Polana

+5
Aiden Williams
Sophie Fitzpatrick
Prince Scott
Georgiana Davies
Mistrz Gry
9 posters

Go down

Polana Empty Polana

Pisanie by Mistrz Gry Sob 29 Cze 2013, 21:16

Polana Summer_Evening_by_Nzeman
 
Jeśli nie w głowie Ci ani zgłębianie zagadek połaci leśnych, ani kąpiel w odmętach jeziora zawsze możesz zabrać ze sobą koc i udać się na polanę, by zaczerpnąć promieni słonecznych lub poczytać książkę. Przez całe lato unosi się tu zapach kwiatów.
Mistrz Gry
Mistrz Gry


Powrót do góry Go down

Polana Empty Re: Polana

Pisanie by Georgiana Davies Pon 08 Lip 2013, 19:52

Z kocem pod pachą i ulubioną książkę w dłoni szesnastoletnia gryfonka wybrała się na polanę. Razem z rodzicami przyjechali na parę dni do rodziny. Oczywiście tęskniła za Moville. Jak to mówią? Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. A najchętniej to Georgia wróciłaby już do szkoły, o tak. Tam czuła się najszczęśliwsza. Od samego ranka krzątała się beztrosko po domu wujostwa chcąc znaleźć sobie jakieś zajęcie. Pomogła w obiedzie, pobawiła się trochę z młodszym kuzynostwem. Tak właśnie mijał jej dzień, za dniem w Kerry. Popołudnia spędzała na tej właśnie polance z nosem w książce. Jakże koszmarnie rozpoczynają się jej wakacje!
Nucąc pod nosem jakąś tylko sobie znaną piosenkę, gryfonka rozłożyła koc na trawie, nieopodal lasku. Pod tym samym drzewem co wczoraj i przed wczoraj i przed, przed wczoraj też. To było tylko i wyłącznie jej miejsce, a co. Miała stąd doskonały widok na ujmujący krajobraz. Rozejrzała się uważnie dookoła, aby zorientować się czy w pobliżu nikogo nie ma. Upewniwszy się, że jest sama zsunęła ze stóp sandałki i ułożyła się wygodnie na kocu. Szybko chwyciła książkę w dłoń i otwierając ją wcześniej na odpowiedniej stronie, pogrążyła się w lekturze.
Georgiana Davies
Georgiana Davies
Bibliotekarka


Urodziny : 25/04/1992
Wiek : 32
Skąd : Bristol - Anglia
Krew : Czysta

Powrót do góry Go down

Polana Empty Re: Polana

Pisanie by Prince Scott Pon 08 Lip 2013, 22:22

Prince snuł się po zamku niczym cień. Starał się jak najmniej wyściubiać swój nos z rodzinnej biblioteki, w której nie dosięgały go szpony jego matki. Priscilla z każdym dniem stawała się coraz bardziej natarczywa, umawiając go na kolejne spotkania z pannami, które znacznie odstawały od jego upodobań. Wszystko rozchodziło się o to, aby znaleźć mu dobry ożenek. Biedna matka - nie wiedziała jeszcze, że Książe nie ma zamiaru na razie szukać żony.
W poniedziałek emocje w domu Scottów sięgnęły zenitu kiedy Gryfon otwarcie kazał matce zająć się swoim własnym małżeństwem zamiast aranżować jego własne. Zabydkowe talerze pospadały z półek mijając jego głowę o cal. Ewakuował się z domu w zastraszającym tempie. Zdążył zabrać jedynie swój miecz rodowy w skórzanej pochwie i ściskając go w dłoni, wybiegł z zamku. W myślach zanotował, aby wieczorem znaleźć Jamesa i uciekać stąd gdzie pieprz rośnie.
Minął wzgórze, ponieważ uznał, że znajuje się zbyt blisko zamku i pewnie go tam znajdą. Za trzecim pagórkiem znajdowała się polana, na którą zmierzał, aby w spokoju doszkalać fechtunek. Zobaczył, że na trawie ktoś już siedzi, ale to nie zatrzymało go.
Widział ją tutaj już kilka razy. Z sąsiedniego, wyżej wspomnianego już wzgórza, rozciągał się doskonały widok na całą polanę. Nie podchodził jednak wcześniej z oczywistego powodu: nie interesowało go, co tutaj robi i kim jest.
Miał zamiar ją minąć i przejść bez słowa, ale pech chciał, że złapał z nią po drodze kontakt wzrokowy i głupio było przejść obojętnie. Stanął zatem nad jej śmiesznym kocykiem, położył dłoń pod żebrami i skłonił nieznacznie głowę na krótko.
- Czytająca dziewczyna, gatunek zagrożony wyginięciem. Mam tylko nadzieję, że to nie tanie romansidło, które dołączają do Proroka Niedzielnego - mruknął.
Schował swój miecz za plecami, aby nie przyciągał wzroku.
Prince uwielbiał książki. Czytał wszystko i chłonął informacje jak gąbka wodę. Uczył się z nich łaciny, a także czytał często o historii magii i prawie czarodziejów. Umysł prosty, niezmącony głupotami.
Prince Scott
Prince Scott
Student: Prawo Czarodziejów


Urodziny : 10/05/1996
Wiek : 28
Skąd : Hrabstwo Kerry
Krew : Czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t681-skrytka-pocztowa-prince-s

Powrót do góry Go down

Polana Empty Re: Polana

Pisanie by Georgiana Davies Wto 09 Lip 2013, 11:21

Prawda jest taka, że choć książkę wciąż trzymała w dłoniach to nie mogła dziś skupić się na jej czytaniu, o nie. Jej poplątane myśli daleko zabrnęły już w labirynty, które lubiła przemierzać w samotności. I choć krążyła po tych labiryntach setki tysięcy razy, to wciąż się w nich gubi. Jakże to dziwne i żałosne zarazem. Leżała tak dość długo pogrążona w swoim własnym, wyimaginowanym świecie gdzie nie ma żadnych problemów, kłótni i dwulicowości, która stała się ostatnio największą chorobą świata. Ach jakże osamotniona ostatnio była panienka Georgiana. Po dość długiej chwili marszu po myślach, Nordwood wróciła na ziemię. Roześmiała się do siebie pod nosem i układając się wygodnie na boku usiłowała skupić się na książce. Sprawne pióro autorki sprawiło, że nie minęła chwila, a Georgiana znów chłonęła słowo po słowie, zdanie po zdaniu. Znalazła w tej książce akcję, niebezpieczeństwo, tajemnicę, zakazaną miłość, niebezpieczne relacje, a to wszystko zespolone w jedną fantastyczną historię. "Szmaragdowa tablica" - bo taki jest tytuł - zdecydowanie jest jej ulubioną książką.
W momencie gdy na moment podnosiła wzrok z nad książki zauważyła niedaleko młodzieńca, chyba tutejszego. Oczywiście miała ogromną nadzieję, że jednak przejdzie obok niej obojętnie, ale jakże się łudziła.
- Zagrożony wyginięciem? Chyba w Twoim świecie. W moim takich dziewcząt jest niezliczenie wiele - to mówiąc gryfonka podniosła wzrok na przybyłego. Stwierdziła równocześnie, że nie ma najmniejszego sensu silić się na uśmiech. Trzymając otwartą książkę w dłoniach obserwowała przez moment młodzieńca. Nie interesowało jej to co tak pośpiesznie skrył za plecami.
- Muszę Cię rozczarować, nie czytam tego zakłamanego szmatławca - dodała po chwili i wsunąwszy wcześniej zakładkę pomiędzy stronice odłożyła książkę na bok. Może tylko dwa razy pokusiła się na proroka. Jednak jak szybko go wzięła tak szybko odrzuciła go ponownie gdzieś w kąt. Prorok codzienny zdecydowanie nie był dla niej.
Georgiana Davies
Georgiana Davies
Bibliotekarka


Urodziny : 25/04/1992
Wiek : 32
Skąd : Bristol - Anglia
Krew : Czysta

Powrót do góry Go down

Polana Empty Re: Polana

Pisanie by Prince Scott Wto 09 Lip 2013, 12:30

Prince spojrzał ukradkiem na okładkę książki, która wędrowała nerwowo z jednej dłoni dziewczyny do drugiej. Co prawda nie kojarzył tytułu powieści, ale wygląd książki sugerował, że nie jest to tanie romansidło: na okładce zdecyowanie nie znajdowały się żadne umięśnione, męskie ramiona, które obejmowałyby mdlejącą kobietę. Taka cecha charakterystyczna tandetnej literatury, którą czyta jego matka.
- Widocznie żyjemy w innych światach - odparł krótko na jej słowa.
Prince nie miał zbyt dużej styczności ze swoimi rówieśniczkami ze szkoły, ani z kobietami w ogóle. Wszystko to na własne życzenie. Wybierał raczej męskie towarzystwo swojego kuzyna lub przyjaciela, również Gryfona. Miał złe doświadczenia z pannicami, które panoszyły się w ich zamku przez swoje wakacje. Nie był jednak dla nich niemiły: to, że nie uśmiechał się do każdej kolejnej młódki nie znaczyło, że stroni od nich całkowicie.
- Rozczarowałabyś mnie, gdybyś czytała - wzruszył ramionami, przestępując z nogi na nogę.
Był zdziwiony. Sądził, że każdy czyta Proroka Codziennego. Trochę tak jakby ta gazeta łapała w szpony całe społeczeństwo czarodziejów i zmuszała ich do czytania artykułów. Znał tylko dwie osoby, które unikały tego plotkarskiego brukowca: Jamesa i siebie. No, teraz jeszcze Georgianę.
Skądś ją znał, albo była łudząco do kogoś podobna. Nie miała jednak w sobie nic charakterystycznego, co pozwoliłoby mu na zakwalifikowanie jej do jakiejkolwiek grupy, w której się obracał. A może Hogwart...? Nie miał jednak pewności, że dziewczyna nie jest mugolką z tutejszego miasteczka.
- Czy my nie spotkaliśmy się już wcześniej? - Zagaił, przyglądając się jej twarzy. - Jestem Prince Scott, mieszkam niedaleko za tamtym wzgórzem - dodał, robiąc krótki ruch podbródkiem, który wymierzony był w najbliższy pagórek.
Prince Scott
Prince Scott
Student: Prawo Czarodziejów


Urodziny : 10/05/1996
Wiek : 28
Skąd : Hrabstwo Kerry
Krew : Czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t681-skrytka-pocztowa-prince-s

Powrót do góry Go down

Polana Empty Re: Polana

Pisanie by Georgiana Davies Wto 09 Lip 2013, 12:52

Oczywiście, że powieść nie była jakimś tanim romansidłem. Georgiana nie zniżyła by się do takiego poziomu. Wszystkie te opowiastki są żałosne i komiczne. Jedna z koleżanek z dormitorium próbowała kiedyś wcisnąć jej jedną z takich książeczek. Wzięła ową książkę w dłonie, ale gdy tylko przeczytała pierwsze zdanie zapowiedzi na tylnej okładce odrzuciła książkę na łóżko współlokatorki. On ja kocha, ona jego też, ale nie chce się przyznać bo martwi się, że on jednak wcale jej nie kocha. Czy coś takiego? Nie wiem.
Żyjemy w dwóch innych światach. Oczywiście, że tak i wygląda na to, że w świecie Georgiany jest lepiej. Czytające dziewczęta jeszcze w nim nie wymarły.
Gryfonka zadarła lekko twarz ku górze by móc swobodnie przyjrzeć się młodzieńcowi. Rzeczywiście i ona skądś kojarzyła jego twarz. Nie była jednak do końca pewne gdzie już ją widziała. Gdy usłyszała jego nazwisko to sprawa się wyjaśniła. Oczywiście, że kojarzyła Scottów. Pal licho ten ich cały ogromny majątek, ale słyszała kilka plotek na temat Jamesa i jego wybryków. Nigdy jednak specjalnie się tym nie interesowała. Teraz już mogła śmiało wspomnieć o Hogwarcie.
- Bardzo prawdopodobne, że spotkaliśmy się w szkole - czy musiała dodawać o jaką szkołę chodzi? - Georgiana Nordwood - również się przedstawiła i mimowolnie powędrowała wzrokiem na wskazane przez niego wzgórze. Nigdy nie wędrowała w tamte tereny i z całą pewnością nie zawędruje.
Georgiana Davies
Georgiana Davies
Bibliotekarka


Urodziny : 25/04/1992
Wiek : 32
Skąd : Bristol - Anglia
Krew : Czysta

Powrót do góry Go down

Polana Empty Re: Polana

Pisanie by Prince Scott Wto 09 Lip 2013, 13:22

Każdy kojarzył Scottów. Może nie Prince'a samego w sobie, ale pewnie Jamesa, którego imały się kłopoty. A już na pewno dyrektora szkoły, a jego wujka - Jeremy'ego Scotta. Ta sława często była krzywdząca, bo ludzie patrzyli na niego przez pryzmat rodziny na wysokim stanowisku, ale czasami te koneksje się przydawały. Jak na przykład teraz - wystarczyło jedno słowo i już wiedzieli, skąd się znają.
- Georgiana Nordwood? Nordwood... Hm... To nazwisko na pewno obiło mi się o uszy. Jesteś z Gryffindoru? Albo może masz tam siostrę, brata lub kogoś? - Zapytał, będąc prawie pewnym, że gdzieś spotkał się z tym nazwiskiem w wieży. Może na tablicy ogłoszeń, może przy rozdawaniu planów lekcji, kto tam wie.
Dzień był skwarny, a jego ubrania ciemne, więc promienie słoneczne koncentrowały się na nim szczególnie. Włosy miał związane w luźny kucyk z tyłu głowy, ale już czuł, że na karku robi mu się gorąco.
- Po wakacjach idę do siódmej klasy. Pewnie wpadniemy na siebie gdzieś w pokoju współnym. Podrzucę Ci jakąś książkę, mam ich masę - odparł.
Zawsze kiedy spotykał jakiegoś miłośnika literatury, zmieniał nieco swoje nastawienie do tej osoby. Nawet jeśli początkowo uznał ją za niewartą uwagi, to lubił dzielić się książkami.
- Albo wpadnij kiedyś do nas, mamy sporą bibliotekę - rzucił, szykując się powoli do odejścia. Wolał zatrzymać w głowie pozytywny obraz tej dziewczyny. Pierwszej, której głupota nie była wypisana na twarzy.
Po tych słowach odwrócił się na pięcie i ruszył do zamku.
Prince Scott
Prince Scott
Student: Prawo Czarodziejów


Urodziny : 10/05/1996
Wiek : 28
Skąd : Hrabstwo Kerry
Krew : Czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t681-skrytka-pocztowa-prince-s

Powrót do góry Go down

Polana Empty Re: Polana

Pisanie by Georgiana Davies Sro 10 Lip 2013, 14:50

Książę Scott jak szybko się pojawił tak równie szybko się ulotnił. I ani trochę nie było jej z tego powodu przykro. Darując sobie odpowiedź na temat pożyczenia książki czy odwiedzin ich biblioteki. Miała swoją i póki co taka jest wystarczała. Skinęła głową już właściwie do pleców młodzieńca. Przez moment obserwowała jak oddala się w stronę wzgórza. Uśmiechnęła się lekko do siebie i wróciła do czytania powieści. Leżała na tym śmiesznym kocyku jeszcze sporo czasu. Dopiero gdy zaczynało robić się ciemno, zrezygnowana podniosła się leniwie i zabrawszy wcześniej swoje manatki ruszył spokojnym krokiem w stronę domu wujostwa.
Georgiana Davies
Georgiana Davies
Bibliotekarka


Urodziny : 25/04/1992
Wiek : 32
Skąd : Bristol - Anglia
Krew : Czysta

Powrót do góry Go down

Polana Empty Re: Polana

Pisanie by Sophie Fitzpatrick Nie 04 Sie 2013, 14:46

Ruda czym prędzej pognała na górę, w podskokach wpadając do przestronnej garderoby. Ze zmrużonymi powiekami, kręciła się po dość sporym pomieszczeniu, nie mogąc zdecydować się co też powinna na siebie włożyć. Podejmowanie decyzji zapewne zeszłoby jej dłużej, ale niecierpliwie krzyki Aidena, dochodzące z dołu schodów, sprawiły, że chwyciła za kwiecistą sukienkę na ramiączkach, kończącą się w połowie uda. Do tego rozczesane płomienne włosy, zielone baletki i mgiełka liliowych perfum.
- Gotowa! - krzyknęła rozradowana, łapiąc chłopaka za rękę i ciągnąc go w stronę wyjścia. Lasek do którego zmierzali znajdował się nieopodal posiadłości Fitzpatricków. Przez większość drogi wspominali poprzednie, wspólnie spędzone wakacje, ale Sophie postanowiła wrócić do tematu, którego nie dokończyli w salonie.
- Aurorstwo to bardzo poważny kierunek, ale wiem, że sobie poradzisz. -  uśmiechnęła się ciepło w jego stronę, niczym troskliwa ciotka, klepiąc go delikatnie dłonią po policzku. - Jeśli coś Ci się stanie, pamiętaj, że ja będę Uzdrowicielem, więc zawsze posklejam Cię w jedną całość. - rzuciła figlarnie, puszczając jego dłoń i biegnąc przed siebie. W końcu dotarli na malowniczą polanę z wielkim drzewem na którym znajdował się ich domek, zbudowany jeszcze za czasów, kiedy byli na drugim i trzecim roku nauki.
- Założę się, że nie jesteś już na tyle gibki, żeby się tam wspiąć! - wycelowała w niego palcem, chichocząc pod nosem niczym mała dziewczynka. - Zawsze miałeś z tym niemałe problemy i brakowało Ci mojej zwinności, kolego. - poruszyła znacząco brwiami, zachęcając bruneta do podjęcia wyzwania.
Sophie Fitzpatrick
Sophie Fitzpatrick
Klasa VII


Urodziny : 07/05/2006
Wiek : 18
Skąd : Cork, Ireland.
Krew : Czysta.

https://magic-land.forumpolish.com/t657-skrytka-pocztowa-sophie-

Powrót do góry Go down

Polana Empty Re: Polana

Pisanie by Aiden Williams Nie 04 Sie 2013, 15:03

Droga na pobliską polanę zleciała im bardzo szybko. Pogrążeni w rozmowie i wspominkach nawet nie zauważyli jak szybko znaleźli się na miejscu. Może ktoś inny stanął by w miejscu z ze zdziwieniem obserwował biegnącą przed siebie Fitzpatrickównę. Dla Williamsa jednak nie było to nic nowego. Nie miał dziś jednak ochoty na gonienie jej więc spokojnym krokiem ruszył za nią, by za chwilę znów dorównać jej kroku. Ona ma go poskładać w całość? O matko i córko!
- Mam nadzieję, że nie zrobisz mi krzywdy - zażartował gdy już stanął obok niej pod drzewem. Oczywiście, że pamiętał wspaniały domek na drzewie, w którym w dzieciństwie spędzali niezwykle dużo czasu, jak to dzieci. Przez chwilę z głową zadartą w górę wpatrywał się w drewnianą chatkę. Rzeczywiście w dzieciństwie miał problemy ze wspinaniem się na drzewa, ale teraz już nadrobił zaległości. Był pewien, że mu się uda. W końcu wziął się ostatnio za doskonalenie swojej sprawności fizycznej.
- Nie nabijaj się za mnie - złożył usta w dzióbek ukazując na mordce niezadowolenie. Przez chwilę wpatrywał się tak w rudą po czym roześmiał się radośnie. - Myślę, że teraz dam sobie radę. - Dopowiedział po chwili i znów przeniósł wzrok na domek.
Aiden Williams
Aiden Williams
Klasa VII


Urodziny : 09/01/1998
Wiek : 26
Skąd : Anglia, Londyn
Krew : Czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t668-skrytka-pocztowa-aidena-w

Powrót do góry Go down

Polana Empty Re: Polana

Pisanie by Sophie Fitzpatrick Nie 04 Sie 2013, 15:20

- Jakbym śmiała! - żachnęła się, składając obie ręce niczym do modlitwy. - Ja i robienie krzywdy tobie? Nie w tym życiu, mój drogi, nie w tym życiu. - roześmiała się, kręcąc z niedowierzaniem głową. Sophie należała do osób bardzo pewnych siebie i prawie co noc, przez sen ważyła skomplikowane eliksiry uzdrawiające czy też rzucała niewątpliwie trudne zaklęcia. Ojciec już ją odpowiednio wyszkoli. Nie dość, że na zajęciach to jeszcze w domu na prywatnych lekcjach. Ta ruda niewiasta, najzwyczajniej w świecie, nie da mu odetchnąć.
- Nie nabijam się! Tylko rzucam wyzwanie! - próbowała powstrzymać gromki śmiech, zaciskając malinowe wargi w wąską kreskę, a dla wzmocnienia, dodatkowo zasłaniając je dłońmi. Po dzisiejszy dzień pamiętała jak Aiden nie raz spadł z jednej z niższych gałęzi, klnąc się na brodę Merlina pod nosem. Turlała się wtedy po trawie, praktycznie płacząc z rozbawienia. Jej zawsze wspinaczka przychodziła bez problemu, ale za to były inne rzeczy w których była kompletnie do niczego.. np. latanie na miotle. Prywatny koszmar panny Fitzpatrick.
- Udowodnij. - szturchnęła go zachęcająco w ramię, obserwując mimikę jego twarzy. Mina bruneta nie wyrażała zachwytu, ale wzrok miał zacięty. Sophie zgięła się w pół z całych sił, próbując się nie roześmiać. Nie chcąc robić chłopakowi przykrości, udała, że schyla się po fioletowy kwiatek, który po chwili znalazł się w jej rudych włosach.
- Nie wejdę pierwsza, żeby wskazać Ci gdzie powinieneś postawić nogę, bo będziesz zaglądał mi pod sukienkę! - zażartowała, uśmiechając się niczym złośliwy chochlik.
Sophie Fitzpatrick
Sophie Fitzpatrick
Klasa VII


Urodziny : 07/05/2006
Wiek : 18
Skąd : Cork, Ireland.
Krew : Czysta.

https://magic-land.forumpolish.com/t657-skrytka-pocztowa-sophie-

Powrót do góry Go down

Polana Empty Re: Polana

Pisanie by Aiden Williams Nie 04 Sie 2013, 19:41

Był święcie przekonany, że Sophie nigdy, ale to przenigdy nie zrobiłaby mu krzywdy, bynajmniej świadomie. Dlatego też z radosnym uśmiechem przyglądał się jej roześmianej buźce, którą kręciła z niedowierzaniem. Widząc jak zaciska usta powstrzymując się przed śmiechem doskonale wiedział co sobie przypomniała. Pamięta jak dziś jak spadał z gałęzi próbując wspiąć się na drzewo a ona dosłownie i w przenośni tarzała się po trawie nie mogąc powstrzymać głośnego śmiechu. Cóż poradzić? Młodzieniec rzeczywiście w dzieciństwie miał problemy ze swoją sprawnością fizyczną, ale teraz się wszystko zmieniło, o tak. I miał zamiar to panience Fitzpatrick udowodnić. Z wyraźnie niezadowoloną miną wpatrywał się w Sophie, która nawet nie starała się ukryć rozbawienia, a jeżeli tak to robiła to bardzo nieudolnie. Westchnął zrezygnowany i zbliżył się do drzewa.
- Raz kozie śmierć - skomentował krótko i zerkając jeszcze raz na Sophie chwycił się najniższej gałęzi a nogę podparł na małym wyżłobieniu w pniu. - A tak swoją drogą, jeśli wejdę na to drzewo to dostanę jakąś nagrodę? - Zapytał ślizgonki koncentrując się jednak bardziej na swojej wspinaczce. Pierwsze kroki wcale nie były takie trudno i szybko znalazł się w połowie drogi do domku. Tutaj jednak zaczynała się trudniejsza ścieżka bo gałęzie, które miały mu pomóc we wspinaczce były bardziej od siebie oddalone. Chęć utarcia Zosi jej piegowatego noska była wspaniałą motywacją. Owszem z problemami bo problemami, ale wdrapywał się coraz to wyżej. W pewnym momencie Zosia już zasłoniła usta dłonią już chcąc wybuchnąć śmiechem, bo noga Aidena ześlizgnęła się niebezpiecznie. Młodzieniec zdążył jednak złapać się odpowiedniej gałęzi i spróbował jeszcze raz. I tak o to moi mili, ku zdziwieniu własnym jak i Sophie, Williams wdrapał się tam gdzie miał się wdrapać. Będąc już na podłodze domku wystawił głowę w dół wystawiając Fitzpatrickównie język.
- Mówiłem Ci, ze tym razem sobie poradzę! - Rzucił z góry w jej stronę i nie czekając ani dłużej począł rozglądać się dookoła. Z tego miejsce były na prawdę zadziwiające widoki na okolice. Teraz zostało mu tylko czekać na Sophie, choć doskonale wiedział, że wspinaczka tutaj nie zajmie jej tyle czasu co jemu.
Aiden Williams
Aiden Williams
Klasa VII


Urodziny : 09/01/1998
Wiek : 26
Skąd : Anglia, Londyn
Krew : Czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t668-skrytka-pocztowa-aidena-w

Powrót do góry Go down

Polana Empty Re: Polana

Pisanie by Sophie Fitzpatrick Nie 04 Sie 2013, 22:51

Ślizgonka wciaż się uśmiechała, a z perfekcyjnych ognistych fal, wymknęło się kilka kosmyków. Fruwały one dookoła twarzy dziewczyny, podczas gdy ona nieustannie zasłaniała roześmianą buzię i mrużyła rozkosznie powieki.
Raz kozie śmierć.
- Co racja, to racja! - pokiwała ochoczo głową, zagrzewając go w ten sposób do boju. Z jednej strony chciała, żeby mu się udało, zaś z drugiej liczyła na pokaźny upadek. Oczywiście nie taki, żeby stała mu się jakakolwiek krzywda. Ot, niewinne obicie tyłka dla zabawy. Parszywe z niej było dziewczę, doprawdy.
- Dostaniesz co tylko chcesz. Nazwij to, a dostarczę na złotej tacy. - uniosła do góry oba kciuki, wspinając się na palce i kręcąc obok grubego pnia, by mieć lepszy widok. Musiała przyznać, że rzeczywiście chłopak wyrobił się, a jego ruchy nie były już takie ciapowate. Na ramionach zarysowywały się delikatne mięśnie, gdy brunet łapał się kolejnych gałęzi. Sophie skakała na dole niczym szalona cheerleaderka, rozgrzewając się do swojej wspinaczki.
Aiden dotarł prawie do celu, kiedy jego noga omsknęła się niebezpiecznie, a Fitzpatrickówna syknęła pod nosem i zamknęła powieki, automatycznie zginając się wpół. Jednak, gdy po trzydziestu sekundach nie usłyszała żadnego bum wokół siebie, otworzyła ostrożnie oczy, zadzierając wysoko podbródek i spoglądając do góry.
- Yeeey! Gratulacje! - zaklaskała w dłonie, posyłając chłopakowi radosny uśmiech. Rozglądając się na boki, sprawdziła czy teren jest czysty i sama złapała się jednej z gałęzi, wspinając się wyżej i wyżej. Poszło jej znakomicie i bez większych problemów. Jak zawsze zresztą. Dosłownie po minucie stała już obok bruneta, uwieszając się na jego szyi niczym mała małpka.
- Uwielbiam tą polanę. - rzuciła krótko, idąc śladem chłopaka i podziwiając rozpościerający się przed nimi widok. Czym prędzej jednak zaciągnęła go do wnętrza domku w którym skrywały się najprawdziwsze skarby. Swego czasu była to ich tajna baza. Z racji tego, że obydwoje niesamowicie podrośli, musieli schylać się, żeby przejść do następnego pomieszczenia. Kiedy tęczówki Sophie zlokalizowały duży plakat powieszony na ścianie, dziewczyna mocniej ścisnęła rękę Aidena, chichocząc dziewczęco pod nosem. - Patrz! To nasz portret! Doprawdy kiedyś nie miałam talentu do malowania. Masz nos czerwony jak kulfon!
Sophie Fitzpatrick
Sophie Fitzpatrick
Klasa VII


Urodziny : 07/05/2006
Wiek : 18
Skąd : Cork, Ireland.
Krew : Czysta.

https://magic-land.forumpolish.com/t657-skrytka-pocztowa-sophie-

Powrót do góry Go down

Polana Empty Re: Polana

Pisanie by Aiden Williams Pon 05 Sie 2013, 16:09

Ślizgonka z całą pewnością była rozczarowana gdy młodzieniec bez większych problemów wdrapał się na drzewo nie dając jej przy tym okazji do śmiechu. Nie zaliczył upadku, jak za dawnych lat. Ze wszystkiego się przecież z czasem wyrasta, prawda? Co tylko chcesz? Błędna odpowiedź, ale jako najlepszy przyjaciel nie ma zamiaru tego wykorzystywać o nie! Poprosi ją kulturalnie o filiżankę ciepłej herbaty z rumem przed snem. Nie wiedział czy minęła minuta, a rudowłosa już wdrapała się na drzewo. Szło jej to zdecydowanie lepiej niż jemu, ale cóż ten biedaczek mógł na to poradzić? Stali tak przez chwilę oboje z radosnymi uśmiechami i rozglądali się dookoła. Wystarczyło jedno spojrzenie a powracał wspomnienia z ich wypadów tutaj. Było ich niezliczenie dużo. Ta dwójka najprawdopodobniej będzie miała co wspominać do końca życia.
- Tak, ja też - skomentował cicho wciągając głęboko powietrze do płuc. Jednak nie było dane nacieszyć mu się tym o to widokiem, bo Sophie już ciągnęła go do wnętrza domku. Musiał się porządnie schylić, ale nie pozbawiło go to świetnego humoru. Z radosnym uśmiechem na twarzy spojrzał na wskazywane przez rudą malowidło. Nie mógł powstrzymać się od wybuchnięcia gromkim śmiechem. Rzeczywiście panienka Fitzpatrick nie miała talentu.
- Ja mam nos jak kulfon, a Ty masz zęby jak królik! - Roześmiał się wesoło przyglądając się rysunkowi. Rzeczywiście jego nos do najpiękniejszych nie należał, a ząbki Sophie był zdecydowanie za długie. Przyglądał się malowidłu jeszcze przez chwilę. Długie schylanie się było zdecydowanie nie wygodne, więc młodzieniec postanowił usiąść na drewnianej podłodze.
- Ale ten czas szybko leci - mruknął posępnie rozglądając się dookoła. Miał nadzieję, że Sophie zrozumie o co mu chodzi. Pamięta jakby to było wczoraj ich pierwsze spotkanie, czy też właśnie pierwsze próby dostania się do domku. Bez żadnych problemów czy zmartwień, a teraz? Obydwoje wkraczają już w dorosłe życie.
Aiden Williams
Aiden Williams
Klasa VII


Urodziny : 09/01/1998
Wiek : 26
Skąd : Anglia, Londyn
Krew : Czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t668-skrytka-pocztowa-aidena-w

Powrót do góry Go down

Polana Empty Re: Polana

Pisanie by Sophie Fitzpatrick Pon 05 Sie 2013, 16:55

- Rzeczywiście, odrobinę królicze te moje jedynki. - zaśmiała się melodyjnie, siadając na jednej ze starych skrzynek, które Roland pomógł im tu zamontować zaklęciem. Czułym spojrzeniem otuliła całe pomieszczenie, układając łokcie na kolanach i podkładając dłonie pod podbródek. Wspomnienia dosłownie bombardowały głowę tej rudej niewiasty, a zielone tęczówki wydawały się wyjątkowo zamyślone. Doskonale wiedziała o czym mówi jej towarzysz.
- Zgodzę się z tobą w stu procentach. Zdaje się jakby to było wczoraj, kiedy budowaliśmy ten domek z pomocą mojego ojca, a teraz ledwie się tu mieścimy. - westchnęła ciężko, mrużąc leniwie powieki. Najgorsza w takich sytuacjach jest świadomość, że te lata nigdy nie wrócą. Nie będzie już beztroskiego malowania po ścianach, niebezpiecznych wspinaczek po drzewach i zabaw w chowanego wśród zakątków leśnej polany. Teraz nadchodzą już tylko dorosłe decyzje, studia, zmartwienia o przyszłości i zawody miłosne. Jednym słowem, problem zacznie gonić problem.
- Zobacz, tam w kącie jest twoja stara kolekcja kart z czekoladowych żab. - wskazała palcem na niewielkie pudełeczko, stojące w prawym rogu przytulnego domku. Zwinnie poderwała się z drewnianej skrzynki i podreptała w tamtą stronę, zdmuchując kurz ze starego wieczka.
- Możemy wrócić do domu i je przejrzeć. I zdjęcia też, przecież to już nasza tradycja. Wiesz, że mam równo dziesięć albumów z naszymi zdjęciami? Koniecznie muszę zrobić nowe.. - przyłożyła opuszkę palca do ust, zdając sobie sprawę, że odkąd Aiden przekroczył próg jej domu dzisiejszego poranka, nie pstryknęła mu jeszcze ani jednej fotografii. Nie ma na co czekać!
- Chodź, klusko! Przeczuwam, że musimy zostawić naszą bazę przyszłym pokoleniom. - uśmiechnęła się smutno, przyciskając do piersi zakurzoną szkatułkę. Podając brunetowi rękę, schyliła się i wyciągnęła go z domku, ponownie zachwycając się widokiem ukwieconej polany. Sprytnie pokonała odległość dzielącą ją od ziemi i poczekała, aż Williams pójdzie jej tropem. Kiedy tak się stało, oboje udali się do posiadłości Fitzpatricków, pogrążeni w przyjemnej, luźnej rozmowie.
Sophie Fitzpatrick
Sophie Fitzpatrick
Klasa VII


Urodziny : 07/05/2006
Wiek : 18
Skąd : Cork, Ireland.
Krew : Czysta.

https://magic-land.forumpolish.com/t657-skrytka-pocztowa-sophie-

Powrót do góry Go down

Polana Empty Re: Polana

Pisanie by Nora Vedran Wto 20 Sie 2013, 17:54

Nadchodzącą pełnię czuła już od przeszło miesiąca, gdy więc wreszcie nadeszła, a na ciemnym, wieczornym niebie pojawiła się blada, pełna tarcza księżyca, była już dobry kawałek od posiadłości Fitzpatricków. Wcześniej, późnym popołudniem, najadła się do syta - jej życzenie o duży, ostro przyprawiony krwisty stek nie wywołało żadnych pytań, co kazało się domyślać, że jej likantropii albo nikt jeszcze nie spostrzegł, albo raczej była tu akceptowana - i gdy tylko ostatnie promienie słońca zalały krajobraz swą czerwienią, była gotowa.
Na miejsce przemiany wybrała polanę - miejsce niby odwiedzane, ale raczej nie po nocach. Najchętniej oddaliłaby się jeszcze bardziej, sęk w tym, że jako berbeć nie poznała szczególnie dalszych okolic, a potem, gdy dorastała, nie było na to czasu. Znała ścieżki prowadzące do pubów, które odwiedzały z Sophie, do okolicznych miasteczek i innych cywilizowanych miejsc, ale, co jasne, ich akurat nie mogła wykorzystać. Nie dziś. Nie w pełnię.
Po przetrwaniu fal spazmatycznego bólu, otrząsnęła się, uniosła na dwie łapy i ryknęła ku srebrzystej, wiszącej na niebie tarczy. Ludzka część umysłu zgasła na najbliższe kilka godzin, pełnię władzy oddając bestii. Wyostrzone zmysły odkryły przed nią zupełnie inną, nieznaną Irlandię, pełną zapachów obcych i znajomych, skrytą pod okrojoną, obejmującą wszelkie odcienie szarości gamą barw.
Dzięki wcześniejszym staraniom głód jej nie doskwierał, nie sprawiło to jednak, że stała się potulnym zwierzątkiem domowym. Gdy po którejś rundce dookoła polany jej nozdrzy dotarł zapach człowieka, ruszyła za nim bez wahania. Towarzysząca mu woń owczego stada zupełnie jej nie interesowała. Pokryte wełną stworzenia nie mogły zwrócić jej uwagi ani teraz, gdy jej zmysły skupiły się na człowieku - pewnie pasterzu - ani też wtedy, gdyby mężczyzny tego nie było.
Odnalazła go szybko i równie szybko dopadła. Jakież było jej zdziwienie, gdy po pierwszym przerażeniu zaczął się bronić. Teoretycznie nie miał szans. Praktycznie jednak jej zbytnia pewność siebie sprawiła, że tej pełni zaliczyła koncertową porażkę.
Gdy coś zaczęło kąsać ją w bok, szarpnęła się gwałtownie. Włochaty pies, który uczepił się jej ciała był albo głupi, albo niebywale oddany właścicielowi - nic innego nie mogło wytłumaczyć jego odwagi (czy może brawury?) z jaką rzucił się na większego drapieżnika. Drasnęła go pazurami, potem odrywając od siebie. Szamotanina krótka i na pewno nie męcząca, wystarczająca jednak, by ją zdekoncentrować. Gdy tylko bowiem zwróciła się ponownie ku pasterzowi, ten był gotów. Rzuciła się na niego jak głupia i w jednej chwili straciła wzrok. Prychając jak szalona, machnęła łapami na oślep. Chyba go zahaczyła - zdawał się potwierdzać to krótki, głuchy krzyk - ale to nie miała znaczenia. Dlaczego, cholera, nie widzi?!
Gdy pasterz zaczął uciekać, nie ruszyła w pogoń. Gdyby była głodna, brak wzroku na pewno by jej nie przeszkadzał, teraz jednak straciła chęć na pościg. Zamiast tego uparcie tarła ślepia łapami, powarkując zapamiętale, ostatecznie zaś wyjąc donośnie do księżyca.
Przez całą pozostałą część nocy nie działo się nic więcej. Gdzieś przebiegł lis, nad głową kołował drapieżny ptak, w oddali zahuczała sowa. Człowiek już się nie pojawił - ani pasterz, ani żaden inny. Gdy ponownie wróciła do ludzkiej postaci, oczy zapiekły w dwójnasób, z tym, że teraz już wiedziała, co się stało. Odpowiednio duża garść piachu była skutecznym środkiem na każdego drapieżnika, niezależnie od jego rozmiarów. W tym przypadku i tak miała szczęście - jeszcze lepszą bronią w ręku pozornie nieuzbrojonego jest ogień.
Widząc jak przez mgłę, odnalazła pozostawione wcześniej nieopodal ubrania i nasunęła je na siebie. Oczy łzawiły jej bez ustanku, wypłukując ziarenka. Skrzywiła się, chwiejnie stawiając kilka kroków. Wspomnienia pełni z każdą chwilą rozmywały się coraz bardziej. Popołudniu, po kilku przespanych godzinach, nic już nie będzie pamiętać.
Upewniając się, że da radę wrócić, ruszyła z powrotem do zamku, po drodze układając jeszcze zarys bajeczki, którą dla porządku przedstawi, gdy zapytają ją o ostatnią noc. O ostatnią pełnię.
Nora Vedran
Nora Vedran
Studentka: Uzdrowicielstwo


Urodziny : 03/06/1996
Wiek : 28
Skąd : Lastovo, Chorwacja
Krew : Półkrwi
Genetyka : Wilkołak

https://magic-land.forumpolish.com/t687-skrytka-pocztowa-nory-ved

Powrót do góry Go down

Polana Empty Re: Polana

Pisanie by Quinn Larivaara Sro 30 Lip 2014, 22:11

Ta jego pewność siebie spodobała się Quinn, był w pewnym stopniu podobny do Jamesa, a nie lubiła gdy ktoś nie wie jak dobry jest w czymś. Nie po to istniała by kogoś uświadamiać, nie miała na to czasu. Ironia, prawda? Istota wieczna a nie ma czasu.
Jego pomysł z zasłonięciem okien i zaklęciem wygłuszającym był dobry i gdyby nie to, że musiała go gdzieś zabrać to z pewnością już rzucaliby odpowiednie zaklęcia. Ale niestety.
- Spodoba Ci się - mruknęła i gdy tylko ją chwycił nie traciła czasu tylko przeniosła ich w znaczenie inne miejsce. Nawet nie byli w Anglii.
Z cichym pyknieciem wylądowali na polanie pełnej pachnącej kwiatów, słońce powoli zmierzało ku horyzontowi wmieszając się swymi pomarańczowymi refleksami w błękit nieba. Delikatny wiatr już targał białe kosmyki Quinn. Naprawdę romantyczna atmosfera.
- Witaj w Irlandii - powiedziała dosyć entuzjastycznie jak na nią i puściła chłopaka by oddalić się od niego na kilka kroków. Stanęła naprzeciwko chłopaka z szelmowskim uśmiechem i błyszczącymi oczyma. Nagle jedną rekę podniosła na wysokość swoich barków by za kilka sekund mógł przysiąść na jej ramieniu czarny kruk.
- Poznaj mojego przyjaciela - powiedziała drugą dłonią przejeżdżając po czarnych piórach ptaka. Miała nadzieję, że James jej nie użre.
Quinn Larivaara
Quinn Larivaara
Czarownica


Urodziny : 10/04/1827
Wiek : 197
Skąd : Finlandia, Oulu
Krew : Czysta
Genetyka : Wampir

https://magic-land.forumpolish.com/t663-skrytka-pocztowa-quinn-la

Powrót do góry Go down

Polana Empty Re: Polana

Pisanie by Morpheus A. Maponos Czw 31 Lip 2014, 13:51

Spodoba ci się - Usłyszał jeszcze tylko i się gdzieś przenieśli, czy to była prawda tego nie wiedział. W ogóle nie miał pojęcia dlaczego się zgodził na tą teleportacje. Przecież jej nie ufał. I właśnie stało się to czego się obawiał najbardziej. Przeniosła się z nim na jakieś kompletne zadupie, na jakieś pole, lub łąkę. Raczej to drugie, jak się domyślił po chwili widząc dookoła jedynie dziką naturę i żadnych śladów ingerencji człowieka w przyrodę. No to zajebiście - pomyślał łącząc dwa języki jakie znał. Choć polskie słowa nadal były dla niego w większości nie zrozumiałe, to wulgaryzmami dość dobrze się posługiwał. Ten język był niczym mowa węży. Tylko sz, cz, ś, ć... dla niewtajemniczonego w ten język jego słowa są jak syczenie węży. Stąd pragnął bardziej go poznać. W końcu w pięćdziesięciu procentach to był i jego język.
Wracając jednak do tematu, to stało się to czego najbardziej się obawiał. Zabrała go w jakieś miejsce którego nie znał, w ogóle nie miał pojęcia gdzie jest. Był teraz w pewnym sensie na jej łasce, a na to nigdy nie mógł sobie pozwolić, przez co był nieźle wkurzony na samego siebie.
- Serio, w tamtej chacie bardziej mi się podobało - powiedział spoglądając z lekkim znudzeniem na te zielone dywany ozdobione barwnymi kwiatkami. Starała się go uwieść czy co? Był facetem, więc takie słodkości go mdliły, lubił naturę, magiczne zwierzęta i ciszę jaka tutaj panowała, ale jej towarzystwo w tym wszystkim nie pasowało. Była jak taka czarna plama na śnieżnobiałej kartce papieru. Zbyt gryzła się mu jej osoba z tym spokojem, wewnętrzny głoś szeptał do niego, że wpakował się w nie małe kłopoty, a zaraz po tym zdradziła mu to gdzie się przenieśli. Dlaczego to zrobiła? Nie zamierza mnie tutaj jednak zostawić? Więc co takiego knujesz diablico? - Gadał sam do siebie w myślach obserwując uważnie jej gest. Wpierw powędrował wzrokiem w miejsce w które wskazała wyciągniętą ręką, ale szybko zrozumiał, że to nie o to chodziło w tym całym geście. Na jej ręce usiadł czarny ptak. Kruk, spoko zwierze. Przynajmniej wiedział, że jeśli przyjdzie mu tutaj umrzeć to nie będzie się długo rozkładał bo to ptaszysko zajmie się jego ciałem, tylko jak pojemny posiadał brzuch? Bo z Augustyna był kawał skurwysyna, którego jeden ptak nie da rady pomieścić. Nawet jeśli będzie jakoś wyjątkowo żarłoczny. Przekrzywił lekko głowę w bok unosząc brwi go góry w geście zdziwienia.
- I z tego powodu mnie tutaj przeniosłaś? By pokazać mi kruka? Wiesz... widziałem ciekawsze zwierzęta - skomentował oschle patrząc się na dziewczynę i podczas mrugania przeniósł swe chłodne, przeszywające spojrzenie na ślepia ptaka. I co z ciebie za wyjątkowe zwierze, że postanowiła nas z sobą zapoznać? Czytasz w myślach, czy co? - To pierwsze co przyszło mu na myśl i spodziewał się za moment usłyszeć nieznany dotąd głos, który to mu odpowie wkradając się przedtem do jego umysłu. Wtedy musiałby przyznać rację dziewczynie, że to wyjątkowe ptaszysko.
Morpheus A. Maponos
Morpheus A. Maponos
Nauczyciel: Zaklęcia


Urodziny : 20/08/1974
Wiek : 50
Skąd : Islandia
Krew : Czysta

Powrót do góry Go down

Polana Empty Re: Polana

Pisanie by Quinn Larivaara Wto 05 Sie 2014, 00:51

Przyglądała się mu cały czas. Musiała wiedzieć jaka będzie jego reakcja, bo nie spodziewała się nazbyt pozytywnej. W końcu zabrała go na jakieś odludzie w obce mu miejsce i to bez słowa. A on jej zaufał. To był dobry początek ich znajomości. Mimo, ze nie powinien to z nią poszedł. W końcu mogła go zabić, może i sam nie zdawał sobie z tego sprawy ale ona spokojnie wbiłaby mu swoje kły w tętnice i nikt by nie usłyszał jego żałosnych krzyków. W sumie to powinien być ostrożniejszy, powinien zapytać co gdzie i jak, jednak takie rzeczy da się wytrenować.
Lekko się uśmiechnęła słysząc i widząc to znudzenie. Jeszcze się przekona, że ta łączka będzie odpowiedniejsza, po prostu Chatka była zbyt blisko ludzi, zbyt blisko gapiów. A nie mogli dopuścić by przypadkiem mieli gości, to by ujawniło zbyt wiele.
- Ten kruk jest... dość specyficznym stworzeniem - dodała spoglądając na Jamesa siedzącego na jej ramieniu. Miała nadzieję, że ten nie wyskoczy z jakąś improwizacją tylko będzie się trzymał ustalonego przez nią planu. Niestety był do tego zdolny i obawiała się, że zaraz coś nabroi. Zbyt dobrze go znała i wiedziała, że nie należał do osób które się podporządkowywały, ale dzisiaj musiał. W ogóle musiał jak chciał coś wynieść z jej nauk.
Znacząco popatrzyła na kruka a ten odleciał gdzieś w kierunku zarośli. Wtedy też wyciągnęła różdżkę lecz nie spuszczała wzroku z Ślizgona, mógłby to uznać jako atak jednak wcale tak nie było.
- Accio worek - wypowiedziała i zaraz też z zarośli do jej bladej dłoni przyfrunął płócienny woreczek by wyjąc z niego trzy przedmioty i położyć na trawie. Kawałek drewna, rozbita butelka i jakiś metalowy gwóźdź.
- Skup się na tym co widzisz, jednak nie to co widzisz na pierwszy rzut oka, chcę żebyś spojrzał głębiej. Jak już to zrobisz to pokaż mi to co zobaczyłeś - mówiła bardzo okrężnie, zagadkowo. Ale o to właśnie chodziło, musiał wysilić mózgownicę, swoją wyobraźnię. Wszak to właśnie na tym to polegało. Transmutacja siedziała w głowie i można było zrobić wszystko, tylko trzeba to sobie dobrze wyobrazić i przełożyć to na umiejętności.
- Dalej, nie każ mi czekać. Nocą może być tu całkiem niebezpiecznie. Podobno gdzieś tu widziano wampiry - zagadnęła jeszcze cierpliwie czekając na to co chłopak zaprezentuje.
Quinn Larivaara
Quinn Larivaara
Czarownica


Urodziny : 10/04/1827
Wiek : 197
Skąd : Finlandia, Oulu
Krew : Czysta
Genetyka : Wampir

https://magic-land.forumpolish.com/t663-skrytka-pocztowa-quinn-la

Powrót do góry Go down

Polana Empty Re: Polana

Pisanie by Morpheus A. Maponos Wto 05 Sie 2014, 09:38

A kto powiedział w ogóle, że on by krzyczał? Wiedział jak żałosny jest to widok, więc prędzej wolał by tutaj zdechnąć w ciszy i nienawiści do swojego zabójcy, niż skomleć i błagać o życie jakąś dziewuchę.
Niestety kruk nie okazał się być aż tak wyjątkowy za jakiego go najwyraźniej uważała dziewczyna.
- Ta widzę właśnie, dosyć nieźle zna komendę na przylatywanie i odlatywanie.
Później znów patrzył się na to co robiła i kiedy dobyła różdżki on też to zrobił i błyskawicznie skierował ją przed jej nos. To, że raz pozwolił jej coś zrobić ufając, że nic mu nie zrobi to już nie znaczyło, że pozwoli sobie na wszystko. Ta jednakże przywołała jakiś szmaciany worek, z którego wyciągnęła kawałek drewna, rozbitą butelkę i jakiś gwóźdź. W takiej właśnie kolejności, a później to pytanie.
- W co ty się ze mną bawisz? - Odpowiedział jej unosząc brew do góry, zaczynał być już lekko poirytowany tą komedią. Ta jednak domagała się odpowiedzi więc zerkając na przedmioty skierował na nie różdżką.
- Śmierć, widzę w nich śmierć - powiedział i nagle gwóźdź poderwał się do góry zatrzymując się jakieś dziesięć centymetrów od oka dziewczyny, a później zaczął opadać w kierunku jej ręki jakby chciał, aby ją wyciągnęła i złapała ten przedmiot. Podczas tego drobnego pokazu cały czas ruszał jedynie lekko różdżką korzystając z najprostszych zaklęć jakie uczą w szkole. Lewitacji przedmiotów. Niby nic, a daje to tak naprawdę nieograniczoną możliwość.
Teraz on zamierzał się zabawić z dziewczyną, zamierzał przejąć pałeczkę i pokazać jej, że wcale, a wcale nie czuję się bardziej zagrożony tutaj, na tym zadupiu, daleko od wszystkich. Wie gdzie jest więc odnalezienie domu to zaledwie dwa lub trzy dni roboty. A przetrwanie tutaj to zabawa. Może mu by się spodobał nawet ten czas spędzony na rozpalaniu ognisk, polowaniu na tutejsze zwierzęta i na siedzeniu przy strzelającym przyjemnie drzewie delektując się bijącym od niego ciepłem. Więc czy czuł się tutaj bardziej zagrożony niż w domu? Ależ skąd, tak samo jak wcześniej to ona wybrała teren, tak samo jak wcześniej to ona była tam pierwsza i tak samo jak wcześniej mogła zrobić kilka, bardzo nieprzyjemnych pułapek. Z tą różnicą, że tutaj na całym terenie było wręcz niemożliwe by je zrobić na całym terenie.
- Zamknij dłoń w pięść - kiedy to zrobiła i trzymała w zamkniętej dłoni kawałek metalu, ten zaczynał się poruszać, wyginać, zmieniać kształt i formować.
- Wyobraź sobie, że wyłożyłaś ten kawałek metalu do zamka w drzwiach - powiedział i wskazał dłonią na jej rękę - otwórz ją - rzekł i zrobił przerwę by mogła zerknąć na przedmiot.
- I ten sam gwóźdź którym mógłbym przewiercić ci głowę, będzie w stanie otworzyć każde zamknięte drzwi. Dopasowując metal do kształtu zamka. - Mówiąc to zabrał spokojnie mały kluczyk z jej ręki i przyglądając się mu znów zaczął zmieniać kształt, kształt i formę. Bo z metalowego kluczyka zrobiły się trzy spore srebrne kule wielkości piłeczek do ping ponga.
- A weź sobie wyobraź w jakie sito mogą przemienić te trzy kulki wampira którym mnie tutaj straszysz. A to są tylko trzy kule, a jeśli miałbym ich dziesięć, sto lub nawet tysiąc? Wtedy nawet nie będzie co zbierać, bo jego flaki dolecą wraz z kulkami do Anglii. Każdego da się zabić, tylko trzeba mieć pomysł jak. Czy to wampir, czy górski trol. Da się ich zabić tym samym jednym gwoździem - skończył swój pokaz, na powrót pokazując jej ten sam metalowy gwóźdź, któremu to miała okazję się bardzo dokładnie przyjrzeć na samym początku. Rzucił go na ziemię i znów spojrzał na dziewczynę.
- A to był tylko gwóźdź, a mam do dyspozycji jeszcze szkło i drewno. I to co w nich widzę mieści się tu - powiedział i wskazującym palcem wskazał na swoją głowę. - A tam każdy z tych materiałów może być wszystkim, dosłownie wszystkim. Trzeba to jedynie umieć sobie wyobrazić. No i oczywiście umieć to wykonać - skończył swój monolog uśmiechając się nieco drwiąco na myśl o tych ograniczonych beztalenciach, którzy będą bali wyruszyć w podróż tylko z tego powodu, że w końcu nie będą mieli czym nawet dupy podtrzeć kiedy to zabraknie papieru toaletowego i nie będą w stanie sobie go wyczarować.
Morpheus A. Maponos
Morpheus A. Maponos
Nauczyciel: Zaklęcia


Urodziny : 20/08/1974
Wiek : 50
Skąd : Islandia
Krew : Czysta

Powrót do góry Go down

Polana Empty Re: Polana

Pisanie by Quinn Larivaara Wto 05 Sie 2014, 11:02

W obliczu śmierci każdy krzyczy, każdy błaga o litość. Teraz może mu się wydawać, że krzyk jest czymś żałosnym, jednak będąc na skraju życia traci się zmysły. Największe chojraki stają się bezbronni. Zbyt dużo śmierci widziała, zbyt dużo sama ją zadała by przyznać, ze ten oto siedemnastolatek jest takim alfą wśród swoich rówieśników. Może i jest ale przy niej był małym żałosnym uczniem. Jeszcze. Jednak po to tu są by wykrzesać z niego więcej niż mu się wydaje mimo wysokiego ego jakie posiadał.
Obserwowała z uwagą i zaciekawieniem to co robił z gwoździem, chciała ewidentnie jej zaimponować, może nawet przestraszyć gdy zbliżył ostrą końcówkę gwoździa do jej oka. Jednak ona nawet nie mrugnęła. Uniosła tylko jedną brew i krzywo się uśmiechnęła.
Co do pułapek, które niby mogła rozstawić je tutaj na łące... to ona sama była jedną wielką pułapką. Jak bardzo cieszyło ją to, że nie był tego świadomy. Gdyby ludzie byli inteligentniejsi, gdyby nieco wysilili swoje mózgi by połączyć fakty od razu by zrozumieli, że dziwność Larivaary ma swój mocny powód, albo nawet i drugie dno. Jednak ludzie byli ślepi, tak bardzo ślepi, nie widzieli nic poza czubkiem własnego nosa. Przykre to acz prawdziwe.
Po całym przedstawieniu i jego wywodzie uśmiechnęła się lekko i sama przejęła kawałek metalu od niego.
- Nie musisz tłumaczyć mi jak jakiejś idiotce skąd pomysły na transmutowanie tych przedmiotów i jak je wykorzystać - powiedziała drwiąco i uśmiechając się szelmowsko w stronę chłopaka. Metal nagle zaczął się powiększać i robił się płaski, przyjmował kształt miecza, który też połączył się z kawałkiem drewna jako rękojeści.
- Myślę, że te metalowe kulki nie zrobiłyby żadnego wrażenia na wampirze, no może na jakimś młodszym - mówiła dalej i chwyciła rękojeść miecza a opuszkami palców przejechała po ostrzu - taki miecz też nie, no chyba, że umiesz się nim posługiwać - dodała i metal znów zaczął się zmieniać tym razem w łańcuch, w długi mocny łańcuch.
- Widzę, że lubisz się bawić transmutacją, to całkiem jak ja - powiedziała z uśmiechem i łańcuch, który dotąd spoczywał na jej rękach opadł bezwładnie na trawę. - To piękna dziedzina magii, potężna i całkiem trudna. Szkoda, że w szkole bardzo jest ona ograniczona w końcu stary Scott nie może pokazać nam wszystkiego do czego jest zdolna. Z powodu bezpieczeństwa oczywiście. A przecież Hogwart to najbezpieczniejsze miejsce, przynajmniej od czasów upadku Czarnego Pana - mówiła a przedmioty, które przyniosła zaczęły wirować, zmieniać swoje kształty a ona pomiędzy kolejnymi zdaniami wypowiadała zaklęcia, wiele z nich nie można było nauczyć się w szkole.
- Co chcesz roić w swym życiu, kim chciałbyś być?
Quinn Larivaara
Quinn Larivaara
Czarownica


Urodziny : 10/04/1827
Wiek : 197
Skąd : Finlandia, Oulu
Krew : Czysta
Genetyka : Wampir

https://magic-land.forumpolish.com/t663-skrytka-pocztowa-quinn-la

Powrót do góry Go down

Polana Empty Re: Polana

Pisanie by Morpheus A. Maponos Wto 05 Sie 2014, 13:32

Co innego jęczeć z bólu, a co innego błagać o litość. To się bardzo od siebie różniło i widocznie nie trafiła na kogoś takiego kto nie potrafił wypowiadać takich słów. Kogoś komu przez usta one nawet nie przejdą. Bo honor mu na to po prostu nie pozwoli.
Nie spodziewał się, że widok gwoździa ją jakoś przestraszy, jakby się go bała to nie teleportowała by się z nim na jakieś zadupie. Trochę mu to nie pasowało właśnie, ale na razie nie pokazała niczego co by świadczyło o tym, że może mieć więcej lat niż na to wygląda. A kiedy to jakoś zdradzi będzie mógł uważać się albo za pechowca, albo za szczęściarza którym zainteresował się wampir.
- Tylko też nie były to najmądrzejsze pytania, co w nich widzę? To jakieś zajęcia z wróżbiarstwa? - Odpowiedział spoglądając na to co robiła. Miecz połączony z drewna i metalu. Brawo, brawo. Choć on wolałby wykorzystać to pierwsze na zrobienie tarczy jeśli już powracali do broni średniowiecznej. Ta bardziej by się przydała niż wygodna i ciepła rękojeść miecza. W dodatku tarcza która sama się naprawia i nie lęka się przyjąć żadne uderzenie, nawet to wykonane za pomocą ciężkiego topora lub młota, który normalnie zamieniłby ją w dwie połamane deseczki, a rękę pod nią by odciął lub połamał.
- A skąd taka pewność, że nic bym nimi wampirowi nie zrobił? Nawet jeśli są tak szybkie jak to powiadają. To przed iloma się zdążą uchylić, uniknąć? - Zapytał się będąc ciekawy, bo widocznie jej wiedza na ich temat była o wiele większa skoro z taką pewnością powiedziała, że nie zrobiłoby to wrażenia na wampirach. A może... Nie, na to miał jeszcze za mało dowodów.
Łańcuch jaki stworzyła nie spodobał mu się chyba nawet bardziej niż poprzednia broń. Więc zamiast odpowiedzieć na jej późniejsze słowa wolał to pokazać. Wypowiedział zaklęcie i wszelkie krążące wokół nich przedmioty przemieniły się w białe piórka, które zaczęły unosić się wraz z każdym podmuchem wiatru. Musiał się na tym skupić, bo to mimo wszystko wymagało od niego nieco więcej zużycia siły.
- To prawda, już od dawna sam zacząłem ją rozwijać niż tylko to co nam pokazują w szkole. Tam nas ograniczają, na całe szczęście miałem od kogo się uczyć. Lecz mówisz to tak jakbyś zdobyła jakąś niezwykłą wiedzę na jej temat. Stałaś się animagiem? Wcale mnie by to nie zdziwiło, bo zaledwie kilka dni temu spotkałem jednego. - Rozgadał się, może nawet powiedział nieco więcej niż powinien. Ale chciał też jej pokazać, że nawet jeśli nim była to też nie będzie z tego powodu w gorszej sytuacji. W końcu przemieniając się w jakieś zwierze, ogranicza się bardziej w walce niż była by człowiekiem. Najlepszym przykładem był właśnie ostatnio spotkany animag. Dobry jedynie w wale wręcz, lecz jeśli musiałby stoczyć inny pojedynek myśl o ucieczce była szybsza niż jakakolwiek inna o tym by dostać się bliżej Augustyna.
- Nie wiem, w zasadzie nie jest to istotne teraz. Martwię się raczej tym co jest teraz niż tym co będzie za dwa lata. Bo za rok to może być bardziej potrzebny budowniczy lub ktoś inny. Więc dokładniejsza odpowiedź będzie kiedy to będę musiał wybrać kierunek studiów. A ty jakie masz plany hmm? - odpowiedział czując, że rozmowa zaczyna schodzić na dziwny, nudny temat. No ale jeszcze jakoś to wytrzyma, zwłaszcza, że nie może narzekać na brak emocji. Czuł jak powoli zaczyna mieć już skurcze przez napięte każde mięśnie. Gotowy w każdej chwili zaatakować, odskoczyć, zrobić unik.
Morpheus A. Maponos
Morpheus A. Maponos
Nauczyciel: Zaklęcia


Urodziny : 20/08/1974
Wiek : 50
Skąd : Islandia
Krew : Czysta

Powrót do góry Go down

Polana Empty Re: Polana

Pisanie by James Scott Wto 05 Sie 2014, 23:09

Siedział i słuchał w milczeniu - tak jak plan zakładał. Quinn miała przeprowadzić rekrutacje, a on tylko patrzeć. Nie przeszkadzało mu to. Średnio lubił poznawać nowych ludzi. Jednak, bądź co bądź, był jedynym żyjącym założycielem, więc musiał podjąć decyzję.
Na samym początku zainteresował go chłopak. Zdawał się na kogoś, kto ma coś w głowie. Jednak, gdy słuchał ich wymiany zdań, dochodził do wniosku, że oboje są zbyt mroczni - na siłę. Niczym buntowniczy nastolatkowie. Cóż, Quinn mógł to wybaczyć, bo wampiry już chyba tak mają, ale ten młokos? Tyle pewności siebie, tyle cwaniactwa. Ile w tym prawdy? Zapewne mniej niż 50%.
- Wystarczy - warknął, gdy tylko jego opierzenie zniknęło, a na ziemi wylądował nikt inny jak ponury Scott. Różdżka wycelowana było prosto w ślizgona - Brzmicie jakbyście tu mięli jakiś chory rodzaj flirtu.
Jak zawsze cierpliwy, jak zawsze czuły i jak zawsze radosny animag przybliżył się do Augustyna, a ich różdżki niemal się krzyżowały.
- Nie interesuje mnie ile potrafisz, ile się uczysz, albo jaki masz światopogląd. To rzeczy, które zmienią się prędzej, czy później. Chcę wiedzieć, co czego jesteś zdolny, jak wiele potrafisz udźwignąć, bądź zdziałać bez użycia czarów, a poprzez użycie odpowiednich słów.
James Scott
James Scott
Klasa VII


Urodziny : 10/02/1998
Wiek : 26
Skąd : rozległe tereny hrabstwa Kerry - Irlandia
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

https://magic-land.forumpolish.com/t671-skrytka-pocztowa-james-s

Powrót do góry Go down

Polana Empty Re: Polana

Pisanie by Quinn Larivaara Sro 06 Sie 2014, 00:05

Quinn nie raz pokazała, że odstaje od współczesnych nastolatków, nie tylko sposobem mówienia ale też i tym, że wie lepiej. Miała pewien dryg nauczycielski i niektórych mogło to irytować, bo przecież była tylko nastolatką. W mniemaniu znacznej większości.
- Wątpię by jakiś wampir dopuścił do tego byś stworzył te kulki - mruknęła w odpowiedzi. Cóż, niektórzy mogli twierdzić, że nieumarli to głupie stworzenia, bez mózgu, bez rozumu a ich jedyną myślą jest to jak zdobyć ludzką krew. Bullshit. Gdyby tak było, nie byłoby wampirów albo wszyscy od razu mogliby ich rozpoznać. A tu proszę, Quinn żyjąca w ciele osiemnastolatki już niemal 170 lat a mało kto wiedział o jej tajemnicy. Skutecznie omija lustra, wodę i inne rzeczy w których mogłaby się odbić, a zwłaszcza zdjęć. W końcu nie ma prawa na nich widnieć i może to dobrze, nikt nie zobaczy fotografii sprzed nastu lat na której mogłaby widnieć.
Augustyn od razu dał po sobie poznać, że nie wie nic na temat wampirów i ich prawdziwości. I bardzo dobrze.
Zmrużyła oczy gdy wspomniał o animagu. Ciekawe o kim mówi, bo chyba nie o Jamesie. Ona też jakiś czas temu niemal zapolowała na animaga chociaż wydawał się całkiem interesującym białym tygrysem. Jednak była to Maja. Dobrze, że nie rozpoznała jej wtedy, znów musiałaby grzebać w czyjejś pamięci.
- Powiedzmy, że tak - odpowiedziała tylko tyle. W końcu jak przypadkiem przemieni się w nietoperza nie będzie mógł być od razu pewnym, że jest wampirem. Przecież są na świecie animagowie-nietoperki. Dlaczego właśnie nie Quinn?
Nie zdążyła opowiedzieć o swoich planach ani też przemienić te piórka w kupkę popiołu, bo wkroczył James. Oczywiście odbiegając od planu. Mogła się tego spodziewać. Nieposłuszny, bogaty dzieciak. Ile lat jeszcze będzie musiała się z nim użerać. W sumie w tym byciu nieposłusznym był podobny do swojego dziadka i czasami miała takie deja vu, jednak Jeremy jest znacznie inny. Z pewnością nie jest taki ponury jak jego wnuk.
- Zazdrościsz? - zapytała unosząc jego brew do góry i pewniej chwyciła różdżkę. Miała wspomnieć o Nancy ale nie miała zamiaru go teraz wkurzyć. To zostawi sobie na później gdy znów będzie próbowała uczyć go obrony przed wejściem do umysłu, co praktykowała wielokrotnie. Sam się na to zgadzał. Nawet nie miał innego wyjścia.
- Wy wszyscy bogacze jesteście tacy sami co? - mruknęła kręcąc głową na boki. Dwa pewne charaktery, zbyt pewne jak na jej gust. Ona mogła się w to bawić, w końcu miała do cholery ponad 180 lat, ale oni? Co ta dwójka do tej pory przeżyła? Nic co je warte uwagi dziewczyny. Dlatego będzie musiała ich utemperować by z nią współgrali. Obu.
Quinn Larivaara
Quinn Larivaara
Czarownica


Urodziny : 10/04/1827
Wiek : 197
Skąd : Finlandia, Oulu
Krew : Czysta
Genetyka : Wampir

https://magic-land.forumpolish.com/t663-skrytka-pocztowa-quinn-la

Powrót do góry Go down

Polana Empty Re: Polana

Pisanie by Morpheus A. Maponos Czw 21 Sie 2014, 22:44

- Widzisz moja droga, to działa w obie strony. Zależy kto kogo zaskoczy. Na kogo terenie odbędzie się walka. No ale chodzi o to, że jeśli ma się jakiś pomysł i wie się jak to zrobić to łatwiej jest z nimi walczyć. To pewne, że czekałaby mnie ciężka walka, ale czy też od razu z góry skazana na niepowodzenie? - Odpowiedział i spostrzegł jakiegoś chłopaka. Dokładniej to wpierw go usłyszał, bo nie zamierzał się przywitać, tylko od razu wtrącił się do ich rozmowy. Choć i rozmową to ciężko byłoby to nazwać.
- Uwierz mi James, że zdecydowanie nie miałem takiego zamiaru - odpowiedział chłopakowi kierując w jego stronę różdżkę widząc, że i ten do niego celuje. Ich różdżki się skrzyżowały jak ostrza mieczy przez co zacisnął mocniej szczęki nie czując się za bardzo w komfortowej sytuacji. Więc to był jej wyjątkowy towarzysz, który to uciekł w postaci kruka do lasu. Tego się nie spodziewał, choć po tym chłopaku mógł bardzo wiele i za pewnie nie raz jeszcze go zaskoczy. Znał go? Ba! Każdy w Hogwarcie znał tego kolesia, było o nim głośniej niż o wszystkich uczniach razem wziętych. Niemal w każdym szmatławcu, w każdej plotce. Największy czarny charakter tej szkoły. Trzeba być chyba ślepym i głuchym by nie wiedzieć kogo ma się właśnie przed sobą.
- Pytasz o moje doświadczenie w grach słownych? Jakby w pewnym sensie ten, jak to nazwałeś Chory flirt nie wystarczył. Jakby nie pokazał, że moglibyśmy tak jeszcze z co najmniej kilka godzin - odpowiedział na jedną część robiąc przerwę by zastanowić się nad tym co może poświęcić.
- Dobre pytanie, w pewnym sensie niewiele. Bo sam niewiele mam. Nie przywiązuję się do rzeczy materialnych, przyjaźń? Heh, tych mam jeszcze mniej. Choć jeśli kogoś polubię to jestem w stanie dużo poświęcić. Nie skoczę za kimś w ogień. Bo to trochę bez sensu, staram się go wyciągnąć z tego ognia, a nie bezmyślnie pakować się w identyczne bagno. A dlaczego pytasz? - odpowiedział cały czas będąc spokojnym. Lecz to zdecydowanie już była kamienna maska, którą nauczył się nakładać nawet w tak popieprzonych sytuacjach jak ta. Bo już zupełnie pogubił sens tej rozmowy. Do czego dążą? Zadają pytania jakby chcieli go wprowadzić do jakiejś sekty. Co później? Jedzenie kotów i składanie ofiar z dziewic?
Na moment nie zwracał teraz uwagi na wampirzycę. Teraz walczył na spojrzenia z rozmówcą, który stał w bardzo bliskiej odległości do niego, za bliskiej, zdecydowanie za bliskiej. Nie mniej jednak słuchał i dziewczyny, przez co o wzmiance o bogatych dzieciakach się uśmiechnął szeroko.
- Zbyt dumni by się poddać - odparł cicho i posłał szorstki uśmiech chłopakowi. Ojjj zapowiada się długi wieczór.
Morpheus A. Maponos
Morpheus A. Maponos
Nauczyciel: Zaklęcia


Urodziny : 20/08/1974
Wiek : 50
Skąd : Islandia
Krew : Czysta

Powrót do góry Go down

Polana Empty Re: Polana

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach