Izba Pamięci
+18
Abigail Wellington
Shay Hasting
Pierre Vauquer
Quinn Larivaara
Malcolm McMillan
Zoja Yordanova
Aaron Matluck
Antonija Vedran
Christine Greengrass
Prince Scott
Rowena Journey
Hannah Wilson
Mistrz Gry
Aiko Miyazaki
Anthony Wilson
Aiden Williams
Andrea Jeunesse
Brennus Lancaster
22 posters
Magic Land :: Hogwart :: PIĘTRA :: Piętro III :: Izba pamięci
Strona 5 z 7
Strona 5 z 7 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
Izba Pamięci
First topic message reminder :
Kiedy już myślałeś, że znasz każdy zakątek zamku, Twoim oczom ukazały się pięknie rzeźbione drzwi. Cała sala wypełniona jest wysokomi, przeszklonymi regałami. Półki zapełnione są szkolnymi pamiątkami: odznakami, pucharami, insygniami Założycieli Hogwartu, które stanowią integralną część historii placówki. Każdy przedmiot opatrzony jest tabliczką informacyjną.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Izba Pamięci
- Czy wiesz, że właśnie pochwaliłeś się dużą rodziną przed sierotą, która cieszy się z dobroci serca jednej opiekunki? - spytała oskarżycielskim tonem, chociaż nie mówiła tego na serio. Zdradziło ją lekkie rozbawienie i samo zainteresowanie bardziej tematem zakładu.
- A widzisz! - czyli nie tylko ona to zauważyła. Co do dotykania i bycia dotykanym... Chyba po tym wszystkim w szpitalu, kiedy nie wiedziała co jest prawdą, a co wytworem jej wyobraźni, wolała się teraz upewniać, gdy coś było namacalne. Poza tym, to on zaczął, a ona się już tylko rozhuśtała!
- Serio weźmiesz w tym udział? - teatralnie oceniła go wzrokiem od góry do dołu, jakby już mówiła, że nie ma szans. - Okey. Zasady są proste, kto pierwszy będzie miał dziewczynę. Żeby było sprawiedliwie, nie mogę być to oczywiście ja, chociaż wiem jak bardzo byś tego pragnął - uśmiechnęła się tu przesłodko. - Jeśli przegrasz, będziesz musiał publicznie przyznać się do chwilowego zauroczenia Elijah'em. Wytłumaczysz, że to dlatego się nad nim znęcałeś przez te wszystkie lata. Kto się czubi, ten się lubi.
- A widzisz! - czyli nie tylko ona to zauważyła. Co do dotykania i bycia dotykanym... Chyba po tym wszystkim w szpitalu, kiedy nie wiedziała co jest prawdą, a co wytworem jej wyobraźni, wolała się teraz upewniać, gdy coś było namacalne. Poza tym, to on zaczął, a ona się już tylko rozhuśtała!
- Serio weźmiesz w tym udział? - teatralnie oceniła go wzrokiem od góry do dołu, jakby już mówiła, że nie ma szans. - Okey. Zasady są proste, kto pierwszy będzie miał dziewczynę. Żeby było sprawiedliwie, nie mogę być to oczywiście ja, chociaż wiem jak bardzo byś tego pragnął - uśmiechnęła się tu przesłodko. - Jeśli przegrasz, będziesz musiał publicznie przyznać się do chwilowego zauroczenia Elijah'em. Wytłumaczysz, że to dlatego się nad nim znęcałeś przez te wszystkie lata. Kto się czubi, ten się lubi.
Re: Izba Pamięci
Wyrzut z jej strony dotyczący dużej rodziny nieco zaskoczył chłopaka, ale musiał jej przyznać, że miała do niego pełne prawo, bo faktycznie nie pomyślał o tym, że mógł walnąć jakąś głupotę. Dobrze, że Zoja nie była jedną z tych osób, które starają się być męczennikami i gdy tylko ktoś poruszy temat dla nich smutny od razu padają na ziemię i zrywają z siebie ubrania czekając na bycie zakołkowanym na śmierć bo tak im źle w życiu. Wtedy jednak jego uwagę odebrała treść zakładu, który właśnie montowali we dwójkę. Posłuchał jaką wizję ma Zoja i przytakiwał głową rozumiejąc jej plan.
- Cholera, a już myślałem, że uda mi się ciebie przekonać...
Powiedział starając się udawać zawiedzionego, ale reszta tego zakładu, a raczej kary za przegraną, go rozbawiła i to bardzo. Było to okrutne z jej strony, ale w zasadzie mocno uzasadnione, a oceniające spojrzenie jakim go obdarzyła podkopała jego pewność siebie. Niestety było już za późno żeby się wycofać.
- Ok, a jeżeli ty przegrasz to...
Musiał coś na szybko wymyślić, a niestety nie przychodziło mu to zbyt łatwo. Wtedy dostał olśnienia.
- Pomożesz Elijah'owi z tamtą dziewczyną. Nie jestem osobą bez serca, a moje sposoby mu się nie podobają.
Powiedział z uśmiechem wyciągając rękę w jej stronę by przypieczętować zakład.
- Cholera, a już myślałem, że uda mi się ciebie przekonać...
Powiedział starając się udawać zawiedzionego, ale reszta tego zakładu, a raczej kary za przegraną, go rozbawiła i to bardzo. Było to okrutne z jej strony, ale w zasadzie mocno uzasadnione, a oceniające spojrzenie jakim go obdarzyła podkopała jego pewność siebie. Niestety było już za późno żeby się wycofać.
- Ok, a jeżeli ty przegrasz to...
Musiał coś na szybko wymyślić, a niestety nie przychodziło mu to zbyt łatwo. Wtedy dostał olśnienia.
- Pomożesz Elijah'owi z tamtą dziewczyną. Nie jestem osobą bez serca, a moje sposoby mu się nie podobają.
Powiedział z uśmiechem wyciągając rękę w jej stronę by przypieczętować zakład.
Re: Izba Pamięci
Zachichotała cicho, widząc jego reakcję. Może być ciekawie, o ile rzeczywiście Aaron nie ma jakiejś dupencji na oku i będzie musiał startować do kogoś od zera. Bała się też tego, co może jej wymyślić jako karę za przegraną, ale się chyba przeliczyła z jego możliwościami. Gryfon okazał się nader koleżeński w tej kwestii, a przecież dopiero co zrobiła z niego kryptogeja.
- Serio? Tylko tyle? - zabrzmiało to wręcz jakby była zawiedziona, ale szybko poprawiła reakcję i uśmiechnęła się do niego szeroko, ściskając jego dłoń.
- Zgoda. I tak miałam taki zamiar. - Potrząsnęła raz ręką, na znak przypieczętowania umowy. Usiadła teraz po turecku, kiwając się wesoło na boki.
- Jestem naprawdę nienormalna oddając za taką głupotę najlepsze partie w Hogwartcie - zaśmiała się znowu do siebie.
- Serio? Tylko tyle? - zabrzmiało to wręcz jakby była zawiedziona, ale szybko poprawiła reakcję i uśmiechnęła się do niego szeroko, ściskając jego dłoń.
- Zgoda. I tak miałam taki zamiar. - Potrząsnęła raz ręką, na znak przypieczętowania umowy. Usiadła teraz po turecku, kiwając się wesoło na boki.
- Jestem naprawdę nienormalna oddając za taką głupotę najlepsze partie w Hogwartcie - zaśmiała się znowu do siebie.
Re: Izba Pamięci
- Tylko tyle. Odegram się na tobie jeżeli przegram w mniej zakładowy sposób.
Powiedział uśmiechając się podejrzanie wierząc głęboko w to, że mimo wszystko wymyśli coś interesującego w ramach zemsty jeżeli przyjdzie mu się niby uzewnętrznić przed ludźmi na temat Elijaha. Swoją droga Zoja chyba nie zdawała sobie sprawy, że może to mieć niezbyt dobry skutek na chłopaka, który byłby obiektem takiego zauroczenia. Hobbit był wstydliwy w ogóle, a co dopiero jak wypłynie fama po szkole, że podkochiwał się w nim chłopak. Życie stanie się znacznie trudniejsze... Dlatego musiał być pierwszy, chociaż z drugiej strony na chwilę obecną chcąc pozostać fair we wszystkich sferach jego jedyną opcją była Hanka, a to nie będzie takie proste ani do rozgryzienia ani do ugryzienia. Wypuścił ciężko powietrze.
- Masz rację, nie ma lepszych niż my.
Stwierdził rozbawiony nigdy nie uważając się za jakąkolwiek partię, a już tym bardziej nie najlepszą, ale jak to mówią, są gusta i guściki. Każdy ma inny, a miłe słowa zawsze są dobrze widziane.
- A za kim się ugania panienka Yordanova, hm?
Zapytał spoglądając na dziewczynę wyczekująco trącając ją przy tym łokciem w bok.
Powiedział uśmiechając się podejrzanie wierząc głęboko w to, że mimo wszystko wymyśli coś interesującego w ramach zemsty jeżeli przyjdzie mu się niby uzewnętrznić przed ludźmi na temat Elijaha. Swoją droga Zoja chyba nie zdawała sobie sprawy, że może to mieć niezbyt dobry skutek na chłopaka, który byłby obiektem takiego zauroczenia. Hobbit był wstydliwy w ogóle, a co dopiero jak wypłynie fama po szkole, że podkochiwał się w nim chłopak. Życie stanie się znacznie trudniejsze... Dlatego musiał być pierwszy, chociaż z drugiej strony na chwilę obecną chcąc pozostać fair we wszystkich sferach jego jedyną opcją była Hanka, a to nie będzie takie proste ani do rozgryzienia ani do ugryzienia. Wypuścił ciężko powietrze.
- Masz rację, nie ma lepszych niż my.
Stwierdził rozbawiony nigdy nie uważając się za jakąkolwiek partię, a już tym bardziej nie najlepszą, ale jak to mówią, są gusta i guściki. Każdy ma inny, a miłe słowa zawsze są dobrze widziane.
- A za kim się ugania panienka Yordanova, hm?
Zapytał spoglądając na dziewczynę wyczekująco trącając ją przy tym łokciem w bok.
Re: Izba Pamięci
Uniosła jedną brew, odpowiadając cwanym uśmieszkiem. Już nie mogła się doczekać... Chociaż rzeczywiście to było głupie z jej strony. Będzie pchała dwóch fajnych chłopaków, którzy z nią rozmawiają (!) w szpony jakiś innych dziewczyn. A tych fajnych w szkole dało radę policzyć na palcach u jednej ręki, więc jest duże prawdopodobieństwo, że trafią na zołzę, albo puszczalską. Musi przed tym wszystkim koniecznie zbadać teren...
- Ugania? - powtórzyła zdziwionym tonem. Jakoś przyzwyczaiła się już do myśli, że jest aseksualnym stworzeniem, które jako jedyne w całej szkole nie miało przez te siedem lat chłopaka, ani dziewczyny. Tego drugiego też była ciekawa, chociaż nigdy się przed nikim do tego nie przyzna.
- Co najwyżej za własnym cieniem... Nie zauważyłeś, że mam lewą rękę krótszą od prawej? Kto by chciał takiego gargulca - wywróciła oczami wymownie.
- Przejdę do historii Hogwartu jako ta, która nigdy nie miała partnera na żadną z zabaw.
- Ugania? - powtórzyła zdziwionym tonem. Jakoś przyzwyczaiła się już do myśli, że jest aseksualnym stworzeniem, które jako jedyne w całej szkole nie miało przez te siedem lat chłopaka, ani dziewczyny. Tego drugiego też była ciekawa, chociaż nigdy się przed nikim do tego nie przyzna.
- Co najwyżej za własnym cieniem... Nie zauważyłeś, że mam lewą rękę krótszą od prawej? Kto by chciał takiego gargulca - wywróciła oczami wymownie.
- Przejdę do historii Hogwartu jako ta, która nigdy nie miała partnera na żadną z zabaw.
Re: Izba Pamięci
Gdy usłyszał jej odpowiedź na zadane pytanie przewrócił oczami zrezygnowany.
- O jezu.. Wy baby to macie w tych głowach tak nasrane czasem, że nie wiem jak funkcjonujecie.
Powiedział czując jak cała siła z niego się ulatnia w ciągu kilku chwil. Spojrzał na Zoję, której nic nie brakowało, a mimo to twierdziła, że porównanie do gargulca jest najodpowiedniejsze.
- Przestań pieprzyć. Znajdziemy ci kogoś przyjemnego. Nawet nie wiesz jak mnie ręka świerzbi jak fajna dziewczyna tak bredzi. Ale już dzisiaj wystarczająco dostałaś w łeb.
Dodał uśmiechając się lekko wstając z ziemi czując, że twarda i zimna podłoga odciska swoje piętno na jego tyłku, który zaczął boleć. Był jedną z tych osób, które miały problemy z siedzeniem na ziemi, bo od razu tracił czucie w dolnych partiach ciała.
- O jezu.. Wy baby to macie w tych głowach tak nasrane czasem, że nie wiem jak funkcjonujecie.
Powiedział czując jak cała siła z niego się ulatnia w ciągu kilku chwil. Spojrzał na Zoję, której nic nie brakowało, a mimo to twierdziła, że porównanie do gargulca jest najodpowiedniejsze.
- Przestań pieprzyć. Znajdziemy ci kogoś przyjemnego. Nawet nie wiesz jak mnie ręka świerzbi jak fajna dziewczyna tak bredzi. Ale już dzisiaj wystarczająco dostałaś w łeb.
Dodał uśmiechając się lekko wstając z ziemi czując, że twarda i zimna podłoga odciska swoje piętno na jego tyłku, który zaczął boleć. Był jedną z tych osób, które miały problemy z siedzeniem na ziemi, bo od razu tracił czucie w dolnych partiach ciała.
Re: Izba Pamięci
- Wyrażaj się... - mruknęła z lekkim obruszeniem. Jako Bułgarka miała może czasem problem ze słownictwem w języku angielskim, ale przekleństwa opanowała już w pierwszym tygodniu swojej nauki.
Wysunęła teatralnie dolną wargę, podkreślając, że tym razem ją trochę zniesmaczył, a może obraził. Chciała być w końcu zabawna, a on ją tak zbeształ. Spojrzała na niego szczenięcymi oczami, szukając zrozumienia.
- Schowaj świerzbiącą rękę... Dopiero co wróciłam ze szpitala.
Nie chciała, żeby zapadła niezręczna cisza, więc dodała szybko coś, co jej przyszło do głowy w związku z tą wizytą w Mungu.
- A wiesz co? Jest coś, czego się dowiedziałam w ogóle już na stop procent. Mam czystą krew!
Wysunęła teatralnie dolną wargę, podkreślając, że tym razem ją trochę zniesmaczył, a może obraził. Chciała być w końcu zabawna, a on ją tak zbeształ. Spojrzała na niego szczenięcymi oczami, szukając zrozumienia.
- Schowaj świerzbiącą rękę... Dopiero co wróciłam ze szpitala.
Nie chciała, żeby zapadła niezręczna cisza, więc dodała szybko coś, co jej przyszło do głowy w związku z tą wizytą w Mungu.
- A wiesz co? Jest coś, czego się dowiedziałam w ogóle już na stop procent. Mam czystą krew!
Re: Izba Pamięci
Spojrzał na Zoję, która postanowiła zaatakować go teraz miną zbitego kota i musiał jej przyznać, że jej wyszło, bo momentalnie ochłonął z tego ataku irytacji który u niego wywołała swoimi bredniami gargulcowymi. Podszedł do niej i pogłaskał ją po głowie dwa razy.
- No już gargulcu, nie rób takiej miny. Przepraszam za słownictwo.
Powiedział uśmiechając się ciepło w jej stronę. Po głasknięciach odstąpił od niej na krok chcąc usłyszeć jej kolejną nowinę.
- Gratulacje! Widzisz, jest powód do dumy, jesteś czystsza ode mnie.
Stwierdził wesoło wystawiając rękę by przybić jej piątkę. Zawsze to było nieco bardziej pocieszające, że jej rodzicami byli 100% czarodzieje. Spojrzał na szafki zauważając, że robi się powoli późno. A szkoda, bo mógłby tu jeszcze posiedzieć. Jedna rzecz jednak nie dawała mu spokoju.
- A twoja krew nie pasuje do kogoś z ich bazy danych w takim razie? Czy nie chcesz wiedzieć?
Zapytał wracając wzrokiem do dziewczyny. W końcu czarodziejska służba jest CHYBA jakoś ze sobą połączona więc może znaleźli by jej rodziców gdyby tylko chciała ich znaleźć, ale właśnie... Pewnie nawet nie chciała.
- No już gargulcu, nie rób takiej miny. Przepraszam za słownictwo.
Powiedział uśmiechając się ciepło w jej stronę. Po głasknięciach odstąpił od niej na krok chcąc usłyszeć jej kolejną nowinę.
- Gratulacje! Widzisz, jest powód do dumy, jesteś czystsza ode mnie.
Stwierdził wesoło wystawiając rękę by przybić jej piątkę. Zawsze to było nieco bardziej pocieszające, że jej rodzicami byli 100% czarodzieje. Spojrzał na szafki zauważając, że robi się powoli późno. A szkoda, bo mógłby tu jeszcze posiedzieć. Jedna rzecz jednak nie dawała mu spokoju.
- A twoja krew nie pasuje do kogoś z ich bazy danych w takim razie? Czy nie chcesz wiedzieć?
Zapytał wracając wzrokiem do dziewczyny. W końcu czarodziejska służba jest CHYBA jakoś ze sobą połączona więc może znaleźli by jej rodziców gdyby tylko chciała ich znaleźć, ale właśnie... Pewnie nawet nie chciała.
Re: Izba Pamięci
Głaskanie po głowie było zdecydowanie przyjemniejszym doznaniem, niż te wcześniejsze pacnięcie. Jej fryzura na szczęście nie była jakoś mizernie dopracowana, więc mógł molestować jej włosy do woli. Artystycznie rozpadający się warkocz na boku, pasował do jej "luźnego" ubioru buntowniczki w trampkach.
- Ty jesteś pół? Żartujesz sobie... A to ja wiem czym jest telewizja i jak obsługiwać mikrofalówkę - zauważyła z rozbawieniem. Ironia losu. Właściwie to niewiele wiedziała o rodzinie Matluck'a. Wiedziała tylko, że jest duża i ma wysoko postawione ciotki. O rodzicach... Nic?
Drugie pytanie starło odrobinkę jej uśmiech z twarzy. Ale tylko odrobinkę, bo już wykazywała "dorosłe" podejście do wyżej wymienionej sprawy. Przynajmniej tak jej się wydawało.
- Nigdy się tym nie interesowałam, wiesz? Przyjęłam do wiadomości, że nie mam biologicznych rodziców. Ale imię już swoje mam, podoba mi się... I trafiłam na najlepszą mamę na świecie, więc czego chcieć więcej? - rzadko publicznie mówi o Morwen jak o mamie, a nie jak o opiekunce. Ale była dla niej bardziej tym pierwszym, bo nikogo w życiu tak nie kochała... A samo słowo opiekun kojarzyło się nawet z tym obrzydliwym księdzem w sierocińcu.
- Ty jesteś pół? Żartujesz sobie... A to ja wiem czym jest telewizja i jak obsługiwać mikrofalówkę - zauważyła z rozbawieniem. Ironia losu. Właściwie to niewiele wiedziała o rodzinie Matluck'a. Wiedziała tylko, że jest duża i ma wysoko postawione ciotki. O rodzicach... Nic?
Drugie pytanie starło odrobinkę jej uśmiech z twarzy. Ale tylko odrobinkę, bo już wykazywała "dorosłe" podejście do wyżej wymienionej sprawy. Przynajmniej tak jej się wydawało.
- Nigdy się tym nie interesowałam, wiesz? Przyjęłam do wiadomości, że nie mam biologicznych rodziców. Ale imię już swoje mam, podoba mi się... I trafiłam na najlepszą mamę na świecie, więc czego chcieć więcej? - rzadko publicznie mówi o Morwen jak o mamie, a nie jak o opiekunce. Ale była dla niej bardziej tym pierwszym, bo nikogo w życiu tak nie kochała... A samo słowo opiekun kojarzyło się nawet z tym obrzydliwym księdzem w sierocińcu.
Re: Izba Pamięci
- No widzisz jakie figle płata los.
Odpowiedział z rozbawieniem, bo gdy na to spojrzeć to faktycznie zabawnie wyszło, że ona jest z technologią mugolską za pan brat, a on nie ma pojęcia z czym to się je. Jedyne co, to był w stanie nazwać część z tych rzeczy, które znajdują się w każdym mugolskim domu czyli telewizja, komputery, telefony komórkowe. Ale gdyby ktoś wsadził mu to do ręki, to prędzej wywalił by to do najbliższego rowu niż zaczął by to obsługiwać.
- Ale tak, jestem pół na pół. Moja mama jest mugolem jako jedyna z rodzeństwa czego nie może przeboleć.
Dodał wyjaśniając z jakiej przyczyny dopadła go ta niepełność krwi. Nie mógł sobie wyobrazić tego co musiała czuć jego matka gdy siostry dostały listy do Hogwartu, a ona nie. Dlatego był wyrozumiały dla jej dziwactw, które czasem wprowadzała, ale z drugiej strony cieszył się, że ostatnio wolą z ojcem jeździć gdzieś po różnych krajach niż opiekować się nim czy Adrienne.
- Rozumiem. I wierzę, że trafiłaś na dobrą mamę, ale kurcze...
Usiadł koło przyjaciółki opierając się plecami o jedną z szafek spoglądając w sufit zbierając myśli.
- Mnie by chyba zjadła ciekawość. Nie rzucił bym się na tych ludzi, bo miałbym kogoś komu na mnie zależy, ale mimo wszystko chciałbym ich poznać.
Popadł w zadumę zastanawiając się jakby takie spotkanie mogło przebiegać i tylko jeden plan przychodził mu do głowy. Było by bardzo niezręcznie. Wtedy też dotarło do niego co powiedział i połapał się, że to może nie do końca odpowiadać Zjoi.
- Przepraszam.
Odpowiedział z rozbawieniem, bo gdy na to spojrzeć to faktycznie zabawnie wyszło, że ona jest z technologią mugolską za pan brat, a on nie ma pojęcia z czym to się je. Jedyne co, to był w stanie nazwać część z tych rzeczy, które znajdują się w każdym mugolskim domu czyli telewizja, komputery, telefony komórkowe. Ale gdyby ktoś wsadził mu to do ręki, to prędzej wywalił by to do najbliższego rowu niż zaczął by to obsługiwać.
- Ale tak, jestem pół na pół. Moja mama jest mugolem jako jedyna z rodzeństwa czego nie może przeboleć.
Dodał wyjaśniając z jakiej przyczyny dopadła go ta niepełność krwi. Nie mógł sobie wyobrazić tego co musiała czuć jego matka gdy siostry dostały listy do Hogwartu, a ona nie. Dlatego był wyrozumiały dla jej dziwactw, które czasem wprowadzała, ale z drugiej strony cieszył się, że ostatnio wolą z ojcem jeździć gdzieś po różnych krajach niż opiekować się nim czy Adrienne.
- Rozumiem. I wierzę, że trafiłaś na dobrą mamę, ale kurcze...
Usiadł koło przyjaciółki opierając się plecami o jedną z szafek spoglądając w sufit zbierając myśli.
- Mnie by chyba zjadła ciekawość. Nie rzucił bym się na tych ludzi, bo miałbym kogoś komu na mnie zależy, ale mimo wszystko chciałbym ich poznać.
Popadł w zadumę zastanawiając się jakby takie spotkanie mogło przebiegać i tylko jeden plan przychodził mu do głowy. Było by bardzo niezręcznie. Wtedy też dotarło do niego co powiedział i połapał się, że to może nie do końca odpowiadać Zjoi.
- Przepraszam.
Re: Izba Pamięci
Ach, czyli jego mama doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że istnieje coś takiego jak magia. Charłak? Przynajmniej taki miała luksus... A do tego poznała czarodzieja. Dla Zojki był to idealny układ, bo nie musiałaby wtedy udawać, że zna się na zaklęciach. Zajmowałaby się wtedy tylko zielarstwem i ewentualnie naukami społecznymi. Tak, nie myślała perspektywą Aarona.
Kiwnęła głową w odpowiedzi, patrząc się bezmyślnie przed siebie. Wyłączyła się na moment. Nieświadomie zaczęła bawić się końcówką swoich włosów, gilgocząc się nią po ustach.
- Nie przepraszaj... Ja po prostu o tym nawet nie myślałam - mruknęła w zadumie, kiedy usłyszała ostatnie słowo Aarona. Spojrzała na niego, a na jej twarz powrócił momentalnie uśmiech.
- Wiem, że to dla Ciebie może być dziwne, ale przyzwyczaiłam się do myśli, że mnie zostawiono. Musiałabym włożyć wiele wysiłku w odszukanie kogoś kto mnie nie chciał, a nie jestem jeszcze nawet pełnoletnia. Morwen to więcej niż chciałam.
Wyjaśniła, uśmiechając się ciepło. Dalej obejmowała palcami mały kucyk na końcówce warkocza i merdała nim na boki.
Kiwnęła głową w odpowiedzi, patrząc się bezmyślnie przed siebie. Wyłączyła się na moment. Nieświadomie zaczęła bawić się końcówką swoich włosów, gilgocząc się nią po ustach.
- Nie przepraszaj... Ja po prostu o tym nawet nie myślałam - mruknęła w zadumie, kiedy usłyszała ostatnie słowo Aarona. Spojrzała na niego, a na jej twarz powrócił momentalnie uśmiech.
- Wiem, że to dla Ciebie może być dziwne, ale przyzwyczaiłam się do myśli, że mnie zostawiono. Musiałabym włożyć wiele wysiłku w odszukanie kogoś kto mnie nie chciał, a nie jestem jeszcze nawet pełnoletnia. Morwen to więcej niż chciałam.
Wyjaśniła, uśmiechając się ciepło. Dalej obejmowała palcami mały kucyk na końcówce warkocza i merdała nim na boki.
Re: Izba Pamięci
No i jak tu rozszyfrować niektórych jak w jednej chwili są zamyśleni i Aaronowi wydawało się, że bliscy złamania się, a tu nagle BAM! Uśmiech numer 5 na twarz i wszystko jest w porządku, a biedny chłopak zaczyna się gubić w tym czy powiedział coś nie tak czy wręcz przeciwnie jest ok. Jednak mimo wszystko nie wiedział jak można by nie pomyśleć o czymś takim, ale w zasadzie.. Nie miał jak postawić się w jej butach, bo poza pewnymi skrzywieniami, to miał pełną rodzinę. Poza tym pewnie jej mały rozmiar pił by go w stopy.
- Rozumiem, ale pamiętaj, jakby coś to w przyszłości jestem skory do pomocy. Przygoda!
Uniósł ręce do góry energicznie, chociaż nie do końca wiedział czy była by to jakakolwiek przygoda. Pewnie zakończyła by się ona na tym, że łazili by po lekarzach albo po domach i pytali czy ktoś zostawił kiedyś dziecko. Już w głowie jak to powiedział, zabrzmiało to dziwnie, a co dopiero gdyby wypowiedział takie słowa na głos! Ale by się posypały gromy z nieba na jego biedną osóbkę.
- Ech... Zrobiło się późno...
Mruknął niezadowolony patrząc w ziemię. Nie chciało mu się wstawać dlatego powrót do dormitorium byłby mega upierdliwy.
- Zanieś mnie!
Poderwał się energicznie ciesząc się jak głupi ze swojego pomysłu.
- Rozumiem, ale pamiętaj, jakby coś to w przyszłości jestem skory do pomocy. Przygoda!
Uniósł ręce do góry energicznie, chociaż nie do końca wiedział czy była by to jakakolwiek przygoda. Pewnie zakończyła by się ona na tym, że łazili by po lekarzach albo po domach i pytali czy ktoś zostawił kiedyś dziecko. Już w głowie jak to powiedział, zabrzmiało to dziwnie, a co dopiero gdyby wypowiedział takie słowa na głos! Ale by się posypały gromy z nieba na jego biedną osóbkę.
- Ech... Zrobiło się późno...
Mruknął niezadowolony patrząc w ziemię. Nie chciało mu się wstawać dlatego powrót do dormitorium byłby mega upierdliwy.
- Zanieś mnie!
Poderwał się energicznie ciesząc się jak głupi ze swojego pomysłu.
Re: Izba Pamięci
Malcolm świadomie zignorował zakaz, który nałożył na niego dyrektor Hogwartu o bezdyskusyjnym opuszczaniu dormitoriów poza godzinami lekcyjnymi. Czy przejmował się konsekwencjami? Może troszkę, bo nie chciał zostać wywalony ze szkoły gdzie nadal mógł spotykać lubiane przez siebie osoby, które tutaj mieszkały takie jak James, koleżanka Zoja czy Nancy. Mimo wszytsko nie mógł usiedzieć spokojnie w dormitorium, bo jego mieszkańcy działali mu na nerwy.
Bocznymi korytarzami zszedł na trzecie piętro, uważając żeby nie natknąć się na kogoś z nauczycieli. Wstąpił do izby pamięci, bo uznał, że jest to takie miejsce, do którego nikt nie zagląda dla rozrywki i raczej nie wpadnie tutaj na jakieś niechciane osoby.
Przechodził obok gablot, cofając się o lata wstecz aż do wspaniałej wystawki, która upamiętniała rok w którym szkołę Magii kończył jego ojciec i matka. Na wyblakłej fotografii przedstawiającej reprezentację quidditcha, a konkretniej Krukonów, odnalazł swojego ojca w długich włosach z miotłą u boku. Malcolm niejednokrotnie zastanawiał się, czy fakt, że sam nosi długie włosy nie wynika z tego, że chce jak najbardziej upodabniać się do własnego ojca. Odrzucił jednak te myśli na bok.
Zaczął zaprzątać sobie głowę, czy jego ojciec byłby zadowolony mając takiego syna jak on. Mniemał, że pewnie nie. Zupełnie zdegradowany moralnie chłopiec, którego przy życiu trzyma żądza zemsty i właściwie nic więcej. Młodzieniec pochłonięty chorym marzeniem o zabijaniu tych, którzy zniszczyli jego rodzinę.
- Papa pewnie przewraca się w grobie - pomyślał, wkładając obie ręce do kieszeni i nadal tkwiąc przed tą samą gablotą.
Bocznymi korytarzami zszedł na trzecie piętro, uważając żeby nie natknąć się na kogoś z nauczycieli. Wstąpił do izby pamięci, bo uznał, że jest to takie miejsce, do którego nikt nie zagląda dla rozrywki i raczej nie wpadnie tutaj na jakieś niechciane osoby.
Przechodził obok gablot, cofając się o lata wstecz aż do wspaniałej wystawki, która upamiętniała rok w którym szkołę Magii kończył jego ojciec i matka. Na wyblakłej fotografii przedstawiającej reprezentację quidditcha, a konkretniej Krukonów, odnalazł swojego ojca w długich włosach z miotłą u boku. Malcolm niejednokrotnie zastanawiał się, czy fakt, że sam nosi długie włosy nie wynika z tego, że chce jak najbardziej upodabniać się do własnego ojca. Odrzucił jednak te myśli na bok.
Zaczął zaprzątać sobie głowę, czy jego ojciec byłby zadowolony mając takiego syna jak on. Mniemał, że pewnie nie. Zupełnie zdegradowany moralnie chłopiec, którego przy życiu trzyma żądza zemsty i właściwie nic więcej. Młodzieniec pochłonięty chorym marzeniem o zabijaniu tych, którzy zniszczyli jego rodzinę.
- Papa pewnie przewraca się w grobie - pomyślał, wkładając obie ręce do kieszeni i nadal tkwiąc przed tą samą gablotą.
Re: Izba Pamięci
Dużo się ostatnio działo w jej nudnej, martwej egzystencji. Najpierw umowa z Jamesem i cudowna krew dająca niezwykłą siłę nie tylko fizyczną ale i magiczną, no i ten klub pojedynków. Musiała znowu ukryć się w cieniu niezauważona, żeby nikt czasem nie zainteresował się dziwną panną Larivaarą.
Siedziała na łóżku i trzymała swój rysownik próbując coś stworzyć, co jakiś czas zerkała na śpiącą Tośkę, która to uśmiechała się przez sen, chciała dowiedzieć się o czym Chorwatka śni ale domyślała się, że pewnie nie o niej. Nie, nie mogła tego wszystkiego znieść, musiała stąd wyjść, gdzieś gdzie będzie mogła pracować. Wzięła farby, kilka magicznych mikstur, pędzle i płótno a wszystko schowała to w starej torbie. Początkowo swoje nogi skierowała do siedziby kółka artystycznego jednak w połowie drogi zmieniła zdanie i skręciła do Izby Pamięci, może kilka wspomnień pozwolą jej na stworzenie czegoś nowego, czegoś niesamowitego. Jeszcze nie przekraczając progu sali poczuła czyjąś obecność w jej wnętrzu. Najdziwniejsze było to, że ten zapach już znała tylko nie wiedziała skąd. Dopiero gdy zobaczyła te długie włosy wchodząc bezszelestnie zorientowała się, że to ten dziwny kolega Jamesa, który przebywał w jego zamku, kilkakrotnie przez niego musiała chodzić na około, bo przecież teoretycznie u Scottów jej nie było.
- Podobny do Ciebie - szepnęła delikatnym głosem stojąc obok niego i wpatrując się w fotografię na którą on patrzył. Niektóre pamiątki znajdujące się w Izbie pochodziły z czasów kiedy to jeszcze jako Erla uczęszczała do tej szkoły, całe szczęście dziewczyna nigdy nie wybijała się i niczym nie zasłynęła by upamiętniać jej osobę. Byłoby naprawdę nieprzyjemnie gdyby ktoś dostrzegł jej charakterystyczną buźkę i białe włosy na jednym z obrazków z XIX wieku.
Siedziała na łóżku i trzymała swój rysownik próbując coś stworzyć, co jakiś czas zerkała na śpiącą Tośkę, która to uśmiechała się przez sen, chciała dowiedzieć się o czym Chorwatka śni ale domyślała się, że pewnie nie o niej. Nie, nie mogła tego wszystkiego znieść, musiała stąd wyjść, gdzieś gdzie będzie mogła pracować. Wzięła farby, kilka magicznych mikstur, pędzle i płótno a wszystko schowała to w starej torbie. Początkowo swoje nogi skierowała do siedziby kółka artystycznego jednak w połowie drogi zmieniła zdanie i skręciła do Izby Pamięci, może kilka wspomnień pozwolą jej na stworzenie czegoś nowego, czegoś niesamowitego. Jeszcze nie przekraczając progu sali poczuła czyjąś obecność w jej wnętrzu. Najdziwniejsze było to, że ten zapach już znała tylko nie wiedziała skąd. Dopiero gdy zobaczyła te długie włosy wchodząc bezszelestnie zorientowała się, że to ten dziwny kolega Jamesa, który przebywał w jego zamku, kilkakrotnie przez niego musiała chodzić na około, bo przecież teoretycznie u Scottów jej nie było.
- Podobny do Ciebie - szepnęła delikatnym głosem stojąc obok niego i wpatrując się w fotografię na którą on patrzył. Niektóre pamiątki znajdujące się w Izbie pochodziły z czasów kiedy to jeszcze jako Erla uczęszczała do tej szkoły, całe szczęście dziewczyna nigdy nie wybijała się i niczym nie zasłynęła by upamiętniać jej osobę. Byłoby naprawdę nieprzyjemnie gdyby ktoś dostrzegł jej charakterystyczną buźkę i białe włosy na jednym z obrazków z XIX wieku.
Re: Izba Pamięci
Malcolm był chyba zbyt zajęty ganieniem siebie w myślach, żeby zauważyć, że w Izbie Pamięci pojawił się ktoś jeszcze. Dopiero kiedy usłyszał cichy, damski głos tuż obok siebie, odwrócił głowę w stronę, z którego dobiegał. Spojrzał z góry na jasnowłosą dziewczynę, którą może już kiedyś widział, pewnie w czasie posiłków w Wielkiej Sali, bo nie wydawała się zupełnie obca. Pokiwał tylko głową i znów odwrócił spojrzenie ku gablocie.
- Wszyscy mi to powtarzają - odpowiedział.
Widocznie nie tylko długie włosy sprawiały, że przypominal swojego ojca. Miał podobnie mocno zarysowaną szczękę oraz szlachetny nos, a do tego był wysoki i miał szczupłą budowę ciała. Można rzec, że idealny materiał na szukającego, a nie obrońcę, ale kto tam zwracał na to uwagę.
- To mój ojciec, też był Krukonem - dodał.
Malcolm chyba nie nadawał się aż tak bardzo do Ravenclawu, ale w pierwszej klasie tak intensywnie myślał o tym domu podczas ceremonii przydziału, że tiara chyba zlitowała się na nim. Jego rodzice już wtedy nie żyli, a oboje byli Krukonami, więc Malcolm desperacko nie chciał ich zawieść.
- Mój ojciec przewraca się teraz w grobie widząc co wyprawiam - zaśmiał się, nachylając się bliżej w stronę szyby, za którą znajdowały się odznaki prefektów i nazwiska, pośród których znalazł swoją matkę, ale o tym już Puchonce nie powiedział.
- Wszyscy mi to powtarzają - odpowiedział.
Widocznie nie tylko długie włosy sprawiały, że przypominal swojego ojca. Miał podobnie mocno zarysowaną szczękę oraz szlachetny nos, a do tego był wysoki i miał szczupłą budowę ciała. Można rzec, że idealny materiał na szukającego, a nie obrońcę, ale kto tam zwracał na to uwagę.
- To mój ojciec, też był Krukonem - dodał.
Malcolm chyba nie nadawał się aż tak bardzo do Ravenclawu, ale w pierwszej klasie tak intensywnie myślał o tym domu podczas ceremonii przydziału, że tiara chyba zlitowała się na nim. Jego rodzice już wtedy nie żyli, a oboje byli Krukonami, więc Malcolm desperacko nie chciał ich zawieść.
- Mój ojciec przewraca się teraz w grobie widząc co wyprawiam - zaśmiał się, nachylając się bliżej w stronę szyby, za którą znajdowały się odznaki prefektów i nazwiska, pośród których znalazł swoją matkę, ale o tym już Puchonce nie powiedział.
Re: Izba Pamięci
Zerkała to na zdjęcie to na profil chłopaka z dołu, bo był od niej wyższy tak z 10 centymetrów, sama Quinn do niskich dziewczyn nie należała. Odgarnęła chudą dłonią jasne końcówki z czoła, bo nieco już wpadały jej do oczu. Słuchała Krukona jego głosu ale też i serca, które szybciej zabiło kiedy wspomniał, że też należał do tego samego domu co on, pewnie był z nim mocno związany. Nie chcąc przerywać chłopakowi rozmyślań w ciszy wyciągnęła poskładaną w małą drewnianą kostkę sztalugę a potem gdy już osiągnęła swój prawidłowy wygląd położyła na nią niezamalowane jeszcze płótno.
- A co takiego wyprawiasz? - zapytała krótko cały czas rozkładając się obok tej gabloty. Może wydawać się to dziwne, że dziewczyna w nocy przychodzi do Izby by sobie tak po bazgrać, ale dziwność to cecha charakterystyczna Puchonki.
- Chciałabym tu znaleźć swojego ojca, ale nie chodził do tej szkoły - powiedziała jeszcze i wylała na białe płótno cały pojemniczek czarnej jak smoła farby. Znowu zerknęła na chłopaka i dopiero przy świetle pochodni zauważyła coś co ją bardzo zaintrygowało, a mianowicie jego oczy. Miała nosa do rzeczy niezwykłych a one właśnie czymś takim były, nie podlega to żadnej dyskusji.
- Podobają mi się Twoje oczy, są takie... magiczne - powiedziała szczerze i zgodnie z prawdą nieznacznie unosząc kąciki bladych warg do góry. W tym samym czasie końcówkę pędzla zamoczyła w fiolce z przeźroczystym płynem, który wyglądał jakby pływały w nim małe diamenciki iskrzące się milionami kolorów. Potem mokrym pędzlem przejechała po czarnej farbie tworząc tęczową smugę, a przecież nie używała żadnych innych kolorów.
- A co takiego wyprawiasz? - zapytała krótko cały czas rozkładając się obok tej gabloty. Może wydawać się to dziwne, że dziewczyna w nocy przychodzi do Izby by sobie tak po bazgrać, ale dziwność to cecha charakterystyczna Puchonki.
- Chciałabym tu znaleźć swojego ojca, ale nie chodził do tej szkoły - powiedziała jeszcze i wylała na białe płótno cały pojemniczek czarnej jak smoła farby. Znowu zerknęła na chłopaka i dopiero przy świetle pochodni zauważyła coś co ją bardzo zaintrygowało, a mianowicie jego oczy. Miała nosa do rzeczy niezwykłych a one właśnie czymś takim były, nie podlega to żadnej dyskusji.
- Podobają mi się Twoje oczy, są takie... magiczne - powiedziała szczerze i zgodnie z prawdą nieznacznie unosząc kąciki bladych warg do góry. W tym samym czasie końcówkę pędzla zamoczyła w fiolce z przeźroczystym płynem, który wyglądał jakby pływały w nim małe diamenciki iskrzące się milionami kolorów. Potem mokrym pędzlem przejechała po czarnej farbie tworząc tęczową smugę, a przecież nie używała żadnych innych kolorów.
Re: Izba Pamięci
Oderwał wzrok od gabloty kiedy nieopodal na ziemi stanęła drewniana sztaluga. Nie sądził, żeby malowanie przy tak słabym świetle było dobrym pomysłem, ale nie skomentował tego.
- Mam zakaz wychodzenia z dormitorium do końca roku, mogę wychodzić tylko na posiłki i zajęcia - odpowiedział. Podrapał się po głowie z zakłopotaniem. Czy było mu głupio? Może troszkę, bo Quinn była obcą osobą, a do tego dziewczyną i to nawet atrakcyjną w pewien sposób, ale Malcolm nie lubił udawać kogoś, kim nie jest. Już raz próbował i skończyło się na tym, że Sophie zdeptała jego i jego nędzne uczucia podeszwą swojego buta za milion dolarów.
- Dźgnąłem nożem swojego współlokatora, pewnie słyszałaś o tym bo szybko rozniosło się to po szkole - wyjaśnił, skupiając swój wzrok na mieniącej się farbie w słoiczku w ręce Puchonki. - Jeszcze tam kilka jakiś przewinień, ale nic poważnego. Ojciec nie byłby ze mnie dumny.
Chłopak spojrzał na czarną farbę, która pokryła prawie całe płotno. Na jego gust ten obrazeczek nie zapowiadał się zbyt optymistycznie. Co malowała, noc listopadową?
- Nie będzie to za wesoły obrazek, co? - Zapytał.
Na wzmiankę o swoich oczach, mrugnął kilka razy. Już dawno nikt nie zwrócił na nie uwagi, bo wszyscy już go znali, ale mimo wszystko kiedy spotykał kogoś nowego, zawsze ta osoba zwracała na to uwagę. W większości podobał się ludziom ten defekt, a on zdążył się do tego przyzwyczaić.
- To tylko wada genetyczna, nic wielkiego - rzekł. - A co to za farba? - Zapytał z wyraźnym zainteresowaniem. Chłopaka intrygowały rzeczy niezwykłe i magiczne, ale raczej te objawiające się w przedmiotach niż w osobach.
Gdyby chłopak wiedział, że w tym momencie spoufala się z wampirem, pewnie cała sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej. Tutaj rozmawiał sobie z atrakcyjną dziewczyną, ale gdyby do spotkania doszło w lesie, pod osłoną nocy na jakimś zorganizowanym polowaniu z łowcami, na które chadzał, rozwaliłby jej łeb bez zastanowienia, a potem patrzył jak płonie na stosie swoich bladych, zimnych członków.
- Mam zakaz wychodzenia z dormitorium do końca roku, mogę wychodzić tylko na posiłki i zajęcia - odpowiedział. Podrapał się po głowie z zakłopotaniem. Czy było mu głupio? Może troszkę, bo Quinn była obcą osobą, a do tego dziewczyną i to nawet atrakcyjną w pewien sposób, ale Malcolm nie lubił udawać kogoś, kim nie jest. Już raz próbował i skończyło się na tym, że Sophie zdeptała jego i jego nędzne uczucia podeszwą swojego buta za milion dolarów.
- Dźgnąłem nożem swojego współlokatora, pewnie słyszałaś o tym bo szybko rozniosło się to po szkole - wyjaśnił, skupiając swój wzrok na mieniącej się farbie w słoiczku w ręce Puchonki. - Jeszcze tam kilka jakiś przewinień, ale nic poważnego. Ojciec nie byłby ze mnie dumny.
Chłopak spojrzał na czarną farbę, która pokryła prawie całe płotno. Na jego gust ten obrazeczek nie zapowiadał się zbyt optymistycznie. Co malowała, noc listopadową?
- Nie będzie to za wesoły obrazek, co? - Zapytał.
Na wzmiankę o swoich oczach, mrugnął kilka razy. Już dawno nikt nie zwrócił na nie uwagi, bo wszyscy już go znali, ale mimo wszystko kiedy spotykał kogoś nowego, zawsze ta osoba zwracała na to uwagę. W większości podobał się ludziom ten defekt, a on zdążył się do tego przyzwyczaić.
- To tylko wada genetyczna, nic wielkiego - rzekł. - A co to za farba? - Zapytał z wyraźnym zainteresowaniem. Chłopaka intrygowały rzeczy niezwykłe i magiczne, ale raczej te objawiające się w przedmiotach niż w osobach.
Gdyby chłopak wiedział, że w tym momencie spoufala się z wampirem, pewnie cała sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej. Tutaj rozmawiał sobie z atrakcyjną dziewczyną, ale gdyby do spotkania doszło w lesie, pod osłoną nocy na jakimś zorganizowanym polowaniu z łowcami, na które chadzał, rozwaliłby jej łeb bez zastanowienia, a potem patrzył jak płonie na stosie swoich bladych, zimnych członków.
Re: Izba Pamięci
Kątem oka spoglądała na chłopaka kiedy ten odpowiadał na jej krótkie pytanie.
- Czyli teraz łamiesz regulamin... nieładnie - powiedziała krótko się śmiejąc pod nosem. Ona sama własnie go łamała chodząc w nocy po zamku, ale to dziewczę nie spało i musiała robić coś nocami, patrzenie na śpiące współlokatorki do ciekawych zajęć nie należało. Po wyjaśnieniu powodu tego radykalnego szlabanu wzruszyła tylko ramionami.
- Coś tam puchonki mówiły ale nie słucham plotek. Musiał mocno zasłużyć, co? - dopytała choć jakoś nie interesowało ją to za bardzo, jednak sam fakt, że niemal zabił kogoś był bardzo ciekawy i zastanawiała się czy Malcolm miał coś poprzestawiane w głowie czy tamten tak bardzo się naraził, że nie miał innego wyjścia jak tylko go zaatakować.
Uśmiechnęła się tylko nie odpowiadając na to co to będzie za obrazek, bo przecież za chwile się o tym przekona. Quinni co jakiś czas maczała pędzel w miksturze i przy odpowiednim nacisku powstawały to nowe odcienie kolorów na miejscu czarnej plamy.
- Nazywają to płynnym pryzmatem, taki wynalazek czarodziei-abstrakcjonistów, otrzymuję taki kolor jaki mi się zamarzy nie bawiąc się w mieszanie barw no i jest to też oszczędność miejsca i pieniędzy - wyjaśniła machając pędzlem po płótnie przez co czarna, smutna kartka papieru zamieniała się w pełną barw historię. Bo samo tworzenie obrazu tą techniką niejednokrotnie było warte większej uwagi niż jej efekt końcowy.
Nie było możliwości by ten chłopak poznał, że jest wampirem, James mu nie może powiedzieć, bo znał konsekwencje, Cory tym bardziej, bo po nim to spływało i obiecał, że nie powie, zresztą innego wyjścia nie miał. To, że Malcolm zadawał się z łowcami jakoś by chyba nie wpłynęło diametralnie na zachowanie Larivaary, zbyt wiele razy udało jej się ich przechytrzyć i nie oczekiwała, że w najbliższym czasie popełni jakiś błąd.
- Nic wielkiego ale to wystarczy by czynić Cię różnym od wszystkich, mam podobnie, przez moje włosy - powiedziała i w dwa palce chwyciła kosmyk swoich platynowych włosów i popatrzyła na niego może nieco zezując.
- Czyli teraz łamiesz regulamin... nieładnie - powiedziała krótko się śmiejąc pod nosem. Ona sama własnie go łamała chodząc w nocy po zamku, ale to dziewczę nie spało i musiała robić coś nocami, patrzenie na śpiące współlokatorki do ciekawych zajęć nie należało. Po wyjaśnieniu powodu tego radykalnego szlabanu wzruszyła tylko ramionami.
- Coś tam puchonki mówiły ale nie słucham plotek. Musiał mocno zasłużyć, co? - dopytała choć jakoś nie interesowało ją to za bardzo, jednak sam fakt, że niemal zabił kogoś był bardzo ciekawy i zastanawiała się czy Malcolm miał coś poprzestawiane w głowie czy tamten tak bardzo się naraził, że nie miał innego wyjścia jak tylko go zaatakować.
Uśmiechnęła się tylko nie odpowiadając na to co to będzie za obrazek, bo przecież za chwile się o tym przekona. Quinni co jakiś czas maczała pędzel w miksturze i przy odpowiednim nacisku powstawały to nowe odcienie kolorów na miejscu czarnej plamy.
- Nazywają to płynnym pryzmatem, taki wynalazek czarodziei-abstrakcjonistów, otrzymuję taki kolor jaki mi się zamarzy nie bawiąc się w mieszanie barw no i jest to też oszczędność miejsca i pieniędzy - wyjaśniła machając pędzlem po płótnie przez co czarna, smutna kartka papieru zamieniała się w pełną barw historię. Bo samo tworzenie obrazu tą techniką niejednokrotnie było warte większej uwagi niż jej efekt końcowy.
Nie było możliwości by ten chłopak poznał, że jest wampirem, James mu nie może powiedzieć, bo znał konsekwencje, Cory tym bardziej, bo po nim to spływało i obiecał, że nie powie, zresztą innego wyjścia nie miał. To, że Malcolm zadawał się z łowcami jakoś by chyba nie wpłynęło diametralnie na zachowanie Larivaary, zbyt wiele razy udało jej się ich przechytrzyć i nie oczekiwała, że w najbliższym czasie popełni jakiś błąd.
- Nic wielkiego ale to wystarczy by czynić Cię różnym od wszystkich, mam podobnie, przez moje włosy - powiedziała i w dwa palce chwyciła kosmyk swoich platynowych włosów i popatrzyła na niego może nieco zezując.
Re: Izba Pamięci
- Na to wygląda - odpowiedział. Wzruszył przy tym ramionami i uśmiechnął się zawadiacko. - Nie zależy mi szczególnie na skończeniu szkoły, mam nieco inne plany.
Na razie nie miał zamiaru wspominać jakie, bo też nie znał jej, więc co się będzie spowiadał obcej dziewczynie, prawda? Quinn nie zainteresowała go jeszcze szczególnie swoją osobą, ale wiedział, że to tylko kwestia czasu. Kiedyś Krukon w ogóle nie zwracał uwagi na dziewczyny i były dla niego złem koniecznym, ale kiedy James znalazł sobie dziewczynę to uznał, że chyba nie jest to takie złe skoro nawet taki odludek może taką mieć. Później Zoja dała buzi tu i tam i jakoś poszło, potem z Sophie. Miał teraz do małych dziewczyn pewną słabość, chociaż Larivaara wcale taka mała nie była. Na pierwszy rzut oka nie wpisywała się w jego typ.
- Czy ja wiem czy tak sobie zasłużył? Poszło o dziewczynę, to tak w skrócie. Chyba była nim już znudzona i tak jakoś samo wyszło, że akurat znalazłem się w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie - mruknął. Wzruszył przy tym ramionami. Sophie była krową, która złamała mu serce, ale nie chciał o tym wspominać przy kimś obcym i w ogóle przy kimkolwiek. Oficjalną wersją było, że się nie przejął, ale w głębi duszy był jak zranione cielę.
- Już się raz z nim ścierałem. Walnął mnie w twarz na weselu jej ojca, na którym było chyba z trzysta osób - zaśmiał się krótko. Może o tym też słyszała, bo o weselu Rolanda Fitzpatricka było głośno. Ben go bawił w pewnym sensie. Ale racja, Malcolm sobie zasłużył.
- A nie jest to przypadkiem oszukaństwo? Przecież do dobierania kolorów też trzeba mieć talent, nie? A jak to robi to za Ciebie to takie trochę kłamstwo - stwierdził. Ale co on tam wiedział, nic.
- Założę się, że farbowane - dogryzł jej. Jak gdyby nigdy nic spojrzał wymownie w sufit, kołysząc się na stopach. - Poza tym nie czuję się szczególnie wyróżniony. Dwie różne tęczówki nie sprawią, że stanę się nagle kimś super wyjątkowym. Moje życie jest bardziej zwyczajne niż można pomyśleć.
Na razie nie miał zamiaru wspominać jakie, bo też nie znał jej, więc co się będzie spowiadał obcej dziewczynie, prawda? Quinn nie zainteresowała go jeszcze szczególnie swoją osobą, ale wiedział, że to tylko kwestia czasu. Kiedyś Krukon w ogóle nie zwracał uwagi na dziewczyny i były dla niego złem koniecznym, ale kiedy James znalazł sobie dziewczynę to uznał, że chyba nie jest to takie złe skoro nawet taki odludek może taką mieć. Później Zoja dała buzi tu i tam i jakoś poszło, potem z Sophie. Miał teraz do małych dziewczyn pewną słabość, chociaż Larivaara wcale taka mała nie była. Na pierwszy rzut oka nie wpisywała się w jego typ.
- Czy ja wiem czy tak sobie zasłużył? Poszło o dziewczynę, to tak w skrócie. Chyba była nim już znudzona i tak jakoś samo wyszło, że akurat znalazłem się w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie - mruknął. Wzruszył przy tym ramionami. Sophie była krową, która złamała mu serce, ale nie chciał o tym wspominać przy kimś obcym i w ogóle przy kimkolwiek. Oficjalną wersją było, że się nie przejął, ale w głębi duszy był jak zranione cielę.
- Już się raz z nim ścierałem. Walnął mnie w twarz na weselu jej ojca, na którym było chyba z trzysta osób - zaśmiał się krótko. Może o tym też słyszała, bo o weselu Rolanda Fitzpatricka było głośno. Ben go bawił w pewnym sensie. Ale racja, Malcolm sobie zasłużył.
- A nie jest to przypadkiem oszukaństwo? Przecież do dobierania kolorów też trzeba mieć talent, nie? A jak to robi to za Ciebie to takie trochę kłamstwo - stwierdził. Ale co on tam wiedział, nic.
- Założę się, że farbowane - dogryzł jej. Jak gdyby nigdy nic spojrzał wymownie w sufit, kołysząc się na stopach. - Poza tym nie czuję się szczególnie wyróżniony. Dwie różne tęczówki nie sprawią, że stanę się nagle kimś super wyjątkowym. Moje życie jest bardziej zwyczajne niż można pomyśleć.
Re: Izba Pamięci
Nie odpowiedziała nic na temat jego nie kończenia szkoły. Cóż, Quinni już w Hogwarcie była z 5 razy, kończenie go za każdym razem wyglądało podobnie i też jej nie zależało, ale ona... ona miała całkiem inną sytuację.
- Żeby aż przez dziewczynę dźgać nożem? - zacmokała by zaraz potem przygryźć dolną wargę skupiając się na płótnie i na bazgrołach, które właśnie powstawały. Quinni miała wyjątkową podzielność uwagi, mogła robić kilka rzeczy na raz i jeszcze przy tym prowadzić miłą konwersację jak na normalną, żywą nastolatkę przystało. Szczerze mówiąc to sama chciała zdzielić kilku gości, też przez dziewczynę, ale nie mogła, jeszcze by ją za bardzo poniosło, przypadkiem by któregoś zabiła, byłoby za dużo problemów.
- Widzę, że wojowniczy typ z Ciebie, lubisz rebelię - stwierdziła przypadkiem maziając się farbą po zimnym policzku. Teraz już ją to nie dziwiło czemu zadaje się z Jamesem, trafił swój na swego zwłaszcza po ostatniej propozycji młodego Scotta.
- Nie, to nie jest oszukaństwo - uśmiechnęła się i przestała malować by przywołać go ruchem dłoni, niech podejdzie bliżej - tu kolory wychodzą przy pomocy odpowiedniego nacisku, lżej to kolory ciepłe, mocniej - zimne. To jest trudniejsze niż się wydaje ale za to doskonale trenuje nadgarstki co przydaje się w zaklęciach - wyjaśniła chłopakowi i podała mu pędzel - Spróbuj - dodała jeszcze. I znowu odezwała się w niej chęć uczenia innych tego czego nie mogą się tutaj nauczyć. Dobrze, ze była najedzona i zapach krwi tak ją nie przyciągał jak innym razem.
- I w tym momencie przegrałbyś zakład - powiedziała z dużym jak na nią uśmiechem choć dla zwykłego człowieka nadal wydawał się on skromny - Mój tata był albinosem i pochodzę z Finlandii, mam tylko ciemne brwi, po mamie - powiedziała i bardzo głęboko sięgnęła pamięcią do lat w których jeszcze bawiła się z rodzeństwem i śmiała się z rodzicami, robiła wtedy wszystko by nie myśleć o tym, że zostanie oddana wampirom.
- Już jesteś kimś wyjątkowym, sam mówiłeś, ze kogoś dźgnąłeś, choć ta wyjątkowość w tym przypadku do pozytywnych nie należy - dodała unosząc jedną brew do góry nie spuszczając swoich lodowych, niezwykle głębokich tęczówek z jego oczu.
- Żeby aż przez dziewczynę dźgać nożem? - zacmokała by zaraz potem przygryźć dolną wargę skupiając się na płótnie i na bazgrołach, które właśnie powstawały. Quinni miała wyjątkową podzielność uwagi, mogła robić kilka rzeczy na raz i jeszcze przy tym prowadzić miłą konwersację jak na normalną, żywą nastolatkę przystało. Szczerze mówiąc to sama chciała zdzielić kilku gości, też przez dziewczynę, ale nie mogła, jeszcze by ją za bardzo poniosło, przypadkiem by któregoś zabiła, byłoby za dużo problemów.
- Widzę, że wojowniczy typ z Ciebie, lubisz rebelię - stwierdziła przypadkiem maziając się farbą po zimnym policzku. Teraz już ją to nie dziwiło czemu zadaje się z Jamesem, trafił swój na swego zwłaszcza po ostatniej propozycji młodego Scotta.
- Nie, to nie jest oszukaństwo - uśmiechnęła się i przestała malować by przywołać go ruchem dłoni, niech podejdzie bliżej - tu kolory wychodzą przy pomocy odpowiedniego nacisku, lżej to kolory ciepłe, mocniej - zimne. To jest trudniejsze niż się wydaje ale za to doskonale trenuje nadgarstki co przydaje się w zaklęciach - wyjaśniła chłopakowi i podała mu pędzel - Spróbuj - dodała jeszcze. I znowu odezwała się w niej chęć uczenia innych tego czego nie mogą się tutaj nauczyć. Dobrze, ze była najedzona i zapach krwi tak ją nie przyciągał jak innym razem.
- I w tym momencie przegrałbyś zakład - powiedziała z dużym jak na nią uśmiechem choć dla zwykłego człowieka nadal wydawał się on skromny - Mój tata był albinosem i pochodzę z Finlandii, mam tylko ciemne brwi, po mamie - powiedziała i bardzo głęboko sięgnęła pamięcią do lat w których jeszcze bawiła się z rodzeństwem i śmiała się z rodzicami, robiła wtedy wszystko by nie myśleć o tym, że zostanie oddana wampirom.
- Już jesteś kimś wyjątkowym, sam mówiłeś, ze kogoś dźgnąłeś, choć ta wyjątkowość w tym przypadku do pozytywnych nie należy - dodała unosząc jedną brew do góry nie spuszczając swoich lodowych, niezwykle głębokich tęczówek z jego oczu.
Re: Izba Pamięci
- Tak wyszło - wzruszył ramionami. Zrobił przy tym niewinną minę i rozciągnął ramiona pokazując w ten sposób, że był bezradny i było to silniejsze od niego. Wtedy sama myśl o piegach na różowych policzkach Sophie i jej pachnących, czerwonych włosach sprawiała, że miał ochotę wziąć nóż i dźgać dla niej kogo tylko się dało. Teraz to uczucie zelżało bardzo znacząco, ale nadal wspomnienie tego krótkiego, intensywnego romansu napawało go dziwnym ukłuciem w żołądku.
- Wtedy była tego warta, teraz już nie - dodał.
Kiedy Quinn wyciągnęła pędzel w jego stronę, zawahał się początkowo ale w końcu wziął go do ręki i przystawił do płotna. Jego wielkie ręce były jednak niezdolne do żadnej sztuki, bo naciskał na obraz jak ostatnia kłoda i wychodziły same ciemne kolory zbliżone do czarnego.
- Nie nadaje się do tego - przyznał i oddał jej pędzel. - Lepiej jeśli zostanie u Ciebie.
Czy Sophie przypadkiem też nie malowała? Był prawie w stu procentach pewny, że malowała. Znowu ta gorycz wstąpiła do jego gardła i chłopak przetarł twarz i przeczesał włosy z bezsilności. Sylwetka Quinn Laarivary, która nadal tkwiła przed nim wprawiała go w jakieś dziwne otępienie, ale na pewno nie zastępowała dziwnej dziury, która wyrosła w jego brzuchu.
- Będę się zbierać, nie chcę dać się złapać - rzekł. Już miał wychodzić, ale obrócił się w drzwiach i zapytał. - Dasz się jutro zaprosić do Hogsmeade? - Wypalił nie stąd ni zowąd, patrząc na nią wyczekująco.
- Wtedy była tego warta, teraz już nie - dodał.
Kiedy Quinn wyciągnęła pędzel w jego stronę, zawahał się początkowo ale w końcu wziął go do ręki i przystawił do płotna. Jego wielkie ręce były jednak niezdolne do żadnej sztuki, bo naciskał na obraz jak ostatnia kłoda i wychodziły same ciemne kolory zbliżone do czarnego.
- Nie nadaje się do tego - przyznał i oddał jej pędzel. - Lepiej jeśli zostanie u Ciebie.
Czy Sophie przypadkiem też nie malowała? Był prawie w stu procentach pewny, że malowała. Znowu ta gorycz wstąpiła do jego gardła i chłopak przetarł twarz i przeczesał włosy z bezsilności. Sylwetka Quinn Laarivary, która nadal tkwiła przed nim wprawiała go w jakieś dziwne otępienie, ale na pewno nie zastępowała dziwnej dziury, która wyrosła w jego brzuchu.
- Będę się zbierać, nie chcę dać się złapać - rzekł. Już miał wychodzić, ale obrócił się w drzwiach i zapytał. - Dasz się jutro zaprosić do Hogsmeade? - Wypalił nie stąd ni zowąd, patrząc na nią wyczekująco.
Re: Izba Pamięci
Westchnęła tylko tak jak normalny człowiek. Po niemal 170 latach egzystencji jako krwiożercza bestia nadal potrafiła zachowywać się jak człowiek mimo, że stroniła od przebywania w dużych skupiskach chodzących worków z krwią. Nic chodziła na te wszystkie szkolne bale, tylko obserwowała je z boku albo całkowicie zaszywała się w jakiejś pustej klasie tylko żeby nie kusić losu. Dlatego też mało co obchodziło ją co się w tej szkole działo, gdyby nie jej wiecznie plotkujące współlokatorki nie wiedziałaby nawet który mamy rok czy miesiąc.
- Tak, nie nadajesz się - powiedziała z chytrym uśmieszkiem odbierając od niego pędzel. Była szczera do bólu można by rzec ale taki już jej urok, kłamała tylko w ważnych rzeczach.
Quinn nagle poczuła zmianę zachowania Malcolma, zmianę jego rytmu bicia serca i nawet zapach jego był jakby taki inny. Denerwował się? Domyślała się, że pewnie chodziło o tą dziewczynę. Ah, co te kobiety potrafią narozrabiać.
Kiedy on zaczął się zbierać, ona własnie skończyła swój bardzo abstrakcyjny obrazek przedstawiający plamy w różnych kolorach tęczy na czarnym tle. Chociaż nie, tylko ten Krukon mógł myśleć, że to był efekt końcowy, Quinn zrobi z niego coś innego, bo jak na razie kolory nie przedstawiały nic, ale będą przedstawiać coś. Jednak to później.
- Jasne, czemu nie - rzuciła jeszcze w jego kierunku wzruszając lekko ramionami. To było niebywałe, Quinn Larivaara wyjdzie z jakimś chłopakiem, nie dziewczyną! I nie był to Cory. Ten chłopak ją zainteresował swoją brutalną nieco historią i coś czuła w swych martwych kościach, że to nie jedyne kwiatki, które on skrywał.
- Tak, nie nadajesz się - powiedziała z chytrym uśmieszkiem odbierając od niego pędzel. Była szczera do bólu można by rzec ale taki już jej urok, kłamała tylko w ważnych rzeczach.
Quinn nagle poczuła zmianę zachowania Malcolma, zmianę jego rytmu bicia serca i nawet zapach jego był jakby taki inny. Denerwował się? Domyślała się, że pewnie chodziło o tą dziewczynę. Ah, co te kobiety potrafią narozrabiać.
Kiedy on zaczął się zbierać, ona własnie skończyła swój bardzo abstrakcyjny obrazek przedstawiający plamy w różnych kolorach tęczy na czarnym tle. Chociaż nie, tylko ten Krukon mógł myśleć, że to był efekt końcowy, Quinn zrobi z niego coś innego, bo jak na razie kolory nie przedstawiały nic, ale będą przedstawiać coś. Jednak to później.
- Jasne, czemu nie - rzuciła jeszcze w jego kierunku wzruszając lekko ramionami. To było niebywałe, Quinn Larivaara wyjdzie z jakimś chłopakiem, nie dziewczyną! I nie był to Cory. Ten chłopak ją zainteresował swoją brutalną nieco historią i coś czuła w swych martwych kościach, że to nie jedyne kwiatki, które on skrywał.
Re: Izba Pamięci
Zbliżał się koniec pierwszego semestru. Spora część uczniów na ostatnią chwilę wzięła się za nadrabianie zaległości. I do tej grupki powinien należeć pewien młodzieniec z domu kruka. Pierre jednak nie chciał marnować swoich wieczorów na naukę, choć niebieski emblemat na szacie do czegoś zobowiązuje. Dziś wieczó jednak pozbawionu był szkolnego odzienia. Zaraz po zajęciach zaszył sie w męskim dormitorium by tam choć na moment odsapnąć. Nauczyciela dawali im szczerze popalić z czego Vauquer był szczerze niezadowolony. Odpisał na kilka listów, przejrzał najbliższy plan zajęć, a nawet, choć nie chętnie odrobił potrzebne mu na jutro prace. Dopiero wieczorem opuścił dormitorium swojego domu. Spacerując bez celu po szkolnych korytarzach dotarł pod dezwi prowadzące do Izby Pamięci. Choć był juz w Hogwarcie od paru lat, to właśnie to pomieszczenie odwiedził zaledwie raz i na dodatek w drugiej klasie. Ciekaw zmian jakie mogły tam zajść nacisnął klamkę. Zamek kliknął cicho zapraszając go tymm gestem do środka. Krukon bez wahania przekroczył próg komnaty i skierował się w stronę szklanych gablot z odznaczeniami za zasługi. Ze zczerym zainteresowaniem odczytywał nazwisko za nazwiskiemm. Szans nie było by kiedyś pojawiło się tu i jego, a właściwie to krukon nie był tym nawet zainteresowabny. Nie w głowie mu była wieczna chwała czy coś w tym rodzaju. Po kilku minutach Pierre juz przysiadł na pobliskiej komodzie. Z kieszeni wyciągnął złoty, stary medalion, który dostał od dziadka w pierwszym roku. Przymknął powieki powracając myślami do tego wspomnienia. Kąciki ust zadrgały niebezpiecznie i już po chwili na jego twarzy pojawił się uśmiech.
Re: Izba Pamięci
Była wykończona. Nie przypuszczała, że w Hogwarcie jest tak wysoki poziom- w Beauxbatons dominowały lekcje etykiety, tańca czy zaklęć. Prace domowe nie występowały często, a szkoła była jakaś mniejsza i bardziej ułożona. Nic więc dziwnego, że jeszcze się gubiła wśród szkolnych korytarzy, skoro była tutaj od zaledwie miesiąca. Szybkim krokiem pokonywała kolejne metry szkolnego korytarza, szukając pokoju z kanapą, w którym kiedyś spotkała się z prefektem jednego z domów- nie mogła sobie przypomnieć, gdzie on jest. Było tam sporo ksiąg, a ona miała do dokończenia zielarstwo i chciała przygotować się na zajęcia ze starożytnych run. Takim oto sposobem, święcie przekonana, że jest we właściwym miejscu znalazła się w Izbie Pamięci, co oznajmił huk zamykających się drzwi.
Odziana w szkolny mundurek- białą koszulę z niebieską kokardą pod szyją i plisowaną, czarną spódniczkę, która sięgała kawałek przed kolana. Do tego zakolanówki oraz czarne trzewiki. Burza brązowych włosów, które sięgały niemal pasa puszczona była luzem i tkwiła rozsypana na plecach. Przez ramię przewieszona była ciężka, czarna torba. Panna Hasting nie zauważyła, że ktoś jest w pomieszczeniu- rozglądała się z cieniem zachwytu w swoich dużych oczach, lustrując wzrokiem odznaczenia i odczytując kolejne nazwiska. Tym samym, nieco nieświadomie zrobiła kilka kroków do przodu.
- To z pewnością nie tutaj.. Cholera jasna, czemu ta szkoła jest taka niepoukładana? Mogłam iść do biblioteki, jak zwykle. - rzuciła cicho, sama do siebie. Była nieco zmęczona, więc i marudna. Podeszła pod jedną ze ścian i zatrzymała wzrok na portrecie, który tam wisiał. Skrzyżowała ręce pod piersiami, w głowie analizując jak właściwie powinna wyglądać trasa do owej, zaginionej komnaty. Nie miała w szkole zbyt wielu znajomych i uważali ją raczej za bezczelną, nieco dumną i aspołeczną kujonkę. Nic dziwnego, że biedne dzieciaczki bały się tego, co Shay mogła o nich powiedzieć. Była nieprzewidywalna i pełna sprzeczności. Chcąc stąd wyjść, zaczęła się rozglądać jeszcze mocniej- szukając jakiś drugich drzwi, żeby znaleźć się w innym korytarzu. Zamiast tego przez to, że szła do tyłu wpadła na coś- właściwie na nogi kogoś, kto na czymś siedział. Torba upadła jej na podłogę, a książki rozsypały się- podobnie jak notatki oraz inne pomoce naukę. Obróciła się napięcie woku własnej osi, stając twarzą w twarz z młodym krukonem, którego kojarzyła ze swojego roku. Zamrugała kilkakrotnie, lustrując go wzrokiem.
- Byłeś tu cały czas? Jejku, przepraszam. Nie zauważyłam Cię. - rzuciła cicho, nieco może zawstydzonym głosem. Nie lubiła, jak ktoś słyszał jej narzekanie. Niewiele myśląc dziewczyna kucnęła i zaczęła zbierać swoje notatki, by znów wylądowały w torbie. Były bardzo estetyczne- ważniejsze rzeczy były popodkreślane lub oznaczone ozdobną ramką, a pismo było nienagannie dziewczęce i czytelne. Miała też nadzieję na brak siniaka na plecach od jego kolan.
- Zgubiłam się trochę. - dodała jeszcze, nieco się przy tym tłumacząc i zerkając na niego z dołu kątem oka.
Odziana w szkolny mundurek- białą koszulę z niebieską kokardą pod szyją i plisowaną, czarną spódniczkę, która sięgała kawałek przed kolana. Do tego zakolanówki oraz czarne trzewiki. Burza brązowych włosów, które sięgały niemal pasa puszczona była luzem i tkwiła rozsypana na plecach. Przez ramię przewieszona była ciężka, czarna torba. Panna Hasting nie zauważyła, że ktoś jest w pomieszczeniu- rozglądała się z cieniem zachwytu w swoich dużych oczach, lustrując wzrokiem odznaczenia i odczytując kolejne nazwiska. Tym samym, nieco nieświadomie zrobiła kilka kroków do przodu.
- To z pewnością nie tutaj.. Cholera jasna, czemu ta szkoła jest taka niepoukładana? Mogłam iść do biblioteki, jak zwykle. - rzuciła cicho, sama do siebie. Była nieco zmęczona, więc i marudna. Podeszła pod jedną ze ścian i zatrzymała wzrok na portrecie, który tam wisiał. Skrzyżowała ręce pod piersiami, w głowie analizując jak właściwie powinna wyglądać trasa do owej, zaginionej komnaty. Nie miała w szkole zbyt wielu znajomych i uważali ją raczej za bezczelną, nieco dumną i aspołeczną kujonkę. Nic dziwnego, że biedne dzieciaczki bały się tego, co Shay mogła o nich powiedzieć. Była nieprzewidywalna i pełna sprzeczności. Chcąc stąd wyjść, zaczęła się rozglądać jeszcze mocniej- szukając jakiś drugich drzwi, żeby znaleźć się w innym korytarzu. Zamiast tego przez to, że szła do tyłu wpadła na coś- właściwie na nogi kogoś, kto na czymś siedział. Torba upadła jej na podłogę, a książki rozsypały się- podobnie jak notatki oraz inne pomoce naukę. Obróciła się napięcie woku własnej osi, stając twarzą w twarz z młodym krukonem, którego kojarzyła ze swojego roku. Zamrugała kilkakrotnie, lustrując go wzrokiem.
- Byłeś tu cały czas? Jejku, przepraszam. Nie zauważyłam Cię. - rzuciła cicho, nieco może zawstydzonym głosem. Nie lubiła, jak ktoś słyszał jej narzekanie. Niewiele myśląc dziewczyna kucnęła i zaczęła zbierać swoje notatki, by znów wylądowały w torbie. Były bardzo estetyczne- ważniejsze rzeczy były popodkreślane lub oznaczone ozdobną ramką, a pismo było nienagannie dziewczęce i czytelne. Miała też nadzieję na brak siniaka na plecach od jego kolan.
- Zgubiłam się trochę. - dodała jeszcze, nieco się przy tym tłumacząc i zerkając na niego z dołu kątem oka.
Re: Izba Pamięci
Dziesięcioletni chlopiec stał pod drzewem kryjąc się przed gorącym słońcem. Z fascynacją i zainteresowaniem obserwował starszego mężczyznę, który na starym zmiataczu zataczał kręgi nad polana. Tuż obok chłopca stał drugi mężczyzna. Po jego wyrazie twarzy widać było, iż nie interesuje go to, co robi człowiek na miotle. A może nawet był tym wszystkim przerażony?
- I czym tu się zachwycać? To jest przecież chore! Tego nie da się wytłumaczyc, wszyscy jesteście świrami! Nie puszczę Cię do tej szkoły i nie ma dyskusji! - wrzasnął do chłopca i zniknął za drzewem kerując się do domu. Mały jednak nie wzruszony wciąż z podziwem obserwował dziadka, który właśnie wylądował u jego stòp.
- Nie przejmuj sie nim, Twoja matka już podjęła decyzję i on tego nie zmieni. Masz to po niej, po mnie. To płynie w Twojej krwi. Zaden mugol tego nie zmieni. No dalej, spróbuj. - to mówiąc podał mu miotłę. Pierre właśnie przerzucał nogę gdy po polanie rozległ się dźwięk zamykanych drzwi... Krukon uchylił powieki i wzorkiem szybko powędrował w ich stronę. Ciszę i spokój postanowiła przerwać mu uczennica jego domu, którą kojarzył z zajęć. Nie zauważyła jego obecności. Cofała się powoli, a pomimo tego Vauquer nie zdążył zareagować i dziewczyna wpadła właśnie na niego. A miała do dyspozycji całe pomieszczenie, wszystki ławki i regały. Bez wahania zerwał się z komody i pozbierał zawartość torebki.
Nie chciałem Cię wystraszyć - rzucił w jej stronę i uśmiechnął się ciepło. - Jesteś cała? - zapytał przyglądając jej się uważnie.
- I czym tu się zachwycać? To jest przecież chore! Tego nie da się wytłumaczyc, wszyscy jesteście świrami! Nie puszczę Cię do tej szkoły i nie ma dyskusji! - wrzasnął do chłopca i zniknął za drzewem kerując się do domu. Mały jednak nie wzruszony wciąż z podziwem obserwował dziadka, który właśnie wylądował u jego stòp.
- Nie przejmuj sie nim, Twoja matka już podjęła decyzję i on tego nie zmieni. Masz to po niej, po mnie. To płynie w Twojej krwi. Zaden mugol tego nie zmieni. No dalej, spróbuj. - to mówiąc podał mu miotłę. Pierre właśnie przerzucał nogę gdy po polanie rozległ się dźwięk zamykanych drzwi... Krukon uchylił powieki i wzorkiem szybko powędrował w ich stronę. Ciszę i spokój postanowiła przerwać mu uczennica jego domu, którą kojarzył z zajęć. Nie zauważyła jego obecności. Cofała się powoli, a pomimo tego Vauquer nie zdążył zareagować i dziewczyna wpadła właśnie na niego. A miała do dyspozycji całe pomieszczenie, wszystki ławki i regały. Bez wahania zerwał się z komody i pozbierał zawartość torebki.
Nie chciałem Cię wystraszyć - rzucił w jej stronę i uśmiechnął się ciepło. - Jesteś cała? - zapytał przyglądając jej się uważnie.
Strona 5 z 7 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
Magic Land :: Hogwart :: PIĘTRA :: Piętro III :: Izba pamięci
Strona 5 z 7
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach