Pokój Luisa
3 posters
Strona 1 z 2
Strona 1 z 2 • 1, 2
Re: Pokój Luisa
Dość miałem Londynu po ostatnich rewelacjach. Z listem potwierdzającym przyjęcie na studia teleportowałem się wprost do domu Marco trzymając jeszcze w dłoni swoją walizkę wypełnioną najpotrzebniejszymi ubraniami, których znając życie nie założę, bo moja szafa w tym domu była całkiem nieźle zaopatrzona. Szybkim krokiem skierowałem się na poddasze i po minucie szamotania się z zamkiem wszedłem do środka i rozejrzałem się orientacyjnie. To miejsce zawsze wyglądało tak jak je zostawiłem. I to nic, że Nana tutaj sprząta. Wcale nie widać jej obecności. Z ulgą ściągnąłem z siebie garnitur i kościółkowe laczki. Są wakacje więc wszystko mi wolno. Po krótkim prysznicu spojrzałem na zegarek wiszący nad biurkiem. Zaraz powinna pojawić się Adrienne. Z jednej strony chciałem się z nią spotkać, zapytać o kilka spraw, a z drugiej chciałem urwać kontakt i przenieść się na drugi koniec miasta, albo i nawet do znienawidzonego akademika. Nie znosiłem akademików ze względu na ciągły hałas i nie wiem czy przeżyłbym to znowu. Wciągając na tyłek spodenki do kolan jeszcze raz zastanawiałem się co mam zamiar jej powiedzieć. Naciągam jeszcze na siebie zwyczajną białą koszulkę i idę na dół, a w przedpokoju wsuwam stopy w trampki. Koniec z kościółkowymi laczkami. Urlop. Wyszedłem przed dom, a potem grzecznie czekałem na jej świstoklik. Gdy się pojawiła grzecznie się przywitałem odbierając od niej bagaż i zaprowadziłem ją z powrotem do mojego pokoju.
- Proszę. Czuj się jak u siebie. Tu po schodkach jest łazienka. Tu masz łóżko. Ja będę spał gdzieś na materacu. Przyjechało więcej osób niż Marco początkowo zakładał. - grzecznie ją wprowadzam, ale głos mam wyprany z jakichkolwiek emocji. Nie jest nawet chłodny. Jest zwyczajnie nijaki.
- Proszę. Czuj się jak u siebie. Tu po schodkach jest łazienka. Tu masz łóżko. Ja będę spał gdzieś na materacu. Przyjechało więcej osób niż Marco początkowo zakładał. - grzecznie ją wprowadzam, ale głos mam wyprany z jakichkolwiek emocji. Nie jest nawet chłodny. Jest zwyczajnie nijaki.
Re: Pokój Luisa
Zbyt dalekie teleportacje robiły jej więcej szkody, niż to było potrzebne. Wrażliwy brzuch Irlandki mógłby mieć dłuuugą randkę w toalecie, gdy tylko pojawiłaby się pod drzwiami Luisa, a tego wszyscy chyba woleli uniknąć. Dlatego zdecydowała się na świstoklik, który zabrał ją prosto z ulicy Pokątnej do willi państwa Castellani, położonej w Buenos Aires. Jej wakacyjny image tylko czekał na spotkanie z Argentyńskim słońcem i dzikimi plażami. Przyjazd tutaj traktowała dalej jako urlop i odpoczynek od szarego życia w Anglii, ale jednocześnie martwiła się zbyt skomplikowaną sytuacją, którą może tutaj zastać. Nie miała prawa tego wiedzieć, ale spodziewała się, że Hyperion po wizycie w jej mieszkaniu wybrał się na umówione spotkanie z Luisem. Zastanawiała się co też ten Wielki Egoista mógł nagadać jej sympatycznemu sąsiadowi, ale gdy tylko zobaczyła okolicę, w której przyjdzie jej mieszkać w najbliższych dniach, zapomniała o tym problemie. Z naturalnym dla niej uśmiechem przywitała się z młodym Castellanim i weszła za nim do wilii. Nie miała możliwości zbytniego rozejrzenia się, bo od razu poprowadził ją na poddasze, gdzie miała się zadomowić.
Od razu zorientowała się, że jest to prywatny pokój Argentyńczyka. Umeblowaniem przypominał jego kawalerkę w Londynie, poza tym od samego wejścia czuła intensywny zapach cytrusowych perfum.
- Dziękuję - odpowiedziała wesoło, przechadzając się po pomieszczeniu wyraźnie podniecona pobytem tutaj. Z wrodzoną ciekawością, wyjrzała za okno, opierając się o parapet. Wyrwało jej się ciche "Wow".
- Luis! Tu jest przepięknie! - Nagle obróciła się w jego kierunku, patrząc podejrzliwie. - Przyznaj się. Jesteś jakimś przestępcą? Nie mam innego wytłumaczenia, dla kogoś kto To rzucił dla nauki w Anglii.
Wybrała może dogodniejszy dla siebie środek transportu, ale i tak ściskało ją w żołądku z nerwów. Nowa okolica, wesele u obcych jej ludzi, obecność Luisa, obecność rodziny Hyperiona... Dlatego nie dostrzegła wcześniej tego jego nijakiego powitania. Zdjęła czarny kapelusz z głowy i odrzuciła go na parapet, przy którym jeszcze chwilę temu stała.
- Coś się stało? - spytała ostrożnie, podchodząc do niego. - Pewnie nie lubisz takiego tłoku, co? To będzie duże wesele...
Po części już wiedziała co myśli o wczesnym ślubie swojej bratanicy, ale nie wiedziała kogo się spodziewać w tej posiadłości. Może już ktoś mu zaszedł za skórę.
Od razu zorientowała się, że jest to prywatny pokój Argentyńczyka. Umeblowaniem przypominał jego kawalerkę w Londynie, poza tym od samego wejścia czuła intensywny zapach cytrusowych perfum.
- Dziękuję - odpowiedziała wesoło, przechadzając się po pomieszczeniu wyraźnie podniecona pobytem tutaj. Z wrodzoną ciekawością, wyjrzała za okno, opierając się o parapet. Wyrwało jej się ciche "Wow".
- Luis! Tu jest przepięknie! - Nagle obróciła się w jego kierunku, patrząc podejrzliwie. - Przyznaj się. Jesteś jakimś przestępcą? Nie mam innego wytłumaczenia, dla kogoś kto To rzucił dla nauki w Anglii.
Wybrała może dogodniejszy dla siebie środek transportu, ale i tak ściskało ją w żołądku z nerwów. Nowa okolica, wesele u obcych jej ludzi, obecność Luisa, obecność rodziny Hyperiona... Dlatego nie dostrzegła wcześniej tego jego nijakiego powitania. Zdjęła czarny kapelusz z głowy i odrzuciła go na parapet, przy którym jeszcze chwilę temu stała.
- Coś się stało? - spytała ostrożnie, podchodząc do niego. - Pewnie nie lubisz takiego tłoku, co? To będzie duże wesele...
Po części już wiedziała co myśli o wczesnym ślubie swojej bratanicy, ale nie wiedziała kogo się spodziewać w tej posiadłości. Może już ktoś mu zaszedł za skórę.
Re: Pokój Luisa
Widok z okna był wprost niesamowity, bowiem skierowany był na ocean nad którym zawsze był wspaniały zachód słońca. Widać też było stąd plażę i kawałek ogrodu Castellanich, a z okna w łazience można było to oglądać z wyższego poziomu siedząc jednocześnie w wannie. Uwielbiałem to miejsce, bo było zrobione po mojemu. Marco dał mi pole do popisu i jak zwykle wykorzystałem je w pełni biorąc pod uwagę swoje potrzeby. Miejsce gdzie nie ma mowy o jakimkolwiek klaustrofobicznym odruchu. W dzieciństwie cierpiałem na klaustrofobię, nawet mieszkając w akademiku czułem się wysoce nieswojo i nigdy nie zamykałem drzwi na klucz kiedy byłem sam. Odkąd stałem się niezależny robię wszystko, żeby nie czuć się jak mysz w klatce.
- Moi rodzice podjęli za mnie decyzję o studiach w Anglii. Sam postanowiłem, że tam zostanę, a Buenos będzie przyjemną odskocznią od deszczowego Londynu. - wyjaśniłem spokojnie opierając się o framugę drzwi i ostrożnie ją obserwując, jakby czekając na jej kolejny ruch. Jest tyle rzeczy które chciałbym jej powiedzieć, ale nie chciałem, żeby wychodziła. Dlatego stałem, a moje złoto-czekoladowe tęczówki patrzyły jak ściąga kapelusz uwalniając swoje złote włosy. Patrzyłem jak podchodzi i wiedziałem, że czas poruszyć najbardziej delikatny temat jaki...
- Nie mówiłaś, że jesteś kochanką starego Greengrassa. - delikatność nigdy nie była moją mocną stroną. Nie dało się jednak ukryć, że czułem się oszukany. Ja ją grzecznie zapraszam na wesele mojej bratanicy gdzie będzie połowa społeczności magicznej łącznie z rzeczonym Greengrassem i jego rodziną, a ona mi nie mówi, że ma kogoś. Czuję się jak przepustka. Jak wejście do naszego świata, żeby mogła sobie do woli oceniać konkurencję w postaci Catherine i nikt tego nie wywęszy, bo będzie tam ze mną.
- On nie chce żebyśmy się znali. Nie chce żebym się z Tobą kontaktował. Jednak im bardziej on tego nie chce tym bardziej ja tego chcę. Chcę Cię znać, chica. - dodałem cicho, tak żeby ona i tylko ona to słyszała. To delikatna rozmowa. Nie chcę żeby dostała się do jakichkolwiek uszu które mogą znajdować się za drzwiami. W tym domu roiło się od ludzi w tym gorącym okresie przed weselnym. Moje oczy mimowolnie zrobiły się większe, a sam mierzyłem ją dość niepewnym wzrokiem.
- Moi rodzice podjęli za mnie decyzję o studiach w Anglii. Sam postanowiłem, że tam zostanę, a Buenos będzie przyjemną odskocznią od deszczowego Londynu. - wyjaśniłem spokojnie opierając się o framugę drzwi i ostrożnie ją obserwując, jakby czekając na jej kolejny ruch. Jest tyle rzeczy które chciałbym jej powiedzieć, ale nie chciałem, żeby wychodziła. Dlatego stałem, a moje złoto-czekoladowe tęczówki patrzyły jak ściąga kapelusz uwalniając swoje złote włosy. Patrzyłem jak podchodzi i wiedziałem, że czas poruszyć najbardziej delikatny temat jaki...
- Nie mówiłaś, że jesteś kochanką starego Greengrassa. - delikatność nigdy nie była moją mocną stroną. Nie dało się jednak ukryć, że czułem się oszukany. Ja ją grzecznie zapraszam na wesele mojej bratanicy gdzie będzie połowa społeczności magicznej łącznie z rzeczonym Greengrassem i jego rodziną, a ona mi nie mówi, że ma kogoś. Czuję się jak przepustka. Jak wejście do naszego świata, żeby mogła sobie do woli oceniać konkurencję w postaci Catherine i nikt tego nie wywęszy, bo będzie tam ze mną.
- On nie chce żebyśmy się znali. Nie chce żebym się z Tobą kontaktował. Jednak im bardziej on tego nie chce tym bardziej ja tego chcę. Chcę Cię znać, chica. - dodałem cicho, tak żeby ona i tylko ona to słyszała. To delikatna rozmowa. Nie chcę żeby dostała się do jakichkolwiek uszu które mogą znajdować się za drzwiami. W tym domu roiło się od ludzi w tym gorącym okresie przed weselnym. Moje oczy mimowolnie zrobiły się większe, a sam mierzyłem ją dość niepewnym wzrokiem.
Re: Pokój Luisa
To tak jak z całoroczną działką rodziców nad morzem, ale trudno było porównywać te widoki do europejskich. Zazdrościła mu takiej odskoczni. Na tyle nie chciała się widywać ostatnio z rodziną, że w ogóle nie myślała o wakacyjnym odwiedzaniu czegokolwiek pod nazwiskiem Cryan. Swoją drogą Liam trochę się już spóźniał z tym ślubem... Nie wiedziała co się dzieje u jej brata z własnej woli, nie spotykała się z nim poza Ministerstwem.
Nie mówiłaś, że jesteś kochanką starego Greengrassa
Jakiś niewidzialny sztylet, który miała już od jakiegoś czasu w żołądku, obrócił się o 180 stopni. Nie dostała rumieńców jak zauroczona dziewczynka, ani też nie zbladła jak to kochanka przyłapana na gorącym uczynku. Tym swoim kobiecym instynktem wyczuwała od tamtego dnia, że to się wyda. O dziwo nie żałowała, że dowiedział się o tym z ust Hyperiona. Tak naprawdę nie była zobowiązana do tego, żeby przyznawać się do układu z tamtym mężczyzną i nie czułaby się swobodnie, poznając go ze słowami "Jestem Adrienne, tak w ogóle... Sypiam z przyjacielem Twojego brata. Pewnie go znasz, lizodup Ministra Magii, ma piękną żonę, ogromny dom i dwójkę wybitnych dzieci". Odczuła ulgę, że ma już za sobą ten sekret. Była przyzwyczajona do tajemnic, ale nie lubiła oszukiwać kogoś, kogo wyraźnie lubiła.
Patrzyła na niego poważnie, nie zamierzając obracać tego w żart, czy zaprzeczać. Dała mu dokończyć, nie wchodząc w słowa i odezwała się dopiero, kiedy wyraźnie czekał na odpowiedź.
- Nie wiem czy chcesz. Jestem bardziej popieprzona, niż Ci się wydaje... - szepnęła, a młodzieńcze iskry w jej oczach gdzieś zniknęły. Nie powinna tutaj być. Nie uwierzyła w ani jedno słowo Greengrass'a na temat Luisa, więc naturalnym było, że nie chciała mu się wpieprzać do życia ze swoją emocjonalną parabolą. Pocałował ją, a teraz mówi, że chce ją znać... To nie mogło się skończyć zwykłą przyjaźnią, chociaż nie o tym decydować Hyperionowi.
- Ale nie ma prawa decydować o moim życiu. Jestem tutaj dla Ciebie, a nie dla niego. Chciałabym, żebyś to wiedział i nie zrozumiał tego opacznie... - powiedziała ostrożnie. Właściwie to znowu poczuła nad sobą kontrolującą i władczą rękę Szkota i tym razem to jej się nie spodobało. W łóżku niech sobie taki będzie, ale naprawdę zaczynała ją irytować ta ingerencja w jej życie prywatne. Inaczej się umawiali. Tak samo nie chciała, żeby zmieniał cokolwiek w jej mieszkaniu... Tak! Powinna mu była o tym powiedzieć i nie dawać sobą manipulować. Ta sukienka, którą jej przysłał... Nie powinna była jej zabierać ze sobą. Myślała, że chciał nią przeprosić za ostatni raz, ale i tak poszedł nagadać Luisowi i zniszczyć jej relację z nim.
Zanim wyjdzie, bo tak to się pewnie skończy, chciała mu wyjaśnić to, co wcześniej zataiła. Nie wycofała się, ani nie ruszyła z miejsca. Lazurowe oczęta Irlandki utkwiły w czekoladowym i pustym teraz spojrzeniu Argentyńczyka.
- Chyba rozumiesz, czemu się do tego nie przyznałam. Nie ma w tym nic chwalebnego, że wyłowił mnie z morza blond dziewczynek, kiedy tego najbardziej potrzebowałam. Trwa to już od jakiegoś czasu, ale nie jest to nic głębokiego. Jak mówiłeś... Pieprzymy się bez zobowiązań.
To było tak naprawdę najgłupsze zdanie jakie można by wypowiedzieć. Bez zobowiązań wybierało się sobie dziwkę na jedną noc. Adrienne nie była nią dla starego Greengrass'a, dlatego jednak coś ich łączyło. Umowa. Stałość, której potrzebowała według jej psychologa. Czy była to jednak w stanie zakończyć, żeby tylko Luis jej nie przekreślił? Myślała, że tego właśnie potrzebowała jej psychika, ale teraz czuła niepokój przed stratą pierwszej przychylnej jej postaci od jakiegoś czasu. I nie dlatego, że zachciało mu się skoku w bok.
- Zrozumiem, jeśli zechcesz bym wróciła do Anglii.
Nie mówiłaś, że jesteś kochanką starego Greengrassa
Jakiś niewidzialny sztylet, który miała już od jakiegoś czasu w żołądku, obrócił się o 180 stopni. Nie dostała rumieńców jak zauroczona dziewczynka, ani też nie zbladła jak to kochanka przyłapana na gorącym uczynku. Tym swoim kobiecym instynktem wyczuwała od tamtego dnia, że to się wyda. O dziwo nie żałowała, że dowiedział się o tym z ust Hyperiona. Tak naprawdę nie była zobowiązana do tego, żeby przyznawać się do układu z tamtym mężczyzną i nie czułaby się swobodnie, poznając go ze słowami "Jestem Adrienne, tak w ogóle... Sypiam z przyjacielem Twojego brata. Pewnie go znasz, lizodup Ministra Magii, ma piękną żonę, ogromny dom i dwójkę wybitnych dzieci". Odczuła ulgę, że ma już za sobą ten sekret. Była przyzwyczajona do tajemnic, ale nie lubiła oszukiwać kogoś, kogo wyraźnie lubiła.
Patrzyła na niego poważnie, nie zamierzając obracać tego w żart, czy zaprzeczać. Dała mu dokończyć, nie wchodząc w słowa i odezwała się dopiero, kiedy wyraźnie czekał na odpowiedź.
- Nie wiem czy chcesz. Jestem bardziej popieprzona, niż Ci się wydaje... - szepnęła, a młodzieńcze iskry w jej oczach gdzieś zniknęły. Nie powinna tutaj być. Nie uwierzyła w ani jedno słowo Greengrass'a na temat Luisa, więc naturalnym było, że nie chciała mu się wpieprzać do życia ze swoją emocjonalną parabolą. Pocałował ją, a teraz mówi, że chce ją znać... To nie mogło się skończyć zwykłą przyjaźnią, chociaż nie o tym decydować Hyperionowi.
- Ale nie ma prawa decydować o moim życiu. Jestem tutaj dla Ciebie, a nie dla niego. Chciałabym, żebyś to wiedział i nie zrozumiał tego opacznie... - powiedziała ostrożnie. Właściwie to znowu poczuła nad sobą kontrolującą i władczą rękę Szkota i tym razem to jej się nie spodobało. W łóżku niech sobie taki będzie, ale naprawdę zaczynała ją irytować ta ingerencja w jej życie prywatne. Inaczej się umawiali. Tak samo nie chciała, żeby zmieniał cokolwiek w jej mieszkaniu... Tak! Powinna mu była o tym powiedzieć i nie dawać sobą manipulować. Ta sukienka, którą jej przysłał... Nie powinna była jej zabierać ze sobą. Myślała, że chciał nią przeprosić za ostatni raz, ale i tak poszedł nagadać Luisowi i zniszczyć jej relację z nim.
Zanim wyjdzie, bo tak to się pewnie skończy, chciała mu wyjaśnić to, co wcześniej zataiła. Nie wycofała się, ani nie ruszyła z miejsca. Lazurowe oczęta Irlandki utkwiły w czekoladowym i pustym teraz spojrzeniu Argentyńczyka.
- Chyba rozumiesz, czemu się do tego nie przyznałam. Nie ma w tym nic chwalebnego, że wyłowił mnie z morza blond dziewczynek, kiedy tego najbardziej potrzebowałam. Trwa to już od jakiegoś czasu, ale nie jest to nic głębokiego. Jak mówiłeś... Pieprzymy się bez zobowiązań.
To było tak naprawdę najgłupsze zdanie jakie można by wypowiedzieć. Bez zobowiązań wybierało się sobie dziwkę na jedną noc. Adrienne nie była nią dla starego Greengrass'a, dlatego jednak coś ich łączyło. Umowa. Stałość, której potrzebowała według jej psychologa. Czy była to jednak w stanie zakończyć, żeby tylko Luis jej nie przekreślił? Myślała, że tego właśnie potrzebowała jej psychika, ale teraz czuła niepokój przed stratą pierwszej przychylnej jej postaci od jakiegoś czasu. I nie dlatego, że zachciało mu się skoku w bok.
- Zrozumiem, jeśli zechcesz bym wróciła do Anglii.
Re: Pokój Luisa
Nie spieprz tego, Castellani. - powtarzałem w myślach podczas gdy moje tęczówki wpatrywały się w jej tęczówki w oczekiwaniu na odpowiedź. Swoją drogą dopiero teraz zauważyłem jak głęboki odcień niebieskiego skrywają jej oczy. Były jak niebo nad wioską gdzie obecnie mieszkała moja matka. Jak niebo w pogodny dzień. Nigdy chyba nie widziałem takiego niebieskiego. Dlaczego dopiero teraz to zauważyłem? Ach, no tak. Pobieżnie spoglądam na przedstawicielki płci pięknej udając, że wiem o nich wszystko. Tak naprawdę nie zwracam uwagi na takie szczegóły jak kolor oczu. Mogę podać tylko garstkę osób których kolor oczu pamiętam. Te z pewnością zapamiętam. Przynajmniej tak mi się wydaje. Mój mózg powoli przyswajał jej słowa, a kiedy tylko je przyswoił zacisnąłem na chwilę usta w wąską kreskę.
- Każdy jest popieprzony. Nie o to pytałem. - odpowiedziałem cicho, chowając dłonie do kieszeni spodni, choć to zbytnio grzeczne nie jest. Trudno. Nie jestem grzeczny kiedy się stresuję. A trochę się stresuję, bo nigdy chyba nie miałem takiej przeszkody w dostaniu się do majtek dziewczyny. Nie da się jednak ukryć, że to mnie nakręciło. Dzięki, Greengrass. Naprawdę cholerne dzięki. Kiwnięciem głowy dałem jej do zrozumienia, że rozumiem, że jest tu dla mnie, a nie dla tego staruszka. Swoją drogą... nie wiedziała chyba wtedy, że on tam będzie, prawda? Czy wiedziała? A czy to ma znaczenie? Póki co on ma przewagę, bo zna smak jej... dobra. Wiadomo dlaczego ma przewagę. I to mnie wku*wia. Wku*wia mnie to, że ktoś starszy od mojej matki ma dostęp do tak apetycznego kąska jakim niewątpliwie była panna Cryan. Wku*wia mnie to wszystko.
- Nie chcę, żebyś wracała. Chcę Cię w swoim łóżku. - niewiele głośniej od szeptu wypowiedziałem te właśnie słowa zdając sobie sprawę, że są cholernie prawdziwe. Mam gdzieś z kim sypia, sypiała i będzie sypiać- jest dorosła. Chcę ją mieć. Chcę żeby mój przyjaciel raz za razem nurkował w jej wnętrzu. Czerń źrenicy skradła już praktycznie całe złoto z moich tęczówek podczas gdy ja starałem się zachować najbardziej nonszalancką postawę z możliwych.
- Nie martw się, mam przygotowany materac w łazience na wypadek odmowy. - tak, obrócę to wszystko w żart gdyby jednak nie. Dam sobie radę. Jestem przecież dorosły. Nawet jak mój penis niebezpiecznie się rozrasta. Spokojnie, jestem dorosły. Dorośli ludzie dają sobie radę w takich sytuacjach.
- Każdy jest popieprzony. Nie o to pytałem. - odpowiedziałem cicho, chowając dłonie do kieszeni spodni, choć to zbytnio grzeczne nie jest. Trudno. Nie jestem grzeczny kiedy się stresuję. A trochę się stresuję, bo nigdy chyba nie miałem takiej przeszkody w dostaniu się do majtek dziewczyny. Nie da się jednak ukryć, że to mnie nakręciło. Dzięki, Greengrass. Naprawdę cholerne dzięki. Kiwnięciem głowy dałem jej do zrozumienia, że rozumiem, że jest tu dla mnie, a nie dla tego staruszka. Swoją drogą... nie wiedziała chyba wtedy, że on tam będzie, prawda? Czy wiedziała? A czy to ma znaczenie? Póki co on ma przewagę, bo zna smak jej... dobra. Wiadomo dlaczego ma przewagę. I to mnie wku*wia. Wku*wia mnie to, że ktoś starszy od mojej matki ma dostęp do tak apetycznego kąska jakim niewątpliwie była panna Cryan. Wku*wia mnie to wszystko.
- Nie chcę, żebyś wracała. Chcę Cię w swoim łóżku. - niewiele głośniej od szeptu wypowiedziałem te właśnie słowa zdając sobie sprawę, że są cholernie prawdziwe. Mam gdzieś z kim sypia, sypiała i będzie sypiać- jest dorosła. Chcę ją mieć. Chcę żeby mój przyjaciel raz za razem nurkował w jej wnętrzu. Czerń źrenicy skradła już praktycznie całe złoto z moich tęczówek podczas gdy ja starałem się zachować najbardziej nonszalancką postawę z możliwych.
- Nie martw się, mam przygotowany materac w łazience na wypadek odmowy. - tak, obrócę to wszystko w żart gdyby jednak nie. Dam sobie radę. Jestem przecież dorosły. Nawet jak mój penis niebezpiecznie się rozrasta. Spokojnie, jestem dorosły. Dorośli ludzie dają sobie radę w takich sytuacjach.
Re: Pokój Luisa
Coś w tym jest, że człowiek nie wie co począć z rękoma, kiedy się denerwuje. Adrienne już jakiś czas temu objęła swoje ramiona, przyjmując typową pozycję zamkniętą. Wystarczyłoby jedno spojrzenie jej brata, którego psychologiczne moce były czasami przerażające i wiedziałby, że między tą dwójką występuje napięcie seksualne. Irlandka była tego jednak nieświadoma. Spodziewała się raczej, że Luis czuje do niej obrzydzenie i wcale by mu się nie dziwiła. O czym myśli, kiedy tak na nią patrzy? Dziwka? Szmata, która rozwala rodzinę? Pusta, głupia materialistka? Nie jestem zbyt dobra w wymyślaniu niepochlebnych słów, ale Ada wyobrażała sobie jego myśli w nieco gorszy sposób. Dlatego po niezręcznej ciszy, która zapadła, cichy szept Castellaniego wywołał u niej szczere zdziwienie.
Był przygotowany na odmowę, a mimo wszystko zaryzykował. Nie miał nic przeciwko, że sekundę temu mówiła, że spotyka się z Greengrass'em? Sztylet zniknął z okolic żołądka, ale niewidzialna ręka przeniosła go na szyję Adrienne. Znacznie utrudniło to jej mówienie, kiedy w końcu się odezwała.
- T... Teraz? - Bardzo rzadko traciła swój rezon. Była teraz wyraźnie zmieszana, ale jej dziecinne "dasz mi cukierka?" wychodziło na wierzch. Chyba każde z tego dziwacznego trójkąta miało słabość do tego, co im się zakazuje. Szczególnie, że panna Cryan uparcie podkreślała, że nikt nie ma prawa wytyczać jej zasad, oprócz niej samej. Zaróżowiona twarz czarownicy zdradzała już chyba wszystko i wyrażała wyraźną chęć wypróbowania swej wolnej woli. Problem polegał jednak na tym, że dalej był środek dnia. Chciała jeszcze zwiedzić trochę miasto, zanim dojdzie do ślubu, a szybka wizyta w łóżku Luisa...
Zaśmiała się nerwowo, odrzucając włosy na plecy. Tak jakby to był jakiś żart.
- Daj spokój, Luis. To Twój pokój, a ja korzystam z gościnności. Jeśli zechcesz spać w swoim łóżku to po prostu do niego przyjdziesz, nie mam nic przeciwko - rozejrzała się za łazienką - A teraz przebrałabym się i pójdziemy nad morze.
Nie powiedziała mu 'nie', ale dała sobie jeszcze trochę czasu. Mówią też, że przyjemność jest większa, kiedy trzeba na nią poczekać. Cierpliwości panie Castellani.
Był przygotowany na odmowę, a mimo wszystko zaryzykował. Nie miał nic przeciwko, że sekundę temu mówiła, że spotyka się z Greengrass'em? Sztylet zniknął z okolic żołądka, ale niewidzialna ręka przeniosła go na szyję Adrienne. Znacznie utrudniło to jej mówienie, kiedy w końcu się odezwała.
- T... Teraz? - Bardzo rzadko traciła swój rezon. Była teraz wyraźnie zmieszana, ale jej dziecinne "dasz mi cukierka?" wychodziło na wierzch. Chyba każde z tego dziwacznego trójkąta miało słabość do tego, co im się zakazuje. Szczególnie, że panna Cryan uparcie podkreślała, że nikt nie ma prawa wytyczać jej zasad, oprócz niej samej. Zaróżowiona twarz czarownicy zdradzała już chyba wszystko i wyrażała wyraźną chęć wypróbowania swej wolnej woli. Problem polegał jednak na tym, że dalej był środek dnia. Chciała jeszcze zwiedzić trochę miasto, zanim dojdzie do ślubu, a szybka wizyta w łóżku Luisa...
Zaśmiała się nerwowo, odrzucając włosy na plecy. Tak jakby to był jakiś żart.
- Daj spokój, Luis. To Twój pokój, a ja korzystam z gościnności. Jeśli zechcesz spać w swoim łóżku to po prostu do niego przyjdziesz, nie mam nic przeciwko - rozejrzała się za łazienką - A teraz przebrałabym się i pójdziemy nad morze.
Nie powiedziała mu 'nie', ale dała sobie jeszcze trochę czasu. Mówią też, że przyjemność jest większa, kiedy trzeba na nią poczekać. Cierpliwości panie Castellani.
Re: Pokój Luisa
Cieszyłbym się gdybym czuł obrzydzenie. Moje popieprzenie nie pozwalało mi jej oceniać. To jej wybór. Nie da się jednak powiedzieć, żebym to rozumiał. Nie rozumiem tego jak atrakcyjna młoda kobieta może chcieć być kochanką gościa, który ma więcej hajsu od samego papieża, jest w wieku jej rodziców i ma żonę z którą nigdy nie rozwiedzie się z dwóch przyczyn: mają dwójkę dzieci i to byłoby plamą na honorze rodu Greengrassów, a oni na żadne plamy na honorze nie mogą sobie nigdy pozwolić. Czyż to nie lekko patologiczne? No prawda, za kolorowo to nie wygląda, ale czy człowiek który spał z czternastolatką ma jakiegokolwiek prawo do krytyki? Może lubi dojrzałych mężczyzn? Może nie jestem dojrzały wiekowo, ale też nie jestem od niej młodszy. Jak lubi pieniądze to proszę bardzo, mam całą masę pieniędzy. Jak jara ją obrączka ślubna to... nie. Nie mam obrączki. Ale to chyba dobrze? Ja jakoś lepiej czuję się bez.
- Ogólnie. - uśmiechnąłem się do niej szeroko, a w głowie jak mantrę powtarzałem sobie, a raczej swojemu przyjacielowi, że teraz raczej nic z tego, że teraz to raczej nic. Niech krew popłynie z powrotem do mojej czaszki i niech wróci mi możliwość nacjonalnego myślenia. Słysząc jej odpowiedź podszedłem blisko niej, odgarniając grzywkę z jej czoła.
- Oboje wiemy, że nie żartuję, ale jestem cierpliwy. Łazienkę masz tutaj po schodkach. - wskazałem jej jedyne schodki w pomieszczeniu prowadzące do jednych drzwi. Łazienkę trzeba było trochę podnieść, żeby niżej znalazło się miejsce na graciarnię do której rzadko wchodziłem, ale dobrze że była. Trzymałem tam obrazy i zdjęcia które kiedyś powinny zawisnąć na ścianach, ale jeszcze nie ma dla nich odpowiednich ścian i inne rzeczy z którymi ciężko było mi się rozstać. Usiadłem na łóżku i zacząłem cierpliwie na nią czekać, a kiedy już pojawiła się z powrotem razem ruszyliśmy w kierunku plaży.
- Ogólnie. - uśmiechnąłem się do niej szeroko, a w głowie jak mantrę powtarzałem sobie, a raczej swojemu przyjacielowi, że teraz raczej nic z tego, że teraz to raczej nic. Niech krew popłynie z powrotem do mojej czaszki i niech wróci mi możliwość nacjonalnego myślenia. Słysząc jej odpowiedź podszedłem blisko niej, odgarniając grzywkę z jej czoła.
- Oboje wiemy, że nie żartuję, ale jestem cierpliwy. Łazienkę masz tutaj po schodkach. - wskazałem jej jedyne schodki w pomieszczeniu prowadzące do jednych drzwi. Łazienkę trzeba było trochę podnieść, żeby niżej znalazło się miejsce na graciarnię do której rzadko wchodziłem, ale dobrze że była. Trzymałem tam obrazy i zdjęcia które kiedyś powinny zawisnąć na ścianach, ale jeszcze nie ma dla nich odpowiednich ścian i inne rzeczy z którymi ciężko było mi się rozstać. Usiadłem na łóżku i zacząłem cierpliwie na nią czekać, a kiedy już pojawiła się z powrotem razem ruszyliśmy w kierunku plaży.
Re: Pokój Luisa
- Międzynarodowy Kodeks Tajności Czarów? - powtórzyłem po Adrienne wzdychając ciężko. Nie dało się ukryć, że nie znosiłem egzaminów i uczelni, bo pochłaniały mój cenny czas który mógłbym spędzić z Marco. I Adą. Ale nie na raz. Składając jednak podanie na studia wydawało mi się, że jest to najlepszy plan na świecie. W końcu będę miał papierek, że prawo czarodziejów nie jest mi obce, a ten papierek będzie moją przepustką do świata Wizengamotu który krył się pod chodnikami Londynu. Zanim jednak do tego dojdę muszę przejść przez kolejny krąg piekielny: studia. Już zdążyłem zapomnieć jak towarzystwo przepoconych nastolatków z mózgami mniejszymi od tych gumochłonowych komórek próbuje podjąć nierówną walkę z wykładowcami na wiedzę. Obserwuję te potyczki od ponad miesiąca i bawią mnie równie mocno co na początku. Szkoda, że nie mam idealnej frekwencji. Szkoda, że wcale nie chce mi się tam chodzić. Doszło już nawet do tego, że używam mojego wykresu absencji do wymuszania na Adrienne korepetycji. Powiedzmy, że to korepetycje. Tak naprawdę to usprawiedliwione lenistwo w Buenos, bo znów rzygam Londynem.
- Nie mogę się skupić kiedy jesteś ubrana. Zdecydowanie nie mogę się skupić... - westchnąłem ciężko z szerokim uśmiechem na twarzy siedząc naprzeciwko niej na wielkim, zaścielonym łóżku z podręcznikami wyłożonymi pomiędzy nami.
- To będzie 1689 rok. Podpisane w 1692. Dodano do niego Klauzulę 73 w 1750 która jest potrzebna jak kurwie majtki, bo i tak wszyscy ją jebią. Na przykład ta cholerna Szkocja - wyrzuciłem z siebie szybko otwierając w międzyczasie swój podręcznik. Nie lubię ani Szkocji, ani Szkotów- pewnie to drobny uraz po latach spędzonych wokół Greengrassów. Greengrassów których nie ma kiedy Marco powoli się wykańcza. Znikąd pojawiła się irracjonalna złość małego chłopca z którą nigdy sobie nie radziłem.
- Dlaczego studiowanie zajmuje tyle czasu? - tak, tak. Muszę przy tym marudzić, bo wewnętrzny ośmiolatek nie pozwala mi inaczej. Może. Inaczej jednak nie potrafię.
- Nie mogę się skupić kiedy jesteś ubrana. Zdecydowanie nie mogę się skupić... - westchnąłem ciężko z szerokim uśmiechem na twarzy siedząc naprzeciwko niej na wielkim, zaścielonym łóżku z podręcznikami wyłożonymi pomiędzy nami.
- To będzie 1689 rok. Podpisane w 1692. Dodano do niego Klauzulę 73 w 1750 która jest potrzebna jak kurwie majtki, bo i tak wszyscy ją jebią. Na przykład ta cholerna Szkocja - wyrzuciłem z siebie szybko otwierając w międzyczasie swój podręcznik. Nie lubię ani Szkocji, ani Szkotów- pewnie to drobny uraz po latach spędzonych wokół Greengrassów. Greengrassów których nie ma kiedy Marco powoli się wykańcza. Znikąd pojawiła się irracjonalna złość małego chłopca z którą nigdy sobie nie radziłem.
- Dlaczego studiowanie zajmuje tyle czasu? - tak, tak. Muszę przy tym marudzić, bo wewnętrzny ośmiolatek nie pozwala mi inaczej. Może. Inaczej jednak nie potrafię.
Re: Pokój Luisa
Mugolskie studia nie przydadzą Ci się do tego, co Cię spotka na Prawie Czarodziejów na "prawdziwej" uczelni - powtarzała mu jak mantrę, kiedy tylko schodzili na tematykę edukacji Luisa. Chciał jej pewnie po prostu pomarudzić na powrót do szkoły, ale Adrienne brała to zdecydowanie zbyt poważnie. Znęcał się tym nad nią, aż w końcu poprosił o pomoc w nauce. Naiwnie i z wyraźną ulgą przyjęła jego zaproszenie do Buenos. Myślała, że nareszcie wziął historię Brytyjskiego Ministerstwa Magii na poważnie i nawet specjalnie wzięła wolne od pracy, żeby spędzić z nim długi weekend. Jednak szybko zrozumiała swój błąd w obliczeniach.
Przede wszystkim Luis był wkurzająco inteligentnym studentem, któremu żadne korepetycje nie były potrzebne. Po drugie, skutecznie rozpraszał uwagę swoimi niewybrednymi komentarzami, a wtedy od razu traciła wątek w połowie zdania. I po trzecie... dalej marudził.
Złotowłosa kobieta w białej garsonce i czarnej dopasowanej spódnicy, leżała bokiem na łóżku w sypialni Argentyńczyka i przyglądała mu się w oczekiwaniu na odpowiedź. Wczuwając się w rolę belfra założyła dla zabawy czarne okulary zerówki, a włosy upięła wysoko na głowie. W końcu najwięcej wiadomości trafia do głowy, kiedy nauka sprawia przyjemność. Miała nadzieję, że to właśnie tym wyobrażeniem nauczycielki na wysokich obcasach, sprawia mu przyjemność choć raz się pomyli, żeby mogła go ukarać. A ten skurczybyk znowu miał rację.
- Czemu Szkocja jest nagminnie oskarżana o łamanie klauzuli nr 73? - drążyła temat, chociaż w tej kwestii była pewna, że również nie popełni błędu. To już jak pytanie dziecka o kolory na niebie, ale na magicznych testach lubią zaskakiwać najprostszymi zagadnieniami.
Westchnęła wymownie, kiedy znowu przerwał. Nie potrafiła zbyt długo utrzymywać ton pani profesor. Pierwszy raz się złamała, kiedy przestała nad nim chodzić, obracając różdżką w palcach, a przysiadła się do niego na łóżko. Potem już powoli schodziła w dół, żeby było jej wygodniej, a teraz po prostu obróciła się na plecy. Panna Cryan się zmęczyła historią? No coś podobnego!
- Skoro takie masz podejście to na Twoim miejscu dałabym sobie spokój i znalazła posadę w Argentyńskim Konsulacie Magii. Masz do tego i predyspozycje i nazwisko, czego chcieć więcej?
Magicznego papierka oczywiście. Poza tym rozumiała też niechęć do sportu młodego Castellaniego. Może i by się dostał, ale wtedy dlatego, że jest bratem Marco i synem swoich rodziców, a nie dobrym prawnikiem. Ech, łatwiej było te dwadzieścia lat temu. Wtedy to niewiele z czarodziejów kończyło uniwersytet. Przychodzili na staż do pracy i potem sukcesywnie awansowali ze sprzątacza w sowiarni wyżej. Sięgnęła po książkę, która leżała najbliżej niej.
- Mugole, którzy zauważyli, Blenheima Stalka. To też będzie potrzebne? - Upewniała się teraz, że Aurorstwo było jednak ciekawszą opcją. Mieli więcej zajęć praktycznych, nawet jeśli wśród tego miała taką samą pamięciówę jak Luis.
Przede wszystkim Luis był wkurzająco inteligentnym studentem, któremu żadne korepetycje nie były potrzebne. Po drugie, skutecznie rozpraszał uwagę swoimi niewybrednymi komentarzami, a wtedy od razu traciła wątek w połowie zdania. I po trzecie... dalej marudził.
Złotowłosa kobieta w białej garsonce i czarnej dopasowanej spódnicy, leżała bokiem na łóżku w sypialni Argentyńczyka i przyglądała mu się w oczekiwaniu na odpowiedź. Wczuwając się w rolę belfra założyła dla zabawy czarne okulary zerówki, a włosy upięła wysoko na głowie. W końcu najwięcej wiadomości trafia do głowy, kiedy nauka sprawia przyjemność. Miała nadzieję, że to właśnie tym wyobrażeniem nauczycielki na wysokich obcasach, sprawia mu przyjemność choć raz się pomyli, żeby mogła go ukarać. A ten skurczybyk znowu miał rację.
- Czemu Szkocja jest nagminnie oskarżana o łamanie klauzuli nr 73? - drążyła temat, chociaż w tej kwestii była pewna, że również nie popełni błędu. To już jak pytanie dziecka o kolory na niebie, ale na magicznych testach lubią zaskakiwać najprostszymi zagadnieniami.
Westchnęła wymownie, kiedy znowu przerwał. Nie potrafiła zbyt długo utrzymywać ton pani profesor. Pierwszy raz się złamała, kiedy przestała nad nim chodzić, obracając różdżką w palcach, a przysiadła się do niego na łóżko. Potem już powoli schodziła w dół, żeby było jej wygodniej, a teraz po prostu obróciła się na plecy. Panna Cryan się zmęczyła historią? No coś podobnego!
- Skoro takie masz podejście to na Twoim miejscu dałabym sobie spokój i znalazła posadę w Argentyńskim Konsulacie Magii. Masz do tego i predyspozycje i nazwisko, czego chcieć więcej?
Magicznego papierka oczywiście. Poza tym rozumiała też niechęć do sportu młodego Castellaniego. Może i by się dostał, ale wtedy dlatego, że jest bratem Marco i synem swoich rodziców, a nie dobrym prawnikiem. Ech, łatwiej było te dwadzieścia lat temu. Wtedy to niewiele z czarodziejów kończyło uniwersytet. Przychodzili na staż do pracy i potem sukcesywnie awansowali ze sprzątacza w sowiarni wyżej. Sięgnęła po książkę, która leżała najbliżej niej.
- Mugole, którzy zauważyli, Blenheima Stalka. To też będzie potrzebne? - Upewniała się teraz, że Aurorstwo było jednak ciekawszą opcją. Mieli więcej zajęć praktycznych, nawet jeśli wśród tego miała taką samą pamięciówę jak Luis.
Re: Pokój Luisa
Nigdy nie lubiłem słuchać jak ktoś narzeka na moje wykształcenie. Może teraz nie jest wybitne, chociaż u mugoli to było całkiem duże "coś", ale mam spory i niewykorzystany potencjał który wykorzystam. Jakby na to nie spojrzeć byłem całkiem młody i całkiem ambitny więc kwestią czasu jest odniesienie spektakularnego sukcesu na arenie międzynarodowej. I nie dlatego, że mam na nazwisko Castellani, ale dlatego, że chcę. Sam z siebie chcę. Po raz kolejny zdałem sobie sprawę, że nawet w tej urzędasowej spódnicy Cryan wygląda świetnie. A może dzięki tej spódnicy jej tyłek wyglądał wprost fenomenalnie? Tak fenomenalnie, że nie mogłem się skupić.
- Bo chodzą w spódnicach? - rzuciłem sugestywnie wpatrując się w jej spódniczkę. Zaraz jednak przesunąłem spojrzenie po jej ciele na twarz. Ciężko, oj naprawdę ciężko się skupić. Zwłaszcza jeśli lepiej się rozpraszać. Nie sądzę, aby na najbliższym egzaminie zaskoczyło mnie cokolwiek oprócz jego terminu. Zapewne będzie w tak idiotycznej porze, że będę musiał stanąć na rzęsach żeby w ogóle się na nim pojawić. I tak, nadal nie zamierzałem porzucać moich kochanych rozwodników którzy podnosili moje ego i stan konta. A powinienem. Zdecydowanie powinienem to zostawić na rzecz spraw ważniejszych. Mimo to ciężko pożegnać się z czymś co naprawdę lubi się robić. Więc wolałem nie wybierać. Wolałem zostawić to wszystko jak jest żeby potem nie sypiać i to nie z tego powodu o który zwykle oskarża się Castellanich.
- Chcę żeby matka zaczęła mnie szanować. Ten Konsulat mi tego nie zapewni - znów spojrzenie zniknęło pomiędzy kartkami nowiuśkiego i kompletnie niepotrzebnego podręcznika na którym zaciskałem teraz palce. Nawet nie wiem dlaczego to powiedziałem. Nawet nie wiem dlaczego mówię jej tyle rzeczy o sobie. Tak, ona zdecydowanie zbyt wiele o mnie wie. Nie przeszkadza mi to jednak tak bardzo jak powinno. Może więc na tym polega zaufanie? Może jej zwyczajnie ufam? To byłaby nowość. Ufać kobiecie. Niewątpliwie jednak Cryan nie miała stereotypowo kobiecego spojrzenia na świat. Była naprawdę dobrym kumplem. Z którym od czasu do czasu się pieprzę, więc ma to większe korzyści niż przyjaźń z przedstawicielem płci brzydszej. No i marnowała dni swojego urlopu izolując się z nim w Argentynie zamiast robić coś bardziej pasjonującego. Na jej pytanie znów wrócił mi dobry nastrój.
- Sprytny Majcher? Brzmi nieźle, pani profesor. Pokazać pani moją latającą jaszczurkę? - jasne, że zniszczyłem wzrok nad "Mugolami którzy zauważyli". Kto by nie zniszczył! Przecież ksywa Spryny Majcher aż zachęca do przeczytania całego utworu! Szkoda tylko, że był nudny jak flaki z olejem i mało przydatny. To idealny przykład na to, że streszczenie było lepsze.
- Och, dziecinko, zostaw te książki i pokaż papie Lui co masz pod tą bluzeczką - kompletna zmiana tematu. Książka już zamknięta i nonszalancko odrzucona na bok podczas gdy już schylałem się do jej kształtnych warg o których dość ciężko zapomnieć w samotne noce.
- Bo chodzą w spódnicach? - rzuciłem sugestywnie wpatrując się w jej spódniczkę. Zaraz jednak przesunąłem spojrzenie po jej ciele na twarz. Ciężko, oj naprawdę ciężko się skupić. Zwłaszcza jeśli lepiej się rozpraszać. Nie sądzę, aby na najbliższym egzaminie zaskoczyło mnie cokolwiek oprócz jego terminu. Zapewne będzie w tak idiotycznej porze, że będę musiał stanąć na rzęsach żeby w ogóle się na nim pojawić. I tak, nadal nie zamierzałem porzucać moich kochanych rozwodników którzy podnosili moje ego i stan konta. A powinienem. Zdecydowanie powinienem to zostawić na rzecz spraw ważniejszych. Mimo to ciężko pożegnać się z czymś co naprawdę lubi się robić. Więc wolałem nie wybierać. Wolałem zostawić to wszystko jak jest żeby potem nie sypiać i to nie z tego powodu o który zwykle oskarża się Castellanich.
- Chcę żeby matka zaczęła mnie szanować. Ten Konsulat mi tego nie zapewni - znów spojrzenie zniknęło pomiędzy kartkami nowiuśkiego i kompletnie niepotrzebnego podręcznika na którym zaciskałem teraz palce. Nawet nie wiem dlaczego to powiedziałem. Nawet nie wiem dlaczego mówię jej tyle rzeczy o sobie. Tak, ona zdecydowanie zbyt wiele o mnie wie. Nie przeszkadza mi to jednak tak bardzo jak powinno. Może więc na tym polega zaufanie? Może jej zwyczajnie ufam? To byłaby nowość. Ufać kobiecie. Niewątpliwie jednak Cryan nie miała stereotypowo kobiecego spojrzenia na świat. Była naprawdę dobrym kumplem. Z którym od czasu do czasu się pieprzę, więc ma to większe korzyści niż przyjaźń z przedstawicielem płci brzydszej. No i marnowała dni swojego urlopu izolując się z nim w Argentynie zamiast robić coś bardziej pasjonującego. Na jej pytanie znów wrócił mi dobry nastrój.
- Sprytny Majcher? Brzmi nieźle, pani profesor. Pokazać pani moją latającą jaszczurkę? - jasne, że zniszczyłem wzrok nad "Mugolami którzy zauważyli". Kto by nie zniszczył! Przecież ksywa Spryny Majcher aż zachęca do przeczytania całego utworu! Szkoda tylko, że był nudny jak flaki z olejem i mało przydatny. To idealny przykład na to, że streszczenie było lepsze.
- Och, dziecinko, zostaw te książki i pokaż papie Lui co masz pod tą bluzeczką - kompletna zmiana tematu. Książka już zamknięta i nonszalancko odrzucona na bok podczas gdy już schylałem się do jej kształtnych warg o których dość ciężko zapomnieć w samotne noce.
Re: Pokój Luisa
Może i nie lubił o tym słuchać, ale wybaczanie gadulstwa Adrienne przychodziło mu z łatwością. Przede wszystkim nie była w tej kwestii aż tak bardzo ograniczona jak czystokrwiści, z którymi przyszło mu się zadawać podczas rodzinnych imprez. Widziała plusy i minusy studiów na mugolskim uniwersytecie. Jej komentarze wynikały z prostego układania priorytetów i właśnie na ten potencjał tkwiący w Luisie zwracała największą uwagę. Nawet jeśli na początku zauważała tylko te ciemne spojrzenie i łobuzerski uśmiech, teraz miała pojęcie o bystrym umyśle przyjaciela.
- Bo nie radzą sobie od lat z przerośniętym kelpie w jeziorze Loch Ness i robią to najprawdopodobniej celowo. Czarodzieje w tamtej okolicy rozbudowali całkiem prężnie działającą gospodarkę turystyczną - wytłumaczyła cierpliwie, udając, że nie zwróciła uwagi na jego komentarz. A jednak jej lazurowe spojrzenie błysnęło rozbawieniem i wymownie zgięła nogę w kolanie, żeby pokazać mu co przygotowała na potem. Miała na sobie pończochy?
Zwierzali się sobie z pewnych rzeczy, bo po prostu przychodziło to naturalnie. Nie ma tu nad czym rozmyślać. Obydwoje chcieli coś udowodnić światu. Często zazdrościła chłopakowi przywiązanie do matki, ponieważ Ada oprócz wyraźnego podobieństwa do swojej... Nie czuła niczego niezwykłego. To Liam był pierworodnym synem, który miał spełniać ich marzenia. Był z nimi też dużo dłużej, a blondynka nie widziała świata poza swoim bratem. Może kiedyś to się zmieni, ale na dzień dzisiejszy rodzicom chciała tylko utrzeć nosa, a nie walczyć o ich szacunek.
Spojrzała na niego ciepło. Potem musiał wylecieć ze swoją jaszczurką, a tego zignorować już nie dało rady i poważny klimat nauki wziął w łeb.
- Też miałeś przygody z dmuchanymi materacami, Panie Castellani? - spytała z uśmiechem na ustach. Poza tym jaszczureczka? Toż to smok był najprawdziwszy. Jego żar przyciągała myślami od kiedy tylko zamknęli drzwi od pokoju.
Przegrała. Też odłożyła przeglądaną lekturę na bok. Powstrzymała go kładąc delikatnie dłoń na jego klatce piersiowej, zmuszając do tego by zawisł nad nią bezczynnie. Ale nie na długo.
- Myślę, że papa Lui na to nie zasługuje. Pomylił się przy ostatnim pytaniu... Przekonasz swoją nauczycielkę do zmiany oceny? - Uniosła wyzywająco brwi, uśmiechając się słodko. Chyba długo szukała pretekstu, żeby użyć tej kwestii w swojej dzisiejszej roli.
- Bo nie radzą sobie od lat z przerośniętym kelpie w jeziorze Loch Ness i robią to najprawdopodobniej celowo. Czarodzieje w tamtej okolicy rozbudowali całkiem prężnie działającą gospodarkę turystyczną - wytłumaczyła cierpliwie, udając, że nie zwróciła uwagi na jego komentarz. A jednak jej lazurowe spojrzenie błysnęło rozbawieniem i wymownie zgięła nogę w kolanie, żeby pokazać mu co przygotowała na potem. Miała na sobie pończochy?
Zwierzali się sobie z pewnych rzeczy, bo po prostu przychodziło to naturalnie. Nie ma tu nad czym rozmyślać. Obydwoje chcieli coś udowodnić światu. Często zazdrościła chłopakowi przywiązanie do matki, ponieważ Ada oprócz wyraźnego podobieństwa do swojej... Nie czuła niczego niezwykłego. To Liam był pierworodnym synem, który miał spełniać ich marzenia. Był z nimi też dużo dłużej, a blondynka nie widziała świata poza swoim bratem. Może kiedyś to się zmieni, ale na dzień dzisiejszy rodzicom chciała tylko utrzeć nosa, a nie walczyć o ich szacunek.
Spojrzała na niego ciepło. Potem musiał wylecieć ze swoją jaszczurką, a tego zignorować już nie dało rady i poważny klimat nauki wziął w łeb.
- Też miałeś przygody z dmuchanymi materacami, Panie Castellani? - spytała z uśmiechem na ustach. Poza tym jaszczureczka? Toż to smok był najprawdziwszy. Jego żar przyciągała myślami od kiedy tylko zamknęli drzwi od pokoju.
Przegrała. Też odłożyła przeglądaną lekturę na bok. Powstrzymała go kładąc delikatnie dłoń na jego klatce piersiowej, zmuszając do tego by zawisł nad nią bezczynnie. Ale nie na długo.
- Myślę, że papa Lui na to nie zasługuje. Pomylił się przy ostatnim pytaniu... Przekonasz swoją nauczycielkę do zmiany oceny? - Uniosła wyzywająco brwi, uśmiechając się słodko. Chyba długo szukała pretekstu, żeby użyć tej kwestii w swojej dzisiejszej roli.
Re: Pokój Luisa
- Spoiler:
- Oczywiście, że znałem poprawną odpowiedź. Dlatego moje oczy zalśniły najprawdziwszym w świecie rozbawieniem słysząc jej szczegółowe wyjaśnienie. Nie dało się też jednak ukryć, że taka przemądrzała Adrienne też była całkiem niezła. Naprawdę bardzo niezła.
- Maleńka... - aż zmarszczyłem czoło słysząc jak mój własny język skaleczył słówko tak popularne na moim uniwersytecie, ale nie przerwałem do końca robiąc jedynie znaczącą przerwę. - Wiesz w czym jestem naprawdę kiepski? Wystarczająco kiepski żeby potrzebować twojej drobnej pomocy? - pytania z gatunku retorycznych zawisły w powietrzu podczas moje gdy palce zaczęły rozpinać guziki jej marynarki, która była kompletnie nie na miejscu. I trzeba zdecydowanie się jej pozbyć. Widząc jej zaciekawione spojrzenie uniosłem jedynie jeden kącik ust w cwaniackim uśmieszku po czym zabrałem ręce chcąc podziwiać widok. Jednak zamiast widoków były kolejne warstwy ubrania. Zdecydowanie to nie było jej potrzebne w słonecznym Buenos Aires. Gdyby nie Nana schowałbym jej walizkę w szafie i udawał, że nas okradli. No, ale Marco by mnie zabił gdyby cokolwiek niemoralnego zadziało się przy obecności jego gospodyni domowej. Dlatego właśnie drzwi były zamknięte od środka na wypadek gdyby Argentynka przypomniała sobie o jakimś niezjedzonym posiłku i nie zdecydowała się wdrapać na samą górę aby nas tym poinformować. Widok pojawił się kiedy zgięła nieco nogę. Och, pończochy. Kupiła mnie tym całkowicie. Miałem słabość do damskiej bielizny, a pończochy nakręcały mnie bardziej niż cokolwiek innego. Działały nawet lepiej od przymałych biustonoszy które tak rozkosznie powiększały swoją zawartość swoją ciasnotą.
- Możemy i nad tym popracować. Wiesz, że jestem zbyt grzeczny na takie wspomnienia. - jedna z krzaczastych brwi powędrowała nieco wyżej kiedy sugestywnie przysunąłem się bliżej. Zawartość moich bokserek już czekała na uwolnienie, a moje spojrzenie najjaśniej o tym stanowiło. I już jej wargi były tuż tuż, kiedy zdecydowała się mnie powstrzymać. Papa Lui nie zasłużył? To brzmi jak wyzwanie! Oczywiście takim wyzwaniom się nie odmawia. Dlatego też moja dłoń powędrowała do kostki czarownicy przesuwając się w górę uda podczas gdy druga dłoń starała się namierzyć niewielki suwak który trzymał ten kawałek, a raczej kawał materiału na miejscu.
- Papa Lu musi dostać Zadowalający. - wymamrotałem wygrywając walkę z niewielkim mechanizmem. Dzięki jej drobnej pomocy w postaci uniesionych bioder bez większego trudu pozbyłem się spódnicy z pełną aprobatą przyglądając się ukrytemu pod spodem mechanizmowi który sprawiał, że pończochy są na miejscu. Tak, pas też zostawię. I szpilki. Rozpiąłem też do końca jej bluzeczkę aby głucho jęknąć na widok... przymałego staniczka. Albo i właściwego, ale jej piersi wyglądały tak, że miałem ochotę zanurzyć między nie swojego przyjaciela i cieszyć oczy tym nie do końca właściwym widokiem. Trzeba jednak powstrzymać samcze instynkty. Koniec z egoizmem. Przylgnąłem wargami do linii na której kończył się materiał staniczka i ostrożnie przejechałem językiem po tej krawędzi. Zaraz też lewą pierś uwolniłem zębami chwytając zaraz do ust jej ciemniejszą brodawkę tak wyraźnie odznaczającą się na jej bladym ciele. Zapamiętale ssałem pochylając się z boku nad jej ciałem podczas gdy druga dłoń w rytmie języka drażniącego sterczący sutek lewej piersi ugniatała jej prawą pierś. A potem zmiana, w tym samym nieśpiesznym tempie. Kiedy jej krągłości były już odpowiednio wychwalone przez moje usta i dłonie wylądowałem pomiędzy jej rozkosznie rozchylonymi nogami przesuwając materiał majteczek na bok. Od razu mój język zaatakował jej wrażliwy guziczek podczas gdy dłonie mocno trzymały jej uda w rozkroku. W pewnym momencie, można nawet powiedzieć, że prawie kluczowym oderwałem swoje wilgotne wargi od jej łona stając koło łóżka i wskazując na wybrzuszenie w spodniach rzekłem:
- Klękaj i zapracuj na to, żeby papa Lui też był zadowolony - ale w moim głosie ciężko było doszukiwać się żartu. Za to słychać było wyraźny hiszpański akcent, bo jak zwykle w takich chwilach musiałem brzmieć jak rasowy importowany alfons. Trudno. Dłonie skrzyżowałem na piersi i czekałem na jej ruch.
Re: Pokój Luisa
- Spoiler:
- Jeżeli mieli to samo na myśli to tutaj też nie potrzebował pomocy, a jedynie partnerki do duetu. Od paru miesięcy to z nią udoskonalał swoje umiejętności, więc wspólnie oddawali się wychowaniu seksualnemu jako para. Czy tego chcieli, czy nie, coraz bardziej do siebie pasowali i coraz więcej o sobie wiedzieli. Dzisiejsza bielizna była wybrana z premedytacją, a sztywne białe zestawy, które zakłada do pracy to tylko przykrywka. To też było zboczenie... Mieć świadomość tego jak poważnie wygląda podczas służbowych spotkań, a potem wyobrażać sobie miny tych urzędasów, gdy pani perfekcyjna okazuje swoją drugą twarz. Ale ten widok był święty. Zarezerwowanych dla oczu, które na to widocznie zasłużyły. Z pewnością nie starała się tak nigdy nawet dla Hyperiona, który lubił robić z niej swoją lalkę i przebierać w czarne koronki, które pasowałyby do jego żony, a nie Ady. Ada to biel i złoto.
Zadrżała pod dotykiem jego dłoni, zdradzając tym swoje oczekiwanie. Najpiękniejsze było to, że reagował na nią zanim w ogóle zdążył ją dotknąć. Ledwie musnął jej nogę, a już rozpoznała tą zmianę kolorów tęczówek Luisa, kiedy budziła się namiętność. A ona czekała właśnie tylko na to, żeby poczuć ciepło rozpływające się w podbrzuszu. Zahipnotyzowana znów jego spojrzeniem czuła się naprawdę pożądaną dziewczyną.
- O tym... ja zdecyduję - zamruczała w odpowiedzi, będąc jednocześnie zaabsorbowaną jego działaniem. Podobało jej się to jak dzisiaj mówił. Takie słownictwo kojarzyło jej się bardziej z przystojnymi piratami, którzy odwiedzają wyobraźnię dziewcząt w nocy, ale to nie pasowało do idei student-nauczycielka. Nie zamierzała narzekać. Papa Lui był znacznie ciekawszy od byle wypierdka, który chce po prostu "zaliczyć egzamin".
Usta Argentyńczyka na swoim ciele skwitowała cichym jęknięciem aprobaty. Nie wiedziała, że chwilę temu wyobrażał sobie jakby brała go między piersi, ale o tym samym pomyślała. Była w takim cyklu, że były wrażliwsze i bardziej napuchnięte. Takie pieszczoty były niemal bolesne dla napiętych i chętnych półkul Irlandki. Mimowolnie wpuściła go między swoje nogi, a Luis odebrał to jako zaproszenie, żeby zjechać pocałunkami w dół. Kolejny raz sugestywnie westchnęła, będąc zaskoczona tym, że się posunął do takiej dokładnej gry wstępnej. I to tak w środku dnia? Przy pełnym świetle?
- Jesteś niesamowity - westchnęła głośniej. Zawstydzenie wzmogło narastające pożądanie, a policzki już zaczęły się różowić i wzrok rozmywać. Nie była w stanie złapać ani jednej pojedynczej myśli w swojej głowie, ponieważ była już teraz skupiona na swoim spełnieniu, którego była bliska. Nie chciała tak dochodzić, ale to mogło być silniejsze od niej. Gdyby nie przerwał w idealnym momencie...
Klękaj i zapracuj na to, żeby papa Lui też był zadowolony
Pierwszy raz ją tak bezpośrednio o to poprosił! Znowu wzbudziło to w niej zaskoczenie i już miała odpowiedzieć rozbawieniem, ale ten ton nią zawładnął. Zdominował ją, a blondynka posłusznie zeszła z łóżka i klękła przed nim. W markowych szpilkach, prowokującej bieliźnie, wyglądała już jak profesjonalna prostytutka w drogo sprzedającej się firmie pornograficznej. W zamian za to zrewanżowała się powolnym odpinaniem spodni i zmysłowym dotykaniem wybrzuszenia przez ich materiał, a potem bokserki. Nie znęcała się. Pozwoliła mu powoli rosnąć, a Adrienne w tym czasie obserwowała zaciśnięte szczęki Luisa. Potem już delikatnie zębami przejechała po Jego długości i właściwie ustami uwolniła jego męskość na zewnątrz. Jej dłonie pojawiły się ponownie tylko po to, żeby zsunąć do końca niepotrzebny materiał, a potem objąć jego pośladki, gdy wzięła przyjaciela do buzi.
Gdy poczuła znajome pulsowanie puściła go. Oblizała usta i odwróciła się od partnera, żeby przenieść się na czworaka. Łóżko było obecnie zawalone książkami, a nie chcieli ich przecież pognieść. Wypięła się wyczekująco, a przez jej twarz przemknął cień wyzywającego uśmiechu. Koniec gierek.
Re: Pokój Luisa
- Spoiler:
- Nie wyglądała nazbyt przekonująco leżąc i czekając na więcej tego co mogę jej dać. Może w jej założeniu to ona miała być stroną decydującą, ale w praktyce to ja rozkładałem karty. I ona o tym wiedziała. I to jej się podobało. Jakże zadziwiające było to odkrycie, kiedy w jej oczach dostrzegłem aprobatę. Niby w żartach, a jednak na poważnie podniosła się z materaca posłusznie przede mną uklękła. To z kolei podobało się mnie. Instynktownie zacisnąłem mocniej szczęki, kiedy robiła wszystko, aby moja męskość urosła na tyle na ile tylko to możliwe. Cała krew z mózgu odpłynęła lokując się w bardziej przyjemnych miejscach, a wzrok spoczywał na blondynce gładzącej przez cienki materiał wypukłość w moich bokserkach. Kiedy w końcu ściągnęła zbędne materiały aby wziąć mojego przyjaciela do swoich kształtnych ust uśmiechnąłem się lekko szelmowsko. Nawet nie zdawała sobie sprawy jak doskonale teraz wyglądała. I jak doskonale to wszystko robiła. Dłonie ułożyłem na jej głowie zawijając sobie długie włosy na dłoni w dość zręczny sposób, aby w niczym jej nie przeszkadzały i nieco kontrolowałem tym samym jej ruchy. Byłem już o krok od zapomnienia, kiedy sama przerwała pieszczotę. Uwolniłem jej włosy czekając na jej ruch. Pociemniałym wzrokiem wygłodniałego zwierzęcia patrzyłem na jej krągłości zachęcająco wypięte w moim kierunku. I tym razem nie mogłem się powstrzymać. Najpierw ostrożnie ścisnąłem kształtny pośladek, potem zsunąłem kompletnie niepotrzebne majteczki, a jeszcze potem przylgnąłem wargami na jej lewy pośladek delikatnie go kąsając i ssąc. A kiedy się odsunąłem najzwyczajniej w świecie dałem jej klapsa w tenże właśnie pośladek.
- Niegrzeczna dziewczynka. Papa Lui lubi takie. - znów ton godny argentyńskiego alfonsa i kolejny klaps wymierzony w drugi pośladek. Nie były to jednak klapsy które miały sprawić ból. Te były dla przyjemności. Przyjemności o której już prawie zapomniałem, bo tak dawno nie bawiłem się w bycie królem dżungli. Teraz jednak ona nie wskazywała, aby miała cokolwiek przeciwko. Trzeci klaps był wymierzony w złączenie pomiędzy nogami i od razu po nim dość gwałtownie wsunąłem się w nią aż do samego końca. Dłonią znów zebrałem włosy delikatnie ją za nie ciągnąć podczas gdy raz po raz wsuwałem się stanowczo w Adrienne. Tuż przed końcem gwałtownie przyśpieszyłem, a w kluczowym momencie pociągnąłem ją za włosy, które od razu po tym uwolniłem. Z przyśpieszonym oddechem i spermą nadal w sobie wysunąłem się, aby obrócić ją na plecy i ściskając jej piersi wsunąć się jeszcze kilka razy aby dojść z głośnym jękiem pełnym aprobaty. A potem na nią opadłem starając się wyrównać oddech i kołatanie serca.
Re: Pokój Luisa
- Spoiler:
- Zabrakło jej tchu w piersiach. Całusy, podgryzanie - Ok, to było w stylu Luisa, ale klapsy? Papa Lui chyba planował na długo zostać w jej nocnych wspomnieniach... Sapnęła przy kolejnym uderzeniu, zdradzając jak bardzo jej się to podoba. Nie uważała ich za wypalonych seksualnie, ale tej strony w chłopaku się jeszcze nie spodziewała. Ponownie dzisiejszego dnia została przyjemnie zaskoczona. Jej pośladki zaróżowiły się zachęcająco i zaatakował między nie bez ostrzeżenia. Nie ma co się oszukiwać, w tym zdarzeniu była jego ofiarą.
Rozkoszny, ale gwałtowny seks nie trwał długo. Oboje byli już na skraju swojego spełnienia i to ona pierwsza doszła, stymulując Luisa do ostatnich pchnięć. Nie rozdzielali się jeszcze od siebie, chcąc uspokoić swoje przyspieszone oddechy. Adrienne jeszcze przez moment drżała i objęła swojego partnera, chowając rozgorączkowaną twarz w zagłębieniu jego obojczyka. Przejechała mu palcami po plecach i musnęła wargami delikatną skórę. Bezdźwięczne "dziękuję".
- Weźmiesz mnie do łazienki? - spytała nareszcie, kiedy odzyskała głos.
Niedługo po tym zaciągnęła go pod prysznic. Choć król dżungli wydawałoby się, że poszedł już spać zaspokojony, ofiara nie miała do końca dosyć. Blondynka zanurzyła ich nagie ciała pod bieżącą wodę i złączyła usta Argentyńczyka ze swoimi w dość długim pocałunku. Uwielbiała to uczucie przylegających do siebie wilgotnych ciał. Oparła się piersiami o tors chłopaka, chłonąc sam ten dotyk z przyjemnością. Czuła jak wraz z tą bliskością cały świat na zewnątrz przestaje się liczyć. Woda zmywała z nich pot i niedawne oznaki uniesienia. Westchnęła, uśmiechając się do niego leniwie.
- Myślałam, że nigdy nie polubię wagarowania.
Pod pretekstem namydlania jego ciała, niewychowane dłonie Irlandki gładziły jego plecy i pośladki.
Męski tyłek też nie był taki zły, chociaż mógł się czuć nieswojo przez takie molestowanie.
Re: Pokój Luisa
- Spoiler:
- Jedno pytanie sprowadziło mnie na ziemię. Podniosłem się zręcznie, aby zaraz równie zręcznie złapać ją w pasie i zarzucić sobie na ramię niczym worek ziemniaków. Bez większych trudów wniosłem ją po schodkach do sporo mniejszej od pokoju łazienki, ale wciąż z wielkimi oknami które sprawiały, że nie liczyłem sekund które dzielą mnie od opuszczenia tego pomieszczenia. Łazienka była tym niedopracowanym szczegółem mojego mieszkania w Londynie. Magiczne okna mnie nie urządzały- świadomość, że nie da się ich otworzyć robi je automatycznie bezużytecznymi. Nie da się też zmienić lokalizacji łazienki. Jedyne co dało się zrobić z tamtą to ją powiększyć. Z tą nie było takich problemów. Była duża i miała duże okno za którym był prawdziwy świat. Moja klaustrofobia mogła się schować. Ostawiłem ją na ziemię przyglądając się z lekkim rozbawieniem jej poczynaniom. Bez słowa wszedłem za nią pod deszczownicę z której spływała ciepła woda i ułożyłem dłonie na jej pośladkach odpowiadając na jej pocałunek.
- Potraktuję to jako komplement, profesora. - powiedziałem cicho ściągając dłonie z jej pośladków żeby przesunąć jej mokre jasne włosy za uszy. I zaraz znów znalazły się na jej ramionach powoli zsuwając się coraz niżej i niżej. Jej dłonie postępowały w sumie podobnie.
- Nie wiedziałem, że lubisz bawić się w uległą... - wyraziłem na głos fakt który naprawdę zadziwił mnie nie tak dawno unosząc przy tym kąciki warg w zawadiackim uśmiechu. Uśmiechu który zniknął kiedy jej dłonie znalazły się na moich pośladkach. Nie wiem jak inni mężczyźni, ale mnie dotykanie tyłka kojarzy się jednoznacznie: z gwałtem analnym. Czymś czego w życiu nie planuję doświadczyć i żadna ilość alkoholu nie przekona mnie co do słuszności takiego sposobu spędzania wolnego czasu. Dlatego zabrałem delikatnie jej dłonie z mojego tyłka posyłając jej typowo ostrzegawcze spojrzenie.
- Mój tyłek zostaw dla mojego kochanka. Antonio nie lubi jak ktoś oprócz niego go dotyka. - mój głos był śmiertelnie poważny i Adrienne bez problemu mogła powiązać tą uwagę z całą serią uwag którą uraczyły nas moje ciotki kiedy przyprowadziłem ją na wesele Suzanne. Cały czas nie mogły się nadziwić, że jest kobietą i w dodatku tak atrakcyjną. Ich zdaniem jestem kryptogejem i nic tego nie zmieni. Sięgnąłem po mój płyn do mycia, bo innego tutaj nie było i powoli zacząłem namydlać jej ciało szczególną uwagę zwracając na jej piersi i te rozkosznie odstające sutki. Aż prosiły się, żeby je lekko ścisnąć, trochę porolować i najzwyczajniej w świecie pomaltretować. Więc to też z niekłamaną przyjemnością robiłem.
Re: Pokój Luisa
- Spoiler:
- - Nie udawajmy świętych, musiałeś się tego domyślać - zamruczała mu w wargi, odpowiadając na ten uśmiech. Nie był jedyną osobą, która o tym wiedziała, a sam Luis powinien zaraz skojarzyć fakty i połączyć je z wiecznie wywyższającym się Hyperionem Greengrassem. Może dlatego tamten lubił mieć kochanki? Jego żona nie była wystarczająco szalona, albo też lubił ten dreszczyk ekscytacji, kiedy jest to zakazane? Natura popieprzonych ludzi, jak zauważyła. Nie zamierzała jednak nad tym teraz rozmyślać. Nie chciała też kontynuować tego tematu. Choć musiała przyznać, że brakowało jej władczego tonu w łóżku i dzisiaj zdała sobie z tego sprawę.
Zaśmiała się mimowolnie, kiedy zabrał jej dłonie ze swoich pośladków.
- A skąd ja wiedziałam, że tak zareagujesz? - stwierdziła z rozbawieniem, trochę dlatego, żeby pozbawić go tych oburzonych ogników. Odsunęła twarz, żeby spojrzeć wyraźnie w te czekoladowe tęczówki. Mieniły się bardziej złotem niż zwykle. To wina białej łazienki, czy przerażająco jasnej karnacji Irlandki na tle cery Argentyńczyka?
- Musisz wiedzieć, że kobiety tak samo jak mężczyźni... Cieszą się... kształtami swojego partnera - mówiła z uroczym uśmiechem, szukając odpowiednich słów, jakby walczyła o jakąś poprawność językową. Cmoknęła go niewinnie w policzek i posłusznie odpuściła. Oparła się o ścianę łazienki, kiedy zaczął ją dotykać. Przymknęła powieki nie tylko z przyjemności, którą zaczęły dawać jego dłonie, ale również z wpływającej wody do oczu. Dalej się go trzymała, jakby bała się przewrócenia.
- Lubimy dotknąć... Pozwiedzać... Nie miejsca, gdzie zaglądałby Antonio, ale coś mi mówi, że nie tylko o ten boski tyłek mógłby być zazdrosny. Nie jestem tylko zwierzyną - Mógł teraz usłyszeć drżenie głosu Adrienne, bo uszczypnął ją mocniej w sutek. Odpowiedziała na to delikatnym zadrapnięciem jego boków i przyciągnęła tym samym jego biodra do siebie. Otarła delikatnie swoim kroczem o jego.
- Wybaczysz mi? - poprosiła cichym głosem, spoglądając na niego miękko. Mała diablica w białej garsonce.
Re: Pokój Luisa
- Spoiler:
- - Nie. - przyznałem się cicho, bo tak naprawdę się nie domyślałem. Chyba nigdy nie zastanawiałem się nad tym jak inni mężczyźni zachowują się w łóżku. Tym bardziej mężczyźni z którymi łączy mnie dość specyficzna relacja, a z pewnością z Hyperionem Greengrassem łączyła mnie taka właśnie specyficzna relacja. Z jednej strony bardzo ceniłem sobie jego rady i z wdzięcznością brałem każde powierzone mi przez niego zadanie, a z drugiej z nieskrywaną rozkoszą pieprzyłem jego chyba ostatnią i chyba ulubioną kochankę. W naszych rozmowach od dawna nie padło nazwisko Greengrass, jakby automatycznie stało się tematem tabu, więc nie wiem czy jeszcze między nimi coś jest. I nie chcę wiedzieć. Póki co bardzo dobrze mi się śpi. A teraz jeszcze lepiej będzie mi się spało z wiedzą, że będę mógł robić z nią co tylko zechcę.
- Bo już zbyt dobrze mnie znasz. - odpowiedziałem na to retoryczne pytanie pochylając się nad nią z uśmiechem. Już nie byłem taki oburzony. Ona wiedziała, że w moim życiu nie ma i nie będzie żadnego Antonio. Może co najwyżej pojawić się jego żeńska wersja, ale to i tak nie na długo. Ciężko mówić u mnie o stałości, chociaż coraz częściej łapię się na tym, że to co mam z panną Cryan jest stałe. Nikt nie mówi doniosłych słów i nadal jesteśmy przyjaciółmi, ale nie latam już wszędzie z kuśką jak kot w marcu. Teraz się wstrzymuję. Jakby były doniosłe słowa to czas i uwagę którą sobie poświęcamy można by już podciągnąć pod bycie w związku. Na szczęście tego nie ma. Nie ma związku. I może dlatego jest tak dobrze? Może.
- Skoro nie jesteś zwierzyną to atakuj. - wyszeptałem jej do ucha, a moje dłonie ani na ułamek sekundy nie przestały pieścić jej kształtnych piersi. Gdy mnie zadrapała cicho syknąłem. Mała diablica. Naga mała diablica. W odpowiedzi na jej pytanie uśmiechnąłem się enigmatycznie a dłonie z piersi powędrowały w dół, aż do zwieńczenia jej smukłych ud. Zmusiłem jej jedną nogę do ugięcia się łapiąc ją za udo i unosząc do góry podczas gdy palce drugiej dłoni wsunęły się do otwartego wnętrza, które całkiem łatwo było otworzyć podrażnieniem jej czułej łechtaczki.
- Atakuj, dziecinko. - powtórzyłem bardziej stanowczo przyglądając się jej twarzy. Nie była tylko zwierzyną czy tylko sobie tak wmawiała?
Re: Pokój Luisa
- Spoiler:
- Według niej to nie było tabu. Byłaby z nim szczera, gdyby o cokolwiek zapytał, ale dopóki Luisa nie interesowała relacja łącząca Adę i ich "przyjaciela rodziny", to sama nie miała zamiaru zaczynać się zwierzać. Była zażenowana, kiedy dowiedział się o wszystkim w dość bezpośredni sposób od Hyperiona. Jeszcze gorzej wspomina dzień w którym napruty podsekretarz ministra magii wpadł do jej mieszkania, żeby wszcząć awanturę i świadkiem tego wszystkiego musiał zostać jej przyjaciel (i zapewne cała kamienica w pakiecie). Ale kto wie... Gdyby Luisa wtedy nie było i o niczym by się nie dowiedział, może dalej byłaby uzależniona od nastrojów pana Greengrassa, a ją z Argentyńczykiem łączyłaby czysta przyjaźń (z ukryciem paru znaczących faktów na temat jej prywatnego życia).
Bądźmy szczerzy, zamieniła jeden związek na drugi. Ten, chociaż bliżej nieokreślony, był zdrowszy, pełen przyjemnego seksu, rozmów o pierdołach i co najważniejsze - nikogo nie krzywdził. Nie potrzebowała słowa, żeby ograniczyć się do jednego partnera. Było jej z nim dobrze i czuła, że chłopak też nie miał od jakiegoś czasu innej. Bez zbędnego nadbagażu, zobowiązań... Po prostu fajnie.
Prawie dała się zdominować, przez czyste pragnienie bycia zaspokojonym, ale trzeci raz nie musiał jej wyzywać. Zamknęli swoje usta w namiętnym pocałunku, a Luis wdarł się do jej wnętrza nie tą częścią ciała... Dała mu o tym znać, łapiąc go za nadgarstek i stanowczo przeniosła tą dłoń na swoje drugie udo. Zawiesiła mu ręce na szyi, dalej całując i kąsając wargi Argentyńczyka. Zamierzała polegać nie tylko na jego kreatywności, ale też swojej własnej sile i odporności ściany w łazience Luisa. Odbiła się od ziemi, mając teraz chłopaka idealnie pomiędzy swoimi nogami, którymi oplotła go mocno w pasie. Przytuliła się do niego, podciągając się lekko, a papa Lui został zmuszony do podtrzymania ją za tyłek. Ten zawisł teraz nad oczekującym przyrodzeniem.
- No to uważaj - sapnęła do ucha, które potem przygryzła rozkosznie. Zaatakowała i był na to przygotowany dokładnie tak, jak tego oczekiwała. Osuwała się i podnosiła w swoim tempie. To był niezły wysiłek dla obu stron, dlatego później plecy Irlandki oparły się pewniej, ułatwiając mu penetrację. Seks na stojąco był zupełnie innym doznaniem.
Re: Pokój Luisa
- Spoiler:
- Zaczęła atakować. Wiedziałem to w chwili w której odepchnęła moją dłoń gotową dać jej jeszcze sporo niekłamanej przyjemności. Ona o tym wiedziała. Wiedziała też, że lada chwila znów zostanie bezwolną marionetką nad którą biorą górę hormony a nie rozum. I pewnie dlatego zdecydowała się to teraz przerwać. Wyzwałem ją. Coś jakby pojedynek, a jednak to słowo tutaj nie pasuje. Nie mniej jednak chciałem żeby to teraz ona była na górze. Nie wiem dlaczego, ale chciałem. A ona mi to skutecznie dała. Odwzajemniałem jej pocałunki podczas gdy druga dłoń znalazła się na jej drugim udzie. I chwilę później czułem cały jej ciężar ciała na sobie. I już wiedziałem w jaką grę będziemy się teraz bawić. Gdy opuściła się na mojego przyjaciela uniosłem zdecydowanie biodra nabijając się w nią do końca. Jej twarz była na wysokości mojej twarzy, a widok jej rozchylonych z przyjemności warg podniecał mnie bardziej niż cokolwiek innego. Dlatego przytrzymując ją za pośladki raz za razem pchałem się jak najgłębiej aby widzieć jak jej policzki nabierają zdrowszego odcieniu, a ciche pojękiwania aprobaty i urywane oddechy wychodzące spomiędzy tych kształtnych warg sprawiały, że w pewnym momencie straciłem nad sobą panowanie. Raz za razem, coraz mocniej, coraz bardziej zdecydowanie. Chciałem być świadkiem jej orgazmu. Cierpliwość nigdy nie była moją najmocniejszą stroną, chociaż sprawiam kompletnie inne wrażenie. Nie jestem cierpliwy. Ruch moich bioder idealnie o tym świadczył.
- Dawaj, Ada, dawaj... - wysyczałem nie przerywając. Jej pośladki obijały się o chłodne kafelki, ja o jej łechtaczkę, a to wszystko w asyście wody spływającej mi po plecach i pośladkach, bo ona już była poza tym strumieniem z deszczownicy.
Re: Pokój Luisa
- Spoiler:
- Opadała rytmicznie, korzystając ze swojej chwilowej kontroli. Grawitacja swoje zrobiła i odczuwała go głębiej i mocniej, nawet zanim zniecierpliwiony przyspieszył pracę biodrami. Przymknęła oczy z wymieszanego bólu i przyjemności, które odczuwała, otwierając się na niego coraz bardziej. A czuła też całym ciałem. Wodę, ścianę, zmęczenie, zziębnięte stopy, dłonie Luisa zaciśnięte na jej pośladkach... Jej piersi ocierały się nieustannie o wilgotne ciało mężczyzny, sprawiając, że sutki blondynki wciąż się prężyły. Na szczęście straciła zdolność racjonalnego myślenia.
Niedługo później zupełnie mu się oddała, przyjmując tylko uderzenia na swoją kobiecość i stękając z rozkoszy. Palce Irlandki zacisnęły się mocno na jego barkach i tym razem rzeczywiście mógł zostać po nich ślad na jego skórze. Może zwróciła na to uwagę, dlatego otworzyła oczy. Jeszcze chwila niezłomnego ataku i wystarczyło te parę słów zachęty oraz ciemne oczy Argentyńczyka, żeby Adrienne wstrząsnął dreszcz kolejnego orgazmu. To spojrzenie było ostatnim czynnikiem, aby głośno doszła na jego oczach i otuliła go wibracjami swojego ciała.
- Ach! Luis...! - wyrwał jej się zduszony jęk, jakby go również zachęcała.
Re: Pokój Luisa
- Spoiler:
- Z niekłamaną przyjemnością obserwowałem rozkosz wymalowaną na jej twarzy. Zacisnąłem mocniej szczękę chcąc wydłużyć to wszystko na tyle na ile to możliwe. Nieco zwolniłem i skupiłem się na tym, żeby wytrzymać. Ciężko było jednak wytrzymać słysząc swoje imię w tak pięknej intonacji w asyście skurczy jej pochwy. Dlatego z głośnym jękiem doszedłem opierając czoło o jej ramię. Już koniec. Po wszystkim. Oddech i tętno powoli wracały do normy kiedy to ostrożnie odstawiłem ją na ziemię. Znów sięgnąłem po swój żel aby teraz spokojnie i bezpodtekstowo ją namydlić i spłukać, a potem sam się umyłem korzystając z okazji. Zakręciłem wodę podałem jej szlafrok, potem wziąłem drugi dla siebie i grzecznie zaniosłem ją do łóżka z którego przeniosłem książki jednym ruchem różdżki leżącej na stoliku nocnym. Widać było po Adzie chwilowe zmęczenie i nie mogłem mieć jakichkolwiek pretensji z tego powodu. Sam też czułem, że moje młodzieńcze ziły nieco opadły. Sam położyłem się obok układając głowę na jej brzuchu i przymykając na chwilę powieki wsłuchiwałem się w panującą w pomieszczeniu ciszę.
- Byłaś kiedyś zakochana, chica? - pytanie z gatunku pytań melancholijno-egzystencjalnych wydobyło się z moich warg zanim zdążyłem je powstrzymać i zawisło w tej lekkiej ciszy dodając jej nieco ciężkości. Westchnąłem cicho wsuwając dłoń pod jej szlafrok i układając je na jej udzie przesunąłem powoli dłoń po gładkiej skórze czarownicy tak daleko jak sięgała moja ręka. A zdążyła dosięgnąć wystarczająco daleko, żeby poczuć chłodne stopy czarownicy. Dlatego podniosłem się aby zasiąść na końcu jej nóg po turecku i uniosłem jedną nogę kobiety aby rozmasować jej stopę pobudzając tym samym krążenie. Najpierw jedna noga, potem druga noga. Wszystko we względnej ciszy.
- Zjemy na mieście czy Nana ma coś przygotować? Bo dzisiaj gdzieś pójdziemy, prawda? - przechyliłem nieco głowę rzucając pytaniami o wiele prostszymi i niezobowiązującymi na które każda odpowiedź była odpowiedzią poprawną. Moje palce wciąż robiły co mogły aby zrobiło się jej choć trochę cieplej w stopy zanim wyciągnę czyste skarpetki i tym samym uratuję je od kompletnego zamarznięcia, bo jakoś wątpię, aby w tej niewielkiej walizce którą ze sobą wzięła do ciepłego Buenos przewidziała problem chłodnych stóp. No ale to kobieta. Z nimi wszystko jest możliwe.
Re: Pokój Luisa
Zamglony wzrok dziewczęcia nie powrócił do swojego normalnego wyostrzenia, nawet kiedy podawał jej szlafrok. Swoją głowę zostawiła w innej strefie czasowej, dlatego ledwie zauważyła, że się jeszcze obydwoje wykąpali. Nie pierwszy raz odczytał bezbłędnie wyraz jej twarzy i zaproponował swoje ramiona jako środek transportu do łóżka. Nie pamiętała, kiedy ostatnio seks był dla niej tak satysfakcjonujący, żeby doszczętnie wypompował siły, a do nocy była daleka droga. Pozwolili sobie na chwilę odetchnienia. Pościel okazała się nagle bardzo miękka i ciepła, perspektywa w niej zatonięcia była zachęcająca.
Kot, myjący futerko, nie sprawiałby wrażenia istoty bardziej odprężonej i zadowolonej z siebie - pomyślała, patrząc spod wpół przymkniętych powiek na Luisa, który ułożył się w jej dołku. Uśmiechnęła się do tego spostrzeżenia błogo i poszła za przykładem Argentyńczyka.
Byłaby bliska zaśnięciu, gdyby nie jego pytanie, które nagle przerwało ciszę i zawisło w powietrzu, niczym topór kata. Wyczuł to. Uchyliła znów powieki, patrząc teraz na wilgotne włosy Luisa, które zaczynały się naturalnie wykręcać we wszystkie strony. Gmerał coś znowu przy jej szlafroku, więc nie mogła się nie uśmiechnąć. Palce chłopaka idące wzdłuż jej nogi zostawiały za sobą gęsią skórkę na ciele Adrienne. Obydwoje byli naprawdę wymoczeni, a skóra na opuszkach dłoni pofałdowały się od wilgoci, dlatego było to śmieszne uczucie. Miała łaskotki. Już zupełnie zapomniała o tym, że zmarzły jej stopy, które były pozbawione możliwości dotykania ciepłej wody przez jakiś czas. Podparła się na łokciach i przysunęła sobie dużą poduszkę, żeby wyżej się oprzeć.
- Dziękuję - odparła, mając na myśli wszystko na raz. Od troski o stopy po zręczną zmianę tematu. Niesamowite, że taka prosta czynność może ją jeszcze bardziej ukoić. Paznokcie u stóp blondynki, tak samo jak u dłoni, były przejechane półprzezroczystym lakierem, a końcówki zabarwione na biało, jak we francuskim pedicure. Mimo to było widoczne, że były wcześniej sine, a teraz powoli wracały kolory. I tak, nie wzięła normalnych skarpetek. Takowe w ogóle zakładała chyba tylko do biegania.
- Chodźmy na spacer. Uwielbiam kuchnię Nany, ale nie przywykłam do tego, że ktoś specjalnie dla mnie gotuje... W restauracji to jakoś przeboleję - dodała z uśmiechem. Poprzednim razem musiała zdecydowanie za szybko wracać do Londynu i nie zwiedziła nawet połowy tego co chciała zobaczyć. Przede wszystkim nie spędziła też na plaży tyle czasu ile by chciała. Warto było skorzystać z pogody, o której w Anglii można sobie tylko pomarzyć. Po takim wstępnym ustaleniu planu, zebrali się nieśpiesznie i opuścili posiadłość Castellanich.
Kot, myjący futerko, nie sprawiałby wrażenia istoty bardziej odprężonej i zadowolonej z siebie - pomyślała, patrząc spod wpół przymkniętych powiek na Luisa, który ułożył się w jej dołku. Uśmiechnęła się do tego spostrzeżenia błogo i poszła za przykładem Argentyńczyka.
Byłaby bliska zaśnięciu, gdyby nie jego pytanie, które nagle przerwało ciszę i zawisło w powietrzu, niczym topór kata. Wyczuł to. Uchyliła znów powieki, patrząc teraz na wilgotne włosy Luisa, które zaczynały się naturalnie wykręcać we wszystkie strony. Gmerał coś znowu przy jej szlafroku, więc nie mogła się nie uśmiechnąć. Palce chłopaka idące wzdłuż jej nogi zostawiały za sobą gęsią skórkę na ciele Adrienne. Obydwoje byli naprawdę wymoczeni, a skóra na opuszkach dłoni pofałdowały się od wilgoci, dlatego było to śmieszne uczucie. Miała łaskotki. Już zupełnie zapomniała o tym, że zmarzły jej stopy, które były pozbawione możliwości dotykania ciepłej wody przez jakiś czas. Podparła się na łokciach i przysunęła sobie dużą poduszkę, żeby wyżej się oprzeć.
- Dziękuję - odparła, mając na myśli wszystko na raz. Od troski o stopy po zręczną zmianę tematu. Niesamowite, że taka prosta czynność może ją jeszcze bardziej ukoić. Paznokcie u stóp blondynki, tak samo jak u dłoni, były przejechane półprzezroczystym lakierem, a końcówki zabarwione na biało, jak we francuskim pedicure. Mimo to było widoczne, że były wcześniej sine, a teraz powoli wracały kolory. I tak, nie wzięła normalnych skarpetek. Takowe w ogóle zakładała chyba tylko do biegania.
- Chodźmy na spacer. Uwielbiam kuchnię Nany, ale nie przywykłam do tego, że ktoś specjalnie dla mnie gotuje... W restauracji to jakoś przeboleję - dodała z uśmiechem. Poprzednim razem musiała zdecydowanie za szybko wracać do Londynu i nie zwiedziła nawet połowy tego co chciała zobaczyć. Przede wszystkim nie spędziła też na plaży tyle czasu ile by chciała. Warto było skorzystać z pogody, o której w Anglii można sobie tylko pomarzyć. Po takim wstępnym ustaleniu planu, zebrali się nieśpiesznie i opuścili posiadłość Castellanich.
Re: Pokój Luisa
-Joder - to jedyna odpowiedź z mojej strony na jej zniknięcie. Głośny krzyk pełen najzwyklejszego w świecie wkurwienia. Jak mogłem się nie wkurwić? No jak? Hiszpańska wersja kurwy aż sama wyszła na usta, a kopnięcie piasku powodujące małą burzę piaskową która zaatakowała też moje oczy i otwarty ryj było zdecydowanie nieprzemyślane. Ale byłem zły. Naprawdę zły. Na Hyperiona. Na Adę. Na Catherine. Na to wszystko. Było świetnie, naprawdę świetnie. A teraz wszystko poszło się pieprzyć. Dlatego też ruszyłem szybko piechotą do domu nawet nie myśląc o teleportacji, bo jak najszybciej musiałem znaleźć swoje fajki. Malboro Czerwone najlepsze na wszystko. Oczywiście nie omieszkałem trzasnąć drzwiami wejściowymi, nie omieszkałem rzucić butem w przedpokoju i nie omieszkałem przeprosić Nany za bycie bucem, za bałagan i obiecałem, że sam to posprzątam. Bo posprzątam. Jestem dużym chłopcem który ma w zwyczaju sprzątać swój bałagan. I Nana doskonale o tym wie, więc znikła w przedpokoju równie szybko jak się pojawiła.
- Que te folle un pez, Greengrass - jeszcze tak musiałem sobie pokrzyczeć wchodząc po schodach na ostatnie piętro. W asyście kolejnego trzaśnięcia drzwi wszedłem do środka od razu ruszając do szuflady pełnej kondomów i papierosów aby wyciągnąć szybko jednego, wepchnąć do ust i odpalić za pomocą różdżki. I doskonale znając to pomieszczenie od razu ruszyłem do łazienki, bo tylko tam otwierało się okno na tyle szeroko żeby nie dostać potem dyskretnej zjeby za smród, a taką Nana robi mistrzowsko. Kiedy jednak wszedłem do łazienki zastałem wielką zgubę siedzącą samotnie na brzegu wanny z łzami na policzkach.
- Mam spierdalać? - proszę bardzo. Pełna kultura.
- Que te folle un pez, Greengrass - jeszcze tak musiałem sobie pokrzyczeć wchodząc po schodach na ostatnie piętro. W asyście kolejnego trzaśnięcia drzwi wszedłem do środka od razu ruszając do szuflady pełnej kondomów i papierosów aby wyciągnąć szybko jednego, wepchnąć do ust i odpalić za pomocą różdżki. I doskonale znając to pomieszczenie od razu ruszyłem do łazienki, bo tylko tam otwierało się okno na tyle szeroko żeby nie dostać potem dyskretnej zjeby za smród, a taką Nana robi mistrzowsko. Kiedy jednak wszedłem do łazienki zastałem wielką zgubę siedzącą samotnie na brzegu wanny z łzami na policzkach.
- Mam spierdalać? - proszę bardzo. Pełna kultura.
Strona 1 z 2 • 1, 2
Strona 1 z 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach