Sala treningowa
+12
Stella Stark
Darcy Kruger
Prawie Bezgłowy Nick
Marco Castellani
Aleksy Vulkodlak
Charlotte Jeunesse
Misza Gregorovic
Andrea Jeunesse
Iris Xakly
Connor Campbell
Sophie Fitzpatrick
Brennus Lancaster
16 posters
Magic Land :: TERENY SZKOLNE :: Boisko :: Szkolna siłownia
Strona 1 z 4
Strona 1 z 4 • 1, 2, 3, 4
Sala treningowa
Siłownia została wyposażona w podstawowe mugolskie sprzęty, takie jak bieżnie czy rowerki. Z sufitu w jednym z kątów zwisają worki treningowe. Do dyspozycji uczniów jest również cały zbiór ciężarków, pozwalających na kształtowanie mięśni ramion. Pomieszczenie znajduje się przy szkolnym boisku.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Sala treningowa
Poniedziałkowy wieczór był idealną porą na odrobinę ćwiczeń. Lato zbliżało się wielkimi krokami, a żar który lał się z nieba nieustannie przypominał Fitzpatrick o nadchodzącym sezonie na bikini. W tym roku miała zamiar odwiedzić kilka ciepłych miejsc i pozwolić by jej skóra stała się o ton ciemniejsza. Sophie była blada jak mleko i jeszcze nigdy, przenigdy nie udało się jej opalić. Zawsze ta sama, powtarzająca się w kółko historia. Czerwone plamy, poparzenia, schodząca skóra i ponowna wręcz rażąca biel. Salazarze! Co za życie, co za życie!
- Ogarnij się, koleżanko. - upomniała samą siebie, poprawiając szmaragdowy top i biorąc kilka, głębszych oddechów. Wysiłek fizyczny nie był najciekawszą formą spędzenia wolnego czasu, ale poprawienie kondycji i sylwetki było tego warte. Oczywiście rudowłosa miała świetną figurę. Zarówno zaokrągloną jak i smukłą tam gdzie trzeba, no ale.. Jak każda młoda dziewczyna miała obsesję na punkcie ogólnej prezencji, a że ostatnio pofolgowała sobie ze słodyczami, postanowiła postawić na ruch.
- Chcieć to móc, Fitzpatrick. Rusz tyłek. - pewnie zaprawiała się do boju, kończąc pleść ognistego warkocza i łapiąc za leżącą nieopodal skakankę. Wzdychając ciężko, poczęła podskakiwać w miejscu, przymykając oczy i nucąc pod nosem największy przebój Fatalnych Jędz.
- Ogarnij się, koleżanko. - upomniała samą siebie, poprawiając szmaragdowy top i biorąc kilka, głębszych oddechów. Wysiłek fizyczny nie był najciekawszą formą spędzenia wolnego czasu, ale poprawienie kondycji i sylwetki było tego warte. Oczywiście rudowłosa miała świetną figurę. Zarówno zaokrągloną jak i smukłą tam gdzie trzeba, no ale.. Jak każda młoda dziewczyna miała obsesję na punkcie ogólnej prezencji, a że ostatnio pofolgowała sobie ze słodyczami, postanowiła postawić na ruch.
- Chcieć to móc, Fitzpatrick. Rusz tyłek. - pewnie zaprawiała się do boju, kończąc pleść ognistego warkocza i łapiąc za leżącą nieopodal skakankę. Wzdychając ciężko, poczęła podskakiwać w miejscu, przymykając oczy i nucąc pod nosem największy przebój Fatalnych Jędz.
Re: Sala treningowa
Gorąc, lejący się z rażąco błękitnego nieba, byłby wystarczającym argumentem, aby pozostać w przyjemnie chłodnych murach zamku. Oczywiście dla większości uczniów, jednakże dla Kanadyjczyka bezczynne siedzenie w miejscu i obijanie się nie było satysfakcjonującym sposobem na spędzenie dnia wolnego od zajęć. Tak więc skoro Ślizgon nie mógł spędzić przyjemnie czasu na łonie natury, postanowił odwiedzić najbardziej mugolską salę w całym Hogwarcie. W końcu bieganie z najniższych partii zamku do tych najwyższych każdego ranka, nie było wystarczające do utrzymania formy, jak i ładnie wyrzeźbionej sylwetki. Nie żeby miał odżywki dla siłaczy zamiast mózgu, po prostu lubił dobrze wyglądać i od czasu do czasu dobrze się wypocić.
Connor truchtem podbiegł pod drzwi prowadzące do środka Sali Treningowej. Krótki, niemęczący i lekki bieg był dla chłopaka idealną formą rozgrzewki, w związku z czym był w pełni gotów, aby przystąpić do, wymagających więcej energii, ćwiczeń. Końcem buta popchnął drzwi, aby te stanęły przed nim otworem (jak to zwykł robić z większością przeszkód), nie spodziewając się napotkać w środku żywej, a nawet nieżywej, duszy.
W momencie, gdy stare drzwi przestały przeraźliwie skrzypieć, do jego uszu dotarło pewne słowo klucz, wypowiedziane przez nieznajomy mu głos. Brunet włączył swój wzrok radar, aby zlokalizować ów tajemniczą personę, znajdującą się w tym samym pomieszczeniu. Jego twarz od razu zmieniła wyraz na widok niebrzydkiej, rudowłosej dziewczyny.
- Jaka miła niespodzianka! - rzekł dość głośno, aby rudowłosa mogła go bez problemu usłyszeć. Na jego ustach gościł szeroki uśmiech, godny gwiazdy Hollywood. Campbell miał wrażenie, że skądś zna ową osóbkę, stojącą naprzeciw niego, w nazbyt bezpiecznej odległości. W końcu wzruszył ramionami do swoich myśli, stwierdzając, że przed jego oczami przewinęło się tyle dziewczyn, iż nie jest w stanie sobie przypomnieć skąd kojarzy jej twarz.
Jego rozmyślania nie trwały dłużej niż kilka sekund, więc chłopak momentalnie powrócił do rzeczywistości.
- Na tyłek najlepszy jest rowerek. Ścigamy się? - rzucił jej wyzywające spojrzenie bez jakichkolwiek oporów, jakby ta nowo poznana osoba była jego bardzo dobrym znajomym od bardzo dawna. Jak powiedział tak zrobił i siedział już na siodełku stacjonarnego roweru, oczekując na ruch dziewczyny.
Connor truchtem podbiegł pod drzwi prowadzące do środka Sali Treningowej. Krótki, niemęczący i lekki bieg był dla chłopaka idealną formą rozgrzewki, w związku z czym był w pełni gotów, aby przystąpić do, wymagających więcej energii, ćwiczeń. Końcem buta popchnął drzwi, aby te stanęły przed nim otworem (jak to zwykł robić z większością przeszkód), nie spodziewając się napotkać w środku żywej, a nawet nieżywej, duszy.
W momencie, gdy stare drzwi przestały przeraźliwie skrzypieć, do jego uszu dotarło pewne słowo klucz, wypowiedziane przez nieznajomy mu głos. Brunet włączył swój wzrok radar, aby zlokalizować ów tajemniczą personę, znajdującą się w tym samym pomieszczeniu. Jego twarz od razu zmieniła wyraz na widok niebrzydkiej, rudowłosej dziewczyny.
- Jaka miła niespodzianka! - rzekł dość głośno, aby rudowłosa mogła go bez problemu usłyszeć. Na jego ustach gościł szeroki uśmiech, godny gwiazdy Hollywood. Campbell miał wrażenie, że skądś zna ową osóbkę, stojącą naprzeciw niego, w nazbyt bezpiecznej odległości. W końcu wzruszył ramionami do swoich myśli, stwierdzając, że przed jego oczami przewinęło się tyle dziewczyn, iż nie jest w stanie sobie przypomnieć skąd kojarzy jej twarz.
Jego rozmyślania nie trwały dłużej niż kilka sekund, więc chłopak momentalnie powrócił do rzeczywistości.
- Na tyłek najlepszy jest rowerek. Ścigamy się? - rzucił jej wyzywające spojrzenie bez jakichkolwiek oporów, jakby ta nowo poznana osoba była jego bardzo dobrym znajomym od bardzo dawna. Jak powiedział tak zrobił i siedział już na siodełku stacjonarnego roweru, oczekując na ruch dziewczyny.
Re: Sala treningowa
- Osiemnaście, dziewiętnaście, dwadzieścia.. - liczyła uparcie pod nosem, przeskakując zwinnie przez skakankę do momentu w którym zaplątały jej się nogi i omal nie zaliczyła bliższego spotkania z ziemią. Wybawicielką rudowłosej okazała się podłużna szafka, której złapała się w ostatniej chwili. Wzdychając ciężko, pogładziła dłonią drewniany materiał, rozchylając malinowe wargi by niczym skończona wariatka podziękować meblowi za ratunek. Na całe szczęście w porę ugryzła się w język, kiedy jej komiczny zamiar przerwało skrzypnięcie drzwi. Sophie teatralnie przyłożyła dłoń do piersi, wyglądając z ciekawością zza pobliskiej maszyny. Ślizgonka nie miała najmniejszego pojęcia jak nazywa się owy przedmiot bowiem nie uczęszczała na zajęcia mugoloznastwa, a w szkolnej siłowni była po raz pierwszy.
- Przemiła, Campbell! - pokiwała w rozbawieniu głową, lustrując przybysza bacznym spojrzeniem. Rozpoznała go wprost natychmiastowo. Z racji piastowania funkcji prefekta domu węża, postawiła sobie za punkt honoru znanie nazwisk zielonej części Hogwartu. Z imionami bywało gorzej, ale w tym przypadku nie miała problemu. Nie dość, że byli na tym samym roku, to Connor wzbudzał niemałe zamieszanie wśród płci pięknej, a raz, mogła wręcz przysiąc, że słyszała jak Andrea wypowiada jego imię przez sen. Mężczyźni naprawdę potrafili zawładnąć umysłem kobiety.
- Na tyłek? Czyżbyś sugerował, że z moim jest coś nie tak?- założyła ręce na biodra, prychając pogardliwie pod nosem. Nie czekając ani minuty dłużej, ruszyła w ślad za chłopakiem, zwinnie wślizgując się na siodełko. Przerzucając ognisty warkocz przez ramię, przyjęła wyzwanie, zaciskając drobne dłonie na czarnej kierownicy roweru. Uśmiechając się wyzywająco, usiadła wygodniej i wprawiając nogi w ruch, poczęła kręcić pedałami, nie czekając nawet na ślizgona z Hollywodzkim błyskiem w oku. Już ona mu pokaże, gdzie niuchacze dołki kopią!
- Przemiła, Campbell! - pokiwała w rozbawieniu głową, lustrując przybysza bacznym spojrzeniem. Rozpoznała go wprost natychmiastowo. Z racji piastowania funkcji prefekta domu węża, postawiła sobie za punkt honoru znanie nazwisk zielonej części Hogwartu. Z imionami bywało gorzej, ale w tym przypadku nie miała problemu. Nie dość, że byli na tym samym roku, to Connor wzbudzał niemałe zamieszanie wśród płci pięknej, a raz, mogła wręcz przysiąc, że słyszała jak Andrea wypowiada jego imię przez sen. Mężczyźni naprawdę potrafili zawładnąć umysłem kobiety.
- Na tyłek? Czyżbyś sugerował, że z moim jest coś nie tak?- założyła ręce na biodra, prychając pogardliwie pod nosem. Nie czekając ani minuty dłużej, ruszyła w ślad za chłopakiem, zwinnie wślizgując się na siodełko. Przerzucając ognisty warkocz przez ramię, przyjęła wyzwanie, zaciskając drobne dłonie na czarnej kierownicy roweru. Uśmiechając się wyzywająco, usiadła wygodniej i wprawiając nogi w ruch, poczęła kręcić pedałami, nie czekając nawet na ślizgona z Hollywodzkim błyskiem w oku. Już ona mu pokaże, gdzie niuchacze dołki kopią!
Re: Sala treningowa
Mózg chłopaka zaczął pracować na pełnych obrotach, gdy ociekająca sarkazmem wypowiedź dziewczyny dotarła do jego receptorów dźwięku. Natychmiastowo ściągnął ciemne brwi w wyrazie konsternacji, a spojrzenie wlepił w stojącą nieopodal, jak mniemał, Ślizgonkę. Gdyby to była jakaś mugolska kreskówka z jego uszu na pewno wydobywałaby się para, świadcząca o tym, że poruszył wszystkie swoje szare komórki do działania. Z imieniem miał już większy problem, w związku z czym potrzebował trochę więcej czasu.
- Z twoim tyłkiem wszystko jest tak jak powinno być. Co nie znaczy, że nie może być lepiej! - uśmiechnął się zawadiacko i pokiwał palcem wskazującym, naśladując nauczycieli, tym gestem zaznaczających ważność ich słów. Najwyraźniej jego słowa podziałały, gdyż panna Fitzpatrick z niesamowitą szybkością wskoczyła na rowerek obok i zaczęła szaleńczo naciskać na pedały. Kanadyjczyk zaśmiał się głośno i poszedł w jej ślady z niemałą trudnością ją doganiając.
- O rany! Czy wy, Prefekciary, wszystkie postawiłyście sobie za punkt honoru, być perfekcyjne z każdej dziedziny? - zastanawiał się głośno, patrząc na namiętnie pedałującą dziewczynę, której policzki zaczęły się czerwienić na skutek wysiłku. Brunet spojrzał na licznik przyczepiony do przyrządu, z którego Sophie wyciskała siódme poty.
- Kobieto! Uważaj, bo do Londynu dojedziesz! - rzekł i przestał poruszać nogami, aby zachować jeszcze trochę sił na inne ćwiczenia.
- Z twoim tyłkiem wszystko jest tak jak powinno być. Co nie znaczy, że nie może być lepiej! - uśmiechnął się zawadiacko i pokiwał palcem wskazującym, naśladując nauczycieli, tym gestem zaznaczających ważność ich słów. Najwyraźniej jego słowa podziałały, gdyż panna Fitzpatrick z niesamowitą szybkością wskoczyła na rowerek obok i zaczęła szaleńczo naciskać na pedały. Kanadyjczyk zaśmiał się głośno i poszedł w jej ślady z niemałą trudnością ją doganiając.
- O rany! Czy wy, Prefekciary, wszystkie postawiłyście sobie za punkt honoru, być perfekcyjne z każdej dziedziny? - zastanawiał się głośno, patrząc na namiętnie pedałującą dziewczynę, której policzki zaczęły się czerwienić na skutek wysiłku. Brunet spojrzał na licznik przyczepiony do przyrządu, z którego Sophie wyciskała siódme poty.
- Kobieto! Uważaj, bo do Londynu dojedziesz! - rzekł i przestał poruszać nogami, aby zachować jeszcze trochę sił na inne ćwiczenia.
Re: Sala treningowa
Kiedy ślizgon skupił na niej spojrzenie jasnych tęczówek, Fitzpatrickówna przechyliła zawadiacko głowę na jedną stronę, również nie spuszczając wzroku z towarzysza. Domyślała się, że brunet uparcie bije się z myślami, najpewniej jej nie kojarząc, a ona nie miała zamiaru ułatwiać mu zadania. Właściwie to nawet nie była tym faktem zdziwiona. Zazwyczaj siedziała nosem w książkach bądź warzyła eliksiry w nieodpowiednich miejscach. Mijali się na korytarzach, a Sophie raczej nie obracała się w kręgach dziewcząt jakimi interesował się panicz Campbell.
- Dziękuję i niechętnie muszę przyznać Ci rację. Zawsze może być lepiej. - odparła krótko na komentarz o jej tyłku, wygładzając dłońmi materiał czarnych getrów. Ich szaleńczy wyścig nie trwał zbyt długo. Connor szybko się wycofał, a jej porcelanowe policzki pociemniały nieznośnie, sygnalizując tym samym, że powinna przystopować. Jak pomyślała, tak zrobiła. Kiedy dość niezgrabnie zeskoczyła z siodełka, musiała podtrzymać się ramienia chłopaka, ponieważ na moment straciła siłę w nogach. Ach, ta jej cholerna ambicja! Musiała być we wszystkim najlepsza. Miała beznadziejną kondycję, więc taki zastrzyk ćwiczeń niemożliwie ją zmęczył. Nie chcąc jednak okazywać słabości, szybko uwolniła jego przedramię z mocnego uścisku i odchrząknęła pod nosem, odgarniając z twarzy pozlepiane, ogniste kosmyki.
- Czy to nie oczywiste? Małymi krokami do doskonałości. W każdej, nawet najmniejszej dziedzinie. - uśmiechnęła się tajemniczo, przenosząc spojrzenie na ławeczkę, która stała nieopodal. Miała tylko nadzieję, że ślizgon nie opanował legilimencji bo myśli miała nieczyste. Zupełnie nie w jej stylu. Chyba odrobina sportu uwolniła w niej zbyt dużo endorfin, bo włączył jej się dobry wręcz sprośny nastrój.
- Phi! Ty nie dojechałbyś nawet do Hogsmeade, chłopczyku. - wzruszyła beztrosko ramionami, marszcząc przy tym nakrapiany piegami nosek. Przechodząc koło niego, szturchnęła go delikatnie barkiem i zajęła miejsce na ławce, którą tak bacznie obserwowała. Musiała chwilę odpocząć. Położyła się więc na niej wygodnie, wyciągając długie nogi. Cóż za błogość, Merlinie!
- Dlaczego masz tak dużo tych śmiesznych rysunków? Naprawdę podobają Ci się te nakreślunki, pomalunki..eem, a może tatupa..och! No, wiesz o co mi chodzi! - zająknęła się kilkakrotnie i zsuwając frotkę z włosów, rozplątała palcami długi warkocz.
- Dziękuję i niechętnie muszę przyznać Ci rację. Zawsze może być lepiej. - odparła krótko na komentarz o jej tyłku, wygładzając dłońmi materiał czarnych getrów. Ich szaleńczy wyścig nie trwał zbyt długo. Connor szybko się wycofał, a jej porcelanowe policzki pociemniały nieznośnie, sygnalizując tym samym, że powinna przystopować. Jak pomyślała, tak zrobiła. Kiedy dość niezgrabnie zeskoczyła z siodełka, musiała podtrzymać się ramienia chłopaka, ponieważ na moment straciła siłę w nogach. Ach, ta jej cholerna ambicja! Musiała być we wszystkim najlepsza. Miała beznadziejną kondycję, więc taki zastrzyk ćwiczeń niemożliwie ją zmęczył. Nie chcąc jednak okazywać słabości, szybko uwolniła jego przedramię z mocnego uścisku i odchrząknęła pod nosem, odgarniając z twarzy pozlepiane, ogniste kosmyki.
- Czy to nie oczywiste? Małymi krokami do doskonałości. W każdej, nawet najmniejszej dziedzinie. - uśmiechnęła się tajemniczo, przenosząc spojrzenie na ławeczkę, która stała nieopodal. Miała tylko nadzieję, że ślizgon nie opanował legilimencji bo myśli miała nieczyste. Zupełnie nie w jej stylu. Chyba odrobina sportu uwolniła w niej zbyt dużo endorfin, bo włączył jej się dobry wręcz sprośny nastrój.
- Phi! Ty nie dojechałbyś nawet do Hogsmeade, chłopczyku. - wzruszyła beztrosko ramionami, marszcząc przy tym nakrapiany piegami nosek. Przechodząc koło niego, szturchnęła go delikatnie barkiem i zajęła miejsce na ławce, którą tak bacznie obserwowała. Musiała chwilę odpocząć. Położyła się więc na niej wygodnie, wyciągając długie nogi. Cóż za błogość, Merlinie!
- Dlaczego masz tak dużo tych śmiesznych rysunków? Naprawdę podobają Ci się te nakreślunki, pomalunki..eem, a może tatupa..och! No, wiesz o co mi chodzi! - zająknęła się kilkakrotnie i zsuwając frotkę z włosów, rozplątała palcami długi warkocz.
Re: Sala treningowa
Już miał schodzić z przyrządu, który, razem ze Ślizgonką, przetestowali jako pierwszy. Jednakże uczucie żelaznego uścisku na jego ramieniu skutecznie mu to uniemożliwiło. Brunet spojrzał na Sophie takim wzrokiem jakby co najmniej była upośledzona, zastanawiając się jakie są jej motywy, żeby się go łapać. Wszystko zrozumiał, gdy jego spojrzenie padło na jej drżące z wysiłku kończyny. Zacmokał głośno i pokręcił głową z dezaprobatą.
- Małymi krokami? - prychnął. - Chyba wielkimi susami w siedmiomilowych butach! - odrzekł z przekąsem, nawiązując do jej stanu. Następnie, w mgnieniu oka, Fitzpatrick stanęła o własnych siłach i żwawym krokiem ruszyła ku, stojącej nieopodal, ławce. Oczywiście musiała szturchnąć Kanadyjczyka swoim damskim barkiem, w końcu co to za Ślizgon, który tak nie robi!
- Piegusie, nie podskakuj! Przecież to oczywiste, że dałem Ci fory. - rzekł z szerokim, wyrażającym szczere rozbawienie, uśmiechem. Następnie, jak gdyby nigdy nic, podał pannie Prefekt butelkę wody, w końcu uzupełnianie płynów podczas ćwiczeń było bardzo ważne. No i Connor wolał jednak zapobiec sytuacji, w związku z którą byłby zmuszony transportować dziewczynę do skrzydła szpitalnego, gdyż wyglądała nieciekawie z tymi czerwonymi polikami.
Podczas, kiedy dziewczyna popijała chłodną wodę, małymi łykami, Campbell, zwinął rękawki koszulki w taki sposób, jakby miał na sobie bezrękawnik. Ten zabieg, spowodował odsłonięcie kolorowych, atramentowych dzieł na jego ramionach, co nie pozostało bez odzewu ze strony Ślizgonki. Kiedy ta zaczęła swoją wielce pogmatwaną wypowiedź, jasne tęczówki chłopaka spoczywały raz na dziewczynie, a raz na jego tatuażach.
- Taaaa-tuuuu-aaaaa-że! - podzielił słowo, z którym miała taki problem, na sylaby. Rzeczywiście, w świecie czarodziei owa ozdoba ciała nie była zbyt popularna, chyba, że chodziło o jakieś Mroczne Znaki, przynależność do danego klanu lub napiętnowanie. Początkowo Connor spotykał się z bardzo wieloma pytaniami na temat jego tatuaży, głównie od tych czarowników i czarownic, którzy prawie w ogóle nie mieli styczności z mugolską kulturą. "Jak tak można oszpecać ciało?! Tylko potwory i czarnoksiężnicy tak wyglądają!", mówili. Wtedy Campbell nawet nie kłopotał się, aby wyjaśnić im, że są w błędzie - po prostu miał szeroko i głęboko ich staroświeckie przekonania.
- Bo jest to swego rodzaju forma wyrażenia siebie. - mruknął, wzruszając ramionami. Nie wiedział co mógł jej więcej o tym powiedzieć, po prostu podobało mu się to. Był oryginalny, co zawsze miał na względzie, nie przywykł do bycia przeciętniakiem. - Poza tym, większość z nich jest zaprojektowana przeze mnie i przedstawia miejsca, w których już byłem, w ciekawy, niecodzienny sposób. Mam zamiar zwiedzić cały świat i z każdego możliwego miejsca przywieźć nowe wspomnienie, które zostanie zapisane na mojej skórze. - uśmiechnął się i przytknął palec wskazujący do piersi, lekko odsuwając koszulkę, aby Sophie mogła zobaczyć jeden z jego tatuaży, wyglądający jak listek klonu. - To mój pierwszy. Symbol Kanady, skąd pochodzę. A tutaj... - wskazał na przedramię, na którym widniała wielka, kolorowa karuzela, jedna z największych atrakcji Londynu. - ...na pewno poznajesz ten kraj. - posłał jej porozumiewawcze oczko, po czym opuścił rękę i usiadł na ławce przodem do Sophie, aby móc bacznie obserwować jej zachowanie i reakcje.
- W ramach nagrody, za wygrany wyścig, mogę Ci zaprojektować coś zaje*stego! - wyszczerzył białe ząbki i przymrużył lekko powieki, nie zrywając z dziewczyną kontaktu wzrokowego. Campbell bardzo chciał, żeby się zgodziła, gdyż już dawno tego nie robił i tęsknił za tym. A gdyby pozwoliła mu jeszcze wykonać ten tatuaż na swojej skórze to byłby w siódmym niebie!
- Małymi krokami? - prychnął. - Chyba wielkimi susami w siedmiomilowych butach! - odrzekł z przekąsem, nawiązując do jej stanu. Następnie, w mgnieniu oka, Fitzpatrick stanęła o własnych siłach i żwawym krokiem ruszyła ku, stojącej nieopodal, ławce. Oczywiście musiała szturchnąć Kanadyjczyka swoim damskim barkiem, w końcu co to za Ślizgon, który tak nie robi!
- Piegusie, nie podskakuj! Przecież to oczywiste, że dałem Ci fory. - rzekł z szerokim, wyrażającym szczere rozbawienie, uśmiechem. Następnie, jak gdyby nigdy nic, podał pannie Prefekt butelkę wody, w końcu uzupełnianie płynów podczas ćwiczeń było bardzo ważne. No i Connor wolał jednak zapobiec sytuacji, w związku z którą byłby zmuszony transportować dziewczynę do skrzydła szpitalnego, gdyż wyglądała nieciekawie z tymi czerwonymi polikami.
Podczas, kiedy dziewczyna popijała chłodną wodę, małymi łykami, Campbell, zwinął rękawki koszulki w taki sposób, jakby miał na sobie bezrękawnik. Ten zabieg, spowodował odsłonięcie kolorowych, atramentowych dzieł na jego ramionach, co nie pozostało bez odzewu ze strony Ślizgonki. Kiedy ta zaczęła swoją wielce pogmatwaną wypowiedź, jasne tęczówki chłopaka spoczywały raz na dziewczynie, a raz na jego tatuażach.
- Taaaa-tuuuu-aaaaa-że! - podzielił słowo, z którym miała taki problem, na sylaby. Rzeczywiście, w świecie czarodziei owa ozdoba ciała nie była zbyt popularna, chyba, że chodziło o jakieś Mroczne Znaki, przynależność do danego klanu lub napiętnowanie. Początkowo Connor spotykał się z bardzo wieloma pytaniami na temat jego tatuaży, głównie od tych czarowników i czarownic, którzy prawie w ogóle nie mieli styczności z mugolską kulturą. "Jak tak można oszpecać ciało?! Tylko potwory i czarnoksiężnicy tak wyglądają!", mówili. Wtedy Campbell nawet nie kłopotał się, aby wyjaśnić im, że są w błędzie - po prostu miał szeroko i głęboko ich staroświeckie przekonania.
- Bo jest to swego rodzaju forma wyrażenia siebie. - mruknął, wzruszając ramionami. Nie wiedział co mógł jej więcej o tym powiedzieć, po prostu podobało mu się to. Był oryginalny, co zawsze miał na względzie, nie przywykł do bycia przeciętniakiem. - Poza tym, większość z nich jest zaprojektowana przeze mnie i przedstawia miejsca, w których już byłem, w ciekawy, niecodzienny sposób. Mam zamiar zwiedzić cały świat i z każdego możliwego miejsca przywieźć nowe wspomnienie, które zostanie zapisane na mojej skórze. - uśmiechnął się i przytknął palec wskazujący do piersi, lekko odsuwając koszulkę, aby Sophie mogła zobaczyć jeden z jego tatuaży, wyglądający jak listek klonu. - To mój pierwszy. Symbol Kanady, skąd pochodzę. A tutaj... - wskazał na przedramię, na którym widniała wielka, kolorowa karuzela, jedna z największych atrakcji Londynu. - ...na pewno poznajesz ten kraj. - posłał jej porozumiewawcze oczko, po czym opuścił rękę i usiadł na ławce przodem do Sophie, aby móc bacznie obserwować jej zachowanie i reakcje.
- W ramach nagrody, za wygrany wyścig, mogę Ci zaprojektować coś zaje*stego! - wyszczerzył białe ząbki i przymrużył lekko powieki, nie zrywając z dziewczyną kontaktu wzrokowego. Campbell bardzo chciał, żeby się zgodziła, gdyż już dawno tego nie robił i tęsknił za tym. A gdyby pozwoliła mu jeszcze wykonać ten tatuaż na swojej skórze to byłby w siódmym niebie!
Re: Sala treningowa
Porywanie się na wyścig z Campbellem, zdecydowanie było jednym z najgłupszych pomysłów rudowłosej. Wygrała bitwę, ale była pewna, że gdyby rzucił jej w twarz kolejnym wyzwaniem, przegrałaby wojnę. Jej duma by tego nie zniosła i zapewne zamiast siedzieć cicho, potruchtałaby w stronę następnej maszyny. Na całe szczęście tak się nie stało, a Connor zajął miejsce obok niej na ławce. Oczywiście, nie obyło się bez pełnego wyrzutu spojrzenia ze strony panienki. W końcu musiała się podsunąć, a kończyny odmawiały jej posłuszeństwa. Wzdychając ciężko, podniosła się do pozycji siedzącej i splotła długie nogi w kostkach.
- Fory? Zachowałbyś resztki godności, mięśniaku! - prychnęła niczym rozjuszone kocię, błyskając na towarzysza zielonym spojrzeniem. Nazwanie jej piegusem nie zabrzmiało z jego strony obraźliwie, więc machnęła na to ręką. Sama bardzo lubiła te złote cętki, którymi nakrapiana była jej twarz i ramiona. Spoglądając w lustro, zawsze uważała, że zwyczajnie dodają jej uroku. No, ale żeby nie było za kolorowo, tknęła go (dość mocno) palcem między żebra. W końcu nie może myśleć, że może sobie tak pozwalać. Co to, to nie.
Kiedy zaoferował jej butelkę wody, uśmiechnęła się wdzięcznie, kiwając w jego stronę głową. Tego jej było trzeba! Odkręcając nakrętkę, upiła kilka łyków i odstawiła plastikowy przedmiot na podłogę. Przymknęła na moment powieki, regulując przyśpieszony oddech. Naprawdę nieźle się zmachała na tym rowerku.
- Chwila!- uniosła do góry dłoń, prosząc go w ten sposób o czas. Powtarzając słowo najpierw kilkakrotnie w głowie, zacisnęła opuszki palców na drewnianej desce i podnosząc nań szmaragdowe tęczówki, powtórzyła nieskładnie
- Taaaa- tuuu-paaa- żeee. Nie, nie, nie! Coś nie tak. Taaa-tuu- aaa- że! - klasnęła w dłonie, posyłając chłopakowi szczery uśmiech. Nigdy nie była dobra w tych mugoslkich słówkach, a jej irlandzki akcent równie mocno utrudniał jej zadanie.
Kiedy Connor począł swoją opowieść o tych tajemniczych malunkach, Sophie zamieniła się w słuch. Odwracając się w jego stronę, zachłannym spojrzeniem wodziła za jego palcem, obserwując kolejne, atramentowe wzory. Była pełna podziwu. Właściwie była to swego rodzaju sztuka, którą ceniła, będąc w tej dziedzinie kompletnie do niczego. Widząc, że ślizgon odsłania fragmenty klatki piersiowej, uniosła jedną brew wyżej, oczekując wyjaśnień. Nie przepadała, gdy ktoś odsłaniał przed nią różne partie ciała, chociaż sama siedziała w krótkim topie, prezentując swój blady brzuch.
- Oko Londynu! - powiedziała z wyraźnym zdumieniem, a jej oczy wręcz błyszczały z uciechy. Pomysł był niegłupi i zaimponował ślizgonce. Przedtem uważała Campbella za umięśnionego durnia, ale w przeciągu kilku chwil, chłopak potrafił zmienić jej tok myślenia. Z okrągłej buzi Fitzpatrick nie znikał wyraz podziwu, a następne słowa towarzysza, sprawiły, że jej wargi wykrzywił dziewczęcy uśmieszek.
- Naprawdę? Myślisz, że by mi pasowało? - przeczesała palcami ogniste pukle, odgarniając je z wątłych ramion. Zamyśliła się na moment, a między ciemnymi brwiami dziewczyny wykwitła lwia zmarszczka. Co takiego mogłaby wytatuować na ciele? Nie miała najmniejszego pojęcia. Z tego co obiło się jej o uszy, tatuaże pozostawały na całe życie.
- Nie musisz znać kogoś bardzo dobrze, żeby zaprojektować coś takiego? Przecież nie wiesz co lubię ani jakie miejsca zwiedziłam. - przeszło jej przez myśl, więc w poszukiwaniu odpowiedzi, zatrzymała spojrzenie na jego jasnych tęczówkach.
- Fory? Zachowałbyś resztki godności, mięśniaku! - prychnęła niczym rozjuszone kocię, błyskając na towarzysza zielonym spojrzeniem. Nazwanie jej piegusem nie zabrzmiało z jego strony obraźliwie, więc machnęła na to ręką. Sama bardzo lubiła te złote cętki, którymi nakrapiana była jej twarz i ramiona. Spoglądając w lustro, zawsze uważała, że zwyczajnie dodają jej uroku. No, ale żeby nie było za kolorowo, tknęła go (dość mocno) palcem między żebra. W końcu nie może myśleć, że może sobie tak pozwalać. Co to, to nie.
Kiedy zaoferował jej butelkę wody, uśmiechnęła się wdzięcznie, kiwając w jego stronę głową. Tego jej było trzeba! Odkręcając nakrętkę, upiła kilka łyków i odstawiła plastikowy przedmiot na podłogę. Przymknęła na moment powieki, regulując przyśpieszony oddech. Naprawdę nieźle się zmachała na tym rowerku.
- Chwila!- uniosła do góry dłoń, prosząc go w ten sposób o czas. Powtarzając słowo najpierw kilkakrotnie w głowie, zacisnęła opuszki palców na drewnianej desce i podnosząc nań szmaragdowe tęczówki, powtórzyła nieskładnie
- Taaaa- tuuu-paaa- żeee. Nie, nie, nie! Coś nie tak. Taaa-tuu- aaa- że! - klasnęła w dłonie, posyłając chłopakowi szczery uśmiech. Nigdy nie była dobra w tych mugoslkich słówkach, a jej irlandzki akcent równie mocno utrudniał jej zadanie.
Kiedy Connor począł swoją opowieść o tych tajemniczych malunkach, Sophie zamieniła się w słuch. Odwracając się w jego stronę, zachłannym spojrzeniem wodziła za jego palcem, obserwując kolejne, atramentowe wzory. Była pełna podziwu. Właściwie była to swego rodzaju sztuka, którą ceniła, będąc w tej dziedzinie kompletnie do niczego. Widząc, że ślizgon odsłania fragmenty klatki piersiowej, uniosła jedną brew wyżej, oczekując wyjaśnień. Nie przepadała, gdy ktoś odsłaniał przed nią różne partie ciała, chociaż sama siedziała w krótkim topie, prezentując swój blady brzuch.
- Oko Londynu! - powiedziała z wyraźnym zdumieniem, a jej oczy wręcz błyszczały z uciechy. Pomysł był niegłupi i zaimponował ślizgonce. Przedtem uważała Campbella za umięśnionego durnia, ale w przeciągu kilku chwil, chłopak potrafił zmienić jej tok myślenia. Z okrągłej buzi Fitzpatrick nie znikał wyraz podziwu, a następne słowa towarzysza, sprawiły, że jej wargi wykrzywił dziewczęcy uśmieszek.
- Naprawdę? Myślisz, że by mi pasowało? - przeczesała palcami ogniste pukle, odgarniając je z wątłych ramion. Zamyśliła się na moment, a między ciemnymi brwiami dziewczyny wykwitła lwia zmarszczka. Co takiego mogłaby wytatuować na ciele? Nie miała najmniejszego pojęcia. Z tego co obiło się jej o uszy, tatuaże pozostawały na całe życie.
- Nie musisz znać kogoś bardzo dobrze, żeby zaprojektować coś takiego? Przecież nie wiesz co lubię ani jakie miejsca zwiedziłam. - przeszło jej przez myśl, więc w poszukiwaniu odpowiedzi, zatrzymała spojrzenie na jego jasnych tęczówkach.
Re: Sala treningowa
Nazwanie go mięśniakiem było, ze strony dziewczyny, bardzo dziwnym i niespodziewanym posunięciem. Kanadyjczyk zmarszczył brwi, po raz kolejny patrząc na Sophie jakby miała coś nie tak pod sufitem, nie wiedząc czy ma to odebrać jako komplement czy obrazę. Wzruszył ramionami i na ułamek sekundy, przytknął ucho do ramienia, co miało być jako taką informacją dla dziewczyny jak chłopak jest ustosunkowany do jej wypowiedzi.
Nie minęła chwila, a Campbell patrzył na Ślizgonkę z rozbawieniem, gdy ta męczyła się z wypowiedzeniem tak prostego słowa.
- No... no... - zmuszał ją do kolejnych prób, w końcu nie wyglądała na głupią, żeby nie móc tego załapać. Kiedy w końcu jej się udało, brunet roześmiał się głośno i zaczął bić jej brawo. - Jeeeeej! Dzidzia wypowiedziała swoje pierwsze słówko! - zaczął machać rękoma, naśladując ruchy niemowlaka. Te wygłupy nie trwały zbyt długo i zostały zwieńczone szerokim uśmiechem, za którym kryła się szczypta szyderstwa. Cóż, Connor nie byłby sobą, gdyby powstrzymał się od tej sarkastycznej wypowiedzi.
Kolejne pytania dziewczyny, spowodowały, że chłopak się nieco rozgadał. Jednakże nie ma co mu się dziwić, skoro miał tak wspaniałego słuchacza, który całkowicie zafascynował się jego opowieścią, a co najlepsze nawet starał się w niej uczestniczyć.
- Bardzo dobrze! - odrzekł z entuzjazmem, gdy Fitzpatrick rozpoznała Oko Londynu. Jeśli Connor miałby w tej chwili powiedzieć, kiedy ostatnio gadał z jakąś dziewczyną, nie chcąc jej uwieść - odrzekłby, że dzisiaj. Mimo to nie był obojętny na jej wdzięki, które podkreślał obcisły, sportowy strój. Cieszył się, że Prefekciara nie może wejść do jego umysłu, bo przerosłoby ją to co mogłaby w nim wyczytać. W końcu jego celibat trwał zbyt długo, a wszystko z powodu pewnej blond ślizgonki.
- Każdemu to pasuje. Zależy w jakim miejscu jest ulokowane i jakie ma rozmiary. - bardzo dobrze, że rudowłosa zadała kolejne pytanie, gdyż to sprowadziło jego myśli na odpowiedni tor. - Czasem wystarczy jedna rozmowa, ale osobiście miałem tylko kilka takich przypadków, kiedy po jednej rozmowie mogłem zaprojektować dla kogoś odpowiedni tatuaż. - mruknął, zupełnie poważnie. Uważał to za swoje największe osiągnięcie, gdyż ludzie decydowali się na uwiecznienie jego dzieła na swojej skórze i na noszenie go i pokazywanie światu do końca swoich dni.
- To co, chciałabyś? - zagadnął ją, nie przerywając, trwającego już kilka długich sekund, kontaktu wzrokowego. To było, ze strony chłopaka, zamierzone posunięcie, aby podsycić w dziewczynie to zawahanie by w końcu przerodziło się w zdecydowanie. Taka magia...
Nie minęła chwila, a Campbell patrzył na Ślizgonkę z rozbawieniem, gdy ta męczyła się z wypowiedzeniem tak prostego słowa.
- No... no... - zmuszał ją do kolejnych prób, w końcu nie wyglądała na głupią, żeby nie móc tego załapać. Kiedy w końcu jej się udało, brunet roześmiał się głośno i zaczął bić jej brawo. - Jeeeeej! Dzidzia wypowiedziała swoje pierwsze słówko! - zaczął machać rękoma, naśladując ruchy niemowlaka. Te wygłupy nie trwały zbyt długo i zostały zwieńczone szerokim uśmiechem, za którym kryła się szczypta szyderstwa. Cóż, Connor nie byłby sobą, gdyby powstrzymał się od tej sarkastycznej wypowiedzi.
Kolejne pytania dziewczyny, spowodowały, że chłopak się nieco rozgadał. Jednakże nie ma co mu się dziwić, skoro miał tak wspaniałego słuchacza, który całkowicie zafascynował się jego opowieścią, a co najlepsze nawet starał się w niej uczestniczyć.
- Bardzo dobrze! - odrzekł z entuzjazmem, gdy Fitzpatrick rozpoznała Oko Londynu. Jeśli Connor miałby w tej chwili powiedzieć, kiedy ostatnio gadał z jakąś dziewczyną, nie chcąc jej uwieść - odrzekłby, że dzisiaj. Mimo to nie był obojętny na jej wdzięki, które podkreślał obcisły, sportowy strój. Cieszył się, że Prefekciara nie może wejść do jego umysłu, bo przerosłoby ją to co mogłaby w nim wyczytać. W końcu jego celibat trwał zbyt długo, a wszystko z powodu pewnej blond ślizgonki.
- Każdemu to pasuje. Zależy w jakim miejscu jest ulokowane i jakie ma rozmiary. - bardzo dobrze, że rudowłosa zadała kolejne pytanie, gdyż to sprowadziło jego myśli na odpowiedni tor. - Czasem wystarczy jedna rozmowa, ale osobiście miałem tylko kilka takich przypadków, kiedy po jednej rozmowie mogłem zaprojektować dla kogoś odpowiedni tatuaż. - mruknął, zupełnie poważnie. Uważał to za swoje największe osiągnięcie, gdyż ludzie decydowali się na uwiecznienie jego dzieła na swojej skórze i na noszenie go i pokazywanie światu do końca swoich dni.
- To co, chciałabyś? - zagadnął ją, nie przerywając, trwającego już kilka długich sekund, kontaktu wzrokowego. To było, ze strony chłopaka, zamierzone posunięcie, aby podsycić w dziewczynie to zawahanie by w końcu przerodziło się w zdecydowanie. Taka magia...
Re: Sala treningowa
Obserwując uważnie poczynania ślizgona, panienka zaśmiała się melodyjnie, wypełniając przestrzeń wokół nich dawką przyjemnego dla ucha dźwięku. Kiedy chłopak przytknął prawy policzek do swojego ramienia, pokiwała w rozbawieniu głową, a jej ręce automatycznie powędrowały w stronę malinowych ust, chcąc w ten sposób powstrzymać dziewczęcy chichot. Co tak bardzo ją rozbawiło? Fakt, że ten mały gest, przywodził jej na myśl mugolskich kulturystów, którzy przez nawał mięśni nie mogli wykonywać normalnie prostych czynności. Z Connorem nie było znowu najgorzej bowiem dał sobie radę i nie wyhodował jeszcze karku, przypominającego kształtem wielkiego rogala, który znacznie by mu to uniemożliwił.
- Czemu tak dziwnie na mnie patrzysz, hm? Mam coś na twarzy czy bierzesz mnie za niepoczytalną osobę? - rzuciła bystrze, celując w niego oskarżycielsko palcem. Zazwyczaj nie poświęcała zbyt wiele uwagi podejrzanym spojrzeniom posyłanym w jej stronę, ale Campbell robił je za często w zbyt krótkim okresie czasu. W jej mniemaniu wszystko z nią było w porządku. Oczywiście, jak każdy miewała odskoki od normy i bujała bezkarnie w obłokach, ale przeważnie starała się zachowywać w miarę przyzwoicie.
- Bardzo zabawne! Zaraz sama zaserwuję Ci jakieś słowo z którym będziesz miał problemy, mądralo. - fuknęła, nie mogąc jednak ukryć uśmiechu, który wkradał się na jej wargi. Chcąc, nie chcąc, musiała przyznać, że Connor był naprawdę w porządku. Zabawny, artystyczny, a przede wszystkim niecodzienny chłopak. Z wyraźnym grymasem spoglądała na jego pantomimę, która prawdopodobnie wyrażała koślawego, nie do końca ogarniętego niemowlaka. Nie zastanawiając się długo, pacnęła go przez łeb, wybuchając przy tym gromkim śmiechem. Sophie również nie patrzyła na panicza Campbella w żaden nieprzyzwoity sposób. Nie mogła zaprzeczyć, że było na czym zawiesić oko, ale od jego pojawienia się w siłowni, tylko utwierdziła się w przekonaniu, że bardziej nadaje się na świetnego kumpla, aniżeli gorącego kochanka w jej typie.
- Dobrze, dobrze! Napaliłeś mnie! - pokiwała z niedowierzaniem głową, wciągając nogi na ławkę i siadając po turecku przed ślizgonem. Zapał, który emanował z jej twarzy był wręcz zaraźliwy, a jej oczy błyszczały jak u małego chochlika. Klepiąc go w odziane w dresy kolano, uśmiechnęła się przyjaźnie, a drugą ręką podrapała się po piegowatym policzku. Chyba powinni zacząć od wybrania miejsca albo jakiegoś wywiadu czy coś? Nie za bardzo się na tym znała.
- Zaprojektujesz coś dla mnie i zaprezentujesz, a jak mnie zauroczy to pozwolę Ci wykonać ten tatuaż na mojej skórze. Zgoda? - poruszała znacząco ciemnymi brwiami, wyciągając w stronę ślizgona drobną, zadbaną dłoń. W końcu trzeba przypieczętować taką umowę.
- Powinnam wybrać miejsce, żeby było Ci łatwiej coś wykombinować czy najpierw chcesz mi zadać parę pytań? - zagaiła, kręcąc się w miejscu. Ciężko jej było usiedzieć parę minut w spokoju, a jej siły po wygranym wyścigu powoli wracały.
- Czemu tak dziwnie na mnie patrzysz, hm? Mam coś na twarzy czy bierzesz mnie za niepoczytalną osobę? - rzuciła bystrze, celując w niego oskarżycielsko palcem. Zazwyczaj nie poświęcała zbyt wiele uwagi podejrzanym spojrzeniom posyłanym w jej stronę, ale Campbell robił je za często w zbyt krótkim okresie czasu. W jej mniemaniu wszystko z nią było w porządku. Oczywiście, jak każdy miewała odskoki od normy i bujała bezkarnie w obłokach, ale przeważnie starała się zachowywać w miarę przyzwoicie.
- Bardzo zabawne! Zaraz sama zaserwuję Ci jakieś słowo z którym będziesz miał problemy, mądralo. - fuknęła, nie mogąc jednak ukryć uśmiechu, który wkradał się na jej wargi. Chcąc, nie chcąc, musiała przyznać, że Connor był naprawdę w porządku. Zabawny, artystyczny, a przede wszystkim niecodzienny chłopak. Z wyraźnym grymasem spoglądała na jego pantomimę, która prawdopodobnie wyrażała koślawego, nie do końca ogarniętego niemowlaka. Nie zastanawiając się długo, pacnęła go przez łeb, wybuchając przy tym gromkim śmiechem. Sophie również nie patrzyła na panicza Campbella w żaden nieprzyzwoity sposób. Nie mogła zaprzeczyć, że było na czym zawiesić oko, ale od jego pojawienia się w siłowni, tylko utwierdziła się w przekonaniu, że bardziej nadaje się na świetnego kumpla, aniżeli gorącego kochanka w jej typie.
- Dobrze, dobrze! Napaliłeś mnie! - pokiwała z niedowierzaniem głową, wciągając nogi na ławkę i siadając po turecku przed ślizgonem. Zapał, który emanował z jej twarzy był wręcz zaraźliwy, a jej oczy błyszczały jak u małego chochlika. Klepiąc go w odziane w dresy kolano, uśmiechnęła się przyjaźnie, a drugą ręką podrapała się po piegowatym policzku. Chyba powinni zacząć od wybrania miejsca albo jakiegoś wywiadu czy coś? Nie za bardzo się na tym znała.
- Zaprojektujesz coś dla mnie i zaprezentujesz, a jak mnie zauroczy to pozwolę Ci wykonać ten tatuaż na mojej skórze. Zgoda? - poruszała znacząco ciemnymi brwiami, wyciągając w stronę ślizgona drobną, zadbaną dłoń. W końcu trzeba przypieczętować taką umowę.
- Powinnam wybrać miejsce, żeby było Ci łatwiej coś wykombinować czy najpierw chcesz mi zadać parę pytań? - zagaiła, kręcąc się w miejscu. Ciężko jej było usiedzieć parę minut w spokoju, a jej siły po wygranym wyścigu powoli wracały.
Re: Sala treningowa
Chichot dziewczyny wprawił bruneta w taki sam nastrój. W związku z tym przez dłuższą chwilę śmiali się razem bez opamiętania.
- Nie potrafię przewidzieć twoich reakcji, dlatego czasem nie wiem jak się zachować. - przyznał szczerze w odpowiedzi na nurtujące ją pytanie. Nim zdążyła schować swój palec, Connor błyskawicznie go złapał i nie chciał puścić.
- No dawaj! - rzucił wyzywająco, nadal nie wypuszczając z uścisku jej malutkiego, w porównaniu z jego wielkimi łapami, paluszka. Posłał jej kolejene wyzywające spojrzenie, tym samym rzucając jej rękawicę, którą, jak się domyślał, Fitzpatrick miała zamiar podjąć. Ah ta ambicja..., pomyślał i pokręcił głową, uśmiechając się diabelsko. Nie spodziewał się tego kuksańca w łeb!
- Eeeehehehej! - wrzasnął i posłał Sophie takie spojrzenie, jakby co najmniej zabiła mu rodzinę zaśmierdziałym kapciem. - To nie fair, bo nie mogę Ci oddać. - mruknął z wyraźnym wyrzutem. Może i był babiarzem, ale nie polegało to na tym, że je do czegokolwiek zmuszał, a tym bardziej bił. A nawet był skory nazwać się gentlemanem, ot skromność!
Kompletnie nie miał pojęcia skąd bierze się ta rosnąca sympatia do dziewczyny, ale z chęcią ciągnąłby tą głupią wymianę zdań w nieskończoność. Niby jakoś zbytnio się nie zmęczył, ale czuł, jakby endorfiny wypływały z niego hektolitrami. Może to była zasługa dobrego dnia? Kto mógł to wiedzieć...
- Ohoho! - westchnął i spojrzał na dziewczynę porozumiewawczo. W tym momencie popełniła największy błąd swojego życia, bo gdy w umyśle Kanadyjczyka zaszczepi się jakąś dwuznaczną myśl to nie jest łatwo go namówić, żeby odpuścił. - Nie jestem taki łatwy jakby się mogło wydawać. Ja potrzebuję wina, świec i romantycznego nastroju! - żachnął się, parodiując słowa większości dziewczyn, z którymi miał do tej pory styczność. Zapał Ślizgonki, który rozsiewała wokół siebie jak zraszacz do trawnika, udzielił się też Connorowi.
- Zgoda! - odrzekł bez namysłu, a jego jasne tęczówki migotały z ekscytacji. Na taką umowę mógł iść w ciemno! - Jak masz jakiś pomysł to wal! To może być coś ważnego dla Ciebie, albo jakieś miejsce, z którym masz najfajniejsze wspomnienia, coś lub ktoś, kto wprowadził w Twoim życiu zmianę na lepsze, albo zrobił totalne, pozytywne zamieszanie. - powiedział, nie zastanawiając się nawet nad tym, że wypowiadał słowa z taką szybkością, iż ciężko było go zrozumieć. Szeroki uśmiech nie schodził z jego ust, a spojrzenie non stop było utkwione w rudowłosej piękności.
- Nie potrafię przewidzieć twoich reakcji, dlatego czasem nie wiem jak się zachować. - przyznał szczerze w odpowiedzi na nurtujące ją pytanie. Nim zdążyła schować swój palec, Connor błyskawicznie go złapał i nie chciał puścić.
- No dawaj! - rzucił wyzywająco, nadal nie wypuszczając z uścisku jej malutkiego, w porównaniu z jego wielkimi łapami, paluszka. Posłał jej kolejene wyzywające spojrzenie, tym samym rzucając jej rękawicę, którą, jak się domyślał, Fitzpatrick miała zamiar podjąć. Ah ta ambicja..., pomyślał i pokręcił głową, uśmiechając się diabelsko. Nie spodziewał się tego kuksańca w łeb!
- Eeeehehehej! - wrzasnął i posłał Sophie takie spojrzenie, jakby co najmniej zabiła mu rodzinę zaśmierdziałym kapciem. - To nie fair, bo nie mogę Ci oddać. - mruknął z wyraźnym wyrzutem. Może i był babiarzem, ale nie polegało to na tym, że je do czegokolwiek zmuszał, a tym bardziej bił. A nawet był skory nazwać się gentlemanem, ot skromność!
Kompletnie nie miał pojęcia skąd bierze się ta rosnąca sympatia do dziewczyny, ale z chęcią ciągnąłby tą głupią wymianę zdań w nieskończoność. Niby jakoś zbytnio się nie zmęczył, ale czuł, jakby endorfiny wypływały z niego hektolitrami. Może to była zasługa dobrego dnia? Kto mógł to wiedzieć...
- Ohoho! - westchnął i spojrzał na dziewczynę porozumiewawczo. W tym momencie popełniła największy błąd swojego życia, bo gdy w umyśle Kanadyjczyka zaszczepi się jakąś dwuznaczną myśl to nie jest łatwo go namówić, żeby odpuścił. - Nie jestem taki łatwy jakby się mogło wydawać. Ja potrzebuję wina, świec i romantycznego nastroju! - żachnął się, parodiując słowa większości dziewczyn, z którymi miał do tej pory styczność. Zapał Ślizgonki, który rozsiewała wokół siebie jak zraszacz do trawnika, udzielił się też Connorowi.
- Zgoda! - odrzekł bez namysłu, a jego jasne tęczówki migotały z ekscytacji. Na taką umowę mógł iść w ciemno! - Jak masz jakiś pomysł to wal! To może być coś ważnego dla Ciebie, albo jakieś miejsce, z którym masz najfajniejsze wspomnienia, coś lub ktoś, kto wprowadził w Twoim życiu zmianę na lepsze, albo zrobił totalne, pozytywne zamieszanie. - powiedział, nie zastanawiając się nawet nad tym, że wypowiadał słowa z taką szybkością, iż ciężko było go zrozumieć. Szeroki uśmiech nie schodził z jego ust, a spojrzenie non stop było utkwione w rudowłosej piękności.
Re: Sala treningowa
Śmiech tej dwójki odbijał się echem od ścian, a ich pozytywne nastawienie zdawało się nie mieć końca. Postronny obserwator zapewne zaprowadziłby ich do skrzydła szpitalnego i obdarował wzrokiem pełnym politowania. Sophie nie przejmowała się tym zupełnie, a jedno spojrzenie w stronę jej rozmówcy sprawiło, iż wiedziała, że ten podziela jej podejście. Ot, zebrała się dwójka szaleńców z niecodziennym nadmiarem wydzielonych endorfin.
- Hoho! Czyżby przystojniak Campbell tracił przy mnie zmysły i nie wiedział jak się zachować? Schlebiasz mi, młodzieńcze!- odparła figlarnie, trzepocząc rzęsami w przekomiczny sposób i przykładając zadbaną dłoń do bladego dekoltu. Modulowała też głosem, odstawiając przed nim teatrzyk średniowiecznej damy. Aktorką jednak była żadną, więc całe przedstawienie nie trwało zbyt długo, zostając przerwanym przez niekontrolowany wybuch śmiechu dziewczyny. Zginając się w pół, ramionami objęła brzuch, starając wziąć się w garść i opanować chociaż po części. Przyszło jej to z trudem. Jej drobne ciało trzęsło się, a ona odczuwała przyjemny ból w dole brzucha. Odpowiednia dawka śmiechu działa zdecydowanie fajniej na mięśnie niżeli długie, ciągnące się w nieskończoność ćwiczenia.
- Tak chcesz ze mną pogrywać, koleżko? - uniosła brwi w geście zdziwienia, próbując uwolnić swój palec wskazujący. Przepychając się przez moment z Connorem, grała nieczysto. Próbowała go tykać wolną ręką między żebra, łaskotać po bokach, odważyła się nawet ścisnąć z całej siły jego nos, aż ten wreszcie puścił. Ha! I kto tu jest mistrzem?
- I co? Zmyłam Ci ten diabelski uśmieszek z twarzy, zakało mała. - wystawiła mu język, szczerząc się przy tym niczym uradowana dziewczynka, której wręczono upragnionego lizaka. Oburzenie na jego twarzy, jeszcze bardziej poprawiło jej humor, więc zmarszczyła słodko nakrapiany cętkami nosek, chcąc w ten sposób pokazać swoje niezaprzeczalne zadowolenie. Przychodząc tutaj nie przypuszczała, że przyjdzie jej spędzać czas w tak doborowym towarzystwie.
- Wina, świec i romantycznego nastroju? - pokiwała z niedowierzaniem głową, podnosząc się z wygodnej ławeczki. Po prostu nie mogła usiedzieć w miejscu, więc kiedy stanęła na nogach, okręciła się parę razy wokół własnej osi, wprawiając w ruch swoje ogniste włosy. - Myślałam, że zaskoczysz mnie czymś powalającym Campbell, a tu prosisz o standardowy zestaw. Zaczynam myśleć, że te szepty o tobie są przesadzone. - odparła złośliwie, krzyżując przedramiona pod piersiami i podchodząc bliżej towarzysza, nachyliła się nad nim, zaglądając z zainteresowaniem w jego jasne tęczówki. Minął moment zanim wykonała jakikolwiek ruch, a kiedy już to zrobiła, sprzedała mu pstryczka w prawy policzek.
- No to mamy umowę! - oparła się biodrem o rowerek na którym jeszcze chwilę temu wyciskała siódme poty, wędrując opuszką palca po dolnej wardze w zamyśleniu. Zastanawiała się nad jego słowami. Campbell otworzył jej oczy i rzucił zupełnie nowe światło na tatuaże. Była bardzo podekscytowana i nie mogła skupić się na jednej ważnej dla niej rzeczy. Było tyle miejsc, rzeczy i osób, które znaczyły dla niej tak wiele, że chyba nie starczyłoby jej skóry by to wszystko pomieścić.
- Ty zrobiłeś totalne, pozytywne zamieszenie, ale nie chcę mieć twojej twarzy na łopatce, wybacz. - rzuciła beztrosko, posyłając koledze spojrzenie roześmianych oczu.
- Myślałam nad czymś delikatnym. Wiem, że zabrzmię lamersko, ale mikstury mają w moim sercu bardzo ważne miejsce. Zwłaszcza Felix Felicis.. do tego dochodzi liczba siedem, zielona Irlandia, przynależność do domu węża! Mnóstwo rzeczy, pomocy!
Po dalszych przepychankach z paniczem Campbellem, uradowana ognistowłosa udała się do zamku by odpocząć w chłodnych, ukochanych lochach.
- Hoho! Czyżby przystojniak Campbell tracił przy mnie zmysły i nie wiedział jak się zachować? Schlebiasz mi, młodzieńcze!- odparła figlarnie, trzepocząc rzęsami w przekomiczny sposób i przykładając zadbaną dłoń do bladego dekoltu. Modulowała też głosem, odstawiając przed nim teatrzyk średniowiecznej damy. Aktorką jednak była żadną, więc całe przedstawienie nie trwało zbyt długo, zostając przerwanym przez niekontrolowany wybuch śmiechu dziewczyny. Zginając się w pół, ramionami objęła brzuch, starając wziąć się w garść i opanować chociaż po części. Przyszło jej to z trudem. Jej drobne ciało trzęsło się, a ona odczuwała przyjemny ból w dole brzucha. Odpowiednia dawka śmiechu działa zdecydowanie fajniej na mięśnie niżeli długie, ciągnące się w nieskończoność ćwiczenia.
- Tak chcesz ze mną pogrywać, koleżko? - uniosła brwi w geście zdziwienia, próbując uwolnić swój palec wskazujący. Przepychając się przez moment z Connorem, grała nieczysto. Próbowała go tykać wolną ręką między żebra, łaskotać po bokach, odważyła się nawet ścisnąć z całej siły jego nos, aż ten wreszcie puścił. Ha! I kto tu jest mistrzem?
- I co? Zmyłam Ci ten diabelski uśmieszek z twarzy, zakało mała. - wystawiła mu język, szczerząc się przy tym niczym uradowana dziewczynka, której wręczono upragnionego lizaka. Oburzenie na jego twarzy, jeszcze bardziej poprawiło jej humor, więc zmarszczyła słodko nakrapiany cętkami nosek, chcąc w ten sposób pokazać swoje niezaprzeczalne zadowolenie. Przychodząc tutaj nie przypuszczała, że przyjdzie jej spędzać czas w tak doborowym towarzystwie.
- Wina, świec i romantycznego nastroju? - pokiwała z niedowierzaniem głową, podnosząc się z wygodnej ławeczki. Po prostu nie mogła usiedzieć w miejscu, więc kiedy stanęła na nogach, okręciła się parę razy wokół własnej osi, wprawiając w ruch swoje ogniste włosy. - Myślałam, że zaskoczysz mnie czymś powalającym Campbell, a tu prosisz o standardowy zestaw. Zaczynam myśleć, że te szepty o tobie są przesadzone. - odparła złośliwie, krzyżując przedramiona pod piersiami i podchodząc bliżej towarzysza, nachyliła się nad nim, zaglądając z zainteresowaniem w jego jasne tęczówki. Minął moment zanim wykonała jakikolwiek ruch, a kiedy już to zrobiła, sprzedała mu pstryczka w prawy policzek.
- No to mamy umowę! - oparła się biodrem o rowerek na którym jeszcze chwilę temu wyciskała siódme poty, wędrując opuszką palca po dolnej wardze w zamyśleniu. Zastanawiała się nad jego słowami. Campbell otworzył jej oczy i rzucił zupełnie nowe światło na tatuaże. Była bardzo podekscytowana i nie mogła skupić się na jednej ważnej dla niej rzeczy. Było tyle miejsc, rzeczy i osób, które znaczyły dla niej tak wiele, że chyba nie starczyłoby jej skóry by to wszystko pomieścić.
- Ty zrobiłeś totalne, pozytywne zamieszenie, ale nie chcę mieć twojej twarzy na łopatce, wybacz. - rzuciła beztrosko, posyłając koledze spojrzenie roześmianych oczu.
- Myślałam nad czymś delikatnym. Wiem, że zabrzmię lamersko, ale mikstury mają w moim sercu bardzo ważne miejsce. Zwłaszcza Felix Felicis.. do tego dochodzi liczba siedem, zielona Irlandia, przynależność do domu węża! Mnóstwo rzeczy, pomocy!
Po dalszych przepychankach z paniczem Campbellem, uradowana ognistowłosa udała się do zamku by odpocząć w chłodnych, ukochanych lochach.
Re: Sala treningowa
Było dość wcześnie rano, kiedy jej biała sowa zapukała dziobem o szybę w oknie. Miała dzisiaj zamiar pospać ile tylko mogła, wiedząc, że zajęcia ma dopiero po południu,a i tak nie miała przymusu pójścia na nie, dlatego była wielce zdziwiona kiedy mała sówka z uporem maniaka zaczęła dobijać się do okna. Przetarła leniwie oczy i wstała niechętnie wpuszczając ją do środka. Ta oczywiście zanim oddała liścik otrzepała bezczelnie się z całej wody na Mercedes po czym jak gdyby nigdy nic pofrunęła w swoją stronę. Gryfonka odwinęła rulonik i przeczytała zwięzłą wiadomość. Zauważając, że list jest od Connora, dziewczyna zgryzła wargę w zastanowieniu. Może miał coś już dla niej? A może ma zamiar jej powiedzieć gdzie znaleźć ten eliksir ? Nie było więcej co się zastanawiać, tylko wstać i iść. Dlatego Mercedes wiedząc, że większość uczniów będzie teraz na lekcjach, zmieniła jedynie koszulkę na tą zwykłą białą, która nie miała misi na sobie, zostawiła granatowe szorty i włożyła na stopy trampki. Nie spoglądając nawet już w lustro, ubrała bluzę i wyszła z dormitorium kierując się na boisko. Będąc zaspanym kompletnie nie pomyślała o tym, że może jej być nieco zimno, jednak poczuła to zaraz po tym kiedy musiała przejść ten niewielki odcinek ze szkoły na siłownię. Na jej chudych nogach pojawiła się od razu gęsia skórka, a policzki zaczerwieniły się lekko. Jesteś tak bardzo mądra Mercedes w jej myślach tworzyły się coraz to nowsze obelgi na jej samą. Dotarłszy do siłowni, weszła do jednej z sali treningowej i usiadła na jakimś przyrządzie do trenowania zaczynając natarczywie pocierać swoje zziębnięte uda. Nie wiedziała czemu Connor wybrał akurat takie miejsce spotkania i w ogóle dlaczego tak wcześnie, no ale jak na razie nie zauważając żywej tu duszy, sala świeciła pustkami, a ona naprawdę nie miała najmniejszego zamiaru chodzić na jakieś urządzenie i ćwiczyć, przecież dopiero co wstała.
Dalej drżąc z zimna podkuliła swoje kolana pod brodę i włożyła między nimi głowę zamykając na chwilę oczy.
- Tylko szatan wstaje tak wcześnie...albo nie jeszcze kury- mruknęła do siebie jeszcze trochę zaspana.
Dalej drżąc z zimna podkuliła swoje kolana pod brodę i włożyła między nimi głowę zamykając na chwilę oczy.
- Tylko szatan wstaje tak wcześnie...albo nie jeszcze kury- mruknęła do siebie jeszcze trochę zaspana.
Iris XaklyKlasa VII - Skąd : Londyn, Anglia
Krew : Czysta
Re: Sala treningowa
Po opuszczeniu wieży zachodniej, Campbell skierował się na schody, a po nich na samiutki dół do Wielkiej Sali. Stoły były już suto zastawione, a przy stołach siedziało już kilka rannych ptaszków, które - zapewne tak jak Campbell - nie mogły spać przez ulewny deszcz, dudniący we wszystko co popadnie. Ślizgon usiadł przy stole, zwieńczonego odpowiednimi barwami zieleni i srebra, nałożył sobie smażonych jajek z kruchymi kawałkami bekonu, a do niedużego pucharu wlał odrobinę soku dyniowego. Kilka minut później jego talerz był pusty, tak samo jak miejsce przed talerzem, gdyż Connor już zmierzał ku wyjściu, podrzucając sobie jabłko, które zgarnął na drugie śniadanie.
Opuszczenie przytulnych murów zamku, nieomal wywołało u niego szok termiczny. Nie dość, że było zimno, to jeszcze zaje*iście lało... Nie mógł sobie wymarzyć lepszego dnia na intensywny trening. No, bo co innego można było robić w taki szary i nudny, listopadowy dzień?
Na szczęście sala treningowa nie była zbytnio oddalona od wyjścia z zamku, a więc w czasie kilkunastosekundowego biegu Kanadyjczyk nie zdążył bardzo zmoknąć. Odetchnął głęboko, jak tylko znalazł się w pomieszczeniu, po czym zaczął skanować wzrokiem pomieszczenie, będąc ciekawym czy coś tu się zmieniło od ostatniego czasu jak tu zawitał. Podczas tej czynności wzrok Campbella zarejestrował, drobną, znajomą buzię, co wywołało na jego twarz zdziwioną minę.
- Umm... Długo czekasz? - zapytał, nieco zmieszany, drapiąc się z tyłu głowy. Szczerze? Nie spodziewał się, iż dziewczyna pojawi się aż tak szybko, a bardziej nastawiał się na to, że będzie musiał na nią długo poczekać. Cóż, musiał przyznać, iż zaskoczyła go bardzo pozytywnie.
Kiedy w końcu otrząsnął się z lekkiego szoku, ściągnął z siebie szare dresy, pod którymi miał luźne spodenki do ćwiczeń i wskoczył na przyrząd, przypominający mugolski rower.
- Ogólnie nie mam dobrych wieści - zaczął w tym samym czasie mówić i powoli pedałować. Jego mina była nietęga, gdy to mówił, gdyż Mercedes bardzo go wkręciła w swój plan i za wszelką cenę chciał jej pomóc. - Niestety ani mój kumpel, ani facet, który ogarnia mi szlugi, nie mają dostępu do czarnego rynku eliksirów - rozłożył ręce w geście bezradności. - Pozostaje nam uwarzenie tego eliksiru. Więc albo okradniemy twojego brata, albo nici z twojej zemsty... - powiedział, a z każdym słowem ton jego głosu stawał się jakby mniej żywy.
Opuszczenie przytulnych murów zamku, nieomal wywołało u niego szok termiczny. Nie dość, że było zimno, to jeszcze zaje*iście lało... Nie mógł sobie wymarzyć lepszego dnia na intensywny trening. No, bo co innego można było robić w taki szary i nudny, listopadowy dzień?
Na szczęście sala treningowa nie była zbytnio oddalona od wyjścia z zamku, a więc w czasie kilkunastosekundowego biegu Kanadyjczyk nie zdążył bardzo zmoknąć. Odetchnął głęboko, jak tylko znalazł się w pomieszczeniu, po czym zaczął skanować wzrokiem pomieszczenie, będąc ciekawym czy coś tu się zmieniło od ostatniego czasu jak tu zawitał. Podczas tej czynności wzrok Campbella zarejestrował, drobną, znajomą buzię, co wywołało na jego twarz zdziwioną minę.
- Umm... Długo czekasz? - zapytał, nieco zmieszany, drapiąc się z tyłu głowy. Szczerze? Nie spodziewał się, iż dziewczyna pojawi się aż tak szybko, a bardziej nastawiał się na to, że będzie musiał na nią długo poczekać. Cóż, musiał przyznać, iż zaskoczyła go bardzo pozytywnie.
Kiedy w końcu otrząsnął się z lekkiego szoku, ściągnął z siebie szare dresy, pod którymi miał luźne spodenki do ćwiczeń i wskoczył na przyrząd, przypominający mugolski rower.
- Ogólnie nie mam dobrych wieści - zaczął w tym samym czasie mówić i powoli pedałować. Jego mina była nietęga, gdy to mówił, gdyż Mercedes bardzo go wkręciła w swój plan i za wszelką cenę chciał jej pomóc. - Niestety ani mój kumpel, ani facet, który ogarnia mi szlugi, nie mają dostępu do czarnego rynku eliksirów - rozłożył ręce w geście bezradności. - Pozostaje nam uwarzenie tego eliksiru. Więc albo okradniemy twojego brata, albo nici z twojej zemsty... - powiedział, a z każdym słowem ton jego głosu stawał się jakby mniej żywy.
Re: Sala treningowa
Faktycznie lało, a Mercedes naprawdę nie przepadała za taką pogodą w sumie to chciało jej się cały czas spać, ewentualnie musiałaby się troszkę rozruszać. Nie wiedziała jednak czy będzie miała na tyle siły by wsiąść na jakiś z tych sprzętów, najchętniej to napiłaby się kawy, czarnej mocnej, która postawiłaby jej na nogi. Ale jak na złość Campbell musiał wybrać siłownię.
Kiedy tylko wszedł do pomieszczenia, Gryfonka uniosła głowę do góry patrząc na niego z lekkim podziwem. nie dość, że wyglądał na ogarniętego, to jeszcze miał ochotę wsiąść na rowerek i ćwiczyć.
- Trochę, zdążyłam już zasnąć, lunatykować, godzinę poćwiczyć i zatańczyć - może jej słowa były nieco ironiczne, jednak na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech. - Czekam dosłownie chwilę. Skąd Ty masz tyle siły?- zapytała nieco retorycznie przyglądając się przez chwilę temu jak chłopak ćwiczy. Może gdyby wstała nieco wcześniej i zjadła śniadanie miałaby o wiele więcej siły, w tym momencie wyglądała jak chuderlawy duch na dodatek nieadekwatnie ubrany do pogody.
Kiedy tylko Connor zaczął mówić swoje wieści, Mercedes wstała i podeszła do jego rowerka stając do niego przodem i opierając się rękami o kierownice tego dziwnego sprzętu.
- Nie żartuj sobie...- mruknęła nieco zrezygnowana, bo jego słowa nie napawały jej zbytnio optymizmem. - Przecież to tylko eliksir wielosokowy! Nie proszę o wywar żywej śmierci...- westchnęła patrząc na niego z dołu i oparła policzek o swoje dłonie.
- Warzenie nie wchodzi w grę, będzie to trwało ze dwa tygodnie - przymknęła na chwilę oczy zastanawiając się nad tym całym planem. - Jesteś na tyle odważny, żeby włamać się do gabinetu Vina, wydro? - spytała z lekkim uśmiechem na ustach, bo znalazła dla ślizgona już nową ksywkę poprzednim razem kiedy to po raz pierwszy się spotkali, a on zmarszczył tak zabawnie brwi, że Mercedes zapamiętała to aż do dzisiaj.
Kiedy tylko wszedł do pomieszczenia, Gryfonka uniosła głowę do góry patrząc na niego z lekkim podziwem. nie dość, że wyglądał na ogarniętego, to jeszcze miał ochotę wsiąść na rowerek i ćwiczyć.
- Trochę, zdążyłam już zasnąć, lunatykować, godzinę poćwiczyć i zatańczyć - może jej słowa były nieco ironiczne, jednak na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech. - Czekam dosłownie chwilę. Skąd Ty masz tyle siły?- zapytała nieco retorycznie przyglądając się przez chwilę temu jak chłopak ćwiczy. Może gdyby wstała nieco wcześniej i zjadła śniadanie miałaby o wiele więcej siły, w tym momencie wyglądała jak chuderlawy duch na dodatek nieadekwatnie ubrany do pogody.
Kiedy tylko Connor zaczął mówić swoje wieści, Mercedes wstała i podeszła do jego rowerka stając do niego przodem i opierając się rękami o kierownice tego dziwnego sprzętu.
- Nie żartuj sobie...- mruknęła nieco zrezygnowana, bo jego słowa nie napawały jej zbytnio optymizmem. - Przecież to tylko eliksir wielosokowy! Nie proszę o wywar żywej śmierci...- westchnęła patrząc na niego z dołu i oparła policzek o swoje dłonie.
- Warzenie nie wchodzi w grę, będzie to trwało ze dwa tygodnie - przymknęła na chwilę oczy zastanawiając się nad tym całym planem. - Jesteś na tyle odważny, żeby włamać się do gabinetu Vina, wydro? - spytała z lekkim uśmiechem na ustach, bo znalazła dla ślizgona już nową ksywkę poprzednim razem kiedy to po raz pierwszy się spotkali, a on zmarszczył tak zabawnie brwi, że Mercedes zapamiętała to aż do dzisiaj.
Iris XaklyKlasa VII - Skąd : Londyn, Anglia
Krew : Czysta
Re: Sala treningowa
Rzeczywiście, możliwe, że dla normalnego człowieka, ta pora była zabójcza, jednakże właśnie z tego powodu Campbell wybrał salę treningową na ich spotkanie. Po pierwsze, Kanadyjczyk był kompletnie pewien, iż o tak wczesnej porze, na pewno nikt nie zaszczyci ich swoją niepożądaną obecnością. Po drugie, Ślizgon, był święcie przekonany, że czas oczekiwania na pojawienie się Gryfonki będzie o wiele, wiele dłuższy i przy okazji, czekając na jej przybycie, trochę sobie poćwiczy, aby podtrzymać kondycję, na którą - swego czasu - dość ciężko pracował.
Wypowiedź Xakly szczerze go rozbawiła, co było wyraźnie widać poprzez szeroki uśmiech, który zawitał na ustach atramentowego chłopaka.
- To dobrze - odrzekł zdawkowo, posyłając Mercedes jeden ze swoich specjalnych uśmieszków, zwieńczonych wyszczerzeniem białych ząbków. Powoli pedałując, Connor, zastanawiał się nad odpowiedzią na pytanie Gryfonki. Wiedział, iż może sobie pozwolić na zignorowanie go, ale nie chciał, gdyż strasznie weszło mu to w głowę.
- Podobno ćwiczenia wyzwalają endorfiny, może to dlatego...? - rzekł z zaciekawieniem, wlepiając spojrzenie stalowych tęczówek w ciemnowłosą towarzyszkę. Wzruszył ramionami do swoich myśli i nieco przyspieszył tempo ćwiczeń, na tym nieziemsko dziwnym, a zarazem bardzo pomysłowym, mugolskim przyrządzie.
Kanadyjczyk uważnie obserwował twarz Angielki, czekając na jej zawiedzioną reakcję. Mercedes musiałaby być nieźle porypaną osobą, żeby odebrać to inaczej.
- Tylko i aż - mruknął, równie zrezygnowanym tonem, co Gryfonka. - Wiesz, wszystko się rozchodzi o tak-wielce-rzadką-i-cenną skórkę boomslanga - rzekł, teatralnie wywracając oczyma i kreśląc w powietrzu cudzysłów, dla podkreślenia groteskowości opisu skórki, który właśnie zaserwował dziewczynie.
- Więcej niż dwa tygodnie, kochana - odparł rzeczowym tonem, oddychając miarowo, aby zachować stałe tempo ćwiczeń. Małe kropelki potu pojawiły się na czole, skroniach i szerokiej, męskiej szyi Campbell'a, jednakże po jego minie w ogóle nie było widać oznak zmęczenia. Co jak co, ale krótka "przejażdżka" nie mogła zagiąć Kanadyjczyka, który w swoim życiu zmierzył się już chyba ze wszystkimi rodzajami sportu i ćwiczeń.
- Co to jest jednobrewna wydra? - zapytał nagle ni stąd ni zowąd. Przy ostatnim ich spotkaniu z ust Xakly padły te dwa dziwne słowa, które Connor słyszał pierwszy raz w życiu i to na dodatek były one na jego temat! Lekki uśmiech wykwitł na jego twarzy, dokładnie w tym samym momencie, w którym lekkie wypieki wstąpiły na jego wiecznie blade policzki, co - nie chcąc go zbytnio chwalić - dodawało mu ociupinę więcej uroku, niż jego małe, ledwo widoczne, piegi.
- Właśnie się nad tym zastanawiam... - odparł w końcu na pytanie koleżanki, dotyczące włamania. - Mielibyśmy pięćdziesiąt procent szans na to, że się uda. To dużo. Ale jest też druga strona medalu, która już nie wygląda tak optymistycznie - odrzekł, mając na myśli, iż było bardzo duże prawdopodobieństwo - AŻ PIĘĆDZIESIĄT PROCENT! - że ich złapią, następnie wyrzucą ze szkoły, połamią różdżki, wyślą do Azkabanu, gdzie będą gnić do śmierci... Campbell aż się wzdrygnął na myśl o tym wszystkim i zaczął myśleć nad inną opcją zdobycia potrzebnych im składników. Brwi chłopaka powędrowały ku sobie, a działo się tak, gdy intensywnie myślał.
- Co jak co, ale lepiej poczekać te kilka tygodni, aż eliksir się uwarzy, niż odpuścić temu bydlakowi, nie? - zagadnął Gryfonkę z zawadiackim uśmiechem. - Myśl! Skąd możemy jeszcze dostać składniki, skoro gabinet twojego brata odpada. Nie ma jakiegoś dodatkowego schowka, oprócz tego w jego pokoju?
Wypowiedź Xakly szczerze go rozbawiła, co było wyraźnie widać poprzez szeroki uśmiech, który zawitał na ustach atramentowego chłopaka.
- To dobrze - odrzekł zdawkowo, posyłając Mercedes jeden ze swoich specjalnych uśmieszków, zwieńczonych wyszczerzeniem białych ząbków. Powoli pedałując, Connor, zastanawiał się nad odpowiedzią na pytanie Gryfonki. Wiedział, iż może sobie pozwolić na zignorowanie go, ale nie chciał, gdyż strasznie weszło mu to w głowę.
- Podobno ćwiczenia wyzwalają endorfiny, może to dlatego...? - rzekł z zaciekawieniem, wlepiając spojrzenie stalowych tęczówek w ciemnowłosą towarzyszkę. Wzruszył ramionami do swoich myśli i nieco przyspieszył tempo ćwiczeń, na tym nieziemsko dziwnym, a zarazem bardzo pomysłowym, mugolskim przyrządzie.
Kanadyjczyk uważnie obserwował twarz Angielki, czekając na jej zawiedzioną reakcję. Mercedes musiałaby być nieźle porypaną osobą, żeby odebrać to inaczej.
- Tylko i aż - mruknął, równie zrezygnowanym tonem, co Gryfonka. - Wiesz, wszystko się rozchodzi o tak-wielce-rzadką-i-cenną skórkę boomslanga - rzekł, teatralnie wywracając oczyma i kreśląc w powietrzu cudzysłów, dla podkreślenia groteskowości opisu skórki, który właśnie zaserwował dziewczynie.
- Więcej niż dwa tygodnie, kochana - odparł rzeczowym tonem, oddychając miarowo, aby zachować stałe tempo ćwiczeń. Małe kropelki potu pojawiły się na czole, skroniach i szerokiej, męskiej szyi Campbell'a, jednakże po jego minie w ogóle nie było widać oznak zmęczenia. Co jak co, ale krótka "przejażdżka" nie mogła zagiąć Kanadyjczyka, który w swoim życiu zmierzył się już chyba ze wszystkimi rodzajami sportu i ćwiczeń.
- Co to jest jednobrewna wydra? - zapytał nagle ni stąd ni zowąd. Przy ostatnim ich spotkaniu z ust Xakly padły te dwa dziwne słowa, które Connor słyszał pierwszy raz w życiu i to na dodatek były one na jego temat! Lekki uśmiech wykwitł na jego twarzy, dokładnie w tym samym momencie, w którym lekkie wypieki wstąpiły na jego wiecznie blade policzki, co - nie chcąc go zbytnio chwalić - dodawało mu ociupinę więcej uroku, niż jego małe, ledwo widoczne, piegi.
- Właśnie się nad tym zastanawiam... - odparł w końcu na pytanie koleżanki, dotyczące włamania. - Mielibyśmy pięćdziesiąt procent szans na to, że się uda. To dużo. Ale jest też druga strona medalu, która już nie wygląda tak optymistycznie - odrzekł, mając na myśli, iż było bardzo duże prawdopodobieństwo - AŻ PIĘĆDZIESIĄT PROCENT! - że ich złapią, następnie wyrzucą ze szkoły, połamią różdżki, wyślą do Azkabanu, gdzie będą gnić do śmierci... Campbell aż się wzdrygnął na myśl o tym wszystkim i zaczął myśleć nad inną opcją zdobycia potrzebnych im składników. Brwi chłopaka powędrowały ku sobie, a działo się tak, gdy intensywnie myślał.
- Co jak co, ale lepiej poczekać te kilka tygodni, aż eliksir się uwarzy, niż odpuścić temu bydlakowi, nie? - zagadnął Gryfonkę z zawadiackim uśmiechem. - Myśl! Skąd możemy jeszcze dostać składniki, skoro gabinet twojego brata odpada. Nie ma jakiegoś dodatkowego schowka, oprócz tego w jego pokoju?
Re: Sala treningowa
Właśnie Mercedes kompletnie nie rozumiała czemu spotkali się tutaj, mogli to zrobić w jakimś przyjemnym miejscu gdzie porozmawialiby sobie spokojnie przy kominku, a nie kiedy dziewczyna wygląda jak dziwadło świata ubrana w bluzę i szorty w których sypia. Nie zdążyła nawet przeczesać włosów, bo sowa natrętnie naparzała w szybę okna. Dlatego przecierała co jakiś czas oczy czując dalej lekkie niewyspanie. Stała teraz wisząc na kierownicy tego stacjonarnego rowerku, zajmując mu kompletnie miejsce na ręce. Bała się, że jak położy się na którymś z tych przyrządów to po prostu zaśnie. Uniosła leniwie głowę i otaksowała chłopaka wzrokiem, dopiero teraz zdała sobie sprawę, że kiedy spotkali się w tej sali Eliksirów, to dziewczyna naprawdę mało zapamiętała z jego wyglądu, było chyba zbyt ciemno by cokolwiek móc tam zauważyć.
- Endorfiny wyzwalają się wtedy kiedy idziesz spać, wstajesz o dwunastej a potem przez cały dzień jesz tonę słodyczy - odezwała się ponuro i zrobiła z ust podkówkę jak mała dziewczynka kiedy tylko wypowiadał kolejne słowa. Wiedziała, że najgorzej będzie z tą skórką tego węża, ale przez chwilę w jej głowie przemknął jakże oczywisty pomysł poproszenia po prostu Vina o ten eliksir. Odwróciła się tyłem do chłopaka i podeszła kilka kroków do okna. Obserwowała przez chwilę w zamyśleniu krople deszczu spływające po szybie.
- Nie będę czekać dwa tygodnie, na pewno nie. Musimy wymyślić coś innego - odparła przekonana pewności swoich słów i znów podeszła do chłopaka łapiąc za bogu ducha winną kierownicę i szarpnęła nią kila razy z nerwami wyrysowanymi na twarzy. Dopiero będąc nieco bliżej uświadomiła sobie, że Connor to całkiem przystojny chłopak i te jego tatuaże nie szpecą jego ciała a dodają uroku. ALE! Nie przyszła przecież tu żeby podziwiać wyjątkowo męskie ciało chłopaka. Jej myśli spowodowały lekkie zaczerwienienie na policzkach, bo Mercedes była grzeczną i dobra dziewczynką, a przynajmniej zazwyczaj tak się zachowywała.
- To Ty - pokiwała głową z przekonaniem.- Popatrz, o tu Twoje brwi zabawnie się łączą kiedy je marszczysz, przez co wyglądasz jak wydra, po prostu - podniosła się na palcach i wskazała to miejsce między brwiami po czym zaczęła się po prostu śmiać, bo Connor przypominał trochę takie zwierzątko i bóg jeden wie czemu akurat jej się tak kojarzył.
- A jakby po prostu go poprosić?- zrobiła minkę zbitego psa starając się wyglądać uroczo, tak jak wtedy kiedy powiedziałaby o tym swojemu bratu - powiem, jak bardzo jestem biedna i jak bardzo chce zrobić jakiś eksperyment, cokolwiek, nie wiem co mogłabym wymyślić innego - westchnęła ciężko i zgryzła wargę, wiedziała, że Vin nie miał nigdy serca karcić ją kiedy wyglądała jak mała niczemu niewinna dziewczynka. Nie mogła jednak dłużej udawać, bo Connor znów zabawnie złączył brwi i nie mogła się powstrzymać, żeby się nie zaśmiać, zdecydowanie wyglądał zabawnie.
- Zemsta podobno o wiele bardziej smakuję na zimno, ale ja nie wytrzymam, no - tupnęła noga i puściła kierownicę, żeby chłopak mógł sobie znów spokojnie pedałować. - Nie wiem skąd możemy je wziąć, nie mam pojęcia! Wszystkie składniki są w jego gabinecie i nie raz tam spałam, wiem nawet gdzie leżą! - wydęła usta wypuszczając powietrze. W sumie była pełna podziwu, że chłopak tak cały czas jeździ i jeszcze nie męczy się. - Męczy mnie samo patrzenie na Ciebie - mruknęła w końcu pod nosem obserwując go cały czas.
- Endorfiny wyzwalają się wtedy kiedy idziesz spać, wstajesz o dwunastej a potem przez cały dzień jesz tonę słodyczy - odezwała się ponuro i zrobiła z ust podkówkę jak mała dziewczynka kiedy tylko wypowiadał kolejne słowa. Wiedziała, że najgorzej będzie z tą skórką tego węża, ale przez chwilę w jej głowie przemknął jakże oczywisty pomysł poproszenia po prostu Vina o ten eliksir. Odwróciła się tyłem do chłopaka i podeszła kilka kroków do okna. Obserwowała przez chwilę w zamyśleniu krople deszczu spływające po szybie.
- Nie będę czekać dwa tygodnie, na pewno nie. Musimy wymyślić coś innego - odparła przekonana pewności swoich słów i znów podeszła do chłopaka łapiąc za bogu ducha winną kierownicę i szarpnęła nią kila razy z nerwami wyrysowanymi na twarzy. Dopiero będąc nieco bliżej uświadomiła sobie, że Connor to całkiem przystojny chłopak i te jego tatuaże nie szpecą jego ciała a dodają uroku. ALE! Nie przyszła przecież tu żeby podziwiać wyjątkowo męskie ciało chłopaka. Jej myśli spowodowały lekkie zaczerwienienie na policzkach, bo Mercedes była grzeczną i dobra dziewczynką, a przynajmniej zazwyczaj tak się zachowywała.
- To Ty - pokiwała głową z przekonaniem.- Popatrz, o tu Twoje brwi zabawnie się łączą kiedy je marszczysz, przez co wyglądasz jak wydra, po prostu - podniosła się na palcach i wskazała to miejsce między brwiami po czym zaczęła się po prostu śmiać, bo Connor przypominał trochę takie zwierzątko i bóg jeden wie czemu akurat jej się tak kojarzył.
- A jakby po prostu go poprosić?- zrobiła minkę zbitego psa starając się wyglądać uroczo, tak jak wtedy kiedy powiedziałaby o tym swojemu bratu - powiem, jak bardzo jestem biedna i jak bardzo chce zrobić jakiś eksperyment, cokolwiek, nie wiem co mogłabym wymyślić innego - westchnęła ciężko i zgryzła wargę, wiedziała, że Vin nie miał nigdy serca karcić ją kiedy wyglądała jak mała niczemu niewinna dziewczynka. Nie mogła jednak dłużej udawać, bo Connor znów zabawnie złączył brwi i nie mogła się powstrzymać, żeby się nie zaśmiać, zdecydowanie wyglądał zabawnie.
- Zemsta podobno o wiele bardziej smakuję na zimno, ale ja nie wytrzymam, no - tupnęła noga i puściła kierownicę, żeby chłopak mógł sobie znów spokojnie pedałować. - Nie wiem skąd możemy je wziąć, nie mam pojęcia! Wszystkie składniki są w jego gabinecie i nie raz tam spałam, wiem nawet gdzie leżą! - wydęła usta wypuszczając powietrze. W sumie była pełna podziwu, że chłopak tak cały czas jeździ i jeszcze nie męczy się. - Męczy mnie samo patrzenie na Ciebie - mruknęła w końcu pod nosem obserwując go cały czas.
Iris XaklyKlasa VII - Skąd : Londyn, Anglia
Krew : Czysta
Re: Sala treningowa
Campbell uważał, iż dziewczyna uroczo wygląda, będąc taką nieco zaspaną i rozczochraną istotką. Uśmiechnął się pod nosem, jednakże był to tak szybki tik, iż Gryfonka nie była w stanie tego zauważyć.
- Prędzej lenistwo - poprawił ją i rzucił jej pobłażliwe spojrzenie, ktore miało przywołać rozsądek do jej gryfońskiego łebka. Owszem, Campbell również lubił się pobyczyć, ale tylko.od czasu do czasu, gdyż był dość żywiołowy i zwykle nie dało się go zatrzymać w miejsch, jeżeli sam tego nie chciał. Ponad to wizja, którą przed chwilą Merc roztoczyła pomiędzy nimi, pasowała raczej do zachowania porzuconej przez chłopaka nastolatki, aniżeli do Kanadyjczyka, ćwiczącego na oczach Xakly.
- Lepszy rydz... - zaczął, ale nie dokończył, gdyż profesorska siostra skutecznie mu to uniemożliwiła, zacięcie walcząc z kierownicą przyrządu, znajdującego się pod Ślizgonem. - Może posiłujesz się z tym? - zapytał i wskazał na ławeczkę ze sztangą, a w jego głosie wyraźnie pobrzmiewał sarkazm.Wepił w nią swe stalowe spojrzenie, aby po chwili zauważyć, iż jego towarzyszka uważnie skanuje każdą część ciała Connora. Ten ostatni uśmiechnął się lekko, będąc zaintrygowanym nagłym zainteresowaniem Angielki jego osobą.
Dopiero, gdy dziewczyna z koralowymi.wypiekami na twarzy oznajmiłaa Kanadyjczykowi, czym jest owo.stworzenie, ten odwrócił wzrok w stronę lustra. Patrząc na swe odbicie, zmarszczył brwi, dokładnie w taki sposób jak przed chwilą, a po tym wyszczerzył się w wesołym uśmiechu.
- Rzeczywiście śmiesznie to wygląda - roześmiał się głośno i zwrócił twarz w stronę Gryfonki. - Ty to masz pomysły. Pewnie mój patronus przybiera postać wydry, jakkolwiek to coś wygląda, z jedną brwią! - Kanadyjczyk zrobił głupią minę i lekko przekrzywił głowę. Chwilę po tym dziewczyna zaserwowała Ślizgonowi przedstawienie pod tytułem "Jak okręcić brata wokół palca", a on wpatrywał się w nią z ciekawością.
- Jeżeli uważasz, że jesteś w stanie od niego wyciągnąć kilka cennych składników na słodkie oczka, to życzę powodzenia - odparł, a w jego głosie czaiła się duża dawka powątpiewania. Nie chodziło tu o to, że młodsza Xakly nie potrafiła przekonująco zagrać słodkiej siostrzyczki w potrzebie - a wręcz przeciwnie! - a o to, iż starszy Xakly mógłby wyczuć, iż coś tu śmierdzi... Debilem raczej nie był. Chyba?
- A może poprosimy jakiegoś innego nauczyciela? Może Dyrektora? Wcisne mu jakiś kit, że chcę zobaczyć jak zmiana ciała poprzez eliksir ma się do zmiany poprzez transmutacje? To jego konik, więc może się złapie na tę gadkę? - zaczął szybko wyrzucać z siebie słowa, ale było to bardziej w formie głośnego myślenia, lecącego.gdzieś w przestrzeń. Podrapał się po brodzie i zszedł z przyrządu, aby po chwili usiąść na ławeczce obok. Pochwycił jabłko i wsadził je sobie do ust, aby odgryźć kawałek. Przez dłuższy czas żuł sobie ten kawałek zastanawiając się na innymi możliwościami, gdy nagle przypomniał sobie, iż w sali znajduje.się z nim Mercedes i się nie odzywa.
- Co o tym sądzisz? - zagaił, wlepiając w nią swe wielkie stalowe tęczówki.
- Prędzej lenistwo - poprawił ją i rzucił jej pobłażliwe spojrzenie, ktore miało przywołać rozsądek do jej gryfońskiego łebka. Owszem, Campbell również lubił się pobyczyć, ale tylko.od czasu do czasu, gdyż był dość żywiołowy i zwykle nie dało się go zatrzymać w miejsch, jeżeli sam tego nie chciał. Ponad to wizja, którą przed chwilą Merc roztoczyła pomiędzy nimi, pasowała raczej do zachowania porzuconej przez chłopaka nastolatki, aniżeli do Kanadyjczyka, ćwiczącego na oczach Xakly.
- Lepszy rydz... - zaczął, ale nie dokończył, gdyż profesorska siostra skutecznie mu to uniemożliwiła, zacięcie walcząc z kierownicą przyrządu, znajdującego się pod Ślizgonem. - Może posiłujesz się z tym? - zapytał i wskazał na ławeczkę ze sztangą, a w jego głosie wyraźnie pobrzmiewał sarkazm.Wepił w nią swe stalowe spojrzenie, aby po chwili zauważyć, iż jego towarzyszka uważnie skanuje każdą część ciała Connora. Ten ostatni uśmiechnął się lekko, będąc zaintrygowanym nagłym zainteresowaniem Angielki jego osobą.
Dopiero, gdy dziewczyna z koralowymi.wypiekami na twarzy oznajmiłaa Kanadyjczykowi, czym jest owo.stworzenie, ten odwrócił wzrok w stronę lustra. Patrząc na swe odbicie, zmarszczył brwi, dokładnie w taki sposób jak przed chwilą, a po tym wyszczerzył się w wesołym uśmiechu.
- Rzeczywiście śmiesznie to wygląda - roześmiał się głośno i zwrócił twarz w stronę Gryfonki. - Ty to masz pomysły. Pewnie mój patronus przybiera postać wydry, jakkolwiek to coś wygląda, z jedną brwią! - Kanadyjczyk zrobił głupią minę i lekko przekrzywił głowę. Chwilę po tym dziewczyna zaserwowała Ślizgonowi przedstawienie pod tytułem "Jak okręcić brata wokół palca", a on wpatrywał się w nią z ciekawością.
- Jeżeli uważasz, że jesteś w stanie od niego wyciągnąć kilka cennych składników na słodkie oczka, to życzę powodzenia - odparł, a w jego głosie czaiła się duża dawka powątpiewania. Nie chodziło tu o to, że młodsza Xakly nie potrafiła przekonująco zagrać słodkiej siostrzyczki w potrzebie - a wręcz przeciwnie! - a o to, iż starszy Xakly mógłby wyczuć, iż coś tu śmierdzi... Debilem raczej nie był. Chyba?
- A może poprosimy jakiegoś innego nauczyciela? Może Dyrektora? Wcisne mu jakiś kit, że chcę zobaczyć jak zmiana ciała poprzez eliksir ma się do zmiany poprzez transmutacje? To jego konik, więc może się złapie na tę gadkę? - zaczął szybko wyrzucać z siebie słowa, ale było to bardziej w formie głośnego myślenia, lecącego.gdzieś w przestrzeń. Podrapał się po brodzie i zszedł z przyrządu, aby po chwili usiąść na ławeczce obok. Pochwycił jabłko i wsadził je sobie do ust, aby odgryźć kawałek. Przez dłuższy czas żuł sobie ten kawałek zastanawiając się na innymi możliwościami, gdy nagle przypomniał sobie, iż w sali znajduje.się z nim Mercedes i się nie odzywa.
- Co o tym sądzisz? - zagaił, wlepiając w nią swe wielkie stalowe tęczówki.
Re: Sala treningowa
Może i w jego mniemaniu nie wyglądało to najgorzej, jednak jej było nieco chłodnawo, kiedy jedyne co robiła to patrzyła na to jak chłopak ćwiczy. To nie było tak, że ona stroniła od fizycznych ćwiczeń, bo należała raczej do tych nieco bardziej wysportowanych osób, ale po prostu dzisiejsza pogoda i nastrój Angielki zdecydowanie nie nastrajał ją do ćwiczenia razem z Campbellem. Wolałaby zjeść coś słodkiego i napić się kremowego piwa, albo czegoś mocniejszego? Sama nie wiedziała, bo nigdy nie próbowała nic co miało w sobie jakiś większy alkohol, ale to musiało być przyjemne takie nic nie robienie cały dzień na dodatek będąc w stanie wskazującym.
- Pewnie, nazwij mnie leniem, nierobem, a moją definicją szczęścia po prostu są słodycze - popatrzyła na nim udając karcący wzrok, jednak jej usta cały czas uśmiechały się. Pomimo niewyspania, dziewczyna miała naprawdę dobry humor, ostatnimi czasy w ogóle tryskała wręcz energią.
- Myślisz, że nie dam rady? - spojrzała na niego jakby faktycznie była ciężko zdziwiona jego sarkazmem. Jej wzrok zaraz po tym powędrował na sztangę, która wyglądała na naprawdę ciężką. Z zawziętą miną podeszła jednak do niej i chcąc niby tylko sprawdzić tą sztangę złapała ją w swoje wątłe dłonie starając się ją podnieść, jednak ta ani drgnęła. - Oj tam, oj tam Ty też byś jej nie podniósł - mruknęła pod nosem bardziej pocieszając siebie. To było chyba oczywiste, że tak drobna istota jak Mercedes nie da sobie z tym rady.
- Uważaj, bo złączą Ci się na stałe jak będziesz je tak marszczył i zostaniesz szkolnym klaunem - kiwnęła palcem przestrzegając go przed tym. No bo w sumie nie było nic śmieszniejszego niż ludzie z połączoną jedną brwią na stałe. Jednak z zamyślenia wyrwał ja głos chłopaka spojrzała na niego piorunującym wzrokiem.
- Jestem jego siostrą, to jest tak jak z rodzicami. Trzeba się trochę nagimnastykować, ale osiągnę swój cel - spiorunowała go wzrokiem jak gdyby chłopak obraził ją przed chwilą. Idąc za chłopakiem usiadła obok niego na tej wąskiej ławeczce i chwilę patrzyła jak wcina jabłko, po czym bez pytania wzięła mu je i ugryzła. Dopiero teraz czuła jaka jest głodna i, że zrobiła w sumie dość spory błąd nie idąc na śniadanie.
Pokiwała energicznie a zarazem przecząco głową - Nieeee, musimy to ukraść, przecież nie wyrzucą nas za to ze szkoły, to Hogwart - powiedziała z nutką ironii w głosie. Nie uważała może Hogwart za najgorszą szkołę, jednak o wiele bardziej ceniła Durmstrang, to którego chodziła cztery lata.
- Pewnie, nazwij mnie leniem, nierobem, a moją definicją szczęścia po prostu są słodycze - popatrzyła na nim udając karcący wzrok, jednak jej usta cały czas uśmiechały się. Pomimo niewyspania, dziewczyna miała naprawdę dobry humor, ostatnimi czasy w ogóle tryskała wręcz energią.
- Myślisz, że nie dam rady? - spojrzała na niego jakby faktycznie była ciężko zdziwiona jego sarkazmem. Jej wzrok zaraz po tym powędrował na sztangę, która wyglądała na naprawdę ciężką. Z zawziętą miną podeszła jednak do niej i chcąc niby tylko sprawdzić tą sztangę złapała ją w swoje wątłe dłonie starając się ją podnieść, jednak ta ani drgnęła. - Oj tam, oj tam Ty też byś jej nie podniósł - mruknęła pod nosem bardziej pocieszając siebie. To było chyba oczywiste, że tak drobna istota jak Mercedes nie da sobie z tym rady.
- Uważaj, bo złączą Ci się na stałe jak będziesz je tak marszczył i zostaniesz szkolnym klaunem - kiwnęła palcem przestrzegając go przed tym. No bo w sumie nie było nic śmieszniejszego niż ludzie z połączoną jedną brwią na stałe. Jednak z zamyślenia wyrwał ja głos chłopaka spojrzała na niego piorunującym wzrokiem.
- Jestem jego siostrą, to jest tak jak z rodzicami. Trzeba się trochę nagimnastykować, ale osiągnę swój cel - spiorunowała go wzrokiem jak gdyby chłopak obraził ją przed chwilą. Idąc za chłopakiem usiadła obok niego na tej wąskiej ławeczce i chwilę patrzyła jak wcina jabłko, po czym bez pytania wzięła mu je i ugryzła. Dopiero teraz czuła jaka jest głodna i, że zrobiła w sumie dość spory błąd nie idąc na śniadanie.
Pokiwała energicznie a zarazem przecząco głową - Nieeee, musimy to ukraść, przecież nie wyrzucą nas za to ze szkoły, to Hogwart - powiedziała z nutką ironii w głosie. Nie uważała może Hogwart za najgorszą szkołę, jednak o wiele bardziej ceniła Durmstrang, to którego chodziła cztery lata.
Iris XaklyKlasa VII - Skąd : Londyn, Anglia
Krew : Czysta
Re: Sala treningowa
- Ja tego nie powiedziałem, więc się nie bulwersuj - odparł z głosem pełnym spokoju. Nie miał nic złego na myśli, z resztą uważał, iż każdy ma jakieś swoje priorytety, których inni nie musieli podzielać. Takie było po prostu odwieczne prawo ludzkości, prawo do bycia tym kim się rzeczywiście jest.
Po pytaniu, które padło z ust Gryfonki, Campbell wzruszym ramionami, patrząc na jej twarz, na której raz za razem pojawiały się różne emocje.
- Nie wątpię, ale też nie ufam bezgranicznie - rzekł w końcu po dłuższej chwili milczenia. Odprowadził Mercedes wzrokiem do ciężkiego przyrządu, wiedząc, iż spróbuje podjąć jego niezobowiązujące wyzwanie. Uniósł jedną brew ku górze, będąc wyraźnie zaaferowanym tym, iż Angielka podchodzi do sztangi - swoją drogą z nałożonymi najcięższymi ciężarami - i próbuje ją podszarpnąć. Lekko ironiczny uśmiech wykwitł na wargach Kanadyjczyka, gdy drążek z ciężarkami nie drgnął nawet o cal.
- Pewnie, że bym nie podniósł. Nie ma takich ludzkich mocarzy, którzy przyjęliby czterysta kilo na klatę - pokręcił głową, nie spuszczając wzroku z "wypranej" twarzy Xakly, tym razem zupełnie ignorując jej uwagę na temat jego brwi.
- Okej, rozumiem. Ale nie uważasz, że to będzie dość podejrzane? Profesorek może Ci nie użyczyć swoich zapasów, a potem może węszyć, bo obudzisz jego czujność. A tego byśmy nie chcieli - odrzekł smętnie, patrząc jak jego jabłko go opuszcza, aby znaleźć się w żelaznym uścisku szczęk Gryfonki.
Kolejne słowa dziewczyny wywołały z czeluści gardła Connora głośne, pogardliwe prychnięcie.
- Właśnie mi zaserwowałaś mindfucka. Już nie wiem jak chcesz to zrobić? - rozłożył długie ręce w geście bezradności, patrząc pytająco na Mercedes.
Po pytaniu, które padło z ust Gryfonki, Campbell wzruszym ramionami, patrząc na jej twarz, na której raz za razem pojawiały się różne emocje.
- Nie wątpię, ale też nie ufam bezgranicznie - rzekł w końcu po dłuższej chwili milczenia. Odprowadził Mercedes wzrokiem do ciężkiego przyrządu, wiedząc, iż spróbuje podjąć jego niezobowiązujące wyzwanie. Uniósł jedną brew ku górze, będąc wyraźnie zaaferowanym tym, iż Angielka podchodzi do sztangi - swoją drogą z nałożonymi najcięższymi ciężarami - i próbuje ją podszarpnąć. Lekko ironiczny uśmiech wykwitł na wargach Kanadyjczyka, gdy drążek z ciężarkami nie drgnął nawet o cal.
- Pewnie, że bym nie podniósł. Nie ma takich ludzkich mocarzy, którzy przyjęliby czterysta kilo na klatę - pokręcił głową, nie spuszczając wzroku z "wypranej" twarzy Xakly, tym razem zupełnie ignorując jej uwagę na temat jego brwi.
- Okej, rozumiem. Ale nie uważasz, że to będzie dość podejrzane? Profesorek może Ci nie użyczyć swoich zapasów, a potem może węszyć, bo obudzisz jego czujność. A tego byśmy nie chcieli - odrzekł smętnie, patrząc jak jego jabłko go opuszcza, aby znaleźć się w żelaznym uścisku szczęk Gryfonki.
Kolejne słowa dziewczyny wywołały z czeluści gardła Connora głośne, pogardliwe prychnięcie.
- Właśnie mi zaserwowałaś mindfucka. Już nie wiem jak chcesz to zrobić? - rozłożył długie ręce w geście bezradności, patrząc pytająco na Mercedes.
Re: Sala treningowa
- Może, ale miałeś a myśli - na jej ustach zawitał teraz delikatny uśmiech. Była dziewczyną, nastolatką, więc teraz myślała zazwyczaj, że zawsze ma rację i że zna się a tyle na ludziach, że wiedzą czasami co mają w głowie.
- Nie znam się na tych ciężarach ale trochę miej i bym podniosła - mruknęła pod nosem, upewniając tym samym samą siebie i spiorunowała go swoim wzrokiem kiedy tylko zauważyła na jego twarzy ironiczny uśmiech. Oddała mu po chwili jabłko i zaraz po tym podkuliła kolana pod brodę i objęła nogi rękami. Zaczęło robić się jej nieco chłodno, a na jej nogach pojawiła się gęsia skórka.
- Nooo właśnie i to miałam a myśli cały czas - obróciła głowę w jego stronę. - Nie mogę palić sobie żadnych mostów - przyznała mu rację, bo jeśli zapyta Vina to nie będzie mogła już tego ukraść.
- A tak właściwie to czemu chcesz mi pomóc? i w końcu co chcesz w zamian?- spytała patrząc na niego mimowolnie, przez odwrócona głowę w jego stronę. W sumie nie miała pojęcia, czego chłopak może oczekiwać od takiej dziewczyny jak ona, nie miała chyba nic ciekawego do zaoferowania w swoich zasobach. Nie licząc tej fajnie zrobionej bransoletki od brata, która zawsze pokazywała jeśli działo się jej coś złego. W sumie przez to czasami czuła się jak gdyby kontrolował ją cały czas.
- Nie znam się na tych ciężarach ale trochę miej i bym podniosła - mruknęła pod nosem, upewniając tym samym samą siebie i spiorunowała go swoim wzrokiem kiedy tylko zauważyła na jego twarzy ironiczny uśmiech. Oddała mu po chwili jabłko i zaraz po tym podkuliła kolana pod brodę i objęła nogi rękami. Zaczęło robić się jej nieco chłodno, a na jej nogach pojawiła się gęsia skórka.
- Nooo właśnie i to miałam a myśli cały czas - obróciła głowę w jego stronę. - Nie mogę palić sobie żadnych mostów - przyznała mu rację, bo jeśli zapyta Vina to nie będzie mogła już tego ukraść.
- A tak właściwie to czemu chcesz mi pomóc? i w końcu co chcesz w zamian?- spytała patrząc na niego mimowolnie, przez odwrócona głowę w jego stronę. W sumie nie miała pojęcia, czego chłopak może oczekiwać od takiej dziewczyny jak ona, nie miała chyba nic ciekawego do zaoferowania w swoich zasobach. Nie licząc tej fajnie zrobionej bransoletki od brata, która zawsze pokazywała jeśli działo się jej coś złego. W sumie przez to czasami czuła się jak gdyby kontrolował ją cały czas.
Iris XaklyKlasa VII - Skąd : Londyn, Anglia
Krew : Czysta
Re: Sala treningowa
- Och, od kiedy to czytasz w myślach? - zapytał, a cyniczny uśmiech wymalował się na wąskich ustach Campbell'a. Oczywiście, że się z nią droczył! Czemu? Bo naszła go taka ochota, a że Mercedes była pod ręką, padła jego ofiarą. Kanadyjczyk bardzo dobrze wiedział, iż dziewczyny w wieku jego towarzyszki mają przejawy egocentryzmu, w czasie których są wszystko wiedzące, wszystko widzące, wszystko słyszące i w ogóle WSZYSTKO, dlatego też nie wdawał się z Xakly w dalszą dyskusję na ten temat.
- Innym razem umówimy się na ćwiczenia, a nie spiskowanie i wtedy będziesz się mogła przy tym wykazać - posłał dziewczynie wyzywający uśmieszek, wskazując na sztangę, z którą chwilę temu się mocowała. Odebrał od niej swoje jabłko, ugryzł kawałek i z powrotem oddał je Mercedes. - Już nie chcę - mruknął, w odpowiedzi na jej pytający wzrok i wcisnął owoc w jej dłoń. W tym momencie zauważył gęsią skórkę, pojawiającą się na wszystkich odsłoniętych częściach ciała dziewczyny, po czym przeniósł spojrzenie na swoje dresiwo.
- Jak chcesz to je załóż - rzekł ni stąd ni zowąd, biorąc spodnie i kładąc towarzyszce na kolanach. - Ja mam zamiar zostać tu dłużej i poćwiczyć, więc na pewno nie zmarznę w drodze powrotnej.
- Początkowo myślałem, że to Wilson Ci podpadł. Dobierał się do Ciebie czy coś... No, ale jak okazało się o kogo chodzi to po prostu wkręciłem się w to wszystko. - odrzekł, będąc w stu procentach zgodnym z prawdą. - W zamian? Nie wiem. Możemy się umówić tak, że będziesz mi wisiała przysługę, a jak będę czegoś potrzebował to zgłoszę się do Ciebie. Co ty na to? - zapytał, skanując twarz Angielki, aby choćby najmniejsze drgnięcie powieki, mu nie umknęło.
- Poza tym, jeśli będziemy ważyć Eliksir Wielosokowy, i jeśli nam wyjdzie to też sobie z niego skorzystam - rzekł z uśmiechem, zupełnie odbiegając od tego czemu, co, jak i dlaczego, zacierając dłonią o dłoń.
- Innym razem umówimy się na ćwiczenia, a nie spiskowanie i wtedy będziesz się mogła przy tym wykazać - posłał dziewczynie wyzywający uśmieszek, wskazując na sztangę, z którą chwilę temu się mocowała. Odebrał od niej swoje jabłko, ugryzł kawałek i z powrotem oddał je Mercedes. - Już nie chcę - mruknął, w odpowiedzi na jej pytający wzrok i wcisnął owoc w jej dłoń. W tym momencie zauważył gęsią skórkę, pojawiającą się na wszystkich odsłoniętych częściach ciała dziewczyny, po czym przeniósł spojrzenie na swoje dresiwo.
- Jak chcesz to je załóż - rzekł ni stąd ni zowąd, biorąc spodnie i kładąc towarzyszce na kolanach. - Ja mam zamiar zostać tu dłużej i poćwiczyć, więc na pewno nie zmarznę w drodze powrotnej.
- Początkowo myślałem, że to Wilson Ci podpadł. Dobierał się do Ciebie czy coś... No, ale jak okazało się o kogo chodzi to po prostu wkręciłem się w to wszystko. - odrzekł, będąc w stu procentach zgodnym z prawdą. - W zamian? Nie wiem. Możemy się umówić tak, że będziesz mi wisiała przysługę, a jak będę czegoś potrzebował to zgłoszę się do Ciebie. Co ty na to? - zapytał, skanując twarz Angielki, aby choćby najmniejsze drgnięcie powieki, mu nie umknęło.
- Poza tym, jeśli będziemy ważyć Eliksir Wielosokowy, i jeśli nam wyjdzie to też sobie z niego skorzystam - rzekł z uśmiechem, zupełnie odbiegając od tego czemu, co, jak i dlaczego, zacierając dłonią o dłoń.
Re: Sala treningowa
- Hmm...- udała zamyślenie mrużąc oczy ale cały czas patrzyła na Connora - od dawna, ale miłe, że zauważyłeś- uśmiechnęła się ironicznie, bo zdecydowanie było to prawdą; Xakly zdarzało się myśleć, że wszystko najlepiej na świecie.
- Nie, bo wy faceci w genach macie rządzę wygranej więc i ta nie będę lepsza od Ciebie- wywróciła oczami i kiedy wepchnął jej owoc w dłoń zaczęła go po prostu jeść. Nie jadła dziś jeszcze nic i w zupełności nie pogardziła nawet jabłkiem.
- Dzięki, najwyżej zamarznę po drodze, więc jeśli spotkasz jakiś sopel lodu to ja ! - machnęła jabłkiem, które o mało co nie wypadło jej z ręki.
- Wilson? Kojarzę nazwisko, nic więcej - wzruszyła energicznie ramionami i znów wzięła gryza jabłka. - Po prostu jesteś zły, robisz coś komuś bez powodu - wyszczerzyła się kiedy doszła do tak cudownej konkluzji i gdyby nie trzymała jabłka pewnie klasnęłaby w dłonie. Kiedy mówił o tej przysłudze zmarszczyła lekko brwi wsłuchując się w jego słowa. Wstała i wrzuciła ogryzek do kosza po czym podeszła ponowie stając przed chłopakiem.
- Nie wiem jaką przysługę JA mogłabym zrobić TOBIE, ale umowa stoi - wysunęła w jego stronę dłoń na znak zawarcia tejże umowy.
- Po co Tobie ten eliksir ? Też muszę wiedzieć...- mruknęła zerkając mu prosto w oczy. Zaraz pewnie przymarznie do podłogi, co w jej myślach wytworzył się natłok epitetów n swoją właną głupotę.
- Nie, bo wy faceci w genach macie rządzę wygranej więc i ta nie będę lepsza od Ciebie- wywróciła oczami i kiedy wepchnął jej owoc w dłoń zaczęła go po prostu jeść. Nie jadła dziś jeszcze nic i w zupełności nie pogardziła nawet jabłkiem.
- Dzięki, najwyżej zamarznę po drodze, więc jeśli spotkasz jakiś sopel lodu to ja ! - machnęła jabłkiem, które o mało co nie wypadło jej z ręki.
- Wilson? Kojarzę nazwisko, nic więcej - wzruszyła energicznie ramionami i znów wzięła gryza jabłka. - Po prostu jesteś zły, robisz coś komuś bez powodu - wyszczerzyła się kiedy doszła do tak cudownej konkluzji i gdyby nie trzymała jabłka pewnie klasnęłaby w dłonie. Kiedy mówił o tej przysłudze zmarszczyła lekko brwi wsłuchując się w jego słowa. Wstała i wrzuciła ogryzek do kosza po czym podeszła ponowie stając przed chłopakiem.
- Nie wiem jaką przysługę JA mogłabym zrobić TOBIE, ale umowa stoi - wysunęła w jego stronę dłoń na znak zawarcia tejże umowy.
- Po co Tobie ten eliksir ? Też muszę wiedzieć...- mruknęła zerkając mu prosto w oczy. Zaraz pewnie przymarznie do podłogi, co w jej myślach wytworzył się natłok epitetów n swoją właną głupotę.
Iris XaklyKlasa VII - Skąd : Londyn, Anglia
Krew : Czysta
Re: Sala treningowa
Kanadyjczyk roześmiał się na krótko, słysząc odpowiedź Gryfonki. Oj trzymały się dziś nich żarty, tak samo mocno jak nieco zgryźliwe docinki.
- To było dobre - odrzekł z szerokim uśmiechem, kiwając lekko głową i celując w Xakly palcem wskazującym.
- Żądzę wygranej? - zapytał, ale słowa nie były skierowane do dziewczyny. Już chyba setny raz tego dnia zmarszczył brwi, ale nie zamierzał polemizować z Angielką, gdyż podejrzewał, że gdyby zadał jej jakiekolwiek pytanie, odpowiedź brzmiałaby: "BO TAK!". W końcu wzruszył ramionami, dając za wygraną i nie komentując reszty jej słów.
- Są zajebiste! Bierz, bo się rozmyślę i sam Cię zamienię w słup lodu, jak będziesz narzekać! - odrzekł wyzywająco, a Mercedes znowu padła ofiarą jego dobrego humoru i chęci podroczenia się z kimś.
- Nie da się go nie kojarzyć... Z resztą powinnaś znać jednego z Wilsonów, w końcu jest prefektem twojego domu - spojrzał na nią pobłażliwym wzrokiem. Co prawda, znajomość każdego prefekta nie była obowiązkowa, jednakże znajomość tego ze swojego domu chyba była oczywista... - Tak czy siak nie o niego mi chodzi - machnął ręką, zastanawiając się nad kolejnymi słowami profesorskiej siostry, które zostały wypowiedziane w taki sposób, jakby Mercedes była kompletnie pijana i nie wiedziała co się wokół niej dzieje.
- Eee... nie jestem zły. Po prostu irytuje mnie pewna osoba. Nie muszę wszystkich lubić, jeśli o to Ci chodziło - odparł nieco niepewnym głosem, zarzucając dłoń za głowę i drapiąc się po potylicy.
- Ja też nie wiem - uśmiechnął się szeroko i idąc za przykładem Angielki, wyciągnął rękę i uścisnął jej dłoń, aby przypieczętować ich umowę - i to jest najfajniejsze w tym naszym układzie! - dodał wyszczerzając ząbki w szerokim uśmiechu, jednakże po kolejnym pytaniu twarz Ślizgona przybrała iście demoniczny wyraz.
- Mam kilka pomysłów, ale jeszcze się nie zdecydowałem - rzekł w końcu enigmatycznie, przenosząc wzrok gdzieś za okno, zastanawiając czy pójść bardziej mściwą, czy zabawną drogą.
- To było dobre - odrzekł z szerokim uśmiechem, kiwając lekko głową i celując w Xakly palcem wskazującym.
- Żądzę wygranej? - zapytał, ale słowa nie były skierowane do dziewczyny. Już chyba setny raz tego dnia zmarszczył brwi, ale nie zamierzał polemizować z Angielką, gdyż podejrzewał, że gdyby zadał jej jakiekolwiek pytanie, odpowiedź brzmiałaby: "BO TAK!". W końcu wzruszył ramionami, dając za wygraną i nie komentując reszty jej słów.
- Są zajebiste! Bierz, bo się rozmyślę i sam Cię zamienię w słup lodu, jak będziesz narzekać! - odrzekł wyzywająco, a Mercedes znowu padła ofiarą jego dobrego humoru i chęci podroczenia się z kimś.
- Nie da się go nie kojarzyć... Z resztą powinnaś znać jednego z Wilsonów, w końcu jest prefektem twojego domu - spojrzał na nią pobłażliwym wzrokiem. Co prawda, znajomość każdego prefekta nie była obowiązkowa, jednakże znajomość tego ze swojego domu chyba była oczywista... - Tak czy siak nie o niego mi chodzi - machnął ręką, zastanawiając się nad kolejnymi słowami profesorskiej siostry, które zostały wypowiedziane w taki sposób, jakby Mercedes była kompletnie pijana i nie wiedziała co się wokół niej dzieje.
- Eee... nie jestem zły. Po prostu irytuje mnie pewna osoba. Nie muszę wszystkich lubić, jeśli o to Ci chodziło - odparł nieco niepewnym głosem, zarzucając dłoń za głowę i drapiąc się po potylicy.
- Ja też nie wiem - uśmiechnął się szeroko i idąc za przykładem Angielki, wyciągnął rękę i uścisnął jej dłoń, aby przypieczętować ich umowę - i to jest najfajniejsze w tym naszym układzie! - dodał wyszczerzając ząbki w szerokim uśmiechu, jednakże po kolejnym pytaniu twarz Ślizgona przybrała iście demoniczny wyraz.
- Mam kilka pomysłów, ale jeszcze się nie zdecydowałem - rzekł w końcu enigmatycznie, przenosząc wzrok gdzieś za okno, zastanawiając czy pójść bardziej mściwą, czy zabawną drogą.
Re: Sala treningowa
Fajnie było posiedzieć sobie z kimś kompletnie obcym i pożartować. Mercedes o dziwo nie czuła się przy nim tak jak przy większości męskiej części tej szkoły. Może dlatego, ze jako jeden z nielicznych naprawdę nie patrzył na nią przez pryzmat brata. Przynajmniej tak jej się wydawało.
- Dzięki, jak będą wyprane to Ci je zwrócę - wzięła jednak od Connora te dresy i wsunęła je na siebie. Oczywiście, były za duże, dlatego ścisnęła sznurki na wysokości bioder najmocniej jak mogła. Zaczęła się po chwili z nimi męczyć starając się je zawiązać na tyle mocno by trzymały się na jej chuderlawym ciele. - Schudnij, to będziemy w ogóle wymieniać się ciuchami- rzuciła nieco sarkastycznie patrząc na chłopaka kiedy dalej się męczyła z sznurkami.
- Chuck? No tak - pacnęła się w głowę jak gdyby popełniła największą gafę na świecie i zaczerwieniła się lekko. - Ruda banda, faktycznie - powiedziała cicho pod nosem, bardziej do samej siebie. Mocując się dalej z dresami podciągnęła je prawie pod same piersi. Merc raczej ie należała do dziewczyn strojących się godzinami przed wyjściem i tych które obchodzi najbardziej swoje ubranie.
- Trochę obawiam się Twoich wymagań odnośnie mojej przysługi. Najwyżej zniknę w tajemniczych okolicznościach i nigdy mnie już nie zobaczysz - wzruszyła ramionami z perlistym uśmiechem na ustach.
- Jakie? Jakie, hm ? Z chęcią pomogę, próbuje wyjść z tego stereotypu, że jestem grzeczną siostrą profesorka - wywróciła oczami i spojrzała za okno, dalej padało, a wiedziała, że najwyższy czas będzie pożegnać się już z Connorem.
- Dzięki, jak będą wyprane to Ci je zwrócę - wzięła jednak od Connora te dresy i wsunęła je na siebie. Oczywiście, były za duże, dlatego ścisnęła sznurki na wysokości bioder najmocniej jak mogła. Zaczęła się po chwili z nimi męczyć starając się je zawiązać na tyle mocno by trzymały się na jej chuderlawym ciele. - Schudnij, to będziemy w ogóle wymieniać się ciuchami- rzuciła nieco sarkastycznie patrząc na chłopaka kiedy dalej się męczyła z sznurkami.
- Chuck? No tak - pacnęła się w głowę jak gdyby popełniła największą gafę na świecie i zaczerwieniła się lekko. - Ruda banda, faktycznie - powiedziała cicho pod nosem, bardziej do samej siebie. Mocując się dalej z dresami podciągnęła je prawie pod same piersi. Merc raczej ie należała do dziewczyn strojących się godzinami przed wyjściem i tych które obchodzi najbardziej swoje ubranie.
- Trochę obawiam się Twoich wymagań odnośnie mojej przysługi. Najwyżej zniknę w tajemniczych okolicznościach i nigdy mnie już nie zobaczysz - wzruszyła ramionami z perlistym uśmiechem na ustach.
- Jakie? Jakie, hm ? Z chęcią pomogę, próbuje wyjść z tego stereotypu, że jestem grzeczną siostrą profesorka - wywróciła oczami i spojrzała za okno, dalej padało, a wiedziała, że najwyższy czas będzie pożegnać się już z Connorem.
Iris XaklyKlasa VII - Skąd : Londyn, Anglia
Krew : Czysta
Strona 1 z 4 • 1, 2, 3, 4
Magic Land :: TERENY SZKOLNE :: Boisko :: Szkolna siłownia
Strona 1 z 4
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach