Altanka
+30
Adrien Rien
Elektra Fyodorova
Pierre Vauquer
Rachel Montgomery
Lena Gregorovic
Aleksander Cortez
Stella Stark
Rhinna Hamilton
Monika Kruger
Mia Kruger
Matthew Sneddon
Jamie Campbell
Noah Alsteen
James Scott
Nancy Baldwin
Sanne van Rijn
Charles Wilson
Maja Vulkodlak
Connor Campbell
Nadia Milligan
Emily Bronte
Colette Roshwel
Leanne Chatier
Aiden Williams
Mistrz Gry
Christine Greengrass
Anthony Wilson
Ian Ames
Andrea Jeunesse
Brennus Lancaster
34 posters
Magic Land :: TERENY SZKOLNE :: Błonia
Strona 2 z 9
Strona 2 z 9 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9
Altanka
First topic message reminder :
Urocza altanka z ławeczką, która zasłonięta jest częściowo od cienia koronami drzew rosnących na błoniach. Stoi tutaj już bardzo długo, jest dziełem dawnego gajowego z lat 50-tych XX-wieku. Była świadkiem wielu wzruszeń i uniesień szkolnych miłostek.
Pssst, to podobno tutaj James P. Wyznał miłość Lily E.! Na jednej z belek altanki można przeczytać wyryte L + J.
Urocza altanka z ławeczką, która zasłonięta jest częściowo od cienia koronami drzew rosnących na błoniach. Stoi tutaj już bardzo długo, jest dziełem dawnego gajowego z lat 50-tych XX-wieku. Była świadkiem wielu wzruszeń i uniesień szkolnych miłostek.
Pssst, to podobno tutaj James P. Wyznał miłość Lily E.! Na jednej z belek altanki można przeczytać wyryte L + J.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Altanka
Skoro dziewczyna nie ciągnęła tematu, to Tony raczej rzadko wypytywał się dalej, najwidoczniej nie chciała o tym gadać i miała jakiś konkretny powód. On raczej nie mówił czym jest, starał się to ukrywać, dlatego każde wybuchy złości, albo przejaw jakiejś siły było dla nim przejawem słabości. Uśmiechnął się do siebie pod nosem, a kiedy dziewczyna usiadła obok niego ten wrócił głowę w jej kierunku.
- Widzę, że długo Cię trzyma.- nie była to kpina a raczej podziw, on nie mógł jakoś wytrzymać w związku pomimo nawet tego, że kochał partnerkę, tym razem było inaczej, chciał się postarać, pokazać, że nie jest taki zły. - I nie mów, że nie było dużo pokus?- spytał, bo wiedział jak to jest. Nagle płeć przeciwna przypominała sobie o Twoim istnieniu kiedy było się w związku.
- Moja miłość? Masz na myśli wódkę, tak? Nie, na razie nie pije.- wzruszył ramionami, jednak wiedział, że nie na taką odpowiedź liczyła.
- Widzę, że długo Cię trzyma.- nie była to kpina a raczej podziw, on nie mógł jakoś wytrzymać w związku pomimo nawet tego, że kochał partnerkę, tym razem było inaczej, chciał się postarać, pokazać, że nie jest taki zły. - I nie mów, że nie było dużo pokus?- spytał, bo wiedział jak to jest. Nagle płeć przeciwna przypominała sobie o Twoim istnieniu kiedy było się w związku.
- Moja miłość? Masz na myśli wódkę, tak? Nie, na razie nie pije.- wzruszył ramionami, jednak wiedział, że nie na taką odpowiedź liczyła.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Altanka
Gdy Anthony skomentował kwestię związku, zmarszczyła czoło i... odetchnęła z ulgą. Tak, odetchnęła z nieukrywaną ulgą, rozwiewającą jej wszelkie wątpliwości. Widać zależność, o której wcześniej myślała była prawdziwa a ona wcale nie była jakaś dziwna, przyciągając do siebie chłopaków jak lep muchy. Zacisnęła dłonie na krawędzi ławki, przechylając się nieco do przodu.
- Było - mruknęła zgodnie z prawdą, po czym posłała mu wymowne spojrzenie. - Po co pytasz, skoro sam to doskonale wiesz, Anthony? - i znowu to samo. Zwróciła się do niego po imieniu, czego nie robiła na ogół. Poza jednym razem, w pokoju wspólnym podczas poważnej rozmowy. Jednak nim chłopak odpowiedział, na jej twarzy pojawiła się skrucha.
- Ja się nie nadaję do związków, nie jestem typem do szczęśliwego zakochiwania się - odwróciła głowę, a co za tym idzie spojrzenie, wbijając je w wyryte na belce inicjały. I cały dobry humor prysł jak mydlana bańka.
- No to mów, co się stało? - mruknęła, nie patrząc w stronę Ślizgona. Chyba wolała nie widzieć jego ironicznego uśmiechu.
- Było - mruknęła zgodnie z prawdą, po czym posłała mu wymowne spojrzenie. - Po co pytasz, skoro sam to doskonale wiesz, Anthony? - i znowu to samo. Zwróciła się do niego po imieniu, czego nie robiła na ogół. Poza jednym razem, w pokoju wspólnym podczas poważnej rozmowy. Jednak nim chłopak odpowiedział, na jej twarzy pojawiła się skrucha.
- Ja się nie nadaję do związków, nie jestem typem do szczęśliwego zakochiwania się - odwróciła głowę, a co za tym idzie spojrzenie, wbijając je w wyryte na belce inicjały. I cały dobry humor prysł jak mydlana bańka.
- No to mów, co się stało? - mruknęła, nie patrząc w stronę Ślizgona. Chyba wolała nie widzieć jego ironicznego uśmiechu.
Re: Altanka
Od jakiś paru lat sam przejawiał się chorobliwą słabością do ładnych dziewczyn, nawet kiedy był w związku. Cały czas jednak miał nadzieję, że choć trochę wydorośleje, że jego myślenie się zmieni i jak na razie bardzo dobrze się trzymał. Było mu z tym dziwnie dobrze, pomimo tego, że nie spotkał już Leny od jakiegoś czasu i trochę się martwił.
- Pytałem bardziej pod kątem, czy im poległaś.- uśmiechnął się całkowicie naturalnie, lekko. Sam spowodował jedną tą sytuację w której ją lekko pocałował, jednak nie był to jakiś nadzwyczajny pocałunek, on uważał, że An i tak nic nie poczuła.
- A jakim typem? Bardziej tym co się często zakochuję nie mogąc długo usiedzieć przy jednym?- i może brzmiało to złośliwie, jednak wcale nie chciał by takie było, sam uważał się za podobnego do dziewczyny.
- Rodzeństwo się stało, Ci mali gówniarze doprowadzają mnie do szaleństwa.- myślał już w sumie czy nie pobić Chucka, jednak stwierdził, że zrobi mu całkiem coś gorszego. Tylko może jeszcze nie teraz, za jakiś czas, by uśpić jego czujność.
- Pytałem bardziej pod kątem, czy im poległaś.- uśmiechnął się całkowicie naturalnie, lekko. Sam spowodował jedną tą sytuację w której ją lekko pocałował, jednak nie był to jakiś nadzwyczajny pocałunek, on uważał, że An i tak nic nie poczuła.
- A jakim typem? Bardziej tym co się często zakochuję nie mogąc długo usiedzieć przy jednym?- i może brzmiało to złośliwie, jednak wcale nie chciał by takie było, sam uważał się za podobnego do dziewczyny.
- Rodzeństwo się stało, Ci mali gówniarze doprowadzają mnie do szaleństwa.- myślał już w sumie czy nie pobić Chucka, jednak stwierdził, że zrobi mu całkiem coś gorszego. Tylko może jeszcze nie teraz, za jakiś czas, by uśpić jego czujność.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Altanka
I znowu to samo. Kolejny zgryźliwy komentarz, który posłużył w tej rozmowie jak gwóźdź do trumny. Nie pozwalając ponieść się emocjom, prychnęła, przybierając na twarz maskę osoby mającej wszystko w nosie.
- To się nazywa zauroczenie, a nie zakochanie. Poza tym mam słabość do przystojnych chłopców, zwłaszcza gdy mojego chłopca przy mnie nie ma i niestety chyba nie odwzajemnia moich uczuć - jasnym było, że sprawa z wyznaniem uczuć Connorowi i nie uzyskaniu odpowiedzi ją męczyła. Mimo to spędzali ze sobą czas, rozmawiali, ale odczuła pewne ochłodzenie się relacji. Angielka zrzucała to wszystko na karb swojego długiego języka i tego, że nie umie odnaleźć się w związkach. Była strasznie destrukcyjna.
- Co Ci zrobili? - dopiero w tym momencie popatrzyła na Anthony'ego, uśmiechając się słabo.
- To się nazywa zauroczenie, a nie zakochanie. Poza tym mam słabość do przystojnych chłopców, zwłaszcza gdy mojego chłopca przy mnie nie ma i niestety chyba nie odwzajemnia moich uczuć - jasnym było, że sprawa z wyznaniem uczuć Connorowi i nie uzyskaniu odpowiedzi ją męczyła. Mimo to spędzali ze sobą czas, rozmawiali, ale odczuła pewne ochłodzenie się relacji. Angielka zrzucała to wszystko na karb swojego długiego języka i tego, że nie umie odnaleźć się w związkach. Była strasznie destrukcyjna.
- Co Ci zrobili? - dopiero w tym momencie popatrzyła na Anthony'ego, uśmiechając się słabo.
Re: Altanka
- Skoro nie odwzajemnia Twoich uczuć to po co z Tobą jest...a Ty po co z nim? - spojrzał na nią, myśląc, że dla niego bez sensu jest bycie z kimś dla samego faktu bycia. Równie dobrze mógłby być w związku z co drugą swoją koleżanką, czy znajomą która nieco bardziej lubi. Jednak ludzie są różni i różnie postrzegają pewne aspekty życia. Nie wiedział, czy to właśnie Andrei chce się zwierzać, z tego co ostatnimi czasu miało miejsca, ale od kiedy w całą tą sytuację zamieszana jest jego najlepsza przyjaciółka, nie miał się komu wygadać i dać przy tym trochę upustu swoim emocjom.
- Młodsze bliźniaki nagadały Lenie. Ci to dopiero mają takt, zamiast przyjść w każdej innej sytuacji, gdzie mi nie zależy, wybrali sobie właśnie ją.- wywrócił oczami i oparł się o oparcie ławki rozkładając na boki ręce, wyciągając się a przy tym strzelając sobie głośno kilkoma kości.
- Młodsze bliźniaki nagadały Lenie. Ci to dopiero mają takt, zamiast przyjść w każdej innej sytuacji, gdzie mi nie zależy, wybrali sobie właśnie ją.- wywrócił oczami i oparł się o oparcie ławki rozkładając na boki ręce, wyciągając się a przy tym strzelając sobie głośno kilkoma kości.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Altanka
Pokręciła szybko głową, co miało oznaczać zaprzeczenie.
- Powiedziałam mu, że go kocham, ale nie odpowiedział nic, dlatego nie mogę twierdzić, że nie czuje tego samo. Zresztą, jestem babą, nie zrozumiesz mnie - machnęła ręką wznosząc oczy ku niebu. Nie oczekiwała wsparcia, współczucia czy innych podobnego pokroju uczuć ze strony Wilsona, ale skoro już tutaj był i zaczął temat, to nie zaszkodziło jej z nim porozmawiać. Była ciekawa jego opinii. Borys stwierdził, że woli pokazywać uczucia w inny sposób niż słowami, a Wilson? Cóż, oczekiwała kilku słów wyjaśnienia. Zachowanie jego rodzeństwa skomentowała krótkim cmoknięciem.
- Nieczyste zagranie, co na to Lena? - spytała, krzyżując ręce na piersiach.
- Powiedziałam mu, że go kocham, ale nie odpowiedział nic, dlatego nie mogę twierdzić, że nie czuje tego samo. Zresztą, jestem babą, nie zrozumiesz mnie - machnęła ręką wznosząc oczy ku niebu. Nie oczekiwała wsparcia, współczucia czy innych podobnego pokroju uczuć ze strony Wilsona, ale skoro już tutaj był i zaczął temat, to nie zaszkodziło jej z nim porozmawiać. Była ciekawa jego opinii. Borys stwierdził, że woli pokazywać uczucia w inny sposób niż słowami, a Wilson? Cóż, oczekiwała kilku słów wyjaśnienia. Zachowanie jego rodzeństwa skomentowała krótkim cmoknięciem.
- Nieczyste zagranie, co na to Lena? - spytała, krzyżując ręce na piersiach.
Re: Altanka
- Nie rozumiem, ale mogłabyś mi wytłumaczyć.- wzruszył lekko ramionami i znów wyciągnął papierosa, jednak nie odpalił go, a jedynie przewracał w palcach. Był rozluźniony i trochę senny, najlepiej położyłby się na tej ławce i przysnął.
- Nie odpowiada się jedynie wtedy kiedy chce się coś ukryć, albo nie ma się co odpowiedzieć.- odrzekł jedynie, bo był raczej typem, który jak naprawdę coś czuję to i mówi i robi coś w kierunku by ta druga osoba tak poczuła. Ale jak widać co człowiek to różna metoda pokazywania uczuć.
- Nie radzę młodemu spotykać się ze mną sam na sam.- mruknął cicho.- Właśnie nie wiem! Najgorsze jest to, że nie wiem co ona myśli. Niby mnie zna i wie jaki jestem... ale to wszystko jest strasznie pomieszane.- machnął ręką bo pomimo tego, że ta sytuacja go denerwowała teraz był spokojny.
- Nie odpowiada się jedynie wtedy kiedy chce się coś ukryć, albo nie ma się co odpowiedzieć.- odrzekł jedynie, bo był raczej typem, który jak naprawdę coś czuję to i mówi i robi coś w kierunku by ta druga osoba tak poczuła. Ale jak widać co człowiek to różna metoda pokazywania uczuć.
- Nie radzę młodemu spotykać się ze mną sam na sam.- mruknął cicho.- Właśnie nie wiem! Najgorsze jest to, że nie wiem co ona myśli. Niby mnie zna i wie jaki jestem... ale to wszystko jest strasznie pomieszane.- machnął ręką bo pomimo tego, że ta sytuacja go denerwowała teraz był spokojny.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Altanka
Problem w tym, że wcale nie chciało jej się tego tłumaczyć a ona nie robiła rzeczy, na które nie miała ochoty. Szybko jednak zmieniła temat, bo słowa Wilsona rozbrzmiały w jej głowie jak echo. Mógł mieć rację. A jeśli naprawdę ją miał? Angielka poczuła jak ścisnął jej się żołądek. Nie chciała cierpieć, choć wiedziała, że poradziłaby sobie z tym. Przyjrzała się jak chłopak obraca w palcach papierosa i obróciła się do niego bokiem.
- Ale wy faceci macie problem z wyrażaniem uczuć - mimo wszystko, zaprzeczyła jego słowom, przypominając sobie kolejny punkt rozmowy z Tiereszkowym. Zarzuciła swoje brązowe włosy na plecy, przekrzywiając głowę.
- To leć się z nią spotkać i jej wyjaśnij, nie wiem czemu jeszcze tego nie zrobiłeś. A pomieszane jest to tylko dlatego, że się zakochałeś, stary - uśmiechnęła się lekko, z kolei z dłoni złożyła piąstkę i uderzyła nią w ramię Wilsona. Nie na tyle mocno, by nabić mu siniaka.
- Idę poszukać brata, muszę obwieścić mu na jaki pomysł wpadli nasi wspaniałomyślni rodzice - prychnęła pod nosem, podnosząc się. Nim wyszła, spojrzała na Anthony'ego z góry. - Zbierz się w garść, czekam na postępy - pogłaskała go z troską po policzku, po czym skierowała się do zamku.
- Ale wy faceci macie problem z wyrażaniem uczuć - mimo wszystko, zaprzeczyła jego słowom, przypominając sobie kolejny punkt rozmowy z Tiereszkowym. Zarzuciła swoje brązowe włosy na plecy, przekrzywiając głowę.
- To leć się z nią spotkać i jej wyjaśnij, nie wiem czemu jeszcze tego nie zrobiłeś. A pomieszane jest to tylko dlatego, że się zakochałeś, stary - uśmiechnęła się lekko, z kolei z dłoni złożyła piąstkę i uderzyła nią w ramię Wilsona. Nie na tyle mocno, by nabić mu siniaka.
- Idę poszukać brata, muszę obwieścić mu na jaki pomysł wpadli nasi wspaniałomyślni rodzice - prychnęła pod nosem, podnosząc się. Nim wyszła, spojrzała na Anthony'ego z góry. - Zbierz się w garść, czekam na postępy - pogłaskała go z troską po policzku, po czym skierowała się do zamku.
Re: Altanka
Anthony słuchał co ma do powiedzenia dziewczyna, jednak zanim cokolwiek zdarzył odpowiedzieć to zamyślił się, a Andrea już poszła w poszukiwaniu brata. Nie chciał siedzieć tutaj już dłużej, postanowił powędrować gdzieś w inne miejsce.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Altanka
Jako że Christine ostatnio poświęcała zdecydowanie za dużo czasu nauce, a pogoda na zewnątrz była bardzo zachęcająca, ślizgonka postanowiła wyjść z zamku. Ledwie skończyły się zajęcia, dziewczyna powędrowała do dormitorium, przebrała swój mundurek na zwyczajny top i szorty i ruszyła w bliżej nieokreślone miejsce. Byle oddalić się od zamku. Kiedy tak szła gdzie niosły ją nogi, miała czas żeby pomyśleć. I właśnie zdała sobie sprawę że tęskni za Dymitriem. Od tamtej nocy minęło sporo czasu, a oni nie mieli okazji się jeszcze spotkać. Swoją drogą niesamowite było to, że mimo iż byli w tym samym domu, praktycznie od tamtego czasu nie widziała go chyba ani razu. A może widziała, ale była tak zajęta nauką że nie zwróciła uwagi? A może on jej unika?
Nie, dlaczego miałby to robić?
Zganiła się w myślach. Rozejrzała się dookoła, kiedy zobaczyła drewnianą altankę, skierowała się w tamtą stronę. Jako że było pusto, Chrissy przysiadła sobie na ławeczce, dalej myśląc...
Nie, dlaczego miałby to robić?
Zganiła się w myślach. Rozejrzała się dookoła, kiedy zobaczyła drewnianą altankę, skierowała się w tamtą stronę. Jako że było pusto, Chrissy przysiadła sobie na ławeczce, dalej myśląc...
Re: Altanka
Tylko Tobie wydawało się, że jesteś tutaj sama. Kiedy przysiadłaś na ławeczce, z cienia wyłonił się młody chłopak, mniej więcej w Twoim wieku, może lekko starszy. Palił tradycyjną, drewnianą fajkę, co było dość nietypowe jak na panujące obecnie trendy i wyglądał na znudzonego.
Włosy miał lekko nieprzystrzyżone, a spodnie na nogach tak starte, że prawie rozchodziły mu się na nogach. Mimo tego lekkiego niechlujstwa, był bardzo przystojny, a jego oblicze wzbudzało w Tobie ufność.
- Cierpisz na brak rozrywki w niedzielny wieczór? Bo tak się składa, że ja cierpię.
- Cierpisz na brak rozrywki w niedzielny wieczór? Bo tak się składa, że ja cierpię.
Mistrz Gry
Re: Altanka
Kiedy chłopak się odezwał, wyrywając jednocześnie Christine z zamyślenia, ślizgonka aż podskoczyła na siedzeniu. Przestraszył ją, była pewna że jest tutaj sama.Spojrzała na chłopaka. Kiedy zobaczyła jego strój, który rzucał się w oczy, dziewczyna przymrużyła oczy. Przyjrzała się dokładniej, a im dłużej na niego patrzyła, tym bardziej przekonywała się, że mimo iż elegancikiem to go nazwać nie można, chłopak miał w sobie coś takiego, że dziewczyna się nie bała. Co jak co, ale z dwójki Greeengrassów, to Christine była tą która była bardzo ufna. W przeciwieństwie do brata, łatwo jej było zaufać, mimo że czasami się już na tym przejechała.
- Powiedzmy że do wyboru miałam albo naukę albo jakiś spacer po dworze - wyjaśniła lekko się wahając. - Z dwojga złego jednak wybrałam tą drugą opcję... no i właśnie trafiłam tutaj, na ciebie - powiedziała uśmiechając się nieśmiało.
- Powiedzmy że do wyboru miałam albo naukę albo jakiś spacer po dworze - wyjaśniła lekko się wahając. - Z dwojga złego jednak wybrałam tą drugą opcję... no i właśnie trafiłam tutaj, na ciebie - powiedziała uśmiechając się nieśmiało.
Re: Altanka
- Wiesz, niedziela się kończy, a ja mam wrażenie, że zmarnowałem cały weekend - Uniósł brwi, jednak posłał jej ciepły uśmiech.
Chłopak sprawiał wrażenie bardzo wyluzowanego i czuł się pewnie na terenie zamku i w jego obrębie.
- Właśnie wybierałem się nad jezioro do Hogsmeade. Dzień jest gorący, a w szkolnym jeziorze wolę nie ryzykować kąpieli. Przejdziesz się ze mną?
- Obiecuję, że nie pożałujesz - dodał, patrząc na nią zachęcająco.
- Właśnie wybierałem się nad jezioro do Hogsmeade. Dzień jest gorący, a w szkolnym jeziorze wolę nie ryzykować kąpieli. Przejdziesz się ze mną?
- Obiecuję, że nie pożałujesz - dodał, patrząc na nią zachęcająco.
Mistrz Gry
Re: Altanka
- Dla mnie jakoś nie ma większego znaczenia jaki jest dzień tygodnia, i tak każdy wygląda identycznie - powiedziała zgodnie z prawdą, po czym uśmiech jej się lekko poszerzył. Szczerze mówiąc, gdyby nie trwające nadal zajęcia, dziewczyna już chyba pogubiłaby się jaki jest dzień tygodnia.
Kiedy chłopak zarzucił propozycję, dziewczyna zawahała się lekko. Praktycznie chłopaka w ogóle nie znała, mimo iż jakoś jej nie odstraszył, a raczej wręcz przeciwnie, przecież mógłby okazać się teraz każdym. A przecież poza Hogwartem będzie miał większe pole do popisu...
Och skończ już... nie dramatyzuj. Przecież nic się nie stanie.
Upomniała się w myślach, po czym posłała chłopakowi ciepłe spojrzenie, wstała z ławki i zwróciła się do niego:
- Jasne, dlaczego by nie? - spojrzała na niego po raz kolejny. Zaczynała się do niego przekonywać, a nawet rozluźniać. Na kolejną zachętę chłopaka dziewczyna ruszyła za nim po czym dodała:
- Zapowiada się ciekawie.
Kiedy chłopak zarzucił propozycję, dziewczyna zawahała się lekko. Praktycznie chłopaka w ogóle nie znała, mimo iż jakoś jej nie odstraszył, a raczej wręcz przeciwnie, przecież mógłby okazać się teraz każdym. A przecież poza Hogwartem będzie miał większe pole do popisu...
Och skończ już... nie dramatyzuj. Przecież nic się nie stanie.
Upomniała się w myślach, po czym posłała chłopakowi ciepłe spojrzenie, wstała z ławki i zwróciła się do niego:
- Jasne, dlaczego by nie? - spojrzała na niego po raz kolejny. Zaczynała się do niego przekonywać, a nawet rozluźniać. Na kolejną zachętę chłopaka dziewczyna ruszyła za nim po czym dodała:
- Zapowiada się ciekawie.
Re: Altanka
- No to świenie! - Klasnął w dłonie w zadowoleniu, po czym odbił się od drewnianej konstrukcji altanki i puścił dziewczynę przodem. Oboje ruszyli ku wyjściu ze szkoły, aby wspólnie udać się nad jezioro.
Teraz piszemy tutaj: Jezioro.
Mistrz Gry
Re: Altanka
Pomimo tego, że właśnie mieli weekend i uczniowie mieli możliwość opuszczenia szkoły to mało kto z takiej możliwości skorzystał. Oczywiście młodzieniec Williams nie odstawał od reszty i postanowił także spędzić ten weekend w szkole. Pogoda dopisywała, choć prawdę powiedziawszy Aiden miał już zdecydowanie dość tego gorąca. Franky jednak taka pogoda odpowiadała więc nie narzekał chcąc spędzać z dziewczyną jak najwięcej czasu. Dziś jednak korzystając z odrobiny samotności wybrał się w miejsce oddalone od zamku i przede wszystkim otoczone sporą ilością drzew co dawało cień, cień i jeszcze więcej cienia. Altanka może nie należała do ciekawych miejsc, ale cóż. Aiden w pogoni za cieniem był w stanie się poświęcić ot co. Z drugiej strony mógł przecież zostać w lochach, tak?
Szczęście dziś mu najwyraźniej dopisywało bo przy wspomnianej wcześniej altance nikogo nie było na co Aiden zareagował lekkim uśmiechem. Rozłożył się wygodnie na jednej z ławeczek podkładając sobie ręce pod głowę. Czy można chcieć czegoś więcej? Młodzieniec uśmiechnął się błogo i nucąc pod nosem jakąś tylko sobie znaną piosenkę przymrużył oczy. Ławka może nie była najwygodniejsza, ale co tam.
Szczęście dziś mu najwyraźniej dopisywało bo przy wspomnianej wcześniej altance nikogo nie było na co Aiden zareagował lekkim uśmiechem. Rozłożył się wygodnie na jednej z ławeczek podkładając sobie ręce pod głowę. Czy można chcieć czegoś więcej? Młodzieniec uśmiechnął się błogo i nucąc pod nosem jakąś tylko sobie znaną piosenkę przymrużył oczy. Ławka może nie była najwygodniejsza, ale co tam.
Re: Altanka
Dla Leanne czerwcowe dni mijały nadzwyczaj szybko, aż za szybko. Dziewczę, które dopiero co zdążyło przyzwyczaić się do nowego otoczenia, już za moment miało opuścić szkolne mury, podobnie jak reszta siódmorocznych. Nie napawało jej to radością, ale nie smuciło też przesadnie. Zdążyła poznać dość dużo osób, lecz tak naprawdę dręczyła ją chroniczna samotność. Jedynie rozmowy z Jasmine, dwunastoletnią siostrą, której przyszło znaleźć się w domu Kruka, pomagały w przetrwaniu kolejnych dni. Właśnie po jednej z takich długich siostrzanych rozmów, dziewczyna udała się na spacer w chylących się ku zachodowi promieniach słońca. W oddali dostrzegła tak bardzo znajomą jej sylwetkę, kroczącą ku drewnianej altance. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej, ruszyła w tymże kierunku. Nie do końca wiedziała, co zamierza. Czuła po prostu, że potrzebuje obecności kogoś, kto ją zna. Prawdopodobnie wybrała osobę najgorszą z możliwych, ale Chatier po prostu nie myślała. Gdy znalazła się już przy wejściu, srebrzyste tęczówki bacznie zlustrowały uśmiechniętą twarz chłopaka. Tak bardzo tęskniła za tymi uniesionymi kącikami ust, za śmiejącymi się, czekoladowymi oczami. Wiedziała, że gdy tylko ją zobaczy, całe zadowolenie zniknie. Przełknęła cicho ślinę wciąż nie mogąc oderwać od niego wzroku. Obawiała się, że im dłużej będzie tutaj stała, tym większe będzie prawdopodobieństwo, że się zwyczajnie popłacze. Nigdy nie widział jak płacze, właściwie nikt nigdy nie widział jej łez, ale ostatnimi czasy stało się to jej już zupełnie obojętne. Bo przecież nikomu, ale to nikomu nie zależało. Dziewczę niewiele myśląc zajęło miejsce obok chłopaka. Usiadła jednak tak, by ich ciała dzieliła znacząca odległość. Przymknęła oczy, czując zbierające się pod powiekami łzy.
- Przepraszam Aiden, naprawdę. - Rzadko kiedy mówiła tak cicho i z usłyszaną niepewnością w głosie.
- Przepraszam Aiden, naprawdę. - Rzadko kiedy mówiła tak cicho i z usłyszaną niepewnością w głosie.
Re: Altanka
Kierując się w stronę altanki, Aiden był tak pochłonięty swoimi myślami, że nawet nie zwrócił uwagi na to, że ktoś za nim idzie. Gdyby wcześniej zauważył, że właśnie Leanne zmierza w stronę altanki to pewnie najzwyczajniej w świecie zmienił by miejsce swojego postoju. Teraz jednak było już za późno. Właśnie dochodził do refrenu jednej ze swoich ulubionych piosenek gdy usłyszał zbliżające się kroki. Nie zmusiło go to jednak do zerknięcia kim jest zbliżający się w tę stronę osobnik. Dopiero głos, który znał tak dobrze wybił go z rytmu. Sprawił, że młodzieniec momentalnie uchylił powieki i uniósł się do pozycji siedzącej. Oczywiście zdziwił go ten cichy i niepewny ton gryfonki. Od ich ostatniego spotkania blondynka wyraźnie się zmieniła. Coś jakby w niej pękło, na co dowodem były jej przymknięte oczy powstrzymujące się przed uronieniem łzy. Williams zmrużył leniwie powieki obserwując uważnie Leanne. Ona przeprasza? To na prawdę było dziwne. Choć to co zrobiła zeszłego lata było dla niego tak bolesne to jednak doszedł do wniosku, że może przyszedł czas by zakopać topór wojenny i zostać kumplami. Jakby nie patrzeć obydwoje wiedzieli o sobie praktycznie wszystko.
- Nie rozdrapuj starych ran, Leanne. - Mruknął niezbyt ciepło w jej stronę i przeniósł wzrok na najbliższe drzewo. Już dawno przestał słyszeć w głowie jej słowa. Te bolesne słowa, które sprawiły, że przez pewien okres był wręcz wrakiem człowieka. Wszystko teraz uległo diametralnej zmianie. Teraz w jego głowie pojawiał się inny głos. Zupełnie nowy, ciepły, radosny. Głos, który pokochał tak mocno jak niegdyś ten należący do Leanne. Nie było takiej możliwości by ich relacje wyglądały tak jak wcześniej, ale nikomu przecież włos nie spadnie z głowy gdy od czasu do czasu wybiorą się na zwykły spacer by najzwyczajniej w świecie porozmawiać o wszystkim i o niczym. Ze względu na to co kiedyś ich łączyło, młodzieniec postanowił zacząć tę znajomość od zera, obiecując sobie jednak, że nigdy nie wyjdą poza etap przyjaźni.
Ba, jeśli do tej przyjaźni w ogóle dojdą. Do kochania ma teraz tylko i wyłącznie Franky.
- Zapomnijmy o tym wszystkim co było i po prostu żyjmy dalej. Bez żadnych zbędnych sprzeczek. Jesteśmy dorośli, zachowujmy się jak dorośli. - Dodał pod dłuższej chwili namysłu i zerknął kątem oka na blondynkę.
- Nie rozdrapuj starych ran, Leanne. - Mruknął niezbyt ciepło w jej stronę i przeniósł wzrok na najbliższe drzewo. Już dawno przestał słyszeć w głowie jej słowa. Te bolesne słowa, które sprawiły, że przez pewien okres był wręcz wrakiem człowieka. Wszystko teraz uległo diametralnej zmianie. Teraz w jego głowie pojawiał się inny głos. Zupełnie nowy, ciepły, radosny. Głos, który pokochał tak mocno jak niegdyś ten należący do Leanne. Nie było takiej możliwości by ich relacje wyglądały tak jak wcześniej, ale nikomu przecież włos nie spadnie z głowy gdy od czasu do czasu wybiorą się na zwykły spacer by najzwyczajniej w świecie porozmawiać o wszystkim i o niczym. Ze względu na to co kiedyś ich łączyło, młodzieniec postanowił zacząć tę znajomość od zera, obiecując sobie jednak, że nigdy nie wyjdą poza etap przyjaźni.
Ba, jeśli do tej przyjaźni w ogóle dojdą. Do kochania ma teraz tylko i wyłącznie Franky.
- Zapomnijmy o tym wszystkim co było i po prostu żyjmy dalej. Bez żadnych zbędnych sprzeczek. Jesteśmy dorośli, zachowujmy się jak dorośli. - Dodał pod dłuższej chwili namysłu i zerknął kątem oka na blondynkę.
Re: Altanka
Nie miała pojęcia co w ogóle robi. Ta bardziej racjonalna część dziewczęcia nakazywała natychmiast odejść i nie pogrążać się już więcej, z drugiej strony Gryfonka miała już dość ciągłego uciekania i zgrywania bezuczuciowego monstrum. Na dłuższą metę to było cholernie męczące. Jasnowłosa śpiesznie otarła wilgotne kąciki oczu, nie chcąc by zauważył w jakim jest stanie. Nie była pewna co zmusiło ją do przeprosin. Ciążące od kilku dobrych miesięcy poczucie winy, czy dręcząca ją samotność? Prawdopodobnie obie rzeczy miały wpływ na to, co powiedziała. Słysząc chłodny i niezbyt przyjazny ton chłopaka, niemalże skuliła się w środku. Miał całkowite prawo traktować ją w ten sposób, w pełni sobie na to zasłużyła. Nie umiem do tego nie wracać - przyznała w myślach, nie roniąc jednak słowa. Zagryzła mocno dolną wargę, niemal czując posmak krwi w ustach. A przecież sama zgotowała sobie ten los. Westchnęła cicho, próbując zebrać się w sobie.
- Masz rację - ton dziewczyny wciąż był dziwnie cichy. Właściwie to wcale nie myślała, że ma rację. Chciała mu wszystko wytłumaczyć, powiedzieć dlaczego postąpiła tak a nie inaczej. Tylko, że nie mogła. Po prostu nie mogła. Przeniosła niepewne spojrzenie na chłopaka, próbując odczytać cokolwiek z jego twarzy. Zupełnie nie rozumiała swojego zachowania, tego, że okazała przed nim słabość. Ale czy mogło ją spotkać coś jeszcze gorszego? Wątpliwe.
- Masz rację - ton dziewczyny wciąż był dziwnie cichy. Właściwie to wcale nie myślała, że ma rację. Chciała mu wszystko wytłumaczyć, powiedzieć dlaczego postąpiła tak a nie inaczej. Tylko, że nie mogła. Po prostu nie mogła. Przeniosła niepewne spojrzenie na chłopaka, próbując odczytać cokolwiek z jego twarzy. Zupełnie nie rozumiała swojego zachowania, tego, że okazała przed nim słabość. Ale czy mogło ją spotkać coś jeszcze gorszego? Wątpliwe.
Re: Altanka
Młodzieniec również nie miał zielonego pojęcia dlaczego Leanne zmusiła się do przeprosin. Było to dla niego zaskakujące i zadziwiające. Jednak zachowywał wciąż kamienną maskę pozbawioną jakichkolwiek uczuć. Jeśli ona nie rozumiała swojego zachowania to czy była możliwość by zrozumiał je on? Nie miał najmniejszego zamiaru poświęcać swój czas na nierozmyślanie co też się dzieje w główce owej gryfonki. Jeśli będzie chciała z czasem sama mu wszystko wyśpiewa. Na jej słowa Aiden wzruszył beztrosko ramionami. Był święcie przekonany, że Chatier wcale nie uważa jego racji. Jednak nie zamierzał zawracać tym sobie głowy. Nie chciał wysłuchiwać tłumaczeń dlaczego tak się wtedy zachowała ani co ją do tego skłoniło. To było kiedyś, a dziś jest dziś. Jutro rozpocznie się nowy etap ich znajomości. Tak od zera. To chyba najlepsze rozwiązanie. Darcie kotów nie ma sensu. Nie odzywanie się i unikanie jest na poziomie przedszkolaka.
- Oczywiście zrobisz jak uważasz. - Rzucił w jej stronę. Nie zamierzał jej w żaden sposób namawiać do ponownego nawiązania kontaktów. Nie zmusi jej przecież żeby zapomniała. On sam przecież też nigdy nie zapomni tego wszystkiego co kiedyś ich łączyło. Jednak pomimo tego jest w stanie ją zaakceptować. Po tym wszystkim co mu zrobiła i jak go potraktowała. Pójdzie na to czy nie? Jej wybór.
Młodzieniec przeniósł wzrok na błękitne niebo. Dzięki takiej ilości drzew promienie słońca nie zdołały przedrzeć się w okolice altanki. Tego właśnie potrzebował. Cienia.
- Oczywiście zrobisz jak uważasz. - Rzucił w jej stronę. Nie zamierzał jej w żaden sposób namawiać do ponownego nawiązania kontaktów. Nie zmusi jej przecież żeby zapomniała. On sam przecież też nigdy nie zapomni tego wszystkiego co kiedyś ich łączyło. Jednak pomimo tego jest w stanie ją zaakceptować. Po tym wszystkim co mu zrobiła i jak go potraktowała. Pójdzie na to czy nie? Jej wybór.
Młodzieniec przeniósł wzrok na błękitne niebo. Dzięki takiej ilości drzew promienie słońca nie zdołały przedrzeć się w okolice altanki. Tego właśnie potrzebował. Cienia.
Re: Altanka
Dziewczyna na powrót przymknęła powieki, biorąc jednocześnie głęboki oddech. Nie miała pojęcia co w nią wstąpiło, dlaczego zachowała się tak całkowicie nie w swoim stylu. Może dzięki temu ruszy w końcu naprzód? Była niemal pewna, że zdobędzie miejsce na jej wymarzonym kierunku studiów, była w pełni świadoma swoich wad i zalet (chociaż może tych drugich bardziej) i właściwie nic nie stało na przeszkodzie, by w końcu zacząć egzystować należycie.
Te kilkadziesiąt sekund ciszy było wystarczające by uspokoić skołatane serce i kłębiące się niebezpiecznie myśli. Gdzieś z tyłu głowy dźwięczały słowa Jasmine, proszącej by w końcu przestała zgrywać zmyślną sukę, którą w rzeczywistości nie była. Przynajmniej w mniemaniu młodszej panienki Chatier.
- W porządku. Nie wracajmy już do tego. - Odrzekła, a jej charakterystyczny akcent znów stał się słyszalny. Tak jakby chwilowe załamanie magicznie ustąpiło lub jakby po prostu wróciła do bycia typową Leą Chatier. Powiodła wzrokiem w tym samym kierunku, ciesząc oczy nieskazitelnym błękitem nieba, przedzierającym się przez zielone listki topoli. Zdziwiła ją odrobinę zmiana zachowania Williams'a. Ich ostatnie spotkanie zdecydowanie nie należało do najprzyjemniejszych, więc było dla niej zaskoczeniem zachowanie Aidena. Nie chciała jednak zastanawiać się nad tym w tej chwili. Kąciki ust dziewczyny uniosły się delikatnie ku górze. Czuła się odrobinę skrępowana, lecz z drugiej strony siedziała prawdopodobnie obok osoby, która najlepiej ją znała. Chatier nie miała praktycznie żadnych prawdziwych przyjaciół, nawet w Beauxbatons i Aiden był jedyną osobą, której w pełni zaufała. W obecnej chwili nie potrafiła zrozumieć jak mogła tak perfidnie skrzywdzić jedyną bliską jej osobę. Powiodła spojrzeniem po jego twarzy, dopatrując się niewielkich różnic w długości włosów i braku delikatnego zarostu. W tym momencie żałowała tego co zrobiła na Tower Bridge bardziej, niż tamtego dnia.
- A zatem... jak mijają Twoje ostatnie hogwardzkie dni? - Zapytała w końcu, przerywając ciążącą nieco ciszę. Zawsze tak śmiesznie układała zdania, właściwie bardziej nieświadomie niż specjalnie, to zaś w połączeniu z francuskim akcentem dawało całkiem zabawne efekty. Dziewczę przekrzywiło delikatnie głowę, spoglądając na falujące listki topoli z delikatnym uśmiechem wciąż błąkającym się niepewnie po malinowych wargach.
Te kilkadziesiąt sekund ciszy było wystarczające by uspokoić skołatane serce i kłębiące się niebezpiecznie myśli. Gdzieś z tyłu głowy dźwięczały słowa Jasmine, proszącej by w końcu przestała zgrywać zmyślną sukę, którą w rzeczywistości nie była. Przynajmniej w mniemaniu młodszej panienki Chatier.
- W porządku. Nie wracajmy już do tego. - Odrzekła, a jej charakterystyczny akcent znów stał się słyszalny. Tak jakby chwilowe załamanie magicznie ustąpiło lub jakby po prostu wróciła do bycia typową Leą Chatier. Powiodła wzrokiem w tym samym kierunku, ciesząc oczy nieskazitelnym błękitem nieba, przedzierającym się przez zielone listki topoli. Zdziwiła ją odrobinę zmiana zachowania Williams'a. Ich ostatnie spotkanie zdecydowanie nie należało do najprzyjemniejszych, więc było dla niej zaskoczeniem zachowanie Aidena. Nie chciała jednak zastanawiać się nad tym w tej chwili. Kąciki ust dziewczyny uniosły się delikatnie ku górze. Czuła się odrobinę skrępowana, lecz z drugiej strony siedziała prawdopodobnie obok osoby, która najlepiej ją znała. Chatier nie miała praktycznie żadnych prawdziwych przyjaciół, nawet w Beauxbatons i Aiden był jedyną osobą, której w pełni zaufała. W obecnej chwili nie potrafiła zrozumieć jak mogła tak perfidnie skrzywdzić jedyną bliską jej osobę. Powiodła spojrzeniem po jego twarzy, dopatrując się niewielkich różnic w długości włosów i braku delikatnego zarostu. W tym momencie żałowała tego co zrobiła na Tower Bridge bardziej, niż tamtego dnia.
- A zatem... jak mijają Twoje ostatnie hogwardzkie dni? - Zapytała w końcu, przerywając ciążącą nieco ciszę. Zawsze tak śmiesznie układała zdania, właściwie bardziej nieświadomie niż specjalnie, to zaś w połączeniu z francuskim akcentem dawało całkiem zabawne efekty. Dziewczę przekrzywiło delikatnie głowę, spoglądając na falujące listki topoli z delikatnym uśmiechem wciąż błąkającym się niepewnie po malinowych wargach.
Re: Altanka
Po skończonym treningu Puchońskiej drużyny Franscesa pobiegła radośnie do zamku, aby wziąć prysznic i przebrać się w czyściutkie rzeczy. I tak oto założyła krótką, czarną spódniczkę i zwykłą, niebieską koszulkę, a do tego równie niebieskie trampki. Złote włosy, jeszcze wilgotne związała błękitną wstążką w koński ogon. Na nos nasunęła zwykłe, czarne okulary po czym opuściła zamek w poszukiwaniu Aidena. Wątpiła, żeby siedział w szkolnych murach. Pewnie szukał cienia na zewnątrz. Po przejściu praktycznie całych błoni już zwątpiła w to, że znajdzie gdzieś Ślizgona, kiedy doszła aż do altanki. Znajomy głos chłopaka sprawił, że na jej twarzy pojawił się ciepły uśmiech. Podeszła wprost do wejścia i widząc znajomą blondynkę z Gryffindoru uśmiech nieco jej zrzedł. Podniosła okulary na głowę i cicho odchrząknęła.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam... - powiedziała z przepraszającym uśmiechem stojąc niepewnie w progu. Może powinna sobie iść? No, ale jak mogła sobie iść widząc Williamsa w towarzystwie jednej z ładniejszych dziewczyn w Hogwarcie? Fakt, dziewczyna długo uczennicą tej znamienitej placówki nie była, ale zdążyła sobie już zyskać popularność wśród chłopców i tym samym niezbyt pozytywną opinię u dziewcząt. Franky jako prawowita Puchonka zobowiązana była do znajomości wszystkich szkolnych plotek. Jeśli im wierzyć to panna Leanne Chatier mogła być tą dziewczyną której powinna się obawiać mała Roshwel. Oparła się o framugę altanki, a jej tęczówki w kolorze lapis lazuli błądziło między nimi.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam... - powiedziała z przepraszającym uśmiechem stojąc niepewnie w progu. Może powinna sobie iść? No, ale jak mogła sobie iść widząc Williamsa w towarzystwie jednej z ładniejszych dziewczyn w Hogwarcie? Fakt, dziewczyna długo uczennicą tej znamienitej placówki nie była, ale zdążyła sobie już zyskać popularność wśród chłopców i tym samym niezbyt pozytywną opinię u dziewcząt. Franky jako prawowita Puchonka zobowiązana była do znajomości wszystkich szkolnych plotek. Jeśli im wierzyć to panna Leanne Chatier mogła być tą dziewczyną której powinna się obawiać mała Roshwel. Oparła się o framugę altanki, a jej tęczówki w kolorze lapis lazuli błądziło między nimi.
Colette RoshwelCzarownica - Urodziny : 17/06/1985
Wiek : 39
Skąd : Londyn, Anglia.
Krew : półkrwi.
Re: Altanka
Pozostawił już daleko za sobą rozmyślania na temat dzisiejszego zachowania Francuzki. Skinął tylko twierdząco głową na wypowiedziane przez nią słów a kąciki jego ust zadrgały niebezpiecznie. Prawdę powiedziawszy był przekonany, że dziewczyna ustanie na jego propozycje. W końcu obojgu im zależało na zakopaniu broni. Przez ten cały czas młodzieniec nie odwracał jednak wzrok od nieba, które już zmieniało swoją barwę na ciemną i mniej przyjemną. Podejrzewał, że teraz gdy już doszli do porozumienia blondynka po prostu wstanie i pójdzie w swoją stronę. Pytanie, które wypłynęło z jej ust całkowicie zbiło go z tropu co udowodniła dłuższa chwila ciszy panująca miedzy nimi.
- Moje ostatnie dni mijają bardzo szybko i niezwykle przyjemnie - Za sprawą wyśmienitego towarzystwa pewnej uroczej puchonki. Choć tak prawdę powiedziawszy z największą przyjemnością zatrzymałby czas by móc jak najdłużej cieszyć się jej towarzystwem. Na jego do tej pory kamiennej twarzy pojawił się nagle błogi uśmieszek. - A jak u Ciebie? - Skierował w jej stronę to samo pytanie i pozwolił sobie na przelotne spojrzenie w jej stronę. Szybko jednak wzrok młodzieńca zmienił swój punkt obserwacji. Oczy ślizgona wręcz rozświetliły się miłością na widok przybyłej właśnie Roshwelówny. Nie czekając ani chwili dłużej zwlekł się z niewygodnej ławki i już po chwili był przy blondynce. Opierająca się o framugę Franky szybko została obdarowała soczystym całusem.
- Wygadujesz głupoty. - Stwierdził krótko z udawanym oburzeniem na twarzy. Szybko jednak znów pojawił się na niej zadowolony uśmiech. Przeniósł wzrok na Leanne prowadząc za sobą swoją drugą połówkę. - Znacie się czy nie? Leanne poznaj Franky, Franky to jest Leanne - Nie miał zielonego pojęcia jak wygląda relacja między tymi dwiema. Znał się czy nie? Bóg wiedział jednak nie miał zamiaru informować o tym Williamsa. Pośpiesznie zajął miejsce na tej samej ławce co wcześniej a zaraz po tym pociągnął puchonkę na miejsce tuż obok.
- Moje ostatnie dni mijają bardzo szybko i niezwykle przyjemnie - Za sprawą wyśmienitego towarzystwa pewnej uroczej puchonki. Choć tak prawdę powiedziawszy z największą przyjemnością zatrzymałby czas by móc jak najdłużej cieszyć się jej towarzystwem. Na jego do tej pory kamiennej twarzy pojawił się nagle błogi uśmieszek. - A jak u Ciebie? - Skierował w jej stronę to samo pytanie i pozwolił sobie na przelotne spojrzenie w jej stronę. Szybko jednak wzrok młodzieńca zmienił swój punkt obserwacji. Oczy ślizgona wręcz rozświetliły się miłością na widok przybyłej właśnie Roshwelówny. Nie czekając ani chwili dłużej zwlekł się z niewygodnej ławki i już po chwili był przy blondynce. Opierająca się o framugę Franky szybko została obdarowała soczystym całusem.
- Wygadujesz głupoty. - Stwierdził krótko z udawanym oburzeniem na twarzy. Szybko jednak znów pojawił się na niej zadowolony uśmiech. Przeniósł wzrok na Leanne prowadząc za sobą swoją drugą połówkę. - Znacie się czy nie? Leanne poznaj Franky, Franky to jest Leanne - Nie miał zielonego pojęcia jak wygląda relacja między tymi dwiema. Znał się czy nie? Bóg wiedział jednak nie miał zamiaru informować o tym Williamsa. Pośpiesznie zajął miejsce na tej samej ławce co wcześniej a zaraz po tym pociągnął puchonkę na miejsce tuż obok.
Re: Altanka
Właściwie nie wiedziała po co zadała to pytanie. Z grzeczności, z powinności przerwania krępującej ciszy? Tak czy tak nie przyniosło to najlepszych skutków. I owszem, obiło jej się raz czy dwa o uszy, że Williams jest zakochany po uszy w jasnowłosej niewieście reprezentującej dom Borsuka. Gdzieś głęboko w niej tliła się nadzieja, że to nieprawda, że to tylko plotki, jednak błyszczące spojrzenie wyjawiało wszystko. Jak było u niej? Pomijając fakt sporadycznych napadów kumulacji doprawdy przeciwstawnych uczuć i emocji, to radziła sobie nie najgorzej. Już miała się zdobyć na grzeczną i niezwykle taktowną odpowiedź, kiedy słowa ugrzęzły jej w ustach na widok jasnowłosego dziewczęcia. A zatem szkolne plotki zawierają w sobie kilka ziaren prawdy i Lea musiała przyjąć to do wiadomości, czy miała na to ochotę czy nie. Gdy Aiden podszedł do Puchonki, Lea miała nadzieję, że cień grymasu, który zdołał przebiec po jej twarzy nie był nazbyt widoczny. Pełne miłości spojrzenie chłopaka, tym razem nie skierowane na nią budziło jednocześnie smutek i zdziwienie. Ślizgon wydawał się wręcz zaślepiony bezkresnym uczuciem. Spojrzenie dziewczęcia było również nie obojętne. Wzbudziło to w krukonce jednocześnie litość jak i ukuło szpileczką zazdrości gdzieś w okolicy serca. Widocznie oboje mięli się poważnie ku sobie. Och to takie cudownie romantyczne... i nudne, przynajmniej w mniemaniu Francuzki. Chatier uśmiechnęła się delikatnie, podnosząc się z miejsca. Strzepnęła z materiału czarnego swetra niewidzialny pyłek, przyglądając się dziewczynie z zainteresowaniem. W srebrzystych tęczówkach nie można by w tej chwili wyczytać nic innego, prócz czystej ciekawości.
- Ach tak, wpadłyśmy na siebie kiedyś w drodze na eliksiry - Odparła, odgarniając za ucho jasny kosmyk włosów. - Tak czy siak - przekrzywiła delikatnie głowę - miło mi Cię poznać. - powróciła do poprzedniej pozycji i przestąpiła z nogi na nogę. - Wybaczcie moje drogie gołąbeczki, ale czas już na mnie. - Miała szczerą nadzieję, że zajęcia teatralne w Beauxbatons pozwalają jej teraz na zatarcie wszelkich możliwych śladów powiązań z Williamsem. A może już jej powiedział? Szczerze wątpiła, gdyż musiało to dosyć boleśnie godzić w jego ego.
- Adieu! - Skinęła głową na pożegnanie, wprawiając złociste w fale w ruch i oddaliła się nieśpiesznym krokiem ku schodkom, a następnie ku błoniom, gdzie spotkała jednego ze swoich Gryfońskich rówieśników i wraz z nim, ze szczerym uśmiechem na ustach udała się do pokoju wspólnego.
- Ach tak, wpadłyśmy na siebie kiedyś w drodze na eliksiry - Odparła, odgarniając za ucho jasny kosmyk włosów. - Tak czy siak - przekrzywiła delikatnie głowę - miło mi Cię poznać. - powróciła do poprzedniej pozycji i przestąpiła z nogi na nogę. - Wybaczcie moje drogie gołąbeczki, ale czas już na mnie. - Miała szczerą nadzieję, że zajęcia teatralne w Beauxbatons pozwalają jej teraz na zatarcie wszelkich możliwych śladów powiązań z Williamsem. A może już jej powiedział? Szczerze wątpiła, gdyż musiało to dosyć boleśnie godzić w jego ego.
- Adieu! - Skinęła głową na pożegnanie, wprawiając złociste w fale w ruch i oddaliła się nieśpiesznym krokiem ku schodkom, a następnie ku błoniom, gdzie spotkała jednego ze swoich Gryfońskich rówieśników i wraz z nim, ze szczerym uśmiechem na ustach udała się do pokoju wspólnego.
Re: Altanka
Spojrzenie złotowłosej Puchonki na dłuższą chwilę zatrzymało się na osobie Leanne. Dobrze by było, gdyby plotki zostały tylko plotkami, bo gdyby miały ze sobą konkurować o względy Aidena niechybnie mała Roshwel odniosłaby klęskę. Nie miała szans z francuską pięknością, która emanowała wręcz elegancją na odległość. Były też do siebie nieco podobne z wyglądu, ale możliwe, że takie wrażenie sprawiały jasne włosy i oczy. Na twarzy Roshwelówny wymalował się najszczerszy z uśmiechów i odwzajemniła przelotnego buziaka panicza Williamsa. W jej oczach widać było, jak ciepłym uczuciem go darzy, ale też nie zamierzała się z tym kryć. Nawet nie wiedziała, że nieświadomie robi swego rodzaju przykrość Gryfonce.
- Ciebie również. - odpowiedziała szczerze się uśmiechając. Nie była dobra w udawaniu, ale też nie miała czego udawać. W końcu ta oto dziewczyna nic złego jej nie uczyniła. Chyba. Nawet jeśli coś zrobiła, to Francesca żyła w błogiej nieświadomości. Zajęła miejsce obok Ślizgona zdejmując całkiem okulary i rzucając je niedbałym, aczkolwiek zwinnym ruchem na stolik naprzeciwko. Gdy Lea zebrała się do wyjścia, blondynka także jej odmachała.
- Do zobaczenia! - rzuciła radośnie w kierunku pleców wychowanki domu Lwa, po czym przeniosła ciekawskie spojrzenie na Aidena.
- Czyżby plotki były prawdziwe? - zapytała cicho przechylając nieco głowę. Plotek w tej szkole było naprawdę mnóstwo, ale jej chodziło o te które mówiły jawnie, że Francuzka przeniosła się do Hogwartu dla Williamsa, bo kiedyś było między nimi duże COŚ. Początkowo jakoś puściła te niesprawdzone informacje mimo uszu, ale teraz korzystając z okazji wolała zapytać.
- Ciebie również. - odpowiedziała szczerze się uśmiechając. Nie była dobra w udawaniu, ale też nie miała czego udawać. W końcu ta oto dziewczyna nic złego jej nie uczyniła. Chyba. Nawet jeśli coś zrobiła, to Francesca żyła w błogiej nieświadomości. Zajęła miejsce obok Ślizgona zdejmując całkiem okulary i rzucając je niedbałym, aczkolwiek zwinnym ruchem na stolik naprzeciwko. Gdy Lea zebrała się do wyjścia, blondynka także jej odmachała.
- Do zobaczenia! - rzuciła radośnie w kierunku pleców wychowanki domu Lwa, po czym przeniosła ciekawskie spojrzenie na Aidena.
- Czyżby plotki były prawdziwe? - zapytała cicho przechylając nieco głowę. Plotek w tej szkole było naprawdę mnóstwo, ale jej chodziło o te które mówiły jawnie, że Francuzka przeniosła się do Hogwartu dla Williamsa, bo kiedyś było między nimi duże COŚ. Początkowo jakoś puściła te niesprawdzone informacje mimo uszu, ale teraz korzystając z okazji wolała zapytać.
Colette RoshwelCzarownica - Urodziny : 17/06/1985
Wiek : 39
Skąd : Londyn, Anglia.
Krew : półkrwi.
Strona 2 z 9 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9
Magic Land :: TERENY SZKOLNE :: Błonia
Strona 2 z 9
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach