że było źle tylko po to, abyś przespał się z nią jeszcze raz i jeszcze raz. Abyś mógł niczym samiec alfa powiedzieć "Tak, przeleciałem ją i zadowoliłem!". Takie to prymitywne. Jak mężczyźni. Seks ją relaksował. Czy to wiedział? Patrząc na to jak się podczas niego zachowuje, było pewne że mówi rację.
Tekst o tym, że noże traktuje lepiej niż swoje kobiety na pewien czas puścił mimochodem. To właśnie dzięki nożom mógł przeżyć duchowe połączenie z drugim człowiekiem, być panem życia i śmierci oraz poczuć więź z człowiekiem w zupełnie innym tego słowa znaczeniu. Kobieta jak to kobieta. Była do zaspokajania potrzeb i dawania rozkoszy kiedy mężczyźnie się tego zachce. To że taka kobieta czerpała z tego przyjemność, można puścić w zapomnienie.
- Może dlatego, że kobieta nie zawsze jest w stanie mnie do końca zadowolić. - Trochę brzmiało to jak strzał w pysk i wysunięcie najcięższych dział. Czy miał jednak powód do narzekania jeśli chodzi o tą właśnie kobietę? Nie bardzo. Robiła bardzo wiele aby go zadowolić i pozwalała na równie wiele. Może jej się podobał. Może była nim zafascynowana. A może po prostu lubiła się z nim rżnąć, bo jednak często to właśnie przypominało coś takiego. Niczym dwa zwierzęta uwalniające swoje ukryte instynkty. Czy uwierzyła jednak w opowieść, którą jej zademonstrował? Kto wie. Ciężko to tak naprawdę jednoznacznie stwierdzić. Ona była urodzoną aktorką. Przytaknie ci głową, ale tak naprawdę swoje pomyśli. Do tego kobieta. Z natury więc ma kombinowanie wpisane w rejestr.
Czyszcząc nóż zerknął na nią w momencie, gdy ta wkładała zakrwawiony palec do ust - No i widzisz. Nie potrzebujesz specjalistycznej pomocy medycznej. Wiedziałem że sobie dasz radę sama. - Mimo wszystko był zadowolony, że nie ciągnęła tematu z nożami. W końcu nie określił dokładnie o jakie mięso mu chodzi. Takie do jedzenia czy ludzkie. Ale kto normalny by wpadł na to, że chodzi o człowieka. Powinien być uważniejszy, to prawda. Mimo wszystko czuł się w jakiś dziwny sposób swobodnie. Jak gdyby wiedział, że dzisiejszego dnia nie dostanie od niej strzała w postaci czaru, aby tylko wydobyć te najdziksze fantazje i zainteresowania. Gdzieś w środku z zadowoleniem przyjął komentarz o tym, że nóż jest wystarczająco czysty w porównaniu do niej. Chociaż zaraz. Jak może być brudna, chociaż do niczego nie doszło dzisiejszego dnia. Pojąć kobietę trudna sztuka. Mimo to nie czepiał się szczegółów jej słówek. On sam jednak sprawdzał kilkukrotnie czystość noża, a gdy był zadowolony ze swojej pracy mógł odłożyć go delikatnie na swoje miejsce niczym najważniejszą relikwię. Potem schował szmatki i wszystko co tam wyjął i było mu potrzebne znów do szafki. Odwrócił się w stronę kobiety przyglądając się jej i temu, jak to bardzo jej wygodnie na jego, z podkreśleniem słowa "jego", kanapie.
- Dlatego też nie mam aż tyle wolnego czasu. Po odebraniu mieszkania miałem przejść się po Londynie, aby najpierw zwiedzić okolicę, potem zająć się interesami związanymi z pracą. Możliwe że zatrudnię się w Ministerstwie aby... wspomagać w rozwiązywaniu trudnych spraw - Bo naprawdę już nie wiedział jak ma nazwać to czym się właściwie zajmował. - Na pewien czas środki wystarczą na pokrycie kosztów utrzymania tego domu i postawienie drinka jakieś fajnej lasce w barze. Nie jest tego jednak aż tak wiele jak by człowiek chciał. Nie jestem więc bogaczem. - Nie, nie tłumaczył się z tego, dlaczego właściwie się jeszcze na nią nie rzucił. Po prostu odpowiadał na jej pytania. Założył ręce na biodra i tak sobie myślał Co by tu właściwie z tobą teraz zrobić panno Quarrie...
Tekst o tym, że noże traktuje lepiej niż swoje kobiety na pewien czas puścił mimochodem. To właśnie dzięki nożom mógł przeżyć duchowe połączenie z drugim człowiekiem, być panem życia i śmierci oraz poczuć więź z człowiekiem w zupełnie innym tego słowa znaczeniu. Kobieta jak to kobieta. Była do zaspokajania potrzeb i dawania rozkoszy kiedy mężczyźnie się tego zachce. To że taka kobieta czerpała z tego przyjemność, można puścić w zapomnienie.
- Może dlatego, że kobieta nie zawsze jest w stanie mnie do końca zadowolić. - Trochę brzmiało to jak strzał w pysk i wysunięcie najcięższych dział. Czy miał jednak powód do narzekania jeśli chodzi o tą właśnie kobietę? Nie bardzo. Robiła bardzo wiele aby go zadowolić i pozwalała na równie wiele. Może jej się podobał. Może była nim zafascynowana. A może po prostu lubiła się z nim rżnąć, bo jednak często to właśnie przypominało coś takiego. Niczym dwa zwierzęta uwalniające swoje ukryte instynkty. Czy uwierzyła jednak w opowieść, którą jej zademonstrował? Kto wie. Ciężko to tak naprawdę jednoznacznie stwierdzić. Ona była urodzoną aktorką. Przytaknie ci głową, ale tak naprawdę swoje pomyśli. Do tego kobieta. Z natury więc ma kombinowanie wpisane w rejestr.
Czyszcząc nóż zerknął na nią w momencie, gdy ta wkładała zakrwawiony palec do ust - No i widzisz. Nie potrzebujesz specjalistycznej pomocy medycznej. Wiedziałem że sobie dasz radę sama. - Mimo wszystko był zadowolony, że nie ciągnęła tematu z nożami. W końcu nie określił dokładnie o jakie mięso mu chodzi. Takie do jedzenia czy ludzkie. Ale kto normalny by wpadł na to, że chodzi o człowieka. Powinien być uważniejszy, to prawda. Mimo wszystko czuł się w jakiś dziwny sposób swobodnie. Jak gdyby wiedział, że dzisiejszego dnia nie dostanie od niej strzała w postaci czaru, aby tylko wydobyć te najdziksze fantazje i zainteresowania. Gdzieś w środku z zadowoleniem przyjął komentarz o tym, że nóż jest wystarczająco czysty w porównaniu do niej. Chociaż zaraz. Jak może być brudna, chociaż do niczego nie doszło dzisiejszego dnia. Pojąć kobietę trudna sztuka. Mimo to nie czepiał się szczegółów jej słówek. On sam jednak sprawdzał kilkukrotnie czystość noża, a gdy był zadowolony ze swojej pracy mógł odłożyć go delikatnie na swoje miejsce niczym najważniejszą relikwię. Potem schował szmatki i wszystko co tam wyjął i było mu potrzebne znów do szafki. Odwrócił się w stronę kobiety przyglądając się jej i temu, jak to bardzo jej wygodnie na jego, z podkreśleniem słowa "jego", kanapie.
- Dlatego też nie mam aż tyle wolnego czasu. Po odebraniu mieszkania miałem przejść się po Londynie, aby najpierw zwiedzić okolicę, potem zająć się interesami związanymi z pracą. Możliwe że zatrudnię się w Ministerstwie aby... wspomagać w rozwiązywaniu trudnych spraw - Bo naprawdę już nie wiedział jak ma nazwać to czym się właściwie zajmował. - Na pewien czas środki wystarczą na pokrycie kosztów utrzymania tego domu i postawienie drinka jakieś fajnej lasce w barze. Nie jest tego jednak aż tak wiele jak by człowiek chciał. Nie jestem więc bogaczem. - Nie, nie tłumaczył się z tego, dlaczego właściwie się jeszcze na nią nie rzucił. Po prostu odpowiadał na jej pytania. Założył ręce na biodra i tak sobie myślał Co by tu właściwie z tobą teraz zrobić panno Quarrie...
Re: Salon
Pewnie gdyby nie kobiety seks ludzi wyglądałby identycznie jak ten zwierzęcy. Bo to właśnie kobietki robiły wszystko żeby było dobrze i mąciły w głowach facetów. One dyktowały warunki nawet jeżeli nie dawały tego po sobie poznać. A niech mężczyzna ma satysfakcję! Co by to jego ego nie ucierpiało! Mężczyźni, jak wiedzą wszyscy na tym padoku, byli prości w obsłudze, daj zjeść, daj mu przyjemność i daj święty spokój. Co tylko wybitniejsze jednostki chciały więcej od życia, od kobiety. Czy Mike był taki? Zważając ile razy ją odtrącił i ile razy ona uparcie go goniła. Zdecydowanie był.
Uniosła wysoko swą ciemną brew do góry w geście zdziwienia, no chyba nie mówił o niej. Z tego co pamiętała to za każdym razem oboje finiszowali w dosyć spektakularny sposób a sam wyraz jego zmęczonej twarzy dawał jej do zrozumienia, że był zaspokojony. Jednak na chwilkę, bo przedstawienie trzeba kontynuować. Akt 2. Miał wiele kobiet, doskonale wiedział, że mało która tak jak Sohalia pozwalała na tak wiele podczas tych intymnych igraszek. Dlatego też prędzej czy później i tak kończyli w sypialni mimo jego usilnych odtrąceń. Wpadłeś Mike.
- Nic na to nie poradzę - wzruszyła ramionami komentując jego stwierdzenie. Ona i tak wiedziała swoje.
On czyścił nóż a ona go obserwowała. Szczerze powiedziawszy to zazdrościła okrutnie temu kawałkowi metalu. W tym momencie chciała być przez niego tak doceniona i dopieszczona jak ono. Dlaczego on taki był w stosunku do niej? Taki zimny, obojętny? Jakby go w ogóle nie obchodziła. Była tylko ciałem, które czasem lubił mieć w swoich dłoniach, które się poddawało pod jego dotykiem. Doskonałe ciało podane na talerzu, pod sam nos, zapakowane w zmysłową bieliznę a on i tak dziękuje i wychodzi. Chyba nawet nie zdawał sobie sprawy jak ją tym ranił. Mężczyźni jej nie odtrącali od tak, zrobiliby wszystko by Sohalia na nich spojrzała i zaprosiła do siebie na drinka tak jak to zrobiła z Mikiem tego pamiętnego wieczoru. Wspominała go jakby to było wczoraj, mimo swego upicia alkoholowego, jednak noc spędzona z tym człowiekiem dała jej wiele do zrozumienia. Tyle przekroczonych wspólnie granic moralności i dobrego smaku dawały jej tą przyjemność jakiej szukała długo. I nie mogło skończyć się to na jednym razie. Nie była w stanie sobie na to pozwolić. Musiała go mieć. Jak jakaś życiowa misja.
- Cieszę się, że wyrażasz się w czasie przeszłym, to znaczy, że zaniechałeś już swoje plany - powiedziała uśmiechając się szlemowsko. Uwielbiała interpretować to co ludzie mówią, uwielbiała ich badać, mimikę twarzy, gesty, reakcje. Była aktorką, aktor musiał znać i rozpoznawać takie rzeczy. Musiał grać emocjami.
- Później mogę Ci pomóc, znam ludzi, kilku z nich to moi klienci. To nie będzie trudne - dodała jakby znalezienie mu posady w ministerstwie było kolejną zwykłą rzeczą, którą robi codziennie, jak zakupy w spożywczym. Ile razy w ciągu ich znajomości wspominał, że nie był bogaczem? A chyba za każdym razem gdy się widzieli. Jakby miała nagle wstać i stąd wyjść, bo nie miał wystarczająco pokaźnej skrytki w Gringocie. Ona jednak tylko przewracała czekoladowymi oczyma i siedziała na kanapie tak jak wcześniej, nawet nie ruszając się na milimetr.
Oho. Znów na nią patrzył. Zastanawiał się co zrobić. Czy poddać się i w końcu dać im obu kolejny powód do ziszczenia ich najdzikszych fantazji czy znowu grać nieugiętego i ją po raz kolejny wywalić. Musiała chyba mu pomóc w tym dylemacie. Chwyciła za kieliszek i przyłożyła sobie krawędź szkła do ust, tak jakby chciała pić, jednak robiła to tak nieumiejętnie, że cały płyn zlewał się po jej brodzie aż na odsłonięty bogaty dekolt i dalej, na brzuch.
- Ups - dodała spoglądając na niego zachęcająco i wyczekując co zrobi. Chyba nie pozostawi ją w takim stanie?
Uniosła wysoko swą ciemną brew do góry w geście zdziwienia, no chyba nie mówił o niej. Z tego co pamiętała to za każdym razem oboje finiszowali w dosyć spektakularny sposób a sam wyraz jego zmęczonej twarzy dawał jej do zrozumienia, że był zaspokojony. Jednak na chwilkę, bo przedstawienie trzeba kontynuować. Akt 2. Miał wiele kobiet, doskonale wiedział, że mało która tak jak Sohalia pozwalała na tak wiele podczas tych intymnych igraszek. Dlatego też prędzej czy później i tak kończyli w sypialni mimo jego usilnych odtrąceń. Wpadłeś Mike.
- Nic na to nie poradzę - wzruszyła ramionami komentując jego stwierdzenie. Ona i tak wiedziała swoje.
On czyścił nóż a ona go obserwowała. Szczerze powiedziawszy to zazdrościła okrutnie temu kawałkowi metalu. W tym momencie chciała być przez niego tak doceniona i dopieszczona jak ono. Dlaczego on taki był w stosunku do niej? Taki zimny, obojętny? Jakby go w ogóle nie obchodziła. Była tylko ciałem, które czasem lubił mieć w swoich dłoniach, które się poddawało pod jego dotykiem. Doskonałe ciało podane na talerzu, pod sam nos, zapakowane w zmysłową bieliznę a on i tak dziękuje i wychodzi. Chyba nawet nie zdawał sobie sprawy jak ją tym ranił. Mężczyźni jej nie odtrącali od tak, zrobiliby wszystko by Sohalia na nich spojrzała i zaprosiła do siebie na drinka tak jak to zrobiła z Mikiem tego pamiętnego wieczoru. Wspominała go jakby to było wczoraj, mimo swego upicia alkoholowego, jednak noc spędzona z tym człowiekiem dała jej wiele do zrozumienia. Tyle przekroczonych wspólnie granic moralności i dobrego smaku dawały jej tą przyjemność jakiej szukała długo. I nie mogło skończyć się to na jednym razie. Nie była w stanie sobie na to pozwolić. Musiała go mieć. Jak jakaś życiowa misja.
- Cieszę się, że wyrażasz się w czasie przeszłym, to znaczy, że zaniechałeś już swoje plany - powiedziała uśmiechając się szlemowsko. Uwielbiała interpretować to co ludzie mówią, uwielbiała ich badać, mimikę twarzy, gesty, reakcje. Była aktorką, aktor musiał znać i rozpoznawać takie rzeczy. Musiał grać emocjami.
- Później mogę Ci pomóc, znam ludzi, kilku z nich to moi klienci. To nie będzie trudne - dodała jakby znalezienie mu posady w ministerstwie było kolejną zwykłą rzeczą, którą robi codziennie, jak zakupy w spożywczym. Ile razy w ciągu ich znajomości wspominał, że nie był bogaczem? A chyba za każdym razem gdy się widzieli. Jakby miała nagle wstać i stąd wyjść, bo nie miał wystarczająco pokaźnej skrytki w Gringocie. Ona jednak tylko przewracała czekoladowymi oczyma i siedziała na kanapie tak jak wcześniej, nawet nie ruszając się na milimetr.
Oho. Znów na nią patrzył. Zastanawiał się co zrobić. Czy poddać się i w końcu dać im obu kolejny powód do ziszczenia ich najdzikszych fantazji czy znowu grać nieugiętego i ją po raz kolejny wywalić. Musiała chyba mu pomóc w tym dylemacie. Chwyciła za kieliszek i przyłożyła sobie krawędź szkła do ust, tak jakby chciała pić, jednak robiła to tak nieumiejętnie, że cały płyn zlewał się po jej brodzie aż na odsłonięty bogaty dekolt i dalej, na brzuch.
- Ups - dodała spoglądając na niego zachęcająco i wyczekując co zrobi. Chyba nie pozostawi ją w takim stanie?
Sohalia QuarrieNauczyciel: Mugoloznastwo - Urodziny : 12/03/1988
Wiek : 36
Skąd : Lyon, Francja
Krew : Półkrwi
Re: Salon
Czy Mike był typowym prostym mężczyzną? Daj zjeść, daj mu przyjemność i daj święty spokój? Do bólu. Nic mu więcej do szczęścia nie potrzeba. Dlatego też pomimo swojego wieku, nie posiada jak zdecydowana większość żony, która by ostatniej rzeczy mu na pewno nie zapewniała. Miał jednak swoje zachcianki jak i upodobania. Lubił to, jak kobieta chce go sobie zdobyć, tylko dla siebie. Dlatego też nie był zawsze do dyspozycji. Nie można go od tak sobie mieć. Trzeba sobie zasłużyć, postarać się trochę bardziej.
Faktycznie, nic nie jest w stanie poradzić na nieudolność kobiet. Na to, jak mało go rozumieją. Nie to co ona. Sohalia ciągle odkrywała w nim coś nowego, coś zaskakującego. Smakowała go sobie drobnymi kawałkami, aby się jej nie znudził. Zostawiała sobie coraz to lepsze części na następny raz, bo już z góry miała zaplanowane, że do kolejnego razu dojdzie. Czy traktował kobiety przedmiotowo? Oczywiście. Były właśnie tym ciałem, które miały sprawić iż poczuje się lepiej. Każda jednak właścicielka ów ciała, potrzebowała stosownej ilości pieszczot, aby zostać zaspokojoną. Trzeba było to odpowiednio dawkować i nie przesadzać, ale to była ta konieczność. Był jednak z natury człowiekiem zimnym i obojętnym. W głowie miał zupełnie inne sprawy na głowie, które skutecznie zabierały mu czas i wszelkie chęci. Ona jednak bardzo się dzisiaj starała. Biegała w tej swojej nowej bieliźnie od Franka i kusiła, coraz to bardziej spragniona wrażeń. Niby ma tych klientów, ale jakoś taka nie jest zbytnio zaspokojona patrząc na nią.
Jej wzmiankę o zdobyciu dla niego pracy puścił w niepamięć momentalnie. Wiedział, że znajomości są bardzo ważne, ale czy niezbędne? Prawda to, że byłby jej w jakiś sposób wdzięczny, ale ona pewnie tylko na to liczyła, a on nie może być pod tym względem zależny od niej. Jest to niedopuszczalne, dlatego też tak ostrożnie podejmował każdą kolejną decyzję. Wszystko trzeba przemyśleć, znać ryzyko i konsekwencje. Szczególnie w przypadku kobiet, które przysługę mogą zamienić w działo z którego cię zestrzelą w jednej chwili. No tak, powiedział to w czasie przeszłym. I właśnie o tym mówił. Momentalnie wysunęła wniosek, że już zaniechał swoich planów dla niej, co widać jej się bardzo spodobało. Reakcja była wręcz natychmiastowa. I wpadł w te jej pułapki jej dziwnie złożonego umysłu. Była to jednak kobieta z wyższych sfer, o którą mężczyźni wręcz walczyli i zabijali się. Płacili przy tym nie małe pieniądze. Mimo iż nigdy nie zapytał to wiedział, że musi mieć pokaźną kwotę w bankach na całym świecie. Jej siostra, którą znał jedynie z tego że wiedział iż istnieje, musi być z siostrą ustawiona do końca życia. Bez względu na to czym się zajmuje. Ciekawe jednak, czy poszła w ślady siostry. Ona jednak była wyjątkowo niezdarna. Bo niby przypadkiem, chcąc upić z kieliszka kolejną porcje wina, wylała go na siebie. Tania zagrywka trzeba przyznać. On jednak wypił tylko jeden kieliszek, ona więcej. Nie podobało mu się to. Wino przyniosła dla nich, a jednak to ona w większości go smakowała. Nie mógł na to pozwolić. W końcu było to jedno z jego ulubionych. Nie zwracając specjalnie uwagi na to czy w butelce coś pozostało, bo jednak było to łatwiejsze rozwiązanie, podszedł do niej, chwycił za kieliszek i rzucił gdzieś nim o podłogę rozbijając go przy okazji, po czym znalazł się na niej opierając się rękoma o kanapę, zupełnie bez zbędnego pytania, zaczął zlizywać wino od brzucha idąc coraz to wyżej. Powoli, dokładnie. Aby tylko żadna kropla nie została na jej ciele. Nie spoglądał w jej oczy, jak to w większości zakochane w sobie pary robią, aby sprawdzać czy sprawia to przyjemność ukochanej osobie. To było zbyteczne.
Faktycznie, nic nie jest w stanie poradzić na nieudolność kobiet. Na to, jak mało go rozumieją. Nie to co ona. Sohalia ciągle odkrywała w nim coś nowego, coś zaskakującego. Smakowała go sobie drobnymi kawałkami, aby się jej nie znudził. Zostawiała sobie coraz to lepsze części na następny raz, bo już z góry miała zaplanowane, że do kolejnego razu dojdzie. Czy traktował kobiety przedmiotowo? Oczywiście. Były właśnie tym ciałem, które miały sprawić iż poczuje się lepiej. Każda jednak właścicielka ów ciała, potrzebowała stosownej ilości pieszczot, aby zostać zaspokojoną. Trzeba było to odpowiednio dawkować i nie przesadzać, ale to była ta konieczność. Był jednak z natury człowiekiem zimnym i obojętnym. W głowie miał zupełnie inne sprawy na głowie, które skutecznie zabierały mu czas i wszelkie chęci. Ona jednak bardzo się dzisiaj starała. Biegała w tej swojej nowej bieliźnie od Franka i kusiła, coraz to bardziej spragniona wrażeń. Niby ma tych klientów, ale jakoś taka nie jest zbytnio zaspokojona patrząc na nią.
Jej wzmiankę o zdobyciu dla niego pracy puścił w niepamięć momentalnie. Wiedział, że znajomości są bardzo ważne, ale czy niezbędne? Prawda to, że byłby jej w jakiś sposób wdzięczny, ale ona pewnie tylko na to liczyła, a on nie może być pod tym względem zależny od niej. Jest to niedopuszczalne, dlatego też tak ostrożnie podejmował każdą kolejną decyzję. Wszystko trzeba przemyśleć, znać ryzyko i konsekwencje. Szczególnie w przypadku kobiet, które przysługę mogą zamienić w działo z którego cię zestrzelą w jednej chwili. No tak, powiedział to w czasie przeszłym. I właśnie o tym mówił. Momentalnie wysunęła wniosek, że już zaniechał swoich planów dla niej, co widać jej się bardzo spodobało. Reakcja była wręcz natychmiastowa. I wpadł w te jej pułapki jej dziwnie złożonego umysłu. Była to jednak kobieta z wyższych sfer, o którą mężczyźni wręcz walczyli i zabijali się. Płacili przy tym nie małe pieniądze. Mimo iż nigdy nie zapytał to wiedział, że musi mieć pokaźną kwotę w bankach na całym świecie. Jej siostra, którą znał jedynie z tego że wiedział iż istnieje, musi być z siostrą ustawiona do końca życia. Bez względu na to czym się zajmuje. Ciekawe jednak, czy poszła w ślady siostry. Ona jednak była wyjątkowo niezdarna. Bo niby przypadkiem, chcąc upić z kieliszka kolejną porcje wina, wylała go na siebie. Tania zagrywka trzeba przyznać. On jednak wypił tylko jeden kieliszek, ona więcej. Nie podobało mu się to. Wino przyniosła dla nich, a jednak to ona w większości go smakowała. Nie mógł na to pozwolić. W końcu było to jedno z jego ulubionych. Nie zwracając specjalnie uwagi na to czy w butelce coś pozostało, bo jednak było to łatwiejsze rozwiązanie, podszedł do niej, chwycił za kieliszek i rzucił gdzieś nim o podłogę rozbijając go przy okazji, po czym znalazł się na niej opierając się rękoma o kanapę, zupełnie bez zbędnego pytania, zaczął zlizywać wino od brzucha idąc coraz to wyżej. Powoli, dokładnie. Aby tylko żadna kropla nie została na jej ciele. Nie spoglądał w jej oczy, jak to w większości zakochane w sobie pary robią, aby sprawdzać czy sprawia to przyjemność ukochanej osobie. To było zbyteczne.
Re: Salon
Problem z tym zaspokajaniem był jeden. Klienci jej nie zaspokajali, oni jej nawet nie mogli dotknąć. Nie pozwalała sobie na to, żeby te brudne łapska mogły zbezcześcić świątynię, którą właśnie nazywała swe ciałko. Dlatego może zachowywała się tak a nie inaczej. Gdy tylko miała okazję do spotkania z Mikiem robiła wszystko by oboje mieli z tego korzyści... głównie fizyczne. Kusiła, nęciła i powoli traciła do niego cierpliwość ale czekanie zwykle się opłaca jak już on zrobi ten kro w jej kierunku.
Była materialistką i egoistką. Znalezienie mu pracy wiązało się właśnie ze wdzięcznością ale Mike do głupich nie należał. Nie poprosiłby nawet jakby był na krawędzi, bo wiedział jaka jest Sohalia. Cwana bestia, która tylko czeka na ten odpowiedni moment. Niee, nie wpędzi go w jakieś dziecko. To by była też jej tragedia. Świat by się skończył, ale wcześniej by je usunęła. Jednak do tego nie miało prawa dojść, była zbyt ostrożna by się narażać na taki błąd.
Czy Savannah poszła w jej ślady? Tak do końca nie wiedziała, jednak świadoma była tego, że młodsza siostra wzorowała się na Sohalii, bo nie miała w sumie na kim. Tak jak i ona opuściła rodzinny dom by się usamodzielnić, żyć po swojemu. Ciągnęło to za sobą konsekwencję, ale młodsza Quarrie miała o tyle dobrze, że to właśnie Soha zdołała nabroić wystarczająco, naściemniać, nakręcić by mogły żyć swobodnie. Jednak gdyby zobaczyła, że siostra poszła w jej ślady, tak naprawdę nie wiedziała jak by zareagowała. To w sumie jej życie, była już dorosła więc nie powinna się w ogóle wtrącać. Byleby nie wpadła w kłopoty z własnej głupoty. A tak niestety mogło się zdarzyć.
Siedząc tak na tej kanapie, oblewając się winem, czekała tylko na ten moment. Gdyby teraz się na nią nie rzucił, pewnie zebrałaby się i wyszła obrażona jednak nie musiała.
Ze zwycięskim uśmiechem poddała się ustom Mika, a jej ciało same prosiło o więcej wyginając się pod jego dotykiem. Nie podobała jej się jedna rzecz. On nad nią górował. Czas to zmienić. Wypełzła więc spod niego, a że zwinna była więc nie stanowiło to problemu i popchnęła go na kanapę tak by to teraz ona mogła okrakiem na nim usiąść. Szczupłymi palcami przejechała po jego torsie i wpiła się w jego usta. Teraz to ona przygryzła jego wargę, nie mogła być przecież dłużna. Przylgnęła do niego swym mokrym ciałem a loki zapewne zaczęły łaskotać go po twarzy jak to miały w zwyczaju. Natomiast dłonie wędrowały w dół zatrzymując się na spodniach jednak nie kobieta zaczęła rozpinać rozporka, bo zmacała mu bardzo subtelnie kieszenie.
Nie miał tam różdżki, tej drewnianej rzecz jasna. Ona zawsze miała przy sobie, zazwyczaj tak jak teraz, przypięty do jej paska na udzie. Seskownie a i praktycznie gdy się nosiło takie krótkie kiecki. Był teraz taki bezbronny, mogła zrobić z nim wszystko, wystarczyło sięgnięcie do uda. Uwielbiała ten stan, kiedy wiedziała, że mogła wszystko i to ona dyktowała warunki. Szkoda, że ten stan był chwilowy, bo zazwyczaj w Miku odzywał się drapieżnik, co chyba uwielbiała jeszcze bardziej.
Była materialistką i egoistką. Znalezienie mu pracy wiązało się właśnie ze wdzięcznością ale Mike do głupich nie należał. Nie poprosiłby nawet jakby był na krawędzi, bo wiedział jaka jest Sohalia. Cwana bestia, która tylko czeka na ten odpowiedni moment. Niee, nie wpędzi go w jakieś dziecko. To by była też jej tragedia. Świat by się skończył, ale wcześniej by je usunęła. Jednak do tego nie miało prawa dojść, była zbyt ostrożna by się narażać na taki błąd.
Czy Savannah poszła w jej ślady? Tak do końca nie wiedziała, jednak świadoma była tego, że młodsza siostra wzorowała się na Sohalii, bo nie miała w sumie na kim. Tak jak i ona opuściła rodzinny dom by się usamodzielnić, żyć po swojemu. Ciągnęło to za sobą konsekwencję, ale młodsza Quarrie miała o tyle dobrze, że to właśnie Soha zdołała nabroić wystarczająco, naściemniać, nakręcić by mogły żyć swobodnie. Jednak gdyby zobaczyła, że siostra poszła w jej ślady, tak naprawdę nie wiedziała jak by zareagowała. To w sumie jej życie, była już dorosła więc nie powinna się w ogóle wtrącać. Byleby nie wpadła w kłopoty z własnej głupoty. A tak niestety mogło się zdarzyć.
Siedząc tak na tej kanapie, oblewając się winem, czekała tylko na ten moment. Gdyby teraz się na nią nie rzucił, pewnie zebrałaby się i wyszła obrażona jednak nie musiała.
Ze zwycięskim uśmiechem poddała się ustom Mika, a jej ciało same prosiło o więcej wyginając się pod jego dotykiem. Nie podobała jej się jedna rzecz. On nad nią górował. Czas to zmienić. Wypełzła więc spod niego, a że zwinna była więc nie stanowiło to problemu i popchnęła go na kanapę tak by to teraz ona mogła okrakiem na nim usiąść. Szczupłymi palcami przejechała po jego torsie i wpiła się w jego usta. Teraz to ona przygryzła jego wargę, nie mogła być przecież dłużna. Przylgnęła do niego swym mokrym ciałem a loki zapewne zaczęły łaskotać go po twarzy jak to miały w zwyczaju. Natomiast dłonie wędrowały w dół zatrzymując się na spodniach jednak nie kobieta zaczęła rozpinać rozporka, bo zmacała mu bardzo subtelnie kieszenie.
Nie miał tam różdżki, tej drewnianej rzecz jasna. Ona zawsze miała przy sobie, zazwyczaj tak jak teraz, przypięty do jej paska na udzie. Seskownie a i praktycznie gdy się nosiło takie krótkie kiecki. Był teraz taki bezbronny, mogła zrobić z nim wszystko, wystarczyło sięgnięcie do uda. Uwielbiała ten stan, kiedy wiedziała, że mogła wszystko i to ona dyktowała warunki. Szkoda, że ten stan był chwilowy, bo zazwyczaj w Miku odzywał się drapieżnik, co chyba uwielbiała jeszcze bardziej.
Sohalia QuarrieNauczyciel: Mugoloznastwo - Urodziny : 12/03/1988
Wiek : 36
Skąd : Lyon, Francja
Krew : Półkrwi
Re: Salon
Wino z jej skóry smakowało bardzo dobrze. Nie spodziewał się tego nawet. Mimo wszystko zlizywał z niej tyle ile się dało do momentu, aż ona nie postanowiła ukazać swoich zdolności w byciu giętką i zwinną. Było to niezłe trzeba przyznać. Niczym wąż potrafiła wypełznąć, aby tylko przybrać wygodną dla siebie samej pozycję. Z węża w charakterze też coś miała więc pasowało to idealnie. A dlaczego pozycję wygodną dla niej? Bardzo często chciała poczuć, że ona w tym momencie rządzi i ona ma władzę. W jego przypadku natomiast przeważała siła fizyczna i to zazwyczaj nie trzeba było czekać na jego odpowiedź. Ona jednak siadła na nim, a on spojrzał na nią z tej perspektywy. Jej wilgotna skóra doskonale prezentowała się z tej strony. Taką lubił chyba najbardziej Sohalię. Mokrą, gotową na wszystko. Ona chcąc odwdzięczyć mu się za przywitanie, zaczęła zabawę od pocałunków. On z zaciekawieniem, jak gdyby poddawał się swojej pani ułożył swoje dłonie w wygodny dla niego sposób. Tym miejscem były pośladki kobiety, gdzie jego dłonie całkiem dobrze pasowały. A to ścisnął, a to złapał jak by ta część ciała u niej była już jego własnością na zawsze i nikt więcej nie mógł ich tak dotykać jak on w tym momencie. On sam nie lubił zbyt długich pocałunków. Wiedział że w większości kobiety je lubią, dlatego też tak postanowił czasami do nich zagadywać. Poprzez jakieś ciekawe połączenie ust. Kobietom w tym momencie wyobraźnia zaczęła bardziej działać i stają się kreatywniejsze. To je nakręca jak afrodyzjak. Mike jednak uważał pocałunki za coś zbędnego. Coś, co jedynie wydłużą nieuniknione, a samo w sobie na dłuższą metę jest mało interesujące. Zawsze dlatego, starał się unikać tego typu gierek, zaczynać coś innego. Dodatkowo, pocałunki bardzo często są powiązane z okazywaniem uczuć, gdzie najczęściej można je zauważyć u par, które trzymają się za rączki i spacerują po parku czy mieście. To takie publiczne wyznawanie miłości bez słów, a za pomocą ust. Mimo iż seksownym było, gdy kobieta potrafiła przygryźć taką wargę, szczególnie jak jej ciało lśniło od wilgotności jak to obecne przed nim. Dlatego też poddał się temu pocałunkowi. Niech ma satysfakcję, że w tym momencie ma nad nim kontrolę. Taki prezent od niej. A usatysfakcjonowana kobieta będzie potrafiła się odwdzięczyć. Oprócz tej jej poczucia kontroli nad sytuacją i sprawnych ust, poczuł jej dłonie. Nie szukała tego co się spodziewał. W kieszeniach jednak nic nie miał, a patrząc po jej minie była z tego zadowolona. Włosy opadające mu na twarz mu przeszkadzały, rozpraszały można nawet powiedzieć. Dlatego też poradził sobie z nimi sprawnie, zgarniając je dłońmi i odsłaniając piękną twarz, po czym jedną ręką złapał je gdzieś z tyłu. Dzięki temu zabiegowi mógł dodatkowo w jednej chwili kontrolować sytuację odnośnie zbyt długich pocałunków. Jedno pociągnięcie ręką, a zapoczątkowane przez nią pieszczoty zostaną zakończone. Poddawał się odrobinę dłużej niż zwykle, chociaż naprawdę musiał walczyć sam ze sobą. Gdy jednak jej czas się skończył, gwałtownie pociągnął ją za włosy, a ich usta złączone w pocałunku zostały brutalnie rozłączone. On sam drugą ręką podparł się do pozycji siedzącej i wbił swoje usta w okolicę jej szyi naprzemiennie całując i zlizując jakieś resztki wina. W końcu dźwignął się z nią w objęciach z kanapy i odwrócił się szybko z powrotem do niej rzucając na nią kobietę. Podszedł do pierwszego z uchwytów na którym znajdował się jeden z jego noży, po czym chwycił go pewnie w dłoń. Wolnym, lekko niepokojącym patrząc na tą sytuację z boku, krokiem, podszedł do kanapy, na którym leżała teraz Sohalia. Ostrą częścią noża dotknął jednej z dłoni i idąc w jej stronę, patrząc prosto w oczy, z twarzą niczym z kamienia, zrobił ruch wyznaczający linię na wewnętrznej stronie tworząc ranę, z której pociekła krew. W tą krwawiącą dłoń, będąc już obok kanapy, złapał rękojeść noża, a on sam znalazł się w jednej chwili na niej łapiąc drugą ręką za jej szczękę mocnym uściskiem odwracając jej głowę w jedną ze stron. Był bardzo blisko, co mogła poczuć poprzez ocierające się o nią ciało. On sam wdychał słodki zapach jej skóry zmieszany z perfumami, które użyła specjalnie dla niego, po czym przystawił jej ostrze do twarzy. Nóż był ostry więc słusznie mogła się bać tego, że zrobi jej ranę, którą mugolskimi sposobami ciężko będzie ukryć nie szpecąc jej twarzy. O tym jednak mówił. Takim nożem trzeba umieć się obsługiwać. I mimo iż nacisk na skórę był dość duży, jeździł po jej policzku w taki sposób, że nie było nawet zadrapania. Nóż znalazł się na szyi, doszedł w okolicę pięknego stanika od Franka, który musiał naprawdę sporo kosztować. Niestety, nie będzie mogła go już włożyć dla kogoś innego. Bo dla mężczyzny z którym właśnie jest, następnym razem musi założyć coś nowego. Jednym ruchem rozciął więc jej piękny podarunek w który była zapakowana, przez co uwidoczniła się trochę jej pierś, za którą się trochę stęsknił, co zresztą dał zaraz znać, bo jego usta powędrowały w to miejsce zaczynając zabawę językiem. A nóż, z zimnym ostrzem wędrował niżej i coraz to dalej...
Re: Salon
Uwielbiała mieć wszystko pod kontrolą, kiedy mężczyźni grali tak jak ona im dyktuje. Czuła wtedy takie poczucie władzy, była niezwykle silna i zadowolona ze swoich poczynań. Mogła mieć i robić wszystko co tylko sobie zapragnęła. Kto by tego nie chciał? Kto by nie chciał być panem sytuacji? Jednak znów, z nim było inaczej. Z Mikiem wszystko było inaczej niż w jej "normalnym" świecie. Był jej oderwaniem od rzeczywistości. Przyjemnością, którą uwielbiała smakować nawet jeżeli łączyło się z to z niezwykłą perwersją, brutalnością. Ale o to w tym wszystkim chodziło. Oboje wspólnie przekraczali wszelkie granice pozwalając by ich najdziwniejsze fantazje ujrzały światło dzienne. Dlatego tak dobrze im ze sobą było. Musiał wiedzieć, że inna kobieta nie będzie tak odważna jak Quarrie, nie pozwoli mu na to co chciał. A zwykle chciał wiele.
Pocałunki było słodkie acz bardzo namiętne. Wpijała się w nie coraz bardziej a jej wilgotne ciało ocierało się o jego tors. Lgnęła do niego jak ćma do światła. Można rzec, że był jej małym seksualnym uzależnieniem, którego za nic nie chciała się wyzbyć. Chciała by był cały jej, żeby był na jej wyłączność. Tu nie chodzi o zakochanie, o jakąś beznadziejną miłość, tylko o wzajemne przyjemności, które oboje uwielbiali. Jednak ta jego ucieczki zapewne się nie zmienią, a ona dalej będzie go goniła. Chociaż, teraz jak miał zamiar osiedlić się w Londynie, jest spora szansa, że ich spotkania będą częstsze i tym samym nie będzie miał kiedy od niej uciec. Chciała sprawić by nawet nie chciał uciekać.
Jęknęła czując jego zmianę taktyki, jego brutalne oderwanie od ust i zajęcie się jej szyją. Mimowolnie odchyliła głowę na bok dając mu więcej przestrzeni. Jednak on znów coś zmieniał. Podniósł i rzucił ją na kanapę taką rozgrzaną i gotową, samą. Znów go obserwowała. Wziął nóż. Więc przedstawienie czas zacząć.
Jej źrenice rozszerzyły sie, tętno przyspieszyło a ona nie spuszczała wzroku z jego kamiennej twarzy, która nie wyrażała nic. Tylko jego oczy patrzyły na nią znajomo, z pożądaniem jednak z dozą brutalności gdzieś głęboko. Ona już wiedziała co się stanie. Musiał użyć jednej ze swojej zabawki na niej, przecież tak bardzo je wielbił więc czemu nie użyć ich do tego?
Poczuła zimne ostrze na swoim policzku, a z jej pełnych warg wydarł się stłumiony jęk. Bała się trochę, ale wiedziała, że nie mógł zrobić jej krzywdy. Skaleczyłby ją, oszpecił tym samym każąc też siebie. No chyba, że nagle jego planem było by inny facet na nią nie spojrzał i żeby teraz to ona była tylko jego własnością. Hmmm. To chyba nie to. Jego myśli są teraz na znacznie wyższych obrotach.
Przymknęła oczy chcąc w pełni skupić się na tym co z nią zrobił. Jak strach zamieniał w ekscytację i chęć by było tego więcej. Totalny absurd zamienić w coś dla nich normalnego, Ta jego nieprzewidywalność w czynach była przerażająca acz strasznie ją kręciła. Wiele kobiet pewnie w tym momencie wybiegłaby z krzykiem zostawiając go samego z tym jego nożem. Sohalia jednak poddawała się mu coraz bardziej a jej rozgrzane ciało same prosiło o atencję ze strony jego i tego zimnego, niebezpiecznego ostrza. Krople jego krwi spływały po rękojeści i spadały na jej ciało kontrastując kolorem z jej odcieniem skóry.
Znów z jej gardła wydarł się głośny mruk tym razem spowodowaną rozerwanym materiałem, mimowolnie wypięła pierś jeszcze bardziej ją eksponując zachęcając tym samym by się nią zajął. Ona też się za nim stęskniła, za jego ciepłymi ustami, mokrym zwinnym językiem i wszelkimi pieszczotami. Nóż wędrował dalej, po jej brzuchu zapewne chcąc całkowicie pozbyć się jej pięknej bielizny, która nie przyda się już w ogóle. Jej gorące ciało znów reagowało na ten dotyk gęsią skórką i małymi kropelkami potu.
Mimo iż wiła się pod jego dotykiem wolną dłonią sięgnęła do swego paska na udzie i wyciągnęła różdżkę. Bardzo złe zagranie można by rzec, oboje mieli śmiercionośne przedmioty jednak nie musiał się niczego obawiać. Byłaby idiotką gdyby to w tym momencie przerwała. Nie po to tańcowała przed nim skąpo odziana by teraz odebrać samej sobie tej przyjemności z posiadania go tak blisko. Palcami wyciągnęła szybko patyk i machnęła powodując zasłonięcie okien i przygaszenie świateł. Nastrój, to też była podstawa i od zawsze twierdziła, że w takim delikatnym świetle jej ciało wyglądało jeszcze apetyczniej niż zwykle.
- Oszczędź mnie, za 2 dni mam występ - wydusiła jeszcze z siebie w gwoli przypomnienia co by rzeczywiście nie posunął się zbyt daleko. Był niebezpieczny i nieprzewidywalny w swych czynach, mógł teraz zrobić dosłownie wszystko.
Pocałunki było słodkie acz bardzo namiętne. Wpijała się w nie coraz bardziej a jej wilgotne ciało ocierało się o jego tors. Lgnęła do niego jak ćma do światła. Można rzec, że był jej małym seksualnym uzależnieniem, którego za nic nie chciała się wyzbyć. Chciała by był cały jej, żeby był na jej wyłączność. Tu nie chodzi o zakochanie, o jakąś beznadziejną miłość, tylko o wzajemne przyjemności, które oboje uwielbiali. Jednak ta jego ucieczki zapewne się nie zmienią, a ona dalej będzie go goniła. Chociaż, teraz jak miał zamiar osiedlić się w Londynie, jest spora szansa, że ich spotkania będą częstsze i tym samym nie będzie miał kiedy od niej uciec. Chciała sprawić by nawet nie chciał uciekać.
Jęknęła czując jego zmianę taktyki, jego brutalne oderwanie od ust i zajęcie się jej szyją. Mimowolnie odchyliła głowę na bok dając mu więcej przestrzeni. Jednak on znów coś zmieniał. Podniósł i rzucił ją na kanapę taką rozgrzaną i gotową, samą. Znów go obserwowała. Wziął nóż. Więc przedstawienie czas zacząć.
Jej źrenice rozszerzyły sie, tętno przyspieszyło a ona nie spuszczała wzroku z jego kamiennej twarzy, która nie wyrażała nic. Tylko jego oczy patrzyły na nią znajomo, z pożądaniem jednak z dozą brutalności gdzieś głęboko. Ona już wiedziała co się stanie. Musiał użyć jednej ze swojej zabawki na niej, przecież tak bardzo je wielbił więc czemu nie użyć ich do tego?
Poczuła zimne ostrze na swoim policzku, a z jej pełnych warg wydarł się stłumiony jęk. Bała się trochę, ale wiedziała, że nie mógł zrobić jej krzywdy. Skaleczyłby ją, oszpecił tym samym każąc też siebie. No chyba, że nagle jego planem było by inny facet na nią nie spojrzał i żeby teraz to ona była tylko jego własnością. Hmmm. To chyba nie to. Jego myśli są teraz na znacznie wyższych obrotach.
Przymknęła oczy chcąc w pełni skupić się na tym co z nią zrobił. Jak strach zamieniał w ekscytację i chęć by było tego więcej. Totalny absurd zamienić w coś dla nich normalnego, Ta jego nieprzewidywalność w czynach była przerażająca acz strasznie ją kręciła. Wiele kobiet pewnie w tym momencie wybiegłaby z krzykiem zostawiając go samego z tym jego nożem. Sohalia jednak poddawała się mu coraz bardziej a jej rozgrzane ciało same prosiło o atencję ze strony jego i tego zimnego, niebezpiecznego ostrza. Krople jego krwi spływały po rękojeści i spadały na jej ciało kontrastując kolorem z jej odcieniem skóry.
Znów z jej gardła wydarł się głośny mruk tym razem spowodowaną rozerwanym materiałem, mimowolnie wypięła pierś jeszcze bardziej ją eksponując zachęcając tym samym by się nią zajął. Ona też się za nim stęskniła, za jego ciepłymi ustami, mokrym zwinnym językiem i wszelkimi pieszczotami. Nóż wędrował dalej, po jej brzuchu zapewne chcąc całkowicie pozbyć się jej pięknej bielizny, która nie przyda się już w ogóle. Jej gorące ciało znów reagowało na ten dotyk gęsią skórką i małymi kropelkami potu.
Mimo iż wiła się pod jego dotykiem wolną dłonią sięgnęła do swego paska na udzie i wyciągnęła różdżkę. Bardzo złe zagranie można by rzec, oboje mieli śmiercionośne przedmioty jednak nie musiał się niczego obawiać. Byłaby idiotką gdyby to w tym momencie przerwała. Nie po to tańcowała przed nim skąpo odziana by teraz odebrać samej sobie tej przyjemności z posiadania go tak blisko. Palcami wyciągnęła szybko patyk i machnęła powodując zasłonięcie okien i przygaszenie świateł. Nastrój, to też była podstawa i od zawsze twierdziła, że w takim delikatnym świetle jej ciało wyglądało jeszcze apetyczniej niż zwykle.
- Oszczędź mnie, za 2 dni mam występ - wydusiła jeszcze z siebie w gwoli przypomnienia co by rzeczywiście nie posunął się zbyt daleko. Był niebezpieczny i nieprzewidywalny w swych czynach, mógł teraz zrobić dosłownie wszystko.
Sohalia QuarrieNauczyciel: Mugoloznastwo - Urodziny : 12/03/1988
Wiek : 36
Skąd : Lyon, Francja
Krew : Półkrwi
Re: Salon
Można powiedzieć, że zabawa rozpoczęła się na dobre. W końcu facet z nożem nie był czymś normalnym. Dla niej w sumie też nie, bo to chyba pierwszy raz gdy sięga właśnie po swoją relikwię. Widać było po sposobie uchwytu, po tym jak przekłada go w palcach do innej pozycji, że potrafi się z nim obchodzić. Tak jak z nią. Nie przestawał więc robić tego co zaczął. Jego każdy uścisk, każde dotknięcie nożem było odczuwalne. Nie przebierał w delikatności, bo nie był do tego stworzony. Nie tego w tej chwili chciał. Żądza którą w sobie w tym momencie rozbudził, domagała się czegoś większego, głębszego. Zaskakująco dobrze przyjęła fakt, jak rozciął sobie dłoń. Nie było to jednak bezcelowe. To swoisty rytuał. Trzymając ostrze w tej ręce, krew przesiąkała w rękojeść tworząc swoiste połączenie się dwóch materii. Takie przedłużenie ręki. Dlatego też każdy jego ruch ostrzem po jej ciele, był perwersyjną wersją jego dłoni. Nóż dotarł do brzucha, na którym postanowił się trochę zatrzymać i zrobić parę ruchów, jak gdyby szykując się do cięcia. Nie było jednak o tym mowy, ale gdy usta były zajęte chwilo wo czymś innym, to ręka musiała zaczekać. W końcu pocałunkami zszedł również do brzucha, a potem niżej do uda. Na jednym z nich był pasek, gdzie była jeden z jej patyczków. Drugi pochwyciła w dłoń. Jak to kobieta oczywiście, musiała zrobić sobie klimat. Mu nie przeszkadzało to jak było wcześniej. Nie krępował się specjalnie niczego nawet przy tej jasności. Gdyby była taka potrzeba, to i by zaczął to samo w parku. Byli jednak w domu, a ona postanowiła pobawić się w zasłony i światełka dookoła. To wszystko było słodkie w pewnym stopniu, chociaż on nie zwracał na to uwagi. Składał pocałunki na jej udzie w tym momencie. Słowa aby ją oszczędził była trochę jak płachta na byka.
- Za dwa dni - złożył wolniejszy, dłuższy pocałunek na jej udzie po czym przejechał zaraz obok zimnym ostrzem - nie będzie już śladu... - W tym momencie szybkim, pewnym ruchem rozciął jej pasek. Nie zrobił tego jednak tak precyzyjnie jak ze stanikiem. Tym razem pojawiło się rozcięcie jej uda. Nie za głębokie, ale troszkę krwi z ów rany wypłynęło. Gdyby go człowiek nie znał, pomyślałby że zrobił to przypadkowo, ale jego wyraz twarzy, trochę drapieżny w tym momencie a jednocześnie obojętny wskazywał na to, że zrobił to umyślnie. Rzucił gdzieś pasek z patyczkiem na stolik nieopodal kanapy. Drugi trzymała w ręce, ale jakoś nie przejmował się tym. Przejechał ostrzem po wypływającej krwi malując falującą linię w górę, w stronę drugiej części bielizny od Franka, która również musiała ustąpić pod ostrą częścią noża. W ten oto sposób, droga bielizna stała się bezużyteczna w tym momencie. I to właśnie ostrzem pociągnął za resztki ów bielizny, która znalazła się gdzieś z boku. Craig zamachnął się wbijając ostrze w poduszkę znajdującą się obok głowy kobiety, a sam mając już teraz dwie wolne ręce chwycił ją za uda i przyciągnął do siebie. Jak swoją własność, która miała poddać się jego czynności. Ostatnie przejechanie językiem po udzie, aby móc skonsumować jej największą kobiecość, którą tak naprawdę widziało niewielu. Nie szukał jej wzroku własnymi oczami. Jej ciało, sposób w jaki się poruszała, mówiło wszystko o tym, czy było jej w tym momencie dobrze. Język, którego używał miał za zadanie dać jej rozkosz, której dawno nie zaznała. Coś, do czego będzie chciała znowu powrócić. Zawsze to robił. A ona zawsze wracała. Krew z jej uda spływała gdzieś w okolicę jego karku, a on sam swoją zakrwawioną dłonią przygniatał ją do kanapy nie dając możliwości ucieczki od tego stanu. Nawet gdyby chciała przerwać, nie mogła. Nie chciała. To on ją kontrolował. Już trochę była wymazana tą krwią, tak jak i on zresztą. Nie przerywał jednak. Pożerał resztki godności, dając w zamian poczucie przyjemności.
- Za dwa dni - złożył wolniejszy, dłuższy pocałunek na jej udzie po czym przejechał zaraz obok zimnym ostrzem - nie będzie już śladu... - W tym momencie szybkim, pewnym ruchem rozciął jej pasek. Nie zrobił tego jednak tak precyzyjnie jak ze stanikiem. Tym razem pojawiło się rozcięcie jej uda. Nie za głębokie, ale troszkę krwi z ów rany wypłynęło. Gdyby go człowiek nie znał, pomyślałby że zrobił to przypadkowo, ale jego wyraz twarzy, trochę drapieżny w tym momencie a jednocześnie obojętny wskazywał na to, że zrobił to umyślnie. Rzucił gdzieś pasek z patyczkiem na stolik nieopodal kanapy. Drugi trzymała w ręce, ale jakoś nie przejmował się tym. Przejechał ostrzem po wypływającej krwi malując falującą linię w górę, w stronę drugiej części bielizny od Franka, która również musiała ustąpić pod ostrą częścią noża. W ten oto sposób, droga bielizna stała się bezużyteczna w tym momencie. I to właśnie ostrzem pociągnął za resztki ów bielizny, która znalazła się gdzieś z boku. Craig zamachnął się wbijając ostrze w poduszkę znajdującą się obok głowy kobiety, a sam mając już teraz dwie wolne ręce chwycił ją za uda i przyciągnął do siebie. Jak swoją własność, która miała poddać się jego czynności. Ostatnie przejechanie językiem po udzie, aby móc skonsumować jej największą kobiecość, którą tak naprawdę widziało niewielu. Nie szukał jej wzroku własnymi oczami. Jej ciało, sposób w jaki się poruszała, mówiło wszystko o tym, czy było jej w tym momencie dobrze. Język, którego używał miał za zadanie dać jej rozkosz, której dawno nie zaznała. Coś, do czego będzie chciała znowu powrócić. Zawsze to robił. A ona zawsze wracała. Krew z jej uda spływała gdzieś w okolicę jego karku, a on sam swoją zakrwawioną dłonią przygniatał ją do kanapy nie dając możliwości ucieczki od tego stanu. Nawet gdyby chciała przerwać, nie mogła. Nie chciała. To on ją kontrolował. Już trochę była wymazana tą krwią, tak jak i on zresztą. Nie przerywał jednak. Pożerał resztki godności, dając w zamian poczucie przyjemności.
Re: Salon
Tak, to był pierwszy raz kiedy do ich zabaw dołączył jeden z noży. Emocje, wszelkie uczucia z tym związane, były tak niejasne, tak wymieszane, że w jednej chwili czuła strach a w drugiej pewien zaszczyt, bo przecież jego noże były niemal świętością. Co można było zobrazować kilka chwil wcześniej. Jednak właśnie, trzeba było się zastanowić to to rzeczywiście był powód do dumy i czy nie powinna teraz uciekać póki jeszcze miała jak.
I znów, każdy jego dotyk, muśnięcie wargami, chłód ostrza powodowało całkowite odcięcie się do jasnego myślenia na rzecz całkowitemu poddaniu się. Była teraz cała jego i dla niego, o czym doskonale zdawał sobie sprawę. I chyba nawet przypadło mu to do gustu. Wodził tym nożem po jej całym rozgrzanym ciele jakby ją badał na nowo. Usta też znów kontynuowały wędrówkę tym razem zatrzymując się gdzieś na dole. Kobieta przygryzła wargę a biodra same wypychały się do niego w ogóle tego nie kontrolując. Tak na nią działał. Jak jakiś narkotyk od którego nie mogła się od tak uwolnić, rzucić i spróbować następnego. Każdy następny raz był inny, dominował inny rodzaj perwersji, a ona chciała więcej nie zważając na konsekwencje i czy przypadkiem Mike nie posunie się zbyt daleko.
Przeklęła w myślach słysząc jego komentarz... coś jej zrobi. No i zrobił. Głośno syknęła czując ból i za chwilę ciepłą ciesz spływającą po jej nodze. To go musiało bardzo kręcić. Krew. Cięcie. Nóż. Ale nie ma teraz głowy by się na tym roztkliwiać, by myśleć. Bo jej umysł był zdecydowanie gdzie indziej, nastawiony na doznawanie czystej przyjemności którą jej miał dać. Nie liczyły się sposoby w jaki do tego dochodził tylko sam efekt.
Oh i już pozbył się też dolnej części prezentu, by teraz leżeć nagusieńka przed nim. Jej wzrok, jej ciało samo prosiło, błagało, znów chciała poczuć te znajome dreszcze, ten prąd przeszywający ją od czubka głowy aż po opuszki palców na stopach. Nie wstydziła się go, nie krępowała, widział ją już tyle razy, że byłoby to głupie.
Wzdrygnęła się i momentalnie spojrzała w stronę gdzie wbił się nóż. Gdyby nie był taki doświadczony pewnie już by tu nie żyła. Niemal wypuściła różdżkę z ręki kiedy też pociągnął ją w swoją stronę, bardzo silnie znów nie pozwalając jej na jakikolwiek ruch. Przywłaszczył ją sobie i mógł zrobić co tylko w tym momencie zapragnął. A on chciał dać jej to po co przyszła.
Znów jęknęła czując go zabawiającego się na dole.
- Zapłacisz mi za to Craig - wyszeptała przez zęby a chodziło jej rzecz jasna o tą ranę co miała na udzie. Nie była jakaś zła, sam fakt, że zbezcześcił jej ciało. To było niedopuszczalne.
Fakt trzymał ją dosyć mocno, a ona nie miała jak się spod niego wyswobodzić. Jedyną pomocą mogłoby być jakieś zaklęcie, które by go odepchnęło ale po co jak było jej tak dobrze? Jej biodra ruszały się tak jak jej zagrał, a podniecenie sięgnęło chyba zenitu. Na słodkiego ozyrysa, dlaczego on był tak cholernie dobry w te klocki?
- Chcę... myśli Twoje... znać - wysapała cicho i znów się wygięła. To było jedno z jej największych pragnień, poznać jego myśli chociaż w tym momencie, na chwilkę, na kilka sekund.
I znów, każdy jego dotyk, muśnięcie wargami, chłód ostrza powodowało całkowite odcięcie się do jasnego myślenia na rzecz całkowitemu poddaniu się. Była teraz cała jego i dla niego, o czym doskonale zdawał sobie sprawę. I chyba nawet przypadło mu to do gustu. Wodził tym nożem po jej całym rozgrzanym ciele jakby ją badał na nowo. Usta też znów kontynuowały wędrówkę tym razem zatrzymując się gdzieś na dole. Kobieta przygryzła wargę a biodra same wypychały się do niego w ogóle tego nie kontrolując. Tak na nią działał. Jak jakiś narkotyk od którego nie mogła się od tak uwolnić, rzucić i spróbować następnego. Każdy następny raz był inny, dominował inny rodzaj perwersji, a ona chciała więcej nie zważając na konsekwencje i czy przypadkiem Mike nie posunie się zbyt daleko.
Przeklęła w myślach słysząc jego komentarz... coś jej zrobi. No i zrobił. Głośno syknęła czując ból i za chwilę ciepłą ciesz spływającą po jej nodze. To go musiało bardzo kręcić. Krew. Cięcie. Nóż. Ale nie ma teraz głowy by się na tym roztkliwiać, by myśleć. Bo jej umysł był zdecydowanie gdzie indziej, nastawiony na doznawanie czystej przyjemności którą jej miał dać. Nie liczyły się sposoby w jaki do tego dochodził tylko sam efekt.
Oh i już pozbył się też dolnej części prezentu, by teraz leżeć nagusieńka przed nim. Jej wzrok, jej ciało samo prosiło, błagało, znów chciała poczuć te znajome dreszcze, ten prąd przeszywający ją od czubka głowy aż po opuszki palców na stopach. Nie wstydziła się go, nie krępowała, widział ją już tyle razy, że byłoby to głupie.
Wzdrygnęła się i momentalnie spojrzała w stronę gdzie wbił się nóż. Gdyby nie był taki doświadczony pewnie już by tu nie żyła. Niemal wypuściła różdżkę z ręki kiedy też pociągnął ją w swoją stronę, bardzo silnie znów nie pozwalając jej na jakikolwiek ruch. Przywłaszczył ją sobie i mógł zrobić co tylko w tym momencie zapragnął. A on chciał dać jej to po co przyszła.
Znów jęknęła czując go zabawiającego się na dole.
- Zapłacisz mi za to Craig - wyszeptała przez zęby a chodziło jej rzecz jasna o tą ranę co miała na udzie. Nie była jakaś zła, sam fakt, że zbezcześcił jej ciało. To było niedopuszczalne.
Fakt trzymał ją dosyć mocno, a ona nie miała jak się spod niego wyswobodzić. Jedyną pomocą mogłoby być jakieś zaklęcie, które by go odepchnęło ale po co jak było jej tak dobrze? Jej biodra ruszały się tak jak jej zagrał, a podniecenie sięgnęło chyba zenitu. Na słodkiego ozyrysa, dlaczego on był tak cholernie dobry w te klocki?
- Chcę... myśli Twoje... znać - wysapała cicho i znów się wygięła. To było jedno z jej największych pragnień, poznać jego myśli chociaż w tym momencie, na chwilkę, na kilka sekund.
Sohalia QuarrieNauczyciel: Mugoloznastwo - Urodziny : 12/03/1988
Wiek : 36
Skąd : Lyon, Francja
Krew : Półkrwi
Re: Salon
- Spoiler:
- Gdy tak sprawiał jej przyjemność, zabawiał się nią, nie zwracał uwagi na jej twarz. Jej ciało oddawało każdą emocję i każdą zmianę w ułożeniu języka. Dodatkowo jęki, które go wręcz podniecały, były jak niekończąca się melodia. Było jej dobrze, ale czas zakończyć te zabawy między jej nogami. W końcu to nie on ma jej sprawiać przyjemność. On też musi coś z tego mieć. Dźwignął się na rękach i przysunął do niej składając jej krótki acz kąśliwy pocałunek w jej słodkie wargi. Czy przejmował się tym, że groziła mu iż zapłaci za to co robił z jej ciałem? Ani troszkę. Nawet w tym momencie przystawił jej palec do ust, co miało sugerować, aby nie zawracała sobie zbytnio głowy takimi rzeczami w tym momencie. Chwycił jej różdżkę i rzucił gdzieś na stolik znajdujący się nieopodal. Po co jej jakiś patyczek, skoro zaraz poczuje coś lepszego. Niby spokojny, wpatrzony w nią tym swoim wzrokiem, którego ciężko rozgryźć, a gdzieś w środku niego kłębiło się tyle emocji i myśli w jednym momencie. Chociaż coraz bardziej przejmowała nad nim kontrola typowa zwierzęca żądza i chęć przelecenia jej. Dlatego też chwycił ją szybkim ruchem za szyję. Wręcz niespodziewanie, bo nie sprawiał wrażenia, że wyskoczy z czymś takim w tym momencie. Patrzył na nią jak na swoją własność. Na coś, co jest mu oddane i nie sprzeciwi się pod żadnym pozorem. Na kobietę, z którą może w tej chwili zrobić wszystko. Chciała poznać jego myśli? Dowiedzieć się czegoś więcej o nim? Niedoczekanie.
- Dzisiaj jesteś moją suką i to ja dowiem się od Ciebie w tym momencie, co myślisz i czujesz gdy Cię będę rżnął. - Przyciągnął jej głowę ciągnąc za szyję i spojrzał na nią z pogardą, wyższością. Po czym puścił rzucając na kanapę, a sam zajął się rozporkiem jedną ręką, drugą złapał za nóż. Gwałtownie zaczął ściągać spodnie wraz z bokserkami. Jak jego dolna część garderoby stawiała opór, rozcinał materiał. Nie miał czasu na zabawę. W końcu jej oczom ukazał się Mike w pełnej jego okazałości z nożem w ręku, który został użyty dość szybko, bowiem przejechał nim po swojej klatce piersiowej tworząc dość pokaźnie krwawiącą ranę. Wzrok się jego nie zmieniał, a on wyczuł moment, w którym pozbawiła się skupienia i rzucił się na nią wbijając ponownie nóż obok jej głowy, chociaż tym razem nie puścił za rękojeść, a drugą ręką złapał ją za szyję. Najpierw ocierał się o nią, wdychając jej zapach. W końcu jednak długo tłumioną w sobie dzikość uwolnił w chwili, gdy jego członek wylądował w niej penetrując jej wnętrze odwiedzając znajome zakamarki. Pierwsze parę ruchów było wolnych ale agresywnych, dzikich. Później zaczął przyśpieszać tempo, rozkoszując się jej jękami oraz doznaniami jakie towarzyszyły tej wspólnej chwili.
- Lubisz to suko? Lubisz?! Powiedz jak bardzo to lubisz! - mówił podniesionym trochę głosem, ale wyjątkowo stanowczym i władczym. Wiedział co usłyszy, wiedział bardzo dobrze. Chciał to jednak w tej chwili usłyszeć. Usłyszeć to co myśli i czuje. On miał dziś władzę, co ukazywał zresztą bardzo dobitnie. Każdy kolejny jego ruch był pewniejszy, agresywniejszy, boleśniejszy. Był to jednak przyjemny ból. To on był na niej i kontrolował całą sytuację. Po pewnym czasie jednak, chwycił ją w uścisk i pociągnął za sobą. Tym razem to on był w pozycji półleżącej, a ona siedziała na nim. Złapał ją za biodra i szybko rozkręcił, aby nie tracili tej dzikości i tempa. Dociskał ją do siebie coraz to bardziej, dodając dodatkowych punktów przyjemności temu co robili. Jedna z jego rąk wylądowała na jej karku i przyciągnął jej głowę do siebie.
- Zrobisz teraz swojemu panu dobrze. Pokaż jak to robią takie suki. Dawaj... DAWAJ!
Wrzasnął wręcz do niej na koniec, chcąc obudzić w niej ukryte pokłady dzikości, jakie niewątpliwie w sobie ma. Ręka pozostała na karku, chociaż już nie przyciągał jej głowy do siebie. Oprócz krwi, można już było zaobserwować pierwsze krople potu na ich ciałach. Uwielbiał ten stan. Tym razem to ona miała popracować dla wspólnej przyjemności. Oczekiwał tego. Chciał, aby pokazała swoje najlepsze atuty w tym momencie, a może zaskoczyła go czymś nowym. Jedno było pewne, rżnął ją aż miło.
Re: Salon
No właśnie po to był, żeby sprawić jej przyjemność. W końcu po to się tutaj zjawiła. I no proszę, wychodziło mu to rewelacyjnie. Kobieta pod jego naciskiem poddawała się tracąc zmysły, nie kontaktowała gdzie jest, wiedziała, że było dobrze! Ale właśnie tak to zawsze wyglądało.
Teraz, teraz włączył mu się inny tryb. Ten dziki... Mike dżentelmen, który ratuję młodą damę z opresji w barze zniknął bezpowrotnie. Jego miejsce zajął brutal, bezlitosny i taki doskonały w swych czynach. Jednak wszystko miało swoje granice, nawet te już mocno ponaginane. Do krytycznej linii mocno się zbliżył w swych czynach. A nie wróżyło to zbyt dobrego końca.
Patrzył z tą pogardą, wyższością, nie lubiła tego. To ona grała pierwsze skrzypce, zawsze. To, że czasami mu pozwalała sobie porządzić to tylko dlatego, że każdy facet musiał poczuć się alfą, musiał myśleć, że to on jest panem sytuacji. Każde zbliżenie z Mikiem było inne, przepełnione magią i brutalnością, jednak Sohalia nie pozwoli sobie nigdy na to by ją ktoś sprowadził do parteru. Niedoczekanie.
- Zapomnij, że Ci to powiem! - odrzekła kiedy tak bardzo prosił. O nie, dzisiaj inaczej się zabawimy mój drogi. Zawsze była bardzo przewidywalna, nawet jeżeli wydawało jej się, że nie. Tym razem będzie jednak inaczej. Tylko był jeden problem... pozbawił jej prawej ręki, rzeczy bez których nie mogła żyć i była bardzo bezbronna. Różdżek.
Był też drugi problem. W pewnym sensie gdzieś tam głęboko w jej podświadomości podobało jej się to wszystko, to że robił sobie z nią to co chciał. To było takie chore a im bliżej z nim była tym ta "inność" dawała się we znaki dając upust przy takich właśnie momentach. Dlatego też wypełniła cały dom krzykiem spełnienia kiedy to siedząc na nim uzyskała to co chciała uzyskać. Patrzyła na niego dzikim wzrokiem uśmiechając się pod nosem i widziała, że sam był zadowolony ze swojego efektu. Teraz chciał żeby mu się odwdzięczyła. Zeszła więc z niego i uklęknęła przy kanapie ze znajomym zadziornym wzrokiem, który tak w niej uwielbiał. Zmierzyła go całego od stóp do głów dłużej zatrzymując się w wiadomym miejscu, wtedy jeszcze żeby go podsycić oblizała swoje pełne wargi. W tym samym czasie dłonią sięgnęła po jedną ze swoich różdżek z których ją rozbroił. Uniosła ją i krótkim zaklęciem sprawiła, że jego ręce zostały związane nad głową niewidzialnymi pętami zanim tylko zdążył się zorientować co planuje. W zasięgu wzroku miała też jego nóż który sobie "pożyczyła" i przełożyła do ręki gdzie miała różdżkę tak by jedną wciąż miała wolną.
- No i kto jest teraz moją suką? Hmm? - zapytała szeptem kiedy to się nad nim nachyliła tak by patrzył jej w oczy. Była pewna, że to zagranie mu się nie spodoba. Ale przynajmniej go zaskoczyła.
- Zraniłeś mnie, a tego się nie robi, wiesz? - kontynuowała i wolną dłonią położyła gdzieś w pobliżu jego krocza i chwyciła za jego rodowe klejnoty nie spuszczając swych czekoladowych tęczówek z jego oczu
- I cóż ja mam teraz z Tobą zrobić, Mike? A może sam mi powiesz? - zapytała nadal bardzo uwodzicielsko, bardzo aktorsko, w końcu była pierwszą Famme Fatale tego magicznego świata.
Teraz, teraz włączył mu się inny tryb. Ten dziki... Mike dżentelmen, który ratuję młodą damę z opresji w barze zniknął bezpowrotnie. Jego miejsce zajął brutal, bezlitosny i taki doskonały w swych czynach. Jednak wszystko miało swoje granice, nawet te już mocno ponaginane. Do krytycznej linii mocno się zbliżył w swych czynach. A nie wróżyło to zbyt dobrego końca.
Patrzył z tą pogardą, wyższością, nie lubiła tego. To ona grała pierwsze skrzypce, zawsze. To, że czasami mu pozwalała sobie porządzić to tylko dlatego, że każdy facet musiał poczuć się alfą, musiał myśleć, że to on jest panem sytuacji. Każde zbliżenie z Mikiem było inne, przepełnione magią i brutalnością, jednak Sohalia nie pozwoli sobie nigdy na to by ją ktoś sprowadził do parteru. Niedoczekanie.
- Zapomnij, że Ci to powiem! - odrzekła kiedy tak bardzo prosił. O nie, dzisiaj inaczej się zabawimy mój drogi. Zawsze była bardzo przewidywalna, nawet jeżeli wydawało jej się, że nie. Tym razem będzie jednak inaczej. Tylko był jeden problem... pozbawił jej prawej ręki, rzeczy bez których nie mogła żyć i była bardzo bezbronna. Różdżek.
Był też drugi problem. W pewnym sensie gdzieś tam głęboko w jej podświadomości podobało jej się to wszystko, to że robił sobie z nią to co chciał. To było takie chore a im bliżej z nim była tym ta "inność" dawała się we znaki dając upust przy takich właśnie momentach. Dlatego też wypełniła cały dom krzykiem spełnienia kiedy to siedząc na nim uzyskała to co chciała uzyskać. Patrzyła na niego dzikim wzrokiem uśmiechając się pod nosem i widziała, że sam był zadowolony ze swojego efektu. Teraz chciał żeby mu się odwdzięczyła. Zeszła więc z niego i uklęknęła przy kanapie ze znajomym zadziornym wzrokiem, który tak w niej uwielbiał. Zmierzyła go całego od stóp do głów dłużej zatrzymując się w wiadomym miejscu, wtedy jeszcze żeby go podsycić oblizała swoje pełne wargi. W tym samym czasie dłonią sięgnęła po jedną ze swoich różdżek z których ją rozbroił. Uniosła ją i krótkim zaklęciem sprawiła, że jego ręce zostały związane nad głową niewidzialnymi pętami zanim tylko zdążył się zorientować co planuje. W zasięgu wzroku miała też jego nóż który sobie "pożyczyła" i przełożyła do ręki gdzie miała różdżkę tak by jedną wciąż miała wolną.
- No i kto jest teraz moją suką? Hmm? - zapytała szeptem kiedy to się nad nim nachyliła tak by patrzył jej w oczy. Była pewna, że to zagranie mu się nie spodoba. Ale przynajmniej go zaskoczyła.
- Zraniłeś mnie, a tego się nie robi, wiesz? - kontynuowała i wolną dłonią położyła gdzieś w pobliżu jego krocza i chwyciła za jego rodowe klejnoty nie spuszczając swych czekoladowych tęczówek z jego oczu
- I cóż ja mam teraz z Tobą zrobić, Mike? A może sam mi powiesz? - zapytała nadal bardzo uwodzicielsko, bardzo aktorsko, w końcu była pierwszą Famme Fatale tego magicznego świata.
Sohalia QuarrieNauczyciel: Mugoloznastwo - Urodziny : 12/03/1988
Wiek : 36
Skąd : Lyon, Francja
Krew : Półkrwi
Re: Salon
Zabawa trwała w najlepsze do momentu, aż pozwolił jej poczuć odrobinę wolności. To ona miała prowadzić w tym momencie, chociaż wzięła to sobie chyba zbyt do serca. Nadal była małą sunią, która miała dać mu dzisiejszego wieczora przyjemność. Ona jednak nie chciała być do jego dyspozycji. Mimo iż starała się być przekonująca i nie miała zamiaru mu powiedzieć jak bardzo jej się podobało, to wiedział iż było jej dobrze. Zamiast popracować teraz na kolejną dawką ciekawych doznać, postanowiła z niego zejść. Wiedział już, że zaczyna się coś przyjemnego. Ona jednak postanowiła zapytać, kto jest jej suką. No on na pewno nie jest, dlatego tylko patrzył jej tak w oczy, bo wyraźnie tego chciała. Nie denerwował się jeszcze. Dawał jej szanse zrobienia czegoś sensownego. Wystarczająco się nakręcił, aby jeszcze adrenalina przez pewien czas krążyła dookoła, jednak ta chwila nie będzie trwała wiecznie. Dodatkowo zastosowała magię. Nigdy nie zrozumie tej fascynacji co do tych magicznych patyczków. Fakt, są przydatne i ułatwiają życie, ale są chwile gdzie naprawdę można się bez nich obejść. Szarpnął tylko rękoma chcąc się uwolnić. Nie starał się jednak nie wiadomo jak bardzo, bo wiedział że to nic nie da. Nie była pierwszą lepszą nastolatką, która pierwszy raz magiczny patyczek trzyma w dłoni. Wiedziała jak go używać. Teraz jeszcze przygarnęła sobie jego nóż.
- Znowu zrobisz sobie krzywdę - spojrzał na nią z lekkim zażenowaniem, bo już raz próbowała używać tego noża. Wyszło to bardzo źle. Ona jednak drugą rękę skierowała w miejsce, które wręcz domagało się odrobinę uwagi. Ile w końcu można czekać na to, aż zacznie pracować na to co zaczęli. A raczej on zaczął. Coraz bardziej zaczynał się nudzić, a ręce związane magicznie dodatkowo wprowadzały u niego poirytowanie. Można to zresztą było bardzo łatwo zauważyć, bo co pewien czas szarpną jedna to drugą ręką, chcąc je uwolnić z tego krępującego ruchy uścisku. Psychologia bycia czyjąś suką nie polegała jednak na związaniu kogoś przy pomocy magicznego patyczka. To zupełnie w inny sposób działa. Gdyby użyła kajdanek, może i by to na nim zrobiło wrażenie. Magia, z której on starał się korzystać w mniejszym stopniu niż pierwszy lepszy czarodziej, była w jego mniemaniu przereklamowana. Co ona teraz ma z nim zrobić. To oczywiste chyba było.
- Zrobić mi dobrze - chociaż w jego ustach mimo wyczuwalnego na końcu lekkiego znaku zapytania, było to raczej twierdzenie niż pytanie. Nawet nie wysilał się, aby brzmiało to jak rozkaz, ale jednak domagał się tego od niej. Pomimo jej oczywistych wdzięków, drobnych niuansów, które pobudzały wyobraźnie, dzisiaj gadała zbyt dużo. Starała się przejąć kontrolę, gdy dzisiaj jej to nie było dane. Oczekiwał jej. Oczekiwał zwierzęcego instynktu, który będzie w dupie miał planowanie kolejnych ruchów i kontrolowane wypowiadanie słów, coby jakoś wypaść. Chciał spontaniczności, dzikości. Czegoś, co jest wręcz niespodziewane do granic możliwości. Coś, co będzie wręcz zakazane w opowieściach dla młodych ludzi, bo ich umysł nie ogarnie tego stopnia perwersji. Czy ją na to jeszcze dzisiaj stać, czy pot który wylał na początku będzie jedynym doznaniem jaki go spotka tego wieczora?
- Znowu zrobisz sobie krzywdę - spojrzał na nią z lekkim zażenowaniem, bo już raz próbowała używać tego noża. Wyszło to bardzo źle. Ona jednak drugą rękę skierowała w miejsce, które wręcz domagało się odrobinę uwagi. Ile w końcu można czekać na to, aż zacznie pracować na to co zaczęli. A raczej on zaczął. Coraz bardziej zaczynał się nudzić, a ręce związane magicznie dodatkowo wprowadzały u niego poirytowanie. Można to zresztą było bardzo łatwo zauważyć, bo co pewien czas szarpną jedna to drugą ręką, chcąc je uwolnić z tego krępującego ruchy uścisku. Psychologia bycia czyjąś suką nie polegała jednak na związaniu kogoś przy pomocy magicznego patyczka. To zupełnie w inny sposób działa. Gdyby użyła kajdanek, może i by to na nim zrobiło wrażenie. Magia, z której on starał się korzystać w mniejszym stopniu niż pierwszy lepszy czarodziej, była w jego mniemaniu przereklamowana. Co ona teraz ma z nim zrobić. To oczywiste chyba było.
- Zrobić mi dobrze - chociaż w jego ustach mimo wyczuwalnego na końcu lekkiego znaku zapytania, było to raczej twierdzenie niż pytanie. Nawet nie wysilał się, aby brzmiało to jak rozkaz, ale jednak domagał się tego od niej. Pomimo jej oczywistych wdzięków, drobnych niuansów, które pobudzały wyobraźnie, dzisiaj gadała zbyt dużo. Starała się przejąć kontrolę, gdy dzisiaj jej to nie było dane. Oczekiwał jej. Oczekiwał zwierzęcego instynktu, który będzie w dupie miał planowanie kolejnych ruchów i kontrolowane wypowiadanie słów, coby jakoś wypaść. Chciał spontaniczności, dzikości. Czegoś, co jest wręcz niespodziewane do granic możliwości. Coś, co będzie wręcz zakazane w opowieściach dla młodych ludzi, bo ich umysł nie ogarnie tego stopnia perwersji. Czy ją na to jeszcze dzisiaj stać, czy pot który wylał na początku będzie jedynym doznaniem jaki go spotka tego wieczora?
Strona 1 z 2 • 1, 2
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: LONDYN :: Dzielnica mieszkalna :: Royal Street :: Royal Street 4
Strona 1 z 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach