Błonia
+48
Lleu Miller
Freddie Kingsley
Elsa de la Vega
Fransis Molchester
Aleksander Cortez
Brandon Tayth
Nevan Fraser
Monika Kruger
Andrew Wilson
Kristian Lyberg
Nicolas Socha
Elijah Ward
Leanne Chatier
Pierre Vauquer
Matthew Sneddon
Adrienne Collins
Christine Greengrass
Wojtek Allsopp
Gabriel Griffiths
Jeremy Scott
Ethim Polansky
Samantha Davies
Dalila Mauric
Mackendra Tayth-Wilson
Aaron Matluck
Joel Frayne
Audrey Roshwel
Cole Bronte
Malcolm McMillan
Maja Vulkodlak
Aiden Williams
Emily Bronte
Marianna Vulkodlak
Rika Shaft
Adrien Jeunesse
Noemi Cramer
William Greengrass
Charles Wilson
Mistrz Gry
Logan Campbell
Nancy Baldwin
James Scott
Benedict Walton
Sophie Fitzpatrick
Andrea Jeunesse
Anthony Wilson
Blaise Harvin
Brennus Lancaster
52 posters
Magic Land :: TERENY SZKOLNE :: Błonia
Strona 5 z 15
Strona 5 z 15 • 1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 10 ... 15
Błonia
First topic message reminder :
Rozległe, zielone tereny szkolnych błoni ciągnących się aż po skraj Zakazanego Lasu.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Błonia
Cisza i spokój w tym zamku były pojęciami mocno względnymi, a już na pewno z określonym terminem ważności. Termin ważności dla tych dwóch jednostek w tym przypadku wynosił niecałe piętnaście minut. Kiedy przed oczami młodziutkiej Rosjanki wyrósł, chyba spod ziemi, dokładnie ten sam chłopak co wczoraj, uśmiechnęła się do niego promiennie, nieco zdziwiona kolejnym przypadkowym spotkaniem.
- No popatrz, to na pewno przeznaczenie... albo mnie śledziłeś. - odpowiedziała spokojnie na jego zaczepkę, lecz od razu po tym uścisnęła lekko dłoń chłopaka:
- Maja Vulkodlak - przedstawiając się. Po chwili przypomniała sobie również, że wczoraj na balkonie pojawiła się nauczycielka, co musiała skomentować, bo inaczej nie byłaby sobą.
- Mam nadzieję, że profesor Woodsen nie pomyślała, że wczoraj przed nią uciekłam? - przesunęła się nawet, robiąc chłopakowi miejsce obok siebie.
- No popatrz, to na pewno przeznaczenie... albo mnie śledziłeś. - odpowiedziała spokojnie na jego zaczepkę, lecz od razu po tym uścisnęła lekko dłoń chłopaka:
- Maja Vulkodlak - przedstawiając się. Po chwili przypomniała sobie również, że wczoraj na balkonie pojawiła się nauczycielka, co musiała skomentować, bo inaczej nie byłaby sobą.
- Mam nadzieję, że profesor Woodsen nie pomyślała, że wczoraj przed nią uciekłam? - przesunęła się nawet, robiąc chłopakowi miejsce obok siebie.
Re: Błonia
Z ciszą i spokojem było w tej szkole ciężko i to bez dwóch zdań. A jeżeli blondynka chciała je znaleźć akurat na błoniach to źle trafiła. W taką pogodę na błonia wylewają się praktycznie wszyscy uczniowie. Dziś pomimo pogody błonia w sumie nie były tak szczególnie zaludnione. Jest weekend pewnie korzystają z możliwości wyjazdu do Londynu.
- Obstawiałbym jednak przeznaczenie. - Stwierdził z szerokim uśmiechem i oparł się o drzewo tak by móc też obserwować dziewczynę. Na jej nazwisko uśmiechnął się w duchu. Vulkodlak. Czyżby siostra Aleksy'ego?
- Chyba nawet nie zdążyła tak pomyśleć bo od razu zaczęła mi wypominać moje stopnie z eliksirów. - Mruknął wyraźnie tym faktem niezadowolony jednak od razu wyzbył się z głowy wspomnień o rozmowie z nauczycielką. Oczywiście nie zgodził się na uczęszczanie do niej na korki. Chyba za mało pieniędzy zarabia tu w szkole licząc, że dostanie coś jeszcze od Aidena.
- Obstawiałbym jednak przeznaczenie. - Stwierdził z szerokim uśmiechem i oparł się o drzewo tak by móc też obserwować dziewczynę. Na jej nazwisko uśmiechnął się w duchu. Vulkodlak. Czyżby siostra Aleksy'ego?
- Chyba nawet nie zdążyła tak pomyśleć bo od razu zaczęła mi wypominać moje stopnie z eliksirów. - Mruknął wyraźnie tym faktem niezadowolony jednak od razu wyzbył się z głowy wspomnień o rozmowie z nauczycielką. Oczywiście nie zgodził się na uczęszczanie do niej na korki. Chyba za mało pieniędzy zarabia tu w szkole licząc, że dostanie coś jeszcze od Aidena.
Re: Błonia
Ach, przeznaczenie. Maja skrzyżowała ręce pod piersiami i przyjrzała się uważnie chłopakowi, czego nie mógł zbytnio dostrzec przez ciemne szkła okularów przeciwsłonecznych.
- To mamy problem, bo nie wierzę w przeznaczenie. - powiedziała pozornie zawiedzionym tonem, jednak by Aidenowi nie zrobiło się w jakiś sposób przykro, uśmiechnęła się do niego ponownie, tym samym uroczym, promiennym uśmiechem, co zawsze. Na jego odpowiedź o profesorce, pokręciła tylko głową. Ona jako ta jednostka, która w miarę lubiła się uczyć i jej to całkiem nieźle wychodziło, nie miała tych problemów. Już dawno nauczyła się, że jeśli pokazuje się swoją dobrą stronę na lekcjach, to poza lekcjami, nawet jeśli coś przeskrobiesz, nauczyciele nie zwracają na to aż tak uwagi. Wszystko przez patrzenie na ucznia przez pryzmat jego postawy na ich przedmiocie.
- Tacy są nauczyciele. - wzruszyła mimowolnie ramionami - Szkoda, że nie zauważyła, że stałam przyklejona do ściany, przez swój lęk wysokości. - Rosjanka powiodła wzrokiem przed siebie, chcąc dostrzec tutaj jeszcze inną żywą duszę, poza nimi.
- To mamy problem, bo nie wierzę w przeznaczenie. - powiedziała pozornie zawiedzionym tonem, jednak by Aidenowi nie zrobiło się w jakiś sposób przykro, uśmiechnęła się do niego ponownie, tym samym uroczym, promiennym uśmiechem, co zawsze. Na jego odpowiedź o profesorce, pokręciła tylko głową. Ona jako ta jednostka, która w miarę lubiła się uczyć i jej to całkiem nieźle wychodziło, nie miała tych problemów. Już dawno nauczyła się, że jeśli pokazuje się swoją dobrą stronę na lekcjach, to poza lekcjami, nawet jeśli coś przeskrobiesz, nauczyciele nie zwracają na to aż tak uwagi. Wszystko przez patrzenie na ucznia przez pryzmat jego postawy na ich przedmiocie.
- Tacy są nauczyciele. - wzruszyła mimowolnie ramionami - Szkoda, że nie zauważyła, że stałam przyklejona do ściany, przez swój lęk wysokości. - Rosjanka powiodła wzrokiem przed siebie, chcąc dostrzec tutaj jeszcze inną żywą duszę, poza nimi.
Re: Błonia
Aiden zerknął na blondynkę kątem oka i zaraz odwrócił wzrok gdzieś w drugą stronę pozostawiając wciąż na twarzy lekki zarys uśmiechu.
- W takim razie uznajmy to po prostu za przypadek. - Śledzenie jej też nie wchodzi w grę. Młodzieniec nie miał w zwyczaju szlajać się za spódniczkami. Jak będą chciały same przyjdą. Chyba, że dziewczyna już na starcie zawróci mu w głowie. Wtedy chyba warto się postarać.
- Tacy są i nie podoba mi się to, ale co poradzić? - Uśmiechnął się wesoło w jej stronę i wyciągnął paczkę papierosów z kieszeni. - Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko? - Skinął głową na paczkę papierosów, z której wyciągnął już jednego. Odpalił go szybko i skierował wzrok ponownie na blondynkę. Lęk wysokości, tak? Cóż Aiden nie mógł tego wczoraj zauważyć bo gdy na balkonie odwrócił się w jej stronę ta już znikała za drzwiami.
- Lęk wysokości? Nie za fajnie. Próbowałaś już to pokonać? - Zagadnął wyraźnie tym zainteresowany. W końcu jego młodsza siostra Antonette też miała z tym nie małe problemy i właściwie ma je dalej. Nie da sobie przetłumaczyć, że nie stanie jej się krzywda gdy wejdzie na balkon.
- W takim razie uznajmy to po prostu za przypadek. - Śledzenie jej też nie wchodzi w grę. Młodzieniec nie miał w zwyczaju szlajać się za spódniczkami. Jak będą chciały same przyjdą. Chyba, że dziewczyna już na starcie zawróci mu w głowie. Wtedy chyba warto się postarać.
- Tacy są i nie podoba mi się to, ale co poradzić? - Uśmiechnął się wesoło w jej stronę i wyciągnął paczkę papierosów z kieszeni. - Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko? - Skinął głową na paczkę papierosów, z której wyciągnął już jednego. Odpalił go szybko i skierował wzrok ponownie na blondynkę. Lęk wysokości, tak? Cóż Aiden nie mógł tego wczoraj zauważyć bo gdy na balkonie odwrócił się w jej stronę ta już znikała za drzwiami.
- Lęk wysokości? Nie za fajnie. Próbowałaś już to pokonać? - Zagadnął wyraźnie tym zainteresowany. W końcu jego młodsza siostra Antonette też miała z tym nie małe problemy i właściwie ma je dalej. Nie da sobie przetłumaczyć, że nie stanie jej się krzywda gdy wejdzie na balkon.
Re: Błonia
Postanowiła nie wdrażać się dalej w kwestię przyczyny ich kolejnego spotkania, uznając, że to nie ma sensu. Jego słowo przeciwko jej, typowa słowna przepychanka, która po pewnym czasie zaczynała być nużąca. Maja oparła się plecami o drzewo, po czym zerknęła kątem oka na chłopaka.
- Udawać, że jesteś grzecznym chłopcem. - stwierdziła krótko, również ucinając i ten temat. No, chyba, że Aiden miał jakąś ciekawą ripostę na jej złotą radę, to wtedy z chęcią go wysłucha.
Rosjanka doszła do wniosku, że ubranie czarnych getrów na dzisiejszą pogodę było iście durnym pomysłem. Zaczęła powoli odczuwać efekty swojej głupoty na nogach, zwłaszcza gdy promienie słoneczne zaczęły przebijać się przez gałęzie drzewa. Podkurczyła więc nogi w kolanach a kiedy mignęła jej przed oczami paczka papierosów, cóż miała powiedzieć?
- Nie ma sprawy. - ona sama nie paliła, ale też nie mogła nikomu zabronić. Miała tylko nadzieję, że złośliwy dym nie będzie leciał w jej stronę.
- Wczoraj próbowałam i szybko tego pożałowałam. Cudem w ogóle zeszłam z tego balkonu. Problem w tym, że mój lęk wysokości pojawia się dopiero powyżej siódmego piętra, czyli na wieżach. - westchnęła.
- Udawać, że jesteś grzecznym chłopcem. - stwierdziła krótko, również ucinając i ten temat. No, chyba, że Aiden miał jakąś ciekawą ripostę na jej złotą radę, to wtedy z chęcią go wysłucha.
Rosjanka doszła do wniosku, że ubranie czarnych getrów na dzisiejszą pogodę było iście durnym pomysłem. Zaczęła powoli odczuwać efekty swojej głupoty na nogach, zwłaszcza gdy promienie słoneczne zaczęły przebijać się przez gałęzie drzewa. Podkurczyła więc nogi w kolanach a kiedy mignęła jej przed oczami paczka papierosów, cóż miała powiedzieć?
- Nie ma sprawy. - ona sama nie paliła, ale też nie mogła nikomu zabronić. Miała tylko nadzieję, że złośliwy dym nie będzie leciał w jej stronę.
- Wczoraj próbowałam i szybko tego pożałowałam. Cudem w ogóle zeszłam z tego balkonu. Problem w tym, że mój lęk wysokości pojawia się dopiero powyżej siódmego piętra, czyli na wieżach. - westchnęła.
Re: Błonia
Grzeczny chłopiec? Wcale nie musi udawać bo on z natury taki jest. Darował sobie jednak zbędne komentarze i zaciągnął się papierosem. Puchonka mogła być zadowolona bo dym, za którym najwidoczniej nie przepadała leciał w przeciwną stronę. Wysłuchał wypowiedzi blondynki i wzruszył beztrosko ramionami. Cóż jej może powiedzieć? Nie ma zielonego pojęcia co mógłby poradzić jej w takiej sytuacji. Przestał namawiać Antonette do próby pokonania lęku od czasu gdy wyprowadził niczego nieświadomą siostrę na balkon, a ta w odwecie wybuchła tak głośnym szlochem, że już nigdy więcej tego nie zrobił.
- Więc możesz się cieszyć, że Twoje dormitorium jego gdzieś w lochach a nie na jednej z wież. - Odpowiedział po chwili namysłu a kąciki jego ust zadrżały niebezpiecznie. Nie nabijał się z jej lęku bo przecież nie było z czego. Rzucił papierosa pod nogi i zagasił go butem. Nie patrząc już na blondynkę przymknął oczy, w które przed chwilę bezczelnie poświeciły promienie słońca przedzierające się przez gałęzie drzewa.
- Więc możesz się cieszyć, że Twoje dormitorium jego gdzieś w lochach a nie na jednej z wież. - Odpowiedział po chwili namysłu a kąciki jego ust zadrżały niebezpiecznie. Nie nabijał się z jej lęku bo przecież nie było z czego. Rzucił papierosa pod nogi i zagasił go butem. Nie patrząc już na blondynkę przymknął oczy, w które przed chwilę bezczelnie poświeciły promienie słońca przedzierające się przez gałęzie drzewa.
Re: Błonia
Więc możesz się cieszyć, że Twoje dormitorium jego gdzieś w lochach a nie na jednej z wież. Po tych słowach Rosjanka przyjrzała się uważnie chłopakowi i gdy złapała się na tym, że chyba wpatruje się w niego o wiele za długo, potrząsnęła zabawnie głową. Tym razem odwróciła się do niego przodem.
- A to ciekawe... - zaczęła a w jej głosie można było wyczuć wyraźną nutę zaintrygowania.
- Skąd wiesz, że mój dom mieści się w lochach? - w końcu nie miała na sobie szaty ani nic, co by ją zdradzało. Oczywiście domyśliła się, że mógł to wywnioskować po jej słowach dotyczących lęku wysokości powyżej siódmego piętra.
- Mogę mieszkać w wieżach a moje częste wycieczki na niższe poziomy mogą być tylko pretekstem, żeby tam nie siedzieć. Nie pomyślałeś o tym w ten sposób, Sherlocku. - dokończyła swój wywód, tym razem zdejmując z oczu okulary. Teraz Aiden mógł uważnie przyjrzeć się jej twarzy. Wiadomym było, że człowiek inaczej wygląda w okularach a inaczej bez.
- A to ciekawe... - zaczęła a w jej głosie można było wyczuć wyraźną nutę zaintrygowania.
- Skąd wiesz, że mój dom mieści się w lochach? - w końcu nie miała na sobie szaty ani nic, co by ją zdradzało. Oczywiście domyśliła się, że mógł to wywnioskować po jej słowach dotyczących lęku wysokości powyżej siódmego piętra.
- Mogę mieszkać w wieżach a moje częste wycieczki na niższe poziomy mogą być tylko pretekstem, żeby tam nie siedzieć. Nie pomyślałeś o tym w ten sposób, Sherlocku. - dokończyła swój wywód, tym razem zdejmując z oczu okulary. Teraz Aiden mógł uważnie przyjrzeć się jej twarzy. Wiadomym było, że człowiek inaczej wygląda w okularach a inaczej bez.
Re: Błonia
Młodzieniec uśmiechnął się radośnie do blondynki i pokiwał przecząco głową co miało znaczy "nie, nie śledzę Cię". Mogło jej się wydawać dziwne to, że orientuje się, z którego jest domu, ale z racji tego, że mijali się kilka razy na korytarzach między lekcjami, na które trzeba chodzić w szatach i z tego, że Aiden jest naprawdę świetnym obserwatorem to już wcale nie wydawało się takie dziwne.
- Minęliśmy się kilka razy pomiędzy lekcjami na korytarzach, a więc już wtedy na Twojej szacie zauważyłem żółte emblematy, a uwierz mi, że jeśli coś dotyczy waszej płci to na pewno to zapamiętam. - Roześmiał się krótko w jej stronę i wzruszył po raz kolejny ramionami. - A, że dormitorium puchonów jest gdzieś w lochach wiem od kuzynki, która niestety ukończyła już szkołę i nie chciała mi zdradzić gdzie to dokładnie jest. - Dodał teatralnie poruszony tym faktem. Przecież w pucholandzie jest sporo ładnych dziewcząt. Mógłby się gdzieś tam zakręcić w pobliżu ich pokoju wspólnego, a nuż odnalazłby dziewczę swojego życia? Nie przeszkadzały mu znajomości z uczennicami innych domów.
- Minęliśmy się kilka razy pomiędzy lekcjami na korytarzach, a więc już wtedy na Twojej szacie zauważyłem żółte emblematy, a uwierz mi, że jeśli coś dotyczy waszej płci to na pewno to zapamiętam. - Roześmiał się krótko w jej stronę i wzruszył po raz kolejny ramionami. - A, że dormitorium puchonów jest gdzieś w lochach wiem od kuzynki, która niestety ukończyła już szkołę i nie chciała mi zdradzić gdzie to dokładnie jest. - Dodał teatralnie poruszony tym faktem. Przecież w pucholandzie jest sporo ładnych dziewcząt. Mógłby się gdzieś tam zakręcić w pobliżu ich pokoju wspólnego, a nuż odnalazłby dziewczę swojego życia? Nie przeszkadzały mu znajomości z uczennicami innych domów.
Re: Błonia
Maja nie dawała jednak za wygraną. Jak widać, akurat ta sympatyczna przepychanka słowna przypadła jej do gustu, dlatego gdy chłopak skończył mówić, zadarła nos ku niebu i wyprostowała się dumnie.
- Tak mówisz... przyznaj lepiej, że jesteś jednym z tych, przez którym ostrzegają nas matki. Łamacz serc i takie tam... - próbowała przybrać poważny ton, lecz nie wyszło jej to. Puchonka na co dzień bywała bardzo wesołą istotą, dlatego każda próba udawania poważnej nie wychodziła jej tak, jak tego oczekiwała. Żeby tego było mało, zdradzał ją również śmieszny akcent. W jej mniemaniu Anglicy seplenili i za bardzo zmiękczali wyrazy, z kolei ona - Rosjanka z krwi i kości, nie mogła sobie na to pozwolić, gdy używała ojczystego języka. Jedna malutka zmiana akcentu i od razu zmieniał się cały sens wypowiedzi. Jak widać, rzutowało to nawet na porozumiewanie się z uczniami po angielsku.
Po pewnym czasie dziewczyna zsunęła się z kamienia.
- Czarne getry były złym pomysłem, dlatego uciekam. - posłała Aidenowi przepraszające spojrzenie, dodając - Do zobaczenia. - i żegnając go z uśmiechem na twarzy, pokierowała się do zamku.
- Tak mówisz... przyznaj lepiej, że jesteś jednym z tych, przez którym ostrzegają nas matki. Łamacz serc i takie tam... - próbowała przybrać poważny ton, lecz nie wyszło jej to. Puchonka na co dzień bywała bardzo wesołą istotą, dlatego każda próba udawania poważnej nie wychodziła jej tak, jak tego oczekiwała. Żeby tego było mało, zdradzał ją również śmieszny akcent. W jej mniemaniu Anglicy seplenili i za bardzo zmiękczali wyrazy, z kolei ona - Rosjanka z krwi i kości, nie mogła sobie na to pozwolić, gdy używała ojczystego języka. Jedna malutka zmiana akcentu i od razu zmieniał się cały sens wypowiedzi. Jak widać, rzutowało to nawet na porozumiewanie się z uczniami po angielsku.
Po pewnym czasie dziewczyna zsunęła się z kamienia.
- Czarne getry były złym pomysłem, dlatego uciekam. - posłała Aidenowi przepraszające spojrzenie, dodając - Do zobaczenia. - i żegnając go z uśmiechem na twarzy, pokierowała się do zamku.
Re: Błonia
Roześmiał się szczerze na słowa blondynki i obserwował jej dumny wyraz twarzy. Nie udana powaga jeszcze bardziej rozbawiła młodzieńca, ale zostawił to już dla siebie.
- Przyznaję bez bicia, że uwielbiam towarzystwo płci pięknej, ale żeby od razu łamać im serca? Co to, to nie. - Powiedział całkiem poważnie zaraz po tym posyłając młodej puchonce wesoły uśmieszek. To, że Aiden jest znany z latania za spódniczkami to nie znaczy, że rani im serca. On po prostu od razu stawia sprawę jasno. Zerknął na wspomniane czarne getry blondynki i wzruszył ramionami. Gdyby założyła krótkie spodenki byłoby zdecydowanie lepiej. Jej nie byłoby gorąco a ten miałby na co od czasu do czasu popatrzeć.
- Do zobaczenia - Rzucił w jej stronę i wyciągnął z paczki następnego papierosa. Posiedział na błoniach jeszcze kilka minut i gdy już zdeptał butem kiepa odwrócił się w stronę zamku.
- Przyznaję bez bicia, że uwielbiam towarzystwo płci pięknej, ale żeby od razu łamać im serca? Co to, to nie. - Powiedział całkiem poważnie zaraz po tym posyłając młodej puchonce wesoły uśmieszek. To, że Aiden jest znany z latania za spódniczkami to nie znaczy, że rani im serca. On po prostu od razu stawia sprawę jasno. Zerknął na wspomniane czarne getry blondynki i wzruszył ramionami. Gdyby założyła krótkie spodenki byłoby zdecydowanie lepiej. Jej nie byłoby gorąco a ten miałby na co od czasu do czasu popatrzeć.
- Do zobaczenia - Rzucił w jej stronę i wyciągnął z paczki następnego papierosa. Posiedział na błoniach jeszcze kilka minut i gdy już zdeptał butem kiepa odwrócił się w stronę zamku.
Re: Błonia
Malcolm błądził bez celu po szkole, nie mając nic ciekawego do roboty. Jego ulubione książki były wypożyczone z biblioteki, a ktoś nie oddawał ich tygodniami. Miał dość nauki, którą zajmował się w tygodniu każdego dnia, dlatego też po obfitym posiłku w wielkiej sali, udał się ku wyjściu z zamku. Szedł tak przez podwórze, trzymając ręce w kieszeni. Jego długie włosy opadały mu na ramiona, a rąbek szaty kołysał się w rytm marszu.
James miał teraz chyba ciekawsze zajęcia niż spędzanie czasu z przyjacielem. Mówił coś o jakiejś dziewczynie, o której mamrotał nawet przez sen. Nie śmiał odrywać przyjaciela od zakochania, dlatego też postanowił zająć się sobą.
Sam nigdy nie oglądał się za dziewczynami i dzisiaj postanowił spróbować. Mijał kolejne grupki roześmianych dziewuch, które plotkowały i szeptały sobie do ucha. Większość pospolitych blondynek i szatynek, które były ni to rude ni to brązowe. Nikt szczególny.
- Dlaczego dziewczyny dookoła mnie muszą być takie durne - powiedział sam do siebie, podchodząc do wysokiego drzewa rosnącego na błoniach. Usiadł w jego cieniu i zaczął zastanawiać się gdzie jego najlepszy przyjaciel w tłumie takich idiotek odnalazł dziewczynę odpowiednią dla siebie.
James miał teraz chyba ciekawsze zajęcia niż spędzanie czasu z przyjacielem. Mówił coś o jakiejś dziewczynie, o której mamrotał nawet przez sen. Nie śmiał odrywać przyjaciela od zakochania, dlatego też postanowił zająć się sobą.
Sam nigdy nie oglądał się za dziewczynami i dzisiaj postanowił spróbować. Mijał kolejne grupki roześmianych dziewuch, które plotkowały i szeptały sobie do ucha. Większość pospolitych blondynek i szatynek, które były ni to rude ni to brązowe. Nikt szczególny.
- Dlaczego dziewczyny dookoła mnie muszą być takie durne - powiedział sam do siebie, podchodząc do wysokiego drzewa rosnącego na błoniach. Usiadł w jego cieniu i zaczął zastanawiać się gdzie jego najlepszy przyjaciel w tłumie takich idiotek odnalazł dziewczynę odpowiednią dla siebie.
Re: Błonia
Sophie pokonywała żwawo odległość kolejnych schodków, kierując się do sali wejściowej. Ostatnio zbyt wiele czasu spędzała zamknięta w tych solidnych murach, zaczytana w skórzane, opasłe tomy. Egzaminy zbliżały się wielkimi krokami, a z racji tego, że Fitzpatrick dumie niosiła miano kujonki, nie wyściubiała piegowatego nosa poza granice książki. Wyjątkiem był festyn z okazji dnia założycieli, którego nie przepuściłaby za żadne skarby świata. Zresztą musiała też zadbać o porządek. Ślizgoni spadli na ostatnie miejsce w rywalizacji domów, a panienka stawała na rzęsach, żeby nadrabiać stracone punkty. Wiedziała, że sama niewiele może zdziałać, ale mimo tego - nie poddawała się, pomagając nauczycielom i wykonując dodatkowe projekty.
Kiedy dotarła pod wielkie, ozdobne drzwi, ułożyła bladą dłoń na klamce, która ustąpiła pod wpływem nacisku. Z uśmiechem wymalowanym na okrągłej buzi, zaczerpnęła świeżego powietrza, dziękując Salazarowi za brak opadów. Czym prędzej ruszyła przez opustoszały dziedziniec, a jej rude pukle podskakiwały kusząco w rytm stawianych przez nią kroków. Pod ręką trzymała wysłużony podręcznik do eliksirów, stukając paznokciami w podniszczoną okładkę. Było w miarę ciepło więc Sophie postawiła na czarne getry w białe groszki i prostą koszulkę, na którą narzuciła szatę z logiem domu Węża.
Dlaczego dziewczyny dookoła mnie muszą być takie durne?
Prefektowa rozejrzała się uważnie, słysząc owe słowa. Była pewna, że jedynym osobnikiem, który mógłby je wypowiedzieć był James. Mrużąc zielone tęczówki, próbowała zlokalizować Krukona, który zapewne gdzieś tu był. Niewielkie było jej zdziwienie, kiedy zamiast ponurej osoby Scotta ujrzała jego wiernego kompana. No tak, McMillan.
- Nie przeszło Ci przez myśl, że może jest odwrotnie? Osobiście uważam, że mężczyźni postradali rozumy i z osób interesujących przemienili się w zakochanych w sobie przystojniaczków. - rzuciła obojętnie w stronę Malcolma, przysiadając pod sąsiednim drzewem.
Kiedy dotarła pod wielkie, ozdobne drzwi, ułożyła bladą dłoń na klamce, która ustąpiła pod wpływem nacisku. Z uśmiechem wymalowanym na okrągłej buzi, zaczerpnęła świeżego powietrza, dziękując Salazarowi za brak opadów. Czym prędzej ruszyła przez opustoszały dziedziniec, a jej rude pukle podskakiwały kusząco w rytm stawianych przez nią kroków. Pod ręką trzymała wysłużony podręcznik do eliksirów, stukając paznokciami w podniszczoną okładkę. Było w miarę ciepło więc Sophie postawiła na czarne getry w białe groszki i prostą koszulkę, na którą narzuciła szatę z logiem domu Węża.
Dlaczego dziewczyny dookoła mnie muszą być takie durne?
Prefektowa rozejrzała się uważnie, słysząc owe słowa. Była pewna, że jedynym osobnikiem, który mógłby je wypowiedzieć był James. Mrużąc zielone tęczówki, próbowała zlokalizować Krukona, który zapewne gdzieś tu był. Niewielkie było jej zdziwienie, kiedy zamiast ponurej osoby Scotta ujrzała jego wiernego kompana. No tak, McMillan.
- Nie przeszło Ci przez myśl, że może jest odwrotnie? Osobiście uważam, że mężczyźni postradali rozumy i z osób interesujących przemienili się w zakochanych w sobie przystojniaczków. - rzuciła obojętnie w stronę Malcolma, przysiadając pod sąsiednim drzewem.
Re: Błonia
Jakie było jego zdziwienie kiedy na jego mruczenie ktoś odpowiedział. Zmarszczył brwi i rozejrzał się dookoła. Kiedy jego wzrok padł na stojącą nieopodal Sophie Fitzpatrick, na jego twarzy pojawiła się konsternacja.
- To Ty - mruknął w odpowiedzi, kiwając w jej stronę brodą. Znał ją z widzenia, nawet nie był do końca pewny jak miała na nazwisko. Wiedział tyle, że to największa zmora jego przyjaciela. Podobno rodzina Scott uwielbiała ją bardziej niż samego Jamesa. Nic dziwnego, że Malcolm nasłuchał się najgorszych określeń na jej osobę. Nasiąknął nimi co prawda, ale to było od niego niezależne.
- Nie wierzę, że to powiem, ale masz rację, piegusie - odpowiedział, kiwając lekko głową. Sophie miała rację, ta szkoła zdecydowanie była przepełniona narcystycznymi chłopakami emanującymi samouwielbieniem. Nic dziwnego, że tak trudno było mu znaleźć innego kumpla niż James. McMillan się jednak, tak jak przyjaciel, też do nich nie zaliczał. - Całe społeczeństwo głupieje jakbyś nie zauważyła, Fitzpatrick. Ogarnij się, bo któregoś dnia obudzisz się wśród idiotów. Chociaż u Ślizgonów to raczej nie nowość... - rzekł.
Podrapał się po brodzie, która zaczynała powoli nalatywać młodzieńczym zarostem.
- To Ty - mruknął w odpowiedzi, kiwając w jej stronę brodą. Znał ją z widzenia, nawet nie był do końca pewny jak miała na nazwisko. Wiedział tyle, że to największa zmora jego przyjaciela. Podobno rodzina Scott uwielbiała ją bardziej niż samego Jamesa. Nic dziwnego, że Malcolm nasłuchał się najgorszych określeń na jej osobę. Nasiąknął nimi co prawda, ale to było od niego niezależne.
- Nie wierzę, że to powiem, ale masz rację, piegusie - odpowiedział, kiwając lekko głową. Sophie miała rację, ta szkoła zdecydowanie była przepełniona narcystycznymi chłopakami emanującymi samouwielbieniem. Nic dziwnego, że tak trudno było mu znaleźć innego kumpla niż James. McMillan się jednak, tak jak przyjaciel, też do nich nie zaliczał. - Całe społeczeństwo głupieje jakbyś nie zauważyła, Fitzpatrick. Ogarnij się, bo któregoś dnia obudzisz się wśród idiotów. Chociaż u Ślizgonów to raczej nie nowość... - rzekł.
Podrapał się po brodzie, która zaczynała powoli nalatywać młodzieńczym zarostem.
Re: Błonia
- Jeżeli masz na myśli panią Prefekt, która może Ci odjąć parę punktów, to rzeczywiście ja, McMillan. - wzruszyła ramionami, uśmiechając się lekko pod nosem. Właściwie nie wiedziała jaki miała stosunek do Malcolma. Jamesa nie znosiła z powodów wszystkim znanych, a jego kompana zazwyczaj omijała szerokim łukiem, zważywszy na fakt, jakie słuchy o ich wspólnych wyczynach do niej dotarły.
- Zawsze mam rację, chociaż twój przyjaciel nigdy nie chce mi jej przyznać. Ech, mężczyźni.. - machnęła niedbale ręką w powietrzu, dając mu tym samym znak, że nie zamierza tego komentować. Usadawiając się wygodnie na trawie, wyciągnęła długie nogi, splatając je w kostkach i opierając głowę o pień drzewa. Na reszcie cisza, spokój, a do tego jest jej wygodnie.
- Nie nazywaj mnie piegusem bo pożałujesz i nawet Scott Ci nie pomoże.. iii..i nie potrzebuje żadnego ogarnięcia w przeciwieństwie do Ciebie. Powiedz mi Malcolm.. jak dawno pokłóciłeś się z grzebieniem, hm? - jedna z jej ciemnych brwi uniosła się odrobinę wyżej, a jej przeszywający wzrok skupił się na tęczówkach Krukona. Nigdy nie przyglądała się jego przedziwnym oczom, które były na swój sposób intrygujące, ale i przerażające zarazem. Nie chcąc być natrętną, otworzyła wysłużony podręcznik, leniwie przewracając pożółkłe kartki. Miała w planach stworzenie własnego eliksiru nad którym pracowała już od dłuższego czasu.
- Zawsze mam rację, chociaż twój przyjaciel nigdy nie chce mi jej przyznać. Ech, mężczyźni.. - machnęła niedbale ręką w powietrzu, dając mu tym samym znak, że nie zamierza tego komentować. Usadawiając się wygodnie na trawie, wyciągnęła długie nogi, splatając je w kostkach i opierając głowę o pień drzewa. Na reszcie cisza, spokój, a do tego jest jej wygodnie.
- Nie nazywaj mnie piegusem bo pożałujesz i nawet Scott Ci nie pomoże.. iii..i nie potrzebuje żadnego ogarnięcia w przeciwieństwie do Ciebie. Powiedz mi Malcolm.. jak dawno pokłóciłeś się z grzebieniem, hm? - jedna z jej ciemnych brwi uniosła się odrobinę wyżej, a jej przeszywający wzrok skupił się na tęczówkach Krukona. Nigdy nie przyglądała się jego przedziwnym oczom, które były na swój sposób intrygujące, ale i przerażające zarazem. Nie chcąc być natrętną, otworzyła wysłużony podręcznik, leniwie przewracając pożółkłe kartki. Miała w planach stworzenie własnego eliksiru nad którym pracowała już od dłuższego czasu.
Re: Błonia
- No tak, to ty, pani prefekt - przytaknął tonem bez emocji. Spojrzał na nią z góry, ale nie dlatego, że miał o sobie wysokie mniemanie, a dlatego, że zwyczajnie był od niej wyższy. Nie rozumiał co jest w tym takiego dumnego. Fajnie było móc więcej niż reszta uczniów, ale kiedy dziewczyna chwaliła się tym już w pierwszej minucie spotkania z nieznajomym, zaczął zastanawiać się czy odpowiednia osoba znajduje się na tym stanowisku.
- Mężczyźni może tak. Nie wiem jak James, ale ja nie osiągnąłem jeszcze wieku męskiego - wzruszył ramionami. Nie odgryzł się żadnym szowinistycznym powiedzonkiem. Dlaczego? Pewnie by z nią nie wygrał w walce na elokwentne epitety.
Kiedy usiadła na trawie obok niego, poczuł się dziwnie. Nie chciał aby ktoś w szkole powiedział, ze Malcolm koleguje się z Sophie Fitzpatrick. Nie chciał tłumaczyć się przed przyjacielem. Dodatkowo wiedział, że Ślizgonka jest pewnie tematem plotek w szkole, więc nie chciał być tego częścią.
- Dawno - rzekł, machnąwszy ręką niedbale. - Myślałem, że dziewczyny lubią długie włosy? Nie żebym nosił takie dla dziewcząt, ale nie rozumiem, dlaczego się czepiasz - dodał, patrząc na nią z ukosa. Bardziej niż ona, interesował go podręcznik w jej ręce.
- Mężczyźni może tak. Nie wiem jak James, ale ja nie osiągnąłem jeszcze wieku męskiego - wzruszył ramionami. Nie odgryzł się żadnym szowinistycznym powiedzonkiem. Dlaczego? Pewnie by z nią nie wygrał w walce na elokwentne epitety.
Kiedy usiadła na trawie obok niego, poczuł się dziwnie. Nie chciał aby ktoś w szkole powiedział, ze Malcolm koleguje się z Sophie Fitzpatrick. Nie chciał tłumaczyć się przed przyjacielem. Dodatkowo wiedział, że Ślizgonka jest pewnie tematem plotek w szkole, więc nie chciał być tego częścią.
- Dawno - rzekł, machnąwszy ręką niedbale. - Myślałem, że dziewczyny lubią długie włosy? Nie żebym nosił takie dla dziewcząt, ale nie rozumiem, dlaczego się czepiasz - dodał, patrząc na nią z ukosa. Bardziej niż ona, interesował go podręcznik w jej ręce.
Re: Błonia
Kiedy chłopak tak zerkał na nią z góry, szarpnęła go mocno za nogawkę spodni, sygnalizując mu tym samym, żeby zajął miejsce obok niej. Nie lubiła, gdy ktoś był nad nią bo nie grzeszyła wzrostem. Kiedy stwórca rozdawał wybujałe metry, ona czekała w kolejce po rozum.. i parę innych rzeczy o których nie warto wspominać.
- Dziwne, że przyznajesz się do tego z takim spokojem i nie wypinasz nieistniejących muskułów. Może nie jesteś skończonym idiotą za jakiego Cię zawsze uważałam. - powiedziała luźno, nie przejmując się zupełnie faktem, że w pewien sposób go obraża. W takich przypadkach na jaw wypełzała jej ślizgońska natura, którą zazwyczaj trzymała zamkniętą pod kluczem. Kiedy ludzie byli sympatyczni ona także częstowała ich uroczym uśmiechem, jednak gdy sytuacja miała się odwrotnie, wychodził z niej prawdziwy diabeł, który zazwyczaj przesiadywał na jej lewym ramieniu.
- Pewnie lubią, choć osobiście preferuję krótkie. Nie żeby Cię to obchodziło, Malcolm. - zagwizdała pod nosem, uśmiechając się niczym mały chochlik, kiedy zauważyła jego nerwowe spojrzenie, wędrujące dookoła nich. - Czyżbyś wstydził się spędzać czas w moim towarzystwie? A może obawiasz się, że Jamesa dojdą słuchy o twoim brataniu się z wrogiem, co? - zaśmiała się beztrosko, odgarniając z twarzy ogniste loki, które rozsypały się na jej wątłych ramionach.
- Dziwne, że przyznajesz się do tego z takim spokojem i nie wypinasz nieistniejących muskułów. Może nie jesteś skończonym idiotą za jakiego Cię zawsze uważałam. - powiedziała luźno, nie przejmując się zupełnie faktem, że w pewien sposób go obraża. W takich przypadkach na jaw wypełzała jej ślizgońska natura, którą zazwyczaj trzymała zamkniętą pod kluczem. Kiedy ludzie byli sympatyczni ona także częstowała ich uroczym uśmiechem, jednak gdy sytuacja miała się odwrotnie, wychodził z niej prawdziwy diabeł, który zazwyczaj przesiadywał na jej lewym ramieniu.
- Pewnie lubią, choć osobiście preferuję krótkie. Nie żeby Cię to obchodziło, Malcolm. - zagwizdała pod nosem, uśmiechając się niczym mały chochlik, kiedy zauważyła jego nerwowe spojrzenie, wędrujące dookoła nich. - Czyżbyś wstydził się spędzać czas w moim towarzystwie? A może obawiasz się, że Jamesa dojdą słuchy o twoim brataniu się z wrogiem, co? - zaśmiała się beztrosko, odgarniając z twarzy ogniste loki, które rozsypały się na jej wątłych ramionach.
Re: Błonia
Wzruszył ramionami na jej słowa. Nie odpowiedział, bo znowu miała rację - jego muskuły nie istniały.
- Kto wie, może i jestem skończonym idiotą tylko się maskuję - odpowiedział luźnym tonem, rozsiadając się wygodniej na trawie. Wcisnął obie dłonie w kieszenie swoich spodni, nie zważając na towarzystwo damy. Przecież podobno jej nie lubił. Nawet nie zauważył, że go obraziła tymi słowami.
- No właśnie, nie obchodzi mnie to, Sophie - odpowiedział. Zorientował się zbyt późno, że nazwał ją po imieniu. Sophie. Bardzo dziwne imię. Nie nazywał po imieniu osób, których nie lubił. Miał nadzieję, że Ślizgonka nie zauważy tego. On jednak zauważył, że nazwała go Malcolmem, a nie McMillanem.
- Wrogowie Jamesa są moimi wrogami - odpowiedział. Posłał jej przy tym coś na wzór przepraszającego spojrzenia. Nie żeby było mu specjalnie przykro, że jest u niego skreślona na starcie i to pomimo jego woli. Krukon nie przepadał za dziewczynami. - Poza tym słyszałem, że lubisz dramaty, albo raczej, że one lubią Ciebie. Nie chcę być uwikłany w żaden - dopowiedział, nadal nie wyciągając rąk z kieszeni.
Sięgnął po pojedynczą trawę i wetknął ją sobie w usta.
- Gapisz się na moje oczy? - Zapytał, bo widział jak na niego zerka.
- Kto wie, może i jestem skończonym idiotą tylko się maskuję - odpowiedział luźnym tonem, rozsiadając się wygodniej na trawie. Wcisnął obie dłonie w kieszenie swoich spodni, nie zważając na towarzystwo damy. Przecież podobno jej nie lubił. Nawet nie zauważył, że go obraziła tymi słowami.
- No właśnie, nie obchodzi mnie to, Sophie - odpowiedział. Zorientował się zbyt późno, że nazwał ją po imieniu. Sophie. Bardzo dziwne imię. Nie nazywał po imieniu osób, których nie lubił. Miał nadzieję, że Ślizgonka nie zauważy tego. On jednak zauważył, że nazwała go Malcolmem, a nie McMillanem.
- Wrogowie Jamesa są moimi wrogami - odpowiedział. Posłał jej przy tym coś na wzór przepraszającego spojrzenia. Nie żeby było mu specjalnie przykro, że jest u niego skreślona na starcie i to pomimo jego woli. Krukon nie przepadał za dziewczynami. - Poza tym słyszałem, że lubisz dramaty, albo raczej, że one lubią Ciebie. Nie chcę być uwikłany w żaden - dopowiedział, nadal nie wyciągając rąk z kieszeni.
Sięgnął po pojedynczą trawę i wetknął ją sobie w usta.
- Gapisz się na moje oczy? - Zapytał, bo widział jak na niego zerka.
Re: Błonia
Dziewczyna wędrowała leniwym spojrzeniem po kolejnych linijkach zawiłego tekstu, mrużąc ze skupieniem butelkowe tęczówki. Receptura była wyjątkowo niejasna, a ślizgonka miła bardzo dociekliwy charakter. Wiedziała, że nie zaśnie dopóki tego nie rozgryzie. Siedzący obok Krukon zdecydowanie jej nie pomagał, a raczej przeszkadzał.
- Ta wersja zdecydowanie bardziej mi odpowiada. Wolę myśleć o tobie jako dobrze maskującym się idiocie aniżeli osobie inteligentnej. - rzuciła przez ramię, nie odrywając wzroku znad pożółkłych kartek. Zdumiewająco jego towarzystwo nie działało na nią tak jak osoba Scotta. Przy nim nie mogła wysiedzieć nawet minuty, a już zabierała się do rękoczynów. Właściwie to na samą myśl o Jamesie trzęsły jej się ręce. Och, jakże ona go nie znosiła!
- Zabawne, że brzmi jakby Cię obchodziło. - poruszyła brwiami w znaczącym geście, spoglądając ukradkiem na swojego rozmówcę. Nie chciała, żeby pomyślał, że coś mu sugeruje, więc szybko zmieniła temat podkurczając nogi w kolanach.
- Nic mi nie wiadomo o żadnych dramatach, ale miło wiedzieć, że ktoś tak bardzo interesuje się moim życiem. Opowiesz mi najnowsze plotki temat Sophie Fitzpatrick, hm? - pogładziła okładkę podręcznika, podnosząc na niego wyczekujące spojrzenie. Była ciekawa czy ją czymś zaskoczy. Ostatnio naprawdę mało ją dziwiło. Funkcja prefekta otworzyła przed nią całkowicie nowe drzwi wszelkiego dziwactwa i głupich pomysłów.
- Wcale się nie gapię! Patrzę jak już coś. Masz tak po mamie albo tacie? - rzuciła luźno, udając, że w ogóle jej to nie interesuje i pyta z czystej grzeczności.
- Ta wersja zdecydowanie bardziej mi odpowiada. Wolę myśleć o tobie jako dobrze maskującym się idiocie aniżeli osobie inteligentnej. - rzuciła przez ramię, nie odrywając wzroku znad pożółkłych kartek. Zdumiewająco jego towarzystwo nie działało na nią tak jak osoba Scotta. Przy nim nie mogła wysiedzieć nawet minuty, a już zabierała się do rękoczynów. Właściwie to na samą myśl o Jamesie trzęsły jej się ręce. Och, jakże ona go nie znosiła!
- Zabawne, że brzmi jakby Cię obchodziło. - poruszyła brwiami w znaczącym geście, spoglądając ukradkiem na swojego rozmówcę. Nie chciała, żeby pomyślał, że coś mu sugeruje, więc szybko zmieniła temat podkurczając nogi w kolanach.
- Nic mi nie wiadomo o żadnych dramatach, ale miło wiedzieć, że ktoś tak bardzo interesuje się moim życiem. Opowiesz mi najnowsze plotki temat Sophie Fitzpatrick, hm? - pogładziła okładkę podręcznika, podnosząc na niego wyczekujące spojrzenie. Była ciekawa czy ją czymś zaskoczy. Ostatnio naprawdę mało ją dziwiło. Funkcja prefekta otworzyła przed nią całkowicie nowe drzwi wszelkiego dziwactwa i głupich pomysłów.
- Wcale się nie gapię! Patrzę jak już coś. Masz tak po mamie albo tacie? - rzuciła luźno, udając, że w ogóle jej to nie interesuje i pyta z czystej grzeczności.
Re: Błonia
- Przynajmniej wtedy jesteśmy kwita - odpowiedział. To była subtelna aluzja co do tego, że Malcolm również uważał ją za niemądrą dziewczynę. Miał na myśli idiotkę, ale to były jej słowa, nie jego.
Jeśli już mowa o Jamesie, Malcolm był osobą zdecydowanie innego kalibru. Był równie parszywy co jego przyjaciel, ale spokojniejszy i nie był aż tak narwany jak Scott. McMillan był też samotnikiem i nie pchał się do korelowania z innymi ludźmi jak James.
- Dlaczego mówisz o sobie w trzeciej osobie, co? Wiesz, że to wyszło z mody kilka stuleci temu? Myślałem, że jesteś raczej osobą podążającą za modą - rzucił znudzony. Jej wymowne poruszanie brwiami wywołało konsternacje na jego twarzy. Nie lubił takich dziewczęcych gierek. - Poza tym nie jestem plotkarą. A nawet jeśli bym był, to nie plotkowałbym o tobie, bo uważam, że jesteś nudną kujonicą, która nie ma wiele do zaoferowania. Jesteś chociaż dziewczyną, Fitzpatrick? James miał wątpliwości - powiedział nie patrząc na nią. Nadal z rękami w kieszeni patrzył przed siebie, bawiąc się trawą zawieszoną w ustach.
- Po hiszpańskiej inkwizycji tak mam. Nie spodziewałaś się tego, co? Nikt nigdy nie spodziewa się inkwizycji - rzekł. Nie znał odpowiedzi na swoje pytanie. Ani matka, ani ojciec nie mieli tak dziwacznej cechy swojego wyglądu. A może nie pamiętał? Nie widział ich od lat. - Nie wiem po kim mam. Po sąsiedzie może - dodał jeszcze. Żartował. Nie ubliżałby swojej matce.
Jeśli już mowa o Jamesie, Malcolm był osobą zdecydowanie innego kalibru. Był równie parszywy co jego przyjaciel, ale spokojniejszy i nie był aż tak narwany jak Scott. McMillan był też samotnikiem i nie pchał się do korelowania z innymi ludźmi jak James.
- Dlaczego mówisz o sobie w trzeciej osobie, co? Wiesz, że to wyszło z mody kilka stuleci temu? Myślałem, że jesteś raczej osobą podążającą za modą - rzucił znudzony. Jej wymowne poruszanie brwiami wywołało konsternacje na jego twarzy. Nie lubił takich dziewczęcych gierek. - Poza tym nie jestem plotkarą. A nawet jeśli bym był, to nie plotkowałbym o tobie, bo uważam, że jesteś nudną kujonicą, która nie ma wiele do zaoferowania. Jesteś chociaż dziewczyną, Fitzpatrick? James miał wątpliwości - powiedział nie patrząc na nią. Nadal z rękami w kieszeni patrzył przed siebie, bawiąc się trawą zawieszoną w ustach.
- Po hiszpańskiej inkwizycji tak mam. Nie spodziewałaś się tego, co? Nikt nigdy nie spodziewa się inkwizycji - rzekł. Nie znał odpowiedzi na swoje pytanie. Ani matka, ani ojciec nie mieli tak dziwacznej cechy swojego wyglądu. A może nie pamiętał? Nie widział ich od lat. - Nie wiem po kim mam. Po sąsiedzie może - dodał jeszcze. Żartował. Nie ubliżałby swojej matce.
Re: Błonia
Fitzpatrick słuchała uważnie swojego towarzysza, choć udawała obojętną. Słysząc jego słowa o byciu kwita, przekrzywiła tylko głowę, pozwalając by wiatr zawładnął jej ognistymi puklami. Czy wszyscy długowłosi mężczyźni muszą być tak okropnie irytujący? Nie, wróć. Malcolm nie był jeszcze mężczyzną tylko parszywym gnojkiem, ot co.
- Tak myślałeś? Na przyszłość sobie daruj bo coś ciężko Ci to idzie. Jak widać nie jesteś najlepszy w tej czynności. Pocieszę Cię, że nie wszystkim przychodzi to łatwo. - wzruszyła ramionami, wdychając porcję świeżego powietrza. Wiatr robił się coraz silniejszy, więc ślizgonka otuliła się ciaśniej szatą, odkładając wysłużony podręcznik na bok. Powinna wracać do zamku, ale niekoniecznie miała na to ochotę. Mogła nawet zmoknąć, gdyby nagle powitało ich oberwanie chmury.
- Dobrze mi z mianem nudnej kujonicy, a skoro nie mam nic do zaoferowania to dlaczego jeszcze tu siedzisz, McMillan, hm? - rzuciła w jego stronę lodowate spojrzenie, szturchając go przy tym mocno w bark. Może i była drobna, ale potrafiła się bić. Z czarami nie szło jej najlepiej. Wolała zamykać się w pracowni eliksirów, niżeli wymachiwać różdżką na wszystkie strony. Oczywiście, jeżeli nie można różdżką, to trzeba pięścią. Komentarz o prawdopodobnym byciu chłopcem pod szatą postanowiła zignorować. Przecież nie będzie się przed nim rozbierać i udowadniać swojej kobiecości.
- No, proszę, proszę. Jakiś ty mądry. - rzuciła z niesmakiem, pozwalając by jedna z jej ciemnych brwi powędrowała odrobinę do góry. Nie mogąc dłużej znieść widoku źdźbła trawy w jego ustach, zwinnie złapała za jego końcówkę i wyrwała mu je z buzi, odrzucając jak najdalej.
- Fuj. Jesteś obrzydliwy. - skrzywiła się, a przez jej oblicze przemknął niemały grymas. Spoglądając krytycznie na swoją rękę, jęknęła pod nosem, wycierając ją o materiał szaty chłopaka.
- Tak myślałeś? Na przyszłość sobie daruj bo coś ciężko Ci to idzie. Jak widać nie jesteś najlepszy w tej czynności. Pocieszę Cię, że nie wszystkim przychodzi to łatwo. - wzruszyła ramionami, wdychając porcję świeżego powietrza. Wiatr robił się coraz silniejszy, więc ślizgonka otuliła się ciaśniej szatą, odkładając wysłużony podręcznik na bok. Powinna wracać do zamku, ale niekoniecznie miała na to ochotę. Mogła nawet zmoknąć, gdyby nagle powitało ich oberwanie chmury.
- Dobrze mi z mianem nudnej kujonicy, a skoro nie mam nic do zaoferowania to dlaczego jeszcze tu siedzisz, McMillan, hm? - rzuciła w jego stronę lodowate spojrzenie, szturchając go przy tym mocno w bark. Może i była drobna, ale potrafiła się bić. Z czarami nie szło jej najlepiej. Wolała zamykać się w pracowni eliksirów, niżeli wymachiwać różdżką na wszystkie strony. Oczywiście, jeżeli nie można różdżką, to trzeba pięścią. Komentarz o prawdopodobnym byciu chłopcem pod szatą postanowiła zignorować. Przecież nie będzie się przed nim rozbierać i udowadniać swojej kobiecości.
- No, proszę, proszę. Jakiś ty mądry. - rzuciła z niesmakiem, pozwalając by jedna z jej ciemnych brwi powędrowała odrobinę do góry. Nie mogąc dłużej znieść widoku źdźbła trawy w jego ustach, zwinnie złapała za jego końcówkę i wyrwała mu je z buzi, odrzucając jak najdalej.
- Fuj. Jesteś obrzydliwy. - skrzywiła się, a przez jej oblicze przemknął niemały grymas. Spoglądając krytycznie na swoją rękę, jęknęła pod nosem, wycierając ją o materiał szaty chłopaka.
Re: Błonia
- Na brodę Merlina, Fitzpatrick, jak Ty się do mnie łasisz - rzucił nagle, kiedy sprzedała mu kuksańca w ramię. Powiedział to z niemałym obrzydzeniem, które zagościło na jego twarzy.
Może i Sophie była ładna, może i podobała się jakimś chłopakom starszym czy młodszym, jednak to dla Malcolma zdawało się być naprawdę nieważne. Żeby spodobała mu się jakaś dziewczyna, potrzebowała wielu pozytywnych ( w jego mniemaniu ) cech. Musiała być inteligentna, znać się na żartach, a do tego nie być divą, tylko skromna. Po prostu dziewczyna zwyczajna z nutką ekscentryczności.
- Nie jestem zainteresowany, zrozum to - wywrócił oczami kiedy wyrwała mu źdźbło trawy z pyska. Kiedy wytarła rękę o jego szatę, odsunął się kawałek od niej.
- A ty dalej swoje, Fizpatrick. Jak jakaś nimfomanka - rzekł. Wstał na równe nogi, spoglądając w niebo. - Chodź, za kwadrans zaczynamy zielarstwo. I nie myśl sobie, że usiądę z Tobą w jednej ławce i dam się dotykać - rzucił.
Nie pomógł jej wstać, sama musiała to zrobić. W bezpiecznej odległości, ruszyli we dwójkę w stronę zamku.
Może i Sophie była ładna, może i podobała się jakimś chłopakom starszym czy młodszym, jednak to dla Malcolma zdawało się być naprawdę nieważne. Żeby spodobała mu się jakaś dziewczyna, potrzebowała wielu pozytywnych ( w jego mniemaniu ) cech. Musiała być inteligentna, znać się na żartach, a do tego nie być divą, tylko skromna. Po prostu dziewczyna zwyczajna z nutką ekscentryczności.
- Nie jestem zainteresowany, zrozum to - wywrócił oczami kiedy wyrwała mu źdźbło trawy z pyska. Kiedy wytarła rękę o jego szatę, odsunął się kawałek od niej.
- A ty dalej swoje, Fizpatrick. Jak jakaś nimfomanka - rzekł. Wstał na równe nogi, spoglądając w niebo. - Chodź, za kwadrans zaczynamy zielarstwo. I nie myśl sobie, że usiądę z Tobą w jednej ławce i dam się dotykać - rzucił.
Nie pomógł jej wstać, sama musiała to zrobić. W bezpiecznej odległości, ruszyli we dwójkę w stronę zamku.
Re: Błonia
Noemi odebrała z rana sowę od Vincenta. Miała jednak ochotę liścik spalić lub co najmniej wyrzucić w jakieś nie rzucające się w oczy miejsce, a sowę zakopać w Zakazanym Lesie lub chociażby spławić, wysłać z jakąś niemożliwą misją do Afryki czy coś.
Zamiast tego jednak chodziła z wymiętolonym pergaminem w kieszeni jak głupia po błoniach i zastanawiała na ile groźby Vincenta mogą się sprawdzić w praktyce. Błonia o tej popołudniowej porze były wciąż licznie oblegane przez uczniów. W miarę, bo część zaczynała się zbierać powoli na kolację. Noemi przejechała jeszcze raz wzrokiem po zapisanym tekście. Wzruszyła w końcu ramionami.
- Chrzanić to. Chcesz mnie stąd zabrać, to sam po mnie przyjedź! - warknęła w przestrzeń po włosku, opadając jednocześnie na plecy i wpatrując się w świecące słońce na tyle, na ile pozwalał jej na to wzrok. Zamrugała zaraz prędko, dostrzegając ciemne plamki przed oczami. Wciąż jej wakacje w Szkocji pozostawały pod znakiem zapytania, ale w tym kontekście miała już kolejny wydumany plan.
Zamiast tego jednak chodziła z wymiętolonym pergaminem w kieszeni jak głupia po błoniach i zastanawiała na ile groźby Vincenta mogą się sprawdzić w praktyce. Błonia o tej popołudniowej porze były wciąż licznie oblegane przez uczniów. W miarę, bo część zaczynała się zbierać powoli na kolację. Noemi przejechała jeszcze raz wzrokiem po zapisanym tekście. Wzruszyła w końcu ramionami.
- Chrzanić to. Chcesz mnie stąd zabrać, to sam po mnie przyjedź! - warknęła w przestrzeń po włosku, opadając jednocześnie na plecy i wpatrując się w świecące słońce na tyle, na ile pozwalał jej na to wzrok. Zamrugała zaraz prędko, dostrzegając ciemne plamki przed oczami. Wciąż jej wakacje w Szkocji pozostawały pod znakiem zapytania, ale w tym kontekście miała już kolejny wydumany plan.
Re: Błonia
Szybko przebrnęli z Mają przez plac i dziedziniec szkolny, kierując się na błonia. O wiele sympatyczniej jest grać w siatkówkę czy badmintona, wiedząc, że jak upadniesz... To od razu nie obijesz kolan i nie zatrzesz skóry o kamienną posadzkę. Kiedy chłopak znalazł miejsce, znów rzucił wszystko na ziemię.
Przeciągnął się, imitując wyciąganie rąk do nieba, które miało mu pomóc się rozciągnąć. Szykował się na bitwę?
- Skoro uzgodniliśmy już, że jesteś dzisiaj znudzona i niezdecydowana to... Ja wybieram najpierw badmintona. To moja ulubiona gra. Może ktoś do nas się później przyłączy, jeśli zobaczy, że mamy więcej rakietek - dodał, otwierając futerał z lotkami. Wybrał tą z piórkami, a rakietkę już miał wcześniej wybraną. Niebieską.
Przeciągnął się, imitując wyciąganie rąk do nieba, które miało mu pomóc się rozciągnąć. Szykował się na bitwę?
- Skoro uzgodniliśmy już, że jesteś dzisiaj znudzona i niezdecydowana to... Ja wybieram najpierw badmintona. To moja ulubiona gra. Może ktoś do nas się później przyłączy, jeśli zobaczy, że mamy więcej rakietek - dodał, otwierając futerał z lotkami. Wybrał tą z piórkami, a rakietkę już miał wcześniej wybraną. Niebieską.
Cole BronteNieaktywny - Urodziny : 07/10/1996
Wiek : 28
Skąd : Bristol, Anglia
Krew : Półkrwi
Re: Błonia
Droga na błonia wcale nie minęła tak sprawnie jak powinna, bo młodziutka Rosjanka snuła się parę kroków za chłopakiem, przez moment nawet dalej demonstracyjnie będąc zgiętą w połowie. Gdy jednak kręgosłup odmówił jej posłuszeństwa, wyprostowała się, wciskając sobie dłonie w kieszenie spodenek.
- Umrę, no po prostu umrę, chcę umrzeć - jęknęła. Nic nie mogła poradzić na to, że miała wielkie chęci, ale była kompletnie pozbawiona siły. Czuła się tak jakby niewidzialna macka wysysała z niej energię, bądź jakby ta macka kurczowo zaciskała się na jej ciele. Przystanęła obserwując Puchona, a kiedy ten zajął się wybieraniem lotki, Maja jakby nigdy nic opadła na ziemię, rozkładając się na niej plackiem. Zamknęła oczy i westchnęła głośno.
- Cooooleeeee, możemy sobie poleżeć tutaj na spokojnie w słońcu? - spytała kontrolnie wiedząc jaka będzie odpowiedź. A mimo to chciała odsunąć moment, w którym będzie musiała wstać.
- Umrę, no po prostu umrę, chcę umrzeć - jęknęła. Nic nie mogła poradzić na to, że miała wielkie chęci, ale była kompletnie pozbawiona siły. Czuła się tak jakby niewidzialna macka wysysała z niej energię, bądź jakby ta macka kurczowo zaciskała się na jej ciele. Przystanęła obserwując Puchona, a kiedy ten zajął się wybieraniem lotki, Maja jakby nigdy nic opadła na ziemię, rozkładając się na niej plackiem. Zamknęła oczy i westchnęła głośno.
- Cooooleeeee, możemy sobie poleżeć tutaj na spokojnie w słońcu? - spytała kontrolnie wiedząc jaka będzie odpowiedź. A mimo to chciała odsunąć moment, w którym będzie musiała wstać.
Re: Błonia
Chyba każdy znał to uczucie, kiedy nie chce Ci się nic robić. Nudzisz się, czujesz się wypompowany z energii, ale tak naprawdę nie możesz się spiąć, żeby coś z tym zrobić. No... prawię każdy to znał, bo Cole miał z tym problem. Jego motywacja do nauki, motywacja do sprzątania, albo do robienia zakupów... To był prawdziwy problem! Ale żeby zaczerpnąć trochę aktywności fizycznej? Pisał się zawsze i wszędzie! Szczególnie, że to Maja pierwsza zechciała by jej pomógł z tą szarą egzystencją codzienności.
Wyprostował się, celując w nią złowrogo paletką.
- Nie leniuchujemy! Relaks będzie po dwóch setach, kiedy już udowodnię, że jestem najlepszy na świecie w te klocki - wyzwał ją tym, że od razu założył, że przegra. Przynajmniej taki był zamiar. Mógł jeszcze dołożyć oliwy do ognia dodając dziecinne: - Chyba, że się boooisz...
Wyprostował się, celując w nią złowrogo paletką.
- Nie leniuchujemy! Relaks będzie po dwóch setach, kiedy już udowodnię, że jestem najlepszy na świecie w te klocki - wyzwał ją tym, że od razu założył, że przegra. Przynajmniej taki był zamiar. Mógł jeszcze dołożyć oliwy do ognia dodając dziecinne: - Chyba, że się boooisz...
Cole BronteNieaktywny - Urodziny : 07/10/1996
Wiek : 28
Skąd : Bristol, Anglia
Krew : Półkrwi
Strona 5 z 15 • 1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 10 ... 15
Magic Land :: TERENY SZKOLNE :: Błonia
Strona 5 z 15
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach