Wejście do domu i ogród
+3
Mistrz Gry
Noemi Cramer
Vincent Cramer
7 posters
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: LONDYN :: Dzielnica mieszkalna :: Regen Street :: Regen Street 7
Strona 1 z 1
Wejście do domu i ogród
Parterowy dom przyciąga uwagę przechodniów przede wszystkim z tego względu, że zbudowany jest głównie z ogromnych szyb.
Przed domem znajduje się niewielki ogród.
Re: Wejście do domu i ogród
Noemi miała za sobą dłuuuga podróż do domu. Zdecydowanie zbyt długą, jak na jej bojowy charakterek. Nie potrafiła usiedzieć na miejscu dłużej, niż to było konieczne. Toteż podróż pociągiem była dla niej zbyt długa.
Ślizgonka zadzwoniła kilka razy, ale z racji braku jakiegokolwiek ruchu za drzwiami, wyciągnęła klucze z torby i otworzyła sobie drzwi wejściowe. Całe szczęście, że wzięła je z zamku. Nie widziało jej się siedzenie pod drzwiami i czekanie, aż jej brat łaskawie się pod nimi zjawi. Z tego jednak wynikało, że Cornelii także nie było jeszcze w domu.
... a szkoda. Myślałam, że się z nią znowu zobaczę!
Noemi weszła do środka, nie zamykając nawet za sobą drzwi.
Ślizgonka zadzwoniła kilka razy, ale z racji braku jakiegokolwiek ruchu za drzwiami, wyciągnęła klucze z torby i otworzyła sobie drzwi wejściowe. Całe szczęście, że wzięła je z zamku. Nie widziało jej się siedzenie pod drzwiami i czekanie, aż jej brat łaskawie się pod nimi zjawi. Z tego jednak wynikało, że Cornelii także nie było jeszcze w domu.
... a szkoda. Myślałam, że się z nią znowu zobaczę!
Noemi weszła do środka, nie zamykając nawet za sobą drzwi.
Re: Wejście do domu i ogród
Czarodzieje teleportowali się na Regen Street. Obładowany siatkami z jedzeniem Vincent w trakcie podróży poparzył się kawą. Osiem papierowych kubków podskakiwało niebezpiecznie, mocząc tekturową podstawkę. Mężczyzna przełożył tackę do drugiej ręki, wytarł dłoń o spodnie i zerknął na zegarek. Nie chciał być niegościnny, ale spieszyło mu się tak bardzo, że wolał szybko omówić to przed domem. Został mu kwadrans.
5 minut na prysznic, 5 na przebranie i 5 na rozmowę.
- Zaraz muszę być w szpitalu. Wczoraj przywieźli do Munga dwójkę uczniów zaatakowanych podczas jakiegoś szkolnego konkursu. W nocy trafiła jedna, podtopiona uczennica. Nie wiem co się dzieje, ale z jakiegoś powodu Scott wysyła dzieciaki do Londynu, zamiast położyć je w Skrzydle.
Brunet postawił reklamówkę z plastikowymi tackami z jedzeniem na chodniku. Podrapał się po zarośniętym policzku i przeniósł spojrzenie na drobną twarz czarownicy. W jego oczach wyraźnie malował się niespotykane dotąd niepokój.
- Zrobisz z tym co będziesz chciała. Czuję w kościach, że coś się dzieje. Mam nadzieję, że to tylko moje chore wymysły, ale wolę dmuchać na zimne. Skoro Scott nie powiadomił jeszcze Filii może faktycznie to fałszywy alarm.
Vincent przesunął dłonią po kieszeniach, starając się znaleźć pęk odpowiednich kluczy.
5 minut na prysznic, 5 na przebranie i 5 na rozmowę.
- Zaraz muszę być w szpitalu. Wczoraj przywieźli do Munga dwójkę uczniów zaatakowanych podczas jakiegoś szkolnego konkursu. W nocy trafiła jedna, podtopiona uczennica. Nie wiem co się dzieje, ale z jakiegoś powodu Scott wysyła dzieciaki do Londynu, zamiast położyć je w Skrzydle.
Brunet postawił reklamówkę z plastikowymi tackami z jedzeniem na chodniku. Podrapał się po zarośniętym policzku i przeniósł spojrzenie na drobną twarz czarownicy. W jego oczach wyraźnie malował się niespotykane dotąd niepokój.
- Zrobisz z tym co będziesz chciała. Czuję w kościach, że coś się dzieje. Mam nadzieję, że to tylko moje chore wymysły, ale wolę dmuchać na zimne. Skoro Scott nie powiadomił jeszcze Filii może faktycznie to fałszywy alarm.
Vincent przesunął dłonią po kieszeniach, starając się znaleźć pęk odpowiednich kluczy.
Re: Wejście do domu i ogród
-Pan Cramer, panna Blodeuwedd? - ubrany w niebieski mundur roboczy, w czapce z daszkiem dostawca pojawił się tuż za waszymi plecami. - Mam tu dwie paczuszki dla państwa. - mężczyzna wręczył wam po jednej paczce - Tylko proszę tutaj jeszcze pokwitować. - gdy wykonaliście czynność, pracownik ukłonił się, odszedł i zniknął gdzieś za rogiem.
Mistrz Gry
Re: Wejście do domu i ogród
Położyła siatkę na murku, opierając się bokiem o ścianę. Przytaknęła głową na wypowiedź Vincenta i zamyśliła się na chwilę.
- Cóż. Jest kilka możliwości - mruknęła. - Albo pielęgniarka była nieobecna wtedy w szkole albo obawiają się o jej kompetencje albo rzeczywiście coś się dzieje - wyliczyła na palcach te trzy możliwości, jednak widząc niepokój malujący się na twarzy Włocha, westchnęła cicho.
- Wiesz, podczas konkursu zawsze mogło dojść do wypadku, a uczennica... po co wchodziła do jeziora? - wysiliła się nawet na uśmiech, ale nie wyszedł jej tak jak to planowała. Odłożyła torebkę na ziemię, opierając ręce o biodra.
- Filia teoretycznie ma swoje wtyki, ale... - urwała w połowie zdania, gdy ktoś wyglądem przypominający listonosza wręczył im paczki. Skonsternowana oglądnęła zawiniątko, podpisała co miała podpisać, po czym posłała mężczyźnie pytające spojrzenie.
- Nie wiem czy chcę wiedzieć co jest w środku, zwłaszcza po tym co mi teraz powiedziałeś - mruknęła. Gdy Vincent w końcu znalazł klucze, zebrali siatki i weszli do domu, Walijka pociągnęła szybko uzdrowiciela do ogrodu na tyłach domu.
- Dobra, stój tutaj spokojnie - zakomenderowała, kładąc obydwie paczki na środku trawnika i kiedy się odsunęła, za pomocą kilku ruchów różdżką rozpakowała je. Przezorny zawsze ubezpieczony, czyż nie?
- Cóż. Jest kilka możliwości - mruknęła. - Albo pielęgniarka była nieobecna wtedy w szkole albo obawiają się o jej kompetencje albo rzeczywiście coś się dzieje - wyliczyła na palcach te trzy możliwości, jednak widząc niepokój malujący się na twarzy Włocha, westchnęła cicho.
- Wiesz, podczas konkursu zawsze mogło dojść do wypadku, a uczennica... po co wchodziła do jeziora? - wysiliła się nawet na uśmiech, ale nie wyszedł jej tak jak to planowała. Odłożyła torebkę na ziemię, opierając ręce o biodra.
- Filia teoretycznie ma swoje wtyki, ale... - urwała w połowie zdania, gdy ktoś wyglądem przypominający listonosza wręczył im paczki. Skonsternowana oglądnęła zawiniątko, podpisała co miała podpisać, po czym posłała mężczyźnie pytające spojrzenie.
- Nie wiem czy chcę wiedzieć co jest w środku, zwłaszcza po tym co mi teraz powiedziałeś - mruknęła. Gdy Vincent w końcu znalazł klucze, zebrali siatki i weszli do domu, Walijka pociągnęła szybko uzdrowiciela do ogrodu na tyłach domu.
- Dobra, stój tutaj spokojnie - zakomenderowała, kładąc obydwie paczki na środku trawnika i kiedy się odsunęła, za pomocą kilku ruchów różdżką rozpakowała je. Przezorny zawsze ubezpieczony, czyż nie?
Re: Wejście do domu i ogród
- Nie musisz się martwić o kompetencje pielęgniarki. - wygrzebał w końcu pęk kluczy i uporał się z otworzeniem zamka w drzwiach. - Scott ma swoje lata i nie zatrudniłby na to stanowisko niedoświadczonej osoby. W Skrzydle są też przeszkolone skrzaty.
Mężczyzna machnął jednak ręką i darował sobie dalsze wyjaśnienia. Skoro i tak miała na wszystko odpowiedź, to nie miał zamiaru wyprowadzać jej z błędu. Chwycił za reklamówkę i nacisnął klamkę w drzwiach, gdy usłyszał za sobą męski, nieznajomy głos.
- Zgadza się. - odpowiedział na jego pytanie, marszcząc brwi. Mugolski dostawca w czarodziejskiej dzielnicy? Dlaczego ktoś po prostu nie wysłał mu sowy? Uzdrowiciel postawił parafkę we wskazanym miejscu, postawił pudełko na podłodze i lekkim posunięciem nogi wsunął ją do środka.
Mina i nastawienie czarownicy uległy radykalnej zmianie.
- Zaczynasz mi wierzyć?
Nie mógł się powstrzymać przed tym zgryźliwym pytaniem. Postawił opakowania z obiadami i kawy na półce i ruszył za Morwen do ogrodu. W trakcie gdy aurorka zajęła się otwieraniem paczek wydobył swoją różdżkę z kieszeni i przystanął obok, przygotowany na ewentualny atak.
Mężczyzna machnął jednak ręką i darował sobie dalsze wyjaśnienia. Skoro i tak miała na wszystko odpowiedź, to nie miał zamiaru wyprowadzać jej z błędu. Chwycił za reklamówkę i nacisnął klamkę w drzwiach, gdy usłyszał za sobą męski, nieznajomy głos.
- Zgadza się. - odpowiedział na jego pytanie, marszcząc brwi. Mugolski dostawca w czarodziejskiej dzielnicy? Dlaczego ktoś po prostu nie wysłał mu sowy? Uzdrowiciel postawił parafkę we wskazanym miejscu, postawił pudełko na podłodze i lekkim posunięciem nogi wsunął ją do środka.
Mina i nastawienie czarownicy uległy radykalnej zmianie.
- Zaczynasz mi wierzyć?
Nie mógł się powstrzymać przed tym zgryźliwym pytaniem. Postawił opakowania z obiadami i kawy na półce i ruszył za Morwen do ogrodu. W trakcie gdy aurorka zajęła się otwieraniem paczek wydobył swoją różdżkę z kieszeni i przystanął obok, przygotowany na ewentualny atak.
Re: Wejście do domu i ogród
W paczce Vincenta znajdowała się mała porcelanowa filiżanka na której był napis ''Z wyrazami wdzięczności, dla najlepszego uzdrowiciela''
W paczce Morwen znajdowała się biała koperta.
Mistrz Gry
Re: Wejście do domu i ogród
Na pytanie Cramera uśmiechnęła się przesadnie uroczo, po czym podeszła do paczki. Widać nastawienie uzdrowiciela zaczęło jej się udzielać, ewentualnie był to wynik zmęczenia... chwyciła filiżankę, a także kopertę należącą do niej i wróciła do mężczyzny.
- Ładna filiżanka z ładnym podpisem - skwitowała krótko, mnąc w dłoniach kawałek papieru. Nie wiedziała czego się może spodziewać, czuła jak serce przyśpieszyło pracy a ręce powoli zaczęły drżeć. Obawiała się, że ta koperta może mieć związek z jej podopieczną lub z czymś gorszym.
Po chwili odetchnęła głęboko i otworzyła zawiniątko, trzymając je przed sobą, jakby właśnie obchodziła się z jajkiem.
- Ładna filiżanka z ładnym podpisem - skwitowała krótko, mnąc w dłoniach kawałek papieru. Nie wiedziała czego się może spodziewać, czuła jak serce przyśpieszyło pracy a ręce powoli zaczęły drżeć. Obawiała się, że ta koperta może mieć związek z jej podopieczną lub z czymś gorszym.
Po chwili odetchnęła głęboko i otworzyła zawiniątko, trzymając je przed sobą, jakby właśnie obchodziła się z jajkiem.
Re: Wejście do domu i ogród
Filiżanka i koperta? Mężczyzna schował różdżkę do tylnej kieszeni jeansów. Schylił się do pudełka, by wyciągnąć z niego małą karteczkę.
Z wyrazami wdzięczności, dla najlepszego uzdrowiciela.
Nie potrafił powiązać charakteru pisma z żadną ze znanych mu osób. Obejrzał świstek na wszystkie strony, a nawet przysunął sobie bliżej pod sam nos, chcąc doszukać się jakiś inicjałów, lub drobniejszego dopisku. Nie zauważył nic, więc wydobył różdżkę i dotykając jej czubkiem pergaminu wymamrotał Aperacjum.
A może naprawdę miał paranoję? Po kilku długich chwilach nerwowego wpatrywania się w puste pudełka, roześmiał się i machnął ręką.
- Spokojnie, nic się nie stało. Pewnie dostałaś list od Scotta.
Brunet odetchnął głęboko czując, jak opuszczają go nerwy. Na rozmowę poświęcił zdecydowanie zbyt wiele czasu. Za kilka minut miał wracać do szpitala, dlatego też odwrócił się na pięcie i ruszył w kierunku domu, uprzednio odbierając od Morwen filiżankę. Przyda mu się do pracy. Ostatnio cały czas korzystał z kubków pielęgniarek.
- Idziesz?
Z wyrazami wdzięczności, dla najlepszego uzdrowiciela.
Nie potrafił powiązać charakteru pisma z żadną ze znanych mu osób. Obejrzał świstek na wszystkie strony, a nawet przysunął sobie bliżej pod sam nos, chcąc doszukać się jakiś inicjałów, lub drobniejszego dopisku. Nie zauważył nic, więc wydobył różdżkę i dotykając jej czubkiem pergaminu wymamrotał Aperacjum.
A może naprawdę miał paranoję? Po kilku długich chwilach nerwowego wpatrywania się w puste pudełka, roześmiał się i machnął ręką.
- Spokojnie, nic się nie stało. Pewnie dostałaś list od Scotta.
Brunet odetchnął głęboko czując, jak opuszczają go nerwy. Na rozmowę poświęcił zdecydowanie zbyt wiele czasu. Za kilka minut miał wracać do szpitala, dlatego też odwrócił się na pięcie i ruszył w kierunku domu, uprzednio odbierając od Morwen filiżankę. Przyda mu się do pracy. Ostatnio cały czas korzystał z kubków pielęgniarek.
- Idziesz?
Re: Wejście do domu i ogród
Zaklęcie, które rzuciłeś nie przyniosło efektu.
Kilka chwil po tym, gdy chwyciłeś porcelanowy przedmiot, dobiegł Cię dźwięk zegara zwiastujący nadejście pełnej godziny. W tym właśnie momencie poczułeś mocne szarpnięcie w okolicach pępka, a świat zaczął wirować. Filiżanka była świstoklikiem.
Morwen, list głosił:
Pan Cramer to tylko przystawka. Minister zginie w czwartek.
Miłego dnia,
X
Pan Cramer to tylko przystawka. Minister zginie w czwartek.
Miłego dnia,
X
Mistrz Gry
Re: Wejście do domu i ogród
Wszystko działo się tak szybko, że nawet nie zdążyła nijak zareagować, gdy filiżanka porwała Vincenta w nieznane. Później odczytała list i zachwiała się niebezpiecznie do tyłu. Ostatecznie usiadła na murku z wrażenia, oddychając głęboko.
- Bo za mało mam problemów, prawda?! - krzyknęła w eter, wstając. Pośpiesznie skierowała się do filii i szpitala.
- Bo za mało mam problemów, prawda?! - krzyknęła w eter, wstając. Pośpiesznie skierowała się do filii i szpitala.
Re: Wejście do domu i ogród
Powrót do Londynu był katorgą. Nie ze względu na ciągłe upały, ale dlatego, że Noemi wcale nie chciała wracać do domu. Obawiała się tego, co może tam zastać. Z jednej strony straszliwie chciała zobaczyć Vincenta i sprawdzić, czy poskładali go do kupy, czy nic mu nie jest... Z drugiej, gdzieś w tyle głowy, błąkało jej się wspomnienie gróźb brata o stałym przeniesieniu do innej szkoły. Wszystko to, jeśli wyrwie się sama do Szkocji. Nie udało jej się do tego pomysłu przekonać jednak Williama, więc tak czy siak, nie mogła wyjechać. Przynajmniej nie do czasu, gdy będzie wiedziała, że jest w domu. Wówczas może w jakiś sposób się wyrwie do niego na kilka dni.
Pewna nowa myśl zaczynała się jednak kształtować w jej głowie. Zastanawiała się, czy dałaby radę ściągnąć go do domu w Londynie, bo ten we Włoszech nie nadawał się do odwiedzin. Ostatecznie jednak, gdyby zechciał, chętnie zaprosiłaby go i tam. Lepsze to niż nic...
Włoszka otworzyła po cichu drzwi. Powinna była wrócić przedwczoraj, zaraz po uczcie. Przesiedziała jednak w zamku jeszcze dwa dni, snując się po korytarzach i błoniach, wypatrując Williama. Nie widziała go już od jakiegoś czasu, wiedziała jednak, że póki co nie wrócił na długo do domu. Nie mogła tylko ustalić, dokąd się wybrał.
Teraz miała więc nadzieję, że jej brata nie ma w domu i będzie miała jeszcze spokój przez kilka godzin. Musiała wykombinować coś, żeby spędzić z Williamem chociaż kilka dni w ciągu całych tych wakacji.
Na całe szczęście w domu nikogo nie było. Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem i pierwsze swoje kroki skierowała do kuchni. Zrzuciła po drodze trampki i walnęła na kanapę torbę podróżną. Doszła do wniosku, że jeśli się spręży, to może zdąży wyjść z domu, zanim Vincent wróci z pracy.
Pewna nowa myśl zaczynała się jednak kształtować w jej głowie. Zastanawiała się, czy dałaby radę ściągnąć go do domu w Londynie, bo ten we Włoszech nie nadawał się do odwiedzin. Ostatecznie jednak, gdyby zechciał, chętnie zaprosiłaby go i tam. Lepsze to niż nic...
Włoszka otworzyła po cichu drzwi. Powinna była wrócić przedwczoraj, zaraz po uczcie. Przesiedziała jednak w zamku jeszcze dwa dni, snując się po korytarzach i błoniach, wypatrując Williama. Nie widziała go już od jakiegoś czasu, wiedziała jednak, że póki co nie wrócił na długo do domu. Nie mogła tylko ustalić, dokąd się wybrał.
Teraz miała więc nadzieję, że jej brata nie ma w domu i będzie miała jeszcze spokój przez kilka godzin. Musiała wykombinować coś, żeby spędzić z Williamem chociaż kilka dni w ciągu całych tych wakacji.
Na całe szczęście w domu nikogo nie było. Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem i pierwsze swoje kroki skierowała do kuchni. Zrzuciła po drodze trampki i walnęła na kanapę torbę podróżną. Doszła do wniosku, że jeśli się spręży, to może zdąży wyjść z domu, zanim Vincent wróci z pracy.
Re: Wejście do domu i ogród
Nad drzwiami wisiał ozdobny baner (odkurzony, wyciągnięty z piwnicy), głoszący - w formie mieniących się literek, przeskakujących co i rusz jedna nad drugą:
PARTY TIME!
Ciężko było nie zauważyć, że to właśnie w tym domu odbywa się coś na kształt hucznej imprezy, z uwagi na zakończenie roku szkolnego, n-ty dzień wakacji i wszelkie możliwe inne okazje.
PARTY TIME!
Ciężko było nie zauważyć, że to właśnie w tym domu odbywa się coś na kształt hucznej imprezy, z uwagi na zakończenie roku szkolnego, n-ty dzień wakacji i wszelkie możliwe inne okazje.
Re: Wejście do domu i ogród
Samantha miała już dość Londynu. Całymi dniami nie miała co robić. W domu nie miała żadnego zajęcia, a do tego jej rodzeństwa wiecznie nie było, więc była tam praktycznie sama. Jedynym ratunkiem była dla niej córka sąsiadów, rok młodsza to fakt, jednak zawsze ktoś do kogo można otworzyć gębę. Ostatnimi czasy więc praktycznie z nią spędzała całymi dniami, i chociaż momentami strasznie ją denerwowała, to w sumie nie była wcale taka najgorsza. Dzisiejszego wieczoru, wymyśliła sobie, że zabierze Sami na imprezę do znajomej. Tak, dziewczyna aż skakała z radości. Nie dało się przetłumaczyć Kate że Sam nie ma ochoty na żadne zabawy. No więc zaciągnęła tam ją niemalże siłą.
Kiedy były już pod domem, nad których drzwiami wejściowymi, wisiał ten tandetny baner, gryffonce jeszcze bardziej odechciało się tej imprezy. W pewnym momencie wzrok młodej Davies zatrzymał się na pewnej dziewczynie - Noemi
- Gdybym wiedziała że ta mała wiedźma tu będzie, w życiu nie udałoby ci się mnie tutaj zaciągnąć. - westchnęła do swojej towarzyszki. Ta jednak uśmiechnęła się jeszcze szerzej, po czym odrzekła
- Ale Noemi właśnie organizuję tą imprezę.
Na te słowa Samantha stanęła jak wryta, spojrzała na Kate i ryknęła:
- Przyprowadziłaś mnie do Cramerówny na imprezę, czy ciebie do reszty powaliło? - po tych słowach, którymi zwróciła uwagę wszystkich zgromadzonych, odwróciła się na pięcie, z zamiarem opuszczenia tego miejsca. Jednak koleżanka jej na to nie pozwoliła, łapiąc ją za rękę i wciągając w tłum ludzi zgromadzony w ogrodzie. W tym momencie Samantha miała minę jakby szła na skazanie.
Jeeej, zapowiada się cudowny wieczór...
Kiedy były już pod domem, nad których drzwiami wejściowymi, wisiał ten tandetny baner, gryffonce jeszcze bardziej odechciało się tej imprezy. W pewnym momencie wzrok młodej Davies zatrzymał się na pewnej dziewczynie - Noemi
- Gdybym wiedziała że ta mała wiedźma tu będzie, w życiu nie udałoby ci się mnie tutaj zaciągnąć. - westchnęła do swojej towarzyszki. Ta jednak uśmiechnęła się jeszcze szerzej, po czym odrzekła
- Ale Noemi właśnie organizuję tą imprezę.
Na te słowa Samantha stanęła jak wryta, spojrzała na Kate i ryknęła:
- Przyprowadziłaś mnie do Cramerówny na imprezę, czy ciebie do reszty powaliło? - po tych słowach, którymi zwróciła uwagę wszystkich zgromadzonych, odwróciła się na pięcie, z zamiarem opuszczenia tego miejsca. Jednak koleżanka jej na to nie pozwoliła, łapiąc ją za rękę i wciągając w tłum ludzi zgromadzony w ogrodzie. W tym momencie Samantha miała minę jakby szła na skazanie.
Jeeej, zapowiada się cudowny wieczór...
Re: Wejście do domu i ogród
Noemi siedziała w ogrodzie popijając piwo kremowe. Musiała przyznać, że nawet lubiła ten trunek, chociaż "dorośli" mówili, że ma niewiele wspólnego z prawdziwym piwem. Miał jednak całkiem smaczny, kremowy posmak. Tuż przy niej siedziały jej dwie koleżanki, z którymi dość często można ją było zobaczyć w szkole. Mała (choć dorównująca wzrostem Noemi), piegowata Elia, która w tym roku skończyła dopiero trzynaście lat oraz nieco wyższa od Włoszki czternastoletnia, ciemnowłosa Lisa. Choć Noemi nie była osobą zbyt towarzyską, ceniła sobie niekiedy ich pomoc w szkole. Zwłaszcza w momencie, gdy dochodziło do bójki. No i od czasu do czasu miała tez z kim pogadać.
Przechyliła butelkę i spojrzała w kierunku wchodzących do ogrodu postaci. Gromadziło się tu coraz więcej ludzi, co w zasadzie jej odpowiadało.
... jak szaleć, to szaleć!
- Cześć Kate! - machnęła ręką do dziewczyny, którą znała raczej z kilku wakacyjnych spotkań jej brata z rodzicami. Tolerowała ją jednak, bo dlaczego miałaby nie.
- Samantha! - mała Elia krzyknęła, zakrywając dłonią usta. Obydwie dziewczyny słyszały, jeszcze przed zakończeniem roku w Hogwarcie, że pewna Gryfonka zalazła jej za skórę, ponownie. Piegowata dziewczynka teraz z łatwością ją rozpoznała.
- Samantha... - potwierdziła Noemi, nabierając powietrza. Odetchnęła jednak, uznając, że są wakacje, a wszyscy zaproszeniu tu goście mają się po prostu dobrze bawić.
... nawet ona, a co! mam dziś dobry dzień!
Przechyliła butelkę i spojrzała w kierunku wchodzących do ogrodu postaci. Gromadziło się tu coraz więcej ludzi, co w zasadzie jej odpowiadało.
... jak szaleć, to szaleć!
- Cześć Kate! - machnęła ręką do dziewczyny, którą znała raczej z kilku wakacyjnych spotkań jej brata z rodzicami. Tolerowała ją jednak, bo dlaczego miałaby nie.
- Samantha! - mała Elia krzyknęła, zakrywając dłonią usta. Obydwie dziewczyny słyszały, jeszcze przed zakończeniem roku w Hogwarcie, że pewna Gryfonka zalazła jej za skórę, ponownie. Piegowata dziewczynka teraz z łatwością ją rozpoznała.
- Samantha... - potwierdziła Noemi, nabierając powietrza. Odetchnęła jednak, uznając, że są wakacje, a wszyscy zaproszeniu tu goście mają się po prostu dobrze bawić.
... nawet ona, a co! mam dziś dobry dzień!
Re: Wejście do domu i ogród
Kiedy Sam usłyszała swoje imię, zmierzyła trójkę dziewczyn i westchnęła pod nosem. Ostatnie na co miała dzisiaj ochotę to kłótnia czy bójka z Noemi i jej Elitą . Ku jej zdziwieniu Cramer wcale nie podeszła do nich z pretensjami typu Co ona tutaj robi? Wynoś się stąd! i tym podobne. Dlatego razem z Kate ruszyły w przeciwnym kierunku. Tam gdzieś pod drzewem Sam znalazła jakieś miejsce do siedzenia, chwyciła piwo kremowe i opierając się plecami o drzewo, odprowadziła wzrokiem Kate która ruszyła do swoich znajomych się bawić. No i tak gryfonka została sama. Bardzo jej to odpowiadało, postanowiła że przeczeka trochę, aż jej towarzyszka zabawi się tak,że zapomni z kim w ogóle tu przyszła i zmyje się z tej imprezy.
Re: Wejście do domu i ogród
- Podaj do mnie!
- Nie, do mnie!
Kilkoro gości płci męskiej postanowiło urządzić sobie rozgrywkę w formie gry w coś, co jeden z chłopaków wywodzący się z niemagicznej rodziny nazywał piłką nożną. Włoszka początkowo sceptycznie podchodziła do tego pomysłu, ale przyglądając się ich grze przez jakiś czas, doszła do wniosku, że w zasadzie może się dołączyć. I tak miała się zamiar dzisiaj dobrze bawić, w końcu to była jej impreza. Do gry dołączyła się też Lisa, natomiast mała Elia całkowicie odmówiła współpracy.
W każdym razie, zasady nie były aż tak bardzo skomplikowane. Gra była trochę podobna do quidditcha, chociaż dziewczyna uznała, że na dłuższą metę musi być zdecydowanie nudniejsza. Niemniej, Noemi była teraz przy piłce. Nie namyślając się dłużej podała z całej siły do Lisy... dziewczyna jednak odskoczyło od piłki przerażona.
- Masz ją łapać, a nie ucieka...
Noemi urwała, parskając jednocześnie śmiechem. Piłka bowiem trafiła siedzącą nieopodal Samanthę prosto w głowę. Kilku chłopców podbiegło do niej, natychmiast porzucając grę, co Ślizgonka skwitowała nieprzychylnym mruknięciem.
... przecież na pewno jej nic jest... Ale i tak! Dobrze jej tak! przynajmniej częściowo czuła, że jej się odwdzięczyła.
- Nie, do mnie!
Kilkoro gości płci męskiej postanowiło urządzić sobie rozgrywkę w formie gry w coś, co jeden z chłopaków wywodzący się z niemagicznej rodziny nazywał piłką nożną. Włoszka początkowo sceptycznie podchodziła do tego pomysłu, ale przyglądając się ich grze przez jakiś czas, doszła do wniosku, że w zasadzie może się dołączyć. I tak miała się zamiar dzisiaj dobrze bawić, w końcu to była jej impreza. Do gry dołączyła się też Lisa, natomiast mała Elia całkowicie odmówiła współpracy.
W każdym razie, zasady nie były aż tak bardzo skomplikowane. Gra była trochę podobna do quidditcha, chociaż dziewczyna uznała, że na dłuższą metę musi być zdecydowanie nudniejsza. Niemniej, Noemi była teraz przy piłce. Nie namyślając się dłużej podała z całej siły do Lisy... dziewczyna jednak odskoczyło od piłki przerażona.
- Masz ją łapać, a nie ucieka...
Noemi urwała, parskając jednocześnie śmiechem. Piłka bowiem trafiła siedzącą nieopodal Samanthę prosto w głowę. Kilku chłopców podbiegło do niej, natychmiast porzucając grę, co Ślizgonka skwitowała nieprzychylnym mruknięciem.
... przecież na pewno jej nic jest... Ale i tak! Dobrze jej tak! przynajmniej częściowo czuła, że jej się odwdzięczyła.
Ostatnio zmieniony przez Noemi Cramer dnia Czw 11 Lip 2013, 10:11, w całości zmieniany 1 raz
Re: Wejście do domu i ogród
Sam siedziała myśląc o tym jak bardzo tutaj nie pasuje i jak niezauważalnie się zmyć. Wtedy jednak chłopacy znaleźli sobie rozrywkę. Piłka nożna, to było coś, to Samantha lubiła. Jednak jak patrzyła na ich nieudolną grę, aż jej się ich żal zrobiła. W pewnym momencie, piłka trafiła ją prosto w głowę, nie zdążyła nawet odskoczyć. Zaraz po tym podbiegło do niej kilku chłopaków, jednak zignorowała ich i zaciskając pięści podeszła do Noemi.
- Może byś tak uważała gdzie kopiesz? - warknęła na nią, podnosząc jedną rękę, aby wcelować prosto w piękny nosek ślizgonki. Jednak jakiś chłopak stojący obok niej w ostatniej chwili złapał ją za ramię, powstrzymując ją przed zadaniem ciosu. Zmierzyła go tylko gniewnie i ponownie przeniosła wzrok na Cramerówne.
- Może byś tak uważała gdzie kopiesz? - warknęła na nią, podnosząc jedną rękę, aby wcelować prosto w piękny nosek ślizgonki. Jednak jakiś chłopak stojący obok niej w ostatniej chwili złapał ją za ramię, powstrzymując ją przed zadaniem ciosu. Zmierzyła go tylko gniewnie i ponownie przeniosła wzrok na Cramerówne.
Re: Wejście do domu i ogród
Noemi śmiała się w najlepsze. Wkrótce do niej dołączyła się też Lisa, choć jej śmiech był zdecydowanie o kilka tonów cichszy niże Noemi.
Kiedy Samantha się podniosła, dziewczyna zrobiła krok w tył. Na wszelki wypadek, pomna na ich ostatnie spotkanie przy studni i niegdysiejsze, jeszcze z początków szkoły. Ta dziewczyna potrafiła być niebezpieczna.
- Może byś tak uważała, gdzie siedzisz?! - warknęła na nią, przedrzeźniając ją. Poirytowała się tym bardziej, gdy poczuła powiew jej zwiniętej w pięść dłoni w pobliżu swojej twarzy. Całe szczęście, że jeden z chłopców prędko zareagował, bo inaczej Noemi mogłaby się pochwalić następnego dnia jedynie rozkwaszonym nosem po imprezie.
- Nie potrafisz być normalna, co? - fuknęła jeszcze na nią.
- Noemi, daj jej spokój... - pisnęła za jej plecami Kate, która zniknęła, ledwie tylko weszła do cramerowego ogrodu i nagle pojawiła się z powrotem przy nich.
- Trzeba jej tu było nie przyprowadzać! - naskoczyła na nią Włoszka, odwracając się w jej stronę, coraz bardziej zła. Straciła jednak na ułamek sekundy Samanthę z pola widzenia.
Kiedy Samantha się podniosła, dziewczyna zrobiła krok w tył. Na wszelki wypadek, pomna na ich ostatnie spotkanie przy studni i niegdysiejsze, jeszcze z początków szkoły. Ta dziewczyna potrafiła być niebezpieczna.
- Może byś tak uważała, gdzie siedzisz?! - warknęła na nią, przedrzeźniając ją. Poirytowała się tym bardziej, gdy poczuła powiew jej zwiniętej w pięść dłoni w pobliżu swojej twarzy. Całe szczęście, że jeden z chłopców prędko zareagował, bo inaczej Noemi mogłaby się pochwalić następnego dnia jedynie rozkwaszonym nosem po imprezie.
- Nie potrafisz być normalna, co? - fuknęła jeszcze na nią.
- Noemi, daj jej spokój... - pisnęła za jej plecami Kate, która zniknęła, ledwie tylko weszła do cramerowego ogrodu i nagle pojawiła się z powrotem przy nich.
- Trzeba jej tu było nie przyprowadzać! - naskoczyła na nią Włoszka, odwracając się w jej stronę, coraz bardziej zła. Straciła jednak na ułamek sekundy Samanthę z pola widzenia.
Re: Wejście do domu i ogród
Słysząc słowa dziewczyny prychnęła cicho. Teraz przejdą do przedrzeźniania się jak dzieciaczki w przedszkolu? O nie, to zdecydowanie nie było dla niej.
Nie potrafisz być normalna, co?
I kto to mówił? Mały oszołom, z szopą na głowię organizujący jakieś kinder party na ogródku, korzystając z pustego domu. Tak, to Samantha była tą nienormalną.
Kiedy do ich sprzeczki włączyła się Kate, dziewczyna tylko zmierzyła ją groźnym wzrokiem. No i tutaj musiała przyznać rację Noemi.
- No właśnie, trzeba było mnie tutaj nie przyprowadzać. - Powiedziała cicho, po czym wyrwała się chłopakowi, który w dalszym ciągu trzymał ją za ramię i skierowała się w stronę furtki.
Była już pod furtką kiedy dogoniła ją Kate, łapiąc ją za rękę namawiając ją żeby pogodziły się z Noemi i bawiły się dalej. Sam była już tak wkurzona że warknęła na nią, bo inaczej nazwać tego nie można.
- Ciebie chyba do reszty popieprzyło! - Od początku wiedziała że to jest zły pomysł aby przebywać na jednym terenie razem z Cramerówną, ta jednak się uparła że będzie fajnie!
Odepchnęła więc dziewczynę tak, że o mało nie wylądowała tyłkiem na trawie, rzuciła Spadam stąd! i skierowała się w stronę domu. Miała już dość emocji jak na jeden dzień. Pierwszą czynnością jaką więc zrobiła kiedy znalazła się w domu, było położenie się do łóżka.
Nie potrafisz być normalna, co?
I kto to mówił? Mały oszołom, z szopą na głowię organizujący jakieś kinder party na ogródku, korzystając z pustego domu. Tak, to Samantha była tą nienormalną.
Kiedy do ich sprzeczki włączyła się Kate, dziewczyna tylko zmierzyła ją groźnym wzrokiem. No i tutaj musiała przyznać rację Noemi.
- No właśnie, trzeba było mnie tutaj nie przyprowadzać. - Powiedziała cicho, po czym wyrwała się chłopakowi, który w dalszym ciągu trzymał ją za ramię i skierowała się w stronę furtki.
Była już pod furtką kiedy dogoniła ją Kate, łapiąc ją za rękę namawiając ją żeby pogodziły się z Noemi i bawiły się dalej. Sam była już tak wkurzona że warknęła na nią, bo inaczej nazwać tego nie można.
- Ciebie chyba do reszty popieprzyło! - Od początku wiedziała że to jest zły pomysł aby przebywać na jednym terenie razem z Cramerówną, ta jednak się uparła że będzie fajnie!
Odepchnęła więc dziewczynę tak, że o mało nie wylądowała tyłkiem na trawie, rzuciła Spadam stąd! i skierowała się w stronę domu. Miała już dość emocji jak na jeden dzień. Pierwszą czynnością jaką więc zrobiła kiedy znalazła się w domu, było położenie się do łóżka.
Re: Wejście do domu i ogród
Cramer od godziny bezskutecznie usiłował skupić całą swą uwagę na zawartości opasłego tomu Ziół i zaklęć na wszelkie dolegliwości. Jego jadeitowe tęczówki bezwiednie wodziły za kolejnymi linijkami tekstu, choć sens poszczególnych, tworzących zdania wyrazów nie docierał do jego świadomości. Z poduszką wepchniętą po kark i przedramieniem osłaniającym oczy przed pierwszymi promykami wiosennego słońca leżał na rozgrzanej, drewnianej ławce. Rękawy bladoniebieskiej koszuli były podwinięte do łokci. Podobny los spotkał nogawki spodni zaciągnięte teraz do góry na kształ krótkich spodenek. Nawet stojąca obok wysoka szklanka pełna zimnego, nieco wygazowanego piwa nie była w stanie zatrzymać potoku myśli, jakie płynęły przed głowę uzdrowiciela. Po ostatnich wydarzeniach, jakie miały miejsce w szpitalu, nagłym zniknięciu Milesa, ciągłych wizytacjach aurorów i zbliżającym się terminie przesłuchania nie miał zbyt wygórowanych wymagań - chciał po prostu choć przez chwilę nie myśleć. Jak się okazało stanowiło to nie lada wyzwanie.
Cienkie kartki cicho zaszeleściły. Wylegujący się na trawniku obok labrador podniósł leniwie łeb. Było sielsko. Zbyt sielsko.
Może właśnie dlatego od rana towarzyszył mu dziś niepokój, który uporczywie nie pozwalał zapaść się w lekkim błogostanie.
- Też to czujesz, stary? - Vincent ułożył otwartą książkę na klatce piersiowej, zsunął przedramię na powieki i wsłuchał się w szum spływającej po kamiennej ścianie wody.
Cienkie kartki cicho zaszeleściły. Wylegujący się na trawniku obok labrador podniósł leniwie łeb. Było sielsko. Zbyt sielsko.
Może właśnie dlatego od rana towarzyszył mu dziś niepokój, który uporczywie nie pozwalał zapaść się w lekkim błogostanie.
- Też to czujesz, stary? - Vincent ułożył otwartą książkę na klatce piersiowej, zsunął przedramię na powieki i wsłuchał się w szum spływającej po kamiennej ścianie wody.
Re: Wejście do domu i ogród
Ostatnie wydarzenia były dla Penelope niczym cios wymierzony prosto w twarz od losu. Miles zniknął. Nie dawał znaku życia, a ludzie dookoła szemrali, że jej brat pewnie już dawno gryzie piach, a właściwie każdy mu tego życzył. Czy Penelope wierzyła w to, że jej brat rzeczywiście porwał nowonarodzone dziecko wprost ze szpitala, w którym pracował? I tak i nie. Wszystko na to wskazywało, ale to zwyczajnie nie było w jego stylu. Miles nie był takim człowiekiem.
Z drugiej jednak strony: jak często z nim rozmawiała? Jak często się widywali? No właśnie. A jeśli miał jakieś zatargi z mafią czy jakimiś podejrzanymi ludźmi? Jeśli cierpiał na jakąś chorobę psychiczną? Do teraz nie wiedziała nawet, że jej brat jest wilkołakiem! Może wcale już go nie znała tak dobrze.
Takie i podobne do tych dylematy gryzły szkolną pielęgniarkę od dnia, w którym dowiedziała się o wszystkim. Od tamtej chwili często płakała, wybuchała gniewem i - co dziwne - potrafiła milczeć całymi dniami. Wydarzenia minionego miesiąca odbiły się na niej i na Vincencie.
Penelope od pół godziny zmywała naczynia. Stała nad zlewem ze szmatą w ręce, ale przez większość czasu zamiast faktycznie to robić, stała i gapiła się przez okno na Vincenta czytającego na ławce w ogrodzie. Mogła zrobić to za pomocą zaklęcia, ale mugolskie przyzwyczajenia brały zdecydowanie górę. No i chciała czymś zająć ręce.
Po chwili w całym domu znowu dało się słyszeć jej głośny szloch, który po kilku minutach przeszedł w histeryczny śmiech. Vincent chyba już powoli przestał reagować na jej zmiany nastroju, a ona poniekąd była za to wdzięczna. W końcu zostawiła stos brudnych naczyń w zlewie i wyszła z domu, przechodząc do ogrodu. Usiadła obok uzdrowiciela, ale nie odezwała się.
Schyliła się i podniosła z ziemi małą piłkę, którą rzuciła przez cały ogród w nadziei, że pies Vincenta ją przyniesie. Ten jednak ani drgnął.
- No i idź po piłkę - zachęcała, szturchając jego biszkoptowe cielsko czubkiem buta. Ten zamiast pobiec, wyłożył się na plecy z łapami do góry chcąc, aby go drapać. - Co za durny pies. Niczego go nie nauczyłeś.
Z drugiej jednak strony: jak często z nim rozmawiała? Jak często się widywali? No właśnie. A jeśli miał jakieś zatargi z mafią czy jakimiś podejrzanymi ludźmi? Jeśli cierpiał na jakąś chorobę psychiczną? Do teraz nie wiedziała nawet, że jej brat jest wilkołakiem! Może wcale już go nie znała tak dobrze.
Takie i podobne do tych dylematy gryzły szkolną pielęgniarkę od dnia, w którym dowiedziała się o wszystkim. Od tamtej chwili często płakała, wybuchała gniewem i - co dziwne - potrafiła milczeć całymi dniami. Wydarzenia minionego miesiąca odbiły się na niej i na Vincencie.
Penelope od pół godziny zmywała naczynia. Stała nad zlewem ze szmatą w ręce, ale przez większość czasu zamiast faktycznie to robić, stała i gapiła się przez okno na Vincenta czytającego na ławce w ogrodzie. Mogła zrobić to za pomocą zaklęcia, ale mugolskie przyzwyczajenia brały zdecydowanie górę. No i chciała czymś zająć ręce.
Po chwili w całym domu znowu dało się słyszeć jej głośny szloch, który po kilku minutach przeszedł w histeryczny śmiech. Vincent chyba już powoli przestał reagować na jej zmiany nastroju, a ona poniekąd była za to wdzięczna. W końcu zostawiła stos brudnych naczyń w zlewie i wyszła z domu, przechodząc do ogrodu. Usiadła obok uzdrowiciela, ale nie odezwała się.
Schyliła się i podniosła z ziemi małą piłkę, którą rzuciła przez cały ogród w nadziei, że pies Vincenta ją przyniesie. Ten jednak ani drgnął.
- No i idź po piłkę - zachęcała, szturchając jego biszkoptowe cielsko czubkiem buta. Ten zamiast pobiec, wyłożył się na plecy z łapami do góry chcąc, aby go drapać. - Co za durny pies. Niczego go nie nauczyłeś.
Re: Wejście do domu i ogród
Z uchylonego okna dobiegał szum lejącej się wody i szczęk uderzających o siebie naczyń. Cramer usiadł dopiero na ławce, gdy echo przyniosło odgłos płaczu, złamanego po chwili donośnym śmiechem. Uzdrowiciel parsknął i przeciągnął dłonią po oprószonej krótkim zarostem brodzie zastanawiając się jak daleko Penelope może zajść w swej lekkiej psychozie. Dokładnie w momencie, w którym udało im się dojść do porozumienia, wspólnie poukładać przeszłość i rozpocząć wszystko na nowo los zesłał na nich kolejne tarapaty, które, pannę Gladstone doprowadziły na skraj czarnej rozpaczy, a Cramera do szewskiej pasji.
Zniknięcie Milesa odbiło się nie tylko na jego młodszej siostrze. Obaj znali się jeszcze z czasów studiów, a zaledwie kilka dni przed tym, jak rozpoczął się cały ten cyrk spędzili całą noc w trójkę w pubie. Cramer nie zauważył wtedy, by cokolwiek - poza powrotem Brooks - męczyło Anglika. Nie poddał jednak w wątpliwość niewinności Milesa. Znał go zbyt dobrze, by przełknąć swobodnie wszystkie oskarżenia. Zwłaszcza, że podczas popijawy w Błękitnym Gladstone sam wyznał, że nie spieszy mu się do ojcostwa. Jego tajemnicze zniknięcie niczego nie ułatwiało.
Piłka potoczyła się po zielonej trawie.
Vincent przykucnął przy psie i zanurzył dłoń w jego krótkiej sierści.
- Najpierw marchewka, później kij - Cramer posłał pielęgniarce pobłażliwe spojrzenie i drapiąc labradora za uchem przywołał zaklęciem czerwoną, majaczącą w oddali zabawkę - Borys, aport!
Brunet gwizdnął przeciągle, zamachnął się i rzucił piłeczkę przed siebie na znaczną odległość. Pies poderwał się z miejsca i leniwym truchtem ruszył w tamtym kierunku.
Mężczyzna wyprostował się i wsunął dłonie do kieszeni.
- Zostajemy wieczorem w domu, czy masz ochotę gdzieś wyjść?
Zniknięcie Milesa odbiło się nie tylko na jego młodszej siostrze. Obaj znali się jeszcze z czasów studiów, a zaledwie kilka dni przed tym, jak rozpoczął się cały ten cyrk spędzili całą noc w trójkę w pubie. Cramer nie zauważył wtedy, by cokolwiek - poza powrotem Brooks - męczyło Anglika. Nie poddał jednak w wątpliwość niewinności Milesa. Znał go zbyt dobrze, by przełknąć swobodnie wszystkie oskarżenia. Zwłaszcza, że podczas popijawy w Błękitnym Gladstone sam wyznał, że nie spieszy mu się do ojcostwa. Jego tajemnicze zniknięcie niczego nie ułatwiało.
Piłka potoczyła się po zielonej trawie.
Vincent przykucnął przy psie i zanurzył dłoń w jego krótkiej sierści.
- Najpierw marchewka, później kij - Cramer posłał pielęgniarce pobłażliwe spojrzenie i drapiąc labradora za uchem przywołał zaklęciem czerwoną, majaczącą w oddali zabawkę - Borys, aport!
Brunet gwizdnął przeciągle, zamachnął się i rzucił piłeczkę przed siebie na znaczną odległość. Pies poderwał się z miejsca i leniwym truchtem ruszył w tamtym kierunku.
Mężczyzna wyprostował się i wsunął dłonie do kieszeni.
- Zostajemy wieczorem w domu, czy masz ochotę gdzieś wyjść?
Re: Wejście do domu i ogród
Życie jest nieprzewidywalne, a świat jest okrutny. Tak, mówiłem to ja, Luis Castellani. Oto krótka historia o tym jak z samego szczytu spaść na samo dno. Jeszcze rano miałem najlepszy seks w życiu, a teraz mam zielony ejakulat. Rewelacja. Staram się jednak dzielnie trzymać. Przecież nie zrobiłem nic złego! Mam stałą partnerkę od kilku miesięcy, a moja partnerka ma stałego partnera czyli mnie. Może i ostatnio zrezygnowaliśmy z prezerwatyw, ale przecież stosowała inne metody antykoncepcji, więc po co miałbym się męczyć? Ta świadomość jednak nijak nie poprawiała mojego stanu zdrowia. I tu już nie chodzi o ten stan fizyczny, ale o psychiczny. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki jakieś starej wiedźmy moja własna różdżka przestała być niesamowita. Z bohatera spadłem do zera. Miałem jednak w sobie siłę do walki z jawną niesprawiedliwością świata. Ubrałem się w swój codzienny garnitur tuż po tym jak ogarnąłem się pod prysznicem. W grobowej ciszy razem z Adrienne zdecydowaliśmy się szukać pomocy u najlepszych. Nie od dziś wiadomo, że najlepszy jest Cramer. Dlatego teleportujemy się na końcu Regen Street idąc powoli w kierunku naszego wybawiciela.
- Kiedyś będziemy się z tego śmiać. - mamroczę bardziej chcąc pocieszyć siebie niż ją. Wątpię żeby kiedykolwiek śmieszyły mnie moje problemy z pompką. To była moja świętość. Najcenniejsza część ciała. Jedne gwiazdy ubezpieczają nogi, drugie tyłki, a ja żałuję, że nie ubezpieczyłem swoich klejnotów rodowych. Może dostałbym za to jakąś materialną rekompensatę. Zaciskając dłonie w pięści dochodzimy do domu, który mógłbym mieć. Dużo okien przemawia na jego korzyść. W dodatku w odpowiedniej okolicy i słusznych rozmiarów. Nie mogę jednak zastanawiać się nad architekturą, kiedy zastanawiam się jak będą wyglądały nasze dzieci jak już będziemy mogli je mieć, bo teraz moja przyszłość jako ojca wisiała na włosku.
- Kiedyś będziemy się z tego śmiać. - mamroczę bardziej chcąc pocieszyć siebie niż ją. Wątpię żeby kiedykolwiek śmieszyły mnie moje problemy z pompką. To była moja świętość. Najcenniejsza część ciała. Jedne gwiazdy ubezpieczają nogi, drugie tyłki, a ja żałuję, że nie ubezpieczyłem swoich klejnotów rodowych. Może dostałbym za to jakąś materialną rekompensatę. Zaciskając dłonie w pięści dochodzimy do domu, który mógłbym mieć. Dużo okien przemawia na jego korzyść. W dodatku w odpowiedniej okolicy i słusznych rozmiarów. Nie mogę jednak zastanawiać się nad architekturą, kiedy zastanawiam się jak będą wyglądały nasze dzieci jak już będziemy mogli je mieć, bo teraz moja przyszłość jako ojca wisiała na włosku.
Re: Wejście do domu i ogród
Sowa z pilną prośbą o konsultację przerwała spotkanie z ważnym kontrahentem. Dopięcie umowy o nowy sprzęt diagnostyczny zostało przesunięte o kolejny dzień. Cramer zdążył wstawić filiżanki do zlewu, gdy w domu po raz kolejny tego dnia rozbrzmiał irytujący dźwięk dzwonka.
Bez słowa uchylił drzwi i jedynie gestem dłoni zaprosił gości do środka. Pod czarną koszulą wyraźnie odznaczały się bandaże, jakimi objęty był jego cały tors.
- Cramer.
Po wymianie personaliów i uścisków dłoni, utykając nieco na prawą nogę, poprowadził czarodziejów do swego gabinetu. Dopiero po zamknięciu drzwi wsparł się ramieniem o futrynę (z wiadomych powodów od kilku tygodni nie mógł zająć pozycji siedzącej) i przeniósł pytające spojrzenie początkowo na jasnowłosą niewiastę, a później na jej towarzysza. Miał jedynie nadzieję, że nie przerwali mu spotkania tylko po to, by dostać eliksir po.
- Co się stało? - przesunął dłonią po brodzie pokrytej ciemnym, krótkim zarostem.
Bez słowa uchylił drzwi i jedynie gestem dłoni zaprosił gości do środka. Pod czarną koszulą wyraźnie odznaczały się bandaże, jakimi objęty był jego cały tors.
- Cramer.
Po wymianie personaliów i uścisków dłoni, utykając nieco na prawą nogę, poprowadził czarodziejów do swego gabinetu. Dopiero po zamknięciu drzwi wsparł się ramieniem o futrynę (z wiadomych powodów od kilku tygodni nie mógł zająć pozycji siedzącej) i przeniósł pytające spojrzenie początkowo na jasnowłosą niewiastę, a później na jej towarzysza. Miał jedynie nadzieję, że nie przerwali mu spotkania tylko po to, by dostać eliksir po.
- Co się stało? - przesunął dłonią po brodzie pokrytej ciemnym, krótkim zarostem.
Similar topics
» Wejście do domu, ogród
» Wejście do domu i ogród na tyłach
» Wejście do domu
» Wejście do domu
» Wejście do domu
» Wejście do domu i ogród na tyłach
» Wejście do domu
» Wejście do domu
» Wejście do domu
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: LONDYN :: Dzielnica mieszkalna :: Regen Street :: Regen Street 7
Strona 1 z 1
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach