Tereny wokół domu
5 posters
Magic Land :: INNE LOKALIZACJE :: Kanada :: Whitehorse :: 194 Rainbow Road
Strona 1 z 2
Strona 1 z 2 • 1, 2
Tereny wokół domu
Dom mieszczący się przy 194 Rainbow Road, nie wyróżnia się niczym na tle innych domostw znajdujących się w okolicy. Od przodu została wygospodarowana przestrzeń na mały ogród oraz podjazd dla samochodów. Zaś z tyłu domu znajduje się zadaszony taras z kominkiem i zestawem wypoczynkowym, gdzie najczęściej domownicy spędzają wieczory. Z tarasu roztacza się widok na las, który jest oddalony od domu o kilkaset metrów. Na koniec wypadałoby by wspomnieć, iż dom został w całości zaprojektowany przez jego właściciela, Nathana Campbell.
W domu znajduje się także garaż, prócz samochodu właściciela i jego motoru, znajduje się tu także, dobrze wyposażony warsztat, w którym praktycznie codziennie do późna przesiaduje starszy z bliźniaków, oddający się swojej pasji - motoryzacji. Najczęściej można go tu zastać naprawiającego samochody i motory okolicznych mieszkańców. Gdyby nie był czarodziejem, mógłby spokojnie zarabiać na życie jako mechanik.
Re: Tereny wokół domu
Mimo, iż ledwie kilka dni temu wrócił z Hogwartu, zdążył już pokłócić się z ojcem, który odebrał go z lotniska, po trwającym kilkanaście godzin locie samolotem. Powodem kłótni Nathana z synem były jego oceny, cudem było, iż zaliczył jakoś ten rok. Rozleniwił się po prostu i jakoś przestał się starać o to wszystko, aktualnie było mu wszystko jedno. W międzyczasie został poinformowany o tym, iż Connor wróci później, a on musi wyjechać do Anglii, więc jako starszy brat, musi zająć się Cherry. Gdy tylko ojciec opuścił dom, pogadał chwilę z młodszą siostrą i opuścił dom, do którego wrócił kilka dni później z ogromnym bólem głowy. Cóż, dawno nie widział się ze znajomymi, a Cherry pewnie zdążyła się przyzwyczaić, iż jak wychodzi ze znajomymi, to wraca najczęściej później, niż to było w planach. Jak wrócił do domu, pierwsze co, to wziął zimny prysznic i udał się do kuchni zrobić mocną kawę. Pół kubka wody, pół kubka kawy. Jedynie taki napój potrafił go rozbudzić, wziął kubek w dłoń i ruszył do garażu pogrzebać trochę przy motorze, wszak przyjechał do domu, a ojca przez co najmniej kilka tygodni nie będzie. Upijając łyk kawy, zaczął rozglądać się za narzędziami, a w między czasie odpalił papierosa. Gdy tylko zlokalizował potrzebne mu rzeczy, zabrał się do pracy.
Re: Tereny wokół domu
Cherry wstała z samego rana. Musiała iść pobiegać. Niedawna kłótnia Logana z tatą, wyprowadziła ją nieco z równowagi. Stanowczo zbyt bardzo wszystko współodczuwała, i dlatego też ich złe humory, bardzo się na niej odbiły. Dla równowagi zaś nie było w pobliżu ich macochy, bo wyjechała gdzieś na tydzień na żagle czy coś...
Poza tym była sama w tym ogromnym domu. Żałowała, że Nancy tu z nią nie ma... Z pewnością nie nudziłaby się tak bardzo. Ojciec zgodził się na jej przyjazd, ale ona z kolei jak na złość się nie odzywała. Cherry nie wiedziała już więc, czy nie powinna wrócić do Europy i spróbować jej znaleźć na własną rękę...
... jasne, a ojciec by mnie za to zabił, jeśli wróciłabym cała! Westchnęła cicho pod nosem i otarła pot z czoła. Nie przebiegła może zbyt wielkiego dystansu, ale uznała, że siedem kilometrów z rana to dość optymalna trasa. Tym bardziej, że miała jeszcze zamiar iść pobiegać popołudniu. Nie miała tu tak naprawdę nic lepszego do roboty.
- Dzień dobry - powiedziała, opierając się o framugę otwartej bramy warsztatu. - Wróciłeś - bardziej zapytała niż stwierdziła. Nie było w jej głosie wyrzutu, chociaż musiała przyznać, że bolało ją, ilekroć bracia zostawiali ją samej sobie. Zapytana o to jednak nigdy by się do tego nie przyznała. Chyba się po prostu przyzwyczaiła.
Poza tym była sama w tym ogromnym domu. Żałowała, że Nancy tu z nią nie ma... Z pewnością nie nudziłaby się tak bardzo. Ojciec zgodził się na jej przyjazd, ale ona z kolei jak na złość się nie odzywała. Cherry nie wiedziała już więc, czy nie powinna wrócić do Europy i spróbować jej znaleźć na własną rękę...
... jasne, a ojciec by mnie za to zabił, jeśli wróciłabym cała! Westchnęła cicho pod nosem i otarła pot z czoła. Nie przebiegła może zbyt wielkiego dystansu, ale uznała, że siedem kilometrów z rana to dość optymalna trasa. Tym bardziej, że miała jeszcze zamiar iść pobiegać popołudniu. Nie miała tu tak naprawdę nic lepszego do roboty.
- Dzień dobry - powiedziała, opierając się o framugę otwartej bramy warsztatu. - Wróciłeś - bardziej zapytała niż stwierdziła. Nie było w jej głosie wyrzutu, chociaż musiała przyznać, że bolało ją, ilekroć bracia zostawiali ją samej sobie. Zapytana o to jednak nigdy by się do tego nie przyznała. Chyba się po prostu przyzwyczaiła.
Cherry CampbellKlasa V - Urodziny : 05/12/1998
Wiek : 25
Skąd : Whitehorse, Kanada
Krew : Czysta
Re: Tereny wokół domu
Cisza i spokój, a także jego własne towarzystwo, to trzy rzeczy, które uwielbiał. Leżąc pod samochodem, za pomocą lampy przeglądał elementy silnika. Od początku wakacji nie widział się w ogóle ze swoim bliźniakiem, który postanowił zostać dłużej w Anglii, a z siostrą wymienił jedynie kilka słów, zresztą, o wilku, a mowa. Słysząc kroki, a następnie głos najmłodszej z rodzeństwa, Cherry, wysunął się na leżance spod podwozia.
- Hej... - przywitał się, uprzednio wypijając resztkę kawy. - Jak widać - mruknął, wsuwając się z powrotem pod samochód.
- Gdzieś byłaś? Jakieś wieści od Connora? - spytał jak gdyby, nigdy nic. Miał się nią opiekować, ale wiedział, że dziewczyna ma swoje życie i znajomych, więc nie kazał jej przebywać dwadzieścia cztery godziny na dobę w zamkniętym domu. Zgrabnie ominął jakiekolwiek wspominki na temat ojca, mimo, iż wcześniej oboje mieli bardzo dobre relacje, to przez kilka nieodpowiednich słów i sytuacji, diametralnie się one pogorszyły.
- Hej... - przywitał się, uprzednio wypijając resztkę kawy. - Jak widać - mruknął, wsuwając się z powrotem pod samochód.
- Gdzieś byłaś? Jakieś wieści od Connora? - spytał jak gdyby, nigdy nic. Miał się nią opiekować, ale wiedział, że dziewczyna ma swoje życie i znajomych, więc nie kazał jej przebywać dwadzieścia cztery godziny na dobę w zamkniętym domu. Zgrabnie ominął jakiekolwiek wspominki na temat ojca, mimo, iż wcześniej oboje mieli bardzo dobre relacje, to przez kilka nieodpowiednich słów i sytuacji, diametralnie się one pogorszyły.
Re: Tereny wokół domu
Spoglądała na brata, kiedy wysunął się spod wozu. Nigdy nie mogła zrozumieć, co on takiego widzi w tych całych samochodach, ani dlaczego tak bardzo go to fascynuje. Silniki stanowiły dla dziewczyny kompletną zagadkę.
- Fajnie - odpowiedziała. Cieszyła się, że będzie przynajmniej kilka kolejnych dni w domu. Słysząc jego kolejne pytania, uśmiechnęła się do siebie. Leżał jednak pod wozem i nie mógł tego widzieć. Musiała też przyznać, że odetchnęła nieco z ulgą. Lubiła, gdy się tak o nią troszczyli, chociaż czasami aż do przesady - zwłaszcza ojciec był w tym mistrzem.
- To tu, to tam... Poszłam pobiegać po lesie - odparła.
Nikogo w ich rodzinie już chyba nie dziwiło, że Cherry potrafiła zerwać się wczesnym rankiem, żeby ubrać się w swój sportowy strój i pójść biegać. Uwielbiała to poczucie pulsowania w całym ciele w wyniku narastającego wysiłku, wiatr we włosach. Cherry ładowała w ten sposób energię, którą tryskała całą dobę.
- Nie, niestety... Powinien już chyba być, nie? - zapytała z kolei. Connora widziała ostatnio na zakończeniu i na tym się skończyło. potem zniknął jej z pola widzenia i dopiero od Logana dowiedziała się, że przyjedzie do domu później.
Usiadła na ziemi, opierając się plecami o framugę bramy warsztatu. Przetarła dłonią czoło i wypuściła głośno powietrze.
- Jak z ojcem? - zapytała, przenosząc wzrok na wystające spod samochodu nogi Logana. Musiała się o to zapytać. Nie byłaby sobą, gdyby tego nie zrobiła. Musiała się dowiedzieć, czy już się pogodzili, czy sytuacja jest wciąż nierozwiązana. W rodzinie Campbellów, Cherry bardzo często wchodziła w rolę mediatora.
- Fajnie - odpowiedziała. Cieszyła się, że będzie przynajmniej kilka kolejnych dni w domu. Słysząc jego kolejne pytania, uśmiechnęła się do siebie. Leżał jednak pod wozem i nie mógł tego widzieć. Musiała też przyznać, że odetchnęła nieco z ulgą. Lubiła, gdy się tak o nią troszczyli, chociaż czasami aż do przesady - zwłaszcza ojciec był w tym mistrzem.
- To tu, to tam... Poszłam pobiegać po lesie - odparła.
Nikogo w ich rodzinie już chyba nie dziwiło, że Cherry potrafiła zerwać się wczesnym rankiem, żeby ubrać się w swój sportowy strój i pójść biegać. Uwielbiała to poczucie pulsowania w całym ciele w wyniku narastającego wysiłku, wiatr we włosach. Cherry ładowała w ten sposób energię, którą tryskała całą dobę.
- Nie, niestety... Powinien już chyba być, nie? - zapytała z kolei. Connora widziała ostatnio na zakończeniu i na tym się skończyło. potem zniknął jej z pola widzenia i dopiero od Logana dowiedziała się, że przyjedzie do domu później.
Usiadła na ziemi, opierając się plecami o framugę bramy warsztatu. Przetarła dłonią czoło i wypuściła głośno powietrze.
- Jak z ojcem? - zapytała, przenosząc wzrok na wystające spod samochodu nogi Logana. Musiała się o to zapytać. Nie byłaby sobą, gdyby tego nie zrobiła. Musiała się dowiedzieć, czy już się pogodzili, czy sytuacja jest wciąż nierozwiązana. W rodzinie Campbellów, Cherry bardzo często wchodziła w rolę mediatora.
Cherry CampbellKlasa V - Urodziny : 05/12/1998
Wiek : 25
Skąd : Whitehorse, Kanada
Krew : Czysta
Re: Tereny wokół domu
- Mhm - mruknął, słysząc odpowiedź siostry, na temat tego co robiła wcześniej nim przyszła do garażu. Sam by chętnie pobiegał, ale on w przeciwieństwie do siostry, robił to w nocy. Zazwyczaj długość trasy uzależniał od wschodu słońca. Zawsze kiedy dzień budził się do życia, on obserwował to niesamowite zjawisko ze szczytu niewielkiego wzgórza, ukrytego pośród gęsto porośniętych drzew.
- Sam nie wiem. Ale w najbliższym czasie powinien się pojawić - wysunął się spod samochodu, wzruszając ramionami. Wziął odłożył jeden z kluczy, w międzyczasie zgarniając inny.
- A jak ma być? - odparł, w jego głosie można było usłyszeć, że nie chce drążyć póki co tego tematu. Od przyjazdu do domu, aż do wyjazdu ojca do Anglii, Logan zamienił z nim jedynie kilka słów. Chociaż rozmową nie można było tego nazwać. Chociaż z reguły ojciec jak i syn są niezmiernie spokojni, to czasami zdarzają się pomiędzy nimi kłótnie.
- Sam nie wiem. Ale w najbliższym czasie powinien się pojawić - wysunął się spod samochodu, wzruszając ramionami. Wziął odłożył jeden z kluczy, w międzyczasie zgarniając inny.
- A jak ma być? - odparł, w jego głosie można było usłyszeć, że nie chce drążyć póki co tego tematu. Od przyjazdu do domu, aż do wyjazdu ojca do Anglii, Logan zamienił z nim jedynie kilka słów. Chociaż rozmową nie można było tego nazwać. Chociaż z reguły ojciec jak i syn są niezmiernie spokojni, to czasami zdarzają się pomiędzy nimi kłótnie.
Re: Tereny wokół domu
Miała nadzieję, że Connor wkrótce się zjawi, bo jej niewyparzony język może w efekcie skończyć się kłótnią pomiędzy nią a Loganem. A tego bardzo nie chciała.
Dziewczyna nie wiedziała, co ma odpowiedzieć na jego odpowiedź pytaniem.
... jak ma być? no jak, Cherry?!
Sama się nad tym zastanawiała.
- Pogodziliście się już? - zapytała. Nie chciała, żeby patrzyli na siebie wilkiem, jak ojciec wreszcie wróci z Anglii. Chociaż do tego czasu może obydwu im przejdzie? Co jeśli jednak ojcu się coś stanie w między czasie..? Logan na zawsze będzie pamiętał, że jego ostatnia rozmowa z nim nie przebiegła... najprzyjemniej.
Cherry miewała takie głupie, katastroficzne wizje. Na szczęście, w przeciwieństwie do wizji jej przyjaciółki, te rzadko kiedy się spełniały. Jeśli już coś sobie wymyśliła i miało to miejsce, to był to czysty przypadek.
Sorciak, że dopiero dziś odpisuje...
Dziewczyna nie wiedziała, co ma odpowiedzieć na jego odpowiedź pytaniem.
... jak ma być? no jak, Cherry?!
Sama się nad tym zastanawiała.
- Pogodziliście się już? - zapytała. Nie chciała, żeby patrzyli na siebie wilkiem, jak ojciec wreszcie wróci z Anglii. Chociaż do tego czasu może obydwu im przejdzie? Co jeśli jednak ojcu się coś stanie w między czasie..? Logan na zawsze będzie pamiętał, że jego ostatnia rozmowa z nim nie przebiegła... najprzyjemniej.
Cherry miewała takie głupie, katastroficzne wizje. Na szczęście, w przeciwieństwie do wizji jej przyjaciółki, te rzadko kiedy się spełniały. Jeśli już coś sobie wymyśliła i miało to miejsce, to był to czysty przypadek.
Sorciak, że dopiero dziś odpisuje...
Cherry CampbellKlasa V - Urodziny : 05/12/1998
Wiek : 25
Skąd : Whitehorse, Kanada
Krew : Czysta
Re: Tereny wokół domu
Próbował odkręcić jedną ze śrub wsunięty pod podwozie. Gdy ta nie chciała się poddać, szarpnął mocniej co spowodowało, iż klucz się załamał, a dłonią uderzył o jeden z wystających elementów silnika. Z jego ust wydobyła się wiązanka przekleństw. Wyjechał spod samochodu, masując zaczerwienioną, bolącą dłoń. Głośno wypuścił powietrze z ust, słysząc pytanie siostry. Zamknął oczy, w myślach licząc do dziesięciu. Nie miał zamiaru pokłócić się z kolejnym członkiem rodziny, brakowało już mu na to sił.
- Nie - pokręcił przecząco głową. Jego krótka, acz treściwa odpowiedź powinna dać siostrze do myślenia, iż bardzo nie chce rozmawiać na ten temat. No cóż, jemu jak i ojcu, zapewne kiedyś przejdzie, więc w jego mniemaniu siostra niepotrzebnie się martwiła.
- Nie - pokręcił przecząco głową. Jego krótka, acz treściwa odpowiedź powinna dać siostrze do myślenia, iż bardzo nie chce rozmawiać na ten temat. No cóż, jemu jak i ojcu, zapewne kiedyś przejdzie, więc w jego mniemaniu siostra niepotrzebnie się martwiła.
Re: Tereny wokół domu
- Auć... - mruknęła dziewczyna, gdy usłyszała huk.
... to musiało boleć.
- Żyjesz? - zapytała retorycznie. Po chwili jednak cmoknęła zdenerwowana na jego brak chęci do omówienia tego ważnego tematu jego relacji z ojcem. Wzruszyła więc ramionami i przejechała dłonią po włosach. Skrzywiła się, kiedy poczuła, że są mokre. Dopiero teraz spojrzała na swoją skórę i dostrzegła, że wyskoczyła jej gęsia skórka. Faktycznie, było jej trochę chłodniej. W zasadzie jednak nie było to niczym dziwnym. Po bieganiu drobinki potu występujące na całym ciele, chłodziły - zależnie od pogody było to przyjemne lub nie. W tym wypadku jednak Cherry zadrżała z zimna.
- Idę się wykąpać... - stwierdziła w końcu zrezygnowana. Wiedziała już, że i tak nic więcej nie wyciągnie z brata, a nie było sensu go denerwować od samego rana. Po chwili zniknęła w drzwiach ich ogromnego domu.
... to musiało boleć.
- Żyjesz? - zapytała retorycznie. Po chwili jednak cmoknęła zdenerwowana na jego brak chęci do omówienia tego ważnego tematu jego relacji z ojcem. Wzruszyła więc ramionami i przejechała dłonią po włosach. Skrzywiła się, kiedy poczuła, że są mokre. Dopiero teraz spojrzała na swoją skórę i dostrzegła, że wyskoczyła jej gęsia skórka. Faktycznie, było jej trochę chłodniej. W zasadzie jednak nie było to niczym dziwnym. Po bieganiu drobinki potu występujące na całym ciele, chłodziły - zależnie od pogody było to przyjemne lub nie. W tym wypadku jednak Cherry zadrżała z zimna.
- Idę się wykąpać... - stwierdziła w końcu zrezygnowana. Wiedziała już, że i tak nic więcej nie wyciągnie z brata, a nie było sensu go denerwować od samego rana. Po chwili zniknęła w drzwiach ich ogromnego domu.
Cherry CampbellKlasa V - Urodziny : 05/12/1998
Wiek : 25
Skąd : Whitehorse, Kanada
Krew : Czysta
Re: Tereny wokół domu
Ostatnie wydarzenia, mające miejsce w owym Kanadyjskim domu, nieźle zamieszały w głowie i życiu atramentowego chłopca. Reszta rodziny nawet nie zdawała sobie sprawy, że Ślizgon wrócił do domu, ponad to przywiózł ze sobą dziewczynę (obecnie byłą), z którą zdążył - w ciągu tych kilku dni - przeżyć wyjątkowe chwile, przejść przez ogromną kłótnię i doświadczyć rozstania. W wyniku tego Andrea sama wróciła do Anglii, a on został w Whitehorse, próbując odnowić stare znajomości oraz zająć się tym co kocha najbardziej, czyli sztuką.
Tego dnia Campbell w końcu wytoczył się ze swojej pracowni, w której zaszył się na kilka dobrych dni. Umazany farbą oraz innymi różnorodnymi substancjami wyszedł na taras, przylegający do domu. Tam ulokował się w jednym z wygodnych foteli i odpalił papierosa. Ciekawił go fakt, iż cały dom był kompletnie pusty, jakby chłopak był nieświadom tego, że jako jedyny przeżył jakąś zagładę ludzkości. Lekko zmarszczył brwi, rozglądając się po okolicy, po czym wzruszył ramionami wlepiając spojrzenie jasnych tęczówek w koniuszek tlącego się papierosa. Ta bezsensowna czynność pozwoliła mu na stworzenie w głowie idealnego planu na wieczór.
Tego dnia Campbell w końcu wytoczył się ze swojej pracowni, w której zaszył się na kilka dobrych dni. Umazany farbą oraz innymi różnorodnymi substancjami wyszedł na taras, przylegający do domu. Tam ulokował się w jednym z wygodnych foteli i odpalił papierosa. Ciekawił go fakt, iż cały dom był kompletnie pusty, jakby chłopak był nieświadom tego, że jako jedyny przeżył jakąś zagładę ludzkości. Lekko zmarszczył brwi, rozglądając się po okolicy, po czym wzruszył ramionami wlepiając spojrzenie jasnych tęczówek w koniuszek tlącego się papierosa. Ta bezsensowna czynność pozwoliła mu na stworzenie w głowie idealnego planu na wieczór.
Re: Tereny wokół domu
- Tak, póki co jeszcze żyję - mruknął. Dłoń bolała dalej, ale on nie zamierzał póki co wysuwać się spod pojazdu, aby uniknąć kolejnych, kłopotliwych pytań siostry.
- Idź, idź - zabrzmiało to jakby ją wyganiał i nie chciał jej towarzystwa, ale ukradkiem widział jak siostra zadrżała z zimna. Gdy tylko zniknęła z jego pola widzenia, wysunął się masując spuchniętą dłoń. Podniósł się z ziemi, mrucząc pod nosem kilka przekleństw. Cieszył się, że w garażu miał apteczkę, z której wyjął jakiś bandaż i maść przeciwbólową. Posmarował prawą dłoń, a następnie zrobił opatrunek. Co prawda nie poradnie, ale ważne, że się trzymał. Przetarł zdrową dłonią twarz, zostawiając na niej smar, którym miał ubrudzone ręce. Opuścił garaż i ruszył na tyły domu zapalić, w międzyczasie wyciągnął z kieszeni potrzebne rzeczy. Gdy tylko zniknął za rogiem, wyjął jednego papierosa i odpalił go, uprzednio wtykając sobie do ust. Nagle na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie.
- Och, kogo moje oczy widzą - zaciągnął się papierosem. Zlustrował szybko bliźniaka wzrokiem i stwierdził, iż przebywa on tu dłużej, niż pozostałej części rodzeństwa się to wydawało.
- Umył byś się - rzucił, widząc skórę brata pokrytą zaschniętą farbą.
- Idź, idź - zabrzmiało to jakby ją wyganiał i nie chciał jej towarzystwa, ale ukradkiem widział jak siostra zadrżała z zimna. Gdy tylko zniknęła z jego pola widzenia, wysunął się masując spuchniętą dłoń. Podniósł się z ziemi, mrucząc pod nosem kilka przekleństw. Cieszył się, że w garażu miał apteczkę, z której wyjął jakiś bandaż i maść przeciwbólową. Posmarował prawą dłoń, a następnie zrobił opatrunek. Co prawda nie poradnie, ale ważne, że się trzymał. Przetarł zdrową dłonią twarz, zostawiając na niej smar, którym miał ubrudzone ręce. Opuścił garaż i ruszył na tyły domu zapalić, w międzyczasie wyciągnął z kieszeni potrzebne rzeczy. Gdy tylko zniknął za rogiem, wyjął jednego papierosa i odpalił go, uprzednio wtykając sobie do ust. Nagle na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie.
- Och, kogo moje oczy widzą - zaciągnął się papierosem. Zlustrował szybko bliźniaka wzrokiem i stwierdził, iż przebywa on tu dłużej, niż pozostałej części rodzeństwa się to wydawało.
- Umył byś się - rzucił, widząc skórę brata pokrytą zaschniętą farbą.
Re: Tereny wokół domu
Connor był właśnie w połowie swojego papierosa, gdy jego bliźniaczy brat zaszczycił go swym towarzystwem. Chłopak od razu uwiesił na nim swe spojrzenie, przyglądając się mu uważnie. To, że był umazany jakąś czarną mazią nie wywołało w nim jakiejkolwiek reakcji, gdyż zdążył już przywyknąć do takiego widoku. Bardziej jego uwagę przyciągnął bandaż znajdujący się na nadgarstku Puchona.
- I kto to mówi? - odrzekł zgryźliwie, po czym lekko się uśmiechnął. - Miłe przywitanie Logusiu. - dodał lekko chichocząc, gdyż wiedział, że Logan nienawidzi jak się tak do niego mówiło. Ostatnimi czasu Connor miał bardzo dziwny humor, co prawdopodobnie było skutkiem rozstania z Jeunesse, która zdążyła zawojować jego serce i szybko skapitulować. Młodszy bliźniak w tym momencie miał ochotę ponabijać się z brata, a z drugiej - paradoksalnie - normalnie z nim porozmawiać.
- Co Ci się stało? - zapytał spoglądając na dłoń brata, gdy w końcu opanował głupi chichot. Chyba te kilka dni samotności mu zaszkodziły.
- I kto to mówi? - odrzekł zgryźliwie, po czym lekko się uśmiechnął. - Miłe przywitanie Logusiu. - dodał lekko chichocząc, gdyż wiedział, że Logan nienawidzi jak się tak do niego mówiło. Ostatnimi czasu Connor miał bardzo dziwny humor, co prawdopodobnie było skutkiem rozstania z Jeunesse, która zdążyła zawojować jego serce i szybko skapitulować. Młodszy bliźniak w tym momencie miał ochotę ponabijać się z brata, a z drugiej - paradoksalnie - normalnie z nim porozmawiać.
- Co Ci się stało? - zapytał spoglądając na dłoń brata, gdy w końcu opanował głupi chichot. Chyba te kilka dni samotności mu zaszkodziły.
Re: Tereny wokół domu
Podszedł bliżej brata, stając obok fotelu, na którym on siedział.
- Czego chcesz, ja robię coś pożytecznego - położył zdrową dłoń na głowie brata, wcierając mieszaninę smaru i brudu w włosy młodszego z bliźniaków. Nagle uderzył brata w tył głowy otwartą dłonią, no cóż, mógł się nie zwracać do niego per Logasiu. Pokręcił z dezaprobatą głową, słysząc głupi chichot brata, który najprawdopodobniej w swym zawiłym umyśle, ułożył własną wersję przebiegu wypadku.
- Kretyn - uśmiechnął się niewinnie - to na pewno nie to co myślisz. Prędzej, po tobie bym się tego spodziewał. Sam przybyłeś do domu nawet nie wiem kiedy i przebywasz cały dzień odizolowany od innych - rzucił, wzruszając ramionami.
- Czego chcesz, ja robię coś pożytecznego - położył zdrową dłoń na głowie brata, wcierając mieszaninę smaru i brudu w włosy młodszego z bliźniaków. Nagle uderzył brata w tył głowy otwartą dłonią, no cóż, mógł się nie zwracać do niego per Logasiu. Pokręcił z dezaprobatą głową, słysząc głupi chichot brata, który najprawdopodobniej w swym zawiłym umyśle, ułożył własną wersję przebiegu wypadku.
- Kretyn - uśmiechnął się niewinnie - to na pewno nie to co myślisz. Prędzej, po tobie bym się tego spodziewał. Sam przybyłeś do domu nawet nie wiem kiedy i przebywasz cały dzień odizolowany od innych - rzucił, wzruszając ramionami.
Re: Tereny wokół domu
- Zrobiłbyś mi w końcu mojego cross'a, a nie się opier*alasz! - mruknął z wyrzutem, próbując opędzić się od ręki brata, która mocno przywarła do włosów bruneta, a maź w nie wtarta posklejała grube, czarne kosmyki. Mimowolnie wykrzywił twarz w grymasie niezadowolenia, czują, że będzie miał ogromny problem z pozbyciem się tej niezidentyfikowanej (dla niego) mazi.
- Ej, ej! Nie pozwalaj sobie! - wybuchł od razu po tym, jak Logan klepnął go w potylicę i nie pozostając dłużnym wymierzył mu cios o średniej sile w udo, gdyż właśnie tę część jego ciała miał na wyciągnięcie ręki.
- Pewnie, maluję obraz swoją spermą ze specjalną dedykacją dla Ciebie. - odrzekł, patrząc pobłażliwie na brata, co miało sygnalizować, iż nie mówi poważnie. W ułamku sekundy przez jego głowę przemknął impuls ciekawości, który był przyczyną bardzo dziwnej wizji, roztaczającej się w myślach bruneta. Został od tego oderwany dopiero przy drugiej części wypowiedzi brata. Przybrał obojętny wraz twarzy, zastanawiając się co w tej sytuacji powinien powiedzieć Loganowi. Nie spiesząc się z odpowiedzią dopalił papierosa i wyciągnął długie nogi, opierając stopy o szklany stolik, znajdujący się tuż obok.
- Przyjechałem kilka dni temu z Andreą, a że praktycznie całe dnie spędzaliśmy poza domem to bardzo możliwe, że się mijaliśmy. Z resztą myślałem, że was nie ma. - odrzekł zgodnie z prawdą, pomijając kilka szczegółów, które uznał za mało interesujące dla Logana.
- Ej, ej! Nie pozwalaj sobie! - wybuchł od razu po tym, jak Logan klepnął go w potylicę i nie pozostając dłużnym wymierzył mu cios o średniej sile w udo, gdyż właśnie tę część jego ciała miał na wyciągnięcie ręki.
- Pewnie, maluję obraz swoją spermą ze specjalną dedykacją dla Ciebie. - odrzekł, patrząc pobłażliwie na brata, co miało sygnalizować, iż nie mówi poważnie. W ułamku sekundy przez jego głowę przemknął impuls ciekawości, który był przyczyną bardzo dziwnej wizji, roztaczającej się w myślach bruneta. Został od tego oderwany dopiero przy drugiej części wypowiedzi brata. Przybrał obojętny wraz twarzy, zastanawiając się co w tej sytuacji powinien powiedzieć Loganowi. Nie spiesząc się z odpowiedzią dopalił papierosa i wyciągnął długie nogi, opierając stopy o szklany stolik, znajdujący się tuż obok.
- Przyjechałem kilka dni temu z Andreą, a że praktycznie całe dnie spędzaliśmy poza domem to bardzo możliwe, że się mijaliśmy. Z resztą myślałem, że was nie ma. - odrzekł zgodnie z prawdą, pomijając kilka szczegółów, które uznał za mało interesujące dla Logana.
Re: Tereny wokół domu
- To się nazywa wyzysk - mruknął do siebie. Od kiedy zaczął interesować się motoryzacją, Connor, jak i ojciec, zaczęli oszczędzać na mechanikach, licząc na to, że on zrobi to za darmo.
- Jak będę miał czas... - odparł. Na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmiech, widząc grymas na twarzy brata.
- Mogę, starszy jestem, a po drugie, to ty na zbyt dużo sobie pozwalasz - rzucił, gdy nagle poczuł pięść brata na swoim udzie.
- Przestań, bo namaluję za chwilę na tobie pawika - i wcale nie miał tu na myśli swoich "zdolności" artystycznych, których i tak praktycznie nie posiadał. Strzepnął nagromadzony popiół na końcu papierosa, chwilę później napełniając swoje płuca ponownie dymem tytoniowym.
- Aha. Nie wiem jak Cherry, ale ja pierwsze kilka dni spędziłem poza domem - Connor zapewne wiedział jak wyglądają najczęściej jego tak zwane kilka dni, albo i kilkanaście. Sam już nie wiedział, pijąc ze znajomymi, tracił rachubę, a dzień zlewał się z nocą. Do tej pory jeszcze bolała go głowa, ale już mniej niż rano, jak pojawił się w domu.
- Jak będę miał czas... - odparł. Na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmiech, widząc grymas na twarzy brata.
- Mogę, starszy jestem, a po drugie, to ty na zbyt dużo sobie pozwalasz - rzucił, gdy nagle poczuł pięść brata na swoim udzie.
- Przestań, bo namaluję za chwilę na tobie pawika - i wcale nie miał tu na myśli swoich "zdolności" artystycznych, których i tak praktycznie nie posiadał. Strzepnął nagromadzony popiół na końcu papierosa, chwilę później napełniając swoje płuca ponownie dymem tytoniowym.
- Aha. Nie wiem jak Cherry, ale ja pierwsze kilka dni spędziłem poza domem - Connor zapewne wiedział jak wyglądają najczęściej jego tak zwane kilka dni, albo i kilkanaście. Sam już nie wiedział, pijąc ze znajomymi, tracił rachubę, a dzień zlewał się z nocą. Do tej pory jeszcze bolała go głowa, ale już mniej niż rano, jak pojawił się w domu.
Re: Tereny wokół domu
- Podwajam stawkę ojca! - prawie wrzasnął i lekko się podniósł z fotela, aby przyjrzeć się minie Logana, która w tym momencie powinna wyrażać super zdecydowanie. Znając ojca zapewne nic nie zaproponował starszemu bliźniakowi za naprawę jego ukochanej kosiarki. Natomiast Connor był w stanie poświęcić każde pieniądze, aby zachęcić Puchona do zajęcia się jego maszyną. Bynajmniej młodszy Campbell nie kupił sobie motoru, aby śmigać nim po mieście i się lansować. O co to to nie! W rodzinie każdy już wiedział, iż trzeba uważać na to co się przy nim mówi, ponieważ mógłby wpaść na jakiś niesamowicie innowacyjny plan i na dodatek go wykonać!
Tak właśnie było w przypadku cross'a, Ameryki Południowej, And oraz pustyni, co po zsumowaniu dało pomysł przejechania całego zachodniego wybrzeża Ameryki Południowej na motorze. Plan był jak najbardziej do wykonania, tylko że potrzebował wielu wielu przygotowań, na co Connor niestety nie miał czasu przez wzgląd na szkołę oraz niesprawny środek transportu.
Wracając do braterskiej rozmowy - Connor wywrócił oczami, pokazując bratu jak bardzo przynudza. Ten zabieg zakończył serię ich zgryźliwych docinek wobec siebie.
- Cherry też jest? - brunet bardzo się zdziwił, gdyż jej nie zauważył, a jej zawsze było wszędzie pełno. Mimowolnie rozejrzał się po okolicy i zerknął przez plecy do oszklonego salonu. Lekko zmarszczył brwi, zerkając na zegarek. - A ojciec umarł, czy już tu nie mieszka? - zapytał obojętnym tonem, tylko po to, żeby się dowiedzieć ile czasu go jeszcze nie będzie.
- Jakieś plany na dziś?
Tak właśnie było w przypadku cross'a, Ameryki Południowej, And oraz pustyni, co po zsumowaniu dało pomysł przejechania całego zachodniego wybrzeża Ameryki Południowej na motorze. Plan był jak najbardziej do wykonania, tylko że potrzebował wielu wielu przygotowań, na co Connor niestety nie miał czasu przez wzgląd na szkołę oraz niesprawny środek transportu.
Wracając do braterskiej rozmowy - Connor wywrócił oczami, pokazując bratu jak bardzo przynudza. Ten zabieg zakończył serię ich zgryźliwych docinek wobec siebie.
- Cherry też jest? - brunet bardzo się zdziwił, gdyż jej nie zauważył, a jej zawsze było wszędzie pełno. Mimowolnie rozejrzał się po okolicy i zerknął przez plecy do oszklonego salonu. Lekko zmarszczył brwi, zerkając na zegarek. - A ojciec umarł, czy już tu nie mieszka? - zapytał obojętnym tonem, tylko po to, żeby się dowiedzieć ile czasu go jeszcze nie będzie.
- Jakieś plany na dziś?
Re: Tereny wokół domu
- Connor, ale dwa razy zero, ciągle daje nic - wzruszył ramionami - a ja mam tyle pracy i to nie za darmo... - no cóż, zapewne wciągu najbliższych kilku dni wziąłby się w końcu za motor brata, ale jak ten chce za to jeszcze płacić. A że rodzinie się nie odmawia, więc chętnie przyjmie od brata w geście wdzięczności jego oszczędności. Któż bogatemu zabroni?
- Tak, poszła się umyć - oparł się o drewniany słup, paląc papierosa. Słysząc pytanie brata na temat ojca, zacisnął palce na filtrze fajki, omal nie zgniatając go całkowicie.
- Pojechał do Anglii - ton jego głosu wyrażał nic więcej, poza obojętnością - nie, nie wiem kiedy wróci - dodał, uprzedzając pytanie młodszego bliźniaka, które prędzej czy później i tak by zadał.
- Miałem zamiar skończyć użerać się z samochodem, ale dzisiaj z tego nici - odparł, unosząc delikatnie do góry prawą dłoń, owiniętą bandażem - A ty?
- Tak, poszła się umyć - oparł się o drewniany słup, paląc papierosa. Słysząc pytanie brata na temat ojca, zacisnął palce na filtrze fajki, omal nie zgniatając go całkowicie.
- Pojechał do Anglii - ton jego głosu wyrażał nic więcej, poza obojętnością - nie, nie wiem kiedy wróci - dodał, uprzedzając pytanie młodszego bliźniaka, które prędzej czy później i tak by zadał.
- Miałem zamiar skończyć użerać się z samochodem, ale dzisiaj z tego nici - odparł, unosząc delikatnie do góry prawą dłoń, owiniętą bandażem - A ty?
Re: Tereny wokół domu
- No tak... Mogłem się domyślić, że ten stary skurczybyk niczego nie zaproponuje w zamian - pokręcił głową z dezaprobatą dla skąpstwa ich ojca. Od momentu ponownych zaślubin Nathana Campbella z Agnes, ten stał się bardziej ostrożny w kwestiach finansowych. Z jednej strony może to było dość dobrym pomysłem, aby zapewnić potomstwu jakieś zabezpieczenie na przyszłość, jednakże z drugiej strony rodzeństwo było już na takim etapie, gdzie wydatki na własne potrzeby były nieco wyższe niż jakiś czas temu.
- Myślałem, że całe wakacje spędzi u Nancy - mruknął, sięgając po poplamioną farbami paczkę, z której wyciągnął kolejny tytoniowy rulonik, wsadził do ust, odpalił i mocno się zaciągnął. - Fajnie - dodał, zawierając w jednym słowie swoje odczucia na temat obecności Cherry oraz nieobecności ojca.
- Jakaś imprezka? - Connor posłał bratu iście diabelski uśmiech, po czym przykleił sobie pomarańczowy filtr do wargi i zatarł dłonią o dłoń. - Widzę, że potrzebujesz porządnego relaksu i duuuużej ilości lekarstw! Z resztą, ja też.
- Myślałem, że całe wakacje spędzi u Nancy - mruknął, sięgając po poplamioną farbami paczkę, z której wyciągnął kolejny tytoniowy rulonik, wsadził do ust, odpalił i mocno się zaciągnął. - Fajnie - dodał, zawierając w jednym słowie swoje odczucia na temat obecności Cherry oraz nieobecności ojca.
- Jakaś imprezka? - Connor posłał bratu iście diabelski uśmiech, po czym przykleił sobie pomarańczowy filtr do wargi i zatarł dłonią o dłoń. - Widzę, że potrzebujesz porządnego relaksu i duuuużej ilości lekarstw! Z resztą, ja też.
Re: Tereny wokół domu
- Bywa - mruknął. Chciał zakończyć jak najszybciej temat ojca, tak samo jak to robił w przypadku pytań Cherry. Najchętniej w tym momencie poszedłby pobiegać, ale na razie jest za wcześnie. Dopalił papierosa, gasząc go w popielniczce stojącej na stoliku.
- Wiesz jak to jest z kobietami. Są zmienne i nigdy ich nie zrozumiesz - wzruszył ramionami. Ożywił się słysząc z ust brata słowo impreza.
- Tak - odparł, krótko acz treściwie. Jako, iż jego paczka świeciła pustkami, więc na bezczelnego wyrwał bratu z ust papierosa.
- Podziel się - westchnął po fakcie, wypełniając swoje płuca dymem.
- Chociaż jeszcze kilak godzin temu się leczyłem, to przydało by mi się małe znieczulenie - rzucił.
- Wiesz jak to jest z kobietami. Są zmienne i nigdy ich nie zrozumiesz - wzruszył ramionami. Ożywił się słysząc z ust brata słowo impreza.
- Tak - odparł, krótko acz treściwie. Jako, iż jego paczka świeciła pustkami, więc na bezczelnego wyrwał bratu z ust papierosa.
- Podziel się - westchnął po fakcie, wypełniając swoje płuca dymem.
- Chociaż jeszcze kilak godzin temu się leczyłem, to przydało by mi się małe znieczulenie - rzucił.
Re: Tereny wokół domu
Brunet wymownie zmarszczył brwi, uważnie obserwując Logana. Co prawda jego brat nigdy nie był wylewny, ale jego zdawkowe odpowiedzi na temat ojca zaczęły zastanawiać Connor'a. Jednak po chwili uśmiechnął się lekko i pokiwał głową, jakby zgadzał się z własnymi myślami. Postanowił już nie drążyć tego tematu, gdyż i jemu on nie sprawiał przyjemności.
Uwaga brata dotycząca kobiet sprawiła, że na twarzy Connora pojawił się grymas oscylujący na granicy rozbawienia i pogardy. Trudno było się nie zgodzić ze słowami Logana, które były najprawdziwszą prawdą.
- Czasem miewam wrażenie, że nawet same siebie nie rozumieją. - mruknął i przeciągnął dłonią po twarzy, jakby to miało mu pomóc pozbyć się pewnych niewygodnych myśli. Wbrew pozorom rozstanie z Andreą nie było jakoś specjalnie spektakularne w ich wykonaniu, co ani Connor'owi ani Andrei nie dawało powodów do tragicznej rozpaczy. Ot zwykły konflikt interesów, który poróżnił dwójkę ślizgońskich kochanków.
Struny głosowe starszego bliźniaka wydały dźwięk, uformowany w słowo, które Connor miał nadzieję usłyszeć. Posłał Puchonowi szeroki uśmiech, chwaląc się przy tym wyjątkowo białym (jak na nałogowego palacza) rządkiem zębów. W tym samym momencie brat sprzątnął mu sprzed nosa papierosa, którego miał zamiar za chwilę odpalić. Wyjątkowo powstrzymał się od sprzedania starszemu bliźniakowi kuksańca, gdyż głowę Ślizgona zajmowały już wieczorne plany. Bez słowa ponownie sięgnął po paczkę i poczynił odpowiednie kroki, aby móc znów zaciągać się trującym, mleczno-szarym dymem.
- Szykujemy coś grubszego, czy bardziej kameralnego? - skoro brat był jak najbardziej chętny, teraz nadszedł czas na obgadanie szczegółów i co najlepsze na wybranie się na alkoholowe zakupy!
Uwaga brata dotycząca kobiet sprawiła, że na twarzy Connora pojawił się grymas oscylujący na granicy rozbawienia i pogardy. Trudno było się nie zgodzić ze słowami Logana, które były najprawdziwszą prawdą.
- Czasem miewam wrażenie, że nawet same siebie nie rozumieją. - mruknął i przeciągnął dłonią po twarzy, jakby to miało mu pomóc pozbyć się pewnych niewygodnych myśli. Wbrew pozorom rozstanie z Andreą nie było jakoś specjalnie spektakularne w ich wykonaniu, co ani Connor'owi ani Andrei nie dawało powodów do tragicznej rozpaczy. Ot zwykły konflikt interesów, który poróżnił dwójkę ślizgońskich kochanków.
Struny głosowe starszego bliźniaka wydały dźwięk, uformowany w słowo, które Connor miał nadzieję usłyszeć. Posłał Puchonowi szeroki uśmiech, chwaląc się przy tym wyjątkowo białym (jak na nałogowego palacza) rządkiem zębów. W tym samym momencie brat sprzątnął mu sprzed nosa papierosa, którego miał zamiar za chwilę odpalić. Wyjątkowo powstrzymał się od sprzedania starszemu bliźniakowi kuksańca, gdyż głowę Ślizgona zajmowały już wieczorne plany. Bez słowa ponownie sięgnął po paczkę i poczynił odpowiednie kroki, aby móc znów zaciągać się trującym, mleczno-szarym dymem.
- Szykujemy coś grubszego, czy bardziej kameralnego? - skoro brat był jak najbardziej chętny, teraz nadszedł czas na obgadanie szczegółów i co najlepsze na wybranie się na alkoholowe zakupy!
Re: Tereny wokół domu
Kąpiel zajęła Cherry ponad pół godziny. Bardziej było to bowiem relaksujące leżenie w wannie, niż błyskawiczny prysznic. Nigdzie się jednak nie spieszyła, dlatego uznała, że po porannej przebieżce, należy jej się chwila odpoczynku.
Kiedy w końcu wygramoliła się z kolorowej piany, wysuszyła pobieżnie włosy i wskoczyła w krótkie spodenki. Założyła na siebie jeszcze zwykłą, białą bluzkę i opatuliła ramiona szarą, cienką bluzą. Założyła na nogi tenisówki i przechodząc przez kilka pomieszczeniem na parterze, wyszła w końcu na zewnątrz. Nie mogąc znaleźć Logana w warsztacie, doszła do wniosku, że mógł udać się za dom, żeby zapalić. Wyłaniając się zza rogu, pokiwała głową. Miała rację.
- Znowu palisz te ohydne fajki... - mruknęła i urwała, otwierając szeroko oczy. - Connor! - wrzasnęła, ucieszona i rzuciła się bratu w ramiona. Całkiem możliwe, że Ślizgon nie był na to przygotowany, chociaż znał ją na tyle dobrze, że mógł się tego spodziewać.
- Kiedy przyjechałeś? Dlaczego się nie odzywałeś? Tyyyyyle czasu cię nie było! Gdzie byłeś? W Anglii? Co z Andreą? Też przyjechała..? - dziewczyna zasypała go pytaniami, przez jakiś czas przytulając się jeszcze do niego. Dopiero po chwili odsunęła się i rozejrzała dookoła, zastanawiając się czy Andrea nie wyskoczy gdzieś za chwilę zza krzaka.
- I też byś mógł przestać palić! - dodała, marszcząc nos. Nie mogła zrozumieć, co jej bracia widzą w tych cuchnących papierosach.
Kiedy w końcu wygramoliła się z kolorowej piany, wysuszyła pobieżnie włosy i wskoczyła w krótkie spodenki. Założyła na siebie jeszcze zwykłą, białą bluzkę i opatuliła ramiona szarą, cienką bluzą. Założyła na nogi tenisówki i przechodząc przez kilka pomieszczeniem na parterze, wyszła w końcu na zewnątrz. Nie mogąc znaleźć Logana w warsztacie, doszła do wniosku, że mógł udać się za dom, żeby zapalić. Wyłaniając się zza rogu, pokiwała głową. Miała rację.
- Znowu palisz te ohydne fajki... - mruknęła i urwała, otwierając szeroko oczy. - Connor! - wrzasnęła, ucieszona i rzuciła się bratu w ramiona. Całkiem możliwe, że Ślizgon nie był na to przygotowany, chociaż znał ją na tyle dobrze, że mógł się tego spodziewać.
- Kiedy przyjechałeś? Dlaczego się nie odzywałeś? Tyyyyyle czasu cię nie było! Gdzie byłeś? W Anglii? Co z Andreą? Też przyjechała..? - dziewczyna zasypała go pytaniami, przez jakiś czas przytulając się jeszcze do niego. Dopiero po chwili odsunęła się i rozejrzała dookoła, zastanawiając się czy Andrea nie wyskoczy gdzieś za chwilę zza krzaka.
- I też byś mógł przestać palić! - dodała, marszcząc nos. Nie mogła zrozumieć, co jej bracia widzą w tych cuchnących papierosach.
Cherry CampbellKlasa V - Urodziny : 05/12/1998
Wiek : 25
Skąd : Whitehorse, Kanada
Krew : Czysta
Re: Tereny wokół domu
Oczekując na jakąkolwiek reakcję brata, Connor zawiesił swój wzrok na jednej ze ścian domu, zza której chwilę później wyłoniła się twarz Cherry, a potem ona cała. Ślizgon nie musiał długo czekać, aby usłyszeć pisk radości ze strony Gryfonki. Roześmiał się szczerze i od razu wyciągnął ku niej swoje muskularne ręce, aby ta mogła - jak to zwykle robiła - uwiesić się mu na szyi.
- Siema Maluchu - rzekł z szerokim uśmiechem na ustach i szczyptą czułości w głosie, oplatając ją silnymi ramionami. Odkąd urodziła się Cherry, atramentowy Campbell wiedział, że będzie jego najukochańszą malutką siostrą. Swoją drogą im była coraz starsza stawała się coraz bardziej podobna do ich matki, co potęgowało opiekuńczość i czułość Connor'a wobec siostry.
- Hej hej! Nie wszystko na raz! Daj człowiekowi nacieszyć się widokiem rodzeństwa! - odrzekł, śmiejąc się, po czym otaksował oboje towarzyszy wzrokiem, oceniając jak bardzo się zmienili.
- Logan, my to chyba nic się nie zmieniliśmy, nie? - uśmiechnął się, po czym zwrócił spojrzenie na siostrę. - Ale za to Cherry... JAKA LASKA! - podniósł się z fotela, złapał brunetkę za dłoń i powoli powiódł ręką no około niej, aby ta się obróciła i pokazała w całej okazałości. - Cała mama. - dodał, nie mogąc się powstrzymać. Cóż, zyskał sobie trochę czasu tym zabiegiem, ale nadszedł czas, aby zaspokoić ciekawość siostry i odpowiedzieć na jej lawinę pytań.
- Tuż po zakończeniu roku byłem jakiś czas u Andrei, potem porwałem ją tu, ale tak jak już wspominałem Loganowi, większość dnia spędzaliśmy poza domem, więc zapewne się wszyscy mijaliśmy - odpowiedział zgodnie z prawdą. - A i An już tu nie ma. - rzucił szybko, jakby jego ostatnie słowa nic nie znaczyły. Ruszył w stronę garażu, w którym stał jedyny sprawny samochód bliźniaków, jednak, gdy zauważył, że ani Cherry ani Logan nie podążają za nim, zatrzymał się i spojrzał na nich z wyrzutem.
- Nooo! Zakupy na imprezę same się nie zrobią. - rozłożył ręce, a na jego twarzy pojawił się wyczekujący grymas.
Około półtorej godziny później zakupy były rozpakowane, a ogromny dom w tysiącu procentach przygotowany na obfitą popijawę. Z racji na wczesną porę rodzeństwo dopiero teraz zabrało się za wysyłanie sów oraz SMS-ów z zaproszeniami na wieczorną libację.
- Siema Maluchu - rzekł z szerokim uśmiechem na ustach i szczyptą czułości w głosie, oplatając ją silnymi ramionami. Odkąd urodziła się Cherry, atramentowy Campbell wiedział, że będzie jego najukochańszą malutką siostrą. Swoją drogą im była coraz starsza stawała się coraz bardziej podobna do ich matki, co potęgowało opiekuńczość i czułość Connor'a wobec siostry.
- Hej hej! Nie wszystko na raz! Daj człowiekowi nacieszyć się widokiem rodzeństwa! - odrzekł, śmiejąc się, po czym otaksował oboje towarzyszy wzrokiem, oceniając jak bardzo się zmienili.
- Logan, my to chyba nic się nie zmieniliśmy, nie? - uśmiechnął się, po czym zwrócił spojrzenie na siostrę. - Ale za to Cherry... JAKA LASKA! - podniósł się z fotela, złapał brunetkę za dłoń i powoli powiódł ręką no około niej, aby ta się obróciła i pokazała w całej okazałości. - Cała mama. - dodał, nie mogąc się powstrzymać. Cóż, zyskał sobie trochę czasu tym zabiegiem, ale nadszedł czas, aby zaspokoić ciekawość siostry i odpowiedzieć na jej lawinę pytań.
- Tuż po zakończeniu roku byłem jakiś czas u Andrei, potem porwałem ją tu, ale tak jak już wspominałem Loganowi, większość dnia spędzaliśmy poza domem, więc zapewne się wszyscy mijaliśmy - odpowiedział zgodnie z prawdą. - A i An już tu nie ma. - rzucił szybko, jakby jego ostatnie słowa nic nie znaczyły. Ruszył w stronę garażu, w którym stał jedyny sprawny samochód bliźniaków, jednak, gdy zauważył, że ani Cherry ani Logan nie podążają za nim, zatrzymał się i spojrzał na nich z wyrzutem.
- Nooo! Zakupy na imprezę same się nie zrobią. - rozłożył ręce, a na jego twarzy pojawił się wyczekujący grymas.
Około półtorej godziny później zakupy były rozpakowane, a ogromny dom w tysiącu procentach przygotowany na obfitą popijawę. Z racji na wczesną porę rodzeństwo dopiero teraz zabrało się za wysyłanie sów oraz SMS-ów z zaproszeniami na wieczorną libację.
Re: Tereny wokół domu
Cyanne iście królewskim krokiem weszła niespodziewanie na ogródek domu swojego znajomego, który dzięki sowie wysłał jej zaproszenie na jakąś "libację". Chcąc, nie chcąc, po przeczytaniu listu ruszyła przed siebie nawet się nie przebierając i gdy w końcu dotarła do celu, odetchnęła głęboko. Wyjęła z kieszeni paczkę papierosów i odpalając jednego, wsadziła go sobie do ust. Idąc wzdłuż ściany, zaczęły do niej docierać jakieś głosy - 2 męske i 1 damski - to ma być impreza? Czteroosobowa? Trzeba będzie to zmienić.
- Cześć. - rzuciła krótko, wyłaniając się z zarośli, gdy kamienna ścieżka doprowadziła ją niemal pod sam nos Connora. - Dzięki za zaproszenie. - dodała wymijająco, wyjmując z torby dwie butelki whiskey.
- Cześć. - rzuciła krótko, wyłaniając się z zarośli, gdy kamienna ścieżka doprowadziła ją niemal pod sam nos Connora. - Dzięki za zaproszenie. - dodała wymijająco, wyjmując z torby dwie butelki whiskey.
Cyanne BerkovitzKlasa VI - Urodziny : 10/11/1995
Wiek : 29
Skąd : NY
Krew : czysta
Re: Tereny wokół domu
- Bywa Connor, Bywa - zgadzał się w zupełności z bratem, co nie często im się zdarzało.
- Obojętne, mam ochotę się tylko znieczulić i to bardzo. Ile osób przyjdzie, tyle przyjdzie - mruknął. Nie zależało mu na tym ile osób przyjdzie, jedyne o czym marzył, to porządnie się nawalić, aby nie czuć tego cholernego bólu nadgarstka, który promieniował. Zapalił papierosa, a w między czasie pojawiła się na tarasie siostra, która od razu naskoczyła na niego.
- Muszę - wzruszył ramionami. Cherry raczej nigdy tego nie zrozumie jak to jest być uzależnionym od jakichś używek. Palił w spokoju papierosa, przyglądając się sielankowemu obrazkowi z Connorem i Cherry w roli głównej. Pokręcił jedynie głowom w odpowiedzi na jedno z pytań zadanych mu przez bliźniaka. Dopalił papierosa, po czym wyjął z kieszeni kluczyki do samochodu i rzucił bratu.
- Jak chcecie to jedźcie, ja nie mogę - odparł, pokazując bratu uszkodzoną część ciała - a po drugie, idę wziąć prysznic - mruknął, po czym ruszył w kierunku łazienki. Po kilkunastu minutach, gdy doprowadził się do ładu, biorąc prysznic. Jakiś czas łażąc po domu w samych szortach, a gdy w końcu przyjechała dostawa alkoholu i innych zapasów, pomógł je rozpakować. Gdy skończyli, pobiegł do swojego pokoju, gdzie naciągnął na siebie dresowe, krótkie spodnie i do tego na nagi tors, czarną bluzę z kapturem, w której podwinął rękawy. Wysłał kilka sms'ów do znajomych, a następnie wyszedł na taras.
- Obojętne, mam ochotę się tylko znieczulić i to bardzo. Ile osób przyjdzie, tyle przyjdzie - mruknął. Nie zależało mu na tym ile osób przyjdzie, jedyne o czym marzył, to porządnie się nawalić, aby nie czuć tego cholernego bólu nadgarstka, który promieniował. Zapalił papierosa, a w między czasie pojawiła się na tarasie siostra, która od razu naskoczyła na niego.
- Muszę - wzruszył ramionami. Cherry raczej nigdy tego nie zrozumie jak to jest być uzależnionym od jakichś używek. Palił w spokoju papierosa, przyglądając się sielankowemu obrazkowi z Connorem i Cherry w roli głównej. Pokręcił jedynie głowom w odpowiedzi na jedno z pytań zadanych mu przez bliźniaka. Dopalił papierosa, po czym wyjął z kieszeni kluczyki do samochodu i rzucił bratu.
- Jak chcecie to jedźcie, ja nie mogę - odparł, pokazując bratu uszkodzoną część ciała - a po drugie, idę wziąć prysznic - mruknął, po czym ruszył w kierunku łazienki. Po kilkunastu minutach, gdy doprowadził się do ładu, biorąc prysznic. Jakiś czas łażąc po domu w samych szortach, a gdy w końcu przyjechała dostawa alkoholu i innych zapasów, pomógł je rozpakować. Gdy skończyli, pobiegł do swojego pokoju, gdzie naciągnął na siebie dresowe, krótkie spodnie i do tego na nagi tors, czarną bluzę z kapturem, w której podwinął rękawy. Wysłał kilka sms'ów do znajomych, a następnie wyszedł na taras.
Re: Tereny wokół domu
Rodzeństwo zebrało się na tarasie żywo dyskutując na temat zbliżającej się imprezy. Connor, zarówno jak jego brat bliźniak, miał bardzo luźne podejście do takich alkoholowych spendów więc nie miał zamiaru ograniczać w czymkolwiek młodszej siostry. W końcu jeszcze niedawno sam był w nej wieku i wiedział, że tak czy siak zrobiłaby to na co miałaby ochotę. Cóż, Campbell'owie są z tego znani. Oczywiście, jeśli chodziło o kwestię imprez, cała trójka trzymała ze sobą sztamę, co znaczyło, że ani ojciec ani macocha nie mogli się dowiedzieć o tym co działo się pod ich nieobecność.
Connor właśnie chciał podejść do stolika po świeżutką, jeszcze nie otwartą paczkę papierosów, gdy przed jego nosem niespodziewanie pojawiła się zniewalająca brunetka. Przez ułamek sekundy wpatrywał się w dziewczynę, starając się przypomnieć sobie kim jest owa istota. Burzliwy rok spędzony w Hogwarcie w towarzystwie przelotnych, zakrapianych alkoholem i innymi używkami, znajomości, sprawił że niektórzy z jego starych znajomych znikło gdzieś za mgłą, zasnuwającą odległe wspomnienia bruneta.
- Hej - odrzekł, orientując się, że ten ułamek sekundy trwa już zbyt długo. Posłał dziewczynie lekki uśmiech i ni stąd ni zowąd sprzedał jej delikatnego buziaka w policzek na powitanie. Po czym, w momencie gdy dziewczyna zaczęła wyładowywać zawartość swej torby, Ślizgon zwrócił się w stronę rodzeństwa. - Poznajcie Cyanne - rzekł krótko, uznając, iż rodzeństwo nie musi wcale wiedzieć co Campbell i Berkovitz przeżyli razem. - Logan i Cherry - rzucił tym razem w stronę nowoprzybyłej. Mimowolnie zerknął na zegarek, wiszący w domu na przeciwko wyjścia na taras, który pokazywał godzinę dokładnie dziewiętnastą pięćdziesiąt siedem. Chłopak ściągnął lekko brwi i zawiesił spojrzenie jasnych tęczówek na twarzy Cyanne.
- Wcześnie przyszłaś - rzekł z nutą zaskoczenia, gdyż był przekonany, że wszystkich zapraszał na dwudziestą pierwszą. Ostatecznie wzruszył ramionami, odpalił papierosa i sięgnął po jedną z wielu butelek whisky. Odkręcił, rozlał w cztery kryształowe szklanki i każdemu z osobna podał po jednej, zaczynając od płci pięknej.
- Wypijmy za rychłe spotkanie ze starymi znajomymi - w tym momencie skierował swoją szklankę ku Cyanne - oraz za udaną imprezę - dokończył z zawadiackim uśmiechem, czekającna reakcję reszty towarzystwa.
Connor właśnie chciał podejść do stolika po świeżutką, jeszcze nie otwartą paczkę papierosów, gdy przed jego nosem niespodziewanie pojawiła się zniewalająca brunetka. Przez ułamek sekundy wpatrywał się w dziewczynę, starając się przypomnieć sobie kim jest owa istota. Burzliwy rok spędzony w Hogwarcie w towarzystwie przelotnych, zakrapianych alkoholem i innymi używkami, znajomości, sprawił że niektórzy z jego starych znajomych znikło gdzieś za mgłą, zasnuwającą odległe wspomnienia bruneta.
- Hej - odrzekł, orientując się, że ten ułamek sekundy trwa już zbyt długo. Posłał dziewczynie lekki uśmiech i ni stąd ni zowąd sprzedał jej delikatnego buziaka w policzek na powitanie. Po czym, w momencie gdy dziewczyna zaczęła wyładowywać zawartość swej torby, Ślizgon zwrócił się w stronę rodzeństwa. - Poznajcie Cyanne - rzekł krótko, uznając, iż rodzeństwo nie musi wcale wiedzieć co Campbell i Berkovitz przeżyli razem. - Logan i Cherry - rzucił tym razem w stronę nowoprzybyłej. Mimowolnie zerknął na zegarek, wiszący w domu na przeciwko wyjścia na taras, który pokazywał godzinę dokładnie dziewiętnastą pięćdziesiąt siedem. Chłopak ściągnął lekko brwi i zawiesił spojrzenie jasnych tęczówek na twarzy Cyanne.
- Wcześnie przyszłaś - rzekł z nutą zaskoczenia, gdyż był przekonany, że wszystkich zapraszał na dwudziestą pierwszą. Ostatecznie wzruszył ramionami, odpalił papierosa i sięgnął po jedną z wielu butelek whisky. Odkręcił, rozlał w cztery kryształowe szklanki i każdemu z osobna podał po jednej, zaczynając od płci pięknej.
- Wypijmy za rychłe spotkanie ze starymi znajomymi - w tym momencie skierował swoją szklankę ku Cyanne - oraz za udaną imprezę - dokończył z zawadiackim uśmiechem, czekającna reakcję reszty towarzystwa.
Strona 1 z 2 • 1, 2
Magic Land :: INNE LOKALIZACJE :: Kanada :: Whitehorse :: 194 Rainbow Road
Strona 1 z 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach