Sala szpitalna

+49
Stella Stark
Aleksy Vulkodlak
Suzanne Castellani
Richard Baizen
Abigail Wellington
Elsa de la Vega
Rhinna Hamilton
Monika Kruger
Brandon Tayth
Bohater Niezależny
Peter Raffles
Matthew Sneddon
Nevan Fraser
Aleksander Cortez
Elena Tyanikova
Ian Ames
Connor Campbell
Vanadesse Devereux
Zoja Yordanova
Prawie Bezgłowy Nick
Logan Campbell
Aaron Matluck
Genevieve White
Felicja Socha
Gabriel Griffiths
Malcolm McMillan
Szara Dama
William Greengrass
Dymitr Milligan
Samantha Davies
Benedict Walton
Blaise Harvin
Vin Xakly
Leanne Chatier
Aiko Miyazaki
Nicolas Socha
Maja Vulkodlak
Rika Shaft
Mistrz Gry
Hannah Wilson
Jeremy Scott
Vincent Cramer
Claudia Fitzpatrick
James Scott
Polly Baldwin
Penelope Gladstone
Charles Wilson
Nancy Baldwin
Brennus Lancaster
53 posters

Strona 8 z 15 Previous  1 ... 5 ... 7, 8, 9 ... 11 ... 15  Next

Go down

Sala szpitalna - Page 8 Empty Sala szpitalna

Pisanie by Brennus Lancaster Wto 16 Kwi 2013, 18:43

First topic message reminder :

Sala szpitalna - Page 8 Infirmerie

Przestronna, jasna sala z dwudziestoma łóżkami, w której przebywają chorzy i ranni uczniowie oraz pracownicy szkoły. Przy cięższych przypadkach wymagających interwencji uzdrowiciela, chorzy odsyłani są do szpitala świętego Munga. Pacjentami zajmuje się szkolna pielęgniarka.
Brennus Lancaster
Brennus Lancaster
V-ce Dyrektor Szkoły


Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta

Powrót do góry Go down


Sala szpitalna - Page 8 Empty Re: Sala szpitalna

Pisanie by Hannah Wilson Sro 08 Sty 2014, 23:34

Hannah w przeciwieństwie do chłopaków miała przyjemność obserwowania jak rany na ich ciele zaczynają się zrastać - szczególnie te wielkie po brakujących palcach i odgryzionym uchu. Nie był to najlepszy widok, a gdyby była po kolacji, jej kurczak na pewno wróciłby na stół. Blizny po zadrapaniach nie były takie złe, w końcu czymże jest czarodziej bez blizn? Najgorsze były jednak fałdy skórne zrośnięte nieestetycznie i niechlujnie, które pojawiły się w miejscu brakujących części ciała. Hannah odkaszlnęła żeby nie wydać z siebie jęku obrzydzenia, kiedy Logan podniósł ku górze dwa z pięciu palców, które mu pozostały.
Kiedy usłyszała tekst o okularach, pokręciła głową z dezaprobatą, ale uśmiechnęła się niemrawo pod nosem.
- Że też potrafisz w takiej sytuacji żartować... - mruknęła ze zrezygnowaniem, podchodząc do łóżka, na którym leżał Gryfon. Usiadła na jego absolutnym rogu, żeby nie zabierać tak potrzebnej mu przestrzeni do wygodnego leżenia. Logan chyba spał, co było dobrym znakiem biorąc pod uwagę jego kiepski stan i skrajne wykończenie.
- Nie wygląda tak źle - skłamała, odgarniając lekko Aaronowi sklejone krwią włosy, które sterczały nad miejscem, w którym normalnie powinno znajdować się ucho. Naprawdę wyglądało tragicznie, a Hannah miała ochotę zakryć mu tę stronę twarzy poduszką, aby nikt nie musiał jej oglądać, ale zachowała pozory. - Zapuścisz trochę włosy i nikt nawet nie zauważy. Mi się nadal podobasz - dodała jeszcze, wzruszając lekko ramionami jakby to miało w czymś pomóc.
Gdy w sali pojawił się duch, Puchonka nie odezwała się. Nie pałała szczególną sympatią do nieżywych mieszkańców Hogwartu, a już w szczególności do Irytka. Lubiła czasami posłuchać pogawędek Grubego Mnicha z pierwszakami, ale na tym jej sympatia się kończyła.
- To nie pora na żarty, sir Nicolasie. Zawiadom skrzaty albo znajdź pielęgniarkę, ja zawiadomię dyrektora - stwierdziła po chwili, wracając na ziemię. W końcu byli w szkole, regulamin został złamany (jeszcze nie wiedziała, że przez chłopców schodzących do podziemia, ale obrąbane członki na pewno świadczyły o złamanym regulaminie), a ona była prefektem. Formalności musiały zostać dopełnione.
Hannah Wilson
Hannah Wilson
Prefekt Naczelny

Prefekt Naczelny

Urodziny : 04/09/2005
Wiek : 19
Skąd : Edynburg, Szkocja
Krew : Czysta
Genetyka : Wilkołak

https://magic-land.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Sala szpitalna - Page 8 Empty Re: Sala szpitalna

Pisanie by Mistrz Gry Czw 09 Sty 2014, 00:08

W skrzydle szpitalnym pojawił się skrzat - naczelnik wszystkich skrzatów domowych obsługujących w szkole. Od razu było widać, ze to wredna kreatura, bo minę miał niezadowoloną. Był już stary, a jego uszy wisiały od upływu lat. Pooglądał was, podotykał w kilku miejscach i rzekł sceptycznym tonem:
- Wasze rany zostały zaleczone. Potrzebujecie tylko wzmocnienia i leków przeciwbólowych. W najbliższym czasie ustalicie z opiekunami domów terminy przepustek, w czasie których udacie się do Munga w celu korekty tych dużych blizn. Poza tym wszystko z wami w porządku.
Po tych słowach pstryknął palcami i na waszych szafkach nocnych pojawił się szereg eliksirów - przeciwbólowe i wzmacniające.
- Jutro zajmie się wami pielęgniarka.
Wtedy deportował się z trzaskiem.
Mistrz Gry
Mistrz Gry


Powrót do góry Go down

Sala szpitalna - Page 8 Empty Re: Sala szpitalna

Pisanie by Zoja Yordanova Czw 09 Sty 2014, 00:19

Osoby postronne przebywające na korytarzach, kiedy chłopaków przenoszono do Skrzydła Szpitalnego, szybko rozesłały plotki o rannym Aaronie i Loganie, w dormitorium Gryffindoru. Przynajmniej te miały szanse dotrzeć do czujnych uszu Gryfonki, która wyłapywała dzisiaj uważnie, informacje o nowym nauczycielu Zaklęć. Była to dla niej szczególnie ważna nowina, gdyż jak powszechnie wiadomo, leżała i kwiczała z tego przedmiotu. Miała nadzieję, że wuj pani Prefekt Naczelnej będzie trochę sympatyczniejszy od samej zainteresowanej, ale równocześnie mniej urodziwy od Gabriela Griffithsa. Istotne, ponieważ to właśnie młody wiek i wygląd byłego nauczyciela powstrzymało Zoję przed korepetycjami. Wracając...
Udało jej się dowiedzieć, że jej przyjaciel został odprowadzony na drugie piętro do pielęgniarki, zostawiając za sobą smugę krwi na posadzce. (Woźny nie będzie zadowolony). Kto normalny usiedziałby na miejscu? Bułgarka poderwała się tak jak siedziała i wybiegła w samych skarpetkach na korytarz. Przybiegła tuż po deportacji skrzata z miejsca zdarzenia. Zziajana, ale na miejscu.
- Co się stało?! - spytała od wejścia. Pobladła momentalnie, kiedy dostrzegła czuprynę należącą rzeczywiście do Aarona. Rozpoznałaby ją chyba z oddali kilometra. Zignorowała Bezgłowego Nicka, przebiegając przez jego środek i podbiegła do Gryfona. Hanki i Logana też jakby zupełnie nie dostrzegła. Pochyliła się nad przyjacielem by usłyszeć jego głos, dowiedzieć się w jakim jest stanie... Ale jej uwagę przykuła krzywo zasklepiona rana. Co to było?
- To... - jego ucho? Chciała powiedzieć, o czymś, co kiedyś może było uchem Gryfona. Zakryła sobie usta dłonią, w geście przerażenia, a przed jej oczami pojawiła się szklista mgła.
Zoja Yordanova
Zoja Yordanova
Klasa VII


Urodziny : 24/09/2006
Wiek : 18
Skąd : ur. w Bułgarii, obecnie Londyn
Krew : czysta
Genetyka : Jasnowidz

https://magic-land.forumpolish.com/t659-skrytka-pocztowa-panny-y

Powrót do góry Go down

Sala szpitalna - Page 8 Empty Re: Sala szpitalna

Pisanie by Aaron Matluck Czw 09 Sty 2014, 00:42

Widząc minę Hanki gdy ta spojrzała z bliska na jego ranę na głowie wiedział, że kłamie co do stanu jego rany. To co czuł pod palcami musiało wyglądać jeszcze gorzej niż przypuszczał. Ale nie mógł jej mieć za złe tego, że starała się go jakoś pocieszyć w tej wątpliwej sytuacji.
- Dzięki. Ale zanim pójdziesz mogę mieć prośbę? Podaj mi jakieś lusterko. 
Odpowiedział na jej zapewnienie, że jak zapuści włosy to będzie w miarę ok i nagłą postawę pilnej Pani Prefekt. Wiedział, że predzej czy później ktoś uda się do dyrektora i faktycznie obstawiał, że będzie to Hannah i trzeba było wykorzystać tą chwilę w której mógł na spokojnie spojrzeć sam na siebie. Logan o tyle dobrze, że zasnął i będzie regenerował siły, a on.. Nagle pojawił się niezapowiedziany skrzat, który na pierwszy rzut oka nie był zadowolony i nie pomylił się bardzo z tym założeniem. Gdy oznajmił, że wszystko z nimi już ok na ten moment i mają czekać na przepustkę by udać się do Munga Matluck zaniemówił. Nie sądził, że zostaną tak spławieni. A gdyby mieli jakieś wewnętrzne obrażenia, które zagrażają ich życiu? Mogli w takim razie sobie ot tak umrzeć. Tyle dobrego, że zostawił za sobą eliksiry, które miały ich jakoś wspomóc w procesie rekonwalescencji z ran przynajmniej na ten moment. Już miał poprosić Wilsonównę, by ta podała mu jeden z eliksirów i planował drzemkę nim wparuje tu rozochocony dyrektor szkoły, lecz plan został ponownie zresetowany gdy do pomieszczenia wpadła Zoja. Jej widok z początku go zszokował, bo godzina nie sprzyjała wędrówkom po korytarzach tym bardziej gdy do tego pomieszczenia prowadzi szlak krwi. Scenariusz jak z horrorów. Młoda dziewczyna wbiega do podejrzanego pomieszczenia, a tam czekają na nią ghule. Nim zdążył cokolwiek powiedzieć gryfonka dopadła do niego i spojrzała na miejsce w którym powinno znajdować się
- .. moje ucho. A w zasadzie to co z niego zostało.
Powiedział powoli nie mając sił na szybkie i głośne mówienie.
- Długa historia, ale nim powiem co się stało... Podaj mi proszę.. Eliksir przeciwbólowy. Duży. I wzmacniający.
Niestety przerwy w słowach i zdaniach będą obecne jeszcze przez jakiś czas. Ale cieszył się, że Yordanova wparowała tu niczym armata, chociaż zastanawiał się jakie to będzie miało konsekwencje.
Aaron Matluck
Aaron Matluck
Prefekt Naczelny

Prefekt Naczelny

Urodziny : 13/03/2006
Wiek : 18
Skąd : Liverpool
Krew : czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t758-skrytka-pocztowa-aarona-

Powrót do góry Go down

Sala szpitalna - Page 8 Empty Re: Sala szpitalna

Pisanie by Zoja Yordanova Czw 09 Sty 2014, 00:49

Na kogoś, kto chce zaraz pójść na studia medyczne, to nie reagowała zbyt zawodowo na widok krwi. Skarciła się w myślach za swoją panikę, którą dała wyczytać ze swojej twarzy i wytrzepała rzęsami łzy. Ktoś postawił mu na stoliku nocnym eliksir, więc sięgnęła po niego i szybko przejechała spojrzeniem po jego nalepce. Konsekwencje? Wreszcie się pojawił ktoś, kto miał minimalne pojęcie o uzdrawianiu.
Odkorkowała substancję, wsunęła delikatnie dłoń pod kark chłopaka i przyłożyła mu buteleczkę do ust, żeby wypił jej zawartość bez zakrztuszenia.
Zoja Yordanova
Zoja Yordanova
Klasa VII


Urodziny : 24/09/2006
Wiek : 18
Skąd : ur. w Bułgarii, obecnie Londyn
Krew : czysta
Genetyka : Jasnowidz

https://magic-land.forumpolish.com/t659-skrytka-pocztowa-panny-y

Powrót do góry Go down

Sala szpitalna - Page 8 Empty Re: Sala szpitalna

Pisanie by Hannah Wilson Czw 09 Sty 2014, 01:06

Hannah wysłuchała w milczeniu słów skrzata. Dobrze go znała, bo miała z nim nie raz do czynienia, ale rozumiała jego sceptyczność: ogarniał cały ten kurwidołek związany ze skrzatami i szło mu całkiem nieźle. Kiedy na szafce nocnej pojawiły się eliksiry, dziewczyna otaksowała je wzrokiem i pokiwała lekko głową kiedy spostrzegła, że mieszanki się zgadzają. 
- Dziękujemy, skrzacie - odparła tylko równocześnie z momentem, w którym stworzenie się deportowało. Zawsze im tego zazdrościła. Mogły to robić kiedy im się tylko żywnie podobało. Już otworzyła usta żeby powiedzieć coś do Aarona, ale wtedy w tym momencie do skrzydła szpitalnego wpadła Zoja Yordanowa.
Rudowłosa zlustrowała ją surowym spojrzeniem prefekta naczelnego i zatrzymała się dopiero na bawełnianych skarpetkach, które ślizgały się na szkolnej posadzce.
- Urocze. Jak kot tonący w przerębli - skomentowała w myślach. Kiedy ta podeszła do łóżka Aarona, Hannah wstała i podeszła do szafek, które stanowiły wyposażenie skrzydła, ale nie znalazła żadnego lusterka, jeśli nie liczyć jakiegoś dziwnego przyrządu z lusterkiem na końcu.
- Nie ma lusterka, ale spokojnie się w tym przejrzysz - rzekła, podając mu go.
Spojrzała kątem oka na Zoję i stwierdziła, że ona i Gryfonka w jednej sali, w dodatku przy Aaronie, to nie najlepszy pomysł. Wiedziała, że sytuacja nie jest zbyt prosta, bo po tym co działo się na balu i rozgoryczeniu Zoi, które ta wtedy prezentowała, Hannah uznała, że chodzi tutaj o coś więcej niż przyjacielskie relacje. Nie chciała jednak wchodzić w istotę sporu i postanowiła, że rozwiążą to sobie sami, a ona zaczeka na decyzję końcową.
Poza tym chłopak wydawał się żywiej zainteresowany swoją przyjaciółką niż nią, więc skapitulowała. Widok Zoi pojącej Aarona eliksirem przeszedł jej oczekiwania, a Hanka ugryzła się w język, żeby powstrzymać się od złośliwego komentarza.
- Zostawię was - stwierdziła, unikając patrzenia na kicającą jak wielkanocny królik uczennicę.
Podeszła jeszcze do szafki z eliksirami, w której wcześniej wybiła szybę i z trudem manewrując między odstającymi kawałkami szkła, wyciągnęła też eliksir dla siebie, bo jej ręka nadal spływała strużkami krwi. Schowała buteleczkę do kieszeni i odwróciła się jeszcze do towarzystwa.
- Czas Cię goni, Yordanova. Cisza nocna - dodała jeszcze oficjalnym tonem, po czym wyszła ze skrzydła szpitalnego żwawym krokiem.
Hannah Wilson
Hannah Wilson
Prefekt Naczelny

Prefekt Naczelny

Urodziny : 04/09/2005
Wiek : 19
Skąd : Edynburg, Szkocja
Krew : Czysta
Genetyka : Wilkołak

https://magic-land.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Sala szpitalna - Page 8 Empty Re: Sala szpitalna

Pisanie by Aaron Matluck Czw 09 Sty 2014, 02:25

A już miało być tak spokojnie i oczami wyobraźni widział jak kładzie się wygodnie na czystym łóżku obok tego na którym siedzi, zdejmie zakrwawione, niepotrzebne elementy ubrania i pod ciepłą kołdrą po zażyciu dużej ilości eliksiru zaśnie i obudzi się, miejmy nadzieję, po zakończeniu tego koszmaru cały, zdrowy i w jednym kawałku. Los jednak postanowił nieco zmienić plan i zafundował mu spotkanie dwóch dziewcząt, które on miał za bliskie mu, ale one niekoniecznie za soba przepadały. Mieszanka wybuchowa zaraz nad łożem śmierci. Czego chcieć więcej. Gdy rudowłosa podała mu lusterko, złapał je i przystawił przed twarz.
- Dziękuję ci pięknie Hannah.
Podziękował z uśmiechem na tyle szerokim na jaki w tym momencie mógł się zebrać, ale wizja rychłego poznania prawdy o stanie jego paszczęki nie pozwoliła mu na długie utrzymanie uśmiechu. Widząc w niewielkim szkiełku słabo pozrastaną skórę i dosyć nieładny wygląd po ranie poczuł się słabo. Nagły atak ze strony Zoi i jej magicznego eliksiru wyprowadził go nieco z równowagi, ale posłusznie wypił zawartość fiolki nie chcąc się zadławić cieczą. Gdy wypił ostatnie krople eliksiru złapał większy haust powietrza spoglądając na Hankę, która postanowiła zgotować im wielkie wyjście. Wiedział, że tak to się skończy, chociaż liczył na to, że jednak dziewczęta się powstrzymają.
- Hannah...
Rzucił za rudowłosą gdy ta wyparowała ze Skrzydła. Jęknął cicho gdy drzwi za nią trzasnęły po dosyć szybkim marszu. Oparł głowę na metalowym oparciu spoglądając w sufit.
- Przepraszam.. Ale eh... Ten wieczór nie może przebiegać spokojnie...
Powiedział spokojnym tonem nie myśląc wcześniej nad tym co mówi i dopiero po sekundzie dotarło to do niego.
- Przepraszam Zoja. Cieszę się, że tu jesteś jak diabli, ale sama rozumiesz.. Mam nadzieję...
Spojrzał na nią zmęczonym wzrokiem uśmiechając się lekko. Prostowanie tego będzie upierdliwe...
Aaron Matluck
Aaron Matluck
Prefekt Naczelny

Prefekt Naczelny

Urodziny : 13/03/2006
Wiek : 18
Skąd : Liverpool
Krew : czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t758-skrytka-pocztowa-aarona-

Powrót do góry Go down

Sala szpitalna - Page 8 Empty Re: Sala szpitalna

Pisanie by Zoja Yordanova Czw 09 Sty 2014, 07:38

Kiedy Aaron wypił zawartość fiolki cofnęła od razu rękę i odstawiła pustą buteleczkę. Wolała jej nie wyrzucać, żeby pielęgniarka miała jasność, co zostało podane pacjentowi pod jej nieobecność. Zoja zupełnie nie skupiała się w tym momencie na Hance, która w przeciwieństwie do niej, chyba w ogóle nie przeżywała istoty wypadku jakiemu uległ ich przyjaciel.
- Nie musisz na razie mówić. Ale tu będzie potrzebny szpital, żeby spróbować odzyskać straconą tkankę. Byłoby o wiele łatwiej, gdybyś wiedział gdzie mogę znaleźć zgubę... - kątem oka zlustrowała Puchona w sąsiednim łóżku. - Jemu też czegoś brakuje?
Jeżeli przypadkiem nic im tego nie odgryzło, a stracili swoje części ciała w wypadku to była przygotowana na wycieczkę w miejsce wypadku.
Co tu wiele mówić... Gryfonka była sfokusowana na wydarzeniach, a nie na irracjonalnej zazdrości Puchonki, która nie była chyba w stanie zdzierżyć jej obecności. Jakże zaskoczoną minę miała, kiedy Hanka rzuciła półsłówkiem, że wychodzi i na odchodne jeszcze mruknęła kąśliwą uwagę w stylu Prefekt Naczelnej. Ruda się odmeldowała trzaskając niemal drzwiami, a Zoja jakby powróciła na ziemię, bo dostała aż gęsiej skórki. Pełne dezorientacji spojrzenie posłała Aaronowi, mówiąc bez słowa "Moja wina?". Naprawdę nie uważała, żeby to był dobry moment by się roztkliwiać nad swoimi własnymi emocjami.
- Nie, nie rozumiem - odpowiedziała wystarczająco dobitnie i szczerze. Naprawdę nie potrafiła zrozumieć jak taki fajny chłopak może znieść...
- Tak w wolnej chwili, powiedz jej łaskawie, że nie ma się czego obawiać z mojej strony. Bardziej mnie interesuje Twoje życie niż to, że migdalisz się z dziewczyną wielkości żyrafy - mruknęła.
A miała nie robić scen. Chyba jej relacji z Puchonką po prostu już nic nie naprawi. Czuła się zdradzona po wydarzeniach z balu i panienka Wilson naprawdę nie zamierzała tego naprawić. A pierwsza wyciągać ręki nie będzie, jeżeli zamierzała się zawsze tak zachowywać w stosunku do niej. Swoją drogą pod wpływem eliksiru była już chyba fajniejsza... Przynajmniej szczera.
Poprawiła ostatni raz poduszkę Gryfona i wyciągnęła różdżkę, żeby pozbyć się bałaganu, który narobiła prefekcina.
- To gdzie mam iść?
Zoja Yordanova
Zoja Yordanova
Klasa VII


Urodziny : 24/09/2006
Wiek : 18
Skąd : ur. w Bułgarii, obecnie Londyn
Krew : czysta
Genetyka : Jasnowidz

https://magic-land.forumpolish.com/t659-skrytka-pocztowa-panny-y

Powrót do góry Go down

Sala szpitalna - Page 8 Empty Re: Sala szpitalna

Pisanie by Aaron Matluck Czw 09 Sty 2014, 15:17

- Jeżeli poprzez tkankę rozumiesz ucho moje i palce Logana, to nie znajdziesz ich. A nawet jeżeli by się gdzieś walały, to bym cię zabił jakbyś tam polazła.
Powiedział krótko spoglądając na przyjaciółkę. Co jak co, ale więcej jego noga w Podwalinach już nie postanie i będzie pierwszą osobą, która chyba pobije każdego kto wejdzie do tego miejsca nie wiedząc co tam znajdzie. Duchy były niepokojące i dopuściły się mordu, ale te kreatury... Jeszcze gorsze, a na samą myśl, że z jedną z nich się całował, bo został przez nią omamiony doprowadzała go na skraj wymiotów. Poczuł jak ciarki przeszły mu po plecach. 
- Powiem, ale proszę Zoja. Przynajmniej dzisiaj bez uszczypliwości. Wiem, że jej nie lubisz i nie polubisz, a ona... Nie wiem. Może czuje się zagrożona. 
A przynajmniej tak mu się wydawało, chociaż teraz tłumaczenie rudowłosej, która nie była chyba do końca pewna, że w tym momencie ona się liczy, będzie cholernie mozolną pracą i gdy tylko wyjdzie ze Skrzydła pewnie czeka go ciężka rozmowa. Spojrzał na krzątającą się profesjonalnie dziewczynę uśmiechając się półgębkiem. Dobrze, że ona zachowała się w miarę normalnie, ale z drugiej strony rola prefekta też zobowiązywała i z tym musiał się liczyć.
- Jak dla mnie możesz tu zostać. Chociaż cisza nocna faktycznie może być problematyczna, ale i tak gniew dyrektora za parę chwil będzie skupiony na mnie, bo Logan smacznie śpi...
Spojrzał na Puchona, który wyraźnie zmęczony starał się zregenerować i trochę mu zazdrościł. Nie obraził by się na to gdyby nagle po prostu padł i wstał za 5 dni jak będzie mu już znacznie lepiej, a ewentualny gniew ze strony konkretnych osób nieco opadnie, ale na taki luksus nie może sobie pozwolić, a przynajmniej nie teraz. Uniósł lusterko, które podała mu Hannah i spojrzał raz jeszcze na swoje ucho. Obrzydliwe.
Aaron Matluck
Aaron Matluck
Prefekt Naczelny

Prefekt Naczelny

Urodziny : 13/03/2006
Wiek : 18
Skąd : Liverpool
Krew : czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t758-skrytka-pocztowa-aarona-

Powrót do góry Go down

Sala szpitalna - Page 8 Empty Re: Sala szpitalna

Pisanie by Zoja Yordanova Czw 09 Sty 2014, 16:18

Zaśmiała się dosyć ironicznie na słowa Aarona.
- Grozisz mi w tym stanie? - uśmiechnęła się do niego przez ramię, kończąc zgarnianie odprysków szkła w kąt sali. Nie potrafiła naprawić szybki w drzwiczkach, a przynajmniej nie chciała się teraz nad tym głowić. Pielęgnowanie ogródka wychodzi jej zdecydowanie lepiej... Schowała różdżkę na swoje miejsce i wróciła do łóżka przyjaciela. Przysiadła na skraju jego materaca, kładąc dłoń na łydce chłopaka, bo tak było po prostu wygodniej.
- Skoro to zakazane miejsce to sama tam po nocy nie mam zamiaru iść. Dyrektor powinien wysłać tam aurorów, albo przynajmniej nauczycieli, kiedy się tylko pojawi - powiedziała, patrząc na niego z mimowolnym żalem. Nie wiadomo czemu, ale potrafiła się domyśleć, że chodzi o podwaliny Hogwartu. To nie mógł być przypadek, że znowu tej samej dwójce coś się stało w tym samym momencie. Ech...
- Ale w tym czasie odpocznij. Mogę Ci dać eliksir uspakajający, dzięki któremu będzie Ci łatwiej przespać noc. Potrzebujesz tego. Co do Hanki... - na chwilę zrobiła pauzę, odwracając wzrok od Gryfona w zamyśleniu. Nie chciała palnąć głupoty, ani zostać źle zrozumianą przez Aarona.
- To nie tak, że jej nie lubię. Okey, uważam, że nie zasługuje na Ciebie, ale nie o to chodzi! Ona po prostu nie robi niczego, żeby sytuacja wyglądała inaczej, rozumiesz? A to czy ma powód do tego, żeby się czuć zagrożona to już sprawa między Tobą a nią. Nie chcę być w to wplątywana. Jesteś moim przyjacielem i na pewno jest to dla mnie najważniejsze, a nie to co ktoś sobie pomyśli - dodała, jak zwykle ujmując bezpośredniością.
Ona nie bała się przyznać, że czuje się źle w związku z zaistniałą sytuacją. Była sierotą. Bycie egoistą walczącym o uznanie innych ludzi to jej rzecz. Od początku szkoły miała dwóch przyjaciół, a teraz obie te znajomości są zagrożone przez inne kobiety, które przychodzą znikąd. Tak chyba muszą się czuć rodzice, kiedy ich dzieci odchodzą z domu. Dbasz o kogoś, jest dla Ciebie najważniejszą osobą w życiu... A ona tak po prostu zyskuje nowe priorytety. Ciężko się z tym pogodzić.
Zoja Yordanova
Zoja Yordanova
Klasa VII


Urodziny : 24/09/2006
Wiek : 18
Skąd : ur. w Bułgarii, obecnie Londyn
Krew : czysta
Genetyka : Jasnowidz

https://magic-land.forumpolish.com/t659-skrytka-pocztowa-panny-y

Powrót do góry Go down

Sala szpitalna - Page 8 Empty Re: Sala szpitalna

Pisanie by Aaron Matluck Czw 09 Sty 2014, 18:35

- Jakikolwiek stan by nie był, to na groźby zawsze znajdę siły.
Odpowiedział równie błyskotliwie jak dziewczyna przyglądając się jej sprzątaniu bałaganu, który został po szkle. Widać, że musiała zająć czymś ręce i było mu w tym momencie aż głupio, że biegła ty na złamanie karku i teraz sprząta bałagan, a on siedzi i nie ma siły ruszyć ręką. Słysząc jej słowa o otym, że nie ma zamiaru wybywać do Podwalin o tej godzinie, skoro to tam ich coś zaatakowało uśmiechnął się lekko. Znając siebie samego, on pewnie pobiegł by tam od razu byleby pomóc przyjaciółce gdyby role się odwróciły. Widać kto miał więcej oleju w głowie i dlatego nie robił sobie krzywdy. 
- Dyrektor powinien to miejsce zamknąć na 4 spusty, a wejście dalej jest dosyć proste i każdy może tam zabłądzić. Albo tylko my mamy takie szczęście, że coś nas atakuje.
Stwierdził przytomnie, bo nie wierzył, że poza nimi nikt do Podwalin nigdy nie zszedł. Przecież ten korytarz był normalnie uczęszczany i do środka mogła wejść każda osoba, która wykonała zły skręt w jednym miejscu i zobaczyła drzwi. Aż się wierzyć nie chce, że żadne dochodzenie nie zostało rozpoczęte albo na tamto przejście nikt nie nałożył potężnego zaklęcia blokującego. 
- Dziękuję Zoja...
Odpowiedział krótko uśmiechając isę ciepło do dziewczyny. To co właśnie powiedziała było dla niego bardzo ważne, bo było nie było przyjaciele są ważni i nieważne co się dzieje, to zawsze powinni mieć na siebie oko prawda? Z Hanką jakoś wszystko wyprostuje, a Zoję powinien chyba ozłocić jak to wszystko się skończy i ustabilizuje. 
- A eliksirem nie pogardzę, bo powinienem się chyba zdrzemnąć nim Scott nas dopadnie i ostrzela pytaniami i głupawymi docinkami.
Dodał śmiejąc się do siebie widząc już jak może ta rozmowa przebiegać.
Aaron Matluck
Aaron Matluck
Prefekt Naczelny

Prefekt Naczelny

Urodziny : 13/03/2006
Wiek : 18
Skąd : Liverpool
Krew : czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t758-skrytka-pocztowa-aarona-

Powrót do góry Go down

Sala szpitalna - Page 8 Empty Re: Sala szpitalna

Pisanie by Zoja Yordanova Czw 09 Sty 2014, 18:58

Pokiwała mu głową w odpowiedzi i wstała z miejsca. W skrzydle szpitalnym nie bywała często jako pacjent, to chyba dobrze. Jednak czasami przychodziła tu, żeby dostarczyć nowych fiolek od pani Scott i nauczyła się rozkładu półek. Nie miała problemu z odnalezieniem miejsca, gdzie były środki uspakajające. Właściwie to chciała się bardzo zapytać Aarona, czemu Hannah zniszczyła tą szafkę... Tylko po to, żeby mógł się obejrzeć w kawałku szkła? Bo przecież leki pod kluczem to nie problem dla czarodzieja.
Wróciła do chłopaka, trzymając znowu dla niego buteleczkę z eliksirem. Tak jak poprzednio napoiła go, bo martwiła się o ranę, która może niepotrzebnie się otworzyć i sprawić mu ból. Po wszystkim odstawiła puste naczynie na stolik nocny, żeby pielęgniarka widziała, co zostało mu podane. Nachyliła się nad Gryfonem i postarała się o najbardziej pokrzepiający uśmiech, na jaki było ją w tym momencie stać.
- Zajrzę jutro, jeżeli będziesz jeszcze w szkole. Jeżeli mieliby Cię przenieść do Munga to daj mi znać, poproszę Morwen o usprawiedliwienie i przyjadę... - powiedziała i delikatnie pogłaskała go po głowie. Dała mu lekkiego buziaka w policzek i zaraz się wyprostowała.
- Ach, przyniosę Wam może jeszcze wodę. Chyba się napiliście, więc w połączeniu ze środkami przeciwbólowymi... Może Was trochę suszyć rano.
Gryfonka zniknęła na moment, ale wróciła zaraz z dwoma kubkami wody. Jeden położyła na stoliku Logana, a drugi na stoliku Aarona. Ostatni raz spojrzała na Matlucka, czując mimowolnie wyrzuty sumienia, że go zostawia w tym stanie. Najchętniej zostałaby tutaj na noc, ale pogorszyłoby to jeszcze bardziej jej i jego kontakty z Hannah... Wiedziała, że nie może być tą dobrą w tym związku. Dopingować też nie zamierzała, ale... To taki niepisany kodeks jajników.
- Uważajcie na siebie.
Rzuciła na odchodne, widząc jak przyjaciel odpływa pod wpływem lekarstw. Klaśnięciem w dłonie przyciemniła światło w sali dla chorych, ale nie wyłączyła go zupełnie. Odwróciła się w stronę wyjścia i skierowała się do Wieży Gryffindoru.
Zoja Yordanova
Zoja Yordanova
Klasa VII


Urodziny : 24/09/2006
Wiek : 18
Skąd : ur. w Bułgarii, obecnie Londyn
Krew : czysta
Genetyka : Jasnowidz

https://magic-land.forumpolish.com/t659-skrytka-pocztowa-panny-y

Powrót do góry Go down

Sala szpitalna - Page 8 Empty Re: Sala szpitalna

Pisanie by Aaron Matluck Pią 10 Sty 2014, 19:13

- Myślę, że póki co nigdzie się nie wybieramy.
Powiedział uśmiechając się lekko. Domyślał się, że nim nastąpi przeniesienie to zdążą i on i Logan tutaj zakwitnąć, a ich rany będą nieodwracalnie zniekształcone. Trzeba się było powoli przywiązywać do myśli, że może tak to właśnie wyglądać. Powoli jednak zaczął się godzić z tym, że nie będzie miał ucha, chociaż nie miał pojęcia jak przyjmą to jego rodzice. 
- Ależ obie macie nos do tego picia...
Mruknął spoglądając na Zoję niezadowolonym. Teraz to pewnie były raczej jej domysły niż faktyczne wyczucie alkoholu, bo zdążyli pociągnąć ile... 2? 3 łyki z butelki każdy? Po takim stresie i osłabieniu na pewno wszystko się już rozeszło po organizmie, ale to, że Hannah wyczuła woń alkoholu w tak niewielkich ilościach w korytarzu podczas gdy on czuł tylko zapach krwi było nieco zaskakujące. Chyba, że to też był tylko jej szczęśliwy strzał. Gdy dziewczyna ustawiła kubek z wodą koło łóżka , Gryfon nie czekał długo by się z niego napić. Teraz poczuł jak bardzo zaschło mu w gardle od tego wszystkiego. Wypił spory łyk czując znaczną ulgę w gardle. 
- Chyba nie jesteśmy w stanie zrobić cokolwiek, więc nie martw się. I wracaj tak by na nikogo nie wpaść.
Rzucił za dziewczyną gdy ta opuszczała Skrzydło. Nagle w pomieszczeniu nastała cisza i słyszał tylko miarowy oddech Logana na łóżku nieopodal. Po plecach przeszły mu ciarki na myśl o tym, że teraz te kreatury mogą znów zaatakować bo oni nie byli w stanie isę bronić, a cholera wie co miały w swojej ślinie. Może ich wytropią.. Pokręcił głową chcąc wyrzucić te myśli i zawinął się w kołdrę układając na poduszce zdrową częścią głowy u dołu. Przymknął oczy i momentalnie zasnął..
Aaron Matluck
Aaron Matluck
Prefekt Naczelny

Prefekt Naczelny

Urodziny : 13/03/2006
Wiek : 18
Skąd : Liverpool
Krew : czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t758-skrytka-pocztowa-aarona-

Powrót do góry Go down

Sala szpitalna - Page 8 Empty Re: Sala szpitalna

Pisanie by Logan Campbell Pią 10 Sty 2014, 22:14

Otworzył powoli oczy, nie miał żadnego pojęcia ile czasu spał, za oknami było ciemno, więc mogło to trwać kilkanaście minut, godzin, albo nawet i dni. Wciąż bolało go całe ciało, a najbardziej lewa dłoń pozbawiona trzech palców. Rozejrzał się po sali, w której panowała bezwzględna cisza, od czasu do czasu słyszał miarowy oddech śpiącego Matlucka. W pomieszczeni prócz nich nie było nikogo, nawet Hanki, która pomogła im tu przyjść. Gdy upłynęło kilka minut, powoli usiadł na łóżko spoglądając z obrzydzeniem na szafkę obok, na której stało kilka eliksirów. Nie przepadał on za magią w medycynie, zdecydowanie wolał już standardową, mugolską pomoc w sprawach zdrowotnych. Eliksir podany przez prefekt naczelną wypił jedynie z konieczności, aby nie wykrwawić się czekając na pielęgniarkę szkolną. Zszedł powoli z materaca, wylewając przy tym wodę stojącą w kubeczku na stoliku. Rzucił cicho wulgaryzmem, po czym trzymając się metalowy elementów konstrukcyjnych łóżka powoli szedł w stronę wyjścia, łapiąc się kolejnych miejsc do spania aby nie upaść. Starał się iść jak najciszej, aby nie obudzić śpiącego Gryfona. Zamierzał dojść do pokoju wspólnego Puchonów, aby przebrać się i jakoś ogarnąć. No cóż, czeka go wyjątkowo długa podróż.
Logan Campbell
Logan Campbell
Klasa VI


Urodziny : 15/06/2006
Wiek : 18
Skąd : Whitehorse, Kanada
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

https://magic-land.forumpolish.com/t711-skrytka-pocztowa-logana-

Powrót do góry Go down

Sala szpitalna - Page 8 Empty Re: Sala szpitalna

Pisanie by Logan Campbell Sob 18 Sty 2014, 19:39

I tak znów, dzięki pomocy sióstr, Vanadesse i Suzanne znalazł się w szpitalnej sali. Nie zdziwił go za bardzo brak Gryfona, wszak sam by nie wytrzymał bez żadnego towarzystwa w tym miejscu. Położył się na łóżku, które zajmował wcześniej kurczowo wciskając dłoń do kieszeni, jakby liczył na to, że po wyjęciu odrosną mu palce z powrotem.
- Dziękuje wam - odparł z delikatnym uśmiechem, po chwili jednak zamieniając go na grymas bólu. Odprowadził wzrokiem Argentynkę, póki ta nie zniknęła w drzwiach skrzydła szpitalnego. Nie chciał jej zbytnio zatrzymywać, w końcu jak go spotkała w lochach, to najwyraźniej skądś wracała do swojego dormitorium. Aktualnie marzył, by zjawił się ktokolwiek, a najlepiej pielęgniarka i podała mu coś przeciwbólowego, gdyż ból stawał się coraz bardziej nie do zniesienia. Przesunął się na łóżku tak, aby zrobić miejsce obok siebie Vanadesse.
Logan Campbell
Logan Campbell
Klasa VI


Urodziny : 15/06/2006
Wiek : 18
Skąd : Whitehorse, Kanada
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

https://magic-land.forumpolish.com/t711-skrytka-pocztowa-logana-

Powrót do góry Go down

Sala szpitalna - Page 8 Empty Re: Sala szpitalna

Pisanie by Vanadesse Devereux Sob 18 Sty 2014, 20:00

Droga do skrzydła nie trwała zbyt długo. W między czasie dziewczyna miała trochę czasu na prywatne rozmyślenia. Cóż, Logan był jej pierwszym chłopakiem, a co z tym idzie- pół wila miała zerowe doświadczenie w sprawach damsko-męskich w przeciwieństwie do swojej siostry. I fakt, że zaniedbała trochę Campbella był oczywisty. Westchnęła zła na samą siebie, zamieniając z Suzi jeszcze kilka słów, gdy ten się położył. Podziękowała jej i zapewniła o kolejnym spotkaniu, a następnie odprowadziła wzrokiem.
Nie była to ulubiona część Hogwartu- uczniowie jej unikali. Nic dziwnego! Było się tu zanudzić, zwłaszcza, że często łóżka świeciły pustkami. Rozejrzała się po izbie- białe ściany, zasłony.. Jeszcze brakowało białych materacy na ścianach. Biedny Logan. Zadrżała na samą myśl, że będzie musiał tu siedzieć. Niemniej jednak, gdy ten zrobił dla niej miejsce to uśmiechnęła się jedynie, podchodząc do zajmowanego przez niego łóżka. Odłożyła torbę na krzesło obok i przysiadła tak jak chciał przy nim. Przez kilkanaście sekund wpatrywała się w jego twarz, dostrzegając w oczach grymas bólu.

- A myślałam, że to ja jestem niezdarna.. Oszukiwanie wszystkich dla zachowania męskiej dumy wcale nie jest mądre, wiesz? Zaraz poszukam pielęgniarki albo jakiś tabletek, a może sama coś mam.. - mruknęła cicho, odrzucając wszystkie poprzednie myśli na bok. Tak, to nie była jej sprawa i nie miała prawa doszukiwać się czegoś, czego nie było. Jej głos pełen był troski, a oczy wcale nie chciały odwrócić wzroku od puchona- tak jakby bała się, że zaraz umrze czy coś. Nogą więc przysunęła krzesło bliżej i sięgnęła swoją uprzednio rzuconą tam torebkę, rozsuwając zamek. Tak, czarna dziura ze wszystkim w środku. Jedną ręką zaczęła wyjmować rzeczy, rzucając je niedbale na siedzisko, a drugą trzymała na tej odkrytej dłoni chłopaka.
- Przez Ciebie rozważę pójście na pielęgniarstwo, wiesz? Głupek.. - kolejne słowa, zupełnie jak rzeczy lądowały gdzieś w powietrzu. Krzesło było zapełnione- nuty, notes, książki, atrament, portfel, kosmetyczka, paczka cukierków i fasolek. W końcu znalazła jakieś metalowe pudełeczko- błękitne w białe grochy. Z satysfakcją wymalowaną na twarzy uniosła wieczko i wyjęła jedną ze schowanych w środku tabletek.
- Ha! wiedziałam, że mam coś.. Chociaż.. Teraz potrzebujemy coś do popicia. Nie jest to jakiś cudownie silny środek, ale działa.. Na trochę przyniesie Ci ulgę.. - zakończyła w końcu, rzucając pustą już niemal torbę na rzeczy i odkopując krzesło nogą. Oczywiście uważała przy tym, aby krótka, plisowana spódniczka nie odsłoniła zbyt dużo. Nie miała pojęcia jak zacząć temat, który chciała i nawet nie była przekonana, czy był to odpowiedni moment. Zagryzła dolną wargę, podnosząc wzrok ponownie bezpośrednio na oczy Logana. Tak na chwilkę, zaraz pójdzie poszukać jakieś wody.
Vanadesse Devereux
Vanadesse Devereux
Klasa V


Urodziny : 07/07/2007
Wiek : 17
Skąd : Daselle, Francja.
Krew : Czysta
Genetyka : Pół-wila

Powrót do góry Go down

Sala szpitalna - Page 8 Empty Re: Sala szpitalna

Pisanie by Logan Campbell Nie 19 Sty 2014, 21:01

- Nie, to nie tak... Ja po prostu nie lubię w medycynie czegokolwiek związanego z magią - odparł, leżał na wznak wlepiając swój wzrok w jakiś punkt ulokowany na suficie. Dłoń trzymał głęboko w kieszeni i starał się ścisnąć materiał tak, aby nikt nie mógł mu jej wyrwać z ukrycia. Uczucie dyskomfortu rosło z minuty na minutę. Chciał zacisnąć wszystkie palce na skrawku materiału, lecz mógł to zrobić jedynie palcem wskazującym i kciukiem, pozostałe zapewne były już przetrawione przez jednego z potworów. Już wolał stracić całą dłoń, niż jej część. Przynajmniej mógłby założyć hak i zostać piratem, ale niestety stracił jedynie palce i z tego powodu coraz bardziej się denerwował. Ich brak coraz bardziej mu doskwierał, cóż jakoś będzie musiał się nauczyć żyć bez nich.
- Przy moim szczęściu, to niewiele to pomoże... - uśmiechnął się, jednak jego mina wyglądała bardzo komicznie, gdyż jednocześnie malował się na nich grymas bólu. Naprawdę zawsze zadziwiały go kobiece umiejętności, miały dosłownie wszystko potrzebne i też te rzeczy zupełnie nieprzydatne, przy sobie i zawsze je umiały tam znaleźć. On jakby tam zajrzał, to zapewne znaleźli by go dopiero po tygodniu. Objął ją delikatnie prawą ręką i nachylił nad sobą, składając pocałunek na jej ustach.
- Przepraszam - odparł, cóż gdyby nie jego głupota i nie polazł z powrotem do podwalin, to spędzali by zapewne czas gdzieś indziej, a nie w sali szpitalnej.
Logan Campbell
Logan Campbell
Klasa VI


Urodziny : 15/06/2006
Wiek : 18
Skąd : Whitehorse, Kanada
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

https://magic-land.forumpolish.com/t711-skrytka-pocztowa-logana-

Powrót do góry Go down

Sala szpitalna - Page 8 Empty Re: Sala szpitalna

Pisanie by Vanadesse Devereux Nie 19 Sty 2014, 21:25

Nie wiedziała czemu, czuła się strasznie niepewnie. Miała wyrzuty sumienia, które wymieszały się z troską i innymi rzeczami, których nie powinna nawet mieć w głowie. A jednak. Pół wila zaśmiała się cicho na jego słowa- coś w tym było. Może jakiś eliksir na odstraszenie pecha był?
- Więc załatwimy Ci talizman, który będzie Cię chronił.. Koniczynkę albo nie wiem.. Twój kamień patronujący. - odparła z lekkim wzruszeniem ramion. Przyglądała się mu dłuższą chwile, po czym jej wzrok powędrował gdzieś na bok. Gdy tylko Logan objął ją i pocałował, poczuła przyjemne motylki w brzuchu i rumieńce na policzkach. Niby tyle czasu byli już razem, a jednak przez ilość czasu, którą spędzali razem to.. Tak, zdecydowanie puchonka czuła jakiś niedosyt związany z Campbellem. Odwzajemniła pocałunek, przejeżdżając opuszkami palców po jego policzku, by następnie zwiedzić kark i zatrzymać się na włosach. Pokręciła przecząco głową, gdy się od siebie odsunęli, chociaż wcale nie miała ochoty przestawać.
- Nie przejmuj się tym. Najważniejsze, że żyjesz, prawda? Jesteś dla mnie ważny za to, jaki jesteś w środku, a nie jak wyglądasz- nawet z bliznami, brudny i w krwi jesteś przystojną bestią. - odparła zgodnie z prawdą, puszczając mu przy tym oczko. Nigdy nie zwracała uwagi na wygląd zewnętrzny, chociaż niczego puchonowi nie brakowało. A tym czasem to, co siedziało jej w głowie i ją męczyło postanowiła zostawić na inny raz. Teraz będzie ich zdecydowanie więcej.
- A więc..? Co się stało? I tak właściwie, skoro przy przepraszaniu jesteśmy.. Ja też chciałam Cię przeprosić. Okropna ze mnie dziewczyna do tworzenia związku- nigdy mnie nie ma, gdy jestem Ci potrzebna.
Vanadesse Devereux
Vanadesse Devereux
Klasa V


Urodziny : 07/07/2007
Wiek : 17
Skąd : Daselle, Francja.
Krew : Czysta
Genetyka : Pół-wila

Powrót do góry Go down

Sala szpitalna - Page 8 Empty Re: Sala szpitalna

Pisanie by Logan Campbell Nie 19 Sty 2014, 21:49

- Może to coś da, ale musiałoby być naprawdę silne - od początku tego roku ciągle jest poszkodowany, a to stracił ciało, pokłócił i pobił się z bratem bliźniakiem, a teraz jeszcze to.
- Tak... chociaż mogło być o wiele gorzej - resztę zdania powiedział jedynie w myślach, nie chciał wiedzieć coby się stało, gdyby nie było tam Matlucka, albo ten nie zdążył zareagować. Najpewniej latali by po całym zamku aurorzy, zaś jego ciało, a raczej to co z niego zostało, leżało by przykryte białym płótnem. Szybko wyrzucił tą okrutną wizję ze swojego umysłu, na samą myśl o śmierci robiło mu słabo, nie wiedziałby jakby Connor zareagował, ale najbardziej obawiałby się reakcji na to, Cherry i Van.
- I... i jeśli jesteśmy już przy wyglądzie... - zaczął nieco się zacinając, nie wiedział jak to powiedzieć dziewczynie, jednak po chwili zebrał się na odwagę i wyrzucił z siebie - straciłem trzy palce - jego wzrok powędrował gdzieś w bok. Puścił powoli materiał bluzy i powoli wysunął lewą dłoń z kieszeni. Już nigdy nie będzie na tyle sprawny jak przed powrotem do podwalin, może to tylko i trzy palce, ale dla niego to były aż trzy.
- To była tylko i wyłącznie moja głupota - odparł. Wolał nawet nie wspominać, że stało się to w podwalinach. - Gdyby nie moja głupota, nie musiałabyś tu ze mną siedzieć i martwić się o mnie.
Logan Campbell
Logan Campbell
Klasa VI


Urodziny : 15/06/2006
Wiek : 18
Skąd : Whitehorse, Kanada
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

https://magic-land.forumpolish.com/t711-skrytka-pocztowa-logana-

Powrót do góry Go down

Sala szpitalna - Page 8 Empty Re: Sala szpitalna

Pisanie by Vanadesse Devereux Nie 19 Sty 2014, 22:12

- Coś wymyślimy. Znajdę najmocniejszy talizman jaki jest! - odparła z cieniem determinacji w głosie, próbując w jakikolwiek sposób podnieść go na duchu. Fakt, zachował się kompletnie nieodpowiedzialnie i lekkomyślnie, ale był młody, prawda? Każdy w ich wieku szukał adrenaliny i wrażeń nie myśląc o konsekwencjach. Z zamyślenia wyrwał ją głos Logana, tak więc błękitne spojrzenie niemal natychmiast powędrowało w stronę jego twarzy. Zaciekawiona przekręciła głowę na bok, pozwalając by długie, jasne włosy zaplecione w warkocz zawisły w powietrzu.
- Hmm? - mruknęła jedynie, czekając aż dalej coś powie. Nic na siłę. Gdy jednak usłyszała to, co powiedział aż usta zostały jej otwarte z wrażenia. Przeniosła wzrok na jego rękę, którą z taką niepewnością jej pokazał. Serce zabiło jej szybciej, troszkę przeszedł dreszcz i nią wstrząsnęło. Westchnęła cicho, unosząc rękę i delikatnie przejeżdżając palcami po zewnętrznej stronie dłoni z dwoma palcami zamiast pięciu. Musiał czuć się okropnie- mówienie, że będzie dobrze nic tu nie dawało. Gdyby ona straciła palce to pewnie nigdy już nie zagrałaby na fortepianie i byłby to ogromny cios, a on.. Zagryzła dolną wargę, zaciskając swoją drobną, smukłą rączkę na jego. Przysunęła się i oparła swoim czołem o czoło Logana, przymykając oczy.
- Wiesz, martwienie się o Ciebie nie jest takie złe.. Potem mogę być marudna i prosić, żebyś mi to wynagrodził, nie? - zaczęła cicho, nieco zadziornie się przy tym uśmiechając. Po chwili jednak jej twarz spoważniała.
- Przykro mi, naprawdę.. Może jest jakiś magiczny sposób na to? Przecież sprawiają, że kości odrastają, prawda? Poradzimy sobie z tym jakoś.. Nie będzie lekko Ci się przyzwyczaić, ale będę przy Tobie. Obwinianie się nie ma sensu- stało się. A z poczuciem winy będziesz czuł się tylko gorzej. W każdym razie w żaden sposób nie odejmuje Ci to magnetyzmu.
Zakończyła w końcu, dając mu buziaka w nosek. Nie chciała mówić głupich rzeczy, które tylko sprawiłby, że czułby się gorzej. Jakoś to będzie, poradzi sobie- może z czasem coś na to wymyślą?
Vanadesse Devereux
Vanadesse Devereux
Klasa V


Urodziny : 07/07/2007
Wiek : 17
Skąd : Daselle, Francja.
Krew : Czysta
Genetyka : Pół-wila

Powrót do góry Go down

Sala szpitalna - Page 8 Empty Re: Sala szpitalna

Pisanie by Logan Campbell Nie 19 Sty 2014, 23:08

- Obiecujesz? - uśmiechnął się delikatnie spoglądając na jej twarz. Gdy zaczęła dotykać jego oszpeconej dłoni, chciał ją cofnąć, jednak nie drgnął nią o milimetr.
- Wynagrodzę Ci to jakoś, jak już stąd wyjdę - uśmiechnął się całując ją w usta. Chwilę później jego twarz także nieco spoważniała.
- Wątpię, inaczej siedziałbym już w Mungu - wzruszył ramionami - jakoś dam sobie radę - odparł. Wyjrzał przez jedno z okien zlokalizowanych w Skrzydle Szpitalnym, robiło się już coraz później i szybko zbliżała się godzina dwudziesta trzecia, a nie chciał aby dziewczyna miała kłopoty przez to, że chodzi po zamku po tej godzinie.
- Ja będę kładł się spać,a ty lepiej wracaj już do pokoju wspólnego. Zobaczymy się jutro - uśmiechnął się, podnosząc się nieco z łóżka zdrową dłoń wplótł w jej włosy i pocałował ją.
- Kocham Cię, śpij dobrze - cieszył się, że miał w kimś oparcie, w kimś kto go zawsze pocieszy, lecz mógł liczyć jeszcze na to samo ze strony swojej byłej, a siostry obecnej dziewczyny, Suzanne.
Logan Campbell
Logan Campbell
Klasa VI


Urodziny : 15/06/2006
Wiek : 18
Skąd : Whitehorse, Kanada
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

https://magic-land.forumpolish.com/t711-skrytka-pocztowa-logana-

Powrót do góry Go down

Sala szpitalna - Page 8 Empty Re: Sala szpitalna

Pisanie by Connor Campbell Pon 20 Sty 2014, 09:27

Zanim zielony Campbell odważył się przeczytać list od Suzanne, minęło kilka dni. Czuł w kościach, iż nie pisałaby do niego z jakiegoś błahego powodu. W końcu zawsze miał wrażenie, iż ów Ślizgonka jest posłańcem, który zawsze przybywa ze złymi nowinami.
Z ciężkim sercem rozerwał kopertę i wyciągnął malutki kawałek pergaminu, na której było nabazgrane kilkanaście słów. Jego jasne tęczówki szybko prześlizgiwały się po słowach, a ciężki kamień powoli spadał mu z serca. Odłożył list na szafkę nocną, przez chwilę wahając się pomiędzy tym co podpowiadało mu serce, a co rozum. Faktycznie, ostatnio z Loganem nie byli do siebie pokojowo nastawieni, jednakże w końcu był jego pokaleczonym bratem, z którym powinien zachowywać dobre stosunki mimo wszystko. Kilka razy podnosił się z łóżka i ponownie na nim siadał, zanim w końcu ostatecznie zdecydował się na odwiedzenie Puchona w Skrzydle Szpitalnym.
Connor kompletnie nie miał pojęcia jaki widok i jakie wiadomości czekają go na miejscu, jednakże niespecjalnie się spieszył, żeby je usłyszeć. W końcu po półgodzinnym marszu na drugie piętro, znalazł się przy drzwiach prowadzących do pomieszczenia, wypełnionymi łóżkami, przybranymi w śnieżnobiałą pościel. Po wejściu do niego, od razu zauważył, iż najbliższe łóżko jako jedyne jest zajęte. Pora była dość wczesna, a więc zielony Campbell spodziewał się, iż Logan będzie spać. W sumie bardziej mu to odpowiadało, gdyż tak było mu łatwiej, jakoś nie przywykł do okazywania Puchonowi braterskich uczuć.
Ponownie miał dylemat czy powinien podejść do brata i użyczyć mu swojego wsparcia, czy w ogóle Logan będzie tego chciał po tych wszystkich kłótniach i bijatykach z powodu choroby ojca. Jednakże Ślizgon potrafił rozdzielić te dwie sprawy, ojciec był mu obojętny, ale Logan był jego bratem, na dodatek bliźniakiem, z którym się wychowywał i ma wiele wspaniałych wspomnień z dzieciństwa. Co prawda pod względem charakteru i stylu bycia różnili się diametralnie, jednakże nie zmieniało to faktu, iż atramentowy Campbell kocha Logana, tak samo jak kocha Cherry oraz matkę.
Brunet podszedł cicho do łóżka brata i usiadł na, stojącym tam, drewnianym krześle. Lekko zmartwione spojrzenie jego jasnych tęczówek padło na zmęczoną twarz Puchona, a następnie prześlizgiwało się w dół jego ciała w poszukiwaniu bandaży, które powiedziałyby Connorowi co takiego mogło się stać Loganowi. Jednakże po bandażach nie było śladu, a zamiast nich na końcu jednej z rąk Logana była paskudna sino-bordowa miazga. Zielonemu coś się przewróciło w brzuchu (NA SZCZĘŚCIE nic nie jadł), ten dyskomfort pięknie wykwitł na skrzywionej twarzy chłopaka, który wychylił się w stronę łóżka, aby móc lepiej się przyjrzeć pokiereszowanej dłoni brata.
Connor Campbell
Connor Campbell
Klasa VI


Urodziny : 26/06/2006
Wiek : 18
Skąd : Whitehorse, Kanada
Krew : Czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t708-skrytka-pocztowa-connor-

Powrót do góry Go down

Sala szpitalna - Page 8 Empty Re: Sala szpitalna

Pisanie by Logan Campbell Pon 20 Sty 2014, 14:06

Logan i Connor jak zwykle siedzieli znudzeni na jednej z kanap zlokalizowanej w salonie wpatrując się w palące się drewno w kominku. Kilka chwil później wszedł do salonu ojciec, który zaczął od słów: - Wszystko będzie dobrze... Głos Nathana utkwił w jego umyśle, powtarzając to w kółko, niczym mantrę. Wszystko będzie dobrze, od tego także zaczynał się wieczorny list Agnes, który otrzymał zaraz po opuszczeniu przez Vanadesse skrzydła szpitalnego. Nie spał praktycznie całą noc, gdy jednak udało mu się zasnąć, to zaraz budził się naglę, tak jak teraz, gdy powracało wspomnienie dnia, kiedy ojciec im powiedział, że matka zmarła. Usiadł na łóżku przecierając zmęczoną twarz, słońce wpadające przez jedno z wielu okien, wskazywało, że już jest rano. Rozejrzał się wokół siebie, początkowo myślał, iż dalej śni, albo co gorsza, miał jakieś halucynacje, ale nie. Obok jego łóżka stał jego własny bliźniak, nie miał żadnego pojęcia skądś się tu wziął, ani kto mu powiedział o jego wypadku.
- Ojciec nie żyje - rzucił obojętnym głosem nie siląc się na żadne uprzejmości typu: cześć, co u Ciebie słychać. Było mu zupełnie wszystko obojętne, nawet to, że mógł w podwalinach stracić życie, a nie palce. Przynajmniej dowiedział się, że siostra jest bezpieczna w Beauxbatons od początku września na jakiejś wymianie.
Logan Campbell
Logan Campbell
Klasa VI


Urodziny : 15/06/2006
Wiek : 18
Skąd : Whitehorse, Kanada
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

https://magic-land.forumpolish.com/t711-skrytka-pocztowa-logana-

Powrót do góry Go down

Sala szpitalna - Page 8 Empty Re: Sala szpitalna

Pisanie by Connor Campbell Pon 20 Sty 2014, 16:00

Przyglądanie się obrażeniom Logana nie było zbyt przyjemnym zajęciem, jednakże Connor jakoś nie mógł oderwać wzroku od tej kupy mięsa, skóry, zaschniętej krwi i siniaków. Jeszcze nigdy w życiu nie widział brata tak pokiereszowanego, słabego i bezbronnego. Ślizgon tak się zamyślił, iż nawet nie wiedział jak długo siedzi przy łóżku brata i wpatruje się w to co zostało z jego dłoni. Dopiero zamyślenia wyrwało go przebudzenie się Puchona, które było tak gwałtowne, iż w ostatnim momencie zdążył się odchylić, zapobiegając kolizji ich głów.
- Zły sen? - zagadnął, gdy tylko Logan przeniósł na niego zdezorientowany, zaskoczony wzrok. Z niemałym zainteresowaniem wyczekiwał odpowiedzi brata, który już wrócił do żywych, a przynajmniej tak się Connorowi wydawało. Nadstawił uważnie ucha, widząc jak żółty Campbell otwiera usta, nie po to żeby odpowiedzieć na pytanie Ślizgona, a żeby go poinformować o śmierci ojca. Wyraz twarzy atramentowego momentalnie stężał, jednakże jego jasne tęczówki nadall wwiercały się w twarz Logana, szukając tych mikroruchów mięśni twarzy, które zdradziłyby to, iż Puchon sobie z niego żartuje. Można się łatwo domyślić, iż takie drgania mięśni nie miały miejsca, tym samym przekonując zielonego Campbella o tym, że wiadomość Logana jest w stu procentach prawdziwa. Do tej pory stał, jednakże teraz, pod wpływem ciężaru wiadomości, musiał usiąść. Opadł ciężko na krzesło, przenosząc wzrok gdzieś w przestrzeń.
- I co teraz? Spisał jakiś testament, cokolwiek? - zapytał, jednakże nie chodziło mu o pieniądze ojca, a o Cherry. O to kto miał się nią zająć do czasu aż osiągnie pełnoletniość.
Connor Campbell
Connor Campbell
Klasa VI


Urodziny : 26/06/2006
Wiek : 18
Skąd : Whitehorse, Kanada
Krew : Czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t708-skrytka-pocztowa-connor-

Powrót do góry Go down

Sala szpitalna - Page 8 Empty Re: Sala szpitalna

Pisanie by Logan Campbell Pon 20 Sty 2014, 16:16

Opadł na łóżko swoim wzrokiem niemalże przewiercając sufit pomieszczenia. Chciał, aby to wszystko okazało się złym snem, tak samo jak śmierć matki. Jeśli młodszy z bliźniaków myślał, że próbuje z niego okrutnie zażartować, to się mylił. On nigdy nie robił sobie jaj z takich sytuacji, ani tym bardziej nie uśmiercałby w żartach ojca, ani nikogo innego. Z zamyślenia wyrwało go pytanie Connora, bez żadnych słów, podał bratu jedną z kopert leżących nieopodal, zaadresowana była ona do trójki rodzeństwa i przyszła wraz z wiadomością od Agnes. List najwyraźniej napisany był niedługo przed śmiercią ojca, na co wskazywało niezbyt staranne litery pisane ręką schorowanego człowieka. Na papierze, wśród niewielu słów można było znaleźć kilka kluczowych informacji między innymi, że zostają pod opieką Agnes. Choć według starszego z bliźniaków najważniejszymi słowami ojca, były te, w których przepraszał całą trójkę za sytuację sprzed jedenastu lat, że nie było go wtedy, kiedy był im najbardziej potrzebny. Obrócił się na bok, tyłem do Connora, zamknął na chwilę oczy, z których popłynęły łzy. Szybko przetarł powieki wierzchem dłoni, wciskając tą okaleczoną pod głowę.
Logan Campbell
Logan Campbell
Klasa VI


Urodziny : 15/06/2006
Wiek : 18
Skąd : Whitehorse, Kanada
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

https://magic-land.forumpolish.com/t711-skrytka-pocztowa-logana-

Powrót do góry Go down

Sala szpitalna - Page 8 Empty Re: Sala szpitalna

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 8 z 15 Previous  1 ... 5 ... 7, 8, 9 ... 11 ... 15  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach