Pokój Connor'a z pracownią
3 posters
Magic Land :: INNE LOKALIZACJE :: Kanada :: Whitehorse :: 194 Rainbow Road
Strona 1 z 1
Pokój Connor'a z pracownią
Pokój młodszego z bliźniaków jest zachowany w surowym stylu z wyróżniającymi się elementami, które dodają pomieszczeniu charakteru. Pokój wyposażony jest w ogromne okno, wychodzące na las, który znajduje się nieopodal domu. Tuż przy oknie zlokalizowane jest duże łóżko, które na pierwszy rzut oka wygląda przeciętnie, a mimo to skrywa w sobie tajemniczą moc... Ponad to w pokoju znajduje się jeszcze niewielka, drewniana (prawie zlewająca się z podłogą) komoda, w której ulokowane są ubrania, książki i inne szpargały Connor'a. Honorowe miejsce na ścianie, do której przylega mebel służący za prowizoryczną szafę, zajmują dwuskrzydłowe drzwi. Są one całe obklejone w naklejki z różnych zakątków świata, co służy za pewnego rodzaju pamiątkę. Natomiast za nimi znajduje się...
...pracownia Connor'a, do której nie ma prawa wstępu nikt oprócz niego samego. Historia tego pomieszczenia jest dość intrygująca, chociażby ze względu na to, że od początku do końca została własnoręcznie zrobiona przez chłopaka. Chaos to MAŁO przy tym co się dzieje w jego pracowni. Całe pomieszczenie jest pomalowane na biało, gdyż ten kolor nie jest w stanie rozproszyć inwencji twórczej młodego Campbell'a. Większość niewielkiego pokoju jest wypełniona różnorodnymi pracami chłopaka, który nie ogranicza się tylko do malarstwa. Ogromne okno wychodzi wprost na duży, zadbany i uroczy ogród, co ciekawe nie widać stamtąd pracowni Connor'a, który tworząc ją zadbał o każdy szczegół i zamiast zwykłych szyb zamontował szybę pokrytą cienką warstwą metalu, czyli tak zwane lustro weneckie.
Re: Pokój Connor'a z pracownią
Cyanne kiwnęła twierdząco podbródkiem, a gdy odwróciła się na pięcie poczuła mrożące spojrzenie Cherry na plecach, które zapewne miało zmusić ją do opuszczenia posesji Campbell'ów. Młodsze siostry to takie osoby, z którymi brunetka zawsze sobie igrała. Walczyły o swoich starszych braci jak lwy o antylopę, a gdy w końcu zauważały, że ich ofiara przechodzi na stronę wroga wycofywały się z posępnymi minami. O co one są takie zazdrosne? Przecież i tak nigdy nie prześpią się ze swoimi braćmi, a skoro są tacy przystojni, to czemu nie pozwalają im korzystać z życia?
Cyanne weszła spokojnym krokiem do pracowni, rozglądając się dookoła. Oprócz zalegającego kurzu, mnóstwa nieskończonych bohomazów i porozlewanych farb nie zauważyła tu jakiejkolwiek swojej podobizny. Odwróciła się w stronę Connora z delikatnym, ale trochę kpiącym uśmieszkiem.
- Czekam. - rzuciła tylko wyzywająco, jeżdżąc opuszkiem palca po krawędziach szklanki z whiskey. Szczerze mówiąc, to rozglądała się też w poszukiwaniu jakichś zaginionych, nie swoich staników, które pewnie przez ten długi czas, gdy się nie widzieli, nie raz tu wylądowały. Odetchnęła.
Cyanne weszła spokojnym krokiem do pracowni, rozglądając się dookoła. Oprócz zalegającego kurzu, mnóstwa nieskończonych bohomazów i porozlewanych farb nie zauważyła tu jakiejkolwiek swojej podobizny. Odwróciła się w stronę Connora z delikatnym, ale trochę kpiącym uśmieszkiem.
- Czekam. - rzuciła tylko wyzywająco, jeżdżąc opuszkiem palca po krawędziach szklanki z whiskey. Szczerze mówiąc, to rozglądała się też w poszukiwaniu jakichś zaginionych, nie swoich staników, które pewnie przez ten długi czas, gdy się nie widzieli, nie raz tu wylądowały. Odetchnęła.
Cyanne BerkovitzKlasa VI - Urodziny : 10/11/1995
Wiek : 29
Skąd : NY
Krew : czysta
Re: Pokój Connor'a z pracownią
Od czasu, gdy Cyanne była częstym gościem Connora, pracownia niespecjalnie się zmieniła. Zapewne znalazłoby się kilka projektów, które ówcześnie zaczął, i do tej pory ich nie skończył. Prawdopodobnie nigdy nie zostaną skończone.
Campbell przepuścił dziewczynę u progu wszystkich drzwi, które musieli pokonać, aby znaleźć się w pracowni chłopaka. Z jednej strony był to dżentelmeński nawyk, który wpoiła mu matka, a z drugiej strony okazja do popatrzenia na cielesne atuty Ślizgonki.
W czasie, gdy dziewczyna rozglądała się po pomieszczeniu, brunet podszedł do jednej ze szklanych gablotek i po chwili wyciągnął z niej ramę, na którym było rozciągnięte białe płótno z naniesioną na nie grubą warstwą farby.
- Schowałem je - rzekł krótko, po chwili dodając - tak na wszelki wypadek, jakby mi się zatęskniło - na jego twarzy pojawił się diabelski uśmiech, którego interpretację pozostawił dziewczynie. Wyciągnął rękę z obrazem w stronę dziewczyny, a gdy ta go od niego przejęła, usiadł na blacie biurka i odpalił papierosa, kładąc paczkę obok siebie, aby Berkovitz mogła się poczęstować wedle woli.
- I jak Ci się podoba? - zapytał z ciekawości, w głowie mając pomysł na kolejny obraz z Cy w roli głównej. Jako, iż jego szklanka była już pusta, Connor złapał butelkę i pociągnął z niej kilka potężnych łyków. No co? Sami swoi, a jemu nie chciało się bawić w bezsensowne przelewanie trunku z naczynia do naczynia.
Campbell przepuścił dziewczynę u progu wszystkich drzwi, które musieli pokonać, aby znaleźć się w pracowni chłopaka. Z jednej strony był to dżentelmeński nawyk, który wpoiła mu matka, a z drugiej strony okazja do popatrzenia na cielesne atuty Ślizgonki.
W czasie, gdy dziewczyna rozglądała się po pomieszczeniu, brunet podszedł do jednej ze szklanych gablotek i po chwili wyciągnął z niej ramę, na którym było rozciągnięte białe płótno z naniesioną na nie grubą warstwą farby.
- Schowałem je - rzekł krótko, po chwili dodając - tak na wszelki wypadek, jakby mi się zatęskniło - na jego twarzy pojawił się diabelski uśmiech, którego interpretację pozostawił dziewczynie. Wyciągnął rękę z obrazem w stronę dziewczyny, a gdy ta go od niego przejęła, usiadł na blacie biurka i odpalił papierosa, kładąc paczkę obok siebie, aby Berkovitz mogła się poczęstować wedle woli.
- I jak Ci się podoba? - zapytał z ciekawości, w głowie mając pomysł na kolejny obraz z Cy w roli głównej. Jako, iż jego szklanka była już pusta, Connor złapał butelkę i pociągnął z niej kilka potężnych łyków. No co? Sami swoi, a jemu nie chciało się bawić w bezsensowne przelewanie trunku z naczynia do naczynia.
Re: Pokój Connor'a z pracownią
Cyanne zaczęła przewracać płótno dookoła własnej osi, do góry nogami, na jeden bok, drugi, jak prawdziwy koneser sztuki, aż w końcu zacmokała wyniośle, dusząc w sobie śmiech wywołany własną osobą. Ślizgonka rzadko miała do czynienia ze sztuką, a zwłaszcza z tą z wyższych sfer, dlatego Connor był dla niej w tym momencie Michałem Aniołem.
- Piękny. - skwitowała, składając krótkiego całusa na jego ustach. Gdy tylko ich dotknęła, pragnęła się do nich przyczepić na dłużej, ale postanowiła nie być już taka łatwa jak za dawnych czasów. Przerzuciła się na bycie twardą sztuką, choć nijak się to miało z celem, skoro właściwie z każdym zbliżonym centymetrem do ciała Ślizgona, czuła przyjemne pieczenie w gardle, podwyższone tętno i drżenie nóg.
- A gdzie akty innych dziewcząt? - zagaiła odważnie, upijając łyk whiskey. Rozejrzała się dla niepoznaki, unosząc brew do góry. W gruncie rzeczy, stała się teraz gorączkowo zazdrosna o wszystkie majtki ściągane przez Connora, które nie należały do niej.
- Piękny. - skwitowała, składając krótkiego całusa na jego ustach. Gdy tylko ich dotknęła, pragnęła się do nich przyczepić na dłużej, ale postanowiła nie być już taka łatwa jak za dawnych czasów. Przerzuciła się na bycie twardą sztuką, choć nijak się to miało z celem, skoro właściwie z każdym zbliżonym centymetrem do ciała Ślizgona, czuła przyjemne pieczenie w gardle, podwyższone tętno i drżenie nóg.
- A gdzie akty innych dziewcząt? - zagaiła odważnie, upijając łyk whiskey. Rozejrzała się dla niepoznaki, unosząc brew do góry. W gruncie rzeczy, stała się teraz gorączkowo zazdrosna o wszystkie majtki ściągane przez Connora, które nie należały do niej.
Cyanne BerkovitzKlasa VI - Urodziny : 10/11/1995
Wiek : 29
Skąd : NY
Krew : czysta
Re: Pokój Connor'a z pracownią
Ciekawym zjawiskiem było dla Connora to z jakich perspektyw dziewczyna patrzy na swoje uwiecznione oblicze. Uniósł obie brwi w wyrazie zdziwienia, przyglądając się Cyanne z nieukrywanym rozbawieniem. Nie spodziewał się, że spodoba jej się obraz, a więc jej reakcja była dla niego bardzo miłą niespodzianką.
- Możesz go zatrzymać - rzekł z lekkim uśmiechem zanim brunetka zdążyła uraczyć go krótkim aczkolwiek zachęcającym - w mniemaniu Connora - całusem. Cyanne była typem takiej kochanki, o której się nie zapomina do końca życia, a pragnienie ponownego spotkania z nią i powtórzenia wszystkiego było najskrytszym marzeniem każdego, kto miał z nią do czynienia. Nie trudno się domyślić, iż Connor również należał do tej grupy, a co lepsze dopiero w tej chwili zdał sobie z tego sprawę. Uraczył Cyanne jednym ze swych zniewalających uśmiechów, aby ukryć myśli chodzące po jego głowie.
- Nie ma - odrzekł zgodnie z prawdą, lekko wzruszając ramionami. - Żadna inna, oprócz Ciebie nie ma tu wstępu. Nawet swojej byłej tu nie wpuściłem - wyszczerzył się z uciechą i pociągnął kilka buchów z papierosa, tym samym go kończąc. Zgniótł filtr w szklanej popielniczce po czym suchotę w ustach zalał cierpkim płynem.
- A czemu pytasz? Czyżbyś podejrzewała mnie o nie dotrzymanie obietnicy? - wlepił w nią świdrujące spojrzenie przeraźliwie jasnych tęczówek, doszukując się jakichkolwiek oznak tego czy trafił w dziesiątkę tym pytaniem.
- Możesz go zatrzymać - rzekł z lekkim uśmiechem zanim brunetka zdążyła uraczyć go krótkim aczkolwiek zachęcającym - w mniemaniu Connora - całusem. Cyanne była typem takiej kochanki, o której się nie zapomina do końca życia, a pragnienie ponownego spotkania z nią i powtórzenia wszystkiego było najskrytszym marzeniem każdego, kto miał z nią do czynienia. Nie trudno się domyślić, iż Connor również należał do tej grupy, a co lepsze dopiero w tej chwili zdał sobie z tego sprawę. Uraczył Cyanne jednym ze swych zniewalających uśmiechów, aby ukryć myśli chodzące po jego głowie.
- Nie ma - odrzekł zgodnie z prawdą, lekko wzruszając ramionami. - Żadna inna, oprócz Ciebie nie ma tu wstępu. Nawet swojej byłej tu nie wpuściłem - wyszczerzył się z uciechą i pociągnął kilka buchów z papierosa, tym samym go kończąc. Zgniótł filtr w szklanej popielniczce po czym suchotę w ustach zalał cierpkim płynem.
- A czemu pytasz? Czyżbyś podejrzewała mnie o nie dotrzymanie obietnicy? - wlepił w nią świdrujące spojrzenie przeraźliwie jasnych tęczówek, doszukując się jakichkolwiek oznak tego czy trafił w dziesiątkę tym pytaniem.
Re: Pokój Connor'a z pracownią
Cyanne coś tam sobie wymruczała pod nosem na wieść, że tylko ona została uraczona zaszczytem wejścia do tej pracowni. Nie dała za wygraną i ponownie zapytała:
- Ale sypialnia to był pewnie prawdziwy harem. - wywróciła oczami, zeskakując z prowizorycznego biurka zbudowanego ze starej skrzyni. Zaczęła przemierzać pomieszczenie w poszukiwaniu jakiegoś pędzla. Oczywiście wszystkie walały się po podłodze, brudząc jej drewniane panele. Cyanne jako prawdziwa pedantka, skrzywiła się delikatnie sięgając po jeden z malujących instrumentów, po czym zamoczyła go w słoiku z wodą.
- A co to za była? - zapytała niby średnio zainteresowana, ale tak naprawdę cisnęła farbą w czyste, białe płótno stojące na przeciwko. W efekcie swojego chwilowego napięcia, na materiale powstało kilka urwanych, bordowych pasm, a resztki wody spływały bezsilnie w dół. Ślizgonka przechyliła podbródek w bok, opierając go o wierzch dłoni. Zapaliła papierosa i trzymając go w ustach, zaczęła malować dalej.
- Pefwnie sszię zakochfały. - wystękała przez zaciśnięte wargi, by fajka nie utkwiła między jej butami. Odwróciła się w stronę chłopaka, maczając pędzel w czarnej farbie.
- Ale sypialnia to był pewnie prawdziwy harem. - wywróciła oczami, zeskakując z prowizorycznego biurka zbudowanego ze starej skrzyni. Zaczęła przemierzać pomieszczenie w poszukiwaniu jakiegoś pędzla. Oczywiście wszystkie walały się po podłodze, brudząc jej drewniane panele. Cyanne jako prawdziwa pedantka, skrzywiła się delikatnie sięgając po jeden z malujących instrumentów, po czym zamoczyła go w słoiku z wodą.
- A co to za była? - zapytała niby średnio zainteresowana, ale tak naprawdę cisnęła farbą w czyste, białe płótno stojące na przeciwko. W efekcie swojego chwilowego napięcia, na materiale powstało kilka urwanych, bordowych pasm, a resztki wody spływały bezsilnie w dół. Ślizgonka przechyliła podbródek w bok, opierając go o wierzch dłoni. Zapaliła papierosa i trzymając go w ustach, zaczęła malować dalej.
- Pefwnie sszię zakochfały. - wystękała przez zaciśnięte wargi, by fajka nie utkwiła między jej butami. Odwróciła się w stronę chłopaka, maczając pędzel w czarnej farbie.
Cyanne BerkovitzKlasa VI - Urodziny : 10/11/1995
Wiek : 29
Skąd : NY
Krew : czysta
Re: Pokój Connor'a z pracownią
No cóż, tego Connor nie mógł się wyprzeć. Uśmiechnął się niewinnie i rozłożył ręce w bezradnym geście.
- Nic nie poradzę, że uwielbiam uszczęśliwiać kobiety - dodał, przyglądając się twarzy Cyanne, która zaczęła się przemieszczać po pomieszczeniu. - Chyba nie jesteś zazdrosna, co? - zapytał nieco sarkastycznym głosem i splótł ramiona na piersi. Od czasu, gdy ostatni raz się widzieli ze Ślizgonką oboje bardzo się zmienili. Ciało chłopaka było ładniej wyrzeźbione, a na nim przybyło wiele malutkich, atramentowych dzieł sztuki. Ponad to chłopak wyglądał nieco starzej niż w rzeczywistości poprzez mocno zarysowaną, męską szczękę, przyprószoną jednodniowym zarostem. Natomiast, jeśli chodzi o Berkovitz, nabrała naprawdę kuszących krągłości, a jej rysy twarzy zamieniły się z dziewczęcych w kobiece.
- Główna bohaterka prawie wszystkich szmacianych artykułów w Proroku - rzekł enigmatycznie, z ciekawością obserwując poczynania swej towarzyszki, której zachciało się pobawić w artystę. Nieznaczny uśmiech pojawił się na jego twarzy, a on sam odepchnął się od biurka zmierzając w stronę Ślizgonki. W międzyczasie zdążyła coś do niego powiedzieć, jednakże kompletnie nic z tego nie zrozumiał. W mgnieniu oka znalazł się za dziewczyną, delikatnie wyciągając papierosa z jej ust i wsadzając go do swoich.
- Powtórz, proszę - mruknął niskim głosem wprost do jej ucha i uśmiechnął się zawadiacko pod nosem, cały czas nie ruszając się z miejsca.
- Nic nie poradzę, że uwielbiam uszczęśliwiać kobiety - dodał, przyglądając się twarzy Cyanne, która zaczęła się przemieszczać po pomieszczeniu. - Chyba nie jesteś zazdrosna, co? - zapytał nieco sarkastycznym głosem i splótł ramiona na piersi. Od czasu, gdy ostatni raz się widzieli ze Ślizgonką oboje bardzo się zmienili. Ciało chłopaka było ładniej wyrzeźbione, a na nim przybyło wiele malutkich, atramentowych dzieł sztuki. Ponad to chłopak wyglądał nieco starzej niż w rzeczywistości poprzez mocno zarysowaną, męską szczękę, przyprószoną jednodniowym zarostem. Natomiast, jeśli chodzi o Berkovitz, nabrała naprawdę kuszących krągłości, a jej rysy twarzy zamieniły się z dziewczęcych w kobiece.
- Główna bohaterka prawie wszystkich szmacianych artykułów w Proroku - rzekł enigmatycznie, z ciekawością obserwując poczynania swej towarzyszki, której zachciało się pobawić w artystę. Nieznaczny uśmiech pojawił się na jego twarzy, a on sam odepchnął się od biurka zmierzając w stronę Ślizgonki. W międzyczasie zdążyła coś do niego powiedzieć, jednakże kompletnie nic z tego nie zrozumiał. W mgnieniu oka znalazł się za dziewczyną, delikatnie wyciągając papierosa z jej ust i wsadzając go do swoich.
- Powtórz, proszę - mruknął niskim głosem wprost do jej ucha i uśmiechnął się zawadiacko pod nosem, cały czas nie ruszając się z miejsca.
Re: Pokój Connor'a z pracownią
Cyanne majestatycznymi ruchami torturowała płótno, w efekcie czego cała pokryta była ciemnymi plamkami i pasmami farby. Po kilku minutach czysty materiał zamienił się w jakiś nieokreślony bohomaz, wyrażający właściwie nie wiadomo co. Ślizgonka przechyliła podbródek raz w jedną, raz w drugą stronę, dochodząc do wniosku, że gdzieś z granatowych ciemności wyłania się czarny jak smoła kocur z jednym okiem, a obok niego znajduje się wysoki mężczyzna w kapeluszu bez ręki i na wózku inwalidzkim. Westchnęła, gdy do głowy przychodziły jej różne interpretacje swojej techniki artystycznej.
- Pewnie wszystkie się w tobie zakochały i zawróciły ci w głowie. - powtórzyła, odwracając się w stronę Connora. Przeciągnęła się, niczym pantera w dżungli, zdejmując z siebie poplamione ubrania. Cyanne nie miała oporów rozbierać się przed nieznajomymi, a co dopiero przed dobrymi przyjaciółmi. Pozostając w samej bieliźnie, czmychnęła do niewielkiej, porysowanej komody, gdzie brunet trzymał jakieś robocze koszule. Wysuwając szufladę liczyła, że znajdzie jakąś czystą, chociaż nie bardzo wierzyła w to, że Connor robi jakiekolwiek pranie, a nadzieję na to, że jego rodzeństwo go w tym wyręcza porzuciła od razu.
- Ja się z nimi wszystkimi rozprawię. Nie dorastają mi do pięt. - oświadczyła, gdy w końcu znalazła jakąś czerwono-czarną kraciastą, flanelową koszulę. Założyła ją, zapinając kilka guzików na środku tak, że ze zwykłej roboczej szmaty powstała krótka sukienka. - Poza tym.. - przerwała, wyrywając Connorowi swojego papierosa z ust. -.. one nie potrafią zaspokoić wszystkich twoich zmysłów. - zaciągnęła się dymem, wypuszczając go powoli.
- Pewnie wszystkie się w tobie zakochały i zawróciły ci w głowie. - powtórzyła, odwracając się w stronę Connora. Przeciągnęła się, niczym pantera w dżungli, zdejmując z siebie poplamione ubrania. Cyanne nie miała oporów rozbierać się przed nieznajomymi, a co dopiero przed dobrymi przyjaciółmi. Pozostając w samej bieliźnie, czmychnęła do niewielkiej, porysowanej komody, gdzie brunet trzymał jakieś robocze koszule. Wysuwając szufladę liczyła, że znajdzie jakąś czystą, chociaż nie bardzo wierzyła w to, że Connor robi jakiekolwiek pranie, a nadzieję na to, że jego rodzeństwo go w tym wyręcza porzuciła od razu.
- Ja się z nimi wszystkimi rozprawię. Nie dorastają mi do pięt. - oświadczyła, gdy w końcu znalazła jakąś czerwono-czarną kraciastą, flanelową koszulę. Założyła ją, zapinając kilka guzików na środku tak, że ze zwykłej roboczej szmaty powstała krótka sukienka. - Poza tym.. - przerwała, wyrywając Connorowi swojego papierosa z ust. -.. one nie potrafią zaspokoić wszystkich twoich zmysłów. - zaciągnęła się dymem, wypuszczając go powoli.
Cyanne BerkovitzKlasa VI - Urodziny : 10/11/1995
Wiek : 29
Skąd : NY
Krew : czysta
Re: Pokój Connor'a z pracownią
Płótno, które Cyanne obrała sobie jako obiekt tortur, prawie w całości zostało pokryte przez dziewczynę dużą ilością ciemnych plam. Według Connora taka dowolność w doborze kolorów oraz brak jakiejkolwiek harmonii w amatorskim dziele Ślizgonki miały swój urok. Ponadto każdy mógł go zinterpretować na swój sposób, dostrzegając różnorodne kształty. Jeśli chodziło o Campbella, nie był on w stanie skupić się na kontemplacji bohomazów brunetki, gdyż ona sama skutecznie odwracała jego uwagę.
Kanadyjczyk wywrócił teatralnie oczyma, gdy dziewczyna na niego spojrzała, jednakże w następnej sekundzie na jego twarzy znów pojawił się łobuzerski uśmiech.
- Nie sądzę, aby miały okazję się zakochać, a tym bardziej zawrócić mi w głowie - odrzekł z nutką zastanowienia w głosie. Nigdy nie pomyślałby o tym, gdyby nie Cyanne. Na pewno niektóre z tych owieczek, które padły ofiarą "krwiożerczego" Campbella, miało do niego żal o to, że się ponownie do nich nie odezwał, ale cóż... życie. A brunet nie miał zamiaru zaprzątać sobie tym głowy, skoro w tym momencie stała przed nim inna owieczka (czarna owca wśród niewinnych, białych, puchatych owieczek) i to na dodatek prawie naga!
Connor napił się whisky, gdyż zaschło mu w gardle z wrażenia. W tym samym czasie starał się nie odrywać wzroku od brunetki, bojąc się, że coś pikantnego może go ominąć. Jakie było jego rozczarowanie, gdy Berkovitz opatuliła się jedną z jego koszul, którą sprezentował mu ojciec. Connor nie bardzo przepadał za tą koszulą, gdyż w jego mniemaniu wyglądał w niej jak gejowaty drwal, dlatego też miała ona jedno jedyne przeznaczenie - ubranie robocze. Mimo to Cyanne wyglądała w niej nieziemsko, ale w końcu ładnemu we wszystkim ładnie.
Kolejne słowa dziewczyny wywołały u Kanadyjczyka salwę śmiechu.
- Jeśli odnajdziesz każdą z osobna daj mi znać. Z chęcią ponownie skorzystam z kilku kontaktów - odrzekł, jawnie drocząc się z waleczną Amerykanką.
- Doprawdy? - atramentowy uniósł jedną brew w geście zaintrygowania. Co prawda, Cyanne była pierwszą dziewczyną, z którą Connor zaczął eksperymentować w sprawach łóżkowych, ale dużo się zmieniło. - Udowodnij - rzekł wyzywająco i posłał Amerykance diabelskie spojrzenie.
Kanadyjczyk wywrócił teatralnie oczyma, gdy dziewczyna na niego spojrzała, jednakże w następnej sekundzie na jego twarzy znów pojawił się łobuzerski uśmiech.
- Nie sądzę, aby miały okazję się zakochać, a tym bardziej zawrócić mi w głowie - odrzekł z nutką zastanowienia w głosie. Nigdy nie pomyślałby o tym, gdyby nie Cyanne. Na pewno niektóre z tych owieczek, które padły ofiarą "krwiożerczego" Campbella, miało do niego żal o to, że się ponownie do nich nie odezwał, ale cóż... życie. A brunet nie miał zamiaru zaprzątać sobie tym głowy, skoro w tym momencie stała przed nim inna owieczka (czarna owca wśród niewinnych, białych, puchatych owieczek) i to na dodatek prawie naga!
Connor napił się whisky, gdyż zaschło mu w gardle z wrażenia. W tym samym czasie starał się nie odrywać wzroku od brunetki, bojąc się, że coś pikantnego może go ominąć. Jakie było jego rozczarowanie, gdy Berkovitz opatuliła się jedną z jego koszul, którą sprezentował mu ojciec. Connor nie bardzo przepadał za tą koszulą, gdyż w jego mniemaniu wyglądał w niej jak gejowaty drwal, dlatego też miała ona jedno jedyne przeznaczenie - ubranie robocze. Mimo to Cyanne wyglądała w niej nieziemsko, ale w końcu ładnemu we wszystkim ładnie.
Kolejne słowa dziewczyny wywołały u Kanadyjczyka salwę śmiechu.
- Jeśli odnajdziesz każdą z osobna daj mi znać. Z chęcią ponownie skorzystam z kilku kontaktów - odrzekł, jawnie drocząc się z waleczną Amerykanką.
- Doprawdy? - atramentowy uniósł jedną brew w geście zaintrygowania. Co prawda, Cyanne była pierwszą dziewczyną, z którą Connor zaczął eksperymentować w sprawach łóżkowych, ale dużo się zmieniło. - Udowodnij - rzekł wyzywająco i posłał Amerykance diabelskie spojrzenie.
Re: Pokój Connor'a z pracownią
Cyanne prychnęła niczym kot, krzyżując ręce na piersiach.
- Wątpisz w moją waleczność? Tfu, w MOJE UMIEJĘTNOŚCI? - zaakcentowała wyraźnie, wbijając szyderczy wzrok w jego oczy. Ślizgonka jak na swój młody wiek, potrafiła naprawdę zaszaleć. Może nie była to cecha godna uczennicy Hogwartu, ale kto by się tym przejmował w wakacje? Bliźniaczki Berkovitz zawsze były puszczalskie i patrząc na to z boku, jest to okropnie smutne, bo tak naprawdę nigdy się nie zakochały. Może gdyby sytuacja stała się poważniejsza, to i temperament Cyanne ostygłby i okazałaby się całkiem czułą i lojalną osobą. Właśnie nad tym się chwilę zastanawiała, przez co jej mina odrobinę zmizerniała.
- Może ty mi daj do nich kontakt. Nigdy nie próbowałam z dziewczynami. - żachnęła się, odchylając delikatnie do tyłu. - Żeby nie być zazdrosna, sama będę egzaminować ich sztuczki. Musi być w końcu coś, czego nie potrafię. - zaśmiała się dla rozładowania sytuacji, bo sama przyznała, że w kilka minut przeistoczyła się w jakąś rozwydrzoną, zazdrosną dziewicę. Fakt, faktem Cyanne nie lubiła dzielić się rzeczami, a chłopakami w szczególności.
- Wątpisz w moją waleczność? Tfu, w MOJE UMIEJĘTNOŚCI? - zaakcentowała wyraźnie, wbijając szyderczy wzrok w jego oczy. Ślizgonka jak na swój młody wiek, potrafiła naprawdę zaszaleć. Może nie była to cecha godna uczennicy Hogwartu, ale kto by się tym przejmował w wakacje? Bliźniaczki Berkovitz zawsze były puszczalskie i patrząc na to z boku, jest to okropnie smutne, bo tak naprawdę nigdy się nie zakochały. Może gdyby sytuacja stała się poważniejsza, to i temperament Cyanne ostygłby i okazałaby się całkiem czułą i lojalną osobą. Właśnie nad tym się chwilę zastanawiała, przez co jej mina odrobinę zmizerniała.
- Może ty mi daj do nich kontakt. Nigdy nie próbowałam z dziewczynami. - żachnęła się, odchylając delikatnie do tyłu. - Żeby nie być zazdrosna, sama będę egzaminować ich sztuczki. Musi być w końcu coś, czego nie potrafię. - zaśmiała się dla rozładowania sytuacji, bo sama przyznała, że w kilka minut przeistoczyła się w jakąś rozwydrzoną, zazdrosną dziewicę. Fakt, faktem Cyanne nie lubiła dzielić się rzeczami, a chłopakami w szczególności.
Cyanne BerkovitzKlasa VI - Urodziny : 10/11/1995
Wiek : 29
Skąd : NY
Krew : czysta
Re: Pokój Connor'a z pracownią
Niespodziewana reakcja Ślizgonki sprawiła, że w głowie Connora zapaliła się czerwona lampka, która od jakiegoś czasu zaczęła go alarmować o księżniczkowatym zachowaniu.
- Nie wątpię, jedynie jestem ciekaw co nowego masz mi do zaoferowania - odrzekł z nutką zaciekawienia w głosie, chowając swoją wyimaginowaną czerwoną lampkę głęboko w podświadomości. Kanadyjczyk na tyle dobrze znał dziewczynę, iż nikt (nawet ona sama) nie zdołałby go przekonać, że zachowuje się jak rozpuszczona, obrażająca się na wszystko, królewna od siedmiu boleści.
Uwadze bruneta nie uszła nieco mizerna mina Ślizgonki. Chłopak nieznacznie zmarszczył brwi, przyglądając się jej z uwagą.
- Oh żebym tylko je miał - rzekł wymuszenie rozgoryczonym głosem, po czym posłał Cyanne porozumiewawcze spojrzenie. Powinna była zrozumieć go bez słów, w końcu bezpodstawnie nie byłaby uważana za żeński odpowiednik Campbella.
- Daj już spokój z drążeniem tego tematu... - żachnął się nagle i swoje stalowe spojrzenie splótł z jej wściekle zielonym. - ...i napij się ze mną! - dodał po chwili, łapiąc za butelkę i zbliżając się z nią do Amerykanki.
- Nie wątpię, jedynie jestem ciekaw co nowego masz mi do zaoferowania - odrzekł z nutką zaciekawienia w głosie, chowając swoją wyimaginowaną czerwoną lampkę głęboko w podświadomości. Kanadyjczyk na tyle dobrze znał dziewczynę, iż nikt (nawet ona sama) nie zdołałby go przekonać, że zachowuje się jak rozpuszczona, obrażająca się na wszystko, królewna od siedmiu boleści.
Uwadze bruneta nie uszła nieco mizerna mina Ślizgonki. Chłopak nieznacznie zmarszczył brwi, przyglądając się jej z uwagą.
- Oh żebym tylko je miał - rzekł wymuszenie rozgoryczonym głosem, po czym posłał Cyanne porozumiewawcze spojrzenie. Powinna była zrozumieć go bez słów, w końcu bezpodstawnie nie byłaby uważana za żeński odpowiednik Campbella.
- Daj już spokój z drążeniem tego tematu... - żachnął się nagle i swoje stalowe spojrzenie splótł z jej wściekle zielonym. - ...i napij się ze mną! - dodał po chwili, łapiąc za butelkę i zbliżając się z nią do Amerykanki.
Re: Pokój Connor'a z pracownią
Cyanne wzruszyła tylko ramionami, odpalając kolejnego papierosa. Chwilę zastanowiła się nad sensem swojego życia, biorąc do ręki butelkę od Connora. Zerknęła jeszcze na swoje dzieło sztuki, po czym odkręciła naczynie i upiła łyk, nie fatygując się już żadnymi szklankami, których i tak tu brakowało.
- Swoją drogą... może wyruszymy w jakąś podróż po Europie, czy coś.. - położyła się na podłużnej skrzyni, dalej wychylając kilka rozgrzewających łyków. Powoli zaczynało jej się już kręcić w głowie, do tego zaduch w pomieszczeniu potęgował uczucie błogości i lenistwa. -..szczerze mówiąc, to nigdzie poza Anglią nie byłam. - przyznała smutno, po chwili jednak chichocząc, jak idiotka.
- Poznamy jakieś odmiany hiszpańsk.. albo nie! Francuskiej kamasutry i będziemy leżeć nad Lazurowym Wybrzeżem z fajką i jakimś śmiesznym mugolskim drinkiem. - odetchnęła głęboko. Oczywiście nie zorientowała się, że wpadła w pijański słowotok, dlatego kontynuowała śmiało dalej.
- Zrobimy jakiś wieczorny konkurs na to, kto więcej wyrwie dup, a potem będziemy świętować moje zwycięstwo w hotelowym pokoju! - rozmarzyła się, przymykając oczy. Dmuchnęła w kłębę dymu, który krążył nad jej głową. - Strasznie tu śmierdzi.. - czknęła jeszcze na koniec.
- Swoją drogą... może wyruszymy w jakąś podróż po Europie, czy coś.. - położyła się na podłużnej skrzyni, dalej wychylając kilka rozgrzewających łyków. Powoli zaczynało jej się już kręcić w głowie, do tego zaduch w pomieszczeniu potęgował uczucie błogości i lenistwa. -..szczerze mówiąc, to nigdzie poza Anglią nie byłam. - przyznała smutno, po chwili jednak chichocząc, jak idiotka.
- Poznamy jakieś odmiany hiszpańsk.. albo nie! Francuskiej kamasutry i będziemy leżeć nad Lazurowym Wybrzeżem z fajką i jakimś śmiesznym mugolskim drinkiem. - odetchnęła głęboko. Oczywiście nie zorientowała się, że wpadła w pijański słowotok, dlatego kontynuowała śmiało dalej.
- Zrobimy jakiś wieczorny konkurs na to, kto więcej wyrwie dup, a potem będziemy świętować moje zwycięstwo w hotelowym pokoju! - rozmarzyła się, przymykając oczy. Dmuchnęła w kłębę dymu, który krążył nad jej głową. - Strasznie tu śmierdzi.. - czknęła jeszcze na koniec.
Cyanne BerkovitzKlasa VI - Urodziny : 10/11/1995
Wiek : 29
Skąd : NY
Krew : czysta
Re: Pokój Connor'a z pracownią
Chwila ciszy i kontemplacji - to ewidentnie nie było charakterystycznym zachowaniem Berkovitz. Connor z jeszcze większym zainteresowaniem przyglądał się brunetce, która po krótkiej chwili pochwyciła butelkę i upiła z niej kilka sporych łyków. Campbell uniósł obie brwi z podziwem, stwierdzając, iż Amerykanka w ogóle się nie zmieniła.
- Sto punktów dla Slytherinu - rzekł udawanym prefekciarskim głosem, po czym uraczył dziewczynę szczerym uśmiechem. - Powinnaś zostać jakimś jasnowidzem - rzekł z uznaniem, gdyż Cyanne właśnie odgadła jakie miał zamiary na resztę wakacji.
- Możemy wyruszyć chociażby jutro! - podekscytował się jej propozycją i gorączkowo zaczął szukać w myślach jego stałej listy rzeczy do zabrania na podróż. - Wystarczy mi jakieś piętnaście minut na spakowanie wszystkiego co będę potrzebować i skoczymy do Nowego Jorku, abyś ty zgarnęła ze sobą jakieś najpotrzebniejsze rzeczy - dodał z entuzjazmem w głosie, dopiero zauważając, że dziewczyna chichocze bez opamiętania.
Słowotok, który po tym nastąpił, był wyjaśnieniem tego co tak rozśmieszyło dziewczynę. Campbellowi również udzielił się ten rozbawiony nastrój i idąc w ślady dziewczyny lekko się roześmiał.
- Jestem za! - wykrzyknął i, nie wiedząc czemu, wybuchł nieopanowanym śmiechem. Pociągnął łyk rdzawego płynu, którego z każdą chwilą zaczynało coraz więcej ubywać. - Przecież wiesz, że ja ZAWSZE jestem chętny na tego typu pomysły - uśmiechnął się szelmowsko. Nagle lekko się zachwiał, jednakże udało mu się złapać równowagę. Parsknął śmiechem i kręcąc głową podszedł do okna, aby kilka z wielu skrzydeł otworzyć na oścież i wpuścić trochę świeżego powietrza do pomieszczenia. Wracając, lekko uszczypnął brunetkę w tyłek i stanął przed nią wyszczerzając się zawadiacko.
- Sto punktów dla Slytherinu - rzekł udawanym prefekciarskim głosem, po czym uraczył dziewczynę szczerym uśmiechem. - Powinnaś zostać jakimś jasnowidzem - rzekł z uznaniem, gdyż Cyanne właśnie odgadła jakie miał zamiary na resztę wakacji.
- Możemy wyruszyć chociażby jutro! - podekscytował się jej propozycją i gorączkowo zaczął szukać w myślach jego stałej listy rzeczy do zabrania na podróż. - Wystarczy mi jakieś piętnaście minut na spakowanie wszystkiego co będę potrzebować i skoczymy do Nowego Jorku, abyś ty zgarnęła ze sobą jakieś najpotrzebniejsze rzeczy - dodał z entuzjazmem w głosie, dopiero zauważając, że dziewczyna chichocze bez opamiętania.
Słowotok, który po tym nastąpił, był wyjaśnieniem tego co tak rozśmieszyło dziewczynę. Campbellowi również udzielił się ten rozbawiony nastrój i idąc w ślady dziewczyny lekko się roześmiał.
- Jestem za! - wykrzyknął i, nie wiedząc czemu, wybuchł nieopanowanym śmiechem. Pociągnął łyk rdzawego płynu, którego z każdą chwilą zaczynało coraz więcej ubywać. - Przecież wiesz, że ja ZAWSZE jestem chętny na tego typu pomysły - uśmiechnął się szelmowsko. Nagle lekko się zachwiał, jednakże udało mu się złapać równowagę. Parsknął śmiechem i kręcąc głową podszedł do okna, aby kilka z wielu skrzydeł otworzyć na oścież i wpuścić trochę świeżego powietrza do pomieszczenia. Wracając, lekko uszczypnął brunetkę w tyłek i stanął przed nią wyszczerzając się zawadiacko.
Re: Pokój Connor'a z pracownią
Po co skakać do Nowego Yorku, skoro można zrobić zakupy na miejscu, przemknęło jej przez myśl, gdy nagle uświadomiła sobie jak dawno nie zaspokajała swojej potrzeby wydawania pieniędzy. Ograniczony kontakt z rodzicami, nie pozbawił jej jednak niezłego majątku, który jakoś kiedyś trzeba roztrwonić, by potem na nowo odtworzył się i tak w kółko. Państwo Berkovitz płacili Cyanne nie dlatego, że jest ich ukochaną córką, tylko po to, by nie pokazywała się w domu przez długi okres czasu, bo przysparzała wszystkim kłopoty. Tu coś wylała, tu jak zwykle zbyt pruderyjnie uśmiechnęła się do jednego z szefów ojca, tu ubrała za krótką sukienkę, i tak dalej.
- Co na pierwszy rzut? - podrapała się po skroni, zastanawiając się namiętnie. - Może Włochy?
Czekała ich podróż pełna niezapomnianych przygód - takie jednorazowe porwanie Connora pozwoli brunetce zatrzymać go przy sobie na dłużej, a co za tym idzie zemścić się na wszystkich wątłych zdzirach, które zapomniały o potędze seksapilu Cyanne. Brak zainteresowania nią podczas wakacji powoli ją dobijał, dlatego też postanowiła zacząć wykręcać jakieś numery, by znowu szczytować na listach najbardziej pożądanych dziewcząt na roku.
- Co na pierwszy rzut? - podrapała się po skroni, zastanawiając się namiętnie. - Może Włochy?
Czekała ich podróż pełna niezapomnianych przygód - takie jednorazowe porwanie Connora pozwoli brunetce zatrzymać go przy sobie na dłużej, a co za tym idzie zemścić się na wszystkich wątłych zdzirach, które zapomniały o potędze seksapilu Cyanne. Brak zainteresowania nią podczas wakacji powoli ją dobijał, dlatego też postanowiła zacząć wykręcać jakieś numery, by znowu szczytować na listach najbardziej pożądanych dziewcząt na roku.
Cyanne BerkovitzKlasa VI - Urodziny : 10/11/1995
Wiek : 29
Skąd : NY
Krew : czysta
Re: Pokój Connor'a z pracownią
Connor wyłapał wymowne spojrzenie dziewczyny i uśmiechnął się szeroko kiwając głową. Mógł się tego domyślić, iż dziewczyna będzie chciała zrobić zakupy w państwie, w którym pełno było najdroższych i najmodniejszych butików.
- Dobra, ruszamy jutro? - zapytał z entuzjazmem, popijając rdzawy trunek. Mimo, iż wypił tak dużo wcale nie czuł się pijany, lecz bardziej zmęczony. Po kilkunastu minutach rozmowy, przenieśli się do łóżka Connora i padli jak muchy. W końcu rozciągała się przed nimi perspektywa wspólnych, niezapomnianych nocy w zakątku każdego Europejskiego miasta.
Rano Campbell obudził się przed dziewczyną, wziął orzeźwiający prysznic, spakował stały zestaw potrzebnych mu rzeczy i razem z pełnym plecakiem zszedł na dół, aby ocenić starty wyrządzone przez ich gości. Ku jego zdziwieniu nie było tak źle jakby się mogło wydawać. Chłopak uśmiechnął się szeroko i rozsiadł się na kanapie, włączając telewizor, aby umilić sobie czas podczas czekania na Cyanne.
//możesz pisać już we Włoszech, hyhy
- Dobra, ruszamy jutro? - zapytał z entuzjazmem, popijając rdzawy trunek. Mimo, iż wypił tak dużo wcale nie czuł się pijany, lecz bardziej zmęczony. Po kilkunastu minutach rozmowy, przenieśli się do łóżka Connora i padli jak muchy. W końcu rozciągała się przed nimi perspektywa wspólnych, niezapomnianych nocy w zakątku każdego Europejskiego miasta.
Rano Campbell obudził się przed dziewczyną, wziął orzeźwiający prysznic, spakował stały zestaw potrzebnych mu rzeczy i razem z pełnym plecakiem zszedł na dół, aby ocenić starty wyrządzone przez ich gości. Ku jego zdziwieniu nie było tak źle jakby się mogło wydawać. Chłopak uśmiechnął się szeroko i rozsiadł się na kanapie, włączając telewizor, aby umilić sobie czas podczas czekania na Cyanne.
//możesz pisać już we Włoszech, hyhy
Re: Pokój Connor'a z pracownią
Od razu po zakończeniu roku szkolnego młody Campbell porwał swoją wybrankę serca do swojego rodzinnego domu. Co prawda niewiele osób z jego rodziny w nim mieszkało, ponieważ Cherry przez cały rok szkolny przesiadywała we Francji w Beauxbatons, a Logana jak zwykle gdzieś nosiło. Connor ani od jednego ani od drugiego z rodzeństwa nie miał żadnych informacji, z resztą on sam również niespecjalnie odczuwał potrzebę odezwania się do nich. Jego podróże, którym do tej pory (po ukończeniu szkoły) się oddawał, pochłaniały większość jego czasu. Natomiast jego wolny czas zajmowała tylko i wyłącznie słodka Puchonka.
Tego dnia Campbell zaszył się w swojej pracowni, podczas gdy Antonija wybrała się z Agnes na zakupy w poszukiwaniu sukienki na zbliżający się ślub najlepszego przyjaciela Kanadyjczyka - Aleksego Vulkodlaka. Chłopak nadal nie mógł wyjść z szoku, od momentu, w którym odebrał od sowy ozdobny pergamin, na którym - jak to się później okazało - zawarte było zaproszenie na rychły ożenek jego kompana z hogwarckiego dormitorium.
Mimo wszystko bardzo się cieszył z decyzji Aleksego, który był szaleńczo zakochany w Suzanne. Rozumiał go bardzo dobrze. Dlatego też postanowił własnoręcznie wykonać dla nich prezent ślubny, a teraz miał dłuższą chwilę, aby się tym zająć. Nim się obejrzał minęło kilka długich godzin, a z dołu doszedł go radosny dźwięk głosu Tośki oraz Agnes.
Czyli zakupy udane , pomyślał i uśmiechnął się pod nosem, nie odrywając się od pracy i czekając, aż młoda Chorwatka nieśmiało zapuka do drzwi jego pracowni.
Tego dnia Campbell zaszył się w swojej pracowni, podczas gdy Antonija wybrała się z Agnes na zakupy w poszukiwaniu sukienki na zbliżający się ślub najlepszego przyjaciela Kanadyjczyka - Aleksego Vulkodlaka. Chłopak nadal nie mógł wyjść z szoku, od momentu, w którym odebrał od sowy ozdobny pergamin, na którym - jak to się później okazało - zawarte było zaproszenie na rychły ożenek jego kompana z hogwarckiego dormitorium.
Mimo wszystko bardzo się cieszył z decyzji Aleksego, który był szaleńczo zakochany w Suzanne. Rozumiał go bardzo dobrze. Dlatego też postanowił własnoręcznie wykonać dla nich prezent ślubny, a teraz miał dłuższą chwilę, aby się tym zająć. Nim się obejrzał minęło kilka długich godzin, a z dołu doszedł go radosny dźwięk głosu Tośki oraz Agnes.
Czyli zakupy udane , pomyślał i uśmiechnął się pod nosem, nie odrywając się od pracy i czekając, aż młoda Chorwatka nieśmiało zapuka do drzwi jego pracowni.
Re: Pokój Connor'a z pracownią
Kolejny sklep który miała jeszcze bardziej pogłębiał jej uśmiech. Masa kolorowych sukienek, a każda po przymierzeniu okazywała się leżeć dobrze. Co tu zrobić, co tu zrobić? Nie może przecież kupić wszystkiego. A może jednak może? Nie. Może i jej rodzice byli na tyle nierozważnymi jednostkami, żeby dać jej kartę kredytową bez wyraźnie narzuconych limitów, ale ona jednak wiedziała, że taki limit istniał. Gdyby jej rodzicielka zobaczyła wyciąg po ekstremalnych zakupach w Kanadzie najpewniej osobiście ściągnęłaby ją do domu za włosy. Lepiej więc uważać. Dlatego kupiła sobie dwie letnie sukienki, parę dżinsów w kolorowe nadruki z jednej z mugolskich bajek i sukienkę na ślub Vulkodlaka. I jeszcze buty. Dwie pary: szpilki i sandałki.
- Powinna pani sobie kupić tamte buty. Wyglądały wspaniale. - z takimi słowami i szerokim uśmiechem przekroczyła znów próg domu Campbellów. Razem z macochą Connnora obeszły chyba wszystkie dostępne sklepy w okolicy, ale przynajmniej zdobyły to po co poszły.
- Pójdę sprawdzić co u Connora. - powiedziała jeszcze wesoło po czym ruszyła w stronę jego sypialni otwierając sobie drzwi łokciem. Z jękiem pełnym ulgi upuściła torby na podłogę i zamknęła za sobą drzwi. Spojrzała jeszcze na dłonie w których zdążyły odbić się sznureczki od toreb, ale nie przejęła się tym zbytnio. Przeskoczyła radośnie swoje toboły, po czym podeszła do drzwi obklejonych na wszystkie sposoby i cicho zapukała do środka. Nie chciała mu przeszkadzać. Nie chciała tam nawet wchodzić, bo to jego pracownia i jego azyl. Otworzyła je jednak i wsunęła do środka głowę.
- Znalazłam. Jest jednak mały problem... Jest różowa. - zmarszczyła nieco nos, a zaraz znów szeroko się uśmiechnęła. Pamiętała jak zwrócił jej ostatnio uwagę na fakt, że praktycznie każda jej wyjściowa sukienka jest w odcieniu pudrowego różu. Teraz nie było lepiej.
- Z tego kroju była jeszcze biała, ale w białej na ślubie może pokazać się chyba tylko panna młoda, nie? - dodała na swoje usprawiedliwienie, bo naprawdę szukała czegoś w innym kolorze. Nie jej wina, że w tym kroju który idealnie wprost nadawał się na przyjęcie na plaży był kolor biały i różowy. To wina producenta, tylko i wyłącznie.
- Chcesz zobaczyć? - jej twarz znów rozpromieniła się w najszczerszym uśmiechu i aż przestępowała z nogi na nogę z radosnej, po zakupowej ekscytacji.
- Powinna pani sobie kupić tamte buty. Wyglądały wspaniale. - z takimi słowami i szerokim uśmiechem przekroczyła znów próg domu Campbellów. Razem z macochą Connnora obeszły chyba wszystkie dostępne sklepy w okolicy, ale przynajmniej zdobyły to po co poszły.
- Pójdę sprawdzić co u Connora. - powiedziała jeszcze wesoło po czym ruszyła w stronę jego sypialni otwierając sobie drzwi łokciem. Z jękiem pełnym ulgi upuściła torby na podłogę i zamknęła za sobą drzwi. Spojrzała jeszcze na dłonie w których zdążyły odbić się sznureczki od toreb, ale nie przejęła się tym zbytnio. Przeskoczyła radośnie swoje toboły, po czym podeszła do drzwi obklejonych na wszystkie sposoby i cicho zapukała do środka. Nie chciała mu przeszkadzać. Nie chciała tam nawet wchodzić, bo to jego pracownia i jego azyl. Otworzyła je jednak i wsunęła do środka głowę.
- Znalazłam. Jest jednak mały problem... Jest różowa. - zmarszczyła nieco nos, a zaraz znów szeroko się uśmiechnęła. Pamiętała jak zwrócił jej ostatnio uwagę na fakt, że praktycznie każda jej wyjściowa sukienka jest w odcieniu pudrowego różu. Teraz nie było lepiej.
- Z tego kroju była jeszcze biała, ale w białej na ślubie może pokazać się chyba tylko panna młoda, nie? - dodała na swoje usprawiedliwienie, bo naprawdę szukała czegoś w innym kolorze. Nie jej wina, że w tym kroju który idealnie wprost nadawał się na przyjęcie na plaży był kolor biały i różowy. To wina producenta, tylko i wyłącznie.
- Chcesz zobaczyć? - jej twarz znów rozpromieniła się w najszczerszym uśmiechu i aż przestępowała z nogi na nogę z radosnej, po zakupowej ekscytacji.
Re: Pokój Connor'a z pracownią
Cichy tupot oznaczał, iż jego ukochana właśnie zmierza po schodach, aby się z nim zobaczyć. Nie musiał długo czekać na dźwięk pukania, które zakończone było pojawieniem się jedynie głowy Antoniji w szparze nieśmiało przez nią uchylonych drzwi. Kanadyjczyk posłał Puchonce szeroki uśmiech, widząc, że i na jej słodkich ustach on widnieje.
- Co tam? - rzucił z ciekawością w głosie, przenosząc spojrzenie na swoje jeszcze nieskończone dzieło. Jego początkowy zamysł nieco ewoluował, jednakże w dobrym kierunku. Ba! Nawet w bardzo dobrym kierunku, gdyż o wiele lepiej odzwierciedlało to naturę zarówno Aleksego, jak i Suzanne. Chciał dziś dokończyć kilka ważnych szczegółów w swojej pracy, skoro jeszcze wszystkie pomysły były świeże, jednakże uznał, że przyda mu się chwila przerwy, którą zapewne Tosia bardzo mile mu ją zagospodaruje.
- Wiedziałem, że znowu będzie różowa! - zaśmiał się, odkładając narzędzia i wycierając dłonie o jakąś starą koszulkę, która w tym momencie służyła mu za szmatkę do wszystkiego. Obkręcił się na swoim obrotowym krzesełku, aby znaleźć się przodem do dwuskrzydłowych drzwi.
- Mam nadzieję, że nie kupiłyście mi różowego krawata - odparł wywracając oczami w teatralnym geście. - No pewnie! Cały dzień czekam, aż wrócić i zrobisz mi pokaz - Kanadyjczyk zatarł ręce i posłał dziewczynie cwaniacki uśmiech. Mimo, że niespecjalnie znał się na modzie zawsze oglądał pokazy Vedran, mogąc nasycić nią swój wzrok.
- Co tam? - rzucił z ciekawością w głosie, przenosząc spojrzenie na swoje jeszcze nieskończone dzieło. Jego początkowy zamysł nieco ewoluował, jednakże w dobrym kierunku. Ba! Nawet w bardzo dobrym kierunku, gdyż o wiele lepiej odzwierciedlało to naturę zarówno Aleksego, jak i Suzanne. Chciał dziś dokończyć kilka ważnych szczegółów w swojej pracy, skoro jeszcze wszystkie pomysły były świeże, jednakże uznał, że przyda mu się chwila przerwy, którą zapewne Tosia bardzo mile mu ją zagospodaruje.
- Wiedziałem, że znowu będzie różowa! - zaśmiał się, odkładając narzędzia i wycierając dłonie o jakąś starą koszulkę, która w tym momencie służyła mu za szmatkę do wszystkiego. Obkręcił się na swoim obrotowym krzesełku, aby znaleźć się przodem do dwuskrzydłowych drzwi.
- Mam nadzieję, że nie kupiłyście mi różowego krawata - odparł wywracając oczami w teatralnym geście. - No pewnie! Cały dzień czekam, aż wrócić i zrobisz mi pokaz - Kanadyjczyk zatarł ręce i posłał dziewczynie cwaniacki uśmiech. Mimo, że niespecjalnie znał się na modzie zawsze oglądał pokazy Vedran, mogąc nasycić nią swój wzrok.
Re: Pokój Connor'a z pracownią
To naprawdę nie jej wina z tym różowym. Przewróciła teatralnie oczętami słysząc jego uwagę, a uśmiech nie znikał jej z twarzy. W sumie jak zwykle w towarzystwie Connora.
- Kochanie, masz wystarczająco dużo różowych krawatów. Nie potrzebny Ci kolejny. - stwierdziła radośnie. Nie dało się ukryć, że miał w szafie co najmniej trzy krawaty w różnych odcieniach różu, bo już mieli okazje pokazać się wcześniej razem na różnych przyjęciach gdzie Tośka przyodziała się w taki, a nie inny kolor. Jego zgoda na zaprezentowanie sukienki na zbliżającą się okoliczność spotkała się z entuzjazmem Tonki.
- Spodoba Ci się, zobaczysz. Daj mi chwilę. - rzuciła jeszcze zamykając za sobą drzwi, po czym zaczęła się rozbierać idąc w kierunku toreb z zakupami które rzuciła na ziemię zaraz po wejściu. Zostając w samych majtkach wyciągnęła sukienkę i dość szybko i zręcznie sobie z nią poradziła. Otworzyła na oścież drzwi od pracowni Connora stając na progu w sukience.
- Nadaje się na ślub na plaży? - zapytała okręcając się wokół własnej osi. Zebrała jeszcze włosy i uniosła je trochę wyżej, bo na pewno jakoś ładnie je upnie. Przechyliła nieco głowę wpatrując się w Kanadyjczyka po czym podeszła stojąc na palcach. Zatrzymała się tuż przed nim i posłała mu kolejny rozbrajający uśmiech zanim schyliła się, aby zostawić na jego wargach delikatnego całusa.
- Skończyłeś już? - padło kolejne pytanie, ale ona nie zajrzała za jego plecy żeby zobaczyć na jakim etapie jest, bo wiedziała, że artyści takich rzeczy raczej nie lubią. A nie chciała go zbędnie irytować. Znów zostawiła delikatny pocałunek na jego ustach by ponownie obdarzyć go promiennym uśmiechem.
- Kochanie, masz wystarczająco dużo różowych krawatów. Nie potrzebny Ci kolejny. - stwierdziła radośnie. Nie dało się ukryć, że miał w szafie co najmniej trzy krawaty w różnych odcieniach różu, bo już mieli okazje pokazać się wcześniej razem na różnych przyjęciach gdzie Tośka przyodziała się w taki, a nie inny kolor. Jego zgoda na zaprezentowanie sukienki na zbliżającą się okoliczność spotkała się z entuzjazmem Tonki.
- Spodoba Ci się, zobaczysz. Daj mi chwilę. - rzuciła jeszcze zamykając za sobą drzwi, po czym zaczęła się rozbierać idąc w kierunku toreb z zakupami które rzuciła na ziemię zaraz po wejściu. Zostając w samych majtkach wyciągnęła sukienkę i dość szybko i zręcznie sobie z nią poradziła. Otworzyła na oścież drzwi od pracowni Connora stając na progu w sukience.
- Nadaje się na ślub na plaży? - zapytała okręcając się wokół własnej osi. Zebrała jeszcze włosy i uniosła je trochę wyżej, bo na pewno jakoś ładnie je upnie. Przechyliła nieco głowę wpatrując się w Kanadyjczyka po czym podeszła stojąc na palcach. Zatrzymała się tuż przed nim i posłała mu kolejny rozbrajający uśmiech zanim schyliła się, aby zostawić na jego wargach delikatnego całusa.
- Skończyłeś już? - padło kolejne pytanie, ale ona nie zajrzała za jego plecy żeby zobaczyć na jakim etapie jest, bo wiedziała, że artyści takich rzeczy raczej nie lubią. A nie chciała go zbędnie irytować. Znów zostawiła delikatny pocałunek na jego ustach by ponownie obdarzyć go promiennym uśmiechem.
Re: Pokój Connor'a z pracownią
- Ale jak to? Jak ja mogę się pokazać drugi raz W TYM SAMYM KRAWACIE?! - zaczął idealnie naśladować swoją ukochaną, kiedy ta wykłócała się z nim na temat kupna KOLEJNEJ, JEDNORAZOWEJ sukienki. Tym razem jednak nie miał zamiaru się z nią sprzeczać, gdyż miał wyśmienity humor, który formował na jego twarzy szeroki, hollywoodzki uśmiech.
- Czekam z niecierpliwością - mruknął, odprowadzając ją wzrokiem do dwuskrzydłowych drzwi. Następnie podniósł się z miejsca, aby sekundę później znaleźć się przy stoliku, na którym leżała jego różdżka. Złapał ją w pewnym uścisku, po czym skierował na wolną dłoń i usunął z niej brud i farbę, aby po chwili powtórzyć tę czynność z drugą dłonią. Kiedy Puchonka ponownie pojawiła się w pracowni Connora, on siedział w tym samym miejscu gdzie wcześniej przyglądając się Chorwatce z błyskiem zachwytu z oczach. Dla niego zawsze była olśniewająca - w makijażu czy bez, rozebrana czy ubrana, w wyciągniętych koszulkach czy wieczorowych sukniach... Zawsze.
- Nadaje się jak najbardziej - kiwnął głową z radosnym uśmiechem i przywołał ją do siebie gestem. - Z całego serca Ci zazdroszczę, że możesz się wybrać na to wesele w przewiewnej sukience. Gdybym mógł sam bym taką założył! - Zaśmiał się krótko, po czym dalej kontynuował. - Chyba z chłopakami się roztopimy w tych garniakach - wywinął młynek oczami, które po tych ekscesach zatrzymały się na jego dziele dla pary młodej.
- Jeszcze zostało mi kilka drobiazgów do dopracowania. Jak Ci się podoba? Może uważasz, że coś powinienem zmienić, albo dodać? - zapytał, patrząc na dziewczynę z dołu. Campbell z niewieloma opiniami się liczył i to jeżeli chodziło o kwestie życiowe, i to jeżeli chodziło o kwestię sztuki. Najlepszą metodą, aby sprawdzić czy kogoś traktował poważnie, było sprawdzenie czy liczy się ze zdaniem tej osoby. Najwyraźniej Chorwatka musiała dla niego znaczyć naprawdę wiele, skoro, wpuścił ją do swojego królestwa i radził się na temat swoich prac.
- Czekam z niecierpliwością - mruknął, odprowadzając ją wzrokiem do dwuskrzydłowych drzwi. Następnie podniósł się z miejsca, aby sekundę później znaleźć się przy stoliku, na którym leżała jego różdżka. Złapał ją w pewnym uścisku, po czym skierował na wolną dłoń i usunął z niej brud i farbę, aby po chwili powtórzyć tę czynność z drugą dłonią. Kiedy Puchonka ponownie pojawiła się w pracowni Connora, on siedział w tym samym miejscu gdzie wcześniej przyglądając się Chorwatce z błyskiem zachwytu z oczach. Dla niego zawsze była olśniewająca - w makijażu czy bez, rozebrana czy ubrana, w wyciągniętych koszulkach czy wieczorowych sukniach... Zawsze.
- Nadaje się jak najbardziej - kiwnął głową z radosnym uśmiechem i przywołał ją do siebie gestem. - Z całego serca Ci zazdroszczę, że możesz się wybrać na to wesele w przewiewnej sukience. Gdybym mógł sam bym taką założył! - Zaśmiał się krótko, po czym dalej kontynuował. - Chyba z chłopakami się roztopimy w tych garniakach - wywinął młynek oczami, które po tych ekscesach zatrzymały się na jego dziele dla pary młodej.
- Jeszcze zostało mi kilka drobiazgów do dopracowania. Jak Ci się podoba? Może uważasz, że coś powinienem zmienić, albo dodać? - zapytał, patrząc na dziewczynę z dołu. Campbell z niewieloma opiniami się liczył i to jeżeli chodziło o kwestie życiowe, i to jeżeli chodziło o kwestię sztuki. Najlepszą metodą, aby sprawdzić czy kogoś traktował poważnie, było sprawdzenie czy liczy się ze zdaniem tej osoby. Najwyraźniej Chorwatka musiała dla niego znaczyć naprawdę wiele, skoro, wpuścił ją do swojego królestwa i radził się na temat swoich prac.
Re: Pokój Connor'a z pracownią
Ona była kobietą. Musiała sobie ponarzekać, bo to w końcu zgodne z jej naturą. Kobiety bardzo często narzekają jak karze im się wystąpić drugi raz w tej samej sukience. Tośka od tego nie była wyjątkiem. Musiała na każdym wyjściu wyglądać inaczej. Taka już była. Pozostaje jedynie się cieszyć, że stan konta jej rodziców pozwalał na takie zachcianki. Dziewczęcym chichotem skomentowała jego uwagę dotyczącą krawatu, bo oboje wiedzieli, że gdyby przyniosła mu skrawek różowego materiału to zapewne on zacząłby narzekać, że przecież już taki ma. Usiadła mu na kolanach okrakiem przy okazji sprawdzając możliwości sukienki i z policzkiem opartym o jego ramię patrzyła na jego dzieło. Jej się podobało, naprawdę się podobało. Pewnie dlatego, że była fanką twórczości tegoż oto młodzieńca. W sumie wolała jego twórczość od tego całego Pisassa który dla niej marnował jedynie płótna, czas i farby.
- Jest świetne. Na pewno im się spodoba. Ale... możesz to dokończyć później, prawda? - zapytała cicho podnosząc się, żeby spojrzeć mu w oczy. Mieli razem spędzać czas, a odkąd tutaj przyjechali Tośka spędzała praktycznie cały czas z macochą chłopaka na różnych babskich zajęciach podczas gdy on zamykał się w pracowni robiąc różne świetne rzeczy. Niby był blisko, ale mimo wszystko ona za nim tęskniła. Mógł chyba na chwilę dać się porwać?
- Moglibyśmy iść na spacer, albo tak cicho się kochać, tak żeby nikt nie słyszał. - wyszeptała mu do ucha i uśmiechnęła się łobuzersko. Zeszła z jego kolan po czym ruszyła do drzwi sypialni i odwiązała sukienkę, a ta opadła w dół niczym kurtyna. Wyskoczyła sprytnie z kałuży materiału i zasłaniając ramionami swoje niewielkie piersi odwróciła się w jego kierunku.
- Co więc pan wybiera, panie Campbell? - zapytała opierając się o framugę wciąż z tym samym uśmiechem.
- Jest świetne. Na pewno im się spodoba. Ale... możesz to dokończyć później, prawda? - zapytała cicho podnosząc się, żeby spojrzeć mu w oczy. Mieli razem spędzać czas, a odkąd tutaj przyjechali Tośka spędzała praktycznie cały czas z macochą chłopaka na różnych babskich zajęciach podczas gdy on zamykał się w pracowni robiąc różne świetne rzeczy. Niby był blisko, ale mimo wszystko ona za nim tęskniła. Mógł chyba na chwilę dać się porwać?
- Moglibyśmy iść na spacer, albo tak cicho się kochać, tak żeby nikt nie słyszał. - wyszeptała mu do ucha i uśmiechnęła się łobuzersko. Zeszła z jego kolan po czym ruszyła do drzwi sypialni i odwiązała sukienkę, a ta opadła w dół niczym kurtyna. Wyskoczyła sprytnie z kałuży materiału i zasłaniając ramionami swoje niewielkie piersi odwróciła się w jego kierunku.
- Co więc pan wybiera, panie Campbell? - zapytała opierając się o framugę wciąż z tym samym uśmiechem.
Re: Pokój Connor'a z pracownią
A Campbell był facetem. Na dodatek niekiedy bardzo wrednym facetem. Musiał sobie trochę poprzedrzeźniać swoją ukochaną Chorwatkę, gdyż uwielbiał patrzyć na jej oburzoną minę.
Przytrzymał lekko dziewczynę, która usiadła na nim okrakiem, jakby chciała przetestować funkcjonalność sukienki. W głowie Connora nagle pojawiła się wizja Tośki, znajdującej się w sklepie i patrzącej na sukienkę, wyniesioną na piedestał, obok której znajdował się baner z krzykliwym napisem "Sukienka na 1001 okazji. Wypróbuj!". Kanadyjczyk nie mógł się powstrzymać od zaśmiania się, gdyż ta wizja była przekomiczna i w sumie... bardzo prawdopodobna.
- Mogę - odpowiedział z szerokim uśmiechem, wpatrując się w nią swoimi stalowymi tęczówkami. - Właściwie nie miałem zamiaru się już za to zabierać. Z resztą nawet jakbym bardzo chciał to i tak nie byłbym w stanie się skupić, wiedząc, że jesteś tuż za drzwiami - odparł naprawdę szczerze. Nie byłby w stanie okłamać Vedran. Ogólnie nie lubił kłamać, jednakże kiedy musiał to to robił, jednakże były to dość błahe kłamstwa, które wcale nie miały służyć jako kamuflaż jego występkom. Kanadyjczyk zawsze starał się brać na siebie odpowiedzialność za swoje czyny. Teraz z Antoniją czuł się naprawdę szczęśliwy i rozumiany, co chyba - jak to się niedawno okazało - było dla niego najważniejsze w związku.
Na jej pierwszą propozycję nie odpowiedział nic, czekając na rozwój wydarzeń. Oj, chyba aż za dobrze już znał Puchonkę, ponieważ nie minęła nawet minuta, a dziewczyna stała przed nim prawie naga, przybierając wyzywającą pozę. Campbell posłał Tośce rozbrajający uśmiech, podniósł się ze stołka i zaczął powoli zmierzać w jej stronę, guzik po guziku rozpinając poplamioną koszulę.
- Jesteś pewna, że właśnie takie pytanie chciałaś mi zadać? - zapytał z szerokim uśmiechem, biorąc ją w swoje ramiona. Connor nie mógł się powstrzymać i zamiast donieść Puchonkę do wygodnego łóżka, usadowił ją na swojej niewielkiej komodzie i wpił się w jej pełne i słodkie usta. Dłońmi zaczął błądzić po jej nagim i gładkim ciele, uprzednio odgarniając jej gęste włosy na bok.
Przytrzymał lekko dziewczynę, która usiadła na nim okrakiem, jakby chciała przetestować funkcjonalność sukienki. W głowie Connora nagle pojawiła się wizja Tośki, znajdującej się w sklepie i patrzącej na sukienkę, wyniesioną na piedestał, obok której znajdował się baner z krzykliwym napisem "Sukienka na 1001 okazji. Wypróbuj!". Kanadyjczyk nie mógł się powstrzymać od zaśmiania się, gdyż ta wizja była przekomiczna i w sumie... bardzo prawdopodobna.
- Mogę - odpowiedział z szerokim uśmiechem, wpatrując się w nią swoimi stalowymi tęczówkami. - Właściwie nie miałem zamiaru się już za to zabierać. Z resztą nawet jakbym bardzo chciał to i tak nie byłbym w stanie się skupić, wiedząc, że jesteś tuż za drzwiami - odparł naprawdę szczerze. Nie byłby w stanie okłamać Vedran. Ogólnie nie lubił kłamać, jednakże kiedy musiał to to robił, jednakże były to dość błahe kłamstwa, które wcale nie miały służyć jako kamuflaż jego występkom. Kanadyjczyk zawsze starał się brać na siebie odpowiedzialność za swoje czyny. Teraz z Antoniją czuł się naprawdę szczęśliwy i rozumiany, co chyba - jak to się niedawno okazało - było dla niego najważniejsze w związku.
Na jej pierwszą propozycję nie odpowiedział nic, czekając na rozwój wydarzeń. Oj, chyba aż za dobrze już znał Puchonkę, ponieważ nie minęła nawet minuta, a dziewczyna stała przed nim prawie naga, przybierając wyzywającą pozę. Campbell posłał Tośce rozbrajający uśmiech, podniósł się ze stołka i zaczął powoli zmierzać w jej stronę, guzik po guziku rozpinając poplamioną koszulę.
- Jesteś pewna, że właśnie takie pytanie chciałaś mi zadać? - zapytał z szerokim uśmiechem, biorąc ją w swoje ramiona. Connor nie mógł się powstrzymać i zamiast donieść Puchonkę do wygodnego łóżka, usadowił ją na swojej niewielkiej komodzie i wpił się w jej pełne i słodkie usta. Dłońmi zaczął błądzić po jej nagim i gładkim ciele, uprzednio odgarniając jej gęste włosy na bok.
Re: Pokój Connor'a z pracownią
Słysząc jego śmiech posłała mu nieco zdumione spojrzenie. Nie wiedziała, że w jego głowie zrodziła się jakaś wizualizacja jej wizyty w sklepie, bo gdyby wiedziała posłałaby mu urażone spojrzenie i uświadomiłaby mu, że nie ma niestety takich reklam. Musiała własnoręcznie wydostać ten model powieszony na drążku obok setki innych sukienek, a kiedy już ją znalazła musiała poszukać odpowiedniego rozmiaru. Wszystko było na nią za duże i smętnie zwisało z jej wątłych ramion lub zbyt wąskie i jej wciąż rosnący biust nie mógł prawa się w nie zmieścić. Najchętniej skończyłaby swój etap dorastania, ale niestety to już nie zależało od niej. Kiedy już sądziła, że jej ciało ostatecznie się uformowało to łapała się na tym, że spodnie są za krótkie, albo stanik jakiś za mały, albo buty znów nie mają odpowiedniego rozmiaru, choć jeszcze dwa miesiące wcześniej były to jej ulubione buty. Z jednej strony lubiła wycieczki do sklepów, a z drugiej strony męczyło ją to niezdecydowanie jej własnego organizmu i fakt, że zakupy coraz częściej są obowiązkiem, a nie zachcianką bogatej gówniary, bo wolała na nie patrzeć z tej drugiej strony. Każda bogata gówniara musiała mieć jakąś zachciankę. Pozostaje jej jedynie upewnianie się w tym, że ona ma tylko jedną: chce ładnie wyglądać. Kandyjczyk jednak uparcie twierdził, że we wszystkim wygląda bardzo dobrze i do końca w tej jednej kwestii nie pojmował jej poczynań. Jednak nie musiał tego do końca pojmować.
- To dobrze, że możesz. - wyszeptała mu wprost do ust zanim złączyła je ze swoimi w dość wiele obiecującym pocałunku. I chwilę później już nie było jej na Campbellowych kolanach, a stała oparta o framugę starając się na nonszalancję, choć widać było wyraźnie, że najchętniej rzuciłaby się na Connora spijając z jego ust wszystko co najlepsze. Obserwowała ruch jego palców gdy guzik po guziku rozpinał swoją niezbyt czystą koszulę, a na jej twarzy błąkał się pełen zadowolenia uśmiech.
- Jestem pewna. - odpowiedziała nieco butnym tonem zarzucając mu ręce na szyję i splatając dłonie na karku. Drobne i nagie ciało dziewczęcia przywarło do jego klatki piersiowej czując też materiał i wpijające się gdzieniegdzie guziki. Gdy poniósł ją do góry automatycznie oplotła go w pasie swoimi długimi kończynami, a potem z pasją odpowiadała na jego pocałunki zsuwając przy okazji materiał koszuli z jego ramion. Gdy kawał brudnej szmaty wylądował na podłodze uśmiechnęła się szeroko i opuszkami palców zaczęła gładzić wypracowany w pocie czoła "kaloryfer", a jej palce bezwstydnie zsuwały się coraz niżej i niżej, aż natrafiły na guzik od spodni i powędrowały w dół, aby zacisnąć się na wyraźnej wypukłości malującej się w tych okolicach.
- A jakie pytanie miałabym zadać? - rzuciła bez tchu zanim znów jej wargi przylgnęły do jego warg, a ciało nie przysunęło się do jego ciała tak blisko, że ktoś między nich nie wcisnąłby nawet kartki pergaminu.
- To dobrze, że możesz. - wyszeptała mu wprost do ust zanim złączyła je ze swoimi w dość wiele obiecującym pocałunku. I chwilę później już nie było jej na Campbellowych kolanach, a stała oparta o framugę starając się na nonszalancję, choć widać było wyraźnie, że najchętniej rzuciłaby się na Connora spijając z jego ust wszystko co najlepsze. Obserwowała ruch jego palców gdy guzik po guziku rozpinał swoją niezbyt czystą koszulę, a na jej twarzy błąkał się pełen zadowolenia uśmiech.
- Jestem pewna. - odpowiedziała nieco butnym tonem zarzucając mu ręce na szyję i splatając dłonie na karku. Drobne i nagie ciało dziewczęcia przywarło do jego klatki piersiowej czując też materiał i wpijające się gdzieniegdzie guziki. Gdy poniósł ją do góry automatycznie oplotła go w pasie swoimi długimi kończynami, a potem z pasją odpowiadała na jego pocałunki zsuwając przy okazji materiał koszuli z jego ramion. Gdy kawał brudnej szmaty wylądował na podłodze uśmiechnęła się szeroko i opuszkami palców zaczęła gładzić wypracowany w pocie czoła "kaloryfer", a jej palce bezwstydnie zsuwały się coraz niżej i niżej, aż natrafiły na guzik od spodni i powędrowały w dół, aby zacisnąć się na wyraźnej wypukłości malującej się w tych okolicach.
- A jakie pytanie miałabym zadać? - rzuciła bez tchu zanim znów jej wargi przylgnęły do jego warg, a ciało nie przysunęło się do jego ciała tak blisko, że ktoś między nich nie wcisnąłby nawet kartki pergaminu.
Magic Land :: INNE LOKALIZACJE :: Kanada :: Whitehorse :: 194 Rainbow Road
Strona 1 z 1
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach