Trybuny
+23
Brandon Tayth
Sanne van Rijn
Amelia Tully
Rhinna Hamilton
Gruby Mnich
Serena Valerious
Connor Campbell
Christine Greengrass
William Greengrass
Femke van Rijn
Malcolm McMillan
Joel Frayne
Vin Xakly
Aaron Matluck
Mistrz Gry
Anthony Wilson
Emily Bronte
Andrea Jeunesse
Sophie Fitzpatrick
Georgiana Davies
Clarissa Perrault
Sebastian Goździk
Brennus Lancaster
27 posters
Magic Land :: TERENY SZKOLNE :: Boisko
Strona 4 z 7
Strona 4 z 7 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
Trybuny
First topic message reminder :
Szerokie trybuny okalające stadion są podzielone na pięć sektorów: odpowiednio cztery dla każdego z domów oraz piąty, w którym zasiadają nauczyciele i goście.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Trybuny
Przemoc... Jeśli Femke naprawdę starała się jej unikać, to wpadając na Malcolma, nie szło jej to dość dobrze. Większość Krukonów nie odzywała się do niego od czasu bójki z Benedictem Waltonem, który spotykał się z ogólną aprobatą kujońskiej części Ravenclawu. Kiedy dźgnął nożem ich naukowe guru, cóż... wpisał się na ich czarną listę.
Pojawienie się jednej z dziewcząt Ravenclawu, wywołało u chłopaka lekkie zdziwienie, a już szczególnie, gdy ta odezwała się do niego. Spojrzał na nią z dołu, ponieważ nadal siedział na ławce.
- Była, była. Wszyscy byli - odpowiedział. - Trening skończył się dobrą godzinę temu. Wyjątkowo wcześnie, bo dużo osób wraca dzisiaj na święta do domu - dodał.
Kojarzył je - bliźniaczki van Rijn. Ciężko byłoby nie kojarzyć, skoro spędzili razem w jednej wieży kilka lat żyjąc gdzieś obok siebie. Wiedział, że są z zagranicy, ale nie wiedział dokładnie skąd, bo nigdy się tym szczególnie nie interesował.
- Pewnie poszła z innymi - wzruszył ramionami, siadając prosto i opierając się o barierkę za pierwszym rzędem ławek, na których siedział. - Szukasz jej czy szukasz pretekstu do rozmowy? - Zapytał nieco rozbawionym tonem, rozsiadając się wygodniej. Odsunął swojego starego zmiatacza, aby zrobić dziewczynie miejsce. Oczywiście jeśli ta zdecyduje się zostać.
Pojawienie się jednej z dziewcząt Ravenclawu, wywołało u chłopaka lekkie zdziwienie, a już szczególnie, gdy ta odezwała się do niego. Spojrzał na nią z dołu, ponieważ nadal siedział na ławce.
- Była, była. Wszyscy byli - odpowiedział. - Trening skończył się dobrą godzinę temu. Wyjątkowo wcześnie, bo dużo osób wraca dzisiaj na święta do domu - dodał.
Kojarzył je - bliźniaczki van Rijn. Ciężko byłoby nie kojarzyć, skoro spędzili razem w jednej wieży kilka lat żyjąc gdzieś obok siebie. Wiedział, że są z zagranicy, ale nie wiedział dokładnie skąd, bo nigdy się tym szczególnie nie interesował.
- Pewnie poszła z innymi - wzruszył ramionami, siadając prosto i opierając się o barierkę za pierwszym rzędem ławek, na których siedział. - Szukasz jej czy szukasz pretekstu do rozmowy? - Zapytał nieco rozbawionym tonem, rozsiadając się wygodniej. Odsunął swojego starego zmiatacza, aby zrobić dziewczynie miejsce. Oczywiście jeśli ta zdecyduje się zostać.
Re: Trybuny
Bójka z Benedictem Waltonem przeszła obok uszu Femme tak szybko jak się pojawiła, a dziewczę nie zostawiło na całej sprawie ani krzty swojej uwagi. Kimże był ten cały Walton, ażeby panna van Rijn miała się nim interesować? Najwidoczniej zasłużył sobie na taki los, bo nikt nie dostaje nic za darmo. Skoro nie kojarzyła po tylu latach gwiazdki Bena to tym bardziej nie kojarzyła McMillana który to siedział na trybunach jak gdyby nigdy nic. Femme mimo iż usłyszała, że jej siostra tak jak i reszta poszła już z błoni to i tak się nie ruszyła. Zamiast tego jedna z jej brwi powędrowała nieco wyżej.
- A ty nie wracasz na święta do domu? - w jej głosie słychać było zwyczajną ciekawość, a dłonie schowała do kieszeni swojego beżowego płaszcza, bo powoli zaczynało jej się robić zimno. Najwidoczniej znów pomyliła się w ocenie pogody patrząc przez okno krukońskiego dormitorium. Po tylu latach powinna już z góry założyć, że za oknem jest trzy razy zimniej niż jej się wydaje, ale... wciąż tlił się w niej optymizm, że tym razem jest inaczej. Dlatego też zamiast ciepłych, dżinsowych spodni miała na sobie czarną spódniczkę od mundurku, a zamiast ciepłego swetra pod spodem zwyczajną białą bluzkę której do swetra było naprawdę, naprawdę daleko. Dobrze, że chociaż owinęła swoją długą szyję ciepłym szalikiem w barwach domu. Inaczej by zamarzła w tym iście jesiennym płaszczyku.
- I tego i tego. - przyznała całkiem szczerze, po czym podeszła i usiadła obok chłopaka patrząc z góry na boisko.
- Jak myślisz, wygracie w tym roku puchar czy ślizgońskie dzieci zgarną go wam sprzed nosa? - zagaiła znów biorąc pod lupę jeden z tematów o którym nie miała bladego pojęcia. To zdecydowanie nie był jej świat. Czego się jednak nie robi dla podtrzymania konwersacji z interesująco przystojnym nieznajomym?
- A ty nie wracasz na święta do domu? - w jej głosie słychać było zwyczajną ciekawość, a dłonie schowała do kieszeni swojego beżowego płaszcza, bo powoli zaczynało jej się robić zimno. Najwidoczniej znów pomyliła się w ocenie pogody patrząc przez okno krukońskiego dormitorium. Po tylu latach powinna już z góry założyć, że za oknem jest trzy razy zimniej niż jej się wydaje, ale... wciąż tlił się w niej optymizm, że tym razem jest inaczej. Dlatego też zamiast ciepłych, dżinsowych spodni miała na sobie czarną spódniczkę od mundurku, a zamiast ciepłego swetra pod spodem zwyczajną białą bluzkę której do swetra było naprawdę, naprawdę daleko. Dobrze, że chociaż owinęła swoją długą szyję ciepłym szalikiem w barwach domu. Inaczej by zamarzła w tym iście jesiennym płaszczyku.
- I tego i tego. - przyznała całkiem szczerze, po czym podeszła i usiadła obok chłopaka patrząc z góry na boisko.
- Jak myślisz, wygracie w tym roku puchar czy ślizgońskie dzieci zgarną go wam sprzed nosa? - zagaiła znów biorąc pod lupę jeden z tematów o którym nie miała bladego pojęcia. To zdecydowanie nie był jej świat. Czego się jednak nie robi dla podtrzymania konwersacji z interesująco przystojnym nieznajomym?
Femke van RijnKlasa VII - Urodziny : 27/12/1997
Wiek : 26
Skąd : Amsterdam, Holandia
Krew : czysta
Re: Trybuny
- Nie wracam. To dość skomplikowane - zaśmiał się, ściągając ze swoich długich włosów gumkę, która przytrzymywała je w kupie podczas treningów. Nie wiedział za bardzo czy uświadomić dziewczynę na czym stoi zwariowany świat Malcolma, ale z braku dalszych tematów do rozmowy, postanowił rozwinąć poprzedni.
- Mieszkam w domu dziecka, a właściwie od ostatnich wakacji już tam nawet nie mieszkam. Nie stawiłem się w lipcu i tak jakoś wyszło - dodał. Nie zagłębiał się w nędzne szczegóły ucieczki ukartowanej ze Scottem. Skoro do panny Rijn nie dotarła jeszcze jego zła opinia, to może lepiej żeby tak zostało? McMillan nie miał wielu powodów do dumy, to na pewno.
- Ale pewnie odwiedzę kolegę podczas świąt - rzucił jeszcze.
Ściągnął ze swoich dłoni granatowe rękawiczki i podał je dziewczynie, a sam wsadził ręce do kieszeni. Gentleman z niego marny, ale czasami miał przebłyski uprzejmości. Przygoda z Sophie utwierdziła go jednak w przekonaniu, że dziewczyny takie jak ona nie są warte starania się, więc Krukon przestał oglądać się za dość popularnymi, bogatymi smarkulami, którymi ta szkoła była przepełniona. Panny Rijn nie znał, więc nie miał pewności. Jeśli skrzywi się na widok zmechaconych, przesiąkniętych dymem papierosowym rękawiczek z odzysku, będzie wiedział z kim ma do czynienia.
- Myślę, że prędzej Puchoni. Mają dobrego szukającego, tego całego Daviesa z reprezentacji. No ale u nas jest jeszcze Gregorovic... Podobno piekielnie dobre rodzeństwo. Zobaczymy. Finał pewnie rozegra się między Hufflepuffem i Slytherinem - wzruszył lekko ramionami. Zerknął na nią kątem oka. - Przychodzisz nam kibicować?
- Mieszkam w domu dziecka, a właściwie od ostatnich wakacji już tam nawet nie mieszkam. Nie stawiłem się w lipcu i tak jakoś wyszło - dodał. Nie zagłębiał się w nędzne szczegóły ucieczki ukartowanej ze Scottem. Skoro do panny Rijn nie dotarła jeszcze jego zła opinia, to może lepiej żeby tak zostało? McMillan nie miał wielu powodów do dumy, to na pewno.
- Ale pewnie odwiedzę kolegę podczas świąt - rzucił jeszcze.
Ściągnął ze swoich dłoni granatowe rękawiczki i podał je dziewczynie, a sam wsadził ręce do kieszeni. Gentleman z niego marny, ale czasami miał przebłyski uprzejmości. Przygoda z Sophie utwierdziła go jednak w przekonaniu, że dziewczyny takie jak ona nie są warte starania się, więc Krukon przestał oglądać się za dość popularnymi, bogatymi smarkulami, którymi ta szkoła była przepełniona. Panny Rijn nie znał, więc nie miał pewności. Jeśli skrzywi się na widok zmechaconych, przesiąkniętych dymem papierosowym rękawiczek z odzysku, będzie wiedział z kim ma do czynienia.
- Myślę, że prędzej Puchoni. Mają dobrego szukającego, tego całego Daviesa z reprezentacji. No ale u nas jest jeszcze Gregorovic... Podobno piekielnie dobre rodzeństwo. Zobaczymy. Finał pewnie rozegra się między Hufflepuffem i Slytherinem - wzruszył lekko ramionami. Zerknął na nią kątem oka. - Przychodzisz nam kibicować?
Re: Trybuny
Słowo "skomplikowane" było zdecydowanie słowem tabu w rozmowach z Krukonką, bowiem budziło w niej pokłady jeszcze większej ciekawości i swego rodzaju oburzenia, że ktoś uważa jej mózg za mało rozgarnięty z niemożnością rozumowania rzeczy skomplikowanych. Już wydymała swoje wargi, aby pokazać mu, że czuje się nieco urażona, ale zanim zdążyła do zrobić on już wyjaśnił jej swoją sytuację. Cóż, jej zdaniem to nie było skomplikowane: nieznajomy chłopiec nie miał dokąd wracać i tyle. Zdarza się. Femke teraz też nie miała dokąd wracać, bo rodzice wysłali list mówiący o nawale pracy i braku czasu. A skoro nie mieli czasu to nie było sensu wracać chociażby z ekonomicznego punktu widzenia. Rodzice pracowali i robili co mogli, żeby dziewczęta mogły zostać na Wyspach i żeby niczego im nie brakowało. Femme nie mogła się za to obrazić.
- To nie było skomplikowane. - wyraziła na głos swoją opinię, a gdy tylko długowłosy podał jej swoje rękawiczki, które nie były w najlepszej kondycji (delikatnie rzecz ujmując), wzięła je od niego z pełnym wdzięczności uśmiechem.
- Och, dziękuję. Wciąż mam problemy z ocenianiem temperatury za oknem. - przyznała głośno naciągając na drobne dłonie wypchany i zmechecony materiał o dość charakterystycznym zapachu. Jej to jednak zbytnio nie przeszkadzało. Dłonie zmarzły jej na tyle, że nie zamierzała zwracać uwagi na takie szczegóły. Bo dla niej to były szczegóły. Wysłuchała uważnie jego uwag, by prychnąć cicho. Davies może i był dobry, ale w podrywaniu dziewczyn. Widziała go nie raz i nie dwa u boku rozanielonej Gryfonki, więc w stu procentach na Quidditchu to on skupiony nie był. Może szkolna liga była dla niego mało opłacalna, więc przestał się aż tak przejmować? Za mecze w reprezentacji Anglii zapewne obsypują go złotem a tu? Tu najwyżej zostanie oblany kremowym piwem prosto z beczki za wygrany mecz. Za przegrany też może zostać oblany: ciepłym moczem.
- A komu innemu mam kibicować? Ravenclaw rządzi, juhu... - w ostatnim słowie nie było jednak słychać entuzjazmu. Jej wargi wygięły się w dość kpiarskim uśmiechu, by zaraz dodać:
- Kibicowałabym wszystkiemu w czym bierze udział mój klon. - i znów ciepło się uśmiechnęła na wspomnienie o siostrze.
- To nie było skomplikowane. - wyraziła na głos swoją opinię, a gdy tylko długowłosy podał jej swoje rękawiczki, które nie były w najlepszej kondycji (delikatnie rzecz ujmując), wzięła je od niego z pełnym wdzięczności uśmiechem.
- Och, dziękuję. Wciąż mam problemy z ocenianiem temperatury za oknem. - przyznała głośno naciągając na drobne dłonie wypchany i zmechecony materiał o dość charakterystycznym zapachu. Jej to jednak zbytnio nie przeszkadzało. Dłonie zmarzły jej na tyle, że nie zamierzała zwracać uwagi na takie szczegóły. Bo dla niej to były szczegóły. Wysłuchała uważnie jego uwag, by prychnąć cicho. Davies może i był dobry, ale w podrywaniu dziewczyn. Widziała go nie raz i nie dwa u boku rozanielonej Gryfonki, więc w stu procentach na Quidditchu to on skupiony nie był. Może szkolna liga była dla niego mało opłacalna, więc przestał się aż tak przejmować? Za mecze w reprezentacji Anglii zapewne obsypują go złotem a tu? Tu najwyżej zostanie oblany kremowym piwem prosto z beczki za wygrany mecz. Za przegrany też może zostać oblany: ciepłym moczem.
- A komu innemu mam kibicować? Ravenclaw rządzi, juhu... - w ostatnim słowie nie było jednak słychać entuzjazmu. Jej wargi wygięły się w dość kpiarskim uśmiechu, by zaraz dodać:
- Kibicowałabym wszystkiemu w czym bierze udział mój klon. - i znów ciepło się uśmiechnęła na wspomnienie o siostrze.
Femke van RijnKlasa VII - Urodziny : 27/12/1997
Wiek : 26
Skąd : Amsterdam, Holandia
Krew : czysta
Re: Trybuny
- To dobrze - odparł. - Za dużo świąt spędziłem w Hogwarcie, więc ostrzegam, będzie wam strasznie nudno. Nie lepiej udawać, że wracacie, a tak naprawdę udać się na kilkudniowy rajd po stolicy? Ja bym tak zrobił. Teraz kiedy mam już licencję na teleportację, chcę odwiedzić swoją rodzinną wioskę i zjechać kawałek kraju - powiedział. Nie wiedział w sumie dlaczego zwierza się z tego nieznajomej dziewczynie, ale nie była to w końcu żadna tajemnica. Fakt faktem, był to pierwszy raz kiedy myśl Krukona o odwiedzeniu Doliny Godryka i grobu rodziców, została wypowiedziana na głos. Kto wie, może faktycznie to zrobi.
- Nie ma za co. Oddasz jak dorobisz się własnych - odpowiedział z rozbawieniem.
Malcolm nie wiedział nic o życiu prywatnym Dylana Daviesa, ale bawidamki nie były zdecydowanie dobrym dla niego towarzystwem. Gardził właściwie osobami, które lekko się prowadziły, zarówno chłopcami jak i dziewczynami. Nie jego styl.
- Nawet gdyby wystartowała w ustawce kibiców Błękitnych w pierwszym rzędzie? - Zapytał, podejrzliwie mrużąc oczy. - Przednia zabawa, powinniście kiedyś spróbować wpaść na mugolski mecz futbolowy w Londynie. Nigdzie nie czuje się Anglikiem tak bardzo jak między śmietnikami za stadionem, jeśli wiesz co mam na myśli - zaśmiał się, przestając przejmować się tym, ze rujnuje swoje niezłe pierwsze wrażenie.
- Nie ma za co. Oddasz jak dorobisz się własnych - odpowiedział z rozbawieniem.
Malcolm nie wiedział nic o życiu prywatnym Dylana Daviesa, ale bawidamki nie były zdecydowanie dobrym dla niego towarzystwem. Gardził właściwie osobami, które lekko się prowadziły, zarówno chłopcami jak i dziewczynami. Nie jego styl.
- Nawet gdyby wystartowała w ustawce kibiców Błękitnych w pierwszym rzędzie? - Zapytał, podejrzliwie mrużąc oczy. - Przednia zabawa, powinniście kiedyś spróbować wpaść na mugolski mecz futbolowy w Londynie. Nigdzie nie czuje się Anglikiem tak bardzo jak między śmietnikami za stadionem, jeśli wiesz co mam na myśli - zaśmiał się, przestając przejmować się tym, ze rujnuje swoje niezłe pierwsze wrażenie.
Re: Trybuny
Stolicy? Po zaśmieconym i szarym Londynie?
- Wolałabym naprawdę wrócić do domu. - przyznała spuszczając spojrzenie na swoje czarne buciki, których czystość była wprost imponująca. Nie miała nic przeciwko nudnym świętom w zamku, bo i tak nie zamierzała świętować. Święta bez rodziców to nie święta i tego będzie się już trzymać.
- Masz licencję? Ja muszę zaczekać do przyszłego roku. - wygięła usta w podkówkę, bo tak naprawdę bardzo chciałaby móc się teleportować już teraz. Zaoszczędziłaby mnóstwo pieniędzy na biletach na pociągi i inne wynalazki pomagające ludziom przemieszczać się z miejsca na miejsce. Ludziom, czyli mugolom i niepełnoletnim lub niedoedukowanym pod którymś względem czarodziejom. Cała reszta przecież sprawnie się teleportowała, więc pociągi nie były im potrzebne. Pokiwała twierdząco głową, jakby w ramach obietnicy, że odda jego własność w dokładnie takim samym stanie w jakim je od niego wzięła, po czym położyła swoje dłonie odziane w czarne rękawiczki na swoich kolanach.
- Nawet wtedy. - przyznała z szerokim uśmiechem, bo jakoś nie wyobrażała sobie San w takiej roli. Pewnie brutalni Anglicy zmiażdżyliby jej kruche ciałko w ułamku sekundy, a San aż taka głupia nie była, żeby wystawiać się na jawne stratowanie. Gdyby jednak przejawiała taką głupotę to tak, jej druga połówka stanęłaby za nią murem. Jak zawsze to zawsze.
- Nigdzie nie czuję się bardziej Holenderką kiedy po zwykłym posiedzeniu w amsterdamskim barze jestem na haju. - och, zalegalizowanie marihuany to jeden z zabawniejszych pomysłów jej kraju. I oby to wszystko poszło jeszcze dalej. Znając królewską wyobraźnię nic już nie zaskoczy panny van Rijn.
- Tak w ogóle to Femke jestem. - przedstawiła się, po czym zdjęła rękawiczkę z prawej dłoni wyciągając ją w typowo męskim geście do uścisku.
- Wolałabym naprawdę wrócić do domu. - przyznała spuszczając spojrzenie na swoje czarne buciki, których czystość była wprost imponująca. Nie miała nic przeciwko nudnym świętom w zamku, bo i tak nie zamierzała świętować. Święta bez rodziców to nie święta i tego będzie się już trzymać.
- Masz licencję? Ja muszę zaczekać do przyszłego roku. - wygięła usta w podkówkę, bo tak naprawdę bardzo chciałaby móc się teleportować już teraz. Zaoszczędziłaby mnóstwo pieniędzy na biletach na pociągi i inne wynalazki pomagające ludziom przemieszczać się z miejsca na miejsce. Ludziom, czyli mugolom i niepełnoletnim lub niedoedukowanym pod którymś względem czarodziejom. Cała reszta przecież sprawnie się teleportowała, więc pociągi nie były im potrzebne. Pokiwała twierdząco głową, jakby w ramach obietnicy, że odda jego własność w dokładnie takim samym stanie w jakim je od niego wzięła, po czym położyła swoje dłonie odziane w czarne rękawiczki na swoich kolanach.
- Nawet wtedy. - przyznała z szerokim uśmiechem, bo jakoś nie wyobrażała sobie San w takiej roli. Pewnie brutalni Anglicy zmiażdżyliby jej kruche ciałko w ułamku sekundy, a San aż taka głupia nie była, żeby wystawiać się na jawne stratowanie. Gdyby jednak przejawiała taką głupotę to tak, jej druga połówka stanęłaby za nią murem. Jak zawsze to zawsze.
- Nigdzie nie czuję się bardziej Holenderką kiedy po zwykłym posiedzeniu w amsterdamskim barze jestem na haju. - och, zalegalizowanie marihuany to jeden z zabawniejszych pomysłów jej kraju. I oby to wszystko poszło jeszcze dalej. Znając królewską wyobraźnię nic już nie zaskoczy panny van Rijn.
- Tak w ogóle to Femke jestem. - przedstawiła się, po czym zdjęła rękawiczkę z prawej dłoni wyciągając ją w typowo męskim geście do uścisku.
Femke van RijnKlasa VII - Urodziny : 27/12/1997
Wiek : 26
Skąd : Amsterdam, Holandia
Krew : czysta
Re: Trybuny
Malcolm nie pamiętał już jak wyglądają święta w domu, dlatego ten czas nie był dla niego szczególnie wyjątkowy. Znacznie bardziej wolał sylwester i moment, w którym ludzie zostawiają za sobą nowy rok, wchodząc w następny z głową pełną nowych pomysłów na siebie. Wszystkie postanowienia zwykle szlag trafia, dlatego Krukon nie czynił żadnych. Nie łudził się, że jest w stanie jakoś zmienić swoją osobę.
- Mam już od jakiegoś czasu. Bardzo ułatwia życie. W końcu nie muszę jeździć bez biletu w metrze po Londynie z sercem w gardle kiedy wchodzi kontrola - zaśmiał się. Gdy wyciągnęła do niego rękę, uścisnął ją krótko i posłał jej uśmiech niewidoczny w ciemności.
- Wiem kim jesteś, ale to fakt, nigdy nie poznaliśmy się osobiście. Malcolm - powiedział. Znowu wcisnął swoją chłodną jak lód dłoń do kieszeni. - Femke to bardzo dziwne imię. Ma jakąś historię? - Zapytał.
Trochę z ciekawości, trochę po to żeby podtrzymać rozmowę.
- Co robicie w Anglii? Nie macie w Holandii jakiejś szkoły magii?
Po tych słowach popadł w dziwną zadumę odnośnie obcokrajowców w ich angielskiej szkole. Może Hogwart był najlepszy i ludzie zjeżdżali tutaj z wszech stron? A może nie mieli w innych krajach swoich szkół? Nigdy się tym nie zainteresował, miał w głowie tylko wampiry i pojedynki, a nie wiedział tak podstawowych rzeczy.
- Mam już od jakiegoś czasu. Bardzo ułatwia życie. W końcu nie muszę jeździć bez biletu w metrze po Londynie z sercem w gardle kiedy wchodzi kontrola - zaśmiał się. Gdy wyciągnęła do niego rękę, uścisnął ją krótko i posłał jej uśmiech niewidoczny w ciemności.
- Wiem kim jesteś, ale to fakt, nigdy nie poznaliśmy się osobiście. Malcolm - powiedział. Znowu wcisnął swoją chłodną jak lód dłoń do kieszeni. - Femke to bardzo dziwne imię. Ma jakąś historię? - Zapytał.
Trochę z ciekawości, trochę po to żeby podtrzymać rozmowę.
- Co robicie w Anglii? Nie macie w Holandii jakiejś szkoły magii?
Po tych słowach popadł w dziwną zadumę odnośnie obcokrajowców w ich angielskiej szkole. Może Hogwart był najlepszy i ludzie zjeżdżali tutaj z wszech stron? A może nie mieli w innych krajach swoich szkół? Nigdy się tym nie zainteresował, miał w głowie tylko wampiry i pojedynki, a nie wiedział tak podstawowych rzeczy.
Re: Trybuny
Sylwester? Och, tego też nie zamierzała jakoś strasznie hucznie obchodzić. Może po prostu spiją się z Sanne jako szesnastolatki w jakimś schowku na miotły? To było bardzo prawdopodobne.
- Metrze? - zmarszczyła nieco brwi chcąc połączyć nazwę z środkiem transportu. Nie najlepiej radziła sobie z całym tym mugolskim szajsem. Kiedyś, za czasów ciągłego bycia w Amsterdamie radziła sobie lepiej, ale teraz... teraz ta cała wiedza drastycznie się skurczyła. Prawdopodobnie dlatego, że nie była jej do niczego potrzebna w normalnym, czarodziejskim świecie.
- Ten pociąg pod ziemią, nie? - upewniła się, czy podjęła właściwy tok rozumowania patrząc na niego kontrolnie licząc przy okazji na to,że jeśli popełni błąd, to on nawróci ją na właściwe tory. Słysząc pytanie o swoje imię już zakładała rękawiczkę i zaśmiała się cicho.
- Teoretycznie Femme. Jedno z najbardziej popularnych holenderskich imion. Co druga dziewczynka je ma. Femke to takie zdrobnienie bardziej. - wyjaśniła. No tak, dla Anglików było dziwne. Nawet bardzo dziwne. Dla niej było normalne. Trudno, żeby było inne, jeśli w Amsterdamie znała prawie same Femki i Sanki. Najmniej kreatywne imię świata w tamtych rejonach. Tu jednak było oryginalne.
- Mamy! Instytut Magii. Jednak nie umywa się do czołówki, czyli Hogwartu, Beuxbatons i Durmstrangu. Ciężko się nauczyć francuskiego, więc Beuxbatons odpadło na wejściu. Ojciec uważa Durmstrang za czarną magię, więc został tylko Hogwart. Wiesz, chcieli dla nas jak najlepszego wykształcenia. W sumie to nadal chcą, więc pewnie będziemy jeszcze studiować w Anglii. - spuściła znów głowę spoglądając na swoje buciki. Odchrząknęła cicho i znów spojrzała na Malcolma.
- A ty byłeś gdzieś poza tą Anglią? - zapytała wlepiając w niego swoje ciekawskie, brązowe tęczówki.
- Metrze? - zmarszczyła nieco brwi chcąc połączyć nazwę z środkiem transportu. Nie najlepiej radziła sobie z całym tym mugolskim szajsem. Kiedyś, za czasów ciągłego bycia w Amsterdamie radziła sobie lepiej, ale teraz... teraz ta cała wiedza drastycznie się skurczyła. Prawdopodobnie dlatego, że nie była jej do niczego potrzebna w normalnym, czarodziejskim świecie.
- Ten pociąg pod ziemią, nie? - upewniła się, czy podjęła właściwy tok rozumowania patrząc na niego kontrolnie licząc przy okazji na to,że jeśli popełni błąd, to on nawróci ją na właściwe tory. Słysząc pytanie o swoje imię już zakładała rękawiczkę i zaśmiała się cicho.
- Teoretycznie Femme. Jedno z najbardziej popularnych holenderskich imion. Co druga dziewczynka je ma. Femke to takie zdrobnienie bardziej. - wyjaśniła. No tak, dla Anglików było dziwne. Nawet bardzo dziwne. Dla niej było normalne. Trudno, żeby było inne, jeśli w Amsterdamie znała prawie same Femki i Sanki. Najmniej kreatywne imię świata w tamtych rejonach. Tu jednak było oryginalne.
- Mamy! Instytut Magii. Jednak nie umywa się do czołówki, czyli Hogwartu, Beuxbatons i Durmstrangu. Ciężko się nauczyć francuskiego, więc Beuxbatons odpadło na wejściu. Ojciec uważa Durmstrang za czarną magię, więc został tylko Hogwart. Wiesz, chcieli dla nas jak najlepszego wykształcenia. W sumie to nadal chcą, więc pewnie będziemy jeszcze studiować w Anglii. - spuściła znów głowę spoglądając na swoje buciki. Odchrząknęła cicho i znów spojrzała na Malcolma.
- A ty byłeś gdzieś poza tą Anglią? - zapytała wlepiając w niego swoje ciekawskie, brązowe tęczówki.
Femke van RijnKlasa VII - Urodziny : 27/12/1997
Wiek : 26
Skąd : Amsterdam, Holandia
Krew : czysta
Re: Trybuny
- Tak, pociąg pod ziemią - odpowiedział. Zaśmiał się cicho. Pomimo tego, że był czarodziejem, nadal pozostawał londyńczykiem, a nieznajomość metra mieszkając w stolicy Wielkiej Brytanii byłaby totalną głupotą. Brak licencji na teleportację zmuszał go do poruszania się po mieście własnie metrem. Było najtańsze i prawdopodobieństwo złapania przez kontrolera biletów było najmniejsze.
- Femme? Jak Femme Fatale? - Uniósł lekko brwi ku górze.
Cóż, na kobietę fatalną nie wyglądała, ale przecież nie znał jej za dobrze no i mogła być przysłowiową cichą wodą. Co jak co, ale takich Femme Fatale Malcolm w swoim życiu miał już dość, bo Sophie dała mu popalić.
- Jesteś taką holenderską Kate. Bardzo popularne imię u nas, znam masę dziewcząt o tym imieniu - dodał.
- Tak, byłem w Irlandii u Jamesa. Ale poza wyspami nigdy nie byłem, chociaż chciałbym - powiedział, wzruszając ramionami. Nigdy nie było okazji do podróży ani też konkretnego celu. Może dlatego był wściekły na Jamesa kiedy ten udał się w podróż z kuzynem, zostawiając go w Kerry. - Odprowadzę Cię do wieży, co? - Zapytał, wstając.
- Femme? Jak Femme Fatale? - Uniósł lekko brwi ku górze.
Cóż, na kobietę fatalną nie wyglądała, ale przecież nie znał jej za dobrze no i mogła być przysłowiową cichą wodą. Co jak co, ale takich Femme Fatale Malcolm w swoim życiu miał już dość, bo Sophie dała mu popalić.
- Jesteś taką holenderską Kate. Bardzo popularne imię u nas, znam masę dziewcząt o tym imieniu - dodał.
- Tak, byłem w Irlandii u Jamesa. Ale poza wyspami nigdy nie byłem, chociaż chciałbym - powiedział, wzruszając ramionami. Nigdy nie było okazji do podróży ani też konkretnego celu. Może dlatego był wściekły na Jamesa kiedy ten udał się w podróż z kuzynem, zostawiając go w Kerry. - Odprowadzę Cię do wieży, co? - Zapytał, wstając.
Re: Trybuny
Uśmiechnęła się szeroko słysząc, że miała rację. No tak, przecież w Amsterdamie też mieli całkiem niezłe metro. Raz czy dwa nawet Femke nim jechała, ale zdecydowanie wolała autobusy czy tramwaje, bowiem jazda pod ziemią nie działała na nią najlepiej. Dawały wtedy o sobie znać lęki klaustrofobiczne i chore wizje zginięcia pod powierzchnią ziemi niczym kret. Zdecydowanie bardziej wolała tramwaje, a najlepiej z tego wszystkiego wolała rower lub własne nogi. Słysząc jego pytanie jej brew znów powędrowała nieco wyżej.
- Ta sama pisownia. - powiedziała w końcu, chociaż nie uważała siebie za kobietę fatalną i aż tak bezduszną, żeby wykorzystać mężczyznę do własnych celów. Była na tyle niedostosowana, że nawet nie wiedziała w jaki sposób zabrać się za omotanie samca.
- Dokładnie. Tyle, że u nas jest o wiele więcej Femek niż u was Katek. - stwierdziła i tak chowając dłonie wraz z rękawiczkami do kieszeni, bo mimo wszystko już czuła jak robi się jej w nie chłodno. Zima idzie, cóż zrobisz...
- W sumie mam podobnie. Tylko Wyspy i Holandia. - westchnęła cicho, bo tak naprawdę chętnie zwiedziłaby różne regiony świata, naprawdę różne. Na przykład takie Indie. Chętnie zwiedziłaby Indie. Albo Japonię. Z chwilowego zamyślenia wyrwał ją głos Malcolma. Również wstała otrzepując swoje siedzisko z niewidzialnego pyłu, po czym wraz z chłopakiem ruszyła w stronę Krukońskiej wieży.
- Ta sama pisownia. - powiedziała w końcu, chociaż nie uważała siebie za kobietę fatalną i aż tak bezduszną, żeby wykorzystać mężczyznę do własnych celów. Była na tyle niedostosowana, że nawet nie wiedziała w jaki sposób zabrać się za omotanie samca.
- Dokładnie. Tyle, że u nas jest o wiele więcej Femek niż u was Katek. - stwierdziła i tak chowając dłonie wraz z rękawiczkami do kieszeni, bo mimo wszystko już czuła jak robi się jej w nie chłodno. Zima idzie, cóż zrobisz...
- W sumie mam podobnie. Tylko Wyspy i Holandia. - westchnęła cicho, bo tak naprawdę chętnie zwiedziłaby różne regiony świata, naprawdę różne. Na przykład takie Indie. Chętnie zwiedziłaby Indie. Albo Japonię. Z chwilowego zamyślenia wyrwał ją głos Malcolma. Również wstała otrzepując swoje siedzisko z niewidzialnego pyłu, po czym wraz z chłopakiem ruszyła w stronę Krukońskiej wieży.
Femke van RijnKlasa VII - Urodziny : 27/12/1997
Wiek : 26
Skąd : Amsterdam, Holandia
Krew : czysta
Re: Trybuny
William wyglądał paskudnie. Podkrążone oczy, rozczochrane włosy i niechlujnie dobrane ubranie sprawiały, że wyglądał jak karykatura Greengrassa. Przez ostatni tydzień od powrotu do Hogwartu nie spał i praktycznie nie jadł nic poza suchymi ciastkami, które znalazł w szafce nocnej. Nie wychodził też w ogóle z dormitorium. Nawet na lekcjach się nie pojawiał. Poprosił tylko Dymitra, żeby przekazał, że bardzo źle sie czuje i zaszył się za kotarami swojego łóżka. Poprosił Dymitra! Nawet nie przeszkadzało mu to, że ledwie kilka dni wcześniej był w Greengrass Manor i o mało co nie został jego szwagrem. W domu był wściekły na ojca, za to co chciał zrobić Christine i chyba pierwszy raz w życiu dziękował Slytherinowi za to, że na drodze Rosjanina postawił tę szlamowatą Aiko. Przez tydzień siedział więc w swoim pokoju i udawał, ze mocno śpi gdy tylko Christine próbowała się z nim skontaktować. A co było tego powodem? Claudia. Pierwszego dnia po powrocie z ferii o o mało nei zemdlał na wieczornej uczcie, kiedy na jej miejscu przy stole nauczycielskim zobaczył jakiegoś faceta. Później miał ochotę zrobić Scottowi awanturę, ale dostał list. O ile listem można było nazwać jedno słowo na skrawku pergaminu wciśniętego w jego sygnet. Kompletnie się załamał. Teraz, po tygodniu siedział na trybunach i patrzył tępo na boisko. Dokładnie tam się poznali w zeszłym roku.
Re: Trybuny
Christine martwiła się o brata, od przyjazdu do Hogwartu widziała go może z dwa, trzy razy. Nie widywała go podczas posiłków w wielkiej sali, nie chodził na zajęcia... tylko cały czas siedział w swoim dormitorium i nie dopuszczał do siebie nikogo. Ile razy próbowała zajrzeć do brata, dowiedzieć się co się stało, ten za każdym razem "spał". Naprawdę nie wiedziała co się z nim działo, nigdy się tak nie zachowywał.
Dzisiaj po raz kolejny chciała zajść do dormitorium, kiedy ktoś ją poinformował że widział Williama jak wychodził ze szkoły. Nie czekając na nich, zarzuciła na siebie swój ciepły płaszczyk i ruszyła szukać brata. Szukanie trochę jej zajęło, aż w końcu zrezygnowana miała wracać do szkoły, kiedy do głowy wpadło jej jeszcze jedno miejsce. Od razu więc się tam skierowała i pomysł okazał się trafny.
Widząc siedzącego na trybunach chłopaka, od razu rozpoznała w nim swojego brata. Szybkim krokiem podeszła do niego, a kiedy była na tyle blisko, żeby zobaczyć w jakim jest stanie, na jej twarzy pojawiło się jeszcze większe zaniepokojenie.
- Hej Will, co się dzieje? - zapytała zmartwionym głosem i usiadła obok chłopaka, przyglądając mu się z troską.
Dzisiaj po raz kolejny chciała zajść do dormitorium, kiedy ktoś ją poinformował że widział Williama jak wychodził ze szkoły. Nie czekając na nich, zarzuciła na siebie swój ciepły płaszczyk i ruszyła szukać brata. Szukanie trochę jej zajęło, aż w końcu zrezygnowana miała wracać do szkoły, kiedy do głowy wpadło jej jeszcze jedno miejsce. Od razu więc się tam skierowała i pomysł okazał się trafny.
Widząc siedzącego na trybunach chłopaka, od razu rozpoznała w nim swojego brata. Szybkim krokiem podeszła do niego, a kiedy była na tyle blisko, żeby zobaczyć w jakim jest stanie, na jej twarzy pojawiło się jeszcze większe zaniepokojenie.
- Hej Will, co się dzieje? - zapytała zmartwionym głosem i usiadła obok chłopaka, przyglądając mu się z troską.
Re: Trybuny
Spojrzał na siostrę pustym wzrokiem. Nie od razu, minęła chwila od zadanego przez nia pytania jakby reagował z lekkim opóźnieniem.
- Nic się nie dzieje. Wszystko jest tak, jak być powinno - odpowiedział beznamiętnie znowu przenosząc wzrok na trzy pętle. Te pętle, które kazała mu czyścić i zaśmiewała się z tego, że nie umie używać ścierki. Jak mogła nie wiedzieć co się dzieje? Przecież to było takie oczywiste. Widziała nowego trenera quidditcha. Wiedziała, że Claudia nie jest już nauczycielką.
- Zostawiła mnie - dodał po chwili nie patrząc na siostrę. Dalej gapił sie w boisko nieświadome obracając sygnet wokół palca.
- Bez słowa wyjaśnienia. Tak po prostu. Po tym wszystkim, co dla niej zrobiłem. - mamrotał chyba bardziej do siebie niż do siostry. Naprawdę był załamany.
- Nic się nie dzieje. Wszystko jest tak, jak być powinno - odpowiedział beznamiętnie znowu przenosząc wzrok na trzy pętle. Te pętle, które kazała mu czyścić i zaśmiewała się z tego, że nie umie używać ścierki. Jak mogła nie wiedzieć co się dzieje? Przecież to było takie oczywiste. Widziała nowego trenera quidditcha. Wiedziała, że Claudia nie jest już nauczycielką.
- Zostawiła mnie - dodał po chwili nie patrząc na siostrę. Dalej gapił sie w boisko nieświadome obracając sygnet wokół palca.
- Bez słowa wyjaśnienia. Tak po prostu. Po tym wszystkim, co dla niej zrobiłem. - mamrotał chyba bardziej do siebie niż do siostry. Naprawdę był załamany.
Re: Trybuny
No tak, jak ona mogła nie skojarzyć tych dwóch faktów... Claudia. Ostatnio było u niej ciężko z logicznym myśleniem. Ledwie otrząsnęła się po ostatnich wydarzeniach, które mocno namieszały jej w głowie.
Patrzyła na brata w dalszym ciągu ze smutkiem i troską, nie wiedząc nawet co ma mu powiedzieć. Wiedziała że to się tak skończy, ten ich związek w ogóle nie miał prawa mieć przyszłości. No ale nie miała zamiaru mu rzucać gatkami typu, 'wiedziałam że tak będzie' ' a nie mówiłam', no bo po co? Nie chciała przecież dobijać chłopaka.
W pewnym momencie po prostu bez słowa objęła chłopaka ramieniem i przeniosła wzrok na boisko. Bez żadnego słowa, gdyż najzwyczajniej w świecie brakowało jej słów. Bała się powiedzieć cokolwiek, żeby tylko nie palnąć coś głupiego i żeby nie zrobić bratu przykrości.
Patrzyła na brata w dalszym ciągu ze smutkiem i troską, nie wiedząc nawet co ma mu powiedzieć. Wiedziała że to się tak skończy, ten ich związek w ogóle nie miał prawa mieć przyszłości. No ale nie miała zamiaru mu rzucać gatkami typu, 'wiedziałam że tak będzie' ' a nie mówiłam', no bo po co? Nie chciała przecież dobijać chłopaka.
W pewnym momencie po prostu bez słowa objęła chłopaka ramieniem i przeniosła wzrok na boisko. Bez żadnego słowa, gdyż najzwyczajniej w świecie brakowało jej słów. Bała się powiedzieć cokolwiek, żeby tylko nie palnąć coś głupiego i żeby nie zrobić bratu przykrości.
Re: Trybuny
Oparł głowę o ramię siostry i pozwolił się przytulić. Brakowało mu tego. Przez ostatnie dni nie marzył o niczym innym, ale nie chciał, by widziała w jakim jest stanie. A był w gorszym. Pierwszego dnia ryczał cały dzień, ale przecież sie nie przyzna.
- Myślałem, że coś dla niej znaczę. Że mnie kocha... - gadał jak zraniona nastolatka. To raczej powinna być rola Christine, a on powinien ją pocieszać i spuścić wpierdol palantowi, który ją skrzywdził. Ale to on był zraniony. Pierwszy raz kompletnie oddał się drugiej osobie całym sobą, zaufał otworzył sie przed nią, a ona go zostawiła z jednym, głupim "żegnaj". Nie umiał sobie z tym poradzić bo nigdy nie był w takiej sytuacji, nigdy nikogo nie kochał i nikogo nie tracił.
- Że będziemy razem. Chciałem dla niej rzucić wszystko, rozumiesz? Tyle dla niej zrobiłem, a ona mnie wykorzystała. - kontynuował monolog. Na to wpadł przedwczoraj. Dużo myślał o tym przez ostatnie dni i w końcu doszedł do takiego wniosku. Wmówił sobie, że to wszystko było zaplanowane od samego początku. Że Claudia planowała go uwieść i wykorzystać wpływy Greengrassów. W końcu to dzięki dojściom jego ojca dostała się do Harpii. I wysłał jej w prezencie nową miotłę wyścigową. I drogi naszyjnik. Tak, to na pewno było zaplanowane.
- Byłem taki głupi i ślepy.
- Myślałem, że coś dla niej znaczę. Że mnie kocha... - gadał jak zraniona nastolatka. To raczej powinna być rola Christine, a on powinien ją pocieszać i spuścić wpierdol palantowi, który ją skrzywdził. Ale to on był zraniony. Pierwszy raz kompletnie oddał się drugiej osobie całym sobą, zaufał otworzył sie przed nią, a ona go zostawiła z jednym, głupim "żegnaj". Nie umiał sobie z tym poradzić bo nigdy nie był w takiej sytuacji, nigdy nikogo nie kochał i nikogo nie tracił.
- Że będziemy razem. Chciałem dla niej rzucić wszystko, rozumiesz? Tyle dla niej zrobiłem, a ona mnie wykorzystała. - kontynuował monolog. Na to wpadł przedwczoraj. Dużo myślał o tym przez ostatnie dni i w końcu doszedł do takiego wniosku. Wmówił sobie, że to wszystko było zaplanowane od samego początku. Że Claudia planowała go uwieść i wykorzystać wpływy Greengrassów. W końcu to dzięki dojściom jego ojca dostała się do Harpii. I wysłał jej w prezencie nową miotłę wyścigową. I drogi naszyjnik. Tak, to na pewno było zaplanowane.
- Byłem taki głupi i ślepy.
Re: Trybuny
Przytuliła chłopaka mocno do siebie i pozwoliła mu się wygadać. Słuchała jego monologu i nie komentowała słowem. Tak, to naprawdę zabawne, ale ślizgon mazał się w tym momencie jak dziewczyna. Ale dla Christine to nie miało teraz znaczenia. Ona już się swoje wypłakała, a on już swoje zrobił i komu trzeba wpierdolił. No ale się otrząsnęła po nieszczęśliwej miłości, to i on da radę!
Na ostatnie słowa chłopaka mruknęła cicho:
- Nie, po prostu byłeś zakochany...
Kiedy już skończył swój monolog, dziewczyna złapała Williama za ramiona i odsunęła od siebie, tak że patrzyła mu prosto w twarz. Początkowo skrzywiła się jeszcze lekko, bo jak się tak przyjrzała, to wyglądał jeszcze gorzej.
- No ale już, koniec mazania Will... - mówiła spokojnie i powoli. - Czas się otrząsnąć i wrócić do świata żywych.
Na ostatnie słowa chłopaka mruknęła cicho:
- Nie, po prostu byłeś zakochany...
Kiedy już skończył swój monolog, dziewczyna złapała Williama za ramiona i odsunęła od siebie, tak że patrzyła mu prosto w twarz. Początkowo skrzywiła się jeszcze lekko, bo jak się tak przyjrzała, to wyglądał jeszcze gorzej.
- No ale już, koniec mazania Will... - mówiła spokojnie i powoli. - Czas się otrząsnąć i wrócić do świata żywych.
Re: Trybuny
Może i mazał sie jak dziewczyna, ale był bogatszy o nowe doświadczenia. Poznał bardzo ważną lekcję, którą zapamięta do końca życia - nigdy nie ufać kobietom. Kto wie, może te wydarzenia ukształtują jego życie na nowo. Nie zamierza zmieniać orientacji, co to to nie!
- Nigdy więcej - mruknął przysięgając sobie, że nie będzie więcej angażować sie uczuciowo. Będzie zdobywać. Jak jego ojciec. Może on też kiedyś został zraniony stąd jego zachowanie?
Przytaknął siostrze, ale nadal był lekko nieobecny.
- A jednak ta głupia wróżka miała rację.
- Nigdy więcej - mruknął przysięgając sobie, że nie będzie więcej angażować sie uczuciowo. Będzie zdobywać. Jak jego ojciec. Może on też kiedyś został zraniony stąd jego zachowanie?
Przytaknął siostrze, ale nadal był lekko nieobecny.
- A jednak ta głupia wróżka miała rację.
Re: Trybuny
No tak, jeszcze tylko tutaj by tego brakowało żeby William okazał się gejem. To zdecydowanie zbyt dużo dla Krystynki, chyba jednak podziękujemy.
Po tym jak przytaknął, patrzyła na niego jeszcze chwilę uważnych spojrzeniem. Nie była pewna, czy do chłopaka w ogóle dotarły jej słowa. Wreszcie go jednak puściła i odwróciła się do niego bokiem, opierając się o twarde, plastikowe siedzenie. Głowię odchyliła do tyłu i spoglądała teraz w niebo. Dopiero kiedy wspomniał o jakiejś wróżce, znów na niego spojrzała, a jedna z jej brwi wystrzeliła ku górze.
- Jaka znowu wróżka? O czym ty gadasz? - no tak, tak się jakoś złożyło że Will nie miał okazji opowiedzieć siostrze o zdarzeniach z Andrzejek. Nie wspominał nic o wróżce, ani o tym że przespał się z Marianną. Tak że dziewczyna żyła sobie w błogiej nieświadomości.
Po tym jak przytaknął, patrzyła na niego jeszcze chwilę uważnych spojrzeniem. Nie była pewna, czy do chłopaka w ogóle dotarły jej słowa. Wreszcie go jednak puściła i odwróciła się do niego bokiem, opierając się o twarde, plastikowe siedzenie. Głowię odchyliła do tyłu i spoglądała teraz w niebo. Dopiero kiedy wspomniał o jakiejś wróżce, znów na niego spojrzała, a jedna z jej brwi wystrzeliła ku górze.
- Jaka znowu wróżka? O czym ty gadasz? - no tak, tak się jakoś złożyło że Will nie miał okazji opowiedzieć siostrze o zdarzeniach z Andrzejek. Nie wspominał nic o wróżce, ani o tym że przespał się z Marianną. Tak że dziewczyna żyła sobie w błogiej nieświadomości.
Re: Trybuny
Nie, nie. O to Christine nie ma się co martwić. Pod względem upodobań Williama nic się nie zmieniło i zmieniać nie będzie. Nawet mu to przez myśl nie przeszło, żeby spróbować męskiego ciała. Na głowę nie upadł.
- Zoja zaciągnęła mnie do wróżki na Andrzejkach - mruknął. Nie mówił jej o tym, bo nie uważał tego za wartego uwagi. Przecież oboje z Bułgarką doszli do wniosku, że to wszystko było wyssane z palca na podstawie doniesień "Proroka". Zapomniał o tym tak szybko jak teraz sobie o tym przypomniał.
- Powiedziała, że zawsze będę sam. Że żadna długo ze mną nie wytrzyma, że odejdą. I miała rację. Claudia odeszła. Z Marianną dopiero co zacząłem się dogadywać a ojciec już coś mówił o zerwaniu zaręczyn bo nie może dojść do porozumienia z jej ojcem. Nawet Zoja mnie nie chce - cały czas mówił obojętnym tonem. Nie mówił jej o Mariannie, ale i nie powiedział, że dobierał się do Zoi. W sumie to nie wiedział, co byłoby dla niej większym szokiem.
- Zoja zaciągnęła mnie do wróżki na Andrzejkach - mruknął. Nie mówił jej o tym, bo nie uważał tego za wartego uwagi. Przecież oboje z Bułgarką doszli do wniosku, że to wszystko było wyssane z palca na podstawie doniesień "Proroka". Zapomniał o tym tak szybko jak teraz sobie o tym przypomniał.
- Powiedziała, że zawsze będę sam. Że żadna długo ze mną nie wytrzyma, że odejdą. I miała rację. Claudia odeszła. Z Marianną dopiero co zacząłem się dogadywać a ojciec już coś mówił o zerwaniu zaręczyn bo nie może dojść do porozumienia z jej ojcem. Nawet Zoja mnie nie chce - cały czas mówił obojętnym tonem. Nie mówił jej o Mariannie, ale i nie powiedział, że dobierał się do Zoi. W sumie to nie wiedział, co byłoby dla niej większym szokiem.
Re: Trybuny
Uniosła obie brwi, kiedy zaczął opowiadać o Andrzejkach i wróżce... nie wcinała się w słowa Willa, słuchała bez zbędnego komentarza. Odezwała się dopiero kiedy skończył swój żałosny wywód.
- Daj spokój, chyba nie wierzysz jakiejś świrusce, która twierdzi że zna przyszłość? - popatrzyła na niego, jakby z konia spadł. - Claudia może i odeszła... jej strata, jednak nie mów że żadna ciebie nie chce, bo to nieprawda! Mówię Ci że... - mówiła stanowczym głosem, chcąc brzmieć jak najbardziej przekonująco. W pewnym momencie jednak się zacięła, bo z lekkim opóźnieniem doszły do niej ostatnie słowa brata.
- Zoja Cię nie chce? Will, co ty bredzisz? - popatrzyła na niego z jeszcze większym zdziwieniem, zaczynała się już gubić w słowach brata i nie wiedziała już o czym on mówi. Wszak Zoja to jego przyjaciółka, sam tyle razy się zapierał że są tylko przyjaciółmi...
- Daj spokój, chyba nie wierzysz jakiejś świrusce, która twierdzi że zna przyszłość? - popatrzyła na niego, jakby z konia spadł. - Claudia może i odeszła... jej strata, jednak nie mów że żadna ciebie nie chce, bo to nieprawda! Mówię Ci że... - mówiła stanowczym głosem, chcąc brzmieć jak najbardziej przekonująco. W pewnym momencie jednak się zacięła, bo z lekkim opóźnieniem doszły do niej ostatnie słowa brata.
- Zoja Cię nie chce? Will, co ty bredzisz? - popatrzyła na niego z jeszcze większym zdziwieniem, zaczynała się już gubić w słowach brata i nie wiedziała już o czym on mówi. Wszak Zoja to jego przyjaciółka, sam tyle razy się zapierał że są tylko przyjaciółmi...
Re: Trybuny
- Nie wierzę - odpowiedział niezbyt przekonującym głosem - Ale jeśli ma rację? Powiedziała też, że ktoś z rodziny zachoruje. Że będzie skandal w "Proroku" - mówił dalej. Niby nie wierzył, a jednak. Westchnął ciężko. Znowu nie patrzył na siostrę a gapił się gdzieś w boisko.
- Pocałowałem ją. - wyjaśnił w końcu. Właściwie to nie wyjaśnił nic, a przyznał się tylko do kolejnej głupoty. Sam w sumie nie wiedział, czemu to zrobił. Coś go do tego popchnęło, poczuł, ze chce ją mieć. Znali się tyle lat, traktowali jak rodzeństwo i nagle stwierdził, że Zoja jest atrakcyjną dziewczyną i wcale nie łączą ich żadne rodzinne więzy, więc czemu nie spróbować?
- Pocałowałem ją. - wyjaśnił w końcu. Właściwie to nie wyjaśnił nic, a przyznał się tylko do kolejnej głupoty. Sam w sumie nie wiedział, czemu to zrobił. Coś go do tego popchnęło, poczuł, ze chce ją mieć. Znali się tyle lat, traktowali jak rodzeństwo i nagle stwierdził, że Zoja jest atrakcyjną dziewczyną i wcale nie łączą ich żadne rodzinne więzy, więc czemu nie spróbować?
Re: Trybuny
- Skończ już z tymi bredniami - mruknęła, kiedy ten zaczął się zastanawiać "a co jeśli?".
Słysząc jego kolejne słowa, oczy ślizgonki zrobiły się wielkie jak pięć złotych. Musiała wyglądać teraz idiotycznie, chcąc coś powiedzieć, jednakże w ostatniej chwili jednak się zamykając. Wymamrotała tylko ciche Co? i ponownie oparła się o siedzenie i popatrzyła w niebo. Nie wiedziała co się działo z Willem, ale ostatnio w ogóle nie mogła za nim nadążyć. Generalnie Christine zawsze kibicowała Williamowi i Zoji, no ale oni wciąż się upierali że nic nie będzie... Jak widać jednak Zoja stoi przy swoim.
Słysząc jego kolejne słowa, oczy ślizgonki zrobiły się wielkie jak pięć złotych. Musiała wyglądać teraz idiotycznie, chcąc coś powiedzieć, jednakże w ostatniej chwili jednak się zamykając. Wymamrotała tylko ciche Co? i ponownie oparła się o siedzenie i popatrzyła w niebo. Nie wiedziała co się działo z Willem, ale ostatnio w ogóle nie mogła za nim nadążyć. Generalnie Christine zawsze kibicowała Williamowi i Zoji, no ale oni wciąż się upierali że nic nie będzie... Jak widać jednak Zoja stoi przy swoim.
Re: Trybuny
Sam za sobą nie nadążał więc wcale nie dziwił się siostrze.
- No pocałowałem ją - powtórzył w odpowiedzi na jej ciche pytanie. - Uciekła i chyba mnie unika. Spieprzyłem naszą przyjaźń - mruknął pochylając się do przodu, spuścił głowę i opierając łokcie o kolana splótł palce na karku zwijając się w kłębek. Znowu miał ochotę zamknać się w dormitorium. Prawda była taka, że nie miał pewności, czy Zoja nadal go unika czy nie bo w końcu od przyjazdu nei wychodził z lochów. Ale w domu podczas ferii go unikała.
- No pocałowałem ją - powtórzył w odpowiedzi na jej ciche pytanie. - Uciekła i chyba mnie unika. Spieprzyłem naszą przyjaźń - mruknął pochylając się do przodu, spuścił głowę i opierając łokcie o kolana splótł palce na karku zwijając się w kłębek. Znowu miał ochotę zamknać się w dormitorium. Prawda była taka, że nie miał pewności, czy Zoja nadal go unika czy nie bo w końcu od przyjazdu nei wychodził z lochów. Ale w domu podczas ferii go unikała.
Re: Trybuny
Westchnęła tylko głośno i chwile w milczeniu patrzyła w ciemne niebo.
- Może spróbuj z nią porozmawiać... czy coś - powiedziała, a właściwie to mruknęła wreszcie, w dalszym ciągu nie spuszczając wzroku na brata. Dopiero po jakimś czasie znowu obróciła się bokiem na siedzeniu, tak że mogła patrzeć prosto na ślizgona. I odezwała się ponownie, a tym razem, jej głos brzmiał na dużo bardziej zdecydowany.
- Musisz z nią porozmawiać - stwierdziła stanowczo, tym tonem, który Will dobrze znał. Nie dało jej się teraz powiedzieć nie. - Jeżeli ty tego nie zrobisz, to ja do niej pójdę i ja z nią pogadam. - I tyle na ten temat. Szkot naprawdę nie miał teraz co dyskutować z siostrą, a ona dobrze wiedziała że on posłusznie zrobi to, co mu kazała. Taka jej mała sztuczka.
- Może spróbuj z nią porozmawiać... czy coś - powiedziała, a właściwie to mruknęła wreszcie, w dalszym ciągu nie spuszczając wzroku na brata. Dopiero po jakimś czasie znowu obróciła się bokiem na siedzeniu, tak że mogła patrzeć prosto na ślizgona. I odezwała się ponownie, a tym razem, jej głos brzmiał na dużo bardziej zdecydowany.
- Musisz z nią porozmawiać - stwierdziła stanowczo, tym tonem, który Will dobrze znał. Nie dało jej się teraz powiedzieć nie. - Jeżeli ty tego nie zrobisz, to ja do niej pójdę i ja z nią pogadam. - I tyle na ten temat. Szkot naprawdę nie miał teraz co dyskutować z siostrą, a ona dobrze wiedziała że on posłusznie zrobi to, co mu kazała. Taka jej mała sztuczka.
Re: Trybuny
- Mhm... - odmruknął choć wcale nie miał zamiaru rozmawiać z Zoją. Własciwie to chyba nawet nie dotarły do niego słowa siostry i tylko przytaknął odruchowo. Za drugim razem uniósł głowę, spojrzał na nią i westchnął ciężko.
- No to z nią rozmawiaj jeśli musisz - mruknął obojętnie. Nie udało się siostrzyczko. Will był w takim stanie, ze wszystko mu powiewało. Nie robił sobie nic z jej słów. Normalnie pewnie wykonałby polecenie z podkulonym ogonem, ale teraz najzwyczajniej miał to gdzieś.
- No to z nią rozmawiaj jeśli musisz - mruknął obojętnie. Nie udało się siostrzyczko. Will był w takim stanie, ze wszystko mu powiewało. Nie robił sobie nic z jej słów. Normalnie pewnie wykonałby polecenie z podkulonym ogonem, ale teraz najzwyczajniej miał to gdzieś.
Strona 4 z 7 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
Magic Land :: TERENY SZKOLNE :: Boisko
Strona 4 z 7
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach