Huśtawka na drzewie
+20
James Scott
Charles Wilson
Serena Valerious
Christine Greengrass
Sanne van Rijn
Marcel Volante
Antonija Vedran
Maddox Overton
Dalila Mauric
Misza Gregorovic
Iris Xakly
Andrea Jeunesse
Anthony Wilson
Blaise Harvin
Mistrz Gry
Suzanne Castellani
Rika Shaft
Maja Vulkodlak
Nicolas Socha
Brennus Lancaster
24 posters
Strona 4 z 8
Strona 4 z 8 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8
Huśtawka na drzewie
First topic message reminder :
Ulubione miejsce samotników, oddalone od zamku o sto metrów. Znajduje się po przeciwnej stronie zamku niż zatłoczone błonia.
Ulubione miejsce samotników, oddalone od zamku o sto metrów. Znajduje się po przeciwnej stronie zamku niż zatłoczone błonia.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Huśtawka na drzewie
Wielkie przyjaźnie Miszy? Nie, nie miał tutaj przyjaciół. Miał za to siostrę. Najokropniejsze stworzenie jakie stąpało po tej ziemi. Wilk w owczej skórze. Sporo ładniejszą od siebie siostrę. Siostrę, która bez trudu zgarnęłaby tytuł Miss Hogwartu, gdyby tylko konkurs piękności odbyłby się w zamkowych murach. Siostrę która była jednocześnie najjadowitszą żmiją na tym świecie i największym czekoladowym skąpcem. W dodatku siostrę, która urodziła się tego samego dnia co on! Przyjęcie urodzinowe na którym zawsze, ale to zawsze rządziła Lenka. Ot, taka siostrzyczka. Mimo wszystko dobrze, że nie był tutaj sam choć widywał ją raz na miesiąc. Mimo tego, że była straszna nie dało się ukryć, że Krukon nie wyobrażał sobie bez niej swojego życia. Bardziej chodziło tu o kwestie przyzwyczajeniowe niźli uczuciowe. Widząc jak ściąga z siebie jego bluzę pokiwał przecząco głową.
- Zatrzymaj ją. Na Tobie i tak wygląda lepiej. - powiedział z szerokim uśmiechem na twarzy. Miał kilka takich bluz. Mama koniecznie chciała żeby wpasował się w nowe otoczenie, więc zamówiła u madame Maklin kilka pakietów ekstra, więc miał mnóstwo Krukońskich piżam, mnóstwo szalików, koszulek, bluz i szat. Ogólnie to w zasadzie mógł chodzić tylko i wyłącznie w barwach swojego domu, bo aż tyle jego kochana rodzicielka na to wszystko wydała. Lenie chyba aż tyle Ślizgońskich łachów nie wcisnęli co jemu.
- Jestem uodporniony na zimno. - dodał jeszcze z ciepłym uśmiechem na wargach. Naprawdę chciał żeby zachowała jego bluzę. Nic nie miał przeciwko temu. Nawet bardzo chętnie oddałby jej jeszcze kilka rzeczy do Ravenclowskiego kompletu.
- Możesz go podtruć czymś od Weasley'ów, albo mogę im spuścić łomot i wtedy wyślą mnie z powrotem do Durmstrangu. - ostatnie słowa wypowiedział nazbyt radośnie i sam się na tym złapał.
- No wiesz, nie to, żeby mi się tutaj nie podobało, bo jest całkiem sympatycznie, ale trochę tęsknię za tamtymi realiami gry. - wyjaśnił żywo gestykulując.
- Zatrzymaj ją. Na Tobie i tak wygląda lepiej. - powiedział z szerokim uśmiechem na twarzy. Miał kilka takich bluz. Mama koniecznie chciała żeby wpasował się w nowe otoczenie, więc zamówiła u madame Maklin kilka pakietów ekstra, więc miał mnóstwo Krukońskich piżam, mnóstwo szalików, koszulek, bluz i szat. Ogólnie to w zasadzie mógł chodzić tylko i wyłącznie w barwach swojego domu, bo aż tyle jego kochana rodzicielka na to wszystko wydała. Lenie chyba aż tyle Ślizgońskich łachów nie wcisnęli co jemu.
- Jestem uodporniony na zimno. - dodał jeszcze z ciepłym uśmiechem na wargach. Naprawdę chciał żeby zachowała jego bluzę. Nic nie miał przeciwko temu. Nawet bardzo chętnie oddałby jej jeszcze kilka rzeczy do Ravenclowskiego kompletu.
- Możesz go podtruć czymś od Weasley'ów, albo mogę im spuścić łomot i wtedy wyślą mnie z powrotem do Durmstrangu. - ostatnie słowa wypowiedział nazbyt radośnie i sam się na tym złapał.
- No wiesz, nie to, żeby mi się tutaj nie podobało, bo jest całkiem sympatycznie, ale trochę tęsknię za tamtymi realiami gry. - wyjaśnił żywo gestykulując.
Misza GregorovicUczeń: Durmstrang - Urodziny : 06/01/1997
Wiek : 27
Skąd : Moskwa, Rosja.
Krew : czysta.
Re: Huśtawka na drzewie
Mercedes dopiero teraz zorientowała się, że wlepia swoje przeraźliwie błękitne oczy w krukona. Mimo tego, że dopiero co biegał to wyglądał dobrze, a nawet bardzo dobrze! Nie, nie, nie myślenie o nim w takich kategoriach powinno być dla niej już zabronione w Durmstrangu, ale jak na złość chłopak znalazł się w tej szkole co ona. Jeżeli zaś chodzi o jego siostrę to Mercedes zawsze jej się trochę obawiała, była faktycznie piękna i kompletnie inna od niej,pewna siebie popularna Lena. Na dodatek nie nazywała się jak jakiś mugolski samochód, a to już było coś.
- Dzięki - posłała mu lekki uśmiech i ubrała na siebie bluzę.- Zakochałam się w tej bluzie, serio jest jedną z najcieplejszych jakie mam - odrzekła. - Przydałaby mi się jeszcze piżama, albo kapcie! - podeszła do huśtawki siadając przodem do chłopaka. Dłońmi złapała się za liny starając się odepchnąć.
- To coś co mi ukradło książkę mierzy ponad dwa metry, a waży pewnie kilka ładnych ton, więc najlepiej będzie po prostu...hm zabić? - spytała retorycznie z diabelskim uśmieszkiem na wargach. Zauważając jednak nadmierną radość Miszy z faktu, iż mógłby wrócić do Rosji zmarszczyła lekko brwi obserwując cały czas krukona.
- Aklimatyzacja nie przebiega zbyt dobrze, hm?- spytała, choć już dobrze wiedziała, że chłopak wolałby wrócić do Durmstrangu.- Nie martw się, też chciałabym tam wrócić, nie czuję się tu...- zamyśliła się szukając odpowiedniego określenia- swojsko, o.- pokiwała głową jak gdyby utwierdzając się w tym co dopiero powiedziała.
- Jeżeli będziesz się przeprowadzał weź mnie ze sobą ! - uśmiechnęła się wesoło, widząc już w swojej głowie minę Vina kiedy Mercedes mówi mu, że wyjeżdża do Rosji i tam już zostaje na zawsze (Po moim trupie - Vin). W sumie ciekawa perspektywa, a przynajmniej dla gryfonki.
- Dzięki - posłała mu lekki uśmiech i ubrała na siebie bluzę.- Zakochałam się w tej bluzie, serio jest jedną z najcieplejszych jakie mam - odrzekła. - Przydałaby mi się jeszcze piżama, albo kapcie! - podeszła do huśtawki siadając przodem do chłopaka. Dłońmi złapała się za liny starając się odepchnąć.
- To coś co mi ukradło książkę mierzy ponad dwa metry, a waży pewnie kilka ładnych ton, więc najlepiej będzie po prostu...hm zabić? - spytała retorycznie z diabelskim uśmieszkiem na wargach. Zauważając jednak nadmierną radość Miszy z faktu, iż mógłby wrócić do Rosji zmarszczyła lekko brwi obserwując cały czas krukona.
- Aklimatyzacja nie przebiega zbyt dobrze, hm?- spytała, choć już dobrze wiedziała, że chłopak wolałby wrócić do Durmstrangu.- Nie martw się, też chciałabym tam wrócić, nie czuję się tu...- zamyśliła się szukając odpowiedniego określenia- swojsko, o.- pokiwała głową jak gdyby utwierdzając się w tym co dopiero powiedziała.
- Jeżeli będziesz się przeprowadzał weź mnie ze sobą ! - uśmiechnęła się wesoło, widząc już w swojej głowie minę Vina kiedy Mercedes mówi mu, że wyjeżdża do Rosji i tam już zostaje na zawsze (Po moim trupie - Vin). W sumie ciekawa perspektywa, a przynajmniej dla gryfonki.
Iris XaklyKlasa VII - Skąd : Londyn, Anglia
Krew : Czysta
Re: Huśtawka na drzewie
Lena potrafiła wpędzić w kompleksy niemalże każdego. Był mały wyjątek. Misza ją często ignorował, bo już do tego przywykł. Siedemnaście lat razem... to do czegoś zobowiązuje! Ech, rodzina... Z taką to jedynie dobrze wychodzi się na zdjęciach. Kompletnie nie przeszkadzało mu to, że Merc się w niego wpatruje, bo on wpatrywał się w nią równie intensywnie. Jednak się na tym nie złapał. Wciąż bezczelnie na nią patrzył dochodząc do wniosku, że kiedyś był całkiem ślepy, bo jakże inaczej wytłumaczyć fakt, że nie dostrzegł jej niezaprzeczalnej urody i równie niezaprzeczalnego uroku osobistego?
- O, mam i to i to. Mam jeszcze bokserki, krawat, skarpetki, koszulkę, szaliczek, czapeczkę, rękawiczki i nauszniki. Chętnie Ci je oddam. - zaoferował wciąż się uśmiechając i wciąż się w nią wpatrując. Wciąż też nie odczuwał zimna, choć na jego skórze bezapelacyjnie pojawiła się gęsia skórka. Nie zauważył tego jednak wciąż wpatrując się w Mercedes.
- Mogę go tylko pobić, nie chcę oglądać Azkabanu od środka. - przyznał oczami wyobraźni już widząc twarz swojego ojca który oddaje go w ręce dementorów i na dłuższą chwilę musiał przymknąć powieki.
- Ucieknijmy więc razem! - rzucił entuzjastycznie pochylając się nad nią, bo kiedy usiadła na huśtawce zrobiła się jeszcze niższa niż i tak zwykle jest. Nie wiadomo kiedy dłonie chłopaka zacisnęły się na sznurkach trzymających huśtawkę, a on stał nad nią pochylony ze swoim łobuzerskim uśmiechem.
- O, mam i to i to. Mam jeszcze bokserki, krawat, skarpetki, koszulkę, szaliczek, czapeczkę, rękawiczki i nauszniki. Chętnie Ci je oddam. - zaoferował wciąż się uśmiechając i wciąż się w nią wpatrując. Wciąż też nie odczuwał zimna, choć na jego skórze bezapelacyjnie pojawiła się gęsia skórka. Nie zauważył tego jednak wciąż wpatrując się w Mercedes.
- Mogę go tylko pobić, nie chcę oglądać Azkabanu od środka. - przyznał oczami wyobraźni już widząc twarz swojego ojca który oddaje go w ręce dementorów i na dłuższą chwilę musiał przymknąć powieki.
- Ucieknijmy więc razem! - rzucił entuzjastycznie pochylając się nad nią, bo kiedy usiadła na huśtawce zrobiła się jeszcze niższa niż i tak zwykle jest. Nie wiadomo kiedy dłonie chłopaka zacisnęły się na sznurkach trzymających huśtawkę, a on stał nad nią pochylony ze swoim łobuzerskim uśmiechem.
Misza GregorovicUczeń: Durmstrang - Urodziny : 06/01/1997
Wiek : 27
Skąd : Moskwa, Rosja.
Krew : czysta.
Re: Huśtawka na drzewie
Mercedes raczej nie była typem dziewczyny która myślała tylko o ciuchach i swoim wyglądzie, jednak jak każda miała swoje kompleksy. Od niedawna rzuciło się jej na to, że chciałaby być bardziej kobieca niż dziewczęca, choć pewnie jeszcze przez długi czas ze swoją urodą każdy będzie mylił ją z kilkunastoletnią dziewczynką.
- Poproszę wszystko! No może bez bokserek, chyba, że zrobię sobie z nich spódniczkę - zaśmiała się cicho. - mam nadzieję, że gryfoni nie zaczną za mną latać z widłami po szkole, już dziewczyny z dormitorium dziwnie się na mnie patrzą kiedy ubieram Twoją bluzę - Merc nie rozumiała kompletnie tej walki domów, zwłaszcza, że w tej szkole było to bardzo mocno zakorzenione.
- Nie trzeba, ale dziękuję - posłała mu uroczy uśmiech zerkając po tym na jego skórę na której pojawiła się gęsia skórka.- Mam zamiar być tak troszkę mściwa i może ukraść Vinowi Eliksir wielosokowy...- zmarszczyła zabawnie brwi w zamyśleniu. W sumie w taki sposób mogłaby się zmienić w jakiegoś ślizgona i dowiedzieć się nieco o tym Guliwerze. Zaraz jednak te myśli poszły w niepamięć, bowiem Misza pochylił się nad nią, co sprawiło, że Mercedes miała wrażenie, że zaraz braknie jej powietrza. Uniosła wzrok i wbiła go w jego oczy mając w głowie naprawdę sporo nieprzyzwoitych, jak na nią, myśli.
- Tak! Będziemy przyjeżdżać na święta do swojego domu w jaskini i robić sobie wigilie przy stole z głazu - zgryzła wargę i przesunęła swoją rękę z liny na jego ramię lekko opuszkami dotykając skóry chłopaka na której była gęsia skórka. - Na pewno mi tu zaraz nie zamarzniesz ?- spytała.
- Poproszę wszystko! No może bez bokserek, chyba, że zrobię sobie z nich spódniczkę - zaśmiała się cicho. - mam nadzieję, że gryfoni nie zaczną za mną latać z widłami po szkole, już dziewczyny z dormitorium dziwnie się na mnie patrzą kiedy ubieram Twoją bluzę - Merc nie rozumiała kompletnie tej walki domów, zwłaszcza, że w tej szkole było to bardzo mocno zakorzenione.
- Nie trzeba, ale dziękuję - posłała mu uroczy uśmiech zerkając po tym na jego skórę na której pojawiła się gęsia skórka.- Mam zamiar być tak troszkę mściwa i może ukraść Vinowi Eliksir wielosokowy...- zmarszczyła zabawnie brwi w zamyśleniu. W sumie w taki sposób mogłaby się zmienić w jakiegoś ślizgona i dowiedzieć się nieco o tym Guliwerze. Zaraz jednak te myśli poszły w niepamięć, bowiem Misza pochylił się nad nią, co sprawiło, że Mercedes miała wrażenie, że zaraz braknie jej powietrza. Uniosła wzrok i wbiła go w jego oczy mając w głowie naprawdę sporo nieprzyzwoitych, jak na nią, myśli.
- Tak! Będziemy przyjeżdżać na święta do swojego domu w jaskini i robić sobie wigilie przy stole z głazu - zgryzła wargę i przesunęła swoją rękę z liny na jego ramię lekko opuszkami dotykając skóry chłopaka na której była gęsia skórka. - Na pewno mi tu zaraz nie zamarzniesz ?- spytała.
Iris XaklyKlasa VII - Skąd : Londyn, Anglia
Krew : Czysta
Re: Huśtawka na drzewie
Zaśmiał się cicho, bowiem nie potrafił sobie wyobrazić Mercedes radośnie paradującej w spódniczce, która przed zostaniem spódniczką doskonale sprawdzała się w roli jego bokserek. Wolałby już zobaczyć ją w tychże bokserkach i koszulce, w której drobna panna Xakly chyba utonie. Może nawet wolałby ją zobaczyć bez tych bokserek? Tak, zdecydowanie lepiej prezentowałaby się w samej jego koszulce, która śmiało mogłaby uchodzić za sukienkę. szybko jednak otrząsnął się z tego zamyślenia.
- Bardzo chętnie oddam wszystko, ale... dostanę coś w zamian, Xakly? - zapytał ze swoim szelmowskim uśmiechem wpatrując się wciąż w nią swoimi orzechowymi tęczówkami. Nie było to jednak nachalne spojrzenie. Bardziej... ciekawskie i radosne.
- Jak zdobędziesz Eliksir Wielosokowy dam Ci pęk włosów mojej siostry i będziesz mogła ściągnąć mu gacie przy całej szkole, a za wszystko oberwie się mojej Lenie. - puścił jej oczko kiedy wyjawił przed nią pierwszy plan jaki wpadł mu do głowy. Nie dało się ukryć, że chciałby zobaczyć jak młodsza Gregorovic ze swoim francuskim akcentem chce się wymigać od tego postępku.
- Może aż tak źle nie będzie? - jedna z jego brwi powędrowała nieco wyżej i po raz pierwszy odkąd tutaj przyszedł, a raczej przybiegł przestał wpatrywać się w twarz swojej koleżanki i przeniósł wzrok na jej dłoń, która znalazła się na jego ramieniu.
- Nie zamarznę, dziewczyno! Jest piękna, słoneczna pogoda! - rzucił wesołym tonem, a jego twarz nieświadomie, a raczej podświadomie znalazła się jeszcze bliżej twarzy Mercedes.
- Bardzo chętnie oddam wszystko, ale... dostanę coś w zamian, Xakly? - zapytał ze swoim szelmowskim uśmiechem wpatrując się wciąż w nią swoimi orzechowymi tęczówkami. Nie było to jednak nachalne spojrzenie. Bardziej... ciekawskie i radosne.
- Jak zdobędziesz Eliksir Wielosokowy dam Ci pęk włosów mojej siostry i będziesz mogła ściągnąć mu gacie przy całej szkole, a za wszystko oberwie się mojej Lenie. - puścił jej oczko kiedy wyjawił przed nią pierwszy plan jaki wpadł mu do głowy. Nie dało się ukryć, że chciałby zobaczyć jak młodsza Gregorovic ze swoim francuskim akcentem chce się wymigać od tego postępku.
- Może aż tak źle nie będzie? - jedna z jego brwi powędrowała nieco wyżej i po raz pierwszy odkąd tutaj przyszedł, a raczej przybiegł przestał wpatrywać się w twarz swojej koleżanki i przeniósł wzrok na jej dłoń, która znalazła się na jego ramieniu.
- Nie zamarznę, dziewczyno! Jest piękna, słoneczna pogoda! - rzucił wesołym tonem, a jego twarz nieświadomie, a raczej podświadomie znalazła się jeszcze bliżej twarzy Mercedes.
Misza GregorovicUczeń: Durmstrang - Urodziny : 06/01/1997
Wiek : 27
Skąd : Moskwa, Rosja.
Krew : czysta.
Re: Huśtawka na drzewie
Bardzo dobrze, że Misza nie umiał czytać w myślach panienki Xakly bo widziałby siebie w dziwnych sytuacjach z nią. Im był bliżej tym bardziej te myśli tłoczyły się w jej głowie robiąc się coraz to bardziej kosmate, a z drugiej strony kompletnie nie znane dla grzecznej Xakly. Słysząc jego pytanie dalej nieco prowokacyjnie patrzyła mu w oczy i zgryzła mocno dolną wargę.
- Ależ oczywiście! - uśmiechnęła się nieco złośliwie. - Nie dość, że będziesz miał moją dozgonną wdzięczność za te cudowne podarki, to możesz sobie coś wybrać. Przysługę, cokolwiek...tylko nie bądź zachłanny, mój drogi! - starała się by jej wzrok był srogi, jednak zamiast tego uśmiechnęła się promiennie.
- Świetny pomysł! - pisnęła zadowolona - Ale byłbyś wstanie być tak brutalny dla Leny? Nie zostałbyś potem razem ze mną powieszony na dziedzińcu - popatrzyła na niego. Ona w sumie też z chęcią zrobiłaby coś swojemu bratu, na żarty, oczywiście. Może to jego włos weźmie, w końcu był opiekunem Slytherinu.
- A co, przygarniesz mnie do swojej willi w Moskwie?- uniosła lekko brew ku górze. W sumie nie wiedziała jaki status majątkowy ma chłopak, ale podejrzewała że do biednych nie należy.
- Gdzie? Gdzie to słońce!? Chyba oślepłam...- wciągnęła powietrze ze świstem kiedy tylko znów był bliżej niej i na chwilę zacisnęła palce na jego ramieniu całkowicie podświadomie.
- Ależ oczywiście! - uśmiechnęła się nieco złośliwie. - Nie dość, że będziesz miał moją dozgonną wdzięczność za te cudowne podarki, to możesz sobie coś wybrać. Przysługę, cokolwiek...tylko nie bądź zachłanny, mój drogi! - starała się by jej wzrok był srogi, jednak zamiast tego uśmiechnęła się promiennie.
- Świetny pomysł! - pisnęła zadowolona - Ale byłbyś wstanie być tak brutalny dla Leny? Nie zostałbyś potem razem ze mną powieszony na dziedzińcu - popatrzyła na niego. Ona w sumie też z chęcią zrobiłaby coś swojemu bratu, na żarty, oczywiście. Może to jego włos weźmie, w końcu był opiekunem Slytherinu.
- A co, przygarniesz mnie do swojej willi w Moskwie?- uniosła lekko brew ku górze. W sumie nie wiedziała jaki status majątkowy ma chłopak, ale podejrzewała że do biednych nie należy.
- Gdzie? Gdzie to słońce!? Chyba oślepłam...- wciągnęła powietrze ze świstem kiedy tylko znów był bliżej niej i na chwilę zacisnęła palce na jego ramieniu całkowicie podświadomie.
Iris XaklyKlasa VII - Skąd : Londyn, Anglia
Krew : Czysta
Re: Huśtawka na drzewie
Och, to raczej szkoda, że nie potrafi czytać w myślach! Z pewnością nie wyśmiałby panny Xakly, a może nawet zechciałby wprowadzić te "dziwne rzeczy" w życie. Widząc jej złośliwy uśmieszek nie mógł się oprzeć wrażeniu, że tegoż oto grymasu nauczyła się od pewnej Ślizgonki o tym samym nazwisku co Misza. Zaraz jednak doszedł do wniosku, że najwidoczniej płeć piękna miała ten uśmiech zakodowany w genach i u wszystkich przedstawicielek prezentował się on mniej więcej tak samo. Niewiele miał Gregorovic wspólnego z płcią piękną, bowiem w Durmstrangu dziewczynki nie grały w Quidditcha. Wszystkie fanki nieświadomie olewał ciepłym moczem. Prawie wszystkie. Z Mercedes miał całkiem niezły kontakt dopóki nie zmieniła Rosji na Anglię. Potem kontakt się urwał, aż do tego roku szkolnego.
- Zwykle bywam zachłanny. A ty wisisz mi jeszcze kawę w Hogsmeade! - rzucił z wyrzutem grożąc jej palcem. Chwilę później znów jego dłonie znalazły się na sznurkach.
- Nawet bardziej za te jej wszystkie docinki pod moim adresem. - przyznał całkiem szczerze. Tak, chętnie zrobiłby spory numer w ciele Leny i patrzył jak bidulka wpada w swoją furię kiedy nikt nie chce jej uwierzyć, że to nie ona. Byłoby trochę zabawy i może potraktowałaby go jako równego sobie. Słysząc pytanie parsknął cicho śmiechem.
- Chciałabyś zamieszkać z moimi rodzicami? Nie ma sprawy! Ja tam kupuję dom w Londynie albo Petersburgu! - rzucił wesołym tonem. Do biednych zdecydowanie nie należał. Wręcz przeciwnie. Był całkiem nieźle ustawionym kawalerem. Kiedy znów się zbliżył i kiedy poczuł nacisk jej paznokci na jej ramieniu schylił się jeszcze niżej i złożył na jej ustach delikatny pocałunek. Nie pogrywał sobie z nią. Nie należał do tego typu chłopców. Wręcz przeciwnie! Kiedy w jego głowie zapaliła się lampka ostrzegawcza: "brat nauczyciel który skręci Ci kark" odsunął się od niej i z czymś w rodzaju strachu na nią spojrzał, a potem się wyprostował. Nie wiadomo kiedy jego serce zaczęło strasznie szybko bić, a klatka piersiowa falowała jak po solidnym bieganiu.
- Zwykle bywam zachłanny. A ty wisisz mi jeszcze kawę w Hogsmeade! - rzucił z wyrzutem grożąc jej palcem. Chwilę później znów jego dłonie znalazły się na sznurkach.
- Nawet bardziej za te jej wszystkie docinki pod moim adresem. - przyznał całkiem szczerze. Tak, chętnie zrobiłby spory numer w ciele Leny i patrzył jak bidulka wpada w swoją furię kiedy nikt nie chce jej uwierzyć, że to nie ona. Byłoby trochę zabawy i może potraktowałaby go jako równego sobie. Słysząc pytanie parsknął cicho śmiechem.
- Chciałabyś zamieszkać z moimi rodzicami? Nie ma sprawy! Ja tam kupuję dom w Londynie albo Petersburgu! - rzucił wesołym tonem. Do biednych zdecydowanie nie należał. Wręcz przeciwnie. Był całkiem nieźle ustawionym kawalerem. Kiedy znów się zbliżył i kiedy poczuł nacisk jej paznokci na jej ramieniu schylił się jeszcze niżej i złożył na jej ustach delikatny pocałunek. Nie pogrywał sobie z nią. Nie należał do tego typu chłopców. Wręcz przeciwnie! Kiedy w jego głowie zapaliła się lampka ostrzegawcza: "brat nauczyciel który skręci Ci kark" odsunął się od niej i z czymś w rodzaju strachu na nią spojrzał, a potem się wyprostował. Nie wiadomo kiedy jego serce zaczęło strasznie szybko bić, a klatka piersiowa falowała jak po solidnym bieganiu.
Misza GregorovicUczeń: Durmstrang - Urodziny : 06/01/1997
Wiek : 27
Skąd : Moskwa, Rosja.
Krew : czysta.
Re: Huśtawka na drzewie
Mercedes nie należała do dziewczyn, których w Hogwarcie było w sumie na pęczki- nie miała bądź wie ile chłopców, ani też nie należała też do tych swawolnych, bez wstydu. Zazwyczaj z nikim nie gadała o swoich miłosnych podbojach, możliwe też dlatego, że ich w zupełności nie miała. Nie umiała się zakochać i chyba nigdy jeszcze nie zaznała tego uczucia, nie licząc oczywiście przelotnych miłostek, gdzie też miała ich może dwie, w tym jedną z nich był Misza.
- Załatwię Ci fory u Vina, co Ty na to?- wystawiła w jego kierunku zaczepnie język, choć wiedziała, że lepiej by było gdyby nie wspominała nic braciszkowi o tym krukonie przy którym jej policzki zaczynały płonąć.
- A co do kawy, to zapraszam w ten weekend, ale nie myśl, że to randka - mruknęła żartobliwie z perlistym uśmiechem na ustach.
- Więc co, mamy umowę, hm? Ja załatwiam eliksir a Ty włosy, nie dam temu wielkiemu ślizgonowi wygrać, na pewno nie! - zrobiła minę niczym mała dziewczynka która za wszelką cenę chce być groźna, ale i tak efekt jest mizerny.
- Londyn? Nie, wolałabym Petersburg, muszę przecież gdzieś przyjeżdżać na wakacje- zarzuciła włosami niczym zmanierowana dama, starając się być dobrą aktorką, ale w tym akurat nie była najlepsza.
Nawet nie wiadomo kiedy był już tak blisko, że już po chwili ją całował, a ona nie protestowała, a wręcz przeciwnie. Dziwne uczucie w brzuchu i w całym ciele sprawiło, że gryfonka miała wrażenie, że zaraz zemdleje. Ten jednak się odsunął, co spowodowało, że Merc mimowolnie podniosła się za nim jak gdyby nie chcąc tego kończyć, jednak minęła krótka chwila a jej policzki wręcz płonęły z gorąca i czerwieni. Nawet całować się nie umiesz idiotko skończona, najlepiej zaszyj się gdzieś w lochach szkoły i żyj ze szczurami pomyślała i popatrzyła na niego z zgryzioną wargą. Widząc, że Misza musi nieźle się denerwować złapała go lekko za rękę i pociągnęła w swoją stronę.
- Chcę jeszcze raz - uniosła wzrok ku górze by spojrzeć na chłopaka.
- Załatwię Ci fory u Vina, co Ty na to?- wystawiła w jego kierunku zaczepnie język, choć wiedziała, że lepiej by było gdyby nie wspominała nic braciszkowi o tym krukonie przy którym jej policzki zaczynały płonąć.
- A co do kawy, to zapraszam w ten weekend, ale nie myśl, że to randka - mruknęła żartobliwie z perlistym uśmiechem na ustach.
- Więc co, mamy umowę, hm? Ja załatwiam eliksir a Ty włosy, nie dam temu wielkiemu ślizgonowi wygrać, na pewno nie! - zrobiła minę niczym mała dziewczynka która za wszelką cenę chce być groźna, ale i tak efekt jest mizerny.
- Londyn? Nie, wolałabym Petersburg, muszę przecież gdzieś przyjeżdżać na wakacje- zarzuciła włosami niczym zmanierowana dama, starając się być dobrą aktorką, ale w tym akurat nie była najlepsza.
Nawet nie wiadomo kiedy był już tak blisko, że już po chwili ją całował, a ona nie protestowała, a wręcz przeciwnie. Dziwne uczucie w brzuchu i w całym ciele sprawiło, że gryfonka miała wrażenie, że zaraz zemdleje. Ten jednak się odsunął, co spowodowało, że Merc mimowolnie podniosła się za nim jak gdyby nie chcąc tego kończyć, jednak minęła krótka chwila a jej policzki wręcz płonęły z gorąca i czerwieni. Nawet całować się nie umiesz idiotko skończona, najlepiej zaszyj się gdzieś w lochach szkoły i żyj ze szczurami pomyślała i popatrzyła na niego z zgryzioną wargą. Widząc, że Misza musi nieźle się denerwować złapała go lekko za rękę i pociągnęła w swoją stronę.
- Chcę jeszcze raz - uniosła wzrok ku górze by spojrzeć na chłopaka.
Iris XaklyKlasa VII - Skąd : Londyn, Anglia
Krew : Czysta
Re: Huśtawka na drzewie
Propozycja która padła z ust Gryfonki kompletnie go nie satysfakcjonowała. Fory u Vina? Nie, nie, nie. Nie potrzebował forów ze strony nauczycieli. Nie miał nic innego do roboty to się uczył, ale nie potrzebował forów od jakiegokolwiek belfra.
- Raczej podziękuję. - powiedział wciąż ze swoim łobuzerskim uśmiechem na wargach. Orzechowe tęczówki wciąż wpatrywały się w jej twarz, która była tak blisko, że bez trudu mógłby policzyć piegi na jej policzkach, gdyby takowe piegi posiadała. Nie dopatrzył się jednak żadnego, a nie da się ukryć, że był dość wnikliwym obserwatorem.
- A już miałem nadzieję... - przyznał z cichym westchnięciem i odsunął się nieco od niej. Nie dało się ukryć, że od ich ostatniej rozmowy stosunek Miszowatego do panny Xakly się zmienił. Niekoniecznie na lepszy w skutkach, bo pewnie niedługo ktoś z kadry skręci mu za to kark, ale uznał, że raczej warto podjąć to ryzyko. Zaśmiał się cicho widząc zawziętość na jej twarzyczce i wyciągnął dłoń w jej kierunku. Jak umowa to umowa. Kiedy wszystko zostało już potwierdzone oficjalnym uściskiem dłoni uśmiechnął się szeroko.
- Jak tylko załatwisz eliksir wezmę kilka jej kłaków. - obiecał zanim oczywiście ją pocałował. Po raz pierwszy. O dziwo go nie odepchnęła, a nawet jakby odwzajemniła jego dość nieśmiały pocałunek. Kiedy się odsunął i znów na nią spojrzał zauważył że jej policzki są czerwone, a jej klatka piersiowa też porusza się zdecydowanie za szybko. On też nieco się zaczerwienił, a kiedy usłyszał kolejne jej słowa zmarszczył nieco czoło.
- Chcesz palić, chcesz się całować... nie poznaję Cię Xakly. - rzucił wesołym tonem, po czym przyciągnął ją bliżej siebie i znów przywarł swoimi wargami do jej warg starając się całować ją najlepiej jak tylko potrafił. O dziwo nie miał powalającego na nogi doświadczenia, ale jakoś dawał radę zdając się na swój instynkt. Zimna w ogóle nie czuł, choć robiło się coraz zimniej i zimniej. Kiedy przestał oparł swoje czoło o jej czoło.
- Więc widzimy się w weekend? - zapytał znów szeroko się uśmiechając.
- Raczej podziękuję. - powiedział wciąż ze swoim łobuzerskim uśmiechem na wargach. Orzechowe tęczówki wciąż wpatrywały się w jej twarz, która była tak blisko, że bez trudu mógłby policzyć piegi na jej policzkach, gdyby takowe piegi posiadała. Nie dopatrzył się jednak żadnego, a nie da się ukryć, że był dość wnikliwym obserwatorem.
- A już miałem nadzieję... - przyznał z cichym westchnięciem i odsunął się nieco od niej. Nie dało się ukryć, że od ich ostatniej rozmowy stosunek Miszowatego do panny Xakly się zmienił. Niekoniecznie na lepszy w skutkach, bo pewnie niedługo ktoś z kadry skręci mu za to kark, ale uznał, że raczej warto podjąć to ryzyko. Zaśmiał się cicho widząc zawziętość na jej twarzyczce i wyciągnął dłoń w jej kierunku. Jak umowa to umowa. Kiedy wszystko zostało już potwierdzone oficjalnym uściskiem dłoni uśmiechnął się szeroko.
- Jak tylko załatwisz eliksir wezmę kilka jej kłaków. - obiecał zanim oczywiście ją pocałował. Po raz pierwszy. O dziwo go nie odepchnęła, a nawet jakby odwzajemniła jego dość nieśmiały pocałunek. Kiedy się odsunął i znów na nią spojrzał zauważył że jej policzki są czerwone, a jej klatka piersiowa też porusza się zdecydowanie za szybko. On też nieco się zaczerwienił, a kiedy usłyszał kolejne jej słowa zmarszczył nieco czoło.
- Chcesz palić, chcesz się całować... nie poznaję Cię Xakly. - rzucił wesołym tonem, po czym przyciągnął ją bliżej siebie i znów przywarł swoimi wargami do jej warg starając się całować ją najlepiej jak tylko potrafił. O dziwo nie miał powalającego na nogi doświadczenia, ale jakoś dawał radę zdając się na swój instynkt. Zimna w ogóle nie czuł, choć robiło się coraz zimniej i zimniej. Kiedy przestał oparł swoje czoło o jej czoło.
- Więc widzimy się w weekend? - zapytał znów szeroko się uśmiechając.
Misza GregorovicUczeń: Durmstrang - Urodziny : 06/01/1997
Wiek : 27
Skąd : Moskwa, Rosja.
Krew : czysta.
Re: Huśtawka na drzewie
Może i Mercedes nie znała się zbytnio na chłopcach czy facetach, ale to co zauważyła po swoim bracie dało jej do myślenia. Każdy z nich był po części dumny i nie chciał pomocy, czy zdobywania czegoś innym środkiem niż własna wiedza bądź siła.
Widząc jego twarz która była tak blisko czuła dziwne skurcze w okolicach żołądka. Czuła też z jednej strony ciekawość tego śmiesznego wrażenia, a z drugiej trochę bała, że Misza czuje coś całkiem innego i nie sądziła, by on nie będąc nią zainteresowany tyle lat teraz nagle się ocknął. Z resztą był typ chłopcem za którym latało pół Durmstrangu.
- To tylko kawa - powiedziała jedynie zabawnie marszcząc przy tym nos. Zaraz po tym zacisnęła swoją dłoń na dłoni chłopaka na znak, że akceptuje ich plan. Miała nadzieję, że nie będzie to takie trudne, w każdym bądź razie mogła wkraść się do gabinetu swojego starszego brata, a z jej znajomością eliksirów znalezienie takowego nie byłoby problemem.
- Vin mnie zabije, albo nie mnie a Ciebie. Przecież nie pomyśli, że jego siostrzyczka będzie łamać regulamin - z jej ust nie znikał uśmiech. A po jego kolejnych słowach zaśmiała się cicho, chyba nie zdawała sobie sprawy, że krukon jej się naprawdę podoba, u niej w przypadkach emocji zazwyczaj uruchamiało się racjonalnie myślenie i tym razem gdzieś tam w jej głowie, w którymś zakamarku, dalej było.
- Działasz na mnie demoralizująco. Niebawem się upije i Bóg wie co jeszcze - mrugnęła do niego zaczepnie i kiedy tylko ponownie złożył na jej ustach pocałunek, Mercedes nie myślała o niczym innym niż o nim i o tym, że nie chce wcale przestawać. Ona zdecydowanie nie należała to doświadczonych, jednak starał się. Nie mogła się nawet otrząsnąć kiedy oddalił twarz, jej oddech naprawdę był przyśpieszony.
- Bardzo...tak, na kawę - pokiwała pośpiesznie głową jąkając się, bo w jej głowie były znów dziwne myśli, za które skarała się od razu.
- A teraz wracajmy do szkoły, zimno się robi - przemknęła pomiędzy jego rękami wstając z huśtawki i będąc już parę kroków od niego kiwnęła głową ruszając w stronę zamku.
Widząc jego twarz która była tak blisko czuła dziwne skurcze w okolicach żołądka. Czuła też z jednej strony ciekawość tego śmiesznego wrażenia, a z drugiej trochę bała, że Misza czuje coś całkiem innego i nie sądziła, by on nie będąc nią zainteresowany tyle lat teraz nagle się ocknął. Z resztą był typ chłopcem za którym latało pół Durmstrangu.
- To tylko kawa - powiedziała jedynie zabawnie marszcząc przy tym nos. Zaraz po tym zacisnęła swoją dłoń na dłoni chłopaka na znak, że akceptuje ich plan. Miała nadzieję, że nie będzie to takie trudne, w każdym bądź razie mogła wkraść się do gabinetu swojego starszego brata, a z jej znajomością eliksirów znalezienie takowego nie byłoby problemem.
- Vin mnie zabije, albo nie mnie a Ciebie. Przecież nie pomyśli, że jego siostrzyczka będzie łamać regulamin - z jej ust nie znikał uśmiech. A po jego kolejnych słowach zaśmiała się cicho, chyba nie zdawała sobie sprawy, że krukon jej się naprawdę podoba, u niej w przypadkach emocji zazwyczaj uruchamiało się racjonalnie myślenie i tym razem gdzieś tam w jej głowie, w którymś zakamarku, dalej było.
- Działasz na mnie demoralizująco. Niebawem się upije i Bóg wie co jeszcze - mrugnęła do niego zaczepnie i kiedy tylko ponownie złożył na jej ustach pocałunek, Mercedes nie myślała o niczym innym niż o nim i o tym, że nie chce wcale przestawać. Ona zdecydowanie nie należała to doświadczonych, jednak starał się. Nie mogła się nawet otrząsnąć kiedy oddalił twarz, jej oddech naprawdę był przyśpieszony.
- Bardzo...tak, na kawę - pokiwała pośpiesznie głową jąkając się, bo w jej głowie były znów dziwne myśli, za które skarała się od razu.
- A teraz wracajmy do szkoły, zimno się robi - przemknęła pomiędzy jego rękami wstając z huśtawki i będąc już parę kroków od niego kiwnęła głową ruszając w stronę zamku.
Iris XaklyKlasa VII - Skąd : Londyn, Anglia
Krew : Czysta
Re: Huśtawka na drzewie
Och tak, zdecydowanie chodziło tutaj o pierwiastek męskiej dumy który niezaprzeczalnie w sobie miał. I tak, on czuł się w miarę podobnie. Może i był chłopakiem za którym latało pół Durmstrangu, ale on wtedy kompletnie tego nie zauważał i kompletnie nie zdawał sobie z tego sprawy. Prawdopodobnie gdyby owe zainteresowane nim niewiasty ściągałyby majtki na jego widok to on i tak by tego nie ogarnął. Był facetem. Ślepym na wszelkie "znaki" które większość dziewczyn uznaje za oczywiste. Gdyby którakolwiek z nich podeszła z tekstem: "Hej, podobasz mi się. Umówimy się?" to on bez większego zastanowienia by się zgodził! Słowo jasnym sygnałem, zawsze i wszędzie. Gdyby Mercedes dała mu wcześniej ten jasny znak, że jest zainteresowana to już pewnie dawno temu byliby razem. Bo wbrew pozorom Misza był dość nieśmiałym chłopcem.
- Chcesz żebym się wycofał? - zapytał z uśmiechem, a jedna z jego brwi powędrowała nieco wyżej. Jak jeszcze trochę Gryfonka postraszy go swoim bratem to pewnie tak będzie. Zabierze wtedy wszystkie swoje zabaweczki i pójdzie do innej piaskownicy. Tak dorośle i odpowiedzialnie jak na siedemnastolatka przystało! Uwagi o jej demoralizowaniu nie skomentował zajęty całowaniem jej ust. Ledwie skończyli i ledwie doszli do wniosku, że w weekend na kawę kiedy dziewczyna mu się wymsknęła oznajmiając, że wybiera się do zamku.
- Ja jeszcze trochę pobiegam. Do zobaczenia w weekend! - pomachał jej na pożegnanie i z czerwonymi policzkami ruszył biegiem w stronę błoni.
- Chcesz żebym się wycofał? - zapytał z uśmiechem, a jedna z jego brwi powędrowała nieco wyżej. Jak jeszcze trochę Gryfonka postraszy go swoim bratem to pewnie tak będzie. Zabierze wtedy wszystkie swoje zabaweczki i pójdzie do innej piaskownicy. Tak dorośle i odpowiedzialnie jak na siedemnastolatka przystało! Uwagi o jej demoralizowaniu nie skomentował zajęty całowaniem jej ust. Ledwie skończyli i ledwie doszli do wniosku, że w weekend na kawę kiedy dziewczyna mu się wymsknęła oznajmiając, że wybiera się do zamku.
- Ja jeszcze trochę pobiegam. Do zobaczenia w weekend! - pomachał jej na pożegnanie i z czerwonymi policzkami ruszył biegiem w stronę błoni.
Misza GregorovicUczeń: Durmstrang - Urodziny : 06/01/1997
Wiek : 27
Skąd : Moskwa, Rosja.
Krew : czysta.
Re: Huśtawka na drzewie
Znowu nie wiedziała co z sobą począć.
Nałożyła na siebie ciepły sweterek oczywiście czarny i złapała swoją broń.
Trzeba kiedyś poćwiczyć, ale najpierw trzeba znaleźć miejsce.
Wybiegła z zamku nie zwracając uwagi na ludzi których mijała, nie było w tym momencie nikogo z kim chciałaby pogadać na jakiś ważny temat. Nie była nikomu potrzebna to po co miała zastanawiać się nad... czymkolwiek.. odnośnie zamku?
Szła przed siebie z bronią przewieszoną przez ramię, która wygodnie ułożyła się na jej plecach, jak zawsze dostosowując się do właścicielki. Nie pomyślała o tym by wziąć cokolwiek prócz broni i różdżki która spoczywała sobie spokojnie w długim kozaku.
Dotarła jedynie do huśtawki, z którą zapewne wiązało się wiele wspomnień. Przysiadła na niej kładąc broń na ziemi jednak ciągle w zasięgu wzroku i poczęła się lekko huśtać. Ciemne pukle latały jej wokół głowy za każdym podmuchem wiatru.
Nałożyła na siebie ciepły sweterek oczywiście czarny i złapała swoją broń.
Trzeba kiedyś poćwiczyć, ale najpierw trzeba znaleźć miejsce.
Wybiegła z zamku nie zwracając uwagi na ludzi których mijała, nie było w tym momencie nikogo z kim chciałaby pogadać na jakiś ważny temat. Nie była nikomu potrzebna to po co miała zastanawiać się nad... czymkolwiek.. odnośnie zamku?
Szła przed siebie z bronią przewieszoną przez ramię, która wygodnie ułożyła się na jej plecach, jak zawsze dostosowując się do właścicielki. Nie pomyślała o tym by wziąć cokolwiek prócz broni i różdżki która spoczywała sobie spokojnie w długim kozaku.
Dotarła jedynie do huśtawki, z którą zapewne wiązało się wiele wspomnień. Przysiadła na niej kładąc broń na ziemi jednak ciągle w zasięgu wzroku i poczęła się lekko huśtać. Ciemne pukle latały jej wokół głowy za każdym podmuchem wiatru.
Re: Huśtawka na drzewie
Zaszurały żółtobrunatne liście, ktoś przedzierał się ku temu intymnemu, samotniczemu zakątkowi, bynajmniej bez poszanowania dla spokoju i odosobnienia przewieszonej przez huśtawkę pannicy. Przyszedł kontemplować zachód słońca. Wychowany w wysokich dachach i smogu uboższej dzielnicy Londynu, rzadko widywał rozlane po niebie barwy uciekającego słońca. W Hogwarcie zaś często miał ku temu okazje - i skwapliwie z nich korzystał.
Tylko się nie pospieszcie i nie nazwijcie go romantykiem. Co jak co, ale Maddox zabiłby was śmiechem. Lubił patrzeć na rzeczy ładne, jak każdy, o niewypaczonym guście estetycznym, ale równie dobrze mógłby się przyglądać kobietom ze starszych lat. I wtedy zostałby nie romantykiem, a, niestety, szowinistą.
W każdym razie, Overton nadszedł. Zmierzył zajętą huśtawkę wzrokiem oszukanego kontrahenta i westchnął teatralnie. Kiedy tylko czarnowłosa diva zogniskowała go spojrzeniem, ukłonił się szarmancko.
- Witam, panno Mauric. Zajęła mi pani huśtawkę. Ale, cóż, nie będę się awanturował. Jak psidwak przy misce, to kuguchar nie poje. Czy jakoś tak.
Znów westchnął, może trochę ciszej, i zsunął z ramienia ogromną, szarą torbę, która wyglądała, jakby sporo już z właścicielem przeszła. Ułożył dobytek pod drzewem i zasiadł obok, wyjmując zeń różdżkę, rolkę pergaminu i kilka kopert. Po chwili zapalczywego grzebania znalazł też połamane pióro i na wpół wyschnięty kałamarz. Przy okazji z torby uwolniła się nakrapiana salamandra i pęczek jakichś ziół, ale Overton szybko się z nimi uporał, wpychając z powrotem w czeluści torby.
Wymruczał zaklęcie światła i wbił rączkę różdżki w ziemię, tworząc aurę przyjemnego blasku, w którym spokojnie można byłoby czytać po nocy. Listopadowe popołudnia poza miastem były niepokojąco wręcz ciemne...
Złapał pergamin i umoczył pióro w kałamarzu i... zamarł, natchnienia szukając.
Tylko się nie pospieszcie i nie nazwijcie go romantykiem. Co jak co, ale Maddox zabiłby was śmiechem. Lubił patrzeć na rzeczy ładne, jak każdy, o niewypaczonym guście estetycznym, ale równie dobrze mógłby się przyglądać kobietom ze starszych lat. I wtedy zostałby nie romantykiem, a, niestety, szowinistą.
W każdym razie, Overton nadszedł. Zmierzył zajętą huśtawkę wzrokiem oszukanego kontrahenta i westchnął teatralnie. Kiedy tylko czarnowłosa diva zogniskowała go spojrzeniem, ukłonił się szarmancko.
- Witam, panno Mauric. Zajęła mi pani huśtawkę. Ale, cóż, nie będę się awanturował. Jak psidwak przy misce, to kuguchar nie poje. Czy jakoś tak.
Znów westchnął, może trochę ciszej, i zsunął z ramienia ogromną, szarą torbę, która wyglądała, jakby sporo już z właścicielem przeszła. Ułożył dobytek pod drzewem i zasiadł obok, wyjmując zeń różdżkę, rolkę pergaminu i kilka kopert. Po chwili zapalczywego grzebania znalazł też połamane pióro i na wpół wyschnięty kałamarz. Przy okazji z torby uwolniła się nakrapiana salamandra i pęczek jakichś ziół, ale Overton szybko się z nimi uporał, wpychając z powrotem w czeluści torby.
Wymruczał zaklęcie światła i wbił rączkę różdżki w ziemię, tworząc aurę przyjemnego blasku, w którym spokojnie można byłoby czytać po nocy. Listopadowe popołudnia poza miastem były niepokojąco wręcz ciemne...
Złapał pergamin i umoczył pióro w kałamarzu i... zamarł, natchnienia szukając.
Re: Huśtawka na drzewie
Od ostatnich przeżyć z młodym Scottem w roli głównej, Mercedes miała coraz to bardziej spaczoną psychikę. Nie wychodziła znów przez kilka dni z dormitorium i nie odzywała się nawet do swoich współlokatorek. Po napastującym ją nauczycielu nadszedł czas na niezrównoważonego ucznia. Postanowiła jednak wyjść do ludzi, a konkretnie w poszukiwaniu Miszy, bądź tez Vina, jednak po obejściu wszelkich możliwych miejsc w których mogli być, ruszyła się przejść na tą huśtawkę, która tak bardzo dobrze jej się kojarzyła.
Docierając na miejsce zauważyła dwójkę uczniów i w sumie odetchnęła z ulgą, bo gdyby któryś z nich stał sam, ona odwróciłaby się na pięcie i odeszła w przeciwnym kierunku. Po prostu się bała. Widząc, że huśtawka jest zajęta podeszła pod drzewo bliżej od strony chłopaka i zaczęła kopać liście zerkając na nich co jakiś czas. Najwyraźniej się nie znali, albo po prostu nie chcieli ze sobą rozmawiać? Chłopaka kojarzyła, bowiem chodził z nią na zajęcia, nie miała na tyle odwagi na dodatek z tymi niebieskimi włosami, które były przypadek. Biorąc pod uwagę co powiedział jej James, to i tak cud, że po kilku dniach wyszła z sypialni dziewcząt.
Docierając na miejsce zauważyła dwójkę uczniów i w sumie odetchnęła z ulgą, bo gdyby któryś z nich stał sam, ona odwróciłaby się na pięcie i odeszła w przeciwnym kierunku. Po prostu się bała. Widząc, że huśtawka jest zajęta podeszła pod drzewo bliżej od strony chłopaka i zaczęła kopać liście zerkając na nich co jakiś czas. Najwyraźniej się nie znali, albo po prostu nie chcieli ze sobą rozmawiać? Chłopaka kojarzyła, bowiem chodził z nią na zajęcia, nie miała na tyle odwagi na dodatek z tymi niebieskimi włosami, które były przypadek. Biorąc pod uwagę co powiedział jej James, to i tak cud, że po kilku dniach wyszła z sypialni dziewcząt.
Iris XaklyKlasa VII - Skąd : Londyn, Anglia
Krew : Czysta
Re: Huśtawka na drzewie
Popołudnie powoli oddawało się nocy, robiło się też całkiem chłodno. Overton szybko przestał zakłócać spokój milczącej towarzyszce i oddał się zaciekłemu studiowaniu kilku przytachanych ze sobą dzienników. Kiedy już połapał się w plątaninie pospiesznie sporządzonych notatek, przysunął ku sobie rolkę pergaminu i rozpoczął pisanie kilku listów. Skończył dwa, niezbyt obszerne, i właśnie dopieszczał treść trzeciego z nich, kiedy usłyszał szuranie liści. Uniósł łeb i rozejrzał się wokół, zaintrygowany, któż jeszcze mógł się dzisiaj rozczarować, zastając zajętą huśtawkę.
Powitał go szalony błękit włosów i przygarbiona, depresyjna postawa niewysokiej uczennicy. Zmarszczył brwi, wyraźnie zdekoncentrowany... W pierwszej chwili pomyślał, że jego eksperyment właśnie ujrzał światło dzienne jeszcze przed premierą, zapewne skradziony i obdarty z chwały... Pospiesznie pogrzebał w czeluściach szarej torby. Nic nie wskazywało na to, by woreczki z kolorowymi proszkami zmieniły objętość. A więc włosy dziewczyny to była sprawka kogoś innego.
- Cześć, Mercedes. - Gdy podeszła odrobinę bliżej, wiedział już, że to dziewczyna z jego klasy. Świetnie ją te włosy maskowały, tak właściwie. - Interesująca fryzura. Zaklęcie koloryzujące?
Pytał pozornie bez większego zaangażowania, jednak ciemne oczy studiowały jej głowę wyjątkowo uważnie. Nuż mu się coś z tych oględzin w głowie wyklaruje...
Powitał go szalony błękit włosów i przygarbiona, depresyjna postawa niewysokiej uczennicy. Zmarszczył brwi, wyraźnie zdekoncentrowany... W pierwszej chwili pomyślał, że jego eksperyment właśnie ujrzał światło dzienne jeszcze przed premierą, zapewne skradziony i obdarty z chwały... Pospiesznie pogrzebał w czeluściach szarej torby. Nic nie wskazywało na to, by woreczki z kolorowymi proszkami zmieniły objętość. A więc włosy dziewczyny to była sprawka kogoś innego.
- Cześć, Mercedes. - Gdy podeszła odrobinę bliżej, wiedział już, że to dziewczyna z jego klasy. Świetnie ją te włosy maskowały, tak właściwie. - Interesująca fryzura. Zaklęcie koloryzujące?
Pytał pozornie bez większego zaangażowania, jednak ciemne oczy studiowały jej głowę wyjątkowo uważnie. Nuż mu się coś z tych oględzin w głowie wyklaruje...
Re: Huśtawka na drzewie
Dziewczyna zastanawiała się właśnie w tym momencie jak ma przefarbować te włosy i cokolwiek przychodziło jej na myśl zaraz okrywało się strachem. A co jeśli tym razem straci swoje włosy? Wolałaby już do końca życia mieć niebieskie włosy niż być łysa, bo zawsze mogła się pochwalić długimi, gęstymi włosami.
Nagle zauważyła, że chłopak idzie w jej kierunku, pomimo tego, że kojarzyła go dość dobrze nawet z Pokoju Wspólnego, to zamarła w miejscu czekając aż tylko ten coś jej zrobi. Odetchnęła jednak z ulgą kiedy ten podszedł do niej dość przyjaźnie.
- Maddox, prawda? - spytała nieco niepewnie podnosząc głowę ku górze by przyglądnąć się chłopakowi. - Tak, ale najraźniej coś źle wypowiedziałam i zamiast mocno brązowego wyszło mi takie coś...- burknęła z lekkim smutkiem w głosie, jednak odwróciła wzrok wlepiając swoje błękitne tęczówki w chłopaka.
- Może ty umiesz coś z tym zrobić? Albo znasz jakiś sposób? - spytała i wyjęła z kieszeni czapkę którą mocno naciągnęła na głowę. Była naprawdę bardzo zawstydzona.
Nagle zauważyła, że chłopak idzie w jej kierunku, pomimo tego, że kojarzyła go dość dobrze nawet z Pokoju Wspólnego, to zamarła w miejscu czekając aż tylko ten coś jej zrobi. Odetchnęła jednak z ulgą kiedy ten podszedł do niej dość przyjaźnie.
- Maddox, prawda? - spytała nieco niepewnie podnosząc głowę ku górze by przyglądnąć się chłopakowi. - Tak, ale najraźniej coś źle wypowiedziałam i zamiast mocno brązowego wyszło mi takie coś...- burknęła z lekkim smutkiem w głosie, jednak odwróciła wzrok wlepiając swoje błękitne tęczówki w chłopaka.
- Może ty umiesz coś z tym zrobić? Albo znasz jakiś sposób? - spytała i wyjęła z kieszeni czapkę którą mocno naciągnęła na głowę. Była naprawdę bardzo zawstydzona.
Iris XaklyKlasa VII - Skąd : Londyn, Anglia
Krew : Czysta
Re: Huśtawka na drzewie
Maddox zabrał ze sobą wszystkie swoje szpargały, oczywiście. Z ziemi wyciągnął też wbitą weń różdżkę, dającą migotliwe, przyjemne światło na całą okolicę. Wytrzepał rękojeść z wilgotnej ziemi i wsunął drewienko w rękaw, wciąż nie gasząc zaklęcia światła - spacer do zamku bez podobnego przygotowania mógł się skończyć potknięciem o korzeń, lub - co gorsza, nadzianiem się na odchody testrali.
Widząc, że panienka nieco się spina na jego widok, ukłonił się szarmancko, chcąc dać jej pewność, z kim ma do czynienia.
- Maddox Overton, król szkolnego handlu i ambitny wynalazca gadżetów wszelkich, do usług.
Mrugnął do niej i posłał firmowy uśmiech, następnie wsłuchał się w feralną historię fryzury panny Xakly.
- A... bo to się nie eksperymentuje przed lustrem samemu! - zawołał z nutą łagodnej przygany. - Idealnie pani trafiła. Dopracowuję właśnie coś, czym zawojuję cały rynek. Cukierki zmieniające kolor włosów! Co prawda nie są jeszcze w formie, w której smakowałyby nadzwyczaj wybornie, ale przynajmniej działają. Jeśli masz ochotę na uzyskanie odrobiny proszku, musimy zawiązać umowę. Przede wszystkim - proponuje spacer. Najlepiej do sowiarni. Muszę wysłać mojej testerce zapytanie o ostatnie wyniki eksperymentów.
Uśmiechnął się jak rasowy biznesmen i zaoferował Mercedes swoje ramię.
Widząc, że panienka nieco się spina na jego widok, ukłonił się szarmancko, chcąc dać jej pewność, z kim ma do czynienia.
- Maddox Overton, król szkolnego handlu i ambitny wynalazca gadżetów wszelkich, do usług.
Mrugnął do niej i posłał firmowy uśmiech, następnie wsłuchał się w feralną historię fryzury panny Xakly.
- A... bo to się nie eksperymentuje przed lustrem samemu! - zawołał z nutą łagodnej przygany. - Idealnie pani trafiła. Dopracowuję właśnie coś, czym zawojuję cały rynek. Cukierki zmieniające kolor włosów! Co prawda nie są jeszcze w formie, w której smakowałyby nadzwyczaj wybornie, ale przynajmniej działają. Jeśli masz ochotę na uzyskanie odrobiny proszku, musimy zawiązać umowę. Przede wszystkim - proponuje spacer. Najlepiej do sowiarni. Muszę wysłać mojej testerce zapytanie o ostatnie wyniki eksperymentów.
Uśmiechnął się jak rasowy biznesmen i zaoferował Mercedes swoje ramię.
Re: Huśtawka na drzewie
Gdzie on może być? - przemknęło przez Tośkową głowę kiedy w kolejnym miejscu w którym spodziewała się spotkać Maddoxa napotykała jedynie miziające się pary. Na sam taki widok od razu przypominał jej się bal andrzejkowy który o mało co nie zakończyła szybkim numerkiem w łazience Jęczącej Marty. Do dziś wstydziła się tego wszystkiego i do dziś unikała Campbella jak ognia. Jako młodociany znawca eliksirów wszelakich wiedziała, że jej zachowanie idealnie obrazowało działanie amortencji i widziała, że w sumie Connor zachowywał się też jakby był pod wpływem. Mimo wszystko miała przez to wielkiego, moralnego kaca. Gdy nacisnęła klamkę od pokoju z kominkiem aż cofnęła się z jawnym obrzydzeniem na twarzy. Wszystkie miejsca w zamku już obeszła, czas więc wyjść na dwór. Pobiegła więc na dół, do lochów po swoją kurtkę i zaraz to w skórzanej, czarnej ramonesce z szalikiem owiniętym wokół szyi przemierzała dziarskim krokiem błonia. Nie czuła jeszcze zimna na nogach odzianych jedynie w zwykłe rajstopy, bo oczywiście jak na "pilną" uczennicę przystało miała na sobie krótką, czarną spódniczkę, a do tego koszulkę z logiem swojego domu, która teraz była zakryta przez kurtkę. Gdy bystre, ciemne tęczówki dostrzegły przy huśtawce znajomą czuprynę aż przyspieszyła kroku.
- Overton, szukałam Cię! - zawołała dość wesołym tonem po czym posłała jego pannie dość przepraszający uśmiech łapiąc go za ramię i odciągając na bok.
- Mam interes. Potrzebuję muchy siatkoskrzydłe, pijawki, ślaz, rdest prasi, sproszkowany róg dwurożca i skórkę boomslanga. Jak najszybciej. W zamian oferuję trochę galeonów i może trochę eliksiru Wielosokowego. - wyszeptała mu do ucha, po czym uśmiechnęła się ciepło do Gryfona.
- Da się załatwić? - zapytała już normalnie odsuwając się od niego.
- Overton, szukałam Cię! - zawołała dość wesołym tonem po czym posłała jego pannie dość przepraszający uśmiech łapiąc go za ramię i odciągając na bok.
- Mam interes. Potrzebuję muchy siatkoskrzydłe, pijawki, ślaz, rdest prasi, sproszkowany róg dwurożca i skórkę boomslanga. Jak najszybciej. W zamian oferuję trochę galeonów i może trochę eliksiru Wielosokowego. - wyszeptała mu do ucha, po czym uśmiechnęła się ciepło do Gryfona.
- Da się załatwić? - zapytała już normalnie odsuwając się od niego.
Re: Huśtawka na drzewie
Jako, że panna Mercedes nie wyglądała na zbyt zainteresowaną dalszą konwersacją i całą swoją uwagę skupiła jedynie na nieszczęśliwym kolorze włosów, młody Overton odsunął ramię i podrapał się po potylicy, biedząc się nad tym szczególnym przypadkiem. Kiedy już mniej-więcej wymyślił, jak jej zaradzić, zauważył nacierającą jak tsunami Vedran. Uśmiechnął się do towarzyszącej mu Gryfonki i nachylił się jej do ucha, w dłoń wciskając maleńki woreczek:
- Rozpuść w herbacie całość i wypij. Będzie odrobinę gorzkie. Ręczę za rezultat. Niebawem zgłoszę się po przysługę.
Następnie wyprostował się i oddał kurtuazyjny ukłon, puszczając do niebieskowłosej oczko. Poprawił ciążącą mu na ramieniu torbę i zasalutował zbliżającej się Antosi.
- Szukałaś mnie? Kiedy zrobiłem się popularny na tyle, by mnie szukać? - Posłał ciemnowłosej radosny, powitalny uśmiech i dał się porwać na bok. Gdy zaczęła mówić, czego potrzebuje, huncwocckie oczy Maddoxa pojaśniały.
- Wchodzę w to. Ile dokładnie złota i jak duża fiolka eliksiru wchodzi w grę? Oczywiście rezerwuję porcję wywaru pre-wielosokowego.
Uśmiechnął się, wyraźnie zadowolony z podobnego obrotu sprawy. Już kombinował co (i jak bardzo nielegalnie) mógłby zdobyć.
- Rozpuść w herbacie całość i wypij. Będzie odrobinę gorzkie. Ręczę za rezultat. Niebawem zgłoszę się po przysługę.
Następnie wyprostował się i oddał kurtuazyjny ukłon, puszczając do niebieskowłosej oczko. Poprawił ciążącą mu na ramieniu torbę i zasalutował zbliżającej się Antosi.
- Szukałaś mnie? Kiedy zrobiłem się popularny na tyle, by mnie szukać? - Posłał ciemnowłosej radosny, powitalny uśmiech i dał się porwać na bok. Gdy zaczęła mówić, czego potrzebuje, huncwocckie oczy Maddoxa pojaśniały.
- Wchodzę w to. Ile dokładnie złota i jak duża fiolka eliksiru wchodzi w grę? Oczywiście rezerwuję porcję wywaru pre-wielosokowego.
Uśmiechnął się, wyraźnie zadowolony z podobnego obrotu sprawy. Już kombinował co (i jak bardzo nielegalnie) mógłby zdobyć.
Re: Huśtawka na drzewie
Uśmiechnęła się szeroko słysząc jego pytania. Od kiedy stał się popularny na tyle, aby go szukać? Ano od tego czasu w którym potrzebowała jego fascynującej umiejętności zdobywania wszystkiego co nie do zdobycia za odpowiednie do wysiłku kwoty. Prawdę mówiąc była bardzo dobrą klientką- nigdy nie grymasiła, nie poganiała, ani nie marudziła, a zawsze zostawiała po sobie stosowną kwotę. Od czasu do czasu, jak właśnie teraz, oferowała mu też trochę tego co zamierzała uwarzyć. A teraz w zasadzie to nie ona miała ważyć, tylko Campbell, ale zamierzała wyłudzić od niego tyle eliksiru, żeby starczyło i dla niej i dla Maddoxa choć prawdę mówiąc sama niezbyt czuła potrzebę bycia choćby przez godzinkę w innym ciele. Na kolejne pytania pokiwała głową.
- Wiesz, że pieniądze nie grają znaczenia. Wystawisz rachuneczek, a ja go pokryję, jak zwykle z resztą. - ich wzajemna współpraca była wystarczająco długa, żeby wiedział iż Vedranówna jest stworzeniem niezwykle uczciwym w interesach. Skoro mówi, że pokryje rachuneczek to go pokryje, a może nawet i z nawiązką. Fundusze nie grają dużej roli, jeżeli cały rodzinny majątek był porozbijany na banki w każdym zakątku świata i każda skrzynka państwa Vedran była naprawdę pełna złota. A Antonija bądź co bądź była panną Vedran, więc mimo, że niezbyt dogadywała się z rodziną to już z rodzinnymi pieniążkami była w bardzo dobrej komitywie.
- To zależy od ile eliksiru wyjdzie. Myślę, że o taka... - tu zobrazowała lekko drżącymi od zimna dłońmi o jakiej wielkości fiolce rozmawiają - ... co daje około 4-5 godzin pod inną postacią. Myślę, że to dość uczciwa propozycja? - uśmiechnęła się jeszcze ciepło do niego, a potem poczuła jak chłodny wiatr smaga jej nogi z jeszcze większą siłą.
- Będę się już zbierać. Daj znać jak idą postępy w sprawie i jak będziesz potrzebował wcześniej gotówki. Liczę na to, że załatwisz to dość szybko. W końcu jesteś najlepszy! - to powiedziawszy na pożegnanie odeszła machając mu jeszcze dłonią na powitanie, po czym szybkim krokiem ruszyła w stronę z której przyszła.
- Wiesz, że pieniądze nie grają znaczenia. Wystawisz rachuneczek, a ja go pokryję, jak zwykle z resztą. - ich wzajemna współpraca była wystarczająco długa, żeby wiedział iż Vedranówna jest stworzeniem niezwykle uczciwym w interesach. Skoro mówi, że pokryje rachuneczek to go pokryje, a może nawet i z nawiązką. Fundusze nie grają dużej roli, jeżeli cały rodzinny majątek był porozbijany na banki w każdym zakątku świata i każda skrzynka państwa Vedran była naprawdę pełna złota. A Antonija bądź co bądź była panną Vedran, więc mimo, że niezbyt dogadywała się z rodziną to już z rodzinnymi pieniążkami była w bardzo dobrej komitywie.
- To zależy od ile eliksiru wyjdzie. Myślę, że o taka... - tu zobrazowała lekko drżącymi od zimna dłońmi o jakiej wielkości fiolce rozmawiają - ... co daje około 4-5 godzin pod inną postacią. Myślę, że to dość uczciwa propozycja? - uśmiechnęła się jeszcze ciepło do niego, a potem poczuła jak chłodny wiatr smaga jej nogi z jeszcze większą siłą.
- Będę się już zbierać. Daj znać jak idą postępy w sprawie i jak będziesz potrzebował wcześniej gotówki. Liczę na to, że załatwisz to dość szybko. W końcu jesteś najlepszy! - to powiedziawszy na pożegnanie odeszła machając mu jeszcze dłonią na powitanie, po czym szybkim krokiem ruszyła w stronę z której przyszła.
Re: Huśtawka na drzewie
Gdy określiła wielkość fiolki, uśmiechnął się łakomie i pokłonił, pragnąc oddać, jak bardzo cieszy się z podobnej propozycji handlowej. W istocie, panienka Vedran zawsze sowicie doceniała jego wysiłki. Można by rzec, że znajdowała się w swoistej złotej czołówce osób, które zasługiwały na miano najlepszych klientów.
Pożegnał się z nią dziarskim uśmiechem i zapewnił, że jeśli czegokolwiek będzie potrzebował to wie, jak ją znaleźć. Następnie się rozeszli.
Maddox przez całą drogę do zamku układał zmyślne origami z kawałków pergaminu, na których wcześniej spisał listy. Następnie dotknął każdy z nich końcówką różdżki, szepcząc coś pod nosem. Papierowy łabędź i stylowy samolocik wystartowały mu z dłoni. Wylądują dopiero wtedy, gdy zlokalizują odbiorców tajemnych listów.
Pożegnał się z nią dziarskim uśmiechem i zapewnił, że jeśli czegokolwiek będzie potrzebował to wie, jak ją znaleźć. Następnie się rozeszli.
Maddox przez całą drogę do zamku układał zmyślne origami z kawałków pergaminu, na których wcześniej spisał listy. Następnie dotknął każdy z nich końcówką różdżki, szepcząc coś pod nosem. Papierowy łabędź i stylowy samolocik wystartowały mu z dłoni. Wylądują dopiero wtedy, gdy zlokalizują odbiorców tajemnych listów.
Re: Huśtawka na drzewie
Nareszcie święta dobiegły końca i co prawda przed nami był jeszcze sylwester, ale na całe szczęście nie był on na tyle męczący co te nieszczęsne kilka dni w domu podczas Bożego Narodzenia. Niestety Mercedes nie miała na tyle szczęście żeby spędzić tych kilka dób ze swoim bratem, który najwyraźniej miał ciekawsze rzeczy w planach niż spędzanie czasu z wiecznie poszkodowaną siostrą. Prawdą jednak było, że Mercedes miała coraz to więcej pecha od kiedy przeprowadziła się do tej szkoły, nawet to, że jej brat był nauczycielem eliksirów nie powstrzymało uczniów od żartowania sobie z niej w różny sposób, nawet nauczyciel chciał ją zgwałcić, co nigdy nie mieściło jej się w głowie. Zawsze uważała grono pedagogiczne za osoby którym można ufać, ale najwidoczniej w tym Hogwarcie zaufanie to kwestia sporna.
Mercedes przez długi okres bała się wychodzić z dormitorium, po tym jak ostatnio jakiś ślizgon zostawił ją nagą na balkonie. Tym razem postanowiła jednak przezwyciężyć swój strach i wyjść na spacer, do swojego ulubionego miejsca na terenie tej szkoły. Gryfonka przeważnie chodziła w mundurku po szkole, jednak tym razem, ubrała ciepłe grube rajstopy, zwykłą spódniczkę i czarny sweter, a na to swój płaszczyk w barwie przewodniej swojego domu. Będąc już na błoniach, skierowała swoje kroki w stronę huśtawki, a kiedy już była na miejscu z radością małego dziecka rzuciła się na tą huśtawkę i jako, że była pechowym stworzeniem, upadła pod nią z żałosnym jękiem wydobywającym się z jej ust. Starała się oczywiście zaraz po tym podnieść jednak było zbyt ślisko żeby udało jej się to tak od razu.
Mercedes przez długi okres bała się wychodzić z dormitorium, po tym jak ostatnio jakiś ślizgon zostawił ją nagą na balkonie. Tym razem postanowiła jednak przezwyciężyć swój strach i wyjść na spacer, do swojego ulubionego miejsca na terenie tej szkoły. Gryfonka przeważnie chodziła w mundurku po szkole, jednak tym razem, ubrała ciepłe grube rajstopy, zwykłą spódniczkę i czarny sweter, a na to swój płaszczyk w barwie przewodniej swojego domu. Będąc już na błoniach, skierowała swoje kroki w stronę huśtawki, a kiedy już była na miejscu z radością małego dziecka rzuciła się na tą huśtawkę i jako, że była pechowym stworzeniem, upadła pod nią z żałosnym jękiem wydobywającym się z jej ust. Starała się oczywiście zaraz po tym podnieść jednak było zbyt ślisko żeby udało jej się to tak od razu.
Iris XaklyKlasa VII - Skąd : Londyn, Anglia
Krew : Czysta
Re: Huśtawka na drzewie
Święta to okres spędzania czasu z rodziną, przyjaciółmi, w miłości, radości, uśmiechu, szacunku i życzliwości. Marcel święta wyjątkowo spędził nie wychylając nawet czubka nosa z sypialni, w której to leżał na łóżku czytając zawzięcie kryminalną książkę. Wynalazł ją w bibliotece, kiedy to przyszło mu robić prace na eliksiry, ale niestety nie był to jego dzień na naukę. Wyszedł tylko w wigilię na kolację do wielkiej sali, złożył sobie życzenia ze znajomymi, uściskał siostrę, brata, zjadł nieco, trochę zabrał ze sobą żeby nie umrzeć z głodu, a później ślad po nim zaginął. Książka opowiadała o klubie motocyklowym, który chronił swoje miasto Charming, żeby nie dochodziło tam do morderstw, zabójstw, handlu narkotykami. Co chwila jednak ktoś zakłócał im spokój, przez co w mieście zapanował chaos, zamieszanie, ludzie zaczęli się staczać, a klub nie potrafił sobie z tym poradzić. Dopiero po jakimś czasie wyszło na jaw, że jeden z głównych bohaterów to zdrajca, który wprowadził obce kluby na tereny Charming po to, ażeby zrobić na tym interes. Książka swojego rodzaju skomplikowana, nieco dziwna, ale na tyle ciekawa ze wciągnęła młodego francuza, że tylko i wyłącznie czytał, a czasem robił sobie przerwę na jedzenie, spanie, przeciągnięcie się, ewentualnie jakieś krótkie ziewnięcie. W tym dniu, kiedy to już święta minęły postanowił od samego rana wstać, wziąć ciepły prysznic, przebrać się, założyć okulary przeciwsłoneczne na nos i wydostać się z sypialni. Przeszedł przez pokój wspólny, który o dziwo był pusty. Widocznie większość lokatorów zdecydowała się nie wracać jeszcze do zamku, wolą zostać na sylwestra w rodzinnym towarzystwie. Marcel stwierdził, że sylwestra spędzi sam, chyba że siostra zdecyduje się pojawić i zaszczyci go swoją obecnością, ale na to jednak by nie liczył. Jego planem było zakupienie czegoś mocniejszego, wynalezienie jakieś dobrej książki w bibliotece i zasiedzenie przy kominku z lekturą co jakiś czas popijając trunek. O dwunastej jak co roku wyszedłby z zamku, by popatrzeć na fajerwerki. Nie jest ich fanem, aczkolwiek zawsze miło popatrzeć na uśmiechnięte twarze dookoła. Tymczasem jednak opuścił dormitorium i podążał po schodach w dół. Wszędzie wokół było pusto, nie minął nikogo prócz jakiegoś pierwszoroczniaka który co chwila potykał się o własne nogi. Celem Volante było wyjście na powietrze, dlatego też kiedy zszedł na parter swoje nogi skierował ku wyjściu z zamku. Im bliżej wyjścia tym na jego skórze pojawiała się coraz bardziej widoczna gęsia skórka. Nie ubrał sie odpowiednio na tę porę roku, lecz był na tyle leniwy że nie chciało mu się z powrotem iść na górę po coś cieplejszego. Był bowiem ubrany w niebieską koszulkę w kratę, jeansy, oraz podniszczone trampki. Na nosie niezmiennie widniały ciemne okulary przeciwsłoneczne z którymi nie rozstawał się nawet w okresie zimy, co mogło się wydawać dość dziwne. Tak też było, bo sporo osób przechodzących obok siedemnastolatka mierzyło go od góry do dołu myśląc sobie, że jest po prostu jakimś dziwolągiem. Nastolatka to nie wzruszało, lubił swoje okulary i nie zamierzał się po prostu z nimi rozstawac, takie ot przywiązanie do rzeczy martwej. Teraz kiedy podążał wzdłuż błoni co jakiś czas wzdrygał się z zimna i pocierał dłonią o dłoń, by trochę się rozgrzać. Rozglądał się w poszukiwaniu jakieś żywej duszy, lecz nikogo nie mógł znaleźć. Kroczył więc dalej, w głowie nucąc sobie niedawno usłyszaną melodię graną przez jakiegoś żebraka na ulicy w Londynie. W pewnym momencie przy huśtawce dostrzegł jakąś istotę o niebieskich włosach próbującą zasiąść na huśtawce. Ciekawe zjawisko. Kącik warg nastolatka drgnął nieco w górę, a sam chłopak oparł się o pobliskie drzewo przyglądając się strudzonej dziewczynie. Jej wyczyny wyglądały nieco komicznie, stąd zainteresowanie francuza. Stwierdził, że na razie nie będzie jej pomagał, chciał zobaczyć jak się potoczy jej walka z lodem i huśtawką. Włożył dłonie do kieszeni jeansów i przechylił głowę w bok nadal wpatrując się w dziewczynę.
Marcel VolanteKlasa VII - Urodziny : 07/09/1995
Wiek : 29
Skąd : Francja/Nancy
Krew : Czysta
Re: Huśtawka na drzewie
Dziewczyna trudziła się z powstaniem z tego lodu, który uniemożliwiał jej to raz za razem. Co chwilę jej wątłe nogi ubrane jedynie w rajstopy ślizgały się tak, że upadała z hukiem na śnieg i lód pod sobą. W pewnym momencie zrezygnowana z jakiejkolwiek walki o to by zasiąść na tej nieszczęsnej huśtawce. Położyła się więc na plecach i patrzyła w niebo, które dzisiaj było dość klarowne jak na tę porę roku. Gryfonka czuła się dość zmaltretowana i poobijana przez ten lód, pomyślała, że to wszystko wygląda prawie tak jak gdyby była w Durmstrangu. Przypomniała sobie jak miała jedenaście lat i pierwszy raz pojechała do Rosji, mając wrażenie, że nigdy się tam nie odnajdzie, że nie pozna tak dobrze języka, że nikt jej nie polubi, jako, że była Angielką, a jak wiadomo nie przepadają tam za czarodziejami z Anglii a tym bardziej z Hogwartu. O dziwo zaaklimatyzowała się tam bardzo szybko i wszystko było w jak najlepszym porządku do momentu kiedy jej brat nie dostał etatu w Hogwarcie i nie przeniósł jej do tej piekielnej szkole. Do tej pory nie mogła się tu odnaleźć, jedyną osobą z którą nawiązała jakikolwiek kontakt był Misza, a ten teraz postanowił się do niej nie odzywać, jak gdyby już mu się znudziła ta znajomość. Nagle leżącej tak dziewczynie w tym śniegu zrobiło się najzwyczajniej przykro. Jedyna osoba której ufała w tej szkole, która jej nie maltretowała zostawiła ją po prostu na pastwę losu. Teraz już wiedziała, że jest narażona z tą swoją naiwnością na wszystko co najgorsze w tej szkole, czyli wnuczek dyrektora i cała banda ślizgonów i właśnie dlatego dziewczyna marzyła o powrocie do Rosji. A podobno to Durmstrang jest o wiele gorszą szkołą pod względem zachowania się uczniów, jak na razie Mercedes tego nie potwierdzała.
Mercedes nawet nie poczuła kiedy śnieg się pod nią topi przez co przemaka jej spódniczka i rajstopy, nie miało to teraz znaczenia, bo dziwna pustka jaką czuła zabijała jakiekolwiek uczucia. Po chwili jednak uniosła głowę i ręce jak gdyby w błagalnym geście, żeby ktoś jej pomógł, miała jednak wrażenie, że jest sama, dlatego może jeszcze się nie bała. Po pewnym czasie podniosła jednak głowę i dostrzegła opartego o pobliskie drzewo jakiegoś krukona. Zduszony pisk wydobył się z jej ust, jednak i tym razem próba powstania spowodowała, że Mercedes wylądowała kolejny raz na tyłku, na dodatek na jej policzkach pojawiły się mocno czerwone rumieńce. Nie dość, że przez przypadek jej włosy nadal były turkusowe, to jeszcze wyglądała jak kompletna niedorajda, która nawet nie potrafi wstać.
- Pomożesz? -spytała nawet nie patrząc na chłopaka bo wstyd jaki czuła nie pozwalał jej na to, a już wiedziała, że ubrana w trampki sobie nie poradzi. Nie było to zbyt mądre z jej strony, ubieranie się aż tak nieadekwatnie do pogody, ale cóż to byłą cała Xakly.
Mercedes nawet nie poczuła kiedy śnieg się pod nią topi przez co przemaka jej spódniczka i rajstopy, nie miało to teraz znaczenia, bo dziwna pustka jaką czuła zabijała jakiekolwiek uczucia. Po chwili jednak uniosła głowę i ręce jak gdyby w błagalnym geście, żeby ktoś jej pomógł, miała jednak wrażenie, że jest sama, dlatego może jeszcze się nie bała. Po pewnym czasie podniosła jednak głowę i dostrzegła opartego o pobliskie drzewo jakiegoś krukona. Zduszony pisk wydobył się z jej ust, jednak i tym razem próba powstania spowodowała, że Mercedes wylądowała kolejny raz na tyłku, na dodatek na jej policzkach pojawiły się mocno czerwone rumieńce. Nie dość, że przez przypadek jej włosy nadal były turkusowe, to jeszcze wyglądała jak kompletna niedorajda, która nawet nie potrafi wstać.
- Pomożesz? -spytała nawet nie patrząc na chłopaka bo wstyd jaki czuła nie pozwalał jej na to, a już wiedziała, że ubrana w trampki sobie nie poradzi. Nie było to zbyt mądre z jej strony, ubieranie się aż tak nieadekwatnie do pogody, ale cóż to byłą cała Xakly.
Iris XaklyKlasa VII - Skąd : Londyn, Anglia
Krew : Czysta
Re: Huśtawka na drzewie
Z chwili na chwilę coraz bardziej się ściemniało, godzina robiła się coraz późniejsza. Robiło się coraz bardziej zimno, wiał chłodny wiatr, czego oznaką była gęsia skórka na ciele nastolatka i częste wzdryganie się. Zdecydowanie popełnił błąd wychodząc tak ubranym z zamku. Lenistwo po prostu wygrało, a i nie sądził że zabawi tak długo na powietrzu. Teraz kiedy zauważył dziewczynę, wiedział, że jego spacer potrwa jeszcze dłużej. Miło było zobaczyć jakąś żywą duszę pierwszy raz od kilku dni. Mimo że nie kwapił się za bardzo by jej pomóc z usadowieniem się wygodnie na ławce to w głębi serca czuł ulgę, że nie tylko on pozostał w zamku na sylwestra. Kto wie, może to właśnie z tą dziewczyną przyjdzie mu patrzenie na sztuczne ognie już za kilka dni? Choć nie mówione. Możliwe, że jego wcześniejszy pomysł bardziej przypadnie mu do gustu i jednak wybierze ciepły pokój wspólny, z dobrą książką i jakimś dobrym alkoholem. Chociaż jakby nie patrzeć, miło byłoby spędzić trochę czasu w czyimś towarzystwie i wypić coś, nie samemu. Co z tego wyjdzie, oczywiście czas pokaże. Aktualnie Marcel nadal stał oparty o drzewo patrząc na dziewczynę, która co tylko odrobinę się podniosła, zaraz z powrotem upadła na kolana. W pierwszym momencie ktoś mógł pomyśleć, że miała ciężki dzień, że lubiła sobie wypić. Kiedy jednak zauważyła Volante i odezwała się do niego, jej głos nie wskazywał na jakiekolwiek bliższe kontakty z jakimś mocniejszym trunkiem. Francuz uśmiechnął się szerzej i wyprostował się ziewając potężnie. Przeciągnął się, a następnie zrobił kilka kroków w stronę męczącej się dziewczyny. Okulary które miał na nosie, podniósł do góry i usadowił je we włosach, by lepiej widzieć, ponieważ robił się już półmrok. Jego oczy były skierowane na dziewczynę, patrzyły na nią z rozbawieniem. Podchodząc jeszcze trochę bliżej, wyciągnął rękę w stronę dziewczyny pomagając się jej podnieść. Poczekał, aż zasiadła na ławce i odsunął się kawałek na bok. Nie chciał siadać. Stwierdził, że nasiedział się wystarczająco w sypialni. Teraz był czas na rozprostowanie kości, rozruszanie się.
- Nie ma problemu. - Odpowiedział krótko, jakby nie chcąc żeby nastolatka w jakikolwiek sposób wyrażała mu wdzięczność, czy dziękowała za jego dobry uczynek. Popatrzył na nią dokładnie, jakby chcąc sprawdzić czy nie kojarzy jej z widzenia. Ale niestety nie widział jej nawet w wielkiej sali na jakieś kolacji, obiedzie, czy śniadaniu..
- Wszystko w porządku? - Zapytał, bo wolał być pewny, że nic się jej nie stało, że nie musi wykorzystywać swojej wiedzy medycznej by coś unieruchomić, opatrzyć, a w najgorszym przypadku amputować, odgryźć, przegryźć. Uśmiech jakoś nie znikał mu z twarzy, co częste nie było. Przeważnie uśmiechał się raczej rzadko, gdy go coś na prawdę rozbawiło, tym razem wystarczyło to, że ma się do kogo odezwać. Podrapał się za uchem i splot ręce na klatce piersiowej opierając się o drzewo na którym wisiała huśtawka.
- Nie kojarzę Cię jakoś z widzenia, od dawna tu jesteś? - zapytał, bo zżerała go ciekawość. Tak to już jest, taki ród Volante, ciekawski, przebiegły, chamski, czasem pomocny.
- Czemu jesteś w zamku? Czemu nie u rodziny? Połowa szkoły jeszcze siedzi u rodzin, albo na jakiś imprezach, balach, wrócą dopiero znając życie po sylwestrze. - Przekręcił głowę w bok wzruszając ramionami. Rozejrzał się dookoła jakby chcąc pokazać tym, że wieje tutaj pustką. Przeważnie w tych godzinach dużo osób wychodziło z zamków na jakieś romantyczne spacery miłosne, na przewietrzenie mózgu po ciężkiej nauce. Tego wieczora było odwrotnie.
- Nie ma problemu. - Odpowiedział krótko, jakby nie chcąc żeby nastolatka w jakikolwiek sposób wyrażała mu wdzięczność, czy dziękowała za jego dobry uczynek. Popatrzył na nią dokładnie, jakby chcąc sprawdzić czy nie kojarzy jej z widzenia. Ale niestety nie widział jej nawet w wielkiej sali na jakieś kolacji, obiedzie, czy śniadaniu..
- Wszystko w porządku? - Zapytał, bo wolał być pewny, że nic się jej nie stało, że nie musi wykorzystywać swojej wiedzy medycznej by coś unieruchomić, opatrzyć, a w najgorszym przypadku amputować, odgryźć, przegryźć. Uśmiech jakoś nie znikał mu z twarzy, co częste nie było. Przeważnie uśmiechał się raczej rzadko, gdy go coś na prawdę rozbawiło, tym razem wystarczyło to, że ma się do kogo odezwać. Podrapał się za uchem i splot ręce na klatce piersiowej opierając się o drzewo na którym wisiała huśtawka.
- Nie kojarzę Cię jakoś z widzenia, od dawna tu jesteś? - zapytał, bo zżerała go ciekawość. Tak to już jest, taki ród Volante, ciekawski, przebiegły, chamski, czasem pomocny.
- Czemu jesteś w zamku? Czemu nie u rodziny? Połowa szkoły jeszcze siedzi u rodzin, albo na jakiś imprezach, balach, wrócą dopiero znając życie po sylwestrze. - Przekręcił głowę w bok wzruszając ramionami. Rozejrzał się dookoła jakby chcąc pokazać tym, że wieje tutaj pustką. Przeważnie w tych godzinach dużo osób wychodziło z zamków na jakieś romantyczne spacery miłosne, na przewietrzenie mózgu po ciężkiej nauce. Tego wieczora było odwrotnie.
Marcel VolanteKlasa VII - Urodziny : 07/09/1995
Wiek : 29
Skąd : Francja/Nancy
Krew : Czysta
Strona 4 z 8 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8
Strona 4 z 8
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach