Korytarz gobelinowy
+6
Mia Kruger
Rhinna Hamilton
Nevan Fraser
Raphael Lanneugrasse
Monika Kruger
Brennus Lancaster
10 posters
Magic Land :: Hogwart :: PIĘTRA :: Piętro I
Strona 2 z 3
Strona 2 z 3 • 1, 2, 3
Korytarz gobelinowy
First topic message reminder :
Korytarz w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie znajdujący się na pierwszym piętrze. Łączy się z głównym korytarzem na pierwszym piętrze. Ściany korytarza pokryte są różnymi tkaninami, gobelinami oraz portretami zasłużonych czarodziejów.
Korytarz w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie znajdujący się na pierwszym piętrze. Łączy się z głównym korytarzem na pierwszym piętrze. Ściany korytarza pokryte są różnymi tkaninami, gobelinami oraz portretami zasłużonych czarodziejów.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Korytarz gobelinowy
Nevan zapewne trochę zawiódł Rhi, gdyż jej podziękowania przyjął spokojnie, jedynie spoglądając na nią ciekawie. Po uścisku dziewczyna mogła zauważyć, że dłoń Nevana jest nieco szorstka, męski uścisk nie zgniatał jej palców ale należał do tych pewnych.
Dziewczyna nie miała pewności, czy Ślizgon ją tylko omamia, albo próbuje za chwile zepsuć jej humor. Na to się nie zanosiło.
Chłopak siknął głową. Trochę podobnie jak rycerz na obrazie, po samym akcencie Nevana, Rhi mogła zgadnąć, że ten pochodzi gdzieś ze Szkocji. Nevan jak i sam jego ojciec miał wpojony pewien schemat zachowań i zasad, między nimi było między innymi zachowanie godności, głównie poprzez zwalczanie egoizmu w relacjach z innymi, czy to z innego domu, czy innego pochodzenia.
- Miło mi słyszeć, że jestem dobrym kompanem w rozmowie. A co do szufladkowania... Skoro Salazar i Godryk wspólnie z równie sławnymi Helgą i Roweną założyli tę szkołę, to jednak jest to powód aby rozmawiać. Gdyby historia potoczyła się inaczej niż się stało, być może byśmy nigdy nie rozmawiali. Slytherin zawsze mógł założyć własną szkołę dla czysto-krwistych a Godryk również mógł wspólnika wyłączyć ze szkoły.
Może i był inny niż reszta ślizgonów, ale Rhi raczej nie mogła po nim odnaleźć cech, które by nie pasowały do tego domu. Może reprezentował je trochę inaczej niż jego współdomownicy, ale wciąż mieścił się w kanonie. Jego neutralność nie była akceptacją wszystkich dostępnych opcji, ciężko było określić dlaczego ma takie a nie inne podejście. Może po prostu wolał mieć dobre stosunki i nie kreować sobie na siłę wrogów na pewne okoliczności.
- Po co? Szkoda marnować sztuki na taką drobnostkę. Poboli i przestanie.
Wzruszył ramionami dosyć niedbale, przez co wykazał typową dla dorastających młodzieńców postawę. Co mnie nie zabiło, to mnie wzmocni i tym podobne. Przy czym Rhi mogła odnieść wrażenie, że Nevan raczej nie należy do tej grupy chłopaków, która ceniła sobie bardzo mocno wygląd zewnętrzny, idealność swojej aparycji i samozachwyt nad sobą.
Był raczej typem dorastającego dżentelmena, który nie pokazuje po sobie słabości, a zwłaszcza wobec kobiet! A samo pochodzenie, również działało na podobną ocenę, ludzie mieszkający w tych górzystych terenach zwykle byli przygotowani na trudne warunki i zdanie na siebie samych.
- Bardziej się martwiłem, czy się smarkuli nic nie stało. I już wiele razy gorzej mnie oklepali na boisku, to drobnostka.
Przyznał przenosząc wzrok na obraz wiszący na poziomie jego twarzy, na przeciwnej ścianie.
Niby z wierzchu wydawał się być chłodny i zdystansowany, lecz gdy się chwilę tak posiedziało, okazywał się być całkiem inny. Spojrzał na Rhi uśmiechając się kącikiem ust.
- Nie sądzisz, że to zabawne?
Zapytał nagle enigmatycznie.
Dziewczyna nie miała pewności, czy Ślizgon ją tylko omamia, albo próbuje za chwile zepsuć jej humor. Na to się nie zanosiło.
Chłopak siknął głową. Trochę podobnie jak rycerz na obrazie, po samym akcencie Nevana, Rhi mogła zgadnąć, że ten pochodzi gdzieś ze Szkocji. Nevan jak i sam jego ojciec miał wpojony pewien schemat zachowań i zasad, między nimi było między innymi zachowanie godności, głównie poprzez zwalczanie egoizmu w relacjach z innymi, czy to z innego domu, czy innego pochodzenia.
- Miło mi słyszeć, że jestem dobrym kompanem w rozmowie. A co do szufladkowania... Skoro Salazar i Godryk wspólnie z równie sławnymi Helgą i Roweną założyli tę szkołę, to jednak jest to powód aby rozmawiać. Gdyby historia potoczyła się inaczej niż się stało, być może byśmy nigdy nie rozmawiali. Slytherin zawsze mógł założyć własną szkołę dla czysto-krwistych a Godryk również mógł wspólnika wyłączyć ze szkoły.
Może i był inny niż reszta ślizgonów, ale Rhi raczej nie mogła po nim odnaleźć cech, które by nie pasowały do tego domu. Może reprezentował je trochę inaczej niż jego współdomownicy, ale wciąż mieścił się w kanonie. Jego neutralność nie była akceptacją wszystkich dostępnych opcji, ciężko było określić dlaczego ma takie a nie inne podejście. Może po prostu wolał mieć dobre stosunki i nie kreować sobie na siłę wrogów na pewne okoliczności.
- Po co? Szkoda marnować sztuki na taką drobnostkę. Poboli i przestanie.
Wzruszył ramionami dosyć niedbale, przez co wykazał typową dla dorastających młodzieńców postawę. Co mnie nie zabiło, to mnie wzmocni i tym podobne. Przy czym Rhi mogła odnieść wrażenie, że Nevan raczej nie należy do tej grupy chłopaków, która ceniła sobie bardzo mocno wygląd zewnętrzny, idealność swojej aparycji i samozachwyt nad sobą.
Był raczej typem dorastającego dżentelmena, który nie pokazuje po sobie słabości, a zwłaszcza wobec kobiet! A samo pochodzenie, również działało na podobną ocenę, ludzie mieszkający w tych górzystych terenach zwykle byli przygotowani na trudne warunki i zdanie na siebie samych.
- Bardziej się martwiłem, czy się smarkuli nic nie stało. I już wiele razy gorzej mnie oklepali na boisku, to drobnostka.
Przyznał przenosząc wzrok na obraz wiszący na poziomie jego twarzy, na przeciwnej ścianie.
Niby z wierzchu wydawał się być chłodny i zdystansowany, lecz gdy się chwilę tak posiedziało, okazywał się być całkiem inny. Spojrzał na Rhi uśmiechając się kącikiem ust.
- Nie sądzisz, że to zabawne?
Zapytał nagle enigmatycznie.
Re: Korytarz gobelinowy
Hamilton przewróciła oczami. Dotyczyło to jego wzmianki o różnych szkołach. Przyciągnęła z powrotem kolana do siebie i westchnęła, wysuwając usta do przodu i robiąc z nich dzióbek.
- Jednak jest dobrze, jak jest. Chociaż niektórzy Ślizgoni są okropni, choć nie powiem, również i Gryfoni, reszta - wszędzie są czarne owce.
Zastanawiała się, jak to jest u Ślizgonów. W sensie - u nich to chyba normalne, aroganckie zachowanie, czystość pochodzenia i czasami nawet i uprzedzenia przez to do innych osób.. Zapewne u nich czarne owce, to byli ci dobrzy zieloni, a nie - jak według innych domów - ci źli. Przyglądała mu się przez chwilę, po czym pokiwała głową i uśmiechnęła się wesoło.
- W sumie, i racja. A czasami takie siniaki pod okiem dodają uroku. Ale chyba tylko chłopakom. Nie wyobrażam sobie dziewczyny ze śliwą pod okiem..
Zwłaszcza, że trzy czwarte dziewczyn zapewne starałoby się je ukryć makijażem. I wyglądają później, jak z tapetą na twarzy. Hamilton skrzywiła się na samą myśl.
- Zabawne?
Zamrugała zaskoczona oczami, w pierwszym momencie nie bardzo rozumiejąc jego pytania. Zamyśliła się na moment i przymknęła powieki, przykładając palec do podbródka.
- Może troszeczkę, ale z drugiej strony - nie dziwi mnie to, że przejmowałeś się siostrą. Jak mój brat spadł z miotły, dostając w głowę, siedziałam u niego w skrzydle dzień i noc. A jak mnie coś się stało, to on też. To chyba normalne zachowanie wśród rodzeństwa.. Chociaż mam wrażenie, że dość rzadkie.
Wzruszyła ramionami, kierując z powrotem na niego spojrzenie.
- Jednak jest dobrze, jak jest. Chociaż niektórzy Ślizgoni są okropni, choć nie powiem, również i Gryfoni, reszta - wszędzie są czarne owce.
Zastanawiała się, jak to jest u Ślizgonów. W sensie - u nich to chyba normalne, aroganckie zachowanie, czystość pochodzenia i czasami nawet i uprzedzenia przez to do innych osób.. Zapewne u nich czarne owce, to byli ci dobrzy zieloni, a nie - jak według innych domów - ci źli. Przyglądała mu się przez chwilę, po czym pokiwała głową i uśmiechnęła się wesoło.
- W sumie, i racja. A czasami takie siniaki pod okiem dodają uroku. Ale chyba tylko chłopakom. Nie wyobrażam sobie dziewczyny ze śliwą pod okiem..
Zwłaszcza, że trzy czwarte dziewczyn zapewne starałoby się je ukryć makijażem. I wyglądają później, jak z tapetą na twarzy. Hamilton skrzywiła się na samą myśl.
- Zabawne?
Zamrugała zaskoczona oczami, w pierwszym momencie nie bardzo rozumiejąc jego pytania. Zamyśliła się na moment i przymknęła powieki, przykładając palec do podbródka.
- Może troszeczkę, ale z drugiej strony - nie dziwi mnie to, że przejmowałeś się siostrą. Jak mój brat spadł z miotły, dostając w głowę, siedziałam u niego w skrzydle dzień i noc. A jak mnie coś się stało, to on też. To chyba normalne zachowanie wśród rodzeństwa.. Chociaż mam wrażenie, że dość rzadkie.
Wzruszyła ramionami, kierując z powrotem na niego spojrzenie.
Re: Korytarz gobelinowy
Rozciągnął usta w rozbawionym uśmiechu, lecz nie był to uśmiech ubrany w kpinę. Wyprostował się pochylając lekko do przodu, zajrzał na jedne schody, później na drugie, stwierdziwszy, że nikt nie idzie otoczył całą przestrzeń ręką, która dla nich została pozostawiona. W sumie to chyba przez przypadek, bo godzina jeszcze nie była późna, a tu żywej duszy.
- Nie o to mi chodzi.
Mruknął patrząc kątem oka na Gryfonkę, jakby właśnie starał się prowokować ją do ciekawości.
- Siedzimy sobie tak tutaj, sami. Z przeciwnych domów i nam się dobrze rozmawia. Pójdziemy za jakieś dwa lata na studia i nikt z nas nie będzie już zwracał na to uwagi.
Spojrzał na Rhi krótko, wciąż się uśmiechał. O wzmiance o rodzeństwie potaknął głową, widać w tej kwestii mieli identyczne zdanie.
- A póki co może być niezła rozróba jak się nasi znajomi dowiedzą, może twoi raczej nie aż tak bardzo, ze mną będzie gorzej.
Lecz nie wyglądał na zmartwionego, bardziej jakby to miało stanowić wyzwanie dla niego, które miał zamiar podjąć i wyjść z tego obronną ręką.
- Ale po co psuć tę chwilę takimi myślami? Muszę przyznać, że już dawno nie spędzałem z kimś czasu z taką przyjemnością.
Oparł się o ścianę przekręcając głowę w stronę Rhi, w tej chwili mogła odnieść wrażenie, że poza tym spokojem i dystansem chłopak jest dziwnie smutny, jakby mu coś ciążyło na barkach i miał dosyć zmagania się z tym problemem.
- Skąd jesteś?
- Nie o to mi chodzi.
Mruknął patrząc kątem oka na Gryfonkę, jakby właśnie starał się prowokować ją do ciekawości.
- Siedzimy sobie tak tutaj, sami. Z przeciwnych domów i nam się dobrze rozmawia. Pójdziemy za jakieś dwa lata na studia i nikt z nas nie będzie już zwracał na to uwagi.
Spojrzał na Rhi krótko, wciąż się uśmiechał. O wzmiance o rodzeństwie potaknął głową, widać w tej kwestii mieli identyczne zdanie.
- A póki co może być niezła rozróba jak się nasi znajomi dowiedzą, może twoi raczej nie aż tak bardzo, ze mną będzie gorzej.
Lecz nie wyglądał na zmartwionego, bardziej jakby to miało stanowić wyzwanie dla niego, które miał zamiar podjąć i wyjść z tego obronną ręką.
- Ale po co psuć tę chwilę takimi myślami? Muszę przyznać, że już dawno nie spędzałem z kimś czasu z taką przyjemnością.
Oparł się o ścianę przekręcając głowę w stronę Rhi, w tej chwili mogła odnieść wrażenie, że poza tym spokojem i dystansem chłopak jest dziwnie smutny, jakby mu coś ciążyło na barkach i miał dosyć zmagania się z tym problemem.
- Skąd jesteś?
Re: Korytarz gobelinowy
Słysząc, że nie o to mu chodziło, zamrugała zaskoczona oczami. Uśmiech na moment zmalał, zostawiając wyraz zdziwienia. Rozejrzała się dookoła, po czym powoli wstała i podeszła wpierw do jednych schodów, po chwili do drugich. Przez kilkanaście sekund słychać było jedynie odgłos jej obcasów od nie za wysokich butów, po czym oparła się o barierkę jednych ze schodów i spojrzała na chłopaka.
- No, masz rację. Choć chyba by inaczej to wyglądało, jakby ktoś tutaj, oprócz nas, był.
Wróciła spokojnym krokiem do chłopaka i usiadła obok niego, nie dbając o odległość między nimi - o tak, siadła by wygodnie było rozmawiać, podobnie jak przed momentem.
- Z tego, co się orientuję, to mój brat ma jakaś zatarczki z jednym ze ślizgonów. Choć nie wiem, z którym.. Jakby się dowiedział, że rozmawiam z Tobą, mógłby się wkurzyć.
Zaśmiała się cicho, ale wesoło, przysłaniając dłonią usta. Przekręciła się nieco bardziej na bok, kierując na niego spojrzenie szaroniebieskich oczu.
- U Ciebie może być jednak trochę gorzej.
Wiadomo, Gryfoni to Gryfoni, jednak Ślizgoni mogliby się wkurzyć na Nevana, że ten normalnie rozmawia z osobą z Domu Lwa. Wzruszyła ramionami, jednak słysząc jego ostatnią wypowiedź na ten temat, znów zaskoczenie pojawiło się na jej twarzy.. razem z lekkim rumieńcem. Po kilku sekundach, dwóch trzech, uśmiechnęła się delikatnie.
- Tak, zgadzam się, dawno nie spędzałam tak przyjemnie czasu z kimkolwiek..
A już na pewno nie spodziewała się, że tym kimś będzie osoba z Domu Węża. Ale Rhin nie była uprzedzona - nie chciała być. Przejechała dłonią po włosach, poprawiając przy okazji grzywkę wpadającą jej na oczy.
- Urodziłam się w Paryżu i spędziłam tam kilka lat.. Ale mieszkam w Londynie. Rodzice byli na wycieczce, znaczy, przeprowadzili się do Francji i po kilku latach wrócili do Anglii. A Ty? Chyba nie jesteś z Anglii, prawda?
Nie była pewna, skąd pochodzi, ale akcent miał nieco inny, niż rodowici Anglicy, których znała. Nie spuszczała wzroku z twarzy chłopaka.
- No, masz rację. Choć chyba by inaczej to wyglądało, jakby ktoś tutaj, oprócz nas, był.
Wróciła spokojnym krokiem do chłopaka i usiadła obok niego, nie dbając o odległość między nimi - o tak, siadła by wygodnie było rozmawiać, podobnie jak przed momentem.
- Z tego, co się orientuję, to mój brat ma jakaś zatarczki z jednym ze ślizgonów. Choć nie wiem, z którym.. Jakby się dowiedział, że rozmawiam z Tobą, mógłby się wkurzyć.
Zaśmiała się cicho, ale wesoło, przysłaniając dłonią usta. Przekręciła się nieco bardziej na bok, kierując na niego spojrzenie szaroniebieskich oczu.
- U Ciebie może być jednak trochę gorzej.
Wiadomo, Gryfoni to Gryfoni, jednak Ślizgoni mogliby się wkurzyć na Nevana, że ten normalnie rozmawia z osobą z Domu Lwa. Wzruszyła ramionami, jednak słysząc jego ostatnią wypowiedź na ten temat, znów zaskoczenie pojawiło się na jej twarzy.. razem z lekkim rumieńcem. Po kilku sekundach, dwóch trzech, uśmiechnęła się delikatnie.
- Tak, zgadzam się, dawno nie spędzałam tak przyjemnie czasu z kimkolwiek..
A już na pewno nie spodziewała się, że tym kimś będzie osoba z Domu Węża. Ale Rhin nie była uprzedzona - nie chciała być. Przejechała dłonią po włosach, poprawiając przy okazji grzywkę wpadającą jej na oczy.
- Urodziłam się w Paryżu i spędziłam tam kilka lat.. Ale mieszkam w Londynie. Rodzice byli na wycieczce, znaczy, przeprowadzili się do Francji i po kilku latach wrócili do Anglii. A Ty? Chyba nie jesteś z Anglii, prawda?
Nie była pewna, skąd pochodzi, ale akcent miał nieco inny, niż rodowici Anglicy, których znała. Nie spuszczała wzroku z twarzy chłopaka.
Re: Korytarz gobelinowy
Wodził wzrokiem za dziewczyną, dopóki nie wróciła pod ścianę. Przez całą rozmowę był intrygująco spokojny, jedynie się uśmiechał, do tego szczerze. Spojrzał na Gryfonkę lekko ściągając usta, pewnie sobie wyobrażał reakcję jej brata, gdyby tutaj nagle na nich wpadł. Ta perspektywa go nieco rozbawiła.
- Pewnie byłoby gorzej, gdyby nas tutaj zastał, hm? Może bym się dorobił drugiego lima i wyglądałbym jak panda.
Wyszczerzył zęby w uśmiechu. Później przyjrzał się Gryfonce, gdy ona poprawiała włosy by przysłuchać się jej krótkiej opowieści. Po chwili wyciągnął krawat spod szaty, dotknął go różdżką, którą wyciągnął z kieszeni i ten zmienił się na kraciasty w zielone, białe i ciemnoniebieskie linie tworzące kratę.
- Daleko do domu nie mam. Kojarzysz Jezioro Loch Ness? Leży w Szkocji, tam mieszka moja rodzina. Stąd ten akcent, na południu mówią trochę inaczej.
- Pewnie byłoby gorzej, gdyby nas tutaj zastał, hm? Może bym się dorobił drugiego lima i wyglądałbym jak panda.
Wyszczerzył zęby w uśmiechu. Później przyjrzał się Gryfonce, gdy ona poprawiała włosy by przysłuchać się jej krótkiej opowieści. Po chwili wyciągnął krawat spod szaty, dotknął go różdżką, którą wyciągnął z kieszeni i ten zmienił się na kraciasty w zielone, białe i ciemnoniebieskie linie tworzące kratę.
- Daleko do domu nie mam. Kojarzysz Jezioro Loch Ness? Leży w Szkocji, tam mieszka moja rodzina. Stąd ten akcent, na południu mówią trochę inaczej.
Re: Korytarz gobelinowy
Skinęła głową.
- Zapewne.. Ale to w sumie dodaje trochę uroku i dreszczyku, nie sądzisz? Mnie w ogóle nie przeszkadza, że z Tobą tutaj siedzę. Choć w sumie.. zastanawiam się, czy obydwoje w tym momencie nie jesteśmy jakby... nie wiem, może trochę jak te czarne owce.
W końcu właśnie robili coś, czego większość Gryfonów i Ślizgonów nie spędzała czasu w ten sposób, co ta dwójka. Ale jej to nie przeszkadzało! Nawet w najmniejszym stopniu.
- Ale nie ma tutaj nikogo, jesteśmy sami, więc zaczniemy się martwić, jak ktoś przyjdzie. Poza tym... Pandy są słodkie przecież! Takie futrzaste, fajne.. No, może trochę za leniwe i nie robią nic, oprócz jedzenia i spania tak naprawdę.. Ale są słodkie. Musiałbyś słodko wyglądać.
Rzuciła szybko, choć z drugiej strony nie wiedziała, jakby to wyglądało u człowieka. Lima jednak nie są takie słodkie, choć wyglądać mogłyby ciekawie.. Przyjrzała mu się uważnie, jak zmieniał kolor krawata. Wyrwało jej się cicho 'wow'.. W sumie, to całkiem ładne połączenie kolorów! No, dobra, lubiła po prostu te kolory, więc ciężko, żeby jej się nie podobało.
- Jesteś ze Szkocji?
No, czyli jednak dobrze w miarę myślała. Te rejony jej chodziły po głowie. Nachyliła się tak, jakby chciała mu coś szepnąć na ucho, i po raz kolejny rozejrzała się, jakby chcąc się upewnić, że nikogo nie ma - co przecież było wiadome.
- To będzie głupie pytanie.. Ale naprawdę macie w jeziorze potwora?
Pytanie rodem z podstawówki, naprawdę...
- Zapewne.. Ale to w sumie dodaje trochę uroku i dreszczyku, nie sądzisz? Mnie w ogóle nie przeszkadza, że z Tobą tutaj siedzę. Choć w sumie.. zastanawiam się, czy obydwoje w tym momencie nie jesteśmy jakby... nie wiem, może trochę jak te czarne owce.
W końcu właśnie robili coś, czego większość Gryfonów i Ślizgonów nie spędzała czasu w ten sposób, co ta dwójka. Ale jej to nie przeszkadzało! Nawet w najmniejszym stopniu.
- Ale nie ma tutaj nikogo, jesteśmy sami, więc zaczniemy się martwić, jak ktoś przyjdzie. Poza tym... Pandy są słodkie przecież! Takie futrzaste, fajne.. No, może trochę za leniwe i nie robią nic, oprócz jedzenia i spania tak naprawdę.. Ale są słodkie. Musiałbyś słodko wyglądać.
Rzuciła szybko, choć z drugiej strony nie wiedziała, jakby to wyglądało u człowieka. Lima jednak nie są takie słodkie, choć wyglądać mogłyby ciekawie.. Przyjrzała mu się uważnie, jak zmieniał kolor krawata. Wyrwało jej się cicho 'wow'.. W sumie, to całkiem ładne połączenie kolorów! No, dobra, lubiła po prostu te kolory, więc ciężko, żeby jej się nie podobało.
- Jesteś ze Szkocji?
No, czyli jednak dobrze w miarę myślała. Te rejony jej chodziły po głowie. Nachyliła się tak, jakby chciała mu coś szepnąć na ucho, i po raz kolejny rozejrzała się, jakby chcąc się upewnić, że nikogo nie ma - co przecież było wiadome.
- To będzie głupie pytanie.. Ale naprawdę macie w jeziorze potwora?
Pytanie rodem z podstawówki, naprawdę...
Re: Korytarz gobelinowy
Spoglądał przez chwilę na rycerza na obrazie, uśmiechnął się do niego porozumiewawczo. Po chwili uniósł brew, Ślizgon w tej chwili nie przejmował się tym, że ktoś tutaj wejdzie. Może to dreszczyk emocji? Ale z drugiej strony... Mało kto go rozpoznawał i znał, więc był bezkarny a i Gryfonce się upiecze, bo mało to blondynów w szkole?
Na słowa Rhi o słodkości pand przymknął oczy śmiejąc się w głos, nie za głośno, tak iż śmiech odbił się tylko od ścian i nie wyszedł na schody.
- Jak zarobie drugie limo to dorwę skądś biały koc, pomaluje go odpowiednio i będę udawał pandę.
Puścił oczko Gryfonce.
- Tak, z samego centrum Szkocji. Mieszkamy w zamku nad Loch Ness.
Gdy dziewczyna zaczęła szeptać siedział w swoim miejscu wysłuchując pytania. Później na nią spojrzał nagle przybierając poważną minę, taką nie na żarty. Jego szaroniebieskie oczy stały się głębokie i tajemnicze, dosłownie jak toń samego Loch Ness.
Ściszył głos jakby to co miał Gryfonce powiedzieć, było samo w sobie niebezpieczne.
- Oczywiście.. Lecz nie wolno o tym głośno mówić. W jeziorze nikt się nie kąpie, a rybacy wypływają tylko tak daleko, żeby jeszcze widzieć brzeg. Lecz i tak wielu ginie, potwór jest w stanie połknąć kuter. Mugole boją się tego miejsca, ale są zbyt naiwni by wystrzegać się go. Same ich bajki drażnią potwora. Czarodzieje są mądrzejsi, ale zdarzają się idioci.
Po chwili zaś ściągnął brwi a jego głos stał się głęboki i niepokojący.
- Czasem w nocy, gdy jest pełnia widać duchy latające nad taflą wody. Są ich setki, dławią się i bełkoczą, jakby tonęły.
Zamilkł nagle, spoglądając Gryfonce w oczy jakby ją złapał jak kot mysz w pułapkę i chciał zobaczyć co ta zrobi.
Na słowa Rhi o słodkości pand przymknął oczy śmiejąc się w głos, nie za głośno, tak iż śmiech odbił się tylko od ścian i nie wyszedł na schody.
- Jak zarobie drugie limo to dorwę skądś biały koc, pomaluje go odpowiednio i będę udawał pandę.
Puścił oczko Gryfonce.
- Tak, z samego centrum Szkocji. Mieszkamy w zamku nad Loch Ness.
Gdy dziewczyna zaczęła szeptać siedział w swoim miejscu wysłuchując pytania. Później na nią spojrzał nagle przybierając poważną minę, taką nie na żarty. Jego szaroniebieskie oczy stały się głębokie i tajemnicze, dosłownie jak toń samego Loch Ness.
Ściszył głos jakby to co miał Gryfonce powiedzieć, było samo w sobie niebezpieczne.
- Oczywiście.. Lecz nie wolno o tym głośno mówić. W jeziorze nikt się nie kąpie, a rybacy wypływają tylko tak daleko, żeby jeszcze widzieć brzeg. Lecz i tak wielu ginie, potwór jest w stanie połknąć kuter. Mugole boją się tego miejsca, ale są zbyt naiwni by wystrzegać się go. Same ich bajki drażnią potwora. Czarodzieje są mądrzejsi, ale zdarzają się idioci.
Po chwili zaś ściągnął brwi a jego głos stał się głęboki i niepokojący.
- Czasem w nocy, gdy jest pełnia widać duchy latające nad taflą wody. Są ich setki, dławią się i bełkoczą, jakby tonęły.
Zamilkł nagle, spoglądając Gryfonce w oczy jakby ją złapał jak kot mysz w pułapkę i chciał zobaczyć co ta zrobi.
Re: Korytarz gobelinowy
- Ale jeśli będę w pobliżu! Chcę zobaczyć tę pandę!
Zaśmiała się nieco głośniej, starając się sobie wyobrazić, jakby wyglądał Nevan jako panda. Musiałoby być ciekawie!
Mieszkali w zamku nad Loch Ness? Ekstra! To musiało być przeżycie.. Mieszkać w zamku, do tego nad takim miejscem.. Co prawda, Rhin nigdy nie narzekała, że mieszka w domu jednorodzinnym w Anglii, ale ciekawiej musiało być w zamku. Ale fajnie by było, jakby chociaż jedną noc mogła spędzić w takim miejscu..
Słuchała z ciekawością jego słów o potworze z Loch Ness. Znała legendy mugoli, w końcu jej matka była mugolką. Ciężko byłoby nie znać historii.. Słuchała go z nieukrywaną i nieudawaną ciekawością.
Wpatrywała się prosto w jego oczy, zwłaszcza przy ostatnich zdaniach. Gdy skończył mówić, nie spuszczała cały czas z niego wzroku. A że byli dość blisko, widziała każdy szczegół jego twarzy. Uśmiechnęła się lekko i nie spuszczając z niego wzroku uśmiechnęła się delikatnie, z lekkim rozmarzeniem w oczach.
- Z chęcią bym to zobaczyła..
Powiedziała cicho, prawie szepcząc. Musiało być to naprawdę ciekawe!
Zaśmiała się nieco głośniej, starając się sobie wyobrazić, jakby wyglądał Nevan jako panda. Musiałoby być ciekawie!
Mieszkali w zamku nad Loch Ness? Ekstra! To musiało być przeżycie.. Mieszkać w zamku, do tego nad takim miejscem.. Co prawda, Rhin nigdy nie narzekała, że mieszka w domu jednorodzinnym w Anglii, ale ciekawiej musiało być w zamku. Ale fajnie by było, jakby chociaż jedną noc mogła spędzić w takim miejscu..
Słuchała z ciekawością jego słów o potworze z Loch Ness. Znała legendy mugoli, w końcu jej matka była mugolką. Ciężko byłoby nie znać historii.. Słuchała go z nieukrywaną i nieudawaną ciekawością.
Wpatrywała się prosto w jego oczy, zwłaszcza przy ostatnich zdaniach. Gdy skończył mówić, nie spuszczała cały czas z niego wzroku. A że byli dość blisko, widziała każdy szczegół jego twarzy. Uśmiechnęła się lekko i nie spuszczając z niego wzroku uśmiechnęła się delikatnie, z lekkim rozmarzeniem w oczach.
- Z chęcią bym to zobaczyła..
Powiedziała cicho, prawie szepcząc. Musiało być to naprawdę ciekawe!
Re: Korytarz gobelinowy
Przymknął oczy, lekko westchnął lecz nie odwrócił się od Rhi. Chłopak miał krzaczaste brwi, podkreślały one skutecznie głębie jego spojrzenia. Solidny, prosty nos, który nadawał mu nieco drapieżności i wąskie usta, które zaciśnięte na pewno dodawałyby mu punktów do groźnego oblicza.
Po chwili znów spojrzał Gryfonce w oczy, przeciągle z wyzwaniem i skwitował to krótkim uśmiechem.
- Gdy stoi się na wieży zamku, widać je jakby były mgła. Gdy się stoi na brzegu, widzisz postacie i słyszysz lekki szum, jakby tworzyła się fala. Lecz gdy wlecisz pomiędzy nie lub na tyle blisko by dostrzegać twarze.... Mogą cie porwać i złożyć w ofierze potworowi.
Po chwili odsunął się od Gryfonki posyłając jej tajemniczy uśmiech. Powoli wstał, a następnie wystawił do niej rękę chcąc pomóc jej wstać.
- Przygoda warta ryzyka. Słyszałem to.
Nie określając czego, Gryfonka nie miała wątpliwości o czym mówi. Postawny, szczupły ślizgon stał nad nią lekko się uśmiechając.
- Sir Roland obiecał mi pół godziny spokoju. Niedługo obrazy przestaną przekierowywać wszystkich na inne schody.
Po chwili znów spojrzał Gryfonce w oczy, przeciągle z wyzwaniem i skwitował to krótkim uśmiechem.
- Gdy stoi się na wieży zamku, widać je jakby były mgła. Gdy się stoi na brzegu, widzisz postacie i słyszysz lekki szum, jakby tworzyła się fala. Lecz gdy wlecisz pomiędzy nie lub na tyle blisko by dostrzegać twarze.... Mogą cie porwać i złożyć w ofierze potworowi.
Po chwili odsunął się od Gryfonki posyłając jej tajemniczy uśmiech. Powoli wstał, a następnie wystawił do niej rękę chcąc pomóc jej wstać.
- Przygoda warta ryzyka. Słyszałem to.
Nie określając czego, Gryfonka nie miała wątpliwości o czym mówi. Postawny, szczupły ślizgon stał nad nią lekko się uśmiechając.
- Sir Roland obiecał mi pół godziny spokoju. Niedługo obrazy przestaną przekierowywać wszystkich na inne schody.
Re: Korytarz gobelinowy
Jak tak o tym mówił, miała ochotę aż wyjść i tam pojechać. Choćby teraz, tej nocy! No, ale nie ma tak łatwo - póki co siedzi w szkole, wychodzić mogą tylko w weekend.. I to tylko do Hogsmeade. I zapewnie nie złamie tego punktu, choćby ją korciło i w ogóle. Uśmiechnęła się nieco szerzej, wciąż będąc blisko niego. Gdy się odsunął, nie spuszczała z niego wzroku.
- Ale chyba nie dałbyś mnie porwać, co?
Zapytała z lekkim wyzwaniem w głosie, choć chyba nie do końca sobie zdawała sprawę z tego, co konkretnie powiedziała. Cóż. Przygląda mu się przez chwilę, gdy tak nad nią stał. Lustrowała go spojrzeniem, choć głównie cały czas patrzyła prosto w oczy. W końcu powoli wyciągnęła dłoń i delikatnie chwyciła jego.
- Mówisz, że warta ryzyka? Kto wie, mam nadzieję, że kiedyś będzie mi dane je podjąć.
Uśmiechnęła się nieco szerzej, po czym opierając się na jego dłoni, powoli wstała. Nie puszczając jego ręki, zdziwiła się jego następnymi słowami. To już tak późno. Po chwili jednak rozluźniła się i uśmiechnęła nieco figlarnie.
- Mamy do oddania przysługę portretom.
Mrugnęła do niego okiem, uśmiechając się nieco szerzej.
- Ale chyba nie dałbyś mnie porwać, co?
Zapytała z lekkim wyzwaniem w głosie, choć chyba nie do końca sobie zdawała sprawę z tego, co konkretnie powiedziała. Cóż. Przygląda mu się przez chwilę, gdy tak nad nią stał. Lustrowała go spojrzeniem, choć głównie cały czas patrzyła prosto w oczy. W końcu powoli wyciągnęła dłoń i delikatnie chwyciła jego.
- Mówisz, że warta ryzyka? Kto wie, mam nadzieję, że kiedyś będzie mi dane je podjąć.
Uśmiechnęła się nieco szerzej, po czym opierając się na jego dłoni, powoli wstała. Nie puszczając jego ręki, zdziwiła się jego następnymi słowami. To już tak późno. Po chwili jednak rozluźniła się i uśmiechnęła nieco figlarnie.
- Mamy do oddania przysługę portretom.
Mrugnęła do niego okiem, uśmiechając się nieco szerzej.
Re: Korytarz gobelinowy
Miał silną rękę, Rhi została powoli podciągnięta aż nie stanęła pewnie obok ślizgona. Chłopak uśmiechnął się słysząc jej entuzjazm, po chwili na jej pytanie wyprostował się.
- Nie pozwoliłbym.
Odparł bez cienia wątpliwości w głosie. Schował drugą ręką różdżkę do kieszeni, nie wyrywając dłoni z palców Rhi. Dopiero po chwili wyśliznął się z uścisku Gryfonki obchodząc ja i kierując się do schodów prowadzących w dół.
- Mam mały pakt z Sir Ronaldem. Nie musisz się martwić, ale jeśli chcesz się zrewanżować Sir Roland będzie zaszczycony.
Postać na obrazie ukłoniła się Gryfonce po rycersku.
Sam Nevan posłał krótki uśmiech Gryfonce.
- Niech to będzie taka nasza tajemnica. Jeśli będziesz miała ochotę na kilka innych opowieści powiedz to Sir Rolandowi on mi to przekaże.
Po czym skinął jej głową obracając się w stronę schodów.
- Do zobaczenia, ciekawska lwico.
I tyle go było, stukot butów ślizgona zamilkł praktycznie w momencie kiedy ten zniknął z oczu Gryfonki. Może on sam był jakimś duchem?
- Nie pozwoliłbym.
Odparł bez cienia wątpliwości w głosie. Schował drugą ręką różdżkę do kieszeni, nie wyrywając dłoni z palców Rhi. Dopiero po chwili wyśliznął się z uścisku Gryfonki obchodząc ja i kierując się do schodów prowadzących w dół.
- Mam mały pakt z Sir Ronaldem. Nie musisz się martwić, ale jeśli chcesz się zrewanżować Sir Roland będzie zaszczycony.
Postać na obrazie ukłoniła się Gryfonce po rycersku.
Sam Nevan posłał krótki uśmiech Gryfonce.
- Niech to będzie taka nasza tajemnica. Jeśli będziesz miała ochotę na kilka innych opowieści powiedz to Sir Rolandowi on mi to przekaże.
Po czym skinął jej głową obracając się w stronę schodów.
- Do zobaczenia, ciekawska lwico.
I tyle go było, stukot butów ślizgona zamilkł praktycznie w momencie kiedy ten zniknął z oczu Gryfonki. Może on sam był jakimś duchem?
Re: Korytarz gobelinowy
Od kilku dni uśmiech nie znikał z twarzy szóstorocznej Ślizgonki. Ciężko się dziwić, bowiem większość swojego czasu spędzała w towarzystwie Sneddona który robił wszystko co mógł, aby utrzymać u złotowłosej ten stan euforii. Jak widać sukcesywnie. Nawet bez niego u boku szła szeroko uśmiechnięta podtrzymując na ramieniu ciężką torbę. Jej włosy sięgały jej już do pasa, a ona nie mogła złapać Moniki aby ta rozprawiła się z tym za pomocą nożyczek. Złote pasma ściągały więc mimowolnie wzrok samców jeszcze bardziej niż zazwyczaj, a Mia jak zazwyczaj zdawała się tego nie zauważać. Przemierzała więc szkolne korytarze sprężystym krokiem starając się nie zatrzymywać, ale kiedy jej czujne czekoladowe tęczówki dostrzegły portret wiszący na jednej ze ścian zatrzymała się w pół kroku. Kobieta na portrecie była niezwykłej urody. Wysoka, smukła, niebieskooka i złotowłosa. Zachwycająca. Wila. Co do tego Mia nie miała najmniejszych wątpliwości. Jednak ten lekko zadarty nosek sprawił iż podeszła bliżej unosząc wyżej podbródek. Znała ją. Niezaprzeczalnie ją znała. Zmarszczyła nieco czoło starając sobie przypomnieć skąd podczas gdy postać na obrazie wyciągnęła srebrny grzebień i zaczęła przeczesywać długie do samiuśkiej ziemi włosy. I ten ruch nadgarstka sprawił, że Mia stanęła jeszcze wyżej na palcach otwierając szeroko usta. Jasne, że ją znała. Dziwne, żeby nie znała swojej własnej babki która przyczyniła się znacznie do jej wychowania podczas gdy jej matka pogrążona była w depresji poporodowej przez kolejnych kilka wiosen. Znała ją, doskonale ją znała. Kiedy jednak ten portret był malowany miała ledwie naście lat, bo jej buzi nie znaczyła ani jedna zmarszczka a rysy twarzy nie były tak wyraziste jak obecnie. Zmarszczyła nieco oczy chcąc dostrzec datę. Było to jednak niemożliwe...
Re: Korytarz gobelinowy
Wynurzył się z Lochów następnego dnia po nieszczęsnym treningu. Obolały postanowił przejść się do Skrzydła Szpitalnego po jakiś lepszy specyfik na przeziębienie oraz siniaki.
Wspinał się właśnie po schodach bez przesadnego pośpiechu. Na lekcje nie chodził, gdyż pielęgniarka odpowiednio poinformowała profesorów. On i tak jednak miał zamiar odrobić zajęcia przychodząc po powrocie do zdrowia na spotkania popołudniowe.
Opatulony w grubą bluzę, trochę już wyciągnięta i wyraźnie należącą do grona "tych ulubionych" starych ciuchów w których człowiek się najlepiej czuje, zatrzymał się na korytarzu gobelinowym by chwycić oddech.
Dostrzegł po chwili Mię, która przyglądała się obrazowi z piękną blondynką. Powoli podszedł do niej i przyjrzał się postaci na obrazie.
- Hej, Mała Mii. - Odparł niskim, zachrypniętym głosem. W pierwszej chwili ciężko było odgadnąć do kogo należy. - Uderzające podobieństwo.
Wspinał się właśnie po schodach bez przesadnego pośpiechu. Na lekcje nie chodził, gdyż pielęgniarka odpowiednio poinformowała profesorów. On i tak jednak miał zamiar odrobić zajęcia przychodząc po powrocie do zdrowia na spotkania popołudniowe.
Opatulony w grubą bluzę, trochę już wyciągnięta i wyraźnie należącą do grona "tych ulubionych" starych ciuchów w których człowiek się najlepiej czuje, zatrzymał się na korytarzu gobelinowym by chwycić oddech.
Dostrzegł po chwili Mię, która przyglądała się obrazowi z piękną blondynką. Powoli podszedł do niej i przyjrzał się postaci na obrazie.
- Hej, Mała Mii. - Odparł niskim, zachrypniętym głosem. W pierwszej chwili ciężko było odgadnąć do kogo należy. - Uderzające podobieństwo.
Re: Korytarz gobelinowy
Wyciągnęła się jeszcze trochę stając już na czubkach swoich wysłużonych balerinek, ale nadal data nie była w zasięgu jej wzroku. Nie miała jednak wątpliwości, że to dzieło liczy kilka wieków. Wile żyły długo, naprawdę długo. Jej babka jak nic zaliczyła już kilkaset lat, bo na jej pięknej twarzy pojawiły się niezbyt pożądane zmarszczki, a włosy straciły swoją jedwabistość. I nie była już aż tak smukła i wiotka jak na tym portrecie. I spojrzenie miała inne. Teraz miała spojrzenie osoby która widziała w życiu naprawdę wiele. Ta tutaj miała wzrok młodej sarny. Jednak ten ruch nadgarstka gdy rozczesywała swoje pasma... Tak, to z pewnością jej babka. Nazbyt wciągnęło ją spekulowanie dotyczące daty, aby odnotowała pojawienie się Nevana. Dopiero jego głos sprawił, że opadła na całe stopy przenosząc wzrok na intruza.
- Nie jestem mała! - odparła natychmiast znów szeroko się uśmiechając, po czym zlustrowała jego sylwetkę od góry do dołu. Nie wyglądał najlepiej. Wyglądał jakby jego własna miotła sprawiła mu manto czyli nie najlepiej. Jego wygląd wyjaśniał jednak jego absencję na zajęciach. Zanim jednak zdążyła zapytać o jego stan zdrowia on powiedział coś co sprawiło iż minimalnie drgnęła.
- Śmiem wątpić. Nie jestem zniewalająca. Ona jest zniewalająca - odpowiedziała szybko i zacisnęła mocniej palce na pasku. Odbij piłeczkę, zmień temat, szybko, szybko, szybko...
- Jak idą treningi z Moniką? - zapytała odwracając się plecami od obrazu Andromedy Nott w wieku młodzieńczym.
- Nie jestem mała! - odparła natychmiast znów szeroko się uśmiechając, po czym zlustrowała jego sylwetkę od góry do dołu. Nie wyglądał najlepiej. Wyglądał jakby jego własna miotła sprawiła mu manto czyli nie najlepiej. Jego wygląd wyjaśniał jednak jego absencję na zajęciach. Zanim jednak zdążyła zapytać o jego stan zdrowia on powiedział coś co sprawiło iż minimalnie drgnęła.
- Śmiem wątpić. Nie jestem zniewalająca. Ona jest zniewalająca - odpowiedziała szybko i zacisnęła mocniej palce na pasku. Odbij piłeczkę, zmień temat, szybko, szybko, szybko...
- Jak idą treningi z Moniką? - zapytała odwracając się plecami od obrazu Andromedy Nott w wieku młodzieńczym.
Re: Korytarz gobelinowy
Stał w odpowiedniej odległości, nie chciał sprzedać Mii przeziębienia, a może i ona sama mogła się trochę brzydzić bliskości kogoś chorego. Uśmiechnął się na jej żywą reakcję odnośnie nowego przezwiska jakie bez wątpienia jeszcze przez długi czas nie odepnie się od niej.
Zerknął jeszcze to na obraz to na Mię, teraz mogąc oglądać obie białogłowe bez problemu. Różniły się, lecz te piękne włosy. Coś w tym było.
- Oj tam, pasuje do ciebie to przezwisko, jest słodkie. - Posłał dziewczynie łobuzerski uśmiech. Pamiętał ją z ostatniego spotkania, gdy to kadra szkoły postanowiła sobie urządzić młodzieńczą imprezę przy której oberwało się też uczniom.
Uniósł lekko brew widząc reakcję Mii na jego komentarz. Przekrzywił głowę teraz już nie ukrywając faktu, że porównuje obie damy do siebie.
- Macie inne oczy. Ale włosy podobne. Widziałem jak się Val ślini na twój widok. Snedd musi być diabelsko wnerwiony.
Spróbował obrócić w żart być może nietrafiony komentarz. Kto wie, dziewczyny miały różne fazy i kompleksy. Wolał nie słuchać za chwilę biadolenia jaka to ta na obrazie nie jest śliczna a Mia ma jakieś wydumane niedoskonałości.
- W porządku. Jeszcze nie zrezygnowała i wygląda na to, że po wakacjach będzie męczyć Castellani o miejsce w drużynie. - Posłał Mii triumfalny uśmiech. - Widzę, że już twoje słabości minęły. Twój stan był dość niepokojący. No i... gdzie masz zdjęcie?
Zerknął jeszcze to na obraz to na Mię, teraz mogąc oglądać obie białogłowe bez problemu. Różniły się, lecz te piękne włosy. Coś w tym było.
- Oj tam, pasuje do ciebie to przezwisko, jest słodkie. - Posłał dziewczynie łobuzerski uśmiech. Pamiętał ją z ostatniego spotkania, gdy to kadra szkoły postanowiła sobie urządzić młodzieńczą imprezę przy której oberwało się też uczniom.
Uniósł lekko brew widząc reakcję Mii na jego komentarz. Przekrzywił głowę teraz już nie ukrywając faktu, że porównuje obie damy do siebie.
- Macie inne oczy. Ale włosy podobne. Widziałem jak się Val ślini na twój widok. Snedd musi być diabelsko wnerwiony.
Spróbował obrócić w żart być może nietrafiony komentarz. Kto wie, dziewczyny miały różne fazy i kompleksy. Wolał nie słuchać za chwilę biadolenia jaka to ta na obrazie nie jest śliczna a Mia ma jakieś wydumane niedoskonałości.
- W porządku. Jeszcze nie zrezygnowała i wygląda na to, że po wakacjach będzie męczyć Castellani o miejsce w drużynie. - Posłał Mii triumfalny uśmiech. - Widzę, że już twoje słabości minęły. Twój stan był dość niepokojący. No i... gdzie masz zdjęcie?
Re: Korytarz gobelinowy
Obserwowała jak jego spojrzenie wędrowało to na obraz, a to na nią. Niezaprzeczalnie była nieco podobna do postaci uwiecznionej na płótnie, ale z pewnością była również podobna do swojego ojca. Wystarczyło spojrzeć to na nią, to na Monikę żeby nie mieć co do tego najmniejszych wątpliwości. Obie spoglądały na otaczającą je rzeczywistość dzięki czekoladowym tęczówkom. Ich wargi były niemalże tak samo pełne. I nos. Niezaprzeczalnie nos miały identyczny. Była więc podobna do swojego ojca, a co za tym idzie do siostry. Po wilach miała zdecydowanie wzrost, zdecydowanie te złote włosy i nieco inne rysy twarzy w które ojcowy nos i wargi zdawały się wpasowywać wprost idealnie.
- Zdecydowanie nie jestem słodka - puściła mu oczko uśmiechając się nieco szerzej, a dołeczki na policzkach jawnie dały kłam stwierdzeniu które przed sekundą padło z jej malinowych warg. Ale to tylko powierzchowna słodycz. Nevan widział jednak na własne oczy, że nie jest chodzącym ideałem. Potraktowała Corteza jak zimna suka i do dziś nie odczuła wyrzutów sumienia ani skruchy za popełniony występek. Tak naprawdę nie poczuwała się do końca. Nie sądziła, że wyrządziła mu AŻ TAKĄ krzywdę garstką "uprzejmości".
- Wątpię. Nie mam w rodzinie wili - skłamała gładko wzruszając nieco ramionami. Zdecydowanie nie chciała dłużej o tym rozmawiać i zdecydowanie nie czuła się aż tak pewnie kiedy porównywał portret z jej twarzą. Mimo wszystko jednak się uśmiechała.
- Nie aż tak wnerwiony, ale niezaprzeczalnie to mu się nie podoba - westchnęła cicho przestając się już tak szeroko uśmiechać. Matthew był zazdrosny. Naprawdę zazdrosny. Ilekroć czyjekolwiek spojrzenie nie zatrzymało się na niej o sekundę za długo to posyłał osobnikowi iście morderczy wzrok i spinał się niczym pantera gotowa do skoku. Nie chciała żeby się złościł. Naprawdę nie chciała. Nie miała jednak żadnych konkretnych pomysłów jak to zmienić. A szkoda.
- Przejściowe problemy. Nie znoszę rozłąki z mamą i kłótni z Moniką - odpowiedziała uśmiechając się lekko. Zaraz jednak zaśmiała się cicho.
- Zdjęcie obecnie leży na dnie kufra. Moni chyba by mnie zabiła gdyby dowiedziała się, że zrobiłam jej wtedy zdjęcie nie wspominając o tym, że ktokolwiek je zobaczy. Wybacz, Fraser, ale teraz jesteś jej kumplem- raczej nie możesz go zobaczyć - odpowiedziała i zaraz schowała za włosy kosmyk swoich długich włosów przechylając przy tym nieco głowę.
- Zdecydowanie nie jestem słodka - puściła mu oczko uśmiechając się nieco szerzej, a dołeczki na policzkach jawnie dały kłam stwierdzeniu które przed sekundą padło z jej malinowych warg. Ale to tylko powierzchowna słodycz. Nevan widział jednak na własne oczy, że nie jest chodzącym ideałem. Potraktowała Corteza jak zimna suka i do dziś nie odczuła wyrzutów sumienia ani skruchy za popełniony występek. Tak naprawdę nie poczuwała się do końca. Nie sądziła, że wyrządziła mu AŻ TAKĄ krzywdę garstką "uprzejmości".
- Wątpię. Nie mam w rodzinie wili - skłamała gładko wzruszając nieco ramionami. Zdecydowanie nie chciała dłużej o tym rozmawiać i zdecydowanie nie czuła się aż tak pewnie kiedy porównywał portret z jej twarzą. Mimo wszystko jednak się uśmiechała.
- Nie aż tak wnerwiony, ale niezaprzeczalnie to mu się nie podoba - westchnęła cicho przestając się już tak szeroko uśmiechać. Matthew był zazdrosny. Naprawdę zazdrosny. Ilekroć czyjekolwiek spojrzenie nie zatrzymało się na niej o sekundę za długo to posyłał osobnikowi iście morderczy wzrok i spinał się niczym pantera gotowa do skoku. Nie chciała żeby się złościł. Naprawdę nie chciała. Nie miała jednak żadnych konkretnych pomysłów jak to zmienić. A szkoda.
- Przejściowe problemy. Nie znoszę rozłąki z mamą i kłótni z Moniką - odpowiedziała uśmiechając się lekko. Zaraz jednak zaśmiała się cicho.
- Zdjęcie obecnie leży na dnie kufra. Moni chyba by mnie zabiła gdyby dowiedziała się, że zrobiłam jej wtedy zdjęcie nie wspominając o tym, że ktokolwiek je zobaczy. Wybacz, Fraser, ale teraz jesteś jej kumplem- raczej nie możesz go zobaczyć - odpowiedziała i zaraz schowała za włosy kosmyk swoich długich włosów przechylając przy tym nieco głowę.
Re: Korytarz gobelinowy
Zaśmiał się cicho na słowa Mii, ta mała diablica potrafiła być słodka i chwytać za męskie serca sprawiając, że ich kolana same się uginają. Ale też rogów jej nie brakowało. Doskonale pamiętał jak prowokowała Corteza i tylko dobijała chłopaka swoimi jadowitymi słowami.
- Owszem, kąsać też potrafisz.
Mruknął dając na chwilę spokój droczeniu się odnośnie samej osoby Ślizgonki. Spojrzał wokół czy czasem gdzieś nie czai się Sneddon, który byłby zaraz gotów objawić swoje niezadowolenie z tak miłej pogawędki jego dziewczyny z innym Ślizgonem.
- Nie dziwię mu się. Dziwię się jednak temu, że nie drepcze ci po piętach pilnując by żaden inny chłopak się nie zapomniał.
Wzruszył ramionami, ciekaw co by teraz zrobił Matt, gdyby ich tu spotkał śmiejących się i wesoło rozmawiających.
- Pamiętam, Moni wspomniała, że się pogodziłyście. To dobrze. Chyba mało kto lubi się kłócić.
Odmowa Mii sprawiła, że chłopak zmarszczył brwi. Uśmiechnął się rozbawiony.
- Wygrałem zakład i nie martw się, jestem na tyle dobrym kumplem, że fakt zdjęcia pozostanie między nami. – Przekrzywił głowę spoglądając na długie girlandy włosów Mii. Kiedyś go zachwycały, a teraz po prostu były ładne. Co mu się pozmieniało? – Tchórzysz? Moni nie obrazi się, możesz być tego pewna.
- Owszem, kąsać też potrafisz.
Mruknął dając na chwilę spokój droczeniu się odnośnie samej osoby Ślizgonki. Spojrzał wokół czy czasem gdzieś nie czai się Sneddon, który byłby zaraz gotów objawić swoje niezadowolenie z tak miłej pogawędki jego dziewczyny z innym Ślizgonem.
- Nie dziwię mu się. Dziwię się jednak temu, że nie drepcze ci po piętach pilnując by żaden inny chłopak się nie zapomniał.
Wzruszył ramionami, ciekaw co by teraz zrobił Matt, gdyby ich tu spotkał śmiejących się i wesoło rozmawiających.
- Pamiętam, Moni wspomniała, że się pogodziłyście. To dobrze. Chyba mało kto lubi się kłócić.
Odmowa Mii sprawiła, że chłopak zmarszczył brwi. Uśmiechnął się rozbawiony.
- Wygrałem zakład i nie martw się, jestem na tyle dobrym kumplem, że fakt zdjęcia pozostanie między nami. – Przekrzywił głowę spoglądając na długie girlandy włosów Mii. Kiedyś go zachwycały, a teraz po prostu były ładne. Co mu się pozmieniało? – Tchórzysz? Moni nie obrazi się, możesz być tego pewna.
Re: Korytarz gobelinowy
Widziała jak się rozgląda i przechyliła nieco głowę przyglądając mu się z zaciekawieniem. Kogo szuka wzrokiem? Swojej dziewczyny? Coraz częściej nie miała wątpliwości, że kogoś gdzieś ma i kocha. Gdyby było inaczej to nie patrzyłby na nią tak obojętnym wzrokiem. Sympatycznym, ale obojętnym. Nie rozbierał jej w głowie, z pewnością tego nie robił. Może dlatego tak lubiła jego towarzystwo? Może powinna spędzać więcej czasu z zakochanymi w innych osobnikami? Chociaż na dobrą sprawę przywykła do tych spojrzeń zapatrzonych w nią młodzieńców. Schlebiało jej to. Łaskotało jej próżne ego, które jak każda posiadaczka wilowatej krwi miała. Duże próżne ego które musi być stale łaskotane.
- Musiał iść na swoje zajęcia - wyjaśniła nieobecność swojego obecnego chłopaka i wzruszyła nieco ramionami. Z pewnością gdyby mógł byłby tuż obok niej pilnując właśnie czy nikt się nie zagapił. Ale go nie było. I przez najbliższe dwie godziny nie będzie. Ale była pewna, że jeśli chodzi o Nevana to nic by nie zrobił. Uśmiechnąłby się jedynie, przytulił ją dla zaznaczenia swojego terytorium i nic więcej. Bardziej by się wkurzył gdyby zobaczył ją z Valem, który prawie się ślinił patrząc na nią, co Sneddona irytowało jak mało co.
- Tchórzę? Ja nigdy nie tchórzę! - odpowiedziała wyciągając z kieszeni swojej spódniczki swoją różdżkę i jednym zaklęciem niewerbalnym przywołała zdjęcie które leciało nad głowami ciekawskich uczniów i było nie do złapania dla obcych rąk. Mia je złapała i podała chłopakowi z szelmowskim uśmiechem. Obróciła jeszcze w palcach swoją różdżkę zanim znów schowała ją do kieszeni.
- Jesteśmy kwita? - uniosła nieco wyżej jedną brew uśmiechając się lekko.
- Musiał iść na swoje zajęcia - wyjaśniła nieobecność swojego obecnego chłopaka i wzruszyła nieco ramionami. Z pewnością gdyby mógł byłby tuż obok niej pilnując właśnie czy nikt się nie zagapił. Ale go nie było. I przez najbliższe dwie godziny nie będzie. Ale była pewna, że jeśli chodzi o Nevana to nic by nie zrobił. Uśmiechnąłby się jedynie, przytulił ją dla zaznaczenia swojego terytorium i nic więcej. Bardziej by się wkurzył gdyby zobaczył ją z Valem, który prawie się ślinił patrząc na nią, co Sneddona irytowało jak mało co.
- Tchórzę? Ja nigdy nie tchórzę! - odpowiedziała wyciągając z kieszeni swojej spódniczki swoją różdżkę i jednym zaklęciem niewerbalnym przywołała zdjęcie które leciało nad głowami ciekawskich uczniów i było nie do złapania dla obcych rąk. Mia je złapała i podała chłopakowi z szelmowskim uśmiechem. Obróciła jeszcze w palcach swoją różdżkę zanim znów schowała ją do kieszeni.
- Jesteśmy kwita? - uniosła nieco wyżej jedną brew uśmiechając się lekko.
Re: Korytarz gobelinowy
Gdyby chociaż miał najmniejsze pojęcie o tym, kim Mia jest. Zapewne by omijał ją szerokim łukiem, lub starałby się grać. Lecz tak nie było. Wypierał się wszelkimi sposobami, zwodząc obie siostry. Był im wdzięczny, że przestały drążyć temat. Nie wstydził się swojego uczucia, po prostu wiedział, że mało kto ze Ślizgonów by zrozumiał. Jak to mówią, miłość jest ślepa i na dodatek jest daltonistką.
- No tak. Dziwnie mieć wolne od zajęć, a to dopiero drugi dzień.
Wzruszył ramionami, w rozciągniętej bluzie wyglądał trochę jak strach na wróble. Z poczochranymi włosami na dodatek, tylko kapelusza brakowało.
Uśmiechnął się widząc, że Mia łyknęła przynętę. Już po chwili miał zdjęcie Moniki pełnej zaskoczenia, kiedy to rozpakowała świąteczny prezent – niespodziankę. Zaśmiał się, gdy spojrzał na zdjęcie. Po czym schował je do kieszeni.
- Jesteśmy. – Skinął głową wyciągając do Mii dłoń. – Zakładanie się z tobą to sama przyjemność.
Sam po chwili wyciągnął różdżkę i zakręcił nią w ręce. Niewielki przedmiot owinięty w zieloną chustkę przeleciał torem nad głowami uczniów wędrując z Lochów do miejsca, gdzie stał Nevan. Po chwili chłopak podał zawiniątko dziewczynie.
- Może i przegrałaś, ale zasłużyłaś na nagrodę pocieszenia.
Po rozwinięciu Mia odkryła wewnątrz jeden z najlepszych smakołyków z Miodowego Królestwa. Sporej wielkości kulę, mniej więcej rozmiaru pomelo, całą obsypaną wiórkami kokosowymi, która wewnątrz skrywała przepyszny skarb.
- No tak. Dziwnie mieć wolne od zajęć, a to dopiero drugi dzień.
Wzruszył ramionami, w rozciągniętej bluzie wyglądał trochę jak strach na wróble. Z poczochranymi włosami na dodatek, tylko kapelusza brakowało.
Uśmiechnął się widząc, że Mia łyknęła przynętę. Już po chwili miał zdjęcie Moniki pełnej zaskoczenia, kiedy to rozpakowała świąteczny prezent – niespodziankę. Zaśmiał się, gdy spojrzał na zdjęcie. Po czym schował je do kieszeni.
- Jesteśmy. – Skinął głową wyciągając do Mii dłoń. – Zakładanie się z tobą to sama przyjemność.
Sam po chwili wyciągnął różdżkę i zakręcił nią w ręce. Niewielki przedmiot owinięty w zieloną chustkę przeleciał torem nad głowami uczniów wędrując z Lochów do miejsca, gdzie stał Nevan. Po chwili chłopak podał zawiniątko dziewczynie.
- Może i przegrałaś, ale zasłużyłaś na nagrodę pocieszenia.
Po rozwinięciu Mia odkryła wewnątrz jeden z najlepszych smakołyków z Miodowego Królestwa. Sporej wielkości kulę, mniej więcej rozmiaru pomelo, całą obsypaną wiórkami kokosowymi, która wewnątrz skrywała przepyszny skarb.
Re: Korytarz gobelinowy
Dlatego właśnie Mia nie przyznawała się do tego kim jest. Nie miała wątpliwości, że większość osobników płci męskiej, czyli na dobrą sprawę jej jedyni znajomi, odsunęliby się od niej niczym od trędowatej obawiając się, że będzie próbowała mieszać im w głowie lub zrobi coś bardziej niebezpiecznego albo stanie się ofiarą nadmiernego zainteresowania ze strony innych uczniów. Chociaż nie, i tak stwarzała swoją aparycją nadmierne zainteresowanie, ale to dało się jeszcze znieść. Przywykła do takiej ilości uwagi. Większa ilość krytycznych spojrzeń mogłaby się jednak na niej negatywnie odbić. Wolała nie podejmować takiego ryzyka. I tak najważniejsze osoby w jej życiu wiedziały.
- Właśnie! Jak się czujesz? Nie wyglądasz najlepiej... - zmarszczyła nieco nos przyglądając się jego dużej bluzie i zaczerwienionemu nosowi. Jej organizm zdecydowanie lepiej radził sobie z przeziębieniami i nie wyglądała zawsze wtedy jak kupka nieszczęścia tylko była zwyczajnie osłabiona i spędzała czas przeziębień na spaniu i wygrzewaniu się w miękkiej pościeli.
Uścisnęła jego dłoń uśmiechając się zawadiacko.
- I vice versa. Tyle, że następnym razem to ja wygram - odpowiedziała zdecydowanym tonem, choć nie czuła się jakby przegrała ten zakład. Nevan zrobił to co chciała żeby zrobił, więc na dobrą sprawę obydwoje wygrali. Ona wygrała, bo przekonała go do zrobienia czegoś i on wygrał, bo to zrobił. Wszyscy czują się wygrani. Tyle wygrać!
Przejęła od niego podarunek i kiedy tylko nieco go odpakowała szeroki uśmiech znikł z jej twarzy. Nie była fanką jedzenia w przeciwieństwie do swojej siostry, a to co trzymała w rękach było prawdziwą bombą kaloryczną. Całkowicie poza zasięgiem jej żołądka.
- Dzięki, ale ten podarek jest bardziej w stylu Moniki. Ja jestem praktyczną panią domu, a nie łakomą - puściła mu oczko i schowała go do torby. Widząc jego minę uśmiechnęła się uroczo.
- Podzielę się z siostrą, żeby nikt nie był przegrany w naszej zabawie. To chyba uczciwe, prawda? - uniosła jedną brew nieco wyżej po czym poprawiła swoją torbę na ramieniu żeby się z niego nie zsunęła. Dopiero teraz jakby sobie przypomniała o tym, że chłopak jest chory...
- Zaraz. Ty nie powinieneś wypoczywać? Co tu w ogóle robisz? - zbeształa go z uśmiechem.
- Właśnie! Jak się czujesz? Nie wyglądasz najlepiej... - zmarszczyła nieco nos przyglądając się jego dużej bluzie i zaczerwienionemu nosowi. Jej organizm zdecydowanie lepiej radził sobie z przeziębieniami i nie wyglądała zawsze wtedy jak kupka nieszczęścia tylko była zwyczajnie osłabiona i spędzała czas przeziębień na spaniu i wygrzewaniu się w miękkiej pościeli.
Uścisnęła jego dłoń uśmiechając się zawadiacko.
- I vice versa. Tyle, że następnym razem to ja wygram - odpowiedziała zdecydowanym tonem, choć nie czuła się jakby przegrała ten zakład. Nevan zrobił to co chciała żeby zrobił, więc na dobrą sprawę obydwoje wygrali. Ona wygrała, bo przekonała go do zrobienia czegoś i on wygrał, bo to zrobił. Wszyscy czują się wygrani. Tyle wygrać!
Przejęła od niego podarunek i kiedy tylko nieco go odpakowała szeroki uśmiech znikł z jej twarzy. Nie była fanką jedzenia w przeciwieństwie do swojej siostry, a to co trzymała w rękach było prawdziwą bombą kaloryczną. Całkowicie poza zasięgiem jej żołądka.
- Dzięki, ale ten podarek jest bardziej w stylu Moniki. Ja jestem praktyczną panią domu, a nie łakomą - puściła mu oczko i schowała go do torby. Widząc jego minę uśmiechnęła się uroczo.
- Podzielę się z siostrą, żeby nikt nie był przegrany w naszej zabawie. To chyba uczciwe, prawda? - uniosła jedną brew nieco wyżej po czym poprawiła swoją torbę na ramieniu żeby się z niego nie zsunęła. Dopiero teraz jakby sobie przypomniała o tym, że chłopak jest chory...
- Zaraz. Ty nie powinieneś wypoczywać? Co tu w ogóle robisz? - zbeształa go z uśmiechem.
Re: Korytarz gobelinowy
Fraser należał niestety do dwóch grup: 1. Jak już dopadała go choroba, to z całą siłą i wysysała energie z niego ile tylko się dało. 2. Był facetem, a każda słabość dla faceta jest najgorszą torturą. Co prawda Nevan nie skomlał o uwagę w czasie swojej choroby. Znosił ją dzielnie. Lecz tym razem nie samotnie, siostra Mii czując najwyraźniej wyrzuty sumienia i zwykłą sympatię koleżeńską postanowiła potowarzyszyć Ślizgonowi w czasie wolnym.
- Żyję, tak jak widać. – Wzruszył ramionami. Czas choroby to był chyba jedyny czas kiedy Fraser nie dbał aż tak bardzo o swój wygląd jak zazwyczaj. Bo po co, jak zaraz wróci do łóżka.
- To się okaże. – Posłał Ślizgonce łobuzerski uśmiech. Nie widząc wprost podstępu jaki Mia sobie umyśliła był jednak świadom jej pewności, że Nevan zrobi to co mu zaproponuje. Czasami jednak warto było pozwolić powodzić się za nos, by zyskać kilka atutów.
Widząc jej minę na widok słodkości przekrzywił głowę. Nie poczuł się rozczarowany reakcja Mii, bardziej był ciekaw.
- To teraz zaczyna mnie zastanawiać, dlaczego chciałaś fant z Miodowego Królestwa w ramach wygranej. – Spojrzał uważnie na dziewczynę. Nawet jeśli jej reakcja należała do typowych babskich wymówek o wstrzymywaniu się od jedzenia słodyczy, a w zaciszu dormitorium pożarłaby to w kilka gryzów. To Fraser nie wyglądał na zawiedzionego, przyjęła nagrodę pocieszenia, a co z nią zrobi to już jej sprawa.
- Za to zdjęcie, fakt należy jej się. – Przyznał rację blondwłosej.
Po chwili, gdy zdała sobie sprawę z jego niezbyt mądrej decyzji włóczenia się w chorobie po korytarzach chłopak wywrócił oczami.
- Idę do Gladstone. Kazała mi przyjść dzisiaj. – Wzruszył ramionami. A że spieszyć się nie musiał, to nie minął Mii z głuchym „cześć” a przystanął na chwilę. Dla niego to była sama przyjemność, siedzenie w dormitorium samemu wyszło mu już bokiem wczorajszego wieczora. Nie znosił tkwienia w jednym miejscu, a zwłaszcza, gdy to miejsce zamieniało się w tymczasowe więzienie.
- Żyję, tak jak widać. – Wzruszył ramionami. Czas choroby to był chyba jedyny czas kiedy Fraser nie dbał aż tak bardzo o swój wygląd jak zazwyczaj. Bo po co, jak zaraz wróci do łóżka.
- To się okaże. – Posłał Ślizgonce łobuzerski uśmiech. Nie widząc wprost podstępu jaki Mia sobie umyśliła był jednak świadom jej pewności, że Nevan zrobi to co mu zaproponuje. Czasami jednak warto było pozwolić powodzić się za nos, by zyskać kilka atutów.
Widząc jej minę na widok słodkości przekrzywił głowę. Nie poczuł się rozczarowany reakcja Mii, bardziej był ciekaw.
- To teraz zaczyna mnie zastanawiać, dlaczego chciałaś fant z Miodowego Królestwa w ramach wygranej. – Spojrzał uważnie na dziewczynę. Nawet jeśli jej reakcja należała do typowych babskich wymówek o wstrzymywaniu się od jedzenia słodyczy, a w zaciszu dormitorium pożarłaby to w kilka gryzów. To Fraser nie wyglądał na zawiedzionego, przyjęła nagrodę pocieszenia, a co z nią zrobi to już jej sprawa.
- Za to zdjęcie, fakt należy jej się. – Przyznał rację blondwłosej.
Po chwili, gdy zdała sobie sprawę z jego niezbyt mądrej decyzji włóczenia się w chorobie po korytarzach chłopak wywrócił oczami.
- Idę do Gladstone. Kazała mi przyjść dzisiaj. – Wzruszył ramionami. A że spieszyć się nie musiał, to nie minął Mii z głuchym „cześć” a przystanął na chwilę. Dla niego to była sama przyjemność, siedzenie w dormitorium samemu wyszło mu już bokiem wczorajszego wieczora. Nie znosił tkwienia w jednym miejscu, a zwłaszcza, gdy to miejsce zamieniało się w tymczasowe więzienie.
Re: Korytarz gobelinowy
Wprost czuła, że się jej przygląda. Naprawdę myślał, że ona z radością to zje? To znak, że na pewno nie widział jej miny przy jakimkolwiek posiłku. Niechęć malująca się na jej obliczu była tak jasna, że jaśniejsza już być nie mogła. Zawsze wyglądała jakby za trzydzieści dwie sekundy miałaby zwrócić całą treść swojego żołądka z powrotem do porcelanowej miski. Tak naprawdę nie lubiła jeść, naprawdę nie lubiła. Możliwe, że to zalicza się do chorób psychicznych, a może to wina dzieciństwa w którym nauczono ją liczyć każdą spożytą kalorię. Wychowana do życia w perfekcji nie wyobrażała sobie choćby grama otyłości na swoim ciele. Milimetr więcej i utraciłaby swoją perfekcję, co było absolutnie niedopuszczalne. Była baletnicą. Przyszłą gwiazdą światowego baletu. Nie mogła sobie pozwolić na to, żeby cokolwiek poszło źle. Do tego była wychowana. Dlatego tego nie zje. Odda grzecznie Monice mówiąc, że dostała to od pewnego Ślizgona. A Monika to zje. Dlatego, że lubi. Dlatego, że ma wspaniały metabolizm. Dlatego, że może. Wszyscy będą zadowoleni.
- A o co mieliśmy się założyć? O dwa hektary w Irlandii? - słychać było, że ironizuje. Chociaż... Ją stać było na dwa hektary w Irlandii. Matka postarała się o to, aby ich ziemski dobytek był naprawdę imponujący. Mąż za mężem, rozwód za rozwodem. Pieniądze ulokowane w kilkunastu bankach na całym świecie same się mnożyły na kontach z wysokim oprocentowaniem. Mogłaby się zakładać o hektary ziemi nie tylko w Irlandii, ale na całym świecie. Była jednak tylko szesnastoletnią dziewicą, a te zwykle sprawiają wrażenie jakby do codziennej egzystencji potrzebna im była odpowiednia porcja cukrów. Mia była mistrzynią w tworzeniu pozorów. Właśnie dlatego zakładała się o te rzeczy o które założyłaby się jej siostra. Wszystko, aby wtopić się w tłum tak bardzo jak to tylko możliwe. A raczej wpasować się w otoczenie, bo nigdy nie wtopi się w tłum. Nie z tą aparycją. Nie z tymi włosami.
- Och, rozumiem - rzuciła uśmiechając się lekko. Szedł do szkolnej pielęgniarki. To miało sens. Naprawdę dużo sensu. Spojrzała mu prosto w oczy uśmiechając się czarująco.
- Ty naprawdę kogoś masz... Widzę to w Twoich oczach... - Nie balansujesz na granicy desperacji i obłędu. Przechyliła nieco głowę i skrzyżowała ręce na piersiach. Nie przyzna się. Do tej pory się nie przyznał, więc dlaczego teraz miałoby być inaczej. Nie zaszkodziło mu jednak powiercić dziurę w brzuchu skoro nadarza się okazja, prawda?
- A o co mieliśmy się założyć? O dwa hektary w Irlandii? - słychać było, że ironizuje. Chociaż... Ją stać było na dwa hektary w Irlandii. Matka postarała się o to, aby ich ziemski dobytek był naprawdę imponujący. Mąż za mężem, rozwód za rozwodem. Pieniądze ulokowane w kilkunastu bankach na całym świecie same się mnożyły na kontach z wysokim oprocentowaniem. Mogłaby się zakładać o hektary ziemi nie tylko w Irlandii, ale na całym świecie. Była jednak tylko szesnastoletnią dziewicą, a te zwykle sprawiają wrażenie jakby do codziennej egzystencji potrzebna im była odpowiednia porcja cukrów. Mia była mistrzynią w tworzeniu pozorów. Właśnie dlatego zakładała się o te rzeczy o które założyłaby się jej siostra. Wszystko, aby wtopić się w tłum tak bardzo jak to tylko możliwe. A raczej wpasować się w otoczenie, bo nigdy nie wtopi się w tłum. Nie z tą aparycją. Nie z tymi włosami.
- Och, rozumiem - rzuciła uśmiechając się lekko. Szedł do szkolnej pielęgniarki. To miało sens. Naprawdę dużo sensu. Spojrzała mu prosto w oczy uśmiechając się czarująco.
- Ty naprawdę kogoś masz... Widzę to w Twoich oczach... - Nie balansujesz na granicy desperacji i obłędu. Przechyliła nieco głowę i skrzyżowała ręce na piersiach. Nie przyzna się. Do tej pory się nie przyznał, więc dlaczego teraz miałoby być inaczej. Nie zaszkodziło mu jednak powiercić dziurę w brzuchu skoro nadarza się okazja, prawda?
Re: Korytarz gobelinowy
Wzruszył w końcu ramionami. Niech Mia robi sobie ze smakołykiem co chce, on zawiedziony nie będzie. Chociaż, gdy zamówił ową bombę kaloryczną miał lekkie wątpliwości, czy aby na pewno trafi do właściwej osoby. I właśnie to się potwierdziło.
- Kiedyś ponoć takie zakłady istniały. – Zaśmiał się podchwytując ironię dziewczyny. On sam do biedaków nie należał. Jego rodzina miała ogromną posiadłość i równie ogromne kopce złota w bankach. Nigdy im niczego nie brakowało, a w większości oddawali się swoim pasjom, dzięki którym do wspólnej sakiewki wpadały kolejne kwoty. Następnym razem wymyśli coś innego, gdyż zakładanie się z Mią było czymś o niebo ciekawszym, niż zakład z kumplami z dormitorium o karty czy czekoladowe żaby. To było swego rodzaju wyzwanie i gra pozorów, która podobała się Fraserowi.
Gdy dziewczyna wbiła wzrok w oczy Nevana chłopak znieruchomiał. Poczuł dziwne uczucie jakby właśnie narzuciła mu pętlę na szyję, lecz przy tym on odniósł dziwaczne wrażenie, że jednak z tą Ślizgonką coś jest nie tak.
- Nie dacie mi spokoju…- Mruknął nie ustępując spojrzeniu Mii. Odsunął się od dziewczyny kierując kroki w stronę schodów.
- Do zobaczenia. - Posłał Mii łagodny uśmiech, by po chwili ruszyć w stronę Skrzydła Szpitalnego.
- Kiedyś ponoć takie zakłady istniały. – Zaśmiał się podchwytując ironię dziewczyny. On sam do biedaków nie należał. Jego rodzina miała ogromną posiadłość i równie ogromne kopce złota w bankach. Nigdy im niczego nie brakowało, a w większości oddawali się swoim pasjom, dzięki którym do wspólnej sakiewki wpadały kolejne kwoty. Następnym razem wymyśli coś innego, gdyż zakładanie się z Mią było czymś o niebo ciekawszym, niż zakład z kumplami z dormitorium o karty czy czekoladowe żaby. To było swego rodzaju wyzwanie i gra pozorów, która podobała się Fraserowi.
Gdy dziewczyna wbiła wzrok w oczy Nevana chłopak znieruchomiał. Poczuł dziwne uczucie jakby właśnie narzuciła mu pętlę na szyję, lecz przy tym on odniósł dziwaczne wrażenie, że jednak z tą Ślizgonką coś jest nie tak.
- Nie dacie mi spokoju…- Mruknął nie ustępując spojrzeniu Mii. Odsunął się od dziewczyny kierując kroki w stronę schodów.
- Do zobaczenia. - Posłał Mii łagodny uśmiech, by po chwili ruszyć w stronę Skrzydła Szpitalnego.
Re: Korytarz gobelinowy
Kolejny wieczór i kolejny patrol po szkolnych korytarzach. Ostatnio życie Wilona wypełnione było po brzegi patrolami i nauką- robił wszystko, żeby dorównać osiągnięciami Hannah. Na chwilę stracił z oczu jedną z najważniejszych osób w jego nastoletnim i rudym żywocie: uroczą pannę Shay Hasting i każdego wieczora kiedy leżał na marmurowej posadzce w swojej psiej formie oczekując odgłosów stąpania uczniowskich stóp odczuwał tą tęsknotę boleśnie. Coraz częściej myślał w czasie "patrolowym" o pannie Mayhmm która zaintrygowała go sobą zdecydowanie zbyt bardzo i coraz częściej sam siebie karcił w myślach, że to niestosowne. Niestosowne jest zastanawiać się jak sobie radzi ta niezwykle nieśmiała istota w tym hałaśliwym świecie. Powinien zastanawiać się jak radzi sobie Shay. Po dzisiejszej rozmowie z Vice-dyrektorem wiedział już, że nie najlepiej. Dzisiaj miała złożyć swoją odznakę prefektowską na mahoniowym biurku Lancastera, a Charles nie mógł już nic z tym zrobić. Zebrało mu się też za zbyt małe zaangażowanie w swoje obowiązki jednak wiedział, że prędzej czy później ta rozmowa musiała się odbyć i tak naprawdę na nią czekał. W sumie potrzebował mobilizacji. Jego stan wiedzy w pełni wystarczał na zdanie owutemów z wynikiem wybitnym więc czas teraz na prefekta idealnego. On już przypilnuje dzisiaj powołanych prefektów żeby należycie zajęli się powierzonym im obowiązkom. Jutro jednak odnajdzie Shay. Z tą myślą w głowie szedł korytarzem obwieszonym zewsząd pięknie tkanymi gobelinami, aby znaleźć dla siebie stosowne miejsce. Rozejrzał się wokół upewniając się, że nikt go nie widzi po czym zamienił się w wielkiego Tybetana którego futro nadal było gęste i lśniące- bez oznak lenienia się. Ułożył się pod gobelinem z podobizną Flavlusa Belby duszonego przez śmierciotulę. Rzucił leniwe spojrzenie w kierunku tej dramatycznie wyglądającej sceny po czym zamknął powieki nasłuchując czyichkolwiek kroków.
Re: Korytarz gobelinowy
Może jest to niewinne zakrzywienie czasoprzestrzeni, ale Leslie wracała właśnie z rozmowy z Brandonem. Szła szybko i energicznie, nerwowo wręcz, stąpając bardzo głośno po kamiennej, zamkowej posadzce. Nie miała na sobie szkolnej szaty, co było w sumie dziwne, bo w szkole niemal nigdy nie pokazywała się w swoich codziennych ciuchach. Powód? Były tanie i tandetne, po siostrach. Po Hance jeszcze znosiła, bo nie byly takie złe, ale po Florze? Strasznie dziewczęce i cukierkowe i Leslie po prostu ich nienawidziła.
A więc szła: stąpała twardo i szybko, chcąc jak najszybciej znaleźć się w swoim dormitorium. Przemierzała kolejne piętra, przechodząc przez puste korytarze. Zbliżała się cisza nocna, została godzina. Uczniowie ciesząc się wiosną, spędzali jak najwięcej czasu na dworze, nawet teraz kiedy zapadł już zmrok. Było dość ciepło.
Była już blisko, prawie u celu. Został tylko parter, a po nim już lochy i jej upragnione łózko gdzie będzie mogła wypłakać się do poduszki. Przechodziła przez korytarz na pierwszym piętrze cała czerwona na twarzy, nadal od zapłakania. Jak to się stało że nie zauważyła psa wielkości krowy leżącego na ziemii? Sama nie wiedziała. W każdym razie minęła go bezpardonowo i kroczyła dalej przed siebie.
A więc szła: stąpała twardo i szybko, chcąc jak najszybciej znaleźć się w swoim dormitorium. Przemierzała kolejne piętra, przechodząc przez puste korytarze. Zbliżała się cisza nocna, została godzina. Uczniowie ciesząc się wiosną, spędzali jak najwięcej czasu na dworze, nawet teraz kiedy zapadł już zmrok. Było dość ciepło.
Była już blisko, prawie u celu. Został tylko parter, a po nim już lochy i jej upragnione łózko gdzie będzie mogła wypłakać się do poduszki. Przechodziła przez korytarz na pierwszym piętrze cała czerwona na twarzy, nadal od zapłakania. Jak to się stało że nie zauważyła psa wielkości krowy leżącego na ziemii? Sama nie wiedziała. W każdym razie minęła go bezpardonowo i kroczyła dalej przed siebie.
Leslie WilsonKlasa V - Urodziny : 09/01/1999
Wiek : 25
Skąd : Edynburg, Szkocja
Krew : Czysta
Strona 2 z 3 • 1, 2, 3
Magic Land :: Hogwart :: PIĘTRA :: Piętro I
Strona 2 z 3
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach