St James Park
+23
Marion Tully
Alexa Rigney
Stan Griffiths
Adrienne Cryan
William Greengrass
Blaise Harvin
Ana-Lucia Brooks
Izzy Izumi
Rika Shaft
Emily Bronte
Dymitr Milligan
Aiko Miyazaki
Juliette Griffiths
Christopher Gregorovic
Misza Gregorovic
Andrea Jeunesse
Marie Volante
Francesca Moretti
Amandine Løvenskiold
Miles Gladstone
Vincent Cramer
Morwen Blodeuwedd
Konrad Moore
27 posters
Strona 2 z 7
Strona 2 z 7 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
St James Park
First topic message reminder :
Jest najstarszym z parków wchodzącym w skład królewskich parków w Londynie. Pogrążone w cieniu drzew alejki zachęcają do długich spacerów.
Jest najstarszym z parków wchodzącym w skład królewskich parków w Londynie. Pogrążone w cieniu drzew alejki zachęcają do długich spacerów.
Konrad MooreMinister Magii - Urodziny : 03/02/1943
Wiek : 81
Skąd : Londyn, Anglia
Krew : czysta
Re: St James Park
Do Londynu zawitało wreszcie prawdziwe lato. Typowo angielskie mżawki i mgłę zastąpiła fala upałów. Choć niektórzy narzekali na duchotę i brak świeżego powietrza, ogół mieszkańców stolicy był pełen życia, zwłaszcza, ze zaczął się sezon urlopowy. Piękne, słoneczne popołudnie tchnęło odrobinę energii nawet w Marie Volante, która od rana żwawo uwijała się z pacjentami w Świętym Mungu. Po skończonym dyżurze w izbie przyjęć, uzdrowicielka zrobiła zakupy i wstąpiła na chwilę do domu, by pozbyć się tobołków, a potem – wskoczywszy w sportowe szorty i luźną koszulkę na ramiączkach – wybiegła z Regen Street, wolnym truchtem kierując się do centrum. Rude włosy Francuzki, mieniące się w słońcu złotymi i czerwonymi refleksami, upięte były w wysoki kucyk, więc czarownica przez całą drogę ochoczo wystawiała pokrytą drobnymi piegami twarz w kierunku słońca. Po kilkunastu minutach naprzemiennego truchtu i sprintu, Marie znalazła się w pobliżu parku, toteż – niewiele myśląc – wyminęła grupkę turystów i skręciła w jedną z bocznych alejek królewskiego skwerku. Zwolniła dopiero, kiedy błękit nieba przysłoniły jej bujne gałęzie drzew. Kilkukilometrowa trasa odbyta przy tak wysokiej temperaturze odrobinę ją zmęczyła, toteż ruda po kilku kolejnych minutach zatrzymała się zupełnie, dostrzegając ławeczkę w zacienionym miejscu.
- Mogę? – spytała, wskazując na wolne miejsce obok nieznajomej szatynki. Była zbyt dobrze wychowana, by bezceremonialnie wpakować na ławkę swój szczupły tyłek.
- Mogę? – spytała, wskazując na wolne miejsce obok nieznajomej szatynki. Była zbyt dobrze wychowana, by bezceremonialnie wpakować na ławkę swój szczupły tyłek.
Re: St James Park
Praca nauczycielki była męcząca zwłaszcza wtedy, gdy zadawało się do napisania jakąś pracę i należało później ją sprawdzić. Gdyby uczyła włoskiego we Włoszech pewnie by nie narzekała, a tutaj... tutaj musiała czasami nieźle główkować, żeby domyślić się o co komuś chodziło. Czasem zdania były podobne do: w szufladzie jest pięć czekolad, niebo za oknem jest błękitne, o jakim smaku jest cukierek.
Jednak jej złość na bezmyślność tych zdań szybko mijała, gdy uświadamiała sobie, że uczy tylko dzieci i z natury jest łagodna wobec najmłodszych. Po skończeniu pierwszego listu przetarła dłonią twarz, wkładając kartkę na spód stosiku. Powoli zaczynała przeglądać kolejny list, kiedy usłyszała damski głos. Zerknęła na rudowłosą istotę, uśmiechając się nikle.
- Jasne - mimo wszystko nie przerwała swojego zajęcia, a dziewczynę w istocie kojarzyła. Jej zasób informacji był co prawda niewielki, ale miała podstawy takie jak jej imię, profesja i z kim się zadaje, a także to, że w gazecie nie było o niej żadnej szczególnej wzmianki. Szara myszka.
- Ciężki dzień w pracy czy wolne? - spytała nagle. Skoro miała okazję, by porozmawiać z kimś nieznajomym, postanowiła ją wykorzystać.
Jednak jej złość na bezmyślność tych zdań szybko mijała, gdy uświadamiała sobie, że uczy tylko dzieci i z natury jest łagodna wobec najmłodszych. Po skończeniu pierwszego listu przetarła dłonią twarz, wkładając kartkę na spód stosiku. Powoli zaczynała przeglądać kolejny list, kiedy usłyszała damski głos. Zerknęła na rudowłosą istotę, uśmiechając się nikle.
- Jasne - mimo wszystko nie przerwała swojego zajęcia, a dziewczynę w istocie kojarzyła. Jej zasób informacji był co prawda niewielki, ale miała podstawy takie jak jej imię, profesja i z kim się zadaje, a także to, że w gazecie nie było o niej żadnej szczególnej wzmianki. Szara myszka.
- Ciężki dzień w pracy czy wolne? - spytała nagle. Skoro miała okazję, by porozmawiać z kimś nieznajomym, postanowiła ją wykorzystać.
Re: St James Park
Marie odwzajemniła subtelny uśmiech, lekko opadając na ławkę. Nieznajoma wyglądała na zajętą, kiedy tak uparcie kreśliła coś czerwonym długopisem na kartce papieru, więc czarownica postanowiła nie zawracać jej głowy. Nie wszyscy lubili pogawędki z przypadkowymi nieznajomymi. W ramach nieprzeszkadzania towarzyszce, oparła się wygodnie, zjeżdżając w dół o kilka centymetrów i zamykając na chwilę oczy, pozwoliła sobie odpłynąć w przyjemny niebyt, z którego jednak wkrótce wyrwał ją głos kobiety.
- Całkiem produktywny dzień w pracy – Francuzka skorygowała pierwszą podsuniętą jej przez kobietę opcję. Praca w Świętym Mungu już dawno nie była równie przyjemna, może dlatego, że panna Volante zaczynała – oprócz licznych dyżurów – mieć także czas dla siebie. Częściej bywała w domu, odżywiała się racjonalnie, pozwalała sobie na wieczorne wyjścia i chadzanie własnymi ścieżkami, przy czym chyba właśnie to ostatnie najbardziej jej się spodobało. I o ile nieznajoma jej kobieta, z niewiadomych jej powodów, miałaby nazywać ją szarą myszką, o tyle ona miała się po prostu za skromną. Była uzdrowicielką, nie celebrytką, a jej sukces powinno się mierzyć w godzinach spędzonych w szpitalu, a nie w stronach, które zawierałyby kłamliwe opisy jej wyssanych z palca romansów.
- Dawno przyjechałaś do Londynu? – Marie, oszacowawszy w myślach wiek i młody wygląd kobiety, postanowiła zaryzykować i zwrócić się do niej osobiście. Szatynkę zdradzał akcent i oryginalny, tak bardzo odbiegający od angielskiego, typ urody.
- Całkiem produktywny dzień w pracy – Francuzka skorygowała pierwszą podsuniętą jej przez kobietę opcję. Praca w Świętym Mungu już dawno nie była równie przyjemna, może dlatego, że panna Volante zaczynała – oprócz licznych dyżurów – mieć także czas dla siebie. Częściej bywała w domu, odżywiała się racjonalnie, pozwalała sobie na wieczorne wyjścia i chadzanie własnymi ścieżkami, przy czym chyba właśnie to ostatnie najbardziej jej się spodobało. I o ile nieznajoma jej kobieta, z niewiadomych jej powodów, miałaby nazywać ją szarą myszką, o tyle ona miała się po prostu za skromną. Była uzdrowicielką, nie celebrytką, a jej sukces powinno się mierzyć w godzinach spędzonych w szpitalu, a nie w stronach, które zawierałyby kłamliwe opisy jej wyssanych z palca romansów.
- Dawno przyjechałaś do Londynu? – Marie, oszacowawszy w myślach wiek i młody wygląd kobiety, postanowiła zaryzykować i zwrócić się do niej osobiście. Szatynkę zdradzał akcent i oryginalny, tak bardzo odbiegający od angielskiego, typ urody.
Re: St James Park
Poskładała wszystkie papiery, wsadzając je z powrotem do torebki a następnie zdjęła okulary z oczu, spoglądając na uzdrowicielkę z lekkim, aczkolwiek szczerym, uśmiechem. W tym przypadku nie miała zamiaru przeprowadzać rozmowy po to, żeby w następnym numerze gazety obsmarować Francuzkę, bądź podciągać ją pod kategorię stale obserwowanych. Skoro już miała upragnione wolne od pracy, tak nie miała zamiaru na siłę szukać sobie tematów. Poza tym, określenie Marie jako szarej myszki, nawet w myślach, wcale nie miało obraźliwego wydźwięku, wręcz przeciwnie. Moretti lubiła takie osoby - czyli takie, które ceniły swoją prywatność i nie dawały jej, jako redaktorce, powodów do pisania artykułów na jej temat.
- Bardzo dawno, jakiś rok, może troszkę więcej, ale pięć miesięcy temu kupiłam mieszkanie w dzielnicy niedaleko stąd - odpowiedziała. Zapomniała o jednej podstawowej rzeczy - rozmowa sama w sobie była w porządku, ale rozmowa z kimś kogo teoretycznie nie znała była istną katorgą. Wszystkie uprzejmości, wszystkie pytania i kontrolowanie języka, by nie powiedzieć za dużo.
- Produktywny dzień mówisz? Czemu nie weźmiesz wolnego i nie wyjedziesz? Nie wyglądasz mi na osobę stąd - zaraz po tym wzniosła ręce w obronnym geście, który miał oznaczać nieme przeprosiny, po czym dodała: - Akcent Cię zdradza. I rysy twarzy - kiedy opróżniła butelkę do końca, spojrzała na kawałek plastiku z niezadowoleniem, wyrzucając go do stojącego obok ławki kosza. Najbliższy sklep był na drugim końcu parku, z kolei najbliższe źródło wody było przed nią, w postaci jeziora. Nie upadła jednak jeszcze na głowę, żeby w akcie desperacji siorbać wodę zapewne z niezbadanego przez sanepid koryta.
- Bardzo dawno, jakiś rok, może troszkę więcej, ale pięć miesięcy temu kupiłam mieszkanie w dzielnicy niedaleko stąd - odpowiedziała. Zapomniała o jednej podstawowej rzeczy - rozmowa sama w sobie była w porządku, ale rozmowa z kimś kogo teoretycznie nie znała była istną katorgą. Wszystkie uprzejmości, wszystkie pytania i kontrolowanie języka, by nie powiedzieć za dużo.
- Produktywny dzień mówisz? Czemu nie weźmiesz wolnego i nie wyjedziesz? Nie wyglądasz mi na osobę stąd - zaraz po tym wzniosła ręce w obronnym geście, który miał oznaczać nieme przeprosiny, po czym dodała: - Akcent Cię zdradza. I rysy twarzy - kiedy opróżniła butelkę do końca, spojrzała na kawałek plastiku z niezadowoleniem, wyrzucając go do stojącego obok ławki kosza. Najbliższy sklep był na drugim końcu parku, z kolei najbliższe źródło wody było przed nią, w postaci jeziora. Nie upadła jednak jeszcze na głowę, żeby w akcie desperacji siorbać wodę zapewne z niezbadanego przez sanepid koryta.
Re: St James Park
A więc jednak cudzoziemka – przemknęło przez myśl czarownicy, kiedy kobieta uchyliła przed nią rąbka tajemnicy w kwestii swojego przyjazdu do stolicy Anglii. Nieznajoma sprawnie zdemaskowała również jej narodowość, a raczej brak podobieństwa do rodowitych Anglików. Londyn był skupiskiem chyba wszystkich istniejących narodowości świata. Spacerując tutejszymi uliczkami łatwiej było natknąć się na cudzoziemca niż pełnokrwistego Anglika, ale to właśnie ta różnorodność kultur, mieszanka ras, plątanina żywych kolorów stanowiły o wyjątkowym charakterze miasta.
- Nieco ponad miesiąc temu, porzuciłam romantyczny Paryż – ruda postanowiła podzielić się z nieznajomą tą informacją w imię zasady ufność za ufność, jeśli w dzisiejszych czasach taka w ogóle istniała. Na przekór anonimowości świata, panna Volante była istotką dość ufną, ale w żadnym wypadku szaloną; nigdy w życiu nie wpadłaby na pomysł, by zdradzać obcej osobiste dane. Zagraniczna szatynka nie wyglądała jednak na niebezpieczną, więc Marie ochoczo kontynuowała niezobowiązującą rozmowę.
- Ludzie nie biorą sobie wolnego od chorowania. Zaczął się sezon urlopowy, a szpital musi funkcjonować na intensywnych obrotach, odpocząć mogę i tutaj, na miejscu, ale myślę, że i na mój prawdziwy urlop w tym pędzie znajdzie się czas – wyjaśniła, beztrosko wzruszając ramionami. Tego popołudnia była niezwykle pogodna, wręcz tryskała optymizmem. Lato dobrze na nią działało.
- A ty? Dlaczego nie weźmiesz sobie wolnego? Przed chwilą kreśliłaś coś czerwonym długopisem na stosie kartek, więc musisz być nauczycielką, a że mamy wakacje... Jesteś korepetytorką, prawda? – Volante, jak na uzdrowicielką przestało, była całkiem bystrą, łatwo kojarzącą fakty obserwatorką.
- Nieco ponad miesiąc temu, porzuciłam romantyczny Paryż – ruda postanowiła podzielić się z nieznajomą tą informacją w imię zasady ufność za ufność, jeśli w dzisiejszych czasach taka w ogóle istniała. Na przekór anonimowości świata, panna Volante była istotką dość ufną, ale w żadnym wypadku szaloną; nigdy w życiu nie wpadłaby na pomysł, by zdradzać obcej osobiste dane. Zagraniczna szatynka nie wyglądała jednak na niebezpieczną, więc Marie ochoczo kontynuowała niezobowiązującą rozmowę.
- Ludzie nie biorą sobie wolnego od chorowania. Zaczął się sezon urlopowy, a szpital musi funkcjonować na intensywnych obrotach, odpocząć mogę i tutaj, na miejscu, ale myślę, że i na mój prawdziwy urlop w tym pędzie znajdzie się czas – wyjaśniła, beztrosko wzruszając ramionami. Tego popołudnia była niezwykle pogodna, wręcz tryskała optymizmem. Lato dobrze na nią działało.
- A ty? Dlaczego nie weźmiesz sobie wolnego? Przed chwilą kreśliłaś coś czerwonym długopisem na stosie kartek, więc musisz być nauczycielką, a że mamy wakacje... Jesteś korepetytorką, prawda? – Volante, jak na uzdrowicielką przestało, była całkiem bystrą, łatwo kojarzącą fakty obserwatorką.
Re: St James Park
Nawet jeśli nie miała zamiaru zdradzać jej osobistych danych, to Moretti i tak wiedziała o niej dość sporo, więc te informacje usłyszane z ust rudowłosej nie były jej potrzebne do szczęścia. Wystarczyło zaglądnąć do odpowiedniej osoby w redakcji i jak na pstryknięcie palcem informacje miała od zaraz. Wypowiedź rudej przyjęła ze spokojem, choć w myślach zaśmiała się kpiąco. Jeśli sezonem urlopowym nazywała kocioł spowodowany porwaniami i atakami na uczniów, a ostatnio także zamachem na ministra to tak... sezon urlopowy zaczął się niewątpliwie na dobre.
- Nie jesteś jedyną osobą pracującą w szpitalu, więc nie wiem w czym tkwi problem - powiodła wzrokiem za pływającymi po jeziorze łabędziami, a na kolejne słowa Volante uśmiechnęła się mimowolnie. Bystre stworzenie, musiała przyznać, chociaż już dawno doszła do wniosku, że ta oto siedząca obok jest idealnym przykładem na przysłowie cicha woda brzegi rwie - z zewnątrz niczym laleczka z saskiej porcelany, stroniąca od ludzi a w razie czego potrafiła pokazać pazurki, wiedząc o wiele więcej niż się komuś wydawało. Tak, była typem osoby, na którą należało uważać, według Włoszki. Niestety ludzie byli na tyle małostkowi, że nie zauważali takich rzeczy. Zresztą, czy w dzisiejszych czasach ludzie widzieli coś poza czubkiem własnego nosa?
- Jestem korepetytorką - potwierdziła, zarzucając na plecy kasztanowe włosy. - Nie mogę wziąć wolnego, bo wakacje to taki okres, kiedy wszyscy mają czas na głupoty, jak nauka włoskiego. Ale bycie i nauczycielką i lektorem w szkole językowej jest nudne, dlatego dziś dostałam zezwolenie na leniwienie się - skłamała gładko.
- Nie jesteś jedyną osobą pracującą w szpitalu, więc nie wiem w czym tkwi problem - powiodła wzrokiem za pływającymi po jeziorze łabędziami, a na kolejne słowa Volante uśmiechnęła się mimowolnie. Bystre stworzenie, musiała przyznać, chociaż już dawno doszła do wniosku, że ta oto siedząca obok jest idealnym przykładem na przysłowie cicha woda brzegi rwie - z zewnątrz niczym laleczka z saskiej porcelany, stroniąca od ludzi a w razie czego potrafiła pokazać pazurki, wiedząc o wiele więcej niż się komuś wydawało. Tak, była typem osoby, na którą należało uważać, według Włoszki. Niestety ludzie byli na tyle małostkowi, że nie zauważali takich rzeczy. Zresztą, czy w dzisiejszych czasach ludzie widzieli coś poza czubkiem własnego nosa?
- Jestem korepetytorką - potwierdziła, zarzucając na plecy kasztanowe włosy. - Nie mogę wziąć wolnego, bo wakacje to taki okres, kiedy wszyscy mają czas na głupoty, jak nauka włoskiego. Ale bycie i nauczycielką i lektorem w szkole językowej jest nudne, dlatego dziś dostałam zezwolenie na leniwienie się - skłamała gładko.
Re: St James Park
Święty Mung był – jeśli nie największą, to na pewno najpopularniejszą – magiczną placówką medyczną w Europie, nic więc dziwnego, że mimo licznego personelu, uzdrowicieli wciąż brakowało. Nie mające końca wypadki w Hogwarcie regularnie dostarczały im rannych, nie wspominając już o ostatnich wydarzeniach, związanych z porwaniem samego dyrektora i próbą zabójstwa Ministra Magii. Uzdrowiciele byli jednak tylko ludźmi, mieli własne rodziny, plany i dopóki większość z nich nie miała zielonego pojęcia, jak bardzo źle dzieje się w magicznym świecie, mieli prawo do odpoczynku, a co za tym idzie, do urlopu.
- Tym bardziej nie mogę tak po prostu wyjechać, kiedy akurat mam na to ochotę. Jeśli wszyscy zapragnęlibyśmy wakacji w tym samym czasie, pacjenci pozostaliby bez opieki – wyjaśniła pobieżnie. Być może w mugolskich szpitalach kwestia urlopu miała się inaczej, choćby ze względu na liczną kadrę medyczną.
- Zresztą, pracuję dopiero od miesiąca, przedtem miałam kilka tygodni przerwy na zorganizowanie przeprowadzki, skończenie remontu i dopełnienie wszystkich formalności – wyznała, przyciągając kolana do klatki piersiowej i otulając je ramionami.
Nauka włoskiego? Ruda zerknęła na swoją rozmówczynię z boku, przyglądając jej się uważnie. No tak! Anonimowa szatynka pochodziła zatem z przepięknej, słonecznej Italii!
- Porzuciłaś gorący półwysep na rzecz deszczowej, mglistej Anglii? – w jej głosie odnaleźć można było wyraźnie zdziwienie. Volante była przed kilkoma laty w Rzymie, samym sercu Włoch i z miejsca zakochała się w tamtejszym klimacie, kulturze, obyczajach, ludziach. We Włoszech wszystko wydawało się sto razy piękniejsze i lepsze niż w rzeczywistości.
- Tym bardziej nie mogę tak po prostu wyjechać, kiedy akurat mam na to ochotę. Jeśli wszyscy zapragnęlibyśmy wakacji w tym samym czasie, pacjenci pozostaliby bez opieki – wyjaśniła pobieżnie. Być może w mugolskich szpitalach kwestia urlopu miała się inaczej, choćby ze względu na liczną kadrę medyczną.
- Zresztą, pracuję dopiero od miesiąca, przedtem miałam kilka tygodni przerwy na zorganizowanie przeprowadzki, skończenie remontu i dopełnienie wszystkich formalności – wyznała, przyciągając kolana do klatki piersiowej i otulając je ramionami.
Nauka włoskiego? Ruda zerknęła na swoją rozmówczynię z boku, przyglądając jej się uważnie. No tak! Anonimowa szatynka pochodziła zatem z przepięknej, słonecznej Italii!
- Porzuciłaś gorący półwysep na rzecz deszczowej, mglistej Anglii? – w jej głosie odnaleźć można było wyraźnie zdziwienie. Volante była przed kilkoma laty w Rzymie, samym sercu Włoch i z miejsca zakochała się w tamtejszym klimacie, kulturze, obyczajach, ludziach. We Włoszech wszystko wydawało się sto razy piękniejsze i lepsze niż w rzeczywistości.
Re: St James Park
A więc jej przypuszczenia były zgodne z prawdą, bo do całokształtu cichej wody dochodziło to, że była uparta i trzymająca swojego zdania. Włoszka skrzyżowała ręce na biuście, uśmiechając się nieznacznie na jej słowa.
- Skoro tak mówisz - wzruszyła ramionami, najwidoczniej nie mając zamiaru ciągnąć tematu jej urlopu. Nie była tutaj od żadnego zbawiania świata, a tym bardziej od zamartwiania się zdrowiem psychicznym innych ludzi, skoro jej własne odrobinę kulało i nie robiła jak na razie nic w stronę podniesienia go do granicy normy. Zdziwiony ton Francuzki spowodował, że zerknęła na nią, odrywając się od obserwacji małego - może dwuletniego - chłopca uciekającego własnej matce.
- Niespodzianka? - odparła i uprzedzając pytania rudowłosej wyjaśniła w podobny sposób co Liamowi swoją przeprowadzkę: - Włoskie standardy były za niskie na moje ambicje, tyle w temacie, żadnych gorących romansów, ucieczek z miejsca zbrodni... - co do tego pierwszego nie jestem pewna, ale niekoniecznie musisz o tym wiedzieć. By szybko odbić od tematu jej osoby, posyłając dziewczynie spojrzenie równoznaczne z niemym pytaniem "a Ty?".
- Skoro tak mówisz - wzruszyła ramionami, najwidoczniej nie mając zamiaru ciągnąć tematu jej urlopu. Nie była tutaj od żadnego zbawiania świata, a tym bardziej od zamartwiania się zdrowiem psychicznym innych ludzi, skoro jej własne odrobinę kulało i nie robiła jak na razie nic w stronę podniesienia go do granicy normy. Zdziwiony ton Francuzki spowodował, że zerknęła na nią, odrywając się od obserwacji małego - może dwuletniego - chłopca uciekającego własnej matce.
- Niespodzianka? - odparła i uprzedzając pytania rudowłosej wyjaśniła w podobny sposób co Liamowi swoją przeprowadzkę: - Włoskie standardy były za niskie na moje ambicje, tyle w temacie, żadnych gorących romansów, ucieczek z miejsca zbrodni... - co do tego pierwszego nie jestem pewna, ale niekoniecznie musisz o tym wiedzieć. By szybko odbić od tematu jej osoby, posyłając dziewczynie spojrzenie równoznaczne z niemym pytaniem "a Ty?".
Re: St James Park
Ile ludzi, tyle gustów. Najwyraźniej nie dla każdego życie w słonecznych Włoszech było szczytem marzeń i ambicji. Ostatecznie, Francuzka także dobrowolnie zrezygnowała z jednego z piękniejszych i romantyczniejszych miast Europy, wyrzekła się życia w Paryżu. Marie posłała nieznajomej przepraszający uśmiech, kiedy zdała sobie sprawę z tego, że zmusiła ją do wyjawienia szczegółów przeprowadzki. Szatynka nie wyglądała jednak na specjalnie poruszoną koniecznością krótkich wyjaśnień, zresztą nie należała chyba również do osób, które odpowiadają na kłopotliwe pytania, więc ruda szybko pozbyła się kiełkujących w niej wyrzutów sumienia. Włoszka, jak to kobieta z południowym temperamentem, nie odpowiedziałaby, gdyby nie chciała.
- Kilkadziesiąt kilometrów stąd jest szkoła z internatem, do której chodzą dzieciaki mojego zmarłego brata. Jesteśmy swoją jedyną rodziną, więc pomyślałam, że powinniśmy mieć okazję widywać się częściej. Poza tym, Paryż nie jest wcale tak romantyczny, jak mówią – czarownica wzruszyła beznamiętnie ramionami.
- Mówiłaś, że praca korepetytorki jest nudna... Powinnaś się rozerwać, jesteś zbyt młoda na spędzanie życia nad klasówkami. Mi konieczność rozrywki uświadomił co prawda zaledwie kilka dni temu przyjaciel, ale posłuchałam i wiesz co? Londyn nocą jest najgenialniejszym miejscem na Ziemi!
- Kilkadziesiąt kilometrów stąd jest szkoła z internatem, do której chodzą dzieciaki mojego zmarłego brata. Jesteśmy swoją jedyną rodziną, więc pomyślałam, że powinniśmy mieć okazję widywać się częściej. Poza tym, Paryż nie jest wcale tak romantyczny, jak mówią – czarownica wzruszyła beznamiętnie ramionami.
- Mówiłaś, że praca korepetytorki jest nudna... Powinnaś się rozerwać, jesteś zbyt młoda na spędzanie życia nad klasówkami. Mi konieczność rozrywki uświadomił co prawda zaledwie kilka dni temu przyjaciel, ale posłuchałam i wiesz co? Londyn nocą jest najgenialniejszym miejscem na Ziemi!
Re: St James Park
Jeszcze przez dłuższą chwilę wpatrywała się w swoją rozmówczynię, ale jej wzrok nie był nachalny, jak to niektórych nieznajomych. Był stonowany, może odrobinę nieobecny, ale na pewno pojawiała się w nim nuta zaciekawienia rozmówcą.
- Nie jest? - powtórzyła po niej, gdy podzieliła się komentarzem na temat Paryża. - Nie byłam, więc nie ocenię, ale Ty mieszkając tam pewnie od dziecka po prostu nie zauważasz tej magii. Tak jak ja nie zauważam magii Włoch - zaraz po tych słowach wróciła do obserwacji małego uciekiniera, który kilka metrów dalej najwidoczniej skapitulował. Ale po chwili wiedziała dlaczego chłopiec stanął jak wmurowany, machając poirytowany rączkami. Z niedowierzaniem wpatrywała się w długą smycz, na której dziecko było prowadzone przez swoją rodzicielkę.
- To już nawet dzieci biegają w szelkach? - mruknęła sama do siebie, nie odrywając wzroku od najbardziej absurdalnej rzeczy jaką widziała w ciągu ostatnich kilku dni. Dziecko na smyczy, na litość boską... dopiero słowa rudowłosej sprowadziły ją do wcześniejszego tematu rozmowy.
- Wiem, spaceruję co jakiś czas nocą po Londynie - nawet jeśli ostudziła jej zapał, to nie zrobiła tego specjalnie. Powiedziała jej swoje zdanie, wyrobione ostatecznie wczoraj, kiedy nachodziła się za wszystkie czasy po tej lepszej części miasta.
- Nie jest? - powtórzyła po niej, gdy podzieliła się komentarzem na temat Paryża. - Nie byłam, więc nie ocenię, ale Ty mieszkając tam pewnie od dziecka po prostu nie zauważasz tej magii. Tak jak ja nie zauważam magii Włoch - zaraz po tych słowach wróciła do obserwacji małego uciekiniera, który kilka metrów dalej najwidoczniej skapitulował. Ale po chwili wiedziała dlaczego chłopiec stanął jak wmurowany, machając poirytowany rączkami. Z niedowierzaniem wpatrywała się w długą smycz, na której dziecko było prowadzone przez swoją rodzicielkę.
- To już nawet dzieci biegają w szelkach? - mruknęła sama do siebie, nie odrywając wzroku od najbardziej absurdalnej rzeczy jaką widziała w ciągu ostatnich kilku dni. Dziecko na smyczy, na litość boską... dopiero słowa rudowłosej sprowadziły ją do wcześniejszego tematu rozmowy.
- Wiem, spaceruję co jakiś czas nocą po Londynie - nawet jeśli ostudziła jej zapał, to nie zrobiła tego specjalnie. Powiedziała jej swoje zdanie, wyrobione ostatecznie wczoraj, kiedy nachodziła się za wszystkie czasy po tej lepszej części miasta.
Re: St James Park
- Widocznie słaba ze mnie romantyczka – skwitowała. Nigdy nie zastanawiała się nad tym, czy aby na pewno to nie jedynie jej uprzedzenia sprawiały, że nie była w stanie dostrzec wyjątkowości miasta, przez wielu ludzi uważanego za stolicę miłości. Osobiście wolała wierzyć w to, że Paryż był po prostu przereklamowany. Cóż to za Francuzka, która nie chodziła z głową w chmurach, która nie kierowała się w swoim życiu sercem, a rozumem? Najwyraźniej medycyna zabiła w niej ostatnie pokłady romantyzmu.
- Niektórzy stanowczo nie powinni nigdy fundować sobie dzieci – podłapała, kiedy matka z dzieckiem wyposażonym – tak, to idealne słowo – w szelki, minęła w drodze do wyjścia ławkę, na której siedziały.
Choć obraz nie był do końca normalny, Volante nie wydawała się równie zszokowana, co Włoszka. Widziała już wystarczająco dużo anomalii, by pojąć, jak oryginalnym miastem był Londyn.
- Może powinnaś sobie pozwolić na jakąś szaloną imprezę? - nieznajomej nie udało się ostudzić zapału rudej. Od ostatniego wyjścia do klubu wciąż była zafascynowana nocnym życiem stolicy.
- Niektórzy stanowczo nie powinni nigdy fundować sobie dzieci – podłapała, kiedy matka z dzieckiem wyposażonym – tak, to idealne słowo – w szelki, minęła w drodze do wyjścia ławkę, na której siedziały.
Choć obraz nie był do końca normalny, Volante nie wydawała się równie zszokowana, co Włoszka. Widziała już wystarczająco dużo anomalii, by pojąć, jak oryginalnym miastem był Londyn.
- Może powinnaś sobie pozwolić na jakąś szaloną imprezę? - nieznajomej nie udało się ostudzić zapału rudej. Od ostatniego wyjścia do klubu wciąż była zafascynowana nocnym życiem stolicy.
Re: St James Park
Romantyzm... czy romantyzm w ogóle istniał w tym wieku? Jakiś na pewno, ale nie taki jak kiedyś. Dziś nie było miejsca na wschody słońca, czułe słówka i ekstrawaganckie randki. Dziś romantyzm przejawiał się tym, że facet po seksie nie zasypiał od razu tylko tulił swoją partnerkę albo tym, raz z łaski na uciechę przypomniał sobie, że o swoją kobietę się powinno starać codziennie a nie od wielkiego święta. Większość wyznała zasadę, że romantyzm był przereklamowany, a Francesca nawet jeśli nie była romantyczną duszą - była kobietą i zwracała uwagę na takie drobiazgi. Przynajmniej z jej perspektywy tak to wyglądało. Nie skomentowała już ani wzmianki o Paryżu ani szelek - kwestię dziecka również wolała przemilczeć, bo matka była blisko z nich, z kolei skacowany humor u kłótliwej z natury Włoszki nie był odpowiednim do wdawania się w dyskusje.
- Znamy się zaledwie od piętnastu minut a Ty proponujesz mi szaloną imprezę? - uśmiechnęła się, spoglądając zaintrygowana na Volante. - Ale kontynuuj, chętnie posłucham - to, że na słowo alkohol miała odruch wymiotny się chwilowo nie liczyło.
- Znamy się zaledwie od piętnastu minut a Ty proponujesz mi szaloną imprezę? - uśmiechnęła się, spoglądając zaintrygowana na Volante. - Ale kontynuuj, chętnie posłucham - to, że na słowo alkohol miała odruch wymiotny się chwilowo nie liczyło.
Re: St James Park
Nieznajoma Włoszka musiała źle zrozumieć jej intencje. Marie zrobiła sobie jedynie przerwę między kolejnymi dyżurami. Zaskoczona takim obrotem spraw, czarownica krytycznym spojrzeniem zmierzyła swój strój. Para sportowych szortów, luźny top i buty do joggingu daleko odbiegały od przyjętych w Londynie standardów wieczorowych.
- Ta szalona impreza w moim przypadku będzie musiała kilka dni poczekać – zaczęła, podnosząc się z ławki. Zasiedziała się, a miała przecież tylko chwilę pobiegać.
- Ale mogę pokazać ci fajny lokal – zaproponowała. Ku jej zdziwieniu, szatynka znudzona najwyraźniej do granic możliwości bezczynnością, przystała na jej pomysł i po chwili obie ruszyły w kierunku wyjścia z parku.
- Ta szalona impreza w moim przypadku będzie musiała kilka dni poczekać – zaczęła, podnosząc się z ławki. Zasiedziała się, a miała przecież tylko chwilę pobiegać.
- Ale mogę pokazać ci fajny lokal – zaproponowała. Ku jej zdziwieniu, szatynka znudzona najwyraźniej do granic możliwości bezczynnością, przystała na jej pomysł i po chwili obie ruszyły w kierunku wyjścia z parku.
Re: St James Park
Obecność Jeunesse w Londynie tego pięknego popołudnia była czymś dziwnym. Krótko mówiąc: dopiero po kilku dniach postanowiła opuścić swój pokój, w którym zabunkrowała się tuż po powrocie z Kanady - wyjazd sam w sobie był bardzo fajny, okolica piękna, mogła podbudować swój związek... ale nie wszystkie bajki kończyły się szczęśliwie, dlatego do Hogsmeade wróciła sama; sama, czyli sama i wolna. Jak to dziewczyna popłakała sobie, nie miała ochoty na nic i nie rozmawiała z nikim, obżerała się słodyczami, dodatkowo zapijając smutki w alkoholu. Miała do tego pełne prawo, a że w domu przy Downing Street pomieszkiwała na dobrą sprawę samotnie, bo Audrey wraz z Joelem, przebywała gdzieś z daleka od jej zasięgu, podobnie pozostałe domowniczki, nawet nie próbowała się powstrzymywać i udawać silnej.
Dzisiejszego ranka jednak obudziła się wyjątkowo spokojna, doprowadziła dom do porządku a następnie siebie i kiedy przypomniała sobie, że za trzy dni miała jechać w odwiedziny do rodziców, do Liverpoolu, postanowiła pojechać do Londynu po bilet na pociąg a przy okazji tak o, żeby powłóczyć się bez większego celu ulicami wielkiego miasta. Ubrana całkiem normalnie – w jasne, obcisłe jeansy, białą luźną bluzkę opadającą jej z jednego ramienia, co ukazywało oczojebne różowe ramiączko od stanika, w czarnych klapkach na koturnie mającej może dziesięć centymetrów, z przerzuconą przez ramię torbą w takim samym odcieniu co buty - siedziała właśnie na murku, nad niewielkim bajorkiem, wpatrując się w przeciwległy brzeg. Całość jej wyglądu dopełniały porozrzucane w nieładzie włosy, od czasu do czasu przytrzymywane przez okulary przeciwsłoneczne i w żaden sposób nie przypominała teraz księżniczki, którą ją nazywano.
- Pięknie, pięęęknie - burknęła pod nosem, wyjmując z torebki papierosa a później zapaliła go, dokarmiając przyjaciela zwanego rakiem.
Dzisiejszego ranka jednak obudziła się wyjątkowo spokojna, doprowadziła dom do porządku a następnie siebie i kiedy przypomniała sobie, że za trzy dni miała jechać w odwiedziny do rodziców, do Liverpoolu, postanowiła pojechać do Londynu po bilet na pociąg a przy okazji tak o, żeby powłóczyć się bez większego celu ulicami wielkiego miasta. Ubrana całkiem normalnie – w jasne, obcisłe jeansy, białą luźną bluzkę opadającą jej z jednego ramienia, co ukazywało oczojebne różowe ramiączko od stanika, w czarnych klapkach na koturnie mającej może dziesięć centymetrów, z przerzuconą przez ramię torbą w takim samym odcieniu co buty - siedziała właśnie na murku, nad niewielkim bajorkiem, wpatrując się w przeciwległy brzeg. Całość jej wyglądu dopełniały porozrzucane w nieładzie włosy, od czasu do czasu przytrzymywane przez okulary przeciwsłoneczne i w żaden sposób nie przypominała teraz księżniczki, którą ją nazywano.
- Pięknie, pięęęknie - burknęła pod nosem, wyjmując z torebki papierosa a później zapaliła go, dokarmiając przyjaciela zwanego rakiem.
Re: St James Park
- Masz, wyprowadź psa. - w dłoń Miszy ktoś wetknął smycz, a sam posiadacz tejże dłoni spojrzał z nieukrywaną pogardą na swojego kuzyna, a właściciela wielkiego czworonoga który radośnie merdał ogonem i aż przebierał łapkami na myśl o zbliżającym się spacerze.
- ... dziewczyna ma przyjść za pięć minut, rusz dupę. - no, teraz gotów był podnieść się ze swojego fotela i odłożyć na bok książkę, by z bólem serca podejść do swoich trampek i powoli nasunąć je na stopy. Nawet ich nie sznurował, bo i po co. Szybkie spojrzenie w lustro- koszulka była czysta z nadrukiem ze znanej w mugolskich internetach bajki "Happy Tree Friends" i przedstawiała jakiegoś psychokrólika, a na nogach miał zwykłe spodnie, które nieco przypominały rurki bo nieco opinały jego umięśnione łydki. Z komody stojącej w przedpokoju wziął czarne okulary przeciwsłoneczne i wychodząc nie odezwał się ani słowem. Wygrzebał za to z kieszeni telefon komórkowy i szybko napisał SMSa do Leny, żeby nie wracała do domu do wieczora, a on sam jest w parku z psem, po czym udał się do najbliższego parku. Wiedział, że nie ma co wracać wcześniej do domu, bo po co przerywać starszemu o parę lat kuzynowi miłe chwile. Z kieszeni spodni wygrzebał papierosa i schował go do ust i pogrzebał jeszcze chwilę. Kuuuuur... zapalniczki jak nie było tak nie ma. W dodatku pies zatrzymał się, żeby obsikać drzewo. Wznosząc błagalnie oczy ku niebu odczekał aż czworonóg opróżni swój pęcherz moczowy i poszedł dalej. W pewnym momencie skurczybyk go pociągnął jakby nie wiadomo co zobaczył. Okazało się, że powodem jego radości było niewielkie jeziorko, a żaden ze znaków nie wskazywał na to, że psy w nim kąpać się nie mogą. Najwyżej uda Rosjanina... wróć. On był Rosjaninem i nie musiał udawać. Odpiął karabińczyk dając psu odrobinę swobody, a ten wypruł jak strzała w kierunku wody i zaraz do niej skoczył. Sam Misza podszedł do murku wciąż trzymając papierosa między wargami i smycz owiniętą przy nadgarstku i rozejrzał się nerwowo. Siedząca obok niego dziewczyna paliła papierosa i to jawnie. Zdjął więc okulary opierając je o czoło i podszedł bliżej.
- Hej... Masz może ogień? - zapytał, a jego rosyjski akcent przebił się przez angielszczyznę którą opanował już niemalże do końca. Uśmiechnął się jakby przepraszająco do dziewczyny oczekując pozytywnego rozpatrzenia jego podania o zapalniczkę.
- ... dziewczyna ma przyjść za pięć minut, rusz dupę. - no, teraz gotów był podnieść się ze swojego fotela i odłożyć na bok książkę, by z bólem serca podejść do swoich trampek i powoli nasunąć je na stopy. Nawet ich nie sznurował, bo i po co. Szybkie spojrzenie w lustro- koszulka była czysta z nadrukiem ze znanej w mugolskich internetach bajki "Happy Tree Friends" i przedstawiała jakiegoś psychokrólika, a na nogach miał zwykłe spodnie, które nieco przypominały rurki bo nieco opinały jego umięśnione łydki. Z komody stojącej w przedpokoju wziął czarne okulary przeciwsłoneczne i wychodząc nie odezwał się ani słowem. Wygrzebał za to z kieszeni telefon komórkowy i szybko napisał SMSa do Leny, żeby nie wracała do domu do wieczora, a on sam jest w parku z psem, po czym udał się do najbliższego parku. Wiedział, że nie ma co wracać wcześniej do domu, bo po co przerywać starszemu o parę lat kuzynowi miłe chwile. Z kieszeni spodni wygrzebał papierosa i schował go do ust i pogrzebał jeszcze chwilę. Kuuuuur... zapalniczki jak nie było tak nie ma. W dodatku pies zatrzymał się, żeby obsikać drzewo. Wznosząc błagalnie oczy ku niebu odczekał aż czworonóg opróżni swój pęcherz moczowy i poszedł dalej. W pewnym momencie skurczybyk go pociągnął jakby nie wiadomo co zobaczył. Okazało się, że powodem jego radości było niewielkie jeziorko, a żaden ze znaków nie wskazywał na to, że psy w nim kąpać się nie mogą. Najwyżej uda Rosjanina... wróć. On był Rosjaninem i nie musiał udawać. Odpiął karabińczyk dając psu odrobinę swobody, a ten wypruł jak strzała w kierunku wody i zaraz do niej skoczył. Sam Misza podszedł do murku wciąż trzymając papierosa między wargami i smycz owiniętą przy nadgarstku i rozejrzał się nerwowo. Siedząca obok niego dziewczyna paliła papierosa i to jawnie. Zdjął więc okulary opierając je o czoło i podszedł bliżej.
- Hej... Masz może ogień? - zapytał, a jego rosyjski akcent przebił się przez angielszczyznę którą opanował już niemalże do końca. Uśmiechnął się jakby przepraszająco do dziewczyny oczekując pozytywnego rozpatrzenia jego podania o zapalniczkę.
Misza GregorovicUczeń: Durmstrang - Urodziny : 06/01/1997
Wiek : 27
Skąd : Moskwa, Rosja.
Krew : czysta.
Re: St James Park
Kontrolnie zerknęła do paczki z papierosami, krzywiąc się na widok do połowy pustego opakowania. Z drugiej strony miało to swój plus, bo gdy pojedzie do Liverpoolu nie może mieć przy sobie papierosów, coby znowu nie wkroczyć na ścieżkę wojenną z matką. Anne nigdy nie była zwolenniczką papierochów ani alkoholu, ale skoro jej latorośl wychowywała się z kolegami na podwórku nie mogło jej to ominąć. Wrzuciła opakowanie z powrotem do torebki, wyciągając nogi przed siebie na murku, z kolei z oczu zsunęła okulary, przeglądając się w szkłach. Oczy co prawda nie były podpuchnięte od płaczu, ale miała pod nimi piękne fioletowe sińce od bezsennych nocy. Krzywiąc się na buzi z cichym westchnieniem założyła je na włosy, obserwując unoszący się w powietrzu szarobury dym.
Hej... masz może ogień?
Jakąś chwilę później te słowa skutecznie przerwały jej rozmyślania i obserwacje, dlatego powiodła wzrokiem w kierunku źródła głosu. Chłopak. Będąc w domu miała zamiar unikać płci brzydkiej jak szatan wody święconej, ale nie wzięła pod uwagę tego, że jadąc do Londynu co drugą osobą mijaną na ulicy będzie właśnie facet.
- Jasne, trzymaj - uśmiechnęła się lekko, podając mu trzymaną w drugiej dłoni zapalniczkę pomalowaną na niebiesko z jakimiś kolorowymi wzorkami. A wszystko to przez kiedyś ogarniającą jej nudę i dostępne pod ręką lakiery do paznokci. Zaraz po tym odwróciła wzrok od Miszy, obserwując taplającego się w wodzie psa a gdy ten zaczął szczekać i płynąć wgłąb bajorka, zmarszczyła czoło, skinieniem głowy wskazując na czworonoga. - Chyba pies Cię ma w nosie, bo właśnie ucieka.
Hej... masz może ogień?
Jakąś chwilę później te słowa skutecznie przerwały jej rozmyślania i obserwacje, dlatego powiodła wzrokiem w kierunku źródła głosu. Chłopak. Będąc w domu miała zamiar unikać płci brzydkiej jak szatan wody święconej, ale nie wzięła pod uwagę tego, że jadąc do Londynu co drugą osobą mijaną na ulicy będzie właśnie facet.
- Jasne, trzymaj - uśmiechnęła się lekko, podając mu trzymaną w drugiej dłoni zapalniczkę pomalowaną na niebiesko z jakimiś kolorowymi wzorkami. A wszystko to przez kiedyś ogarniającą jej nudę i dostępne pod ręką lakiery do paznokci. Zaraz po tym odwróciła wzrok od Miszy, obserwując taplającego się w wodzie psa a gdy ten zaczął szczekać i płynąć wgłąb bajorka, zmarszczyła czoło, skinieniem głowy wskazując na czworonoga. - Chyba pies Cię ma w nosie, bo właśnie ucieka.
Re: St James Park
Słysząc, że ma i widząc jak wyciąga zapalniczkę posłał jej szeroki uśmiech pełen wdzięczności. Szybko zapalił papierosa i oddał dziewczynie jej własność po czym zaciągnął się zbawiennym dymem nikotynowym. Nie mógł nie palić. To dość skomplikowana kwestia. Teoretycznie był sportowcem. Jego wyrzeźbiony w pocie sześciopak na brzuchu jawnie wskazywał na godziny spędzone na różnych siłowniach. I nie zamierzał temu zaprzeczać, bo faktycznie tak było. Nie był królem remizy zwanej potocznie Durmstrangiem, więc miał sporo czasu o zadbanie by taki sześciopak był. Nie dało się też ukryć, że chciał mieć kiedyś dziewczynę, a z bojlerem to raczej tak krucho o dziewczyny. No, ale zbaczam z toru. Papierosy... nauczył go tego jakieś dwa lata temu kolega kuzyna i tak zostało, bowiem okazało się, że młody Gregorovic łatwo wpada w nałogi i za cholerę nie umie się z nich wygrzebać. Z alkoholem też miewał problemy, ale to tłumaczył wiekiem. Wszyscy w tym wieku mieli drobne problemy z alkoholem, prawda?
- Dzięki, życie mi ratujesz. - powiedział, po czym znów zaciągnął się dokarmiając swojego niewidzialnego przyjaciela zwanego nowotworem płuc. Kochał tego przyjaciela i już nie wyobrażał sobie swojej egzystencji bez niego. Słysząc jej uwagę zaśmiał się cicho.
- Marzę o tym, ale niestety... On jest jak bumerang, zawsze wraca. - westchnął ciężko i przysiadł na murku obok niej coraz szybciej i coraz zachłanniej zaciągając się dymem. W mieszkaniu nie palił, bo z czym do rodziny? Nie chciał naklepać sobie biedy. Na mieście to już inna bajka i poza zasięgiem wzroku kochanych Gregoroviców i Borgiów to już w ogóle.
- Pies kuzyna, wychodzę z nim za każdym razem kiedy przychodzi do niego dziewczyna, czyli siedzimy w tym parku przy tym bajorku średnio trzy razy w tygodniu od początku wakacji. Szukam czegoś na impotencję żeby dosypać mu do herbaty, ale jeszcze nic nie znalazłem. - rzucił w końcu w celach wyjaśniających dlaczego chętnie psa by się pozbył. Nie był fanem czworonogów, ale ten tutaj, jakkolwiek na imię mu było, był całkiem w pytkę. I się nie gubił.
- Dzięki, życie mi ratujesz. - powiedział, po czym znów zaciągnął się dokarmiając swojego niewidzialnego przyjaciela zwanego nowotworem płuc. Kochał tego przyjaciela i już nie wyobrażał sobie swojej egzystencji bez niego. Słysząc jej uwagę zaśmiał się cicho.
- Marzę o tym, ale niestety... On jest jak bumerang, zawsze wraca. - westchnął ciężko i przysiadł na murku obok niej coraz szybciej i coraz zachłanniej zaciągając się dymem. W mieszkaniu nie palił, bo z czym do rodziny? Nie chciał naklepać sobie biedy. Na mieście to już inna bajka i poza zasięgiem wzroku kochanych Gregoroviców i Borgiów to już w ogóle.
- Pies kuzyna, wychodzę z nim za każdym razem kiedy przychodzi do niego dziewczyna, czyli siedzimy w tym parku przy tym bajorku średnio trzy razy w tygodniu od początku wakacji. Szukam czegoś na impotencję żeby dosypać mu do herbaty, ale jeszcze nic nie znalazłem. - rzucił w końcu w celach wyjaśniających dlaczego chętnie psa by się pozbył. Nie był fanem czworonogów, ale ten tutaj, jakkolwiek na imię mu było, był całkiem w pytkę. I się nie gubił.
Misza GregorovicUczeń: Durmstrang - Urodziny : 06/01/1997
Wiek : 27
Skąd : Moskwa, Rosja.
Krew : czysta.
Re: St James Park
Wcisnęła zapalniczkę do torebki potocznie zwanej czarną dziurą, po czym wróciła do obserwacji czworonoga. Po chwili, kontrolnie odwróciła się w stronę chodnika, spoglądając na gromadkę starszych pań zajmujących jedną z ławek niedaleko nich.
- Jeśli zaraz nie uciekniesz to zostaniesz wbity na pal - skwitowała krótko, podpierając się rękami z tyłu. Kwestia babć pozostawała dla niej do dnia dzisiejszego niepojęta. Potrafiły przesiadywać całymi godzinami na tym słońcu, krzywiąc się na przechodniów a gdy przyszło co do czego były święte bardziej niż sam Bóg. Nie chciała taka być na starość, ale cóż mogła poradzić? Jej babcia była w porządku (kolejna dziwna rzecz!), mama już mniej, a ona miewała takie wahania nastrojów momentami, że dziwiła się swojej metamorfomagii, że wszystko było z nią w porządku. Uśmiechając się lekko pod nosem, w końcu zawiesiła wzrok na siedzącym obok chłopaku, przyglądając mu się badawczo.
- Nie prościej znaleźć sobie dziewczynę zamiast truć kuzyna? - wyraźnie zaciekawiła ją ta kwestia, dlatego dopowiadając sobie swoje w głowie, niewiele myśląc dodała:
- A może preferujesz chłopców? Zawsze chciałam przyjaciela geja - i dopiero wtedy ugryzła się w język, zasłaniając w sekundzie dłonią usta. Jej oczy z kolei nagle były wielkie jak monety, co oznaczało, że naprawdę nie chciała tego powiedzieć.
- Przepraszam, to przez przypadek... - chociaż chciała się zaśmiać dla rozluźnienia atmosfery, dlatego że nie wiedziała czy ten nieznajomy osobnik zaraz nie zepchnie jej z tego murku do wody w ramach oburzenia, tak mimo wszystko policzki Angielki ozdobiły dwa rumieńce.
- Jeśli zaraz nie uciekniesz to zostaniesz wbity na pal - skwitowała krótko, podpierając się rękami z tyłu. Kwestia babć pozostawała dla niej do dnia dzisiejszego niepojęta. Potrafiły przesiadywać całymi godzinami na tym słońcu, krzywiąc się na przechodniów a gdy przyszło co do czego były święte bardziej niż sam Bóg. Nie chciała taka być na starość, ale cóż mogła poradzić? Jej babcia była w porządku (kolejna dziwna rzecz!), mama już mniej, a ona miewała takie wahania nastrojów momentami, że dziwiła się swojej metamorfomagii, że wszystko było z nią w porządku. Uśmiechając się lekko pod nosem, w końcu zawiesiła wzrok na siedzącym obok chłopaku, przyglądając mu się badawczo.
- Nie prościej znaleźć sobie dziewczynę zamiast truć kuzyna? - wyraźnie zaciekawiła ją ta kwestia, dlatego dopowiadając sobie swoje w głowie, niewiele myśląc dodała:
- A może preferujesz chłopców? Zawsze chciałam przyjaciela geja - i dopiero wtedy ugryzła się w język, zasłaniając w sekundzie dłonią usta. Jej oczy z kolei nagle były wielkie jak monety, co oznaczało, że naprawdę nie chciała tego powiedzieć.
- Przepraszam, to przez przypadek... - chociaż chciała się zaśmiać dla rozluźnienia atmosfery, dlatego że nie wiedziała czy ten nieznajomy osobnik zaraz nie zepchnie jej z tego murku do wody w ramach oburzenia, tak mimo wszystko policzki Angielki ozdobiły dwa rumieńce.
Re: St James Park
Patrzył jak zapalniczka ląduje w czarnym worku zwanym potocznie torebką i nie był do końca przekonany czy dane będzie komukolwiek ujrzeć jeszcze raz tą zapalniczkę. Żył w błogim przekonaniu, że co raz wpadnie do kobiecej torebki już nigdy więcej z niej nie wypadnie. Słysząc jej odpowiedź jedna z jego brwi powędrowała nieco wyżej. Wbity na pal? W Rosji robili takie rzeczy bardziej subtelnie: dawali gościowi pistolet i dwie minuty na zastrzelenie się inaczej udawali samobójstwo. Zaś we Włoszech lubili truć, czyli krótko zwięźle i na temat, a w dodatku dyskretnie.
- Tak w Anglii radzicie sobie z rosnącą falą emigrantów? - zapytał a jedna z jego brwi wciąż była wyżej. Znów zaciągnął się papierosem sprawiając tym samym niemą radość raczkowi i co jakiś czas zerkał gdzie nieznany mu z imienia pseudo przyjaciel właśnie się znajduje. On jednak pływał jak gdyby nigdy nic, a na jego pysku widać było jedynie błogą radość. Jej porada również go zdziwiła więc przez chwilę między nimi zapadła chwila ciszy w której to Gregorovic dopalił papierosa i zgniótł peta o murek obok siebie. Wypuścił powoli dym nosem i odwrócił się w stronę dziewczyny.
- Uznam to jako komplement. Podobno geje są seksualnie bardziej atrakcyjni dla kobiet. - powiedział w końcu i posłał jej szeroki uśmiech. Skąd wiedział takie rzeczy? Z hamerykańskich filmów oczywiście. On sam gejem nie był, ale też trudno było u niego mówić o pełnym zainteresowaniu płcią piękną, bo gdy przychodziło co do czego zachowywał się jak speszone dziecko. Miał w sobie jeszcze sporo nieśmiałości w stosunku do płci pięknej, którą to nieśmiałość starał się wyplenić. Przecież jak będzie znaną gwiazdą Quiddtitcha i laski będą tuzinami pchały się do jego łóżka to nie odeśle ich z kwitkiem.
- I prościej jest struć kuzyna. - dodał jeszcze i zaczął bawić się karabińczykiem od smyczy, a spojrzenie jego orzechowych tęczówek skierowane było to na towarzyszkę to na psa, którego jakby nie patrzeć pilnował.
- Tak w Anglii radzicie sobie z rosnącą falą emigrantów? - zapytał a jedna z jego brwi wciąż była wyżej. Znów zaciągnął się papierosem sprawiając tym samym niemą radość raczkowi i co jakiś czas zerkał gdzie nieznany mu z imienia pseudo przyjaciel właśnie się znajduje. On jednak pływał jak gdyby nigdy nic, a na jego pysku widać było jedynie błogą radość. Jej porada również go zdziwiła więc przez chwilę między nimi zapadła chwila ciszy w której to Gregorovic dopalił papierosa i zgniótł peta o murek obok siebie. Wypuścił powoli dym nosem i odwrócił się w stronę dziewczyny.
- Uznam to jako komplement. Podobno geje są seksualnie bardziej atrakcyjni dla kobiet. - powiedział w końcu i posłał jej szeroki uśmiech. Skąd wiedział takie rzeczy? Z hamerykańskich filmów oczywiście. On sam gejem nie był, ale też trudno było u niego mówić o pełnym zainteresowaniu płcią piękną, bo gdy przychodziło co do czego zachowywał się jak speszone dziecko. Miał w sobie jeszcze sporo nieśmiałości w stosunku do płci pięknej, którą to nieśmiałość starał się wyplenić. Przecież jak będzie znaną gwiazdą Quiddtitcha i laski będą tuzinami pchały się do jego łóżka to nie odeśle ich z kwitkiem.
- I prościej jest struć kuzyna. - dodał jeszcze i zaczął bawić się karabińczykiem od smyczy, a spojrzenie jego orzechowych tęczówek skierowane było to na towarzyszkę to na psa, którego jakby nie patrzeć pilnował.
Misza GregorovicUczeń: Durmstrang - Urodziny : 06/01/1997
Wiek : 27
Skąd : Moskwa, Rosja.
Krew : czysta.
Re: St James Park
Najwidoczniej chłopak nie zrozumiał o co jej chodzi, dlatego uśmiechnęła się nieco pobłażliwie, spoglądając na psa.
- Chodziło mi o to, że jeśli zaraz nie uciekniesz z tym psem albo nie wywabisz go z wody to tamto kółko wzajemnej adoracji wbije Cię na pal - dyskretnie ruchem głowy wskazała w stronę starszych pań, chociaż w tym momencie chyba przejawiały zainteresowanie czymś innym niż czworonogiem kąpiącym się w bajorku. Starość nie radość.
Cisza, która między nimi zapadła spowodowała, że czuła się głupio i gdy zabierała się do kolejnych przeprosin albo najlepiej ucieczki z miejsca zbrodni, milczenie zostało nagle przerwane przez chłopaka. Odetchnęła z niemałą ulgą słysząc jego odpowiedź, zamiast pełnego wyrzutów sumienia kazania.
- Nawet jeśli to co z tego? Geje preferują facetów, zresztą, nieważne... już myślałam, że zaraz mnie wepchniesz do tego jeziora - posłała mu niewinne spojrzenie. Jednak jedna rzecz nie dawała jej spokoju... mianowicie nie wiedziała czy rozmawia ze zwykłym mugolem, czy może z uczniem ze swojej szkoły, którego do tej pory nie widziała na szkolnym korytarzu. Bardziej skłaniała się do tej drugiej wersji, bo inaczej to on by ją na pewno kojarzył. Ewentualnie był nowy. Tak czy inaczej czuła się odrobinę niezręcznie, ale nie dała po sobie tego poznać, z powrotem wracając do tematu:
- Ja obstawiam wersję, że prościej jest znaleźć dziewczynę, nie wiem co Ci w tym nie pasuje - właściwie to Jeunesse obrała misję iście samobójczą wdając się z nieznajomym w dyskusję na temat związków, przy czym samo wspomnienie słowa związek ściągało nad jej głowę czarne chmury. Przypatrzyła się z uwagą Miszy a później kontrolnie zerknęła w stronę jeziora - brak czworonoga spowodował, że ślina na język przyniosła jej kolejny złośliwy komentarz, gdy jednak ów pies ni stąd ni zowąd znalazł się obok murka, zwyczajem zwierząt otrzepując się z wody, chlapiąc wszystko naokoło (w tym ją i swojego opiekuna), przetarła wierzchem dłoni mokry policzek.
- No cześć kolego - wbrew pozorom nie zaczęła się drzeć i piszczeć ani wyzywać piesa od zwykłych, śmierdzących kundli, a co najwyżej wystawiła w jego stronę rękę, mierzwiąc mu sierść na głowie.
- Chodziło mi o to, że jeśli zaraz nie uciekniesz z tym psem albo nie wywabisz go z wody to tamto kółko wzajemnej adoracji wbije Cię na pal - dyskretnie ruchem głowy wskazała w stronę starszych pań, chociaż w tym momencie chyba przejawiały zainteresowanie czymś innym niż czworonogiem kąpiącym się w bajorku. Starość nie radość.
Cisza, która między nimi zapadła spowodowała, że czuła się głupio i gdy zabierała się do kolejnych przeprosin albo najlepiej ucieczki z miejsca zbrodni, milczenie zostało nagle przerwane przez chłopaka. Odetchnęła z niemałą ulgą słysząc jego odpowiedź, zamiast pełnego wyrzutów sumienia kazania.
- Nawet jeśli to co z tego? Geje preferują facetów, zresztą, nieważne... już myślałam, że zaraz mnie wepchniesz do tego jeziora - posłała mu niewinne spojrzenie. Jednak jedna rzecz nie dawała jej spokoju... mianowicie nie wiedziała czy rozmawia ze zwykłym mugolem, czy może z uczniem ze swojej szkoły, którego do tej pory nie widziała na szkolnym korytarzu. Bardziej skłaniała się do tej drugiej wersji, bo inaczej to on by ją na pewno kojarzył. Ewentualnie był nowy. Tak czy inaczej czuła się odrobinę niezręcznie, ale nie dała po sobie tego poznać, z powrotem wracając do tematu:
- Ja obstawiam wersję, że prościej jest znaleźć dziewczynę, nie wiem co Ci w tym nie pasuje - właściwie to Jeunesse obrała misję iście samobójczą wdając się z nieznajomym w dyskusję na temat związków, przy czym samo wspomnienie słowa związek ściągało nad jej głowę czarne chmury. Przypatrzyła się z uwagą Miszy a później kontrolnie zerknęła w stronę jeziora - brak czworonoga spowodował, że ślina na język przyniosła jej kolejny złośliwy komentarz, gdy jednak ów pies ni stąd ni zowąd znalazł się obok murka, zwyczajem zwierząt otrzepując się z wody, chlapiąc wszystko naokoło (w tym ją i swojego opiekuna), przetarła wierzchem dłoni mokry policzek.
- No cześć kolego - wbrew pozorom nie zaczęła się drzeć i piszczeć ani wyzywać piesa od zwykłych, śmierdzących kundli, a co najwyżej wystawiła w jego stronę rękę, mierzwiąc mu sierść na głowie.
Re: St James Park
Kiedy wyjaśniła mu o co konkretnie jej chodziło pokiwał ze zrozumieniem głową. Starość nie radość, młodość nie wieczność. Zdawał sobie sprawę, że pewnego dnia będzie siedział na ławce w parku i rozwiązywał krzyżówki kątem oka obserwując jak młodzi ludzie palą, piją i spożywają narkotyki, a jak będą za bardzo się awanturować to będzie dzwonić na straż miejską. Będzie typowym dziadkiem jakich wielu. Te babcie też wydawały się być zwykłymi staruszkami które w komunikacji miejskiej nie ustoją minuty, za to w parku albo przed blokiem gotowe wystać są choćby kilka godzin, żeby zdobyć nowe ploteczki od swoich koleżanek z innego domu starości.
- Myślę, że zdążę im uciec jak będą chciały mnie złapać. - powiedział pewnym siebie głosem nie przeceniając przy okazji swoich możliwości. Faktycznie, jakoś nie wyobrażał sobie babci która go dogania i wbija go na pal. Czysta abstrakcja. Uśmiechnął się szeroko do swoich myśli przestając strzelać z karabińczyka smyczy, a teraz zaczął ją odwijać z nadgarstka i nawijać na drugi nadgarstek.
- Preferują facetów, a kobiety i tak do nich się ślinią... I weź tu zrozum kobiety! - wywrócił teatralnie oczętami i wyszczerzył się radośnie do Andrei. Należał zdecydowanie do tej grupy mężczyzn która nie rozwikłała jeszcze zagadek kobiecego mózgu, który jak głosi legenda, był zbudowany tak samo jak mózg faceta. Gówno prawda. Gdyby mieli tak samo zbudowany mózg zapewne mieliby podobne myślenie i spojrzenie na świat a tutaj nic z tego.
- Nie rozumiem dziewczyn, nie rozumiem związków i nie rozumiem tego całego damsko-męskiego świata. Gdyby dało się wyciągnąć z tego wszystkiego niezobowiązujący seks to ja bardzo chętnie, ale kobieta nie rozumie pojęcia seks bez zobowiązań. Przyznaj mi rację! - wygłosił jedną ze swoich teorii, a raczej teorii którą wpoił mu kochany dziadek Antonio i przestał bawić się tą przeklętą smyczą i odłożył ją na bok. Mniej więcej w tej samej chwili obok nich zmaterializował się pies i Misza musiał wytrzeć swoją twarz. Wziął więc dół czystej dotychczas koszulki i przejechał nim po swojej twarzy przy okazji prezentując jej swój sześciopak.
- Lubisz psy? - zapytał widząc jej reakcję na przybycie czworonoga. Inna zapewne wszczęłaby awanturę, ale ta tutaj wydawała się być całkiem w porządku.
- Myślę, że zdążę im uciec jak będą chciały mnie złapać. - powiedział pewnym siebie głosem nie przeceniając przy okazji swoich możliwości. Faktycznie, jakoś nie wyobrażał sobie babci która go dogania i wbija go na pal. Czysta abstrakcja. Uśmiechnął się szeroko do swoich myśli przestając strzelać z karabińczyka smyczy, a teraz zaczął ją odwijać z nadgarstka i nawijać na drugi nadgarstek.
- Preferują facetów, a kobiety i tak do nich się ślinią... I weź tu zrozum kobiety! - wywrócił teatralnie oczętami i wyszczerzył się radośnie do Andrei. Należał zdecydowanie do tej grupy mężczyzn która nie rozwikłała jeszcze zagadek kobiecego mózgu, który jak głosi legenda, był zbudowany tak samo jak mózg faceta. Gówno prawda. Gdyby mieli tak samo zbudowany mózg zapewne mieliby podobne myślenie i spojrzenie na świat a tutaj nic z tego.
- Nie rozumiem dziewczyn, nie rozumiem związków i nie rozumiem tego całego damsko-męskiego świata. Gdyby dało się wyciągnąć z tego wszystkiego niezobowiązujący seks to ja bardzo chętnie, ale kobieta nie rozumie pojęcia seks bez zobowiązań. Przyznaj mi rację! - wygłosił jedną ze swoich teorii, a raczej teorii którą wpoił mu kochany dziadek Antonio i przestał bawić się tą przeklętą smyczą i odłożył ją na bok. Mniej więcej w tej samej chwili obok nich zmaterializował się pies i Misza musiał wytrzeć swoją twarz. Wziął więc dół czystej dotychczas koszulki i przejechał nim po swojej twarzy przy okazji prezentując jej swój sześciopak.
- Lubisz psy? - zapytał widząc jej reakcję na przybycie czworonoga. Inna zapewne wszczęłaby awanturę, ale ta tutaj wydawała się być całkiem w porządku.
Misza GregorovicUczeń: Durmstrang - Urodziny : 06/01/1997
Wiek : 27
Skąd : Moskwa, Rosja.
Krew : czysta.
Re: St James Park
I znowu to samo. Ponownie posłała mu pobłażliwy uśmiech, ale ten był odrobinę inny. Jakiś taki bardziej rozbawiony i przyjaźniejszy. Przynajmniej odkąd pojawiła się w Londynie nie miała czasu na ponowne użalanie się nad sobą, co niezmiernie ją cieszyło, bo to było równoznaczne z tym, że księżniczka powoli zmartwychwstawała. Ale w ulepszonej wersji, bardziej przemyślanej, niż tej sukowatej.
- Ewentualnie zagadasz się ze mną, stracisz czujność a wtedy taka babcia zajdzie Cię z zaskoczenia i strzeli torebką w głowę - kwestia babcinych torebek też wydawała jej się dziwna. Bo o ile te torebki były małe, zapewne nie tak zawalone niepotrzebnymi szpargałami jak jej własna, tak ważyły chyba z tonę. Przekonała się o tym kilka lat temu na własnej skórze. - To nic fajnego, uwierz mi - zapewniła go szybko, nim zdążył jej cokolwiek odpowiedzieć, po czym zarzuciła na jedną stronę swoje poplątane włosy, zastanawiając się nad kolejnym tematem rozmowy. A raczej tym co odpowiedzieć, bo niestety ten nieznajomy siedzący obok chłopak miał trochę racji. Ale była kobietą z pokręconym mózgiem i nie mogła odpuścić!
- Lubimy zakupy, to znaczy nie wszystkie. Dla mnie męczarnią jest łażenie po sklepach, ale nie odbiegając od tematu... no, lubimy zakupy, geje też a wy nie. Do tego gej potrafi doradzić, odradzić, myśli jak kobieta. Tak samo jest z bieganiem nago przy gejach... wy od razu myślicie dołem - demonstracyjnie uniosła brwi, spoglądając od niechcenia w dolną partię ciała Miszy. - A oni widząc nagą kobietę nie zareagują, to znaczy nie rzucą się na nią jak to napalone samce. Albo związki. Wy macie w dupie nasze problemy, oni nie... - wymieniła na palcach trzy podstawowe argumenty dlaczego pan lubiący panów jest atrakcyjniejszy w oczach kobiet, machając chłopakowi dłonią przed twarzą.
- Spróbuj znaleźć kontrargumenty, mądralo. Tylko nie zapominaj, że jestem kobietą i zawsze mam rację - mrugnęła do niego przyjaźnie, zajmując się głaskaniem spragnionego czułości psa. Zaraz po tym czworonóg pobiegł przed siebie, w pobliskie krzaczki, jednak wciąż pozostawał w zasięgu ich wzroku.
- Niezobowiązujący seks? No co ja Ci poradzę? Są takie co się na to godzą a potem są wyzywane od najgorszych. Poza tym, prędzej czy później jedna ze stron się zakocha. Friends with benefits to fajna sprawa, ale zawsze pozostanie takie małe uczucie zazdrości, gdy w końcu któraś z osób znajdzie sobie innego partnera na stałe - wzruszyła ramionami, następnie z kolei zdjęła buty kładąc je obok torebki i usiadła na skraju murka, w bezpiecznej odległości oczywiście. Od tej strony nad wodą, stąd jej posunięcie z butami. Ostatnim czego chciała w dniu dzisiejszym to wskakiwanie do wody, by ratować swoje kochane koturny, chociaż nie była pewna czy zdołałaby je w ogóle wyciągnąć z odmętów bajorka. Rękami podparła się z tyłu, przekrzywiając głowę w bok.
- Wolę koty, ale psy też są w porządku - uśmiechnęła się, spoglądając na Miszę. - Do tej pory mi się nie przedstawiłeś.
- Ewentualnie zagadasz się ze mną, stracisz czujność a wtedy taka babcia zajdzie Cię z zaskoczenia i strzeli torebką w głowę - kwestia babcinych torebek też wydawała jej się dziwna. Bo o ile te torebki były małe, zapewne nie tak zawalone niepotrzebnymi szpargałami jak jej własna, tak ważyły chyba z tonę. Przekonała się o tym kilka lat temu na własnej skórze. - To nic fajnego, uwierz mi - zapewniła go szybko, nim zdążył jej cokolwiek odpowiedzieć, po czym zarzuciła na jedną stronę swoje poplątane włosy, zastanawiając się nad kolejnym tematem rozmowy. A raczej tym co odpowiedzieć, bo niestety ten nieznajomy siedzący obok chłopak miał trochę racji. Ale była kobietą z pokręconym mózgiem i nie mogła odpuścić!
- Lubimy zakupy, to znaczy nie wszystkie. Dla mnie męczarnią jest łażenie po sklepach, ale nie odbiegając od tematu... no, lubimy zakupy, geje też a wy nie. Do tego gej potrafi doradzić, odradzić, myśli jak kobieta. Tak samo jest z bieganiem nago przy gejach... wy od razu myślicie dołem - demonstracyjnie uniosła brwi, spoglądając od niechcenia w dolną partię ciała Miszy. - A oni widząc nagą kobietę nie zareagują, to znaczy nie rzucą się na nią jak to napalone samce. Albo związki. Wy macie w dupie nasze problemy, oni nie... - wymieniła na palcach trzy podstawowe argumenty dlaczego pan lubiący panów jest atrakcyjniejszy w oczach kobiet, machając chłopakowi dłonią przed twarzą.
- Spróbuj znaleźć kontrargumenty, mądralo. Tylko nie zapominaj, że jestem kobietą i zawsze mam rację - mrugnęła do niego przyjaźnie, zajmując się głaskaniem spragnionego czułości psa. Zaraz po tym czworonóg pobiegł przed siebie, w pobliskie krzaczki, jednak wciąż pozostawał w zasięgu ich wzroku.
- Niezobowiązujący seks? No co ja Ci poradzę? Są takie co się na to godzą a potem są wyzywane od najgorszych. Poza tym, prędzej czy później jedna ze stron się zakocha. Friends with benefits to fajna sprawa, ale zawsze pozostanie takie małe uczucie zazdrości, gdy w końcu któraś z osób znajdzie sobie innego partnera na stałe - wzruszyła ramionami, następnie z kolei zdjęła buty kładąc je obok torebki i usiadła na skraju murka, w bezpiecznej odległości oczywiście. Od tej strony nad wodą, stąd jej posunięcie z butami. Ostatnim czego chciała w dniu dzisiejszym to wskakiwanie do wody, by ratować swoje kochane koturny, chociaż nie była pewna czy zdołałaby je w ogóle wyciągnąć z odmętów bajorka. Rękami podparła się z tyłu, przekrzywiając głowę w bok.
- Wolę koty, ale psy też są w porządku - uśmiechnęła się, spoglądając na Miszę. - Do tej pory mi się nie przedstawiłeś.
Re: St James Park
Widząc jej uśmiech posłał jej najbardziej przepraszający z puli swoich uśmiechów. Nie rozumiał jeszcze wielu powiedzeń i niuansów języka angielskiego, ale miał cichą nadzieję, że niedługo nadrobi te braki. W końcu praktyka czyni mistrza! Świadomość, że Lena trochę lepiej sobie radzi z tym wszystkim działała też na niego motywująco. W innym przypadku pewnie nie ciągnąłby tej rozmowy z nieznajomą, a zakończyłby ją na tym "Dzięki." które wypowiedział przy oddawaniu jej zapalniczki. Musiał jednak się rozwijać i mówić, mówić, mówić. Zaśmiał się cicho słysząc jej uwagę.
- Może jednak przeżyłbym ten niespodziewany atak... - powiedział cicho, ale w jego głosie nie było już słychać tej pewności co wcześniej. Kto wie co takie babcie noszą w tych swoich torebkach? Może ma tam małą cegłę która rozwaliłaby jego głowę sprawiając, że zakończyłby swój żywot w wieku lat siedemnastu? Nie no, za młody był żeby umierać. Jeszcze nawet nie zdążył zrobić międzynarodowej kariery jako zawodnik... Kiedy nieznajoma zaczęła swój wykład słuchał jej z uwagą w myślach odnotowując poprawki do tego wykładu, bo niekoniecznie popierał jej zdanie. Słysząc, że ma poszukać kontrargumentów na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmieszek. Już miał gotowe kontrargumenty.
- Błąd. Nie lubimy marnowania czasu i pieniędzy, a nie zakupów. Wy wychodzicie do sklepu, spędzacie w nim kilka godzin i na koniec wychodzicie z pustymi rękami, albo z pustymi portfelami i stertą zbędnych szmat. Ja jak idę do sklepu wychodzę po kwadransie z tym co przyszedłem i jeszcze zostaje mi trochę kaski. I nie widzę nic fajnego w krążeniu w tę i z powrotem po centrum handlowym, podczas gdy u kobiet pojawiają się takie malutkie kurwiki w oczach i latają w tą i z powrotem do bankomatów z manią "muszę to mieć", a potem takie ubrania leżą w szafie i już ponoszone. - wzruszył ramionami wciąż obserwując psa. Teraz leżał obok krzaka w cieniu do góry brzuchem a na pysku było wymalowane bezgraniczne szczęście.
- Przepraszam, ubieracie się dla samych siebie czy dla mężczyzn? Jeśli chcecie się ubrać dla samych siebie to chyba są lusterka i zdrowy rozum. Jeśli chcecie ubrać się ładnie dla faceta to dlaczego nie zapytacie o opinię faceta tylko drugą kobitkę? Nie wiem czy zauważyłaś, ale kobitki są zawistne i zwykle kłamią, żeby wpędzić drugą w zły nastrój. Facet za to zawsze jest szczery. I to mówię o facecie, a nie kapciu który boi się powiedzieć prawdę w stylu: grubo wyglądasz w tej sukience, nie kupuj jej. - odparł drugi jej argument i zastanowił się znów. Cóż za głębokie przemyślenia! I pomyśleć, że mówi to wszystko na trzeźwo... niebywałe wręcz.
- I kolejny błąd, bo dżentelmen nie rzuci się na nagą kobietę, a nawet odwróci wzrok, żeby dać jej uczucie prywatności. Jeśli postawi się namiot to raczej powinnyście być zadowolone, że spodobałyście się danemu osobnikowi. No i ten argument był raczej z dupy wzięty bo jakoś nie widzę kobiety która lata nago przed gejem. - kiedy zakończył swój wykład posłał jej szeroki uśmiech.
- Jedna strona się zakocha, czyli kobieta. - dodał jeszcze i znów spojrzał na psa który już spał w cieniu niewielkiego krzaczka.
- Ty też mi się nie przestawiłaś, ale Misza jestem. Nie mysza, tylko Misza. - zaznaczył z uśmiechem, choć niebywale go irytowało kiedy Anglicy przekręcali jego stosunkowo proste w wymowie imię porównując go tym samym do gryzonia. Mysza, Misza... dla nich to samo, dla niego niekoniecznie.
- Może jednak przeżyłbym ten niespodziewany atak... - powiedział cicho, ale w jego głosie nie było już słychać tej pewności co wcześniej. Kto wie co takie babcie noszą w tych swoich torebkach? Może ma tam małą cegłę która rozwaliłaby jego głowę sprawiając, że zakończyłby swój żywot w wieku lat siedemnastu? Nie no, za młody był żeby umierać. Jeszcze nawet nie zdążył zrobić międzynarodowej kariery jako zawodnik... Kiedy nieznajoma zaczęła swój wykład słuchał jej z uwagą w myślach odnotowując poprawki do tego wykładu, bo niekoniecznie popierał jej zdanie. Słysząc, że ma poszukać kontrargumentów na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmieszek. Już miał gotowe kontrargumenty.
- Błąd. Nie lubimy marnowania czasu i pieniędzy, a nie zakupów. Wy wychodzicie do sklepu, spędzacie w nim kilka godzin i na koniec wychodzicie z pustymi rękami, albo z pustymi portfelami i stertą zbędnych szmat. Ja jak idę do sklepu wychodzę po kwadransie z tym co przyszedłem i jeszcze zostaje mi trochę kaski. I nie widzę nic fajnego w krążeniu w tę i z powrotem po centrum handlowym, podczas gdy u kobiet pojawiają się takie malutkie kurwiki w oczach i latają w tą i z powrotem do bankomatów z manią "muszę to mieć", a potem takie ubrania leżą w szafie i już ponoszone. - wzruszył ramionami wciąż obserwując psa. Teraz leżał obok krzaka w cieniu do góry brzuchem a na pysku było wymalowane bezgraniczne szczęście.
- Przepraszam, ubieracie się dla samych siebie czy dla mężczyzn? Jeśli chcecie się ubrać dla samych siebie to chyba są lusterka i zdrowy rozum. Jeśli chcecie ubrać się ładnie dla faceta to dlaczego nie zapytacie o opinię faceta tylko drugą kobitkę? Nie wiem czy zauważyłaś, ale kobitki są zawistne i zwykle kłamią, żeby wpędzić drugą w zły nastrój. Facet za to zawsze jest szczery. I to mówię o facecie, a nie kapciu który boi się powiedzieć prawdę w stylu: grubo wyglądasz w tej sukience, nie kupuj jej. - odparł drugi jej argument i zastanowił się znów. Cóż za głębokie przemyślenia! I pomyśleć, że mówi to wszystko na trzeźwo... niebywałe wręcz.
- I kolejny błąd, bo dżentelmen nie rzuci się na nagą kobietę, a nawet odwróci wzrok, żeby dać jej uczucie prywatności. Jeśli postawi się namiot to raczej powinnyście być zadowolone, że spodobałyście się danemu osobnikowi. No i ten argument był raczej z dupy wzięty bo jakoś nie widzę kobiety która lata nago przed gejem. - kiedy zakończył swój wykład posłał jej szeroki uśmiech.
- Jedna strona się zakocha, czyli kobieta. - dodał jeszcze i znów spojrzał na psa który już spał w cieniu niewielkiego krzaczka.
- Ty też mi się nie przestawiłaś, ale Misza jestem. Nie mysza, tylko Misza. - zaznaczył z uśmiechem, choć niebywale go irytowało kiedy Anglicy przekręcali jego stosunkowo proste w wymowie imię porównując go tym samym do gryzonia. Mysza, Misza... dla nich to samo, dla niego niekoniecznie.
Misza GregorovicUczeń: Durmstrang - Urodziny : 06/01/1997
Wiek : 27
Skąd : Moskwa, Rosja.
Krew : czysta.
Re: St James Park
Angielka wysłuchała uważnie tego co miał do powiedzenia, nie przerywając mu, ale już na samym początku jego monologu wiedziała, że chłopak popełnił jeden, stanowczy błąd, mianowicie wdał się z nią w dyskusję, rzeczywiście wyszukując kontrargumenty na jej słowa. Pokręciła więc głową, przeciągając palcem wskazującym wzdłuż swojej szyi.
- Nie znalazł się taki co by każdemu dogodził - wzruszyła ramionami, wlepiając błękitne tęczówki w chłopaka. Dopiero teraz przyjrzała mu się uważniej. Nie wyglądał na typowego Anglika o czym przekonał ją już jego akcent na początku rozmowy. Rosjanin? Całkiem możliwe, wymawiał słowa dość śmiesznie, podobnie jak Borys czy Sasza. Z drugiej strony karnacją i rysami twarzy przypominał jej Włocha. Rosyjsko-włoska mieszanka? Nie bardzo prawdopodobne, ale... kto by tam wiedział.
- Nie wiem dlaczego nadal nie zaprosiłeś mnie na kawę - wymruczała bezczelnym tonem, uśmiechając się prowokacyjnie. Poprawiła się leniwie na murku, zakładając nogę na nogę i celowo odwróciła wzrok od rozmówcy, jakby rozmawiała z nim o zeszłorocznym śniegu. Nałożyła okulary na oczy, przechylając głowę z wielką gracją, tak by kosmyk włosów barwy czekoladowego brązu opadł jej zalotnie na twarz, ale tak naprawdę właśnie zastanawiała się kiedy chłopak się speszy i ucieknie. Była bezczelna i arogancka, racja, ale najlepsze na wszystko był klin i odrobina zabawy a przypuszczała, że to właśnie może zagwarantować jej nowa znajomość.
- Miło poznać, Misza - wymówiła jego imię poprawnie, nie przekręcając go, choć w jej ustach brzmiało odrobinę śmiesznie, po czym jakby nigdy nic podniosła się, chwytając w rękę buty i torebkę a następnie zaczęła iść boso, po murku, w stronę wyjścia z parku. Jeśli chłopak będzie chciał zaprosić ją na napomkniętą kawę lub coś podobnego to powinien złapać ją za jakieś pięć sekund. Raz... dwa...
- Nie znalazł się taki co by każdemu dogodził - wzruszyła ramionami, wlepiając błękitne tęczówki w chłopaka. Dopiero teraz przyjrzała mu się uważniej. Nie wyglądał na typowego Anglika o czym przekonał ją już jego akcent na początku rozmowy. Rosjanin? Całkiem możliwe, wymawiał słowa dość śmiesznie, podobnie jak Borys czy Sasza. Z drugiej strony karnacją i rysami twarzy przypominał jej Włocha. Rosyjsko-włoska mieszanka? Nie bardzo prawdopodobne, ale... kto by tam wiedział.
- Nie wiem dlaczego nadal nie zaprosiłeś mnie na kawę - wymruczała bezczelnym tonem, uśmiechając się prowokacyjnie. Poprawiła się leniwie na murku, zakładając nogę na nogę i celowo odwróciła wzrok od rozmówcy, jakby rozmawiała z nim o zeszłorocznym śniegu. Nałożyła okulary na oczy, przechylając głowę z wielką gracją, tak by kosmyk włosów barwy czekoladowego brązu opadł jej zalotnie na twarz, ale tak naprawdę właśnie zastanawiała się kiedy chłopak się speszy i ucieknie. Była bezczelna i arogancka, racja, ale najlepsze na wszystko był klin i odrobina zabawy a przypuszczała, że to właśnie może zagwarantować jej nowa znajomość.
- Miło poznać, Misza - wymówiła jego imię poprawnie, nie przekręcając go, choć w jej ustach brzmiało odrobinę śmiesznie, po czym jakby nigdy nic podniosła się, chwytając w rękę buty i torebkę a następnie zaczęła iść boso, po murku, w stronę wyjścia z parku. Jeśli chłopak będzie chciał zaprosić ją na napomkniętą kawę lub coś podobnego to powinien złapać ją za jakieś pięć sekund. Raz... dwa...
Re: St James Park
Czyżby pokonał kobietę w dyskusji? W jego oczach tak to wyglądało, ale wiedział, że w jej oczach poniósł naprawę dużą klęskę i popełnił jeszcze większy błąd wchodząc w jakiekolwiek dyskusje.
- Kobiety mają nawalone w głowach jak cyganka w tobołku i już. - powiedział cicho, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, że to powiedział. Na głos. Werbalnie. Zacisnął więc usta w wąską linię gotów udawać, że to nie on. Przecież jakby na to nie patrzeć ona też zaliczała się do kobiet. Żeby atmosfera nie zrobiła się napięta jak plandeka na żuku cicho gwizdnął i pies leżący w krzakach podniósł się z miejsca i z radością do niego podbiegł, a on zapiął mu czarną smycz do obroży w tym samym odcieniu. Założył okulary na prosty nos i słysząc jej uwagę zaśmiał się cicho. Nie miał jednak czasu tego nadrobić, bo dziewczyna pożegnała się i... sobie poszła. Widząc, jak udaje się w kierunku wschodniej bramy podniósł się powoli z miejsca, strzepał brud z tyłka i dał jej odejść z myślą, że dał sobie spokój. Kiedy upewnił się w tym, że idzie do tamtego wyjścia uśmiechnął się szeroko i pociągnął smycz.
- Chodź, złapiemy sobie ją. - rzucił radosnym tonem po angielsku, bo przecież pies pochodził stąd i ruszył biegiem w kierunku bocznego wyjścia, żeby czekać na nią przy tamtej bramie z drugiej strony. Co jak co, ale ten park zdążył już poznać lepiej niż własną kieszeń. Był szybki, pies też z napędem na cztery łapy dawał radę. Kiedy dobiegł do wyznaczonego przez siebie miejsca i zdążył podciągnąć gacie zobaczył nieznajomą która była już przy bramie.
- Kawa w Harrodsie czy znasz jakieś lepsze miejsca, nieznajoma? - zapytał przechylając nieco głowę i wpatrując się w nią intensywnie orzechowymi tęczówkami.
- Kobiety mają nawalone w głowach jak cyganka w tobołku i już. - powiedział cicho, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, że to powiedział. Na głos. Werbalnie. Zacisnął więc usta w wąską linię gotów udawać, że to nie on. Przecież jakby na to nie patrzeć ona też zaliczała się do kobiet. Żeby atmosfera nie zrobiła się napięta jak plandeka na żuku cicho gwizdnął i pies leżący w krzakach podniósł się z miejsca i z radością do niego podbiegł, a on zapiął mu czarną smycz do obroży w tym samym odcieniu. Założył okulary na prosty nos i słysząc jej uwagę zaśmiał się cicho. Nie miał jednak czasu tego nadrobić, bo dziewczyna pożegnała się i... sobie poszła. Widząc, jak udaje się w kierunku wschodniej bramy podniósł się powoli z miejsca, strzepał brud z tyłka i dał jej odejść z myślą, że dał sobie spokój. Kiedy upewnił się w tym, że idzie do tamtego wyjścia uśmiechnął się szeroko i pociągnął smycz.
- Chodź, złapiemy sobie ją. - rzucił radosnym tonem po angielsku, bo przecież pies pochodził stąd i ruszył biegiem w kierunku bocznego wyjścia, żeby czekać na nią przy tamtej bramie z drugiej strony. Co jak co, ale ten park zdążył już poznać lepiej niż własną kieszeń. Był szybki, pies też z napędem na cztery łapy dawał radę. Kiedy dobiegł do wyznaczonego przez siebie miejsca i zdążył podciągnąć gacie zobaczył nieznajomą która była już przy bramie.
- Kawa w Harrodsie czy znasz jakieś lepsze miejsca, nieznajoma? - zapytał przechylając nieco głowę i wpatrując się w nią intensywnie orzechowymi tęczówkami.
Misza GregorovicUczeń: Durmstrang - Urodziny : 06/01/1997
Wiek : 27
Skąd : Moskwa, Rosja.
Krew : czysta.
Strona 2 z 7 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
Strona 2 z 7
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach