Trybuny
+23
Brandon Tayth
Sanne van Rijn
Amelia Tully
Rhinna Hamilton
Gruby Mnich
Serena Valerious
Connor Campbell
Christine Greengrass
William Greengrass
Femke van Rijn
Malcolm McMillan
Joel Frayne
Vin Xakly
Aaron Matluck
Mistrz Gry
Anthony Wilson
Emily Bronte
Andrea Jeunesse
Sophie Fitzpatrick
Georgiana Davies
Clarissa Perrault
Sebastian Goździk
Brennus Lancaster
27 posters
Magic Land :: TERENY SZKOLNE :: Boisko
Strona 2 z 7
Strona 2 z 7 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
Trybuny
First topic message reminder :
Szerokie trybuny okalające stadion są podzielone na pięć sektorów: odpowiednio cztery dla każdego z domów oraz piąty, w którym zasiadają nauczyciele i goście.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Trybuny
Czyż to nie cudowne, że dwie, ogarnięte depresją dusze potrafią się odnaleźć i pójść w to samo miejsce? Wspaniale jest móc dzielić rozpacz z drugim smętnym człowiekiem, nie psując w ten sposób humoru osobie tryskającej szczęściem.
Kiedy dziewczyna przytuliła się do Sophie, ruda uśmiechnęła się lekko i ułożyła policzek na jej brązowej czuprynie. Tak, mogły teraz moknąć i użalać się nad parszywym losem i złem tego świata. Prawdziwy dramat w wykonaniu dziewczęcej części wychowanków domu Węża.
- Każdy wie, że jestem kujonką i na każdym zakończeniu roku wręczają mi medal najlepszego ucznia. Dasz wiarę, że w tym roku przegram z Charlesem Wilsonem? - jęknęła żałośnie, kręcąc w niedowierzaniu głową. W pewnym momencie, aż zrobiło jej się słabo, więc złapała się mocniej drewnianej deski na której siedziały. - I może brzmi to lamersko, ale nie wiesz jakie rodzina ma wobec mnie oczekiwania. Zmiażdżą mnie.. a do tego.. sypie mi się związek z Benem. Chyba go nie pociągam. - przełknęła głośniej ślinę, czując jak na jej nakrapiane cętkami policzki wpływają czerwone, dorodne rumieńce. W końcu Jeunesse emanowała seksem, a chłopcy wręcz kłaniali się przed nią wpół, a tu proszę. Rudy chochlik nie może uwieść własnego chłopaka. Wstyd, wstyd, Fitzpatrick.
- Nie wierzę plotkom i jesteś rozgrzeszona. Connor to świetny chłopak i z tego co wiem, świata poza tobą nie widzi.. ale teraz mów co Cię gnębi An bo zdaję się, że nastrój masz grobowy. To przez te plotki? - zapytała, wygładzając materiał kremowych spodni. Wcale nie przeszkadzało jej, że włosy obkleiły jej już całą twarz, a ubrania przemokły do reszty. Może ten deszcz obmyje ją z hańby?
- Raczej pojadę do domu, a później pewnie skoczę do zamku Scottów. Miałam też wpaść do Bena, ale teraz już sama nie wiem.. a ty?
Kiedy dziewczyna przytuliła się do Sophie, ruda uśmiechnęła się lekko i ułożyła policzek na jej brązowej czuprynie. Tak, mogły teraz moknąć i użalać się nad parszywym losem i złem tego świata. Prawdziwy dramat w wykonaniu dziewczęcej części wychowanków domu Węża.
- Każdy wie, że jestem kujonką i na każdym zakończeniu roku wręczają mi medal najlepszego ucznia. Dasz wiarę, że w tym roku przegram z Charlesem Wilsonem? - jęknęła żałośnie, kręcąc w niedowierzaniu głową. W pewnym momencie, aż zrobiło jej się słabo, więc złapała się mocniej drewnianej deski na której siedziały. - I może brzmi to lamersko, ale nie wiesz jakie rodzina ma wobec mnie oczekiwania. Zmiażdżą mnie.. a do tego.. sypie mi się związek z Benem. Chyba go nie pociągam. - przełknęła głośniej ślinę, czując jak na jej nakrapiane cętkami policzki wpływają czerwone, dorodne rumieńce. W końcu Jeunesse emanowała seksem, a chłopcy wręcz kłaniali się przed nią wpół, a tu proszę. Rudy chochlik nie może uwieść własnego chłopaka. Wstyd, wstyd, Fitzpatrick.
- Nie wierzę plotkom i jesteś rozgrzeszona. Connor to świetny chłopak i z tego co wiem, świata poza tobą nie widzi.. ale teraz mów co Cię gnębi An bo zdaję się, że nastrój masz grobowy. To przez te plotki? - zapytała, wygładzając materiał kremowych spodni. Wcale nie przeszkadzało jej, że włosy obkleiły jej już całą twarz, a ubrania przemokły do reszty. Może ten deszcz obmyje ją z hańby?
- Raczej pojadę do domu, a później pewnie skoczę do zamku Scottów. Miałam też wpaść do Bena, ale teraz już sama nie wiem.. a ty?
Re: Trybuny
Właściwie to jak postawiła obok siebie wszystkich Wilsonów, to nie widziała między nimi żadnych podobieństw w charakterze. No, poza szczątkowymi rzecz jasna, ale mało ją to satysfakcjonowało. Objęła dziewczynę ramieniem, głaszcząc ją przyjacielsko po policzku.
- Dlaczego przejmujesz się rodziną? To Twoje życie a oni jak Cię kochają, to powinni zaakceptować Twoje decyzje - z jej perspektywy sprawa była prosta, ale kolejne słowa Sophie ją zaskoczyły. Odkleiła się od jej ramienia, spoglądając na twarz rudowłosej przez chwilę spod przymrużonych powiek.
- Dlaczego tak uważasz? - spytała w końcu, ponownie się przytulając. - Może on się po prostu wstydzi? Albo coś? Albo w wakacje wam się polepszy, hm? - w pocieszaniu była marna. Mogła zaproponować jej zatopienie smutków w butelce albo mogła postarać się znaleźć inną formę rozrywki, choć teraz nie miała na nic ochoty. Od wczoraj nie zmieniło się nic w zachowaniu Jeunesse - wciąż była bez życia, z dystansem i nieufna wobec ludzi, w szczególności wobec płci męskiej, od której trzymała się z daleka.
- A widzisz, plotki swoją drogą, właściwie jestem skończona w oczach tych ludzi. Mówię, że znają mnie Ci co powinni, ale tak naprawdę kiepsko się przechodzi przez korytarz, gdy wiesz, że rozmowy milkną z Twojego powodu. Poza tym Connor nie jest chyba pewny swoich uczuć. Powiedziałam mu, że go kocham, ale nie odpowiedział, a potem stwierdził, że przyjdzie czas, kiedy i on to powie - przetarła wolną dłonią twarz, po której spływały powoli kropelki deszczu, z kolei pytanie o wakacje nieco podniosło ją na duchu.
- Ciotka przepisała mi dom w Hogsmeade, remontuję go teraz, ale niedługo koniec. Dlatego zapraszam - uśmiechnęła się zachęcająco.
- Dlaczego przejmujesz się rodziną? To Twoje życie a oni jak Cię kochają, to powinni zaakceptować Twoje decyzje - z jej perspektywy sprawa była prosta, ale kolejne słowa Sophie ją zaskoczyły. Odkleiła się od jej ramienia, spoglądając na twarz rudowłosej przez chwilę spod przymrużonych powiek.
- Dlaczego tak uważasz? - spytała w końcu, ponownie się przytulając. - Może on się po prostu wstydzi? Albo coś? Albo w wakacje wam się polepszy, hm? - w pocieszaniu była marna. Mogła zaproponować jej zatopienie smutków w butelce albo mogła postarać się znaleźć inną formę rozrywki, choć teraz nie miała na nic ochoty. Od wczoraj nie zmieniło się nic w zachowaniu Jeunesse - wciąż była bez życia, z dystansem i nieufna wobec ludzi, w szczególności wobec płci męskiej, od której trzymała się z daleka.
- A widzisz, plotki swoją drogą, właściwie jestem skończona w oczach tych ludzi. Mówię, że znają mnie Ci co powinni, ale tak naprawdę kiepsko się przechodzi przez korytarz, gdy wiesz, że rozmowy milkną z Twojego powodu. Poza tym Connor nie jest chyba pewny swoich uczuć. Powiedziałam mu, że go kocham, ale nie odpowiedział, a potem stwierdził, że przyjdzie czas, kiedy i on to powie - przetarła wolną dłonią twarz, po której spływały powoli kropelki deszczu, z kolei pytanie o wakacje nieco podniosło ją na duchu.
- Ciotka przepisała mi dom w Hogsmeade, remontuję go teraz, ale niedługo koniec. Dlatego zapraszam - uśmiechnęła się zachęcająco.
Re: Trybuny
- Pewnie masz rację, An. - westchnęła ciężko, przymykając na chwilę powieki i odchylając głowę do tyłu. Ciężkie krople deszczu spływały po jej wiosennym płaszczyku, a lekko falowane z reguły włosy przemieniły się w stado baranich loków.
- Tylko wiesz jak to jest jak przyzwyczaisz wszystkich do tego, że błyszczysz w nauce i chwalisz się medalem rok po roku, a tu nagle przyjdziesz z pustymi rękami. Najgorsze jest to, że ja sama nie wiem co się ze mną stało, chyba gdzieś po drodze zgubiłam samą siebie. - matko, cóż za filozoficzne rozmyślenia nawiedzały teraz tą młodą niewiastę. Sophie, aż podskoczyła w miejscu, kiedy Andrea oderwała się od niej jak oparzona i posłała jej to dobrze znane spojrzenie spod zmrużonych powiek. Aha, spowiedź.
- Ben wrócił do Hogwartu, zeszliśmy się i właściwie to mija rok odkąd jesteśmy razem. Warto wspomnieć, że przed jego wyjazdem byliśmy razem praktycznie od dziecka, a kiedy ja coś próbuję, wiesz.. to on zawsze ma wymówkę, naprawdę. Zdaniem Waltona, żaden moment nie jest odpowiedni, aż wstyd mówić. - jęknęła żałośnie, wzruszając wątłymi ramionami. Nie wiedziała co robić w tej kwestii, a przecież nie mogła mu o tym tak po prostu powiedzieć. Chociaż może Jeunesse miała rację i rzeczywiście ich związek rozkwitnie podczas wakacji?
- Tak, plotki bywają okropne i niby człowiek się nimi nie przejmuję, ale niezręczna cisza czy wszechogarniające szepty, które pojawiają się, gdy tylko mijasz jakąś grupkę osób.. potrafią być wkurzające. - doskonale wiedziała o czym mówi dziewczyna i mogła jej tylko współczuć. Nie wiedząc co więcej mogłaby powiedzieć, odnalazła jej dłoń i ścisnęła ją w przyjacielskim, wspierającym geście. Chociaż tyle mogła zrobić. Ona również nie była najlepszym typem pocieszyciela.
- Może po prostu jeszcze nigdy wcześniej nie wyznał nikomu uczuć i nie chce zapeszać? Wiesz, mężczyznom te magiczne słowa raczej przychodzą z trudem. - a przynajmniej tak jej się wydawało. Z tego co jej się obiło o uszy, zanim Connor związał się ze Ślizgonką uwielbiał przebierać w dziewczynach i co weekend wracał z Hogsmeade w opłakanym stanie. Może więc fakt, że w końcu ulokował w kimś swoje uczucia nie chce przejść mu przez gardło tak łatwo?
- Naprawdę? I nie miałabyś nic przeciwko, gdybym wpadła? Przydałaby mi się taka odskocznia od rodziny i całej reszty! - odrzekła z entuzjazmem, który wręcz zadziwił ją samą.
- Tylko wiesz jak to jest jak przyzwyczaisz wszystkich do tego, że błyszczysz w nauce i chwalisz się medalem rok po roku, a tu nagle przyjdziesz z pustymi rękami. Najgorsze jest to, że ja sama nie wiem co się ze mną stało, chyba gdzieś po drodze zgubiłam samą siebie. - matko, cóż za filozoficzne rozmyślenia nawiedzały teraz tą młodą niewiastę. Sophie, aż podskoczyła w miejscu, kiedy Andrea oderwała się od niej jak oparzona i posłała jej to dobrze znane spojrzenie spod zmrużonych powiek. Aha, spowiedź.
- Ben wrócił do Hogwartu, zeszliśmy się i właściwie to mija rok odkąd jesteśmy razem. Warto wspomnieć, że przed jego wyjazdem byliśmy razem praktycznie od dziecka, a kiedy ja coś próbuję, wiesz.. to on zawsze ma wymówkę, naprawdę. Zdaniem Waltona, żaden moment nie jest odpowiedni, aż wstyd mówić. - jęknęła żałośnie, wzruszając wątłymi ramionami. Nie wiedziała co robić w tej kwestii, a przecież nie mogła mu o tym tak po prostu powiedzieć. Chociaż może Jeunesse miała rację i rzeczywiście ich związek rozkwitnie podczas wakacji?
- Tak, plotki bywają okropne i niby człowiek się nimi nie przejmuję, ale niezręczna cisza czy wszechogarniające szepty, które pojawiają się, gdy tylko mijasz jakąś grupkę osób.. potrafią być wkurzające. - doskonale wiedziała o czym mówi dziewczyna i mogła jej tylko współczuć. Nie wiedząc co więcej mogłaby powiedzieć, odnalazła jej dłoń i ścisnęła ją w przyjacielskim, wspierającym geście. Chociaż tyle mogła zrobić. Ona również nie była najlepszym typem pocieszyciela.
- Może po prostu jeszcze nigdy wcześniej nie wyznał nikomu uczuć i nie chce zapeszać? Wiesz, mężczyznom te magiczne słowa raczej przychodzą z trudem. - a przynajmniej tak jej się wydawało. Z tego co jej się obiło o uszy, zanim Connor związał się ze Ślizgonką uwielbiał przebierać w dziewczynach i co weekend wracał z Hogsmeade w opłakanym stanie. Może więc fakt, że w końcu ulokował w kimś swoje uczucia nie chce przejść mu przez gardło tak łatwo?
- Naprawdę? I nie miałabyś nic przeciwko, gdybym wpadła? Przydałaby mi się taka odskocznia od rodziny i całej reszty! - odrzekła z entuzjazmem, który wręcz zadziwił ją samą.
Re: Trybuny
W głębi duszy cieszyła się, że ona nigdy nie była aż tak wielkim powodem do dumy swoich rodziców, jak jej siostra, Rose. Dzięki temu miała spokój, chociaż musiała przyznać, że gdy dostała dobrą ocenę, na którą zapracowała bez niczyjej pomocy, a rodzice jedynie klepali ją po ramieniu, czuła się dziwnie. Zrzucona na drugi plan? Odrzucona? Coś podobnego. Jednak słowa Sophie o zatraceniu siebie wydały jej się wyjątkowo znajome. Mimowolnie przez jej ciało przeszły ciarki.
- Nie zatraciłaś siebie, uwierz mi - uśmiechnęła się krzepiąco. Nie chciała podawać argumentu, który na pewno zamknąłby rudowłosej buzię, bo nie chciała rozpowiadać ludziom o swojej genetyce. Wystarczyło, że wiedziały o niej trzy albo cztery osoby. O te dwie za dużo w każdym bądź razie. Poza tym sam Anthony wczoraj stwierdził, że to może właśnie Jeunesse zachowuje się tak, bo jest na etapie zatracania siebie? Bez sensu. By odgonić od siebie natrętne myśli, wtuliła się w Ślizgonkę, zaciskając dłoń na jej ręce.
- Walić plotki - westchnęła ciężko. - A z Benem pogadaj, co? W cztery oczy, o tym co Ci leży na sercu, może dowiesz się czemu odwleka tę decyzję. Zresztą, nie ma co się śpieszyć, Sophie. - wbrew pozorom Angielka wiedziała co mówi i wszystkie plotki na temat jej łóżkowych przepraw były wyssane z palca. W życiu spała raz z Aleksym, i teraz z Connorem. To wszystko. Nawet nie miała pojęcia skąd ludzie wpadali na takie absurdalne pomysły, ale nie miała na to żadnego wpływu.
- Inaczej bym Ci nie proponowała, skończę remont, możesz wpaść na ile chcesz - posłała Ślizgonce spojrzenie świadczące o tym, że nie żartuje. Wiedziała, że miała nikomu nie mówić o swoim domu, dopóki nie skończy remontu, ale ta sytuacja tego wymagała.
- Nie zatraciłaś siebie, uwierz mi - uśmiechnęła się krzepiąco. Nie chciała podawać argumentu, który na pewno zamknąłby rudowłosej buzię, bo nie chciała rozpowiadać ludziom o swojej genetyce. Wystarczyło, że wiedziały o niej trzy albo cztery osoby. O te dwie za dużo w każdym bądź razie. Poza tym sam Anthony wczoraj stwierdził, że to może właśnie Jeunesse zachowuje się tak, bo jest na etapie zatracania siebie? Bez sensu. By odgonić od siebie natrętne myśli, wtuliła się w Ślizgonkę, zaciskając dłoń na jej ręce.
- Walić plotki - westchnęła ciężko. - A z Benem pogadaj, co? W cztery oczy, o tym co Ci leży na sercu, może dowiesz się czemu odwleka tę decyzję. Zresztą, nie ma co się śpieszyć, Sophie. - wbrew pozorom Angielka wiedziała co mówi i wszystkie plotki na temat jej łóżkowych przepraw były wyssane z palca. W życiu spała raz z Aleksym, i teraz z Connorem. To wszystko. Nawet nie miała pojęcia skąd ludzie wpadali na takie absurdalne pomysły, ale nie miała na to żadnego wpływu.
- Inaczej bym Ci nie proponowała, skończę remont, możesz wpaść na ile chcesz - posłała Ślizgonce spojrzenie świadczące o tym, że nie żartuje. Wiedziała, że miała nikomu nie mówić o swoim domu, dopóki nie skończy remontu, ale ta sytuacja tego wymagała.
Re: Trybuny
- Mam taką nadzieję. Słyszałam, że odnajdywanie siebie na nowo nie należy do najłatwiejszych czynności, a ja mam dość wyzwań jak na ten rok.. Chyba potrzebuję zwyczajnie odetchnąć w te wakacje i dać sobie spokój. - zmarszczyła lekko nos, widząc pokrzepiający uśmiech koleżanki z sąsiedniego łóżka. Zawsze lubiła An, jednak nigdy nie podejrzewała, że będzie im się, aż tak dobrze rozmawiało, a ona skończy na planowaniu spędzenia wakacji w domku brązowowłosej ślizgonicy.
- Żartujesz, prawda? W życiu nie poruszę z nim takiego tematu. Chyba spaliłabym się ze wstydu. On jest po prostu zbyt poważny i ułożony na takie rozmowy. - zagryzła malinowe wargi, wędrując zamyślonym spojrzeniem po opustoszałym boisku. Pogoda nie zachęcała do jakichkolwiek treningów, a nawet profesor Fitzpatrick dała na wstrzymanie z męczącymi zajęciami Quidditcha. Sophie nie mogła uwierzyć, że w najbliższą niedzielę opuści zamek na całe dwa miesiące po których powróci w te mury po raz ostatni. Ught, naprawdę powinna złapać się jakieś radosnej myśli bo skończy ze sznurem na szyi.
- Och, nie kuś, nie kuś, koleżanko.. bo zwalę Ci się na głowę na wszystkie dni lata. Zaprosiłaś kogoś jeszcze, hm? - zapytała z wyraźną ciekawością w głosie, machając w powietrzu przemoczonymi nogami. Myśl o wakacjach rozbudzała w niej iskierkę pozytywnego uczucia, więc postanowiła trzymać się tego tematu. - Też bym chciała mieć ciotkę, która zostawi mi w spadku domek w Hogsmeade. W VII klasie będziesz miała dokąd uciekać w trakcie wolnych weekendów.
- Żartujesz, prawda? W życiu nie poruszę z nim takiego tematu. Chyba spaliłabym się ze wstydu. On jest po prostu zbyt poważny i ułożony na takie rozmowy. - zagryzła malinowe wargi, wędrując zamyślonym spojrzeniem po opustoszałym boisku. Pogoda nie zachęcała do jakichkolwiek treningów, a nawet profesor Fitzpatrick dała na wstrzymanie z męczącymi zajęciami Quidditcha. Sophie nie mogła uwierzyć, że w najbliższą niedzielę opuści zamek na całe dwa miesiące po których powróci w te mury po raz ostatni. Ught, naprawdę powinna złapać się jakieś radosnej myśli bo skończy ze sznurem na szyi.
- Och, nie kuś, nie kuś, koleżanko.. bo zwalę Ci się na głowę na wszystkie dni lata. Zaprosiłaś kogoś jeszcze, hm? - zapytała z wyraźną ciekawością w głosie, machając w powietrzu przemoczonymi nogami. Myśl o wakacjach rozbudzała w niej iskierkę pozytywnego uczucia, więc postanowiła trzymać się tego tematu. - Też bym chciała mieć ciotkę, która zostawi mi w spadku domek w Hogsmeade. W VII klasie będziesz miała dokąd uciekać w trakcie wolnych weekendów.
Re: Trybuny
Zaśmiała się słysząc słowa Sophie, dotyczące jej rozmowy z Benedictem. No tak, zapomniała, że istnieją wstydliwi ludzie, bo ona sama była raczej dość bezpruderyjna. Chociaż zdarzało się, że odnajdowała w sobie resztki nieśmiałości, w skrajnych sytuacjach rzecz jasna.
- Ale dlaczego? - zaoponowała. - Skoro tak bardzo chcesz to musisz się przemóc. Chyba, że potem będziesz uprawiać z nim seks bez świateł, pod kołdrą i nie patrząc na niego - wyszczerzyła zadbane ząbki, a w jej tonie nie było nic złośliwego. Rozumiała ją poniekąd.
- No to może go upij? Albo zrób mu jakiś pokaz! Tak, to podobno działa - Angielka zaczęła oddawać się rozmyślaniom na temat tego jak pomóc swojej koleżance, że dopiero jej pytanie o wakacje przywróciło ją na ziemię.
- Audrey, pewnie z siostrami albo chociaż jedną, z nią pewnie przylezie Joel, ja, chyba Connor, myślałam jeszcze o Saszy, a tak to zobaczymy. Wiesz, dom może i jest mały, ale są odpowiednie zaklęcia - przeciągnęła się, wyswobadzając Irlandkę z uścisku. - To jest moja chrzestna, ciotka-wariatka, która się mną nie interesowała. Teraz wyjechała, ja nawet nie wiedziałam, że ona tutaj mieszkała, a w efekcie okazało się, że ten dom jest ruiną.
- Ale dlaczego? - zaoponowała. - Skoro tak bardzo chcesz to musisz się przemóc. Chyba, że potem będziesz uprawiać z nim seks bez świateł, pod kołdrą i nie patrząc na niego - wyszczerzyła zadbane ząbki, a w jej tonie nie było nic złośliwego. Rozumiała ją poniekąd.
- No to może go upij? Albo zrób mu jakiś pokaz! Tak, to podobno działa - Angielka zaczęła oddawać się rozmyślaniom na temat tego jak pomóc swojej koleżance, że dopiero jej pytanie o wakacje przywróciło ją na ziemię.
- Audrey, pewnie z siostrami albo chociaż jedną, z nią pewnie przylezie Joel, ja, chyba Connor, myślałam jeszcze o Saszy, a tak to zobaczymy. Wiesz, dom może i jest mały, ale są odpowiednie zaklęcia - przeciągnęła się, wyswobadzając Irlandkę z uścisku. - To jest moja chrzestna, ciotka-wariatka, która się mną nie interesowała. Teraz wyjechała, ja nawet nie wiedziałam, że ona tutaj mieszkała, a w efekcie okazało się, że ten dom jest ruiną.
Re: Trybuny
Słysząc słowa Angielki, rudowłosa wzniosła oczy do nieba, pozwalając by przestrzeń wokół nich wypełnił jej melodyjny śmiech. Wizja uniesień z Benedictem w towarzystwie nadmiaru kołdry i braku świateł, niemożliwie ją rozbawiła i poprawiła humor. Inaczej wyobrażała sobie tę niemożliwie ważną dla niej chwilę.
- Złośnica! - szturchnęła ją delikatnie w ramię, poprawiając przy tym poły kremowego płaszcza. Robiło się coraz chłodniej, a lodowaty deszcz dawał się już obu dziewczętom we znaki. Posklejane kosmyki, sine usta i dreszcze.
- Uwodzenie chłopaka pod wpływem alkoholu? Nieee, chyba miałabym później wyrzuty sumienia i czuła się jak napalony potwór. - zwinnie wstała z ławeczki, ciągnąc za rękę przemokniętą przyjaciółkę. Andrea i jej szalone pomysły! Tak, tego jej było trzeba, żeby podnieść trochę wskaźnik dobrego nastroju.
- Widzę, że w każdej rodzinie znajdzie się niestabilna psychicznie osoba. - stwierdziła krótko, biorąc Jeunesse pod ramię i kierując ich dwójkę w stronę zamku. - Doborowe towarzystwo! Słuchaj tak się zastanawiałam czy nie zostało Ci jeszcze tej herbatki z prądem? Rozgrzałybyśmy się trochę w dormitorium. - zagaiła, uśmiechając się niczym mały, złowieszczy chochlik. Koniec roku był tuż, tuż, a Slytherin i tak nie ma już szans na wygraną. Można jeszcze pobroić przed jutrzejszym, ostatnim egzaminem.
- Złośnica! - szturchnęła ją delikatnie w ramię, poprawiając przy tym poły kremowego płaszcza. Robiło się coraz chłodniej, a lodowaty deszcz dawał się już obu dziewczętom we znaki. Posklejane kosmyki, sine usta i dreszcze.
- Uwodzenie chłopaka pod wpływem alkoholu? Nieee, chyba miałabym później wyrzuty sumienia i czuła się jak napalony potwór. - zwinnie wstała z ławeczki, ciągnąc za rękę przemokniętą przyjaciółkę. Andrea i jej szalone pomysły! Tak, tego jej było trzeba, żeby podnieść trochę wskaźnik dobrego nastroju.
- Widzę, że w każdej rodzinie znajdzie się niestabilna psychicznie osoba. - stwierdziła krótko, biorąc Jeunesse pod ramię i kierując ich dwójkę w stronę zamku. - Doborowe towarzystwo! Słuchaj tak się zastanawiałam czy nie zostało Ci jeszcze tej herbatki z prądem? Rozgrzałybyśmy się trochę w dormitorium. - zagaiła, uśmiechając się niczym mały, złowieszczy chochlik. Koniec roku był tuż, tuż, a Slytherin i tak nie ma już szans na wygraną. Można jeszcze pobroić przed jutrzejszym, ostatnim egzaminem.
Re: Trybuny
Śmiech Sophie był zaraźliwy, dlatego również i Jeunesse zaczęła się śmiać, bo na dobrą sprawę wyobraziła sobie tę scenkę. Nie chciała jednak dokuczać koleżance, więc na sam koniec rozmowy uśmiechnęła się wesoło i krzepiąco zarazem, łapiąc ją za dłoń. Podniosła się z ławki a to, że była praktycznie przemoczona nie zrobiło na niej wrażenia.
- Da się załatwić, ale... - spojrzała uważnie na dziewczynę. - Jesteś panią prefekt! No, no! Nie wierzę, chodźmy lepiej, zanim zamarzniemy - po chwili zniknęły z pola widzenia, w dormitorium przystępując do planu A, czyli wypicia herbatki z prądem.
- Da się załatwić, ale... - spojrzała uważnie na dziewczynę. - Jesteś panią prefekt! No, no! Nie wierzę, chodźmy lepiej, zanim zamarzniemy - po chwili zniknęły z pola widzenia, w dormitorium przystępując do planu A, czyli wypicia herbatki z prądem.
Re: Trybuny
Stadion nie wydawał się najbezpieczniejszym miejscem, szczególnie o tak późnej porze. Nie było to jednak problemem dla tej niewysokiej blondynki, która wspinała się właśnie po schodkach, swe kroki kierując na trybuny krukonów. Wiatr rozwiewał rozpuszczone włosy dziewczyny, które przez wakacje zdążyły wyjaśnieć. Zmarszczone czoło i zasznurowane usta mogły świadczyć jedynie o zamyśleniu, w jakim pogrążone było dziewczę.
Wbrew pozorom Emily cieszyła się na rozpoczęcie kolejnego roku w Hogwarcie, od czasu śmierci dziadka, dziewczyna nienawidziła swojego domu w Bristolu. Pustka i cisza, która przepełniała białe, minimalistyczne pomieszczenia była nie do zniesienia. Gwar hogwardzkich uczniaków, śmiechy i rozmowy podnosiły ją nieco na duchu. Już od dłuższego czasu wiedziała, jak niewiele zostało życia schorowanemu Johnsonowi i może dlatego nie przeżywała tak dotkliwie jego odejścia. Musiała jednak, po załatwieniu formalności związanych z pogrzebem odprawić Dorrit, która opiekowała się staruszkiem od kilku lat. Smutek nie był dla niej niczym nowym, a wręcz był miłym powrotem do starej siebie.
Pistacjowe tęczówki wydawały się jakieś wyblakłe, jak sprane jeansy, które miała na sobie, narzucony na plecy, szary sweter również nie dodawał jej wizerunkowi ni krzty wesołości. Drewniane schodki skrzypiały, jakby każdy krok Emily sprawiał im dotkliwy ból. Po kilku minutach dziewczyna znalazła się na samej górze, z zainteresowaniem wlepiając spojrzenie w rozgwieżdżony firmament. Blondynka przysiadła na drewnianej ławce, najwyżej jak się dało i oparła swoje brązowe kamasze o ławeczkę znajdującą się niżej.
Po dłuższej chwili dziewczyna wsunęła dłoń do kieszeni spodni, wysuwając zeń paczkę mugolskich, czerwonych Marlboro. Dziewczyna smukłymi palcami wyjęła papierosa i odpaliła go mugolską, czarna zapalniczką, a po chwili paczkę dzierżoną w wolnej dłoni położyła obok siebie.
Wbrew pozorom Emily cieszyła się na rozpoczęcie kolejnego roku w Hogwarcie, od czasu śmierci dziadka, dziewczyna nienawidziła swojego domu w Bristolu. Pustka i cisza, która przepełniała białe, minimalistyczne pomieszczenia była nie do zniesienia. Gwar hogwardzkich uczniaków, śmiechy i rozmowy podnosiły ją nieco na duchu. Już od dłuższego czasu wiedziała, jak niewiele zostało życia schorowanemu Johnsonowi i może dlatego nie przeżywała tak dotkliwie jego odejścia. Musiała jednak, po załatwieniu formalności związanych z pogrzebem odprawić Dorrit, która opiekowała się staruszkiem od kilku lat. Smutek nie był dla niej niczym nowym, a wręcz był miłym powrotem do starej siebie.
Pistacjowe tęczówki wydawały się jakieś wyblakłe, jak sprane jeansy, które miała na sobie, narzucony na plecy, szary sweter również nie dodawał jej wizerunkowi ni krzty wesołości. Drewniane schodki skrzypiały, jakby każdy krok Emily sprawiał im dotkliwy ból. Po kilku minutach dziewczyna znalazła się na samej górze, z zainteresowaniem wlepiając spojrzenie w rozgwieżdżony firmament. Blondynka przysiadła na drewnianej ławce, najwyżej jak się dało i oparła swoje brązowe kamasze o ławeczkę znajdującą się niżej.
Po dłuższej chwili dziewczyna wsunęła dłoń do kieszeni spodni, wysuwając zeń paczkę mugolskich, czerwonych Marlboro. Dziewczyna smukłymi palcami wyjęła papierosa i odpaliła go mugolską, czarna zapalniczką, a po chwili paczkę dzierżoną w wolnej dłoni położyła obok siebie.
Re: Trybuny
Po spotkaniu z Norą Anthony nie odczuwał żadnych emocji, wypaliły się w nim wszystko, raczej pozostawał na wszystko obojętny. Wyszedł więc z linii zakazanego lasu i powędrował szybko do swojego dormitorium by wziąć z niego szary dres z koszulką na ramiączkach i czarną bluzę. Zaczął biegać i robił to bardzo regularnie. Przez te dwa miesiące nieco nabrał na masie, ale nie ćwiczył dlatego, a po prostu lepiej się czuł. Kiedy biegał wszystkie emocje pozostawiał daleko za sobą i jedyne co miał to wysiłek.
Biegał już jakiś czas po błoniach raczej w miejscach w których nie ma zbyt wiele osób o tej porze, po godzinnym bieganiu postanowił biec na trybuny, by spokojnie zapalić papierosa. Kiedy tylko znalazł się na wąskich schodkach w jego nozdrza trafił znajomy zapach. Wiedział, ze na górze siedzi Em, przez co Tony zatrzymał się na chwilę patrząc w górę jak gdyby zaraz miał ją ujrzeć. Zastanawiał się wtedy jednak czy na pewno chce ją zobaczyć, bo tym wszystkim co ostatnio mu powiedziała i zrobiła. Stwierdził, że i tak kiedyś się spotkają dlatego odważnie ruszył ku górze. Kiedy już znalazł się na samym szczycie i przeszedł parę kroków, zauważył że na szczycie, nie daleko od miejsca gdzie on stał, siedziała Emily. Pomimo wszystko dalej czuł do niej delikatny żal ale usprawiedliwiał ją w swoich myślach tym co on zrobił uprzednio.
- Cześć.- powiedział głośno, jednak całkowicie beznamiętnie.- To już uzależnienie?- skinął głową widząc papierosa w jej dłoni. Sam postanowił zrobić to samo, dlatego usiadł dwa rzędy niżej od niej i kiedy wbijał wzrok w boisko wyjął papierosa z kieszeni dresów i odpalił zapałkami.
Biegał już jakiś czas po błoniach raczej w miejscach w których nie ma zbyt wiele osób o tej porze, po godzinnym bieganiu postanowił biec na trybuny, by spokojnie zapalić papierosa. Kiedy tylko znalazł się na wąskich schodkach w jego nozdrza trafił znajomy zapach. Wiedział, ze na górze siedzi Em, przez co Tony zatrzymał się na chwilę patrząc w górę jak gdyby zaraz miał ją ujrzeć. Zastanawiał się wtedy jednak czy na pewno chce ją zobaczyć, bo tym wszystkim co ostatnio mu powiedziała i zrobiła. Stwierdził, że i tak kiedyś się spotkają dlatego odważnie ruszył ku górze. Kiedy już znalazł się na samym szczycie i przeszedł parę kroków, zauważył że na szczycie, nie daleko od miejsca gdzie on stał, siedziała Emily. Pomimo wszystko dalej czuł do niej delikatny żal ale usprawiedliwiał ją w swoich myślach tym co on zrobił uprzednio.
- Cześć.- powiedział głośno, jednak całkowicie beznamiętnie.- To już uzależnienie?- skinął głową widząc papierosa w jej dłoni. Sam postanowił zrobić to samo, dlatego usiadł dwa rzędy niżej od niej i kiedy wbijał wzrok w boisko wyjął papierosa z kieszeni dresów i odpalił zapałkami.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Trybuny
Emily wpatrywała się w niebo coraz bardziej pustym i smętnym spojrzeniem. Dziewczyna odrzuciła na bok wszelkie myśli, pozwalając sobie na chwilę odpoczynku, zawieszenia. Ułożyła się wygodnie, opierając plecy o drewnianą ściankę, pełniącą niejako rolę barierki. Zielone tęczówki przesuwały się powolnie po nadciągających znad północy, ołowianych chmurach. Papieros tkwił smętnie w jej popękanych ustach, co jakiś czas żarząc się na pomarańczowo. Kłęby szaro-mlecznego dymu co raz wysuwały się nieśpiesznie spomiędzy ciemnoczerwonych warg krukonki.
Jak widać, ktoś jednak postanowił jej przerwać, ten jakże beznamiętny moment zawieszenia. Nie byle kto nawet, a sam Wilson. Cóż za zaszczyt ją kopnął. Niewiele myśląc, dziewczyna przeniosła na niego puste spojrzenie. Wyrwało jej się nawet ciche prychnięcie na widok Ślizgona ubranego tak, jakby właśnie biegał, ćwiczył albo bóg wie co jeszcze związane z fizyczną aktywnością. Słysząc jego słowa, zaciągnęła się wyjątkowo mocno, długo trzymając dym w ustach.
- Nawet jeśli, to nic Ci do tego - rzekła cicho, bez cienia emocji w głosie, powoli wydychając dym. Nie paliła długo, a ostatni buch przyprawił ją o chwilowe zawroty głowy. Po chwili jednak zaśmiała się, ni z tego ni z owego - Wiesz, że byłeś pierwszą osobą, która poczęstowała mnie papierosem? Czwarta klasa, na Balu Bożonarodzeniowym, schowek na miotły. Nie rób mi więc wyrzutów, bo to Twoja wina - wzruszyła ramionami, wpatrując się wzgórza majaczące w oddali.
Jak widać, ktoś jednak postanowił jej przerwać, ten jakże beznamiętny moment zawieszenia. Nie byle kto nawet, a sam Wilson. Cóż za zaszczyt ją kopnął. Niewiele myśląc, dziewczyna przeniosła na niego puste spojrzenie. Wyrwało jej się nawet ciche prychnięcie na widok Ślizgona ubranego tak, jakby właśnie biegał, ćwiczył albo bóg wie co jeszcze związane z fizyczną aktywnością. Słysząc jego słowa, zaciągnęła się wyjątkowo mocno, długo trzymając dym w ustach.
- Nawet jeśli, to nic Ci do tego - rzekła cicho, bez cienia emocji w głosie, powoli wydychając dym. Nie paliła długo, a ostatni buch przyprawił ją o chwilowe zawroty głowy. Po chwili jednak zaśmiała się, ni z tego ni z owego - Wiesz, że byłeś pierwszą osobą, która poczęstowała mnie papierosem? Czwarta klasa, na Balu Bożonarodzeniowym, schowek na miotły. Nie rób mi więc wyrzutów, bo to Twoja wina - wzruszyła ramionami, wpatrując się wzgórza majaczące w oddali.
Re: Trybuny
Popatrzył na nią przez ramię trzymając cały czas papierosa w ustach. Uniósł lekko brew słysząc to co wydała z siebie kiedy tylko go zobaczyła.
- Co prychasz?- spytał jednak nie było to ani agresywne ani złośliwe, a po prostu zwykłe spokojne pytanie. Nie wiedział skąd u niej tyle nienawiści nawet po takim czasie niewidzenia się z nim kompletnie. Może lepiej byłoby gdyby znalazła sobie kogoś z kim byłaby szczęśliwa a nie obwiniała go za całe zło na tym świecie i całe zło które pojawiło się w jej życiu.
- Musisz być taka opryskliwa?- nie odwrócił się nawet w jej kierunku zaciągając się mocno, wiedział, ze po tym gorzej będzie mu biegać, jednak była to dla niego motywacja i pewna nagroda.
- Nie wpychałem Ci go do usta, miałeś wybór, moja droga.- westchnął ciężko jak gdyby Emily kazała mu recytować znienawidzony wiersz. Nie chciał się mieszać i kłócić. Przerzucił sprawnie nogi przez ławkę by siedzieć teraz w ten sposób by móc widzieć krukonkę.
- Dalej masz ochotę mnie rozszarpać?- zapytał łagodnie patrząc na nią, znów wydawała się mu dziwnie smutna i samotna, pomimo wszystko znał ją dość dobrze.
- Co prychasz?- spytał jednak nie było to ani agresywne ani złośliwe, a po prostu zwykłe spokojne pytanie. Nie wiedział skąd u niej tyle nienawiści nawet po takim czasie niewidzenia się z nim kompletnie. Może lepiej byłoby gdyby znalazła sobie kogoś z kim byłaby szczęśliwa a nie obwiniała go za całe zło na tym świecie i całe zło które pojawiło się w jej życiu.
- Musisz być taka opryskliwa?- nie odwrócił się nawet w jej kierunku zaciągając się mocno, wiedział, ze po tym gorzej będzie mu biegać, jednak była to dla niego motywacja i pewna nagroda.
- Nie wpychałem Ci go do usta, miałeś wybór, moja droga.- westchnął ciężko jak gdyby Emily kazała mu recytować znienawidzony wiersz. Nie chciał się mieszać i kłócić. Przerzucił sprawnie nogi przez ławkę by siedzieć teraz w ten sposób by móc widzieć krukonkę.
- Dalej masz ochotę mnie rozszarpać?- zapytał łagodnie patrząc na nią, znów wydawała się mu dziwnie smutna i samotna, pomimo wszystko znał ją dość dobrze.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Trybuny
- Och dajże spokój, wcale taka bardzo opryskliwa nie jestem! - żachnęła się, zakładając lewą nogę na prawą, opartą o krawędź ławki. Po dłuższej chwili ciszy zgasiła papierosa, przyciskając go do drewnianej deseczki i nieekologicznie przerzuciła peta za barierkę. Otrzepała smukłe dłonie, po czym przejechała nimi po materiale jeansów by zniweczyć niezbyt przyjemny zapaszek tytoniu. Doprawdy, z tego wszystkiego, to najbardziej nienawidziła cuchnąć jak popielniczka, a dołączywszy do rzeczy palaczy była na to skazana.
Krukonka przeniosła nieco speszone spojrzenie pistacjowych tęczówek.
- Masz rację, miałam. - Podrapała się po policzku, przygryzając dolną wargę. - Ależ oczywiście, że mam. Tak samo jak wszystkich innych ludzi - ponownie tego wieczora wzruszyła ramionami. Nie bardzo chciała by znów miał wgląd w jej słabości. Widział jednak więcej niż inni i nie miała na to rady. Mogła jedynie udawać, że jest inaczej, lecz aktorstwo nigdy nie było jej mocną stroną.
- Wiesz Wilson, było minęło, nie ma co płakać nad tym dłużej - Rzekła luźno, sięgając po kolejnego papierosa od jakby niechcenia.
Krukonka przeniosła nieco speszone spojrzenie pistacjowych tęczówek.
- Masz rację, miałam. - Podrapała się po policzku, przygryzając dolną wargę. - Ależ oczywiście, że mam. Tak samo jak wszystkich innych ludzi - ponownie tego wieczora wzruszyła ramionami. Nie bardzo chciała by znów miał wgląd w jej słabości. Widział jednak więcej niż inni i nie miała na to rady. Mogła jedynie udawać, że jest inaczej, lecz aktorstwo nigdy nie było jej mocną stroną.
- Wiesz Wilson, było minęło, nie ma co płakać nad tym dłużej - Rzekła luźno, sięgając po kolejnego papierosa od jakby niechcenia.
Re: Trybuny
- Jesteś, prychasz na mnie jak kotka.- odpowiedział jedynie wzruszając przy tym ramionami. Palił przez chwilę papierosa w ciszy, zastanawiając się czy kiedykolwiek ich relacja wróci na normalny tor. On chyba nie umiał się już starać o cokolwiek, nauczono go, że powinien myśleć o sobie, bo wszyscy inni i tak go zostawią.
- A co zawinili Ci inni ludzie?- lekko musiał unosić głowę by patrzeć na dziewczynę, w sumie pomimo tego, że ni widział jej chyba ponad miesiąc, to tym widział, że od tamtego czasu wiele się zmieniła.
- Przepraszam, Em. Wierz albo i nie, ale jest mi przykro i żałuję tego co Ci zrobiłem.- powiedział całkowicie szczerze patrząc na nią. Wiedział, że to nic nie da ale czuł potrzebę przeproszenia jej, znowu.
- Będzie Ci się kręcić w głowie.- ostrzegł zerkając jak bierze olejnego papierosa, musiała być naprawdę zdenerwowana. Tony za to był całkowicie spokojny, wręcz lekko obojętny. Wygiął rękę i wyrzucił peta za trybunę. Nie lubił kiedy się smuciła i była w takim nastroju, jednak możliwe, że Bronte faktycznie miała rację, może nie powinno go już to interesować.
- A co zawinili Ci inni ludzie?- lekko musiał unosić głowę by patrzeć na dziewczynę, w sumie pomimo tego, że ni widział jej chyba ponad miesiąc, to tym widział, że od tamtego czasu wiele się zmieniła.
- Przepraszam, Em. Wierz albo i nie, ale jest mi przykro i żałuję tego co Ci zrobiłem.- powiedział całkowicie szczerze patrząc na nią. Wiedział, że to nic nie da ale czuł potrzebę przeproszenia jej, znowu.
- Będzie Ci się kręcić w głowie.- ostrzegł zerkając jak bierze olejnego papierosa, musiała być naprawdę zdenerwowana. Tony za to był całkowicie spokojny, wręcz lekko obojętny. Wygiął rękę i wyrzucił peta za trybunę. Nie lubił kiedy się smuciła i była w takim nastroju, jednak możliwe, że Bronte faktycznie miała rację, może nie powinno go już to interesować.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Trybuny
Skrzywiła się, słysząc porównanie do kotki, już lepszego wymyślić nie mógł. Wolną dłonią pochwyciła zapalniczkę, by po chwili nacisnąć ten zabawny, klikający przycisk. Zabawne te mugolskie gadżety. Sporo było ich w domu, szczególnie tych, które zostawiła jeszcze jej mama.
- Są szczęśliwi, tak naprawdę im zazdroszczę - odrzekła mechanicznie, odgarniając włosy do tyłu. Nie ma nic gorszego niż śmierdzące dymem tytoniowym włosy, nawet jeśli są takie ładne, jak Bronte.
- Wiem Tony. Ja też żałuję, że mnie poniosło ostatnio - przeniosła zielone spojrzenie nań. Speszony wzrok skupiła na jego twarzy, starając się go nie odwracać. Zaciągnęła się i słysząc jego uwagę, pokręciła tylko głową.
- To nic. Najwyżej wypadnę sobie z trybun. - Odrzekła beznamiętnie, wstając z ławeczki. Zeszła nieco niżej, i będąc na poziomie równym Wilsonowi usiadła na barierce, niebezpiecznie się przez nią wychylając. Usiadła na drewnianej, wąskiej deseczce pełniącej funkcję balustrady, a nogami oparła się o drewnianą podłogę. Co raz odbijała się jednak od niej, prosząc się niemal o to, by wypaść.
- Są szczęśliwi, tak naprawdę im zazdroszczę - odrzekła mechanicznie, odgarniając włosy do tyłu. Nie ma nic gorszego niż śmierdzące dymem tytoniowym włosy, nawet jeśli są takie ładne, jak Bronte.
- Wiem Tony. Ja też żałuję, że mnie poniosło ostatnio - przeniosła zielone spojrzenie nań. Speszony wzrok skupiła na jego twarzy, starając się go nie odwracać. Zaciągnęła się i słysząc jego uwagę, pokręciła tylko głową.
- To nic. Najwyżej wypadnę sobie z trybun. - Odrzekła beznamiętnie, wstając z ławeczki. Zeszła nieco niżej, i będąc na poziomie równym Wilsonowi usiadła na barierce, niebezpiecznie się przez nią wychylając. Usiadła na drewnianej, wąskiej deseczce pełniącej funkcję balustrady, a nogami oparła się o drewnianą podłogę. Co raz odbijała się jednak od niej, prosząc się niemal o to, by wypaść.
Re: Trybuny
Pomimo tego, że nie był fanem mugolskich zabawek, bardzo dobrze kojarzył ten sprzęt. W sumie był o wiele szybszy i niezawodny, jednak od tego oni mieli różdżkę.
- Też możesz być szczęśliwa, jednak łatwiej jest nie być.- patrzył na nią cały czas nie spuszczając wzroku. Spojrzenie jednak nie było natarczywe, czy intensywne, nie chciał żeby zaraz wyskoczyła z pięściami na niego.
- Nie wiedziałem, że masz w sobie tyle siły.- jego usta drgnęły lekko w uśmiechu, jednak było to całkiem przelotne. Kiedy tylko dziewczyna przeszła obok niego i zaczęła robić całkiem niebezpieczne manewry, Anthony wstał całkiem machinalnie. Podszedł do barierki, tam gdzie ona siedziała i oparł się plecami będąc dość blisko Emily.
- Najwyżej spadnę z Tobą, nie rób z tego dramatycznego romansu, bo znów będą pisać o nas w gazetach.- brzmiało to całkiem jak żart, jednak Tony nie uśmiechał się, patrzył na dziewczyna z odwróconą w jej kierunku głową. Wiedział, że kiedy tylko ta się przechyli, on jest na tyle blisko by móc ją złapać.
- Też możesz być szczęśliwa, jednak łatwiej jest nie być.- patrzył na nią cały czas nie spuszczając wzroku. Spojrzenie jednak nie było natarczywe, czy intensywne, nie chciał żeby zaraz wyskoczyła z pięściami na niego.
- Nie wiedziałem, że masz w sobie tyle siły.- jego usta drgnęły lekko w uśmiechu, jednak było to całkiem przelotne. Kiedy tylko dziewczyna przeszła obok niego i zaczęła robić całkiem niebezpieczne manewry, Anthony wstał całkiem machinalnie. Podszedł do barierki, tam gdzie ona siedziała i oparł się plecami będąc dość blisko Emily.
- Najwyżej spadnę z Tobą, nie rób z tego dramatycznego romansu, bo znów będą pisać o nas w gazetach.- brzmiało to całkiem jak żart, jednak Tony nie uśmiechał się, patrzył na dziewczyna z odwróconą w jej kierunku głową. Wiedział, że kiedy tylko ta się przechyli, on jest na tyle blisko by móc ją złapać.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Trybuny
- Nie, ja nie mogę być szczęśliwa - Odrzekła cicho, z zagadkowym wyrazem twarzy. Bronte nigdy nie należała do przesadnie wesołych i radosnych istot, a wręcz takowymi gardziła. Zawsze taka była, lecz obecnie jej nienawiść znacznie się pogłębiła, a język blondynki znacznie się wyostrzył. O zmęczeniu i przygnębieniu mogły świadczyć jedynie cienie pod oczami i jeszcze wątlejsza budowa ciała.
- Zdarza mi się czasem coś zjeść i wtedy jestem taka nabuzowana, że muszę komuś porządnie przywalić - po raz kolejny obdarzyła go przelotnym, smutnym spojrzeniem zielonych oczu. Jasną dłonią przesunęła po drewnianej barierce jednocześnie przechylając głowę. Niezauważalnie wsunęła stopę na wyższą część, póki co, jeszcze się nie podnosząc.
- Wiem, że być chciał, żeby pisali. Może niekoniecznie w połączeniu z śniętą Bronte - użyła określenia, które usłyszała kiedyś na korytarzu, a trakcie ploteczek o niej i Wilsonie. Zmierzchłe czasy. - ale fejm to fejm. To co, na trzy? - Zapytała, a kąciki jej warg uniosły się w uśmiechopodobnym grymasie. Przechyliła się mocniej i odepchnęła na postawionej nieco wyżej stopie. Tylko tchórze liczą do trzech, no nie? Pytanie tylko, czy ją złapie...
- Zdarza mi się czasem coś zjeść i wtedy jestem taka nabuzowana, że muszę komuś porządnie przywalić - po raz kolejny obdarzyła go przelotnym, smutnym spojrzeniem zielonych oczu. Jasną dłonią przesunęła po drewnianej barierce jednocześnie przechylając głowę. Niezauważalnie wsunęła stopę na wyższą część, póki co, jeszcze się nie podnosząc.
- Wiem, że być chciał, żeby pisali. Może niekoniecznie w połączeniu z śniętą Bronte - użyła określenia, które usłyszała kiedyś na korytarzu, a trakcie ploteczek o niej i Wilsonie. Zmierzchłe czasy. - ale fejm to fejm. To co, na trzy? - Zapytała, a kąciki jej warg uniosły się w uśmiechopodobnym grymasie. Przechyliła się mocniej i odepchnęła na postawionej nieco wyżej stopie. Tylko tchórze liczą do trzech, no nie? Pytanie tylko, czy ją złapie...
Re: Trybuny
- Więc masz zamiar być męczennicą do końca życia?- zapytał beznamiętnie, bo pomimo tego, że wiedział i znał Emily, to teraz wydawała mu się inna. Chyba o wiele bardziej smutna i przygnębiona. W środku bił się z całej siły w twarz za to co jej zrobił i żałował, bo ją kochał wtedy ale był zbyt dziecinny i durny.
- To chyba masz tyle energii po jednej bułce, nie? Jesz coś Ty w ogóle?- widział, że dziewczyna wyglądała nieco jak jakiś umarlak. Ostatnio jak ją widział, kiedy to go pobiła, była w całkiem niezłej formie. Chyba musiało stać się coś o wiele gorszego aniżeli ich rozstanie. Kątem oka czas ją obserwował, jej słowa były dziwne wręcz niemożliwie przepełnione jakąś goryczą i smutkiem. Bał się, że naprawdę może sobie coś zrobić i jak widać nie mylił się, bo zaraz po tym Emily odepchnęła się od barierki, a Anthony bez chwili zawahania złapał ją mocno i przyciągnął do siebie całkiem machinalnie, z takim nakładem siły, że obydwoje wylądowali na drewnianej powierzchni trybun. Ona miała jednak bardziej komfortową sytuację, bo teraz była na nim.
- Oszalałaś, Bronte? Coś Ty sobie myślała?- był na nią zły, jednak nie dał po sobie aż tego poznać. Miała szczęście, ż eto on był obok niej, bo w sumie niewiadomo czy jakiś wątły zwykły chłopaczek byłby wstanie ją utrzymać tak by nic jej się nie stało. Serce ślizgona biło odczuwalnie i głośno, no tak, pomimo wszystko martwił się o tą niezrównoważoną kurkonkę, teraz jeszcze bardziej niż zazwyczaj.
- To chyba masz tyle energii po jednej bułce, nie? Jesz coś Ty w ogóle?- widział, że dziewczyna wyglądała nieco jak jakiś umarlak. Ostatnio jak ją widział, kiedy to go pobiła, była w całkiem niezłej formie. Chyba musiało stać się coś o wiele gorszego aniżeli ich rozstanie. Kątem oka czas ją obserwował, jej słowa były dziwne wręcz niemożliwie przepełnione jakąś goryczą i smutkiem. Bał się, że naprawdę może sobie coś zrobić i jak widać nie mylił się, bo zaraz po tym Emily odepchnęła się od barierki, a Anthony bez chwili zawahania złapał ją mocno i przyciągnął do siebie całkiem machinalnie, z takim nakładem siły, że obydwoje wylądowali na drewnianej powierzchni trybun. Ona miała jednak bardziej komfortową sytuację, bo teraz była na nim.
- Oszalałaś, Bronte? Coś Ty sobie myślała?- był na nią zły, jednak nie dał po sobie aż tego poznać. Miała szczęście, ż eto on był obok niej, bo w sumie niewiadomo czy jakiś wątły zwykły chłopaczek byłby wstanie ją utrzymać tak by nic jej się nie stało. Serce ślizgona biło odczuwalnie i głośno, no tak, pomimo wszystko martwił się o tą niezrównoważoną kurkonkę, teraz jeszcze bardziej niż zazwyczaj.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Trybuny
Anthony i Emily - usłyszeliście głośny krzyk, który zwrócił waszą uwagę. Dobiegał z sektora dla nauczycieli i zaproszonych gości. W jednym z rzędów siłowała się dwójka chłopców.
Wtem stało się coś, co wprawiło was w osłupienie. Jeden z chłopców wypchał drugiego z trybun, a ten jak worek ziemniaków poszybował prosto ku murawie bosika, uderzając w trawiaste podłoże z głuchym trzaskiem.
Przez ułamek sekundy mogliście dostrzec, ze napastnikiem był Aaron Matluck, który zbiegł z miejsca wypadku.
Wtem stało się coś, co wprawiło was w osłupienie. Jeden z chłopców wypchał drugiego z trybun, a ten jak worek ziemniaków poszybował prosto ku murawie bosika, uderzając w trawiaste podłoże z głuchym trzaskiem.
Przez ułamek sekundy mogliście dostrzec, ze napastnikiem był Aaron Matluck, który zbiegł z miejsca wypadku.
To czy rozpoznaliście Aarona zależy już od tego, czy któreś z was go zna lub widziało na oczy.
Mistrz Gry
Re: Trybuny
Gdzieś głęboko tliła się w niej nadzieja, że jej nie złapie, złudna jednak, bo Wilson rzucił się na nią i pociągnął ze sobą na drewnianą podłogę trybun. Auć. Musiało boleć. Wylądowała niefortunnie, na niczego winnym Anthonym z dziwnie wykrzywioną ręką. Cóż, taki los niezdar. Skrzywiła się nieznacznie, próbując się podnieść. Oho, Pan Wilson zły. Nie martwiło to jednak za bardzo Emily, która rozmasowywała swoją obolałą dłoń, siedząc na drewnianych deskach tuż nieopodal swego 'wybawcy'.
- Oszalałam? Zgłupiałeś czy co? Fajnie byłoby się trochę połamać, ewentualnie zabić... ty... - zaczęła, ale nie skończyła, bo jej spojrzenie przyciągnęło wypadające z naprzeciwległych trybun ciało. Krzyk ugrzęzł w ustach dziewczęcia, które chwile później zakryła dłonią. Napastnik nie był jej znany ani z dormitorium, ani w ogóle ze szkoły.
- Widziałeś to? - Zapytała ochryple, wstając gwałtownie. Oparła się o barierkę wypatrując w ciemnościach leżącego na murawie i prawdopodobnie nieżywego nieszczęśnika.
- Oszalałam? Zgłupiałeś czy co? Fajnie byłoby się trochę połamać, ewentualnie zabić... ty... - zaczęła, ale nie skończyła, bo jej spojrzenie przyciągnęło wypadające z naprzeciwległych trybun ciało. Krzyk ugrzęzł w ustach dziewczęcia, które chwile później zakryła dłonią. Napastnik nie był jej znany ani z dormitorium, ani w ogóle ze szkoły.
- Widziałeś to? - Zapytała ochryple, wstając gwałtownie. Oparła się o barierkę wypatrując w ciemnościach leżącego na murawie i prawdopodobnie nieżywego nieszczęśnika.
Re: Trybuny
To było chyba oczywiste, że nie pozwoli jej spaść, nikomu by nie pozwolił. Kiedy jednak zobaczył jej wykrzywioną rękę zacmokał krótko. Emily była taką osobą która i tak zawsze sobie coś zrobi, dlatego Tony trochę czuł się za nią odpowiedzialny, nawet teraz kiedy dziewczyna go nienawidziła.
- Połamać? Ty wiesz co stałoby się gdybyś...- tak samo jak i ona nie dokończył bo wszystko co działo się teraz zdawało się trwać sekundę- Spadające ciało z wieży i Mutluck uciekający tak szybko, że zanim on i Emily zorientowali się co się dzieję, gryfona już nie było. Anthony wstał gwałtownie, zaraz po dziewczynie i złapał ją za rękę. Aarona nigdzie w pobliżu już najprawdopodobniej nie było, a ten kto został wypchnięty z wieży teraz pewnie martwy na murawie był nieszkodliwy, nie zostawiłby tu jej jednak samej.
- Chodź szybko, może uda nam się jeszcze mu pomóc- pociągnął ją za rękę i zaczął jak najszybciej się da schodzić z trybun i kiedy już był na dole , w ciemnościach zaczął poszukiwać ciała.
- Połamać? Ty wiesz co stałoby się gdybyś...- tak samo jak i ona nie dokończył bo wszystko co działo się teraz zdawało się trwać sekundę- Spadające ciało z wieży i Mutluck uciekający tak szybko, że zanim on i Emily zorientowali się co się dzieję, gryfona już nie było. Anthony wstał gwałtownie, zaraz po dziewczynie i złapał ją za rękę. Aarona nigdzie w pobliżu już najprawdopodobniej nie było, a ten kto został wypchnięty z wieży teraz pewnie martwy na murawie był nieszkodliwy, nie zostawiłby tu jej jednak samej.
- Chodź szybko, może uda nam się jeszcze mu pomóc- pociągnął ją za rękę i zaczął jak najszybciej się da schodzić z trybun i kiedy już był na dole , w ciemnościach zaczął poszukiwać ciała.
Ostatnio zmieniony przez Anthony Wilson dnia Sro 04 Wrz 2013, 18:40, w całości zmieniany 1 raz
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Trybuny
Gdy zeszliście na dół, dostrzegliście leżącego na brzuchu chłopaka. Podchodząc bliżej zorientowaliście się, że leży nieruchomo i nie daje znaków życia. Nie dostrzegliście twarzy, bo ta była odwrócona w stronę ziemi.
Mistrz Gry
Re: Trybuny
Biegnąc po schodkach nie czuła bolącej ręki, jej uwagę pochłonęło leżące na stadionowej murawie ciało. Ciemność pochłaniała wszystko dookoła, widoczność była doprawdy katastrofalna. Po dłuższej chwili jednak dostrzegła ciemną sylwetkę majaczącą na oroszonej trawie. Dziewczyna zacisnęła mocniej palce na dłoni Anthony'ego, czując jak ogarnia ją strach. Ruszyła jednak w jego kierunki, mając nadzieję, że Wilson zrobi to samo. Kiedy stanęła nad nieruchomą sylwetką, otarła z twarzy krople potu i pochyliła się nad nią. Nie bardzo wiedziała czy aby powinna go ruszać, nie chcąc mu zrobić jeszcze więcej krzywdy. Wyjęła jednak z tylnej kieszeni spodni różdżkę, by w razie niebezpieczeństwa móc się szybko obronić. Spojrzała z przerażeniem na Ślizgona, szukając w jego oczach odpowiedzi na pytanie: co teraz? Kształt wskazywał na to, że to mężczyzna, lecz nie mięli pewności, nie widzieli wszak jego twarzy. Emily przeszło przez myśl, że gdyby nie Tony i ona mogłaby teraz leżeć nieruchomo, niczym szmaciana lalka. Dziewczyna powolnie wypuściła powietrze z płuc, czując, że jej serce bije coraz szybciej i szybciej.
Re: Trybuny
Wieczór jak gdyby nagle nabrał innych kolorów. Wilson miał wrażenie, że powietrze zrobiło się cięższe, był zestresowany, jednak nie bał się, nie sądził, że jest ktoś tu prócz nich więcej i by cokolwiek bardziej im zagrażało, ten widok chyba był wystarczająco dla nich starszny. Czuł jak Emily zaciska palce na jego dłoni i zrobił to samo, by mogła poczuć się pewniej, po chwili ruszając w stronę ciała. Pochylił się nad nim ostrożnie i pierwsze co sprawdził puls na szyi tego kogoś. Wiedział, że lepiej będzie odwrócić go, jeśli tylko żyje, w pozycji na plecach miałby szanse oddychać, choć wątpił by ktokolwiek mógł przeżyć taki upadek.
- Idź po jakiegoś nauczyciela, Ems, byle szybko.- nie chciał zostawiać tu dziewczyny samej, popatrzył na nią przelotnie i wiedział, że ona się boi. Z jakimkolwiek nauczycielem będzie bezpieczniejsza. Odwrócił się szybko jednak w stronę chłopaka i łapiąc go ostrożnie za bark i bok odwrócił na plecy. Jeśli nie żyje, muszą wiedzieć kto to jest, w końcu byli świadkami jak Aaron spycha go z trybun. Szczerze? Ślizgon nigdy nie widział Mutlucka w roli mordercy.
- Idź po jakiegoś nauczyciela, Ems, byle szybko.- nie chciał zostawiać tu dziewczyny samej, popatrzył na nią przelotnie i wiedział, że ona się boi. Z jakimkolwiek nauczycielem będzie bezpieczniejsza. Odwrócił się szybko jednak w stronę chłopaka i łapiąc go ostrożnie za bark i bok odwrócił na plecy. Jeśli nie żyje, muszą wiedzieć kto to jest, w końcu byli świadkami jak Aaron spycha go z trybun. Szczerze? Ślizgon nigdy nie widział Mutlucka w roli mordercy.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Trybuny
Anthony - nie wyczułeś pulsu.
Gdy odwróciłeś chłopaka na plecy, rozpoznałeś w nim chłopaka ze swojego domu, ze swojej klasy, który mieszkał z Tobą w jednym dormitorium. Nie oddychał, nie poruszał się. Z jego lewej nogi ciekła krew i wystawała kość w wyjątkowo paskudnym złamaniu otwartym.
Gdy odwróciłeś chłopaka na plecy, rozpoznałeś w nim chłopaka ze swojego domu, ze swojej klasy, który mieszkał z Tobą w jednym dormitorium. Nie oddychał, nie poruszał się. Z jego lewej nogi ciekła krew i wystawała kość w wyjątkowo paskudnym złamaniu otwartym.
Mistrz Gry
Strona 2 z 7 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
Magic Land :: TERENY SZKOLNE :: Boisko
Strona 2 z 7
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach