Przystań
+20
Lucas Castellani
Anthony Wilson
Antonija Vedran
James Scott
Wyatt Walker
Fèlix Lemaire
Ryan Sneddon
Polly Baldwin
Zoja Yordanova
Emily Bronte
Samantha Davies
Maja Vulkodlak
Aleksy Vulkodlak
Nancy Baldwin
Joel Frayne
Andrea Jeunesse
Borys Tiereszkowy
Leanne Chatier
Hannah Wilson
Brennus Lancaster
24 posters
Strona 6 z 7
Strona 6 z 7 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
Przystań
First topic message reminder :
Przystań to miejsce, do którego co roku, we wrześniu przypływają łódeczkami pierwszoroczni. Starsi uczniowie nie mają już tej przyjemności.
Stoją tutaj rzędami zaczarowane łódki, jednak są zablokowane w magiczny sposób, który potrafią zdjąć tylko nauczyciele i prefekci w wyjątkowych sytuacjach.
Przystań to miejsce, do którego co roku, we wrześniu przypływają łódeczkami pierwszoroczni. Starsi uczniowie nie mają już tej przyjemności.
Stoją tutaj rzędami zaczarowane łódki, jednak są zablokowane w magiczny sposób, który potrafią zdjąć tylko nauczyciele i prefekci w wyjątkowych sytuacjach.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Przystań
Powrót do szkoły niespecjalnie napawał ją optymizmem. Bo z czego się miała cieszyć? Znów wróciły do niej obowiązki, znów musiała znosić nielubiane twarze uczniów jej domu i nie tylko, a poza tym wolała swoje wielkie łóżko w Hogsmeade, aniżeli to, które stało w dormitorium w towarzystwie łóżek współlokatorek. A ich gadanie... nie było ani chwili spokoju. Wszyscy musieli oczywiście powymieniać się swoimi przygodami podczas tej kilkudniowej przerwy. No po prostu żyć nie umierać - interesowało ją to tak samo bardzo, jak zeszłoroczny śnieg. Wieczór był w jej mniemaniu całkiem przyjemny. Nie padało, nie wiało, za to było pochmurno i w miarę ciepło, jak na ostatnie parę dni. Postanowiła więc - korzystając z tego, że jeszcze było sporo czasu do ustawowej godziny policyjnej - pójść na spacer. Początkowo krążyła po błoniach, aż ostatecznie nogi poniosły ją na przystań. Miała prawie sto procent pewności, że nikogo tam nie będzie. I gdyby dała sobie odciąć za to rękę, to właśnie chodziłaby po świecie bez ręki. Bardzo powolnym krokiem podeszła do Lucasa, by nie powiedzieć, że się zakradła do niego. Kiedy była metr od niego, zatrzymała się, krzyżując ręce za plecami.
- Bu - wymruczała, przenosząc ciężar ciała z pięt na palce i na odwrót.
- Bu - wymruczała, przenosząc ciężar ciała z pięt na palce i na odwrót.
Re: Przystań
Obłok za obłokiem opuszczał jego pełne, latynoskie usta, po kilku sekundach łącząc się z powietrzem. Och nie, nie niszczył atmosfery, ani tym bardziej wszelako pojętej przyrody, jedynie siebie samego. Czyż to nie w jego płucach właśnie osadzały się wszystkie smoliste i trujące substancje, a nie na młodych, ledwo zielonych listkach drzew i krzewów. Dlatego dalej palił sobie w najlepsze, lecz zanim skończył, do zakamarków jego uszu dotarło jedno, w miarę ciche i nieśmiałe słowo. Puchon odczekał dosłownie kilka sekund zanim obejrzał się do tyłu przez ramię.
- O, Jeunesse. - Hola, hola panie Castellani, a gdzie maniery? Co to za przywitanie? Faktycznie, nie był dobrą osobą witającą, gdyż zazwyczaj rzucał właśnie takim oczywistym stwierdzeniem. On jednak wolał to sobie wyobrażać na zupełnie inny sposób, jako zdjęcie klątwy milczenia z takich osobników, które zazwyczaj pojawiały się przy nim w cichy i nieoczekiwany sposób. W momencie, gdy dostrzegł, iż dziewczyna jeszcze się nie przemieściła w jego kierunku, tyko zachowywała się jak rosyjska lalka - bańka wstańka - Argentyńczyk okręcił się na pięcie, stając do niej przodem. Na domiar wszystkiego wlepił w nią te swoje hipnotyczne, kocie ślepia. Jak dla niego, Ślizgonka zazwyczaj wyglądała zupełnie zwyczajnie, rozpuszczone włosy, jakieś opięte spodnie i coś na górze, czego chłopak nie był w stanie zidentyfikować. Jednakże dziś, przeszła samą siebie. Diabelski uśmiech pojawił się na ustach chłopaka, zanim palnął:
- Wyglądasz, jakby Cię ktoś właśnie wyrzygał - odparł rzeczowym tonem, nie pozwalając temu irytującemu uśmieszkowi zniknąć. - Jeśli zawsze tak wyglądasz po seksie, to bardzo współczuję tym twoim "pieskom" - parsknął śmiechem, jednakże był to bardzo krótki zabieg, wyrażający jego rozbawienie w tym bardziej negatywnym sensie. Oczywiście młody nie miał zielonego ani jakiegokolwiek pojęcia o tym co i z kim Jeunesse robiła, bądź uprawiała w swym wolnym czasie. Strzelał, a kwestia ukrycia tego, że strzelił w dziesiątkę, pozostawała na barkach dziewczyny.
- O, Jeunesse. - Hola, hola panie Castellani, a gdzie maniery? Co to za przywitanie? Faktycznie, nie był dobrą osobą witającą, gdyż zazwyczaj rzucał właśnie takim oczywistym stwierdzeniem. On jednak wolał to sobie wyobrażać na zupełnie inny sposób, jako zdjęcie klątwy milczenia z takich osobników, które zazwyczaj pojawiały się przy nim w cichy i nieoczekiwany sposób. W momencie, gdy dostrzegł, iż dziewczyna jeszcze się nie przemieściła w jego kierunku, tyko zachowywała się jak rosyjska lalka - bańka wstańka - Argentyńczyk okręcił się na pięcie, stając do niej przodem. Na domiar wszystkiego wlepił w nią te swoje hipnotyczne, kocie ślepia. Jak dla niego, Ślizgonka zazwyczaj wyglądała zupełnie zwyczajnie, rozpuszczone włosy, jakieś opięte spodnie i coś na górze, czego chłopak nie był w stanie zidentyfikować. Jednakże dziś, przeszła samą siebie. Diabelski uśmiech pojawił się na ustach chłopaka, zanim palnął:
- Wyglądasz, jakby Cię ktoś właśnie wyrzygał - odparł rzeczowym tonem, nie pozwalając temu irytującemu uśmieszkowi zniknąć. - Jeśli zawsze tak wyglądasz po seksie, to bardzo współczuję tym twoim "pieskom" - parsknął śmiechem, jednakże był to bardzo krótki zabieg, wyrażający jego rozbawienie w tym bardziej negatywnym sensie. Oczywiście młody nie miał zielonego ani jakiegokolwiek pojęcia o tym co i z kim Jeunesse robiła, bądź uprawiała w swym wolnym czasie. Strzelał, a kwestia ukrycia tego, że strzelił w dziesiątkę, pozostawała na barkach dziewczyny.
Re: Przystań
Właściwie nie wiedziała jaka relacja łączy ją z Lucasem. Niby czasem rozmawiali, niby jedno drugiemu robiło na złość, ale w gruncie rzeczy nie mogła stwierdzić czy go lubi, czy nie. Raczej był jej obojętny, jednak nie aż tak jak wszyscy uczniowie w tym zamku. Być może spowodowane to było tym, że był to brat jej najlepszej przyjaciółki, która nie miała kolorowego pojęcia o tym, że ta dwójka od czasu do czasu ze sobą rozmawia poza obowiązkowymi zajęciami. No, chyba nie miała pojęcia. Angielka odczekała chwilę, dopóki chłopak się nie odwrócił, a kiedy wygłosił swój dziwny wniosek, zmarszczyła czoło, pukając się w sam jego środek wskazującym palcem.
- Uznam to za komplement - wsunęła dłonie do kieszeni kurtki, którą na sobie miała, poza zwykłą bluzką z jakimś wzorem. Prawdopodobnie z tygrysim okiem, ale kto by się tym teraz przejmował. - Jeśli witasz tak każdą dziewczynę, to nie dziw się, że mają cię za skończoną faję. Poza tym, mój drogi, nie trafiłeś, przykro mi - westchnęła, niespecjalnie mając ochotę podejmować temat jej wyglądu zarówno teraz, jak i po zbliżeniu. Teraz wyglądała zupełnie normalnie, jak po popołudniowej drzemce i długim spacerze. Nie po seksie. Właściwie zielona Jeunesse miała więcej szczęścia, niż rozumu. Gdyby tylko w tamten wieczór dowiedziała się z kim konkretnie ma do czynienia, tak teraz omijałaby i Suzanne i Lucasa szerokim łukiem. A gdyby się dowiedziała, że Luis jest bratem ich nauczyciela... chyba zapadłaby się pod ziemię z zażenowania. Cóż, całkiem zabawnie będzie wyglądać rodzinne spotkanie na ślubie Castellani, jednak na ten moment jej piękna główka zostawała w błogiej nieświadomości. Rzuciła okiem na Puchona, po czym usiadła w siadzie skrzyżnym na ziemi, wlepiając błękitne tęczówki w spokojną taflę wody.
- Nie powinieneś siedzieć ze swoimi fankami, czy już wszystkie odstraszyłeś? - nie interesując się za bardzo aktualnym położeniem chłopaka, zaczęła kontemplację z wodą.
- Uznam to za komplement - wsunęła dłonie do kieszeni kurtki, którą na sobie miała, poza zwykłą bluzką z jakimś wzorem. Prawdopodobnie z tygrysim okiem, ale kto by się tym teraz przejmował. - Jeśli witasz tak każdą dziewczynę, to nie dziw się, że mają cię za skończoną faję. Poza tym, mój drogi, nie trafiłeś, przykro mi - westchnęła, niespecjalnie mając ochotę podejmować temat jej wyglądu zarówno teraz, jak i po zbliżeniu. Teraz wyglądała zupełnie normalnie, jak po popołudniowej drzemce i długim spacerze. Nie po seksie. Właściwie zielona Jeunesse miała więcej szczęścia, niż rozumu. Gdyby tylko w tamten wieczór dowiedziała się z kim konkretnie ma do czynienia, tak teraz omijałaby i Suzanne i Lucasa szerokim łukiem. A gdyby się dowiedziała, że Luis jest bratem ich nauczyciela... chyba zapadłaby się pod ziemię z zażenowania. Cóż, całkiem zabawnie będzie wyglądać rodzinne spotkanie na ślubie Castellani, jednak na ten moment jej piękna główka zostawała w błogiej nieświadomości. Rzuciła okiem na Puchona, po czym usiadła w siadzie skrzyżnym na ziemi, wlepiając błękitne tęczówki w spokojną taflę wody.
- Nie powinieneś siedzieć ze swoimi fankami, czy już wszystkie odstraszyłeś? - nie interesując się za bardzo aktualnym położeniem chłopaka, zaczęła kontemplację z wodą.
Re: Przystań
Jaka relacja? Czysto koleżanska oparta na dziecinnych złośliwościach i dogryzkach. W ich przypadku nie było innej opcji, zważając na to, iż Andrea była powierniczką najskrytszych sekretów jego siostry Suzanne. A każdy przyjaciel jedynej Castellani z rodu, automatycznie był kozłem ofiarnym, łamane na, wrogiem Lucasa. Mimo tego od czasu do czasu nawet z nią rozmawiał, a później sam się sobie dziwił, że nie zbył jej jakimś dennym tekstem, które pielęgnował na osobniki, z którymi miał właśnie takie relacje jak z ów Ślizgonką. - Masz bardzo dziwne poczucie wartości, bo to wcale nie był komplement - zaśmiał się, po czym wyraz jego twarzy powrócił do zwykłej, codziennej obojętności, która w szkole bardzo często gościła na jego obliczu. Jej kolejne zdanie wywołało u Puchona jedynie wzruszenie ramion. Cóż, jakoś niespecjalnie go obchodziło to czy trafił czy nie, gdyż to co sobie wsadzała między nogi i czy to robiła miał głęboko i szeroko. Z kolei ostatnie pytanie Ślizgonki wywołało u niego tym razem uniesienie brunatnych brwi. - Skoro wszystkie uważają mnie za faję, to w takim razie jak mogę mieć fanki, hm? -zapytał z lekkim, szyderczym uśmiechem. Młody Castellani wprost uwielbiał się czepiać małych nieścisłości, bądź paradoksów. Może była to dość nietypowa rozrywka jak na (prawie!) siedemnastolatka, jednakże jemu, osobiście, sprawiała wiele przyjemności. Przynajmniej potrafił sobie radzić z nudą, która bardzo często dopadała hogwarckich uczniów. - Z resztą wolę patrzyć jak się ślinią na widok mojego ojca, a on stara się od nich opędzić. Komedia na żywo i to za darmo! -posłał w stronę Angielki szeroki, nie do końca łatwy do roszyfrowania, uśmiech.
Re: Przystań
Można by nawet powiedzieć, że trafił swój na swego. Jedno głupsze od drugiego, a gdy tylko mieli okazję to bawili się w swoje słowne przepychanki. Jedno wolało być lepsze od drugiego przy okazji. Nie skomentowała jego słów, zastanawiając się nad poruszoną przez niego kwestią. Paradoks: fanki i bycie fają. A może nie do końca było w tym coś dziwnego i sprzecznego?
- Kobiety mają to do siebie, że lubią drani - podsumowała szybko tę kwestię, a na kolejną, o ślinieniu się na widok jego ojca, aż odwróciła się przez ramię.
- Komedia? Po pewnym czasie przeradza się to w dramat. Już się nasłuchałam wszystkich plotek, komentarzy i szczerze tym rzygam - zmarszczyła czoło, łapiąc jakiś kamyczek, który miała pod ręką. Oglądnęła go w dłoni i niewiele myśląc rzuciła przed siebie, patrząc jak wpada do wody z pluskiem, by ostatecznie się w niej zatopić. Czuła się inna, bo chyba jako jedna z niewielu nie widziała w nauczycielu od Quidditcha nic, co by ją pociągało. - Podobni jesteście z tatą. Tylko on ma zarost i mięśnie. Nie to co ty.
- Kobiety mają to do siebie, że lubią drani - podsumowała szybko tę kwestię, a na kolejną, o ślinieniu się na widok jego ojca, aż odwróciła się przez ramię.
- Komedia? Po pewnym czasie przeradza się to w dramat. Już się nasłuchałam wszystkich plotek, komentarzy i szczerze tym rzygam - zmarszczyła czoło, łapiąc jakiś kamyczek, który miała pod ręką. Oglądnęła go w dłoni i niewiele myśląc rzuciła przed siebie, patrząc jak wpada do wody z pluskiem, by ostatecznie się w niej zatopić. Czuła się inna, bo chyba jako jedna z niewielu nie widziała w nauczycielu od Quidditcha nic, co by ją pociągało. - Podobni jesteście z tatą. Tylko on ma zarost i mięśnie. Nie to co ty.
Re: Przystań
Gdyby Angielka wypowiedziała te słowa na głos Lucas nie miałby innego wyjścia, jak po prostu się z nią zgodzić. I to chyba byłaby jedyna kwestia w jakiej w stu procentach mogliby się zgadzać, a jeśli chodzi o całą resztę mieli tak odmienne zdania jak konserwatywni Chrześcijanie i naukowcy.
- Z tego wynika, że są głupie i naiwne - odparł. - Dlatego tak łatwo nimi manipulować, a faceci to wykorzystują - dodał takim obojętnym tonem, jakby wypowiadał coś oczywistego. Cały czas słyszało się o wykorzystywanych, nieszczęśliwych kobietach, które przez całe życie wybierały tych zimnych drani, odsuwając od siebie tych nieco cieplejszych, koniec końców zostając same, sponiewierane, z depresją, dzieckiem (albo całym stadkiem) i zapewne jakąś chorobą weneryczną. Po twarzy Argentyńczyka przebiegł cień ironicznego uśmiechu, dedykowany wszystkim kobietom w trakcie, albo po takich przeżyciach.
- Dla niego może i się przeradza. Ja, za to mam niezły ubaw, i to się liczy. - Szeroki uśmiech wykwitł na pełnych ustach Puchona, gdy ten w tym samym czasie wspomniał sobie wieczór z ojcem, po jego pierwszym dniu w szkole. Dawno się tak nie uśmiał, jak wtedy, gdy opowiadał ojcu co zaobserwował podczas jego pierwszej przechadzki przez całą Wielką Salę do Stołu Nauczycielskiego. Kilka koleżanek Lucasa nawet zemdlało. To było coś! Lepszego wejścia nie mógł sobie wymarzyć.
- A do czego mi mięśnie i zarost? Żeby jeszcze bardziej go przypominać? - prychnął z lekkim oburzeniem, wlepiając w nią swoje zielone tęczówki w oczekiwaniu jakichkolwiek wyjaśnień, albo chociaż sprostowania.
- Z tego wynika, że są głupie i naiwne - odparł. - Dlatego tak łatwo nimi manipulować, a faceci to wykorzystują - dodał takim obojętnym tonem, jakby wypowiadał coś oczywistego. Cały czas słyszało się o wykorzystywanych, nieszczęśliwych kobietach, które przez całe życie wybierały tych zimnych drani, odsuwając od siebie tych nieco cieplejszych, koniec końców zostając same, sponiewierane, z depresją, dzieckiem (albo całym stadkiem) i zapewne jakąś chorobą weneryczną. Po twarzy Argentyńczyka przebiegł cień ironicznego uśmiechu, dedykowany wszystkim kobietom w trakcie, albo po takich przeżyciach.
- Dla niego może i się przeradza. Ja, za to mam niezły ubaw, i to się liczy. - Szeroki uśmiech wykwitł na pełnych ustach Puchona, gdy ten w tym samym czasie wspomniał sobie wieczór z ojcem, po jego pierwszym dniu w szkole. Dawno się tak nie uśmiał, jak wtedy, gdy opowiadał ojcu co zaobserwował podczas jego pierwszej przechadzki przez całą Wielką Salę do Stołu Nauczycielskiego. Kilka koleżanek Lucasa nawet zemdlało. To było coś! Lepszego wejścia nie mógł sobie wymarzyć.
- A do czego mi mięśnie i zarost? Żeby jeszcze bardziej go przypominać? - prychnął z lekkim oburzeniem, wlepiając w nią swoje zielone tęczówki w oczekiwaniu jakichkolwiek wyjaśnień, albo chociaż sprostowania.
Re: Przystań
No i chcąc nie chcąc musiała się z nim zgodzić, więc wolała nie komentować jego słów. Chociaż z drugiej strony nie wszystkie dziewczyny, które wolały drani, były głupie i nie dawały sobą manipulować. A jednak coś było w tym co Lucas powiedział, ale niespecjalnie chciała podejmować ten temat. Wolała spędzić spokojny wieczór (jeśli w spokojny wieczór można wliczyć obecność tego Puchona) na gapieniu się w wodę i słuchaniu, niż mówieniu. Nie miała dzisiaj dnia do dyskutowania, co było u niej wcale nie tak rzadkie, jakby się mogło wydawać. Zresztą, ona od zawsze wolała słuchać, zamiast mówić i się niepotrzebnie udzielać. Większość rozmów ją najnormalniej w świecie męczyła i psychicznie, i fizycznie, dlatego ich unikała. Wyrwała się ze swojego lekkiego letargu, gdy chłopak zadał jej pytanie o zarost i mięśnie. A Angielka musiała się na moment zamyślić, żeby skleić całkiem sensowną odpowiedź... co chyba nie do końca jej wyszło.
- Podobno dziewczyny na to lecą. Może zmniejszy się odsetek tych, które mają cię za zwykłą faję - wzruszyła wątłymi ramionami, odchylając nieco głowę do tyłu i przymykając powieki. - Wiadomo, lepszy chłopak z mięśniami, niż taki chuderlak, który nawet dziewczyny nie obroni i nie ukocha... a zarosty są całkiem przyjemne dla oka i duszy - westchnęła, do kompletu swojej wygodnej pozycji podpierając się rękami z tyłu. Poza tym nie miała zamiaru prostować tego co wcześniej powiedziała. Kolejną tendencją tej brązowowłosej divy było mówienie szybciej, nim pomyśli. I tak też mogło się stać chwilę wcześniej. - Lucas, siądź na dupie i bądź cicho. Posłuchaj ze mną ciszy. Ci-szy. Wiesz co to cisza? - zrobiła na sekundę pauzę, jednak nim Puchon zareagował, dodała: - No, właśnie coś takiego. Więc siedź cicho i słuchaj ciszy.
- Podobno dziewczyny na to lecą. Może zmniejszy się odsetek tych, które mają cię za zwykłą faję - wzruszyła wątłymi ramionami, odchylając nieco głowę do tyłu i przymykając powieki. - Wiadomo, lepszy chłopak z mięśniami, niż taki chuderlak, który nawet dziewczyny nie obroni i nie ukocha... a zarosty są całkiem przyjemne dla oka i duszy - westchnęła, do kompletu swojej wygodnej pozycji podpierając się rękami z tyłu. Poza tym nie miała zamiaru prostować tego co wcześniej powiedziała. Kolejną tendencją tej brązowowłosej divy było mówienie szybciej, nim pomyśli. I tak też mogło się stać chwilę wcześniej. - Lucas, siądź na dupie i bądź cicho. Posłuchaj ze mną ciszy. Ci-szy. Wiesz co to cisza? - zrobiła na sekundę pauzę, jednak nim Puchon zareagował, dodała: - No, właśnie coś takiego. Więc siedź cicho i słuchaj ciszy.
Re: Przystań
Castellani również nie miał ochoty ciągnąć ten temat, dlatego nie ukrywał, że jest mu na rękę to, że dziewczyna już nie drąży wątku. A i owszem, dało się spędzić z Argentyńczykiem spokojny wieczór. Jego gorące pochodzenie i gorąca krew mogły jego towarzyszy rozmowy wprowadzać w stereotypowy błąd. Z kolei też nie można było powiedzieć o nim, że jest stuprocentowym flegmatykiem, bądź melancholikiem. Był czas na szaleństwa, ale również na wyciszenie się i zebranie rozbestwionych myśli. - Niech sobie lecą, nie będę robić z siebie kogoś, kim nie jestem tylko po to, żeby zaimponować jakimś siksom. - No i ponownie z jego pełnych ust wypłynęło tak obojętne zdanie, że nie zdziwiłby się, gdyby dziewczyna zaczęła go podejrzewać o bycie zimnym draniem. Jak na chłopaka w tym wieku powinien bardzo interesować się tym co się podoba dziewczynom w przedstawicielach płci przeciwnej, jednakże on, mimo wszystko, nie miał zamiaru zawracać sobie głowę takimi błahostkami. Na razie jego głowę zajmowała kwestia jego prezentu na siedemnaste urodziny, no bo w końcu jeśli cała rodzina posyłała do niego sowy z zapytaniem w tej kwestii, powinien chociaż trochę wysilić mózgownicę, aby ni zostać zawalonym stertą niepotrzebnych gratów. Dlatego też ostatnie słowa dziewczyny w ogóle nie dotarły do jego świadomości i tylko dlatego nie odpowiedział na jej błahe pytanie. Pozostał na swym miejscu, przenosząc spojrzenie z Angielki na ciemne, przerażające lustro jeziora. Był cicho, tak jak chciała.
Re: Przystań
A więc chłopak rozumiał pojęcie ciszy, co wyjątkowo cieszyło Angielkę. Postanowiła to wykorzystać, rozkoszując się panującym wokół spokojem. Pogoda była znośna i o dziwo nie było jej zimno, deszcz nie padał, ani nie wiało tak, żeby od razu uciekać z powrotem do zamku. Do ciszy nocnej również nadal było trochę czasu, zatem dziewczyna położyła się na drewnianym mostku, na plecach. Podkurczyła nogi w kolanach, ręce ułożyła na swoim brzuchu i gdy tylko przymknęła powieki, zaczęła nucić pod nosem:
- Never seen such good things go so wrong and everywhere we turn they are playing our song. Should have known someone so much like me, would give me hell and send me to my knees... - poruszając palcami w rytm nadawanej przez siebie melodii. Lucas choćby chciał nie mógł jej zarzucić, że wyje jak pies do księżyca, bo zielona Jeunesse miała zdolności wokalne, którymi się nie chwaliła i raczej zatrzymywała je dla siebie. Pod prysznic. No, i może czasem dla swojej siostry lub jeszcze rzadziej dla Wilsona. Niemniej, po chwili zerknęła na Puchona, chcąc sprawdzić, czy uciekł już, czy może jeszcze nie. - No i co tak milczysz? - uśmiechnęła się, zaczepnie szturchając chłopaka palcem w bok.
- Never seen such good things go so wrong and everywhere we turn they are playing our song. Should have known someone so much like me, would give me hell and send me to my knees... - poruszając palcami w rytm nadawanej przez siebie melodii. Lucas choćby chciał nie mógł jej zarzucić, że wyje jak pies do księżyca, bo zielona Jeunesse miała zdolności wokalne, którymi się nie chwaliła i raczej zatrzymywała je dla siebie. Pod prysznic. No, i może czasem dla swojej siostry lub jeszcze rzadziej dla Wilsona. Niemniej, po chwili zerknęła na Puchona, chcąc sprawdzić, czy uciekł już, czy może jeszcze nie. - No i co tak milczysz? - uśmiechnęła się, zaczepnie szturchając chłopaka palcem w bok.
Re: Przystań
Faktycznie w taki wieczór jak ten cudownie było posiedzieć w ciszy. Nie ważne, że z kimś u boku. Z kolei było to bardzo dziwne, że Lucas i Andrea są w stanie siedzieć obok w kompletnej ciszy, skoro zazwyczaj nie mogli się powstrzymać przed tym, aby poobrzucać się na wzajem jakimiś złośliwościami. Delikatny uśmiech pojawił się na twarzy chłopaka, w momencie, gdy dziewczyna zaczęła nucić kompletnie mu nieznaną piosenkę. Lubił muzykę, chyba jak każdy, i musiał przyznać, że Andrea miała całkiem niezły głos. To była dla niego nowość, gdyż wcześniej niespecjalnie się chwaliła, że ma zdolności wokalne, a może to była wina Lokiego, gdyż niespecjalnie interesował się życiem, pasjami i umiejętnościami.
- Bo mi kazałaś - odparł zdawkowo, przewracając swoimi kocimi oczętami. - Rozumiem, że można mieć nieco szwankującą pamięć krótkotrwałą, ale żeby aż tak? - rzucił jej ironiczne spojrzenie, po czym odepchnął się od barierki i zaczął podążać drewnianym pomostem w stronę lądu.
- Idę spać, na razie - odparł kiedy mijał Ślizgonkę leżącą na wilgotnych deskach i skierował swoje kroki ku zamkowi. Kiedy wślizgiwał się przez drzwi wejściowe, kątem oka zauważył, iż dziewczyna podnosi się do pozycji stojącej i również zmierza ku zamkowi.
- Bo mi kazałaś - odparł zdawkowo, przewracając swoimi kocimi oczętami. - Rozumiem, że można mieć nieco szwankującą pamięć krótkotrwałą, ale żeby aż tak? - rzucił jej ironiczne spojrzenie, po czym odepchnął się od barierki i zaczął podążać drewnianym pomostem w stronę lądu.
- Idę spać, na razie - odparł kiedy mijał Ślizgonkę leżącą na wilgotnych deskach i skierował swoje kroki ku zamkowi. Kiedy wślizgiwał się przez drzwi wejściowe, kątem oka zauważył, iż dziewczyna podnosi się do pozycji stojącej i również zmierza ku zamkowi.
Re: Przystań
Dzień jak co dzień, najpierw obowiązki a potem użeranie się z całą ciemną masą tego zamku. Nic więc dziwnego, że po raz kolejny uciekła na przystań, gdzie zazwyczaj nie było nikogo, prócz niej i jej własnego cienia. No i papierosa, ale ostatnio nawet mniej paliła. Było całkiem ciepłe czerwcowe popołudnie, a słońce chyliło się ku zachodowi, kiedy to zielona Jeunesse przemierzała zamkowe tereny w trybie pół-incognito, czytaj: z ciemnymi okularami przeciwsłonecznymi w oprawce bursztynowego koloru. Dłonie wciśnięte miała w kieszenie opiętych na nogach jasnych jeansów, w które niedbale wcisnęła kawałek koszulki z jakimś wzorkiem. Idąc przed siebie nie zwracała szczególnej uwagi na ludzi, a jedynie na to, by się nie potknąć na wystających z ziemi korzeniach, czy kamieniach. Po paru minutach naprawdę powolnego marszu dotarła na drewniany pomost i gdy tylko upewniła się, że jest sama, schowała się za niewielkim budynkiem. Usiadła na ziemi, opierając się plecami o ścianę a potem wlepiła wzrok w połyskującą taflę jeziora.
Re: Przystań
Castellani jak zwykle nie wiedział co ze sobą zrobić w wolnym czasie. Snuł się po szkole z wielce znudzoną miną, obserwując zabieganych rówieśników. Momentami miał wrażenie, że o czymś nie wie, bo wszyscy biegali po korytarzach z przejętymi minami, podczas gdy on niespiesznym krokiem zmierzał w stronę wyjścia na błonia.
Pogoda nie była zbyt zachęcająca na dłuższe spacery, dlatego też Argentyńczyk postanowił odwiedzić jedno ze swych ulubionych i rzadko uczęszczanych miejsc, żeby oddać się niezbyt tolerowanej czynności wtłaczania tytoniowego dymu do płuc. Przystań, a konkretniej miejsce za kanciapką, znajdującą się na drewnianym pomoście. To był jego cel.
- Och, przeszkadzam? - zapytał, gdy tylko wyłonił się zza rogu i zauważył, iż ktoś już go ubiegł. Jednakże nie miał zamiaru się stamtąd ruszyć, ponieważ miał takie samo prawo jak dziewczyna tam przebywać. - Widzę, że też się zaraziłaś przemożną nudą, od niedawna grasującą po szkole? - zagaił z delikatnym uśmieszkiem, wsadzając sobie pomarańczowy filtr między wargi, po czym wyciągnął różdżkę i odpalił sobie papierosa jednym, krótkim zaklęciem.
Pogoda nie była zbyt zachęcająca na dłuższe spacery, dlatego też Argentyńczyk postanowił odwiedzić jedno ze swych ulubionych i rzadko uczęszczanych miejsc, żeby oddać się niezbyt tolerowanej czynności wtłaczania tytoniowego dymu do płuc. Przystań, a konkretniej miejsce za kanciapką, znajdującą się na drewnianym pomoście. To był jego cel.
- Och, przeszkadzam? - zapytał, gdy tylko wyłonił się zza rogu i zauważył, iż ktoś już go ubiegł. Jednakże nie miał zamiaru się stamtąd ruszyć, ponieważ miał takie samo prawo jak dziewczyna tam przebywać. - Widzę, że też się zaraziłaś przemożną nudą, od niedawna grasującą po szkole? - zagaił z delikatnym uśmieszkiem, wsadzając sobie pomarańczowy filtr między wargi, po czym wyciągnął różdżkę i odpalił sobie papierosa jednym, krótkim zaklęciem.
Re: Przystań
Wyciągnęła zgrabne nogi przed siebie, chcąc rozprostować kości, a kiedy zza rogu wyłonił się Lucas, nawet nie zwróciła na niego szczególnej uwagi.
- Już dawno, dom mam w Hogsmeade, więc nie oczekuję nawet powrotu do niego... - wzruszyła ramionami, wyciągając z kieszeni spodni samotnego, pojedynczego papierosa. Zapaliła go, po czym z wprawą i satysfakcją palacza wypuściła dym przez stulone usta, a potem zerknęła w stronę chłopaka, jakby nagle przypominając sobie o jego istnieniu.
- Jakie plany na wakacje? Powrót do Argentyny czy może coś innego? - zagaiła, zakładając okulary na głowę i robiąc z nich tym samym opaskę. Nie mając planów na swoje wakacje, wolała słuchać tego, co inni mają zamiar zrobić przez te dwa miesiące wolności.
- Już dawno, dom mam w Hogsmeade, więc nie oczekuję nawet powrotu do niego... - wzruszyła ramionami, wyciągając z kieszeni spodni samotnego, pojedynczego papierosa. Zapaliła go, po czym z wprawą i satysfakcją palacza wypuściła dym przez stulone usta, a potem zerknęła w stronę chłopaka, jakby nagle przypominając sobie o jego istnieniu.
- Jakie plany na wakacje? Powrót do Argentyny czy może coś innego? - zagaiła, zakładając okulary na głowę i robiąc z nich tym samym opaskę. Nie mając planów na swoje wakacje, wolała słuchać tego, co inni mają zamiar zrobić przez te dwa miesiące wolności.
Re: Przystań
Wypuścił szarawy dym spomiędzy warg w momencie, w którym dziewczyna stwierdziła, że łaskawie mu odpowie. Delikatny uśmieszek pojawił się na jego ustach, a ciemne tęczówki spoczęły na profilu Angielki.
- W sumie to ojciec planuje jakąś mega wielką wypasioną imprezę z okazji naszych majowych urodzin, więc zakładam, że będę zmuszony siedzieć cały lipiec w Argentynie - westchnął ciężko. - Więc zapewne po zakończeniu roku zobaczymy się u mnie. Suz nic Ci nie mówiła? - dodał jeszcze szybko, przenosząc spojrzenie z Jeunesse na horyzont, gdzie słońce niespiesznie "zanurzało się" w toni jeziora. Argentyńczyk oparł się ramieniem o drewnianą budkę, znajdującą się na przystani i ponownie przystawił sobie pomarańczowy filtr do ust, mocno się zaciągając.
- A co dalej jeszcze nie wiem. Wyjdzie w praniu - wzruszył wolnym ramieniem i ponownie zwrócił spojrzenie na Ślizgonkę. - Może się uda zebrać większą grupę na jakiś wyjazd - zastanowił się głośno.
- W sumie to ojciec planuje jakąś mega wielką wypasioną imprezę z okazji naszych majowych urodzin, więc zakładam, że będę zmuszony siedzieć cały lipiec w Argentynie - westchnął ciężko. - Więc zapewne po zakończeniu roku zobaczymy się u mnie. Suz nic Ci nie mówiła? - dodał jeszcze szybko, przenosząc spojrzenie z Jeunesse na horyzont, gdzie słońce niespiesznie "zanurzało się" w toni jeziora. Argentyńczyk oparł się ramieniem o drewnianą budkę, znajdującą się na przystani i ponownie przystawił sobie pomarańczowy filtr do ust, mocno się zaciągając.
- A co dalej jeszcze nie wiem. Wyjdzie w praniu - wzruszył wolnym ramieniem i ponownie zwrócił spojrzenie na Ślizgonkę. - Może się uda zebrać większą grupę na jakiś wyjazd - zastanowił się głośno.
Re: Przystań
Zarówno przystań, jak i wszystkie łodzie zostały objęte drobnymi pracami renowacyjnymi. Pokryte nową warstwą magicznych farb, mają służyć niezawodnie uczniom w czasie nowego roku szkolnego.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Przystań
Sobotnie popołudnie było czymś czego Elektra nienawidziła, bo nie wiedziała wtedy co ma ze sobą zrobić. Zwłaszcza tutaj, w miejscu gdzie niczego nie zna, gdzie jest pierwszy raz, sama... Wielu powie "To czas na przygody", inni zaszyją się w swoich pokojach z książką w ręku. Ona zaś nie wiedziała. Kategoryczny zakaz do lasu bardzo ją martwił, bo jej ciekawska natura ciągnęła ją do tego tajemniczego miejsca ale zaś bez swojej świty bała się tam zaszywać. No i słowa Maji też raczej były przestrogą. Dlatego swe kroki dziś skierowała do miejsca, który zainteresował ją kiedy tu przypływali na wielkim statku. Mianowicie przystań a to, że lubiła wodę to był kolejny pretekst. Lubiła ją ale nie umiała pływać. Taki paradoks.
Z racji dnia wolnego od nauki nie przywdziała dziś bordowego uniformu a zwykłą błękitną bluzę z długim rękawem z jakimś nadrukiem na środku i czarne dżinsy, na nogach zaś najwygodniejsze obuwie na świecie czyli trampki. Do tego rzeczą niezbędną będzie jej łuk, ale nie będzie strzelać ani nic, musiała sprawdzić cięciwę, napięcie, drewno i czy nie ma jakichś mankamentów. Ot tak raz w tygodniu trzeba zadbać o swoje maleństwo. Z różdżką w dłoni zjawiła się w samym środku przystani i zapaliła kilka lampek, bo słońce niestety już chyliło się ku zachodowi i znikało za drzewami a potrzebowała jakiegoś oświetlenia. Usiadła też na odwróconym dnie łodzi i zaczęła bawić się przy cięciwie.
Z racji dnia wolnego od nauki nie przywdziała dziś bordowego uniformu a zwykłą błękitną bluzę z długim rękawem z jakimś nadrukiem na środku i czarne dżinsy, na nogach zaś najwygodniejsze obuwie na świecie czyli trampki. Do tego rzeczą niezbędną będzie jej łuk, ale nie będzie strzelać ani nic, musiała sprawdzić cięciwę, napięcie, drewno i czy nie ma jakichś mankamentów. Ot tak raz w tygodniu trzeba zadbać o swoje maleństwo. Z różdżką w dłoni zjawiła się w samym środku przystani i zapaliła kilka lampek, bo słońce niestety już chyliło się ku zachodowi i znikało za drzewami a potrzebowała jakiegoś oświetlenia. Usiadła też na odwróconym dnie łodzi i zaczęła bawić się przy cięciwie.
Elektra FyodorovaPrefekt: Hufflepuff - Urodziny : 20/11/2005
Wiek : 19
Skąd : Vorkuta, Rosja
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty
Re: Przystań
Nareszcie nastał upragniony weekend i o ile Wilson nie lubił się uczyć o tyle weekend spędzał wyśmienicie. A przynajmniej tak zawsze było, do tej pory. Przecież od wczorajszego po południa do dzisiaj Wilson zdążył poznać każdą skazę na ścianie w którą się wpatrywał cały ten czas.
Kiedy słońce skłaniało się ku zachodowi, Anthony wygrzebał się z lochów i zabierając ze sobą papierosy wyruszył do miejsca gdzie będzie mógł posiedzieć sam.
Niby wszystko wróciło już do normy, ale Wilson tak naprawdę nie miał pojęcia co stało się przez te cztery miesiące w świecie czarodziejów, a tak samo w życiu szkoły. Na dobrą sprawę nie wiedział też co robią uczniowie z innych szkół u nich. W sumie? Nie za bardzo go to obchodziło.
Ubrany w czarną koszulkę i spodnie doszedł do przystani gdzie zauważył świecące się lampki. O, nie nie będzie ktoś psuł mu planów na wieczór. Podszedł do niej po cichu i stanął za dziewczyną której w ogóle nie kojarzył.
- Co Ty tu robisz?- spytał jak gdyby to było anormalne, że ona jest w tym miejscu - Będziesz na coś polować, czy co?- spytał unosząc brwi ku górze. Przyglądał się jej twarzy bo wyglądała znajomo, tak jakby gdzieś ją widział. Spodobała mu się, była dziwna, ale do cholery jasnej gdzie on ją widział? W jego głowie przewijały się różne scenariusze, jednak żaden mu nie odpowiadał. Jedyne wyjaśnienie- musiał być pijany. Postanowił jednak nie reagować może dziewczyna sama nasunie mu odpowiedzieć.
Kiedy słońce skłaniało się ku zachodowi, Anthony wygrzebał się z lochów i zabierając ze sobą papierosy wyruszył do miejsca gdzie będzie mógł posiedzieć sam.
Niby wszystko wróciło już do normy, ale Wilson tak naprawdę nie miał pojęcia co stało się przez te cztery miesiące w świecie czarodziejów, a tak samo w życiu szkoły. Na dobrą sprawę nie wiedział też co robią uczniowie z innych szkół u nich. W sumie? Nie za bardzo go to obchodziło.
Ubrany w czarną koszulkę i spodnie doszedł do przystani gdzie zauważył świecące się lampki. O, nie nie będzie ktoś psuł mu planów na wieczór. Podszedł do niej po cichu i stanął za dziewczyną której w ogóle nie kojarzył.
- Co Ty tu robisz?- spytał jak gdyby to było anormalne, że ona jest w tym miejscu - Będziesz na coś polować, czy co?- spytał unosząc brwi ku górze. Przyglądał się jej twarzy bo wyglądała znajomo, tak jakby gdzieś ją widział. Spodobała mu się, była dziwna, ale do cholery jasnej gdzie on ją widział? W jego głowie przewijały się różne scenariusze, jednak żaden mu nie odpowiadał. Jedyne wyjaśnienie- musiał być pijany. Postanowił jednak nie reagować może dziewczyna sama nasunie mu odpowiedzieć.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Przystań
Przeklęła cicho pod nosem kiedy to zerwała kawałek cięciwy i musiała na nowo ją nawlekać a to nie była łatwa sprawa. Wymagała wielkiej cierpliwości i stabilnych rąk. Całe szczęście Fyodorova obie te cechy posiadała, cóż, musiała. Wszak wiele minut trzeba wystać w bezruchu nie raz by nie spłoszyć celu. W końcu nie strzelała do nieruchomej tarczy, z tego już dawno wyrosła.
Niestety wyglądało na to, że nie zazna dziś ani spokoju ani ciszy, ktoś wyraźnie zmierzał w jej kierunku. Słyszała to stąpanie po schodach prowadzących do przystani. Miała już zareagować jakoś ale stwierdziła, że może ktoś sobie pójdzie jak zobaczy, ze tu siedzi. Taa, jasne.
- Opracowuję plan zabójstwa - mruknęła pod nosem nie unosząc w ogóle wzroku na swego towarzysza wrześniowego wieczoru. Jednak gdy ten nadal stał za nią i jeszcze raz się odezwał musiała spojrzeć na tego natręta. I gdy tylko odrzuciła włosy i jej niebieskie tęczówki zatrzymały się na twarzy ślizgona w jej głowie pojawił się pewien obrazek z tym panem w roli głównej, który wydarzył się zaledwie dwa miesiące temu.
- O nie - rzekła szybko mrużąc oczy - jeżeli znów masz zamiar czymś rzucać to sobie daruj - dodała i wróciła do swojego łuku nie wyjaśniając mu niczego, bo była przekonana, że wiedział o czym mówi.
Niestety wyglądało na to, że nie zazna dziś ani spokoju ani ciszy, ktoś wyraźnie zmierzał w jej kierunku. Słyszała to stąpanie po schodach prowadzących do przystani. Miała już zareagować jakoś ale stwierdziła, że może ktoś sobie pójdzie jak zobaczy, ze tu siedzi. Taa, jasne.
- Opracowuję plan zabójstwa - mruknęła pod nosem nie unosząc w ogóle wzroku na swego towarzysza wrześniowego wieczoru. Jednak gdy ten nadal stał za nią i jeszcze raz się odezwał musiała spojrzeć na tego natręta. I gdy tylko odrzuciła włosy i jej niebieskie tęczówki zatrzymały się na twarzy ślizgona w jej głowie pojawił się pewien obrazek z tym panem w roli głównej, który wydarzył się zaledwie dwa miesiące temu.
- O nie - rzekła szybko mrużąc oczy - jeżeli znów masz zamiar czymś rzucać to sobie daruj - dodała i wróciła do swojego łuku nie wyjaśniając mu niczego, bo była przekonana, że wiedział o czym mówi.
Elektra FyodorovaPrefekt: Hufflepuff - Urodziny : 20/11/2005
Wiek : 19
Skąd : Vorkuta, Rosja
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty
Re: Przystań
Po chwili patrzenia na dziewczynę Anthony zaczął podejrzewać, że dziewczyna nie jest od nich ze szkoły. Więc skąd ten pomysł, że w ogóle ją zna? Jego zainteresowanie rosło z sekundy na sekundę, aż dziewczyna nie otworzyła ust i nie zaczęła zaciągać po rosyjsku. Kurwa... pomyślał i nagle z kompletnie niewyraźnych wspomnień w jego głowie zaczęła tlić się jakaś świeczka na końcu czarnego tuneliku. Jakiś bar, Rosja, on pijany w sztos na tyle, że nie widzi czego się łapie, jest to ręką jakiejś dziewczyny, uśmiecha się do niej i mówi, że chce ją za żonę, a potem kolejna scenka to jak w knajpie latają wszystkie stoliku, bo Tony rozpętał bójkę. Pojedyncze sceny w głowie chłopaka robiły mu nie zły mętlik, dlatego też przez dłuższą chwilę nie odpowiadał nic na słowa dziewczyny.
- W sumie na taką wyglądasz. Nikt normalny nie siada na przystani z łukiem w ręku o tej porze- wzruszył ramionami, bo teraz chciał stwarzać pozory kompletnie nie zbitego stropu. Miał ją zacząć przepraszać? Niech nawet o tym nie myśli. To nie było w stylu Wilsona.
- Rzucałem? Możesz mi nieco skrócić tą historyjkę, bo chyba pogubiłem parę wątków - chciał koło niej usiąść jednak zrezygnował, bo dziewczyna w sumie nie wyglądała na zbytnio zrównoważoną. Woląc więc zachować bezpieczny odstęp wyszukał papierosy z kieszeni bluzy i odpalił.- Chcesz? - zapytał podsuwając w jej kierunku paczkę.
- W sumie na taką wyglądasz. Nikt normalny nie siada na przystani z łukiem w ręku o tej porze- wzruszył ramionami, bo teraz chciał stwarzać pozory kompletnie nie zbitego stropu. Miał ją zacząć przepraszać? Niech nawet o tym nie myśli. To nie było w stylu Wilsona.
- Rzucałem? Możesz mi nieco skrócić tą historyjkę, bo chyba pogubiłem parę wątków - chciał koło niej usiąść jednak zrezygnował, bo dziewczyna w sumie nie wyglądała na zbytnio zrównoważoną. Woląc więc zachować bezpieczny odstęp wyszukał papierosy z kieszeni bluzy i odpalił.- Chcesz? - zapytał podsuwając w jej kierunku paczkę.
Anthony WilsonKlasa VII - Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak
Re: Przystań
Taka zimna, z ostrym wyrazem nie mogła być stąd. Dla Fyodorovej wszyscy europejczycy z części środkowej byli jacyś tacy łagodni, nijacy. Ludzie z północy to mieli i jaja i charakter. A to, że bawili się w różne bronie, w łuki, maczety to nie oznaczało, że byli sto lat za murzynami. Oni po prostu mieli taką kulturę, takie wychowanie, byli wojownikami, bojowo nastawieni, nieugięci.
Dobrze, ze koło nie usiadł, zresztą najpierw powinien zapytać czy może. Tak nakazywały zasady dobrego wychowania, nawet dzikusy z łukiem tego przestrzegały. Bo tak, nazywano ją nie raz takim dzikusem, wariatem ale i tak najlepsze określenie to elf. Elf? Ktoś chyba nie wiedział jak wygląda prawdziwy elf.
Blondynka odłożyła swój łuk obok siebie i skrzyżowała nogi w kostkach wpatrując się błękitnymi podejrzliwymi oczyskami w chłopaka. Nie pamiętał albo tylko udawał.
- Od początku mam przypominać? Dobrze. Wpadłeś Moskiewskiego baru nawalony jak meserszmit i zacząłeś dowalać się do każdej dziewczyny w barze, w tym do mnie o dziwo też. Kiedy już kolejna ci odmówiła z wielkim oburzeniem wykrzyczałeś "jestem najlepszą kurwa partią" i zacząłeś rozrzucać wszystko, miałeś nawet ochotę obić komuś twarz jednak właściciel cię wyprowadził. O tyle - powiedziała wzruszając ramionami jednak nie przerwała kontaktu wzrokowego. Była ciekawa jego reakcji na tą ciekawą opowieść. Nie przeinaczyła nic, zresztą nie miała w zwyczaju kłamać. Robiła to tylko kiedy musiała... teraz nie musiała.
- Dzięki, nie palę - odpowiedziała patrząc się na paczkę fajek. W jej stronach też się paliło ale jakiś czarodziejski tytoń. Nie raz z domieszkami jakichś substancji, różnych substancji... bardzo często jakichś wspomagaczy. Taka viagra do palenia.
Dobrze, ze koło nie usiadł, zresztą najpierw powinien zapytać czy może. Tak nakazywały zasady dobrego wychowania, nawet dzikusy z łukiem tego przestrzegały. Bo tak, nazywano ją nie raz takim dzikusem, wariatem ale i tak najlepsze określenie to elf. Elf? Ktoś chyba nie wiedział jak wygląda prawdziwy elf.
Blondynka odłożyła swój łuk obok siebie i skrzyżowała nogi w kostkach wpatrując się błękitnymi podejrzliwymi oczyskami w chłopaka. Nie pamiętał albo tylko udawał.
- Od początku mam przypominać? Dobrze. Wpadłeś Moskiewskiego baru nawalony jak meserszmit i zacząłeś dowalać się do każdej dziewczyny w barze, w tym do mnie o dziwo też. Kiedy już kolejna ci odmówiła z wielkim oburzeniem wykrzyczałeś "jestem najlepszą kurwa partią" i zacząłeś rozrzucać wszystko, miałeś nawet ochotę obić komuś twarz jednak właściciel cię wyprowadził. O tyle - powiedziała wzruszając ramionami jednak nie przerwała kontaktu wzrokowego. Była ciekawa jego reakcji na tą ciekawą opowieść. Nie przeinaczyła nic, zresztą nie miała w zwyczaju kłamać. Robiła to tylko kiedy musiała... teraz nie musiała.
- Dzięki, nie palę - odpowiedziała patrząc się na paczkę fajek. W jej stronach też się paliło ale jakiś czarodziejski tytoń. Nie raz z domieszkami jakichś substancji, różnych substancji... bardzo często jakichś wspomagaczy. Taka viagra do palenia.
Elektra FyodorovaPrefekt: Hufflepuff - Urodziny : 20/11/2005
Wiek : 19
Skąd : Vorkuta, Rosja
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty
Re: Przystań
Chyba przestała być naczelną królową świrów w zamku. Od pewnego czasu czuła się o wiele lepiej i prawdopodobnie nawet wróciła do swojego naćpanego uśmiechu sprzed wszystkich zdarzeń, które wpędziły ją w cudaczną depresję. Tymczasem już nie posiłkowała się lekkimi środkami, które wciąż pomagały jej wyjść na prostą a jej życie jakby wróciło do normy. Na zewnątrz było dość chłodno a przede wszystkim było już dość późno, więc korzystając z przywileju prefekta postanowiła zrobić obchód po terenach zamku. Oczywiście jej obchód ograniczał się do kociego łażenia po drzewach i krzakach, bo cóż innego jej pozostało? W zasadzie nic nie mogła zrobić ze swoją zdolnością zamiany w wielkiego kota, skoro w zamku na ten moment była jedna osoba, posiadająca tę wiedzę. Reszta uczniów żyła w błogiej nieświadomości, że to chude dziewczę w każdej chwili może zmienić się w tygrysa i odbić komuś na twarzy swoje pazury a ona nie miała zamiaru nikogo o tym informować. Ot, taki sekrecik.
Rosjanka od dłuższej chwili siedziała na moście w siadzie skrzyżnym, przypatrując się swojemu odbiciu w gładkiej tafli jeziora. Lub bardziej odbiciu świateł przystani, bo w związku z godziną niewiele mogła dostrzec, nawet z dobrym wzrokiem.
Rosjanka od dłuższej chwili siedziała na moście w siadzie skrzyżnym, przypatrując się swojemu odbiciu w gładkiej tafli jeziora. Lub bardziej odbiciu świateł przystani, bo w związku z godziną niewiele mogła dostrzec, nawet z dobrym wzrokiem.
Re: Przystań
Plany w jego głowie rysowały się zastraszająco prędko. Od kilku dni można było go spotkać zarówno w szkolnej bibliotece, jak i w izbie pamięci, czy nawet w cuchnącej nadgniłymi pergaminami salce do Historii Magii. Przeglądał dokumenty, wertował opasłe księgi i spisywał osiągnięcia uczniów żyjących wiele pokoleń wstecz. Był jeszcze bardziej burkliwy i nieznośny niż zwykle, i nawet do swojej bandy zwracał się jedynie urywanymi monosylabami.
Trzymając w dłoniach mały, skórzany worek, który niepokojąco się szamotał, zaszedł nad szkolną przystań, mając nadzieję odnaleźć odrobinę wytchnienia od marnych istot patrzących mu przez ręce. Minął flotyllę zadokowanych łódeczek i podszedł na pomost. Z rękawa starej, postrzępionej szaty wydobył różdżkę. Rozwiązał worek, wypuszczając na kamienny bruczek młodego gnoma ukradzionego z zagród dla zwierząt. Popatrzył na leniwe, choć nieco przestraszone zwierzę i zmrużył szare oczy.
- Consulso. - szepnął, testując na stworze swoje nowe zaklęcie. Zajął się opracowywaniem go już jakiś czas temu i myśl o eksplorowaniu szkolnych podwalin skutecznie mu o nim przypomniało. Gnom drgnął znacznie, nic więcej się jednak nie stało. Raffles westchnął cicho, robiło się stanowczo za ciemno na eksperymenty. Koniec różdżki skierował na jedną z pochodni zawieszonych na ścianie hangaru. Wymruczał zaklęcie światła, co pozwoliło na znaczne poprawienie widoczności całego pomostu. Nie chcąc jednak, aby niespodziewane kule światła zaalarmowały któregoś z nadaktywnych nauczycieli, zatoczył różdżką wokół.
- Salvio Hexia - gdy zataczał krąg zaklęcia bariery widzialności, natknął się na samotną figurkę siedzącą w bezruchu na krawędzi sąsiedniego pomostu. Prawie się zatchnął, jednak nie pozwolił się wyprowadzić z koncentracji. Dopiero kiedy skończył, otaczając zaklęciem wejście do hangaru, siebie i nieoczekiwaną obserwatorkę jego poczynań, opuścił dłoń z różdżką i uśmiechnął się. Zimno.
- Nie powinnaś zajmować się patrolowaniem korytarzy... Albo płakaniem w ciemnym kącie?
Jego głos przeciął ciszę, w chronionej zaklęciem strefie wydając się niecodziennie wyizolowanym. Nie spuszczał oczu z Puchonki, nogą odsuwając gnoma od krańca pomostu. Głupie zwierzę gotowe było spaść i się utopić.
Trzymając w dłoniach mały, skórzany worek, który niepokojąco się szamotał, zaszedł nad szkolną przystań, mając nadzieję odnaleźć odrobinę wytchnienia od marnych istot patrzących mu przez ręce. Minął flotyllę zadokowanych łódeczek i podszedł na pomost. Z rękawa starej, postrzępionej szaty wydobył różdżkę. Rozwiązał worek, wypuszczając na kamienny bruczek młodego gnoma ukradzionego z zagród dla zwierząt. Popatrzył na leniwe, choć nieco przestraszone zwierzę i zmrużył szare oczy.
- Consulso. - szepnął, testując na stworze swoje nowe zaklęcie. Zajął się opracowywaniem go już jakiś czas temu i myśl o eksplorowaniu szkolnych podwalin skutecznie mu o nim przypomniało. Gnom drgnął znacznie, nic więcej się jednak nie stało. Raffles westchnął cicho, robiło się stanowczo za ciemno na eksperymenty. Koniec różdżki skierował na jedną z pochodni zawieszonych na ścianie hangaru. Wymruczał zaklęcie światła, co pozwoliło na znaczne poprawienie widoczności całego pomostu. Nie chcąc jednak, aby niespodziewane kule światła zaalarmowały któregoś z nadaktywnych nauczycieli, zatoczył różdżką wokół.
- Salvio Hexia - gdy zataczał krąg zaklęcia bariery widzialności, natknął się na samotną figurkę siedzącą w bezruchu na krawędzi sąsiedniego pomostu. Prawie się zatchnął, jednak nie pozwolił się wyprowadzić z koncentracji. Dopiero kiedy skończył, otaczając zaklęciem wejście do hangaru, siebie i nieoczekiwaną obserwatorkę jego poczynań, opuścił dłoń z różdżką i uśmiechnął się. Zimno.
- Nie powinnaś zajmować się patrolowaniem korytarzy... Albo płakaniem w ciemnym kącie?
Jego głos przeciął ciszę, w chronionej zaklęciem strefie wydając się niecodziennie wyizolowanym. Nie spuszczał oczu z Puchonki, nogą odsuwając gnoma od krańca pomostu. Głupie zwierzę gotowe było spaść i się utopić.
Ostatnio zmieniony przez Peter Raffles dnia Sro 01 Paź 2014, 03:32, w całości zmieniany 2 razy
Peter RafflesKlasa VII - Urodziny : 13/01/2006
Wiek : 18
Skąd : stare śmieci - Hogsmeade
Krew : wątpliwie czysta
Re: Przystań
W zasadzie od tego siedzenia na chłodnych deskach pomostu zrobiło jej się zimno w chude cztery litery. W tym celu podniosła się i usiadła, ale tym razem na wystającej nieopodal desce lub czymś, co przypominało deskę. W każdym razie po zetknięciu się z podłożem ani nie spadła do wody ani niczego nie złamała, więc uznała, że jej czasowe krzesełko da radę udźwignąć jej niewielki ciężar. Spojrzała najpierw przed siebie a potem zawiesiła wzrok na zegarku owiązanym na nadgarstku. Uznała wtem, że zagości na przystani jeszcze jakieś dziesięć minut, by potem zrobić jeszcze jedną rundę po błoniach i tak też się stało. Gdy minęło wyznaczone przez Rosjankę dziesięć minut zbierała się do drogi, jednak fakt, że poza wiatrem do jej uszu doszły jeszcze zaklęcia - lub mamrotanie przypominające zaklęcia - skutecznie powstrzymał ją od ruszania się z miejsca. Szczerze mówiąc nie interesowało ją to, kto wybrał się na wycieczkę o tej porze w tę okolicę i co też planował na tej wycieczce robić. Ona należała raczej do tej grupy prefektów, które tylko pozornie sprawowały swoją władzę a odejmowanie punktów nie sprawiało jej wyjątkowej radości. No, przynajmniej do tej pory nie odjęła nikomu punktów ani nie dała nikomu szlabanu, przymykając oko na uczniowskie przewinienia. Tym bardziej dziwił ją fakt, że nikt z kadry jej za to nie ścigał. Mimo wszystko w ramach bezpieczeństwa dziewczę wyjęło z kieszeni szaty różdżkę, obracając ją sobie między palcami prawej dłoni.
Rosjanka nie wiedziała też dlaczego ściągała sobie na głowę Ślizgonów, którzy najchętniej już dawno by się nad nią zaczęli znęcać. W zeszłym roku rudy grubas, przez którego trafiła do skrzydła i straciła różdżkę, a teraz? Zmrużyła oczy, przyglądając się niewątpliwie męskiej postaci, która wyrosła kilka metrów od niej jak spod ziemi.
- Nie powinieneś dalej zajmować się zabawą w rzucanie zaklęć i nie interesowanie się nie swoimi sprawami? - wiedziała, że tymi słowami raczej sobie nie pomoże, a wręcz przeciwnie - zaszkodzi i że tym samym prędko nie opuści przystani.
Rosjanka nie wiedziała też dlaczego ściągała sobie na głowę Ślizgonów, którzy najchętniej już dawno by się nad nią zaczęli znęcać. W zeszłym roku rudy grubas, przez którego trafiła do skrzydła i straciła różdżkę, a teraz? Zmrużyła oczy, przyglądając się niewątpliwie męskiej postaci, która wyrosła kilka metrów od niej jak spod ziemi.
- Nie powinieneś dalej zajmować się zabawą w rzucanie zaklęć i nie interesowanie się nie swoimi sprawami? - wiedziała, że tymi słowami raczej sobie nie pomoże, a wręcz przeciwnie - zaszkodzi i że tym samym prędko nie opuści przystani.
Re: Przystań
A on wiedział, kogo ma przed sobą. Wychudzone, mizerne ciałko, włosy koloru szarego zboża i błędne, żałośnie rozkojarzone spojrzenie. Aż dziw go brał, że Vulkodlak zdołała zostać prefektem. Co innego jej siostra, która w zeszłym roku opuściła szkolne mury. Intelektu za grosz, za to spojrzenie księżniczki i nos zadarty tak wysoko, że szorował o kandelabry. A ta? Ani prezencji, ani umiejętności... A przynajmniej tyle Raffles zdołał wywnioskować po swoich wnikliwych obserwacjach. Których obiektem oczywiście nie była rzeczona Puchonka, a jej była sympatia, Gryfon Socha. Jeden z największych wrogów Rafflesa, choć nie tym słowem tytułował awanturnika. Ilość rozpętanych pomiędzy nimi zaklęciowych drak, słownych awantur, przypadkowych pojedynków i porozsiewanych po szkole pułapek na stałe zapisało się już w historii Hogwartu. A teraz... teraz Nicolas gryzł ziemię, bo dał się załatwić jakiemuś ścierwu z Zakazanego Lasu. Sam się prosił, wchodząc tam bez różdżki... Różdżki, którą do tej pory posiadał Raffles, schowaną w starym pudełku po kwachach, zachomikowanym pod rozlatującym się łóżkiem w jednym z pokoików Świńskiego Łba. Od kiedy się dowiedział o śmierci antagonisty, nawet tam nie zajrzał, jakby się bał, że w pudełku znajdzie nie magiczne drewienko, a... wyrzuty sumienia? Raczej niemożliwe, chociaż...
Tak czy owak, przed sobą miał "młodą wdówkę", prefektkę, która widziała, jak kombinuje z czarami. Fakt, że była kiedyś dziewczyną Sochy dziwnie na Rafflesa wpływał. Z jednej strony miał ochotę dać jej spokój, kazać spadać, i więcej na niego nie wpadać, nawet przypadkiem. Z drugiej strony nieokreślona mieszanina uczuć związana z faktem, że Gryfon był obecnie jedynie wspomnieniem, kazała mu coś do tej kruchej, marnej istoty powiedzieć, coś, co da mu mgliste wrażenie ciągłego kontaktu z byłym wrogiem... Bo przecież nie chciał jego śmierci? Nie tak, nie w ten sposób, urągający czarodziejskim zdolnościom i dumie, że ma się ten wspaniały, magiczny dar. Nie przez jakieś niezidentyfikowane licho ze szkolnego lasu...
- Pyskata jesteś. Rozsądniej byłoby spuścić uszka i zwiać, zanim ktoś się obrazi za insynuacje. Nie jestem wścibski, nie wybrałbym tego miejsca, jakbym wiedział, ze okupuje je kobieta fatalna. Może się odsunę, bo i mi coś złego się przytrafi... przez sam fakt twojej obecności?
Jad lał się strumieniami. Sam nie wiedział, co nim powodowało, że miał ochotę niejednoznacznie wspomnieć o jej byłym chłopaku, zasugerować, że to mogła być w jakiś sposób jej wina. Jakby zrzucał z ramion pewną, ciążącą gdzieś głęboko w jego podświadomości, odpowiedzialnosć. Zagłuszał ciche, wieczorne syki...
Bo gdyby, gdyby ten beznadziejnie niedouczony pajac... Miał ze sobą różdżkę...
Tak czy owak, przed sobą miał "młodą wdówkę", prefektkę, która widziała, jak kombinuje z czarami. Fakt, że była kiedyś dziewczyną Sochy dziwnie na Rafflesa wpływał. Z jednej strony miał ochotę dać jej spokój, kazać spadać, i więcej na niego nie wpadać, nawet przypadkiem. Z drugiej strony nieokreślona mieszanina uczuć związana z faktem, że Gryfon był obecnie jedynie wspomnieniem, kazała mu coś do tej kruchej, marnej istoty powiedzieć, coś, co da mu mgliste wrażenie ciągłego kontaktu z byłym wrogiem... Bo przecież nie chciał jego śmierci? Nie tak, nie w ten sposób, urągający czarodziejskim zdolnościom i dumie, że ma się ten wspaniały, magiczny dar. Nie przez jakieś niezidentyfikowane licho ze szkolnego lasu...
- Pyskata jesteś. Rozsądniej byłoby spuścić uszka i zwiać, zanim ktoś się obrazi za insynuacje. Nie jestem wścibski, nie wybrałbym tego miejsca, jakbym wiedział, ze okupuje je kobieta fatalna. Może się odsunę, bo i mi coś złego się przytrafi... przez sam fakt twojej obecności?
Jad lał się strumieniami. Sam nie wiedział, co nim powodowało, że miał ochotę niejednoznacznie wspomnieć o jej byłym chłopaku, zasugerować, że to mogła być w jakiś sposób jej wina. Jakby zrzucał z ramion pewną, ciążącą gdzieś głęboko w jego podświadomości, odpowiedzialnosć. Zagłuszał ciche, wieczorne syki...
Bo gdyby, gdyby ten beznadziejnie niedouczony pajac... Miał ze sobą różdżkę...
Peter RafflesKlasa VII - Urodziny : 13/01/2006
Wiek : 18
Skąd : stare śmieci - Hogsmeade
Krew : wątpliwie czysta
Re: Przystań
A ona wciąż nie miała pojęcia kim jest ten chłopak. Nawet po krótkim zmierzeniu go wzrokiem od stóp do głów. Nie kojarzyła go ani z wyglądu, ani z żadnych opowiadań, które byłyby kluczowe do odgadnięcia chociażby jego imienia. Gdyby tylko wiedziała, że Socha stracił różdżkę przez niego a nie "przypadkiem", tak jak jej powiedział, i że gdyby tylko miał ją wtedy ze sobą, tak nie zważając na odznakę zalegającą w jej kieszeni, najnormalniej w świecie, w przypływie szewskiej pasji, rzuciłaby się na niego z rękami - tak jak kiedyś na Scotta, który przez dłuższą chwilę nie mógł wyjść z szoku i zdziwienia a jedyną metodą było rzucenie na nią drętwoty. Co do wyglądu: to nie tak, że była chuda, co za tym szło bezradna. Mimo postury umiała się bronić i zaklęciami i wręcz, co w połączeniu z przypływem zdenerwowania i agresji nie wróżyło nic dobrego. Ale nie wiedziała o tym fakcie i prawdopodobnie nigdy się miała nie dowiedzieć, chyba że Peter planował drastyczne nawrócenie jej na ścieżkę depresji. Rosjanka podniosła się do pozycji stojącej, otrzepując szatę z kurzu i paprochów zalegających na pomoście.
- Tak się tego obawiasz? Powinieneś w takim razie uciekać stąd do swojego pokoiku - skrzyżowała ręce za plecami, nadal przesuwając różdżkę między chudymi palcami. Peter sam sobie przeczył. Spotkał na swojej drodze kobietę fatalną a mimo to nadal tutaj stał i nie planował dać jej spokoju.
- Uważaj, bo zaraz z jeziora wyjdzie potwór albo z nieba spadnie ci coś na głowę - westchnęła. - Nigdy nie wiesz co się spotka, kiedy natkniesz się na kogoś takiego jak ja. Przemyśl to - nie spuszczała wzroku ze Ślizgona, próbując wyłapać każdy jego najmniejszy ruch.
- Tak się tego obawiasz? Powinieneś w takim razie uciekać stąd do swojego pokoiku - skrzyżowała ręce za plecami, nadal przesuwając różdżkę między chudymi palcami. Peter sam sobie przeczył. Spotkał na swojej drodze kobietę fatalną a mimo to nadal tutaj stał i nie planował dać jej spokoju.
- Uważaj, bo zaraz z jeziora wyjdzie potwór albo z nieba spadnie ci coś na głowę - westchnęła. - Nigdy nie wiesz co się spotka, kiedy natkniesz się na kogoś takiego jak ja. Przemyśl to - nie spuszczała wzroku ze Ślizgona, próbując wyłapać każdy jego najmniejszy ruch.
Strona 6 z 7 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
Strona 6 z 7
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach