Sala treningowa
+12
Stella Stark
Darcy Kruger
Prawie Bezgłowy Nick
Marco Castellani
Aleksy Vulkodlak
Charlotte Jeunesse
Misza Gregorovic
Andrea Jeunesse
Iris Xakly
Connor Campbell
Sophie Fitzpatrick
Brennus Lancaster
16 posters
Magic Land :: TERENY SZKOLNE :: Boisko :: Szkolna siłownia
Strona 3 z 4
Strona 3 z 4 • 1, 2, 3, 4
Sala treningowa
First topic message reminder :
Siłownia została wyposażona w podstawowe mugolskie sprzęty, takie jak bieżnie czy rowerki. Z sufitu w jednym z kątów zwisają worki treningowe. Do dyspozycji uczniów jest również cały zbiór ciężarków, pozwalających na kształtowanie mięśni ramion. Pomieszczenie znajduje się przy szkolnym boisku.
Siłownia została wyposażona w podstawowe mugolskie sprzęty, takie jak bieżnie czy rowerki. Z sufitu w jednym z kątów zwisają worki treningowe. Do dyspozycji uczniów jest również cały zbiór ciężarków, pozwalających na kształtowanie mięśni ramion. Pomieszczenie znajduje się przy szkolnym boisku.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Sala treningowa
Chyba panicz Vulkodlak chciał już skończyć ten szlaban, bo zapieprzał z tą szmatką jak nakręcony przez co omijał wiele istotnych miejsc, ale był tylko nastolatkiem, mało który był maniakalnym pedantem, który nie przeoczy żadnej najmniejszej drobinki kurzu. Pokiwał tylko głową słysząc jego zdecydowaną odpowiedź. Chyba naprawdę musiał coś do niej czuć, albo był tak głupi, chociaż w tym wieku ludzie poważni nie są, często nie myślą racjonalnie a potem żałują popełnionych grzechów, tak jak Marco.
- Przemyśl to jeszcze, na spokojnie - powiedział z nienaturalną dla niego powagą. Żaden ojciec nie chciał by jego dziecko cierpiało a już na pewno jedyna córka. Aleksy chyba zdawał sobie sprawę, że jak tylko Suz przez niego zapłacze ten mu urwie jaja i wyśle w paczce jego rodzicom. Jego wzrok to mówił, wzrok który odziedziczyła po nim właśnie jego potomkini.
- Znając ją to pewnie jeszcze inną opcje wymyśli - przewrócił oczami przypominając sobie czasy jak Nana próbowała ubrać Suzkę w jakieś sukienki jak była mała a ta uparcie chciała chodzić w jednym kolorze, a kiedy już poszły na kompromis ta przed wyjściem wymyśliła, ze jednak spodenki będą najlepsze. Kobiety!
Chcąc pokazać Aleksemu kolejny sprzęt, którym miał się zająć przez ścianę wleciał duch ze zwisającą na włosku głową. Castellani aż się wyprostował słysząc jego powitanie.
- Marco Castellani, niezmiernie mi miło! - powiedział zdecydowanie kłaniając się przed duchem. Pamiętał go za czasów gdy sam uczęszczał do Hogwartu w zielonych barwach. To były czasy i te dziewczyny...
- Powoli kończymy karę, chłopak spisał się na medal - powiedział spoglądając teraz na Vulkodlaka lekko się uśmiechając.
- Przemyśl to jeszcze, na spokojnie - powiedział z nienaturalną dla niego powagą. Żaden ojciec nie chciał by jego dziecko cierpiało a już na pewno jedyna córka. Aleksy chyba zdawał sobie sprawę, że jak tylko Suz przez niego zapłacze ten mu urwie jaja i wyśle w paczce jego rodzicom. Jego wzrok to mówił, wzrok który odziedziczyła po nim właśnie jego potomkini.
- Znając ją to pewnie jeszcze inną opcje wymyśli - przewrócił oczami przypominając sobie czasy jak Nana próbowała ubrać Suzkę w jakieś sukienki jak była mała a ta uparcie chciała chodzić w jednym kolorze, a kiedy już poszły na kompromis ta przed wyjściem wymyśliła, ze jednak spodenki będą najlepsze. Kobiety!
Chcąc pokazać Aleksemu kolejny sprzęt, którym miał się zająć przez ścianę wleciał duch ze zwisającą na włosku głową. Castellani aż się wyprostował słysząc jego powitanie.
- Marco Castellani, niezmiernie mi miło! - powiedział zdecydowanie kłaniając się przed duchem. Pamiętał go za czasów gdy sam uczęszczał do Hogwartu w zielonych barwach. To były czasy i te dziewczyny...
- Powoli kończymy karę, chłopak spisał się na medal - powiedział spoglądając teraz na Vulkodlaka lekko się uśmiechając.
Re: Sala treningowa
Odpowiedź którą dostał od Marco przyjął kiwnięciem głowy i nieznacznym uśmiechem.
- Już to przemyślałem. - powiedział dokładniej wycierając ławeczkę. Aleksy sporo myślał na ten temat. Jak i na wiele innych tematów. W każdym razie nie był do końca spontanicznym gościem. Lubił mieć plan na życie. Może nie musiał się go trzymać ściśle i dokładnie i dozwolone były w nim wszelakie modyfikacje, ale plan jako taki musiał być. Miejsce gdzie skończy studia uzdrowicielskie nie miało najmniejszego znaczenia. Grunt, żeby te studia skończył. Musiał mieć jakiś pewny zawód w tym niepewnym świecie. Musiał mieć fach w ręku którym utrzyma całą rodzinę którą kiedyś założy. Oczywiście póki co jedyną kandydatką na założenie takowej rodziny była Suzanne, więc znała ogólny zarys jego zamiarów. Tak jak on znał ogólny plan jej zamiarów. Chciała grać w Błękitnych. On po uzdrowicielstwie miał był tym panem który siedzi na ławce i składa ludzi spadających z mioteł. I wszyscy będą zadowoleni! Gdy do środka wleciał najmniej lubiany przez Alka duch-rezydent prychnął cicho jeszcze szybciej machając szmatką chcąc się jak najszybciej stąd uwolnić.
- Uszanowanko, ser Nicolasie. Gryfoni poradzą sobie z kolacyjką bez twojej pomocy? - nie mógł, po prostu nie mógł opanować niektórych ślizgońskich odruchów. Złośliwy uśmiech który wymalował się na jego obliczu znikł jak za dotknięciem magicznej różdżki kiedy dosłownie poczuł na sobie spojrzenie Castellaniego.
- Przepraszam. - mruknął dokańczając czyszczenie sprzętu żeby przejść do kolejnego. Kiedy skończył swoją karę pożegnał się z profesorem i duchem, po czym zabierając swoje rzeczy ruszył w kierunku szatni. Tam ubrał się w swoje rzeczy a potem powoli wrócił do zamczyska.
- Już to przemyślałem. - powiedział dokładniej wycierając ławeczkę. Aleksy sporo myślał na ten temat. Jak i na wiele innych tematów. W każdym razie nie był do końca spontanicznym gościem. Lubił mieć plan na życie. Może nie musiał się go trzymać ściśle i dokładnie i dozwolone były w nim wszelakie modyfikacje, ale plan jako taki musiał być. Miejsce gdzie skończy studia uzdrowicielskie nie miało najmniejszego znaczenia. Grunt, żeby te studia skończył. Musiał mieć jakiś pewny zawód w tym niepewnym świecie. Musiał mieć fach w ręku którym utrzyma całą rodzinę którą kiedyś założy. Oczywiście póki co jedyną kandydatką na założenie takowej rodziny była Suzanne, więc znała ogólny zarys jego zamiarów. Tak jak on znał ogólny plan jej zamiarów. Chciała grać w Błękitnych. On po uzdrowicielstwie miał był tym panem który siedzi na ławce i składa ludzi spadających z mioteł. I wszyscy będą zadowoleni! Gdy do środka wleciał najmniej lubiany przez Alka duch-rezydent prychnął cicho jeszcze szybciej machając szmatką chcąc się jak najszybciej stąd uwolnić.
- Uszanowanko, ser Nicolasie. Gryfoni poradzą sobie z kolacyjką bez twojej pomocy? - nie mógł, po prostu nie mógł opanować niektórych ślizgońskich odruchów. Złośliwy uśmiech który wymalował się na jego obliczu znikł jak za dotknięciem magicznej różdżki kiedy dosłownie poczuł na sobie spojrzenie Castellaniego.
- Przepraszam. - mruknął dokańczając czyszczenie sprzętu żeby przejść do kolejnego. Kiedy skończył swoją karę pożegnał się z profesorem i duchem, po czym zabierając swoje rzeczy ruszył w kierunku szatni. Tam ubrał się w swoje rzeczy a potem powoli wrócił do zamczyska.
Re: Sala treningowa
Wnętrze siłowni zostało odświeżone i przygotowane na nowy rok szkolny.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Sala treningowa
Projekt, który wymyśliła parę dni temu z Rhinną dalej męczył jej piękną główkę. Starała się wybadać czy w szkole byłoby zainteresowanie podobnym eventem, ale z przykrością zauważyła spadek ambicji większości z uczniów w ostatnich latach. Nikt nie miał ochoty się realizować artystycznie, nie mówiąc o jakiś pokazach magicznych, które zostały przez Ślizgonów niemal wyśmiane. Przynajmniej koncert zespołu Gryfonki zapowiadał się jeszcze obiecująco, ale nie wiedziała, czy mają wystarczającą ilość utworów by zajęło to przynajmniej godzinę i żeby to była też taka zintegrowana impreza-dyskoteka, a nie tylko "przyjdź i posłuchaj muzyki".
Stara maksyma brzmi: Kiedy masz nadmiar myśli w głowie, idź coś porób. No to właśnie Stella wyszła z zamku, mając swoją torbę sportową na ramieniu i skierowała się w stronę boiska. Przebrała się szatni obok sali treningowej w czarny dres do ćwiczeń i weszła na siłownię. Pomieszczenie było o tej porze jeszcze puste, więc miała spory wybór przyrządów do ćwiczeń. Najpierw jednak uruchomiła magiczny gramofon, który stoi w kącie sali i zaczęła robić rozgrzewkę na macie.
Stara maksyma brzmi: Kiedy masz nadmiar myśli w głowie, idź coś porób. No to właśnie Stella wyszła z zamku, mając swoją torbę sportową na ramieniu i skierowała się w stronę boiska. Przebrała się szatni obok sali treningowej w czarny dres do ćwiczeń i weszła na siłownię. Pomieszczenie było o tej porze jeszcze puste, więc miała spory wybór przyrządów do ćwiczeń. Najpierw jednak uruchomiła magiczny gramofon, który stoi w kącie sali i zaczęła robić rozgrzewkę na macie.
Re: Sala treningowa
Ubrany w niebieski strój sportowy, z małą butelką wody w kieszeni, Darcy ruszył w kierunku siłowni. Już dawno zamierzał "trochę o siebie zadbać". Sala wypełniona mugolskim sprzętem była do tego idealnym miejscem. Spoglądając na ciemne( o dziwo!) słońce, zaczął sobie wyobrażać kolejne treningi kiedy to będzie tworzył swoje "nowe ciałko". Cóż w końcu taki wiek, że trzeba o siebie zadbać należycie. Przechodząc obok szkolnego boisk był zdziwiony, że żaden z uczniów nie wyszedł polatać czy coś. Prawie zawsze można spotkać tu jednego czy gromadę uczniów, teraz było tu pusto mimo dosyć wczesnej pory. Nie przejmując się tym za bardzo, żwawo kroczył do sali. Jako, że ostatnio nie miał nic ciekawego do robienia warto się czymś zająć. Pewny był, sądząc po samym boisku, że w szkolnej siłowni nikogo nie spotka. Takich pustkowi już dawno nie widział.
Wchodząc do sali, którą obrał sobie za cel, usłyszał muzykę jakiej dokładnie nie zna. Tak właściwie jakby się zastanowić to tak owej nie słucha, co może się wydawać dziwne, ponieważ młodzież ponoć tylko zajmuje się tym i innymi "głupotami". Stając przy drzwiach spoglądał na rozciągającą się dziewczynę, rozmyślał skąd może ją znać? Dosyć długie, blond włosy spięte miała w lekką kitkę, delikatnie opadającą na plecy.
- Dzień dobry!- przywitał się dosyć staroświecko- Cześć- powtórzył, kiedy ta nie zwróciła uwagi na jego mało znaczącą obecność.
Sprawiała wrażenie zamyślonej. Odwracając się zwinnie w jego stronę uśmiechnęła się lekko. Teraz ją poznał! Może tylko z widzenia ale wiedział już, z są z jednego domu.
Wchodząc do sali, którą obrał sobie za cel, usłyszał muzykę jakiej dokładnie nie zna. Tak właściwie jakby się zastanowić to tak owej nie słucha, co może się wydawać dziwne, ponieważ młodzież ponoć tylko zajmuje się tym i innymi "głupotami". Stając przy drzwiach spoglądał na rozciągającą się dziewczynę, rozmyślał skąd może ją znać? Dosyć długie, blond włosy spięte miała w lekką kitkę, delikatnie opadającą na plecy.
- Dzień dobry!- przywitał się dosyć staroświecko- Cześć- powtórzył, kiedy ta nie zwróciła uwagi na jego mało znaczącą obecność.
Sprawiała wrażenie zamyślonej. Odwracając się zwinnie w jego stronę uśmiechnęła się lekko. Teraz ją poznał! Może tylko z widzenia ale wiedział już, z są z jednego domu.
Darcy Kruger- Urodziny : 02/09/1999
Wiek : 25
Skąd : Doncaster
Krew : najczystsza od pokoleń
Re: Sala treningowa
W muzyce elektronicznej (bo tak się to chyba nazywa) nie chodzi o jej słuchanie. Przynajmniej nie kiedy włącza ją Stella. Jej kojarzy się z tańcem nowoczesnym, którego nie uprawia i wyciskiem na siłowni, albo zajęciami fitness. Nadawała odpowiedniego rytmu, była dynamiczna, w przeciwieństwie do większości popowych kawałków - pozytywna. To właśnie decydowało o wyborze nuty na te wciąż szare popołudnie. Postawiła przed sobą steper i wykonywała podstawowe wyskoki, żeby rozgrzać stawy w kolanach.
Rzeczywiście zaoferowała się tym i wsłuchała w swój oddech, żeby go kontrolować. Tak naprawdę nie myślała teraz o niczym poza tą czynnością, dlatego nie zorientowała się od razu, kiedy na siłowni pojawiło się towarzystwo. Drugie "cześć" już dosłyszała, więc odwróciła się lekko zaskoczona i uśmiechnęła, jak to miała w zwyczaju. Krukon! Do tego doskonale go znała, ponieważ siostra Krugera była w centrum uwagi działu plotkarskiego.
- Hej Darcy - odpowiedziała, przystając w miejscu. Odkryta góra kostiumu do ćwiczeń pokazywała w końcu jej pozbawione krągłości ciało. Szokiem dla niektórych mogłyby być również tatuaże, które miała na plecach, a także sam brak okularów na nosie. Kiedy wychodziła z szatni, pojawiała się zupełnie inna Starkówna. Schyliła się do swojej różdżki, którą zostawiła na podłodze razem z kluczykiem do szafki i butelką wody. Ściszyła zaklęciem muzykę, żeby nie musieli się przekrzykiwać.
- No, nareszcie ktoś się pojawił. Wiosna tuż tuż, a te dzieciaki nic nie robią tylko siedzą po pokojach i puszczają bąki - rzuciła wesoło, popijając wodę z dzióbka śmiesznej butelki. - Rozgrzewasz się? - spytała, pokazując swoje miejsce. Dla niej to czas, żeby przenieść się na rowerek.
Rzeczywiście zaoferowała się tym i wsłuchała w swój oddech, żeby go kontrolować. Tak naprawdę nie myślała teraz o niczym poza tą czynnością, dlatego nie zorientowała się od razu, kiedy na siłowni pojawiło się towarzystwo. Drugie "cześć" już dosłyszała, więc odwróciła się lekko zaskoczona i uśmiechnęła, jak to miała w zwyczaju. Krukon! Do tego doskonale go znała, ponieważ siostra Krugera była w centrum uwagi działu plotkarskiego.
- Hej Darcy - odpowiedziała, przystając w miejscu. Odkryta góra kostiumu do ćwiczeń pokazywała w końcu jej pozbawione krągłości ciało. Szokiem dla niektórych mogłyby być również tatuaże, które miała na plecach, a także sam brak okularów na nosie. Kiedy wychodziła z szatni, pojawiała się zupełnie inna Starkówna. Schyliła się do swojej różdżki, którą zostawiła na podłodze razem z kluczykiem do szafki i butelką wody. Ściszyła zaklęciem muzykę, żeby nie musieli się przekrzykiwać.
- No, nareszcie ktoś się pojawił. Wiosna tuż tuż, a te dzieciaki nic nie robią tylko siedzą po pokojach i puszczają bąki - rzuciła wesoło, popijając wodę z dzióbka śmiesznej butelki. - Rozgrzewasz się? - spytała, pokazując swoje miejsce. Dla niej to czas, żeby przenieść się na rowerek.
Re: Sala treningowa
Uśmiechnął się do blondynki patrząc na jej tatuaże. Nie wyglądała na taką co da zrobić sobie "dziary". Ale czy nie mówi się, że pozory mylą? Bynajmniej, dziewczyna sprawiała wrażenie dobrze ułożonej i miłej dla swojego otoczenia.
- Stella! Tak mi się wydawało, że to ty!- powiedział mrugając do niej zabawnie, co ta skwitowała krótkim ale przyjemnym dla ucha śmiechem.
Jako najmilszy z rodzeństwa Krugerów, lubił rozśmieszać i pocieszać ludzi bez powodu. Właściwie nigdy nie potrafił patrzeć jak, któraś z jego sióstr była smutna. Zawsze starał się być tym przykładnym bratem, który potrafiłby obronić bliskich, choć może się to wydawać śmieszne jego wspaniałe siostry były od niego lepsze we wszystkim, a kiedy takie dwie wredne, ale kochane ślizgonki zebrały się razem aby uknuć jakiś szatański plan... Lepiej nie wchodzić im w paradę! Choć to zabawne aby rodzeństwo się tak dogadywało, to Darcy zawsze kochał i będzie kochał dwie, chyba jedne z najpopularniejszych dziewczyn w szkole. A o dumie już nie wspomnę, jaka rozpiera go na myśl jak te dwie dziewczynki potrafią być groźne. Spojrzał na to, co wskazywała zgrabna Krukonka.
- Tak mam zamiar, trzeba się za siebie zabrać!- potwierdził ponownie się uśmiechając- taak masz rację, te durne pierdzi bąki nic nie robią. To trochę karygodne, że ich lenistwo jest na takim poziomie! Na boisku nie widziałem ani jednego ucznia, który by coś robił!- lekko się oburzył, co wywołało u niej kolejny śmieszek.
Krugera wewnętrznie rozpierała duma z tego, że potrafi kogoś rozbawić. Wsłuchując się w muzykę zajął miejsce starszej koleżanki, biorąc się za porządną rozgrzewkę, bo od czegoś trzeba zacząć.
- Prawda, Wiosna to czas nowych postanowień, a ci tam?- pokręcił głową- nic nie robią... Często słuchasz muzyki elektronicznej?- zapytał przypominając sobie co to był za rodzaj.
- Stella! Tak mi się wydawało, że to ty!- powiedział mrugając do niej zabawnie, co ta skwitowała krótkim ale przyjemnym dla ucha śmiechem.
Jako najmilszy z rodzeństwa Krugerów, lubił rozśmieszać i pocieszać ludzi bez powodu. Właściwie nigdy nie potrafił patrzeć jak, któraś z jego sióstr była smutna. Zawsze starał się być tym przykładnym bratem, który potrafiłby obronić bliskich, choć może się to wydawać śmieszne jego wspaniałe siostry były od niego lepsze we wszystkim, a kiedy takie dwie wredne, ale kochane ślizgonki zebrały się razem aby uknuć jakiś szatański plan... Lepiej nie wchodzić im w paradę! Choć to zabawne aby rodzeństwo się tak dogadywało, to Darcy zawsze kochał i będzie kochał dwie, chyba jedne z najpopularniejszych dziewczyn w szkole. A o dumie już nie wspomnę, jaka rozpiera go na myśl jak te dwie dziewczynki potrafią być groźne. Spojrzał na to, co wskazywała zgrabna Krukonka.
- Tak mam zamiar, trzeba się za siebie zabrać!- potwierdził ponownie się uśmiechając- taak masz rację, te durne pierdzi bąki nic nie robią. To trochę karygodne, że ich lenistwo jest na takim poziomie! Na boisku nie widziałem ani jednego ucznia, który by coś robił!- lekko się oburzył, co wywołało u niej kolejny śmieszek.
Krugera wewnętrznie rozpierała duma z tego, że potrafi kogoś rozbawić. Wsłuchując się w muzykę zajął miejsce starszej koleżanki, biorąc się za porządną rozgrzewkę, bo od czegoś trzeba zacząć.
- Prawda, Wiosna to czas nowych postanowień, a ci tam?- pokręcił głową- nic nie robią... Często słuchasz muzyki elektronicznej?- zapytał przypominając sobie co to był za rodzaj.
Darcy Kruger- Urodziny : 02/09/1999
Wiek : 25
Skąd : Doncaster
Krew : najczystsza od pokoleń
Re: Sala treningowa
Często witała się z kimś po imieniu, ale ten ktoś jej zupełnie nie kojarzył, bo przecież nie podsłuchiwał plotek w podobnym natężeniu co ona. Miłe zaskoczenie, że nie musi znowu wyjaśniać skąd się znają. Bo przecież nie z pokoju wspólnego, tam raczej mało czasu przebywa. Co innego w bibliotece, na boisku, albo właśnie tutaj.
- W kwestii latania ich akurat usprawiedliwię - powiedziała, przenosząc się na rowerek treningowy. Znowu ułożyła sobie rzeczy obok przyrządu do ćwiczeń i włączyła sobie dziesięciominutowy program. - Dziwna ta dzisiejsza pogoda. Większość treningów jest nadal wstrzymana, dopóki profesor Castellani źle się czuje, więc samemu się nie chce w tej wilgoci kręcić.
Uwielbiała latać na miotle, ale wolała wykorzystywać do tego pełne słońce. Tak naprawdę to trochę się bała tego, gdy przyjdzie czas na sezon Qudditcha i będą mieli mecze w środku zimy, albo burzy... Zaczęła pedałować, patrząc nadal na chłopaka.
- Hmm... Nie za bardzo, ale dobrze mi się do niej ćwiczy. Mam babciny gust, jeżeli chodzi o muzykę przy której usiądę na spokojnie w domu - zaśmiała się znowu, rumieniąc się lekko. Nie lubiła się mądrzyć, chociaż jak ktoś ją o coś pytał to musiała uważać, żeby ugryźć się w język i nie obrazić czyjegoś gustu. Dlatego teraz uważnie ubierała słowa.
- Jeśli Ci przeszkadza to możesz zmienić. Dostosuję się.
- W kwestii latania ich akurat usprawiedliwię - powiedziała, przenosząc się na rowerek treningowy. Znowu ułożyła sobie rzeczy obok przyrządu do ćwiczeń i włączyła sobie dziesięciominutowy program. - Dziwna ta dzisiejsza pogoda. Większość treningów jest nadal wstrzymana, dopóki profesor Castellani źle się czuje, więc samemu się nie chce w tej wilgoci kręcić.
Uwielbiała latać na miotle, ale wolała wykorzystywać do tego pełne słońce. Tak naprawdę to trochę się bała tego, gdy przyjdzie czas na sezon Qudditcha i będą mieli mecze w środku zimy, albo burzy... Zaczęła pedałować, patrząc nadal na chłopaka.
- Hmm... Nie za bardzo, ale dobrze mi się do niej ćwiczy. Mam babciny gust, jeżeli chodzi o muzykę przy której usiądę na spokojnie w domu - zaśmiała się znowu, rumieniąc się lekko. Nie lubiła się mądrzyć, chociaż jak ktoś ją o coś pytał to musiała uważać, żeby ugryźć się w język i nie obrazić czyjegoś gustu. Dlatego teraz uważnie ubierała słowa.
- Jeśli Ci przeszkadza to możesz zmienić. Dostosuję się.
Re: Sala treningowa
Krótka ale mocna rozgrzewka wystarczyła aby ciało chłopaka było przygotowane do dalszych ćwiczeń. Prędko przeszedł na bieżnię żeby w końcu zacząć robić, to co należy.
- Babcine powiadasz?- uśmiechnął się szeroko- skąd ja to znam, nie nie przeszkadza mi to, ta muzyka jest nawet jakoś tak... pobudzająca?- ponownie na jego ustach zagościł uśmiech.
Wrzucił szybszy bieg aby móc wypracować należycie mięśnie. Tak szczerze to chciał być tak silny jak jego rodzeństwo. Chciał się poprawić aby i one mogły być z niego dumne.
- Czyli mogę wywnioskować, że Panienka interesuje się sportem?- zapytał unosząc brwi. Większość Krukonek jakie zna nie bardzo interesują się czymś takim- To wręcz fantastyczne, że tyle pasji może być tak dziewczęcym ciele- spojrzał na nią przelotnie.
Dźwięk maszyny wręcz wspaniale współgrał z dość nie typową muzyką. Z lekka zgrzany ściągnął niebieską bluzę zostając w samym czarno-szarym podkoszulku, ukazując swoje nie małe już wypracowane bicepsy. Może nie był jakoś zachwycająco umięśniony, ale nie był też chudy jak patyk co odstrasza innych. Jego zdaniem takie coś było po prostu odrażające! Nie wiedział jak można coś takiego ze sobą robić?!
Jeszcze raz odwrócił głowę w stronę blondynki.
- Stella? A tak właściwie to skąd ty mnie znasz?- zapytał- bo jakoś nie specjalnie widuje Cię w naszym pokoju-
- Babcine powiadasz?- uśmiechnął się szeroko- skąd ja to znam, nie nie przeszkadza mi to, ta muzyka jest nawet jakoś tak... pobudzająca?- ponownie na jego ustach zagościł uśmiech.
Wrzucił szybszy bieg aby móc wypracować należycie mięśnie. Tak szczerze to chciał być tak silny jak jego rodzeństwo. Chciał się poprawić aby i one mogły być z niego dumne.
- Czyli mogę wywnioskować, że Panienka interesuje się sportem?- zapytał unosząc brwi. Większość Krukonek jakie zna nie bardzo interesują się czymś takim- To wręcz fantastyczne, że tyle pasji może być tak dziewczęcym ciele- spojrzał na nią przelotnie.
Dźwięk maszyny wręcz wspaniale współgrał z dość nie typową muzyką. Z lekka zgrzany ściągnął niebieską bluzę zostając w samym czarno-szarym podkoszulku, ukazując swoje nie małe już wypracowane bicepsy. Może nie był jakoś zachwycająco umięśniony, ale nie był też chudy jak patyk co odstrasza innych. Jego zdaniem takie coś było po prostu odrażające! Nie wiedział jak można coś takiego ze sobą robić?!
Jeszcze raz odwrócił głowę w stronę blondynki.
- Stella? A tak właściwie to skąd ty mnie znasz?- zapytał- bo jakoś nie specjalnie widuje Cię w naszym pokoju-
Darcy Kruger- Urodziny : 02/09/1999
Wiek : 25
Skąd : Doncaster
Krew : najczystsza od pokoleń
Re: Sala treningowa
- O to chodzi - powiedziała radośnie, kiedy docenił dobór playlisty. Magiczny świat nie był wielogatunkowy, ale utalentowany muzycznie. Czarodziejska Rozgłośnia Radiowa wciąż rzucała nowościami, ale tak jak wspomniałam, teksty były zbyt często życiowe i skomplikowane, żeby się zupełnie przy nich wyłączyć. Mugole można powiedzieć, że byli odrobinę mniej inteligentni, dlatego mieli techno, gdzie piosenka polegała na doborze refrenu, który wciąż się zapętlał i to pasowało do wygibasów na ćwiczeniach.
- Czyli mogę wywnioskować, że Panienka interesuje się sportem?
Jej kąciki ust uniosły się teraz w nieco ironicznym uśmiechu. Spojrzała na chłopaka, jakby coś mu umknęło, bo rzeczywiście skoro ją kojarzył to chyba tylko z jednej przyczyny.
- Jestem w końcu w drużynie - odparła, wzruszając przy tym ramionami i przyspieszyła lekko na rowerze. Objęła pewniej sztuczną kierownicę, która odmierzała puls. Nie było jeszcze tak źle. Pięć minut.
- Dzięki - odparła lekko zaskoczona tym nagłym komplementem. Bo chciał ją chyba pochwalić, prawda? - Muszę być w formie, kiedy przyjdzie sezon na Qudditcha. Poza tym od małego uczyłam się baletu. Może stąd zamiłowanie do Czajkowskiego i Prokoviev'a... - dodała, patrząc już tylko przed siebie i skupiając się na wyimaginowanej drodze, którą musi pokonać. No dajesz Stark, żebyś zdążyła nadrobić jeszcze kilometr.
- Właściwie to nie znam, dlatego zdziwiłam się, że mi odpowiedziałeś. Twoja siostra, Monika, musisz przyznać, że pojawia się ostatnio trochę w gazetkach. Wyłapałam Twoją twarz na jednym ze zdjęć i potem widziałam parokrotnie na korytarzu - powiedziała półprawdę, nie chcąc się zdradzać. Bo tak serio to ona robiła notatki do szkolnego wydawnictwa o Krugerównach. Działała oczywiście pod pseudonimem dziennikarskim, więc niewiele osób wiedziało o tych ukrytych zainteresowaniach Stelli. To, że Mia i Monika miały spokojnego, miłego brata, nie było trudne do odkrycia. Już wtedy zastanawiała się czemu nie widziała Darcy'ego jeszcze z żadną dziewczyną. Tak bardzo się różnił od swoich ciągle kokietujących sióstr?
- Czyli mogę wywnioskować, że Panienka interesuje się sportem?
Jej kąciki ust uniosły się teraz w nieco ironicznym uśmiechu. Spojrzała na chłopaka, jakby coś mu umknęło, bo rzeczywiście skoro ją kojarzył to chyba tylko z jednej przyczyny.
- Jestem w końcu w drużynie - odparła, wzruszając przy tym ramionami i przyspieszyła lekko na rowerze. Objęła pewniej sztuczną kierownicę, która odmierzała puls. Nie było jeszcze tak źle. Pięć minut.
- Dzięki - odparła lekko zaskoczona tym nagłym komplementem. Bo chciał ją chyba pochwalić, prawda? - Muszę być w formie, kiedy przyjdzie sezon na Qudditcha. Poza tym od małego uczyłam się baletu. Może stąd zamiłowanie do Czajkowskiego i Prokoviev'a... - dodała, patrząc już tylko przed siebie i skupiając się na wyimaginowanej drodze, którą musi pokonać. No dajesz Stark, żebyś zdążyła nadrobić jeszcze kilometr.
- Właściwie to nie znam, dlatego zdziwiłam się, że mi odpowiedziałeś. Twoja siostra, Monika, musisz przyznać, że pojawia się ostatnio trochę w gazetkach. Wyłapałam Twoją twarz na jednym ze zdjęć i potem widziałam parokrotnie na korytarzu - powiedziała półprawdę, nie chcąc się zdradzać. Bo tak serio to ona robiła notatki do szkolnego wydawnictwa o Krugerównach. Działała oczywiście pod pseudonimem dziennikarskim, więc niewiele osób wiedziało o tych ukrytych zainteresowaniach Stelli. To, że Mia i Monika miały spokojnego, miłego brata, nie było trudne do odkrycia. Już wtedy zastanawiała się czemu nie widziała Darcy'ego jeszcze z żadną dziewczyną. Tak bardzo się różnił od swoich ciągle kokietujących sióstr?
Re: Sala treningowa
- Z drużyny?-zdziwił się- nie zwróciłem uwagi zbytnio na takie rzeczy- zakłopotał się, że tak mało wie o członkach drużyny- heh nie bardzo interesuje się ostatnio swoim otoczeniem- chłopakowi zrobiło się gorąco- jeśli Cię tym uraziłem, to przepraszam- wymamrotał.
Darcy stał się ostatnio strasznie samolubny, zwracał uwagę tylko na to co mogło mu jakoś pomóc. Tak właściwie to ode sparował się od wszystkich. Może nie był jakoś specjalnie popularny jak jego siostry i nie posiadał aż tylu znajomych, ale czasem z kimś przecież porozmawiał. A teraz? Wszędzie chodzi sam, z nikim nie konwersuje, nie słucha i nie mówi do nikogo. Stał się po prostu dziwny... Chyba to też czas zmienić.
- Baletu???- zdziwił się- ah moja Mia też tańczy! A trzeba przyznać, że naprawdę wspaniale to robi!- zaśmiał się sam z siebie. Wszyscy zawsze mu się dziwili, że jako młodszy brat, tak bardzo może czuć się zżyty z siostrami.
- Owszem może trochę się wyróżniają, ale tylko troszeczkę.- przyśpieszył, skupiając się na biegu- ale one wcale nie są takie złe-
Zmachany zszedł z bieżni chwilę odpocząć. Chwycił swoją małą butelkę wody i szybko wypił pół. Po uspokojeniu oddechu podszedł do ciężarków aby polepszyć swoje już i tak dobrze zbudowane ramiona. Jak ćwiczyć to równomiernie! Przelotnie spojrzał na Stellę widząc jej zaangażowanie co wywołało u niego mały uśmieszek.
Darcy stał się ostatnio strasznie samolubny, zwracał uwagę tylko na to co mogło mu jakoś pomóc. Tak właściwie to ode sparował się od wszystkich. Może nie był jakoś specjalnie popularny jak jego siostry i nie posiadał aż tylu znajomych, ale czasem z kimś przecież porozmawiał. A teraz? Wszędzie chodzi sam, z nikim nie konwersuje, nie słucha i nie mówi do nikogo. Stał się po prostu dziwny... Chyba to też czas zmienić.
- Baletu???- zdziwił się- ah moja Mia też tańczy! A trzeba przyznać, że naprawdę wspaniale to robi!- zaśmiał się sam z siebie. Wszyscy zawsze mu się dziwili, że jako młodszy brat, tak bardzo może czuć się zżyty z siostrami.
- Owszem może trochę się wyróżniają, ale tylko troszeczkę.- przyśpieszył, skupiając się na biegu- ale one wcale nie są takie złe-
Zmachany zszedł z bieżni chwilę odpocząć. Chwycił swoją małą butelkę wody i szybko wypił pół. Po uspokojeniu oddechu podszedł do ciężarków aby polepszyć swoje już i tak dobrze zbudowane ramiona. Jak ćwiczyć to równomiernie! Przelotnie spojrzał na Stellę widząc jej zaangażowanie co wywołało u niego mały uśmieszek.
Darcy Kruger- Urodziny : 02/09/1999
Wiek : 25
Skąd : Doncaster
Krew : najczystsza od pokoleń
Re: Sala treningowa
- Nie no skądże, nie każdy musi się tym interesować - odpowiedziała szybko, kiedy pomyślał, że mógł ją tym urazić. Po prostu sama była zaskoczona tym, że ją rozpoznał, skoro nie kojarzył szukającej z drużyny swojego domu. Raczej niczym innym nie udało jej się na razie zasłynąć w szkole. Pomijając może właśnie te dziennikarskie zapędy, tańczenie w sali do pojedynków i prowadzenie małego sklepiku z wizerunkami szkolnych przystojniaków vel gwiazdek... To działalności ukryte. Wolałaby, żeby ten koncert doszedł do skutku i wtedy miałaby co wpisać jasno do CV, jeśli chodzi o urozmaicanie życia szkolnego, gdy była jeszcze uczennicą. Uch, znowu o tym myśli! Rowerek zapikał, koniec czasu. Zeszła z niego, rozciągnęła się parę razy i zrobiła parę skłonów. Napiła się wody i zmieniła urządzenie na wiosełka.
- Nie wiedziałam, że Mia tańczy - przyznała rzeczywiście szczerze. Mia była jej znana jedynie z niewytłumaczalnie mocnego wpływu na mężczyzn. Właściwie tak jak i Monika, chociaż brunetka w tym wszystkim była subtelniejsza i wydawała jej się mniej niebezpieczna. Te dziwne napięcie, które czuła wtedy w klasie do Starożytnych Run. Dalej miała gęsią skórkę, jak sobie przypomniała spojrzenie Aleksandra, który przy niej siedział.
- Znam je tylko z działu plotkarskiego, przykro mi - powiedziała na swoje usprawiedliwienie i uśmiechnęła się niewinnie. - Ale wierzę, że są w porządku. Chociaż to Ślizgonki i większość Krukonów chętnie trzyma się od ich grupki z daleka - dodała, śmiejąc się lekko. Parę machnięć i rzeczywiście na dzisiaj wystarczy. Nie potrzebowała ogromnego wysiłku, chciała po prostu się poruszać.
- Uważaj z tymi ciężarkami. Przepracować się w tym wieku to też jest niezbyt dobrze. W końcu jeszcze rośniesz.
- Nie wiedziałam, że Mia tańczy - przyznała rzeczywiście szczerze. Mia była jej znana jedynie z niewytłumaczalnie mocnego wpływu na mężczyzn. Właściwie tak jak i Monika, chociaż brunetka w tym wszystkim była subtelniejsza i wydawała jej się mniej niebezpieczna. Te dziwne napięcie, które czuła wtedy w klasie do Starożytnych Run. Dalej miała gęsią skórkę, jak sobie przypomniała spojrzenie Aleksandra, który przy niej siedział.
- Znam je tylko z działu plotkarskiego, przykro mi - powiedziała na swoje usprawiedliwienie i uśmiechnęła się niewinnie. - Ale wierzę, że są w porządku. Chociaż to Ślizgonki i większość Krukonów chętnie trzyma się od ich grupki z daleka - dodała, śmiejąc się lekko. Parę machnięć i rzeczywiście na dzisiaj wystarczy. Nie potrzebowała ogromnego wysiłku, chciała po prostu się poruszać.
- Uważaj z tymi ciężarkami. Przepracować się w tym wieku to też jest niezbyt dobrze. W końcu jeszcze rośniesz.
Re: Sala treningowa
Lekkie napiecie, które poczuł dało mu do zrozumienia, że chyba już na dzisiaj starczy. Jak stwierdziła Stella, ciągle rósł, a nie chciał przemęczać swojego już i tak rozciągniętego ciała. Wolał robić to regularnie i po prostu dobrze. Ćwiczył już od dłuższego czasu, więc nie potrzebował zbyt wielu ćwiczeń. Jego myśli kręciły się w okół tego zarazem dziwnego, ale i interesującego stylu muzyki. Owszem, nie każdy o tym wiedział, że Mia tańczy a to, że robi to bardzo dobrze to taki mały szczegół. Patrząc na dziewczyne zorientował się jak bardzo ta jest wysportowana.
"Znam je tylko z działu plotkarskiego" to tak jak większość w tej szkole. Tak właściwie to sam Darcy rozpoznawany był tylko dzięki swojemu nazwisku. Nie żeby mu to jakoś specjalnie przeszkadzało.
- Wiesz to nie jest wcale takie złe- stwierdził po krótkiej chwili- w plotkach jest zawsze ziarnko prawdy, a prawdzie nie można zaprzeczyć- odpowiedział na jej lekki uśmiech.
Podniósł się z twardego siedziska i chwycił za butelkę opróżniając ja do końca.
- Masz rację, nie warto się przemęczać, ważna jest systematyczność co nie?-
Wyprostował każdy staw z osobna i z bluzą pod pachą ruszył do wyjścia. Musiał jeszcze wziąć jakąś kąpiel i wziąć się za lekcje. Będąc już u progu sali spojrzał jeszcze na na blondynkę.
- A i Stella? Pojawiaj się częściej w Pokoju Wspólnym, mogli byśmy częściej pogadać- uśmiechnął się i mrugnął.
Po drodze z powrotem do zamku pozbył się pustej butelki i głęboko wzdychając wrócił do budynku.
"Znam je tylko z działu plotkarskiego" to tak jak większość w tej szkole. Tak właściwie to sam Darcy rozpoznawany był tylko dzięki swojemu nazwisku. Nie żeby mu to jakoś specjalnie przeszkadzało.
- Wiesz to nie jest wcale takie złe- stwierdził po krótkiej chwili- w plotkach jest zawsze ziarnko prawdy, a prawdzie nie można zaprzeczyć- odpowiedział na jej lekki uśmiech.
Podniósł się z twardego siedziska i chwycił za butelkę opróżniając ja do końca.
- Masz rację, nie warto się przemęczać, ważna jest systematyczność co nie?-
Wyprostował każdy staw z osobna i z bluzą pod pachą ruszył do wyjścia. Musiał jeszcze wziąć jakąś kąpiel i wziąć się za lekcje. Będąc już u progu sali spojrzał jeszcze na na blondynkę.
- A i Stella? Pojawiaj się częściej w Pokoju Wspólnym, mogli byśmy częściej pogadać- uśmiechnął się i mrugnął.
Po drodze z powrotem do zamku pozbył się pustej butelki i głęboko wzdychając wrócił do budynku.
Darcy Kruger- Urodziny : 02/09/1999
Wiek : 25
Skąd : Doncaster
Krew : najczystsza od pokoleń
Re: Sala treningowa
Tyle, że plotki nie zawsze są zbyt sympatyczne. Ale to inna para kaloszy, dlatego nie skomentowała wypowiedzi chłopaka. Skupili się przez moment na swoich ćwiczeniach, kiedy to Krukon postanowił posłuchać jej rady i dać już swoim mięśniom odpocząć. Właściwie ona też była już wystarczająco zmachana. Stanęła obok wiosełek, żeby ostatni raz się dzisiaj rozciągnąć.
- Dokładnie tak - przytaknęła mu, kiedy powiedział o systematyczności. - Po drodze do dormitorium weź sobie z Wielkiej Sali szklankę soku z dyni. Napełni cię witaminami w przeciwieństwie do tej wody, która zaraz w łazience przeleci - dodała tonem znawcy. Mogłaby się do tego przyzwyczaić. Kolejna rzecz, w której by się odnalazła to bycie trenerem na siłowni. Ale ta opcja jej zostanie w zapasie, jeżeli nie uda jej się dostać na studia magiczne, o których marzyła.
- To na razie - odparła do pleców Krukona. Już myślała, że się nie odwróci, ale miał jeszcze coś do powiedzenia. Ostatnie zdanie chłopaka skwitowała jedynie tajemniczym uśmiechem i wywróciła oczami. Było tyle ciekawszych miejsc w zamku... No ale może, czemu nie? Czasem trzeba wyjść ze swojej skorupy "więzów dla czystego zysku" i pobyć z kimś dla samego bycia. Ciekawe czy Aleksander wiedział, że jego była dziewczyna ma takiego fajnego brata...
Blondynce zajęło jeszcze dziesięć minut na siłowni, żeby się zebrać i wyjść do szatni z przyjemnie rozgrzanym ciałem. Wzięła szybki prysznic, wciągnęła na siebie czysty dres i schowała mokre włosy pod kapturem. Wróciła do szkoły w podskokach, jakby jeszcze jej było mało ruchu.
- Dokładnie tak - przytaknęła mu, kiedy powiedział o systematyczności. - Po drodze do dormitorium weź sobie z Wielkiej Sali szklankę soku z dyni. Napełni cię witaminami w przeciwieństwie do tej wody, która zaraz w łazience przeleci - dodała tonem znawcy. Mogłaby się do tego przyzwyczaić. Kolejna rzecz, w której by się odnalazła to bycie trenerem na siłowni. Ale ta opcja jej zostanie w zapasie, jeżeli nie uda jej się dostać na studia magiczne, o których marzyła.
- To na razie - odparła do pleców Krukona. Już myślała, że się nie odwróci, ale miał jeszcze coś do powiedzenia. Ostatnie zdanie chłopaka skwitowała jedynie tajemniczym uśmiechem i wywróciła oczami. Było tyle ciekawszych miejsc w zamku... No ale może, czemu nie? Czasem trzeba wyjść ze swojej skorupy "więzów dla czystego zysku" i pobyć z kimś dla samego bycia. Ciekawe czy Aleksander wiedział, że jego była dziewczyna ma takiego fajnego brata...
Blondynce zajęło jeszcze dziesięć minut na siłowni, żeby się zebrać i wyjść do szatni z przyjemnie rozgrzanym ciałem. Wzięła szybki prysznic, wciągnęła na siebie czysty dres i schowała mokre włosy pod kapturem. Wróciła do szkoły w podskokach, jakby jeszcze jej było mało ruchu.
Re: Sala treningowa
ROK SZKOLNY 2015/2016
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Sala treningowa
Jak zwykle o wczesnym poranku już był na nogach, ubrany w strój sportowy, tyle, że tym razem zawieszoną miał torbę przez ramię, w której to znajdowały się dwa białe ręczniki, kilka bandaży do obwiązania rąk. Zamiast udać się jak to miał w zwyczaju nad jezioro aby pobiegać, teraz skierował swoje kroki ku wysokich kolorowych trybun boiska. Spojrzał się w ich stronę zastanawiając się nad tym dlaczego nigdy jakoś nie szło mu latanie. Potrafił się poruszać, nie groziło mu spadniecie przy prostych lotach, ale zawsze podziwiał to z jaką prędkością robili to inni, wykonując przy tym niezliczone akrobacje i skomplikowane manewry w powietrzu.
Dzisiaj był umówiony właśnie z jedną z tych osób. Z Suzanne spotkali się kiedyś w tym miejscu, on kończył trening, ona miała go rozpocząć. Było to jakoś przed jakimś ważnym meczem, co widać było po spiętej koleżance. Zatrzymał się więc na chwilę dłużej, pomimo, że nie należeli do swojego grona znajomych. Bo pomimo, że łączyło ich tak wiele począwszy od wspólnego domu, rocznika, większości znajomych, to każdy z nich kręcił się w tym swoim środowisku. Nie doprowadzając do pogłębienia relacji. Zwłaszcza kiedy to przeżywał swoje dramaciki z domem Salazara. Wolał nie rzucać się im w oczy, bo też pomimo tego co o nim mówiono, nie pchał się w konflikty. A jednak wtedy jej postanowił pomóc. Widział już podobne stany, u siebie zresztą też. Były dni kiedy musiał dać z treningu dwieście procent, bo inaczej był niezadowolony i później go męczyło, że mógł zrobić znacznie więcej. Spędzili tam chyba dwie godziny, asekurował jej ćwiczenia. Zachęcając i podpuszczając do coraz cięższych ćwiczeń, zwiększania ciężarów. Niemalże do granicy bólu. Bardzo intensywny trening siłowy, okraszony luźną rozmową, pomiędzy ćwiczeniami w krótkich przerwach na odpoczynek. By później się rozejść do swoich przebieralni i pod prysznice. Nigdy, przenigdy nie rzucając w jej kierunku nawet aluzji, że mogliby postąpić inaczej.
Od tamtego momentu umówili się na podobne treningi przynajmniej trzy razy w miesiącu. Wiedząc też, że nie mogli ciągle tak przeciążać organizmu. Było to zwyczajnie niezdrowe, a na tym zdecydowanie obojgu zależało nie mogąc sobie pozwolić na jakiekolwiek kontuzje.
Dostał list z propozycją na dzisiejszy dzień, gdyż nie mieli też ustalonego konkretnego dnia. Ich grafiki się mogły przecież zmieniać, a także zawsze coś tam komuś nie pasowało. Lecz nieważne jak by nie był napięty, starali się pilnować regularności owych spotkań. Dotarł na miejsce sporo przed czasem wchodząc do swojej szatni, gdzie się zaczął przebierać. Na zewnątrz było chłodno, więc miał na sobie zdecydowanie za dużo warstw ubrań. Pozostając jedynie w czarnym bezrękawniku, który ciasno opinał jego tors. Do tego krótkie spodenki z nogawkami przed kolano, włosy jak zawsze złapane i związane w kok. Usiadł tak na ławeczce przy ścianie i opierając się o nią zaczął obwiązywać rękę czarnym bandażem, płynnymi ruchami.
Dzisiaj był umówiony właśnie z jedną z tych osób. Z Suzanne spotkali się kiedyś w tym miejscu, on kończył trening, ona miała go rozpocząć. Było to jakoś przed jakimś ważnym meczem, co widać było po spiętej koleżance. Zatrzymał się więc na chwilę dłużej, pomimo, że nie należeli do swojego grona znajomych. Bo pomimo, że łączyło ich tak wiele począwszy od wspólnego domu, rocznika, większości znajomych, to każdy z nich kręcił się w tym swoim środowisku. Nie doprowadzając do pogłębienia relacji. Zwłaszcza kiedy to przeżywał swoje dramaciki z domem Salazara. Wolał nie rzucać się im w oczy, bo też pomimo tego co o nim mówiono, nie pchał się w konflikty. A jednak wtedy jej postanowił pomóc. Widział już podobne stany, u siebie zresztą też. Były dni kiedy musiał dać z treningu dwieście procent, bo inaczej był niezadowolony i później go męczyło, że mógł zrobić znacznie więcej. Spędzili tam chyba dwie godziny, asekurował jej ćwiczenia. Zachęcając i podpuszczając do coraz cięższych ćwiczeń, zwiększania ciężarów. Niemalże do granicy bólu. Bardzo intensywny trening siłowy, okraszony luźną rozmową, pomiędzy ćwiczeniami w krótkich przerwach na odpoczynek. By później się rozejść do swoich przebieralni i pod prysznice. Nigdy, przenigdy nie rzucając w jej kierunku nawet aluzji, że mogliby postąpić inaczej.
Od tamtego momentu umówili się na podobne treningi przynajmniej trzy razy w miesiącu. Wiedząc też, że nie mogli ciągle tak przeciążać organizmu. Było to zwyczajnie niezdrowe, a na tym zdecydowanie obojgu zależało nie mogąc sobie pozwolić na jakiekolwiek kontuzje.
Dostał list z propozycją na dzisiejszy dzień, gdyż nie mieli też ustalonego konkretnego dnia. Ich grafiki się mogły przecież zmieniać, a także zawsze coś tam komuś nie pasowało. Lecz nieważne jak by nie był napięty, starali się pilnować regularności owych spotkań. Dotarł na miejsce sporo przed czasem wchodząc do swojej szatni, gdzie się zaczął przebierać. Na zewnątrz było chłodno, więc miał na sobie zdecydowanie za dużo warstw ubrań. Pozostając jedynie w czarnym bezrękawniku, który ciasno opinał jego tors. Do tego krótkie spodenki z nogawkami przed kolano, włosy jak zawsze złapane i związane w kok. Usiadł tak na ławeczce przy ścianie i opierając się o nią zaczął obwiązywać rękę czarnym bandażem, płynnymi ruchami.
Aleksander CortezKlasa VII - Urodziny : 30/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty
Re: Sala treningowa
Siłownia była jednym z tych miejsc do których chodziła nie ze względu, że lubiła lecz z konieczności. Już wolała biegać ćwicząc oddech, skupiając się na długich dystansach by jak najdłużej wytrzymać podczas późniejszych rozgrywek. Czas meczy był uzależniony od tego jak szukający radzą sobie ze złapaniem złotego znicza, czasami jest to dwadzieścia minut, lecz zdarzają się też kilkugodzinne rozgrywki, najdłuższy mecz podobno trwał nawet sześć miesięcy (!), przez co musieli wprowadzać rezerwowych graczy. Dlatego tak ważna jest wytrzymałość. Suzanne miała propozycję być szukającą jednak bardziej spełnia się w roli ścigającej oraz kapitana drużyny, potrafi szybko przejmować kafle a jej niewielki wzrost i bycie dość leciutki pozwala na szybkie przemknięcie w kierunku obręczy zdobywając kolejne punkty. Jednak żeby na tej miotle się utrzymać wiele godzin i móc jeszcze z impetem trafiać w środek obręczy musiała wyćwiczyć ręce.
Wolnym krokiem weszła do szatni ściągając w trakcie płaszcz, który miała zarzucony na ubrany już wcześniej sportowy strój. Ot zwykłe legginsy i sportowy stanik z emblematami Slytherinu, typowy ubiór na siłkę.
- Cortez, za 12 dni przylatują łowcy z Błękitnych, daj mi wycisk ale bez lądowania w skrzydle szpitalnym - rzuciła szybko do swego towarzysza ćwiczeń. Kto by pomyślał, że Suzanne z Cortezem miała coś wspólnego, zwykle mijali się w pokoju wspólnym rzucając sobie tylko przelotne grzecznościowe spojrzenie ale bez żadnego dłuższego zagajenia. Dwa różne światy, które styczność miały tylko tutaj, ale w sumie to dobrze, byli dla siebie neutralni i mogli się skupić na tym co najważniejsze, czyli treningu. Jakichś tam znajomych może i mieli wspólnych jednak teraz Suzanne miała jasno określony cel w życiu - zostać członkiem jednej z najlepszych drużyn w Europie.
- Zwinęłam od ojca eliksiry gdyby przypadkiem.... no wiesz - dodała wyciągając z czarnego plecaczka kilka małych eliksirów regeneracyjnych. Ojciec będąc gwiazdą narodowej drużyny Argentyńskiej miał takich zabawek pod dostatkiem więc nawet nie zauważy, że zniknęło mu kilka fiolek, zwłaszcza, że każda wyglądała jak takie małe szoty, na jeden łyk, takie najlepiej przemycić.
Niestety, początki ich wspólnych treningów różnie się kończyły jednak z biegiem czasu nauczyli się "swoich granic", tego na ile mogą sobie pozwolić.
- To co proponujesz najpierw, sztanga? - zapytała ruchem głowy wskazując na przyrząd, który stał pod ścianą. Castellani zawsze chciała zaczynać z grubej rury, jednak to Cortez był od tego by ją czasem hamować.
Wolnym krokiem weszła do szatni ściągając w trakcie płaszcz, który miała zarzucony na ubrany już wcześniej sportowy strój. Ot zwykłe legginsy i sportowy stanik z emblematami Slytherinu, typowy ubiór na siłkę.
- Cortez, za 12 dni przylatują łowcy z Błękitnych, daj mi wycisk ale bez lądowania w skrzydle szpitalnym - rzuciła szybko do swego towarzysza ćwiczeń. Kto by pomyślał, że Suzanne z Cortezem miała coś wspólnego, zwykle mijali się w pokoju wspólnym rzucając sobie tylko przelotne grzecznościowe spojrzenie ale bez żadnego dłuższego zagajenia. Dwa różne światy, które styczność miały tylko tutaj, ale w sumie to dobrze, byli dla siebie neutralni i mogli się skupić na tym co najważniejsze, czyli treningu. Jakichś tam znajomych może i mieli wspólnych jednak teraz Suzanne miała jasno określony cel w życiu - zostać członkiem jednej z najlepszych drużyn w Europie.
- Zwinęłam od ojca eliksiry gdyby przypadkiem.... no wiesz - dodała wyciągając z czarnego plecaczka kilka małych eliksirów regeneracyjnych. Ojciec będąc gwiazdą narodowej drużyny Argentyńskiej miał takich zabawek pod dostatkiem więc nawet nie zauważy, że zniknęło mu kilka fiolek, zwłaszcza, że każda wyglądała jak takie małe szoty, na jeden łyk, takie najlepiej przemycić.
Niestety, początki ich wspólnych treningów różnie się kończyły jednak z biegiem czasu nauczyli się "swoich granic", tego na ile mogą sobie pozwolić.
- To co proponujesz najpierw, sztanga? - zapytała ruchem głowy wskazując na przyrząd, który stał pod ścianą. Castellani zawsze chciała zaczynać z grubej rury, jednak to Cortez był od tego by ją czasem hamować.
Re: Sala treningowa
Również preferował bieganie, ale doskonale wiedział jaką uwagę do rozwoju ciała podchodzili w jego rodzinie. Na nic były tłumaczenia, że musi być głównie wytrzymały, bo i tak walczy za pomocą różdżki. Wtedy kończyło to się na glebie z wykręcona ręką do tyłu i różdżką wycelowaną gdzieś w eter. No to rzuć teraz zaklęcie - Usłyszał w głowie głos wujka. No i na tym kończyła się dyskusja. Duch i ciało, od tego nie było odstępu w jego rodzinie. Przychodził więc tutaj głównie z powodu Castellani albo jeśli musiał dać upust złości. Maltretując worek treningowy, znacznie rzadziej chcąc poćwiczyć dla samego siebie. Miał i tak napięty, narzucony przez samego siebie grafik, z ogromną ilością ćwiczeń, że na to nie starczało mu już ani siły, ani chęci.
Owiązał ręce bandażami i zaczął się rozciągać, nie chcąc się nabawić szybko jakiejś kontuzji, rzucając na mięśnie zbyt wielkiego ciężaru bez wstępnego rozciągnięcia ich. Wtedy dojrzał czarną czuprynę Ślizgonki. Była niewielka, ale już wiedział, że nie należy jej lekceważyć. Kiedy się uwzięła, to przełamywała kolejne limity i kolejne. Wstał więc z ziemi i ruszył w jej stronę przekręcając głowę na prawo, a następnie na lewo. Jakby szedł w jej stronę aby spuścić jej wpierdol. Poniekąd nawet i tak było, przez co na jego ustach zawitał uśmiech świadczący o wielkich problemach.
- Jeśli będzie trzeba na kogoś rzucić Imperio to daj znać - Rzucił żartem również pomijając zbędne powitania. Ich relacja zdecydowanie należała do tych... Dziwnych. Oczywiście wiedział, że nie było możliwości o tym aby ingerować w ich decyzję. Suzi musiała przecież udowodnić całemu światu, że nie jest tam z przypadku. Dzięki znanemu tatusiowi. Więc jeśli dostanie się tam przez oszustwo, to nigdy tego nie zaakceptuje.
- Zobaczymy, czy się przydadzą. - Dobrze mieć takie dojścia, co też trochę go bawiło. Bowiem oznaczało to, że zawodowcy to też tylko ludzie, a nie półbogowie. Za które uważa ich chyba cały świat.
Nie narzucał jej rozgrzewki, wszakże to była Castellani, ona chyba budziła się już porozciągana i gotowa do treningu.
- Na dobry początek możemy zacząć od tego - zgodził się z nią spoglądając na ławeczkę. Podszedł do niej spoglądając na ciężarki na niej leżące. Prychnął ciągając blokadę zaczął dokładać po jednej stronie kolejne okrągłe ciężarki, czekając aż Suzi dołoży po drugiej stronie. Ostatnimi razy skończyli chyba coś ponad jej masie ciała o ile dobrze kojarzył. Więc dodał kolejne pięć kilo na jedną stronę. Rzucając wyzywające spojrzenie dziewczynie, po tym zakręcił na sztandze blokadę i stanął za przyrządem, kładąc ręce na spodzie metalowego kija. Nie podrywał go do góry, pozwalając jej wszystko robić, pełniąc rolę tylko i wyłącznie asekuracyjną.
- Standardowo Zuza, dziesięć powtórzeń. - Miał w zwyczaju używać tej formy jej imienia. Nawiązując nieco do swoich korzeni i historii tej części rodziny, która pochodziła od Słowian. Obserwując jej ćwiczenia odezwał się przy ósmym powtórzeniu.
- To z kim teraz gracie? - Wszakże zawsze mógł nabawić niewielkich kontuzji jej przeciwników, prawda? Zadał jej pytanie, bowiem po serii miała chwilę na odpoczynek. Spojrzał więc teraz na jej odwróconą do góry nogami twarz, robiąc mały krok w tył, aby miała też lepszy widok na jego twarz.
Owiązał ręce bandażami i zaczął się rozciągać, nie chcąc się nabawić szybko jakiejś kontuzji, rzucając na mięśnie zbyt wielkiego ciężaru bez wstępnego rozciągnięcia ich. Wtedy dojrzał czarną czuprynę Ślizgonki. Była niewielka, ale już wiedział, że nie należy jej lekceważyć. Kiedy się uwzięła, to przełamywała kolejne limity i kolejne. Wstał więc z ziemi i ruszył w jej stronę przekręcając głowę na prawo, a następnie na lewo. Jakby szedł w jej stronę aby spuścić jej wpierdol. Poniekąd nawet i tak było, przez co na jego ustach zawitał uśmiech świadczący o wielkich problemach.
- Jeśli będzie trzeba na kogoś rzucić Imperio to daj znać - Rzucił żartem również pomijając zbędne powitania. Ich relacja zdecydowanie należała do tych... Dziwnych. Oczywiście wiedział, że nie było możliwości o tym aby ingerować w ich decyzję. Suzi musiała przecież udowodnić całemu światu, że nie jest tam z przypadku. Dzięki znanemu tatusiowi. Więc jeśli dostanie się tam przez oszustwo, to nigdy tego nie zaakceptuje.
- Zobaczymy, czy się przydadzą. - Dobrze mieć takie dojścia, co też trochę go bawiło. Bowiem oznaczało to, że zawodowcy to też tylko ludzie, a nie półbogowie. Za które uważa ich chyba cały świat.
Nie narzucał jej rozgrzewki, wszakże to była Castellani, ona chyba budziła się już porozciągana i gotowa do treningu.
- Na dobry początek możemy zacząć od tego - zgodził się z nią spoglądając na ławeczkę. Podszedł do niej spoglądając na ciężarki na niej leżące. Prychnął ciągając blokadę zaczął dokładać po jednej stronie kolejne okrągłe ciężarki, czekając aż Suzi dołoży po drugiej stronie. Ostatnimi razy skończyli chyba coś ponad jej masie ciała o ile dobrze kojarzył. Więc dodał kolejne pięć kilo na jedną stronę. Rzucając wyzywające spojrzenie dziewczynie, po tym zakręcił na sztandze blokadę i stanął za przyrządem, kładąc ręce na spodzie metalowego kija. Nie podrywał go do góry, pozwalając jej wszystko robić, pełniąc rolę tylko i wyłącznie asekuracyjną.
- Standardowo Zuza, dziesięć powtórzeń. - Miał w zwyczaju używać tej formy jej imienia. Nawiązując nieco do swoich korzeni i historii tej części rodziny, która pochodziła od Słowian. Obserwując jej ćwiczenia odezwał się przy ósmym powtórzeniu.
- To z kim teraz gracie? - Wszakże zawsze mógł nabawić niewielkich kontuzji jej przeciwników, prawda? Zadał jej pytanie, bowiem po serii miała chwilę na odpoczynek. Spojrzał więc teraz na jej odwróconą do góry nogami twarz, robiąc mały krok w tył, aby miała też lepszy widok na jego twarz.
Aleksander CortezKlasa VII - Urodziny : 30/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty
Re: Sala treningowa
Oj Castellani chyba zabiłaby szybciej tego, który chciał jej pomóc przez oszustwo niż ten zdążyłby schować różdżkę. Dlatego na wspomnienie o imperio zmierzyła go piorunującym wzrokiem, który gdyby mógł to naprawdę by zabijał.
Chwile obserwowała jak Cortez się rozgrzewa a sama w tym czasie zaczęła obwiązywać swoje nadgarstki. Już raz popełniła ten błąd i tego nie zrobiła, później przez tydzień nie była w stanie utrzymać różdżki w rękach, bo tak je sobie nadwyrężyła. Przygotowanie i bezpieczeństwo jest na pierwszym miejscu.
Uśmiechnęła się tajemniczo widząc jak dokłada jej kilka kilogramów na sztangę. No albo grubo albo wcale. Jednak chcąc nie chcąc ostatnio ręce miała coraz mocniejsze co też było widać po delikatnym zarysowaniu jej mięśni na ramionach gdy je napinała. Nie wyglądała już na małe chucherko jak to było na samym początku jej przygody z siłownią, jednak do kulturystki brakowało jej baaaaardzo dużo, ale do takiego stanu nie chciała się doprowadzić.
Castellani położyła się na ławce i chwyciła mocno drążek w obie dłonie by pewnie leżał. Wciągając mocno powietrze podniosła go i ustawiła nad klatką piersiową zaczynając pierwsze powtórzenie a za nim kolejne i kolejne... W siłowni słychać było tylko oddech Suzanne - głęboki i rytmiczny, taki jakby być powinien podczas tych ćwiczeń. Skupiała się tylko i wyłącznie na kolejnych powtórzeniach nie odpowiadając od razu na pytanie, które Cortez zadał. Najpierw musiała skończyć serię.
Po dziesiątym razie odłożyła sztangę i nie wstając jeszcze z ławeczki popatrzyła na Ślizgona z dołu.
- Puchoni - rzuciła pewnie, a w jej głosie nie było słychać krzty obawy w związku z nadchodzącymi rozgrywkami - słyszałam, że jeden z ich pałkarzy nabawił się kontuzji a najlepszy ścigający z zeszłego roku skończył szkołę. Więc pewniak - dodała dopiero teraz wyślizgując się spod sztangi. - Dodajmy jeszcze po 2 kilo - rzuciła i ruszyła po kolejny krążek.
- Alek, potrzebuje w tym roku wygrać - powiedziała nagle a w jej głosie słychać było, że słowa nie były przypadkowe, skierowane prosto do niego. Wiedziała doskonale z kim się zadaje a kilka osób z jego bandy grała również w drużynie. Nie miała zwyczaju wchodzić w ich sprawy butami i nie interesowało ją co sobie knują jednak... - możesz dopilnować żeby nikogo nie zawiesili? Wiesz o kogo najbardziej mi chodzi - no oczywiście, że chodziło jej o Lenę, była jej obrońcą i to bardzo dobrym. Wszak zadawała się z Rafflesem a ten z roku na rok miał coraz to ciekawsze pomysły na życie w Hogwarcie, niekoniecznie zgodne z regulaminem szkoły. Castellani raczej stroniła od ich towarzystwa nawet w pokoju wspólnym, jednak na treningach nie było przebacz... a tracenie w tym momencie obrońcy i szukanie nowego było jak strzał rictusemprą w głowę.
- Szukam jeszcze pałkarza, znasz kogoś? - dodała wślizgując się z powrotem na ławkę i zaczynając kolejne powtórzenia.
Chwile obserwowała jak Cortez się rozgrzewa a sama w tym czasie zaczęła obwiązywać swoje nadgarstki. Już raz popełniła ten błąd i tego nie zrobiła, później przez tydzień nie była w stanie utrzymać różdżki w rękach, bo tak je sobie nadwyrężyła. Przygotowanie i bezpieczeństwo jest na pierwszym miejscu.
Uśmiechnęła się tajemniczo widząc jak dokłada jej kilka kilogramów na sztangę. No albo grubo albo wcale. Jednak chcąc nie chcąc ostatnio ręce miała coraz mocniejsze co też było widać po delikatnym zarysowaniu jej mięśni na ramionach gdy je napinała. Nie wyglądała już na małe chucherko jak to było na samym początku jej przygody z siłownią, jednak do kulturystki brakowało jej baaaaardzo dużo, ale do takiego stanu nie chciała się doprowadzić.
Castellani położyła się na ławce i chwyciła mocno drążek w obie dłonie by pewnie leżał. Wciągając mocno powietrze podniosła go i ustawiła nad klatką piersiową zaczynając pierwsze powtórzenie a za nim kolejne i kolejne... W siłowni słychać było tylko oddech Suzanne - głęboki i rytmiczny, taki jakby być powinien podczas tych ćwiczeń. Skupiała się tylko i wyłącznie na kolejnych powtórzeniach nie odpowiadając od razu na pytanie, które Cortez zadał. Najpierw musiała skończyć serię.
Po dziesiątym razie odłożyła sztangę i nie wstając jeszcze z ławeczki popatrzyła na Ślizgona z dołu.
- Puchoni - rzuciła pewnie, a w jej głosie nie było słychać krzty obawy w związku z nadchodzącymi rozgrywkami - słyszałam, że jeden z ich pałkarzy nabawił się kontuzji a najlepszy ścigający z zeszłego roku skończył szkołę. Więc pewniak - dodała dopiero teraz wyślizgując się spod sztangi. - Dodajmy jeszcze po 2 kilo - rzuciła i ruszyła po kolejny krążek.
- Alek, potrzebuje w tym roku wygrać - powiedziała nagle a w jej głosie słychać było, że słowa nie były przypadkowe, skierowane prosto do niego. Wiedziała doskonale z kim się zadaje a kilka osób z jego bandy grała również w drużynie. Nie miała zwyczaju wchodzić w ich sprawy butami i nie interesowało ją co sobie knują jednak... - możesz dopilnować żeby nikogo nie zawiesili? Wiesz o kogo najbardziej mi chodzi - no oczywiście, że chodziło jej o Lenę, była jej obrońcą i to bardzo dobrym. Wszak zadawała się z Rafflesem a ten z roku na rok miał coraz to ciekawsze pomysły na życie w Hogwarcie, niekoniecznie zgodne z regulaminem szkoły. Castellani raczej stroniła od ich towarzystwa nawet w pokoju wspólnym, jednak na treningach nie było przebacz... a tracenie w tym momencie obrońcy i szukanie nowego było jak strzał rictusemprą w głowę.
- Szukam jeszcze pałkarza, znasz kogoś? - dodała wślizgując się z powrotem na ławkę i zaczynając kolejne powtórzenia.
Re: Sala treningowa
Doskonale o tym wiedział, dlatego tym bardziej prowokował dziewczynę swoją gadaniną. Przez to kiedy wyłapał jej wzrok zaczął się śmiać.
Widział zmiany które wywoływały ich ćwiczenia na dziewczynie. Bardzo intensywne, regularne, musiały poprawić jej dotychczasowe osiągi. I pomimo, że nigdy nie uważał ją za chucherko, to teraz można było mieć obawy o życie ofiary, kiedy to padł liść wykonany przez Zuzkę na twarz jakiegoś nieszczęśnika.
- No to super się składa. A skoro pewniak i w tym czasie przyjeżdżają to tym bardziej. Tylko spróbuj mi nie zagrać dobrze, to Ci nakopię do dupy, że przez miesiąc nie usiądziesz na miotle. - odpowiedział grożąc na końcu jej palcem.
Łatwo można było zlekceważyć przeciwnika w takiej sytuacji, a często w takich momentach wyciągało się jakiegoś asa z rekawa. stawiając na czarnego konia zawodów, który mógł zmienić losy meczu.
Dorzucił ciężarki o które prosiła i stanął w poprzednim miejscu opierając się przedramionami na rurze. Na jej słowa które padły później nieco się przeraził. Bo pomyślał że chce go zwerbować. A przecież było wiadomo, że on nie latał zawodowo. I bronił się przed tym bardzo skutecznie.
Lekkie westchnienie wydobyło się z jego ust kiedy to wspomniała o Sami wiecie kim.
- Wiesz przecież, że nie mogę nic obiecać w tej sprawie. Jak będzie naprawdę źle to mogę wziąć winę na siebie. No i hamować wszelkie sadystyczne zapędy. Ale to raczej tyle. - odpowiedział i rozłożył ręce w geście bezradności. Zresztą miał ostatnio wrażenie, że grupka nieco się uspokoiła z swoją drastycznością i demonstracją siły. Ale z reguły nie obiecywał nigdy. Nie miał w zwyczaju łamać obietnic. Był honorową żmiją i nie można było wymusić na nim krzywoprzysięstwa. Nie ważne jak maluśkich rzeczy by dotyczyły.
- Pałkarza... Nasz dom w tej dziedzinie jest najlepszy! To jak panowie wywijają pałami to chyba żaden inny dom nie ma co konkurować z nami. Lecz czy aby napewno potrzebujesz takich zawodników? Ciężko mi kogoś tutaj podrzucić, bo jeśli na zajęciach jest ktoś utalentowany w tej dziedzinie to raczej Ty go wypatrzysz a nie ja. Dobrze wiesz, że wolę inną dziedzinę. - odpowiedział, pozwalając sobie na żarcik. Jednak kolejna część powiedział już na poważnie. To Ona była tutaj też łowcą talentów jeśli chodziło o ich dom.
- Popytam się jednak. A tym czasem jedziesz z kolejną serią. Piętnaście. - Rzucił i położył palce pod sztangą. Teraz zaczynała się dopiero zabawa. Zwiększając ilość powtórzeń.
Widział zmiany które wywoływały ich ćwiczenia na dziewczynie. Bardzo intensywne, regularne, musiały poprawić jej dotychczasowe osiągi. I pomimo, że nigdy nie uważał ją za chucherko, to teraz można było mieć obawy o życie ofiary, kiedy to padł liść wykonany przez Zuzkę na twarz jakiegoś nieszczęśnika.
- No to super się składa. A skoro pewniak i w tym czasie przyjeżdżają to tym bardziej. Tylko spróbuj mi nie zagrać dobrze, to Ci nakopię do dupy, że przez miesiąc nie usiądziesz na miotle. - odpowiedział grożąc na końcu jej palcem.
Łatwo można było zlekceważyć przeciwnika w takiej sytuacji, a często w takich momentach wyciągało się jakiegoś asa z rekawa. stawiając na czarnego konia zawodów, który mógł zmienić losy meczu.
Dorzucił ciężarki o które prosiła i stanął w poprzednim miejscu opierając się przedramionami na rurze. Na jej słowa które padły później nieco się przeraził. Bo pomyślał że chce go zwerbować. A przecież było wiadomo, że on nie latał zawodowo. I bronił się przed tym bardzo skutecznie.
Lekkie westchnienie wydobyło się z jego ust kiedy to wspomniała o Sami wiecie kim.
- Wiesz przecież, że nie mogę nic obiecać w tej sprawie. Jak będzie naprawdę źle to mogę wziąć winę na siebie. No i hamować wszelkie sadystyczne zapędy. Ale to raczej tyle. - odpowiedział i rozłożył ręce w geście bezradności. Zresztą miał ostatnio wrażenie, że grupka nieco się uspokoiła z swoją drastycznością i demonstracją siły. Ale z reguły nie obiecywał nigdy. Nie miał w zwyczaju łamać obietnic. Był honorową żmiją i nie można było wymusić na nim krzywoprzysięstwa. Nie ważne jak maluśkich rzeczy by dotyczyły.
- Pałkarza... Nasz dom w tej dziedzinie jest najlepszy! To jak panowie wywijają pałami to chyba żaden inny dom nie ma co konkurować z nami. Lecz czy aby napewno potrzebujesz takich zawodników? Ciężko mi kogoś tutaj podrzucić, bo jeśli na zajęciach jest ktoś utalentowany w tej dziedzinie to raczej Ty go wypatrzysz a nie ja. Dobrze wiesz, że wolę inną dziedzinę. - odpowiedział, pozwalając sobie na żarcik. Jednak kolejna część powiedział już na poważnie. To Ona była tutaj też łowcą talentów jeśli chodziło o ich dom.
- Popytam się jednak. A tym czasem jedziesz z kolejną serią. Piętnaście. - Rzucił i położył palce pod sztangą. Teraz zaczynała się dopiero zabawa. Zwiększając ilość powtórzeń.
Aleksander CortezKlasa VII - Urodziny : 30/04/2005
Wiek : 19
Skąd : Anglia
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty
Re: Sala treningowa
Nie wiem czy kontynuujecie tą sesję, ale wbijam z marcową datą!
Środa wieczór, większość uczniów po kolacji już dawno w swoich dormitoriach, a Ward oczywiście postanowił przeciągnąć moment, w którym będzie musiał się położyć do łóżka i ponownie stawić czoła swoim nocnym koszmarom. Indyk nie działał, gotowane mleko też nie, to może wykończy swoje ciało do granic wytrzymałości i na tyle straci przytomność, żeby w końcu przespać całą noc?
W szatni przebrał się w czarne, sportowe szorty i obszerny, bordowy top z wyciętymi rękawkami. Różdżkę zostawił w szafce z resztą rzeczy. Zabrał ze sobą tylko butelkę wody i mały, czarny ręcznik, którym wycierał pot z twarzy przy ćwiczeniach.
Miał nadzieję na puste pomieszczenie, ale już pod drzwiami na siłownię usłyszał dobiegającą stamtąd muzykę z gramofonu, który mieli tutaj wstawiony. Piosenka zdawała się być bardzo fitnesowa, ale nie mógł nie pomyśleć o tym, że zaraz będzie świadkiem jakiejś małej orgii innych uczniów. Nastolatki poczuły ostatnio marzec i lepiej nie było się zbliżać do Pieprzniczek czy innych miejsc w zamku, gdzie znajdywała się wolna przestrzeń ławkach, bo wiele par wyszło z dormitoriów i zaczęło się po prostu obściskiwać na zamkowych korytarzach. Nie mu to oceniać, ale...
Elijah pchnął drzwi i to co zobaczył przerosło jego najskrytsze wyobrażenia. Czy to była Leo biegnąca na bieżni w krótkich, opinających umięśnione pośladki spodenkach?
Niech ktoś mu lepiej poda serwetkę, bo śliną nakapie na posadzkę.
Środa wieczór, większość uczniów po kolacji już dawno w swoich dormitoriach, a Ward oczywiście postanowił przeciągnąć moment, w którym będzie musiał się położyć do łóżka i ponownie stawić czoła swoim nocnym koszmarom. Indyk nie działał, gotowane mleko też nie, to może wykończy swoje ciało do granic wytrzymałości i na tyle straci przytomność, żeby w końcu przespać całą noc?
W szatni przebrał się w czarne, sportowe szorty i obszerny, bordowy top z wyciętymi rękawkami. Różdżkę zostawił w szafce z resztą rzeczy. Zabrał ze sobą tylko butelkę wody i mały, czarny ręcznik, którym wycierał pot z twarzy przy ćwiczeniach.
Miał nadzieję na puste pomieszczenie, ale już pod drzwiami na siłownię usłyszał dobiegającą stamtąd muzykę z gramofonu, który mieli tutaj wstawiony. Piosenka zdawała się być bardzo fitnesowa, ale nie mógł nie pomyśleć o tym, że zaraz będzie świadkiem jakiejś małej orgii innych uczniów. Nastolatki poczuły ostatnio marzec i lepiej nie było się zbliżać do Pieprzniczek czy innych miejsc w zamku, gdzie znajdywała się wolna przestrzeń ławkach, bo wiele par wyszło z dormitoriów i zaczęło się po prostu obściskiwać na zamkowych korytarzach. Nie mu to oceniać, ale...
Elijah pchnął drzwi i to co zobaczył przerosło jego najskrytsze wyobrażenia. Czy to była Leo biegnąca na bieżni w krótkich, opinających umięśnione pośladki spodenkach?
Niech ktoś mu lepiej poda serwetkę, bo śliną nakapie na posadzkę.
Re: Sala treningowa
sikam.
Każda zniewaga krwi wymaga. Albo przynajmniej potu i zmęczenia, które pozwoli na absolutną dekoncentrację na problemie, który się miało. Gdy już Leo była piękna i zdrowa, bez krzty neurologicznych problemów, jakie pojawiły się w skrzydle szpitalnym (ot, zakręciło się panience w głowie), postanowiła intensywnie wrócić do formy. Tak intensywnie, że zajeżdżała się wieczorami, coby jej zwrotność była już bezbłędna i żaden tłuczek przypadkowo nie przywalił jej znów w żuchwę. I to rampampampampam kompletnie nie oddawało tego, jakim tempem Ślizgonka biegła na bieżni. Ona naprawdę śmigała sprinty, mieszane z minutą spokojnego chodu. Nie ma to, jak interwałowy trening tlenowy. Ślizgonka będzie spała, jak dzidziuś.
Biegła w zielonych spodenkach i czarnej koszulce-bokserce z napisem Slytherin Quidditch Team na plecach. Jej włosy żywo poruszały się z jej ciałem, a skóra pokryta była delikatną warstewką potu. Używała perfum, które teraz rozchodziły się po pomieszczeniu intensywną nutą wiśni. Widząc kątem oka sylwetkę, która wchodzi do sali, zareagowała jedynie krótkim zajęte, rzuconym w eter. Zajęta była tylko bieżnia, ale kto jej zabroni uznać miejsce za niedostępne dla innych.
I jak gdyby nigdy nic, biegła jeszcze chwilę w sprinterskim tempie. W końcu ciche pikanie zaanonsowało spokojniejsze tempo i dłuższą przerwę. Złapała butelkę i wypiwszy z niej łapczywie kilka łyków wody, spojrzała na odbicie Gryfona w lustrze.
- Ward, patrzysz mi się na tyłek. Weź się ogarnij. - Zakomunikowała ironicznie, kręcąc zaraz głową. Sami napaleńcy w tej szkole!
Każda zniewaga krwi wymaga. Albo przynajmniej potu i zmęczenia, które pozwoli na absolutną dekoncentrację na problemie, który się miało. Gdy już Leo była piękna i zdrowa, bez krzty neurologicznych problemów, jakie pojawiły się w skrzydle szpitalnym (ot, zakręciło się panience w głowie), postanowiła intensywnie wrócić do formy. Tak intensywnie, że zajeżdżała się wieczorami, coby jej zwrotność była już bezbłędna i żaden tłuczek przypadkowo nie przywalił jej znów w żuchwę. I to rampampampampam kompletnie nie oddawało tego, jakim tempem Ślizgonka biegła na bieżni. Ona naprawdę śmigała sprinty, mieszane z minutą spokojnego chodu. Nie ma to, jak interwałowy trening tlenowy. Ślizgonka będzie spała, jak dzidziuś.
Biegła w zielonych spodenkach i czarnej koszulce-bokserce z napisem Slytherin Quidditch Team na plecach. Jej włosy żywo poruszały się z jej ciałem, a skóra pokryta była delikatną warstewką potu. Używała perfum, które teraz rozchodziły się po pomieszczeniu intensywną nutą wiśni. Widząc kątem oka sylwetkę, która wchodzi do sali, zareagowała jedynie krótkim zajęte, rzuconym w eter. Zajęta była tylko bieżnia, ale kto jej zabroni uznać miejsce za niedostępne dla innych.
I jak gdyby nigdy nic, biegła jeszcze chwilę w sprinterskim tempie. W końcu ciche pikanie zaanonsowało spokojniejsze tempo i dłuższą przerwę. Złapała butelkę i wypiwszy z niej łapczywie kilka łyków wody, spojrzała na odbicie Gryfona w lustrze.
- Ward, patrzysz mi się na tyłek. Weź się ogarnij. - Zakomunikowała ironicznie, kręcąc zaraz głową. Sami napaleńcy w tej szkole!
Leo ButcherKlasa VII - Skąd : chicago, usa
Krew : czysta
Re: Sala treningowa
Przez ten dłuższy moment, który bezczelnie wykorzystał, myśli Gryfona były brudniejsze od lochów, z których panienka Butcher wypełzła. Kiedy jego bezczelne zachowanie zostało przyłapane na gorącym uczynku, teatralnie zamknął sobie buzię dłonią i nonszalancko zarzucił ręcznik na ramię, podchodząc do Ślizgonki sprężystym krokiem. Kto to i co zrobił z Elijahem, który najchętniej nie tknąłby zielonych nawet końcówką różdżki?
- Ale jesteś ponura. Spokojnie, zastąpię ci słońce - wyszczerzył się wesoło, podchodząc do orbitreka. Wskoczył na niego i zaczął od... przysłuchiwaniu się playlisty, którą puściła dziewczyna.
- Wydaje mi się, że wychodziłaś poza bit pędząc jak szalona po bieżni. Jak się czujesz? - zapytał wprost. Miał nadzieję, że odniesie się do tego jak stracila przytomność na boisku. W końcu był przy tej całej dziwacznej akcji, ale dość celowo się nie wychylał. Dopiero jak pani wiernie im panująca kapitan go do siebie zawołała, a paczka paprykowych pringlesów się skończyła, raczył podnieść tyłek i ogarnąć ten chaos z tłuczkami. To było... Dość ciekawe przeżycie, które bardzo chętnie nie będzie powtarzał. Nie lubił też latać na miotle, kiedy padało. Brr... No bo w końcu słoneczko.
- Ale jesteś ponura. Spokojnie, zastąpię ci słońce - wyszczerzył się wesoło, podchodząc do orbitreka. Wskoczył na niego i zaczął od... przysłuchiwaniu się playlisty, którą puściła dziewczyna.
- Wydaje mi się, że wychodziłaś poza bit pędząc jak szalona po bieżni. Jak się czujesz? - zapytał wprost. Miał nadzieję, że odniesie się do tego jak stracila przytomność na boisku. W końcu był przy tej całej dziwacznej akcji, ale dość celowo się nie wychylał. Dopiero jak pani wiernie im panująca kapitan go do siebie zawołała, a paczka paprykowych pringlesów się skończyła, raczył podnieść tyłek i ogarnąć ten chaos z tłuczkami. To było... Dość ciekawe przeżycie, które bardzo chętnie nie będzie powtarzał. Nie lubił też latać na miotle, kiedy padało. Brr... No bo w końcu słoneczko.
Re: Sala treningowa
Może to jej urok, może to Maywitchienne? Przecież ślizgońska lwica musi mieć jednak jakąś formę uroku osobistego. Może nieco okraszoną szaleństwem i wieczny brakiem uśmiechu na pełnych wargach, ale nie wszyscy muszą się od razu szeroko uśmiechać. Ward mógł też wypić amortrencję i przypadkiem wzmocnić nie te uczucia, które może chciał. Jest tyle możliwości!
Zerkała na niego, gdy podchodził bliżej. Nigdy chyba nie pojmie, co ten gagatek robił w Gryffindorze. Już prędzej by go ulokowała osobiście wśród żółtków. Żółtki są bardziej dostępne, niż gryfońskie plemię niedorozwojów. Butcher westchnęła krótko, najciszej, jak umiała, spoglądając teraz usilnie na informacje na wyświetlaczu. Z trudem by to przyznała, ale jednak chwała mugolom za niektóre wynalazki.
- Jeszcze się poparzę... - Odparła kąśliwie, spoglądając teraz w bok na chłopaka, gdy ten nonszalancko zajął się playlistą. Na pewno będzie ćwiczył, oj tak. Jasne. Dziewczyna szła już spokojnym tempem, oddychając nadal intensywnie, ale jednak spokojniej, niż przed chwilą. - Wszyscy się mnie pytają, jak się czuję. - Burknęła niby pod nosem, a jednak do swojego nieplanowanego towarzysza niedoli. - Tak, jak każdym, kto by dostał jebanym tłuczkiem. Bez-kurwa-nadziejnie. - Wprawdzie zasinienie było już śmiesznym blaskiem żółci i zieleni na jej lewym policzku, a nie piękną szkarłatną naleciałością, ale jednak nadal co nieco było widoczne. Zatrzymała bieżnie, obróciła się tak, aby oprzeć się pupą o jedną z barierek i spojrzała na Elijaha, unosząc brwi. - Miałeś dobry ubaw, co? - Chwyciła za ręcznik i zaczęła wycierać powolnie ramiona. - Hamilton posyła mnie na ziemię, ha-haaaaaaaaa
Zerkała na niego, gdy podchodził bliżej. Nigdy chyba nie pojmie, co ten gagatek robił w Gryffindorze. Już prędzej by go ulokowała osobiście wśród żółtków. Żółtki są bardziej dostępne, niż gryfońskie plemię niedorozwojów. Butcher westchnęła krótko, najciszej, jak umiała, spoglądając teraz usilnie na informacje na wyświetlaczu. Z trudem by to przyznała, ale jednak chwała mugolom za niektóre wynalazki.
- Jeszcze się poparzę... - Odparła kąśliwie, spoglądając teraz w bok na chłopaka, gdy ten nonszalancko zajął się playlistą. Na pewno będzie ćwiczył, oj tak. Jasne. Dziewczyna szła już spokojnym tempem, oddychając nadal intensywnie, ale jednak spokojniej, niż przed chwilą. - Wszyscy się mnie pytają, jak się czuję. - Burknęła niby pod nosem, a jednak do swojego nieplanowanego towarzysza niedoli. - Tak, jak każdym, kto by dostał jebanym tłuczkiem. Bez-kurwa-nadziejnie. - Wprawdzie zasinienie było już śmiesznym blaskiem żółci i zieleni na jej lewym policzku, a nie piękną szkarłatną naleciałością, ale jednak nadal co nieco było widoczne. Zatrzymała bieżnie, obróciła się tak, aby oprzeć się pupą o jedną z barierek i spojrzała na Elijaha, unosząc brwi. - Miałeś dobry ubaw, co? - Chwyciła za ręcznik i zaczęła wycierać powolnie ramiona. - Hamilton posyła mnie na ziemię, ha-haaaaaaaaa
Leo ButcherKlasa VII - Skąd : chicago, usa
Krew : czysta
Re: Sala treningowa
Zapewne była to kwestia odwagi czy coś tam. Ale Leo miała bardzo dobre przeczucie, bo w sumie tiara przydziału miała w jego przypadku zagwozdkę między właśnie tymi dwoma domami.
Gryfon liznął sobie opuszek wskazującego palca i dotknął nim swojego zadka robiąc przy tym charakterystyczny dźwięk:
- Psssssyt - dorky dork. Po czym złapał się rękoma za urządzenie do ćwiczeń i zaczął ćwiczenia od rozgrzewki, która polegała na złapaniu podobnego rytmu co dziewczyna.
Na jej zaczepkę wzruszył ramionami, a na jego twarzy znów wykwitł wesoły uśmiech.
- Wybacz, tak samo głośno się śmiałem, kiedy Rhinna oberwała od Ciebie miotłą, a Jarsen wyleciał zza trybun wyglądając jak opętany uciekinier z Azkabanu - przyznał się bez krztyny wyrzutów sumienia. Jak zostało wspomniane, dość celowo został z resztą drużyny w tle. Nie było kafli to nie było, na chuj drążyć temat. A słońce trwało jakieś 10 sekund, więc szkoda byłoby je zmarnować na kłótnie.
- W sumie, przeprosiliście już za ten wybryk z kradzieżą piłek? - oho, cienki lód. Ale nadal pamiętał jak bezpardonowo oskarżała wszystkich poza ich własnym ogródkiem. - Nie wiem co Castellani później mówił na ten temat, bo mieliśmy tygodniową przerwę w treningach i jak wróciliśmy na murawę - zastąpił go inny nauczyciel.
Wątpił, żeby zamieszanie z piłkami było aż tak dużym problemem, że ich trener został zwolniony. Chodziły takie plotki, ale to raczej tylko plotki. Mimo wszystko jego zmiana pracy nie została chyba jeszcze oficjalnie ogłoszona.
- Mateo będzie do siebie jeszcze długo dochodził po tym incydencie i też nie wiadomo czy wróci - zaśmiał się cicho. To akurat dobrze, bo gdyby on miał zastąpić ich profesora... No nie, musi być ktoś z twardszą dupą. To były jego ostatnie miesiące przed rozpoczęciem profesjonalnej kariery i Elijah potrzebował nad sobą bata.
Gryfon liznął sobie opuszek wskazującego palca i dotknął nim swojego zadka robiąc przy tym charakterystyczny dźwięk:
- Psssssyt - dorky dork. Po czym złapał się rękoma za urządzenie do ćwiczeń i zaczął ćwiczenia od rozgrzewki, która polegała na złapaniu podobnego rytmu co dziewczyna.
Na jej zaczepkę wzruszył ramionami, a na jego twarzy znów wykwitł wesoły uśmiech.
- Wybacz, tak samo głośno się śmiałem, kiedy Rhinna oberwała od Ciebie miotłą, a Jarsen wyleciał zza trybun wyglądając jak opętany uciekinier z Azkabanu - przyznał się bez krztyny wyrzutów sumienia. Jak zostało wspomniane, dość celowo został z resztą drużyny w tle. Nie było kafli to nie było, na chuj drążyć temat. A słońce trwało jakieś 10 sekund, więc szkoda byłoby je zmarnować na kłótnie.
- W sumie, przeprosiliście już za ten wybryk z kradzieżą piłek? - oho, cienki lód. Ale nadal pamiętał jak bezpardonowo oskarżała wszystkich poza ich własnym ogródkiem. - Nie wiem co Castellani później mówił na ten temat, bo mieliśmy tygodniową przerwę w treningach i jak wróciliśmy na murawę - zastąpił go inny nauczyciel.
Wątpił, żeby zamieszanie z piłkami było aż tak dużym problemem, że ich trener został zwolniony. Chodziły takie plotki, ale to raczej tylko plotki. Mimo wszystko jego zmiana pracy nie została chyba jeszcze oficjalnie ogłoszona.
- Mateo będzie do siebie jeszcze długo dochodził po tym incydencie i też nie wiadomo czy wróci - zaśmiał się cicho. To akurat dobrze, bo gdyby on miał zastąpić ich profesora... No nie, musi być ktoś z twardszą dupą. To były jego ostatnie miesiące przed rozpoczęciem profesjonalnej kariery i Elijah potrzebował nad sobą bata.
Strona 3 z 4 • 1, 2, 3, 4
Magic Land :: TERENY SZKOLNE :: Boisko :: Szkolna siłownia
Strona 3 z 4
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach