Sala szpitalna
+49
Stella Stark
Aleksy Vulkodlak
Suzanne Castellani
Richard Baizen
Abigail Wellington
Elsa de la Vega
Rhinna Hamilton
Monika Kruger
Brandon Tayth
Bohater Niezależny
Peter Raffles
Matthew Sneddon
Nevan Fraser
Aleksander Cortez
Elena Tyanikova
Ian Ames
Connor Campbell
Vanadesse Devereux
Zoja Yordanova
Prawie Bezgłowy Nick
Logan Campbell
Aaron Matluck
Genevieve White
Felicja Socha
Gabriel Griffiths
Malcolm McMillan
Szara Dama
William Greengrass
Dymitr Milligan
Samantha Davies
Benedict Walton
Blaise Harvin
Vin Xakly
Leanne Chatier
Aiko Miyazaki
Nicolas Socha
Maja Vulkodlak
Rika Shaft
Mistrz Gry
Hannah Wilson
Jeremy Scott
Vincent Cramer
Claudia Fitzpatrick
James Scott
Polly Baldwin
Penelope Gladstone
Charles Wilson
Nancy Baldwin
Brennus Lancaster
53 posters
Magic Land :: Hogwart :: PIĘTRA :: Piętro II :: Skrzydło szpitalne
Strona 12 z 15
Strona 12 z 15 • 1 ... 7 ... 11, 12, 13, 14, 15
Sala szpitalna
First topic message reminder :
Przestronna, jasna sala z dwudziestoma łóżkami, w której przebywają chorzy i ranni uczniowie oraz pracownicy szkoły. Przy cięższych przypadkach wymagających interwencji uzdrowiciela, chorzy odsyłani są do szpitala świętego Munga. Pacjentami zajmuje się szkolna pielęgniarka.
Przestronna, jasna sala z dwudziestoma łóżkami, w której przebywają chorzy i ranni uczniowie oraz pracownicy szkoły. Przy cięższych przypadkach wymagających interwencji uzdrowiciela, chorzy odsyłani są do szpitala świętego Munga. Pacjentami zajmuje się szkolna pielęgniarka.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Sala szpitalna
Hamilton długi czas leżała nieprzytomna w Skrzydle. Nevan zdążył na czas, pielęgniarka się nią zajęła i dopiero po jakimś czasie chłopak mógł spokojnie wejść i posiedzieć przy Rhinnie. Oczywiście, pielęgniarka chciała się wszystkiego dowiedzieć i zadawała mnóstwo pytań. No bo, nie oszukujmy się, kto przy zdrowych zmysłach i normalnym życiu w szkole trafia do Skrzydła po oberwaniu Sectumsemprą?
Hamilton w końcu otworzyła oczy. Przez dłuższą chwilę wpatrywała się w sufit, układając sobie wydarzenia w jedną całość. Spotkała Ślizgonów, wpierw była dwójka, potem pojawiła się Gregorovic. Zaczęli ciskać pomiędzy sobą zaklęcia.. A gdy wszystko wskazywało na to, że Rhin będzie mogła już opuścić pomieszczenie, tej głupiej ślizgonce zachciało się rzucać prawdziwymi zaklęciami. Na samą myśl Hamilton jęknęła cicho i przymknęła z powrotem powieki. Dobrze, że nie mogła krzyczeć. Cała szkoła by ją usłyszała. Przez chwilę - a przynajmniej od momentu, gdy leżała na ziemi, wykrwawiając się do czasu, gdy straciła przytomność - naprawdę myślała, że zaraz umrze.. Doprawdy, Hamilton, w ciągu pół roku trafić dwa razy do Skrzydła Szpitalnego, w stanie co najmniej ciężkim. Trzeba być Tobą.
Przekręciła głowę w bok. Ktoś przy niej siedział. Zmrużyła powieki, chcąc wyostrzyć sobie wzrok.
- Prince..?
Zapytała cicho, gdy coś sobie uświadomiła. To zapewne nie jest Prince, tylko Nevan, pod jego postacią. W końcu - nieco jak przez mgłę - pamiętała, jak Fraser zmieniał postać, nim ją wyniósł z sali. Przymknęła powieki i odwróciła z powrotem głowę, by wygodnie się położyć. Wtem, o czymś jej się przypomniało. Zaczęła się rozglądać, dość gorączkowo, a nawet próbowała usiąść szybko na łóżku. Skończyło się to co prawda grymasem bólu i z powrotem ułożeniem się na łóżku.
- Gdzie moja różdżka?
Pamiętała tylko, że Peter zabrał jej różdżkę i zamierzał ją do czegoś wykorzystać, żeby mogła ją odzyskać. Fakt, iż odrzucił różdżkę Nevanowi już nie dotarł do jej głowy, albo nie został zapamiętany.
Hamilton w końcu otworzyła oczy. Przez dłuższą chwilę wpatrywała się w sufit, układając sobie wydarzenia w jedną całość. Spotkała Ślizgonów, wpierw była dwójka, potem pojawiła się Gregorovic. Zaczęli ciskać pomiędzy sobą zaklęcia.. A gdy wszystko wskazywało na to, że Rhin będzie mogła już opuścić pomieszczenie, tej głupiej ślizgonce zachciało się rzucać prawdziwymi zaklęciami. Na samą myśl Hamilton jęknęła cicho i przymknęła z powrotem powieki. Dobrze, że nie mogła krzyczeć. Cała szkoła by ją usłyszała. Przez chwilę - a przynajmniej od momentu, gdy leżała na ziemi, wykrwawiając się do czasu, gdy straciła przytomność - naprawdę myślała, że zaraz umrze.. Doprawdy, Hamilton, w ciągu pół roku trafić dwa razy do Skrzydła Szpitalnego, w stanie co najmniej ciężkim. Trzeba być Tobą.
Przekręciła głowę w bok. Ktoś przy niej siedział. Zmrużyła powieki, chcąc wyostrzyć sobie wzrok.
- Prince..?
Zapytała cicho, gdy coś sobie uświadomiła. To zapewne nie jest Prince, tylko Nevan, pod jego postacią. W końcu - nieco jak przez mgłę - pamiętała, jak Fraser zmieniał postać, nim ją wyniósł z sali. Przymknęła powieki i odwróciła z powrotem głowę, by wygodnie się położyć. Wtem, o czymś jej się przypomniało. Zaczęła się rozglądać, dość gorączkowo, a nawet próbowała usiąść szybko na łóżku. Skończyło się to co prawda grymasem bólu i z powrotem ułożeniem się na łóżku.
- Gdzie moja różdżka?
Pamiętała tylko, że Peter zabrał jej różdżkę i zamierzał ją do czegoś wykorzystać, żeby mogła ją odzyskać. Fakt, iż odrzucił różdżkę Nevanowi już nie dotarł do jej głowy, albo nie został zapamiętany.
Re: Sala szpitalna
Kłamał jak z nut, kiedy pielęgniarka wzięła go do swojego gabinetu aby wyjaśnił sytuację. Zdenerwowanego udawać nie musiał, teraz w przebraniu Prince'a mógł dać upust swoim emocjom. Hamilton wyszedł na bardzo opiekuńczego braciszka, co się ma mścić na kim popadnie za krzywdę jego siostry.
Od kiedy wypuszczono go do Rhi siedział przy niej wciąż udając jej brata. Nie miał ochoty się odmieniać, nie chciał by Rhi musiała na niego patrzeć. W końcu oparł głowę o wysokie oparcie krzesła i wpatrywał się w przestrzeń nad witrażowymi oknami. Po pewnym czasie przymknął oczy.
Dopiero ocknął się, kiedy wyczuł obok siebie ruch i pierwsze słowa Rhinny. Wpierw wydawało mu się, że zasnął i to jakiś sen. Po chwili dopiero uzyskał kontakt z rzeczywistością.
- Nie bój się, jestem przy tobie.
Zmodulował głos by brzmiał jak najbardziej podobnie do głosu Prince'a. Po chwili wyciągnął różdżkę Rhi z rękawa. Położył ją obok dziewczyny by nie musiała się denerwować, że rzeczywiście Peter ją przywłaszczył.
Od kiedy wypuszczono go do Rhi siedział przy niej wciąż udając jej brata. Nie miał ochoty się odmieniać, nie chciał by Rhi musiała na niego patrzeć. W końcu oparł głowę o wysokie oparcie krzesła i wpatrywał się w przestrzeń nad witrażowymi oknami. Po pewnym czasie przymknął oczy.
Dopiero ocknął się, kiedy wyczuł obok siebie ruch i pierwsze słowa Rhinny. Wpierw wydawało mu się, że zasnął i to jakiś sen. Po chwili dopiero uzyskał kontakt z rzeczywistością.
- Nie bój się, jestem przy tobie.
Zmodulował głos by brzmiał jak najbardziej podobnie do głosu Prince'a. Po chwili wyciągnął różdżkę Rhi z rękawa. Położył ją obok dziewczyny by nie musiała się denerwować, że rzeczywiście Peter ją przywłaszczył.
Re: Sala szpitalna
Hamilton jeszcze przez chwilę się miotała dookoła siebie, po czym zauważyła, jak Nevan kładzie jej różdżkę na łóżku. Momentalnie ją złapała i odetchnęła.
- Jakbym musiała ją odzyskiwać jeszcze.. To by było już mocne przegięcie.
Nie, czekaj. Przegięciem było to, co tam się stało. Obracała jakiś czas w palcach swoje kochane drewienko, po czym wyciągnęła dłoń i odłożyła je na szafkę nocną. Przez dłuższą chwilę wpatrywała się w nie, podczas gdy w jej głowie dużo rzeczy się działo. Przede wszystkim, starała się teraz dojść ze sobą do ładu i składu w jednej, podstawowej kwestii - jak ona w tym momencie się czuje?
Przesunęła spojrzenie na Nevana. Ciężko jej było tak na sto procent wszystko poukładać w głowie. Wiedziała, że widzi przed sobą Prince'a. Nawet przez chwilę zwątpiła, że to Ślizgon! Ale gdy wyciągnął jej różdżkę, wiedziała na sto procent, że to on. Przecież Peter nie oddałby różdżki jej bratu, nie żyją ze sobą w najlepszych stosunkach.
Przygryzła wargę i spojrzała w bok. Dopiero teraz poczuła, jak ma sucho w gardle, spierzchnięta usta. Przymknęła powieki i westchnęła cicho.
- Nie sądzisz, że trochę długo już tu jesteś, Prince?
Zapytała, bez większych emocji, uchylając powieki. Bardzo powoli podniosła się nieco wyżej na łóżku, chcąc choć na parę chwil poleżeć na wpół leżąco. Bolało ją wszystko, miała wrażenie, że nadal czuje dokładnie, gdzie powstały jej rany. Specjalnie użyła imienia brata, a nie Nevana. Czy chciała go widzieć, nie potrafiła na sto procent potwierdzić. Byli tutaj sami, więc chłopak mógł się przemienić z powrotem w swoją postać. Jednak, gdy Prince się dowie po raz kolejny, że siedział ze swoją siostrą w Skrzydle, może nie być ciekawie. Ba, jeszcze ją przyniósł, wykrwawiającą się! Nic wielkiego, prawda? Dopiero po paru chwilach skierowała na niego wzrok. Błękitne tęczówki można powiedzieć, świdrowały chłopaka. Czekała tylko, czy nadal będzie musiała wpatrywać się w twarz swojego brata, czy jednak Nevan wróci do swojej postaci.
- Jakbym musiała ją odzyskiwać jeszcze.. To by było już mocne przegięcie.
Nie, czekaj. Przegięciem było to, co tam się stało. Obracała jakiś czas w palcach swoje kochane drewienko, po czym wyciągnęła dłoń i odłożyła je na szafkę nocną. Przez dłuższą chwilę wpatrywała się w nie, podczas gdy w jej głowie dużo rzeczy się działo. Przede wszystkim, starała się teraz dojść ze sobą do ładu i składu w jednej, podstawowej kwestii - jak ona w tym momencie się czuje?
Przesunęła spojrzenie na Nevana. Ciężko jej było tak na sto procent wszystko poukładać w głowie. Wiedziała, że widzi przed sobą Prince'a. Nawet przez chwilę zwątpiła, że to Ślizgon! Ale gdy wyciągnął jej różdżkę, wiedziała na sto procent, że to on. Przecież Peter nie oddałby różdżki jej bratu, nie żyją ze sobą w najlepszych stosunkach.
Przygryzła wargę i spojrzała w bok. Dopiero teraz poczuła, jak ma sucho w gardle, spierzchnięta usta. Przymknęła powieki i westchnęła cicho.
- Nie sądzisz, że trochę długo już tu jesteś, Prince?
Zapytała, bez większych emocji, uchylając powieki. Bardzo powoli podniosła się nieco wyżej na łóżku, chcąc choć na parę chwil poleżeć na wpół leżąco. Bolało ją wszystko, miała wrażenie, że nadal czuje dokładnie, gdzie powstały jej rany. Specjalnie użyła imienia brata, a nie Nevana. Czy chciała go widzieć, nie potrafiła na sto procent potwierdzić. Byli tutaj sami, więc chłopak mógł się przemienić z powrotem w swoją postać. Jednak, gdy Prince się dowie po raz kolejny, że siedział ze swoją siostrą w Skrzydle, może nie być ciekawie. Ba, jeszcze ją przyniósł, wykrwawiającą się! Nic wielkiego, prawda? Dopiero po paru chwilach skierowała na niego wzrok. Błękitne tęczówki można powiedzieć, świdrowały chłopaka. Czekała tylko, czy nadal będzie musiała wpatrywać się w twarz swojego brata, czy jednak Nevan wróci do swojej postaci.
Re: Sala szpitalna
Prince był dla niego dobrym materiałem na metamorfozy. Starszy brat Rhinny miał niebieskawe oczy, więc barwa jego własnych nie odznaczała się tak bardzo jak w przypadku innych kolorów. Ponadto Nevan wielokrotnie studiował jego zdjęcie, by móc przepoczwarzyć się w niego w każdej chwili bez nadmiernego skupiania się.
Gdy Rhi zadała pytanie poczuł jak spina się na całym ciele a w głowie rodzi się bolesna pustka. Brązowa czupryna zaczęła się wydłużać i jaśnieć, twarz chłopaka natomiast pobladła zmieniając rysy. Powrót do własnej formy był dla Nevana zawsze trudny i męczący. Uniósł dłonie do twarzy pochylając się w przód. Ponadto wszystko ciężko było mu spojrzeć w oczy Rhi. Ciskał w nią zaklęciami, pozwalał innym by to robili a na domiar wszystkiego nie powstrzymał Leny. Taki z niego wzorowy facet, śmiechu warte.
- Przepraszam, Rhi.
Odezwał się własnym głosem, nieco zachrypniętym.
W tej chwili nie bał się tak bardzo własnej transformacji, jego myśli skupiały się na dziewczynie. Przeklinał cały czas chwilę kiedy los sprowadził ich wszystkich do jednej sali pozwalając by siła Zielonych była przeważająca.
Powoli wstał kierując spojrzenie na Rhinnę, nie mógł się dłużej chować, uciekać od niej.
Gdy Rhi zadała pytanie poczuł jak spina się na całym ciele a w głowie rodzi się bolesna pustka. Brązowa czupryna zaczęła się wydłużać i jaśnieć, twarz chłopaka natomiast pobladła zmieniając rysy. Powrót do własnej formy był dla Nevana zawsze trudny i męczący. Uniósł dłonie do twarzy pochylając się w przód. Ponadto wszystko ciężko było mu spojrzeć w oczy Rhi. Ciskał w nią zaklęciami, pozwalał innym by to robili a na domiar wszystkiego nie powstrzymał Leny. Taki z niego wzorowy facet, śmiechu warte.
- Przepraszam, Rhi.
Odezwał się własnym głosem, nieco zachrypniętym.
W tej chwili nie bał się tak bardzo własnej transformacji, jego myśli skupiały się na dziewczynie. Przeklinał cały czas chwilę kiedy los sprowadził ich wszystkich do jednej sali pozwalając by siła Zielonych była przeważająca.
Powoli wstał kierując spojrzenie na Rhinnę, nie mógł się dłużej chować, uciekać od niej.
Re: Sala szpitalna
Rhin uważnie przyglądała się chłopakowi. Nie spuszczała z niego wzroku, dopóki nie zmienił postaci. Rozejrzała się dookoła, jakby upewniając się, że nikogo oprócz nich tutaj nie ma. Może i była na niego zła, ale nie zamierzała pozwolić, by ktokolwiek ich przyłapał.
Gdy upewniła się, że Nevan spokojnie wrócił do swojej postaci, odwróciła spojrzenie. Usłyszała jego przepraszam i drgnęła delikatnie. Po chwili przyuważyła kątem oka, jak chłopak wstaje. Zamierzał odejść? Nie, nie chciała tego.
Odwróciła się w jego stronę i w ułamku sekundy wychyliła się, łapiąc go za rękę. Skrzywiła się dość mocno, jako nagłe ruchy w jej stanie nie były wskazane.
- Idziesz?
Zapytała cicho, powoli podnosząc głowę i kierując na niego spojrzenie. W jej oczach lśniły łzy, częściowo przez zaistniałą sytuacje, częściowo przez ból.
- Zostań, proszę... Wiem, że nie mogłeś inaczej działać... Ale to i tak boli...
Opuściła głowę, a łzy pociekly na kołdrę. Rozluźniła uścisk na jego ręce. Owszem, była zła. Ale nie chciała, by chłopak ja teraz zostawił. Chciała, by został, choć jeszcze chwilę...
Gdy upewniła się, że Nevan spokojnie wrócił do swojej postaci, odwróciła spojrzenie. Usłyszała jego przepraszam i drgnęła delikatnie. Po chwili przyuważyła kątem oka, jak chłopak wstaje. Zamierzał odejść? Nie, nie chciała tego.
Odwróciła się w jego stronę i w ułamku sekundy wychyliła się, łapiąc go za rękę. Skrzywiła się dość mocno, jako nagłe ruchy w jej stanie nie były wskazane.
- Idziesz?
Zapytała cicho, powoli podnosząc głowę i kierując na niego spojrzenie. W jej oczach lśniły łzy, częściowo przez zaistniałą sytuacje, częściowo przez ból.
- Zostań, proszę... Wiem, że nie mogłeś inaczej działać... Ale to i tak boli...
Opuściła głowę, a łzy pociekly na kołdrę. Rozluźniła uścisk na jego ręce. Owszem, była zła. Ale nie chciała, by chłopak ja teraz zostawił. Chciała, by został, choć jeszcze chwilę...
Re: Sala szpitalna
W chwili, gdy Rhi złapała go za dłoń chłopak spiął się jeszcze bardziej. Nie miał zamiaru odchodzić, nie był tchórzem. Przyjął taką postawę by przyjąć wszystko na siebie a nie chronić się odwrotem. Zwłaszcza, że uniósł dłoń na osobę, do której czuł bardzo wiele.
Strach i łzy w oczach dziewczyny sprawiły, że jego wewnętrzna bariera upadła. Ujął delikatnie dłoń Gryfonki i przysiadł obok niej na łóżku by nie musiała zadawać sobie dodatkowego bólu podnoszeniem się.
Przysunął jej nadgarstek do ust i ucałował.
- Co by mi Peter zrobił, nie obchodziło mnie. Ale wiem, że jeślibym się zdradził... Nie chciałem abyś musiała się bać ich przez cały czas, dopóki by nie zniknęli ze szkoły..
Spojrzał na zbolałą dziewczynę, mimo iż działał najmniej na jej szkodę, nie mógł sobie tego wybaczyć.
- Miałem dbać o twoje bezpieczeństwo, a zwłaszcza nie podnosić na ciebie ręki. Nie ma usprawiedliwienia dla tego co zrobiłem i na to co pozwoliłem by się stało.
Zacisnął mocno szczęki, aż jego zęby zgrzytnęły. W jego oczach zabłysł dziwny płomień, mściwy i pełen złości. Czyżby obudził się w nim gniew przeciwko Gregorovich? To ona najbardziej zraniła Rhi, sprawiła, że wylądowała ona tutaj bliska śmierci.
Strach i łzy w oczach dziewczyny sprawiły, że jego wewnętrzna bariera upadła. Ujął delikatnie dłoń Gryfonki i przysiadł obok niej na łóżku by nie musiała zadawać sobie dodatkowego bólu podnoszeniem się.
Przysunął jej nadgarstek do ust i ucałował.
- Co by mi Peter zrobił, nie obchodziło mnie. Ale wiem, że jeślibym się zdradził... Nie chciałem abyś musiała się bać ich przez cały czas, dopóki by nie zniknęli ze szkoły..
Spojrzał na zbolałą dziewczynę, mimo iż działał najmniej na jej szkodę, nie mógł sobie tego wybaczyć.
- Miałem dbać o twoje bezpieczeństwo, a zwłaszcza nie podnosić na ciebie ręki. Nie ma usprawiedliwienia dla tego co zrobiłem i na to co pozwoliłem by się stało.
Zacisnął mocno szczęki, aż jego zęby zgrzytnęły. W jego oczach zabłysł dziwny płomień, mściwy i pełen złości. Czyżby obudził się w nim gniew przeciwko Gregorovich? To ona najbardziej zraniła Rhi, sprawiła, że wylądowała ona tutaj bliska śmierci.
Re: Sala szpitalna
Hamilton powoli podniosła głowę, kierując spojrzenie wprost w jego oczy. Gdy usiadł obok niej, uśmiechnęła się nieco niepewnie. Cieszyła się, że chłopak tutaj z nią został. Znaczyło to dla niej naprawdę dużo. Delikatnie zacisnęła dłoń na jego.
- Jeśli nie chciałeś mnie bardziej skrzywdzić, zrobiłeś odpowiednią rzecz, rzucając we mnie zaklęciami.
Powiedziała, i choć ja to bardzo denerwowało, nie mogła przyznać innym myślom racji. Tak to wyglądało i tak widocznie miało wyglądać. Powoli przysunela się do niego i podniosła drugą dłoń, przykładając dłoń do jego policzka.
- Jakkolwiek mnie to nie denerwuje... Nie mogłeś przewidzieć tego, co się stało. A jeśli bys mógł, na pewno byś na to nie pozwolił...
Rzekła, częściowo samej się do tego przekonując. Musiala się też do tego sama przekonać. Owszem, była na niego zła, częściowo również przez wcześniejszą kłótnie z jej bratem. Ale musiała to przezwyciężyć. Dla ich dobra. Przyjrzała mu się uważnie, a widząc jego minę,, poczuła się trochę niepewnie.
- Nevan... Chyba nie chcesz czegoś zrobić Gregorovic, co?
Sama by ją najchętniej rozerwała na strzępy, serio.
- Jeśli nie chciałeś mnie bardziej skrzywdzić, zrobiłeś odpowiednią rzecz, rzucając we mnie zaklęciami.
Powiedziała, i choć ja to bardzo denerwowało, nie mogła przyznać innym myślom racji. Tak to wyglądało i tak widocznie miało wyglądać. Powoli przysunela się do niego i podniosła drugą dłoń, przykładając dłoń do jego policzka.
- Jakkolwiek mnie to nie denerwuje... Nie mogłeś przewidzieć tego, co się stało. A jeśli bys mógł, na pewno byś na to nie pozwolił...
Rzekła, częściowo samej się do tego przekonując. Musiala się też do tego sama przekonać. Owszem, była na niego zła, częściowo również przez wcześniejszą kłótnie z jej bratem. Ale musiała to przezwyciężyć. Dla ich dobra. Przyjrzała mu się uważnie, a widząc jego minę,, poczuła się trochę niepewnie.
- Nevan... Chyba nie chcesz czegoś zrobić Gregorovic, co?
Sama by ją najchętniej rozerwała na strzępy, serio.
Re: Sala szpitalna
Zgarbił się opierając łokcie na kolanach. Złość rozgorzała w jego oczach, złość na siebie, na Ślizgonów i na całą zaistniałą sytuację. Jeszcze nigdy nie czuł czegoś takiego, to rosło i rozsadzało mu czaszkę.
Dopiero mocniejszy uścisk Rhi i jej delikatna dłoń na jego policzku sprawiły, że powrócił myślami do rzeczywistości. Obrócił się bardziej w stronę Gryfonki by móc ją delikatnie przytulić. Nie odzywał się przez dłuższy czas trawiąc w trzewiach własnych myśli jej pytanie.
Czy tego chciał, zrobić jej coś? W tej chwili a i owszem, zrobiłby to nawet i teraz. Lecz nie... Nie da mu to satysfakcji, jednakże tylko będzie chwilową drogą by wyładować swoją frustrację.
- Nie wiem.
Mruknął nisko, groźnie.
- Odegram się, nawet jak na Ślizgona przekroczyła granice. Nie tyle co godności czy honoru, ale to.. to było tchórzostwo. Chyba że przez wakacje zdążyła do tego stopnia oszaleć.
Westchnął cicho, złość gdyby miała barwę i widoczną formę właśnie unosiłaby się wokół niego wściekle czerwoną chmurą. Powoli się uspokajał.
Dopiero mocniejszy uścisk Rhi i jej delikatna dłoń na jego policzku sprawiły, że powrócił myślami do rzeczywistości. Obrócił się bardziej w stronę Gryfonki by móc ją delikatnie przytulić. Nie odzywał się przez dłuższy czas trawiąc w trzewiach własnych myśli jej pytanie.
Czy tego chciał, zrobić jej coś? W tej chwili a i owszem, zrobiłby to nawet i teraz. Lecz nie... Nie da mu to satysfakcji, jednakże tylko będzie chwilową drogą by wyładować swoją frustrację.
- Nie wiem.
Mruknął nisko, groźnie.
- Odegram się, nawet jak na Ślizgona przekroczyła granice. Nie tyle co godności czy honoru, ale to.. to było tchórzostwo. Chyba że przez wakacje zdążyła do tego stopnia oszaleć.
Westchnął cicho, złość gdyby miała barwę i widoczną formę właśnie unosiłaby się wokół niego wściekle czerwoną chmurą. Powoli się uspokajał.
Re: Sala szpitalna
Nevan mógł poczuć, jak Rhinna delikatnie się w niego wtula, gdy ją przytulił. To by mogło w sumie oznaczać, że nie jest aż tak zła na niego, jak wyglądała. Nie wiele pamiętała z tego, jak Nevan ją wynosił z sali, ale najważniejsze dla niej było to, że nie zwlekał. Nie dał nic po sobie poznać, a mimo to starał się jak najszybciej pojawić z dziewczyną w Skrzydle.
Ciarki ją przeszły, gdy usłyszała słowa z jego ust. Powoli podniosła głowę i wpatrywała się w niego, czekając, aż powie wszystko, co ma do powiedzenia. Powoli podniosła obydwie dłonie, przyłożyła je do jego policzków i spojrzała mu prosto w oczy.
- Nevan, spójrz na mnie.
Powiedziała cicho, ale stanowczo. Chciała, by ją wysłuchał, każde jej słowo, na spokojnie. Nie spieszyła się z wypowiadaniem następnych słów.
- Wiem, że jesteś wściekły na Lenę. Miało to wyglądać zupełnie inaczej.. Ale dawałeś z siebie wszystko w tamtej sali, by się nie zdradzić ze swoimi uczuciami do mnie, więc nie strać tego teraz, proszę. Nie chcę, by cokolwiek Ci się stało. Wiem, że tę głupią zabawę Waszą, choć raczej powinnam powiedzieć Petera i Leny, przypłaciłam prawie życiem, niestety dosłownie.. Jakbym chciała, by był to jakiś sen, ale niestety nim nie jest.. Wstyd jest mi też za siebie, by gdybym była lepszą czarownicą, może nie byłabym tak bezbronna, na jaką wyszłam.. Ale nie chcę, byś teraz popadł w kłopoty, rozumiesz?
Głaskała delikatnie jego twarz kciukami, przez całą swoją wypowiedź nie spuszczając wzroku z jego oczu. Gdzieś tam w głębi jej spojrzenia można było zobaczyć gniew, ale jednak bardziej przeważał niepokój. I troska. Dopiero po chwili spuściła spojrzenie i przygryzła lekko wargę. Zmrużyła oczy, zaczęła delikatnie drżeć. Na kołdrę kapnęła łza.
- Czemu Lena chciała... chciała mnie zabić?
Zapytała cicho, przygryzając mocno wargę. Nie wiedziała, czy teraz wychodził z niej ten cały strach, którego się najadła w tamtej chwili. Do tego, gdyby nie była taka słaba, może wszystko wyglądałoby inaczej. Zsunęła delikatnie dłonie z jego policzków na jego ramiona i wtuliła się. Wiedziała, że dzięki temu zaraz się uspokoi, a póki co płakała, choć wcale tego nie chciała. Kolejny raz popisała się swoimi umiejętnościami, owszem! - ale bardziej tymi, żeby wpadać w kłopoty, niż jakimikolwiek innymi...
Ciarki ją przeszły, gdy usłyszała słowa z jego ust. Powoli podniosła głowę i wpatrywała się w niego, czekając, aż powie wszystko, co ma do powiedzenia. Powoli podniosła obydwie dłonie, przyłożyła je do jego policzków i spojrzała mu prosto w oczy.
- Nevan, spójrz na mnie.
Powiedziała cicho, ale stanowczo. Chciała, by ją wysłuchał, każde jej słowo, na spokojnie. Nie spieszyła się z wypowiadaniem następnych słów.
- Wiem, że jesteś wściekły na Lenę. Miało to wyglądać zupełnie inaczej.. Ale dawałeś z siebie wszystko w tamtej sali, by się nie zdradzić ze swoimi uczuciami do mnie, więc nie strać tego teraz, proszę. Nie chcę, by cokolwiek Ci się stało. Wiem, że tę głupią zabawę Waszą, choć raczej powinnam powiedzieć Petera i Leny, przypłaciłam prawie życiem, niestety dosłownie.. Jakbym chciała, by był to jakiś sen, ale niestety nim nie jest.. Wstyd jest mi też za siebie, by gdybym była lepszą czarownicą, może nie byłabym tak bezbronna, na jaką wyszłam.. Ale nie chcę, byś teraz popadł w kłopoty, rozumiesz?
Głaskała delikatnie jego twarz kciukami, przez całą swoją wypowiedź nie spuszczając wzroku z jego oczu. Gdzieś tam w głębi jej spojrzenia można było zobaczyć gniew, ale jednak bardziej przeważał niepokój. I troska. Dopiero po chwili spuściła spojrzenie i przygryzła lekko wargę. Zmrużyła oczy, zaczęła delikatnie drżeć. Na kołdrę kapnęła łza.
- Czemu Lena chciała... chciała mnie zabić?
Zapytała cicho, przygryzając mocno wargę. Nie wiedziała, czy teraz wychodził z niej ten cały strach, którego się najadła w tamtej chwili. Do tego, gdyby nie była taka słaba, może wszystko wyglądałoby inaczej. Zsunęła delikatnie dłonie z jego policzków na jego ramiona i wtuliła się. Wiedziała, że dzięki temu zaraz się uspokoi, a póki co płakała, choć wcale tego nie chciała. Kolejny raz popisała się swoimi umiejętnościami, owszem! - ale bardziej tymi, żeby wpadać w kłopoty, niż jakimikolwiek innymi...
Re: Sala szpitalna
Pochwycony w dłonie Rhinny zastygł, ani się ważył poruszyć czy chociażby głębiej nabrać powietrza. Obserwował Rhinnę uważnie, tak samo jak i wsłuchiwał się w jej słowa.
Gniew powoli wyparowywał z niego, te niekontrolowane i jak najbardziej żywe emocje zastępował spokój jaki zwykł reprezentować w swojej postawie.
Skinął powoli głową na znak, że zrozumiał.
- Masz rację.
Gdy Gryfonka zsunęła dłonie na jego ramiona i wtuliła się otulił ją własnymi ramionami.
Na jej pytanie westchnął cicho.
- Wątpię aby chciała akurat ciebie. Wydaje mi się, że jej stan i sytuacją ją przerosły.. Impuls, brak pomyślunku i tragedia gotowa.
Mruknął starając sobie w głowie poukładać jak najlogiczniej to co Lena zrobiła i dlaczego taką decyzję podjęła.
- No już, jesteś już bezpieczna.
Pochylił głowę opierając brodę na blond włosach dziewczyny.
Gniew powoli wyparowywał z niego, te niekontrolowane i jak najbardziej żywe emocje zastępował spokój jaki zwykł reprezentować w swojej postawie.
Skinął powoli głową na znak, że zrozumiał.
- Masz rację.
Gdy Gryfonka zsunęła dłonie na jego ramiona i wtuliła się otulił ją własnymi ramionami.
Na jej pytanie westchnął cicho.
- Wątpię aby chciała akurat ciebie. Wydaje mi się, że jej stan i sytuacją ją przerosły.. Impuls, brak pomyślunku i tragedia gotowa.
Mruknął starając sobie w głowie poukładać jak najlogiczniej to co Lena zrobiła i dlaczego taką decyzję podjęła.
- No już, jesteś już bezpieczna.
Pochylił głowę opierając brodę na blond włosach dziewczyny.
Re: Sala szpitalna
Chciała go uspokoić, musiała to zrobić. Miała być ostoją jego spokoju, pomocą dla niego w ciężkich chwilach. Nie chciała, by się denerwował, co prawda, sytuacja teraz była ciężka i tak naprawdę trochę szczęścia ją spotkało. Ale skończyło się dobrze, za parę dni zapewne będzie mogła wyjść ze Skrzydła.. Tylko, cholera, pewno nie będzie mogła się nadwyrężać. Ale póki co, najważniejszy dla niej był Nevan. Przestawała się przejmować tym, że oberwała od niego Drętwotą - dwa razy! - ale nie chciała, by sprowadził na siebie nieszczęście. Taka dobry duszyczka z Rhinnki, o siebie martwiła się na końcu, stawiała wyżej ludzi dla siebie ważnych.
Czuła, jak łzy ciekną jej po policzkach. To na pewno ten cały stres i emocje. Ostatnio też tak było, że musiała wszystko wypłakać i dopiero od tamtego momentu mogła na nowo stawać na nogach.
- Jakbyś przyszedł chwilę później.. Nie wiem, na podłodze tam w sali byłam pewna, że umrę.
Wypowiedziała na głos słowa, które cisnęły jej się od początku na usta. Umierała, wiedziała o tym bardzo dobrze. Tym razem Nevan ją uratował.
- Wiesz co... Wybaczam Ci te dwie Drętwoty. Jakby nie patrzeć, uratowałeś mi życie, więc nie powinnam się na Ciebie złościć, tylko Ci dziękować. Dziękuję.
Powoli odsunęła głowę i posłała mu delikatny uśmiech. Musiała zacząć znajdywać pozytywy tego dnia, tej całej sytuacji. Nie chciała już nigdy więcej natknąć się na Lenę i Petera. To jest mieszanka wybuchowa. Powoli przesunęła swoją dłoń na jego klatkę, zatrzymując ją w miejscu, gdzie jest serce. Uśmiechnęła się szerzej, czując bicie jego serca.
- Przy Tobie jestem bezpieczna.
Fakt, Nevan nie powinien podnosić na nią ręki i powinien ją chronić od takich sytuacji, jaka zaistniała. Jednak, jak już Rhinna go przekonywała, zrobił dobrze.
Czuła, jak łzy ciekną jej po policzkach. To na pewno ten cały stres i emocje. Ostatnio też tak było, że musiała wszystko wypłakać i dopiero od tamtego momentu mogła na nowo stawać na nogach.
- Jakbyś przyszedł chwilę później.. Nie wiem, na podłodze tam w sali byłam pewna, że umrę.
Wypowiedziała na głos słowa, które cisnęły jej się od początku na usta. Umierała, wiedziała o tym bardzo dobrze. Tym razem Nevan ją uratował.
- Wiesz co... Wybaczam Ci te dwie Drętwoty. Jakby nie patrzeć, uratowałeś mi życie, więc nie powinnam się na Ciebie złościć, tylko Ci dziękować. Dziękuję.
Powoli odsunęła głowę i posłała mu delikatny uśmiech. Musiała zacząć znajdywać pozytywy tego dnia, tej całej sytuacji. Nie chciała już nigdy więcej natknąć się na Lenę i Petera. To jest mieszanka wybuchowa. Powoli przesunęła swoją dłoń na jego klatkę, zatrzymując ją w miejscu, gdzie jest serce. Uśmiechnęła się szerzej, czując bicie jego serca.
- Przy Tobie jestem bezpieczna.
Fakt, Nevan nie powinien podnosić na nią ręki i powinien ją chronić od takich sytuacji, jaka zaistniała. Jednak, jak już Rhinna go przekonywała, zrobił dobrze.
Re: Sala szpitalna
Jak powszechnie wiadomo, nawet największa tajemnica w Hogwarcie wyjdzie na jaw. Jeśli ktoś bardzo chce, aby ona ujrzała światło dzienne, oczywiście. Abigail jak zwykle, jeśli nie miała co robić, starała się siedzieć w bibliotece. Jak opuszczała tę wielką skarbnicę wiedzy wpadła na jednego znajomego Krukona.
- Abi, Rhinna trafiłą do Skrzydła Szpitalnego - poinformował Abigail.
Chłopak wiedział, że Rhin i Abi strasznie się przyjaźnią, dlatego od razu powiedział o tym Krukonce, jak tylko ją spotkał. Wellingtonówna na całe szczęście nie wypożyczała teraz książek, więc jak najszybciej mogła udać się na drugie piętro. Szybkim tempem weszła ma salę chorych?
- Prince? - wyrwało jej się widząc męską szatę Gryffindoru. - Rhin! Co Ci się znowu stało? - zapytała podchodząc do łóżka przyjaciółki.
Nie zważała, czy ktoś jeszcze byłby przy łóżku Gryfonki. Rhi co jakiś czas pakowała się w tarapaty i lądowała w skrzydle szpitalnym, więc obie dziewczyny były tam stałymi bywalczyniami.
- Abi, Rhinna trafiłą do Skrzydła Szpitalnego - poinformował Abigail.
Chłopak wiedział, że Rhin i Abi strasznie się przyjaźnią, dlatego od razu powiedział o tym Krukonce, jak tylko ją spotkał. Wellingtonówna na całe szczęście nie wypożyczała teraz książek, więc jak najszybciej mogła udać się na drugie piętro. Szybkim tempem weszła ma salę chorych?
- Prince? - wyrwało jej się widząc męską szatę Gryffindoru. - Rhin! Co Ci się znowu stało? - zapytała podchodząc do łóżka przyjaciółki.
Nie zważała, czy ktoś jeszcze byłby przy łóżku Gryfonki. Rhi co jakiś czas pakowała się w tarapaty i lądowała w skrzydle szpitalnym, więc obie dziewczyny były tam stałymi bywalczyniami.
Abigail WellingtonKlasa VI - Urodziny : 06/02/2007
Wiek : 17
Skąd : Devon
Krew : Czysta
Re: Sala szpitalna
W chwili gdy drzwi skrzypnęły i rozległy się odgłosy kroków chłopak się spiął. Na szczęście nie spłoszył się i nie odwrócił, gdyż miał ten fart, że siedział tyłem do drzwi wejściowych. Niewiele myśląc przybrał postać Prince'a, który został jednocześnie wywołany przez przyjaciółkę Rhi.
Rozpoznał głos Abi w mgnieniu oka, lecz i to go nie pocieszyło zbytnio.
Ponowna przemiana, zwłaszcza w takim stresie, ciężki wieczór się szykował dla chłopaka.
Uniósł głowę spoglądając na Rhi, miło z jej strony, że wybaczyła mu, lecz on będzie jeszcze długo nosił na sumieniu to co zrobił.
Wyprostował się oglądając na Krukonkę.
- Hej, Abi.
Skupił się na odgrywaniu brata Rhinny. Merlinowi dzięki, że tu panował przyjemny półmrok i nie on był głównym obiektem zainteresowania.
Odsunął się nieco od Gryfonki robiąc miejsce jej przyjaciółce. Wszakże to i dobrze, że się zjawiła. A Nevan tylko szczęściu zawdzięczał, to iż zdążył z przemianą.
- Jakbyś nie znała mojej siostry. Tarapaty to jej drugie imię.
Spojrzał na Rhi typowym wyrazem twarzy starszego brata, który znów musiał interweniować by pomóc młodszej siostrze.
Rozpoznał głos Abi w mgnieniu oka, lecz i to go nie pocieszyło zbytnio.
Ponowna przemiana, zwłaszcza w takim stresie, ciężki wieczór się szykował dla chłopaka.
Uniósł głowę spoglądając na Rhi, miło z jej strony, że wybaczyła mu, lecz on będzie jeszcze długo nosił na sumieniu to co zrobił.
Wyprostował się oglądając na Krukonkę.
- Hej, Abi.
Skupił się na odgrywaniu brata Rhinny. Merlinowi dzięki, że tu panował przyjemny półmrok i nie on był głównym obiektem zainteresowania.
Odsunął się nieco od Gryfonki robiąc miejsce jej przyjaciółce. Wszakże to i dobrze, że się zjawiła. A Nevan tylko szczęściu zawdzięczał, to iż zdążył z przemianą.
- Jakbyś nie znała mojej siostry. Tarapaty to jej drugie imię.
Spojrzał na Rhi typowym wyrazem twarzy starszego brata, który znów musiał interweniować by pomóc młodszej siostrze.
Re: Sala szpitalna
Hamilton drgnęła, gdy ktoś wchodził do pomieszczenia. Odsunęła się od Nevana, delikatnie zaciskając dłonie na jego szacie. No ładnie, jeszcze im tu jakiegoś gościa brakowało.
Dziewczyna wychyliła się zza chłopaka, kierując spojrzenie na osobę, która weszła do środka.
- Abi..?
Zapytała cicho, mrugając zaskoczona oczami. Nie spodziewała się swojej przyjaciółki tutaj. Szybkie spojrzenie na twarz Nevana i wiedziała, że chłopak zdążył się zmienić w jej brata.
- Nooo... Takie tam, ciskanie zaklęciami ze Ślizgonami, jedna Sectumsempra i jestem teraz tutaj.
Wzruszyła lekko ramionami. Wiedziała, że Abi się przestraszy, może dlatego powiedziała to wszystko w ten sposób. Tak było dla niej bezpiecznie. A może nie zajarzy całkowicie, co takiego się stało, to też mogłoby być fajne, a przynajmniej nieco żartobliwie mogłyby to potraktować. Spojrzała z lekkim wyrzutem na 'swojego brata'. Przewróciła oczami i złapała za rękę Nevana.
- Na szczęście mam kochanego brata, który zawsze idzie mi na ratunek.
Zaśmiała się cicho i ścisnęła delikatnie jego dłoń. Rozmowa nie jest zakończona, na pewno na to nie pozwoli, by ten temat im umknął.
Dziewczyna wychyliła się zza chłopaka, kierując spojrzenie na osobę, która weszła do środka.
- Abi..?
Zapytała cicho, mrugając zaskoczona oczami. Nie spodziewała się swojej przyjaciółki tutaj. Szybkie spojrzenie na twarz Nevana i wiedziała, że chłopak zdążył się zmienić w jej brata.
- Nooo... Takie tam, ciskanie zaklęciami ze Ślizgonami, jedna Sectumsempra i jestem teraz tutaj.
Wzruszyła lekko ramionami. Wiedziała, że Abi się przestraszy, może dlatego powiedziała to wszystko w ten sposób. Tak było dla niej bezpiecznie. A może nie zajarzy całkowicie, co takiego się stało, to też mogłoby być fajne, a przynajmniej nieco żartobliwie mogłyby to potraktować. Spojrzała z lekkim wyrzutem na 'swojego brata'. Przewróciła oczami i złapała za rękę Nevana.
- Na szczęście mam kochanego brata, który zawsze idzie mi na ratunek.
Zaśmiała się cicho i ścisnęła delikatnie jego dłoń. Rozmowa nie jest zakończona, na pewno na to nie pozwoli, by ten temat im umknął.
Re: Sala szpitalna
Abi starała się jak najszybciej znaleźć się w pobliżu przyjaciółki. Była przejęta tym, że Gryfonka któryś raz w tym roku znajduje się w skrzydle szpitalnym. Równie dobrze mogłoby wejść to w rutynę, jednak Abigail za bardzo przejmuje się losem przyjaciółki. Gdy Prince przywitał się z Krukonką, ta tylko rzuciła szybkie "No cześć, cześć" i wróciła do Rhin. Po drodze spojrzała jeszcze na starszego brata przyjaciółki i po krótkim przyjrzeniu mu się, wzruszyła ramionami. Prince wydawał się nieco spięty, ale to naturalne, gdy komuś bliskiemu dzieje się krzywda. "Ciskanie zaklęciami ze Ślizgonami"...
- Czyś Ty zwariowała?! Nie wdawaj się w bitki z tymi... tymi... - nawet nie wiedziała, jak ma inaczej nazwać mieszkańców domu węża. - "Jedna sectumsempra", masz szczęście, że to przeżyłaś!
Abi była przejęta, dlatego nie ukrywała złości skierowanej do Ślizgonów. Jak można tak się zachowywać? Krukonka wcześniej stała, jednak teraz musiała usiąść przy łóżku Krukonki.
- Dlaczego Ty masz takie szczęście? - zapytała ironicznie.
- Czyś Ty zwariowała?! Nie wdawaj się w bitki z tymi... tymi... - nawet nie wiedziała, jak ma inaczej nazwać mieszkańców domu węża. - "Jedna sectumsempra", masz szczęście, że to przeżyłaś!
Abi była przejęta, dlatego nie ukrywała złości skierowanej do Ślizgonów. Jak można tak się zachowywać? Krukonka wcześniej stała, jednak teraz musiała usiąść przy łóżku Krukonki.
- Dlaczego Ty masz takie szczęście? - zapytała ironicznie.
Abigail WellingtonKlasa VI - Urodziny : 06/02/2007
Wiek : 17
Skąd : Devon
Krew : Czysta
Re: Sala szpitalna
Najchętniej w tej chwili ulotniłby się stąd. Jednakże Rhi chwyciła go za dłoń i nijak mógł wycofać z towarzystwa by za bardzo nie skupiać na sobie uwagi.
Słowa Rhi sprawiły, że spojrzał na nią. No pięknie, jeśli Abi pobiegnie do pierwszego lepszego nauczyciela, zaraz się zacznie dochodzenie i inspekcja różdżek. Chociaż z drugiej strony, odkryliby która to różdżka narobiła najwięcej szkód. Westchnął cicho zaciskając delikatnie palce na dłoni Rhi.
Skoro Abi przejęła za brata Rhi rolę moralizatora on mógł skupić się na własnym problemie z utrzymaniem roli Prince'a.
Szczęście? Pheh... I tu Abi miała poniekąd rację, Rhinna miała "szczęście" do plątania się w różne wydarzenia. Zwykle wychodząc po tym ze szwami, siniakami i traumą. Coś jak Audrey, ale z tą to dopiero jak z Morganą. Pocieszył się jedynie tym, że w tej chwili cała sprawa zaczynała przechodzić na inne tory. Uniósł wolną rękę do czoła i w geście zmęczenia oparł na niej swoją ciężką od wrażeń łepetynę.
Słowa Rhi sprawiły, że spojrzał na nią. No pięknie, jeśli Abi pobiegnie do pierwszego lepszego nauczyciela, zaraz się zacznie dochodzenie i inspekcja różdżek. Chociaż z drugiej strony, odkryliby która to różdżka narobiła najwięcej szkód. Westchnął cicho zaciskając delikatnie palce na dłoni Rhi.
Skoro Abi przejęła za brata Rhi rolę moralizatora on mógł skupić się na własnym problemie z utrzymaniem roli Prince'a.
Szczęście? Pheh... I tu Abi miała poniekąd rację, Rhinna miała "szczęście" do plątania się w różne wydarzenia. Zwykle wychodząc po tym ze szwami, siniakami i traumą. Coś jak Audrey, ale z tą to dopiero jak z Morganą. Pocieszył się jedynie tym, że w tej chwili cała sprawa zaczynała przechodzić na inne tory. Uniósł wolną rękę do czoła i w geście zmęczenia oparł na niej swoją ciężką od wrażeń łepetynę.
Re: Sala szpitalna
Rhinna spokojnie, a przynajmniej starała się spokojnie, słuchała Abi. Wiedziała, że dziewczyna ma rację, nie powinna pakować się w bijatyki z zielonymi, w końcu byli silniejsi od niej, poza tym, było ich więcej. Ale to nie ona zaczęła! Tylko ta wredna.. Rhinna nawet nie chciała myśleć za dużo, by tylko brzydkie słowa cisnely jej się do głowy.
- A, Abi, jeszcze jedno. Nie chcę, by to wyszło na jaw, kto mnie tak potraktował. Mogłoby to być niebezpieczne dla mnie i obawiam się, że mogłoby się nie skończyć na tym konkretnym zaklęciu, wiec.. Wole być ostrożna, za dużo już kłopotów..
Nevan mógł się trochę zdziwić. Rhin broniąca swoich oprawców, tego jeszcze nie grali... Dziewczyna ułożyła się wygodnie w łóżku i odetchnęła spokojnie. Spojrzała na przyjaciółkę.
- Obiecuję, że będę trzymać się od Zielonych z daleka.
- A, Abi, jeszcze jedno. Nie chcę, by to wyszło na jaw, kto mnie tak potraktował. Mogłoby to być niebezpieczne dla mnie i obawiam się, że mogłoby się nie skończyć na tym konkretnym zaklęciu, wiec.. Wole być ostrożna, za dużo już kłopotów..
Nevan mógł się trochę zdziwić. Rhin broniąca swoich oprawców, tego jeszcze nie grali... Dziewczyna ułożyła się wygodnie w łóżku i odetchnęła spokojnie. Spojrzała na przyjaciółkę.
- Obiecuję, że będę trzymać się od Zielonych z daleka.
Re: Sala szpitalna
Dziewczyna siedziała podłamana na krześle obok swojej przyjaciółki. Wciąż nie mogła uwierzyć, że ta pakuje sie w tarapaty. Wysłuchała jej słów spokojnie, ale potem jednak nie dała rady być spokojna.
- Rhi, ale jak ja mogę to tak zostawić?! Ktoś musi się o tym dowiedzieć, muszą wywalić tych debili ze szkoły! Kto napada na uczniów, co za świat... - omal nie wstała z oburzenia i nie zaczęła krzyczeń na całą salę.
Inaczej byłoby słychać dziewczynę aż na korytarzu. Abi najchętniej poweidziałaby komuś o tym, co się stało z Rhinną. Jeśli nie jakiemuś nauczycielowi, to napisałaby do ojca, ale wtedy zatrząsłby się świat.
- No dobrze, nikomu teraz nie powiem, ale jeśli jeszcze kiedykolwiek stanie Ci się jakaś krzywda, obojętnie z czyjej winy, poruszę niebo i ziemię, aby ktoś za to odpowiedział - zagroziła.
- Rhi, ale jak ja mogę to tak zostawić?! Ktoś musi się o tym dowiedzieć, muszą wywalić tych debili ze szkoły! Kto napada na uczniów, co za świat... - omal nie wstała z oburzenia i nie zaczęła krzyczeń na całą salę.
Inaczej byłoby słychać dziewczynę aż na korytarzu. Abi najchętniej poweidziałaby komuś o tym, co się stało z Rhinną. Jeśli nie jakiemuś nauczycielowi, to napisałaby do ojca, ale wtedy zatrząsłby się świat.
- No dobrze, nikomu teraz nie powiem, ale jeśli jeszcze kiedykolwiek stanie Ci się jakaś krzywda, obojętnie z czyjej winy, poruszę niebo i ziemię, aby ktoś za to odpowiedział - zagroziła.
Abigail WellingtonKlasa VI - Urodziny : 06/02/2007
Wiek : 17
Skąd : Devon
Krew : Czysta
Re: Sala szpitalna
Rozmowy przerwało pojawienie się pielegniarki, która wiedziała o zaistniałej sytuacji. W końcu skrzydło szpitalne było jej drugim domem, wiedziała o wszystkim co się tu wyprawiało, a nie śmiała trzymać sekretów przed dyrekcją.
- Panie Hamilton, dyrektor Lancaster chce pana widzieć. - Minę miała niezbyt ciekawą. - Natychmiast.
- Panie Hamilton, dyrektor Lancaster chce pana widzieć. - Minę miała niezbyt ciekawą. - Natychmiast.
Mistrz Gry
Re: Sala szpitalna
Siedział i słuchał rozmowy przyjaciółek nie ingerując w nią. Nie miał na to teraz siły ani nawet ochoty.
Myślami odpłynął na chwilę sobie wiadomym kierunku, kiedy to nagle zjawiła się pielęgniarka.
W pierwszej chwili spojrzał na nią zamglonym spojrzeniem, po czym dopiero połapał się, że to o niego chodzi.
Czyli szlag wszystko trafił, a jego chyba tutaj najbardziej. Wyprostował się czując jak gardło ściska mu się ze strachu. To pozamiatane.
Spojrzał na Rhi i wyswobodził swoją dłoń. Wiedział, że stawianie się nie miało sensu. Jeszcze brakowało aby tutaj pojawił się dyro we własnej osobie.
Bez słowa wyszedł z sali szpitalnej i skierował się ku pierwszemu piętru.
Gdy szedł z pierwszej kondygnacji schodów sięgnął do kieszeni teraz Gryfońskiej szaty i spisał szybką wiadomość aby posłać w stronę Rafflesa niewielki samolocik.
Myślami odpłynął na chwilę sobie wiadomym kierunku, kiedy to nagle zjawiła się pielęgniarka.
W pierwszej chwili spojrzał na nią zamglonym spojrzeniem, po czym dopiero połapał się, że to o niego chodzi.
Czyli szlag wszystko trafił, a jego chyba tutaj najbardziej. Wyprostował się czując jak gardło ściska mu się ze strachu. To pozamiatane.
Spojrzał na Rhi i wyswobodził swoją dłoń. Wiedział, że stawianie się nie miało sensu. Jeszcze brakowało aby tutaj pojawił się dyro we własnej osobie.
Bez słowa wyszedł z sali szpitalnej i skierował się ku pierwszemu piętru.
Gdy szedł z pierwszej kondygnacji schodów sięgnął do kieszeni teraz Gryfońskiej szaty i spisał szybką wiadomość aby posłać w stronę Rafflesa niewielki samolocik.
Re: Sala szpitalna
- Dzięki, Kochana.
Uśmiechnęła się w kierunku Abi, przymykając na chwilę oczy. Lepiej było w tę stronę. Naprawdę nie chciała, by ktokolwiek skoncentrował się na konkretnych osobach po tym zajściu. Ale cóż, jej marzenia chwilę później legły gruzem.
Spojrzała szybko na pielęgniarkę. Dyrektor chciał zobaczyć się z Princem. Z jej bratem.. A nie Nevanem Fraserem, który tylko w tym momencie udawał jej brata, by móc blisko swojej dziewczyny.
Na moment zaschło jej w gardle. Poczuła, jak Nevan wyswobadza swoją dłoń z jej i rusza w stronę drzwi. Odprowadziła go spojrzeniem, nic nie mówiąc. W końcu przeniosła spojrzenie na pielęgniarkę.
- A ja nie powinnam iść?
Już odkrywała kołdrę i chciała nagle wstać i stanąć na nogach.. Podczas gdy skończyło się jedynie skuleniem, przyłożenie dłonie do miejsc, w których miała rany i jęknięciem z bólu. Tak bardzo chciała iść za nim, że nawet nie dbała o to, jak ona się czuje. Spojrzała na Abi, otwierając jedno oko i uśmiechnęła się nieco słabo.
- Nie chcę, by potem Ślizgoni mu coś zrobili...
Uśmiechnęła się w kierunku Abi, przymykając na chwilę oczy. Lepiej było w tę stronę. Naprawdę nie chciała, by ktokolwiek skoncentrował się na konkretnych osobach po tym zajściu. Ale cóż, jej marzenia chwilę później legły gruzem.
Spojrzała szybko na pielęgniarkę. Dyrektor chciał zobaczyć się z Princem. Z jej bratem.. A nie Nevanem Fraserem, który tylko w tym momencie udawał jej brata, by móc blisko swojej dziewczyny.
Na moment zaschło jej w gardle. Poczuła, jak Nevan wyswobadza swoją dłoń z jej i rusza w stronę drzwi. Odprowadziła go spojrzeniem, nic nie mówiąc. W końcu przeniosła spojrzenie na pielęgniarkę.
- A ja nie powinnam iść?
Już odkrywała kołdrę i chciała nagle wstać i stanąć na nogach.. Podczas gdy skończyło się jedynie skuleniem, przyłożenie dłonie do miejsc, w których miała rany i jęknięciem z bólu. Tak bardzo chciała iść za nim, że nawet nie dbała o to, jak ona się czuje. Spojrzała na Abi, otwierając jedno oko i uśmiechnęła się nieco słabo.
- Nie chcę, by potem Ślizgoni mu coś zrobili...
Re: Sala szpitalna
Abigail popatrzyła na Rhinnę spod byka. Gryfonka ma szczęście, że Abi jest jej przyjaciółką i chce dla niej jak najlepiej. Jak na razie nic nie mówiła. Myślała, że jej wizyta dobiega końca i chciała powoli się zbierać do wyjścia. Kiedy zamierzała już wstać z krzesła, obok uczniów pojawiła się pielęgniarka wzywająca Prince'a do gabinetu dyrektora Lancastera. Popatrzyła najpierw na Prince'a i zmarszczyła brwi. Potem jej wzrok zawędrował na Rhinnę. Krukonka zauważyła, że jej przyjaciółka zdenerwowała się tym niepotrzebnie.
- Mam iść za nim? - zapytała.
Sama Rhinna chciała iść za nim, ale przecież nie da rady. Może Abigail się do tego przyda, chociaż zależy to od Gryfonki - w końcu to jej brat, jej kłopoty.
- Mam iść za nim? - zapytała.
Sama Rhinna chciała iść za nim, ale przecież nie da rady. Może Abigail się do tego przyda, chociaż zależy to od Gryfonki - w końcu to jej brat, jej kłopoty.
Abigail WellingtonKlasa VI - Urodziny : 06/02/2007
Wiek : 17
Skąd : Devon
Krew : Czysta
Re: Sala szpitalna
Hamilton spojrzała na Abigail. Miała iść za nim? W pierwszym momencie chciała ją o to poprosić. Z drugiej strony.. Abi nic nie wiedziała. Byłoby to głupie ze strony Rhinny. Czuła się źle, że trzymała wszystko w tajemnicy, ale nie mogła pozwolić, by ktokolwiek się dowiedział. Bała się tylko, że lada moment wszystko się wyda i będzie jedna wielka chryja.
- Nie, w porządku.. Prince da radę.
Ba, że da! Musiał, nie miał innego wyjścia. Pielęgniarka jedynie powiedziała dziewczynie, że nie ona jest proszona do gabinetu i ma leżeć i odpoczywać. I poszła do swojego gabinetu, zamykając za sobą drzwi. Hamilton spojrzała na Abigail.
- Dzięki, że przyszłaś.. I przepraszam, ale chciałabym trochę odpocząć.. Mam nadzieję, że się nie pogniewasz?
Uśmiechnęła się do niej przepraszająco.
- Nie, w porządku.. Prince da radę.
Ba, że da! Musiał, nie miał innego wyjścia. Pielęgniarka jedynie powiedziała dziewczynie, że nie ona jest proszona do gabinetu i ma leżeć i odpoczywać. I poszła do swojego gabinetu, zamykając za sobą drzwi. Hamilton spojrzała na Abigail.
- Dzięki, że przyszłaś.. I przepraszam, ale chciałabym trochę odpocząć.. Mam nadzieję, że się nie pogniewasz?
Uśmiechnęła się do niej przepraszająco.
Re: Sala szpitalna
Krukonka czekała teraz tylko na decyzję swojej przyjaciółki Gryfonki. Tak czy siak miała zaraz iść, więc gdyby nawet poszła za Princem, Rhinna miałaby spokój, no chyba, że zamartwiałaby się o swojego starszego brata.
- Nie, nie pogniewam się. I tak miałam iść zanim Prince wyszedł - odparła.
- Nakrzyczałam na Ciebie, wypełniłam swoją misję, więc mogę teraz dać Ci spokój na odpoczynek - zaśmiała się pod koniec tych słów.
Wstała z krzesła i wyprostowała się, aby po chwili jednak pochylić się znów nad Rhinną i pocałować ja w czoło. Krukonka chciała, aby Rhi jak najszybciej wróciła do zdrowia. No bo kto ją zastąpi na boisku?
- Odpoczywaj sobie, a ja idę. Spotkamy się na zajęciach jak wydobrzejesz - powiedziała na pożegnanie i ruszyła w kierunku wyjścia. Po chwili minęła drzwi i ruszyła w kierunku wieży Ravenclawu.
- Nie, nie pogniewam się. I tak miałam iść zanim Prince wyszedł - odparła.
- Nakrzyczałam na Ciebie, wypełniłam swoją misję, więc mogę teraz dać Ci spokój na odpoczynek - zaśmiała się pod koniec tych słów.
Wstała z krzesła i wyprostowała się, aby po chwili jednak pochylić się znów nad Rhinną i pocałować ja w czoło. Krukonka chciała, aby Rhi jak najszybciej wróciła do zdrowia. No bo kto ją zastąpi na boisku?
- Odpoczywaj sobie, a ja idę. Spotkamy się na zajęciach jak wydobrzejesz - powiedziała na pożegnanie i ruszyła w kierunku wyjścia. Po chwili minęła drzwi i ruszyła w kierunku wieży Ravenclawu.
Abigail WellingtonKlasa VI - Urodziny : 06/02/2007
Wiek : 17
Skąd : Devon
Krew : Czysta
Re: Sala szpitalna
Do sali szpitalnej przemknął się papierowy samolocik, który wylądował na łóżku obok Rhinny.
Wiadomość w nim zawarta brzmiała następująco:
"Przyjdę jutro rano. Odpoczywaj i o nic się nie martw."
Wiadomość w nim zawarta brzmiała następująco:
"Przyjdę jutro rano. Odpoczywaj i o nic się nie martw."
Strona 12 z 15 • 1 ... 7 ... 11, 12, 13, 14, 15
Magic Land :: Hogwart :: PIĘTRA :: Piętro II :: Skrzydło szpitalne
Strona 12 z 15
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach