Przystań
+20
Lucas Castellani
Anthony Wilson
Antonija Vedran
James Scott
Wyatt Walker
Fèlix Lemaire
Ryan Sneddon
Polly Baldwin
Zoja Yordanova
Emily Bronte
Samantha Davies
Maja Vulkodlak
Aleksy Vulkodlak
Nancy Baldwin
Joel Frayne
Andrea Jeunesse
Borys Tiereszkowy
Leanne Chatier
Hannah Wilson
Brennus Lancaster
24 posters
Strona 1 z 7
Strona 1 z 7 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
Przystań
Przystań to miejsce, do którego co roku, we wrześniu przypływają łódeczkami pierwszoroczni. Starsi uczniowie nie mają już tej przyjemności.
Stoją tutaj rzędami zaczarowane łódki, jednak są zablokowane w magiczny sposób, który potrafią zdjąć tylko nauczyciele i prefekci w wyjątkowych sytuacjach.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Przystań
Przygoda z eliksirem wielosokowym przyprawiła ją o moralny zawrót głowy. Uświadomiła sobie boleśnie, że nawet jej ograniczony brat półgłówek jest bardziej lubiany i popularny od niej. Jej godzinne wysiłki w nauce oraz staniu na straży prawa sprawiły, że jej znajomości były dość sztywne i ograniczone. W tych czasach nie liczyła się już pozycja w szkole a fakt, ile panienek zaliczyłeś albo jak duże masz piersi. Odkrycie owego faktu było jak but wymierzony w tą bladą buzię.
Znów była sobą. Pozbyła się ubrań pożyczonych od swojego ulubionego i jedynego przyjaciela, który nie należał do jej rodziny. Ach tak, na tym kończyły się jej pozytywne znajomości.
Wyszła na zewnątrz, gdzie udała się do sowiarni. Nakarmiła Sansę, dała jej się dziabnąć kilka razy i zeszła schodkami na dziedziniec, skąd udała się do szkoły. Przeszła parter i opuściła zamek tylnym wyjściem, udając się do szkolnej przystani, która zawsze stała opustoszała i aż prosiła się, aby kontemplować tam w samotności.
Hannah stanęła w doku i wyciągnęła z kieszeni eliksir, który warzyła miesiącami. Odkorkowała buteleczkę i wylała go do spokojnej, mętnej wody. I tak był zbyt słaby, a co za tym idzie - wadliwy. Usiadła po turecku na krótkim, prowizorycznym molo, które kończyło się w samej wodzie.
Znów była sobą. Pozbyła się ubrań pożyczonych od swojego ulubionego i jedynego przyjaciela, który nie należał do jej rodziny. Ach tak, na tym kończyły się jej pozytywne znajomości.
Wyszła na zewnątrz, gdzie udała się do sowiarni. Nakarmiła Sansę, dała jej się dziabnąć kilka razy i zeszła schodkami na dziedziniec, skąd udała się do szkoły. Przeszła parter i opuściła zamek tylnym wyjściem, udając się do szkolnej przystani, która zawsze stała opustoszała i aż prosiła się, aby kontemplować tam w samotności.
Hannah stanęła w doku i wyciągnęła z kieszeni eliksir, który warzyła miesiącami. Odkorkowała buteleczkę i wylała go do spokojnej, mętnej wody. I tak był zbyt słaby, a co za tym idzie - wadliwy. Usiadła po turecku na krótkim, prowizorycznym molo, które kończyło się w samej wodzie.
Re: Przystań
Początek dnia nie należał do najgorszych, jednak krótkie spotkanie z Williamsem całkowicie wytrąciło blondynkę z równowagi. Gdy tylko uraczywszy zimnym spojrzeniem i raniącymi słowami, Ślizgon oddalił się w nieznanym kierunku, Lea czuła jakby na nowo pękało jej serca. To ona złamała je Aidenowi zeszłego lata, ale Chatier również cierpiała. Już na Tower Bridge żałowała, ale nie było odwrotu. A teraz to wszystko wróciła. Łzy popłynęły same, dziewczyna nawet nie mogła nad nimi zapanować. Słone krople spływały po bladym, nieskazitelnym licu lądując na kamiennej posadzce. Dłonie zacisnęły się na krawędzi kanapy kiedy dziewczyna powstrzymywała szloch, wydobywający się z karminowych ust. Po kilkunastu a nawet kilkudziesięciu minutach dziewczyna otarła twarz próbując się otrzeźwić, a po chwili spięła swoje długie, jasne włosy na czubku swojej głowy. Czerwone oczy wyjawiały gorzką tajemnicę Leanne, ukazując, że panienka posiada jednak tę emocjonalną część osobowości. Wściekła na samą siebie, na swoją słabość dziewczyna chwyciła plecak, kierując swe kroki ku wyjściu z zamczyska. Wierzyła, że przechadzka na świeżym powietrzu dobrze jej zrobi. Nawet nie spostrzegła, kiedy znalazła się nieopodal szkolnej przystani. Światło księżyca odbijało się od falującej tafli wody jeziora. Dostrzegłszy ciemną sylwetkę siedzącą na molo, zaciekawiona udała się w tymże kierunku. Za dużo samotności na dziś. Gryfonka nie widziała twarzy osoby, której prawdopodobnie zamierzała przeszkodzić w wieczornych przemyśleniach, lecz drobna postura wskazywała na dziewczynę. Dotknęła kącików swoich oczu, mając nadzieję, że nie są już takie czerwone. Podeszła bliżej, stając za siedzącą nieznajomą.
- Zawsze chciałam spróbować kąpieli nago. - Żachnęła się, z uśmiechem spoglądając na falującą taflę wody. Nie ma to jak dobrze rozpocząć znajomość, a co! Potrzebowała rozrywki, rozrywki w dużej ilości.
- Zawsze chciałam spróbować kąpieli nago. - Żachnęła się, z uśmiechem spoglądając na falującą taflę wody. Nie ma to jak dobrze rozpocząć znajomość, a co! Potrzebowała rozrywki, rozrywki w dużej ilości.
Re: Przystań
Hanka bawiła się pustą fiolką, obracając ją między palcami. Jej myśli odbijały się gorączkowo echem w jej głowie. W końcu nie wytrzymała tego natłoku myśli i cisnęła szklaną buteleczkę do jeziora. Ta wpadła do niego z cichym chlupnięciem, mącąc wodę na moment, po czym zniknęła w ciemnej toni. Usłyszała głos za sobą. Nie była bojaźliwą, towarzyską dziewczyną, więc nie odwróciła się do razu.
- Jeśli umiesz pływać i nie będę musiała ratować Cię przed utonięciem, to się piszę od zaraz - odparła bez zastanowienia. Po chwili dotarło do niej, że jest gotowa to zrobić. Wstała z molo i podniosła wzrok na osobę stojącą za nią.
Kiedy ujrzała swoją dawną znajomą z wakacji, miała wrażenie, że przywidziało jej się to wszystko. Dopiero kiedy spostrzegła, że blondynka też jej się przygląda, Hannah upewniła się, że to ta ekscentryczka z Francji, która zafundowała jej wycieczkę po wybrzeżu Francji zapierającą dech w piersiach.
- Leanne? - Zapytała, robiąc wielkie oczy ze zdziwienia. Zaśmiała się krótko, po czym uściskała ją krótko i serdecznie. - To ja, Hannah, pamiętasz mnie?
Na jej bladej buzi wypiekły się dwa rumieńce, które były oznaką entuzjazmu, jakim w tej chwili tryskała. Po wakacjach wymieniły ze sobą kilka sów, ale z czasem kontakt się urwał. Nie podejrzewała, że kiedyś jeszcze zobaczy tę twarz. Kąpiel nago po nocy: to do niej podobne. A bynajmniej wtedy było do niej podobne.
- Z tą kąpielą to serio? Bo ja bym pozbyła się odznaki na kilka minut chociaż - mruknęła, łapiąc się odruchowo za plakietkę prefekta naczelnego.
- Jeśli umiesz pływać i nie będę musiała ratować Cię przed utonięciem, to się piszę od zaraz - odparła bez zastanowienia. Po chwili dotarło do niej, że jest gotowa to zrobić. Wstała z molo i podniosła wzrok na osobę stojącą za nią.
Kiedy ujrzała swoją dawną znajomą z wakacji, miała wrażenie, że przywidziało jej się to wszystko. Dopiero kiedy spostrzegła, że blondynka też jej się przygląda, Hannah upewniła się, że to ta ekscentryczka z Francji, która zafundowała jej wycieczkę po wybrzeżu Francji zapierającą dech w piersiach.
- Leanne? - Zapytała, robiąc wielkie oczy ze zdziwienia. Zaśmiała się krótko, po czym uściskała ją krótko i serdecznie. - To ja, Hannah, pamiętasz mnie?
Na jej bladej buzi wypiekły się dwa rumieńce, które były oznaką entuzjazmu, jakim w tej chwili tryskała. Po wakacjach wymieniły ze sobą kilka sów, ale z czasem kontakt się urwał. Nie podejrzewała, że kiedyś jeszcze zobaczy tę twarz. Kąpiel nago po nocy: to do niej podobne. A bynajmniej wtedy było do niej podobne.
- Z tą kąpielą to serio? Bo ja bym pozbyła się odznaki na kilka minut chociaż - mruknęła, łapiąc się odruchowo za plakietkę prefekta naczelnego.
Re: Przystań
Bystry wzrok Chatier przesuwał się po odwróconej w stronę wody sylwetce z nieukrywaną ciekawością. Nie znała w Hogwarcie zbyt wielu osób, to fakt, ale zmieniała to konsekwentnie z każdym dniem. Gryfonka odgarnęła z bladego czoła kosmyki, które zdołały wymsknąć się spod podtrzymującej je, czarnej spinki. Zaskoczenie i jednocześnie ekscytacja wypełniły serduszko Chatier, kiedy usłyszała głos dziewczęcia. Wilson! Nie sposób było nie zapamiętać tego rudowłosego stworzenia, z którym spędziła wiele miłych chwil, pomimo, że tak mało czasu miały dla siebie. Sama nie wiedziała już, dlaczego kontakt między nimi tak po prostu się urwał. Twarz szarookiej rozpromieniła się, a karminowe usta wykrzywiły się w szerokim uśmiechu.
- Pytanie! Wilson, nic a nic się nie zmieniłaś! - Lei został jej charakterystyczny, francuski akcent, który zawsze bawił Hannę. Szaro-srebrzyste tęczówki zlustrowały bacznie piegowatą twarz pani prefekt naczelnej. Jej zarumienione policzki wydawały się Chatier absolutnie urocze. Tak jak cała Wilson. Pomimo, że była od niej kilka centymetrów wyższa, to zawsze przypominała jej rudowłosego, leśnego elfa.
- Ze mną zawsze serio, Pani Prefekt. - Puściła doń oczko, rozpinając guziki białej, mundurkowej koszuli. Już sam widok Puchonki sprawił, że Lea zupełne zapomniała o Aidenie, a cały smutek ustąpił miejsca bezkresnej radości. Dziewczyna rzuciła koszulę na drewniany podest, by chwilę później zająć się rozpinaniem granatowych jeansów.
- Na co czekasz? No nie mów, że się mnie wstydzisz. - Bezczelny uśmiech wkradł się na usta Chatier, kiedy spoglądała na stojącą w lekkim osłupieniu Wilson. Gryfonka wyjęła z włosów spinkę, która trzymała je w ryzach, pozwalając by jasne włosy opadły na gołe ramiona. Jedyną częścią garderoby, jaką na sobie miała, była teraz koronkowa, ciemnoczerwona bielizna. Tak na znak przynależności do domu Gryfa.
- Mam tylko nadzieję, że nie będą nas oglądać jacyś pierwszoroczni. To mogłoby zostawić im uraz na psychice. Tylko od czwartej klasy w górę. - Zacmokała, rozglądając się dookoła. Jakoś niespecjalnie przejmowała się tym, że ktoś może zobaczyć jej nagie ciało. Była świadoma tego, że nie ma się czego wstydzić. Powiodła wyczekującym spojrzeniem na Hankę, delikatnie przekrzywiając głowę.
- Pytanie! Wilson, nic a nic się nie zmieniłaś! - Lei został jej charakterystyczny, francuski akcent, który zawsze bawił Hannę. Szaro-srebrzyste tęczówki zlustrowały bacznie piegowatą twarz pani prefekt naczelnej. Jej zarumienione policzki wydawały się Chatier absolutnie urocze. Tak jak cała Wilson. Pomimo, że była od niej kilka centymetrów wyższa, to zawsze przypominała jej rudowłosego, leśnego elfa.
- Ze mną zawsze serio, Pani Prefekt. - Puściła doń oczko, rozpinając guziki białej, mundurkowej koszuli. Już sam widok Puchonki sprawił, że Lea zupełne zapomniała o Aidenie, a cały smutek ustąpił miejsca bezkresnej radości. Dziewczyna rzuciła koszulę na drewniany podest, by chwilę później zająć się rozpinaniem granatowych jeansów.
- Na co czekasz? No nie mów, że się mnie wstydzisz. - Bezczelny uśmiech wkradł się na usta Chatier, kiedy spoglądała na stojącą w lekkim osłupieniu Wilson. Gryfonka wyjęła z włosów spinkę, która trzymała je w ryzach, pozwalając by jasne włosy opadły na gołe ramiona. Jedyną częścią garderoby, jaką na sobie miała, była teraz koronkowa, ciemnoczerwona bielizna. Tak na znak przynależności do domu Gryfa.
- Mam tylko nadzieję, że nie będą nas oglądać jacyś pierwszoroczni. To mogłoby zostawić im uraz na psychice. Tylko od czwartej klasy w górę. - Zacmokała, rozglądając się dookoła. Jakoś niespecjalnie przejmowała się tym, że ktoś może zobaczyć jej nagie ciało. Była świadoma tego, że nie ma się czego wstydzić. Powiodła wyczekującym spojrzeniem na Hankę, delikatnie przekrzywiając głowę.
Re: Przystań
Aż pisnęła uradowana. To było do niej niepodobne, ale widok dziewczyny, która zafundowała jej niegdyś wakacje życia w obcym kraju przyprawił ją o zawrót głowy.
Pojechali kiedyś z wujostwem na lazurowe wybrzeże. W mugolskim hotelu było mało atrakcji, a ciotka zaraz wyniuchała czarodziejów, którzy pomieszkiwali niedaleko ich. Jako że Hannah była w zbliżonym wieku do Leanne, zakolegowały się szybko. Wymykały się nocą na szaleńcze, ekscentryczne eskapady i poznawały Francję od innej strony, często tej gorszej. To znaczy Hanka poznawała, a Lea pokazywała jej jak można bawić się w jej ojczyźnie. Momentami ta przyjaźń stawała się aż nadto intensywna, dlatego dobrze, że wakacje nie trwały wiecznie.
- Ty i te Twoje rrr! - Zapiała z zachwytu, przedrzeźniając ją i śmiejąc się cicho.
Spostrzegła, że Leanne zaczyna zrzucać z siebie ubrania. W ułożoną, grzeczną Puchonkę przy tej dziewczynie zawsze wstępował diabeł. A raczej do głosu dochodziła młodzieńcza chęć wyszalenia się.
- Nie wstydzę! Chyba już zapomniałaś jak.. - urwała, zatykając usta dłonią. Zachichotała krótko, rozglądając się dookoła. Co zdarzyło się na lazurowym, zostaje na lazurowym. - Zastanawiam się czy to legalne, ale nie ma w kodeksie nic o kąpieli w jeziorze, więc... - dodała, idąc śladami koleżanki z Gryffindoru. Pozbyła się swojej szaty równie prędko. Przystań była oświetlona słabym światłem, dlatego też były słabo widoczne z innych terenów szkoły ze względu na późną porę. Z jedną różnicą jednak - Hanka miała na sobie skromną, czarną bieliznę.
- Na trzy razem, dobra? - Zaśmiała się, wskazując znacząco podbródkiem na taflę wody. - Raz, dwa... trzy!
Pojechali kiedyś z wujostwem na lazurowe wybrzeże. W mugolskim hotelu było mało atrakcji, a ciotka zaraz wyniuchała czarodziejów, którzy pomieszkiwali niedaleko ich. Jako że Hannah była w zbliżonym wieku do Leanne, zakolegowały się szybko. Wymykały się nocą na szaleńcze, ekscentryczne eskapady i poznawały Francję od innej strony, często tej gorszej. To znaczy Hanka poznawała, a Lea pokazywała jej jak można bawić się w jej ojczyźnie. Momentami ta przyjaźń stawała się aż nadto intensywna, dlatego dobrze, że wakacje nie trwały wiecznie.
- Ty i te Twoje rrr! - Zapiała z zachwytu, przedrzeźniając ją i śmiejąc się cicho.
Spostrzegła, że Leanne zaczyna zrzucać z siebie ubrania. W ułożoną, grzeczną Puchonkę przy tej dziewczynie zawsze wstępował diabeł. A raczej do głosu dochodziła młodzieńcza chęć wyszalenia się.
- Nie wstydzę! Chyba już zapomniałaś jak.. - urwała, zatykając usta dłonią. Zachichotała krótko, rozglądając się dookoła. Co zdarzyło się na lazurowym, zostaje na lazurowym. - Zastanawiam się czy to legalne, ale nie ma w kodeksie nic o kąpieli w jeziorze, więc... - dodała, idąc śladami koleżanki z Gryffindoru. Pozbyła się swojej szaty równie prędko. Przystań była oświetlona słabym światłem, dlatego też były słabo widoczne z innych terenów szkoły ze względu na późną porę. Z jedną różnicą jednak - Hanka miała na sobie skromną, czarną bieliznę.
- Na trzy razem, dobra? - Zaśmiała się, wskazując znacząco podbródkiem na taflę wody. - Raz, dwa... trzy!
Re: Przystań
Spotkanie Panny Wilson, było prawdopodobnie najlepszym, co się dzisiaj stało. Myśli przestały być pochmurne, a bladej buźce od razu pojawił się uśmiech. Uwielbiała, gdy udało jej się spotkać kogoś, kogo dobrze znała, ale nie widzieli się całe wieki. Mogła się wtedy utwierdzić w przekonaniu, że pomimo iż upływa czas, ona sama się nie zmienia. Przynajmniej nie tak drastycznie. Zaśmiała się perliście, słysząc, jak Hance zebrało się na wspomnienia. O tak, Chatier budziła w Wilson samego demona. Gryfonka nie odczuwała jednak wyrzutów sumienia, z tegoż powodu, uważała, że każdemu należy się odrobina, mniejsza lub większa szaleństwa.
- Ależ w cholerę zimna być musi ta woda. - Spięła mięśnie ramion, przygotowując się na nagły skurcz po skoczeniu do wody. Pomimo, że nie było przesadnie zimno, na skórę jasnowłosej wkradła się delikatna, gęsia skórka. Chatier nie obce były podobne wygłupy. Zawsze musiała coś wykombinować. Podskoczyła z radości, gotując się do skoku. Dziewczyna chwyciła dłoń Wilson, mocno zaciskając na niej palce. Raz, dwa... trzy! I skoczyły. W bezkresna toń, mrocznej wody. Zimna woda otoczyła roznegliżowane ciała dziewcząt, pobudzając krążenie krwi. Dziewczyna wciąż zaciskała palce na dłoni rudowłosej, nawet kiedy przez moment były pod wodą. Gryfonka wynurzając się spod powierzchni, zakaszlała, pozbywając się wody, której udało się dostać przez nos.
- Na brodę Merlina, lodowata jest! - Zaśmiała się, czując jak jej warga drży. Włosy przykleiły się do jej twarzy, a oczy błyszczały z ekscytacji. Tak właśnie, tego jej było trzeba!
- Ależ w cholerę zimna być musi ta woda. - Spięła mięśnie ramion, przygotowując się na nagły skurcz po skoczeniu do wody. Pomimo, że nie było przesadnie zimno, na skórę jasnowłosej wkradła się delikatna, gęsia skórka. Chatier nie obce były podobne wygłupy. Zawsze musiała coś wykombinować. Podskoczyła z radości, gotując się do skoku. Dziewczyna chwyciła dłoń Wilson, mocno zaciskając na niej palce. Raz, dwa... trzy! I skoczyły. W bezkresna toń, mrocznej wody. Zimna woda otoczyła roznegliżowane ciała dziewcząt, pobudzając krążenie krwi. Dziewczyna wciąż zaciskała palce na dłoni rudowłosej, nawet kiedy przez moment były pod wodą. Gryfonka wynurzając się spod powierzchni, zakaszlała, pozbywając się wody, której udało się dostać przez nos.
- Na brodę Merlina, lodowata jest! - Zaśmiała się, czując jak jej warga drży. Włosy przykleiły się do jej twarzy, a oczy błyszczały z ekscytacji. Tak właśnie, tego jej było trzeba!
Re: Przystań
Hance również nieco rozjaśniło się w głowie kiedy ujrzała Leanne. Nie czuła się już tak osamotniona z racji, że w szkole była nielubiana, bo wspomnienia z wakacji zalały skutecznie jej głowę, zajmując myśli.
Wystarczył jeden impuls, aby obie dziewczyny wskoczyły bezmyślnie do zimnej wody. Hannah poczuła jak wszystkie mięśnie w jej ciele spinają się pod wpływem niskiej temperatury. Ścisnęła mocniej rękę Chatier i nie wiedziała czy to z przypływu euforii czy raczej to efekt lodowatej wody.
- Lodowata jak cholera - przytaknęła, po czym pisnęła głośno i urywanie, dając tym samym upust swoim emocjom związanym z wszechogarniającym zimnem.
Odkleiła mokry, grupy pukiel włosów, który przykleił się do twarzy Gryfonki. Aby jednak odwrócić jej uwagę od tego nieprzemyślanego gestu, zanurkowała pod taflę wody.
Popłynęła nieco w głąb ciemnej toni, łapiąc przy okazji Leanne za nogę i ciągnąc ją lekko w dół. Nie minęło dużo czasu jak Puchonka wynurzyła się znowu na powierzchnię.
- Co robisz w Hogwarcie? Do jakiego domu trafiłaś, hm? - Zagaiła, przyglądając się jej twarzy w nikłym świetle dochodzącym z przystani. - Płakałaś?
Wystarczył jeden impuls, aby obie dziewczyny wskoczyły bezmyślnie do zimnej wody. Hannah poczuła jak wszystkie mięśnie w jej ciele spinają się pod wpływem niskiej temperatury. Ścisnęła mocniej rękę Chatier i nie wiedziała czy to z przypływu euforii czy raczej to efekt lodowatej wody.
- Lodowata jak cholera - przytaknęła, po czym pisnęła głośno i urywanie, dając tym samym upust swoim emocjom związanym z wszechogarniającym zimnem.
Odkleiła mokry, grupy pukiel włosów, który przykleił się do twarzy Gryfonki. Aby jednak odwrócić jej uwagę od tego nieprzemyślanego gestu, zanurkowała pod taflę wody.
Popłynęła nieco w głąb ciemnej toni, łapiąc przy okazji Leanne za nogę i ciągnąc ją lekko w dół. Nie minęło dużo czasu jak Puchonka wynurzyła się znowu na powierzchnię.
- Co robisz w Hogwarcie? Do jakiego domu trafiłaś, hm? - Zagaiła, przyglądając się jej twarzy w nikłym świetle dochodzącym z przystani. - Płakałaś?
Re: Przystań
Woda pomimo, że zimna cudownie orzeźwiała, dając Chatier dziwne uczucie spokoju. Tak jakby w tym momencie nic więcej nie było jej potrzebne do szczęścia. Tylko obecność tego rudowłosego chochlika. Myśl, że przez najbliższy miesiąc będzie mogła spędzać z nią dowolną ilość czasu, zdecydowanie podnosiła ją na duchu. Miała nadzieję, że będzie przy niej, nie pozwalając zbliżać się do chłopca, którego kocha całym sercem, a który darzy tym uczuciem kogoś zupełnie innego. Dziewczyna oblizała spierzchnięte od słońca i wiatru wargi, patrząc jak wątłe światło opada na bladą twarz Hanny. Kiedy odgarnęła z jej twarzy kosmyk włosów, ogarnęło ją przyjemne ciepło. Nie dane było jej jednak nacieszyć się tym uczuciem, ani nawet zastanowić się nad reakcją swojego ciała, ponieważ została pociągnięta pod wodę. Gdy udało jej się wynurzyć i złapać porządny oddech, zaśmiała się dźwięcznie i głośno.
- Leon zapragnął czegoś nowego. Stwierdził, że Francja to przeżytek i voila, skazali mnie na zmianę szkoły miesiąc przed jej końcem. - Westchnęła z lekkim powątpiewaniem, na myśl o swoim ojciu. Kochała go, ale czasem niepotrzebnie świrował. - Gryffindor moja droga, wszak ze mnie taki wielki bohater! Nawet bratam się z moim domem nosząc stanik pod kolor, taki lokalny patriotyzm, o ile można to tak nazwać. - Zachichotała, wlepiając w Wilson szare spojrzenie. Wiedziała, że jeśli skłamie, ona to wyczuje. Była tego pewna. Zagryzła wargę milknąc na chwilę, jak gdyby chciała zastanowić się nad odpowiedzią.
- Wiesz który to Aiden Williams, prawda? To ten chłopak, o którym Ci mówiłam. Widziałam go ostatnio i wiesz... to wszystko wróciło. - Oczy Chatier z sekundy na sekundę stawały się smutniejsze, a kąciki ust zdecydowanie opadły. - Spotkałam go dziś. Nie był zbyt miły i trochę... trochę nie umiałam sobie z tym poradzić. - Cichy ton dziewczyny wskazywał na to, że naprawdę jej zależało. Bo Chatier płakała naprawdę rzadko. A jeśli już się to działo, to był ku temu prawdziwy powód.
- Leon zapragnął czegoś nowego. Stwierdził, że Francja to przeżytek i voila, skazali mnie na zmianę szkoły miesiąc przed jej końcem. - Westchnęła z lekkim powątpiewaniem, na myśl o swoim ojciu. Kochała go, ale czasem niepotrzebnie świrował. - Gryffindor moja droga, wszak ze mnie taki wielki bohater! Nawet bratam się z moim domem nosząc stanik pod kolor, taki lokalny patriotyzm, o ile można to tak nazwać. - Zachichotała, wlepiając w Wilson szare spojrzenie. Wiedziała, że jeśli skłamie, ona to wyczuje. Była tego pewna. Zagryzła wargę milknąc na chwilę, jak gdyby chciała zastanowić się nad odpowiedzią.
- Wiesz który to Aiden Williams, prawda? To ten chłopak, o którym Ci mówiłam. Widziałam go ostatnio i wiesz... to wszystko wróciło. - Oczy Chatier z sekundy na sekundę stawały się smutniejsze, a kąciki ust zdecydowanie opadły. - Spotkałam go dziś. Nie był zbyt miły i trochę... trochę nie umiałam sobie z tym poradzić. - Cichy ton dziewczyny wskazywał na to, że naprawdę jej zależało. Bo Chatier płakała naprawdę rzadko. A jeśli już się to działo, to był ku temu prawdziwy powód.
Re: Przystań
- Zadomowisz się w Hogwarcie. Nim się obejrzysz, będziesz płakać jak dziecko, przechodząc przez bramę wejściową po raz ostatni - uśmiechnęła się do niej krótko.
Hannah wychwalała swoją szkołę pod niebiosa - uwielbiała ją. To właśnie zamek udzielał schronienia jej i jej rodzeństwu przez ostatnie lata. Kiedy zeszłego lata ciotka oznajmiła jej, że kiedy skończy siedemnaście lat, nie chce widzieć jej w domu, Puchonka ze spokojem wróciła do szkoły. Była ona jak spokojny azyl, który zawsze będzie na nią czekał.
- Aiden Williams? No skądś kojarzę - kiwnęła głową, przeszukując swoją pamięć. Jako prefekt naczelny musiała kojarzyć chociaż nazwiska, a już w szczególności swoich rówieśników. Wysłuchała jej historii w milczeniu. Obie dziewczyny nadal zanurzone w wodzie po piersi, patrzyły na siebie w niemym skupieniu.
- Leanne, przykro mi z tego powodu, ale nie będę wysłuchiwać miłosnych dramatów - ucięła jej w pewnym momencie, nie chcąc aby Gryfonka znowu się poryczała. - Jestem ponad tym i Ty też powinnaś być - dodała jeszcze, patrząc na nią znaczącym wzrokiem.
Czy to dlatego, że nie miała nigdy chłopaka, czy dlatego, że żaden nie był godzien jej uwagi? Miała jednego przyjaciela - Jamesa - a do tego dwóch braci, reszta była dla niej poniżej poziomu.
- Nie ma co po nim płakać, poznam Cię z moim bratem, Anthonym.. Albo z jakimś chłopakiem z mojego domu i sobie znajdziesz pocieszenie, wypłaczesz się mu w rękaw.. - ciągnęła, po czym objęła roznegliżowaną pannę Chatier swoimi znacznie cieplejszymi aniżeli woda, ramionami.
Hannah wychwalała swoją szkołę pod niebiosa - uwielbiała ją. To właśnie zamek udzielał schronienia jej i jej rodzeństwu przez ostatnie lata. Kiedy zeszłego lata ciotka oznajmiła jej, że kiedy skończy siedemnaście lat, nie chce widzieć jej w domu, Puchonka ze spokojem wróciła do szkoły. Była ona jak spokojny azyl, który zawsze będzie na nią czekał.
- Aiden Williams? No skądś kojarzę - kiwnęła głową, przeszukując swoją pamięć. Jako prefekt naczelny musiała kojarzyć chociaż nazwiska, a już w szczególności swoich rówieśników. Wysłuchała jej historii w milczeniu. Obie dziewczyny nadal zanurzone w wodzie po piersi, patrzyły na siebie w niemym skupieniu.
- Leanne, przykro mi z tego powodu, ale nie będę wysłuchiwać miłosnych dramatów - ucięła jej w pewnym momencie, nie chcąc aby Gryfonka znowu się poryczała. - Jestem ponad tym i Ty też powinnaś być - dodała jeszcze, patrząc na nią znaczącym wzrokiem.
Czy to dlatego, że nie miała nigdy chłopaka, czy dlatego, że żaden nie był godzien jej uwagi? Miała jednego przyjaciela - Jamesa - a do tego dwóch braci, reszta była dla niej poniżej poziomu.
- Nie ma co po nim płakać, poznam Cię z moim bratem, Anthonym.. Albo z jakimś chłopakiem z mojego domu i sobie znajdziesz pocieszenie, wypłaczesz się mu w rękaw.. - ciągnęła, po czym objęła roznegliżowaną pannę Chatier swoimi znacznie cieplejszymi aniżeli woda, ramionami.
Re: Przystań
Ona też zdążyła już polubić Hogwardzkie mury. Na pozór kamienne i zimne, a w rzeczywistości równie przytulne jak w Beauxbatons. Nie mogła jednak porównywać ani szkockiej ani nawet francuskiej szkoły z domem, który został sprzedany przez jej rodziców bez najmniejszych skrupułów. Miała do nich żal, ale miała nadzieję, że z nimi policzy się już po ukończeniu szkoły. Bo nie chodziło o nią, dla trzynastoletniej Jasmine, przeniesienie się do Hogwartu stanowiło nie lada wyzwanie.
- Sądzę, że to dlatego, że tak dawno go nie widziałam. No i zapewne znalazł sobie jakąś kochającą, wierną dziewczynę, która da mu czego zapragnie. - Nadęła policzki, udając obrażoną na cały świat. Przekrzywiła delikatnie głowę, mrużąc oczy. - Dlatego tak dobrze, że Cię spotkałam, nie pozwolisz mi myśleć o tym skurwysynie. - Zabawnie musiało to zabrzmieć, w szczególności bacząc na akcent Chatier. Lea nigdy nie płakała i nie rozpaczała po swoich byłych miłościach, aż przyszła kolej na Aidena.
- Brat? - Uniosła delikatnie brwi. - Ale to ten starszy? Taki straszny kobieciarz, no nie? - Uśmiechnęła się, przypominając sobie rodzeństwo Wilson. - Nie, nie, żaden Puchon. Oni tacy trochę są... wiesz. Nie dla mnie. - To zadziwiające, jak szybko potrafiła przejść ze smutku i rozpaczy do szczerej radości. Dziewczyna poprawiła zsuwające się ramiączko stanika, wciąż wzrokiem lustrując Hannah.
- Za bardzo się tutaj nie możesz wyżyć, prawda? - Spytała, gdy objęła ją Puchonka. Ciepło bijące od Wilson było takie przyjemne i kojące, że Lea przysunęła się doń, nawet nie bacząc na to co robi.
- Sądzę, że to dlatego, że tak dawno go nie widziałam. No i zapewne znalazł sobie jakąś kochającą, wierną dziewczynę, która da mu czego zapragnie. - Nadęła policzki, udając obrażoną na cały świat. Przekrzywiła delikatnie głowę, mrużąc oczy. - Dlatego tak dobrze, że Cię spotkałam, nie pozwolisz mi myśleć o tym skurwysynie. - Zabawnie musiało to zabrzmieć, w szczególności bacząc na akcent Chatier. Lea nigdy nie płakała i nie rozpaczała po swoich byłych miłościach, aż przyszła kolej na Aidena.
- Brat? - Uniosła delikatnie brwi. - Ale to ten starszy? Taki straszny kobieciarz, no nie? - Uśmiechnęła się, przypominając sobie rodzeństwo Wilson. - Nie, nie, żaden Puchon. Oni tacy trochę są... wiesz. Nie dla mnie. - To zadziwiające, jak szybko potrafiła przejść ze smutku i rozpaczy do szczerej radości. Dziewczyna poprawiła zsuwające się ramiączko stanika, wciąż wzrokiem lustrując Hannah.
- Za bardzo się tutaj nie możesz wyżyć, prawda? - Spytała, gdy objęła ją Puchonka. Ciepło bijące od Wilson było takie przyjemne i kojące, że Lea przysunęła się doń, nawet nie bacząc na to co robi.
Re: Przystań
- Wierną, kochającą dziewczynę, która wypnie mu tyłek po pierwszej randce - uniosła lekko brwi ku górze, ucinając jej depresyjny monolog, w którym beształa swoją samoocenę.
- W Hogwarcie nie ma takich lasek, a już na pewno nie w Slytherinie. Wierność wyszła z mody, a pojedyncze jednostki, które trwają dzielnie u boku swoich facetów zostały wyrzucone poza towarzyski margines albo zostały prefektami - parsknęła śmiechem. To była gorzka prawda: brać uczniowska to głupie puste, pyskate dziewczątka i nadęci pajace.
- Oczywiście, że ten starszy! Nie wpędziłabym Charliego w Twoje szpony, ekscentryczko. Poza tym Charles ma dziewczynę i to taką, która została przeze mnie zaakceptowana w pełni - odparła jej, uśmiechając się lekko.
- Jacy nie dla Ciebie? Ja też nie jestem dla Ciebie? - Żachnęła się, opływając ją zgrabnie dookoła. Zatrzymała się dopiero kiedy zrobiła drugie kółko wokół jej osoby.
- Nie, nie mogę się wyżyć. Jestem prefektem naczelnym, co oznacza tyle, że piastuję najważniejszą posadkę wśród uczniów. Nie mogę nawet podłubać sobie w nosie tak na dobrą sprawę, bo mi nie wypada - westchnęła, przypływając bliżej niej. - To też mi nie wypada, znowu mnie bałamucisz! - W geście protestu, uderzyła pięścią o taflę wody, ochlapując przy tym Leanne.
- W Hogwarcie nie ma takich lasek, a już na pewno nie w Slytherinie. Wierność wyszła z mody, a pojedyncze jednostki, które trwają dzielnie u boku swoich facetów zostały wyrzucone poza towarzyski margines albo zostały prefektami - parsknęła śmiechem. To była gorzka prawda: brać uczniowska to głupie puste, pyskate dziewczątka i nadęci pajace.
- Oczywiście, że ten starszy! Nie wpędziłabym Charliego w Twoje szpony, ekscentryczko. Poza tym Charles ma dziewczynę i to taką, która została przeze mnie zaakceptowana w pełni - odparła jej, uśmiechając się lekko.
- Jacy nie dla Ciebie? Ja też nie jestem dla Ciebie? - Żachnęła się, opływając ją zgrabnie dookoła. Zatrzymała się dopiero kiedy zrobiła drugie kółko wokół jej osoby.
- Nie, nie mogę się wyżyć. Jestem prefektem naczelnym, co oznacza tyle, że piastuję najważniejszą posadkę wśród uczniów. Nie mogę nawet podłubać sobie w nosie tak na dobrą sprawę, bo mi nie wypada - westchnęła, przypływając bliżej niej. - To też mi nie wypada, znowu mnie bałamucisz! - W geście protestu, uderzyła pięścią o taflę wody, ochlapując przy tym Leanne.
Re: Przystań
- Czyli takich jak ja to tutaj całe tabuny? W Beauxbatons byłam ewenementem. - Zacmokała z niejaką rezygnacją. - I cóż ja teraz pocznę? Cholera by to. - Mimowolnie, objęła ramieniem dryfującą w wodzie Wilsonównę. Robiło się naprawdę zimno, siedziały w wodzie od ponad dwudziestu minut, ale żadna nie marudziła.
- Ten starszy ma dobry tyłek, ale u was chyba to rodzinne. - Puściła doń oczko, chichocząc. - No Puchońscy chłopcy to zazwyczaj zbyt spokojne i stateczne stworzenia. Dziewczęta, to częściej diablice, tak wynika z moich krótkich obserwacji. - Złożyła dłonie, niczym profesor w trakcie wykładu, wyjaśniający tajniki powstawania kolejnego mega użytecznego eliksiru na porost włosów, czy coś w tym stylu.
- Ja bałamucę? A gdzież tam. To nasza francuska otwartość na nowe doznania, Wilson. Nie panikuj. - Żachnęła się, przekrzywiając głowę w jej stronę. Zimna woda schłodziła lekko zarumienione policzki a dziewczyna pisnęła.
- Tak? Naprawdę tego chcesz? - Dziewczyna uwiesiła się na ramieniu Puchonki, ciągnąc ją pod wodę. A niech ma za swoje, cholernica!
- Ten starszy ma dobry tyłek, ale u was chyba to rodzinne. - Puściła doń oczko, chichocząc. - No Puchońscy chłopcy to zazwyczaj zbyt spokojne i stateczne stworzenia. Dziewczęta, to częściej diablice, tak wynika z moich krótkich obserwacji. - Złożyła dłonie, niczym profesor w trakcie wykładu, wyjaśniający tajniki powstawania kolejnego mega użytecznego eliksiru na porost włosów, czy coś w tym stylu.
- Ja bałamucę? A gdzież tam. To nasza francuska otwartość na nowe doznania, Wilson. Nie panikuj. - Żachnęła się, przekrzywiając głowę w jej stronę. Zimna woda schłodziła lekko zarumienione policzki a dziewczyna pisnęła.
- Tak? Naprawdę tego chcesz? - Dziewczyna uwiesiła się na ramieniu Puchonki, ciągnąc ją pod wodę. A niech ma za swoje, cholernica!
Re: Przystań
- Będziesz kolejną, przeciętną dziewczyną jakich pełno w Hogwarcie. Głowa do góry, jeszcze tylko miesiąc - mrugnęła do niej jednym okiem. Hanka nie wiedziała z czego wynika ta dziwna bliskość między nią a Leanne. Wydawała się jakby wrodzona i naturalna, wynikająca sama z siebie.
- Tak? A ilu Puchonów spotkałaś już w swoim życiu? - Uniosła wysoko brwi ku górze, patrząc na nią w bezruchu. Zawsze starała się walczyć ze stereotypami, które krążyły wokół Hufflepuffu. W większości były kompletną bzdurą.
- Na nowe doznania? Dość tych doznań na dziś, nie chcę się pochorować - rzuciła nagle. Wynikało to z tego, ze było jej już zimno oraz z tego, że w celu ogrzania się, przybliżały się do siebie już nadto. Hannah niemal czuła jak jej zgrabne ręce ślizgają się po jej mokrych ramionach.
- Wychodzimy! - Zarządziła, podpływając do brzegu. Pociągnęła za sobą naturalnie Gryfonkę.
Kiedy obie dziewczęta wgramoliły się już na pomost, Hanka starała się nie patrzyć na jej bieliznę ani odsłonięte ciało. Narzuciła na siebie suche szaty szkolne i odczekała cierpliwie, aż Lea zrobi to samo.
Kiedy były już całkowicie ubrane, w pośpiechu, podśmiechując pod nosem, pobiegły do zamku.
- Tak? A ilu Puchonów spotkałaś już w swoim życiu? - Uniosła wysoko brwi ku górze, patrząc na nią w bezruchu. Zawsze starała się walczyć ze stereotypami, które krążyły wokół Hufflepuffu. W większości były kompletną bzdurą.
- Na nowe doznania? Dość tych doznań na dziś, nie chcę się pochorować - rzuciła nagle. Wynikało to z tego, ze było jej już zimno oraz z tego, że w celu ogrzania się, przybliżały się do siebie już nadto. Hannah niemal czuła jak jej zgrabne ręce ślizgają się po jej mokrych ramionach.
- Wychodzimy! - Zarządziła, podpływając do brzegu. Pociągnęła za sobą naturalnie Gryfonkę.
Kiedy obie dziewczęta wgramoliły się już na pomost, Hanka starała się nie patrzyć na jej bieliznę ani odsłonięte ciało. Narzuciła na siebie suche szaty szkolne i odczekała cierpliwie, aż Lea zrobi to samo.
Kiedy były już całkowicie ubrane, w pośpiechu, podśmiechując pod nosem, pobiegły do zamku.
Re: Przystań
Jak mawiają - pod latarnią najciemniej. Tiereszkowy wyszedł z zamku na krótka przechadzkę po błoniach. Ostatnie rozporządzenia, wraz z definitywnym zakazem palenia, wprowadzone przez kadrę, podpisane przez prefektów -uniemożliwiły mu swobodne picie na błoniach. Gorzej jednak, że także nie mógł nigdzie wyjść i zapalić jak człowiek. Musiał albo rzucić palenie, albo zacząć chować się po krzakach, jak pierwszoroczny.
Rosjanin prychnął poirytowany. Schował się w cieniu rzucanym przez budynek stojący na przystani i odpalił papierosa. Delikatny powiew od wody sprawiał, że nie było mu aż tak gorąco. Lejący się z nieba żar odznaczył się na plecach chłopaka ciemniejszą plamą na jego szarej koszulce. Zaciągnął się z lubością i wydmuchał dym.
Oczywiście -wybrał opcję z chowaniem się po krzakach. Przystań miała zaś ten atut, że wykorzystywana była właściwie jedynie we wrześniu, wraz z rozpoczęciem nauki przez pierwszaków. Rzadko przypływały tu łódki tuż pod koniec roku szkolnego. Miał więc dużą szansę, że nikt go tu nie znajdzie.
Rosjanin prychnął poirytowany. Schował się w cieniu rzucanym przez budynek stojący na przystani i odpalił papierosa. Delikatny powiew od wody sprawiał, że nie było mu aż tak gorąco. Lejący się z nieba żar odznaczył się na plecach chłopaka ciemniejszą plamą na jego szarej koszulce. Zaciągnął się z lubością i wydmuchał dym.
Oczywiście -wybrał opcję z chowaniem się po krzakach. Przystań miała zaś ten atut, że wykorzystywana była właściwie jedynie we wrześniu, wraz z rozpoczęciem nauki przez pierwszaków. Rzadko przypływały tu łódki tuż pod koniec roku szkolnego. Miał więc dużą szansę, że nikt go tu nie znajdzie.
Borys TiereszkowyKlasa VII - Urodziny : 01/06/1994
Wiek : 30
Skąd : Kazań, Rosja
Krew : czysta
Re: Przystań
Zawsze wiedziała, że poniedziałki i niedziele były najgorszymi dniami w tygodniu, jednak dzisiaj coś się zmieniło. Wstała dla odmiany prawą nogą, nie narzekając od rana na nic. Nawet kolejna porcja plotek w wielkiej sali jej nie zainteresowała, dlatego zaraz po śniadaniu ruszyła na spacer. Zamiast szkolnej szaty założyła na siebie luźną, białą koszulę, której kawałek wcisnęła niedbale do krótkich, jeansowych spodenek. Na nosie z kolei miała okulary przeciwsłoneczne z bladoróżowym obramowaniem, które w przypadku panującej pogody były nieodłącznym elementem ubioru. Szła spacerowym krokiem przez dziedziniec, schody a później odbiła w kierunku jeziora, gdzie otulona powiewami chłodnego wiatru znad wody odczuła usilną potrzebę zapalenia papierosa. Dlatego bez skrępowania wyjęła z go z kieszonki, wciskając między usta a przy okazji zmieniła cel wędrówki.
Niestety jej chęć przebywania z ludźmi się nie zmieniła się ani trochę, dlatego skierowała się na opustoszałą przystań, a przynajmniej tak jej się wydawało dopóki nie zobaczyła jednego z uczniów. Nucąc wesoło jakąś piosenkę pod nosem, podeszła bliżej, wyrzucając resztkę papierosa do wody.
- Nie wierzę, Tiereszkowy nadal w szkole. - uśmiechnęła się nieznacznie. Jej relacja z Borysem była nijaka, bo na dobrą sprawę znali się tylko ze szkolnych plotek i może z tego, że wymienili ze sobą kiedyś kilka zdań. Angielka wyminęła chłopaka, siadając na najwyższym stopniu schodków.
Niestety jej chęć przebywania z ludźmi się nie zmieniła się ani trochę, dlatego skierowała się na opustoszałą przystań, a przynajmniej tak jej się wydawało dopóki nie zobaczyła jednego z uczniów. Nucąc wesoło jakąś piosenkę pod nosem, podeszła bliżej, wyrzucając resztkę papierosa do wody.
- Nie wierzę, Tiereszkowy nadal w szkole. - uśmiechnęła się nieznacznie. Jej relacja z Borysem była nijaka, bo na dobrą sprawę znali się tylko ze szkolnych plotek i może z tego, że wymienili ze sobą kiedyś kilka zdań. Angielka wyminęła chłopaka, siadając na najwyższym stopniu schodków.
Re: Przystań
Borys zaciągnął się ostatni raz papierosem i wyrzucił go do wody. Akurat w momencie, gdy znana jej z widzenia Ślizgonka zjawiła się w pobliżu. Spojrzał na wodę, w której wylądował już nie tylko jego niedopałek, ale i ten rzucony przez dziewczynę. Przy brzegu kołysały się obydwa zgaszone przed chwilą papierosy.
- Andrea, prawda? - zapytał, zastanawiając się czy trafił z imieniem. Nazwiska nie kojarzył, widział jednak dziewczynę nie raz na korytarzu i czasami na imprezach. Na jego gust była raczej spokojna.
- Nadal - wyszczerzył zęby w uśmiechu. - Ale już niedługo, kończę ją w tym roku.
Przynajmniej miał nadzieję, że kończy. Raz już zawalił rok. Nie potrzebował robić tego po raz kolejny. Poza tym wszystkie ograniczenia, jakie narzucała kadra pedagogiczna zaczynały mu coraz bardziej działać na nerwy. Miał już dziewiętnaście lat, a chowanie się z alkoholem i papierosami jak szczeniak doprowadzało go chwilami do szału.
- Ty też? - zapytał, zastanawiając się, w której dziewczyna jest klasie. Ciekaw był jak to możliwe, że uczył się tu już siedem... a nawet osiem lat, i nigdy nie miał okazji zamienić z nią czy z dziesiątkami innych uczniów choćby jednego słowa. To pewnie dlatego, że nie chodzili na imprezy, wytłumaczył sobie w duchu.
- Andrea, prawda? - zapytał, zastanawiając się czy trafił z imieniem. Nazwiska nie kojarzył, widział jednak dziewczynę nie raz na korytarzu i czasami na imprezach. Na jego gust była raczej spokojna.
- Nadal - wyszczerzył zęby w uśmiechu. - Ale już niedługo, kończę ją w tym roku.
Przynajmniej miał nadzieję, że kończy. Raz już zawalił rok. Nie potrzebował robić tego po raz kolejny. Poza tym wszystkie ograniczenia, jakie narzucała kadra pedagogiczna zaczynały mu coraz bardziej działać na nerwy. Miał już dziewiętnaście lat, a chowanie się z alkoholem i papierosami jak szczeniak doprowadzało go chwilami do szału.
- Ty też? - zapytał, zastanawiając się, w której dziewczyna jest klasie. Ciekaw był jak to możliwe, że uczył się tu już siedem... a nawet osiem lat, i nigdy nie miał okazji zamienić z nią czy z dziesiątkami innych uczniów choćby jednego słowa. To pewnie dlatego, że nie chodzili na imprezy, wytłumaczył sobie w duchu.
Borys TiereszkowyKlasa VII - Urodziny : 01/06/1994
Wiek : 30
Skąd : Kazań, Rosja
Krew : czysta
Re: Przystań
Zdjęła okulary z oczu, wbijając spojrzenie błękitnych tęczówek w chłopaka a na swoje imię jedynie przytaknęła głową. Widać myliła się co do tego, że każdy ją kojarzy z widzenia bądź z plotek, ale ucieszyła się. Zaczęła nawet odzyskiwać wiarę w ludzkość. Chyba że Borys po prostu był tak zaoferowany piciem (bo na pewno nie nauką), że nie zauważał nic innego poza wódką.
- Powodzenia w takim razie. - podparła się rękami z tyłu, przenosząc wzrok na wyjątkowo brudną przy brzegu wodę. Widać nie tylko oni ukrywali się tutaj, by zapalić w spokoju i samotności. A co najlepsze, na drugi dzień ta woda znowu była czysta. No cóż, magia, magia wszędzie. Na pytanie Borysa, westchnęła ciężko.
- Przede mną jeszcze rok. Jeśli dobrze pójdzie. - nie ukrywała, że nauka nie była jej najlepszą stroną, ale zawsze, gdy przychodził koniec roku, zdołała zebrać się w sobie i nauczyć na tyle, by zdać. A potem wmawiała sobie, że w końcu zacznie się uczyć na bieżąco - Masz już jakieś plany na studia? Czy nadal będziesz wiecznie imprezować?
- Powodzenia w takim razie. - podparła się rękami z tyłu, przenosząc wzrok na wyjątkowo brudną przy brzegu wodę. Widać nie tylko oni ukrywali się tutaj, by zapalić w spokoju i samotności. A co najlepsze, na drugi dzień ta woda znowu była czysta. No cóż, magia, magia wszędzie. Na pytanie Borysa, westchnęła ciężko.
- Przede mną jeszcze rok. Jeśli dobrze pójdzie. - nie ukrywała, że nauka nie była jej najlepszą stroną, ale zawsze, gdy przychodził koniec roku, zdołała zebrać się w sobie i nauczyć na tyle, by zdać. A potem wmawiała sobie, że w końcu zacznie się uczyć na bieżąco - Masz już jakieś plany na studia? Czy nadal będziesz wiecznie imprezować?
Re: Przystań
Rosjanin roześmiał się.
- Naprawdę z tego jestem znany? Z wiecznie trwających imprez?
Musiał przyznać, że pasowała mu taka opinia. Biorąc pod uwagę jego sytuację w Rosji, wolał sprawiać ogólne wrażenie lekkoducha. Dodatkowo alkohol urozmaicał jego życie, więc nie widział powodów, by zaniechać picia.
- Studia, studia - odparł. O ile oczywiście interesy w Rosji pójdą po jego myśli. Chyba bardziej niż wyrwać się z Hogwartu, wolałby wyrwać się z wici oplatających go rodzinnych zobowiązań. Osuwając się na ziemię, oparł się plecami o zabudowania.
- Ho, ho, jeszcze rok, kto by pomyślał. Czasami miałem wrażenie, że jesteśmy w tej samej klasie - powiedział, wystawiając język. Mogło to wynikać z jego licznych zajęć dodatkowych, w ramach których musiał też chodzić na lekcje niższych roczników. Niektórzy uwzięli się na niego na tyle, że nie odpuszczali mu zajęć ani z siódmej, ani z szóstej klasy. Całe szczęście, że takich oszołomów było z dwóch czy trzech. Tiereszkowy inaczej mógłby naprawdę po raz kolejny nie zdać.
- I co potem zamierzasz? Też studia jakieś?
- Naprawdę z tego jestem znany? Z wiecznie trwających imprez?
Musiał przyznać, że pasowała mu taka opinia. Biorąc pod uwagę jego sytuację w Rosji, wolał sprawiać ogólne wrażenie lekkoducha. Dodatkowo alkohol urozmaicał jego życie, więc nie widział powodów, by zaniechać picia.
- Studia, studia - odparł. O ile oczywiście interesy w Rosji pójdą po jego myśli. Chyba bardziej niż wyrwać się z Hogwartu, wolałby wyrwać się z wici oplatających go rodzinnych zobowiązań. Osuwając się na ziemię, oparł się plecami o zabudowania.
- Ho, ho, jeszcze rok, kto by pomyślał. Czasami miałem wrażenie, że jesteśmy w tej samej klasie - powiedział, wystawiając język. Mogło to wynikać z jego licznych zajęć dodatkowych, w ramach których musiał też chodzić na lekcje niższych roczników. Niektórzy uwzięli się na niego na tyle, że nie odpuszczali mu zajęć ani z siódmej, ani z szóstej klasy. Całe szczęście, że takich oszołomów było z dwóch czy trzech. Tiereszkowy inaczej mógłby naprawdę po raz kolejny nie zdać.
- I co potem zamierzasz? Też studia jakieś?
Borys TiereszkowyKlasa VII - Urodziny : 01/06/1994
Wiek : 30
Skąd : Kazań, Rosja
Krew : czysta
Re: Przystań
- Jasne, że tak. Zwłaszcza jak wróciłeś i zrobiłeś imprezę powitalną w Hogsmeade. - wyszczerzyła zadbane ząbki w uśmiechu, po czym dodała:
- Byłam tam na chwilę, żeby się upewnić czy to prawda, no ale jak widać... jesteś tutaj. - wyprostowała nogi w kolanach, zsuwając się na skraj stopnia. Zastanawiała się czy gdyby wskoczyła do tej wody, to nic by jej nie zjadło bądź czy nie powtórzyłaby się historia z zamianą w syrenkę. Pamiętała to tak, jakby to było wczoraj, mimo że wydarzyło się to przynajmniej rok temu; była piękna pogoda, Angielka spacerowała nad jeziorem, gdy skuszona przez połyskujące w wodzie coś (do tej pory nie wie co to było), weszła do niej i cudem uszła z życiem... jakaś perfidna siła wciągnęła ją pod wodę, zmieniając jej nogi w syreni ogon. Nie pamiętała kto ją uratował, jednak na samo wspomnienie tamtego dnia Ślizgonka skrzywiła się na twarzy, odwracając głowę od wody i podkurczając z powrotem nerwowo nogi w kolanach. Reflektując się w miarę szybko, swoje zachowanie ukryła pod jednym z uśmiechów.
- Nie mam pojęcia co będę robić jutro, a co dopiero za ten rok. - stwierdziła zgodnie z prawdą, wzruszając ramionami - A jak tam z Alice? - spytała grzecznościowo i z nutą ciekawości w głosie.
- Byłam tam na chwilę, żeby się upewnić czy to prawda, no ale jak widać... jesteś tutaj. - wyprostowała nogi w kolanach, zsuwając się na skraj stopnia. Zastanawiała się czy gdyby wskoczyła do tej wody, to nic by jej nie zjadło bądź czy nie powtórzyłaby się historia z zamianą w syrenkę. Pamiętała to tak, jakby to było wczoraj, mimo że wydarzyło się to przynajmniej rok temu; była piękna pogoda, Angielka spacerowała nad jeziorem, gdy skuszona przez połyskujące w wodzie coś (do tej pory nie wie co to było), weszła do niej i cudem uszła z życiem... jakaś perfidna siła wciągnęła ją pod wodę, zmieniając jej nogi w syreni ogon. Nie pamiętała kto ją uratował, jednak na samo wspomnienie tamtego dnia Ślizgonka skrzywiła się na twarzy, odwracając głowę od wody i podkurczając z powrotem nerwowo nogi w kolanach. Reflektując się w miarę szybko, swoje zachowanie ukryła pod jednym z uśmiechów.
- Nie mam pojęcia co będę robić jutro, a co dopiero za ten rok. - stwierdziła zgodnie z prawdą, wzruszając ramionami - A jak tam z Alice? - spytała grzecznościowo i z nutą ciekawości w głosie.
Re: Przystań
- Jestem, jestem - potwierdził, kiwając głową.
Borys uśmiechnął się na wspomnienie imprezy. Bądź co bądź - mimo że uznawano go za pijaka i wiecznego imprezowicza - cieszyła go myśl, że organizowane przez niego imprezy zapisywały się w pamięci innych. Teraz zresztą planował kolejną. W końcu nie tak dawno miał urodziny. Zestarzał się kolejny rok, ale w końcu wypadałoby to opić.
- Z cyklu: żyję tu i teraz, i nic mnie więcej nie obchodzi? - zapytał, mrugając do niej okiem. Sam tak często miał. Dopóki rzecz jasna nie musiał się ogarnąć i zaangażować w rodzinny projekt. Uspokajała go jedynie myśl, że ojciec nie wciągnął w to Saszy. Nie mógłby zresztą, Borys poprzysiągł mu bowiem, że wówczas go zabije.
- Alice..? - zapytał, marszcząc czoło. Z Alice było dziwnie. Mimo że wróciła do niego po powrocie i spędzili już kilka miłych chwil w Pokoju Wspólnym, wciąz gdzieś mu umykała na korytarzach. Rosjanin sam nie wiedział, co o tym sądzić. - Dobrze - odparł lakonicznie. Nie miał zamiaru żalić się na temat swojego związku obcej tak naprawdę dziewczynie. - Ty z kolei prowadzisz się chyba z Connorem, o ile mnie pamięć nie myli? - zapytał, zastanawiając się czy dobrze trafił. Sztukę obserwacji miał w pewnym stopniu opanowaną. Ostatnio jednak jego głowę zaprzątały zbliżające się wakacje i konieczność domknięcia kilku kwestii w rodzinnym kraju. Mógł więc się pomylić. - Szczęśliwa parka Ślizgonów? - zapytał z ironicznym uśmiechem. Dogryzanie wychowankom Slytherinu stanowiło miłą rozrywkę. Biorąc pod uwagę fakt, że większość z nich nie lubiła Gryfonów, drwiła z Puchonów i wyśmiewała wiecznie uczących się Krukonów. Wszystko to były jednak stereotypy, co zważając na okoliczności i fakt, że obydwoje ze sobą normalnie rozmawiali, było tym bardziej zabawne.
Borys uśmiechnął się na wspomnienie imprezy. Bądź co bądź - mimo że uznawano go za pijaka i wiecznego imprezowicza - cieszyła go myśl, że organizowane przez niego imprezy zapisywały się w pamięci innych. Teraz zresztą planował kolejną. W końcu nie tak dawno miał urodziny. Zestarzał się kolejny rok, ale w końcu wypadałoby to opić.
- Z cyklu: żyję tu i teraz, i nic mnie więcej nie obchodzi? - zapytał, mrugając do niej okiem. Sam tak często miał. Dopóki rzecz jasna nie musiał się ogarnąć i zaangażować w rodzinny projekt. Uspokajała go jedynie myśl, że ojciec nie wciągnął w to Saszy. Nie mógłby zresztą, Borys poprzysiągł mu bowiem, że wówczas go zabije.
- Alice..? - zapytał, marszcząc czoło. Z Alice było dziwnie. Mimo że wróciła do niego po powrocie i spędzili już kilka miłych chwil w Pokoju Wspólnym, wciąz gdzieś mu umykała na korytarzach. Rosjanin sam nie wiedział, co o tym sądzić. - Dobrze - odparł lakonicznie. Nie miał zamiaru żalić się na temat swojego związku obcej tak naprawdę dziewczynie. - Ty z kolei prowadzisz się chyba z Connorem, o ile mnie pamięć nie myli? - zapytał, zastanawiając się czy dobrze trafił. Sztukę obserwacji miał w pewnym stopniu opanowaną. Ostatnio jednak jego głowę zaprzątały zbliżające się wakacje i konieczność domknięcia kilku kwestii w rodzinnym kraju. Mógł więc się pomylić. - Szczęśliwa parka Ślizgonów? - zapytał z ironicznym uśmiechem. Dogryzanie wychowankom Slytherinu stanowiło miłą rozrywkę. Biorąc pod uwagę fakt, że większość z nich nie lubiła Gryfonów, drwiła z Puchonów i wyśmiewała wiecznie uczących się Krukonów. Wszystko to były jednak stereotypy, co zważając na okoliczności i fakt, że obydwoje ze sobą normalnie rozmawiali, było tym bardziej zabawne.
Borys TiereszkowyKlasa VII - Urodziny : 01/06/1994
Wiek : 30
Skąd : Kazań, Rosja
Krew : czysta
Re: Przystań
Z cyklu: żyję tu i teraz, i nic mnie więcej nie obchodzi?
Uśmiechnęła się lekko, nigdy nie myśląc o swoim życiu w ten sposób. Jeśli jednak miała czepiać się szczegółów... to miał rację. Tak wyglądało jej życie na dzień dzisiejszy. Nie planowała tego co zrobi wieczorem, jutro czy za tydzień. Budziła się, doprowadzała do ładu, jadła śniadanie i wyruszała przed siebie, bądź wcale nie wychodziła z dormitorium. Czasem nawet zdarzało jej się gościć na lekcjach, w skrajnych przypadkach rzecz jasna.
- Życie jest tylko jedno. - odparła krótko, podnosząc się z ziemi. Otrzepała spodenki z kurzu, po czym podeszła do Borysa, opierając się o ścianę obok niego. Odpowiedź na jej pytanie o Alice nie była zbyt entuzjastyczna, jednak nie miała zamiaru pytać o nic więcej. I tak w pewnym czasie dowie się wszystkiego z plotek, chociaż te dotyczące kogoś, kogo tak naprawdę nie zna, wpadały jej jednym uchem, wypadały drugim, stąd istniało prawdopodobieństwo, że nawet już coś słyszała na ten temat a nie pamiętała o tym. Z kolei gdy Krukon zapytał o Connora... spochmurniała od razu.
- Prowadzę... zdarza nam się. - zmarszczyła czoło wbijając spojrzenie w martwy punkt na ziemi. Jej uwadze nie umknęła złośliwa uwaga, to też Angielka uniosła jedną z brwi ku górze, przyglądając się chłopakowi.
- Tiereszkowy, a chciałbyś skończyć w tej wodzie? - uśmiechnęła się równie ironicznie co on. Co jak co, ale każda słowna sprzeczka sprawiała jej niesamowitą radochę, dlatego była raczej godnym przeciwnikiem.
Uśmiechnęła się lekko, nigdy nie myśląc o swoim życiu w ten sposób. Jeśli jednak miała czepiać się szczegółów... to miał rację. Tak wyglądało jej życie na dzień dzisiejszy. Nie planowała tego co zrobi wieczorem, jutro czy za tydzień. Budziła się, doprowadzała do ładu, jadła śniadanie i wyruszała przed siebie, bądź wcale nie wychodziła z dormitorium. Czasem nawet zdarzało jej się gościć na lekcjach, w skrajnych przypadkach rzecz jasna.
- Życie jest tylko jedno. - odparła krótko, podnosząc się z ziemi. Otrzepała spodenki z kurzu, po czym podeszła do Borysa, opierając się o ścianę obok niego. Odpowiedź na jej pytanie o Alice nie była zbyt entuzjastyczna, jednak nie miała zamiaru pytać o nic więcej. I tak w pewnym czasie dowie się wszystkiego z plotek, chociaż te dotyczące kogoś, kogo tak naprawdę nie zna, wpadały jej jednym uchem, wypadały drugim, stąd istniało prawdopodobieństwo, że nawet już coś słyszała na ten temat a nie pamiętała o tym. Z kolei gdy Krukon zapytał o Connora... spochmurniała od razu.
- Prowadzę... zdarza nam się. - zmarszczyła czoło wbijając spojrzenie w martwy punkt na ziemi. Jej uwadze nie umknęła złośliwa uwaga, to też Angielka uniosła jedną z brwi ku górze, przyglądając się chłopakowi.
- Tiereszkowy, a chciałbyś skończyć w tej wodzie? - uśmiechnęła się równie ironicznie co on. Co jak co, ale każda słowna sprzeczka sprawiała jej niesamowitą radochę, dlatego była raczej godnym przeciwnikiem.
Re: Przystań
Faktycznie, żyje się raz, życie jest tylko jedno. Wiele tego typu i innych zdań wypowiadali jego rówieśnicy. Carpe diem i te sprawy. Borys zresztą sam chętnie żył chwilą. To było o niebo przyjemniejsze niż wymagające rozwagi postępowanie.
- O proszę, czyli nie jest tak kolorowo, jak to się o was mówi doookoła?
Związki miały chyba to do siebie, że przebiegały we wszystkich możliwych odcieniach kolorystycznych. Czasami bywało pięknie, czasami działo się gorzej. Zawiłe życie zakochanych.
- Hoho, czyżbym trafił w czuły punkt? - zapytał, unosząc ręce w górę w geście poddania się. Spojrzał odruchowo na wodę i opuścił ręce. W jego głowie powstała myśl, którą natychmiast zdecydował się zrealizować. Poderwał się prędko z miejsca i równie szybkim ruchem uniósł Ślizgonkę do góry. Była lekka, nie stanowiła więc dla niego większego ciężaru.
- Ja nie, ale może ty masz ochotę na małą kąpiel? - zapytał, trzymając ją na rękach. Dziewczyna znajdowała się tuż nad wodą.
- O proszę, czyli nie jest tak kolorowo, jak to się o was mówi doookoła?
Związki miały chyba to do siebie, że przebiegały we wszystkich możliwych odcieniach kolorystycznych. Czasami bywało pięknie, czasami działo się gorzej. Zawiłe życie zakochanych.
- Hoho, czyżbym trafił w czuły punkt? - zapytał, unosząc ręce w górę w geście poddania się. Spojrzał odruchowo na wodę i opuścił ręce. W jego głowie powstała myśl, którą natychmiast zdecydował się zrealizować. Poderwał się prędko z miejsca i równie szybkim ruchem uniósł Ślizgonkę do góry. Była lekka, nie stanowiła więc dla niego większego ciężaru.
- Ja nie, ale może ty masz ochotę na małą kąpiel? - zapytał, trzymając ją na rękach. Dziewczyna znajdowała się tuż nad wodą.
Borys TiereszkowyKlasa VII - Urodziny : 01/06/1994
Wiek : 30
Skąd : Kazań, Rosja
Krew : czysta
Re: Przystań
Mówiono o nich kolorowo? Angielka parsknęła, kręcąc głową.
- Widać, że nie słuchasz tego co się mówi o innych. - była teraz tego niemal pewna, skoro nie słyszał ostatnich informacji na temat jej i Wilsona, a potem na temat Hanki podszywającej się pod Anthony'ego, tylko po to, żeby móc skonfrontować się z Connorem. W zasadzie ona, jako ta co powinna być najbardziej zainteresowana sprawą, miała to w nosie. Ona wytłumaczyła wszystko tak jak powinna, i tak jak jej sumienie nakazywało, a reszta jej nie obchodziła. Fakt faktem nadal była nieco zdenerwowana na Puchonkę za to co zrobiła, ale z każdym dniem jej złość mijała. Jak zwykle zresztą. Teraz była wyjątkowo zaabsorbowana tym co krążyło po głowie Campbella.
Dzięki temu natrętne myśli powróciły, a blondynka nawet nie zarejestrowała momentu, w którym straciła grunt pod stopami a jej okulary spadły na ziemię, na szczęście pozostając w jednym kawałku. Nie tak wyobrażała sobie to popołudnie... oczywiście nie dawała za wygraną.
- Spróbuj mnie puścić, to polecisz tam ze mną a później Cię zabiję. - obruszyła się, wbijając paznokieć wskazującego palca tuż pod kość obojczykową chłopaka. Na sam koniec złapała go kurczowo za koszulkę, ukradkiem zerkając w stronę wody. I zbladła zupełnie nie zamierzenie, bo historia lubiła się powtarzać.
- Widać, że nie słuchasz tego co się mówi o innych. - była teraz tego niemal pewna, skoro nie słyszał ostatnich informacji na temat jej i Wilsona, a potem na temat Hanki podszywającej się pod Anthony'ego, tylko po to, żeby móc skonfrontować się z Connorem. W zasadzie ona, jako ta co powinna być najbardziej zainteresowana sprawą, miała to w nosie. Ona wytłumaczyła wszystko tak jak powinna, i tak jak jej sumienie nakazywało, a reszta jej nie obchodziła. Fakt faktem nadal była nieco zdenerwowana na Puchonkę za to co zrobiła, ale z każdym dniem jej złość mijała. Jak zwykle zresztą. Teraz była wyjątkowo zaabsorbowana tym co krążyło po głowie Campbella.
Dzięki temu natrętne myśli powróciły, a blondynka nawet nie zarejestrowała momentu, w którym straciła grunt pod stopami a jej okulary spadły na ziemię, na szczęście pozostając w jednym kawałku. Nie tak wyobrażała sobie to popołudnie... oczywiście nie dawała za wygraną.
- Spróbuj mnie puścić, to polecisz tam ze mną a później Cię zabiję. - obruszyła się, wbijając paznokieć wskazującego palca tuż pod kość obojczykową chłopaka. Na sam koniec złapała go kurczowo za koszulkę, ukradkiem zerkając w stronę wody. I zbladła zupełnie nie zamierzenie, bo historia lubiła się powtarzać.
Re: Przystań
Faktycznie, Tiereszkowy ostatnimi czasy nie był na bieżąco ze szkolnymi plotkami. Raz, że niekoniecznie go to interesował, a dwa - że zdecydowanie miał inne sprawy na głowie.
- Zawsze wiedziałem, że Ślizgoni mają cięty język - odpowiedział na groźbę, która wypłynęła z ust Andrei. Nie zwrócił zbytniej uwagi na wbity paznokieć dziewczyny pod obojczykiem. Miał wrażenie, że znosił już zdecydowanie większy ból niż kobiecy paznokieć.
- Woda wydaje się być ciepła - powiedział, puszczając gwałtownie ręce w dół. Złapał ją jednak z powrotem i przyciągnął do siebie. Widząc, że zbladła, uśmiech zszedł z jego twarzy. Borys miał jednak pewną słabość do kobiet i zdecydowanie nie lubił, gdy te cierpiały. Odstawił Andreę bezpiecznie na ziemię.
- Już nic ci nie grozi - dorzucił, odsuwając się od niej na odległość, którą Angielka mogła odczuć jako bezpieczną.
- Zawsze wiedziałem, że Ślizgoni mają cięty język - odpowiedział na groźbę, która wypłynęła z ust Andrei. Nie zwrócił zbytniej uwagi na wbity paznokieć dziewczyny pod obojczykiem. Miał wrażenie, że znosił już zdecydowanie większy ból niż kobiecy paznokieć.
- Woda wydaje się być ciepła - powiedział, puszczając gwałtownie ręce w dół. Złapał ją jednak z powrotem i przyciągnął do siebie. Widząc, że zbladła, uśmiech zszedł z jego twarzy. Borys miał jednak pewną słabość do kobiet i zdecydowanie nie lubił, gdy te cierpiały. Odstawił Andreę bezpiecznie na ziemię.
- Już nic ci nie grozi - dorzucił, odsuwając się od niej na odległość, którą Angielka mogła odczuć jako bezpieczną.
Borys TiereszkowyKlasa VII - Urodziny : 01/06/1994
Wiek : 30
Skąd : Kazań, Rosja
Krew : czysta
Strona 1 z 7 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
Strona 1 z 7
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach