Cieplarnia II
+8
Alice Volante
Aiden Williams
Suzanne Castellani
Benedict Walton
Hannah Wilson
Margaret Scott
Sophie Fitzpatrick
Brennus Lancaster
12 posters
Strona 2 z 3
Strona 2 z 3 • 1, 2, 3
Cieplarnia II
First topic message reminder :
W cieplarni numer II odbywają się zajęcia z Zielarstwa dla klas I-III. Znajdują się tutaj odpowiednie rośliny potrzebne w toku nauczania klas początkowych. Ogrzewana ze szklanymi ścianami. Cieplarnią zajmuje się nauczyciel zielarstwa.
W cieplarni numer II odbywają się zajęcia z Zielarstwa dla klas I-III. Znajdują się tutaj odpowiednie rośliny potrzebne w toku nauczania klas początkowych. Ogrzewana ze szklanymi ścianami. Cieplarnią zajmuje się nauczyciel zielarstwa.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Cieplarnia II
- Ale czego konkretnie? - uniósł brew. Są w końcu zaklęcia i zaklęcia. Z jednych jest lepszy, z innych gorszy, więc jeśli ma jej pomóc to musi wiedzieć w czym.
Wyciągnął z kieszeni różdżkę i 'finitnął' banana, żeby to dziwne stworzenie, o ile oczywiście ciągle żyło, nadal się nie męczyło i banan był już zwykłym bananem.
Śmieszne? Jemu do śmiechu nie było, bo nigdy wcześniej nie widział aparatu na zębach i autentycznie był przekonany, że coś jej się tam przyczepiło.
- Ale poważnie, masz coś. - upierał się przy swoim. W końcu kiepski był z mugoloznastwa, a to ustrojstwo nie miało nic wspólnego z magią.
Wyciągnął z kieszeni różdżkę i 'finitnął' banana, żeby to dziwne stworzenie, o ile oczywiście ciągle żyło, nadal się nie męczyło i banan był już zwykłym bananem.
Śmieszne? Jemu do śmiechu nie było, bo nigdy wcześniej nie widział aparatu na zębach i autentycznie był przekonany, że coś jej się tam przyczepiło.
- Ale poważnie, masz coś. - upierał się przy swoim. W końcu kiepski był z mugoloznastwa, a to ustrojstwo nie miało nic wspólnego z magią.
Re: Cieplarnia II
No ale chyba zdarzali się czasem czarodzieje z wadą zgryzu czy wzroku. Jakby założyła szkiełka to też by się zdziwił? Harry Potter, najbardziej znany czarodziej w historii magii, nosił bardzo charakterystyczne okulary!
- Aparat na zęby. Serio? Przecież kupa dzieciaków nosi aparaty na zęby - warknęła, patrząc na niego spode łba. Specjalnie starała się nie otwierać zbyt szeroko ust, żeby już nie świecić mu drucikami w twarz. Złapała banan, który chwilę temu jeszcze nie był zwykłym owocem. Oderwała mu końcówkę, żeby zobaczyć, czy w środku jest normalny. Hm, nawet smaczny...
- Od podstaw właściwie. Co powinnam umieć na owutemach z Zaklęć, hm? - spytała, przeżuwając powoli banana.
- Aparat na zęby. Serio? Przecież kupa dzieciaków nosi aparaty na zęby - warknęła, patrząc na niego spode łba. Specjalnie starała się nie otwierać zbyt szeroko ust, żeby już nie świecić mu drucikami w twarz. Złapała banan, który chwilę temu jeszcze nie był zwykłym owocem. Oderwała mu końcówkę, żeby zobaczyć, czy w środku jest normalny. Hm, nawet smaczny...
- Od podstaw właściwie. Co powinnam umieć na owutemach z Zaklęć, hm? - spytała, przeżuwając powoli banana.
Re: Cieplarnia II
Okulary okularami, ale aparaty ortodontyczne u czarodziejów nie występowały. Skoro za przykład robi Potter i jego okulary, to warto wspomnieć, że rodzice Hermiony, którzy z zawodu byli dentystami wzbudzali ogromne zainteresowanie i zdziwienie, a sama Hermiona wyprostowała sobie zęby zaklęciem, kiedy skracała siekacze w skrzydle szpitalnym. Tak więc w sierocińcu panny Yordanowej może było wielu z aparatami, ale w Hogwarcie to raczej niespotykane.
- Ale że robi zdjęcia? - zapytał z niedowierzaniem odnośnie tegoż aparatu. Nie... to chyba niemożliwe, prawda?
- Nie wiem... zaklęcie swobodnego zwisu? Przywołujące? Odsyłające? - zaczął wymieniac te najbardziej podstawowe, skoro od podstaw miałby ją uczyć.
- Ale że robi zdjęcia? - zapytał z niedowierzaniem odnośnie tegoż aparatu. Nie... to chyba niemożliwe, prawda?
- Nie wiem... zaklęcie swobodnego zwisu? Przywołujące? Odsyłające? - zaczął wymieniac te najbardziej podstawowe, skoro od podstaw miałby ją uczyć.
Re: Cieplarnia II
// jak mam się czepiać jak Ty, to po ang aparat na zęby to braces. Nazwa nie ma nic wspólnego z aparatem do robienia zdjęć
- Ale że co? - odpowiedziała tym samym tonem, co chłopak. Okey, czarodzieje mogli sobie wyprostować zęby, ale jeżeli ktoś miał takie zdolności jak Zoja to prędzej by je sobie wykręcił. Mogłaby pójść do jakiegoś specjalisty do Munga, ale musiałaby mieć dokumenty Morwen, a tej nie chciała w to mieszać. Miała wystarczająco dużo problemów na głowie... Dlatego poszła do mugolskiego dentysty w central parku i wylądowała z tym druciakiem na rok. Nie widziała w tym wielkiego problemu.
- Zapomnij, jeśli masz się nabijać - mruknęła, czując jak dobry humor jej ulatuje w dal. I tak robiło się późno, więc nie miała czasu na zabawy w zaklęcia. Miała pracę domową z eliksirów w pokoju.
- Trzymaj się Will. Powodzenia na Zielarstwie. - Zebrała wszystkie swoje rzeczy do torby, po prostu zgarniając je ramieniem. Zarzuciła teczkę na ramię i wyszła z cieplarni, nawet nie oglądając się na przyjaciela. Dziewczynki są drażliwe, panie Greengrass.
- Ale że co? - odpowiedziała tym samym tonem, co chłopak. Okey, czarodzieje mogli sobie wyprostować zęby, ale jeżeli ktoś miał takie zdolności jak Zoja to prędzej by je sobie wykręcił. Mogłaby pójść do jakiegoś specjalisty do Munga, ale musiałaby mieć dokumenty Morwen, a tej nie chciała w to mieszać. Miała wystarczająco dużo problemów na głowie... Dlatego poszła do mugolskiego dentysty w central parku i wylądowała z tym druciakiem na rok. Nie widziała w tym wielkiego problemu.
- Zapomnij, jeśli masz się nabijać - mruknęła, czując jak dobry humor jej ulatuje w dal. I tak robiło się późno, więc nie miała czasu na zabawy w zaklęcia. Miała pracę domową z eliksirów w pokoju.
- Trzymaj się Will. Powodzenia na Zielarstwie. - Zebrała wszystkie swoje rzeczy do torby, po prostu zgarniając je ramieniem. Zarzuciła teczkę na ramię i wyszła z cieplarni, nawet nie oglądając się na przyjaciela. Dziewczynki są drażliwe, panie Greengrass.
Re: Cieplarnia II
Kiedy Zoja miała problem, albo szukała miejsca do nauki i odrobiny samotności, zawsze w pierwszej kolejności wybierała cieplarnię. Już z samego rana postanowiła sobie, że musi dzisiaj tutaj przyjść, żeby sprawdzić stan swojej grządki. Po zajęciach, mając kurtkę przewieszoną przez ramiona, od razu skierowała się na błonia, nie zaglądając do dormitorium. W szkolnej torbie miała wszystko, co było jej potrzebne. Nie przygotowała się jednak na niesprzyjającą pogodę. Do szkolnego uniformu miała założone białe podkolanówki z czerwonymi paskami u góry i nieodłączne trampki, w których biegała po szkole. No właśnie... Po szkole.
Dziewczyna wbiegła do cieplarni w przemokniętych butach i skarpetkach. Strzepała z kaptura deszcz wymieszany ze śniegiem i odwiesiła kurtkę na wieszak przy wejściu. W cieplarni nie było kominka, ale magicznym sposobem było bardzo ciepło ze względu na egzotyczne rośliny, które się tu znajdywały. Resztę swoich rzeczy odłożyła na szeroki stół, przy którym dzieciaki uczyły się na zajęciach i otworzyła drzwi do właściwiej części szklarni.
Gryfonka szybko odnalazła swoją część ziemi. Nie było tego wiele, ale na tych paru metrach kwadratowych znajdywały się pojedyncze, rzadkie okazy magicznych ziół i roślin potrzebnych do różnorakich eliksirów. Wszystko sponsor by pani Scott, ulubiona nauczycielka Zielarstwa, która niestety w ostatnim roku nauki Bułgarki przeszła na emeryturę. Nie myśląc o rękawicach i płaszczu ochronnym, sięgnęła po konewkę i zaczęła podlewać zielone skarby.
Dziewczyna wbiegła do cieplarni w przemokniętych butach i skarpetkach. Strzepała z kaptura deszcz wymieszany ze śniegiem i odwiesiła kurtkę na wieszak przy wejściu. W cieplarni nie było kominka, ale magicznym sposobem było bardzo ciepło ze względu na egzotyczne rośliny, które się tu znajdywały. Resztę swoich rzeczy odłożyła na szeroki stół, przy którym dzieciaki uczyły się na zajęciach i otworzyła drzwi do właściwiej części szklarni.
Gryfonka szybko odnalazła swoją część ziemi. Nie było tego wiele, ale na tych paru metrach kwadratowych znajdywały się pojedyncze, rzadkie okazy magicznych ziół i roślin potrzebnych do różnorakich eliksirów. Wszystko sponsor by pani Scott, ulubiona nauczycielka Zielarstwa, która niestety w ostatnim roku nauki Bułgarki przeszła na emeryturę. Nie myśląc o rękawicach i płaszczu ochronnym, sięgnęła po konewkę i zaczęła podlewać zielone skarby.
Re: Cieplarnia II
William szukał jakiegoś spokojnego miejsca, w któym mógłby się zaszyć tak, żeby Christine go nie znalazła. Był niemal pewien, że przez chwilę szła za nim po zejściu z trybun. Może mu się jednak tylko tak wydawało, ale wolał dmuchać na zimne. Nie chciał znowu słuchać jej kazań. Z Zoją tez nie miał zamiaru rozmawiać o tym, co wydarzyło się u niego w pokoju. Gdyby wiedział, że jest w cieplarni, obok której właśnie przechodził pewnie wybrałby inna trasę. Zatrzymał się w pewnym momencie i wyciągnął z kieszeni płaszcza paczkę fajek, którą ukra... pożyczył z szafki nocnej Connora. Odkupi mi w Hogsmeade. Wyciągnął jednego papierosa i zapalił go różdżką. To już trzeci raz, gdy ten nienaganny paniczyk sięgnął po fajki wbrew swoim zasadom. Obiecywał siostrze, że już z tym skończył, ale to była sytuacja wyjątkowa. Rozejrzał się dookoła chcąc się upewnić, że jest sam. Ale nie był. Dosłownie przed samym nosem stał nie kto inny jak Zoja, której spotkania chciał uniknąć. W prawdzie była za przybrudzoną szybą cieplarni, ale widział ją dokładnie. Nie miał pojęcia, czy ona widziała jego, bo zajęta była roślinkami. Mógł po prostu stąd odejść, ale stał jak sparaliżowany przyglądając się dziewczynie.
Re: Cieplarnia II
Znacie to uczucie, kiedy wydaje wam się, że ktoś się wam przygląda? Można by to porównać do mrowienia skóry z tyłu głowy, albo dziwnego przeczucia, że nie jesteście sami w pomieszczeniu. To samo właśnie spotkało Zoję, kiedy schylała się nad kolejnymi kwiatkami w cieplarni. Postanowiła spokojnie dokończyć wykonywaną czynność, ale nie mogła się pozbyć wrażenia, że jest obserwowana.
Pustą już konewkę odłożyła na chodniczek między grządkami. Wyprostowała się i otrzepała teatralnie dłonie, chociaż nie dotykała brudnej ziemi, ani roślin bez odpowiedniego zabezpieczenia. Wtedy zaczęła się powoli obracać w stronę szyby. Fizyka to suka. Pomieszczenie, gdzie stała Gryfonka było rozjaśnione przez magiczne światełka, a na zewnątrz zupełnie ciemno. Przez brudną i czarną szybę, nie była w stanie dostrzec sylwetki Williama, chociaż patrzyła się idealnie na niego i stałą właściwie nosem w nos. Poruszała się jeszcze trochę na boki, ale nic z tego. Westchnęła cicho do siebie i wróciła do sali ze stołem i ławami. Tam zostawiła różdżkę... Tak na wszelki wypadek.
Pustą już konewkę odłożyła na chodniczek między grządkami. Wyprostowała się i otrzepała teatralnie dłonie, chociaż nie dotykała brudnej ziemi, ani roślin bez odpowiedniego zabezpieczenia. Wtedy zaczęła się powoli obracać w stronę szyby. Fizyka to suka. Pomieszczenie, gdzie stała Gryfonka było rozjaśnione przez magiczne światełka, a na zewnątrz zupełnie ciemno. Przez brudną i czarną szybę, nie była w stanie dostrzec sylwetki Williama, chociaż patrzyła się idealnie na niego i stałą właściwie nosem w nos. Poruszała się jeszcze trochę na boki, ale nic z tego. Westchnęła cicho do siebie i wróciła do sali ze stołem i ławami. Tam zostawiła różdżkę... Tak na wszelki wypadek.
Re: Cieplarnia II
Nie miał kompletnego pojęcia, że po tamtej stronie szyby jest niewidoczny dla Zoi, więc kiedy się odwróciła pomyślał, że najzwyczajniej go olała. I to go chyba zabolało. Zrozumiał to jakoby Zoja nie chciała z nim rozmawiać. A jeszcze przed chwilą mówił Kryśce, że ma to wszystko gdzieś. Nie miał. Dlatego gdy w końcu nogi zaczęły z nim współpracować wszedł do cieplarni zamykając za sobą drzwi i powoli podszedł do Bułgarki.
- Cześć - zaczął niepewnie strzepując popiół z papierosa na ścieżkę. - Co robisz? - kolejne niepewne pytanie. Próbował zacząć neutralnie, nie chciał zaczynać tej rozmowy z grubej rury. Chyba w ogóle nie chciał poruszać tego tematu. Bo niby co miał jej powiedzieć? Przeprosić? Juz to zrobił. Że nie chciał? Chciał i to bardzo. Że to się nie powtórzy? Tego obiecać nie mógł.
- Cześć - zaczął niepewnie strzepując popiół z papierosa na ścieżkę. - Co robisz? - kolejne niepewne pytanie. Próbował zacząć neutralnie, nie chciał zaczynać tej rozmowy z grubej rury. Chyba w ogóle nie chciał poruszać tego tematu. Bo niby co miał jej powiedzieć? Przeprosić? Juz to zrobił. Że nie chciał? Chciał i to bardzo. Że to się nie powtórzy? Tego obiecać nie mógł.
Re: Cieplarnia II
Była w połowie drogi do swojej torby, kiedy William wszedł do cieplarni. Podszedł do niej i jak gdyby nigdy nic się z nią przywitał. Tak naprawdę to miała szczerą nadzieję, że w ten sposób będzie wyglądało ich następne spotkanie i zapomną o tym co się zdarzyło, ale teraz poczuła się lekko zawiedziona. Czyżby to nic dla niego nie znaczyło?
- Hej - odpowiedziała automatycznie, po czym mimowolnie zmarszczyła nosek. Poczuła drażniący zapach tytoniu i szybko odszukała jego źródło. Nie chciała być niemiła, ale w cieplarni panował wystarczający zaduch, więc papierosy były czymś tutaj najmniej wskazanym. Poza tym niektóre wydzieliny roślin mogły okazać się łatwopalne.
- Przepraszam, mógłbyś zgasić? Tutaj panuje bezwzględny zakaz palenia... - powiedziała, podchodząc do drzwi. Otworzyła je lekko i zablokowała jakimś kamykiem, żeby się lekko przewietrzyło. Chłód z dworu omiótł jej nagie nogi i ramiona. Znowu zapomniała jak lekko jest ubrana. Zebrała z wieszaka swoją kurtkę i wyglądało to w tym momencie prawie tak, jakby miała zamiar wychodzić i olać Ślizogna. A jednak nie taki był jej zamiar. Chciała, żeby pozbył się tego paskudztwa, a potem będą mogli porozmawiać. Usiadła wyczekująco na stole, przy swojej torbie, z której wystawały podręczniki szkolne i parę zeszytów.
- A co mogę robić, to co zwykle. Zajmuję się zamówieniem - odparła, wzruszając ramionami niepewnie. Wiedział, że ominęła parę zajęć z eliksirów, na które razem chodzili? Nie wiedział... On zaszył się w lochach. Z trochę innego powodu, ech.
- Hej - odpowiedziała automatycznie, po czym mimowolnie zmarszczyła nosek. Poczuła drażniący zapach tytoniu i szybko odszukała jego źródło. Nie chciała być niemiła, ale w cieplarni panował wystarczający zaduch, więc papierosy były czymś tutaj najmniej wskazanym. Poza tym niektóre wydzieliny roślin mogły okazać się łatwopalne.
- Przepraszam, mógłbyś zgasić? Tutaj panuje bezwzględny zakaz palenia... - powiedziała, podchodząc do drzwi. Otworzyła je lekko i zablokowała jakimś kamykiem, żeby się lekko przewietrzyło. Chłód z dworu omiótł jej nagie nogi i ramiona. Znowu zapomniała jak lekko jest ubrana. Zebrała z wieszaka swoją kurtkę i wyglądało to w tym momencie prawie tak, jakby miała zamiar wychodzić i olać Ślizogna. A jednak nie taki był jej zamiar. Chciała, żeby pozbył się tego paskudztwa, a potem będą mogli porozmawiać. Usiadła wyczekująco na stole, przy swojej torbie, z której wystawały podręczniki szkolne i parę zeszytów.
- A co mogę robić, to co zwykle. Zajmuję się zamówieniem - odparła, wzruszając ramionami niepewnie. Wiedział, że ominęła parę zajęć z eliksirów, na które razem chodzili? Nie wiedział... On zaszył się w lochach. Z trochę innego powodu, ech.
Re: Cieplarnia II
Zaciągnął się ostatni raz i niechętnie ale bez gadania wyrzucił fajka przydeptując go, żeby przypadkiem Zoja nie zaczęła zaraz panikować, że coś popaplali. W milczeniu obserwował dziewczynę jak się ubiera i szykuje do wyjścia. A przynajmniej tak to z początku wyglądało zanim nie usiadła na stole.
- Dla kogo? - zapytał tylko i przysiadł obok niej odsuwając ostrożnie wielkie nożyce. Sam nie przepadał za zielarstwem i babraniem się w ziemi. Nigdy nie lubił tego przedmiotu i uważał go za mało istotny.
Pierwszy raz czuł się w towarzystwie gryfonki niekomfortowo. Zupełnie jakby rozmawiał z kimś obcym.
- Gniewasz się? - zapytał w końcu z wyraźnym niepokojem malującym się na jego twarzy, choć mogła tego nie dostrzec, bo wpatrywał sie w swoje buty. Bał się teraz spojrzeć jej w oczy. Co jeśli powie, że się gniewa? Że jest zła?
- Dla kogo? - zapytał tylko i przysiadł obok niej odsuwając ostrożnie wielkie nożyce. Sam nie przepadał za zielarstwem i babraniem się w ziemi. Nigdy nie lubił tego przedmiotu i uważał go za mało istotny.
Pierwszy raz czuł się w towarzystwie gryfonki niekomfortowo. Zupełnie jakby rozmawiał z kimś obcym.
- Gniewasz się? - zapytał w końcu z wyraźnym niepokojem malującym się na jego twarzy, choć mogła tego nie dostrzec, bo wpatrywał sie w swoje buty. Bał się teraz spojrzeć jej w oczy. Co jeśli powie, że się gniewa? Że jest zła?
Re: Cieplarnia II
Uśmiechnęła się do niego cwanie, chcąc wyglądać bardziej naturalnie. Też nie czuła się wyjątkowo rozluźniona. Udało jej się go unikać przez niecały miesiąc, ale niezręczność tamtej sytuacji nie minęła. Może czułaby się inaczej, gdyby była bardziej doświadczona w te klocki, a typowe czułe, ludzkie zachowania były dla niej bardziej naturalne. A jednak nie były. I William doskonale o tym wiedział, zbliżając się do niej po raz pierwszy.
- Tajemnica zawodowa. Tak naprawdę to nie wiem. Znasz tego Gryfona... Powinieneś o nim słyszeć, Maddox. Zajmuje się takimi pomniejszymi interesami wśród uczniaków i potrzebuje roślin. Wyświadczam przysługę.
Dalej była z tego dumna. Nie brzmiało to dla niej w żaden sposób jakoś niewłaściwie. Ktoś doceniał wreszcie jej wiedzę zielarską i alchemiczną. Zeskoczyła ze stołu, żeby z powrotem zamknąć drzwi od cieplarni. Zapach tytoniu się wywietrzył, a nogi Zoi zrobiły się lekko czerwone od zimna. Gdy wróciła na miejsce poprawiła podkolanówki i zaciągnęła spódnicę.
- Nie.
Nie zamierzała udawać, że nie wie o co pyta. Spojrzała na chłopaka, mówiąc z wrodzoną dla niej szczerością.
- Nie mam za co. Chyba, że... Chcesz o tym porozmawiać? Na przykład dlaczego? - Tej części obawiała się najbardziej, ale musiała jej w końcu stawić czoła. Wątpiła, żeby panicz Greengrass się zakochał, a jednak ją pocałował. Chwila słabości? Hormony, o których się gada w mugolskich talk-showach o pedofilach? A może głębsze uczucie...
- Tajemnica zawodowa. Tak naprawdę to nie wiem. Znasz tego Gryfona... Powinieneś o nim słyszeć, Maddox. Zajmuje się takimi pomniejszymi interesami wśród uczniaków i potrzebuje roślin. Wyświadczam przysługę.
Dalej była z tego dumna. Nie brzmiało to dla niej w żaden sposób jakoś niewłaściwie. Ktoś doceniał wreszcie jej wiedzę zielarską i alchemiczną. Zeskoczyła ze stołu, żeby z powrotem zamknąć drzwi od cieplarni. Zapach tytoniu się wywietrzył, a nogi Zoi zrobiły się lekko czerwone od zimna. Gdy wróciła na miejsce poprawiła podkolanówki i zaciągnęła spódnicę.
- Nie.
Nie zamierzała udawać, że nie wie o co pyta. Spojrzała na chłopaka, mówiąc z wrodzoną dla niej szczerością.
- Nie mam za co. Chyba, że... Chcesz o tym porozmawiać? Na przykład dlaczego? - Tej części obawiała się najbardziej, ale musiała jej w końcu stawić czoła. Wątpiła, żeby panicz Greengrass się zakochał, a jednak ją pocałował. Chwila słabości? Hormony, o których się gada w mugolskich talk-showach o pedofilach? A może głębsze uczucie...
Re: Cieplarnia II
- Stąpasz po cienkim lodzie. Czego chciał? - odpowiedział cicho, kiedy dowiedział się dla kogo hoduje te roślinki. Owszem, słyszał o tym gryfonie i parę razy słyszał, czego poszukuje. Nie zawsze te składniki wróżyły dobre rzeczy. Ale Zoja nie jest już małą dziewczynką i na pewno wie, czym może to grozić.
- Więc czemu mnie unikasz? - zapytał niepewnie przenosząc wzrok na dziewczynę. Po tamtym wieczorze praktycznie nie rozmawiali, nie licząc wspólnych posiłków w jego domu.
- Zoja, ja nie wiem dlaczego. Po prostu tego chciałem. Coś mnie tknęło - próbował wyjasnić swoje zachowanie choć właściwie nic nie powiedział. Moze to rzeczywiście hormony, może coś innego. Nie miał pojęcia. Chciał i wziął. Czy było to głębsze uczucie? Możliwe, choć jeszcze do tego nie doszedł. Zawsze wydawało mu się, że kocha ją jak siostrę.
- Więc czemu mnie unikasz? - zapytał niepewnie przenosząc wzrok na dziewczynę. Po tamtym wieczorze praktycznie nie rozmawiali, nie licząc wspólnych posiłków w jego domu.
- Zoja, ja nie wiem dlaczego. Po prostu tego chciałem. Coś mnie tknęło - próbował wyjasnić swoje zachowanie choć właściwie nic nie powiedział. Moze to rzeczywiście hormony, może coś innego. Nie miał pojęcia. Chciał i wziął. Czy było to głębsze uczucie? Możliwe, choć jeszcze do tego nie doszedł. Zawsze wydawało mu się, że kocha ją jak siostrę.
Re: Cieplarnia II
Cienki lód? Znowu coś robiła źle? Przecież to nie było żadne przestępstwo, a to, że Zoja hoduje sobie rośliny za pozwoleniem nauczycielki Zielarstwa nie było tajemnicą. Mogła z nimi później zrobić co tylko chciała.
- Zaszedł Ci za skórę, czy co? Rdest ptasi i ślaz, ale nie wiem co to ma do rzeczy - wywróciła oczami wymownie i zatrzymała spojrzenie na zamkniętych drzwiach do ogrodu. Pewnie wpadnie na to, że są to główne składniki do stworzenia eliksiru wielosokowego, w końcu razem się uczyli. Ale to nie ich sprawa, dla kogo załatwiał dostawę i co mieli zamiar z tym zrobić. To tylko prosty układ.
- Skupmy się. Po prostu tego chciałeś? - zmieniła szybko temat, odnosząc się do jego słów. Teraz zrobiła dopiero niezadowoloną minę, świadczącą o tym, że może jej się to nie podobać. Chyba wolałaby coś głębszego, niż "chcę i już". Była tak prosta? Tak łatwa?
- Unikałam Cię, bo właśnie się tego obawiałam chyba najbardziej. Po prostu "tak wyszło". "Miałem na to ochotę", "zrobiłem to pod wpływem chwili", "leżałaś na łóżku rozgogolonego nastolatka, co sobie myślałaś?"... - zaczęła udawać jego ton. Wsunęła dłonie do kieszeni kurtki, a tam zacisnęła je w piąstki.
- Nie jestem jedną z tych dziewczyn William. Wolałabym, żeby się to nie powtórzyło, masz narzeczoną. Ja również obiecuję, że postaram się być bardziej powściągliwa. Dorastamy - dodała z goryczą w głosie. Też nie była bez winy. Naprawdę nie powinna iść do jego sypialni, nie byli już dziećmi. A rodzeństwem też nie byli.
- Zgoda? - dodała już bardziej przyjaźnie, chcąc wrócić do tego co było. Przynajmniej połowicznie, dopóki nie zapomną o tym incydencie, albo nie zamienią go w śmiech. W końcu to był niewinny pocałunek, nic wielkiego.
- Zaszedł Ci za skórę, czy co? Rdest ptasi i ślaz, ale nie wiem co to ma do rzeczy - wywróciła oczami wymownie i zatrzymała spojrzenie na zamkniętych drzwiach do ogrodu. Pewnie wpadnie na to, że są to główne składniki do stworzenia eliksiru wielosokowego, w końcu razem się uczyli. Ale to nie ich sprawa, dla kogo załatwiał dostawę i co mieli zamiar z tym zrobić. To tylko prosty układ.
- Skupmy się. Po prostu tego chciałeś? - zmieniła szybko temat, odnosząc się do jego słów. Teraz zrobiła dopiero niezadowoloną minę, świadczącą o tym, że może jej się to nie podobać. Chyba wolałaby coś głębszego, niż "chcę i już". Była tak prosta? Tak łatwa?
- Unikałam Cię, bo właśnie się tego obawiałam chyba najbardziej. Po prostu "tak wyszło". "Miałem na to ochotę", "zrobiłem to pod wpływem chwili", "leżałaś na łóżku rozgogolonego nastolatka, co sobie myślałaś?"... - zaczęła udawać jego ton. Wsunęła dłonie do kieszeni kurtki, a tam zacisnęła je w piąstki.
- Nie jestem jedną z tych dziewczyn William. Wolałabym, żeby się to nie powtórzyło, masz narzeczoną. Ja również obiecuję, że postaram się być bardziej powściągliwa. Dorastamy - dodała z goryczą w głosie. Też nie była bez winy. Naprawdę nie powinna iść do jego sypialni, nie byli już dziećmi. A rodzeństwem też nie byli.
- Zgoda? - dodała już bardziej przyjaźnie, chcąc wrócić do tego co było. Przynajmniej połowicznie, dopóki nie zapomną o tym incydencie, albo nie zamienią go w śmiech. W końcu to był niewinny pocałunek, nic wielkiego.
Re: Cieplarnia II
- Nie. Po prostu nie wiesz, do czego może to wykorzystać - wzruszył lekko ramionami. A może to on wlał amortencje do ponczu podczas Andrzejek? Albo spowodował wymioty na uczcie powitalnej? Na jej miejscu uważałby na taki handel wymienny.
- Zoja, to nie tak! - poderwał się ze stołu jak oparzony. Był zły o to, że w ogóle tak pomyślała.
- Naprawdę sądzisz, że to był mój kaprys? Że mógłbym wymagać od ciebie takich rzeczy dla swojego widzimisię? - zapytał z lekkim niedowierzaniem. Po tylu latach znajomości miała go za takiego?
- Mam to gdzieś. Już ci mówiłem, to nie moja narzeczona. Nie z nią chcę spędzić reszty życia. - mruknął. Przecież powtarzał jej tyle razy, że gdyby mógł wybierać to wybrałby ją. Nie znał innej takiej, z która łączyłoby go tak wiele. Nawet Claudia. Kochał ją, ale to Zoja była jego bratnią duszą. Czemu więc pomyślała, że chciał się tylko zabawić?
Na jej pytanie o zgode pokręcił tylko nieznacznie głową.
- Myślałem, że po tylu latach łączy nas coś więcej niż zwykła przyjaźń - dodał niepewnie. Po tym wszystkim chyba nei umiałby spojrzeć na nią tak jak wcześniej.
- Zoja, to nie tak! - poderwał się ze stołu jak oparzony. Był zły o to, że w ogóle tak pomyślała.
- Naprawdę sądzisz, że to był mój kaprys? Że mógłbym wymagać od ciebie takich rzeczy dla swojego widzimisię? - zapytał z lekkim niedowierzaniem. Po tylu latach znajomości miała go za takiego?
- Mam to gdzieś. Już ci mówiłem, to nie moja narzeczona. Nie z nią chcę spędzić reszty życia. - mruknął. Przecież powtarzał jej tyle razy, że gdyby mógł wybierać to wybrałby ją. Nie znał innej takiej, z która łączyłoby go tak wiele. Nawet Claudia. Kochał ją, ale to Zoja była jego bratnią duszą. Czemu więc pomyślała, że chciał się tylko zabawić?
Na jej pytanie o zgode pokręcił tylko nieznacznie głową.
- Myślałem, że po tylu latach łączy nas coś więcej niż zwykła przyjaźń - dodał niepewnie. Po tym wszystkim chyba nei umiałby spojrzeć na nią tak jak wcześniej.
Re: Cieplarnia II
Jego związek z Marienne był dla niej kłopotliwy. Nie dlatego, że powinno ją obchodzić, że są zaręczeni... Wiadomo było od początku, że to ustawione małżeństwo przez rodziców potentatów. A jednak ze sobą spali. To nie było niewinne i jednocześnie zaprzeczeniem jakichkolwiek uczuć. O Claudii nie miała pojęcia, to Christine była powiernikiem tego brzmienia. Bułgarka jedynie wiedziała o niespełnionej miłości na balu i konsekwencjach z tego płynących.
Przygryzła mimowolnie dolną wargę. Ten gest był niezmienny od lat, zawsze obgryzała skórkę, gdy miała problem. Nie wiedziała już co myśleć.
- Bo łączy... Will, z całą pewnością traktuję Cię jako kogoś więcej niż przyjaciela. Uważam Cię za część mojej rodziny - chwyciła go za dłoń, żeby poczuć jego bliskość. Patrzyła w skupieniu na ich splecione palce, kontynuując: - Ale nie wiem czy z mojej strony jest to w tym momencie coś ponad. Było, ale... Pojawił się ktoś... Ktoś, kogo bardzo lubię.
Trzeba było mu w końcu o tym powiedzieć. Miała nadzieję, że nie skupi się za bardzo na fakcie, że prawie się przyznała, że była w nim zauroczona. Bo była. Która by nie była?
- Nie wiem czy to odwzajemnia. Byliśmy w jednej sali w szpitalu, kiedy zostałam zaatakowana w Halloween. Może to dlatego, że był pierwszą osobą, której mogłam się wypłakać... - to już powiedziała bardziej do siebie.
Przygryzła mimowolnie dolną wargę. Ten gest był niezmienny od lat, zawsze obgryzała skórkę, gdy miała problem. Nie wiedziała już co myśleć.
- Bo łączy... Will, z całą pewnością traktuję Cię jako kogoś więcej niż przyjaciela. Uważam Cię za część mojej rodziny - chwyciła go za dłoń, żeby poczuć jego bliskość. Patrzyła w skupieniu na ich splecione palce, kontynuując: - Ale nie wiem czy z mojej strony jest to w tym momencie coś ponad. Było, ale... Pojawił się ktoś... Ktoś, kogo bardzo lubię.
Trzeba było mu w końcu o tym powiedzieć. Miała nadzieję, że nie skupi się za bardzo na fakcie, że prawie się przyznała, że była w nim zauroczona. Bo była. Która by nie była?
- Nie wiem czy to odwzajemnia. Byliśmy w jednej sali w szpitalu, kiedy zostałam zaatakowana w Halloween. Może to dlatego, że był pierwszą osobą, której mogłam się wypłakać... - to już powiedziała bardziej do siebie.
Re: Cieplarnia II
Przespali się, ale nie miało to żadnego związku z ich uczuciami. Marianna była naćpana i sama wskoczyła mu do łóżka. Poniekąd to był gwałt na jego osobie. Przyjemny, ale jednak gwałt. Znowu na nią nie patrzył.
- Uważam Cię za część mojej rodziny
- Za brata? - wtrącił powoli unosząc na nią wzrok. Przez chwile chciał zabrać rękę, nie dopuszczać do żadnego kontaktu fizycznego, ale nie zrobił tego.
- Było? Było?! I nic nie powiedziałaś? nic nie zrobiłaś w tym kierunku? - dopiero teraz wyrwał dłoń z jej ręki. Nie obchodziło go to, kim był ten chłopak i co zrobił, że zasłużył na jej uczucie. Chciał wiedzieć, czemu to onnei zasłużył. Co takiego zrobił, że go odtrąciła. Nadal kochał Claudię, pożądał jej i tęsknił za jej bliskością, ale Zoja tez była mu bardzo bliska. Gdyby tylko wiedział wcześniej...
- Uważam Cię za część mojej rodziny
- Za brata? - wtrącił powoli unosząc na nią wzrok. Przez chwile chciał zabrać rękę, nie dopuszczać do żadnego kontaktu fizycznego, ale nie zrobił tego.
- Było? Było?! I nic nie powiedziałaś? nic nie zrobiłaś w tym kierunku? - dopiero teraz wyrwał dłoń z jej ręki. Nie obchodziło go to, kim był ten chłopak i co zrobił, że zasłużył na jej uczucie. Chciał wiedzieć, czemu to onnei zasłużył. Co takiego zrobił, że go odtrąciła. Nadal kochał Claudię, pożądał jej i tęsknił za jej bliskością, ale Zoja tez była mu bardzo bliska. Gdyby tylko wiedział wcześniej...
Re: Cieplarnia II
Za brata?
Trudno scharakteryzować jej uczucia angielskimi słowami. Morwen była matką - ale nie do końca, William był bratem - ale też jakoś takim inaczej. Może to dlatego, że nie łączyły ich więzy krwi? Nie grały one dla niej większego znaczenia, ale jednak dużo się o nich mówi w magicznym świecie. Podobno rodziny sobie nie wybierasz, ale Gryfonka właśnie wybrała.
- Było... - zamruczała zaskoczona wybuchową reakcją. Położyła ręce na kolanach jak grzeczna dziewczynka i znowu zacisnęła lekko dłonie. Patrzyła się na nie pusto, nie wiedząc właściwie co mu powiedzieć. Nagle poczuła również złość. Przecież to nie do niej powinien należeć pierwszy krok! Poza tym przeszło jej! Może nie do końca? Ale jednak! Williamowi na pewno na niej nie zależało w ten sposób jaki by chciała.
Wróciła do niego spojrzeniem ze smutnym uśmiechem.
- Krzyczysz na mnie, bo się zadurzyłam? Will, której dziewczynie byś się nie spodobał? Ale to jest jak w historii z bajki, jesteś dla mnie nieosiągalny, a nie chcę zostać Kopciuszkiem.
Smutne było to, że Benedict też mógł z niej zrobić księżniczkę... Czemu musieli jej się podobać tacy chłopcy? Jak w jakiejś dramie, tylko, że ona naprawdę miała awersje co do tych wielkich balów i sukienek.
- Nigdy nie zrobiłeś więcej aż.. aż do tamtego wieczora. Ale ja sobie uświadomiłam, że to już za późno. Zmieniliśmy się, obydwoje.
Trudno scharakteryzować jej uczucia angielskimi słowami. Morwen była matką - ale nie do końca, William był bratem - ale też jakoś takim inaczej. Może to dlatego, że nie łączyły ich więzy krwi? Nie grały one dla niej większego znaczenia, ale jednak dużo się o nich mówi w magicznym świecie. Podobno rodziny sobie nie wybierasz, ale Gryfonka właśnie wybrała.
- Było... - zamruczała zaskoczona wybuchową reakcją. Położyła ręce na kolanach jak grzeczna dziewczynka i znowu zacisnęła lekko dłonie. Patrzyła się na nie pusto, nie wiedząc właściwie co mu powiedzieć. Nagle poczuła również złość. Przecież to nie do niej powinien należeć pierwszy krok! Poza tym przeszło jej! Może nie do końca? Ale jednak! Williamowi na pewno na niej nie zależało w ten sposób jaki by chciała.
Wróciła do niego spojrzeniem ze smutnym uśmiechem.
- Krzyczysz na mnie, bo się zadurzyłam? Will, której dziewczynie byś się nie spodobał? Ale to jest jak w historii z bajki, jesteś dla mnie nieosiągalny, a nie chcę zostać Kopciuszkiem.
Smutne było to, że Benedict też mógł z niej zrobić księżniczkę... Czemu musieli jej się podobać tacy chłopcy? Jak w jakiejś dramie, tylko, że ona naprawdę miała awersje co do tych wielkich balów i sukienek.
- Nigdy nie zrobiłeś więcej aż.. aż do tamtego wieczora. Ale ja sobie uświadomiłam, że to już za późno. Zmieniliśmy się, obydwoje.
Re: Cieplarnia II
Jak niby miał zrobić pierwszy krok? Kiedy? Przecież zawsze wmawiali sobie, że są tylko przyjaciółmi. Miał niszczyć ich relacje? Poza tym Zoja dobrze wiedziała, że ma problem z wyrażaniem uczuć. Dopiero związek z Claudią odblokował go. I niby jak miał jej okazać co czuje, skoro sam nie umiał tego zdefiniować?
- Nie krzyczę! - krzyknął nieświadomie. - Ja nieosiągalny? Zoja! Z nikim innym nei byłem tak blisko jak z tobą! Masz mnie na wyciągnięcie reki, znasz mnie jak nikt inny. Co jest we mnie nieosią... Jakim znowu, kurwa, Kopciuszkiem?! - teraz to już całkiem zgłupiał. Nie znał mugolskich bajek dla dzieci i nie miał pojęcia o czym ona teraz do niego mówi.
- A ty nie zrobiłaś nawet tego - mruknął z wyrzutem już nieco ciszej.
- I wiesz co? Mam to wszystko gdzieś. Zapomnij o tym i rób co chcesz - odwrócił się z zamiarem opuszczenia cieplarni. Nie wyszedł jednak a bezsilnie osunął się na kolana opierając się o stół. Jeśli wcześniej był załamany to jak miałby określić stan, w jakim teraz się znajduje? W ciągu niemal jednej chwili stracił dwie najważniejsze kobiety w jego życiu. Christine oczywiście nie brał pod uwagę w tym rankingu, bo to nie ta kategoria.
- Ta wróżba naprawdę się spełnia - mruknął bardziej do siebie niż do niej. Czuł sie paskudnie.
- Nie krzyczę! - krzyknął nieświadomie. - Ja nieosiągalny? Zoja! Z nikim innym nei byłem tak blisko jak z tobą! Masz mnie na wyciągnięcie reki, znasz mnie jak nikt inny. Co jest we mnie nieosią... Jakim znowu, kurwa, Kopciuszkiem?! - teraz to już całkiem zgłupiał. Nie znał mugolskich bajek dla dzieci i nie miał pojęcia o czym ona teraz do niego mówi.
- A ty nie zrobiłaś nawet tego - mruknął z wyrzutem już nieco ciszej.
- I wiesz co? Mam to wszystko gdzieś. Zapomnij o tym i rób co chcesz - odwrócił się z zamiarem opuszczenia cieplarni. Nie wyszedł jednak a bezsilnie osunął się na kolana opierając się o stół. Jeśli wcześniej był załamany to jak miałby określić stan, w jakim teraz się znajduje? W ciągu niemal jednej chwili stracił dwie najważniejsze kobiety w jego życiu. Christine oczywiście nie brał pod uwagę w tym rankingu, bo to nie ta kategoria.
- Ta wróżba naprawdę się spełnia - mruknął bardziej do siebie niż do niej. Czuł sie paskudnie.
Re: Cieplarnia II
Chociaż jej reakcje były zwykle spontaniczne to nie była tak emocjonalna i wybuchowa jak William. Właściwie on też nigdy taki nie był, więc zaczęła wątpić w to, że go tak dobrze znała, jak to cały czas podkreślał. Udało mu się ją jakimś cudem, zwabić na granice jej cierpliwości. Po prostu nie potrafiła zrozumieć, dlaczego się tak zachowuje! Czemu krzyczy? Nie zrobiła przecież niczego złego. Wystarczyłoby, żeby powiedział, że mu na niej zależy. Do czego miało doprowadzić pokrętne myślenie Ślizgona? Że powinna wszystko rzucić i z nim być swojego czasu? Nie cofnie biegu wydarzeń, a i tak wiedziała jak to się skończy. On poślubi jakąś szlachciankę, a ona będzie mogła się chwalić w przyszłości, że znała potentata posiadłości Greengrassów.
- William, o co Ci chodzi? Ja się nigdzie nie wybieram! - krzyknęła za nim, podrywając się ze stołu. Stanęła nad Ślizgonem, kładąc mu ręce na ramionach, żeby wymusić na sobie spojrzenie chłopaka. Przychyliła się w jego kierunku, tłumacząc powoli.
- Nigdzie nie idę, nadal zamierzam być w Twoim życiu. Ale nie chcę być Twoją dziewczyną, bo mnie nie kochasz! To przez nią taki teraz jesteś, prawda? To za nią tęsknisz.
- William, o co Ci chodzi? Ja się nigdzie nie wybieram! - krzyknęła za nim, podrywając się ze stołu. Stanęła nad Ślizgonem, kładąc mu ręce na ramionach, żeby wymusić na sobie spojrzenie chłopaka. Przychyliła się w jego kierunku, tłumacząc powoli.
- Nigdzie nie idę, nadal zamierzam być w Twoim życiu. Ale nie chcę być Twoją dziewczyną, bo mnie nie kochasz! To przez nią taki teraz jesteś, prawda? To za nią tęsknisz.
Re: Cieplarnia II
Czemu krzyczał? Bo najzwyczajniej w świecie się bał. I to bardzo. Bał się samotności i tego, że Zoję też straci. O ile już nie stracił. Po tym wszystkim zaczął traktować przepowiednię andrzejkową bardzo poważnie. Co jeśli tamta kobieta miała rację i już do końca zycia będzie sam, bo żadna go nie zechce?
- A on cie kocha? - spojrzał na nią z dołu smutno. Czy on ją kochał? Na pewno. Czy tak jak Claudię? Chyba nie. To były dwa zupełnie rózne rodzaje uczucia. W Claudii był zauroczony czysto fizycznie. Po za cudownym seksem raczej nic więcej go z nią nie łączyło, choć wydawało mu się, że jest jego całym światem.
- To przez nią taki teraz jesteś, prawda? To za nią tęsknisz. - Cholera, rozgryzła go.
- Zostawiła mnie - mruknął cicho.
-
- A on cie kocha? - spojrzał na nią z dołu smutno. Czy on ją kochał? Na pewno. Czy tak jak Claudię? Chyba nie. To były dwa zupełnie rózne rodzaje uczucia. W Claudii był zauroczony czysto fizycznie. Po za cudownym seksem raczej nic więcej go z nią nie łączyło, choć wydawało mu się, że jest jego całym światem.
- To przez nią taki teraz jesteś, prawda? To za nią tęsknisz. - Cholera, rozgryzła go.
- Zostawiła mnie - mruknął cicho.
-
Re: Cieplarnia II
Pokręciła głową, kolejny raz tego wieczoru, nie mając nic do powiedzenia. Jej znajomość z Benedictem była zupełnie inna. On jej się naprawdę podobał i chciała, żeby oprócz przyjaźni łączyło ich coś więcej. Wydawało jej się, że z jego strony jest to samo. Ale tak rozumiała pojęcie randki, kiedy się z nim widywała, więc to nie jest czysto koleżeński układ. Inaczej sprawa się miała z Williamem czy Aaronem, bo panicz Walton od razu dostał nalepkę "Sympatia".
Bingo. Westchnęła cicho i niewiele myśląc, przysiadła na piętach i objęła ramionami Ślizgona. Pogłaskała go po głowie, nie męcząc go zbędnymi słowami. Męska duma ucierpiała, a Greengrass nie był do tego przyzwyczajony.
Bingo. Westchnęła cicho i niewiele myśląc, przysiadła na piętach i objęła ramionami Ślizgona. Pogłaskała go po głowie, nie męcząc go zbędnymi słowami. Męska duma ucierpiała, a Greengrass nie był do tego przyzwyczajony.
Re: Cieplarnia II
Przytulił sie do niej kiedy tylko go objęła. Nie mazał się, swoje już wypłakał pierwszego dnia po listownym zerwaniu. Teraz gapił się znowu tempo przed siebie niewidzącym wzrokiem.
- Po tym wszystkim, co dla niej zrobiłem zerwała ze mną przez list. Te wszystkie prezenty, które jej wysyłałem, kontrakt z Harpiami, miotła... Byłem gotowy zrobić dla niej wszystko, wszystko rzucić. A ona ciągle powtarzała, że jestem dla niej za młody. - wyznał cicho powoli zerkając na Zoję. Pewnie pomyśli sobie, ze szukał w niej pocieszenia. Ale to nie tak. Mimo, że nie widział się z Claudią od dawna i bardzo za nią tęsknił to nie było to powodem, dla którego przystawiał się do gryfonki.
- Ty mnie nie chcesz, Claudia mnie nie chce, Marianna chce tylko jak jest pijana albo naćpana - mruknął. Chyba nie miał okazji powiedzieć jej jak to naprawdę między nimi było. Może wtedy wszystko potoczyłoby się inaczej, nie skreśliłaby go z tego powodu.
- Będę jak ten czarodziej z bajki. Sprawię sobie kryształową szkatułkę i już nigdy się nie zakocham, tak będzie najlepiej - mruknął chyba pierwszy raz mówiąc głośno o swoich uczuciach.
- Po tym wszystkim, co dla niej zrobiłem zerwała ze mną przez list. Te wszystkie prezenty, które jej wysyłałem, kontrakt z Harpiami, miotła... Byłem gotowy zrobić dla niej wszystko, wszystko rzucić. A ona ciągle powtarzała, że jestem dla niej za młody. - wyznał cicho powoli zerkając na Zoję. Pewnie pomyśli sobie, ze szukał w niej pocieszenia. Ale to nie tak. Mimo, że nie widział się z Claudią od dawna i bardzo za nią tęsknił to nie było to powodem, dla którego przystawiał się do gryfonki.
- Ty mnie nie chcesz, Claudia mnie nie chce, Marianna chce tylko jak jest pijana albo naćpana - mruknął. Chyba nie miał okazji powiedzieć jej jak to naprawdę między nimi było. Może wtedy wszystko potoczyłoby się inaczej, nie skreśliłaby go z tego powodu.
- Będę jak ten czarodziej z bajki. Sprawię sobie kryształową szkatułkę i już nigdy się nie zakocham, tak będzie najlepiej - mruknął chyba pierwszy raz mówiąc głośno o swoich uczuciach.
Re: Cieplarnia II
Pieniędzmi serca nie kupisz. Dobrze, że Clau go zostawiła, a nie wykorzystała do samego końca. Właśnie takiej osoby powinna się najbardziej obawiać zamożna postać. To co mówił chłopak brzmiało dla Zoi trochę płytko, ale właśnie tak panicz Greengrass chciał upodobać się swojej wybrance - drogimi prezentami i władzą. To drugie chciał okazać, udając, że jest już na tyle dorosły, by porzucić swoje doczesne życie.
Nie zamierzała mu przemawiać do rozsądku. On potrzebował raczej kogoś, kto go wysłucha, więc milczała i bezwiednie gładziła go lekko po plecach. Odsunęła się dopiero, kiedy zaczął mruczeć, o tym, że "go nie chce".
- William... Masz siedemnaście lat. To nawet nie jest ćwierć tego, co najprawdopodobniej przeżyjesz. Mówisz tak teraz, bo jesteś rozgoryczony, ale masz szansę poznać jeszcze miłość swojego życia. Nawet jeśli poślubisz Marienne, albo inną dziewczynę, którą wybierze Ci ojciec... Masz szansę na zakochanie się ze wzajemnością. Trzy dziewczyny jeszcze nic nie oznaczają, szczególnie, że jedna z nich właśnie przed Tobą klęczy, bo chce ratować Waszą przyjaźń, a druga znalazła się w tym towarzystwie jedynie ze względu na nazwisko.
Nie zamierzała mu przemawiać do rozsądku. On potrzebował raczej kogoś, kto go wysłucha, więc milczała i bezwiednie gładziła go lekko po plecach. Odsunęła się dopiero, kiedy zaczął mruczeć, o tym, że "go nie chce".
- William... Masz siedemnaście lat. To nawet nie jest ćwierć tego, co najprawdopodobniej przeżyjesz. Mówisz tak teraz, bo jesteś rozgoryczony, ale masz szansę poznać jeszcze miłość swojego życia. Nawet jeśli poślubisz Marienne, albo inną dziewczynę, którą wybierze Ci ojciec... Masz szansę na zakochanie się ze wzajemnością. Trzy dziewczyny jeszcze nic nie oznaczają, szczególnie, że jedna z nich właśnie przed Tobą klęczy, bo chce ratować Waszą przyjaźń, a druga znalazła się w tym towarzystwie jedynie ze względu na nazwisko.
Re: Cieplarnia II
A niby jak inaczej miał to zrobić? Jakie inne wzorce miał do naśladowania? Ojciec nauczył go, że odpowiednią sumą można kupić wszystko i wszystkich. Nawet, a może zwłaszcza kobietę. Nie umiał okazywać uczuć, nie umiał o nich mówić, bo nigdy nie widział tego u swoich rodziców. Zawsze chłodni wobec siebie, niby razem a jednak osobno. Zoja oczekiwała wyznania miłości, ale tak naprawdę William nie wiedział czym owa miłość jest.
- Szanse, szanse... Mam je gdzieś. I nie dotykaj mnie - warknął odtrącając rękę dziewczyny, jakby nagle zaczęła mu przeszkadzać, mimo, że do tej pory nei miał nic przeciwko takiemu uspokajającemu głaskaniu. Wstał też i otrzepał się. Tarzanie się po ziemi nie było zupełnie w jego stylu. Wyprostował się za to dumnie i przybrał poważną maskę godną Greengrassa. Wyglądało to trochę tak, jakby w ciągu jednej minuty całkowicie się pozbierał. Ale to tylko gra, którą miał opanowaną od lat. W środku cierpiał jeszcze bardziej, ale nie chciał jej tego okazywać. W jego mniemaniu tej przyjaźni nie da się już uratować, ale przecież jej tego nie powie.
- Powinnaś raczej klęczeć przed tym.. jak mu tam. On pewnie bardziej by na tym skorzystał - mruknął uśmiechając się kwaśno. Odwrócił się na pięcie i wyszedł jak gdyby nigdy nic.
- Szanse, szanse... Mam je gdzieś. I nie dotykaj mnie - warknął odtrącając rękę dziewczyny, jakby nagle zaczęła mu przeszkadzać, mimo, że do tej pory nei miał nic przeciwko takiemu uspokajającemu głaskaniu. Wstał też i otrzepał się. Tarzanie się po ziemi nie było zupełnie w jego stylu. Wyprostował się za to dumnie i przybrał poważną maskę godną Greengrassa. Wyglądało to trochę tak, jakby w ciągu jednej minuty całkowicie się pozbierał. Ale to tylko gra, którą miał opanowaną od lat. W środku cierpiał jeszcze bardziej, ale nie chciał jej tego okazywać. W jego mniemaniu tej przyjaźni nie da się już uratować, ale przecież jej tego nie powie.
- Powinnaś raczej klęczeć przed tym.. jak mu tam. On pewnie bardziej by na tym skorzystał - mruknął uśmiechając się kwaśno. Odwrócił się na pięcie i wyszedł jak gdyby nigdy nic.
Strona 2 z 3 • 1, 2, 3
Strona 2 z 3
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach