Huśtawka na drzewie
+20
James Scott
Charles Wilson
Serena Valerious
Christine Greengrass
Sanne van Rijn
Marcel Volante
Antonija Vedran
Maddox Overton
Dalila Mauric
Misza Gregorovic
Iris Xakly
Andrea Jeunesse
Anthony Wilson
Blaise Harvin
Mistrz Gry
Suzanne Castellani
Rika Shaft
Maja Vulkodlak
Nicolas Socha
Brennus Lancaster
24 posters
Strona 7 z 8
Strona 7 z 8 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8
Huśtawka na drzewie
First topic message reminder :
Ulubione miejsce samotników, oddalone od zamku o sto metrów. Znajduje się po przeciwnej stronie zamku niż zatłoczone błonia.
Ulubione miejsce samotników, oddalone od zamku o sto metrów. Znajduje się po przeciwnej stronie zamku niż zatłoczone błonia.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Huśtawka na drzewie
Spojrzał w oczy Rhi, gdy kręciła głową. Miał za co i on dobrze o tym wiedział. Gdyby nie Rhi, pewnie dalej by dziwaczał w swoim zamkniętym świecie. Sam fakt, że pomyślał o podzieleniu się swoją tajemnicą było nowością.
Powoli puścił dłoń Rhi by przesunąć własną na jej policzek. Zarządził powrót do zamku, ale jakoś o tym zapomniał w tej chwili. Pewnie później będzie się na siebie za to wkurzał, gdy Gryfonka zmarznie za bardzo.
- Cieszę się, że cie poznałem. Twoja obecność sprawia, że wszystko staje się ciekawsze, weselsze.
Wciąż obserwując jej oczy i twarz zbliżył usta do jej ust, zachowując niewielką odległość. Pozostawił jej wybór, czy chce przenieść tę znajomość na wyższy poziom, czy pozostać na dotychczasowym. On sam widocznie uznał, że iskra, która się pojawiła zatliła niewielki płomień, który już od pewnego czasu nabrał stabilności i dawał mu wystarczająco wiele pewności, aby zasugerować cokolwiek.
On sam związany w więzach dystansu i wycofania przełamał większość swoich mentalnych ograniczeń, przyszło mu to dużym kosztem. Przez co czuł sie trochę bezbronny, lecz jednak i przyjemność, która go ośmielała. Nie doszukiwał się w tej chwili pocieszenia i schronienia w ramionach Rhi, lecz lgnął do jej ciepła, ciepła jej charakteru, który coraz bardziej mu się podobał.
Powoli puścił dłoń Rhi by przesunąć własną na jej policzek. Zarządził powrót do zamku, ale jakoś o tym zapomniał w tej chwili. Pewnie później będzie się na siebie za to wkurzał, gdy Gryfonka zmarznie za bardzo.
- Cieszę się, że cie poznałem. Twoja obecność sprawia, że wszystko staje się ciekawsze, weselsze.
Wciąż obserwując jej oczy i twarz zbliżył usta do jej ust, zachowując niewielką odległość. Pozostawił jej wybór, czy chce przenieść tę znajomość na wyższy poziom, czy pozostać na dotychczasowym. On sam widocznie uznał, że iskra, która się pojawiła zatliła niewielki płomień, który już od pewnego czasu nabrał stabilności i dawał mu wystarczająco wiele pewności, aby zasugerować cokolwiek.
On sam związany w więzach dystansu i wycofania przełamał większość swoich mentalnych ograniczeń, przyszło mu to dużym kosztem. Przez co czuł sie trochę bezbronny, lecz jednak i przyjemność, która go ośmielała. Nie doszukiwał się w tej chwili pocieszenia i schronienia w ramionach Rhi, lecz lgnął do jej ciepła, ciepła jej charakteru, który coraz bardziej mu się podobał.
Re: Huśtawka na drzewie
Jej nie było spieszno do zamku. Gdy tak stała, wtulona w chłopaka, przestawała powoli myśleć o chłodzie, który odczuwała. Odczuwała teraz głównie przyjemność z tego spotkania, z tego, że byli tutaj obydwoje, sami, mogli na spokojnie porozmawiać.
Czując jego dłoń na swoim policzku, uśmiechnęła się delikatnie i przechyliła głowę, opierając ją delikatnie na jego ręce. Gdy zaczął mówić, uchyliła powieki i skierowała na niego spojrzenie. Słuchała jego słów, patrząc na niego szeroko otwartymi oczami i delikatnym, acz mniejszym uśmiechem na ustach. Po chwili jednak uśmiechnęła się delikatnie, łagodnie. Ona pisała mu w liście, zawarła bardzo dużo rzeczy, mimo, iż nie rozpisywała się jakoś długo. Gdy nachylił się nieco do niej, najwyraźniej pozostawiając jej wybór, przeniosła wzrok na jego usta i przez ułamek sekundy nie wiedziała, co ma zrobić. Powinna się odsunąć? Wątpliwości, o których również wspomniała w liście, na moment nasiliły się w jej głowie. Jednak.. Po chwili delikatnie przymknęła powieki i zbliżyła się do niego twarzą, pokonując całkowicie ten króciutki dystans pomiędzy nimi. Musnęła jego wargi swoimi, nie odsuwając się dłuższą chwilę. Pocałunek był delikatny.
Dawno nie spotkała takiej osoby, jak Nevan. Często zdarzało jej się myśleć nad tym wszystkim, co się działo, co robili, jak ona się czuła w jego towarzystwie.. Postanowiła pielęgnować to, co się pomiędzy nimi zrodziło, pamiętała dokładnie słowa chłopaka w Tajemniczej Komnacie i wiedziała, że o nich nie zapomni.
Czując jego dłoń na swoim policzku, uśmiechnęła się delikatnie i przechyliła głowę, opierając ją delikatnie na jego ręce. Gdy zaczął mówić, uchyliła powieki i skierowała na niego spojrzenie. Słuchała jego słów, patrząc na niego szeroko otwartymi oczami i delikatnym, acz mniejszym uśmiechem na ustach. Po chwili jednak uśmiechnęła się delikatnie, łagodnie. Ona pisała mu w liście, zawarła bardzo dużo rzeczy, mimo, iż nie rozpisywała się jakoś długo. Gdy nachylił się nieco do niej, najwyraźniej pozostawiając jej wybór, przeniosła wzrok na jego usta i przez ułamek sekundy nie wiedziała, co ma zrobić. Powinna się odsunąć? Wątpliwości, o których również wspomniała w liście, na moment nasiliły się w jej głowie. Jednak.. Po chwili delikatnie przymknęła powieki i zbliżyła się do niego twarzą, pokonując całkowicie ten króciutki dystans pomiędzy nimi. Musnęła jego wargi swoimi, nie odsuwając się dłuższą chwilę. Pocałunek był delikatny.
Dawno nie spotkała takiej osoby, jak Nevan. Często zdarzało jej się myśleć nad tym wszystkim, co się działo, co robili, jak ona się czuła w jego towarzystwie.. Postanowiła pielęgnować to, co się pomiędzy nimi zrodziło, pamiętała dokładnie słowa chłopaka w Tajemniczej Komnacie i wiedziała, że o nich nie zapomni.
Re: Huśtawka na drzewie
Delikatnie przesunął dłoń do podstawy szczęki dziewczyny zatapiając palce w jej włosach. Drugą rękę przesunął z pleców na jej talię przyciągając ją do siebie delikatnie. Skryci w miękkim blasku różdżki wśród ciemności pożerającej okolice zamku w ten ostatni listopadowy wieczór.
Czując ciepło ust Rhi na własnych odwzajemnił pocałunek. Otrzymując pozwolenie pochwycił jej usta we własne nadając pocałunkowi bardziej namiętnego charakteru. Nie był łapczywy, a wręcz przeciwnie. Całował dobrze, nawet bardzo dobrze. Co mogło rodzić pewne pytania. Skąd? Taki chłopak, w takim wieku.
On nie wdawał się w wyjaśnienia, skrywał swoje tajemnice skrzętnie decydując, kiedy jaka może ujrzeć światło dzienne. Uchylił rąbka tajemnicy przed Gryfonką, nie czuł się z tego powodu źle. Było mu nawet lżej, że nie tłamsi tego w sobie, widząc, że wokół rodzą się pytania. Nie musiał teraz dźwigać presji zdziwionych spojrzeń, czy pytających zerknięć bo coś dziwnego stało się z jego ciałem.
Obserwował cały czas twarz Rhi ciekaw jej reakcji, aż w końcu i sam zamknął oczy zapominając się w pocałunku. Tak słodkim, co przerosło jego oczekiwania. Poczuł jak więzy spadają z jego ramion, wyzwalając go. Pozwalając by mógł poczuć się swobodnie, by mógł na chwilę zapomnieć o wszystkich złych chwilach. Tak się czuł przy Rhinnie, to ona sprawiła, że przestał myśleć o czymkolwiek co go ograniczało.
Czując ciepło ust Rhi na własnych odwzajemnił pocałunek. Otrzymując pozwolenie pochwycił jej usta we własne nadając pocałunkowi bardziej namiętnego charakteru. Nie był łapczywy, a wręcz przeciwnie. Całował dobrze, nawet bardzo dobrze. Co mogło rodzić pewne pytania. Skąd? Taki chłopak, w takim wieku.
On nie wdawał się w wyjaśnienia, skrywał swoje tajemnice skrzętnie decydując, kiedy jaka może ujrzeć światło dzienne. Uchylił rąbka tajemnicy przed Gryfonką, nie czuł się z tego powodu źle. Było mu nawet lżej, że nie tłamsi tego w sobie, widząc, że wokół rodzą się pytania. Nie musiał teraz dźwigać presji zdziwionych spojrzeń, czy pytających zerknięć bo coś dziwnego stało się z jego ciałem.
Obserwował cały czas twarz Rhi ciekaw jej reakcji, aż w końcu i sam zamknął oczy zapominając się w pocałunku. Tak słodkim, co przerosło jego oczekiwania. Poczuł jak więzy spadają z jego ramion, wyzwalając go. Pozwalając by mógł poczuć się swobodnie, by mógł na chwilę zapomnieć o wszystkich złych chwilach. Tak się czuł przy Rhinnie, to ona sprawiła, że przestał myśleć o czymkolwiek co go ograniczało.
Re: Huśtawka na drzewie
Dreszcz przebiegł po jej ciele, ale nie był to dreszcz spowodowany zimnem. Wręcz przeciwnie - to było ciepło, które w tym momencie ogarniało dziewczynę. Zapomniała o chłodzie, o wszystkim, co ostatnio zaprzątało jej myśli.
Szczerze mówiąc, nie była pewna, co się stanie, gdy go pocałuje. Obawiała się, że to wszystko pryśnie, ale Nevan się odsunie i po prostu odejdzie.. A tego nie chciała. Dlatego z ulgą i delikatnym podniesieniem na chwilę kącików ust w łagodnym uśmiechu przyjęła jego pocałunek. Odwzajemniła go, a w tym momencie wszystkie złe myśli zniknęły. Czując, jak chłopak ją delikatnie do siebie przyciąga, przesunęła dłoń z jego piersi na jego kark, drugą cały czas trzymając na jego plecach.
Hamilton może i była roztrzepana, ale wiedziała, co komu powinna powiedzieć, co kto mógł usłyszeć i co ma zatrzymać dla siebie. Starała się odnaleźć w każdej sytuacji, często rzeczy, które sprawiały jej przykrość trzymała dla siebie. Wiedziała, że teraz - oprócz przyjaciół i brata - znalazła osobę, której naprawdę ufa i może powiedzieć o wszystkim. Przy tym właśnie Ślizgonie nie przejmowała się tym, co się działo. A gdy się przejmowała - Nevan szybko sprawiał, że złe myśli znikały, pomagał rozwiązać problem i sprawić, że Rhin w przeciągu kilku minut znów uśmiechała się i była wesołą dziewczyną, którą zawsze chciała być. A poza tym - potrafił sprawić, że Rhinna czuła się magicznie w jego towarzystwie.
Szczerze mówiąc, nie była pewna, co się stanie, gdy go pocałuje. Obawiała się, że to wszystko pryśnie, ale Nevan się odsunie i po prostu odejdzie.. A tego nie chciała. Dlatego z ulgą i delikatnym podniesieniem na chwilę kącików ust w łagodnym uśmiechu przyjęła jego pocałunek. Odwzajemniła go, a w tym momencie wszystkie złe myśli zniknęły. Czując, jak chłopak ją delikatnie do siebie przyciąga, przesunęła dłoń z jego piersi na jego kark, drugą cały czas trzymając na jego plecach.
Hamilton może i była roztrzepana, ale wiedziała, co komu powinna powiedzieć, co kto mógł usłyszeć i co ma zatrzymać dla siebie. Starała się odnaleźć w każdej sytuacji, często rzeczy, które sprawiały jej przykrość trzymała dla siebie. Wiedziała, że teraz - oprócz przyjaciół i brata - znalazła osobę, której naprawdę ufa i może powiedzieć o wszystkim. Przy tym właśnie Ślizgonie nie przejmowała się tym, co się działo. A gdy się przejmowała - Nevan szybko sprawiał, że złe myśli znikały, pomagał rozwiązać problem i sprawić, że Rhin w przeciągu kilku minut znów uśmiechała się i była wesołą dziewczyną, którą zawsze chciała być. A poza tym - potrafił sprawić, że Rhinna czuła się magicznie w jego towarzystwie.
Re: Huśtawka na drzewie
Po paru chwilach zakończył czułość odchylając lekko głowę. Spojrzał na Rhi i uśmiechnął się tak jakoś inaczej, czule i wesoło.
- To się narobiło.
Mruknął rozbawiony, nie wypuszczając Rhi z objęć. Cieszył się jej obecnością jeszcze bardziej. Chciał aby czas się zatrzymał i już nigdy nie ruszał, aby mógł cieszyć się tą magiczną chwilą. Czuł się lekki, swobodny. Nie spodziewał się czegoś takiego, nigdy czegoś takiego nie miał okazji doświadczyć.
- Niech czas się zatrzyma. I niech wszystko wokół zniknie, by nic nie mogło sprawić, ze ta chwila się skończy.
Jego serce waliło w piersi jak oszalałe, czuł miłe ciepło w całym ciele. Było mu dobrze. Westchnął cicho starając się uspokoić ciało i myśli. Poczuł lodowate szpilki na policzkach, gdy dotarł do niego chłód otoczenia.
- Nie mam najmniejszej ochoty się stąd ruszać. Ale jeśli tego nie zrobimy, będę miał na sumieniu twoje przeziębienie.
Po czym wypuścił Rhi z objęć, chwycił ją za rękę i poprowadził w stronę zamku.
- To się narobiło.
Mruknął rozbawiony, nie wypuszczając Rhi z objęć. Cieszył się jej obecnością jeszcze bardziej. Chciał aby czas się zatrzymał i już nigdy nie ruszał, aby mógł cieszyć się tą magiczną chwilą. Czuł się lekki, swobodny. Nie spodziewał się czegoś takiego, nigdy czegoś takiego nie miał okazji doświadczyć.
- Niech czas się zatrzyma. I niech wszystko wokół zniknie, by nic nie mogło sprawić, ze ta chwila się skończy.
Jego serce waliło w piersi jak oszalałe, czuł miłe ciepło w całym ciele. Było mu dobrze. Westchnął cicho starając się uspokoić ciało i myśli. Poczuł lodowate szpilki na policzkach, gdy dotarł do niego chłód otoczenia.
- Nie mam najmniejszej ochoty się stąd ruszać. Ale jeśli tego nie zrobimy, będę miał na sumieniu twoje przeziębienie.
Po czym wypuścił Rhi z objęć, chwycił ją za rękę i poprowadził w stronę zamku.
Re: Huśtawka na drzewie
Majka w ogóle nie spełniała się w swoich obowiązkach prefekta, dlatego przeczuwała, że jej dni z odznaką są policzone. Jej osobiście nie robiło to różnicy, ale wiedziała, że ambicja rodziców na tym punkcie zostanie mocno urażona, przez co do końca swojej edukacji w Hogwarcie będą jej wytykać brak odpowiedzialności. Ale... tak w gruncie rzeczy prefektem została bez większego powodu. Podejrzewała nawet, że była to pewnego rodzaju forma terapii po okropnych paru miesiącach, które odcisnęły się nieco na jej psychice. Co do tego, w tym momencie funkcjonowała niemal tak samo dobrze jak dawniej. Uśmiechała się, nie była tak zgryźliwa i wróciła jej chęć do życia, nauki i rozmawiania z przygłupimi koleżankami. Zdawała sobie sprawę, że nie może się zamykać, zwłaszcza, że teraz w szkole nie miała nikogo bliskiego. Marianna wyjechała do Rosji, Aleksy na studia, przy okazji pielęgnując swoją relację z Suzanne.
Tego wieczoru dziewczyna postanowiła wyjść na spacer, bo dawno nie praktykowała biegania pod postacią kota po terenach zamku. Nie miała do tego weny i wolała grzać cztery litery przed kominkiem z kubkiem herbaty. Ubrała się ciepło, zapięła guziki od ciepłego płaszcza (tak, te rosyjskie płaszcze były wystarczająco ciepłe i porządne, by nie ubierać pod nie stu innych warstw), zawiązała wokół szyi wełniany szalik a na puszczone luzem blond włosy nałożyła czapkę. Wszystko zgrane kolorystycznie - ostatnio Puchonka miała na tym punkcie fioła. I tak opatulona, wyruszyła na spacer. Nogi zaprowadziły ją początkowo na błonia, lecz po paru rundach w wersji kociej, ostatecznie znalazła się niedaleko huśtawki na drzewie. To też w tej zwierzęcej wersji wdrapała się na drzewo, w najciemniejszy zakamarek, robiąc sobie chwilę odpoczynku.
Tego wieczoru dziewczyna postanowiła wyjść na spacer, bo dawno nie praktykowała biegania pod postacią kota po terenach zamku. Nie miała do tego weny i wolała grzać cztery litery przed kominkiem z kubkiem herbaty. Ubrała się ciepło, zapięła guziki od ciepłego płaszcza (tak, te rosyjskie płaszcze były wystarczająco ciepłe i porządne, by nie ubierać pod nie stu innych warstw), zawiązała wokół szyi wełniany szalik a na puszczone luzem blond włosy nałożyła czapkę. Wszystko zgrane kolorystycznie - ostatnio Puchonka miała na tym punkcie fioła. I tak opatulona, wyruszyła na spacer. Nogi zaprowadziły ją początkowo na błonia, lecz po paru rundach w wersji kociej, ostatecznie znalazła się niedaleko huśtawki na drzewie. To też w tej zwierzęcej wersji wdrapała się na drzewo, w najciemniejszy zakamarek, robiąc sobie chwilę odpoczynku.
Re: Huśtawka na drzewie
Ostatnio po zajęciach wieczorami nie miał co ze sobą zrobić, więc szlajał się to po szkole, to po błoniach bez sensu. Stronił od ludzi, to było widać, ale też zbytnio się z tym nie ukrywał. To wszystko od czasu rozstania z Krugerówną. Musiał na nowo poukładać sobie myśli, plany i wszystko co dziewczyna była w stanie mu namieszać w dość równo poukładanych planach na długie lata. Taki wieczór jak ten tylko sprzyjał wędrówką w tym celu, więc zakładając na siebie gruby sweter, a na niego szatę nie musiał się obawiać, że znów się przeziębi i zacznie świrować na lekcjach. Tak przynajmniej sobie tłumaczył spotkanie z wilą, której też nie widywał od tamtego zdarzenia, co mu też pasowało.
Spacerował przez dłuższy czas, aż w końcu poczuł jak nogi zaczynają go boleć, a nie chcąc wracać jeszcze do szkoły postanowił odpocząć na samotnej huśtawce. Było ciemno, ale na szczęście miał różdżkę, którą to sobie oświetlał drogę. Co chwila spoglądał też na księżyc, który to niemal cały czas był zasłonięty przez chmury.
- Pełnia się zbliża - mruknął do siebie będąc już w pobliżu wielkiego drzewa i poruszającej się lekko na wietrze huśtawki. Podszedł do niej i skierował na nią różdżkę. Mruknął coś pod nosem i niewidzialna siła strąciła kupkę śniegu i całkowicie wysuszyła deskę, na której to klapnął.
Spacerował przez dłuższy czas, aż w końcu poczuł jak nogi zaczynają go boleć, a nie chcąc wracać jeszcze do szkoły postanowił odpocząć na samotnej huśtawce. Było ciemno, ale na szczęście miał różdżkę, którą to sobie oświetlał drogę. Co chwila spoglądał też na księżyc, który to niemal cały czas był zasłonięty przez chmury.
- Pełnia się zbliża - mruknął do siebie będąc już w pobliżu wielkiego drzewa i poruszającej się lekko na wietrze huśtawki. Podszedł do niej i skierował na nią różdżkę. Mruknął coś pod nosem i niewidzialna siła strąciła kupkę śniegu i całkowicie wysuszyła deskę, na której to klapnął.
Aleksander CortezKlasa VII - Urodziny : 30/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty
Re: Huśtawka na drzewie
Usłyszała kroki już z daleka. Nie, nie dlatego, że miała bliżej nieokreśloną super-magiczną zdolność do wyłapywania najmniejszych dźwięków, ale dlatego, że skrzypiący pod ciężarem Aleksandra śnieg zaburzał panującą wokół ciszę. Skierowała w tamtą stronę wielkie ślepia, a kiedy ujrzała Ślizgona, przez jej myśl przeszło to, by odjąć mu kilka punktów. Zaraz potem uświadomiła sobie, że jeszcze nie ma ciszy a poza tym ona nie była zwolennikiem zabierania punków za głupotki. Szybko przemieniła się w dziewczynę, siadając wygodnie na gałęzi (na szczęście nie wybrała wysokiego drzewa), po czym ulepiła ze śniegu kulkę. Dopieściła ją, kształtując ładny kształt, wycelowała prosto w chłopaka i zamachnęła się, trafiając Ślizgona prosto w ramię.
Re: Huśtawka na drzewie
Siedząc tak, rozmyślając i bujając się lekko coś w niego uderzyło, co spowodowało, że błyskawicznie wyrwało go z tego stanu, a także podskoczył nieco przestraszony. Spojrzał szybko na ramię widząc na nim niecałą garść śniegu przez co rozejrzał się błyskawicznie dookoła siebie. Nie dostrzegając nikogo jednak dopiero teraz dochodziło do niego w jaki sposób oberwał. Uniósł do góry głowę, bo przecież to właśnie stamtąd spadł na niego śnieg pozostawiając mu na ramieniu biały, bezkształtny placek śniegu. Strzepał go jedną ręką, która była wolna od różdżki, która to skierowała się do góry, a z jej końca wyleciał cieniutki snop światła której początek przypominał świecącą się kulkę niczym żarówka. Ta pomknęła do góry pozostawiając po sobie żółto-białą smugę i dopiero wtedy dostrzegł, że na drzewie siedzi dziewczyna. Drobny uśmiech wkradł mu się na buźkę i schował różdżkę do kieszeni obserwując najniższe gałęzie. Wyszukał najgrubszych i podskoczył łapiąc się ich i wraz z każdą chwilą zaczął się wspinać pomału na drzewo. Lekko zziajany usiadł ciężko na mniej więcej tej samej wysokości co dziewczyna.
- Przed czym się chowamy? - odezwał się dopiero teraz spoglądając na dziewczynę. Uznając to, że oberwał śnieżką za znak, że stara się nie ujawnić nikomu innemu swojej obecności.
- Przed czym się chowamy? - odezwał się dopiero teraz spoglądając na dziewczynę. Uznając to, że oberwał śnieżką za znak, że stara się nie ujawnić nikomu innemu swojej obecności.
Aleksander CortezKlasa VII - Urodziny : 30/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty
Re: Huśtawka na drzewie
Ze spokojem i uśmieszkiem wymalowanym na jej drobnej buzi, obserwowała jak chłopak poszukuje przyczyny, przez którą oberwał śnieżką. Myślała, że mu się nie uda i będzie mogła kontynuować swoją zabawę, kiedy jednak ją odnalazł a potem - co prawda z pewnym trudem - wlazł na drzewo, przytuliła się do gałęzi. Chyba nie planował jej zrzucić na ziemię? Gdy z ust Ślizgona padło pytanie, przez moment wyglądała tak, jakby w ogóle nie zrozumiała co do niej mówi. Ostatnio wpadała na takie osoby, które niewinne uderzenie śnieżką traktowały jako atak, dlatego niemal odetchnęła z ulgą. Naciągnęła czapkę na uszy i poprawiła szalik a potem uśmiechnęła się szeroko do Ślizgona.
- Przed ludźmi, którzy potencjalnie mogą zrobić mi krzywdę - w tej szkole ostatnio takich było coraz więcej. Poza tym Peter nadal nie odegrał się na niej za to co zrobiła mu na przystani, dlatego miała świadomość, że kiedy wpadną na siebie następnym razem, to jej kości mogą nie przetrwać spotkania w całości.
- Orzeźwiający spacer przed snem? - zagaiła, odwracając tym razem wzrok od Aleksandra.
- Przed ludźmi, którzy potencjalnie mogą zrobić mi krzywdę - w tej szkole ostatnio takich było coraz więcej. Poza tym Peter nadal nie odegrał się na niej za to co zrobiła mu na przystani, dlatego miała świadomość, że kiedy wpadną na siebie następnym razem, to jej kości mogą nie przetrwać spotkania w całości.
- Orzeźwiający spacer przed snem? - zagaiła, odwracając tym razem wzrok od Aleksandra.
Re: Huśtawka na drzewie
I on doceniał to, że nieznajoma nic nie mówiła, nie komentowała jego poczynań, ani tym bardziej tego, że nie zechciała go zrzucić z drzewa. A to już oznaczało, że nie ma raczej złych zamiarów, dostrzegł jednak też to, że skuliła się przed nim jak to już usiadł na górze. Bała się go? Widocznie i tym razem sława wyprzedza go o kilka kroków.
Wysłuchał spokojnie jej słów i potrząsnął głową z lekkim niedowierzaniem.
- Zrozumiałbym jakbyś wlazła tutaj bo wataha wilków Cię ścigała, jakieś czerwone kapturki, czy inne dziwy które to wyszły z zakazanego lasu. No ale nie ludzie. - powiedział obserwując budowę drzewa, odległość od innych drzew, wysokość mają od ziemi. - Jest ono bowiem niczym klatka. W której to można byłoby Cię zamknąć i w zasadzie zrobić wszystko - dodał wyciągając różdżkę i mrucząc coś monotonnie pod nosem wykonywał cały czas jakieś koliste ruchy. Kilka gałęzi zaczęło się ruszać niczym u bijącej wierzby. - Już dla mugola nie stanowiłoby to żadną kryjówkę, a co dopiero dla czarodzieja, zwłaszcza dobrego - skończył ustawiając kilka gałęzi tak by mógł oprzeć o nie nogi. Na jej szczęście on teraz nie należał do tego typu, bo nawet jakby się dowiedział o tym kim jest dziewczyna, to nie zaatakowałby jej. Z bardzo prostego powodu. Widocznie Peter uznał, że to osobista sprawa - dla jego wrogów było to jeszcze gorsze, ale on o niczym nie wiedział, więc nie musiał się mścić za niego.
- Raczej by poukładać parę rzeczy w swoim życiu - odpowiedział i zgarniając do otwartej dłoni trochę śniegu i cisnął w nią. Ten w postaci puchu nie był w stanie nic gorszego zrobić, ale i tak Cortez lekko się uśmiechnął.
- Teraz jesteśmy kwita - rzekł i tak porównując oberwanie śnieżką od garścią białego puchu
- A u Ciebie jak z tym jest? No bo chyba już za duża jesteś na zabawy na drzewie? - zagadnął uśmiechając się doń i ciągle machając różdżką ustawił kilka gałęzi tak by zakryły luki w drzewie i ocaliła go od zimnego podmuchu wiatru.
Wysłuchał spokojnie jej słów i potrząsnął głową z lekkim niedowierzaniem.
- Zrozumiałbym jakbyś wlazła tutaj bo wataha wilków Cię ścigała, jakieś czerwone kapturki, czy inne dziwy które to wyszły z zakazanego lasu. No ale nie ludzie. - powiedział obserwując budowę drzewa, odległość od innych drzew, wysokość mają od ziemi. - Jest ono bowiem niczym klatka. W której to można byłoby Cię zamknąć i w zasadzie zrobić wszystko - dodał wyciągając różdżkę i mrucząc coś monotonnie pod nosem wykonywał cały czas jakieś koliste ruchy. Kilka gałęzi zaczęło się ruszać niczym u bijącej wierzby. - Już dla mugola nie stanowiłoby to żadną kryjówkę, a co dopiero dla czarodzieja, zwłaszcza dobrego - skończył ustawiając kilka gałęzi tak by mógł oprzeć o nie nogi. Na jej szczęście on teraz nie należał do tego typu, bo nawet jakby się dowiedział o tym kim jest dziewczyna, to nie zaatakowałby jej. Z bardzo prostego powodu. Widocznie Peter uznał, że to osobista sprawa - dla jego wrogów było to jeszcze gorsze, ale on o niczym nie wiedział, więc nie musiał się mścić za niego.
- Raczej by poukładać parę rzeczy w swoim życiu - odpowiedział i zgarniając do otwartej dłoni trochę śniegu i cisnął w nią. Ten w postaci puchu nie był w stanie nic gorszego zrobić, ale i tak Cortez lekko się uśmiechnął.
- Teraz jesteśmy kwita - rzekł i tak porównując oberwanie śnieżką od garścią białego puchu
- A u Ciebie jak z tym jest? No bo chyba już za duża jesteś na zabawy na drzewie? - zagadnął uśmiechając się doń i ciągle machając różdżką ustawił kilka gałęzi tak by zakryły luki w drzewie i ocaliła go od zimnego podmuchu wiatru.
Aleksander CortezKlasa VII - Urodziny : 30/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty
Re: Huśtawka na drzewie
Może miał rację. Może było trochę prawdy w tym, że gdyby faktycznie uciekała przed jakimiś dziwami z Zakazanego Lasu, to na tym drzewie jej ucieczka zakończyłoby się. No i być może życie, gdyby nie fakt, że miała przewagę nad wszystkimi przez to, że w parę sekund mogłaby znowu zamienić się w kota.
- Gdyby mnie ścigała wataha wilków lub inne tego typu stwory, to pewnie byś zauważył - westchnęła cicho. - Ciekawe co byś wtedy zrobił. Pewnie byś narobił w majtki i uciekł - uśmiechnęła się szczerze a jej ton głosu nie był wcale złośliwy. Był całkiem przyjazny i zaczepny. W milczeniu obserwowała poczynania Aleksandra, kiedy jednak ten rzucił w nią śniegiem, idealnie trafiając w szalik - przez co trochę mokrego i lodowatego puchu wpadło jej za kołnierz - aż syknęła.
- I co takiego chcesz sobie układać? - spytała, w ogóle nie komentując ani nie odgrażając się za śnieg, którym oberwała. Nie odpowiedziała też na pytanie, bo w gruncie rzeczy ona nie miała już czego sobie porządkować. Przez ostatni rok uporządkowała sobie idealnie całe życie, że poniekąd sama się sobie dziwiła takim obrotem sytuacji. Kiedyś nie miała ochoty w ogóle wstawać z łóżka - teraz z własnej nieprzymuszonej woli wychodziła na spacery z zamku. - Wiesz, że czasem najlepiej jest w ogóle niczego nie porządkować? - oparła się bokiem o drzewo, spoglądając ponownie na Ślizgona.
- Gdyby mnie ścigała wataha wilków lub inne tego typu stwory, to pewnie byś zauważył - westchnęła cicho. - Ciekawe co byś wtedy zrobił. Pewnie byś narobił w majtki i uciekł - uśmiechnęła się szczerze a jej ton głosu nie był wcale złośliwy. Był całkiem przyjazny i zaczepny. W milczeniu obserwowała poczynania Aleksandra, kiedy jednak ten rzucił w nią śniegiem, idealnie trafiając w szalik - przez co trochę mokrego i lodowatego puchu wpadło jej za kołnierz - aż syknęła.
- I co takiego chcesz sobie układać? - spytała, w ogóle nie komentując ani nie odgrażając się za śnieg, którym oberwała. Nie odpowiedziała też na pytanie, bo w gruncie rzeczy ona nie miała już czego sobie porządkować. Przez ostatni rok uporządkowała sobie idealnie całe życie, że poniekąd sama się sobie dziwiła takim obrotem sytuacji. Kiedyś nie miała ochoty w ogóle wstawać z łóżka - teraz z własnej nieprzymuszonej woli wychodziła na spacery z zamku. - Wiesz, że czasem najlepiej jest w ogóle niczego nie porządkować? - oparła się bokiem o drzewo, spoglądając ponownie na Ślizgona.
Re: Huśtawka na drzewie
Duży kot nie zawsze dawał przewagę, może w tej postaci szybciej by biegła, ale czy uciekłaby przed stadem wilków, te też potrafiły gonić ofiarę i robiły to bardzo dobrze i co najważniejsze, że wspólnie.
- Możliwe - odparł starając się wypatrzyć w jej wypowiedzi jakiejś pogardy, ale nie dostrzegł nic takiego. Prawda była jednakże zupełnie inna i tak na prawdę różna, zależnie od tego co by go goniło. Jeśli wilki i coś mniejszego co nie posiadało skrzydeł to pewnie by wlazł na to drzewo i obserwował je. Nie krzycząc, nie wzywając pomocy, a jedynie siedział i starał się poznać ich zachowanie, sposób myślenia, a co później? Zaczął by robić to do czego został stworzony, w czym czuł się najlepszy. Zacząłby polowanie, a mając różdżkę i rodzinny fach to role by się szybko odwróciły i to zagrożenie było by tu ofiarą, a Cortez łowcą. Ukrył to jednak przed dziewczyną, że o wiele pewniej czuje się w takiej sytuacji niż podczas rozmowy z dziewczyną. Te istoty myślały w prosty sposób, nie wiele się od siebie różniący, a ludzie? To był wieczny problem, każdy inny i zrozumieć myślenie innych osób było czasami trudne, jak nie niemożliwe. Zwłaszcza jeśli tamten miał zupełnie inne zdanie i nie mogli dojść do porozumienia.
Ściągnął usta w podkówkę udając niewiniątko słysząc jak syczy i wydał z siebie ciche "Upss".
- W zasadzie to co myśleć o pewnych osobach, jaki mieć do nich stosunek. Robię listy za i przeciw, czy lepiej będzie ich nienawidzić, czy pozostać przy zwyczajnej obojętności, bo na to, że znów zaczniemy się lubić to raczej nie mają szans - powiedział, dlaczego jej to wszystko mówił? Bo i tak pewnie nie powie jej to nic, a on odpowiedział jej szczerze na pytanie.
Nastała chwila ciszy, którą dziewczyna przerwała. Wydał z siebie cichy pomruk zastanawiając się nad tym.
- Mówisz? Tylko nie wiem czy tak potrafię, pozostawić wszystko losowi. Zwłaszcza, że nie jestem osobą która w niego wierzy- odparł spoglądając na blondynkę z ciekawością. Coś ostatnio często wpada na ten typ koloru, rozmawia z nimi na ten sam temat. Niby kolejny przypadek? Ciężko w to uwierzyć.
- Możliwe - odparł starając się wypatrzyć w jej wypowiedzi jakiejś pogardy, ale nie dostrzegł nic takiego. Prawda była jednakże zupełnie inna i tak na prawdę różna, zależnie od tego co by go goniło. Jeśli wilki i coś mniejszego co nie posiadało skrzydeł to pewnie by wlazł na to drzewo i obserwował je. Nie krzycząc, nie wzywając pomocy, a jedynie siedział i starał się poznać ich zachowanie, sposób myślenia, a co później? Zaczął by robić to do czego został stworzony, w czym czuł się najlepszy. Zacząłby polowanie, a mając różdżkę i rodzinny fach to role by się szybko odwróciły i to zagrożenie było by tu ofiarą, a Cortez łowcą. Ukrył to jednak przed dziewczyną, że o wiele pewniej czuje się w takiej sytuacji niż podczas rozmowy z dziewczyną. Te istoty myślały w prosty sposób, nie wiele się od siebie różniący, a ludzie? To był wieczny problem, każdy inny i zrozumieć myślenie innych osób było czasami trudne, jak nie niemożliwe. Zwłaszcza jeśli tamten miał zupełnie inne zdanie i nie mogli dojść do porozumienia.
Ściągnął usta w podkówkę udając niewiniątko słysząc jak syczy i wydał z siebie ciche "Upss".
- W zasadzie to co myśleć o pewnych osobach, jaki mieć do nich stosunek. Robię listy za i przeciw, czy lepiej będzie ich nienawidzić, czy pozostać przy zwyczajnej obojętności, bo na to, że znów zaczniemy się lubić to raczej nie mają szans - powiedział, dlaczego jej to wszystko mówił? Bo i tak pewnie nie powie jej to nic, a on odpowiedział jej szczerze na pytanie.
Nastała chwila ciszy, którą dziewczyna przerwała. Wydał z siebie cichy pomruk zastanawiając się nad tym.
- Mówisz? Tylko nie wiem czy tak potrafię, pozostawić wszystko losowi. Zwłaszcza, że nie jestem osobą która w niego wierzy- odparł spoglądając na blondynkę z ciekawością. Coś ostatnio często wpada na ten typ koloru, rozmawia z nimi na ten sam temat. Niby kolejny przypadek? Ciężko w to uwierzyć.
Aleksander CortezKlasa VII - Urodziny : 30/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty
Re: Huśtawka na drzewie
Ona też nie wierzyła w los, dopóki tenże los nie zwrócił się przeciwko niej. Nie wiedziała czemu, po co i co takiego złego zrobiła, że nagle zmarł jej chłopak, siostra straciła resztę mózgu i godności a jej brat nagle wpadł na pomysł ślubu z osobą, za którą jeszcze wtedy nie przepadała. Do tego dokładała się sytuacja w szkole i w domu, dość napięta. No, w gruncie rzeczy do tej pory nie wiedziała czym zawiniła i postanowiła nie dociekać. Teraz było w porządku, prawie po staremu, z tą różnicą, że musiała polegać tylko na sobie i radzić sobie kompletnie sama, bez polegania na ludziach. Poprawiła szalik, naciągając go pod samą brodę, po czym wzruszyła mimowolnie ramionami, wpatrując się w martwy punkt przed sobą.
- Nie możesz po prostu ich olać? - olanie wszystkiego było najprostszym sposobem. A ona jako osoba, której kiedyś dzień w dzień sikano w twarz (oczywiście w przenośni...) wiedziała jak przyjemnym uczuciem jest olewanie wszystkiego niewartego uwagi. Po ciężkich próbach i długiej nauce.
- Nie masz wpływu na swoje życie, co będzie to będzie i tyle. Przejmowanie się ludźmi, tworzenie list tylko zabiera ci najlepsze lata z życia, kiedy mógłbyś zrobić coś innego. Zaszaleć na przykład albo zrobić coś, co zawsze chciałeś - z jej punktu widzenia wszystko było jasne i proste jak konstrukcja cepa. Tylko nie umiała pozostałych nakłonić do podobnego myślenia.
- Nie możesz po prostu ich olać? - olanie wszystkiego było najprostszym sposobem. A ona jako osoba, której kiedyś dzień w dzień sikano w twarz (oczywiście w przenośni...) wiedziała jak przyjemnym uczuciem jest olewanie wszystkiego niewartego uwagi. Po ciężkich próbach i długiej nauce.
- Nie masz wpływu na swoje życie, co będzie to będzie i tyle. Przejmowanie się ludźmi, tworzenie list tylko zabiera ci najlepsze lata z życia, kiedy mógłbyś zrobić coś innego. Zaszaleć na przykład albo zrobić coś, co zawsze chciałeś - z jej punktu widzenia wszystko było jasne i proste jak konstrukcja cepa. Tylko nie umiała pozostałych nakłonić do podobnego myślenia.
Re: Huśtawka na drzewie
Więc mógł śmiało powiedzieć, że nie tylko ją spotykają ostatnio same nieszczęścia. Może on nie miał aż takich nieszczęść, ale i on w tym momencie miał zdecydowanie pod górkę. Te spacery jednak mu pomagały i każdy kontakt z jakimś uczniem, czy uczennicą też działał na niego pozytywnie. Zapominał o tych kilku złych dniach, o pewnych osobach i skupiał się na dalszym życiu i tym co miało nadejść, a nie na tym co przeminęło.
Najgorsze było to, że jego duma w tym wszystkim bardzo ucierpiała i właśnie to najdłużej się leczyło. Bo o złamanym sercu to już zdążył zapomnieć. To nie było coś nad czym Cortez mógł biadolić. Ono się zagoiło najszybciej ponieważ organizm potrzebował by sprawnie pompowało krew chcąc żyć jak dawniej. Nie spędzić nawet kilku dni w łóżku, pod kołdrą. Na to nie było czasu. Miał zbyt wiele planów do zrealizowania, zbyt wiele osób na niego liczyło i nie mógł ich zawieść.
- Bardziej przypominasz niedźwiedzia niż człowieka, a nadal ci zimno? - zapytał się widząc jak zawija się w szalik, jakby to futro i reszta ciepłych ubrań jej nie starczyło, no i przecież nawet już wiatr, aż tak nie wiał bo zasłonił ich dodatkowymi gałęziami, które wytransmutował.
- To nie takie proste, jak się wydaje. Zwłaszcza, że mamy wspólnych przyjaciół i dość często się widujemy. Mógłbym traktować ją jak powietrze, jakbym nie widział. Tylko czy to coś da? Będzie lepiej, czy wręcz przeciwnie? - odpowiedział przyglądając się jej. Przez to, że się tak zawinęła nawet nie miał możliwości dopatrzenia z kim tak naprawdę sobie rozmawia. Bo ciężko było w tej szkole nie kojarzyć Vulkodlaków. Zwłaszcza, że znał jej rodzeństwo, więc i najmłodszą czasami widywał w ich towarzystwie. Tylko teraz najważniejsze pytanie. Maja zawsze była drobna, ale, czy rozpoznałby ją teraz?
- No i to, że robię głupie za i przeciw nie oznacza tego, że nie robię nic poza tym. Takie spacery to już przed snem - rzucił w odpowiedzi, bo chyba źle go zrozumiała, że jego życie teraz tylko na tym polega.
- Ale dość już o mnie - powiedział, bo najwidoczniej ten temat zaczął go już męczyć. Czasami lubił sobie pogadać, ale też do pewnego momentu. Zwłaszcza przy nieznajomym.
- Mówiłaś, że się chowasz, masz jakieś kłopoty? - zapytał się spoglądając na Puchonkę szarymi, chłodnymi oczyma.
Najgorsze było to, że jego duma w tym wszystkim bardzo ucierpiała i właśnie to najdłużej się leczyło. Bo o złamanym sercu to już zdążył zapomnieć. To nie było coś nad czym Cortez mógł biadolić. Ono się zagoiło najszybciej ponieważ organizm potrzebował by sprawnie pompowało krew chcąc żyć jak dawniej. Nie spędzić nawet kilku dni w łóżku, pod kołdrą. Na to nie było czasu. Miał zbyt wiele planów do zrealizowania, zbyt wiele osób na niego liczyło i nie mógł ich zawieść.
- Bardziej przypominasz niedźwiedzia niż człowieka, a nadal ci zimno? - zapytał się widząc jak zawija się w szalik, jakby to futro i reszta ciepłych ubrań jej nie starczyło, no i przecież nawet już wiatr, aż tak nie wiał bo zasłonił ich dodatkowymi gałęziami, które wytransmutował.
- To nie takie proste, jak się wydaje. Zwłaszcza, że mamy wspólnych przyjaciół i dość często się widujemy. Mógłbym traktować ją jak powietrze, jakbym nie widział. Tylko czy to coś da? Będzie lepiej, czy wręcz przeciwnie? - odpowiedział przyglądając się jej. Przez to, że się tak zawinęła nawet nie miał możliwości dopatrzenia z kim tak naprawdę sobie rozmawia. Bo ciężko było w tej szkole nie kojarzyć Vulkodlaków. Zwłaszcza, że znał jej rodzeństwo, więc i najmłodszą czasami widywał w ich towarzystwie. Tylko teraz najważniejsze pytanie. Maja zawsze była drobna, ale, czy rozpoznałby ją teraz?
- No i to, że robię głupie za i przeciw nie oznacza tego, że nie robię nic poza tym. Takie spacery to już przed snem - rzucił w odpowiedzi, bo chyba źle go zrozumiała, że jego życie teraz tylko na tym polega.
- Ale dość już o mnie - powiedział, bo najwidoczniej ten temat zaczął go już męczyć. Czasami lubił sobie pogadać, ale też do pewnego momentu. Zwłaszcza przy nieznajomym.
- Mówiłaś, że się chowasz, masz jakieś kłopoty? - zapytał się spoglądając na Puchonkę szarymi, chłodnymi oczyma.
Aleksander CortezKlasa VII - Urodziny : 30/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty
Re: Huśtawka na drzewie
A więc trafiła na chłopca ze złamanym serduszkiem. Tutaj jej zdolność doradzania kończyła się, bo ona miała minimalne doświadczenie w tych sprawach. Jej związek z Nicolasem był zupełnie normalny i szczęśliwy, Aleksy radził sobie sam z problemami związanymi z Suzanne a Marianna miała dość skomplikowaną sytuację, którą najmłodsza przestała rozumieć od pewnego czasu, więc i nawet na podstawie doświadczenia jej rodzeństwa nie mogła mu pomóc.
- Podobno jak olejesz kobietę, to tym bardziej ona za tobą biega... tak mówili, tak bywa, widziałam parę takich przypadków. Zachowaj się jak facet i traktuj ją normalnie, to chyba będzie najlepsze wyjście z sytuacji. Albo pogadajcie i powiedz jej co czujesz, to chyba nie takie trudne - oczywiście w jej mniemaniu nadal nie było rzeczy trudnych i niemożliwych. Mimo swojego wieku cieszyła się, że takie przykre sytuacje ją ominęły. Te kłótnie, rozstania... z drugiej strony ona przeżyła coś, czego nie przechodzą normalni rówieśnicy.
Na pytanie, czy ma jakieś kłopoty, zamyśliła się. Nie wiedziała z kim rozmawia, więc wolała nie mówić prawdy. Przynajmniej nie tak dobitnie.
- Nie jestem pewna, ale Ślizgoni lubili mi dokuczać. Nawet kiedy rodzeństwo było w szkole, a teraz skoro ich nie ma, to i odznaka prefekta mi nie pomoże. Może znowu ktoś mnie zepchnie ze schodów albo połamie różdżkę. Albo o krok dalej, kości. Zwłaszcza taki jeden pewnie chce się odegrać za to jak przy odrobinie szczęścia w kilku prostych zaklęciach go unieszkodliwiłam - fakt faktem i tak już za dużo powiedziała. Przez chwilę wyłączyła się z otoczenia, próbując sobie przypomnieć za co tak właściwie Peter się wtedy do niej doczepił. Niestety, luki w pamięci jej to uniemożliwiały, dlatego pokręciła ledwo zauważalnie głową i z cichym westchnieniem poluzowała szalik.
- Podobno jak olejesz kobietę, to tym bardziej ona za tobą biega... tak mówili, tak bywa, widziałam parę takich przypadków. Zachowaj się jak facet i traktuj ją normalnie, to chyba będzie najlepsze wyjście z sytuacji. Albo pogadajcie i powiedz jej co czujesz, to chyba nie takie trudne - oczywiście w jej mniemaniu nadal nie było rzeczy trudnych i niemożliwych. Mimo swojego wieku cieszyła się, że takie przykre sytuacje ją ominęły. Te kłótnie, rozstania... z drugiej strony ona przeżyła coś, czego nie przechodzą normalni rówieśnicy.
Na pytanie, czy ma jakieś kłopoty, zamyśliła się. Nie wiedziała z kim rozmawia, więc wolała nie mówić prawdy. Przynajmniej nie tak dobitnie.
- Nie jestem pewna, ale Ślizgoni lubili mi dokuczać. Nawet kiedy rodzeństwo było w szkole, a teraz skoro ich nie ma, to i odznaka prefekta mi nie pomoże. Może znowu ktoś mnie zepchnie ze schodów albo połamie różdżkę. Albo o krok dalej, kości. Zwłaszcza taki jeden pewnie chce się odegrać za to jak przy odrobinie szczęścia w kilku prostych zaklęciach go unieszkodliwiłam - fakt faktem i tak już za dużo powiedziała. Przez chwilę wyłączyła się z otoczenia, próbując sobie przypomnieć za co tak właściwie Peter się wtedy do niej doczepił. Niestety, luki w pamięci jej to uniemożliwiały, dlatego pokręciła ledwo zauważalnie głową i z cichym westchnieniem poluzowała szalik.
Re: Huśtawka na drzewie
Nawet jeśli nie byłaby dobra w sprawach sercowych, to warto było poznać jakieś inne rozumowanie. Kobiece rozumowanie. Więc jej słowa z pewnością weźmie pod uwagę, zwłaszcza, że była to mądra rada.
- Druga opcja mi chyba najbardziej odpowiada, bo taka rozmowa to zdecydowanie nie wchodzi w grę. Prędzej smoka dostanę pod choinkę niż do tego by doszło, ale zachowywać się normalnie mogę spróbować - odpowiedział wbijając wzrok gdzieś przed siebie. Dokonanie tego może będzie trudne, ale nie niemożliwe. No i tym samym może uratuje resztki swojej dumy. Zszarganej, ale jeśli była jakaś możliwość by okazać, że mimo wszystko jeszcze ją ma, to zdecydowanie to wykorzysta.
- Odznaka tutaj nic nie pomoże Maju - powiedział spoglądając na nią z jakimiś ognikami w oczach. Nie trudno było się domyślić z kim rozmawia. Choć to w większej części dziewczyny posiadały odznaki prefektów, to jednak oczywistym było to o kim mówiła dziewczyna. Narzekając na to, że nawet jeśli miała rodzeństwo wśród Ślizgonów to i tak obrywało jej się. - Wcześniej mogłaś obrywać od jakiś ich wrogów, byli sławni, więc i masę osób zazdrościło im takiej popularności - dodał, on oczywiście nie należał do tych osób. Nigdy nie zazdrościł nikomu popularności, nie musiał.
- Teraz to nie będziemy Cię lubić dlatego, że nosisz odznakę, to prosta sprawa. Ty ją nosisz, a my pokazujemy, że ona jest niczym, że nie masz żadnej władzy. Tak samo można cię sprać i zgnieść jak każdego innego. Tak to działa - powiedział, szukając wzrokiem jej odznaki by móc skinąć na nią głową, ale ta była dobrze ukryta przed jego wzrokiem lub w ogóle jej nie miała teraz ze sobą.
Ogniki w oczach jednak szybko zniknęły, a zamiast nich pojawiła się pustka. Znał ją jeszcze z jednego powodu. Przez nieboszczyka Nicolasa, choć była to mała wredna pchła, wrzód na tyłku Ślizgonów, to jednak kiedyś nawet przyjaźnił się z Peterem. Później został jego największym wrogiem, ale oni nie nienawidzili się od tak po prostu. Nie to nie była zwykła nienawiść i to było widać. Tak samo jak to, że po śmierci Gryfona Raffles stracił coś więcej niż tylko wroga. Choć starał się to przed wszystkimi ukryć to było widać to, że bardziej niż Nicolasa nienawidził to, że ten tak po prostu zdechł. I choć Raffles szuka teraz sobie takich wrogów, to nie wiadomo, czy ktoś mu go zastąpi. Gałęzie jakby wyczuły jego pogorszony humor nieco się podniosły do góry, przez co opierające się na nich nogi podkulił do siebie i obejmując je oparł na nich głowę ponownie wbijając wzrok przed siebie. Tym razem zdecydowanie jednak wpatrywał się w coś konkretnego, w Zakazany Las.
Nie żartował sobie z tego powodu, nie, to zdecydowanie nie był odpowiedni temat. Bycie złośliwym to jedno, jednak podłość to już coś innego.
- Co tam w ogóle u rodzeństwa? - zapytał się, zdając sobie z tego sprawę, że milczy już zbyt długo. - Pozdrów ich w ogóle. Od Aleksandra Corteza - dodał szybko spoglądając znów na Majkę. Ponownie z tymi ciepłymi ognikami i drobnym uśmiechem. Miło wspominał tamtą dwójkę, więc wypadałoby ich chociaż pozdrowić poprzez kogoś, skoro to nie pisali listów.
- Druga opcja mi chyba najbardziej odpowiada, bo taka rozmowa to zdecydowanie nie wchodzi w grę. Prędzej smoka dostanę pod choinkę niż do tego by doszło, ale zachowywać się normalnie mogę spróbować - odpowiedział wbijając wzrok gdzieś przed siebie. Dokonanie tego może będzie trudne, ale nie niemożliwe. No i tym samym może uratuje resztki swojej dumy. Zszarganej, ale jeśli była jakaś możliwość by okazać, że mimo wszystko jeszcze ją ma, to zdecydowanie to wykorzysta.
- Odznaka tutaj nic nie pomoże Maju - powiedział spoglądając na nią z jakimiś ognikami w oczach. Nie trudno było się domyślić z kim rozmawia. Choć to w większej części dziewczyny posiadały odznaki prefektów, to jednak oczywistym było to o kim mówiła dziewczyna. Narzekając na to, że nawet jeśli miała rodzeństwo wśród Ślizgonów to i tak obrywało jej się. - Wcześniej mogłaś obrywać od jakiś ich wrogów, byli sławni, więc i masę osób zazdrościło im takiej popularności - dodał, on oczywiście nie należał do tych osób. Nigdy nie zazdrościł nikomu popularności, nie musiał.
- Teraz to nie będziemy Cię lubić dlatego, że nosisz odznakę, to prosta sprawa. Ty ją nosisz, a my pokazujemy, że ona jest niczym, że nie masz żadnej władzy. Tak samo można cię sprać i zgnieść jak każdego innego. Tak to działa - powiedział, szukając wzrokiem jej odznaki by móc skinąć na nią głową, ale ta była dobrze ukryta przed jego wzrokiem lub w ogóle jej nie miała teraz ze sobą.
Ogniki w oczach jednak szybko zniknęły, a zamiast nich pojawiła się pustka. Znał ją jeszcze z jednego powodu. Przez nieboszczyka Nicolasa, choć była to mała wredna pchła, wrzód na tyłku Ślizgonów, to jednak kiedyś nawet przyjaźnił się z Peterem. Później został jego największym wrogiem, ale oni nie nienawidzili się od tak po prostu. Nie to nie była zwykła nienawiść i to było widać. Tak samo jak to, że po śmierci Gryfona Raffles stracił coś więcej niż tylko wroga. Choć starał się to przed wszystkimi ukryć to było widać to, że bardziej niż Nicolasa nienawidził to, że ten tak po prostu zdechł. I choć Raffles szuka teraz sobie takich wrogów, to nie wiadomo, czy ktoś mu go zastąpi. Gałęzie jakby wyczuły jego pogorszony humor nieco się podniosły do góry, przez co opierające się na nich nogi podkulił do siebie i obejmując je oparł na nich głowę ponownie wbijając wzrok przed siebie. Tym razem zdecydowanie jednak wpatrywał się w coś konkretnego, w Zakazany Las.
Nie żartował sobie z tego powodu, nie, to zdecydowanie nie był odpowiedni temat. Bycie złośliwym to jedno, jednak podłość to już coś innego.
- Co tam w ogóle u rodzeństwa? - zapytał się, zdając sobie z tego sprawę, że milczy już zbyt długo. - Pozdrów ich w ogóle. Od Aleksandra Corteza - dodał szybko spoglądając znów na Majkę. Ponownie z tymi ciepłymi ognikami i drobnym uśmiechem. Miło wspominał tamtą dwójkę, więc wypadałoby ich chociaż pozdrowić poprzez kogoś, skoro to nie pisali listów.
Aleksander CortezKlasa VII - Urodziny : 30/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty
Re: Huśtawka na drzewie
Ona jakoś szczególnie do tej pory nie zastanawiała się, dlaczego obrywała od innych. Jeśli Aleksander miał rację i obrywała za to, że była siostrą tamtej dwójki i prefektem, który i tak nie spełniał do końca swoich obowiązków, to nie miała na to rady. Przecież nie mogła co chwilę zmieniać się w animaga, żeby kogoś wystraszyć, czy wzbudzić w nim respekt. Po pierwsze, nikt o tym nie wiedział i nie mógł wiedzieć a po drugie dyrektor zdarłby z niej całe kocie futro, żeby zrobić sobie dywanik przed kominek. W gruncie rzeczy ona nie powinna nawet wieczorami biegać po błoniach pod postawią tygrysa. Dziwiła się, że kadra przymykała na to oko, ale też nie przeszkadzał jej ten fakt. Gdyby dostała zakaz na zmienianie się w kota, oszalałby na nowo i w rozpaczy ostatecznie rzuciłaby się z wieży.
- Trudno - wzruszyła ramionami, luzując jeszcze bardziej szalik, który powoli zaczynał wpijać jej się w szyję. - Jeśli znowu trafię do skrzydła szpitalnego to poinformuj proszę Aleksego albo jego żonkę, Suzanne - rzuciła pół żartem pół serio, mając cichą nadzieję, że gdyby tak się stało to Aleksander z dobroci serca poinformuje kogoś z tej dwójki. Tylko przy swoim bracie i jego kobiecie czuła się "chciana" i wiedziała, że oni naprawdę się nią interesowali. Cóż, Marianna miała ją w dupie i z drugiego końca świata nic nie byłaby w stanie zrobić a rodzice co najwyżej zabraliby ją ze szkoły, żeby swoją edukację dokończyła w domu. Co to to nie. Na pytanie o rodzeństwo, uniosła wzrok na chłopaka, nie komentując już jego wcześniejszej wypowiedzi na temat tego, czemu właściwie obrywała od Ślizgonów.
- Marianna wyjechała do Rosji, Aleksy studiuje, mieszka z Suzi i czekam tylko aż sobie zrobią dziecko - dodała, mocno krzywiąc się na koniec zdania. Nie wiedziała o tym, że faktycznie Argentynka jest w ciąży i chyba wolała nie wiedzieć do czasu narodzin małej wszy. - Pozdrowię, jeśli jeszcze pamiętają, że mają młodszą siostrę - poruszyła się niespokojnie, wyraźnie chcąc zejść z drzewa. Początkowo sprawnie podniosła się, żeby ostatecznie stracić równowagę i spaść z drzewa w kupkę śniegu. Nie spadła sama. W ostatniej chwili pociągnęła za sobą Ślizgona, jednak śnieg wystarczająco zamortyzował upadek.
- Chyba zjadłam trochę śniegu - wydusiła parę sekund po tym, jak zapadła wokół martwa cisza.
- Trudno - wzruszyła ramionami, luzując jeszcze bardziej szalik, który powoli zaczynał wpijać jej się w szyję. - Jeśli znowu trafię do skrzydła szpitalnego to poinformuj proszę Aleksego albo jego żonkę, Suzanne - rzuciła pół żartem pół serio, mając cichą nadzieję, że gdyby tak się stało to Aleksander z dobroci serca poinformuje kogoś z tej dwójki. Tylko przy swoim bracie i jego kobiecie czuła się "chciana" i wiedziała, że oni naprawdę się nią interesowali. Cóż, Marianna miała ją w dupie i z drugiego końca świata nic nie byłaby w stanie zrobić a rodzice co najwyżej zabraliby ją ze szkoły, żeby swoją edukację dokończyła w domu. Co to to nie. Na pytanie o rodzeństwo, uniosła wzrok na chłopaka, nie komentując już jego wcześniejszej wypowiedzi na temat tego, czemu właściwie obrywała od Ślizgonów.
- Marianna wyjechała do Rosji, Aleksy studiuje, mieszka z Suzi i czekam tylko aż sobie zrobią dziecko - dodała, mocno krzywiąc się na koniec zdania. Nie wiedziała o tym, że faktycznie Argentynka jest w ciąży i chyba wolała nie wiedzieć do czasu narodzin małej wszy. - Pozdrowię, jeśli jeszcze pamiętają, że mają młodszą siostrę - poruszyła się niespokojnie, wyraźnie chcąc zejść z drzewa. Początkowo sprawnie podniosła się, żeby ostatecznie stracić równowagę i spaść z drzewa w kupkę śniegu. Nie spadła sama. W ostatniej chwili pociągnęła za sobą Ślizgona, jednak śnieg wystarczająco zamortyzował upadek.
- Chyba zjadłam trochę śniegu - wydusiła parę sekund po tym, jak zapadła wokół martwa cisza.
Re: Huśtawka na drzewie
Może jak przestanie mieć tą odznakę, to coś się polepszy? Może stanie się mniej widoczna, Ślizgoni o niej zapomną i znów będzie mogła spokojnie chodzić po szkole, a nie przesiadywać na drzewach bojąc się o swoje zdrowie. Fizyczne, bo pewnie wtedy bardziej psychika jest narażona na jakiś uszczerbek, w końcu powróci do życia towarzyskiego, a w szkole są różni ludzie i nieludzie.
- Ach no tak, Suzi. Zapomniałem już, że z sobą kręcili. Nawet na ślub mnie nie zaprosili - mruknął udając oburzenie. - No ale jak coś się będzie działo to napiszę do Aleksego - zgodził się na jej prośbę zastanawiając się, czy to, że ominęła Mariannę to przypadek, czy znów się dziewczyny ze sobą pokłóciły. Jednak nawet nie musiał się o to pytać bo Maja sama zaczęła mówić co rodzeństwo robi.
- Pewnie Marianna znów skupiła się na balecie. Ale to może i lepiej, że tam tańczy. U nas nie ma na to takiego popytu jak w Rosji. Więc jeśli chce coś w tym osiągnąć to dobrze zrobiła - skomentował zaraz przed tym jak zaczęła się wiercić.
- Najwyżej im przypomnę w jakimś liście - dodał uśmiechając się lekko. I wtedy to się stało poczuł jak jest ciągnięty w dół przez dziewczynę - Co je... - nawet nie zdążył się zapytać, kiedy to jedną nogą zawiesił się o gałąź na której to opierał nogi. Jedna noga się mu zaklinowała pomiędzy gałęziami i o ile dziewczyna spadła na ziemię tak ten zawisnął w powietrzu, do góry nogami, a w za sadzie to nogą. Wszystko było by jeszcze dobrze, jakby to na tym się skończyło. Ponieważ Cortez lecąc w dół z całym impetem rąbnął głową w drzewo.
Dlatego dziewczyna na swoje słowa nie otrzymała żadnej odpowiedzi i kiedy to spojrzała na niego to zobaczyła jak sobie wisi taki bezwładny na tej jednej nodze, kołysząc się lekko na boki.
Dziewczyna widząc to ściągnęła go z drzewa i zabrała do skrzydła szpitalnego.
z/t x2
- Ach no tak, Suzi. Zapomniałem już, że z sobą kręcili. Nawet na ślub mnie nie zaprosili - mruknął udając oburzenie. - No ale jak coś się będzie działo to napiszę do Aleksego - zgodził się na jej prośbę zastanawiając się, czy to, że ominęła Mariannę to przypadek, czy znów się dziewczyny ze sobą pokłóciły. Jednak nawet nie musiał się o to pytać bo Maja sama zaczęła mówić co rodzeństwo robi.
- Pewnie Marianna znów skupiła się na balecie. Ale to może i lepiej, że tam tańczy. U nas nie ma na to takiego popytu jak w Rosji. Więc jeśli chce coś w tym osiągnąć to dobrze zrobiła - skomentował zaraz przed tym jak zaczęła się wiercić.
- Najwyżej im przypomnę w jakimś liście - dodał uśmiechając się lekko. I wtedy to się stało poczuł jak jest ciągnięty w dół przez dziewczynę - Co je... - nawet nie zdążył się zapytać, kiedy to jedną nogą zawiesił się o gałąź na której to opierał nogi. Jedna noga się mu zaklinowała pomiędzy gałęziami i o ile dziewczyna spadła na ziemię tak ten zawisnął w powietrzu, do góry nogami, a w za sadzie to nogą. Wszystko było by jeszcze dobrze, jakby to na tym się skończyło. Ponieważ Cortez lecąc w dół z całym impetem rąbnął głową w drzewo.
Dlatego dziewczyna na swoje słowa nie otrzymała żadnej odpowiedzi i kiedy to spojrzała na niego to zobaczyła jak sobie wisi taki bezwładny na tej jednej nodze, kołysząc się lekko na boki.
Dziewczyna widząc to ściągnęła go z drzewa i zabrała do skrzydła szpitalnego.
z/t x2
Aleksander CortezKlasa VII - Urodziny : 30/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty
Re: Huśtawka na drzewie
Po Wilsonie można było spodziewać się naprawdę wielu rzeczy. To, że pójdzie pić, ćpać ruchać wszystko co wejdzie mu pod rękę, ale na pewno nie tego, że przestanie to robić. Sam zainteresowany nie miał pojęcia czemu przestał pić i robić wszystko co było nim. Po prostu obudził się pewnego pięknego ranka i popatrzył w sufit stwierdzając, że czas najwyższy zrobić coś ze swoim życiem, więc zaczął od alkoholu. W pierwszych tygodniach było mu na tyle ciężko, że wypalał po trzy paczki papierosów dziennie, jednak po pewnym czasie przestał w ogóle o tym myśleć. Unikał ludzi, dlatego, że towarzystwo kojarzyło mu się tylko i wyłącznie z piciem. Dlatego przesiadywał całymi dniami w dormitorium i czytał książki, różne począwszy od tych szkolnych kończąc nawet na jakiś mugolskich kryminałach. Jego ostatni incydent z Antoniją po prostu wyprał mu głowę i nie umiał się z tym wszystkim pogodzić, dlatego stał się normalny, jak każdy uczeń w tej szkole chodził na zajęcia podciągając sobie tym samym oceny. Oszalał, wiele ludzi tak mówiło, po prostu oszalał.
Wychodząc z dormitorium w samej bluzie wziął ze sobą jeszcze papierosy i wyruszył na błonia. Pogoda która coraz częściej zwiastowała wiosnę wprawiała chłopaka w świetne samopoczucie, dlatego postanowił iść przed siebie, byle gdzie byle jak najdalej od tych ponurych szkolnych murów.
Kiedy tylko doszedł na huśtawkę usiadł na niej bez zamiaru bujania się, chciał tylko spokojnie zapalić papierosa i tak też po chwili zrobił. wyciągnął szluga i odpalił go za pomocą zapałek zaciągając się najmocniej jak potrafił i patrzył, nawet sam nie wiedział gdzie, po prostu przed siebie. Przez ten okres wyćwiczył idealnie niemyślenie i po prostu bytował...
Wychodząc z dormitorium w samej bluzie wziął ze sobą jeszcze papierosy i wyruszył na błonia. Pogoda która coraz częściej zwiastowała wiosnę wprawiała chłopaka w świetne samopoczucie, dlatego postanowił iść przed siebie, byle gdzie byle jak najdalej od tych ponurych szkolnych murów.
Kiedy tylko doszedł na huśtawkę usiadł na niej bez zamiaru bujania się, chciał tylko spokojnie zapalić papierosa i tak też po chwili zrobił. wyciągnął szluga i odpalił go za pomocą zapałek zaciągając się najmocniej jak potrafił i patrzył, nawet sam nie wiedział gdzie, po prostu przed siebie. Przez ten okres wyćwiczył idealnie niemyślenie i po prostu bytował...
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Huśtawka na drzewie
Tak się złożyło, że akurat wracała ze spaceru trochę okrężną drogą, prowadzącą obok huśtawki na drzewie. Jej szósty kobiecy zmysł podpowiadał, że znajdzie tam kogoś, z kim dawno się nie widziała. Tylko nie wiedziała za bardzo kogo - czy Anthony'ego, czy Lucasa, czy może swoją zaginioną w akcji siostrę. Naciągnęła na nos szeroką szaro-białą chustę w kratę, maszerując dzielnie przez wyleniałą trawę. Na szczęście błota nie było, więc nie martwiła się tym, że po raz kolejny zabrudzi sobie buty i znów będzie ślęczeć nad nimi kilka minut, coby je domyć. Rzadko używała zaklęć do czyszczenia swoich ubrań - to było coś, co wyniosła z domu.
W końcu kiedy znalazła się niedaleko huśtawki, jej wzrok zatrzymał się na wyraźnie męskiej sylwetce. Zaszła więc chłopaka niemal bezszelestnie od tyłu i jakby nigdy nic, z diabelskim uśmiechem na ustach, pchnęła huśtawkę, tym samym wprawiając ją w ruch. Dość leniwe bujanie nie mogło w żaden sposób wyrządzić krzywdy chłopakowi. Potem równie bez słowa zawiesiła się na jego szyi.
- Dawno cię nie widziałam - stwierdziła oczywistą oczywistość, spierając szpiczasty podbródek na ramieniu Wilsona. Jaka na ten moment była ich relacja? Nie wiedziała. On tym bardziej. Nikt nie wiedział, to właśnie była jedna z porąbanych cech ich znajomości.
W końcu kiedy znalazła się niedaleko huśtawki, jej wzrok zatrzymał się na wyraźnie męskiej sylwetce. Zaszła więc chłopaka niemal bezszelestnie od tyłu i jakby nigdy nic, z diabelskim uśmiechem na ustach, pchnęła huśtawkę, tym samym wprawiając ją w ruch. Dość leniwe bujanie nie mogło w żaden sposób wyrządzić krzywdy chłopakowi. Potem równie bez słowa zawiesiła się na jego szyi.
- Dawno cię nie widziałam - stwierdziła oczywistą oczywistość, spierając szpiczasty podbródek na ramieniu Wilsona. Jaka na ten moment była ich relacja? Nie wiedziała. On tym bardziej. Nikt nie wiedział, to właśnie była jedna z porąbanych cech ich znajomości.
Re: Huśtawka na drzewie
Chłopak palił papierosa patrząc w eter i jedyna myśl jaka przeszła mu przez głowę to modlił się w duchu żeby nie przyszli tu żadni gówniarze którzy zmącą jego spokój ducha. Musiałby ich zabić, zakopać żywcem, cokolwiek, nienawidził tych wszystkich rozwrzeszczanych panienek i chłopców którzy się za nimi uganiają. No ale przecież jeszcze parę lat temu był taki sam jak oni.
Nawet nie zauważył kiedy pojawiła się za nim Andrea, ale doskonale poczuł jak ktoś popycha huśtawkę i automatycznie odwrócił się do tyłu i chciał już krzyknąć kiedy zobaczył Andree. Uśmiechnął się i kiwnął głową w geście przywitania.
- no no no kogo to moje oczy widzą. Umarłaś na chwilę i zmartwychwstałaś? - posłał jej lekki uśmiech i kiedy położyła głowę na jego ramieniu cmoknął ją lekko w policzek. - Trochę się stęskniłem
Nawet nie zauważył kiedy pojawiła się za nim Andrea, ale doskonale poczuł jak ktoś popycha huśtawkę i automatycznie odwrócił się do tyłu i chciał już krzyknąć kiedy zobaczył Andree. Uśmiechnął się i kiwnął głową w geście przywitania.
- no no no kogo to moje oczy widzą. Umarłaś na chwilę i zmartwychwstałaś? - posłał jej lekki uśmiech i kiedy położyła głowę na jego ramieniu cmoknął ją lekko w policzek. - Trochę się stęskniłem
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Huśtawka na drzewie
- Można tak powiedzieć - stwierdziła po chwili namysłu. Dawno się nie widzieli, nawet nie wiedziała jak długo. W domu bywała rzadko a jeśli już to zazwyczaj była sama. No, ewentualnie reszta domowników unikała się wzajemnie. Postała chwilę za chłopakiem, aż w końcu przeszła przed niego, opierając się bokiem i linę, która była częścią kondygnacji huśtawki.
- Co słychać? - spytała, przyglądając się Wilsonowi z uwagą. Nie zmienił się, tylko trochę schudł i zbladł, ale to chyba była norma u czarnych owiec w rodzinie.
- Co słychać? - spytała, przyglądając się Wilsonowi z uwagą. Nie zmienił się, tylko trochę schudł i zbladł, ale to chyba była norma u czarnych owiec w rodzinie.
Re: Huśtawka na drzewie
Anthony słuchał dziewczyny z lekkim uśmiechem. Sam przecież miał wrażenie, że zmartwychwstał, ale bał się, że umrze po raz kolejny kiedy tylko spotka Tośke. To było nienormalne co on robił ze swoimi przyjaciółkami, o których kiedyś nawet nie myślał w aspekcie seksualnym. Tak też zrobił kiedyś z biedną Andreą, za którą na prawdę tęsknił. Bo była mu bliska, na ten jego nienormalny pokręcony sposób.
- Co słychać?- wzruszył ramionami powtarzając jej pytanie- chciałbym powiedzieć Ci coś ciekawego, ale to wszystko jest tak pokręcone, że nie wiem czy należy to do typowych rzeczy które robiłem czy do ciekawy. W każdym razie rzuciłem używki, oczywiście prócz papierosów- w tym momencie wyrzucił peta daleko przed siebie. - A Ty co tam w Twoim Andreowskim świecie?- spytał z uśmiechem i poklepał swoje kolana.
- Siadaj, nie będziesz przecież stać.
- Co słychać?- wzruszył ramionami powtarzając jej pytanie- chciałbym powiedzieć Ci coś ciekawego, ale to wszystko jest tak pokręcone, że nie wiem czy należy to do typowych rzeczy które robiłem czy do ciekawy. W każdym razie rzuciłem używki, oczywiście prócz papierosów- w tym momencie wyrzucił peta daleko przed siebie. - A Ty co tam w Twoim Andreowskim świecie?- spytał z uśmiechem i poklepał swoje kolana.
- Siadaj, nie będziesz przecież stać.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Huśtawka na drzewie
Wcale nie była biedna. Przecież do niczego jej nie zmuszał i czasem takie sytuacje wychodziły od niej, często też przez to, że go prowokowała. Nie czuła się w żaden sposób poszkodowana, czerpała z tego przyjemność, podobnie jak Wilson, co chyba było normalne.
- Opowiadaj wszystko - przerwała mu w połowie zdania, zasiadając na jego kolanach. Dość długo wierciła się, żeby było jej wygodnie i żeby nie spadła na ziemię.
- U mnie? Nic nowego. Z Lucasem mi nie wyszło, podobno straciłam swój blask jako gwiazda tego burdelu, takie tam - wzruszyła mimowolnie ramionami, opierając policzek o ramię chłopaka. Wciąż czekała na jego opowieść. Wilson zawsze potrafił ją czymś zaskoczyć, ale na pewno nie informacją o tym, że przerzucił się na same papierosy.
- Opowiadaj wszystko - przerwała mu w połowie zdania, zasiadając na jego kolanach. Dość długo wierciła się, żeby było jej wygodnie i żeby nie spadła na ziemię.
- U mnie? Nic nowego. Z Lucasem mi nie wyszło, podobno straciłam swój blask jako gwiazda tego burdelu, takie tam - wzruszyła mimowolnie ramionami, opierając policzek o ramię chłopaka. Wciąż czekała na jego opowieść. Wilson zawsze potrafił ją czymś zaskoczyć, ale na pewno nie informacją o tym, że przerzucił się na same papierosy.
Strona 7 z 8 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8
Strona 7 z 8
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach