Ogród i tereny przyległe
+8
Marianna Vulkodlak
Mistrz Gry
Claudia Fitzpatrick
Maja Vulkodlak
Cole Bronte
Dymitr Milligan
Christine Greengrass
William Greengrass
12 posters
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: POZOSTAŁE MIEJSCA :: Szkocja :: Greenock :: Greengrass Manor
Strona 3 z 5
Strona 3 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Ogród i tereny przyległe
First topic message reminder :
Rozległe tereny zielone okalające posiadłość Greengrassów skutecznie chronią ten mały zamek przed wścibskim wzrokiem mugoli.
Rozległe tereny zielone okalające posiadłość Greengrassów skutecznie chronią ten mały zamek przed wścibskim wzrokiem mugoli.
Re: Ogród i tereny przyległe
Kiedy Will przytulił się do Christi, ta objęła go mocno ramionami. Kiedy zobaczyła zapłakanego brata, łzy mimowolnie ściekły jej po policzkach. Nie mówiła nic, nie była w stanie, poza tym nie wiedziała co miała powiedzieć w tej sytuacji.
Czy ucieknę czy zostanę to zdjęcie i tak trafi do Proroka... To nic nie zmieni, ojciec mnie zabije
Czy to oznaczało że Will zrezygnował z ucieczki? I wtedy dziewczynie przyszła do głowy pewna myśl.
- A może by tak... może by tak porozmawiać z ojcem? I tak się dowie, prędzej czy później, a nuż wpadnie na jakimś pomysł jak to wszystko odkręcić?
Czy ucieknę czy zostanę to zdjęcie i tak trafi do Proroka... To nic nie zmieni, ojciec mnie zabije
Czy to oznaczało że Will zrezygnował z ucieczki? I wtedy dziewczynie przyszła do głowy pewna myśl.
- A może by tak... może by tak porozmawiać z ojcem? I tak się dowie, prędzej czy później, a nuż wpadnie na jakimś pomysł jak to wszystko odkręcić?
Re: Ogród i tereny przyległe
Czy zrezygnował z ucieczki? Chyba tak. Póki co doszedł do wniosku, że to nic nie zmieni, a może i nawet pogorszy sprawę. Jeśli ucieknie ojciec będzie zły nie tylko o artykuł w tym szmatławcu, ale i o jego ucieczkę. Kiedy tak siedział tu nad jeziorem i rozmyślał stwierdził, że lepiej pozwolić ojcu się na nim wyżyć i wrócić do poukładanego, Greengrassowego, nudnego życia. Pokręcił przecząco głową na propozycje siostry.
- Mam pobiec na skargę do tatusia, bo ktoś zrobił mi zdjęcie? I co mu powiem? Nie Christine... Poza tym jego metody nie zadziałają. On nie chce złota, a znając ojca, żeby ratować honor rodziny byłby gotowy cie poświęcić.
- Mam pobiec na skargę do tatusia, bo ktoś zrobił mi zdjęcie? I co mu powiem? Nie Christine... Poza tym jego metody nie zadziałają. On nie chce złota, a znając ojca, żeby ratować honor rodziny byłby gotowy cie poświęcić.
Re: Ogród i tereny przyległe
Christine, pomimo długiego snu dzisiejszej nocy, byłaś słaba i senna. Dodatkowo chciało Ci się strasznie jeść i pić. Ten nasilony stan utrzymywał się już kilka dni.
William, zauważyłeś dopiero teraz, że siostra wydaje się jakby chudsza.
William, zauważyłeś dopiero teraz, że siostra wydaje się jakby chudsza.
Mistrz Gry
Re: Ogród i tereny przyległe
- Może i masz rację... - odpowiedziała niepewnie, w zasadzie to nie zgadzała się z nim tak do końca, jednak nie miała siły i ochoty aby z nim polemizować.
Dziewczyna położyła głowę na jego ramieniu i przymknęła powieki. Najchętniej znowu poszła by spać. Chwilowo zignorowała głód, uchyliła leniwie powieki i tak sobie obserwowała jezioro.
- Will... - zaczęła przenosząc powoli wzrok z jeziora na brata. - Cieszę się że zostajesz - zmusiła się nawet do delikatnego uśmiechu.
Fakt, Will jeszcze nie powiedział jej ostatecznie że nie zamierza uciekać, ale ona była tego pewna. Znała go nie od dziś, więc wystarczyła chwila obserwacji i już wiedziała co zamierza brat. To jest właśnie ta bliźniacza więź o której się tyle mówi...
Dziewczyna położyła głowę na jego ramieniu i przymknęła powieki. Najchętniej znowu poszła by spać. Chwilowo zignorowała głód, uchyliła leniwie powieki i tak sobie obserwowała jezioro.
- Will... - zaczęła przenosząc powoli wzrok z jeziora na brata. - Cieszę się że zostajesz - zmusiła się nawet do delikatnego uśmiechu.
Fakt, Will jeszcze nie powiedział jej ostatecznie że nie zamierza uciekać, ale ona była tego pewna. Znała go nie od dziś, więc wystarczyła chwila obserwacji i już wiedziała co zamierza brat. To jest właśnie ta bliźniacza więź o której się tyle mówi...
Re: Ogród i tereny przyległe
- Ojciec mnie zabije - powtórzył kolejny raz ocierając oczy. Czy zostanie? pewnie tak, chyba, że znowu w przypływie paniki postanowi uciec nie wiadomo gdzie. Chyba powinien uprzedzić Claudię o niemiłym fakcie, jakby ich zdjęcie miało ukazać się w Proroku. Nie zamierzał już odpisywać szantażyście. Nie poświęci siostry.
Siedzieli tak jeszcze w milczeniu jakiś czas, az Will całkiem się uspokoił, a później wrócili do domu.
Siedzieli tak jeszcze w milczeniu jakiś czas, az Will całkiem się uspokoił, a później wrócili do domu.
Re: Ogród i tereny przyległe
Marianna czuła się tutaj nieswojo, a rozochocony tłumek przyprawiał ją o zawrót głowy, więc wizja wyrwania się na moment z tego bogato zdobionego pomieszczenia, wydawała się naprawdę dobra. Ślizgonka wyszła pod rękę ze swoim nowym "chłopakiem" posyłając uśmiech każdemu, kto posłał go w jej stronę jako pierwszy. Gdy jednak drzwi posiadłości się za nimi zamknęły, delikatnie, z gracją, aby nie urazić go, wyślizgnęła się z jego objęcia i postanowiła kroczyć samodzielnie obok niego.
Przypominał jej chłopców z mugolskich magazynów, w których reklamują ubrania. Nie był typem męskiej urody, która podobała jej się najbardziej. Wydawał się jej zbyt gładki i ulizany. Może to było puste, ale ideał Marianny to umięśniony facet, silny barczysty: jak jej ojciec.
- Te ogrody bardzo piękne... - mruknęła z charakterystycznym, rosyjskim akcentem, rozglądając się dookoła po kwiecistych krzewach i rozłożystych drzewach.
Może celowo próbowała do siebie zniechęcić chłopaka - nici z intelektualnych pogadanek, no może jeśli nauczy się rosyjskiego. Chcą hajtnąć go z panną, która nadal uczy się angielskiego, a do tego zachowuje się jak dziwaczka. A wszystko przez jeden, głupi artykuł w Proroku Codziennym. Arystokracja miała nie po kolei w głowach.
Przypominał jej chłopców z mugolskich magazynów, w których reklamują ubrania. Nie był typem męskiej urody, która podobała jej się najbardziej. Wydawał się jej zbyt gładki i ulizany. Może to było puste, ale ideał Marianny to umięśniony facet, silny barczysty: jak jej ojciec.
- Te ogrody bardzo piękne... - mruknęła z charakterystycznym, rosyjskim akcentem, rozglądając się dookoła po kwiecistych krzewach i rozłożystych drzewach.
Może celowo próbowała do siebie zniechęcić chłopaka - nici z intelektualnych pogadanek, no może jeśli nauczy się rosyjskiego. Chcą hajtnąć go z panną, która nadal uczy się angielskiego, a do tego zachowuje się jak dziwaczka. A wszystko przez jeden, głupi artykuł w Proroku Codziennym. Arystokracja miała nie po kolei w głowach.
Re: Ogród i tereny przyległe
Kiedy Marianna puściła jego ramie odruchowo rozejrzał się dookoła czy aby nikt ich nie widzi. Głupio byłoby już na wstępie strzelić jakąś gafę. Prorokiem przejmować się nie muszą, w końcu ojciec zapłacił za ten artykuł i osobiście skontroluje jego treść zanim dopuści go do druku.
Co zaś tyczy się gustu to Marianna wpasowała się niemal idealnie w williamowy ideał kobiecego piękna. Była drobniutką, szczupłą blondynką. Jak Claudia.
- Prawda? - zagadnął w odpowiedzi odnośnie ogrodu. Uwielbiał tu przesiadywać.
- Posłuchaj, Marianno - zaczął po chwili przystając na moment pod rozłożystą magnolią, która niestety o tej porze roku nie zachwycała swym pięknem. - Wiem, że nasze pierwsze spotkanie nie należało do udanych, byłem pijany i... Chcę żebyś wiedziała, że ja się tak nie zachowuję, nie piję. Właściwie to był mój pierwszy raz - nieco nieudolnie próbował się tłumaczyć z tamtej imprezy. Może i nie musiał tego robić, Marianna pewnie i tak ma to gdzieś, ale nie chciał, żeby miała go za jakiegoś hulakę i pijusa. Cała ta zabawa w małżeństwo nei była mu na rękę, ale skoro nie miał wyboru to chciał zachować przyjazne stosunki ze "swoją wybranką serca".
- I skoro mamy być razem, to uważam, że powinniśmy się poznać nieco lepiej - zaproponował.
Co zaś tyczy się gustu to Marianna wpasowała się niemal idealnie w williamowy ideał kobiecego piękna. Była drobniutką, szczupłą blondynką. Jak Claudia.
- Prawda? - zagadnął w odpowiedzi odnośnie ogrodu. Uwielbiał tu przesiadywać.
- Posłuchaj, Marianno - zaczął po chwili przystając na moment pod rozłożystą magnolią, która niestety o tej porze roku nie zachwycała swym pięknem. - Wiem, że nasze pierwsze spotkanie nie należało do udanych, byłem pijany i... Chcę żebyś wiedziała, że ja się tak nie zachowuję, nie piję. Właściwie to był mój pierwszy raz - nieco nieudolnie próbował się tłumaczyć z tamtej imprezy. Może i nie musiał tego robić, Marianna pewnie i tak ma to gdzieś, ale nie chciał, żeby miała go za jakiegoś hulakę i pijusa. Cała ta zabawa w małżeństwo nei była mu na rękę, ale skoro nie miał wyboru to chciał zachować przyjazne stosunki ze "swoją wybranką serca".
- I skoro mamy być razem, to uważam, że powinniśmy się poznać nieco lepiej - zaproponował.
Re: Ogród i tereny przyległe
Już wcześniej zauważyła to u Scottów, a teraz jej przypuszczenia potwierdziły się - brytyjska arystokracja miała fioła na punkcie pięknych, wymuskanych ogrodów. Te zielone miejsca zachwycały swoim pięknem, różnymi barwami kwiatów i puszystymi koronami drzew i krzewów. Może miały za zadanie odwracać uwagę od brudów rodzin? Kto to wiedział.
- Racja, nie było udane - przytaknęła, wzdychając lekko. Może inaczej też by wyglądało gdyby nie ukrywając się, od razu powiedziała kim jest. Zachciało się zwiadów jej i Majce.
- Zapomnij już o tej imprezie, to było głupie zarówno z mojej jak i twojej strony - przerwała mu. Mówiła powoli, ostrożnie dobierając każde słowo, starając się wypowiadać je tak, aby jej akcent nie pozostawiał Williamowi żadnych wątpliwości. Nadal miała przed sobą lata nauki, bo nie przykładała się do angielskiego tak jak powinna. Teraz będzie musiała.
- Pokładałam w tobie dużą nadzieję. Sądziłam, że przekonasz jakoś swojego ojca albo zrobisz coś w tym kierunku. Ja nie miałam wyboru, mogłam albo się zgodzić, albo zostać zmuszona, ale Ty...? Chociaż próbowałeś? - Zagaiła. Kroczyła w odległości niecałego metra od niego, wbijając wzrok albo w ścieżkę przed sobą, albo w palce, którymi się uporczywie bawiła.
- Nie uważam, że jesteś złym chłopcem i może nawet mogłabym się z Tobą kiedyś ożenić z własnej woli, ale to nie są sprzyjające warunki - rzekła, unosząc w końcu wzrok morskich tęczówek na liście magnolii, która rosła nieopodal. - Co chciałbyś o mnie wiedzieć? Pewnie część już Ci powiedzieli.
- Racja, nie było udane - przytaknęła, wzdychając lekko. Może inaczej też by wyglądało gdyby nie ukrywając się, od razu powiedziała kim jest. Zachciało się zwiadów jej i Majce.
- Zapomnij już o tej imprezie, to było głupie zarówno z mojej jak i twojej strony - przerwała mu. Mówiła powoli, ostrożnie dobierając każde słowo, starając się wypowiadać je tak, aby jej akcent nie pozostawiał Williamowi żadnych wątpliwości. Nadal miała przed sobą lata nauki, bo nie przykładała się do angielskiego tak jak powinna. Teraz będzie musiała.
- Pokładałam w tobie dużą nadzieję. Sądziłam, że przekonasz jakoś swojego ojca albo zrobisz coś w tym kierunku. Ja nie miałam wyboru, mogłam albo się zgodzić, albo zostać zmuszona, ale Ty...? Chociaż próbowałeś? - Zagaiła. Kroczyła w odległości niecałego metra od niego, wbijając wzrok albo w ścieżkę przed sobą, albo w palce, którymi się uporczywie bawiła.
- Nie uważam, że jesteś złym chłopcem i może nawet mogłabym się z Tobą kiedyś ożenić z własnej woli, ale to nie są sprzyjające warunki - rzekła, unosząc w końcu wzrok morskich tęczówek na liście magnolii, która rosła nieopodal. - Co chciałbyś o mnie wiedzieć? Pewnie część już Ci powiedzieli.
Re: Ogród i tereny przyległe
- Bardzo głupie - uśmiechnął się nieznacznie. Gdyby tylko wiedział wtedy z kim ma do czynienia... Albo gdyby wiedział, że Marianna będzie na tej imprezie... Ba, gdyby wiedział, że Claudia tam będzie z pewnością by się nie schlał. Gdyby, gdyby... Teraz to może sobie tylko gdybać.
Otworzył szeroko oczy ze zdziwienia, kiedy zaczęła robić mu wyrzuty.
- Przekonać mojego ojca? Chyba nie wiesz o czym mówisz. Naprawdę sądzisz, że gdybym miał w tej sprawie cokolwiek do powiedzenia to stałbym tu teraz z tobą? - uniósł pytająco brew. Gdyby tylko mógł odmówić na pewno by to zrobił. Ten ślub był jego być albo nie być, a zdecydowanie wolał być. Owszem, miał chwile zwątpienia i rozważał ucieczkę, ale koniec końców wolał podporządkować się ojcu.
- Wszystko. Co lubisz, czego nie lubisz, ulubiony kolor, zwierze... Bo tak naprawdę to nie wiem o tobie nic.
Otworzył szeroko oczy ze zdziwienia, kiedy zaczęła robić mu wyrzuty.
- Przekonać mojego ojca? Chyba nie wiesz o czym mówisz. Naprawdę sądzisz, że gdybym miał w tej sprawie cokolwiek do powiedzenia to stałbym tu teraz z tobą? - uniósł pytająco brew. Gdyby tylko mógł odmówić na pewno by to zrobił. Ten ślub był jego być albo nie być, a zdecydowanie wolał być. Owszem, miał chwile zwątpienia i rozważał ucieczkę, ale koniec końców wolał podporządkować się ojcu.
- Wszystko. Co lubisz, czego nie lubisz, ulubiony kolor, zwierze... Bo tak naprawdę to nie wiem o tobie nic.
Re: Ogród i tereny przyległe
- Wygląda na to, że w naszych domach jesteśmy w tym samym położeniu - westchnęła, odgarniając jasne włosy, które wymknęły się zza jej ucha.
Jej ostatnia nadzieja przepadła. Panicz Greengrass miał w swoim domu tyle do powiedzenia co ona w swoim: nic. Byli na siebie skazani i choć żadne z nich nie powiedziało tego głośno, to czuli wzajemnie, że żadne z nich nie chce tego ślubu.
- Skoro już ustaliliśmy, że jesteśmy na siebie skazani... - wzruszyła ramionami. Nie chciała być nie miła, bo ten chłopak niczym jej nie zawinił. Tak jak ona nie zawiniła niczemu jego. Po prostu dwie rodziny z troski czy to o pieniądze, czy reputacje, postanowili postawić niewinne dzieci obok siebie i kazać im... żyć ze sobą.
- Nie lubię zwierząt - stwierdziła krótko, wchodząc mu niemal w słowo. - A z kolorów lubię tylko czerń i biel. Będziesz miał mnóstwo okazji do tego aby mnie poznać, co roku od września mieszkamy prawie po sąsiedzku - dodała tonem bez emocji. Nie miała znacznej ochoty na niezobowiązujące pogadanki i udawanie, że nic się nie stało. Z drugiej jednak strony, nie chciała być niemiła. William będzie miał ciężkie i niespokojne życie z panną Vulkodlak.
- Nie lubię się uczyć, nie spotkasz mnie w bibliotece. Poważnie zastanawiam się nad rzuceniem szkoły kiedy skończę siedemnaście lat. Mam kilka bardzo atrakcyjnych opcji, a Hogwart nie wpisuje się w żadną z nich. Mam nadzieję, że twojemu ojcu nie przeszkadza niewykształcona synowa? - Zagaiła z lekkim uśmiechem na malinowych ustach.
Jej ostatnia nadzieja przepadła. Panicz Greengrass miał w swoim domu tyle do powiedzenia co ona w swoim: nic. Byli na siebie skazani i choć żadne z nich nie powiedziało tego głośno, to czuli wzajemnie, że żadne z nich nie chce tego ślubu.
- Skoro już ustaliliśmy, że jesteśmy na siebie skazani... - wzruszyła ramionami. Nie chciała być nie miła, bo ten chłopak niczym jej nie zawinił. Tak jak ona nie zawiniła niczemu jego. Po prostu dwie rodziny z troski czy to o pieniądze, czy reputacje, postanowili postawić niewinne dzieci obok siebie i kazać im... żyć ze sobą.
- Nie lubię zwierząt - stwierdziła krótko, wchodząc mu niemal w słowo. - A z kolorów lubię tylko czerń i biel. Będziesz miał mnóstwo okazji do tego aby mnie poznać, co roku od września mieszkamy prawie po sąsiedzku - dodała tonem bez emocji. Nie miała znacznej ochoty na niezobowiązujące pogadanki i udawanie, że nic się nie stało. Z drugiej jednak strony, nie chciała być niemiła. William będzie miał ciężkie i niespokojne życie z panną Vulkodlak.
- Nie lubię się uczyć, nie spotkasz mnie w bibliotece. Poważnie zastanawiam się nad rzuceniem szkoły kiedy skończę siedemnaście lat. Mam kilka bardzo atrakcyjnych opcji, a Hogwart nie wpisuje się w żadną z nich. Mam nadzieję, że twojemu ojcu nie przeszkadza niewykształcona synowa? - Zagaiła z lekkim uśmiechem na malinowych ustach.
Re: Ogród i tereny przyległe
- Na chwilę obecną ja jestem chyba kilka pięter pod tobą. - mruknął poprawiając kilt, bo wiatr niebezpiecznie go podwinął. - Wydaje mi się, że to Ty miałabyś większą szansę zerwać te zaręczyny - ciągnął dalej temat. Marianna miała więcej możliwości. Mogła, na przykład, puścić się z kimś i zajść w ciążę, co oczywiście zdyskwalifikowałoby ją natychmiastowo z wyścigu po kluczyk do jego skrytki w Gringottcie.
- Czyli będę musiał przemalować pokój? Lubię swoją zieloną sypialnię - zażartował ale szybko spoważniał. Perspektywa sypiania z obcą osobą trochę go niepokoiła. Fakt, że dojdzie do tego dopiero po ślubie wcale go nie uspokajał, dalej podchodziło to pod gwałt.
- Wiem, jesteś rok niżej, ale muszę przyznać, że jak dotąd nie rzuciłaś mi się w oczy. - wyznał. Sam był raczej typem samotnika i w przeciwieństwie do dziewczyny właśnie najczęściej przesiadywał w bibliotece, więc najwyraźniej do tej pory cały czas się mijali. Otworzył szeroko oczy z niedowierzania, kiedy wyznała, że chce rzucić Hogwart.
- Żartujesz? Mój ojciec Cie zabije jak się dowie. - westchnął ciężko. Z deszczu pod rynnę.
- Czyli będę musiał przemalować pokój? Lubię swoją zieloną sypialnię - zażartował ale szybko spoważniał. Perspektywa sypiania z obcą osobą trochę go niepokoiła. Fakt, że dojdzie do tego dopiero po ślubie wcale go nie uspokajał, dalej podchodziło to pod gwałt.
- Wiem, jesteś rok niżej, ale muszę przyznać, że jak dotąd nie rzuciłaś mi się w oczy. - wyznał. Sam był raczej typem samotnika i w przeciwieństwie do dziewczyny właśnie najczęściej przesiadywał w bibliotece, więc najwyraźniej do tej pory cały czas się mijali. Otworzył szeroko oczy z niedowierzania, kiedy wyznała, że chce rzucić Hogwart.
- Żartujesz? Mój ojciec Cie zabije jak się dowie. - westchnął ciężko. Z deszczu pod rynnę.
Re: Ogród i tereny przyległe
Ubrany w stosowny garnitur wraz z zaproszeniem w kieszeni przeszedł przez wszystkie możliwe kręgi ochrony, aż w końcu dostał się do środka. Sala wypełniona najbogatszymi czarodziejami i szampanem. Pięknie. Spojrzeniem odszukał postać Marianny. Powinna tu być. W zasadzie gdyby nie przypuszczenia, że będzie tu obecna cała rodzina Vulkodlaków to zaproszenie zapewne leżałoby w łazience obok papieru toaletowego albo zamiast niego. Ekskluzywnie drogi papier z pewnością idealnie zastąpiłby srajtaśmę. Widząc jednak nazwisko Greengrass Jacob specjalnie zostawił mu to zaproszenie na stoliku wiedząc, że panicz Volante będzie zainteresowany. I był. Nawet sobie wypastował buty z okazji tego zaproszenia. Także w błyszczących butach przemierzał spokojnym krokiem salę starając się wypatrzeć znajomą burzę blond włosów. Już miał przeciskać się w tamtym kierunku, kiedy skrzat stojący obok niego niemalże wpadł w niego z tacą szampana. Wziął więc kieliszek i znów miał zamiar skierować się w kierunku ukochanej Rosjanki, kiedy na sali rozległa się cisza. Spojrzenie wszystkich skierowało się ku Vulkodlakom i Greengrassom, a konkretniej ku Mariannie i Williamowi. Zaręczające się dzieci. Codzienność świata arystokratycznego. Inni się cieszyli, bili brawa, a Ian stał i patrzył z grobową miną bardziej niż zwykle przypominając trupa. Jestem zaszczycona faktem, iż niedługo będę mogła zostać twoją żoną. Piękne słowa, szkoda tylko, że usłyszał je ulizany Szkot. Gdy salę znów wypełniła muzyka, panicz Volante upatrzył już nowy cel. Wiedział, że tańce z Marianną nie wchodzą teraz w grę, bo była zarezerwowana dla swojego narzeczonego skierował się do dziewczyny stojącej obok ojca rodu G. Zaprosił ją grzecznie do tańca i po krótkiej wymianie zdań oboje zdecydowali, że opuszczą duszną salę na rzecz ogrodu. Gdy tylko zamknęły się za nimi drzwi, do uszu wampira dobiegł głos blondynki: ...ważnie zastanawiam się nad rzuceniem szkoły kiedy skończę siedemnaście lat. Mam kilka bardzo atrakcyjnych opcji, a Hogwart nie wpisuje się w żadną z nich. Mam nadzieję, że twojemu ojcu nie przeszkadza niewykształcona synowa? Słowa te sprawiły, że wargi Iana wygięły się w szerokim uśmiechu, a on sam przeniósł wzrok na swoją towarzyszkę.
- Wie już pani kiedy ślub, panno Greengrass? - zagaił z ciepłym uśmiechem na wargach spoglądając na przyjemną dla oczu brunetkę.
- Wie już pani kiedy ślub, panno Greengrass? - zagaił z ciepłym uśmiechem na wargach spoglądając na przyjemną dla oczu brunetkę.
Re: Ogród i tereny przyległe
Christine była naprawdę w grobowym nastroju. Dalej się nie otrząsnęła po Dymitrze, choć tak bardzo chciała o nim zapomnieć. Informacja o tej imprezie, wcale nie polepszyła jej humoru, raczej wręcz przeciwnie. Nienawidziła tych kameralnych przyjęć organizowanych przez jego ojca, czy innego bogacza. Każdy zachowywał się jakby mu kije od miotły do tyłków powsadzano i uśmiechał się sztucznie. No ale przecież nie mogła się tak po prostu nie pojawić. Jakby nie patrzeć była córką gospodarza. No i mówiąc szczerze nie chciała zostawiać Willa samego. Wiedziała jak bardzo się denerwował.
Założyła na siebie jedną ze swoich eleganckich sukieneczek, nałożyła na twarz lekką warstwę makijażu żeby choć troszkę zakryć worki pod oczami, a włosy spięła po dwóch stronach spinkami, żeby tylko nie leciały jej do oczu. Kiedy była już gotowa, zeszła na dół do foyer. Nie od razu podeszła do reszty rodzinki, jednak po czasie dołączyła stając obok Williama. Przywitała się grzecznie z państwem Vulkodlak, następnie z trójką ich dzieci. Jak się okazało jedynie najmłodszej z nich, nie miała okazji poznać. Marianna i Aleksy byli w domu Slytherina, więc kojarzyła ich ze szkoły. Maja jednak była młodsza i jakoś nie przypominało się Chris, żeby miała okazję spotkać tą dziewczynę.
Kiedy było już po wszystkim, ślizgonka odprowadziła wzrokiem Willa i Marianne, a sama chciała się ewakuować, gdyż stała teraz niebezpiecznie blisko swojego ojca, "uratował ją" jeden z młodszych gości, prosząc ją do tańca. Nie miała ochotę na taniec i dobrą zabawę, jednak nie odmówiła. Uśmiechnęła się delikatnie, mając nadzieje że wygląda jak najbardziej naturalnie i podała mu rękę, idąc wraz z chłopakiem w stronę parkietu. Zrobiła tak, jak nakazywały maniery.
Natomiast z chęcią zgodziła się na to, żeby opuścić salę pełną bogatych sztywniaków, uśmiechających się sztuczne. Kiedy weszli do ogrodu, jej wzrok powędrował w stronę Willa i Marianny, skierowała się jednak w przeciwną stronę, mając nadzieje że Will jej nie zobaczy.
Przeszli tak kawałek w milczeniu, dziewczyna zamyśliła się na moment, i dopiero pytanie Iana przywróciło ją na ziemie.
- Nie wcześniej jak za rok - odpowiedziała z lekkim, wymuszonym uśmiechem. Nie wiadomo dokładnie kiedy dojdzie do ślubu, jednak pewne było że poczekają aż Will skończy Hogwart. Póki co, miała jeszcze nadzieję że nie dojdzie do niego w ogóle. Jednak z dniem dzisiejszym była przekonana że nie ma już odwrotu. A najbardziej niepokoiło ją to, że nie minie dużo czasu, kiedy i jej Ojciec znajdzie jakiegoś bogatego młodzieńca.
Założyła na siebie jedną ze swoich eleganckich sukieneczek, nałożyła na twarz lekką warstwę makijażu żeby choć troszkę zakryć worki pod oczami, a włosy spięła po dwóch stronach spinkami, żeby tylko nie leciały jej do oczu. Kiedy była już gotowa, zeszła na dół do foyer. Nie od razu podeszła do reszty rodzinki, jednak po czasie dołączyła stając obok Williama. Przywitała się grzecznie z państwem Vulkodlak, następnie z trójką ich dzieci. Jak się okazało jedynie najmłodszej z nich, nie miała okazji poznać. Marianna i Aleksy byli w domu Slytherina, więc kojarzyła ich ze szkoły. Maja jednak była młodsza i jakoś nie przypominało się Chris, żeby miała okazję spotkać tą dziewczynę.
Kiedy było już po wszystkim, ślizgonka odprowadziła wzrokiem Willa i Marianne, a sama chciała się ewakuować, gdyż stała teraz niebezpiecznie blisko swojego ojca, "uratował ją" jeden z młodszych gości, prosząc ją do tańca. Nie miała ochotę na taniec i dobrą zabawę, jednak nie odmówiła. Uśmiechnęła się delikatnie, mając nadzieje że wygląda jak najbardziej naturalnie i podała mu rękę, idąc wraz z chłopakiem w stronę parkietu. Zrobiła tak, jak nakazywały maniery.
Natomiast z chęcią zgodziła się na to, żeby opuścić salę pełną bogatych sztywniaków, uśmiechających się sztuczne. Kiedy weszli do ogrodu, jej wzrok powędrował w stronę Willa i Marianny, skierowała się jednak w przeciwną stronę, mając nadzieje że Will jej nie zobaczy.
Przeszli tak kawałek w milczeniu, dziewczyna zamyśliła się na moment, i dopiero pytanie Iana przywróciło ją na ziemie.
- Nie wcześniej jak za rok - odpowiedziała z lekkim, wymuszonym uśmiechem. Nie wiadomo dokładnie kiedy dojdzie do ślubu, jednak pewne było że poczekają aż Will skończy Hogwart. Póki co, miała jeszcze nadzieję że nie dojdzie do niego w ogóle. Jednak z dniem dzisiejszym była przekonana że nie ma już odwrotu. A najbardziej niepokoiło ją to, że nie minie dużo czasu, kiedy i jej Ojciec znajdzie jakiegoś bogatego młodzieńca.
Re: Ogród i tereny przyległe
Rytmiczne bicie serca panny Greengrass odbijało się niemalże echem po jego głowie, a dłoń której nie trzymała się dziewczyna zaciśnięta była z całej siły w pięść. Spokój i opanowanie, Ian.- powtarzał sobie w myślach co jakiś czas spoglądając na Greengrassównę, która swoją drogą prezentowała się całkiem nieźle, ale tylko ze względu na makijaż. Na jego wargach wciąż był ten sam, ciepły uśmiech, ale w przeciwieństwie do Christine nie musiał się już skupiać na jego wymuszaniu. Był wampirem. Jeśli tylko chciał mógł z tym wyrazem twarzy spędzić calutki dzień kompletnie się nad tym nie zastanawiając. Co więcej! Ten uśmiech nie wyglądał na wymuszony i sztuczny. Tej sztuki mogli się od niego uczyć najwięksi bogacze znajdujący się w tej sali. Odpowiedź dziewczyny bynajmniej go nie usatysfakcjonowała. Wiedział, że to już przepadło. Mimo jego prób i rozmów z Vulkodlakiem- przepadło. Zaręczyła się z młodym Szkotem, zostało to podane do publicznej informacji i jakoś nie widział, żeby teraz ktoś się z tego wycofał. A szkoda. Przynajmniej miał rok. Rok na spotkania poza zasięgiem wzroku szkockiego i rosyjskiego rodu.
- A ty? Tobie już też znaleźli narzeczonego? - zapytał z jawną ciekawością w głosie. Chciał wiedzieć, czy już wszystkie niewiasty na tym kontynencie mają swoich narzeczonych. W końcu sam musiał znaleźć sobie żonę przed dwudziestym piątym rokiem życia, inaczej straci... cóż: wszystko. Chcąc nie chcąc musiał więc poważnie wziąć się za poszukiwania stosownej niewiasty, bo czas miał jedynie do czerwca. Wciąż spacerowali, a on przyglądał się jej swoimi ciemnymi tęczówkami. Mniej lub bardziej świadomie sprawił, że znów znaleźli się nieopodal świeżo zaręczonej pary, a spojrzenie Anglika automatycznie uciekło w kierunku Marianny. Uśmiech sam się poszerzył kiedy usłyszał słowa: Żartujesz? Mój ojciec Cie zabije jak się dowie. wypowiedziane tym razem przez przyszłego pana młodego.
- A ty? Tobie już też znaleźli narzeczonego? - zapytał z jawną ciekawością w głosie. Chciał wiedzieć, czy już wszystkie niewiasty na tym kontynencie mają swoich narzeczonych. W końcu sam musiał znaleźć sobie żonę przed dwudziestym piątym rokiem życia, inaczej straci... cóż: wszystko. Chcąc nie chcąc musiał więc poważnie wziąć się za poszukiwania stosownej niewiasty, bo czas miał jedynie do czerwca. Wciąż spacerowali, a on przyglądał się jej swoimi ciemnymi tęczówkami. Mniej lub bardziej świadomie sprawił, że znów znaleźli się nieopodal świeżo zaręczonej pary, a spojrzenie Anglika automatycznie uciekło w kierunku Marianny. Uśmiech sam się poszerzył kiedy usłyszał słowa: Żartujesz? Mój ojciec Cie zabije jak się dowie. wypowiedziane tym razem przez przyszłego pana młodego.
Re: Ogród i tereny przyległe
Christi nie bardzo zwracała uwagę gdzie szła. Prowadziły ją nogi i chłopak, w ogóle nie miała pojęcia o tym, że prowadzi ją celowo w stronę świeżych narzeczonych. Przyjrzała się chłopakowi. Być może w normalnych okolicznościach mogła by zawiesić oko na tym młodzieńcu. Jednakże dzisiaj w ogóle nie patrzyła na niego w ten sposób.
Na pytanie chłopaka pokręciła tylko przecząco głową. Nie była w stanie nic powiedzieć. Poruszył temat, na który miała najmniejszą ochotę w tym momencie rozmawiać. Po czasie postanowiła jednak odbić piłeczkę.
- A gdzież się podziała pana narzeczona, panie Volante? - spytała unosząc jedną brew ku górze, wpatrując się uważnie w Iana.
Na pytanie chłopaka pokręciła tylko przecząco głową. Nie była w stanie nic powiedzieć. Poruszył temat, na który miała najmniejszą ochotę w tym momencie rozmawiać. Po czasie postanowiła jednak odbić piłeczkę.
- A gdzież się podziała pana narzeczona, panie Volante? - spytała unosząc jedną brew ku górze, wpatrując się uważnie w Iana.
Re: Ogród i tereny przyległe
Obserwował ją uważnie i kiedy pokiwała przecząco głową w jego głowie zapaliła się jakby lampka: tak jak lampki zapalały się w kreskówkach nad głowami bohaterów którzy właśnie wpadli na świeży pomysł. Otóż świeży pomysł brzmiał następująco: lepszej partii niż Christine do czerwca nie znajdzie, a i tak miał kontaktować się z jej ojcem. No i jeśli weźmie ślub z tą właśnie Greengrassówną to zapewne będzie się widywał z Marianną z okazji świąt i innych przyjęć i nie będzie to wyglądać podejrzanie. Ian był już na tym etapie swojej egzystencji, że samo patrzenie mu wystarczyło, naprawdę. Gorzej niż z dziewiędziesięciolatkiem, bo tamtemu sprzęt teoretycznie może działać, a u Volante taka opcja nie wchodziła nawet w grę. Słysząc jej pytanie uśmiechnął się ciepło.
- Jeszcze takowej nie znalazłem, ale według testamentu moich rodziców do osiemnastego roku życia muszę to zrobić. - odpowiedział na jej pytanie skręcając przy okazji w kolejną alejkę, ale tak, żeby wciąż mieć w zasięgu słuchu i wzroku przyszłą parę młodą.
- Niedługo wrzesień... - rzucił w celu zagajenia i zmiany tematu na bardziej przyjemny. Przynajmniej dla niego Hogwart był całkiem przyjemnym miejscem. To nic, że skończy go (jak dobrze pójdzie) jakieś sto razy.
- Jeszcze takowej nie znalazłem, ale według testamentu moich rodziców do osiemnastego roku życia muszę to zrobić. - odpowiedział na jej pytanie skręcając przy okazji w kolejną alejkę, ale tak, żeby wciąż mieć w zasięgu słuchu i wzroku przyszłą parę młodą.
- Niedługo wrzesień... - rzucił w celu zagajenia i zmiany tematu na bardziej przyjemny. Przynajmniej dla niego Hogwart był całkiem przyjemnym miejscem. To nic, że skończy go (jak dobrze pójdzie) jakieś sto razy.
Re: Ogród i tereny przyległe
Jeżeli już niedługo jej ojciec poinformuje ją, że znalazł jej męża, o nazwisku Volante, dziewczyna chyba wyjdzie z siebie i stanie obok. A jeżeli ten oto osobnik poprosi Hyperiona o rękę jego córki, ten raczej nie będzie mógł się nie zgodzić. No może gdyby wiedział że Ian leci na narzeczoną jego syna... Chociaż i to wcale nie musiało by go powstrzymać.
- Niewiele Ci już zostało czasu, co? - zagadnęła. Wiedziała że chłopak jest na VII roku Hogwartu, bo miała kiedyś okazję mieć z nim zajęcia.
Na kolejne słowa chłopaka uśmiechnęła się niepewnie, aczkolwiek tym razem szczerze.
- Hogwart czeka... - czy chciała tam wracać? Zdecydowanie, jednakże dużo bardziej tęskniła zanim, nim dowiedziała się prawdy o Dymitrze. Z jednej strony to Hogwart jest jej prawdziwym domem, z drugiej jednak strony, to że będzie widywała ślizgona codziennie, nie był zbytnio zadowalający.
- Niewiele Ci już zostało czasu, co? - zagadnęła. Wiedziała że chłopak jest na VII roku Hogwartu, bo miała kiedyś okazję mieć z nim zajęcia.
Na kolejne słowa chłopaka uśmiechnęła się niepewnie, aczkolwiek tym razem szczerze.
- Hogwart czeka... - czy chciała tam wracać? Zdecydowanie, jednakże dużo bardziej tęskniła zanim, nim dowiedziała się prawdy o Dymitrze. Z jednej strony to Hogwart jest jej prawdziwym domem, z drugiej jednak strony, to że będzie widywała ślizgona codziennie, nie był zbytnio zadowalający.
Re: Ogród i tereny przyległe
- Nie będę spała w twojej sypialni - żachnęła się szybko, może nawet zbyt szybko, bo zakrawało to o nietakt. Aby zrehabilitować się w jego oczach, opamiętała się w porę. - Póki co - dodała sucho.
Wątpiła, że kiedykolwiek najdzie ją ochota na odwiedzanie jego sypialni, a tym bardziej łoża, jednak miała pełną świadomość tego, że to należy do obowiązków żony. Westchnęła cicho.
- To nic dziwnego, że mnie nie zauważyłeś. Nie rzucam się w oczy i nie uczestniczę w życiu szkoły, robię swoje i nie wysilam się za bardzo - rzekła, wzruszając ramionami. Całe dnie spędzała w opuszczonej klasie, szlifując swoje umiejętności taneczne, które mogła rozwijać dopiero w wakacje. Biblioteka czy pokój wspólny były ostatnimi miejscami, w których przebywała ta niska słowianka.
- Będziesz chyba musiał sam powiedzieć o tym ojcu. Wątpię, że to coś da, ale kto wie... Może znajdą Ci odpowiedniejszą narzeczoną - rzuciła, jednak jej ton był przyjazny, a usta uśmiechnięte. Nie chciała aby odebrał to jako choćby najmniejszą złośliwość. Musiała być dla niego miła.
Wtem jej wzrok przyciągnęła spacerująca alejkami para. Przechodzili obok już drugi raz, ale początkowo nie zwróciła na nich uwagi. Dopiero po chwili w młodzieńcu rozpoznała Iana, chłopaka, który siedział jej w głowie od wielu dni i...
- Czy to nie twoja siostra Christine? Chodź, chciałabym się z nią przywitać - załgała zgrabnie, ruszając bez ogródek w stronę dwójki uczniów. Naturalnie chciała rzucić okiem na Iana, nic nie obchodziła jej przyszła szwagierka. Stanęli naprzeciwko nich, a Marianna uśmiechnęła się filuternie.
- Witaj Christine. Kim jest twój urzekający towarzysz? - Zagaiła na pozór bezinteresownie, przenosząc swój wzrok z Ślizgonki na Krukona i odwrotnie. - Czyżby Ciebie też czekało rychłe zamążpójście? - Zagaiła, wbijając swój pusty wzrok porcelanowej lalki w dziewczynę.
- Jestem Marianna - rzuciła na pozór obojętnie, wyciągając rękę w stronę Volante. - Nowa narzeczona pana Williama - dodała.
Wątpiła, że kiedykolwiek najdzie ją ochota na odwiedzanie jego sypialni, a tym bardziej łoża, jednak miała pełną świadomość tego, że to należy do obowiązków żony. Westchnęła cicho.
- To nic dziwnego, że mnie nie zauważyłeś. Nie rzucam się w oczy i nie uczestniczę w życiu szkoły, robię swoje i nie wysilam się za bardzo - rzekła, wzruszając ramionami. Całe dnie spędzała w opuszczonej klasie, szlifując swoje umiejętności taneczne, które mogła rozwijać dopiero w wakacje. Biblioteka czy pokój wspólny były ostatnimi miejscami, w których przebywała ta niska słowianka.
- Będziesz chyba musiał sam powiedzieć o tym ojcu. Wątpię, że to coś da, ale kto wie... Może znajdą Ci odpowiedniejszą narzeczoną - rzuciła, jednak jej ton był przyjazny, a usta uśmiechnięte. Nie chciała aby odebrał to jako choćby najmniejszą złośliwość. Musiała być dla niego miła.
Wtem jej wzrok przyciągnęła spacerująca alejkami para. Przechodzili obok już drugi raz, ale początkowo nie zwróciła na nich uwagi. Dopiero po chwili w młodzieńcu rozpoznała Iana, chłopaka, który siedział jej w głowie od wielu dni i...
- Czy to nie twoja siostra Christine? Chodź, chciałabym się z nią przywitać - załgała zgrabnie, ruszając bez ogródek w stronę dwójki uczniów. Naturalnie chciała rzucić okiem na Iana, nic nie obchodziła jej przyszła szwagierka. Stanęli naprzeciwko nich, a Marianna uśmiechnęła się filuternie.
- Witaj Christine. Kim jest twój urzekający towarzysz? - Zagaiła na pozór bezinteresownie, przenosząc swój wzrok z Ślizgonki na Krukona i odwrotnie. - Czyżby Ciebie też czekało rychłe zamążpójście? - Zagaiła, wbijając swój pusty wzrok porcelanowej lalki w dziewczynę.
- Jestem Marianna - rzuciła na pozór obojętnie, wyciągając rękę w stronę Volante. - Nowa narzeczona pana Williama - dodała.
Re: Ogród i tereny przyległe
Omal nie parsknął śmiechem słysząc jej oburzenie odnośnie dzielenia wspólnej sypialni.
- To był żart, znasz takie słowo? - uniósł brew. Teraz to on pozwolił sobie na mała złośliwość. Naprawdę chciał być dla niej miły, chciał żyć z nią w zgodzie skoro już znaleźli się w takiej sytuacji, ale skoro Marianna nie chce współpracować, to sam też nie będzie się wysilać.
- O nie, moja droga. Teraz to już nie masz wyjścia. Zgodziłaś się na cały ten cyrk to teraz maż się dostosować. Trzeba było myśleć o tym wcześniej, teraz już odrobinę za późno. - warknął. Zaręczyny publicznie ogłoszone, czarodziejski świat powiadomiony o tym znamienitym fakcie... Jesli teraz któreś z nich odstawiło by numer pod tytułem 'rozmyślam się' byłoby nieciekawie. Bardzo nieciekawie, a stwierdzenie, że Hyperion zabije ich z tego powodu wcale nie musiałoby być przenośnią. Pan Greengrass nie zniósł by takiego publicznego upokorzenia.
Ruszył za Marianną w stronę dwójki spacerującej w oddali. Nie wysilał się specjalnie, żeby ją dogonić i chwycić pod rekę, nagle wszystko miał głęboko gdzieś.
- Oby nie - odpowiedział za siostrę na zadane jej pytanie odnośnie małżeństwa jednocześnie mierząc wzrokiem chłopaka. Nie lubił, kiedyś ktoś niepowołany kręcił się obok jego małej siostrzyczki.
- To był żart, znasz takie słowo? - uniósł brew. Teraz to on pozwolił sobie na mała złośliwość. Naprawdę chciał być dla niej miły, chciał żyć z nią w zgodzie skoro już znaleźli się w takiej sytuacji, ale skoro Marianna nie chce współpracować, to sam też nie będzie się wysilać.
- O nie, moja droga. Teraz to już nie masz wyjścia. Zgodziłaś się na cały ten cyrk to teraz maż się dostosować. Trzeba było myśleć o tym wcześniej, teraz już odrobinę za późno. - warknął. Zaręczyny publicznie ogłoszone, czarodziejski świat powiadomiony o tym znamienitym fakcie... Jesli teraz któreś z nich odstawiło by numer pod tytułem 'rozmyślam się' byłoby nieciekawie. Bardzo nieciekawie, a stwierdzenie, że Hyperion zabije ich z tego powodu wcale nie musiałoby być przenośnią. Pan Greengrass nie zniósł by takiego publicznego upokorzenia.
Ruszył za Marianną w stronę dwójki spacerującej w oddali. Nie wysilał się specjalnie, żeby ją dogonić i chwycić pod rekę, nagle wszystko miał głęboko gdzieś.
- Oby nie - odpowiedział za siostrę na zadane jej pytanie odnośnie małżeństwa jednocześnie mierząc wzrokiem chłopaka. Nie lubił, kiedyś ktoś niepowołany kręcił się obok jego małej siostrzyczki.
Re: Ogród i tereny przyległe
Słysząc uwagę panny Greengrass przeniósł na nią spojrzenie swoich prawie czarnych tęczówek. Fakt, zbyt wiele czasu mu nie zostało.
- Do końca czerwca mam czas. Jak myślisz, uda mi się? - zapytał z wesołym uśmiechem na wargach i na powrót powrócił do obserwacji przyszłej zakochanej pary. Marianna zdawała się go nieźle irytować, co sprawiało, że na twarzy panicza Volante zagościł szeroki i ciepły uśmiech. Czy to nie twoja siostra Christine? Chodź, chciałabym się z nią przywitać. - słowa te sprawiły, że specjalnie Krukon zwolnił kroku, żeby tamta dwójka Ślizgonów mogła ich dogonić. przy okazji przypomniał sobie imię dziewczyny która wciąż trzymała się jego ramienia. O dziwo jednak ten fakt mu nie przeszkadzał. Gdy usłyszał ich kroki tuż za nimi odwrócił się w ich kierunku. Na widok wymuskanego Szkota w kilcie zachciało mu się śmiać, ale zamiast tego pozostał przy swoim wesołym uśmieszku, który nie zaliczał się jeszcze do gatunku uśmiechów bezczelnych. Do nozdrzy wampira dotarł już słodki zapach blondynki, który przyjemnie te nozdrza podrażnił. Serię pytań skierowanych do panny Greengrass totalnie zignorował. Kiedy wyciągnęła dłoń w jego kierunku w ramach powitania. Schylił się nisko.
- Ian Volante. - przedstawił się po czym musnął delikatnie wargami jej dłoń, niczym rasowy dżentelmen. Potem zaraz się wyprostował.
- Gratuluję zaręczyn. Mam nadzieję, że to będzie udane małżeństwo. - powiedział na pozór zwyczajnym tonem, chociaż w środku coś go normalnie rozrywało. Nie powinna brać z nim ślubu. Jednak teraz już musiała. Klamka zapadła, słowo się stało. Nie dało się jednak ukryć, że liczył, szczerze liczył na rozwód. W miarę szybki rozwód.
- Do końca czerwca mam czas. Jak myślisz, uda mi się? - zapytał z wesołym uśmiechem na wargach i na powrót powrócił do obserwacji przyszłej zakochanej pary. Marianna zdawała się go nieźle irytować, co sprawiało, że na twarzy panicza Volante zagościł szeroki i ciepły uśmiech. Czy to nie twoja siostra Christine? Chodź, chciałabym się z nią przywitać. - słowa te sprawiły, że specjalnie Krukon zwolnił kroku, żeby tamta dwójka Ślizgonów mogła ich dogonić. przy okazji przypomniał sobie imię dziewczyny która wciąż trzymała się jego ramienia. O dziwo jednak ten fakt mu nie przeszkadzał. Gdy usłyszał ich kroki tuż za nimi odwrócił się w ich kierunku. Na widok wymuskanego Szkota w kilcie zachciało mu się śmiać, ale zamiast tego pozostał przy swoim wesołym uśmieszku, który nie zaliczał się jeszcze do gatunku uśmiechów bezczelnych. Do nozdrzy wampira dotarł już słodki zapach blondynki, który przyjemnie te nozdrza podrażnił. Serię pytań skierowanych do panny Greengrass totalnie zignorował. Kiedy wyciągnęła dłoń w jego kierunku w ramach powitania. Schylił się nisko.
- Ian Volante. - przedstawił się po czym musnął delikatnie wargami jej dłoń, niczym rasowy dżentelmen. Potem zaraz się wyprostował.
- Gratuluję zaręczyn. Mam nadzieję, że to będzie udane małżeństwo. - powiedział na pozór zwyczajnym tonem, chociaż w środku coś go normalnie rozrywało. Nie powinna brać z nim ślubu. Jednak teraz już musiała. Klamka zapadła, słowo się stało. Nie dało się jednak ukryć, że liczył, szczerze liczył na rozwód. W miarę szybki rozwód.
Re: Ogród i tereny przyległe
- Cóż... mogę życzyć Ci tylko powodzenia - powiedziała, a kąciki ust drgnęły tylko leciutko, chciała się uśmiechnąć, a jednak nie była w stanie. Męczyło ją już zgrywanie damy, zważanie na dobre maniery i sztuczne uśmiechanie. Była już tym wszystkim zmęczona. Zaczęło ją też męczyć towarzystwo chłopaka. Obmyślała właśnie w głowie plan, jak grzecznie mu się wymknąć, kiedy koło nich stanęli Marianna i William. Przywitała się grzecznie z Marianną i przeniosła wzrok na brata. Jeden rzut oka wystarczył, aby zauważyć że Ian już nie spodobał się Willowi. Wtedy też Christine zorientowała się że dalej trzyma się ramienia chłopaka. Wyślizgnęła się więc zgrabnie, nie przejmując się tym, co sobie pomyśli Ian, czy Marianna.
- Poznajcie Iana - zwróciła się do przyszłego małżeństwa - Ian, to jest mój brat William i jego narzeczona Marianna. - Przedstawiła sobie wszystkich, pomijając fakt, że panna Vulkodlak zdążyła się już przedstawić.
Puściła mimo uszu uwagę na temat szybkiego zamążpójścia, co i tak zdążył skomentować Will. No i nastała dość niezręczna cisza. Chrissy najchętniej pożegnałaby się z gośćmi i zamknęła się ponownie w swoim pokoju, skąd nie wychodziłaby aż do września. Jej myśli znowu powędrowały do Hogwartu, Dymitra i jego dziewczyny. Nagle dziewczyna stała się już właściwie całkiem nieobecna.
- Poznajcie Iana - zwróciła się do przyszłego małżeństwa - Ian, to jest mój brat William i jego narzeczona Marianna. - Przedstawiła sobie wszystkich, pomijając fakt, że panna Vulkodlak zdążyła się już przedstawić.
Puściła mimo uszu uwagę na temat szybkiego zamążpójścia, co i tak zdążył skomentować Will. No i nastała dość niezręczna cisza. Chrissy najchętniej pożegnałaby się z gośćmi i zamknęła się ponownie w swoim pokoju, skąd nie wychodziłaby aż do września. Jej myśli znowu powędrowały do Hogwartu, Dymitra i jego dziewczyny. Nagle dziewczyna stała się już właściwie całkiem nieobecna.
Re: Ogród i tereny przyległe
Sytuacja była dość niezręczna. Siostra Williama zdawała się być jakaś przygaszona i niezadowolona, a William zareagował zbyt impulsywnie kiedy zapytała o jej rychłe zamążpójście. Fakt, że Ian nie okazał się kandydatem dla Christine sprawił, że kamień spadł jej z serca.
- Och, bo już myślałam. Taką ładną tworzycie parkę - zachichotała, ale była jedyną, która się śmiała. Na jej ustach, w przeciwieństwie do pozostałych, gościł bezczelny uśmiech. Greengrassowie mieli już niedługo zorientować się, że Marianna jest z reguły bardzo bezczelną panną kiedy w pobliżu nie znajdują się dorośli.
- Volante dobrze brzmi, prawda Williamie? - Zagaiła, przenosząc wzrok na swojego świeżo upieczonego narzeczonego. Była tutaj widocznie jedyną osobą skorą do głupich żarcików. Po prostu niezmiernie poprawił jej się humor na widok Iana.
- Chciałabym już wrócić do środka - rzuciła w stronę Ślizgona, uśmiechając się krótko. - Miło Cię było poznać. A Ciebie było miło znowu zobaczyć, Christin - skłoniła lekko głowę na pożegnanie, po czym odwróciła się na pięcie i nie patrząc czy Greengrass idzie za nią czy nie, ruszyła w stronę jego wystawnego domu, w którym impreza zaręczynowa trwała pewnie w najlepsze.
- Och, bo już myślałam. Taką ładną tworzycie parkę - zachichotała, ale była jedyną, która się śmiała. Na jej ustach, w przeciwieństwie do pozostałych, gościł bezczelny uśmiech. Greengrassowie mieli już niedługo zorientować się, że Marianna jest z reguły bardzo bezczelną panną kiedy w pobliżu nie znajdują się dorośli.
- Volante dobrze brzmi, prawda Williamie? - Zagaiła, przenosząc wzrok na swojego świeżo upieczonego narzeczonego. Była tutaj widocznie jedyną osobą skorą do głupich żarcików. Po prostu niezmiernie poprawił jej się humor na widok Iana.
- Chciałabym już wrócić do środka - rzuciła w stronę Ślizgona, uśmiechając się krótko. - Miło Cię było poznać. A Ciebie było miło znowu zobaczyć, Christin - skłoniła lekko głowę na pożegnanie, po czym odwróciła się na pięcie i nie patrząc czy Greengrass idzie za nią czy nie, ruszyła w stronę jego wystawnego domu, w którym impreza zaręczynowa trwała pewnie w najlepsze.
Re: Ogród i tereny przyległe
Dziewczyna odetchnęła z ulgą, kiedy Dymitr sobie poszedł. Odprowadziła go wzrokiem, aż do momentu kiedy zniknął z jej oczu, po czym opadła zmęczona na kanapę, jak gdyby właśnie wróciła z męczącego treningu. Siedziała tak chwilę, jednakże jako że dalej było jej dość słabo, postanowiła się pójść na dwór trochę przewietrzyć. Wsunęła więc na nogi botki, zarzuciła swój płaszczyk i nie mówiąc nic nikomu po prostu wyszła wyjściem na ogród. Spacerowała sobie tak chwilę, aż nogi poprowadziły ją do tego drzewa... kiedyś było to jej ulubione drzewo. Zawsze spędzała tutaj długie, wakacyjne dnie, z ciekawą książką, lub po prostu odpoczywając, w cieniu drzewa. A teraz... teraz to jej się kojarzyło z ostatnią wizytą Dymitra.
Wtedy też zobaczyła, że nieopodal drzewa stoi właśnie on. Początkowo myślała że to tylko jej umysł postanowił zrobić jej psikusa, ale po czasie jednak się zorientował, że on tam naprawdę stoi. Najpierw Christine miała ochotę odwrócić się i pójść w inną stronę, ale w ostatniej chwili zmieniła zdanie. Dość szybko znalazła się znowu koło Dymitra, z bojową miną.
- No i co ty tutaj jeszcze robisz? Myślałeś że mnie wykiwasz tak? Że spędzisz trochę czasu na dworze, a potem znowu zjawisz się jak gdyby nigdy nic w moim domu? - naskoczyła na niego, nie mogąc się przed tym powstrzymać. Ten chłopak za bardzo działał jej na nerwach żeby tak po prostu przejść koło niego obojętnie. Dodatkowo podkreśliła słowo moim, żeby podkreślić że jest u siebie i że to ona tutaj rządzi... - Jak to jest? Boisz się zniknąć, bo boisz się moich rodziców tak? To dlatego po prostu sobie nie pójdziesz, prawda? Nie chcesz wyjść na chama, który po prostu wyjdzie ignorując gospodarzy? No tak, jeszcze tylko oni tutaj nie wiedzą jaki jesteś naprawdę.
Wtedy też zobaczyła, że nieopodal drzewa stoi właśnie on. Początkowo myślała że to tylko jej umysł postanowił zrobić jej psikusa, ale po czasie jednak się zorientował, że on tam naprawdę stoi. Najpierw Christine miała ochotę odwrócić się i pójść w inną stronę, ale w ostatniej chwili zmieniła zdanie. Dość szybko znalazła się znowu koło Dymitra, z bojową miną.
- No i co ty tutaj jeszcze robisz? Myślałeś że mnie wykiwasz tak? Że spędzisz trochę czasu na dworze, a potem znowu zjawisz się jak gdyby nigdy nic w moim domu? - naskoczyła na niego, nie mogąc się przed tym powstrzymać. Ten chłopak za bardzo działał jej na nerwach żeby tak po prostu przejść koło niego obojętnie. Dodatkowo podkreśliła słowo moim, żeby podkreślić że jest u siebie i że to ona tutaj rządzi... - Jak to jest? Boisz się zniknąć, bo boisz się moich rodziców tak? To dlatego po prostu sobie nie pójdziesz, prawda? Nie chcesz wyjść na chama, który po prostu wyjdzie ignorując gospodarzy? No tak, jeszcze tylko oni tutaj nie wiedzą jaki jesteś naprawdę.
Re: Ogród i tereny przyległe
Aportowałem się koło drzewa, przy którym niegdyś spotkałem Christine, kiedy czekała na moje przybycie w czasie wakacji. Od tamtego czasu wszystko się zmieniło. Drzewo jednak się nie zmieniło. Najpierw siedziałem sobie pod drzewem, potem jednak wstałem i zacząłem obchodzić je dookoła. Musiałem zaczerpnąć świeżego powietrza. Zostałem zaproszony to tak dziwnie wyjść nagle. W czasie wakacji to był przymus, żeby starsi Greengrassowie nie widzieli, że razem z ich synem byliśmy zakrwawieni. Bardziej William, ale pomińmy ten fakt. Chodząc wokół drzewa nie myślałem o niczym. W pewnym momencie zauważyłem Christine, która nie omieszkała podejść i znów zamierzała przemówić mi do rozsądku. Słuchałem ją i nie chciałem się wtrącać. Niech się wygada.
- Niet - odparłem tylko na jej pytania.
Nie chciało mi się na nie odpowiadać, dlatego wypowiedziałem tylko jedno słowo, na dodatek w swoim ojczystym języku. Następnie doszła do mnie kolejna seria pytań. Przewróciłem oczami, na szczęście dziewczyna tego nie mogła zobaczyć.
- Tak, nie chcę wyjść na chama i nie chcę urazić gospodarzy, którzy mnie tu zaprosili. Wystarczy, że wcześniej zniknąłem bez słowa pożegnania, ale to przecież inna historia - odparłem spokojnie.
Nie chciałem już być sarkastyczny, wystarczy mi złości jak na jeden dzień.
- Niet - odparłem tylko na jej pytania.
Nie chciało mi się na nie odpowiadać, dlatego wypowiedziałem tylko jedno słowo, na dodatek w swoim ojczystym języku. Następnie doszła do mnie kolejna seria pytań. Przewróciłem oczami, na szczęście dziewczyna tego nie mogła zobaczyć.
- Tak, nie chcę wyjść na chama i nie chcę urazić gospodarzy, którzy mnie tu zaprosili. Wystarczy, że wcześniej zniknąłem bez słowa pożegnania, ale to przecież inna historia - odparłem spokojnie.
Nie chciałem już być sarkastyczny, wystarczy mi złości jak na jeden dzień.
Re: Ogród i tereny przyległe
- Nawet nie masz jaj, żeby ze mną rozmawiać. - stwierdziła przewracając oczami. No tak, bo widoczne było że po prostu nie miał ochoty z nią rozmawiać. A to wkurzyło ją jeszcze bardziej. Chociaż tak w zasadzie to nic dziwnego że ten nie miał ochotę na tę "rozmowę". Wszak z kobitami się nie dyskutuje, przecież to one mają zawsze rację.
Popatrzyła i uśmiechnęła się z satysfakcją, kiedy przyznał jej rację, co do tego dlaczego pozostał. No proszę, jak pięknie go przejrzała!
- Powiedz, po co Ci ta maska? Dlaczego przed wszystkimi udajesz kogoś kimś nie jesteś? Zgrywasz grzecznego chłopca, do którego Ci naprawdę daleko - kontynuowała, bo dla niej ciągle było mało. Mogłaby tak cały dzień stać i ciskać wyrzutami w Dymitra. - Och, a może powinieneś przeprosić za to ostatnie, co? - zaproponowała, po czym kontynuowała, udając bardzo poważny ton - Przeprzaszam państwo Greengrass, ale chyba mam państwu nieco do wyjaśnienia. Ostatnio na wakacjach byłem w odwiedziny u państwa córki, z nadzieją że uda mi się ją przelecieć, niestety nie udało się, a przy tym obiłem mordę waszemu synowi. Tak właściwie to miałem już wtedy dziewczynę, ale to mi w niczym nie przeszkadzało. No ale pech chciał że Christine dowiedziała się o tej mojej drugiej dziewczynie... Wtedy ja oświadczyłem się jej, nie pańskiej córce, tej drugiej. Christine się o tym dowiedziała i wtedy sprawy się nieco skomplikowały, i ta druga również mnie rzuciła no i zostałem sam, ale teraz to mało istotne. Najważniejsze jest to że potem znowu pobiłem się z Williamem. Ale to nie nauczyło mnie zupełnie niczego. No i jako że czułem się samotnie, znów zacząłem się przystawiać do pańskiej córki... - no, troszkę panienkę Greengrass poniosło. No ale co zrobić? Była już naprawdę wkurzona i nie zamierzała tego ukrywać. A że byli na zewnątrz, mogła sobie krzyczeć do woli, a nikogo to nie zainteresuje, bo nikt jej nie usłyszy... do czasu aż nie postanowi wybrać się na jakiś spacer.
Popatrzyła i uśmiechnęła się z satysfakcją, kiedy przyznał jej rację, co do tego dlaczego pozostał. No proszę, jak pięknie go przejrzała!
- Powiedz, po co Ci ta maska? Dlaczego przed wszystkimi udajesz kogoś kimś nie jesteś? Zgrywasz grzecznego chłopca, do którego Ci naprawdę daleko - kontynuowała, bo dla niej ciągle było mało. Mogłaby tak cały dzień stać i ciskać wyrzutami w Dymitra. - Och, a może powinieneś przeprosić za to ostatnie, co? - zaproponowała, po czym kontynuowała, udając bardzo poważny ton - Przeprzaszam państwo Greengrass, ale chyba mam państwu nieco do wyjaśnienia. Ostatnio na wakacjach byłem w odwiedziny u państwa córki, z nadzieją że uda mi się ją przelecieć, niestety nie udało się, a przy tym obiłem mordę waszemu synowi. Tak właściwie to miałem już wtedy dziewczynę, ale to mi w niczym nie przeszkadzało. No ale pech chciał że Christine dowiedziała się o tej mojej drugiej dziewczynie... Wtedy ja oświadczyłem się jej, nie pańskiej córce, tej drugiej. Christine się o tym dowiedziała i wtedy sprawy się nieco skomplikowały, i ta druga również mnie rzuciła no i zostałem sam, ale teraz to mało istotne. Najważniejsze jest to że potem znowu pobiłem się z Williamem. Ale to nie nauczyło mnie zupełnie niczego. No i jako że czułem się samotnie, znów zacząłem się przystawiać do pańskiej córki... - no, troszkę panienkę Greengrass poniosło. No ale co zrobić? Była już naprawdę wkurzona i nie zamierzała tego ukrywać. A że byli na zewnątrz, mogła sobie krzyczeć do woli, a nikogo to nie zainteresuje, bo nikt jej nie usłyszy... do czasu aż nie postanowi wybrać się na jakiś spacer.
Strona 3 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: POZOSTAŁE MIEJSCA :: Szkocja :: Greenock :: Greengrass Manor
Strona 3 z 5
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach