Krużganki
+13
Aiden Williams
Andrea Jeunesse
Samuel Jarsen
Stella Stark
Leslie Wilson
Brandon Tayth
Felicja Socha
Hope Colinz
Maud Moreau
Micah Johansen
Elektra Fyodorova
Maja Vulkodlak
Brennus Lancaster
17 posters
Magic Land :: Hogwart :: PARTER
Strona 1 z 5
Strona 1 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Krużganki
Krużganki okalające dziedziniec.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Krużganki
Elektra na szczęście od razu ją poznała, co dodało dziewczynie otuchy. Nie miała siły tłumaczyć jej kim jest, skąd się znają i ile dziwnych historii ich łączyło z dzieciństwa, bo to zajęłoby trochę czasu, ale o ile pamiętała, tak jej koleżanka z rosyjskiego podwórka nie była osobą zadającą milion pytań. Wyprowadziła ją na szkolne krużganki, po czym usiadła na murku, przyglądając się dopiero teraz dziewczynie.
- Ale macie mundurki - zaczęła rozmowę w ojczystym języku. - Nie ma sprawy, też nie chciało mi się tam już siedzieć - wzruszyła ramionami, uśmiechając się. Cieszyła się z tych wymian, a przynajmniej z tego, że pojawił się w zamku ktoś, kogo zna od dawna. Nawet jeśli nie miały kontaktu ze sobą przez kilka lat, tak miały przynajmniej co wspominać, prawda?
- Wiesz, że po takiej prezentacji będziesz wzbudzać strach u naszych chłopców? - rzuciła retorycznie, ściągając z piersi odznakę prefekta. Ubierała ją tylko wtedy, kiedy musiała i jak co poniektórzy, nie nosiła jej cały czas. - Co słychać w wielkim świecie?
- Ale macie mundurki - zaczęła rozmowę w ojczystym języku. - Nie ma sprawy, też nie chciało mi się tam już siedzieć - wzruszyła ramionami, uśmiechając się. Cieszyła się z tych wymian, a przynajmniej z tego, że pojawił się w zamku ktoś, kogo zna od dawna. Nawet jeśli nie miały kontaktu ze sobą przez kilka lat, tak miały przynajmniej co wspominać, prawda?
- Wiesz, że po takiej prezentacji będziesz wzbudzać strach u naszych chłopców? - rzuciła retorycznie, ściągając z piersi odznakę prefekta. Ubierała ją tylko wtedy, kiedy musiała i jak co poniektórzy, nie nosiła jej cały czas. - Co słychać w wielkim świecie?
Re: Krużganki
Fodorova miała dobrą pamięć do tych, których warto pamiętać. W jej mniemaniu oczywiście. Większość pamiętała bogatych przystojniaków z sześciopakiem na brzuchu, którzy gdzie tylko się dało ukazywali swe umięśnione ciałka poprzez popisywanie się sztukami walki. I wszystkie laski mdleją! Jak już to należała do tych, którzy byli raczej społecznymi wyrzutkami niż duszami towarzystwa, a to, że była jedną z najlepszych uczennic w szkole i dostała się na wymianę o której zawsze marzyła było nagrodą za jej wysiłek.
- Dosyć ciekawe i ciepłe, za ciepłe jak na to co się dzieje tutaj - powiedziała i odpięła swój futrzany płaszcz i ułożyła na murku obok. Bordowy uniform reprezentacyjny był niezwykle dopasowany i gustowny, każdy wyglądał w nim wyniosło i nieco groźnie a to współgrało z naturalnym ostrym wyglądem Rosjanki. Diablica by się wydawało.
- Przyzwyczaiłam się do tego - a jednak odpowiedziała na jej retoryczne pytanie wzruszając przy tym ramionami. Zdecydowanie nie była dziewczyną taką jak te z żabojadzkich stron, nie była panienką, nie była piękna i specjalnie atrakcyjna. Była zwykłą blondynką nastawioną bardzo bojowo i poważnie myślącą o przyszłości. Nie myślała o chłopcach, nie myślała o miłostkach, bo to zwyczajnie sprawiało, że by się cofała w tym co aktualnie robi. A nie może dopuścić do tego by wyrzucili ją z gildii. Nie kiedy zaszła już tak daleko.
- Wyrwałam się od ojca, nawet nie wiesz jak na to czekałam. Czuję sie tak jakbym była wolna, jakbym mogła robić wszystko, jestem dzikim ptakiem, który dopiero co wyrwał się z klatki - mówiła w ojczystym języku z wyraźną ulgą w głosie. Mimo jej ostrego i groźnego wyglądu głos miała bardzo delikatny i dziewczęcy, wiele osób mówiło, że do niej nie pasuje, a ona się z nimi nie zgadzała. Widać, jak bardzo jej nie znali.
- Słyszałam, że Twój brat się zaobrączkował. Dosyć szybko - dodała odpinając kilka guzików przy ciasnym kołnierzu. Teraz mogła sobie pozwolić na nieco luzu, to bycie "kimś" bardzo ją męczyło i źle się z tym czuła.
- Dosyć ciekawe i ciepłe, za ciepłe jak na to co się dzieje tutaj - powiedziała i odpięła swój futrzany płaszcz i ułożyła na murku obok. Bordowy uniform reprezentacyjny był niezwykle dopasowany i gustowny, każdy wyglądał w nim wyniosło i nieco groźnie a to współgrało z naturalnym ostrym wyglądem Rosjanki. Diablica by się wydawało.
- Przyzwyczaiłam się do tego - a jednak odpowiedziała na jej retoryczne pytanie wzruszając przy tym ramionami. Zdecydowanie nie była dziewczyną taką jak te z żabojadzkich stron, nie była panienką, nie była piękna i specjalnie atrakcyjna. Była zwykłą blondynką nastawioną bardzo bojowo i poważnie myślącą o przyszłości. Nie myślała o chłopcach, nie myślała o miłostkach, bo to zwyczajnie sprawiało, że by się cofała w tym co aktualnie robi. A nie może dopuścić do tego by wyrzucili ją z gildii. Nie kiedy zaszła już tak daleko.
- Wyrwałam się od ojca, nawet nie wiesz jak na to czekałam. Czuję sie tak jakbym była wolna, jakbym mogła robić wszystko, jestem dzikim ptakiem, który dopiero co wyrwał się z klatki - mówiła w ojczystym języku z wyraźną ulgą w głosie. Mimo jej ostrego i groźnego wyglądu głos miała bardzo delikatny i dziewczęcy, wiele osób mówiło, że do niej nie pasuje, a ona się z nimi nie zgadzała. Widać, jak bardzo jej nie znali.
- Słyszałam, że Twój brat się zaobrączkował. Dosyć szybko - dodała odpinając kilka guzików przy ciasnym kołnierzu. Teraz mogła sobie pozwolić na nieco luzu, to bycie "kimś" bardzo ją męczyło i źle się z tym czuła.
Elektra FyodorovaPrefekt: Hufflepuff - Urodziny : 20/11/2005
Wiek : 19
Skąd : Vorkuta, Rosja
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty
Re: Krużganki
Futrzany płaszcz spowodował tylko, że na ciele Rosjanki pojawiła się gęsia skórka. Przecież ona sama była futrzakiem! Całkiem przyjaznym, dużym kotkiem w ciekawym kolorze, a teraz takie futerko leżało obok niej na murku. Mimo tego, że miała ciekawy i gustowny mundurek, tak stanowczo płaszcz przestał jej się podobać. Podkurczyła nogi w kolanach, podciągając je pod biust a plecami przylgnęła do chłodnej ściany, zerkając na znajomą. Zmieniła się, choć musiała przyznać, że nadal miała mało sympatyczny wyraz twarzy, który faktycznie nie szedł w parze z przyjemnym dla ucha dziewczęcym głosem.
- Niestety. Całkiem niedawno. A Marianna wróciła do Rosji - wzruszyła ramionami, mówiąc o tym jakby nigdy nic. W gruncie rzeczy nie podobał jej się taki obrót sprawy, ale nie mogła nic na to poradzić, dlatego przyjęła taktykę "mam-to-w-nosie".
- Życzę im jak najlepiej, ale zostałam teraz tutaj sama. Wśród niezbyt odpowiadającym moim standardom ludziom... - zawiesiła głos, chcąc coś jeszcze dodać. Ale nie zrobiła tego, nie mając zamiaru użalać się nad sobą, dlatego też szybko zmieniła temat. - Postarajcie się nie łamać regulaminu - uśmiechnęła się szeroko, wyraźnie rozbawiona tym co mówi. Chyba pierwszy raz odkąd dostała odznakę prefekta wypowiedziała takie słowa. - Poza tym uważajcie, bo tu się działy dziwne rzeczy w zeszłym roku - dodała już bardziej poważnie, odwracając się w stronę dziedzińca.
- Niestety. Całkiem niedawno. A Marianna wróciła do Rosji - wzruszyła ramionami, mówiąc o tym jakby nigdy nic. W gruncie rzeczy nie podobał jej się taki obrót sprawy, ale nie mogła nic na to poradzić, dlatego przyjęła taktykę "mam-to-w-nosie".
- Życzę im jak najlepiej, ale zostałam teraz tutaj sama. Wśród niezbyt odpowiadającym moim standardom ludziom... - zawiesiła głos, chcąc coś jeszcze dodać. Ale nie zrobiła tego, nie mając zamiaru użalać się nad sobą, dlatego też szybko zmieniła temat. - Postarajcie się nie łamać regulaminu - uśmiechnęła się szeroko, wyraźnie rozbawiona tym co mówi. Chyba pierwszy raz odkąd dostała odznakę prefekta wypowiedziała takie słowa. - Poza tym uważajcie, bo tu się działy dziwne rzeczy w zeszłym roku - dodała już bardziej poważnie, odwracając się w stronę dziedzińca.
Re: Krużganki
Można rzecz, że jej broń mogła się przyczynić do powstawania takich futer, jednak Elektra nie zabijała bezbronnych pięknych zwierząt tylko bestie. Może nie zabijała ale uczyła się by je zabijać. Czasami chodziła na polowania dla łuczników przez co pozbywali się nadwyżek wilków w Rosyjskich lasach. Jednak to nie było nic złego musieli to robić, bez tego wilki i niedźwiedzie przeniosłyby się w stronę wiosek a to było bardzo niebezpieczne. Tygrysa by nie zabiła, ale była pewna, że Iwan albo Sasha z jej gildii tak.
- Ona dalej zakochana w tym Rosyjskim balecie? Ma zdrowie dziewczyna - westchnęła i też oparła się o ścianę tak jak ona jednak kostki skrzyżowała w swoich ciemnych ciężkich butach.
- Bądź silna, samotność może Cię wiele nauczyć, lepsze to niż otaczanie się fałszywymi ludźmi - mówiła jak swój mentor, którego słowa zawsze przepełnione były mądrością. Niegdyś była ślepo w niego wpatrzona jednak ostatnio zaczynała dostrzegać pewne mankamenty w jego wyidealizowanym obrazku.
- O to się nie martw, sama była strażniczką wszelkich cnót w Durmstrangu, nie wiem jak inni ale myślę, że nie będą sprawiać kłopotów, w końcu byle kogo by tu nie wysłali - uśmiechnęła się i poprawiła swoje blond włosy rozjaśnione nieco przez słońce. Jej późniejsze słowa spowodowały, że intensywniej zaczęła się wpatrywać w jej twarz w jej mimikę a zwłaszcza wsłuchiwała się w jej głos i jego ton. Słowa bardzo często przy tym wszystkim nie miały znaczenia, ale sposób ich wypowiadania bardzo.
- Co masz na myśli? - zapytała prostując się i nie spuszczając swych błękitnych tęczówek z towarzyszki.
- Ona dalej zakochana w tym Rosyjskim balecie? Ma zdrowie dziewczyna - westchnęła i też oparła się o ścianę tak jak ona jednak kostki skrzyżowała w swoich ciemnych ciężkich butach.
- Bądź silna, samotność może Cię wiele nauczyć, lepsze to niż otaczanie się fałszywymi ludźmi - mówiła jak swój mentor, którego słowa zawsze przepełnione były mądrością. Niegdyś była ślepo w niego wpatrzona jednak ostatnio zaczynała dostrzegać pewne mankamenty w jego wyidealizowanym obrazku.
- O to się nie martw, sama była strażniczką wszelkich cnót w Durmstrangu, nie wiem jak inni ale myślę, że nie będą sprawiać kłopotów, w końcu byle kogo by tu nie wysłali - uśmiechnęła się i poprawiła swoje blond włosy rozjaśnione nieco przez słońce. Jej późniejsze słowa spowodowały, że intensywniej zaczęła się wpatrywać w jej twarz w jej mimikę a zwłaszcza wsłuchiwała się w jej głos i jego ton. Słowa bardzo często przy tym wszystkim nie miały znaczenia, ale sposób ich wypowiadania bardzo.
- Co masz na myśli? - zapytała prostując się i nie spuszczając swych błękitnych tęczówek z towarzyszki.
Elektra FyodorovaPrefekt: Hufflepuff - Urodziny : 20/11/2005
Wiek : 19
Skąd : Vorkuta, Rosja
Krew : Czysta
Genetyka : wężousty
Re: Krużganki
Poprawiając szkolną szatę, wsunęła dłonie pod jej materiał, odczuwając na sobie chłód wieczora. Niby jako Rosjanka była do tego przyzwyczajona, jednak z drugiej strony od paru lat była przestawiona na tryb: Anglia.
- Sama nie wiem, nie miałyśmy dobrego kontaktu ostatnimi czasy, więc ciężko mi ocenić czy zakochana, czy to jej kolejny kaprys - trochę przykre, że mówiła tak o własnej siostrze, ale miała ku temu powody. I to nie byle jakie powody! Kolejnych słów Elektry o samotności i o nie łamaniu regulaminu już nie skomentowała, skupiając się nad końcowym pytaniem. Powinna jej powiedzieć? Raczej nie, ale z drugiej strony prędzej czy później sama się o tym dowie.
- Ataki na uczniów, zabójstwo, podobno wampiry albo jakieś inne dziwne stworzenia. Nie jestem pewna czy stary Scott coś z tym zrobił, czy tylko zatuszował wszystko dobrym imieniem szkoły - nie miała zamiaru udawać, że w ich szkole jest nudno. Przecież swego czasu dzięki tym sytuacjom mogli poczuć się jak w parku rozrywki. Przeżyj lub giń al'a kto jest najsłabszym ogniwem.
Po kilku minutach rozmowy Rosjanka zerknęła na zegarek opięty na jej drobnym nadgarstku.
- Pora na nas... a przynajmniej na mnie - zeskoczyła z murku i w przelocie cmoknęła dziewczynę w policzek. - Do zobaczenia - po tych słowach oddaliła się w swoją stronę. Elektra prawdopodobnie zrobiła to samo, bo już po chwili na dziedzińcu zapadła cisza.
- Sama nie wiem, nie miałyśmy dobrego kontaktu ostatnimi czasy, więc ciężko mi ocenić czy zakochana, czy to jej kolejny kaprys - trochę przykre, że mówiła tak o własnej siostrze, ale miała ku temu powody. I to nie byle jakie powody! Kolejnych słów Elektry o samotności i o nie łamaniu regulaminu już nie skomentowała, skupiając się nad końcowym pytaniem. Powinna jej powiedzieć? Raczej nie, ale z drugiej strony prędzej czy później sama się o tym dowie.
- Ataki na uczniów, zabójstwo, podobno wampiry albo jakieś inne dziwne stworzenia. Nie jestem pewna czy stary Scott coś z tym zrobił, czy tylko zatuszował wszystko dobrym imieniem szkoły - nie miała zamiaru udawać, że w ich szkole jest nudno. Przecież swego czasu dzięki tym sytuacjom mogli poczuć się jak w parku rozrywki. Przeżyj lub giń al'a kto jest najsłabszym ogniwem.
Po kilku minutach rozmowy Rosjanka zerknęła na zegarek opięty na jej drobnym nadgarstku.
- Pora na nas... a przynajmniej na mnie - zeskoczyła z murku i w przelocie cmoknęła dziewczynę w policzek. - Do zobaczenia - po tych słowach oddaliła się w swoją stronę. Elektra prawdopodobnie zrobiła to samo, bo już po chwili na dziedzińcu zapadła cisza.
Re: Krużganki
Micah i jego niewielka grupka znajomych z Durmstrangu, postanowiła tak samo jak większość innych uczniów, wyjść pomiędzy wtorkowymi zajęciami na dziedziniec. Delikatny deszcz nie przeszkadzał, jeżeli zostawało się na krużgankach, natomiast wysokie sklepienia wpuszczały do płuc świeże i wilgotne powietrze. Dla młodego mózgu, który intensywnie pracował od samego rana było to relaksującym uczuciem. Przysiedli przy jednym z szerszych parapetów i rozmawiali między sobą szwedzku. Johansen jak zwykle trochę odstawał i trzymał się z boku, przyglądając się innym osobom na dziedzińcu. W jego palcach obracała się brązowa różdżka, którą był gotów odpowiedzieć na zaczepkę, która pojawiała się co jakiś czas od strony znajomych. Jak to chłopcy - popisywali się i starali się zgrywać wyluzowanych. Trzeba im przyznać, że na niektóre dziewczęta to działało, ale mojej postaci to nie wystarczało. Od początku roku szkolnego obserwował grupkę koleżanek z francuskiej szkoły i brakowało mu ich atencji. To dziwne, biorąc pod uwagę fakt, że nigdy wcześniej nie interesował się płcią piękną. Może chodziło o to, że jako jedyne zgrywały niedostępne? Chciałby się dowiedzieć o nich czegoś więcej i nie tylko on.
Kątem oka zilustrował kolejny żart, przez który jego koledze poszedł dym z uszu. Zaśmiał się razem z innymi chłopakami, ale postanowił w końcu wstać, żeby pokręcić się samemu po okolicy.
Naprawdę nie zamierzał tak ostentacyjnie wejść na Maud...
Kątem oka zilustrował kolejny żart, przez który jego koledze poszedł dym z uszu. Zaśmiał się razem z innymi chłopakami, ale postanowił w końcu wstać, żeby pokręcić się samemu po okolicy.
Naprawdę nie zamierzał tak ostentacyjnie wejść na Maud...
Micah JohansenNieaktywny - Urodziny : 04/03/1998
Wiek : 26
Skąd : Bålsta, Szwecja
Krew : czysta
Re: Krużganki
W przeciwieństwie do Beauxbatons, w Hogwarcie Maud spacerowala praktycznie solo. Dzisiaj zdarzyło sie, ze była w towarzystwie dziewczyny z Hufflepuffu i ze swojej rodzinnej Francji. Mury zamkowe były przyjemne, jednak warto poznać reszte okolic. Puchonka zaprowadziła dwie Francuzki na kruzganki. Powiedziała mniej wiecej, co gdzie sie znajduje i ulotnila sie pod pretekstem odrabiania zadań domowych. Lekki deszczyk nie przeszkadzał w spacerze, chociaz dwie uczennice Beauxbatons wolaly zostać jeszcze pod zadaszeniem. Rozmawialy po francusku o chlopach z Durnstrangu, ktorzy znajdowali sie nieopodal. W pewnej chwili Maud poczula uderzenie o plecy. Jej kolezanka spojrzala szybko na osobnika, ktory wpadl na Maud i powiedziala, ze zostawi ich samych. Moreau odwrocila sie przodem do napastnika, zadarla nieco podbrodek i spojrzala chlopakowi w oczy. Usmiechnela sie.
- Ouu... Nic Ci nie jest? - zapytala z francuskim akcentem.
Rownie dobrze on mogl zapytac o to samo, w koncu dziewczyna stala sie ofiara.
- Ouu... Nic Ci nie jest? - zapytala z francuskim akcentem.
Rownie dobrze on mogl zapytac o to samo, w koncu dziewczyna stala sie ofiara.
Maud MoreauUczennica: Beauxbatons - Urodziny : 10/07/1998
Wiek : 26
Skąd : Nantes, Francja
Krew : Czysta
Re: Krużganki
Instynktownie zrobił krok do tyłu, kiedy wpadł na dziewczynę i wystawił ręce w obronnym geście. Patrzył się w drugą stronę i w ten sposób się zagapił. Musiał trafić oczywiście na uczennicę z Beauxbatons, która go interesowała, prawda? Zarumienił się mimowolnie i od razu przeprosił. Tak naprawdę to przyglądał się wcześniej siostrze Maud, ale nie miał o tym prawa wiedzieć. Z nimi było trochę jak z Azjatami, ciężko było rozróżnić, jeśli się człowiek dokładnie nie przyjrzał.
- Nie, nie. A Tobie? Prawie bym Cię staranował - stwierdził z nerwowym rozbawieniem. Tak naprawdę to on pojawił się znikąd, a nie dziewczyna. Jeszcze chwilę temu podpierał ścianę, a potem dopiero ruszył bezmyślnie przed siebie, żeby odpocząć trochę od głośnego towarzystwa.
- Myślę, że się nie znamy. Micah Johansen - przedstawił się odważnie, słysząc przez ramię pogwizdywania Alekseja. A niech mu tam będzie! Wystawił rękę w geście powitania. Międzynarodowa kooperacja czarodziejskich szkół powinna być z niego dumna.
- Twoje koleżanki się chyba mnie nie przestraszyły, co? - spytał, unosząc brwi do góry. No naprawdę wychodził na podrywacza. On. Nie-do-wiary. Pewnie to te spojrzenia wywiercające dziury w jego plecach sprawiły, że poczuł przypływ nienaturalnej odwagi i wygadania. A pomyśleć, że uchodził za nietowarzyskiego.
- Nie, nie. A Tobie? Prawie bym Cię staranował - stwierdził z nerwowym rozbawieniem. Tak naprawdę to on pojawił się znikąd, a nie dziewczyna. Jeszcze chwilę temu podpierał ścianę, a potem dopiero ruszył bezmyślnie przed siebie, żeby odpocząć trochę od głośnego towarzystwa.
- Myślę, że się nie znamy. Micah Johansen - przedstawił się odważnie, słysząc przez ramię pogwizdywania Alekseja. A niech mu tam będzie! Wystawił rękę w geście powitania. Międzynarodowa kooperacja czarodziejskich szkół powinna być z niego dumna.
- Twoje koleżanki się chyba mnie nie przestraszyły, co? - spytał, unosząc brwi do góry. No naprawdę wychodził na podrywacza. On. Nie-do-wiary. Pewnie to te spojrzenia wywiercające dziury w jego plecach sprawiły, że poczuł przypływ nienaturalnej odwagi i wygadania. A pomyśleć, że uchodził za nietowarzyskiego.
Micah JohansenNieaktywny - Urodziny : 04/03/1998
Wiek : 26
Skąd : Bålsta, Szwecja
Krew : czysta
Re: Krużganki
Maud i Micheline staly i przygladaly sie ukradkiem chlopcom. Ich dalo sie odroznic, chociaz prawie kazdy z nich mial blond wlosy jak przystalo na uczniow z dalekiej polnocy. Czasami tylko bywaly wyjatki z czarnymi wlosami. Maud czesto patrzyla na Micaha, kiedy tylko miala go gdzies w zasiegu wzroku.
- Wszystko w porzadku - stwierdzila powoli.
Musi sie rozruszac, zeby bez problemu mowic po angielsku. Przez rozmowe ze swoja rodaczka, ma z tym teraz problem.
- Maud Moreau - wypowiedziala i chwycila dlon Micaha.
Jak na dlon chlopaka, to byla dosyc delikatna. Miala krzepe, chociaz delikatnosc wydobywala sie ze skory. Uscisnela ja i potrzasnela, chociaz to nie bylo w jej stylu. Trzymajac jeszcze dlon chlopaka, zblizyla sie do niego i dala mu lekkiego calusa w policzek. Tak witala sie we Francji.
- Wrecz przeciwnie - odparla bardziej otwarcie. - Jedna poszla na zajecia, a druga chciala zostawić nas samych - dodala i spojrzala ponad ramieniem Szweda na jego kolegów. - A Ty co tak odstąpiłeś od grupy?
- Wszystko w porzadku - stwierdzila powoli.
Musi sie rozruszac, zeby bez problemu mowic po angielsku. Przez rozmowe ze swoja rodaczka, ma z tym teraz problem.
- Maud Moreau - wypowiedziala i chwycila dlon Micaha.
Jak na dlon chlopaka, to byla dosyc delikatna. Miala krzepe, chociaz delikatnosc wydobywala sie ze skory. Uscisnela ja i potrzasnela, chociaz to nie bylo w jej stylu. Trzymajac jeszcze dlon chlopaka, zblizyla sie do niego i dala mu lekkiego calusa w policzek. Tak witala sie we Francji.
- Wrecz przeciwnie - odparla bardziej otwarcie. - Jedna poszla na zajecia, a druga chciala zostawić nas samych - dodala i spojrzala ponad ramieniem Szweda na jego kolegów. - A Ty co tak odstąpiłeś od grupy?
Maud MoreauUczennica: Beauxbatons - Urodziny : 10/07/1998
Wiek : 26
Skąd : Nantes, Francja
Krew : Czysta
Re: Krużganki
Był lekko rozproszony podszeptywaniem z tyłu, więc nie zareagował, kiedy dziewczyna wspięła się na palce i pociągając lekko za jego rękę, ucałowała go w policzek. Można sobie wyobrazić zdziwienie na twarzy Szweda i rumieńce, które wymalowały się teraz na jego policzkach. Zszokowany całym zajściem, dosyć szybko doszedł do wniosku, że ma dosyć już widowni. Jedno szybko spojrzenie za ramię i spiorunowanie wzrokiem kolegów skutecznie ich uciszyło. Też już zbierali się na zajęcia, a Micah powinien pójść za nimi... Kurde, komuś tak pilnemu jak jemu, z pewnością nie zaszkodzi kilkuminutowe spóźnienie. Chłopaki z Durmstrangu minęli ich, przechodząc na szkolne korytarze, a Johansen ostatni raz odebrał mrugnięcie Alekseja w jego stronę.
Westchnął teatralnie i przyjechał ręką po swojej potylicy, wyrażając tym zmieszanie.
- Przepraszam Cię za nich... Niewychowane świnie. Dlatego musiałem ich na chwilę zostawić - wytłumaczył się, uśmiechając się w końcu niepewnie. Dalej czuł na swoim delikatnym policzku niedawny dotyk jej ust, więc już nie odzyska zapewne rezonu.
- Ale za parę minut Transmutacja. Też idziesz? Może... Odprowadzić Cię do klasy?
Westchnął teatralnie i przyjechał ręką po swojej potylicy, wyrażając tym zmieszanie.
- Przepraszam Cię za nich... Niewychowane świnie. Dlatego musiałem ich na chwilę zostawić - wytłumaczył się, uśmiechając się w końcu niepewnie. Dalej czuł na swoim delikatnym policzku niedawny dotyk jej ust, więc już nie odzyska zapewne rezonu.
- Ale za parę minut Transmutacja. Też idziesz? Może... Odprowadzić Cię do klasy?
Micah JohansenNieaktywny - Urodziny : 04/03/1998
Wiek : 26
Skąd : Bålsta, Szwecja
Krew : czysta
Re: Krużganki
Chlopcy w wieku dojrzewania musza troche dokazywac, pokazywac, na co ich stac i co maja do powiedzenia. Maud nieco sie zawstydzila, gdy slyszala pogwizdywania ze strony Szwedow. Wolala na nich nie patrzec, skupila sie na Micahu, wylapujac jego dzwieczny ton glosu. Moglaby sluchac go godzinami.
- Gdybys ich nie zostawil, to bysmy sie nie poznali - steierdzila blyskotliwie. - Transmutacja, lubie te zajecia. Mozemy pojsc razem - odparla i poprawila swoje rozpuszczone blond wlosy.
Chwycila je w rece, jakby miala zrobic konski ogon, zakrecila i zarzucila na lewe ramie.
- Gdybys ich nie zostawil, to bysmy sie nie poznali - steierdzila blyskotliwie. - Transmutacja, lubie te zajecia. Mozemy pojsc razem - odparla i poprawila swoje rozpuszczone blond wlosy.
Chwycila je w rece, jakby miala zrobic konski ogon, zakrecila i zarzucila na lewe ramie.
Maud MoreauUczennica: Beauxbatons - Urodziny : 10/07/1998
Wiek : 26
Skąd : Nantes, Francja
Krew : Czysta
Re: Krużganki
Taa... To była słuszna uwaga.
Dobrze, że była naprawdę ładna! Chwilę mu to zajęło, żeby się ogarnąć i wystawić w kierunku dziewczyny ramię, pod które mogłaby się chwycić. Widywał tak niektóre Francuzki uczepione swoich chłopaków, więc pomyślał, że to też musi być część ich kultury. A przecież zamierzał się zachowywać jak prawdziwy dżentelmen w poznawaniu tak pięknych pań. Uśmiechnął się do niej wesoło, wskazując drogę do klasy.
No i tak się właśnie poznali.
Dobrze, że była naprawdę ładna! Chwilę mu to zajęło, żeby się ogarnąć i wystawić w kierunku dziewczyny ramię, pod które mogłaby się chwycić. Widywał tak niektóre Francuzki uczepione swoich chłopaków, więc pomyślał, że to też musi być część ich kultury. A przecież zamierzał się zachowywać jak prawdziwy dżentelmen w poznawaniu tak pięknych pań. Uśmiechnął się do niej wesoło, wskazując drogę do klasy.
No i tak się właśnie poznali.
Micah JohansenNieaktywny - Urodziny : 04/03/1998
Wiek : 26
Skąd : Bålsta, Szwecja
Krew : czysta
Re: Krużganki
Każdy wdech zaczął sprawiać dziewczynie coś na rodzaj kłującego bólu w gardle. Nogi już nie chciały biec, czuła ogólne zmęczenie. Po co się tak spieszyła? Przecież o tej porze i tak nie znajdzie Davida. Jak reszta uczniów pewnie przesiadywał w Pokoju Wspólnym, albo włóczył się po Bóg wie jakich zakamarkach Zamku. Potrzebowała chwili wytchnienia i zebrania myśli...
Dotarłszy już powolnym spacerkiem do krużganków wybrała jeden z murków, aby usiąść na nim i spokojnie odetchnąć.
Zaczęła rozmyślać o wróżbie Nathaniela...czy nie pokazał jej ostatniej karty dlatego, że oznaczała coś złego? A może tylko potwierdziła, że Krukonka nie ma czego się obawiać i wszystko skończy się dobrze?
Znała już przybranego ojca na tyle dobrze, aby wiedzieć, że jeśli o czymś nie powie wprost to na siłę z niego tego nie wyciągnie.
Dotarłszy już powolnym spacerkiem do krużganków wybrała jeden z murków, aby usiąść na nim i spokojnie odetchnąć.
Zaczęła rozmyślać o wróżbie Nathaniela...czy nie pokazał jej ostatniej karty dlatego, że oznaczała coś złego? A może tylko potwierdziła, że Krukonka nie ma czego się obawiać i wszystko skończy się dobrze?
Znała już przybranego ojca na tyle dobrze, aby wiedzieć, że jeśli o czymś nie powie wprost to na siłę z niego tego nie wyciągnie.
Re: Krużganki
Ostatnimi dniami pogoda wieczorami nie pozwalała na wychodzenie poza mury zamkowe, jednak Felicję nużyły już coraz dłuższe wieczory w lochach w pokoju wspólnym Hufflepuffu. Postanowiła wyjść na spacer, ale nie wychodzić na szkolne błonia. Była ubrana w szkolny mundurek, aby każdy mógł wiedzieć, z jakiego jest domu. Pozbyła się już bandaża z ramienia, ale widać było na skórze dziurę. Ramię niestety nie zagoiło się tak, jak powinno. Dziewczynka podczas przechadzki zobaczyła dosyć znajomą osobę.
- Hope? - zdziwiło się. - Hope Colinz? - zapytała głośniej, aby dziewczyna usłyszała.
Kiedy stwierdziła, że to ona, podbiegła i niemalże rzuciła się na dziewczynę.
- Hope! Gdzieś ty była?! - zapytała retorycznie.
Cieszyła się na widok przyjaciółki. Tyle się nie widziały! Muszą teraz nadrobić każdą chwilę, której nie spędziły razem.
- Hope? - zdziwiło się. - Hope Colinz? - zapytała głośniej, aby dziewczyna usłyszała.
Kiedy stwierdziła, że to ona, podbiegła i niemalże rzuciła się na dziewczynę.
- Hope! Gdzieś ty była?! - zapytała retorycznie.
Cieszyła się na widok przyjaciółki. Tyle się nie widziały! Muszą teraz nadrobić każdą chwilę, której nie spędziły razem.
Felicja SochaKlasa V - Urodziny : 13/07/1999
Wiek : 25
Skąd : Praga, Czechy
Krew : Półkrwi
Re: Krużganki
Krukonka przypominała jej ostatni wyjazd i to jak wtedy cieszyła się na spotkanie Davida. Czy tym razem będzie podobnie? Czy przez ten rok, coś się zmieniło? Wyobraziła jak widzi Davida z jakąś inną Ślizgonką, jego zmieszanie na widok Hope...Pokręciła głową jakby to mogło pomóc jej w odgonieniu tego obrazu z głowy.
Przestań!-skarciła siebie w duchu.
Już miała zaśmiać się ze swojego durnego małego rozumku, który potrafił wymyślać, takie czarne wizje, kiedy usłyszała, że ktoś wymawia jej imie. Odwróciła głowę w stronę z którego dochodził głos...Kiedy nagle Felicja znalazła się tuż obok, odwzajemniła jej silne przytulenie.
-Felicja...jejku, jak się cieszę...-powiedziała pełna radości. Puchonka znajdowała się na szczycie listy osób, które w tej chwili chciała zobaczyć Colinzówna.
Odsunęła się od niej i przyjrzała się przyjaciółce...no tak czas jej służył. Wszędzie by poznała tego uśmiechniętego rudzielca.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że Cię widzę.-powiedziała pospiesznie. Wzięła głęboki wdech zanim odpowiedziała na pytanie Sochy.
-Tylko się nie śmiej Okey?-uprzedziła grożąc żartobliwie palcem. Jej zły humor jakby uleciał za sprawą tego spotkania.-Jak wiesz opiekę nade mną przejął mój chrzestny...a on...-urwała jakby próbując dobrać odpowiednie słowa.- A on jest wróżbitą i z jego kart wyszło, że może mi grozić niebezpieczeństwo gdybym została w Hogwarcie. Więc musieliśmy wyjechać...a niestety, sowy nie latają na tak długie odległości abym mogła Ciebie powiadomić.-spuściła wzrok jakby ze wstydem, że nie poinformowała ją o tym gdzie znika na tak długo.
Uśmiechnęła się niepewnie.
-Wybaczysz mi?-jej spojrzenie lustrowało twarz przyjaciółki.-Już nigdzie nie znikam, obiecuję.-ujęła dłoń Puchonki i ścisnęła ją mocniej.
Gdyby Felicja wiedziała, jak bardzo samotna czuła się Hope na obczyźnie, jak jej brakowało ich wspólnych rozmów, przesiadywania nad lekcjami, żartów, śmiechów. Zdawała sobie sprawę, że jej wyjazd tak niespodziewany zapewne nie był łatwy również dla Czeszki.
- A co u Ciebie? Co się tutaj działo przez ten czas?-zapytała, chociaż ostatnie słowa z trudem wypowiedziała, jak gdyby czekała na wieści które mogłyby oznaczać, że jej wyjazd nie był najlepszym rozwiązaniem na który mógł wpaść Papcio.
Przestań!-skarciła siebie w duchu.
Już miała zaśmiać się ze swojego durnego małego rozumku, który potrafił wymyślać, takie czarne wizje, kiedy usłyszała, że ktoś wymawia jej imie. Odwróciła głowę w stronę z którego dochodził głos...Kiedy nagle Felicja znalazła się tuż obok, odwzajemniła jej silne przytulenie.
-Felicja...jejku, jak się cieszę...-powiedziała pełna radości. Puchonka znajdowała się na szczycie listy osób, które w tej chwili chciała zobaczyć Colinzówna.
Odsunęła się od niej i przyjrzała się przyjaciółce...no tak czas jej służył. Wszędzie by poznała tego uśmiechniętego rudzielca.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że Cię widzę.-powiedziała pospiesznie. Wzięła głęboki wdech zanim odpowiedziała na pytanie Sochy.
-Tylko się nie śmiej Okey?-uprzedziła grożąc żartobliwie palcem. Jej zły humor jakby uleciał za sprawą tego spotkania.-Jak wiesz opiekę nade mną przejął mój chrzestny...a on...-urwała jakby próbując dobrać odpowiednie słowa.- A on jest wróżbitą i z jego kart wyszło, że może mi grozić niebezpieczeństwo gdybym została w Hogwarcie. Więc musieliśmy wyjechać...a niestety, sowy nie latają na tak długie odległości abym mogła Ciebie powiadomić.-spuściła wzrok jakby ze wstydem, że nie poinformowała ją o tym gdzie znika na tak długo.
Uśmiechnęła się niepewnie.
-Wybaczysz mi?-jej spojrzenie lustrowało twarz przyjaciółki.-Już nigdzie nie znikam, obiecuję.-ujęła dłoń Puchonki i ścisnęła ją mocniej.
Gdyby Felicja wiedziała, jak bardzo samotna czuła się Hope na obczyźnie, jak jej brakowało ich wspólnych rozmów, przesiadywania nad lekcjami, żartów, śmiechów. Zdawała sobie sprawę, że jej wyjazd tak niespodziewany zapewne nie był łatwy również dla Czeszki.
- A co u Ciebie? Co się tutaj działo przez ten czas?-zapytała, chociaż ostatnie słowa z trudem wypowiedziała, jak gdyby czekała na wieści które mogłyby oznaczać, że jej wyjazd nie był najlepszym rozwiązaniem na który mógł wpaść Papcio.
Re: Krużganki
Colinzowna miala szczescie, ze Socha mogla wyrwac ja z zamyslenia. Widac, ze obydwie piatoklasistki ciesza sie na swoj widok. Fela nie oczekiwala natychmiastowej odpowiedzi przyjaciolki, ale jak tamta zaczela odpowiadac, zrobila powazna mine i wsluchiwala sie w kazde slowo panny Colinz. Na wspomnienie o ojcu chrzestnym jako wrozbicie przyprawilo Felicje o zle wspomnienie. Rozwarla wargi i zrobila wielkie oczy.
- O nie, tylko nie wrozbita - powiedziala zaniepokojonym glosem machajac rekami przeczaco przed soba. - Zaczynam nienawidzic takich ludzi, rozwalaja wszystko co sie da - dodala lekko zalamanym glosem.
Jednakze postarala sie uspokoic i wysluchac dalej Hopci. Niedobrze, ze musiala wyjechac i nie poinformowala swojej najlepszej przyjaciolki o tej glupiej decyzji.
- Nie wybacze Ci - odparla prawie placzliwym tonem, ale zanim Hope zrobilo sie smutno dodala wesolo: - oczywiscie, ze Ci wybacze! Rozumiem Cie w stu procentach, ale nie opuszczaj mnie.
Po tych slowach przytulila sie do Hope i nie chciala jej wypuscic z objec. Niestety rana na rece po tak dlugim czasie dawala jeszcze o sobie znac i Puchonka musiala odsunac sie od Krukonki.
- W zeszlym roku poszlam do wrozki w trakcie jakiegos festynu. Zapowiedziala mi, ze mam uwazac na blondyna, bo moze mnie sprowadzic na zla droge oraz, ze rodzina sie oddala i niedlugo kogos zabraknie - zaczela opowiadac swoja przygode i przelknela sline nerwowo. - Po nowym roku niestety ta przepowiednia sie spelnila, bo Nicolas zginal w Zakazanym Lesie - dokonczyla ten fragment opowiesci.
Do oczu Puchonki doplynely lzy, ktore pojedynczo wydostawaly sie na zewnatrz. Caly czas bolala ja strata starszego brata. Otarla twarz rekawem i odetchnela gleboko. Teraz musi opowiedziec druga przygode.
- Rok temu tez poszlam na Halloween do Zakazanego Korytarza. Byla tam ze mna inna Puchonka i nafle zatrzadnely nam sie drzwi. Slyszalysmy jakies lancuchy i dziwne odglosy... Zeby wydostac sie z tego wstretnego korytarza rozwalilam drzwi zakleciem i wbila mi sie belka w ramie. Jak chcesz to mozesz dotknac, zeby zobaczyc, jaka mam dziure - odparla i wystawila ramie w kierunku kolezanki. - Genevieve miala drzazgi wszedzie, a jeszcze napatoczyli sie Sluzgoni i nie umieli nam w zaden sposob pomoc! Dobrze, ze znam jakies tam podstawy pierwszej pomocy - zakonczyla swoja opowiesc.
Chyba tyle dzialo sie w ciagu zeszlego roku. Fela probowala sobie przypomniec co wazniejsze sytuacje ze swojego zycia.
- A, no i dopiero na poczatku roku wrocilam do Hogwartu. Po smierci Nicolasa wrocilam do rodzicow, zeby jakos dojsc do siebie - dodala na sam koniec.
Usmiechnela sie blado do przyjaciolki. Wspomnienia byly okropne, ale towarzystwo przyjaciolki powinno byc dla niej oparciem. Przynajmniej bedzie miala komu sie wygadac, jak najdzie ja ochota na jakies refleksje.
//sorki, ze bez polskich znakow, ale pisze z telefonu
- O nie, tylko nie wrozbita - powiedziala zaniepokojonym glosem machajac rekami przeczaco przed soba. - Zaczynam nienawidzic takich ludzi, rozwalaja wszystko co sie da - dodala lekko zalamanym glosem.
Jednakze postarala sie uspokoic i wysluchac dalej Hopci. Niedobrze, ze musiala wyjechac i nie poinformowala swojej najlepszej przyjaciolki o tej glupiej decyzji.
- Nie wybacze Ci - odparla prawie placzliwym tonem, ale zanim Hope zrobilo sie smutno dodala wesolo: - oczywiscie, ze Ci wybacze! Rozumiem Cie w stu procentach, ale nie opuszczaj mnie.
Po tych slowach przytulila sie do Hope i nie chciala jej wypuscic z objec. Niestety rana na rece po tak dlugim czasie dawala jeszcze o sobie znac i Puchonka musiala odsunac sie od Krukonki.
- W zeszlym roku poszlam do wrozki w trakcie jakiegos festynu. Zapowiedziala mi, ze mam uwazac na blondyna, bo moze mnie sprowadzic na zla droge oraz, ze rodzina sie oddala i niedlugo kogos zabraknie - zaczela opowiadac swoja przygode i przelknela sline nerwowo. - Po nowym roku niestety ta przepowiednia sie spelnila, bo Nicolas zginal w Zakazanym Lesie - dokonczyla ten fragment opowiesci.
Do oczu Puchonki doplynely lzy, ktore pojedynczo wydostawaly sie na zewnatrz. Caly czas bolala ja strata starszego brata. Otarla twarz rekawem i odetchnela gleboko. Teraz musi opowiedziec druga przygode.
- Rok temu tez poszlam na Halloween do Zakazanego Korytarza. Byla tam ze mna inna Puchonka i nafle zatrzadnely nam sie drzwi. Slyszalysmy jakies lancuchy i dziwne odglosy... Zeby wydostac sie z tego wstretnego korytarza rozwalilam drzwi zakleciem i wbila mi sie belka w ramie. Jak chcesz to mozesz dotknac, zeby zobaczyc, jaka mam dziure - odparla i wystawila ramie w kierunku kolezanki. - Genevieve miala drzazgi wszedzie, a jeszcze napatoczyli sie Sluzgoni i nie umieli nam w zaden sposob pomoc! Dobrze, ze znam jakies tam podstawy pierwszej pomocy - zakonczyla swoja opowiesc.
Chyba tyle dzialo sie w ciagu zeszlego roku. Fela probowala sobie przypomniec co wazniejsze sytuacje ze swojego zycia.
- A, no i dopiero na poczatku roku wrocilam do Hogwartu. Po smierci Nicolasa wrocilam do rodzicow, zeby jakos dojsc do siebie - dodala na sam koniec.
Usmiechnela sie blado do przyjaciolki. Wspomnienia byly okropne, ale towarzystwo przyjaciolki powinno byc dla niej oparciem. Przynajmniej bedzie miala komu sie wygadac, jak najdzie ja ochota na jakies refleksje.
//sorki, ze bez polskich znakow, ale pisze z telefonu
Felicja SochaKlasa V - Urodziny : 13/07/1999
Wiek : 25
Skąd : Praga, Czechy
Krew : Półkrwi
Re: Krużganki
- O nie, tylko nie wróżbita
Hope zmarszczyła czoło zmieszana. Rozumiała taką reakcję u innych osób, ale Fela? Przecież ona kiedyś wierzyła w każdy horoskop, a i chciała znaleźć jakąś kompetentną osobę, która by jej przepowiedziała przyszłość. Fakt, Nathaniel był jaki był i niektórzy mogli się obawiać tego wysokiego, kościstego i bladego mężczyzny, którzy Hope osobiście kojarzył się z Draculą. Jednak to był dobry człowiek, zawsze opiekował się Krukonką najlepiej jak potrafił...i w sposób, który czasami oboje nie rozumieli.
Puchonka o mało nie przyprawiła Hope o zawał serca mówiąc, że jej nie wybaczy. Dziewczyna aż z szoku otworzyła usta, ale kiedy Socha ja przytuliła odetchnęła z ulgą.
-Już nie zostawię, obiecuję. Teraz już tutaj będę....-powiedziała jakby uspokajającym tonem. Gdyby tylko wiedziała co spotkało Puchonkę, na pewno już dawno ubłagałaby Papcia o powrót. Kiedy rudowłosa relacjonowała wydarzenia z ubiegłego roku źrenice Krukonki się rozszerzyły. Nie mogła w to uwierzyć-tyle złego spotkało jedną z najbliższych jej osób.
-Nicolas...-wyszeptała- tak mi przykro Feli...-powiedziała smutno i ponownie objęła przyjaciółkę. Wiedziała jak to jest jak ginie rodzeństwo. Przeżyła to parę lat temu. Śmierć bliskiej osoby nigdy nie jest łatwa, wiedziała wszystkie etapy żałoby...i niestety każdy sam musi przez nie przejść.
Na pytanie, czy Hope chce dotknąć ramienia Puchonki, ta energicznie zaprzeczyła głową.
-Wiesz, że ja nie lubie takich rzeczy. A po tym co usłyszałam, pewnie bym poczuła się jeszcze gorzej.-wytłumaczyła.-Strasznie mi przykro ze względu na wszystko co Cię spotkało za miniony rok. Współczuję z całego serca...-westchnęła. Sama na własnym przykładzie dobrze wiedziała, że w chwili kiedy traci się bliską osobę, pustka, która powstaje w sercu nie nadaje się do uzupełnienia. Każde wspomnienie wywołuje uśmiech i płacz, nawiedza w chwilach kiedy zostajemy sami...i nie możemy sobie do końca z tym wszystkim poradzić.
Hope zmarszczyła czoło zmieszana. Rozumiała taką reakcję u innych osób, ale Fela? Przecież ona kiedyś wierzyła w każdy horoskop, a i chciała znaleźć jakąś kompetentną osobę, która by jej przepowiedziała przyszłość. Fakt, Nathaniel był jaki był i niektórzy mogli się obawiać tego wysokiego, kościstego i bladego mężczyzny, którzy Hope osobiście kojarzył się z Draculą. Jednak to był dobry człowiek, zawsze opiekował się Krukonką najlepiej jak potrafił...i w sposób, który czasami oboje nie rozumieli.
Puchonka o mało nie przyprawiła Hope o zawał serca mówiąc, że jej nie wybaczy. Dziewczyna aż z szoku otworzyła usta, ale kiedy Socha ja przytuliła odetchnęła z ulgą.
-Już nie zostawię, obiecuję. Teraz już tutaj będę....-powiedziała jakby uspokajającym tonem. Gdyby tylko wiedziała co spotkało Puchonkę, na pewno już dawno ubłagałaby Papcia o powrót. Kiedy rudowłosa relacjonowała wydarzenia z ubiegłego roku źrenice Krukonki się rozszerzyły. Nie mogła w to uwierzyć-tyle złego spotkało jedną z najbliższych jej osób.
-Nicolas...-wyszeptała- tak mi przykro Feli...-powiedziała smutno i ponownie objęła przyjaciółkę. Wiedziała jak to jest jak ginie rodzeństwo. Przeżyła to parę lat temu. Śmierć bliskiej osoby nigdy nie jest łatwa, wiedziała wszystkie etapy żałoby...i niestety każdy sam musi przez nie przejść.
Na pytanie, czy Hope chce dotknąć ramienia Puchonki, ta energicznie zaprzeczyła głową.
-Wiesz, że ja nie lubie takich rzeczy. A po tym co usłyszałam, pewnie bym poczuła się jeszcze gorzej.-wytłumaczyła.-Strasznie mi przykro ze względu na wszystko co Cię spotkało za miniony rok. Współczuję z całego serca...-westchnęła. Sama na własnym przykładzie dobrze wiedziała, że w chwili kiedy traci się bliską osobę, pustka, która powstaje w sercu nie nadaje się do uzupełnienia. Każde wspomnienie wywołuje uśmiech i płacz, nawiedza w chwilach kiedy zostajemy sami...i nie możemy sobie do końca z tym wszystkim poradzić.
Re: Krużganki
Fela moze i kiedys wierzyla we wszystko, co przeczytala badz uslyszala, dopoki jej przepowiednia sie nie ziscila. Moze warto udac sie do jakiegos innego wroza, aby przepowiedzial jej cos ciekawego? Felicja namowi kiedys Hope, zeby obie poszly do profesora Colinza po jakas wrozbe. Miejmy nadzieje, ze wtedy ona sie nie spelni.
Przyjaciolki co chwile sie przytulaly. Socha moglaby z godzine tulic sie do Colinzowny. Ciszyla sie, ze jej przyjaciolka wrocila do zywych.
- Ciesze sie - odparla jedynie i na jej buzi pojawil sie szeroki usmiech.
Potem znow przyszla kolej na wspomnienie Nicolasa. Fela zakryla usta rekawem, aby powstrzymac szloch. To byla taka swieza i bolesna sprawa. Pora zaczac brac jakies uspokajacze, zeby nie myslec wiecej o tym. Zaczela oddychac głęboko i po chwili sie uspokoila. Usmiechnela sie blado i jak na razie nie wspomniala o swoich wypadkach.
- Bede miala co opowiadac swoim wnukom - odparla po chwili nieco zartobliwie.
Warto sie usmiechac! Warto byc wesolym! Nie ma co sie smucic przez cale zycie. No dobra, koniec tych rozmyslan. Trzeba zaczac dzialac!
- Co bys chciala zrobic tuz po powrocie tutaj? - zagadnela brytyjke, pora zaczac dzialac i szalec.
Przyjaciolki co chwile sie przytulaly. Socha moglaby z godzine tulic sie do Colinzowny. Ciszyla sie, ze jej przyjaciolka wrocila do zywych.
- Ciesze sie - odparla jedynie i na jej buzi pojawil sie szeroki usmiech.
Potem znow przyszla kolej na wspomnienie Nicolasa. Fela zakryla usta rekawem, aby powstrzymac szloch. To byla taka swieza i bolesna sprawa. Pora zaczac brac jakies uspokajacze, zeby nie myslec wiecej o tym. Zaczela oddychac głęboko i po chwili sie uspokoila. Usmiechnela sie blado i jak na razie nie wspomniala o swoich wypadkach.
- Bede miala co opowiadac swoim wnukom - odparla po chwili nieco zartobliwie.
Warto sie usmiechac! Warto byc wesolym! Nie ma co sie smucic przez cale zycie. No dobra, koniec tych rozmyslan. Trzeba zaczac dzialac!
- Co bys chciala zrobic tuz po powrocie tutaj? - zagadnela brytyjke, pora zaczac dzialac i szalec.
Felicja SochaKlasa V - Urodziny : 13/07/1999
Wiek : 25
Skąd : Praga, Czechy
Krew : Półkrwi
Re: Krużganki
Pewnie gdyby Hope umiała czytać w myślach Feli już by sie przyznała, że jej Papcio właśnie jej wróżył. Tylko czy miała cieszyć się z tej wróżby czy nie, jeszcze musiała poczekać. Ale po pierwszej lekcji wróżbiarstwa zapewne podzieli się z przyjaciółką tą informacją. Była ciekawa co Socha powie na widok Colinza.
Bede miala co opowiadac swoim wnukom
Śmiech krukonki rozniósł się po dziedzińcu.
-Moja droga, chyba każdy uczeń Hogwartu ma o czym opowiadać swoim wnukom. Biedni, myślisz, że im będzie dane mieszkać w tak zwariowanych czasach jakie my mamy teraz?-zapytała zaciekawiona zdania Feli.- W sumie do dzieci nam jeszcze daleko...-machnęła ręką. Miały zaledwie 15 lat, jeszcze całe życie przed nimi. Czasami Hope się zastanawiała co przyniesie jej los, czy będzie miała domek z ogródkiem, kochającego męża...dzieci. Uśmiechnęła się na te wyobrażenia. Kolejne zdanie Puchonki wyrwało ją z rozmyślania.
-No wiesz...pierwszy punkt mam już załatwiony.-uśmiechnęła się szczerze.-Spotkałam Ciebie, teraz...-zamilkła i westchnęła.-Rozmyślam, jak się spotkać z Davidem. Wiesz zniknęłam...znowu. I nie wiem jak on odbierze mój powrót.-kontynuowała.-No i muszę nadrobić zaległości w szkole, już widzę jak przesiaduje całe noce w bibliotece nad pergaminami.-zaśmiała się krótko.-Ciężko będzie wdrążyć się w Świat Szkoły tak z dnia na dzień.-dokończyła spuszczając wzrok.
Bede miala co opowiadac swoim wnukom
Śmiech krukonki rozniósł się po dziedzińcu.
-Moja droga, chyba każdy uczeń Hogwartu ma o czym opowiadać swoim wnukom. Biedni, myślisz, że im będzie dane mieszkać w tak zwariowanych czasach jakie my mamy teraz?-zapytała zaciekawiona zdania Feli.- W sumie do dzieci nam jeszcze daleko...-machnęła ręką. Miały zaledwie 15 lat, jeszcze całe życie przed nimi. Czasami Hope się zastanawiała co przyniesie jej los, czy będzie miała domek z ogródkiem, kochającego męża...dzieci. Uśmiechnęła się na te wyobrażenia. Kolejne zdanie Puchonki wyrwało ją z rozmyślania.
-No wiesz...pierwszy punkt mam już załatwiony.-uśmiechnęła się szczerze.-Spotkałam Ciebie, teraz...-zamilkła i westchnęła.-Rozmyślam, jak się spotkać z Davidem. Wiesz zniknęłam...znowu. I nie wiem jak on odbierze mój powrót.-kontynuowała.-No i muszę nadrobić zaległości w szkole, już widzę jak przesiaduje całe noce w bibliotece nad pergaminami.-zaśmiała się krótko.-Ciężko będzie wdrążyć się w Świat Szkoły tak z dnia na dzień.-dokończyła spuszczając wzrok.
Re: Krużganki
Fela zyla tym, co sie dzialo teraz wokol niej. Jakos nie interesowalo ja teraz, co moze robic ktos inny. Bedzie sie tym trudzic, jak będzie cos potrzebowala. Teraz jest tutaj z Hope i to bylo dla niej wazne. Usmiechnela sie, slyszac odpowiedź przyjaciolki.
- Jesli Hogwart bedzie dalej stal, to moga miec ciekawe przygody - odparla.
Moze i do dzieci bylo jeszcze daleko, ale w dzisiejszych czasach ludzie coraz szybciej sie rozmnazaja. Na szczescie Felci jeszcze nie ciagnie do chlopakow. Jest jeszcze dziewica i zostanie nia przez dlugi dlugi czas.
- Bardzo daleko - dodala w sprawie dzieci i wnukow.
Na slowa o Davidzie, Fela skrzywila sie niezauwazalnie. Przestala lubic slizgonow przez to, jak ja potraktowali.
- Mam nadzieje, ze jest lepszy niz reszta Slizgonow - mruknela pod nosem. - Za nauke mozemy sie wziac razem, tez musze troche nadrobic - stwierdzila rozentuzjazmowana.
- Jesli Hogwart bedzie dalej stal, to moga miec ciekawe przygody - odparla.
Moze i do dzieci bylo jeszcze daleko, ale w dzisiejszych czasach ludzie coraz szybciej sie rozmnazaja. Na szczescie Felci jeszcze nie ciagnie do chlopakow. Jest jeszcze dziewica i zostanie nia przez dlugi dlugi czas.
- Bardzo daleko - dodala w sprawie dzieci i wnukow.
Na slowa o Davidzie, Fela skrzywila sie niezauwazalnie. Przestala lubic slizgonow przez to, jak ja potraktowali.
- Mam nadzieje, ze jest lepszy niz reszta Slizgonow - mruknela pod nosem. - Za nauke mozemy sie wziac razem, tez musze troche nadrobic - stwierdzila rozentuzjazmowana.
Felicja SochaKlasa V - Urodziny : 13/07/1999
Wiek : 25
Skąd : Praga, Czechy
Krew : Półkrwi
Re: Krużganki
Na wypowiedziane zdanie przyjaciółki odnośnie Hogwartu, Hope obdarzyła ją delikatnym uśmiechem i przytaknęła skinieniem głowy. Fela mogła mieć trochę racji. W zasadzie codziennie działy się tutaj takie rzeczy, że nie wiadomo czy czasem, któregoś dnia nie przestanie to miejsce istnieć. Może jakiś uczeń pomyli składniki eliksiru i puści Zamek z dymem? Albo szkołę zamkną, bo się okaże jednak dość niebezpiecznym miejscem dla uczniów? Albo rodzice przestaną puszczać uczniów do szkoły i wyślą ich do innych placówek edukacyjnych? Hope wolałaby aby jednak to miejsce nadal istniało.
Ta szkoła była jej drugim domem, czuła się tutaj jak ryba w wodzie...nawet jeśli przygoda czekała za każdym rogiem i nie do końca mogła mieć przyjemne skutki. Na nudę uczniowie na pewno nie mogli narzekać.
Mam nadzieje, ze jest lepszy niz reszta Slizgonow
Hope też miała taką nadzieję. Znała Davida parę lat...ale teraz oboje przechodzą okres buntu i dojrzewania. Czasami dzieciakom w tym wieku zaczyna po prostu odbijać: nie są jeszcze dorosłymi, ale już próbują stawiać na swoim i walczyć o swoje, popadają w nałogi, popadają nie zawsze w odpowiednie znajomości...zmieniają się. Chciałaby wierzyć w to, że Ślizgon nie dołączył do żadnej bandy, która znęca się nad młodszymi i słabszymi, że nie został pyskatym podlotkiem, ani nie zaczął bawić się sercami koleżanek z równoległych i starszych klas.
Nie mieli kontaktu rok...więc nie mogła być tego wszystkiego aż tak dokładnie pewna, ale miała nadzieję, że Ames pozostał Amesem którego znała i...
-Ja też mam taką nadzieję.-powiedziała odetchnąwszy. Jej twarz rozjaśniła się i pojawił się na niej promienny uśmiech.-Dowiem się tego, kiedy go zobaczę. O ile go gdzieś spotkam zanim skończy się rok szkolny.-roześmiała się krótko. Może powinna wysłać do niego sowę? Szkoda tylko, że sowy nie mają funkcji dostarczania 'raportu doręczenia' jak w tych mugolskich wynalazkach o których słyszała. Przynajmniej wiedziałaby, że nie odpisał i nie pojawił się bo nie chciał...a nie że sowa zgubiła liścik np.
Za nauke mozemy sie wziac razem, tez musze troche nadrobic
-I to mi się podoba.- klasnęła w dłonie.-Trzeba tylko dowiedzieć się jak duże są zaległości. Chociaż przeczuwam, że jest ich totalny ogrom...kadra w tym roku jest pozytywnie nastawiona do uczniów? Czy trzeba użyć swojego uroku osobistego aby jakoś skłonić ich do spojrzenia na uczniów łagodniejszym okiem?-wypowiadając ostatnie słowa odrzuciła swoje długie blond włosy do tyłu, przeczesała je palcami zarzucając na jedno ramie i kokieteryjnie zatrzepotała rzęsami, naśladując nie jedną szkolną 'dive' które myślały, że są cudownie piękne. Po tej parodii roześmiała się przybierając już swój szczery uśmiech na usta.
Ta szkoła była jej drugim domem, czuła się tutaj jak ryba w wodzie...nawet jeśli przygoda czekała za każdym rogiem i nie do końca mogła mieć przyjemne skutki. Na nudę uczniowie na pewno nie mogli narzekać.
Mam nadzieje, ze jest lepszy niz reszta Slizgonow
Hope też miała taką nadzieję. Znała Davida parę lat...ale teraz oboje przechodzą okres buntu i dojrzewania. Czasami dzieciakom w tym wieku zaczyna po prostu odbijać: nie są jeszcze dorosłymi, ale już próbują stawiać na swoim i walczyć o swoje, popadają w nałogi, popadają nie zawsze w odpowiednie znajomości...zmieniają się. Chciałaby wierzyć w to, że Ślizgon nie dołączył do żadnej bandy, która znęca się nad młodszymi i słabszymi, że nie został pyskatym podlotkiem, ani nie zaczął bawić się sercami koleżanek z równoległych i starszych klas.
Nie mieli kontaktu rok...więc nie mogła być tego wszystkiego aż tak dokładnie pewna, ale miała nadzieję, że Ames pozostał Amesem którego znała i...
-Ja też mam taką nadzieję.-powiedziała odetchnąwszy. Jej twarz rozjaśniła się i pojawił się na niej promienny uśmiech.-Dowiem się tego, kiedy go zobaczę. O ile go gdzieś spotkam zanim skończy się rok szkolny.-roześmiała się krótko. Może powinna wysłać do niego sowę? Szkoda tylko, że sowy nie mają funkcji dostarczania 'raportu doręczenia' jak w tych mugolskich wynalazkach o których słyszała. Przynajmniej wiedziałaby, że nie odpisał i nie pojawił się bo nie chciał...a nie że sowa zgubiła liścik np.
Za nauke mozemy sie wziac razem, tez musze troche nadrobic
-I to mi się podoba.- klasnęła w dłonie.-Trzeba tylko dowiedzieć się jak duże są zaległości. Chociaż przeczuwam, że jest ich totalny ogrom...kadra w tym roku jest pozytywnie nastawiona do uczniów? Czy trzeba użyć swojego uroku osobistego aby jakoś skłonić ich do spojrzenia na uczniów łagodniejszym okiem?-wypowiadając ostatnie słowa odrzuciła swoje długie blond włosy do tyłu, przeczesała je palcami zarzucając na jedno ramie i kokieteryjnie zatrzepotała rzęsami, naśladując nie jedną szkolną 'dive' które myślały, że są cudownie piękne. Po tej parodii roześmiała się przybierając już swój szczery uśmiech na usta.
Re: Krużganki
W przyszłości wszystko może zdarzyć się z zamkiem. Co do puszczenia zamku z dymem to chyba nie jest tak łatwo. W pamiętnych czasach uczęszczania do Hogwartu słynnego Harry'ego Pottera, jego kolega Seamus Finnigan lubił eksperymentować z eliksirami, co często kończyło się wybuchem. Jak widać zamek stoi do tej pory. No dobra, ucierpiał znacznie w Bitwie o Hogwart, ale widać, że lekcje zostały przywrócone. Zamek wygląda tak, jak w tamtych pamiętnych czasach. Korytarz na III piętrze wciąż jest zakazany dla uczniów, jak i w lochach może czyhać niebezpieczeństwo. Przyszłe pokolenia na pewno będą miały wielką frajdę z przebywania pomiędzy murami zamku Hogwart. Dla wielu osób jest to drugi dom, jednak Felicja powoli przestaje traktować to miejsce jak coś, do czego chce się wracać.
- Na pewno gdzieś przebywa wśród swoich znajomych z domu - pocieszyła ją.
Żadko widać, żeby Ślizgoni zadawali się z kimś innym, niż ze swoimi. Wśród innych domów była lepsza komunikacja. Ślizgoni istnieli dla siebie, natomiast reszta zawsze mogła liczyć na pomoc kogoś z innego domu.
- Troszkę pewnie mamy do nadrobienia. Pomogę ci nawet z tym materiałem, co już znam, przyda mi się powtórka - odparła z uśmiechem. - A nauczyciele pewnie są i tacy i tacy. Powstała nawet Liga Hipogryfa! - to ostatnie zdanie powiedziała z wielkim entuzjazmem.
Felicja może nie była zbyt dobra z Opieki nad magicznymi Stworzeniami, ale te zwierzęta ją fascynowały. Hybrydy są ciekawymi istotami, nie można temu zaprzeczyć.
- Na pewno gdzieś przebywa wśród swoich znajomych z domu - pocieszyła ją.
Żadko widać, żeby Ślizgoni zadawali się z kimś innym, niż ze swoimi. Wśród innych domów była lepsza komunikacja. Ślizgoni istnieli dla siebie, natomiast reszta zawsze mogła liczyć na pomoc kogoś z innego domu.
- Troszkę pewnie mamy do nadrobienia. Pomogę ci nawet z tym materiałem, co już znam, przyda mi się powtórka - odparła z uśmiechem. - A nauczyciele pewnie są i tacy i tacy. Powstała nawet Liga Hipogryfa! - to ostatnie zdanie powiedziała z wielkim entuzjazmem.
Felicja może nie była zbyt dobra z Opieki nad magicznymi Stworzeniami, ale te zwierzęta ją fascynowały. Hybrydy są ciekawymi istotami, nie można temu zaprzeczyć.
Felicja SochaKlasa V - Urodziny : 13/07/1999
Wiek : 25
Skąd : Praga, Czechy
Krew : Półkrwi
Re: Krużganki
Na pewno gdzieś przebywa wśród swoich znajomych z domu
Racja, Ślizgoni uwielbiali swoje towarzystwo. Hope czasami żałowała, że żyją w takim odosobnieniu niż inne domy. Oprócz Davida, Hope nie miała 'zaszczytu' poznać innego reprezentanta tej 'elitarnej społeczności'. Fakt, znała niektórych z widzenia, ale z żadnym nie mogła porozmawiać tak jak z innymi. Może faktycznie uważali się za lepszych?
Czasami Colinzówna żałowała, że nie ma przy niej Sato, był to jej jedyny, nie licząc Feli i Davida, przyjaciel. Łączyła ich miłość do smoków, mogli pożartować, godzinami przesiadywać na błoniach i rozmawiać...Musi zapytać Davida, czy miał jakieś wieści od ich znajomego.
Kiedy Socha wspomniała o Lidze Hipogryfów, oczy blondynki rozbłysły się od zaciekawienia. Uwielbiała magiczne zwierzęta a ONMS należała do jej ulubionego przedmiotu tuż za eliksirami. Pewnie w tym roku do listy dopisze wróżbiarstwo, gdyż była mega ciekawa jak Papcio spisze się w nowej roli nauczyciela.
-Oh Fela! Musisz mi opowiedzieć coś więcej o tej lidze...Na czym ona polega? Może jakoś brać w niej udział?-zapytała zaciekawiona. W prawdzie musiała zawiesić swoją przygodę z lataniem na miotle na jakiś czas...jednak może zamienienie byłego hobby na jakieś nowe dobrze jej zrobi? Zamierzała wykorzystać ten rok na wszystkie 100 %!
Racja, Ślizgoni uwielbiali swoje towarzystwo. Hope czasami żałowała, że żyją w takim odosobnieniu niż inne domy. Oprócz Davida, Hope nie miała 'zaszczytu' poznać innego reprezentanta tej 'elitarnej społeczności'. Fakt, znała niektórych z widzenia, ale z żadnym nie mogła porozmawiać tak jak z innymi. Może faktycznie uważali się za lepszych?
Czasami Colinzówna żałowała, że nie ma przy niej Sato, był to jej jedyny, nie licząc Feli i Davida, przyjaciel. Łączyła ich miłość do smoków, mogli pożartować, godzinami przesiadywać na błoniach i rozmawiać...Musi zapytać Davida, czy miał jakieś wieści od ich znajomego.
Kiedy Socha wspomniała o Lidze Hipogryfów, oczy blondynki rozbłysły się od zaciekawienia. Uwielbiała magiczne zwierzęta a ONMS należała do jej ulubionego przedmiotu tuż za eliksirami. Pewnie w tym roku do listy dopisze wróżbiarstwo, gdyż była mega ciekawa jak Papcio spisze się w nowej roli nauczyciela.
-Oh Fela! Musisz mi opowiedzieć coś więcej o tej lidze...Na czym ona polega? Może jakoś brać w niej udział?-zapytała zaciekawiona. W prawdzie musiała zawiesić swoją przygodę z lataniem na miotle na jakiś czas...jednak może zamienienie byłego hobby na jakieś nowe dobrze jej zrobi? Zamierzała wykorzystać ten rok na wszystkie 100 %!
Re: Krużganki
Slizgoni czssrm wydawali sie tacy zamknieci w sobie. Przybywaja tylko w towarzystwie swoich wspoldomownikow, a jak spotykaja kogos z innego domu, od razu zaczynaja szydzic ze spotkanej osoby. Rzadko kiedy mozna porozmawiac z kims, chociaz zdarzaja sie wyjatki. Inne domy maja praktycznie wszedzie znajomych. Hope jest takim przykladem - gdyby zebrali sie jej wszyscy przyjaciele, byloby spotkanie po jednej osobie z kazdego domu. Ona to potrafi sie ustawic.
Kwestia Slizgonow, jak i nadrabiania zaleglosci zostala zakończona. Dziewczeta na pewno kiedys umowia sie na nadrabianie zaleglosci i robienie zadan domowych. Teraz pora opowiedziec cos o nowej lidze.
- Z tego, co wiem z ogloszenia, to latasz na nich, jakby to byly jakies wyscigi - odparla na poczatek, widac, ze za bardzo sie w tym nie odnajdywala. - Musialabys zglosic sie do nowej nauczycielki ONMS Iriny Voychenko i zobaczyc, na czym to polega - dodala.
Chyba za bardzo rozentuzjazmowala sie wczesniej, bo nie potrafila wyjasnic przyjaciolce, o co moze chodzic w tej lidze.
- Chyba za niedlugo jest trening - dodala po chwili namyslu.
Kwestia Slizgonow, jak i nadrabiania zaleglosci zostala zakończona. Dziewczeta na pewno kiedys umowia sie na nadrabianie zaleglosci i robienie zadan domowych. Teraz pora opowiedziec cos o nowej lidze.
- Z tego, co wiem z ogloszenia, to latasz na nich, jakby to byly jakies wyscigi - odparla na poczatek, widac, ze za bardzo sie w tym nie odnajdywala. - Musialabys zglosic sie do nowej nauczycielki ONMS Iriny Voychenko i zobaczyc, na czym to polega - dodala.
Chyba za bardzo rozentuzjazmowala sie wczesniej, bo nie potrafila wyjasnic przyjaciolce, o co moze chodzic w tej lidze.
- Chyba za niedlugo jest trening - dodala po chwili namyslu.
Felicja SochaKlasa V - Urodziny : 13/07/1999
Wiek : 25
Skąd : Praga, Czechy
Krew : Półkrwi
Strona 1 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Magic Land :: Hogwart :: PARTER
Strona 1 z 5
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach