St James Park
+23
Marion Tully
Alexa Rigney
Stan Griffiths
Adrienne Cryan
William Greengrass
Blaise Harvin
Ana-Lucia Brooks
Izzy Izumi
Rika Shaft
Emily Bronte
Dymitr Milligan
Aiko Miyazaki
Juliette Griffiths
Christopher Gregorovic
Misza Gregorovic
Andrea Jeunesse
Marie Volante
Francesca Moretti
Amandine Løvenskiold
Miles Gladstone
Vincent Cramer
Morwen Blodeuwedd
Konrad Moore
27 posters
Strona 3 z 7
Strona 3 z 7 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
St James Park
First topic message reminder :
Jest najstarszym z parków wchodzącym w skład królewskich parków w Londynie. Pogrążone w cieniu drzew alejki zachęcają do długich spacerów.
Jest najstarszym z parków wchodzącym w skład królewskich parków w Londynie. Pogrążone w cieniu drzew alejki zachęcają do długich spacerów.
Konrad MooreMinister Magii - Urodziny : 03/02/1943
Wiek : 81
Skąd : Londyn, Anglia
Krew : czysta
Re: St James Park
Najwidoczniej pewność siebie ją zawiodła i najzwyczajniej kopnęła w zgrabne cztery litery, bo zdążyło minąć o wiele więcej niż pięć sekund. Gdy znalazła się przy końcu murka, westchnąwszy otrzepała stopy z brudu, zakładając na nie z powrotem buty co dodało jej jakieś dziesięć centymetrów wzrostu dzięki koturnie, po czym ruszyła spacerowym krokiem w stronę bramy wyjściowej. Nie śpieszyła się nigdzie, zwłaszcza że nie mała ochoty wracać do pustego domu w Hogsmeade a znając życie jakby się tak pokręciła po Londynie do wieczora to wpadłaby na kogoś znajomego. Zwłaszcza, że do wieczora, czyli godziny imprezowej, nie zostało zbyt wiele. Jednak dziś nie miała ochoty na picie. Idąc zamyślona nawet nie zwróciła uwagi na to, że nagle spod ziemi zmaterializował się przed nią dokładnie ten sam chłopak, którego zostawiła koło bajorka (wcześniej nie raczyła się nawet odwrócić) i po prostu wlazła w niego, odbijając się nosem od jego ramienia. Zdjęła okulary, cofając się do tyłu a potem skrzyżowała ręce na piersiach, jawnie mierząc go wzrokiem.
- Znam, ale to Ty mnie podobno zapraszasz - uśmiechnęła się dla odmiany wyjątkowo subtelnie i niewinnie zarazem. Harrods jako siedziba mugoli jej nie przekonywała, ale wciąż nie miała pojęcia z kim rozmawia. Nim zdążył odpowiedzieć, zbliżyła się do niego, opierając bokiem o metalową bramę. - Wierzysz w magię, Misza? - pytanie na pewno nie było jednoznaczne a jeśli był czarodziejem, to powinien je zinterpretować tak jak wszyscy czarodzieje.
- Znam, ale to Ty mnie podobno zapraszasz - uśmiechnęła się dla odmiany wyjątkowo subtelnie i niewinnie zarazem. Harrods jako siedziba mugoli jej nie przekonywała, ale wciąż nie miała pojęcia z kim rozmawia. Nim zdążył odpowiedzieć, zbliżyła się do niego, opierając bokiem o metalową bramę. - Wierzysz w magię, Misza? - pytanie na pewno nie było jednoznaczne a jeśli był czarodziejem, to powinien je zinterpretować tak jak wszyscy czarodzieje.
Re: St James Park
Zdążyło minąć zdecydowanie więcej niż kilka sekund, może nawet kilka minut. Chciał jednak, żeby myślała, że ją olał, inaczej odezwałby się od razu. Kiedy na niego wpadła posłał jej szeroki uśmiech. W sumie tak na dobrą sprawę całkiem blisko był Dziurawy Kocioł, ale jeśli była mugolką to ta opcja całkowicie nie wchodziła w grę. Jemu jednak na rękę byłby bardziej Dziurawy, bo mógłby tam wejść z psem, bo w dużym, mugolskim centrum handlowym to chyba nie bardzo. Odprowadzenie psa do domu też nie wchodziło w rachubę, a Lena gdzieś wsiąkła- pewnie zwiedzała. Musiałby do niej zadzwonić, ale zanim by przyjechała i tak dalej to owa nieznajoma brunetka już dawno zwinęłaby siebie i swoje rzeczy znikając i nie zostawiając chociażby numeru telefonu. Już miał jej odpowiedzieć kiedy zadała mu to wysoce dwuznaczne pytanie.
- Nieznajomych do Dziurawego nie zapraszam... - wzruszył ramionami, jakby to nie on ustalił tą zasadę i pociągnął władczym ruchem psa, który powoli zaczął się ciągnąć w stronę domu. Głupi, przecież kochany kuzyn jeszcze nie skończył, a jego tleniona blond pewnie jeszcze głośno dawała mu do zrozumienia żeby nie kończył.
- Więc jak masz na imię? - zapytał wesołym tonem, a kiedy stworzenie pociągnęło go raz jeszcze:
- Prendere facilmente. - warknął gniewnie niczym jego matka, kiedy jeden z jej kotów właził jej po raz kolejny na ramię. Nie udowodniono tego jeszcze naukowo, ale zwierzyna potulniała słysząc gniew i język włoski. Podobno psy nie rozróżniają mowy ludzkiej, ale emocje, choć jego zdaniem ta teoria była o kant dupy. Włoski na zwierzynę? Idealnie. Pies usiadł grzecznie obok jego nogi wpatrując się w przybranego właściciela i dziewczynę jakby czekając na ich decyzję.
- Nieznajomych do Dziurawego nie zapraszam... - wzruszył ramionami, jakby to nie on ustalił tą zasadę i pociągnął władczym ruchem psa, który powoli zaczął się ciągnąć w stronę domu. Głupi, przecież kochany kuzyn jeszcze nie skończył, a jego tleniona blond pewnie jeszcze głośno dawała mu do zrozumienia żeby nie kończył.
- Więc jak masz na imię? - zapytał wesołym tonem, a kiedy stworzenie pociągnęło go raz jeszcze:
- Prendere facilmente. - warknął gniewnie niczym jego matka, kiedy jeden z jej kotów właził jej po raz kolejny na ramię. Nie udowodniono tego jeszcze naukowo, ale zwierzyna potulniała słysząc gniew i język włoski. Podobno psy nie rozróżniają mowy ludzkiej, ale emocje, choć jego zdaniem ta teoria była o kant dupy. Włoski na zwierzynę? Idealnie. Pies usiadł grzecznie obok jego nogi wpatrując się w przybranego właściciela i dziewczynę jakby czekając na ich decyzję.
Misza GregorovicUczeń: Durmstrang - Urodziny : 06/01/1997
Wiek : 27
Skąd : Moskwa, Rosja.
Krew : czysta.
Re: St James Park
A więc miała do czynienia z czarodziejem, co oznaczało, że nie będzie musiała spędzić najbliższej godziny wśród mugoli a u ludzi z taką samą tajemnicą. Zadarła nieco głowę do góry, uśmiechając się jakby z ulgą. Choć i ta ulga po chwili rozpłynęła się w powietrzu jak kamfora, gdy uświadomiła sobie, że prawdopodobnie po wakacjach będzie mijać tego chłopaka częściej niż było to wskazane.
- Teraz nie wiem czy to dobry pomysł, bo jeszcze się zakochasz i ucieczka będzie graniczyła z cudem - powiedziała pół żartem, pół serio wyginając usta w dziwnym grymasie, mając oczywiście na myśli sytuację, kiedy rzeczywiście będą chodzić do jednej szkoły. Bo przecież poza Hogwartem był jeszcze Durmstrang i niby legenda głosiła, że w Beauxbatons byli chłopcy, jednak o to by go w życiu nie posądziła.
- Ładnie - odpowiedziała na pytanie o imię, zaraz po tym jak chłopak sprowadził zniecierpliwionego psa do parteru. Odsunęła się od bramy i chwyciła Miszę pod ramię, kierując się bez jego zgody do dziurawego kotła. Sprzeciwów również nie przyjmowała do wiadomości.
- Teraz nie wiem czy to dobry pomysł, bo jeszcze się zakochasz i ucieczka będzie graniczyła z cudem - powiedziała pół żartem, pół serio wyginając usta w dziwnym grymasie, mając oczywiście na myśli sytuację, kiedy rzeczywiście będą chodzić do jednej szkoły. Bo przecież poza Hogwartem był jeszcze Durmstrang i niby legenda głosiła, że w Beauxbatons byli chłopcy, jednak o to by go w życiu nie posądziła.
- Ładnie - odpowiedziała na pytanie o imię, zaraz po tym jak chłopak sprowadził zniecierpliwionego psa do parteru. Odsunęła się od bramy i chwyciła Miszę pod ramię, kierując się bez jego zgody do dziurawego kotła. Sprzeciwów również nie przyjmowała do wiadomości.
Re: St James Park
Widząc, iż dziewczyna ma problemy z przejściem do pozycji pionowej, utwierdził się w przekonaniu, że powinni już lokal opuścić. Nie miał żadnych problemów z wyciągnięciem studentki z klubu, gdyż to ona sama złapała go za rękę i pociągnęła za sobą. Po kilkunastu, może kilkudziesięciu minutach dotarli na skraj jednego z wielu znajdujących się w Londynie parków. Mimo, iż zegarek na jego dłoni obwieścił piknięciem godzinę trzecią i niezbyt to zachęcało do przebywania w takich miejscach, oni po krótkim marszu alejkami dotarli do jednej z ławek.
- Jakieś plany na wakacje? - zapytał blondynki, w międzyczasie oboje usiedli na ławce. Nie było wcale tak zimno, jak mogło by to się wydawać, jedynie od czasu do czasu powiewał delikatny, chłodny wiatr.
- Jakieś plany na wakacje? - zapytał blondynki, w międzyczasie oboje usiedli na ławce. Nie było wcale tak zimno, jak mogło by to się wydawać, jedynie od czasu do czasu powiewał delikatny, chłodny wiatr.
Re: St James Park
Oj tak, świeże powietrze. To właśnie było to, czego potrzebowała Juliette. Trochę czasu spędzonego na dworze, nieco orzeźwiło dziewczynę. Kiedy dotarli do parku i znaleźli jakąś pierwszą ławkę, Jula opadła na nią, oparła się i głowę podniosła do góry. I w takiej półleżącej pozycji wpatrywała się w gwiazdy.
Kiedy pytanie chłopaka doszło do jej uszu, ociągała się trochę z odpowiedzią. I właśnie w takim momencie wychodzi, jak bardzo ludzie nie słuchają monologów studentki. Oczywiście pijana Juliette nie była świadoma tego, że już mu to dzisiejszego wieczoru mówiła. Mogłaby to powtórzyć jeszcze z dziesięć razy i dalej nie zorientowałaby się, że w kółko to powtarza. Wreszcie odwróciła wzrok z nieba na chłopaka.
- Trochę tu, trochę tam. Wyjdzie w praniu - wzruszyła ramionami. Zdecydowanie wyjście z klubu było dobrym pomysłem. Julce skończyła się faza gadaj bez końca także była już zdecydowanie dużo bardziej znośna. Chociaż swoją drogą, z skrajności w skrajność. Bo jak wtedy nie mogła przestać gadać, tak teraz odpowiada krótko i niezbyt treściwie. Bardzo możliwe, że wynika to z faktu, że po lekkim orzeźwieniu, dziewczyna zaczyna odczuwać lekkie zmęczenie. Jedno jest pewne. Nikt nigdy nie ogarnie zachowania tej dziewczyny, jest nieprzewidywalna i ciężko za nią nadążyć. - A ty? Jakie plany? - odbiła pytanie, uśmiechając się szeroko.
Kiedy pytanie chłopaka doszło do jej uszu, ociągała się trochę z odpowiedzią. I właśnie w takim momencie wychodzi, jak bardzo ludzie nie słuchają monologów studentki. Oczywiście pijana Juliette nie była świadoma tego, że już mu to dzisiejszego wieczoru mówiła. Mogłaby to powtórzyć jeszcze z dziesięć razy i dalej nie zorientowałaby się, że w kółko to powtarza. Wreszcie odwróciła wzrok z nieba na chłopaka.
- Trochę tu, trochę tam. Wyjdzie w praniu - wzruszyła ramionami. Zdecydowanie wyjście z klubu było dobrym pomysłem. Julce skończyła się faza gadaj bez końca także była już zdecydowanie dużo bardziej znośna. Chociaż swoją drogą, z skrajności w skrajność. Bo jak wtedy nie mogła przestać gadać, tak teraz odpowiada krótko i niezbyt treściwie. Bardzo możliwe, że wynika to z faktu, że po lekkim orzeźwieniu, dziewczyna zaczyna odczuwać lekkie zmęczenie. Jedno jest pewne. Nikt nigdy nie ogarnie zachowania tej dziewczyny, jest nieprzewidywalna i ciężko za nią nadążyć. - A ty? Jakie plany? - odbiła pytanie, uśmiechając się szeroko.
Re: St James Park
Nie zwracał uwagi na to, czy zadawał już dane pytanie czy też nie. Czuł delikatny szum w głowie, słuchając przy tym odpowiedzi dziewczyny. Najwidoczniej studentka, tak jak on, żadnych konkretnych planów na wakacje.
- Też nic konkretnego - rzucił - raczej z Londynu nie ruszam się do października, więc jakoś to zleci - no cóż, jego pobyt w mieście, był ograniczony przebywaniem kuzynostwa u niego w domu. Ale zresztą, sami też poradziliby sobie, więc być może na kilka dni gdzieś się urwie.
Rozmawiali ze sobą jeszcze jakiś czas, dopóki na zewnątrz nie zaczęło świtać, a zegarek cichym piknięciem oznajmił godzinę piątą rano. Uznali oboje, iż czas już wracać, więc najpierw odprowadził dziewczynę do jej mieszkania, a sam ruszył w kierunku domu, przy Kingsway 24.
- Też nic konkretnego - rzucił - raczej z Londynu nie ruszam się do października, więc jakoś to zleci - no cóż, jego pobyt w mieście, był ograniczony przebywaniem kuzynostwa u niego w domu. Ale zresztą, sami też poradziliby sobie, więc być może na kilka dni gdzieś się urwie.
Rozmawiali ze sobą jeszcze jakiś czas, dopóki na zewnątrz nie zaczęło świtać, a zegarek cichym piknięciem oznajmił godzinę piątą rano. Uznali oboje, iż czas już wracać, więc najpierw odprowadził dziewczynę do jej mieszkania, a sam ruszył w kierunku domu, przy Kingsway 24.
Re: St James Park
Miyazaki wróciła z Japonii. Podróż zabrała jej prawie miesiąc. Nie potrafiła jeszcze korzystać z teleportacji, więc podróż odbyła mugolskimi środkami transportu. Nie narzekała, choć jej mama się zdenerwowała, słysząc o wypadku, w którym brała udział. Nic poważnego, ot, kilka siniaków, lekkie rozcięcie na skroni. Nikt nie zginął, a wszyscy ranni otrzymali fachową pomoc medyczną, toteż Aiko jedyne, co miała, to ledwo widoczny jak na razie szew na skroni, który przysłaniała włosami. Mimo to, nie zraziła się do środków transportu. Nadal lubiła przebywać w podróży, choć trzeba było przyznać, iż podróż zajęła jej strasznie dużo czasu. Niestety.
Tego samego wieczoru, którego wróciła, odbyła poważną rozmową z mamą. Oczywiście, najpierw musiała upewnić matkę, że nic jej się nie stało, bo odkąd kobieta dostała informację o wypadku, panikowała strasznie o swoje dziecko. Nic dziwnego, jednak na szczęście Aiko wróciła cała i prawie całkowicie zdrowa do domu, matka ją tylko wyściskała za wszystkie czasy. Później rozmawiały, co słychać w Tokio i w domowym miejscu, a na koniec dnia Aiko postanowiła trochę pospacerować po mieście. Na cel obrała sobie park. Uwielbiała przychodzić w to miejsce wieczorem, kiedy nie było tu zbyt dużo ludzi. Nawet pustki jej sprawiały przyjemność, gdy była zmęczona - zwłaszcza, gdy była zmęczona. Tak było lepiej. Podeszła do jednej z ławek i opadła na nią, odchylając delikatnie głowę w bok. Wieczory ciągle były ciepłe, mimo, iż zachmurzone i wiał lekki wiaterek. Ubrana w dłuższą sukienkę w kwiaty, na to narzucona kurtka jeansowa i buty na obcasie nie przeszkadzały w siedzeniu o tej godzinie w parku. Ba, nawet nie było jej przez to za gorąco.
Tego samego wieczoru, którego wróciła, odbyła poważną rozmową z mamą. Oczywiście, najpierw musiała upewnić matkę, że nic jej się nie stało, bo odkąd kobieta dostała informację o wypadku, panikowała strasznie o swoje dziecko. Nic dziwnego, jednak na szczęście Aiko wróciła cała i prawie całkowicie zdrowa do domu, matka ją tylko wyściskała za wszystkie czasy. Później rozmawiały, co słychać w Tokio i w domowym miejscu, a na koniec dnia Aiko postanowiła trochę pospacerować po mieście. Na cel obrała sobie park. Uwielbiała przychodzić w to miejsce wieczorem, kiedy nie było tu zbyt dużo ludzi. Nawet pustki jej sprawiały przyjemność, gdy była zmęczona - zwłaszcza, gdy była zmęczona. Tak było lepiej. Podeszła do jednej z ławek i opadła na nią, odchylając delikatnie głowę w bok. Wieczory ciągle były ciepłe, mimo, iż zachmurzone i wiał lekki wiaterek. Ubrana w dłuższą sukienkę w kwiaty, na to narzucona kurtka jeansowa i buty na obcasie nie przeszkadzały w siedzeniu o tej godzinie w parku. Ba, nawet nie było jej przez to za gorąco.
Aiko MiyazakiKlasa VI - Urodziny : 16/05/2006
Wiek : 18
Skąd : Japonia
Krew : Mugolska
Re: St James Park
Przyjazd Williama i mój wyjazd ze Szkocji trwał zaledwie kilka godzin. Cały dzień w ogóle był szalony. Najpierw bijatyka, a potem pomogłem dostać się koledze do szpitala, gdzie nastawili mu nos. Kiedy uzdrowiciel powiedział, że Szkot może mieć wstrząs mózgu, spojrzałem na swoje kostki i przeraziłem się. Nie sądziłem, że mogę mieć taki mocny cios. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło i odstawiłem Greengrass'a do domu. Dobrze, że miałem niewiele rzeczy przy sobie, więc szybko je zabrałem wcześniej. Odstawiłem Willa pod bramę wejściową i wróciłem do Londynu. Poszedłem do domu, gdzie odłożyłem rzeczy i poszedłem się przebrać.
Zaraz po tym postanowiłem znów wyjść. Dom będzie mnie przytłaczał, szczególnie przez tą sytuację u Greengrassów. Ruszyłem do centrum i znalazłem się w St James Park. Było ciemno, ale miło było tak się poprzechadzać...
Zaraz po tym postanowiłem znów wyjść. Dom będzie mnie przytłaczał, szczególnie przez tą sytuację u Greengrassów. Ruszyłem do centrum i znalazłem się w St James Park. Było ciemno, ale miło było tak się poprzechadzać...
Re: St James Park
Aiko przez dłuższy czas patrzyła na swoją torbę, która leżała obok niej. W parku nie było ciemno, a jej wzrok utkwiony był w Proroku Codziennym. Po raz kolejny złapała go i wyciągnęła z torby, rozkładając i wertując wzrokiem kolejne artykuły. Zawsze miała nadzieję, że nagle jakimś magicznym sposobem artykuły się zmienią i nie będzie tam już nic o Dymitrze, jednak to był bardzo złudne marzenia. W końcu, z cichym westchnięciem, odłożyła gazetę na kolana i westchnęła. Rozejrzała się dookoła, kierując spojrzenie na przechodzących obok niej ludzi. Wtem jej spojrzenie padło Rosjanina. Super, świetnie, tylko jego jej tu brakowało! Szybko wbiła spojrzenie z powrotem w gazetę, mając nadzieję, że ten po prostu przejdzie obok niej. Choć zdążyła się już nastawić, że tak nie będzie.
Aiko MiyazakiKlasa VI - Urodziny : 16/05/2006
Wiek : 18
Skąd : Japonia
Krew : Mugolska
Re: St James Park
Łóżko w Dziurawym Kotle może nie było zbyt wygodne ani przesadnie czyste, jednak pozwoliło Bronte przespać noc w miarę bezpiecznym miejscu. Dzisiejszego dnia było nieco chłodniej, zatem Emily mogła bez obaw ubrać czarną sukienkę przed kolano, na którą narzuciła granatowy, rozpinany sweter, zaś na nogi wdziała te same co wczoraj, brązowe kamasze. Dziewczyna spięła swoje jasne włosy w kok, by kosmyki nie łaskotały jej muśniętej słońcem twarzy. Krukonka z samego rana opuściła tymczasowe miejsce noclegu, zostawiając na drewnianym blacie kontuaru kilka galeonów.
Nie miała pojęcia co ze sobą zrobić, miała niewielu znajomych, a żadne z nich i tak nie mieszkało w tym uroczym mieście, zatem jedyne co jej pozostało, to samotne szwendanie się po Londynie. Została jej jeszcze sprawa starszego Wilsona, ale tym postanowiła się zając nieco później. Już nie miała najmniejszych wątpliwości co do tego jak postąpi, jeżeli nie uda jej się przyrżnąć mu dotkliwie w tę ładną buźkę, to chociaż go porządnie zbluzga, niech ma, burak jeden. Nie pozostało jej nic innego, jak rozprawić się z nim ostatecznie i ruszyć dalej. Nie miała najmniejszego zamiaru słuchać jego tłumaczeń. Niech spieprza do Verdan i tworzy swoją wilczą rodzinkę, gdzie wszyscy będą rozkosznie wyć do księżyca.
Nawet nie wiedziała, kiedy pogrążona w myślach zawitała do parku, który najwyraźniej skusił ją swoją bezkresną zielenią. Światło słoneczne przedzierało się przez zielone liście, rzucające cień na alejki. Emily przysiadła na jednej z białych, drewnianych ławeczek, które poustawiane były tuż przy krawężnikach.
Nie miała pojęcia co ze sobą zrobić, miała niewielu znajomych, a żadne z nich i tak nie mieszkało w tym uroczym mieście, zatem jedyne co jej pozostało, to samotne szwendanie się po Londynie. Została jej jeszcze sprawa starszego Wilsona, ale tym postanowiła się zając nieco później. Już nie miała najmniejszych wątpliwości co do tego jak postąpi, jeżeli nie uda jej się przyrżnąć mu dotkliwie w tę ładną buźkę, to chociaż go porządnie zbluzga, niech ma, burak jeden. Nie pozostało jej nic innego, jak rozprawić się z nim ostatecznie i ruszyć dalej. Nie miała najmniejszego zamiaru słuchać jego tłumaczeń. Niech spieprza do Verdan i tworzy swoją wilczą rodzinkę, gdzie wszyscy będą rozkosznie wyć do księżyca.
Nawet nie wiedziała, kiedy pogrążona w myślach zawitała do parku, który najwyraźniej skusił ją swoją bezkresną zielenią. Światło słoneczne przedzierało się przez zielone liście, rzucające cień na alejki. Emily przysiadła na jednej z białych, drewnianych ławeczek, które poustawiane były tuż przy krawężnikach.
Re: St James Park
- Misza... - był już przy drzwiach kiedy usłyszał głos kuzyna i cicho westchnął.
- Niech zgadnę. Wziąć psa na spacer? - rzucił odwracając się w kierunku rosłego studenta cholera-wie-czego, u którego spędził praktycznie całe wakacje i który był jego kuzynem. Nieogolony Gregorovic pokiwał mu głową, a zrezygnowany przyszły Krukon sięgnął po smycz i gwizdnął na czworonoga którego imienia jeszcze nie poznał, bo jak sam Rosjanino-Włoch twierdził: tak jakoś wyszło. Prawdę mówiąc poznanie imienia zwierzęcia niezbyt wiele by zmieniło. Pies dokładnie słuchał poleceń odpowiednio zaintonowanych w języku rosyjskim i brak bezpośredniego zwrotu w jego kierunku bynajmniej mu nie przeszkadzał. Ubezpieczając się na wszelki wypadek, owinął smycz na nadgarstku zaraz po tym jak przypiął ją do obroży z którą labrador się nie rozstawał, po czym zarzucił kaptur niebieskiej bluzy na głowę i wyszedł kierując się do doskonale znanego sobie parku. Obok niego radośnie dreptał psiak, a sam chłopak doszedł do wniosku, że całkiem polubił to niewinne stworzenie i będzie mu go brakować. Jakby na to nie spojrzeć spędzili ze sobą prawie całe wakacje, bo kuzyn ciągle i ciągle wysyłał go na spacery z czworonożnym, podczas gdy Lena sprytnie wyplątywała się z tego obowiązku. Tradycyjnie kiedy doszli do parku rozejrzał się wokół czy nigdzie nie ma mugolskich funkcjonariuszy straży miejskiej, po czym odpiął karabińczyk od smyczy, żeby Nieimienny ruszył pędem w kierunku sporego jeziorka znajdującego się w samym centrum tego skrawka zieleni. W międzyczasie wyciągnął z paczki papierosa i ostrożnie go zapalił, a kilka chwil później doszedł do bajorka i podszedł do swojej stałej ławeczki, nie przejmując się tym, że na skraju ławeczki siedzi elegancko ubrana młoda kobieta. Wzrok miał utkwiony w psinie i powoli palił papierosa wydmuchując dym w przeciwną stronę, aby panience nie dmuchać w twarz, a na wargach miał nieznaczny uśmieszek.
- Niech zgadnę... Ukochany nie przyszedł? - zagaił w pewnym momencie ze swoim śmiesznym rosyjskim akcentem i uśmiechnął się czarująco, jak to zresztą miał w zwyczaju.
- Niech zgadnę. Wziąć psa na spacer? - rzucił odwracając się w kierunku rosłego studenta cholera-wie-czego, u którego spędził praktycznie całe wakacje i który był jego kuzynem. Nieogolony Gregorovic pokiwał mu głową, a zrezygnowany przyszły Krukon sięgnął po smycz i gwizdnął na czworonoga którego imienia jeszcze nie poznał, bo jak sam Rosjanino-Włoch twierdził: tak jakoś wyszło. Prawdę mówiąc poznanie imienia zwierzęcia niezbyt wiele by zmieniło. Pies dokładnie słuchał poleceń odpowiednio zaintonowanych w języku rosyjskim i brak bezpośredniego zwrotu w jego kierunku bynajmniej mu nie przeszkadzał. Ubezpieczając się na wszelki wypadek, owinął smycz na nadgarstku zaraz po tym jak przypiął ją do obroży z którą labrador się nie rozstawał, po czym zarzucił kaptur niebieskiej bluzy na głowę i wyszedł kierując się do doskonale znanego sobie parku. Obok niego radośnie dreptał psiak, a sam chłopak doszedł do wniosku, że całkiem polubił to niewinne stworzenie i będzie mu go brakować. Jakby na to nie spojrzeć spędzili ze sobą prawie całe wakacje, bo kuzyn ciągle i ciągle wysyłał go na spacery z czworonożnym, podczas gdy Lena sprytnie wyplątywała się z tego obowiązku. Tradycyjnie kiedy doszli do parku rozejrzał się wokół czy nigdzie nie ma mugolskich funkcjonariuszy straży miejskiej, po czym odpiął karabińczyk od smyczy, żeby Nieimienny ruszył pędem w kierunku sporego jeziorka znajdującego się w samym centrum tego skrawka zieleni. W międzyczasie wyciągnął z paczki papierosa i ostrożnie go zapalił, a kilka chwil później doszedł do bajorka i podszedł do swojej stałej ławeczki, nie przejmując się tym, że na skraju ławeczki siedzi elegancko ubrana młoda kobieta. Wzrok miał utkwiony w psinie i powoli palił papierosa wydmuchując dym w przeciwną stronę, aby panience nie dmuchać w twarz, a na wargach miał nieznaczny uśmieszek.
- Niech zgadnę... Ukochany nie przyszedł? - zagaił w pewnym momencie ze swoim śmiesznym rosyjskim akcentem i uśmiechnął się czarująco, jak to zresztą miał w zwyczaju.
Misza GregorovicUczeń: Durmstrang - Urodziny : 06/01/1997
Wiek : 27
Skąd : Moskwa, Rosja.
Krew : czysta.
Re: St James Park
Mijał już drugi dzień od kiedy panienka Bronte postanowiła opuścić rodzinny Bristol i wyruszyć w nieznane. Początkowe obawy ustąpiły ekscytacji, tak obcej Emily, która przyzwyczajona była do ciągłej kontroli swojego życia. Z drugiej strony, cóż ona najlepszego wyprawiała? Zostawiła jedynie kartkę w przedpokoju, którą prawdopodobnie jako pierwsza zauważy Dorrit, gdy będzie ścierać kurze. Dziewczyna uważała jednak od dłuższego czasu, że jej obecność i tak niewiele pomoże dziadkowi, a ją jeszcze bardziej przygnębi, kiedy po raz kolejny będzie musiała tłumaczyć Johnsonowi, że nie jest dziewczyną jego nieżyjącego syna Johnny'ego. Josh wciąż stacjonował w Afryce, w każdym kolejnym liście obiecując, że niedługo się zjawi. Emily czuła, że po prostu nie chce wracać. Nie chce widzieć dziadka w takim stanie. Rozumiała go i jednocześnie nie mogła znieść obojętności brata. Cole również od początku wakacji nie zjawił się w ich rodzinnym domu choćby na moment. Jego również nie winiła, zwyczajnie nie widziała w tym sensu, wszak koniec końców sama uciekła, czyż nie?
Pomimo ponurych myśli, na bladoróżowych wargach dziewczęcia błąkał się delikatny uśmiech, który od przyjazdu do Londynu nie schodził z jej twarzy. Krukonka ułożyła się wygodnie na oparciu ławeczki i zadarła głowę do góry by przyjrzeć się niebu, a raczej jego skrawkom prześwitującym przez rozłożyste gałęzie klonu. Trwała w stanie zamyślenia przez dobre kilka minut, póki jej spokoju nie zakłócił wysoki jegomość. Przyjrzała mu się ukradkiem, zauważając smycz. Serio, przychodzi do parku podrywać laski na psa? - przeszło jej przez myśl, kiedy zdołała zdusić prychnięcie pełne pogardy. Swoją drogą czy rzeczywiście potrzebował do tego psa? Nie wyglądał na takiego. Jej lewa brew powędrowała do góry, kiedy usłyszała słowa nieznajomego. Jego akcent był zbyt charakterystyczny, by nie rozpoznała, że jest Rosjaninem, poza tym miał całkiem miły głos. Dziewczyna przeniosła spojrzenie pistacjowych tęczówek na twarz chłopaka, a na jej usta wkradł się bezczelny uśmieszek.
- Ukochana jeśli już - odrzekła, starając się nie roześmiać - Ale zaraz... a może to na klienta czekam? Chociaż to zależy co sprzedaję... ciało, narkotyki, broń, opcji jest wiele... - jej twarz nie wyrażała w tym momencie wielu emocji. - Pytanie raczej, czy jesteś taki nieatrakcyjny dla swojego psa, że dziewczyny musi wyrywać sam? - Spytała, wskazując podbródkiem na labradora, który łasił się do dwóch blondynek stojących nieopodal bajorka. Czy normalna Bronte zachowałaby się kiedykolwiek w podobny sposób? Skąd. Teraz jednak nie miała nic do stracenia a przecież mogło być całkiem zabawnie.
Pomimo ponurych myśli, na bladoróżowych wargach dziewczęcia błąkał się delikatny uśmiech, który od przyjazdu do Londynu nie schodził z jej twarzy. Krukonka ułożyła się wygodnie na oparciu ławeczki i zadarła głowę do góry by przyjrzeć się niebu, a raczej jego skrawkom prześwitującym przez rozłożyste gałęzie klonu. Trwała w stanie zamyślenia przez dobre kilka minut, póki jej spokoju nie zakłócił wysoki jegomość. Przyjrzała mu się ukradkiem, zauważając smycz. Serio, przychodzi do parku podrywać laski na psa? - przeszło jej przez myśl, kiedy zdołała zdusić prychnięcie pełne pogardy. Swoją drogą czy rzeczywiście potrzebował do tego psa? Nie wyglądał na takiego. Jej lewa brew powędrowała do góry, kiedy usłyszała słowa nieznajomego. Jego akcent był zbyt charakterystyczny, by nie rozpoznała, że jest Rosjaninem, poza tym miał całkiem miły głos. Dziewczyna przeniosła spojrzenie pistacjowych tęczówek na twarz chłopaka, a na jej usta wkradł się bezczelny uśmieszek.
- Ukochana jeśli już - odrzekła, starając się nie roześmiać - Ale zaraz... a może to na klienta czekam? Chociaż to zależy co sprzedaję... ciało, narkotyki, broń, opcji jest wiele... - jej twarz nie wyrażała w tym momencie wielu emocji. - Pytanie raczej, czy jesteś taki nieatrakcyjny dla swojego psa, że dziewczyny musi wyrywać sam? - Spytała, wskazując podbródkiem na labradora, który łasił się do dwóch blondynek stojących nieopodal bajorka. Czy normalna Bronte zachowałaby się kiedykolwiek w podobny sposób? Skąd. Teraz jednak nie miała nic do stracenia a przecież mogło być całkiem zabawnie.
Re: St James Park
Dla Riki był to dzień jak co dzień. Nic specjalnego. Wstała wcześnie rano, wzięła szybki prysznic, zjadła śniadanie i wybyła na spacer po mieście. Londyn zdążyła już poznać jak własną kieszeń, przez co nie bała się że się zgubi czy coś z tych rzeczy. Ubrana była w zwyczajną jeansową spódniczkę i bluzkę na ramiączkach a na nogach jej ulubione trampki. Włosy jak to miała w zwyczaju związała w koczka.
Dzisiaj za cel obrała sobie St James Park. Miała ostatnio wyjątkowo wesoły humor, dlatego praktycznie w podskokach zjawiła się w parku, gdzie obrała sobie jakąś ławkę, najbliżej jeziora. Po drodze zahaczyła jeszcze o budkę z lodami, gdzie kupiła swojego ulubionego śmietankowego. Korzystając ze wspaniałej pogody siedziała sobie na ławeczce, zajadała loda i obserwowała kaczki pływające po jeziorze. A z ust wyjątkowo nie znikał wesoły uśmiech.
Dzisiaj za cel obrała sobie St James Park. Miała ostatnio wyjątkowo wesoły humor, dlatego praktycznie w podskokach zjawiła się w parku, gdzie obrała sobie jakąś ławkę, najbliżej jeziora. Po drodze zahaczyła jeszcze o budkę z lodami, gdzie kupiła swojego ulubionego śmietankowego. Korzystając ze wspaniałej pogody siedziała sobie na ławeczce, zajadała loda i obserwowała kaczki pływające po jeziorze. A z ust wyjątkowo nie znikał wesoły uśmiech.
Re: St James Park
Izzy przechadzał się po parku, oglądając wszystkich ludzi dookoła siedzących na ławkach i spędzających czas. Najbardziej bawiły go pary, które manifestowały swoje uczucia w sposób dosyć wyraźny - przyssały się do siebie i nie chciały zostawić siebie na moment. Wydawało mu się nawet, że może dojść do czegoś więcej w pewnym momencie. Nie do końca był pewien, czy te obrazy, które napływały do jego głowy przez wyobraźnię były aby na pewno odpowiednie.
Izzy IzumiStudent: Aurorstwo - Urodziny : 09/02/1995
Wiek : 29
Skąd : Londyn
Krew : Czysta
Re: St James Park
Minęło już kilkanaście minut od kiedy tu przyszła, a ona dalej siedziała na tej samej ławce, w tej samej pozycji. Jakby się zawiesiła. Tyle że zamiast zajadać loda, teraz nuciła sobie pod nosem jakąś wesołą piosenkę. W sumie to ten widok nie powinien dziwić kogoś, kto dobrze znał dziewczynę. Ona potrafiła siedzieć tak godzinami. Siedzieć i praktycznie nic nie robić. Nigdy nie należała do zbyt aktywnych osób.
W pewnym momencie przeniosła wzrok z jeziora i rozejrzała się dookoła parku. Ku jej zdziwieniu ujrzała znajomą twarzyczkę. Kiedy wyłapała wzrok Izzy'ego posłała mu sympatyczny uśmieszek, pomachała mu delikatnie ręką, a wzrokiem dała mu do zrozumienia żeby siadał koło niej.
W pewnym momencie przeniosła wzrok z jeziora i rozejrzała się dookoła parku. Ku jej zdziwieniu ujrzała znajomą twarzyczkę. Kiedy wyłapała wzrok Izzy'ego posłała mu sympatyczny uśmieszek, pomachała mu delikatnie ręką, a wzrokiem dała mu do zrozumienia żeby siadał koło niej.
Ostatnio zmieniony przez Rika Shaft dnia Pon 05 Sie 2013, 21:40, w całości zmieniany 1 raz
Re: St James Park
Przez chwilę miał problemy z ogarnięciem, kto do niego macha. Nie był zbytnio spostrzegawczy i miał problemy z rozpoznawaniem twarzy na pierwszy rzut oka - chociaż - Riki nie powinien zapomnieć. Gdy tylko ją rozpoznał, od razu się uśmiechnął przez pozytywne wspomnienia z nią związane. Między innymi najsłynniejszy za który musiała sprzątać wszystkie toalety szczoteczką do zębów: podłożyła poduszkę pierdziuszkę przełożonej podczas jednej z ważniejszych kolacji.
- Hej - usiadł koło niej i zapatrzył się na moment. - Co słychać? Dawno się nie widzieliśmy! - powiedział.
- Hej - usiadł koło niej i zapatrzył się na moment. - Co słychać? Dawno się nie widzieliśmy! - powiedział.
Izzy IzumiStudent: Aurorstwo - Urodziny : 09/02/1995
Wiek : 29
Skąd : Londyn
Krew : Czysta
Re: St James Park
Dla niej nie było to tak zabawne wspomnienie jak dla obserwatora z zewnątrz, jakim był Izzy. Nieźle się musiała nasłuchać... swoją drogą wszyscy byli w szoku, jak okazało kto był sprawcą tego niewinnego żarciku. Zawsze grzeczna i ułożona, ulubienica wszystkich przełożonych itp, itd.
Co więc nią kierowało, kiedy decydowała się na taki żarcik? Cóż... okres buntu i mały kryzys. Coś kiedyś przyszło do głowy że może w taki sposób choć trochę przypodoba się Malcolmowi. Jednak po tym jak musiała szorować szczoteczką do zębów wszystkie toalety, odechciało jej się. Jednak nie mogła nic zrobić z tym, że co niektórzy nigdy nie zapomną jej tego żarciku.
- No cześć, cześć - przywitała się z wciąż przyklejonym uśmiechem. - Nic nowego... stara bida. Lepiej opowiadaj co tam u ciebie. Jak Ci się żyje w nowym miejscu, co? - odpowiedziała może zbyt entuzjastycznie, a już na pewno było to do niej mało podobne. Jednak Izzy był jej kumplem, który chyba jako jedyny z jej rówieśników nie miał jej za świruskę i z którym można było normalnie porozmawiać. I musiała przyznać, że od kiedy się wyprowadził, jest tam dwa razy nudniej i przytłaczająco.
Co więc nią kierowało, kiedy decydowała się na taki żarcik? Cóż... okres buntu i mały kryzys. Coś kiedyś przyszło do głowy że może w taki sposób choć trochę przypodoba się Malcolmowi. Jednak po tym jak musiała szorować szczoteczką do zębów wszystkie toalety, odechciało jej się. Jednak nie mogła nic zrobić z tym, że co niektórzy nigdy nie zapomną jej tego żarciku.
- No cześć, cześć - przywitała się z wciąż przyklejonym uśmiechem. - Nic nowego... stara bida. Lepiej opowiadaj co tam u ciebie. Jak Ci się żyje w nowym miejscu, co? - odpowiedziała może zbyt entuzjastycznie, a już na pewno było to do niej mało podobne. Jednak Izzy był jej kumplem, który chyba jako jedyny z jej rówieśników nie miał jej za świruskę i z którym można było normalnie porozmawiać. I musiała przyznać, że od kiedy się wyprowadził, jest tam dwa razy nudniej i przytłaczająco.
Re: St James Park
Izzy zawsze podejrzewał Rikę o bycie inną. Jakąś dziwną, ale nigdy jej tego nie wyznał wprost. Ba, uwielbiał się z nią przyjaźnić i śmiać ze wszystkiego. Rika była strasznie zabawną osobą o wysokim poczuciu humoru, czego nie można było powiedzieć o wielu osobach mieszkających w sierocińcu. Nie przepadał za tamtymi dziećmi. Miał je trochę za przygłupie.
- W porządku - odparł, mrużąc lekko oczy. Słońce go trochę raziło. - Prawdę mówiąc... do przodu. Tak. Cały czas do przodu, jakoś nie mam chwili by odwiedzić stare kąty. Dawno się nie widzieliśmy. Myślałem o tobie i nawet chciałem się skontaktować.
- Jak tam Malcolm? Wyrwałaś go w końcu? - spytał po chwili. Pamiętał, jak Rika zwierzała mu się z jej potajemnego zauroczenia w ich wspólnym znajomym.
- W porządku - odparł, mrużąc lekko oczy. Słońce go trochę raziło. - Prawdę mówiąc... do przodu. Tak. Cały czas do przodu, jakoś nie mam chwili by odwiedzić stare kąty. Dawno się nie widzieliśmy. Myślałem o tobie i nawet chciałem się skontaktować.
- Jak tam Malcolm? Wyrwałaś go w końcu? - spytał po chwili. Pamiętał, jak Rika zwierzała mu się z jej potajemnego zauroczenia w ich wspólnym znajomym.
Izzy IzumiStudent: Aurorstwo - Urodziny : 09/02/1995
Wiek : 29
Skąd : Londyn
Krew : Czysta
Re: St James Park
No cóż, być może bywała czasami dziwna. Generalnie dziewczyna po śmierci najbliższych jej osób, całkowicie się zmieniła, więc można było uznać że była nieco inna. Jednak przy tym chłopaku bardzo często odzywała się ta stara Rika, ta zabawna, z poczuciem humoru. Jakoś ta dwójka od razu przypadła sobie do gustu i szybko się zaprzyjaźnili.
- Eh, daj spokój nie ma do czego wracać - rzuciła, kiedy chłopak wspomniał że nie ma czasu żeby odwiedzić stare kąty. Na kolejne słowa uśmiech dziewczyny powiększył się jeszcze bardziej - To miłe. Szczerze mówiąc też o tobie myślałam. Nudno i smutno tam bez ciebie... - nie dąsała się jednak długo, bo zaraz znowu dopadł ją nagły przypływ energii.
- Ale niedługo i ja będę mieszkać w akademiku i znów będziemy widywać się częściej - w jej oku można było ujrzeć lekki błysk. Te 6 lat mieszkania razem w jednym budynku, było zdecydowanie za mało, więc dziewczynę cieszyła się że będzie mogła pomieszkać z nim jeszcze przez co najmniej rok. Kogo, jak kogo, ale jego nigdy nie będzie miała dość.
- Dalej nic - powiedziała uśmiechając sięm smutno - Swoją drogą od kiedy zaczęły się wakacje widziałam go tylko raz. Wiesz że razem z tym jego młodszym współlokatorem uciekli z bidula? - zarzuciła jakby chciała zmienić temat. Nie miała ochotę po raz kolejny przechodzić przez rozmowę jej naiwnego zauroczenia Malcolmem.
- Eh, daj spokój nie ma do czego wracać - rzuciła, kiedy chłopak wspomniał że nie ma czasu żeby odwiedzić stare kąty. Na kolejne słowa uśmiech dziewczyny powiększył się jeszcze bardziej - To miłe. Szczerze mówiąc też o tobie myślałam. Nudno i smutno tam bez ciebie... - nie dąsała się jednak długo, bo zaraz znowu dopadł ją nagły przypływ energii.
- Ale niedługo i ja będę mieszkać w akademiku i znów będziemy widywać się częściej - w jej oku można było ujrzeć lekki błysk. Te 6 lat mieszkania razem w jednym budynku, było zdecydowanie za mało, więc dziewczynę cieszyła się że będzie mogła pomieszkać z nim jeszcze przez co najmniej rok. Kogo, jak kogo, ale jego nigdy nie będzie miała dość.
- Dalej nic - powiedziała uśmiechając sięm smutno - Swoją drogą od kiedy zaczęły się wakacje widziałam go tylko raz. Wiesz że razem z tym jego młodszym współlokatorem uciekli z bidula? - zarzuciła jakby chciała zmienić temat. Nie miała ochotę po raz kolejny przechodzić przez rozmowę jej naiwnego zauroczenia Malcolmem.
Re: St James Park
Izzy otworzył szeroko oczy, jakby zaraz gały miały mu wystrzelić z orbit. Nie dowierzał słowom Riki na temat Malcolma. Zawsze pamiętał go, jako tego spokojnego i opanowanego - totalne przeciwieństwo dziewczyny, a tu takie numery.
- Żartujesz, prawda? - spytał. - Wow. Nie wiem, co powiedzieć. To... było niespodziewane, tak, jak ten pająk, co naskoczył na Lanę w bidulcu, pamiętasz? - zaśmiał się.
-W akademiku? - uśmiechnął się. Nie mógł się doczekać. - Po wakacjach się zobaczymy. Znowu będziemy imprezować całe noce i będziemy tańczyć na stołach. Taak, prawdziwa piątkowa noc!
- Żartujesz, prawda? - spytał. - Wow. Nie wiem, co powiedzieć. To... było niespodziewane, tak, jak ten pająk, co naskoczył na Lanę w bidulcu, pamiętasz? - zaśmiał się.
-W akademiku? - uśmiechnął się. Nie mógł się doczekać. - Po wakacjach się zobaczymy. Znowu będziemy imprezować całe noce i będziemy tańczyć na stołach. Taak, prawdziwa piątkowa noc!
Izzy IzumiStudent: Aurorstwo - Urodziny : 09/02/1995
Wiek : 29
Skąd : Londyn
Krew : Czysta
Re: St James Park
Rika również zaśmiała się, kiedy Izzy przypomniał incydent sprzed kilku lat. Chociaż zdecydowanie wtedy nie było jej do śmiechu. Bała się pająków straszliwie, więc nie było to dla niej zbyt miłe przeżycie.
- Tak, trudno o tym zapomnieć. Tam zawsze było głośno, ale tyle co my pisku narobiłyśmy, to był chyba rekord.
W akademiku?
Przytaknęła, chociaż wiedziała że było to raczej pytanie retoryczne.
- Ty to byś tylko imprezował... a kto się za ciebie będzie uczył, co? - próbowała zachować powagę, zgrywając nadopiekuńczą ciotkę, jednak nie udało jej się tak długo. Zaraz potem wystawiła Izzy'emu język i dźgnęła go lekko łokciem w bok.
- Tak, trudno o tym zapomnieć. Tam zawsze było głośno, ale tyle co my pisku narobiłyśmy, to był chyba rekord.
W akademiku?
Przytaknęła, chociaż wiedziała że było to raczej pytanie retoryczne.
- Ty to byś tylko imprezował... a kto się za ciebie będzie uczył, co? - próbowała zachować powagę, zgrywając nadopiekuńczą ciotkę, jednak nie udało jej się tak długo. Zaraz potem wystawiła Izzy'emu język i dźgnęła go lekko łokciem w bok.
Re: St James Park
Izzy zawsze był tym mniej odpowiedzialnym w stosunku do życia. Wolał przeżyć je najbardziej zwariowanie, jak tylko mógł bo czasami niektóre sprawy wymykały się spod kontroli, jak te słynne piątkowe noce. Nie tylko Rika była tą szaloną w tej grupie - również Izzy - miał swoje za uszami. Między innymi zniszczony wazon Lany, czy niespecjalne podpalenie dywanu w jadalni. Dziwne, że go wtedy nie wyrzucili z sierocińca. Za takie akcje powinni, a jednak się zlitowali nad nim.
- Już nie bądź taka poważna - rzucił w pół żarcie. Wiedział dobrze, że nie powinien mieć aż tak luzackiego stylu życia. - Podzielimy czas na przyjemności i nie tylko.
- Coś się zmieniło w twoim życiu prywatnym tak poza tym? Bo krążą pogłoski - spojrzał uważnie. Wiedział dobrze, że jego kumpela nie będzie miała nic do ukrycia przed nim. A raczej nie powinna. - Niektórzy twierdzą, że spotykałaś się z niejakim Gregiem.
- Już nie bądź taka poważna - rzucił w pół żarcie. Wiedział dobrze, że nie powinien mieć aż tak luzackiego stylu życia. - Podzielimy czas na przyjemności i nie tylko.
- Coś się zmieniło w twoim życiu prywatnym tak poza tym? Bo krążą pogłoski - spojrzał uważnie. Wiedział dobrze, że jego kumpela nie będzie miała nic do ukrycia przed nim. A raczej nie powinna. - Niektórzy twierdzą, że spotykałaś się z niejakim Gregiem.
Izzy IzumiStudent: Aurorstwo - Urodziny : 09/02/1995
Wiek : 29
Skąd : Londyn
Krew : Czysta
Re: St James Park
Ponownie wystawiła język Izzy'emu, kiedy ten wypomniał jej to że jest zbyt poważna. Na kolejne słowa, popatrzyła na niego z dumą.
- Noo, i to mi się podoba
Słysząc kolejne pytanie chłopaka zdziwiła się nie na żarty. Popatrzyła na niego marszcząc brwi. Kiedy wyjaśnił że chodzi mu o sprawę z Gregiem, westchnęła i pokiwała głową.
- Wpadliśmy na siebie dwa czy trzy razy, a on sobie ubzdurał nie wiadomo co. - wyjaśniła powoli studentowi. - Dopiero po dłuższej pogadance, w końcu dał sobie spokój. Jakiś świr - dodała jeszcze na koniec, a na jej twarzy powrócił zadowolony uśmieszek.
- Noo, i to mi się podoba
Słysząc kolejne pytanie chłopaka zdziwiła się nie na żarty. Popatrzyła na niego marszcząc brwi. Kiedy wyjaśnił że chodzi mu o sprawę z Gregiem, westchnęła i pokiwała głową.
- Wpadliśmy na siebie dwa czy trzy razy, a on sobie ubzdurał nie wiadomo co. - wyjaśniła powoli studentowi. - Dopiero po dłuższej pogadance, w końcu dał sobie spokój. Jakiś świr - dodała jeszcze na koniec, a na jej twarzy powrócił zadowolony uśmieszek.
Re: St James Park
- Świr... To, co miał powiedzieć Salem Saberhagen? - puścił do niej oczko i wstał, rozprostowując kości. Szybko potrafił zdrętwieć, siedząc na ławce. - Wiesz, ten, co zawsze wymiotował podczas obiadów i płakał bo widział duchy. Zabawne.
Wspomnienia powracały, jak z bicza strzelił. Wydawałoby się, że to było zaledwie wczoraj, a nie kilka lat temu. Czas bardzo szybko płynął i niestety - w żaden sposób nie dało się nim manipulować. Jednakże, czasami pragnął tego.
- Przynajmniej nie był strażakiem - wytknął język. Przypomniał sobie, jak oglądali kiedyś razem w odwiedzinach u Juliet "Charmed", gdzie był strażak Greg i sypiał z jedną z Czarodziejek - Piper. Taka ironia losu.
- Jakie masz plany na wakacje, resztę dnia?
Wspomnienia powracały, jak z bicza strzelił. Wydawałoby się, że to było zaledwie wczoraj, a nie kilka lat temu. Czas bardzo szybko płynął i niestety - w żaden sposób nie dało się nim manipulować. Jednakże, czasami pragnął tego.
- Przynajmniej nie był strażakiem - wytknął język. Przypomniał sobie, jak oglądali kiedyś razem w odwiedzinach u Juliet "Charmed", gdzie był strażak Greg i sypiał z jedną z Czarodziejek - Piper. Taka ironia losu.
- Jakie masz plany na wakacje, resztę dnia?
Izzy IzumiStudent: Aurorstwo - Urodziny : 09/02/1995
Wiek : 29
Skąd : Londyn
Krew : Czysta
Re: St James Park
- Eej, nie nabijaj się z ludzi! – popatrzyła na niego groźnym wzrokiem, po tym jak ponownie dźgnęła go łokciem. – Dla tego biedaczka, na pewno nie było to zabawne .
Cóż, jedno trzeba było przyznać – mimo że tak bardzo czekała aż w końcu będzie mogła się wyrwać z sierocińca, to wcale nie było tam tak źle. A wszystko to dzięki temu właśnie osobnikowi, który stał tuż przed dziewczyną. I będą mieli co wspominać, temu zaprzeczyć nie można było.
Często powtarzano dziewczynie że jest czarodziejką, że może wszystko… jednak ona za każdym razem zaprzeczała. Nie mogła zrobić czegoś, o czym zawsze tak bardzo marzyła. Nigdy nie będzie mogła kontrolować czasu. Ile to już razy wyobrażała sobie co by było, gdyby mogła cofnąć czas. Marzyła jak to by było, gdyby nie było żadnego pożaru, a dwie najbliższe jej osoby dalej byłyby przy niej. No ale mogła tylko pomarzyć… bo nic poza tym w tej kwestii zrobić nie mogła.
Na kolejne słowa również ona się zaśmiała. Dobrze wiedziała o czym on mówi, bo tak to już między nimi było, że rozumieli się praktycznie bez słów. Te kilka lat spędzonych w swoim towarzystwie robiło swoje.
- Nic konkretnego. Zapewne szwendanie się w samotności po różnych dziwnych zakątkach Londynu. – Dziewczyna rozważała również chociaż krótką wizytę w Irlandii, gdzie zobaczyłaby się z Polly i porozmawiała z Malcolmem. Następnego dnia po imprezie Rika przeanalizowała sobie całą rozmowę jeszcze raz i uznała że złapanie Malcolma, póki jeszcze mogła i wiedziała gdzie go szukać, wcale nie było takim głupim pomysłem. No bo co mogło się złego stać? Gdyby coś miało nie wyjść po myśli Riki, to przecież i tak Malcolma już prawdopodobnie nigdy nie zobaczy. Dlatego była już prawie zdecydowana. Coś ją jednak jeszcze powstrzymywało i nie mogła się tego pozbyć. No cóż, ale póki co nie przejmowała się tym za bardzo. Była w towarzystwie swojego najlepszego i jedynego przyjaciela, więc nie zaprzątała sobie głowy jakimiś błahostkami.
Cóż, jedno trzeba było przyznać – mimo że tak bardzo czekała aż w końcu będzie mogła się wyrwać z sierocińca, to wcale nie było tam tak źle. A wszystko to dzięki temu właśnie osobnikowi, który stał tuż przed dziewczyną. I będą mieli co wspominać, temu zaprzeczyć nie można było.
Często powtarzano dziewczynie że jest czarodziejką, że może wszystko… jednak ona za każdym razem zaprzeczała. Nie mogła zrobić czegoś, o czym zawsze tak bardzo marzyła. Nigdy nie będzie mogła kontrolować czasu. Ile to już razy wyobrażała sobie co by było, gdyby mogła cofnąć czas. Marzyła jak to by było, gdyby nie było żadnego pożaru, a dwie najbliższe jej osoby dalej byłyby przy niej. No ale mogła tylko pomarzyć… bo nic poza tym w tej kwestii zrobić nie mogła.
Na kolejne słowa również ona się zaśmiała. Dobrze wiedziała o czym on mówi, bo tak to już między nimi było, że rozumieli się praktycznie bez słów. Te kilka lat spędzonych w swoim towarzystwie robiło swoje.
- Nic konkretnego. Zapewne szwendanie się w samotności po różnych dziwnych zakątkach Londynu. – Dziewczyna rozważała również chociaż krótką wizytę w Irlandii, gdzie zobaczyłaby się z Polly i porozmawiała z Malcolmem. Następnego dnia po imprezie Rika przeanalizowała sobie całą rozmowę jeszcze raz i uznała że złapanie Malcolma, póki jeszcze mogła i wiedziała gdzie go szukać, wcale nie było takim głupim pomysłem. No bo co mogło się złego stać? Gdyby coś miało nie wyjść po myśli Riki, to przecież i tak Malcolma już prawdopodobnie nigdy nie zobaczy. Dlatego była już prawie zdecydowana. Coś ją jednak jeszcze powstrzymywało i nie mogła się tego pozbyć. No cóż, ale póki co nie przejmowała się tym za bardzo. Była w towarzystwie swojego najlepszego i jedynego przyjaciela, więc nie zaprzątała sobie głowy jakimiś błahostkami.
Strona 3 z 7 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
Strona 3 z 7
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach