Regały i wypożyczalnia

+18
Lena Gregorovic
Nevan Fraser
Micah Johansen
Abigail Wellington
Noah Alsteen
William Greengrass
Cassidy Thomas
Shay Hasting
Christine Greengrass
Angeline Kent
Elijah Ward
Joel Frayne
Emily Bronte
Hannah Wilson
Mistrz Gry
Aiko Miyazaki
Cherry Campbell
Brennus Lancaster
22 posters

Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4

Go down

Regały i wypożyczalnia - Page 4 Empty Regały i wypożyczalnia

Pisanie by Brennus Lancaster Wto 16 Kwi 2013, 18:52

First topic message reminder :

Regały i wypożyczalnia - Page 4 HP_OxLibA

Pomieszczenie oferujące szeroki księgozbiór szkolny wraz ze stanowiskiem bibliotekarki, która wypożycza i przyjmuje oddawane książki.
Brennus Lancaster
Brennus Lancaster
V-ce Dyrektor Szkoły


Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta

Powrót do góry Go down


Regały i wypożyczalnia - Page 4 Empty Re: Regały i wypożyczalnia

Pisanie by Aleksander Cortez Pią 10 Lut 2023, 11:36

Wiele rzeczy mu już zarzucano, chaotyczność w jego poczynaniach, nawet najłatwiejsze czynności lub zadania wykonując w skomplikowany sposób. Kręcąc, mącąc jak najbardziej się tylko dało. A jednak doprowadził do dzisiejszego spotkania, niemalże wymuszając na dziewczynie owe spotkanie. I choć miejsce nie należało do idealnych na poznanie się. To pozostawił Ślizgonce pełną dowolność, wystarczało już tylko to, że wyciągnął ją z tej strefy komfortu. Jeśli potrzebowała mieć się za czym skryć, niech tak będzie, niech ich kolejne spotkanie twarzą w twarz odbędzie się na jej gruncie.
Po przeczytaniu listu wstał z łóżka zamykając nieszczęsną książkę, której nie mógł dokończyć czytać. Po raz kolejny zresztą przez tę samą osobę. Nie był z tego jednak wcale zły. Przeciągnął się machając w stronę swojej szafy różdżką, która ją otworzyła. Wyskoczył z niej manekin, który obracając się wokół swojej osi zademonstrował mu jeden z kompletów ubrań. Machnął różdżką w jego stronę powodując, że ten zawirował i kreacja się zmieniła na inną. Na drugiej zawiesił wzrok nieco dłużej. Garnitur koloru butelkowiej zieleni, z brązowymi, błyszczącymi guzikami, zarówno na marynarce jak i na kamizelce, która posiadała srebrny łańcuszek w formie wijących się dwóch wężów oplatających się wzajemnie. Przekrzywił nieco głowę zmieniając muszkę przy kołnierzyku śnieżnobiałej koszuli na krawat o ciemnozielonym kolorze z srebrnymi nićmi. Do tego brązowe buty, które manekin trzymał w rękach przykładając do całości kreacji. Kolejne machnięcie różdżką i ubrania zaczęły wylatywać z szafy samoczynnie lądując na młodym Cortezie, ubierając go, zapinając wszystkie guziki. Wiążąc na samym końcu krawat w węzeł Eldredge, gdyż ten sposób wyjątkowo mu przypadł do gustu. Złapał za kilka czystych pergaminów i pióro bowiem z listu jasno wynikało, że mieli się uczyć. Wszystko schował w wewnętrznej kieszeni marynarki, wykorzystując jej magiczne właściwości które oferował ich twórca. Mając tym samym wolne ręce i nie musząc nic dźwigać. Różdżkę włożył do kieszeni po drugiej stronie, aby nie musieć za długo grzebać w poszukiwaniu jej, kiedy ta nagle będzie potrzebna. Kto wie jak się potoczy ich spotkanie. Niczego więcej przecież nie wymagał od rudowłosej. Spojrzał jeszcze tylko na kieszonkowy, srebrny, bogato zdobiony zegarek i uznał, że najwyższa pora na wyjście. Każdy kto go znał wiedział, że on się nie spóźniał. W ogóle, nigdy, zawsze punktualny, a nawet i na kilka minut przed czasem.
- Oczywiście, zwyczajnym chamstwem byłoby w takim wypadku wymagać od Ciebie Lauren przyjścia, a samemu się nie zjawić - Odpowiedział nieco urażony, oczywiście odrabiając swoją pracę domową na jej temat, którą wcześniej sobie obiecał wykonać.
Spoglądał na jej poczynania i wygibasy na drabinie w poszukiwaniu jakiejś księgi.
- Doprawdy zadziwiasz mnie w przekonaniu, że potrzebuję jakiś przysług. - Rzekł uśmiechając się złośliwie, przekrzywiając głowę nieco pod innym kątem, lecz to nie z jej powodu. Poznał bowiem książkę którą chwyciła. Bardzo problematyczną książkę, która też nie bez powodu była w tym dziale, a nie wśród zakazanych. Na prośbę samej profesor Cortez - uczenie przez zabawę. Jak to ładnie ujęła, a wiedział doskonale, że za zabawę uważała krzywdzenie uczniów, w momencie kiedy ci się najmniej tego spodziewali.
A praca domowa na temat rozpoznawania przeklętych przedmiotów i ich odczarowywania. Wręcz się prosiła o podłożenia takiej świnki uczniom. Nauka poprzez praktykę. Normalnie by się uśmiał w innym przypadku, lecz nie jeśli chodziło rudowłosą Sharp. Postąpił krok naprzód w jej stronę nim zdążył otworzyć usta.
- Uważaj na... - Nie dokończył, bowiem kiedy to tylko spojrzała na okładkę książki, ta rzuciła się na nią z zawziętością równą Potwornej Księgi Potworów. Wyrywając się jej z rąk i skacząc do gardła, lądując jednak z hukiem na podłodze, do której została przygnieciona przez but Corteza. Więcej uwagi jej nie poświęcił będąc zajęty łapaniem koleżanki. Chwytając ją w objęcia trzymając za plecy i w okolicach ud.
- Na książkę... Matka lubi robić takie niespodzianki - Dokończył spoglądając na jej twarz. Mówiąc to opuścił jej nogi na ziemię, a po tym pozwolił na wyprostowanie się.
- Nawet nie zliczę razów ile to sam padłem ofiarą podobnych ataków u nas w domu. - Powiedział, nie dając za wygraną z szarpiącą się książką pod naciskiem jego nogi. Pochylił się chwytając mocno książkę i pogładził ją po grzbiecie aby się uspokoiła. Zadziałało jak w przypadku znanej wszystkim zębatej książce, po tym podał ją koleżance. Nie uśmiechając się przy tym nawet na moment z uczuciem wyższości. Bowiem i gra była nieczysta, więc to żadne zwycięstwo.
Aleksander Cortez
Aleksander Cortez
Klasa VII


Urodziny : 30/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty

Powrót do góry Go down

Regały i wypożyczalnia - Page 4 Empty Re: Regały i wypożyczalnia

Pisanie by Lauren Sharp Pią 10 Lut 2023, 17:39

Punktualność była dobrą cechą, coraz mniej jednak popularną wśród młodzieży. Nie zaskoczyło jej to jednak tak mocno, jak tak, że Aleksander zwrócił się do niej po imieniu. Nadawało to ich przypadkowej relacji jakiegoś cieplejszego, bardziej intymnego wydźwięku, z którym nie miała pojęcia, jak powinna się czuć. Karmelowe tęczówki zerknęły w kierunku ciemnowłosego, przyglądając się podejrzliwie jego buzi, kosmykowi włosów opadającemu niesfornie na czoło. Czy on zdawał sobie sprawę, że noszenie garnituru każdego dnia, jako uczeń sprawiało, że o nim mówili i dawał wrażenie, że czuje się lepszy od innych? Wielu mógł onieśmielać, podkreślać tylko autentyczność swojego przydomka "księcia ciemności" . Sharp jednak to nie przeszkadzało, bo nie jej sprawa, kto, w czym się ubierał. Rozmawiałaby z nim, nawet gdyby miał na sobie piżamę w jednorożce, chociaż wtedy trudno byłoby się powstrzymać od docinków.
- Przechodzimy na ty? Czyżbyś miękł Cortez? - nie przyszło jej wcześniej do głowy, że mógł nie znać jej imienia, bo nie miało to dla rudowłosej żadnego znaczenia. Pokręciła głową z nutą rozbawienia widoczną w spojrzeniu, nim wróciła uwagą do regału, zostawiając eleganckiego młodzieńca własnym myślom. - Świat się opiera na przysługach, każdy ich potrzebuje. Urozmaicają codzienność.
Dodała jeszcze ze spokojem, wzruszając delikatnie ramionami po tym, jak jej palec przesuwał się po zakurzonych grzbietach, aby wybrać tą jedyną, właściwą. Nie spodziewała się jednak wszystkiego tego, co miało się wydarzyć w związku z wątpliwymi moralnie sposobami edukowania młodych czarodziejów przez jego matkę. Gdy tylko chciała otworzyć księgę, przyglądając się okładce, ta ożyła i zaczęła kłapać stronami, które w magiczny sposób przypominały teraz zęby. Chciała odskoczyć do tyłu, puszczając egzemplarz, co było odruchem naturalnym, jednak zapomniała, że stała na drabinie i nie poczuła niczego pod stopami. Przeklęła pod nosem, zamiast piszczeć, usiłując się jeszcze czegoś złapać rękoma, ale drabina odjechała w lewą stronę ze świstem, a ją, o zgrozo, złapały ciepłe i szerokie ramiona. I znacznie bardziej to uderzyło w jej dumę niż fakt, że miałaby przyrżnąć tyłkiem o podłogę. Odchyliła głowę do tyłu, patrząc na twarz swojego bohatera z przypadku, mając uniesioną brew i nieme pytanie, krążące w tęczówkach. Bogu dzięki, że miała rajstopy i regulaminową spódnicę.
- Świetnie, zróbmy ze mnie jeszcze księżniczkę, kiedy to ja jestem drapieżnikiem. Tego mi w życiu brakuje.- wywróciła oczyma, gdy ją odstawiał — bogu dzięki, nie trzymając zbyt długo. Nigdy nie umiała się w takich sytuacjach zachować, jednak czuła natrętne ciepło pozostawione przez jego ręce w miejscach, gdzie ją trzymał. Cofnęła się pół kroku, poprawiając spódnicę i górę od mundurka, szukając wzrokiem księgi będącej autorem całego zamieszania.
- Każdy ma swoje metody wychowawcze. Nie śmiem wątpić, że obiady w towarzystwie tej kobiety to przygoda sama w sobie? - zapytała z nawiązaniem do tego, o czym jej mówił. Złapała książkę, którą jej podał z delikatnym kiwnięciem głową, zaciskając na niej palce dla pewności, kciukami gładząc grzbiet. Co za stara sztuczka. I ten uśmieszek! A chciała mu nawet podziękować. Zamiast tego cofnęła się jeszcze, przywierając plecami do regału i przytuliła do siebie książkę, przesuwając spojrzeniem po jego twarzy. Nie umiała go kompletnie rozgryźć. - Rozumiem, że wypracowanie już napisałeś?
Lauren Sharp
Lauren Sharp
Prefekt Slytherin
Prefekt Slytherin

Skąd : Arran, Szkocja
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

Powrót do góry Go down

Regały i wypożyczalnia - Page 4 Empty Re: Regały i wypożyczalnia

Pisanie by Aleksander Cortez Sob 11 Lut 2023, 02:07

Nie zwracał już na to uwagi. Zawsze był ubrany w taki sposób, na zajęciach. Kiedy to nie musiał ubierać szaty, wychodząc na spacer, poczytać książkę, czy do biblioteki aby odrobić pracę zadaną przez nauczyciela. Garnitur był już jak jego druga skóra. A że nieustannie się tym wyróżniał od innych jakoś wcale go nie obchodziło.
- A nie byliśmy na Ty? Wstydzisz się swojego imienia? Przecież jest ładne, dźwięczne. - oczywiście, że się drażnił, podpuszczał starając się utrzymać przy tym powagę. A jednocześnie dziwiło go trochę to, że tak bardzo chciała pozostać w relacji, gdzie to zwracałby się do niej jak wszyscy. On się do Corteza przyzwyczaił więc może miała tak samo? Więc tym bardziej cieszył się, że wypytał wcześniej o jej imię. To zawsze potężna broń była.
Ciężko było tutaj się z nią nie zgodzić i doskonale to rozumiał. Tylko, że w tej kwestii chodziło o coś jeszcze innego.
- Urozmaicenie... Znacznie ciekawiej jest jak masz kogoś na równi siebie, a nie kogoś kto winny jest przysługę. Relacja jest bardziej naturalna, mniej oczywista, bardziej angażująca. - wymieniał kiedy to musiał przestać aby, ją zaalarmować aby uważała.
Złapał ją. Stało się. A widząc, jak na niego spojrzała on mimowolnie opuścił wzrok na nią. Na te kilka sekund krzyżując spojrzenia z karmelowymi oczami. Opuścił ją, czując i widząc jak bardzo nie w smak jej ta chwila. Odeszła od niego, a jednak jej zapach pozostał, przez który to chwilę do siebie wracał.
- Czego się tak obawiasz? - Nie wiedział nawet skąd się wzięła w jego głowie ta myśl, a co dopiero, że mógłby to powiedzieć na głos. A jednak chyba to wypowiedział głośno.
Oparł się plecami o regał naprzeciwko jej. Patrząc po tym jak poprawiała swój strój to musiał bardzo mocno wkroczyć w jej przestrzeń osobistą. Co było w sumie ciekawe zważywszy na to jak nieustannie wpatrywała się mu w oczy, siadała prawie ramię w ramię naruszając jego przestrzeń. Nie wspominając już o okradaniu go z jego własności. Długo więc tak starał się zrozumieć Ślizgonke, ale jej osłona zdawała się być nie do przeniknięcia.
- Ależ delikatnie... Tylko na tyle Cię stać? Aż tak się boisz coś złego o niej powiedzieć? Przecież, prawie skończyłaś na ziemi. Co gorsze w moich ramionach i tylko tyle? - posłał jej wyzywające spojrzenie. Nie wierząc w to, że to jest wszystko co chciałaby powiedzieć na temat metod nauczania. Na temat nauczycieli - jego mamy tak się składało. A jego stalowe oczy tylko drażniły, bo z miny ciężko było wyczytać cokolwiek.
- Owszem, niektórzy się nie odbijają Lauren - Wbijał kolejną szpilkę, przechodząc pomiędzy tak odmiennymi typami charakteru. Nie mogąc się powstrzymać jednak przed kolejnymi badaniami. Teraz schodząc na inny grunt.
Aleksander Cortez
Aleksander Cortez
Klasa VII


Urodziny : 30/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty

Powrót do góry Go down

Regały i wypożyczalnia - Page 4 Empty Re: Regały i wypożyczalnia

Pisanie by Lauren Sharp Sob 11 Lut 2023, 20:22

Faktycznie, nigdy nie widziała Aleksandra w innych ubraniach, niż te garnitury i wyobrażenie go sobie w zwykłym mundurku nie było przez to jakieś specjalnie trudne, ale w spodniach jeansowych lub dresowych w akompaniamencie zwykłej koszulki tworzyło problem. Nie wyglądałby źle, może nawet pokusiłaby się o zasugerowanie tutaj kitki. Nie zamierzała jednak wypowiadać się w tej sprawie głośno, bo jej dziwnie rozwijająca się po latach znajomość ze Ślizgonem była zapewne tylko przelotną.
Wywróciła oczyma, nie zamierzała komentować, jakie wrażenie zażyłości mogło sprawić to, że nagle zaczęliby mówić sobie po imieniu. Byłby to tylko powód do plotek, a Lauren wolałaby w swojej obecnej sytuacji jakiegokolwiek rozgłosu uniknąć.
- Byliśmy na Ty, ale po nazwisku. Wstydzę? Chyba na głowę upadłeś Cortez. - westchnęła z niedowierzaniem, wcale nie dając się sprowokować tak dziecinną zagrywką. I nadal nie umiała powiedzieć do niego po imieniu, chociaż na dobrą sprawę, wcale nie próbowała. Wysłuchała jego słów, jednak nie zamierzała wchodzić w dyskusję na temat prowadzenia swojego życia czy układów towarzyskich, do chodząc do wniosku, że była to sprawa indywidualną. Wzruszyła więc tylko ramionami, posyłając mu krótkie spojrzenie znad księgi zwiastującej katastrofę. - Powiem tylko, że niektóre przysługi mogą być bardzo wiążące.
To było dla niej nienaturalne i dziwne, tkwić tak w cudzych ramionach. Nie umiała nawet właściwie zareagować, bo ruda była samotnikiem z wyboru i radziła sobie sama. Ich spojrzenia spotkały się i sama nie wiedziała, co miało z tego wyniknąć. Dopiero jednak pytanie zadane przez chłopaka, które dotarło do jej uszu — w momencie podchodzenia do regału i opierania się o niego sprawiło, że uniosła brew i spojrzała na niego zaskoczona, krzyżując ręce pod biustem. - Obawiam się? Nie chcę dać powodu do plotek. Nie zależy mi na popularności.
Im mniej uwagi było skierowane w jej stronę, tym lepiej — zwłaszcza po ostatnich wydarzeniach związanych z Wilsonem. Tylko dzięki pewnym wyrzeczeniom, systematycznej i ciężkiej pracy była w stanie opanować animagię w tak młodym wieku. Sam talent nie wystarczy do osiągnięcia sukcesu, a jeśli ów talentowi towarzyszy rozgłos, to zwykle nie osiąga nawet połowy tego, co by mógł. Być może dostrzegała głębszy sens jego pytania, ale nie czuła się na tyle swobodnie, aby wchodzić na tak trudny i grząski grunt. Czy Aleksander miał zamiłowanie do tematów dorosłych? Dopóki miała kontrolę i ona decydowała, przestrzeń osobista nie była dla niej takim znów dużym problemem. Nie spuszczała z niego wzroku, a widok miała dobry, zważywszy na to, że stali naprzeciwko siebie, Warkocz leniwie zsunął się po jej ramieniu, a kilka kosmyków usiłowało się z niego wydrzeć, psując jego idealny kształt.
- Czy wyżywanie się na Twojej matce cokolwiek zmieni? To już przeszłość. A ona?Jest wymagającą, ale dość dobrą w swoim fachu nauczycielką, chociaż jestem przekonana, że nauka innych zaklęć lepiej by pozwoliła rozkwitnąć. Jak mówiłam, każdy ma swoje metody nauczania. - zamilkła na chwilę, jakby kontemplowała nad tym, co dalej chciała mu przekazać. Nie była wychowana źle, nie umiała nawet w przypływie złości rzucać obelgami w czyichś rodziców. I chociaż ta księga była odrobinę niedorzeczna, to jednak Profesor Cortez doskonale dobrała ją pod temat zadanego wypracowania, chcąc również w praktyce sprawdzić umiejętności swoich uczniów. Nie było w tym niczego niewłaściwego. Już miała zadać mu pytanie i to całkiem osobistej natury, jednak zdecydował się skomentować jej brak wypracowania, co skwitowała prychnięciem i kolejnym już wywróceniem oczu. Pewnie też uraczyła go jednym ze swoich ulubionych, myślowych epitetów. To była celna szpileczka, na nauce jej akurat zależało i nie lubiła się chwalić, ale była jedną z bardziej zaangażowanych uczennic. Odbiła się od regału i podeszła do stolika ze stosem książek, biorąc dwie i siadając na parapecie. Na kolanie ułożyła większą, rozwijając na niej pergamin, a następnie wyjmując zza ucha pióro — które włożyła tam na samym początku. Stojący na kamiennej części parapetu atrament otworzyła szybkim ruchem, zanurzając końcówkę i pochylając się nad pergaminem, zaczęła pisać. Charakterystyczne skrobanie i zapach sprawił, że uśmiechnęła się lekko pod nosem, bo w pewien sposób nauka zawsze była dla niej formą relaksu i ucieczki. Zerknęła na niego znad pióra. - Spełniłam Twoją prośbę, więc jak mniemam, jesteśmy kwita?
Nie lubiła mieć niedokończonych spraw i chociaż nadal nie rozumiała, po co właściwie tak się na jej towarzystwo akurat uparł, to nie zamierzała pytać.
Lauren Sharp
Lauren Sharp
Prefekt Slytherin
Prefekt Slytherin

Skąd : Arran, Szkocja
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

Powrót do góry Go down

Regały i wypożyczalnia - Page 4 Empty Re: Regały i wypożyczalnia

Pisanie by Aleksander Cortez Nie 12 Lut 2023, 08:47

Wolałby przyjść w piżamie w jednorożce i to takim jednoczęściowym niż chodzić w dresie lub spodniach jeansowych. Przy aktywnościach sportowych ubierał się podobnie jak zawodnicy Quidditcha, oczywiście bez tych wszystkich zbędnych ochraniaczy. Jedyny wyjątek to siłownia przy boisku. Bo tam dodatkowo było ciepło. Garnitur był dla niego jak druga skóra, bez niego czułby się nagi.
- W takim razie mów jak ci wygodniej, a ja będę mówił jak uznam za słuszne - odpowiedział lekko prychając jak kot. Naśladując ją zresztą i trochę w ten sposób chcąc przedrzeźniać. Jej tłumaczenie wydawało mu się bezsensowne, a jakby umiał czytać w myślach to by się roześmiał. Bo chyba ostatnie o co by ją posadził to przejmowanie się o taką głupotę. Bo w takim wypadku wychodziło na to, że była plotkarą. Ba! W dodatku jedną z największych w szkole.
Oparł się o regał i wysłuchał z niedowierzaniem jej słów. Uśmiechnął się szeroko, będąc rozbawionym, potrząsając głową z dezaprobatą. Musiał do niej podejść bo i słowa które mu się cisnęły na usta były przeznaczone tylko dla niej.
Odepchnął się więc lekko od regału i szybkim krokiem pokonał dzieląca ich odległość. Najlepsze w tym było to, że miała za sobą przeszkodę, więc nie mogła się cofnąć. Stanął przed nią, spoglądając nieco w dół.
- W takim razie ty się nawet boisz, a nie obawiasz. Boisz się postąpić naturalnie, utrzymując fałszywy obraz kimś kim nie jesteś. I jak grę pozorów rozumiem i jest mi równie bliska. Tak już jawne okłamywanie samego siebie - nie. Kiedy to już druga osoba widzi prawdę, a Ty Lauren dalej idziesz w zaprte. Uważając, że jedyne co istotne to to, co jakieś miernoty o Tobie gadają po kątach. Bo przecież nie powiedzą Ci tego wszystkiego w twarz. - wyszeptał wszystko, a w jego tonie było czuć złość, gniew, zawód. Przez fakt spoglądania na nią z góry kilka jego kosmyków opadło mu na twarz dodając kilku cieni na twarzy więcej, wyglądał agresywniej. Zrobił kroczek w tył pozwalając tym samym na umknięcie od tak bliskiego kontaktu od tematu. Nie powrócił jednak też na swoje poprzednie miejsce, pozostając w połowie drogi. Może liczył na jakąś odpowiedź? Chociaż w to coraz bardziej wątpił, zważywszy na to co Inni mogli by sobie pomyśleć. Uniósł podbródek i przeczesał włosy odgarniając je ponownie na poprzednie miejsce. Ponownie zatrzymując wzrok na niej. Nawet jeśli go zirytowała i zawiodła nieco ta rozmowa.
Kolejne słowa nieco wylały kubeł zimnej wody na głowę. Bo faktem jest że nie poruszało się tematu rodziców za często w tych zamkowych murach. A co dopiero coś złego mówiło o czyiś rodzicach.
Wysłuchał więc tego ściągając brwi na moment, aby zastanowić się, czy mówiła na serio, czy znów to co wypada. Niestety dała się mu na tym złapać, więc każdą wypowiedź teraz analizował bardziej, pod wieloma względami.
- Miło mi to słyszeć. - skwitował czymś co chyba było jakąś formą podziękowania. Po czym dodał bowiem poruszyła kolejny temat który go zaintrygował i mógł nieco zmienić ciężki temat.
- Więc jakie to zaklęcia preferujesz? - zapytał się patrząc się nieco jak wtedy gdy siedzieli na ławeczce. Nie zrażał się tak szybko, nie chciał nadać ich relacji łatki po jednym zdaniu które mu nie odpowiadało.
Ruszył za nią, jeśli pozwoliła mu sobie pomóc to wziął kilka książek jeśli nie to też nie zamierzał się siłować i wyrywać. Wiedząc że spokojnie sobie z tym poradzi. Oparł się o krawędź ściany spoglądając na siedząca z podwiniętymi nogami Ślizgonkę, która kładąc książki na nogach zaczęła odrabiać pracę domową.
- Owszem, tutaj kończy się przysługa - odparł stanowczo, z jakimś chłodem w głosie patrząc się na ten moment przez okno w tylko sobie znanym kierunku. Wziął problematyczną książkę i zaczął ją kartkować niespiesznie.
- Więc jeśli chcesz bym cię zostawił w spokoju to mi to zwyczajnie powiedz. A jeśli nie to się trochę posuń.Mówiąc to rozpiął marynarkę i z kieszeni wyciągnął różdżkę. Machnął lekko nad parapetem wyczarowując dwie, miękkie poduszki. Na której to sam usiadł, a kolejną wyciągnął do Sharp. Nawet jeśli była w grubych rajstopach to na zimnym parapecie nie usiedzi za długo. Mając za osłonę jedynie materiał szkolnej spódnicy. Posyłając cieplejszy uśmiech. Był przyzwyczajony do wygód, co do tego nie miał wątpliwości. Wrócił na koniec do kartkowania książki spoglądając głównie na rozdziały i tylko w kilku miejscach zatrzymując się dalej na tekście.
Aleksander Cortez
Aleksander Cortez
Klasa VII


Urodziny : 30/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty

Powrót do góry Go down

Regały i wypożyczalnia - Page 4 Empty Re: Regały i wypożyczalnia

Pisanie by Lauren Sharp Pon 13 Lut 2023, 00:10

Byłaby to warta zobaczenia scena, być może warta nawet upamiętnienia za pomocą magicznego aparatu, aby później móc ją wykorzystać do własnych celów. Jego matka pewnie zeszłaby na atak serca, gdyby zobaczyła swojego ukochanego syna w jednorożcach.
Uniosła brew na jego prychnięcie, wzdychając z rozbawieniem i pokręciła głową z niedowierzaniem. U niej kryło się za tym więcej, nawyk wychwycony z formy swojego zwierzęcia, a on? - Ojej, żebym się nie wystraszyła. A jak uznajesz za słuszne?
Nie mogła się powstrzymać przed zapytaniem, żeby trochę zbadać ten grunt. Głupio byłoby, gdyby on cały czas jej Laurenował, a ona mówiła mu wiecznie po nazwisku — co było praktyczniejsze, obydwoje byli do tego przyzwyczajeni. Nie rozumiała nigdy uniesienia ze strony niektórych ludzi, którzy byli w stanie obrazić się za używanie go zamiast imienia.
Słuchała plotek, znała plotki, ale nigdy nie chciała być ich częścią. Nienawidziła wychodzić na pierwszy plan, chociaż jej osobowość często niestety sprawiała, że była w centrum uwagi — może też dlatego unikała towarzystwa, nie chodziła na zabawy i podczas imprez w pokoju wspólnym, zwykle spędzała wieczór w jakimś ustronnym miejscu. Nie miała też z kim plotkować na dobrą sprawę, bo z większością kobiet z domu węża dzieliły ją mile do dogadania.
Instynktownie przywarła plecami do półki mocniej, czując, jak nierówne księgi wbijają się jej w materiał mundurka i próbują drażnić skórę. Nie była tchórzem pomimo tego, że nie lubiła naruszania jej strefy. Wyprostowała więc głowę i spojrzała na niego, niestety tym razem z dołu. Spojrzenie jak zawsze miała bojowe i zawzięte. - Ah? Więc teraz znasz mnie tak dobrze, że wiesz wszystko o moim strachu i obawach? Nie wiesz, kim jestem, jaka jestem i do czego jestem zdolna. Tym bardziej nie wiesz, czy okłamuje samą siebie. A nawet jeśli, to nie jest Twoja sprawa, więc sobie daruj.
Załączył jej postawę atakującą, bo wcale się jej nie podobało to, co słyszała. Nic o niej nie wiedział, nie mógł pewnych rzeczy zrozumieć. I może jego nie ruszało bycie w centrum plotek, ale ona bardzo chciała zostać w cieniu. Nie bała się go, co być może błędem. Przemawiająca przez niego złość i zawód wcale nie robiły na niej wrażenia, nawet jeśli cienie rzucone przez ciemne kosmyki włosów sprawiły, że jego oczy nabrały całkiem innej głębi. Takiej, jakiej Lauren jeszcze nie widziała.
Nie chciała robić na nim wrażenia. Odetchnęła nieco, gdy odszedł i się odwrócił, chociaż dźwięku tego nie dało się słyszeć. Czyżby mieli zbyt dominujące charaktery, żeby się dogadać? Nie bała się jednak wyrazić opinii na temat jego matki, niezależnie jaka by była, ale Lau nie kłamała zwykle w swoich wypowiedziach. Nie lubiła kłamstwa, więc naprawdę sądziła, że miała swoje indywidualne metody i nie była zła w przekazywaniu wiedzy. Nie tej, którą chciała przekazywać, ale każdy radził sobie najlepiej z tym, co miał. Nie skomentowała więc podziękowania. Odsunęła się od regału, czując ulgę, gdy tomy nie wbijały się w plecy.
- Każde. Nie ma magii białej bez magii czarnej. Każde zaklęcie powinni z nami ćwiczyć, zachowując szczególne środki bezpieczeństwa przy niektórych. Poza murami zamku czai się wszystko. Voldemorta już nie ma, ale to nie znaczy, że nie pojawi się następny Czarnoksiężnik. A społeczeństwo śpi.
Odpowiedziała nieco dłużej niż zwykle, charakterystycznym dla siebie już tonem, zabierając się do wypracowania. I chociaż była zirytowana, nie było sensu robić scen. Skrobiąc piórem po pergaminie, zerkała czasem w stronę otwartych ksiąg. Pismo miała bardzo małe i pełne zawijasów, na pierwszy rzut oka trudne do odczytania. Widać było, że ma wprawę w szybkim sporządzaniu notatek. Fakt, że nie była mu dłużna, sprawił jej radość. Nie odpowiedziała, nie posłała mu spojrzenia, przesuwając się jednak lekko i dając mu do zrozumienia, że może robić, co mu się żywnie podoba. Nawet czarować, co dostrzegła kątem oka, zaczynając kolejny akapit. I dopiero cień poduszki sprawił, że uniosła głowę i odwróciła twarz w jego stronę, lustrując wzrokiem jego twarz. Odłożyła pióro na bok i złapała za poduszkę, nie zabierając jej jednak z rąk Ślizgona. - Dlaczego tak Ci zależy, żeby się ze mną dogadać? Nie mam Ci nic do zaoferowania ciekawego, nie jestem popularna, a z transmutacją sobie radzisz. Jesteśmy jak wilk z kotem. I tak po latach chcesz to zmienić?
Lauren Sharp, jeśli czegoś chciała, to łapała to w ręce. Jeśli chciała poznać odpowiedź na nurtujące je pytanie, to ją zadawała. A po ostatnich wydarzeniach, naprawdę miała dość niespodzianek. Nie podejrzewała go o bycie wilkołakiem, bo nie miała chyba aż takiego magnesu na magiczne stworzenia w sobie, ale każda znajomość, która mogłaby zaangażować ją nawet minimalnie, mogła też prowadzić do kłopotów.
Lauren Sharp
Lauren Sharp
Prefekt Slytherin
Prefekt Slytherin

Skąd : Arran, Szkocja
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

Powrót do góry Go down

Regały i wypożyczalnia - Page 4 Empty Re: Regały i wypożyczalnia

Pisanie by Aleksander Cortez Wto 14 Lut 2023, 09:57

Dlatego mało prawdopodobne było zobaczenie go w czymś takim. Bo nawet podczas wygłupów robił to dla konkretnej grupy osób i z nimi. Nie do dalszego rozpowszechniania ich treści. On także bardzo dbał o swoje imię i postrzeganie go. Może w nieco inny sposób nią Lauren, trochę inaczej na to patrząc. Jednak każde z nich miało hopla na punkcie swojego wizerunku.
- Jak usłyszysz to się dowiesz. - odpowiedział nie dodając prychnięć. Ani mu to nie wychodziło, ani pasowało to do niego. Przedrzeźniał tak ją raz. Wystarczy na jakiś czas
A odnośnie imienia to wszystko zależało od tego jak poprowadzi ich rozmowa i jakie emocje wezmą górę.
Niekoniecznie w tym momencie dbał o jej wygodę napierając na nią. Bo nie to się liczyło w tej chwili. A uzyskanie od niej odpowiedzi. Nie takiej jaką udzieliła mu, ale i tak jego usta wygięły się w skąpym, kwaśnym uśmiechu.
- To prawda - I tyle? Tylko tyle miał do odpowiedzenia uśmiechając się złośliwie. A jednak jego oczy świadczyły o tym że osiągnął swój cel. Bo oczywistym było, że znają się na tyle krótko, że nie mogą o sobie wzajemnie powiedzieć niczego stanowczo. A zamykanie się na drugą osobę wcale w tym nie pomagało, a on lubił sposób w jaki się wypowiadała do tej pory Ślizgonka. Zawsze próbując być złośliwa, a jednocześnie w jej słowach była delikatność. W wszystkich gestach wykonanych. Przez którą on naciskał dalej. Z tego powodu nie odszedł jeszcze pozostawiając ją samą jak to niby lubi spędzać czas.
Wypowiedź odnośnie zaklęć spodobała mu się, myślał bardzo podobnie w tej kwestii, czując że to jeden z nielicznych tematów na którym mogliby znaleźć wspólne podłoże. A jednak to nie było na teraz, kiedy to zeszli na nieco burzliwe tory w relacji. I wpierw tutaj było trzeba się napracować chcąc w pełni swobodnie przejść na inny temat.
- Bardzo ładnie powiedziane. - Dla niego temat ten był zamknięty, odsunięty na kiedy indziej. Bowiem teraz siedział na poduszce spoglądając w karmelowe oczy. Coś w nich było że pociągały ku zatraceniu jak ruchome piaski. Poddał się więc temu uczuciu i przepadł w jej spojrzeniu. Karmel przykleił się do niego, ciągnął nie pozwalając odwrócić wzroku. Pomimo że tak cholernie chciał spojrzeć przez te okno uciec myślami.
- Właśnie dlatego Lauren, że jesteś tak odmienna, bez parcia na bycie w centrum świata. Mając gdzieś te wszelkie wygłupy, żenujące romansidła, które musisz wysłuchiwać nieustannie w pokoju wspólnym. Przez to dla mnie masz znacznie więcej do zaoferowania niż wszystkie inne dziewczyny. Właśnie Ty. A, że po tylu latach? - Tutaj zrobił przerwę i uśmiechnął się lekko, dopiero teraz spoglądając przez okno. - A to świat kończy się na murach tego zamku? Dalej nic nie ma? Dlaczego by to nie miał być początek naszej wędrówki? - po tym wrócił do jej oczu cały czas będąc nieco pochylony w pozycji podając jej poduszkę.
- Ty masz do zaoferowania znacznie więcej niż myślisz, tylko nie zamykaj tego przede mną, a i ja odwdzięczę się tym samym. - Po tym puścił poduszkę chcąc oprzeć się o ścianę.
Aleksander Cortez
Aleksander Cortez
Klasa VII


Urodziny : 30/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty

Powrót do góry Go down

Regały i wypożyczalnia - Page 4 Empty Re: Regały i wypożyczalnia

Pisanie by Lauren Sharp Sro 15 Lut 2023, 20:52

Jakże wybornie byłoby zdobyć przysługę od Aleksandra Corteza i wykorzystać ją na coś takiego jak zmuszenie go do wyjścia ze strefy komfortu poprzez porzucenie garnituru. Szkoda tylko, że nie miała obecnie sposobu, aby ów obietnicę spełnienia jej zachcianki otrzymać. Pokręciła głową z nutą rozbawienia na twarzy, robiąc młynek karmelowymi oczyma. Odpowiedział w sposób godny księżniczki, a nie księcia Slytherina, ale nie zamierzała tego głośno komentować, nie chcąc się aż tak nad nim znęcać i go prowokować. Byli w bibliotece, warto było zachować milczenie, żeby ta stara jędza ich nie wyrzuciła.
Kompletnie nie umiała zrozumieć, o co mu właściwie chodzi. Oczekiwał od niej, Merlin wiedział czego, testował, sprawdzał i co chciał na tym uzyskać? Próba odebrania jej kontroli mogła okazać się skazana na porażkę, broniła jej niezwykle zaciekle. Ojciec zawsze jej mówił, że mając kontrolę i wiedzę, można było zyskać wszystko, czego się pragnęło. Wystarczyło wyciągać ręce, pracować i łapać w palce, nie puszczając pomimo przeciwności losu.
Zmierzyła go wzrokiem pozbawionym głębszych emocji, czegokolwiek, co dałoby mu wskazówkę co do tego, jak z taką odpowiedzią się poczuła. W gruncie rzeczy kompletnie jej nie obchodziło przecież, co o niej myślał Aleksander, więc tak długo, jak zamknął temat i się nie wtrącał, było w porządku. Niezależne, jak złośliwie się uśmiechał i w jaki sposób na nią patrzył. Może sam nie widział, czego chciał, skoro ona, Lauren, nie umiała tego rozszyfrować?
- Niemożliwe, zgadzamy się w czymś! Trzeba to zanotować.- skwitowała z uniesionymi brwiami i nutą rozbawienia, widocznie puszczając wcześniejszą sytuację w niepamięć, skoro jej nie drążył. Nigdy nie kryła się z tym, jak postrzega magię oraz metody nauczania w Hogwarcie, nie przypuszczała jednak, że się z nią w tym zgadza. Oczywiście były plotki o jego zapędach, ale o każdym z domu węża tak plotkowano przez to, że wymagana była przynajmniej w trzech-czwartych czysta krew.
Tkwiła w milczeniu, trzymając swoje powstające wypracowanie niedbale na kolanach. Rudy warkocz spłynął do przodu, a jego końcówka zaplątana we frotkę kołysała się leniwie pod wpływem jej oddechu. Miała zadarty podbródek, odważnie patrzyła w oczy swojego rozmówcy i z pewnością kontynuowałaby tę tradycję, nawet gdyby przyszło jej mierzyć się z samym bazyliszkiem. Wbrew pozorom to dużo było takich bazyliszków w ludzkiej skórze.
- Upadłeś na głowę i potrzebujesz iść do munga? - zapytała po chwili milczenia, gdy skończył mówić i nawet wolną dłoń przyłożyła mu do czoła, aby sprawdzić jego temperaturę. Musiał być chory. Przed chwilą mu przecież wyraźnie powiedziała, że nie ma absolutnie niczego do zaoferowania, chcąc oszczędzić mu trudów przebijania głową muru i ewentualnego rozczarowania, to on swoje. Dlaczego Ci wszyscy chłopcy z jej domu byli tak potwornie uparci? Czy Salazar miał to jako swoją ukrytą cechę? Cofnęła dłoń, przymykając na chwilę oczy i wzdychając bezradnie, wzięła tę nieszczęsną poduszkę. Położyła ją jednak za swoje plecy i oparła się wygodnie, zakładając nogę na nogę, poprawiając książkę na kolanach. - Brzmisz, jakbyś mi się oświadczał z tą wędrówką, to okropne. - kontynuowała w końcu, łapiąc za pióro i pisząc kilka kolejnych słów z książki, która chwile później spadła z hukiem na dół, zamykając się i na szczęście — nie niszcząc. Machnęła jednak na nią ręką, wyciągając dłoń do kolejnej książki, przewracając stronę. - Nie mogę zabronić Ci próbować, ale nie mów, że Cię nie ostrzegałam przed porażką. Wy Ślizgoni strasznie tego nie lubicie, a pędzicie ku temu na łeb na szyję, naprawdę.
Zakończyła z delikatnym wzruszeniem ramion, nie odrywając wzroku od pióra, które coraz szybciej skrobało po pergaminie. Prawda była taka, że trochę ją zaskoczył bezpośredniością i słowami, nawet jeśli się z nim nie zgadzała, to nie byłoby zbyt ładnie na takie wyznania odpowiadać chamsko, bo jednak wymagało to jakieś szczerości i wyłożenia kart na stół.
Lauren Sharp
Lauren Sharp
Prefekt Slytherin
Prefekt Slytherin

Skąd : Arran, Szkocja
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

Powrót do góry Go down

Regały i wypożyczalnia - Page 4 Empty Re: Regały i wypożyczalnia

Pisanie by Aleksander Cortez Czw 16 Lut 2023, 10:01

Doprawdy wspaniale mieć taką przysługę, a zarazem jakże to nie realne w jego przypadku. Otóż Cortez był manipulatorem, postępującym w taki sposób nawet kiedy to próbował pozostawić los na swojej naturalnej kolejności rzeczy. Przyglądając się temu jedynie z ciekawością gdzie go to zaprowadzi. A prowadziło i tak w stronę którą chciał. Bowiem gdy chciano wymusić na nim pójście do przodu. On gdy mu to nie odpowiadało szedł w bok, w gęstwiny, przedzierając się przez nie, przebijając kolejne przeszkody, budując na drodze kolejne mosty. Bowiem to on tworzył nowe szlaki. Pełnił rolę budowniczego, a nie przechodnia.
Więc jeśli mu się nie spodoba prośba to prędzej poleci klątwa niż w ogóle będzie kontynuowana rozmowa o czymś co musi wypełnić.
Chciało się zobaczyć Corteza jako jednorożca? To ostatnie co się zobaczy to jego twarz która wydłubuje oczy, i wtedy to się błaga o jednorożca, aby za jego pomocą uzdrowić oczy. Wszakże ich krew ma niesamowite zdolności, więc kto wie, może i w tym przypadku pomoże?
- Masz przecież coś do pisania prawda? Który więc dzisiaj mamy? Dwunasty, trzynasty? - Nie był pewien w sumie, ostatnio dni zleciały mu bardzo szybko i kiedy usłyszał datę wypowiedzianą przez samego siebie doszła do niego ta ciężka myśl. Wywołująca posępność u Corteza. Przed nimi ciężki dzień, nigdy go nie lubił. Wytwór przez który ludzie zmieniali się mózgami z małpami. A szkoła przypominała istne zoo. Było jasne, że na ten czas chwyci za miotłę i poleci jak najdalej od tego zamku. Nie mia pomysłu jeszcze gdzie, ale tutaj nie zostanie.
Zmrużył oczy kiedy to mu się tak nadawczo przyglądała, a po tym przyłożyła mu rękę do czoła. Dłoń miała chłodną, więc drgnął lekko czując różnice temperatur i nawet na moment przeszło mu to na myśl że mógł mieć gorączkę skoro tak zareagował. Jednak uznał że to jej ręka jest wyjątkowo chłodna, bo on się świetnie czuje.
- Na pytona Salazara, jaką zimną masz rękę. Ty na pewno żyjesz? - Zapytał się spoglądając na jej usta, czy aby za chwilę nie pojawią się tam kły. Przełknął ślinę i oderwał od nich oczy.
Gdzieś za regału dobiegło ich chrząknięcia bibliotekarki, do której doszły jego niecenzuralne określenie. Całe szczęście nie potrafiła zlokalizować osobnika które je wypowiedział.
Przez co Aleksander spoglądając nieco w jej stronę odwrócił się znów do rozmówczyni robiąc przepraszając minę, ale pełną rozbawienia ową sytuacją.  
Kiedy wspomniała o oświadczynach to wcale się tym nie speszył, widać było po nim, że on chyba faktycznie to analizuje. Przynajmniej wtedy matka dałaby mu spokój. Dla niej Lauren byłaby idealną kandydatką. Dwójkę rodziców czarodziejów, wpływowych, bogatych. Nic tylko brać i szykować im już ślub. Nawet nie informując młodych o tym przedsięwzięciu. Przecież rozmawiają ze sobą, na resztę przyjdzie czas, albo i nie. Naprawdę był ciekawy, czy i u niej podchodzą w tak pokręcony sposób rodzice. Ile to już prób zaręczenia jej odrzuciła? Nie potrafiąc też sobie wyobrazić Lauren w objęciach kogokolwiek. A dokładniej to rzucająca się tam z własnej woli, a nie wpadająca przypadkiem.
- Bowiem oświadczam Ci, że będzie jeszcze wiele okazji aby sobie podogryzać i się powkurzać. - odpowiedział Ślizgonce pomijając jednak jedno słowo, które ona powiedziała. Zmieniając tym samym całość swoją wypowiedź. On sam nie był gotowy na jakąkolwiek głęboką relację, nie czuł się swobodnie kiedy to miał dziewczynę, a co dopiero narzeczoną. I sam nie miał pewności, czy kiedykolwiek do tego stanu dorośnie emocjonalnie.
- Sama jesteś Ślizgonką, więc wiesz że ciągnie nas do ambitnych rzeczy, stawiając sobie wysokie wymagania - odpowiedział spoglądając na książkę która narobiła hałasu. Był w pozycji która ułatwiała mu podniesienie książki. Więc wstał na moment i pochylając się podniósł ją, otrzepując z kurzu. A skoro pokazała, że już jej nie potrzebuje to odłożył na kupkę do innych książek. Wracając na swoje poprzednie miejsce, poprawiając poduszkę i ponownie szukając odpowiedniej strony. W końcu ją odnalazł. Przez co odwrócił książkę w rękach i położył ją przy Jej nogach literkami odwróconymi w stronę Sharp.
Skoro już tutaj był to nie chciał tylko i wyłącznie jej przeszkadzać w pracy domowej. Tym bardziej, że czytał już ową książkę i wiedział gdzie są potrzebne, najważniejsze informacje odnośnie rozpoznawania klątw.
Aleksander Cortez
Aleksander Cortez
Klasa VII


Urodziny : 30/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty

Powrót do góry Go down

Regały i wypożyczalnia - Page 4 Empty Re: Regały i wypożyczalnia

Pisanie by Lauren Sharp Czw 16 Lut 2023, 17:06

Nawet Lau wiedziała, że nie zawsze życie biegło i działało tak, jakbyśmy tego sobie życzyli. Mając manię kontroli ,musiała brać pod uwagę jakiś procent, że coś mogło nie pójść po jej myśli — jak na przykład cała sytuacja Wilsonem, dla której nadal nie znalazła złotego środka w ramach rozwiązania. Zbytnia pewność siebie była też zgubna i chociaż nie umiała przyznać się do błędu, czasem zdarzało się jej po prostu przygryźć wargę i milczeć. W przysługach haczyk był taki, że nigdy nie mówiła, o co chodzi. Trzymała je na właściwy moment, bo jaki był sens wykorzystywania ich od razu?
- Nie będę zamieszczać takich głupot w wypracowaniu dla Twojej Matki Cortez. - zauważyła z uniesioną brwią, posyłając mu krótkie spojrzenie znad tekstu. Na szczęście wybrany przez nią temat nie był trudny, wiedza na temat przeklętych przedmiotów była obszernie dostępna, a dzięki rozstawionym przez kobietę książkom pułapką, mogli liznąć trochę doświadczenia. Nie zamierzała jednak niszczyć swoich dobrych ocen losową wstawką o jej ukochanym synu, bo mogłaby jeszcze coś głupiego pomyśleć. Ruda nie myślała o walentynkach do momentu ich nadejścia, nie chcąc psuć sobie nerwów. Potem wystarczyło przetrwać, unikać głównych korytarzy i opuszczonych klas, które stawały się miejscem schadzek. Zapewne spędzi dzień zamknięta w któreś — najdalszej, ucząc się lub grając na porzuconym pianinie.
Ślizgonka zawsze miała chłodne ręce, niezależnie od okoliczności. Bezsenność wpłynęła na jej odczuwanie temperatur, a długie przesiadywanie nad transmutacją trochę popsuło krążenie, bo mistrzem sportu Lauren nigdy nie była. Czasem biegała, ale znacznie częściej w formie swojego zwierzęcego totemu, niż ludzkiej. Robiła, co chciała i jak chciała, a skoro Aleksander tak bardzo chciał ją mieć za koleżankę, musiał się przyzwyczaić o tego, że miała swoje własne widzimisię i zasady. - Kolor moich włosów to jedynie zmykła, chłód mi bliższy niż ogień.
Odpowiedziała o dziwo całkiem spokojna, przyzwyczajona chyba do różnych pytań lub komentarzy dotyczących temperatury jej skóry, lub jej bladości. Gdyby wampiry były czymś mniej fantastycznym i popularniejszym, mogłaby aplikować na przedstawiciela tego tajemniczego gatunku. Stara hetera miała oczywiście gumowe uszy, co wcale nie zdziwiło dziewczyny i pokręciła w stronę Ślizgona głową, aby w ogóle się nie przejmował. Szkoda, że pierdoły słyszała zawsze, a ciamkanie między regałami to już nigdy. Lauren miała nawet teorię, że lubiła podglądać, bo sama tęskniła za takimi schadzkami.
Jej rodzice na szczęście skupiali się na jej starszym bracie, załamując ręce nad córką, która uciekała nawet z wydarzeń towarzyskich, często zniesmaczona. Owszem, poznała kilku przedstawicieli dobrych rodzin w mniemaniu jej ojca — odpowiednich wiekiem, ale była tak wobec nich zimna i od nich zdystansowana, że matka uznała, że musi jeszcze do poważnych tematów dorosnąć. W Świecie Czarodziejów aranżowane małżeństwa polegające na zwiększeniu wpływów wśród czystokrwistych były czymś normalnym, nie wzbudzały zaskoczenia. Nie znaczyło to jednak, że zamierzała w tym cyrku uczestniczyć.
- Ty już mi lepiej nic nie oświadczaj. - westchnęła z rezygnacją, przesuwając dłonią z piórem, aby przesunąć sobie nim po policzku w zamyśleniu. Karmelowe ślepia uciekły od twarzy towarzysza, skupiając się na chwilę na tekście w książce. Lauren miała podzielność uwagi, nie zamierzała zaprzepaszczać jednak nauki na rzecz kontaktów towarzyskich i czasem musiała porzucić rozmowę na krótką chwilę.
- Wymagania czasem mogą być zbyt duże lub wymagać od ludzi poświeceń, na które nie są gotowi. - mruknęła w zamyśleniu, śledząc go cały czas wzrokiem spod oszukanych, czarnych rzęs. Po co to podniósł ? Sprzątnąłby to później sama. Nie zareagowała, gdy przewracał strony. - Czyżby odpowiadający Ci temat? Chcesz zostać łamaczem lub osobą pracującą przy wykopaliskach bezpośrednio?
Lauren Sharp
Lauren Sharp
Prefekt Slytherin
Prefekt Slytherin

Skąd : Arran, Szkocja
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

Powrót do góry Go down

Regały i wypożyczalnia - Page 4 Empty Re: Regały i wypożyczalnia

Pisanie by Aleksander Cortez Pią 17 Lut 2023, 03:14

To nie tak, że kontrolował wszystko, brał od życia to co mu dawało i kształtował otoczenie według swoich potrzeb. Cortezowie w swojej historii mieli tak wiele problemów, że przez te wszystkie lata wyuczyli w sobie ten system przetrwania. Uczyniwszy z niego rodzinna sztukę. To może i przez to nie chciał iść łatwą drogą? Drogą przysług i długów do spłacenia względem jego osoby. Może przyzwyczajony do tego automatycznie podążał nieustannie pod górę. Jakiś ukryty głęboko masochizm w jego duszy. Cieszący się nieustannie z tego, że ma znacznie ciężej niż inni. A sadyzm względem innych osób pozwalał mu się rozładować i ruszyć dalej ku kolejnej przygodzie.
Uniósł brew wysoko, niemo pytając się o czym ona bredzi. Aż w końcu parskał śmiechem.
- To miała być informacja i pamiątka dla Ciebie, nie dla mojej matki. Ale może faktycznie jakby dojrzała że zgodziłem się z Tobą, to z samej złośliwości by obniżyła ocenę o jeden. - pociągnął żart, jednak dalej nie dowierzał iż tak pomyślała.
On od dłuższego czasu uciekał jak najdalej od tego miejsca. Nie mając pary już przez tak długi czas. Nic go więc nie trzymało wśród tych oszalałych sów latających nieustannie nad głowami z paczkami i listami.
Nie przeszkadzało mu to, że naruszała jego strefę osobistą takimi gestami. Nadawały one jedynie pikanterii całej rozmowie i powodowały, że naturalnie pojawiał się kolejny temat do rozmowy. A sam dotyk choć zimną ręką okazywał się być przyjemny. Takie zimno zawsze otrzeźwiło.
- Już dawno zauważyłem, że znacznie bliżej Ci Lauren do Królowej Lodu, aniżeli Rogogona Węgierskiego. - rzekł tonem znawcy posyłając na końcu delikatny uśmiech. Rolę znów się nieco odwróciły. To on ponownie wszedł na te tory uszczypliwości i podgryzania dziewczyny przy wymianie zdań. Starą bibliotekarką nigdy nie zajmował sobie myśli, bo i na co. O kilka set lat za stara jak dla niego. Przyzwyczaił się że była, wymieniał nawet kilka grzecznościowych słów. Ale na tym koniec.
On miał mniej szczęścia pod tym względem. Już dawno przyzwyczaił się że jest kolejnym do wydania młodzieńcem w swojej rodzinie i Bea już od dłuższego czasu rozglądała się mu za odpowiednią partią. Całe szczęście w nieszczęściu że była tak bardzo wybredna. A może tak bardzo nie chciała się rozstać z swoim ulubieńcem i oczkiem w jej głowie?
- To jedno już starczy, na resztę znamy się zdecydowanie za krótko - utrzymywał mu się jakoś ten humor, który pewnie zacznie ją męczyć. Ale nie zwracał na to zbytnio uwagi. Nie odzywał się do niej chamsko, więc nie było sensu tutaj się hamować.
Nie przerywał jej kiedy się zaczytała lub też opracowywała zadanie w głowie.
- Mówisz teraz o mnie, czy o sobie? - odpowiedział równie enigmatycznie co ona chcąc trochę to wykorzystać przeciwko niej. Ewidentnie od dłuższej chwili bawił się dobrze podczas ich rozmowy.
A dlaczego podniósł książkę? Bo dlaczego by nie? Siedział obok, miał wolne ręce i nie miał wypracowania na nogach. W dodatku miał na to czas i chęci, aby samemu się po nie schylić, a nie użyć różdżki i ją podnieść zaklęciem.
- Owszem, chyba od zawsze interesował mnie szczególnie ten dział magii. A chcąc poznać sposoby obrony przed klątwą należy się zapoznać z ową dogłębnie. To niebezpieczny zawód, ale dający jednocześnie tyle satysfakcji. A czy osobiście badać ruiny? To też musi być ekscytujące doświadczenie. Dotykać czegoś co może mieć kilka set, kilka tysięcy lat. I odkrywać ich historię. Mogąc zbadać to co opowiadają stare ruiny. - ożywił się znacząco na jej pytanie i na jego twarzy pojawiły się nawet lekkie wypieki, co ciężko było mu ukryć, a w głosie mogła usłyszeć pasję odnośnie wypowiadanych słów. Którą do tej pory jakoś się nie wykazywał.
Aleksander Cortez
Aleksander Cortez
Klasa VII


Urodziny : 30/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty

Powrót do góry Go down

Regały i wypożyczalnia - Page 4 Empty Re: Regały i wypożyczalnia

Pisanie by Lauren Sharp Sob 18 Lut 2023, 16:33

Lauren nie była przekonana, że będzie w stanie się z nim właściwie dogadać. Był poważny, spokojny i zrównoważony, nie było w tym nic złego, ale kolidowało to ze sposobem bycia Ślizgonki. Ona sama zresztą w swojej nieufności do ludzi nie miała pojęcia, jak i czy właściwie powinna dać mu jakąkolwiek szansę i zrobić wyłam w swoim małym murze. Nie potrzebowała przecież przyjaciół, wielokrotnie nazywając to określenie relacji głupim i wymuszonym, a przede wszystkim — nagminnie wykorzystywanym.
Nie znała historii jego rodziny. Byli bogaci, ludzie byli wobec nich czujni i mieli skłonności do czarnej magii, ot co. Z drugiej strony, jak na kogoś okrzyczanego przez społeczeństwo mianem księcia ciemności, awanturnika, a przez samego siebie nawet sadysty — zaskakująco dużo było w nich dobrych emocji. Śmiał się, mówił zwykle ze spokojem i powagą. Cortez nie był z pewnością taki, na jakiego wyglądał i z każdą kolejną minutą rozmowy z nim, Lau się o tym przekonywała.
- Dziwaczny jesteś. - skwitowała go jedynie ze wzruszeniem ramion, nie mogąc znaleźć lepszego epitetu, bo też sama do końca nie wiedziała, co o nim powinna myśleć. Wolała nie ryzykować obniżenia oceny z tak ważnego przedmiotu, bo nie wybrała sobie jeszcze nawet studiów. Ciekawe tylko, czy brak jakiegokolwiek strachu lub traktowania poważnie jego osoby, nie wyjdzie jej kiedyś bokiem?
- Królowa Lodu brzmi nieźle, chociaż to rola zbyt w centrum uwagi. - przyznała mu po chwili namysłu, przesuwając piórem po swojej skórze odruchowo, bo przyciągnęła je do siebie i przerwała pisanie, nieco zaskoczona porównaniem. Sharp nie wiedziała jeszcze i nie znała siebie na tyle, aby mieć świadomość, że Rogogon Węgierski mógł drzemać gdzieś pod twardą i mocną skorupą. - Ty za to przypominasz Puffka.
Odpowiedziała mu zadziornym uśmiechem, pozwalając sobie na chwilę odnaleźć jego spojrzenie. Karmelowe tęczówki nie poświęciły mu jednak długiego czasu, wracając nad pergamin. Już kończyła, Lauren pisała szybko, a książka i udział w zajęciach dawał jej wystarczającą wiedzę, aby napisać coś sensownego. Oczywiście przed oddaniem zamierzała to jeszcze raz przeczytać, ewentualnie poprawić. Nie chciała ryzykować u Pani Cortez, chociaż jeśli była tak zajęta szukaniem i nieszukaniem żony dla swojego ukochanego syna, może nie zauważy drobnych niedociągnięć. - Ah Cortez, jestem pewna, że serce niejednej Gryfonki byś zdobył tym swoim romantyzmem i oświadczynami.
Mruknęła pod nosem trochę rozbawiona, kręcąc głową do swoich myśli. Na jego słowa jedynie prychnęła, nie odpowiadając. Nie da mu się wciągnąć w taką dyskusję, zwłaszcza że takowych tematów zwyczajnie nie lubiła. Dłonią przerzuciła warkocz na plecy, prostując się i przyglądając swojemu dziełu. Odłożyła pióro na bok, sięgając do atramentu i zakręcając buteleczkę. Zwijała pergamin, gdy mówił, słuchając go uważnie. To chyba pierwszy raz, gdy w jego głosie zapaliły się tego typu emocje. Nie były wymuszone, była to fascynacja połączona z pewnością w drodze do celu. Zerknęła na niego kątem oka, dostrzegając różowe ślady na policzkach. Miło było wiedzieć, że kolejna osoba podchodziła poważnie do swojej pasji, próbując nawet powiązać ją z przyszłością. - Powinieneś porozmawiać z Profesor od Run po zajęciach, ma ciekawe książki w biblioteczce. Napisane oczywiście starymi alfabetami, ale dużo w nich na temat starych klątw.
Poradziła mu bez cienia złośliwości, zsuwając się z parapetu. Uniosła różdżkę, machając w stronę książek i tomy zaczęły wracać na swoje miejsce. Śizgonka w międzyczasie spakowała torbę, odkładając na sam wierzch wypracowanie. Spojrzała na poduszkę, która tkwiła oparta o szybę i potem jej wzrok powędrował za okno. - Jeśli będziesz czegoś mocno chciał, to uda Ci się osiągnąć sukces. Twoja matka musi być zadowolona, że rozważasz taką karierę.
Dodała jeszcze, podnosząc tobołek i przewieszając torbę na ramieniu, zlustrowała jego twarz wzrokiem, aby kiwnąć delikatnie głową i odwrócić się, aby zaraz zniknąć gdzieś między regałami. Machnęła mu jeszcze dłonią na odchodne, dziękując chyba za towarzystwo na swój własny sposób.

/zt
Lauren Sharp
Lauren Sharp
Prefekt Slytherin
Prefekt Slytherin

Skąd : Arran, Szkocja
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

Powrót do góry Go down

Regały i wypożyczalnia - Page 4 Empty Re: Regały i wypożyczalnia

Pisanie by Summer Clarke Sob 04 Mar 2023, 11:26

Dzisiejsza noc nie należała do przyjemnych. Clarke przekręcała się z boku na bok. Tak naprawdę już od dłuższego czasu tak wyglądały jej noce. Nie mogła się wyspać. Wszystko ją denerwowało, zaczynała się robić nieprzyjemna do ludzi. Miała wrażenie, że całe jej ciało krzyczy ze stresu i jest napięte. Dlatego, nie mogąc spać, z samego rana zwlekła się z łóżka i postanowiła opuścić Pokój Wspólny. Szybko się ubrała i wyszła z dormitorium, zanim którakolwiek znajoma jeszcze zdążyła unieść powieki.
Przez Pokój Wspólny przeszła nawet nie zatrzymując się na chwilę. Nie rozglądała się, choć o tej godzinie była tam zaledwie garstka ludzi. Szła wyprostowana, patrząc prosto przed siebie. Zamierzała zaszyć się w bibliotece, poszukać jakiejś ciekawej książki i może wyskoczyć gdzieś na błonia. W najgorszym wypadku do Hogsmeade, był weekend, więc można było wyjść poza mury Hogwartu.
Na korytarzu, niedaleko Wielkiej Sali zatrzymała się na moment. Podleciała do niej sówka z listem przyczepionym do nóżki. Zabrała liścik, a zwierzątko odleciało czym prędzej. Dziewczyna spojrzała na zgiętą kartkę papieru w dłoni. Nie wiedziała, czego ma się spodziewać, czy znów jakiejś groźby. Więc jedyne, co zrobiła, to schowała karteczkę do kieszonki w torbie, od strony ciała. Nie wiele myśląc ruszyła w stronę biblioteki.
W samej bibliotece było naprawdę mało ludzi. Odetchnęła. Przechodziła między regałami, szukając czegoś ciekawego. Cokolwiek, co pomoże jej zapomnieć o tym, co się w tym momencie działo. O karteczce już dawno zapomniała, starając się wymyślić, co takiego może ją zainteresować.
Summer Clarke
Summer Clarke
Klasa VI


Urodziny : 07/03/2006
Wiek : 18
Skąd : Londyn
Krew : Czysta
Genetyka : Jasnowidz

Powrót do góry Go down

Regały i wypożyczalnia - Page 4 Empty Re: Regały i wypożyczalnia

Pisanie by Connor Campbell Sob 04 Mar 2023, 13:57

Campbell nie rozumiał dlaczego wszyscy ostatnio chodzili jacyś tacy markotni, przecież po zamku latały takie soczyste plotki o wydarzeniach mających miejsce na niedawnym zimowym balu, że jeszcze takich w historii szkoły nie było! Jako, że Ślizgon był dość ciekawską osobą, wysłuchiwał wszystkich rewelacji, zbierał w specjalnym miejscu w swojej głowie, a następnie przystępował do selekcjonowania. Oczywiście jak to z plotkami zazwyczaj bywało większość z nich nadawała się do utylizacji. Jednakże ta pozostała niewielka część z nich wymagała potwierdzeń i to najlepiej u źródeł.
Pierwszą osobą, z którą zamierzał porozmawiać była Summer. Z całej tej gromady ludzi, to z nią najlepiej się dogadywał, a nawet pokusiłby się o nazwanie jej swoją przyjaciółką, a to było całkiem spore wyróżnienie w kryteriach Campbella. Dlatego niewiele się zastanawiając skierował się do biblioteki, gdzie dziewczyna lubiła się zaszywać w sobotnie południa, głównie ze względu na to że w tym czasie panował tutaj spokój, cisza i rzadko kiedy spotykało się innego ucznia.
Dziarskim krokiem przemierzył kilka regałów i szybko wyłapał swoim bystrym wzrokiem burzę blond włosów. Podszedł do niej z szerokim uśmiechem, a kiedy Clarke nadal wpatrywała się tępo w grzbiety książek postanowił werbalnie oznajmić jej swoją obecność.
- Nie wiedziałem, że interesują Cię... - tu zawiesił na chwilę wypowiedź i przeczytał tytuł jednego z tomów. - Rozmówki Goblinio-Trytońskie? - Zakończył pytająco, bardzo skonsternowany. No co jak co, ale Summer nie wyglądała mu ani na Gobina ani na Trytona, a tym bardziej na pewno nie potrzebowała takiej wiedzy na żadne ze swoich zajęć. Przecież razem uczęszczali na te same!
- Ziemia do Summer! - Zamachał otwartą dłonią tuż przed jej twarzą.
Connor Campbell
Connor Campbell
Klasa VI


Urodziny : 26/06/2006
Wiek : 18
Skąd : Whitehorse, Kanada
Krew : Czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t708-skrytka-pocztowa-connor-

Powrót do góry Go down

Regały i wypożyczalnia - Page 4 Empty Re: Regały i wypożyczalnia

Pisanie by Summer Clarke Sob 04 Mar 2023, 14:23

Faktycznie, Clarke właśnie stała przed jakimiś dziwnymi książkami. Nawet przestała dokładnie rozczytywać wszystkie tytuły na książkach.
- Goblinio-Co?
Zamrugała zaskoczona oczami, widząc ni stąd ni zowąd dłoń chłopaka przed sobą. Szybko spojrzała na niego i jeszcze przez chwilą wyglądała, jakby nie kontaktowała.
- Connor!
W końcu zaczęła kontaktować i łączyć fakty. Jak zwykle zaszyła się w bibliotece - to tak bardzo nie pasowało do Ślizgonów - gdzie nie było zbyt dużej ilości osób i bynajmniej ciężej było trafić na kogoś, kto mógł cię o cokolwiek posądzić, albo zacząć jakąś gównoburzę.
- Już kontaktuję, wybacz. Ostatnio tak dużo się dzieje, że ciężko jest mi się porządnie skupić...
Przewróciła oczami i odwróciła się do niego, zostawiając książki w spokoju i skupiając całą swoją uwagę na Connorze. Wiedziała, że mogła mu powiedzieć wszystko. WSZYSTKO. Wiedział o niej bardzo dużo rzeczy, jeśli nie wszystko, co ktoś może wiedzieć, często myślała o nim - nawet mogła się połasić o stwierdzenie - jak o swoim starszym bracie. problem polegał na tym, że chyba była cały czas trochę zawstydzona. Zestresowana, bo zbliżał się czas comiesięsznych dolegliwości, ale nic nie czuła i ją to zaczęło naprawdę stresować. Do tego pogróżki, które otrzymywała nie poprawiały jej nastroju.
- Co słychać? Wieki Cię nie widziałam!
Summer Clarke
Summer Clarke
Klasa VI


Urodziny : 07/03/2006
Wiek : 18
Skąd : Londyn
Krew : Czysta
Genetyka : Jasnowidz

Powrót do góry Go down

Regały i wypożyczalnia - Page 4 Empty Re: Regały i wypożyczalnia

Pisanie by Connor Campbell Pon 06 Mar 2023, 18:30

Musiał odczekać kilkanaście sekund zanim życie wróciło do oczu Ślizgonki, a jej twarz nabrała normalnego wyrazu. Posłał jej szeroki uśmiech na powitanie, naprawdę ciesząc się że ją widzi. Poświąteczny nakład zajęć, ćwiczeń i prac domowych obojgu dał im się we znaki i naprawdę ciężko było im się spotkać poza lekcjami. Przecież w życiu trzeba było zachować jakiś balans, dlatego Campbell postanowił dać sobie dzisiaj dyspensę i nauka poszła w kąt.
- Nie dziwię Ci się. - Odparł z wyraźną sugestią w głosie. - Może mi opowiesz co tak Cię odcina od rzeczywistości? Trochę to do Ciebie niepodobne... - ściągnął brwi i wbił w nią świdrujące spojrzenie swoich tęczówek o zimnym, stalowym kolorze. Jak do innych podchodził bezpośrednio i bez ogródek zadawał pytania na nurtujące go tematy, tak z Summer obchodził się nieco delikatniej. Zdążył już ją poznać na tyle przez te sześć lat i bardzo dobrze wiedział, że zbytnia bezpośredniość potrafiła dziewczynę zawstydzić, powodując że się zamykała. Tak, nawet na niego. Dlatego postanowił dać jej do zrozumienia, że się przejmuje, jednocześnie formułując pytanie tak, aby miała wybór nad tematem zwierzeń. Oczywiście nie obraziłby się gdyby skłamała lub powiedziała, że nie ma ochoty o czymś rozmawiać, choć na pewno trochę by to go zakuło.
- Miałem małą przygodę z Testralami. - Posłał jej niewinne spojrzenie i uniósł w górę lewą dłoń owiniętą bandażem. - Ale o tym później! - Dodał i machnął lekceważąco prezentowaną właśnie dłonią i spojrzał na nią wyczekująco, nie mogąc się doczekać jej opowieści.
Connor Campbell
Connor Campbell
Klasa VI


Urodziny : 26/06/2006
Wiek : 18
Skąd : Whitehorse, Kanada
Krew : Czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t708-skrytka-pocztowa-connor-

Powrót do góry Go down

Regały i wypożyczalnia - Page 4 Empty Re: Regały i wypożyczalnia

Pisanie by Summer Clarke Pon 06 Mar 2023, 18:52

Summer uśmiechnęła się szczerze, gdy już całkowicie wróciła myślami na ziemię. Nie wiele myśląc, objęła go i przytuliła się. Connora traktowała jak starszego brata, który zawsze się nią zaopiekował, gdy tego potrzebowała, a ona zawsze starała się również pomagać, gdy tylko mogła. Trochę zwlekała z odpowiedzią na jego pytanie. Dłuższą chwilę stała w niego wtulona, dzięki czemu Campbell mógł już wiedzieć, że nie do końca jest wszystko w porządku. Zazwyczaj, gdy było u niej nieciekawie, albo działo się coś złego, zawsze wpierw się w niego wtulała na dzień dobry. Tak, jakby potrzebowała niemego wsparcia.
Zanim odpowiedziała mu na jego pytanie - zawsze miała sposób, że jak zwlekała z odpowiedzią, Connor zazwyczaj coś jeszcze powiedział, do czego mogła się odnieść. Odsunęła się, gdy zaczął mówić o testralach. Otworzyła szeroko oczy i skierowała spojrzenie na jego zabandażowaną dłoń. Wzięła głęboki wdech i zamrugała oczami.
- Co żeś zrobił?!! Jak to się stało?!
I w tym momencie zauważyła spojrzenie Connora. Westchnęła. Złapała go za zdrową dłoń i zaprowadził w odległy kąt regałów, by nikt ich nie słyszał. Puściła jego rękę i splotła własne dłonie przed sobą, opierając się o regał z książkami plecami.
- Wiesz... Eh, chyba wiesz, co się stało podczas balu. Ja i Cortez...
Connor wiedział, że Aleksander podobał się Summer od dłuższego czasu. Zwierzała mu się z tego i z innych rzeczy niejednokrotnie. Zacisnęła mocniej dłonie, wbijając sobie paznokcie w skórę i spojrzała w dół.
- Dostałam groźbę, ludzie się na mnie patrzą jakbym komuś zabiła psa, niektóre gówniary zaczynają płakać na mój widok... Ale nie to jest najgorsze...
Dziewczyna zgarbiła się nieco. Przełknęła głośno ślinę i wypuściła nerwowo powietrze. Zastanawiała się, jak to ładnie ująć w słowa, by Connor przypadkiem nie zemdlał z wrażenia.
Summer Clarke
Summer Clarke
Klasa VI


Urodziny : 07/03/2006
Wiek : 18
Skąd : Londyn
Krew : Czysta
Genetyka : Jasnowidz

Powrót do góry Go down

Regały i wypożyczalnia - Page 4 Empty Re: Regały i wypożyczalnia

Pisanie by Connor Campbell Pon 06 Mar 2023, 23:01

Oczywiście, zapomniał o tych jej misiowatych przytulasach, którymi raczyła go za każdym razem jak tylko widzieli się we dwójkę. Stęknął z udawanym zniechęceniem, aby tradycji stało się zadość i z teatralnym ociąganiem się finalnie oplótł ją swoimi długimi ramionami, po czym swój występ zakończył sprzedając jej całusa w czubek głowy. Robił tak specjalnie, żeby ją choć trochę rozbawić, doskonale wiedząc jaki sygnał właśnie wysyła w jego stronę.
Na chwilę odwróciła uwagę od swoich zmartwień, żeby zmartwić się nim jeszcze bardziej. Cała Clarke, zawsze dobro wszystkich innych szło przed jej własnym. Na to teraz nie miał zamiaru pozwolić, więc posłał jej ostrzegawcze spojrzenie, mające dać jej do zrozumienia, że ten temat mogą sobie omówić później. Nie musiał nic więcej do tego dodawać, Ślizgonka wiedziała że nie odpuści, dlatego odciągnęła go w najodleglejszy kąt biblioteki, do którego ledwo dochodziło jakiekolwiek światło - to zza okien, czy też od płomieni świec. Oparty o chłodną, kamienną ścianę zamienił się w słuch, ale opowieść Summer była urywana, lakoniczna. Niestety więcej dowiedział się z plotek.
- No nie będę ukrywał, doszły mnie słuchy. Ale znasz mnie, nigdy plotek nie biorę za pewnik, więc jeżeli chcesz mi o tym opowiedzieć, to proszę nie każ mi się domyślać. - Rozłożył ręce na boki w geście bezradności. W takich sytuacjach niedopowiedzenia i insynuacje nie powinny mieć miejsca. Musiał wiedzieć czy ma Corteza zabić, czy przyjąć jako swojego, czy może aż tak się nie wykazał, że Summer przeszła obsesja na jego punkcie? Opcji było nieskończenie wiele, jak miał się domyślić prawdy?!
- Czekaj, czekaj... Jakie groźby? - Nic już nie rozumiał, a o tym wątku nie było wzmianki w szkolnych kuluarach. - Proszę Cię, zacznij od samego początku. - Przeczucie mu podpowiadało, że może żałować tej prośby.
Connor Campbell
Connor Campbell
Klasa VI


Urodziny : 26/06/2006
Wiek : 18
Skąd : Whitehorse, Kanada
Krew : Czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t708-skrytka-pocztowa-connor-

Powrót do góry Go down

Regały i wypożyczalnia - Page 4 Empty Re: Regały i wypożyczalnia

Pisanie by Summer Clarke Pon 06 Mar 2023, 23:52

Connor wiedział, jak podnieść Summer na duchu, chociaż trochę. Słysząc jego udawanie stękanie, czekała wręcz jak ją obejmie. Zawsze tak robił. Uśmiechnęła się delikatnie.
Jeszcze będzie mu truła o opowieść, w jaki sposób się zranił i co znów nawywijał. Wiedziała, że Connor jest rozrabiaką, ale testrale? Nie wiedziała, że mógł jej widzieć, aczkolwiek podejrzewała, że była tutaj jakaś grubsza akcja. Campbell często coś odwalał, a to nie wyglądało na byle co. I byle zranienie. Obiecała sobie, że jeszcze do tego wróci.
Gdy stanęli z daleka od wszystkiego, nawet od światła, odetchnęła. Co prawda, nie wiedziała dokładnie, co miała mu powiedzieć. Chciał od początku?
- To będzie dłuższa historia...
Mruknęła tylko na sam początek, biorąc po tym głęboki wdech. Wolno wypuściła powietrze i przymknęła na moment powieki. Znała Connora na tyle, żeby wiedzieć, że nie lubi zawierzać plotkom, nie musiał jej o tym mówić. W tym akurat przypadku była mu wdzięczna i wolała mu wszystko powiedzieć. Podniosła na niego spojrzenie i uśmiechnęła się niepewnie.
- Aleks zaprosił mnie na bal. Spotkał mnie na kamiennym moście. Nie wiem, jak to się stało, ale... Zaiskrzyło między nami, opuściliśmy bal... Dalej wiesz, co się działo, tego chyba nie muszę Ci opowiadać.
Na jej policzkach pojawił się róż. Nie chciała się z niego tłumaczyć, nie zamierzała, nie musiała, nie chciała. A przede wszystkim, nie żałowała chwil spędzonych z Aleksem. Rozluźniła ręce, unosząc jedną i wsunęła palce między włosy, szybkim i zwinnym ruchem przeczesując je. Wróciła spojrzeniem do Connora i uśmiechnęła się niepewnie.
- Jakiś czas później dostałam list. Już nie pamiętam dokładnie, co tam było powiedziane, ale coś, że jeśli się nie przestanę kręcić przy Cortezie to złamię nie tylko paznokieć na następnej lekcji latania...? Coś w ten deseń. W międzyczasie spotykałam się tylko ze smutnymi spojrzeniami, albo spojrzeniami spode łba.
Clarke wzruszyła ramionami. Teraz do jeszcze jednej rzeczy musiała się przyznać. Rozmowa z Leo nie należała do najłatwiejszych pod tym kątem, wręcz przeciwnie. Summer czuła, jak wszystko się w niej gotuje, wściekłość, załamanie, smutek, zawstydzenie i załamanie swoją osobą. Przewróciła oczami.
- Jakby tego było mało... Okres mi się spóźnia...
Powiedziała cicho, wsuwając obydwie dłonie we włosy i zaczesując je w tył. Przygryzła delikatnie wargę i przez parę chwil nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić. Położyła obydwie dłonie na torbie i kilka razy zapukała w nią palcami.
- Oh, chwila. Zanim tutaj przyszłam dostałam jeszcze jakiś liścik. Może to kolejna groźba.
Uśmiechnęła się niemrawo, otwierając torbę i wyjmując karteczkę, którą schowała zanim weszła do biblioteki. Rozwinęła ją i odchrząknęła. Zaczęła czytać na głos, z każdym słowem nieco zamierając.
- Widziałaś brzuszek Kruger na balu? Nie piła żadnych drinków! Słodkie Ślizgonki świergoczą o tym, że to Cortez będzie miał tytuł tatusia roku!...
Ściągnęła usta i zaciągnęła się od razu głęboko powietrzem. Niewiele myśląc zgniotła karteczkę w dłoni i upuściła na podłogę. Po chwili tę samą dłonią, ściśniętą w pięść, uderzyła dość mocno w ścianę.
- Czy to się może skończyć? Zaraz zwariuję, obiecuję Ci. Nie rozmawiałam z Aleksem od balu i dostaję takie wiadomości...
Potrząsnęła parę razy dłonią, przez chwilę czując uderzenie w ścianę. Gdy nie mogła sobie poradzić z negatywnymi emocjami czasem działała w taki sposób. Wypuściła wściekle powietrze z płuc.
Summer Clarke
Summer Clarke
Klasa VI


Urodziny : 07/03/2006
Wiek : 18
Skąd : Londyn
Krew : Czysta
Genetyka : Jasnowidz

Powrót do góry Go down

Regały i wypożyczalnia - Page 4 Empty Re: Regały i wypożyczalnia

Pisanie by Connor Campbell Wto 07 Mar 2023, 22:56

Zapowiedź długiej historii upewniła Campbella w tym, że będzie poważnie i daleko od śmiechu z przeżytych chwil. Westchnął głęboko i wygodniej oparł się o kamienną ścianę, zapierając się nogami tak, jakby zaraz miała runąć. W mroku wyszukał oczy Summer i złączył ich spojrzenia, co znaczyło że miała całą jego uwagę. Kanadyjczyk nie zawsze był idealnym słuchaczem, ale właśnie w taki sposób dawał znać, że jest totalnie skupiony na swoim rozmówcy.
Nie miał zamiaru jej przerywać, widząc jaką trudność sprawia jej powrót do tych wydarzeń, gdy nerwowo wplatała szczupłe palce pomiędzy pasma grubych włosów o maślanym kolorze. Mimo tego, że znajdowali się w mroku wdział każde skrzywienie, zaniepokojony uśmiech, a nawet to jak raz po raz ciemniały jej policzki, co uznawał za oblanie się rumieńcem. Spodziewał się bomby, ponieważ Summer była poukładaną i spokojną dziewczyną, która nigdy nie latała za chłopcami z wywalonym jęzorem, raczej nie randkowała, nie flirtowała otwarcie i bezwstydnie. Była przykładną uczennicą, udzielającą się na rzecz szkoły, pomocną koleżanką o dość wstydliwym usposobieniu. Jednakże aż takich rewelacji nie mógłby sobie wyśnić w żadnym ze swoich nad wyraz realistycznych snów.
Z każdym jej słowem, jego ładnie wyciosana szczęka opadała coraz niżej, ale wzmianka o okresie spowodowała, że przyłożył dłoń do twarzy zasłaniając usta i zaczął palcami miętosić się po delikatnie zarośniętych policzkach. Nie, nie oceniał jej, przecież sam nie był święty i bardzo dobrze rozumiał mechanizmy pociągu seksualnego, zwłaszcza podbite alkoholem. On się jedynie zmartwił. Nic gorszego nie mogło się zdarzyć w życiu nastolatka jak nieplanowana ciąża. Pochylił się nieznacznie do przodu i oparł obie dłonie na udach, tuż nad kolanami, z całych sił próbując utrzymać tą ścianę, która jednak właśnie się waliła w jego wyobraźni. W jego mózg zaczęły się wciskać wspomnienia z wcale nie tak odległej przeszłości. Już kiedyś przechodził przez taką sytuację, z tym że wysłuchiwał swojej byłej i to nie było jego dziecko. I oczywiście jego honor nie pozwolił mu na pozostawienie jej samej sobie, a sprawca całego zdarzenia dostał od Connora porządne wciery. I dokładnie to samo już zaczął planować dla Corteza.
Liścik odczytany na głos przez Angielkę wywołał w nim dokładnie tą samą reakcję co w niej. I w idealnie tej samej chwili co ona uderzył pięścią w stos zapomnianych książek, które zamiast porozwalać się na ziemi, rozsypały się w strzępy. Może to i dobrze, bo gdyby w pierwszym odruchu miał na swojej drodze ścianę, wylądowałby w skrzydle szpitalnym z drugą pogruchotaną dłonią. Campbell kaleka, bez różdżki biega. Z jakiegoś niewyjaśnionego powodu w jego głowie rozbrzmiał głos Irytka...
- Dziewczynooo - mruknął z lekką irytacją, przeciągając ostatnią literę i mając ochotę złapać ją za ramiona i mocno potrząsnąć. Kochał ją jak siostrę, ale ta jej naiwność zawsze wzbudzała w nim frustrację. Nieważne było ile jej tłukł do tej ślicznej blond główki, żeby uważała na takich chłopaków, jakim sam notabene był, ona i tak dalej zaciekle trzymała się swojego bujania w obłokach i romantyzmu. I za każdym razem się dziwił jak była w stanie dożyć tego wieku bez traum wydrapanych w jej mózgu. Jeśli to dla Clarke nie będzie życiową nauczką, to on własnoręcznie wyłupie sobie oczy i zacznie żyć w celibacie.
- Ile Ci się spóźnia? - Zapytał już spokojnym tonem, naprowadzając się na tory logicznego rozpracowania tej sytuacji. - Być może nie jest tak źle jak myślisz. To chyba normalne, że może coś się opóźnić, zważając na stres przez jaki ostatnio przechodziłaś. Przykro mi, że rozwinęło się to w taki beznadziejny sposób. - Dodał na koniec wypowiedzi zmieniając ton na miękki i łagodny. Mówił szczerze, ale nie miał zamiaru zapewniać jej że wszystko będzie dobrze i jakoś się to ułoży. Connor nie pozostawiał spraw do rozwiązania przez los i przypadek, on był człowiekiem czynu i nie byłby sobą, gdyby nie zaczął szukać rozwiązania. - Masz zajebiste szczęście, że przyjaźnisz się z mistrzem eliksirów, który nigdy z żadnej dziewczyny nie pozostawił z takimi obawami. - Dodał wyszczerzając się do niej dumnie i wypinając pierś. Tak się składało, że znał bardzo skuteczny i prosty wywar, który zapewniał spokój ducha, gdy wypiło się go w odpowiednim czasie. Szybko przekalkulował czas, który minął od balu i stwierdził, że jest jeszcze szansa. - Jeszcze dzisiaj zacznę go przygotowywać. Co prawda będziesz musiała poczekać kilka dni, ale na pewno zdążymy. - Odparł pocieszającym tonem i pogładził ją po ramieniu.
- A jeżeli chodzi o te wszystkie spojrzenia, głupie zaczepki, pamiętaj że te dziewczyny Ci zazdroszczą. To Ty powinnaś się z nich śmiać i chodzić po szkole z podniesioną głową. - Jego ciepła dłoń powędrowała do jej podbródka i delikatnie pociągnęła go ku górze. - Uwierz mi, byłem tam gdzie Ty nie raz i nie wygrasz z nimi chowając się po kątach i uciekając wzrokiem. To hieny, karmią się twoją słabością. Zaakceptuj to co się stało i nie daj się stłamsić. To twoje życie, a tylko o odważnych ludziach się mówi. - Zakończył swój wywód mrugnięciem w jej stronę. Liczył, że jego doświadczenie i logika przemówią do dziewczyny. Być może nie było to takie pocieszenie jakiego oczekiwała lub potrzebowała, ale znała go, wiedziała w jakich schematach się porusza w takich sytuacjach. W końcu był tylko facetem, nie mógł jej dać tego, co dałaby przyjaciółka i nawet nie próbował.
- A na Corteza czeka porządny wpierdol, ciekawe kogo wtedy zaciąży jak wyrwę mu te jego małe fioletowe jaja i wsadzę mu do gardła... - Mówiąc to przez zaciśnięte szczęki, wciskał pięść jednej dłoni w drugą otwartą.
Connor Campbell
Connor Campbell
Klasa VI


Urodziny : 26/06/2006
Wiek : 18
Skąd : Whitehorse, Kanada
Krew : Czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t708-skrytka-pocztowa-connor-

Powrót do góry Go down

Regały i wypożyczalnia - Page 4 Empty Re: Regały i wypożyczalnia

Pisanie by Summer Clarke Wto 07 Mar 2023, 23:52

Clarke przypatrywała się Connorowi, tak, jakby miał jej tutaj zaraz zemdleć. To, co mu powiedziała mogło być bombą - znaczy, inaczej. To była bomba, która przedstawiona w jednym momencie mogła naprawdę namieszać komuś w głowie. Miała wrażenie, że - ponieważ dotyczyło to jej bezpośrednio - będąc stroną zainteresowaną w tej całej sytuacji nie czuła się aż tak zbombardowana. Przynajmniej w tym momencie. Ale gdy wszystko powiedziała w jednym momencie... To sama odczuła się przygnieciona tyloma informacjami.
Wzdrygnęła się, gdy książki się rozsypały. Syknęła cicho w stronę chłopaka, bo narobił niezłego rumoru. I bałaganu. Czy półka, na której przed momentem stał stos książek była pęknięta? Summer skrzywiła się. Szybko wyciągnęła z torby różdżkę i skierowała nią na półkę.
- Reparo.
Po kilku sekundach wszystko wróciło do normy, regał wyglądał jak gdyby nic się nie stało, do tego książki wróciły na swoje miejsce. Schowała z powrotem różdżkę.
- Jakoś... Nie całe dwa tygodnie...? Staram się sobie nic nie wkręcać, ale wiesz, jak to jest...
Wzruszyła ramionami. Starała się przywdziać dobrą minę do złej gry. Starała się zachowywać, jakby ją to nie ruszało. Co w sumie było ciężkie. Słysząc słowa chłopaka uśmiechnęła się delikatnie.
- Dzięki Connor. Wiesz, że to dużo dla mnie znaczy.
Wiedziała, że mogła na niego liczyć w najgorszych możliwych sytuacjach. Nie sądziła tylko, że wpadnie w taką. Zawsze uważała się za spokojną, ułożoną dziewczynę. Może właśnie dlatego stało się to, co się stało? Może właśnie była za spokojna. Westchnęła.
Na następne słowa Connora uśmiechnęła się nieco pewniej. Z delikatnym rumieńcem na twarzy uniosła głowę pod wpływem jego dotyku i wysłuchała wszystkiego, co miał do powiedzenia. Tak, miał rację. Powinna zupełnie inaczej się zachowywać, a nie chować głowę w piasek. Ale, łatwo było powiedzieć, gorzej zrobić. Nigdy nie chciała być zwolenniczką plotek, bawienia się czyimś kosztem, żartowania z kogokolwiek. A w tym momencie sama padła tego wszystkiego ofiarą. Już miała coś powiedzieć, ale Campbell właśnie zacząć mówić groźby w stronę Aleksa. Szybko podniosła ręce i chwyciła dłońmi jego.
- Zrobisz sobie krzywdę, więc przestań. I nie, nie zrobisz nic Cortezowi. Obiecaj mi to. Wpierw... Wpierw muszę ja się z nim spotkać i porozmawiać. Nie wiem, co się u niego dzieje, a póki co jest na językach wszystkich, a co najmniej Ślizgonów. Chyba trochę mi go szkoda...?
Nie musiała mówić, że sama nie czuła się z tym wszystkim najlepiej, ale nie wiedziała, co się dzieje u Aleksandra. Nie chciała wierzyć, że nie przejmował się niczym w związku z zaistniałą sytuacją. Może i złudne nadzieje, ale musiała się wpierw tego dowiedzieć. A jeśli Connor najpierw spotka się z Cortezem... Za dużo się od niego nie dowie.
Summer Clarke
Summer Clarke
Klasa VI


Urodziny : 07/03/2006
Wiek : 18
Skąd : Londyn
Krew : Czysta
Genetyka : Jasnowidz

Powrót do góry Go down

Regały i wypożyczalnia - Page 4 Empty Re: Regały i wypożyczalnia

Pisanie by Connor Campbell Pon 13 Mar 2023, 21:33

Uprzątnięcie bałaganu jaki Campbell narobił było słodkie ze strony Summer. Zawsze zachowywała się grzecznie, starając się myśleć o innych. On natomiast czasem pozostawiał po sobie sobie istne pobojowisko, prąc przed siebie i nie oglądając się w tył. I wiedział, że tak samo zrobi w tej sytuacji, jeśli Ślizgonka nie będzie w stanie sama jakoś poukładać tej sprawy. Nie chciał wchodzić z buciorami w jej życie, ale wiedział że gdy tylko rzuci mu krótkie, błagalne spojrzenie, nic nie będzie w stanie go powstrzymać przed urządzeniem Cortezowi poważnego uszczerbku na zdrowiu. Nie wiedział jeszcze jak mogłoby się to stać, ale tym się będzie przejmował później.
- Jesteś pewna kalkulacji? - Zapytał mrużąc oczy. Nie to, że nie wierzył w jej inteligencję ani umiejętności matematyczne, jedynie musiał się upewnić, że prób liczenia było więcej niż jedna z takim samym wynikiem za każdym razem. Łatwo było wpaść w sidła błędu, kiedy myślami rządziły problemy.
Dotyk dłoni Clarke trochę ochłodził jego temperament i pomógł się uspokoić. Miała rację, to nie był czas na tracenie głowy dla zemsty, jeśli jeszcze sytuacja nie jest do końca wyjaśniona. Spojrzał na nią łagodnie, nie wierząc jak można być tak ujmującą osobą, która w chwili swojego być może największego życiowego problemu jest w stanie myśleć o uczuciach drugiej strony i jej współczuć. Choć nie brakowało mu empatii i wrażliwości, tego akurat nie potrafił i na pewno nigdy nie będzie w stanie posiąść takiej umiejętności.
- Nic nie zrobię bez twojej wyraźnej prośby, bądź przyzwolenia. To twoje życie i nieważne jaki był miał świetny pomysł na rozwiązanie tego i jak bardzo bym chciał Cię w tym wyręczyć, nie mogę tego zrobić. To twoja lekcja, Sum. - Odpowiedział spokojnym i cichym tonem, jednakże ostatnie na ostatnie zdanie postawił wyraźny nacisk. Campbell wiedział, że plotki prędzej czy później rozejdą się po kościach. Zaraz będzie nowa sensacja, którą zainteresują się masy. Kwestia domniemanego dziecka również niebawem zostanie rozwiązana. Jedyne to czego nie był pewien to relacja dwójki nieudolnych kochanków, albo zaczną na siebie pluć jadem, albo sypać cukrem. Nie wiadomo co gorsze...
- A teraz idziemy trenować mierzenie się z zawistnymi spojrzeniami, już mnie mdli od tego zapachu... - Otworzył buzię, wysunął język i przyłożył do niego dwa palce, z rozbawieniem demonstrując jak bardzo mu niedobrze. Złapał ją za rękę, wyprowadził z biblioteki i skierowali się do Hogsmeade.

/zt x2
Connor Campbell
Connor Campbell
Klasa VI


Urodziny : 26/06/2006
Wiek : 18
Skąd : Whitehorse, Kanada
Krew : Czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t708-skrytka-pocztowa-connor-

Powrót do góry Go down

Regały i wypożyczalnia - Page 4 Empty Re: Regały i wypożyczalnia

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4

Powrót do góry


 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach