Polana w środku lasu

+10
Quinn Larivaara
Aaron Matluck
Alice Volante
Ian Ames
Mistrz Gry
Vivian Jones
Samantha Davies
Nora Vedran
Hannah Wilson
Brennus Lancaster
14 posters

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Go down

Polana w środku lasu - Page 3 Empty Polana w środku lasu

Pisanie by Brennus Lancaster Wto 23 Kwi 2013, 22:22

First topic message reminder :

Kilkadziesiąt metrów wgłąb Zakazanego Lasu znajduje się okrągła polana otoczona z wszech stron wysokimi drzewami. W lecie jest zarośnięta wysoką trawą, w zimie stanowi jedynie kawałek pustej ziemi, na której nie rosną drzewa.
Brennus Lancaster
Brennus Lancaster
V-ce Dyrektor Szkoły


Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta

Powrót do góry Go down


Polana w środku lasu - Page 3 Empty Re: Polana w środku lasu

Pisanie by Lauren Sharp Pon 27 Lut 2023, 03:53

Reynolds był niedorzeczny. Nienormalny? Szalony? Może był kapelusznikiem? Nie mogła wybrać właściwego epitetu, który pasowałby do wyrazu jego twarzy i sposobu mówienia. Im dłużej tkwiła z nim w interakcji, tym było gorzej. I jeszcze lubił ludzi o wybranej porze dnia! Kto tak robił? Albo się ich lubiło, albo się ich nie lubiło przecież! Całe szczęście, że nie czytała w myślach.
- Serio? - zapytała tylko z prychnięciem rozbawienia, niedowierzania i obaw o własne bezpieczeństwo, bo szanowny Pan sportowiec-amator ogrodnik musiał uderzyć się w głowę. Przystąpiła z nogi na nogę zaskoczona, że trudno było jej zachować kamienną twarz i charakterystyczną dla siebie powagę, nie wspominając już o wysunięciu jadowitych kłów, bo przypominał jej po prostu chłopca, który był w rzeczywistości Piotrusiem Panem. Była to mugolska opowieść, chociaż tak naprawdę pochodziła ze świata Czarodziejów i była spisana przez kobietę, która widziała latającą postać w zielonym kostiumie i z małą wróżką. Ministerstwo jednak zmieniło fakty . - Jeszcze trochę miesięcy do przetrwania Ci zostało. Jakim cudem Ty jeszcze żyjesz, uprawiając tu ogródek, to ja nie wiem. Popijasz płynne szczęście?
Przyjrzała mu się badawczo, wolną dłonią zgarniając zagubiony kosmyk z twarzy, a następnie przesunęła paznokciem po szyi w zamyśleniu. Czasem byli tacy ludzie, co zdrowy rozsądek mieli zamieniony na dobrą aurę czy szczęście, Pani na Wróżbiarstwie o tym prawiła na piątym roku. - W typie Wilsona? - powtórzyła z uniesioną brwią, prychając. Nauczyła się już reagować chłodem lub jadem na komentarze związane z brunetem, które towarzyszyły jej od Walentynek. - Skąd taki niedorzeczny pomysł, że jestem w jego typie? Nie porównuj mnie do tych wszystkich rozochoconych fanek dramatu z zamku, które on zwykle wybiera, bardzo Cię proszę. To rani moje serce.
Zrobiła smutną minę, iście teatralną, lustrując go spojrzeniem karmelowych oczu. Anthony nie był łatwym tematem. Ostatnie wydarzenia tylko utwierdzały ją w przekonaniu, że kompletnie nie mógłby sobie z nią poradzić, a do tego traktował ją, jak atrakcję na wieczór. Jak inaczej miała odbierać jego zachowanie? Rozchyliła nieco wargi w zaskoczeniu, ściągając brwi. Naprawdę mówił jej po imieniu? Była od tego tak odzwyczajona, że czasem nawet nie reagowała, gdy Suzy ją tak nazywała. Zawsze była bezimienna lub Sharp, ewentualnie nazywali ją też rudą żmiją. Uśmiechnęła się jednak rozkosznie. - Ależ nie Cory, dziękuje bardzo za twórczą pogawędkę o paranoi i kaktusach. Jeśli nie masz odwagi zaproponować mi odprowadzenia, to mogę udawać, że strasznie się boję, żebyś miał pretekst. I nie rób takiej miny, Twoje grządki są bezpiecznie.
Czy była troszkę złośliwa? Być może. Wzruszyła ramionami z delikatnym wywróceniem oczami, przesuwając jeszcze po jego twarzy. Była słowa, nie spojrzała więc nawet w stronę upraw toksycznych roślin, leniwie ruszając do przodu i mijając go. Doprawdy szalony człowiek. Odchyliła głowę do tyłu, patrząc na jaśniejące niebo, które zaglądało tu przez gęste korony drzew. - Jak nie wrócisz za czterdzieści minut, to przegapisz śniadanie. A zawsze pytają, czemu Cię nie ma na śniadaniu.
Dodała jeszcze głośniej, nie oglądając się jednak za siebie. Lauren nie była człowiekiem, który wymuszał na drugiej osobie cokolwiek.
Lauren Sharp
Lauren Sharp
Prefekt Slytherin
Prefekt Slytherin

Skąd : Arran, Szkocja
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

Powrót do góry Go down

Polana w środku lasu - Page 3 Empty Re: Polana w środku lasu

Pisanie by Cory Reynolds Pon 27 Lut 2023, 04:46

No, będzie musiała się sporo napracować, żeby teraz zniszczyć sobie u niego opinię, jak na razie nic tylko coraz bardziej poprawiała mu humor. Nie wiedział w jakim towarzystwie trzeba się obracać, żeby normalna rozmowa z normalną (!), neutralnie nastawioną osobą wyprowadzała kogoś z równowagi do tego stopnia, ale miło było na to patrzeć. A, i bardzo był dumny z tego jak dobrze ukrywała ciekawość, dałby jej solidną trójkę plus z panowania nad sobą.
- Ah, chciałabyś wiedzieć, co? Może cię kiedyś nauczę – obiecał, ale w sumie to raczej skłamał. Właściwie nie miał na siebie żadnego planu, jeśli los zechce, żeby go coś zjadło na tej polance, to pewnie go zeżre czy tego chce czy nie. Po co sobie w takim razie odmawiać przyjemności, nawet jeśli takowymi było to domniemane ogrodnictwo?
Zauważył, że momentalnie się nachmurzyła na wzmiankę Wilsona – czyli blef się sprawdził, no kto by pomyślał – i poczuł coś w rodzaju solidarności z Anthonym. Biedny chłopak, chcą go, ale się wypierają, ciekawe czy zakładają mu też papierową torbę na głowę na te ich schadzki.
- Tylko się z tobą drażnię – odparł unosząc brwi w odpowiedzi na mały teatrzyk, który przed nim odprawiała. – Ale musisz przyznać, trochę to za łatwe – dodał z szerokim uśmiechem. Mogła do Piotrusia Pana dodać hipisa, bo Cory naprawdę życzył wszystkim swoim niewyżytym kolegom i koleżankom, żeby się migdalili po kątach ile wlezie, jeśli tego chcą. W końcu jak nie teraz to, kiedy.
Też był zdania żeby żyć i dać innym żyć, może nawet trochę za bardzo, bo naprawdę bardzo mało rzeczy miało na jego jakiś tam widoczny wpływ. No dobra, Quidditch był dla niego trochę ważny, nawet jeśli 90% jego drużyny to dziewczyny i TROCHĘ się przejmował jak im chujowo szło. Ale to zazwyczaj była wina Bronte. Była naprawdę okropnym kapitanem.
Zanotował tylko w myślach możliwość tego, że wychowywały ją wilki – co za osoba dziwi po sześciu latach „znajomości” że ludzie zwracają się do niej po imieniu? Może wolała per Panno Sharp? Nie, wychowany w Ravenclawie Cory nadal uważał to za komplement.
Nie poszedł za nią od razu, zastanawiając się czy po prostu nie dać jej odejść, żeby miała tyle tej swojej ukochanej samodzielności, ile chciała. Nie mógł jednak nie zareagować na jej ostatnie zdanie. Roześmiał się i ruszył za nią, rzucając wcześniej zaklęcie kamuflujące jego ukochane borówki. Śniadanie też nie było najgorszą opcją.
- Pytają o mnie, Lauren? – zapytał, zrównując się z nią. – Jacy oni, czyżbyś się o mnie rozpytywała?
Cory Reynolds
Cory Reynolds
Klasa VII


Urodziny : 10/03/2005
Wiek : 19
Skąd : jeszcze wymyśle
Krew : czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t929-skrytka-pocztowa-cory-re

Powrót do góry Go down

Polana w środku lasu - Page 3 Empty Re: Polana w środku lasu

Pisanie by Lauren Sharp Wto 28 Lut 2023, 01:05

Dlaczego trafiała na samych wariatów?
Jej uczniowskie życie było do tej pory spokojne i zorganizowane, nie miała zawirowań i problemów, nie mierzyła się z emocjami, których nie umiała nazwać lub kontrolować. Miała Suzy i wszystko było łatwiejsze. Największym problemem było PO na sprawdzianie lub latanie na miotle, czego nie umiała i nienawidziła. A teraz? Teraz Lauren łaziła po lesie, ratując ludzi, czuła się odpowiedzialna za wilkołaka, a Castellani była odurzona miłością, jak opium. Zerknęła w stronę chłopaka z westchnięciem, pozwalając karmelowym tęczówką przemknąć po jego twarzy. Kto tu miał kogo za nienormalnego? Wywróciła oczyma.
- O niczym innym Reynolds nie marzę, jak o schadzkach z Tobą o świecie na polanie w lesie, abyś uczył mnie przetrwania, naprawdę. - odpowiedziała z nutą słodyczy i sarkazmu jednocześnie. Ręce by z pewnością opadły Sharp do ziemi, gdyby usłyszała o braku planów i nieodmawianiu sobie przyjemności. To zaprzeczało jej zamiłowaniu do organizacji, perfekcji i dopinania wszystkiego na ostatni guzik. Nawet samą siebie przerażała czasem z tą swoją siłą na potrzebę kontrolowania wszystkiego.
- Mam wrażenie, że się absolutnie mijamy.. - mruknęła pod nosem bardziej do siebie niż do niego, przesuwając palcami po skórzanym pasku od torby, który zsuwał się jej z ramienia przez materiał kurtki. Pewnie zdziwiłby się, że Lauren wcale nie chciała się migdalić po kątach, ba nie miała zbyt dużego doświadczenia z płcią przeciwną, które kończyło się na pocałunku od Wilsona. Skromnie jak na prawie siedemnaście lat. Była bardzo porządną uczennicą tej schodzącej na psy szkoły.
Nie miała znajomych, dlatego też wołali do niej po nazwisku, jak nauczyciele i z czasem się do tego przyzwyczaiła. Ostatnio jednak Lauren rozbrzmiewało znacznie częściej na głos, co sugerować mogło zażyłości i oddanie relacji. Zawsze się jej tak kojarzyło, bo przecież nawet jej ojciec w pracy mało do kogo mówił po imieniu.
Ruszyła przed siebie, kontrolując godzinę. Była doświadczona w tych wyprawach bardziej niż Cory w ogrodnictwie. Wolała go uprzedzić, chociaż wcale nie musiała. Kiedy tak złagodniała, na Merlina? Westchnęła z dezaprobatą dla samej siebie, zwilżając usta. Krukon zdecydował się jednak jej towarzyszyć, co poprzedził salwą śmiechu i przez chwilę nawet żałowała, że mu o tym śniadaniu powiedziała. Nie spojrzała na niego z początku, gdy zaczął iść obok.
- Czy Ty wszystko rozumiesz po swojemu? Czy to jakiś Krukoński nawyk.. Cory? - zaczęła z westchnięciem rezygnacji, bo miała wrażenie, że prawie dorosły chłopak zmieniał się małego chłopca, robiąc jej na złość. Obróciła głowę w jego stronę z delikatnie uniesioną brwią, ale nie miała o dziwo zdenerwowanego spojrzenia. -Gdybym się Tobą zainteresowała, to bym nie pytała innych, tylko przyszła bezpośrednio do Ciebie. Pytają o każdego, kto się spóźnia na śniadanie lub je omija.
O tym, że lubią dopowiadać sobie różne powody tego, już nie wspomniała. Prawda była taka, że na przestrzeni lat zauważyła, że śniadanie w szkole rodzi najwiecej plotek i głupich pomysłów.
Lauren Sharp
Lauren Sharp
Prefekt Slytherin
Prefekt Slytherin

Skąd : Arran, Szkocja
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

Powrót do góry Go down

Polana w środku lasu - Page 3 Empty Re: Polana w środku lasu

Pisanie by Cory Reynolds Pią 03 Mar 2023, 04:20

Cory chyba czuł się podobnie, ale nie przeszkadzało mu to za bardzo. Nie potrzebował się zbyt długo nad tym zastanawiać, żeby stwierdzić, że są zupełnie różni, ale nie miał nic przeciwko temu. W końcu, ile można się otaczać osobami, które się we wszystkim zgadzają i ciągle mają tą samą opinię? Jak tu się rozerwać?
Mogła sobie wywracać oczami, ile chciała, Cory gładko to zignorował. Według niego to, że miałby ją czegokolwiek uczyć o świcie było pewnie najlepszą opcją jaką dostała w tym tygodniu, toteż puścił sarkazm i czym tam też w niego rzucała mimo uszu.
- Ach, podeszłabyś sama – powtórzył, wyciągając z jej mamrotania informację, którą faktycznie mógł użyć. Nie wiedział za bardzo skąd się bierze jej paranoja, bo nigdy nie był typem osoby, która przejmowała się tym, co ktoś tam w dalekiej ławce który nie jest jego znajomym może o nim powiedzieć. I nie chodzi o to, że lubił być na ludzkich językach, właściwie to chyba nigdy nie był, ale patrzył na to z perspektywy samospełniającej się przepowiedni. Dopóty miał to w dupie, mógł robić co chciał. Chyba. – A nie bałabyś się, że oni cię zobaczą i zaczną o tobie mówić? – zapytał konspiracyjnie, żeby trochę jej zagrać na nerwach. Ot, bycie miłym i uprzejmym to jedna rzecz, ale Cory rozbudzał się już na tyle, żeby delikatnie popróbować grę na laurenowskich nerwach i zorientować się, ile wytrzyma. W końcu sama do niego podeszła. W lesie. Prawie o świcie. Bez powodu. Nie byli przecież nawet znajomymi.
Poza tym jej paranoja była dość ujmująca, ciężko było w tych czasach znaleźć kogoś kto z własnej woli ograniczałby się w ten sposób.
Właściwie przedzieranie się przez ten las nie było zbyt przyjemną aktywnością, szczególnie że Lauren (Cory nie miał z tym nic wspólnego!) z jakiegoś powodu wybrała ścieżkę, która nie istnieje, przez to przedzierali się przez jakieś cierniste krzaczory które czaiły się na odsłonięte kostki i łydki Cory’ego-biegacza. Musiał jednak przyznać – nie na głos – że Ślizgonka dość wdzięcznie przeskakiwała przez ten tor przeszkód, który sobie wybrała z jakiegoś powodu. Eh rzeczy, na które się godził, żeby się dowiedzieć o tych tajemniczych plotkarzach.
Cory Reynolds
Cory Reynolds
Klasa VII


Urodziny : 10/03/2005
Wiek : 19
Skąd : jeszcze wymyśle
Krew : czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t929-skrytka-pocztowa-cory-re

Powrót do góry Go down

Polana w środku lasu - Page 3 Empty Re: Polana w środku lasu

Pisanie by Lauren Sharp Pią 03 Mar 2023, 21:57

Po co w ogóle było otaczać się ludźmi, skoro większość z nich była beznadziejna? Lauren miała kilka tych swoich życiowych zasad i mądrość na każdą okazję, a gdy jedna z nich mówiła o tym, by nie życzyć drugiemu co Tobie nie miłe — tego trzymała się dość elastycznie, nie całkiem — to nie mogla go tak w tym lesie zostawić. Ostatnie wydarzenia uwieńczone blizną przypomniały jej o pokorze, która dla tego miejsca powinna być zachowana. Jeden zły krok i odrobina pecha mogły skończyć się tragedią. No i gdyby Krukon tu zginął, to by zamknęli ten las w cholerę za jakimś murem, a tego by nie zniosła. Zniszczyłoby to wszystkie jej plany. Cory być może był odrobinę irytujący, ale miał w sobie coś na tyle zabawnego i rozbrajającego, że nie mogła się aż tak długo złościć.
- No tak. Czemu miałby ktoś to zrobić za mnie? To takie tchórzliwe dosyć. - odpowiedziała z uniesioną brwią, zerkając w jego kierunku. Wszystkie jej szpilki omijał lub odbijał, intrygujące. Chociaż może to była kwestia pokojowego wychowania i miał wszystko gdzieś bardziej niż ona? - Ty byś sam tego nie załatwił? Nie wyglądasz na nieśmiałego.
Zauważyła jeszcze, skręcając nieco w prawo. Na jego nieszczęście znała te ścieżki z perspektywy kota, a nie z perspektywy człowieka i mogło to spowodować komplikacje w przyszłości, bo jeszcze kawałek mieli. - Dlaczego każdego tak dziwi, że tego nie lubię? - westchnęła bardziej do samej siebie pod nosem, niż do niego. Nie mogła mu powiedzieć przecież, że notorycznie łamała prawo i lepiej, żeby nikt nie wiedział o jej istnieniu niż żeby o niej mówili. Plotki też rodziły pewne wyobrażenie człowieka, któremu można było narzucić oczekiwana. Nie chciała spełniać cudzych oczekiwań. No i właściwie trochę bała się głębszych relacji, nie lubiła tracić kontroli w żadnej sferze życia. - Jak już mają mówić, to niech lepiej mówią źle. Lepiej, gdy się ludzie Ciebie boją, niż kochają. To zapewnia spokój. Czemu właściwie szepczesz?
[05:06]
Przystanęła na chwilę, patrząc na niego pytająco. Dziwak naprawdę. Rozejrzała się dookoła, chwilę nasłuchując i pokazując mu palcem, żeby się nie odzywał — zwierzęcy słuch był lepszy, ale trzeba było radzić sobie z tym, co miała. Szelest znów przerwał ciszę, a kilka sekund później z krzaków wyleciał spłoszony królik. Schowała różdżkę do torby, ruszając dalej, jak gdyby nigdy nic. Zerknęła mimo wszystko w dół, na jego nogi i westchnęła, żałując, że schowała tę różdżkę.
- zmienić Ci spodnie na długie, bo..- nie dokończyła, odskakując do tyłu, gdy pomiędzy ich stopami przeszły trzy pająki. Ostatnie spotkanie z tym gatunkiem prawie ją zabiło, więc od razu chciała sięgnąć po różdżkę, ale poprzedni ruch był tak gwałtowny, że nie wiedziała, czy wpadła na Reynoldsa, czy może na korzeń, tracąc grunt pod nogami.
Lauren Sharp
Lauren Sharp
Prefekt Slytherin
Prefekt Slytherin

Skąd : Arran, Szkocja
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

Powrót do góry Go down

Polana w środku lasu - Page 3 Empty Re: Polana w środku lasu

Pisanie by Cory Reynolds Sob 04 Mar 2023, 22:37

Zobowiązanie się do wyprowadzenia go z niebezpiecznego lasu jak jakąś damę w opałach musiało być najmilszą rzecz jaką dla niego zrobiła, o ile nie najmilszą jaką zrobiła generalnie dla osoby, która normalnie mało ją obchodziła. Tak czy inaczej, Cory był zaszczycony, trochę zaskoczony drogą, którą uznała za najbezpieczniejszą i po której go wiodła, i ufny w swój krukoński sposób, że nie wiedzie go do jakiejś dziury, którą kopała o wschodzie słońca, by móc zwabić niewinnych wędrowców i ich tam… Nie wiem, torturować? Kto wie w co się bawią Ślizgoni ostatnimi czasy.
- Aha, a ty nie jesteś tchórzem – dodał oczywistym tonem, więc ciężko było stwierdzić, czy się wyśmiewa czy nie. – Nie, ja bym poszedł do twojej koleżanki Castellani – dodał pewnym siebie tonem, uśmiechając się szeroko. Znowu. Może był trochę nienormalny. Widział oczami wyobraźni jak popija sobie herbatkę z Castellani i wymienia ploteczki o tej tutaj… A potem zrzuca ją (Suzkę) z miotły i wygrywa mecz.
- Nie, my się dziwimy, że się tym przejmujesz – odparł obronnym tonem w imieniu wszystkich osób, które kiedykolwiek zdziwiły się, że Lauren nie chce być na ludzkich językach. – Dziwi nas też, że myślisz, że jesteś na tyle istotna, żeby ludzie chcieli o tobie mówić – dodał trochę bezlitośnie, ale bez cienia złośliwości. Nie sądził, żeby była egomaniaczką, ale najwidoczniej jakieś tam mniemanie o sobie miała, skoro tak bardzo przejmowała się teoretyczną sytuacją, która pewnie i tak się nie spełni. W końcu była z niewidocznym Korym. – Okej, postrachu szkoły – pewnie powiedziałby dużo bardzo interesujących rzeczy, gdyby nie kilka rzeczy, które zdarzyły się bardzo szybko po sobie. Lauren uciszyła go i zastygła, zachowując się nieco dziwnie, nasłuchiwała z różdżką w ręku (jak się tam znalazła? Kto wie!).
Cory podążał za jej spojrzeniem zastanawiając się jak całą sytuację obrócić w żart, gdy wspomniany spłoszony królik prawie przyprawił oboje o zawał serca, ale dopiero jej reakcja na pająki (których poczciwy Reynolds nie zauważył) dosłownie zwaliła go z nóg. Nie spodziewał się, toteż nie zdążył zareagować i po chwili oboje leżeli na ziemi – Lauren wygodnie na Corym, on niewygodnie na krzakach i korzeniach i Bóg wie czym. Kaskada rudych włosów zasłoniła mu twarz.
- To jest to twoje przychodzenie bezpośrednio do mnie?
Cory Reynolds
Cory Reynolds
Klasa VII


Urodziny : 10/03/2005
Wiek : 19
Skąd : jeszcze wymyśle
Krew : czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t929-skrytka-pocztowa-cory-re

Powrót do góry Go down

Polana w środku lasu - Page 3 Empty Re: Polana w środku lasu

Pisanie by Lauren Sharp Pon 06 Mar 2023, 00:24

Lauren była trochę pokrętna i trudna, ale przebrnięcie przez mur pozwalało dotrzeć do względnie przyjemnej w obyciu dziewczyny. Ostatnia wizyta w lesie poza blizną dała jej również wiedzę, jak szybko pozbyć się ciała i gdyby uroczy Cory Krukon — Biegacz — Ogrodnik miał zniknąć z tego świata, zabrałaby go ruin chaty i obezwładniła, a resztą zająłby się polujący tam ród pająków. Nie byłoby śladu po ciele i nie musiałaby wcale kopać.
- Nie ma człowieka, który nie jest chyba tchórzem, chociaż nie w tak oczywistych sprawach. To dlaczego nie podszedłeś? Czekaj, Ty też latasz na miotle za piłką?- zapytała jeszcze na koniec, bo jakoś przypomniała sobie, że na jednym z meczu chyba Reynolds jej mignął. Nie chodziła tam dla sportu i przyjemności, wspierała przyjaciółkę, czasem odrabiając jednocześnie eliksiry. Castellani na pewno nie zleciałaby z miotły łatwo, bo chociaż mała, to była latającym dzikusem.
Słuchała go w milczeniu i wcale nie wyglądała na złą czy zdenerwowaną, jednak podkręciła delikatnie głową, wprawiając rude pasma w subtelne kołysanie.
- To nie o to chodzi w plotkowaniu. Ludzie będą mówić o każdym, byle nie mówili o innych. To takie współczesne karmienie się cudzym dramatem niczym ciastkiem z kremem. Chociaż nie powinno to nikogo obchodzić. Na osobę o której się mówi, zawsze też się patrzy i przez to przestajesz być nikim. A to praktyczne. - wyjaśniła ze wzruszeniem ramion swój punkt widzenia, posyłając mu jeszcze krótkie spojrzenie. On nie wyglądał na takiego, co by się przejmował. Pozostawała jeszcze kwestia jej rodziny — ojciec starał się o pozycję najwyższego sędziego w Ministerstwie, a jej starszy brat wrócił do Brytyjskiego oddziału Aurorow z USA. Nie chciała psuć im nerw i dobrego imienia jakimiś incydentami ze szkoły.
- Proszę, proszę, jaki komplemenciarz
A potem nastąpiła cała seria niefortunnych zdarzeń, włączając w to króliki i pająki. Upadek był szybki i chociaż gałęzie trochę rysowały, wylądowała miękko? Sharp unosiła powieki zaskoczona. Nie była typem krzykaczki i byli w Zakazanym Lesie, więc dziewczęcy pisk nie rozdarł poranka. Przesunęła dłonią po czymś miękkim, chyba.. Nodze? Wtedy odezwał się Cory, a ona odwróciła głowę, patrząc na niego przez ramię.
- Musiałeś bardzo chcieć tej bezpośredniości.
Zsunęła się z niego na tyle ostrożnie, jak bardzo mogła i usiadła na ziemi obok, podnosząc na niego badawcze spojrzenie — chciała się upewnić, że nic się nie stało. - nie połamałam Cię?
Zapytała, wyciągając ręce po torbę, która spadła gdzieś na bok, aby wyjąć różdżkę . - Cory, jesteś całkiem poduszkowy.
Lauren Sharp
Lauren Sharp
Prefekt Slytherin
Prefekt Slytherin

Skąd : Arran, Szkocja
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

Powrót do góry Go down

Polana w środku lasu - Page 3 Empty Re: Polana w środku lasu

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach