Ogród na tyłach domu wraz z basenem
+4
Hyperion Greengrass
Marco Castellani
Lucas Castellani
Milo Aslow
8 posters
Strona 1 z 3
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
Ogród na tyłach domu wraz z basenem
W samym środku tego pięknego bujnego ogrodu znajduje się długi basen, który jest oblegany przez rodzinkę Castellani w upalne dni tak często występujące w tej części Argentyny. Obok basenu wybudowano altankę ze specjalnym miejscem przeznaczony na duży grill.
Ostatnio zmieniony przez Suzanne Castellani dnia Pon 14 Lip 2014, 14:59, w całości zmieniany 1 raz
Re: Ogród na tyłach domu wraz z basenem
Suzi należała do osób bardzo pewnych siebie i upartych tak samo jak Aleksy, kiedy ona postawi sobie jakiś cel zrobi wszystko by go zrealizować, a właśnie jednym z takich celów było wyciągniecie tego pana Vulkodlaka na plażę. Wiedziała, że się z nim umorduje ale w końcu jej się uda. No i jak on może mówić, że Suzanne jest potworem bez serca, przecież była taką dobrą osóbką, tylko bardzo stawiającą na swoim, przecież o tym wiedział. I nie strzeliła żadnego focha za tą obrazę, bo nie raz rzucali sobie takimi miłymi tekścikami, to było nawet całkiem słodkie.
Wypełniła ją fala ciepła kiedy tak ochoczo wstał od stolika i ruszył w kierunku jej domu. Musieli korzystać póki jej ojca nie było na horyzoncie, mieli cały dom dla siebie, owszem była jeszcze Nana ale ta przecież nie na kabluje ojcu co ona sobie wyprawia w domu. Nana była mugolką ale dzięki przychylności Ministerstwa pozwolono ujawnić jej tajemnicę o magii, jeszcze zanim zaczęła u nich pracować. Była bardzo lojalną nianią a potem gosposią. Kiedy Suzi wyjechała uczyć się do Hogwartu pan Castellani nie wyobrażał sobie sprzątać samemu i pozwolił jej zostać na stałe, ten dom stoi chyba tylko dzięki tej kobiecie, naprawdę, chwała jej za to, że jest.
Obeszli dom dookoła wchodząc wprost do bujnego ogrodu. Nana wychyliła się przez okno kuchni i przywitała po hiszpańsku przybyłych zanim ci zniknęli w zieleni.
- Nana, mogłabyś przynieść dwa kieliszki i korkociąg? - zapytała w ojczystym języku kobietę i ruszyła z Aleksym do altany obok basenu. Nana zaraz przyniosła im szkło, poproszony korkociąg i wielką miskę owoców. - Dziękuję, jesteś wielka - uściskała ją w podzięce. Poczekała aż Aleksy otworzy butelkę i poszło mu to znacznie łatwiej niż w kolorowej dzielnicy. Suzi w między czasie zdążyła ściągnąć sukienkę pozostając w samym stroju kąpielowym i rozsiadła się na fotelu.
Wypełniła ją fala ciepła kiedy tak ochoczo wstał od stolika i ruszył w kierunku jej domu. Musieli korzystać póki jej ojca nie było na horyzoncie, mieli cały dom dla siebie, owszem była jeszcze Nana ale ta przecież nie na kabluje ojcu co ona sobie wyprawia w domu. Nana była mugolką ale dzięki przychylności Ministerstwa pozwolono ujawnić jej tajemnicę o magii, jeszcze zanim zaczęła u nich pracować. Była bardzo lojalną nianią a potem gosposią. Kiedy Suzi wyjechała uczyć się do Hogwartu pan Castellani nie wyobrażał sobie sprzątać samemu i pozwolił jej zostać na stałe, ten dom stoi chyba tylko dzięki tej kobiecie, naprawdę, chwała jej za to, że jest.
Obeszli dom dookoła wchodząc wprost do bujnego ogrodu. Nana wychyliła się przez okno kuchni i przywitała po hiszpańsku przybyłych zanim ci zniknęli w zieleni.
- Nana, mogłabyś przynieść dwa kieliszki i korkociąg? - zapytała w ojczystym języku kobietę i ruszyła z Aleksym do altany obok basenu. Nana zaraz przyniosła im szkło, poproszony korkociąg i wielką miskę owoców. - Dziękuję, jesteś wielka - uściskała ją w podzięce. Poczekała aż Aleksy otworzy butelkę i poszło mu to znacznie łatwiej niż w kolorowej dzielnicy. Suzi w między czasie zdążyła ściągnąć sukienkę pozostając w samym stroju kąpielowym i rozsiadła się na fotelu.
Re: Ogród na tyłach domu wraz z basenem
Wizja pustego domu sprawiała, że szedł szybko nawet nie rozglądając się zbytnio na boki nie chcąc ściągnąć na siebie uwagi miejscowych. No cóż, nie dało się ukryć, że i tak tą uwagę ściągał swoją blond czupryną, ale starał się ignorować pobłażliwe uśmiechy i szepty. Śpieszyło mu się jawnie do domu. Nie zajęło im długo dotarcie na miejsce, potem szybko obeszli dom znajdując się w ogrodzie z basenem- luksusem którego w Rosji nie mieli z przyczyn naturalnych, tak samo w Londynie. Nikt normalny nie ma basenów w miejscu gdzie temperatura prawie cały czas jest minusowa, albo ciągle leje, prawda? To wysoce nieekonomiczne. Tutaj jednak warunki na basen były i takowy Castellani posiadali. Pomachał radośnie na przywitanie Nanie, bo hiszpańskiego nie znał, tak samo jak ona nie znała anielskiego i rosyjskiego i skierował swoje kroki do altanki trzymając wciąż butelkę. Suz zajęła miejsce naprzeciwko niego, a zaraz potem pojawiła się Nana z korkociągiem, kieliszkami i wielką misą owoców. Blondyn uśmiechnął się do niej w podziękowaniu i szybko otworzył wino nalewając go do kieliszków. Kątem oka zauważył jak Suz ściąga sukienkę, a pod spodem miała swój strój kąpielowy.
- Przewidziałaś to wszystko, podła istoto? - zapytał mrużąc nieco powieki i rozsiadając się w swoim fotelu. Tak, zdecydowanie mówił to wszystko z czułością, bo nie dało się ukryć, że ta oto niewiasta nieźle zawróciła mu w głowie.
- Przewidziałaś to wszystko, podła istoto? - zapytał mrużąc nieco powieki i rozsiadając się w swoim fotelu. Tak, zdecydowanie mówił to wszystko z czułością, bo nie dało się ukryć, że ta oto niewiasta nieźle zawróciła mu w głowie.
Re: Ogród na tyłach domu wraz z basenem
Zaczęły się wakacje, jego okropny, ale za to bajecznie bogaty ojciec zaprosił go do swojej willi w Argentynie. Na początku może i nie chciał tu przyjeżdżać, ale perspektywa spotkania się z siostrą kusiła go jak nic na świecie. Wczoraj wieczorem więc, teleportował się z akademika z Londynu wprost pod bramy domu. Nie szukał wieczorami atrakcji, toteż nie spotkał ani ojca ani Suz. Rozpakował się w swoim pokoju i dopiero na drugi dzień po zjedzeniu sytego obiadu postanowił pozwiedzać, a może i nawet poszukać swojej przyrodniej siostry. Pod rękę wziął książkę dotyczącą medycyny naturalnej i jedynie co miał na sobie to krótkie spodnie przed kolano. Tutaj naprawdę było gorąco. Rozglądał się po pięknym ogrodzie zastanawiając się jakim by był człowiekiem jak gdyby wychowywał się tu całe życie, mając wszystko. Jego myśli nagle przerwał donośny głos jego siostry i jakiegoś podlotka, którego barwa głosu najwyraźniej jeszcze była przed mutacją. Będąc już blisko nich nawet nie spojrzał na blondyna, lekceważąc go kompletnie. Zazwyczaj taki nie był, ale widząc tego chłopaka roznosiło go w środku, miał ochotę go udusić, najlepiej własnymi rękoma.
- Przepraszam, Suz, nie wiedziałem, że masz gościa- zmrużył oczy starając się też nie patrząc na siostrę w ten sposób co zawsze.- Mam nadzieję, że nie przeszkadza Ci to, że jestem...ojciec zaprosił mnie na wakacje.- widząc tu tego małolata czuł dziwną zazdrość, dziwną ochotę wycelowania w niego różdżką. On zdecydowanie nie pasował do Suz, przynajmniej w jego mniemaniu.
- Przepraszam, Suz, nie wiedziałem, że masz gościa- zmrużył oczy starając się też nie patrząc na siostrę w ten sposób co zawsze.- Mam nadzieję, że nie przeszkadza Ci to, że jestem...ojciec zaprosił mnie na wakacje.- widząc tu tego małolata czuł dziwną zazdrość, dziwną ochotę wycelowania w niego różdżką. On zdecydowanie nie pasował do Suz, przynajmniej w jego mniemaniu.
Milo AslowStudent: Uzdrowicielstwo - Urodziny : 04/03/1991
Wiek : 33
Skąd : Buenos Aires/ Londyn
Krew : Czysta
Re: Ogród na tyłach domu wraz z basenem
Wyszczerzyła się kiedy znowu ją przezwał. "Podła istoto", no no jeszcze kilka takich przezwisk i się tu pobiją a potem zaczną godzić jak to zwykle u nich bywa. Wstała ze swojego fotela i usiadła na kolanach Aleksego a szeroki uśmiech nie schodził jej z twarzy.
- Idealnie rozegrana strategia, blondasie - powiedziała i pocałowała chłopaka czule. Dawno się nie całowali, całe pół godziny temu a to dawno i nie ukrywała, że zapragnęła ust Rosjanina w tym momencie. Poprawiła tyłek na jego kolanach, jeszcze tylko mocniej zawiązała sznureczki od majtek w stroju co by jej przypadkiem nie spadły a czuła, że się poluzowały. Kiedy już miała to znowu zatopić się w ustach Vulkodlaka usłyszała znajomy głos. Milo! Co on tu do cholery robił? Odwróciła głowę w jego kierunku i wyprostowała się.
- Miło Cię znowu widzieć Milo - powiedziała uśmiechając się choć w duchu miała ochotę go wykopać do domu, bo właśnie zniszczył jej plany odnoście kąpieli nago w tym basenie. Dobrze, że ojciec miał tylko dwójkę bękartów, chociaż kto go tam wie czy nie ma więcej, ale niech poprzestanie na ich dwóch, wszyscy będą szczęśliwsi i ich dom nie stanie się przytułkiem dla dzieci Castellaniego z nieprawego łoża. Wstała z kolan Vulkodlaka choć bardzo nie chciała ale musiała się przywitać z bratem. Dowiedzieli się o swoim istnieniu zaledwie dwa lata temu i dopiero co się poznawali, a nie chciała już z nim być na wojennej ścieżce mimo, że musiała dzielić się z nim ojcem i basenem, Przytuliła brata do siebie i poklepała go po plecach.
- Poznajcie się, Aleksy to mój brat Milo, studiuje uzdrowicielstwo, Milo, to mój chłopak Aleksy, chce studiować uzdrowicielstwo - powiedziała szybko wskazując to na jednego panicza to na drugiego. Ah ta formalność.
- Idealnie rozegrana strategia, blondasie - powiedziała i pocałowała chłopaka czule. Dawno się nie całowali, całe pół godziny temu a to dawno i nie ukrywała, że zapragnęła ust Rosjanina w tym momencie. Poprawiła tyłek na jego kolanach, jeszcze tylko mocniej zawiązała sznureczki od majtek w stroju co by jej przypadkiem nie spadły a czuła, że się poluzowały. Kiedy już miała to znowu zatopić się w ustach Vulkodlaka usłyszała znajomy głos. Milo! Co on tu do cholery robił? Odwróciła głowę w jego kierunku i wyprostowała się.
- Miło Cię znowu widzieć Milo - powiedziała uśmiechając się choć w duchu miała ochotę go wykopać do domu, bo właśnie zniszczył jej plany odnoście kąpieli nago w tym basenie. Dobrze, że ojciec miał tylko dwójkę bękartów, chociaż kto go tam wie czy nie ma więcej, ale niech poprzestanie na ich dwóch, wszyscy będą szczęśliwsi i ich dom nie stanie się przytułkiem dla dzieci Castellaniego z nieprawego łoża. Wstała z kolan Vulkodlaka choć bardzo nie chciała ale musiała się przywitać z bratem. Dowiedzieli się o swoim istnieniu zaledwie dwa lata temu i dopiero co się poznawali, a nie chciała już z nim być na wojennej ścieżce mimo, że musiała dzielić się z nim ojcem i basenem, Przytuliła brata do siebie i poklepała go po plecach.
- Poznajcie się, Aleksy to mój brat Milo, studiuje uzdrowicielstwo, Milo, to mój chłopak Aleksy, chce studiować uzdrowicielstwo - powiedziała szybko wskazując to na jednego panicza to na drugiego. Ah ta formalność.
Re: Ogród na tyłach domu wraz z basenem
Wyszczerzył się radośnie, słysząc iż była to długotrwała strategia, a kiedy usiadła mu na kolanach objął ją ramieniem wciąż szczerząc się jak głupi do sera. Strategia godna mistrzyni, zaiste. On nie starał się uciekać w przyszłość aż tak, więc rzadko cokolwiek planował. Nawet jeśli udało mu się coś zaplanować to zwykle cały misterny plan szedł w pizdu. Odwzajemnił jej pocałunki, a jedna z dłoni znalazła się blisko sznureczków które były odpowiedzialne za trzymanie góry od kostiumu na miejscu. I już miał pociągnąć i pozbyć się zbędnego materiału, kiedy do jego uszu dotarły kroki, a dłoń opadła niżej. Kilka sekund później usłyszał głos, którego właściciela zdecydowanie nie znał. Przeniósł spojrzenie w tamtym kierunku... i nie, to na szczęście nie był pan Castellani. Skrzywił się nieco kiedy Devereux z niego zeszła by przywitać się z nieznajomym i sam wstał, by podejść bliżej. Jak widać... cały misterny plan w pizdu. Kiedy ich nawzajem przedstawiła, jedna z brwi Aleksego powędrowała nieco wyżej. Brat? Wiedział o licznym nieznanym potomstwie pana Castellaniego, ale nie spodziewał się tutaj spotkać brata dziewczęcia. Wyciągnął dłoń w jego kierunku z nieznacznym uśmiechem na twarzy.
- Cześć. - powiedział całkowicie męskim głosem, bowiem mutację przeszedł jak każdy zdrowy chłopiec między trzecim, a czwartym rokiem. Potem schował dłonie za siebie. I zaczął obserwować tą dwójkę swoimi bystrymi, ciemnoniebieskimi tęczówkami i nie mógł oprzeć się wrażeniu, że ten oto Milo chyba leci na Suz. W każdym razie jakieś miał dziwne spojrzenie, na pewno zupełne inne od tego jakim Aleksy obdarzał swoje siostry.
- Cześć. - powiedział całkowicie męskim głosem, bowiem mutację przeszedł jak każdy zdrowy chłopiec między trzecim, a czwartym rokiem. Potem schował dłonie za siebie. I zaczął obserwować tą dwójkę swoimi bystrymi, ciemnoniebieskimi tęczówkami i nie mógł oprzeć się wrażeniu, że ten oto Milo chyba leci na Suz. W każdym razie jakieś miał dziwne spojrzenie, na pewno zupełne inne od tego jakim Aleksy obdarzał swoje siostry.
Re: Ogród na tyłach domu wraz z basenem
Każde dziecko tego starego niewyżytego bogacza mogło myśleć tak samo jak i ona, jednak to Suz dostała wszystko to co reszta raczej nie miała, lub zaznać nawet nie chciała. Może to dlatego Milo wszystko co miał to jego inteligencja i chęć zdobywania coraz to nowej wiedzy. Widok tej dwójki był dla chłopaka jednoznaczny, alb o mieli zamiar uprawiać dopiero co seks, albo robili to przez cały pobyt w tym miejscu. Nie miał prawa być dla niego niemiły, był chyba jej chłopakiem, nic mu do tego. Spojrzał więc na chłopaka krótko, starając się obdarzyć go całkiem zwykłym spojrzeniem. Kiedy tylko piękna dziewczyna podeszła do niego przytulając go, chłopak miał wrażenie, że zamarł na chwilkę, oddał jednak lekko uścisk i uśmiechnął się nieznacznie.
- Jeśli tylko bym wam przeszkadzał mam dokąd wrócić, pomyślałem jednak, że skoro ojca nie ma, nie będę Ci aż tak bardzo wadzić.- wzruszył lekko ramionami i kiedy chłopak powiedział mu cześć ten skinął mu lekko głową i uścisnął jego dłoń może troszkę za mocno, jednak nie koniecznie Aleksy musiał to zauważyć.
- A teraz lepiej powiedz jak wyjść z tego ogrodu by trafić na plaże.- mrugnął do niej przyjacielsko, bowiem naprawdę nie chciał patrzeć już na tą parę, zaraz znów zaczęliby się migdalić, a z jakiegoś niewiadomego jeszcze do końca chłopakowi powodu, nie mógł nawet przy tym być.
- Jeśli tylko bym wam przeszkadzał mam dokąd wrócić, pomyślałem jednak, że skoro ojca nie ma, nie będę Ci aż tak bardzo wadzić.- wzruszył lekko ramionami i kiedy chłopak powiedział mu cześć ten skinął mu lekko głową i uścisnął jego dłoń może troszkę za mocno, jednak nie koniecznie Aleksy musiał to zauważyć.
- A teraz lepiej powiedz jak wyjść z tego ogrodu by trafić na plaże.- mrugnął do niej przyjacielsko, bowiem naprawdę nie chciał patrzeć już na tą parę, zaraz znów zaczęliby się migdalić, a z jakiegoś niewiadomego jeszcze do końca chłopakowi powodu, nie mógł nawet przy tym być.
Milo AslowStudent: Uzdrowicielstwo - Urodziny : 04/03/1991
Wiek : 33
Skąd : Buenos Aires/ Londyn
Krew : Czysta
Re: Ogród na tyłach domu wraz z basenem
Suzi udało jej się tu żyć od początku tylko dlatego, że matka porzuciła ją jakieś 2 miesiące po urodzeniu zostawiając ją pod drzwiami tego domu. Tylko dlatego. Przez całe życie oglądała to nowe laski swojego ojca, które zmieniał częściej niż skarpetki. Gdyby nie to, że była taka twarda już dawno by uciekła z tego domu. Chociaż potem ojciec tak pojechał po bandzie, że jej wujek jakoś cudownie ją odnalazł i za sprawą tych wszystkich sądów przejął nad nią władzę... i dopiero teraz poczuła jak dobrze jej było, wujek auror to zło w czystej postaci, nie lubiła go i koniec, i tego nazwiska co po nim ma też nie lubi.
- Nie wadzisz, przecież to Twój dom - powiedziała machając ręką. A co miała powiedzieć, weź braciszku spadaj? Suzi o dziwo potrafiła ugryźć się w język, chociaż Aleksy wiedział jaka pyskata tak naprawdę była. Odeszła kawałek z Milo bo chciała mu pokazać to jej "tajne" przejście przez te chaszcze.
- Idziesz normalnie ścieżką a potem skręcasz tam pod tą palmą na wydeptaną no i prosto aż poczujesz piasek i voila jesteś na dzikiej plaży - powiedziała radośnie zdradzając mu jeden z wielu sekretów jaki krył ten ogród. Suzi nie była świadoma tego co czuł jej brat, zbyt krótko go znała, żeby wiedzieć o czym myśli gdy tylko na niego spojrzy. Owszem, wiedziała, że patrzył się na nią tak jakoś inaczej ale myślała, że on tak po prostu już ma i nie jest to nic strasznego. Nie codziennie dowiaduje się, ze ma się brata i to kilka lat starszego. Dla niej to też był szok, ogromny.
- Nie wadzisz, przecież to Twój dom - powiedziała machając ręką. A co miała powiedzieć, weź braciszku spadaj? Suzi o dziwo potrafiła ugryźć się w język, chociaż Aleksy wiedział jaka pyskata tak naprawdę była. Odeszła kawałek z Milo bo chciała mu pokazać to jej "tajne" przejście przez te chaszcze.
- Idziesz normalnie ścieżką a potem skręcasz tam pod tą palmą na wydeptaną no i prosto aż poczujesz piasek i voila jesteś na dzikiej plaży - powiedziała radośnie zdradzając mu jeden z wielu sekretów jaki krył ten ogród. Suzi nie była świadoma tego co czuł jej brat, zbyt krótko go znała, żeby wiedzieć o czym myśli gdy tylko na niego spojrzy. Owszem, wiedziała, że patrzył się na nią tak jakoś inaczej ale myślała, że on tak po prostu już ma i nie jest to nic strasznego. Nie codziennie dowiaduje się, ze ma się brata i to kilka lat starszego. Dla niej to też był szok, ogromny.
Re: Ogród na tyłach domu wraz z basenem
Stał i obserwował tą dwójkę mając dziwne wrażenie, że coś tutaj niekoniecznie jest tak jak powinno. Mimo, że chciał nie mógł się pozbyć tego rażenia więc z uwagą przyglądał się to Milowi, to Suz jakby chcąc ich złapać na jakimkolwiek niewłaściwym geście czy spojrzeniu. Dłonie schował do kieszeni i patrzył mrużąc nieco powieki. Patrzył jak pokazuje mu drogę do plaży i patrzył jak student uzdrowicielstwa idzie we wskazanym przez Suzie kierunku. Vulkodlak cicho westchnął kiwając głowią i zajął miejsce na fotelu teraz wpatrując się w Devereux.
- Nie wspominałaś, że masz brata z zapędami kazirodczymi. - mruknął bardziej do siebie niż do niej, po czym sięgnął po swój kieliszek z winem i opróżnił go w zaskakująco szybkim tempie. Potem zaś sięgnął po kawałek ananasa znajdujący się w wielkiej misie pełnej najróżniejszych owoców który wraz z kieliszkami i korkociągiem przyniosła Nana. Jednego Aleksy już był pewien- nie polubią się za cholerę z Milo, choć wydaje się, że mają podobne zainteresowania takie jak medycyna, tatuaże i... Suz. Nie, nie mógł wymazać ze swojej głowy okropnych obrazów, więc kiedy skończył konsumpcję plastra ananasa sięgnął po butelkę i napełnił do końca swój kieliszek i znów dość szybko go opróżnił. Z cichym westchnięciem odstawił puste naczynko na stół i rozłożył się w fotelu przymykając na chwilę powieki i dając szansę nikłym promilom zawartym w winie na wykonanie powierzonej im misji- misji zapomnij.
- Nie wspominałaś, że masz brata z zapędami kazirodczymi. - mruknął bardziej do siebie niż do niej, po czym sięgnął po swój kieliszek z winem i opróżnił go w zaskakująco szybkim tempie. Potem zaś sięgnął po kawałek ananasa znajdujący się w wielkiej misie pełnej najróżniejszych owoców który wraz z kieliszkami i korkociągiem przyniosła Nana. Jednego Aleksy już był pewien- nie polubią się za cholerę z Milo, choć wydaje się, że mają podobne zainteresowania takie jak medycyna, tatuaże i... Suz. Nie, nie mógł wymazać ze swojej głowy okropnych obrazów, więc kiedy skończył konsumpcję plastra ananasa sięgnął po butelkę i napełnił do końca swój kieliszek i znów dość szybko go opróżnił. Z cichym westchnięciem odstawił puste naczynko na stół i rozłożył się w fotelu przymykając na chwilę powieki i dając szansę nikłym promilom zawartym w winie na wykonanie powierzonej im misji- misji zapomnij.
Re: Ogród na tyłach domu wraz z basenem
Odprowadziła z najzwyczajniejszym życzliwym uśmiechem przyszywanego brata i wróciła szybkim krokiem do Aleksego, no prawie w podskokach! Nie było żadnych niewłaściwych gestów ani spojrzeń w kierunku brata z jej strony, przecież to był jej rodzony brat, krew z krwi! Byli w tych samych jajcach pana Castellaniego. Zamrugała więc kilkakrotnie gapiąc się z nieco opadniętą szczęką na blondyna i próbowała zrozumieć jego słowa, pojąć to.
- Kochanie, chyba jednak za długo byłeś na słońcu - stanęła przed nim ze zmarszczonymi brwiami, no miała nadzieję, że to był nie śmieszny żart i on zaraz się na nią rzuci alb zrobi coś innego, ale nie, on siedział na tym fotelu i pił raz za razem to wino.
- Aleksy, przecież to mój brat, fuuj - potrząsnęła szybko głową i znowu wdrapała się ciepłym tyłkiem na jego kolana. Chwyciła za jego policzki i nakierowała jego twarz tak żeby na nią spojrzał. Nie chciała żeby tak nagle stracił tak wyśmienity humor, nie teraz!
- Nie jesteś zazdrosny o kolegów z drużyny a o mojego brata będziesz? - zapytała patrzeć mu w oczy. Dla niej to było dziwne i śmieszne a nawet trochę słodkie, bo chyba nigdy nie widziała Aleksego zazdrosnego o nią, albo po prostu dobrze to ukrywał, w sumie to ona też nie dawała mu powodów do tego by był zazdrosny. Musnęła lekko jego miękkie usta swoimi wargami - No już, uśmiechnij się do mnie - uniosła kąciki warg do góry a jej dłonie wzięła z jego policzków na jego boczki. Jak się sam nie rozweseli to ona to zrobi.
- Kochanie, chyba jednak za długo byłeś na słońcu - stanęła przed nim ze zmarszczonymi brwiami, no miała nadzieję, że to był nie śmieszny żart i on zaraz się na nią rzuci alb zrobi coś innego, ale nie, on siedział na tym fotelu i pił raz za razem to wino.
- Aleksy, przecież to mój brat, fuuj - potrząsnęła szybko głową i znowu wdrapała się ciepłym tyłkiem na jego kolana. Chwyciła za jego policzki i nakierowała jego twarz tak żeby na nią spojrzał. Nie chciała żeby tak nagle stracił tak wyśmienity humor, nie teraz!
- Nie jesteś zazdrosny o kolegów z drużyny a o mojego brata będziesz? - zapytała patrzeć mu w oczy. Dla niej to było dziwne i śmieszne a nawet trochę słodkie, bo chyba nigdy nie widziała Aleksego zazdrosnego o nią, albo po prostu dobrze to ukrywał, w sumie to ona też nie dawała mu powodów do tego by był zazdrosny. Musnęła lekko jego miękkie usta swoimi wargami - No już, uśmiechnij się do mnie - uniosła kąciki warg do góry a jej dłonie wzięła z jego policzków na jego boczki. Jak się sam nie rozweseli to ona to zrobi.
Re: Ogród na tyłach domu wraz z basenem
Sięgnął znów po butelkę i znów zaczął napełniać ją winem czując, że zachowuje się podobnie do alkoholika. Z tym, że próbował upić się winem i nie sięgał po cięższy kaliber jakim jest wódka. Choć wódka by się przydała, nie powiem, że nie. Widząc jej reakcję westchnął cicho. Ona nie... Ona była w porządku. Jej brat był jakiś nie ten tegos. Zamiast to jednak powiedzieć zaczął już powoli sączyć winko z kolejnego kieliszka. Dał jej szansę wdrapania się na swoje kolana i objął ją swoim ramieniem odstawiając w międzyczasie kieliszek na blat stołu.
- Bo twoi koledzy z drużyny nie patrzą na Ciebie tak jak twój brat. W połowie brat, bo przecież macie inne matki. I nawet mniej niż w połowie brat, bo nie wychowaliście się razem. Zobacz jak on się na Ciebie patrzy i jak chciał mnie zabić wzrokiem. Przyjrzyj się następnym razem. - powiedział wpatrując się w dziewczynę i nieco przy tym gestykulując. No tak, wypił. Na trzeźwo nie przypominał chodzącego wiatraka, nie był jednak na tyle pijany, żeby wyglądać na chorego. Po prostu jeszcze w miarę świadomie ruszał dłońmi kiedy mówił. Jak skończył popatrzył na nią spojrzeniem zbitego psa.
- Przepraszam. - wymamrotał, a kiedy musnęła wargami jego wargi posłał jej nieco weselsze spojrzenie. Uśmiechnął się delikatnie, by wrócić do przerwanej mu wcześniej czynności mianowicie do całowania jej warg i rozwiązywania góry od stroju. Wrócił więc z radością, na bok odstawiając dziwnego Milo i inne problemy. Och, był mistrzem w takim odsuwaniu spraw na bok, więc zaraz też jego wargi znalazły się na jej szyi zostawiając na niej delikatne pocałunki.
- Bo twoi koledzy z drużyny nie patrzą na Ciebie tak jak twój brat. W połowie brat, bo przecież macie inne matki. I nawet mniej niż w połowie brat, bo nie wychowaliście się razem. Zobacz jak on się na Ciebie patrzy i jak chciał mnie zabić wzrokiem. Przyjrzyj się następnym razem. - powiedział wpatrując się w dziewczynę i nieco przy tym gestykulując. No tak, wypił. Na trzeźwo nie przypominał chodzącego wiatraka, nie był jednak na tyle pijany, żeby wyglądać na chorego. Po prostu jeszcze w miarę świadomie ruszał dłońmi kiedy mówił. Jak skończył popatrzył na nią spojrzeniem zbitego psa.
- Przepraszam. - wymamrotał, a kiedy musnęła wargami jego wargi posłał jej nieco weselsze spojrzenie. Uśmiechnął się delikatnie, by wrócić do przerwanej mu wcześniej czynności mianowicie do całowania jej warg i rozwiązywania góry od stroju. Wrócił więc z radością, na bok odstawiając dziwnego Milo i inne problemy. Och, był mistrzem w takim odsuwaniu spraw na bok, więc zaraz też jego wargi znalazły się na jej szyi zostawiając na niej delikatne pocałunki.
Re: Ogród na tyłach domu wraz z basenem
Nie podobało jej się to, że tak pił. Suzi nie była abstynentką żadną, bo przecież znana była w swoim Zielonym domu z wyszukanych drinków, które sama sobie tworzy. Nie podobało jej się, ze pił sam mimo, że ona była tuż przy nim. I był zły, dawno nie widziała go złego, ostatnim razem chyba jak się dowiedział, ze odwołali egzaminy. Ona skakała w duchu z radości ale wiedziała, że musi go pocieszyć, no i tak zrobiła i to dwa razy!
- Przyjrzę - powiedziała i patrzyła w jego granatowe oczy, które tak uwielbiała, a nawet kochała. Suzi to całego Pana Vulkodlaka kochała i on o tym doskonale wiedział, nie powtarzali sobie tego codziennie po milion razy jak niektóre pary, raz wystarczyło chociaż dzisiaj widać było, że go to dręczy. - Wiesz co do Ciebie czuję i to się nie zmieni, przynajmniej ja nie planuję żeby coś się zmieniło - powiedziała dając mu chyba w końcu do zrozumienia. W końcu zobaczyła jego uśmiech, delikatny ale zawsze. Dąsanie się i zamartwianie w tym czasie jej nie pasowało, bo Suzi miała inne bardziej ciekawsze plany i chciała je natychmiast zrealizować.
- No, wróciłeś do mnie - przyznała z błogim uśmiechem kiedy Rosjanin obcałowywał jej szyję. Dziewczyna opuszkami palców muskała jego kark, tam gdzie miał tatuaż. Noc była jeszcze długa, nie mogli jej zmarnować na kłótnie, fochy lub inne mało przyjemne rzeczy. Jedna z jej dłoni znalazła się pod szarą koszulką chłopaka dotykiem pieszcząc jego umięśnione plecy. Za chwilę jej się pozbędzie, bo w tym momencie była całkowicie zbędna.
- Przyjrzę - powiedziała i patrzyła w jego granatowe oczy, które tak uwielbiała, a nawet kochała. Suzi to całego Pana Vulkodlaka kochała i on o tym doskonale wiedział, nie powtarzali sobie tego codziennie po milion razy jak niektóre pary, raz wystarczyło chociaż dzisiaj widać było, że go to dręczy. - Wiesz co do Ciebie czuję i to się nie zmieni, przynajmniej ja nie planuję żeby coś się zmieniło - powiedziała dając mu chyba w końcu do zrozumienia. W końcu zobaczyła jego uśmiech, delikatny ale zawsze. Dąsanie się i zamartwianie w tym czasie jej nie pasowało, bo Suzi miała inne bardziej ciekawsze plany i chciała je natychmiast zrealizować.
- No, wróciłeś do mnie - przyznała z błogim uśmiechem kiedy Rosjanin obcałowywał jej szyję. Dziewczyna opuszkami palców muskała jego kark, tam gdzie miał tatuaż. Noc była jeszcze długa, nie mogli jej zmarnować na kłótnie, fochy lub inne mało przyjemne rzeczy. Jedna z jej dłoni znalazła się pod szarą koszulką chłopaka dotykiem pieszcząc jego umięśnione plecy. Za chwilę jej się pozbędzie, bo w tym momencie była całkowicie zbędna.
Re: Ogród na tyłach domu wraz z basenem
Castellani uwielbiał przerwy świąteczne, które spędzał w rodzinnym, niesamowicie ciepłym i słonecznym Buenos, tak bardzo różniącym się od szarej Anglii. Często miał ojcu za złe, że posłał go akurat tam, skoro na świecie istniało wiele renomowanych Instytutów Magii, w których mógł zdobyć takie samo wykształcenie, a przy tym nie martwić się, że poodmraża sobie palce. Tak, był ciepłolubny, lubił opaleniznę, rozjaśnione słońcem włosy, oczy tajemniczo przesłonięte okularami przeciwsłonecznymi oraz dziewczyny w bikini. W Anglii takich widoków było tyle co kot napłakał, więc młody korzystał z dobrodziejstw Buenos za każdym razem kiedy się tu pojawiał.
Było już dość późne popołudnie, gdy Lucas wracał z publicznej plaży, przyległej do tej prywatnej Castellanich. Co się napatrzył to jego, więc teraz do szczęścia nie było mu potrzebne nic oprócz wypoczynku nad basenem w ciepłych, słonecznych promieniach z koktajlem (no bo przecież nie drinkiem!) w dłoni.
- Cześć Nan. - Puchon przywitał się z gosposią, która była dla niego jak babcia, w międzyczasie sprzedając jej buziaka w pomarszczony policzek. - Przyniosłabyś mi coś dobrego na taras? - zapytał, puszczając jej oczko i uroczy uśmiech. Nie oczekiwał odpowiedzi, gdyż gosposia od zawsze go rozpieszczała, dokładnie jak babcia. Po tym zabiegu, który fundował mu przedostatnią rzecz jakiej dziś potrzebował, wyszedł z domu na taras, gdzie w słońcu migotała gładka, turkusowa woda w basenie. Argentyńczyk podszedł do rozłożonego leżaka, który zawsze okupował, rzucił bieluśki ręcznik na oparcie po czym rozłożył się na meblu, lekko przymykając powieki.
Było już dość późne popołudnie, gdy Lucas wracał z publicznej plaży, przyległej do tej prywatnej Castellanich. Co się napatrzył to jego, więc teraz do szczęścia nie było mu potrzebne nic oprócz wypoczynku nad basenem w ciepłych, słonecznych promieniach z koktajlem (no bo przecież nie drinkiem!) w dłoni.
- Cześć Nan. - Puchon przywitał się z gosposią, która była dla niego jak babcia, w międzyczasie sprzedając jej buziaka w pomarszczony policzek. - Przyniosłabyś mi coś dobrego na taras? - zapytał, puszczając jej oczko i uroczy uśmiech. Nie oczekiwał odpowiedzi, gdyż gosposia od zawsze go rozpieszczała, dokładnie jak babcia. Po tym zabiegu, który fundował mu przedostatnią rzecz jakiej dziś potrzebował, wyszedł z domu na taras, gdzie w słońcu migotała gładka, turkusowa woda w basenie. Argentyńczyk podszedł do rozłożonego leżaka, który zawsze okupował, rzucił bieluśki ręcznik na oparcie po czym rozłożył się na meblu, lekko przymykając powieki.
Re: Ogród na tyłach domu wraz z basenem
Marco znowu uwielbiał każdy wolny dzień, który mu tylko wypadnie w szkolnym grafiku, bo właśnie mógł tu wracać i zająć się swoją drużyną i wszystkimi papierkowymi sprawami odnośnie domu, stadionu, który ufundował i tym co jego dzieci będą robić w przyszłości.
- Dobra, to skontaktuje się z moim prawnikiem odnośnie tych nowych umów, na razie Torres - pożegnał się ze swoim zastępcą kiedy wychodził z siedziby Płomieni i teleportował się pod dom. Był już nowy sezon i Płomienie mieli nowy narybek to też musieli wystosować nowe umowy, zwłaszcza, że byli w czołówce drużyn a Ameryce Południowej i będą grali w pierwszej lidze, póki co na tych dwóch kontynentach ale już planował jakieś towarzyskie z Błękitnymi, bo przecież ostatnio też z nimi sporo urzęduje, zwłaszcza z ich panią kapitan, bardzo urodziwą trzeba dodać.
Otworzył drzwi i od razu wszedł do kuchni witając się z Naną, jedyną kobietą w tym domu, która potrafi gotować i w sumie też i sprzątać, i zajmować się wszystkim dookoła. Cud a nie kobieta. I jakieś romanse z ogrodnikiem ostatnio przyuważył, nono na te stare lata to widać też się chce czegoś od życia. Bardzo dobrze, tak ma być. Z chłodziarki wyciągnął butelkę piwa zaraz po tym jak swoją teczkę rzucił gdzieś na kanapę razem z marynarka i krawatem, w samej jasnej koszuli i oczywiście w spodniach wyszedł na taras gdzie przesiadywał jego syn, pierworodny, jego latorośl, ta młodsza ale też był z niego dumny, mimo wszystko, tak samo jak z Suzanne, szkoda, że Lucas też nie poszedł w to co on, ale może to i dobrze?
- Cześć Loki, koniec przerw, co? - przywitał się z synem w tym samym momencie otwierając swoje piwo i zasiadając na drugim leżaku. To Loki mu się przyjęło przez Suzkę, bo od małego go tak nazywała. Ale tylko w domu, w szkole i na wszystkich publicznych imprezach był Lucasem - Powiedz mi, co ta Suzanne wymyśliła znowu, z tymi zaręczynami, bo ja tego w ogóle nie kupuje, w ogóle! - westchnął i wypił spory łyk orzeźwiającego chmielowego napoju i pokręcił głową na boki.
- Dobra, to skontaktuje się z moim prawnikiem odnośnie tych nowych umów, na razie Torres - pożegnał się ze swoim zastępcą kiedy wychodził z siedziby Płomieni i teleportował się pod dom. Był już nowy sezon i Płomienie mieli nowy narybek to też musieli wystosować nowe umowy, zwłaszcza, że byli w czołówce drużyn a Ameryce Południowej i będą grali w pierwszej lidze, póki co na tych dwóch kontynentach ale już planował jakieś towarzyskie z Błękitnymi, bo przecież ostatnio też z nimi sporo urzęduje, zwłaszcza z ich panią kapitan, bardzo urodziwą trzeba dodać.
Otworzył drzwi i od razu wszedł do kuchni witając się z Naną, jedyną kobietą w tym domu, która potrafi gotować i w sumie też i sprzątać, i zajmować się wszystkim dookoła. Cud a nie kobieta. I jakieś romanse z ogrodnikiem ostatnio przyuważył, nono na te stare lata to widać też się chce czegoś od życia. Bardzo dobrze, tak ma być. Z chłodziarki wyciągnął butelkę piwa zaraz po tym jak swoją teczkę rzucił gdzieś na kanapę razem z marynarka i krawatem, w samej jasnej koszuli i oczywiście w spodniach wyszedł na taras gdzie przesiadywał jego syn, pierworodny, jego latorośl, ta młodsza ale też był z niego dumny, mimo wszystko, tak samo jak z Suzanne, szkoda, że Lucas też nie poszedł w to co on, ale może to i dobrze?
- Cześć Loki, koniec przerw, co? - przywitał się z synem w tym samym momencie otwierając swoje piwo i zasiadając na drugim leżaku. To Loki mu się przyjęło przez Suzkę, bo od małego go tak nazywała. Ale tylko w domu, w szkole i na wszystkich publicznych imprezach był Lucasem - Powiedz mi, co ta Suzanne wymyśliła znowu, z tymi zaręczynami, bo ja tego w ogóle nie kupuje, w ogóle! - westchnął i wypił spory łyk orzeźwiającego chmielowego napoju i pokręcił głową na boki.
Re: Ogród na tyłach domu wraz z basenem
- Jesteś złoto nie człowiek, Nan - odparł z szerokim uśmiechem w ramach podziękowań za koktajl, który sześćdziesięcioletnia kobieta przyniosła mu z drugiego końca domu na taras. Uwiesił na niej swoje zielone tęczówki, odprowadzając jej starczą sylwetkę wgłąb domu. Nim zdążył przeciągnąć spojrzeniem po całym tarasie, jego zielone tęczówki zawisły na wyższej i smuklejszej postaci. Dziwny, ciężki do odczytania, grymas pojawił się na ustach Argentyńczyka. Czemu? Może chciał po prostu sam spędzić to popołudnie, a może po prostu nie miał ochoty na towarzystwo właśnie swego ojca.
- Siema, padre - odparł z lekkim uśmieszkiem na ustach, w końcu odwracając spojrzenie, które tym razem zawisło gdzieś na horyzoncie, tam gdzie niebo łączyło się z morzem i za jakiś czas miało zajść słońce. Kolejne zdanie mężczyzny momentalnie wywołało u chłopaka parsknięcie - a bardziej coś pomiędzy parsknięciem, a odgłosem zakrztuszenia się - śmiechem.
- Naprawdę uważasz, że pytasz o to właściwą osobę? - zapytał od razu, uśmiechając się szeroko, aby po tym przystawić sobie krawędź szklanki i wlać trochę napoju do ust. Jego spojrzenie cały czas było zwrócone w to miejsce, co poprzednio.
- Siema, padre - odparł z lekkim uśmieszkiem na ustach, w końcu odwracając spojrzenie, które tym razem zawisło gdzieś na horyzoncie, tam gdzie niebo łączyło się z morzem i za jakiś czas miało zajść słońce. Kolejne zdanie mężczyzny momentalnie wywołało u chłopaka parsknięcie - a bardziej coś pomiędzy parsknięciem, a odgłosem zakrztuszenia się - śmiechem.
- Naprawdę uważasz, że pytasz o to właściwą osobę? - zapytał od razu, uśmiechając się szeroko, aby po tym przystawić sobie krawędź szklanki i wlać trochę napoju do ust. Jego spojrzenie cały czas było zwrócone w to miejsce, co poprzednio.
Re: Ogród na tyłach domu wraz z basenem
Siema? W ogóle jak on się do swojego rodzonego ojca jedynego, najprawdziwszego zwraca? Siema. No przecież nie są żadnymi kolegami! Z oburzeniem zareagowałby chyba każdy przedstawiciel wielkiego rodu Castellanich, jego ojciec, jego dziadek a już przede wszystkim jego kuzyn Jose, jednak nie Marco. Chciał mieć jak najlepsze stosunki ze swoimi dzieciakami i pozwalał im na naprawdę wiele, jednak z umiarem, a czego by się tu spodziewać po niemal samotnie wychowującym ojcem, który sam był jak takie duże dziecko? Jednak nie wychował ich na złych ludzi, bo zarówno Suzi jak i Loki byli mądrzy, ambitni i korzystali z bycia młodym tak jak powinien każdy nastolatek, no dobra może trochę przesadzali ale nie mógł mieć im tego za złe, bo sam idealny nie był a już z pewnością daleko mu było do wzorowego ucznia.
Spojrzał na syna z nadzieją, że ten jednak mu coś powie na temat ślizgonki ale widać nic z niego nie wyciśnie. Rozczarował się
- No a kogo mam zapytać? Ona mi nic nie mówi już od dawna, stawia tylko przed faktem dokonanym, tak samo będzie z drużyną, zobaczysz, ale wiem, że wybierze Błękitnych a nie Płomienie, ja to wiem - pokręcił znowu głową z głośnym westchnięciem i znowu jasny płyn wlał się do jego gardła. Piwo w ten ciepły majowy dzień był idealny, w Argentynie była niby już jesień, bo przecież w Ameryce Południowej pory roku są odwrotnie ale nadal było przyjemnie ciepło.
- No Loki, 17 lat skończysz za niedługo, według czarodziejskiego prawa stajesz się dorosły, co chcesz dostać? No i kolejne pytanie, czy spraszamy całą szaloną familię Castellani czy tylko nas albo w ogóle chcesz dla znajomych tylko? - wyparzył zasypując syna pytaniami.
Spojrzał na syna z nadzieją, że ten jednak mu coś powie na temat ślizgonki ale widać nic z niego nie wyciśnie. Rozczarował się
- No a kogo mam zapytać? Ona mi nic nie mówi już od dawna, stawia tylko przed faktem dokonanym, tak samo będzie z drużyną, zobaczysz, ale wiem, że wybierze Błękitnych a nie Płomienie, ja to wiem - pokręcił znowu głową z głośnym westchnięciem i znowu jasny płyn wlał się do jego gardła. Piwo w ten ciepły majowy dzień był idealny, w Argentynie była niby już jesień, bo przecież w Ameryce Południowej pory roku są odwrotnie ale nadal było przyjemnie ciepło.
- No Loki, 17 lat skończysz za niedługo, według czarodziejskiego prawa stajesz się dorosły, co chcesz dostać? No i kolejne pytanie, czy spraszamy całą szaloną familię Castellani czy tylko nas albo w ogóle chcesz dla znajomych tylko? - wyparzył zasypując syna pytaniami.
Re: Ogród na tyłach domu wraz z basenem
Lucas miał bardzo luźną relację z ojcem, co wcale nie znaczyło nic negatywnego. Po prostu żyli sobie razem, czasem obok siebie, nie zawadzając sobie na wzajem. No, może dopóki Loki nie zaczął się interesować techniką i mugolską motoryzacją, która od niedawna pochłaniała większość jego myśli, a ojciec nie bardzo to pochwalał. Oczywiście nie zabraniał mu czegokolwiek, ale młody Castellani bardzo dobrze wiedział, że byłby postawiony w o wiele lepszym świetle w oczach ojca, gdyby podążał taką samą ścieżką kariery jak jego siostra. Lubił Quidditch, ale traktował to jako hobby, pewnego rodzaju rozrywkę, a nie coś poważnego. Dlatego miał zamiar iść na studia i wyuczyć sobie zawód, a nie jedynie go wyćwiczyć.
- Pewnie, że wybierze Błękitnych. Do końca życia nie będzie siedziała pod twoimi skrzydłami, padre - rzekł spokojnie i zwrócił spojrzenie na ojca. Kwestię tego czy Suzanne coś mu mówi czy nie kompletnie zignorował, ponieważ chyba było oczywistą oczywistością, że Loki był najsłabiej poinformowany z całej rodziny.
- Dawno nie mieliśmy jakiejś rodzinnej imprezki, więc można zrobić potrójną. Poza tym fajnie byłoby poznać całą rodzinę jeszcze przed ślubem Suzki - odpowiedział z lekkim uśmiechem popijając koktajl. Gdy wspomniał o ślubie na twarzy Marco pojawił się delikatny grymas, dokładnie taki sam, jaki widniał na ustach chłopaka podczas pojawienia się starszego Castellani. - No, bo skoro już są zaręczyny to pewnie i ślub niedługo, nie? - dodał, marszcząc obie brwi bez przekonania.
- A co do prezentu to chcę motocykl albo samochód - wyszczerzył się do ojca, na pewno skutecznie odwracając jego uwagę od zaręczyn i tego całego szumu wokół Suzanne.
- Pewnie, że wybierze Błękitnych. Do końca życia nie będzie siedziała pod twoimi skrzydłami, padre - rzekł spokojnie i zwrócił spojrzenie na ojca. Kwestię tego czy Suzanne coś mu mówi czy nie kompletnie zignorował, ponieważ chyba było oczywistą oczywistością, że Loki był najsłabiej poinformowany z całej rodziny.
- Dawno nie mieliśmy jakiejś rodzinnej imprezki, więc można zrobić potrójną. Poza tym fajnie byłoby poznać całą rodzinę jeszcze przed ślubem Suzki - odpowiedział z lekkim uśmiechem popijając koktajl. Gdy wspomniał o ślubie na twarzy Marco pojawił się delikatny grymas, dokładnie taki sam, jaki widniał na ustach chłopaka podczas pojawienia się starszego Castellani. - No, bo skoro już są zaręczyny to pewnie i ślub niedługo, nie? - dodał, marszcząc obie brwi bez przekonania.
- A co do prezentu to chcę motocykl albo samochód - wyszczerzył się do ojca, na pewno skutecznie odwracając jego uwagę od zaręczyn i tego całego szumu wokół Suzanne.
Re: Ogród na tyłach domu wraz z basenem
Gdyby nie lubił Quidditchu to chyba nie mieliby o czym rozmawiać, chyba jedynie o dziewczynach, bo przecież na pewno podobał się dziewczynom a one podobały się Lucasowi... no chyba, że... nie, Lucas musiał też lubić dziewczynki, był do cholery Castellani a oni preferują tylko płeć przeciwną. A co do tej całej mugolskiej techniki to naprawdę tego nie pochwalał, bo Marco chciał by chłopak zajął się magią a nie jakąś motoryzacją czy jak to się tam zwało. No ale za każdym razem przypominał sobie siebie w jego wieku jak swojemu ojcu, wielkiemu urzędnikowi przedstawił wizję swojej przyszłości, czyli latania w drużynie, bycie sportowcem, stary Javier to był całkowicie przeciwny tym "zabawom" jednak Lucia - matka Marco przekonała swego męża, że jednak to są marzenia i nie powinien ich zabraniać. A Castellani nie chciał być jak swój ojciec mimo, że coraz częściej łapał się na tym, że jednak są podobni.
- Najwyżej to Ty odziedziczysz ten dom, ale nie mów jej tego, wiesz jaki to nerwus - powiedział i wzniósł oczy ku niebu. Ale coś spodziewał się, że jednak jak ta dwójka będzie się kłócić jak to w zwyczaju miało rodzeństwo, Lucas wspomni jej o tych słowach, takie miał przeczucie, a wtedy sam wolałby nie być w swojej skórze.
- Potrójna, to dobra myśl, zaprosimy wszystkich Castellanich, dawno nie widziałem kuzyna a muszę z nim pogadać, tak jak i z Luisem - wypowiedział swoje myśli na głos przysysając się później do butelki. A kiedy znów wspomniał o tym ślubie to tak, właśnie na jego twarzy zagościł grymas niezadowolenia. Nie chciał w ogóle o tym myśleć a ostatnio cały czas miał to w głowie i nie mógł tego wyplenić, nawet Collete mu nie pomagała gdy się z nią widział od czasu do czasu. Znaczy oczywiście, że wtedy miał chwilę zapomnienia ale niestety te śluby i nie daj Merlinie przyszłe dzieci przyprawiały go o mdłości.
- Mówiła, że to kwestia kilku lat a nie od razu, nie wiem. Oni kręcą coś, Lucas, musisz ją wybadać, albo nie, pogadaj z Vanadesse, ona z pewnością więcej wie o tym co młoda kombinuje - powiedział i zmrużył oczy kiwając głową patrząc cały czas przed siebie. Szpiegostwo i dochodzenia też były powszechne w ich rodzinie, zwłaszcza tej dalszej a on naprawdę musiał wiedzieć wszystko co te dwa dzieciaki, które ledwo to od ziemi odrosły chcą zrobić.
- Zapomnij! Jeszcze mi się zabijesz na tych wytworach mugolskiej wyobraźni. Masz miotłę do transportu, będziesz mógł się teleportować, dużo wygodniej niż rozbijać się czymś takim po mieście Lucasie Castellani. Wymyśl coś innego - rzekł poważnym tonem i machnął ręką. Gdyby to jeszcze Marco się znał chociaż trochę na tym albo miał jakiegoś znajomego, który się orientuje w takich rzeczach. Mógł wymyślić wszystko ale nie, jemu zachciało się właśnie samochodu.
- Najwyżej to Ty odziedziczysz ten dom, ale nie mów jej tego, wiesz jaki to nerwus - powiedział i wzniósł oczy ku niebu. Ale coś spodziewał się, że jednak jak ta dwójka będzie się kłócić jak to w zwyczaju miało rodzeństwo, Lucas wspomni jej o tych słowach, takie miał przeczucie, a wtedy sam wolałby nie być w swojej skórze.
- Potrójna, to dobra myśl, zaprosimy wszystkich Castellanich, dawno nie widziałem kuzyna a muszę z nim pogadać, tak jak i z Luisem - wypowiedział swoje myśli na głos przysysając się później do butelki. A kiedy znów wspomniał o tym ślubie to tak, właśnie na jego twarzy zagościł grymas niezadowolenia. Nie chciał w ogóle o tym myśleć a ostatnio cały czas miał to w głowie i nie mógł tego wyplenić, nawet Collete mu nie pomagała gdy się z nią widział od czasu do czasu. Znaczy oczywiście, że wtedy miał chwilę zapomnienia ale niestety te śluby i nie daj Merlinie przyszłe dzieci przyprawiały go o mdłości.
- Mówiła, że to kwestia kilku lat a nie od razu, nie wiem. Oni kręcą coś, Lucas, musisz ją wybadać, albo nie, pogadaj z Vanadesse, ona z pewnością więcej wie o tym co młoda kombinuje - powiedział i zmrużył oczy kiwając głową patrząc cały czas przed siebie. Szpiegostwo i dochodzenia też były powszechne w ich rodzinie, zwłaszcza tej dalszej a on naprawdę musiał wiedzieć wszystko co te dwa dzieciaki, które ledwo to od ziemi odrosły chcą zrobić.
- Zapomnij! Jeszcze mi się zabijesz na tych wytworach mugolskiej wyobraźni. Masz miotłę do transportu, będziesz mógł się teleportować, dużo wygodniej niż rozbijać się czymś takim po mieście Lucasie Castellani. Wymyśl coś innego - rzekł poważnym tonem i machnął ręką. Gdyby to jeszcze Marco się znał chociaż trochę na tym albo miał jakiegoś znajomego, który się orientuje w takich rzeczach. Mógł wymyślić wszystko ale nie, jemu zachciało się właśnie samochodu.
Re: Ogród na tyłach domu wraz z basenem
Jak na prawdziwego Castellani przystało, Lucas nie był obojętny na damskie wdzięki, a dzięki jemu argentyńskiemu urokowi, jego rówieśniczki nie były w stanie oderwać od niego wzroku. Jednakże mimo wszystko, tą całą krew, geny i wspólne zamiłowania do kobiet nigdy nie pociągnęłyby Lokiego do rozmowy z ojcem na takie tematy. Chłopak nienawidził się uzewnętrzniać. Uznawał to jako oznakę słabości, niemożności poradzenia sobie ze swoimi problemami, a on jako potomek argentyńskiego rodu musiał być silny, gdyż mimo wszystko nie chciał zawieść ojca.
- Super! - odparł z entuzjazmem, posyłając szeroki uśmiech do ojca, który bezczelnie przed jego nosem popijał sobie piwko, i to wcale nie kremowe. Mimowolnie oblizał wargi i ponownie odwrócił wzrok w stronę oceanu, gdzie ogromna, jasna kula słońca coraz bardziej zbliżała się do tego miejsca pomiędzy niebem a ziemią. Czy był romantykiem? Może trochę, ale jeszcze nie spotkał takiej, której mógłby pokazać swoją prawdziwą naturę.
- A mamy jakieś ładne kuzynki? - zapytał z nikczemnym uśmieszkiem na pełnych, argentyńskich wargach. Przysunął się lekko do ojca, gdy ten zniżył głos do konspiracyjnego. Młody Castellani lubił takie śledztwa i podchody, gdyż nigdy nie było wiadomo co może z tego wyniknąć i to było najbardziej fascynujące w tym wszystkim.
- Dobra, nie kombinuj padre, bo Ci żyłka pęknie - poklepał go po ramieniu, jak starego druha, z którym nie widział się kope lat. - Postaram się coś wyniuchać, ale nic za darmo... - Iście diabelska iskierka pojawiła się w zielonych ślepiach chłopaka, a Marco powinien się w tej samej chwili domyślić jaką cenę powinien ponieść za te informacje.
- Super! - odparł z entuzjazmem, posyłając szeroki uśmiech do ojca, który bezczelnie przed jego nosem popijał sobie piwko, i to wcale nie kremowe. Mimowolnie oblizał wargi i ponownie odwrócił wzrok w stronę oceanu, gdzie ogromna, jasna kula słońca coraz bardziej zbliżała się do tego miejsca pomiędzy niebem a ziemią. Czy był romantykiem? Może trochę, ale jeszcze nie spotkał takiej, której mógłby pokazać swoją prawdziwą naturę.
- A mamy jakieś ładne kuzynki? - zapytał z nikczemnym uśmieszkiem na pełnych, argentyńskich wargach. Przysunął się lekko do ojca, gdy ten zniżył głos do konspiracyjnego. Młody Castellani lubił takie śledztwa i podchody, gdyż nigdy nie było wiadomo co może z tego wyniknąć i to było najbardziej fascynujące w tym wszystkim.
- Dobra, nie kombinuj padre, bo Ci żyłka pęknie - poklepał go po ramieniu, jak starego druha, z którym nie widział się kope lat. - Postaram się coś wyniuchać, ale nic za darmo... - Iście diabelska iskierka pojawiła się w zielonych ślepiach chłopaka, a Marco powinien się w tej samej chwili domyślić jaką cenę powinien ponieść za te informacje.
Re: Ogród na tyłach domu wraz z basenem
Jak Lucas osiągnie pełnoletność to może być pewny, że razem wypiją sobie piwo i to alkoholowe a nie jakieś kremowe, a jak będzie dobrym synalkiem to zabierze go w miejsce gdzie wstęp mają tylko prawdziwe dżentelmeny, do Złotego Feniksa, ale jeszcze na to za wcześnie, o wiele za wcześnie. Bo dorosłość to nie tylko dowód, który nosi się w portfelu ale to co ma się w głowie i pokazuje się to światu, ze nie jest się głupim dzieciakiem bez pomysłów na przyszłość. Bo to miejsce było szczególne i działo się tam wiele rzeczy, zwłaszcza w jednym pokoju. Dlatego chyba musiał najpierw nauczyć Lucasa grać w pokera, bo gdy już tam go weźmie od razu musiał pokazać, że ma klasę i kasę, że jest prawdziwym Castellanim.
- Musze Cie zmartwić, bo Twoja siostra jest jedyną dziewczyną w naszym rodzie, masz samych kuzynów - powiedział szczerząc się tak jak on i wzruszył ramionami odstawiając piwo koło leżaka i założył ręce za głową. No tak, jakoś dziwnym trafem u Castellanich zawsze rodziły się chłopaki a dziewczynka zdarzała się naprawdę rzadko. Więc w sumie o wymarcie nazwiska nie musieli się bać byle tylko to nazwisko nie było zbezczeszczone przez któregoś z członków.
Znów zmrużył swe oczy słysząc propozycję Lucasa i aż zacmokał z niezadowolenia.
- Ty to mała szuja jesteś, z pewnością masz to po matce - powiedział ale z uśmiechem, bo zawsze gdy jego dzieci pokazywały różki to mówił, że to wina kobiety, która ich porzuciła, no przecież na coś zwalić musiał. Ale prawda była taka, że akurat on sam był dobry w takich układzikach - Ja Ci samochodu nie kupię, nawet o tym nie myśl, ale może Twój wujek, Luis, tylko muszę mieć informacje i to dobre a nie to co już wiem albo o czym mogę się dowiedzieć z łatwością - dodał jeszcze z wymierzonym palcem, jak chciał się targować to proszę bardzo, Marco musiał go tego nauczyć, bo w przyszłości on przejmie po nim pałeczkę i sam będzie musiał walczyć o swoje, a wiedział, że Lucas da radę, widział to po nim, w końcu to jego krew, jego szalone plemniki zapłodniły to jajeczko z których powstał ten Puchon.
- Musze Cie zmartwić, bo Twoja siostra jest jedyną dziewczyną w naszym rodzie, masz samych kuzynów - powiedział szczerząc się tak jak on i wzruszył ramionami odstawiając piwo koło leżaka i założył ręce za głową. No tak, jakoś dziwnym trafem u Castellanich zawsze rodziły się chłopaki a dziewczynka zdarzała się naprawdę rzadko. Więc w sumie o wymarcie nazwiska nie musieli się bać byle tylko to nazwisko nie było zbezczeszczone przez któregoś z członków.
Znów zmrużył swe oczy słysząc propozycję Lucasa i aż zacmokał z niezadowolenia.
- Ty to mała szuja jesteś, z pewnością masz to po matce - powiedział ale z uśmiechem, bo zawsze gdy jego dzieci pokazywały różki to mówił, że to wina kobiety, która ich porzuciła, no przecież na coś zwalić musiał. Ale prawda była taka, że akurat on sam był dobry w takich układzikach - Ja Ci samochodu nie kupię, nawet o tym nie myśl, ale może Twój wujek, Luis, tylko muszę mieć informacje i to dobre a nie to co już wiem albo o czym mogę się dowiedzieć z łatwością - dodał jeszcze z wymierzonym palcem, jak chciał się targować to proszę bardzo, Marco musiał go tego nauczyć, bo w przyszłości on przejmie po nim pałeczkę i sam będzie musiał walczyć o swoje, a wiedział, że Lucas da radę, widział to po nim, w końcu to jego krew, jego szalone plemniki zapłodniły to jajeczko z których powstał ten Puchon.
Re: Ogród na tyłach domu wraz z basenem
Tylko piwo? Dumny ojciec razem z dorosłym synem powinni siedzieć w skórzanych fotelach na najwyższym piętrze drogiego apartamentowca. Powinni razem raczyć się najlepszą whisky z lodem i cieszyć oczy pięknymi kobietami. Tak. Właśnie tak, do czternastego roku życia, młody Castellani wyobrażał sobie swoje siedemnaste urodziny. Jak można łatwo wywnioskować, teraz jego wyobrażenia były bliżej nieokreślone.
- Cholera - mruknął, kręcąc głową z dezaprobatą. Chyba matka natura chciała zrobić z Castellanich czołowy ród reproduktorów, mających rozsiać swe silne, argentyńskie geny po całym świecie.
- Po matce czy nie, nieważne - odparł obojętnym tonem. Lucas nie zaznał matczynej miłości, dlatego też to słowo nie miało dla niego znaczenia, a tym samym nie wywierało na nim zbytniego wrażenia. Jedyną kobietą, którą darzył swym szacunkiem i miłością, była gosposia Nana, która opiekowała się nim odkąd tylko rozwinęła się mu świadomość. - Podałem swoją cenę, teraz decyzja należy do Ciebie - posłał ojcu przeciągłe spojrzenie na miarę tych w starych mugolskich westernach, gdzie dwóch kowbojów spotyka się o godzinie dwunastej w południe na pojedynek na śmierć i życie.
- Wiesz gdzie mnie szukać, narka - podniósł się z leżaka, a w ramach pożegnania z ojcem przystawił do czoła dwa palce, po czym je odrzucił w dość nonszalancki sposób. Po zakończeniu tej krótkiej, ale jakże przyjemnej pogawędki z ojczulkiem, Puchon powędrował do swojego pokoju, w którym miał zamiar posłuchać muzyki z gramofonu przerobionego na płyty CD.
- Cholera - mruknął, kręcąc głową z dezaprobatą. Chyba matka natura chciała zrobić z Castellanich czołowy ród reproduktorów, mających rozsiać swe silne, argentyńskie geny po całym świecie.
- Po matce czy nie, nieważne - odparł obojętnym tonem. Lucas nie zaznał matczynej miłości, dlatego też to słowo nie miało dla niego znaczenia, a tym samym nie wywierało na nim zbytniego wrażenia. Jedyną kobietą, którą darzył swym szacunkiem i miłością, była gosposia Nana, która opiekowała się nim odkąd tylko rozwinęła się mu świadomość. - Podałem swoją cenę, teraz decyzja należy do Ciebie - posłał ojcu przeciągłe spojrzenie na miarę tych w starych mugolskich westernach, gdzie dwóch kowbojów spotyka się o godzinie dwunastej w południe na pojedynek na śmierć i życie.
- Wiesz gdzie mnie szukać, narka - podniósł się z leżaka, a w ramach pożegnania z ojcem przystawił do czoła dwa palce, po czym je odrzucił w dość nonszalancki sposób. Po zakończeniu tej krótkiej, ale jakże przyjemnej pogawędki z ojczulkiem, Puchon powędrował do swojego pokoju, w którym miał zamiar posłuchać muzyki z gramofonu przerobionego na płyty CD.
Re: Ogród na tyłach domu wraz z basenem
Gdyby tylko usłyszał marzenia swojego syna zaśmiałby się i pokręcił tylko głową. Do whisky trzeba dorosnąć, trzeba gardło mieć wyjątkowo spalone by sobie go od tak popijać bez żadnych dodatków innych niż lód i to jeszcze tak by się nie krzywić. Wątpił by chłopak miał aż tak przepite gardło, nawet jego barwa głosowa nie wskazywała na to, będzie musiał jeszcze nad tym popracować. Ale i tak wypiją nie jedną whisky, to mógł mu zagwarantować, jednak póki co musiał zgrywać dobrego ojczulka.
- No na razie - powiedział jeszcze i machnął chłopakowi na pożegnanie a sam jeszcze wygodniej rozsiadł się na leżaku ciesząc się ostatnimi podrygami promieni słonecznych. Że też akurat nie zaprosił Colette do siebie, albo Meredith. Tak, tej drugiej kiedyś przedstawi urok dzikiej plaży i zachodzącego słońca, bez żadnych podtekstów, Marco chciał by go jeszcze bardziej polubiła. Przecież razem pracowali a on nie chciał mieć żadnych nieprzyjemności z kolegami po fachu, lubił pozostawać w dobrych relacjach.
Jednym łykiem dopił swoje piwo i odstawił z powrotem na posadzkę a sam przymknął powieki wsłuchując się w fale, które uderzały o brzeg i skały. Idealne ostatnie momenty wyciszenia przed powrotem do rozwrzeszczanej hołoty uczniowskiej. Nie żeby ich nie lubił ale niektórych miał serdecznie dosyć. Więc teraz korzystał póki mógł i nikt mu nie śmiał przeszkodzić. Chociaż, miał się chyba jeszcze z kimś spotkać. Zaraz, zaraz... kto to miał być? Nie zdążył sobie przypomnieć, bo zasnął.
- No na razie - powiedział jeszcze i machnął chłopakowi na pożegnanie a sam jeszcze wygodniej rozsiadł się na leżaku ciesząc się ostatnimi podrygami promieni słonecznych. Że też akurat nie zaprosił Colette do siebie, albo Meredith. Tak, tej drugiej kiedyś przedstawi urok dzikiej plaży i zachodzącego słońca, bez żadnych podtekstów, Marco chciał by go jeszcze bardziej polubiła. Przecież razem pracowali a on nie chciał mieć żadnych nieprzyjemności z kolegami po fachu, lubił pozostawać w dobrych relacjach.
Jednym łykiem dopił swoje piwo i odstawił z powrotem na posadzkę a sam przymknął powieki wsłuchując się w fale, które uderzały o brzeg i skały. Idealne ostatnie momenty wyciszenia przed powrotem do rozwrzeszczanej hołoty uczniowskiej. Nie żeby ich nie lubił ale niektórych miał serdecznie dosyć. Więc teraz korzystał póki mógł i nikt mu nie śmiał przeszkodzić. Chociaż, miał się chyba jeszcze z kimś spotkać. Zaraz, zaraz... kto to miał być? Nie zdążył sobie przypomnieć, bo zasnął.
Re: Ogród na tyłach domu wraz z basenem
Hyperion aportował się na tyłach ogrodu Castellanich mocno podirytowany. Przeszło pół godziny temu miał spotkać się z Marco, a ten nie zjawił się w umówionym miejscu. Nie tolerował spóźnialstwa, nawet wśród przyjaciół. Nie przyszła góra do Mahometa to musiał Mahomet do góry. Do więc zbliżając się do męzczyzny dostrzegł, że ten smacznie sobie kima uśmiechnął sie złośliwie. Wyciągnął różdżkę i jednym szybkim machnięciem wrzucił kolegę do basenu. Sam stanął przy brzegu krzyżując ręce na piersiach i przyglądając się mężczyźnie z góry.
- Mam nadzieję, że miałeś dobry powód, by uciąć sobie drzemkę w środku dnia, gumochłonie.
- Mam nadzieję, że miałeś dobry powód, by uciąć sobie drzemkę w środku dnia, gumochłonie.
Re: Ogród na tyłach domu wraz z basenem
Ależ przyjemnie mu się drzemało na świeżym powietrzu po całym dniu pracy i po wypiciu dobrego piwa. Argentyna mu bardzo służyła dlatego też za nic w świecie nie zamieniłby tego miejsca na żadne pałace. To był jego dom, idealny dom, do szczęścia brakowało mu jeszcze idealnej żony, bo idealne dzieci też miał. Co do żony, a z tym było znacznie gorzej. Chociaż właśnie mu się śniła jedna kobieta, która w samym fartuszku pichciła dla niego kolację, a on już zabierał się za rozwiązywanie kokardki, która utrzymywała ten "kostium" na swoim miejscu. Jednak sen się skończył, bardzo nagle, bo obudził właśnie wtedy gdy uderzył swym ciałem o taflę nieruchomej dotąd wody w basenie. Szybko wypłynął na powierzchnię łapiąc pierwszy oddech i pokręcił głową strzepując wodę ze swej ciemnej czupryny. Dłońmi zaś przetarł swą twarz by móc widzieć sprawę. Spodziewał się, że to jego syn i już miał rzucać w niego hiszpańskimi zdaniami jednak na brzegu zobaczył Hyperiona, jego dobrego przyjaciela.
- W końcu raczyłeś mnie odwiedzić, stary zgredzie - mruknął do niego i podpłynął do brzegu basenu z łatwością na niego wyskakując. Pięknie spodnie od drogiego garniaka przemoczone, tak jak i jasna koszula - Odwiedzę sobie Twojego krawca w przyszłym tygodniu na Twój koszt - dodał ze złośliwym uśmieszkiem chociaż i tak wiedział, że to nic mu nie zrobi, oboje mieli kasy jak lodu.
- Nana, przynieś proszę coś do zjedzenia i ręcznik jak masz pod ręką - zwrócił się w ojczystym języku do swojej gosposi i ściągnął szybko swoją koszulę odrzucając ją na oparcie leżaka.
- Byłem pewny, że się spotykasz jednak z tą swoją młódką. Więc nie dała, co? - zapytał szczerząc się swoim filmowym uśmiechem a zaraz na tarasie pojawiła się starsza już wiekiem gosposia z całą tacą jakichś przekąsek.
- W końcu raczyłeś mnie odwiedzić, stary zgredzie - mruknął do niego i podpłynął do brzegu basenu z łatwością na niego wyskakując. Pięknie spodnie od drogiego garniaka przemoczone, tak jak i jasna koszula - Odwiedzę sobie Twojego krawca w przyszłym tygodniu na Twój koszt - dodał ze złośliwym uśmieszkiem chociaż i tak wiedział, że to nic mu nie zrobi, oboje mieli kasy jak lodu.
- Nana, przynieś proszę coś do zjedzenia i ręcznik jak masz pod ręką - zwrócił się w ojczystym języku do swojej gosposi i ściągnął szybko swoją koszulę odrzucając ją na oparcie leżaka.
- Byłem pewny, że się spotykasz jednak z tą swoją młódką. Więc nie dała, co? - zapytał szczerząc się swoim filmowym uśmiechem a zaraz na tarasie pojawiła się starsza już wiekiem gosposia z całą tacą jakichś przekąsek.
Re: Ogród na tyłach domu wraz z basenem
Taki sen to zdecydowanie dobre usprawiedliwienie swojej nieobecności.
- Uważaj na słowa, młody człowieku. - zganił go za tego starego zgreda, ale zaraz się uśmiechnął. - Wystarczyło mnie zaprosić. Nie musiałeś wystawiac na próbę mojej cierpliwości. - mruknął odsuwając się od brzegu basenu, gdy Marco z niego wychodził. Tak na wszelki wypadek, żeby nie podkusiło go do niego wrzucić, bo tego by mu już nie darował. W końcu co wolno wojewodzie, to nie tobie, mości panie Castellani.
- Mój krawiec ma bardzo napięty grafik. Może uda mu się wcisnąć cię w pierwszy wolny termin za pół roku - odparł zdejmujac marynarkę po czym usiadł na jednym z leżaków, a gdy pojawiła się służąca Castellanich skrzywił się, jakby zobaczył skunksa.
- Dała, dała. I to jak. Mnie zawsze dają. Wprowadziliśmy sobie małe udogodnienie w postaci grafiku. Poz atym powiadomiłbym cię o zmianie planów. Za to u ciebie widze bez zmian. Nadal trzymasz tą starą charłaczkę. Powinieneś poszukać sobie młodszej, albo zainwestować w skrzaty zamiast hodować to coś. - znowu skrzywił się z odrazą. Nie rozumiał przyjaciela. Nie raz i nie dwa powtarzał mu, że powinien sie jej pozbyć. Jak grochem o ścianę.
- Uważaj na słowa, młody człowieku. - zganił go za tego starego zgreda, ale zaraz się uśmiechnął. - Wystarczyło mnie zaprosić. Nie musiałeś wystawiac na próbę mojej cierpliwości. - mruknął odsuwając się od brzegu basenu, gdy Marco z niego wychodził. Tak na wszelki wypadek, żeby nie podkusiło go do niego wrzucić, bo tego by mu już nie darował. W końcu co wolno wojewodzie, to nie tobie, mości panie Castellani.
- Mój krawiec ma bardzo napięty grafik. Może uda mu się wcisnąć cię w pierwszy wolny termin za pół roku - odparł zdejmujac marynarkę po czym usiadł na jednym z leżaków, a gdy pojawiła się służąca Castellanich skrzywił się, jakby zobaczył skunksa.
- Dała, dała. I to jak. Mnie zawsze dają. Wprowadziliśmy sobie małe udogodnienie w postaci grafiku. Poz atym powiadomiłbym cię o zmianie planów. Za to u ciebie widze bez zmian. Nadal trzymasz tą starą charłaczkę. Powinieneś poszukać sobie młodszej, albo zainwestować w skrzaty zamiast hodować to coś. - znowu skrzywił się z odrazą. Nie rozumiał przyjaciela. Nie raz i nie dwa powtarzał mu, że powinien sie jej pozbyć. Jak grochem o ścianę.
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
Similar topics
» Ogród na tyłach domu
» Wejście do domu i ogród na tyłach
» Wejście do domu i ogród
» Wejście do domu, ogród
» Przód domu i ogród za domem
» Wejście do domu i ogród na tyłach
» Wejście do domu i ogród
» Wejście do domu, ogród
» Przód domu i ogród za domem
Strona 1 z 3
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach