Pokój Charlesa na poddaszu jednej z dobudówek

+2
Polly Baldwin
Hannah Wilson
6 posters

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Pokój Charlesa na poddaszu jednej z dobudówek - Page 2 Empty Pokój Charlesa na poddaszu jednej z dobudówek

Pisanie by Hannah Wilson Nie 30 Cze 2013, 13:24

First topic message reminder :

Pokój Charlesa na poddaszu jednej z dobudówek - Page 2 Tumblr_mp6vm9wLpi1qezfh9o1_500

Pokój jednego z dwóch braci znajduje się na poddaszu. Jest to ciasne, podłużne pomieszczenie, z jednym łóżkiem ale za to sporą ilością regałów na książki. Przy drzwiach stoi drewniany kufer, który ma zastąpić chłopakowi szafę. Do pokoju wchodzi się po stromych schodach, które przypominają drabinę aniżeli stopnie, bezpośrednio z przedpokoju na pierwszym piętrze.
Hannah Wilson
Hannah Wilson
Prefekt Naczelny

Prefekt Naczelny

Urodziny : 04/09/2005
Wiek : 19
Skąd : Edynburg, Szkocja
Krew : Czysta
Genetyka : Wilkołak

https://magic-land.forumpolish.com

Powrót do góry Go down


Pokój Charlesa na poddaszu jednej z dobudówek - Page 2 Empty Re: Pokój Charlesa na poddaszu jednej z dobudówek

Pisanie by Charlotte Jeunesse Sro 31 Lip 2013, 20:29

Bzdury, bzdury, bzdury..
Szarlotka wyciągnęła się na całej długości łóżka, przewracając leniwie stare, pożółkłe kartki. Próbowała obchodzić się z egzemplarzem delikatnie, ale przychodziło jej to z największym trudem. Co drugą linijkę, przyklejała nos do tekstu, drapiąc się po głowie w zdziwieniu.
- Co autor miał na myśli? Hm.. - przewróciła książkę w dłoniach jeszcze raz rzucając okiem na okładkę rozpadającego się egzemplarza. Krótki skan nazwiska i tytułu i nagle wszystko stało się jasne. Mugole i ich powieści..
Podejrzewała, że jeszcze chwila, a umrze z panującej w pomieszczeniu nudy, ale jak zawsze w odpowiednim czasie pojawił się jej wybawca- rudy Wilson. Chyba właśnie za to go lubiła. Zarówno on jak i Hanka zawsze pojawiali się wszędzie dokładnie wtedy, kiedy byli potrzebni.
- Szekspir i jego bohomazy. - wywróciła oczami, odkładając dzieło na odpowiednią półkę i podnosząc się z łóżka. - Podobno nie napisał ani słowa. Słyszałeś o tym? Krążą plotki, że prawdziwym autorem jest jakiś hrabia, któremu nie wypadało wydawać literatury. - mówiła tonem wyuczonego wykładowcy, krążąc niczym lwica obok zdezorientowanego Gryffona.
- Oryginał był podobno przepełniony zbereźnymi scenami i tekstami, a owy hrabia był jednym z nas. Czarodziejem. - uśmiechnęła się szeroko, zatrzymując się tuż przed właścicielem pokoju. Wspięła się wysoko na palce i ze zdziwioną miną obejrzała jego purpurową twarz.
- Cześć, tak po za tym. - rzuciła luźno, nie spuszczając wzroku z jego obitej buzi. - Jeżeli zaraz nie wytłumaczysz mi dlaczego wdałeś się w bójkę beze mnie to podkoloruje Ci drugie oko. - pokiwała głową z niedowierzaniem, łapiąc go za dłoń i ciągnąc na wygodny materac.
Ich przyjaźń była dość zabawna i nie można jej było nazwać typowo damsko- męskim koleżeństwem. Charlie była chłopczycą, więc ich relacje utrzymywały się raczej na poziomie męsko- męskim. Nie ściskali się, nie przytulali, a ona nie obdarowywała go słodkim całusem w policzek na przywitanie. Jedyną czułość jaką mu okazywała było poczochranie jego rudych włosów bądź poklepanie po łopatkach.
- Co ty opowiadasz? Zdajesz sobie sprawę, że jesteś jedyną osobą na całej kuli ziemskiej, która rozumie mnie w okrągłych stu procentach? - odparła radośnie, a widząc jego wygięte w podkówkę wargi, przyłożyła opuszki palców do kącików jego ust i bez większego wysiłku podniosła je do góry. Od razu lepiej. - Wierz mi, że próbowałam o tobie zapomnieć, ale to wcale nie takie łatwe jakby się mogło wydawać. - zażartowała, odgarniając z twarzy brązowe kosmyki, które wchodziły jej do oczu. - A co u Ciebie? Widzę, że rodzeństwo nie próżnuje.
Charlotte Jeunesse
Charlotte Jeunesse
Klasa VI


Urodziny : 13/06/1997
Wiek : 27
Skąd : Liverpool, Anglia
Krew : Czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t666-skrytka-pocztowa-charlott

Powrót do góry Go down

Pokój Charlesa na poddaszu jednej z dobudówek - Page 2 Empty Re: Pokój Charlesa na poddaszu jednej z dobudówek

Pisanie by Charles Wilson Czw 01 Sie 2013, 09:22

Mugolskie opowieści okrzyknięte klasykami gatunku, były zdecydowanie ulubionymi lekturami Charlesa. Najbardziej lubił brytyjskie i rosyjskie klasyki gatunku, pewnie dlatego, że mógł czytać je w oryginale. Tłumaczenia jedynie drażniły Charlesa, który zastanawiał się ciągle i ciągle co tak naprawdę było napisane przez autora, a tłumacz dyskretnie pominął.
- Nie interesują mnie niesprawdzone ciekawostki. Wolę fakty. A fakty są takie, że zarówno Romeo jak i Julia giną na końcu. - uśmiechnął się szelmowsko. Och, spoilerować też lubił, choć wątpił, aby panna Jeunesse kiedykolwiek sięgnęła po tą znamienitą lekturę, chyba z XV wieku- nie jestem pewny, a nie chce mi się szukać. Zaśmiał się cicho słysząc jej reakcję.
- Tym razem się nie biłem, tylko byłem bity. Ansrony się wkurzył. - wzruszył ramionami. Informacja którą planował zachować dla siebie nie była tak tajna jak powinna być. Hannah doszła do prawdy w ułamkach sekund jednocześnie wywalając sprawcę z domu. Sprawcę który jak słychać było z dołu wrócił, żeby zrobić imprezę jakiej ten dom jeszcze nie widział. Szkoda, że trafił na najstarszą Puchonkę, która zapewne za chwilę wyrzuci go z domu, znów. Jeśli wierzyć też relacjom starszej siostry Leslie o mały włos nie odgryzła Tonemu ucha i obiła mu jego najcenniejsze klejnoty. Tak, był zadowolony z tego, że bliźniacza więź, która podobno gdzieś tam była, dała o sobie znać w tak istotnym momencie. Od razu człowiekowi się cieplej robiło na sercu. Opadł na materac obok niej, by zaraz zacząć zbierać wszystkie książki które z nim spały od wyjazdu Pollyanne do Irlandii i odkładał je pospiesznie na parapet, z myślą, że za chwilę odstawi je na półkę.
- Zdaję. Obydwoje mamy normalne priorytety życiowe. - stwierdził odkładając ostatnią książkę na stosik, by za chwilę rozłożyć się wygodnie na materacu przykrytym gryfońską pościelą. Uśmiechnął się kiedy wygięła jego wargi w drugą stronę, po czym wepchnął jej swojego palca między żebra, tak szybko i dość boleśnie.
- Takich potworów jak ja się nie zapomina. - wygiął swoje wargi w łobuzerskim uśmiechu i znów wsadził jej palucha między żebra ciesząc się z tego niczym małe dziecko.
- Twoja siostra też nie próżnuje, więc witaj w klubie próżnujących członków niepróżnującej rodziny. Czy trzymanie majtek na dupie jest aż tak wielkim wyczynem, Charlie? - pytanie retoryczne, które zadawał sobie za każdym razem gdy widział swoje zhańbione nazwisko obok nazwiska innej niewiasty w Proroku. Wiedział też, że ta oto Gryfonka miała te same smutne rozmyślania, kiedy spotykała w gazecie nazwisko Jeunesse.
- Na długo zostajesz? Śpimy razem czy mam się wynosić do piwnicy? - to pytanie już nie było retoryczne, bo przeniósł na nią spojrzenie swoich szmaragdowych tęczówek w oczekiwaniu na odpowiedź. Pytanie bez podtekstowe, bo sypiali ze sobą kiedy dostępny był jedynie jeden materac i jakoś nigdy nic nikomu się nie stało. Charlie była kumplem, naprawdę dobrym kumplem, ale kochał ją jak siostrę. Z przyjemnością przehandlowałby całą zgraję rozrywkowych Wilsonów na tą właśnie Jeunesse, ale niestety tak się nie da. A szkoda, wielka szkoda.
Charles Wilson
Charles Wilson
Nieaktywny


Urodziny : 10/12/1997
Wiek : 26
Skąd : Edynburg, Szkocja
Krew : czysta
Genetyka : Animag

https://magic-land.forumpolish.com/t678-skrytka-pocztowa-charlesa

Powrót do góry Go down

Pokój Charlesa na poddaszu jednej z dobudówek - Page 2 Empty Re: Pokój Charlesa na poddaszu jednej z dobudówek

Pisanie by Charlotte Jeunesse Czw 01 Sie 2013, 13:47

- Mam im współczuć? - uniosła do góry jedną brew, rzucając w Charlesa poduszką. Wprawdzie nie miała zamiaru zabierać się za to osławione dzieło, ale nigdy nic nie wiadomo, a ten bezczelnie zaspojlerował jej zakończenie. - Podobno wiele zakochanych par chciałoby zginąć razem, więc chyba nie jest mi przykro. - widząc jego zadowoloną minę, uklęknęła na łóżku, siadając wygodnie na piętach. Wyciągnęła rękę i otwartą dłonią mocno przejechała mu po ustach, próbując w ten sposób dosłownie zmyć mu ten szelmowski uśmieszek z twarzy.
- Kto? - udała głupią, wywracając przy tym teatralnie oczami. Jak bardzo kochała rudego Wilsona, tak nienawidziła tego z ciemnymi włosami. Gardziła nim i jego licznymi podbojami. Fakt, że Anthony zaliczył też jej siostrę tylko podwajał jej negatywne uczucia w stosunku do niego. I gdzie tu sprawiedliwość ludzka? Ślizgon za przespanie się z wieloma panienkami dostawał miano casanovy, a jej bliźniaczka od razu lądowała do szufladki kobiet upadłych.
- Nie przejmuj się. Jeszcze dorwiemy go w Hogwarcie w jakimś ciemnym zakamarku i będzie wyglądał o wiele gorzej niż ty teraz. - poklepała go przyjacielsko po barkach, uśmiechając się przy tym szeroko. Zauważając, że chłopakowi zebrało się na porządki, ochoczo pomogła mu z układaniem książek na parapecie. Podejrzewała, że gdy tylko znajdzie chwilę zapewne przełoży je wszystkie na te uginające się pod ciężarem tomów półki. I to pewnie alfabetycznie.
- Jeszcze sekundę temu zaprzeczyłabym, upierając się, że daleko Ci do potwora, ale nie. Moja dobra opinia o tobie właśnie dobiegła końca. - zaśmiała się w głos, kuląc ciało na dużym materacu. Nie znosiła, gdy ktoś tykał ją palcami między żebra i piszczała wtedy jak głupiutka nastolatka. Do tego bardzo dziewczęca. Kiedy Gryfon ponownie zaatakował ją swoim palcem, nadymała policzki i z miną zabójcy rzuciła się na niego z poduszką. Okładała go zdrowo puchowym przedmiotem, w między czasie łaskocząc go po bokach. Nie miała w tym momencie żadnej litości.
- Nie wiem, Charlie. Najwyraźniej moja druga połówka ma z tym problemy i najgorsze jest to, że ona uważa się za niewinną ofiarę w tej sytuacji. Wiesz o tym, że przespała się z Anthonym, prawda? Jakby mieli dziecko.. bylibyśmy jak prawdziwa rodzina, ha! - ułożyła się wygodnie obok rudzielca, wyciągając dłonie wzdłuż ciała. Próbowała zobaczyć jakieś plusy w tej beznadziejnej sytuacji, a bycie rodziną z prefektem Czerwonych zdecydowanie się do tych plusów zaliczało.
- Zwariowałeś? Oczywiście, że śpię z tobą. Tylko trzymaj łapy przy sobie! - pogroziła mu palcem, próbując powstrzymać się przed nadchodzącym atakiem śmiechu. Cały czas jednak zachowywała powagę, zsuwając ze stóp czerwone trampki i uwalniając brązowe włosy z wysokiego kucyka. - Zostanę na tyle na ile mi pozwolisz. Potrzebuję trochę czasu, żeby ochłonąć po szczerej rozmowie z pierwszą grzesznicą w Hogsmeade. - przetarła dłońmi twarz, wzdychając ciężko pod nosem. Jeunesse naprawdę chciała jakoś wyprostować sprawy z Andreą, ale powoli zaczynała myśleć, że to zupełnie niemożliwe. Zielona nie widziała swojej winy w zrzucaniu majtek przed chłopakami, a Czerwona nie potrafiła przemówić jej do rozsądku. I co tu począć?
- Mówiłam Ci już jak bardzo bliska memu sercu jest twoja seksowna piżama? Jak już będziesz umierał, musisz zapisać mi ją w spadku. - wytknęła mu język, pociągając go zaczepnie za rękaw czerwono- złotej koszuli.
Charlotte Jeunesse
Charlotte Jeunesse
Klasa VI


Urodziny : 13/06/1997
Wiek : 27
Skąd : Liverpool, Anglia
Krew : Czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t666-skrytka-pocztowa-charlott

Powrót do góry Go down

Pokój Charlesa na poddaszu jednej z dobudówek - Page 2 Empty Re: Pokój Charlesa na poddaszu jednej z dobudówek

Pisanie by Charles Wilson Czw 01 Sie 2013, 16:15

Na jej pytanie prychnął cicho.
- Odrobina empatii, pączuszku. - rzucił wesołym tonem i odsunął się, ale na daremno, bo poduszka i tak spotkała się z jego poobijaną twarzą. Jęknął głośno z bólu i posłał jej urażone spojrzenie. Właśnie, odrobina empatii i współczucia dla cierpiącego Charlesa. Zaraz potem jej na złość uśmiechnął się jeszcze bardziej łobuzersko i tak samo jej na złość zaczął szybko tykać ją w przerwy między żebrami. Niech ma za karę. Jej pytanie sprawiło, że popatrzył na nią jak osobę pozbawioną mózgu, czyli takim spojrzeniem jakim zwykle darzył Antka czy Leslie.
- Mój brat. - wyjaśnił, a jedna z jego brwi powędrowała nieco wyżej. Musiała go przecież kojarzyć, chociaż w przeciwieństwie do reszty rudego klanu był ciemnowłosy. Nie ma to jak farby do włosów czy babskie eliksiry. Gryfon zdążył już zaakceptować swoją rudość, w końcu przez tyle lat idzie się przyzwyczaić. Jego brat jednak miał inne priorytety w życiu, a jak powszechnie wiadomo rudy kolor nie jest zbytnio popularny wśród płci powszechnie uznawanej za piękniejszą.
- Nie będzie... Szkoda czasu i energii, Charlie. - wymamrotał chcąc ostudzić jej zapędy. Tosiek był wilkołakiem, więc wszystko goiło się na nim w zastraszająco szybkim tempie, a w dodatku był strasznie silny. Milion razy silniejszy i szybszy od czerwonego Wilsona który często ćwiczył i sporo biegał. Nawet we dwójkę nie daliby mu rady. Słysząc, że daleko mu do potwora zaśmiał się cicho.
- Polly patrzyła na mnie jak na ostatnią maszkarę z bagien, więc dobrze nie jest. - powiedział, choć na jego wargach wciąż gościł uśmiech. Widział jak Krukonkę przerażała jego poobijana twarz więc trochę się cieszył, że wyjechała do Irlandii i nie będzie musiała oglądać kolejnych kolorów które wystąpią na jego obliczu zanim wróci ono do normy, czyli stanu przed wkurzeniem Ślizgońskiego brata. Widząc jej minę godną seryjnego zabójcy zaczął się głośno śmiać nawet się nie broniąc. Wyglądała jak wściekły chomik gotowy walczyć w obronie swoich orzeszków czy czegokolwiek co jadają chomiki.
- Gdyby mieli dziecko, to Hanka by udusiła Antka dupskiem. - stwierdził wesołym tonem w głowie stwarzając stosowną wizualizację tej sytuacji i od razu robiło mu się cieplej na sercu. - Albo wykastrowałaby go łyżeczką. - dodał, ale tego już sobie nie wyobrażał, bo to byłby raczej przykry widok.
- Panno Charlotte nie śmiałbym inaczej. - użył swojego poważnego tonu, by zaraz znów się zaśmiać. Nie, nie zamierzał jej zmacać. Nigdy nawet o tym nie pomyślał. Nie to, żeby była brzydka bo od ich pierwszego spotkania, kiedy to nie miała połowy zęby w tym dwóch jedynek, wyładniała, ale... nie. Była cienka granica której nie wolno było przekroczyć i oboje o tym wiedzieli.
- Czuj się jak u siebie i zostań ile chcesz. Ja póki co nigdzie się nie wybieram, nie z tą japą. - gościnny i radosny Charles podniósł się do pozycji siedzącej i rozejrzał wokół chcąc się upewnić czy zebrał z łóżka wszystkie książki choć i tak wiedział, że będzie musiał zmienić prześcieradło, bo to było pełne okruszków odkąd zaczął jadać w łóżku śniadania przynoszone mu przez pełnego poczucia winy wuja Andrewa.
- Umierał? To jeszcze sporo na nią poczekasz, chociaż... Ej, wcale nie jest taka zła. Przyznaj, że Cię kręci. - poruszył śmiesznie brwiami i znów tknął ją paluchem między żebra i instynktownie się odsunął,na wypadek gdyby wściekły i agresywny chomik znów się obudził i znów go zaatakował.
- Tak w ogóle przywiozłaś mi prezent na urodziny, prawda? Pollyanne dała mi Memorka. - wyszczerzył się radośnie i wskazał palcem na klatkę z niebieskim ptaszkiem stojącą na jego starym kufrze który zwykle zabierał ze sobą do Hogwartu.
Charles Wilson
Charles Wilson
Nieaktywny


Urodziny : 10/12/1997
Wiek : 26
Skąd : Edynburg, Szkocja
Krew : czysta
Genetyka : Animag

https://magic-land.forumpolish.com/t678-skrytka-pocztowa-charlesa

Powrót do góry Go down

Pokój Charlesa na poddaszu jednej z dobudówek - Page 2 Empty Re: Pokój Charlesa na poddaszu jednej z dobudówek

Pisanie by Charlotte Jeunesse Pią 02 Sie 2013, 03:12

Ciemne brwi brązowowłosej powędrowały do góry, a na ustach zawitał grymas niezadowolenia.
- Pączuszku? - otworzyła buzię ze zdziwienia, piorunując rudzielca zabójczym spojrzeniem. Może w jego mniemaniu miało to zabrzmieć pieszczotliwie, ale Charlie automatycznie złapała się za skrawek czarnej koszulki i odlepiła go od ciała, chcąc sprawić wrażenie luźniejszego ciucha. Nie przytyło jej się przecież, a Gryfon, aż się prosił o drugie, podbite oko.
- Nie za bardzo lubimy się z Empatią. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko kolejnemu spotkaniu twojej twarzy z poduszką. Co, Charlie? - uśmiechnęła się nad wyraz słodko i nie zważając na głośne jęki bólu prefekta, kontynuowała okładanie go puchowym przedmiotem. Ona również wyznawała zasadę - a niech ma za karę!
Podejrzewała, że spuchnięta twarz jest teraz wyjątkowo czuła i nawet lekki cios poduszką musi być bardzo bolesny, ale cóż.. trzeba było nie wyskakiwać jej tutaj z pączuszkiem.
Ona nadal wiła się na materacu jak wąż i próbowała unikać palców Wilsona. Jej żebra czuły się już wystarczająco zmolestowane, a powszechnie wiadomo, że zły dotyk boli przez całe życie.
- Mówiłam, żebyś trzymał łapy przy sobie! - jęknęła żałośnie, rozmasowując sobie obolałe miejsca. - Z roku na rok robisz się coraz bardziej napalony. Co powiedziałaby na to Polly? - zwinnie zeskoczyła z łóżka, schylając się po niewielki plecak. W przeciwieństwie do reszty dziewcząt, Charlie nie pakowała obszernych walizek, a jej bagaż mieścił się w niewielkim plecaczku. Same najpotrzebniejsze rzeczy, niczym prawdziwy chłopak.
- Ale ja mam czas i energię do spożytkowania. Myślisz, że oprócz bzykania lasek po kątach twój brat jest też damskim bokserem i podniósłby na mnie rękę? - zapytała niewinnie, przeczesując palcami długie, brązowe włosy. - Albo udusiła dupskiem i wykastrowała łyżeczką. Nie ma co się nad nim litować. - ziewnęła ostentacyjnie, uśmiechając się szyderczo pod nosem. Nie miała ni krzty szacunku do czarnowłosego Wilsona i osobiście wyrwałaby mu przyrodzenie, gdyby tylko nadarzyła się ku temu sposobna okazja.
- Igrasz sobie, Charlie. - podniosła z ziemi czerwonego trampka i rzuciła nim w prefekta. Tym razem okazała jednak serce i wycelowała w jego ramię. - Wiesz, że nie znoszę jak zwracasz się do mnie pełnym imieniem. Brzmi to zbyt oficjalnie i zupełnie do mnie nie pasuje, Charles. - wytknęła mu język, akcentując jego imię. Charlotte i Charles. Nierozłączne papużki, trzymające się razem od momentu przydzielenia ich do Gryffindoru.
- Tak bardzo mnie kręci, że nie wiem gdzie powinnam podziać oczy. Lepiej się odsuń bo jeszcze ją z Ciebie zedrę i migiem wpakuje Cię do grobu. - zaśmiała się w głos, kręcąc się bez celu po całej długości pokoju. W końcu, po jakichś pięciu minutach uzbroiła się w swoją własną, prostą piżamę i czerwony ręcznik. Z uśmiechem na ustach oznajmiła rudzielcowi, że idzie pod prysznic, a prezent urodzinowy znajdzie w jej plecaku. Zanim chłopak zdążył się do niego dobrać, ona już zniknęła za drzwiami. Jakoś tak nie lubiła patrzeć na reakcję innych, kiedy rozpakowywali szeleszczący papier. Nie chciała widzieć na ich twarzach zawodu jakby niekoniecznie trafiła w czyjeś gusta. Oczywiście z Charlim znali się jak łyse konie więc nie obawiała się trefnego wyboru, ale i tak opuściła sypialnię z kwestii przyzwyczajenia.

Godzinę później oboje spali już jak susły, rozkopując wzajemnie pościel i wiercąc się na materacu jak dwa, nadpobudliwe leniwce.
Charlotte Jeunesse
Charlotte Jeunesse
Klasa VI


Urodziny : 13/06/1997
Wiek : 27
Skąd : Liverpool, Anglia
Krew : Czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t666-skrytka-pocztowa-charlott

Powrót do góry Go down

Pokój Charlesa na poddaszu jednej z dobudówek - Page 2 Empty Re: Pokój Charlesa na poddaszu jednej z dobudówek

Pisanie by Shay Hasting Nie 28 Gru 2014, 15:11

Stanie na zewnątrz niezbyt jej przeszkadzało, bo mimo kojącego wpływu otoczenia to i tak z nerwów było jej bardzo gorąco. Jej lśniące tęczówki z przyjemnością chłonęły widok ciemniejącego nieba, kołyszących się koron drzew oraz szukających na śniegowym polu pożywania ptaków. Rozejrzała się niepewnie dookoła, czując narastającą presję.Chociaż nie zamierzała się stąd ruszać, to perspektywa czekania na niego godzin lub dni troszkę straszyła. Krukonka była dzielna i oczywiście by nie ruszyła się spod tych drzwi, ale jednak.. Już miała się odwrócić, aby usiąść na schodach i naciągnąć kaptur na głowę, gdy nagle drzwi otworzyły się gwałtownie.
- Ch..- urwała, a usta pozostały nieco rozwarte gdy ujrzała swoją sympatię w samej bieliźnie. Mimowolnie zlustrowała go wzrokiem, przez co mogła wyjść na malutkiego perwersa, ale kto by się tym przejmował? Wyglądał tak samo przystojnie jak zawsze. Jego rude włosy kontrastowały z jasną cerą i zielonymi oczyma, które tak uwielbiała. Kiwnęła jedynie głową z czułym uśmiechem, nieco rozmarzonym. Nawet nie udawała powagi tej sytuacji, bo i po co? Dla niej to była miła niespodzianka, chociaż śniade policzki Shay zakryły solidne rumieńce. Gdy drzwi się zamknęły to dziewczyna roześmiała się cicho pod nosem, odgarniając kosmyki włosów z twarzy. Ten odgłos szybkich kroków..
Ostatecznie jednak stwierdziła, że powinna chociaż mieć odpowiednią minę do swoich wyrzutów sumienia. No tak.. Mimo tak miłego i zaskakującego początku ich spotkania to nadal czekała ją ważna misja. Pół Irlandka kiwnęła odważnie głową, wypuszczając z ust powietrze ze świstem. Czekała, znów układając scenariusz w głowie, bo wszystkie poprzednie wizje zniszczył jej widok nagiej klatki piersiowej rudzielca.
Drzwi znów się otworzyły, a ona nawet nie zdążyła się odezwać. Jego słowa trafiły ją bardzo mocno, sprawiając że duże oczka zaszkliły się nieco, a na ustach pojawiła się niemalże depresyjna podkówka.
- Cześć. Jestem Shay Hasting, Twoja okropna i wyrodna dziewczyna, która jednak przyszła z pokojowym zamiarem odkupienia swoich win i wzięcia konsekwencji na klatkę piersiową.- odparła zupełnie poważnie, wyciągając rękę w jego stronę i ściskając ją. Przy tym wszystkim nawet na chwilkę nie uciekła wzrokiem, chociaż jego szmaragdowe tęczówki skrywały w sobie cień złości i wyrzutu.
- Przyjmę każdą karę Charlie, jak tylko dasz mi szanse sobie to zrekompensować. - dodała cicho, zagryzając dolną wargę. Mimowolnie przeszły ją dreszcze, jednak to nie zimno je wywołało. Gdy zaprosił ją do środka to kiwnęła jedynie głową bez słowa i grzecznie oddała mu walizkę, nawet nie dyskutując.
Zsunęła z nóg buty, rozpięła płaszczyk i pozbyła się szalika oraz czapki, upychając je niedbale w rękaw, a następnie wieszając na wieszaku, na którym znajdowała się już kurtka Charliego. Posłusznie skierowała się do wskazanego miejsca, trzymając dłonie za sobą. Splątane place i paznokcie, których płytka pokryta była czerwonym lakierem drgały nerwowo, a te drugie niemiłosiernie wbijały się w skórę. Wydawało się jej, że droga na górę zajmuje zbyt długo.
Czarne rajstopy sprawiały, że jej chód był niemal bezgłośny. Sięgająca przed kolano szara spódniczka była rozkloszowana i miała nieco wyższy stan, zaś w nią wpuszczona była luźna, biała bluzka na krótkich rękaw. Od piersi zaczynała się zmiana materiału na prześwitujący, co eksponowało wąskie ramiona i dekolt. Gdy dziewczyna obróciła się woku własnej osi już w jego pokoju, chcąc zobaczyć jego twarz to burza włosów zakołysała się i rozsypała po plecach i ramionach, tworząc charakterystyczny nieład. Niewiele się zmieniła od ich ostatniego spotkania, no może poza delikatnym makijażem, którego zwykle nie nosiła. Gdy chłopak wszedł do pokoju już nie mogła się w ogóle powstrzymać. Podeszła do niego i objęła ramionami, stojąc na palcach i wspinając się wyżej, przez co obdarowała jego policzek słodkim buziakiem.
- Przepraszam. Przepraszam. Przepraszam. Przepraszam. - i tak kolejne buziaki, między słowami. Od tak, żeby troszkę go zmiękczyć.- Naprawdę próbowałam się wyrwać, chciałam.. Ale wiesz jaka jest moja rodzina, to było niezależne ode mnie.. Teraz już od nich uciekłam i mogę być cała Twoja nawet na całe, calusieńkie ferie! Możemy przez cały ten czas odpowiednio świętować Twoje urodziny, przecież były takie ważne..
Zamilkła, stając już na podłodze całymi stopami. Patrzyła na niego nerwowo, niepewnie z dołu. Mówiła prawdę, czuła się okropnie, ale mimo wszystko przyszła, tak? Nie zapomniała! Po prostu nie dała rady. Przesunęła dłońmi po jego ramionach, zsuwając je w dół i łapiąc za dłonie chłopaka.
- Charlie.. Ale kochasz mnie jeszcze troszkę? Chociaż minimalnie..
Shay Hasting
Shay Hasting
Klasa VI


Skąd : Westport, Irlandia.
Krew : Czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t1103-skrytka-pocztowa-shay-h

Powrót do góry Go down

Pokój Charlesa na poddaszu jednej z dobudówek - Page 2 Empty Re: Pokój Charlesa na poddaszu jednej z dobudówek

Pisanie by Charles Wilson Nie 28 Gru 2014, 16:00

Wzięcia konsekwencji na klatkę piersiową? A jakie Wilson mógł wyciągnąć z tego konsekwencje? Było mu przykro, czuł się trochę oszukany i z pewnością czuł się samotny, ale nie mógł wyciągnąć z jej występku żadnych konsekwencji. To z pewnością byłoby okrutne, a on nie mógł być dla niej okrutny. Prawdopodobnie dla nikogo nie będzie okrutny. Nie licząc swojego rodzeństwa. On odpłaca im tylko pięknym za nadobne.
Karę? Nie. Nie będzie żadnych kar. Dlaczego miałyby być? Przecież tylko zapomniała o urodzinach swojego rudego chłopaka. No big deal, right? Gryfon już przywykł do myśli, że w tym ważnym dla niego dniu jej nie było. Tak samo jak przywykł do myśli, że nie było nikogo innego. I w przeciwieństwie do zeszłego roku, gdzie Polly wparowała z prezentami i chęcią gwałtu, w tym roku był spokój. Chociaż w tym roku dałby się zgwałcić. Niezaprzeczalnie dałby się zgwałcić. Dorósł już na tyle, żeby jego mądrą główkę zaczęły zajmować rzeczy niemądre. Tak niemądre, że chwilami budził się w nocy dręczony naprawdę niedwuznacznymi myślami.
Szedł za Shay trzymając jej walizkę która świadczyła o tym, że Krukonka planuje spędzić trochę swojego cennego czasu w jego towarzystwie. Cieszyło go to, choć ponura mina jaką wciąż jej serwował wcale tego nie potwierdzała. Szedł jak struty uznając, że kilka minut fochów i dąsów będzie wystarczającą "karą" za tak wielkie zapomnienie.
Ledwie zdążył zamknąć drzwi i odstawić walizkę, a ona najzwyczajniej w świecie rzuciła się na niego z przeprosinami. Wcale nie powstrzymywał zadowolonego uśmiechu, a nawet objął ją swoimi całkiem dużymi rękami żeby mu nie uciekła.
- Oczywiście, że zostaniesz, Shay. Jeszcze długo nie odkupisz swoich win! - stwierdził całkiem poważnie, aby zaraz szeroko się uśmiechnąć i w końcu pocałować ją odpowiednio. Och, jakże mocno się za nią stęsknił! Nie mieli dla siebie czasu w zamku zbyt zajęci byciem wzorem dla innych. Shay ganiała swoich Krukonów podczas gdy Charlie ganiał... wszystkich. Kompletnie nie rozumiał do tego jak Gloria mogła tak rozpuścić Gryfonów, ale jak widać mogła. Czekała ich poważna rozmowa, którą rudzielec odkładał w czasie tak długo jak to tylko możliwe. Wątpił aby udało się znów zdobyć Puchar Domów. Warto jednak wierzyć w cuda.
- To zależy od tego jaki masz dla mnie prezent - stwierdził z szczwanym uśmieszkiem przechylając nieco głowę.
Charles Wilson
Charles Wilson
Nieaktywny


Urodziny : 10/12/1997
Wiek : 26
Skąd : Edynburg, Szkocja
Krew : czysta
Genetyka : Animag

https://magic-land.forumpolish.com/t678-skrytka-pocztowa-charlesa

Powrót do góry Go down

Pokój Charlesa na poddaszu jednej z dobudówek - Page 2 Empty Re: Pokój Charlesa na poddaszu jednej z dobudówek

Pisanie by Shay Hasting Nie 28 Gru 2014, 18:12

No tak. Nie była w stanie nic zrobić, żeby cofnąć czas i tym samym spędzić z nim urodziny. Te CHOLERNIE ważne urodziny. Przypuszczała, że ona również poczułaby się opuszczona i nawet jakby wybaczyła, to byłoby jej po ludzku przykro. Tak zwyczajnie. Takie myślenie wcale nie sprawiało, że Shay czuła się w jakikolwiek sposób lepiej, wręcz przeciwnie. W jej głowie trwała prawdziwa burza, zupełnie jakby szukała sposobu na poradzenie sobie z tą sytuacją. Sam fakt, że była przy nim i u niego, a tym bardziej- chciał ją widzieć wywoływał prawdziwe szczęście, jednak to nadal zbyt mało aby zagłuszyć wyrzuty.
Gdy jego ramiona również otuliły jej ciało to uczucie przyjemnego ciepła wywołało swoistą błogość. Lubiła jego ramiona, jego zapach, jego oczy, jego obecność i w ogóle jego całego. Był dla niej absolutnie niezastąpiony i chyba poszłaby na linkę, gdyby ich związek dobiegł końca. Nie widziała go tak długo! Wydawał się jej nieco wyższy niż zwykle, silniejszy. Dawał poczucie bezpieczeństwa i stabilności. Dopiero teraz do niej docierało jak bardzo tęskniła za tym odpowiedzialnym rudzielcem.
- Wiem, to wymaga czasu. Ale bardzo, bardzo, bardzo się postaram. - odparła cicho, zupełnie poważne. Nawet na centymetr się od niego nie odsunęła, bo miała wrażenie, że gdy to zrobi to Charlie od razu jej ucieknie i rozpłynie się w powietrzu. Ewentualnie go porwą. Zamruczała cichutko, cała zadowolona gdy ich wargi złączyły się w krótkim, ale niezwykłym pocałunku. Czemu on całował tak, że nie miała ochoty w ogóle się od niego odklejać? Obydwoje mieli obowiązki, on był jej przełożonym. Nie mogli obściskiwać się na środku korytarza jak inni, chociaż czasem zwyczajnie szkoda. Nie chciała jednak myśleć o tym, co zostało w szkolnych murach. Tutaj mogli być sobą i nie musieli się niczego wstydzić, a zwłaszcza okazywania sobie uczuć. Tutaj, w jego uroczym i jak zwykle idealnie czystym pokoju na poddaszu było to wskazane. Shay zauważyła, że w ogóle jego dom wpływa na nią pozytywnie, a jego pokoje skutecznie czarują ją swoim prostym urokiem. Znacznie bardziej niż bogate i wyszukane wnętrza, które czasem przypominały muzea. Na swój sposób było to przerażające.
Uniosła brew i prychnęła cicho, gdy głos młodego mężczyzny dobiegł jej uszu.
- Materialista! Ale dobrze, dziś możesz.. - zaczęła z tym swoim zadziornym uśmieszkiem, ukazując szereg ząbków. Wywróciła oczyma i puściła jego łapki, wskazując wymownie na siebie.
- No przecież, że ja jestem Twoim prezentem! Chociaż to nie wszystko.. Zaplanowałam to i owo, miłe spędzenie czasu. - kontynuowała pogodniejszym już tonem głosu, chociaż te maleńkie sztyleciki poczucia winy wcale nie znikały. Złapała go za rękę i pociągnęła w stronę łóżka, na którym to miał usiąść i się zrelaksować. W tym samym czasie podbiegła radośnie po swoją walizkę, którą pociągnęła przed niego i wygodnie opadła na kolana, siadając tym samym na podłodze. Rozpięła suwak i złapała za wieczko podróżnej torby, zerkając na niego podejrzliwie.
- Słyszałam, że byłeś grzecznym chłopcem w tym roku. Takim, z którego mogę być niesamowicie dumna. Nie tylko ja zresztą! Cała Twoja rodzina, wszyscy przyjaciele, rodzice. Każdy jeden! A wszystko osiągnąłeś ciężką pracą.. No i ten wiek. Pewne rzeczy już są bardziej przyswajalne niż kiedyś. - tutaj dziewczyna puściła mu oczko i schyliła głowę, chowając się nieco w walizce, której zawartości widocznie nie miała zamiaru mu pokazywać. Jedynie odgłosy przesuwania różnych przedmiotów mogły dobiec jego uszu. I wtedy właśnie pierwszy z prezentów znalazł się przed nim. Była to butelka, jak po winie- ale jednak nie. Wykonana z ciemniejszej barwy szkła i zatykana drewnianym korkiem miała srebrną etykietkę, na której narysowane były maliny oraz podpis ,,Na chłodne, zimowe wieczory". Był to własnej roboty, zdrowy i naturalny sok, który dodany do herbaty bądź użyty jako polewa spisywał się naprawdę dobrze.
- To tak, żebyś mi się nie zaziębił. - wytłumaczyła, znów znikając za wieczkiem walizki. Tym razem prezent składał się z kilku części, które kolejno wyjęła i postawiła przed nim. Były to trzy słoiczki, które obwiązane były kokardką. Wewnątrz nich znajdowały się świeczki relaksacyjno-zapachowe, które uznała za dobry prezent dla prefekta naczelnego i osoby lubiącej naukę. Pierwsza z nich była soczyście pomarańczowa i naklejka z takim właśnie owocem zdobiła wieczko. Kolejna natomiast miała barwę zieloną i była zapachem zielonej herbaty z nutką wanilii, a ostatnia czerwona pachnieć miała truskawkami z bitą śmietaną. Te świeczki to był naprawdę trudny wybór i dużo czasu przed nimi spędziła, chociaż nie miała zielonego pojęcia, czy to trafne zapachy. Przymknęła walizkę i zagryzła dolną wargę, patrząc na niego z ciekawością.
- Wiem, że źle byś się czuł z powodu drogiego prezentu dlatego też mam kilka mniejszych i w większości ręcznie zrobionych. Może nie są to płyty, które tak kochasz, ale..
Shay Hasting
Shay Hasting
Klasa VI


Skąd : Westport, Irlandia.
Krew : Czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t1103-skrytka-pocztowa-shay-h

Powrót do góry Go down

Pokój Charlesa na poddaszu jednej z dobudówek - Page 2 Empty Re: Pokój Charlesa na poddaszu jednej z dobudówek

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach