Wielka Sala
+88
Gloria Stark
Rivius Fawley
Hope Colinz
Morpheus A. Maponos
Brandon Tayth
Aleksander Cortez
Isidora Tayth
María Velasquez
Cory Reynolds
Monika Kruger
Nevan Fraser
Ragna Kolbjørn
Jonathan Mills
Peter Raffles
Jamie Campbell
Prince Hamilton
Jason Snakebow
Fransis Molchester
Scarlett Molchester
Micah Johansen
Fèlix Lemaire
Marco Castellani
Jaakob Larsen
Blanche Aude Moreau
Antoinette Croisseux
Geraldine Dubois
Carla Stark
Kristian Lyberg
Elektra Fyodorova
Stella Stark
Andrew Wilson
Freddie Kingsley
Leanne Chatier
Gwendoline Allen
Matthew Sneddon
Femke van Rijn
Iris Xakly
Marcel Volante
Cassidy Thomas
Felicja Socha
Maja Vulkodlak
Pandora Evans
Antonija Vedran
Connor Campbell
Grace Scott
Meredith Cooper
Elijah Ward
Lena Gregorovic
Logan Campbell
Zoja Yordanova
Wyatt Walker
Marianna Vulkodlak
Lucas Castellani
Aaron Matluck
Dymitr Milligan
Christine Greengrass
James Scott
William Greengrass
Nicolas Socha
Heinrich Flammenwerfer
Nadia Milligan
Sora Iwahara
Charlotte Jeunesse
Aleksy Vulkodlak
Dylan Davies
Vin Xakly
Rhinna Hamilton
Suzanne Castellani
Blaise Harvin
Margaret Scott
Cherry Campbell
Aiko Miyazaki
Sasza Tiereszkowa
Sophie Fitzpatrick
Benedict Walton
Joel Frayne
Audrey Roshwel
Polly Baldwin
Andrea Jeunesse
Mistrz Gry
Anthony Wilson
Emily Bronte
Jeremy Scott
Gabriel Griffiths
Charles Wilson
Leslie Wilson
Hannah Wilson
Brennus Lancaster
92 posters
Magic Land :: Hogwart :: PARTER
Strona 4 z 25
Strona 4 z 25 • 1, 2, 3, 4, 5 ... 14 ... 25
Wielka Sala
First topic message reminder :
Umiejscowione jest tutaj serce Hogwartu - tętniąca życiem Wielka Sala, w której uczniowie przesiadują niemal nieustannie od rana do wieczora.
Umiejscowione jest tutaj serce Hogwartu - tętniąca życiem Wielka Sala, w której uczniowie przesiadują niemal nieustannie od rana do wieczora.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Wielka Sala
Gdy już przyjechali do Hogwartu, Rhin wyskoczyła jak oparzona z powozu, lądując na ziemi przed nim. Kuframi już się nie musieli przejmować, zostaną przecież odtransportowane wprost do ich pokoi wspólnych, teraz tylko dojść na ucztę, mowę dyrektora i do dormitoriów, spać. Albo rozmawiać, jak kto wolał. Wzruszyła delikatnie ramionami, po czym czekając, aż chłopak zejdzie z powozu, podziewała zamek. Jakby widziała go po raz pierwszy, naprawdę.. W końcu, gdy Dylan stanął obok niej, spojrzała na niego i uśmiechnęła się.
- No to co? Idziemy?
Nie czekając w sumie na odpowiedź - która swoją drogą mogła być tylko jedna - ruszyła wesołym krokiem w stronę Wielkiej Sali, gdzie słychać było już gromadzących się uczniów. Odrzuciła włosy, które przeszkadzały jej w patrzeniu przed siebie i stanęła tuż za drzwiami do wielkiej sali. Spojrzała na Dylana i uśmiechnęła się już nieco spokojniej.
- No, to każdy do swojego stolika.. I do spotkania jakoś później.
Czekała, czy może chłopak coś jeszcze ciekawego jej powie. Uśmiech nie schodził jej z twarzy, jak i w sumie oczu. Tak, było widać odzwierciedlenie jej nastroju w oczach.
- No to co? Idziemy?
Nie czekając w sumie na odpowiedź - która swoją drogą mogła być tylko jedna - ruszyła wesołym krokiem w stronę Wielkiej Sali, gdzie słychać było już gromadzących się uczniów. Odrzuciła włosy, które przeszkadzały jej w patrzeniu przed siebie i stanęła tuż za drzwiami do wielkiej sali. Spojrzała na Dylana i uśmiechnęła się już nieco spokojniej.
- No, to każdy do swojego stolika.. I do spotkania jakoś później.
Czekała, czy może chłopak coś jeszcze ciekawego jej powie. Uśmiech nie schodził jej z twarzy, jak i w sumie oczu. Tak, było widać odzwierciedlenie jej nastroju w oczach.
Re: Wielka Sala
Nie wypadało się spóźnić na pierwszy dzień pracy. Tak więc mężczyzna pozwolił sobie odpuścić podróż pociągiem i aportował się wprost do Hogsmeade, a stamtąd ruszył powozem do Hogwartu. Mężczyzna ubrany był w czarną prostą szatę.
Od razu skierował swoje kroki do Wielkiej Sali. Może niedokładnie, ale pamiętał jak trzeba było iść, żeby dotrzeć do tego pomieszczenia. W końcu mu się udało, mężczyzna będzie musiał teraz troszkę poprzypominać sobie korytarze, ale to będzie przyjemna sprawa.
Z dziesięć lat temu jeszcze usiadłby wśród uczniów, teraz musiał zająć miejsce między nauczycielami. W sumie też chciał, bo gdyby nie miał na to ochoty, to przecież by tego nie zrobił. Przeszedł całą salę, aż doszedł do stołu nauczycielskiego, zobaczył puste miejsce i domyślił się od razu, ze tutaj powinien usiąść. I chyba nawet było napisane, że tutaj jest miejsce dla profesora Xakly.
Mniejsza, mężczyzna usiadł i zaczął się rozglądąć po pomieszczeniu. Nic się tutaj nie zmieniło od jego ukończenia szkoły dziesięć lat temu. Hogwart nadal wyglądał tak samo, ale to było fajne uczucie.
Od razu skierował swoje kroki do Wielkiej Sali. Może niedokładnie, ale pamiętał jak trzeba było iść, żeby dotrzeć do tego pomieszczenia. W końcu mu się udało, mężczyzna będzie musiał teraz troszkę poprzypominać sobie korytarze, ale to będzie przyjemna sprawa.
Z dziesięć lat temu jeszcze usiadłby wśród uczniów, teraz musiał zająć miejsce między nauczycielami. W sumie też chciał, bo gdyby nie miał na to ochoty, to przecież by tego nie zrobił. Przeszedł całą salę, aż doszedł do stołu nauczycielskiego, zobaczył puste miejsce i domyślił się od razu, ze tutaj powinien usiąść. I chyba nawet było napisane, że tutaj jest miejsce dla profesora Xakly.
Mniejsza, mężczyzna usiadł i zaczął się rozglądąć po pomieszczeniu. Nic się tutaj nie zmieniło od jego ukończenia szkoły dziesięć lat temu. Hogwart nadal wyglądał tak samo, ale to było fajne uczucie.
Re: Wielka Sala
Charles przez cała drogę musiał słuchać radosnej paplaniny Pollyanne, która to milkła w odpowiednich momentach, jakby oczekując reakcji ze strony Rudego. Wtedy to Rudy reagował stosownie i dziewczę wracało do swojego pełnego optymizmu monologu. Z przypiętą odznaką wraz z Prefekt Raveclawu patrolowali korytarze dwóch wagonów, a potem pilnowali, żeby pierwszoroczni weszli do swoich łódek. Wszystko poszło wręcz nadzwyczaj sprawnie, więc wsiedli do jednych z pierwszych powozów które odjechały. Towarzyszący mu ciągle głos blondynki jakoś nie przeszkadzał, choć poczuł lekką ulgę widząc, że muszą się rozdzielić. Był cierpliwym człowiekiem, może aż nazbyt cierpliwym, ale migreny w żaden sposób nie dało się oszukać. Gdyby nie uczucia jakimi darzył tą uroczą Krukonkę zapewne zakończyłby ten związek. Nie mógł jednak. Zaciskał zęby w chwilach kiedy nadmiernie podekscytowana Baldwin przechodziła samą siebie w ilości wypowiedzianych słów na minutę i kiwał grzecznie głową świadom, że niedługo ta ekstra dawka gadaniny się skończy i wrócą do normy. Podszedł do stołu Gryffindoru i zajął swoje miejsce. Nie czekając na nic sięgnął po szklankę i napełnił ją sokiem dyniowym upijając ostrożnie jeden łyk. Głowa delikatnie zaczęła go boleć, a tłum radośnie gadających nastolatków wcale pozytywnie nie wpływał na jego nerwy. Oparł więc łokieć o stół, a na dłoni ułożył swoje nazbyt gorące czoło. Czuł się źle, po prostu źle. Świadom był jednak, że nie może sobie darować tej uczty i że zaraz po jej zakończeniu będzie musiał odprowadzić pierwszorocznych do wieży przy okazji racząc ich wykładem instruktażowym pod tytułem: "Hogwart, z czym to się je i gdzie nie włazić.". Dopił do końca zawartość swojej szklanki i szybko wstał, aby zobaczyć czy wszyscy zajmują swoje miejsca. Widząc, że wszystko idzie we właściwym kierunku znów usiadł i rozcierając skronie zaczął nerwowo zerkać na swój zniszczony, wodoodporny zegarek. No, już...
Re: Wielka Sala
Dylan może nie tak entuzjastycznie, ale również opuścił powóz. Tak, Hogwart to było miejsce za którym tęsknił. Dwa miesiące rozłąki i już miał ochotę tu wracać. W dodatku jeszcze w tak doborowym towarzystwie dotarł do zamku.
Dziewczyna absolutnie nie musiała pytać czy idą do zamku, odpowiedź oczywista. Choć mógłby jeszcze trochę pospędzać z nią czasu sam na sam, to jednak nie wypadało się spóźnić na ucztę i ogłoszenia Dyrektora.
Dotarli do miejsca w którym zaczynała się ich przygoda z Hogwartem, Wielka Sala. Co roku zawsze rok szkolny zaczynał się od uczty i ogłoszeń. Chłopak uczestniczył w pięciu takich ucztach, a teraz miała nastąpić szósta. To była fajna sprawa. Można było pogadać z ludźmi ze swojego domu i w ogóle było fajnie.
Chłopak spojrzał na Rhinnę i uśmiechnął się. No na razie musieli się rozstać, ale mogli przecież spotkać się dnia następnego lub nawet dzisiaj po uczcie, chociaż nie wiedział czy będzie na to czas. Chyba trzeba będzie się trochę ogarnąć, przygotować do nauki i takie tam. Cieszył się, że w tym roku będzie mógł już uczęszczać na przedmioty które lubił i na przykład takie eliksiry będzie mógł sobie odpuścić, bo raczej nie zamierzał wiązać swojej przyszłości z tym przedmiotem.
- Zobaczymy się na pewno. - Powiedział dziewczynie do ucha, po czym klepnął ją delikatnie w pośladek nakierowując do odpowiedniego stołu. Może nie było to zbyt eleganckie, ale jakoś miał ochotę, aby to zrobić. Chyba nikt tego nie widział, co? Oboje po tym pożegnaniu poszli do swoich stołów, przyporządkowanych do ich domów. Ona do czerwonego, on do żółtego.
Dziewczyna absolutnie nie musiała pytać czy idą do zamku, odpowiedź oczywista. Choć mógłby jeszcze trochę pospędzać z nią czasu sam na sam, to jednak nie wypadało się spóźnić na ucztę i ogłoszenia Dyrektora.
Dotarli do miejsca w którym zaczynała się ich przygoda z Hogwartem, Wielka Sala. Co roku zawsze rok szkolny zaczynał się od uczty i ogłoszeń. Chłopak uczestniczył w pięciu takich ucztach, a teraz miała nastąpić szósta. To była fajna sprawa. Można było pogadać z ludźmi ze swojego domu i w ogóle było fajnie.
Chłopak spojrzał na Rhinnę i uśmiechnął się. No na razie musieli się rozstać, ale mogli przecież spotkać się dnia następnego lub nawet dzisiaj po uczcie, chociaż nie wiedział czy będzie na to czas. Chyba trzeba będzie się trochę ogarnąć, przygotować do nauki i takie tam. Cieszył się, że w tym roku będzie mógł już uczęszczać na przedmioty które lubił i na przykład takie eliksiry będzie mógł sobie odpuścić, bo raczej nie zamierzał wiązać swojej przyszłości z tym przedmiotem.
- Zobaczymy się na pewno. - Powiedział dziewczynie do ucha, po czym klepnął ją delikatnie w pośladek nakierowując do odpowiedniego stołu. Może nie było to zbyt eleganckie, ale jakoś miał ochotę, aby to zrobić. Chyba nikt tego nie widział, co? Oboje po tym pożegnaniu poszli do swoich stołów, przyporządkowanych do ich domów. Ona do czerwonego, on do żółtego.
Re: Wielka Sala
Podróż pociągiem nie była nazbyt interesującym zajęciem, ani też przyjemnym. W pewnym momencie nawet kompletnie się wyłączył wpatrując się tępym wzrokiem w okno. Rodzina. Wpędzi Cię do grobu szybciej niż myślisz. Widząc przez okno znajomy krajobraz zbliżającego się Hogsmeade podniósł się z miejsca, aby z góry ściągnąć kufer i położyć go na miejsce, które jeszcze przed chwilą zajmował jego tyłek. otworzył go i z wierzchu wyciągnął szatę. Zdjął z siebie bluzę, rzucił ją na miejsce gdzie była szata, zamknął kufer i szybko ją na siebie narzucił. Ledwie to zrobił, a już czuł jak pociąg hamuje. Bez słowa opuścił przedział, a potem wraz z siostrami zajęli jeden z ostatnich powozów. Gdy już dotarli pod mury zamku wyskoczył szybko z powozu i z dłońmi w kieszeniach ruszył w stronę Wielkiej Sali, a konkretniej w stronę swojego stałego miejsca. Widząc siedzącą już przy stole Zielonych Suzanne ruszył w jej kierunku. Na widok Andrei poczuł jakby kopnięcie w żołądek. Pięknie, komplet. Brakowało mu tylko spotkania z byłą dziewczyną która została okrzyknięta przez Proroka największą ladacznicą wszechczasów. Obecna dziewczyna siedziała jednak tuż obok niej i nie mógł, ale to nie mógł nie podejść. Dlatego też zacisnąwszy nieco zęby podszedł do nich i pocałował Suzie w policzek.
- Cześć. - przywitał się dość ogólnikowo także z Andreą i siedzącym obok niej Wilsonem, a sam zajął miejsce obok Argentynki i utkwił wzrok w pustym talerzu. Nie był w nastroju, jawnie było widać, że to nie był jego dzień.
- Cześć. - przywitał się dość ogólnikowo także z Andreą i siedzącym obok niej Wilsonem, a sam zajął miejsce obok Argentynki i utkwił wzrok w pustym talerzu. Nie był w nastroju, jawnie było widać, że to nie był jego dzień.
Re: Wielka Sala
Charlotte Jeunesse stanęła w progu wielkiej sali, wiążąc pod szyją złoto-czerwony krawat. Nie zdążyła tego zrobić w pociągu, a prawdę mówiąc, zupełnie jej się nie chciało. Wstała dzisiaj lewą nogą, marudząc na wszystko i wszystkich. Była dozgonnie wdzięczna Andrei, która cały dzień grzecznie schodziła jej z drogi, a nawet uraczyła posiłkiem przygotowanym według receptury ich ukochanej babci. Rozglądając się tak po twarzach tłoczących się dookoła uczniów, pacnęła się otwartą dłonią w czoło, widząc jak brat jej najlepszej przyjaciółki Samanthy, klepie w tyłek koleżankę z jej domu. Czerwone schodzą na psy. Przysięgam..
- Dylan, trochę klasy.. - jęknęła pod nosem, wywracając teatralnie oczami. Następnie minęła go prędko, szturchając zaczepnie barkiem, zanim zajęła miejsce przy stole Gryfonów, usadawiając swoje cztery litery tuż obok rudego Wilsona.. na którego była zła.
- Już po obowiązkach? - mruknęła niewyraźnie, z zainteresowaniem przyglądając się pomalowanym na żółto płytkom paznokci. Lakier zdążył już odprysnąć w kilku miejscach, ale Charlie jak zawsze, miała to gdzieś. - Nie znoszę, gdy zostawiasz mnie w przedziale dla tego całego prefektowania, paskudo. - dodała jeszcze, czubkiem trampka kopiąc go pod stołem w umięśnioną łydkę
- Dylan, trochę klasy.. - jęknęła pod nosem, wywracając teatralnie oczami. Następnie minęła go prędko, szturchając zaczepnie barkiem, zanim zajęła miejsce przy stole Gryfonów, usadawiając swoje cztery litery tuż obok rudego Wilsona.. na którego była zła.
- Już po obowiązkach? - mruknęła niewyraźnie, z zainteresowaniem przyglądając się pomalowanym na żółto płytkom paznokci. Lakier zdążył już odprysnąć w kilku miejscach, ale Charlie jak zawsze, miała to gdzieś. - Nie znoszę, gdy zostawiasz mnie w przedziale dla tego całego prefektowania, paskudo. - dodała jeszcze, czubkiem trampka kopiąc go pod stołem w umięśnioną łydkę
Re: Wielka Sala
Ubrana w tradycyjną, nauczycielską szatę z najnowszym numerem Proroka pod pachą zjawiła się jeszcze sporo przed innymi zajmując miejsce tuż obok miejsca, gdzie miał zasiąść jej mąż- dyrektor Hogwartu. Ze zmrużonymi nieco powiekami obserwowała jeszcze pustą salę dochodząc przy okazji do wniosku, że czas najwyższy udać się na emeryturę. Zgraja bardziej chcianych i tych kompletnie niechcianych bachorów miała zaraz zapełnić to pomieszczenie, a wraz z nimi ich niewyparzone japy które zawsze, ale to zawsze wydawały z siebie jakieś dźwięki. Czyż to nie cudowne? Tuż obok niej było wolne miejsce przeznaczone dla nowego nauczyciela. Nieświadomego człowieka chcącego zmieniać świat na lepsze poprzez edukację młodych czarodziei. Człowieka, jakim też przed laty była Margaret. Tera zdecydowanie z tego wyrosła. Zanim jednak nauczyciel i reszta się pojawili, zaczęła przeglądać gazetę która zwykle była stekiem kłamstw, ale tym razem ten stek miał smak wesela jej jedynej córki. Drugiego wesela. przerwała czytanie chowając piśmaka pod stół gdy pojawił się nowy nauczyciel eliksirów. na jego widok uśmiechnęła się szeroko.
- Vin Xakly... Dobrze, że chociaż ty wyszedłeś na ludzi, chłopcze. - powiedziała głośno wesołym tonem, by po chwili przybliżyć się nieco do niego.
- Dam Ci dobrą radę... Uciekaaaaaaaaaj... - dodała jeszcze już cichszym tonem i posłała mu szeroki uśmiech.
- Vin Xakly... Dobrze, że chociaż ty wyszedłeś na ludzi, chłopcze. - powiedziała głośno wesołym tonem, by po chwili przybliżyć się nieco do niego.
- Dam Ci dobrą radę... Uciekaaaaaaaaaj... - dodała jeszcze już cichszym tonem i posłała mu szeroki uśmiech.
Margaret ScottNauczyciel: Zielarstwo - Urodziny : 01/05/1943
Wiek : 81
Skąd : Hrabstwo Kerry, Irlandia.
Krew : Czysta.
Re: Wielka Sala
Z wyraźną ulgą wymalowaną na jej piegowatej twarzyczce przyjęła pomoc długowłosego Krukona. Oczywiście mogła użyć magii, ale jej grobowy nastrój nie wpływał dobrze na jakość rzucanych przez nią zaklęć.
Kiedy pogrążeni w rozmowie, dotarli do zatłoczonego zamku, uporali się z bagażami i ruszyli w stronę Wielkiej Sali. Nie przynależeli do tych samych domów, dlatego dziewczyna zwinnie puściła dłoń chłopaka i posłała mu znaczące spojrzenie.
- Zobaczymy się później, okej? - uśmiechnęła się jeszcze, kątem oka zerkając na stół wychowanków Domu Węża. Ze zbolałą miną wygładziła szatę w miejscu, w którym brakowało jej świecącej odznaki, nim udała się do reszty Zielonych.
- Hej. - Rzuciła luźno, witając się z bandą znajomych, których nie miała przyjemności zobaczyć przez całe wakacje. Bez zbędnego entuzjazmu i serii pytań, zajęła miejsce z drugiej strony Andrei, opierając łokcie o blat niezastawionego jeszcze stołu.
Kiedy pogrążeni w rozmowie, dotarli do zatłoczonego zamku, uporali się z bagażami i ruszyli w stronę Wielkiej Sali. Nie przynależeli do tych samych domów, dlatego dziewczyna zwinnie puściła dłoń chłopaka i posłała mu znaczące spojrzenie.
- Zobaczymy się później, okej? - uśmiechnęła się jeszcze, kątem oka zerkając na stół wychowanków Domu Węża. Ze zbolałą miną wygładziła szatę w miejscu, w którym brakowało jej świecącej odznaki, nim udała się do reszty Zielonych.
- Hej. - Rzuciła luźno, witając się z bandą znajomych, których nie miała przyjemności zobaczyć przez całe wakacje. Bez zbędnego entuzjazmu i serii pytań, zajęła miejsce z drugiej strony Andrei, opierając łokcie o blat niezastawionego jeszcze stołu.
Re: Wielka Sala
Z zaciśniętymi zębami i zamkniętymi powiekami siedział trzymając się za głowę, którą zaczął powoli wypełniać coraz silniejszy, pulsujący ból. Napełniająca się uczniami Sala jeszcze ten ból pogłębiała. W pełni ignorował złośliwości rzucane pod jego adresem tak jak i przywitania. Po prostu nie był w stanie wymusić uśmiechu i przywitać się należycie.Naprawdę źle się czuł. Wiedział jednak, że długo miejsce obok niego puste nie zostanie. Słysząc znajome mamrotanie nad swoim uchem westchnął cicho. Charlotte... Przyjaciółka która zwykle zdawała się go rozumieć tak teraz nie rozumiała go wcale.
- Boli mnie głowa. - wysyczał, a ona już powinna wiedzieć, że źródło tego bólu tkwi w osobie małej, ruchliwej Krukonki którą, mógł przysiąść, że nawet teraz słyszał w drugim końcu sali. Słysząc jej wyrzut westchnął ciężko raz jeszcze.
- Wiesz, że nie mam wyboru. - jęknął i znów zaczął rozmasowywać swoje skronie.
- Kocham ją, naprawdę ją kocham, ale dzisiaj przesadziła. - wyjęczał mając oczywiście na myśli potok słów jakim zalała go ukochana Krukonka. Charlie o tym wiedziała, możliwe, że to ona jako pierwsza zauważyła talent mówniczy ukochanej Gryfona. Znów zaciskając zęby otworzył na chwilę powieki. Nawet jego spojrzenie mówiło, że dzisiaj Wilson nie jest w formie.
- Zaczną to dzisiaj czy nie? - warknął przenosząc wzrok z twarzy Angielki na stół nauczycielski. Nie ma Scotta, nie ma imprezy. Pięknie. Gdzie się ten staruch podziewa?
- Boli mnie głowa. - wysyczał, a ona już powinna wiedzieć, że źródło tego bólu tkwi w osobie małej, ruchliwej Krukonki którą, mógł przysiąść, że nawet teraz słyszał w drugim końcu sali. Słysząc jej wyrzut westchnął ciężko raz jeszcze.
- Wiesz, że nie mam wyboru. - jęknął i znów zaczął rozmasowywać swoje skronie.
- Kocham ją, naprawdę ją kocham, ale dzisiaj przesadziła. - wyjęczał mając oczywiście na myśli potok słów jakim zalała go ukochana Krukonka. Charlie o tym wiedziała, możliwe, że to ona jako pierwsza zauważyła talent mówniczy ukochanej Gryfona. Znów zaciskając zęby otworzył na chwilę powieki. Nawet jego spojrzenie mówiło, że dzisiaj Wilson nie jest w formie.
- Zaczną to dzisiaj czy nie? - warknął przenosząc wzrok z twarzy Angielki na stół nauczycielski. Nie ma Scotta, nie ma imprezy. Pięknie. Gdzie się ten staruch podziewa?
Re: Wielka Sala
W pierwszej chwili zamrugał nie wiedząc co się właśnie stało. Coś co wyglądało jak rzygi barona Nashora z jego ukochanej gry, znokautowało go mimo uniku. I w dodatku trafiło w samą głowę. Potem jeszcze ten dziwny człowiek zaczął go wyzywać od postaci wparcia.
-Prze...przepraszam...możesz mnie puścić...? - To by było tyle z protestu Azjaty który został zaniesiony aż do powozów. Tam niezbyt bardziej w szoku na dziwaczne zachowanie "Niemcura" wlepił wzrok w okno. Nie, nie miał zamiaru rozmawiać z kimś kto zachowuje się tak nie kulturalnie aby uprowadzać Bogu ducha winnych chłopców z pociągu! Przecież, sam by wstał. Mało tego, tamten chłopak kiedy wysiadali z powozu ponownie zaczął odstawiać jakieś szopki z braniem go na ręce. - ODCZEP SIĘ DO CHOLERY! POMOCY! - Ten cichy Iwahara który prawie nigdy się nie odzywał kiedy ktoś czegoś od niego nie chciał przez dobre pięć lat w Hogwarcie, nagle wrzeszczał jak opętany. - ZOSTAW MNIE! - Przerzucony jak worek kartofli przez ramię Flammenwerfer'a, bił go po plecach i wierzgał. Mało tego. Po przepisowych szatach na tak bardzo przepisowym, cichym i punktualnym Azjacie nie było śladu. Tak samo jak i na drugim z chłopaków. Ba. W takim też pięknym stylu wkroczyli do Wielkiej Sali.
-Prze...przepraszam...możesz mnie puścić...? - To by było tyle z protestu Azjaty który został zaniesiony aż do powozów. Tam niezbyt bardziej w szoku na dziwaczne zachowanie "Niemcura" wlepił wzrok w okno. Nie, nie miał zamiaru rozmawiać z kimś kto zachowuje się tak nie kulturalnie aby uprowadzać Bogu ducha winnych chłopców z pociągu! Przecież, sam by wstał. Mało tego, tamten chłopak kiedy wysiadali z powozu ponownie zaczął odstawiać jakieś szopki z braniem go na ręce. - ODCZEP SIĘ DO CHOLERY! POMOCY! - Ten cichy Iwahara który prawie nigdy się nie odzywał kiedy ktoś czegoś od niego nie chciał przez dobre pięć lat w Hogwarcie, nagle wrzeszczał jak opętany. - ZOSTAW MNIE! - Przerzucony jak worek kartofli przez ramię Flammenwerfer'a, bił go po plecach i wierzgał. Mało tego. Po przepisowych szatach na tak bardzo przepisowym, cichym i punktualnym Azjacie nie było śladu. Tak samo jak i na drugim z chłopaków. Ba. W takim też pięknym stylu wkroczyli do Wielkiej Sali.
Ostatnio zmieniony przez Sora Iwahara dnia Pon 02 Wrz 2013, 20:37, w całości zmieniany 1 raz
Sora IwaharaKlasa VI - Urodziny : 14/02/1997
Wiek : 27
Skąd : Moreton-in-Marsh, Anglia
Krew : Mugolska
Re: Wielka Sala
Ciemnowłosa, drobna istotka o krwistoczerwonych ustach i niesamowicie intensywnym spojrzeniu wpadła jak burza do Wielkiej Sali, owym spojrzeniem gromiąc co bardziej wesołe twarze jakie napotkała po drodze do stołu Slytherinu. Chluba Milliganów - zielono-srebrny krawat powiewał zgrabnie z każdym krokiem Rosjanki. Wyszukała przy stoliku kilku znajomych twarzy. Nic dziwnego, że łaknęła w miarę normalnego towarzystwa, wszak jak na Milliganównę przystało kiedy tylko wsiadła do pociągu i wybrała idealny przedział dla siebie (co z tego, że był zajęty przez garstkę drugo- i trzecioklasistów, nie było trudne wyrzucić ich na korytarz, ba! wystarczyło jedno machnięcie różdżką, pewny siebie uśmiech i kilka nieuprzejmych słów) zamknęła drzwi, zasłoniła okna i nie wpuszczała do środka zupełnie nikogo, tak, jakby chwila podróży miała być medytacją, ostatnią chwilą na wytchnienie przed rozpoczęciem ostatniego roku w Hogwarcie... Bezceremonialnie wcisnęła się na miejsce obok Tony'ego, opierając głowę o dłoń i wlepiając w niego brązowe ślepia, uśmiechając się półgębkiem, cwaniacko.
- Cześć Wilson. Nowa fryzura? Buntujesz się? - zagadnęła i zawadiackim gestem poczochrała jego ciemną czuprynę - A tak kochałam twoje rude włosy!
- Cześć Wilson. Nowa fryzura? Buntujesz się? - zagadnęła i zawadiackim gestem poczochrała jego ciemną czuprynę - A tak kochałam twoje rude włosy!
Re: Wielka Sala
Dużo by opowiadać co się u niej działo więc korzystając jeszcze z chwili ciszy panującej w tej sali włączyła długi monolog relacjonując ze szczegółami Andrei całe wakacje w Argentynie, w Londynie i to, że została ścigającym w Błękitnych, nie grała jeszcze w pierwszym składzie ale się bardzo starała i sam fakt bycia w drużynie był ogromnym osiągnięciem, zwłaszcza, że jej ojciec nie miał z tym nic do czynienia.
- Oj kwitnie! An, ja nie wierze w to co piszą w proroku - powiedziała szczerze dobrej koleżance. Może i była byłą dziewczyną Aleksego może i siebie na wzajem nie trawili ale ona lubiła Andreę i tego nie zmieni, nawet jakieś pierdoły wypisywane w proroku. Potem przylazł Tosiek, słysząc jego głos za sobą wywróciła tylko oczami i uśmiechnęła się odwracając do ślizgona.
-Kiedyś to byś usiadł którejś z nas na kolanach nie pytając o zgodę - rzekła do niego zdziwionym tonem, Anthony dostał jakiegoś objawienia przez te wakacje czy co? Zaraz za nim wszedł jej Aleksy jednak mina wymalowana na jego ustach nie przypadła jej do gustu, zmarszczyła brwi spoglądając na Rosjanina a kiedy koło niej usiadł dłonią odszukała jego dłoń i delikatnie ją ścisnęła. Będzie musiała się dowiedzieć o co chodzi zaraz po zakończeniu kolacji.
- Oj kwitnie! An, ja nie wierze w to co piszą w proroku - powiedziała szczerze dobrej koleżance. Może i była byłą dziewczyną Aleksego może i siebie na wzajem nie trawili ale ona lubiła Andreę i tego nie zmieni, nawet jakieś pierdoły wypisywane w proroku. Potem przylazł Tosiek, słysząc jego głos za sobą wywróciła tylko oczami i uśmiechnęła się odwracając do ślizgona.
-Kiedyś to byś usiadł którejś z nas na kolanach nie pytając o zgodę - rzekła do niego zdziwionym tonem, Anthony dostał jakiegoś objawienia przez te wakacje czy co? Zaraz za nim wszedł jej Aleksy jednak mina wymalowana na jego ustach nie przypadła jej do gustu, zmarszczyła brwi spoglądając na Rosjanina a kiedy koło niej usiadł dłonią odszukała jego dłoń i delikatnie ją ścisnęła. Będzie musiała się dowiedzieć o co chodzi zaraz po zakończeniu kolacji.
Re: Wielka Sala
Mogła się spodziewać, że rozmowa z Suzanne nie potrwa nawet pięciu minut. Kiedy nagle jak na komendę do sali wpadł tłum uczniów, Angielka nerwowo zaczęła stukać zadbanymi paznokietkami w blat stołu. Na dobrą sprawę wyłączyła się z otoczenia i nie słyszała nic poza własnymi myślami, dzięki czemu jej uwadze umknęło powitanie Blaise'a, a także pytanie Wilsona i przejście jakże przystojnego, nowego nauczyciela.
- Co? - wymruczała w odpowiedzi na słowa Suzanne, ale nim zdążyła się zorientować o co chodzi wyraźnie zaniechała tego czynu wraz z przyjściem Aleksego. Rozejrzała się wokół siebie i dochodząc do wniosku, że nie znajduje się w zbyt komfortowym na ten moment dla siebie towarzystwie (z jednej strony jej ex, nie przejawiający zbyt pozytywnego podejścia względem niej, ze swoją aktualną dziewczyną a przy okazji jej dobrą koleżanką, z drugiej zaś ktoś przez kogo miała setki problemów - zabawne jak cholera, nie?) ruchem dłońmi wygładziła czyściutką szatę a następnie powoli podniosła się z miejsca. Posłała jedynie przyjazny uśmiech Bogu ducha winnej Sophie, która była najnormalniejsza w tej grupce i chyba jako jedyna jej nie osądzała na podstawie artykułów czy mało rozważnych posunięć sprzed wakacji, a także Argentynce, z którą tak czy inaczej chciała porozmawiać na spokojnie.
- Przepraszam, muszę wyjść... słabo mi - usprawiedliwiła się, po czym jakby nigdy nic wyszła z wielkiej sali. Głodna szczególnie nie była, Scott i tak się spóźniał a ona musiała zaczerpnąć powietrza i znaleźć sobie odrobinę wolnej przestrzeni, bo rzeczywiście czuła się tak, jakby miała zemdleć.
- Co? - wymruczała w odpowiedzi na słowa Suzanne, ale nim zdążyła się zorientować o co chodzi wyraźnie zaniechała tego czynu wraz z przyjściem Aleksego. Rozejrzała się wokół siebie i dochodząc do wniosku, że nie znajduje się w zbyt komfortowym na ten moment dla siebie towarzystwie (z jednej strony jej ex, nie przejawiający zbyt pozytywnego podejścia względem niej, ze swoją aktualną dziewczyną a przy okazji jej dobrą koleżanką, z drugiej zaś ktoś przez kogo miała setki problemów - zabawne jak cholera, nie?) ruchem dłońmi wygładziła czyściutką szatę a następnie powoli podniosła się z miejsca. Posłała jedynie przyjazny uśmiech Bogu ducha winnej Sophie, która była najnormalniejsza w tej grupce i chyba jako jedyna jej nie osądzała na podstawie artykułów czy mało rozważnych posunięć sprzed wakacji, a także Argentynce, z którą tak czy inaczej chciała porozmawiać na spokojnie.
- Przepraszam, muszę wyjść... słabo mi - usprawiedliwiła się, po czym jakby nigdy nic wyszła z wielkiej sali. Głodna szczególnie nie była, Scott i tak się spóźniał a ona musiała zaczerpnąć powietrza i znaleźć sobie odrobinę wolnej przestrzeni, bo rzeczywiście czuła się tak, jakby miała zemdleć.
Re: Wielka Sala
Vincent od razu rozpoznał nauczycielkę od zielarstwa. Uśmiechnął się widząc i słysząc radę pani profesor Margaret Scott. Nigdy nie był jakimś asem z zielarstwa, ale nie było też najgorzej. Skoro był takim fanem eliksirów to musiał coś tam liznąć z jej przedmiotu. Mężczyzna dygnął przed opiekunką Puchonów.
- Cieszę się, że pani profesor uważa, że wyszedłem na ludzi. - Sam nie był zbytnio zadowolony z tego co osiągnął. Pewnie też dlatego przyjął tą posadę i słysząc, że jest wakat na nauczyciela to zgłosił swoją kandydaturę. Miał nadzieję, że następne kilka lat, bo zamierzał tu zagościć na dłużej, sprawią, że będzie już przynajmniej po części zadowolony ze swoic dokonań w karierze. Xakly właściwie nie musiał pracować. Pieniądze pozostawione po jego ojcu spokojnie wystarczyłyby mu do końca życia. Jednakże on nie chciał poprzestać na siedzeniu na tyłku i nic nie robieniu do końca życia. Miał jakąś wewnętrzną misję i chciał ją wykonać, może nie w stu procentach, ale przynajmniej w połowie.
- Ja stachliwy nie jestem, pani profesor. - Uśmiechnął się do niej. Mężczyzna potrafił krzyknąć i naprawdę żadnego problemu nie sprawiało mu bycie stanowczym. - Tak mnie pani nie przestraszy. - Z jego twarzy nie schodził uśmiech. Na razie, póki jest z gronem pedagogicznym to może sobie pozwolić na deczko uśmiechu. Jednakże jak już zacznie się poważna nauka to będzie już mniej ciekawie dla uczniów. On zdecyowanie chciał pokazać jak się warzy eliksiry, a nie jak być pobłażliwym. W warzeniu eliksirów trzeba być zdecydowanym i pewnym rezultatu. Nie można nikomu pozwalać, aby ktokolwiek odważył się podważyć jego słowa. Ktokolwiek.
- Cieszę się, że pani profesor uważa, że wyszedłem na ludzi. - Sam nie był zbytnio zadowolony z tego co osiągnął. Pewnie też dlatego przyjął tą posadę i słysząc, że jest wakat na nauczyciela to zgłosił swoją kandydaturę. Miał nadzieję, że następne kilka lat, bo zamierzał tu zagościć na dłużej, sprawią, że będzie już przynajmniej po części zadowolony ze swoic dokonań w karierze. Xakly właściwie nie musiał pracować. Pieniądze pozostawione po jego ojcu spokojnie wystarczyłyby mu do końca życia. Jednakże on nie chciał poprzestać na siedzeniu na tyłku i nic nie robieniu do końca życia. Miał jakąś wewnętrzną misję i chciał ją wykonać, może nie w stu procentach, ale przynajmniej w połowie.
- Ja stachliwy nie jestem, pani profesor. - Uśmiechnął się do niej. Mężczyzna potrafił krzyknąć i naprawdę żadnego problemu nie sprawiało mu bycie stanowczym. - Tak mnie pani nie przestraszy. - Z jego twarzy nie schodził uśmiech. Na razie, póki jest z gronem pedagogicznym to może sobie pozwolić na deczko uśmiechu. Jednakże jak już zacznie się poważna nauka to będzie już mniej ciekawie dla uczniów. On zdecyowanie chciał pokazać jak się warzy eliksiry, a nie jak być pobłażliwym. W warzeniu eliksirów trzeba być zdecydowanym i pewnym rezultatu. Nie można nikomu pozwalać, aby ktokolwiek odważył się podważyć jego słowa. Ktokolwiek.
Re: Wielka Sala
- Wiesz, że nie mam wyboru. - przedrzeźniała go, modulując odpowiednio głos, by brzmiał bardziej męsko, a co za tym idzie, bardziej przypominał niski ton Wilsona. - Zawsze jest jakiś wybór. Mogłeś odrzucić odznakę, stawiając przyjaźń ze mną na pierwszym miejscu. - zadarła podbródek, wyciągając nogi pod stołem i krzyżując je w kostkach. Wyglądała niemalże nienagannie, gdyby nie burza brązowych włosów, która nie ujrzała dzisiaj grzebienia i czerwone trampki, kontrastujące z resztą szkolnego mundurka. Cała Charlotte.
- Kto? Twoja słodka Pollyanne? - Gryfonka zaśmiała się dźwięcznie, automatycznie prostując się i wyciągając szyję w poszukiwaniu jasnowłosej wybranki Wilsona, która właśnie plotkowała w najlepsze z jakąś nieznajomą Jeunesse Krukonką. Jak zawsze rozgadana. Szatynka doprawdy nie wiedziała skąd w tej drobnej dziewczynce tyle energii i pomysłów na coraz to nowsze tematy. Przez wzgląd na wieloletnią przyjaźń z Rudym, miała okazję poznać tą lekko rąbniętą niewiastę, a nawet przeprowadzić z nią dyskusję, a raczej wysłuchać nieskończonego monologu z jej strony.
- Czyżby ćwierkotała całą drogę z Londynu? Czasem nie wiem jak z nią wytrzymujesz, ale muszę przyznać, że jest na swój sposób urocza. Przynajmniej nie występuje między wami niezręczna cisza. - zaakcentowała ostatnie słowa, uśmiechając się złośliwie. Kochała Rudzielca nad życie, ale złośliwości nie szczędziła nikomu. - Nie irytuj się tak. To zupełnie nie w twoim stylu, poza tym musisz świecić przykładem. Pamiętasz? - wykonała brwiami charakterystyczny ruch, wygładzając nieco baranie loki Charlesa i poprawiając jego prefektowską odznakę, która przekrzywiła się odrobinę. - No już. Zostałeś odpicowany, Wilson.
- Kto? Twoja słodka Pollyanne? - Gryfonka zaśmiała się dźwięcznie, automatycznie prostując się i wyciągając szyję w poszukiwaniu jasnowłosej wybranki Wilsona, która właśnie plotkowała w najlepsze z jakąś nieznajomą Jeunesse Krukonką. Jak zawsze rozgadana. Szatynka doprawdy nie wiedziała skąd w tej drobnej dziewczynce tyle energii i pomysłów na coraz to nowsze tematy. Przez wzgląd na wieloletnią przyjaźń z Rudym, miała okazję poznać tą lekko rąbniętą niewiastę, a nawet przeprowadzić z nią dyskusję, a raczej wysłuchać nieskończonego monologu z jej strony.
- Czyżby ćwierkotała całą drogę z Londynu? Czasem nie wiem jak z nią wytrzymujesz, ale muszę przyznać, że jest na swój sposób urocza. Przynajmniej nie występuje między wami niezręczna cisza. - zaakcentowała ostatnie słowa, uśmiechając się złośliwie. Kochała Rudzielca nad życie, ale złośliwości nie szczędziła nikomu. - Nie irytuj się tak. To zupełnie nie w twoim stylu, poza tym musisz świecić przykładem. Pamiętasz? - wykonała brwiami charakterystyczny ruch, wygładzając nieco baranie loki Charlesa i poprawiając jego prefektowską odznakę, która przekrzywiła się odrobinę. - No już. Zostałeś odpicowany, Wilson.
Re: Wielka Sala
- Nie postawię cię, bo znowu się przewrócisz... Ciebie, cholera jasna, to by lekki podmuch wiatru zabił... - syknął Niemiec, z łatwością utrzymując w miejscu zwisającego z jego ramienia, szarpiącego się Sorę... Który, swoją drogą, z takiej wysokości miałby niezły widok na salę, gdyby tylko się rozejrzał. - I skończ drzeć mordę, ty upośledzony ryżojadzie! - warknął praktycznie do ucha Azjaty, niezbyt delikatnie sadzając go przy stole krukonów. Miał ochotę mu przywalić, ale biorąc pod uwagę, ile miał siły, jego drobny kolega mógłby tego nie przeżyć; już pomijając fakt, że niezbyt dobrze by wyglądało, gdyby jaśnie pan super-hiper ścigający bił kogoś poza boiskiem, a w dodatku kogoś ze swojego domu. Opadł na ławkę obok chłopaka i westchnął ciężko, wbijając wzrok w pusty talerz. Był głodny, zły i zmęczony, a na domiar złego nie zdążył się przebrać w szkolne szaty. Wspaniale.
Heinrich FlammenwerferKlasa VI - Skąd : Berlin, Niemcy
Krew : Czysta
Re: Wielka Sala
Blaise zabrał pierwszaków spod pociągu i ruszył nad jezioro. Kazał wsiąść pierwszakom do łódek i popłynęli ku zamkowi. Podróż trochę trwała, na szczęście nikt nie wpadł do wody. Po wejściu do zamku gajowy kazał uczniom poczekać przed wejściem do wielkiej sali i sam wszedł do środka. Tym razem przeszedł samym środkiem i skierował swe kroki ku stołowi nauczycielskiemu.
- Witam - przywitał się z nauczycielami i usiadł na wolnym miejsu na lewo od dyrektora.
Westchnął głęboko i czekał już niecierpliwie na rozpoczęcie się ceremonii rozpoczęcia roku szkolnego.
- Witam - przywitał się z nauczycielami i usiadł na wolnym miejsu na lewo od dyrektora.
Westchnął głęboko i czekał już niecierpliwie na rozpoczęcie się ceremonii rozpoczęcia roku szkolnego.
Re: Wielka Sala
Wiedział, że pośród ślizgonów będzie budzić zdziwienie jego zachowanie, ale jego zdrowy rozsądek po raz kolejny kazał mu być po prostu spokojnym przez te ostatnie lata szkoły. Nie chciał, żeby wszyscy znali jego życie prywatne, nawet gazeta, więc wolał na razie po prostu wegetować. Spojrzał na Suz i wywrócił oczami w rozbawieniu.
- To się nazywa nawrócenie, moja droga.- wzruszył ramionami i nagle koło jego boku znalazła się siostra jego przyjaciela, z którym też się już jakiś czas nie widział. Jeśli chodzi o Nadię, to sprawa wyglądała tak, ze pomimo wszystko była to siostra kumpla, więc zawsze starał się utrzymać poziom koleżeński.
- Taki kamuflaż, nie przyznaję się do mojej rodziny, wiesz jak to jest, hm?- zerknął kątem oka na brata który wyglądał naprawdę jak mała ruda kaczuszka z bolącą główką i zachciało mu się podgryźć mu szyję. Opanował się jednak i zwrócił wzrok na Nadię.
- Chyba nie masz zamiaru siedzieć tu cały czas, hm?- spytał kojarząc, że Nadia należy do prawdziwych ślizgonek. Zastanawiał się jednak do jakiego stopnia jej "ślizgoństwo" się przejawia.
- To się nazywa nawrócenie, moja droga.- wzruszył ramionami i nagle koło jego boku znalazła się siostra jego przyjaciela, z którym też się już jakiś czas nie widział. Jeśli chodzi o Nadię, to sprawa wyglądała tak, ze pomimo wszystko była to siostra kumpla, więc zawsze starał się utrzymać poziom koleżeński.
- Taki kamuflaż, nie przyznaję się do mojej rodziny, wiesz jak to jest, hm?- zerknął kątem oka na brata który wyglądał naprawdę jak mała ruda kaczuszka z bolącą główką i zachciało mu się podgryźć mu szyję. Opanował się jednak i zwrócił wzrok na Nadię.
- Chyba nie masz zamiaru siedzieć tu cały czas, hm?- spytał kojarząc, że Nadia należy do prawdziwych ślizgonek. Zastanawiał się jednak do jakiego stopnia jej "ślizgoństwo" się przejawia.
Ostatnio zmieniony przez Anthony Wilson dnia Pon 02 Wrz 2013, 20:58, w całości zmieniany 1 raz
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Wielka Sala
Nie mogło zabraknąć obecności prefekt naczelnej. Jej związane w koński ogon włosy podskakiwały lekko kiedy pewnym krokiem weszła do wielkiej sali. Podział na domy był jej tutaj obcy, bo ona akurat przy każdym stole czuła się jak u siebie. Ignorując fakt, że uczniowie posiadali już przy swoich stołach, ona podeszła teatralnie (tak, aby każdy widział) i pierwszy raz w życiu podała rękę Christine Greengrass, z którą do tej pory nie miała nic wspólnego. Sophie rzuciła tylko krótkie spojrzenie, ale nie odezwała się ani słowem. Nie była prefektem, więc od dziś nie miały nic wspólnego.
- Witam Christine. Po zakończeniu uczty chciałabym się z Tobą spotkać w siedzibie Klubu Ślimaka. To obowiązkowe - powiedziała oficjalnym tonem, potrząsając jej ręką w geście formalnego powitania. Po tych słowach odeszła i równie dumnie podeszła do stołu Krukonów i zaczepiła dziewczynę swojego brata.
- Witaj, Polly. Po uczcie spotkamy się w siedzibie Klubu Ślimaka. To polecenie, więc przyjdź - rzekła, ale tutaj dla odmiany uśmiechnęła się jeszcze. Na samym końcu podeszła do brata.
- Czaruś, po uczcie tam gdzie zawsze - rzekła, puszczając mu oczko. W końcu, dumna jak paw, podeszła do stołu Puchonów i zajęła zaszczytne miejsce wśród siódmoklasistów.
- Witam Christine. Po zakończeniu uczty chciałabym się z Tobą spotkać w siedzibie Klubu Ślimaka. To obowiązkowe - powiedziała oficjalnym tonem, potrząsając jej ręką w geście formalnego powitania. Po tych słowach odeszła i równie dumnie podeszła do stołu Krukonów i zaczepiła dziewczynę swojego brata.
- Witaj, Polly. Po uczcie spotkamy się w siedzibie Klubu Ślimaka. To polecenie, więc przyjdź - rzekła, ale tutaj dla odmiany uśmiechnęła się jeszcze. Na samym końcu podeszła do brata.
- Czaruś, po uczcie tam gdzie zawsze - rzekła, puszczając mu oczko. W końcu, dumna jak paw, podeszła do stołu Puchonów i zajęła zaszczytne miejsce wśród siódmoklasistów.
Re: Wielka Sala
"Upośledzony ryżojad".
"Sona".
Tylu wyzwisk pod swoim adresem i przejęzyczeń swojego imienia dawno Azjata nie słyszał. Było to solidne przypomnienie dlaczego nie rozmawiał z ludźmi. Bo inni byli zdecydowanie zbyt dziwni. Mogli się tylko pławić w świetle jego gamer'skiego geniuszu. Albo i nie, bo jeszcze wypaliłoby im oczy.
Iwahara którym niemal miotnięto na ławkę stołu Krukonów, poprawił się na niej niezdarnie gorączkowo mrugając. Nagle z niemal dwóch metrów nad ziemią znalazł się prawie przy ziemi. Te ławki nigdy nie grzeszyły wysokością. Brązowe tęczówki pośpiesznie zlustrowały salę i resztę uczniów. Nikt nie zareagował na cała sytuację.
Było to nieco przygnębiające. Wiedział, że jest nie zauważalny, ale żeby aż tak? Mimo krzyków nikt nawet nie poświęcił mu odrobiny uwagi? Kwestia przyzwyczajenia. Uśmiechnął się kącikami ust jakby godził się z całą sytuacją po czym...łypnął nie pewnie na Niemca siedzącego obok.
- Nie prosiłem Cię o noszenie mnie gdziekolwiek. - Wysyczał niemal ledwo słyszalnie. Jego psychice właśnie włączał się: "stealth mode" na którym funkcjonował przez ostatnie pięć lat. Nikt mnie nie zauważa, więc mnie nie ma. Koniec kropka. Poprawił nieco swój luźny czarny t-shirt i zerknął na bojówki oraz miętowe trampki. Zdecydowanie tak nie wyglądała szata uczniowska.
"Sona".
Tylu wyzwisk pod swoim adresem i przejęzyczeń swojego imienia dawno Azjata nie słyszał. Było to solidne przypomnienie dlaczego nie rozmawiał z ludźmi. Bo inni byli zdecydowanie zbyt dziwni. Mogli się tylko pławić w świetle jego gamer'skiego geniuszu. Albo i nie, bo jeszcze wypaliłoby im oczy.
Iwahara którym niemal miotnięto na ławkę stołu Krukonów, poprawił się na niej niezdarnie gorączkowo mrugając. Nagle z niemal dwóch metrów nad ziemią znalazł się prawie przy ziemi. Te ławki nigdy nie grzeszyły wysokością. Brązowe tęczówki pośpiesznie zlustrowały salę i resztę uczniów. Nikt nie zareagował na cała sytuację.
Było to nieco przygnębiające. Wiedział, że jest nie zauważalny, ale żeby aż tak? Mimo krzyków nikt nawet nie poświęcił mu odrobiny uwagi? Kwestia przyzwyczajenia. Uśmiechnął się kącikami ust jakby godził się z całą sytuacją po czym...łypnął nie pewnie na Niemca siedzącego obok.
- Nie prosiłem Cię o noszenie mnie gdziekolwiek. - Wysyczał niemal ledwo słyszalnie. Jego psychice właśnie włączał się: "stealth mode" na którym funkcjonował przez ostatnie pięć lat. Nikt mnie nie zauważa, więc mnie nie ma. Koniec kropka. Poprawił nieco swój luźny czarny t-shirt i zerknął na bojówki oraz miętowe trampki. Zdecydowanie tak nie wyglądała szata uczniowska.
Sora IwaharaKlasa VI - Urodziny : 14/02/1997
Wiek : 27
Skąd : Moreton-in-Marsh, Anglia
Krew : Mugolska
Re: Wielka Sala
Jeremy przybył do szkoły lekko spóźniony. Pech chciał, że akurat dzisiaj rada nadzorcza Hogwartu zażąda wyjaśnień na temat nieistotnego incydentu dotyczącego małej Polly Baldwin - ten z wampirem i Zakazanym Lasem. Na szczęście plotka z akromantulami, oraz silne poparcie ministra sprawił, że darmozjady nic z tym nie zrobił!
Gdy tylko wszedł do sali przywitał się z Vinem, poklepał po ramieniu młodego Blaise i usiadł w na swoim miejscu, tuż obok Brennus'a.
-Witam was moi mili - zagrzmiał wstając - Oto kolejny rok szkolny nadszedł tak szybko, iż nawet pogodzie to umknęło. Mam tylko nadzieję, iż to nie zaćmi waszych umysłów i nie dacie ponieść się szaleństwu... tak jak to miało miejsce w poprzednim roku - tu zamilkł patrząc wprost na stół ślizgonów, bo o nich była tu mowa - przypominam oczywiście o zakazie wchodzenia do naszego pięknego lasu. To tyczy się w szczególności damskiej części szkoły. O resztę zakazów i nakazów należy pytać się waszych prefektów, którzy są zawsze skorzy do pomocy. Zanim zacznie jeść, chciałbym przedstawić wam nowych profesorów, którzy zgodzili się podzielić z wami swą wiedzą.
Gdy przedstawianie nauczycieli dobiegło końca, dyrektor rozłożył ręce krzycząc głośno:
-A teraz smacznego!
Gdy tylko wszedł do sali przywitał się z Vinem, poklepał po ramieniu młodego Blaise i usiadł w na swoim miejscu, tuż obok Brennus'a.
-Witam was moi mili - zagrzmiał wstając - Oto kolejny rok szkolny nadszedł tak szybko, iż nawet pogodzie to umknęło. Mam tylko nadzieję, iż to nie zaćmi waszych umysłów i nie dacie ponieść się szaleństwu... tak jak to miało miejsce w poprzednim roku - tu zamilkł patrząc wprost na stół ślizgonów, bo o nich była tu mowa - przypominam oczywiście o zakazie wchodzenia do naszego pięknego lasu. To tyczy się w szczególności damskiej części szkoły. O resztę zakazów i nakazów należy pytać się waszych prefektów, którzy są zawsze skorzy do pomocy. Zanim zacznie jeść, chciałbym przedstawić wam nowych profesorów, którzy zgodzili się podzielić z wami swą wiedzą.
Gdy przedstawianie nauczycieli dobiegło końca, dyrektor rozłożył ręce krzycząc głośno:
-A teraz smacznego!
Na stołach pojawiły się wszelakie dania.
Re: Wielka Sala
Na pewno będą widzieć się później, to tylko uczta. Uczta, która rozpoczynała kolejny, ostatni dla niej niestety, ale wspaniały na pewno rok w Hogwarcie. Aż zadrżała z emocji. Nie wiedziała, co ten rok przyniesie - jednak nie zamierzała się poddawać, wręcz przeciwnie - dać z siebie wszystko i jeszcze więcej! Tak, tak będzie najlepiej. Spojrzała na Dylana i uśmiechnęła się.
- Jasne, jakoś się później zgadamy. Po uczcie pewno nie będzie możliwości, ale jakoś później na pewno - nie dam Ci odejść na dłużej niż kilka dni.
Zaśmiała się cicho, ruszając w stronę swojego stołu.. Jednak szybko się zatrzymała, kierując na niego zaskoczone spojrzenie. Lekki rumieniec, widoczny, pojawił się na jej policzkach, po czym wystawiła mu język.
- Zboczeniec.
Szepnęła cicho, wiedząc, że chłopak to będzie widział i szybko ruszyła do swojego stołu, siadając między znajomymi. Wysłuchała tego, co dyrektor ma do powiedzenia, a po chwili zaczęła zajadać się, na spokojnie, tym, co było na stole.
- Jasne, jakoś się później zgadamy. Po uczcie pewno nie będzie możliwości, ale jakoś później na pewno - nie dam Ci odejść na dłużej niż kilka dni.
Zaśmiała się cicho, ruszając w stronę swojego stołu.. Jednak szybko się zatrzymała, kierując na niego zaskoczone spojrzenie. Lekki rumieniec, widoczny, pojawił się na jej policzkach, po czym wystawiła mu język.
- Zboczeniec.
Szepnęła cicho, wiedząc, że chłopak to będzie widział i szybko ruszyła do swojego stołu, siadając między znajomymi. Wysłuchała tego, co dyrektor ma do powiedzenia, a po chwili zaczęła zajadać się, na spokojnie, tym, co było na stole.
Re: Wielka Sala
Tak, rodzina. Rodzina była czymś kompletnie nie do ogarnięcia, nawet dla niej. To nie tak, że specjalnie nie przepadała za Dymitrem, możliwe, że mogłaby się z nim dogadać gdyby nie zachowywał się jak chory umysłowo pierwszoroczny Puchon. Możliwe, że bardziej niż usposobienie Dymitra na złość działała jej postać kręcącej się przy nim Azjatki... tej całej Aiko...
- Coś o tym wiem... zdecydowanie - wywróciła teatralnie oczami po czym drugą ręką podparła sobie brodę - Właściwie nie wiem nawet jak wytrzymujesz z moim bratem...przecież to idiota - stwierdziła w zastanowieniu i od razu rozpromieniła się na jego kolejne pytanie. Na jej twarzy pojawił się łobuzerski uśmieszek.
- Oczywiście, że nie Anthony... za kogo ty mnie masz, poczekam tylko aż mniej więcej oficjalnie się zacznie i już mnie tu nie ma... masz ochotę... dołączyć? - zapytała nie przestając się uśmiechać. O tak, zdecydowanie nie należała do osób lubiących siedzieć w jednym, nudnym miejscu przez dłuższy czas. Nosiło ją po kątach, wciąż chciała coś robić, coś knuć, rozrabiać, a jednak, w oczach nauczycieli jej "reputacja" nie zmieniała się od pierwszej klasy. Jak żmija wypełzała z każdych tarapatów... bardzo przydatna umiejętność. Kiedy dyrektor przemówił na chwilę odwróciła głowę w jego stronę.
- Starzeje się szybciej niż moja ciotka, a myślałam, że to graniczy z cudem... - burknęła szeptem w stronę Wilsona, a kiedy na stole pojawiły się dania złapała go za nadgarstek. - To jak? Gotowy na powitanie Hogwartu? - nie czekała na jego odpowiedź, pociągnęła jego rękę dając mu do zrozumienia by wstał od stołu, zabrała pęczek winogrona po czym w towarzystwie ślizgona ruszyła w stronę wyjścia, jak gdyby nigdy nic.
- Coś o tym wiem... zdecydowanie - wywróciła teatralnie oczami po czym drugą ręką podparła sobie brodę - Właściwie nie wiem nawet jak wytrzymujesz z moim bratem...przecież to idiota - stwierdziła w zastanowieniu i od razu rozpromieniła się na jego kolejne pytanie. Na jej twarzy pojawił się łobuzerski uśmieszek.
- Oczywiście, że nie Anthony... za kogo ty mnie masz, poczekam tylko aż mniej więcej oficjalnie się zacznie i już mnie tu nie ma... masz ochotę... dołączyć? - zapytała nie przestając się uśmiechać. O tak, zdecydowanie nie należała do osób lubiących siedzieć w jednym, nudnym miejscu przez dłuższy czas. Nosiło ją po kątach, wciąż chciała coś robić, coś knuć, rozrabiać, a jednak, w oczach nauczycieli jej "reputacja" nie zmieniała się od pierwszej klasy. Jak żmija wypełzała z każdych tarapatów... bardzo przydatna umiejętność. Kiedy dyrektor przemówił na chwilę odwróciła głowę w jego stronę.
- Starzeje się szybciej niż moja ciotka, a myślałam, że to graniczy z cudem... - burknęła szeptem w stronę Wilsona, a kiedy na stole pojawiły się dania złapała go za nadgarstek. - To jak? Gotowy na powitanie Hogwartu? - nie czekała na jego odpowiedź, pociągnęła jego rękę dając mu do zrozumienia by wstał od stołu, zabrała pęczek winogrona po czym w towarzystwie ślizgona ruszyła w stronę wyjścia, jak gdyby nigdy nic.
Ostatnio zmieniony przez Nadia Milligan dnia Pon 02 Wrz 2013, 21:52, w całości zmieniany 2 razy
Re: Wielka Sala
Szedł razem z Jamesem z szerokim szelmowskim uśmiechem przyklejonym do buzi. Byli spóźnieni, jednak zahaczając jeszcze o kuchnię nie mogli przyjść na czas. Nicolas jeszcze kończył zajadać się jakąś potrawą kiedy to po drodze natrafili na jego znajomego.
- Hej Kei! Kei!- zawołał kolegę z domu i podchodząc do niego zawiesił się jedną ręką by nieco ściszonym głosem powiedzieć:
- Słuchaj, jak coś przez cały czas nasza dwójka była razem z tobą, spotkaliśmy się po drodze przy bramie i tak trochę zagadaliśmy dlatego się spóźniliśmy ok.- powiedział to na tyle by i James mógł to usłyszeć. Trzeba było w końcu przyjąć jakąś wspólną opcję bajeczki w razie potrzeby. I kiedy to wszyscy się zgodzili weszli do Wielkiej Sali kiedy to dyrektor już przemawiał, tak jak myślał. Wielkie wejście się udało, miał tylko nadzieję, że upiecze się im dzięki Jamesowi. Tak może i on by tego nie chciał, ale teraz to, że jego dziadek jest dyrektorem bardzo było pomocne.
Za drzwiami skinął głową do Jamesa i udał się razem z rówieśnikiem do swojego stołu by zasiąść jak najbliżej rogu. Chciał mieć idealny widok na całą salę i zebranych tutaj uczniów.
- Hej Kei! Kei!- zawołał kolegę z domu i podchodząc do niego zawiesił się jedną ręką by nieco ściszonym głosem powiedzieć:
- Słuchaj, jak coś przez cały czas nasza dwójka była razem z tobą, spotkaliśmy się po drodze przy bramie i tak trochę zagadaliśmy dlatego się spóźniliśmy ok.- powiedział to na tyle by i James mógł to usłyszeć. Trzeba było w końcu przyjąć jakąś wspólną opcję bajeczki w razie potrzeby. I kiedy to wszyscy się zgodzili weszli do Wielkiej Sali kiedy to dyrektor już przemawiał, tak jak myślał. Wielkie wejście się udało, miał tylko nadzieję, że upiecze się im dzięki Jamesowi. Tak może i on by tego nie chciał, ale teraz to, że jego dziadek jest dyrektorem bardzo było pomocne.
Za drzwiami skinął głową do Jamesa i udał się razem z rówieśnikiem do swojego stołu by zasiąść jak najbliżej rogu. Chciał mieć idealny widok na całą salę i zebranych tutaj uczniów.
Re: Wielka Sala
Podczas gdy James próbował wrobić bogu ducha winnego Williama, ten wszedł u boku siostry do Wielkiej sali i zajęli swoje miejsca przy stole ślizgonów. Will Cały czas wypatrywał jednej osoby, i wcale nie była to Marianna, z którą ostatnio się zaręczył. Szukał Claudii, ale...
- Nie ma jej - mruknął do siostry próbując wyciągnąć głowę ponad tłum. Czy to oznaczało, że ją zwolnili? Przecież w Proroku nie napisali o nich ani słowa. A może jest na wyjeździe z Harpiami? Przecież sama mówiła, że nie będzie jej na początku września.
Paplaniny dyrektora nie słuchał, co roku jest taka sama, bardziej skupiony był na nieobecności jednej z nauczycielek.
- Nie ma jej - mruknął do siostry próbując wyciągnąć głowę ponad tłum. Czy to oznaczało, że ją zwolnili? Przecież w Proroku nie napisali o nich ani słowa. A może jest na wyjeździe z Harpiami? Przecież sama mówiła, że nie będzie jej na początku września.
Paplaniny dyrektora nie słuchał, co roku jest taka sama, bardziej skupiony był na nieobecności jednej z nauczycielek.
Strona 4 z 25 • 1, 2, 3, 4, 5 ... 14 ... 25
Magic Land :: Hogwart :: PARTER
Strona 4 z 25
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach