Czytelnia
+32
Elijah Ward
Rhinna Hamilton
Micah Johansen
Aleksej Nowikow-Priboj
William Tully
Maddox Overton
Elsa de la Vega
Arletta Goretti
Cory Reynolds
Aleksander Cortez
William Greengrass
Vesna Kraiz
Genevieve White
Iris Xakly
Marcel Volante
Connor Campbell
Antonija Vedran
Mistrz Gry
Maja Vulkodlak
Nicolas Socha
Joel Frayne
Christine Greengrass
Emily Bronte
Rika Shaft
Wyatt Walker
Benedict Walton
Zoja Yordanova
Vanadesse Devereux
Keitaro Miyazaki
Anthony Wilson
Nora Vedran
Brennus Lancaster
36 posters
Magic Land :: Hogwart :: PIĘTRA :: Piętro IV :: Biblioteka
Strona 6 z 8
Strona 6 z 8 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8
Czytelnia
First topic message reminder :
Pomieszczenie na samym końcu biblioteki. Przestronne, jasne i ciche z wieloma stolikami, które różnią się wielkością i ilością osób, które pomieszczą.
W czytelni obowiązuje bezwzględna cisza, jedynie przyciszone rozmowy nie dotrą do uszu bibliotekarki.
W czytelni obowiązuje bezwzględna cisza, jedynie przyciszone rozmowy nie dotrą do uszu bibliotekarki.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Czytelnia
- Marudzicie. Bibliotekarka jest bardzo miłą, ale surową kobietą. W końcu musi użerać się z nastolatkami. Mam rację? A przecież doskonale wiecie, że nie wszyscy są aniołkami – spojrzała na Krukona spod byka unosząc jedną brew delikatnie do góry. - Nawet jeśli dostałbyś taki bilet to w razie konieczności przemyciłabym Cię tutaj – zaśmiała się. Czuła się w tym miejscu swobodnie. Co jak co, ale otoczenie książek przynosiło dziewczynie błogie ukojenie. Elsa popatrzyła to na Arlette, to na Cory'ego.
- No cóż. Kierunek studiów, który rozważasz jest interesujący. Swoją wiedzę możesz podszlifować nie tylko zakuwając. Mój tata jest aurorem i bardzo dużo mi opowiadał o przeróżnych magicznych stworzeniach – taak. Doskonale pamięta kiedy ojciec opowiadał jej przed snem albo podczas obiadu swoje zmagania z niebezpiecznymi stworzeniami. Kiedyś miał tę nieprzyjemność spotkać jednego z tych krwiopijców. - Jak już pewnie przeczytaliście wampirem można zostać na kilka sposobów. Najbardziej znanym jest zarażenie. Wiem też, że bardzo stare wampiry można poznać już z daleka bo są odrażające – nie potrafiła wyobrazić sobie jak przebiegałoby jej spotkanie z taką bestią. Pewnie po chwili leżałaby gdzieś na uboczu bez kropelki krwi w ciele. Następnie opowiedziała tej dwójce o umiejętnościach i słabych punktach, które posiadają wampiry. O tym jak najstarsze z nich mogą nabyć umiejętność hipnozy albo żeby pokonać go należy przebić go kołkiem osikowym lub poćwiartować i spalić. Są bowiem wrażliwe na ogień. Oczywiście w tym wszystkim powoływała się na wiedzę zdobytą od ojca.
- Najskuteczniejszą obroną jest posiadanie przy sobie jakiegoś symbolu religijnego najlepiej wykonanego ze srebra. No, to takie najważniejsze informacje. Przechodząc obok Działu Ksiąg Zakazanych widziałam na jednym z grzbietów wyraz „wampir”. Warto by było jakoś się tam dostać.
- No cóż. Kierunek studiów, który rozważasz jest interesujący. Swoją wiedzę możesz podszlifować nie tylko zakuwając. Mój tata jest aurorem i bardzo dużo mi opowiadał o przeróżnych magicznych stworzeniach – taak. Doskonale pamięta kiedy ojciec opowiadał jej przed snem albo podczas obiadu swoje zmagania z niebezpiecznymi stworzeniami. Kiedyś miał tę nieprzyjemność spotkać jednego z tych krwiopijców. - Jak już pewnie przeczytaliście wampirem można zostać na kilka sposobów. Najbardziej znanym jest zarażenie. Wiem też, że bardzo stare wampiry można poznać już z daleka bo są odrażające – nie potrafiła wyobrazić sobie jak przebiegałoby jej spotkanie z taką bestią. Pewnie po chwili leżałaby gdzieś na uboczu bez kropelki krwi w ciele. Następnie opowiedziała tej dwójce o umiejętnościach i słabych punktach, które posiadają wampiry. O tym jak najstarsze z nich mogą nabyć umiejętność hipnozy albo żeby pokonać go należy przebić go kołkiem osikowym lub poćwiartować i spalić. Są bowiem wrażliwe na ogień. Oczywiście w tym wszystkim powoływała się na wiedzę zdobytą od ojca.
- Najskuteczniejszą obroną jest posiadanie przy sobie jakiegoś symbolu religijnego najlepiej wykonanego ze srebra. No, to takie najważniejsze informacje. Przechodząc obok Działu Ksiąg Zakazanych widziałam na jednym z grzbietów wyraz „wampir”. Warto by było jakoś się tam dostać.
Re: Czytelnia
Nie no bez przesady, chyba jeszcze nie potrzebował ochrony przed wampirami, ale zawsze miło było wiedzieć, jak mógłby podtruć Quinn, gdyby znów zalazła mu za skórę (dosłownie). W każdym razie nie zamierzał obwieszać się czosnkiem i krzyżami, chować je po kurtce i butach, bo jeszcze czuł się w miarę bezpieczny i nie na ewentualnym celu wampira. Bądź co bądź chyba nadal zamierzała być dla niego miła, nie?
- Trzymam cię za słowo – rzucił w stronę Elsy, ale znów, żeby wyobrazić sobie przemycanie do biblioteki potrzebował bardzo dobrego ku temu powodu, bo nie podzielał entuzjazmu Krukonki. Dla niego wszechogarniająca cisza raczej skłaniała do nadmiernych rozmyślań, a znów te: do jedzenia. Stres czy wysiłek mentalny, wszystko to prowadziło do prostego stwierdzenia, że coś by chętnie zjadł.
Popatrzył na nią jeszcze trochę nierozumnie, zastanawiając się o jakich studiach rozmawiają, po czym uśmiechnął się. Na dobrą sprawę, gdyby skończył studiując Quinn, chyba by zszedł z tego świata.
- To co dziewczyny – podjął wątek, kiedy na powrót się w nim odznalazł. – Będziecie w stanie zdobyć dla mnie tą książkę? – popatrzy to na jedną, to na drugą wyzywająco. – Ja zwrócę za dużo niepotrzebnej uwagi – dodał szybko, usprawiedliwiającym tonem. Nie zależało mu tak bardzo na książce, ale nie miał nic przeciwko położeniu na niej rąk. Z resztą co tam po nim, nawet nie zdawał sobie sprawy, że im do działu ksiąg zakazanych nie wolno.
- Trzymam cię za słowo – rzucił w stronę Elsy, ale znów, żeby wyobrazić sobie przemycanie do biblioteki potrzebował bardzo dobrego ku temu powodu, bo nie podzielał entuzjazmu Krukonki. Dla niego wszechogarniająca cisza raczej skłaniała do nadmiernych rozmyślań, a znów te: do jedzenia. Stres czy wysiłek mentalny, wszystko to prowadziło do prostego stwierdzenia, że coś by chętnie zjadł.
Popatrzył na nią jeszcze trochę nierozumnie, zastanawiając się o jakich studiach rozmawiają, po czym uśmiechnął się. Na dobrą sprawę, gdyby skończył studiując Quinn, chyba by zszedł z tego świata.
- To co dziewczyny – podjął wątek, kiedy na powrót się w nim odznalazł. – Będziecie w stanie zdobyć dla mnie tą książkę? – popatrzy to na jedną, to na drugą wyzywająco. – Ja zwrócę za dużo niepotrzebnej uwagi – dodał szybko, usprawiedliwiającym tonem. Nie zależało mu tak bardzo na książce, ale nie miał nic przeciwko położeniu na niej rąk. Z resztą co tam po nim, nawet nie zdawał sobie sprawy, że im do działu ksiąg zakazanych nie wolno.
Re: Czytelnia
Powinno coś być w dziale zakazanym zresztą czego tam nie ma wszystko jest,ale póki jest tu nasz ukochana bibliotekarka, nie mam co liczyć na wejście tam-odpowiedziała ze smutkiem w głosie
-Ale przyjdę tu w nocy i poszukam czegoś na ten temat-westchnęła cicho, zmarnowała całe popołudnie na poszukiwania.
-I jak wam się podoba szkoła?-zapytała Arletta
- Jesteś typem samotnika, prawda Kory?
-Ale przyjdę tu w nocy i poszukam czegoś na ten temat-westchnęła cicho, zmarnowała całe popołudnie na poszukiwania.
-I jak wam się podoba szkoła?-zapytała Arletta
- Jesteś typem samotnika, prawda Kory?
Re: Czytelnia
Niby skąd miałaby wiedzieć po co tak naprawdę chłopak poszukuje tych informacji. Podzieliła się z nimi wiedzą i już. Pomimo sześciu lat spędzonych w Hogwarcie nie znała tego chłopaka za dobrze.
Na słowa Krukona uśmiechnęła się w jego stronę po raz kolejny. Nie żeby coś, ona tak po prostu lubiła obdarzać wszystkich uśmiechem. Zabawne by było zakradać się po cichaczu aby poszperać w książkach i złamać kilka reguł. Gdyby w ten czas ktoś ich przyłapał na szperaniu tam gdzie nie wolno mieliby solidnie przekichane nie tylko u bibliotekarki.
- Jestem miła i w ogóle, ale nie ma nic za darmo. Jeśli chcesz żebym Ci coś stamtąd przyniosła musisz mnie jakoś przekonać – mówiła całkiem poważnie. Na tym świecie nawet kopa nie dostaniesz za freeko. - Arletto, na początku byłam zachwycona ogromem tego zamczyska, ale teraz znudziło mnie to. Z pewnością jest jeszcze mnóstwo miejsc do odkrycia, które mogą nas wszystkich zaskoczyć. I nie mówię tu tylko o naszej trójce, ale o wszystkich uczniach – tym razem skierowała wzrok na koleżankę. Jeśli miałaby kiedyś ochotę poszukać jednego z tajemniczych miejsc to Elsa chętnie do niej dołączy. A może zna takie pomieszczenie, o którym Hiszpanka nie ma zielonego pojęcia. Ciekawe, ciekawe.
Na słowa Krukona uśmiechnęła się w jego stronę po raz kolejny. Nie żeby coś, ona tak po prostu lubiła obdarzać wszystkich uśmiechem. Zabawne by było zakradać się po cichaczu aby poszperać w książkach i złamać kilka reguł. Gdyby w ten czas ktoś ich przyłapał na szperaniu tam gdzie nie wolno mieliby solidnie przekichane nie tylko u bibliotekarki.
- Jestem miła i w ogóle, ale nie ma nic za darmo. Jeśli chcesz żebym Ci coś stamtąd przyniosła musisz mnie jakoś przekonać – mówiła całkiem poważnie. Na tym świecie nawet kopa nie dostaniesz za freeko. - Arletto, na początku byłam zachwycona ogromem tego zamczyska, ale teraz znudziło mnie to. Z pewnością jest jeszcze mnóstwo miejsc do odkrycia, które mogą nas wszystkich zaskoczyć. I nie mówię tu tylko o naszej trójce, ale o wszystkich uczniach – tym razem skierowała wzrok na koleżankę. Jeśli miałaby kiedyś ochotę poszukać jednego z tajemniczych miejsc to Elsa chętnie do niej dołączy. A może zna takie pomieszczenie, o którym Hiszpanka nie ma zielonego pojęcia. Ciekawe, ciekawe.
Re: Czytelnia
Zamilkł na chwilę, obrzucony kolejną dawką egoizmu oraz interesowności, po czym uśmiechnął się.
- I akurat jak zaczynasz wierzyć w to, że ludzie są w głębi duszy dobrzy i uczynni i że nareszcie spotka cię trochę dobra z ich strony, słyszysz coś takiego – skomentował z przekąsem, pół na żarty, pół na serio, ale nie zwykł wdawać się w dyskusję na temat trwalszych wad rodzaju ludzkiego, bo sam je podzielał i, co tu ukrywać, hołubił od czasu do czasu.
Określenie go jako samotnika było dość nowe, chociaż z drugiej strony nie określał się jako najbardziej socjalną osobę na świecie i najbardziej przyjacielską, mającą znajomości we wszystkich domach. Chociaż w sumie miał.
- Nie bardziej niż ty – odparł Arlette, jedynej, która chciała zrobić coś bezinteresownie nawet, jeśli aż tak bardzo jej o to nie prosił i nie starał się być przesadnie miły. I to się nazywa wiara w ludzkość, dosłownie. Z drugiej strony dziewczyny były miłe, toteż Cory nie potrafił sobie wyobrazić, że wymyśliłyby coś strasznie pokręconego i złego, stąd też szybko podjął decyzję, jak ma dalej być. Bo nie ma mowy, żeby szedł do biblioteki w środku nocy, już i tak przekroczył swój limit odwiedzin.
- Stoi, wymyśl co chcesz, poza masażem stóp. Nie jestem specjalnie uzdolniony – zasugerował gładko. Jeśli okaże się kreatywna to kto wie, mogłoby być nawet fajnie.
- I akurat jak zaczynasz wierzyć w to, że ludzie są w głębi duszy dobrzy i uczynni i że nareszcie spotka cię trochę dobra z ich strony, słyszysz coś takiego – skomentował z przekąsem, pół na żarty, pół na serio, ale nie zwykł wdawać się w dyskusję na temat trwalszych wad rodzaju ludzkiego, bo sam je podzielał i, co tu ukrywać, hołubił od czasu do czasu.
Określenie go jako samotnika było dość nowe, chociaż z drugiej strony nie określał się jako najbardziej socjalną osobę na świecie i najbardziej przyjacielską, mającą znajomości we wszystkich domach. Chociaż w sumie miał.
- Nie bardziej niż ty – odparł Arlette, jedynej, która chciała zrobić coś bezinteresownie nawet, jeśli aż tak bardzo jej o to nie prosił i nie starał się być przesadnie miły. I to się nazywa wiara w ludzkość, dosłownie. Z drugiej strony dziewczyny były miłe, toteż Cory nie potrafił sobie wyobrazić, że wymyśliłyby coś strasznie pokręconego i złego, stąd też szybko podjął decyzję, jak ma dalej być. Bo nie ma mowy, żeby szedł do biblioteki w środku nocy, już i tak przekroczył swój limit odwiedzin.
- Stoi, wymyśl co chcesz, poza masażem stóp. Nie jestem specjalnie uzdolniony – zasugerował gładko. Jeśli okaże się kreatywna to kto wie, mogłoby być nawet fajnie.
Re: Czytelnia
Elsa nie jest egoistką. Ona po prosu chce coś na tym zyskać bo jeśli ktoś by ją przyłapał na włamie tam gdzie nie wolno miałaby niemałe kłopoty. Musi się troszczyć o bezpieczeństwo swojego tyłka. Zresztą każdy martwi się o swój interes. Nie znała osób, które w stu procentach byłyby bezinteresowne. Każdy ma jakiś ukryty cel.
- Ludzka naiwność jest czasami niepojęta. Ale nie martw się. Gdzieś bardzo, bardzo głęboko w duszy każdy człowiek jest dobry – powiedziała to bo wierzyła, że tak jest naprawdę. Jeśli Arletta myślała, że Cory jest typem samotnika to chyba była w błędzie. Przynajmniej Elsie się tak wydawało.
Masaż stóp nawet nie wchodził w grę. Stópki Hiszpanki mają się bardzo dobrze i nikt nie musi ich masować.
- Nigdy nie byłam w Wrzeszczącej Chacie. Zawsze chciałam tam pójść, ale kiedy już się do tego przymierzałam to strach mnie obleciał. Byłbyś tak miły i poszedłbyś tam kiedyś ze mną? - zrobiła przy tym słodką minkę smutnego szczeniaczka. Tyle lat przebywania w Hogwarcie, tyle lat szwędania po Hogsmeade i ani razu nie być w Wrzeszczącej Chacie toż to grzech. Najlepszym momentem na zwiedzanie nawiedzonego miejsca jest Halloween. Wtedy całe miasteczko roztacza taką tajemniczą i groźną aurę.
- Jeśli wizyta przebiegłaby lepiej niż to sobie wyobrażam to ja również mogłabym coś dla Ciebie zrobić. Co ty na to? - zapytała.
- Ludzka naiwność jest czasami niepojęta. Ale nie martw się. Gdzieś bardzo, bardzo głęboko w duszy każdy człowiek jest dobry – powiedziała to bo wierzyła, że tak jest naprawdę. Jeśli Arletta myślała, że Cory jest typem samotnika to chyba była w błędzie. Przynajmniej Elsie się tak wydawało.
Masaż stóp nawet nie wchodził w grę. Stópki Hiszpanki mają się bardzo dobrze i nikt nie musi ich masować.
- Nigdy nie byłam w Wrzeszczącej Chacie. Zawsze chciałam tam pójść, ale kiedy już się do tego przymierzałam to strach mnie obleciał. Byłbyś tak miły i poszedłbyś tam kiedyś ze mną? - zrobiła przy tym słodką minkę smutnego szczeniaczka. Tyle lat przebywania w Hogwarcie, tyle lat szwędania po Hogsmeade i ani razu nie być w Wrzeszczącej Chacie toż to grzech. Najlepszym momentem na zwiedzanie nawiedzonego miejsca jest Halloween. Wtedy całe miasteczko roztacza taką tajemniczą i groźną aurę.
- Jeśli wizyta przebiegłaby lepiej niż to sobie wyobrażam to ja również mogłabym coś dla Ciebie zrobić. Co ty na to? - zapytała.
Re: Czytelnia
Arletta westchnęła. Znudziło jej się to wszystko, więc wstała, zasunęła za sobą krzesło, chwyciła torbę i oddaliła się od stolika.
Spojrzała na Krukonów lekko zagryzając wargę.
- Och, oczywiście. - mruknęła zbierając książki. Szybko znikła za regałami, odkładając je na miejsce. Te jej się nie przydadzą. Są nudne.
Pospiesznie wzięła książkę o eliksirach, która wcześniej rzuciła się w oczy. Ta może się przydać. Przycisnęła ja do siebie, by nikt nie zauważył tytułu. Po chwili znów pojawiła się koło stolika, uśmiechając się słodko.
- Pójdę poczytać. Do zobaczenia później - posłała im uśmiechy, po czym szybko znikła.Rzuciła krótkie 'do widzenia' i wyszła z czytelni.
Spojrzała na Krukonów lekko zagryzając wargę.
- Och, oczywiście. - mruknęła zbierając książki. Szybko znikła za regałami, odkładając je na miejsce. Te jej się nie przydadzą. Są nudne.
Pospiesznie wzięła książkę o eliksirach, która wcześniej rzuciła się w oczy. Ta może się przydać. Przycisnęła ja do siebie, by nikt nie zauważył tytułu. Po chwili znów pojawiła się koło stolika, uśmiechając się słodko.
- Pójdę poczytać. Do zobaczenia później - posłała im uśmiechy, po czym szybko znikła.Rzuciła krótkie 'do widzenia' i wyszła z czytelni.
Re: Czytelnia
Jasne, że każdy był dobry. Voldemort na pewno też był całkiem w porządky gościem głęboko pod wężową maską. Może miał słabość do szczeniaków, kto wie, u każdego objawia się to inaczej. W każdym razie Cory wcale nie myślał, że Elsa jest specjalnie złą osobą. Miała charakterek i mu to pasowało, bo gdyby była kolejną, nudną kujonką, prawdopodobnie uschnąłby tu z nudów, a tu proszę, proponowała mu takie ciekawe rzeczy, wręcz łamanie regulaminu. Ileż to złych rzeczy spotykało go ostatnimi czasy!
- Stoi. Dostarczasz mi książkę w ciągu 24 godzin i jutro wieczorem pójdziemy – powiedział z lekkim uśmiechem. W sumie sam przestał wybierać się do Wrzeszczącej Chaty gdzieś koło trzeciej klasy, ale skoro jedna zbłąkana dusza w Hogwarcie tego zgniłego miejsca nie widziała, to była jego rycerska misja, żeby jej pokazać to i owo. – No patrz, z ciebie ten dobry człowiek wyskakuje bardzo szybko, jedna przysługa za drugą – spojrzał na nią wnikliwiej, ciekaw, co też chciałaby dla niego zrobić. Bo w końcu nie miała na nazwisko van Rijn, żeby wszystko było jasne, a nie ładnie było sprowadzać wszystkie osoby do tego samego poziomu, toteż Cory uprzejmie pomyślał, że może chce udzielić mu korepetycji z jakiegoś przedmiotu. A może nie. Kiwnął krótko w stronę Arletty, nie uznając jej odejścia za nic dziwnego.
- Stoi. Dostarczasz mi książkę w ciągu 24 godzin i jutro wieczorem pójdziemy – powiedział z lekkim uśmiechem. W sumie sam przestał wybierać się do Wrzeszczącej Chaty gdzieś koło trzeciej klasy, ale skoro jedna zbłąkana dusza w Hogwarcie tego zgniłego miejsca nie widziała, to była jego rycerska misja, żeby jej pokazać to i owo. – No patrz, z ciebie ten dobry człowiek wyskakuje bardzo szybko, jedna przysługa za drugą – spojrzał na nią wnikliwiej, ciekaw, co też chciałaby dla niego zrobić. Bo w końcu nie miała na nazwisko van Rijn, żeby wszystko było jasne, a nie ładnie było sprowadzać wszystkie osoby do tego samego poziomu, toteż Cory uprzejmie pomyślał, że może chce udzielić mu korepetycji z jakiegoś przedmiotu. A może nie. Kiwnął krótko w stronę Arletty, nie uznając jej odejścia za nic dziwnego.
Re: Czytelnia
Na pewno Voldemort miał swój czas dobroci. Szczerze w to wierzyła. Jednakże nie znała go osobiście (i bardzo dobrze) więc nie mogła jednoznacznie określić czy nawet w dzieciństwie był zły. Może jedynie o nim czytać albo zapytać starszych anglików.
Każda dziewczyna jest inna. Elsa mimo, iż lubi (i musi) zakuwać to nie gardzi przygodami, które dostarczą jej adrenaliny. Czasami żałuje swoich decyzji, jak każdy. Ale wtedy nie ma co płakać nad rozlanym już mlekiem. Przy niej na pewno nie uschnie z nudów. Czy wizyta w Wrzeszczącej Chacie zalicza się do łamania regulaminu? Może i tak, ale co tam. Musi tam pójść. Nie ma innej opcji. Nie odpuści, no!
- Postaram się wyrobić w tym czasie. A co do jutrzejszego wieczora to niestety nie mogę iść bo jestem umówiona z jakimś czwartoklasistą na korepetycje z Historii Magii – odparła. - Dzieje się tak bo w gruncie rzeczy jestem aniołkiem – zaśmiała się po czym niewinnie zatrzepotała rzęsami patrząc chłopakowi w oczy. W zamian za oprowadzenie po nawiedzonym miejscu mogłaby zabrać go do kraju słynącego z pięknych kobiet o skąpanej w słońcu cerze. W rodzinnej Geronie ma kilka naprawdę ślicznych koleżanek, które chętnie zajęłyby się siedzącym obok Anglikiem.
De la Vega pomachała na pożegnanie w stronę Arletty.
- Jeśli przed działaniem mam obmyślić jeszcze jakiś plan to muszę już się zwijać – Powiedziała i wstała, a następnie wzięła książkę, z którą przyszła. Na odchodne dodała: - Nigdy tak do końca nie dowiesz się czy działam po jasnej, czy po ciemnej stronie mocy – posłała Cory'emu buziaka w powietrzu i wyszła. Jeśli zdoła zwinąć książkę to znajdzie Krukona, na pewno. Wtedy też uzgodnią dogodny dla obojga termin zwiedzania.
Każda dziewczyna jest inna. Elsa mimo, iż lubi (i musi) zakuwać to nie gardzi przygodami, które dostarczą jej adrenaliny. Czasami żałuje swoich decyzji, jak każdy. Ale wtedy nie ma co płakać nad rozlanym już mlekiem. Przy niej na pewno nie uschnie z nudów. Czy wizyta w Wrzeszczącej Chacie zalicza się do łamania regulaminu? Może i tak, ale co tam. Musi tam pójść. Nie ma innej opcji. Nie odpuści, no!
- Postaram się wyrobić w tym czasie. A co do jutrzejszego wieczora to niestety nie mogę iść bo jestem umówiona z jakimś czwartoklasistą na korepetycje z Historii Magii – odparła. - Dzieje się tak bo w gruncie rzeczy jestem aniołkiem – zaśmiała się po czym niewinnie zatrzepotała rzęsami patrząc chłopakowi w oczy. W zamian za oprowadzenie po nawiedzonym miejscu mogłaby zabrać go do kraju słynącego z pięknych kobiet o skąpanej w słońcu cerze. W rodzinnej Geronie ma kilka naprawdę ślicznych koleżanek, które chętnie zajęłyby się siedzącym obok Anglikiem.
De la Vega pomachała na pożegnanie w stronę Arletty.
- Jeśli przed działaniem mam obmyślić jeszcze jakiś plan to muszę już się zwijać – Powiedziała i wstała, a następnie wzięła książkę, z którą przyszła. Na odchodne dodała: - Nigdy tak do końca nie dowiesz się czy działam po jasnej, czy po ciemnej stronie mocy – posłała Cory'emu buziaka w powietrzu i wyszła. Jeśli zdoła zwinąć książkę to znajdzie Krukona, na pewno. Wtedy też uzgodnią dogodny dla obojga termin zwiedzania.
Re: Czytelnia
Z blatów pozbyto się szpecących podpisów, które pozostawili po sobie uczniowie. Na każdym stoliczku spoczęła niewielka lampa. Podłogę pokryły bogato zdobione, grube dywany, jeszcze lepiej tłumiące stukot butów.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Czytelnia
Nie ma co się oszukiwać, Emily wraz z nadejściem pierwszego września, z dziewuszyska gardzącego ambitnymi stworzeniami (och, no, kujonami, rzecz jasna), stała się jednym z Hogwardzkich wyrzutków. Tak, Bronte, zsiadła na chwilę z miotły, by zatopić się w morzu pergaminów i fal kurzu. By stać się nad-ambitnym Krukonem. Książki lubiła od dawna, więc z przyswajaniem ich treści nie miała większych problemów. Gorsze katusze cierpiała, próbując zrozumieć skomplikowane poczynania postaci jawiących się wyraźnie w Historii Magii. Był to dlań jedyny przedmiot sprawiający trudności. Daty, nazwiska, kolory szat i atmosfera tych przełomowych dokonań jakoś nie chciały wejść panience Bronte do głowy. Nie widząc więc innego sposobu, jak przemóc się i nauczyć tego co konieczne, Emily udała się... uwaga, uwaga... do biblioteki! Z pergaminem i opasłą księgą w ramionach przysiadła przy jednej z ławek, znajdujących się tuż przy oknie, wszak światło jest ogromnie ważne! Usiadłszy wygodnie, Bronte zaczęła przeglądać wysłużony już, oprawiony w skórzaną oprawę wolumin. Biblioteka we wrześniu zawsze świeciła pustkami, i szczerze mówiąc, Krukonka zdziwiłaby się, gdyby spotkała tu kogoś innego niż Wilsona Doskonałka.
- Na setki piorunów! - Jęknęła - Nie od parady Wulfruk Złośliwy ma taki przydomek - Burknęła, pochylając się nad książką. Dłonią podparła czoło, by nie nadwerężać swych zmęczonych treningiem mięśni. Masz Ci los.
- Na setki piorunów! - Jęknęła - Nie od parady Wulfruk Złośliwy ma taki przydomek - Burknęła, pochylając się nad książką. Dłonią podparła czoło, by nie nadwerężać swych zmęczonych treningiem mięśni. Masz Ci los.
Re: Czytelnia
- Aż setki? No nie wiem, nie zapowiada się chyba na burzę... - zabrzmiał wesoły głos gdzieś w okolicach jednego z regałów. Gdy Krukonka uniosła głowę, mogła dostrzec, że spomiędzy książek na temat "zaklęć eksperymentalnych" przygląda jej się para ciemnych, uśmiechniętych oczu. Ich właściciel stał po drugiej stronie biblioteczki i spoglądał na nią spomiędzy odsuniętych książek.
- Aż tak was cisną na siódmym roku? Drugi tydzień szkoły i już ciężko żyć bez książek? - Chłopiec wysunął się zza regału i nonszalancko o niego oparł. Jego chochlikowate oczy pojaśniały wesoło. - A może to po prostu krukoński zew, co? Macie konkurs na to, kto pierwszy zajmie bibliotekę?
Jego głos drgał wesołą nutą, było to raczej przyjacielskie dokuczanie, aniżeli jawna kpina. Przetoczył różdżkę w palcach i mrugnął do Emily zawadiacko. Kojarzył ją, oczywiście, jako i wszystkie damy w szkole, jednak nie zdarzyło mu się z nią rozmawiać. Ani w interesach, ani poza nimi.
- Aż tak was cisną na siódmym roku? Drugi tydzień szkoły i już ciężko żyć bez książek? - Chłopiec wysunął się zza regału i nonszalancko o niego oparł. Jego chochlikowate oczy pojaśniały wesoło. - A może to po prostu krukoński zew, co? Macie konkurs na to, kto pierwszy zajmie bibliotekę?
Jego głos drgał wesołą nutą, było to raczej przyjacielskie dokuczanie, aniżeli jawna kpina. Przetoczył różdżkę w palcach i mrugnął do Emily zawadiacko. Kojarzył ją, oczywiście, jako i wszystkie damy w szkole, jednak nie zdarzyło mu się z nią rozmawiać. Ani w interesach, ani poza nimi.
Re: Czytelnia
Treść rozdziału poświęconego zacnemu Wulfrykowi Złośliwemu, nie wydawała się Emily ani odrobinę interesująca. Pionowa zmarszczka przecinająca blade czoło dziewczęcia, świadczyła o głębokim zamyśleniu, jednak myśli dziewczęcia, co oczywiste, krążyły wokół zupełnie innych, o wiele barwniejszych osobowości. Słysząc głos dobywający się zza regału, Krukonka oderwała od podręcznika zielone spojrzenie, by rozejrzeć się osobą, do której owy tajemniczy głos należał. Nie był to ani Wilson, którego spodziewała się zastać w bibliotece, ani Frayne, którego głosu już praktycznie nie pamiętała.
- Nigdy nie wiadomo z tą pogodą tutaj, lepiej być przygotowanym na wszystko - Odrzekła, dostrzegając parę ciemnych oczu ukrywającą się pomiędzy zakurzonymi woluminami. Słysząc kąśliwą uwagę na temat wygórowanych ambicji Krukonów, nie mogła się powstrzymać od lekkiego, ledwie zauważalnego uśmiechu.
- Po tym, jaki w zeszłym roku dostaliśmy od Was, Gryfonów, intelektualny łomot, wszyscy siedzimy i kujemy. Teraz akurat jest przerwa na obiad, ale wróć za pół godziny, a nie będzie nawet jednego miejsca. - Odrzekła, lustrując swego towarzysza spojrzeniem. Być może zbyt dużo czasu spędzała z nosem w książkach, bo owego jegomościa kojarzyła jedynie z nazwiska, a i to ledwo. Takie to ciężkie życie towarzyskie wychowanków Ravenclawu.
- Nigdy nie wiadomo z tą pogodą tutaj, lepiej być przygotowanym na wszystko - Odrzekła, dostrzegając parę ciemnych oczu ukrywającą się pomiędzy zakurzonymi woluminami. Słysząc kąśliwą uwagę na temat wygórowanych ambicji Krukonów, nie mogła się powstrzymać od lekkiego, ledwie zauważalnego uśmiechu.
- Po tym, jaki w zeszłym roku dostaliśmy od Was, Gryfonów, intelektualny łomot, wszyscy siedzimy i kujemy. Teraz akurat jest przerwa na obiad, ale wróć za pół godziny, a nie będzie nawet jednego miejsca. - Odrzekła, lustrując swego towarzysza spojrzeniem. Być może zbyt dużo czasu spędzała z nosem w książkach, bo owego jegomościa kojarzyła jedynie z nazwiska, a i to ledwo. Takie to ciężkie życie towarzyskie wychowanków Ravenclawu.
Re: Czytelnia
- Nie chcę się chwalić, ale ten intelektualny łomot, to prawie wyłącznie moja zasługa. - Pokiwał rzeczowo głową i westchnął przeciągle, jakby nosił na sobie edukacyjne brzemię całego Gryffindoru. - Jeśli ktoś ci kiedyś powie, że to Wilson tak nas ustawił, będziesz wiedziała, że to jedynie wierutna bzdura powtarzana dla zatajenia jedynej prawdy.
Bezceremonialnie puścił jej oko i zasiadł nieopodal, z kieszeni szaty wydobywając dwa smakowicie wyglądające jabłka.
- Zechce się panienka poczęstować? Nauka na pusty żołądek echem się w głowie odbija... - Zarzucił aforyzmem i podał Emily jabłko, spoglądając na nią zachęcająco. Wyczuł jednak, że choć Krukonka się stara, ni w ząb nie może go skojarzyć.
- Czyżbym zapomniał o manierach? - Powstał natychmiast, składając dziewczątku głęboki ukłon. - Maddox Overton, szkolny handlarz i specjalista od zdobywania rzeczy niemożliwych. Do usług!
Zasiadł ponownie, wgryzając się w swoje jabłko. Jednym okiem przyglądał się trzymanej przez pannę Bronte księdze, drugim pilnował, czy aby szkolna bibliotekarka nie próbuje go zdybać.
Bezceremonialnie puścił jej oko i zasiadł nieopodal, z kieszeni szaty wydobywając dwa smakowicie wyglądające jabłka.
- Zechce się panienka poczęstować? Nauka na pusty żołądek echem się w głowie odbija... - Zarzucił aforyzmem i podał Emily jabłko, spoglądając na nią zachęcająco. Wyczuł jednak, że choć Krukonka się stara, ni w ząb nie może go skojarzyć.
- Czyżbym zapomniał o manierach? - Powstał natychmiast, składając dziewczątku głęboki ukłon. - Maddox Overton, szkolny handlarz i specjalista od zdobywania rzeczy niemożliwych. Do usług!
Zasiadł ponownie, wgryzając się w swoje jabłko. Jednym okiem przyglądał się trzymanej przez pannę Bronte księdze, drugim pilnował, czy aby szkolna bibliotekarka nie próbuje go zdybać.
Re: Czytelnia
- Naturalnie - uśmiech widniejący na wargach dziewczęcia przybrał nieco na sile - nie śmiałam w to wątpić choćby przez sekundę - Pokiwała głową na potwierdzenie jego słów. - Radziłabym Ci jednak uważać, bo coś mi się zdaje, że Wilson krążył między regałami. Wiesz, mógłbyś oberwać, jakimś CIĘŻKAWYM woluminem. - Odparła, świdrując go spojrzeniem czekoladowych oczu. Emily próbowała ukryć zdziwienie, kiedy Gryfon dosiadł się do niej, wszak nie przywykła by ktokolwiek, a tym bardziej ktokolwiek płci męskiej sam, z własnej nieprzymuszonej woli skazywał się na jej nudne towarzystwo. W dodatku wydawał się całkiem przyjazny i rozgarnięty. No Bronte, nie masz nic do stracenia.
Blondynka przesunęła nieco pergaminy i książki, by zrobić trochę miejsca dla Gryfona. Ku swemu nadzwyczajnemu szczęściu, jegomość z Gryffindoru przedstawił się, nie szczędząc przy tym manier. Chwała Merlinowi, bo by wyszło, jak niewiele imion swych rówieśników zapadło jej w pamięci.
- Emily Bronte, ale to już pewnie wiesz - Przedstawiła się, sięgając po soczyste, zielone jabłko. Overton jakby wyczuł, że Bronte po tych długich godzinach spędzonych w bibliotece, może zaraz przymrzeć głodem. Emily z chęcią wgryzła się w jabłko, dziękując wcześniej za drobną przysługę. Pomimo najszczerszych chęci niewysokiej blondynki, Gryfon nie miał co liczyć na to, że to ona przejmie inicjatywę w rozmowie. Zdarzało się to nadzwyczaj rzadko i w wyjątkowych okolicznościach. I jak widać, niestety, nie w tym momencie.
Blondynka przesunęła nieco pergaminy i książki, by zrobić trochę miejsca dla Gryfona. Ku swemu nadzwyczajnemu szczęściu, jegomość z Gryffindoru przedstawił się, nie szczędząc przy tym manier. Chwała Merlinowi, bo by wyszło, jak niewiele imion swych rówieśników zapadło jej w pamięci.
- Emily Bronte, ale to już pewnie wiesz - Przedstawiła się, sięgając po soczyste, zielone jabłko. Overton jakby wyczuł, że Bronte po tych długich godzinach spędzonych w bibliotece, może zaraz przymrzeć głodem. Emily z chęcią wgryzła się w jabłko, dziękując wcześniej za drobną przysługę. Pomimo najszczerszych chęci niewysokiej blondynki, Gryfon nie miał co liczyć na to, że to ona przejmie inicjatywę w rozmowie. Zdarzało się to nadzwyczaj rzadko i w wyjątkowych okolicznościach. I jak widać, niestety, nie w tym momencie.
Re: Czytelnia
- Nie, nie. Nic mi nie grozi, bo panicz Wilson ma teraz coś ciekawszego na głowie... - Mrugnął do dziewczyny konspiracyjnie i przywołał ją ku sobie zdawkowym ruchem, pragnąc wyjawić jej jakąś tajemnicę świata. Jako młody biznesmen, musiał być doskonale poinformowany w tym, co dzieje się wokół. Wyróżnienie, które spotkało Charlesa również mu nie umknęło.
- Nasz rudowłosy książę nauk wyszedł właśnie z gabinetu wicedyrektora z nową odznaką. Jest teraz naczelnym. - wyszeptał, rozglądając się wokół, jakby był co najmniej Strażnikiem Tajemnicy.
Po czym odsunął się i z satysfakcją spoglądał na Emily, zagryzając jabłko. Lubił wiedzieć więcej niż reszta. Choć panienka wydawała się ekstremalnie nieśmiała, starał się mimo wszystko podtrzymać dobrą passę rozmowy.
- Oczywiście, że znam twoje personalia, mistrzyni miotły. - wyszczerzył się radośnie, podrzucił ogryzek zwinnie i transmutował go w zgrabny bukiecik kwiatów. Te podał dziewczynie, po raz drugi się kłaniając.
- Nasz rudowłosy książę nauk wyszedł właśnie z gabinetu wicedyrektora z nową odznaką. Jest teraz naczelnym. - wyszeptał, rozglądając się wokół, jakby był co najmniej Strażnikiem Tajemnicy.
Po czym odsunął się i z satysfakcją spoglądał na Emily, zagryzając jabłko. Lubił wiedzieć więcej niż reszta. Choć panienka wydawała się ekstremalnie nieśmiała, starał się mimo wszystko podtrzymać dobrą passę rozmowy.
- Oczywiście, że znam twoje personalia, mistrzyni miotły. - wyszczerzył się radośnie, podrzucił ogryzek zwinnie i transmutował go w zgrabny bukiecik kwiatów. Te podał dziewczynie, po raz drugi się kłaniając.
Re: Czytelnia
- Na przykład taką Shay Hasting? - Weszła mu niemal w słowo, jednak opanowała się, dowiedziawszy się co naprawdę ma na myśli. - Ach, prefekt naczelny? Któż by się spodziewał. - Wbrew okrutnej narratorce, w głosie Bronte nie było nawet cienia ironii. Lubiła Wilsona i cieszyła się, że to on, a nie ktoś o tysiąc razy gorszy zajął to zacne stanowisko. Bo ogólnie Bronte to taka miła dziewczyna była. Zazwyczaj. Chyba, że miała trudne dni. Albo trudniejsze, to wtedy to trochę inaczej się działo, ale to zupełnie nieistotne.
Choć miała największe chęci, by zawiązać choćby cień rozmowy z tym zupełnie przyjemnie prezentującym się Gryfonem, to nie umiała. Tak zwyczajnie, jak to Bronte.
- Czy taka znów mistrzyni to nie sądzę - och, no, zawstydziła się trochę - Jak znam życie, to Reynolds mnie zdetronizuje z pozycji kapitana. - Wzruszyła ramionami, jakby taka możliwość zupełnie jej nie przeszkadzała. W kwestii miotły wolała zachowywać zimną krew i opanowanie. Już wielu zawodników, przesadziwszy z samozachwytem wpadło w sidła sławy i w tym kolorowym pudełeczku wysadzanym rubinami już pozostało.
Podarek chłopaka przyprawił, rzecz jasna, Krukoneczkę o rumieńce. Może nie tak intensywne jak te, pojawiające się na bladej twarzyczce kilka miesięcy temu, lecz na tyle wyraźne, by wywołać ogromne zakłopotanie.
- Och... dziękuję - Wydusiła, przyjmując uroczy podarek. Speszona spojrzała na książki, po czym obrzuciła Maddoxa spojrzeniem. - Wiesz, ja tu już chyba iść muszę. - Wymamrotała, zbierając pośpiesznie swoje rzeczy. Oswajanie odludka, to jednak taka łatwa sprawa nie jest. Dziewczyna pozbierała wszystko prędko, nie omieszkując zrzucić otwartego kałamarza wprost na kamienną posadzkę czytelni. Dźwięk tłuczonego szkła z całą pewnością zbudził drzemiącą przy biurku bibliotekarkę i było to kwestią czasu, nim przybiegnie tu wymachując rękami i wręczając wielogodzinne szlabany za zakłócanie ciszy.
- Na Ozyrysa!
Choć miała największe chęci, by zawiązać choćby cień rozmowy z tym zupełnie przyjemnie prezentującym się Gryfonem, to nie umiała. Tak zwyczajnie, jak to Bronte.
- Czy taka znów mistrzyni to nie sądzę - och, no, zawstydziła się trochę - Jak znam życie, to Reynolds mnie zdetronizuje z pozycji kapitana. - Wzruszyła ramionami, jakby taka możliwość zupełnie jej nie przeszkadzała. W kwestii miotły wolała zachowywać zimną krew i opanowanie. Już wielu zawodników, przesadziwszy z samozachwytem wpadło w sidła sławy i w tym kolorowym pudełeczku wysadzanym rubinami już pozostało.
Podarek chłopaka przyprawił, rzecz jasna, Krukoneczkę o rumieńce. Może nie tak intensywne jak te, pojawiające się na bladej twarzyczce kilka miesięcy temu, lecz na tyle wyraźne, by wywołać ogromne zakłopotanie.
- Och... dziękuję - Wydusiła, przyjmując uroczy podarek. Speszona spojrzała na książki, po czym obrzuciła Maddoxa spojrzeniem. - Wiesz, ja tu już chyba iść muszę. - Wymamrotała, zbierając pośpiesznie swoje rzeczy. Oswajanie odludka, to jednak taka łatwa sprawa nie jest. Dziewczyna pozbierała wszystko prędko, nie omieszkując zrzucić otwartego kałamarza wprost na kamienną posadzkę czytelni. Dźwięk tłuczonego szkła z całą pewnością zbudził drzemiącą przy biurku bibliotekarkę i było to kwestią czasu, nim przybiegnie tu wymachując rękami i wręczając wielogodzinne szlabany za zakłócanie ciszy.
- Na Ozyrysa!
Re: Czytelnia
- Nie dawaj się zepchnąć z piedestału, Emily. Miło widzieć cię z opaską kapitana. W ogóle miło cię oglądać... na miotle. - Ostatnią część dodał jakby po namyśle, unosząc jeden z kącików ust w chytrym uśmiechu.
Gdy uhonorował ją jak damę przystało - kwiatkiem i ukłonem, wyraźnie się speszyła. Postanowiła się czym prędzej ewakuować, co wyglądało jakby granica śmiałości została już dawno przekroczona i biła na alarm nakazem natychmiastowej ucieczki. Maddox niejednokrotnie widział podobne reakcje - ciche myszki, nieprzyzwyczajone do atencji często wolały uciec z pola flirciarskiej bitwy, niż dzielnie stawić im czoło. Później uśmiechały się same do siebie, zaszyte za baldachimem łoża z czterema kolumienkami...
Gdyby tylko ciekawsko nie przyglądał się Krukonce, z pewnością zauważyłby spadający kałamarz. Wzrok miał całkiem niezły, refleks też niezgorszy, mógłby uratować sytuację. A tak?
- Nic się nie stało. Terego - rozlewająca się plama natychmiast zniknęła z wypolerowanych paneli podłogi, co z pewnością zabezpieczyło bibliotekarkę przed ewentualnym zawałem serca. - Reparo.
Oddał Emily naprawiony kałamarz, choć pusty wewnątrz, z pewnością zdatny do ponownego napełnienia.
- W takim razie miłego wieczoru. A gdybyś czegokolwiek potrzebowała... - ściszył nieznacznie głos - Nawet, gdyby to było coś nie do końca akceptowanego w Hogwarcie, zgłoś się.
Mrugnął zawadiacko i zarzucił sobie torbę na ramię. Z półki zatytułowanej "Magia eksperymentalna" zdjął jeden z cięższych woluminów i ruszył do biurka niespokojnej bibliotekarki.
Gdy uhonorował ją jak damę przystało - kwiatkiem i ukłonem, wyraźnie się speszyła. Postanowiła się czym prędzej ewakuować, co wyglądało jakby granica śmiałości została już dawno przekroczona i biła na alarm nakazem natychmiastowej ucieczki. Maddox niejednokrotnie widział podobne reakcje - ciche myszki, nieprzyzwyczajone do atencji często wolały uciec z pola flirciarskiej bitwy, niż dzielnie stawić im czoło. Później uśmiechały się same do siebie, zaszyte za baldachimem łoża z czterema kolumienkami...
Gdyby tylko ciekawsko nie przyglądał się Krukonce, z pewnością zauważyłby spadający kałamarz. Wzrok miał całkiem niezły, refleks też niezgorszy, mógłby uratować sytuację. A tak?
- Nic się nie stało. Terego - rozlewająca się plama natychmiast zniknęła z wypolerowanych paneli podłogi, co z pewnością zabezpieczyło bibliotekarkę przed ewentualnym zawałem serca. - Reparo.
Oddał Emily naprawiony kałamarz, choć pusty wewnątrz, z pewnością zdatny do ponownego napełnienia.
- W takim razie miłego wieczoru. A gdybyś czegokolwiek potrzebowała... - ściszył nieznacznie głos - Nawet, gdyby to było coś nie do końca akceptowanego w Hogwarcie, zgłoś się.
Mrugnął zawadiacko i zarzucił sobie torbę na ramię. Z półki zatytułowanej "Magia eksperymentalna" zdjął jeden z cięższych woluminów i ruszył do biurka niespokojnej bibliotekarki.
Re: Czytelnia
Cholera, Overton doskonale wiedział jak wprawić biedne dziewuszysko w jeszcze większe zakłopotanie. No tak się po prostu nie robi, nie robi i już! Emily próbowała zachować resztki swojej godności, czego rzecz jasna nie ułatwiła jej wrodzona niezdarność, która wychodziła na jaw w najmniej oczekiwanych momentach. Tak jak dzisiaj.
Emily odebrała kałamarz od Maddoxa, posyłając mu przepraszające spojrzenie. Ułożyła szklane naczynko na stosie książek, które dzierżyła w ramionach.
- Niech żyje zgrabność! Dzięki za uratowanie życia i wiesz, no w ogóle. - Odparła nieco śmielej, poprawiając zsuwający się z książki kałamarz - Ale teraz uciekam nim mnie zobaczy, bo od razu będzie wiedziała, że to ja. Dzięki, raz jeszcze i do zobaczenia. - Odparła, śpiesznie się oddalając. Do wieży Krukonów tak daleko, a tylko tam Emily mogła płakać nad swym marnym losem outsidera. A to pech.
Emily odebrała kałamarz od Maddoxa, posyłając mu przepraszające spojrzenie. Ułożyła szklane naczynko na stosie książek, które dzierżyła w ramionach.
- Niech żyje zgrabność! Dzięki za uratowanie życia i wiesz, no w ogóle. - Odparła nieco śmielej, poprawiając zsuwający się z książki kałamarz - Ale teraz uciekam nim mnie zobaczy, bo od razu będzie wiedziała, że to ja. Dzięki, raz jeszcze i do zobaczenia. - Odparła, śpiesznie się oddalając. Do wieży Krukonów tak daleko, a tylko tam Emily mogła płakać nad swym marnym losem outsidera. A to pech.
Re: Czytelnia
Chłopak o ciemnych włosach i niebieskich oczach szedł przez korytarz powolnym krokiem, w ogóle się nie spiesząc. Było już po zajęciach, zbliżał się wieczór, a on po odrobieniu skrupulatnie pracy domowej, jak zwykle w samotności zmierzał do biblioteki. Mimo, że był w szóstej klasie nie miał za wielu przyjaciół, ale lubił to. Samotność nigdy mu nie przeszkadzała. Wszedł cicho do pomieszczenia pełnego książek, po czym przywitał się z bibliotekarką skinieniem głowy. Zawsze tak robił. To był rytuał. Ważna część przed aktem nauki. Zadowolony stanął na środku, wdychając zapach starych, jak i nowych ksiąg. Ruszył w stronę działu ze Starożytnymi Runami. Kochał ten przedmiot, później zaś miał zabrać się za Historie Magii, która również była tak samo ważna dla niego, jak runy. Usiadł wygodnie przy stoliku i otworzył książkę, po czym powoli zaczął zagłębiać się w tekst, a następnie w panującą dookoła niego przyjemną dla ucha ciszę.
William TullyKlasa VI - Urodziny : 06/07/1998
Wiek : 26
Skąd : St Mary's, Wielka Brytania
Krew : Czysta
Re: Czytelnia
Na Odyna, Frigg, Tyra, Lokiego, Thora, Waliego, Widara, Baldra, Freję, Freja, Heimdalla, Hell, wszystkie walkirie i tak dalej, i dalej... a w ogóle czy powinien wymieniać skandynawskich bogów i pół-bogów? Wypadało mu w ogóle? Jemu, w sensie, że synowi jednego z najbardziej radykalnych czarodziei w Rosji? Głupio przyznać, ale miał ostatnio taki nietypowy, nieco dziwaczny konflikt ideologiczny – nie wiedział bowiem czy powinien kontynuować tradycje słowiańskie (czyli te „powiązane” z nim ziemią-domem) czy skandynawskie (te „powiązane” z nim ziemią-szkołą)... Poza tym, tak jak to zostało wspomniane wcześniej, zależało mu na podtrzymywaniu radykalnej, bardzo anty-mugolskiej opinii rodziny. W końcu jego „zmarła” matka była zagorzałą czarodziejką walczącą o czystość krwi u czarodziei! Chciał utrzymać ten kult „czystości”i nienawiści do mugoli, ale pociągała go rosyjska kultura. Był przecież Rosjaninem! Ale czy bycie Rosjaninem nakazuje przejęcie także mugolsko-rosyjskiej kultury? Niby głupia sprawa, bo przecież postacie z mitologii skandynawskiej zawierają dobrze znane mu potwory i nie tylko... ale wyznawać je? Chociaż... kto już tam wie jak to jest... I co tu na to wszystko poradzić? Próbował dowiedzieć się wszystkiego czego tylko mógł i zrobić badania dotyczące mugoli, czarodziei i ich powiązań z kulturami – słowiańską i skandynawską, coś w tym stylu.
W tym celu wybrał się wpierw do czarodziejskich księgarni w Londynie i okolicach (było to jeszcze przed rozpoczęciem roku, kiedy przyjechał do Brytanii już wcześniej, z ojcem). Jednak nie znalazł żadnej interesującej pozycji, która byłaby warta przeczytania. Jedyne co mu pozostało to tylko rozmyślenia nad tym całym kulturowym zagadnieniem... a jak wiadomo – myślenie czasem doprowadza do tragedii... W tym przypadku skończyło się to wielkim bólem głowy. Do czasu, kiedy (w końcu) rozpoczął się rok szkolny – a więc nastąpiła możliwość odwiedzenia biblioteki. Chwała! Nie była to jednak biblioteka znanej mu już szkoły... w związku z tym nie wiedział czego się spodziewać. Jego przeczucia nie były jednak dobre, ale te opierały się na uczniach z którymi musiał spędzić rozpoczęcie.... Do momentu, w którym (jakimś cudem) odnalazł upragnioną (pal licho w jakim stanie) bibliotekę. Początkowy zachwyt opierał się jednak na ogólnym wyglądzie, a nie zawartości półek.
Pałętał się jak jakiś duch, zmora czy coś w tym stylu. Uważnie przyglądał się grzbietom książek, niektóre wyciągał, przeglądał, czytał niektóre strony. Nie chciał nikogo pytać o pomoc w odnalezieniu upragnionego regału, bo nie byłoby to w jego stylu... poza tym nie miał by okazji na dogłębne rozejrzenie się po tym miejscu. Miał tylko nadzieję, że nie budził sensacji swoim durmstrangowym uniformem... chociaż... pewnie tak... a może nie? Lepiej nie. Nie wiedzieć dlaczego zaczął czuć się nieswojo, niekomfortowo i był jeszcze zdenerwowany. Jak tylko widział jakiegoś uczniaka z Hogwartu to natychmiast starał się go wyminąć lub ukryć się. Na Odyna... i po co mu była wymiana? W Durmstrangu miał całą sieć ludzi, którzy nawet nie wiedzieli, że są czasami pod jego wpływem... a tu? Nic... Pomijając resztę wymiany... I wtedy właśnie mignęła mu przy jakimś stoliku otwarta książka z runami. I już w duchu, ale nie na twarzy, ucieszył się, że wykorzysta jakiegoś człeka ze swojej macierzystej szkoły... ale jak spojrzał na osobę, która siedziała przy owym stoliku... natychmiast radość zamieniła się w stan zawiedzenia. Czego on się spodziewał? Oczywiście, że prędzej spotka kogoś w czarnym wdzianku! Przecież to Hogwart. Wymiana! Toż to wymiana! Halo, halo! Ziemia! Ziemia do Priboja!... Wymijaj, wymijaj, gnaj dalej, idźże... Zrób coś, czy coś, ale nie stój jak głupek!
W tym celu wybrał się wpierw do czarodziejskich księgarni w Londynie i okolicach (było to jeszcze przed rozpoczęciem roku, kiedy przyjechał do Brytanii już wcześniej, z ojcem). Jednak nie znalazł żadnej interesującej pozycji, która byłaby warta przeczytania. Jedyne co mu pozostało to tylko rozmyślenia nad tym całym kulturowym zagadnieniem... a jak wiadomo – myślenie czasem doprowadza do tragedii... W tym przypadku skończyło się to wielkim bólem głowy. Do czasu, kiedy (w końcu) rozpoczął się rok szkolny – a więc nastąpiła możliwość odwiedzenia biblioteki. Chwała! Nie była to jednak biblioteka znanej mu już szkoły... w związku z tym nie wiedział czego się spodziewać. Jego przeczucia nie były jednak dobre, ale te opierały się na uczniach z którymi musiał spędzić rozpoczęcie.... Do momentu, w którym (jakimś cudem) odnalazł upragnioną (pal licho w jakim stanie) bibliotekę. Początkowy zachwyt opierał się jednak na ogólnym wyglądzie, a nie zawartości półek.
Pałętał się jak jakiś duch, zmora czy coś w tym stylu. Uważnie przyglądał się grzbietom książek, niektóre wyciągał, przeglądał, czytał niektóre strony. Nie chciał nikogo pytać o pomoc w odnalezieniu upragnionego regału, bo nie byłoby to w jego stylu... poza tym nie miał by okazji na dogłębne rozejrzenie się po tym miejscu. Miał tylko nadzieję, że nie budził sensacji swoim durmstrangowym uniformem... chociaż... pewnie tak... a może nie? Lepiej nie. Nie wiedzieć dlaczego zaczął czuć się nieswojo, niekomfortowo i był jeszcze zdenerwowany. Jak tylko widział jakiegoś uczniaka z Hogwartu to natychmiast starał się go wyminąć lub ukryć się. Na Odyna... i po co mu była wymiana? W Durmstrangu miał całą sieć ludzi, którzy nawet nie wiedzieli, że są czasami pod jego wpływem... a tu? Nic... Pomijając resztę wymiany... I wtedy właśnie mignęła mu przy jakimś stoliku otwarta książka z runami. I już w duchu, ale nie na twarzy, ucieszył się, że wykorzysta jakiegoś człeka ze swojej macierzystej szkoły... ale jak spojrzał na osobę, która siedziała przy owym stoliku... natychmiast radość zamieniła się w stan zawiedzenia. Czego on się spodziewał? Oczywiście, że prędzej spotka kogoś w czarnym wdzianku! Przecież to Hogwart. Wymiana! Toż to wymiana! Halo, halo! Ziemia! Ziemia do Priboja!... Wymijaj, wymijaj, gnaj dalej, idźże... Zrób coś, czy coś, ale nie stój jak głupek!
Re: Czytelnia
Will wszystko wiedział o Starożytnych Runach, albo raczej tak mu się wydawało. Miał wrażenie, że książkę którą właśnie czyta, czytał jakieś ze sto razy, jak nie więcej. No, ale co jak co lubił runy. Znał bardzo dobrze pismo runiczne. Właściwie to miał obsesje na punkcie tego przedmiotu. Ta sama książka wciągała go na nowo, jak narkotyk - obłęd! To było uzależnienie, wariactwo, szaleństwo... Jednakże dla krukona, to normalka.
Przewrócił kartkę pokaźniej książki. Strona... 125...130...131... Zaczął kartkować książkę, jakby szukał czegoś ważnego.
- Jest.- szepnął do siebie, a w jego oczach można było zobaczyć charakterystyczny błysk. Ciekawość? Chora fascynacja? Możliwe. Na pierwszej stronie widniał tytuł rozdziału: Legenda o powstaniu run. Zaczął czytać po cichutku w myślach. "Odyn najpierw poświęcił swoje oko, wrzucając je do studni Olbrzyma Mimira. Mógł za to napić ze źródła wiedzy i mądrości. Tracąc częściowo zdolność widzenia, zyskał zdolność widzenia nadprzyrodzonego..." To było genialne. Uwielbiał tą legendę. Rozejrzał się po bibliotece, po czym znów wrócił do lektury. "Następnie Odyn, składając ofiarę z samego siebie, przebił sobie bok włócznią..." Przerwał niespodziewanie, jakby poczuł czyjąś obecność. Zerknął pospiesznie w stronę obserwatora. Koleś najwidoczniej był z Dumstrangu. William patrzył na chłopaka, jakby go analizował, zastanawiał się... Niczego sobie... trochę... Zamknął książkę i spojrzał na nią.
- Ciekawa. Masz przeczytaj.- Podał ją chłopakowi, po czym przeszedł obok niego, jakby nigdy nic. Wziął kolejną... i usiadł na tym samym miejscu co zawsze. To była już tradycja. I zaczął czytać. Tak po prostu, a co!
Przewrócił kartkę pokaźniej książki. Strona... 125...130...131... Zaczął kartkować książkę, jakby szukał czegoś ważnego.
- Jest.- szepnął do siebie, a w jego oczach można było zobaczyć charakterystyczny błysk. Ciekawość? Chora fascynacja? Możliwe. Na pierwszej stronie widniał tytuł rozdziału: Legenda o powstaniu run. Zaczął czytać po cichutku w myślach. "Odyn najpierw poświęcił swoje oko, wrzucając je do studni Olbrzyma Mimira. Mógł za to napić ze źródła wiedzy i mądrości. Tracąc częściowo zdolność widzenia, zyskał zdolność widzenia nadprzyrodzonego..." To było genialne. Uwielbiał tą legendę. Rozejrzał się po bibliotece, po czym znów wrócił do lektury. "Następnie Odyn, składając ofiarę z samego siebie, przebił sobie bok włócznią..." Przerwał niespodziewanie, jakby poczuł czyjąś obecność. Zerknął pospiesznie w stronę obserwatora. Koleś najwidoczniej był z Dumstrangu. William patrzył na chłopaka, jakby go analizował, zastanawiał się... Niczego sobie... trochę... Zamknął książkę i spojrzał na nią.
- Ciekawa. Masz przeczytaj.- Podał ją chłopakowi, po czym przeszedł obok niego, jakby nigdy nic. Wziął kolejną... i usiadł na tym samym miejscu co zawsze. To była już tradycja. I zaczął czytać. Tak po prostu, a co!
William TullyKlasa VI - Urodziny : 06/07/1998
Wiek : 26
Skąd : St Mary's, Wielka Brytania
Krew : Czysta
Re: Czytelnia
Chyba najważniejszym pytaniem dla samego Alekseja było to dlaczego nogi odmawiały mu posłuszeństwa. Miał przecież wyminąć nieznanego mu z nazwiska i gęby jegomościa, ale coś mu w tym wszystkim nie pozwalało. Najprawdopodobniej był to zewnętrzny wygląd niezajomego typa. Czegoś takiego w ogóle nie spodziewał się zobaczyć na własne oczy kiedykolwiek w swoim skromnym życiu. Wydawało mu się, że całkowicie rozumiał, że pomiędzy jego ukochaną „Rassiją” i „Szweciją” jest jakaś różnica w kilometrach i kulturze, która jest widoczna w wyglądzie uczniów i ich zachowaniu... ale ta różnica pomiędzy wschodem i centrum a zachodem,gdzie znajdowała się W. Brytania była wręcz przerażająca. Tak przynajmniej wydawałoby się na przykładzie jego i nieznanego mu uczniaka. Trzeba też było przyznać, że stety lub niestety – Aleksej był dość konserwatywny jeżeli chodzi o poglądy i wygląd zewnętrzny. Nic dziwnego, że na jego twarzy zaraz po zdziwieniu pojawiło się niejakie oburzenie. Gdzie go do stu gnomów wysłał papo? No gdzie? Czym to biedne Pribojowskie dziecię zawiniło, że spotkało się z czymś takim? Dobra, czas się ruszyć zanim to drugie dziecię w czarno-niebieskim wdzianku zrozumie, że jest kulturowym problemem dla zbyt zamkniętego umysłu Sashy.
Już miał postawić pierwszy krok w stronę kolejnego regału, gdy z kolei hogwartowskie coś ruszyło się... Priboj momentalnie znieruchomiał. Nie miał czego się bać, prócz tego, że jest na obcej ziemi, w obcej szkole – kto wie czy w której jest więcej tak zniewieściałych chłopczyków. Reagował tak jakby był kotem. Chociaż nie... gdyby miał przyjąć zachowanie kota to pewnie by jak najszybciej zwiewał. Co zamiera w miejscu jak coś innego się ruszy? Miał pustą głowę, ale z obrzydzeniem, oburzeniem i niejakim strachem obserwował jegomościa, który czytał przecież jakąś książkę o runach... a przynajmniej tak to wyglądało wcześniej. Już myślał, że hogwartowski uczeń zacznie pieklić się, że on, Aleksej, stoi w jego pobliżu, narusza przestrzeń osobistą czy coś... A tu dostał książkę – nie wiadomo dlaczego. To znaczy, że Priboj może sobie pójść, a potem zacząć narzekać na prawdopodobnie brytyjsko-czarodziejską młodzież? Zerknął na okładkę książki, przewertował ją od niechcenia, a następnie odłożył na stolik przy którym i tak już siedział ten nietypowo (i dziwacznie) wyglądający uczeń.
– Nie potrzebuję – mruknął z wyraźnie rosyjskim akcentem. Przecież doskonale znał runy, a mitów skandynawskich akurat w tej książce nie zauważył, bo mimowolnie przejrzał tylko kilka losowo wybranych stron. Poza tym nie chciał mieć do czynienia z kimś, kto wyglądał niemalże jak kobieta bez biustu albo z biustem o miseczce A. Owszem, mógł to być bardzo inteligentny człek, ale czy takowy pozwoliłby sobie na zmarnowanie swojego wizerunku w tak okropny sposób? A może kultura brytyjska, kultura Hogwartu aż tak bardzo różniła się od tej rosyjskiej i szweckiej, tej rodem z Durmstrangu? Może właśnie to surowe wychowanie wpływało na nietolerancyjność Priboja? Kto wie... Po prostu ten typ wydawał mu się bezpłciowy, dosłownie. I co gorsza, Aleksej bał się, że od tego momentu wszędzie w tym przeklętym zamku spotka podobnych facetów, takich bezpłciowych. Strach głupi, ale uzasadniony. Spędzić tutaj niecały rok to będzie dramat.
Zrobił parę kroków w bok, jakby obawiając się, że jeszcze natknie się na jakiś monolog ze strony chłopaka. Przyszedł tutaj szukać powiązań lub wpływów kultury czarodziejskiej na mugolską, a nie rozprawiać w głowie o tym jak porządny czarodziej powinien wyglądać... Chociaż i tak obecność tego uczniaka nieco mu przeszkadzała w szukaniu odpowiedniej lektury. Jakoś nie mógł skupić się na czytaniu grzbietów książek. Gdyby tylko mógł to pewnie wygłosiłby długi monolog, taki jak kiedyś urządził mu ojciec, ale... co go obchodzi jakiś tam czarodziej z Hogwartu? I pewnie mugolak... chociaż mógł też się zdziwić. Na Odyna, Priboj, szukaj książki lub idź dalej i nie zwracaj na siebie uwagi, bo przecież tego nie lubisz!
/zt
Już miał postawić pierwszy krok w stronę kolejnego regału, gdy z kolei hogwartowskie coś ruszyło się... Priboj momentalnie znieruchomiał. Nie miał czego się bać, prócz tego, że jest na obcej ziemi, w obcej szkole – kto wie czy w której jest więcej tak zniewieściałych chłopczyków. Reagował tak jakby był kotem. Chociaż nie... gdyby miał przyjąć zachowanie kota to pewnie by jak najszybciej zwiewał. Co zamiera w miejscu jak coś innego się ruszy? Miał pustą głowę, ale z obrzydzeniem, oburzeniem i niejakim strachem obserwował jegomościa, który czytał przecież jakąś książkę o runach... a przynajmniej tak to wyglądało wcześniej. Już myślał, że hogwartowski uczeń zacznie pieklić się, że on, Aleksej, stoi w jego pobliżu, narusza przestrzeń osobistą czy coś... A tu dostał książkę – nie wiadomo dlaczego. To znaczy, że Priboj może sobie pójść, a potem zacząć narzekać na prawdopodobnie brytyjsko-czarodziejską młodzież? Zerknął na okładkę książki, przewertował ją od niechcenia, a następnie odłożył na stolik przy którym i tak już siedział ten nietypowo (i dziwacznie) wyglądający uczeń.
– Nie potrzebuję – mruknął z wyraźnie rosyjskim akcentem. Przecież doskonale znał runy, a mitów skandynawskich akurat w tej książce nie zauważył, bo mimowolnie przejrzał tylko kilka losowo wybranych stron. Poza tym nie chciał mieć do czynienia z kimś, kto wyglądał niemalże jak kobieta bez biustu albo z biustem o miseczce A. Owszem, mógł to być bardzo inteligentny człek, ale czy takowy pozwoliłby sobie na zmarnowanie swojego wizerunku w tak okropny sposób? A może kultura brytyjska, kultura Hogwartu aż tak bardzo różniła się od tej rosyjskiej i szweckiej, tej rodem z Durmstrangu? Może właśnie to surowe wychowanie wpływało na nietolerancyjność Priboja? Kto wie... Po prostu ten typ wydawał mu się bezpłciowy, dosłownie. I co gorsza, Aleksej bał się, że od tego momentu wszędzie w tym przeklętym zamku spotka podobnych facetów, takich bezpłciowych. Strach głupi, ale uzasadniony. Spędzić tutaj niecały rok to będzie dramat.
Zrobił parę kroków w bok, jakby obawiając się, że jeszcze natknie się na jakiś monolog ze strony chłopaka. Przyszedł tutaj szukać powiązań lub wpływów kultury czarodziejskiej na mugolską, a nie rozprawiać w głowie o tym jak porządny czarodziej powinien wyglądać... Chociaż i tak obecność tego uczniaka nieco mu przeszkadzała w szukaniu odpowiedniej lektury. Jakoś nie mógł skupić się na czytaniu grzbietów książek. Gdyby tylko mógł to pewnie wygłosiłby długi monolog, taki jak kiedyś urządził mu ojciec, ale... co go obchodzi jakiś tam czarodziej z Hogwartu? I pewnie mugolak... chociaż mógł też się zdziwić. Na Odyna, Priboj, szukaj książki lub idź dalej i nie zwracaj na siebie uwagi, bo przecież tego nie lubisz!
/zt
Re: Czytelnia
Piątek był to wieczór nauki o Anglii. Tego wieczora większość rozrywkowej części Hogwartu skorzystała z wyjścia do Hogsmeade, a biblioteka świeciła pustkami. Idealny moment na tak zawstydzającą czynność dla Micah, czyli bycie pouczanym przez piętnastoletnią Krukonkę. Zasiadł na odległym miejscu w czytelni, chcąc jednocześnie znajdować się blisko regału, z którym Emily się z nim wcześniej podzieliła. Na stole miał przygotowany atrament, pergamin i parę książek o Londynie, słownik... Sam nie wiedział od czego zacząć. Przede wszystkim nie chciał mieszkać w akademiku, dlatego będzie musiał poznać rozkład miasta i co lepsze dzielnice. Potem jakieś sklepy i to jak w ogóle Brytyjczycy zachowują się na co dzień. Jeden kontynent, a mimo wszystko mieli różne prawo i inne tradycje. Zastanawiało go na przykład, kiedy mieli święta narodowe i jak się je obchodziło. Tego było tak wiele! Czekając na swoją małą nauczycielkę, podwinął rękawy błękitnej koszuli z białymi mankietami, którą miał dzisiaj na sobie. Wyglądał wyjątkowo elegancko, bo mimo wszystko był to weekend. Do dopasowanej z bawełny koszuli miał czarne sztruksy i czarne buty, w których mógłby spokojnie pojechać do mamy na Wigilię. Oczywiście nie do swojej biologicznej mamy, bo w domu Johansenów tolerowano jedynie garnitury. Poprawił zwyczajowo swój sygnet na serdecznym palcu i tą samą dłonią przeczesał sobie parę razy włosy do góry, jakby chciał by leżały w takim artystycznym nieładzie. Normalne dziewczyny padłyby z wrażenia, ale te oczekiwały na chłopaków z Durmstrangu czatując w lochach. Dzisiaj widzimy się z Lwiątkiem, które pewnie nawet nie zauważy jego naturalnego wyczucia stylu i to dobrze.
Micah JohansenNieaktywny - Urodziny : 04/03/1998
Wiek : 26
Skąd : Bålsta, Szwecja
Krew : czysta
Re: Czytelnia
Owe Lwiątko, a właściwie Krukoniątko, wpadło do biblioteki dobre kilka minut po przybyciu Johansena. Jej jasne włosy, rozwiane po biegu, były jeszcze w kilku miejscach wilgotne, a blada twarz oblana całkiem uroczym rumieńcem.
- Wybacz. Trening się przedłużył, bo połowa mojej drużyny nie ma zielonego pojęcia na temat tego, na czym polega gra w Quidditcha. - Rzekła, łapiąc z trudem oddech. Dziewczyna usiadła na krzesełku obok, czekoladowymi tęczówkami bacznie lustrując chłopaka. Poczuła się wyjątkowo głupio ze swoją prostą sukienką w kratkę i pozostawionymi w nieładzie włosami. Może gdyby częściej zwracała uwagę na jego osobę, wiedziałaby czego się spodziewać. Niespokojnym ruchem odgarnęła opadające na szyję pasma włosów, po czym z cichym westchnieniem wyjęła z podniszczonej torby wolumin oprawiony w okładkę ze skóry.
- To od czego chciałbyś zacząć? - Spytała cichym tonem, rozglądając się po sali. Jak na piątkowy wieczór, czytelnia wyjątkowo świeciła pustkami. Na horyzoncie nie było nawet jednego z przedstawicieli Ravenclawu, nie licząc oczywiście Bronte. Czyżby nawet Krukoni mięli już dość nauki?
- Wybacz. Trening się przedłużył, bo połowa mojej drużyny nie ma zielonego pojęcia na temat tego, na czym polega gra w Quidditcha. - Rzekła, łapiąc z trudem oddech. Dziewczyna usiadła na krzesełku obok, czekoladowymi tęczówkami bacznie lustrując chłopaka. Poczuła się wyjątkowo głupio ze swoją prostą sukienką w kratkę i pozostawionymi w nieładzie włosami. Może gdyby częściej zwracała uwagę na jego osobę, wiedziałaby czego się spodziewać. Niespokojnym ruchem odgarnęła opadające na szyję pasma włosów, po czym z cichym westchnieniem wyjęła z podniszczonej torby wolumin oprawiony w okładkę ze skóry.
- To od czego chciałbyś zacząć? - Spytała cichym tonem, rozglądając się po sali. Jak na piątkowy wieczór, czytelnia wyjątkowo świeciła pustkami. Na horyzoncie nie było nawet jednego z przedstawicieli Ravenclawu, nie licząc oczywiście Bronte. Czyżby nawet Krukoni mięli już dość nauki?
Strona 6 z 8 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8
Magic Land :: Hogwart :: PIĘTRA :: Piętro IV :: Biblioteka
Strona 6 z 8
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach