Biblioteka
+3
Mistrz Gry
Rhinna Hamilton
Konrad Moore
7 posters
Strona 2 z 2
Strona 2 z 2 • 1, 2
Biblioteka
First topic message reminder :
Każdy student czy wykładowca odnajdzie tu odpowiednią pozycję naukową. Stoliczki wyposażone są w lampki, a po wypowiedzeniu odpowiedniego hasła drabina z łatwością pomoże Ci dostać się nawet w najmniej dostępne zakamarki.
Każdy student czy wykładowca odnajdzie tu odpowiednią pozycję naukową. Stoliczki wyposażone są w lampki, a po wypowiedzeniu odpowiedniego hasła drabina z łatwością pomoże Ci dostać się nawet w najmniej dostępne zakamarki.
Konrad MooreMinister Magii - Urodziny : 03/02/1943
Wiek : 81
Skąd : Londyn, Anglia
Krew : czysta
Re: Biblioteka
Wystarczyla kropla krwi, zeby ksiega ujawnila swoje oblicze. Poczatkowo nic sie nie dzialo. Student myslal juz o uzyciu zaklecia ujawniajacego atrament. Na szczescie nie trzeba bylo nic uzywac, bo po chwili pojawily sie napisy.
- Na brode Dumbledore'a - powiedzial zaskoczony Davies.
Stwierdzenie "na brode Merlina" brzmialoby dosyc glupio, skoro sam Merlin napisal do studentow.
- Pogadajcie sobie z Merlinem - zapeoponowal.
Davies nie mial pojecia, co moglby zrobic w tym momencie. "Protego" nie bylo potrzebne, ale zawsze warto uzyc zaklecia tarczy, jesli jest widoczne jakies zagrozenie.
- Na brode Dumbledore'a - powiedzial zaskoczony Davies.
Stwierdzenie "na brode Merlina" brzmialoby dosyc glupio, skoro sam Merlin napisal do studentow.
- Pogadajcie sobie z Merlinem - zapeoponowal.
Davies nie mial pojecia, co moglby zrobic w tym momencie. "Protego" nie bylo potrzebne, ale zawsze warto uzyc zaklecia tarczy, jesli jest widoczne jakies zagrozenie.
Re: Biblioteka
Z wdzięcznością skinęła Matluckowi głową, kiedy ten rzucił na ich trójkę wzmocnioną wersję Zaklęcia Tarczy. Skrzywiła się nieznacznie, widząc, że starszy student rozcina dłoń o blaszany wózek. Gdy nachylił się nad książką czuła, jak serce nieznacznie jej przyśpiesza w oczekiwaniu tego, co mogło nastąpić. Napięcie udzieliło się im wszystkim pospołu, cztery pary oczu nie odrywały spojrzenia od artefaktu, cztery dłonie zaciskały się na różdżkach nerwowo.
Gdy wolumin połknął pierwszą cząstkę krwi, otworzył się gwałtownie, jednak na jego pożółkłych, starych stronicach nie kryła się żadna, tajemna wiedza...
- Niewidzialny atrament? - zaproponowała cichutko, jakby sprawdzając, czy jej zdolność mowy nie postanowiła nagle zaniknąć. Nie doczekała się odpowiedzi. Nie od towarzyszy, bo sama książka... Coż, przemówiła.
Gdy oczom dziewczęcia ukazały się odręcznie pisane, kunsztowne litery, jedynym, co przeszło jej przez myśl, była legenda o dzienniku Voldemorta. Słusznym był więc dreszcz złowieszczej ekscytacji gdzieś w okolicach pleców...
Gdy niewidzialny rozmówca po dłuższej chwili napięcia zdradził im swoje imię, Cass zatchnęła się w głos, oczami jak galeony uważnie wpatrując się w napis.
- Ktoś nas może... wrabiać... - rzuciła, jednak ton jej głosu sugerował, że sama nie wierzy w podobną konkluzję. - Odpowiemy mu?
Jeśli w tej chwili, z kart starej księgi przemawiał do nich jeden z największych czarodziei w historii świata, to panna Thomas zgłosi się do każdej następnej inwentaryzacji uniwersyteckiej biblioteki.
Ze swojej torby wyjęła nieodłączny kałamarz z doskonałej jakości, szmaragdowym tuszem. Do kompletu dołączyła gustowne, orle pióro. Drżącymi palcami otworzyła kałamarz, jednocześnie nie odrywając oczu od słowa "Merlin".
- Trzęsą mi się ręce. Aaron, napiszesz coś?
Gdy wolumin połknął pierwszą cząstkę krwi, otworzył się gwałtownie, jednak na jego pożółkłych, starych stronicach nie kryła się żadna, tajemna wiedza...
- Niewidzialny atrament? - zaproponowała cichutko, jakby sprawdzając, czy jej zdolność mowy nie postanowiła nagle zaniknąć. Nie doczekała się odpowiedzi. Nie od towarzyszy, bo sama książka... Coż, przemówiła.
Gdy oczom dziewczęcia ukazały się odręcznie pisane, kunsztowne litery, jedynym, co przeszło jej przez myśl, była legenda o dzienniku Voldemorta. Słusznym był więc dreszcz złowieszczej ekscytacji gdzieś w okolicach pleców...
Gdy niewidzialny rozmówca po dłuższej chwili napięcia zdradził im swoje imię, Cass zatchnęła się w głos, oczami jak galeony uważnie wpatrując się w napis.
- Ktoś nas może... wrabiać... - rzuciła, jednak ton jej głosu sugerował, że sama nie wierzy w podobną konkluzję. - Odpowiemy mu?
Jeśli w tej chwili, z kart starej księgi przemawiał do nich jeden z największych czarodziei w historii świata, to panna Thomas zgłosi się do każdej następnej inwentaryzacji uniwersyteckiej biblioteki.
Ze swojej torby wyjęła nieodłączny kałamarz z doskonałej jakości, szmaragdowym tuszem. Do kompletu dołączyła gustowne, orle pióro. Drżącymi palcami otworzyła kałamarz, jednocześnie nie odrywając oczu od słowa "Merlin".
- Trzęsą mi się ręce. Aaron, napiszesz coś?
Re: Biblioteka
Uważnie przyglądał się temu co znajdą w księdze tak intensywnie karmiącej ich wyobraźnie przez ostatnie kilka minut. Trafi ich klątwa? A może znajdą tam jakiś niezwykle fascunujący przedmiot? Gdy zainteresowanie było tak ogromne czas zawsze zdawał się zwalniać i w przekonaniu byłego Gryfona minęło kilka minut zamiast kilku sekund od momentu skropienia krwią okładki aż po pojawienie się liter. Chłopak zmarszczył brwi widząc jak książka... Przemówiła.
- Merlin?
Zapytał na głos będąc przekonanym, że wymówił to tylko w myślach.
- Czy tylko mi to coś przypomina?
Historie o dzienniku Voldemorta znał chyba każdy szanujący się uczeń. Czy to uważał na zajęciach czy też nie, a tutaj mieli pokaz tego jak mógł wyglądać ów dziennik. Warto jednak ryzykować interakcję z nim? Normalna osoba powiedziałaby oczywiście, że nie, ale tutaj mieli grupkę głodnych wiedzy studentów kierunków, które nastawione były na tego typu przypadki. Jak tu odmówić sobie chwili przyjemności. Skinął Cassidy biorąc od niej pióro i kałamarz, a następnie schylił się nad otwartym tomikiem. Zamoczył pióro i zaczął pisać.
- Witaj Merlinie. Jesteś TYM o kim myślę?
Napisał mówiąc na głos wszystkim co zamieszcza na stronicach książki. Lepiej nie zostawiać niedomówień. Pisząc kolejne litery poczuł przyjemne mrowienie ekscytacji w brzuchu.
- Merlin?
Zapytał na głos będąc przekonanym, że wymówił to tylko w myślach.
- Czy tylko mi to coś przypomina?
Historie o dzienniku Voldemorta znał chyba każdy szanujący się uczeń. Czy to uważał na zajęciach czy też nie, a tutaj mieli pokaz tego jak mógł wyglądać ów dziennik. Warto jednak ryzykować interakcję z nim? Normalna osoba powiedziałaby oczywiście, że nie, ale tutaj mieli grupkę głodnych wiedzy studentów kierunków, które nastawione były na tego typu przypadki. Jak tu odmówić sobie chwili przyjemności. Skinął Cassidy biorąc od niej pióro i kałamarz, a następnie schylił się nad otwartym tomikiem. Zamoczył pióro i zaczął pisać.
- Witaj Merlinie. Jesteś TYM o kim myślę?
Napisał mówiąc na głos wszystkim co zamieszcza na stronicach książki. Lepiej nie zostawiać niedomówień. Pisząc kolejne litery poczuł przyjemne mrowienie ekscytacji w brzuchu.
Re: Biblioteka
Stał z boku obserwując całą tę zabawę z dziwną książką. Och, jakie to nowatorskie, ofiara z krwi aby zobaczyć w ogóle jej zawartość, ważne, że zadziałało. Tylko szkoda, że stronice były puste. Upił łyk kawy, którą przyniósł tu ze sobą, aby nie usnąć. Opluł niemalże Malucka kawą, gdy zaczęły pojawiać się słowa na papierze.
- Taaa - odpowiedział niezbyt elokwentnie na pytanie Aarona, który dzieciak uczący się w Hogwarcie o tym nie słyszał? Wpatrywał się uważnie w tekst, czytając kolejne, pojawiające się zdania.
- Jeśli to na serio jest Merlin, to ja i Matluck byliśmy najgrzeczniejszymi uczniami w szkole... - podsumował krótko. Dlaczego niby on miał pojawić się grupce studentów w jakiejś zwykłej książce.
- Taaa - odpowiedział niezbyt elokwentnie na pytanie Aarona, który dzieciak uczący się w Hogwarcie o tym nie słyszał? Wpatrywał się uważnie w tekst, czytając kolejne, pojawiające się zdania.
- Jeśli to na serio jest Merlin, to ja i Matluck byliśmy najgrzeczniejszymi uczniami w szkole... - podsumował krótko. Dlaczego niby on miał pojawić się grupce studentów w jakiejś zwykłej książce.
Re: Biblioteka
Słowa zapisane przez Aarona zniknęły, jakby wsiąknęły w papier. Po chwili na ich miejscu pojawiła się odpowiedź:
- A niech Cię licho. Oczywiście, że to ja.
W końcu Merlin znany był ze swojego niewybrednego poczucia humoru.
Kto będzie, niech pisze. Nie czekajcie na siebie z kolejką, bo będziemy pisać do świąt :]
- A niech Cię licho. Oczywiście, że to ja.
W końcu Merlin znany był ze swojego niewybrednego poczucia humoru.
Kto będzie, niech pisze. Nie czekajcie na siebie z kolejką, bo będziemy pisać do świąt :]
Mistrz Gry
Re: Biblioteka
Wpatrywała się w pergamin, jakby chciała wypalić w nim dziurę. Zapisane przez Aarona słowa wsiąkły w papier, pozostawiając po sobie jedynie lichy poblask. Serce dziewczyny zabiło mocniej w oczekiwaniu na odpowiedź. I... tak, artefakt i tym razem postanowił nawiązać z nimi kontakt. Panna Thomas przysunęła się, aby jeszcze dokładniej widzieć, jak istota podająca się za Merlina (bo żeby w istocie konwersował z nimi największy mag w dziejach, to jednak trudno było uwierzyć... na słowo) czyni im honory i odpowiada na pytania.
Zerknęła na Campbella, przygryzła usta słysząc wątpliwości studenta. Wizja jego i Matlucka jako najgrzeczniejszych uczniów w szkole była tylko odrobinę mniej abstrakcyjna, niż Merlin zamknięty w starej książce o użytecznych czarach domowych...
- Może spytaj go... o datę? Albo miejsce, z którego... nadaje? - Zasugerowała Aaronowi, wyczekująco patrząc na koniuszek trzymanego przez chłopca pióra.
Zerknęła na Campbella, przygryzła usta słysząc wątpliwości studenta. Wizja jego i Matlucka jako najgrzeczniejszych uczniów w szkole była tylko odrobinę mniej abstrakcyjna, niż Merlin zamknięty w starej książce o użytecznych czarach domowych...
- Może spytaj go... o datę? Albo miejsce, z którego... nadaje? - Zasugerowała Aaronowi, wyczekująco patrząc na koniuszek trzymanego przez chłopca pióra.
Re: Biblioteka
Ksiazka z wiadomoscia od Merlina wygladala typowo jak dziennik Toma Riddle'a. W sensie sytuacja z ta ksiega oraz sposob komunikowania sie najpotezniejszego maga w historii z czworka studentow. Kazdy z obecnych absolwentow Hogwartu musi obyc sie z takimi sytuacjami. Na aurorstwie czy czarostwie specjalnym warto znac rozne rodzaje magii, ich pozytywne oraz negatywne cechy. Z ta ksiega bylo tak dziwnie, ze nawet nie umiem tego opisac. Ross zrobil miejsce Aaronowi, zeby ten mogl pisac do Merlina. Popatrzyl na Cassidy, kiedy podrzucila pomysl, o co mozna zapytac wielkiego maga. Seth pokiwal glowa z aprobata. Byl ciekaw, co wydarzy sie pozniej. Myslal, czego moga sie dowiedziec od samego Merlina, jesli naprawde maja z nim do czynienia... Przystepowal z nogi na noge z niecierpliwoscia. Sam nie chcial za bardzo napisac niczego w ksiazce. Jak na razie wystarczy, ze uzyl swojej krwi, aby mozna bylo sie dowiedziec, co sie kryje w podreczniku. Popatrzyl na swoja rozwalana reke. Bedzie musial ja jakos sobie opatrzyc, zeby Juliette nie zorientowala sie za bardzo, ze musial zrobic cos glupiego. Teraz cieszyl sie, ze jest w tej niekiedy nudnawej bibliotece. Szkoda tylko, ze mijaja mu godziny patrzenia, jak jego pierworodny dorasta i rozwija sie bez problemow.
Re: Biblioteka
Logan miał rację. Był prawie w 100% pewien, że nie mają do czynienia z prawdziwym Merlinem, bo byłoby to nie do pomyślenia ażeby znalazł się w takim malutkim tomiszczu o gotowaniu. Chyba, że był to jego świadomy wybór. Coś jak Horkruks? Niemożliwe. Ściągnął usta widząc odpowiedź zaklętego w książce osobnika uśmiechając się pod nosem. Trzeba grać wielkiego maga ile się da skoro cholera wie ile czasu leżał na tej półce. Odrobina zabawy nie zaszkodzi. Słysząc sugestią Cassidy machnął piórem szybko kilka słów.
- Z jakich czasów jesteś?
Tusz zachował się na białej stronie, a Aaronowi nie dawała spokoju jedna jedyna myśl. Skoro był Merlinem, potężnym magiem, który pewnie jakby chciał to mógłby wszystko to musi mieć pewne możliwości nawet w książce.
- Odsuńcie się na wszelki wielki. Skoro jesteś Merlinem, udowodnij.
Dopisał ostatnie zdanie wypowiadając pierwsze w stronę towarzyszy. Mówi się wiele o mocach Merlina i w jakiś sposób powinien móc to udowodnić prawda? Miał jednak nadzieję, że udowodni to w pokojowy sposób.
- Z jakich czasów jesteś?
Tusz zachował się na białej stronie, a Aaronowi nie dawała spokoju jedna jedyna myśl. Skoro był Merlinem, potężnym magiem, który pewnie jakby chciał to mógłby wszystko to musi mieć pewne możliwości nawet w książce.
- Odsuńcie się na wszelki wielki. Skoro jesteś Merlinem, udowodnij.
Dopisał ostatnie zdanie wypowiadając pierwsze w stronę towarzyszy. Mówi się wiele o mocach Merlina i w jakiś sposób powinien móc to udowodnić prawda? Miał jednak nadzieję, że udowodni to w pokojowy sposób.
Re: Biblioteka
- W jakich czasach przyszło wam żyć, że młodzi adepci nie znają podstaw z zakresu historii magii?
Po kilku chwilach napis zniknął, a zaraz potem spodnie Aarona zostały szybko ściągnięte przez niewidzialną siłę, ukazując jego gołe siedzenie.
- Nigdy nie lubiłem niedowiarków. A teraz, jeśli pozwolicie... Skoro nie jesteście zainteresowani rozmową z największym czarodziejem w historii, proszę odłożyć mnie na najwyższą półkę i zostwić w spokoju. Wasza strata.
Po kilku chwilach napis zniknął, a zaraz potem spodnie Aarona zostały szybko ściągnięte przez niewidzialną siłę, ukazując jego gołe siedzenie.
- Nigdy nie lubiłem niedowiarków. A teraz, jeśli pozwolicie... Skoro nie jesteście zainteresowani rozmową z największym czarodziejem w historii, proszę odłożyć mnie na najwyższą półkę i zostwić w spokoju. Wasza strata.
Mistrz Gry
Re: Biblioteka
Czy mogę w najbliższym czasie liczyć na jakiś odzew ze strony osób biorących udział w sesji?
Mistrz Gry
Re: Biblioteka
Gdy na jasnym pergaminie zalśniła odpowiedź Merlina, Cass uniosła jeden kącik ust w nerwowym uśmiechu. Prawie słyszała to zrezygnowane, pobłażliwe westchnienie ich interlokutora. Kiedy jednak Aaron przypuścił prowokację, ściągnęła usta w powątpiewającym grymasie. Ryzykowne...
Na wszelki wypadek uniosła różdżkę, w razie, gdyby tajemna siła postanowiła ukarać ich za lekceważące uwagi. Wytrwała tę chwilę napięcia, gotowa rzucać zaklęciami obronnymi, kiedy jej uszu dobiegł trzask pękającego guzika u spodni. Posłała kontrolne spojrzenie Aaronowi i aż się zapłoniła, widząc, jak odzież chłopaka plącze się wokół jego kostek. Natychmiast odwróciła wzrok, w całości skupiając się na księdze. Przypadkowy, zabłąkany uśmiech ponownie uleciał, kiedy Merlin postanowił się obrazić. Jęknęła z niedowierzaniem i natychmiast porwała pióro.
Przepraszamy. Czasy w których żyjemy skutecznie uczą wszelkiej podejrzliwości... Jak udało Ci się schować księgę w bibliotece uniwersytetu?
Dłoń nadal jej drżała, choć pismo pozostawało równe i estetyczne.
Na wszelki wypadek uniosła różdżkę, w razie, gdyby tajemna siła postanowiła ukarać ich za lekceważące uwagi. Wytrwała tę chwilę napięcia, gotowa rzucać zaklęciami obronnymi, kiedy jej uszu dobiegł trzask pękającego guzika u spodni. Posłała kontrolne spojrzenie Aaronowi i aż się zapłoniła, widząc, jak odzież chłopaka plącze się wokół jego kostek. Natychmiast odwróciła wzrok, w całości skupiając się na księdze. Przypadkowy, zabłąkany uśmiech ponownie uleciał, kiedy Merlin postanowił się obrazić. Jęknęła z niedowierzaniem i natychmiast porwała pióro.
Przepraszamy. Czasy w których żyjemy skutecznie uczą wszelkiej podejrzliwości... Jak udało Ci się schować księgę w bibliotece uniwersytetu?
Dłoń nadal jej drżała, choć pismo pozostawało równe i estetyczne.
Re: Biblioteka
Widząc pierwsze pojawiające się słowa Merlina Aaron teatralnie przewrócił oczami. Oczywiście, że znał historię ale jakim cudem miałby uwierzyć bytowi zaklętemu w książce. Każdy komu przypadnie taki los może potem wmawiać, że jest Merlinem albo kimkolwiek innym bo kto mu sprawdzi twarz? No właśnie, nikt. Nie minęło jednak dużo czasu gdy Merlin postanowił się zemścić. Spodnie wraz z gaciami poleciały na łeb na szyję w dół uderzając sprzączką od paska o ziemię. W pierwszej chwili nie do końca wiedział co się stało i dopiero zarumieniona twarz Cass i zimny powiew między nogami nakierowały go o co chodzi. Odwrócił się szybko i sprawnym ruchem wciągnął spodnie na tyłek. Pięknie pięknie. Inwentaryzacja biblioteki zmieniła się w przelotny, amatorski striptiz. Wykonanie Merlin. Brawa! Gdy zapiął pasek upewniając się, że kolejny raz go nie zawiedzie wrócił do Cassidy spoglądając przez ramię co tam za pytanie zmajstrowała. Mądre. Bardzo mądre. On by n to nie wpadł.
- Jakby co, ani słowa Greengrassowi.
Szepnął dziewczynie spokojnym głosem. Może i nie miał się czego wstydzić ale William w jego przekonaniu był niespełna rozumu i nawet taki wypadek może uznać za powód do bitki, a jemu się nie chciało. Był za dobry. Ach ta pewność siebie.
- Jakby co, ani słowa Greengrassowi.
Szepnął dziewczynie spokojnym głosem. Może i nie miał się czego wstydzić ale William w jego przekonaniu był niespełna rozumu i nawet taki wypadek może uznać za powód do bitki, a jemu się nie chciało. Był za dobry. Ach ta pewność siebie.
Re: Biblioteka
- Chcesz powiedzieć, że studiujesz coś na tej uczelni, głupia dziewczyno?
Po chwili słowa wsiąknęły w papier, a na ich miejscu pojawiły się inne.
- Jestem przecież największym czarodziejem w historii.
Słowa po raz kolejny zniknęły. Kolejne nie pojawiały się przez długi czas jeszcze, ale wreszcie Merlin ponownie przemówił.
- Tych co odważniejszych zabiorę na wycieczkę wgłąb historii magii. Zakazane jest oczywiście zadawanie głupich pytań. Jeśli chcecie poznać tajemnicę potęgi i dowiedzieć się jak pojąć nieskończoną moc, dotknijcie wszyscy razem księgi. Kto się boi, niech odejdzie.
Po chwili słowa wsiąknęły w papier, a na ich miejscu pojawiły się inne.
- Jestem przecież największym czarodziejem w historii.
Słowa po raz kolejny zniknęły. Kolejne nie pojawiały się przez długi czas jeszcze, ale wreszcie Merlin ponownie przemówił.
- Tych co odważniejszych zabiorę na wycieczkę wgłąb historii magii. Zakazane jest oczywiście zadawanie głupich pytań. Jeśli chcecie poznać tajemnicę potęgi i dowiedzieć się jak pojąć nieskończoną moc, dotknijcie wszyscy razem księgi. Kto się boi, niech odejdzie.
Mistrz Gry
Re: Biblioteka
Widząc niewybredne słowa skierowane w stronę Cassidy, Aaron uśmiechnął się pod nosem. Czyli nie tylko jemu się dostało. Chociaż jemu dostało się bardziej. Nie ma sprawiedliwości więc i tyle dobre. Największy czarodziej w historii. Nikt nie miał całkowitej pewności i jedna myśl nie dawała Matluckowi spokoju od jakiegoś czasu. A co jeżeli chce ich przejąć? Coś jak wtedy w Podwalinach tylko pewnie to trudniej byłoby wytępić z ciała. Ściągnął usta w bok prostując się po ostatnim zdaniu wielkiego maga. Taka propozycja była idealna do tego by się na kogoś zasadzić, a skoro on miał już z czymś takim do czynienia... A poza tym jeżeli to prawdziwy Merlin to nie mógł ominąć takiej okazji.
- Szczerze wątpię by to był prawdziwy Merlin i prędzej coś tam się stanie, ale ja idę. Im nas więcej tym lepiej.
Powiedział spokojnym tonem spoglądając głównie na dziewczynę oraz Logana. Tego ostatniego nie znał i jakoś nie chciał poznawać. Wcześniejszy pokaz jakoś nie przekonał Aarona do poznawania go i tego się trzymał. Nie czekając na dalszą decyzję grupy położył rękę na książce uprzednio raz jeszcze sprawdzając pasek spodni. Leży. Zaczynamy!
- Szczerze wątpię by to był prawdziwy Merlin i prędzej coś tam się stanie, ale ja idę. Im nas więcej tym lepiej.
Powiedział spokojnym tonem spoglądając głównie na dziewczynę oraz Logana. Tego ostatniego nie znał i jakoś nie chciał poznawać. Wcześniejszy pokaz jakoś nie przekonał Aarona do poznawania go i tego się trzymał. Nie czekając na dalszą decyzję grupy położył rękę na książce uprzednio raz jeszcze sprawdzając pasek spodni. Leży. Zaczynamy!
Re: Biblioteka
Davies przez caly czas przygladal sie temu, co mlodsi studenci pisza w ksiedze. Oczywiscie widzial tez wszystkie odpowiedzi domniemanego Merlina i jego oburzenie. Ross nie pchal sie do rozmowy z czarodziejem, bo nie widzial sensu w zadawaniu mu glupich pytan. Tak samo bedzie, jak znajdzie sie we wnetrzu tej ksiegi podczas podrozy. Jak to glupio brzmi.
- To co, idziemy? - zapytal klaskajac w dlonie.
Zapomnial, ze lewa reka jest poraniona, mimo, iz pulsowala od zasklepiania sie krwi, co zapieklo go nieco. To tez moglo glupio wygladac. Najpierw sie nie odzywa, a teraz wyrywa sie do przygody. Ross, ogarnij sie czlowieku. Oczywiscie ten caly entuzjazm byl po wypowiedzi Aarona. Chwile pozniej polozyl poraniona dlon na ksiedze i czekal na dalszy rozwoj wydarzen. Na dodatek bardziej nasyci wolumin krwia.
- To co, idziemy? - zapytal klaskajac w dlonie.
Zapomnial, ze lewa reka jest poraniona, mimo, iz pulsowala od zasklepiania sie krwi, co zapieklo go nieco. To tez moglo glupio wygladac. Najpierw sie nie odzywa, a teraz wyrywa sie do przygody. Ross, ogarnij sie czlowieku. Oczywiscie ten caly entuzjazm byl po wypowiedzi Aarona. Chwile pozniej polozyl poraniona dlon na ksiedze i czekal na dalszy rozwoj wydarzen. Na dodatek bardziej nasyci wolumin krwia.
Re: Biblioteka
Miała nadzieję, że Matluck szybko się zorientuje, że szczęk metalu o podłogę wywołała jego własna sprzączka spodni i uda im się wyjść z tej sytuacji z twarzą... Na szczęście Merlin był na tyle absorbujący, że cała uwaga dziewczięcia została poświęcona wyłącznie kartom księgi. Komentarz Aarona odnośnie informowania Williama o przypadkowym kontakcie wzrok-krocze uznała za zbędny - w życiu nie poinformowałaby narzeczonego. Chyba zapadłaby się pod ziemię. Dobrze, że teraz co innego odciągało jej uwagę... Choć na policzkach nadal błąkał się rumieniec. Krótko, profesjonalnie skinęła przyszłemu aurorowi głową.
Gdy księga postanowiła ją obrazić, ponownie poczuła, jak pieką ją policzki. Tym razem ze wstydu i upokorzenia. A może słabo tajonej złości? Co jak co, ale mało było śmiałków, gotowych nazwać ją głupią...
Ale książka chyba zmieniła zdanie, jeśli o dalsze obrażanie się chodzi. Merlin postanowił ich... zaprosić. Serce zabiło jej w niekontrolowanym rytmie. Wiedziała, ze nie powinna, że wokół aż zionie czarną magią, że Greengrass by ją zabił, jakby się dowiedział, że się naraża... Wspomnienie narzeczonego dotkliwie zapiekło. Nie rozmawiali od imprezy u Nory, na której William wprost pokazał, że tak naprawdę, to zależy mu jedynie na Zoi...
I ta dotkliwa zazdrość, kłująca gdzieś w okolicy żeber, skutecznie powiodła jej dłonią, która, uskrzydlona decyzją Aarona, spoczęła na księdze. Tylko serce wciąż biło jak oszalałe, a rozum krzyczał, że jej przygoda z wymarzonym kierunkiem studiów może się skończyć, zanim się naprawdę zaczęła...
Gdy księga postanowiła ją obrazić, ponownie poczuła, jak pieką ją policzki. Tym razem ze wstydu i upokorzenia. A może słabo tajonej złości? Co jak co, ale mało było śmiałków, gotowych nazwać ją głupią...
Ale książka chyba zmieniła zdanie, jeśli o dalsze obrażanie się chodzi. Merlin postanowił ich... zaprosić. Serce zabiło jej w niekontrolowanym rytmie. Wiedziała, ze nie powinna, że wokół aż zionie czarną magią, że Greengrass by ją zabił, jakby się dowiedział, że się naraża... Wspomnienie narzeczonego dotkliwie zapiekło. Nie rozmawiali od imprezy u Nory, na której William wprost pokazał, że tak naprawdę, to zależy mu jedynie na Zoi...
I ta dotkliwa zazdrość, kłująca gdzieś w okolicy żeber, skutecznie powiodła jej dłonią, która, uskrzydlona decyzją Aarona, spoczęła na księdze. Tylko serce wciąż biło jak oszalałe, a rozum krzyczał, że jej przygoda z wymarzonym kierunkiem studiów może się skończyć, zanim się naprawdę zaczęła...
Re: Biblioteka
- Trzymajcie się mocno.
Po tych słowach, gdy już wszyscy dotknęliście księgi, wolumin rozjaśnił się oślepiającym blaskiem. Doświadczyliście czegoś w rodzaju podróży świstoklikiem, ale innego rodzaju. W jednym momencie byliście w bibliotece, w innym momencie tuż przed ogromnym zamkiem z białego kamienia. Camelot - przeszło przez myśl najbardziej wyedukowaniej z was - Cassidy.
Piszecie tutaj: https://magic-land.forumpolish.com/t1671-camelot#31879
Po tych słowach, gdy już wszyscy dotknęliście księgi, wolumin rozjaśnił się oślepiającym blaskiem. Doświadczyliście czegoś w rodzaju podróży świstoklikiem, ale innego rodzaju. W jednym momencie byliście w bibliotece, w innym momencie tuż przed ogromnym zamkiem z białego kamienia. Camelot - przeszło przez myśl najbardziej wyedukowaniej z was - Cassidy.
Piszecie tutaj: https://magic-land.forumpolish.com/t1671-camelot#31879
Mistrz Gry
Re: Biblioteka
Aaron miał nadzieję, że Logan wypatrzy w którym kierunku poleciała kobieta w formie czarnego dymu i gdy tylko znajdzie coś do obrony, tak w razie czego, to będą mogli za nią ruszyć. Nim jednak dobrze rozejrzał się po wnętrzu w którym się znajdował nagły rozbłysk światła powstrzymał go od dalszego poszukiwania. Chwili i uciążliwy pisk w uszach oraz twarda posadzka pod tyłkiem zawładnęły nim na chwilę i nie wiedział gdzie się znajduje. Otworzył oczy, które zamknął z powodu światła i ku swojemu zdziwieniu byli w Bibliotece. Każdy leżał na ziemi i faktycznie wyglądali jakby dopiero przebudzili się z drzemki. Światło słoneczne dochodzące z zewnątrz poraziło go w oczy, a donośny głos bibliotekarki sprawił, że całkowicie się rozbudził.
- Co do...
Mruknął podnosząc się z ziemi i wzrokiem omiatając podłogę aby znaleźć tom, który spowodował całe to zamieszanie. Niestety poszukiwania spełzły na niczym, a magicznej księgi nie było w zasięgu wzroku. Pomacał się szybko i stwierdził, że różdżki nie ma na swoim miejscu (badumtss). Spojrzał na Cassidy i Logana podchodząc do nich szybko.
- Tylko ja to pamiętam? Musimy znaleźć tą książkę... I nasze różdżki, ale to nie dzisiaj.
Powiedział spokojnym głosem nie czekając na ich odpowiedź. Był poranek, a mieli inwentaryzować tylko kilka godzin, a nie całą noc... Miał ochotę wrócić do domu i położyć się spać. Zajęcia nie zając. Machnął ręką w stronę równie zdezorientowanych towarzyszy i opuścił bibliotekę. Dziwne jak diabli. I na pewno nikt mu nie uwierzy...
- Co do...
Mruknął podnosząc się z ziemi i wzrokiem omiatając podłogę aby znaleźć tom, który spowodował całe to zamieszanie. Niestety poszukiwania spełzły na niczym, a magicznej księgi nie było w zasięgu wzroku. Pomacał się szybko i stwierdził, że różdżki nie ma na swoim miejscu (badumtss). Spojrzał na Cassidy i Logana podchodząc do nich szybko.
- Tylko ja to pamiętam? Musimy znaleźć tą książkę... I nasze różdżki, ale to nie dzisiaj.
Powiedział spokojnym głosem nie czekając na ich odpowiedź. Był poranek, a mieli inwentaryzować tylko kilka godzin, a nie całą noc... Miał ochotę wrócić do domu i położyć się spać. Zajęcia nie zając. Machnął ręką w stronę równie zdezorientowanych towarzyszy i opuścił bibliotekę. Dziwne jak diabli. I na pewno nikt mu nie uwierzy...
Re: Biblioteka
- Na mą duszę... To Morgana. Morgana Le Fay, największa wiedźma w dziejach historii magii... - odpowiedziała Loganowi drżącym, panicznym niemal głosem. Zrobili coś okropnego, coś, co nigdy nie powinno się stać. Ciążyła nad nią świadomość konsekwencji, świadomość, że na długo popamiętają, żeby nie dotykać tajemniczych, czarnomagicznych artefaktów...
Do tego stracili różdżki. Miała ochotę wybiec za Campbellem, dogonić Morganę, zrobić cokolwiek... Jednak zanim jej ociężałe poczuciem winy ciało posłuchało mózgu, świat wokół błysnął przepotężnie. A ona poczuła jak wypolerowany parkiet uniwersyteckiej biblioteki daje się we znaki jej obolałym ramionom.
Skrzywiła się, i wyprostowała, panicznym wzrokiem doszukując się świtu za oknem. Podczas lądowania na podłożu złamała obcas buta. Instynktownie chciała naprawić go zaklęciem, kiedy odczuła bolesny, palący niemal brak różdżki w kaburze na udzie. Zagryzła drżące, usta, stłumiła narastający gdzieś wewnątrz szloch i powoli zsunęła pantofelki ze stóp. Rozejrzała się po leżących wokoł towarzyszach i ostrożnie podeszła do Matlucka, chcąc pomóc mu wstać.
- Pamiętam. Wszystko. Choć chyba wolałabym nie...
W tej chwili do biblioteki wtargnęła czarownica pełniąca funkcję kierowniczki. Cass dyskretnie przesunęła się za Aarona, brak butów skutecznie uniemożliwiał próby zajęcia pozycji mediatorskiej. Na szczęścia kobieta jedynie ich ofuknęła i nakazała sobie iść. To, że dziekan miał się dowiedzieć o ich niesubordynacji, zupełnie nie zrobiło na pannie Thomas wrażenia. Wiedziała, że dopuścili się czegoś znacznie straszniejszego...
Gmach uniwersytetu opuściła zaraz za Matluckiem, świadoma, że brak książki tym dobitniej przemawia za tym, że to, czego w niby-śnie dokonali, jest nieodwracalne...
Do tego stracili różdżki. Miała ochotę wybiec za Campbellem, dogonić Morganę, zrobić cokolwiek... Jednak zanim jej ociężałe poczuciem winy ciało posłuchało mózgu, świat wokół błysnął przepotężnie. A ona poczuła jak wypolerowany parkiet uniwersyteckiej biblioteki daje się we znaki jej obolałym ramionom.
Skrzywiła się, i wyprostowała, panicznym wzrokiem doszukując się świtu za oknem. Podczas lądowania na podłożu złamała obcas buta. Instynktownie chciała naprawić go zaklęciem, kiedy odczuła bolesny, palący niemal brak różdżki w kaburze na udzie. Zagryzła drżące, usta, stłumiła narastający gdzieś wewnątrz szloch i powoli zsunęła pantofelki ze stóp. Rozejrzała się po leżących wokoł towarzyszach i ostrożnie podeszła do Matlucka, chcąc pomóc mu wstać.
- Pamiętam. Wszystko. Choć chyba wolałabym nie...
W tej chwili do biblioteki wtargnęła czarownica pełniąca funkcję kierowniczki. Cass dyskretnie przesunęła się za Aarona, brak butów skutecznie uniemożliwiał próby zajęcia pozycji mediatorskiej. Na szczęścia kobieta jedynie ich ofuknęła i nakazała sobie iść. To, że dziekan miał się dowiedzieć o ich niesubordynacji, zupełnie nie zrobiło na pannie Thomas wrażenia. Wiedziała, że dopuścili się czegoś znacznie straszniejszego...
Gmach uniwersytetu opuściła zaraz za Matluckiem, świadoma, że brak książki tym dobitniej przemawia za tym, że to, czego w niby-śnie dokonali, jest nieodwracalne...
Re: Biblioteka
Niedawno znalezli sie w historycznym miejscu, a teraz znow byli w bibliotece. Dla Rossa wszystko dzialo sie tak szybko... Jednak zanim weszli do zamku i zasiedli przy okraglym stole, wydawalo sie, jakby czas stanal w miejscu. To, co dzialo sie potem bylo okropno i trwalo jakby pare sekund. Nie zdazyl zareagowac, kiedy stracil rozdze. Wczesniej byl rozentuzjazmowany przygoda, teraz jednak zalowal swojej wylanej krwi na otwarcie ksiegi. Kiedy wyladowal na podlodze biblioteki przekrzywily mu sie okulary. Upadl dosyc niefortunnie. Poklepal sie po kieszeniach i zaklal cicho nie mogac jej znalezc. Jako auror musi miec rozdzke, a teraz na nastepny dzien bedzie musial isc i zakupuc nowa. Widac, ze nikt nie byl zadowolony z minionej sytuacji. Na dodatek dziekan dowie sie, ze studenci niby spali podczas inwentaryzacji. No pieknie. Davies ma nadzieje, ze bedzie tylko pouczenie. Jakos nie ma zamiaru miec problemow przez jakis artefakt, jakas ksiazke dla gospodyn domowych.
Nastal juz poranek, wiec pora pojsc do domu. Za niedlugo zaczna zbiegac sie studenci. Zostawili robote w polowie, ale coz, tak bywa. Mlodsi studenci opuscili biblioteke, a za nimi ruszyl Ross. Obral kierunek dom. W dniu dzisiejszym odpusci sobie wszystkie zajecia na uczelni.
Nastal juz poranek, wiec pora pojsc do domu. Za niedlugo zaczna zbiegac sie studenci. Zostawili robote w polowie, ale coz, tak bywa. Mlodsi studenci opuscili biblioteke, a za nimi ruszyl Ross. Obral kierunek dom. W dniu dzisiejszym odpusci sobie wszystkie zajecia na uczelni.
Strona 2 z 2 • 1, 2
Strona 2 z 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach