Balkon
+40
Maddox Overton
Rhinna Hamilton
Monika Kruger
Elijah Ward
Alice Mickey
Brandon Tayth
Micah Johansen
Lena Gregorovic
Molly Connolly
Laurent de Noir
Quinn Larivaara
Elena Tyanikova
Nicolas Socha
Lola Lopez
Christine Greengrass
Serena Valerious
Shay Hasting
Charles Wilson
Adrien Rien
Logan Campbell
Aleksy Vulkodlak
Suzanne Castellani
Misza Gregorovic
Iris Xakly
Nanette Myahmm
William Greengrass
Dymitr Milligan
Aiko Miyazaki
Hannah Wilson
Connor Campbell
Baby Roshwel
Emily Bronte
Anthony Wilson
Beatrix Cortez
Maja Vulkodlak
Aiden Williams
Alice Volante
Ian Ames
Marianna Vulkodlak
Brennus Lancaster
44 posters
Magic Land :: Hogwart :: WIEŻE :: Wieża północna
Strona 4 z 14
Strona 4 z 14 • 1, 2, 3, 4, 5 ... 9 ... 14
Balkon
First topic message reminder :
Balkon okalający wieżę północną osadzony mniej więcej w połowie jej wysokości.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Balkon
Anthony nawet nie zdążył dzisiejszego dnia przeczytać gazety. Wstał bardzo późno a potem większość czasu spędził w łóżku przeżywając obydwa kace ze zdwojoną siłą. Teraz kiedy zdecydował się wyjść i stał tak z zamkniętymi oczami czuł jedynie jak wiatr smaga jego włosy. Nawet nie usłyszał kiedy dziewczyna podeszła do niego. Dlatego jego reakcja była zaskakująca, bowiem lekko podskoczył i odsunął się od niej kilka kroków. Było to i dla niego zaskoczenie dlatego, że zazwyczaj miał lepszy słuch i nawet węch i spodziewał się, że wyczuje jak ktoś będzie tu wchodził. Spojrzał na dziewczynę, którą kojarzył z paru zajęć. Uważał ją za szklaną dziewczynę, szczerze powiedziawszy bałby się dotknąć, zdawała się być bardzo delikatna.
- Nie strasz mnie następnym razem, błagam - serce waliło mu tak mocno jak gdyby miało wyskoczyć mu z piersi. Uśmiechnął się do niej blado, widać było zmęczenie na jego twarzy dość ewidentnie.
- Jestem trochę niedotleniony i być może wydalony ze szkoły, znasz na to jakąś radę?- zadał pytanie pół żartem i ponownie wrócił do uprzedniej pozycji opierając się o barierkę.
- Nie strasz mnie następnym razem, błagam - serce waliło mu tak mocno jak gdyby miało wyskoczyć mu z piersi. Uśmiechnął się do niej blado, widać było zmęczenie na jego twarzy dość ewidentnie.
- Jestem trochę niedotleniony i być może wydalony ze szkoły, znasz na to jakąś radę?- zadał pytanie pół żartem i ponownie wrócił do uprzedniej pozycji opierając się o barierkę.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Balkon
Gdy zareagował tak żywo, aż się cofnęła przerażona, że mogła go przestraszyć. Przytuliła do siebie trzymaną w dłoniach ryzę papieru i spojrzała na niego wielkimi, spłoszonymi oczyma.
- Przepraszam najmocniej, naprawdę nie chciałam się podkradać... - Wytłumaczyła się cicho, wyraźnie naprawdę poruszona faktem, że niedostatecznie dała znać o swojej obecności.
Gdy Ślizgon nieco się uspokoił i nawet obdarzył ją delikatnym uśmiechem, dyskretnie odetchnęła z ulgą. Nie podchodziła jednak bliżej, nie chcąc dostarczać mu już żadnych stresów.
- Wydalony ze szkoły? - Zamrugała, przekrzywiła jasną główkę. - Co się stało? Mogę jakoś... pomóc?
Nie pociągnęła żartobliwego tonu, w istocie - wyglądała na gotową do uczynienia czegoś w jego sprawie.
- Przepraszam najmocniej, naprawdę nie chciałam się podkradać... - Wytłumaczyła się cicho, wyraźnie naprawdę poruszona faktem, że niedostatecznie dała znać o swojej obecności.
Gdy Ślizgon nieco się uspokoił i nawet obdarzył ją delikatnym uśmiechem, dyskretnie odetchnęła z ulgą. Nie podchodziła jednak bliżej, nie chcąc dostarczać mu już żadnych stresów.
- Wydalony ze szkoły? - Zamrugała, przekrzywiła jasną główkę. - Co się stało? Mogę jakoś... pomóc?
Nie pociągnęła żartobliwego tonu, w istocie - wyglądała na gotową do uczynienia czegoś w jego sprawie.
Nanette MyahmmKlasa VI - Urodziny : 13/05/1998
Wiek : 26
Skąd : Obrzeża Plymouth, Wielka Brytania
Krew : Czysta, z domieszką krwi wil
Re: Balkon
Widząc jej spojrzenie popatrzył na nią z dziwną troską, błagał w duchu przez chwilę, żeby dziewczyna się nie rozpłakał, bo jej błyszczały się tak dziwnie.
- Naprawdę nic się nie stało, jestem dzisiaj wyjątkowo rozkojarzony - uspokoił dziewczynę i kiedy upewnił się, że jednak nie będzie płakał uspokoił się. Wyprostował się i nawet nie wyjął papierosa zza ucha, bojąc się że papieros też może spowodować u niej smutek.
- Możesz stać z transparentem pod pokojem dyrektora - westchnął ciężko.- A tak naprawdę nie możesz zrobić nic, ale dziękuję. Nie wiem czy kojarzysz moje imię, ale jestem Tony - przedstawił się. - Co tu robisz, niebawem będzie cisza nocna - sam też wiedział, że nie może już łamać więcej regulaminu. Nie może łamać też swoich zasad, nawet na jeden dzień.
- Naprawdę nic się nie stało, jestem dzisiaj wyjątkowo rozkojarzony - uspokoił dziewczynę i kiedy upewnił się, że jednak nie będzie płakał uspokoił się. Wyprostował się i nawet nie wyjął papierosa zza ucha, bojąc się że papieros też może spowodować u niej smutek.
- Możesz stać z transparentem pod pokojem dyrektora - westchnął ciężko.- A tak naprawdę nie możesz zrobić nic, ale dziękuję. Nie wiem czy kojarzysz moje imię, ale jestem Tony - przedstawił się. - Co tu robisz, niebawem będzie cisza nocna - sam też wiedział, że nie może już łamać więcej regulaminu. Nie może łamać też swoich zasad, nawet na jeden dzień.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Balkon
Widziała, że jest bezradny. Przybity, złamany i pozbawiony charakterystycznej dla Wilsonów wesołości. Jakby coś sobie lub komuś obiecał... i nie dotrzymał słowa. Jakby zawiódł.
Wszystko to czytała po gestyce i mimice, cichych westchnieniach i smętnych spojrzeniach wlepianych nocy. Gdy jej się przedstawił, dygnęła elegancko, starając się nie upuścić trzymanego oburącz papieru.
- Nanette Myahmm. Tak, kojarzę twoje imię, ciężko go nie znać, jesteś bratem Naczelnej... no i Wilsonem. - Dodała, jakby to przesądzało o byciu kimś, kogo należy darzyć szacunkiem.
Mówiła cicho, a głos miała całkiem przyjemny uchu, delikatny, kojący.
- Zamierzałam napisać list do koleżanki... I sprawdzić, czy moja ptaszyna zakończyła polowanie. - Mówiąc to zerknęła na wieczorne niebo, wyszukując barwnej plamy na horyzoncie.
- Jeśli z groźbą wyrzucenia cię ze szkoły nic nie mogę zrobić... To mogę z tobą postać chociaż dla dotlenienia, o którym wspomniałeś, jeśli oczywiście wyrazisz takie życzenie.
Wszystko to czytała po gestyce i mimice, cichych westchnieniach i smętnych spojrzeniach wlepianych nocy. Gdy jej się przedstawił, dygnęła elegancko, starając się nie upuścić trzymanego oburącz papieru.
- Nanette Myahmm. Tak, kojarzę twoje imię, ciężko go nie znać, jesteś bratem Naczelnej... no i Wilsonem. - Dodała, jakby to przesądzało o byciu kimś, kogo należy darzyć szacunkiem.
Mówiła cicho, a głos miała całkiem przyjemny uchu, delikatny, kojący.
- Zamierzałam napisać list do koleżanki... I sprawdzić, czy moja ptaszyna zakończyła polowanie. - Mówiąc to zerknęła na wieczorne niebo, wyszukując barwnej plamy na horyzoncie.
- Jeśli z groźbą wyrzucenia cię ze szkoły nic nie mogę zrobić... To mogę z tobą postać chociaż dla dotlenienia, o którym wspomniałeś, jeśli oczywiście wyrazisz takie życzenie.
Nanette MyahmmKlasa VI - Urodziny : 13/05/1998
Wiek : 26
Skąd : Obrzeża Plymouth, Wielka Brytania
Krew : Czysta, z domieszką krwi wil
Re: Balkon
Pomimo tego, że na zewnątrz o tej porze już było bardzo zimno, on tego nie odczuwał. Poza tym dzisiaj było mu wyjątkowo gorąco, jakby jakiś wstyd rozgrzewał go od środka.
- Ładnie imię - odpowiedział całkiem naturalnie.- nie spotkałem się jeszcze z takim - choć w tej szkole były różne rodzaje imion to takiej wersji jeszcze nie słyszał. Poza tym jej imię pasowało do niej. Jej obecność dziwnie go uspakajała, głowa jak gdyby przestała boleć, a może po prostu o tym zapomniał w tej chwili.
- Jesteś puchonką, prawda? Jak tam wytrzymujecie z Hanką? - spytał bowiem sam nie miał zielonego pojęcia co u niej. W ogóle mało co wiedział, bowiem dopiero teraz klimatyzował się w szkole po tym jak wyjechał na parę miesięcy.
- Z chęcią...ale nie będzie Ci zimno? Wieczory robią się teraz naprawdę chłodne - spojrzał po dziewczynie, miał wrażenie, że jej włosy wręcz świecą w tej ciemności.
- Ładnie imię - odpowiedział całkiem naturalnie.- nie spotkałem się jeszcze z takim - choć w tej szkole były różne rodzaje imion to takiej wersji jeszcze nie słyszał. Poza tym jej imię pasowało do niej. Jej obecność dziwnie go uspakajała, głowa jak gdyby przestała boleć, a może po prostu o tym zapomniał w tej chwili.
- Jesteś puchonką, prawda? Jak tam wytrzymujecie z Hanką? - spytał bowiem sam nie miał zielonego pojęcia co u niej. W ogóle mało co wiedział, bowiem dopiero teraz klimatyzował się w szkole po tym jak wyjechał na parę miesięcy.
- Z chęcią...ale nie będzie Ci zimno? Wieczory robią się teraz naprawdę chłodne - spojrzał po dziewczynie, miał wrażenie, że jej włosy wręcz świecą w tej ciemności.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Balkon
Spuściła wzrok, kiedy skomplementował jej imię. Nie była przyzwyczajona do podobnie miłych słów, ludzie wokół raczej jej nie dostrzegali, cóż dopiero mówić o prawieniu pochlebstw.
- Raczej, jak ona wytrzymuje z nami... Rzadko ją widuję w pokoju wspólnym. Dnie spędza nad książkami, widać, że zależy jej na owutemach. - Mówiła z ukrytą nutą podziwu, imponowała jej ta pewna siebie, inteligentna koleżanka. Do tego dziś usiadła tuż obok Nanette na zajęciach...
Na opiekuńcze pytanie Anthony'ego naciągnęła rękawy kremowego sweterka i pokręciła głową z delikatnym uśmiechem.
- Dziękuję za troskę, ale poradzę sobie.
Włosy dziewczęcia w istocie miały nienaturalnie jasną barwę, a co najdziwniejsze, wyglądało na to, że był to jej naturalny odcień.
- Raczej, jak ona wytrzymuje z nami... Rzadko ją widuję w pokoju wspólnym. Dnie spędza nad książkami, widać, że zależy jej na owutemach. - Mówiła z ukrytą nutą podziwu, imponowała jej ta pewna siebie, inteligentna koleżanka. Do tego dziś usiadła tuż obok Nanette na zajęciach...
Na opiekuńcze pytanie Anthony'ego naciągnęła rękawy kremowego sweterka i pokręciła głową z delikatnym uśmiechem.
- Dziękuję za troskę, ale poradzę sobie.
Włosy dziewczęcia w istocie miały nienaturalnie jasną barwę, a co najdziwniejsze, wyglądało na to, że był to jej naturalny odcień.
Nanette MyahmmKlasa VI - Urodziny : 13/05/1998
Wiek : 26
Skąd : Obrzeża Plymouth, Wielka Brytania
Krew : Czysta, z domieszką krwi wil
Re: Balkon
Peszenie się i dziwne skrępowanie dziewczyny sprawiło u niego uśmiech, była tak według niego dziwnie niepasująca do tego miejsca. Oczywiście było to w pozytywnym znaczeniu.
- Czyli jest lubiana? Nie wierze...- zaśmiał się krótko po czym oparł się plecami o barierkę odwracając głowę w stronę dziewczyny. Ówcześnie rozmawiał z nią raz, jedynie na jakiejś lekcji i w sumie nigdy nie myślał, że jest to fajna i miła dziewczyna.
- Zawsze jesteś tak bezinteresowna? Czy aż tak bardzo wyglądam jak zbity pies?- spytał wiedząc, że w sumie może wyglądać tak źle, że puchonka się nad nim zlitowała, a czuł się jeszcze gorzej. Nie wiedział jak spojrzy paru osobom w twarz.
- Czyli jest lubiana? Nie wierze...- zaśmiał się krótko po czym oparł się plecami o barierkę odwracając głowę w stronę dziewczyny. Ówcześnie rozmawiał z nią raz, jedynie na jakiejś lekcji i w sumie nigdy nie myślał, że jest to fajna i miła dziewczyna.
- Zawsze jesteś tak bezinteresowna? Czy aż tak bardzo wyglądam jak zbity pies?- spytał wiedząc, że w sumie może wyglądać tak źle, że puchonka się nad nim zlitowała, a czuł się jeszcze gorzej. Nie wiedział jak spojrzy paru osobom w twarz.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Balkon
Widząc, że się uśmiechnął, nabrała otuchy. Może jeszcze uda jej się sprawić, że nie będzie tak czarno patrzył na rzeczywistość.
- Hannah? Myślę, że tak. Nawet jeśli niektórym wydaje się, że przykładanie się do zajęć i poważne myślenie o przyszłości to przesada, to w głębi ducha doceniają i może nawet odrobinę zazdroszczą jej determinacji...
Przesunęła się nieco i oparła o jeden z marmurowych, pięknie zdobionych filarów balkoniku. Szczelniej otuliła się swetrem i ponownie zerknęła na niebo, Shamiry nadal nie było jednak widać. Z eleganckiego, skórzanego etui przypiętego do pasa wysunęła jasną, niemalże białą różdżkę. Szepnęła coś dźwięcznie, a z jej końca wyskoczył maleńki płomyk. Rozbłysło wesołe światełko a ogniczek zawisł w powietrzu, grzejąc ich nieco.
- Staram się pomagać innym w miarę moich, niedużych zresztą, możliwości. - Wzruszyła drobnymi ramionkami i schowała różdżkę z powrotem. - Altruizm powinien być zupełnie naturalną postawą... I nie, nie wyglądasz jak zbity pies. Raczej jak skruszony Ślizgon.
- Hannah? Myślę, że tak. Nawet jeśli niektórym wydaje się, że przykładanie się do zajęć i poważne myślenie o przyszłości to przesada, to w głębi ducha doceniają i może nawet odrobinę zazdroszczą jej determinacji...
Przesunęła się nieco i oparła o jeden z marmurowych, pięknie zdobionych filarów balkoniku. Szczelniej otuliła się swetrem i ponownie zerknęła na niebo, Shamiry nadal nie było jednak widać. Z eleganckiego, skórzanego etui przypiętego do pasa wysunęła jasną, niemalże białą różdżkę. Szepnęła coś dźwięcznie, a z jej końca wyskoczył maleńki płomyk. Rozbłysło wesołe światełko a ogniczek zawisł w powietrzu, grzejąc ich nieco.
- Staram się pomagać innym w miarę moich, niedużych zresztą, możliwości. - Wzruszyła drobnymi ramionkami i schowała różdżkę z powrotem. - Altruizm powinien być zupełnie naturalną postawą... I nie, nie wyglądasz jak zbity pies. Raczej jak skruszony Ślizgon.
Nanette MyahmmKlasa VI - Urodziny : 13/05/1998
Wiek : 26
Skąd : Obrzeża Plymouth, Wielka Brytania
Krew : Czysta, z domieszką krwi wil
Re: Balkon
- Jest uparta, tego też jej zazdroszczę - uśmiechnął się lekko i sam odwrócił się by spojrzeć na błonia. Zastanawiał sie co teraz z nim będzie, przecie miał tyle postanowień, czemu był taki słaby w tym co chciał osiągnąć?
- Czytałaś może nowego proroka? - zapytał będąc ciekawy co tam na świecie, przypominając sobie, że znów mógł pojawić się jakiś super prawdziwy artykuł na jego temat.
- Powinien być, ale nie jest. Bycie miłym jest źle odbierane, myślę, że nie powinnaś się ze mną zadawać- powiedział jej kompletnie szczerze wpatrując się w ciepłą kulkę. On nawet nie wziął różdżki a jedyne co to papierosy i zapałki.
- Będziesz miała coś przeciwko, jeśli zapalę? - zapytał wskazując palcem na papierosa którego miał cały czas za uchem.
- Czytałaś może nowego proroka? - zapytał będąc ciekawy co tam na świecie, przypominając sobie, że znów mógł pojawić się jakiś super prawdziwy artykuł na jego temat.
- Powinien być, ale nie jest. Bycie miłym jest źle odbierane, myślę, że nie powinnaś się ze mną zadawać- powiedział jej kompletnie szczerze wpatrując się w ciepłą kulkę. On nawet nie wziął różdżki a jedyne co to papierosy i zapałki.
- Będziesz miała coś przeciwko, jeśli zapalę? - zapytał wskazując palcem na papierosa którego miał cały czas za uchem.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Balkon
Przysunęła się bliżej ognika i schowała papier do trzymanej na ramieniu torby. Wyciągnęła do ognia drobne, jaśniutkie dłonie. Na pytanie rozmówcy uniosła na niego zdziwione spojrzenie.
- Czyli nic nie wiesz...? Biednemu profesorowi Scottowi porwano prawnuka... - Wyjaśniła cicho, ze słyszalnym żalem i współczuciem w głosie. - Może to spowoduje, że nie będzie miał w głowie chęci wyrzucenia cię ze szkoły... A co do papierosa - nie krępuj się. Słabo się jednak przy tym dotlenisz...
Nawet w tym momencie w głosie dziewczątka pobrzmiewała łagodna troska.
- Czyli nic nie wiesz...? Biednemu profesorowi Scottowi porwano prawnuka... - Wyjaśniła cicho, ze słyszalnym żalem i współczuciem w głosie. - Może to spowoduje, że nie będzie miał w głowie chęci wyrzucenia cię ze szkoły... A co do papierosa - nie krępuj się. Słabo się jednak przy tym dotlenisz...
Nawet w tym momencie w głosie dziewczątka pobrzmiewała łagodna troska.
Nanette MyahmmKlasa VI - Urodziny : 13/05/1998
Wiek : 26
Skąd : Obrzeża Plymouth, Wielka Brytania
Krew : Czysta, z domieszką krwi wil
Re: Balkon
Słysząc co powiedziała dziewczyna zdziwił się lekko. Bo kto był na tyle odważny by łapać i porywać małego Scotta i narażać się w sumie co jak co bardzo dobremu czarodziejowi.
- Wariaci i tak złapią tych co to zrobili - wiedział, że jakaś kara zawsze jest na tym świecie jak nie w ten sposób, to w inny.- W takim razie moje małe przewinienie ginie w natłoku jego spraw, a przynajmniej mam taką nadzieję. Kiedy dostał pozwolenie już w sumie miał odpalić tego papierosa, jednak zrobiło mu się nieco niedobrze i głowa znów go rozbolała.
- Lepiej będę jak wrócę do dormitorium, dzięki za dotrzymanie towarzystwa. Do zobaczenia, Nanette - uśmiechnął się do niej jeszcze blado po czym ruszył w stronę schodów, za chwilę znikając za drzwiami.
- Wariaci i tak złapią tych co to zrobili - wiedział, że jakaś kara zawsze jest na tym świecie jak nie w ten sposób, to w inny.- W takim razie moje małe przewinienie ginie w natłoku jego spraw, a przynajmniej mam taką nadzieję. Kiedy dostał pozwolenie już w sumie miał odpalić tego papierosa, jednak zrobiło mu się nieco niedobrze i głowa znów go rozbolała.
- Lepiej będę jak wrócę do dormitorium, dzięki za dotrzymanie towarzystwa. Do zobaczenia, Nanette - uśmiechnął się do niej jeszcze blado po czym ruszył w stronę schodów, za chwilę znikając za drzwiami.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Balkon
- Ja również mam nadzieję, że złapią. - Odparła smutno. - Nie ma za co, Anthony. Dobrej nocy.
Odprowadziła go wzrokiem do wyjścia i podeszła do barierki. Zerknęła na pociemniałe już niebo i uśmiechnęła się radośnie widząc, że spomiędzy spowitych mrokiem drzew wynurza się sylwetka pięknego, egzotycznego ptaka. Shamira zrobiła eleganckie koło nad głową właścicielki i usiadła na ramieniu Nanette, ćwierkając z entuzjazmem. Puchonka ucałowała szmaragdowozielony łepek kwezala, poprawiła swoją torbę i zgasiła unoszący się w powietrzu płomyczek. Następnie udała się schodami w dół świadoma, że godzina nocnej ciszy mocno się już przybliżyła.
Odprowadziła go wzrokiem do wyjścia i podeszła do barierki. Zerknęła na pociemniałe już niebo i uśmiechnęła się radośnie widząc, że spomiędzy spowitych mrokiem drzew wynurza się sylwetka pięknego, egzotycznego ptaka. Shamira zrobiła eleganckie koło nad głową właścicielki i usiadła na ramieniu Nanette, ćwierkając z entuzjazmem. Puchonka ucałowała szmaragdowozielony łepek kwezala, poprawiła swoją torbę i zgasiła unoszący się w powietrzu płomyczek. Następnie udała się schodami w dół świadoma, że godzina nocnej ciszy mocno się już przybliżyła.
Nanette MyahmmKlasa VI - Urodziny : 13/05/1998
Wiek : 26
Skąd : Obrzeża Plymouth, Wielka Brytania
Krew : Czysta, z domieszką krwi wil
Re: Balkon
Trafiła kosa na kamień, czyli trafiłem w czuły punkt Willa - jego siostrę. Lubię Christine, nie powiem, że nie, ale nie czuję nic do niej. Za to bardzo dużo czuję do swojej obecnej dziewczyny. Najpierw zobaczyłem, jak Aiko staje między nami. Sam miałem już ochotę ją przesunąć, ale niestety William mnie uprzedził. Tak chce pogrywać? Zobaczymy co będzie podczas następnego spotkania.
- Sam się pilnuj Greengrass! Niebezpieczeństwo czyha na każdym kroku, za każdym rogiem! - wydarłem się w jego stronę, kiedy odchodził.
Dałem mu się nieco poszarpać. Mogłem coś zrobić, ale nie chciało mi się, innym razem go dorwę i Ślizgon pożałuje, że w ogóle ze mną zadarł. A ponoć jesteśmy kumplami... Ehh... Tak to jest, nie spotykaj się z siostrą kumpla, bo będzie z Tobą źle. Szczera prawda, jakby tak się głębiej zastanowić. W końcu Greengrass zniknął z balkonu i mogłem odetchnąć. Podszedłem do barierki i plunąłem ślinął w dół.
- Przepraszam Cię za tą akcję. Jak go dorwę to zabiję, jak swojego dziadka kocham, zabiję go jak szczura - zacząłem grozić.
Całą czwórką jesteśmy na jednym roku, więc mało prawdopodobne jest, abyśmy się z Christine nie widzieli. Już nieraz zobaczyłem ją na lekcjach i niestety mój widok rozpraszał ją, a ja się rozpraszałem widząc ją. Ehh...
- Założyć Ci łańcuszek? - przypomniałem sobie nagle o prezencie, który dziewczyna dostała przed chwilą.
- Sam się pilnuj Greengrass! Niebezpieczeństwo czyha na każdym kroku, za każdym rogiem! - wydarłem się w jego stronę, kiedy odchodził.
Dałem mu się nieco poszarpać. Mogłem coś zrobić, ale nie chciało mi się, innym razem go dorwę i Ślizgon pożałuje, że w ogóle ze mną zadarł. A ponoć jesteśmy kumplami... Ehh... Tak to jest, nie spotykaj się z siostrą kumpla, bo będzie z Tobą źle. Szczera prawda, jakby tak się głębiej zastanowić. W końcu Greengrass zniknął z balkonu i mogłem odetchnąć. Podszedłem do barierki i plunąłem ślinął w dół.
- Przepraszam Cię za tą akcję. Jak go dorwę to zabiję, jak swojego dziadka kocham, zabiję go jak szczura - zacząłem grozić.
Całą czwórką jesteśmy na jednym roku, więc mało prawdopodobne jest, abyśmy się z Christine nie widzieli. Już nieraz zobaczyłem ją na lekcjach i niestety mój widok rozpraszał ją, a ja się rozpraszałem widząc ją. Ehh...
- Założyć Ci łańcuszek? - przypomniałem sobie nagle o prezencie, który dziewczyna dostała przed chwilą.
Re: Balkon
Odsunęła się kilka kroków, gdy William ją odepchnął. Nie było to trudne, zważając na gabaryty dziewczyny. Była dość drobna, niska i szczupła. Westchnęła cicho, jednak strach jej nie opuścił. Do momentu, gdy Ślizgon nie opuścił balkonu. Potem dopiero odetchnęła cicho, ale spojrzała na Dymitra.
- Przeleciałeś jego siostrę?
Pierwsze pytanie, które w tym momencie padło z jej ust. Cisnęło się jeszcze wiele pytań. Ile dziewczyn zdradził, z iloma się kochał, ile miał w ogóle.. I czy aby na pewno się zmienił. Spojrzała na łańcuszek w swoich dłoniach i zacisnęła palce na pudełeczku.
- Nie, dzięki. Na razie nie wiem, czy będę go nosić.
Powiedziała szczerze, przymykając również powieki. Nie wiedziała, co w tym momencie ma zrobić. Ledwo rok szkolny się zaczął, a ona była już zmęczona, miała tego serdecznie dość. Chciała się ulotnić z tego miejsca. Westchnęła po raz kolejny, odkąd William opuścił balkon i skierowała na Dymitra wzrok.
- Nie będziesz nikogo zabijał. Jeśli to zrobisz, to znaczy, że miałeś konkretniejszy powód, niż kilka zdań przez niego powiedzianych.
- Przeleciałeś jego siostrę?
Pierwsze pytanie, które w tym momencie padło z jej ust. Cisnęło się jeszcze wiele pytań. Ile dziewczyn zdradził, z iloma się kochał, ile miał w ogóle.. I czy aby na pewno się zmienił. Spojrzała na łańcuszek w swoich dłoniach i zacisnęła palce na pudełeczku.
- Nie, dzięki. Na razie nie wiem, czy będę go nosić.
Powiedziała szczerze, przymykając również powieki. Nie wiedziała, co w tym momencie ma zrobić. Ledwo rok szkolny się zaczął, a ona była już zmęczona, miała tego serdecznie dość. Chciała się ulotnić z tego miejsca. Westchnęła po raz kolejny, odkąd William opuścił balkon i skierowała na Dymitra wzrok.
- Nie będziesz nikogo zabijał. Jeśli to zrobisz, to znaczy, że miałeś konkretniejszy powód, niż kilka zdań przez niego powiedzianych.
Aiko MiyazakiKlasa VI - Urodziny : 16/05/2006
Wiek : 18
Skąd : Japonia
Krew : Mugolska
Re: Balkon
Zapowiadał się taki miły wieczór, który niestety zakończył się fiaskiem. Sam miałem już dosyć wszystkiego, a w tym momencie Aiko jeszcze mnie dobija.
- Nie, nie przeleciałem jego siostry. Może i byłem u nich przez tydzień, ale nic się tam nie działo. Całowanie się to jeszcze nic w porównaniu z tym, co chciałem zrobić - odpowiedziałem na jej pytanie.
- Masz jeszcze jakieś pytania? - zapytałem.
Szczerze to w tym momencie już bym chciał wyjść. Aiko chyba jeszcze nie wierzy, że jestem inny. Niestety nie mam jak jej tego udowodnić.
- Jak nie chcesz - wzruszyłem ramionami i schowałem dłonie do kieszeni.
Oczywiście mówiłem o łańcuszku. Nie żałuję, że go jej podarowałem. Moje uczucie do Krukonki raczej nie ulegnie zmianie. Popatrzyłem na nią. Myślałem, że zupełnie inaczej będzie wyglądał ten dzień.
- Tak, tym powodem jest zepsucie nam wieczoru - odgryzłem się.
Wściekłość i zarazem obojętność wylewała się ze mnie. Zaraz pójdę i coś rozwalę...
- Nie, nie przeleciałem jego siostry. Może i byłem u nich przez tydzień, ale nic się tam nie działo. Całowanie się to jeszcze nic w porównaniu z tym, co chciałem zrobić - odpowiedziałem na jej pytanie.
- Masz jeszcze jakieś pytania? - zapytałem.
Szczerze to w tym momencie już bym chciał wyjść. Aiko chyba jeszcze nie wierzy, że jestem inny. Niestety nie mam jak jej tego udowodnić.
- Jak nie chcesz - wzruszyłem ramionami i schowałem dłonie do kieszeni.
Oczywiście mówiłem o łańcuszku. Nie żałuję, że go jej podarowałem. Moje uczucie do Krukonki raczej nie ulegnie zmianie. Popatrzyłem na nią. Myślałem, że zupełnie inaczej będzie wyglądał ten dzień.
- Tak, tym powodem jest zepsucie nam wieczoru - odgryzłem się.
Wściekłość i zarazem obojętność wylewała się ze mnie. Zaraz pójdę i coś rozwalę...
Re: Balkon
- A co takiego zamierzałeś zatem zrobić?
Skoro całowanie to nic takiego, to nic.. Jakoś mało jej się podobała ta rozmowa, w końcu jednak Dymitr już wtedy w pewien sposób startował do Aiko, może dlatego tak na to zwracała uwagę. Jakoś trochę ją to bolało, jaki Dymitr był przed tym, kiedy jej się oświadczył. Pytanie, czy nie żałuje, że to zrobił, bo może by jednak wolał nadal latać na panienki. Westchnęła cicho. Zacisnęła dłonie na opakowaniu od łańcuszka.
- Jest piękny. Zatrzymam go. Chcę Ci ufać i Ci wierzyć, ale jest to ciężkie, gdy ciągle coś przypomina, jaki byłeś.. Chcę wiedzieć, że się zmieniłeś, że jesteś tym jedynym, tylko dla mnie, dla nikogo innego..
Powiedziała spokojnie, kierując spojrzenie prosto w jego oczy. Jakoś tak.. Lepiej jej było na sercu, gdy to powiedziała, dawno chciała mu się do tego przyznać.
- ...Żałujesz, że jesteśmy razem?
Chciała zapytać, że się oświadczył, jednak jakoś nie mogło jej przejść to przez gardło. Na pytanie skierowała spojrzenie w dół.
Skoro całowanie to nic takiego, to nic.. Jakoś mało jej się podobała ta rozmowa, w końcu jednak Dymitr już wtedy w pewien sposób startował do Aiko, może dlatego tak na to zwracała uwagę. Jakoś trochę ją to bolało, jaki Dymitr był przed tym, kiedy jej się oświadczył. Pytanie, czy nie żałuje, że to zrobił, bo może by jednak wolał nadal latać na panienki. Westchnęła cicho. Zacisnęła dłonie na opakowaniu od łańcuszka.
- Jest piękny. Zatrzymam go. Chcę Ci ufać i Ci wierzyć, ale jest to ciężkie, gdy ciągle coś przypomina, jaki byłeś.. Chcę wiedzieć, że się zmieniłeś, że jesteś tym jedynym, tylko dla mnie, dla nikogo innego..
Powiedziała spokojnie, kierując spojrzenie prosto w jego oczy. Jakoś tak.. Lepiej jej było na sercu, gdy to powiedziała, dawno chciała mu się do tego przyznać.
- ...Żałujesz, że jesteśmy razem?
Chciała zapytać, że się oświadczył, jednak jakoś nie mogło jej przejść to przez gardło. Na pytanie skierowała spojrzenie w dół.
Aiko MiyazakiKlasa VI - Urodziny : 16/05/2006
Wiek : 18
Skąd : Japonia
Krew : Mugolska
Re: Balkon
- A jak myślisz? Co chłopak może zrobić z dziewczyną. Zauroczyłem się i pragnąłem zbliżenia, ale byłaś i jesteś też Ty, co nawet nie pozwalało mi niczego zrobić - zacząłem pleść trzy po trzy. - Wiedziałem, że zajmujesz dużą część mojego serca. Kiedyś by mi to nie przeszkadzało, ale teraz wiem, że muszę być oddany jednej osoby. Nawet nie muszę, tylko chcę! Nie, nie żałuję, że jesteśmy teraz razem. Bardzo cieszę się z tego powodu - chwyciłem ją za dłonie i wszystkie te słowa wypowiadałem patrząc dziewczynie w oczy.
Mówiłem to, co dyktuje mi serce. Muszę powiedzieć jej wszystko...
- Moje słowa wtedy w parku brzmiały jak oświadczyny, owszem. Pierścionka nie było, bo to był impuls. Impuls do jakiegokolwiek działania, aby nie stracić tego. Mogę Ci jakoś udowadniać, że jestem wierny, ale koleżanki będę mieć. Niestety w Hogwarcie jest bardzo dużo dziewczyn. Mógłbym znów wrócić do Durmstrangu, ale właśnie w Hogwarcie czuję się jak u siebie. A przy Tobie jest jeszcze lepiej - wyleciał ze mnie potok słów.
W końcu umilkłem. Wyżaliłem się, wypowiedziałem wszystko, co leżało mi na sercu i na wątrobie. Chciałem teraz już stąd iść. Tylko Aiko musi coś odpowiedzieć na moje słowa, co może być ciężkie ze względu na ich potok. Chyba za dużo powiedziałem jak na jeden raz.
Mówiłem to, co dyktuje mi serce. Muszę powiedzieć jej wszystko...
- Moje słowa wtedy w parku brzmiały jak oświadczyny, owszem. Pierścionka nie było, bo to był impuls. Impuls do jakiegokolwiek działania, aby nie stracić tego. Mogę Ci jakoś udowadniać, że jestem wierny, ale koleżanki będę mieć. Niestety w Hogwarcie jest bardzo dużo dziewczyn. Mógłbym znów wrócić do Durmstrangu, ale właśnie w Hogwarcie czuję się jak u siebie. A przy Tobie jest jeszcze lepiej - wyleciał ze mnie potok słów.
W końcu umilkłem. Wyżaliłem się, wypowiedziałem wszystko, co leżało mi na sercu i na wątrobie. Chciałem teraz już stąd iść. Tylko Aiko musi coś odpowiedzieć na moje słowa, co może być ciężkie ze względu na ich potok. Chyba za dużo powiedziałem jak na jeden raz.
Re: Balkon
Dziewczyna wysłuchała jego słów, w spokoju patrząc mu głęboko w oczy. Może uda jej się dostrzec w oczach chłopaka to, czy mówi prawdę, czy jednak stara się ją uwieść i zwieść na manowce. Nie dostrzegała jednak nic złego w jego oczach, a wręcz przeciwnie. Westchnęła pod nosem. Oprócz swoich obaw tak naprawdę nie miała żadnego powodu, by nie ufać chłopakowi.
Na koniec jego wypowiedzi, ciągle na niego patrzyła. W końcu delikatnie przymknęła powieki. Wpierw łagodnie ścisnęła jego dłonie, a potem obdarzyła go delikatnym pocałunkiem. Odsunęła się od niego i uśmiechnęła się delikatnie.
- Nie zawiedź mnie.
To jedyne słowa, które powiedziała. W nich wyraziła to, że mu ufa, tym pocałunkiem to potwierdziła. Uśmiechnęła się do niego delikatnie i przesunęła kilka raz kciukami po jego dłoniach. W końcu powoli puściła jego dłonie.
- Widzimy się niedługo na pewno.
Puściła do niego oczka, po czym lekkim krokiem wyszła z balkonu, kierując się do wieży Ravenclawu. Ufała mu, chciała mu wierzyć - musiał tylko dowieść, że jest jej. Nic więcej..
Na koniec jego wypowiedzi, ciągle na niego patrzyła. W końcu delikatnie przymknęła powieki. Wpierw łagodnie ścisnęła jego dłonie, a potem obdarzyła go delikatnym pocałunkiem. Odsunęła się od niego i uśmiechnęła się delikatnie.
- Nie zawiedź mnie.
To jedyne słowa, które powiedziała. W nich wyraziła to, że mu ufa, tym pocałunkiem to potwierdziła. Uśmiechnęła się do niego delikatnie i przesunęła kilka raz kciukami po jego dłoniach. W końcu powoli puściła jego dłonie.
- Widzimy się niedługo na pewno.
Puściła do niego oczka, po czym lekkim krokiem wyszła z balkonu, kierując się do wieży Ravenclawu. Ufała mu, chciała mu wierzyć - musiał tylko dowieść, że jest jej. Nic więcej..
Aiko MiyazakiKlasa VI - Urodziny : 16/05/2006
Wiek : 18
Skąd : Japonia
Krew : Mugolska
Re: Balkon
Po tej całej mojej paplaninie usłyszałem tylko i wyłącznie dwa zdania. ''Nie zawiedź mnie''...
- Obiecuję Ci to - odparłem spokojnie.
Patrzyłem ciągle dziewczynie w oczy. Wieczór i tak nie był taki, jaki miał być od samego początku. Zbliżyłem się jeszcze do Aiko i dałem jej całusa i puściłem jej dłonie.
- Na pewno zobaczymy się jeszcze - uśmiechnąłem się.
Poczekałem, aż dziewczyna wyjdzie. Postałem jeszcze przy barierce z pięć minut i sam wyszedłem do swojego salonu.
- Obiecuję Ci to - odparłem spokojnie.
Patrzyłem ciągle dziewczynie w oczy. Wieczór i tak nie był taki, jaki miał być od samego początku. Zbliżyłem się jeszcze do Aiko i dałem jej całusa i puściłem jej dłonie.
- Na pewno zobaczymy się jeszcze - uśmiechnąłem się.
Poczekałem, aż dziewczyna wyjdzie. Postałem jeszcze przy barierce z pięć minut i sam wyszedłem do swojego salonu.
Re: Balkon
Ostatnimi czasy w życiu gryfonki działo się tak wiele, że sama nie zdążyła tego wszystkiego poukładać sobie w głowie. Mimo faktu iż powinna raczej na siebie uważać i raczej nie szlajać się już samotnie po zamku, to ona jak na przekór po raz kolejny wybrała się na spacer po zamku. Jako, że nadal mało co kojarzyła i zdecydowanie lepiej poruszała się po szkole w Rosji, to i tak nie zaprzestała swoich wieczornych eskapad. Nie sądząc, że trafi na błonia nie ubrała się zbytnio do panujących warunków na zewnątrz, miała na sobie jedynie spódniczkę w pół uda i czarne zakolanówki i sweterek w barwie swojego domu.
Z niewielkim trudem wyszła po schodach i kiedy pchnęła cięzkie drewniane drzwi jej oczom ukazał się sporej wielkości balkon, ku jej całkowitemu zdziwieniu świeciło słońce. Wkroczyła więc pewna siebie i podeszła do barierki wychylając się na tyle mocno, że musiała unieść jedną nogę by móc utrzymać równowagę. Jej włosy smagane przez powiew wiatru wpadały jej do oczu i zasłaniały jakikolwiek widok, przez co zdenerwowana Mercedes zaczęła machać ręką starając się je odgnić. Czasami zastanawiała się czy nie obciąć się na łyso, życie byłoby o wiele łatwiejsze. Pomimo, że chodziła już tu do szkoły już prawie dwa lata to tęskniła za Durmstrangiem, zostawiła tam wszystko co miała i starając się zacząć tu od nowa miała wrażenie, że trochę traci siebie.
Z niewielkim trudem wyszła po schodach i kiedy pchnęła cięzkie drewniane drzwi jej oczom ukazał się sporej wielkości balkon, ku jej całkowitemu zdziwieniu świeciło słońce. Wkroczyła więc pewna siebie i podeszła do barierki wychylając się na tyle mocno, że musiała unieść jedną nogę by móc utrzymać równowagę. Jej włosy smagane przez powiew wiatru wpadały jej do oczu i zasłaniały jakikolwiek widok, przez co zdenerwowana Mercedes zaczęła machać ręką starając się je odgnić. Czasami zastanawiała się czy nie obciąć się na łyso, życie byłoby o wiele łatwiejsze. Pomimo, że chodziła już tu do szkoły już prawie dwa lata to tęskniła za Durmstrangiem, zostawiła tam wszystko co miała i starając się zacząć tu od nowa miała wrażenie, że trochę traci siebie.
Iris XaklyKlasa VII - Skąd : Londyn, Anglia
Krew : Czysta
Re: Balkon
Nowa szkoła kompletnie pochłonęła młodego Rosjanino-Włocha, który chciał poznać każdy, dosłownie każdy zakamarek tego zamku. Wchodził więc praktycznie wszędzie bez obawy, że zginie. Może nie było to najrozsądniejsze posunięcie, ale chciał po prostu znać to miejsce dość dobrze. I wreszcie po trzech tygodniach szkoły - udało się! Znał ten zamek wystarczająco, by wiedzieć co gdzie i jak. Dlatego kiedy miał już dość czterech ścian swojego dormitorium pełnego dość irytujących kujonów nałożył na zwykłą, szarą koszulkę bluzę w kolorze granatowym i narzucił kaptur na ciemne włosy. A potem z wielkiego kufra wygrzebał jednego papierosa marki Malboro i to w kolorze czerwonym po czym schował go do kieszeni spodni, tak jak i swoją różdżkę. Bez problemu odnalazł drogę na obszerny balkon który wydawał się być miejscem całkiem spokojnym i wystarczająco oddalonym, żeby nie trafić tam na niechciane towarzystwo. Jakież więc było jego zdziwienie kiedy po pchnięciu sporych, drewnianych drzwi zobaczył już przy barierce ciemnowłosą dziewczynę, która od tyłu wyglądała całkiem znośnie. Właśnie! Znajomości. Coś nad czym koniecznie musiał popracować wciąż posiadając status "nowego". Dlatego też zamiast wyjść podszedł bliżej barierki i oparł się o nią tuż obok... zaraz zaraz. Mógł przysiąść, że już gdzieś kiedyś ją spotkał. Ba! Był pewien, że nawet ją zna.
- Mercedes? - zapytał ze słyszalnym rosyjskim akcentem, a jedna z jego brwi powędrowała nieco wyżej. Nie spodziewał się tutaj spotkać swojej starej znajomej z Durmstrangu. A jednak!
- Mercedes? - zapytał ze słyszalnym rosyjskim akcentem, a jedna z jego brwi powędrowała nieco wyżej. Nie spodziewał się tutaj spotkać swojej starej znajomej z Durmstrangu. A jednak!
Misza GregorovicUczeń: Durmstrang - Urodziny : 06/01/1997
Wiek : 27
Skąd : Moskwa, Rosja.
Krew : czysta.
Re: Balkon
Większość czasu Panienka Xakly spędzała w Pokoju Wspólnym bądź na nauce, o którą naprawdę dbała od przeprowadzki do tej szkoły. Mimo, że to Durmstrang nosił miano tej nieco gorszej, to Mercedes uważała kompletnie inaczej. Jak na razie to tutaj nauczyciel psychopata starał się ją zgwałcić, albo Bóg jeden wie co miał w tej swojej chorej, zboczonej głowie. Miała cały czas jednak nadzieję, że nie spotka go już nigdy na swojej drodze.
Przez wiatr który świszczał w jej uszach kompletnie nie zwróciła uwagi, że ktoś pojawił się koło niej przy barierce. Dopiero słysząc znajomy głos zorientowała się kto stoi obok. Nie można powiedzieć, że się nie wystraszyła, bo wystając tak przez tą barierkę zachwiała się niebezpiecznie odwracając gwałtownie głowę w stronę Miszy. To on, to on to naprawdę on. Może powinnam udawać, że mnie nie ma. Po prostu nie istnieje i zapadnę się w posadzkę, myśli gryfonki pędziły tak szybko, że sama nie mogła za nimi nadążyć. Ostatni raz widziała Gregorovic'a dwa lata temu kiedy szaleńczo w nim zakochana opuszczała Durmstrang. Oczywiście ten mógł się jedynie domyślać jakie uczucia wobec niego wtedy żywiła, bowiem Merc nie miała na tyle odwagi by cokolwiek z nim spróbować. Mając nadzieję, że już nigdy go nie zobaczy, teraz przyprawił ją niemal o zawał serca gdyby przy okazji spadała z tej wieży, co też oczywiście byłoby jego winą.
- Misza?- źrenice jej oczu powiększyły się diametralnie.- Co Ty tu robisz? Dlaczego tu jesteś, po co? - natłok słów wylał się ust gryfonki.- Nie, o nie. Nie możesz tu być - dopowiedziała po chwili lustrując go wzrokiem. Starała się nie dopuszczać do swojej zaaferowanej główki myśli, że trochę się zmienił, może trochę zmężniał.
Przez wiatr który świszczał w jej uszach kompletnie nie zwróciła uwagi, że ktoś pojawił się koło niej przy barierce. Dopiero słysząc znajomy głos zorientowała się kto stoi obok. Nie można powiedzieć, że się nie wystraszyła, bo wystając tak przez tą barierkę zachwiała się niebezpiecznie odwracając gwałtownie głowę w stronę Miszy. To on, to on to naprawdę on. Może powinnam udawać, że mnie nie ma. Po prostu nie istnieje i zapadnę się w posadzkę, myśli gryfonki pędziły tak szybko, że sama nie mogła za nimi nadążyć. Ostatni raz widziała Gregorovic'a dwa lata temu kiedy szaleńczo w nim zakochana opuszczała Durmstrang. Oczywiście ten mógł się jedynie domyślać jakie uczucia wobec niego wtedy żywiła, bowiem Merc nie miała na tyle odwagi by cokolwiek z nim spróbować. Mając nadzieję, że już nigdy go nie zobaczy, teraz przyprawił ją niemal o zawał serca gdyby przy okazji spadała z tej wieży, co też oczywiście byłoby jego winą.
- Misza?- źrenice jej oczu powiększyły się diametralnie.- Co Ty tu robisz? Dlaczego tu jesteś, po co? - natłok słów wylał się ust gryfonki.- Nie, o nie. Nie możesz tu być - dopowiedziała po chwili lustrując go wzrokiem. Starała się nie dopuszczać do swojej zaaferowanej główki myśli, że trochę się zmienił, może trochę zmężniał.
Iris XaklyKlasa VII - Skąd : Londyn, Anglia
Krew : Czysta
Re: Balkon
Młody Gregorovic nie miał jeszcze opinii o nowej szkole, a to dlatego, że nie miał jeszcze treningów Quidditcha. Fakt, w Durmstrangu sezon zaczynali od trzeciego dnia szkoły, a tutaj nic nie wskazywało na to, że sezon zacznie się we wrześniu. Owszem, bezproblemowo dostał się do drużyny na stanowisko pałkarza o które zabiegał i nawet nie próbował zostać kapitanem. Może tu właśnie tkwił błąd? Gdyby został kapitanem już dawno na tablicy ogłoszeń w pokoju wspólnym Ravenclawu zagościłoby ogłoszenie napisane lekko pochyłym, aczkolwiek starannym pismem ogłaszające datę pierwszego treningu. Był tu jednak rok pierwszy i zarazem ostatni, więc uznał, że nie wypadałoby się nikomu wtrącać w paradę. Nie jego cyrk, nie jego małpy. On tu jest przez chwilę i na chwilę więc po co mieszać i komplikować? Gdy nieco się zachwiała jego ręce w zastraszająco szybkim tempie znalazły się na jej biodrach, chcąc powstrzymać ją przed ewentualnym spadkiem z dość wysokiej wieży której nazwy Włocho-Rosjanin nie pamiętał. Zaśmiał się cicho słysząc jej nerwową plątaninę. Oczywiście był tylko samcem, więc skąd mógł wiedzieć, że jeszcze w czasach kiedy oboje byli uczniami Durmstrangu owa młoda Angielka ulokowała w nim swoje uczucia? Był ślepy i głuchy na znaki, nawet jeśli mu takowe wysyłała. To mają mężczyźni zakodowane w kodzie genetycznym, zdecydowanie.
- Chodzę tutaj do szkoły, przepisaliśmy się z siostrą. - uśmiechnął się do niej szeroko. Nareszcie jakaś znajoma twarzyczka! Oczywiście Mercedes nie znała bliźniaczej siostry Miszy, bo tamta chodziła do Beuxbatons, ale była świadoma jej istnienia. W końcu kiedyś sporo ze sobą gadali. Jedna z jego brwi uniosła się nieco wyżej i spojrzał na nią pytającym wzrokiem.
- Nie mogę? Czyżby? - zapytał przyglądając się jej nieco podejrzliwie i pobłażliwie jednocześnie. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z faktu, że jego dłonie wciąż spoczywają na biodrach dziewczyny więc je zabrał chowając za plecy i oparł się bokiem o barierkę wciąż wpatrując się w nią swoimi dużymi, orzechowymi tęczówkami.
- Chodzę tutaj do szkoły, przepisaliśmy się z siostrą. - uśmiechnął się do niej szeroko. Nareszcie jakaś znajoma twarzyczka! Oczywiście Mercedes nie znała bliźniaczej siostry Miszy, bo tamta chodziła do Beuxbatons, ale była świadoma jej istnienia. W końcu kiedyś sporo ze sobą gadali. Jedna z jego brwi uniosła się nieco wyżej i spojrzał na nią pytającym wzrokiem.
- Nie mogę? Czyżby? - zapytał przyglądając się jej nieco podejrzliwie i pobłażliwie jednocześnie. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z faktu, że jego dłonie wciąż spoczywają na biodrach dziewczyny więc je zabrał chowając za plecy i oparł się bokiem o barierkę wciąż wpatrując się w nią swoimi dużymi, orzechowymi tęczówkami.
Misza GregorovicUczeń: Durmstrang - Urodziny : 06/01/1997
Wiek : 27
Skąd : Moskwa, Rosja.
Krew : czysta.
Re: Balkon
Długo zajęło młodzieńczemu sercu gryfonki oswojenie się z myślą, że nie dość, że Misza to nie facet dla niej, to i odległość im nie sprzyja. A teraz on zjawia się na tej wieży jak gdyby nigdy nic na dodatek łapiąc ją przed upadkiem. Może i lepiej by było gdyby po prostu spadła z tej wieży lądując gdzieś na dole, najlepiej od razu zakopana w ziemi. Kiedy jego dłonie znalazły się na jej biodrach a dziewczyna stanęła już prosto, zadarła głowę do góry spoglądając w jego oczy i przez chwilę w zupełności nic nie mówiła. Orientując się, że nadal ją trzyma przez ciało przeszedł ją lekki dreszcz. Nie do końca wiedziała czy dlatego, że ją dotykał czy może dlatego, że słońce zaszło za chmury a jej strój pozostawiał wiele do życzenia.
- Bawisz się w bohatera? - popatrzyła na niego unosząc ręce trochę ku górze. Czy tylko ona ma takiego pecha, że miłość jej młodości przybywa za nią jak cień a ona najchętniej co by zrobiła to rzuciłaby mu się do szyi z zamiarem uduszenia...albo uściśnięcia?
- Czemu zrezygnowałeś z Durmstrangu?- spytała z lekkim wyrzutem w głosie a kiedy się od niej odsunął, Merc też zrobiła krok do przodu. Ona już sobie wyobrażała jak wszystkie Angielskie dziewczęta tej szkoły lecą na krukona słysząc jego pociągająco rosyjski akcent. Ogarnij się! myśli w jej głowie zaczęły się już nieco uspokajać.
- Nie, nie możesz - podeszłą do niego te kilka dzielących ich kroków i stanęła na palcach by przynajmniej nie być aż takim karłem w stosunku do Miszy. - Pojawiasz się tu jak gdyby nigdy nic w momencie kiedy moja głowa już dawno schowała Cię do szufladki z napisem "zapomniane"- nie był to najlepszy sposób powiedzenia chłopakowi tego co czuła, z resztą nie miała pojęcia czy nawet zrozumie i dobrze zinterpretuje jej słowa. Poza tym prócz tego, że kiedyś była w nim zakochana to wcześniej traktowała go jako naprawdę dobrego kolegę za którym długo tęskniła.
- Bawisz się w bohatera? - popatrzyła na niego unosząc ręce trochę ku górze. Czy tylko ona ma takiego pecha, że miłość jej młodości przybywa za nią jak cień a ona najchętniej co by zrobiła to rzuciłaby mu się do szyi z zamiarem uduszenia...albo uściśnięcia?
- Czemu zrezygnowałeś z Durmstrangu?- spytała z lekkim wyrzutem w głosie a kiedy się od niej odsunął, Merc też zrobiła krok do przodu. Ona już sobie wyobrażała jak wszystkie Angielskie dziewczęta tej szkoły lecą na krukona słysząc jego pociągająco rosyjski akcent. Ogarnij się! myśli w jej głowie zaczęły się już nieco uspokajać.
- Nie, nie możesz - podeszłą do niego te kilka dzielących ich kroków i stanęła na palcach by przynajmniej nie być aż takim karłem w stosunku do Miszy. - Pojawiasz się tu jak gdyby nigdy nic w momencie kiedy moja głowa już dawno schowała Cię do szufladki z napisem "zapomniane"- nie był to najlepszy sposób powiedzenia chłopakowi tego co czuła, z resztą nie miała pojęcia czy nawet zrozumie i dobrze zinterpretuje jej słowa. Poza tym prócz tego, że kiedyś była w nim zakochana to wcześniej traktowała go jako naprawdę dobrego kolegę za którym długo tęskniła.
Iris XaklyKlasa VII - Skąd : Londyn, Anglia
Krew : Czysta
Re: Balkon
Jej pytanie sprawiło, że znów jego wargi wygięły się w tak doskonale znanym, łobuzerskim uśmiechu. Jedna brew znów powędrowała nieco wyżej.
- Bawię? - iście rosyjski akcent kompletnie niepasujący do jego iście włoskiego wyglądu w połączeniu z filozoficznym tonem Miszy był dość śmieszny. Wzruszył jednak ramionami.
- Nie chciałbym być na twoim pogrzebie, Xakly. - przyznał szczerze zabawnie akcentując jej nazwisko, aż sam się skrzywił słysząc jaki błąd popełnił. Nie był mistrzem poprawnej angielszczyzny, wciąż się uczył i pracował nad zmianą akcentu, ale praca ta była dość syzyfowa. Zero efektów, choć starał się mówić jak najczęściej i jak najwięcej w języku Wyspiarzy. Niestety, ale jego wymowa wciąż wzbudzała pełen pożalenia uśmiech, który chwilami go irytował tak bardzo, że zaciskał usta w wąską kreskę i odpowiadał dalej półsłówkami, jakby każąc swojego rozmówcę za brak zrozumienia dla jego słowiańskich korzeni i wychowania. Słysząc jej pytanie udał, że się chwilę zastanawia.
- Chcę po szkole grać w Błękitnych z Londynu, chcę podszkolić język, chcę chodzić z Leną do tej samej szkoły, było mi tam za zimno... - wymienił po krótkiej chwili ciszy wszystkie powody dla których ostatni rok spędza tutaj, a nie tam. Kiedy pokonała dzielącą ich odległość i stanęła na palcach posłał jej pełne ciekawości spojrzenie. Wysłuchał uważnie jej słów i spuścił nieco głowę.
- Dlaczego "zapomniane"? Dlaczego schowałaś mnie do takiej właśnie szufladki? - zapytał z jawną ciekawością wpatrując się w nią niczym w obraz. Nie dało się nie zauważyć, że wizualnie zmieniła się na plus, zwłaszcza w okolicy dekoltu. Ale Gregorovic był gentelmanem, nie patrzył w cycki tylko na jej twarz, gdzie trudno było dopatrzeć się dziecięcych piegów i tej czerwieni którą zawsze przybierała w jego towarzystwie.
- Bawię? - iście rosyjski akcent kompletnie niepasujący do jego iście włoskiego wyglądu w połączeniu z filozoficznym tonem Miszy był dość śmieszny. Wzruszył jednak ramionami.
- Nie chciałbym być na twoim pogrzebie, Xakly. - przyznał szczerze zabawnie akcentując jej nazwisko, aż sam się skrzywił słysząc jaki błąd popełnił. Nie był mistrzem poprawnej angielszczyzny, wciąż się uczył i pracował nad zmianą akcentu, ale praca ta była dość syzyfowa. Zero efektów, choć starał się mówić jak najczęściej i jak najwięcej w języku Wyspiarzy. Niestety, ale jego wymowa wciąż wzbudzała pełen pożalenia uśmiech, który chwilami go irytował tak bardzo, że zaciskał usta w wąską kreskę i odpowiadał dalej półsłówkami, jakby każąc swojego rozmówcę za brak zrozumienia dla jego słowiańskich korzeni i wychowania. Słysząc jej pytanie udał, że się chwilę zastanawia.
- Chcę po szkole grać w Błękitnych z Londynu, chcę podszkolić język, chcę chodzić z Leną do tej samej szkoły, było mi tam za zimno... - wymienił po krótkiej chwili ciszy wszystkie powody dla których ostatni rok spędza tutaj, a nie tam. Kiedy pokonała dzielącą ich odległość i stanęła na palcach posłał jej pełne ciekawości spojrzenie. Wysłuchał uważnie jej słów i spuścił nieco głowę.
- Dlaczego "zapomniane"? Dlaczego schowałaś mnie do takiej właśnie szufladki? - zapytał z jawną ciekawością wpatrując się w nią niczym w obraz. Nie dało się nie zauważyć, że wizualnie zmieniła się na plus, zwłaszcza w okolicy dekoltu. Ale Gregorovic był gentelmanem, nie patrzył w cycki tylko na jej twarz, gdzie trudno było dopatrzeć się dziecięcych piegów i tej czerwieni którą zawsze przybierała w jego towarzystwie.
Misza GregorovicUczeń: Durmstrang - Urodziny : 06/01/1997
Wiek : 27
Skąd : Moskwa, Rosja.
Krew : czysta.
Strona 4 z 14 • 1, 2, 3, 4, 5 ... 9 ... 14
Magic Land :: Hogwart :: WIEŻE :: Wieża północna
Strona 4 z 14
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach