Brama wejściowa
+18
Sanne van Rijn
Gloria Stark
Prince Scott
Dalila Mauric
Charles Wilson
Adrienne Collins
Anthony Wilson
Antonija Vedran
James Scott
Nicolas Socha
Maja Vulkodlak
Cole Bronte
Hannah Wilson
Keitaro Miyazaki
Wyatt Walker
Andrea Jeunesse
Connor Campbell
Brennus Lancaster
22 posters
Strona 2 z 4
Strona 2 z 4 • 1, 2, 3, 4
Brama wejściowa
First topic message reminder :
Brama prowadząca do Hogwartu stanowi barierę magiczną dla osób, które próbują wtargnąć do Hogwartu, ale jest też przepustką dla tych, którzy są upoważnieni do dostania się na teren szkoły. Jest to jedyne miejsce prowadzące na teren szkoły - wszystkie inne zostały już dawno zapomniane lub zlikwidowane.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Brama wejściowa
Kei nie miał pojęcia, z kim zaczął rozmowę. Przyjrzał się starszemu koledze i uśmiechnął się mimowolnie.
- Hai - odpowiedział. - to znaczy tak, wybrałem się na spacer. A Ciebie co tutaj sprowadziło? - zagadnął również.
Nie wiedział, co ma więcej mówić. Spojrzał na książkę, którą chłopak trzymał w ręce, a następnie poprawił kapelusz, który spadł mu na oczy. Jeszcze raz posłał mu miły uśmiech.
- Jestem Keitaro Miyazaki, a Ty? - przedstawił się.
- Hai - odpowiedział. - to znaczy tak, wybrałem się na spacer. A Ciebie co tutaj sprowadziło? - zagadnął również.
Nie wiedział, co ma więcej mówić. Spojrzał na książkę, którą chłopak trzymał w ręce, a następnie poprawił kapelusz, który spadł mu na oczy. Jeszcze raz posłał mu miły uśmiech.
- Jestem Keitaro Miyazaki, a Ty? - przedstawił się.
Re: Brama wejściowa
- Wiosna - odpowiedział szczerząc zęby. - Marna bo marna, ale wiosna. - Walker był stworzeniem ciepłolubnym, nienawidził zimna i wilgoci, a brak słońca działał na niego depresyjnie. Czasem miał wrażenie, że Bóg, czy tam los był bardzo złośliwy zsyłając go do Liverpoolu. Jego cichym marzeniem była ucieczka do jakiegoś słonecznego, ciepłego kraju jak już tylko skończy Hogwart i odetnie pępowinę.
Zauważył, że wzrok Azjaty spoczął na jego książce więc uniósł ja nieco, aby mógł zobaczyć tytuł. "365 eliksirów na każdy dzień". Wyrzucił ogryzek za siebie, wytarł z kropelek soku rękę o spodnie, co normalnie byłoby u niego niedomyślenia, ale skoro już i tak tarzał sie po murku mógł skorzystać i w tym względzie. Przełożył książkę do drugiej ręki, w której przed chwilą trzymał owoc, a czystą prawą wyciągnął do dzieciaka.
- Ke... Kej... Trudne. Ja jestem Wyatt Walker. Pamiętaj, że wszystko co o mnie słyszałeś to stek bzdur i same kłamstwa - wypalił szybko. Oj tak, o puchonie krążyło torchę plotek po szkole, bardziej i mniej nieprzyjemne, w większości wyssane z palca
- Który rok? Drugi? Trzeci?
Zauważył, że wzrok Azjaty spoczął na jego książce więc uniósł ja nieco, aby mógł zobaczyć tytuł. "365 eliksirów na każdy dzień". Wyrzucił ogryzek za siebie, wytarł z kropelek soku rękę o spodnie, co normalnie byłoby u niego niedomyślenia, ale skoro już i tak tarzał sie po murku mógł skorzystać i w tym względzie. Przełożył książkę do drugiej ręki, w której przed chwilą trzymał owoc, a czystą prawą wyciągnął do dzieciaka.
- Ke... Kej... Trudne. Ja jestem Wyatt Walker. Pamiętaj, że wszystko co o mnie słyszałeś to stek bzdur i same kłamstwa - wypalił szybko. Oj tak, o puchonie krążyło torchę plotek po szkole, bardziej i mniej nieprzyjemne, w większości wyssane z palca
- Który rok? Drugi? Trzeci?
Re: Brama wejściowa
Kei'owi nie schodził uśmiech z twarzy. Ściągnął kapelusz i poprawnie nałożył go z powrotem na głowę.
- Wiosna jak wiosna, ważne, że w końcu przyszła - wyszczerzył się.
W Japonii wiosna była o wiele piękniejsza niż ta w Anglii. Tutaj non stop pada deszcz, a tam słońce świeciło. Najlepsze są kwitnące wiśnie. Keitaro tęskni za Japonią, wie jednak, że szybko tam nie wróci.
Przyjrzał się tytułowi książki, który pokazał mu nowy znajomy.
- Mów mi po prosty Kei, Wyatt-chan. Będę wiedział, że chodzi o mnie, lub mów mi Taro, chociaż jest to inne imię niż Keitaro - rozgadał się na temat swojego imienia. - Jestem na czwartym roku, ale wiem, że wyglądam na młodszego. A Ty, Wyatt-chan? - zapytał od razu.
- Przepraszam, ale umieram z głodu. Kiedyś jeszcze wrócimy do tej rozmowy - pomachał swojemu towarzyszowi na odchodne i po chwili zniknął za drzwiami wejściowymi do zamku.
- Wiosna jak wiosna, ważne, że w końcu przyszła - wyszczerzył się.
W Japonii wiosna była o wiele piękniejsza niż ta w Anglii. Tutaj non stop pada deszcz, a tam słońce świeciło. Najlepsze są kwitnące wiśnie. Keitaro tęskni za Japonią, wie jednak, że szybko tam nie wróci.
Przyjrzał się tytułowi książki, który pokazał mu nowy znajomy.
- Mów mi po prosty Kei, Wyatt-chan. Będę wiedział, że chodzi o mnie, lub mów mi Taro, chociaż jest to inne imię niż Keitaro - rozgadał się na temat swojego imienia. - Jestem na czwartym roku, ale wiem, że wyglądam na młodszego. A Ty, Wyatt-chan? - zapytał od razu.
- Przepraszam, ale umieram z głodu. Kiedyś jeszcze wrócimy do tej rozmowy - pomachał swojemu towarzyszowi na odchodne i po chwili zniknął za drzwiami wejściowymi do zamku.
Re: Brama wejściowa
Jakiż to był radosny dzień kiedy Hance udało się uwarzyć swój pierwszy, prawdziwy - a przede wszystkim - udany eliksir wielosokowy. Dzień wcześniej kiedy spotkała się ze starszym z braci, udało jej się niezauważenie pozbawić go kilku włosków podczas siostrzanych pieszczot. Dzisiaj owe kosmyki wylądowały w jej eliksirze, a Hannah na skromnym poddaszu w wieży przemieniła się w brata. Musiała przyznać, że jej krewny smakował okropnie! Jak siki kota.
Była przygotowana. James dobry tydzień temu pożyczył jej swoją koszulę i parę spodni. Nawet bokserki, co było dość dziwne, ale nie chciała upokarzać Anthony'ego do chodzenia w damskiej bieliźnie. Już i tak widok jego nagiego ciała, a raczej jej osoby w jego ciele, był nadzwyczaj nienormalny.
Postanowiła przejść się po szkole w osobie brata. Zobaczyć jak to jest kiedy nikt nie widzi w Tobie Prefekta Naczelnego. Ludzie witali się z nią, klepali ją po plecach. Kilku chłopaków przystanęło aby zamienić słowo. Jej bat zdecydowane był popularny w dobry sposób, nie to co ona.
Kręciła się wokół bramy wejściowej, modląc się aby nie wpaść na Anthony'ego. Raz po raz witała się z kolejnymi nieznajomymi. Nie wiedziała sama na co czeka. Chociaż raz mogła zachowywać się jak kretyn i to publicznie.
Była przygotowana. James dobry tydzień temu pożyczył jej swoją koszulę i parę spodni. Nawet bokserki, co było dość dziwne, ale nie chciała upokarzać Anthony'ego do chodzenia w damskiej bieliźnie. Już i tak widok jego nagiego ciała, a raczej jej osoby w jego ciele, był nadzwyczaj nienormalny.
Postanowiła przejść się po szkole w osobie brata. Zobaczyć jak to jest kiedy nikt nie widzi w Tobie Prefekta Naczelnego. Ludzie witali się z nią, klepali ją po plecach. Kilku chłopaków przystanęło aby zamienić słowo. Jej bat zdecydowane był popularny w dobry sposób, nie to co ona.
Kręciła się wokół bramy wejściowej, modląc się aby nie wpaść na Anthony'ego. Raz po raz witała się z kolejnymi nieznajomymi. Nie wiedziała sama na co czeka. Chociaż raz mogła zachowywać się jak kretyn i to publicznie.
Re: Brama wejściowa
Dla Connora był to dzień jak co dzień, czyli bez rewelacji. Siedzenie w dormitorium, Pokoju Wspólnym czy włóczenie się po szkole w poszukiwaniu wrażeń znudziło go w takim stopniu, że w końcu pomimo niesprzyjającej pogody postanowił się przewietrzyć. Ubrany w bawełniane, sportowe spodnie, koszulkę z fikuśnym nadrukiem i luźną bluzę, opuścił zamkowe mury i zaczął przemierzać połacie trawy, znajdujące się naokoło całej szkoły. Chłodny, przenoszący pojedyncze kropelki deszczu, wiatr muskał lekko opaloną twarz Kanadyjczyka, gdy ten zmierzał w swoje, drugie w kolejności, ulubione miejsce do delektowania się tytoniowymi wyrobami.
Wyciągnął papierosa, którego włożył między wargi, aby następnie przystawić do niego żarzącą się zapałkę. Sucha roślina zasyczała głośno przy dużej dawce gorąca. Chłopak zaciągnął się głęboko ostrym dymem i wypuszczając go, skręcił za róg szkoły, który prowadził do Bramy Wejściowej. Nie spodziewał się tam jakiejkolwiek żywej, a nawet nieżywej, duszy, czego konsekwencją było staranowanie stojącej tam osoby. Już otwierał usta, aby przeprosić, jednakże po podniesieniu głowy jego wzrok padł na gogusiowatego Ślizgona, którego od czasu festynu usilnie poszukiwał. I znowu się sprawdzało powiedzenie "Miej wy*bane a będzie Ci dane!". Kanadyjczyk uniósł jedną brew w pobłażliwym geście i automatycznie się wyprostował, aby nieco górować nad chłopakiem. Nic mu to nie dało, gdyż ich wzrost był zbliżony.
- Ehh Wilson, Wilson... - mruknął, kręcąc głową, jakby bardzo się zawiódł na Angliku. - Nikt nie nauczył Cię, że nie tyka się tego co nie twoje? - dodał nieco ostrzejszym, suchym tonem. Na razie udawało mu się trzymać swoje emocje na wodzy, jednakże jego palce powoli zaczęły się zaciskać gotowe zadać Ślizgonowi kilka bolesnych ciosów.
Wyciągnął papierosa, którego włożył między wargi, aby następnie przystawić do niego żarzącą się zapałkę. Sucha roślina zasyczała głośno przy dużej dawce gorąca. Chłopak zaciągnął się głęboko ostrym dymem i wypuszczając go, skręcił za róg szkoły, który prowadził do Bramy Wejściowej. Nie spodziewał się tam jakiejkolwiek żywej, a nawet nieżywej, duszy, czego konsekwencją było staranowanie stojącej tam osoby. Już otwierał usta, aby przeprosić, jednakże po podniesieniu głowy jego wzrok padł na gogusiowatego Ślizgona, którego od czasu festynu usilnie poszukiwał. I znowu się sprawdzało powiedzenie "Miej wy*bane a będzie Ci dane!". Kanadyjczyk uniósł jedną brew w pobłażliwym geście i automatycznie się wyprostował, aby nieco górować nad chłopakiem. Nic mu to nie dało, gdyż ich wzrost był zbliżony.
- Ehh Wilson, Wilson... - mruknął, kręcąc głową, jakby bardzo się zawiódł na Angliku. - Nikt nie nauczył Cię, że nie tyka się tego co nie twoje? - dodał nieco ostrzejszym, suchym tonem. Na razie udawało mu się trzymać swoje emocje na wodzy, jednakże jego palce powoli zaczęły się zaciskać gotowe zadać Ślizgonowi kilka bolesnych ciosów.
Re: Brama wejściowa
Hanka czy raczej Anthony, stał sobie spokojnie nie wadząc nikomu. Już się nieco podjarała, że ludzie odnoszą się do niej strasznie przyjemnie, kiedy nagle spostrzegła jakąś ciemną sylwetkę na horyzoncie. Zbliżała się niebezpiecznie, ale dziewczyna uznała, że za moment ją minie. Tak się nie stało, bo chłopak pruł prosto na nią, a ostatecznie przywalił jej ramieniem kiedy przechodził obok.
Rozpoznała w nim dobrze znanego sobie Ślizgona - Connora Campbella. Widocznie zarówno ona jak i jej brat mieli na pieńku z tym - w jej mniemaniu - bezmózgim osiłkiem. A już Hannah dawała mu cień szansy po ostatnim spotkaniu!
- Masz jakiś problem, kretynie? - Pchnęła go lekko rękami w klatkę piersiową kiedy zwrócił się do niego. Puchonka zawsze w ukryciu była awanturnicą! Tylko odznaka ją od tego skutecznie odwodziła. Teraz, w postaci brata, mogła w końcu kogoś bezkarnie zaczepić. Zresztą to on zaczął. Widziała też, że Connor jest zły.
- O czym Ty mówisz, Campbell? Zabrałem Ci jakiś pędzelek albo farbkę? Ostatnio walały się jakieś akwarelki po dormitorium - prychnęła, zmieniając głos na męski. Oboje byli w wojowniczych nastrojach.
Rozpoznała w nim dobrze znanego sobie Ślizgona - Connora Campbella. Widocznie zarówno ona jak i jej brat mieli na pieńku z tym - w jej mniemaniu - bezmózgim osiłkiem. A już Hannah dawała mu cień szansy po ostatnim spotkaniu!
- Masz jakiś problem, kretynie? - Pchnęła go lekko rękami w klatkę piersiową kiedy zwrócił się do niego. Puchonka zawsze w ukryciu była awanturnicą! Tylko odznaka ją od tego skutecznie odwodziła. Teraz, w postaci brata, mogła w końcu kogoś bezkarnie zaczepić. Zresztą to on zaczął. Widziała też, że Connor jest zły.
- O czym Ty mówisz, Campbell? Zabrałem Ci jakiś pędzelek albo farbkę? Ostatnio walały się jakieś akwarelki po dormitorium - prychnęła, zmieniając głos na męski. Oboje byli w wojowniczych nastrojach.
Re: Brama wejściowa
Nim się zorientował dłonie chłopaka dotykały już jego klatki piersiowej, po chwili wbijając się w nią lekko, na skutek czego Connor musiał cofnąć się o kilka kroków, aby się nie przewrócić. Nie miał ochoty na spotkanie trzeciego stopnia z brukowanym chodniczkiem, na którym właśnie znajdowała się dwójka Ślizgonów.
Campbell wciągnął głośno powietrze patrząc jak jego ostatni, przed chwilą odpalony, papieros ląduje w pobliskiej kałuży. No tego to już było za wiele!
- Nie wydurniaj się lalusiu! - rzekł podniesionym głosem, po czym zamachnął się ręką tak jakby chciał uderzyć chłopaka. Jednakże ten ruch posłużył mu jako taka zmyłka przeciwnika, gdyż nim Anthony zdążył się obejrzeć, Connor trzymał jego bluzę w mocnym uścisku, wywijając chłopakowi rękę, aby w końcu uległ i się przewrócił. Cała ta sytuacja nie trwała więcej niż kilka sekund, a mogło się wydawać, że jakby się dłuży,
- Bardzo dobrze wiesz o czym mówię! Struganie głupa nie ochroni Cię od obitej mordy. - warknął, tym razem górując nad nim, co dodawało Kanadyjczykowi siły. - Następnym razem pomyślisz kiedy będziesz się chciał przykleić do czyjejś dziewczyny. - dodał z pogardą w tak zwanym międzyczasie intensywnie zastanawiając się w jaki sposób by go tu urządzić, aby sobie popamiętał go do końca życia.
Campbell wciągnął głośno powietrze patrząc jak jego ostatni, przed chwilą odpalony, papieros ląduje w pobliskiej kałuży. No tego to już było za wiele!
- Nie wydurniaj się lalusiu! - rzekł podniesionym głosem, po czym zamachnął się ręką tak jakby chciał uderzyć chłopaka. Jednakże ten ruch posłużył mu jako taka zmyłka przeciwnika, gdyż nim Anthony zdążył się obejrzeć, Connor trzymał jego bluzę w mocnym uścisku, wywijając chłopakowi rękę, aby w końcu uległ i się przewrócił. Cała ta sytuacja nie trwała więcej niż kilka sekund, a mogło się wydawać, że jakby się dłuży,
- Bardzo dobrze wiesz o czym mówię! Struganie głupa nie ochroni Cię od obitej mordy. - warknął, tym razem górując nad nim, co dodawało Kanadyjczykowi siły. - Następnym razem pomyślisz kiedy będziesz się chciał przykleić do czyjejś dziewczyny. - dodał z pogardą w tak zwanym międzyczasie intensywnie zastanawiając się w jaki sposób by go tu urządzić, aby sobie popamiętał go do końca życia.
Re: Brama wejściowa
- Kogo nazywasz lalusiem, panienko z rysuneczkami? Tylko czekam kiedy wytatuujesz sobie jednorożca na klacie - prychnęła, nadal starając się aby jej głos brzmiał jak głos jej brata. Na szczęście Anthony nie miał szczególnie męskiego głosu, co działało na jej korzyść. W tej szamotaninie zresztą jej głos był tutaj drugorzędną sprawą.
Poczuła jak Connor łapie ją za bluzę, którą miała na sobie. Był zły. Ona też była zła. Nikt nie będzie wyzywał ani atakował jej brata. Nikt, póki ona ma tutaj coś do powiedzenia. Udało mu się położyć ją na ziemię, ale nim ten się zorientował, Hanka, a raczej Anthony, stał już na przeciwko niego. Słysząc coś o obitej mordzie, zaśmiała się. To był jego pechowy dzień, że trafił na Hannah a nie Anthony'ego. Tego drugiego położyłby na łopatki jednym ciosem, z wilkołakiem było gorzej. Dlatego Hannah czuła się pewnie.
- Zobaczymy kto wróci do szkoły z obitą mordą - prychnęła, śledząc uważnie każdy jego ruch. Zaśmiała się na wzmiankę o jego dziewczynie. Andrea Jeunesse? Tak, słyszała o niej. Nie miała z nią szczególnie nic wspólnego. - Twoją dziewczynę swędzi dupa. Jakbyś wychylił trochę nos znad swoich malowideł, na pewno zorientowałby się, że miało ją pół szkoły - dodała. Nieważne czy było to zgodne z prawdą czy była to zwyczajna plotka, ale Andrea nie miała najlepszej opinii w szkole. Hannah osobiście nic do niej nie miała.
- A to nauczy Cię, że nie zadziera się z Wilsonami - mruknęła, wymierzając mu cios prosto w szczękę. Odrętwiło to zarówno ją jak i jego: Hankę bolała pięść, jego bolała twarz.
W między czasie, eliksir przestał działać. Kiedy Connor zdążył otrząsnąć się z pierwszego szoku i zorientować się w sytuacji, przed nim stała już rudowłosa dziewczyna w męskich ubraniach, która zupełnie nie zdawała sobie sprawy, że jest na powrót sobą.
Poczuła jak Connor łapie ją za bluzę, którą miała na sobie. Był zły. Ona też była zła. Nikt nie będzie wyzywał ani atakował jej brata. Nikt, póki ona ma tutaj coś do powiedzenia. Udało mu się położyć ją na ziemię, ale nim ten się zorientował, Hanka, a raczej Anthony, stał już na przeciwko niego. Słysząc coś o obitej mordzie, zaśmiała się. To był jego pechowy dzień, że trafił na Hannah a nie Anthony'ego. Tego drugiego położyłby na łopatki jednym ciosem, z wilkołakiem było gorzej. Dlatego Hannah czuła się pewnie.
- Zobaczymy kto wróci do szkoły z obitą mordą - prychnęła, śledząc uważnie każdy jego ruch. Zaśmiała się na wzmiankę o jego dziewczynie. Andrea Jeunesse? Tak, słyszała o niej. Nie miała z nią szczególnie nic wspólnego. - Twoją dziewczynę swędzi dupa. Jakbyś wychylił trochę nos znad swoich malowideł, na pewno zorientowałby się, że miało ją pół szkoły - dodała. Nieważne czy było to zgodne z prawdą czy była to zwyczajna plotka, ale Andrea nie miała najlepszej opinii w szkole. Hannah osobiście nic do niej nie miała.
- A to nauczy Cię, że nie zadziera się z Wilsonami - mruknęła, wymierzając mu cios prosto w szczękę. Odrętwiło to zarówno ją jak i jego: Hankę bolała pięść, jego bolała twarz.
W między czasie, eliksir przestał działać. Kiedy Connor zdążył otrząsnąć się z pierwszego szoku i zorientować się w sytuacji, przed nim stała już rudowłosa dziewczyna w męskich ubraniach, która zupełnie nie zdawała sobie sprawy, że jest na powrót sobą.
Re: Brama wejściowa
- Uh, wy i wasze głupie wilsonowe dogryzki. - prychnął, gdyż pierwsze słowa chłopaka spłynęły po nim, nie zostawiając po drodze żadnych zniszczeń w jego samoocenie Poza tym Ślizgon, stojący przed Connorem, kompletnie nie rozumiał jego pasji, a Campbell za żadne skarby świata nie miał zamiaru mu tego tłumaczyć.
Kanadyjczyk nie spodziewał się, iż Anthony wykaże się chociażby krztyną sprytu - a jednak. Nim się obejrzał, chłopak się podniósł z nadludzką szybkością i stał naprzeciwko niego. Campbell uniósł lekko brew w geście zdziwienia, patrząc podejrzliwie na Wilsona. Kiedy ten zaczął się produkować na temat jaka to Andrea jest puszczalska, Connor wywrócił tylko teatralnie oczyma, gdyż już słyszał te plotki i prawdopodobnie był pierwszym, które je usłyszał. W związku z czym słowa Ślizgona nie zrobiły na nim najmniejszego wrażenie. A co lepsze wyglądało to tak jakby chciał mu zamydlić oczy, co jeszcze bardziej spotęgowało gniew Kanadyjczyka.
Brunet już otworzył usta, aby poczęstować Wilsona jakąś zgryźliwą uwagą, gdy ten skutecznie mu w tym przeszkodził. Pięść Anglika trafiła w uwydatnioną szczękę Connor;a, która w różnego typu bijatykach była najbardziej narażona na obrażenia. Głowa Campbella mimowolnie odchyliła się do tyłu, a sam chłopak potrzebował kilku chwil na otrząśnięcie się. W momencie, gdy się zamachnął i już za chwilę miał uderzyć swojego przeciwnika, jego pięść nagle zawisła w powietrzu, a jego oczy zrobiły się wielkie jak galeony.
- Wilson?! - wrzasnął z irytacją pomieszaną z cholernym zdziwieniem. Przez chwilę wodził spojrzeniem od swojej pięści do rudowłosej dziewczyny i tak kilka razy, jakby nagle zwariował i nie wiedział gdzie się znajduje i kim jest.
Kanadyjczyk nie spodziewał się, iż Anthony wykaże się chociażby krztyną sprytu - a jednak. Nim się obejrzał, chłopak się podniósł z nadludzką szybkością i stał naprzeciwko niego. Campbell uniósł lekko brew w geście zdziwienia, patrząc podejrzliwie na Wilsona. Kiedy ten zaczął się produkować na temat jaka to Andrea jest puszczalska, Connor wywrócił tylko teatralnie oczyma, gdyż już słyszał te plotki i prawdopodobnie był pierwszym, które je usłyszał. W związku z czym słowa Ślizgona nie zrobiły na nim najmniejszego wrażenie. A co lepsze wyglądało to tak jakby chciał mu zamydlić oczy, co jeszcze bardziej spotęgowało gniew Kanadyjczyka.
Brunet już otworzył usta, aby poczęstować Wilsona jakąś zgryźliwą uwagą, gdy ten skutecznie mu w tym przeszkodził. Pięść Anglika trafiła w uwydatnioną szczękę Connor;a, która w różnego typu bijatykach była najbardziej narażona na obrażenia. Głowa Campbella mimowolnie odchyliła się do tyłu, a sam chłopak potrzebował kilku chwil na otrząśnięcie się. W momencie, gdy się zamachnął i już za chwilę miał uderzyć swojego przeciwnika, jego pięść nagle zawisła w powietrzu, a jego oczy zrobiły się wielkie jak galeony.
- Wilson?! - wrzasnął z irytacją pomieszaną z cholernym zdziwieniem. Przez chwilę wodził spojrzeniem od swojej pięści do rudowłosej dziewczyny i tak kilka razy, jakby nagle zwariował i nie wiedział gdzie się znajduje i kim jest.
Re: Brama wejściowa
- Czyli już wiesz? Super, nie będę więc musiał tłumaczyć każdej plotki, którą zasłyszałem - odparła uniesionym tonem, spoglądając na niego z uniesionymi ku górze brwiami. Była cała w skowronkach. Nie lubiła Campbella, a teraz miała okazję dać temu upust, szarpać się z nim i to bez obaw, że ucierpi na tym jej nieskazitelny wizerunek prefekta.
Ślizgon wyglądał na zdziwionego. Nic dziwnego, bo Anthony to było straszne chuchro. Hanka czuła się już pewniej we własnym, dziewczęcym ciele. Jej brat miał wątłe ramiona i szczupłe nogi, nad którymi nie pracował, a powinien. Na przykład dla takich właśnie sytuacji.
- Na co czekasz?! Wal - warknęła, stojąc w oczekiwaniu, ale ten jedyne co robił, to gapił się na nią. Do tego jego zdziwiony ton.. Coś było nie tak.
Hanka wyciągnęła do przodu obie dłonie i kiedy spostrzegła swoje szczupłe, kobiece palce, jęknęła cicho. Sięgnęła machinalnie do swojej głowy, a kiedy natrafiła na rudy kucyk, podrapała się po głowie.
- Trzymaj się z daleka od mojego brata, Campbell - odparła tylko, patrząc na niego oskarżycielsko. Jej zielone tęczówki płonęły z wściekłości i furii. Nikt nie miał prawa krzywdzić jej rodziny. Nieważne co jej członkowie zrobili.
- Jeśli zobaczę, że dotknąłeś chociaż jednego z moich braci, zamienię Twoje życie w piekło - warknęła, zaciskając obie pięści. Ubrania Jamesa nie wyglądały na niej szczególnie komicznie, ponieważ Hanka niemal dorównywała wzrostem przyjacielowi. - I nie mówię tego jako prefekt naczelny - dodała, szturchając do palcem wskazującym w pierś.
Ślizgon wyglądał na zdziwionego. Nic dziwnego, bo Anthony to było straszne chuchro. Hanka czuła się już pewniej we własnym, dziewczęcym ciele. Jej brat miał wątłe ramiona i szczupłe nogi, nad którymi nie pracował, a powinien. Na przykład dla takich właśnie sytuacji.
- Na co czekasz?! Wal - warknęła, stojąc w oczekiwaniu, ale ten jedyne co robił, to gapił się na nią. Do tego jego zdziwiony ton.. Coś było nie tak.
Hanka wyciągnęła do przodu obie dłonie i kiedy spostrzegła swoje szczupłe, kobiece palce, jęknęła cicho. Sięgnęła machinalnie do swojej głowy, a kiedy natrafiła na rudy kucyk, podrapała się po głowie.
- Trzymaj się z daleka od mojego brata, Campbell - odparła tylko, patrząc na niego oskarżycielsko. Jej zielone tęczówki płonęły z wściekłości i furii. Nikt nie miał prawa krzywdzić jej rodziny. Nieważne co jej członkowie zrobili.
- Jeśli zobaczę, że dotknąłeś chociaż jednego z moich braci, zamienię Twoje życie w piekło - warknęła, zaciskając obie pięści. Ubrania Jamesa nie wyglądały na niej szczególnie komicznie, ponieważ Hanka niemal dorównywała wzrostem przyjacielowi. - I nie mówię tego jako prefekt naczelny - dodała, szturchając do palcem wskazującym w pierś.
Re: Brama wejściowa
Zaśmiał się szyderczo z chłopaka, który kompletnie nie zdawał sobie sprawy z tego, że prawdziwość plotek, które do niego docierają, jest właściwie zerowa. Connor nie był takim idiotą, żeby ślepo wierzyć tym bzdurom i najpierw ich nie zweryfikować. Zawsze stawiał na szczerość, nieważne czy chodziło o jakąś błahostkę czy nie. Z tą cnotą u boku kierował się przez życie.
Od momentu, gdy okazało się, że Ślizgon jest tak naprawdę Puchonką, ciąge trwał w bezruchu będąc zaskoczonym takim obrotem sytuacji. Zdawał sobie z tego sprawę, że gdyby nie to, że eliksir wielosokowy, którym ruda się uraczyła, przestał działać to uderzyłby dziewczynę. To byłoby już grube przegięcie, mimo że myślałby, że bije jej brata.
- Myślisz, że się Ciebie boję? - prychnął ze zniesmaczeniem, posyłając jej pogardliwe spojrzenie. - Jesteś śmieszna, z resztą tak samo jak ten twój gogusiowaty braciszek. - opuścił rękę, która przypomniała Connorowi o sobie poprzez zdrętwienie. Chłopak zaczął ją lekko masować, aby krążenie w dłoni wróciło do normalności.
- Swoją drogą niezła z niego pi*da, że nie potrafi po męsku odpowiedzieć za swoje wyskoki i araża siostrę na takie sytuacje. - warknął, przenosząc spojrzenie na kałużę, po której samotnie dryfowała mokra, tytoniowa rurka. - Czemu go tak wszystkie bronicie?! - dodał w końcu podirytowany, nie tylko tą sytuacją, ale też tym, że stracił ostatniego papierosa tuż na początku tygodnia!
Od momentu, gdy okazało się, że Ślizgon jest tak naprawdę Puchonką, ciąge trwał w bezruchu będąc zaskoczonym takim obrotem sytuacji. Zdawał sobie z tego sprawę, że gdyby nie to, że eliksir wielosokowy, którym ruda się uraczyła, przestał działać to uderzyłby dziewczynę. To byłoby już grube przegięcie, mimo że myślałby, że bije jej brata.
- Myślisz, że się Ciebie boję? - prychnął ze zniesmaczeniem, posyłając jej pogardliwe spojrzenie. - Jesteś śmieszna, z resztą tak samo jak ten twój gogusiowaty braciszek. - opuścił rękę, która przypomniała Connorowi o sobie poprzez zdrętwienie. Chłopak zaczął ją lekko masować, aby krążenie w dłoni wróciło do normalności.
- Swoją drogą niezła z niego pi*da, że nie potrafi po męsku odpowiedzieć za swoje wyskoki i araża siostrę na takie sytuacje. - warknął, przenosząc spojrzenie na kałużę, po której samotnie dryfowała mokra, tytoniowa rurka. - Czemu go tak wszystkie bronicie?! - dodał w końcu podirytowany, nie tylko tą sytuacją, ale też tym, że stracił ostatniego papierosa tuż na początku tygodnia!
Re: Brama wejściowa
Hannah zaklinała w myślach, że eliksir puścił nim Ślizgon ją uderzył. Z jednej strony nie musiałaby teraz paradować w męskich ciuchach, a z drugiej wiedziała, że chłopak plułby sobie w brodę, że uderzył dziewczynę. No i pewnie musiałby ją przeprosić, co sprawiłoby jej wiele satysfakcji z racji, że go nie cierpi.
- Lepiej się bój, bo jakbyś nie zauważył, już dostałeś ode mnie w pysk - odparła, unosząc lekko brwi ku górze. Nieważne, że było to zbyt mocne jak na dziewczynę i Campbell mógł nabrać podejrzeń. To wszystko nieważne, bo na chwilę obecną, to ona górowała.
- Anthony nie wie, że tutaj jestem. Gogusiowaty czy nie, Twojej dziewczynie najwyraźniej ów fakt nie przeszkadzał - dodała, posyłając mu pobłażliwe spojrzenie. Biedny chłopak.
- Związki, miłość, pier*olenie.. I co? Na dobre wam to wszystkim wyszło? - Zaśmiała się głośno, gardłowo. Pomachała mu jeszcze na pożegnanie, ale w każdym tym pozornie niewinnym geście ukrywało się politowanie dla tego uwikłanego w dramaty Anthony'ego Wilsona chłopaka.
- Au revoir, Campbell - rzuciła na pożegnanie i ruszyła w stronę zamku. Nie chciała wchodzić w dalsze sprzeczki.
- Lepiej się bój, bo jakbyś nie zauważył, już dostałeś ode mnie w pysk - odparła, unosząc lekko brwi ku górze. Nieważne, że było to zbyt mocne jak na dziewczynę i Campbell mógł nabrać podejrzeń. To wszystko nieważne, bo na chwilę obecną, to ona górowała.
- Anthony nie wie, że tutaj jestem. Gogusiowaty czy nie, Twojej dziewczynie najwyraźniej ów fakt nie przeszkadzał - dodała, posyłając mu pobłażliwe spojrzenie. Biedny chłopak.
- Związki, miłość, pier*olenie.. I co? Na dobre wam to wszystkim wyszło? - Zaśmiała się głośno, gardłowo. Pomachała mu jeszcze na pożegnanie, ale w każdym tym pozornie niewinnym geście ukrywało się politowanie dla tego uwikłanego w dramaty Anthony'ego Wilsona chłopaka.
- Au revoir, Campbell - rzuciła na pożegnanie i ruszyła w stronę zamku. Nie chciała wchodzić w dalsze sprzeczki.
Re: Brama wejściowa
Po spotkaniu z przyjaciółką rzeczywiście udała się w tylko sobie znanym kierunku, czyli tak naprawdę nie wiedziała gdzie idzie. Po prostu odczuła potrzebę wyjścia na zewnątrz, odetchnięcia chłodnym powietrzem a przy okazji zapalenia sobie papierosa, który chyba spoczywał w kieszeni jej kurtki, którą zgarnęła po drodze ze swojego dormitorium.
Również zwróciła uwagę na ludzi, którzy właśnie wracali z zewnątrz do zamku. Niemal czuła jak odwracają się za nią, ale nie przejęła się tym wyjątkowo, dopóki nie usłyszała o co chodzi. Jej najgorsze obawy się ziściły, mianowicie doszło do spotkania Connora z Anthonym. Oczywiście nie znała szczegółów, bo wolała poznać je u źródła, aniżeli u nieznajomych dzieci z młodszego roku, które widziały z daleka tylko dwie szarpiące się osoby. Przystanęła na środku dziedzińca a później, kierując się instynktem ruszyła w stronę bramy wejściowej. Nie wiedziała czemu i po co, ale tak poniosły ją nogi... jak widać skutecznie, bo kiedy ujrzała Campbella, aż zaklęła pod nosem. Podeszła spacerowym krokiem do Ślizgona, a gdy stanęła blisko niego, zacmokała z dezaprobatą.
- Dostałeś w buzię? - spytała rzecz jasna retorycznie, a na koniec odganiając od siebie chwilowe "a nie mówiłam" i "prosiłam Cię o coś", ujęła w chłodną dłoń podbródek chłopaka. Gdy ten syknął z bólu, puściła go, wspięła się na palce, składając na jego policzku subtelny pocałunek.
Również zwróciła uwagę na ludzi, którzy właśnie wracali z zewnątrz do zamku. Niemal czuła jak odwracają się za nią, ale nie przejęła się tym wyjątkowo, dopóki nie usłyszała o co chodzi. Jej najgorsze obawy się ziściły, mianowicie doszło do spotkania Connora z Anthonym. Oczywiście nie znała szczegółów, bo wolała poznać je u źródła, aniżeli u nieznajomych dzieci z młodszego roku, które widziały z daleka tylko dwie szarpiące się osoby. Przystanęła na środku dziedzińca a później, kierując się instynktem ruszyła w stronę bramy wejściowej. Nie wiedziała czemu i po co, ale tak poniosły ją nogi... jak widać skutecznie, bo kiedy ujrzała Campbella, aż zaklęła pod nosem. Podeszła spacerowym krokiem do Ślizgona, a gdy stanęła blisko niego, zacmokała z dezaprobatą.
- Dostałeś w buzię? - spytała rzecz jasna retorycznie, a na koniec odganiając od siebie chwilowe "a nie mówiłam" i "prosiłam Cię o coś", ujęła w chłodną dłoń podbródek chłopaka. Gdy ten syknął z bólu, puściła go, wspięła się na palce, składając na jego policzku subtelny pocałunek.
Re: Brama wejściowa
Kanadyjczyk odsunął się od Puchonki na bezpieczną odległość na wypadek, jakby wpadła na kolejny genialny pomysł i chciała mu zrobić jakąś krzywdę. Takie niewyżyte mole książkowe, które wyżej srają niż dupę mają - jak między innymi Wilson'ówna - były cholernie nieobliczane. Niechętnie wysłuchał tego co Ruda ma do powiedzenia, każde jej zdanie podsumowując jakimś grymasem twarzy. Swoją drogą nie mógł z tym zbytnio poszaleć, gdyż obita szczęka zaczynała w nieprzyjemny sposób dawać o sobie znać. Co jak co, ale prawego sierpowego miała mocnego i to zaczynało wzbudzać u chłopaka pewne podejrzenia.
Campbell zaczął rozmasowywać szczękę dopiero, gdy sylwetka postawnej dziewczyny w męskich ciuchach zniknęła mu z zasięgu wzroku. Jego twarz skrzywiła się w grymasie bólu, a zza zębów wydobyło się ciche syknięcie.
- Jeszcze mnie popamięta... - mruknął do siebie, spoglądając w przestrzeń i układając w głowie plan zemsty. Nie wiadomo skąd pojawiła się przed nim blond włosa Ślizgonka, która w tej chwili miała za zadanie uśmierzyć jego ból. Uśmiechnął się do niej półgębkiem i wystawił w jej stronę obitą część twarzy, aby miała do niej lepszy dostęp.
- Trochę delikatniej! - odrzekł z wyrzutem, jakby ta co najgorzej kopnęła go między nogi. Jednakże w następnej chwili rysy twarzy Campbella się wygładziły, a spojrzenie się stało cieplejsze.
- Miałem niefortunne spotkanie z tym lowelasem, który Cię obmacywał, który okazał się być kimś innym. - mruknął takim tonem, jakby to była największa porażka jego życia. - Ta cholerna Prefekciara i jej eksperymenty na eliksirach! - warknął oschle i machnął pięścią, lekko uderzając się w biodro. Po czym pokręcił głową, a jego spojrzenie ponownie padło na utopionego papierosa. Pieprzona rodzinka... - pomyślał i ciężko westchnął, co wywołało kolejną falę bólu.
Campbell zaczął rozmasowywać szczękę dopiero, gdy sylwetka postawnej dziewczyny w męskich ciuchach zniknęła mu z zasięgu wzroku. Jego twarz skrzywiła się w grymasie bólu, a zza zębów wydobyło się ciche syknięcie.
- Jeszcze mnie popamięta... - mruknął do siebie, spoglądając w przestrzeń i układając w głowie plan zemsty. Nie wiadomo skąd pojawiła się przed nim blond włosa Ślizgonka, która w tej chwili miała za zadanie uśmierzyć jego ból. Uśmiechnął się do niej półgębkiem i wystawił w jej stronę obitą część twarzy, aby miała do niej lepszy dostęp.
- Trochę delikatniej! - odrzekł z wyrzutem, jakby ta co najgorzej kopnęła go między nogi. Jednakże w następnej chwili rysy twarzy Campbella się wygładziły, a spojrzenie się stało cieplejsze.
- Miałem niefortunne spotkanie z tym lowelasem, który Cię obmacywał, który okazał się być kimś innym. - mruknął takim tonem, jakby to była największa porażka jego życia. - Ta cholerna Prefekciara i jej eksperymenty na eliksirach! - warknął oschle i machnął pięścią, lekko uderzając się w biodro. Po czym pokręcił głową, a jego spojrzenie ponownie padło na utopionego papierosa. Pieprzona rodzinka... - pomyślał i ciężko westchnął, co wywołało kolejną falę bólu.
Re: Brama wejściowa
Mimo współczucia, którym właśnie w tym momencie darzyła Connora, Angielka wciąż pozostawała sobą, czyli wredną żmiją, dlatego niewiele trzeba jej było do nagłego ataku śmiechu. Miało to na celu również nieść za sobą pewnego rodzaju niewerbalną reprymendę, bo gdyby się jej posłuchał - nie stałby teraz jak sierota z obitą szczęką. Zresztą dobrze, że tylko ze szczęką a nie z wielką śliwą pod okiem czy poobijanymi żebrami albo nawet po walce na zaklęcia, po której zapewne wylądowałby w skrzydle szpitalnym. Blondynka zauważyła, że ostatnio bardzo modnym było pojedynkowanie się na różdżki, bez konkretnego powodu. Dla zabicia nudy i pokazania kto jest lepszy. Na ziemię sprowadziły ją dopiero słowa chłopaka, na które stanęła jak wryta. Prefekciara? Eliksiry? No, no. Angielka skrzyżowała ręce pod piersiami, mrużąc przy tym oczy a w myślach właśnie analizowała to, co usłyszała.
- Hannah zmieniła się w Anthony'ego? - wymruczała skonsternowana, ale zaraz po tym dodała:
- Zresztą, nieważne. Po prostu następnym razem schowaj dumę i olej sprawę. - posłała mu jeden ze swoich uroczych, łagodzących sytuację uśmiechów, chociaż w jej głowie aktualnie wrzało od rozważań, pokroju: dlaczego właściwie Puchonka się w to wmieszała... bo Jeunesse na pewno nie była skora uwierzyć w wersję kochanej siostry, która postanowiła załatwić porachunki za własne rodzeństwo. Za dużo miała do stracenia, zdawała sobie z tego doskonale sprawę i jeśli będzie trzeba, Angielka była gotowa przyczynić się do skomplikowania jej życia. Miała swoje sposoby, tudzież była metamorfomagiem z kilkuletnim doświadczeniem, więc mogła zmienić się w pierwszego lepszego nauczyciela a nawet samego dyrektora. Na dobrą sprawę o jej zdolności wiedziały tylko trzy osoby. Poza tym, nie znała Hannah zbyt dobrze - wymieniły ze sobą może kiedyś kilka zdań, jak praktycznie każda osoba w tej szkole, która chciała mieć mniej więcej pojęcie z kim rozmawia i osobiście nic do niej nie miała. Bardziej zaczynała wierzyć w wersję, że to Wilson jej coś nagadał, ale... nie zachowywałby się w stosunku wtedy tak, jak to nadal robił. Ewentualnie zachowanie naczelnej mogło mieć zupełnie inne podłoże, typu niechęć do Campbella a epizod pod tytułem "Andrea i Anthony" był tylko palcem, który tknął pierwszą kostkę domina. Cóż. Orientując się, że za długo milczy i wlepia swoje błękitne ślepia w martwy punkt na ziemi, zbliżyła się do Connora, obejmując go rękami wokół klatki piersiowej.
- Wychodzi na to, że to teraz ja jestem rycerzem na białym rumaku, który musi uratować swoją księżniczkę, hm? - wyszczerzyła zadbane ząbki w cwaniackim grymasie, zdając sobie sprawę z tego, że jeśli chce uśmierzyć w miarę szybko jego ból, powinna zacząć działać teraz. A żeby tego było mało, ponownie zaczął kropić deszcz, co przypomniało jej tylko jedno...
- Patrz, znowu widzimy się pod bramą, w deszczu. Z tą różnicą, że teraz jest mniej romantycznie. - westchnęła pozornie rozgoryczona, aż ostatecznie złączyła swoje wargi z ustami chłopaka, jedną z dłoni wsuwając ostrożnie w jego dłoń.
- Hannah zmieniła się w Anthony'ego? - wymruczała skonsternowana, ale zaraz po tym dodała:
- Zresztą, nieważne. Po prostu następnym razem schowaj dumę i olej sprawę. - posłała mu jeden ze swoich uroczych, łagodzących sytuację uśmiechów, chociaż w jej głowie aktualnie wrzało od rozważań, pokroju: dlaczego właściwie Puchonka się w to wmieszała... bo Jeunesse na pewno nie była skora uwierzyć w wersję kochanej siostry, która postanowiła załatwić porachunki za własne rodzeństwo. Za dużo miała do stracenia, zdawała sobie z tego doskonale sprawę i jeśli będzie trzeba, Angielka była gotowa przyczynić się do skomplikowania jej życia. Miała swoje sposoby, tudzież była metamorfomagiem z kilkuletnim doświadczeniem, więc mogła zmienić się w pierwszego lepszego nauczyciela a nawet samego dyrektora. Na dobrą sprawę o jej zdolności wiedziały tylko trzy osoby. Poza tym, nie znała Hannah zbyt dobrze - wymieniły ze sobą może kiedyś kilka zdań, jak praktycznie każda osoba w tej szkole, która chciała mieć mniej więcej pojęcie z kim rozmawia i osobiście nic do niej nie miała. Bardziej zaczynała wierzyć w wersję, że to Wilson jej coś nagadał, ale... nie zachowywałby się w stosunku wtedy tak, jak to nadal robił. Ewentualnie zachowanie naczelnej mogło mieć zupełnie inne podłoże, typu niechęć do Campbella a epizod pod tytułem "Andrea i Anthony" był tylko palcem, który tknął pierwszą kostkę domina. Cóż. Orientując się, że za długo milczy i wlepia swoje błękitne ślepia w martwy punkt na ziemi, zbliżyła się do Connora, obejmując go rękami wokół klatki piersiowej.
- Wychodzi na to, że to teraz ja jestem rycerzem na białym rumaku, który musi uratować swoją księżniczkę, hm? - wyszczerzyła zadbane ząbki w cwaniackim grymasie, zdając sobie sprawę z tego, że jeśli chce uśmierzyć w miarę szybko jego ból, powinna zacząć działać teraz. A żeby tego było mało, ponownie zaczął kropić deszcz, co przypomniało jej tylko jedno...
- Patrz, znowu widzimy się pod bramą, w deszczu. Z tą różnicą, że teraz jest mniej romantycznie. - westchnęła pozornie rozgoryczona, aż ostatecznie złączyła swoje wargi z ustami chłopaka, jedną z dłoni wsuwając ostrożnie w jego dłoń.
Re: Brama wejściowa
Connor wyłapał aluzję, którą dziewczyna skrzętnie schowała za zasłoną śmiechu. W odpowiedzi posłał jej przedrzeźniającą ją minę i skrzyżował ręce na piersi. Może i stał teraz jak jakiś nieudacznik z obitym ryjem, ale przynajmniej zachował swoją męskość, czego nie można było powiedzieć o zielonym Wilsonie, który z dużym prawdopodobieństwem mógł poprosić siostrę o taką przysługę, jakiej przed chwilą brunet był świadkiem. Z drugiej strony co za człowiek może się nazywać kochającym bratem, skoro wysyła swoje rodzeństwo aby brało odpowiedzialność za jego poczynania. Kanadyjczykowi w głowie się to nie mieściło.
W odpowiedzi na pytanie Ślizgonki chłopak jedynie skinął głową i oparł swoje przedramiona o jej ramiona, przykładając swoje ciepłe, duże dłonie do jej chłodnych, lekko zaróżowionych policzków.
- Maluchu, nie mogę tego tak zostawić. On musi w końcu się nauczyć brać odpowiedzialność za to co robi, no i przy okazji trzymać łapy z dala od cudzych dziewczyn. - odrzekł delikatnym tonem, który był na granicy szeptu. Stoicki spokój, jakim w tym momencie wykazał się brunet, był w całości zasługą uroczego uśmiechu Andrei, który stanowił dla chłopaka pewien punkt zaczepienia. Właściwie dopiero w tym momencie Ślizgon zdał sobie sprawę z tego, że takie uśmiechy na twarzy swojej ślicznej dziewczyny powinien widywać non stop, w zastępstwie za jej (zazwyczaj) zatroskaną bądź naburmuszoną minę. Po chwili również stwierdził, że taki delikatny uśmiech w wykonaniu Andrei byłby w jej rękach dobrą kartą przetargową, gdyby tylko wiedziała jak to działało na Campbella.
Wzmianki o koniach i rycerzach nie bardzo zrozumiał, a co lepsza przekształcił tę wypowiedź na swój prosty, może mało romantyczny język.
- Nie. Ty jesteś seksowną pielęgniarką, która musi się zająć obolałym pacjentem. - Connor ułożył usta w podkówkę i spojrzał na Angielkę cielęcym wzrokiem, jakby nie jadł od co najmniej kilku dni. Następnie niepostrzeżenie wsunął swą dłoń w wgłębienie w jej talii, przyciągając ją bliżej siebie. - Nie chwal dnia przed zachodem słońca. - odrzekł enigmatycznie, notując sobie w głowie, żeby na przyszłość wykazywać się większym romantyzmem. Będąc w związku z Andreą, Connor czuł się jak odkrywca zagubionych skarbów. Takie uczucie wywoływał w nim fakt, że to był jego pierwszy stały, trwający więcej niż tydzień, związek, który służył mu za skabnicę wiedzy. A wiadomo, że wszystko czego człowiek się nauczy, robiąc to za pierwszym razem, zostaje mu na całe życie.
Wpicie się malinowych ust dziewczyny w jego wąskie, męskie wargi podjudziło chłopaka, który momentalnie ponownie przycisnął dłonie do policzków blondynki, aby ta zbyt szybko nie przerwała pocałunku. Campbell, mimo że był dużym i silnym chłopcem, również od czasu do czas potrzebował czułości i aby ją zdobyć był gotów wytrzymać najgorsze katusze.
W odpowiedzi na pytanie Ślizgonki chłopak jedynie skinął głową i oparł swoje przedramiona o jej ramiona, przykładając swoje ciepłe, duże dłonie do jej chłodnych, lekko zaróżowionych policzków.
- Maluchu, nie mogę tego tak zostawić. On musi w końcu się nauczyć brać odpowiedzialność za to co robi, no i przy okazji trzymać łapy z dala od cudzych dziewczyn. - odrzekł delikatnym tonem, który był na granicy szeptu. Stoicki spokój, jakim w tym momencie wykazał się brunet, był w całości zasługą uroczego uśmiechu Andrei, który stanowił dla chłopaka pewien punkt zaczepienia. Właściwie dopiero w tym momencie Ślizgon zdał sobie sprawę z tego, że takie uśmiechy na twarzy swojej ślicznej dziewczyny powinien widywać non stop, w zastępstwie za jej (zazwyczaj) zatroskaną bądź naburmuszoną minę. Po chwili również stwierdził, że taki delikatny uśmiech w wykonaniu Andrei byłby w jej rękach dobrą kartą przetargową, gdyby tylko wiedziała jak to działało na Campbella.
Wzmianki o koniach i rycerzach nie bardzo zrozumiał, a co lepsza przekształcił tę wypowiedź na swój prosty, może mało romantyczny język.
- Nie. Ty jesteś seksowną pielęgniarką, która musi się zająć obolałym pacjentem. - Connor ułożył usta w podkówkę i spojrzał na Angielkę cielęcym wzrokiem, jakby nie jadł od co najmniej kilku dni. Następnie niepostrzeżenie wsunął swą dłoń w wgłębienie w jej talii, przyciągając ją bliżej siebie. - Nie chwal dnia przed zachodem słońca. - odrzekł enigmatycznie, notując sobie w głowie, żeby na przyszłość wykazywać się większym romantyzmem. Będąc w związku z Andreą, Connor czuł się jak odkrywca zagubionych skarbów. Takie uczucie wywoływał w nim fakt, że to był jego pierwszy stały, trwający więcej niż tydzień, związek, który służył mu za skabnicę wiedzy. A wiadomo, że wszystko czego człowiek się nauczy, robiąc to za pierwszym razem, zostaje mu na całe życie.
Wpicie się malinowych ust dziewczyny w jego wąskie, męskie wargi podjudziło chłopaka, który momentalnie ponownie przycisnął dłonie do policzków blondynki, aby ta zbyt szybko nie przerwała pocałunku. Campbell, mimo że był dużym i silnym chłopcem, również od czasu do czas potrzebował czułości i aby ją zdobyć był gotów wytrzymać najgorsze katusze.
Re: Brama wejściowa
Przy pierwszej wypowiedzi chłopaka, Ślizgonka wlepiała spojrzenie w jego oczy, uśmiechając się mimowolnie. W jej głowie z kolei pojawiły się słowa przyjaciółki: nie rań go. I gdyby znowu próbowała bawić się w kosztowanie zakazanego owocu, naprawdę musiałaby być skończoną kretynką. Rzeczywiście, znalazła rycerza, który teraz był tylko i wyłącznie jej. Mimo to gdzieś obok szczęścia pojawił się i smutek oraz troska, związana z Audrey, która wciąż nie mogła znaleźć swojego ideału a Jeunesse choćby stanęła na rzęsach, w szkole nie widziała do tej pory nikogo dobrego dla niej. Może też dlatego dbała o nią dwa razy bardziej niż wtedy, kiedy płeć męską uważała za zło konieczne? Nie mogła pozwolić na to, by ktoś zranił najbliższą jej sercu osobę. W momencie kiedy chłodne dłonie Connora zetknęły się z jej ciepłymi policzkami, Angielka drgnęła machinalnie łapiąc je w swoje małe łapki, zaciskając na nich palce.
- I tak Ci to nic nie dało. Anthony pewnie nawet nie wiedział o pomyśle Hanki, a teraz i tak ugania się za jakąś inną. Podobno to coś poważnego. - skomentowała dopiero po chwili jego słowa. Chcąc nie chcąc w tej szkole przebieg informacji był może i szybki, ale z drugiej strony, jednym słowem: do dupy. Każdy wiedział lepiej, każdy wiedział swoje i jedna osoba znała kilka wersji jakieś sytuacji. Podobnie było z Jeunesse, opinię miała złą a wszystko dzięki plotkom. Nie zaprzątając sobie głowy myślami na przyziemne tematy, skupiła się na przeinaczeniu jej wersji królewicza i królewny, na pielęgniarkę. Szczerze mówiąc, spodziewała się tego. Płeć męska tym różniła się od płci żeńskiej, że choćby się waliło i paliło, oni i tak - nawet nieświadomie - wyprują ze zdania wszelki urok, sprowadzając je do taniego erotycznego filmu. Ale blondynka parsknęła śmiechem, klepiąc przyjaźnie chłopaka po torsie.
- Tak, tak. Może frytki do tego? - pokręciła głową. Owszem, pocałowała go subtelnie w usta, ale nim zdążyła zorientować się w sytuacji, jej ciało przylgnęło do ciała Connora tym samym uniemożliwiając jej odsunięcie się... widać wziął sobie do serca jej słowa, rzucone co prawda bez większego przemyślenia. Dłońmi dla odmiany objęła kark Kanadyjczyka i korzystając z okazji, zdecydowanie, ale też ostrożnie, popchnęła go na ścianę, która stała zaledwie metr od nich. W końcu oderwała się od ust Ślizgona.
- Marznę, wracamy do zamku? - spytała cicho. Oczywiście mówiąc "do zamku", miała na myśli jakieś ciche i mało uczęszczane miejsce.
Po pewnym czasie zniknęli.
- I tak Ci to nic nie dało. Anthony pewnie nawet nie wiedział o pomyśle Hanki, a teraz i tak ugania się za jakąś inną. Podobno to coś poważnego. - skomentowała dopiero po chwili jego słowa. Chcąc nie chcąc w tej szkole przebieg informacji był może i szybki, ale z drugiej strony, jednym słowem: do dupy. Każdy wiedział lepiej, każdy wiedział swoje i jedna osoba znała kilka wersji jakieś sytuacji. Podobnie było z Jeunesse, opinię miała złą a wszystko dzięki plotkom. Nie zaprzątając sobie głowy myślami na przyziemne tematy, skupiła się na przeinaczeniu jej wersji królewicza i królewny, na pielęgniarkę. Szczerze mówiąc, spodziewała się tego. Płeć męska tym różniła się od płci żeńskiej, że choćby się waliło i paliło, oni i tak - nawet nieświadomie - wyprują ze zdania wszelki urok, sprowadzając je do taniego erotycznego filmu. Ale blondynka parsknęła śmiechem, klepiąc przyjaźnie chłopaka po torsie.
- Tak, tak. Może frytki do tego? - pokręciła głową. Owszem, pocałowała go subtelnie w usta, ale nim zdążyła zorientować się w sytuacji, jej ciało przylgnęło do ciała Connora tym samym uniemożliwiając jej odsunięcie się... widać wziął sobie do serca jej słowa, rzucone co prawda bez większego przemyślenia. Dłońmi dla odmiany objęła kark Kanadyjczyka i korzystając z okazji, zdecydowanie, ale też ostrożnie, popchnęła go na ścianę, która stała zaledwie metr od nich. W końcu oderwała się od ust Ślizgona.
- Marznę, wracamy do zamku? - spytała cicho. Oczywiście mówiąc "do zamku", miała na myśli jakieś ciche i mało uczęszczane miejsce.
Po pewnym czasie zniknęli.
Re: Brama wejściowa
Rok szkolny dobiegał końca. Ostatnim przystankiem miały być egzaminy i już... Dwa miesiące nieśmiertelności. Cole nie miał jeszcze jakiś szczególnych planów na wakacje. Dalej miał nadzieję, że szkoła zorganizuje parę obozów, na które byłby w stanie się załapać. Od pierwszej klasy wyjeżdżał, nie śpieszyło mu się do powrotu do domu.
Wyszedł przed szkołę, chcąc odetchnąć świeżym powietrzem. Zaczęli kończyć zajęcia coraz wcześniej, żeby stwarzać pozory uczenia się. Tak naprawdę to już chyba nikomu się nie chciało siedzieć w tym dusznym zamku. Miał ze sobą sok pomarańczowy, który zabrał ze stołówki. Schował go w bidonie, takim do roweru, bo tak najwygodniej było przenosić kolorowe napoje z miejsca na miejsce. Nie przepadał za samą wodą, a chodzenie z kartonem soku po szkole wyglądałoby dziwnie.
Chłopak przysiadł na murku, nucąc jakąś melodię z nowej płyty Fatalnych Jędz i przymknął oczy.
Wyszedł przed szkołę, chcąc odetchnąć świeżym powietrzem. Zaczęli kończyć zajęcia coraz wcześniej, żeby stwarzać pozory uczenia się. Tak naprawdę to już chyba nikomu się nie chciało siedzieć w tym dusznym zamku. Miał ze sobą sok pomarańczowy, który zabrał ze stołówki. Schował go w bidonie, takim do roweru, bo tak najwygodniej było przenosić kolorowe napoje z miejsca na miejsce. Nie przepadał za samą wodą, a chodzenie z kartonem soku po szkole wyglądałoby dziwnie.
Chłopak przysiadł na murku, nucąc jakąś melodię z nowej płyty Fatalnych Jędz i przymknął oczy.
Cole BronteNieaktywny - Urodziny : 07/10/1996
Wiek : 28
Skąd : Bristol, Anglia
Krew : Półkrwi
Re: Brama wejściowa
No tak. Rok szkolny dobiegał końca a ona wciąż nie wiedziała co ma zrobić z wakacjami. Rodzice nie wysłali jej listu, w którym określiliby czy ma wrócić do Rosji, czy też jednak pozostać w ich domu, w Londynie. Poza tym Mariannę znowu gdzieś wcięło, podobnie jak Nicolasa. Przepadli jak kamień w wodę, więc w zasadzie niewiele mogła zdziałać. Całe dnie albo spacerowała albo kicała pod postacią tygrysa poza terenami zamku, jednak dzisiaj obudziła się z humorem "nie chce mi się nic". Wstała po godzinie gapienia się w ścianę, wzięła prysznic i ubrała się w pierwsze lepsze rzeczy wyjęte z szafy, a potem zeszła na śniadanie i gdy znowu przytłoczył ją nadmiar plotek opuściła zamek. Szła w zamyśleniu i takim sposobem dotarła pod bramę wejściową rozglądając się badawczo wokół. Dziwnym by było, gdyby trafiła w opuszczone miejsce... już dawno pojęła, że zamek ten jest jak jeden wielki reality show, ale nie zmieniłaby go na Beauxbatons czy inną, zwykłą szkółkę.
- Cześć, Cole - rzuciła do chłopaka, którego kojarzyła ze swojego domu, uśmiechając się przy tym szeroko a potem usiadła kilka metrów od niego, na murku, opierając się plecami o ścianę. Ręką zgarnęła swoje wciąż wilgotne po prysznicu blond włosy na ramię, przeczesując je palcami.
- Cześć, Cole - rzuciła do chłopaka, którego kojarzyła ze swojego domu, uśmiechając się przy tym szeroko a potem usiadła kilka metrów od niego, na murku, opierając się plecami o ścianę. Ręką zgarnęła swoje wciąż wilgotne po prysznicu blond włosy na ramię, przeczesując je palcami.
Re: Brama wejściowa
Jeszcze trochę i zacząłby przysypiać, wsłuchując się tak we względny spokój, który tu jeszcze panował. To jeszcze nie pora na te ogromne tłumy uczniów, które wychodzą ze szkoły. Najpierw muszą wyczyścić śpiochy z oczu. Na szczęście z zamyślenia i wyobrażeń o wspólnym koncercie z Gwen Stefani, wyrwał go znajomy głos.
- Maja - odpowiedział niemal od razu, otwierając oczy. Na twarzy Cole'a niemal od razu wymalował się uśmiech, kiedy spojrzał na blondynkę, opierającą się o ścianę. Kojarzył ją jak większość Puchonów piątej, szóstej i... czasem siódmej klasy. To już był ten okres, kiedy zaczynało się trochę wariować i imprezować wspólnie w dormitorium Hufflepuffu.
- Bardzo ładnie dzisiaj wyglądasz - powiedział niewinnie, zauważając, że musiała niedawno wyjść spod prysznica. Niektóre dziewczyny miały coś takiego, że założą na siebie cokolwiek, a i tak wygląda to bardzo przyjemnie dla oka.
- Co słychać?
- Maja - odpowiedział niemal od razu, otwierając oczy. Na twarzy Cole'a niemal od razu wymalował się uśmiech, kiedy spojrzał na blondynkę, opierającą się o ścianę. Kojarzył ją jak większość Puchonów piątej, szóstej i... czasem siódmej klasy. To już był ten okres, kiedy zaczynało się trochę wariować i imprezować wspólnie w dormitorium Hufflepuffu.
- Bardzo ładnie dzisiaj wyglądasz - powiedział niewinnie, zauważając, że musiała niedawno wyjść spod prysznica. Niektóre dziewczyny miały coś takiego, że założą na siebie cokolwiek, a i tak wygląda to bardzo przyjemnie dla oka.
- Co słychać?
Cole BronteNieaktywny - Urodziny : 07/10/1996
Wiek : 28
Skąd : Bristol, Anglia
Krew : Półkrwi
Re: Brama wejściowa
Kompletnie nie wiedziała co ma dzisiaj ze sobą zrobić. Z każdym kolejnym dniem jej niewiedza się powiększała. Niby chodziła na lekcje i niby miała swoje własne, prywatne zajęcia, ale ta monotonia zaczynała ją denerwować. Wlepiała spojrzenie niebieskich jak lazur tęczówek w swoje pozlepiane kosmyki, dopóki do jej uszu nie doszedł komplement płynący ze strony Coca-Coli.
- Dzięki - uśmiechnęła się, wycierając dłoń w spodenki. Miała nadzieję, że słońce, które chyba wcale nie miało zamiaru zelżeć zaraz szybko wysuszy jej tę blond czuprynę. Usiadła w siadzie skrzyżnym, spoglądając na chłopaka zza okularów przeciwsłonecznych.
- Nic nowego, nudzi mnie ta bezczynność. Może podpalmy coś albo zróbmy komuś jakąś krzywdę? - zaproponowała, choć w rzeczywistości jej ostatnie słowa były cytatem z książki, która jej się bardzo spodobała. A że pamiętała rzeczy, które jej się podobają, tak miała w głowie całą listę ciekawych sentencji i zdań zapamiętanych podczas czytania nowej lektury.
- A u Ciebie? Czemu się alienujesz? - spytała w końcu i jakby nigdy nic zeszła z murka, dosiadając się do chłopaka. Nie wiedziała o nim zbyt wiele prócz tego, że był z jej domu, prawdopodobnie rok starszy i miał siostrę z Ravenclawu. Na tym jej zasób informacji się kończył. Ciężko było powiedzieć, że byli kolegami, bo w zasadzie nie rozmawiali ze sobą nigdy dłużej niż pięć minut w biegu, między zajęciami lub w pokoju wspólnym.
- Dzięki - uśmiechnęła się, wycierając dłoń w spodenki. Miała nadzieję, że słońce, które chyba wcale nie miało zamiaru zelżeć zaraz szybko wysuszy jej tę blond czuprynę. Usiadła w siadzie skrzyżnym, spoglądając na chłopaka zza okularów przeciwsłonecznych.
- Nic nowego, nudzi mnie ta bezczynność. Może podpalmy coś albo zróbmy komuś jakąś krzywdę? - zaproponowała, choć w rzeczywistości jej ostatnie słowa były cytatem z książki, która jej się bardzo spodobała. A że pamiętała rzeczy, które jej się podobają, tak miała w głowie całą listę ciekawych sentencji i zdań zapamiętanych podczas czytania nowej lektury.
- A u Ciebie? Czemu się alienujesz? - spytała w końcu i jakby nigdy nic zeszła z murka, dosiadając się do chłopaka. Nie wiedziała o nim zbyt wiele prócz tego, że był z jej domu, prawdopodobnie rok starszy i miał siostrę z Ravenclawu. Na tym jej zasób informacji się kończył. Ciężko było powiedzieć, że byli kolegami, bo w zasadzie nie rozmawiali ze sobą nigdy dłużej niż pięć minut w biegu, między zajęciami lub w pokoju wspólnym.
Re: Brama wejściowa
Jakoś mimowolnie, wiedząc, że Maja poprawia swoją fryzurę, Cole zrobił to samo. Sprawdził czy jego czubek na pewno stoi tak jak powinien, zaczesując zwyczajowo włosy do góry. Zrobił to, wzdychając ciężko, bo dziewczyna właśnie powiedziała o tej stagnacji, która wisiała teraz w powietrzu.
- Wiem o czym mówisz. Pilipiuk, co? Ale może zamiast rozrabiać... Powinniśmy się pouczyć? Jak inni? - zapytał, chociaż jego sarkastyczny ton połączony z lekkim rozbawieniem na twarzy, świadczył o nieprawdziwości tych zamiarów. Wiedział po prostu, że panienka Vulkodlak ma niedługo SUMY, więc wybrał nieodpowiedni sposób zestresowania jej. Piątoklasiści zajmowali teraz wszystkie kanapy w pokoju wspólnym i ławki w bibliotece. Pamiętam jak sam się bał zaliczenia z OPCM...
- Odpoczywam - dodał, odpowiadając na pytanie Puchonki. Zaobserwował te zmianę jej miejsca z uśmiechem na twarzy. Sam poprawił swój niedbały sposób siedzenia na... bardziej dbały?
- Twarze zmulonych uczniów sprawiają, że ja też czuję się zmulony. I właśnie takich cytatów jak ten Twój, chciałem dzisiaj ominąć! - powiedział oskarżycielskim tonem, ale znowu nie do końca na serio - To co? Naga kąpiel w jeziorze w ramach kary, albo może wyścigi na miotle? W najgorszym razie możemy też pograć w badmintona - wzruszył ramionami, jakby było mu wszystko jedno. Lubił różne gry na świeżym powietrzu, a lato właśnie z tym mu się kojarzyło.
- Wiem o czym mówisz. Pilipiuk, co? Ale może zamiast rozrabiać... Powinniśmy się pouczyć? Jak inni? - zapytał, chociaż jego sarkastyczny ton połączony z lekkim rozbawieniem na twarzy, świadczył o nieprawdziwości tych zamiarów. Wiedział po prostu, że panienka Vulkodlak ma niedługo SUMY, więc wybrał nieodpowiedni sposób zestresowania jej. Piątoklasiści zajmowali teraz wszystkie kanapy w pokoju wspólnym i ławki w bibliotece. Pamiętam jak sam się bał zaliczenia z OPCM...
- Odpoczywam - dodał, odpowiadając na pytanie Puchonki. Zaobserwował te zmianę jej miejsca z uśmiechem na twarzy. Sam poprawił swój niedbały sposób siedzenia na... bardziej dbały?
- Twarze zmulonych uczniów sprawiają, że ja też czuję się zmulony. I właśnie takich cytatów jak ten Twój, chciałem dzisiaj ominąć! - powiedział oskarżycielskim tonem, ale znowu nie do końca na serio - To co? Naga kąpiel w jeziorze w ramach kary, albo może wyścigi na miotle? W najgorszym razie możemy też pograć w badmintona - wzruszył ramionami, jakby było mu wszystko jedno. Lubił różne gry na świeżym powietrzu, a lato właśnie z tym mu się kojarzyło.
Cole BronteNieaktywny - Urodziny : 07/10/1996
Wiek : 28
Skąd : Bristol, Anglia
Krew : Półkrwi
Re: Brama wejściowa
Nawet nie mogła usiedzieć w jednym miejscu dłużej niż dwie minuty. Ale to akurat wcale nie było dziwne w jej przypadku, bo miała niestwierdzoną nadpobudliwość psychoruchową, o której wiedzieli chyba wszyscy a sam zainteresowana udawała, że jest najspokojniejszym dzieckiem na ziemi. Zeskoczyła z murku, robiąc z okularów opaskę na włosy, a potem przypatrzyła się twarzy Cole'a spod przymrużonych powiek.
- W tym momencie nawet ja, osoba lubiąca się uczyć i czytać, rzygam nauką - machnęła ręką, mówiąc zupełnie poważnie. Chyba nigdy nie miała takiego "kryzysu" jak dzisiaj. Z wyjątkiem tych nielicznych, pojedynczych dni, podczas których nawet i nad głową wiecznie uśmiechniętej Rosjanki zbierały się czarne chmury. Propozycje, które wypadły z ust chłopaka spowodowały, że odzyskała nadzieję na uratowanie dzisiejszego poniedziałku.
- Mam lęk wysokości, kąpiel w jeziorze... nie wiem czy poschodziły mi siniaki i zadrapania po ostatnim wypadku, ale ewentualnie może być. Wszystko byle nie to, gdzie muszę używać różdżki, bo takowej nie posiadam w tym momencie - zrobiła krótką pauzę pozwalając Puchonowi przetrawić jej wyjątkowo treściwy monolog. - Będziesz moim nowym bohaterem jak znajdziesz jakieś ciekawe zajęcie na dzisiaj! - dodała z kolejnym zachęcającym uśmiechem na twarzy, wznosząc błagalnie ręce do nieba.
- W tym momencie nawet ja, osoba lubiąca się uczyć i czytać, rzygam nauką - machnęła ręką, mówiąc zupełnie poważnie. Chyba nigdy nie miała takiego "kryzysu" jak dzisiaj. Z wyjątkiem tych nielicznych, pojedynczych dni, podczas których nawet i nad głową wiecznie uśmiechniętej Rosjanki zbierały się czarne chmury. Propozycje, które wypadły z ust chłopaka spowodowały, że odzyskała nadzieję na uratowanie dzisiejszego poniedziałku.
- Mam lęk wysokości, kąpiel w jeziorze... nie wiem czy poschodziły mi siniaki i zadrapania po ostatnim wypadku, ale ewentualnie może być. Wszystko byle nie to, gdzie muszę używać różdżki, bo takowej nie posiadam w tym momencie - zrobiła krótką pauzę pozwalając Puchonowi przetrawić jej wyjątkowo treściwy monolog. - Będziesz moim nowym bohaterem jak znajdziesz jakieś ciekawe zajęcie na dzisiaj! - dodała z kolejnym zachęcającym uśmiechem na twarzy, wznosząc błagalnie ręce do nieba.
Re: Brama wejściowa
Zaśmiał się dźwięcznie, kiedy powiedziała o rzyganiu nauką. Było coś na rzeczy. O wiele przyjemniej jest jednak poprzypominać sobie pewne fakty przed samym egzaminem, czując gulę w gardle i narastająca adrenalinę, niż systematycznie spędzać parę godzin dziennie nad książkami. Nie dość, że ma się później dość nauki to się bardziej stresujesz tym, że możesz nie zdać po tylu tygodniach wkuwania. Po co się tak zawodzić?
- W takim razie Tobie też przyda się odpoczynek - wskazał na nią energicznie palcem i niedługo po niej, idąc w ślady Majki, zeskoczył z murka. Zakasał rękawy zielonkawo-szarej koszuli w kartkę, którą miał dzisiaj na sobie.
- Stawiasz przede mną wyzwania, podoba mi się to! Gdyby nas było odrobinę więcej to zaproponowałbym siatkówkę nad jeziorem, ale na razie... - wyciągnął z kieszeni spodni dwunastocalową różdżkę i wypowiedział zaklęcie przyzywające. W dormitorium mieli pootwierane okna, więc w mgnieniu oka, w jego ręce pojawił się zestaw z czterema rakietkami i czterema lotkami, a zaraz później frisbee i piłka plażowa.
- Do wyboru do koloru! - jęknął, bo oczywiście takie czarowanie nie obyło się od strat. Oberwał piłką w brzuch, a frisbee prawie przecięło mu szyję. Na szczęście wyrobił się z jego złapaniem. Odłożył sprzęt na ziemię, czekając na decyzję blondynki.
- W takim razie Tobie też przyda się odpoczynek - wskazał na nią energicznie palcem i niedługo po niej, idąc w ślady Majki, zeskoczył z murka. Zakasał rękawy zielonkawo-szarej koszuli w kartkę, którą miał dzisiaj na sobie.
- Stawiasz przede mną wyzwania, podoba mi się to! Gdyby nas było odrobinę więcej to zaproponowałbym siatkówkę nad jeziorem, ale na razie... - wyciągnął z kieszeni spodni dwunastocalową różdżkę i wypowiedział zaklęcie przyzywające. W dormitorium mieli pootwierane okna, więc w mgnieniu oka, w jego ręce pojawił się zestaw z czterema rakietkami i czterema lotkami, a zaraz później frisbee i piłka plażowa.
- Do wyboru do koloru! - jęknął, bo oczywiście takie czarowanie nie obyło się od strat. Oberwał piłką w brzuch, a frisbee prawie przecięło mu szyję. Na szczęście wyrobił się z jego złapaniem. Odłożył sprzęt na ziemię, czekając na decyzję blondynki.
Cole BronteNieaktywny - Urodziny : 07/10/1996
Wiek : 28
Skąd : Bristol, Anglia
Krew : Półkrwi
Re: Brama wejściowa
Gdy Cole wstał, wyciągając kawałek drewnianego patyka, przysiadła na murku wlepiając w chłopaka ciekawskie spojrzenie. Widać wziął sobie na poważnie jej prośbę, ale również jej się to spodobało i na pewno lepsze to niż nic, czyli lepsze niż bezczynne siedzenie na murku i rozmowa o dupie Marynie. Złapała piłkę, która odbiła się od brzucha Puchona i zaśmiała się przy tym perliście, cudem unikając frisbee, które przeleciało kilka milimetrów od szyi Cole'a, kierując się prosto w stronę jej czoła. Wystarczyło jej na dzień dzisiejszy siniaków, otarć i upadków.
- Prawdę mówiąc wizja kąpieli w jeziorze była ciekawsza - wyszczerzyła zadbane ząbki w uśmiechu, kozłując piłką. - Ale ostatnio w tym jeziorze prawie utopiła się dziewczyna, więc chyba wolę nie ryzykować - rzuciła piłką do chłopaka, odpychając się biodrami od murka.
- Nie wiem, Cole, nie wiem, dzisiaj się ze mną nie dogadasz - westchnęła ciężko i dla demonstracji wszechogarniającej ją bezradności zrobiła skłon do przodu o nazwie "opadające ręce i cycki".
- Prawdę mówiąc wizja kąpieli w jeziorze była ciekawsza - wyszczerzyła zadbane ząbki w uśmiechu, kozłując piłką. - Ale ostatnio w tym jeziorze prawie utopiła się dziewczyna, więc chyba wolę nie ryzykować - rzuciła piłką do chłopaka, odpychając się biodrami od murka.
- Nie wiem, Cole, nie wiem, dzisiaj się ze mną nie dogadasz - westchnęła ciężko i dla demonstracji wszechogarniającej ją bezradności zrobiła skłon do przodu o nazwie "opadające ręce i cycki".
Strona 2 z 4 • 1, 2, 3, 4
Strona 2 z 4
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach