Tereny wokół domu
5 posters
Magic Land :: INNE LOKALIZACJE :: Kanada :: Whitehorse :: 194 Rainbow Road
Strona 2 z 2
Strona 2 z 2 • 1, 2
Tereny wokół domu
First topic message reminder :
Dom mieszczący się przy 194 Rainbow Road, nie wyróżnia się niczym na tle innych domostw znajdujących się w okolicy. Od przodu została wygospodarowana przestrzeń na mały ogród oraz podjazd dla samochodów. Zaś z tyłu domu znajduje się zadaszony taras z kominkiem i zestawem wypoczynkowym, gdzie najczęściej domownicy spędzają wieczory. Z tarasu roztacza się widok na las, który jest oddalony od domu o kilkaset metrów. Na koniec wypadałoby by wspomnieć, iż dom został w całości zaprojektowany przez jego właściciela, Nathana Campbell.
W domu znajduje się także garaż, prócz samochodu właściciela i jego motoru, znajduje się tu także, dobrze wyposażony warsztat, w którym praktycznie codziennie do późna przesiaduje starszy z bliźniaków, oddający się swojej pasji - motoryzacji. Najczęściej można go tu zastać naprawiającego samochody i motory okolicznych mieszkańców. Gdyby nie był czarodziejem, mógłby spokojnie zarabiać na życie jako mechanik.
Dom mieszczący się przy 194 Rainbow Road, nie wyróżnia się niczym na tle innych domostw znajdujących się w okolicy. Od przodu została wygospodarowana przestrzeń na mały ogród oraz podjazd dla samochodów. Zaś z tyłu domu znajduje się zadaszony taras z kominkiem i zestawem wypoczynkowym, gdzie najczęściej domownicy spędzają wieczory. Z tarasu roztacza się widok na las, który jest oddalony od domu o kilkaset metrów. Na koniec wypadałoby by wspomnieć, iż dom został w całości zaprojektowany przez jego właściciela, Nathana Campbell.
W domu znajduje się także garaż, prócz samochodu właściciela i jego motoru, znajduje się tu także, dobrze wyposażony warsztat, w którym praktycznie codziennie do późna przesiaduje starszy z bliźniaków, oddający się swojej pasji - motoryzacji. Najczęściej można go tu zastać naprawiającego samochody i motory okolicznych mieszkańców. Gdyby nie był czarodziejem, mógłby spokojnie zarabiać na życie jako mechanik.
Re: Tereny wokół domu
Cyanne zerknęła na trójkę rodzeństwa, starając się wyłapać wśród nich jakieś podobieństwo. Wzrok zatrzymała na brunetce, która z twarzy wydawała jej się dziwnie młoda. Może dlatego, że Ślizgonce zwykle za obfity biust i długie nogi dodawano parę lat. Zastanawiała się, czy kiedykolwiek chciała wyglądać młodo i spuszczając wzrok na butelkę alkoholu, kiwnęła mimowolnie przecząco podbródkiem. Z pewnością nie trzymała by jej teraz w dłoni.
- Pomyślałam, że gdy przyjdę wcześniej, zdążę cię jeszcze porwać. - żachnęła się z uśmiechem, dodając po cichu. -..na przykład do łazienki.
Odgarnęła czarne pukle włosów z twarzy, upijając łyk whiskey. Poczuła przyjemny żar w gardle, który wkrótce przeniósł się do jej żołądka, wyprawiając wariacje z resztkami sałatki z tuńczyka, którą raczyła się na obiad.
- Bawimy się w czwórkę? - rzuciła kąśliwie, zauważając, że brat Connora ruszył w stronę tarasu. - Gdzie reszta? - zapytała, choć i na dwuosobowych imprezach zdarzało jej się bywać. Tylko takie kończyły się zwykle w łóżku.
- Pomyślałam, że gdy przyjdę wcześniej, zdążę cię jeszcze porwać. - żachnęła się z uśmiechem, dodając po cichu. -..na przykład do łazienki.
Odgarnęła czarne pukle włosów z twarzy, upijając łyk whiskey. Poczuła przyjemny żar w gardle, który wkrótce przeniósł się do jej żołądka, wyprawiając wariacje z resztkami sałatki z tuńczyka, którą raczyła się na obiad.
- Bawimy się w czwórkę? - rzuciła kąśliwie, zauważając, że brat Connora ruszył w stronę tarasu. - Gdzie reszta? - zapytała, choć i na dwuosobowych imprezach zdarzało jej się bywać. Tylko takie kończyły się zwykle w łóżku.
Cyanne BerkovitzKlasa VI - Urodziny : 10/11/1995
Wiek : 29
Skąd : NY
Krew : czysta
Re: Tereny wokół domu
- Ale za to Cherry... JAKA LASKA! Cała mama.
Dziewczyna spurpurowiała na twarzy na ten komplement. Zasadniczo bowiem matkę pamiętała nie dość wystarczająco, w swoim mniemaniu. Dziewczyna miała cztery lata, gdy Savannah zmarła.
Prędko jednak jej myśli zmieniły tor, kiedy Connor w całkiem naturalny sposób stwierdził, że Andrei już tu nie ma.
- Dlaczego? - spytała podejrzliwie. - Connooooor! - jęknęła w jego stronę i zamęczała go jeszcze przez cały czas, gdy pojechali do sklepu. I tak chciała udać się do miasta, żeby znaleźć sobie jakąś nową bluzkę. Teraz zresztą te zakupy były jej tym bardziej potrzebne, musiała jakoś wyglądać! Koniec końców, wróciła z zakupioną niemal zwyczajną koszulką, z wycięciem na plecach, którą założyła na wieczór. Nie przewidziała jednak, że będzie jej zimno, więc i tak musiała założyć na siebie jeszcze szarą bluzę z kapturem.
... i po co mi ta bluzka była? roześmiała się do swoich myśli. Uznała jednak, że nie wygląda tak najgorzej.
- Cześć Cyanne - przywitała dziewczynę, gdy już ponownie znalazła się na tarasie, a Connor ich sobie przedstawił. Spojrzała na brata podejrzliwie i z pewnym wyrzutem. Jej spojrzenie zaś wyraźnie mówiło, że: "a co z Andreą?! Jak możesz?!" Mimo że brat wytłumaczył jej, że się rozstali, to Cherry i tak nie chciała tego przyjąć do wiadomości. Lubiła Jeunessę, chociaż nie zdążyła jej zbyt dobrze poznać, ale i tak...
- Pomyślałam, że gdy przyjdę wcześniej, zdążę cię jeszcze porwać... na przykład do łazienki.
Cyanne wydawała się bez obcesowa. Cherry skrzywiła się, słysząc ten tekst i podniosła swoją szklankę z małą ilością whisky (Cherry już dawno temu zauważyła, że Connor zwykle nalewa jej odpowiednio mniej - nigdy jednak na to nie narzekała, bo po każdej ilości alkoholu bolała ją głowa), uzupełnioną colą i upiła kilka szybkich łyków. Skrzywiła się jednak i dolała sobie coli. I tak nie lubiła tego smaku, więc w zasadzie z ogromną chęcią jeszcze bardzo rozwodniła ten napój.
Dziewczyna spurpurowiała na twarzy na ten komplement. Zasadniczo bowiem matkę pamiętała nie dość wystarczająco, w swoim mniemaniu. Dziewczyna miała cztery lata, gdy Savannah zmarła.
Prędko jednak jej myśli zmieniły tor, kiedy Connor w całkiem naturalny sposób stwierdził, że Andrei już tu nie ma.
- Dlaczego? - spytała podejrzliwie. - Connooooor! - jęknęła w jego stronę i zamęczała go jeszcze przez cały czas, gdy pojechali do sklepu. I tak chciała udać się do miasta, żeby znaleźć sobie jakąś nową bluzkę. Teraz zresztą te zakupy były jej tym bardziej potrzebne, musiała jakoś wyglądać! Koniec końców, wróciła z zakupioną niemal zwyczajną koszulką, z wycięciem na plecach, którą założyła na wieczór. Nie przewidziała jednak, że będzie jej zimno, więc i tak musiała założyć na siebie jeszcze szarą bluzę z kapturem.
... i po co mi ta bluzka była? roześmiała się do swoich myśli. Uznała jednak, że nie wygląda tak najgorzej.
- Cześć Cyanne - przywitała dziewczynę, gdy już ponownie znalazła się na tarasie, a Connor ich sobie przedstawił. Spojrzała na brata podejrzliwie i z pewnym wyrzutem. Jej spojrzenie zaś wyraźnie mówiło, że: "a co z Andreą?! Jak możesz?!" Mimo że brat wytłumaczył jej, że się rozstali, to Cherry i tak nie chciała tego przyjąć do wiadomości. Lubiła Jeunessę, chociaż nie zdążyła jej zbyt dobrze poznać, ale i tak...
- Pomyślałam, że gdy przyjdę wcześniej, zdążę cię jeszcze porwać... na przykład do łazienki.
Cyanne wydawała się bez obcesowa. Cherry skrzywiła się, słysząc ten tekst i podniosła swoją szklankę z małą ilością whisky (Cherry już dawno temu zauważyła, że Connor zwykle nalewa jej odpowiednio mniej - nigdy jednak na to nie narzekała, bo po każdej ilości alkoholu bolała ją głowa), uzupełnioną colą i upiła kilka szybkich łyków. Skrzywiła się jednak i dolała sobie coli. I tak nie lubiła tego smaku, więc w zasadzie z ogromną chęcią jeszcze bardzo rozwodniła ten napój.
Cherry CampbellKlasa V - Urodziny : 05/12/1998
Wiek : 25
Skąd : Whitehorse, Kanada
Krew : Czysta
Re: Tereny wokół domu
Uwadze Connora nie uszło oburzone spojrzenie Cherry. Bardzo dobrze wiedział, że zdążyła polubić Jeunesse, której jako pierwszej udało się usidlić chłopaka na dłużej. Z resztą młoda Gryfonka nigdy nie pochwalała hulaszczych poczynań Connora i gdy tylko nadarzyła się okazja starała się go namówić na zaangażowanie się w jakiś stały związek.
Campbell uśmiechnął się półgębkiem, dyskretnie puszczając oczko znajomej Ślizgonce.
- W pokoju mam więcej wygodnych miejsc - wyszczerzył się cwaniacko, zupełnie nie zważając na coraz bardziej oburzone spojrzenie młodszej siostry. Niewinne aluzje i dwuznaczności nie powinny jej gorszyć, zwłaszcza, że znała swojego brata jak nikt inny (prawdopodobnie lepiej niż on sam siebie) no i nie miała już pięciu lat. Logan jak zwykle swoje myśli i uwagi na pewne tematy pozostawił dla siebie. Connor czasem się zastanawiał czy jego brat kiedykolwiek przed kimś się tak na prawdę otworzył i wylał z siebie wszystko co mu leżało na sercu. Jako, że obj starali się zbytnio nie ingerować w swoje sprawy, nie było dane Connorowi się o tym dowiedzieć.
Wszyscy jak jeden mąż wypili rdzawy trunek do dna i odstawili na stół. W tym momencie rozległ się donośny dźwięk dzwonka do drzwi, obwieszczającego przybycie nowych gości. Logan skinął do brata głową, informując go, że to zapewne jego znajomi i on pójdzie otworzyć. Atramentowy chłopak odprowadził Puchona wzrokiem po czym przeniósł spojrzenie na Cherry a następnie na Cyanne. Atmosfera była dość drętwa, dlatego chłopak zgarnął pękatą butelkę ze stołu i ponownie napełnił ich naczynia, pomijając Logana, który oczywiście został ze swoimi znajomymi.wewnątrz domu.
- Szczerze Ci powiem, że nie spodziewałem się tego, że się dziś pojawisz - rzekł nagle przerywając ciszę i obracając głowę ku atrakcyjnej brunetce. - Mam jeszcze twój portret i nawet jest skończony! - dodał z entuzjazmem, przypominając sobie jak dziewczyna na niego czekała. Atramentowy Campbell miał tę niefajną przypadłość, że zdarzało mu się malować jeden obraz miesiąc albo dłużej, co skoncentrowany artysta potrafił zrobić w kilka godzin.
- Chcesz go zobaczyć? - zapytał z lekkim uśmiechem, czekając na reakcję dziewczyny. Ona jako jedyna miała wstęp do jego świętego miejsca - pracowni.
/możesz pisać już tam
Campbell uśmiechnął się półgębkiem, dyskretnie puszczając oczko znajomej Ślizgonce.
- W pokoju mam więcej wygodnych miejsc - wyszczerzył się cwaniacko, zupełnie nie zważając na coraz bardziej oburzone spojrzenie młodszej siostry. Niewinne aluzje i dwuznaczności nie powinny jej gorszyć, zwłaszcza, że znała swojego brata jak nikt inny (prawdopodobnie lepiej niż on sam siebie) no i nie miała już pięciu lat. Logan jak zwykle swoje myśli i uwagi na pewne tematy pozostawił dla siebie. Connor czasem się zastanawiał czy jego brat kiedykolwiek przed kimś się tak na prawdę otworzył i wylał z siebie wszystko co mu leżało na sercu. Jako, że obj starali się zbytnio nie ingerować w swoje sprawy, nie było dane Connorowi się o tym dowiedzieć.
Wszyscy jak jeden mąż wypili rdzawy trunek do dna i odstawili na stół. W tym momencie rozległ się donośny dźwięk dzwonka do drzwi, obwieszczającego przybycie nowych gości. Logan skinął do brata głową, informując go, że to zapewne jego znajomi i on pójdzie otworzyć. Atramentowy chłopak odprowadził Puchona wzrokiem po czym przeniósł spojrzenie na Cherry a następnie na Cyanne. Atmosfera była dość drętwa, dlatego chłopak zgarnął pękatą butelkę ze stołu i ponownie napełnił ich naczynia, pomijając Logana, który oczywiście został ze swoimi znajomymi.wewnątrz domu.
- Szczerze Ci powiem, że nie spodziewałem się tego, że się dziś pojawisz - rzekł nagle przerywając ciszę i obracając głowę ku atrakcyjnej brunetce. - Mam jeszcze twój portret i nawet jest skończony! - dodał z entuzjazmem, przypominając sobie jak dziewczyna na niego czekała. Atramentowy Campbell miał tę niefajną przypadłość, że zdarzało mu się malować jeden obraz miesiąc albo dłużej, co skoncentrowany artysta potrafił zrobić w kilka godzin.
- Chcesz go zobaczyć? - zapytał z lekkim uśmiechem, czekając na reakcję dziewczyny. Ona jako jedyna miała wstęp do jego świętego miejsca - pracowni.
/możesz pisać już tam
Re: Tereny wokół domu
Dziewczyna nie mogła zrozumieć, jak Connor mógł tak szybko zmieniać dziewczyny. Faktycznie, Andrea była chyba pierwszą, z którą był dłuższy czas i którą Cherry zdążył nawet polubić. W zasadzie jednak, starała się nie ingerować zbytnio w wybory rodzeństwa. W końcu to było ich życie, nie jej, prawda? Mimo wszystko zawsze się martwiła i... nigdy nie powstrzymywała się od wyrażenia własnego zdania. Prędzej czy później i tak komentowała ich zachowanie. Nie zawsze może w odpowiedniej chwili. Najczęściej jednak nie trudno było rozpoznać, kiedy Cherry będzie miała zamiar wyrazić swoją opinię - nim do tego dochodziło, gestami i minami okazywała, co myśli. Niekiedy nie zdawała sobie z tego sprawy, ale kiedy indziej... nawet nie próbowała tego kontrolować.
Teraz więc, Cherry odprowadziła lodowatym spojrzeniem Cyannę i brata. Chwilę wcześniej wewnątrz domu zniknął też Logan, dziewczyna została więc na tarasie sama ze swoimi myślami. Westchnęła jedynie cicho i nalała sobie sporą porcję whisky. Wypełniła resztę szklanki colą i upiła kilka sporych łyków. Błyskawicznie zresztą zakręciło jej się w głowie.
- Co mnie tam... - mruknęła pod nosem, opierając podróbek na dłoni i dolewając sobie kolejną porcję alkoholu. Powoli zaczynało jej się kręcić w głowie.
Teraz więc, Cherry odprowadziła lodowatym spojrzeniem Cyannę i brata. Chwilę wcześniej wewnątrz domu zniknął też Logan, dziewczyna została więc na tarasie sama ze swoimi myślami. Westchnęła jedynie cicho i nalała sobie sporą porcję whisky. Wypełniła resztę szklanki colą i upiła kilka sporych łyków. Błyskawicznie zresztą zakręciło jej się w głowie.
- Co mnie tam... - mruknęła pod nosem, opierając podróbek na dłoni i dolewając sobie kolejną porcję alkoholu. Powoli zaczynało jej się kręcić w głowie.
Cherry CampbellKlasa V - Urodziny : 05/12/1998
Wiek : 25
Skąd : Whitehorse, Kanada
Krew : Czysta
Re: Tereny wokół domu
Ojciec Suz wraz z Aleksym robili sobie męski dzień, cokolwiek to miało znaczyć, jak zna swojego staruszka to pewnie oprowadza teraz ślizgona po najlepszych kasynach w Argentynie, piją jakieś stare dobre whisky i niech tylko pójdą na panienki, to się Suz dowie i zabije ich oboje. Chcieli taki męski dzień to mają i ona nie będzie im przeszkadzała, nich się poznają, może przypadną sobie do gustu, no kto to wie. Ona natomiast już dawno miała tutaj zawitać, jeszcze w czasie roku szkolnego Logan męczył ją żeby go kiedyś odwiedziła w Kanadzie. Była już tu kiedyś jak ze sobą byli, ale tylko kilka dni, bo wtedy nic nie powiedziała wujkowi i ten zrobił jej szlaban na wyjazdy. Dla niektórych to może wydawać się dziwne, żeby odwiedzać swoich byłych chłopaków ale relacja Suz - Logan była nad wyraz wyjątkowa, oni siebie od zawsze traktowali jako kumpli i to, że im nie wyszło w związku nie znaczyło, ze muszą zerwać ze sobą wszystkie kontakty, prawda?
Teleportowała się tuż przed domem państwa Campbell i zapukała do drzwi, poprawiła jeszcze swoje włosy i bluzeczkę oczekując na jakiegoś domownika.
Teleportowała się tuż przed domem państwa Campbell i zapukała do drzwi, poprawiła jeszcze swoje włosy i bluzeczkę oczekując na jakiegoś domownika.
Re: Tereny wokół domu
Siedział w salonie razem z już niewielką grupką znajomych, większość z nich się już rozeszła, albo właśnie wychodziła. Z pomieszczenia miał dobry widok na ogród i taras. Widząc, iż Cherry własnie dolewa sobie kolejną porcje alkoholu, wyszedł na taras i niemalże wyrwał siostrze butelkę i szklankę z dłoni.
- To dla twojego dobra - odparł, wylewając zawartość naczynia do jednej z doniczek stojących na tarasie. Nie chciał, aby najmłodsza z rodzeństwa już w tak młodym wieku się rozpijała, dlatego też dzisiaj wypił jedynie zawartość szklanki nalanej mu przez Connora. Miał zamiar udzielić siostrze jeszcze jakiegoś kazania, ale to przerwał mu nieoczekiwane pukanie do drzwi. Otwierając drzwi nie wiedział kogo niesie, gdy zauważył na zewnątrz Argentynkę, na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie.
- Suz! - niemalże krzyknął w stronę dziewczyny. Wyszedł na zewnątrz, a gestem dłoni zaprosił do środka.
- Co Cię tu sprowadza? Ty nie w Argentynie? - spytał zaskoczony.
- To dla twojego dobra - odparł, wylewając zawartość naczynia do jednej z doniczek stojących na tarasie. Nie chciał, aby najmłodsza z rodzeństwa już w tak młodym wieku się rozpijała, dlatego też dzisiaj wypił jedynie zawartość szklanki nalanej mu przez Connora. Miał zamiar udzielić siostrze jeszcze jakiegoś kazania, ale to przerwał mu nieoczekiwane pukanie do drzwi. Otwierając drzwi nie wiedział kogo niesie, gdy zauważył na zewnątrz Argentynkę, na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie.
- Suz! - niemalże krzyknął w stronę dziewczyny. Wyszedł na zewnątrz, a gestem dłoni zaprosił do środka.
- Co Cię tu sprowadza? Ty nie w Argentynie? - spytał zaskoczony.
Re: Tereny wokół domu
On był zaskoczony a Suzanne była uśmiechnięta od ucha do ucha. Nie przyszła na pusto, bo przecież nie obyło się bez butelki dobrego wina prosto z jej piwniczki w domu no i dobrych czekoladek, już nie wiedziała czy ten sportowiec jadł słodycze czy nie, ale wiedziała, że jego siostra się połasi na słodkie, a jak się nie połasi to zje sama, o!
- Przechodziłam obok i myślałam, że może wpadnę - zaśmiała się i weszła do środka domu. - A tak serio to mam chwilę wolnego od tych dwóch facetów i stwierdziłam, że w ramach odpoczynku sobie Ciebie odwiedzę. Nie przeszkadzam? - zapytała, bo w sumie to powinna się zapowiedzieć, że ma zamiar się tu udać choćby na kilka godzin, ale Suzi była znana z tego, że się spóźniała na imprezy i że wpada bez zapowiedzi, chyba, ze chodzi o treningi, to był jedyny wyjątek kiedy przychodziła przed czasem.
- Nie przywitasz się ze mną? - zapytała rozkładając ręce na boki i przekrzywiła nieco głowę patrząc w dalszym ciągu na chłopaka.
- Przechodziłam obok i myślałam, że może wpadnę - zaśmiała się i weszła do środka domu. - A tak serio to mam chwilę wolnego od tych dwóch facetów i stwierdziłam, że w ramach odpoczynku sobie Ciebie odwiedzę. Nie przeszkadzam? - zapytała, bo w sumie to powinna się zapowiedzieć, że ma zamiar się tu udać choćby na kilka godzin, ale Suzi była znana z tego, że się spóźniała na imprezy i że wpada bez zapowiedzi, chyba, ze chodzi o treningi, to był jedyny wyjątek kiedy przychodziła przed czasem.
- Nie przywitasz się ze mną? - zapytała rozkładając ręce na boki i przekrzywiła nieco głowę patrząc w dalszym ciągu na chłopaka.
Re: Tereny wokół domu
Zamknął drzwi za sobą, gdy oboje znaleźli się w domu.
- Ty? Przeszkadzasz? - spytał zdziwiony - Nigdy w życiu. Cieszę się, że w końcu wpadłaś - uśmiechnął się szeroko. Przemilczał jednakże wzmiankę na temat wolnego dziewczyny. Odkąd rozstali się ze sobą, dalej utrzymywali przyjacielskie kontakty, a swój związek zakończyli w zgodzie, a to, że im ze sobą nie wyszło nie miało większego znaczenia.
- Przywitam, a jakże! - odparł łapiąc dziewczynę w żelaznym uścisku, podnosząc do góry i omal nie miażdżąc drobnej Argentynki. Ale do tego zapewne zdążyła się przyzwyczaić zanim jeszcze byli parą. Gdy puścił tylko dziewczynę, pociągnął ją za sobą do salonu.
- Ty? Przeszkadzasz? - spytał zdziwiony - Nigdy w życiu. Cieszę się, że w końcu wpadłaś - uśmiechnął się szeroko. Przemilczał jednakże wzmiankę na temat wolnego dziewczyny. Odkąd rozstali się ze sobą, dalej utrzymywali przyjacielskie kontakty, a swój związek zakończyli w zgodzie, a to, że im ze sobą nie wyszło nie miało większego znaczenia.
- Przywitam, a jakże! - odparł łapiąc dziewczynę w żelaznym uścisku, podnosząc do góry i omal nie miażdżąc drobnej Argentynki. Ale do tego zapewne zdążyła się przyzwyczaić zanim jeszcze byli parą. Gdy puścił tylko dziewczynę, pociągnął ją za sobą do salonu.
Re: Tereny wokół domu
- Logan! - warknęła na brata, próbując złapać wyrwaną jej szklankę. Po chwili jednak musiała łapać równowagę, aby nie spaść z krzesła.
Cherry miała ten komfort, że rodzice pozwalali jej pić, co chciała, byle w rozsądnych ilościach i przy nich... W swoim młodym wieku zdążyła więc spróbować już kilka różnego rodzaju trunków, co sprowadziło się do tego, że wykształciła w sobie świadomość, że zdecydowanej większości z nich nie trawi. Nawet to whisky było paskudne bez odpowiednio dużej ilości coli. Teraz jednak, gdy Logan odebrał jej szklankę, poczuła się głupio. Po pierwsze dlatego, że ją zawstydził, Cherry nigdy dotąd się nie upiła. Po drugie dlatego, że zabrał jej coś, czego chciała i... to idiotyczne uczucie odebranie jej alkoholu, wywołało w niej - nietypową jak dla tej spokojnej na co dzień Gryfonki - złość.
- Oddawaj! - wrzasnęła, jak głupia, a po chwili dopadła ją czkawka. Zasłoniła więc dłonią usta, wciąż czkając. - O Merlinie... - spojrzała przed siebie niewidzącym wzrokiem.
- Suzanne, tak? Cześć - powiedziała, kiwając jej głową. Bo na wyciągnięcie ręki nie miała siły.
Nie minęło jednak zbyt wiele czasu, gdy Cherry położyła głowię na podwiniętych dłoniach i zasnęła przy stole, nie zważając na nic dookoła.
Cherry miała ten komfort, że rodzice pozwalali jej pić, co chciała, byle w rozsądnych ilościach i przy nich... W swoim młodym wieku zdążyła więc spróbować już kilka różnego rodzaju trunków, co sprowadziło się do tego, że wykształciła w sobie świadomość, że zdecydowanej większości z nich nie trawi. Nawet to whisky było paskudne bez odpowiednio dużej ilości coli. Teraz jednak, gdy Logan odebrał jej szklankę, poczuła się głupio. Po pierwsze dlatego, że ją zawstydził, Cherry nigdy dotąd się nie upiła. Po drugie dlatego, że zabrał jej coś, czego chciała i... to idiotyczne uczucie odebranie jej alkoholu, wywołało w niej - nietypową jak dla tej spokojnej na co dzień Gryfonki - złość.
- Oddawaj! - wrzasnęła, jak głupia, a po chwili dopadła ją czkawka. Zasłoniła więc dłonią usta, wciąż czkając. - O Merlinie... - spojrzała przed siebie niewidzącym wzrokiem.
- Suzanne, tak? Cześć - powiedziała, kiwając jej głową. Bo na wyciągnięcie ręki nie miała siły.
Nie minęło jednak zbyt wiele czasu, gdy Cherry położyła głowię na podwiniętych dłoniach i zasnęła przy stole, nie zważając na nic dookoła.
Cherry CampbellKlasa V - Urodziny : 05/12/1998
Wiek : 25
Skąd : Whitehorse, Kanada
Krew : Czysta
Re: Tereny wokół domu
Ostatnie wydarzenia, jakie miały miejsce na terenie domostwa Campbell'ów były co najmniej dziwne. Dwóch gości szukających siostry oraz rudowłosa dziewczyna, która okazała się być tą zgubą. A następnie prośba, aby najlepiej o tym zapomnieli. Przynajmniej jej bracia nie nachodzili ich ponownie. No, cóż. Koniec końców razem z Argentynką nie opróżnili butelki whisky uratowanej podczas imprezy u Greengrassów. Porozmawiali jeszcze chwilę, pożegnali się, następnie Suzanne wróciła do Buenos Aires, a Logan do swojego życia. Praktycznie całe popołudnia parał się mechaniką, zaś późnymi wieczorami wychodził z domu biegać po lasach, a po tym wszystkim kładł się spać wraz ze wschodzącym słońcem, aby móc wypocząć po kolejnej z kolei nieprzespanej nocy.
Dnie mijały nieubłaganie szybko, niedawno dopiero co wrócił do Kanady, a tu raptem za kilka dni, znów wsiądzie do pociągu, aby siedzieć kilka, ostatnich już miesięcy w Hogwarcie. Zaledwie po dwóch godzinach snu, obudziła go siostra, która wpadła poinformować go, iż wychodzi i nie wie kiedy wraca. Jemu to było nawet na rękę. Nikt nie będzie mu przeszkadzał, gdy będzie siedział w garażu. Praca szła mu nadzwyczaj szybko, tak, że około godziny pierwszej po południu wszystko już skończył. Nie mając już nic do roboty, poszedł do domu, gdzie wziął szybki prysznic i przebrał się w dresy, po to, by po chwili wyjść biegać.
Kilkanaście minut później, dotarł do jednej z ciemniejszych części lasu. Gdy tylko upewnił się, że jest sam, skupił się, by po kilku chwilach przeistoczyć się w wilka. Dotychczas tylko jedna osoba wiedziała o jego drugim życiu. W dalszym ciągu cały czas ćwiczył przemianę, aby nie wyjść z wprawy. Nie zamierzał stać ciągle w jednym miejscu, natychmiastowo wyrwał się do biegu, utrzymując jednakową prędkość. Po kilku godzinach z powrotem dotarł na miejsce, z którego ruszył. Po przebytym dystansie około piętnastu kilometrów pod postacią zwierzęcia, nie odczuwał zmęczenia. Podczas przerw w biegu, zmieniał się ponownie w człowieka, tylko po to, by móc ćwiczyć. W zwierzęcej formie podszedł bliżej domu, obserwując okalający go teren zza nie wielkich zarośli.
Dnie mijały nieubłaganie szybko, niedawno dopiero co wrócił do Kanady, a tu raptem za kilka dni, znów wsiądzie do pociągu, aby siedzieć kilka, ostatnich już miesięcy w Hogwarcie. Zaledwie po dwóch godzinach snu, obudziła go siostra, która wpadła poinformować go, iż wychodzi i nie wie kiedy wraca. Jemu to było nawet na rękę. Nikt nie będzie mu przeszkadzał, gdy będzie siedział w garażu. Praca szła mu nadzwyczaj szybko, tak, że około godziny pierwszej po południu wszystko już skończył. Nie mając już nic do roboty, poszedł do domu, gdzie wziął szybki prysznic i przebrał się w dresy, po to, by po chwili wyjść biegać.
Kilkanaście minut później, dotarł do jednej z ciemniejszych części lasu. Gdy tylko upewnił się, że jest sam, skupił się, by po kilku chwilach przeistoczyć się w wilka. Dotychczas tylko jedna osoba wiedziała o jego drugim życiu. W dalszym ciągu cały czas ćwiczył przemianę, aby nie wyjść z wprawy. Nie zamierzał stać ciągle w jednym miejscu, natychmiastowo wyrwał się do biegu, utrzymując jednakową prędkość. Po kilku godzinach z powrotem dotarł na miejsce, z którego ruszył. Po przebytym dystansie około piętnastu kilometrów pod postacią zwierzęcia, nie odczuwał zmęczenia. Podczas przerw w biegu, zmieniał się ponownie w człowieka, tylko po to, by móc ćwiczyć. W zwierzęcej formie podszedł bliżej domu, obserwując okalający go teren zza nie wielkich zarośli.
Re: Tereny wokół domu
Suzanne miała być na tym weselu u Scottów ale pojechał tylko jej ojciec, bo akurat w tym czasie wypadał kolejny nabór do Niebieskich i kolejne treningi a nie mogła tego opuścić zwłaszcza, że poświęciła dużo swojego czasu by tam się dostać i to bez pomocy ojca, bo on nawet nie wiedział, że chce się dostać do Angielskiego klubu. Aleksemu już się pochwaliła o swoim wyczynie teraz musiała to powiedzieć Loganowi, że się dostała.
Deportowała się przed domem Logana w długich ciemnych dżinsach i kremowej bluzce, włosy miała jak zwykle rozwiane na wietrze, jakoś ostatnio nie przykładała się do ich specjalnego układania, na mecze i treningi zazwyczaj plotła długiego ciemnego warkocza, bo rozpuszczone nie były wygodne rzecz jasna.
- Logan, wyłaź - krzyknęła w kierunku okna gdzie znajdowała się sypialnia chłopaka. Przeskakiwała to z jednej nogi na drugą czekając na niego w zniecierpliwieniu. Gdyby wzięła miotłę już dawno waliłaby pięściami w jego okno.
Deportowała się przed domem Logana w długich ciemnych dżinsach i kremowej bluzce, włosy miała jak zwykle rozwiane na wietrze, jakoś ostatnio nie przykładała się do ich specjalnego układania, na mecze i treningi zazwyczaj plotła długiego ciemnego warkocza, bo rozpuszczone nie były wygodne rzecz jasna.
- Logan, wyłaź - krzyknęła w kierunku okna gdzie znajdowała się sypialnia chłopaka. Przeskakiwała to z jednej nogi na drugą czekając na niego w zniecierpliwieniu. Gdyby wzięła miotłę już dawno waliłaby pięściami w jego okno.
Re: Tereny wokół domu
Obserwował uważnie dom, gdy nagle usłyszał, a następnie zobaczył, jak Argentynka podchodzi pod okno jego sypialni i nawołuje go. Momentalnie bez chwili zastanowienia wybiegł ze swojej kryjówki, chciał ją zawołać, ale z jego ust wydobyło się jedynie szczeknięcie. Dopiero wtedy zdał sobie sprawę, iż dalej przebywa w formie zwierzęcej. Wbiegł szybko z powrotem w zarośla, modląc się w duchu, aby dziewczyna za nim przypadkiem nie poszła za nim. Nie oglądając się za siebie, skrył się pomiędzy krzakami. Chwilę później po zwierzęciu nie było żadnego śladu, a w jego miejscu stał Logan. Miał nadzieje, ze nikt nie widział jego przemiany, zaraz zaczęły by się niewygodne pytania. Wolnym krokiem wyszedł ze swojej kryjówki, idąc w stronę dziewczyny.
- Suz! Tutaj jestem! - zawołał w jej kierunku - czemuż tak krzyczysz? Biegałem - wyjaśnił pośpiesznie Argentynce powód nieobecności w domu.
- Suz! Tutaj jestem! - zawołał w jej kierunku - czemuż tak krzyczysz? Biegałem - wyjaśnił pośpiesznie Argentynce powód nieobecności w domu.
Re: Tereny wokół domu
Słysząc szczekniecie odwróciła się w kierunku w którym dobiegł ją ten dźwięk. Czyżby to pies? Wydawało jej się że Campbellowie nie mają psa, przynajmniej Logan o tym nigdy nie wspominał. Spoglądała w zarośla ale nic nie zauważyła więc z powrotem odwróciła się w stronę domu Kanadyjczyków. Kręciła nosem wyczekując jej ulubionego Puchona.
- No w końcu! - odetchnęła z ulgą słysząc a potem widząc rosłego chłopaka, od razu do niego podeszła z szerokim uśmiechem, który mógł zwiastować tylko dobre nowiny. Niemal w podskokach stanęła przed chłopakiem a uśmiech nie schodził z jej buźki.
- Wzięli mnie - powiedziała w końcu, nie musiała jakoś bardziej rozwijać tej myśli, bo przecież wiedział, że chodzi o klub. Cieszyła się jak diabli i nie mogła mu o tym nie mówić, ona wręcz skakała z radości, podniecając się myślą, że w nowym sezonie będzie latać w Niebieskich barwach, a to, ze jakiś tam byle puchon dostał się do reprezentacji nie zrujnuje jej wyśmienitego humoru.
- No w końcu! - odetchnęła z ulgą słysząc a potem widząc rosłego chłopaka, od razu do niego podeszła z szerokim uśmiechem, który mógł zwiastować tylko dobre nowiny. Niemal w podskokach stanęła przed chłopakiem a uśmiech nie schodził z jej buźki.
- Wzięli mnie - powiedziała w końcu, nie musiała jakoś bardziej rozwijać tej myśli, bo przecież wiedział, że chodzi o klub. Cieszyła się jak diabli i nie mogła mu o tym nie mówić, ona wręcz skakała z radości, podniecając się myślą, że w nowym sezonie będzie latać w Niebieskich barwach, a to, ze jakiś tam byle puchon dostał się do reprezentacji nie zrujnuje jej wyśmienitego humoru.
Re: Tereny wokół domu
- Raptem kilka godzin temu wyszedłem - wzruszył ramionami - a nie zapowiadało się na to, że ktoś przyjdzie w odwiedziny to się nie śpieszyłem - odparł. Spojrzał na wyraz twarzy Argentynki, który był dziwnie podejrzany. Kiedy wszystko mu wyjaśniła, wziął ją uściskał, o mało jej nie wyciskając. Jednakże szybko ją puścił, nie chciał połamać nowej szukającej błękitnych.
- Winszuje! - uśmiechnął się szeroko - to może w takim razie napijemy się whisky? Greengrass stawia - odparł. Argentynka na pewno domyślała się, iż chodzi mu o alkohol, który ostatnimi czasy napoczęli, ale nie dokończyli przez niespodziewaną i dziwną wizytę.
- Liczę na bilety i jak najlepsze miejsca - rzucił. Choć on z miotłą jakoś się niespecjalnie polubili, to uwielbiał oglądać mecze.
- A tak właściwie, to nie boisz się tu sama przychodzić? - spytał - ostatnio często widuje się tu wilki, a trzeba przyznać, iż kanadyjskie należą do największych ze swojego gatunku. Zanim tu przyszedłem, słyszałem nawet ostrzegawcze szczeknięcie - mruknął.
- Winszuje! - uśmiechnął się szeroko - to może w takim razie napijemy się whisky? Greengrass stawia - odparł. Argentynka na pewno domyślała się, iż chodzi mu o alkohol, który ostatnimi czasy napoczęli, ale nie dokończyli przez niespodziewaną i dziwną wizytę.
- Liczę na bilety i jak najlepsze miejsca - rzucił. Choć on z miotłą jakoś się niespecjalnie polubili, to uwielbiał oglądać mecze.
- A tak właściwie, to nie boisz się tu sama przychodzić? - spytał - ostatnio często widuje się tu wilki, a trzeba przyznać, iż kanadyjskie należą do największych ze swojego gatunku. Zanim tu przyszedłem, słyszałem nawet ostrzegawcze szczeknięcie - mruknął.
Re: Tereny wokół domu
- Kiedyś byłeś bardziej przygotowany i zawsze gotowy - powiedziała szczerząc się jak głupi do sera, co z tego, ze zabrzmiało to dwuznacznie, przecież to była Suzi, ona nawet na zajęciach palnie jakimś dwuznacznym tekstem i najlepsze w tym to jest, że robi to nieświadomie a potem Andrea albo Sophie ją szturchają żeby przestała.
- Myślę, że to dobry pomysł, ale muszę ograniczyć alkohol - ledwo mówiła, bo Logan tak mocno ją uścisnął. Może to było dziwne ale teraz nie mogła zawalić, ograniczyła już dosyć fajki, najlepiej gdyby w końcu je rzuciła, z alkoholem musi być tak samo, chociaż nie odmówi sobie dobrego ekskluzywnego drinka, albo tequili. - Jak tylko będę miała możliwość to pewnie - powiedziała kiedy ją w końcu puścił. Otworzyła szeroko oczy na wieść o wilkach.
- Dopiero teraz mi to mówisz?! Logan kurna gdzie Ty mieszkasz, w lesie? - mówiła zdziwiona i zerkała w stronę zarośli, jeszcze coś na nią wyskoczy i ją zeżre a taka dobra kariera się zapowiada. - Słyszałam to, ale myślałam, że macie jakiegoś psa. - dodała i patrzyła na niego pytająco, najlepiej żeby ją stąd szybko zabrał do domu lub gdzieś gdzie będzie bezpieczna bo inaczej sama mu wskoczy na plecy.
- Myślę, że to dobry pomysł, ale muszę ograniczyć alkohol - ledwo mówiła, bo Logan tak mocno ją uścisnął. Może to było dziwne ale teraz nie mogła zawalić, ograniczyła już dosyć fajki, najlepiej gdyby w końcu je rzuciła, z alkoholem musi być tak samo, chociaż nie odmówi sobie dobrego ekskluzywnego drinka, albo tequili. - Jak tylko będę miała możliwość to pewnie - powiedziała kiedy ją w końcu puścił. Otworzyła szeroko oczy na wieść o wilkach.
- Dopiero teraz mi to mówisz?! Logan kurna gdzie Ty mieszkasz, w lesie? - mówiła zdziwiona i zerkała w stronę zarośli, jeszcze coś na nią wyskoczy i ją zeżre a taka dobra kariera się zapowiada. - Słyszałam to, ale myślałam, że macie jakiegoś psa. - dodała i patrzyła na niego pytająco, najlepiej żeby ją stąd szybko zabrał do domu lub gdzieś gdzie będzie bezpieczna bo inaczej sama mu wskoczy na plecy.
Strona 2 z 2 • 1, 2
Magic Land :: INNE LOKALIZACJE :: Kanada :: Whitehorse :: 194 Rainbow Road
Strona 2 z 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach