Sala Pierwszoroczniaków
+8
Nevan Fraser
Twyla Snow
Morpheus A. Maponos
Aiko Miyazaki
Genevieve White
Fèlix Lemaire
Pandora Evans
Brennus Lancaster
12 posters
Magic Land :: Hogwart :: PARTER
Strona 2 z 4
Strona 2 z 4 • 1, 2, 3, 4
Sala Pierwszoroczniaków
First topic message reminder :
Przestronne pomieszczenie zostało zaaranżowane na salę dla Pierwszorocznych. Znajdują się tutaj miękkie sofy, liczne stoliczki, a cały pokój utrzymany jest w jasnej, ciepłej tonacji. Uczniowie mogą się tutaj poczuć jak w domu. Ściany zdobią portrety słynnych wychowanków Hogwartu, którzy chętnie opowiadają świeżo upieczonym adeptom sztuk magicznych o czasach swojej młodości.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Sala Pierwszoroczniaków
Wczesnym rankiem jakiś imbecyl postanowił wyciąć wszystkim numer i zaczął walić w gong w pokoju wspólnym. Dziewczyna była mocno skacowana i nie dało się tego ukryć. Wstała jeszcze bardziej zmęczona niż się położyła. Po przymusowym wstaniu z łóżka musiała jakoś ogarnąć swój wygląd by móc jak człowiek wyjść z dormitorium. Za pomocą różdżki po chwili wyglądała na wypoczętą. Czuła się jak nowo narodzona. Eh.. co ona by zrobiła bez tej swojej różdżki. W tym momencie nie zazdrościła mugolom.
Twyla wyszła z pokoju wspólnego obrzucając wszystkich napotkanych po drodze wrogim spojrzeniem. Pod nosem mruczała sobie wiązankę jaką sypnęła by debilowi, który raczył ją obudzić. Obecnie ten ktoś był numerem 1 na czarnej liście ślizgonki.
Pierwsze swoje kroki siódmoklasistka skierowała do Wielkiej Sali. Była tak potwornie głodna, że musiała rzucić coś na ząb. Nie zamierzała jednak zabawiać zbyt długo w pomieszczeniu z tymi wszystkimi osobami, których nie cierpiała. Następnym celem podróży po zamku była sala pierwszoroczniaków. O matko.. już dawno w niej nie była. Kiedy dotarła do drzwi popchnęła je nogą bo nie chciało jej się używać do tego rąk. Wolała trzymać je schowane w kieszeniach sportowej bluzy. To co zobaczyła po otwarciu się drzwi zszokowało dziewczynę. Nie tak zapamiętała wystrój tej sali.
- To tu się cholera jasna stało? – zapytała z nieukrywanym zaskoczeniem i wściekłością w głosie. Była pewna, że przyjdzie tu, usiądzie na jednej z sof i przytnie komara, a tu guzik. Nie widziała nikogo w pomieszczeniu, ale była pewna, że ktoś musiał być w środku. Zamek potrafił zaskoczyć, ale to wszystko samo się przecież nie zrobiło.
Twyla wyszła z pokoju wspólnego obrzucając wszystkich napotkanych po drodze wrogim spojrzeniem. Pod nosem mruczała sobie wiązankę jaką sypnęła by debilowi, który raczył ją obudzić. Obecnie ten ktoś był numerem 1 na czarnej liście ślizgonki.
Pierwsze swoje kroki siódmoklasistka skierowała do Wielkiej Sali. Była tak potwornie głodna, że musiała rzucić coś na ząb. Nie zamierzała jednak zabawiać zbyt długo w pomieszczeniu z tymi wszystkimi osobami, których nie cierpiała. Następnym celem podróży po zamku była sala pierwszoroczniaków. O matko.. już dawno w niej nie była. Kiedy dotarła do drzwi popchnęła je nogą bo nie chciało jej się używać do tego rąk. Wolała trzymać je schowane w kieszeniach sportowej bluzy. To co zobaczyła po otwarciu się drzwi zszokowało dziewczynę. Nie tak zapamiętała wystrój tej sali.
- To tu się cholera jasna stało? – zapytała z nieukrywanym zaskoczeniem i wściekłością w głosie. Była pewna, że przyjdzie tu, usiądzie na jednej z sof i przytnie komara, a tu guzik. Nie widziała nikogo w pomieszczeniu, ale była pewna, że ktoś musiał być w środku. Zamek potrafił zaskoczyć, ale to wszystko samo się przecież nie zrobiło.
Re: Sala Pierwszoroczniaków
W zasadzie to mógł zaczarować ową pałkę aby cały czas uderzała w gong, to byłoby jeszcze zabawniejsze, ale pomyślał o tym już za późno, kiedy to już pewnie cały dom stał na nogach i chęcią zamordowania tego kto to zrobił. Zawsze będzie mógł to powtórzyć i usprawnić w nowy pomysł. Nie mniej jednak wyglądało na to, że dzień już zaczyna się bardzo dobrze, a nie miał zamiaru jeszcze go kończyć. Obudził się nagle, co znaczyło, że nieco przecenił swój niby płytki sen. Jednak taki kopniak w drzwi był dla niego niczym wybuch bomby. Zacisnął pięść na różdżce i leżał dalej słuchając słów osoby która zrobiła niemały hałas wchodząc tutaj. Kobieta? Nie powinna być teraz w kuchni i przygotowywać śniadania dla swego zmęczonego faceta?
- Wystrój tego pomieszczenia jest o wiele ładniejszy niż poprzednio. Lepszego dekoratora wnętrz nie znajdziesz nigdzie - odpowiedział jej głos gdzieś z naprzeciwka, jednakże jeszcze nie wiadomo było do kogo należał.
Usiadł tak nagle, jak nagle się odezwał i wyprostował rękę w stronę dziewczyny. Mierząc w jej stronę różdżką i dopiero po tym jak już miał na końcu języka zaklęcie, to dopiero spojrzał kogo ma przed sobą. Znał tą mordkę z dormitorium. Więc jakim cudem nie podobał jej się jego wystrój ala ślizgońska nora? Pewnie było coś z nią nie tak. Tak to musiało być więcej niż pewne.
- A co masz coś do niego? - Zapytał się nie ściągając z dziewczyny wzroku, ani różdżki. Wystarczył mały nieostrożny ruch, a wyleci stąd tak szybko jak tutaj weszła.
- Co jak co, ale właśnie ci nie powinno to przeszkadzać - zakończył spoglądając na pomieszczenie, jednakże tak by kątem oka cały czas widzieć tą dziewczynę. A co jeśli ona wie? Co jeśli widziała go jak wychodził i przyszła skręcić mu kark? Te podłe żmije już tak mają! Tak, tak to jest pewne. O nie, nie on się tak łatwo nie da! Zwłaszcza kobiecie.
- Wystrój tego pomieszczenia jest o wiele ładniejszy niż poprzednio. Lepszego dekoratora wnętrz nie znajdziesz nigdzie - odpowiedział jej głos gdzieś z naprzeciwka, jednakże jeszcze nie wiadomo było do kogo należał.
Usiadł tak nagle, jak nagle się odezwał i wyprostował rękę w stronę dziewczyny. Mierząc w jej stronę różdżką i dopiero po tym jak już miał na końcu języka zaklęcie, to dopiero spojrzał kogo ma przed sobą. Znał tą mordkę z dormitorium. Więc jakim cudem nie podobał jej się jego wystrój ala ślizgońska nora? Pewnie było coś z nią nie tak. Tak to musiało być więcej niż pewne.
- A co masz coś do niego? - Zapytał się nie ściągając z dziewczyny wzroku, ani różdżki. Wystarczył mały nieostrożny ruch, a wyleci stąd tak szybko jak tutaj weszła.
- Co jak co, ale właśnie ci nie powinno to przeszkadzać - zakończył spoglądając na pomieszczenie, jednakże tak by kątem oka cały czas widzieć tą dziewczynę. A co jeśli ona wie? Co jeśli widziała go jak wychodził i przyszła skręcić mu kark? Te podłe żmije już tak mają! Tak, tak to jest pewne. O nie, nie on się tak łatwo nie da! Zwłaszcza kobiecie.
Morpheus A. MaponosNauczyciel: Zaklęcia - Urodziny : 20/08/1974
Wiek : 50
Skąd : Islandia
Krew : Czysta
Re: Sala Pierwszoroczniaków
- Ty kpisz czy o drogę kurwa pytasz? Przyszłam tu żeby się przespać bo jakiś idiota narobił szumu i wszystkich obudził, a tu takie coś – powiedziała nie wiedząc właściwie do kogo. Po chwili jednak na sofie usiadł jeden ze ślizgonów. Zobaczywszy wyciągniętą w jej stronę różdżkę wybuchnęła śmiechem.
- Schowaj ten patyczek chłopczyku bo sobie krzywdę zrobisz – nawet nie poczuła cienia strachu na myśl, że ktoś do niej celuje. Dziewczyna oparła plecy o framugę drzwi i z wyrzutem patrzyła na chłopaka. Wiedziała kim jest ten osobnik. Zapamiętała tę twarzyczkę, gdyż to jej właściciel myślał, że jest nie wiadomo kim. Prawda była taka, że dla Twyli był nikim. Znaczył dla niej mniej niż zero.
- Mam do niego dużo. Serio weź to schowaj bo jak tak na Ciebie patrzę to prędzej ze śmiechu padnę niż Ty zdążysz wypowiedzieć nawet najkrótsze zaklęcie – palcem wskazującym prawej ręki pokazała na kijek trzymany przez chłopaka, a lewą rękę wciąż miała schowaną w kieszeni. Dłoń coraz mocniej zaciskała się na różdżce by w razie potrzeby móc szybko zareagować.
- A jednak przeszkadza. I co ty na to? – zapytała, ale nie obchodziła jej jakakolwiek odpowiedź. Ze zrezygnowaniem postanowiła podejść do jednej z sof. Ułożyła wygodnie ciało na siedzeniu. Piwnymi tęczówkami próbowała przewiercić ślizgona na wylot. Niestety bez powodzenia. Chciałaby mieć taką moc, ale niestety szatan jej nią nie obdarował. Co za pech. W myślach nadal wertowała wspomnienia osób, które mogłyby wywinąć wszystkim taki numer jak dzisiaj rano. Kto był na tyle odważny? Nie miała pojęcia. Jeśli jednak dorwie tego kogoś przed resztą to nie zostanie po nim nawet najmniejszy ślad. Zapłaci za to, że nie pozwolił spać zmęczonej Twyli.
- Schowaj ten patyczek chłopczyku bo sobie krzywdę zrobisz – nawet nie poczuła cienia strachu na myśl, że ktoś do niej celuje. Dziewczyna oparła plecy o framugę drzwi i z wyrzutem patrzyła na chłopaka. Wiedziała kim jest ten osobnik. Zapamiętała tę twarzyczkę, gdyż to jej właściciel myślał, że jest nie wiadomo kim. Prawda była taka, że dla Twyli był nikim. Znaczył dla niej mniej niż zero.
- Mam do niego dużo. Serio weź to schowaj bo jak tak na Ciebie patrzę to prędzej ze śmiechu padnę niż Ty zdążysz wypowiedzieć nawet najkrótsze zaklęcie – palcem wskazującym prawej ręki pokazała na kijek trzymany przez chłopaka, a lewą rękę wciąż miała schowaną w kieszeni. Dłoń coraz mocniej zaciskała się na różdżce by w razie potrzeby móc szybko zareagować.
- A jednak przeszkadza. I co ty na to? – zapytała, ale nie obchodziła jej jakakolwiek odpowiedź. Ze zrezygnowaniem postanowiła podejść do jednej z sof. Ułożyła wygodnie ciało na siedzeniu. Piwnymi tęczówkami próbowała przewiercić ślizgona na wylot. Niestety bez powodzenia. Chciałaby mieć taką moc, ale niestety szatan jej nią nie obdarował. Co za pech. W myślach nadal wertowała wspomnienia osób, które mogłyby wywinąć wszystkim taki numer jak dzisiaj rano. Kto był na tyle odważny? Nie miała pojęcia. Jeśli jednak dorwie tego kogoś przed resztą to nie zostanie po nim nawet najmniejszy ślad. Zapłaci za to, że nie pozwolił spać zmęczonej Twyli.
Re: Sala Pierwszoroczniaków
A jednak! Przewidział to, że dziewczyna przyszła tutaj aby się na nim zemścić. Sama to potwierdziła przez co na jego twarzy pojawił się psychopatyczny uśmiech z cichym rechotem.
- Nie przypominam sobie bym się pytał po co tutaj przylazłaś prawda? - Odpowiedział spoglądając na nią spod byka i uśmiechnął się jeszcze szerzej. Uśmiech ten jednak zaczął boleć i utrudniać myślenie więc westchnął cicho i opuścił różdżkę kręcąc nadgarstkiem bo cały czas mu doskwierał po porannym tłuczeniu metalem w gong. Odczuwał teraz każde uderzenie, przez co na twarzy zamiast uśmiechu pojawił się niezidentyfikowany grymas. Postanowił zagrać w jej grę i poudawać, że tak samo jak ona nie wie kto to zrobił.
- A myślisz, że po co ja tutaj przyszedłem? W dodatku mam prawo być jeszcze bardziej wkurzony bo wpierw jakiś palant mnie obudził, a teraz jakaś poczwara na krzywych szczudłach - Mówił wszystko powoli obserwując jej rękę która znajdowała się w kieszeni. Bo jeśli nie tam ją chowała to gdzie? W pipce? No tak... Lubią często coś tam sobie wsadzać, ale żeby różdżkę? Co za dziwaczka.
- A jeśli przeszkadza to weź skocz po coś do jedzenia, a ja moooże coś z tym zrobię - odparł dopiero kiedy to usiadła zmęczona na fotelu. Przekrzywił nieco głowę w bok czekając na reakcje. Jak bardzo czekał na coś nieostrożnego by mógł przemienić ją w starą, pomarszczoną, rechoczącą ropuchę. Nazwie ją jakoś i będzie trzymał w słoiku. A może w fotel? Najlepiej bujany bo jej głos brzmi jak stary fotel bujany.
- Nie przypominam sobie bym się pytał po co tutaj przylazłaś prawda? - Odpowiedział spoglądając na nią spod byka i uśmiechnął się jeszcze szerzej. Uśmiech ten jednak zaczął boleć i utrudniać myślenie więc westchnął cicho i opuścił różdżkę kręcąc nadgarstkiem bo cały czas mu doskwierał po porannym tłuczeniu metalem w gong. Odczuwał teraz każde uderzenie, przez co na twarzy zamiast uśmiechu pojawił się niezidentyfikowany grymas. Postanowił zagrać w jej grę i poudawać, że tak samo jak ona nie wie kto to zrobił.
- A myślisz, że po co ja tutaj przyszedłem? W dodatku mam prawo być jeszcze bardziej wkurzony bo wpierw jakiś palant mnie obudził, a teraz jakaś poczwara na krzywych szczudłach - Mówił wszystko powoli obserwując jej rękę która znajdowała się w kieszeni. Bo jeśli nie tam ją chowała to gdzie? W pipce? No tak... Lubią często coś tam sobie wsadzać, ale żeby różdżkę? Co za dziwaczka.
- A jeśli przeszkadza to weź skocz po coś do jedzenia, a ja moooże coś z tym zrobię - odparł dopiero kiedy to usiadła zmęczona na fotelu. Przekrzywił nieco głowę w bok czekając na reakcje. Jak bardzo czekał na coś nieostrożnego by mógł przemienić ją w starą, pomarszczoną, rechoczącą ropuchę. Nazwie ją jakoś i będzie trzymał w słoiku. A może w fotel? Najlepiej bujany bo jej głos brzmi jak stary fotel bujany.
Morpheus A. MaponosNauczyciel: Zaklęcia - Urodziny : 20/08/1974
Wiek : 50
Skąd : Islandia
Krew : Czysta
Re: Sala Pierwszoroczniaków
- I co z tego, że nie pytałeś. Mam ochotę to mówię. Jeśli uważałeś, że zapytam o zgodę to się pomyliłeś – zrobiła jedną z tych swoich groźnych min. W zachowaniu tego kretyna było coś dziwnego. Twyla patrzyła jak kręci nadgarstkiem co sprawiało mu ból. Zaczęła coś podejrzewać. Z namysłu wyrwał ją dopiero głos chłopaka.
- Haha, ale zabawne. Normalnie suchar roku. Coś Ci powiem. Najlepiej będzie jak zamkniesz twarz. Możesz też ściągnąć tą głupią maskę. No chyba, że miałeś jakiś wypadek i tak Cię oszpeciło – była gotowa na dobrą kłótnię. Tylko na to czekała. Jeśli uważał dziewczynę za poczwarę to musiał być niewiarygodnie odważny by jej o tym powiedzieć. Zachowanie godne podziwu.
- Chciałbyś. Nie zamierzam nigdzie iść, a tym bardziej po jedzenie dla Ciebie – co ten typek sobie wyobrażał. Ślizgonka nie będzie robiła za służącą. Co to, to nie. Mógł to sobie wybić z tej pustej główki. Chciała mu pokazać, że jest przygotowana na ewentualną obronę więc wyciągnęła z kieszeni różdżkę i położyła ją sobie na brzuchu nie zdejmując z niej jednak ręki, tak na wszelki wypadek. Przezorny zawsze ubezpieczony.
- Haha, ale zabawne. Normalnie suchar roku. Coś Ci powiem. Najlepiej będzie jak zamkniesz twarz. Możesz też ściągnąć tą głupią maskę. No chyba, że miałeś jakiś wypadek i tak Cię oszpeciło – była gotowa na dobrą kłótnię. Tylko na to czekała. Jeśli uważał dziewczynę za poczwarę to musiał być niewiarygodnie odważny by jej o tym powiedzieć. Zachowanie godne podziwu.
- Chciałbyś. Nie zamierzam nigdzie iść, a tym bardziej po jedzenie dla Ciebie – co ten typek sobie wyobrażał. Ślizgonka nie będzie robiła za służącą. Co to, to nie. Mógł to sobie wybić z tej pustej główki. Chciała mu pokazać, że jest przygotowana na ewentualną obronę więc wyciągnęła z kieszeni różdżkę i położyła ją sobie na brzuchu nie zdejmując z niej jednak ręki, tak na wszelki wypadek. Przezorny zawsze ubezpieczony.
Re: Sala Pierwszoroczniaków
Opuścił ręce w geście bezradności i pomału zaczął gestykulować mówiąc bardzo powoli.
- O żadne pozwolenie też się nie pytałem, więc nie rozumiem co ty ode mnie chcesz - mówił powoli jak do jakiegoś imbecyla. Miał nadzieję, że teraz go zrozumie i się zamknie tak jak to mu poleciła. Jej groźne spojrzenia nic a nic na niego nie działały. Pod tym względem był bardzo odporny i zazwyczaj źle się kończyło dla kogoś kto próbował wpływać na jego umysł. Dlatego kiedy to usłyszał, że dziewczyna ma coś mu powiedzieć to podłożył rękę pod głowę i opierając ją o pięść słuchał ją w wielkim skupieniu. Może będzie to coś ważnego, jakiś jej sekret. Wtedy należy go zrozumieć jak najbardziej, zapamiętać jak najdokładniej, by po tym opowiedzieć wszystkim dookoła.
Ależ się rozczarował kiedy to usłyszał jak rozmówczyni starała się mu dopiec.
- Niestety nie mogę, wciąż muszę na ciebie patrzeć, a to naprawdę, naprawdę boli. Mam tylko nadzieję, że to nie jest zaraźliwe, ale skoro już zauważyłaś jakieś skutki uboczne rozmowy z tobą, to może naprawdę powinienem jakąś założyć? - Odpowiedział i wzdrygnął się jakby zobaczył w myślach swoją twarz kiedy to nie postarał się o maskę. Późniejsze jej słowa spowodowały, że wyglądał na załamanego. Serio chciała mu to zrobić i katować go swoim wyglądem?
- No weź się zlituj. Nawet swoim największym wrogą nie życzyłbym aby musieli znosić to co ja teraz - dodał i zasłonił się ręką by nie musieć przez chwilę z nią mierzyć się na spojrzenia. I w tej chwili wyciągnęła swoją różdżkę kładąc ją na brzuchu. Jak to? Już skończyła swoją grę? Teraz pewnie dojdzie do bójki, a tak świetnie się bawiłem. - pomyślał mrużąc nieco oczy i świdrując swoimi niebieskimi oczami starał się wyczytać cokolwiek z jej myśli, mimiki twarzy, cokolwiek. Musiał przyznać, że nawet godny przeciwnik mu się trafił. Co ich jednak odróżniało? On nie potrzebował słów by zrobić różdżką krzywdę. Wystarczyło machnięcie by przemienić dziewczynę w bezbronne zwierzątko. A wtedy będzie mógł z nią zrobić co tylko zechce. A trzymając różdżkę wyciągniętą naprawdę igrała z ogniem. Zwłaszcza, że on wiedział. Wiedział, że przyszła tutaj tylko po to by odpłacić mu się za tą pobudkę. Bo niby czemu ktokolwiek by szukał innego powodu by z nim siedzieć w jednym pokoju? I to w dodatku z wyciągniętą różdżką.
- O żadne pozwolenie też się nie pytałem, więc nie rozumiem co ty ode mnie chcesz - mówił powoli jak do jakiegoś imbecyla. Miał nadzieję, że teraz go zrozumie i się zamknie tak jak to mu poleciła. Jej groźne spojrzenia nic a nic na niego nie działały. Pod tym względem był bardzo odporny i zazwyczaj źle się kończyło dla kogoś kto próbował wpływać na jego umysł. Dlatego kiedy to usłyszał, że dziewczyna ma coś mu powiedzieć to podłożył rękę pod głowę i opierając ją o pięść słuchał ją w wielkim skupieniu. Może będzie to coś ważnego, jakiś jej sekret. Wtedy należy go zrozumieć jak najbardziej, zapamiętać jak najdokładniej, by po tym opowiedzieć wszystkim dookoła.
Ależ się rozczarował kiedy to usłyszał jak rozmówczyni starała się mu dopiec.
- Niestety nie mogę, wciąż muszę na ciebie patrzeć, a to naprawdę, naprawdę boli. Mam tylko nadzieję, że to nie jest zaraźliwe, ale skoro już zauważyłaś jakieś skutki uboczne rozmowy z tobą, to może naprawdę powinienem jakąś założyć? - Odpowiedział i wzdrygnął się jakby zobaczył w myślach swoją twarz kiedy to nie postarał się o maskę. Późniejsze jej słowa spowodowały, że wyglądał na załamanego. Serio chciała mu to zrobić i katować go swoim wyglądem?
- No weź się zlituj. Nawet swoim największym wrogą nie życzyłbym aby musieli znosić to co ja teraz - dodał i zasłonił się ręką by nie musieć przez chwilę z nią mierzyć się na spojrzenia. I w tej chwili wyciągnęła swoją różdżkę kładąc ją na brzuchu. Jak to? Już skończyła swoją grę? Teraz pewnie dojdzie do bójki, a tak świetnie się bawiłem. - pomyślał mrużąc nieco oczy i świdrując swoimi niebieskimi oczami starał się wyczytać cokolwiek z jej myśli, mimiki twarzy, cokolwiek. Musiał przyznać, że nawet godny przeciwnik mu się trafił. Co ich jednak odróżniało? On nie potrzebował słów by zrobić różdżką krzywdę. Wystarczyło machnięcie by przemienić dziewczynę w bezbronne zwierzątko. A wtedy będzie mógł z nią zrobić co tylko zechce. A trzymając różdżkę wyciągniętą naprawdę igrała z ogniem. Zwłaszcza, że on wiedział. Wiedział, że przyszła tutaj tylko po to by odpłacić mu się za tą pobudkę. Bo niby czemu ktokolwiek by szukał innego powodu by z nim siedzieć w jednym pokoju? I to w dodatku z wyciągniętą różdżką.
Morpheus A. MaponosNauczyciel: Zaklęcia - Urodziny : 20/08/1974
Wiek : 50
Skąd : Islandia
Krew : Czysta
Re: Sala Pierwszoroczniaków
Ta gestykulacja, którą prezentował chłopak, aż się prosiła o to by ją przedrzeźniać oraz wyśmiać. W duchu tak właśnie zrobiła. Zamierzała innym sposobem rozzłościć tego idiotę. Może dojdzie do jakiejś zwyczajnej bójki, nie magicznej, lecz normalnej. W ten czas wybiłaby mu te ząbki i już nie szczerzyłby tej swojej paskudnej japki.
- A myślisz, że mnie nie boli twój widok? Żeby wyglądać tak świetnie jak ja trzeba na to pracować. Zrób przysługę całemu światu i zapadnij się gdzieś głęboko pod ziemię – teraz doskonale wiedziała co na niego działało. Wystarczyło, że posiedzi z nim chwilę, a do szału doprowadzi go sam widok atrakcyjnej kobiety. Przez moment pomyślała, że jest gejem co na jej twarzy odzwierciedliło się chłodnym uśmiechem.
- Nie znam takiego czegoś jak litość. Kłap pyskiem dalej, a przekonasz się o tym na własnej skórze – udzieliła rozmówcy ostrzeżenie. Jeśli przeszkadza mu jej wygląd to dla swojej własnej uciechy będzie za nim łazić i zwyczajnie na niego patrzeć. Może będzie tak rozzłoszczony, że wydrapie sobie oczy? Dobrze by było. Liczyła wręcz na to.
- Z twoich wypowiedzi wnioskuję, iż jesteś mocny tylko w gębie, dla mnie to dobrze bo nikt oprócz Ciebie nie chce się ze mną kłócić. Jedni to strachajły, a drudzy martwią się o stan swojej psychiki po ewentualnym kontakcie z moją osobą – odparła z nieukrywaną nutą obrzydzenia.
Dzisiejszego dnia zapomniała o tym, że ostatnio była dla kogoś miła. Tfuu.. ona i bycie miłą. Niewiarygodne. Dostała niemiłych ciarek na samo wspomnienie o wizycie nad jeziorem. W towarzystwie tego osobnika nie pozwoli sobie na to. Jest teraz w pełni sił. Nic nie przyćmiewa jej czarnych jak noc myśli. Zaczęła nawet obmyślać nowe i ciekawsze tortury, którym poddałaby siedzącego niedaleko ślizgona. Byłoby bardzo zabawnie. Chętnie zobaczyłaby siebie w lustrze pokrytą czerwoną posoką. Może nawet zrobiłaby sobie płaszcz ze skóry ofiary. W głowie Snow nakręcany był coraz to bardziej psychopatyczny film. Brakowało tylko popcornu.
- A myślisz, że mnie nie boli twój widok? Żeby wyglądać tak świetnie jak ja trzeba na to pracować. Zrób przysługę całemu światu i zapadnij się gdzieś głęboko pod ziemię – teraz doskonale wiedziała co na niego działało. Wystarczyło, że posiedzi z nim chwilę, a do szału doprowadzi go sam widok atrakcyjnej kobiety. Przez moment pomyślała, że jest gejem co na jej twarzy odzwierciedliło się chłodnym uśmiechem.
- Nie znam takiego czegoś jak litość. Kłap pyskiem dalej, a przekonasz się o tym na własnej skórze – udzieliła rozmówcy ostrzeżenie. Jeśli przeszkadza mu jej wygląd to dla swojej własnej uciechy będzie za nim łazić i zwyczajnie na niego patrzeć. Może będzie tak rozzłoszczony, że wydrapie sobie oczy? Dobrze by było. Liczyła wręcz na to.
- Z twoich wypowiedzi wnioskuję, iż jesteś mocny tylko w gębie, dla mnie to dobrze bo nikt oprócz Ciebie nie chce się ze mną kłócić. Jedni to strachajły, a drudzy martwią się o stan swojej psychiki po ewentualnym kontakcie z moją osobą – odparła z nieukrywaną nutą obrzydzenia.
Dzisiejszego dnia zapomniała o tym, że ostatnio była dla kogoś miła. Tfuu.. ona i bycie miłą. Niewiarygodne. Dostała niemiłych ciarek na samo wspomnienie o wizycie nad jeziorem. W towarzystwie tego osobnika nie pozwoli sobie na to. Jest teraz w pełni sił. Nic nie przyćmiewa jej czarnych jak noc myśli. Zaczęła nawet obmyślać nowe i ciekawsze tortury, którym poddałaby siedzącego niedaleko ślizgona. Byłoby bardzo zabawnie. Chętnie zobaczyłaby siebie w lustrze pokrytą czerwoną posoką. Może nawet zrobiłaby sobie płaszcz ze skóry ofiary. W głowie Snow nakręcany był coraz to bardziej psychopatyczny film. Brakowało tylko popcornu.
Re: Sala Pierwszoroczniaków
Wybuchnął śmiechem tak długo tłumionym, a śmiech ten zalał całe pomieszczenie niczym fala tsunami i trwał długo. Nie mógł się powstrzymać, nie nadążając z łapaniem powietrza by móc swobodnie śmiać się dalej z dziewczyny. I kiedy to się wydawało, że w końcu przestaje się śmiać, to wystarczyło małe spojrzenie na ślizgonkę by dalej kontynuować psychopatyczny śmiech, a raczej rechot z rozmówczyni.
- Jeśli twierdzisz, że tak wyglądasz po tym jak dużo czasu spędziłaś nad swoim wyglądem to boję się pomyśleć jak wyglądasz bez tej tapety. To już zapewne pocałunek dementora jest przyjemniejszym doznaniem niż patrzenie na ciebie bez tej maski. Ten obraz zabiłby zapewne bazyliszka, jego moc nie zdążyła by cię spetryfikować, bo prędzej byś mu oczy wypaliła - również się wzdrygnął. Małpował jej zachowanie? Nie raczej przedrzeźniał. Jej kolejne słowa dały mu dużo do myślenia, ale nie dla tego, że wziął jej groźby na poważnie. Miała taką idealną szansę aby zaatakować, to dlaczego tego nie zrobiła? A może... Nie! Nie bądź idiotą, nie daj się jej nabrać na "chciałam tylko odpocząć". Pssss naprawdę myślała, że dam się tak łatwo zwieść? - Próbował rozpracować spisek przeciwko niemu i dopiero kolejne słowa znów wyrwały go z objęć chorego umysłu.
Znów zaczęła paplać na temat... Uwaga! Tak dla odmiany: Na jego temat. Masochistka? Nie wygląda na taką, a jednak wyraźnie powiedziała, że lubi jak ktoś na nią naskakuje. Ludzie mają dziwne fetysze, a mówią, że to ja jestem nienormalny. - Skomentował wszystko w myślach kręcąc głową z niedowierzaniem.
- Nie moja wina, że inni to cipy i boją się własnego cienia - odpowiedział robiąc dłuższą przerwę podczas której jego mimika zmieniła się całkowicie. Drobny uśmieszek zniknął, rozbawienie także, a zamiast tego nałożył maskę nr 5. Najgorszą ze wszystkich jakie miał. Twarz przecinał ohydny uśmiech, oczy bez żadnego wewnętrznego blasku, a stały się matowe. Maniakalnie rządne jakiejś rzezi, której nawet Bosch nie byłby w stanie namalować, bądź nie powstydziłby się takiej wizji nawet sam Joe Coleman. Spojrzenie to wbijało się niczym nóż w ciało kobiety i zamierzał aby tkwiło tam jeszcze przez chwilę.
- Tak samo jak ci, co mieli już co najmniej dwie okazje by zaatakować, a skończyło się tylko na dalszej gadce szmatce - dodał w końcu szczerząc swoje kły jeszcze bardziej. Niczym dzikie zwierze przed atakiem. Starała się go ostrzec, aby nie atakował. Tak więc teraz jego kolej. On wolał inne tortury. Takie które nie zabiją ofiary, lecz zrobią z niego kompletnego świra. Działał jak crucio, wnikał o wiele głębiej niż materialne narzędzie tortur.
- Jeśli twierdzisz, że tak wyglądasz po tym jak dużo czasu spędziłaś nad swoim wyglądem to boję się pomyśleć jak wyglądasz bez tej tapety. To już zapewne pocałunek dementora jest przyjemniejszym doznaniem niż patrzenie na ciebie bez tej maski. Ten obraz zabiłby zapewne bazyliszka, jego moc nie zdążyła by cię spetryfikować, bo prędzej byś mu oczy wypaliła - również się wzdrygnął. Małpował jej zachowanie? Nie raczej przedrzeźniał. Jej kolejne słowa dały mu dużo do myślenia, ale nie dla tego, że wziął jej groźby na poważnie. Miała taką idealną szansę aby zaatakować, to dlaczego tego nie zrobiła? A może... Nie! Nie bądź idiotą, nie daj się jej nabrać na "chciałam tylko odpocząć". Pssss naprawdę myślała, że dam się tak łatwo zwieść? - Próbował rozpracować spisek przeciwko niemu i dopiero kolejne słowa znów wyrwały go z objęć chorego umysłu.
Znów zaczęła paplać na temat... Uwaga! Tak dla odmiany: Na jego temat. Masochistka? Nie wygląda na taką, a jednak wyraźnie powiedziała, że lubi jak ktoś na nią naskakuje. Ludzie mają dziwne fetysze, a mówią, że to ja jestem nienormalny. - Skomentował wszystko w myślach kręcąc głową z niedowierzaniem.
- Nie moja wina, że inni to cipy i boją się własnego cienia - odpowiedział robiąc dłuższą przerwę podczas której jego mimika zmieniła się całkowicie. Drobny uśmieszek zniknął, rozbawienie także, a zamiast tego nałożył maskę nr 5. Najgorszą ze wszystkich jakie miał. Twarz przecinał ohydny uśmiech, oczy bez żadnego wewnętrznego blasku, a stały się matowe. Maniakalnie rządne jakiejś rzezi, której nawet Bosch nie byłby w stanie namalować, bądź nie powstydziłby się takiej wizji nawet sam Joe Coleman. Spojrzenie to wbijało się niczym nóż w ciało kobiety i zamierzał aby tkwiło tam jeszcze przez chwilę.
- Tak samo jak ci, co mieli już co najmniej dwie okazje by zaatakować, a skończyło się tylko na dalszej gadce szmatce - dodał w końcu szczerząc swoje kły jeszcze bardziej. Niczym dzikie zwierze przed atakiem. Starała się go ostrzec, aby nie atakował. Tak więc teraz jego kolej. On wolał inne tortury. Takie które nie zabiją ofiary, lecz zrobią z niego kompletnego świra. Działał jak crucio, wnikał o wiele głębiej niż materialne narzędzie tortur.
Morpheus A. MaponosNauczyciel: Zaklęcia - Urodziny : 20/08/1974
Wiek : 50
Skąd : Islandia
Krew : Czysta
Re: Sala Pierwszoroczniaków
Nie powiedziała nic śmiesznego, a ten ryknął śmiechem. Na pewno miał coś nie tak z cabezą. Było to widać gołym okiem. Dziewczyna coraz bardziej nienawidziła tego typka. Przekraczał wszelkie granice. Tak mało brakuje żeby skoczyła na niego i wbiła mu różdżkę między żebra.
- Tymi słowami tylko utwierdzasz mnie w przekonaniu, że wolisz chłopców albo dostałeś porządnego kopa w dupę od jakiejś panny i teraz mścisz się na wszystkich innych – zaśmiała się. Musiało go to zaboleć. Nie było innego wyjścia. Nie odpuści mu tak łatwo. Spróbuje dowiedzieć się czegoś więcej na ten temat. Przy następnej okazji będzie lepiej przygotowana na spotkanie z chorym umysłowo dzieciakiem.
- Ja przynajmniej mam jakąś obronę przeciwko bazyliszkowi, a Ty? Pff.. Padłbyś na miejscu. Nie zdążyłbyś nawet wyjąć tego swojego patyczka, który raczysz nazywać różdżką – jeśli jesteś słabszy w atakowaniu przyjmij wszystko ze śmiechem i godnością, a w taki właśnie sposób możesz pokonać wroga nawet nie tracąc sił. Wierzyła w to bo nie raz zadziałało. W myślach dodała krótko: Podejdź bliżej kotku, a wbiję Ci ostre pazurki w tętnicę szyjną. Będziesz obficie krwawił, a ja obmyję ciało ciepłym płynem.
Wyraz twarzy pajaca zmienił się diametralnie. Wyglądał jak psychol w całej okazałości. Haa.. nie przestraszy jej tym. Nie z nią takie numery. Nagle zmieniła taktykę. Teraz postanowiła być przesłodko urocza. Piwne tęczówki zalały świecące ogniki, pomarańczowy kolor przy źrenicach był teraz jeszcze bardziej widoczny, usta wykrzywiły się w sympatycznym uśmiechu. W śmiechu przesiąkniętym słodem dało się usłyszeć ciepłą nutę. Narzucona osłona chłodu i złości przybrała na sile choć była niewidoczna. W Twyli zamieszkały dwie skrajnie różne osobowości. Kochana, przyjacielska duszyczka oraz sadystka z zamiłowaniem do bólu.
- Oj wiem, że mówisz o mnie – machnęła zaczepnie ręką. Oczywiście tą, w której nie trzymała różdżki. - Coś Ci przeszkadza to wyjdź. Ja spokojnie prześpię się na sofie może z godzinkę albo dwie – nie przestała mówić tym słodkim głosikiem. Widok wyszczerzonych do niej kłów nie działał tak jak zapewne chłopak myślał. Wydawał się być coraz bardziej dziki jakby chciał ją rozszarpać gołymi rękoma. Słodka minka, która wpełzła na oblicze ślizgonki miała za zadanie zmylenie wroga.
- Tymi słowami tylko utwierdzasz mnie w przekonaniu, że wolisz chłopców albo dostałeś porządnego kopa w dupę od jakiejś panny i teraz mścisz się na wszystkich innych – zaśmiała się. Musiało go to zaboleć. Nie było innego wyjścia. Nie odpuści mu tak łatwo. Spróbuje dowiedzieć się czegoś więcej na ten temat. Przy następnej okazji będzie lepiej przygotowana na spotkanie z chorym umysłowo dzieciakiem.
- Ja przynajmniej mam jakąś obronę przeciwko bazyliszkowi, a Ty? Pff.. Padłbyś na miejscu. Nie zdążyłbyś nawet wyjąć tego swojego patyczka, który raczysz nazywać różdżką – jeśli jesteś słabszy w atakowaniu przyjmij wszystko ze śmiechem i godnością, a w taki właśnie sposób możesz pokonać wroga nawet nie tracąc sił. Wierzyła w to bo nie raz zadziałało. W myślach dodała krótko: Podejdź bliżej kotku, a wbiję Ci ostre pazurki w tętnicę szyjną. Będziesz obficie krwawił, a ja obmyję ciało ciepłym płynem.
Wyraz twarzy pajaca zmienił się diametralnie. Wyglądał jak psychol w całej okazałości. Haa.. nie przestraszy jej tym. Nie z nią takie numery. Nagle zmieniła taktykę. Teraz postanowiła być przesłodko urocza. Piwne tęczówki zalały świecące ogniki, pomarańczowy kolor przy źrenicach był teraz jeszcze bardziej widoczny, usta wykrzywiły się w sympatycznym uśmiechu. W śmiechu przesiąkniętym słodem dało się usłyszeć ciepłą nutę. Narzucona osłona chłodu i złości przybrała na sile choć była niewidoczna. W Twyli zamieszkały dwie skrajnie różne osobowości. Kochana, przyjacielska duszyczka oraz sadystka z zamiłowaniem do bólu.
- Oj wiem, że mówisz o mnie – machnęła zaczepnie ręką. Oczywiście tą, w której nie trzymała różdżki. - Coś Ci przeszkadza to wyjdź. Ja spokojnie prześpię się na sofie może z godzinkę albo dwie – nie przestała mówić tym słodkim głosikiem. Widok wyszczerzonych do niej kłów nie działał tak jak zapewne chłopak myślał. Wydawał się być coraz bardziej dziki jakby chciał ją rozszarpać gołymi rękoma. Słodka minka, która wpełzła na oblicze ślizgonki miała za zadanie zmylenie wroga.
Re: Sala Pierwszoroczniaków
I znów błąd, jak ktoś kto nie odczuwa pociągu do nikogo może czuć się urażonym z tego powodu. Gdyby był gejem to mógłby poczuć się zmieszany, gdyby lubił cycki to czułby się obrażonym, ale skoro nie wiedział o tym prawie nic a nic więc nie rozumiał jak miało mu to niby dopiec, co było widać po jego twarzy. Zupełne nic, brak jakichkolwiek emocji odnośnie jej poprzednich słów. Tylko jedna brew zawędrowała nieco wyżej bo widocznie jej to sprawiło jakąś przyjemność, ale czemu? Tego nie rozumiał.
- Długa jest moja lista co lubię. No ale cóż, to już moja sprawa - odpowiedział obojętnie wzruszając ramionami. A na jego temat ciężko jest się czegoś dowiedzieć. Bo w zasadzie wszyscy znają go tak samo, czyli w ogóle. Daremne jest więc szukanie jakiejś dziewczyny z którą chodził, bo taka nie istnieje. A jeśli istniała to nie tutaj w szkole i jeśli coś mu zrobiła to już dawno była zakopana żywcem dwadzieścia metrów pod ziemią i posłużyła jako nawóz dla drzewka które tam posadził.
- Nie do końca, wystarczy oddzielić ci głowę od reszty ciała i nosić ją cały czas schowaną w worku. Jak głowę meduzy- odpowiedział przechylając lekko głowę w bok. Wątpił czy będzie wiedziała o co mu chodziło, ale nie zamierzał jej tego tłumaczyć to to byłaby syzyfowa praca. Na temat swojej różdżki mu się nawet nie chciało rozmawiać, bo gdyby się dowiedziała co jest rdzeniem różdżki to jeszcze by narobiła w gacie, a wystarczyło mu to, że musi siedzieć i patrzeć się na nią, brakowało jeszcze tego aby śmierdziało. To co stało się później go zszokowało. Cukierkowa maska? To ona miała w ogóle taką? Zaśmiał się pod nosem i pokręcił ponownie głową. Co ona miała zamiar uzyskać? Przecież wiedział jak wygląda jej normalna twarz. Było trzeba już od początku stosować tą maskę, a nie nagle teraz ją zakładasz. Co za kiepski strateg. I ona śmie mi grozić? - Patrzył się prosto w jej świecące się ślepia nie odrywając od nich wzroku. Chciała go uwieść? GO?
Zaczął klaskać w dłonie wykonując zamaszyste powolne ruchy. Jak do tej pory ruszał się cały czas jak mucha w smole. Jakby był tym typem, który całe życie oszczędza energię bo ma jej jakiś określony limit.
- Brawo, naprawdę brawo. Nie spodziewałem się, że możesz to zrozumieć. Właśnie urosłaś mi w oczach z wielkości pchły do karalucha - odpowiedział cały czas bijąc jej brawo. Spodziewała się, że jej odpuści bo zaczęła wyglądać jak bezbronna dziewczynka? Wręcz przeciwnie, nie cierpiał takowych. Słabszych się zawsze gnoiło. Wygrywali tylko ci najsilniejsi inni byli dla nich tylko pokarmem. Więc zakładając ją stała się z rywalki tylko workiem mięsa.
- Jeśli chcesz to śpij nie będę ci przeszkadzać i każdy z nas zajmie się swoimi sprawami.
- Długa jest moja lista co lubię. No ale cóż, to już moja sprawa - odpowiedział obojętnie wzruszając ramionami. A na jego temat ciężko jest się czegoś dowiedzieć. Bo w zasadzie wszyscy znają go tak samo, czyli w ogóle. Daremne jest więc szukanie jakiejś dziewczyny z którą chodził, bo taka nie istnieje. A jeśli istniała to nie tutaj w szkole i jeśli coś mu zrobiła to już dawno była zakopana żywcem dwadzieścia metrów pod ziemią i posłużyła jako nawóz dla drzewka które tam posadził.
- Nie do końca, wystarczy oddzielić ci głowę od reszty ciała i nosić ją cały czas schowaną w worku. Jak głowę meduzy- odpowiedział przechylając lekko głowę w bok. Wątpił czy będzie wiedziała o co mu chodziło, ale nie zamierzał jej tego tłumaczyć to to byłaby syzyfowa praca. Na temat swojej różdżki mu się nawet nie chciało rozmawiać, bo gdyby się dowiedziała co jest rdzeniem różdżki to jeszcze by narobiła w gacie, a wystarczyło mu to, że musi siedzieć i patrzeć się na nią, brakowało jeszcze tego aby śmierdziało. To co stało się później go zszokowało. Cukierkowa maska? To ona miała w ogóle taką? Zaśmiał się pod nosem i pokręcił ponownie głową. Co ona miała zamiar uzyskać? Przecież wiedział jak wygląda jej normalna twarz. Było trzeba już od początku stosować tą maskę, a nie nagle teraz ją zakładasz. Co za kiepski strateg. I ona śmie mi grozić? - Patrzył się prosto w jej świecące się ślepia nie odrywając od nich wzroku. Chciała go uwieść? GO?
Zaczął klaskać w dłonie wykonując zamaszyste powolne ruchy. Jak do tej pory ruszał się cały czas jak mucha w smole. Jakby był tym typem, który całe życie oszczędza energię bo ma jej jakiś określony limit.
- Brawo, naprawdę brawo. Nie spodziewałem się, że możesz to zrozumieć. Właśnie urosłaś mi w oczach z wielkości pchły do karalucha - odpowiedział cały czas bijąc jej brawo. Spodziewała się, że jej odpuści bo zaczęła wyglądać jak bezbronna dziewczynka? Wręcz przeciwnie, nie cierpiał takowych. Słabszych się zawsze gnoiło. Wygrywali tylko ci najsilniejsi inni byli dla nich tylko pokarmem. Więc zakładając ją stała się z rywalki tylko workiem mięsa.
- Jeśli chcesz to śpij nie będę ci przeszkadzać i każdy z nas zajmie się swoimi sprawami.
Morpheus A. MaponosNauczyciel: Zaklęcia - Urodziny : 20/08/1974
Wiek : 50
Skąd : Islandia
Krew : Czysta
Re: Sala Pierwszoroczniaków
- No, no, no, ktoś tu ma pojęcie o mitologii greckiej. Bardzo ładnie – po tym kompletnie przestała go słuchać. W myślach używała na nim najróżniejszych narzędzi tortur, na przykład: mokrego krzesła, hiszpańskich butów, kociej łapki czy kołyski Judasza. Najlepszy efekt dawała chyba kocia łapka. Za pomocą zwykłych poręcznych grabi mogła zedrzeć ciało z ofiary, począwszy od skóry aż do samych kości. Z namysłu wyrwało ją klaskanie w dłonie. Spojrzała na niego spode łba. O co mu kurwa chodzi? - pomyślała. Musiała jakoś to wszystko teraz odkręcić. Wstała z sofy, podeszła do niego, przypieprzyła mu różdżką w twarz i usiadła na wcześniej zajmowanym miejscu.
- W każdej chwili możesz wyjść. Chcę iść spać do jasnej cholery – wskazała ręką na drzwi. Tym zachowaniem zapewne rozzłościła ślizgona. Była gotowa na dobrą jatkę. Zrzuciła wszelkie maski i osłony. Pozostała tylko prawdziwa ona. Wredna, zepsuta do szpiku kości, sukowata jędza. Koniec tych gierek. Czas wyłożyć karty na stół. Co ma być to będzie – zaczynało ją to wszystko męczyć. Uważał, że jest głupią dziewczyną, ale nie wie do czego jest zdolna. Nie zna jej i nigdy nie pozna. Zasób możliwości Snow jest niewyczerpany. Ma dzieciuszek szczęście, że jeszcze nie odkrył jedynego słabego punktu siódmoklasistki. Gdyby o nim wiedział rozpętałby mu piekło na ziemi. Obudziłaby wszystkie diabły, a z chłopaka nie zostałoby nic, nawet proszek.
- W każdej chwili możesz wyjść. Chcę iść spać do jasnej cholery – wskazała ręką na drzwi. Tym zachowaniem zapewne rozzłościła ślizgona. Była gotowa na dobrą jatkę. Zrzuciła wszelkie maski i osłony. Pozostała tylko prawdziwa ona. Wredna, zepsuta do szpiku kości, sukowata jędza. Koniec tych gierek. Czas wyłożyć karty na stół. Co ma być to będzie – zaczynało ją to wszystko męczyć. Uważał, że jest głupią dziewczyną, ale nie wie do czego jest zdolna. Nie zna jej i nigdy nie pozna. Zasób możliwości Snow jest niewyczerpany. Ma dzieciuszek szczęście, że jeszcze nie odkrył jedynego słabego punktu siódmoklasistki. Gdyby o nim wiedział rozpętałby mu piekło na ziemi. Obudziłaby wszystkie diabły, a z chłopaka nie zostałoby nic, nawet proszek.
Re: Sala Pierwszoroczniaków
Znów go zaskoczyła i to dość pozytywnie, czyli też nie była jej obca mitologia grecka? W dodatku przestała się odzywać przez co na twarzy chłopaka pojawił się wredny, triumfalny uśmiech. Dała sobie spokój, wiedząc widocznie, że on za pewnie może tak całymi godzinami. Co do narzędzi tortur to mokre krzesełko mogłoby mu się nawet spodobać. O ile chciałaby go nim torturować, a nie po prostu utopić. Ale zanurzenie w wodzie i podtapianie? Toż to czysta rozrywka! Zwłaszcza dla takiego osobnika. Jednak to odstawmy na bok, przynajmniej na chwilę. Przestała zwracać na niego uwagę więc i on się położył, co prawda nie na długo, ponieważ dziewczyna wstała i kierowała się w jego stronę. Co idzie po buziaka? - Pomyślał uśmiechając się i kiedy była naprzeciwko niego to zrobił ten cholerny dzióbek. Nie przewidział tego, że dziewczyny mózg działał z jakimś opóźnieniem przez co dopiero teraz dotarły do niej jego wszystkie słowa. Bo inaczej nie potrafił nazwać tego co właśnie zrobiła. Poczuł jak jej patyczek przesuwa się po jego poliku, zostawiając czerwoną, piekącą linię prawie od samego ucha po nos. A potem jakby nigdy nic oddaliła się od niego? Odwróciła się plecami do NIEGO? Co to wszystko niby miało znaczyć? Obrócił twarz w jej stronę patrząc jak się oddala, po prostu siada na swoim poprzednim miejscu i wskazuje mu drzwi. Tego było już za wiele. Jego różdżka już wykonywała skomplikowany znak. Pierwsze zaklęcie, tak jak planował już wcześniej nie było zwyczajnym czarem, a jego największym atutem, transmutacją. Otóż przemienił dziewczynę w leniwca, a dopiero później przekręcając dłoń w nadgarstku warknął kolejne zaklęcie.
- Immobilus! - Ciekawiło go czy w ogóle będzie widać jak się porusza jako spowolniony leniwiec.
- Kurwa - zaklął po polsku - Teraz nie ma szans abym stąd wyszedł.
- Immobilus! - Ciekawiło go czy w ogóle będzie widać jak się porusza jako spowolniony leniwiec.
- Kurwa - zaklął po polsku - Teraz nie ma szans abym stąd wyszedł.
Morpheus A. MaponosNauczyciel: Zaklęcia - Urodziny : 20/08/1974
Wiek : 50
Skąd : Islandia
Krew : Czysta
Re: Sala Pierwszoroczniaków
Myślał, że dostanie buziaka? Takiego wała. Już wolałaby zatopić twarz we wrzątku niż go pocałować. Oby tylko ten czerwony ślad na jego gębie został mu na długo. Kiedy usiadła na swoim miejscu ten nie wytrzymał i zamienił ją w spowolnionego czarem leniwca. Haa.. Teraz przynajmniej dziewczyna będzie mogła sobie pospać. Jak już odzyska swoje ciało nie omieszka za to podziękować. Trafnie wybrał zwierzątko. Leniwce są takie słodkie. Twyla wykrzywiła leniwcze usta w delikatnym uśmiechu po czym poowooli położyła się i wpatrywała w ślizgona. Myślała o tym co wcześniej. Czy ten ktoś ma słaby punkt, który mogłaby wykorzystać przeciwko niemu? Jeśli będzie musiała przetrząśnie niebo i ziemię aby się tego dowiedzieć. Nawet zapyta o to swojego ojca chrzestnego szatana. Z takim charakterem jak tego tutaj z pewnością miał do czynienia z diabłem.
Dziewczyna wtuliła głowę w ramię pokryte futrem i powoli przymykała oczy. Jej jedyne dzisiejsze marzenie już niedługo zostanie spełnione. Przestał ją obchodzić świat zewnętrzny. Teraz liczył się tylko i wyłącznie sen.
Twylę ogarnęła błoga cisza i spokój gdy myślami powędrowała do brazylijskich lasów. Wisiała na drzewie. Pomalutku zeszła z niego i ujrzała u jego stóp siedzącego ślizgona. Była na tyle blisko, że swobodni mogła zaatakować długimi, ostrymi jak brzytwa pazurami. Na początek wbiła dwa palce. Przekręcała je jakby próbowała przebić chłopaka na wylot. Tak też się stało. Kiedy wyciągnęła pazury z ciała od razu buchnęła z niego czerwona jak rubiny krew prosto w mordkę zwierzaczka. Jaka szkoda, że to był jedynie sen.
Dziewczyna wtuliła głowę w ramię pokryte futrem i powoli przymykała oczy. Jej jedyne dzisiejsze marzenie już niedługo zostanie spełnione. Przestał ją obchodzić świat zewnętrzny. Teraz liczył się tylko i wyłącznie sen.
Twylę ogarnęła błoga cisza i spokój gdy myślami powędrowała do brazylijskich lasów. Wisiała na drzewie. Pomalutku zeszła z niego i ujrzała u jego stóp siedzącego ślizgona. Była na tyle blisko, że swobodni mogła zaatakować długimi, ostrymi jak brzytwa pazurami. Na początek wbiła dwa palce. Przekręcała je jakby próbowała przebić chłopaka na wylot. Tak też się stało. Kiedy wyciągnęła pazury z ciała od razu buchnęła z niego czerwona jak rubiny krew prosto w mordkę zwierzaczka. Jaka szkoda, że to był jedynie sen.
Re: Sala Pierwszoroczniaków
Musiało jej się widocznie bardzo spać, skoro pomimo tego nawet nie zareagowała.
- Accio różdżka - powiedział przywołując do swojej ręki jej różdżkę. Przyda się. Może w końcu różdżka zaakceptuje nowego właściciela. Bardziej zdolnego czarodzieja. Skoro tamta dziewczyna potrzebuje różdżki tylko do bicia nią, to aż żal aby się tak marnowała. Był wściekły na nią i najchętniej zrobiłby jej powtórkę z dzisiejszego poranka, ale coś go powstrzymało i co gorsza sam nie wiedział co. Jednak kiedy to patrzył na tą dziewczynę to jedna część jego chciała ją zabić, przemienić to ciało zwierzęcia w jedną, wielką, krwawą plamę. Jednak druga kazała siedzieć na tyłku i dać jej się wyspać. Powtarzała, że na dzisiaj już starczy tej rozrywki. No i co najważniejsze, że musi w spokoju zaplanować dalsze tortury dla tego zwierzaczka. Właśnie! Zawsze chciał mieć własne zwierzątko w szkole. Ale regulamin nie pozwalał mieć większą ilość niż jedno. Tylko teraz największy problem... Przecież nie będzie chodził po szkole z leniwcem na smyczy prawda? A gdyby tak? Musiał zrobić coś by się nie rzucała w oczy. Nie za bardzo i miał już pomysł nawet co. Wyciągnął w jej stronę różdżkę i znów ją przemienił. Podczas snu nie powinna tego nawet odczuć, ale kiedy się obudzi czekać będzie ją mała niespodzianka. Na prawdę mała. A on ponownie rozłożył się wygodnie i masując policzek obserwował jej różdżkę starając się wybadać co to może być za drzewo.
- Accio różdżka - powiedział przywołując do swojej ręki jej różdżkę. Przyda się. Może w końcu różdżka zaakceptuje nowego właściciela. Bardziej zdolnego czarodzieja. Skoro tamta dziewczyna potrzebuje różdżki tylko do bicia nią, to aż żal aby się tak marnowała. Był wściekły na nią i najchętniej zrobiłby jej powtórkę z dzisiejszego poranka, ale coś go powstrzymało i co gorsza sam nie wiedział co. Jednak kiedy to patrzył na tą dziewczynę to jedna część jego chciała ją zabić, przemienić to ciało zwierzęcia w jedną, wielką, krwawą plamę. Jednak druga kazała siedzieć na tyłku i dać jej się wyspać. Powtarzała, że na dzisiaj już starczy tej rozrywki. No i co najważniejsze, że musi w spokoju zaplanować dalsze tortury dla tego zwierzaczka. Właśnie! Zawsze chciał mieć własne zwierzątko w szkole. Ale regulamin nie pozwalał mieć większą ilość niż jedno. Tylko teraz największy problem... Przecież nie będzie chodził po szkole z leniwcem na smyczy prawda? A gdyby tak? Musiał zrobić coś by się nie rzucała w oczy. Nie za bardzo i miał już pomysł nawet co. Wyciągnął w jej stronę różdżkę i znów ją przemienił. Podczas snu nie powinna tego nawet odczuć, ale kiedy się obudzi czekać będzie ją mała niespodzianka. Na prawdę mała. A on ponownie rozłożył się wygodnie i masując policzek obserwował jej różdżkę starając się wybadać co to może być za drzewo.
Morpheus A. MaponosNauczyciel: Zaklęcia - Urodziny : 20/08/1974
Wiek : 50
Skąd : Islandia
Krew : Czysta
Re: Sala Pierwszoroczniaków
Dziewczyna spała w najlepsze. Tylko sen się zmienił. Teraz główną rolę grał w nim kot, a tłem całej sytuacji było domowe zacisze. Ciekawe dlaczego. Tak więc urocze kocisko skoczyło na przedziurawionego człowieczka z pazurkami. Oj miał chłopiec pecha do tych pazurków. Te przednie zagnieździły się w jego oczach, a tylnie w szyi. Odpadłszy od twarzy ofiary zorientowała się, że na przednich łapkach ma niby buciki zrobione z dwóch wcześniej spoglądających na nią tępo kuleczek. Ofiara nawet się nie ruszyła, a wciąż żyła i z pewnością jeszcze długo pożyje skoro to tylko chory sen. Kociak spoglądał na nowe buciki z niemałym zainteresowaniem. Po obejrzeniu nabytku powędrowała do stojącej w kącie miseczki z mleczkiem. Chlipała i chlipała, aż naczynko było puste. Podeszła wtedy do kominka i zasnęła przed nim.
Obudziwszy się spostrzegła, że nie jest już leniwcem, a małym puchowym kiciusiem. Ah.. to stąd ta druga część snu. Wszystko jasne. Najwyraźniej chłopaka musiał ją przemienić kiedy słodko drzemała. Co tak właściwie miał zamiar z nią zrobić? Na pewno nie miał zamiaru jej głaskać. To by do niego nie pasowało. Przynajmniej odniosła takie wrażenie. Aby poznać przynajmniej część planu podreptała w jego stronę, wskoczyła na sofę, na której się rozwalił i usiadła mu na brzuchu.
- Miauuu, miaauuu – tylko tyle mogła ''powiedzieć''.
Obudziwszy się spostrzegła, że nie jest już leniwcem, a małym puchowym kiciusiem. Ah.. to stąd ta druga część snu. Wszystko jasne. Najwyraźniej chłopaka musiał ją przemienić kiedy słodko drzemała. Co tak właściwie miał zamiar z nią zrobić? Na pewno nie miał zamiaru jej głaskać. To by do niego nie pasowało. Przynajmniej odniosła takie wrażenie. Aby poznać przynajmniej część planu podreptała w jego stronę, wskoczyła na sofę, na której się rozwalił i usiadła mu na brzuchu.
- Miauuu, miaauuu – tylko tyle mogła ''powiedzieć''.
Re: Sala Pierwszoroczniaków
Zaczynał się już pomału nudzić, ale za to miał dużo czasu na przygotowanie planu tortur dla tego małego stworzenia, które to najwidoczniej już się wyspało bo zeskoczyło z sofy i podreptała do niego. Znów miała zamiar go uderzyć jak poprzednim razem? Tylko zanim by to zrobiła to wyrwałby jej ogon. Patrzył jak wskakuje na sofę i wchodzi mu na brzuch.
- Co jest kurw... - powstrzymał się i wyszczerzył białe ząbki. - Nawet jako kot jesteś brzydka - powiedział i na wszelki wypadek jakby chciała na niego skoczyć to trzymał już rękę przy twarzy. Niech tylko spróbuje skoczyć, a zorganizuję zawody w rzucie kotem.- Spojrzał złowrogo na zwierzaka dając jej do zrozumienia, że wystarczy jeden głupi wyskok, a będzie gorzko tego żałować.
- Co by w zasadzie z tobą zrobić? Mogę oddać cię jakimś pierwszoklasistkom, niech cię wycałują, wyściskają i dadzą tyle miłości, że będziesz nią rzygać jeszcze przez miesiąc. Co ty na to... W zasadzie to jak ty masz w ogóle na imię? - Mówił do kota chwytając za skórę przy karku i podnosząc ją usiadł wygodniej a ją położył na oparciu fotela by nie musieć cały czas się patrzeć na nią w dół. Jeszcze by coś jej odbiło i by skoczyła mu na genitalia.
- Tylko znów będę musiał cię przemienić bo nie będę chodził po szkole z taką... włochatą kreaturą - dodał opierając głowę na ręce, która leżała na oparciu i gadał do kota. Na całe szczęście nikt tego nie widzi.
- Co jest kurw... - powstrzymał się i wyszczerzył białe ząbki. - Nawet jako kot jesteś brzydka - powiedział i na wszelki wypadek jakby chciała na niego skoczyć to trzymał już rękę przy twarzy. Niech tylko spróbuje skoczyć, a zorganizuję zawody w rzucie kotem.- Spojrzał złowrogo na zwierzaka dając jej do zrozumienia, że wystarczy jeden głupi wyskok, a będzie gorzko tego żałować.
- Co by w zasadzie z tobą zrobić? Mogę oddać cię jakimś pierwszoklasistkom, niech cię wycałują, wyściskają i dadzą tyle miłości, że będziesz nią rzygać jeszcze przez miesiąc. Co ty na to... W zasadzie to jak ty masz w ogóle na imię? - Mówił do kota chwytając za skórę przy karku i podnosząc ją usiadł wygodniej a ją położył na oparciu fotela by nie musieć cały czas się patrzeć na nią w dół. Jeszcze by coś jej odbiło i by skoczyła mu na genitalia.
- Tylko znów będę musiał cię przemienić bo nie będę chodził po szkole z taką... włochatą kreaturą - dodał opierając głowę na ręce, która leżała na oparciu i gadał do kota. Na całe szczęście nikt tego nie widzi.
Morpheus A. MaponosNauczyciel: Zaklęcia - Urodziny : 20/08/1974
Wiek : 50
Skąd : Islandia
Krew : Czysta
Re: Sala Pierwszoroczniaków
Wiedziała, że teraz musi być grzeczna bo będzie z nią źle. Na wszelkie słowa odpowiadała tylko miaauu. W momencie kiedy słyszała, że może zostać oddana pod czułą opiekę pierwszoklasistek pokręciła przecząco łebkiem. Nie chciała tego. Już wolała zostać z sadystą. Przeniesienie na oparcie nie było miłe. Zaraz po tym zaczął ją boleć kark. Przeklinała go za to w duchu. Niestety nie może go zaatakować. Przynajmniej nie teraz i w takiej postaci.
- Miaauu? - znów jakaś przemiana? Żeby tylko był później w stanie ją odczarować. A tak na marginesie to jak długo będzie kotem czy jakimkolwiek zwierzaczkiem? Zaczynał już tęsknić za swoimi pięknymi długimi włosami. Jest prawie całkowicie bezbronna. Musi zdać się na łaskę i niełaskę swojego oprawcy. Będzie ciężko. Czuła to. Nie wiadomo co chorego może jeszcze wymyślić. Pewnie szykował dla niej jakieś zaskakujące kary i katusze. Z pewnością będzie cierpieć. Patrzył na nią jak na obiekt eksperymentów. Oby tylko nie przesadził bo jak odzyska swój normalny wygląd zgotuje mu niezłą jazdę. Wtedy zapłacze gorzkimi łzami. Będzie błagał o litość, której nie zazna. Kotka zeskoczyła z oparcia, ale tym razem postanowiła połasić się do ślizgona. Co chciała tym uzyskać. Zdawała sobie sprawę z tego, że to może pogorszyć jej sytuację. No cóż. Zaryzykowała. Być może nie dostanie kopniaka. Bardzo by to bolało.
- Miaauu – miauczała i mruczała cichutko wciąż ocierając łebek o bok chłopaka. Zastanowiło ją nawet to czy ktoś w ogóle zauważy jej zniknięcie. Po jakimś czasie ktoś musi zacząć szukać uczennicy. Nie było innej opcji.
- Miaauu? - znów jakaś przemiana? Żeby tylko był później w stanie ją odczarować. A tak na marginesie to jak długo będzie kotem czy jakimkolwiek zwierzaczkiem? Zaczynał już tęsknić za swoimi pięknymi długimi włosami. Jest prawie całkowicie bezbronna. Musi zdać się na łaskę i niełaskę swojego oprawcy. Będzie ciężko. Czuła to. Nie wiadomo co chorego może jeszcze wymyślić. Pewnie szykował dla niej jakieś zaskakujące kary i katusze. Z pewnością będzie cierpieć. Patrzył na nią jak na obiekt eksperymentów. Oby tylko nie przesadził bo jak odzyska swój normalny wygląd zgotuje mu niezłą jazdę. Wtedy zapłacze gorzkimi łzami. Będzie błagał o litość, której nie zazna. Kotka zeskoczyła z oparcia, ale tym razem postanowiła połasić się do ślizgona. Co chciała tym uzyskać. Zdawała sobie sprawę z tego, że to może pogorszyć jej sytuację. No cóż. Zaryzykowała. Być może nie dostanie kopniaka. Bardzo by to bolało.
- Miaauu – miauczała i mruczała cichutko wciąż ocierając łebek o bok chłopaka. Zastanowiło ją nawet to czy ktoś w ogóle zauważy jej zniknięcie. Po jakimś czasie ktoś musi zacząć szukać uczennicy. Nie było innej opcji.
Re: Sala Pierwszoroczniaków
Wyglądało na to, że rozumie co do niej mówił. Na całe szczęście, bo poczułby się jak debil rozmawiający z zwyczajnym zwierzęciem.
- Jak to nie Miau? A co ja niby mam z tobą zrobić? Na kłębuszek wełny ani na kocimiętkę nie licz. Od razu ci to mówię - pogroził jej nawet palcem by wbić jej to do tego małego łebka. Później kotka skoczyła znów na dół i w dodatku zaczęła się do niego łasić. Czyżby go błagała, aby ją odmienił? Jeszcze czego, kara się jakaś należała za to uderzenie.
- Miau weź się nie ruszaj przez chwilę. Nie chciałbym cię jeszcze bardziej skracać o te łapki - powiedział do zwierzaczka i skierował na nią swoją różdżkę. Znów jakaś formułka i wywijasy i był gotowy do dalszej zmiany dziewczyny. Nadal w kota, ale tym razem skoncentrował się na tym dokładniej. Miał wcześniej dużo czasu by się zastanowić nad jej ostateczną formą. O ILE nie będzie broiła. Dlatego tym razem to było białe maleństwo, które nawet do końca nie posiadało ząbków, ani ostrych pazurków. Jeśli chce z nim siedzieć to musi być pewny, że nie będzie mu tutaj podskakiwać tylko będzie posłuszna i grzeczna. Tak jak powinna być od razu kiedy to tylko weszła do tego pomieszczenia.W dodatku tak małego kociaka mógł przemycić wszędzie. Zwłaszcza kiedy to miał na sobie koszulę w której znajdowała się kieszonka, a do niej spokojnie się mieścił taki kotek.
- No dobra mam nadzieję, że będę cię w stanie odczarować kiedyś do normalnej postaci, ani też nie dorobię ci jakiegoś kulfona zamiast nosa i płaskich cycków - żartował oczywiście, ale brzmiało to jakby mówił serio i śmiertelnie poważnie przez co podrapał się nawet po brodzie zastanawiając się nad tym przez chwilę.
- No i jeszcze jedna kwestia. Jesteś głodna? Bo ja już prawdę mówiąc trochę zgłodniałem przez to całe czarowanie - mówił jakoś tak dziwnie przyjemnym głosem, jakby już zapomniał kim tak dla niego jest ta mała biała kuleczka obok niego i co tak naprawdę chciał z nią zrobić.
- I od razu mówię i to też sobie zapamiętaj Miau! Bo jakoś musimy się dogadać więc jeśli chcesz powiedzieć tak to mówisz dwa razy to swoje miau miau, a jeśli nie to raz. Rozumiemy się? - Dodał po chwili podnosząc się już do siadu na sofie.
- Jak to nie Miau? A co ja niby mam z tobą zrobić? Na kłębuszek wełny ani na kocimiętkę nie licz. Od razu ci to mówię - pogroził jej nawet palcem by wbić jej to do tego małego łebka. Później kotka skoczyła znów na dół i w dodatku zaczęła się do niego łasić. Czyżby go błagała, aby ją odmienił? Jeszcze czego, kara się jakaś należała za to uderzenie.
- Miau weź się nie ruszaj przez chwilę. Nie chciałbym cię jeszcze bardziej skracać o te łapki - powiedział do zwierzaczka i skierował na nią swoją różdżkę. Znów jakaś formułka i wywijasy i był gotowy do dalszej zmiany dziewczyny. Nadal w kota, ale tym razem skoncentrował się na tym dokładniej. Miał wcześniej dużo czasu by się zastanowić nad jej ostateczną formą. O ILE nie będzie broiła. Dlatego tym razem to było białe maleństwo, które nawet do końca nie posiadało ząbków, ani ostrych pazurków. Jeśli chce z nim siedzieć to musi być pewny, że nie będzie mu tutaj podskakiwać tylko będzie posłuszna i grzeczna. Tak jak powinna być od razu kiedy to tylko weszła do tego pomieszczenia.W dodatku tak małego kociaka mógł przemycić wszędzie. Zwłaszcza kiedy to miał na sobie koszulę w której znajdowała się kieszonka, a do niej spokojnie się mieścił taki kotek.
- No dobra mam nadzieję, że będę cię w stanie odczarować kiedyś do normalnej postaci, ani też nie dorobię ci jakiegoś kulfona zamiast nosa i płaskich cycków - żartował oczywiście, ale brzmiało to jakby mówił serio i śmiertelnie poważnie przez co podrapał się nawet po brodzie zastanawiając się nad tym przez chwilę.
- No i jeszcze jedna kwestia. Jesteś głodna? Bo ja już prawdę mówiąc trochę zgłodniałem przez to całe czarowanie - mówił jakoś tak dziwnie przyjemnym głosem, jakby już zapomniał kim tak dla niego jest ta mała biała kuleczka obok niego i co tak naprawdę chciał z nią zrobić.
- I od razu mówię i to też sobie zapamiętaj Miau! Bo jakoś musimy się dogadać więc jeśli chcesz powiedzieć tak to mówisz dwa razy to swoje miau miau, a jeśli nie to raz. Rozumiemy się? - Dodał po chwili podnosząc się już do siadu na sofie.
Morpheus A. MaponosNauczyciel: Zaklęcia - Urodziny : 20/08/1974
Wiek : 50
Skąd : Islandia
Krew : Czysta
Re: Sala Pierwszoroczniaków
Kotka z uwagą wsłuchiwała się we wszystko co powiedział. Pominięcie czegoś mogło mieć opłakane skutki. Odniosła wrażenie jakby trochę złagodniał w stosunku do niej. Grożenie palcem w jego wykonaniu wyglądało zabawnie, ale nie dała tego po sobie poznać.
- Miaauu, miaauu – chciała powiedzieć Ok, ale nie mogła. Pozostawało jej tylko te cholerne miau.
Tym razem została przemieniona w małego białego kociaka. Czyżby jakaś aluzja do jej nazwiska? Maleństwo nie posiadało rozwiniętych do końca ząbków ani pazurków. Może postanowił zostawić ją dla siebie? Byłaby jego nieodłączną częścią do czasu ponownej przemiany. Wybrał bezbronne maleństwo aby przypadkiem mu nie zaszkodziła. Następne słowa sprawiły, że zwiesiła bezradnie głowę. Biedna ja – pomyślała. Nie był pewien czy będzie w stanie przywrócić maleństwu dawny wygląd. Dlaczego trafiła akurat na takiego tłuka?
- Miaauu miaauu – odpowiedziała piskliwie. Liczyła na chociaż maleńką miseczkę mleka. Zdziwiła się kiedy zapytał czy jest głodna. Co za ulga, że nie zamierzał zagłodzić kociaka. Wtedy nikt nie dowiedziałby się gdzie jest. Nie chciała też wylądować na jakiejś stercie śmieci.
- Miaauu miaauu – ustalał zasady komunikacji co na bank oznaczało pozostanie z nim. Dodatkowo nie będzie jej ignorował. „Bo jakoś musimy się dogadać (...)” W kilka chwil zmienił całe swoje nastawienie? Zaczął być wobec niej miły? Musiał w tym tkwić jakiś haczyk. Znowu zaczęła się łasić. Teraz trzeba jakoś zacieśnić więzy by nie był w stanie jej komuś oddać albo skrzywdzić. Do tego wszystkiego dodała głośne mruczenie. Mieli teraz spędzać ze sobą więcej czasu i chciała uczynić to w miarę znośnym przeżyciem. Kto wie, może zmieni się w miłego kolesia już na stałe? Milusie stworzonka potrafią czasem czynić cuda. Została jeszcze jedna sprawa do przedyskutowania. Chodziło o imię. Nie wiedziała jak ma zwrócić jego uwagę na tę sprawę. Przecież nie może do niej mówić po prostu Miau. Wlepiła swoje ślepka w twarz ''właściciela'' czekając na to co zrobi.
- Miaauu, miaauu – chciała powiedzieć Ok, ale nie mogła. Pozostawało jej tylko te cholerne miau.
Tym razem została przemieniona w małego białego kociaka. Czyżby jakaś aluzja do jej nazwiska? Maleństwo nie posiadało rozwiniętych do końca ząbków ani pazurków. Może postanowił zostawić ją dla siebie? Byłaby jego nieodłączną częścią do czasu ponownej przemiany. Wybrał bezbronne maleństwo aby przypadkiem mu nie zaszkodziła. Następne słowa sprawiły, że zwiesiła bezradnie głowę. Biedna ja – pomyślała. Nie był pewien czy będzie w stanie przywrócić maleństwu dawny wygląd. Dlaczego trafiła akurat na takiego tłuka?
- Miaauu miaauu – odpowiedziała piskliwie. Liczyła na chociaż maleńką miseczkę mleka. Zdziwiła się kiedy zapytał czy jest głodna. Co za ulga, że nie zamierzał zagłodzić kociaka. Wtedy nikt nie dowiedziałby się gdzie jest. Nie chciała też wylądować na jakiejś stercie śmieci.
- Miaauu miaauu – ustalał zasady komunikacji co na bank oznaczało pozostanie z nim. Dodatkowo nie będzie jej ignorował. „Bo jakoś musimy się dogadać (...)” W kilka chwil zmienił całe swoje nastawienie? Zaczął być wobec niej miły? Musiał w tym tkwić jakiś haczyk. Znowu zaczęła się łasić. Teraz trzeba jakoś zacieśnić więzy by nie był w stanie jej komuś oddać albo skrzywdzić. Do tego wszystkiego dodała głośne mruczenie. Mieli teraz spędzać ze sobą więcej czasu i chciała uczynić to w miarę znośnym przeżyciem. Kto wie, może zmieni się w miłego kolesia już na stałe? Milusie stworzonka potrafią czasem czynić cuda. Została jeszcze jedna sprawa do przedyskutowania. Chodziło o imię. Nie wiedziała jak ma zwrócić jego uwagę na tę sprawę. Przecież nie może do niej mówić po prostu Miau. Wlepiła swoje ślepka w twarz ''właściciela'' czekając na to co zrobi.
Re: Sala Pierwszoroczniaków
W sumie ciężko jest poznać kiedy kota coś bawi. I nawet o tym nie pomyślał, że mogła się z niego śmiać. Najważniejsze było to by zrozumiała pewne rzeczy. W dodatku bardzo możliwym było to, że stał się dla niej łagodniejszy. To zapewnie dlatego, że była teraz zwierzątkiem, a nie człowiekiem. Ludzi nienawidził, nie ufał im. To były najbardziej dwulicowe kreatury na tym świecie. W dodatku coś teraz kazało mu się nią opiekować, w końcu była tak drobna i bezbronna, że wystarczyła by chwila nieuwagi, a jakaś sowa by ja rozszarpała. Mógłby mieć spore kłopoty, o ile udowodnią mu że odpowiada za zniknięcie uczennicy. Ale to też nie byłaby prawda. On w końcu tylko ją przemienił, a to sowa odpowiada za jej zniknięcie.
Wyszczerzył ząbki w nieco wrednym uśmiechu, lecz to był jego normalny uśmiech. Nie potrafił się uśmiechać inaczej. Jednak był zadowolony, że zrozumiała to co mówił. Było to ważne by umieć się jakoś porozumieć. Może kiedyś wymyśli jeszcze bardziej zaawansowaną formę kociego słowniczka? Ale to dopiero jak czegoś będzie nie rozumiał bo teraz wszystko jest idealnie. Zauważył kiedy to zwiesiła swoją malutką główkę i znów zarechotał.
- Już się tak nie martw. Kiedyś dojdziemy do twojej normalnej formy na podstawie prób i błędów. - Bardzo możliwe, że zrobił z niej sobie królika doświadczalnego. Mimo to cały czas ją straszył i nie miał zamiaru przestać. A więc jest głodna, tylko czy dostabę tam samo mleko? Już zaczynają się pierwsze problemy. Pierwszoklasistki pewnie szybko by sobie z tym poradziły i miałyby przy tym wielki ubaw. Jakby latanie po szkole za mlekiem było najciekawszym zadaniem na świecie. Nie cierpię dzieci. - Myślał przyglądając się co robi. Znów zaczęła się do niego łasić i w dodatku mruczy?
- W sumie Łasica by ci pasowało, bo ciągle się łasisz - powiedział do towarzyszki wystawiając język.
On miałby zostać miłym facetem? To raczej nie możliwe, nawet teraz nie wiedział jak by nazwał dziewczynę z którą teraz siedział i kim jest dla niego. Zwierzątkiem, koleżanką, testem 001, czy tylko chwilową zabawką. Nawet jeśli teraz zachowywał się dobrze wobec niej to mało prawdopodobne jest to, że kiedy będzie człowiekiem to nadal będzie dla niej tak samo miły. Na powrót stanie się istotą których nienawidzi, których się boi, bo są zdolni do wszystkiego, wystarczy się odwrócić by mięc już w plecach nóż. Złapał ją delikatne i podnosząc umieścił ją sobie w kieszeni koszuli.
- Tylko się nie wychylaj za bardzo o ile nie chcesz się połamać - odezwał się do kotki i wyszedł razem z nią z pomieszczenia.
Z Tematu x2
Wyszczerzył ząbki w nieco wrednym uśmiechu, lecz to był jego normalny uśmiech. Nie potrafił się uśmiechać inaczej. Jednak był zadowolony, że zrozumiała to co mówił. Było to ważne by umieć się jakoś porozumieć. Może kiedyś wymyśli jeszcze bardziej zaawansowaną formę kociego słowniczka? Ale to dopiero jak czegoś będzie nie rozumiał bo teraz wszystko jest idealnie. Zauważył kiedy to zwiesiła swoją malutką główkę i znów zarechotał.
- Już się tak nie martw. Kiedyś dojdziemy do twojej normalnej formy na podstawie prób i błędów. - Bardzo możliwe, że zrobił z niej sobie królika doświadczalnego. Mimo to cały czas ją straszył i nie miał zamiaru przestać. A więc jest głodna, tylko czy dostabę tam samo mleko? Już zaczynają się pierwsze problemy. Pierwszoklasistki pewnie szybko by sobie z tym poradziły i miałyby przy tym wielki ubaw. Jakby latanie po szkole za mlekiem było najciekawszym zadaniem na świecie. Nie cierpię dzieci. - Myślał przyglądając się co robi. Znów zaczęła się do niego łasić i w dodatku mruczy?
- W sumie Łasica by ci pasowało, bo ciągle się łasisz - powiedział do towarzyszki wystawiając język.
On miałby zostać miłym facetem? To raczej nie możliwe, nawet teraz nie wiedział jak by nazwał dziewczynę z którą teraz siedział i kim jest dla niego. Zwierzątkiem, koleżanką, testem 001, czy tylko chwilową zabawką. Nawet jeśli teraz zachowywał się dobrze wobec niej to mało prawdopodobne jest to, że kiedy będzie człowiekiem to nadal będzie dla niej tak samo miły. Na powrót stanie się istotą których nienawidzi, których się boi, bo są zdolni do wszystkiego, wystarczy się odwrócić by mięc już w plecach nóż. Złapał ją delikatne i podnosząc umieścił ją sobie w kieszeni koszuli.
- Tylko się nie wychylaj za bardzo o ile nie chcesz się połamać - odezwał się do kotki i wyszedł razem z nią z pomieszczenia.
Z Tematu x2
Morpheus A. MaponosNauczyciel: Zaklęcia - Urodziny : 20/08/1974
Wiek : 50
Skąd : Islandia
Krew : Czysta
Re: Sala Pierwszoroczniaków
W kociej postaci będzie miała okazję poznać go bliżej. Będzie wiedziała jaki był naprawdę. Prawdopodobnym jest to, że tak jak ona odsuwa od siebie wszystkich by nie zostać skrzywdzonym. Powoli staje się miłym osobnikiem, dającym się nawet... hmm.. polubić? Najwyraźniej był dosyć troskliwy wobec bezbronnych milusich zwierząt. Oj tej pory będzie się wystrzegać sów jak ognia. Całe szczęście nie posiada sowy tylko kruka. A kto teraz będzie go karmił? Nikt oprócz niej nie wie czym tak naprawdę się żywi. A co jeśli będzie po nim? Wtedy wszyscy za to zapłacą, a ona zostanie w tej wielkiej szkole sama. Nie popuści nikomu.
Na twarz chłopaczka wpełzł jeden z tych idiotycznych uśmieszków. Doprowadzało ją to do szału bo wyglądał jakby miał ochotę zrobić z niej gulasz i dożywić jakichś pierwszaków. Chciała n niego syknąć, ale w ostatniej chwili powstrzymała swoje zamiary. Jeszcze do tego ten okropny śmiech. Grrr.. Niech lepiej stuli japkę i da kotce jeść. Tak będzie najlepiej.
Nazwał ją Łasica? Nie stać go na coś lepszego? Może Zmora albo Wiedźma? Byłaby to przynajmniej jakaś wskazówka dla kogoś kto miałby rozpocząć poszukiwania uczennicy. Tym razem nie złapał maleństwa za kark, a delikatnie podniósł i włożył sobie do kieszenie koszuli. Nieznacznie wychyliła łebek by zobaczyć jak wysoko teraz jest. W zwykłej ludzkiej postaci miała ponad metr siedemdziesiąt wzrostu, a teraz odległość do podłogi była jak skok z wysokiego klifu. Nie miała leku wysokości, ale wystraszyła się i cofnęła wgłąb kieszeni. Było wyjątkowo ciepło. Może przez to, że była pokryta futrem. Kroki ślizgona skierowane były w stronę drzwi, a po chwili znaleźli się na zewnątrz. Ciekawe dokąd szli. Miejmy nadzieje, że udał się w poszukiwanie mleka.
Na twarz chłopaczka wpełzł jeden z tych idiotycznych uśmieszków. Doprowadzało ją to do szału bo wyglądał jakby miał ochotę zrobić z niej gulasz i dożywić jakichś pierwszaków. Chciała n niego syknąć, ale w ostatniej chwili powstrzymała swoje zamiary. Jeszcze do tego ten okropny śmiech. Grrr.. Niech lepiej stuli japkę i da kotce jeść. Tak będzie najlepiej.
Nazwał ją Łasica? Nie stać go na coś lepszego? Może Zmora albo Wiedźma? Byłaby to przynajmniej jakaś wskazówka dla kogoś kto miałby rozpocząć poszukiwania uczennicy. Tym razem nie złapał maleństwa za kark, a delikatnie podniósł i włożył sobie do kieszenie koszuli. Nieznacznie wychyliła łebek by zobaczyć jak wysoko teraz jest. W zwykłej ludzkiej postaci miała ponad metr siedemdziesiąt wzrostu, a teraz odległość do podłogi była jak skok z wysokiego klifu. Nie miała leku wysokości, ale wystraszyła się i cofnęła wgłąb kieszeni. Było wyjątkowo ciepło. Może przez to, że była pokryta futrem. Kroki ślizgona skierowane były w stronę drzwi, a po chwili znaleźli się na zewnątrz. Ciekawe dokąd szli. Miejmy nadzieje, że udał się w poszukiwanie mleka.
Re: Sala Pierwszoroczniaków
Sala Pierwszoroczniaków została odkurzona i przygotowana na przyjęcie świeżo upieczonych adeptów sztuk magii w nowym roku szkolnym: w pomieszczeniu pojawiło się kilka nowych, kolorowych puf, ramy obrazów wypolerowano, a ściany zyskały jeszcze cieplejszy odcień.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Sala Pierwszoroczniaków
Gdy się od niej odsunął, dopiero po kilku sekundach uchyliła powieki i spojrzała na niego. Widząc jego uśmiech i ona się uśmiechnęła, choć może mniej pewniej w pierwszym momencie.
- No, narobiło się..
Przytaknęła, również po części i nieco rozbawiona z tego powodu. Cóż, kto by podejrzewał, że doświadczy czegoś takiego. Gryfonka i Ślizgon. Zazwyczaj, gdy mówiło się o tym dwóch domach, miało się na myśli bardziej rywalizację, coś bliższe negatywnym relacjom między tymi dwoma domami. Z drugiej strony - wyjątki potwierdzają regułę. Rhinna odetchnęła jednak cicho, z ulgą. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się weselej.
- Czas niestety się nie zatrzyma. Też bym tego chciała. Ale tę chwilę zawsze będę pamiętać i wspominać - i w głowie, i tutaj.
Przesunęła z powrotem dłoń z jego karku na jego pierś w okolice serca. Przymknęła na moment powieki i odetchnęła cicho, słysząc jego słowa zaśmiała się cicho.
- Raczej Ci tu nie zamarznę..
Gdy chwycił jej dłoń, nie protestowała, tylko razem z nim ruszyła w stronę zamku. Na jej twarzy cały czas widniał uśmiech, co jakiś czas zerkała na dłuższą chwilę na chłopaka. Czuła się naprawdę.. wspaniale. Dla niej cały czas trwała ta chwila, sprawiała, że Rhinna jeszcze bardziej był wesoła, rozpromieniała cała. Gdy doszli do zamku, Hamilton odwróciła głowę w jego stronę.
- Jeśli masz jeszcze chwilę czasu, to Cię porywam. Na trochę.
Powiedziała z uśmiechem na ustach i rozglądając się uważnie, czy nie ma nikogo w pobliżu, pociągnęła go delikatnie za rękę przez wrota zamku. Po kilku sekundach uchyliła drzwi do sali pierwszoroczniaków, rozejrzała się i weszła, ciągnąc za sobą Nevana. Podeszła z nim do połączonych ze sobą kolorowych puf i dopiero wtedy puściła jego dłoń. Wiedziała, że za moment zrobi się jej gorąco w tym płaszczu, więc rozwiązała płaszcz, odpinając po chwili wszystkie guziki w nim, zsunęła z szyi szalik i zdejmując odzież wierzchnią, a zostając w ciemnej spódnicy za kolano i jasnej koszuli, położyła ją na jednym ze stoliczków. Spojrzała na Nevana, czerwona na twarzy - zapewne głównie z zimna, choć kto wie, czy nie z innych powodów równie mocno - i uśmiechnęła się do niego.
- Teraz nie zmarznę.. A możemy jeszcze chwilę pobyć razem, jeśli chcesz.
Bo ona chciała bardzo. Gdyby nie chciała, raczej nie ciągałaby chłopaka jeszcze do innych pomieszczeń.. A cisza nocna jeszcze nie nastąpiła i jeszcze chwilę potrwa, zanim nastąpi.
- No, narobiło się..
Przytaknęła, również po części i nieco rozbawiona z tego powodu. Cóż, kto by podejrzewał, że doświadczy czegoś takiego. Gryfonka i Ślizgon. Zazwyczaj, gdy mówiło się o tym dwóch domach, miało się na myśli bardziej rywalizację, coś bliższe negatywnym relacjom między tymi dwoma domami. Z drugiej strony - wyjątki potwierdzają regułę. Rhinna odetchnęła jednak cicho, z ulgą. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się weselej.
- Czas niestety się nie zatrzyma. Też bym tego chciała. Ale tę chwilę zawsze będę pamiętać i wspominać - i w głowie, i tutaj.
Przesunęła z powrotem dłoń z jego karku na jego pierś w okolice serca. Przymknęła na moment powieki i odetchnęła cicho, słysząc jego słowa zaśmiała się cicho.
- Raczej Ci tu nie zamarznę..
Gdy chwycił jej dłoń, nie protestowała, tylko razem z nim ruszyła w stronę zamku. Na jej twarzy cały czas widniał uśmiech, co jakiś czas zerkała na dłuższą chwilę na chłopaka. Czuła się naprawdę.. wspaniale. Dla niej cały czas trwała ta chwila, sprawiała, że Rhinna jeszcze bardziej był wesoła, rozpromieniała cała. Gdy doszli do zamku, Hamilton odwróciła głowę w jego stronę.
- Jeśli masz jeszcze chwilę czasu, to Cię porywam. Na trochę.
Powiedziała z uśmiechem na ustach i rozglądając się uważnie, czy nie ma nikogo w pobliżu, pociągnęła go delikatnie za rękę przez wrota zamku. Po kilku sekundach uchyliła drzwi do sali pierwszoroczniaków, rozejrzała się i weszła, ciągnąc za sobą Nevana. Podeszła z nim do połączonych ze sobą kolorowych puf i dopiero wtedy puściła jego dłoń. Wiedziała, że za moment zrobi się jej gorąco w tym płaszczu, więc rozwiązała płaszcz, odpinając po chwili wszystkie guziki w nim, zsunęła z szyi szalik i zdejmując odzież wierzchnią, a zostając w ciemnej spódnicy za kolano i jasnej koszuli, położyła ją na jednym ze stoliczków. Spojrzała na Nevana, czerwona na twarzy - zapewne głównie z zimna, choć kto wie, czy nie z innych powodów równie mocno - i uśmiechnęła się do niego.
- Teraz nie zmarznę.. A możemy jeszcze chwilę pobyć razem, jeśli chcesz.
Bo ona chciała bardzo. Gdyby nie chciała, raczej nie ciągałaby chłopaka jeszcze do innych pomieszczeń.. A cisza nocna jeszcze nie nastąpiła i jeszcze chwilę potrwa, zanim nastąpi.
Re: Sala Pierwszoroczniaków
Rozglądał się uważnie, gdy tylko wkroczyli w mury zamku. Na wypadek jakby mieli się na kogoś natknąć, czy to coś.
Porwać? W tej chwili Nevan dałby ze sobą zrobić wszystko. Ruszył za dziewczyną do sali sprawdzając czy aby na pewno nikt nie widział, zamknął starannie drzwi.
Wycelował różdżką w zamek - Colloportus - dla pewności, że nim ktokolwiek tu wejdzie najpierw się odbije od zamkniętych drzwi.
- Takie porwanie, to sama przyjemność. - odszedł od drzwi kierując wzrok na Rhi. Sam również ściągnął płaszcz.
Ubrany był w czarną jak noc koszulę, która teraz była trochę pognieciona i wystawała ze spodni, zapewne wysunęła się niechlujnie, gdy zmieniał swoje ciało z większego na mniejsze i odwrotnie, oraz ciemne jeansy. Spojrzał krytycznie na siebie. Poprawił się na ile było to możliwe.
- Z przyjemnością.
Podszedł bliżej dziewczyny. Swój płaszcz zrzucił na stolik, obok jej garderoby. Książkę również, dziwne że jej tam nie zostawili, ale jakoś się upomniała i została zabrana.
Oparł się zadkiem o stolik wyciągając przed siebie nogi. Wyciągnął dłoń w stronę Rhi.
- Nie będzie ci przeszkadzało, że do końca szkoły powinniśmy się ukrywać z naszymi spotkaniami?
Dosyć niewygodny temat, lecz w aktualnym stanie rzeczy bardzo ważny. Bo i dla niej i dla niego wiedza innych o ich spotkaniach, a co dopiero o tym co pomiędzy nimi się rodziło była równie groźna.
Porwać? W tej chwili Nevan dałby ze sobą zrobić wszystko. Ruszył za dziewczyną do sali sprawdzając czy aby na pewno nikt nie widział, zamknął starannie drzwi.
Wycelował różdżką w zamek - Colloportus - dla pewności, że nim ktokolwiek tu wejdzie najpierw się odbije od zamkniętych drzwi.
- Takie porwanie, to sama przyjemność. - odszedł od drzwi kierując wzrok na Rhi. Sam również ściągnął płaszcz.
Ubrany był w czarną jak noc koszulę, która teraz była trochę pognieciona i wystawała ze spodni, zapewne wysunęła się niechlujnie, gdy zmieniał swoje ciało z większego na mniejsze i odwrotnie, oraz ciemne jeansy. Spojrzał krytycznie na siebie. Poprawił się na ile było to możliwe.
- Z przyjemnością.
Podszedł bliżej dziewczyny. Swój płaszcz zrzucił na stolik, obok jej garderoby. Książkę również, dziwne że jej tam nie zostawili, ale jakoś się upomniała i została zabrana.
Oparł się zadkiem o stolik wyciągając przed siebie nogi. Wyciągnął dłoń w stronę Rhi.
- Nie będzie ci przeszkadzało, że do końca szkoły powinniśmy się ukrywać z naszymi spotkaniami?
Dosyć niewygodny temat, lecz w aktualnym stanie rzeczy bardzo ważny. Bo i dla niej i dla niego wiedza innych o ich spotkaniach, a co dopiero o tym co pomiędzy nimi się rodziło była równie groźna.
Re: Sala Pierwszoroczniaków
Widziała, że Nevan również się rozgląda. Nie wiedziała czemu, ale ją to i zarazem ucieszyło i trochę uspokoiło. Co dwie pary oczu, to nie jedna przecież, a wiedza, że i chłopak jest ostrożny, naprawdę sprawiła, że dziewczyna odetchnęła z ulgą. Uśmiechnęła się szerzej widząc, jak zamyka drzwi magią.
Przyjemność, powiedział. Dobrze, od dzisiaj zatem będzie go porywać częściej - choć też bez przesady. Ułożyła swój płaszcz i szalik, poprawiła jeszcze szybko jego ubranie, by nie spadło przypadkiem ze stolika. Jej spojrzenie padło na książkę. Przez moment kompletnie o niej zapomniała. Jej głowę zaprzątały zupełnie inne 'problemy', ale cieszyła się, że nie zgubili jej gdzieś na zewnątrz. Widząc jak Nevan się poprawia, westchnęła cicho, ale z uśmiechem na ustach.
- Nie musisz się poprawiać, i tak jesteś elegancki jak zawsze.
Mrugnęła do niego okiem i zaśmiała się cicho. Aż dziewczyna sama na siebie spojrzała, czy nie wygląda słabo w porównaniu do chłopaka - wiedziała, że nie była aż tak elegancka, jak on i nawet nie próbowała mu dorównać - ale swój styl miała. Tylko jakoś na spotkania z Nevanem ubierała się tak... ładniej, no.
Gdy zauważyła, jak Fraser wyciąga w jej stronę dłoń, nie pozwalając mu za długo czekać, podniosła rękę i położyła ją na jego, podchodząc bliżej chłopaka. W pierwszym momencie nic nie powiedziała, tylko po prostu mocno się do niego przytuliła. Nagła ochota, by po prostu się przytulić, ot tak. Dopiero gdy Nevan zaczął mówić - a była to sprawa poważna - odsunęła się od niego odrobinę i nie puszczając jego ręki, będąc nadal delikatnie w niego wtuloną, wyprostowała się i spojrzała na jego twarz, spojrzała mu w oczy. Czy czytał jej w myślach?
- Tak naprawdę, to chciałam poruszyć jeszcze ten temat, choć cieszę się, że sam go zacząłeś..
Powiedziała cicho, jedną dłonią zakładając niesforne kosmyki włosów za uszy. Westchnęła cicho i skinęła kilka razy głową.
- Sądzę, że to, co powiedziałeś, byłoby dla nas najlepsze.. Dla Ciebie. To jest ta sprawa, o której pisałam Ci w liście. Już sam fakt, że masz znajomą z Domu Lwa byłby niebezpieczny, a teraz..
Powoli podniosła jedną dłoń w górę i przyłożyła opuszki palców do policzka chłopaka. Cała Rhinna - nie myśli o sobie. Ale z drugiej strony - Gryfoni chyba by lepiej znieśli takową nowinę, aniżeli Ślizgoni.. Jedna osoba z jej towarzystwa wie, że spotyka się z mieszkańcem Domu Węża.. Ale nie znała nawet imienia. A teraz tym bardziej Rhinna sądziła, że się nie dowie, przynajmniej, przez jakiś czas...
Przyjemność, powiedział. Dobrze, od dzisiaj zatem będzie go porywać częściej - choć też bez przesady. Ułożyła swój płaszcz i szalik, poprawiła jeszcze szybko jego ubranie, by nie spadło przypadkiem ze stolika. Jej spojrzenie padło na książkę. Przez moment kompletnie o niej zapomniała. Jej głowę zaprzątały zupełnie inne 'problemy', ale cieszyła się, że nie zgubili jej gdzieś na zewnątrz. Widząc jak Nevan się poprawia, westchnęła cicho, ale z uśmiechem na ustach.
- Nie musisz się poprawiać, i tak jesteś elegancki jak zawsze.
Mrugnęła do niego okiem i zaśmiała się cicho. Aż dziewczyna sama na siebie spojrzała, czy nie wygląda słabo w porównaniu do chłopaka - wiedziała, że nie była aż tak elegancka, jak on i nawet nie próbowała mu dorównać - ale swój styl miała. Tylko jakoś na spotkania z Nevanem ubierała się tak... ładniej, no.
Gdy zauważyła, jak Fraser wyciąga w jej stronę dłoń, nie pozwalając mu za długo czekać, podniosła rękę i położyła ją na jego, podchodząc bliżej chłopaka. W pierwszym momencie nic nie powiedziała, tylko po prostu mocno się do niego przytuliła. Nagła ochota, by po prostu się przytulić, ot tak. Dopiero gdy Nevan zaczął mówić - a była to sprawa poważna - odsunęła się od niego odrobinę i nie puszczając jego ręki, będąc nadal delikatnie w niego wtuloną, wyprostowała się i spojrzała na jego twarz, spojrzała mu w oczy. Czy czytał jej w myślach?
- Tak naprawdę, to chciałam poruszyć jeszcze ten temat, choć cieszę się, że sam go zacząłeś..
Powiedziała cicho, jedną dłonią zakładając niesforne kosmyki włosów za uszy. Westchnęła cicho i skinęła kilka razy głową.
- Sądzę, że to, co powiedziałeś, byłoby dla nas najlepsze.. Dla Ciebie. To jest ta sprawa, o której pisałam Ci w liście. Już sam fakt, że masz znajomą z Domu Lwa byłby niebezpieczny, a teraz..
Powoli podniosła jedną dłoń w górę i przyłożyła opuszki palców do policzka chłopaka. Cała Rhinna - nie myśli o sobie. Ale z drugiej strony - Gryfoni chyba by lepiej znieśli takową nowinę, aniżeli Ślizgoni.. Jedna osoba z jej towarzystwa wie, że spotyka się z mieszkańcem Domu Węża.. Ale nie znała nawet imienia. A teraz tym bardziej Rhinna sądziła, że się nie dowie, przynajmniej, przez jakiś czas...
Strona 2 z 4 • 1, 2, 3, 4
Magic Land :: Hogwart :: PARTER
Strona 2 z 4
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach