Sala nr 2

+7
Marie Volante
Vincent Cramer
Penelope Gladstone
Morwen Blodeuwedd
Mistrz Gry
Miles Gladstone
Konrad Moore
11 posters

Strona 3 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Sala nr 2 - Page 3 Empty Sala nr 2

Pisanie by Konrad Moore Pią 19 Kwi 2013, 17:24

First topic message reminder :

Sala nr 2 - Page 3 Tumblr_ltah2yj40S1ql4rkgo1_500

Skromnie urządzona, choć zawiera wszystko, co potrzebne pacjentowi.
Na sali znajdują się 3 łóżka.

Pacjenci:
1. -
2. -
3. -
Konrad Moore
Konrad Moore
Minister Magii


Urodziny : 03/02/1943
Wiek : 81
Skąd : Londyn, Anglia
Krew : czysta

Powrót do góry Go down


Sala nr 2 - Page 3 Empty Re: Sala nr 2

Pisanie by Vincent Cramer Pon 24 Cze 2013, 23:12

- Ty nawet nie dałaś mi szansy sobie na nie zapracować.
Vincent chwycił za szklankę, która stała na stoliku i napełnił ją wodą. W jego ustach wciąż gościł nieprzyjemny posmak gorzkiej żółci. 
Postanowił skończyć temat. Zamiast rozpamiętywać to, co było, powinni - jeśli wciąż im na sobie zależało - wciąż się w garść i zacząć układać to wszystko na nowo. 
Uzdrowiciel zaspokoił pragnienie kilkoma łykami wody. Odstawił szklankę powoli na miejsce i przeniósł na kobietę spojrzenie swych zielonych tęczówek, które dziś wyjątkowo pozbawione były jakiegokolwiek wyrazu. 
- Jesteś wariatką.
Nawet nie wyobrażała sobie jak chętnie właśnie wpiłby się w jej wargi, gdyby nie fakt, że z ust zionęła mu woń starych rzygowin. Miał na tyle litości dla tej obłąkanej Angielki, że postanowił pohamować się ze swoimi emocjami i nie narażać jej na tak intensywnie doznania smakowe. Zamiast tego położył swoją ciężką, bolącą głową na jej kolanach.
- Obiecaj mi tylko, że już nie będziesz więcej śpiewać.
Mogła to zdanie poniekąd uznać za niemą zgodę na przypieczętowanie ich zgody.
Vincent Cramer
Vincent Cramer
Uzdrowiciel


Urodziny : 18/11/1984
Wiek : 40
Skąd : Catanzarro, Włochy
Krew : czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t764-skrytka-pocztowa-vincent

Powrót do góry Go down

Sala nr 2 - Page 3 Empty Re: Sala nr 2

Pisanie by Penelope Gladstone Pon 24 Cze 2013, 23:23

- Daję teraz. Obiecuję!
Wystawiła mały palec w geście zgody, jak to zwykła robić ze swoim bratem w dzieciństwie, albo z koleżankami w Hogwarcie, ale szybko go schowała. Mieli rozmawiać jak dorośli, to będą. Nic nie mogła poradzić, że miała taki a nie inny charakter. Była pewna, ze Vincent jeszcze nie raz naje się za nią wstydu kiedy palnie jakąś gafę w towarzystwie.
- Jesteś wariatką.
- Czyli się zgadzasz?! 
Podskoczyła z ekscytacji na łóżku tak gwałtownie, że aż zwaliła się na podłogę, uderzając o szpitalną posadzkę całym swoim ciałem. Po całej sali rozszedł się dźwięk tłuczonych kości.
- Nic mi nie jest - wychrypiała z entuzjazmem, podnosząc się z posadzki w tempie natychmiastowym. Nie chciała zmuszać Vincenta do zeskrobywania jej ciała z podłogi, skoro sam był ledwo żywy. 
- Niemądry Europejczyk! Oczywiście, że będę śpiewać. 
Penelope Gladstone
Penelope Gladstone
Pielęgniarka Szkolna


Urodziny : 12/02/1986
Wiek : 38
Skąd : Leeds, Anglia
Krew : szlama

https://magic-land.forumpolish.com/t686-skrytka-pocztowa-penelope

Powrót do góry Go down

Sala nr 2 - Page 3 Empty Re: Sala nr 2

Pisanie by Vincent Cramer Pon 24 Cze 2013, 23:39

Nie dane było mu zaznać świętego spokoju. Penelope wierciła się niczym pchła, cały czas a to machając bezwiednie nogami, a to żywo gestykulując i zdzielając go po głowie drobnymi dłońmi. Z klatki piersiowej uzdrowiciela wydarło się stłumione jęknięcie. 
W pierwszym momencie kompletnie nie zrozumiał o co jej chodzi. Gladstone pisnęła jak podekscytowana nastolatka i zeskoczyła z łóżka, lądując na twardej podłodze... pośladkami. Nie mógł nie parsknąć. 
- Uważaj na siebie. - wyciągnął rękę w jej kierunku. Na jego twarzy pojawił się pobłażliwy uśmiech. Zawsze to jakaś odmiana od grymasu bólu, który ostatnimi czasy przylgnął do niego, niczym maska. Korzystając z tej okazji, że zwolniło się wypielęgnowane łóżko pielęgniarki natychmiast przeniósł swe pogruchotane kości na miękki, obleczony prześcieradłem materac. Przytulił głowę do poduszki i naciągnął kołdrę niemal pod samą szyję. Przyjemnie było móc zalec w czystej, pachnącej jeszcze proszkiem pościeli.
- Tak, zgodziłem się. Ale musimy ustalić kilka zasad.
Brunet uchylił leniwie jedną powiekę nie mogąc pozbawić się przyjemności oglądania rozpromienionej twarzy Angielki.
- Przede wszystkim śpiewasz tylko wtedy, kiedy nie ma mnie w pobliżu.
Vincent Cramer
Vincent Cramer
Uzdrowiciel


Urodziny : 18/11/1984
Wiek : 40
Skąd : Catanzarro, Włochy
Krew : czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t764-skrytka-pocztowa-vincent

Powrót do góry Go down

Sala nr 2 - Page 3 Empty Re: Sala nr 2

Pisanie by Penelope Gladstone Pon 24 Cze 2013, 23:55

Nim zdążyła się podnieść z podłogi, usłyszała jak jej łóżko skrzypi niemiłosiernie. Kiedy udało jej się stanąć na równe nogi, spostrzegła, że jej posłanie jest zajęte.
W normalnej sytuacji zrzuciłaby go bez ogródek, jednak teraz nie miała serca tego zrobić. Wszystko dlatego, że był poobijany i potłuczony do kości. 
- Masz swoje łóżko - żachnęła się, wskazując na zabałaganione i zabrudzone pościele, które leżały po sąsiedzku z jej pachnącym i wygodnym łóżeczkiem. Usiadła na metalowym krzesełku, które uprzednio zajmował Vincent.
- Skoro tak, to ja też mam swoją zasadę. To ty będziesz tym, który powie o tym Milesowi - posłała mu diabelski uśmiech, odgarniając włosy z ramion. Tak, to zdecydowanie było wyzwanie, bo Miles był panikarą, a do tego z ryzykiem zawału. 
- I umyjesz zęby. Moja szczoteczka leży w łazience.
Penelope Gladstone
Penelope Gladstone
Pielęgniarka Szkolna


Urodziny : 12/02/1986
Wiek : 38
Skąd : Leeds, Anglia
Krew : szlama

https://magic-land.forumpolish.com/t686-skrytka-pocztowa-penelope

Powrót do góry Go down

Sala nr 2 - Page 3 Empty Re: Sala nr 2

Pisanie by Vincent Cramer Wto 25 Cze 2013, 00:11

Czy zdawał sobie sprawę z tego w co się właśnie wpakował? Można byłoby to zrzucić na karb jego złego samopoczucia i dość silnego uderzenia w głowę podczas upadku. Można też było w końcu dostrzec w nim człowieka, który jak każdy inny potrzebuje w życiu stabilizacji. Od której strony by na to nie spojrzeć, jedno było pewne - dzisiejsza decyzja miała spowodować wywrócenie jego poukładanego świata do góry nogami. Bo nie wątpił w to, że życie z panną Gladstone musi być szalone.
- Możesz się wykazać i po raz pierwszy pościelić swojemu mężczyźnie łóżko. - mruknął w miękką, pachnącą poduszkę, nie mając najmniejszego zamiaru powrócić do swego gniazda spowitego wciąż nutką rzygowin.
Co zrobi? Resztkami sił uniósł się na łokciach i spojrzał na szatynkę z powątpiewaniem. 
- Nie uważam tego za konieczność. Jesteśmy dorośli, Pen. - przypomniał jej grzecznie, że nie jest już trzynastolatką, która musi liczyć się z każdym słowem starszego i mądrzejszego brata. Mogła umawiać się z kim chciała, a na tyle, na ile Vincent znał Milesa wiedział, że ten wolał trzymać się od tych kwestii z daleka.
Na drugie ultimatum przystał jednak bez słowa sprzeciwu. Zwlókł się z łóżka i chwiejnym krokiem wyszedł do łazienki. Gdyby tylko miał przy sobie różdżkę pewnie wyczyściłby jej szczoteczkę miliardem zaklęć, jednak w obecnej sytuacji nie pozostawało mu nic poza pogodzeniem się z losem i przyzwyczajeniem do spartańskich warunków. 
Dziesięć minut później znów leżał w jej pachnącym łóżku.
- A Ty nie będziesz stawiała kubków bez podkładki na blacie i będziesz wszystko odkładała na swoje miejsce.
Vincent Cramer
Vincent Cramer
Uzdrowiciel


Urodziny : 18/11/1984
Wiek : 40
Skąd : Catanzarro, Włochy
Krew : czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t764-skrytka-pocztowa-vincent

Powrót do góry Go down

Sala nr 2 - Page 3 Empty Re: Sala nr 2

Pisanie by Penelope Gladstone Wto 25 Cze 2013, 00:21

- Już Cię nienawidzę, Vincent - westchnęła tylko na wieść, że ma mu pościelić łóżko. Oczywiście miała zamiar to zrobić ze względu na stan zdrowia Vincenta, ale umarłaby gdyby się nie odezwała. 
- Czuję wykręt! - Żachnęła się, machając dłońmi w powietrzu jak trzynastolatka na koncercie Justina Biebera. 
Po tych słowach wstała z krzesła i sięgnęła do swojej różdżki, która znajdowała się na jej szafce nocnej. Machnęła nią kilka razy i za pomocą kilku zaklęć niewerbalnych, wprawiła poduszkę, kołdrę i prześcieradło w ruch. Przy okazji sprawiła, ze znowu zalśniły bielą. Opadły równiutko nie miękki materac kiedy opuściła różdżkę. 
Penelope naprawdę nie wiedziała, jak to będzie. On był uosobieniem szyku i elegancji, do kolacji pijał wino za milion dolarów, miał w szafie tuzin garniturów od projektanta, a do tego piastował najbardziej odpowiedzialne stanowisko na świecie. A ona? Ona nadal wylizywała po sobie talerz jeśli bardzo jej coś smakowało, niedziele spędzała w piżamie, a największym priorytetem były dla niej piwonie w ogródku. 
- A niech to, nienawidzę podkładek pod kubek - zaklęła pod nosem, uderzając zaciśniętą pięścią w swoją otwartą dłoń. - W piątki zamawiamy rybę z frytkami.
Penelope Gladstone
Penelope Gladstone
Pielęgniarka Szkolna


Urodziny : 12/02/1986
Wiek : 38
Skąd : Leeds, Anglia
Krew : szlama

https://magic-land.forumpolish.com/t686-skrytka-pocztowa-penelope

Powrót do góry Go down

Sala nr 2 - Page 3 Empty Re: Sala nr 2

Pisanie by Vincent Cramer Wto 25 Cze 2013, 00:34

- Dobry początek. - mruknął rozbawiony, po raz pierwszy od kilku dni zapominając o bolących fragmentach ciała. A może i stało się to za sprawką eliksiru, którego podwójną porcję Marie zaaplikowała do jego kroplówki. W tej pozycji przynajmniej nie kręciło mu się w głowie. 
Vincent przekręcił się na plecy i rozłożył bezradnie ręce. Nie miał zamiaru truchtać do gabinetu przyjaciela z bezczelnym uśmiechem komunikować mu, że od dzisiaj legalnie posuwa jego siostrę. Sam w życiu nie chciałby usłyszeć podobnej rzeczy. Miles i tak się o tym dowie, a jeśli będzie miał jakieś uwagi to będzie wiedział gdzie go znaleźć. 
A więc zapowiadało się ciekawie. Cramer poniekąd żywił nadzieję, że uda mu się okiełznać tą roztrzepaną czarownicę. Nie wybiegał jednak myślami w przód. Póki co skupił się na tym, że nie ma kolejnego odruchu wymiotnego i że w końcu poukładał należycie to, co trzeba było załatwić już dawno.
- Śpisz na tamtym łóżku. - zakomunikował jej spokojnie, poprawiając kwiecistą kołdrę. Spodobała mu się, a co! Patrzył bezwiednie jak pod wpływem zaklęcia jego łóżko znów zaczyna przypominać oazę spokoju, a nie psie legowisko. Nie miał jednak ani zamiaru, ani siły tam wracać. Gdy Penelope w ferworze doprowadzania sali do lśnienia znalazła się w pobliżu swojego łóżka, pociągnął ją za spodnie od pidżamy, przyciągając do siebie.
- Bez frytek. Z ryżem. I nie smażoną. Gotowaną.
Drugą ręką uwolnioną z gipsu szczypnął tym razem za materiał jej podkoszulki i przyciągnął do siebie, składając na jej ustach pocałunek. Pierwszy od dawna. I dość delikatny, ale to ze względu na spuchnięty, bolący i pulsujący bordową barwą nos. Miał nadzieję, że czarownica się nie zapomni i oszczędzi go przed kolejną falą bólu.
Vincent Cramer
Vincent Cramer
Uzdrowiciel


Urodziny : 18/11/1984
Wiek : 40
Skąd : Catanzarro, Włochy
Krew : czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t764-skrytka-pocztowa-vincent

Powrót do góry Go down

Sala nr 2 - Page 3 Empty Re: Sala nr 2

Pisanie by Penelope Gladstone Wto 25 Cze 2013, 01:00

Gdyby Penelope usłyszała jego myśli o legalnym posuwaniu, zeszłaby na zawał i umarła na podłodze w jednej sekundzie. Takie rzeczy powinny pozostawać poza zasięgiem jej uszu zdecydowanie.
- Nie ma sprawy, odpuszczam Ci dzisiaj, bo wyglądasz jak kaleka - wzruszyła ramionami. Już chciała opaść na swoje łóżko, kiedy poczuła jak Włoch ciągnie ją w swoją stronę. Nie wyrywała się, więc zaraz znalazła się na rogu jego łóżka. 
- Puknij się w głowę. Frytki skąpane w oleju ze smażalni, ryba z marketu a to wszystko w tłustym sosie! - zdążyła wyrzucić z siebie, nim Cramer zamknął jej usta w delikatnym pocałunku.
Penelopa oddawała te czułości z największą przyjemnością, ale nie pozwoliła mu się nimi długo cieszyć, ponieważ uznała, że to nie jest najlepszy pomysł aby zaczynać pieszczoty z kaleką. Jeszcze machnęłaby w podnieceniu ręką i zabiła go na miejscu, więc wolała nie ryzykować. Przeszła do drugiego łóżka, wskakując pod lekką, letnią pościel.
- Jak na koloniach! - Pisnęła z zachwytem, kładąc głowę na poduszkę. Patrzyła na jego twarz, która majaczyła w słabym świetle nocnej lampy. - Ale nie będziesz zawsze tak wyglądał, co? Nie żebyś mi się tak nie podobał, ale... To okropne, taka bania na środku twarzy - dodała, rysując w powietrzu kształt, który miał być jego nosem.
- Dobra, pora na historię Twojego życia, skoro znaleźliśmy się już w takim momencie - zarządziła tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Penelope Gladstone
Penelope Gladstone
Pielęgniarka Szkolna


Urodziny : 12/02/1986
Wiek : 38
Skąd : Leeds, Anglia
Krew : szlama

https://magic-land.forumpolish.com/t686-skrytka-pocztowa-penelope

Powrót do góry Go down

Sala nr 2 - Page 3 Empty Re: Sala nr 2

Pisanie by Vincent Cramer Wto 25 Cze 2013, 11:38

Zawsze to podbudowujące usłyszeć od kogoś, że wygląda się jak kaleka. Vincent nie miał tej przyjemności ujrzeć swej facjaty w lustrze. Musiał więc uwierzyć na słowo, że jest źle.
A więc tak to miało wyglądać? Wieczna walka o bycie na górze? Cramer zmarszczył krzaczaste brwi . Dawno już nie zdecydował się na stworzenie intymnej relacji z jakąś kobietą. Gladstone miała na powrót przetrzeć szlaki. W kościach czuł już, że nie będzie to łatwa przeprawa. Ani dla niej, ani dla niego. Nie zamierzał oczywiście - przynajmniej w tym momencie - wiązać się na całe życie. Miał jedynie nadzieję, że ekscytacja Gladstone nie wynikała z perspektywy rychłego zamążpójścia.
- Puknij się w głowę. Frytki skąpane w oleju ze smażalni, ryba z marketu a to wszystko w tłustym sosie!
Ok. To będzie horror. Mężczyzna westchnął ciężko, nie chcąc dzisiaj się już kłócić. Póki co kryzys został zażegnany. Ich dalsze kłótnie mogły doprowadzić do rozebrania szpitala do samych fundamentów, lub co gorsza wykastrowania Włocha wieczkiem od puszki po orzeszkach. Lepiej było mieć ją po swojej stronie.
Gdy kobieta znów podskoczyła i zaczęła bełkotać coś pod nosem o jakiś koloniach, posłał jej pytające spojrzenie. Nie miał pojęcia o czym mówiła. Ułożył się wygodnie na boku, zwracając się twarzą w jej kierunku.
Nim zaczął mówić do pomieszczenia wtargnęła jedna z pielęgniarek, która na polecenie uzdrowicieli podpięła bruneta do kroplówki z eliksirem wzmacniającym i przeciwbólowym. Uwiązany znów do metalowego stojaka Vincent nie odezwał się jednak ani słowem. Jeśli to miało przyspieszyć jego powrót do zdrowia, postanowił zacisnąć zęby i przeczekać. 
- Spadaj. - Cramer chwycił za swoją poduszkę i wycelował nią wprost w twarz pielęgniarki.
Co chciała wiedzieć więcej? Wiedziała tyle, ile powinna. Uzdrowiciel nie przywykł do opowiadania łzawych historyjek o swoim życiu. Z racji tego, że była siostrą jego przyjaciela pewnie obiło jej się o uszy, że jego rodzice nie żyją. Jej ton nie zrobił na nim żadnego wrażenia. Sprzeciwów nie słuchał jedynie on. 
- Wiesz już wszystko.- Wzruszył ramionami i ułożył wygodnie policzek na płaskim materacu. - No może poza tym, że mam na wychowaniu zbuntowaną piętnastolatkę, ale zdążyłaś już ją poznać. Twoja kolej. Kiedy widziałem Cię ostatni raz nim spotkaliśmy się w Londynie nosiłaś śmieszne podkoszulki w koniki i słuchałaś jakiś piszczących boysbendów.
Vincent Cramer
Vincent Cramer
Uzdrowiciel


Urodziny : 18/11/1984
Wiek : 40
Skąd : Catanzarro, Włochy
Krew : czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t764-skrytka-pocztowa-vincent

Powrót do góry Go down

Sala nr 2 - Page 3 Empty Re: Sala nr 2

Pisanie by Mistrz Gry Czw 27 Cze 2013, 11:49

Duże dawki eliksirów wzmacniających sprawiły, że czujesz się już zdecydowanie lepiej, Vincencie. 
Nie kręci Ci się w głowie, nos wygląda już jak dawniej. Jesteś jeszcze jedynie trochę osłabiony.


+ 40 pż


Penelope jesteś już całkowicie zdrowa. Zostajesz wypisana ze szpitala.


+ 30 pż
Mistrz Gry
Mistrz Gry


Powrót do góry Go down

Sala nr 2 - Page 3 Empty Re: Sala nr 2

Pisanie by Zoja Yordanova Wto 05 Lis 2013, 22:36

Zoja otworzyła oczy. Przez chwilę była tak zdezorientowana, że świat wirował wokół niej, jakby była na jakiejś karuzeli. Znajdowała się w żółtawo-zielonej sali szpitalnej, urządzonej maksymalnie minimalistycznie. Magiczne pokoje dla chorych niewiele się różniły od tych u mugoli, ale tutaj nie było nawet telewizora. Widziała paskudnie błękitną pościel, białą szafkę nocną, puste łóżko obok i otwarte okno, przez które wlatywało trochę świeżego powietrza.
Leżała na boku pod kocami. Nie zorientowała się na razie, że po jej prawej stronie łóżka był jeszcze jeden chory. Ostrożnie odwróciła się na plecy oddychając spokojnie.

Czy omamy minęły?
Zoja Yordanova
Zoja Yordanova
Klasa VII


Urodziny : 24/09/2006
Wiek : 18
Skąd : ur. w Bułgarii, obecnie Londyn
Krew : czysta
Genetyka : Jasnowidz

https://magic-land.forumpolish.com/t659-skrytka-pocztowa-panny-y

Powrót do góry Go down

Sala nr 2 - Page 3 Empty Re: Sala nr 2

Pisanie by Mistrz Gry Sro 06 Lis 2013, 12:51

Zoju, gdy tylko otworzyłaś oczy, zobaczyłaś robactwo pod skórą twojej nogi. Czułaś jak chodzą po tobie.

-10pż
Mistrz Gry
Mistrz Gry


Powrót do góry Go down

Sala nr 2 - Page 3 Empty Re: Sala nr 2

Pisanie by Zoja Yordanova Sro 06 Lis 2013, 13:44

Mogłaby przysiąc, że pod jej kołdrą coś się zaczęło ruszać.
- Nie, nie, nie, nie... - jęknęła pośpiesznie, zrzucając z siebie kołdrę. Ktoś musiał ją wcześniej przebrać w koszulę nocną, bo widziała teraz swoje gołe nogi w pełnej krasie. I to świństwo pod skórą również. Jej pierwszą reakcją był krzyk. Serce zaczęło jej łomotać w klatce piersiowej, a krew odpłynęła z twarzy. Nic z tym nie udało im się zrobić?! Żadnej operacji?! Zgodziłaby się nawet na amputację, jeżeli miałoby to pomóc, ale oni nie zrobili nic!
- Nie, nie... Pielęgniarka! - to był jej pierwszy raz w szpitalu dla czarodziei, więc nie wiedziała jak się tutaj wzywa pomoc. Zaczęła się rzucać po łóżku, szukając pilota, którym nawoływało się pielęgniarki w Sofii. Miała wycinany wyrostek robaczkowy, tak na temat, w młodości. Zanim poszła do Hogwartu. Dostrzegła jakąś postać w łóżku obok siebie. Czyli nie była sama w pokoju. Nie przyjrzała jej się, po prostu wskazała na swoją nogę i poprosiła w panice.
- Możesz kogoś zawołać? Proszę!
Robale znów ją smyrały nieprzyjemnie, ale nie chciała ich tym razem drapać i wyrwać sobie ze skóry. Trzeba raz na zawsze wyjaśnić tą sprawę z kompetentnym lekarzem!
Zoja Yordanova
Zoja Yordanova
Klasa VII


Urodziny : 24/09/2006
Wiek : 18
Skąd : ur. w Bułgarii, obecnie Londyn
Krew : czysta
Genetyka : Jasnowidz

https://magic-land.forumpolish.com/t659-skrytka-pocztowa-panny-y

Powrót do góry Go down

Sala nr 2 - Page 3 Empty Re: Sala nr 2

Pisanie by Mistrz Gry Sro 06 Lis 2013, 16:52

Teraz widziałaś je nie tylko pod swoją skórą, ale także chodzące rzędami po ścianach i wspinające się po nogach łóżka aby cię dopaść.
Mistrz Gry
Mistrz Gry


Powrót do góry Go down

Sala nr 2 - Page 3 Empty Re: Sala nr 2

Pisanie by Zoja Yordanova Sro 06 Lis 2013, 17:12

To oczywiste, że zaczęła krzyczeć jak opętana, kiedy tylko zorientowała się, że pełzające stworzenia były wszędzie. Szpitalne ściany oblepiło czarne paskudztwo, było też na jej łóżku, na jej ciele...
- Nieeee! Zostawcie mnie! - Nie była w stanie tego znieść. Krzycząc, poderwała się z łóżka. Nie była przyzwyczajona do wyciągania różdżki w takich sytuacjach, ale sięgnęła do stolika nocnego, w którym powinna być jej broń. Nie myliła się. Cofnęła się pod okno, jakby chciała zaraz z niego wyskoczyć, celując... Właściwie wszędzie. Jej ręka tak się trzęsła, że musiała zacisnąć mocno palce by różdżka nie wypadła z uchwytu, aż jej zbielały kostki.
Racjonalne myślenie zostawiła gdzieś na tym polu kukurydzy, gdzie potwór ją ugryzł w nogę. Vincent mówił, że to tylko w jej głowie, ale przecież nie czułaby wtedy też tego wszystkiego wewnątrz swojego ciała. Osunęła się na kolana, zakrywając sobie w akcie desperacji uszy. Oczy mocno zacisnęła. Niech przyjdzie wreszcie jakaś pomoc!
Zoja Yordanova
Zoja Yordanova
Klasa VII


Urodziny : 24/09/2006
Wiek : 18
Skąd : ur. w Bułgarii, obecnie Londyn
Krew : czysta
Genetyka : Jasnowidz

https://magic-land.forumpolish.com/t659-skrytka-pocztowa-panny-y

Powrót do góry Go down

Sala nr 2 - Page 3 Empty Re: Sala nr 2

Pisanie by Vincent Cramer Sro 06 Lis 2013, 19:17

Krzyk pielęgniarki słychać było nie tylko na pierwszym piętrze, ale i na parterze. Vincent zerwał się z krzesła i chwycił swoją różdżkę. Zamknięte w pośpiechu drzwi trzasnęły z impetem w drewnianą futrynę. Odgłos szybkich kroków odbił się echem po klatce schodowej.
Jane stała przed salą z obłędem w oczach i różdżką gotową do ataku w dłoni. Musiał przyznać, że szpital dostarczał mu ostatnimi czasy tyle rozrywek, że nie musiał już korzystać z innych atrakcji. Wczoraj wnuczek Ministra dźgnięty nożem, dzisiaj córka dyrektor filii i jej wyimaginowane robaki. Szkoda tylko, że nie miał czasu usiąść z miską popcornu i się trochę pośmiać.
- Expeliarmus - różdżka Zoi wystrzeliła w górę i wylądowała po przeciwnej stronie pomieszczenia - Zoju, słyszysz mnie? Nie szarp się teraz.
Mężczyzna poprosił pielęgniarkę o przyniesienie odpowiednich leków ze szpitalnej apteczki, igły, strzykawki i nowego wenflonu. Chwycił pewnie ucznnicę i przeniósł ją na szpitalne łóżko. Pościel tego, które do niedawna należało do niej była umorusana we krwi z wenflonu, który wyskoczył z jej żyły gdy zerwała się z łóżka. Panna Yordanova rzucała się, jakby ktoś przykładał do niej rozpalone węgle. Nie pozostawiała mu wyboru. Wolał nie ryzykować złamaniem igły w jej ręce, gdyby postanowiła ją wyrwać na widok kolejnej glisty pełzającej albo pod jej skórą, albo wszędzie wokół. Zaklęciem sprawił, że legła wyprostowana nieruchomo na materacu. Pielęgniarka pojawiła się w drzwiach z potrzebnymi lekarstwami.
Vincent napełnił strzykawkę silnym lekiem przeciwpsychotycznym i wprowadził środek do krwiobiegu dziewczyny. Na miejsce ledwo co wysuniętej igły umieścił nowy wenflon. Podłączona do niego kroplówka zawierała ten sam lek przeciwpsychityczny choć w mniejszej dawce i dodatkową porcję środka uspokajającego. Cramer nie miał pojęcia co mogło wywoływać u Gryfonki takie objawy pomimo zastosowania środków przeciw omamom. O ile początkowo wykluczył działanie klątwy, teraz musiał wziąć taką ewentualność pod uwagę. Zdjął z Bułgarki zaklęcie unieruchamiające.
- Chłoszczyć - oczyścił z krwi pościel, podłogę i pidżamę Zoi. Przeniósł ją na łóżko, które uprzednio zajmowała i przykrył cienką kołdrą. W pomieszczeniu panował lekki zaduch. Uzdrowiciel podszedł do okna, by je nieco uchylić.
- Będziesz trochę senna po tych lekach, ale nie reagujesz na słabsze środki. Gdy skończy się ta kroplówka podam Ci glukozę. Pewnie jesteś głodna. Jak się czujesz? Co widziałaś tym razem?
Brunet przysiadł na krawędzi łóżka czarownicy. Wyciągnął długopis z górnej kieszeni fartucha gotów zapisać jej odpowiedzi na swoje pytania. Musiał znaleźć jakiś punkt zaczepienia.
- Nie przydarzyło Ci się nigdy wcześniej coś takiego?
Vincent Cramer
Vincent Cramer
Uzdrowiciel


Urodziny : 18/11/1984
Wiek : 40
Skąd : Catanzarro, Włochy
Krew : czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t764-skrytka-pocztowa-vincent

Powrót do góry Go down

Sala nr 2 - Page 3 Empty Re: Sala nr 2

Pisanie by Zoja Yordanova Sro 06 Lis 2013, 20:26

Pojawienie się Vincenta zrobiło na niej wrażenie dopiero wtedy, kiedy poczuła jak różdżka wypada jej z dłoni. Podniosła zaskoczone spojrzenie. Męska, ciemna postać podchodziła do niej coraz szybciej, a zastępy przerażających robali, rozchodziły się pod jego ciężkimi krokami. Zaczęło jej nieźle odbijać, skoro miała uzdrowiciela za władcę tych stworzeń. W tej sekundzie zupełnie mu nie ufała. Dlatego chciała się wyrywać, kiedy ją złapał. Nie była w stanie nad sobą zapanować i nie myślała racjonalnie.
Dobrze, że ją unieruchomił zaklęciem. Trwało to parę minut, kiedy podczepiali jej nową kroplówkę i podawali nowe leki. Mężczyzna oczyścił jej łóżko z jakiś ciemnych plam, ale nie zwracał uwagi na wypływające robale spomiędzy jego palców. Najgorsze parę minut w życiu Gryfonki. Miała ochotę się znowu rozbeczeć, ale chyba nie miała nawet już na to siły. Kiedy zdjął z niej zaklęcie i przeniósł z powrotem na jej materac, nie miała na nic siły. Płyn z lekiem uspakajającym szybko rozchodził się po jej ciele.
- Już nie były tylko w moim ciele... Te robaki. Dalej je czułam, najwięcej na tej nodze, w którą mnie ugryzło to coś... Ale tym razem były także na zewnątrz. Na łóżku, na podłodze, na ścianach... - Zatrzęsła się mimowolnie i opatuliła mocniej kołdrą, jakby było jej zimno. Dalej była przerażona. Chociaż jej głos był słaby, a oczy sennie przymrużone, dalej były rozbiegane, jakby szukała tych potworności wokół siebie. Poczuła się nagle strasznie samotna i chyba po raz pierwszy od opuszczenia sierocińca zachciało jej się płakać za swoją mamą. Przypomniało jej się, że lekarz był kiedyś u niej w domu i miał chyba dobre stosunki z Morwen. Przynajmniej tak to wyglądało w główce szesnastolatki, dla której był teraz najbliższą osobą w okolicy. Dlatego sięgnęła po rękę czarodzieja, zaciskając blade palce na jego dłoni. Przygryzła dolną wargę, patrząc teraz na niego trzeźwym spojrzeniem.
- Czemu miałoby mi się coś takiego wcześniej przytrafić? To nienormalne - powiedziała z powalającą szczerością. - Ja chciałam iść z tamtego pola, ale Cory i Morwen... Nie lubię dzieci. Wrzeszczą o byle co, dużo płaczą i śmierdzą moczem. A to mnie ugryzło. Wszyscy to widzieli, więc nie rozumiem dlaczego teraz... - nie znalazła już słów po angielsku, które oddadzą jej stan. Szepnęła coś po bułgarsku i jej oczy przymknęły się znowu na dobre.
Zoja Yordanova
Zoja Yordanova
Klasa VII


Urodziny : 24/09/2006
Wiek : 18
Skąd : ur. w Bułgarii, obecnie Londyn
Krew : czysta
Genetyka : Jasnowidz

https://magic-land.forumpolish.com/t659-skrytka-pocztowa-panny-y

Powrót do góry Go down

Sala nr 2 - Page 3 Empty Re: Sala nr 2

Pisanie by Vincent Cramer Sob 09 Lis 2013, 13:46

Zabawne, jak bardzo jego zdanie na temat dzieci pokrywało się ze słowami zaledwie 16-letniej uczennicy. Oby nie świadczyło to o tym, że jego rozwój zatrzymał się na etapie VI klasy.
Gdyby na jego miejscu siedziała jakakolwiek kobieta pewnie przygarnęłaby nastolatkę do siebie i uwięziła w mocnym uścisku, przykryła kołdrą po samą szyję i zarzekła na wszystkie świętości, że wszystko będzie dobrze. Kobiety lubiły to wmawiać nie tylko sobie, ale i wszystkim dokoła. Pamiętał, jak tego feralnego poranka ciotka weszła do kuchni i nim łamiącym się głosem wyznała, że ojciec ze sobą skończył, zaczęła od słów wszystko będzie dobrze. Już nigdy nie było. Im usilniej to sobie wmawiał, tym bardziej bolesny był upadek z poziomu wyobrażeń na twardą rzeczywistość.
Dlatego teraz te słowa nawet nie przeszły mu przez gardło.
Gdy Zoja zamknęła oczy i znów zapadła w głęboki sen wysunął dłoń z uścisku jej szczupłej, dziecięcej dłoni. Poprawił włosy, które opadły Gryfonce na twarz i podskakiwały przy każdym wydechu, w wdechem dostając się do ust. Okrył ją kołdrą, zupełnie tak jak swoje młodsze siostry pierwszej nocy, gdy musiał przejąć obowiązki ojca.
- Wszystko będzie dobrze - skłamał szeptem, gdy już nie mogła tego usłyszeć.
Nim wyszedł z sali przymknął okno i sprawdził opatrunki Krukona, który zajmował sąsiednie łóżko.
Vincent Cramer
Vincent Cramer
Uzdrowiciel


Urodziny : 18/11/1984
Wiek : 40
Skąd : Catanzarro, Włochy
Krew : czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t764-skrytka-pocztowa-vincent

Powrót do góry Go down

Sala nr 2 - Page 3 Empty Re: Sala nr 2

Pisanie by Zoja Yordanova Sob 09 Lis 2013, 14:07

Następnego ranka Zoja czuła się lepiej. Silne środki nasenne wciąż działały uspokajająco, ale jej ciało domagało się teraz czegoś do jedzenia. Dlatego zaraz po wybudzeniu się poprosiła o pielęgniarkę, która dożylnie podała Gryfonce glukozę. Dalej nie wiadomo było co jej dolega i czy lekarstwa podziałały, więc woleli poczekać z normalnym posiłkiem. Dziewczyna miała wciąż na wpół przymknięte oczy, ale już była na tyle znudzona leżeniem w łóżku, że zaczęła się śmielej rozglądać. Tak jak poprzednim razem, kiedy podali jej coś na halucynacje, teraz też nie widziała na razie robaków na ciele, ani ich nie czuła. Jeszcze.
Przekręciła się na bok, żeby wygodniej się ułożyć i może jeszcze na sekundę przymknąć oczy. Niestety kroplówka wtedy okręciła się wokół jej nadgarstka, więc musiała wrócić do pozycji na wznak, żeby to poprawić. Takie okablowanie było dla niej egzotyczne. Widać było, że mieli problem z wkłuciem się w drobne żyłki Zojki, bo miała sine znaki na obu dłoniach. Po zaschniętej krwi nie było już śladu.
Westchnęła teatralnie i dopiero teraz przypomniała sobie o postaci, ulokowanej obok jej łóżka. Zapomniała, że nie jest sama!
- Niezły dałam pokaz, co? Wiesz ile spałam? - spytała neutralnie, nie patrząc na poszkodowaną, która czytała jakąś gazetę. Słyszała wyraźny szelest papieru, kiedy się budziła. "Ją", bo sale dla chorych były zwykle podzielone ze względu na płeć, a nie wiek. Przynajmniej tak było u mugoli.
Zoja Yordanova
Zoja Yordanova
Klasa VII


Urodziny : 24/09/2006
Wiek : 18
Skąd : ur. w Bułgarii, obecnie Londyn
Krew : czysta
Genetyka : Jasnowidz

https://magic-land.forumpolish.com/t659-skrytka-pocztowa-panny-y

Powrót do góry Go down

Sala nr 2 - Page 3 Empty Re: Sala nr 2

Pisanie by Benedict Walton Sob 09 Lis 2013, 14:53

Chłód wspinał się coraz wyżej. Zajął stopy, dłonie, przeszedł przez trzewia, klatkę piersiową, a gdy dotarł do głowy wywołał sen. Sen długi. Sen męczący. Gdy próbował lekko rozchylić powieki stawały się ciężkie, jakby odlane z ołowiu. Ból to narastał, to znikał, poprzedzony uczuciem lekkiego chłodu w okolicy jednego z przedramion.
Po dwóch dniach udało mu się przemóc ten ciężar. Tym razem jednak to ostre światło zmusiło go do przymknięcia powiek. Przytknął dłoń do czoła i znów spróbował. Biel. Wszechobecna biel kuła boleśnie swą jaskrawością.
- Pani Gladstone? - poruszył bezwiednie ustami. W gardle mu zaschło. Do łóżka dobiegła kobieta. Znów biel. Pielęgniarka. Znajdował się w szpitalu świętego Munga. Napił się łyka wody i podniósł na przedramionach. Zielone tęczówki przywykły do nowych warunków, choć znów było mu zimno. Leżał w kraciastych spodniach od pidżamy. Większą część tułowia miał owiniętą bandażem. Prawy bok wciąż przypominał o sobie bolesnym kłuciem.
Minęło kilka godzin nim panicz Walton doszedł do siebie w stopniu pozwalającym na spożycie normalnego posiłku. W milczeniu przełykał posypane koprem ziemniaki. Przewracał kolejne strony przyniesionej przez pielęgniarkę gazety, żując gumowego kotleta.
- Niezły dałam pokaz, co? Wiesz ile spałam?
Benedict odwrócił powoli głowę w kierunku znajomej Gryfonki. Przełknął porcję marchewki z groszkiem i wytarł kąciki ust bawełnianą chusteczką.
- Nie wiem o jakim pokazie mówisz i nie mam pojęcia ile spałaś. Przepraszam, sam obudziłem się zaledwie kilka godzin temu i wtedy już spałaś, choć podejrzewam, że zaczęłaś co najmniej wczoraj popołudniu. Kroplówka skończyła się dopiero pół godziny temu, a słyszałem, jak pielęgniarka wspomniała, że założyli ją koło dziewiętnastej - odpowiedział płynnie na wszystkie pytania i odłożył sztućce na drewnianą tackę.
Benedict Walton
Benedict Walton
Klasa VII


Urodziny : 26/01/1996
Wiek : 28
Skąd : Limerick, Irlandia
Krew : czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t673-skrytka-pocztowa-benedict

Powrót do góry Go down

Sala nr 2 - Page 3 Empty Re: Sala nr 2

Pisanie by Zoja Yordanova Sob 09 Lis 2013, 16:16

Męski głos, który odpowiedział Gryfonce, zaskoczył ją. Podskoczyła ledwo zauważalnie na łóżku i automatycznie okryła się szczelniej kołdrą. Odwróciła głowę w kierunku Krukona i przygryzła dolną wargę w zmieszaniu, patrząc na kolegę z klasy. Zrobiło jej się trochę głupio, bo sądząc po sposobie odpowiedzi Benedict'a to jej pytanie było zbyt banalne i egocentryczne. Przynajmniej tak się poczuła.
- Aha, przepraszam - jęknęła cicho, dalej przyglądając się w zdumieniu znajomej twarzy. Jak to często podkreślałam, Yordanova była opóźniona ze szkolnymi nowinkami, więc nie miała pojęcia o obecności Irlandczyka w szpitalu św. Munga. Od początku roku szkolnego dochodziło do różnych incydentów, ale jego nazwiska w Proroku jakoś nie wychwyciła.
Łóżko miał ustawione bardziej w pozycji pionowej, żeby mógł spokojnie jeść i przeglądać gazetę. Widziała, że nie ma koszulki, natomiast jego klatka piersiowa jest w większości okryta białym bandażem. Wyglądało to jakby miał operację, albo coś dużego wbiło mu się w ciało.
- Benedict... Walton? - spytała, jakby chciała się upewnić, że on istnieje i jakimś cudem ten przystojniak wylądował w tej samej sali co ona. Bo tak, widok nastolatka w negliżu zawstydził Zoję, ale nie na tyle, żeby miała ochotę odwracać speszone spojrzenie.
- Co się stało? - dodała, mówiąc trochę bardziej w pościel, bo bezwiednie zakrywała się kołdrą po samą szyję. W stronę chłopaka były odwrócone jedynie oczy Bułgarki i czubek głowy.
Zoja Yordanova
Zoja Yordanova
Klasa VII


Urodziny : 24/09/2006
Wiek : 18
Skąd : ur. w Bułgarii, obecnie Londyn
Krew : czysta
Genetyka : Jasnowidz

https://magic-land.forumpolish.com/t659-skrytka-pocztowa-panny-y

Powrót do góry Go down

Sala nr 2 - Page 3 Empty Re: Sala nr 2

Pisanie by Benedict Walton Sob 09 Lis 2013, 16:43

Ostatnią rzeczą, na jakiej mu zależało było wprowadzenie swej jedynej towarzyszki niedoli w zakłopotanie. Jego ton niczym nie odbiegał od tego, którym posługiwał się w codziennych sytuacjach. Był lekko szorstki i skrzypiący, lecz na pewno nie protekcjonalny.
- Wybacz - dopowiedział po chwili. Złożona w pół gazeta wylądowała na niskim, metalowym stoliku. Chłód sączący się z uchylonego lufciku okna znów otulił jego nagą skórę. Naciągnął kołdrę wyżej, gdy dziewczyna uczyniła to samo. - Nie chciałem być niemiły, naprawdę przepraszam.
Rana w prawym boku znów zapłonęła. Ostry, przeszywający ból wykrzywił twarz w grymasie. Przed oczyma znów mignęło mu lodowate ostrze noża, które gładko przecięło skórę. Wbił się w ciało jak w masło. Bez żadnego oporu. Bez większego wysiłku. Nie był niezniszczalny. Po raz pierwszy w życiu przekonał się, jak łatwo człowiek może zawisnąć na granicy życia i śmierci. Kawałek metalu. Chwila nieuwagi.
Znów poczuł zapach krwi. Ciężki. Metaliczny. Dłoń odruchowo powędrowała na bandaż. Był suchy. Biały.
Nie pamiętała go? Podniósł na Zoję swe szmaragdowe oczy zamglone wilgocią. Z wysiłkiem chwycił powietrze. Był przezroczysty. Nikomu nie rzucał się w oczy, a jego śmierć nie zrobiłaby na nikim żadnego wrażenia. Myśli wrzały w jego głowie. Ledwo jednej udało się wypłynąć na wierzch, a już była ściągana na samo dno. Jej miejsce zajmowała kolejna. Bez ustanku.
Zginął wnuczek Ministra Magii. Tym właśnie był: cieniem w chwale swego dziadka. Niczym więcej.
Sophie doskonale to wiedziała. Wybrała innego, bo był jakiś. Był przeciwieństwem monotonii, którą Krukon serwował jej na śniadanie, obiad i kolację. McMillan był nieprzewidywalny, a Benedictowi udało się odczuć to na własnej skórze.
Skinął Gryfonce głową.
- Nic takiego.
Nie mógł się przyznać. Malcolm znów wygrał, a jego płaczliwa historia o tym, że trafił do szpitala z nożem w brzuchu wywołałaby jedynie salwę śmiechu. Godny pożałowania rycerz w papierowej zbroi, którego jedyną obroną było wystrzelenie z różdżki stara dziobiących ptaków.
- O jakim pokazie mówiłaś?
Benedict Walton
Benedict Walton
Klasa VII


Urodziny : 26/01/1996
Wiek : 28
Skąd : Limerick, Irlandia
Krew : czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t673-skrytka-pocztowa-benedict

Powrót do góry Go down

Sala nr 2 - Page 3 Empty Re: Sala nr 2

Pisanie by Zoja Yordanova Sob 09 Lis 2013, 21:11

Chłopak najwyraźniej źle odbierał jej zachowanie, ale nie miała na to większego wpływu. Sama też nie wiedziała co mu w głowie dzwoni. Yordanova na co dzień bezpośrednia i głośna, stawała się przy Krukonie po prostu zmieszaną i wrażliwą dziewczyną, która nie wie do końca gdzie podziać wzrok i jak ułożyć dłonie by nimi nie machać bez sensu. Tak było w przypadku ich pierwszej, prawdziwej rozmowy na lekcji Transmutacji, kiedy usiadła obok niego. Stresowała się zaklęciami bardziej niż normalnie, a Benedict był wkurzająco milczący. Dziewczyny nazywają takich chłopaków "cool". Nigdy nie zapomni tego uczucia, kiedy zaproponował jej na odchodne wspólną naukę. Prawie upuściła swoją teczkę z podręcznikami i wybiegła z klasy z szybko bijącym sercem.
-Nie, nie... To ja, głupio tak wiesz... Wypaliłam. To dla mnie nowość. Pierwszy raz w świętym Mungu i nie spodziewałam się chłopaka w tym samym pokoju. A już na pewno nie znajomego ze szkoły! Wokół mnie dzieją się ostatnio dziwne rzeczy i musiałam się upewnić, że nie jesteś marzeniem upośledzonego! - zaoponowała natychmiastowo, kiedy zaczął ją przepraszać. Znowu przygryzła dolną wargę, a w myślach się skarciła za długi jęzor i niemyślenie.
Nie dziwiła mu się, że nie chciał się zwierzyć. Wydawało jej się, że Ben ją nie za bardzo lubi, więc po co ma się czymkolwiek dzielić? Szczególnie, że nie ląduje się w szpitalu z bandażem na klatce piersiowej, jeżeli jest to coś lekkiego i przyjemnego. Widać to było po jego mimice. Ona natomiast postanowiła wystawić do niego rękę na zgodę, więc uśmiechnęła się nawet lekko, kiedy spytał ją o pokaz.
- Żałuj, dużo Cię ominęło. Skoro nie ma przy mnie jeszcze Łamacza Klątw to tak naprawdę to nie wiem czemu jestem tutaj, a nie na zamkniętym oddziale psychiatrycznym. - Chociaż starała się sobie żartować to pod powiekami nastolatki zabłyszczały łzy. Przypomniało jej się przerażenie z zeszłego dnia, a potem obrzydliwa rana na nodze, wypełniona czarnymi robalami. Zacisnęła mocniej piąstki na kołdrze, patrząc się gdzieś pustym wzrokiem przed siebie.
- Nienawidzę Halloween - skwitowała. Nie była pewna czy jest gotowa na pełną historię z minionego zdarzenia. A jeśli to wróci? Jęknęła, chowając się pod kołdrę jak przerażone dziecko. Tak naprawdę to zbierało jej się na płacz, a nie chciała by Walton na to patrzył.
- Przepraszam... - szepnęła roztrzęsionym głosem spod pościeli. - Nie jestem dzisiaj stabilnym emocjonalnie kompanem do rozmowy.
Zoja Yordanova
Zoja Yordanova
Klasa VII


Urodziny : 24/09/2006
Wiek : 18
Skąd : ur. w Bułgarii, obecnie Londyn
Krew : czysta
Genetyka : Jasnowidz

https://magic-land.forumpolish.com/t659-skrytka-pocztowa-panny-y

Powrót do góry Go down

Sala nr 2 - Page 3 Empty Re: Sala nr 2

Pisanie by Benedict Walton Nie 10 Lis 2013, 14:11

- Marzeniem upośledzonego? - Walton zaśmiał się, ale szybko tego pożałował. Znów poczuł łaskotanie w okolicach opatrunku. Łaskotanie, które towarzyszyło mu odkąd tylko wydobył ostrze noża, stojące na sztorc z jego boku. Szkarłatna krew znów znalazła ujście. Na opatrunku pojawiło się kilka czerwonych plam. Niewielkich. Krukon przyłożył dłoń do bandaża i mocno ucisnął. Zęby zazgrzytały o siebie. Za chwilę przestanie. Za chwilę przestanie. Powtarzał w myślach, niczym mantrę.
Lubił ją. Na swój sposób. Była roztrzepana i w tym względzie nieco przypominała mu Sophie. Znała się też na wszystkich tych mugolskich rzeczach, które w oczach Bena zdawały się być trudne do okiełznania: używała dziwnych wacików do uszu, przez które płynęła muzyka i w wypowiedziach wciąż wtrącała skomplikowane nazwy mugolskich urządzeń. Imponowało mu to. Pamiętał, jak kilka lat temu dziadek wziął go za sobą do Ministerstwa. W Departamencie Niewłaściwego Użycia Produktów Mugoli sprawdzali działanie przedmiotu, który mugole nazywali telefonem. Małe, czerwone pudełko z zakręconą sprężynką powodowało, że można było porozmawiać z osobą, która miała takie samo urządzenie, ale mogła znajdować się na drugim końcu świata. To prawie tak, jak rozmowa przez kominek, ale fakt, że mugole sami skonstruowali tak skomplikowany wynalazek wzbudzał podziw. Tylko skąd Zoja, będąc czystokrwistą czarownicą, miała o tym wszystkim tak duże pojęcie?
- To coś poważnego? - spytał niebezpośrednio nawiązując do choroby, na którą cierpiała Gryfonka. Jej mimika na przestrzeni kilku zaledwie sekund uległa całkowitej zmianie. Z żartobliwego tonu przeszła w płaczliwy, a jej usta wykrzywiły się w podkowę. Więcej nie dane mu było zarejestrować: szpitalna pościel skryła pod sobą wszystko za wyjątkiem kilku ciemnych, splątanych pasm włosów.
- Jeśli jeszcze raz mnie przeprosisz będę zmuszony wycofać swoją ofertę pomocy w transmutacji. Chcesz zrobić to wszystkim bananokrólikom, hm? - odkrył się i usiadł na łóżku. Wziął kilka płytkich oddechów, wsunął nogi w szpitalne kapcie i podszedł powoli do łóżka Gryfonki, ciągnąc za sobą stojak z kroplówką. Przykucnął przy łóżku tak, że Bułgarka wychyliwszy oko zza kołdry widziała jedynie jego nos i oczy.
- Nie płacz, ej. Nigdy nie wiem co mam zrobić, jak dziewczyna płacze... Przysięgam, że nie wiem.
Irlandczyk uniósł ku górze dwa złączone ze sobą palce, jako potwierdzenie swej przysięgi. Łzy spływające po policzkach zawsze wzbudzały w nim mieszane uczucia. Był kiepski w interpretowaniu emocji: nie widział, czy powinien ją przytulić, czy zostawić w spokoju. Zmienić temat, czy ciągnąć dalej rozmowę, która wywołała takie emocje. A może milczenie było w tej sytuacji złotym środkiem?
Znów zarwało i załaskotało. Może dlatego miał nie wstawać z łóżka? Dźwignął się z klęczek i przysiadł na stołku. Czerwone plamy na bandażu znów się trochę powiększyły.
To nic. To przejdzie. Świadomość powodu, dla którego lśniące ostrze przebiło jego bok dodawała mu otuchy. Gdyby tylko Sophie wiedziała... Ale nigdy się nie dowie. Nikt nigdy się nie dowie.
Benedict Walton
Benedict Walton
Klasa VII


Urodziny : 26/01/1996
Wiek : 28
Skąd : Limerick, Irlandia
Krew : czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t673-skrytka-pocztowa-benedict

Powrót do góry Go down

Sala nr 2 - Page 3 Empty Re: Sala nr 2

Pisanie by Zoja Yordanova Nie 10 Lis 2013, 16:47

Może to dlatego, że sprawiał wrażenie nieosiągalnego? Walton był zdystansowanym i cichym uczniem, którego po cichu wszyscy podziwiali. Jego portret przemieszczał się przed oczami Zojki od pierwszych lat w Hogwartcie, ale nie miała odwagi zagadać. Przystojni faceci nie były w guście tej prostej dziewczyny, która więcej czasu spędziła w dzieciństwie na graniu w piłkę nożną, niż zabawie lalkami. W końcu nawet William stał się jej przyjacielem przypadkowo i to przez Morwen. Chłopak nie wiedział od razu, że Bułgarka nie jest prawdziwym dzieckiem aurorki. Kiedy jednak prawda wyszła na jaw, jasnym już było, że nigdy nie będą do siebie pasowali.
Chociaż nie wyłoniła się spod kołdry, to widać było po poruszeniu się materiału, że wzrusza ramionami.
- Nie wiem - powiedziała cicho. Bardzo się starała się  uspokoić, ale powstrzymywanie łez było znacznie trudniejsze, niż odpuszczenie sobie i odetchnięcie pełną piersią. Wyjrzała nieznacznie spod kołdry, kiedy usłyszała skrzyp sprężyn na sąsiednim łóżku.
- Króliczobananom - poprawiła go, uśmiechając się nieśmiało. Kolejność była ważna, bo Kicajek później na długo utkwił w jej pamięci. Niestety dziewczyna, która się zajmowała ich eksperymentami po zajęciach, gdzieś jej zniknęła z oczu i w efekcie zapomniała o transumowanym pupilu.
- Pamiętałeś? To, że zaproponowałeś mi pomoc? - spytała z lekkim zdziwieniem. Przetarła rękawkiem koszuli nocnej zaszklone oczy, rozcierając łzy po swojej pyzatej twarzy. Kiedy ponownie zerknęła w stronę łóżka kolegi zauważyła, że zniknął jej z pola widzenia. Podniosła się na łokciach, a kołdra zsunęła się jej do pasa. Ściągnęła brwi do siebie, patrząc w tym momencie bez krępacji na klatkę piersiową Waltona. Pociągnęła ostatni raz nosem, wytrzepując resztę wilgoci rzęsami.
- Przede wszystkim nie powinieneś wstawać. Twoja rana się jeszcze nie zespoiła, masz założone szwy? - Nie musiała wiedzieć co mu się przytrafiło, ale widziała ból wymalowany na jego twarzy. I po raz kolejny zrobiło jej się głupio, że przez jej zachowanie wyrządzał sobie krzywdę. Mimo swojej pierdołowatości w zaklęciach, to miała smykałkę do medycyny i wiedziała, że nadwyrężanie świeżej rany to nic dobrego. To przypomniało jej o otwartej ranie na swojej nodze. Teraz zupełnie jej nie czuła.
- Poczekaj moment... - powiedziała do siebie, chowając rękę pod pościel. Wymacała swoją łydkę, w którą ugryzło ją to paskudne dziecko. - Rany. Nic tu nie ma.
Odrzuciła kołdrę na bok, nie zważając teraz na bliską obecność Krukona. Gołe nogi to jeszcze nie negliż, a musiała zobaczyć, czy na pewno nie ma śladu po zębach tego potwora.
- Co... Co to było w takim razie skoro teraz nic nie ma? - ogarnęła ją kolejna fala przerażenia i wstydu, że chłopak może przyglądać się jej teraz jak obłąkanej. Postanowiła mu jednak wyjaśnić sytuację. - Wczoraj... Wczoraj była tutaj duża rana. Wylewały się z niej robaki. A potem one oblazły cały szpital. Wiem, że to brzmi dość nieprawdopodobnie, ale Morwen i Cory też je widzieli. Dlatego myślałam, że to chińskie dziecko rzuciło na mnie klątwę... Ale wtedy leki by nie zadziałały, prawda?
Nie mieściło jej się to w głowie. Dlatego musiała myśleć na głos, nawet jeśli brzmiało to dość dziwacznie. Ale był to w końcu świat magii... Czarodzieje mieli chyba mniejsze problemy z przyswajaniem podobnej wiedzy. Mentalna mugolka schowała twarz w dłoniach, kryjąc swoje rozdrażnienie.
Zoja Yordanova
Zoja Yordanova
Klasa VII


Urodziny : 24/09/2006
Wiek : 18
Skąd : ur. w Bułgarii, obecnie Londyn
Krew : czysta
Genetyka : Jasnowidz

https://magic-land.forumpolish.com/t659-skrytka-pocztowa-panny-y

Powrót do góry Go down

Sala nr 2 - Page 3 Empty Re: Sala nr 2

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach