Błonia
+48
Lleu Miller
Freddie Kingsley
Elsa de la Vega
Fransis Molchester
Aleksander Cortez
Brandon Tayth
Nevan Fraser
Monika Kruger
Andrew Wilson
Kristian Lyberg
Nicolas Socha
Elijah Ward
Leanne Chatier
Pierre Vauquer
Matthew Sneddon
Adrienne Collins
Christine Greengrass
Wojtek Allsopp
Gabriel Griffiths
Jeremy Scott
Ethim Polansky
Samantha Davies
Dalila Mauric
Mackendra Tayth-Wilson
Aaron Matluck
Joel Frayne
Audrey Roshwel
Cole Bronte
Malcolm McMillan
Maja Vulkodlak
Aiden Williams
Emily Bronte
Marianna Vulkodlak
Rika Shaft
Adrien Jeunesse
Noemi Cramer
William Greengrass
Charles Wilson
Mistrz Gry
Logan Campbell
Nancy Baldwin
James Scott
Benedict Walton
Sophie Fitzpatrick
Andrea Jeunesse
Anthony Wilson
Blaise Harvin
Brennus Lancaster
52 posters
Magic Land :: TERENY SZKOLNE :: Błonia
Strona 4 z 15
Strona 4 z 15 • 1, 2, 3, 4, 5 ... 9 ... 15
Błonia
First topic message reminder :
Rozległe, zielone tereny szkolnych błoni ciągnących się aż po skraj Zakazanego Lasu.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Błonia
Oczywiście wierzył w słowa siostry. Zresztą ona zawsze go znajdowała, bo gdziekolwiek by nie był, gitara wskazywała na niego nawet z kilku set metrów. Muzyka, tą co kochał a ona Adriena perfidnie zdradzała. Zakończywszy czyszczenie gitary, spojrzał na siostrzyczkę i uśmiechnął się.
- Nic ciekawego.- odparł pokrótce. Właściwe można by spodziewać się tego po nim. Zawsze stronił od dłuższych wypowiedzi, tak samo jak od ludzi. Musiał się pożegnać ze swoim sześcioletnią kryjówką. Właściwie pewnie ponownie tu wróci. Może jutro albo za tydzień... Spojrzał jeszcze raz, po czym skierował się ze Ślizgonką do zamku.
- Nic ciekawego.- odparł pokrótce. Właściwe można by spodziewać się tego po nim. Zawsze stronił od dłuższych wypowiedzi, tak samo jak od ludzi. Musiał się pożegnać ze swoim sześcioletnią kryjówką. Właściwie pewnie ponownie tu wróci. Może jutro albo za tydzień... Spojrzał jeszcze raz, po czym skierował się ze Ślizgonką do zamku.
Adrien JeunesseKlasa VI - Urodziny : 02/01/1996
Wiek : 28
Skąd : Liverpool, Anglia
Krew : Czysta
Re: Błonia
Już kiedy promienie wpadające przez okno do dormitorium, obudziły Rikę, dziewczyna wiedziała że tego dnia nie może spędzić w zimnych lochach. Dlatego kiedy tylko zrobiła wszystko co miała zrobić w budynku, wzięła swoją ulubioną torbę, wrzuciła tam kilka ciekawych książek i skierowała się w strone Błoni. Ku jej zdziwieniu jakoś nie było takich tłumów na jakie wskazywałaby pogoda. Upatrzyła sobie więc miejsce pod dużym drzewem gdzie rozsiadła się wygodnie, wyciągnęła z torby lekturę i delektując się ciszą i spokojem wzięła się za czytanie.
Re: Błonia
Kiedy usiadłaś pod wielkim drzewem, po chwili na twoją głowę spadł jeden z kwiatów, które kwitły na nim wśród jego liści. Kiedy obejrzałaś się do góry, spostrzegłaś, że na drzewie siedzi młodszy chłopak, trzymając na rękach rude, wychudzone kocię.
Zeskoczył z gałęzi kiedy tylko go spostrzegłaś i stanął na przeciwko Ciebie.
- Znalazłem kota. Nie wiesz może do kogo należy? - Zapytał, wyciągając słabowite zwierze w twoją stronę, trzymając go za skórę na karku.
Zeskoczył z gałęzi kiedy tylko go spostrzegłaś i stanął na przeciwko Ciebie.
- Znalazłem kota. Nie wiesz może do kogo należy? - Zapytał, wyciągając słabowite zwierze w twoją stronę, trzymając go za skórę na karku.
Mistrz Gry
Re: Błonia
Kiedy Rika czytała, była w innym świecie, całkowicie odcinała się od tego co dzieje się dokoła niej. Tak było i tym razem, kiedy więc coś przeszkodziło jej w czytaniu, drgnęła lekko przestraszona. Jak się okazało na głowę spadł jej tylko kwiatek. Kiedy chłopak pojawił się nagle tuż przede mną, zwróciłam uwagę na zwierzaka jakiego trzymał w ręku.
- Niestety, nie znam właściciela - odrzekła po czym wyciągnęła ręce, chcąc wziąć kotka z rąk chłopaka
- Niestety, nie znam właściciela - odrzekła po czym wyciągnęła ręce, chcąc wziąć kotka z rąk chłopaka
Re: Błonia
- Bezpański kot? No masz Ci los - pokręcił nosem chłopak, przyglądając się zabiedzonemu zwierzęciu. Młodszy uczeń nigdy nie był fanem zwierząt domowych. Kiedy Rika wyciągnęła ręce w jego stronę, ten cofnął kota i trzymając bliżej siebie, rzekł:
- No to może zrzucę go z wieży i przekonam się czy spadnie na cztery łapy. Albo utopię w jeziorze. Co ty na to? - Zapytał, szczerząc zęby w diabelskim uśmiechu.
- No to może zrzucę go z wieży i przekonam się czy spadnie na cztery łapy. Albo utopię w jeziorze. Co ty na to? - Zapytał, szczerząc zęby w diabelskim uśmiechu.
Mistrz Gry
Re: Błonia
Kiedy chłopak cofnął ręce, nie pozwalając jej na odebranie rudzielca, spojrzała na niego podejrzliwie. Kiedy jednak odezwał się, jednym ruchem wyciągnęła różdżkę z kieszeni i już po chwili ten kawałek drewienka był wycelowany prosto w twarz chłopaka. Rika bardzo rzadko reagowała tak gwałtownie, jednak była bardzo wrażliwa na punkcie krzywdzenia zwierząt, zwłaszcza tych malutkich, bezbronnych.
- Zostawisz tego kota w spokoju, jak ci mówię, albo szczerze tego pożałujesz. - Powiedziała tonem tak ostrym, że jej głos w ogóle już nie przypominał tego milutkiego i pełnego miłości głosiku malutkiej, niewinnej i grzeczniutkiej Riki.
- Zostawisz tego kota w spokoju, jak ci mówię, albo szczerze tego pożałujesz. - Powiedziała tonem tak ostrym, że jej głos w ogóle już nie przypominał tego milutkiego i pełnego miłości głosiku malutkiej, niewinnej i grzeczniutkiej Riki.
Re: Błonia
Kiedy dziewczyna wyciągnęła różdżkę zza pazuchy, pewność siebie chłopaka znacząco spadła, ale nadal nie dawał za wygraną. Dla bezpieczeństwa, sam sięgnął po różdżkę.
- Chcesz zatrzymać kota? - Zapytał, ale w jego oku zaczaił się podejrzany błysk. - Jeśli zależy Ci na tym chudzielcu to ściągniesz go sobie z drzewa - dodał, unosząc zwierzę wysoko nad głowę. Był na tyle wysoki, że jego ręce dotknęły najniższej gałęzi, na której posadził zwierzę.
- I co teraz, mała? - Zaśmiał się, patrząc jak kot miauczy żałośnie z przerażeniem w oczach uwięziony na gałęzi drzewa.
- Chcesz zatrzymać kota? - Zapytał, ale w jego oku zaczaił się podejrzany błysk. - Jeśli zależy Ci na tym chudzielcu to ściągniesz go sobie z drzewa - dodał, unosząc zwierzę wysoko nad głowę. Był na tyle wysoki, że jego ręce dotknęły najniższej gałęzi, na której posadził zwierzę.
- I co teraz, mała? - Zaśmiał się, patrząc jak kot miauczy żałośnie z przerażeniem w oczach uwięziony na gałęzi drzewa.
Mistrz Gry
Re: Błonia
Rika nie przejęła się zbytnio tym że chłopak wyjął różdżkę. Mimo że nie była może jakoś wybitnie dobra z zaklęć, była na tyle pewna siebie, że pokonanie młodszego kolegi, nie wydało jej się czymś trudnym.
Jednak kiedy zobaczyła jak unosi zwierzaka wysoko, zaczęła krzyczeć
- To nie jest zabawka, w czym zawinił ten bezbronny kotek, że się nim bawisz? - Kiedy przerażony rudzielec siedział wysoko na gałęzi drzewa, dziewczyna poczuła się bezbronna. Nie był jej straszny młodszy uczeń, mimo iż był dużo wyższy od Riki, a bała się wejść na drzewo, żeby uratować malutką przybłędę. Cóż za ironia...
- Myślisz że jesteś taki cwany? - zapytała jednak jej głos się łamał. No ale przecież nie mogła głośno przyznać chłopakowi że wygrał, że trafił w słaby punkt dziewczyny. Tak, skakanie po drzewach nigdy Riki nie bawiło.
Dziewczyna spojrzała jeszcze raz smutnymi oczami na kota, a potem jeszcze przez chwilę obserwowała co zrobi chłopak.
Jednak kiedy zobaczyła jak unosi zwierzaka wysoko, zaczęła krzyczeć
- To nie jest zabawka, w czym zawinił ten bezbronny kotek, że się nim bawisz? - Kiedy przerażony rudzielec siedział wysoko na gałęzi drzewa, dziewczyna poczuła się bezbronna. Nie był jej straszny młodszy uczeń, mimo iż był dużo wyższy od Riki, a bała się wejść na drzewo, żeby uratować malutką przybłędę. Cóż za ironia...
- Myślisz że jesteś taki cwany? - zapytała jednak jej głos się łamał. No ale przecież nie mogła głośno przyznać chłopakowi że wygrał, że trafił w słaby punkt dziewczyny. Tak, skakanie po drzewach nigdy Riki nie bawiło.
Dziewczyna spojrzała jeszcze raz smutnymi oczami na kota, a potem jeszcze przez chwilę obserwowała co zrobi chłopak.
Re: Błonia
- Jak go nie ściągniesz to spadnie albo umrze - odparł, patrząc na zwierzę z miną, która nie wyrażała żadnych emocji. - Jednym słowem, umrze tak czy siak - wzruszył ramionami, krzyżując ręce na piersiach. Obserwował co dziewczyna zrobi w tej sytuacji. Bała się wejść na drzewo, bo inaczej już dawno by to zrobiła.
- Czas ucieka, obrończyni zwierząt - dodał, ziewając na pokaz.
- Czas ucieka, obrończyni zwierząt - dodał, ziewając na pokaz.
Mistrz Gry
Re: Błonia
Myśl Rika, myśl... przecież nie możesz dać satysfakcji temu młodemu chłoptasiowi.
Po głowie Riki przewijały się myśli tego typu. Ale żadnego sposobu jak ściągnąć kota z drzewa, nie musząc na nie włazić.
Wyglądała w tym momencie żałośnie, przeskakując wzrokiem z drzewa, na chłopaka. Na drzewo z przerażeniem, na chłopaka z nienawiścią... nienawiścią o jaką naprawdę nie łatwo w oczach dziewczyny.
Mogła sprowadzić jakiegoś miłego, wysokiego kolegę który dosięgnąłby kota z najmniejszą trudnością. Ale wtedy musiałaby zostawić malutkiego z tym tyranem sam na sam. Nie, na to nie mogła pozwolić.
A więc zostaje jednak spróbować.
- Nie jesteś zbytnio pewny siebie? - mówiąc to ściągała balerinki które miała na nogach.
Popatrzyła jeszcze raz z pogardą na chłopaka, i odwróciła się przodem do drzewa.
To nie może być wcale takie trudne, to wcale nie jest tak wysoko, dasz radę Rika
Zawsze kiedy naprawdę się denerwowała mówiła do siebie w 3 osobie. Nieistotne czy na głos, czy tylko w głowie. Próbowała siebie przekonać, co nie przynosiło zbyt wielkiego efektu.
A więc podeszła bliżej, złapała się najniższej gałęzi i podjęła próbę wspinaczki. O dziwo udało jej się. Pierwszy krok miała już za sobą, mimo iż wyglądała co najmniej śmiesznie. Dziewczyna mogłaby przysiąc że nigdy wcześniej nie łaziła po drzewach. Zawsze kiedy coś potrzebowała, wysyłała tam brata... Właśnie! Że też wcześniej o nim pomyślała.
Zastanów się Rika. Jak to robił Luke?
Kiedy dodała sobie już troszkę więcej otuchy, spróbowała brać przykład z barta. Mimo że minęło już kilka lat, ona nie zapomniała widoku jej starszego brata skaczącego po drzewach.
Ach... gdyby on tu był.
Próbując zrobić następny krok, noga jej się poślizgnęła, z paniki puściła trzymającą gałąź i runęła jak długa tuż pod nogami chłopaka.
Po głowie Riki przewijały się myśli tego typu. Ale żadnego sposobu jak ściągnąć kota z drzewa, nie musząc na nie włazić.
Wyglądała w tym momencie żałośnie, przeskakując wzrokiem z drzewa, na chłopaka. Na drzewo z przerażeniem, na chłopaka z nienawiścią... nienawiścią o jaką naprawdę nie łatwo w oczach dziewczyny.
Mogła sprowadzić jakiegoś miłego, wysokiego kolegę który dosięgnąłby kota z najmniejszą trudnością. Ale wtedy musiałaby zostawić malutkiego z tym tyranem sam na sam. Nie, na to nie mogła pozwolić.
A więc zostaje jednak spróbować.
- Nie jesteś zbytnio pewny siebie? - mówiąc to ściągała balerinki które miała na nogach.
Popatrzyła jeszcze raz z pogardą na chłopaka, i odwróciła się przodem do drzewa.
To nie może być wcale takie trudne, to wcale nie jest tak wysoko, dasz radę Rika
Zawsze kiedy naprawdę się denerwowała mówiła do siebie w 3 osobie. Nieistotne czy na głos, czy tylko w głowie. Próbowała siebie przekonać, co nie przynosiło zbyt wielkiego efektu.
A więc podeszła bliżej, złapała się najniższej gałęzi i podjęła próbę wspinaczki. O dziwo udało jej się. Pierwszy krok miała już za sobą, mimo iż wyglądała co najmniej śmiesznie. Dziewczyna mogłaby przysiąc że nigdy wcześniej nie łaziła po drzewach. Zawsze kiedy coś potrzebowała, wysyłała tam brata... Właśnie! Że też wcześniej o nim pomyślała.
Zastanów się Rika. Jak to robił Luke?
Kiedy dodała sobie już troszkę więcej otuchy, spróbowała brać przykład z barta. Mimo że minęło już kilka lat, ona nie zapomniała widoku jej starszego brata skaczącego po drzewach.
Ach... gdyby on tu był.
Próbując zrobić następny krok, noga jej się poślizgnęła, z paniki puściła trzymającą gałąź i runęła jak długa tuż pod nogami chłopaka.
Re: Błonia
Chłopak wybuchnął głośnym śmiechem kiedy Puchonka wylądowała na ziemi.
- Marny jego los - zaśmiał się, odchodząc kilka kroków w tył. Pomachał jej na pożegnanie i posłał jej ironiczny uśmiech, po czym odwrócił się i odszedł w stronę zamku.
Rika, jeśli uda Ci się jakimś sposobem ściągnąć kota z drzewa - jest twój.
- Marny jego los - zaśmiał się, odchodząc kilka kroków w tył. Pomachał jej na pożegnanie i posłał jej ironiczny uśmiech, po czym odwrócił się i odszedł w stronę zamku.
Rika, jeśli uda Ci się jakimś sposobem ściągnąć kota z drzewa - jest twój.
Mistrz Gry
Re: Błonia
Rika spojrzała w stronę odchodzącego chłopaka. Próbowała wstać, ale jak się okazało ta "wspinaczka", przyniosła jej więcej szkody jak pożytku. Poza tym że noga do kolana była nieźle zdarta, to upadek był dość niefortunny, przez co teraz dziewczyna nie może stanąć normalnie, gdyż ból jest nie do zniesienia.
Spojrzała jeszcze raz na biednego kotka, po czym usiadła zrezygnowana pod drzewem, czekając na zbawienie dla biednego kotka... no i jej samej. Nie wyglądała w tym momencie najlepiej.
Spojrzała jeszcze raz na biednego kotka, po czym usiadła zrezygnowana pod drzewem, czekając na zbawienie dla biednego kotka... no i jej samej. Nie wyglądała w tym momencie najlepiej.
Re: Błonia
Wspaniała pogoda i perspektywa odpoczynku skutecznie wyciągnęły Mariannę z zamku. Ślizgonka nienawidziła wilgotnych i ciemnych lochów, dlatego każdą możliwą chwilę starała spędzać się na zewnątrz albo chociaż na balkonie w jednej z wież. Dzisiaj postawiła na popołudniową przechadzkę po błoniach.
Fortunny dla Riki zbieg okoliczności sprawił, że nogi Rosjanki postanowiły skierować swój krok w stronę wysokiego drzewa, które dawało najwięcej przyjemnego cienia. Tak się składa, że ona również lubiła tam przesiadywać. Kiedy podeszła bliżej, zorientowała się, że jej miejsce jest już zajęte.
- Oh, nie wiedziałam, że ktoś już tutaj siedzi - rzuciła na powitanie, stając na moment z niezbyt bystrą miną na twarzy. Dopiero kiedy dostrzegła sfrasowaną minę dziewczyny, postanowiła nie odchodzić.
- Co się stało z Twoją nogą? - Zmarszczyła brwi, wskazując na obfite otarcie na jej jasnej skórze.
Fortunny dla Riki zbieg okoliczności sprawił, że nogi Rosjanki postanowiły skierować swój krok w stronę wysokiego drzewa, które dawało najwięcej przyjemnego cienia. Tak się składa, że ona również lubiła tam przesiadywać. Kiedy podeszła bliżej, zorientowała się, że jej miejsce jest już zajęte.
- Oh, nie wiedziałam, że ktoś już tutaj siedzi - rzuciła na powitanie, stając na moment z niezbyt bystrą miną na twarzy. Dopiero kiedy dostrzegła sfrasowaną minę dziewczyny, postanowiła nie odchodzić.
- Co się stało z Twoją nogą? - Zmarszczyła brwi, wskazując na obfite otarcie na jej jasnej skórze.
Re: Błonia
Głos dziewczyny wyrwał Rikę z zadumy. Spojrzała na dziewczynę i stwierdziła że wygląda na sympatyczną, że raczej nie powinna spowodować kolejnej kontuzji puchonki.
- A to w sumie nic takiego... - Chciała wstać, ale ból kostki, dość jej to utrudniał . - Mały wypadek przy pracy
Wskazała głową na wyższą gałąź na której dalej siedział przerażony kotek. Po dłuższej chwili stania, stwierdziła że ból jest nie do zniesienia i oparła się o drzewo. Dzięki temu nie przemęczała chorej nogi.
- A to w sumie nic takiego... - Chciała wstać, ale ból kostki, dość jej to utrudniał . - Mały wypadek przy pracy
Wskazała głową na wyższą gałąź na której dalej siedział przerażony kotek. Po dłuższej chwili stania, stwierdziła że ból jest nie do zniesienia i oparła się o drzewo. Dzięki temu nie przemęczała chorej nogi.
Re: Błonia
Marianna przyjrzała się jej kontuzji nieco uważniej, jednak nie odezwała się już ani słowem. Skoro Puchonka twierdziła, że nic jej nie dolega, to pewnie ból nie był zbyt dokuczliwy. W grę wchodziła jeszcze jedna opcja: może tamta zwyczajnie była zbyt dumna aby poprosić o pomoc. Mariannie jednak nie trzeba było dwa razy powtarzać. Kiedy Rika wskazała na kociaka uwięzionego na drzewie, Ślizgonka zmarszczyła czoło ze zdziwienia.
- Trzeba było tak od razu - odparła, zakasując rękawy. Podeszła do potężnego konara, złapała za chudą gałąź, kładąc jedną nogę na korze drzewa. Drugą zaś odbiła się od ziemi i takim oto sposobem znalazła się kilkadziesiąt centymetrów nad ziemią. Umiejętnie wspięła się na drzewo, dopadając kota. Nie przepadała za zwierzakami, ale to zrobić mogła. Wzięła to niewielkie zwierze do ręki, schodząc z nim na ziemię.
- No widzisz, żyje - rzuciła z entuzjazmem, oddając kota w ręce właścicielki. Marianna była skoczna i gibka, a wszystko dzięki rosyjskiej szkole baletowej w Londynie, którą ukończyła nim przybyła do Hogwartu w klasie czwartej. Nadal doszkalała się w wolnych chwilach i w czasie wakacji.
- Trzeba było tak od razu - odparła, zakasując rękawy. Podeszła do potężnego konara, złapała za chudą gałąź, kładąc jedną nogę na korze drzewa. Drugą zaś odbiła się od ziemi i takim oto sposobem znalazła się kilkadziesiąt centymetrów nad ziemią. Umiejętnie wspięła się na drzewo, dopadając kota. Nie przepadała za zwierzakami, ale to zrobić mogła. Wzięła to niewielkie zwierze do ręki, schodząc z nim na ziemię.
- No widzisz, żyje - rzuciła z entuzjazmem, oddając kota w ręce właścicielki. Marianna była skoczna i gibka, a wszystko dzięki rosyjskiej szkole baletowej w Londynie, którą ukończyła nim przybyła do Hogwartu w klasie czwartej. Nadal doszkalała się w wolnych chwilach i w czasie wakacji.
Re: Błonia
Kiedy dziewczyna podeszła do konara, Rika odsunęła się kilka kroków od drzewa. Widząc z jaką łatwością przychodzi ślizgonce wskoczenie na to drzewo, zaczęła wyklinać siebie w duchu, że też ona miała z tym takie problemy. Rika taka już właśnie była, bardzo nie lubiła, jeżeli coś jej nie wychodzi. Zwłaszcza jeśli widzi, z jaką łatwością przychodzi to innym. No cóż... taki typ charakteru.
Wzięła biednego rudzielca od dziewczyny i przytuliła się czule
- Już nigdy nie pozwolę, żeby jakiś małolat zrobił ci krzywdę - powiedziała do kota, po czym zwróciła się do dziewczyny
- Dziękuje Ci bardzo za pomoc - powiedziała z uśmiechem, po czym wyciągnęła do niej rękę - Rika Shaft, miło mi poznać.
Wzięła biednego rudzielca od dziewczyny i przytuliła się czule
- Już nigdy nie pozwolę, żeby jakiś małolat zrobił ci krzywdę - powiedziała do kota, po czym zwróciła się do dziewczyny
- Dziękuje Ci bardzo za pomoc - powiedziała z uśmiechem, po czym wyciągnęła do niej rękę - Rika Shaft, miło mi poznać.
Re: Błonia
- Rozumiem, że kot nie wlazł tam sam? - Uniosła lekko brwi, słysząc jej słowa. No tak, Hogwart roił się od osobników wszelakich. Mieli tutaj zarówno miłośników jak i dręczycieli zwierząt. Pełen pakiet.
- Nie ma sprawy, takie drzewo to dla mnie pestka - odparła, posyłając jej krótki uśmiech. - Marianna Vulkodlak - odparła, po czym uścisnęła krótko wyciągniętą w jej stronę dłoń dziewczyny. Ślizgonka od bardzo dawna nie poznała tutaj nikogo nowego z racji, ze obracała się ciągle w dobrze znanym sobie towarzystwie. Kto wie, może to był błąd.
- Na pewno wszystko w porządku? - Zagaiła, wskazując palcem na jej kostkę. Temat tego stłuczenia powracał do jej głowy jak bumerang. Nie żeby była nadto wrażliwa, ale zwyczajnie była strasznie ciekawska. - Nie chcesz iść z tym do skrzydła czy coś? Tam pielęgniarka podreperuje Cię w moment - dodała, patrząc na nią zachęcającym wzrokiem.
- Nie ma sprawy, takie drzewo to dla mnie pestka - odparła, posyłając jej krótki uśmiech. - Marianna Vulkodlak - odparła, po czym uścisnęła krótko wyciągniętą w jej stronę dłoń dziewczyny. Ślizgonka od bardzo dawna nie poznała tutaj nikogo nowego z racji, ze obracała się ciągle w dobrze znanym sobie towarzystwie. Kto wie, może to był błąd.
- Na pewno wszystko w porządku? - Zagaiła, wskazując palcem na jej kostkę. Temat tego stłuczenia powracał do jej głowy jak bumerang. Nie żeby była nadto wrażliwa, ale zwyczajnie była strasznie ciekawska. - Nie chcesz iść z tym do skrzydła czy coś? Tam pielęgniarka podreperuje Cię w moment - dodała, patrząc na nią zachęcającym wzrokiem.
Re: Błonia
- Kicia miała pecha trafić na dręczyciela z młodszej klasy, ale najważniejsze że już jest bezpieczny - uśmiechnęła się ciepło.
No tak, takie drzewo to dla większości pestka, tylko nie dla Riki... zaczynała żałować że w dzieciństwie nie skakała jak szalona po drzewach za kochanym braciszkiem.
Rika zauważyła że Marianne, bardzo męczy jej noga. No cóż, teraz kiedy kotek jest bezpieczny, mogła zacząć martwić się o swoje zdrowie. Chyba raczej nie ma sensu dłuższe udawanie że nic jej nie jest. Kiedy już miała pewność że dziewczyna nie ma zamiaru do niczego wykorzystać fakt iż puchonka jest osłabiona, mogła się przyznać że niefortunny upadek, spowodował niewielki uszczerbek na zdrowiu. Spojrzała na dół, rzeczywiście jej noga nie wyglądała zbyt dobrze.
- Podejrzewam że to skręcenie. Nie jestem tak zwinna jak ty - powiedziała żartobliwie. - tak, myślę że nie zaszkodzi żeby pielęgniarka rzuciła na to okiem.
No tak, takie drzewo to dla większości pestka, tylko nie dla Riki... zaczynała żałować że w dzieciństwie nie skakała jak szalona po drzewach za kochanym braciszkiem.
Rika zauważyła że Marianne, bardzo męczy jej noga. No cóż, teraz kiedy kotek jest bezpieczny, mogła zacząć martwić się o swoje zdrowie. Chyba raczej nie ma sensu dłuższe udawanie że nic jej nie jest. Kiedy już miała pewność że dziewczyna nie ma zamiaru do niczego wykorzystać fakt iż puchonka jest osłabiona, mogła się przyznać że niefortunny upadek, spowodował niewielki uszczerbek na zdrowiu. Spojrzała na dół, rzeczywiście jej noga nie wyglądała zbyt dobrze.
- Podejrzewam że to skręcenie. Nie jestem tak zwinna jak ty - powiedziała żartobliwie. - tak, myślę że nie zaszkodzi żeby pielęgniarka rzuciła na to okiem.
Re: Błonia
- W tej szkole nie brakuje takich - pokiwała głową, przyznając jej rację. Kot rzeczywiście miał nieszczęście. Do tego Marianna zauważyła, że był aż nadto spokojny i wystraszony.
- Skręcenie? A Ty nadal stoisz na błoniach i czekasz na oklaski? - Zapytała, znowu unosząc brwi ze zdziwienia. Ślizgonce nie trzeba było mówić dwa razy. Znowu porwała się do działania nie czekając na niczyją zgodę. - No to kierunek skrzydło! Bez gadania - dodała tonem nieznoszącym sprzeciwu. Złapała Puchonkę pod rękę i pozwoliła jej oprzeć się na sobie.
- Noga do góry i idziemy - rzuciła, pomagając jej postawić pierwszy krok. Kawałek po kawałku, z niemałym trudem, obie dziewczyny skierowały się w stronę zamku. Po długiej i powolnej wędrówce ubitą ścieżką w końcu doszły do wejścia skąd dzieliła je już krótka droga do skrzydła szpitalnego.
/dalej już sobie poradzisz :>
- Skręcenie? A Ty nadal stoisz na błoniach i czekasz na oklaski? - Zapytała, znowu unosząc brwi ze zdziwienia. Ślizgonce nie trzeba było mówić dwa razy. Znowu porwała się do działania nie czekając na niczyją zgodę. - No to kierunek skrzydło! Bez gadania - dodała tonem nieznoszącym sprzeciwu. Złapała Puchonkę pod rękę i pozwoliła jej oprzeć się na sobie.
- Noga do góry i idziemy - rzuciła, pomagając jej postawić pierwszy krok. Kawałek po kawałku, z niemałym trudem, obie dziewczyny skierowały się w stronę zamku. Po długiej i powolnej wędrówce ubitą ścieżką w końcu doszły do wejścia skąd dzieliła je już krótka droga do skrzydła szpitalnego.
/dalej już sobie poradzisz :>
Re: Błonia
Ostatnie dni były słoneczne i ciepłe, pogoda musiała zadowolić nawet największego marudera. Błonia tętniły życiem. Co jednak zrobić, kiedy egzaminy końcowe zbliżają się wielkimi krokami a wiedza jest bardzo mała? Trzeba wyjść na na zewnątrz, odetchnąć pełną piersią i delektować się promieniami okalającymi blade twarze. Bronte, podatna na wpływy innych uczniów, po zjedzeniu sytego śniadania, czym prędzej, przebrawszy się w luźną, jasną koszulkę i postrzępione spodenki, dzierżąc w dłoni książkę, udała się w stronę ozielenionej części Hogwartu. Poranną przebieżkę miała już za sobą, a zatem do popołudniowego treningu była wolna, wolna i szczęśliwa, nie licząc podręcznika do transmutacji, który ze sobą niosła. Znalazłszy się w nieco zacienionej przez monstrualne drzewa, części błoni, zielonooka, usadowiła się wygodnie na miękkiej trawie, nie dbając o nic. Głowę oparła o pień nieopodal rosnącej, zielonej topoli, delektując się promieniami słońca, delikatnie muskającymi jej twarz, przebijającymi się przez kołyszące się na wietrze, błyszczące liście drzewa.
Re: Błonia
Po nie przespanej nocy chyba każdemu dzień wydawałby się szczególnie męczący. Tak z całą pewnością uważałby Aiden gdyby nie udało mu się w końcu zasnąć gdy na zegarku zbliżała się 4 nad ranem. Kilka godzin snu. Niby nic, ale jakże mu się przydały. Minęło trochę czasu nim opuścił swoje dormitorium. Rozmowa ze współlokatorem na tyle go pochłonęła, że nie zauważył nawet gdy na zegarku wybiła 12. Szybki prysznic i już nie było go w pokoju wspólnym. Oczywiście nie podarował sobie późnego śniadania. Gwizdnął z wielkiej sali kilka pasztecików dyniowych - swoją drogą jego ulubionych - i ruszył powoli w bliżej nieokreślonym kierunku. Zatrzymał się na kilka minut na dziedzińcu by tam zamienić kilka słów z jakąś uroczą szóstoklasistką i ruszył dalej. Ostatecznie jako cel swojej wyprawy wybrał szkolne błonia. Miejsce naprawdę lubiane przez uczniów. On sam właściwie lubił tam przesiadywać, oczywiście jeśli pogoda dopisywała. Gdy dotarł na miejsce akurat skończył przełykać ostatni dyniowy pasztecik. Uśmiechnął się wyraźnie zadowolony ze swojego śniadania i rozejrzał się uważnie dookoła. Gdzieś w pobliżu jeziora stała grupka rozchichotanych dziewcząt, kawałek dalej na trawie siedziała zakochana para wyraźnie zainteresowania tylko swoim towarzystwem, jeszcze kawałek dalej pod drzewem siedziała jakaś znajoma mu rudowłosa dziewuszka a jeszcze kawałek dalej... Wróć. Aiden przyjrzał się jeszcze raz rudowłosej i z uśmiechem stwierdził, że ją zna. Z racji tego, że miał dziś ochotę do kogoś mordkę otworzyć ruszył w jej stronę.
- Proszę, proszę co za miłe spotkanie. Korzystasz z pogody?
Uśmiechnął się do niej szeroko i usiadł na trawie obok.
- Proszę, proszę co za miłe spotkanie. Korzystasz z pogody?
Uśmiechnął się do niej szeroko i usiadł na trawie obok.
Re: Błonia
Po dłuższej chwili błogiego oddawania się swojej wyobraźni, Bronte postanowiła, choć z trudem, wrócić do normalności. Ociągając się niemiłosiernie otworzyła podręcznik, krzywiąc się niemiłosiernie. Kto normalny dałby radę się uczyć w taką pogodę? No nikt właśnie. Przeklinając pod nosem, dziewczyna próbowała choć w jednej czwartej zrozumieć to, co przyszło jej przed chwilą przeczytać. Literki zlewały się niemiłosiernie, jakaś gałązka drapała nieopalone kolano. Zielonooka westchnęła z powątpiewaniem przekręcając kartki lektury bez większego entuzjazmu. Na szczęście wybawienie nadeszło! W postaci dość wysokiego jegomościa, zbliżającego się ku rudej. Twarz dziewczyny wykrzywił lekki uśmiech, ni to ulgi, ni to szczęścia na widok znajomego uczniaka.
- Nie do końca. - Pokazała mu okładkę podręcznika do transmutacji, zaciskając usta w wąską linijkę. - Ale nie martw się, nie przeszkadzasz. I tak nie rozumiem nic, z tego co czytam. - Odparła miękko, siadając wygodniej, by móc swobodnie przyjrzeć się jegomościowi. Bystre, zielone tęczówki, skrzętnie zlustrowały Ślizgona, a usta dziewczyny wykrzywił lekki uśmiech.
- A ty? Co Ciebie tutaj przygnało? - Zagadnęła zamykając książkę i odkładając ją obok siebie.
- Nie do końca. - Pokazała mu okładkę podręcznika do transmutacji, zaciskając usta w wąską linijkę. - Ale nie martw się, nie przeszkadzasz. I tak nie rozumiem nic, z tego co czytam. - Odparła miękko, siadając wygodniej, by móc swobodnie przyjrzeć się jegomościowi. Bystre, zielone tęczówki, skrzętnie zlustrowały Ślizgona, a usta dziewczyny wykrzywił lekki uśmiech.
- A ty? Co Ciebie tutaj przygnało? - Zagadnęła zamykając książkę i odkładając ją obok siebie.
Re: Błonia
Rzeczywiście Aiden dopiero teraz zauważył książkę spoczywającą w dłoniach dziewczyny. Oczywiście powinien sam zapytać czy jej w czymś nie przeszkodził, ale to nie leżało w jego naturze. On sam uśmiechnął się delikatnie widząc drobną ulgę na twarzy dziewczęcia. Fakt faktem zbliżały się egzaminy, ale wolałby zarywać nocki by się uczyć niż tracić tak piękną pogodę. Kolejne co nie pozwoliłoby mu uczyć się w gorące, słoneczne dni to fakt, że dziewczęta chcąc unikać grzania się w długich spodniach decydują się na krótkie szorty czy spódniczki a wtedy świat Aidena staje się piękniejszy. Oczywiście nie jest jakimś strasznym psem na baby, ale takie widoki po prosto cieszą oko nawet największego marudy.
- Transmutacja? Prawdę powiedziawszy też jej nie rozumiem. - Mruknął cicho jednak wcale nie był tym faktem poruszony. Zerknął kątem oka na książkę od nielubianego przez niego przedmiotu i zaraz po tym przeniósł wzrok na krukonkę. Ponad ich głowa przeleciała jakaś brunatna sowa najwyraźniej kierująca się na wieżę gdzie znajduje się sowiarnia. Ta właśnie sowa przypomniała Aidenowi o kilku ważnych sprawach.
- Słońce mnie przygnało, ale chyba jednak muszę z nim jeszcze na chwilę pożegnać.- Dodał wyraźnie niezadowolony i podnosząc się z ziemi spojrzał jeszcze raz na krukonkę. - Muszę jeszcze coś załatwić, ale podejrzewam, że niebawem się zobaczymy. - Dodał jeszcze na odchodne i skinąwszy jej wcześniej głową skierował się w stronę zamku.
- Transmutacja? Prawdę powiedziawszy też jej nie rozumiem. - Mruknął cicho jednak wcale nie był tym faktem poruszony. Zerknął kątem oka na książkę od nielubianego przez niego przedmiotu i zaraz po tym przeniósł wzrok na krukonkę. Ponad ich głowa przeleciała jakaś brunatna sowa najwyraźniej kierująca się na wieżę gdzie znajduje się sowiarnia. Ta właśnie sowa przypomniała Aidenowi o kilku ważnych sprawach.
- Słońce mnie przygnało, ale chyba jednak muszę z nim jeszcze na chwilę pożegnać.- Dodał wyraźnie niezadowolony i podnosząc się z ziemi spojrzał jeszcze raz na krukonkę. - Muszę jeszcze coś załatwić, ale podejrzewam, że niebawem się zobaczymy. - Dodał jeszcze na odchodne i skinąwszy jej wcześniej głową skierował się w stronę zamku.
Re: Błonia
Po wczorajszej wycieczce na balkon, która skończyła się tak jak się skończyła, oczywiście nie ze skutkiem satysfakcjonującym dla Mai, postanowiła nigdy więcej z własnej woli nie wychodzić na wieże. Zajęła się zatem sprawami przyziemnymi i gdy tylko otworzyła rano oczy, objęła sobie za cel spacer na błonia. Liczyła się z tym, że idąc tam, nie napatoczy się na żadną żywą duszę - Puchonka była raczej z grupy samotników, co wcale nie oznaczało, że jest dziwna czy w ogóle od razu wzięta z kosmosu.
Po porannej toalecie i małym śniadaniu, dziewczyna skierowała swoje kroki w stronę zielonych terenów, po czym równie szybko się na nich znalazła. Ubrana w czarne getry i bladoróżowe balerinki, dłuższą białą koszulkę, przewiązaną niedbale dla efektu paskiem, poprawiała co chwilę zsuwające się jej z nosa okulary, tego samego koloru co buty. Wszystko przez to, że szła z głową skierowaną ku ziemi, ponieważ nie chciała się wywrócić na pierwszej lepszej dziurze. W końcu po chwili marszu przysiadła na jakimś kamieniu pod drzewem, w cieniu, delektując się ciszą i spokojem.
Po porannej toalecie i małym śniadaniu, dziewczyna skierowała swoje kroki w stronę zielonych terenów, po czym równie szybko się na nich znalazła. Ubrana w czarne getry i bladoróżowe balerinki, dłuższą białą koszulkę, przewiązaną niedbale dla efektu paskiem, poprawiała co chwilę zsuwające się jej z nosa okulary, tego samego koloru co buty. Wszystko przez to, że szła z głową skierowaną ku ziemi, ponieważ nie chciała się wywrócić na pierwszej lepszej dziurze. W końcu po chwili marszu przysiadła na jakimś kamieniu pod drzewem, w cieniu, delektując się ciszą i spokojem.
Re: Błonia
Dzisiejszy dzień nie zapowiadał się dla Aidena dobrze. Prawdę powiedziawszy młodzieniec wstał dziś lewą nogą, a prawą dalej był w łóżku. Co najśmieszniejsze dzisiejszego ranka potknął się o swój kufer rozwalony koło nóg łóżka co skończyło się bolesnym upadkiem na ziemie. Klnąc pod nosem jak szewc zbudził wszystkich swoich współlokatorów. Teraz po odświeżającym prysznicu,wszystkich innych porannych czynnościach i przede wszystkim po śniadaniu młodzieniec wybrał się na spacer. Po jego minie od razu można było spostrzec niezadowolenie czy zdenerwowanie. Wszystko przez list od Leanne, który dostał wczoraj wieczorem i który sprawił, że chłopaczek znów przez pół nocy zastanawiał się czy jej odpisać czy nie. Ostatecznie jednak spalił ów list w kominku w pokoju wspólnym. Pogrążony w swoich myślach nawet nie zorientował się kiedy doszedł na szkolne zielone tereny czy jak inni mówią - błonia. Wsunął dłonie do kieszeni spodni i rozejrzał się uważnie dookoła. Szybko jednak ruszył w stronę kamienia, na którym siedziała ta sama blondynka, którą wczoraj spotkał na balkonie.
- Znowu na siebie wpadamy. - Stwierdził z uśmiechem i wesołymi ognikami w oczach. Kojarzył dziewczynę z widzenia, ale chyba nie mieli jeszcze okazji porozmawiać.
- Aiden Williams. - Dodał po chwili wyciągając ku niej dłoń.
- Znowu na siebie wpadamy. - Stwierdził z uśmiechem i wesołymi ognikami w oczach. Kojarzył dziewczynę z widzenia, ale chyba nie mieli jeszcze okazji porozmawiać.
- Aiden Williams. - Dodał po chwili wyciągając ku niej dłoń.
Strona 4 z 15 • 1, 2, 3, 4, 5 ... 9 ... 15
Magic Land :: TERENY SZKOLNE :: Błonia
Strona 4 z 15
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach