Cmentarz

+17
Ross Seth Davies
Viktor Kastner
Nora Vedran
Bohater Niezależny
Niven Yates
Gabriel Griffiths
Penelope Gladstone
Ana-Lucia Brooks
Hannah Wilson
Vincent Cramer
Brennus Lancaster
Anthony Wilson
Charlotte Jeunesse
Mistrz Gry
James Scott
Nancy Baldwin
Konrad Moore
21 posters

Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4

Go down

Cmentarz - Page 4 Empty Cmentarz

Pisanie by Konrad Moore Pią 19 Kwi 2013, 20:24

First topic message reminder :

Cmentarz - Page 4 06092810bathst-james-cemetery

Przy lesie znajduje się stary cmentarz, który pamięta jeszcze czasy czterech założycieli Hogwartu. Pomimo biegu lat, na cmentarzu do dzisiaj chowani są mieszkańcy wioski.
Konrad Moore
Konrad Moore
Minister Magii


Urodziny : 03/02/1943
Wiek : 81
Skąd : Londyn, Anglia
Krew : czysta

Powrót do góry Go down


Cmentarz - Page 4 Empty Re: Cmentarz

Pisanie by Viktor Kastner Sro 10 Wrz 2014, 19:23

Nowe miasto, nowe możliwości. Tak sobie tłumaczył przeniesienie z Niemiec, aż do Londynu. Co prawda, kilka razy był w Anglii, ale nigdy w celach zawodowych. Pierwsze dni w pracy minęły mu zupełnie bezowocnie, zapoznawanie się z procedurami, gdyż te trochę różniły się, a także z Filią i jej niektórymi pracownikami. Uśmiech cisnął mu się na usta, gdy tylko został poinformowany, że ma pierwszą sprawę i to w Hogsmeade. Minus był jeden, musiał wziąć ze sobą studenta, który odbywał u nich praktyki. Nie dostał wcześniej innych informacji, prócz tego, że na lokalnym cmentarzu znaleźli trupa.
- Jakby było ich tam mało... - mruknął do siebie odpalając papierosa. Przeszedł razem z praktykantem bramę cmentarza w poszukiwaniu denata. Długo im to nie zajęło i po kilku minutach stali przed ciałem, a raczej z tym co z niego zostało.
- Młody, notuj to co Ci podyktuję - przynajmniej nie będzie mu przeszkadzał i sam będzie mógł się tym wszystkim zająć. Założył rękawiczki na dłonie i przystąpił do pobieżnych oględzin. Od razu domyślił się, kto mógł zabić, a raczej co. Podczas pracy w Niemczech wiele razy spotykał się z podobnymi przypadkami. zgasił pośpiesznie papierosa, kucając obok zwłok.
- Ciało, na oko kilkuletniego dziecka płci żeńskiej - zaczął dyktować, oglądając ubranie i rozrzucone części ciała. - Ciało pozbawione w znacznej części warstwy mięśniowej. Ubranie przecięte ostrym przedmiotem w kilku miejscach... - wyprostował się zdejmując rękawiczki z dłoni.
- Niech ktoś przyjdzie zabezpieczyć ciało i dowody - wyciągnął z kieszeni kolejnego papierosa, odpalając go różdżką, rzucił - mamy do czynienia na dziewięćdziesiąt pięć procent z wilkołakiem.
Viktor Kastner
Viktor Kastner
Auror


Urodziny : 08/11/1981
Wiek : 43
Skąd : Brüssow, Niemcy
Krew : Półkrwi

Powrót do góry Go down

Cmentarz - Page 4 Empty Re: Cmentarz

Pisanie by Ross Seth Davies Sro 10 Wrz 2014, 19:54

Kiedy tylko może, Ross pojawia się w Filii Aurorów. Za niedługo zaczyna trzeci rok studiów, a już ma za sobą mnóstwo praktyk. Nie ma co na to narzekać, jednak teraz jego obowiązki uległ zmianie. Praca to nic, najwięcej obowiązków ma w domu za sprawą urodzenia mu się dziecka. Od tamtej pory między nim a Juliette coraz więcej dochodzi do niechcianych sporów. Na szczęście teraz mógł odpocząć od domowych obowiązków, ponieważ jest na praktyce i został właśnie wysłany z nowym aurorem na "misję". Znaleźli się w Hogsmeade, gdzie znalezione zostało ciało. Trzeba było je zidentyfikować. Ross mógłby się podjąć tego zadania, ale dał się wykazać nowej osobie. Raz już brał udział w takiej akcji i bez problemu dał sobie radę.
- Ciało, myślnik, kilkuletnie dziecko... - pisał i mówił do siebie po cichu.
Po zakończonej akcji spojrzał znad notatnika na aurora. Czy dobrze usłyszał? Wilkołak? Wcześniej był chyba wampir, a teraz wilkołak... Cóż to się zaczyna dziać na tym świecie...
- Zaczynam nie lubić wilkołaków i wampirów - mruknął zniesmaczonym tonem.
Podszedł bliżej i zobaczył szczątki ciała. On raczej nie będzie zajmował się szczątkami i dowodami.
- Wezwę kogoś - stwierdził bez ogródek i za zgodą starszego pracownika deportował się do filii. Znalazł tam odpowiednią osobę, zostawił notatki i wyszedł z filii. Jego dzisiejszy dzień praktyk zakończył się.

//Zabieram Rossa i mogę podesłać Bohatera Niezależnego jakbyś chciał
Ross Seth Davies
Ross Seth Davies
Student: Aurorstwo


Urodziny : 07/02/1991
Wiek : 33
Skąd : Selston
Krew : Półkrwi

https://magic-land.forumpolish.com/t685-skrytka-pocztowa-ross-a-s

Powrót do góry Go down

Cmentarz - Page 4 Empty Re: Cmentarz

Pisanie by Maximilian De Luca Sro 04 Lut 2015, 21:28

Przesiadywanie na cmentarzu nocą. Cudna sprawa. Nic bardziej nie odpręża człowieka niż cisza i spokój jakie panują w tym miejscu po zmroku. Oczywiście, że czasem zdarza się, iż młodzi postanowią się zabawić i sprawdzają swoje nerwy z jakimiś głupimi zakładami w tle, ale mimo wszystko rzadko kiedy można spotkać tu coś naprawdę strasznego. A nawet jeżeli coś wyskoczy to Max nie był byle chłopkiem do popychania i nie da sobie w kaszę dmuchać. Co tu robił? Zlecenie. Nie należało do najciekawszych ale ciekawiło go jaki mag byłby w stanie okradać groby innych pozostawiając je same sobie. Czy łażenie ot tak po cmentarzu w nadziei, że ów sprawca sam się znajdzie było mądre? Oczywiście, że nie i wcale nie liczył na to, że go tu spotka. Miał ochotę na wolne i to był idealny pretekst. Tak, nawet De Luca miał dosyć swojego gabinetu. Przechodząc między kolejnymi grobami usłyszał niespotykanie głośny łopot skrzydeł jak na ten rejon. Spojrzał ku górze i zauważył ciemną sylwetkę okazu ptaka, który musiał się najwyraźniej zgubić. Albo to albo niestetty będzie miał towarzystwo.
Maximilian De Luca
Maximilian De Luca
Auror


Urodziny : 15/03/1982
Wiek : 42
Skąd : Rzym
Krew : Czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t778-skrytka-pocztowa-maximili

Powrót do góry Go down

Cmentarz - Page 4 Empty Re: Cmentarz

Pisanie by Gabriel Griffiths Sro 04 Lut 2015, 21:51

Nie, nie tęsknię za De Lucą. Nie brakuje mi go w pracy. Nie. Nareszcie mam spokój.
... Gabriel odrzucił kolejny plik niedokończonych raportów na stos papierów do zabrania do domu. Powinien poświęcić na to dzień w pracy, a nie wolny wieczór, ale jak na złość miał ostatnio zdecydowanie zbyt mało atrakcji w życiu. Bo ile można chodzić po barach? Człowiek w końcu z tego wyrasta i nie sprawia mu to takiej przyjemności jak lata temu. Dzisiaj wolał pójść na domową siłownię, popływać trochę w basenie, a potem założyć ciepłe kapcie i poskrobać w gabinecie. Dlatego brak partnera w Filii był bardziej wyczuwalny, niż zwykle. Nikt nie zastawił na niego pułapki na wejściu, a Felicity, ich sekretarka w holu, zdradziła, że Max pracuje dzisiaj na mieście. Bez niego?! Mężczyzna zamknął kolejną teczkę, podpisując się wcześniej na jakimś dokumencie i spojrzał za okno. Nie, nie ma tak łatwo.
Kilkanaście minut później nad Hogsmeade pojawił się sokół wędrowny, niespotykany okaz w tej części Anglii. Krążył chwilę nad główną ulicą, ale potem skierował się mniej uczęszczaną alejką, w stronę wiejskiego cmentarza. Bystre, czarne oczy zwierzęcia bez problemu dostrzegły już tam swojego kolegę. Z dzioba wyrwał mu się skrzek jak przy dostrzeżeniu swojej ofiary i zleciał nagle w dół szarżując na aurora. Wyhamował jednak przed wysokim, starym nagrobkiem, który nad nim górował i usiadł na nim, trzepocząc jeszcze skrzydłami. Spojrzał niemal pytająco na czarodzieja, przekręcając główkę na bok w geście:
"Co tu robisz?".
Gabriel Griffiths
Gabriel Griffiths
Nauczyciel: Transmutacja


Skąd : Dartford, Wielka Brytania
Krew : Czysta
Genetyka : Animag - pustułka zwyczajna

https://magic-land.forumpolish.com/t660-skrytka-pocztowa-gabriel

Powrót do góry Go down

Cmentarz - Page 4 Empty Re: Cmentarz

Pisanie by Maximilian De Luca Sro 04 Lut 2015, 22:06

Gdy ptak wylądował na nagrobku nieopodal De Luci spojrzał na niego ze zdziwieniem. Nie było to normalne, że takie ptaszysko zapuściło się właśnie tutaj, a już tym bardziej, że postanowiło przysiąść się nieopodal miejsca gdzie akurat spacerował. Dawało to tylko jedno wyjście, które było równie nieprawdopodobne. 
- Jestem zaskoczony, że nie grzejesz dupy w jakimś barze.
Powiedział spokojnym głosem i ominął ptaszysko przechodząc alejką dalej przed siebie. Ale to dało mu nieco do myślenia odnośnie sprawy, którą miał w tym momencie na głowie. Czy przeszkadzała mu tu obecność Gabriela? Niekoniecznie. Ale wiedział też, że ten woli często spędzać czas gdzieś sam ze sobą. Widać jednak nie mógł wytrzymać rozłąki z nim. Jak dobrze wyszkolony pies. W tym przypadku ptak.
Maximilian De Luca
Maximilian De Luca
Auror


Urodziny : 15/03/1982
Wiek : 42
Skąd : Rzym
Krew : Czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t778-skrytka-pocztowa-maximili

Powrót do góry Go down

Cmentarz - Page 4 Empty Re: Cmentarz

Pisanie by Gabriel Griffiths Sro 04 Lut 2015, 22:37

Bez przesady że pierwsze co robił, kiedy nie miał co robić, to zaglądał w szklankę od whiskey! Ok, może tak trochę było. Ale starał się zacząć ograniczać alkohol! Źle działał na jego sześciopak, o który wytrwale zabiegał, a Maximilianowi przydałby się chociaż procent tych mięśni, a nie sama skóra i kości. Szkoda, że nie był w stanie mu w tej formie tego wytknąć. Węgliki ptaszyska odprowadziły go kawałek, a potem znowu się poderwał do lotu, żeby łagodnym ruchem skrzydeł za nim podążać. Dawno nie używał swoich animagicznych mocy, więc potrzebował popracować nad kondycją. Skoro jednak jego przyjaciel postanowił go ignorować, usiadł mu nagle na ramieniu, wbijając nieznacznie pazury w materiał płaszcza. Na szczęście zimowy, więc nie mogło to zaboleć. Pewnie bardziej przytłaczający był ciężar dorosłego sokoła.
Gabriel Griffiths
Gabriel Griffiths
Nauczyciel: Transmutacja


Skąd : Dartford, Wielka Brytania
Krew : Czysta
Genetyka : Animag - pustułka zwyczajna

https://magic-land.forumpolish.com/t660-skrytka-pocztowa-gabriel

Powrót do góry Go down

Cmentarz - Page 4 Empty Re: Cmentarz

Pisanie by Maximilian De Luca Nie 08 Lut 2015, 20:33

Widać Gabriel nie miał zamiaru dać za wygraną i szybko przeniósł się z zimnego nagrobka na jego ramię. Poczuł ciężar solidnego ptaszyska i ściągnął usta niezadowolony.
- Gdyby obciąć mi nogę i wyłupić oko to mógłbym teraz być jakąś dziką odmianą pirata. Sokół zamiast papugi by było bardziej męsko.
Powiedział uśmiechając się samemu do siebie. Przeszli kawałek w milczeniu do miejsca gdzie cmentarz graniczył z lasem. Maximilian otrzepał z siebie Gabriela zmuszając go tym samym do pomachania nieco skrzydłami.
- Skoro już tu jesteś to się do czegoś przydaj. Jesteś mam nadzieję zaznajomiony z naszym sympatycznym bezcześcicielem grobów. Jak myślisz. czego szuka?
Zapytał przyjaciela mając nadzieję, że w końcu wróci do ludzkiej formy i przestanie się zabawiać. Tak naprawdę De Lucę średnio obchodziła ta sprawa i motywy kierujące osobą zdesperowaną widać na tyle by co jakiś czas przekopywać inny grób. Bardziej interesowało go co może być tego warte, a to już zupełnie inna historia.
Maximilian De Luca
Maximilian De Luca
Auror


Urodziny : 15/03/1982
Wiek : 42
Skąd : Rzym
Krew : Czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t778-skrytka-pocztowa-maximili

Powrót do góry Go down

Cmentarz - Page 4 Empty Re: Cmentarz

Pisanie by Gabriel Griffiths Nie 08 Lut 2015, 20:41

Jego przyjaciel był już wystarczająco męski, żeby nie musieć brać pod uwagę adopcji papugi czy innego przekolorowanego ptaszyska, jak ta fanatyczka eliksirów z Hogwartu i jej kruk, który zawsze działał Gabrielowi na nerwy. Drapieżnik zawsze wyczuje drapieżnika, dlatego nie przepadali za sobą.
Gabriel tak naprawdę wskoczył na ramię przyjaciela, żeby chwilę odpocząć, a nie zwrócić na siebie jakoś szczególnie jego uwagę. Te milczenie mu odpowiadało, ponieważ mógł się wyciszyć na pewien moment, ale jednocześnie nie czuć się samotnie, jak to miało miejsce godzinę wcześniej. Nie miał jednak ochoty na rozmowy. Kiedy Max znudził się jego obecnością, poderwał się do góry, wyrażając skrzekiem swoją dezaprobatę. Na zadane pytanie nie zareagował. Obrzucił go jeszcze oburzonym spojrzeniem i wzbił się w górę. Nie, to nie był odpowiedni moment, żeby się już przemieniać. Griffiths niedługo potem zniknął za horyzontem, a de Luca wiedział, że w końcu wróci by się wygadać ze swoich żalów, ale będzie wtedy już pod wpływem. Może wykorzystać ten czas i wejść gdzieś pomiędzy krzaki, żeby jeszcze wykorzystać ostatnie minuty spokoju i popracować.
Gabriel Griffiths
Gabriel Griffiths
Nauczyciel: Transmutacja


Skąd : Dartford, Wielka Brytania
Krew : Czysta
Genetyka : Animag - pustułka zwyczajna

https://magic-land.forumpolish.com/t660-skrytka-pocztowa-gabriel

Powrót do góry Go down

Cmentarz - Page 4 Empty Re: Cmentarz

Pisanie by Miles Gladstone Nie 05 Mar 2023, 20:01

Pełnia zbliżała się nieustannie, a czuł już to od początku tygodnie, kiedy to zaczął chodzić rozdrażniony i nie mógł się na niczym skupić. Dlatego już od czwartku miał wolne w Białym Wiwernie i zaszył się w okolicach Inverness w swoim domostwie, o którym nie wiedział nikt. Kupił ten dom jeszcze jako Miles w okazyjnej cenie, a szybki remont i kilka zaklęć sprawiły, że dało się tam żyć, a i dla Mugoli wyglądał on na ruine, więc nikt prócz niego się tam nie zapuszczał. W dzień pełni znalazł się w Hogsmeade, gdzie wypił kilka kolejek Pod Świńskim Łbem.
Opuścił ten zacny przybytek i skierował swoje kroki do Wrzeszczącej Chaty, gdzie w jednym z pokoi pod podłogą schował wszystkie potrzebne mu rzeczy i medalion. Gdy tylko wioskę ogarnął mrok, już jako Miles opuścił domostwo i w starym płaszczu z kapturem przemknął w stronę lasu. Nim zacznie się pełnia, chciał jeszcze odwiedzić jedno miejsce.
Siedział od kilkunastu minut przed jednym z zapomnianych nagrobków, pewnie ktoś, kto nie zna jego historii uznałby, że widzi ducha. Na kamiennej płycie wciąż widniały wyryte znaki, układające się w imię i nazwisko zmarłego „Miles J. Gladstone”.
- Wszyscy by woleli, żebym to ja tam leżał…
- mruknął do siebie. Taka była prawda, odkąd powrócił do żywych, jego życie to pasmo nieszczęść, szaleństwa i wszystkiego co najgorsze. Wołał już zdecydowanie życie, jako wariat bez pamięci, choć pewnie traciłby zmysły w Azkabanie. Ewentualnie jednak znajdować się te kilka stóp pod ziemią. Pamiętał tę noc, gdy był już blisko, już wpadał w objęcia śmierci, lecz ta nie chciała by ten szedł z nim. Miał już się zbierać do lasu, gdy spośród chmur wyłoniło się światło, było już za późno.
Ciałem Anglika wstrząsnęły spazmy i zdawało się niemalże rozrywać na nim. Jego kończyny wydłużały się, a z ust wydobył się krzyk bólu, który chwilę później zamienił się w złowrogo brzmiący skowyt.
Gdyby tylko nie popieprzył dawek eliksiru tojadowego, to pewnie byłoby wszystko dobrze, ale aktualnie był już tylko bestią, która to skacząc na płot zostawiła ślady pazurów na nagrobku.
Miles Gladstone
Miles Gladstone
Czarodziej


Urodziny : 25/06/1990
Wiek : 34
Skąd : nieznane
Krew : Mugolska
Genetyka : Wilkołak

https://magic-land.forumpolish.com/t710-skrytka-pocztowa-milesa-

Powrót do góry Go down

Cmentarz - Page 4 Empty Re: Cmentarz

Pisanie by Pandora Lestrange Wto 14 Mar 2023, 22:28

Lubili mnie w większości lubili dlatego, że byłam z dobrego domu, miałam ładną buzię i byłam określana "wariatką", chociaż moim zdaniem jest to niedomówienie. Nic więc dziwnego, że moje koleżanki nie kryły rozczarowania, gdy odmówiłam im wspólnego wieczoru przy butelce ognistej, oznajmiając, że wychodzę. Było mi absolutnie obojętne, co sobie wymyśliły jako powód mojego stania przed lustrem i nakładania czerwonej szminki na usta z pedantyczną skrupulatnością — może schadzkę z tym brunetem z trzeciego roku, z którym się ostatnio szlajałam, a może spotkanie z moim bratem. W piątek wieczór nie mogłam odmówić sobie jednak używek, wrzucając do niewielkiej torebki piersiówkę, zaraz obok srebrnej, zdobionej papierośnicy, którą brat mi kupił na Gwiazdkę. Nikt w domu nie wiedział o moich nałogach i skłonnościach autodestrukcyjnych, ale nie miały one większego znaczenia, bo to przecież Persheus był przyszłością naszej rodziny, a ja stanowiłam jedynie dodatek. Oczywiście w oczach rodziców nienaganny, brylujący w towarzystwie rozmową i niewinną kokieterią. Paskudna ze mnie flirciara i gaduła, nie raz przygryzłam sobie zbyt mocno usta, aby nie rzucić aluzji przystojnemu koledze ojca. Posłałam więc moim przyjaciółkom uśmiech i kilka słów, zanim narzuciłam na ramiona czarny płaszcz i wyszłam, kierując się do miejsca spotkania.

Muszę przyznać, że sowa od Corteza była intrygująca, bo lubiłam wykorzystywać takie sytuacje dla własnej przyjemności, często niestety złośliwej. Ślizgon był w lepszej sytuacji niż przeciętny czarodziej lub nie daj Merlinie — szlama. Znaliśmy się od wielu lat, zawsze zrzucali na mnie pilnowanego jego, Persiego i jego młodszej siostry podczas bankietów lub przyjęć, wakacji w naszym głównym domu we Francji. Nie obchodziło mnie, kogo Aleksander bałamucił po kontach i plotki o ciążach oraz jego rozwiązłości wywołały u mnie salwę śmiechu bardziej niż współczucie, bo gnojek szalał bardziej, niż ja.
Wybrałam cmentarz, bo je uwielbiam. Panująca tu cisza, unosząca się nad ziemią mgła i szare drzewa dominujące nad prostymi nagrobkami. Oczywiście gdzieś między alejkami tkwiły wystawne grobowce, jakieś ławeczki, a kandelabry na kamiennych ścianach niewielkiej kaplicy, gdzie odbywały się pogrzeby, rzucały po zmroku cienie, które mogły wywołać gęsią skórkę. Zbliżała się siedemnasta, słońce chyliło się ku zachodowi, a pomarańczowa łuna rozlewała się na pozbawionej trawy ziemi. Wiatr zakołysał leniwie łysymi gałęziami, a kruki poderwały się do lotu. Uśmiechnęłam się, leniwie stawiając krok za krokiem, spoglądając na wyryte na kamieniach imiona. Moje dłonie — raczej szczupłe i o długich palcach, uwieńczone długimi paznokciami, których płytkę pokrywał czerwony lakier, sięgnęły do torebki. Wyjęłam papierosa ze srebrnego puzderka, wsuwając go między wargi i brudząc szminką, podpaliłam za pomocą magicznej zapalniczki. Cortez wiedział, że niewielka przestrzeń w rogu cmentarza, która przeznaczona była na urny, była moim ulubionym miejscem. Ściana z tabliczkami wypełniona świecami i kwiatami, szara i majestatyczna. Jak zwykle trochę się spóźniłam.
- Jest i przyszły tatuś. - rzuciłam z paskudnym uśmiechem, złośliwie rzecz jasna, zaciągając się papierosem. Dym po chwili wzbił się w powietrze, gdy odchyliłam głowę, aby spojrzeć w niebo. Moje długie włosy zakołysały się leniwie, pogrążone w nieładzie, bo nie chciało mi się ich splątywać w warkocz lub związywać wstążka. Stanęłam naprzeciw niego, wsuwając wolna dłoń do kieszeni. Nieśpiesznie zlustrowałam jego sylwetkę wzrokiem, zaintrygowana i ciekawa tego, czego właściwie ode mnie chciał. Musiało to być coś głupiego i szalonego, bo próżno było szukać we mnie dużych pokładów rozsądku. Trzymając papierosa w dłoni, przysunęłam się i bez cienia skrępowania musnęłam wargami miejsce pomiędzy jego policzkiem i ustami, uśmiechając się figlarnie. Wygładziłam mu kołnierz płaszcza, wzruszając ramionami. - Jaki masz do mnie interes? Musisz być kurewsko zdesperowany Alek. Ktoś Ci zalazł za skórę? Persi w ogóle o tym spotkaniu wie?
Zasypałam go pytaniami, cofając się półkroku i znów wsuwając papierosa w usta, minęłam go i podeszłam bliżej miejsc pochówku, przyglądając się akurat Theodorze Nott, która zmarła w wieku średnim. Miała ciekawe życie?
Pandora Lestrange
Pandora Lestrange

Urodziny : 07/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Londyn, Wielka Brytania
Krew : Czysta

Powrót do góry Go down

Cmentarz - Page 4 Empty Re: Cmentarz

Pisanie by Aleksander Cortez Sro 15 Mar 2023, 16:45

Wiedział, że Ta baba to istne wcielenie zła, że wchodząc w konszachty z nią to jak wchodzić z Voldemortem. Dla niej horkruksami były kolejne przysługi które ściągała od naiwniaków. Wierzących w jej oddanie dla ich sprawy, znali się już tak długo, że powinna być ostatnią osobą którą chciałby poprosić o taką przysługę. Była pod tym względem równie popsuta co on. A może i bardziej? Dlatego wiedział, że jako jedyna pójdzie na ten układ, dla samej zabawy i namieszania wokoło niego. Przyszedł z butelką, czerwonego wina z jej rodzinnych stron, które jego rodzice niejednokrotnie dostawali od Lestrange w prezentach. A tak się złożyło, że młody Cortez je polubił więc podwędził z trzy butelki. Wyciągane przy najbardziej wyjątkowych okolicznościach.
Na cmentarz dotarł jak zawsze przed czasem, udając się w miejsce gdzie lubiła się chować Pandora. Już dawno otworzył tę puszeczkę zaglądając w jej wnętrze, znali się za dobrze więc wiedział, że się spóźni. Z tego powodu nawet już nie czekając na Nią otworzył butelkę i upił z niej dwa łyki. Spoglądając w niebo wkurwiony. Było za jasno, jeszcze za łatwo wyłapie u niego w oczach to wkurwienie.
W momencie jak się łaskawie pojawiła to upijał trzeci łyk zerkając na dziewczynę nie odrywając jednak ust od końcówki szyjki.
- Żaden tatuś. Zrzuciłem je w morskie fale z klifu. - Mruknął i ciężko uznać, czy mówił w tym momencie o ewentualnych dzieciach, czy partnerkach, z którymi to mógłby mieć dzieci.
Kiedy stanęła przy nim i nachyliła się aby musnąć go wargami pozwolił na to obejmując ją w talii aby przytulić się do niej. Drugą rękę wystawiając jak najdalej od dziewczyny - tą w której trzymał wino. Z wymalowanymi w oczach ognikami mówiącymi jasno: O nie, nie, nie ma tak łatwo!
- Śmierdzisz fajkami kochana... - skrzywił się lekko czując dym papierosowy od szluga którego trzymała między palcami. Dobrze wiedziała, że odkąd ojciec Ślizgona przegrał walkę z tym uzależnieniem to Aleksander bardzo stał się cięty na towarzystwo które kopciło przy nim. A i sam zapach go potwornie drażnił.
- Nie On nic nie wie i lepiej aby się nie dowiedział... Bo zrobi sobie z tego takie używanie... Nie wiem czy bardziej by się zarzygał na śmierć, czy umarł ze śmiechu. - odpowiedział enigmatycznie wyszczerzając się na tę myśl, bowiem sobie wyobraził brata słyszącego jego prośbę.
Dopiero teraz podał jej butelkę z winem i korzystając z tego miał wolne ręce odszedł od niej stając przy jednym z grobów. Gdzie leżały najbardziej świeże kwiaty i łapiąc je w garść wrócił do Pandory i biorąc głęboki wdech, zrobił najbardziej uroczą minę jaką umiał, z powagą godną tegoż miejsca powiedział:
- Pandora, zostaniesz moją dziewczyną? - Po czym wręczył jej chryzantemy koloru żółtego.
Aleksander Cortez
Aleksander Cortez
Klasa VII


Urodziny : 30/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty

Powrót do góry Go down

Cmentarz - Page 4 Empty Re: Cmentarz

Pisanie by Pandora Lestrange Sro 15 Mar 2023, 18:02

Nie śpieszyłam się do Aleksandra, bo wiedziałam, że i tak będzie czekał, nawet jeśli zjawiłabym się jak księżniczka o północy. Czy przyjmując ten tytuł, miałam szansę zostać nekromantą? Niestety, ale jedną z moich słabości był okultyzm i zagadnienia czarnomagiczne, tak tępione przez nasze gnijące społeczeństwo, gdzie szlam było więcej niż osób z czystą krwią. Obrzydlistwo. Był to więcej z moich wielu sekretów, które trzymałam w swojej puszce. Zawsze bawiło mnie znaczenie mojego imienia, nadane chyba w hołdzie mojej ciotce Bellatrix, która była prawdziwym demonem. Cudowna kobieta. Oglądane przeze mnie nagrobki nosiły ślady czasu, a po ludziach zostały jedynie wytarte tabliczki, wyblakłe zdjęcia. Ich kości tkwiły w zgniłych, drewnianych trumnach, na spleśniałych aksamitach.. Westchnęłam, a gdy wyprostowałam głowę, dostrzegłam już w swoim miejscu Corteza, nie mogąc się przy tym powstrzymać od wbicia mu szpileczki, małego kiełka. Widok jego twarzy od razu uświadomił mi, jakie emocje targały Ślizgonem i jak jawiły się w jego niebieskich, przypominających zachmurzone niebo tęczówkach. Aż tak źle było? Brwi mi drgnęły niesione zaintrygowaniem. - A szkoda, mało nas, czystokrwistych teraz.
Uśmiechnęłam się tak słodko i złośliwie, jak te chochliki co bezsensownie unieruchamiało się na lekcjach obrony przed czarną magią.
Musiałam się z nim przywitać, odsunęłam więc papierosa i zadziornie ucałowałam kącik ust chłopaka, czując, jak obejmuje mnie w talii. Uwielbiam kontakt fizyczny z drugim człowiekiem, więc w żaden sposób mnie to nie onieśmieliło lub nie uraziło. Chyba byłam kobietą paskudnie zepsutą, a całowanie innych stanowiło jedno z moich ulubionych zajęć. Zdarzały się zazdrosne brudasy, które nazywały mnie łatwą dziwką, ale wtedy budziła się moja brzydka strona i szybko umiałam im wyperswadować, że warto trzymać język za zębami, żyć i dać żyć innym. Nic im do tego przecież, gdzie i kogo całowałam, rozbierałam lub komu łamałam aktualnie serce. Na pewno też tak chciały. Zwilżyłam usta, chcąc poprawić naniesioną na nie szminkę i wpatrywałam się w niego z dołu moim ulubionym, wyzywającym i kokieteryjnym spojrzeniem numer pięć, rzucanym spod rzęs. Na jego słowa przygryzłam dolną wargę, przysunęłam papierosa do ust i zaciągnęłam tak, że zapiekło mnie w płucach. Wolną dłonią złapałam za kołnierz od jego płaszcza i przysunęłam go do siebie, przysuwając wargi do tych Cortezowych, dmuchając mu dymem z premedytacją. Oczywiście cały czas wpatrywałam mu się w oczy, sugerując tym samym, że nie miał takiej mocy sprawczej, żeby mnie powstrzymać. - Jestem w pakiecie z uzależnieniami, radź sobie z tym.
Odsunęłam się, nie dając mu zbytniej szansy na reakcję. Już chyba byłam taka, że ciężko było mi tkwić w jednym miejscu. Nie było w tym żadnej zabawy. Wyuczonym ruchem pozbyłam się popiołu, obserwując, jak ulatywał na wietrze. Nie podobało mi się ukrywanie czegokolwiek przed Persim i chyba grymas tego przemknął po mojej buzi, gdy zbyt nagłym ruchem odrzuciłam włosy na plecy, przechodząc do czytania napisów w miejscu, gdzie tkwiły urny. Tym samym sugerowałam, aby kontynuować. Czego mógł chcieć ode mnie, o czym mój brat miał nie wiedzieć? Seksu? Z tym by raczej nie miał problemu. Wetknęłam papierosa w usta, trzymając w dłoniach butelkę z winem, które mi wcisnął chyba w ramach przekupstwa. Skubany wiedział, że winom z rodzinnym stron nie odmawiał, więc sprawa była nagląca. Słysząc jego kroki, odwróciłam się przodem do niego i obdarzyłam go zaintrygowanym spojrzeniem, które pogłębiła tylko trzymana przez niego chryzantema. A potem powiedział tak coś niedorzecznego, robiąc przy tym minę szczeniaka, że nie mogłam zrobić niczego innego, jak wybuchnąć śmiechem. Nie było to przyzwoite na cmentarzu, pewnie jakiś jegomość zapalający ogień na grobie żony spojrzał krzywo, ale mnie to zupełnie nie obchodziło.
- Oh mój słodki chłopcze, Ty tak poważnie? - zapytałam rozbawiona, tonem pogodnym i roześmianym, całkiem zapominając o złości i niezadowoleniu, którą wywołał wcześniejszymi słowami o Persim. Wzięłam od niego kwiatka, obracając nim w dłoni. - Po co? Nie kochasz mnie, a jak chcesz się zabawić, to nie potrzebujmy do tego formalnych deklaracji. Bo wiesz, jestem całkiem popularna.
Wzruszyłam ramionami, przysuwając roślinę cmentarną do nosa i zaciągnęłam się jej zapachem z cichym mruknięciem, może trochę chichotem pod nosem. Nie rozumiałam zupełnie tej niedorzecznej prośby! Byłam jednak z domu Lestrange, a co za tym idzie — jak kogoś uznałam za kruka, nie atakowałam go. Dopiero teraz zauważyłam, że wypadł mi papieros, tląc się na ziemi. Tupnęłam w niego obcasem, gasząc tym samym i pozwalając sobie na siarczyste przekleństwo pod nosem, które damie nie przystało. Złapałam Corteza za rękę i pociągnęłam w stronę krypt, gdzie tkwiła kamienna ławeczka przed grobowcem rodziny Longbottom. Mógł tam usiąść! Tymczasem ja, moje wino i mój kwiatek, wspięliśmy się na kamienny pałacyk i usiadłam na dachu, machając nogami w powietrzu. Spojrzałam na niego z góry z rozbawieniem, pociągając solidny łyk wina, a potem włożyłam sobie kwiatek we włosy, rozczesując je palcami. - Ładnie wyglądam?
Zapytałam bezczelnie z uśmiechem, odrobinę łasa na komplementy. Wygląd był chyba moją największą zaletą. Znał mnie na tyle, aby wiedzieć, że moje zachowanie i słowa prowadzą do tego, że czekałam na wyjaśnienia. Bo kto prosi siostrę swojego przyjaciela, którą zna od dziecka o takie głupoty? Uniosłam palec do ust, stukając nim w pełne, czerwone usta. ZwariowaŁ?
Pandora Lestrange
Pandora Lestrange

Urodziny : 07/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Londyn, Wielka Brytania
Krew : Czysta

Powrót do góry Go down

Cmentarz - Page 4 Empty Re: Cmentarz

Pisanie by Aleksander Cortez Pią 17 Mar 2023, 14:53

Wredna małpa znała Corteza na tyle, że wykorzystywała jego punktualność, samemu wiecznie się spóźniając, jakby z góry nie mogła umówić godziny późniejszej i tym samym oszczędziłaby mu upijania się w samotności. Nie to że Aleksander miał z tym jakieś problemy, bo mógł sam wypić całość częstując Pandorkę tylko ostatnimi dwoma łykami. Trudno, spóźniła się, to jej wina.
Wyrobiła się jednak szybko jak na nią, więc chyba musiała być mocno zainteresowana jego wiadomością.
- Może i tak, ale jednak sam wolę wybrać jakie rody miałbym połączyć, niż byłoby to tak uzależnione od... Spotkania? - odpowiedział unosząc na końcu kąciki ust szukając odpowiedniego słowa, jak nazwać jego poprzednie intymne schadzki. Pod tym względem byli równie mocno zepsuci, a to tylko wierzchołek tej ich góry lodowej wspólnych cech.
Spojrzał się Jej w oczy kiedy to starała się jak zwykle go zauroczyć tym swoim spojrzeniem, na co tylko sam potrząsnął głową, że to działało na innych facetów?
A po tym zrobiła coś za co najchętniej zakopałby Ją w jednym z dołów z rozkładającym się współlokatorem. Nie palił, nie znosił dymu, a jednocześnie nie potrafił dać za wygraną w tak paskudnym zagraniu studentki. Więc kiedy to tylko go przyciągnęła do siebie, on wplótł dłoń w Jej włosy i przytrzymał miękkie wargi dziewczyny przy swoich, składając długi pocałunek tym samym kradnąc jej wypuszczany przez usta dym by po tym odsunąć się od Niej i wydmuchać niewielki obłoczek unosząc głowę.
Prychnął cicho i musiał popić to paskudztwo łykiem wina.
- No i co ja mam z Tobą... I tak całe życie już będzie? - zapytał się mimo wszystko uśmiechnięty, bowiem doskonale znał odpowiedź na to pytanie. Jednocześnie czując, że wygrał w jej zagrywce, więc uradowany z tego małego zwycięstwa ruszył po kwiatek odkaszlnął kilka razy, aby pozbyć się paskudnego smaku z płuc i krtani, którą podrażnił dym.
Wrócił do wieloletniej przyjaciółki i zaproponować jej zostanie parą. Powaga jaką utrzymywał trwała tak długo jak i Panda wytrzymała w szoku, niedowierzania, aż i sam parsknął śmiechem w odpowiedzi.
- Ależ oczywiście, że tak! Chociaż jednocześnie i nie? Widzisz, to właśnie jest ten układ aby lepiej nie usłyszał Persi, bo przecież on to wykorzysta! Nie wiem w jaki sposób, ale wykorzysta. Więc im później tym lepiej się na to przygotujemy? - odpowiedział już nieco poważniejąc.
- Zabawić się? Tutaj? Na cmentarzu? Ależ ja wiedziałem o Twoim pociągu do mrocznych dziedzin magii, ale nie wiedziałem, że aż tak Cię ciągnie do umrzyków. - Nie mógł się powstrzymać przed kąśliwym komentarzem, jednocześnie wiedząc, że propozycja była w pełni żartem. Prawda? Ponieważ pomimo wielu lat wspólnej relacji, pomimo tego, że oboje prowadzili takie życie skacząc z kwiatka na kwiatek, to między nimi nie doszło jeszcze do takiego zbliżenia. A jednak żartowali sobie z tego tak notorycznie, że sam już niekiedy miał wątpliwości, czy aby na pewno nie miało to miejsca. Może kiedyś go gdzieś upiła i wykorzystała, a on tego nie pamiętał? Chociaż w to bardzo wątpił, mając od Niej mocniejszą głowę, a nie posądzałby Pandory o to, że wzmocniła czymś jego trunek.
- Na poważnie to potrzebuję spokoju, aby to się już ode mnie odpierdolili z wszelkimi plotkami, a przynajmniej na dłuższy czas. Alby to te wszelkie dziewczyny z Hogwartu zrozumiały przekaz, że "sorry, on już zajęty, nara". A wiem, że tylko ty jesteś w stanie mi z tym pomóc. - Wytłumaczył dając się zaciągnąć przed grobowiec rodzinny Longbottom. Uniósł brew spoglądając na Pandę, czyżby stara zadra między rodzinami się odezwała? Nic jednak nie mówiąc nie tyle usiadł na ławeczce, co się na niej rozłożył na ile się dało wygodnie i odwrócił w Jej stronę głowę kładąc pod głowę rękę i tak w tej pozie zastygając.
Uśmiechnął się szeroko widząc co dziewczyna odwala, a na słowa które usłyszał już miał gotowe złośliwą odpowiedź. A jednak postanowił pójść trochę w inną stronę.
- Mhhhmmm. Jak zawsze cudownie - Wymruczał wręcz z początku leżąc tak na ławeczce i nie odrywając od studentki swoich oczu.
Aleksander Cortez
Aleksander Cortez
Klasa VII


Urodziny : 30/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty

Powrót do góry Go down

Cmentarz - Page 4 Empty Re: Cmentarz

Pisanie by Pandora Lestrange Nie 19 Mar 2023, 02:20

To prawda. Wykorzystywałam jego zalety i charakter, aby sprawdzać, jak bardzo mogę sobie pozwolić. Robiłam tak z każdym, bo chyba tak wydawało mi się też zabawniej. Nie pamiętam kto, może Persheus, a może ktoś inny powiedział mi kiedyś, że jak człowiek Cię lubi, to będzie się irytował tylko tak na pokaz, żeby go celowo udobruchać lub powiedzieć coś miłego, ale jeszcze nie zdecydowałam, ile w tym było prawdy.
Droga na cmentarz mijała mi zawsze szybko, lubiłam tu przychodzić i robić różne, dziwne rzeczy-to znaczy dla mnie normalne, ale pewnie większość uznałaby mnie za wariatkę. Niosła mnie też ciekawość, bo zwykle nie pisał do mnie w tak poważny sposób, a ułożenie zdań wprawiało w pewien rodzaj niepokoju oraz troski. Bywałam może dla niego okropna, ale znaliśmy się tyle lat, że powinien się przyzwyczaić. I prawda była taka, że nie dałabym zrobić krzywdy jemu i jego siostrze, tak jak nie dałabym zrobić jej mojemu bratu. Co było tak intensywne, że chłopak, który radził sobie ze wszystkim, nie mógł dźwignąć tego?
- Nie sądzę, aby matka Ci pozwoliła. Jestem przekonana, że ma portfolio każdej panny na wydaniu czystą krwią w promieniu tysiąca mil. - odpowiedziałam mu dość lekko i całkiem pewnie, bo wizja Beatrix przeglądającej zdjęcia oraz drzewa genealogiczne nie była dla mnie specjalnie zaskakującą. Moja matka pewnie robiła to samo dla Persiego. Mieli już taki męski, głupi obowiązek, pielęgnowany w rodzinach tak konserwatywnych, jak nasze. Moje śliczne spojrzenie spod wachlarza długich, czarnych rzęs nie zadziałało, co wywołało prychnięcie grymas dezaprobaty, bo przecież zawsze się z nim starałam. Najlepiej działało na ojca, zupełnie mógł odmówić ukochanej córce, nawet jeśli byłam tylko drugorzędnym towarem do powiększenia wpływów. Przymykał jednak oko na większość plotek lub moich pomysłów, wybaczał eskapady i byłam mu skłonna to wybaczyć. Taka jestem wspaniałomyślna. Poczułam, jak chłodny podmuch wiatru — niby wiosennego, ale wciąż wzbudzającego dreszcz, wlewa mi się przez kark pod ubranie, zostawiając nieprzyjemny dreszcz. Lubiłam, gdy było ciepło, więc gdzie moje słońce?
Sam mi się dawał, prowokował mnie i rzucał wyzwanie , wierząc, że dam mu ot tak wygrać. Ciężko było mnie znokautować, nie byłam wstydliwą debiutantką na takich terenach. Zamruczałam więc mu w usta zaskoczona, nie mogąc powstrzymać się przed przygryzieniem jego dolnej, przed zaciśnięciem palców na materiale płaszcza. Nie raz przecież już mieliśmy okazję się całować, o czym na szczęście mój brat nie wiedział, bo znów posyłałby mi te okropne spojrzenia. Chyba z wyrzutem? Dezaprobatą? Nie mogłam zdecydować i nawet nie miałam za bardzo czasu nad tym gdybać, bo chwilowo zatonęłam w Aleksandrowych, wprawionych wargach. On też przecież nie był nowicjuszem. Uśmiechnęłam się tylko, gdy złapałam oddech i opadłam na całe stopy, przyglądając się jego twarzy z rozbawieniem, ale i zarumienionymi policzkami. Bo czy całowanie nie było najlepsze na świecie?
- Nikt Ci nie każe brać ze mną ślubu, aczkolwiek jeśli chcesz kontynuować.. - przerwałam na chwilę, przenosząc wzrok z jego oczu na jego usta, wciąż mokre od wina i brudne od mojej modnej, czerwonej szminki. Uniosłam dłoń, kciukiem wycierając je, aby pozbyć się zbyt intensywnego dla jego chłodnych oczu odcienia. - To obawiam się, że tak.
Dodałam tylko, wzruszając ramionami i oblizując palec i puszczając mu oczko, a by za kilkanaście sekund doprowadził mnie do łez ze śmiechu. To było niedorzeczne i głupie, absolutnie zaskakujące. Bo kto o zdrowych zmysłach chciałby wejść ze mną związek? Nie byłam pewna, czy istniała osoba, która byłaby w stanie utrzymać mnie w ryzach i sprawić, że byłabym zaspokojona na każdej płaszczyźnie emocjonalnej i fizycznej. Słuchałam go jednak z uwagą, wciąż chichocząc i jednocześnie irytując się papierosem, który mi wypadł.
- W tej szkole obrazy plotkują, mój brat będzie wiedział od razu i nie będziesz miał życia. - tego byłam pewna, bo Persi był dość opiekuńczy. Działało to w zasadzie w obydwie strony, byliśmy dla siebie najważniejsi. Jestem pewna, że bym kogoś zabiła, gdyby chciał go skrzywdzić, zwłaszcza że jak Cortez wcześniej słusznie zauważył, ciągnęło mnie do nekromancji i do czarnej magii. - Cmentarz może być romantyczny, jak się trochę człowiek postara. Aczkolwiek masz rację, gdybyśmy mieli iść się zabawić, wybrałabym bardziej odpowiednie miejsce. Mnie ciągnie do wszystkiego, do czego nie powinno — nawet Twoja matka tak mówi.
Uśmiechnęłam się znów, czując zarumienione policzki, które dodatkowo kolorowane były podmuchem wiatru. Poprawiłam swoje włosy, które chciały przykleić się do i tak już zrujnowanej przez niego szminki, co mi przypomniało, że będę to musiała poprawić. Uwielbiałam przecież wyglądać ślicznie, nienagannie, bo nigdy nie wiadomo, gdzie czaił się ktoś wart przygód. Ciężko było określić, czy żartowałam z tym seksem, czy nie, bo przecież na swój sposób byłam dość rozpustna, nawet jeśli zwykle nie pozwalałam sobie na dotarcie do ostatniej bazy. Co innego niewinne pocałunki i zabawy, a co innego sam akt, którego efekty mogłyby kosztować mnie nawet wydziedziczenie. Lubiłam swoje życie za bardzo. Galeony, podróże, ludzie — czego chcieć więcej, od młodości? Czy mogłabym kogoś otruć lub naćpać się amortencją? Mogłabym, chociaż to drugie to pewnie za obopólną zgodą, dla rozrywki.
- Jak pokaże im, jak bardzo jesteś zajęty, to będą Cię chciały bardziej. Nie wiesz, że zakazany owoc najlepiej smakuje? Dotyczy do tego nieszczęsnego lasu, zaklęć czarnomagicznych no i ludzi. Czyżbyś miał konkretne fanki, których chcesz się pozbyć? - nie zgodziłam się, nie odmówiłam mu, czując potrzebę dalszego zbadania gruntu i zrozumienia podstaw do tej szalonej prośby. Nie wchodziłam w związku, bo nie wierzyłam w miłość i uważałam, że ograniczenie się jest złe, ale skoro miał kłopoty? Czy moja korona spadłaby i się roztrzaskała, gdybym mu pomogła? Zwilżyłam usta w zamyśleniu, gdy wspinałam się na swoje ulubione mauzoleum, gdzie dach był najwygodniejszy. Miałam nadzieję, że Longbottomowie mnie nie przeklną, chociaż bardzo chciałabym zostać medium.
- Jesteś miły, bardzo mnie chcesz. - zauważyłam z rozbawieniem, machając nogami w powietrzu i obserwując go z góry. Desperacja biła z jego niebieskich oczu. Westchnęłam, odchylając głowę do tyłu i spoglądając w niebo, aby zaraz wstać i przejść się po dachu. Na szczycie mauzoleum tkwiła figurka aniołka, gdzie wepchnęłam kwiatka, bo była paskudna i jemu był bardziej potrzebny. A potem położyłam się, zwisając głową nieco w dół i wyjęłam z kieszeni lusterko. Wyciągałam je do góry, patrząc na swoje odbicie, aby sięgnąć zaraz po szminkę, zacząć malować usta. Zerknęłam na jego odbicie, bo doskonale widziałam go w szkle. - Co będę miała z tego, że się zgodzę? Zapewnisz mi rozrywkę? - zapytałam z ciekawością, przesuwając czerwonym sztyftem po wargach.
Nie było jednak dane dokończyć nam rozmowy - deszcz, jak i moje koleżanki skutecznie wygoniły nas do wioski, a potem zamku.

/zt x2
Pandora Lestrange
Pandora Lestrange

Urodziny : 07/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Londyn, Wielka Brytania
Krew : Czysta

Powrót do góry Go down

Cmentarz - Page 4 Empty Re: Cmentarz

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach