Sala szpitalna

+49
Stella Stark
Aleksy Vulkodlak
Suzanne Castellani
Richard Baizen
Abigail Wellington
Elsa de la Vega
Rhinna Hamilton
Monika Kruger
Brandon Tayth
Bohater Niezależny
Peter Raffles
Matthew Sneddon
Nevan Fraser
Aleksander Cortez
Elena Tyanikova
Ian Ames
Connor Campbell
Vanadesse Devereux
Zoja Yordanova
Prawie Bezgłowy Nick
Logan Campbell
Aaron Matluck
Genevieve White
Felicja Socha
Gabriel Griffiths
Malcolm McMillan
Szara Dama
William Greengrass
Dymitr Milligan
Samantha Davies
Benedict Walton
Blaise Harvin
Vin Xakly
Leanne Chatier
Aiko Miyazaki
Nicolas Socha
Maja Vulkodlak
Rika Shaft
Mistrz Gry
Hannah Wilson
Jeremy Scott
Vincent Cramer
Claudia Fitzpatrick
James Scott
Polly Baldwin
Penelope Gladstone
Charles Wilson
Nancy Baldwin
Brennus Lancaster
53 posters

Strona 13 z 15 Previous  1 ... 8 ... 12, 13, 14, 15  Next

Go down

Sala szpitalna - Page 13 Empty Sala szpitalna

Pisanie by Brennus Lancaster Wto 16 Kwi 2013, 18:43

First topic message reminder :

Sala szpitalna - Page 13 Infirmerie

Przestronna, jasna sala z dwudziestoma łóżkami, w której przebywają chorzy i ranni uczniowie oraz pracownicy szkoły. Przy cięższych przypadkach wymagających interwencji uzdrowiciela, chorzy odsyłani są do szpitala świętego Munga. Pacjentami zajmuje się szkolna pielęgniarka.
Brennus Lancaster
Brennus Lancaster
V-ce Dyrektor Szkoły


Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 91
Skąd : Dublin
Krew : Czysta

Powrót do góry Go down


Sala szpitalna - Page 13 Empty Re: Sala szpitalna

Pisanie by Rhinna Hamilton Pią 08 Sty 2016, 07:38

Hamilton uśmiechnęła się na słowa przyjaciółki. O tak, od razu lepiej jej się zrobiło. Jest ktoś, kto się o nią martwi, przynajmniej dwie czy trzy osoby! Było to naprawdę pocieszające, dla dziewczyny, która o siebie nie martwiła się prawie nigdy, a o ludzi dookoła siebie.
- Jasne, będziemy w kontakcie.
Uścisnęła dłoń przyjaciółki i po chwili została sama. Dopiero teraz mogła naprawdę odetchnąć i wrócić myślami do Nevana. Miała nadzieję, że nic takiego mu się nie stanie u vice-dyrektora, nie mogłaby sobie tego wybaczyć. Już i tak dużo dla niej poświęcał, a Hamilton powoli zaczynało to ciążyć..
Wtem na jej łóżku wylądował liścik. Podejrzewała, że to od Frasera, kto inny by mógł wysłać list o tej treści? Przeczytała go parę razy, jakby nie mogła uwierzyć w to, co jest tam napisane. Złożyła i szybko schowała pod poduszkę, po czym wyłożyła się wygodnie. Dopiero teraz odczuła cały ból na ciele, jakby adrenalina dopiero teraz całkowicie zeszła i mogła się teraz skupić na sobie. Przymknęła powieki i odetchnęła spokojnie. Czekała ją ciężka noc, ale może chociaż prześpi się porządnie i choć trochę będzie się lepiej czuć? Po kilku dłuższych chwilach, usnęła.
Rhinna Hamilton
Rhinna Hamilton
Prefekt: Gryffindor

Prefekt: Gryffindor

Urodziny : 15/06/2006
Wiek : 17
Skąd : Paryż, Francja
Krew : Półkrwi
Genetyka : Animag

https://magic-land.forumpolish.com/t768-skrytka-pocztowa-rhinny-

Powrót do góry Go down

Sala szpitalna - Page 13 Empty Re: Sala szpitalna

Pisanie by Nevan Fraser Czw 25 Lut 2016, 18:49

Zjawił się praktycznie pod sam wieczór następnego dnia. We własnej osobie. Nie bawił się w przemiany w Prince'a, pewnie już do brata Rhi dotarło, że znów gdzieś był. A przy tym nie miał już po prostu siły, aby się przemieniać, znów by jeszcze go wezwano do dyra, czego by już raczej nie zniósł.
Przy pomocy delikatnych zabiegów metamorfomagicznych ukrył jedynie wory pod oczami, bladość i zmęczenie. Jedynie z oczu mu wyzierał trud wczorajszego wieczoru.
Zajrzał przez drzwi prowadzące do Skrzydła. Zastanawiał się przez większość drogi, czy któreś z Krukonów trafiło tutaj po wczorajszych przemarszach Ślizgonów.
Gdy zaobserwował, że nie przybyło chorych ruszył w stronę łóżka Rhi. Wyglądał zwyczajnie, jakby niedawno z lekcji wrócił. Skórzaną torbę przewiesił przez biodro by nie obijała mu się o bok niewygodnie.
Przysiadł na krześle dyskretnie, ogółem poruszał się bardzo cicho, jakby się bał obudzić Gryfonkę.
Nevan Fraser
Nevan Fraser
Klasa VII


Urodziny : 22/09/2005
Wiek : 18
Skąd : Aldourie Castle, Szkocja, Wielka Brytania
Krew : Czysta
Genetyka : Metamorfomag

https://magic-land.forumpolish.com/t1627-sowa-nevana-frasera#306

Powrót do góry Go down

Sala szpitalna - Page 13 Empty Re: Sala szpitalna

Pisanie by Rhinna Hamilton Pią 26 Lut 2016, 00:18

Rhinna przez cały dzień była nie do życia. Dosłownie i w przenośni, może to przez lekarstwa, które pielęgniarka jej dawała, ale była rozdrażniona i nie miała na nic ochoty. Dlatego najwięcej tego konkretnego dnia spała, po prostu. Zastanawiała się, czy Nevan raczy się pojawić, brat już u niej był, oczywiście musiała mu nakłamać, że najprawdopodobniej po prostu tego nie pamięta. Nie wiedziała tylko, jak to załatwić z tą wizytą u dyrektora. Dlatego nawet nic o tym nie mówiła, a cieszyła się w duchu, że pielęgniarka też jakoś nie kwapiła się do rozmowy z nią. Czyżby już tak mocno dała jej się we znaki?
Po obiedzie zasnęła. Obudziła się dopiero wieczorem, powoli unosząc powieki i rozglądając się dookoła, na wpół przytomnym spojrzeniem. Na dłuższą chwilę zatrzymała wzrok na Nevanie. Ona nie potrafiła niestety zatuszować mankamentów, które w tym momencie jej towarzyszyły. Była blada, wyraźnie w tym momencie zobojętniała, bez większych emocji na twarzy, prócz może gdzieś malującego się niezadowolenia. Powoli się uniosła, ale tym razem nie siadała na łóżku. Odczuwała jeszcze trochę poprzedni dzień, dlatego nie kwapiła się usiąść, gdy dojrzała chłopaka.
- Hej.
Przywitała go spokojnie, bez jakiegoś uśmiechu na ustach. Zastanawiała się, co zaraz takiego usłyszy. W sumie, nadal nie wiedziała o ważnej, bardzo istotnej nawet rzeczy, o konkretach dotyczących wizytę "Prince" w gabinecie vice-dyrektora...
Rhinna Hamilton
Rhinna Hamilton
Prefekt: Gryffindor

Prefekt: Gryffindor

Urodziny : 15/06/2006
Wiek : 17
Skąd : Paryż, Francja
Krew : Półkrwi
Genetyka : Animag

https://magic-land.forumpolish.com/t768-skrytka-pocztowa-rhinny-

Powrót do góry Go down

Sala szpitalna - Page 13 Empty Re: Sala szpitalna

Pisanie by Nevan Fraser Pią 26 Lut 2016, 07:46

Uśmiechnął sie blado do blondynki. Martwił go jej wygląd i marny nastrój. Poczucie winy kielkowalo w nim coraz bardziej. Najchetniej teraz pozbyl sie swojej rozdzki i wyniosl z Hogwartu. Ale uwazal to za tchorzostwo.
- Hej. Jak sie czujesz?
Wpadlby duzo wczesniej, lecz nie mial po prostu sił. Kilkukrotnie probowal a przy tym i zmusic swoje cialo do przemian, by zatuszowac to i owo na twarzy. Glownie po to zeby nie straszyc otoczenia soba.
Zerknal po otoczeniu, wolal nie ryzykowac, ze ktos tu przez przypadek wpadnie i ich nakryje. Wymowke jako taka mial, dosc marna, ale zawsze cos. Nie chcial juz sie w nikogo przebierac, a zwlaszcza w brata Rhi. Przez to pewnie i tak miala juz sporo problemów.

Nevan Fraser
Nevan Fraser
Klasa VII


Urodziny : 22/09/2005
Wiek : 18
Skąd : Aldourie Castle, Szkocja, Wielka Brytania
Krew : Czysta
Genetyka : Metamorfomag

https://magic-land.forumpolish.com/t1627-sowa-nevana-frasera#306

Powrót do góry Go down

Sala szpitalna - Page 13 Empty Re: Sala szpitalna

Pisanie by Rhinna Hamilton Pią 26 Lut 2016, 08:11

Spojrzała na niego swoimi błękitnym tęczówkami. Miała nieco szklane oczy, ale ciężko była stwierdzić, czy płakała, równie dobrze mogłoby to być po prostu od snu. Podniosła dłoń i przetarła nią oczy, wzdychając cicho.
- Wczoraj było gorzej. A dzisiaj jest trochę lepiej, ale do super samopoczucia sporo brakuje.
Wzruszyła ramionami. Po chwili podniosła ręce w górę i lekko się przeciągnęła, choć na jej twarzy pojawił się lekki grymas bólu. Spuściła spojrzenie na swoje dłonie i zacisnęła usta.
- Sir Roland był u mnie rano. Czekał, aż się obudzę, by porozmawiać na spokojnie.
Nie mogła powiedzieć, bo ją trochę zdziwił. Ale ten rycerz wiele razy ją zaskakiwał, więc może udało jej się do tego przyzwyczaić. Do niespodzianek ze strony Nevana raczej się nie przyzwyczai, ba, nawet nie chciała! Lubiła, gdy ja zaskakiwał. Spojrzała na niego kątem oka.
- Dzisiaj odpoczywasz od przemian, co?
Rhinna Hamilton
Rhinna Hamilton
Prefekt: Gryffindor

Prefekt: Gryffindor

Urodziny : 15/06/2006
Wiek : 17
Skąd : Paryż, Francja
Krew : Półkrwi
Genetyka : Animag

https://magic-land.forumpolish.com/t768-skrytka-pocztowa-rhinny-

Powrót do góry Go down

Sala szpitalna - Page 13 Empty Re: Sala szpitalna

Pisanie by Nevan Fraser Pią 26 Lut 2016, 10:44

Spojrzal na Rhi obserwujac jej zachowanie i wyglad. Bylo rzeczywiscie lepiej niz wczoraj. Przynajmniej tyle.
- To dobrze.
Na pytanie Gryfonki westchnal cicho kiwajac glowa. Czul sie sto razy gorzej niz po treningach i meczach. Po chwili pozwolil by jego cialo pozbylo sie magicznych retuszy. Papierowo biala skora i ogromne doliny cieni pod oczami, wygladal po prostu jak w ciezkiej chorobie.
- Bywalo gorzej. Nie martw sie.
Wizyta u dyrektora byla chyba jedna z najbardziej stresujacych momentow, kiedy to Nevan kogos udawal. Gdyby nie cwiczenia i czas spedzony nad doskonaleniem przemian, moglo by sie to le skończyć.
Poslal Rhi lagodny usmiech. Nie chcial zeby zaprzatala sobie glowie nim.
- Milo z jego strony. Bardzo lubi z toba romawiac, jest odludkiem ale za tilo uroczym czlowiekiem.


Nevan Fraser
Nevan Fraser
Klasa VII


Urodziny : 22/09/2005
Wiek : 18
Skąd : Aldourie Castle, Szkocja, Wielka Brytania
Krew : Czysta
Genetyka : Metamorfomag

https://magic-land.forumpolish.com/t1627-sowa-nevana-frasera#306

Powrót do góry Go down

Sala szpitalna - Page 13 Empty Re: Sala szpitalna

Pisanie by Rhinna Hamilton Pią 26 Lut 2016, 10:59

Przyjrzała mu się dość uważnie, gdy zrezygnował z ukrywaniem przed nią swojego stanu. Przez dłuższą chwilę nic nie mówiła, po czym uśmiechnęła się lekko, ale też i zarazem gorzko.
- Bardzo źle wyglądasz. Chyba nawet gorzej, niż ja.
Jeśli to miałoby być w tym momencie jakimkolwiek pocieszeniem. Bo żartem było, ale też nie bardzo śmiesznym. Wzruszyła lekko ramionami.
- Nie chciałam mu za dużo mówić. Ale dużo już wiedział.
Skrzywiła się lekko. W końcu westchnęła cicho.
- A Ty jak się czujesz, hm? Jak u dyrektora?
Zapytała cicho, patrząc się wpierw na niego, a potem przeniosła spojrzenie na sufit. Ciekawiło ja dużo rzeczy. Ale gdzieś coś było nie w porządku w jej zachowaniu. Chyba za dużo myślała, gdy była sama.
Rhinna Hamilton
Rhinna Hamilton
Prefekt: Gryffindor

Prefekt: Gryffindor

Urodziny : 15/06/2006
Wiek : 17
Skąd : Paryż, Francja
Krew : Półkrwi
Genetyka : Animag

https://magic-land.forumpolish.com/t768-skrytka-pocztowa-rhinny-

Powrót do góry Go down

Sala szpitalna - Page 13 Empty Re: Sala szpitalna

Pisanie by Nevan Fraser Pią 26 Lut 2016, 22:09

Machnął ręką na słowa Rhi, to jak on się czuł było teraz najmniej istotne. Martwił się o nią i tylko o nią. Gdyby doszło do spontanicznej przemiany i utknąłby w jakiejś formie, wiedział, że mógł winić tylko siebie. Powoli zatuszował to i owo, jeszcze ktoś tu przypałęta się i zacznie wiązać fakty.
- To nieistotne.
Mruknął opadając na oparcie krzesła.
- Sir Rolanda ciężko oszukać, chłopina ma okropną intuicję, której nie da się uśpić.
Pokręcił głową, znał rycerza jak nikt inny w zamku. W końcu spędził w tych murach rozmawiając jedynie z nim kilka dobrych lat. Czasami to pozwalało mu nie zwariować od braku rozmów z kimkolwiek, gdyż rówieśników raczej omijał szerokim łukiem na samym początku szkoły.
- Wie tyle co pielęgniarka.
Wzruszył ramionami, nie chciał otwarcie mówić o rozmowie Prince'a z Lancasterem, niby skąd Nevan mógłby wiedzieć co tam się wydarzyło.
- Na pewno będzie próbował cię przepytywać, kto tak cię urządził. Na pewno padną groźby przeróżne, ale sądzę, że bez pokrycia.
Spojrzał na Rhi, nie chciał mówić wprost co padło z ust dyra, bo jeszcze by się Rhi przeraziła i wpadła w panikę.
- Jak dla mnie nie powinien akurat tobie czymkolwiek grozić. Jak się za bardzo rozbuja, to się do Scotta lepiej zgłosić, ten przynajmniej ma odrobinę empatii.
Syknął zeźlony krzyżując ręce na piersi. Łypnął na boki obserwując otoczenie a przy tym starał mówić nie za głośno. Nie chciał kolejnych problemów, a zwłaszcza dla Gryfonki.
Nevan Fraser
Nevan Fraser
Klasa VII


Urodziny : 22/09/2005
Wiek : 18
Skąd : Aldourie Castle, Szkocja, Wielka Brytania
Krew : Czysta
Genetyka : Metamorfomag

https://magic-land.forumpolish.com/t1627-sowa-nevana-frasera#306

Powrót do góry Go down

Sala szpitalna - Page 13 Empty Re: Sala szpitalna

Pisanie by Rhinna Hamilton Pią 26 Lut 2016, 23:31

- Dla mnie istotne.
Mruknęła cicho, kierując na niego spojrzenie. Mimo tego, czy była zła, czy rozzalona, czy inna, martwila się o niego. W końcu westchnęła cicho i przymkneła powieki. Nie bardzo podobał jej się pomysł przepytywania przez dyrektora. Nie w tym momencie.
- Co niby może mi zrobić?
Zapytała cicho, uchylając powieki i kierując na niego spojrzenie. Powoli podniosła się do pozycji siedzącej. Jakby wiedziała, że zagrozi jej wyrzucenie do końca roku do domu, by tam się uczyła, zapewne podjelaby głupią decyzję. Spojrzała ja Nevana.
- Oczywiście mam trzymać język za zębami.
Stwierdziła bez zbędnych ceregieli i uśmiechu na ustach. W końcu taka była prawda...
Rhinna Hamilton
Rhinna Hamilton
Prefekt: Gryffindor

Prefekt: Gryffindor

Urodziny : 15/06/2006
Wiek : 17
Skąd : Paryż, Francja
Krew : Półkrwi
Genetyka : Animag

https://magic-land.forumpolish.com/t768-skrytka-pocztowa-rhinny-

Powrót do góry Go down

Sala szpitalna - Page 13 Empty Re: Sala szpitalna

Pisanie by Nevan Fraser Nie 28 Lut 2016, 10:35

Nie chciał drążyć tematu swojego samopoczucia. Co jak co, ale nie miał zamiaru teraz o tym myśleć, a tym bardziej szukać pocieszenia.
Wizyta u dyrektora była koszmarnie stresująca, lecz z drugiej strony Ślizgon czuł odrobinę satysfakcji - dyrektor go nie zdemaskował, kupił sporo czasu dla wszystkich, by odkręcić wszystko, a przy tym dał radę i pokonał swój strach.
- Tak na prawdę to nic nie może ci zrobić. A groźba wydalenia ze szkoły jest wręcz nie na miejscu...
Spojrzał na Rhi, Nevan nie wierzył, że Lancaster uzyska zgodę Scotta na to. Dlaczego pokrzywdzony miałby brać na siebie konsekwencje zamachu wymierzonego w niego?
- W zamku grasowała inna grupa Ślizgonów, która zaatakowała młodszych Gryfonów a potem tłukła się z Krukonami.
Nie opuszczał spojrzenia z dziewczyny. Sytuacja była na tyle skomplikowana, że rozwiązanie było trzeba bardzo dobrze przemyśleć.
- Nie chodzi o to aby nic nie mówić, bo to nie ma sensu.
Westchnał cicho.
- Lena.. jej przydałaby się pomoc. Lecz nawet nie śmiem Peterowi o tym mówić, bo i tak nie dotrze to do niego. To co się stało, jest dla mnie ewidentnym dowodem na to, że Gregorovich nie kontroluje siebie a zwłaszcza swoich decyzji..
Najchętniej to by złapał Rosjankę i udusił za to co zrobiła. Kiedy to Peter przyprowadził ją do niego, żeby pomógł z jej raną, miał ochotę cisnąć własną Sectusemprą pod jej adresem. Lecz nie zrobił tego, co teraz rozdziera jego duszę, czy aby to była dobra decyzja.
Chłopak odpędził od siebie przykre myśli, teraz należało myśleć trzeźwo.
- Nie znasz wszystkich Ślizgonów. Wystarczy samo to, że to były zielone krawaty. Nie wskazuj nikogo z nazwiska, ani z wyglądu. Ot wpadli, wszystko działo się szybko i obudziłaś się tutaj.
Zacisnął usta, gdyby w miejscu Rhi siedział ktoś inny, wszystko byłoby łatwiejsze. Wtedy potrafiłby uciszyć wszystkie emocje.
Nevan Fraser
Nevan Fraser
Klasa VII


Urodziny : 22/09/2005
Wiek : 18
Skąd : Aldourie Castle, Szkocja, Wielka Brytania
Krew : Czysta
Genetyka : Metamorfomag

https://magic-land.forumpolish.com/t1627-sowa-nevana-frasera#306

Powrót do góry Go down

Sala szpitalna - Page 13 Empty Re: Sala szpitalna

Pisanie by Rhinna Hamilton Nie 28 Lut 2016, 18:49

Nevan jej nie odpowiedział na temat jego samopoczucia. Po jego wyglądzie mogła spokojne stwierdzić, że wcale nie jest z nim najlepiej. Cóż. Pozostawało jej jedynie mieć nadzieję, że niedługo chłopak odpocznie.
- Wywalenie ze szkoły?
Zapytała, unosząc brwi do góry. Serio coś takiego usłyszał wczoraj od dyrektora? Z jednej strony - jawna kpina, to ona była tutaj pokrzywdzona,dlaczegp miałaby jeszcze bardziej oberwać? Z drugiej strony natomiast, Rhin sporo juz kłopotów przyniosła w tym roku. Zakazany Las, teraz kolejna wizyta w Skrzydle.
- Może byłoby lepiej, faktycznie.
Skwitowała to cicho, wzruszając ramionami. Powinna nad tym pomyśleć. Następne słowa Nevana przyjęła... Cóż, chciałabym napisać, że spokojnie, ale minęła bym się trochę z prawdą. Na 0ewno chciała być spokojna, ale przygryzła wargę i spojrzała kątem oka na chłopaka.
- Zwariowała. Jasne.
Cisnęło jej się na usta jeszcze trochę więcej, ale jedyne co jeszcze wypłynęło z jej ust, to ciche 'broń ją dalej'. Powiedziała to bardziej do siebie, niż do chłopaka, nawet nie była pewna, czy Nevan mógł to usłyszeć. Przymknęła powieki i z lekkim klapnięciem opadła z powrotem na łóżko. Skrzywiła się lekko.
- Wiesz, że i tak Cię nie wydam. Ciebie zwłaszcza, a jakbym powiedziała o reszcie, to mógłbyś mieć kłopoty, bo podejrzewam, że po to Cię ze mną przysłali, byś mnie przekonał, żebym siedziała cicho. Może nawet wymazać to wydarzenie z pamięci?
Po paru sekundach podniosła się do pozycji siedzącej. Skierowała spojrzenie na chłopaka, po chwili przeniosła je na jego dłonie. Zrobiła taki ruch, jakby chciała położyć dłoń na jego, jednak.. Zatrzymała ją w powietrzu i położyła na łóżku.
- Powiedz mi, tylko jedno. Wolałbyś, żebym została odesłana do domu a ich nie zdradziła, czy żebym ich zdradziła?
Chciała się jeszcze zapytać, co by było, gdyby zakończyło by się to znacznie gorzej, co by wtedy chłopak zrobił. Ale trzymała język za zębami, aż tak zła nie była. I jakoś tez nigdy nie myślała o tym, że paczka kumpli będzie dla Nevana ważniejsza, wiedziała, na co się pisze. Ale nie sądziła, że znajdzie się kiedykolwiek w takiej sytuacji. Zacisnęła dłoń na kołdrze.
-... Możesz mi obiecać, że nie dopuścisz do takiej sytuacji po raz kolejny?
Zgarbiła się nieco, jakby bojąc się tego, co usłyszy od chłopaka. Ale musiała się zapytać, bo było to bardzo ważne dla niej, w tym momencie....
Rhinna Hamilton
Rhinna Hamilton
Prefekt: Gryffindor

Prefekt: Gryffindor

Urodziny : 15/06/2006
Wiek : 17
Skąd : Paryż, Francja
Krew : Półkrwi
Genetyka : Animag

https://magic-land.forumpolish.com/t768-skrytka-pocztowa-rhinny-

Powrót do góry Go down

Sala szpitalna - Page 13 Empty Re: Sala szpitalna

Pisanie by Nevan Fraser Nie 28 Lut 2016, 22:28

Wpatrywał siew Rhinnę uważnie. Wiedział poniekąd, że jeśli taka groźba padnie, ona chcąc ustąpić pola sama zaproponuje, że się oddeleguje do domu. Zwykle uważała, że sprawia problemy... Eh. Nie tędy droga.
- Nawet tak nie myśl.
Mruknął kręcąc głową. To on powinien tutaj rozważać takie wyjście a nie ona.
To, że Lena zwariowała to mało powiedziane, jej odpaliło najwidoczniej na wszystkich poziomach. Nevan mógł się domyślać genezy tego, co się działo z Rosjanką. Ale nie miał nawet najmniejszej ochoty teraz się w to zagłębiać. Nie jego problem. A to, że podniosła rękę na Rhinnę w tak paskudny sposób zostanie odpowiednio pomszczone.
- Nie bronie jej. - Starał się utrzymywać spokojny głos. Zjeżył się straszliwie na słowa Rhi, niestety usłyszał. - Szukam powodu...
Spojrzał na Gryfonkę zmartwiony. Czyżby podpadła jakoś Rosjance wcześniej? Raczej by o tym wiedział. Zacisnął dłonie na ramionach aż mi palce zbielały. Starał się kontrolować i zachować spokój, lecz gniew w nim coraz bardziej narastał. Mięsnie szczęki drgały co chwila wskazując na to, iż chłopak nie szczędzi swoich zębów.
- Tya, Raffles kazał mi cię przekonać, żebyś nas nie wydała. O siebie się nie martwię. Jeśli wylecę, zasłużenie.
Spojrzał po chwili na Rhi. Zadała trudne pytanie.
- W tej chwili, przy takim obrocie spraw... Wszystko mi jedno co się z nimi stanie, czy ze mną. Skrzywdzili ciebie, ja też to zrobiłem. - Wyszeptał tak, że Rhi to tylko mogła usłyszeć.
Pochylił się do przodu chwytając głowę w dłonie. Za dużo, zdecydowanie za dużo tego wszystkiego. Nie chciał stracić Rhi, zaś z grupą Rafflesa łączył go jedynie jego własny interes, dzięki któremu mógł osiągnąć to czego potrzebował. Nie czuł nawet odrobiny satysfakcji z tego, że został przyjęty w szeregi bandy Petera. Lecz zamek ukrywał coś, co Nevan chciał znaleźć a Peter mógł mu w tym pomóc. Lecz jeśli Rhi wyda Petera i Lenę, wspomną i o nim, a wszystko upadnie. Chłopak liczył się z tym.
Na jej niepewne pytanie uniósł spojrzenie na dziewczynę. W błękitnych oczach Ślizgona zapalił się ogień determinacji. Skinął głową z pełną pewnością, nawet się nie zawahał.
- Nigdy. Nie pozwolę by coś takiego, cokolwiek miałoby sie ci stać.
Ważne było aby zachować tajemnicę, lecz nie za wszelką cenę. On się nie bał szyderstw, czy nawet i klątw, którymi mógłby oberwać. Bał się tylko i wyłącznie o Gryfonkę.
Nevan Fraser
Nevan Fraser
Klasa VII


Urodziny : 22/09/2005
Wiek : 18
Skąd : Aldourie Castle, Szkocja, Wielka Brytania
Krew : Czysta
Genetyka : Metamorfomag

https://magic-land.forumpolish.com/t1627-sowa-nevana-frasera#306

Powrót do góry Go down

Sala szpitalna - Page 13 Empty Re: Sala szpitalna

Pisanie by Rhinna Hamilton Nie 28 Lut 2016, 22:43

Spojrzała na niego uważnie. Fakt, zazwyczaj uważała, że to ona sprawia problemy. Jakby się mogła oddelegować do domu, byłoby łatwiej, w pewnym stopniu, bo wiadomo, że pewne problemy na pewno by się znalazły.
Przymknęła powieki, gdy ją usłyszał. Niekoniecznie tego chciała, ale jednak nie panowała też za bardzo nad swoimi słowami w tym momencie. Za długi czas leżała sama i za dużo myślała. Ta dziewczyna tak ma, po prostu. Po chwili dopiero podniosła powieki i skierowała na niego spojrzenie. Delikatnie podniosła dłoń i pochylając się w jego stronę, przesunęła dłoń po jego włosach.
- Nie wylecisz. Nikt nie wyleci.
Wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się do niego niepewnie. Nie była pewna, jak to rozegrać, ale zawsze może mówić, że nie dużo pamięta, albo boi się o siebie. Tak było, jakby nie patrzeć.
Spojrzała wprost w oczy chłopaka. Ściągnęła usta. Wiedziała, że nie kłamał. W końcu dotknęło go mocno to, co się stało. Dlaczego miałby kłamać. Przymknęła powieki.
- Ufam Ci.
Powiedziała tylko w jego stronę, powoli podnosząc powieki i kierując ku niemu spojrzenie.
Rhinna Hamilton
Rhinna Hamilton
Prefekt: Gryffindor

Prefekt: Gryffindor

Urodziny : 15/06/2006
Wiek : 17
Skąd : Paryż, Francja
Krew : Półkrwi
Genetyka : Animag

https://magic-land.forumpolish.com/t768-skrytka-pocztowa-rhinny-

Powrót do góry Go down

Sala szpitalna - Page 13 Empty Re: Sala szpitalna

Pisanie by Nevan Fraser Wto 01 Mar 2016, 22:21

Spoglądał na Rhinnę zgarbiony, czuł wzrastającą wściekłość. Na siebie i na całe otoczenie. Czuł się trochę tak jak tych parę lat wstecz, kiedy to leżał w szpitalu i oczekiwał na kolejne magiczne zabiegi by odzyskać swoją tożsamość. Nie mający wiele pola do działania.
Skinął głową na słowa Rhinny. Nie miał zamiaru jej zapewniać ani prosić by mu uwierzyła jeszcze bardziej. Wystarczyło.
Powoli wstał wygładzając szkolną szatę.
- Wracaj szybko do zdrowia.
Zdobył się na łagodny uśmiech, nieco blady ale jednak.
Po czym odstawił krzesło na swoje miejsce i ruszył w stronę wyjścia. Chciał ją przytulić, pocieszyć i wykonać jakikolwiek gest. Jednak jak już od dawna wiedział, ściany Hogwartu mają oczy i uszy. Wolał nie kusić losu.Zniknął bezszelestnie, tak samo jak się pojawił.
Nevan Fraser
Nevan Fraser
Klasa VII


Urodziny : 22/09/2005
Wiek : 18
Skąd : Aldourie Castle, Szkocja, Wielka Brytania
Krew : Czysta
Genetyka : Metamorfomag

https://magic-land.forumpolish.com/t1627-sowa-nevana-frasera#306

Powrót do góry Go down

Sala szpitalna - Page 13 Empty Re: Sala szpitalna

Pisanie by Rhinna Hamilton Nie 06 Mar 2016, 19:24

Uśmiechnęła się dość niemrawo, gdy życzył jej powrotu do zdrowia. Oh, jak bardzo chciałaby wyjść razem z nim. Przyglądała się, jak wstawał i odchodził. Brak czegokolwiek trochę ją zabolał, ale zdawała sobie sprawę z tego, że po części nie mógł nic zrobić, prócz wypowiedzenia na głos życzeń. Jedynie odprowadziła go spojrzeniem, po czym przymknęła powieki i odetchnęła cicho. Teraz musiała się tylko wziąć w garść i porozmawiać z dyrektorem. Nie będzie to na pewno łatwa rozmowa, ale musiała jakoś przez to przejść.
Gdy już mogła się w miarę chociaż poruszać, opuściła Skrzydło, ruszając w stronę gabinetu dyrektora.
Rhinna Hamilton
Rhinna Hamilton
Prefekt: Gryffindor

Prefekt: Gryffindor

Urodziny : 15/06/2006
Wiek : 17
Skąd : Paryż, Francja
Krew : Półkrwi
Genetyka : Animag

https://magic-land.forumpolish.com/t768-skrytka-pocztowa-rhinny-

Powrót do góry Go down

Sala szpitalna - Page 13 Empty Re: Sala szpitalna

Pisanie by Richard Baizen Czw 16 Mar 2023, 10:14

Richard nie miał zielonego pojęcia, ile czasu leżał w Zakazanym Lesie, dosłownie wydychając kilka razy ciężkie tchnienia. Padnięty, zmęczony, poraniony, a przede wszystkim kompletnie zmarnowany brakiem Wilsona, podniósł się dopiero, gdy jakaś kompletnie bezradna sarenka polizała go po czole po jednej z ran. Początkowo sądził, że zaraz obok znajdzie truchło jej matki i że to on zrobił z biednego zwierzaka sierotę, ale wtedy nieopodal przebiegła sarna. Za blisko, żeby jej nie usłyszeć, za daleko, żeby zobaczyć. Małe źrebię pobiegło w tę pędy za mamą, a Krukon wstał i z trudem skierował się do zamku.
Ostatecznie dotarł do chatki gajowego i ten zrobił na tyle szybki raban, że opiekun Ravenclawa wprawnie zmanifestował się obok, coby pomóc i przesłuchać swojego ucznia. Przecież to niemożliwe, żeby tak był pokiereszowany z powodu pełni! Zawsze wracał o własnych siłach! I tym razem nie miało być inaczej! A jednak Baizen nie był w stanie wiele powiedzieć o tym, co się stało, bo najnormalniej w świecie nie wiedział, co miało miejsce... Jak się okazało dwa dni wcześniej. Został przewieziony do Skrzydła Szpitalnego i tam dochodził do siebie.

11.03.23 - już w skrzydle, godziny popołudniowe

Tego dnia czuł się co najmniej, jak jakaś pierdolona podróbka samego siebie. Większość czasu spędzał śpiąc, a cokolwiek mu dawała pielęgniarka - jak nigdy - brał bez pytania. W tym momencie mógłby pić każdy eliksir czy papkę ziółek. Dość intensywnie kręciło mu się w głowie, więc nie szalał, broń Roveno. Miał opatuloną bandażami głowę, trochę zadrapań na ciele i twarzy. Dłonie i stopy także mumiowate, gdyż kilka dodatkowych opatrunków było tam z powodu zajechanej wybitnie skóry. Eliksiry pewnie w kilka godzin go postawią na nogi, ale był osłabiony mocno. Spał w ciągu dnia dość dużo, a nawet wszelkie wrzaski młodszych pacjentów mu nie przeszkadzały. Cieszył się jednak, że jest odgrodzony od reszty kotarką. Leżał na boku i podsypiał.
Richard Baizen
Richard Baizen
Klasa VII


Urodziny : 31/10/2005
Wiek : 18
Skąd : Kendal, Anglia
Krew : czysta
Genetyka : Wilkołak

https://magic-land.forumpolish.com/t1932-skrytka-pocztowa-richar

Powrót do góry Go down

Sala szpitalna - Page 13 Empty Re: Sala szpitalna

Pisanie by Persheus Lestrange Czw 16 Mar 2023, 11:38

Persheus właśnie kończył pojedynek z jakimś Puchonem podczas zająć z zaklęć offensywnych i defensywnych rozwalając typa bez zająknięcia już przy drugim strzale. Pokręcił głową w zrezygnowaniu i rozłożył ręce widząc jak jego pożalsiędubeldorze przeciwnik zbiera się z krzeseł na których właśnie wylądował. W tym samym momencie nieco z impetem wpadł opiekun Ravenlawu kierując się w stronę zebranych uczniów i nauczyciela prowadzącego zajęcia.
- Lestrange, idziesz ze mną - rzucił opiekun wskazując na okularnika i już część dzieciaków zaczęła zerkać po sobie i szeptać. Persi na początku zastanawiał się czy czasem nie zostały odkryte jego nielegalne zapasy zioła, które ukrywał pod jedną ławeczką jednak jego pokerowa twarz nie zdradzała ani krzty lęku z tym związanym. Grzecznie jak na mundrego ucznia przystało wyszedł z sali rzucając jeszcze na koniec ostry wzrok w kierunku jednej ze szlam dając jej do zrozumienia, że miała szczęście, że nie trafiła na niego podczas tego "przyjacielskiego pojedynku".
- Potrzebuje żebyś przyniósł jakieś ubranie na przebranie dla pana Baizena i zaniesienie ich do skrzydła szpitalnego. Ale Panie Lestrange, proszę zachować dyskrecję - rzucił pośpiesznie nauczyciel w jego kierunku. Persi poprawił jedną dłonią okulary na nosie i skinął głową. - Oczywiście, profesorze, już biegnę - no proszę jaki grzeczny, porządny uczeń, nawet nie zdawał pytań co jego kumpel z ławki robi w skrzydle, bo pewnie i tak by się za wiele nie dowiedział ani pewnie od profesora ani od nikogo innego.
Z zawiniątkiem pod pachą Lestrange pojawił się w skrzydle szpitalnym rzucając wzrokiem pośpiesznie po łóżkach szukając delikwenta i dopiero po wskazaniu przez pielęgniarkę jednego łóżka, które było ogrodzone kotarą powolnym krokiem ruszył w tamtą stronę.
- Baizen, wyglądasz jakby Cię centaur zeżarł i wyrzygał - mruknął w kierunku chłopaka kładąc mu na pościeli w nogach ciuchy, które przyniósł. Widział Baizena w różnym stanie kiedy ten wracał na ranem do dormitorium (Lestrange'a nie interesował powód tych licznych zadrapań ale spodziewał się, ze krukon chyba ma jakieś masochistyczne popędy), ale tak gównianie nie wyglądał chyba nigdy. Ciemnowłosy chwile się wahał czy ma już sobie iść ale chyba jakiś pierwiastek dobra się w nim obudził i capnął sobie zadkiem na krześle obok łóżka. - Stary, gdzieś Ty się kurwa podziewał? Już mi się powoli kończą pomysły do krycia przed innymi- rzucił ze zmarszczonym czołem rozsiadając się nieco wygodniej na krześle zaplatając palce na piersi nie odrywając wzroku od kumpla. Nie miał pojęcia, że jego kumpel był wilkołakiem, bo średnio go obchodziło życie prywatne innych uczniów, ale teraz serio zaczął się zastanawiać gdzie ten debil się szlajał przez ostatnie dni opuszczając tak ważne zajęcia na krótko przed egzaminami.
Persheus Lestrange
Persheus Lestrange
Klasa VII


Urodziny : 17/01/2006
Wiek : 18
Skąd : Londyn, Wielka Brytania
Krew : czysta

Powrót do góry Go down

Sala szpitalna - Page 13 Empty Re: Sala szpitalna

Pisanie by Richard Baizen Czw 16 Mar 2023, 20:39

Richard nie musiał nawet otwierać oczu, a wiedział kto wszedł do Skrzydła Szpitalnego. Krok Lestrange'a był tak charakterystyczny, jakby ego rozpierało ściany pomieszczenia, do którego wchodził. O ile blondasek cwaniakował w ciszy i avadował wzrokiem, Persie robił hałas swoją osobowością. Bezsprzeczny król Ravenclawa, mimo że tej koronacji nawet nie było.
- Czuję się całkiem blisko tego opisu. - Odparł niechętnie, bo to jego dziesiąta drzemka w tym dniu. Mlasnął krótko i spojrzał w końcu na swojego zacnego koleżkę z dormitorium, żeby ostatecznie podciągnąć się w łóżku z miną bitego gnoma. Dalej czuł się słabo, ale już miał wrażenie, że lepiej ruszały się palce jego dłoni. Wlepił wzrok beznamiętnie w Persheusa, unosząc nieznacznie obie brwi. Jak to opowiedzieć? I nie kłamać, bo przecież Baizen nie lubi kręcić makaronu, nawet jeśli umiał i to całkiem nieźle. Zamrugał nieco żywiej, jakby próbował przypomnieć sobie wszystkie detale z czasu, gdy go nie było. Nie miał niepamięci wstecznej, choć słabo pamiętał, jak dokładnie dostał się do gajowego i kto do cholery go trzymał za krocze przy przenoszeniu (tak, czuł jakiś ucisk...) - Dzięki za to. - Skinął na świeże ciuchy, a skoro tylko westchnął ciężko, rzucił kumplowi zmęczone, ale świadome spojrzenie. - Skoczyłem po zapasy do Zakazanego Lasu. - Rozłożył bezradnie ręce, wciąż pokryte bandażami, wzruszając jednocześnie ramionami. - I niestety okazuje się, że chyba straciłem na zwinności, bo spadłem z tak patologicznie niskiej gałęzi i to na dodatek tak, że mnie odcięło. - Wydawał się kompletnie wzburzony i gardzący tym, co niby się stało w Zakazanym Lesie. Historia się trochę trzymała kupy, bo przecież Rich nie raz i nie dwa miał w swoim składziku eliksirów rzeczy lepsze, niż inni ważący smołę w kociołkach. Składniki nie raz i nie dwa próbowano mu podkradać. Może i brał część z Lasu. Szkoda tylko, że sobie wymyślił nadrabianie zaległości w czasie pełni. Tym się jednak na daną chwilę nie przejmował. Sprzedał kumplowi historię, dzięki której Wilson był bezpieczny. I Flora. Jedną z wilkołaczych zasad jest niewychylanie się, jeśli nie jest to potrzebne lub wskazane. Im mniej Lestrange wiedział tym był bezpieczniejszy. Nie chciałby narażać więcej osób. I tu odchylił głowę, która bezwiednie opadła na poduszkę.
- Widziałeś Suzanne? I Sharpównę? - Spojrzał na Persila pytająco. No właśnie. Co do narażania innych osób to kompletnie nie wiedział czy jego dziewczyna i jej przyjaciółka bezpiecznie dotarły do zamku.
Richard Baizen
Richard Baizen
Klasa VII


Urodziny : 31/10/2005
Wiek : 18
Skąd : Kendal, Anglia
Krew : czysta
Genetyka : Wilkołak

https://magic-land.forumpolish.com/t1932-skrytka-pocztowa-richar

Powrót do góry Go down

Sala szpitalna - Page 13 Empty Re: Sala szpitalna

Pisanie by Persheus Lestrange Czw 16 Mar 2023, 21:40

Ciemnowłosy się rozsiadł na tym krześle jak jakiś pan na tronie jeszcze zaplatając ręce na klatce obserwując dokładnie blondasa. To tak apropo tej koronacji, dosyć słusznej. Był obandażowany jakby naprawdę przeleciało po nim stado centaurów i innych przedstawicieli fauny Zakazanego Lasu. Wysłuchawszy jego pierwszych zdań zacmokał z niezadowoleniem i pokręcił głową na boki.
- Powiedz mi Bazien, czy Twoja panna już naprawdę wyssała z Ciebie resztki rozumu? - zaczął bezczelnie, typowo dla Lestrange, który taki powinien mieć przedrostek przy swoim nazwisku jak już zawiśnie gdzieś na korytarzu w Lochach - Do czarnej roboty zatrudnia się ludzi, a nie chodzi sam - westchnął ciężko i machnął ręką. Dlatego Parsi nawet nie zwykł odpowiadać na zaczepki płci przeciwnej, które to z głębokimi dekoltami próbują go jakoś odciągnąć od podręczników i kociołka. Fakt, zerknąć sobie nie raz lubił na krągły pośladek w opiętych spodniach ale wizja, że przez hormony buzujące mógł zawalić swoją przyszłość przyprawiała go o mdłości. Persheus miał ludzi od takich rzeczy jak zdobywanie zapasów, którzy dzięki referatom i innym pomocom naukowym pana Lestrange płacili właśnie usługami. A ten bezczelny typ cenił się bardzo, nawet jeden IV-roczny wziął na siebie winę kiedy to nieumiejętnie próbował zawędzić dla krukona jeden z potrzebnych do uwarzenia eliksiru składniku.
Czy będzie kwestionował to czy historyjka Baizena mija się z rzeczywistością? Absolutnie. Nie przyjaźnili się na tyle żeby sobie spijać z dzióbków opowiadając historię życia itd. To niech sobie zachowa dla swoich ślizgońskich psiapsi z którymi Baizen jest ostatnio coraz częściej widziany.
- Nie wiem szczerze co Ty w niej widzisz, ale ona odkąd zniknąłeś podobno rozwaliła już trzy miotły i wole jej schodzić z drogi, a Sharpówna? No gdzieś tam się też przewinęła w równie podłym nastroju - tak mówili jego informatorzy, czyli ten O'Rian z VI roku co to z panną Baizena chodzi na zajęcia. Po tych słowach Lestrange zamilknął i podniósł się nieco przysuwając sobie krzesło bliżej blondwłosego niegdyś bożyszcza, nachylił się jedną ręką zakrywając sobie z boku twarz - sam wiesz gdzie mam liście Kłaposkrzeczki, ale te podrasowane, myślę że umilą Ci powrót do zdrowia jak stąd wyjdziesz - powiedział szeptem by zaraz znów się wyprostować - A i notatki z ostatnich dni masz na szafce, znaj moją dobroć i możesz nawet zaproponować co mi dasz w zamian - dodał na koniec znów się rozsiadając tak jak wcześniej. Nic za darmo, nawet dla kumpli. Typowy Lestrange.
Persheus Lestrange
Persheus Lestrange
Klasa VII


Urodziny : 17/01/2006
Wiek : 18
Skąd : Londyn, Wielka Brytania
Krew : czysta

Powrót do góry Go down

Sala szpitalna - Page 13 Empty Re: Sala szpitalna

Pisanie by Richard Baizen Czw 16 Mar 2023, 23:02

W pierwszym momencie Baizen wywrócił teatralnie oczami, nie mogąc inaczej skomentować słów kolegi. Tematyka Suzanne, jakkolwiek miałaby dla niej być minimalnie nieprzychylna, budziła pana bestialskiego. Oblizał się pospiesznie i rzucił Persiemu pełne politowania spojrzenie. Już on znał te Lestrange'oee zagrywki i niech na nim typek tego nie używa! To na nim roboty nie robi! Mruknął z niezadowoleniem, bo ostatecznie okazało się, że jednak miał okularnik rację. - Dobrze, zgodzę się, żebyś mi pokazał Puchonki, które pójdą dla mnie do Zakazanego Lasu. - Chłopak przecież, choć mało zainteresowany bajerowaniem, doskonale wiedział, jak wykorzystać te swoje podwójne patrzałki, żeby lasie mu z ręki jadły. To talent! Wrodzony! Trzeba się było od niego uczyć, przynajmniej czasami. Rysiu postanowił z tego w końcu skorzystać. Ale pierw niech opuści przeklęte Skrzydło Szpitalne.
Cmoknąwszy z niezadowoleniem, w duchu testował to, czy stopy już odżyły mu po zajeździe w Lesie. Miał jednak z tylu głowy alarm wilsonowski. Gdzie on zniknął... Pufnął nagle z rozbawieniem, rzucając mu wesołe spojrzenie, gdy tylko na tapet wpakowała się Castellani.
- No właśnie dlatego, że Ty jej schodzisz z drogi, pięknisiu. - Zmrużył nieco oczy. - Ona ma pasję. Łamie miotły na głowach debili, co tłuczka nie umieją odbić. - OHO. OHO. CZYŻBY RICHARD BAIZEN, LE BOSKI BAJZEL,  NAGLE ZACZĄŁ GADAĆ TAK, JAKBY SIĘ ZNAŁ NA LATANIU CZY GRANIU W QUIDDITCHA? To się nadawało do Proroka, tym bardziej, że on byłby jednym z tych wspomnianych przed niego samego debili, co rozgrywać nic nie potrafią. Wiedział, że Suzanne bez powodu miotły by nie rozwaliła. Ale sam fakt, że zrobiła to trzykrotnie już go lekko zastanawiał. O tym jednak później, bo chyba któryś eliksir nałożył się z drugim. Richard zaczął gramolić się w łóżku, nieco ożywiony. Zamarł w bezruchu dopiero, jak Krukon powiedział, co mógł mu zaserwować. Spojrzał na niego podejrzliwie. - Możesz... Je przynieść. - Jak nigdy nie korzystał tak teraz potrzebował być prędko na nogach. I zobaczyć się z Florą, Lauren i Suzanne. Tak oficjalnie. Słysząc, że już ma sugerować spłatę długu, Richard burknął coś pod nosem i chyba zakrawało to o pierdolonego knuta (forma złotówy). Nie popuści nawet choremu.
- Wiem, że nie zaliczyłeś jeszcze eliksirów. Dam Ci przepis, który zapewni Ci przynajmniej PO, a jak się postarasz to W. - Uniósł wymownie brwi. Jedna szansa, Lestrange, take it or leave it. Tu jednak ważne rzeczy się działy. Baizen poczuł się po prostu dziwnie, nieco zzieleniał i syknął, że zaraz zwymiotuje. Udało się jednak bez tego. Zamiast tego obrócił się na bok, plecami do kolegi, a odkrywszy skrawek kołdry zobaczył, że...
kostki:

TAK CZY SIAK, COKOLWIEK WYJDZIE. REAKCJA JEST JEDNA.
Baizen zemdlał.
Richard Baizen
Richard Baizen
Klasa VII


Urodziny : 31/10/2005
Wiek : 18
Skąd : Kendal, Anglia
Krew : czysta
Genetyka : Wilkołak

https://magic-land.forumpolish.com/t1932-skrytka-pocztowa-richar

Powrót do góry Go down

Sala szpitalna - Page 13 Empty Re: Sala szpitalna

Pisanie by Mistrz Gry Czw 16 Mar 2023, 23:02

The member 'Richard Baizen' has done the following action : Rzut kostką


'Sześcienna' : 4
Mistrz Gry
Mistrz Gry


Powrót do góry Go down

Sala szpitalna - Page 13 Empty Re: Sala szpitalna

Pisanie by Persheus Lestrange Pią 17 Mar 2023, 11:18

Persheusa bawiła reakcja gdy tylko wspomniał imię jego dziewczyny uśmiechając się nieco szelmowsko. Niegdyś z Baizenem byli nie do zniszczenia na szkolnych korytarzach uchodząc za tych co to nie rusza ich nic, a tu proszę, panienka Castellani była słabym punktem blondasa. I to takim słabym punktem, że wręcz miał wypisane to na czole emanując złością za każdym razem gdy ktoś śmie coś na nią powiedzieć. Lestrange też miał słabe punkty ale nikt o nich nie wiedział, no może poza jego kochaną siostrzyczką, ale ona zdecydowanie wiedziała za dużo.
- Oh nawet już dwie o Ciebie pytały, troszkę zawiedzione, że zostałeś usidłany ale szepnę im słówko, że furtka otwarta - rzucił jeszcze puszczając porozumiewawczo oczko. Gdyby Baizen wiedział ile to okularnik razy wykorzystywał to, że się z nim kumpluje dla swoich własnych interesów to pewnie blondas rzuciłby jakimś cennikiem za bycie nadwornym żigolakiem. A doprawdy niektóre laski potrafią zrobić naprawdę wiele za kosmyk kudłów Baizena, albo chociażby za zapach jego perfum. Ale takie informacje zostawi póki co dla siebie jako ewentualna karta przetargowa. Interesy zawsze na pierwszym miejscu.
Teraz to on wywrócił oczami słysząc unoszenie się Bajzla. Ja pierdole, ten temat jest jak płachta na byka, no i po co go zaczął.
- Dobra już, ogierze, bo Ci żyłka pęknie, zejdź na ziemię, bo od tej Twojej miłości czuje jak mi dzisiejsze śniadanie podchodzi do gardła - rzucił kończąc definitywnie temat ewidentnie niewygodny dla obu stron. Gdy takie tematy wychodziły w dormie to nie raz czuł, że jeszcze chwila a dostanie w mordę. Miękka faja się z Ryszarda zrobiła. Chociaż pewnie Suzanne mówi inaczej. HEHEHEHE, YOU KNOW WHAT I MEAN.
- Postarasz? Na mniej niż W nie schodzę. Interesy z Panem to przyjemność - rzucił kłaniając się i akceptując transakcję za notatki. Oczywiście Lestrange pewnie by sam coś wykminił ale tak jak było wspomniane wcześniej, on za czarną robotę się nie bierze, więc bez pardonu przyjął propozycję kumpla, bo po co się miał sam przemęczać jak rozwiązanie zostało mu podane na tacy.
Co do jego magicznych ziółek to nawet nie skomentował, bo im więcej o tym mówił na głos tym szybciej może się to wydać a nie był pewny czy w tym pomieszczeniu nie ma nałożonego jakiegoś zaklęcia podsłuchującego. Musiał być ostrożny zawsze i wszędzie.
W sumie to Persi już się miał powoli zbierać, bo zaraz miało się zacząć znienawidzone przez niego wróżbiarstwo jednak zatrzymała go dziwne zachowanie blondyna, który właśnie zmieniał kolory jak po jakimś kamaleonie. Zmarszczył czoło i nieco szybciej niż zwykle wstał z krzesła zaalarmowany tym, że Baizen nie wydał dźwięków rzygania, które miały nastąpić o czym chwilę wcześniej zakomunikował. Lestrange nachylił się nad chłopakiem i klepnął go otwartą dłonią po twarzy.
- Ej stary! Żyjesz? - uniósł nieco głos nad nim i spojrzał po kołdrze widząc jak tam gdzie miał wcześniej schowane nogi nagle nieco się kołdra wypłaszczyła. Szybkim ruchem odkrył to co było zakryte i wybałuszył oczy widząc jak muskularne nogi Baizena wyglądały jakby się rozlały jak galaretka. Palcem dotknął w okolice jego uda i czuł miękkość jakby dotykał jakiegoś dyniowego puddingu.
- HALLOOOO, CZY KTOŚ TU MOŻE PODEJŚĆ, BAIZEN NIE MA KOŚCI!- krzyknął nieco spanikowany w kierunku asystenta pielęgniarki, który gdzieś tam się krzątał się przy szafeczce z eliksirami. Gratuluje, chyba Hogwart za mało płaci, bo zatrudnia takie hołoty zamiast kogoś kompetentnego.  Lestrange jeszcze raz klepnął blondyna po pysku jednak nie widząc żadnej reakcji wyciągając nakierował swoją różdżkę, którą miał zawsze w gotowości w kierunku jego twarzy a z końca trysnęła zimna woda, która trafiła w policzek i czoło chłopaka, jak to nie pomoże to chyba zostanie cucenie go łajnobombą.
Persheus Lestrange
Persheus Lestrange
Klasa VII


Urodziny : 17/01/2006
Wiek : 18
Skąd : Londyn, Wielka Brytania
Krew : czysta

Powrót do góry Go down

Sala szpitalna - Page 13 Empty Re: Sala szpitalna

Pisanie by Richard Baizen Pią 17 Mar 2023, 12:32

Gdyby tylko Rysiu wiedział, że ten gagatek tak wykorzystywał baizenową legendę, oj by się pierw roześmiał. Krótko, ale szczerze. A potem ewidentnie zażądał swojej działki za te wszystkie sytuacje, gdy nieświadomie był kluczem do zysku Lestrange'a. Swoją drogą, Persie miał łeb na karku, mądra chłopaczyna, choć intencje miał czasem dziwnie nietypowe. Albo inaczej, typowe dla swojej rodziny. Ale o tym nie rozmawiali w tym momencie, więc "oj tam". Można jednak spokojnie orzec, że prędzej czy później ta dwójka by się jednak dogadała.
Jasnowłosy Krukon nie chciał wyjść na kompletnie zwariowanego na punkcie panny Castellani, ale trochę tak teraz było. Siedziała mu w głowie gdzieś między eliksirami, historią magii a galeonami w przyszłości, a jeszcze pamiętajmy o tym, że obecnie mieści się tam i obawa o Wilsona, który nie wiadomo, gdzie tak do końca przepadł. Nie wiedział jednak czegoś bardzo istotnego, na czym stoją. Okej, ona mówiła mu, że się od niej nie opędzi i chciał wierzyć bardzo, ale świadomy swojej drugiej natury, nie zdziwiłby się, gdyby zmieniła zdanie. To niebezpieczna relacja, nawet jeśli on jest najsłodszym barankiem świata, gdy siedzi obok niej i tłumaczy cierpliwie numerologię. Aj, ten Baizen to ma bajzel w głowie.
Generalnie to plany kontynuacji rozmowy a może i dania kumplowi w czerep zostały nagle zniweczone przez dziwny efekt kilku zmieszanych eliksirów. Może chłopak powinien był uważniej przyglądać się, co mu podają, ale przecież był w Skrzydle Szpitalnym i nie podejrzewał, że dostanie coś błędnie lub nie o tej porze, co trzeba. Mogłoby mu się stać wszystko. Nagłe złamania z przemieszczeniami, krwawa utrata stopy, magiczne zadrapania, które ciągle się kreują... Nie, wyjebało mu kości Rovena wie gdzie. I chłopa odcięło. Bądź tu mądry. Na nim nie robiły wrażenia żadne rany i obrzydliwości (ku chwale mamuni, bo go targała czasem do swojego gabinetu uzdrowicielskiego), ale brak struktury czegoś, co trzymało jego ciało normalnie w ryzach i pozwalało się przemieszczać... To jakby Persie był świadomy, że nagle stracił swoje IQ, albo Suzanne nagle nie wiedziała, jak się chwyta miotłę... Albo ANTHONY DOSTAŁBY ALERGII NA OGNISTĄ. O, to najlepsze porównanie. Dramat! Stąd reakcja jego organizmu była jedna możliwa. Odciąć prąd i modlić się, że to sen.
Chwała Lestrange'owi, że użył magicznie zimnej wody by ocucić kolegę, bo w ich stronę biegł już przerażony asystent pielęgniarki, który wiedział już chyba po komunikacie, jaki padł od okularnika, że coś pomieszał. A mówił pielęgniarce, że on lekkiego zeza ma... Baizen... Raiven? Maisie? Jeden pies. I tak. Pomylił eliksiry i w efekcie Richard był w kropce. Bez kości. Nieznacznie wróciły do jego głowy myśli, ale niepewnie spojrzał na kolegę, gdy już asystent podciągał go na łóżku, żeby ten nie spadł, bo galaretek użyć teraz nie sposób, gdy mięśnie i ścięgna nie mają przyczepów.
- Śniło mi się... Że miałem.. - Spojrzał na elastyczne stopy, które teraz wystrzeliły w powietrze, jak penis we wzwodzie z majtek. Ba-doing! Tam, gdzie miał kolano wcześniej, teraz leżał częściowo na nodze i choć to go nie bolało nic a nic, chłopak znów zaczął odlatywać. Tu jednak rześko podeszła do łóżka pielęgniarka, marszcząc z niezadowoleniem brwi. Strzeliła przez głowę asystenta i wyzwała go od debili, jednocześnie szybko Baizenowi dając w twarz. Raz-dwa, szybkie liście, po których Krukon złapał się zabandażowanymi dłońmi za policzku. - ZA CO? - Kobieta rzuciła mu nietęgie spojrzenie. - Panie Baizen, proszę się nie mazgaić. Niestety zanikły panu kości i... Trzeba będzie je odrosnąć. - Poprawiła jego kołdrę, żeby już go nie raził dziwny widok, a następnie ruszyła do swojej gabloty, mówiąc jednocześnie o tym, że smakowo elksir nie jest najlepszy, ale postara się go zaraz znaleźć, żeby szybko kuracja była rozpoczęta. I że asystent nadaje się do wywożenia łajna smoków co najwyżej, a nie do podawania chorym leków. Zwolniła go z dyżuru w trybie natychmiastowym i zajęła się krzątaniem przy różnych miksturach.
Ryś nie był naburmuszony, ale dostał różowych wypieków i zerknął na Persheusa, kręcąc głową. - Musisz mnie stąd zabrać, stary. W takim tempie to oni mnie tu... Zabiją! - Już widzimy, jak pielęgniarka pozwala wykraść go ze Skrzydła, ale kto wie! Może chłopcy mieli inne pomysły na brak kośćca. Na pewno Richard musi napisać sowę do matki. Ona mu pomoże. - Persie, leć na zajęcia, szukaj opcji na wytrychy i w nocy mnie odbierz. Wyczołgam się. Ale najważniejsze, weź chłopie podaj mi pergamin i pióro. Napiszę do matki, ona jest magikiem od takich... - Spojrzał z obrzydzeniem na swoje nogi, a potem łypnął gniewnie w stronę pielęgniarki. - Błędów...
Richard Baizen
Richard Baizen
Klasa VII


Urodziny : 31/10/2005
Wiek : 18
Skąd : Kendal, Anglia
Krew : czysta
Genetyka : Wilkołak

https://magic-land.forumpolish.com/t1932-skrytka-pocztowa-richar

Powrót do góry Go down

Sala szpitalna - Page 13 Empty Re: Sala szpitalna

Pisanie by Persheus Lestrange Pią 17 Mar 2023, 19:01

BAIZEN to mało co wiedział i lepiej żeby się nie dowiedział, bo im więcej osób wie o jego dojściach u bardzo niecnych osobistości, które ramie w ramię działały z jego rodziną u boku Czarnego Pana to by nasłał na niego pół ministerstwa chyba ze swoim ojcem na czele. Ale no nie pytał w sumie skąd co ma, ale też Persi nie pytał blondyna czemu co miesiąc wraca zjebany w okolicach pełni. Dal obojgu wygrana sprawa gdyby ktoś ich przypadkiem kiedyś przesłuchiwał. Lestrange był kurewsko inteligentny i nie raz wyprzedał innych o trzy kroki jeszcze za sobą kładąc jakąś kłodę, był przygotowany na każde ewentualności i mało kiedy ktoś go zaginał. Ale zdarzały się wyjątki. Była taka jedna szlama, co mu wybitnie działała na nerwy... ale to innym razem... Teraz trzeba się zająć tym dramatem w postaci żelek zamiast nóg Baizena.
Cofnął się na dwa kroki stojąc teraz gdzieś koło wezgłowia łóżka i bez słowa obserwował to co się teraz odwalało. Asystent to jakiś ewidentny idiota, jak można pomylić eliksiry i kto go w ogóle zatrudnił, z kolei pielęgniarka też dawała czadu bijąc po twarzy Baizena, kiedy ten znowu odlatywał. Persheus widząc jak Richard zjeżdża co chwilę z łóżka chwycił go pod ramię żeby znowu nie utonął w pościeli. Z jednej strony miał ochotę się teraz mocno zaśmiać widząc tą rozgrywającą się komedię ale w porę ugryzł się w język, bo jednak dotyczyło to jego kumpla i nie wyglądało to za dobrze. Znając efekty uboczne niektórych eliksirów wiedział, że odrastanie kości to proces nieprzyjemny i trwał dobę w przypadku kości przedramienia, przy całych nogach to spokojnie dwa, trzy dni.
- Ja myślę, że to nie ta buteleczka... - powiedział na głos w stronę pielęgniarki kiedy ta dłużej przypatrywała się zawartości jednego szklanego flakoniku, jednak piguła zaraz obrzuciła go wzrokiem mówiącym "co Ty gówniarzu wiesz o eliksirach" a gdyby Persi oglądał mugolską telewizję pewnie uszami wyobraźni słyszałby głos Bogusława Lindy (który notabene wiecie, że nigdy nie wypowiedział tej słynnej kwestii?!). Wzruszył ramionami i nawet nie skomentował dalej, bo pewnie ta go jeszcze stąd wywali i będzie musiał zostawić Baizena samego, chociaż przecież i tak miał już iść.
- Dobra, ej, ogarniemy coś, mam dojścia ale - tu przerwał i chwilę się zastanowił - ale to może trochę potrwać, chociaż czekaj, mam lepszy pomysł, Twoja laska przecież jest dobra z transmutacji, nie mogłaby Ci tych nóg przerobić na kopyta może? - zapytał z przebłyskiem bardziej głupoty niż geniuszu w jego przypadku, no ale chyba nie byłoby to aż takie głupie jakby nie patrzeć. W międzyczasie cudownym zaklęciem accio przywołał pergamin i pióro o które prosił Krukon a gdy okularnik gwizdnął przez uchylone drzwi szybko wleciała sowa Lestrange siadając mu na ramieniu.
- Weź Nerona, skurczybyk mnie nigdy nie zawiódł - powiedział i poklepał jeszcze kumpla po plecach dodając mu nieco otuchy w tej beznadziejnej sytuacji - Dobra ogarnę chłopaków żeby Cię przenieśli do dorma, dogadam się z opiekunem, bo mnie lubi. Mam przekazać Suzce, że tu jesteś? - zapytał jeszcze zanim to zaczął się zbierać, bo już zajęcia zaraz miały się zacząć a Lestrange się nie spóźniał nigdy, nawet na te pieprzone wróżbiarstwo.
Persheus Lestrange
Persheus Lestrange
Klasa VII


Urodziny : 17/01/2006
Wiek : 18
Skąd : Londyn, Wielka Brytania
Krew : czysta

Powrót do góry Go down

Sala szpitalna - Page 13 Empty Re: Sala szpitalna

Pisanie by Richard Baizen Pią 17 Mar 2023, 20:20

Zabawna była ta relacja, w której absolutnie odpuszczali kwestie swoich rodzin. Bo przecież oboje byli czystokrwiści, ale po dwóch stronach barykady. Poniekąd. Spotkań na grilla latem te dwie ekipy raczej nie zrobią. Dobrze jednak, że w szkole ta niepisana unia sprawdzała się, jak żadna inna. Niech tak zostanie, póki co. Bezpiecznie dla dwóch młodych magów. Wszak mogliby dostać ładne opierdole od swoich rodziców.
Rysiu to przez chwilę zastanawiał się, jak włączyć sobie w środku berserkera. Takie instant przeobrażenie się w wilkołaka i zajebanie pielęgniarce, a potem pożarcie pustej głowy wychodzącego ze smutkiem asystenta. Niestety nie ma tak dobrze, co najwyżej mógł sobie pogrozić w duchu kobiecinie, a już na pewno przestał się jakkolwiek użalać nad sobą, gdy dostał po pysku. Nie spodziewał się tego, klnę się na Rovenę! Dobrze, że nie słyszał, jak Lestrange poprawia kobietę, bo momentalnie by jednak stwierdził, że to moment, w którym on opuszcza Skrzydło Szpitalne i niespiesznie wyczołguje się stąd dzięki sile rąk. Bałby się jednak o ewentualne otarcia w miejscach, w których żaden chłopak nie chce mieć otarć. Przełknąwszy ślinę, zmarszczył brwi i skupił się na tym, co mówił jego kolega. Kopyta może? Richard wydawał się w tym momencie poważny, jak nigdy. - Lestrange, masz kurwa szczęście, że się nie zamachnę... - Rozejrzał się dla pewności za swoją różdżką, ale teraz to sobie mógł na nią co najwyżej cmokać. Nie wyobrażał sobie możliwości posiadania kopyt, racic ani innych elementów. Nawet łap. Chciał swoje nogi, bo ich mógł być pewny. A nie że nagle w czasie jakichś zajęć nogi znikną i zostanie z tymi naleciałości padalca zamiast kończyn. Blondas znów zerknął na swoje, na szczęście, zakryte nogi. I już nie wiadomo czy był bardziej obrzydzony czy wkurzony. Odleciały na szczęście te najmniej przyjemne chwile, gdy nie wiedział co się dzieje i odcinało go nieprzyjemnie. Ocuciła go piguła i te nienormalne lepy.
Przyjrzał się wlatującemu Neronowi i skinął pierw koledze, potem sowie. - Dobrze, tak zrobię. - Chwycił pergamin i pióro, a następnie szarpnął z zastanowieniem zębami o swoją dolną wargę. Przez chwilę zastanawiał się czy to dobry pomysł, żeby Suzanne widziała go w takim FUJ stanie. Ostatecznie jednak była jego dziewczyną i nie wypadało nie poinformować jej o tym, że jest w Skrzydle Szpitalnym z debilami. - Persheus, dzięki. Serio. - Przez Baizena przemawiała teraz ulotna wdzięczność. Naprawdę, gdyby nie Persil to nie wiadomo czy ktokolwiek przyniósł mu dresy. Laughing No i w ogóle, wsparcie. Takich kumpli się docenia.
Zakładam, że ostatecznie ciemnowłosy Krukon wyszedł, a wtedy Richard wziął się za pisanie krótkiej, ale intensywnej wiadomości do swojej matki.

I ponieważ wiem, że pojawi się tu Suzanne to krótko stwierdzę, że zastała Rysia wpatrującego się w sufit. Dumającego. A gdy tylko wchodziła, Neron wyleciał nad jej głową z listem.
Richard Baizen
Richard Baizen
Klasa VII


Urodziny : 31/10/2005
Wiek : 18
Skąd : Kendal, Anglia
Krew : czysta
Genetyka : Wilkołak

https://magic-land.forumpolish.com/t1932-skrytka-pocztowa-richar

Powrót do góry Go down

Sala szpitalna - Page 13 Empty Re: Sala szpitalna

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 13 z 15 Previous  1 ... 8 ... 12, 13, 14, 15  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach