Podest
+46
Rachel Montgomery
Nicolas Socha
Monika Kruger
Andrew Wilson
Lena Gregorovic
Marion Tully
Emily Bronte
Maud Moreau
Gloria Stark
Adrien Rien
Micah Johansen
Elektra Fyodorova
Peter Raffles
Elena Tyanikova
Morpheus A. Maponos
Adrienne Matluck
Genevieve White
Antonette Williams
Vanadesse Devereux
Aleksander Cortez
Dymitr Milligan
Quinn Larivaara
Nancy Baldwin
Benedict Walton
Alice Volante
Dalila Mauric
Charles Wilson
James Scott
Suzanne Castellani
Mistrz Gry
Aaron Matluck
Elijah Ward
Prince Scott
Christine Greengrass
Hannah Wilson
Dylan Davies
Chloe Lennox
Sophie Fitzpatrick
Joel Frayne
Borys Tiereszkowy
Andrea Jeunesse
Rika Shaft
Blaise Harvin
Gabriel Griffiths
Colette Roshwel
Brennus Lancaster
50 posters
Magic Land :: Hogwart :: PIĘTRA :: Piętro III :: Sala pojedynków
Strona 3 z 21
Strona 3 z 21 • 1, 2, 3, 4 ... 12 ... 21
Podest
First topic message reminder :
Podest długi na dziesięć metrów, na którym pojedynkuje się dwójka przeciwników. Niegdyś była to siedziba prężnie działającego kółka pojedynków, jednak po jego rozwiązaniu przyciąga tylko nielicznych awanturników.
Podest długi na dziesięć metrów, na którym pojedynkuje się dwójka przeciwników. Niegdyś była to siedziba prężnie działającego kółka pojedynków, jednak po jego rozwiązaniu przyciąga tylko nielicznych awanturników.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Podest
A on spoglądał na Sophie z takim samym wyrazem twarzy jak wcześniej. No, może uniósł nieco brwi.
- Rzeczywiście, byłaś dzielna... - westchnął, pozwalając przez chwilę nacieszyć się dziewczynie tym, że ma racje, by zaraz wyprowadzić ją z błędu: - Najpierw oberwałem książką, później wskoczyłaś mi na plecy i prawie mnie udusiłaś, aż w końcu przypomniałaś sobie, że to tylko głupie zagranie nauczycieli - Frayne poklepał rudowłosą przyjacielsko po ramieniu, dla własnego bezpieczeństwa odsuwając się kawałek i wystawiając przed siebie ręce w razie nagłego ataku. Kiedy obdarzyła go odpowiedzią na zadane pytanie, wywrócił młynka oczami.
- Kobiety... czepiacie się najmniejszego szczegółu i wszystko musicie wiedzieć - westchnął, nie zwracając nawet uwagi na palec, który dźgnął go między żebra. Bo właściwie nic nie poczuł przez sweter i koszulkę. Przepraszając Ślizgonkę, odwrócił się i wysmarkał nos, klnąc na wszystkie bóstwa, a zaraz po tym skrzyżował ręce na torsie, rozglądając się po pomieszczeniu.
- A Ty gadasz przez sen - odpłacił jej się pięknym za nadobne. Jeśli uważała, że trafiła na kogoś, kto będzie przyjmować jej słowa potulnie jak baranek to niestety, pomyliła się. Szacunek, którym darzył płeć piękną, wcale nie przeszkadzał mu w drażnieniu się z nimi.
- I dowiedziałem się, że Ci się podobam - uśmiechnął się wyraźnie rozbawiony na wspomnienie tamtej chwili. I nie kłamał! Fitzpatrick najpierw obracała się z boku na bok, a potem nagle dowiedział się takiej nowości. Początkowo nie chciał jej o tym mówić, coby jej przypadkiem nie zawstydzić, no ale...
- Rzeczywiście, byłaś dzielna... - westchnął, pozwalając przez chwilę nacieszyć się dziewczynie tym, że ma racje, by zaraz wyprowadzić ją z błędu: - Najpierw oberwałem książką, później wskoczyłaś mi na plecy i prawie mnie udusiłaś, aż w końcu przypomniałaś sobie, że to tylko głupie zagranie nauczycieli - Frayne poklepał rudowłosą przyjacielsko po ramieniu, dla własnego bezpieczeństwa odsuwając się kawałek i wystawiając przed siebie ręce w razie nagłego ataku. Kiedy obdarzyła go odpowiedzią na zadane pytanie, wywrócił młynka oczami.
- Kobiety... czepiacie się najmniejszego szczegółu i wszystko musicie wiedzieć - westchnął, nie zwracając nawet uwagi na palec, który dźgnął go między żebra. Bo właściwie nic nie poczuł przez sweter i koszulkę. Przepraszając Ślizgonkę, odwrócił się i wysmarkał nos, klnąc na wszystkie bóstwa, a zaraz po tym skrzyżował ręce na torsie, rozglądając się po pomieszczeniu.
- A Ty gadasz przez sen - odpłacił jej się pięknym za nadobne. Jeśli uważała, że trafiła na kogoś, kto będzie przyjmować jej słowa potulnie jak baranek to niestety, pomyliła się. Szacunek, którym darzył płeć piękną, wcale nie przeszkadzał mu w drażnieniu się z nimi.
- I dowiedziałem się, że Ci się podobam - uśmiechnął się wyraźnie rozbawiony na wspomnienie tamtej chwili. I nie kłamał! Fitzpatrick najpierw obracała się z boku na bok, a potem nagle dowiedział się takiej nowości. Początkowo nie chciał jej o tym mówić, coby jej przypadkiem nie zawstydzić, no ale...
Re: Podest
Najpierw oberwałem książką, później wskoczyłaś mi na plecy i prawie mnie udusiłaś, aż w końcu przypomniałaś sobie, że to tylko głupie zagranie nauczycieli.
Dziewczyna syknęła cicho, przekrzywiając nieco głowę i słuchając opowieści Joela. No, może rzeczywiście trochę tak było, ale z jego ust brzmiało to jak prawdziwa scena bądź nawet dramat.
- Koloryzujesz, chłopaczku! - zamrugała kilkakrotnie, tym razem uderzając go pięścią w ramię. Siedziało trochę tej niespożytej agresji w tym rudym chochliku, a panicz Frayne, aż się prosił o kolejne siniaki. Bała się pająków, naprawdę.. ale przecież tylko odrobinę go przytuliła, a ten już tutaj o duszeniu! Ona potrzebowała męskiego wsparcia, a on oskarża ją o niedokonane morderstwo. Drań, ach to drań!
- No, musimy wiedzieć wszystko o ludziach z którymi się zadajemy, a ja się z tobą zadaję. Zobacz, teraz na przykład. Rozmawiamy i staramy się nawiązać jakąś znajomość. - mówiła całkiem poważnie, jednak w duchu śmiała się w najlepsze. Zachowanie kamiennej twarzy nie szło jej najlepiej, a gdzieś w kącikach malinowych ust czaił się szelmowski uśmiech. - Aha! Nie zbywaj mnie tak! Nie odpowiedziałeś na żadne pytanie! Przyznaj się do tego smaku fasolki! - Założyła nogę na nogę, całkowicie ignorując jego romansowanie z katarem i chusteczką. Jak mogła myśleć, że taki z niego potulny, klasyczny gentleman? Mężczyźni jednak potrafią zamydlić oczy nawet tym najbardziej rozważnym panienkom.
- Słucham!? - aż podskoczyła, a na jej cętkowane policzki wkradły się lekkie rumieńce. Oczywiście nie dlatego, że to co powiedział było prawdą.. bo nie było, tylko przez sam fakt i zaskoczenie. Do tego wszyscy wiedzą, że Fitzpatrick miała skłonność do palenia cegły we wszelkich okolicznościach. - Jeśli choć raz westchnęłam Twoje imię przez sen.. to tylko dlatego, że byłam wdzięczna za ratowanie mi tyłka przed wierzbą bijącą. Nie dodawaj sobie, Jo. - błysnęła na niego kocimi tęczówkami, siadając wygodniej i oczekując niezwłocznego wytłumaczenia jego maleńkiego kłamstewka. To przecież niemożliwe, żeby mówiła o nim jakieś niestworzone rzeczy, prawda?
Dziewczyna syknęła cicho, przekrzywiając nieco głowę i słuchając opowieści Joela. No, może rzeczywiście trochę tak było, ale z jego ust brzmiało to jak prawdziwa scena bądź nawet dramat.
- Koloryzujesz, chłopaczku! - zamrugała kilkakrotnie, tym razem uderzając go pięścią w ramię. Siedziało trochę tej niespożytej agresji w tym rudym chochliku, a panicz Frayne, aż się prosił o kolejne siniaki. Bała się pająków, naprawdę.. ale przecież tylko odrobinę go przytuliła, a ten już tutaj o duszeniu! Ona potrzebowała męskiego wsparcia, a on oskarża ją o niedokonane morderstwo. Drań, ach to drań!
- No, musimy wiedzieć wszystko o ludziach z którymi się zadajemy, a ja się z tobą zadaję. Zobacz, teraz na przykład. Rozmawiamy i staramy się nawiązać jakąś znajomość. - mówiła całkiem poważnie, jednak w duchu śmiała się w najlepsze. Zachowanie kamiennej twarzy nie szło jej najlepiej, a gdzieś w kącikach malinowych ust czaił się szelmowski uśmiech. - Aha! Nie zbywaj mnie tak! Nie odpowiedziałeś na żadne pytanie! Przyznaj się do tego smaku fasolki! - Założyła nogę na nogę, całkowicie ignorując jego romansowanie z katarem i chusteczką. Jak mogła myśleć, że taki z niego potulny, klasyczny gentleman? Mężczyźni jednak potrafią zamydlić oczy nawet tym najbardziej rozważnym panienkom.
- Słucham!? - aż podskoczyła, a na jej cętkowane policzki wkradły się lekkie rumieńce. Oczywiście nie dlatego, że to co powiedział było prawdą.. bo nie było, tylko przez sam fakt i zaskoczenie. Do tego wszyscy wiedzą, że Fitzpatrick miała skłonność do palenia cegły we wszelkich okolicznościach. - Jeśli choć raz westchnęłam Twoje imię przez sen.. to tylko dlatego, że byłam wdzięczna za ratowanie mi tyłka przed wierzbą bijącą. Nie dodawaj sobie, Jo. - błysnęła na niego kocimi tęczówkami, siadając wygodniej i oczekując niezwłocznego wytłumaczenia jego maleńkiego kłamstewka. To przecież niemożliwe, żeby mówiła o nim jakieś niestworzone rzeczy, prawda?
Re: Podest
Załamał bezradnie ręce, dlatego że kobieca logika czasami go przerażała. Nie dość, że wyjaśnił jej jak z obiektywnego punktu widzenia wyglądała ta sytuacja, to jeszcze wmawia mu podkoloryzowanie historii. Postanowił więcej nie kontynuować tego tematu, bo niestety raczej nie doszliby do żadnego porozumienia w przeciągu najbliższych kilku minut. Podobnie było z kwestią babskiej ciekawości - nawet on czasami miał dość. A teraz, gdy był chory i niewyspany, szczególnie go to dobijało. Nie chciał jednak urazić dziewczyny, którą uratował przed ostatecznym dobiciem wierzby, bo jakby to wyglądało?
- Cholera, Sophie, gdybyś nie umiała mówić to lubiłbym Cię bardziej - rzucił krótko, tym samym chociaż na moment ucinając temat, bo dobrał słowa w ten sposób, by na chwilę uciszyć Ślizgonkę. Nie miał najzwyczajniej nastroju na takie rozmowy, a gdyby wiedział, że będzie pomieszkiwać z Sophie przez jakiś czas, mógłby to wykorzystać jako argument na swoją korzyść. Później podniósł się i strzepał ze spodni kurz.
- Nie, nie. Powiedziałaś, że ten Frayne jest całkiem niezły. Chyba lepiej pamiętam, nie wmuszali we mnie aż tylu medykamentów co w Ciebie - odparł, celując w nią wskazującym palcem z pozornie oskarżycielskim spojrzeniem. Teraz wiedział, że nie dolał dolał, a wrzucił całą butelkę oliwy do ognia i z tym samym rozbawionym uśmiechem zaczął oddalać się od dziewczyny na drugi koniec podestu.
- Cholera, Sophie, gdybyś nie umiała mówić to lubiłbym Cię bardziej - rzucił krótko, tym samym chociaż na moment ucinając temat, bo dobrał słowa w ten sposób, by na chwilę uciszyć Ślizgonkę. Nie miał najzwyczajniej nastroju na takie rozmowy, a gdyby wiedział, że będzie pomieszkiwać z Sophie przez jakiś czas, mógłby to wykorzystać jako argument na swoją korzyść. Później podniósł się i strzepał ze spodni kurz.
- Nie, nie. Powiedziałaś, że ten Frayne jest całkiem niezły. Chyba lepiej pamiętam, nie wmuszali we mnie aż tylu medykamentów co w Ciebie - odparł, celując w nią wskazującym palcem z pozornie oskarżycielskim spojrzeniem. Teraz wiedział, że nie dolał dolał, a wrzucił całą butelkę oliwy do ognia i z tym samym rozbawionym uśmiechem zaczął oddalać się od dziewczyny na drugi koniec podestu.
Re: Podest
- Wstydziłbyś się panie Frayne! - oburzyła się, ponownie zakładając ręce pod piersiami. Ona także zeskoczyła z podestu i ruszyła w całkowicie przeciwną stronę. Czyżby sala pojedynków wzbudzała w niej, aż taką agresję? Nie, to niemożliwe. Chyba po prostu Krukoni wydobywali z niej to co najgorsze - James teraz Joel. Jedynie Ben był normalny. I co? Może przez tą jego normalność nie widziałaś się z nim od balu, Fitzpatrick? Ten cholerny, upierdliwy głos w jej głowie.
- Zamknij się.. - mruknęła pod nosem, zarzucając ognistymi włosami. Kiedy zorientowała się, że chłopak mógł pomyśleć, że owe słowa były skierowane do niego, odwróciła się na pięcie, wlepiając w niego butelkowe tęczówki. - Nie, nie ty. Ona, znaczy się ja! Skoro tego chcesz i uważasz, że jestem fajniejsza kiedy się nie odzywam to proszę bardzo. - rzuciła wyniośle, pozwalając by niesforne, rude kosmyki fruwały swobodnie wokół jej nakrapianej cętkami buzi. Wzięła głęboki oddech, zagryzając malinowe wargi. Nie będzie się odzywać, nie będzie się odzywać... nie dasz mu tej satysfakcji, Sophie! Więc milczała i milczała, przechadzając się wokół podestu w tą i z powrotem. Naprawdę się starała i naprawdę chciała, jednak kolejne słowa chłopaka sprawiły, że jej rude włosy zdawały się płonąć.
- To, że wymsknęło mi się, że jesteś niezły kolego, nie oznacza od razu, że na Ciebie lecę. - zrobiła kilka kroków w jego stronę i zdecydowanym ruchem opuściła do dołu jego palec, który teraz celował w nią oskarżycielsko. Stała blisko, może nawet za blisko, ale nie miała zamiaru się teraz tym przejmować. Może jedynie czerwone plamki na jej policzkach zdradzały, że coś ją rusza ponieważ wyraz twarzy zachowywała kamienny. Jedynie uniesiona do góry brew mówiła, że jest doprawdy zdziwiona jego tokiem myślenia.
- Zamknij się.. - mruknęła pod nosem, zarzucając ognistymi włosami. Kiedy zorientowała się, że chłopak mógł pomyśleć, że owe słowa były skierowane do niego, odwróciła się na pięcie, wlepiając w niego butelkowe tęczówki. - Nie, nie ty. Ona, znaczy się ja! Skoro tego chcesz i uważasz, że jestem fajniejsza kiedy się nie odzywam to proszę bardzo. - rzuciła wyniośle, pozwalając by niesforne, rude kosmyki fruwały swobodnie wokół jej nakrapianej cętkami buzi. Wzięła głęboki oddech, zagryzając malinowe wargi. Nie będzie się odzywać, nie będzie się odzywać... nie dasz mu tej satysfakcji, Sophie! Więc milczała i milczała, przechadzając się wokół podestu w tą i z powrotem. Naprawdę się starała i naprawdę chciała, jednak kolejne słowa chłopaka sprawiły, że jej rude włosy zdawały się płonąć.
- To, że wymsknęło mi się, że jesteś niezły kolego, nie oznacza od razu, że na Ciebie lecę. - zrobiła kilka kroków w jego stronę i zdecydowanym ruchem opuściła do dołu jego palec, który teraz celował w nią oskarżycielsko. Stała blisko, może nawet za blisko, ale nie miała zamiaru się teraz tym przejmować. Może jedynie czerwone plamki na jej policzkach zdradzały, że coś ją rusza ponieważ wyraz twarzy zachowywała kamienny. Jedynie uniesiona do góry brew mówiła, że jest doprawdy zdziwiona jego tokiem myślenia.
Re: Podest
Spoglądał od czasu do czasu podejrzliwie w stronę Sophie, chodząc tam i z powrotem, do momentu, w którym kazała mu się zamknąć a później kompletnie pogubiła się w zeznaniach. Oczywiście zatrzymał się, zastanawiając czy mówiła do niego, kiedy jednak uzyskał wyjaśnienia, zaśmiał się.
- Fitpatrick, ta wierzba za mocno Cię uderzyła. Masz rozdwojenie jaźni? - pomimo wszystko jego słowa nie były ironiczne ani nawet złośliwe w negatywny sposób. Przekomarzał się z nią i nie uważał, że robi coś źle. Jeśli jednak Ślizgonka tak to odbierała, no trudno. Postanowił, że dowie się tego później i co najwyżej załagodzi sytuację przeprosinami albo jakimś komplementem. Zawsze działało. Tymczasem zerknął rozbawiony na drobną dłoń rudowłosej, która jakby mogła to już dawno wyrwałaby mu ten palec z dłoni.
- Wiesz, że tłumaczą się tylko winni? - wyswobodził się z jej uścisku, przy okazji posyłając jej całkiem wesoły uśmiech. A myślał, że nikt i nic nie poprawi mu dzisiaj humoru... a teraz pojawia się taka Sophie, która z pozoru spokojna, odkrywała przed nim swoją niezrównoważoną psychicznie stronę. Być może nieświadomie, ale wcale mu to nie przeszkadzało.
- Ładnie się rumienisz - dodał po chwili, coraz bardziej igrając z ogniem. Bez ryzyka nie ma zabawy!
- Fitpatrick, ta wierzba za mocno Cię uderzyła. Masz rozdwojenie jaźni? - pomimo wszystko jego słowa nie były ironiczne ani nawet złośliwe w negatywny sposób. Przekomarzał się z nią i nie uważał, że robi coś źle. Jeśli jednak Ślizgonka tak to odbierała, no trudno. Postanowił, że dowie się tego później i co najwyżej załagodzi sytuację przeprosinami albo jakimś komplementem. Zawsze działało. Tymczasem zerknął rozbawiony na drobną dłoń rudowłosej, która jakby mogła to już dawno wyrwałaby mu ten palec z dłoni.
- Wiesz, że tłumaczą się tylko winni? - wyswobodził się z jej uścisku, przy okazji posyłając jej całkiem wesoły uśmiech. A myślał, że nikt i nic nie poprawi mu dzisiaj humoru... a teraz pojawia się taka Sophie, która z pozoru spokojna, odkrywała przed nim swoją niezrównoważoną psychicznie stronę. Być może nieświadomie, ale wcale mu to nie przeszkadzało.
- Ładnie się rumienisz - dodał po chwili, coraz bardziej igrając z ogniem. Bez ryzyka nie ma zabawy!
Re: Podest
Och, buchało z niej! Do tego te czerwone, cętkowane policzki i płomienne włosy! Istny wulkan, a co za tym idzie cała Fitzpatrick! Dziewczę co prawda zazwyczaj chowało swoją prawdziwą naturę za stosami opasłych tomisk, ale nie dzisiaj.
- Nigdy o tym nie myślałam, Joel. Całkiem możliwe. Masz coś przeciwko? Może jedna strona Cię lubi, a druga nie znosi? - zmrużyła kocie tęczówki, mówiąc jakby odległym głosem z zaświatów. O, nie. Jeszcze nie zwariowała, ale zawsze mogła się trochę pozgrywać. Z drugiej strony nigdy nie zastanawiała się czy kobieta w jej głowie, spoglądająca na nią zza okularów połówek, wiecznie przemądrzała, opasana szalikiem boa istota, nie jest jej drugą, niestabilnie psychiczną jaźnią. Frayne zdecydowanie rzucił na ten punkt nowe światło, ale o tym później.
Wiesz, że tłumaczą się tylko winni?
Otworzyła buzię, chcąc coś powiedzieć, jednak po chwili ponownie ją zamknęła. Przez moment zapewne wyglądała niczym ryba na powierzchni, która szamocze się sama ze sobą. Kiedy nie wiesz co powiedzieć - przejdź to rękoczynów. Tak więc zaczęła obkładać go piąstkami po klatce, rozładowując w ten sposób zgromadzone w niej napięcie, a trochę tego było!
- Mały, przemądrzały Krukon! - nie poprzestawała swoich wyczynów, mrucząc przez zaciśnięte zęby. - Nie lecę na Ciebie i nikt się ładnie nie rumieni! Nikt nie wygląda przyzwoicie z buraczaną twarzą! Nie weźmiesz mnie na komplementy, kolego! - Biedny Joel. Taki lubiany przez te niesforne, rude stworzenie, a jednak nieszczęśliwie trafił na jej gorszy dzień. Taki w której wali jej się świat, a ona zsyła hańbę na rodzinę Fitzpatricków. Bogowie, ratujcie!
- Nigdy o tym nie myślałam, Joel. Całkiem możliwe. Masz coś przeciwko? Może jedna strona Cię lubi, a druga nie znosi? - zmrużyła kocie tęczówki, mówiąc jakby odległym głosem z zaświatów. O, nie. Jeszcze nie zwariowała, ale zawsze mogła się trochę pozgrywać. Z drugiej strony nigdy nie zastanawiała się czy kobieta w jej głowie, spoglądająca na nią zza okularów połówek, wiecznie przemądrzała, opasana szalikiem boa istota, nie jest jej drugą, niestabilnie psychiczną jaźnią. Frayne zdecydowanie rzucił na ten punkt nowe światło, ale o tym później.
Wiesz, że tłumaczą się tylko winni?
Otworzyła buzię, chcąc coś powiedzieć, jednak po chwili ponownie ją zamknęła. Przez moment zapewne wyglądała niczym ryba na powierzchni, która szamocze się sama ze sobą. Kiedy nie wiesz co powiedzieć - przejdź to rękoczynów. Tak więc zaczęła obkładać go piąstkami po klatce, rozładowując w ten sposób zgromadzone w niej napięcie, a trochę tego było!
- Mały, przemądrzały Krukon! - nie poprzestawała swoich wyczynów, mrucząc przez zaciśnięte zęby. - Nie lecę na Ciebie i nikt się ładnie nie rumieni! Nikt nie wygląda przyzwoicie z buraczaną twarzą! Nie weźmiesz mnie na komplementy, kolego! - Biedny Joel. Taki lubiany przez te niesforne, rude stworzenie, a jednak nieszczęśliwie trafił na jej gorszy dzień. Taki w której wali jej się świat, a ona zsyła hańbę na rodzinę Fitzpatricków. Bogowie, ratujcie!
Re: Podest
Z każdym kolejnym słowem dziewczyny, Krukon zastanawiał się czy wszystko z nią w porządku, bo chcąc nie chcąc zaczynał dochodzić do wniosku, że nie. Jej słowa spowodowały, że postukał się palcem w sam środek czoła.
- Tu się puknij - i tyle było z rozmowy na ten temat. Podobnie jak Ślizgonka nie miał dziś najlepszego dnia, a ktoś u góry najwidoczniej uwziął się na nich. Nie mogli wpaść na siebie w normalnych okolicznościach i nie mogli przeprowadzić zupełnie normalnej rozmowy, jak ludzie, którzy dopiero co się poznają? Najwidoczniej wiedli zbyt spokojne życie. Przy okazji przypomniał sobie przepowiednię Nancy, która twierdziła, że umie wróżyć. Jak to szło? Będzie chory, ale na nic poważnego, pozna kogoś, ale to będzie tylko zwykła znajomość... przerażony aż cofnął się do tyłu, uspokajając się. To nie było możliwe. Przecież nie istniały wróżki i inne wyssane z palca sposoby na przepowiadanie przyszłości. Po prostu miała farta. Na ziemię wrócił wraz z pierwszym uderzeniem rudowłosej. Wpatrywał się w nią z góry ze stoickim spokojem.
- Już? - mruknął, ale gdy fala złości najprawdopodobniej nie przeszła, złapał dziewczynę za przeguby, stanowczo, ale i ostrożnie zarazem. A potem jakby nigdy nic sprowadził ją do parteru i przycisnął do ziemi. - Uspokój się Piegusie, bo będę Cię musiał unieruchomić zaklęciem - nie powątpiewał w siłę Ślizgonki, ale wciąż to on był samcem, co czyniło go automatycznie silniejszym.
- Tu się puknij - i tyle było z rozmowy na ten temat. Podobnie jak Ślizgonka nie miał dziś najlepszego dnia, a ktoś u góry najwidoczniej uwziął się na nich. Nie mogli wpaść na siebie w normalnych okolicznościach i nie mogli przeprowadzić zupełnie normalnej rozmowy, jak ludzie, którzy dopiero co się poznają? Najwidoczniej wiedli zbyt spokojne życie. Przy okazji przypomniał sobie przepowiednię Nancy, która twierdziła, że umie wróżyć. Jak to szło? Będzie chory, ale na nic poważnego, pozna kogoś, ale to będzie tylko zwykła znajomość... przerażony aż cofnął się do tyłu, uspokajając się. To nie było możliwe. Przecież nie istniały wróżki i inne wyssane z palca sposoby na przepowiadanie przyszłości. Po prostu miała farta. Na ziemię wrócił wraz z pierwszym uderzeniem rudowłosej. Wpatrywał się w nią z góry ze stoickim spokojem.
- Już? - mruknął, ale gdy fala złości najprawdopodobniej nie przeszła, złapał dziewczynę za przeguby, stanowczo, ale i ostrożnie zarazem. A potem jakby nigdy nic sprowadził ją do parteru i przycisnął do ziemi. - Uspokój się Piegusie, bo będę Cię musiał unieruchomić zaklęciem - nie powątpiewał w siłę Ślizgonki, ale wciąż to on był samcem, co czyniło go automatycznie silniejszym.
Re: Podest
Tu się puknij.
Ech, z tej całej bezsilności nadymała policzki niczym obrażona dziewczynka i sprzedała mu solidnego pstryczka w nos. Jego stoicki spokój działał na nią jak czerwona płachta na byka. Znała już takiego Krukona, który wszystko załatwiał polubownie i nigdy się na nią nie wściekał. Ba! Nawet pierwszy przepraszał!
- No nie stój tak! Oddaj mi, ugryź, kopnij albo coś! - jęknęła, gdy ten złapał ją za przeguby i docisnął do ziemi. Przez moment nie odzywała się i przestała się szamotać. Wpatrywała się tylko w niego butelkowymi tęczówkami, czekając na jakikolwiek odwet. Nic takiego jednak nie nadeszło, więc ta westchnęła tylko ciężko i starała podźwignąć się na łokciach.
- Poddaje się! Obejdzie się bez różdżek, Frayne. Jestem lepsza w miksturach aniżeli zaklęciach, a przegrana z tobą nie dałaby mi żyć. - rzuciła całkiem szczerze, poprawiając białą koszulkę i odgarniając z twarzy płomienne, poplątane loki. Starała doprowadzić się do względnego porządku, żeby naprawdę wyglądem nie przypominać kopniętej osoby, którą dopiero co wypuścili z pokoju bez klamek.
Ech, z tej całej bezsilności nadymała policzki niczym obrażona dziewczynka i sprzedała mu solidnego pstryczka w nos. Jego stoicki spokój działał na nią jak czerwona płachta na byka. Znała już takiego Krukona, który wszystko załatwiał polubownie i nigdy się na nią nie wściekał. Ba! Nawet pierwszy przepraszał!
- No nie stój tak! Oddaj mi, ugryź, kopnij albo coś! - jęknęła, gdy ten złapał ją za przeguby i docisnął do ziemi. Przez moment nie odzywała się i przestała się szamotać. Wpatrywała się tylko w niego butelkowymi tęczówkami, czekając na jakikolwiek odwet. Nic takiego jednak nie nadeszło, więc ta westchnęła tylko ciężko i starała podźwignąć się na łokciach.
- Poddaje się! Obejdzie się bez różdżek, Frayne. Jestem lepsza w miksturach aniżeli zaklęciach, a przegrana z tobą nie dałaby mi żyć. - rzuciła całkiem szczerze, poprawiając białą koszulkę i odgarniając z twarzy płomienne, poplątane loki. Starała doprowadzić się do względnego porządku, żeby naprawdę wyglądem nie przypominać kopniętej osoby, którą dopiero co wypuścili z pokoju bez klamek.
Re: Podest
Na żądania dziewczyny parsknął śmiechem. Oszalała. Oszalała do końca. Ale skoro tak bardzo tego pragnęła nie pozwolił jej się podnieść. Ponownie złapał ją za ręce i przyparł do ziemi.
- Dlaczego miałbym Ci oddać? - spytał wyraźnie zaciekawiony tą kwestią. Wszystkie Ślizgonki były jakieś dziwne. Jeunesse chciała go pobić, Audrey sama go prowokowała, a z kolei ten przypadek pragnął, by jej oddać. Nie potrafił zrozumieć kobiet w tej kwestii. Tak czy inaczej nigdy nie uderzył i nie uderzy dziewczyny, nieważne co by mu zrobiła.
- Skoro tak tego chciałaś, to teraz sobie poleżysz - uśmiechnął się wesoło, po czym ujął obydwa nadgarstki Sophie w jedną dłoń, zgarniając z jej twarzy włosy a potem dla bezpieczeństwa ułożył jej ręce w ten sposób, że dłonie miała koło swojej głowy.
- Dlaczego miałbym Ci oddać? - spytał wyraźnie zaciekawiony tą kwestią. Wszystkie Ślizgonki były jakieś dziwne. Jeunesse chciała go pobić, Audrey sama go prowokowała, a z kolei ten przypadek pragnął, by jej oddać. Nie potrafił zrozumieć kobiet w tej kwestii. Tak czy inaczej nigdy nie uderzył i nie uderzy dziewczyny, nieważne co by mu zrobiła.
- Skoro tak tego chciałaś, to teraz sobie poleżysz - uśmiechnął się wesoło, po czym ujął obydwa nadgarstki Sophie w jedną dłoń, zgarniając z jej twarzy włosy a potem dla bezpieczeństwa ułożył jej ręce w ten sposób, że dłonie miała koło swojej głowy.
Re: Podest
- Dlaczego? - zamrugała kilkakrotnie, spoglądając na niego z największym zainteresowaniem. No, właśnie.. dlaczego Fitzpatrick? Znowu ten głos, który doprowadzał rudą do białej gorączki. Może dlatego, że masz zbyt spokojny związek i szukasz jakichkolwiek wrażeń? Nawet tych mniej przyjemnych?
- Em, ja, ja.. po prostu chciałam się wyładować, a gdybyś mi oddał miałabym niezły pretekst, żeby porządnie skopać Ci tyłek, kolego. - skłamała gładko, wbijając wzrok gdzieś w punkt nad ramieniem chłopaka. Podobno najlepiej patrzeć komuś w oczy kiedy się kłamie, ale Sophie obawiała się, że Joel dojrzy w jej tęczówkach nieprzychylną nutę niepewności.
- Puść mnie już, bo zaraz to ja pomyślę, że na mnie lecisz! - odparła prędko, wyraźnie zadowolona ze swojej odpowiedzi. Na jej malinowe usta wkradł się szelmowski uśmiech, a dziewczyna tylko czekała na swoje zwycięstwo. Przy okazji zgięła nogi w kolanach, szturchając przy tym lekko chłopaka.
- Em, ja, ja.. po prostu chciałam się wyładować, a gdybyś mi oddał miałabym niezły pretekst, żeby porządnie skopać Ci tyłek, kolego. - skłamała gładko, wbijając wzrok gdzieś w punkt nad ramieniem chłopaka. Podobno najlepiej patrzeć komuś w oczy kiedy się kłamie, ale Sophie obawiała się, że Joel dojrzy w jej tęczówkach nieprzychylną nutę niepewności.
- Puść mnie już, bo zaraz to ja pomyślę, że na mnie lecisz! - odparła prędko, wyraźnie zadowolona ze swojej odpowiedzi. Na jej malinowe usta wkradł się szelmowski uśmiech, a dziewczyna tylko czekała na swoje zwycięstwo. Przy okazji zgięła nogi w kolanach, szturchając przy tym lekko chłopaka.
Re: Podest
Uśmiechnął się pobłażliwie słysząc jej odpowiedź. Pretekst, by mogła mu skopać tyłek, a to dobre. Patrząc na jej budowę a na jego... chociaż musiał przyznać, że wtedy w pokoju z lustrem pokazała ile ma w sobie siły drobna, przestraszona istota. Mimo wszystko, nie puścił jej, lecz co najwyżej poluzował nieco uścisk. Nie chciał zgnieść jej nadgarstków.
- A co jeśli lecę? - w jego oczach aż zabłyszczały tajemnicze iskierki. Oczywiście pamiętał, że ma swoją Audrey, ale przecież nie robił nic złego. Poskramiał tylko niezrównoważoną psychicznie wariatkę, stwarzającą zagrożenie zarówno dla otoczenia, jak i dla siebie. Sama się do tego przyznała chwilę temu gadając pod nosem.
- Wyładować się chciałaś, no no, Twój facet chyba o Ciebie nie dba - stwierdził po chwili milczenia i wpatrywania się w piegowatą twarz prefektowej. Wyglądała dość nietypowo z bladą, piegowatą buzią, kocimi oczami i przeraźliwie ognistymi włosami. Z pewnością była to jedna z tych dziewczyn, na które warto było zwrócić uwagę na szkolnym korytarzu.
- A co jeśli lecę? - w jego oczach aż zabłyszczały tajemnicze iskierki. Oczywiście pamiętał, że ma swoją Audrey, ale przecież nie robił nic złego. Poskramiał tylko niezrównoważoną psychicznie wariatkę, stwarzającą zagrożenie zarówno dla otoczenia, jak i dla siebie. Sama się do tego przyznała chwilę temu gadając pod nosem.
- Wyładować się chciałaś, no no, Twój facet chyba o Ciebie nie dba - stwierdził po chwili milczenia i wpatrywania się w piegowatą twarz prefektowej. Wyglądała dość nietypowo z bladą, piegowatą buzią, kocimi oczami i przeraźliwie ognistymi włosami. Z pewnością była to jedna z tych dziewczyn, na które warto było zwrócić uwagę na szkolnym korytarzu.
Re: Podest
Sophie zagryzła nieznacznie dolną wargę, starając się wyswobodzić drobne nadgarstki z sideł chłopaka. Chciała wykorzystać moment w którym ten poluźnił nieco uścisk, jednak na nic to się zdało. Facet to jednak facet, a ona ze swą filigranową sylwetką i wyglądem elfa mogła mu co najwyżej wytknąć język.
- To masz problem. Nie ty pierwszy, nie ostatni. - ach! ale z niej cwaniara dzisiaj. Właściwie to sama nie wiedziała skąd wzięło się u niej tyle agresji i pewności siebie. W myślach zaczęła zastanawiać się czy to sprawka ciężkich dni czy może wiszącego nad nią Krukona. Nie, to na pewno dni. Joel nawet jej się nie podobał, prawda? Nawet jeśli westchnęła jego imię raz czy dwa przez sen to jeszcze nic nie znaczy! Może miała koszmar z nim w roli głównej?
Wyładować się chciałaś, no no, Twój facet chyba o Ciebie nie dba.
No i proszę! Nie wiedzieć jak i nie wiedzieć czemu Frayne trafił w jej czuły punkt. Cętkowaną twarz oblały purpurowe rumieńce, a ogień nie płonął już tylko na jej włosach, ale zawitał także do kocich tęczówek panienki.
- Oczywiście, że mnie zadowala! Nawet nie wiesz jak! - prychnęła, zaraz jednak pożałowała swoich słów. Po co w ogóle to powiedziała? Nawet nie wiesz jak? Idiotka.
- To masz problem. Nie ty pierwszy, nie ostatni. - ach! ale z niej cwaniara dzisiaj. Właściwie to sama nie wiedziała skąd wzięło się u niej tyle agresji i pewności siebie. W myślach zaczęła zastanawiać się czy to sprawka ciężkich dni czy może wiszącego nad nią Krukona. Nie, to na pewno dni. Joel nawet jej się nie podobał, prawda? Nawet jeśli westchnęła jego imię raz czy dwa przez sen to jeszcze nic nie znaczy! Może miała koszmar z nim w roli głównej?
Wyładować się chciałaś, no no, Twój facet chyba o Ciebie nie dba.
No i proszę! Nie wiedzieć jak i nie wiedzieć czemu Frayne trafił w jej czuły punkt. Cętkowaną twarz oblały purpurowe rumieńce, a ogień nie płonął już tylko na jej włosach, ale zawitał także do kocich tęczówek panienki.
- Oczywiście, że mnie zadowala! Nawet nie wiesz jak! - prychnęła, zaraz jednak pożałowała swoich słów. Po co w ogóle to powiedziała? Nawet nie wiesz jak? Idiotka.
Re: Podest
- Śmiem w to wątpić, zwłaszcza po Twojej minie - odparł równie spokojnie, co do tej pory i puścił dziewczynę. Usiadł obok, spoglądając na wściekłego Piegusa z wciąż rozbawionym uśmiechem. Przez chwilę nawet zdołał zapomnieć, że jest chory, ale gdy tylko chciał się zaśmiać, musiał wysiąkać nos. Musiał znaleźć Audrey i obwiesić jej, że potrzebuje prywatnej pielęgniarki, jakkolwiek by to brzmiało.
- Ale jak tam uważasz. Jeśli by tak było to nie przelewałabyś nierozładowanej energii stąd - tutaj bezczelnie wskazał palcem poniżej jej podbrzusza - tutaj - dokończył, wędrówkę palca kończąc na jej rękach i buzi, która jej się nie zamykała odkąd tutaj weszła.
- Ale jak tam uważasz. Jeśli by tak było to nie przelewałabyś nierozładowanej energii stąd - tutaj bezczelnie wskazał palcem poniżej jej podbrzusza - tutaj - dokończył, wędrówkę palca kończąc na jej rękach i buzi, która jej się nie zamykała odkąd tutaj weszła.
Re: Podest
Kiedy Krukon wreszcie ją puścił poderwała się jak oparzona do pozycji siedzącej. Wyciągnęła długie nogi, krzyżując je w kostkach i rozmasowując opuszkami palców obolałe nadgarstki.
- Po mojej minie? Jakiej minie? Wszystko z nią w porządku. - uniosła do góry ciemne brwi, lustrując kolegę przeszywającym spojrzeniem. Drań! Przeszło jej przez myśl, jednak nie mogła wyzbyć się uczucia, że mimo wszystko darzyła go sympatią. Ech, to pewnie wszystko przez to, że razem wylądowali w szpitalu i dzielnie zmagali się w balowym konkursie.
- Jesteś bardzo bezpośredni, Joel. - skomentowała, wędrując wzrokiem za palcem chłopaka, który wskazywał teraz niekoniecznie przyzwoite miejsca. Ruda, aż otworzyła usta ze zdziwienia, zaraz je jednak zamknęła, odwracając głowę w drugą stronę i klnąc się na własną głupotę.
- Widzę, że twoja energia spożytkowana jest wprost idealnie, więc podejrzewam, że masz dziewczynę. - rzuciła przez ramię, ponownie odwracając wzrok od twarzy chłopaka. Musiała trochę ochłonąć i pozwolić rumieńcom zejść z jej buzi. - Czyli mam już odpowiedź na jedno z moich poprzednich pytań. Plany na wakacje?
- Po mojej minie? Jakiej minie? Wszystko z nią w porządku. - uniosła do góry ciemne brwi, lustrując kolegę przeszywającym spojrzeniem. Drań! Przeszło jej przez myśl, jednak nie mogła wyzbyć się uczucia, że mimo wszystko darzyła go sympatią. Ech, to pewnie wszystko przez to, że razem wylądowali w szpitalu i dzielnie zmagali się w balowym konkursie.
- Jesteś bardzo bezpośredni, Joel. - skomentowała, wędrując wzrokiem za palcem chłopaka, który wskazywał teraz niekoniecznie przyzwoite miejsca. Ruda, aż otworzyła usta ze zdziwienia, zaraz je jednak zamknęła, odwracając głowę w drugą stronę i klnąc się na własną głupotę.
- Widzę, że twoja energia spożytkowana jest wprost idealnie, więc podejrzewam, że masz dziewczynę. - rzuciła przez ramię, ponownie odwracając wzrok od twarzy chłopaka. Musiała trochę ochłonąć i pozwolić rumieńcom zejść z jej buzi. - Czyli mam już odpowiedź na jedno z moich poprzednich pytań. Plany na wakacje?
Re: Podest
Pokiwał głową na znak, że nie ma siły na dalsze przekomarzania się z rozjuszoną panią prefekt. Wyraźnie zmęczyło go to dokuczanie jej, bo chwilę potem uśmiechnął się nadzwyczaj przyjaźnie, rękami z kolei podparł się z tyłu, szarymi tęczówkami wodząc po jej zaczerwienionej buzi.
- Już spokojnie, Piegusku - mrugnął do niej jednym okiem, a jej słowa skwitował wzruszeniem ramion i rozłożeniem dłoni w geście bezradności. Tak, był bezpośredni i wiele osób uważało to za jego zaletę. Reszta za wadę, on sam się do tego nijak nie ustatkował. Nie lubił owijać w bawełnę i nie miał zamiaru się zmieniać, bo komuś to nie pasowało.
- Owszem, mam - potwierdził. - Audrey podobno będzie pomieszkiwać z Andreą i mnie tam zabiera... z kolei Andrea za mną nie przepada, ale proszę, nie pytaj, nie mam siły, żeby Ci to wyjaśniać - posłał jej błagalne spojrzenie. - A Twoje?
- Już spokojnie, Piegusku - mrugnął do niej jednym okiem, a jej słowa skwitował wzruszeniem ramion i rozłożeniem dłoni w geście bezradności. Tak, był bezpośredni i wiele osób uważało to za jego zaletę. Reszta za wadę, on sam się do tego nijak nie ustatkował. Nie lubił owijać w bawełnę i nie miał zamiaru się zmieniać, bo komuś to nie pasowało.
- Owszem, mam - potwierdził. - Audrey podobno będzie pomieszkiwać z Andreą i mnie tam zabiera... z kolei Andrea za mną nie przepada, ale proszę, nie pytaj, nie mam siły, żeby Ci to wyjaśniać - posłał jej błagalne spojrzenie. - A Twoje?
Re: Podest
Ona również uśmiechnęła się lekko, podciągając kolana do klatki piersiowej i obejmując je ramionami. Piegowate policzki zdążyły ochłonąć, więc ruda ułożyła jeden z nich na chłodnej dłoni. Cóż za ulga!
- Tak, tak, już jestem spokojna. - zapewniła, kiwając twierdząco głową. Jego mrugnięcie godne gwiazdy Hollywood skwitowała słodkim zmarszczeniem nosa. Mężczyźni, ach mężczyźni.
- Audrey? - uniosła do góry jedną brew, jednak gdy usłyszała imię Andrea, od razu przykleiła buzię do imienia. - Ach, przyjaciółka Andrei.. Audrey Roshwel, prawda? - zmrużyła tęczówki, skupiając się na czymś przez moment. Właściwie znała każdą buzię w Slytherinie, a resztę domów starała się względnie kojarzyć. Bycie prefektem do czegoś zobowiązuje. Swoją drogą zastanawiała się czy w przyszłym roku uda się jej zatrzymać odznakę.
- Nie wiem jak można za tobą nie przepadać, Frayne! Przecież jesteś taki potulny! - westchnęła teatralnie po czym wytknęła mu łobuzersko język. Zaśmiała się melodyjnie, a posklejanie oczywistych kawałków zajęło jej dłuższą chwilę. - Zaraz, zaraz.. będziesz na wakacje u Andrei w jej domku w Hogsmeade? - zapytała, chcąc się jeszcze wszystkiego upewnić. Coś jej świtało. Prawdopodobnie Jeunesse wspomniała jej o tym przy ich ostatniej rozmowie, ale była wtedy w tak oklepanym stanie, że niczego już nie była pewna.
- Tak, tak, już jestem spokojna. - zapewniła, kiwając twierdząco głową. Jego mrugnięcie godne gwiazdy Hollywood skwitowała słodkim zmarszczeniem nosa. Mężczyźni, ach mężczyźni.
- Audrey? - uniosła do góry jedną brew, jednak gdy usłyszała imię Andrea, od razu przykleiła buzię do imienia. - Ach, przyjaciółka Andrei.. Audrey Roshwel, prawda? - zmrużyła tęczówki, skupiając się na czymś przez moment. Właściwie znała każdą buzię w Slytherinie, a resztę domów starała się względnie kojarzyć. Bycie prefektem do czegoś zobowiązuje. Swoją drogą zastanawiała się czy w przyszłym roku uda się jej zatrzymać odznakę.
- Nie wiem jak można za tobą nie przepadać, Frayne! Przecież jesteś taki potulny! - westchnęła teatralnie po czym wytknęła mu łobuzersko język. Zaśmiała się melodyjnie, a posklejanie oczywistych kawałków zajęło jej dłuższą chwilę. - Zaraz, zaraz.. będziesz na wakacje u Andrei w jej domku w Hogsmeade? - zapytała, chcąc się jeszcze wszystkiego upewnić. Coś jej świtało. Prawdopodobnie Jeunesse wspomniała jej o tym przy ich ostatniej rozmowie, ale była wtedy w tak oklepanym stanie, że niczego już nie była pewna.
Re: Podest
Słysząc nazwisko Audrey przytaknął i uśmiechnął się. W zasadzie to uśmiechał się cały czas, więc jedynie co to mógł poszerzyć swój uśmiech. Choć bolała go już twarz, ale lata praktyki w szczerzeniu się jak głupi do sera robiły swoje.
- Dokładnie ta sama, mała zołza - westchnął teatralnie, łapiąc się za głowę, tym samym pokazując Sophie, że stracił rozum dla podobnie niezrównoważonej osoby, co rudowłosa. To znaczy Angielka była równie niezrównoważona co Irlandka, ale obydwie były urocze, więc można im to było wybaczyć (dopóki któraś by się nie zdenerwowała, podobno zdenerwowana kobieta może więcej i jest groźniejsza niż antyterrorysta). Na późniejsze słowa ponownie przytaknął.
- Jak widać - szybko analizując fakty i wysnuwając pewne wnioski, dodał: - Ale spokojnie, pewnie zostanę zamknięty w szafie, w pokoju albo na balkonie, więc nie zepsuję Ci wakacji. Obiecuję, że nawet mnie nie ujrzysz - jednak jeśli przeczucie go nie myliło będzie mieć do czynienia z samymi kobietami, jeśli Andrea nie sprowadzi ze sobą Connora. Prawdopodobnie gdyby był singlem wcale by na to nie narzekał, a teraz nie dość, że będzie znosić humorki Roshwel to jeszcze kilku innych dziewczyn. Marny Twój los, zatem powodzenia, Frayne.
- Dokładnie ta sama, mała zołza - westchnął teatralnie, łapiąc się za głowę, tym samym pokazując Sophie, że stracił rozum dla podobnie niezrównoważonej osoby, co rudowłosa. To znaczy Angielka była równie niezrównoważona co Irlandka, ale obydwie były urocze, więc można im to było wybaczyć (dopóki któraś by się nie zdenerwowała, podobno zdenerwowana kobieta może więcej i jest groźniejsza niż antyterrorysta). Na późniejsze słowa ponownie przytaknął.
- Jak widać - szybko analizując fakty i wysnuwając pewne wnioski, dodał: - Ale spokojnie, pewnie zostanę zamknięty w szafie, w pokoju albo na balkonie, więc nie zepsuję Ci wakacji. Obiecuję, że nawet mnie nie ujrzysz - jednak jeśli przeczucie go nie myliło będzie mieć do czynienia z samymi kobietami, jeśli Andrea nie sprowadzi ze sobą Connora. Prawdopodobnie gdyby był singlem wcale by na to nie narzekał, a teraz nie dość, że będzie znosić humorki Roshwel to jeszcze kilku innych dziewczyn. Marny Twój los, zatem powodzenia, Frayne.
Re: Podest
Sophie słuchała i obserwowała jak uśmiech chłopaka poszerza się na samą wzmiankę o ślizgonce. To wspaniałe jak niektórzy tracili rozum dla swych drugich połówek. Mimowolnie kąciki ust panienki uniosły się ku górze, a zielone tęczówki zabłyszczały radośnie.
- Mała zołza? Wie jak pieszczotliwie ją nazywasz? - zaśmiała się, machając brwiami w znaczącym geście. Zabawne jak w jednej chwili rozmowa z agresywnej może przejść na spokojniejsze, przyjazne tory.
- Ej, ale skąd wiesz, że ja też.. - zdziwiła się, jednak zaraz pacnęła się otartą dłonią w czoło i zrugała w myślach za brak błyskotliwości. - No tak, tak. Dobrze kojarzysz, mój drogi. - poprawiła białą koszulkę i zwinnie podniosła się z podłogi. Czas zbierać się do dormitorium i dołączyć do imprezy pożegnalnej. Długo jej zeszło na przekomarzaniu się z Krukonem, a współlokatorki już pewnie zachodzą w głowę gdzie się podziała hańba rodziny Fitzpatrick.
- Jakby nie było chętnie odwiedzę Cię w tej szafie albo na balkonie, Frayne. - poklepała go przyjacielsko po ramieniu, uśmiechając się przy tym tajemniczo. Odwracając się przez ramię, pomachała mu jeszcze i zniknęła za drzwiami, gdzie schodkami skierowała się w stronę ukochanych lochów. Na jednym ze stopni dorwał ją jednak Krukon, który najwyraźniej nie dawał jej dzisiaj żyć i odprowadził do lochów, prosząc o zawołanie Audrey, która kończyła pakowanie w dormitorium.
- Mała zołza? Wie jak pieszczotliwie ją nazywasz? - zaśmiała się, machając brwiami w znaczącym geście. Zabawne jak w jednej chwili rozmowa z agresywnej może przejść na spokojniejsze, przyjazne tory.
- Ej, ale skąd wiesz, że ja też.. - zdziwiła się, jednak zaraz pacnęła się otartą dłonią w czoło i zrugała w myślach za brak błyskotliwości. - No tak, tak. Dobrze kojarzysz, mój drogi. - poprawiła białą koszulkę i zwinnie podniosła się z podłogi. Czas zbierać się do dormitorium i dołączyć do imprezy pożegnalnej. Długo jej zeszło na przekomarzaniu się z Krukonem, a współlokatorki już pewnie zachodzą w głowę gdzie się podziała hańba rodziny Fitzpatrick.
- Jakby nie było chętnie odwiedzę Cię w tej szafie albo na balkonie, Frayne. - poklepała go przyjacielsko po ramieniu, uśmiechając się przy tym tajemniczo. Odwracając się przez ramię, pomachała mu jeszcze i zniknęła za drzwiami, gdzie schodkami skierowała się w stronę ukochanych lochów. Na jednym ze stopni dorwał ją jednak Krukon, który najwyraźniej nie dawał jej dzisiaj żyć i odprowadził do lochów, prosząc o zawołanie Audrey, która kończyła pakowanie w dormitorium.
Re: Podest
Chloe zjawiła się w siedzibie klubu na trzecim piętrze grubo przed czasem. Gdy tylko przekroczyła próg sali, od razu stwierdziła, że sala potrzebuje gruntownego porządku. Rozejrzała się dookoła z zachwytem, zakasując rękawy jasnej szaty. Chloe zawsze nosiła jasne ubrania, bo czerń kojarzyła się jej ze złem, którego ona sama była zaprzeczeniem.
Czarownica za pomocą kilku pociągnięć różdżki oświetliła pomieszczenie dziesiątkami pochodni zawieszonymi na ścianach, a także pozbyła się ciężkich zasłon, które zbierały tylko kurz. Pozbyła się sterty zepsutych krzeseł w kącie i zmieniła je na dwa rzędy krzeseł dla członków klubu, którzy - miała nadzieję - mieli dzisiaj przybyć. Siedziba klubu pojedynków od razu zmieniła się nie do poznania.
Teraz pozostało jej już tylko zrobić dwie rzeczy. Najpierw przybiła listę członków do dużej tablicy informacyjnej przy wejściu, a następnie stanęła przy oknie i czekała na uczniów rządnych poznania tajemnicy pojedynkowania się.
Czarownica za pomocą kilku pociągnięć różdżki oświetliła pomieszczenie dziesiątkami pochodni zawieszonymi na ścianach, a także pozbyła się ciężkich zasłon, które zbierały tylko kurz. Pozbyła się sterty zepsutych krzeseł w kącie i zmieniła je na dwa rzędy krzeseł dla członków klubu, którzy - miała nadzieję - mieli dzisiaj przybyć. Siedziba klubu pojedynków od razu zmieniła się nie do poznania.
Teraz pozostało jej już tylko zrobić dwie rzeczy. Najpierw przybiła listę członków do dużej tablicy informacyjnej przy wejściu, a następnie stanęła przy oknie i czekała na uczniów rządnych poznania tajemnicy pojedynkowania się.
Chloe LennoxNauczyciel: OPCM - Urodziny : 18/11/1970
Wiek : 54
Skąd : Aberdeen - Szkocja
Krew : Czysta
Re: Podest
Jeśli szło o pojedynkowanie się i zajęcia z tym związane Angielka mogła czekać nawet cały dzień w sali w oczekiwaniu pozostałych członków klubu. Tymczasem ubrała się odpowiednio do sytuacji, czyli zgodnie z regulaminem a jednocześnie komfortowo, po czym wymachując różdżką na prawo i lewo skierowała się na piętro trzecie do tak dobrze jej znanego pomieszczenia.
- Dzień dobry, pani profesor - przywitała się z nauczycielką stojącą niedaleko okna, posyłając jej przyjazny uśmiech kompletnie nie pasujący do wizerunku osoby, która miała w nosie wszelkie zajęcia. Później rozejrzała się wokół. Wiedziała, że coś się tutaj zmieniło, jednak jak na razie jeszcze nie wiedziała co. - Jak się miewa pani humor przed zajęciami? - zagadnęła, siadając na podeście.
- Dzień dobry, pani profesor - przywitała się z nauczycielką stojącą niedaleko okna, posyłając jej przyjazny uśmiech kompletnie nie pasujący do wizerunku osoby, która miała w nosie wszelkie zajęcia. Później rozejrzała się wokół. Wiedziała, że coś się tutaj zmieniło, jednak jak na razie jeszcze nie wiedziała co. - Jak się miewa pani humor przed zajęciami? - zagadnęła, siadając na podeście.
Re: Podest
Puchon zapisał się do klubu pojedynków, myślał o tym już od momentu, gdy się o nim dowiedział, ale jakoś nie był do końca przekonany. W końcu jednak wypadało, aby się troszeczkę ruszyć z tego Pokoju Wspólnego. Miał wprawdzie jeszcze drużynę Quidditcha, ale im więcej kółek zainteresowań tym lepiej. Przez takie rzeczy można nałapać trochę punktów, a w tym roku mogą się przydać. Następny rok to owutemy i będzie trzeba ostro zakuwać i w następnym raczej nie będzie się zajmować niczym innym niż Quidditchem, który to był jego planem na przyszłość. Chociaż trochę na zaklęciach do pojedynkowania się znał, to jednak nie wyobrażał sobie, aby wybrać coś innego zamiast Quidditcha. Głupotą z jego strony byłoby to, gdyby zostawił latanie na rzecz czegoś innego po tym jak go wybrali do drużyny narodowej.
Dylan wkroczył do sali spojrzał po obecnych ukłonił się w stronę nauczycielki, zaraz potem machnął lekko ręką Andrei z którą się już kiedyś spotkał i stanął sobie gdzieś na uboczu. Chciał poczekać spokojnie na rozpoczęcie zajęć, nie miał ochoty teraz uskuteczniać jakieś pogaduszki.
Dylan wkroczył do sali spojrzał po obecnych ukłonił się w stronę nauczycielki, zaraz potem machnął lekko ręką Andrei z którą się już kiedyś spotkał i stanął sobie gdzieś na uboczu. Chciał poczekać spokojnie na rozpoczęcie zajęć, nie miał ochoty teraz uskuteczniać jakieś pogaduszki.
Re: Podest
Hanka po prostu nie mogłaby przegapić takiego przedsięwzięcia jak klub pojedynków! Nadal szło jej kiepsko, bo wolała wąchać opary znad kotła zamiast ćwiczyć magiczny fechtunek, ale uznała, że przecież te zajęcia są od tego, aby się czegoś nauczyć! Nikt nie mógł być perfekcyjny we wszystkich dziedzinach. Nauka, Quidditch - to i tak już wiele, przecież nie musiała być też alfą i omegą w zaklęciach.
Weszła do prawie pustej sali, w której znajdowała się znana jej już nauczycielka obrony przed czarną magią, pani Lennox oraz dwójka uczniów: Andrea Jeunesse i kapitan ich drużyny, Dylan.
- Dzień dobry pani profesor. Witaj Dylanie. Andreo.. - przywitała się z obecnymi, zerkając na listę członków wiszącą na tablicy. - Niewielka ta moja grupa. A jeśli się nie zjawią? - Zapytała, przenosząc wzrok na kobietę.
Weszła do prawie pustej sali, w której znajdowała się znana jej już nauczycielka obrony przed czarną magią, pani Lennox oraz dwójka uczniów: Andrea Jeunesse i kapitan ich drużyny, Dylan.
- Dzień dobry pani profesor. Witaj Dylanie. Andreo.. - przywitała się z obecnymi, zerkając na listę członków wiszącą na tablicy. - Niewielka ta moja grupa. A jeśli się nie zjawią? - Zapytała, przenosząc wzrok na kobietę.
Re: Podest
Jako że zaklęcia, były mocną stroną dziewczyny, nie mogło jej zabraknąć na zajęciach z pojedynków. Chociaż z pozoru drobna i delikatna, kiedy trzeba było, pokazała pazurki. Była jedną z wielu uczniów, którzy już nie mogli się doczekać zajęć. Dlatego sporo przed czasem była już gotowa do zajęć. Chwyciła więc swoją różdżkę i opuściła lochy. Nie minęło kilka minut, a Chris już przekraczała próg sali. Przywitała się najpierw z panią profesor, potem ze zgromadzonymi, którzy zapewne tak jak ona, nie mogli się już doczekać, obdarzając wszystkich ciepłym uśmiechem. Zajęła jedno z miejsc na widowni i czekała na rozpoczęcie zajęć.
Re: Podest
Nie było chyba na świecie bardziej pociągającej rzeczy dla Prince aniżeli pojedynki. Nie chodziło tutaj nawet o triumfowanie nad drugą osobą, ale o sam fakt sprawdzenia siebie. Naturalnym dla niego było to, że kiedy pojawiła się informacja o reaktywacji klubu pojedynków, zapisał się bez zastanowienia. Osobiście preferował starcia na miecze, bo wtedy mógł realnie poczuć pojedynek i przeciwnika na swojej skórze, ale to również go zadawalało.
Z entuzjazmem ukrytym gdzieś głęboko w głowie, Prince pojawił się na piętrze trzecim, gdzie miało rozegrać się spotkanie. W sali byli już jacyś ludzie. Gryfon nie był zbyt towarzyski, ale przywitać się musiał.
- Witam pani profesor. - Skłonił się lekko, witając się z nauczycielką. - Witam panie - powiedział do dziewcząt, podchodząc do Dylana, w którego stronę wyciągnął sporą dłoń. - Prince Scott. Liczę na szybki pojedynek dzisiaj. Nie walczę z dziewczętami.
Z entuzjazmem ukrytym gdzieś głęboko w głowie, Prince pojawił się na piętrze trzecim, gdzie miało rozegrać się spotkanie. W sali byli już jacyś ludzie. Gryfon nie był zbyt towarzyski, ale przywitać się musiał.
- Witam pani profesor. - Skłonił się lekko, witając się z nauczycielką. - Witam panie - powiedział do dziewcząt, podchodząc do Dylana, w którego stronę wyciągnął sporą dłoń. - Prince Scott. Liczę na szybki pojedynek dzisiaj. Nie walczę z dziewczętami.
Re: Podest
- Dzień dobry
Elijah wyłonił się zza Puchonki, za którą wchodził. Kiwnął głową w stronę zebranych i przeszedł bezpiecznie w stronę wywieszonej kartki z listą uczestników. To będzie dla niego pierwszy raz w Sali Pojedynków, ale i tak znalazł się już na miejscu "zaawansowanych". To ze względu na wiek, czy umiejętności? Nie ważne... Jeżeli chodziło o rzucanie zaklęć to w siebie wierzył. Po prostu przerażała go perspektywa walki z innymi znajomymi.
Sześć osób. Dwie dziewczyny i reszta chłopaków. Zerknął na Dylana, stojącego niedaleko niego. Ciekawe czy będzie ciężko... Niedługo potem obok nich znalazł się Prince Scott. Tego to już kojarzył z dormitorium. W jego kierunku również kiwnął krótko głową, ale i uśmiechnął się półgębkiem do znajomego, jakby chciał mu tym obiecać udaną zabawę. Oj, będzie się działo.
Elijah wyłonił się zza Puchonki, za którą wchodził. Kiwnął głową w stronę zebranych i przeszedł bezpiecznie w stronę wywieszonej kartki z listą uczestników. To będzie dla niego pierwszy raz w Sali Pojedynków, ale i tak znalazł się już na miejscu "zaawansowanych". To ze względu na wiek, czy umiejętności? Nie ważne... Jeżeli chodziło o rzucanie zaklęć to w siebie wierzył. Po prostu przerażała go perspektywa walki z innymi znajomymi.
Sześć osób. Dwie dziewczyny i reszta chłopaków. Zerknął na Dylana, stojącego niedaleko niego. Ciekawe czy będzie ciężko... Niedługo potem obok nich znalazł się Prince Scott. Tego to już kojarzył z dormitorium. W jego kierunku również kiwnął krótko głową, ale i uśmiechnął się półgębkiem do znajomego, jakby chciał mu tym obiecać udaną zabawę. Oj, będzie się działo.
Strona 3 z 21 • 1, 2, 3, 4 ... 12 ... 21
Magic Land :: Hogwart :: PIĘTRA :: Piętro III :: Sala pojedynków
Strona 3 z 21
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach