Biblioteka
4 posters
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: POZOSTAŁE MIEJSCA :: Szkocja :: Greenock :: Greengrass Manor
Strona 1 z 1
Biblioteka
Ten długi, wąski pokój znajduje się na pierwszym piętrze we wschodnim skrzydle. Jego ściany pokryte są od podłogi po sufit regałami wypełnionymi po brzegi wszelkiej maści księgami podzielonymi na kilka kategorii:
magia codzienna,
alchemia codzienna,
podręczniki i encyklopedie,
prawo,
kroniki i dzieje magii,
magomedycyna domowa
powieści
poezje.
Wyjęcie pewnych konkretnych ksiąg w dość skomplikowanej kombinacji powoduje wysunięcie jednego z regałów ukazując kolejny ukryty za jego plecami, na którym znajdują się czarnomagiczne tomiszcza podzielone na:
klątwy i uroki
trucizny i antidota.
Księgozbiór ten gromadzony był od niepamiętnych czasów. Każdy Greengrass dokładał coś od siebie i choć wszyscy dbali o swoją rodową bibliotekę wiele pozycji jest już bardzo zniszczonych - te najstarsze, najbardziej kruche i delikatne trzymane są w oddzielnym, przeszklonym regale. Większość ksiąg niedostępnych jest w przeciętnych bibliotekach, kilku pozazdrościłby nawet Hogwart czy biblioteka akademicka. Tytułów było tak wiele, że ta prywatna biblioteka wyposażona była nawet w katalog szufladkowy, który stał zaraz przy wejściu.
Na środku pokoju stoi obszerne, stare, dębowe biurko, na którym spoczywa kronika rodu oprawiona w starą skórę.
Ostatnio zmieniony przez William Greengrass dnia Nie 29 Cze 2014, 01:54, w całości zmieniany 1 raz
Re: Biblioteka
A więc to już koniec. Koniec pewnej epoki, koniec beztroskiej zabawy w małe paniątko, koniec wolności. Teraz zacznie się prawdziwe życie i prawdziwy wyścig szczurów, w którym na szczęście wystartował z dobrej pozycji. Nie o oceny będzie teraz walczyć, a o uznanie i swoje miejsce w tym okrutnym świecie. Swoje, nie ojca. Miał wszystko i mógł wszystko, co zamierzał wykorzystać najlepiej jak się da. Z jednej strony cieszył się, że w końcu opuścił zatęchłe mury Hogartu. Z drugiej... czuł się pusty. Nie będzie widywał już codziennie Zoi, po wakacjach nie będzie widywał swojej siostrzyczki i... i to w sumie wszystko, za czym będzie tęsknił. Wreszcie wróci do SWOJEGO pokoju, którego nie musiał z nikim dzielić. Do czasu. Wkrótce przecież żeni się z Cassidy. Bardzo wkrótce, czego jeszcze nie wie. Zdziwi się, gdy w końcu ojciec oznajmi mu, że tej wolności, z której się teraz cieszył zostało mu całkiem niewiele. Póki co postanowił korzystać z rozpoczynających się wakacji i... pouczyć się. Przyszedł więc do biblioteki rozejrzeć się za czymś, co mogłoby pomóc mu przygotować się do podjęcia nauki na uniwersytecie magicznym. Rzadko tu bywał. W dzieciństwie ojciec zabraniał mu sie tu "bawić", a w wakacje korzystał raczej ze swojej biblioteczki w pokoju i tylko kilka razy wpadł tu po jakąś książkę potrzebną do referatu z historii magii. Tak naprawdę nigdy nie przyjrzał się dokładnie tym regałom, co było dziwne, bo był książkoholikiem. Normalnie nie wiedział od czego zacząć.
Re: Biblioteka
Za to Christen jeszcze nie musiała się przejmować tym, czym w tym momencie Will zajmował swoje myśli. Miała przed sobą jeszcze jeden rok nauki i nie musiała jak na razie żegnać się z Hogwartem. Starała się też nie zawracać sobie głowy tym że po wakacjach czeka ją ostatnia klasa. Tymczasem miała bowiem wakacje i chciała się nimi nacieszyć.
Dzisiejszego dnia, zaraz po tym jak wstała, ubrała się i zjadła śniadanie, uświadomiła sobie, że od chwili kiedy opuściła Hogwart, nie widziała Williama. Dlatego postanowiła go poszukać. Zaczęła od jego pokoju, obstawiając że tam właśnie go znajdzie. Tam jednak go nie było, więc szukała dalej . W końcu znalazła go w bibliotece, co nie było dla niej żadnym zaskoczeniem. Wślizgnęła się do pomieszczenia bardzo cichutku i równie cicho zakradła się do Willa, po czym zasłoniła mu oczu dłońmi i wesoło zawoła:
- Zgadnij kto to?
Dzisiejszego dnia, zaraz po tym jak wstała, ubrała się i zjadła śniadanie, uświadomiła sobie, że od chwili kiedy opuściła Hogwart, nie widziała Williama. Dlatego postanowiła go poszukać. Zaczęła od jego pokoju, obstawiając że tam właśnie go znajdzie. Tam jednak go nie było, więc szukała dalej . W końcu znalazła go w bibliotece, co nie było dla niej żadnym zaskoczeniem. Wślizgnęła się do pomieszczenia bardzo cichutku i równie cicho zakradła się do Willa, po czym zasłoniła mu oczu dłońmi i wesoło zawoła:
- Zgadnij kto to?
Re: Biblioteka
Zamierzał własnie sięgnąć po jedną z upatrzonych książek, gdy ktoś zasłonił mu oczy. Zupełnie nie słyszał, kiedy weszła tak bardzo pochłonięty był tymi wszystkimi księgami. Ciekawe jak długo już tu sterczał koro jego siostrzyczka zaczęła go już szukać.
- Hmmm.... niech pomyślę... możee... Christine? - wyszczerzył się odsuwając jej dłonie od twarz i odwrócił się do niej.
- Wiesz, nigdy nie myślałem... nie marzyłem nawet, że ojciec trzyma tu takie skarby. Nigdy się w to nie zagłębiałem... aż tak. Wiedziałaś, że mamy tu "Tajniki transmutacji organicznej" Oskara Chamberlaina z 1798 roku? - zapytał podekscytowany. Miał ochotę przeczytać wszystkie pozycje z tej domowej biblioteczki i nie wychodzić stąd póki nei skończy.
- Że tez ojciec nie pozwalał nam tu przychodzić wcześniej... Tyle zaległości do nadrobienia. Czujesz ten zapach? - znowu spojrzał na siostrę błyszczącymi oczyma. Bez wątpienia ten specyficzny zapach starych książek wyczułby wąchając amortencję.
- Hmmm.... niech pomyślę... możee... Christine? - wyszczerzył się odsuwając jej dłonie od twarz i odwrócił się do niej.
- Wiesz, nigdy nie myślałem... nie marzyłem nawet, że ojciec trzyma tu takie skarby. Nigdy się w to nie zagłębiałem... aż tak. Wiedziałaś, że mamy tu "Tajniki transmutacji organicznej" Oskara Chamberlaina z 1798 roku? - zapytał podekscytowany. Miał ochotę przeczytać wszystkie pozycje z tej domowej biblioteczki i nie wychodzić stąd póki nei skończy.
- Że tez ojciec nie pozwalał nam tu przychodzić wcześniej... Tyle zaległości do nadrobienia. Czujesz ten zapach? - znowu spojrzał na siostrę błyszczącymi oczyma. Bez wątpienia ten specyficzny zapach starych książek wyczułby wąchając amortencję.
Re: Biblioteka
- Skąd wiedziałeś - jęknęła niby że rozczarowana, wykrzywiając usta w podkówkę, ale zaraz szybko na jej buźkę wskoczył wesoły uśmiech. Christine była w bardzo dobrym humorze, a to zapewne z powodu rozpoczętych wakacji. Zapewne jeszcze jej się one znudzą i będzie miała dosyć zarówno tego miejsca, jak i swojego ukochanego tatusia i jeszcze zatęskni za Hogwartem. Ale tymczasem cieszyła się że była w domu, a i jej ojciec nie zalazł jej jeszcze za skórę.
- A coś ciekawszego też się znajdzie? - odbiła piłeczkę, kiedy to zapytał ją o znalezioną właśnie przez niego księgę. Nie to żeby transmutacja nie była ciekawa... po prostu miała wakacje no i nie w głowie jej była teraz nauka.
- Ojciec zabraniał nam wielu rzeczy, twierdząc że to 'dla naszego dobra' - westchnęła, po czym podeszła do jednego z krzeseł i usiadła sobie wygodnie, w taki sposób, by dobrze widzieć Williama. Kiedy znowu zapytał o zapach, zaciągnęła się i uśmiechnęła się jeszcze bardziej. - Zapach kurzu i atramentu? Coś cudownego... - w jej głosie nie było ani nutki sarkazmu. Mówiła całkowicie poważnie, lubiła ten zapach, zapach książek. Może nie tak bardzo jak jej brat, no ale jednak! W ogóle całe to pomieszczenie miało ten swój klimat... tak jakby się tak nad tym dłużej zastanowić, to ta biblioteka była takim miejscem w domu, który chyba najbardziej przypominał Christine Hogwart.
- A coś ciekawszego też się znajdzie? - odbiła piłeczkę, kiedy to zapytał ją o znalezioną właśnie przez niego księgę. Nie to żeby transmutacja nie była ciekawa... po prostu miała wakacje no i nie w głowie jej była teraz nauka.
- Ojciec zabraniał nam wielu rzeczy, twierdząc że to 'dla naszego dobra' - westchnęła, po czym podeszła do jednego z krzeseł i usiadła sobie wygodnie, w taki sposób, by dobrze widzieć Williama. Kiedy znowu zapytał o zapach, zaciągnęła się i uśmiechnęła się jeszcze bardziej. - Zapach kurzu i atramentu? Coś cudownego... - w jej głosie nie było ani nutki sarkazmu. Mówiła całkowicie poważnie, lubiła ten zapach, zapach książek. Może nie tak bardzo jak jej brat, no ale jednak! W ogóle całe to pomieszczenie miało ten swój klimat... tak jakby się tak nad tym dłużej zastanowić, to ta biblioteka była takim miejscem w domu, który chyba najbardziej przypominał Christine Hogwart.
Re: Biblioteka
- Wszystkie są ciekawe, siostra. - powiedział pewnym siebie tonem. Dla niego każda książka była warta przeczytania.
- To prawda, ale tego akurat nie mogę zrozumieć. Niby jak książki mogłyby nam zaszkodzić? - mruknął cały czas rozglądając się po tych wszystkich wspaniałościach, jakie ojciec przed nimi niegdyś ukrywał. Że niby ojciec bał się, że przypadkiem odkryją schowek? Albo, że zniszczą cenne zbiory? William od najmłodszych lat bardzo szanował swoje książki jak nic innego. Nawet o swoje drogie zabawki nie dbał tak jak o książki iojciec o tym wiedział, więc to nie mogło być to. Zastanawiał się jakie też czekają go tu tajemnice do odkrycia.
- I starej skóry. I pergaminu. - wymieniał dalej co czuje. Uwielbiał! Zawsze wąchał książkę zanim zaczął ją czytać, nie wazne, czy była nowa, czy wiekowa jak te tutaj. Taki jego mały fetysz.
Zostawił na chwile Kryśkę, a sam obszedł po raz kolejny pomieszczenie zatrzymując sie przy przeszklonym regale. Był zamknięty, a nigdzie nie było klucza, czy nawet dziurki na ten klucz.
- Idę na prawo - wypalił nagle bez zastanowienia. Zapewne impulsem do podzielenia się z siostrą tą wiadomością był fakt, że stał właśnie przed pierwszym kodeksem czarodziejów spisanym na Międzynarodowej Konwencji Magów. Z tego co sie orientował zachowało się tylko kilka jego kopii, a jedna z nich należała do Greengrassów, ponieważ jednym z sygnatariuszy był ich pra, pra, pra... dziadek Epimeteusz Greengrass.
- To prawda, ale tego akurat nie mogę zrozumieć. Niby jak książki mogłyby nam zaszkodzić? - mruknął cały czas rozglądając się po tych wszystkich wspaniałościach, jakie ojciec przed nimi niegdyś ukrywał. Że niby ojciec bał się, że przypadkiem odkryją schowek? Albo, że zniszczą cenne zbiory? William od najmłodszych lat bardzo szanował swoje książki jak nic innego. Nawet o swoje drogie zabawki nie dbał tak jak o książki iojciec o tym wiedział, więc to nie mogło być to. Zastanawiał się jakie też czekają go tu tajemnice do odkrycia.
- I starej skóry. I pergaminu. - wymieniał dalej co czuje. Uwielbiał! Zawsze wąchał książkę zanim zaczął ją czytać, nie wazne, czy była nowa, czy wiekowa jak te tutaj. Taki jego mały fetysz.
Zostawił na chwile Kryśkę, a sam obszedł po raz kolejny pomieszczenie zatrzymując sie przy przeszklonym regale. Był zamknięty, a nigdzie nie było klucza, czy nawet dziurki na ten klucz.
- Idę na prawo - wypalił nagle bez zastanowienia. Zapewne impulsem do podzielenia się z siostrą tą wiadomością był fakt, że stał właśnie przed pierwszym kodeksem czarodziejów spisanym na Międzynarodowej Konwencji Magów. Z tego co sie orientował zachowało się tylko kilka jego kopii, a jedna z nich należała do Greengrassów, ponieważ jednym z sygnatariuszy był ich pra, pra, pra... dziadek Epimeteusz Greengrass.
Re: Biblioteka
- Ach, no tak... - stwierdziła kręcąc przy tym młynka oczami. No bo co będzie z Willem dyskutować na ten temat? Chociaż osobiście i tak uważała, że nawet i William znalazłby w bibliotece te kilkanaście książek które raczej by go nie zaciekawiły. No ale co ona tam wie?
- Naprawdę próbujesz zrozumieć ojca? - zapytała wzruszając przy tym ramionami. Owszem, ona też nie mogła zrozumieć dlaczego do tej pory nie mogli tutaj przychodzić, no bo przecież ojciec zawsze chciał by ich dzieci pilnie się uczyły, żeby dużo czytały... jednak nie zagłębiała się w to, z jakiego powodu mieli tutaj zakaz wstępu przez tyle lat.
Na jego kolejne słowa uśmiech na jej buźce mimowolnie się powiększył. Byli rodzeństwem, jednak różnili się pod wieloma względami... ale w tym przypadku się zgadzali. Nie ma bowiem niczego lepszego od tego zapachu.
Kiedy Will się ruszył z miejsca, Chris odprowadziła go wzrokiem. Nie mówiła nic, tylko siedziała tam sobie dalej spokojnie rozglądając się po bibliotece. Poruszyła się dopiero kiedy dotarł do niej sens wypowiedzianych przez Williama słów.
- Słucham? A co z twoim stażem w ... - urwała, bo zdała sobie właśnie z czegoś sprawę. - Ojciec o niczym nie wie, mam rację? - zapytała marszcząc lekko brwi.
- Naprawdę próbujesz zrozumieć ojca? - zapytała wzruszając przy tym ramionami. Owszem, ona też nie mogła zrozumieć dlaczego do tej pory nie mogli tutaj przychodzić, no bo przecież ojciec zawsze chciał by ich dzieci pilnie się uczyły, żeby dużo czytały... jednak nie zagłębiała się w to, z jakiego powodu mieli tutaj zakaz wstępu przez tyle lat.
Na jego kolejne słowa uśmiech na jej buźce mimowolnie się powiększył. Byli rodzeństwem, jednak różnili się pod wieloma względami... ale w tym przypadku się zgadzali. Nie ma bowiem niczego lepszego od tego zapachu.
Kiedy Will się ruszył z miejsca, Chris odprowadziła go wzrokiem. Nie mówiła nic, tylko siedziała tam sobie dalej spokojnie rozglądając się po bibliotece. Poruszyła się dopiero kiedy dotarł do niej sens wypowiedzianych przez Williama słów.
- Słucham? A co z twoim stażem w ... - urwała, bo zdała sobie właśnie z czegoś sprawę. - Ojciec o niczym nie wie, mam rację? - zapytała marszcząc lekko brwi.
Re: Biblioteka
- W sumie to już dawno przestałem próbować. - mruknął. Kiedyś postanowił sobie, że jeśli będzie miał dzieci to będzie dla nich lepszym ojcem. Będzie się z nimi bawił, zabierał na spacery i w ciekawe miejsca, a przede wszystkim bedzie je kochał tak jak nigdy sam nie był kochany. I nie będzie zmuszał dzieci, by zastanawiały sie o co mu chodzi. Będzie z nimi rozmawiał, nie tylko o nauce, obowiązkach i interesach.
- Jeszcze nie. Powiem mu, jak dostanę oficjalne pismo, że mnie przyjęli. Chyba, że Castellani mu powie, choc obiecał, że dotrzyma tajemnicy. Poprosiłem go o rekomendację. A jutro spotykam się z Wilsonem, mam nadzieję, że z nim też nie będzie problemu. I chciałem jeszcze poprosić Scotta. To byłoby coś, nie? Miec rekomendację od samego dyrektora. Ale boję się, że się nie zgodzi - mruknął. Ich rody chyba nie darzyły się wielką sympatią, ale liczył, że Jeremy zachowa się profesjonalnie.
- Cassidy mnie przekonała. Kiedy ojciec się dowie zabije mnie. Potem wskrzesi i zabije jeszcze raz.
- Jeszcze nie. Powiem mu, jak dostanę oficjalne pismo, że mnie przyjęli. Chyba, że Castellani mu powie, choc obiecał, że dotrzyma tajemnicy. Poprosiłem go o rekomendację. A jutro spotykam się z Wilsonem, mam nadzieję, że z nim też nie będzie problemu. I chciałem jeszcze poprosić Scotta. To byłoby coś, nie? Miec rekomendację od samego dyrektora. Ale boję się, że się nie zgodzi - mruknął. Ich rody chyba nie darzyły się wielką sympatią, ale liczył, że Jeremy zachowa się profesjonalnie.
- Cassidy mnie przekonała. Kiedy ojciec się dowie zabije mnie. Potem wskrzesi i zabije jeszcze raz.
Re: Biblioteka
Christine pokiwała tylko z głową. No bo co tutaj więcej mówić? Dlatego dziewczyna czasami marzyła o tym żeby porzucić jej obecne życie, żeby nie móc wychodzić za kogoś kto nigdy nie pokocha jej, dzieci... Chciała w przyszłości założyć prawdziwą, szczęśliwą rodzinę. Nie chciała być zmuszana do niczego, nie chciała zmuszać do niczego swoich dzieci... No ale cóż, mogła sobie o tym jedynie pomarzyć, bo wiedziała jaka czeka ją przyszłość. Taka sama jak jej mamy, będzie cierpieć równie jak jej matka dzisiaj. I nie będzie mogła z tym nic zrobić.
Ślizgonka wstała wreszcie z krzesła i podeszła bliżej Williama. Zmarszczyła brwi, słuchając tego co miał do powiedzenia. Nie bardzo jej się to wszystko podobało. Nie to, że jej brat wybierał się na studia, a raczej to że musiał załatwiać wszystko w tajemnicy przed ojcem, który zamorduje go, kiedy tylko wszystko wyjdzie na jaw. Dziewczyna chciała jeszcze coś powiedzieć, skomentować, ale w ostatniej chwili ugryzła się w język, uznając że nie ma co Williama jeszcze dobijać.
- Profesor Scott nie jest głupim człowiekiem, wie że jesteś zdolnym, młodym mężczyzną i na pewno widzi w tobie potencjał. Nie sądzę żeby miał powód dla którego miałby odmówić. - wcale nie powiedziała tego żeby dowartościować chłopaka, czy podnieść go na duchu. Nie, ona szczerze wyraziła swoje zdanie. Być może się myliła, aczkolwiek nie dowie się tego, dopóki młody Greengrass nie porozmawia z Jeremym.
Na kolejne słowa chłopaka, Chris prychnęła ironicznie. Nie ma to jak pozytywne nastawienie, co? No ale cóż, wiedziała też że chłopak miał rację i nie miała zamiaru udawać że tak nie jest, powtarzając mu trywialną gadkę na temat że może nie będzie wcale tak źle, że może ojciec przyjmie to ze spokojem, a może uzna że to wcale nie jest taki głupi pomysł. No bo nie ma tutaj kogo oszukiwać...
- A mama? Mama wie?
Ślizgonka wstała wreszcie z krzesła i podeszła bliżej Williama. Zmarszczyła brwi, słuchając tego co miał do powiedzenia. Nie bardzo jej się to wszystko podobało. Nie to, że jej brat wybierał się na studia, a raczej to że musiał załatwiać wszystko w tajemnicy przed ojcem, który zamorduje go, kiedy tylko wszystko wyjdzie na jaw. Dziewczyna chciała jeszcze coś powiedzieć, skomentować, ale w ostatniej chwili ugryzła się w język, uznając że nie ma co Williama jeszcze dobijać.
- Profesor Scott nie jest głupim człowiekiem, wie że jesteś zdolnym, młodym mężczyzną i na pewno widzi w tobie potencjał. Nie sądzę żeby miał powód dla którego miałby odmówić. - wcale nie powiedziała tego żeby dowartościować chłopaka, czy podnieść go na duchu. Nie, ona szczerze wyraziła swoje zdanie. Być może się myliła, aczkolwiek nie dowie się tego, dopóki młody Greengrass nie porozmawia z Jeremym.
Na kolejne słowa chłopaka, Chris prychnęła ironicznie. Nie ma to jak pozytywne nastawienie, co? No ale cóż, wiedziała też że chłopak miał rację i nie miała zamiaru udawać że tak nie jest, powtarzając mu trywialną gadkę na temat że może nie będzie wcale tak źle, że może ojciec przyjmie to ze spokojem, a może uzna że to wcale nie jest taki głupi pomysł. No bo nie ma tutaj kogo oszukiwać...
- A mama? Mama wie?
Re: Biblioteka
- Mówisz? - spojrzał na siostrę kątem oka. Chciałby, żeby miała rację, ale jak zawsze wszystko wyolbrzymiał i stąd jego obawy. Nie przepadał za Scottem, podobnie zresztą jak ich ojciec, który nigdy tego nie krył, choć zawsze traktował go z szacunkiem. Nieco wymuszonym, ale jednak.
- Nie, nie wie. Nikomu jeszcze nie mówiłem. Tylko wujek Marco wie. Nawet Cassi nie powiedziałem, że się zdecydowałem. - mruknął. Długo zwlekał, powinien załatwić to jeszcze w Hogwarcie. A teraz bał się, że nie zdąży. Głupio by było, gdyby nie dostał się, bo spóźnił się z podaniem.
- Chciałem z nią porozmawiać, ale nie było okazji do rozmowy w cztery oczy. Nie chciałem pokazywac przy ojcu, ze mam jakiś problem, bo zaraz zacząłby drążyć, wiesz jaki jest. A najgorsze jest to, że przez to wszystko nie mogę poruszyć z nim tematu studiów Cassidy. Wymyśliła sobie Czarostwo specjalne, wyobrażasz to sobie? - zapytał z lekkim oburzeniem. Dobrze wiedział, że zarówno ona jak i ich matka będa bronić decyzji dziewczyny, dlatego powinien pogadac o tym z ojcem, tylko, że w tedy musiałby powiedzieć o tym, że sam zamierza odwołać swój staż.
- Nie, nie wie. Nikomu jeszcze nie mówiłem. Tylko wujek Marco wie. Nawet Cassi nie powiedziałem, że się zdecydowałem. - mruknął. Długo zwlekał, powinien załatwić to jeszcze w Hogwarcie. A teraz bał się, że nie zdąży. Głupio by było, gdyby nie dostał się, bo spóźnił się z podaniem.
- Chciałem z nią porozmawiać, ale nie było okazji do rozmowy w cztery oczy. Nie chciałem pokazywac przy ojcu, ze mam jakiś problem, bo zaraz zacząłby drążyć, wiesz jaki jest. A najgorsze jest to, że przez to wszystko nie mogę poruszyć z nim tematu studiów Cassidy. Wymyśliła sobie Czarostwo specjalne, wyobrażasz to sobie? - zapytał z lekkim oburzeniem. Dobrze wiedział, że zarówno ona jak i ich matka będa bronić decyzji dziewczyny, dlatego powinien pogadac o tym z ojcem, tylko, że w tedy musiałby powiedzieć o tym, że sam zamierza odwołać swój staż.
Re: Biblioteka
Christine patrzyła na sprawę nieco inaczej. Uważała że Scott jest rozsądny i potrafił odłożyć swoje uprzedzenia na bok, aby traktować wszystkich uczniów sprawiedliwie.
Dziewczyna przeważnie wspierała swojego brata w jego decyzjach i go wspierała. Tak było i tym razem... naprawdę kibicowała Willowi, żeby dostał się na te studia. Z drugiej jednak strony, bała się jak zareaguje ojciec, kiedy dowie się co chłopak kombinuje za jego plecami.
Słysząc o studiach Cass, Chris zmarszczyła brwi i przyjrzała się uważnie chłopakowi.
- Wydaje mi się że jesteś ostatnią osobą, która powinna się czepiać jej wyboru... - mruknęła. Will miał rację, będzie bronić Cass z prostego powodu. Zabraniając jej studiów jakie sobie wybrała, zachowywał się identycznie jak ojciec.
Dziewczyna przeważnie wspierała swojego brata w jego decyzjach i go wspierała. Tak było i tym razem... naprawdę kibicowała Willowi, żeby dostał się na te studia. Z drugiej jednak strony, bała się jak zareaguje ojciec, kiedy dowie się co chłopak kombinuje za jego plecami.
Słysząc o studiach Cass, Chris zmarszczyła brwi i przyjrzała się uważnie chłopakowi.
- Wydaje mi się że jesteś ostatnią osobą, która powinna się czepiać jej wyboru... - mruknęła. Will miał rację, będzie bronić Cass z prostego powodu. Zabraniając jej studiów jakie sobie wybrała, zachowywał się identycznie jak ojciec.
Re: Biblioteka
- No ale po co jej to? Czemu chce studiować TAKI kierunek? Jeśli myśli, że pozwolę jej pracować jako łamacz klątw to się grubo myli. To nie jest zajęcie dla kobiet - mruknął. Nie twierdził, że Cassi nie poradziłaby sobie . Była zdolną czarownicą, w to nie wątpił, ale musi chronić swoją kobietę, a praca ta jest wyczerpująca psychicznie i niebezpieczna. A co jeśli coś jej się stanie? Nie miał zamiaru odwiedzać jej w Mungu na oddziale zamkniętym.
- Nie chcę, by się narażała. Ty na moim miejscu pozwoliłabyś na to, bo ma taki kaprys? - zapytał przyglądając się siostrze uważnie. Tak, uważał, że czarostwo specjalne jest tylko kaprysem Cassidy, która chyba chce mu w ten sposób pokazać jak silną jest kobietą. Albo chce mu zrobić na złość. Jemu i Hyperionowi. Ot co!
- Nie chcę, by się narażała. Ty na moim miejscu pozwoliłabyś na to, bo ma taki kaprys? - zapytał przyglądając się siostrze uważnie. Tak, uważał, że czarostwo specjalne jest tylko kaprysem Cassidy, która chyba chce mu w ten sposób pokazać jak silną jest kobietą. Albo chce mu zrobić na złość. Jemu i Hyperionowi. Ot co!
Re: Biblioteka
Słysząc jego słowa po raz kolejny westchnęła i sprezentowała mu młynek oczami. Ciągle ta sama gadka na temat tego czego wypada, a czego nie wypada robić kobiecie... Może i było w tym trochę racji, jednak zaczynało to już irytować panienkę Greengrass.
- To nie jest zajęcie dla kobiet... - powtórzyła za Williamem, lekko go przedrzeźniając, po czym odwróciła się na pięcie i wróciła na krzesło, na którym siedziała już wcześniej. - A jakie zajęcie jest odpowiednie dla kobiet? Ładne wyglądanie i picie herbatki z koleżankami? - prychnęła jeszcze.
- Nie uważasz że trochę przesadzasz? Teraz zachowujesz się jak ojciec, zabraniając jej robić coś, co naprawdę chce robić. - westchnęła, jednak zaraz tego pożałowała. Teraz będzie musiała wysłuchiwać wściekłego Willa, który to za wszelką cenę będzie chciał jej wmówić że on wcale nie jest podobny do Hyperiona...
- To nie jest zajęcie dla kobiet... - powtórzyła za Williamem, lekko go przedrzeźniając, po czym odwróciła się na pięcie i wróciła na krzesło, na którym siedziała już wcześniej. - A jakie zajęcie jest odpowiednie dla kobiet? Ładne wyglądanie i picie herbatki z koleżankami? - prychnęła jeszcze.
- Nie uważasz że trochę przesadzasz? Teraz zachowujesz się jak ojciec, zabraniając jej robić coś, co naprawdę chce robić. - westchnęła, jednak zaraz tego pożałowała. Teraz będzie musiała wysłuchiwać wściekłego Willa, który to za wszelką cenę będzie chciał jej wmówić że on wcale nie jest podobny do Hyperiona...
Re: Biblioteka
Miał ochotę rzucić czymś w siostrę za tą, bądź co bądź udaną, parodię, ale jedyną rzeczą pod ręką były książki, więc zrezygnował.
- A czemu nie? Stać nas na to, by niczego wam nie brakowało, byście nie musiały się męczyć i pracować. Co z tym złego? - zapytał szczerze. Nie chciał źle. Po prostu wydawało mu się, że tak jest dobrze, że wszyscy w około mażą o tym, by całymi dniami wylegiwać się w ogrodzie, by zwiedzać świat i nie musieć pracować, a tym czasem gdy ktoś ma taką możliwoś to łapie się ciężkiego zawodu. Czemu?
- Nie... - chciał zaprzeczyć, że wcale nie zachowuje się jak ojciec, ale zawiesił się na chwilę po czym kontynuował zmieniając nieco sens wypowiedzi. - ... zabraniam jej. Nie chcę by się narażała. Powinna wybrac inny kierunek, jeśli tak bardzo chce studiować. Nie czytałas biuletynu? To bardzo ciężkie, wyczerpujące psychicznie studia. Mam patrzeć jak sie męczy? - ciągnął dalej. Co jak co, ale uparty to on był. Po tatusiu.
- A czemu nie? Stać nas na to, by niczego wam nie brakowało, byście nie musiały się męczyć i pracować. Co z tym złego? - zapytał szczerze. Nie chciał źle. Po prostu wydawało mu się, że tak jest dobrze, że wszyscy w około mażą o tym, by całymi dniami wylegiwać się w ogrodzie, by zwiedzać świat i nie musieć pracować, a tym czasem gdy ktoś ma taką możliwoś to łapie się ciężkiego zawodu. Czemu?
- Nie... - chciał zaprzeczyć, że wcale nie zachowuje się jak ojciec, ale zawiesił się na chwilę po czym kontynuował zmieniając nieco sens wypowiedzi. - ... zabraniam jej. Nie chcę by się narażała. Powinna wybrac inny kierunek, jeśli tak bardzo chce studiować. Nie czytałas biuletynu? To bardzo ciężkie, wyczerpujące psychicznie studia. Mam patrzeć jak sie męczy? - ciągnął dalej. Co jak co, ale uparty to on był. Po tatusiu.
Re: Biblioteka
- Mamy XXI wiek i równouprawnienie... Kobiety także chcą samorealizacji, a siedząc w domu i nie robiąc nic, raczej do niej nie dojdą. - spokojnie wyjaśniła bratu co miała na myśli. Nie chciała kłótni, ani nic z tych rzeczy. Po prostu wyraziła swoje zdanie, to chyba nic złego prawda? - Dlaczego Ty nie zaczniesz po prostu stażu w Ministerstwie, kiedy ojciec daje Ci go jak na tacy. Po co Ci studia i kolejne lata nauki? - były to oczywiście pytania retoryczne, gdyż dobrze to wiedziała. Wiedziała że kierują ich te same powody... no bo przecież to była taka sama sytuacja.
Po raz kolejny westchnięcie i młynek oczami. Powtarzał się, był uparty (swoją drogą i tym tak bardzo przypominał ojca, jednak Christine nie miała zamiaru wytykać chłopakowi każdego nawet najmniejszego podobieństwa) i ślizgonkę zaczynała ta dyskusja już lekko męczyć.
- Okej, niech Ci będzie... - mruknęła, chcąc po prostu uciąć już tą dyskusje. - Zresztą, to sprawa między Cassidy a tobą... - dodała jeszcze wzruszając ramionami. Może i powinna dalej kontynuować tę rozmowę i próbować przekonać chłopaka o swojej racji... jednak wiedziała za dobrze że nie uda jej się to, bo chociażby chłopak nie miał racji i tak zawsze postawi na swoje. Więc nie widziała sensu strzępienia języka na marne.
Po raz kolejny westchnięcie i młynek oczami. Powtarzał się, był uparty (swoją drogą i tym tak bardzo przypominał ojca, jednak Christine nie miała zamiaru wytykać chłopakowi każdego nawet najmniejszego podobieństwa) i ślizgonkę zaczynała ta dyskusja już lekko męczyć.
- Okej, niech Ci będzie... - mruknęła, chcąc po prostu uciąć już tą dyskusje. - Zresztą, to sprawa między Cassidy a tobą... - dodała jeszcze wzruszając ramionami. Może i powinna dalej kontynuować tę rozmowę i próbować przekonać chłopaka o swojej racji... jednak wiedziała za dobrze że nie uda jej się to, bo chociażby chłopak nie miał racji i tak zawsze postawi na swoje. Więc nie widziała sensu strzępienia języka na marne.
Re: Biblioteka
- Oj dobra, rozumiem o co Ci chodzi. Po prostu nie chcę, żeby moja żona tak ciężko pracowała. - niemal warknął. Mimo mocnych argumentów Christine dalej uparcie pozostawał przy swoim. Nie chciał i już. Koniec i kropka. Finite. Amen. Najchętniej zamknąłby ją w złotej klatce i podstawiał wszystko pod nos. I Cass i Christine. Ojciec najpewniej sam pomógłby mu zagonić te dwie panny do środka. Czy to jego wina, że tak został wychowany? Jego wina, że taki dostał przykład w postaci rodziców? Że ojciec wpajał mu te wszystkie głupoty? Wiedział, że obie dziewczyny mają rację ale jego racja była silniejsza.
- Zobaczymy jak będziesz śpiewać, kiedy ojciec znajdzie ci męża - mruknął. Ciekaw był, czy wtedy też będzie taka wygadana? Niby raz się juz postawiła, ale kto wie...
W pewnym momencie rozległ się dźwięk dzwonka oznaczającego, że obiad już gotowy i wszyscy mają zejść do jadalni.
- Nareszcie. Już zaczynałem być głodny - uśmiechnął sie zadowolony, że znalazł powód ucięcia tej dyskusji. Jeszcze chwila i zaczęliby sie kłócić, a tego nie chciał.
Dyskutując o tym, co skrzaty mogły przygotowac im na obiad oraz co chętnie sami by zjedli udali się na dół już w nieco lepszych humorach.
- Zobaczymy jak będziesz śpiewać, kiedy ojciec znajdzie ci męża - mruknął. Ciekaw był, czy wtedy też będzie taka wygadana? Niby raz się juz postawiła, ale kto wie...
W pewnym momencie rozległ się dźwięk dzwonka oznaczającego, że obiad już gotowy i wszyscy mają zejść do jadalni.
- Nareszcie. Już zaczynałem być głodny - uśmiechnął sie zadowolony, że znalazł powód ucięcia tej dyskusji. Jeszcze chwila i zaczęliby sie kłócić, a tego nie chciał.
Dyskutując o tym, co skrzaty mogły przygotowac im na obiad oraz co chętnie sami by zjedli udali się na dół już w nieco lepszych humorach.
Re: Biblioteka
Miała już szczerze dość swojej teściowej i jej ciągłego wypominania, że powinna lepiej panować nad Hyperionem. No tak, mamusia zawsze wie lepiej. Dlatego popołudnia spędzała na ukrywaniu się przed teściową. Dzisiejsze popołudnie postanowiła spędzić w bibliotece w asyście szklaneczki whiskey i swojej ukochanej lektury "Ozzie i amortencja" która tak naprawdę była naprawdę beznadziejną pozycją. Ona jednak nie przejmowała się beznadziejnością tej powieści, ani tym, że przeczytała ją chyba setkę razy. Co dziesięć stron upijała starannie odmierzony łyk bursztynowego płynu, a co dwadzieścia stron rozpinała kolejny guzik u swojej koszuli, bo najzwyczajniej w świecie zaczynało się jej robić gorąco. W pewnym momencie rozsiadła się z nogami na mahoniowym biurku z szerokim uśmiechem na wargach wczytując się jak tytułowa bohaterka zdobywa serce swojego wybranka zanim decyduje się na podanie mu amortencji. Sama Cathy odnotowała w myślach po raz kolejny, że to jednak nie najlepsza lektura na samotne popołudnie, ale nie było już innej rady jak dokończenie wesołej historii Ozzie...
Catherine GreengrassCzarownica - Urodziny : 16/05/1975
Wiek : 49
Skąd : Szkocja.
Krew : Czysta.
Re: Biblioteka
- Dlaczego nie powiedziałaś mi o chorobie Marca? - zapytał cicho. Od jakiejś chwili stał oparty w progu o futrynę drzwi obserwując plecy małżonki. Była tak zaczytana, że nawet nie dostrzegła kiedy wszedł. A może i dostrzegła, ale zignorowała jego wejście? Podszedł w końcu powoli do biurka i delikatnie zepchnął z blatu nogi swojej małżonki. Sam oparł się o brzeg przyglądając jej się uważnie.
- Znowu to czytasz? Myślałem, że znasz to już na pamięć. - mruknął cicho. Zauważył. Mimo częstych nieobecności jednak wiedział co lubiła.
- A może zastanawiasz się czy by mnie nie podtruć amortencją, hm? - uniósł brew uśmiechając się kącikiem ust.
- Znowu to czytasz? Myślałem, że znasz to już na pamięć. - mruknął cicho. Zauważył. Mimo częstych nieobecności jednak wiedział co lubiła.
- A może zastanawiasz się czy by mnie nie podtruć amortencją, hm? - uniósł brew uśmiechając się kącikiem ust.
Re: Biblioteka
Wiedziała, że tutaj jest. Słyszała ciche skrzypnięcie drzwi od biblioteki, a zaraz też jej nozdrza wyłapały charakterystyczną woń jego płynu do golenia. Wiedział też, gdzie jej szukać. Jego matka nigdy nie powiązałaby Catherine z biblioteką, bo mimo wszystko miała ją wciąż za rozpieszczoną gówniarę bez studiów, a takie książek nie czytają. Lewą dłonią powoli zaczęła zapinać guziki swojej koszuli nie śpiesząc się przy tym zbytnio. Była w dość dobrym nastroju do chwili kiedy usłyszała jego pytanie. Uśmiech zniknął z jej twarzy niczym bańka mydlana zostawiając za sobą skorupę pozornej obojętności.
- Bo to nie mój sekret. Uznałam, że powinien powiedzieć Ci sam. - odpowiedziała cicho, a kiedy zepchnął jej nogi na chwilę je zabrała uważnie obserwując rysy jego twarzy. Musiała wyłapać w nich coś co sprawiło, że dobry nastrój wrócił, bowiem kilka sekund później jej stopy w szpilkach wylądowały obok jego pośladka, dokładnie w tym samym miejscu co leżały wcześniej.
- Zastanawiam się jak pozbyć się mojej kochanej teściowej jeśli chcesz wiedzieć. - rzuciła wesołym tonem zamykając z trzaskiem książkę. Odłożyła ją na blat zamieniając ją na szklaneczkę Ognistej i uśmiechnęła się szeroko.
- Jesteś w niezłym nastroju. - orzekła uśmiechając się przy tym szeroko czego nie robiła w jego towarzystwie już od dawna.
- Bo to nie mój sekret. Uznałam, że powinien powiedzieć Ci sam. - odpowiedziała cicho, a kiedy zepchnął jej nogi na chwilę je zabrała uważnie obserwując rysy jego twarzy. Musiała wyłapać w nich coś co sprawiło, że dobry nastrój wrócił, bowiem kilka sekund później jej stopy w szpilkach wylądowały obok jego pośladka, dokładnie w tym samym miejscu co leżały wcześniej.
- Zastanawiam się jak pozbyć się mojej kochanej teściowej jeśli chcesz wiedzieć. - rzuciła wesołym tonem zamykając z trzaskiem książkę. Odłożyła ją na blat zamieniając ją na szklaneczkę Ognistej i uśmiechnęła się szeroko.
- Jesteś w niezłym nastroju. - orzekła uśmiechając się przy tym szeroko czego nie robiła w jego towarzystwie już od dawna.
Catherine GreengrassCzarownica - Urodziny : 16/05/1975
Wiek : 49
Skąd : Szkocja.
Krew : Czysta.
Re: Biblioteka
- Powinnaś mi powiedzieć. To dlatego Cię zaprosił, tak? Powiedział mi o testamencie.
Zerknął kątem oka na stopy Catherine, które znowu znalazły się na biurku po czym posłał jej karcące spojrzenie. Nie zepchnął jednak ponownie jej stóp, a uniósł jedną jej nogę za kostkę i zdjął z niej but, który odrzucił na podłogę, a później pozbawił obuwia i drugą stopę. Może wybaczyć jej ten brak kultury, ale nie pozwoli niszczyć butami tego wspaniałego mebla, który stał tu od wieków.
- Tak szybko? Przecież dopiero co ją zaprosiłaś - stwierdził znowu uśmiechając się nieznacznie. Rozumiał ją doskonale, bo sam miał ochotę wykopać mamuśkę z powrotem to tego jej sanatorium.
- To źle? - odpowiedział pytaniem. - Byłem w Mungu, dostałem... zwolnienie, mogę wracać do pracy. Mimo wszystko to chyba dobry powód do radości?
Oczywiście główna przyczyna jego euforii spoczywała w kieszeni marynarki pod postacią trzech małych fiolek z eliksirem. Jedną z nich chciał przetestować dziś wieczór, ale liczył na to, że się nie zawiedzie.
Zerknął kątem oka na stopy Catherine, które znowu znalazły się na biurku po czym posłał jej karcące spojrzenie. Nie zepchnął jednak ponownie jej stóp, a uniósł jedną jej nogę za kostkę i zdjął z niej but, który odrzucił na podłogę, a później pozbawił obuwia i drugą stopę. Może wybaczyć jej ten brak kultury, ale nie pozwoli niszczyć butami tego wspaniałego mebla, który stał tu od wieków.
- Tak szybko? Przecież dopiero co ją zaprosiłaś - stwierdził znowu uśmiechając się nieznacznie. Rozumiał ją doskonale, bo sam miał ochotę wykopać mamuśkę z powrotem to tego jej sanatorium.
- To źle? - odpowiedział pytaniem. - Byłem w Mungu, dostałem... zwolnienie, mogę wracać do pracy. Mimo wszystko to chyba dobry powód do radości?
Oczywiście główna przyczyna jego euforii spoczywała w kieszeni marynarki pod postacią trzech małych fiolek z eliksirem. Jedną z nich chciał przetestować dziś wieczór, ale liczył na to, że się nie zawiedzie.
Re: Biblioteka
Powinnaś, powinnaś... Skoro mu powiedział to z czym miał taki duży problem? Wolałby to usłyszeć od swojej żony? No dobra, nawet jakby wolał to usłyszeć od Cath i nawet jeśli byłaby skłonna mu powiedzieć to niby kiedy miałaby to zrobić? Od jej wyjazdu był seksualnie niesprawny czyli psychicznie rozbity i do przyjazdu mamusi nie był w ogóle trzeźwy, a po przyjeździe mamusi inne sprawy wylazły na pierwszy plan podstępnie domagając się uwagi. Wzruszeniem ramion odpowiedziała na jego bezsensowne w chwili obecnej zażalenia i upiła jeszcze łyczek ognistej obracając w palcach szklaneczkę. Wiecie dlaczego była taka wesoła? Bo przeczytała ponad sto stron... Tak. Była wstawiona. Wesoły uśmiech, promyczki radości w oczach... Tak, zdecydowanie była wstawiona. Z filuternym uśmieszkiem patrzyła jak ściąga jej buty, ale nie odezwała się znów nawet słowem.
- Zapomniałam jak absorbującą jest osobą. Już wiem po kim jesteś takim upierdliwcem. - ten wesoły ton aż tak bardzo do niej nie pasował. Dopiła swoją szklaneczkę, a ona znów się napełniła... Takie to czary! Przechyliła na bok głowę biorąc głęboki wdech i westchnęła głęboko.
- Mogłabym znaleźć Ci masę innych powodów do radości... - powiedziała sugestywnie przy tym ocierając się stopą o jego udo, ale zaraz z dziewczęcym chichotem zabrała stopę.
- ... ale mamusia patrzy. - jej oczy zrobiły się duże niczym dwa galeony, a ona wygięła usta w podkówkę udając, że naprawdę ją to boli. W sumie to bolało. Tęskniła za seksem. Tęskniła za jego wprawnymi ruchami. Tęskniła za nim. Torturując jego torturowała też siebie, ale o tym jak zwykle nikt nie był łaskawy wspomnieć! Więc ja wspominam. Ona też w tej sytuacji niewymownie cierpiała. Przechyliła znów szklankę upijając łyk, a strużka złotej cieczy niechcący spłynęła jej po brodzie w dół ginąc gdzieś w dekolcie czarownicy.
- Zapomniałam jak absorbującą jest osobą. Już wiem po kim jesteś takim upierdliwcem. - ten wesoły ton aż tak bardzo do niej nie pasował. Dopiła swoją szklaneczkę, a ona znów się napełniła... Takie to czary! Przechyliła na bok głowę biorąc głęboki wdech i westchnęła głęboko.
- Mogłabym znaleźć Ci masę innych powodów do radości... - powiedziała sugestywnie przy tym ocierając się stopą o jego udo, ale zaraz z dziewczęcym chichotem zabrała stopę.
- ... ale mamusia patrzy. - jej oczy zrobiły się duże niczym dwa galeony, a ona wygięła usta w podkówkę udając, że naprawdę ją to boli. W sumie to bolało. Tęskniła za seksem. Tęskniła za jego wprawnymi ruchami. Tęskniła za nim. Torturując jego torturowała też siebie, ale o tym jak zwykle nikt nie był łaskawy wspomnieć! Więc ja wspominam. Ona też w tej sytuacji niewymownie cierpiała. Przechyliła znów szklankę upijając łyk, a strużka złotej cieczy niechcący spłynęła jej po brodzie w dół ginąc gdzieś w dekolcie czarownicy.
Catherine GreengrassCzarownica - Urodziny : 16/05/1975
Wiek : 49
Skąd : Szkocja.
Krew : Czysta.
Re: Biblioteka
Może gdyby udało jej się dotrzeć do niego z tą informacją przestałby pić? Zdrowie przyjaciela było dla niego ważne nawet jeśli byli pokłóceni. Zapewne przyjąłby to do świadomości, choć z drugiej strony istnieje też możliwość, że spiłby sie jeszcze bardziej przejmując się chorobą kolegi. No teraz to już nie ma co gdybać.
- Ja jestem upierdliwcem? - zapytał unosząc wysoko brwi. Niby kiedy był upierdliwy? Miał swoje zasady, których bezwzględnie przestrzegał i czepiał się jeśli inni ich nie przestrzegali, ale żeby od razu upierdliwy?
Zerknął kątem oka na stopy kobiety, które ocierały się teraz o jego udo. Szczęki drgnęły mu nieznacznie, gdy ponownie spojrzał jej w oczy. Przyglądał się bardzo uważnie swojej żonie i nie podobało mu się w ogóle jej zachowanie. Obserwował jak wypija kolejną porcję, a cienka strużka alkoholu wpływa po jej ciele. W normalnych okolicznościach bardzo chętnie by ją zlizał. Ale nie dziś.
- Ile już wypiłaś? Chyba masz już dość. - powiedział stanowczo wyciągając rękę po szklankę. Hipokryta!
- W tym domu jeden alkoholik w zupełności wystarczy, nie uważasz?
- Ja jestem upierdliwcem? - zapytał unosząc wysoko brwi. Niby kiedy był upierdliwy? Miał swoje zasady, których bezwzględnie przestrzegał i czepiał się jeśli inni ich nie przestrzegali, ale żeby od razu upierdliwy?
Zerknął kątem oka na stopy kobiety, które ocierały się teraz o jego udo. Szczęki drgnęły mu nieznacznie, gdy ponownie spojrzał jej w oczy. Przyglądał się bardzo uważnie swojej żonie i nie podobało mu się w ogóle jej zachowanie. Obserwował jak wypija kolejną porcję, a cienka strużka alkoholu wpływa po jej ciele. W normalnych okolicznościach bardzo chętnie by ją zlizał. Ale nie dziś.
- Ile już wypiłaś? Chyba masz już dość. - powiedział stanowczo wyciągając rękę po szklankę. Hipokryta!
- W tym domu jeden alkoholik w zupełności wystarczy, nie uważasz?
Re: Biblioteka
Może, może, może... To całe gdybanie jest czcze i bezsensowne, bo przecież cały zapas zmieniaczy czasu został już dawno zniszczony. Wstawiona Cathy nawet się nad tym może nie zastanawiała. Zastanawiała się za to nad tym jak pozbyć się matki, uruchomić kuśkę męża i unormować swoje życie. Nie czuła już zapachu kochanki na jego ubraniach, więc już do niej nie chodził. No tak, teraz nie miał po co. Może trzeba go trochę odtruć i sprawdzić jak sobie poradzi? Może to jakaś metoda? Nie. Na razie jeszcze oboje wytrzymają. Słysząc jego pytania na chwilę się zastanowiła. Miał rację. Niezaprzeczalnie miał rację. Dlatego odstawiła z lekkim czknięciem swoją szklaneczkę, wytarła brodę, a potem dumnie się podniosła ignorując szum w uszach i brak szpilek bez których była dość... niska. Nie znosiła być niska. Tylko dlatego praktycznie nie rozstawała się ze szpilkami.
- Jesteś hipokrytą. - oceniła bez ogródek schylając się po swoje szpilki, aby je z niemrawą gracją założyć tam gdzie powinny być. Potem znów się wyprostowała, złapała konieczną do życia równowagę po czym tknęła go w klatkę piersiową:
- Przynajmniej jestem wesoła jak wypiję i nikogo przy tym nie terroryzuję. - zauważyła zabierając zaraz palec i powoli ruszyła w stronę drzwi zapinając pod szyję swoją szarą koszulę. Zaraz jednak dodała na głos:
- Póki co. - bo póki co była bardzo wesoła i naprawdę nikogo nie terroryzowała. Terroryzować zacznie jak znajdą się w sypialni, a on nie będzie mógł sprostać zadaniu. Zawsze wtedy będzie mogła zgonić swoje zachowanie na alkohol. Przeszła powoli, ale dość prosto do drzwi biblioteki i wzięła głęboki wdech, aby potem swoim pełnym wyższości krokiem udać się na piętro do ich sypialni.
- Jesteś hipokrytą. - oceniła bez ogródek schylając się po swoje szpilki, aby je z niemrawą gracją założyć tam gdzie powinny być. Potem znów się wyprostowała, złapała konieczną do życia równowagę po czym tknęła go w klatkę piersiową:
- Przynajmniej jestem wesoła jak wypiję i nikogo przy tym nie terroryzuję. - zauważyła zabierając zaraz palec i powoli ruszyła w stronę drzwi zapinając pod szyję swoją szarą koszulę. Zaraz jednak dodała na głos:
- Póki co. - bo póki co była bardzo wesoła i naprawdę nikogo nie terroryzowała. Terroryzować zacznie jak znajdą się w sypialni, a on nie będzie mógł sprostać zadaniu. Zawsze wtedy będzie mogła zgonić swoje zachowanie na alkohol. Przeszła powoli, ale dość prosto do drzwi biblioteki i wzięła głęboki wdech, aby potem swoim pełnym wyższości krokiem udać się na piętro do ich sypialni.
Catherine GreengrassCzarownica - Urodziny : 16/05/1975
Wiek : 49
Skąd : Szkocja.
Krew : Czysta.
Re: Biblioteka
Wytrzymałby? Pewnie nie. Pewnie od razu pobiegłby do Ady, albo do innej, bo po tej szopce, którą jej odstawił raczej nie ma czego u niej szukać. Cóż, jeśli okaże się, że błękitny eliksir działa pewnie też szybko zacznie szukać sobie szczęścia. Niestety, ten typ tak ma.
Nie skomentował jej stwierdzenia a tylko jeszcze bardziej uniósł brwi. Może i był hipokrytą, ale nie mógł pozwolić na to, by jego żona popadała w alkoholizm. Wystarczyło, że on ostatnio miał problemy z procentami.
- I to ma być argument stojący za tym, że możesz pić bezkarnie? - zapytał obserwując jak zmaga się ze szpilkami. Westchnął ciężko. Brakowało tylko tego, żeby rozbiła się gdzies po drodze. Jego matka by tego nie darowała. Nie miał zamiaru udać się jeszcze do sypialni, ale chyba nie miał wyjścia, musiał ją asekurować. I to w miarę szybko, zanim mamuśka wystawi nos ze swojego pokoju i wyczuje od Catherine alkohol. Od niej i od niego, bo w końcu sam wypił z Marco. Niewiele ale to wystarczyło, by rozpocząć apokalipsę w ich domu.
Nie skomentował jej stwierdzenia a tylko jeszcze bardziej uniósł brwi. Może i był hipokrytą, ale nie mógł pozwolić na to, by jego żona popadała w alkoholizm. Wystarczyło, że on ostatnio miał problemy z procentami.
- I to ma być argument stojący za tym, że możesz pić bezkarnie? - zapytał obserwując jak zmaga się ze szpilkami. Westchnął ciężko. Brakowało tylko tego, żeby rozbiła się gdzies po drodze. Jego matka by tego nie darowała. Nie miał zamiaru udać się jeszcze do sypialni, ale chyba nie miał wyjścia, musiał ją asekurować. I to w miarę szybko, zanim mamuśka wystawi nos ze swojego pokoju i wyczuje od Catherine alkohol. Od niej i od niego, bo w końcu sam wypił z Marco. Niewiele ale to wystarczyło, by rozpocząć apokalipsę w ich domu.
Magic Land :: WIELKA BRYTANIA :: POZOSTAŁE MIEJSCA :: Szkocja :: Greenock :: Greengrass Manor
Strona 1 z 1
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach