Ruiny starej wieży
3 posters
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: POZOSTAŁE MIEJSCA :: Szkocja :: Greenock
Strona 1 z 1
Ruiny starej wieży
Ruiny tej twierdzy pamiętają jeszcze czasy początków dwudziestego wieku. Wiele istnień zostało straconych w tych czterech ścianach, wiele krwi polało się po zielonym placu. Może dlatego nocą dochodzą stąd dziwne jęki?
Mistrz Gry
Re: Ruiny starej wieży
Moja matka znalazła nam żony.
Oto właśnie był powód dla którego James nienawidził z całego serca swej zidiociałej ciotki. Obaj chłopcy już od dawna planowali 'wycieczkę', która pozwoli im całkowicie zminimalizować okres wspólnego spędzania wakacji wraz z rodziną. Więc Scott tylko kiwnął głową i zniknął.
Jednak nie teleportowali się w nieznane! Najpierw trzeba było zahaczyć o pokój Jamesa. Wszak musiał wziąć chociaż bokserki na zmianę, no nie? Rzecz jasna Krukon na owych bokserkach nie poprzestał. Wszelakie podejrzane notesy, kilka książek, parę zakupionych mikstur, oraz worek galeonów, który trzymał na specjalną okazję (zarobił jeszcze w Durmstrangu!). Złoto się przyda. Obaj chłopcy nie potrafią gotować, więc odwiedziny miast i kupowanie zapasów będzie potrzebne.
Związawszy włosy i narzuciwszy długi płaszcz z kapturem, Scott był gotowy. Teleportował się na wzgórze, gdzie czekać miał na niego kuzyn.
Był już późny wieczór, gdy Książę i... James(cholera, jak to fatalnie)pojawili się w gęstym szkockim lesie. Stara wieża była klawym punktem orientacyjnym, więc młodzieńcy postanowili rozbić przy niej 'obóz'. Było dobrze po północy, kiedy chłopcy uporali się z zaklęciami zabezpieczającymi obszar, ogniskiem i namiotem.
- W końcu - mruknął Krukon podnosząc głowę ku pięknemu niebu. Ciemność okolicy pozwalała im widzieć drogę mleczną z której taka jedna mała gryfonka wyczytała by przyszłość -Oderwaliśmy się od tego szaleństwa nazywanego 'domem'.
Wzrok Jamesa spoczął na lewitujących kiełbasach, które mieli na dzisiejsza kolacje. Jedzenie z ogniska smakowało najlepiej z dużą ilością chleba i keczupu!
- Masz jakiś miejsca, które chciałbyś odwiedzić ?
Oto właśnie był powód dla którego James nienawidził z całego serca swej zidiociałej ciotki. Obaj chłopcy już od dawna planowali 'wycieczkę', która pozwoli im całkowicie zminimalizować okres wspólnego spędzania wakacji wraz z rodziną. Więc Scott tylko kiwnął głową i zniknął.
Jednak nie teleportowali się w nieznane! Najpierw trzeba było zahaczyć o pokój Jamesa. Wszak musiał wziąć chociaż bokserki na zmianę, no nie? Rzecz jasna Krukon na owych bokserkach nie poprzestał. Wszelakie podejrzane notesy, kilka książek, parę zakupionych mikstur, oraz worek galeonów, który trzymał na specjalną okazję (zarobił jeszcze w Durmstrangu!). Złoto się przyda. Obaj chłopcy nie potrafią gotować, więc odwiedziny miast i kupowanie zapasów będzie potrzebne.
Związawszy włosy i narzuciwszy długi płaszcz z kapturem, Scott był gotowy. Teleportował się na wzgórze, gdzie czekać miał na niego kuzyn.
Był już późny wieczór, gdy Książę i... James(cholera, jak to fatalnie)pojawili się w gęstym szkockim lesie. Stara wieża była klawym punktem orientacyjnym, więc młodzieńcy postanowili rozbić przy niej 'obóz'. Było dobrze po północy, kiedy chłopcy uporali się z zaklęciami zabezpieczającymi obszar, ogniskiem i namiotem.
- W końcu - mruknął Krukon podnosząc głowę ku pięknemu niebu. Ciemność okolicy pozwalała im widzieć drogę mleczną z której taka jedna mała gryfonka wyczytała by przyszłość -Oderwaliśmy się od tego szaleństwa nazywanego 'domem'.
Wzrok Jamesa spoczął na lewitujących kiełbasach, które mieli na dzisiejsza kolacje. Jedzenie z ogniska smakowało najlepiej z dużą ilością chleba i keczupu!
- Masz jakiś miejsca, które chciałbyś odwiedzić ?
Re: Ruiny starej wieży
Prince czekał na kuzyna na wzgórzu zniecierpliwiony. Każda minuta przybliżała ich do tego, że ktoś zorientuje się co się dzieje. Kto wie, może matka wpadnie do jego pokoju albo dziadek Jamesa wyniucha ich śmieszny plan, czy dziewczyna Jamesa zacznie beczeć na cały zamek i podniesie alarm. Jeden zły ruch i wracają do zamku.
Kiedy Krukon teleportował się w umówione miejsce, Prince odetchnął z ulgą.
- Po co Ci ten idiotyczny płaszcz? - Zapytał, wskazując na połać ubrania lekko łopoczącą na wietrze.
Sam miał na sobie kurtkę, która chroniła go od wiatru. To oczywiste, że długi płaszcz kupiony za niemałe pieniądze rzuci się w oczy. To różniło Prince'a od Jamesa": ten drugi przesiąknął całkowicie dworskim życiem w ciągu kilka lat, albo może Księciowi się zdawało. Gdyby Gryfon dowiedział się, że James zabrał ze sobą książki i notesy, wpadłby w furię. On sam postanowił zredukować swój bagaż do minimum, a każdy wiedział, że nikt tak jak on nie uwielbiał czytać książek.
Teleportowali się w końcu.
- Jeśli stary wysłał za nami skrzaty, mamy przewalone - stwierdził.
Rozrzucił swoje bagaże dookoła i rozłożył na ziemi płachtę namiotu. Stuknął w nią różdżką i przed chłopcami wyrósł z pozoru niewielki, płócienny namiot. W środku był to jednak jeden pokój z łóżkiem piętrowym i małą kuchnią.
- Śpisz na górze - rzucił krótko, zerkając na niepewne, drewniane nogi łóżka.
- Nic szczególnego. Może chciałbym wstąpić na jedną noc nad ocean, to wszystko - odparł. - A Ty? Chcesz gdzieś pojechać? Gdzie my w ogóle jesteśmy?
Opadł ciężko na niestabilny, stary fotel, który stał przy niskim stoliku w jedynym pokoju, który stał w namiocie. Ciasne ale własne jak to mówią. Wystarczy im na kilka nocy. Nie był przyzwyczajony do niewygody, ale sytuacja była ekstremalnie niebezpieczna. Pozostanie w zamku mogło oznaczać dla niego... ożenek. Fuj.
- Podsłuchałem swoją matkę jak rozmawia z jakąś babą. Znaleźli mi żonę. Wiesz, taka bogata, kędzierzawa brzydula, która przychodziła do nas z babką - rzucił. Na samo wspomnienie o niej, wzdrygnął się.
- A jej kuzynka jest następna w kolejce, jeśli wiesz o czym mówię.
Kiedy Krukon teleportował się w umówione miejsce, Prince odetchnął z ulgą.
- Po co Ci ten idiotyczny płaszcz? - Zapytał, wskazując na połać ubrania lekko łopoczącą na wietrze.
Sam miał na sobie kurtkę, która chroniła go od wiatru. To oczywiste, że długi płaszcz kupiony za niemałe pieniądze rzuci się w oczy. To różniło Prince'a od Jamesa": ten drugi przesiąknął całkowicie dworskim życiem w ciągu kilka lat, albo może Księciowi się zdawało. Gdyby Gryfon dowiedział się, że James zabrał ze sobą książki i notesy, wpadłby w furię. On sam postanowił zredukować swój bagaż do minimum, a każdy wiedział, że nikt tak jak on nie uwielbiał czytać książek.
Teleportowali się w końcu.
- Jeśli stary wysłał za nami skrzaty, mamy przewalone - stwierdził.
Rozrzucił swoje bagaże dookoła i rozłożył na ziemi płachtę namiotu. Stuknął w nią różdżką i przed chłopcami wyrósł z pozoru niewielki, płócienny namiot. W środku był to jednak jeden pokój z łóżkiem piętrowym i małą kuchnią.
- Śpisz na górze - rzucił krótko, zerkając na niepewne, drewniane nogi łóżka.
- Nic szczególnego. Może chciałbym wstąpić na jedną noc nad ocean, to wszystko - odparł. - A Ty? Chcesz gdzieś pojechać? Gdzie my w ogóle jesteśmy?
Opadł ciężko na niestabilny, stary fotel, który stał przy niskim stoliku w jedynym pokoju, który stał w namiocie. Ciasne ale własne jak to mówią. Wystarczy im na kilka nocy. Nie był przyzwyczajony do niewygody, ale sytuacja była ekstremalnie niebezpieczna. Pozostanie w zamku mogło oznaczać dla niego... ożenek. Fuj.
- Podsłuchałem swoją matkę jak rozmawia z jakąś babą. Znaleźli mi żonę. Wiesz, taka bogata, kędzierzawa brzydula, która przychodziła do nas z babką - rzucił. Na samo wspomnienie o niej, wzdrygnął się.
- A jej kuzynka jest następna w kolejce, jeśli wiesz o czym mówię.
Re: Ruiny starej wieży
Przed teleportacją
Największym plusem było to, iż dziadek James'a nie pojawiał się za często w domu. Sytuacja o której trąbił prorok zmuszała go do stałego pobytu w stolicy Anglii, jednak obaj chłopcy o tym wiedzieć nie mogli, gdyż szmatławców nie czytali!
- Dwa powody. Przyda się na pustynne noce oraz zimne północnokanadyjskie wieczory. Do tego posiada dwadzieścia kieszeni w których mogę przetrzymywać niemal wszystko.
I niestety Prince się mylił. Płaszcz był zadbany, ale tani. Kupiony w Kopenhadze przez jego ojca. Scott zachował go, gdyż uznał, że może się przydać. Dziwne było, że kuzyn podejrzewał Scott'a o miłość do dworskiego życia, skoro oboje nienawidzili go z całego serca. Krukon miał tą 'przewagę' nad Gryfonem, iż za rok stanie się pełnoprawnym właścicielem zamku.
Co do książek - zaklęcie zmniejszająco- zwiększające rzucone na torbę chłopca pozwoliło mu przenosić masę rzeczy. I tu właśnie tkwiła różnica w tej dwójce. James był sprytniejszy i bardziej krnąbrny.
Po teleportacji
-Dlatego właśnie musimy używać tych wszystkich zaklęć. Nawet skrzaty się przez to nie przeciśnie. No... chyba, że zostałby wezwany.
Gdy Prince wskazał mu wyższe łóżko, Scott uśmiechną się lekko. Kuzyn dobrze go znał. Zabawne, że przed jego przyjazdem do zamku, chłopcy dość rzadko się widzieli, jednak pałali do siebie 'bratczyną miłością'.
- Myślę, że powinniśmy zwiedzić jakieś miejsce nasycone starożytną magią. Pod koniec roku miałem spotkanie z czymś takim w zakazanym lesie. Opowiadałem Ci? Psia krew, prawie mnie to coś zabiło. Piękna sprawa. - Krukon do normalnych nie należał - A jesteśmy w Szkocji... gdzieś. Byłem kiedyś w okolicach tego lasu. To dobre miejsce na start.
Młodzieniec - po tym jak zabrał gorące kiełbaski i machnięciem różdżki zgasił ognisko - wrócił do namiotu podając kuzynowi jego część kolacji.
- Zbyt dużo kędzierzawych brzyduli przychodziło do zamku... cóż, bardziej mnie interesuje fakt, dlaczego Twoja matka myśli, że ma nad nami jakąkolwiek władzę?
Największym plusem było to, iż dziadek James'a nie pojawiał się za często w domu. Sytuacja o której trąbił prorok zmuszała go do stałego pobytu w stolicy Anglii, jednak obaj chłopcy o tym wiedzieć nie mogli, gdyż szmatławców nie czytali!
- Dwa powody. Przyda się na pustynne noce oraz zimne północnokanadyjskie wieczory. Do tego posiada dwadzieścia kieszeni w których mogę przetrzymywać niemal wszystko.
I niestety Prince się mylił. Płaszcz był zadbany, ale tani. Kupiony w Kopenhadze przez jego ojca. Scott zachował go, gdyż uznał, że może się przydać. Dziwne było, że kuzyn podejrzewał Scott'a o miłość do dworskiego życia, skoro oboje nienawidzili go z całego serca. Krukon miał tą 'przewagę' nad Gryfonem, iż za rok stanie się pełnoprawnym właścicielem zamku.
Co do książek - zaklęcie zmniejszająco- zwiększające rzucone na torbę chłopca pozwoliło mu przenosić masę rzeczy. I tu właśnie tkwiła różnica w tej dwójce. James był sprytniejszy i bardziej krnąbrny.
Po teleportacji
-Dlatego właśnie musimy używać tych wszystkich zaklęć. Nawet skrzaty się przez to nie przeciśnie. No... chyba, że zostałby wezwany.
Gdy Prince wskazał mu wyższe łóżko, Scott uśmiechną się lekko. Kuzyn dobrze go znał. Zabawne, że przed jego przyjazdem do zamku, chłopcy dość rzadko się widzieli, jednak pałali do siebie 'bratczyną miłością'.
- Myślę, że powinniśmy zwiedzić jakieś miejsce nasycone starożytną magią. Pod koniec roku miałem spotkanie z czymś takim w zakazanym lesie. Opowiadałem Ci? Psia krew, prawie mnie to coś zabiło. Piękna sprawa. - Krukon do normalnych nie należał - A jesteśmy w Szkocji... gdzieś. Byłem kiedyś w okolicach tego lasu. To dobre miejsce na start.
Młodzieniec - po tym jak zabrał gorące kiełbaski i machnięciem różdżki zgasił ognisko - wrócił do namiotu podając kuzynowi jego część kolacji.
- Zbyt dużo kędzierzawych brzyduli przychodziło do zamku... cóż, bardziej mnie interesuje fakt, dlaczego Twoja matka myśli, że ma nad nami jakąkolwiek władzę?
Re: Ruiny starej wieży
Prince uważał, że James za bardzo ignoruje swojego dziadka. Gryfon nie raz przekonał się o potędze starca i wiedział, że dyrektor szkoły zna takie tajniki magii, że pewnie majtki spadłyby im obu z tyłków, gdyby Jeremy dał im chociaż niewielki pokaz. Wiedział, że jeśli stary będzie chciał ich znaleźć, to zostaną znalezieni. Nieważne czy to przez skrzaty, czy nie.
- Jestem za - odpowiedział krótko.
Starożytna magia, średniowieczna, barokowa? Był za każdą magią. O ile Prince nie przepadał za roślinkami babki Scotta ani warzeniem eliksirów, o tyle umiłował wszystkie czary, które były w stanie zawisnąć w powietrzu. Wiedział, że różdżka to tylko niewielkie narzędzie do uprawiania magii: jak pędzel niezbędny w malarstwie. Ale żeby czynić większe obrazy, pędzel nie wystarczy. To w głowie artysty jest zamknięty sposób na arcydzieło. Tak samo było z magią.
- Nie opowiadałeś. Umieram z ciekawości o każdy szczegół - rzucił.
Teraz mu się przypomniało. James był przez jakiś czas w szpitalu świętego Munga i nie uczęszczał na zajęcia. Dlaczego wcześniej go o to nie zapytał? Cóż, u kuzyna to kolejny "dzień jak co dzień".
- Znasz moją matkę, jest po prostu głupia. Nie lekceważ jej jednak, Priscilla Scott to diabeł, który podpisał pakt z każdą osobą na świecie. Na każdego ma jakiegoś haka - wzruszył ramionami.
Tak, jego matka miała coś na każdego. Była durnowata lekko, więc ludzie nie liczyli się z nią za bardzo, ale lubiła ich zaskoczyć. Wtedy jedli jej z ręki. Widocznie do czegoś miała talent - do zatruwania ludziom życia. Spojrzał na kiełbaski, które James wniósł do namiotu przed momentem. Złapał jedną do ręki i nie kłopocząc się widelcem ani nożem, ugryzł tłusty kawał mięsa.
- Taa.. A każda kolejna brzydsza od poprzedniej. Można by robić ranking - zaśmiał się. Spojrzał na niego porozumiewawczo. To takie wredne. - Najbrzydsza ta blada piegowata, co sądzisz?
- Jestem za - odpowiedział krótko.
Starożytna magia, średniowieczna, barokowa? Był za każdą magią. O ile Prince nie przepadał za roślinkami babki Scotta ani warzeniem eliksirów, o tyle umiłował wszystkie czary, które były w stanie zawisnąć w powietrzu. Wiedział, że różdżka to tylko niewielkie narzędzie do uprawiania magii: jak pędzel niezbędny w malarstwie. Ale żeby czynić większe obrazy, pędzel nie wystarczy. To w głowie artysty jest zamknięty sposób na arcydzieło. Tak samo było z magią.
- Nie opowiadałeś. Umieram z ciekawości o każdy szczegół - rzucił.
Teraz mu się przypomniało. James był przez jakiś czas w szpitalu świętego Munga i nie uczęszczał na zajęcia. Dlaczego wcześniej go o to nie zapytał? Cóż, u kuzyna to kolejny "dzień jak co dzień".
- Znasz moją matkę, jest po prostu głupia. Nie lekceważ jej jednak, Priscilla Scott to diabeł, który podpisał pakt z każdą osobą na świecie. Na każdego ma jakiegoś haka - wzruszył ramionami.
Tak, jego matka miała coś na każdego. Była durnowata lekko, więc ludzie nie liczyli się z nią za bardzo, ale lubiła ich zaskoczyć. Wtedy jedli jej z ręki. Widocznie do czegoś miała talent - do zatruwania ludziom życia. Spojrzał na kiełbaski, które James wniósł do namiotu przed momentem. Złapał jedną do ręki i nie kłopocząc się widelcem ani nożem, ugryzł tłusty kawał mięsa.
- Taa.. A każda kolejna brzydsza od poprzedniej. Można by robić ranking - zaśmiał się. Spojrzał na niego porozumiewawczo. To takie wredne. - Najbrzydsza ta blada piegowata, co sądzisz?
Re: Ruiny starej wieży
I tu Książę miał rację. Wielką wadą James'a było niedocenianie i ignorowanie. Zapewne którego dnia to ściągnie nieszczęście na czarnookiego chłopaka. Dlatego dobrze było mieć przy sobie swoją odpowiedzialniejszą i roztropniejszą wersję.
-Wszystko zaczęło się od... - w taki sposób Scott opowiedział Prince'owi całą ową historię. Starał się zachować wszystkie szczegóły, oraz oddać wygląd potwora tak dobrze, jak tylko potrafił. Nie podkolorowywał i nie kłamał. Był szczery ze swoimi odczuciami. W przypadku tajemniczej magii owe informacje często odgrywają znaczącą rolę. - ... i gdy tak czołgałem się do zamku, to dotarło do mnie, iż istota przybrała postać Nancy... chociaż takiej bardziej... niewydarzonej.
Gdy tylko skończył jeść kiełbasę, Krukon wlazł na łóżko i zerknął na swego rozmówce, który znajdował się idealnie naprzeciw niego.
-Znam. Aż za dobrze. Zachowuje się trochę jakbyśmy wciąż żyli 500 lat wstecz. Imię i dobro rodu na pierwszym miejscu. Może dlatego tak bardzo nie lubią się z Rosalie?
Ranking brzydkich dziewczyn? To brzmiało super!
-Może powinniśmy im zrobić taką galerię, jaka jest w komnacie chwały? Imię, nazwisko, numerek rankingowy, data i... krótki opis, który idealnie by podsumował wygląd owej niewiasty! Pewnie moja babka znalazła by się w pierwszej dziesiątce !
-Wszystko zaczęło się od... - w taki sposób Scott opowiedział Prince'owi całą ową historię. Starał się zachować wszystkie szczegóły, oraz oddać wygląd potwora tak dobrze, jak tylko potrafił. Nie podkolorowywał i nie kłamał. Był szczery ze swoimi odczuciami. W przypadku tajemniczej magii owe informacje często odgrywają znaczącą rolę. - ... i gdy tak czołgałem się do zamku, to dotarło do mnie, iż istota przybrała postać Nancy... chociaż takiej bardziej... niewydarzonej.
Gdy tylko skończył jeść kiełbasę, Krukon wlazł na łóżko i zerknął na swego rozmówce, który znajdował się idealnie naprzeciw niego.
-Znam. Aż za dobrze. Zachowuje się trochę jakbyśmy wciąż żyli 500 lat wstecz. Imię i dobro rodu na pierwszym miejscu. Może dlatego tak bardzo nie lubią się z Rosalie?
Ranking brzydkich dziewczyn? To brzmiało super!
-Może powinniśmy im zrobić taką galerię, jaka jest w komnacie chwały? Imię, nazwisko, numerek rankingowy, data i... krótki opis, który idealnie by podsumował wygląd owej niewiasty! Pewnie moja babka znalazła by się w pierwszej dziesiątce !
Re: Ruiny starej wieży
Prince słuchał opowieści Scotta z nieskrywanym zainteresowaniem. Przy ciekawszych fragmentach uderzał dłonią o rozdygotany stolik, przy którym siedział. Dwa razy wykrzyknął coś w stylu: kitujesz, to niemożliwe! Kiedy historia dobiegła końca, a Książe usłyszał ostatnie słowa kuzyna, podrapał się po brodzie, która jeszcze nie zdążyła zarosnąć twardym zarostem.
- Można być bardziej niewydarzonym niż ona? - Zaśmiał się.
Widząc, że kuzyn również się śmieje, Prince uspokoił się na moment. Znowu podrapał się po kościstym podbródku. Może to jednak było w jakimś stopniu nie fair.
- Wiem, że jej nie lubisz, ale nie bądź dla niej aż taki ostry. Kiedy robiłeś jej dzieciaka, nie wyglądała dla Ciebie jak potwór. No chyba, że się mylę? - Uniósł lekko brwi, patrząc jak James wdrapuje się na wyższe z łóżek. Niektórzy powiadają, że potwór nie potwór - ważne, że ma otwór (no, zdecydowana większość ich szkoły), ale nie uważał go za takiego.
- Nie lubią się z Rosalie? Co Ty opowiadasz!
Znowu się zaśmiał. Jego matka nienawidziła Rosalie. Dopóki kobieta nie pojawiła się na powrót w zamku, Priscilla liczyła na to, że Jeremy zmieni prawo do dziedziczenia i jakaś część dostanie się jej. No cóż, powrót Jamesa i jego matki nieco pokrzyżował plany jego rodzicielce, która powoli godziła się z sytuacją. Szukanie żony dla Krukona na pewno o tym świadczyło.
- Na początku Sophie Fitzpatrick i ta jej koleżanka, naczelna. Rude są najgorsze. - Wzdrygnął się. Dziewczyna, którą miał poślubić według swojej matki, była właśnie ruda. Może to sprawiło, że poddał obie dziewczyny takiej ocenie. - A Ty jak sądzisz? Które najbrzydsze?
- Można być bardziej niewydarzonym niż ona? - Zaśmiał się.
Widząc, że kuzyn również się śmieje, Prince uspokoił się na moment. Znowu podrapał się po kościstym podbródku. Może to jednak było w jakimś stopniu nie fair.
- Wiem, że jej nie lubisz, ale nie bądź dla niej aż taki ostry. Kiedy robiłeś jej dzieciaka, nie wyglądała dla Ciebie jak potwór. No chyba, że się mylę? - Uniósł lekko brwi, patrząc jak James wdrapuje się na wyższe z łóżek. Niektórzy powiadają, że potwór nie potwór - ważne, że ma otwór (no, zdecydowana większość ich szkoły), ale nie uważał go za takiego.
- Nie lubią się z Rosalie? Co Ty opowiadasz!
Znowu się zaśmiał. Jego matka nienawidziła Rosalie. Dopóki kobieta nie pojawiła się na powrót w zamku, Priscilla liczyła na to, że Jeremy zmieni prawo do dziedziczenia i jakaś część dostanie się jej. No cóż, powrót Jamesa i jego matki nieco pokrzyżował plany jego rodzicielce, która powoli godziła się z sytuacją. Szukanie żony dla Krukona na pewno o tym świadczyło.
- Na początku Sophie Fitzpatrick i ta jej koleżanka, naczelna. Rude są najgorsze. - Wzdrygnął się. Dziewczyna, którą miał poślubić według swojej matki, była właśnie ruda. Może to sprawiło, że poddał obie dziewczyny takiej ocenie. - A Ty jak sądzisz? Które najbrzydsze?
Re: Ruiny starej wieży
-Uwierz mi, że można! Najwyraźniej nie poznałeś jej siostry. Przy niej Nancy wydaje się ułożoną i spokojną dziewczynką. Wyobraź sobie, że ta idiotka stworzyła kampanię, która na celu ma zbieranie dawców krwi dla wampirów... jaki rodzaj gówna trzeba mieć w głowie, żeby wymyślać takie bzdury?
-Nie, nie wyglądała - burknął cicho. James przez długi czas nie chciał do siebie dopuścić faktu, że czuje coś do Nancy. Jednak teraz, kiedy mała Gryfonka mieszka z nim pod jednym dachem (nawet jeśli to tylko tymczasowe) prawda zdawała się przeciekać przez mur, który utworzył w swojej świadomości. Młodzieniec przyłapywał się na tym, że coraz częściej myśli o tej kobietce, oraz iż owe stworzonko pojawia się w jego snach. - To nie tak, że ja jej nienawidzę. Po prostu ciężko mi sobie poradzić z faktem, a jej zachowanie wszystko utrudnia. Myślę, że wciąż potrzebuję paru tygodni lub miesięcy.
Jedyna osoba przed James się nie zamknął był właśnie Prince. Pewnie w innym wypadku młody Scott eksplodowałby już dawno, dawno temu.
Taak, matka Prince to była jedna z tych osób, które zawsze umieszczało się w rodzinnych żartach. Rosalie natomiast była czarną owcą. Jednak Jeremy -mimo wszystkich gaf, które młoda Ros popełniła - wciąż kocha swoje dziecko i jest jego 'oczkiem w głowie'.
-Hannah? Cóż! Inaczej byś powiedział, gdybyś zobaczył ją nago! - na twarzy Jamesa pojawił się lekki uśmiech - mi się przypadkowo udało dokonać tego czynu. I, wierz lub nie, wcale nie była zła, gdy mnie na tym nakryła... Chociaż fakt, Sophie to wielkie straszydło. Ponoć pocałunek z rudym jest gorszy od pocałunku z dementorem!- w namiocie raz jeszcze wybuchł głośny śmiech - Jak dla mnie to najdziwniej wygląda Zoja, wiesz ta gryfonka, której jedynym talentem jest głupota. No i oczywiście Maja. nie dość, że brzmi jak troll, to jeszcze pachnie jak troll...
-Nie, nie wyglądała - burknął cicho. James przez długi czas nie chciał do siebie dopuścić faktu, że czuje coś do Nancy. Jednak teraz, kiedy mała Gryfonka mieszka z nim pod jednym dachem (nawet jeśli to tylko tymczasowe) prawda zdawała się przeciekać przez mur, który utworzył w swojej świadomości. Młodzieniec przyłapywał się na tym, że coraz częściej myśli o tej kobietce, oraz iż owe stworzonko pojawia się w jego snach. - To nie tak, że ja jej nienawidzę. Po prostu ciężko mi sobie poradzić z faktem, a jej zachowanie wszystko utrudnia. Myślę, że wciąż potrzebuję paru tygodni lub miesięcy.
Jedyna osoba przed James się nie zamknął był właśnie Prince. Pewnie w innym wypadku młody Scott eksplodowałby już dawno, dawno temu.
Taak, matka Prince to była jedna z tych osób, które zawsze umieszczało się w rodzinnych żartach. Rosalie natomiast była czarną owcą. Jednak Jeremy -mimo wszystkich gaf, które młoda Ros popełniła - wciąż kocha swoje dziecko i jest jego 'oczkiem w głowie'.
-Hannah? Cóż! Inaczej byś powiedział, gdybyś zobaczył ją nago! - na twarzy Jamesa pojawił się lekki uśmiech - mi się przypadkowo udało dokonać tego czynu. I, wierz lub nie, wcale nie była zła, gdy mnie na tym nakryła... Chociaż fakt, Sophie to wielkie straszydło. Ponoć pocałunek z rudym jest gorszy od pocałunku z dementorem!- w namiocie raz jeszcze wybuchł głośny śmiech - Jak dla mnie to najdziwniej wygląda Zoja, wiesz ta gryfonka, której jedynym talentem jest głupota. No i oczywiście Maja. nie dość, że brzmi jak troll, to jeszcze pachnie jak troll...
Re: Ruiny starej wieży
- Ma siostrę? Możesz nas poznać - mruknął, opierając głowę na oparciu fotela. W sumie nie wiedział dlaczego to zaproponował, ale chciał chyba okazać wsparcie w walce kuzyna z rodziną Baldwin.
Zmienił jednak zdanie kiedy usłyszał na jaki idiotyczny pomysł wpadła dziewczyna, o której mowa. Uniósł szybko głowę, patrząc na Krukona z niedowierzaniem. Kampania na rzecz wampirów? Zbiórka krwi i inne bzdety, które pozwolą na egzystencję kreaturom, które żywią się nimi, ludźmi? Tylko baba mogła na to wpaść. Pokręcił głową z dezaprobatą.
- Gówno wstrząśnięte niemieszane. Zmieniłem zdanie - prychnął.
Prince zaczął poważnie obawiać się, że nigdy nie znajdzie odpowiedniej dziewczyny dla siebie. Wszystkie były ekstremalnie głupie lub zarozumiałe i zapatrzone w siebie. Inne z kolei - zajęte.
- Potrzebujesz kilku tygodni albo miesięcy, to zrozumiałe. Dzieciak pewnie nie potrzebuje aż tak dużo żeby jego łeb wyskoczył z.. no wiesz - dodał. - Jakie zachowanie? Kompletnie jej nie znam.
Splótł dłonie za głową, podtrzymując nimi potylicę. Nie chciał gadać o miłosnych dyrdymałach, ale tutaj sprawa była poważniejsza. Jego kuzyn miał być ojcem, a to z kolei miało wywrócić życie całej rodziny do góry nogami. Myślał, że stosownym będzie, jeśli powie kilka słów. Nie za dużo, ale chociaż tyle co myśli.
O mały włos nie spadł z krzesła, kiedy usłyszał relację o nagiej dziewczyny.
- O nie, błagam. Powiedz mi, że to nie to co myślę. Ty i prefekt naczelna? James, ohyda - skrzywił się. Cóż. Pomimo tej wielkiej niechęci do rudych, Prince postanowił przyjrzeć się dokładnie tej dziewczynie, bo skoro James wyraził się o kimś pozytywnie, to coś musiało w tym być.
- Tak, wiem, z mojego domu. Brzydka jak noc listopadowa, to fakt - przytaknął. Nie miał bladego pojęcia kim jest Maja, dlatego przemilczał tę kwestię. - Nie ma jednak nic brzydszego od Ślizgonek. Jesteś paskudna, witamy w Slytherinie - zaśmiał się, sięgając po kolejną, tłustą kiełbaskę.
- Zostajemy tutaj czy ruszymy niedługo dalej? Może masz jakiś znajomych, których chcesz odwiedzić? U mnie raczej kiepsko jeśli chodzi o zawieranie przyjaźni.
Zmienił jednak zdanie kiedy usłyszał na jaki idiotyczny pomysł wpadła dziewczyna, o której mowa. Uniósł szybko głowę, patrząc na Krukona z niedowierzaniem. Kampania na rzecz wampirów? Zbiórka krwi i inne bzdety, które pozwolą na egzystencję kreaturom, które żywią się nimi, ludźmi? Tylko baba mogła na to wpaść. Pokręcił głową z dezaprobatą.
- Gówno wstrząśnięte niemieszane. Zmieniłem zdanie - prychnął.
Prince zaczął poważnie obawiać się, że nigdy nie znajdzie odpowiedniej dziewczyny dla siebie. Wszystkie były ekstremalnie głupie lub zarozumiałe i zapatrzone w siebie. Inne z kolei - zajęte.
- Potrzebujesz kilku tygodni albo miesięcy, to zrozumiałe. Dzieciak pewnie nie potrzebuje aż tak dużo żeby jego łeb wyskoczył z.. no wiesz - dodał. - Jakie zachowanie? Kompletnie jej nie znam.
Splótł dłonie za głową, podtrzymując nimi potylicę. Nie chciał gadać o miłosnych dyrdymałach, ale tutaj sprawa była poważniejsza. Jego kuzyn miał być ojcem, a to z kolei miało wywrócić życie całej rodziny do góry nogami. Myślał, że stosownym będzie, jeśli powie kilka słów. Nie za dużo, ale chociaż tyle co myśli.
O mały włos nie spadł z krzesła, kiedy usłyszał relację o nagiej dziewczyny.
- O nie, błagam. Powiedz mi, że to nie to co myślę. Ty i prefekt naczelna? James, ohyda - skrzywił się. Cóż. Pomimo tej wielkiej niechęci do rudych, Prince postanowił przyjrzeć się dokładnie tej dziewczynie, bo skoro James wyraził się o kimś pozytywnie, to coś musiało w tym być.
- Tak, wiem, z mojego domu. Brzydka jak noc listopadowa, to fakt - przytaknął. Nie miał bladego pojęcia kim jest Maja, dlatego przemilczał tę kwestię. - Nie ma jednak nic brzydszego od Ślizgonek. Jesteś paskudna, witamy w Slytherinie - zaśmiał się, sięgając po kolejną, tłustą kiełbaskę.
- Zostajemy tutaj czy ruszymy niedługo dalej? Może masz jakiś znajomych, których chcesz odwiedzić? U mnie raczej kiepsko jeśli chodzi o zawieranie przyjaźni.
Re: Ruiny starej wieży
-Dlatego właśnie staram się zapewnić jak najlepsze warunki, żeby i jej i dzieciakowi było dobrze.
Po raz kolejny tego wieczoru James zaczął wyjaśniać i opowiadać kuzynowi historię ze swojego życia. Tym razem tyczyły się Nancy i jej wszystkich dziwnych zachowań. Od śledzenia, po kuszenie itp itd. W trakcie opowieści Scott rozłożył się wygodnie na śmierdzącym wilgocią łóżku. Gdy tylko skoczył, obaj chłopcy zamilkli na chwilę. Cóż, temat był dość poważny. Szczególnie biorąc pod uwagę ich młody wiek.
O nie, błagam. Powiedz mi, że to nie to co myślę. Ty i prefekt naczelna? James, ohyda
Krukon zaśmiał się głośno. Lubił Hannę i otwarcie przyznawał, że go pociągała (szczególnie po obejrzeniu sobie jej atutów), jednak łączyła ich tylko jako-taka przyjaźń.
-Nie. To był przypadek. Nawet nie wiesz ile gołych uczennic hasa po błoniach w czasie pełni!
Nie ma jednak nic brzydszego od Ślizgonek. Jesteś paskudna, witamy w Slytherinie
-To fakt. Nie wiem czy zauważyłeś, ale w naszej szkole są same paszteciątka i pasztety. A te, które chcą być ładne, robią z siebie ladacznice. Cóż, to pewnie pasuje takim zerom jak Anthony Wilson.
Młodzieniec wyjął różdżkę i machną nią krótko. Mapa, która spoczywała na małym stoliku uniosła się wysoko i powiększyła znacznie. Chłopak machnął raz jeszcze, a na obrazie świata pojawiły się trzy kolorowe punkty.
-Mamy do wyboru: Egipt, Chiny, oraz Kanadę- zaczął - Egipt odpada w przedbiegach. Musi być tam teraz z miliard stopni. Chiny są dość daleko. Pamiętając, że teleportacja działa tylko na ograniczony dystans, ten kraj również odpada. Zostaje Kanada - James uniósł brwi do góry - Oczywiście odległość też jest wielka, dlatego zmusi nas to do czterech teleportacji. Wyspy Owcze, Islandia, Południe Grenlandii i wschód Kanady.
Po raz kolejny tego wieczoru James zaczął wyjaśniać i opowiadać kuzynowi historię ze swojego życia. Tym razem tyczyły się Nancy i jej wszystkich dziwnych zachowań. Od śledzenia, po kuszenie itp itd. W trakcie opowieści Scott rozłożył się wygodnie na śmierdzącym wilgocią łóżku. Gdy tylko skoczył, obaj chłopcy zamilkli na chwilę. Cóż, temat był dość poważny. Szczególnie biorąc pod uwagę ich młody wiek.
O nie, błagam. Powiedz mi, że to nie to co myślę. Ty i prefekt naczelna? James, ohyda
Krukon zaśmiał się głośno. Lubił Hannę i otwarcie przyznawał, że go pociągała (szczególnie po obejrzeniu sobie jej atutów), jednak łączyła ich tylko jako-taka przyjaźń.
-Nie. To był przypadek. Nawet nie wiesz ile gołych uczennic hasa po błoniach w czasie pełni!
Nie ma jednak nic brzydszego od Ślizgonek. Jesteś paskudna, witamy w Slytherinie
-To fakt. Nie wiem czy zauważyłeś, ale w naszej szkole są same paszteciątka i pasztety. A te, które chcą być ładne, robią z siebie ladacznice. Cóż, to pewnie pasuje takim zerom jak Anthony Wilson.
Młodzieniec wyjął różdżkę i machną nią krótko. Mapa, która spoczywała na małym stoliku uniosła się wysoko i powiększyła znacznie. Chłopak machnął raz jeszcze, a na obrazie świata pojawiły się trzy kolorowe punkty.
-Mamy do wyboru: Egipt, Chiny, oraz Kanadę- zaczął - Egipt odpada w przedbiegach. Musi być tam teraz z miliard stopni. Chiny są dość daleko. Pamiętając, że teleportacja działa tylko na ograniczony dystans, ten kraj również odpada. Zostaje Kanada - James uniósł brwi do góry - Oczywiście odległość też jest wielka, dlatego zmusi nas to do czterech teleportacji. Wyspy Owcze, Islandia, Południe Grenlandii i wschód Kanady.
Re: Ruiny starej wieży
- No i dobrze. Sam bym tak postąpił gdyby to o mnie chodziło - odparł.
Prince popierał kuzyna w jego działaniach w stu procentach. Uciekanie od takiej sprawy byłoby szczeniackie, nawet jak na siedemnastolatka. Prince to nie James, to oczywiste, ale Gryfon czuł się w obowiązku powiedzieć kuzynowi, że ten postępuje dobrze, bo czuł, że Krukon nadal ma wątpliwości. Wstał, poklepał go po ramieniu, po czym minął go i opadł ciężko na swoje łóżko. Urwał tym samym temat jego dziewczyny. Nie znał jej i nie w jego udziale leżała jej ocena. Skoro zainteresowała go początkowo, to coś musiała sobą reprezentować, bo James nienawidził przecież głupich dziewczyn.
- Anthony Wilson to osobny przypadek - rzucił, po czym ziewnął, nie zasłaniając ust dłonią.
Nie miał ochoty na rozprawę na temat szkolnych playboyów. Nienawidził ich równie mocno, co głupich dziewczyn.
- Kanada wydaje się w porządku - rzucił, znowu ziewając przeciągle. Były to jego ostatnie słowa, po których niedługo zapadł w sen. Spokojny, niezmącony snami o matce i przyszłej żonie.
Z samego rana chłopcy wstali, ogarnęli się na szybko, pozbierali swoje rzeczy, zwinęli namiot, ściągnęli zaklęcia i teleportowali się w miejsce wybrane przez Jamesa.
Prince popierał kuzyna w jego działaniach w stu procentach. Uciekanie od takiej sprawy byłoby szczeniackie, nawet jak na siedemnastolatka. Prince to nie James, to oczywiste, ale Gryfon czuł się w obowiązku powiedzieć kuzynowi, że ten postępuje dobrze, bo czuł, że Krukon nadal ma wątpliwości. Wstał, poklepał go po ramieniu, po czym minął go i opadł ciężko na swoje łóżko. Urwał tym samym temat jego dziewczyny. Nie znał jej i nie w jego udziale leżała jej ocena. Skoro zainteresowała go początkowo, to coś musiała sobą reprezentować, bo James nienawidził przecież głupich dziewczyn.
- Anthony Wilson to osobny przypadek - rzucił, po czym ziewnął, nie zasłaniając ust dłonią.
Nie miał ochoty na rozprawę na temat szkolnych playboyów. Nienawidził ich równie mocno, co głupich dziewczyn.
- Kanada wydaje się w porządku - rzucił, znowu ziewając przeciągle. Były to jego ostatnie słowa, po których niedługo zapadł w sen. Spokojny, niezmącony snami o matce i przyszłej żonie.
Z samego rana chłopcy wstali, ogarnęli się na szybko, pozbierali swoje rzeczy, zwinęli namiot, ściągnęli zaklęcia i teleportowali się w miejsce wybrane przez Jamesa.
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: POZOSTAŁE MIEJSCA :: Szkocja :: Greenock
Strona 1 z 1
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach