Salon
+5
Vincent Cramer
Rosalie Fitzpatrick
Claudia Fitzpatrick
Morwen Blodeuwedd
Marie Volante
9 posters
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: LONDYN :: Dzielnica mieszkalna :: Regen Street :: Regen Street 5
Strona 3 z 4
Strona 3 z 4 • 1, 2, 3, 4
Salon
First topic message reminder :
Ostatnio zmieniony przez Marie Volante dnia Czw 07 Sie 2014, 16:56, w całości zmieniany 3 razy
Re: Salon
Marie miała w sobie coś z kota. Każdy z jej ruchów był jednocześnie pełen gracji, dumy i typowej dla niej figlarności. Nie musiała być mistrzynią parkietu, by dobrze się prezentować w tej niespodziewanej improwizacji. Poza tym, wbrew pozorom nie była wcale tak chorobliwie grzeczna i nieśmiała, jak mogliby podejrzewać choćby jej współpracownicy. Ostatecznie była w najlepszym momencie swojego życia i jeśli kiedykolwiek miała się decydować na zabawę, to był to najlepszy czas. Auror postanowił odpłacić się jej pięknym za nadobne i chyba nie śniło mu się opuszczanie kanapy. Ruda przystanęła na chwilę i ułożywszy rękę na swoim biodrze pokręciła niedowierzająco głową. No dobrze, zasłużyła. Z odsieczą przyszedł jej paradoksalnie spiker słuchanego przez nich radia. Gdy z głośnika popłynęła jakaś latynoska, gorąca melodia, Volante była w swoim żywiole. Zdjęła z szyi Stan’owy krawat i wymachując nim w takt muzyki, zbliżyła się do kanapy.
- Myślę, że masz tam gdzieś jeszcze jakieś skryte pokłady energii – wymruczała mu nad uchem, kiedy zakładała mu jego zgubę na swoje miejsce. Na wypadek, gdyby poczuł się niezachęcony, pociągnęła delikatnie za materiał krawata w ten sposób namawiając go do porzucenia wygodnej kanapy.
- Myślę, że masz tam gdzieś jeszcze jakieś skryte pokłady energii – wymruczała mu nad uchem, kiedy zakładała mu jego zgubę na swoje miejsce. Na wypadek, gdyby poczuł się niezachęcony, pociągnęła delikatnie za materiał krawata w ten sposób namawiając go do porzucenia wygodnej kanapy.
Re: Salon
Stan był ostatnią osobą na świecie, która mogłaby pozostać ślepa na kobiece wdzięki. Oblizał powoli łyżkę po lodach i z niemym zachwytem błądził spojrzeniem po zgrabnym ciele uzdrowicielki. Czuł się właśnie, jakby przedwcześnie odpakował prezent gwiazdkowy.
Volante szybko przemieściła się gdzieś w okolice oparcia, znikając tym samym z pola widzenia mężczyzny. Szept i oddech, który podrażnił skórę na jego karku skutecznie pomógł mu zlokalizować rudą. Mimowolnie przesunął dłonią po szyi.
Bez zbędnych komentarzy pozwolił się pociągnąć na środek pokoju, niczym pies na krawaciaej smyczy. Latynoskie rytmy zachęcały do kręcenia biodrami i dynamicznego tańca. Zamroczony nieco czterema szklankami ognistej Stan, chwycił czarownicę jedną dłonią w pasie i przyciągnął do siebie. Volante świetnie radziła sobie na parkiecie - swobodnie wykonywała wszystkie obroty i piruety. Griffiths ułożył pewnie ręce na jej plecach i przechylił do tyłu, wyginając w łuk. Głowa rudej zawisła kilka centymetrów nad ziemią i to teraz auror drażnił skórę na jej dekolcie swoim oddechem.
- O takie pokłady energii Ci chodziło? - wzrok blondyna smagał całą twarz uzdrowicielki, aż spojrzenie na dłużej skupiło się na jej malinowych, rozchylonych lekko ustach.
Volante szybko przemieściła się gdzieś w okolice oparcia, znikając tym samym z pola widzenia mężczyzny. Szept i oddech, który podrażnił skórę na jego karku skutecznie pomógł mu zlokalizować rudą. Mimowolnie przesunął dłonią po szyi.
Bez zbędnych komentarzy pozwolił się pociągnąć na środek pokoju, niczym pies na krawaciaej smyczy. Latynoskie rytmy zachęcały do kręcenia biodrami i dynamicznego tańca. Zamroczony nieco czterema szklankami ognistej Stan, chwycił czarownicę jedną dłonią w pasie i przyciągnął do siebie. Volante świetnie radziła sobie na parkiecie - swobodnie wykonywała wszystkie obroty i piruety. Griffiths ułożył pewnie ręce na jej plecach i przechylił do tyłu, wyginając w łuk. Głowa rudej zawisła kilka centymetrów nad ziemią i to teraz auror drażnił skórę na jej dekolcie swoim oddechem.
- O takie pokłady energii Ci chodziło? - wzrok blondyna smagał całą twarz uzdrowicielki, aż spojrzenie na dłużej skupiło się na jej malinowych, rozchylonych lekko ustach.
Stan GriffithsAuror - Urodziny : 04/06/1986
Wiek : 38
Skąd : Dartford, Wielka Brytania
Krew : czysta
Re: Salon
Volante pogratulowała sobie w myślach, kiedy Griffiths, mimo zmęczenia, postanowił jednak zrobić jej tę przyjemność i bez dalszych protestów wstał z kanapy. Wiedziała, że był doskonałym partnerem do tańca; już wcześniej miała kilka okazji, by się o tym przekonać. Przyjemnie wirowało się w towarzystwie kogoś, kto wiedział, co i kiedy powinien zrobić. Francuzka przyciśnięta do ładnie wyrzeźbionego ciała aurora nie mogła sobie odmówić przyjemności ułożenia jednej z drobnych dłoni na jego klatce piersiowej.
- Ładnie pachniesz – przyznała z rozbrajającą szczerością, gdy do jej nozdrzy dotarł zapach jego perfum. Jej oczy błyszczały wesoło, z kolei z policzków uzdrowicielki nie schodziły urocze rumieńce. Filigranowa Marie czuła się bezpiecznie w silnych ramionach mężczyzny; nawet nie pisnęła, gdy niespodziewanie przechylił ją do tyłu
- Mniej więcej. Wiedziałam, że całkiem energiczny z Ciebie facet – wymamrotała, gdy jej całkiem gibkie ciało zgrabnie wygięło się w łuk. Ciepły oddech blondyna przyjemnie łaskotał, drażniąc jej szyję i dekolt.
- Ładnie pachniesz – przyznała z rozbrajającą szczerością, gdy do jej nozdrzy dotarł zapach jego perfum. Jej oczy błyszczały wesoło, z kolei z policzków uzdrowicielki nie schodziły urocze rumieńce. Filigranowa Marie czuła się bezpiecznie w silnych ramionach mężczyzny; nawet nie pisnęła, gdy niespodziewanie przechylił ją do tyłu
- Mniej więcej. Wiedziałam, że całkiem energiczny z Ciebie facet – wymamrotała, gdy jej całkiem gibkie ciało zgrabnie wygięło się w łuk. Ciepły oddech blondyna przyjemnie łaskotał, drażniąc jej szyję i dekolt.
Re: Salon
Takiego komplementu się nie spodziewał. Przez chwilę miał ochotę skontrolować swój zapach, wpychając nos pod pachę, ale wolał się nie upodabniać do człowieka pierwotnego. Nie wyczuwając jednak jawnej ironi w głosie kobiety uznał, że faktycznie jego skóra wciąż emanuje zapachem użytych przed godziną perfum, a nie aromatami pochodzenia naturalnego.
Marie Volante igrała z ogniem. Wysyłała wciąż te swoje zachęcające uśmiechy, marszczyła uroczo czoło, kręciła ponętnie biodrami i niby przypadkiem muskała nagi tors aurora. A Griffits już dawno odszedł od zmysłów.
Piosenka wreszcie dobiegła końca, a auror wciąż przytrzymywał kobietę w tej samej pozycji. Rude pukle zamiatały po ciemnym parkiecie.
- Całkiem energiczny? - blondyn parsknął, rozładowując w ten sposób napięcie, które zawisło w powietrzu. Ostrożnie podniósł uzdrowicielkę do pionu, lecz nie pozwolił jej się oddalić. Zamiast tego wziął ją na ręce i ruszył w kierunku kanapy.
- Należy mi się odrobina wdzięczności, za ten nadludzki wysiłek, co? - usiadł wygodnie na sofie, pozostawiając sobie rudowłosą na udach i przechylił się jedynie po to, by dosięgnąć kubełka z lodami - Aaaaaa.
Wręczył Marie łyżkę i rozdziawił usta, oczekując teraz należytej troski.
Marie Volante igrała z ogniem. Wysyłała wciąż te swoje zachęcające uśmiechy, marszczyła uroczo czoło, kręciła ponętnie biodrami i niby przypadkiem muskała nagi tors aurora. A Griffits już dawno odszedł od zmysłów.
Piosenka wreszcie dobiegła końca, a auror wciąż przytrzymywał kobietę w tej samej pozycji. Rude pukle zamiatały po ciemnym parkiecie.
- Całkiem energiczny? - blondyn parsknął, rozładowując w ten sposób napięcie, które zawisło w powietrzu. Ostrożnie podniósł uzdrowicielkę do pionu, lecz nie pozwolił jej się oddalić. Zamiast tego wziął ją na ręce i ruszył w kierunku kanapy.
- Należy mi się odrobina wdzięczności, za ten nadludzki wysiłek, co? - usiadł wygodnie na sofie, pozostawiając sobie rudowłosą na udach i przechylił się jedynie po to, by dosięgnąć kubełka z lodami - Aaaaaa.
Wręczył Marie łyżkę i rozdziawił usta, oczekując teraz należytej troski.
Stan GriffithsAuror - Urodziny : 04/06/1986
Wiek : 38
Skąd : Dartford, Wielka Brytania
Krew : czysta
Re: Salon
Za sprawą ognistej whisky, sprzyjającej muzyki i frywolnym tańcom atmosfera rzeczywiście odrobinę zgęstniała. Marie zaniemówiła wreszcie na moment, gdy – mimo tego, że piosenka dobiegła końca – nadal wisiała w powietrzu, dzielnie przytrzymywana przez aurora nad podłogą. Gdy wreszcie pomógł jej wrócić do pionu, okazało się, że nie miał wcale zamiaru zwracać jej jeszcze wolności.
- No cóż, umówmy się, mi nie dorównasz, ale też jesteś w tym całkiem niezły – wróciła do stwierdzenia dotyczącego poziomu energetyczności mężczyzny. Oczywiście się zgrywała; Stan był najbardziej nadpobudliwym facetem na świecie, jego energią można byłoby spokojnie obdzielić kilku innych panów. Ruda roześmiała się cicho, wtulając nos w szyję blondyna, gdy ten postanowił wyręczyć ją w przemierzeniu nieludzko męczącej drogi do kanapy.
- A co ja z tego będę miała? – spytała rezolutnie, gdy jej towarzysz zajął miejsce, usadził ją sobie na kolanach i wręczył jej łyżkę, a następnie sugestywnie otworzył usta. Nabrała na łyżkę porcję czekoladowych lodów i przewrotnie, zamiast uraczyć nią swojego kompana, wsunęła ją do swoich ust. Przy drugiej łyżce jeszcze się z nim droczyła, ostatecznie jednak dobrodusznie się nad nim litując i oddając mu kolejną porcję.
- No cóż, umówmy się, mi nie dorównasz, ale też jesteś w tym całkiem niezły – wróciła do stwierdzenia dotyczącego poziomu energetyczności mężczyzny. Oczywiście się zgrywała; Stan był najbardziej nadpobudliwym facetem na świecie, jego energią można byłoby spokojnie obdzielić kilku innych panów. Ruda roześmiała się cicho, wtulając nos w szyję blondyna, gdy ten postanowił wyręczyć ją w przemierzeniu nieludzko męczącej drogi do kanapy.
- A co ja z tego będę miała? – spytała rezolutnie, gdy jej towarzysz zajął miejsce, usadził ją sobie na kolanach i wręczył jej łyżkę, a następnie sugestywnie otworzył usta. Nabrała na łyżkę porcję czekoladowych lodów i przewrotnie, zamiast uraczyć nią swojego kompana, wsunęła ją do swoich ust. Przy drugiej łyżce jeszcze się z nim droczyła, ostatecznie jednak dobrodusznie się nad nim litując i oddając mu kolejną porcję.
Re: Salon
- Mam jeszcze kilka innych zalet - blondyn odprowadził łyżkę z lodami tęsknym spojrzeniem do ust Francuzki i poczuł, jak krew nieco odpływa mu z okolic głowy i pojawia się w zupełnie innym miejscu. Auror czuł ciepło bijące z rozgrzanego alkoholem i tańcem ciała Volante. Ta zaś zdawała sobie kompletnie nic z tego nie robić.
- Co Ty z tego będziesz miała?
Kolejna porcja lodów spoczęła w wołającym o chłód gardle mężczyzny. Griffiths przełknął ją szybko, nie spuszczając oka z twarzy uzdrowicielki. Chwycił za dłoń, w której Marie trzymała łyżkę, wysunął metalowy sztuciec z jej uścisku i wbił go w resztkę rozpuszczonych, bełtających się w kuble lodów.
- Doigrałaś się.
Czarodziej po raz ostatni zawiesił spojrzenie na jej ustach, nim przysunął się bliżej i uraczył Francuzkę namiętnym pocałunkiem. Pod swym ciepłym językiem poczuł chłodną, miękką wargę, którą przed chwilą Marie tak zaczepnie zagryzała. Wolną ręką chwycił za kubeł z lodami, by zrzucić go z kanapy. Była to ostatnia przeszkoda dzieląca rozpalony tors aurora od wątłego ciała Volante. Jeśli Francuzka zamierzała otrzeźwić go trzaśnięciem w policzek, musiała się pospieszyć.
- Co Ty z tego będziesz miała?
Kolejna porcja lodów spoczęła w wołającym o chłód gardle mężczyzny. Griffiths przełknął ją szybko, nie spuszczając oka z twarzy uzdrowicielki. Chwycił za dłoń, w której Marie trzymała łyżkę, wysunął metalowy sztuciec z jej uścisku i wbił go w resztkę rozpuszczonych, bełtających się w kuble lodów.
- Doigrałaś się.
Czarodziej po raz ostatni zawiesił spojrzenie na jej ustach, nim przysunął się bliżej i uraczył Francuzkę namiętnym pocałunkiem. Pod swym ciepłym językiem poczuł chłodną, miękką wargę, którą przed chwilą Marie tak zaczepnie zagryzała. Wolną ręką chwycił za kubeł z lodami, by zrzucić go z kanapy. Była to ostatnia przeszkoda dzieląca rozpalony tors aurora od wątłego ciała Volante. Jeśli Francuzka zamierzała otrzeźwić go trzaśnięciem w policzek, musiała się pospieszyć.
Stan GriffithsAuror - Urodziny : 04/06/1986
Wiek : 38
Skąd : Dartford, Wielka Brytania
Krew : czysta
Re: Salon
Marie nigdy nie śmiałaby wątpić w liczne zalety Aurora, zwłaszcza teraz, gdy jego emanujące przyjemnym ciepłem ciało znajdowało się tuż obok. Ruda zaczynała mieć problemy z trzeźwym myśleniem, które były bardziej związane z nagłym zatarciem granic strefy osobistej niż z ilością spożytego przez nich alkoholu. Nie pomogła nawet orzeźwiająca porcja lodów, jaką sobie zaserwowała parę minut wcześniej.
- Brzmi jak obietnica – podsumowała, nim Stan zamknął jej usta własnymi wargami. Jej instynkt samozachowawczy udał się na długą drzemkę, a ona była nadzwyczaj podekscytowania pchaniem się prosto w paszczę lwa. Gdy wreszcie dzielący ich dystans zupełnie zniknął, Francuzka wplotła swoją dłoń w jego jasne włosy, a następnie przerzuciła jedno ze swoich ud, opierając je po drugiej stronie mężczyzny i przylgnęła do niego tak bardzo, jak to tylko było możliwe.
- Brzmi jak obietnica – podsumowała, nim Stan zamknął jej usta własnymi wargami. Jej instynkt samozachowawczy udał się na długą drzemkę, a ona była nadzwyczaj podekscytowania pchaniem się prosto w paszczę lwa. Gdy wreszcie dzielący ich dystans zupełnie zniknął, Francuzka wplotła swoją dłoń w jego jasne włosy, a następnie przerzuciła jedno ze swoich ud, opierając je po drugiej stronie mężczyzny i przylgnęła do niego tak bardzo, jak to tylko było możliwe.
Re: Salon
Marie mogła poczuć, jak usta Stana wyginają się w uśmiechu. Nie chcąc przerywać tych miłych poczynań, wszelkie uwagi zachował póki co dla siebie. Filigranowa uzdrowicielka sprawnie zminimalizowała dzielącą ich przestrzeń. Griffithsowi wciąż nie w smak była zwiewna sukienka, która uporczywie skrywała wszystkie wdzięki kobiety, którymi chciał teraz uraczyć swe błękitne oczy. Przesunął dłońmi po gładkich, zgrabnych udach Volante i bez ostrzeżenia pociągnął gwałtownie ku górze za materiał, wymuszając na rudej podniesienie rąk.
- Czyli nie muszę się w tym miesiącu dokładać do czynszu? - spytał z łobuzerskim uśmiechem. Nie pozwolił czarownicy jednak na żadną reakcję. Odgarnął w pośpiechu włosy z oczu i znów pozwolił ich wargom podrażnić się nawzajem i nabrać apetytu na więcej.
Po kolejnym pocałunku umieścił dłonie na biodrach Marie i zgrabnie przerzucił ją na kanapę. Przecież to on był samcem alfa i musiał górować. Szkoda tylko, że w momencie w którym zsunął jedną stopę z kanapy, by móc nachylić się nad kobietą, wylądowała ona w kałuży utworzonej z tego, co pozostało po czekoladowych lodach. Blondyn poślizgnął się tak niefortunnie, że zamiast na swej rozebranej do rosołu współlokatorce, wylądował na umorusanej lodami podłodze przed kanapą.
- Czyli nie muszę się w tym miesiącu dokładać do czynszu? - spytał z łobuzerskim uśmiechem. Nie pozwolił czarownicy jednak na żadną reakcję. Odgarnął w pośpiechu włosy z oczu i znów pozwolił ich wargom podrażnić się nawzajem i nabrać apetytu na więcej.
Po kolejnym pocałunku umieścił dłonie na biodrach Marie i zgrabnie przerzucił ją na kanapę. Przecież to on był samcem alfa i musiał górować. Szkoda tylko, że w momencie w którym zsunął jedną stopę z kanapy, by móc nachylić się nad kobietą, wylądowała ona w kałuży utworzonej z tego, co pozostało po czekoladowych lodach. Blondyn poślizgnął się tak niefortunnie, że zamiast na swej rozebranej do rosołu współlokatorce, wylądował na umorusanej lodami podłodze przed kanapą.
Stan GriffithsAuror - Urodziny : 04/06/1986
Wiek : 38
Skąd : Dartford, Wielka Brytania
Krew : czysta
Re: Salon
Zaabsorbowana namiętnym pocałunkiem Marie była zmuszona puścić uwagę swojego dzikiego lokatora mimo uszu, ale obiecała sobie, że może kiedyś wróci do tematu. Jeśli miałaby egzekwować czynsz w dowolnie wybrany przez siebie sposób, na pewno znaleźliby rozwiązanie idealne dla każdego z nich. Czarownica grzecznie uniosła ręce nad głowę, żegnając się tymczasowo z jedną ze swoich ulubionych sukienek. Paryskie koronki w kolorze écru idealnie opinały się na jej ciele. Elegancka bielizna należała raczej do gatunku, który zamiast zakrywać jak najmniej, miał pobudzać wyobraźnię. Volante poluzowała wiązanie gustownego krawata, w który jakiś czas wcześniej przyodziała szyję Aurora i oderwała się od jego ust, by pozbyć się kawałka materiału. Z koszulą uporał się wcześniej osobiście, więc jej pozostało cieszenie się imponującym widokiem.
Wkrótce Ruda musiała się poddać woli zręcznych dłoni mężczyzny. Przerzucona na materac, miękko na nim wylądowała i… równie prędko się z niego zerwała. Griffiths poślizgnął się i cudem uniknął zderzenia z niewielką , ale jakże groźną ze względu na cztery cholernie niebezpieczne rogi, ławą, stojącą tuż przed okupowaną przez nich kanapą.
- Żyjesz? – Francuzka pobladła nieznacznie, przykucając tuż przy poszkodowanym. Włączył się jej instynkt uzdrowicielki, więc nim Stan w ogóle zdążył odpowiedzieć, uniosła jego głowę, by sprawdzić, czy aby na pewno nic mu się nie stało.
Wkrótce Ruda musiała się poddać woli zręcznych dłoni mężczyzny. Przerzucona na materac, miękko na nim wylądowała i… równie prędko się z niego zerwała. Griffiths poślizgnął się i cudem uniknął zderzenia z niewielką , ale jakże groźną ze względu na cztery cholernie niebezpieczne rogi, ławą, stojącą tuż przed okupowaną przez nich kanapą.
- Żyjesz? – Francuzka pobladła nieznacznie, przykucając tuż przy poszkodowanym. Włączył się jej instynkt uzdrowicielki, więc nim Stan w ogóle zdążył odpowiedzieć, uniosła jego głowę, by sprawdzić, czy aby na pewno nic mu się nie stało.
Re: Salon
Stan był tak szczerze zdziwiony tym, że zamiast opaść na miękkim, uwypuklonym tu i ówdzie kobiecym ciele, wylądował na twardej podłodze, że początkowo całkowicie stracił rozeznanie w sytuacji. Szybko przyjął pozycję siedzącą i masując obolałą głowę roześmiał się śmiechem donośnym i nieopanowanym.
- Nie - odparł elokwentnie pomiędzy jedną, a drugą salwą. Kiedy przyklęknął, oczom Marie ukazały się upaprane w rozpuszczonych lodach plecy aurora. Kusy, koronkowy uniform uzdrowicielki sprawił, że szybko spoważniał, o ile w jego przypadku było to w ogóle możliwe.
Chwycił ją pewnie za przegub i przyciągnął do siebie.
- Ratuj mnie.
Stan rozłożył szeroko ramiona i wypiął dumnie pierś ozdobioną brązową paćką. Kleista mamałyga zaczynała powoli schnąć, co oznaczało mniej więcej tyle, że blondyn cały się lepił. To zaś podsunęło mu inny pomysł na efektowne zakończenie tej nocy. Zanurzył jedną dłoń w rozlanej po podłodze cieczy i z bezczelnym uśmiechem przesunął nią po płaskim brzuchu Marie. Nie oszczędził również jej wytwornych koronek.
- Ktoś tu potrzebuje kąpieli.
Griffiths podniósł się wreszcie z podłogi i wyszedł na chwilę z salonu. Do uszu Volante wkrótce dobiegł odgłos lejącej się z szumem do wanny wody. Czarodziej nie pozostawił jej jednak samej sobie. W oczekiwaniu na to, aż porcelanowa wanna wypełni się gorącą wodą i pianą, wrócił do pokoju, by porwać rudowłosą na ręce i czy tego chciała, czy nie - odtransportować do łazienki.
- To na czym skończyliśmy?
- Nie - odparł elokwentnie pomiędzy jedną, a drugą salwą. Kiedy przyklęknął, oczom Marie ukazały się upaprane w rozpuszczonych lodach plecy aurora. Kusy, koronkowy uniform uzdrowicielki sprawił, że szybko spoważniał, o ile w jego przypadku było to w ogóle możliwe.
Chwycił ją pewnie za przegub i przyciągnął do siebie.
- Ratuj mnie.
Stan rozłożył szeroko ramiona i wypiął dumnie pierś ozdobioną brązową paćką. Kleista mamałyga zaczynała powoli schnąć, co oznaczało mniej więcej tyle, że blondyn cały się lepił. To zaś podsunęło mu inny pomysł na efektowne zakończenie tej nocy. Zanurzył jedną dłoń w rozlanej po podłodze cieczy i z bezczelnym uśmiechem przesunął nią po płaskim brzuchu Marie. Nie oszczędził również jej wytwornych koronek.
- Ktoś tu potrzebuje kąpieli.
Griffiths podniósł się wreszcie z podłogi i wyszedł na chwilę z salonu. Do uszu Volante wkrótce dobiegł odgłos lejącej się z szumem do wanny wody. Czarodziej nie pozostawił jej jednak samej sobie. W oczekiwaniu na to, aż porcelanowa wanna wypełni się gorącą wodą i pianą, wrócił do pokoju, by porwać rudowłosą na ręce i czy tego chciała, czy nie - odtransportować do łazienki.
- To na czym skończyliśmy?
Stan GriffithsAuror - Urodziny : 04/06/1986
Wiek : 38
Skąd : Dartford, Wielka Brytania
Krew : czysta
Re: Salon
Spacer na Regen Street 5 na szczęście nie trwał zbyt długo. Dwójce czarodziejów udało się jakimś cudem nie zamarznąć, ale gdy tylko dotarli na miejsce, Volante jednym ruchem różdżki rozpaliła w kominku. Marie może nie była najlepszą kucharką – jej umiejętności kulinarne ograniczały się do kilku najbardziej prymitywnych potraw – ale doskonale wiedziała, jak przyrządzić grzane wino. Z barku wzięła dwie butelki czerwonego wina i przelała ich zawartość do dużego, zdobionego jaskrawym, kwiatowym wzorem, garnka. Do mikstury dodała najeżone goździkami pomarańcze i szczyptę imbiru. Całość zwieńczyła cynamonem. Gdy napój był gotowy, przelała zawartość do potężnego dzbanka, który przetransportowała do salonu. Gdy na stoliku wylądowały również dwa kieliszki, Ruda opadła miękko na kanapę. Czynienie reszty honorów pozostawiła mężczyźnie.
Re: Salon
Pierwsze co zrobił po przekroczeniu progu, to zrzucił z ramion mokrą koszulę. Marie nie powinna być szczególnie zdziwiona - Griffiths najczęściej gotował i przemieszczał się z łazienki do sypialni w stroju topless. Broń Boże nie z próżności, a zwykłej wygody. I naprawdę szczerze współczuł kobietom przymusu noszenia staników.
- O, widzę, że udało Ci się nie spalić domu. Robisz postępy - pochwalił ją, wchodząc do salonu z ręcznikiem, którym rzucił w kierunku kanapy. Swój przewiesił przez szyję, by mieć wolne ręce i przelać rozgrzewający napój do kubków. Ogień trzaskał już w kominku, rozprowadzając po pomieszczeniu upragnione ciepło. Tymczasem Volante zdążyła bez mrugnięcia okiem władować się z mokrą sukienką na wygodną sofę.
- Nie żebym się czepiał, ale może pozbędziesz się tego cuda, zanim przemoczysz kanapę?
Auror wsunął kubek w dłonie czarownicy. Sam zapadł się w miękki fotel obok. Nim sięgnął po swoją porcję napoju osuszył dokładnie mokre włosy. Odrzucił wilgotny ręcznik na podłogę.
- O, widzę, że udało Ci się nie spalić domu. Robisz postępy - pochwalił ją, wchodząc do salonu z ręcznikiem, którym rzucił w kierunku kanapy. Swój przewiesił przez szyję, by mieć wolne ręce i przelać rozgrzewający napój do kubków. Ogień trzaskał już w kominku, rozprowadzając po pomieszczeniu upragnione ciepło. Tymczasem Volante zdążyła bez mrugnięcia okiem władować się z mokrą sukienką na wygodną sofę.
- Nie żebym się czepiał, ale może pozbędziesz się tego cuda, zanim przemoczysz kanapę?
Auror wsunął kubek w dłonie czarownicy. Sam zapadł się w miękki fotel obok. Nim sięgnął po swoją porcję napoju osuszył dokładnie mokre włosy. Odrzucił wilgotny ręcznik na podłogę.
Stan GriffithsAuror - Urodziny : 04/06/1986
Wiek : 38
Skąd : Dartford, Wielka Brytania
Krew : czysta
Re: Salon
W głowie Marie pojawił się pomysł, by zaszczycić swoją osobą sypialnię i pozbyć się nietrafionej kreacji na rzecz czegoś luźniejszego, ale sama realizacja okazała się już nieco bardziej skomplikowana. Wielowarstwowa suknia, nasączona dodatkowo zimną wodą, stała się ciężka i każdy dodatkowy ruch był coraz mniej przyjemny. Gdyby nie trzeźwo myślący Auror, który bez cienia skrępowania skarcił ją za lenistwo, najprawdopodobniej zostałaby na wygodnej kanapie przez resztę życia.
- Nie łudź się, nie zasłużyłeś na striptiz – odgryzła się, ostatecznie po dużym łyku przyjemnie gorącego płynu podnosząc się z kanapy. Nie było jej trochę dłużej niż zakładała, rozplątanie wszystkich dziwnych wiązań było o wiele bardziej skomplikowane niż mogłoby się wydawać. Gdy w końcu udało jej się uwolnić z tony zbędnego materiału, wsunęła na siebie ulubioną, kraciastą koszulę i zwykłe jeansy. Nim na powrót zajęła cudownie miękką kanapę, zdążyła jeszcze uruchomić niewielkie radyjko, stojące na jednej z szafek.
- Jak następnym razem będziesz chciał mnie poderwać, to zabierz mnie na romantyczną kolację czy coś, bitwa na śnieżki jest zbyt męcząca – Ruda roześmiała się cicho, osuszając poskręcane włosy, które zdążyła wcześniej rozpuścić, puchatym ręcznikiem.
- Nie łudź się, nie zasłużyłeś na striptiz – odgryzła się, ostatecznie po dużym łyku przyjemnie gorącego płynu podnosząc się z kanapy. Nie było jej trochę dłużej niż zakładała, rozplątanie wszystkich dziwnych wiązań było o wiele bardziej skomplikowane niż mogłoby się wydawać. Gdy w końcu udało jej się uwolnić z tony zbędnego materiału, wsunęła na siebie ulubioną, kraciastą koszulę i zwykłe jeansy. Nim na powrót zajęła cudownie miękką kanapę, zdążyła jeszcze uruchomić niewielkie radyjko, stojące na jednej z szafek.
- Jak następnym razem będziesz chciał mnie poderwać, to zabierz mnie na romantyczną kolację czy coś, bitwa na śnieżki jest zbyt męcząca – Ruda roześmiała się cicho, osuszając poskręcane włosy, które zdążyła wcześniej rozpuścić, puchatym ręcznikiem.
Re: Salon
- Przyniosłem Ci ręcznik! A niech to! - machnął ręką z wcale nie fałszywym rozczarowaniem. Widział już ciało panny Volante odziane jedynie w skromne koronki i doskonale wiedział, że dużo stracił, sugerując jej zmianę stroju w czeluściach opustoszałej sypialni. Francuzka pobiegła na górę, a Stan wykorzystał okazję i wślizgnął się na wygodną kanapę. W połowie opróżnił już kubek z gorącym alkoholem, gdy uzdrowicielka znów postawiła nogę w salonie.
- Marie, dziecko złote, przecież Ty już dawno wpadłaś po uszy.
Griffiths zrobił więcej miejsca na sofie. Przechylił się, by dobrotliwie pogłaskać swą nieświadomą współlokatorkę po rudej czuprynie. Oczywiście podpuszczał ją. Daleko mu było do zimnego Alvaro, kolekcjonującego przypadkowe dziewczęta. Bawiło go jednak to, że wszyscy właśnie za takiego go uważali.
- Kondycja siada, skoro umęczyło Cię rzucenie jednej śnieżki. Już nie te lata, babciu. Może poduszkę pod plecy, żeby znowu nie łamało Cię w krzyżu? - auror wyciągnął sobie poduszkę spod głowy i cisnął nią w zajętą wycieraniem włosów czarownicę.
- Marie, dziecko złote, przecież Ty już dawno wpadłaś po uszy.
Griffiths zrobił więcej miejsca na sofie. Przechylił się, by dobrotliwie pogłaskać swą nieświadomą współlokatorkę po rudej czuprynie. Oczywiście podpuszczał ją. Daleko mu było do zimnego Alvaro, kolekcjonującego przypadkowe dziewczęta. Bawiło go jednak to, że wszyscy właśnie za takiego go uważali.
- Kondycja siada, skoro umęczyło Cię rzucenie jednej śnieżki. Już nie te lata, babciu. Może poduszkę pod plecy, żeby znowu nie łamało Cię w krzyżu? - auror wyciągnął sobie poduszkę spod głowy i cisnął nią w zajętą wycieraniem włosów czarownicę.
Stan GriffithsAuror - Urodziny : 04/06/1986
Wiek : 38
Skąd : Dartford, Wielka Brytania
Krew : czysta
Re: Salon
Wino, ulepszone korzennymi przyprawami rozprowadzało po jej ciele przyjemne ciepło, więc Ruda podkasała rękawy flanelowej koszuli. Zaczynała dochodzić do siebie po poważnej bitwie śnieżnej, nawet jej włosy były już prawie suche. Była w potulnym nastroju, próbowała więc ignorować złośliwości Aurora, nie dbając o to, czy rzeczywiście widział w niej niedomagającą staruszkę, czy tylko się z nią droczył. Stan najwyraźniej jednak nie lubił pozostawać niezauważony, o czym Volante przekonała się na własnej skórze, kiedy jej prywatna salonowa poduszka, uderzyła w nią z umiarkowaną siłą. Czarownica aż pisnęła, nie spodziewając się ataku. Cierpliwie zdjęła z włosów prowizoryczny turban, który znacznie krępował jej moc mścicielską i niewiele myśląc oddała niepokornemu współlokatorowi, na wszelki wypadek zaraz potem usuwając poduszkę z zasięgu jego ciekawskich rąk. Dla dodatkowego spacyfikowania nadpobudliwego mężczyzny, usiadła na nim okrakiem, przygwożdżając swoim ciężarem do kanapy.
- Strasznie skutecznie szukasz dzisiaj guza, Griffiths – zauważyła, wzdychając ciężko, jakby właśnie bezowocnie próbowała resocjalizować tego niepoprawnego dzieciaka.
- Strasznie skutecznie szukasz dzisiaj guza, Griffiths – zauważyła, wzdychając ciężko, jakby właśnie bezowocnie próbowała resocjalizować tego niepoprawnego dzieciaka.
Re: Salon
- Przecież jestem potulny jak dziecko! - zaoponował, układając swobodnie dłonie na udach kobiety. Ze względu na piórkową wagę napastnika ledwie odczuł napierający na jego brzuch ciężar. Uniósł na chwilę biodra, by wyciągnąć spod nich skołtuniony koc.
- Rudzielcu?
Cicha muzyka sączyła się z włączonego radia. Magiczna stacja lada moment miała zrobić przerwę na co godzinne wiadomości.
- Może mnie trochę podszkolisz z uzdrawiania? - dłoń aurora zaczepnie rozpięła najniżej usytuowany guzik na koszuli czarownicy. Stan poruszył wymownie brwiami.
- Wiesz... żebym znowu nie popełnił jakiegoś karygodnego błędu. Trzeba zacząć od podstaw!
- Rudzielcu?
Cicha muzyka sączyła się z włączonego radia. Magiczna stacja lada moment miała zrobić przerwę na co godzinne wiadomości.
- Może mnie trochę podszkolisz z uzdrawiania? - dłoń aurora zaczepnie rozpięła najniżej usytuowany guzik na koszuli czarownicy. Stan poruszył wymownie brwiami.
- Wiesz... żebym znowu nie popełnił jakiegoś karygodnego błędu. Trzeba zacząć od podstaw!
Stan GriffithsAuror - Urodziny : 04/06/1986
Wiek : 38
Skąd : Dartford, Wielka Brytania
Krew : czysta
Re: Salon
- Potulny jak baranek? – powtórzyła powątpiewająco, unosząc ładnie zakreślone brwi ku górze. – Najpierw wrzucasz mi pod sukienkę tonę mokrego i potwornie zimnego śniegu, potem próbujesz zabić poduszką, no tak wyjątkowo dobrze się sprawujesz. Nie jestem pewna, czy chcę wobec tego wiedzieć, co wyprawiasz, kiedy zachowujesz się jak łobuz – przyznała bez chwili namysłu.
Niespodziewana prośba Griffiths’a zbiła ją z pantałyku. Nigdy nie rwał się do medycznej edukacji, a teraz żądał żeby streściła mu procedurę zachowania w przypadku wypadku?
- Kluczową sprawą jest to, że w razie wypadku nigdy nie masz pewności, że ofiara nie doznała wstrząśnienia mózgu – podsunęła, mierzwiąc dłonią jego jasne włosy.
– Dlatego należy zawsze zakładać najgorsze, stąd trzeba się z poszkodowanym obchodzić jak z jajkiem. Jeśli jest przytomny, trzeba zrobić krótki zwiad, może być w stanie ci pomóc ustalić, co właściwie mu się stało.
Ruda ze stoickim spokojem obserwowała zuchwałe poczynania Aurora. Mimo całego otumanienia spowodowanego pełnym przeżyć wieczorem, jej uwadze nie umknął moment, w którym jego nadpobudliwe palce rozpięły jeden z guzików flanelowej koszuli.
- Co właściwie chciałbyś wiedzieć o tym całym uzdrawianiu, hm?
Niespodziewana prośba Griffiths’a zbiła ją z pantałyku. Nigdy nie rwał się do medycznej edukacji, a teraz żądał żeby streściła mu procedurę zachowania w przypadku wypadku?
- Kluczową sprawą jest to, że w razie wypadku nigdy nie masz pewności, że ofiara nie doznała wstrząśnienia mózgu – podsunęła, mierzwiąc dłonią jego jasne włosy.
– Dlatego należy zawsze zakładać najgorsze, stąd trzeba się z poszkodowanym obchodzić jak z jajkiem. Jeśli jest przytomny, trzeba zrobić krótki zwiad, może być w stanie ci pomóc ustalić, co właściwie mu się stało.
Ruda ze stoickim spokojem obserwowała zuchwałe poczynania Aurora. Mimo całego otumanienia spowodowanego pełnym przeżyć wieczorem, jej uwadze nie umknął moment, w którym jego nadpobudliwe palce rozpięły jeden z guzików flanelowej koszuli.
- Co właściwie chciałbyś wiedzieć o tym całym uzdrawianiu, hm?
Re: Salon
Stan roześmiał się serdecznie.
- Ja po prostu przygotowuję Cię na najgorsze. Po tym, co przeżyjesz ze mną wychowanie dziecka to będzie pestka. I to wszystko za darmo.
Przez krótką chwilę znów mógł poczuć się jak młodociany adept sztuk tajemnych. Kiwał ze zrozumieniem głową, czasem unosząc brwi, gdy któreś ze sformułowań uzdrowicielki wprawiło go w udawaną konsternację. Niby przeszedł podstawowe szkolenie z pierwszej pomocy, ale gdy docierał na miejsce zdarzenia skupiał się na swojej robocie: zabezpieczeniu terenu, zbieraniu zeznań, ewentualnym odpieraniu ataku. Poniedziałkowego wieczora nie stracił głowy z nadmiaru emocji. Nie brzydził się przecież widoku krwi i miał wieloletnie doświadczenie w pracy aurora. Winę zrzucił więc na zbędne przejmowanie cudzych obowiązków. Nie zadręczał sobie jednak głowy dłużej, niż było to konieczne. Wyciągnął odpowiednie wnioski na przyszłość. Wbrew pozorom Griffiths uczył się najlepiej na własnych błędach.
Nagła chęć zgłębienia uzdrowicielskich zagadnień nie wynikała bynajmniej z nieposkromionego głodu wiedzy.
- Może coś więcej o technice usta-usta?
I kolejny guzik zgrabnie wymsknął się z pętelki.
- Ja po prostu przygotowuję Cię na najgorsze. Po tym, co przeżyjesz ze mną wychowanie dziecka to będzie pestka. I to wszystko za darmo.
Przez krótką chwilę znów mógł poczuć się jak młodociany adept sztuk tajemnych. Kiwał ze zrozumieniem głową, czasem unosząc brwi, gdy któreś ze sformułowań uzdrowicielki wprawiło go w udawaną konsternację. Niby przeszedł podstawowe szkolenie z pierwszej pomocy, ale gdy docierał na miejsce zdarzenia skupiał się na swojej robocie: zabezpieczeniu terenu, zbieraniu zeznań, ewentualnym odpieraniu ataku. Poniedziałkowego wieczora nie stracił głowy z nadmiaru emocji. Nie brzydził się przecież widoku krwi i miał wieloletnie doświadczenie w pracy aurora. Winę zrzucił więc na zbędne przejmowanie cudzych obowiązków. Nie zadręczał sobie jednak głowy dłużej, niż było to konieczne. Wyciągnął odpowiednie wnioski na przyszłość. Wbrew pozorom Griffiths uczył się najlepiej na własnych błędach.
Nagła chęć zgłębienia uzdrowicielskich zagadnień nie wynikała bynajmniej z nieposkromionego głodu wiedzy.
- Może coś więcej o technice usta-usta?
I kolejny guzik zgrabnie wymsknął się z pętelki.
Stan GriffithsAuror - Urodziny : 04/06/1986
Wiek : 38
Skąd : Dartford, Wielka Brytania
Krew : czysta
Re: Salon
Marie nie mogła nie pogratulować sobie w myślach braku jakiejkolwiek dozy domyślności. Z przyczyny jego nagłej potrzeby poszerzenia wiedzy uzdrowicielskiej zdała sobie sprawę dopiero, kiedy ten naprowadził ją na interesujący go obszar elementów pierwszej pomocy, jednocześnie majstrując przy kolejnym guziku jej koszuli. Volante nie zamierzała mu jednak niczego ułatwiać. Chciał wykładu dotyczącego sztucznego oddychania? Proszę bardzo!
- Jeśli ofiara nie oddycha i jednocześnie jesteś pewien, że nie doszło do urazu kręgosłupa szyjnego, musisz przede wszystkim udrożnić jego drogi oddechowe, odchylając jego głowę do tyłu, o w ten sposób – poinstruowała, układając jedną z dłoni na czole tymczasowego pacjenta, drugą tymczasem chwyciła jego żuchwę.
– W czasie wdmuchiwania powietrza, musisz trzymać kciukiem i palcem wskazującym zatkany nos ofiary. Pod koniec wdechu uwalniasz usta i obserwujesz czy klatka piersiowa ofiary się porusza, jeśli tak, to dobrze się spisujesz. Jeśli głowa nie zostanie dostatecznie odchylona do tyłu, język zablokuje drogi oddechowe, a wtedy powietrze nie trafi do płuc tylko do żołądka – Francuzka podeszła do całości instruktarzu bardzo poważnie, ale nawet ona uważała, że teoretyzowanie w takiej sytuacji jest na nic. Praktyka czyni mistrza. Przez chwilę miała ochotę zaproponować mężczyźnie, że specjalnie dla niego wypożyczy fantoma, na którym mógłby poćwiczyć.
- Ostatnia ważna rzecz. Zabierając się do tego, musisz koniecznie mieć na uwadze to, że powinieneś szczelnie objąć ustami usta poszkodowanego. Mogę pokazać ci jak nie powinno to wyglądać. Za coś takiego, na przykład, mógłbyś oberwać – zasugerowała, muskając wargami usta Aurora. – Raczej nie powinieneś też próbować wkładać w to zbyt dużo energii – poradziła z błyskiem w oku, tym razem intensywnie wpijając się w jego wargi.
- Widzisz, to nie takie trudne!
- Jeśli ofiara nie oddycha i jednocześnie jesteś pewien, że nie doszło do urazu kręgosłupa szyjnego, musisz przede wszystkim udrożnić jego drogi oddechowe, odchylając jego głowę do tyłu, o w ten sposób – poinstruowała, układając jedną z dłoni na czole tymczasowego pacjenta, drugą tymczasem chwyciła jego żuchwę.
– W czasie wdmuchiwania powietrza, musisz trzymać kciukiem i palcem wskazującym zatkany nos ofiary. Pod koniec wdechu uwalniasz usta i obserwujesz czy klatka piersiowa ofiary się porusza, jeśli tak, to dobrze się spisujesz. Jeśli głowa nie zostanie dostatecznie odchylona do tyłu, język zablokuje drogi oddechowe, a wtedy powietrze nie trafi do płuc tylko do żołądka – Francuzka podeszła do całości instruktarzu bardzo poważnie, ale nawet ona uważała, że teoretyzowanie w takiej sytuacji jest na nic. Praktyka czyni mistrza. Przez chwilę miała ochotę zaproponować mężczyźnie, że specjalnie dla niego wypożyczy fantoma, na którym mógłby poćwiczyć.
- Ostatnia ważna rzecz. Zabierając się do tego, musisz koniecznie mieć na uwadze to, że powinieneś szczelnie objąć ustami usta poszkodowanego. Mogę pokazać ci jak nie powinno to wyglądać. Za coś takiego, na przykład, mógłbyś oberwać – zasugerowała, muskając wargami usta Aurora. – Raczej nie powinieneś też próbować wkładać w to zbyt dużo energii – poradziła z błyskiem w oku, tym razem intensywnie wpijając się w jego wargi.
- Widzisz, to nie takie trudne!
Re: Salon
- Jeśli ofiara nie oddycha i jednocześnie jesteś pewien...
Łobuzerski uśmiech zniknął z twarzy aurora. Choć usta Marie bez ustanku próbowały przeforsować odrobinę wiedzy wprost do topornej świadomości Stana, wszystkie słowa zlały mu się w jedną, niezrozumiałą całość. Włącznie z kolejnym walentynkowym przebojem, sączącym się z magicznej radiostacji.
Z transu wyrwał go dopiero dotyk miękkich ust na własnych wargach.
- Widzisz, to nie takie trudne!
Griffiths dwoma palcami chwycił za niesforne kosmyki Marie i zaciągnął je za jej ucho. Wracając przesunął dłonią po piegowatym policzku. Wsparłszy się na łokciach zmniejszył dzielący ich dystans. Najpierw delikatnie, później bardziej zdecydowanie wpił się w usta czarownicy, wsuwając dłoń w jej mokre, lekko pokręcone kosmyki.
Łobuzerski uśmiech zniknął z twarzy aurora. Choć usta Marie bez ustanku próbowały przeforsować odrobinę wiedzy wprost do topornej świadomości Stana, wszystkie słowa zlały mu się w jedną, niezrozumiałą całość. Włącznie z kolejnym walentynkowym przebojem, sączącym się z magicznej radiostacji.
Z transu wyrwał go dopiero dotyk miękkich ust na własnych wargach.
- Widzisz, to nie takie trudne!
Griffiths dwoma palcami chwycił za niesforne kosmyki Marie i zaciągnął je za jej ucho. Wracając przesunął dłonią po piegowatym policzku. Wsparłszy się na łokciach zmniejszył dzielący ich dystans. Najpierw delikatnie, później bardziej zdecydowanie wpił się w usta czarownicy, wsuwając dłoń w jej mokre, lekko pokręcone kosmyki.
Stan GriffithsAuror - Urodziny : 04/06/1986
Wiek : 38
Skąd : Dartford, Wielka Brytania
Krew : czysta
Re: Salon
- Mam nadzieję, że masz świadomość, że tak zdecydowanie nie powinieneś udzielać pierwszej pomocy? – wyraźnie rozbawiona Marie na chwilę przerwała pocałunek żeby upewnić się, jeszcze z wargami na ustach mężczyzny, że ten w razie potrzeby nie rzuci się na żadną potencjalną ofiarę. Była niemal pewna, że aurorzy musieli przechodzić kurs pierwszej pomocy, najpewniej byli nawet egzaminowani z najróżniejszych metod ratowniczych, ale nadal nie potrafiła być zachwycona wizją, w której Griffiths rzeczywiście musiałby kogoś w ten sposób ratować. Gdy uznała, że rozmowa o ratowaniu życia może jednak jeszcze trochę poczekać, na powrót posłusznie poddała się wargom blondyna. Na zmianę całowała go intensywnie, by zaraz potem składać na jego ustach delikatne muśnięcia. Oderwała się od niego dopiero po dłuższej chwili, odrobinę niechętnie. Wzdychając cicho, przesunęła opuszkami palców po jego żuchwie. Następnie wtuliła po prostu twarz w zagłębienie między szyją a twarzą blondyna, ustami muskając wrażliwą skórę.
- Co ty właściwie ze mną wyprawiasz? - Volante nie oczekiwała odpowiedzi. Jego dotyk otępiał jej zmysły, ale był to wyjątkowo przyjemny rodzaj dezorientacji. Było jej ciepło, na jej policzki powróciły rumieńce, a w domowym zaciszu czuła się bezpiecznie. Bardzo chętnie zapominała o świecie istniejącym poza Regen Street.
- Co ty właściwie ze mną wyprawiasz? - Volante nie oczekiwała odpowiedzi. Jego dotyk otępiał jej zmysły, ale był to wyjątkowo przyjemny rodzaj dezorientacji. Było jej ciepło, na jej policzki powróciły rumieńce, a w domowym zaciszu czuła się bezpiecznie. Bardzo chętnie zapominała o świecie istniejącym poza Regen Street.
Re: Salon
Griffiths - choć ciężko w to uwierzyć - miał totalny mętlik w głowie. Nie uderzył mu do głowy alkohol na balu, ani wypita teraz naprędce porcja grzanego wina. Uderzyło niewinne spojrzenie błękitnych oczu. I burza płomiennych kosmyków.
- Od kiedy Ty tyle gadasz? - spytał retorycznie, gdy przeniosła się z pocałunkami na jego szyję. Nie pozwolił jej jednak zbyt długo dominować. Dźwignął się na przedramionach i powoli przenosząc się na górę sprawił, że teraz to ona leżała plecami na miękkiej sofie.
- Jeszcze coś?
Griffiths zawisnął nad nią na wyprostowanych ramionach. Przydługa, zmierzwiona grzywka opadła mu na oczy. Jego twarz straciła na dawnej wesołości. Z szybko bijącym sercem znów zamknął jej usta w namiętnym pocałunku, nie dając szans na odpowiedź. Nie spieszył się z pozbawieniem jej błękitnej koszuli i opiętych jeansów. Volante czuła zapewne na swej miękkiej, rozpalonej skórze twardy, krótki zarost zdobiący całą szczękę aurora.
- Od kiedy Ty tyle gadasz? - spytał retorycznie, gdy przeniosła się z pocałunkami na jego szyję. Nie pozwolił jej jednak zbyt długo dominować. Dźwignął się na przedramionach i powoli przenosząc się na górę sprawił, że teraz to ona leżała plecami na miękkiej sofie.
- Jeszcze coś?
Griffiths zawisnął nad nią na wyprostowanych ramionach. Przydługa, zmierzwiona grzywka opadła mu na oczy. Jego twarz straciła na dawnej wesołości. Z szybko bijącym sercem znów zamknął jej usta w namiętnym pocałunku, nie dając szans na odpowiedź. Nie spieszył się z pozbawieniem jej błękitnej koszuli i opiętych jeansów. Volante czuła zapewne na swej miękkiej, rozpalonej skórze twardy, krótki zarost zdobiący całą szczękę aurora.
Stan GriffithsAuror - Urodziny : 04/06/1986
Wiek : 38
Skąd : Dartford, Wielka Brytania
Krew : czysta
Re: Salon
Od kiedy ty tyle gadasz? Jeszcze coś? Na alabastrowej twarzy Francuzki pojawił się wyraz niemego oburzenia. Oczywiście, że w tej sytuacji znowu miała coś do powiedzenia i najpewniej zrobiłaby to, gdyby nie została nagle zdominowana przez zniecierpliwionego jej wykładem Aurora. Przygwożdżona do sofy czarownica tylko przez chwilę była nadąsana – w ramach naiwnego buntu obiecała sobie nawet, że nie odezwie się do niego przez resztę nocy! – ale cała jej stanowczość zniknęła w momencie, w którym wargi mężczyzny znowu stanowczo zamknęły jej usta.
Zdążyła jedynie pomyśleć o iskierkach rozbawienia, które zazwyczaj tliły się w błękitnych oczach blondyna. Dzisiaj ich nie zauważyła. Taka powaga była do niego zupełnie niepodobna, nic więc dziwnego, że zaczęła się martwić. Może rzeczywiście zdążyła go zanudzić swoim monologiem albo po prostu sukcesywnie odbierała mu radość życia? Niewykluczone, że zdezorientowana Francuzka odważyłaby mu się zadać wszystkie te idiotyczne pytania, gdyby nie poczuła na swojej skórze szorstkiego zarostu, co kompletnie ją zdekoncentrowało. Odsunęła na chwilę dziwne podejrzenia i wróciła duchem do swojego salonu. Nie interesowała się już ani sączącą się z radia mdłą muzyką, ani ogniem przyjemnie trzaskającym w kominku. Uda Rudej oplotły zgrabnie biodra Griffiths’a, gdy ta zdecydowała się znaleźć jeszcze bliżej mężczyzny.
Zdążyła jedynie pomyśleć o iskierkach rozbawienia, które zazwyczaj tliły się w błękitnych oczach blondyna. Dzisiaj ich nie zauważyła. Taka powaga była do niego zupełnie niepodobna, nic więc dziwnego, że zaczęła się martwić. Może rzeczywiście zdążyła go zanudzić swoim monologiem albo po prostu sukcesywnie odbierała mu radość życia? Niewykluczone, że zdezorientowana Francuzka odważyłaby mu się zadać wszystkie te idiotyczne pytania, gdyby nie poczuła na swojej skórze szorstkiego zarostu, co kompletnie ją zdekoncentrowało. Odsunęła na chwilę dziwne podejrzenia i wróciła duchem do swojego salonu. Nie interesowała się już ani sączącą się z radia mdłą muzyką, ani ogniem przyjemnie trzaskającym w kominku. Uda Rudej oplotły zgrabnie biodra Griffiths’a, gdy ta zdecydowała się znaleźć jeszcze bliżej mężczyzny.
Re: Salon
Stan niespiesznie przesuwał dłonią wzdłuż krawędzi kraciastej koszuli odpinając kolejno perłowe guziki. Gdy uporał się już ze wszystkimi pozostało jedynie wyswobodzić smukłe górne kończyny uzdrowicielki z okowów cienkiego materiału i napawać się widokiem krągłości schowanych za bielizną. Mężczyzna omiótł pocałunkami jej szyję i dekolt.
- Nie wiem, czy zasłużyłaś... - auror uniósł się na rękach, odcinając Marie tymczasowo od pocałunków. Dłonią bezwiednie przesunął po jej płaskim brzuchu począwszy od jeansów, wędrując ku górze, a gdy natrafił na fiszbinę stanika podniósł ją delikatnie ku górze i zajrzał jak ciekawskie dziecko.
- Nie wiem, czy zasłużyłaś... - auror uniósł się na rękach, odcinając Marie tymczasowo od pocałunków. Dłonią bezwiednie przesunął po jej płaskim brzuchu począwszy od jeansów, wędrując ku górze, a gdy natrafił na fiszbinę stanika podniósł ją delikatnie ku górze i zajrzał jak ciekawskie dziecko.
Stan GriffithsAuror - Urodziny : 04/06/1986
Wiek : 38
Skąd : Dartford, Wielka Brytania
Krew : czysta
Re: Salon
Nienaganne na co dzień włosy uzdrowicielki, teraz pozostawały w artystycznym nieładzie; tu i ówdzie po jej twarzy błąkały się frywolnie ogniste kosmyki. Na jej porcelanowej twarzy z kolei pojawiły się rumieńce spowodowane nadmiarem wrażeń. Marie bez cienia żalu pożegnała przydużą kraciastą koszulę, która wylądowała za sofą i przez moment miała okazję rozkoszować się uczuciem ciepła bijącego z ciała mężczyzny. Szorstki zarost znowu przyjemnie połaskotał jej skórę, gdy Griffiths całował jej dekolt.
- Myślisz, że skoro Mung doszczętnie spłonął, a ja jestem… powiedzmy… w szoku, to mogłabym zatrzymać Cię w łóżku przez najbliższy tydzień? – zapomniawszy kompletnie o tym, że zaledwie kilka minut wcześniej skarcił ją za nadmierne gadulstwo, Volante ożywiła się wyraźnie na tę myśl, wspierając się na przedramionach.
– Na co znowu nie zasłużyłam?! Dzielnie ratowałam ludzi, potem nosiłam na sobie ten wstrętny namiot, który przez cały wieczór niestrudzenie wyśmiewałeś i jeszcze dałam ci się wytarzać w śniegu, co jeszcze mam zrobić? – żałośnie jęknęła, na powrót opadając miękko na sofę. Czarownica nie chciała jednak niepotrzebnie znowu zirytować Anglika, więc potulnie zamknęła buzię na kłódkę, pozwalając niezrażonemu aurorowi na kontynuowanie wędrówki jego ciekawskiej dłoni wzdłuż jej bladego brzucha.
Kiedy jednak ta sama ciekawska dłoń odważnie chwyciła za brzeg jej biustonosza, w pierwszej chwili Marie miała ochotę skrzyżować ręce, zasłaniając wszystkie swoje wdzięki. Na szczęście zwalczyła ten odruch paniki i drgnęła tylko niespokojne, maskując wszystko słabym uśmiechem. Bynajmniej nie chodziło o przebudzenie się jej moralności czy nagłe wątpliwości, Volante nie należała po prostu do gatunku kobiet, które po spędzeniu z mężczyzną nocy paradowały po domu nago, obnosząc się ze swoją bezwstydnością.
- Myślisz, że skoro Mung doszczętnie spłonął, a ja jestem… powiedzmy… w szoku, to mogłabym zatrzymać Cię w łóżku przez najbliższy tydzień? – zapomniawszy kompletnie o tym, że zaledwie kilka minut wcześniej skarcił ją za nadmierne gadulstwo, Volante ożywiła się wyraźnie na tę myśl, wspierając się na przedramionach.
– Na co znowu nie zasłużyłam?! Dzielnie ratowałam ludzi, potem nosiłam na sobie ten wstrętny namiot, który przez cały wieczór niestrudzenie wyśmiewałeś i jeszcze dałam ci się wytarzać w śniegu, co jeszcze mam zrobić? – żałośnie jęknęła, na powrót opadając miękko na sofę. Czarownica nie chciała jednak niepotrzebnie znowu zirytować Anglika, więc potulnie zamknęła buzię na kłódkę, pozwalając niezrażonemu aurorowi na kontynuowanie wędrówki jego ciekawskiej dłoni wzdłuż jej bladego brzucha.
Kiedy jednak ta sama ciekawska dłoń odważnie chwyciła za brzeg jej biustonosza, w pierwszej chwili Marie miała ochotę skrzyżować ręce, zasłaniając wszystkie swoje wdzięki. Na szczęście zwalczyła ten odruch paniki i drgnęła tylko niespokojne, maskując wszystko słabym uśmiechem. Bynajmniej nie chodziło o przebudzenie się jej moralności czy nagłe wątpliwości, Volante nie należała po prostu do gatunku kobiet, które po spędzeniu z mężczyzną nocy paradowały po domu nago, obnosząc się ze swoją bezwstydnością.
Strona 3 z 4 • 1, 2, 3, 4
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: LONDYN :: Dzielnica mieszkalna :: Regen Street :: Regen Street 5
Strona 3 z 4
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach