Okno wychodzące na północ

+33
Shay Hasting
Mia Kruger
Isidora Tayth
Monika Kruger
Brandon Tayth
Meredith Cooper
Marco Castellani
Morpheus A. Maponos
Lola Lopez
Rhinna Hamilton
Nanette Myahmm
James Scott
Nancy Baldwin
Aaron Matluck
Dymitr Milligan
Christine Greengrass
Emily Bronte
Aiko Miyazaki
Keitaro Miyazaki
Dylan Davies
Samantha Davies
Mistrz Gry
Connor Campbell
Hannah Wilson
Audrey Roshwel
Joel Frayne
Charles Wilson
Maja Vulkodlak
Andrea Jeunesse
Logan Campbell
Anthony Wilson
Sophie Fitzpatrick
Brennus Lancaster
37 posters

Strona 8 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

Go down

Okno wychodzące na północ - Page 8 Empty Okno wychodzące na północ

Pisanie by Brennus Lancaster Sro 17 Kwi 2013, 22:10

First topic message reminder :


Nieliczni wiedzą, że na jednym z końców labiryntu korytarza na szóstym piętrze mieści się szerokie okno z dużym, kamiennym parapetem, z którego wychodzi widok na szkolne błonia. Od wielu lat jest to ulubione miejsce samotników lubiących spokój i zakochanych par.
Brennus Lancaster
Brennus Lancaster
V-ce Dyrektor Szkoły


Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 91
Skąd : Dublin
Krew : Czysta

Powrót do góry Go down


Okno wychodzące na północ - Page 8 Empty Re: Okno wychodzące na północ

Pisanie by Monika Kruger Wto 07 Paź 2014, 00:01

Ulga jaką Monika doznała w ciągu tej krótkiej chwili była wprost nie do opisania. Kompletnie spisała już się na straty, a wraz z sobą to wszystko przez co wspólnie dotąd przeszli. Jak widać niepotrzebnie, bo Brandon, co było tak niespodziewane i tak w nie jego stylu odpuścił sobie wszystko cokolwiek planował. Zamiast pójść do gabinetu profesora na powrót przygarnął ją do siebie.
Naprawdę musiało mu zależeć skoro tak postąpił. Tym jednym gestem całkowicie ją o tym przekonał.
Jednak świadomość tego wcale w tym momencie nie poprawiła jej nastroju, a wręcz przeciwnie - sprawił, że czuła się po stokroć podlej. Zrobiła coś, co w jej mniemaniu praktycznie podchodziło pod zdradę. Mogła się tego wyprzeć przed chłopakiem, ale nigdy nie wyprze się tego przed samą sobą. Czuła się strasznie żałośnie z myślą, że Brandon okazał się tak wspaniałomyślny, bo tak naprawdę znaczyło to ewidentnie, że na niego nie zasługiwała.
Nawet w ciemnym korytarzu jego szare oczy i ich wyraz były doskonale widoczne. Nie ufał jej, to pewne, dziwiłaby się gdyby było inaczej. Przyrzekła sobie, że naprawi to, choćby nie wiem co.
- Tak, już teraz wszystko dobrze - powiedziała szczerze i nawet się uśmiechnęła. Lekko, ale zawsze. - Chodźmy już stąd.
Spojrzała jeszcze w stronę gabinetu, by upewnić się, że tam też jest wszystko w porządku. Nauczyciel najwidoczniej nie słyszał hałasu jaki narobili. I w sumie bardzo dobrze. Szybko powróciła wzrokiem na twarz Włocha.
- Kocham cię - wyszeptała. Jak mogła na chwilę o tym zapomnieć?
Monika Kruger
Monika Kruger
Klasa VI


Urodziny : 10/06/1999
Wiek : 24
Skąd : Doncaster
Krew : Czysta
Genetyka : Metamorfomag

https://magic-land.forumpolish.com/t1125-skrytka-pocztowa-moniki

Powrót do góry Go down

Okno wychodzące na północ - Page 8 Empty Re: Okno wychodzące na północ

Pisanie by Meredith Cooper Czw 23 Paź 2014, 21:34

- Oczywiście! Odkąd przyjechali do Hogwartu nic nie robię, tylko po nocach rozganiam mizdrzące się pary... - zaczęła żwawo gestykulować, uciekając spojrzeniem na boki. Do tej pory wystarczyło ustawić do pionu amantów ze Slytherinu, ale gdy w szkole pojawiło się kilka nowych, umięśnionych nastolatków, młode czarownice zakopały pod ziemną zdrowy rozsądek. Cooper oczywiście nie tak dawno przecież sama była w tym szalonym wieku, ale jak to mówią - czasy wtedy były inne i młodzież zachowywała się przyzwoicie. Dziadziejesz Cooper. Pierwsza oznaka stawania się starym pierdem? Nadużywanie określenia "za moich czasów".
- W życiu wypiłeś pewnie nie jeden flakon.
Czarownica wzruszyła ramionami. Nie raz - wchodząc do salonu nauczycielskiego - słyszała jak inne nauczycielki zachwycały się umięśnionym ciałem przystojnego nauczyciela od Quidditcha. Akurat przypadło to na czasy, gdy sama wzdychała do cherlawego mentora od zaklęć, więc siłą rzeczy podboje amanta uchodziły jej uwadze. Miłość jest ślepa, powiadają. I prawdę mówią.
-... jesteś spięta, może masaż karku?
I znów pochłonęło ją bagno myśli o Griffiths'ie. Propozycja Argentyńczyka zadziała jak uderzenie biczem po plecach. Wspominałam, że Meredith jest nieco dziwna? Wystawiła więc teraz dłonie w geście obronnym i cofnęła się o krok.
- Nie, nie, nie. Jestem strasznie rozluźniona - dla potwierdzenia słów spuściła bezwiednie ręce wzdłuż ciała i zaczęła nim balansować niczym fanka muzyki reggae na dobrej fazie - Widzisz? Jestem tak rozluźniona, jak nigdy w życiu.
Uff. Kryzys zażegnany. Strefa bezpieczeństwa zachowana. Zwariowany świat Cooper obronił się przed inwazją.
- Ubrudziłeś się tuż pod lewym obojczykiem. O tu - szybko zmieniła temat, wyciągnęła szyję i wskazała palcem na miejsce, w którym powinien poszukiwać brązowawej plamki. - Czekoladą?
Meredith Cooper
Meredith Cooper
Asystent na Uniwersytecie


Urodziny : 15/09/1983
Wiek : 40
Skąd : Edynburg, Szkocja
Krew : czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t1122-skrytka-pocztowa-meredit

Powrót do góry Go down

Okno wychodzące na północ - Page 8 Empty Re: Okno wychodzące na północ

Pisanie by Isidora Tayth Wto 20 Sty 2015, 12:14

Za dużo miał tych braci. Szczególnie Mortimer ostatnio za mocno się wyluzował i psuł mu poniekąd wizerunek grzecznego kujonka na jakiego się starał usilnie kreować. Ale czy to coś aż tak strasznego, że Philipp chciał się uczyć, dojść w życiu do czegoś, nie pozostawiać swojej przyszłości zwykłemu zrządzeniu losu? Czy to coś złego, że zamiast umawiać się z dziewczynami i obściskiwać z nimi po kątach, wolał zasiedzieć się w bibliotece wśród pachnących starą magią woluminów? I w końcu czy to coś złego, że miał większe ambicje niż zwykły domowy skrzat?
Sądził, że nie. Chociaż kochał swoich braci naprawdę mocno, i był z nimi równie mocno związany, to jednak nagle poczuł ogromną potrzebę wydostania się z Wieży Gryffindoru, bo zwyczajnie nie mógł już na nich patrzeć.
Przeszedł przez obraz Starej Damy, jednak wcale nie udał się jakoś przesadnie daleko. Dopadł do okna wychodzącego na północ, z którego rozlegały się naprawdę przepiękne widoki, stanął przed nim i zamyślił się.
Isidora Tayth
Isidora Tayth
Klasa V


Urodziny : 13/03/2000
Wiek : 24
Skąd : Rzym
Krew : Czysta

Powrót do góry Go down

Okno wychodzące na północ - Page 8 Empty Re: Okno wychodzące na północ

Pisanie by Keitaro Miyazaki Wto 20 Sty 2015, 12:32

Keitaro zmierzał właśnie korytarzem, by trafić na schody prowadzące do portretu Grubej Damy. Niewiele odróżniający się posturą i wzrostem od pierwszorocznych - co było zmorą Japończyka, zatrzymał się na rogu. Ciekawskie spojrzenie skierował w stronę Philippa.
Nie śpieszyło mu się jakoś bardzo. No chyba, że jak najdalej od Ślizgońskiego tałatajstwa, które w klasie zwykle nie dawało mu spokoju.
Przerzucił niewygodną torbę przez ramię i ruszył w stronę chłopaka.
- Hej, Philipp - kun. - Podszedł jednak ściągając za dużą torbę z pleców i chwytając ją oburącz przed sobą.
Nie pytał co też tutaj Gryfon robi, jak większość Japończyków powściągał swoją ciekawość w stosunku innych nie - Japończyków. Acz był sympatycznym chłopakiem, który starał się odnaleźć w Hogwarcie, gdy już jego siostra ukończyła szkołę.
- Wyglądasz na trochę poirytowanego. - Stwierdził oczywistość, którą Japończyk zauważył, gdy tylko zbliżył się do Szkota.
Keitaro Miyazaki
Keitaro Miyazaki
Klasa V


Urodziny : 18/05/1999
Wiek : 24
Skąd : Yawatahama, Japonia
Krew : mugolska

https://magic-land.forumpolish.com/t683-skrytka-pocztowa-keitaro

Powrót do góry Go down

Okno wychodzące na północ - Page 8 Empty Re: Okno wychodzące na północ

Pisanie by Isidora Tayth Wto 20 Sty 2015, 12:59

Wyglądał przez okno trzymając nieelegancko ręce w kieszeni i kompletnie nie zważał na tłum uczniów tłoczący mu się za plecami. Wszyscy zmierzali w sobie znanym tylko kierunku, który Szkota kompletnie nie obchodził, bo zamyślił się na temat SUMów. Egzaminy spędzały mu sen z powiek od samego tylko początku roku i w zasadzie właśnie to mogło być przyczyną, że chodził spięty jak... Bogin w kaftanie bezpieczeństwa? Wcale jednak nie myślał o tym by trochę przystopować, a na zwrócenie uwagi przez Mortimera, tylko się oburzał.
Po chwili usłyszał znajomy głos dobiegający gdzieś z boku. Philipp spojrzał na przybysza lekko nieświadomym wzrokiem, po czym uśmiechnął się i skinął kumplowi głową na przywitanie.
- Siema.
Na stwierdzenie Keitaro wzruszył lekko ramionami i odwrócił się plecami do okna, by móc wygodnie oprzeć się o kamienny parapet. Spojrzał na Japończyka i na jego delikatną buźkę, po czym smętnie powiedział:
- Taka tam, rodzinna sprzeczka.
Wszyscy synowie Arbuthnottów należeli do Gryffindoru, toteż i wszyscy oni musieli być przez Azjatę kojarzeni, przynajmniej z widzenia. Phillip, jako średni z potomków, był chyba jednak kojarzony najmniej. Poza nauczycielami oczywiście, bo nauczyciele uwielbiali go aż miło.
- No ale nie ważne, po prostu najlepiej by było, gdyby Mortimer trzymał nos w swoich własnych sprawach, a nie wtrącał się i ingerował w moje. Starsi bracia to przekleństwo - stwierdził.
Isidora Tayth
Isidora Tayth
Klasa V


Urodziny : 13/03/2000
Wiek : 24
Skąd : Rzym
Krew : Czysta

Powrót do góry Go down

Okno wychodzące na północ - Page 8 Empty Re: Okno wychodzące na północ

Pisanie by Keitaro Miyazaki Wto 20 Sty 2015, 14:28

Zmierzył wzrokiem parapet, by postanowić po chwili by się na niego wspiąć. Położył torbę na ziemi, dość ostrożnie i wdrapał się na szeroki parapet. Wciągnął nogi i skrzyżował je. Jedna z nielicznych zalet bycia niewielkich rozmiarów.
- Gdy nagle rodziców brakuje, to starszemu rodzeństwu zachciewa się wychowywać te młodsze.
Aiko może i nie ingerowała w jego sprawy, w końcu była dziewczyną a chłopak, nawet jeśli młodszy, to on powinien być tym, kto bierze na siebie ciężar czuwania nad rodzeństwem.
Owszem, kojarzył brata Philippa, lecz tylko z widzenia. Jakoś z tym młodszym z Arbuthnottów miał więcej do czynienia.
- Tak to przynajmniej tutaj zauważyłem.
Oparł policzek na drobnej dłoni kierując wzrok w stronę korytarza. Keitaro nie znosił swojego wyglądu, był dla niego mało męski. A zwłaszcza w miejscu, gdzie wiele dzieciaków z różnych stron świata się spotykało i to jego często mylono z pierwszorocznym lub z dziewczyną. Ciężki los Azjaty.
- Przykro mi. Kłótnia z rodzeństwem to zapewne nic miłego.
Keitaro Miyazaki
Keitaro Miyazaki
Klasa V


Urodziny : 18/05/1999
Wiek : 24
Skąd : Yawatahama, Japonia
Krew : mugolska

https://magic-land.forumpolish.com/t683-skrytka-pocztowa-keitaro

Powrót do góry Go down

Okno wychodzące na północ - Page 8 Empty Re: Okno wychodzące na północ

Pisanie by Isidora Tayth Wto 20 Sty 2015, 15:31

- E tam, nie nasza pierwsza i nie ostatnia - powiedział z uśmiechem po raz kolejny wzruszając ramionami. - Mam tylko nadzieję, że ja nie będę dla młodszego brata taki jaki Mort jest dla mnie, kiedy już będę w ostatniej klasie - zaśmiał się.
Stał tak chwilę, wciąż trzymając te cholerne dłonie w kieszeniach i piętą obijał kamienną ścianę pod parapetem. Stwierdził, że musi poluzować krawat szkolnego mundurka, bo chyba robi mu się za gorąco...
- Ty to masz dobrze. Twoja siostra już skończyła Hogwart, nie masz niańki, która cię pilnuje na każdym kroku - stwierdził, a w jego głosie dało się wychwycić delikatną nutkę zazdrości. - Nie to, że nie chciałbym mieć nagle braci, ale może gdybym był w innym domu, miałbym nieco większy spokój?
Cóż, to niestety było już w genach Arbuthnottów, to trafianie do domu Godryka. Nie mógł z tym walczyć, takie było przeznaczenie i zmienić go się już nie dało.
- A jak tam przygotowanie do testów? - poruszył w końcu temat, jaki go najbardziej interesował. - Ja mam zamiar jechać na samych wybitnych.
Isidora Tayth
Isidora Tayth
Klasa V


Urodziny : 13/03/2000
Wiek : 24
Skąd : Rzym
Krew : Czysta

Powrót do góry Go down

Okno wychodzące na północ - Page 8 Empty Re: Okno wychodzące na północ

Pisanie by Keitaro Miyazaki Wto 20 Sty 2015, 16:19

Uśmiechnął się do Philippa pocieszająco. Po czym sięgnął do jego ramienia i poklepał go dłonią.
- Wiesz... Skoro wszyscy z waszej rodziny to Gryfoni. To chyba też wam we krwi przekazują.
Wyszczerzył się do chłopaka rozbawiony, wolał rozluźnić atmosferę. Niech się nie zamartwia tak tym wszystkim. Jemu jego siostry brakowało, lecz przynajmniej miał taj przyjaciół, którzy pomagali zapomnieć o tęsknocie.
- Nie niańczyła mnie. - Odparł bardzo poważnie. - W naszej kulturze wygląda to trochę inaczej.
Nie przyznał się, że tęskni za siostrą i chciałby, żeby wróciła. O nie, to nie mogło przejść mu przez gardło. Wyszedłby na płaksę.
- Przynajmniej nie musiałbyś ich spotykać w Pokoju Wspólnym.
Odgadł co miał na myśli Szkot. Zmianę tematu Kei odebrał ożywiony, o tak jego konik. Wskazał na torbę.
- Jak widać, testy już niedaleko i trzeba się przyłożyć. Wybitne same się nie natłuką.
No tak Azjaci byli znani z tego, że uczyli się bardzo dokładnie czasami nawet aż za bardzo. Kei był zwykle bardzo skrupulatny, a wszelkie zadania rozwiązywał z dokładnością maszyny.
- To może jak bracia ci dokuczają, to znajdź inne miejsce do nauki? W szkole jest tyle ukrytych komnat, które same się o to proszą.
Keitaro Miyazaki
Keitaro Miyazaki
Klasa V


Urodziny : 18/05/1999
Wiek : 24
Skąd : Yawatahama, Japonia
Krew : mugolska

https://magic-land.forumpolish.com/t683-skrytka-pocztowa-keitaro

Powrót do góry Go down

Okno wychodzące na północ - Page 8 Empty Re: Okno wychodzące na północ

Pisanie by Isidora Tayth Wto 20 Sty 2015, 17:44

Młody panicz Arbuthnott lubił Keitaro. On jako nieliczny z kręgu jego znajomych zdawał się go rozumieć. Philipp poczuł nagle, że oto znalazł w końcu przyjazną duszę, której nie musi się obawiać. Japończyk też przecież bardzo dobrze się uczył, był razem z Philem jednymi z przodujących uczniów na piątym roku no i co najważniejsze - z niczym takim się nie obnosił. Znaczy, w sumie gryfoni z zasady byli skromni, ale zdarzały się przypadki, gdy niektórzy jawnie chwalili się właśnie zdobytymi ocenami.
No i niech się chwalą. Philipp i tak będzie od nich lepszy.
- Boję się trochę eliksirów - przyznał po chwili. - Profesor Beatrix mnie lekko przeraża...
Cichy śmiech wydobył się z ust szkota, gdy tylko zdał sobie sprawę, co właśnie powiedział.
- Chodzi o to, że jest trochę straszna, przyznaj. No a jesli chodzi o miejsce do uczenia się, to już dawno dałem za wygraną. Wszędzie ktoś mi przeszkadza...
Isidora Tayth
Isidora Tayth
Klasa V


Urodziny : 13/03/2000
Wiek : 24
Skąd : Rzym
Krew : Czysta

Powrót do góry Go down

Okno wychodzące na północ - Page 8 Empty Re: Okno wychodzące na północ

Pisanie by Keitaro Miyazaki Wto 20 Sty 2015, 18:38

Keitaro zawsze był wesołym dzieciakiem. Dogadywał się bez problemu z większością mieszkańców Wieży Gryffindoru, nawet jeśli wyglądał zawsze jak śliczna lalka. Nie zakłócił tego jego angielski brzmiał jak mieszanka japońsko - angielska i była bełkotem. Teraz już było o niebo lepiej. Kei w młodszych klasach objawiał się wyspiarskim dystansem, jaki zwykle okazywali mieszkańcy Japonii wobec obcych. Lecz z czasem jak i rosnącym gronem znajomych chłopak zeuropeizował się do reszty.
Na wspomnienie o eliksirach wzdrygnął się. Nigdy nie miał problemu z tym przedmiotem, lecz klasa eliksirów była zdecydowanie za blisko Pokoju Wspólnego Ślizgonów.
- Wygląda jak tajne laboratorium. Też tam nie lubię chodzić, zwłaszcza jak inni Gryfoni się spóźniają.
Pamiętał swoją pierwszą reakcję, gdy odnalazł tę klasę. Gdyby nie to, że przyszedł z kilkoma starszakami zwiałby stamtąd ile sił w nogach. Nie przepadał za tym miejscem jak i za jego sąsiedztwem.
- Chociaż przydałoby się wynaleźć jakiś eliksir na wzrost. Czemu nas takich rzeczy nie uczą?
Keitaro Miyazaki
Keitaro Miyazaki
Klasa V


Urodziny : 18/05/1999
Wiek : 24
Skąd : Yawatahama, Japonia
Krew : mugolska

https://magic-land.forumpolish.com/t683-skrytka-pocztowa-keitaro

Powrót do góry Go down

Okno wychodzące na północ - Page 8 Empty Re: Okno wychodzące na północ

Pisanie by Anthony Wilson Pon 26 Sty 2015, 20:11

Anthony uciekał. Uciekał przed konsekwencjami swoich czynów i przede wszystkim uczuć, które zagnieździły się w nim i idąc w zaparte nie chciały odejść mimo tego jak bardzo chłopak się starał. Próbował już chyba wszystkiego co możliwe. W dzień w którym stało się to wszystko między nimi Tony upił się i utrzymywał ten stan do dnia dzisiejszego. Starał się nie wychodzić z dormitorium bojąc się ponownego spotkania z Tośką. Nie chciał jej oglądać, ale tylko dlatego, że męczyły go te wszystkie mieszane uczucia które miał w sobie, bo nigdy nie sądził, że kolejna przyjaciółka spowoduję u niego gęsią skórkę i drżenie. Nie sądził, że może po raz drugi w prawie identyczny sposób zniszczyć relację na której zależało mu teraz najbardziej na świecie.
Dzisiejszego poranka, a raczej popołudnia Anthony wstał z okropnym bólem głowy. No cóż, jak to mówi powiedzenie kac morderca nie ma serca. Musiał się przejść, wyjść w końcu z tej nory którą zrobił sobie z dormitorium. Wziął butelkę niedokończonego wina, ubrał jedynie szare dresy i czarną koszulkę i wyszedł. Będąc zamyślonym nawet nie wiedział kiedy dotarł na szóste piętro. Popijając wino usiadł na parapecie i popatrzył na błonia, był wkurzony, miał w sobie tyle agresji, że z chęcią coś by rozwalił. Zgryzł mocno wargę i kopnął noga w ścianę dość mocno. Echo poniosła się po korytarzy wraz z jego soczystym "kurwa".
Anthony Wilson
Anthony Wilson
Klasa VII


Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak

Powrót do góry Go down

Okno wychodzące na północ - Page 8 Empty Re: Okno wychodzące na północ

Pisanie by Mia Kruger Pon 26 Sty 2015, 20:54

Wszystko wydawało się wracać do normy. Skończyła z piciem eliksiru który zamieniał ją w zombie, pogodziła się z siostrą, a jej związek ze Sneddonem wprost kwitł. Czy mogłoby być lepiej? Mogłoby. Cortez mógłby nie wyglądać tak jakby miał ochotę rozciągnąć jej flaki stąd aż do Hogsmeade. Ale nie wymagajmy zbyt wiele! Cała reszta była w należytym porządku. Dlatego z szerokim uśmiechem przemierzała szkolne korytarze w swoim idealnie wyprasowanym mundurku uszytym z najlepszej jakości tkanin. Złote włosy pozostawiła rozpuszczone, a wargi przeciągnęła jedynie różowym błyszczykiem. Lalka Barbie może się schować. Ze skórzaną torbą w której miała wszystkie przedmioty niezbędne na lekcję ukochanej astronomii wracała właśnie z zajęć. I zapewne minęłaby parapet i Wilsona gdyby nie jego krzyk. Oparła się więc nonszalancko o parapet tuż obok jego nogi.
- Zły dzień, słoneczko? - rzuciła pogodnym tonem z tym pięknym brytyjskim akcentem po czym wsunęła za ucho kosmyki złotych włosów. Wilson. Znała go. Kto go nie znał? Był jednym z najbardziej popularnych przedstawicieli gatunku męskiego w tej szkole. No i w dodatku był ze Slytherinu. Jasne, że go znała. Nigdy jednak nie dane im było w jakikolwiek sposób zacieśnić tej znajomości. Był tylko zwykłym znajomym. Nawet nie kolegą. Jak do tego doszło? Aż sama nie wiedziała. Bystre spojrzenie ciemnych tęczówek, dokładnie takich samych jak u Moniki, dostrzegło butelkę w jego dłoni.
- Dziewczyna puściła Cię kantem? - odważyła się cicho zapytać, bowiem podobnie brzmiące słowa sprawiły, że teraz Cortez na zajęciach posyłał jej, delikatnie mówiąc, nieprzychylne spojrzenia.
Mia Kruger
Mia Kruger
Klasa VI


Urodziny : 14/02/1998
Wiek : 26
Skąd : Londyn, Anglia
Krew : czysta
Genetyka : Pół-wila

https://magic-land.forumpolish.com/t1650-skrytka-pocztowa-mii-kru

Powrót do góry Go down

Okno wychodzące na północ - Page 8 Empty Re: Okno wychodzące na północ

Pisanie by Anthony Wilson Pon 26 Sty 2015, 21:23

Chłopak pierwszy raz od bardzo dawna poczuł się po prostu wykorzystany przez osobę którą cenił najbardziej, ale właśnie chyba na tym polegało życie, prawda? Na uczeniu się na błędach, szkoda jednak, że szkot nie praktykował tej nauki zbyt często. Chłopak zamknął na chwilę oczy i upił kilka łyków wina z butelki, chciał żeby już ten potworny ból głowy odszedł, chciał po prostu ponownie być pijanym.
Chciał być dzisiaj sam, zupełnie i nie długo było mu dane rozkoszować się ta samotnością, bo już po chwili stała przy nim jakaś blondynka, która nie kojarzył na pierwszy rzut oka. Dopiero po chwili zorientował się, że jest to siostra Moniki, która ostatnio swoją drogą miał ochotę przelecieć w altance. Czy ja kiedykolwiek przestanę myśleć kutasem? zapytał sam siebie w myśli i westchnął.
- Zły dzień, zły tydzień, złe życie- wzruszył ramionami bo co niby miał jej powiedzieć? że nie może powstrzymać się od zakochiwania się w swojej przyjaciółce? - a Ty? wyglądasz jakbyś właśnie wygrała milion galeonów- no cóż, ludzie którzy byli nieszczęśliwi niezbyt rozumieli w danym momencie tych którym się układało.  Zanim odezwał się po raz drugi znów upił z butelki i poczuł, że ból głowy mija a zastępuję je lekkie upojenie.
- A co już cała szkoła wie, że ruchałem Vedran na balkonie? Świetnie, mam nadzieję, że znacie całą opowieść ze szczegółami- mruknął nie wiedząc nawet, że sam teraz się wkopał. No cóż, tacy właśnie byli pijani smutni ludzie.
Anthony Wilson
Anthony Wilson
Klasa VII


Skąd : Edynburg
Krew : Czysta
Genetyka : wilkołak

Powrót do góry Go down

Okno wychodzące na północ - Page 8 Empty Re: Okno wychodzące na północ

Pisanie by Mia Kruger Pon 26 Sty 2015, 21:40

Zły tydzień miała już za sobą. Teraz był ten dobry tydzień. Więc kompletnie nie rozumiała smutku Wilsona. Ale to zawsze tak jest. Syty głodnego nie zrozumie. Uśmiech który wyginał jej wargi zdecydowanie przygasł kiedy bardziej obiektywnie spojrzała na chłopaka. Pachniał trochę jak żul, ale bez tej charakterystycznej dla żuli nutki zapachowej uryny, ale z pewnością pocił się już alkoholem. Dość dawno go nie widziała. Musiał się więc zaszyć w jakimś dobrym miejscu i cóż... pić. Nie wątpiła też w to, że w chwili obecnej zawartość jego butelki nie jest sokiem malinowym.
- Ja zwykle tak wyglądam - powiedziała znów szerzej się uśmiechając. Wyraźnie żartowała, ale stwierdziła, że powinna przestać. Nie żartuje się ze smutnymi ludźmi. A Tony z pewnością był smutny. Poprawiła torbę na ramieniu i westchnęła ciężko.
- Nie wie. Vedran? Ta od Campbella? - mimowolnie jej gen plotkary podłapał wątek, a brew powędrowała w zaciekawieniu do góry. Jako dziewczę musiała kojarzyć plotki puszczane w obieg przez gazetkę szkolną. A gazetka szkolna parę razy wzięła na języki niejaką Antoniję Vedran i Connora Campbella. Możliwe, że to za sprawą największego fejma tej szkoły- Andrei Jeunesse która wcześniej z Campbellem się spotykała. Co druga dziewczyna w szkole znała facetów Andrei, a co trzecia życiorysy tychże towarzyszy. Wilson też był na tej liście. A to podobno Monika puszcza się na prawo i lewo!
- Zaliczyłeś i toniesz w smutku... Niepojęte - stwierdziła cicho wzdychając. Jak dobrze, że te problemy ją nie dotyczą!
Mia Kruger
Mia Kruger
Klasa VI


Urodziny : 14/02/1998
Wiek : 26
Skąd : Londyn, Anglia
Krew : czysta
Genetyka : Pół-wila

https://magic-land.forumpolish.com/t1650-skrytka-pocztowa-mii-kru

Powrót do góry Go down

Okno wychodzące na północ - Page 8 Empty Re: Okno wychodzące na północ

Pisanie by Shay Hasting Pią 06 Lut 2015, 22:41

Dzisiejszy dzień był wyjątkowo spokojny. Shay spędziła trochę czasu w bibliotece oraz dormitorium, porządkując notatki i robiąc listy. Starała się organizować sobie wszystko, żeby natłok obowiązków nie pochłonął reszty jej czasu. Mimo zwykle towarzyszącego jej uśmiechu odczuwała lekką złość i smutek, które wywoływała tęsknota za pewnym rudzielcem z domu gryfa, którego niestety ostatnio nie miała okazji spotkać i zatrzymać przy sobie na dłużej. Stwierdzając, że czytanie opasłej księgi i tak pozbawione jest sensu przez jej brak skupienia leniwie podniosła się z fotela i złapała za torbę, opuszczając czytelnię i kierując się na zamkowe korytarze w celu odbycia standardowego patrolu, który przecież leżał w jej obowiązkach.
Odziana w szkolny mundurek z przypięta do piersi srebrną odznaką pokonywała kolejne piętra, ostatecznie rzucając jedynie słowne upomnienia- nawet uczniom nie chciało się dziś psocić. Może była to kwestia piątkowego popołudnia i zmęczenia po całym tygodniu? Nie wiedziała. Może wiedziała i nie chciała się przyznać, że przymyka dziś oko? To była słodka tajemnica ciemnowłosej krukonki. Nie miała na siebie pomysłu, nie miała żadnego kreatywnego planu na dzisiejszy wieczór i nawet specjalnie nie miała energii, do szukania zajęć. Przerażające, gdy człowieka ogarnia takie lenistwo! Jadąc zaczarowanymi schodami na piętro szóste poprawiła zakolanówki, wygładziła plisowaną spódniczkę i naciągnęła kokardę pod szyją, którą dziś ubrała zamiast krawatu. Kaskady wijących się w naturalne fale włosów upięte były w wysokiego koka na czubku głowy i tylko kilka luźnych kosmyków opadało na jej śniadą skórę.
Rozejrzała się z zaciekawieniem, poprawiając torbę i pokonując kolejne metry korytarza- tu też nic! Zaśmiała się pod nosem i skierowała do szerokiego parapetu tuż pod północnym oknem, na którym zgrabnie usiadła, opierając się plecami o kamienną framugę okna i tym samym zerkając ukradkiem za jego szybę. Świat ogarniał już półmrok, a drzewa zakazanego lasu rzucały podłużne, złowrogie cienie. Nie mogła doczekać się wiosny! Westchnęła cicho, otwierając leżącą obok torbę i grzebiąc w niej jedną ręka, ponownie wpadła w lekkie zamyślenie.
- No przecież je spakowałam.
Shay Hasting
Shay Hasting
Klasa VI


Skąd : Westport, Irlandia.
Krew : Czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t1103-skrytka-pocztowa-shay-h

Powrót do góry Go down

Okno wychodzące na północ - Page 8 Empty Re: Okno wychodzące na północ

Pisanie by Monika Kruger Pią 06 Lut 2015, 23:04

Monika była mocno poddenerwowana. W zasadzie mnóstwo było emocji które kumulowały się teraz we wnętrzu dziewczyny i ciężko było stwierdzić które tak naprawdę teraz przeważały. Była złość, ale był też niewysłowiony smutek, bo wszelkie jej nadzieje, którymi się w ostatnim czasie karmiła zostały zdeptane i kompletnie zniszczone przez osobę, której się tyczyły. Wybiegając z balkonu wcale nawet nie patrzyła w którą stronę się kieruje. Dopiero po chwili zorientowała się, że by dotrzeć do lochów, musi przejść najpierw koło okna wychodzącego na północ, a potem skorzystać ze skrótu, który był znany pewnie wyłącznie przez ślizgonów, bo właśnie w okolice ich Pokoju Wspólnego umiejscowiony był jego drugi koniec.
Nie miało dla niej już znaczenia to, jak wygląda i czy kogoś po drodze spotka. Nie płakała, ale naprawdę była tego bliska. Brandon tym razem jasno dał jej do zrozumienia, że nie ma co liczyć na to, że do siebie powrócą, a świadomość tego była po stokroć gorsza niż rozmyślanie o tym, że może coś się jednak zmieni.
Długi kardigan sięgający jej do kolan sprawił, że od truchtu zrobiło się jej za ciepło. Na początku szóstego piętra rozpięła więc go, i dalej już spokojniejszym krokiem, podążała przed siebie w stronę skrótu, do którego się kierowała.
Korytarze były o dziwo opustoszałe, jak na tę godzinę. Nie było chyba jeszcze ciszy nocnej, choć wprawdzie co Monika mogła o tym wiedzieć. Nie miała pojęcia jak długo przebiegała jej rozmowa z byłym już chłopakiem i która tak naprawdę wybiła na zegarze.
Nagle usłyszała czyjś głos. Ktoś jednak, podobnie jak panna Kruger, przechadzał się po korytarzach zamkowych, nie była więc dziewczyna w swych poczynaniach samotna. Gdy jednak podeszła na tyle blisko by dostrzec kim jest ów "ktoś", zaklęła w duchu.
Pani prefekt Ravenclawu mogła śmiało, z czystej antypatii, pozbawić ślizgonów kilku punktów tylko dlatego, że spotkała właśnie załamaną Monikę. Dziewczyna spojrzała na Shay szklistymi oczami przystając w miejscu i nie wiedziała, czy ma iść dalej, czy przygotować się na jakąś reprymendę.
Nie, żeby coś sobie z niej robiła. Wychowankowie domu węża nie przejmowali się absolutnie nikim w tej szkole, oprócz oczywiście dyrektora. Zwykłych prefektów nie szanowali, a już tym bardziej nie słuchali nigdy ich nagan. Monika była jednak dziś w tak podłym nastroju, że nie stać jej byłoby na żadną jadowitą uwagę, mogła więc panna Shay skorzystać z okazji i... sobie poużywać.
- Załatw mi zmieniacz czasu, jesteś takim grzecznym prefektem, na pewno możesz - wypaliła nagle ni stąd, ni zowąd. Zmieniacz czasu rozwiązałby wszystkie jej problemy. - Muszę skopać sobie tyłek.
Monika Kruger
Monika Kruger
Klasa VI


Urodziny : 10/06/1999
Wiek : 24
Skąd : Doncaster
Krew : Czysta
Genetyka : Metamorfomag

https://magic-land.forumpolish.com/t1125-skrytka-pocztowa-moniki

Powrót do góry Go down

Okno wychodzące na północ - Page 8 Empty Re: Okno wychodzące na północ

Pisanie by Shay Hasting Pią 06 Lut 2015, 23:28

Nie słyszała kroków ani innych sygnałów, które mogły świadczyć o zbliżającym się do niej towarzystwie. Chociaż relaksowała się ciszą i spokojem, to piątkowy wieczór w samotności był dosyć przygnębiającą perspektywą. Shay nigdy nie miała zbyt wielu znajomych, których zwyczajnie dobierali jej rodzice gdy była jeszcze w poprzedniej szkole. Dopiero tutaj rozwinęła swoje umiejętności interpersonalne, ale nadal miała sporo lekcji w tyle. Zagryzła dolną wargę, wędrując myślami gdzieś w odległe miejsca i do odległych ludzi, nadal szukając w torbie tej cholernej paczuszki, którą przecież na sto procent- na dwieście nawet zabrała z dormitorium! Pergaminy, szczotka do włosów, atrament, jakaś książka.. i wtedy właśnie jej uszu dobiegł cichy szelest, a ona triumfalnie wyciągnęła paczkę cukierków z miodowego królestwa, które kiedyś kupiła.
- Mam Cię! Czas na tro..- wtedy właśnie jej uszu dobiegł głos, a złoto-brązowe oczy momentalnie wyszukały jego źródło. Ślizgonka, którą znała z eliksirów, która była całkiem popularna w szkole. Ale coś było nie tak. Brunetka przez chwilę przyglądała się jej zasmuconej twarzy i dużym, zaszklonym oczom, brakowało jej tej pewności siebie i determinacji, którą reprezentowała na co dzień. Wysłuchała jej słów i całkiem zignorowała pierwszą połowę. Nie była osobą ciętą i skorą do kłótni, które nie miały większego sensu. Takie prowokacje mało kiedy się sprawdzały w przypadku panny Hasting.
- Zmieniacz czasu powiadasz.. - zaczęła cicho, obracając się przodem  do niej i tym samym siadając tyłem do szyi, oparła dłonie na kolanach, gdzie leżała też paczka cukierków. Jej przenikliwe spojrzenie znów zatrzymało się na jej twarzy- tym razem bezpośrednio. Nie było w nim jednak cienia rozdrażnienia.
- Uważasz, że rozwiązałby Twoje problemy? Nic bardziej mylnego. Zabawa z czasem jest naprawdę niebezpieczna, mogłabyś zmienić nie tylko siebie, ale i życie innych. Poza tym wybory, których dokonujesz kształtują i wzmacniają Twój charakter, powinnaś dumnie się ich trzymać i nie żałować, brać lekcje. Przecież nie ma problemu, którego nie da się rozwiązać, nie ma rzeczy, której nie da się naprawić jeśli będziesz w to wierzyła.
Zakończyła swój nieco przydługi monolog, wzruszając lekko ramionami. Cichy szelest dobiegł uszu obu dziewcząt, gdy krukonka otworzyła paczkę z czekoladowymi kulkami, które nadziane były musem truskawkowym w środku. Rozpływały się w ustach i eksplodowały smakiem, wywołując mimowolnie uśmiech na twarzy konsumenta. A przynajmniej ona tak miała. Wyciągnęła paczkę w jej stronę, uśmiechając się lekko.
- Cokolwiek się stało- poradzisz sobie. Nawet jak boli to dobrze, bo to znak, że było warto. Chcesz cukierka?Jej spojrzenie nadal trwało na ślizgonce, chociaż zdawała sobie sprawę z igrania z ogniem. Mimo domu i tego, jak pewnie zachowywała się Monika na lekcjach i jakimi ludźmi się otaczała- nie czuła do niej niechęci czy też sympatii. Nie znała jej jeszcze, aby w jakikolwiek sposób ją oceniać. Na pewno zrobiła na brunetce wrażenie, ale nic więcej stwierdzić nie mogła. Może to kwestia tego, że były całkowitymi przeciwieństwami?
Shay Hasting
Shay Hasting
Klasa VI


Skąd : Westport, Irlandia.
Krew : Czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t1103-skrytka-pocztowa-shay-h

Powrót do góry Go down

Okno wychodzące na północ - Page 8 Empty Re: Okno wychodzące na północ

Pisanie by Monika Kruger Sob 07 Lut 2015, 00:00

Schowała skostniałe dłonie w kieszeni swetra, bo chociaż delikatny bieg nieco ją rozgrzał, tak palce i wierzch dłoni w dalszym ciągu pozostawały zimne jak u denatki. Zawsze tak miała i często musiała się ratować magią, żeby choć trochę rozgrzać kończyny. Dziś jednak nie miała do tego głowy.
Obserwowała Shay ze spokojem wymalowanym na twarzy i z niewysłowioną ulgą przyjęła do świadomości fakt, że krukonka nie miała teraz zamiaru pozbawiać jej domu żadnych punktów. I bardzo dobrze, bo ślizgoni dopiero co wspólnymi siłami zdążyli się odbić od dna, nie byliby zachwyceni gdyby wstali rano i musieli oglądać wybrakowaną ilość zielonych koralików. Shay chyba nawet z tego co kojarzyła była najmniej wrednym prefektem ze wszystkich. Z pewnością, gdyby spotkała na swojej drodze Wilsona, Vulkodlak albo nie daj Boże rudą pannę Stark, jedyne co mogłaby uczynić to prosić o jak najłagodniejszy wymiar kary, a będąc ślizgonką nigdy by się do tego nie posunęła. Cóż, płaszczyć się mogła jedynie przed Brandonem a i z tym też koniec. Po dzisiejszej rozmowie stanowczo postanowiła trzymać się kurczowo nowej zasady.
Na pomysł ze zmieniaczem czasu wpadła jeszcze na balkonie. I naprawdę sądziła, że okazałby się dla niej wybitnie przydatny. Gdyby go zdobyła, wystarczyłoby obrócić maleńką klepsydrę kilka razy i spetryfikować samą siebie z przeszłości dokładnie w tych momentach, w których miałaby popełnić dwa największe błędy swojego życia. Podobno człowiek się na nich uczy. Monice udało się to dopiero teraz, gdy już przekonała się, że nic swoimi czynami nie osiągnęła. Co tam, zniszczyła życie sobie i Włochowi. No i trochę również Cortezowi.
Nie ruszając się z miejsca, słuchała wszystkich słów, które padały z idealnie skrojonych, orientalnych ust panny Hasting. Nie przerywając jej, tkwiła z dłońmi wbitymi w te cholerne wełniane kieszenie i kręciła głową. Nie, nie, nie. Dobra rada, to fakt, jednak absolutnie nie tyczyła się niemki.
- Wierzyłam w to do dziś, ale okazało się, że moja wiara na nic się zdała - powiedziała wyjątkowo szczerze. - No i powiedz mi, skoro już dajesz takie dobre porady, jak naprawić zdradę? A nawet dwie zdrady?
I tak wszyscy, dzięki szanownemu Irytkowi, doskonale wiedzieli o jej ekscesach z Aleksandrem. Zresztą i panna Kruger nigdy się z tym nie ukrywała. Miała w głębokim poważaniu to, za kogo uważa ją większa część szkoły, bo jako ślizgonka w dużej mierze postępowała bardzo egoistycznie i robiła wszystko tylko dla swojej satysfakcji i korzyści.
Gdy dostrzegła wyciągnięty w jej stronę pakunek z czekoladowymi cukierkami delikatnie się uśmiechnęła. Jedzenie, a już tym bardziej słodycze to było coś, co chociaż na chwilę poprawiało jej humor. Podeszła bliżej i skorzystała z poczęstunku opierając się o kamienny parapet.
- I tak sądzę, że zmieniacz czasu byłby dla mnie wybawieniem - powiedziała wpychając czekoladkę do ust. - Nawet jeśli nie opłacałoby mi się naprawiać całego swojego życia, to naprawiłabym chociaż ostatnie miesiące...
Monika Kruger
Monika Kruger
Klasa VI


Urodziny : 10/06/1999
Wiek : 24
Skąd : Doncaster
Krew : Czysta
Genetyka : Metamorfomag

https://magic-land.forumpolish.com/t1125-skrytka-pocztowa-moniki

Powrót do góry Go down

Okno wychodzące na północ - Page 8 Empty Re: Okno wychodzące na północ

Pisanie by Shay Hasting Nie 08 Lut 2015, 00:14

/1 post mi się skasował, więc ten będzie gorszy..

Shay nie była osobą złośliwą- zawsze starała się kierować w życiu sprawiedliwością i inteligencją, a także intuicją. Wierzyła też we wróżby z ciasteczek i kart, chociaż było to głupie i naiwne, to w jej przypadku bardzo często się sprawdzało. Nigdy nie odjęłaby punktów bez wyraźnej przyczyny, prędzej dałaby upomnienie, a dopiero w przypadku braku jakiejkolwiek reakcji użyłaby adekwatniejszych metod. Zdawała sobie sprawę, że uczniowie Hogwartu mają ją za sztywną kujonkę, z którą nie da się dogadać i jest naprawdę nudnym towarzystwem. Sama nie wiedziała ile w tym wszystkim było prawdy, a ile koloryzowania, ale nie starała się nawet nad tym rozmyślać. Opinia innych nie miała aż takiego znaczenia-gorzej się robiło jak były to opinie ludzi, na których jej zależało. Jej słowa wcale nie zmieniły wyrazu twarzy Shay, która mimo plotek krążących po szkole nie wyrobiła sobie o Monice złego zdania.
- Rozumiem. W takim razie musi boleć, co? Nie ma nic gorszego dla człowieka niż utrata wiary i nadziei, pogrążanie się w wyrzutach sumienia.- zaczęła z nutką zamyślenia w głosie, kładąc cukierki na parapecie tak, by obydwie miały do nich swobodny dostęp. Skrzyżowała ręce pod piersiami i odchyliła nieco głowę do tyłu, patrząc teraz na sufit. Co właściwie miała powiedzieć? Co ona zrobiłaby w takiej sytuacji..
- Zawsze powtarzam, że nic nie dzieje się bez przyczyny i powodów. Czy to zdrada czy zabójstwo- zawsze jest coś, co do tego skłania. Widocznie Ty również miałaś swoje powody, aby zrobić co zrobiłaś. Potrzebowałaś tego, chciałaś, byłaś smutna, nie poświęcał Ci partner wystarczająco czasu- nie mam pojęcia. Ale pamiętam, że wina zawsze w takich sytuacjach leży po obu stronach. Skoro uważasz to za błąd naucz się czegoś z tego. On Cię całkiem skreślił?
Zawsze mówiła to, co sądziła i co język przyniósł jej do ust. Niezbyt dopasowywała słowa, czasem była zbyt bezpośrednia. Sztuczne rozmowy i współczucie jednak wyjątkowo ją drażniły. Skoro jej sprawiało to przyjemność- w sensie seks- miała do tego powody, to czemu nie? Nikt nie miał prawa wtrącać się w jej sprawy i komentować, jak nie miał z tym bezpośrednio nic wspólnego. To nie była sprawa obcych, uczniów czy nauczycieli. Tylko i wyłącznie jej i partnera. Krukonka zaśmiała się cicho, odwracając głowę w jej stronę i posyłając jej lekki uśmiech. Chyba Monika należała do osób upartych, bo ten zmieniacz w ogóle nie wychodził jej z głowy.
- Jeszcze zmienisz zdanie, zobaczysz. Odrobina czasu i stwierdzisz, że zmiana przeszłości i podjęcie pewnych decyzji inaczej byłoby niewłaściwie. A jeśli zrobiłabyś coś znacznie gorszego niż to? Jeśli byś zmieniła swoją osobowość przez to i straciła swój osobisty urok? Uwierz mi nie warto. Jesteś młoda, masz prawo do błędów. - odparła z cichym westchnięciem, sięgając po kolejną kulkę. Wiedziała, że dużo gada, ale jeśli cokolwiek z tego ślizgonce pomoże to będzie zadowolona. Musiała mieć naprawdę mętlik w głowię i eksplozję uczuć w sercu, nie było jej łatwo. Zdecydowanie jednak powinna zmienić tok myślenia i pokazać siłę, którą przecież w sobie miała.
Shay Hasting
Shay Hasting
Klasa VI


Skąd : Westport, Irlandia.
Krew : Czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t1103-skrytka-pocztowa-shay-h

Powrót do góry Go down

Okno wychodzące na północ - Page 8 Empty Re: Okno wychodzące na północ

Pisanie by Monika Kruger Wto 10 Lut 2015, 15:53

Za to Monika, jak na rasową ślizgonkę przystało, była złośliwa aż nadto. Oczywiście przy osobach takich jak Brandon, odbierało jej myślenie i generalnie całą slytherinowatość, ale gdy przychodziło jej zmieszać kogoś z błotem, absolutnie nie wahała się by użyć dosadnych, przesyconych jadem słów. Wiedziała o tej szkole wszystko. Wiedziała też wszystko o jej uczniach. Doskonale więc potrafiła zrobić użyteczność z tej wiedzy by dopiec każdemu, kto akurat przechodził obok.
Na przykład jeśli chodzi o Shay, to Monika była pewna, że osobiście widziała jej chłopaka więcej razy, niż sama zainteresowana, w przeciągu na przykład ostatniego tygodnia. Mogła w tej chwili jakoś do tego nawiązać ale panna Hasting była świadkiem chwilowej słabości panny Kruger, po drugie wykazała się niezwykłą (chociaż czy rzeczywiście? - była wszak prefektem krukonów) empatią, a po trzecie częstowała czekoladowymi pralinkami, których Monika nigdy nie odmawiała.
No i po czwarte. Rawenclav był jeszcze do zniesienia. Jej rodzony brat należał do tego domu. Gdyby Shay była na ten przykład puchonką, albo gryfonką z pewnością nie stałyby teraz w tym miejscu i nie omawiały problemów sercowych Niemki.
- Pół godziny temu jeszcze nie bolało. Teraz już tak. - Zamknęła oczy i schyliła głowę, bo wypowiadając te słowa na nowo w jej głowie pojawił się głos Tayth-Wilsona mówiący, że to nie ma żadnego sensu, powodujący napłynięcie fali łez do oczu panny Kruger. Nie chciała się rozklejać przy obcej sobie dziewczynie. Monika się przy nikim przecież nie rozklejała! Wierzchem dłoni przetarła powieki i pociągnęła nosem. Usłyszała słowa krukonki i uśmiechnęła się dość krzywo.
- Nie ma usprawiedliwienia dla zdrady. Już dawno przestałam myśleć o tym dlaczego to zrobiłam. Mogłabym to wszystko zrzucić na niego to prawda, ale czy to by ulżyło mojemu sumieniu? Fakt, że nie był to ideał chłopaka, no bo kto normalny zostawia młodą dziewczynę samą na pastwę losu w obcym mieście. Tylko ja nie musiałam od razu go zdradzać. Zawsze sobie to tłumaczyłam tym, że chciałam sprawdzić, czy to ze mną jest coś nie tak, czy z nim. Czy to o mnie nie warto walczyć, czy to on ma nie po kolei w głowie albo sam nie wie czego chce. Udowodniłam sobie tylko tyle, że bardzo łatwo daje sobą manipulować. Co kompletnie nie przystoi ślizgonce. - Westchnęła. Sięgnęła do paczki z cukierkami i wyciągnęła z niej kilka sztuk, które po kolei wkładała sobie do ust. Czekolada działała bardzo dobrze na samopoczucie, jednak Monika była w takim dole, że musiałaby dostać się do kopalni tego smakołyku, by choć trochę chociaż podnieść się na duchu.
Na ostatnie pytanie dziewczyny na początku tylko smętnie skinęła głową.
- Tak, właśnie przed chwilą. Skreślił mnie permanentnie i nieodwołalnie.
Dobrze, że było w miarę ciemno. Kilka świec tworzyło ciepły nastrój na korytarzu, ale cień skutecznie ukrywał zakłopotanie, jakie odczuwała brunetka w związku z tą rozmową. Spojrzała na Shay zastanawiając się co też ona sobie o Monice myśli. Miała nadzieję, że nic strasznego. Przecież dziewczyna miała dopiero szesnaście lat - łatka puszczalskiej została przypięta jej tylko z powodu kilku pocałunków i pieszczot. Żaden z jej amantów na jej nieszczęście nie sprostował faktu, że oprócz tego do niczego tak właściwie nie doszło. Tak czy siak, zalicza się to pod zdradę i co do tego nie było żadnych wątpliwości.
Słysząc śmiech panny Hasting również uniosła kąciki warg. Trochę to było zaraźliwe.
No ale czy Shay w pewnym sensie nie miała racji? Monika była teraz taka jaka była bo wszystko co przeszła ukształtowało jej charakter i osobowość. Gdyby coś zmieniła, może znów dopuściłaby się zdrady, bo nie wiedziałaby, że zrani tym najbardziej siebie?
Wepchnęła do ust kolejną pralinkę, po czym z uśmiechem stwierdziła.
- Mówisz, jakbyś miała sto pięćdziesiąt lat i wiedziała wszystko o życiu - przyjrzała się jej badawczo. - Może masz? Przyznaj się, że jesteś jakąś starą wampirzycą, która niejedno widziała. Takie rady są dość niespotykane ze strony siedemnastolatki.
Poprawiła włosy i czekoladowe tęczówki utkwiła w przeciwległej ścianie. Dzięki rozmowie z panią prefekt poczuła się o niebo lepiej. Prawdę powiedziawszy, nawet cieszyła się, że spotkała ją na swojej drodze.
- To teraz, żeby było kwita, ja muszę dać jakąś radę tobie. Jakąkolwiek. Nie krępuj się.
Monika Kruger
Monika Kruger
Klasa VI


Urodziny : 10/06/1999
Wiek : 24
Skąd : Doncaster
Krew : Czysta
Genetyka : Metamorfomag

https://magic-land.forumpolish.com/t1125-skrytka-pocztowa-moniki

Powrót do góry Go down

Okno wychodzące na północ - Page 8 Empty Re: Okno wychodzące na północ

Pisanie by Shay Hasting Sro 11 Lut 2015, 21:45

Dobrze było mieć taką osobę, przy której nie wiadomo co powiedzieć ani zrobić. Wydawało się krukonce, że wtedy człowiek najwięcej może dowiedzieć się o sobie samym i poznać własne granice. Informacje również były przydatne, chociaż Shay nie popierała wyciągania prywatnych spraw na widok publiczny i uważała, że nikt nie miał prawa się wtrącać. Nie rozumiała zazdrości i komentarzy ludzi na temat rzeczy, które ich w żaden sposób bezpośrednio nie dotyczyły.
Gdyby poruszyła temat Charliego i faktycznie wspomniała, że widziała go częściej niż jego własna dziewczyna to zrobiłoby się jej przykro, ale nie kłóciłaby się czy dyskutowała na ten temat. Bardziej może zamknęła w sobie? Nie była pewna. Nie chciała mieć w nikim wrogów i lubiła pomagać innym, a widok Moniki w takim stanie sprawiał, że nie mogła przestać myśleć jak mogłaby jej pomóc. Miała świadomość, że kruk na plakietce prefekta, a nie brosuk czy gryf mają tutaj duże znacznie. Od zawsze było wiadome, że to jedyny dom, który tolerowały szkolne wężyki.
- Bo to boli z czasem, a będzie bolało Cię bardziej dopóki sama ze sobą się nie pogodzisz. Tak tylko uprzedzam.. - zaczęła cicho, zerkając na nią kątem oka. Miała ochotę ją przytulić, ale nie wiedziała czy może ani czy powinna. Zamiast tego jednak objęła ją ręką i pogładziła po ramieniu, wbijając wzrok podłogę. Ludzie nie lubili pokazywać swojej twarzy podczas chwil słabości i to szanowała.
- Ej, ale łzy to nic złego. Pomogą Ci! Chcesz to płacz, ja nie będę patrzyła i nikomu nie powiem- ze mną to jak z pamiętnikiem na hasło i kłódkę. Bardzo nie lubię plotek, komentarzy.
Monolog Moniki odbijał się echem w jej uszach. Był pełen sprzeczności, a przynajmniej według jej moralności i oceny sytuacji. Z lekkim niedowierzaniem pokręciła głową, przymykając oczy na kilka dłuższych sekund. Burza ciemnych rzęs opadła na brzoskwiniowe policzki, a usta kosmyki włosów, które uwolniły się z fryzury próbowały przykleić się do ust. Nie wiedziała jak zacząć to, co zamierzała powiedzieć tak, żeby nie wyszło to źle. I pewnie wyjdzie tak, że będzie to wypowiedź od końca to początku, czyli całkiem na opak. Pół Filipinka drgnęła, a następnie obróciła się napięcie i stanęła przed ślizgonką, opierając dłonie na biodrach.
- Ale z Ciebie głuptasek, wiesz? Mówisz tak, jakby bycie w domu węża narzucało Ci sposób bycia i wyznaczało granice, a tak nie powinno być! Nie powinnaś przejmować się tym co przystoi, a co nie tylko robić to, na co masz ochotę i jak masz ochotę, inaczej będziesz żałowała, że się dostosowałaś aż tak. Przecież całkowite podporządkowanie się regułom i zasadom to nic dobrego, serio.- zaczęła zgodnie ze swoim przekonaniem, chociaż w ustach prefekta to źle brzmiało. Shay jednak ceniła piękno ludzkich osobowości i szufladkowanie ich było w oczach dziewczyny czymś złym.
- Mówiłam Ci, zdrada zawsze jest winą obu stron- nie równą, ale obu. Skoro to zrobiłaś to czegoś Ci brakowało, skoro to zrobiłaś to on się nie postarał, skoro to zrobiłaś, to nie byłaś pewna. Nikt normalny, jakby mnie Charlie tak zostawił samą w Edynburgu to bym dostała szału. Zrzucając winę na jedną stronę będziesz czuła się gorzej, ale sam fakt, że to rozumiesz udowadnia, że to wydarzenie miało istotny wpływ na rozbudowę Twojego charakteru. Poza tym na boga- jestes Kruger. Połowa Hogwartu się za Tobą ogląda, a druga połowa- ta damska- Ci zazdrości. Ty manipulujesz innymi, nie oni Tobą. Aha i tak w ogóle to jest idiotą, że Cię skreślił. Ale skreślenie można zawsze zetrzeć, nie? Nie ma rzeczy, której nie da się naprawić.

Zakończyła swój monolog, sięgając ręką po cukierka i wpychając go sobie do ust. Tak, czekolada i truskawka była idealnym połączeniem. Skrzyżowała ręce pod piersiami i zamruczała cichutko cała zadowolona. Maleństwo, a cieszy! Nie tak bardzo jak towarzystwo rudzielca, ale zawsze. I tak, nadal nie miała o Monice złego zdania mimo wieku i faktu, że była bardziej doświadczoną kobietą niż ona sama. Seks to nic złego i nie należy o tym zapominać. Na jej słowa ponownie się roześmiała, wzruszając przy tym ramionami.
- Boże, rób ze mnie babcie- nie dość, że młodsza i bardziej doświadczona, to jeszcze popularniejsza.. - rzuciła z nutką rezygnacji w głosie, odgarniając kosmyk włosów za ucho. Uśmiechnęła się do niej ciepło.
- Jakbym była wampirem to bym Cię pewnie zjadła, a nie mam takiego zamiaru. Po prostu dużo czytam, obserwuje i słucham. No i druga sprawa- kieruje się swoimi zasadami i sama wyznaczam sobie granice. Żyjesz raz to rób to tak, żeby być w zgodzie ze sobą. Czerp lekcje ze swoich błędów i stawaj się silniejsza, ucz się pokory i cierpliwości- coś w tym stylu. Chociaż moje zasady życiowe pewnie nie są dla Ciebie najciekawszym tematem. - zakończyła jeszcze, znów stając obok niej. Wspięła się na palce i podskoczyła, siadając wygodnie na parapecie. Machając nogami w powietrzu klepnęła miejsce obok, zerkając na nią z ukosa.
- Rade mówisz? Cóż, zawsze intrygowało mnie dlaczego ślizgoni tak szybko skreślają ludzi i właściwie nie chciałabym mieć w jakimś wroga, więc możesz mi powiedzieć co zrobić, żeby nie skończyć z koszem na śmieci na głowie. Raczej kujonów nie lubicie.
Shay Hasting
Shay Hasting
Klasa VI


Skąd : Westport, Irlandia.
Krew : Czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t1103-skrytka-pocztowa-shay-h

Powrót do góry Go down

Okno wychodzące na północ - Page 8 Empty Re: Okno wychodzące na północ

Pisanie by Monika Kruger Czw 12 Lut 2015, 01:01

Utkwiła spojrzenie w profilu Shay i bez zawiści zauważyła, że krukonka dzięki swoim orientalnym rysom twarzy, jest o wiele ładniejsza od niej samej. Monika zawsze zazdrościła wszelkim azjatkom, półazjatkom, latynoskom i tym wszystkim dziewczynom niepospolitej urody właśnie tego, że nie były zwyczajne. A panna Kruger była zwyczajna do bólu. W czym więc tkwił sekret tego, że to ślizgonka, a nie Shay miała większe powodzenie u płci przeciwnej? Przecież i charakter, jak widać, miała paskudny. Może chodziło o to, że panna Hasting tak bardzo starała się trzymać na uboczu a niemka przeciwnie? Pchała się przed szereg wszędzie zaznaczając swoją obecność, próbując zwrócić na siebie uwagę całej szkoły. Dziś wiedziała, że był to błąd. Gdyby była tak samo anonimowa jak przed poznaniem Brandona miałaby spokojne życie, bez zbędnych dramatów i scen godnych kiepskiej telenoweli. Może miałaby nudnego do granic chłopaka, może miałaby nudne do granic problemy, ale przynajmniej nie stałaby jak ta ostatnia sierotka i nie wypłakiwałaby oczu w szatę prefekt Ravenclawu.
Ale cóż. Jej słowa miały sens. Panna Kruger musiała przyznać, że to wszystko co mówiła było prawdą i ślizgonka choć nie przyznała tego głośno, w jednej chwili postanowiła wziąć sobie do serca wszystkie jej rady i trzymać się ich. To trochę smutne, ale wydawało się Monice, że nawet jej własna osobista siostra by jej tak nie doradziła. Dziewczyna westchnęła cicho i pokiwała głową ledwo dostrzegalnie. Gest Shay podniósł ją trochę na duchu, jednak w głowie Monika modliła się, by krukonka oszczędziła jej większych gestów litości i pocieszenia. Dlaczego? Bo zwyczajnie do czegoś takiego nie przywykła. Oprócz Mii i Andrei nie trzymała się bliżej z żadną dziewczyną, toteż wszelkie takie babskie czułości były jej obce i przy spotkaniu z nimi czuła się zwyczajnie speszona.
Poza tym kompletnie Shay nie znała.
Słysząc słowa panny prefekt zamiast się rozpłakać, delikatnie się uśmiechnęła. Jej reakcja trochę ją rozbawiła, a przynajmniej na tyle, że jej oczom daleko było już do płakania. Popatrzyła na rozmówczynię, bo ta stojąc przed ślizgonką i trzymając się pod boki była w tej chwili podobna do samej Moniki. To spostrzeżenie również spowodowało, że na jej twarzy pojawił się uśmiech a na nazwanie jej głuptaskiem - parsknęła śmiechem, choć przecież do śmiechu jej nie było.
- To nie takie proste. Nie wiem jak jest w twoim domu, ale w lochach, gdybyś jawnie okazywała swoje słabości, gdybyś jawnie przyznawała się do przyjaźni z gryfonami, gdybyś wszystkim na około ciągle pomagała... zwyczajnie zmieszaliby cię z błotem. Codziennie. Poza tym, to też nie jest tak, że sztywno trzymam się zasad tam panujących. Zwyczajnie się do nich przyzwyczaiłam - przyznała zgodnie z prawdą. W domu węża przebywała już 6 lat. Wszystko, co przystało a co nie ślizgonce po prostu weszło jej w krew. Spojrzała w oczy pannie Hasting chcąc wyczytać z nich oznakę zrozumienia. Niestety znalazła go aż nadto. Niestety, bo tak jak z jednej strony Monika cieszyła się ze spotkania z pół filipinką tak z drugiej strony jej ślizgońskie przyzwyczajenia nie pochwalały takiego przesadnego obnażania swoich problemów przed prefektem Ravenclawu. Żeby zająć czymś ręce, po raz kolejny sięgnęła po czekoladową kuleczkę przysięgając sobie w duchu, że to już ostatnia. Nie miała zamiaru objadać Shay, kultura osobista często wygrywała z jej rzekomym obżarstwem. Nie inaczej było i tym razem. Gdy włożyła ją sobie do us, potarła dłonie i ukryła je we wnętrzu kieszeni wełnianego swetra.
- Nie rozmawiajmy już może o tym dlaczego zdradziłam. Co się stało to się nie odstanie, nie chcesz mi załatwić zmieniacza czasu to cóż, muszę z tym po prostu żyć - razem z tymi słowami posłała brunetce rozbawiony uśmiech. Jej kolejne słowa dodatkowo połechtały jej ślizgońską próżność. To świetna sprawa usłyszeć coś takiego z ust innej dziewczyny. Że jest ładna. Że jest popularna. Psychologia człowieka jednak działał w ten sposób, że choćby i usłyszało się milion komplementów i jeden złośliwy przytyk - zapamięta się tylko to złe słowo. A w jej głowie w zasadzie kłębiła się wciąż ta jedna myśl, że POMIMO tych wszystkich zalet Niemki, dyktowanych przez Shay, Brandon jej po prostu nie chce. Wzruszyła ramionami, bo co miała powiedzieć. Że poudaje, że jej nie zależy, a w rzeczywistości w duchu będzie wylewać łzy nad każdym spojrzeniem którym uraczy Tayth-Wilson inną pannę niż Kruger?
- Olać to. Olać go. Koniec z chłopami - powiedziała i machnęła ręką. Starając się jednak zachęcić dziewczynę do dalszego mówienia pokręciła głową, bo przecież ileż można rozmawiać o problemach sercowych Moniki? - Nie, nie, nie! To bardzo ciekawy temat! Dzięki twoim zasadom życiowym na przykład jesteś prefektem. Ja na przykład strasznie ci tego zazdroszczę. Też zawsze chciałam mieć odznakę, ale mimo tego, że uczę się dobrze, to przez moją opinię nie mam co na nią liczyć. Kto by się słuchał dziewczyny, która według wszystkich... No nie ważne. Wiadomo o co chodzi. Chociaż to nie tak do końca prawda - stwierdziła w końcu. Zawsze uważała, że ma w głębokim poważaniu zdanie innych na jej temat. Faktycznie przez cały czas tak było. Od kiedy jednak wyszła ta sprawa z Brandonem, no i podczas obecnej rozmowy panna Kruger nagle zapragnęła nieco się wybielić. Znaczy, wyjaśnić, jak było naprawdę.
Gdy doszły w końcu do tematu rady ze strony ślizgonki, Niemka zaśmiała się.
- Miała to być rada sercowa! Mimo moich niepowodzeń też się trochę na tym chyba znam - powiedziała wytykając język. - Ale na to też ci odpowiem. Bo generalnie chodzi o to, że nie ma jednego sposobu na wszystkich ślizgonów. Zależy na jakiego trafisz. Jak trafisz na mnie to widzisz - wystarczy być sobą. Jak trafisz na moją siostrę to na przykład wystarczy nie być przesadnie dokładnym i okazywać wszystkim swoje uwielbienie do książek. A jeśli spotkasz takiego Rafflesa czy Gregorovic to dobrze ci radzę - schodź im z drogi. Nie mówię, że masz się ich bać, bo nie są tacy groźni na jakich się kreują. Bardziej cię to uchroni przed niepotrzebnymi problemami, ot co.

Monika Kruger
Monika Kruger
Klasa VI


Urodziny : 10/06/1999
Wiek : 24
Skąd : Doncaster
Krew : Czysta
Genetyka : Metamorfomag

https://magic-land.forumpolish.com/t1125-skrytka-pocztowa-moniki

Powrót do góry Go down

Okno wychodzące na północ - Page 8 Empty Re: Okno wychodzące na północ

Pisanie by Shay Hasting Pon 16 Lut 2015, 21:23

Kwestia powodzenia u płci przeciwnej zawsze była zagadką dla krukonki. Bo niby po czym oceniano to wszystko? Sam wygląd dawałby niekompletną opinię, zaś poznanie charakteru wymaga chęci i czasu. Może była to kwestia aury i pewności siebie? Wiadomo, że jak kobieta wie czego chce, a jednocześnie zachowuje tajemniczość i niedostępność to jest wtedy najbardziej interesująca dla mężczyzn. A przynajmniej w tych wszystkich książkach tak pisali, które Shay miała okazję przeczytać. Jej samej nigdy na popularności nie zależało, ale przyznać trzeba- jej życie w Hogwarcie bardzo rozkwitło, bo w poprzedniej szkole były tylko oceny i nauka. Tutaj i chłopaka znalazła i przyjaciół i nawet do drużyny sportowej się dostała i nikt się wtrącał. Tutaj jej rodzice nie mieli znajomości, wpływu u nauczycieli. Miała spokój i mogła zająć się sobą.
Pół filipinka miała to do siebie, że była pełna empatii i wyrozumiałości, nigdy nikogo nie skreślała bez powodu. Ludzie byli ciekawi, przypominali jej różne kolory, a ona uwielbiała się o nich dowiadywać więcej, poznawać różnice ich charakterów i złożone, nakładające się cechy. Cała paleta indywidualnych kolorów- nawet Monika dostała jeden! Oczywiście te informacje były głęboko w główce Shay i chyba nawet Charlie nie wiedział. Christine prędzej, przecież była jej najlepszą przyjaciółką i wiele rozmawiały, chociaż ostatnio kontakt się niestety urwał. Brunetka bardzo tęskniła za króliczkiem.
- Nie rozumiem co widzą złego w pomaganiu innym. Przecież oni też kiedyś będą tej pomocy potrzebowali, nie? Nie ma ludzi niezniszczalnych. Poza tym wydaje mi się, że każdego trzeba traktować z szacunkiem i sympatią, nawet jak się go nie lubi, bo przecież sami chcemy być tak traktowani. - zaczęła z nutką zamyślenia w głosie, dłonią odgarniając kosmyk za ucho. Skrzyżowała następnie ręce pod piersiami, obejmując dłońmi ramiona. Jej czekoladowo-złote oczy wbiły się w podłogę, jakby ktoś ukrył tam jakiś skarb. Próbowała zrozumieć zasady w domu węża, ale zwyczajnie nie potrafiła. Następnie uśmiechnęła się, kiwając głową i zgadzają się na poprzednie słowa Moniki. Faktycznie, ona potrzebowała czasu i dalsza rozmowa na temat jej perypetii miłosnych nie miałaby żadnego sensu, a nie daj boże by się jeszcze posprzeczały. A byłoby szkoda, bo młoda czarownica była dla Shay interesującym i ciekawym towarzystwem. Jakby rzeczywistym fragmentem świata, którego nie znała i który był jej całkiem obcy. Poza tym nie ukrywajmy- jedną z jej mocnych cech była umiejętność słuchania innych i to chyba był jeden z powodów, dla których nie miała jeszcze żadnego wroga w szkole, a przynajmniej o żadnym nie wiedziała.
- Ej, nie zostawaj tylko lesbijką czy coś, bo szkoda by było! To znaczy ja jestem tolerancyjna, ale nie wiem czy męska część uczniów by to zniosła. - kontynuowała, przekręcając głowę w bok i patrząc na twarz towarzyszki, posłała jej pogodny uśmiech. A co do kulek- niech je ile chce i niech truskawki z czekoladą działają cuda!
- Mówiłam już, że powinnaś ignorować to co mówią ludzie i duchy, na których Ci nie zależy. Chodź dumna i mów jak było, ludzie kłamią i dopowiadają bo są zazdrości. Naprawdę nie warto psuć sobie tym głowy, bo gdybym ja ustąpiła to dawno wąchałabym kwiatki od spodu od ilości kąśliwych uwag na mój temat. Bycie prefektem to dla mnie faktycznie powód do dumy, strasznie chciałam przyczynić się jakoś i odwdzięczyć tej szkole za to, co mi dała i czego się tutaj nauczyłam. Chociaż trzymać się zasad w stu procentach tez nie wolno. Prefekci to też ludzie, są jak inni i powinni okazać zrozumienie w niektórych sytuacjach. Bo zabranie punktów nie jest żadną sztuką.
Zakończyła swój nieco przydługi monolog, zerkając z odrobiną czułości na odznakę przypiętą do białej koszuli. No cóż, zawsze w tygodniu nosiła mundurek i pilnowała, aby był nienagannie czysty i wyprasowany. Lubiła kolor swojego domu, to też błękitno-czarna kokarda przy szyi momentalnie wywołała kolejny uśmiech na twarzy Shay. Taka drobna rzecz, zmiana od krawatu, a tak bardzo cieszy oko i serce!
- W ogóle tez powinnaś czasem ubrać kokardę, pasowałaby Ci. Mimo wszystko masz bardzo niewinny i słodki typ urody. - rzuciła jeszcze luzem, sięgając po kolejną kulkę i wpychając ją sobie do ust. Na jej słowa roześmiała się, rumieniąc nieco zawstydzona- faktycznie, znała się. Ale prawdę mówią Shay nie miała pojęcia jak poprosić o radę miłosną! Słuchała więc z powagą, starając się zapamiętać co z kim i kiedy. Nie wszystkie nazwiska jednak kojarzyła.
- Lena faktycznie nie wygląda na zbyt miłą i chyba nie chciałabym wchodzić jej w drogę, chociaż gorzej bym miała będąc gryfonem.. A co do chłopców od was- ktoś kiedyś dał mi rysunek na eliksirach. Bardzo zabawny mimo drobnego szyderstwa, więc go sobie schowałam. Ma chłopak talent. - odparła ze szczerością, całkiem zlewając fakt karykatury jej własnej osoby na owym obrazku. I tak był ładny i bardzo szanowała jego autora za sam talent i pomysł.
- Czasem mi się zdaje Moniko, że podział na domy tworzy naprawdę wiele barier między ludźmi i swoistą rywalizację. Ta ostatnia czasem jest dobra, ale warto byłoby wiedzieć, kiedy o niej zapomnieć. Wiele na tym tracą ludzie- kto wie, może minęli swoją drugą połówkę albo przyjaciela przez kolor?
Shay Hasting
Shay Hasting
Klasa VI


Skąd : Westport, Irlandia.
Krew : Czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t1103-skrytka-pocztowa-shay-h

Powrót do góry Go down

Okno wychodzące na północ - Page 8 Empty Re: Okno wychodzące na północ

Pisanie by Monika Kruger Pon 16 Lut 2015, 22:27

Pokręciła głową z uśmiechem słysząc słowa, jakie padły z ust tej dziewczyny. Nadal nie rozumiała. Ślizgoni mieliby prosić kogoś o pomoc? Nigdy w życiu, byli na to zwyczajnie zbyt dumni. Ślizgoni prosili co najwyżej o przysługę, za którą prędzej czy później będą mieli możliwość się odpłacić. Nigdy w życiu żaden wychowanek domu węża nie poprosi nikogo o pomoc. To oksymoron, to coś, co uwłacza ich godności, to coś, co zwyczajnie nie ma prawa bytu.
- Nie potrafię sobie wyobrazić któregoś z moich współdomowników, jak prosi kogoś o pomoc - powiedziała zgodnie z prawdą. Naraz przyszła jej do głowy wizja Rafflesa, który z miną zbitego psa, patrzy na kogokolwiek. Nie ma opcji. Zwyczajnie nie może tak być. Ani Monika, Monika nie prosi nikogo by jej pomagał. Nie szuka u nikogo litości. Rozmawiała z Shay bo czuła, że krukonka nie współczuje jej, tylko raczej ją rozumie.
A przynajmniej coś takiego sobie od przeszło kwadransu wmawiała.
Potem kolejne słowa o szacunku i sympatii. To wszystko było tak Niemce odległe... Ślizgoni szanowali tylko siebie. Obdarzali szeroko rozumianą sympatią tylko swoje grono, całą resztę szkoły zwyczajnie tolerując, lub nie. Panna Kruger nie była w tej kwestii wyjątkiem. To znaczy... I tak była chyba najmilszą ślizgonką w Slytherinie. Czy chciała Shay uświadamiać? Musiałaby chyba pobyć trochę w pokoju wspólnym w lochach by przekonać się o tym wszystkim, w czym teraz tak bardzo się myliła. Szacunek i sympatia. Dobre sobie.
- Wiesz, zostało mi trochę eliksiru wielosokowego z Halloween. Załatwię ci włos jakiejś ślizgonki i poudajesz przez kilka godzin jedną z nas. Wtedy przekonasz się, że zieloni mają głęboko gdzieś kto jak ich traktuje. W zasadzie im traktujesz ich gorzej, tym większą satysfakcję czerpią. My nie chcemy być lubiani. Dlatego nie jesteśmy sympatyczni. Choć oczywiście są wyjątki. Na przykład brat Charliego, Anthony. On jest sympatyczny dla wszystkiego co ma cycki - parsknęła śmiechem. Doskonale pamiętała ostatnie spotkanie z tym mniej ogarniętym z wielodzietnej rodziny Wilsonów i to, jak perfidnie próbował ją poderwać, nie szczędząc miłych słówek, czy śmiałych gestów. Musiałaby być jednak chyba bardzo głupia, by dać się na to nabrać.
- Lesbijką? - Uniosła brwi. Widziała, że był to żart, no a przecież Monika nie brała nigdy takiej opcji pod uwagę (zbyt mocno podobali się jej faceci, by zwrócić się ze swoimi preferencjami w stronę tej samej płci). Mimo wszystko aluzja bardzo się jej spodobała i po chwilowym przemyśleniu tego, postanowiła poudawać, że szczerze bierze to na serio. - Nie wiem, jaka dziewczyna by do mnie pasowała. Może ty? - zaśmiała się szczerze. Nie wyobrażała sobie tego nawet. Nie, nie, nie... Lesbijskie zapędy panny Kruger brzmiały jak miły Raffles. Kompletnie nierealna rzecz.
- Męska może nie. Ale damska część odetchnęłaby z ulgą, bo w końcu przestałyby się obawiać o wierność swoich drugich połówek - podsumowała w końcu, oczywiście żartobliwie. Monika tak czy siak nie polowała nigdy na zajętych facetów. Ba, ona nigdy nie polowała na facetów. Tak się zwyczajnie działo, że kręcili się w okół niej i nie musiała się zbytnio wysilać jeśli chodziło o ich towarzystwo. Z drugiej jednak strony do dziś nie wiedziała, jakie były stosunki Brandona i tej całej puchoneczki Nanette, w momencie, w którym zaczęli się spotykać. Choć z drugiej strony Monika kochała się we Włochu od pierwszej klasy. Czy gdyby wiedziała, że tę dwójkę coś łączy - odpuściłaby? Wątpliwe.
W następnej chwili znów ze zdziwieniem zmarszczyła czoło. Shay słysząca w swoim kierunku kąśliwe uwagi?
- Serio? Przecież jesteś chyba najbardziej spoko ze wszystkich prefektów - wyznała może aż nazbyt szczerze. - Ktoś cię obraża? Podaj nazwiska. - Uśmiech nie znikał z twarzy panny Kruger. Założyła kosmyk włosów za ucho i schowała dłoń na powrót w kieszeni wełnianego swetra. Utkwiła spojrzenie w krukonce kiwając głową jakby nagle do głowy przyszła jej bardzo błyskotliwa myśl.
- Bo widzisz, oni tobie też zazdroszczą. Odejmowanie punktów to może faktycznie nie sztuka, ale oddam własną różdżkę o to, że wielu chciałoby tu mieć taką władzę. Nie ukrywam, że ja tak samo. Ale wiem, że nie nadawałabym się do tego. Zabierałabym koraliki wszystkim puchonom i gryfonom za niewinność. Naprawdę. Zrobiłabym wszystko, żeby Slytherin wygrał.
Greengrassówna taka nie była. Nosiła odznakę chyba tylko po to, by być fajną. Jakoś nie przepadała za nią panna Kruger, nie wiedzieć czemu, nawet biorąc pod uwagę fakt, że jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem i Nevan nauczy Monikę latać na wysokim poziomie, będzie starała się ona o przyjęcie do drużyny quidditcha, której prefekt ślizgonów była kapitanem. Jej zdaniem Christine była za mało oddana domowi, ot co.
Zaśmiała się na uwagę panny Hasting o kokardzie. Daleko było Niemce do takiego stylu. Może i według opinii krukonki miała "słodki i niewinny ty urody" ale ubierała się raczej sportowo. Kokardy, falbanki, ażury i koronki były zdecydowanie nie według jej gustu. A może powinny? Może gdyby zaczęła ubierać się bardziej dziewczęco, jak na przykład Mia, wyglądałaby o wiele inaczej? Sprawiałaby wrażenie... Porządnej dziewczyny?
Zachichotała pod nosem, notując w myślach, że koniecznie musi to sprawdzić. Jutro z samego rana skorzysta z katalogu wysyłkowego kilku znanych projektantów i pozamawia sobie sowy z kilku większych miast europejskich. Typowo babskie zajęcie. Cóż, wszystko było dobre, by nie myśleć o Brandonie a pomysł podsunięty przez Shay był szczerze mówiąc wybitnie genialny. Zwyczajny strzał w dziesiątkę.
- Mówisz? Muszę spróbować. Zmiana stylu nikomu nie zaszkodziła, i tak już przecież skróciłam swoje zawsze długie włosy - pokręciła głową żeby zademonstrować dziewczynie zwichrzoną grzywkę i pukle, sięgające już tylko do ramion. Ta metamorfoza wyjątkowo podeszła do gustu ślizgonce, choć pewien Włoch zdawał się tej zmiany nawet dziś nie zauważyć...
- Lena jest straszna. A jak mówi to już koleżanka z jej domu to to na pewno jest prawda. Jest okropnie odpychająca, choć tak naprawdę to wszystko bierze się ze zgryzoty. Każdy ma słaby punkt - jej słabym punktem jest Peter. Ona kocha go miłością bardzo nieodwzajemnioną bo przecież ten chłopak całe życie będzie podbijał świat. Nie dla niego zwykłe miłostki szkolne. Nawet, albo tym bardziej, z Leną Gregorovic - wyjaśniła.
Słysząc o ślizgonie, który rysował jakieś rysunki od razu wiedziała o kim mowa. David Ames. Jej najlepszy przyjaciel, albo były najlepszy przyjaciel, zależy z którego punktu widzenia się na tę sprawę patrzyło. Monika kochała go jak młodszego braciszka, no ale ten niestety zniknął. Przepadł jakby ktoś na niego narzucił pelerynę niewidkę i potraktował na dodatek ją permanentnym zaklęciem trwałego przylepca. Dlatego mógł być były. Monika tak wprawdzie nie wiedziała nawet czy David w ogóle żył. Nikt nie wiedział tego co ona. Chyba nikt nie znał wilkołaczej tajemnicy Amesa. Myśl, że mogli go rozszarpać gdzieś w środku zakazanego lasu nie dawała jej spokoju, ale cóż. Była zbyt tchórzliwa by zacząć go tam szukać i wolała karmić się nadzieją, że panicz Ames za chwilę wyskoczy zza rogu z typową dla siebie miną niewiniątka i słowami typu ''świetna była ta trzymiesięczna drzemka, coś mnie ominęło?''
- Ma chłopak talent - powtórzyła ze nieskrywaną nostalgią, ponieważ myśl, o jej zaginionym przyjacielu przywołała delikatny smutek, który odcisnął się na jej twarzy.
Pokiwała głową w pełni zgadzając się ze słowami dziewczyny. Shay trafiła w samo sedno. Jednak...
- Wydaje mi się, że to jednak mimo wszystko dobre rozwiązanie. Gdyby nie podział na domy, byłby w Hogwarcie po prostu chaos. No a przyjaciela można spotkać tak czy siak - powiedziała, tak po trochu mając na myśli właśnie siebie i tę obecną sytuację.
Monika Kruger
Monika Kruger
Klasa VI


Urodziny : 10/06/1999
Wiek : 24
Skąd : Doncaster
Krew : Czysta
Genetyka : Metamorfomag

https://magic-land.forumpolish.com/t1125-skrytka-pocztowa-moniki

Powrót do góry Go down

Okno wychodzące na północ - Page 8 Empty Re: Okno wychodzące na północ

Pisanie by Brennus Lancaster Pon 17 Sie 2015, 23:47

ROK SZKOLNY 2015/2016
Brennus Lancaster
Brennus Lancaster
V-ce Dyrektor Szkoły


Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 91
Skąd : Dublin
Krew : Czysta

Powrót do góry Go down

Okno wychodzące na północ - Page 8 Empty Re: Okno wychodzące na północ

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 8 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach