Balkon
+40
Maddox Overton
Rhinna Hamilton
Monika Kruger
Elijah Ward
Alice Mickey
Brandon Tayth
Micah Johansen
Lena Gregorovic
Molly Connolly
Laurent de Noir
Quinn Larivaara
Elena Tyanikova
Nicolas Socha
Lola Lopez
Christine Greengrass
Serena Valerious
Shay Hasting
Charles Wilson
Adrien Rien
Logan Campbell
Aleksy Vulkodlak
Suzanne Castellani
Misza Gregorovic
Iris Xakly
Nanette Myahmm
William Greengrass
Dymitr Milligan
Aiko Miyazaki
Hannah Wilson
Connor Campbell
Baby Roshwel
Emily Bronte
Anthony Wilson
Beatrix Cortez
Maja Vulkodlak
Aiden Williams
Alice Volante
Ian Ames
Marianna Vulkodlak
Brennus Lancaster
44 posters
Magic Land :: Hogwart :: WIEŻE :: Wieża północna
Strona 3 z 14
Strona 3 z 14 • 1, 2, 3, 4 ... 8 ... 14
Balkon
First topic message reminder :
Balkon okalający wieżę północną osadzony mniej więcej w połowie jej wysokości.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Balkon
Miał wciąż cichą nadzieję, że pewnego dnia ujrzy nogi panny Roshwel nieosłonięte żadnym materiałem, bo w to, że było na co popatrzeć absolutnie nie wątpił. I tak! Chciał się z nią drażnić, odkąd zauważył jak zabawna jest kiedy się złości... czyli od początku ich znajomości kiedy to zganiała go z fotela który zajął jako pierwszy. I to był naprawdę jego fotel! W końcu jego pośladki już na nim były kiedy znikąd pojawiła się Baby chcąca go z tego fotela zrzucić. Słysząc, że uratowała mu życie prychnął złośliwie.
- Znowu każesz mi się włamać na lodowisko albo do kuchni w środku nocy? - jedna z jego brwi powędrowała nieco wyżej. Jakby nie patrzeć obie te rzeczy zrobił bez większego marudzenia. Pewnie komuś innemu kazałby się wypchać, ale jej nie umiał odmówić. Tyle, że ona o tym nie wiedziała. Chyba. Dobrze by było gdyby nie wiedziała, bo pewnie zaczęłaby to nadmiernie wykorzystywać. Kobiety już tak mają. Przechylił nieco głowę. Scott najwidoczniej nie dawał sobie rady z obowiązkami dyrektora i sprawdzaniem skoro sprawdzona praca jeszcze nie wróciła do rąk panny Rohswel. Wątpił, by sędziwy czarodziej pamiętał, że tą samą pracę jakieś sześć lat wcześniej oddał niejaki Ian Volante. Wątpił by pamiętał o tym co stało się dwa lata temu, o sześciu to nawet nie wspominając. W końcu miał jakieś sto lat. Pokiwał potakująco głową. Pogadają jak dostanie swoją kartkę z powrotem.
- Moje stymulowania próby samobójczej? No wiesz? - prychnął. On wcale nie miał zamiaru skoczyć, jakkolwiek dziwnie to wyglądało na początku. Dokładnie słyszał przyspieszone bicie jej serca, dokładnie też widział rumieńce które znów pojawiły się na jej obliczu.
- Masz jakieś zaburzenia osobowości? Chcesz o tym porozmawiać? - zapytał podchodząc bezceremonialnie bliżej. Zbyt blisko. W zasadzie to oparł się o tą barierkę tak, że dziewczyna była między jego rękami bez możliwości ewentualnej ucieczki. Nie, nie zamierzał jej zjadać mimo, że apetyczny zapach dotarł już do jego nozdrzy. Uśmiechnął się promiennie do dziewczyny.
- Zawsze mogę Ci pomóc, Roshwel. - zaoferował cicho wpatrując się w jej metaliczne tęczówki pochylając się jeszcze nad nią.
- Znowu każesz mi się włamać na lodowisko albo do kuchni w środku nocy? - jedna z jego brwi powędrowała nieco wyżej. Jakby nie patrzeć obie te rzeczy zrobił bez większego marudzenia. Pewnie komuś innemu kazałby się wypchać, ale jej nie umiał odmówić. Tyle, że ona o tym nie wiedziała. Chyba. Dobrze by było gdyby nie wiedziała, bo pewnie zaczęłaby to nadmiernie wykorzystywać. Kobiety już tak mają. Przechylił nieco głowę. Scott najwidoczniej nie dawał sobie rady z obowiązkami dyrektora i sprawdzaniem skoro sprawdzona praca jeszcze nie wróciła do rąk panny Rohswel. Wątpił, by sędziwy czarodziej pamiętał, że tą samą pracę jakieś sześć lat wcześniej oddał niejaki Ian Volante. Wątpił by pamiętał o tym co stało się dwa lata temu, o sześciu to nawet nie wspominając. W końcu miał jakieś sto lat. Pokiwał potakująco głową. Pogadają jak dostanie swoją kartkę z powrotem.
- Moje stymulowania próby samobójczej? No wiesz? - prychnął. On wcale nie miał zamiaru skoczyć, jakkolwiek dziwnie to wyglądało na początku. Dokładnie słyszał przyspieszone bicie jej serca, dokładnie też widział rumieńce które znów pojawiły się na jej obliczu.
- Masz jakieś zaburzenia osobowości? Chcesz o tym porozmawiać? - zapytał podchodząc bezceremonialnie bliżej. Zbyt blisko. W zasadzie to oparł się o tą barierkę tak, że dziewczyna była między jego rękami bez możliwości ewentualnej ucieczki. Nie, nie zamierzał jej zjadać mimo, że apetyczny zapach dotarł już do jego nozdrzy. Uśmiechnął się promiennie do dziewczyny.
- Zawsze mogę Ci pomóc, Roshwel. - zaoferował cicho wpatrując się w jej metaliczne tęczówki pochylając się jeszcze nad nią.
Re: Balkon
Podczas zajadania śniadania w Wielkiej Sali znajomi uświadomili Kanadyjczyka jakie są prognozy pogodowe na dzisiejszy dzień. Nie mając ochoty zażywać słonecznej kąpieli, zjadł szybko lekkie śniadanie i w błyskawicznym tempie pomknął na ruchome schody, aby wykonać swoją poranną rozgrzewkę. Po kilku minutach znalazł się na najwyższym piętrze zamku, gdzie upał nie doskwierał, a nawet powiewał chłodny wiaterek. Campbell podszedł do barierki, wychylając się daleko za nią, by móc popatrzyć na tych wszystkich ludzi pławiących się w palących promieniach słonecznych, wyobrażając sobie jak musi im być gorąco. Pokręcił głową kompletnie ich nierozumiejąc. Powrócił do pozycji wyptostowanej, sięgnął do kieszeni i wyciągnął papierosa razem z zapałkami. Rozejrzał się na wszelki wypadek gdyby kogoś początkowo nie zauważył. Był sam, a więc mógł w spokoju delektować się tytoniowym przysmakiem. Connor oparł łokcie o barerkę zawieszając wzrok na tańczących koronach drzew Zakazanego Lasu, rozmyślając o ostatnich wydarzeniach z jego życia.
Re: Balkon
Oups.
Metalowe drzwi z impetem uderzyły o białą ścianę, na której widniały liczne zacieki. Z nieco zbyt wielkim impetem jak na chudną, niewyrośniętą blondynkę. Volante zacisnęła dłonie na krawędzi i przyciągnęła skrzydło do siebie, co tym samym uwidoczniło niewielkie wgłębienie w ściane powstałe na skutek uderzenia w nią klamki.
Krukonka nie wysiliła się nawet o naprawienie szkody jakimś zaklęciem. Zamknęła drzwi, choć tym razem nieco ciszej i odetchnęła z ulgą, w końcu odnajdując błogi cień. Jeszcze nie było południa, a temperatura strasznie dawała się we znaki. Ubrana w szkolny mundurek Francuzka podeszła do barierki, przy której jakiś uczeń kopcił papierosa.
- Minus dziesięć punktów dla... - Alice wślizgnęła się na barierkę i usadowiła wygodnie, co wydawało się być mało prawdopodobne biorąc pod uwagę wąską krawędź balustrady. Wiatr natychmiast poderwał do tańca jej jasne włosy. Błękitne tęczówki Volante spoczęły na zielonym godle na piersi chłopaka. - ... Slytherinu. Daj spróbować, nigdy nie paliłam.
Do nozdrzy wampirzycy dotarł gryzący zapach tytoniu, przez który przebijała się woń słodkiej, ludzkiej krwi. Tętno Kanadyjczyka wyraźnie skoczyło wskutek nikotyny.
Metalowe drzwi z impetem uderzyły o białą ścianę, na której widniały liczne zacieki. Z nieco zbyt wielkim impetem jak na chudną, niewyrośniętą blondynkę. Volante zacisnęła dłonie na krawędzi i przyciągnęła skrzydło do siebie, co tym samym uwidoczniło niewielkie wgłębienie w ściane powstałe na skutek uderzenia w nią klamki.
Krukonka nie wysiliła się nawet o naprawienie szkody jakimś zaklęciem. Zamknęła drzwi, choć tym razem nieco ciszej i odetchnęła z ulgą, w końcu odnajdując błogi cień. Jeszcze nie było południa, a temperatura strasznie dawała się we znaki. Ubrana w szkolny mundurek Francuzka podeszła do barierki, przy której jakiś uczeń kopcił papierosa.
- Minus dziesięć punktów dla... - Alice wślizgnęła się na barierkę i usadowiła wygodnie, co wydawało się być mało prawdopodobne biorąc pod uwagę wąską krawędź balustrady. Wiatr natychmiast poderwał do tańca jej jasne włosy. Błękitne tęczówki Volante spoczęły na zielonym godle na piersi chłopaka. - ... Slytherinu. Daj spróbować, nigdy nie paliłam.
Do nozdrzy wampirzycy dotarł gryzący zapach tytoniu, przez który przebijała się woń słodkiej, ludzkiej krwi. Tętno Kanadyjczyka wyraźnie skoczyło wskutek nikotyny.
Re: Balkon
Nie zdążył jeszcze dobrze utonąć pod wzburzoną powierzchnią swych myśli, a na balkonie już pojawił się ktoś do towarzystwa. Przeraźliwe skrzypnięcie zwieńczone donośnym hukiem, spowodowanym poprzez gwałtowny kontakt klamki z ceglaną ścianą, poinformowało Campbella o przyjściu kolejnej osoby. Ciekawość zmusiła go do odwrócenia głowy i zidentyfikowania owej persony. Uniósł krzaczastą brew w geście zdziwienia, gdyż spodziewał się kogoś o większych gabarytach i innej płci.
- Głośniej się nie dało? - rzucił, odwracając głowę i ustawiając ją w poprzedniej pozycji. Przyłożył pomarańczowy filtr do ust i głęboko do płuc wciągnął dym, naszprycowany metalami ciężkimi. Formułka, dobrze znana Kanadyjczykowi i powtarzana przez Prefektów, spłynęła po chłopaku jak deszczówka po rynnie. Był już obeznany z owymi sformułowaniamiw każdej możliwej wariacji, więc nie zrobiło to na nim zbytniego wrażenia. Ponad to, gdy jeszcze parę chwil temu lustrował Krukonkę, nie rzuciła mu się w oczy ta niezwykle "ważna" i "prestiżowa" odznaka.
Kątem oka śledził kolejne poczynania dziewczyny, w tym samym czasie zastanawiając się czy może ją skądś znać i czy aby przypadkiem nie trafił na jedną ze swoich wybranek na jedną noc. Nie to, żeby łamał każdej po kolei serce, ale takie ponowne spotkania po prostu były momentami krępujące. W końcu, stwierdzając, że kompletnie jej nie zna, odwrócił się do niej przodem, tym samym bokiem opierając się o wąską barierkę, na której w tej chwili spoczywał tyłek blondynki.
- A proszę bardzo, Nieznajoma. - odrzekł niskim tonem, posyłając jej lekki uśmiech. Wyciągnął paczkę, otworzył jednym palcem, a gdy Francuzka już włożyła tytoniowy rulonik między usta, przyłożył zapalniczkę do drugiego końca rurki. Miała szczęście, ponieważ poprzedniego dnia Connor odwiedził Hogsmeade w celu zrobienia papierosowych zapasów, a więc z nieukrywaną chęcią poczęstował ją swoim przysmakiem.
- Zawsze uważałem wszystkich Krukonów za spokojne osoby. A ty skaczesz po barierkach, zawieszonych kilka metrów nad ziemią, palisz fajki i kto wie co jeszcze! - powiedział z uznaniem, a w tym samym momencie wszyscy Krukoni dostali (w prywatnym rankingu Ślizgona) po 50 punktów.
- Głośniej się nie dało? - rzucił, odwracając głowę i ustawiając ją w poprzedniej pozycji. Przyłożył pomarańczowy filtr do ust i głęboko do płuc wciągnął dym, naszprycowany metalami ciężkimi. Formułka, dobrze znana Kanadyjczykowi i powtarzana przez Prefektów, spłynęła po chłopaku jak deszczówka po rynnie. Był już obeznany z owymi sformułowaniamiw każdej możliwej wariacji, więc nie zrobiło to na nim zbytniego wrażenia. Ponad to, gdy jeszcze parę chwil temu lustrował Krukonkę, nie rzuciła mu się w oczy ta niezwykle "ważna" i "prestiżowa" odznaka.
Kątem oka śledził kolejne poczynania dziewczyny, w tym samym czasie zastanawiając się czy może ją skądś znać i czy aby przypadkiem nie trafił na jedną ze swoich wybranek na jedną noc. Nie to, żeby łamał każdej po kolei serce, ale takie ponowne spotkania po prostu były momentami krępujące. W końcu, stwierdzając, że kompletnie jej nie zna, odwrócił się do niej przodem, tym samym bokiem opierając się o wąską barierkę, na której w tej chwili spoczywał tyłek blondynki.
- A proszę bardzo, Nieznajoma. - odrzekł niskim tonem, posyłając jej lekki uśmiech. Wyciągnął paczkę, otworzył jednym palcem, a gdy Francuzka już włożyła tytoniowy rulonik między usta, przyłożył zapalniczkę do drugiego końca rurki. Miała szczęście, ponieważ poprzedniego dnia Connor odwiedził Hogsmeade w celu zrobienia papierosowych zapasów, a więc z nieukrywaną chęcią poczęstował ją swoim przysmakiem.
- Zawsze uważałem wszystkich Krukonów za spokojne osoby. A ty skaczesz po barierkach, zawieszonych kilka metrów nad ziemią, palisz fajki i kto wie co jeszcze! - powiedział z uznaniem, a w tym samym momencie wszyscy Krukoni dostali (w prywatnym rankingu Ślizgona) po 50 punktów.
Re: Balkon
- Mogę spróbować, ale nie wiem czy ta ściana to zniesie. - przekrzywiła głowę i uśmiechnęła się uroczo, przymykając powieki. Odgarnęła włosy z twarzy i wychyliła się przez ramię, spoglądając na błonia malujące się daleko w dole. Jej drobne ciałko wiercące się po wąskiej balustradzie z pewnością wywołałoby zawał u sędziwej części kadry. Volante wydawała się jednak nic sobie z tego nie robić. Na ułamek sekundy puściła nawet barierkę, by móc wyciągnąć jednego papierosa z paczki podsuniętej przez Ślizgona. Skorzystała z okazji, by móc mu się lepiej przyjrzeć.
- Dziękuję.
Wampirzyca niemrawo wsunęła filt do ust, a gdy chłopak odpalił drugą końcówkę tej mugolskiej używki, uniosła wyżej brwi i posłała mu pytające spojrzenie. Tyle razy towarzyszyła Tiereszkowemu na szkolnych imprezach, a dopiero teraz podkusiło ją, by spróbować używki, na której punkcie oszalało tylu uczniów. Wyczulony węch Alice skazany był na cierpienie katuszy - gdzie nie postawiła nogi ktoś kopcił zawzięcie papierosy. Zawsze była zagorzałą przeciwniczką zarówno alkoholu, jak i tej używki. Nagła chęć skosztowania smolistego dymu wynikała z czystej ciekawości. Nie groził jej już żaden rak płuc, czy inne choróbsko tak chojnie zbierające żniwo wśród uzależnionych ludzi. Mogła co najwyżej trochę pokasłać, bo jak inaczej nikotyna wpływa na bądź co bądź truchło?
- To co mam teraz z tym robić? Wkładać do ust i od czasu do czasu wyjmować?
Nie mogła dopasować jego twarzy do żadnego konkretnego nazwiska. Wyglądał... przeciętnie. Jak większość uczniów kłębiących się codziennie w całym zamku. Jedyne co ich od siebie odróżniało to zapach. Nie licząc oczywiście tatuaży bruneta, na które to zbłądziło spojrzenie jasnowłosej uczennicy. Skąd wiedziała, że tak właśnie nazywają się kolorowe malunki na ciele czarodzieja? Ano stąd, że miała w swym życiu okres w którym chciała zrobić sobie podobne cudo.
- Oznaczają coś konkretnego, czy zrobiłeś je, bo Ci się po prostu podobały? - czarownica po krótkiej chwili akrobacji na metalowej balustradzie siedziała już tyłem do swego obecnego rozmówcy, dyndając nogami po drugiej stronie barierki. Byłoby to lekkomyślne, gdyby upadek z tej wysokości oznaczał dla niej śmierć. Alice co najwyżej mogła podrapać sobie trochę nogi o suche krzaki u podnóża zamku. Większym problemem byłoby wyjaśnienie Ślizgonowi fenomenu swego przeżycia na wypadek, gdyby spotkał ją ponownie.
Kilka metrów nad ziemią? Krukonka przechyliła się do przodu, szacując odległość od najbliższego punktu na trawie.
- Przynajmniej kilkadziesiąt. Jeśli nie kilkaset. Miło mi, Alice Volante.
- Dziękuję.
Wampirzyca niemrawo wsunęła filt do ust, a gdy chłopak odpalił drugą końcówkę tej mugolskiej używki, uniosła wyżej brwi i posłała mu pytające spojrzenie. Tyle razy towarzyszyła Tiereszkowemu na szkolnych imprezach, a dopiero teraz podkusiło ją, by spróbować używki, na której punkcie oszalało tylu uczniów. Wyczulony węch Alice skazany był na cierpienie katuszy - gdzie nie postawiła nogi ktoś kopcił zawzięcie papierosy. Zawsze była zagorzałą przeciwniczką zarówno alkoholu, jak i tej używki. Nagła chęć skosztowania smolistego dymu wynikała z czystej ciekawości. Nie groził jej już żaden rak płuc, czy inne choróbsko tak chojnie zbierające żniwo wśród uzależnionych ludzi. Mogła co najwyżej trochę pokasłać, bo jak inaczej nikotyna wpływa na bądź co bądź truchło?
- To co mam teraz z tym robić? Wkładać do ust i od czasu do czasu wyjmować?
Nie mogła dopasować jego twarzy do żadnego konkretnego nazwiska. Wyglądał... przeciętnie. Jak większość uczniów kłębiących się codziennie w całym zamku. Jedyne co ich od siebie odróżniało to zapach. Nie licząc oczywiście tatuaży bruneta, na które to zbłądziło spojrzenie jasnowłosej uczennicy. Skąd wiedziała, że tak właśnie nazywają się kolorowe malunki na ciele czarodzieja? Ano stąd, że miała w swym życiu okres w którym chciała zrobić sobie podobne cudo.
- Oznaczają coś konkretnego, czy zrobiłeś je, bo Ci się po prostu podobały? - czarownica po krótkiej chwili akrobacji na metalowej balustradzie siedziała już tyłem do swego obecnego rozmówcy, dyndając nogami po drugiej stronie barierki. Byłoby to lekkomyślne, gdyby upadek z tej wysokości oznaczał dla niej śmierć. Alice co najwyżej mogła podrapać sobie trochę nogi o suche krzaki u podnóża zamku. Większym problemem byłoby wyjaśnienie Ślizgonowi fenomenu swego przeżycia na wypadek, gdyby spotkał ją ponownie.
Kilka metrów nad ziemią? Krukonka przechyliła się do przodu, szacując odległość od najbliższego punktu na trawie.
- Przynajmniej kilkadziesiąt. Jeśli nie kilkaset. Miło mi, Alice Volante.
Re: Balkon
Brew Connora ponownir powędrowała w górę, jednakże tym razem w geście zaintrygowania.
- Nie przeceniasz się za bardzo? - zapytał z ccwaniackim uśmiechem na ustach, za którym kryła się szczypta złośliwości. Co jak.co, ale dziewczynę o tak drobnej posturze, jak w przypadku Alice, nikt by nie podejrzewał o niesamowite pokłady siły w niej drzemiące. A tym bardziej nikomu nie przyszłoby na myśl, iż Krukonka jest krwiożerczą, nadprzyrodzoną istotą.
Kanadyjczyk nieznacznie skinął głową w odpowiedzi na jej podziękowanie nie odrywając od niej swojego spojrzenia nawet na sekundę. Był bardzo ciekaw dalszego rozwoju akcji i tego jak Francuzka zareaguje na pierwszy kontakt z gryzącym dymem. Już nie raz miał okazję zdemoralizować jakiegoś nieznanego, nowo poznanego ucznia i każda z jego "ofiar" reagowała w zupełnie odmienny, ale zawsze śmieszny, sposób. Z racji tego i tym razem nie mógł sobie odmówić rozrywki.
- Jeszcze w międzyczasie przydałoby się jakbyś wciągnęła trochę dymu do płuc, przytrzymała i wypuściła. - odrzekł na jej zaskakujące pytanie, patrząc na Volante w taki sposób jakby właśnie mu powiedziała, że wybił całą swoją rodzinę zgniłym kapciem. Zanim zdążył się otrząsnąć z lekkiego szoku, blondynka przeszła już na zupełnie inny temat. Słysząc jej pytanie automatycznie spuścił głowę, patrząc na swoje wyrzeźbione, odsłonięte ręce.
- I to i to. - odrzekł z delikatnym uśmiechem na wąskich ustach. Pomyślał, że powinien na takie pytanie przygotować jakąś wyczerpującą odpowiedź, którą będzie mógł serwować każdej nowo poznanej osobie. - Pomyślałem sobie, że fajnie by było mieć jakieś pamiątki z miejsc, które zwiedziłem, które nie ulegną zniszczeniu i zawsze będę mógł je mieć przy sobie. No i proszę, oto one. - dodał w ramach wyjaśnień i wyciągnął rękę w jej stronę, aby mogła się dobrze przyjrzeć idealnie współgrającym ze sobą obrazkom na jego skórze.
Volante. Coś mówiło mu to nazwisko, ale nie mógł odnaleźć szufladki w swojej głowie, która zawierała zebrane przez chłopaka infformacje na temat tej rodziny. Wzruszył ramionami, stwierdzając, że za chwilę sama się znajdzie.
- Connor Campbell. - odpowiedział z szerokim uśmiechem. - Zapewne dużo o mnie słyszałaś, przepływ informacji w tej szkole jest zatrważający. - wyszczerzył się i nonaszalancko oparł się o filar, znajdujący się tuż za jego plecami. Nie mógł się doczekać, aż blondynka rzuci w jego stronę jakąś plotką wyssaną z palca, z której będzie mógł się śmiać tak długo, na ile pozwolą mu mięśnie brzucha.
- Nie przeceniasz się za bardzo? - zapytał z ccwaniackim uśmiechem na ustach, za którym kryła się szczypta złośliwości. Co jak.co, ale dziewczynę o tak drobnej posturze, jak w przypadku Alice, nikt by nie podejrzewał o niesamowite pokłady siły w niej drzemiące. A tym bardziej nikomu nie przyszłoby na myśl, iż Krukonka jest krwiożerczą, nadprzyrodzoną istotą.
Kanadyjczyk nieznacznie skinął głową w odpowiedzi na jej podziękowanie nie odrywając od niej swojego spojrzenia nawet na sekundę. Był bardzo ciekaw dalszego rozwoju akcji i tego jak Francuzka zareaguje na pierwszy kontakt z gryzącym dymem. Już nie raz miał okazję zdemoralizować jakiegoś nieznanego, nowo poznanego ucznia i każda z jego "ofiar" reagowała w zupełnie odmienny, ale zawsze śmieszny, sposób. Z racji tego i tym razem nie mógł sobie odmówić rozrywki.
- Jeszcze w międzyczasie przydałoby się jakbyś wciągnęła trochę dymu do płuc, przytrzymała i wypuściła. - odrzekł na jej zaskakujące pytanie, patrząc na Volante w taki sposób jakby właśnie mu powiedziała, że wybił całą swoją rodzinę zgniłym kapciem. Zanim zdążył się otrząsnąć z lekkiego szoku, blondynka przeszła już na zupełnie inny temat. Słysząc jej pytanie automatycznie spuścił głowę, patrząc na swoje wyrzeźbione, odsłonięte ręce.
- I to i to. - odrzekł z delikatnym uśmiechem na wąskich ustach. Pomyślał, że powinien na takie pytanie przygotować jakąś wyczerpującą odpowiedź, którą będzie mógł serwować każdej nowo poznanej osobie. - Pomyślałem sobie, że fajnie by było mieć jakieś pamiątki z miejsc, które zwiedziłem, które nie ulegną zniszczeniu i zawsze będę mógł je mieć przy sobie. No i proszę, oto one. - dodał w ramach wyjaśnień i wyciągnął rękę w jej stronę, aby mogła się dobrze przyjrzeć idealnie współgrającym ze sobą obrazkom na jego skórze.
Volante. Coś mówiło mu to nazwisko, ale nie mógł odnaleźć szufladki w swojej głowie, która zawierała zebrane przez chłopaka infformacje na temat tej rodziny. Wzruszył ramionami, stwierdzając, że za chwilę sama się znajdzie.
- Connor Campbell. - odpowiedział z szerokim uśmiechem. - Zapewne dużo o mnie słyszałaś, przepływ informacji w tej szkole jest zatrważający. - wyszczerzył się i nonaszalancko oparł się o filar, znajdujący się tuż za jego plecami. Nie mógł się doczekać, aż blondynka rzuci w jego stronę jakąś plotką wyssaną z palca, z której będzie mógł się śmiać tak długo, na ile pozwolą mu mięśnie brzucha.
Re: Balkon
Francuzka zmrużyła złowieszczo powieki i uniosła w górę swe ramiona w geście jaki zazwyczaj wykonują napakowani mugole w siłowni, by pochwalić się swoimi bicepsami. Zamiast pięknie zarysowanych mięśni na ramionach, na twarzy dziewczyny pojawił się grymas wysiłku, w którym naprężyła się cała, by udowodnić Ślizgonowi jaki to z niej strongman. Wolała nie podejmować wyzwania - ciężko byłoby mu wytłumaczyć dlaczego niespełna 45-kilogramowa Krukonka jest w stanie wziąć go na ręce i urządzić sobie maraton dokoła zamku, nie wydając przy okazji z siebie dźwięków przypominających zarzynanego prosiaka.
- Tylko tyle? - Volante zgodnie z poleceniem wciągnęła szary dym do płuc. Obserwowała uważnie w tym czasie Connora, by w odpowiednim momencie wypuścić powietrze. Nie potrzebowała tlenu. Była gnijącym trupem. Bardzo ładnym i dość żywo wyglądającym trupem. Gryzący dym nie wywołał więc u niej salwy nieokiełznanego kaszlu, łez w oczach czy chociażby omdlenia. Machinalnie podniosła rękę do ust gdy Campbell zrobił to samo i powtórzyła wszystkie etapy. I to miało być wszystko?
Alice przyjrzała się uważnie mugolskiej używce. Dym, który ulatywał z końcówki papierosa miał lekko błękitny kolor. Ten zaś, który opuszczał płuca Ślizgona był zaledwie mlecznoszary. Serce Connora biło jak oszalałe. Nikotyna stale podnosiła jego tętno, rozpraszając nieco młodą wampirzycę. Volante mimowolnie odciągnęła dłoń z papierosem na taką odległość, która pozwoliła by słodki, pociągający zapach krwi na chwilę choć omył jej spragnione nozdrza.
- Byłeś w Kanadzie! - dziewczyna prześlizgnęła pobieżne spojrzeniem po rozgrzanej skórze Ślizgona, a jej oczy zatrzymały się na dłużej na liściu klonu. Nie spotkała jeszcze w szkole nie-Europejczyka. Przynajmniej wiadomo czemu pachnie inaczej niż większość.
- Naprawdę Kanadyjczycy aż tak bardzo boją się ciemności?
Trzymany przez czarownicę papieros palił się samoistnie, dopóki ta nie zorientowała się, że już dawno nie wsunęła filtra do ust. Zrobiła to ponownie, lecz tym razem przy wypuszczaniu dymu złożyła usta w małe kółko usiłując uformować z wydychanego kłębu kółeczka, jakie zdarzało się jej widywać na filmach. Nikogo chyba nie zdziwi, że jej się to nie udało?
- Nie przeceniasz się za bardzo? - przedrzeźniła go w odpowiedzi na zarzut, że powinna go świetnie znać ze szkolnych plotek. Connor Campbell. Przydałaby się jej teraz wszystowiedząca Sophie, przed którą nic w zamku się nie ukryje. Alice należała raczej do tych osób, które nie wyściubiały nosa poza swoje własne sprawy. Chociaż...
- Masz brata bliźniaka i spotykasz się z Andreą?
W jej głosie wyraźnie przebrzmiewała nutka wątpliwości. Nie była pewna, czy nie pomyliła nazwiska, ani czy trafiła na właściwego bliźniaka. Panna Fitzpatrick ostatnio opowiadała jej o Ślizgonie, z którym rozmawiała na siłowni. Jeśli Volante dobrze powiązała ze sobą strzępki informacji, to faktycznie: coś nie coś o Connorze słyszeć musiała.
- Tylko tyle? - Volante zgodnie z poleceniem wciągnęła szary dym do płuc. Obserwowała uważnie w tym czasie Connora, by w odpowiednim momencie wypuścić powietrze. Nie potrzebowała tlenu. Była gnijącym trupem. Bardzo ładnym i dość żywo wyglądającym trupem. Gryzący dym nie wywołał więc u niej salwy nieokiełznanego kaszlu, łez w oczach czy chociażby omdlenia. Machinalnie podniosła rękę do ust gdy Campbell zrobił to samo i powtórzyła wszystkie etapy. I to miało być wszystko?
Alice przyjrzała się uważnie mugolskiej używce. Dym, który ulatywał z końcówki papierosa miał lekko błękitny kolor. Ten zaś, który opuszczał płuca Ślizgona był zaledwie mlecznoszary. Serce Connora biło jak oszalałe. Nikotyna stale podnosiła jego tętno, rozpraszając nieco młodą wampirzycę. Volante mimowolnie odciągnęła dłoń z papierosem na taką odległość, która pozwoliła by słodki, pociągający zapach krwi na chwilę choć omył jej spragnione nozdrza.
- Byłeś w Kanadzie! - dziewczyna prześlizgnęła pobieżne spojrzeniem po rozgrzanej skórze Ślizgona, a jej oczy zatrzymały się na dłużej na liściu klonu. Nie spotkała jeszcze w szkole nie-Europejczyka. Przynajmniej wiadomo czemu pachnie inaczej niż większość.
- Naprawdę Kanadyjczycy aż tak bardzo boją się ciemności?
Trzymany przez czarownicę papieros palił się samoistnie, dopóki ta nie zorientowała się, że już dawno nie wsunęła filtra do ust. Zrobiła to ponownie, lecz tym razem przy wypuszczaniu dymu złożyła usta w małe kółko usiłując uformować z wydychanego kłębu kółeczka, jakie zdarzało się jej widywać na filmach. Nikogo chyba nie zdziwi, że jej się to nie udało?
- Nie przeceniasz się za bardzo? - przedrzeźniła go w odpowiedzi na zarzut, że powinna go świetnie znać ze szkolnych plotek. Connor Campbell. Przydałaby się jej teraz wszystowiedząca Sophie, przed którą nic w zamku się nie ukryje. Alice należała raczej do tych osób, które nie wyściubiały nosa poza swoje własne sprawy. Chociaż...
- Masz brata bliźniaka i spotykasz się z Andreą?
W jej głosie wyraźnie przebrzmiewała nutka wątpliwości. Nie była pewna, czy nie pomyliła nazwiska, ani czy trafiła na właściwego bliźniaka. Panna Fitzpatrick ostatnio opowiadała jej o Ślizgonie, z którym rozmawiała na siłowni. Jeśli Volante dobrze powiązała ze sobą strzępki informacji, to faktycznie: coś nie coś o Connorze słyszeć musiała.
Re: Balkon
Na widok grymasu wysilku na jej twarzy i przybranej pozy, której pozazdrościłby jej każdy kulturysta, wybuchł nieopanowanym śmiechem. Kanadyjczyk wiele przeżył w swoim krótkim życiu, spotkał mnóstwo różnorodnych osobowości, ale czegoś takiego jeszcze nie widział! Jego reakcja chyba mówiła jasno sama za siebie, dlatego uważał, iż już nie warto dalej ciągnąć tego tematu.
Chłopak raz po raz przykładał kolorowy filtr do ust, patrząc na Alice spod łba. Przy kontakcie z niebieskawym dymem, reakcja dziewczyny była zerowa, oczywiście pomijając zdziwienie, które wystąpiło na jej twarzy po słowach Campbella i zostało na dziewczęcej buźce na dłuższą chwilę.
- I jakie wrażenia? - zapytał w końcu, ponaglając dziewczynę do podzielenia się z nim swoimi myślami. Ponownie zmienił pozycję, gdyż ta dotychczasowa już mu się znudziła. Uniósł lekko jedną nogę ku górze, aby jednym pośladkiem wsunąć się na barierkę. Oczywiście nie był aż takim wariatem jak Krukonka, żeby niczego się nie trzymać!
W tym miejscu wiatr delikatnie owiewał twarz chłopaka, skutecznie chłodząc jego rozgrzane ciało. Lekki uśmiech ulgi pojawił się z nienacka na jego wargach. Przekręcił głowę w stronę Francuzki, która pochłaniała wzrokiem wszystkie widoczne atramentowe malunki na skórze Ślizgona.
- Byłem, zobaczyłem, miód i wino piłem! - odpowiedział z szerokim uśmiechem, w którym chłopak skrzętnie ukrył nutkę tajemniczości. - No i się tam urodziłem. - krótki, trudny do złapania, uśmiech powędrował w stronę dziewczyny. W tak zwanym międzyczasie Campbell poprawił się na barierce, znajdując dość wygodną pozycję, nadal uważając aby nie spaść. Wizja jego ciała rozgniecionego na miazgę tuż przed drzwiami wejściowymi wcale nie była ani zabawna ani przyjemna.
- Hmmm... to dziwne. - zadumał się na chwilę, przenosząc spojrzenie gdzieś w przestrzeń. Naprawdę sądził, że Alice zarzuci jakąś pikantną ploteczką. - Czyli czasem plotki nawet nie kłamią! - odrzekł tak, jakby mówił do siebie, unosząc palec wskazujący do góry w geście olśnienia. - Co jeszcze mi powiesz? - zapytał z czystą ciekawością w głosie, wpatrując się w blondynkę jak małe dziecko, czekające na cukierka.
Chłopak raz po raz przykładał kolorowy filtr do ust, patrząc na Alice spod łba. Przy kontakcie z niebieskawym dymem, reakcja dziewczyny była zerowa, oczywiście pomijając zdziwienie, które wystąpiło na jej twarzy po słowach Campbella i zostało na dziewczęcej buźce na dłuższą chwilę.
- I jakie wrażenia? - zapytał w końcu, ponaglając dziewczynę do podzielenia się z nim swoimi myślami. Ponownie zmienił pozycję, gdyż ta dotychczasowa już mu się znudziła. Uniósł lekko jedną nogę ku górze, aby jednym pośladkiem wsunąć się na barierkę. Oczywiście nie był aż takim wariatem jak Krukonka, żeby niczego się nie trzymać!
W tym miejscu wiatr delikatnie owiewał twarz chłopaka, skutecznie chłodząc jego rozgrzane ciało. Lekki uśmiech ulgi pojawił się z nienacka na jego wargach. Przekręcił głowę w stronę Francuzki, która pochłaniała wzrokiem wszystkie widoczne atramentowe malunki na skórze Ślizgona.
- Byłem, zobaczyłem, miód i wino piłem! - odpowiedział z szerokim uśmiechem, w którym chłopak skrzętnie ukrył nutkę tajemniczości. - No i się tam urodziłem. - krótki, trudny do złapania, uśmiech powędrował w stronę dziewczyny. W tak zwanym międzyczasie Campbell poprawił się na barierce, znajdując dość wygodną pozycję, nadal uważając aby nie spaść. Wizja jego ciała rozgniecionego na miazgę tuż przed drzwiami wejściowymi wcale nie była ani zabawna ani przyjemna.
- Hmmm... to dziwne. - zadumał się na chwilę, przenosząc spojrzenie gdzieś w przestrzeń. Naprawdę sądził, że Alice zarzuci jakąś pikantną ploteczką. - Czyli czasem plotki nawet nie kłamią! - odrzekł tak, jakby mówił do siebie, unosząc palec wskazujący do góry w geście olśnienia. - Co jeszcze mi powiesz? - zapytał z czystą ciekawością w głosie, wpatrując się w blondynkę jak małe dziecko, czekające na cukierka.
Re: Balkon
W odpowiedzi na gromki śmiech, jaki wydobył się z gardła Ślizgona, złożyła usta w "dzióbek" i splotła gwałtownie przedramiona na klatce piersiowej, robiąc urażoną minę. Jakże ten zwykły śmiertelnik miał czelność się z niej śmiać? Volante fuknęła niczym obruszona kotka, kręcąc się nieco na chybotliwej barierce.
Nie gniewała się jednak zbyt długo. Ostatni raz zaciągnęła się papierosem, a następnie przechyliła, odrzucając niedopałek za swoje plecy gdzieś na szkolne błonia. Toż to diabeł wcielony wstąpił w to wątłe ciało! Zazwyczaj spokojna i opanowana dziś zachowywała się jak typowa zbuntowana nastolatka. A przecież nią nie była.
- Przecież to... nudne - mruknęła, wzruszając ramionami. Może gdyby jej płuca nie były zgniłe odniosłaby nieco inne wrażenia. Nie czuła nic, prócz nieprzyjemnego posmaku w ustach. Krukonka wystawiła czubek języka na zewnątrz, chcąc się pozbyć nieco nikotynowego fetoru. - Nie wiem jak chce się Wam tak łazić kilka razy dziennie, żeby potrzymać to śmierdzielstwo w ustach.
Gdy Campbell usiadł na barierce, Volante zgrabnie się z niej ześlizgnęła. Gorąc, jaki panował na zewnątrz potęgował zapach młodego czarodzieja, który nieuchronnie omywał nozdrza wampirzycy. Teoretycznie byli sami na balkonie... Jedno, małe ugryzienie jeszcze nikogo nie zabiło...
- Kanadyjczyk! Fenomenalnie! - wycelowała w chłopaka palcem wskazującym, przerywając tym samym wywód diabełka, który siedział na jej prawym ramieniu i nakłaniał ją do złego. - Opowiedz mi jak to jest poza Europą?
Dziewczyna nigdy nie opuściła starego kontynentu, lecz nie przejmowała się tym. Miała całą wieczność na błądzenie po gorącej Afryce, wilgotnej Amazonii, wyzwolonej Ameryce, czy bajecznej Azji.
- Że podoba Ci się Hannah Wilson i że nosisz różowe bokserki!
To ostatnie wymyśliła na poczekaniu, za to plotki o prefekt naczelnej raz po raz zalewały pokój wspólny Krukonów. Ah ten piekielnie wyczulony słuch...
Nie gniewała się jednak zbyt długo. Ostatni raz zaciągnęła się papierosem, a następnie przechyliła, odrzucając niedopałek za swoje plecy gdzieś na szkolne błonia. Toż to diabeł wcielony wstąpił w to wątłe ciało! Zazwyczaj spokojna i opanowana dziś zachowywała się jak typowa zbuntowana nastolatka. A przecież nią nie była.
- Przecież to... nudne - mruknęła, wzruszając ramionami. Może gdyby jej płuca nie były zgniłe odniosłaby nieco inne wrażenia. Nie czuła nic, prócz nieprzyjemnego posmaku w ustach. Krukonka wystawiła czubek języka na zewnątrz, chcąc się pozbyć nieco nikotynowego fetoru. - Nie wiem jak chce się Wam tak łazić kilka razy dziennie, żeby potrzymać to śmierdzielstwo w ustach.
Gdy Campbell usiadł na barierce, Volante zgrabnie się z niej ześlizgnęła. Gorąc, jaki panował na zewnątrz potęgował zapach młodego czarodzieja, który nieuchronnie omywał nozdrza wampirzycy. Teoretycznie byli sami na balkonie... Jedno, małe ugryzienie jeszcze nikogo nie zabiło...
- Kanadyjczyk! Fenomenalnie! - wycelowała w chłopaka palcem wskazującym, przerywając tym samym wywód diabełka, który siedział na jej prawym ramieniu i nakłaniał ją do złego. - Opowiedz mi jak to jest poza Europą?
Dziewczyna nigdy nie opuściła starego kontynentu, lecz nie przejmowała się tym. Miała całą wieczność na błądzenie po gorącej Afryce, wilgotnej Amazonii, wyzwolonej Ameryce, czy bajecznej Azji.
- Że podoba Ci się Hannah Wilson i że nosisz różowe bokserki!
To ostatnie wymyśliła na poczekaniu, za to plotki o prefekt naczelnej raz po raz zalewały pokój wspólny Krukonów. Ah ten piekielnie wyczulony słuch...
Re: Balkon
Hanka wracała właśnie z gabinetu dyrektora Scotta, gdzie rozmawiała z nim na temat łamania regulaminu przez dwie Ślizgonki - Andreę Jeunesse i Audrey Roshwel, kiedy poczuła smród papierosów i... smród wampira? Zbiegła schodkami na niższą kondygnację wieży i wpadła na balkon jak rozwścieczona osa.
- Aha! Odejmuję Ślizgonom pięć punków za palenie papierosów na balkonie! - Warknęła, celując palcem w stronę Connora. Podeszła do niego i wyciągnęła mu fajkę z tej wrednej, uśmiechniętej gęby i wyrzuciła ją za balkon.
- Jeszcze raz Cię złapie, to wymyjesz buty mojej drużynie Qudditcha, a Twoja dziewczyna Ci pomoże - dodała, przenosząc swój wzrok na wampira. Skrzywiła się na ten smród.
- Volante - kiwnęła jej głową, ni to na powitanie ni pożegnanie, po czym odwróciła się na pięcie i opuściła balkon.
- Aha! Odejmuję Ślizgonom pięć punków za palenie papierosów na balkonie! - Warknęła, celując palcem w stronę Connora. Podeszła do niego i wyciągnęła mu fajkę z tej wrednej, uśmiechniętej gęby i wyrzuciła ją za balkon.
- Jeszcze raz Cię złapie, to wymyjesz buty mojej drużynie Qudditcha, a Twoja dziewczyna Ci pomoże - dodała, przenosząc swój wzrok na wampira. Skrzywiła się na ten smród.
- Volante - kiwnęła jej głową, ni to na powitanie ni pożegnanie, po czym odwróciła się na pięcie i opuściła balkon.
Re: Balkon
Kanadyjczyk chyba nie był ulubieńcem losu, który raz po raz narażał go na nieprzyjemne spotkania z wielce szanowną, nie-widze-nic-prócz-czubka-własnego-piegowatego-nosa, Prefekt Naczelną. Właśnie zamierzał wyrzucić peta daleko za barierkę, na której siedział, gdy ta wpadła na balkon jak tornado, narobiła szumu i zniknęła w mgnieniu oka.
- O wilku mowa... - mruknął do Volante, nawiązując do jej ostatnich słów, w tym samym czasie wlepiając nienawistne spojrzenie w drewniane drzwi, za którymi zniknęła ruda burza włosów. Przez krótką chwilę trwał w milczeniu, a po jego głowie krążyło jedno, podstawowe pytanie: " Za jakie grzechy?!". W końcu westchnął ciężko i przeniósł spojrzenie na swoją rozmówczynię.
- Ta dziewucha wpędzi mnie do grobu. Jak ona mogłaby mi się podobać?! Wytłumacz mi to! - odrzekł zbulwersowany, oczekując od blondynki jakichś sensownych wyjaśnień. Kwestię koloru swoich bokserek postanowił przemilczeć, aby nie wepchnąć się na minę. Z resztą stwierdził, że to jaką ma bieliznę niespecjalnie obchodzi blondynkę.
Po dłuższej chwili przypomniał sobie, że kompletnie zapomniał odpowiedzieć na jej poprzednie pytanie. Pacnął się w czoło i uśmiechnął się lekko pod nosem.
- W końcu coś musimy robić, nie to co niektórzy... - odparł enigmatycznie, posyłając szybkie znaczące spojrzenie w stronę ciężkich drzwi, które parę chwil temu były wprawione w ruch przez pewną Puchonkę.
Kanadyjczyk cierpliwie poczekał na odpowiedź Krukonki, gdyż jego ciekawość nie pozwalała mu na pozostawienie tak ważnego pytania bez jakiejkolwiek odpowiedzi. Chwilę później zgrabnie zsunął się z wąskiej barierki, która już zaczynała dawać się we znaki jego pośladkom. Stanął przodem do dziewczyny i posłał jej szeroki uśmiech, który zwieńczył kilkoma miłymi słowami.
- Bardzo przyjemnie mi się Ciebie demoralizuje, ale co za dużo to niezdrowo. - odrzekł, a lekki uśmiech nie opuszczał jego twarzy. - Jakbyś miała ochotę na więcej to polecam się na przyszłość. Wiesz gdzie mnie szukać. - puścił jej oczko i odwrócił się na pięcie, rzucając w jej stronę słowami "do następnego" i znikając za grubymi, drewnianymi drzwiami.
- O wilku mowa... - mruknął do Volante, nawiązując do jej ostatnich słów, w tym samym czasie wlepiając nienawistne spojrzenie w drewniane drzwi, za którymi zniknęła ruda burza włosów. Przez krótką chwilę trwał w milczeniu, a po jego głowie krążyło jedno, podstawowe pytanie: " Za jakie grzechy?!". W końcu westchnął ciężko i przeniósł spojrzenie na swoją rozmówczynię.
- Ta dziewucha wpędzi mnie do grobu. Jak ona mogłaby mi się podobać?! Wytłumacz mi to! - odrzekł zbulwersowany, oczekując od blondynki jakichś sensownych wyjaśnień. Kwestię koloru swoich bokserek postanowił przemilczeć, aby nie wepchnąć się na minę. Z resztą stwierdził, że to jaką ma bieliznę niespecjalnie obchodzi blondynkę.
Po dłuższej chwili przypomniał sobie, że kompletnie zapomniał odpowiedzieć na jej poprzednie pytanie. Pacnął się w czoło i uśmiechnął się lekko pod nosem.
- W końcu coś musimy robić, nie to co niektórzy... - odparł enigmatycznie, posyłając szybkie znaczące spojrzenie w stronę ciężkich drzwi, które parę chwil temu były wprawione w ruch przez pewną Puchonkę.
Kanadyjczyk cierpliwie poczekał na odpowiedź Krukonki, gdyż jego ciekawość nie pozwalała mu na pozostawienie tak ważnego pytania bez jakiejkolwiek odpowiedzi. Chwilę później zgrabnie zsunął się z wąskiej barierki, która już zaczynała dawać się we znaki jego pośladkom. Stanął przodem do dziewczyny i posłał jej szeroki uśmiech, który zwieńczył kilkoma miłymi słowami.
- Bardzo przyjemnie mi się Ciebie demoralizuje, ale co za dużo to niezdrowo. - odrzekł, a lekki uśmiech nie opuszczał jego twarzy. - Jakbyś miała ochotę na więcej to polecam się na przyszłość. Wiesz gdzie mnie szukać. - puścił jej oczko i odwrócił się na pięcie, rzucając w jej stronę słowami "do następnego" i znikając za grubymi, drewnianymi drzwiami.
Re: Balkon
Miyazaki długo krzątała się po dormitorium. Nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić, nie pomagało nawet malowanie, czy rysowanie, które zawsze ją odstresowywało. W sumie, to nie wiedziała, czemu się tak zachowuje. Może to dlatego, że dzisiaj umówiła się z Dymitrem.. Widywali się, jednak to nie było to samo, co pod koniec wakacji. Teraz rzadko kiedy mieli czas dla siebie.
Umówili się koło godziny 19. Aiko zarzuciła na siebie pelerynę od szkolnej szaty, którą miała założoną zgodnie z przepisami szkolnymi, nigdy inaczej jej nie nosiła. Wolnym krokiem ruszyła w stronę wieży północnej. Umówili się na balkonie, ot, bardzo romantycznie. Z tym, że na zewnątrz powoli robiło się dość zimno i nieprzyjemnie. Jednak dopóki nie było śniegu, Aiko nie zamierzała narzekać.. Ważne w końcu, że się spotka z Dymitrem. Ciekawiło ją, co robi, jak się zachowuje, czy aby przypadkiem... Czy aby przypadkiem jej gdzieś nie zdradza.. Owszem, czasami jeszcze takie myśli zaprzątały jej umysł, jednak już coraz rzadziej, teraz przynajmniej miała co ze sobą zrobić. W końcu była szkoła, trzeba było robić swoje, a nie jedynie się bawić..
Weszła na balkon i odetchnęła świeżym powietrzem. Powoli, bardzo ostrożnie podeszła do barierki i położyła na niej swoje dłonie. Nie wychylała się. Nie miała lęku wysokości, jednak nie należało to do najprzyjemniejszych... Uczuć, zawsze bała się, że zaraz spadnie w dół..
Umówili się koło godziny 19. Aiko zarzuciła na siebie pelerynę od szkolnej szaty, którą miała założoną zgodnie z przepisami szkolnymi, nigdy inaczej jej nie nosiła. Wolnym krokiem ruszyła w stronę wieży północnej. Umówili się na balkonie, ot, bardzo romantycznie. Z tym, że na zewnątrz powoli robiło się dość zimno i nieprzyjemnie. Jednak dopóki nie było śniegu, Aiko nie zamierzała narzekać.. Ważne w końcu, że się spotka z Dymitrem. Ciekawiło ją, co robi, jak się zachowuje, czy aby przypadkiem... Czy aby przypadkiem jej gdzieś nie zdradza.. Owszem, czasami jeszcze takie myśli zaprzątały jej umysł, jednak już coraz rzadziej, teraz przynajmniej miała co ze sobą zrobić. W końcu była szkoła, trzeba było robić swoje, a nie jedynie się bawić..
Weszła na balkon i odetchnęła świeżym powietrzem. Powoli, bardzo ostrożnie podeszła do barierki i położyła na niej swoje dłonie. Nie wychylała się. Nie miała lęku wysokości, jednak nie należało to do najprzyjemniejszych... Uczuć, zawsze bała się, że zaraz spadnie w dół..
Aiko MiyazakiKlasa VI - Urodziny : 16/05/2006
Wiek : 18
Skąd : Japonia
Krew : Mugolska
Re: Balkon
Nadchodził czas mojego spotkania z Aiko. Może i widywaliśmy się w czasie lekcji, ale to nie to samo. Najlepiej jest usiąść koło siebie i porozmawiać sobie spokojnie. W czasie zajęć nie ma przecież co rozmawiać, bo zaraz nauczyciel odejmie punkty. W tamtym roku udało mi się ich nie stracić, więc w tym roku też nie mam zamiaru tego robić. Chyba, że ktoś mnie naprawdę zdenerwuje... No nic, ubrałem się wygodnie. Nie ubierałem na siebie szaty, ale miałem spodnie od niej i białą koszulę - ot moje codzienne ubranie. Poprawiłem krawat i schowałem do kieszeni drobny prezent dla Aiko. Nie mam talentu, ale udało mi się zaprojektować coś takiego. Zaraz każdy się przekona, co to jest. Wyszedłem w końcu ze swojego Pokoju Wspólnego i ruszyłem ku balkonowi. Umówiliśmy się tam, żeby dziewczyna nie musiała iść za daleko. w Końcu to ja mam się najbardziej starać, ona ma tylko dobrze na tym wychodzić. wszedłem w końcu na wieżę północną, na balkon i moim oczom ukazała się moja ukochana.
- Cześć Kochanie - przywitałem się i podszedłem do niej.
Stanąłem obok niej i dałem jej całusa w policzek.
- Jak Ci minął dzień? - zagadnąłem.
Starałem się nie mówić z akcentem, ale sam niekiedy do mnie przychodził, jeśli pomyślałem o czymś po rosyjsku.
- Cześć Kochanie - przywitałem się i podszedłem do niej.
Stanąłem obok niej i dałem jej całusa w policzek.
- Jak Ci minął dzień? - zagadnąłem.
Starałem się nie mówić z akcentem, ale sam niekiedy do mnie przychodził, jeśli pomyślałem o czymś po rosyjsku.
Re: Balkon
Aiko spojrzała na drzwi, gdy usłyszała, jak te się otwierają. Powoli odwróciła się przodem do nich, splatając palce za sobą i przechyliła głowę w bok. Uśmiechnęła się delikatnie, widząc Dymitra. Przywitała się z nim na spokojnie z radosnym uśmiechem na ustach.
- No cześć.
Spojrzała na niego uważniej. Mimo, iż nie było bardzo jasno, to jednak jego ubiór rzucał się w oczy. Aż dziwnie się poczuła, siedząc przy nim w szacie szkolnej z dumnie zerkającym krukiem z piersi. Zaśmiała się cicho.
- Może jednak mogłam się ubrać bardziej niecodziennie, co?
W sumie, to jednak nie bardzo jej przeszkadzało, że nie była inaczej ubrana. Jedynie miała włosy spięte w wysoki kuc, co nie często się zdarzało w jej przypadku. Powoli przewróciła oczami.
- Jak zwykle, chodzenie na zajęcie i nic nie robienie tak naprawdę. Jedynie potem siedziałam w dormitorium, czekając na spotkanie. A Tobie jak minął?
- No cześć.
Spojrzała na niego uważniej. Mimo, iż nie było bardzo jasno, to jednak jego ubiór rzucał się w oczy. Aż dziwnie się poczuła, siedząc przy nim w szacie szkolnej z dumnie zerkającym krukiem z piersi. Zaśmiała się cicho.
- Może jednak mogłam się ubrać bardziej niecodziennie, co?
W sumie, to jednak nie bardzo jej przeszkadzało, że nie była inaczej ubrana. Jedynie miała włosy spięte w wysoki kuc, co nie często się zdarzało w jej przypadku. Powoli przewróciła oczami.
- Jak zwykle, chodzenie na zajęcie i nic nie robienie tak naprawdę. Jedynie potem siedziałam w dormitorium, czekając na spotkanie. A Tobie jak minął?
Aiko MiyazakiKlasa VI - Urodziny : 16/05/2006
Wiek : 18
Skąd : Japonia
Krew : Mugolska
Re: Balkon
Po buziaku odsunąłem się i stanąłem obok Aiko. Oczywiście wciąż patrzyłem na nią z uśmiechem. szkoda, że nie widzieliśmy się codziennie, ale przynajmniej zawsze znajdował się jakiś temat do rozmowy. Teraz spotkanie zaczynało się dopiero, ale później pewnie będzie o wiele ciekawiej. Zobaczymy co nam czas przyniesie.
- Nie martw się. Ja szatę zostawiłem w dormitorium. To, co mam na sobie to szkole ubranie. Wyglądasz wspaniale, jak za każdym razem - pocieszyłem ją.
Nie przeszkadzała mi jej szata, którą ma na sobie. Słodko w niej wygląda. Ba! Aiko we wszystkim słodko wygląda. Oczywiście według mnie, innych zdanie mam gdzieś. Nie liczę się z nikim, chociaż powinienem niekiedy słuchać tych, którzy mają dla mnie jakieś rady. Może dobrze bym na tym wyszedł. Chociaż i tak się zmieniłem. Od początku roku nie uganiam się za żadną inną dziewczyną, tylko za tą oto Krukonką, która stoi właśnie przede mną.
- Tez zajęcia i czekałem, aby w końcu spotkać się z Tobą i porozmawiać. Dzień jak co dzień, chociaż wcześniejsze dni były ciekawsze, bo mam coś dla Ciebie - mrugnąłem do niej okiem.
Oczywiście przetrzymam ją trochę w tajemnicy. Nie ma co na sam początek zarzucać ja prezentem, który prawie samemu się wykonało...
- Nie martw się. Ja szatę zostawiłem w dormitorium. To, co mam na sobie to szkole ubranie. Wyglądasz wspaniale, jak za każdym razem - pocieszyłem ją.
Nie przeszkadzała mi jej szata, którą ma na sobie. Słodko w niej wygląda. Ba! Aiko we wszystkim słodko wygląda. Oczywiście według mnie, innych zdanie mam gdzieś. Nie liczę się z nikim, chociaż powinienem niekiedy słuchać tych, którzy mają dla mnie jakieś rady. Może dobrze bym na tym wyszedł. Chociaż i tak się zmieniłem. Od początku roku nie uganiam się za żadną inną dziewczyną, tylko za tą oto Krukonką, która stoi właśnie przede mną.
- Tez zajęcia i czekałem, aby w końcu spotkać się z Tobą i porozmawiać. Dzień jak co dzień, chociaż wcześniejsze dni były ciekawsze, bo mam coś dla Ciebie - mrugnąłem do niej okiem.
Oczywiście przetrzymam ją trochę w tajemnicy. Nie ma co na sam początek zarzucać ja prezentem, który prawie samemu się wykonało...
Re: Balkon
- Trzeba było mnie ostrzec, naprawdę ubrałabym coś innego.
Jakąś sukienką, czy coś. Czy nawet spodnie i bluzkę, to już zupełnie inaczej by wyglądało. Odetchnęła cicho. Wiedziała, że Dymitrowi podobała się we wszystkim, ale mimo to, nie musiała przecież chodzić jedynie w szacie szkolnej, prawda? Zwłaszcza na spotkanie z chłopakiem. Narzeczonym. Narzeczonym. Jak to brzmi, czy ona przypadkiem nie jest za młoda na bycie zaręczoną? Dobrze, że matce o tym nie powiedziała, bała się jej reakcji na ten temat.. Przymknęła na moment oczy i uśmiechnęła się lekko.
- Coś dla mnie?
Zapytała cicho, przekręcając głowę w bok. Miał coś dla niej? Ciekawa była, co to takiego, naprawdę.
Jakąś sukienką, czy coś. Czy nawet spodnie i bluzkę, to już zupełnie inaczej by wyglądało. Odetchnęła cicho. Wiedziała, że Dymitrowi podobała się we wszystkim, ale mimo to, nie musiała przecież chodzić jedynie w szacie szkolnej, prawda? Zwłaszcza na spotkanie z chłopakiem. Narzeczonym. Narzeczonym. Jak to brzmi, czy ona przypadkiem nie jest za młoda na bycie zaręczoną? Dobrze, że matce o tym nie powiedziała, bała się jej reakcji na ten temat.. Przymknęła na moment oczy i uśmiechnęła się lekko.
- Coś dla mnie?
Zapytała cicho, przekręcając głowę w bok. Miał coś dla niej? Ciekawa była, co to takiego, naprawdę.
Aiko MiyazakiKlasa VI - Urodziny : 16/05/2006
Wiek : 18
Skąd : Japonia
Krew : Mugolska
Re: Balkon
- Ależ Aiko, nie bądź głupia. Wiesz, że wyglądasz cudownie - powiedziałem i pocałowałem ją delikatnie w usta.
Dziewczyna nie musi się dla mnie stroić. Przecież, jak już wspomniałem wcześniej, teraz pora, abym ja się nieco wykazał i był dla niej jak najlepszy. Ona jest wspaniała pod każdym względem.
- Tak, coś dla Ciebie - odparłem tajemniczo.
Wcześniej tak jakby się zaręczyłem i nie miałem przy sobie pierścionka zaręczynowego. Oczywiście to, co teraz Aiko dostanie nie jest pierścionkiem, ale czymś równie wspaniały. Zwłaszcza, że wykonanym od serca. Narysowałem projekt i wysłałem do znajomego jubilera, aby wykonał dla mnie coś takiego ze złota. Podarunek, który mam dla Aiko trzymam w małym prostokątnym pudełeczku owiniętym kokardką. Oczywiście wisiorek jest z łańcuszkiem.
- To jest dla Ciebie - powiedziałem i podałem jej paczuszkę.
Po otwarciu pudełeczka dziewczyna znajdzie w środku taki wisiorek wraz ze złotym delikatnym łańcuszkiem.
Dziewczyna nie musi się dla mnie stroić. Przecież, jak już wspomniałem wcześniej, teraz pora, abym ja się nieco wykazał i był dla niej jak najlepszy. Ona jest wspaniała pod każdym względem.
- Tak, coś dla Ciebie - odparłem tajemniczo.
Wcześniej tak jakby się zaręczyłem i nie miałem przy sobie pierścionka zaręczynowego. Oczywiście to, co teraz Aiko dostanie nie jest pierścionkiem, ale czymś równie wspaniały. Zwłaszcza, że wykonanym od serca. Narysowałem projekt i wysłałem do znajomego jubilera, aby wykonał dla mnie coś takiego ze złota. Podarunek, który mam dla Aiko trzymam w małym prostokątnym pudełeczku owiniętym kokardką. Oczywiście wisiorek jest z łańcuszkiem.
- To jest dla Ciebie - powiedziałem i podałem jej paczuszkę.
Po otwarciu pudełeczka dziewczyna znajdzie w środku taki wisiorek wraz ze złotym delikatnym łańcuszkiem.
Re: Balkon
- Mojej siostrze też taki dasz? - zapytał wychodząc na balkon z rękoma w kieszeniach spodni wyprasowanych w idealny kancik. William stał tam chwilę zanim się ujawnił. I nie był to przypadek, bo wcześniej usłyszał, jak gołąbeczki umawiają się na wieczór. Ciekawość była silniejsza i w końcu wiedział, kim była owa krukonka, o której opowiadał mu w Mungu.
Re: Balkon
Aiko odwzajemniła pocałunek. Uśmiechnęła się po nim, kierując na niego spojrzenie spod przymkniętych powiek.
- Wiem, wiem.
Nie musiał się martwić tym, że dla niego zawsze jest we wszystkim piękna. Wiedziała o tym, ale z drugiej strony czasem warto założyć coś innego na siebie. Odetchnęła cicho i skierowała spojrzenie na pudełeczko. Coś dla niej? Ciekawe, co to było takiego. Odebrała od niego paczuszkę i otworzyła ją. Zamrugała zaskoczona oczami i uśmiechnęła się promiennie.
- Jest śliczny.. Dziękuję.
Pocałowała go w policzek, jednak jej radość nie trwała zbyt długo. Szybko skierowała spojrzenie na jeszcze jednego ślizgona, który znajdował się na balkonie. Zmrużyła nieco oczy. Nie znała go, ale jednak ton jego wypowiedzi jak i same słowa, które wypowiedział, nie bardzo jej się spodobały.
- Dymitr już skończył z dziewczynami na boku... prawda?
Spojrzała kątem oka na Milligana. Skończył, prawda? Nie była tego taka pewna, ale miała nadzieję, że tak jest.. Czekała na rozwój wydarzeń.
- Wiem, wiem.
Nie musiał się martwić tym, że dla niego zawsze jest we wszystkim piękna. Wiedziała o tym, ale z drugiej strony czasem warto założyć coś innego na siebie. Odetchnęła cicho i skierowała spojrzenie na pudełeczko. Coś dla niej? Ciekawe, co to było takiego. Odebrała od niego paczuszkę i otworzyła ją. Zamrugała zaskoczona oczami i uśmiechnęła się promiennie.
- Jest śliczny.. Dziękuję.
Pocałowała go w policzek, jednak jej radość nie trwała zbyt długo. Szybko skierowała spojrzenie na jeszcze jednego ślizgona, który znajdował się na balkonie. Zmrużyła nieco oczy. Nie znała go, ale jednak ton jego wypowiedzi jak i same słowa, które wypowiedział, nie bardzo jej się spodobały.
- Dymitr już skończył z dziewczynami na boku... prawda?
Spojrzała kątem oka na Milligana. Skończył, prawda? Nie była tego taka pewna, ale miała nadzieję, że tak jest.. Czekała na rozwój wydarzeń.
Aiko MiyazakiKlasa VI - Urodziny : 16/05/2006
Wiek : 18
Skąd : Japonia
Krew : Mugolska
Re: Balkon
Will oparł się nonszalancko o ścianę przyglądając się krukonce. Co tez Dymitr w niej widział?
Zaśmiał się cicho na jej słowa
- A chwalił ci się, gdzie spędził tydzień wakacji? No pochwal się Milligan, bo mało kto ma okazję przebywać w naszej posiadłości. - złośliwy uśmiech nie schodził mu z twarzy. No to już wiedział, czemu Dymitr kręci z tą mała azjatką. Jak widac była tak naiwnym dzieckiem, że mógł jej wkręcić wszystko, a ona będzie płaszczyć się przed nim na kolanach. Zupełnie jak jego siostra. Po tym co mu powiedziała miał ochotę rozszarpać ślizgona na drobne kawałeczki albo zepchnąć go z tego balkonu. Powstrzymywał się jednak tylko i wyłącznie dlatego, że ostatnimi czasy za wiele nabroił. Ale pokusa była silna.
Zaśmiał się cicho na jej słowa
- A chwalił ci się, gdzie spędził tydzień wakacji? No pochwal się Milligan, bo mało kto ma okazję przebywać w naszej posiadłości. - złośliwy uśmiech nie schodził mu z twarzy. No to już wiedział, czemu Dymitr kręci z tą mała azjatką. Jak widac była tak naiwnym dzieckiem, że mógł jej wkręcić wszystko, a ona będzie płaszczyć się przed nim na kolanach. Zupełnie jak jego siostra. Po tym co mu powiedziała miał ochotę rozszarpać ślizgona na drobne kawałeczki albo zepchnąć go z tego balkonu. Powstrzymywał się jednak tylko i wyłącznie dlatego, że ostatnimi czasy za wiele nabroił. Ale pokusa była silna.
Re: Balkon
- Nie ma za co - odparłem wesoło do Aiko.
Nie miałem pojęcia, że ktoś jeszcze może czaić się na balkonie. Uśmiechałem się ciągle do Krukonki. Przy niej czułem się innym człowiekiem, aż tu nagle doszły do mnie te słowa. Dobrze znam personę, która wypowiedziała pytanie.
- Will - warknąłem. - Muszę w ogóle pogadać z Twoją siostrą, chociaż wiem, że będzie chciała mnie ukatrupić. Ty pewnie też po tym, co tutaj widzisz - stwierdziłem już spokojniej.
Spojrzałem na Aiko i nie mogłem uwierzyć w to, co teraz powiedziała. Czy nie wierzyła mi, że skończyłem już z innymi dziewczynami? Przecież obiecałem, że dla niej zrobię wszystko i zrobiłem. Jestem z nią tu i teraz. W tym momencie załamałem się trochę i sam miałem ochotę zrzucić się z balkonu.
- Tak, skończyłem już z lataniem na kilka frontów. Wiem, że za dużo osób tym ranię. Bo mam uczucia, nie to co niektórzy - ostatnie słowo skierowałem do Williama.
Może i William miał jakieś uczucia, ale chyba nie mógłby się postawić na moim miejscu. Wiem, że i tak źle robię spotykając się z Aiko, bo przecież jest ona brudną krwią, a ja czystą. Poprzez związek z nią moja krew też zrobi się brudniejsza, ale to jest silniejsze ode mnie. Podążam w końcu za głosem swojego serca, a nie rozumu.
- Jakbyś nie wiedział Will, to niestety w gazecie było o tym, że byłem u Was w Greengrass Manor. A to, że spędziłem tam tydzień to już inna kwestia. Pamiętaj, że ucierpiałeś trochę, kiedy spotkałeś mnie tam. Teraz nie przeniosę Cię do Munga, tylko zostawię na pastwę losy - zacisnąłem dłoń w pięść i plunąłem w stronę butów chłopaka.
W tym momencie zaczynał działać mi na nerwy, więc zawsze może przepłynąć taki impuls, który pokieruje moją dłoń w stronę jego czaszki. Na dodatek za Ślizgonem znajduje się ściana, więc oberwałby i przód i tył głowy. Nawet nie spostrzegłem się, kiedy zbliżyłem się do Greengrass'a. Stałem teraz pomiędzy nim a Krukonką, jednak miałem dobry widok na oboje uczniów. Szala z czasem może się przelać i stanę bliżej tej strony, która jest silniejsza emocjonalnie. Według mnie oczywiście.
Nie miałem pojęcia, że ktoś jeszcze może czaić się na balkonie. Uśmiechałem się ciągle do Krukonki. Przy niej czułem się innym człowiekiem, aż tu nagle doszły do mnie te słowa. Dobrze znam personę, która wypowiedziała pytanie.
- Will - warknąłem. - Muszę w ogóle pogadać z Twoją siostrą, chociaż wiem, że będzie chciała mnie ukatrupić. Ty pewnie też po tym, co tutaj widzisz - stwierdziłem już spokojniej.
Spojrzałem na Aiko i nie mogłem uwierzyć w to, co teraz powiedziała. Czy nie wierzyła mi, że skończyłem już z innymi dziewczynami? Przecież obiecałem, że dla niej zrobię wszystko i zrobiłem. Jestem z nią tu i teraz. W tym momencie załamałem się trochę i sam miałem ochotę zrzucić się z balkonu.
- Tak, skończyłem już z lataniem na kilka frontów. Wiem, że za dużo osób tym ranię. Bo mam uczucia, nie to co niektórzy - ostatnie słowo skierowałem do Williama.
Może i William miał jakieś uczucia, ale chyba nie mógłby się postawić na moim miejscu. Wiem, że i tak źle robię spotykając się z Aiko, bo przecież jest ona brudną krwią, a ja czystą. Poprzez związek z nią moja krew też zrobi się brudniejsza, ale to jest silniejsze ode mnie. Podążam w końcu za głosem swojego serca, a nie rozumu.
- Jakbyś nie wiedział Will, to niestety w gazecie było o tym, że byłem u Was w Greengrass Manor. A to, że spędziłem tam tydzień to już inna kwestia. Pamiętaj, że ucierpiałeś trochę, kiedy spotkałeś mnie tam. Teraz nie przeniosę Cię do Munga, tylko zostawię na pastwę losy - zacisnąłem dłoń w pięść i plunąłem w stronę butów chłopaka.
W tym momencie zaczynał działać mi na nerwy, więc zawsze może przepłynąć taki impuls, który pokieruje moją dłoń w stronę jego czaszki. Na dodatek za Ślizgonem znajduje się ściana, więc oberwałby i przód i tył głowy. Nawet nie spostrzegłem się, kiedy zbliżyłem się do Greengrass'a. Stałem teraz pomiędzy nim a Krukonką, jednak miałem dobry widok na oboje uczniów. Szala z czasem może się przelać i stanę bliżej tej strony, która jest silniejsza emocjonalnie. Według mnie oczywiście.
Re: Balkon
Miyazaki przyglądała się dokładnie chłopakom. Nie bardzo jej się to już podobało. Nie chciała, by do czegokolwiek tutaj doszło. Wiedziała, że Dymitr w czasie wakacji był u jakiejś.. Christine, ale miał się zmienić. Ufała mu, chciała wierzyć. Ale wpierw musiała się przekonać na własnej skórze. Widząc jednak, co się dzieje, szybko schowała pudełeczko do kieszeni i szybko zrobiła dwa kroki w przód, stając między chłopakami. Podniosła dłonie, spoglądając to na jednego, to na drugiego.
- Ej, spokój. Nie obchodzi mnie, czy Dymitr miał setki dziewczyn przede mną, jeśli w tym momencie jest wierny, a wierzę, że jest. I wiem też, że w wakacje był u jakiejś dziewczyny, jednak nic mi do tego, nie byłam z nim parą wtedy.
W jej oczach widać było zaciętość, ale i odwagę, którą chciała zastopować chłopaków przed jakąs bójką, czy czymś. A wiedziała, do czego faceci są zdolni.
- Nikt tu się nie będzie bił. Zaraz rozejdziemy się w swoje strony i tyle nas tu było. Jasne?
Zatrzymała dłużej wzrok na Dymitrze, niż na tym drugim. Tamtego nie znała i przez to nie wiedziała, jak zareaguje. Wiedziała, że jest to dość ryzykowne, bo aktualnie stała pomiędzy nimi i stopowała ich dłońmi przed nimi - Dymitrowi prawie dotykała klatki piersiowej, Williamowi nieco dalej, większy dystans. Była dziewczyną, mogło jej się coś stać - wiedziała o tym, ale musiała mieć trzeźwy rozum w tym momencie.
- Ej, spokój. Nie obchodzi mnie, czy Dymitr miał setki dziewczyn przede mną, jeśli w tym momencie jest wierny, a wierzę, że jest. I wiem też, że w wakacje był u jakiejś dziewczyny, jednak nic mi do tego, nie byłam z nim parą wtedy.
W jej oczach widać było zaciętość, ale i odwagę, którą chciała zastopować chłopaków przed jakąs bójką, czy czymś. A wiedziała, do czego faceci są zdolni.
- Nikt tu się nie będzie bił. Zaraz rozejdziemy się w swoje strony i tyle nas tu było. Jasne?
Zatrzymała dłużej wzrok na Dymitrze, niż na tym drugim. Tamtego nie znała i przez to nie wiedziała, jak zareaguje. Wiedziała, że jest to dość ryzykowne, bo aktualnie stała pomiędzy nimi i stopowała ich dłońmi przed nimi - Dymitrowi prawie dotykała klatki piersiowej, Williamowi nieco dalej, większy dystans. Była dziewczyną, mogło jej się coś stać - wiedziała o tym, ale musiała mieć trzeźwy rozum w tym momencie.
Aiko MiyazakiKlasa VI - Urodziny : 16/05/2006
Wiek : 18
Skąd : Japonia
Krew : Mugolska
Re: Balkon
- Dziewczyno, jakaś ty naiwna... zupełnie jak moja siostra - patrzył na krukonkę z politowaniem. Jak po tym wszystkim co jej zrobił ufała mu, że sie zmienił? Przecież to jak z alkoholikiem, który obiecuje setny raz, że przestanie pić. Kiedy Dymitr oznajmił, że musi porozmawiać z Chris wściekł się. Odepchnął dziewczynę, co przy jej gabarytach nie było żadnym problemem i złapał ślizgona za fraki.
- Słuchaj, Milligan... Jeśli zbliżysz się do mojej siostry choćby na jard, to Twoja dziewczyna będzie musiała zeskrobać Cię z podłogi - warknął. Może i w wakacje nieźle go poturbował, ale teraz mógł używać różdżki. Może Rosjanin był lepszy w walce w ręcz, ale to on miał przewagę jeśli chodzi o użycie czarów. Odstawił Dymitra grzecznie i wygładził mu kołnierzyk koszuli.
- Powiedziała mi o wszystkim, więc zostaw ją w spokoju, dobrze Ci radzę, bo tym razem to Ciebie będzie trzeba odstawić do Munga. - uśmiechnął się serdecznie, choć oczy płonęły mu rządzą mordu.
- Pilnuj swojego ogiera, jeśli nie chcesz, by zmienił się w wałacha - zwrócił się do dziewczyny po czym odwrócił sie i bez słowa pożegnania ruszył w swoją stronę.
- Słuchaj, Milligan... Jeśli zbliżysz się do mojej siostry choćby na jard, to Twoja dziewczyna będzie musiała zeskrobać Cię z podłogi - warknął. Może i w wakacje nieźle go poturbował, ale teraz mógł używać różdżki. Może Rosjanin był lepszy w walce w ręcz, ale to on miał przewagę jeśli chodzi o użycie czarów. Odstawił Dymitra grzecznie i wygładził mu kołnierzyk koszuli.
- Powiedziała mi o wszystkim, więc zostaw ją w spokoju, dobrze Ci radzę, bo tym razem to Ciebie będzie trzeba odstawić do Munga. - uśmiechnął się serdecznie, choć oczy płonęły mu rządzą mordu.
- Pilnuj swojego ogiera, jeśli nie chcesz, by zmienił się w wałacha - zwrócił się do dziewczyny po czym odwrócił sie i bez słowa pożegnania ruszył w swoją stronę.
Re: Balkon
Była niedziela wieczór, jednak do ciszy nocnej zostało kilka godzin. Kończył się weekend, a do chłopaka tak naprawdę nie dochodziło, że nie dość, że stracił punktu dla swojego domu, to jeszcze może zostać wydalony ze szkoły. Bolała go głowa po wczorajszym alkoholu, który pomimo mocnej głowy Ślizgona uderzył w niego pozostawiając po sobie zarówno zwykłego jak i tego moralnego kaca. Pomimo zmęczenia postanowił trochę się ruszyć, przewietrzyć, dlatego wybrał sobie na celu wieże, gdzie wiedział, że będzie mógł sobie zapalić. Z resztą była niedziela wieczór, większość uczniów siedziała w swoich Pokojach Wspólnych.
Kiedy już znalazł się na wieży, zrozumiał po co tak ostatnio ostatnio biegał. Pomimo kaca nie miał zadyszki. Rozejrzał się po balkonie i upewniając się, że nikogo nie ma podszedł do barierki, wygrzebał z kieszeni bluzy papierosa którego na razie włożył sobie za ucho i oparł się rękami o balustradę spuszczając głowę w dół i zamykając oczy. Do wspaniałomyślnego ślizgona dopiero tak naprawdę teraz doszło to, jak wielkim jest dupkiem.
Kiedy już znalazł się na wieży, zrozumiał po co tak ostatnio ostatnio biegał. Pomimo kaca nie miał zadyszki. Rozejrzał się po balkonie i upewniając się, że nikogo nie ma podszedł do barierki, wygrzebał z kieszeni bluzy papierosa którego na razie włożył sobie za ucho i oparł się rękami o balustradę spuszczając głowę w dół i zamykając oczy. Do wspaniałomyślnego ślizgona dopiero tak naprawdę teraz doszło to, jak wielkim jest dupkiem.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Balkon
Wieża północna zdawała się odpowiednim miejscem na złapanie oddechu - położony w podziemiach Pokój Wspólny Puchonów pełen był ludzi i insynuacji. Z ust podekscytowanych uczniów nie schodził jeden, naczelny temat. Porwanie syna Nancy Baldwin. A Nanette nie mogła już tego słuchać... Odkąd minęła się z Gryfonką na zajęciach z Astronomii, stale miała przed oczyma jej stroskaną, porażoną rozpaczą twarzyczkę. Chciała jej poszukać, nie wiedziała jednak, od czego zacząć - panna Baldwin z pewnością szukała odosobnienia... Ostatecznie Nanette zdecydowała, że napisze do niej list. I tak czekała na polującą gdzieś w okolicach zamku Shamirę, wejście na wieżę północną mogło pomóc w wypatrzeniu ptaka.
Będąc w trakcie pokonywania schodków, zatrzymała się nagle. Za półokrągłymi odrzwiami prowadzącymi na ozdobny balkon zauważyła kogoś, kto wydawał jej się znajomy... a do tego wyraźnie przybity. Delikatnie uchyliła jedno ze skrzydeł drzwi i weszła do środka.
- Przepraszam... Nie chcę przeszkadzać, ale czy coś się stało? - Pytanie było miękkie, ciche, nienatarczywe.
Będąc w trakcie pokonywania schodków, zatrzymała się nagle. Za półokrągłymi odrzwiami prowadzącymi na ozdobny balkon zauważyła kogoś, kto wydawał jej się znajomy... a do tego wyraźnie przybity. Delikatnie uchyliła jedno ze skrzydeł drzwi i weszła do środka.
- Przepraszam... Nie chcę przeszkadzać, ale czy coś się stało? - Pytanie było miękkie, ciche, nienatarczywe.
Nanette MyahmmKlasa VI - Urodziny : 13/05/1998
Wiek : 26
Skąd : Obrzeża Plymouth, Wielka Brytania
Krew : Czysta, z domieszką krwi wil
Strona 3 z 14 • 1, 2, 3, 4 ... 8 ... 14
Magic Land :: Hogwart :: WIEŻE :: Wieża północna
Strona 3 z 14
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach