Salon, foyer
+14
Logan Campbell
Claudia Fitzpatrick
Samantha Davies
Rika Shaft
Polly Baldwin
Nicolas Socha
Cole Bronte
Zoja Yordanova
Aaron Matluck
Maja Vulkodlak
Marianna Vulkodlak
Christine Greengrass
Antonette Williams
William Greengrass
18 posters
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: POZOSTAŁE MIEJSCA :: Szkocja :: Greenock :: Greengrass Manor
Strona 3 z 7
Strona 3 z 7 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
Salon, foyer
First topic message reminder :
Po przejściu przez niewielki przedsionek odwiedzający posiadłość Greengrassów ujrzy przestronny foyer, który podczas różnych rodzinnych uroczystości pełni rolę sali balowej. Przy kominku stoi wygodna kanapa, na której goście oczekują na przyjęcie przez któregoś z domowników. Znajduje się tu również fortepian. To stąd rozchodzą się mniejsze korytarze do poszczególnych pomieszczeń.
Bezpośrednio obok znajduje się główny salon z wyjściem do ogrodu.
Bezpośrednio obok znajduje się główny salon z wyjściem do ogrodu.
Re: Salon, foyer
Kiedy dziewczyna skończyła opowiadać o chłopaku, spojrzała na Polly czekając na jej reakcje. Kiedy ta na głos przetrawiała informację, jakie uzyskała od koleżanki, Rika kiwała twierdząco głową. W milczeniu spoglądała jak wyciąga długopis i zapisuje coś na ręce. Kiedy już skończyła, była puchonka spojrzała na rękę Bladwin i zagwizdała pod nosem.
- Nie uważasz że jak ktoś to zobaczy, to uzna cię za zakochaną maniaczkę, niewierną swojemu chłopakowi? - przeniosła wzrok na twarz dziewczyny uśmiechając się łobuzersko. - Jeszcze tylko brakuje serduszek dookoła.
Kolejne słowa kompletnie zbiły z tropu.
- Zwariowałaś? W życiu się przed nim do tego nie przyznam. - Zawołała i wzięła od dziewczyny drinka którego jej podała. Upiła szybko jeden łyk i zwróciła się ponownie do blondynki - I nie waż się nawet z nim rozmawiać - powiedziała groźnie marszcząc brwi i celując w nią oskarżycielsko ręką.
Napiła się jeszcze kilka łyków na uspokojenie i znowu uśmiechając się niemrawo do koleżanki dodała jeszcze jedną istotną informacje.
- Prawdopodobnie nie będziemy mieli okazji się już zobaczyć. - Wzruszyła ramionami, jakby to co powiedziała kompletnie nie miało dla niej znaczenia - Malcolm uciekł z domu dziecka, mieszka u Scottów a po wakacjach wraca do Hogwartu, a ja idę na studia. A za rok? Nie sądzę żeby chciało mu się marnować czas i iść na studia. - Zrobiła krótką przerwę, upiła kolejny łyk i wyjaśniła dziewczynie. - Mało kto z osób wychowujących się w bidulu traci czas na szkołę po uzyskaniu pełnoletności. Tylko czekają aby w końcu być dorosłym i bynajmniej nie chodzi tutaj o chodzenie do pracy i zarabianie pieniędzy - uśmiechnęła się półgębkiem - Jeśli wiesz co mam na myśli...
- Nie uważasz że jak ktoś to zobaczy, to uzna cię za zakochaną maniaczkę, niewierną swojemu chłopakowi? - przeniosła wzrok na twarz dziewczyny uśmiechając się łobuzersko. - Jeszcze tylko brakuje serduszek dookoła.
Kolejne słowa kompletnie zbiły z tropu.
- Zwariowałaś? W życiu się przed nim do tego nie przyznam. - Zawołała i wzięła od dziewczyny drinka którego jej podała. Upiła szybko jeden łyk i zwróciła się ponownie do blondynki - I nie waż się nawet z nim rozmawiać - powiedziała groźnie marszcząc brwi i celując w nią oskarżycielsko ręką.
Napiła się jeszcze kilka łyków na uspokojenie i znowu uśmiechając się niemrawo do koleżanki dodała jeszcze jedną istotną informacje.
- Prawdopodobnie nie będziemy mieli okazji się już zobaczyć. - Wzruszyła ramionami, jakby to co powiedziała kompletnie nie miało dla niej znaczenia - Malcolm uciekł z domu dziecka, mieszka u Scottów a po wakacjach wraca do Hogwartu, a ja idę na studia. A za rok? Nie sądzę żeby chciało mu się marnować czas i iść na studia. - Zrobiła krótką przerwę, upiła kolejny łyk i wyjaśniła dziewczynie. - Mało kto z osób wychowujących się w bidulu traci czas na szkołę po uzyskaniu pełnoletności. Tylko czekają aby w końcu być dorosłym i bynajmniej nie chodzi tutaj o chodzenie do pracy i zarabianie pieniędzy - uśmiechnęła się półgębkiem - Jeśli wiesz co mam na myśli...
Re: Salon, foyer
Na jej słowa zaśmiała się w głos, zasłaniając buzię dłonią.
- I tak mają mnie maniaczkę! - rzuciła luźno, wzruszając beztrosko drobnymi ramionami. - Zakochana jestem i to po uszy, więc niech sobie gadają. Chyba przyzwyczaiłam się do tego, że każdy plotkuje na mój temat za moimi plecami. - cóż, smutne, ale prawdziwe. Polly zdawała się tym jednak zupełnie nie przejmować. Zawsze chodziła niczym rozradowane słoneczko, kręcąc się na wszystkie strony i zarzucając blond włosami. Była trochę nadpobudliwa i nieokrzesana, ale nie starała się tego zmienić. Lubiła siebie i lubił ją Charlie. To jej wystarczało w zupełności. Zapewne jeżeli na świecie byłoby więcej ludzi z takim podejściem, ilość dramatów znacznie by się zmniejszyła.
- Charles nie uwierzyłby w takie bzdurne opowieści wyssane z palca. Wie, że jakbym miała być niewierna to bym mu o tym powiedziała. - uśmiechnęła się radośnie, dorysowując na dłoni kilka serduszek, a niech ludzie mają o czym gadać. Upiła kilka łyków alkoholowego napoju, czując jak trunek powoli zaczyna na nią działaś. Polly miała okropnie słabą głowę, a jeszcze przed przyjściem tutaj wypiła z Nicolasem cały kufel piwa.
- Oczywiście, że z nim porozmawiam. To już postanowione. - rozłożyła ręce w geście bezradności i wyszczerzyła się w jej stronę. Przecież nie powie mu "ej, McMillan! Rika się w tobie kocha!". Rozegra to bardziej na poziomie, najpierw wyciągając potrzebniejsze informacje.
- W takim razie powinnaś wracać do Irlandii i spróbować swoich szans. Właśnie się tam wybieram, zaraz po zabawie. Chcesz jechać ze mną i zdobyć swojego mrocznego księcia? - przyklasnęła w dłonie, poruszając brwiami w znaczącym geście.
- I tak mają mnie maniaczkę! - rzuciła luźno, wzruszając beztrosko drobnymi ramionami. - Zakochana jestem i to po uszy, więc niech sobie gadają. Chyba przyzwyczaiłam się do tego, że każdy plotkuje na mój temat za moimi plecami. - cóż, smutne, ale prawdziwe. Polly zdawała się tym jednak zupełnie nie przejmować. Zawsze chodziła niczym rozradowane słoneczko, kręcąc się na wszystkie strony i zarzucając blond włosami. Była trochę nadpobudliwa i nieokrzesana, ale nie starała się tego zmienić. Lubiła siebie i lubił ją Charlie. To jej wystarczało w zupełności. Zapewne jeżeli na świecie byłoby więcej ludzi z takim podejściem, ilość dramatów znacznie by się zmniejszyła.
- Charles nie uwierzyłby w takie bzdurne opowieści wyssane z palca. Wie, że jakbym miała być niewierna to bym mu o tym powiedziała. - uśmiechnęła się radośnie, dorysowując na dłoni kilka serduszek, a niech ludzie mają o czym gadać. Upiła kilka łyków alkoholowego napoju, czując jak trunek powoli zaczyna na nią działaś. Polly miała okropnie słabą głowę, a jeszcze przed przyjściem tutaj wypiła z Nicolasem cały kufel piwa.
- Oczywiście, że z nim porozmawiam. To już postanowione. - rozłożyła ręce w geście bezradności i wyszczerzyła się w jej stronę. Przecież nie powie mu "ej, McMillan! Rika się w tobie kocha!". Rozegra to bardziej na poziomie, najpierw wyciągając potrzebniejsze informacje.
- W takim razie powinnaś wracać do Irlandii i spróbować swoich szans. Właśnie się tam wybieram, zaraz po zabawie. Chcesz jechać ze mną i zdobyć swojego mrocznego księcia? - przyklasnęła w dłonie, poruszając brwiami w znaczącym geście.
Re: Salon, foyer
Claudię przepełniało mnóstwo pozytywnych emocji. Wciąż czuła się rześka i pełna energii. Po udanej rozmowie i teście kwalifikującym jej umiejętności, została przyjęta do drużyny Harpii. Na razie jako rezerwowa, ale menedżer zespołu wróżył jej karierę. Irlandka starała się nawet zignorować jego porozumiewawcze mrugnięcie okiem. Mimo iż podświadomie wiedziała, że to sprawka Greengrassa, starała się o tym zbyt wiele nie myśleć. Bycie rezerwową na początek wystarczało jej w zupełności. Zaraz następnego dnia poszła zresztą na trening, z którego wyszła cała mokra, ale i szczęśliwa.
- Całkiem nieźle sobie radzisz - powiedziała do niej niewiele od niej wyższa dziewczyna. Wyglądała na maksymalnie dwadzieścia lat. Claudia była w tym samym wieku, gdy rozpoczęła i drastycznie zakończyła swoją karierę związaną z quidditchem. - Jestem Georgia Northwalker.
- Claudia Fitzpatrick... I dzięki - dodała z uśmiechem.
- Myślałam, że wzięli cię po znajomości, ale naprawdę coś potrafisz - uśmiechnęła się do niej łobuzersko. - W sumie... przed chwilą dostałam zaproszenie na imprezę... Lecę się wyszykować i lecę potańczyć. Chcesz iść ze mną? Zawsze to raźniej iść z kimś - Georgia uśmiechnęła się i spojrzała wyczekująco. Fitzpatrickówna była tak rozradowana całą sytuacją i pierwszym treningiem, że nie potrzebowała zbyt wiele czasu do zastanowienia.
- Jasne!
- Ok, to widzimy się tutaj za godzinę. Ubierz się ładnie. Idziemy na imprezę do "wyższych sfer"!
W ten sposób spotkały się przed wejściem do stadionu, na którym trenowały Harpie i nim Claudia zdążyła zaoponować przed teleportacją, Georgia złapała ją za rękę i przeniosła je do Greengrass Manor.
- Zwariowałaś?! Mam chorobę deportacyjną!
- Coś takiego chyba nie istnieje - Georgia roześmiała się ciepła. - Hmm... nieźle... - Po chwili pokiwała głową, lustrując Claudię od góry do dołu wzrokiem. Irlandka zaczerwieniła się lekko na tę pochlebną opinię. Założyła zwykłą małą czarną, a cały swój look uzupełniła złotymi dodatkami - wisiorkiem, kilkoma bransoletkami i delikatnymi kolczykami. Tyle zdążyła stworzyć w ciągu tak krótkiego czasu, jaki jej dała nowa koleżanka z drużyny.
- Nie wiem czy się wpasuję... - blondwłosa czarownica mruknęła, spoglądając na ogromny zamek.
- Zobaczysz, będzie świetnie! - stwierdziła, ciągnąc ją do środka przez ogromne zamkowe wrota.
- Całkiem nieźle sobie radzisz - powiedziała do niej niewiele od niej wyższa dziewczyna. Wyglądała na maksymalnie dwadzieścia lat. Claudia była w tym samym wieku, gdy rozpoczęła i drastycznie zakończyła swoją karierę związaną z quidditchem. - Jestem Georgia Northwalker.
- Claudia Fitzpatrick... I dzięki - dodała z uśmiechem.
- Myślałam, że wzięli cię po znajomości, ale naprawdę coś potrafisz - uśmiechnęła się do niej łobuzersko. - W sumie... przed chwilą dostałam zaproszenie na imprezę... Lecę się wyszykować i lecę potańczyć. Chcesz iść ze mną? Zawsze to raźniej iść z kimś - Georgia uśmiechnęła się i spojrzała wyczekująco. Fitzpatrickówna była tak rozradowana całą sytuacją i pierwszym treningiem, że nie potrzebowała zbyt wiele czasu do zastanowienia.
- Jasne!
- Ok, to widzimy się tutaj za godzinę. Ubierz się ładnie. Idziemy na imprezę do "wyższych sfer"!
W ten sposób spotkały się przed wejściem do stadionu, na którym trenowały Harpie i nim Claudia zdążyła zaoponować przed teleportacją, Georgia złapała ją za rękę i przeniosła je do Greengrass Manor.
- Zwariowałaś?! Mam chorobę deportacyjną!
- Coś takiego chyba nie istnieje - Georgia roześmiała się ciepła. - Hmm... nieźle... - Po chwili pokiwała głową, lustrując Claudię od góry do dołu wzrokiem. Irlandka zaczerwieniła się lekko na tę pochlebną opinię. Założyła zwykłą małą czarną, a cały swój look uzupełniła złotymi dodatkami - wisiorkiem, kilkoma bransoletkami i delikatnymi kolczykami. Tyle zdążyła stworzyć w ciągu tak krótkiego czasu, jaki jej dała nowa koleżanka z drużyny.
- Nie wiem czy się wpasuję... - blondwłosa czarownica mruknęła, spoglądając na ogromny zamek.
- Zobaczysz, będzie świetnie! - stwierdziła, ciągnąc ją do środka przez ogromne zamkowe wrota.
Re: Salon, foyer
- Ałaa... Kontaktuję - mruknął poprawiając włosy, które Chris mu rozczochrała. Naprawdę nie było z nim tak najgorzej. Ogarniał co się dzieje, nadal stał w miarę prosto a jedyną oznaką upojenia była chęć dalszego picia i wyjątkowo uhahany nastrój. Kiedy siostra pomogła mu wstać i poprowadziła z powrotem do dziewczyn... spanikował. Czmychnął niepostrzeżenie w bok ginąc w tłumie. Doszedł do wniosku, że teraz lepiej unikać panny Vulkodlak. I siostry.
Kiedy tak lawirował w tłumie co i raz popijając z kimś drinki. W końcu wylądował z butelką Szkockiej na niskim stoliku tańcząc z jakaś studentką, której nawet nie znał. Z tego stolika miał widok na wszystko co się dzieje, ale istniała też większa szansa, że i Christine go wypatrzy, czym się już zupełnie nie przejmował.
Kiedy tak lawirował w tłumie co i raz popijając z kimś drinki. W końcu wylądował z butelką Szkockiej na niskim stoliku tańcząc z jakaś studentką, której nawet nie znał. Z tego stolika miał widok na wszystko co się dzieje, ale istniała też większa szansa, że i Christine go wypatrzy, czym się już zupełnie nie przejmował.
Re: Salon, foyer
W ogromnym foyer, Claudia poczuła się niesamowicie niepewnie. Lubiła wystawne przyjęcia i uważała, że czuje się na nich jak ryba w wodzie, to jednak wyglądało po prostu... zbyt wykwintnie. Dlatego przystanęła na wejściu, nie pozwalając Georgii wciągnąć się w tłum.
- Co jest? Chodź... Nie zjedzą cię - dziewczyna zatrzymała się i przekrzywiła głowę. - Połowa z nich jest już nieźle pijana, druga połowa pewnie jest naćpana...
Jeśli to miało uspokoić Irlandkę, to wywołało raczej odwrotny efekt. Claudia przełknęła głośno ślinę i uniosła brwi.
- Chyba nie jesteś aż tak sztywna, co? - Georgia dla odmiany zmarszczyła brwi. Claudia westchnęła i rozejrzała się dookoła raz jeszcze.
- Dobra, ale... czyja to jest w ogóle impreza?
- Jak to czyja, nie mówiłam ci? Greengrassów. Wiesz, tych od Malfoy'ów, obrzydliwie bogatych...
Claudia dalej już nie słuchała. Poczuła, że cały świat zaczyna jej wirować dookoła.
- Claudia? Claaaaaudia?!
Po chwili poczuła, że Georgia podtrzymuje ją na rękach, a ona niemalże leży na ziemi.
- Na gacie Merlina, żyjesz?! Co ci jest?
- Trochę mi się słabo zrobiło... Zaraz mi przejdzie - dodała po chwili, przenosząc się przy pomocy dziewczyny na wygodną kanapę. - Zamiast się nade mną użalać... to załatw lepiej jakieś mocne drinki - powiedziała z delikatnym uśmiechem w stronę Georgii. Dziewczyna kręcąc z niedowierzaniem głową, poszła w stronę baru. Claudia miała chwilę, by dojść do siebie i obmyślić w jaki sposób powinna ulotnić się z tej imprezy.
- Co jest? Chodź... Nie zjedzą cię - dziewczyna zatrzymała się i przekrzywiła głowę. - Połowa z nich jest już nieźle pijana, druga połowa pewnie jest naćpana...
Jeśli to miało uspokoić Irlandkę, to wywołało raczej odwrotny efekt. Claudia przełknęła głośno ślinę i uniosła brwi.
- Chyba nie jesteś aż tak sztywna, co? - Georgia dla odmiany zmarszczyła brwi. Claudia westchnęła i rozejrzała się dookoła raz jeszcze.
- Dobra, ale... czyja to jest w ogóle impreza?
- Jak to czyja, nie mówiłam ci? Greengrassów. Wiesz, tych od Malfoy'ów, obrzydliwie bogatych...
Claudia dalej już nie słuchała. Poczuła, że cały świat zaczyna jej wirować dookoła.
- Claudia? Claaaaaudia?!
Po chwili poczuła, że Georgia podtrzymuje ją na rękach, a ona niemalże leży na ziemi.
- Na gacie Merlina, żyjesz?! Co ci jest?
- Trochę mi się słabo zrobiło... Zaraz mi przejdzie - dodała po chwili, przenosząc się przy pomocy dziewczyny na wygodną kanapę. - Zamiast się nade mną użalać... to załatw lepiej jakieś mocne drinki - powiedziała z delikatnym uśmiechem w stronę Georgii. Dziewczyna kręcąc z niedowierzaniem głową, poszła w stronę baru. Claudia miała chwilę, by dojść do siebie i obmyślić w jaki sposób powinna ulotnić się z tej imprezy.
Re: Salon, foyer
Rika pokręciła głową i zaśmiała się głośno, kiedy jak na jej życzenie dziewczyna dorysowała na ręce kilka serduszek. Jej, naprawdę Polly miała takie pozytywne nastawienie do życia, że Rika mogła jej tylko pozazdrościć.
Uśmiechnęła się szeroko na kolejne słowa blondynki.
- Ten twój Charles to prawdziwy skarb - skomentowała uśmiechając się uroczo. Upiła łyk alkoholu i zorientowała się że jakimś magicznym sposobem cała zawartość szklanki gdzieś zniknęła.
Oczywiście, że z nim porozmawiam. To już postanowione.
- Ty naprawdę zwariowałaś - westchnęła zrezygnowana.
Na kolejne słowa Polly, spojrzała na nią z dezaprobatą.
- Nie zamierzam nigdzie jechać. A już na pewno nie do Irlandii żeby porozmawiać z McMillanem. - zaoponowała. Być może do zbyt upartych nie należała, jednak w tym momencie za nic w świecie nie da się przekonać, żeby spotkała się z Malcolmem w obecności Bladwin. Doskonale wiedziała że to może skończyć się tylko i wyłącznie porażką.
- Przecież ja mu się na pewno nie podobam, więc po co się kompromitować...
Uśmiechnęła się szeroko na kolejne słowa blondynki.
- Ten twój Charles to prawdziwy skarb - skomentowała uśmiechając się uroczo. Upiła łyk alkoholu i zorientowała się że jakimś magicznym sposobem cała zawartość szklanki gdzieś zniknęła.
Oczywiście, że z nim porozmawiam. To już postanowione.
- Ty naprawdę zwariowałaś - westchnęła zrezygnowana.
Na kolejne słowa Polly, spojrzała na nią z dezaprobatą.
- Nie zamierzam nigdzie jechać. A już na pewno nie do Irlandii żeby porozmawiać z McMillanem. - zaoponowała. Być może do zbyt upartych nie należała, jednak w tym momencie za nic w świecie nie da się przekonać, żeby spotkała się z Malcolmem w obecności Bladwin. Doskonale wiedziała że to może skończyć się tylko i wyłącznie porażką.
- Przecież ja mu się na pewno nie podobam, więc po co się kompromitować...
Re: Salon, foyer
W pewnym momencie Will dostrzegł jakieś zamieszanie po drugiej stronie sali. Nagle zrobiło się tam luźno, ludzie rozchodzili się robiąc miejsce dookoła dwóch dziewczyn. Ewidentnie coś się tam wydarzyło i chcąc nie chcąc musiał iść to sprawdzić. Gdyby doszło do jakiegoś wypadku w jego domu Prorok nie dałby im spokoju. Odsunął dziewczynę, z którą tańczył, a której ręce błądziły pod koszulką ślizgona ewidentnie próbując dobrać się do jego paska od spodni i zeskoczył ze stolika o mało nie tracąc zębów, kiedy poślizgnął się na posadzce. Flaszki o dziwo nie zbił. Pozbierał się i chwiejnym krokiem ruszył w stronę miejsca, w którym rozgrywało się całe to zamieszanie.
- Co się dzieje? - zapytał nieco ochrypłym głosem przeciskając się przez tłum gdy dotarł na miejsce. I wtedy serce zaczęło bić mu jak oszalałe i wcale nie miało to związku z tym, że przed chwilą tańczył energicznie.
- Co się dzieje? - zapytał nieco ochrypłym głosem przeciskając się przez tłum gdy dotarł na miejsce. I wtedy serce zaczęło bić mu jak oszalałe i wcale nie miało to związku z tym, że przed chwilą tańczył energicznie.
Re: Salon, foyer
- Co...? - spojrzała na Rosjankę jak na głupią. Zoja uczyła się angielskiego dopiero piąty rok, więc lepiej by się chyba dogadały w ojczystym języku, bo bułgarski nie różnił się jakoś wiele od rosyjskiego. Bo jeśli dobrze zrozumiała to chciała ją wrobić w związek z Will'em? Czemu? Jak na kogoś obcego było to dosyć namolne i nie spodobało się to Gryfonce. Nawet jeśli dodała, że jest piękna i zasługuje na piękne małżeństwo... To akurat mogła odebrać lekko sarkastycznie. W sumie trochę pusta gadka, skoro ktoś uważał, że poleci na ładniusią mordkę i sukieniunię.
- Eee... Tak, miłego wieczoru - odpowiedziała dziewczynie. Wywróciła oczami zaraz jak ta się od niej odwróciła i poszła w swoją stronę. Zojka znalazła znowu spojrzeniem Christine i do niej podeszła.
- Koleżanka z klasy? Przepraszam, ale dziwna jakaś... - mruknęła, sącząc szybciej swoje piwo. Zauważyła u jednego ze skrzatów jakiś kolorowy drink, który chciała spróbować. I tyle byłoby z jej zasady, że nie będzie mieszać.
- A gdzie ten się znowu ulotnił? - rozejrzała się za bratem przyjaciółki, który ulotnił się niemal w trybie natychmiastowym. Zamiast niego dostrzegła w tłumie nauczycielkę z Hogwartu. Dalej była wdzięczna pani Fitzpatrick za najwyższą ocenę za latanie, bez latania. Uśmiechnęła się do niej wesoło.
- Eee... Tak, miłego wieczoru - odpowiedziała dziewczynie. Wywróciła oczami zaraz jak ta się od niej odwróciła i poszła w swoją stronę. Zojka znalazła znowu spojrzeniem Christine i do niej podeszła.
- Koleżanka z klasy? Przepraszam, ale dziwna jakaś... - mruknęła, sącząc szybciej swoje piwo. Zauważyła u jednego ze skrzatów jakiś kolorowy drink, który chciała spróbować. I tyle byłoby z jej zasady, że nie będzie mieszać.
- A gdzie ten się znowu ulotnił? - rozejrzała się za bratem przyjaciółki, który ulotnił się niemal w trybie natychmiastowym. Zamiast niego dostrzegła w tłumie nauczycielkę z Hogwartu. Dalej była wdzięczna pani Fitzpatrick za najwyższą ocenę za latanie, bez latania. Uśmiechnęła się do niej wesoło.
Re: Salon, foyer
Jeśli Irlandka myślała, że wyjdzie niepostrzeżenie z posiadłości Greengrassów, to była w ogromnym błędzie. Jej nagłe omdlenie nie uszło uwadze... bagatela, co najmniej jednej trzeciej gości zgromadzonych w foyer. Kiedy jednak zaczęła normalnie oddychać i kontaktować, uznano najwidoczniej, że nic jej nie jest i dojdzie do siebie. Wówczas zyskała chwilę prywatności. Przemierzyła wzrokiem salę i dostrzegając kilku uczniów, skinęła im głową na powitanie.
Jej spokój trwał jednak ledwie chwilę, bo spośród rozchodzącego się tłumu ludzi, pojawił się przed nią ten, którego z całej siły chciała uniknąć.
- Co się dzieje?
Jego ochrypły głos spowodował, że Claudii zrobiło się nagle niesamowicie gorąco.
- Zabłądziłam... - odparła idiotycznie, podnosząc głowę. Nic lepszego nie umiała wymyślić, choć te słowa brzmiały nieco mniej głupio, gdy układała je w głowie. Momentalnie zrobiła się cała czerwona i spuściła głowę, pozwalający by włosy okryły jej piekące policzki. Zagryzła wargę, teraz już naprawdę będzie musiała się stąd ulotnić; najlepiej nie ściągając już na siebie wzroku połowy sali.
Jej spokój trwał jednak ledwie chwilę, bo spośród rozchodzącego się tłumu ludzi, pojawił się przed nią ten, którego z całej siły chciała uniknąć.
- Co się dzieje?
Jego ochrypły głos spowodował, że Claudii zrobiło się nagle niesamowicie gorąco.
- Zabłądziłam... - odparła idiotycznie, podnosząc głowę. Nic lepszego nie umiała wymyślić, choć te słowa brzmiały nieco mniej głupio, gdy układała je w głowie. Momentalnie zrobiła się cała czerwona i spuściła głowę, pozwalający by włosy okryły jej piekące policzki. Zagryzła wargę, teraz już naprawdę będzie musiała się stąd ulotnić; najlepiej nie ściągając już na siebie wzroku połowy sali.
Re: Salon, foyer
Stał tak chwilę gapiąc się na Claudię i analizował sytuację. Jej obecność tu, jak również studentów wyraźnie świadczyła o tym, że cała ta impreza wymknęła się im spod kontroli. Oczywiście nie miał nic przeciwko temu, że Claudia jednak zdecydowała się przyjąć jego zaproszenie, jednak wolałby, żeby jej odwiedziny były w nieco innych okolicznościach. Był podpity, dookoła była masa ludzi a tu nagle zjawia się jego nauczycielka. Miał wrażenie, że minęły całe wieki, odkąd widzieli się ostatnim razem, a przecież ledwo co wrócili z Włoch. William stał tak i stał gapiąc się w osłupieniu na Claudię nie bardzo wiedząc co powinien zrobić i jak się zachować. Najchętniej porwałby ją do tańca, ale jego ostatnie trzeźwe szare komórki krzyczały, że to nie najlepszy pomysł. Przecież dopiero co zemdlała o czym szeptali ludzie dookoła. Wcisnął pierwszej osobie z brzegu swoją napoczętą whisky i podał rękę Claudii.
- Pani profesor pozwoli... tu jest trochę duszno - wychrypiał. Kiedy wstała chwiejnym krokiem zabrał ją w jakieś ustronne miejsce.
- Pani profesor pozwoli... tu jest trochę duszno - wychrypiał. Kiedy wstała chwiejnym krokiem zabrał ją w jakieś ustronne miejsce.
Re: Salon, foyer
Kiedy ponownie podeszła tam, skąd się oddalili spojrzała na Zoje i rozejrzała się dookoła lekko zdezorientowana.
- Marianna Cię zostawiła? - zapytała patrząc na nią przepraszająco. - Wybacz, miałam z Willem do pogadania - westchnęła ciężko, ale zaraz potem znów obdarzyła Zoje szczerym uśmiechem.
- Koleżanka z domu - poprawiła gryfonkę. W sumie to nie zdziwiła jej ocena Marianny. Dziewczyna miała prawo zachowywać się dziwnie i niepewnie i dlatego też zapewne się ewakuowała. Chirssy miała jednak nadzieję że zdąży złapać jeszcze dzisiaj Mariannę i przeprosić za zachowanie Willa. Wtedy jej rozmyślania przerwała Zoja swoim pytaniem. Ślizgonka uniosła brwi nie wiedząc o czym mówi dziewczyna. Rozejrzała się jednak dookoła i już zorientowała się że mówiła ona o Williamie. Wtedy i ona spostrzegła profesor Fitzpatrick. Tylko że ona nie uśmiechnęła się do kobiety, a na jej twarzy widoczny był strach
Co ona tutaj robi do cholery?
Rozejrzała się jeszcze po całej sali w poszukiwaniu Willa. Nie widziała go jednak nigdzie w pobliżu i obawiała się że zaraz będzie go można zobaczyć w obecności Claudii. Po czasie również ona chwyciła szklankę z jakimś kolorowym drinkiem, gdyż stwierdziła że nie przeżyje dzisiejszego wieczoru, nie na trzeźwo.
- To co? Zdrowie? - zwróciła się do Zojki z szerokim, aczkolwiek nieszczerym uśmiechem i stuknęła swoją szklanką o jej i upiła porządnego łyka. Zaraz po tym chwyciła dziewczynę za rękę i z łobuzerskim uśmiechem pociągnęła nieco dalej, - Bawimy się! - krzyknęła wesoło i jeszcze na moment zatopiła usta w kolorowym napoju.
Skoro on może bawić się na całego, to ja też!
Mogła sobie myśleć, ale podświadomie i tak wiedziała że nie będzie w stanie upić się do nieprzytomności i kompletnie nie kontrolować imprezy. Prędzej czy później obudzi jej się zdrowy rozsądek i nadopiekuńczość i zacznie zajmować się swoimi gośćmi. No i przede wszystkim swoim bratem. Wiedziała że ich to nie ominie.
- Marianna Cię zostawiła? - zapytała patrząc na nią przepraszająco. - Wybacz, miałam z Willem do pogadania - westchnęła ciężko, ale zaraz potem znów obdarzyła Zoje szczerym uśmiechem.
- Koleżanka z domu - poprawiła gryfonkę. W sumie to nie zdziwiła jej ocena Marianny. Dziewczyna miała prawo zachowywać się dziwnie i niepewnie i dlatego też zapewne się ewakuowała. Chirssy miała jednak nadzieję że zdąży złapać jeszcze dzisiaj Mariannę i przeprosić za zachowanie Willa. Wtedy jej rozmyślania przerwała Zoja swoim pytaniem. Ślizgonka uniosła brwi nie wiedząc o czym mówi dziewczyna. Rozejrzała się jednak dookoła i już zorientowała się że mówiła ona o Williamie. Wtedy i ona spostrzegła profesor Fitzpatrick. Tylko że ona nie uśmiechnęła się do kobiety, a na jej twarzy widoczny był strach
Co ona tutaj robi do cholery?
Rozejrzała się jeszcze po całej sali w poszukiwaniu Willa. Nie widziała go jednak nigdzie w pobliżu i obawiała się że zaraz będzie go można zobaczyć w obecności Claudii. Po czasie również ona chwyciła szklankę z jakimś kolorowym drinkiem, gdyż stwierdziła że nie przeżyje dzisiejszego wieczoru, nie na trzeźwo.
- To co? Zdrowie? - zwróciła się do Zojki z szerokim, aczkolwiek nieszczerym uśmiechem i stuknęła swoją szklanką o jej i upiła porządnego łyka. Zaraz po tym chwyciła dziewczynę za rękę i z łobuzerskim uśmiechem pociągnęła nieco dalej, - Bawimy się! - krzyknęła wesoło i jeszcze na moment zatopiła usta w kolorowym napoju.
Skoro on może bawić się na całego, to ja też!
Mogła sobie myśleć, ale podświadomie i tak wiedziała że nie będzie w stanie upić się do nieprzytomności i kompletnie nie kontrolować imprezy. Prędzej czy później obudzi jej się zdrowy rozsądek i nadopiekuńczość i zacznie zajmować się swoimi gośćmi. No i przede wszystkim swoim bratem. Wiedziała że ich to nie ominie.
Re: Salon, foyer
-Rzeczywiście. Rude to takie, a takie wspaniałe. - na ustach blondynki pojawił się błogi uśmiech. Nawet teraz, gdy Charlie wyglądał jak rozjechana śliwa, Polly wzdychała do niego po nocach. Nie dało się ukryć, że Baldwin wpadła jak śliwka w kompot i najpewniej płakałaby jak bóbr, gdyby coś poszło nie tak i nie daj boże ich związek by się rozpadł.
Na samą myśl, otrząsnęła się, machając w powietrzu drobnymi dłońmi. Musiała jak najszybciej odpędzić od siebie te czarne scenariusze i skupić się na osobie panny Shaft.
- O, widzę, że skończył Ci się drink! Już zajmuje się dokładką. - zeskoczyła energicznie z fotela i na moment zniknęła z pola widzenia. Nie musiała długo szukać. Skrzaty plątały się pod nogami, taszcząc ciężkie tace dosłownie wszędzie. Nim Rika zdążyła zauważyć, Krukonka już stała u jej boku, podając jej kolejnego drinka. Och, chyba się dzisiaj dziewczęta upiją.
- Zdrówko, mała! - stuknęła naczyniem o jej szklankę, uśmiechając się perliście. Błękitnym spojrzeniem otoczyła parkiet, wyłapując w tłumie jakiegoś młodzieńca, który z wywieszonym jęzorem wpatrywał się w odkryte nogi Riki. - Fiu, fiu. - zagwizdała, szturchając lekko swoją partnerkę. - Ktoś tu ma na Ciebie chrapkę, koleżanko. - odgarnęła jej z twarzy kilka brązowych kosmyków, uprzednio wspinając się na palce.
- W porządku, jeżeli nie chcesz jechać to chodź tańczyć! Musisz trochę pokręcić seksownym tyłkiem przed tym chłoptasiem. - poruszyła zabawnie brwiami i mocno szarpnęła dziewczynę za rękę, ciągnąc je na sam środek zatłoczonego parkietu. - Tego nie wiesz. Może on też jest nieśmiały i nie potrafi Ci pokazać, że też Cię lubi. I będziesz się głowić nad tym do końca życia dopóki sama mu nie powiesz. - wierciła się w kółko, starając się przekrzyczeć muzykę.
Na samą myśl, otrząsnęła się, machając w powietrzu drobnymi dłońmi. Musiała jak najszybciej odpędzić od siebie te czarne scenariusze i skupić się na osobie panny Shaft.
- O, widzę, że skończył Ci się drink! Już zajmuje się dokładką. - zeskoczyła energicznie z fotela i na moment zniknęła z pola widzenia. Nie musiała długo szukać. Skrzaty plątały się pod nogami, taszcząc ciężkie tace dosłownie wszędzie. Nim Rika zdążyła zauważyć, Krukonka już stała u jej boku, podając jej kolejnego drinka. Och, chyba się dzisiaj dziewczęta upiją.
- Zdrówko, mała! - stuknęła naczyniem o jej szklankę, uśmiechając się perliście. Błękitnym spojrzeniem otoczyła parkiet, wyłapując w tłumie jakiegoś młodzieńca, który z wywieszonym jęzorem wpatrywał się w odkryte nogi Riki. - Fiu, fiu. - zagwizdała, szturchając lekko swoją partnerkę. - Ktoś tu ma na Ciebie chrapkę, koleżanko. - odgarnęła jej z twarzy kilka brązowych kosmyków, uprzednio wspinając się na palce.
- W porządku, jeżeli nie chcesz jechać to chodź tańczyć! Musisz trochę pokręcić seksownym tyłkiem przed tym chłoptasiem. - poruszyła zabawnie brwiami i mocno szarpnęła dziewczynę za rękę, ciągnąc je na sam środek zatłoczonego parkietu. - Tego nie wiesz. Może on też jest nieśmiały i nie potrafi Ci pokazać, że też Cię lubi. I będziesz się głowić nad tym do końca życia dopóki sama mu nie powiesz. - wierciła się w kółko, starając się przekrzyczeć muzykę.
Re: Salon, foyer
Rika uśmiechnęła się szeroko, i poczuła lekkie ukłucie w okolicy serca. Chociaż nigdy by się do tego nie przyznała, zazdrościła Polly, jak zazdrościła każdej innej szczęśliwej parze. Zawsze marzyła o tym, by mieć przy swoim boku jakiegoś dżentelmena. Jednak nigdy nie była w związku z jednego prostego powodu - zawsze była zbyt nieśmiała w rozmowie z płcią przeciwną, nie mówiąc już o tym żeby zagadać pierwsza. Zamyśliła się tak na dłuższą chwilę, a kiedy się ocknęła, Polly stała nad nią podając jej drinka. Wzięła od niej szklankę z zawartością i uśmiechnęła się z wdzięcznością.
- Zdrowie! - przytaknęła z szerokim uśmiechem stukając o szklankę koleżanki. Na kolejną uwagę Baldwin, nie powiedziała nic, tylko dała się porwać dziewczynie do tańca. Nie słyszała za dobrze, ale wiedziała o czym mówi blondynka.
- A daj spokój. Takie rozrabiaki jak Malcolm nie oglądają się za takimi cnotkami-świruskami - mówiąc to pochylała się nad Polly, starając się żeby ta zrozumiała ją jak najlepiej.
- Zdrowie! - przytaknęła z szerokim uśmiechem stukając o szklankę koleżanki. Na kolejną uwagę Baldwin, nie powiedziała nic, tylko dała się porwać dziewczynie do tańca. Nie słyszała za dobrze, ale wiedziała o czym mówi blondynka.
- A daj spokój. Takie rozrabiaki jak Malcolm nie oglądają się za takimi cnotkami-świruskami - mówiąc to pochylała się nad Polly, starając się żeby ta zrozumiała ją jak najlepiej.
Re: Salon, foyer
- Zacznijmy od tego, że ja nie wiem czy takie łobuziaki w ogóle rozglądają się za dziewczynami.. - podrapała się po jasnej czuprynie, kręcąc przy tym zamaszyście biodrami. Piosenka była dość szybka i skoczna, a dwie panny skakały rytmicznie, trzymając się mocno za ręce.
- Nigdy nie widziałam, żeby rozmawiał z jakąkolwiek. Zawsze tylko siedzi z tym wymoczkiem Jamesem. - kontynuowała, przywołując w myślach obraz pokoju wspólnego Krukonów i ciemnego kąta w którym to owa dwójka nieustannie przesiadywała, stroniąc od towarzystwa innych.
- Hej, hej, hej! - wykrzyczała z ekscytacją, ściskając dłońmi przedramiona koleżanki, tak, jakby chciała nią potrząsnąć. - Ty nie jesteś świruską.. - odpowiedziała już spokojniej, podchodząc bliżej koleżanki i mówiąc jej prosto do ucha. - Ale może Malcolm woli chłopców, hm? To by wyjaśniało wszystko.. - Ach, dziewczęta i ich teorie spiskowe!
- Nigdy nie widziałam, żeby rozmawiał z jakąkolwiek. Zawsze tylko siedzi z tym wymoczkiem Jamesem. - kontynuowała, przywołując w myślach obraz pokoju wspólnego Krukonów i ciemnego kąta w którym to owa dwójka nieustannie przesiadywała, stroniąc od towarzystwa innych.
- Hej, hej, hej! - wykrzyczała z ekscytacją, ściskając dłońmi przedramiona koleżanki, tak, jakby chciała nią potrząsnąć. - Ty nie jesteś świruską.. - odpowiedziała już spokojniej, podchodząc bliżej koleżanki i mówiąc jej prosto do ucha. - Ale może Malcolm woli chłopców, hm? To by wyjaśniało wszystko.. - Ach, dziewczęta i ich teorie spiskowe!
Re: Salon, foyer
Dziewczyny szalały na parkiecie, kręciły się, skakały, tańczyły, po prostu - bawiły się. Kto by się spodziewał że ta spokojna, nieśmiała Rika potrafi się tak dobrze bawić? Zdecydowanie ta szalona blondyneczka dobrze działała na Rikę.
Dziewczyna zastanowiła się chwilę nad słowami Baldwin. Cóż, racja - Malcolm rzadko kiedy rozmawiał z kimś oprócz Jamesa, a już tym bardziej trudno zobaczyć go w towarzystwie dziewczyny. Jednak Shaft swoje wiedziała.
- Każdy chłopak się rozgląda się za dziewczynami. Czy tego chce, czy nie. - wyjaśniła spokojnie, aczkolwiek na tyle głośno ażeby dziewczę ją usłyszało. - Taka męska natura, z hormonami nie wygrasz - dodała z szerokim uśmiechem i błyskiem w oczach. Skąd ta pewność? Mimo swojej nieśmiałości, dziewczyna znała się na ludziach. Dlatego też miała to "przeczucie" że nie jest w typie McMillana.
Kiedy Polls przestała już trząść dziewczyną, ta stanęła prosto i chwilowo przestała tańczyć - No dobra, dobra, niech Ci będzie - powiedziała po czym posłała dziewczynie buziaka w powietrzu. Kolejny pomysł krukonki sprawił że Rika wybuchła nieopanowanym śmiechem. Wtedy piosenka się skończyła, a że Shaft już się zmęczyła pociągnęła koleżankę w stronę fotela, na którym wcześniej siedziała. W międzyczasie złapała jakiegoś skrzata, od którego wzięła dwie szklanki jakiegoś drinka. Jedną szklankę podała dziewczynie z drugiej upiła sporego łyka.
- No dobra, ale dosyć już o mnie i moich podchodach miłosnych - wyszczerzyła ząbki w szczerym uśmiechu. - Teraz ty opowiadaj co tam u ciebie i jak tobie mijają wakacje.
Dziewczyna zastanowiła się chwilę nad słowami Baldwin. Cóż, racja - Malcolm rzadko kiedy rozmawiał z kimś oprócz Jamesa, a już tym bardziej trudno zobaczyć go w towarzystwie dziewczyny. Jednak Shaft swoje wiedziała.
- Każdy chłopak się rozgląda się za dziewczynami. Czy tego chce, czy nie. - wyjaśniła spokojnie, aczkolwiek na tyle głośno ażeby dziewczę ją usłyszało. - Taka męska natura, z hormonami nie wygrasz - dodała z szerokim uśmiechem i błyskiem w oczach. Skąd ta pewność? Mimo swojej nieśmiałości, dziewczyna znała się na ludziach. Dlatego też miała to "przeczucie" że nie jest w typie McMillana.
Kiedy Polls przestała już trząść dziewczyną, ta stanęła prosto i chwilowo przestała tańczyć - No dobra, dobra, niech Ci będzie - powiedziała po czym posłała dziewczynie buziaka w powietrzu. Kolejny pomysł krukonki sprawił że Rika wybuchła nieopanowanym śmiechem. Wtedy piosenka się skończyła, a że Shaft już się zmęczyła pociągnęła koleżankę w stronę fotela, na którym wcześniej siedziała. W międzyczasie złapała jakiegoś skrzata, od którego wzięła dwie szklanki jakiegoś drinka. Jedną szklankę podała dziewczynie z drugiej upiła sporego łyka.
- No dobra, ale dosyć już o mnie i moich podchodach miłosnych - wyszczerzyła ząbki w szczerym uśmiechu. - Teraz ty opowiadaj co tam u ciebie i jak tobie mijają wakacje.
Re: Salon, foyer
- Oczywiście! Jednak dzieje się tak tylko wtedy, gdy chłopak jest hetero. - rozłożyła ręce, uśmiechając się przy tym bezradnie. Bardzo lubiła Rikę i uważała ją za atrakcyjną, młodą pannicę. Skoro nie podobała się McMillanowi, to coś musiało być z nim nie tak.
- Wiesz, co? Nie ma sensu się nad tym głowić. - machnęła lekceważąco ręką i dała się pociągnąć na duży, wygodny fotel. Z wymalowaną na twarzy radością, poczęstowała się również drinkiem serwowanym przez byłą puchonkę. Zdecydowanie nie powinna tyle pić, ale bawiła się wyjątkowo dobrze, a kolorowe trunki były wprost przepyszne.
- Po prostu się go zapytam i będzie po problemie. - podrapała się bo bladym, nieskazitelnym policzku i otuliła spojrzeniem całą salę. Ludzie śpiewali w najlepsze, pijąc i tańcząc jak szaleńcy. Cóż.. musiała przyznać, że Greengrassowie potrafią urządzać zabawę.
- U mnie? - powtórzyła po koleżance, podnosząc na nią niebieskie tęczówki i układając głowę na jej ramieniu. - Intensywnie. Najpierw byłam z mamą w Afryce, później wylądowałam u Charlesa w Szkocji, potem Londyn, teraz jestem tutaj, a gdy ucichnie muzyka, zabieram się do Irlandii zobaczyć się z Nancy. - mówiła radośnie, opuszką palca wodząc po krawędzi różowej szklanki. - A Twoje?
- Wiesz, co? Nie ma sensu się nad tym głowić. - machnęła lekceważąco ręką i dała się pociągnąć na duży, wygodny fotel. Z wymalowaną na twarzy radością, poczęstowała się również drinkiem serwowanym przez byłą puchonkę. Zdecydowanie nie powinna tyle pić, ale bawiła się wyjątkowo dobrze, a kolorowe trunki były wprost przepyszne.
- Po prostu się go zapytam i będzie po problemie. - podrapała się bo bladym, nieskazitelnym policzku i otuliła spojrzeniem całą salę. Ludzie śpiewali w najlepsze, pijąc i tańcząc jak szaleńcy. Cóż.. musiała przyznać, że Greengrassowie potrafią urządzać zabawę.
- U mnie? - powtórzyła po koleżance, podnosząc na nią niebieskie tęczówki i układając głowę na jej ramieniu. - Intensywnie. Najpierw byłam z mamą w Afryce, później wylądowałam u Charlesa w Szkocji, potem Londyn, teraz jestem tutaj, a gdy ucichnie muzyka, zabieram się do Irlandii zobaczyć się z Nancy. - mówiła radośnie, opuszką palca wodząc po krawędzi różowej szklanki. - A Twoje?
Re: Salon, foyer
Ucięcie tematu Malcolma, bardzo odpowiadał dziewczynie. Nie lubiła rozmawiać o sobie, chociaż dziwnym trafem ostatnio robiła to stosunkowo często.
Po prostu się go zapytam i będzie po problemie
Rika nie skomentowała tego, tylko pokiwała głową z niezadowolenia. Nieźle się wpakowała, ale teraz już nie ma odwrotu. Już za żadne skarby nie uda jej się przekonać Polly aby trzymała się od McMillana z daleka.
- Światowa kobitka z ciebie - posłała blondyneczce szczery uśmiech.
- Dwa tygodnie spędziłam u Scottów i już więcej planów nie mam. Teraz siedzę sobie w Londynie i tylko szukam jakiejś ciekawej rozrywki.
Uśmiechnęła się, opróżniła swoją szklankę do końca i po chwili milczenia w końcu się odezwała.
- Jej, teraz niestety Cię już przeproszę i będę zmykać - wstała i posłała Polly przepraszający uśmiech. - Świetnie się bawiłam. A teraz żegnaj i do zobaczenia, mam nadzieje - powiedziała uśmiechnięta i pocałowała dziewczynę w policzek na pożegnanie. Zaraz po tym zniknęła gdzieś w tłumie, wydostała się na zewnątrz i stamtąd teleportowała się ponownie do Londynu.
Po prostu się go zapytam i będzie po problemie
Rika nie skomentowała tego, tylko pokiwała głową z niezadowolenia. Nieźle się wpakowała, ale teraz już nie ma odwrotu. Już za żadne skarby nie uda jej się przekonać Polly aby trzymała się od McMillana z daleka.
- Światowa kobitka z ciebie - posłała blondyneczce szczery uśmiech.
- Dwa tygodnie spędziłam u Scottów i już więcej planów nie mam. Teraz siedzę sobie w Londynie i tylko szukam jakiejś ciekawej rozrywki.
Uśmiechnęła się, opróżniła swoją szklankę do końca i po chwili milczenia w końcu się odezwała.
- Jej, teraz niestety Cię już przeproszę i będę zmykać - wstała i posłała Polly przepraszający uśmiech. - Świetnie się bawiłam. A teraz żegnaj i do zobaczenia, mam nadzieje - powiedziała uśmiechnięta i pocałowała dziewczynę w policzek na pożegnanie. Zaraz po tym zniknęła gdzieś w tłumie, wydostała się na zewnątrz i stamtąd teleportowała się ponownie do Londynu.
Re: Salon, foyer
Nawet jeśli była świeżo upieczoną narzeczoną Williama to mogła troszeczkę inaczej się zachować. Gdyby Zoja była na jej miejscu pewnie by wyperswadowała osobie zainteresowanej, zalecanie się do innych. W jasny i wyraźny sposób. Zrobiłaby pewnie też z tej imprezy wieczorek z oświadczynami, co by każda laska wiedziała na czym stoi. A niech się ślinią bogate ćwoki... No ale Yordanova nie była na miejscu Marianny, nie chciała być, a i w ogóle o niczym dalej nie wiedziała. Ale dalej to było dziwne, o.
Zachowanie Christine było co najmniej nie naturalne. Gryfonka nie należała do tych piszczących na zabawach nastolatek. Okey, miała ochotę się napić, ale takie głośne oznajmianie i ciągnięcie do tańca świadczyło o kłopotach.
- Martwisz się czymś - stwierdziła obcesowo, kończąc swoją pierwszą butelkę piwa. Zanim ruszyła na środek salonu, złapała po drodze kolorowego drinka z palemką od pobliskiego skrzata. Złapała rureczkę ustami i zaciągnęła się. W tej samej chwili zaczęła ruszać biodrami do rytmu muzyki, wtapiając się w tłum za Greengrassową.
- Morwen ma faceta. Chyba tym razem na stałe - odbiła piłeczkę, chcąc zając myśli brunetki czymś innym. Przy okazji się może po trochu wyżali. Ślizgonka i tak nie zrozumie rozumowania sieroty, która dopiero od trzech lat poczuła do drugiego człowieka coś więcej. Bo taka była prawda, nigdy nie kochała swoich tymczasowych opiekunek, zakonnic i księdza, który molestował. Rodziny zastępcze też były do bani, więc panna Blodeuwedd była kimś wyjątkowym. Dopiero potem pojawili się w jej życiu Greengrassowie i otworzyła się bardziej na znajomości szkolne.
- Wygląda na młodszego, jest zabójczo przystojny i irytująco inteligentny. Nie mam szans.
Zachowanie Christine było co najmniej nie naturalne. Gryfonka nie należała do tych piszczących na zabawach nastolatek. Okey, miała ochotę się napić, ale takie głośne oznajmianie i ciągnięcie do tańca świadczyło o kłopotach.
- Martwisz się czymś - stwierdziła obcesowo, kończąc swoją pierwszą butelkę piwa. Zanim ruszyła na środek salonu, złapała po drodze kolorowego drinka z palemką od pobliskiego skrzata. Złapała rureczkę ustami i zaciągnęła się. W tej samej chwili zaczęła ruszać biodrami do rytmu muzyki, wtapiając się w tłum za Greengrassową.
- Morwen ma faceta. Chyba tym razem na stałe - odbiła piłeczkę, chcąc zając myśli brunetki czymś innym. Przy okazji się może po trochu wyżali. Ślizgonka i tak nie zrozumie rozumowania sieroty, która dopiero od trzech lat poczuła do drugiego człowieka coś więcej. Bo taka była prawda, nigdy nie kochała swoich tymczasowych opiekunek, zakonnic i księdza, który molestował. Rodziny zastępcze też były do bani, więc panna Blodeuwedd była kimś wyjątkowym. Dopiero potem pojawili się w jej życiu Greengrassowie i otworzyła się bardziej na znajomości szkolne.
- Wygląda na młodszego, jest zabójczo przystojny i irytująco inteligentny. Nie mam szans.
Re: Salon, foyer
Śmiał się słysząc jedynie przeprosiny dziewczyny kiedy to deptała go kilka razy po nogach. Nie było to w końcu tak bolesne, a jedynie uniemożliwiało wykonanie kolejnego tanecznego kroku. I wcale jakoś go to nie złościło, wręcz przeciwnie było dość urocze kiedy to słuchał tych
przeprosin uśmiechając się ciepło w odpowiedzi kontynuując dalej taniec i popijając wino.
Wtedy to usłyszał tak bardzo znany mu głos wykrzykujący przeciągle jego imię i zanim zdążył zareagować to Sami wisiała na nim obściskując go i trochę dusząc. Na szczęście była obok Polly przez którą przyjaciółka się opamiętała i pozwoliła mu na złapanie oddechu. Przedstawiły się sobie od razu zabierając mu możliwość do przedstawienia ich sobie. Miał za to kilka sekund więcej by złapać nieco głębszych oddechów przed tym jak został zaatakowany serią pytań.
- To do następnego razu Polly.- Zdążył się jeszcze pożegnać zanim dziewczyna zniknęła gdzieś w tłumie. Wypił całą zawartość wina i teraz sam się rzucił na przyjaciółkę tuląc ją i nieco przyduszając. A co zemsta musi być słodka.
- A tak jakoś siedziałem długo w domu i wpadłem z wizytą do Majki. No ale coś miała do załatwienia i się szlajam po mieście. A co Ty tutaj robisz? No i jak tam mijają wakacje?- odpowiedział wypuszczając przedtem dziewczynę z objęć. I widząc przechodzącego skrzata zabrał dwie lampki wina jedną z nich wciskając dziewczynie w ręce. No bo co? Już nie może upić swojej najbliższej sercu przyjaciółki?
przeprosin uśmiechając się ciepło w odpowiedzi kontynuując dalej taniec i popijając wino.
Wtedy to usłyszał tak bardzo znany mu głos wykrzykujący przeciągle jego imię i zanim zdążył zareagować to Sami wisiała na nim obściskując go i trochę dusząc. Na szczęście była obok Polly przez którą przyjaciółka się opamiętała i pozwoliła mu na złapanie oddechu. Przedstawiły się sobie od razu zabierając mu możliwość do przedstawienia ich sobie. Miał za to kilka sekund więcej by złapać nieco głębszych oddechów przed tym jak został zaatakowany serią pytań.
- To do następnego razu Polly.- Zdążył się jeszcze pożegnać zanim dziewczyna zniknęła gdzieś w tłumie. Wypił całą zawartość wina i teraz sam się rzucił na przyjaciółkę tuląc ją i nieco przyduszając. A co zemsta musi być słodka.
- A tak jakoś siedziałem długo w domu i wpadłem z wizytą do Majki. No ale coś miała do załatwienia i się szlajam po mieście. A co Ty tutaj robisz? No i jak tam mijają wakacje?- odpowiedział wypuszczając przedtem dziewczynę z objęć. I widząc przechodzącego skrzata zabrał dwie lampki wina jedną z nich wciskając dziewczynie w ręce. No bo co? Już nie może upić swojej najbliższej sercu przyjaciółki?
Re: Salon, foyer
Kiedy wraz z Cole wrócili do salonu, rozdzielili się. On w poszukiwaniu najprawdopodobniej kogoś znajomego na kogo czekał, ona z kolei w poszukiwaniu siostry. Niestety wśród tego tłumu nie mogła zbyt wiele dostrzec i wcale nie zdziwiłaby się, gdyby Marianna wróciła do Londynu, zostawiając młodszą latorośl na lodzie. Za to po dłuższej chwili chodzenia bez celu dostrzegła coś o wiele bardziej ciekawszego.
Początkowo z wesołym uśmiechem na ustach skierowała się w stronę Nicolasa, dopóki nie zobaczyła jak przytulał jakąś dziewczynę. Za cholerę jej nie kojarzyła i nie miała pojęcia kim ona była, jednak nie spodobało jej się to co ujrzała. Stanęła jak wryta, a tym razem jej twarz spochmurniała do tego stopnia, że ludzie widząc ją po prostu schodzili jej z drogi, kiedy odzyskała władzę w dolnych kończynach.
- SOCHA?! - fuknęła niczym prawdziwa, rozjuszona tygrysica, kiedy znalazła się mniej więcej w odległości dwóch metrów od chłopaka. Cóż. Maja zawsze miała tendencję do wpadania na sytuacje dwuznaczne a ta z pewnością do takich należała...
- Najpierw nawiedzasz mnie w domu, mówisz jak to nie tęskniłeś, jak przepraszasz, jakimi uczuciami mnie darzysz, a teraz tulisz jakaś dziewuchę? - tutaj zmierzyła Gryfonkę wzrokiem, szybko przenosząc go na Czecha.
- Krzyż na drogę - machnęła ręką, dorzucając kilka słów po rosyjsku, i jakby nigdy nic odwróciła się na pięcie, znikając w stronach, z których przybyła.
Początkowo z wesołym uśmiechem na ustach skierowała się w stronę Nicolasa, dopóki nie zobaczyła jak przytulał jakąś dziewczynę. Za cholerę jej nie kojarzyła i nie miała pojęcia kim ona była, jednak nie spodobało jej się to co ujrzała. Stanęła jak wryta, a tym razem jej twarz spochmurniała do tego stopnia, że ludzie widząc ją po prostu schodzili jej z drogi, kiedy odzyskała władzę w dolnych kończynach.
- SOCHA?! - fuknęła niczym prawdziwa, rozjuszona tygrysica, kiedy znalazła się mniej więcej w odległości dwóch metrów od chłopaka. Cóż. Maja zawsze miała tendencję do wpadania na sytuacje dwuznaczne a ta z pewnością do takich należała...
- Najpierw nawiedzasz mnie w domu, mówisz jak to nie tęskniłeś, jak przepraszasz, jakimi uczuciami mnie darzysz, a teraz tulisz jakaś dziewuchę? - tutaj zmierzyła Gryfonkę wzrokiem, szybko przenosząc go na Czecha.
- Krzyż na drogę - machnęła ręką, dorzucając kilka słów po rosyjsku, i jakby nigdy nic odwróciła się na pięcie, znikając w stronach, z których przybyła.
Re: Salon, foyer
Samantha naprawdę tęskniła za tym chłopakiem. Przyjaźnili się od pierwszego roku w Hogwarcie, kiedy to stara tiara przydzieliła ich do tego samego domu. I dopiero teraz, kiedy go zobaczyła, zdała sobie sprawę jak brakowało jej tego roztrzepańca przez ten miesiąc wakacji.
Kiedy chłopak rzucił się na nią, ściskając ją niemiłosiernie i obrzucając ją masą pytań dziewczyna zaczęła piszczeć:
- Eeej, udusisz mnie zaraz! - nie zdążyła jednak odpowiedzieć, bo zaraz koło nich zmaterializowała się blondynka wydzierająca się na Nicolasa. Sam od razu domyśliła się kim jest owa dziewczyna.
- Ty musisz być Maja... - powiedziała niepewnie i nieco zbyt cicho żeby ona czy Nicolas to usłyszeli. Trzeba było przyznać że Sami nie czuła się zbytnio komfortowo. Domyślała się jak ta scenka musiała wyglądać w oczach puchonki, prawdopodobnie nieświadomej z istnienia kogoś takiego jak Samantha.
Kiedy dziewczyna skończyła swój monolog i odwróciła się na pięcie, gryfonka krzyknęła w jej stronę
- Hej, Majka zaczekaj! - po tym odwróciła się w stronę Nicolasa patrząc na niego wzrokiem, mówiącym: Na co czekasz? Leć za nią.
Kiedy chłopak rzucił się na nią, ściskając ją niemiłosiernie i obrzucając ją masą pytań dziewczyna zaczęła piszczeć:
- Eeej, udusisz mnie zaraz! - nie zdążyła jednak odpowiedzieć, bo zaraz koło nich zmaterializowała się blondynka wydzierająca się na Nicolasa. Sam od razu domyśliła się kim jest owa dziewczyna.
- Ty musisz być Maja... - powiedziała niepewnie i nieco zbyt cicho żeby ona czy Nicolas to usłyszeli. Trzeba było przyznać że Sami nie czuła się zbytnio komfortowo. Domyślała się jak ta scenka musiała wyglądać w oczach puchonki, prawdopodobnie nieświadomej z istnienia kogoś takiego jak Samantha.
Kiedy dziewczyna skończyła swój monolog i odwróciła się na pięcie, gryfonka krzyknęła w jej stronę
- Hej, Majka zaczekaj! - po tym odwróciła się w stronę Nicolasa patrząc na niego wzrokiem, mówiącym: Na co czekasz? Leć za nią.
Re: Salon, foyer
Zaśmiał się słysząc jej cieniutki pisk. Jednak ta radość nie trwała za długo. Po raz kolejny ktoś się wydzierał na niego, po raz kolejny od razu rozpoznał właścicielkę tego głosu, jednak tym razem te krzyki nie mogły znaczyć niczego dobrego. W tym momencie czuł na sobie spojrzenia przynajmniej połowy uczestników tej imprezy i tuląc swoją przyjaciółkę czuł się jakby popełniał jakąś zbrodnię. Wypuszczając z objęć Sami i patrząc na nią przepraszającym spojrzeniem odwrócił się na pięcie i pognał za uciekającą wśród tłumu dziewczynę. Znalazło się nawet po drodze jakiś trzech macho, którzy to widząc całą akcję nie chcieli dopuścić Nicolasa do skrzywdzonej dziewczyny. Jednak bardzo wkurzony tą akcją Nicolas bez zastanowienia nad tym, czy wyrzucą go za bójkę z tej imprezy musiał dogonić Majkę, więc z całym impetem przywalił z pięści środkowemu w szczękę przez co ten wylądował na ziemi, by po tym bez problemu przeskoczyć nad chłopakiem i dalej pobiec za Majką przedzierając się błyskawicznie przez tłum. A kiedy to dogonił dziewczynę (co nie było problemem ze względu na sprawność fizyczną) chwycił ją za rękę nie pozwalając się oddalić.
- Majka! To jest moja przyjaciółka!- wykrzyczał na sam początek starając się obrócić w swoją stronę dziewczynę by od razu przejść do dalszej części przemowy.
- Z którą się nie widziałem jeszcze dłużej niż z tobą. Dlatego się z nią przytulałem, bo przyjaźnimy się już od pierwszej klasy. A wszystko co mówiłem tobie przed drzwiami to prawda!- dokończył zakleszczając ją w uścisku by zmusić do wysłuchania jego słów.
- Majka! To jest moja przyjaciółka!- wykrzyczał na sam początek starając się obrócić w swoją stronę dziewczynę by od razu przejść do dalszej części przemowy.
- Z którą się nie widziałem jeszcze dłużej niż z tobą. Dlatego się z nią przytulałem, bo przyjaźnimy się już od pierwszej klasy. A wszystko co mówiłem tobie przed drzwiami to prawda!- dokończył zakleszczając ją w uścisku by zmusić do wysłuchania jego słów.
Re: Salon, foyer
Młoda Rosjanka była jakby kompletnie wycięta z otaczającego ją świata. W tym momencie myślała tylko o tym, by oddalić się z tego miejsca - nieważne gdzie i pod jaką postacią, po prostu jak najdalej, a sytuacja, która działa się za jej plecami ani trochę jej nie obchodziła. Wściekła zacisnęła dłonie na delikatnym materiale bladoróżowej sukienki, tym samym mnąc go, a zęby zacisnęła do tego stopnia, że powoli zaczynała boleć ją szczęka. Znalazła się akurat na progu rozdzielającym salon od ogrodu, gdy poczuła jak Socha łapie ją za rękę. Mimowolnie zwróciła się w jego stronę, choć wzrokiem i tak błądziła po suficie nad jego ramieniem.
- To super, Nicolas - odparła na cały monolog, zbytnio nie wyrywając się z jego uścisku. - Ale ja wracam do domu, nie chcę tutaj siedzieć. W sumie to Marianna przepadła już jakiś czas temu - dodała po chwili, stanowczo odsuwając się od chłopaka na nieznaczną odległość. Jego wyjaśnienie może i było racjonalne, ale najmłodsza Vulkodlakowa nie wierzyła w przyjaźń damsko-męską. Siląc się na namiastkę uśmiechu, odetchnęła głęboko i w końcu spojrzała na twarz Gryfona.
- Przepraszam, ją też przeproś - podbródkiem wskazała wgłąb pomieszczenia, tym samym sugerując mu, żeby poszedł do przyjaciółki.
- To super, Nicolas - odparła na cały monolog, zbytnio nie wyrywając się z jego uścisku. - Ale ja wracam do domu, nie chcę tutaj siedzieć. W sumie to Marianna przepadła już jakiś czas temu - dodała po chwili, stanowczo odsuwając się od chłopaka na nieznaczną odległość. Jego wyjaśnienie może i było racjonalne, ale najmłodsza Vulkodlakowa nie wierzyła w przyjaźń damsko-męską. Siląc się na namiastkę uśmiechu, odetchnęła głęboko i w końcu spojrzała na twarz Gryfona.
- Przepraszam, ją też przeproś - podbródkiem wskazała wgłąb pomieszczenia, tym samym sugerując mu, żeby poszedł do przyjaciółki.
Re: Salon, foyer
To czy zachowanie Marianny było dziwne, czy nie, zostawiła do oceny Zoji. Christine niewiele ją miała z nią styczności, ani dzisiejszego wieczoru ani w Hogwarcie. Zawsze kojarzyła tę dziewczynę jako samotniczkę, która raczej stroniła od towarzystwa. Dlatego pojawienie się jej na imprezie raczej tylko utwierdziło ślizgonkę w przekonaniu że nie powinno oceniać się ludzi po pozorach.
Osobiście, jeżeli to do Chris należała by decyzja, na żonę Williama wybrała by jak najbardziej pannę Yordanovą. Zawsze kibicowała tej parzę i naprawdę szkoda było jej że nic z tego nie wyszło.
Na uwagę Zoji, dziewczyna uśmiechnęła się smutno. Nie miała zamiaru wykręcać się, że wszystko jest w porządku czy opowiadać jakiś innych bajek. Nie znała się jakoś niewiadomo jak długo z gryfonką, ale zdążyły się poznać naprawdę dobrze. Prawda była taka że Christine naprawdę coś gryzło i przez kim jak przed kim, ale przed Yordanovą by tego nie ukryła, chociaż bardzo by chciała.
- Zachowania Willa ostatnimi czasy nieco mnie niepokoi – wyjaśniła wreszcie co jej siedzi na sercu. – Sama widzisz, cała ta impreza, pijany Will… - bójka z kumplem, romans z nauczycielka – ...przecież to kompletnie niego niepodobne. – popatrzyła na blondynkę, już się nie uśmiechając.
Morwen ma faceta. Chyba tym razem na stałe
- To chyba dobrze? – zapytała patrząc na Zoje, a brwi uniosła lekko ku górze. Kolejne słowa nieco ją zbiły z pantałyku. Chwilowo przestała tańczyć i przyjrzała się dokładnie dziewczynie. – Czy ty sądzisz że ten facet jest w stanie odbić Ci Morwen? Nawet tak nie myśl – zganiła ją i zaraz jeszcze dodała stanowczym tonem – Przecież ona ciebie kocha. Nie zapominaj o tym.
Osobiście, jeżeli to do Chris należała by decyzja, na żonę Williama wybrała by jak najbardziej pannę Yordanovą. Zawsze kibicowała tej parzę i naprawdę szkoda było jej że nic z tego nie wyszło.
Na uwagę Zoji, dziewczyna uśmiechnęła się smutno. Nie miała zamiaru wykręcać się, że wszystko jest w porządku czy opowiadać jakiś innych bajek. Nie znała się jakoś niewiadomo jak długo z gryfonką, ale zdążyły się poznać naprawdę dobrze. Prawda była taka że Christine naprawdę coś gryzło i przez kim jak przed kim, ale przed Yordanovą by tego nie ukryła, chociaż bardzo by chciała.
- Zachowania Willa ostatnimi czasy nieco mnie niepokoi – wyjaśniła wreszcie co jej siedzi na sercu. – Sama widzisz, cała ta impreza, pijany Will… - bójka z kumplem, romans z nauczycielka – ...przecież to kompletnie niego niepodobne. – popatrzyła na blondynkę, już się nie uśmiechając.
Morwen ma faceta. Chyba tym razem na stałe
- To chyba dobrze? – zapytała patrząc na Zoje, a brwi uniosła lekko ku górze. Kolejne słowa nieco ją zbiły z pantałyku. Chwilowo przestała tańczyć i przyjrzała się dokładnie dziewczynie. – Czy ty sądzisz że ten facet jest w stanie odbić Ci Morwen? Nawet tak nie myśl – zganiła ją i zaraz jeszcze dodała stanowczym tonem – Przecież ona ciebie kocha. Nie zapominaj o tym.
Re: Salon, foyer
- O tak. Za każdym razem, gdy opuszczam garaż leci w moim kierunku co najmniej kilka staników z numerami telefonów - zażartował. Zebrał szybko z kuchennego blatu papierosy i zapalniczkę, które upchnął w kieszeni bluzy. Fakt nie był jakoś wyjściowo ubrany, ale skoro ma to być zwykła impreza, to nie musi się stroić. Kilka chwil później znaleźli się przed domem, chociaż bardziej można było to nazwać zamkiem. Weszli obje do przestronnego foyer, dziwnie się czuł w tym miejscu. Gospodarza tegoż przyjęcia znał z widzenia i urodzin Suz, w pomieszczeniu dostrzegł kilka znajomych twarzy z Hogwartu.
- Widzisz gdzieś Willa? - spytał Argentynkę, rozglądając się po przestronnym pomieszczeniu.
- Widzisz gdzieś Willa? - spytał Argentynkę, rozglądając się po przestronnym pomieszczeniu.
Strona 3 z 7 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: POZOSTAŁE MIEJSCA :: Szkocja :: Greenock :: Greengrass Manor
Strona 3 z 7
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach