Sala szpitalna
+49
Stella Stark
Aleksy Vulkodlak
Suzanne Castellani
Richard Baizen
Abigail Wellington
Elsa de la Vega
Rhinna Hamilton
Monika Kruger
Brandon Tayth
Bohater Niezależny
Peter Raffles
Matthew Sneddon
Nevan Fraser
Aleksander Cortez
Elena Tyanikova
Ian Ames
Connor Campbell
Vanadesse Devereux
Zoja Yordanova
Prawie Bezgłowy Nick
Logan Campbell
Aaron Matluck
Genevieve White
Felicja Socha
Gabriel Griffiths
Malcolm McMillan
Szara Dama
William Greengrass
Dymitr Milligan
Samantha Davies
Benedict Walton
Blaise Harvin
Vin Xakly
Leanne Chatier
Aiko Miyazaki
Nicolas Socha
Maja Vulkodlak
Rika Shaft
Mistrz Gry
Hannah Wilson
Jeremy Scott
Vincent Cramer
Claudia Fitzpatrick
James Scott
Polly Baldwin
Penelope Gladstone
Charles Wilson
Nancy Baldwin
Brennus Lancaster
53 posters
Magic Land :: Hogwart :: PIĘTRA :: Piętro II :: Skrzydło szpitalne
Strona 6 z 15
Strona 6 z 15 • 1 ... 5, 6, 7 ... 10 ... 15
Sala szpitalna
First topic message reminder :
Przestronna, jasna sala z dwudziestoma łóżkami, w której przebywają chorzy i ranni uczniowie oraz pracownicy szkoły. Przy cięższych przypadkach wymagających interwencji uzdrowiciela, chorzy odsyłani są do szpitala świętego Munga. Pacjentami zajmuje się szkolna pielęgniarka.
Przestronna, jasna sala z dwudziestoma łóżkami, w której przebywają chorzy i ranni uczniowie oraz pracownicy szkoły. Przy cięższych przypadkach wymagających interwencji uzdrowiciela, chorzy odsyłani są do szpitala świętego Munga. Pacjentami zajmuje się szkolna pielęgniarka.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Sala szpitalna
- Obawiam się, że Pan Fitzpatrick prędzej zmieni profesję, niż pozwoli mi studiować u siebie na wydziale. Niezależnie od tego czyja to była wina. - młodzieniec wsunął różdżkę do torby i zapiął ją srebrną klamerką. Usiadł na krzesełku, które stało przy łóżku.
- Nie chodzi o Sophie. To bardzo miła i mądra dziewczyna. Nie mogę mieć do niej pretensji o to, że...
Krukon skubnął nerwowo krawędź swojej szaty i zaczął świdrować spojrzeniem szpitalną posadzkę. Nie przywykł do rozmawiania z kimkolwiek, a zwłaszcza na swój temat.
- Po prostu nie mogę jej za to winić. Podobnie jak Ciebie za to, że myślisz o mnie takie, a nie inne rzeczy. Rozumiesz? To nie zależy od Was, więc nie mogę mieć do Was żalu. Mam nadzieję, że Sophie jest szczęśliwa.
Na twarzy Irlandczyka pojawił się krzywy uśmiech.
- Czujesz się już lepiej? Może pójdę i poszukam pani Gladstone? - spytał, gdy Puchonka znów dotknęła bolącego miejsca. - Rodzice i dziadek nie wyobrażają sobie, bym studiował poza wyspami. Nie mówmy już o mnie.
- Nie chodzi o Sophie. To bardzo miła i mądra dziewczyna. Nie mogę mieć do niej pretensji o to, że...
Krukon skubnął nerwowo krawędź swojej szaty i zaczął świdrować spojrzeniem szpitalną posadzkę. Nie przywykł do rozmawiania z kimkolwiek, a zwłaszcza na swój temat.
- Po prostu nie mogę jej za to winić. Podobnie jak Ciebie za to, że myślisz o mnie takie, a nie inne rzeczy. Rozumiesz? To nie zależy od Was, więc nie mogę mieć do Was żalu. Mam nadzieję, że Sophie jest szczęśliwa.
Na twarzy Irlandczyka pojawił się krzywy uśmiech.
- Czujesz się już lepiej? Może pójdę i poszukam pani Gladstone? - spytał, gdy Puchonka znów dotknęła bolącego miejsca. - Rodzice i dziadek nie wyobrażają sobie, bym studiował poza wyspami. Nie mówmy już o mnie.
Re: Sala szpitalna
Samantha wylazła wreszcie z lasu i skierowała się do zamku. Oczywiście całą drogę, towarzyszyły jej głośne protestowanie, że nie powinna tego robić, że będą miały kłopoty, że ona jej pomoże, jednak Sam najzwyczajniej w świecie ją ignorowała. Nie miała zamiaru przyjmować pomocy od kogoś, kto się na tym w ogóle nie zna. Równie dobrze sama mogła udzielić sobie pomocy. Skutki byłyby takie same... Fakt, spanikowała, dlatego kiedy weszła do zamku, skierowała się od razu do skrzydła szpitalnego. Po drodze "pozbyła się" towarzystwa. Namówiła gryffonkę żeby poszła do swojego dormitorium, i grzecznie położyła się spać. Trochę czasu trwało żeby przekonać ją że lepiej żeby tylko ona miała problemy. No proszę, chyba zaczynała racjonalnie myśleć.
Wreszcie doszła na piętro II, gdzie mieściło się skrzydło szpitalne. Odchyliła cicho drzwi i równie cicho weszła do środka, rozglądając się za pielęgniarką.
Wreszcie doszła na piętro II, gdzie mieściło się skrzydło szpitalne. Odchyliła cicho drzwi i równie cicho weszła do środka, rozglądając się za pielęgniarką.
Re: Sala szpitalna
Gdy dotarłaś do skrzydła, nie czułaś już nogi aż po udo. Zła wiadomość była taka, że paraliż objął także stopę drugiej nogi.
W skrzydle dyżurował skrzat, pielęgniarka była nieobecna.
- Co się stało? - zapytało stworzenie, porzucając dotychczasowe czynności. - Poślę po pielęgniarkę.
Po wysłuchaniu twoich wyjaśnień, skrzat teleportował się.
W skrzydle dyżurował skrzat, pielęgniarka była nieobecna.
- Co się stało? - zapytało stworzenie, porzucając dotychczasowe czynności. - Poślę po pielęgniarkę.
Po wysłuchaniu twoich wyjaśnień, skrzat teleportował się.
Mistrz Gry
Re: Sala szpitalna
Podczas gdy ona rozglądała się za pielęgniarką, pod jej nogami zjawił się mały skrzat. Zerknęła na stworzenie trochę nieufnie, jednak stwierdziła że nie warto teraz wymyślać, bo nie ma na to czasu... zdrętwiała jej już cała noga, plus do tego druga stopa.
- Coś, coś mnie ugryzło, czy ukąsiło, nie wiem... nie czuje nogi - mruknęła w skrócie, a zaraz potem skrzat zniknął. Stwierdziła że nie ma się co rozgadywać, gdyż i tak będzie musiała wszystko powtórzyć pielęgniarce. Chociaż w tym przypadku zapewne pielęgniarka będzie musiała z niej wyciągać wszystkie informacje.
- Coś, coś mnie ugryzło, czy ukąsiło, nie wiem... nie czuje nogi - mruknęła w skrócie, a zaraz potem skrzat zniknął. Stwierdziła że nie ma się co rozgadywać, gdyż i tak będzie musiała wszystko powtórzyć pielęgniarce. Chociaż w tym przypadku zapewne pielęgniarka będzie musiała z niej wyciągać wszystkie informacje.
Re: Sala szpitalna
W oczekiwaniu na pielęgniarkę, twoja druga noga zdrętwiała aż do kolana.
Teraz czekamy na pielęgniarkę.
Teraz czekamy na pielęgniarkę.
Mistrz Gry
Re: Sala szpitalna
Penelope wpadła do skrzydła jak burza z rozwianym włosem, nadal będąc w ubraniach domowych. Zlustrowała pomieszczenie spojrzeniem swoich morskich tęczówek i na szybko stwierdziła, że nie ma do czynienia ani z Noemi, ani Mają, ani też żadną z Baldwinek, które były częstymi gośćmi w skrzydle szpitalnym.
- Dzień dobry - rzuciła na wejściu, przechodząc przez salę. Zatrzymała się dopiero przy wieszaku, na którym wisiał jej pielęgniarski fartuszek. - Opowiedz dokładnie co się stało i gdzie Cię boli. Byle szybko, czas to pieniądz - rzekła do Gryfonki, kiedy podeszła do szafy z medykamentami i otworzyła je zaklęciem.
- Dzień dobry - rzuciła na wejściu, przechodząc przez salę. Zatrzymała się dopiero przy wieszaku, na którym wisiał jej pielęgniarski fartuszek. - Opowiedz dokładnie co się stało i gdzie Cię boli. Byle szybko, czas to pieniądz - rzekła do Gryfonki, kiedy podeszła do szafy z medykamentami i otworzyła je zaklęciem.
Re: Sala szpitalna
Uniosła tylko brwi, kiedy do sali jak burza wkroczyła pielęgniarka. Ona nie przywitała się, od razu odpowiedziała na pytanie Penelope.
- Coś mnie ugryzło... chociaż tak właściwie to chyba ukąsiło, wydawało mi się że to wąż, ale nie jestem pewna, było ciemno - wyjaśniła niepewnie. Bała się powiedzieć za wiele, chociaż i tak zdawała sobie sprawę że prędzej czy później wszystko wyjdzie na jaw. Ale chyba lepiej żeby później. - Co mnie problem? Właśnie w tym problem że nic, a tak ściślej, to straciłam czucie w prawej nodze... chociaż tak właściwie, to zaczęła mi drętwieć i lewa. - Wyjaśniła chyba najdokładniej jak mogła. Niewiele więcej potrafiła określić.
- Coś mnie ugryzło... chociaż tak właściwie to chyba ukąsiło, wydawało mi się że to wąż, ale nie jestem pewna, było ciemno - wyjaśniła niepewnie. Bała się powiedzieć za wiele, chociaż i tak zdawała sobie sprawę że prędzej czy później wszystko wyjdzie na jaw. Ale chyba lepiej żeby później. - Co mnie problem? Właśnie w tym problem że nic, a tak ściślej, to straciłam czucie w prawej nodze... chociaż tak właściwie, to zaczęła mi drętwieć i lewa. - Wyjaśniła chyba najdokładniej jak mogła. Niewiele więcej potrafiła określić.
Re: Sala szpitalna
- Ugryzło?
Penelope była zdziwiona, ponieważ nie słyszała o żadnych wężach na terenie szkoły. No, może z wyjątkiem bazyliszka lata temu. To świadczyło o tym, że Gryfonka wypuściła się poza mury zamku, a może nawet dalej.
- Węże w Hogwarcie? Niesłychane - rzekła, jednak jej ton nie był kpiący. Szybko odszukała na półkach z eliksirami i lekami odpowiedni rząd i szybko znalazła odpowiednie fiolki. Wszystko było skrupulatnie podpisane i poukładane.
- To chyba odpowiednik mugolskiej surowicy. Jeśli nogi drętwieją to niedobrze, niedobrze. Proszę opuścić nieco spodnie.
Po tych słowach pielęgniarka wyciągnęła strzykawkę z końską igłą i podeszła do łóżka, na którym siedziała Gryfonka. Wbiła jej zastrzyk, żeby brzydko nie powiedzieć... w pupę. Jak małemu dziecku.
- Odczekajmy kilka minut. Jeśli zdrętwieje większy obszar, melduj.
Penelope była zdziwiona, ponieważ nie słyszała o żadnych wężach na terenie szkoły. No, może z wyjątkiem bazyliszka lata temu. To świadczyło o tym, że Gryfonka wypuściła się poza mury zamku, a może nawet dalej.
- Węże w Hogwarcie? Niesłychane - rzekła, jednak jej ton nie był kpiący. Szybko odszukała na półkach z eliksirami i lekami odpowiedni rząd i szybko znalazła odpowiednie fiolki. Wszystko było skrupulatnie podpisane i poukładane.
- To chyba odpowiednik mugolskiej surowicy. Jeśli nogi drętwieją to niedobrze, niedobrze. Proszę opuścić nieco spodnie.
Po tych słowach pielęgniarka wyciągnęła strzykawkę z końską igłą i podeszła do łóżka, na którym siedziała Gryfonka. Wbiła jej zastrzyk, żeby brzydko nie powiedzieć... w pupę. Jak małemu dziecku.
- Odczekajmy kilka minut. Jeśli zdrętwieje większy obszar, melduj.
Ostatnio zmieniony przez Penelope Gladstone dnia Pon 21 Paź 2013, 22:45, w całości zmieniany 1 raz
Re: Sala szpitalna
Do tego czasu Samantha zdrętwiała od pasa w dół. Kolejne minuty oczekiwania po podaniu lekarstwa nie przyniosły dalszego paraliżu.
Mistrz Gry
Re: Sala szpitalna
Zostawiła uwagę Penelope bez żadnego komentarza. No bo nie będzie robić z siebie idiotki przekonując pielęgniarki że wcale nie była w zakazanym lesie. Nie potwierdziła też, bo po co? Przecież panna Gladstone również nie była głupia. Bez słowa obserwowała krzątającą się po sali kobietę. Nie skomentowała również jej kolejnych słów, medyczne farmazony, z których zrozumiała jednie niedobrze, niedobrze. A tyle to się już zdążyła domyśleć.
Popatrzyła na pielęgniarkę nieco zdezorientowana, kiedy ta dała jej polecenie opuszczenia spodni. Chcąc, nie chcąc, musiała je wykonać. Dziewczyna zdążyła stracić czucie już w obu nogach, kiedy kobita podeszła do niej ze strzykawką. Siedziała i czekała... tylko tyle mogła. Nic się nie działo, więc chyba nie było najgorzej?
Popatrzyła na pielęgniarkę nieco zdezorientowana, kiedy ta dała jej polecenie opuszczenia spodni. Chcąc, nie chcąc, musiała je wykonać. Dziewczyna zdążyła stracić czucie już w obu nogach, kiedy kobita podeszła do niej ze strzykawką. Siedziała i czekała... tylko tyle mogła. Nic się nie działo, więc chyba nie było najgorzej?
Re: Sala szpitalna
Penelope wyrzuciła do brudownika zużytą strzykawkę, która za sprawą skrzatów zapewnie zniknie do jutra rana. Podwinęła rękawy, odgarnęła włosy za ramię i podeszła do dziewczyny. Uniosła jej nogi aby ta mogła położyć się na łóżku, a sama nie mogła tego zrobić, bo nie miała już czucia w obu kończynach.
- Dobrze, mów kiedy coś poczujesz - powiedziała, zaczynając uciskać palcami przeróżne miejsca na jej nogach. Zaczęła od stóp, przesuwając się ku łydce i kolanie. Dotykała, uciskała, nawet raz ją uszczypnęła.
- Czujesz coś?
- Dobrze, mów kiedy coś poczujesz - powiedziała, zaczynając uciskać palcami przeróżne miejsca na jej nogach. Zaczęła od stóp, przesuwając się ku łydce i kolanie. Dotykała, uciskała, nawet raz ją uszczypnęła.
- Czujesz coś?
Re: Sala szpitalna
Siedziała i czekała... i nadal nic. Pomału zaczynała cierpliwość, nigdy nie lubiła przez dłuższy czas siedzieć i nic nie robić. A teraz na nic innego nie pozwalały jej nogi, których w ogóle nie czuła. Chciała żeby było już po wszystkim. Raz, dwa, odzyskać czucie w nogach... o tak wiele prosiła?
Obserwowała cały ten czas pielęgniarkę w milczeniu. Skinęła tylko głową, na jej polecenie, tak żeby przynajmniej wiedziała że docierają do niej jej słowa. Patrzyła jak kobieta przesuwa rękami po jej nogach, jednak nic nie czuła. Kiedy już skończyła i zadała jej pytanie, pokręciła przecząco głową, w końcu też się odezwała, żeby przypadkiem Penelope nie pomyślała że odjęło jej mowę, czy coś w tym stylu.
- Nadal nic - mruknęła cicho, aczkolwiek było to słyszalne, zważając na fakt że oprócz niej, pielęgniarki i krzątającego się tu i ówdzie skrzata, w sali było pusto.
Widać było po dziewczynie że była niezadowolona z braku efektów, ale też w jej oczach można było też dojrzeć to przerażenie, które towarzyszyło jej od momentu kiedy spadła na nią ta sieć.
Obserwowała cały ten czas pielęgniarkę w milczeniu. Skinęła tylko głową, na jej polecenie, tak żeby przynajmniej wiedziała że docierają do niej jej słowa. Patrzyła jak kobieta przesuwa rękami po jej nogach, jednak nic nie czuła. Kiedy już skończyła i zadała jej pytanie, pokręciła przecząco głową, w końcu też się odezwała, żeby przypadkiem Penelope nie pomyślała że odjęło jej mowę, czy coś w tym stylu.
- Nadal nic - mruknęła cicho, aczkolwiek było to słyszalne, zważając na fakt że oprócz niej, pielęgniarki i krzątającego się tu i ówdzie skrzata, w sali było pusto.
Widać było po dziewczynie że była niezadowolona z braku efektów, ale też w jej oczach można było też dojrzeć to przerażenie, które towarzyszyło jej od momentu kiedy spadła na nią ta sieć.
Re: Sala szpitalna
Penelope naprawdę w głębi ducha modliła się, aby lekarstwo zadziałało, a dziewczyna odzyskała czucie w nogach. Była jednak tylko szkolną pielęgniarką, która miała opatrywać zadrapania, leczyć bolące brzuchy i składać połamane nogi zawodników quidditcha. Kiedy w grę wchodziła magia zakazanego lasu, Gladstone naprawdę miała związane ręce, bo wykraczało to stanowczo poza jej kompetencje.
- Nadal nic? - Westchnęła ze zrezygnowaniem, zabierając dłonie, które dotychczas uciskały nogę dziewczęcia. Czas uciekał.
- Nie mamy czasu, muszę odesłać Cię do świętego Munga, tam się tobą zajmą - rzekła, rozkładając bezradnie ręce. Spojrzała na skrzata. - Skrzacie, zbierz Samanthę do Londynu, ja tymczasem powiadomię dyrektora i szpital. Pośpiesz się, możemy nie mieć za wiele czasu - dodała, spoglądając na stworzenie wyczekująco.
- Przybędę do Munga jak najszybciej się da - rzuciła jeszcze do Samanthy nim skrzat teleportował się z nią z sali. Widocznie te stworzenia mogły więcej w Hogwarcie niż inni, nawet korzystać z teleportacji.
Penelope zaś pognała do gabinetu aby napisać dwa szybkie listy.
- Nadal nic? - Westchnęła ze zrezygnowaniem, zabierając dłonie, które dotychczas uciskały nogę dziewczęcia. Czas uciekał.
- Nie mamy czasu, muszę odesłać Cię do świętego Munga, tam się tobą zajmą - rzekła, rozkładając bezradnie ręce. Spojrzała na skrzata. - Skrzacie, zbierz Samanthę do Londynu, ja tymczasem powiadomię dyrektora i szpital. Pośpiesz się, możemy nie mieć za wiele czasu - dodała, spoglądając na stworzenie wyczekująco.
- Przybędę do Munga jak najszybciej się da - rzuciła jeszcze do Samanthy nim skrzat teleportował się z nią z sali. Widocznie te stworzenia mogły więcej w Hogwarcie niż inni, nawet korzystać z teleportacji.
Penelope zaś pognała do gabinetu aby napisać dwa szybkie listy.
Re: Sala szpitalna
Nadeszła pora, abym znalazł się w końcu w skrzydle szpitalnym. starałem się chodzić takimi zakamarkami, aby nikt mnie nie widział. Nie chciałem głupich plotek, "co to stało się Milliganowi". Wszedłszy do sali, myślałem czy jest gdzieś tutaj Will. Gdzieś tam musi być, ale coś go nie widzę. Może pielęgniarka zajmuje się już nim. Wszedłem wgłąb sali i usiadłem na jednym z łóżek dosyć blisko gabinetu pielęgniarki. Muszę poczekać na swoją kolej, więc czekam. Nie wiem tylko, co mógłbym jej powiedzieć, co mi się stało...
Re: Sala szpitalna
Samantha została zabrana do szpitala świętego Munga przez szkolnego skrzata.
Samantho, -25 punktów życia.
Samantho, -25 punktów życia.
Mistrz Gry
Re: Sala szpitalna
Penelope napisała w gabinecie dwa listy - jeden do dyrektora szkoły z informacją, że Samantha została zabrana do szpitala w Londynie, a drugi do dyrektora świętego Munga - Vincenta. Wiedziała, że jeśli Gryfonka trafi pod jego skrzydła, będzie pod najlepszą opieką, a Cramer zajmie się nią należycie.
Miała chwilę, więc w pośpiechu założyła na siebie uniform pielęgniarski i związała włosy z ciasny, koński ogon. Gdy wróciła ponownie do sali szpitalnej, jej oczom okazał się młody uczeń.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - Zapytała, spoglądając na poobijaną twarz chłopaka. Uniosła lekko brwi w geście zdziwienia, ale nie zapytała o to co się stało. - Co młodemu panu dolega? - Zagaiła, wcale nie wypytując o przyczynę sińców i zadrapań, ale o samą ich istotę.
Miała chwilę, więc w pośpiechu założyła na siebie uniform pielęgniarski i związała włosy z ciasny, koński ogon. Gdy wróciła ponownie do sali szpitalnej, jej oczom okazał się młody uczeń.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - Zapytała, spoglądając na poobijaną twarz chłopaka. Uniosła lekko brwi w geście zdziwienia, ale nie zapytała o to co się stało. - Co młodemu panu dolega? - Zagaiła, wcale nie wypytując o przyczynę sińców i zadrapań, ale o samą ich istotę.
Re: Sala szpitalna
/fajnie, że napisała list w gabinecie i olała willa który pod nim sterczał/
William miał dość czekania pod drzwiami, aż pożal się boże pielęgniareczka raczy ruszyć swoje szanowne cztery litery i zajmie się jego żebrami. Kiedy już raczyła zaszczycić go swoją obecnością najzwyczajniej w świecie go zignorowała. Dwa razy! No heloł?! Kiedy minęła go drugi raz nei wytrzymał i ruszył za dziewczyną do sali szpitalnej. Nie zważając na potencjalną obecność chorych i cierpiących trzasnął drzwiami. Nie lubił być ignorowany, a juz na pewno nie z powodu jakiegoś dupka - Milligana.
- W czym mogę pomóc?! - wtrącił kiedy zadała pytanie jego koledze z dormitorium. - Może powinnaś pomóc sobie w niezalezieniu nowej pracy, bo możesz być pewna, że jeszcze dziś wyślę pisemną skargę do dyrektora szkoły. Zawiadomię również dyrektora szpitala św. Munga oraz Proroka. - patrzył na kobietę z jawną pogardą jednocześnie starając sie ignorować ślizgona, odwrócił się na pięcie i wyszedł ponownie trzaskając drzwiami. Poprosi Zoje, żeby naprawiła mu twarz, a żebra się zrosną same.
William miał dość czekania pod drzwiami, aż pożal się boże pielęgniareczka raczy ruszyć swoje szanowne cztery litery i zajmie się jego żebrami. Kiedy już raczyła zaszczycić go swoją obecnością najzwyczajniej w świecie go zignorowała. Dwa razy! No heloł?! Kiedy minęła go drugi raz nei wytrzymał i ruszył za dziewczyną do sali szpitalnej. Nie zważając na potencjalną obecność chorych i cierpiących trzasnął drzwiami. Nie lubił być ignorowany, a juz na pewno nie z powodu jakiegoś dupka - Milligana.
- W czym mogę pomóc?! - wtrącił kiedy zadała pytanie jego koledze z dormitorium. - Może powinnaś pomóc sobie w niezalezieniu nowej pracy, bo możesz być pewna, że jeszcze dziś wyślę pisemną skargę do dyrektora szkoły. Zawiadomię również dyrektora szpitala św. Munga oraz Proroka. - patrzył na kobietę z jawną pogardą jednocześnie starając sie ignorować ślizgona, odwrócił się na pięcie i wyszedł ponownie trzaskając drzwiami. Poprosi Zoje, żeby naprawiła mu twarz, a żebra się zrosną same.
Re: Sala szpitalna
/sorry Will, nie jestem na forum 24h na dobę żeby leczyć wasze bolące brzuszki, jakbys tak nie wydziwiał to napisałbys w sali i nie zapomnialabym o tobie/
Nim młody pan Milligan zdążył otworzyć w ogóle usta by odpowiedzieć na jej pytanie, a do jej uszu dotarł głos wściekłego ucznia. Penelope odwróciła się powoli w stronę rozgorączkowanego Ślizgona, po czym otaksowała go obojętnym spojrzeniem. Wysłuchała jego słów w milczeniu, a kiedy zakończył swój bezsensowny monolog, w którym opluł się po same kolana, Gladstone wybuchnęła perlistym śmiechem.
- Proszę bardzo panie Greengrass, niech pan zacznie od dyrektora szpitala - zaśmiała się. Oczami wyobraźni już widziała jak Vincent sprzedaje jej klapsa za złe potraktowanie młodego pana Williama. Widocznie młodzieniec nie był na tyle doinformowany aby wiedzieć, że wyżej wspomniany dyrektor to jej narzeczony.
Ponownie odwróciła się do Dymitra i obejrzała jego twarz z każdej strony. Nie wyglądał na umierającego.
- Coś cię szczególnie boli? - Zapytała Ślizgona, ignorując przez kilka kolejnych chwil Williama Greengrassa. Chociaż Penelope zbeształa się za to w głowie, przez myśl przeleciały jej wszystkie niechybne plotki na temat tego młodego ucznia i Claudii Fitzpatrick, członkini szkolnej kadry.
- A tobie co dolega? Zadziwiające, że zjawiacie się w skrzydle w tym samym momencie z poobijanymi... gębami - rzuciła, w ostatnim momencie powstrzymując się aby nie powiedzieć "mordami". - Zapomniałabym panie Greengrass, Slytherin traci pięć punktów za, jak to mówią, ubliżanie pracownikowi szkoły.
Nim młody pan Milligan zdążył otworzyć w ogóle usta by odpowiedzieć na jej pytanie, a do jej uszu dotarł głos wściekłego ucznia. Penelope odwróciła się powoli w stronę rozgorączkowanego Ślizgona, po czym otaksowała go obojętnym spojrzeniem. Wysłuchała jego słów w milczeniu, a kiedy zakończył swój bezsensowny monolog, w którym opluł się po same kolana, Gladstone wybuchnęła perlistym śmiechem.
- Proszę bardzo panie Greengrass, niech pan zacznie od dyrektora szpitala - zaśmiała się. Oczami wyobraźni już widziała jak Vincent sprzedaje jej klapsa za złe potraktowanie młodego pana Williama. Widocznie młodzieniec nie był na tyle doinformowany aby wiedzieć, że wyżej wspomniany dyrektor to jej narzeczony.
Ponownie odwróciła się do Dymitra i obejrzała jego twarz z każdej strony. Nie wyglądał na umierającego.
- Coś cię szczególnie boli? - Zapytała Ślizgona, ignorując przez kilka kolejnych chwil Williama Greengrassa. Chociaż Penelope zbeształa się za to w głowie, przez myśl przeleciały jej wszystkie niechybne plotki na temat tego młodego ucznia i Claudii Fitzpatrick, członkini szkolnej kadry.
- A tobie co dolega? Zadziwiające, że zjawiacie się w skrzydle w tym samym momencie z poobijanymi... gębami - rzuciła, w ostatnim momencie powstrzymując się aby nie powiedzieć "mordami". - Zapomniałabym panie Greengrass, Slytherin traci pięć punktów za, jak to mówią, ubliżanie pracownikowi szkoły.
Re: Sala szpitalna
- Witam panno Gladstone.
Szara Dama pierwsza znalazła się w skrzydle. Korytarz niósł ze sobą echo kroków zbliżających się uczniów. Helena uniosła brwi w wyrazie zdziwienia.
- Kolejni po bójce? Doprawdy nie mam pojęcia co dzieje się z tą młodzieżą. Ufam, że znajdzie pani chwilę czasu, by opatrzyć moich dwóch podopiecznych. Jeden z nich jest poważnie ranny...
Szara Dama pierwsza znalazła się w skrzydle. Korytarz niósł ze sobą echo kroków zbliżających się uczniów. Helena uniosła brwi w wyrazie zdziwienia.
- Kolejni po bójce? Doprawdy nie mam pojęcia co dzieje się z tą młodzieżą. Ufam, że znajdzie pani chwilę czasu, by opatrzyć moich dwóch podopiecznych. Jeden z nich jest poważnie ranny...
Na te słowa do sali wkroczył skrzat w asyście poobijanej i opuchniętej twarzy McMillana i leżącego na noszach Waltona, którego ocierająca się o ziemię, przesiąknięta krwią szata pozostawiła szkarłatny ślad na podłodze.
- Zostawiam ich w pani rękach. Muszę powiadomić o wszystkim dyrektora i opiekuna Ravenclawu.
Helena poczekała na skrzata, który niósł ze sobą różdżki uczniów i nóż i wraz z nim opuściła skrzydło szpitalne, udając się do gabinetu profesora Griffiths'a.
- Zostawiam ich w pani rękach. Muszę powiadomić o wszystkim dyrektora i opiekuna Ravenclawu.
Helena poczekała na skrzata, który niósł ze sobą różdżki uczniów i nóż i wraz z nim opuściła skrzydło szpitalne, udając się do gabinetu profesora Griffiths'a.
Szara DamaDuch Rezydent Ravenclawu - Krew : niegdyś czysta
Re: Sala szpitalna
Nie zdążyłem jeszcze nic powiedzieć, a Will wparował do sali i zaczął mówić swoje, No tak, wyszedł wcześniej niż ja, więc miał prawo, a nawet obowiązek zostać obsłużony jako pierwszy.
- Mam tylko lekkie problemy z nosem - odpowiedziałem po chwili. - Mieliśmy mały wypadek - odpowiedziałem pielęgniarce.
Mogła mieć jakieś podejrzenia, że się pobiliśmy. Najgorzej, że Will stracił jeszcze punkty, ja już mu wyjaśnię, do czego się posunął... Ścisnąłem dłoń w pięść i już chciałem ruszyć za Greengrassem, ale powstrzymałem się.
- Wystarczy, że naprawi mi pani nos i już stąd znikam - dodałem.
- Mam tylko lekkie problemy z nosem - odpowiedziałem po chwili. - Mieliśmy mały wypadek - odpowiedziałem pielęgniarce.
Mogła mieć jakieś podejrzenia, że się pobiliśmy. Najgorzej, że Will stracił jeszcze punkty, ja już mu wyjaśnię, do czego się posunął... Ścisnąłem dłoń w pięść i już chciałem ruszyć za Greengrassem, ale powstrzymałem się.
- Wystarczy, że naprawi mi pani nos i już stąd znikam - dodałem.
Re: Sala szpitalna
Droga z szóstego piętra piętra do skrzydła szpitalnego okazała się trudniejsza do pokonania niż mogła przypuszczać. James krwawił obficie z głowy, więc ciemniało mu co jakiś czas przed oczami i musieli zatrzymywać na krótkie przystanki. Ręka krukona była wykręcona pod dziwnym kątem, co wcale nie ułatwiało schodzenia stopniami w dół.
Gryfonka co jakiś czas przepraszała go zalewając się rzewnymi łzami, więc kiedy zeszli w końcu na drugie piętro, jej twarz była czerwona jak burak od płaczu. Nie chciała go ruszać, bo syczał z bólu kiedy tylko poruszył lekko ręką.
Gdy weszli do skrzydła szpitalnego, Baldwin ujrzała tam pokaźny tłumek - Milligana obitego na twarzy, Malcolma (również obitego) i byłego chłopaka Sophie Fitzpatrick, który krwawił jak zarzynany prosiak. Spojrzała to na pielęgniarkę, to na Jamesa i pozostałych.
- Ee.. My też do pani - powiedziała, łapiąc się lekko zdrowego ramienia Jamesa. Spojrzała pytająco na McMillana, wskazując palcem na krwawiącego Krukona.
To twoja sprawka? - Zdawało się mówić jej spojrzenie.
Gryfonka co jakiś czas przepraszała go zalewając się rzewnymi łzami, więc kiedy zeszli w końcu na drugie piętro, jej twarz była czerwona jak burak od płaczu. Nie chciała go ruszać, bo syczał z bólu kiedy tylko poruszył lekko ręką.
Gdy weszli do skrzydła szpitalnego, Baldwin ujrzała tam pokaźny tłumek - Milligana obitego na twarzy, Malcolma (również obitego) i byłego chłopaka Sophie Fitzpatrick, który krwawił jak zarzynany prosiak. Spojrzała to na pielęgniarkę, to na Jamesa i pozostałych.
- Ee.. My też do pani - powiedziała, łapiąc się lekko zdrowego ramienia Jamesa. Spojrzała pytająco na McMillana, wskazując palcem na krwawiącego Krukona.
To twoja sprawka? - Zdawało się mówić jej spojrzenie.
Re: Sala szpitalna
Kiedy William opuścił z hukiem skrzydło szpitalne, Penelope spojrzała tylko na zatrzaśnięte drzwi i wzruszyła ramionami. Powróciła wzrokiem do Dymitra.
- Zawsze taki nerwowy? - Zapytała retorycznie drugiego Ślizgona, biorąc jego podbródek w dwa palce i odwracając jego głowę w stronę światła padającego z lamp naftowych. - Załatwimy to prostym zaklęciem, nie będzie śladu - rzekła pokrzepiająco.
Nim zdążyła sięgnąć po różdżkę, w sali zjawiła się Szara Dama i odwróciła uwagę Penelope od Dymitra. Zaraz za nią w sali znalazł się Benedict na noszach oraz Malcolm McMillan z opuchlizną na twarzy.
- Rany boskie. Dymitr, mam nadzieję, że się nie obrazisz jeśli zajmę się najpierw rannym kolegą z Ravenclawu - powiedziała, podchodząc do chłopaka, którego skrzat ułożył na łóżku za pomocą magii. Był nieprzytomny. Rozdarła koszulę chłopca, pod którą znajdowała się głęboka rana.
- Haemorhagos! - Wyszeptała, robiąc płynny ruch dłonią nad rozległym rozcięciem. Krwotok został zatrzymany za pomocą tego szybkiego zaklęcia. - Anesthesia! - Wymruczała pod nosem, znieczulając ranny bok pana Waltona. - Ferula! - Po tym zaklęciu, rozcięcie zostało opatrzone w odpowiedni sposób. - Proszę zabrać pana Waltona do szpitala świętego Munga, rana jest zbyt głęboka i obawiam się, że rzucone przeze mnie zaklęcie uzdrawiające może sprawić, że tkanki niewłaściwie się zrosną* - poleciła skrzatowi, który pomagał jej w skrzydle szpitalnym i przed kilkoma dniami zabrał do Londynu Samanthę Davies. - Krwotok został zatrzymany, a rana opatrzona, to będzie kwestia wprawnej ręki uzdrowiciela - dodała jeszcze, nim stworzenie zabrało ucznia i teleportowało się z nim do stolicy Anglii.
Wtedy przyszedł czas na kolejnego rannego - Jamesa Scotta. Dokonała szybkich oględzin chłopaka i stwierdziła niewielkie rozcięcie z tyłu głowy oraz złamaną rękę.
- Haemorhagos! - Wycelowała różdżką w tył jego głowy kiedy ten siedział już na łóżku szpitalnym, hamując cieknącą krew. - Ferula! - Po tych słowach, na głowie Jamesa pojawił się śnieżnobiały opatrunek.
- Ręka jest złamana. Będę musiała ją nastawić, ale najpierw ją znieczulę. Gotowy? Anesthesia! - Po rzuceniu zaklęcia ramę aż po nadgarstek Jamesa zostało znieczulone na długi moment i Penelope mocnym, solidnym pociągnięciem nadstawiła rękę. Dało się słyszeć chrzęst kości. - Fractura! - Kolejne pociągnięcie różdżki sprawiło, że na ciele Jamesa pojawił się specjalistyczny, usztywniający opatrunek. - Zostaniesz kilka dni w skrzydle szpitalnym ze względu na to ramię, ale też głowę.. Nancy, przydaj się na coś i podaj McMillanowi eliksir z górnej półki, z szafy w rogu. Błękitna ciecz z zieloną etykietą - rzekła do Gryfonki. Nie miała czasu na zajmowanie się Krukonem.
- Wreszcie pan Milligan.. Episkey! - machnęła zręcznie różdżką i nos Ślizgona znowu był na swoim miejscu w niezmienionej i niebolącej formie.
*Czy tylko mi się wydaje, że te zaklęcia podzielone na poziomy to jest jakiś absurd? Osoba po pielęgniarstwie (3 poziom uzdrawiania wg umiejętności tylko dozwolony) nie jest w stanie zamknąć rany większej niż rozcięcie palca?
** Jak wyżej: na 3 poziomie nie jesteśmy w stanie nastawić kończyny za pomocą zaklęcia?
ZASTRZEŻENIA ZOSTAŁY UWZGLĘDNIONE. NASTĘPNYM RAZEM WSZELKIE UWAGI DOTYCZĄCE NIEPRAWIDŁOWEGO ROZMIESZCZENIA ZAKLĘĆ NA POZIOMACH PROSZĘ UMIESZCZAĆ W ODPOWIEDNIM TEMACIE.
Alice Volante
- Zawsze taki nerwowy? - Zapytała retorycznie drugiego Ślizgona, biorąc jego podbródek w dwa palce i odwracając jego głowę w stronę światła padającego z lamp naftowych. - Załatwimy to prostym zaklęciem, nie będzie śladu - rzekła pokrzepiająco.
Nim zdążyła sięgnąć po różdżkę, w sali zjawiła się Szara Dama i odwróciła uwagę Penelope od Dymitra. Zaraz za nią w sali znalazł się Benedict na noszach oraz Malcolm McMillan z opuchlizną na twarzy.
- Rany boskie. Dymitr, mam nadzieję, że się nie obrazisz jeśli zajmę się najpierw rannym kolegą z Ravenclawu - powiedziała, podchodząc do chłopaka, którego skrzat ułożył na łóżku za pomocą magii. Był nieprzytomny. Rozdarła koszulę chłopca, pod którą znajdowała się głęboka rana.
- Haemorhagos! - Wyszeptała, robiąc płynny ruch dłonią nad rozległym rozcięciem. Krwotok został zatrzymany za pomocą tego szybkiego zaklęcia. - Anesthesia! - Wymruczała pod nosem, znieczulając ranny bok pana Waltona. - Ferula! - Po tym zaklęciu, rozcięcie zostało opatrzone w odpowiedni sposób. - Proszę zabrać pana Waltona do szpitala świętego Munga, rana jest zbyt głęboka i obawiam się, że rzucone przeze mnie zaklęcie uzdrawiające może sprawić, że tkanki niewłaściwie się zrosną* - poleciła skrzatowi, który pomagał jej w skrzydle szpitalnym i przed kilkoma dniami zabrał do Londynu Samanthę Davies. - Krwotok został zatrzymany, a rana opatrzona, to będzie kwestia wprawnej ręki uzdrowiciela - dodała jeszcze, nim stworzenie zabrało ucznia i teleportowało się z nim do stolicy Anglii.
Wtedy przyszedł czas na kolejnego rannego - Jamesa Scotta. Dokonała szybkich oględzin chłopaka i stwierdziła niewielkie rozcięcie z tyłu głowy oraz złamaną rękę.
- Haemorhagos! - Wycelowała różdżką w tył jego głowy kiedy ten siedział już na łóżku szpitalnym, hamując cieknącą krew. - Ferula! - Po tych słowach, na głowie Jamesa pojawił się śnieżnobiały opatrunek.
- Ręka jest złamana. Będę musiała ją nastawić, ale najpierw ją znieczulę. Gotowy? Anesthesia! - Po rzuceniu zaklęcia ramę aż po nadgarstek Jamesa zostało znieczulone na długi moment i Penelope mocnym, solidnym pociągnięciem nadstawiła rękę. Dało się słyszeć chrzęst kości. - Fractura! - Kolejne pociągnięcie różdżki sprawiło, że na ciele Jamesa pojawił się specjalistyczny, usztywniający opatrunek. - Zostaniesz kilka dni w skrzydle szpitalnym ze względu na to ramię, ale też głowę.. Nancy, przydaj się na coś i podaj McMillanowi eliksir z górnej półki, z szafy w rogu. Błękitna ciecz z zieloną etykietą - rzekła do Gryfonki. Nie miała czasu na zajmowanie się Krukonem.
- Wreszcie pan Milligan.. Episkey! - machnęła zręcznie różdżką i nos Ślizgona znowu był na swoim miejscu w niezmienionej i niebolącej formie.
*Czy tylko mi się wydaje, że te zaklęcia podzielone na poziomy to jest jakiś absurd? Osoba po pielęgniarstwie (3 poziom uzdrawiania wg umiejętności tylko dozwolony) nie jest w stanie zamknąć rany większej niż rozcięcie palca?
** Jak wyżej: na 3 poziomie nie jesteśmy w stanie nastawić kończyny za pomocą zaklęcia?
ZASTRZEŻENIA ZOSTAŁY UWZGLĘDNIONE. NASTĘPNYM RAZEM WSZELKIE UWAGI DOTYCZĄCE NIEPRAWIDŁOWEGO ROZMIESZCZENIA ZAKLĘĆ NA POZIOMACH PROSZĘ UMIESZCZAĆ W ODPOWIEDNIM TEMACIE.
Alice Volante
Re: Sala szpitalna
Malcolma nie obchodziło wiele co dzieje się w skrzydle szpitalnym. Został przyłapany na tym jak dźgnął kogoś nożem i to w szkole, więc wiedział, że prędzej czy później poniesie konsekwencje i na pewno nie będzie wyciągała ich pielęgniarka. Starał się nie zwracać uwagi na to co pielęgniarka robi z Benedictem, ale kiedy w sali pojawiła się Nancy i James, McMillan dołączył do nich.
- Chyba wpakowałem się w spore gówno - powiedział do nich szeptem.
Rzucił ukradkowe spojrzenie na Bena, a potem pokazał im dyskretnie swoje ręce umorusane w czerwonej krwi. Powinien zainteresować się co im się stało, dlaczego James ma złamaną rękę, a Nancy stoi i płacze, ale nie był w stanie teraz myśleć o niczym innym jak tylko o swojej patowej sytuacji. Drogę do bidula miał zamkniętą, a teraz przewalił sobie w osatnim miejscu gdzie go chcieli.
Wziął eliksir, który kazała podać mu pielęgniarka i wypił go do dna. Był paskudny.
- Dźgnąłem tego chuja nożem - rzucił do nich, kiedy pielęgniarka oddaliła się i zajęła swoimi sprawami.
- Chyba wpakowałem się w spore gówno - powiedział do nich szeptem.
Rzucił ukradkowe spojrzenie na Bena, a potem pokazał im dyskretnie swoje ręce umorusane w czerwonej krwi. Powinien zainteresować się co im się stało, dlaczego James ma złamaną rękę, a Nancy stoi i płacze, ale nie był w stanie teraz myśleć o niczym innym jak tylko o swojej patowej sytuacji. Drogę do bidula miał zamkniętą, a teraz przewalił sobie w osatnim miejscu gdzie go chcieli.
Wziął eliksir, który kazała podać mu pielęgniarka i wypił go do dna. Był paskudny.
- Dźgnąłem tego chuja nożem - rzucił do nich, kiedy pielęgniarka oddaliła się i zajęła swoimi sprawami.
Re: Sala szpitalna
- Nie ma problemu - odparłem, widząc zbliżający się tłum uczniów.
Niech pielęgniarka serio zajmie się najpierw nimi. Ja za ten czas schowałem się za parawanem, aby nie przeszkadzać kobiecie. I tam obecni w skrzydle już mnie zobaczyli, więc zaraz zacznie się gadanina. Może niepotrzebnie pielęgniarka zaraz mnie naprawi, jeśli będę musiał pogadać z Greengrassem. Doprowadzę go do porządku, nie będzie tracił punktów bez potrzeby. Na szczęście za tą bójkę nie straciliśmy punktów.
Chwilę trwało, zanim panna Gladstone zajęła się moja osobą. Tyle zamieszania o jedno proste zaklęcie. Spróbuję je jakoś poćwiczyć, może będę umiał sam sobie coś naprawić.
- Dzięki wielkie - powiedziałem spokojnie. - Już nie przeszkadzam - dodałem schodząc z łóżka.
Szybkim krokiem udałem się w swoją stronę. Muszę zmienić ubranie, w zakrwawionym nie będę paradował.
Uczyniłem to w swoim dormitorium. Następnie gdzieś tam się znajdowałem.
Niech pielęgniarka serio zajmie się najpierw nimi. Ja za ten czas schowałem się za parawanem, aby nie przeszkadzać kobiecie. I tam obecni w skrzydle już mnie zobaczyli, więc zaraz zacznie się gadanina. Może niepotrzebnie pielęgniarka zaraz mnie naprawi, jeśli będę musiał pogadać z Greengrassem. Doprowadzę go do porządku, nie będzie tracił punktów bez potrzeby. Na szczęście za tą bójkę nie straciliśmy punktów.
Chwilę trwało, zanim panna Gladstone zajęła się moja osobą. Tyle zamieszania o jedno proste zaklęcie. Spróbuję je jakoś poćwiczyć, może będę umiał sam sobie coś naprawić.
- Dzięki wielkie - powiedziałem spokojnie. - Już nie przeszkadzam - dodałem schodząc z łóżka.
Szybkim krokiem udałem się w swoją stronę. Muszę zmienić ubranie, w zakrwawionym nie będę paradował.
Uczyniłem to w swoim dormitorium. Następnie gdzieś tam się znajdowałem.
Strona 6 z 15 • 1 ... 5, 6, 7 ... 10 ... 15
Magic Land :: Hogwart :: PIĘTRA :: Piętro II :: Skrzydło szpitalne
Strona 6 z 15
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach