Ogrody

+32
Stan Griffiths
Malcolm McMillan
Polly Baldwin
Samantha Davies
Miles Gladstone
Mistrz Gry
Marie Volante
Grace Scott
Antonija Vedran
Dylan Davies
Konrad Moore
Ana Vedran
Lucy Skitter
Brennus Lancaster
Nicolas Socha
Ross Seth Davies
Hannah Wilson
Benedict Walton
Charles Wilson
Margaret Scott
Vincent Cramer
Prince Scott
Nancy Baldwin
Sophie Fitzpatrick
Roland Fitzpatrick
Ian Ames
Marianna Vulkodlak
Rika Shaft
Rosalie Fitzpatrick
James Scott
Zoja Yordanova
Jeremy Scott
36 posters

Strona 5 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Go down

Ogrody - Page 5 Empty Ogrody

Pisanie by Jeremy Scott Nie 30 Cze 2013, 23:20

First topic message reminder :

Ogrody - Page 5 Garden4

Zaraz za werandą znajdują się ogromne ogrody. O rośliny z niemal każdego zakątka świata dba Margaret Scott, więc flora jest tu niesamowicie piękna.
Jeremy Scott
Jeremy Scott
Dyrektor Szkoły


Urodziny : 10/03/1941
Wiek : 83
Skąd : rozległe tereny hrabstwa Kerry - Irlandia
Krew : Czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t672-skrytka-pocztowa-jeremy-s

Powrót do góry Go down


Ogrody - Page 5 Empty Re: Ogrody

Pisanie by Lucy Skitter Nie 25 Sie 2013, 23:56

Nudnego ślubu nie ubarwiło ani omdlenie pana młodego, ani potknięcie panny młodej. Lucy ziewnęła ostentacyjnie, a gdy ceremonia dobiegła końca, stanęła tuż za plecami młodych, by doskonale słyszeć składane im życzenia.
Dużo zdrowia... dużo dzieci... żeby się Roland dobrze w łóżku sprawował... żebyście żyli w szczęściu...
Nudy na pudy. Wszyscy szybko zawinęli do stołów, a Skitter przykazała swemu fotografowi pilnować całego otoczenia. Sama przycupnęła na krześle i skubnęła zaledwie jednego pieczonego ziemniaka. Jej oczy świdrowały wszystkich zebranych gości, a w głowie już układała sobie kolejny artykuł z nowinkami. Grace Scott jak zwykle wyglądała jak miniaturowy hipopotam. Biorąc pod uwagę urodę i figurę matki powinna być najbardziej obleganą panną wieczoru, a tu psikus. Redaktorka zaznaczyła w myślach, by wyszukać w archiwum zdjęcie pierwszego męża Scottówny. Pewnie był brzydki jak noc. Ten cały James miał więcej szczęścia, jak rozumu choć i tak wyglądał jak skończona kanalia. Vedranów namnożyło się jak królików, a u boku córki Fitzpatricka pojawił się jakiś długowłosy dzieciak, który wyglądał tak, jakby wyszedł z kanału. Uwagę Skitter przykuł mały pędrak, który podekscytowany biegał wszędzie z aparatem.
- Ej, mały, co tam masz? Płacę za bardzo dobre zdjęcie 200 galeonów, a za takie, które wywoła prawdziwą sensację nawet 300. Chcesz trochę zarobić?
Lucy Skitter
Lucy Skitter
Redaktor Naczelna Proroka


Urodziny : 10/10/1982
Wiek : 41
Skąd : York, Anglia
Krew : czysta

Powrót do góry Go down

Ogrody - Page 5 Empty Re: Ogrody

Pisanie by Marie Volante Pon 26 Sie 2013, 00:08

-Ach, no tak, wybacz - kobieta wzruszyła bezradnie ramionami, starając się tym gestem zatuszować swoje zażenowanie. Że też zawsze musiała palnąć jakąś głupotę! Ślub Rosalie i Rolanda był pierwszą angielską ceremonią, w której Volante uczestniczyła, więc mimo najszczerszych chęci w pierwszej chwili nie mogła połapać się w tutejszych weselnych zwyczajach. Dopiero po kilku nieudanych próbach poczuła się na tyle pewnie, by uparcie powtarzać za ogółem gości kolejne wezwania do namiętnego pocałunku. Biesiadnicy byli najwyraźniej żądni wrażeń. Lada moment i wproszą się na noc poślubną!
Marie niezrażona nieprzychylnymi spojrzeniami otaczających ją ludzi, odstawiła na stół swój pusty kieliszek i wciąż podśpiewując, wygładziła dłonią materiał czerwonej sukienki. Wzrokiem od kilku chwil prześlizgiwała się po twarzach gości, siedzących nieco dalej. I właśnie wtedy spojrzenie jej błękitnych oczu natrafiło na wyraźnie knującą coś redaktorkę Proroka. Uzdrowicielka zmarszczyła ładnie zakreślone brwi, obserwując jak kobieta zaczepia malca biegającego wokół wesoło z aparatem. Miała tylko nadzieję, że Lucy Skitter wykaże się klasą na tyle, by nie zrujnować tego ślubu przed północą. Chociaż... czego właściwie oczekiwała od kobiety, która wymyślała niestworzone historie na temat każdego czarodzieja stąpającego po angielskiej ziemi?
Marie Volante
Marie Volante
Uzdrowiciel


Urodziny : 13/01/1988
Wiek : 36
Skąd : Francja
Krew : Czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t730-skrytka-pocztowa-marie-vo

Powrót do góry Go down

Ogrody - Page 5 Empty Re: Ogrody

Pisanie by Sophie Fitzpatrick Pon 26 Sie 2013, 00:09

Sophie lawirowała zgrabnie niczym rasowa tancerka, kołysząc biodrami i okręcając się wokół własnej osi. Lubiła tańczyć. Ta zwykła przyjemność na chwilę odsunęła jej zmartwienia i troski, pozwalając by na jej malinowe wargi zagościł ciepły uśmiech. Taki z serii tych prawdziwych, a nie wymuszonych. Podkrążone oczy również zabłysły na moment, kiedy po dość długim obrocie, zwinnie wpadła w ramiona Malcolma. 
- Zwyczajnie? A już myślałam, że mnie czymś zaskoczysz, McMillan. - mruknęła wymijająco, marszcząc lekko nakrapiany licznymi cętkami nosek. Wzrokiem jeszcze raz powiodła po zatłoczonym parkiecie, upewniając się czy aby na pewno, Ben zniknął z ogrodów Scottów. Nadal czuła się podle i nie chciała ranić go jeszcze bardziej, wirując na jego oczach w ramionach innego. - Może do któregoś ze stolików? Naprawdę, nie pogardziłabym jakimś drinkiem. - wzniosła oczy do nieba, posyłając mu wymowne spojrzenie. Była niemożliwie spięta, a odrobina alkoholu z pewnością poprawiłaby jej humor i pozwoliła się nieco rozluźnić. 
Po skończonej piosence pociągnęła go w stronę barku, szukając wśród trunków ulubionej whiskey. Dzisiejszego wieczoru nie miała ochoty na żadne babskie mieszanki, potrzebowała szkockiej. Dużo szkockiej. - Co robiłeś od czasu naszego spotkania? Nie widziałam Cię u Scottów, gdy ostatnio odwiedzałam dziadka. - zagaiła, pomijając wspomnianą przez niego kwestię pocałunku. Zwinnie przelała złoty płyn do kryształowej szklaneczki i uśmiechając się leniwie, zrobiła pierwszego łyka.
Sophie Fitzpatrick
Sophie Fitzpatrick
Klasa VII


Urodziny : 07/05/2006
Wiek : 17
Skąd : Cork, Ireland.
Krew : Czysta.

https://magic-land.forumpolish.com/t657-skrytka-pocztowa-sophie-

Powrót do góry Go down

Ogrody - Page 5 Empty Re: Ogrody

Pisanie by Malcolm McMillan Pon 26 Sie 2013, 00:24

- Świetnie, chodźmy - zgodził się z ulgą.
Ruszyli w stronę stolików, a Krukon dziękował w duchu, że w końcu mógł zejść z parkietu. Oczywiście gdyby Sophie poprosiła go, pewnie zgodziłby się na kolejne tańce, ale na razie był rad, że koniec z pląsaniem. Podeszli do baru gdzie serwowali trunki. Sophie postanowiła dzisiaj zaszaleć z alkoholem, a on wręcz przeciwnie, bo miał w planach krótką rozmowę z Sophie i jeśli się uda, to może i z Jamesem.
- Dla mnie tylko kremowe piwo - oznajmił.
Sięgnął do stolika i wziął butelkę, której kapsla pozbył się za pomocą dwóch palców. Taki bidulowy trik, gdzie nie używało się otwieraczy ani różdżek do tego. W końcu podążyli do stolika, który był oddalony od parkietu i tłumu gości, stał na uboczu pod jednym z drzew.
- Penetrowałem wasz las, ale nie znalazłem tego, czego szukałem - odpowiedział.
Malcolm ostatnie dwa tygodnie spędził w lasach Irlandii, poszukując wampira. Miał lekkiego fioła na ich punkcie i już dawno postanowił, że po Hogwarcie zostanie profesjonalnym łowcą. Może dla ministerstwa magii, może na własną rękę. Z starym, posrebrzanym mieczem, który znalazł w zbrojowni Scottów, przemierzał tamtejszy las, jednak nadaremnie.
Odchrząknął niepewnie, upił łyk piwa kremowego i spojrzał na piegowatą twarz Fitzpatrick. Chciał położyć rękę na jej dłoni, ale wycofał się z tego.
- Sophie, zostaw tego nudziarza... - powiedział nagle. - Co wy w ogóle razem robicie? Uczycie się wspólnie czy macie też jakieś inne zainteresowania? - Westchnął. Nie wiedział jak dobrać słowa, aby zostać dobrze zrozumianym. - Bardzo cię lubię, wiesz?
Malcolm McMillan
Malcolm McMillan
Czarodziej


Urodziny : 16/02/1996
Wiek : 28
Skąd : Dolina Godryka
Krew : Czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t664-skrytka-malcolma-mcmillan

Powrót do góry Go down

Ogrody - Page 5 Empty Re: Ogrody

Pisanie by Sophie Fitzpatrick Pon 26 Sie 2013, 00:43

Sophie również zgarnęła całą butelkę whiskey, gdy ciągnięta do stolika, upijała kolejne łyki mocnego trunku. Zazwyczaj mieszała złocisty płyn z wrzącą wodą, cytryną i goździkami, jednak dzisiaj nie szczędziła sobie zupełnie. Wszystko przestało ją w tym momencie obchodzić. Może i była zimną egoistką tylko bała się do tego przyznać? Obecnie była gotowa upić się do nieprzytomności i przynieść wstyd własnemu ojcu. 
- Doprawdy? - uniosła do góry ciemne brwi w geście wyraźnego zdziwienia. Chyba nie pląsał wśród drzew w poszukiwaniu irlandzkich Leprokonusów? 
Może Malcolm chciał wycofać się z zamiaru złapania jej za rękę, jednak Sophie była szybsza i delikatnie splotła razem ich palce. Przez jej ciało przeszedł przyjemny dreszcz podekscytowania, a wyrzuty sumienia znikały z każdym, kolejnym łykiem alkoholu. - Czego konkretnego szukałeś? Może mogłabym pomóc, hm? - odparła ochoczo, ściskając zachęcająco jego silną dłoń. Nie kryła się z czułościami, bo znajdowali się na uboczu, prawdopodobnie w najbardziej oddalonym od reszty stolików. Zresztą wszystkie oczy wpatrzone były w młodą parę, zostawiając innych w świętym spokoju. 
- Powiedziałam mu, że potrzebujemy przerwy. Właściwie to ja jej potrzebuje. - znów nieprzyjemny temat, który trzeba zapić. Pewnie uzupełniła pustą już szklaneczkę kolejną dawką whiskey, unosząc na Malcolma butelkowe, jakże hipnotyzujące tęczówki. - Uczymy się, pijemy herbatki o piątej, kochamy się na polanie.. choć najpewniej nie chciałeś tego wiedzieć. - pacnęła się otwartą ręką w czoło nim zdążyła ugryźć się w język. Niedobrze się z nią działo, zważywszy na fakt, iż Ruda miała wyjątkowo słabą głowę. - Ja Ciebie też. - uśmiechnęła się szczerze, podpierając się łokciami o stolik i nachylając w stronę Krukona. - Po twoim spojrzeniu widzę, że chcesz mnie pocałować i już nie możesz się doczekać, aż Ci na to pozwolę. - mruknęła pod nosem, mrużąc rozkosznie powieki.
Sophie Fitzpatrick
Sophie Fitzpatrick
Klasa VII


Urodziny : 07/05/2006
Wiek : 17
Skąd : Cork, Ireland.
Krew : Czysta.

https://magic-land.forumpolish.com/t657-skrytka-pocztowa-sophie-

Powrót do góry Go down

Ogrody - Page 5 Empty Re: Ogrody

Pisanie by Malcolm McMillan Pon 26 Sie 2013, 00:57

Zahaczył o niebezpieczny temat kiedy wspomniał o przemierzaniu lasu, bo o jego dziwnych ciągotkach i nienawiści do wampirów wiedział tylko James. Nie chciał się zbędnie tłumaczyć, ale nie chciał też kłamać.
- Wampirów, poluję na nie - wyjaśnił krótko. - Ale nie o tym chciałem pogadać...
Denerwował się nieco. Nie wiedział sam skąd wziął się ten stres, a brak alkoholu na pewno w tym nie pomagał. Widział, że Sophie nieco się rozluźniła, ale on nie potrafił. Jego serce przyspieszyło niebezpiecznie kiedy Ślizgonka ubiegła go i splotła razem ich palce. Dziwne uczucie w żołądku powróciło.
- Przerwy? To dobrze - rzucił. Jeśli miał być szczery-wdział tutaj swoją szansę. Skoro Benedict będzie daleko, to Sophie stawała się w pewnym sensie wolna i do wzięcia. A on był chętny. Bardzo chętny.
Jej kolejne słowa zaskoczyły go, jednak jego wyraz twarzy się nie zmienił. Wątpił, że pod słowami kochamy się na polanie, kryło się coś więcej niż trzymanie za rączki. Z kolejnym też miała rację. Chciał ją pocałować, ale nie na oczach gości weselnych, żeby czasami jej reputacja nie uległa zszarganiu. Dwóch chłopców jednego wieczora nie wyglądało dobrze.
- Przejdziemy się, co? - Zaproponował. - Weź sobie tą butelkę, wezmę Ci jakieś ciastko i idziemy, dobra? - Dodał. Wcisnął jej w dłoń butelkę, którą zabrała ze stolika, a sam wziął ją za rękę i pociągnął ją ku wyjściu z ogrodu, aby we dwoje mogli porozmawiać na spokojnie w jakimś innym zakątku posiadłości Scotta.
Malcolm McMillan
Malcolm McMillan
Czarodziej


Urodziny : 16/02/1996
Wiek : 28
Skąd : Dolina Godryka
Krew : Czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t664-skrytka-malcolma-mcmillan

Powrót do góry Go down

Ogrody - Page 5 Empty Re: Ogrody

Pisanie by Nicolas Socha Pon 26 Sie 2013, 01:37

Ciesząc się tak ze swojej nowej zdobyczy nawet nie zauważył kiedy to kobieta do niego podeszła. I uważnie lustrując jej twarz domyślił się o jakie zdjęcia jej chodzi. No i w dodatku nieźle płaciła, co nieco zainteresowało Nicolasa. Nie to, że był łasy na kasę, bo tej mu nie brakowało, ale skoro swoją gitarę zostawił w Czechach to musiał kupić nową, a do tego potrzebował nieco kasy.
- Robię tylko dobre zdjęcia.- powiedział unosząc kąciki warg w lekkim uśmieszku.
- Pani oferta jest bardzo interesująca. No ale rozumie pani. Nie wiem ile zapłacą mi, aby to przez przypadek wykasować kilka zdjęć z aparatu.- odpowiedział z kamiennym wyrazem twarzy, chyba jasno dając do zrozumienia, że chce więcej niż zaproponowała na początku.
- W końcu nie jesteśmy u byle kogo i na zdjęciach nie mamy byle kogo.- dodał uśmiechając się niczym diabeł. W końcu robił wszystkim gościom zdjęcia i nawet to, że do końca nie znał osób uczestniczących w tej awanturce to nie sposób było ich przegapić. Zwłaszcza jeśli siedzieli w pierwszym rzędzie.
Nicolas Socha
Nicolas Socha
Klasa V


Urodziny : 12/02/1998
Wiek : 26
Skąd : Czechy - Praga
Krew : Pół na pół

https://magic-land.forumpolish.com/t761-skrytka-pocztowa-nicolas-

Powrót do góry Go down

Ogrody - Page 5 Empty Re: Ogrody

Pisanie by James Scott Pon 26 Sie 2013, 04:06

-Chwalenie się bogactwami to durnota - podsumował krótko - Na świecie zawsze znajdzie się ktoś kto ma więcej, lepiej itp.
Ogólnie rzecz biorąc światopogląd Scott'a był trochę inny niż typowych szlachciców. Chłopak uważał, iż bogactwo odziedziczone, a nie zdobyte, to kara, a nie przywilej. Pewnie 99% osób twierdziło inaczej, jednak James wiedział, że Malcolm by się z nim zgodził. Chyba. Ale Malcolm był zajęty teraz zdobywaniem kolejnych baz rudej Sophie - która ostatnio stawał się typową przedstawicielką swojego domu. Widocznie ktoś kto odebrał jej odznakę miał nosa!
- Nie - mruknął - Dałem wolne opiekunce i pobyłem z nim sam na sam. Patrzyliśmy się na siebie. Ale chyba mnie polubił.
Nikt nie mówił, że początki będą łatwe! Jednak Krukon był dobrej myśli. Taka męska wymiana spojrzeń między ojcem, a synem może skutkować prawdziwym przywiązaniem w przyszłości!
- Nie wydaje mi się. Junior jest moim synem, co czyni go dziedzicem. Nie pozbawiliby go też matki. Przynajmniej nie za życia Jeremiego.
Tęskniłeś? Powiedz, że tak. Powiedz! Bo ja tak!
James odchrząknął bąkając przy tym coś niezrozumiale i odwrócił wzrok. Nagle zainteresował go lampion przelatujący tuż obok.
Prawda była taka, iż chłopak nie tęsknił zbytnio. Widzieli się całkiem niedawno, a do tego ciągłe przygody nie pozwalały mu myśleć o niczym ważnym lub mniej ważnym. Jednak mina Nancy była zbyt szczęśliwa i wyczekująca, ażeby James mógł ją zawieść. Maślany wzrok tylko pogarszał sprawę.
-No ee... tak. Tak trochę.
Nałożył sobie szybko pasztecik i wziął gryza. Nie lubił rozmów tego typu. Pech chciał, iż Panna Baldwin uwielbiała rozmawiać o takich rzeczach.
- Musisz nad tym więcej popracować. Bycie obojętnym nie przynosi efektów. Musisz uderzać tam gdzie zaboli - doradził jej uśmiechając się przy tym ponuro - I nie ignorowałem Cię. Zwyczajnie nie widziałem.
Na chwilę zapadła cisza podczas której Scott odprowadzał wzrokiem jakąś grupkę dziewczyn, które obrzuciły Nancy morderczym wzrokiem.
-Koleżanki? - zapytał wesoło - To chyba te same panny, które tak zalotnie uśmiechały się do Prince kilkanaście minut temu
Kuzyn miał znacznie większe powodzenie niż James. Już nawet pomijając fakt, iż Kurkon został ojcem. Prince był milszy i miał dobrą reputację. Poza tym posiadał matkę, która uparła się, iż jej syn znajdzie sobie żonę. A jak się okazało, był to impuls, który wyniósł Prince na szczyt listy pożądania przez szlacheckie dziewczęta. Biedna istota.
-Cóż... Taniec odpada, spacer też. Jestem pewny, że na całej posiadłości te łatwiejsze panny oddają się pierwszym lepszym panom. Albo pierwszym bogatszym. Akompaniament takowych jęków mógłby utrudnić konwersację - odpowiedział zerkając na jej wyczekującą buźkę - Możemy tak sobie siedzieć, albo dolewać czegoś do napojów. Twój wybór.
James Scott
James Scott
Klasa VII


Urodziny : 10/02/1998
Wiek : 26
Skąd : rozległe tereny hrabstwa Kerry - Irlandia
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

https://magic-land.forumpolish.com/t671-skrytka-pocztowa-james-s

Powrót do góry Go down

Ogrody - Page 5 Empty Re: Ogrody

Pisanie by Nancy Baldwin Pon 26 Sie 2013, 12:20

- Dla większości ludzi to ty jesteś tym, który ma więcej i lepiej - skomentowała krótko, unosząc wąskie brewki ku górze. Nancy była świadoma tego, że pewnie wszystkie spojrzenia są ukradkiem skierowane w stronę dziedzica fortuny, a po niej ustawiła się już kolejka, która zapragnie zamienić z nim kilka słów. Pewnie połową zainteresowanych okażą się jakieś bogate panny, którym nie dorastała do pięt. Musiała coś szybko zrobić.
- Dobry początek, nie? Ja też na niego tylko patrzę póki co - skwitowała, wzruszając wątłymi ramionami. James nie wiedział jak być ojcem, a ona nie wiedziała jak być matką i pewnie minie sporo czasu, nim oboje się czegoś w tej kwestii nauczą.
No ee... tak. Tak trochę. To wystarczyło aby Nancy wydała z siebie długi okrzyk zachwytu, unosząc w górę obie dłonie zaciśnięte w pięść. Zupełnie jakby wygrała na loterii czy coś podobnego. W rzeczywistości wygrała tylko konkurs na najnaiwniejszą dziewczynę pod słońcem. Wzrok kilku gości siedzących nieopodal powędrował w ich stronę, więc speszona uspokoiła się.
- Dzięki za radę, wiesz? Tutaj boli? - Zagaiła, dźgając Jamesa w udo, w którym całkiem niedawno miał wbitą strzałę centaurów. - A tutaj boli? - Po tych słowach wbiła mu palec w inne miejsce, celując w kolejny opatrunek, który zakrywał jakąś ranę.
Dostrzegła grupę dziewcząt, które przechodziły obok nich, próbując zabić ją wzrokiem. Znała je, bo przychodziły do zamku kilkakrotnie pod nieobecność Jamesa.
- Były tutaj kilka razy, pewnie szukały Ciebie i Prince. Nie rozumiem tego, proszę, weź mi to wyjaśnij. Jesteście już tak bogaci, że żadna z tych rodzin nie jest w stanie wam zaoferować czegoś, czego już byście nie mieli. Jaki jest sens wpędzania was w jakieś małżeństwa z pannami takie jak te? Nie moglibyście zwyczajnie, jak normalni ludzie, zakochać się i się ożenić? - Zapytała, odprowadzając wzrokiem panny w bufiastych sukienkach od projektanta. Gdyby chodziło jeszcze o czystą krew, to by zrozumiała, ale Jeremy podobno lubił szlamy i mugoli. Inaczej nie trzymaliby mieszańca, którym była, w zamku.
Na wieść o puszczających się pannach jej mina nieco zrzedła.
- Żeby tak tutaj, na weselu, w krzakach? Sama chętnie wciągnęłabym Cię gdzieś za filar, ale oczywiście w granicach rozsądku. Przecież dookoła panoszą się goście, Prorok Codzienny i uczniowie Hogwartu - pokręciła głową z dezaprobatą. Bogaci i grzeszni, tak określiła sobie w głowie grupę zebraną na weselu.
- Możemy zacząć dolewać. Najlepiej wywaru żywej śmierci i zacząć od tamtej grupki - rzekła, wskazując palcem na zbity tłumek dziewcząt, który zbierał się w okolicy stolika, gdzie siedział kuzyn Krukona. Wtedy jej wzrok padł na inną scenę, pod drzewkiem. Zmarszczyła brwi i wyłączyła się na moment z rozmowy, aby widzieć lepiej. Wszystko trwało niespełna dwie minuty, w trakcie których James zajadał się dyniowym pasztecikiem.
- James? Czy twój Malcolm nie dostał właśnie w pysk od chłopaka Sophie Fitzpatrick? - Zapytała z martwym spojrzeniem, nadal wbijając wzrok w tę niecodzienną i nietuzinkową parkę. - A teraz z nią tańczy?
Nancy Baldwin
Nancy Baldwin
Klasa VI


Urodziny : 07/07/1998
Wiek : 25
Skąd : Playmouth, Anglia
Krew : pół na pół
Genetyka : Jasnowidz

https://magic-land.forumpolish.com/t658-skrytka-pocztowa-nancy-b

Powrót do góry Go down

Ogrody - Page 5 Empty Re: Ogrody

Pisanie by Antonija Vedran Pon 26 Sie 2013, 12:38

Wszystko zdawało się iść zgodnie z planem który już zapewne jakiś czas temu przygotowali Scottowie co czyniło tą imprezę strasznie nudną i przewidywalną. Gdyby chociaż panna młoda potknęła się o swoją długaśną suknię i padła jak długa, to może to zmieniłoby nieco oblicze tego przyjęcia. Ale nie! Wszystko szło gładko, jak po maśle, może nawet za gładko. Tonka nie zamierzała jednak rujnować tej harmonii. Zgodnie z wcześniejszym planem stała w towarzystwie Dylana Daviesa, który okazywał się nie być tak zapatrzonym w siebie dupkiem, jak to głosiły szkolne plotkary. Wręcz przeciwnie! Chłopak okazywał się być naprawdę czarujący i nie przejawiał obsesyjnego egoizmu. Na jego słowa zaśmiała się cicho.
- I wtedy dojdą do smutnej refleksji, że to tylko koleżanka ze szkoły... - odpowiedziała szeptem. Dłonie trzymała na jego ramionach i pozwalała mu prowadzić, a raczej przesuwać się w rytm muzyki. Spojrzeniem wciąż przeczesywała teren licząc na jakąś zmianę krajobrazu. Niestety. Wokół nich wszyscy tańczyli, a przy stole pili wódkę. Z racji obecności wielu dorosłych czarodziejów i z racji jej dość młodego wieku, Vedranówna była tutaj z Dylanem, zamiast być tam z przyszłymi alkoholikami. w końcu utkwiła spojrzenie dużych, ciemnych tęczówek w swoim partnerze i uśmiechnęła się ciepło.
- Nie martw się. Ona zawsze coś wymyśli. - stwierdziła ucinając temat pazernej dziennikarzyny i znów zaczęła patrzeć co się dzieje za plecami chłopaka. Oczywiście zauważyła jak Sophie odchodzi wraz ze swoim chłopakiem w krzaki i oczywiście widziała, jak potem do tych krzaków podchodzi jakiś inny chłopak. A potem widziała niemalże wybiegającego Bena i jeszcze potem widziała tego drugiego z chusteczkami przy twarzy. Ups.
- Stawiam galeona, że Walton dał komuś w dziób... - wyszeptała prosto do ucha Dylanowi z łobuzerskim uśmiechem, ale teraz już porzuciła obserwację tego co się dzieje za plecami Puchona, na rzecz twarzy samego Puchona. Był przystojny, nawet bardzo przystojny jak na chłopaka.
- Nie jesteś gejem, prawda? - dość odważne, śmiałe pytanie zadane wprost. Tak, wyczucia chwili powinna się jeszcze nauczyć, ale taka już była. Ciekawa i dość bezpośrednia.
Antonija Vedran
Antonija Vedran
Klasa VI


Urodziny : 05/04/2006
Wiek : 18
Skąd : Lastovo, Chorwacja.
Krew : Półkrwi.

https://magic-land.forumpolish.com/t717-skrytka-pocztowa-tonki-v

Powrót do góry Go down

Ogrody - Page 5 Empty Re: Ogrody

Pisanie by Charles Wilson Pon 26 Sie 2013, 17:04

Westchnął ciężko kiedy kolejna fala łez popłynęła po policzkach Polly i dał jej czystą chusteczkę higieniczną w którą to zaraz dość głośno wydmuchała nos. Czy tylko kobiety wzrusza coś takiego? Najwidoczniej. Rudy patrzył jak pan Fitzpatrick zakłada obrączkę na palec swojej żonie i w tym momencie panienka Baldwin znów zaczęła płakać. I weź tu zrozum kobiety. Cierpliwie wyciągnął kolejną chusteczkę podając ją prefekt Ravenclawu. Gdy wszystko dobiegło już końca jeśli chodzi o oficjalną część poczuł jak Krukonka ciągnie go w tylko sobie znanym kierunku. Posłusznie podreptał tuż za nią i patrzył jak nakłada na swój talerzyk naprawdę dużo jedzenia. Niby taka mała, a tak dużo je! Może w tym właśnie tkwi klucz do pytania: "Skąd jest taka silna?" które zadawał sobie za każdym razem kiedy go przyduszała w swoim uścisku. W duchu dziękując, że jeszcze nic nie zjadł, bo pewnie by się zadławił słysząc jej entuzjastyczny krzyk odwrócił się w kierunku parkietu.
- Myślę, że powinnaś przestać płakać i przestać tak krzyczeć, Pollyanne. - powiedział dość poważnym tonem, po czym sięgnął po szklankę pełną soku pomarańczowego by upić z niej łyk.
- I myślę, że ślub twojej siostry będzie równie wystawny choć mnie na tym ślubie nie będzie. - dodał jeszcze upijając kolejny łyk. Nie ma się czemu dziwić, był szkocką biedotą, nawet tutaj nie powinno go być. Na widok Hannah uśmiechnął się jedynie i znów upił kolejny łyk soku. Gdy nadszedł odpowiedni czas pociągnął Polly na parkiet gdzie dość skutecznie wtopili się w tłum.
Charles Wilson
Charles Wilson
Nieaktywny


Urodziny : 10/12/1997
Wiek : 26
Skąd : Edynburg, Szkocja
Krew : czysta
Genetyka : Animag

https://magic-land.forumpolish.com/t678-skrytka-pocztowa-charlesa

Powrót do góry Go down

Ogrody - Page 5 Empty Re: Ogrody

Pisanie by Ana Vedran Pon 26 Sie 2013, 17:14

Spojrzała na miejsce w którym zaraz Roland i Rose przyrzekną sobie miłość aż do śmierci wciąż z tym samym uśmiechem na wargach. Z jednej strony cieszyła się, że tu jest, zaś z drugiej strony doskonale sobie zdawała sprawę z faktu, że nie powinno jej tutaj być w ogóle. Powinna być w Nowym Jorku i przygotowywać się do rozpoczęcia kompletnie nowego życia jako Anette White. Słysząc, że tęsknił za nią i czując jego wargi na swoich czuła się jak ostatnia szmata, ale przecież trzeba było robić dobrą minę do złej gry, prawda? Ślub sam w sobie nie trwał długo i jakieś pół godziny później stali wraz z Rossem przy barku. Trzymając w dłoni lampkę szampana przeniosła na niego spojrzenie swoich czekoladowych tęczówek.
- Wyjeżdżam Ross. - powiedziała w końcu co, co już jakiś czas temu zdążyła oznajmić jemu i Norze listownie. Teraz tylko stała patrząc na niego i oczekując jego reakcji.
Ana Vedran
Ana Vedran
Auror


Urodziny : 20/05/1989
Wiek : 34
Skąd : Lastovo, Chorwacja.
Krew : półkrwi.

Powrót do góry Go down

Ogrody - Page 5 Empty Re: Ogrody

Pisanie by Ross Seth Davies Pon 26 Sie 2013, 17:54

Ross dziwnie czuł się na takim ślubie. Sam chciał wziąć ślub, ale nie wie jeszcze, jak miałby on wyglądać. Na szczęście długo on nie trwał. Młodzi wyznali sobie miłość, nałożyli obrączki i pocałowali się. Wygląda to tak jak zwykle. Każdy kiedyś musi przeżyć coś takiego. Młodzi przeżywają to już drugi raz. W końcu ceremonia dobiegła końca i Ross wraz z Aną poszli napić się szampana.
- Wiem, Ano. Nie chcę, abyś wyjeżdżała. Chciałbym, abyś została. Abyś - wyciągnął pudełeczko z kieszeni i uklęknął przed nią na prawym kolanie - abyś została ze mną na zawsze. Kocham Cię i pragnę Cię - patrzył jej prosto w oczy mówiąc te słowa. - Chcę być z Tobą pomimo wszystko - dodał i otworzył pudełeczko.
Taka była jego reakcja na jej słowa. Teraz albo nigdy. Jakby nie powiedział tego dzisiaj, to nie powiedziałby tego w ogóle.
Ross Seth Davies
Ross Seth Davies
Student: Aurorstwo


Urodziny : 07/02/1991
Wiek : 33
Skąd : Selston
Krew : Półkrwi

https://magic-land.forumpolish.com/t685-skrytka-pocztowa-ross-a-s

Powrót do góry Go down

Ogrody - Page 5 Empty Re: Ogrody

Pisanie by Polly Baldwin Pon 26 Sie 2013, 20:06

Myślę, że powinnaś przestać płakać i przestać tak krzyczeć, Pollyanne.
Krukonka zdziwiona słowami Wilsona, odwróciła głowę w jego stronę, poprawiając czarny, klasyczny melonik, który niemal zsunął się z jej jasnej czupryny. Przez chwilę nie wiedziała co powiedzieć, dlatego stała w milczeniu, wpatrując się w Szkota wielkimi, zaszklonymi tęczówkami. Charlie nigdy wcześniej nie był dla niej taki nieprzyjemny i w niczym jej nie upominał. Kilka stolików dalej Nancy przepychała się radośnie z długowłosą paskudą. Jasne brwi dziewczęcia ściągnęły się w geście zdziwienia, a przez jej okrągłą twarzyczkę przebiegł cień przerażenia. Czyżby Charlie zamieniał się w Jamesa? Nie wiedziała czy to w ogóle możliwe i czy można stać się kimś tak potwornym. Myślała, że takim trzeba się po prostu urodzić.
- Przepraszam. - wybąknęła, gdy przełknęła kolejny kęs dyniowego paszteciku. Odrobinę speszona, starła z policzka ostatnią łzę i wyprostowała się jak struna. - Postaram się zachowywać stosownie, skoro tego właśnie oczekujesz. - dodała speszona, ale też lekko urażona. Nigdy wcześniej nie musiała chodzić jak na szpilkach, panując nad szalejącymi w nią emocjami i nadwyżką niespożytej energii.
- Dlaczego tak mówisz? Nie pójdziesz jako moja osoba towarzysząca? - podrapała się po nosie, łapiąc się za poły jeansowej kamizelki. Wpatrywała się w niego z największą ciekawością, starając się spokojnie ustać w miejscu. Mina jaką zaserwował jej Rudy, gdy nałożyła sobie na talerzyk stos smakołyków, również przeraziła tą drobną istotę, dlatego Polly ostawiła talerzyk na bok, wmawiając sobie, że straciła apetyt.
Bez gadania dała się pociągnąć na przerzedzony już parkiet, bujając się delikatnie w ramionach Wilsona. Było jej dziwnie głupio, jak nigdy dotąd, dlatego bezkarnie ułożyła policzek na prawym barku chłopaka, leniwym wzrokiem wodząc po nudnych weselnych gościach.
Polly Baldwin
Polly Baldwin
Klasa VII


Urodziny : 07/07/1997
Wiek : 26
Skąd : Playmouth, Anglia
Krew : Pół na pół

https://magic-land.forumpolish.com/t656-skrytka-pocztowa-polly-b

Powrót do góry Go down

Ogrody - Page 5 Empty Re: Ogrody

Pisanie by Ana Vedran Pon 26 Sie 2013, 20:17

Patrzyła na niego swoimi wielkimi, czekoladowymi oczętami i wiele, naprawdę wiele rzeczy w swoim dwudziestoletnim życiu mogłaby się spodziewać i wiele rzeczy umiała przewidzieć, ale tego się nie spodziewała kompletnie. Widząc jak klęka i wyciąga z kieszeni pudełeczko, a w środku był pierścionek, dokładnie taki jak powinien być, poczuła jak łzy napływają jej do oczu i spływają po policzkach. CHOLERA. Zacisnęła zęby i kolejna fala słonych łez poszła pojej policzkach. Wciąż trzymając butelkę od szampana stała i płakała. Gdy pierwszy szok minął przełknęła ślinę i wciągnęła głośno powietrze.
- Nie mogę zostać Twoją żoną. Przykro mi. - wydusiła w końcu z siebie i zamknęła opakowanie od pudełeczka, żeby dłużej nie patrzeć na ten pierścionek. Gdyby nie okoliczności, gdyby to zrobił jakiś miesiąc, dwa miesiące wcześniej, zapewne zgodziłaby się bez wahania rzucając mu się przy okazji na szyję. Nigdy nie była wielką fanką małżeństw, ale przecież dla TAKIEGO PIERŚCIONKA warto przełamać swoje fobie. Teraz jednak tego nie mogła zrobić.
- Mam nadzieję, że znajdziesz kiedyś drugą taką jak ja. Tyle, że ona będzie miała serce. Żegnaj, Ross. - powiedziała, po czym teleportowała się z cichym trzaskiem Bóg-wie-gdzie.
Ana Vedran
Ana Vedran
Auror


Urodziny : 20/05/1989
Wiek : 34
Skąd : Lastovo, Chorwacja.
Krew : półkrwi.

Powrót do góry Go down

Ogrody - Page 5 Empty Re: Ogrody

Pisanie by Charles Wilson Pon 26 Sie 2013, 20:35

Widział dokładnie jej minę i dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że to ją uraziło. Sytuacja przez chwilę zrobiła się napięta jak plandeka na żuku, a on sam poczuł jakby coś ściskało go za żołądek. Nie chciał jej urazić. Zacisnął dłonie w pięści i spuścił wzrok w dół.
- Nie, to ja przepraszam. - powiedział odstawiając szklankę na bieluchny obrus. Podrapał się z zakłopotaniem po policzku. O ile wcześniej był entuzjastycznie nastawiony do tego ślubu, wesela i całej tej szopki ludzi bogatych, tak teraz zdał sobie sprawę z tego jak bardzo tutaj nie pasuje. Zdał sobie sprawę z tego, jak bardzo teraz chciałby być w swoim rozwalającym się domu, na rozklekotanym łóżku pod wypierdzianą kołdrą. Przynajmniej tam pasował. Tam było jego miejsce.
- Wątpię, aby James mnie wpuścił na swój ślub, to raz. A dwa, nie wiem czy z własnej woli chciałbym na tym ślubie być. - odpowiedział na jej pytanie wymuszając uśmiech, a kiedy odstawiła miskę pełną jedzenia na stół przeniósł spojrzenie na swoje wypolerowane buty. Buty, które też były z wypożyczalni... co za wstyd. Gdy znaleźli się na parkiecie chłopak wypuścił głośno powietrze z płuc.
- Nie chcę tu być. Chodźmy gdzieś indziej, Pollyanne. - wyszeptał jej do ucha i uśmiechnął ciepło.
Charles Wilson
Charles Wilson
Nieaktywny


Urodziny : 10/12/1997
Wiek : 26
Skąd : Edynburg, Szkocja
Krew : czysta
Genetyka : Animag

https://magic-land.forumpolish.com/t678-skrytka-pocztowa-charlesa

Powrót do góry Go down

Ogrody - Page 5 Empty Re: Ogrody

Pisanie by Polly Baldwin Pon 26 Sie 2013, 21:09

Polly zgłupiała zupełnie, widząc jego minę zbitego psa połączoną z zaciśniętymi pięściami. Coś tutaj nie grało.
- Wszystko w porządku? Jesteś jakiś nieswój. - podniosła nań spojrzenie morskich tęczówek, ciągnąc go zaczepnie za mankiet. Nie wiedziała jakie myśli przewijały się przez jego rudą głowę, bo niby jak? Jasnowidzem nie była, ani nie posiadła zdolności legilimencji. Całkowicie zignorowała jego przeprosiny, odwracając wzrok w przeciwną stronę. Uważała, że były niepotrzebne. Może i był nieprzyjemny, ale ktoś musiał nią w końcu potrząsnąć. Szkoda tylko, że padło na Gryfona.
- Wiesz, że nie poszłabym bez Ciebie? - wspięła się na palce, chwiejąc się odrobinę na czarnych, wysokich obcasach. Podtrzymując melonik na głowie, soczyście ucałowała jego piegowaty nos, na powrót uśmiechając się promiennie. Żal przechodził jej równie szybko co przychodził, dlatego blondynka mimo nieuprzejmości i żartów innych, chodziła uśmiechnięta od ucha do ucha. 
- Prowadź w takim razie, rycerzu! - podskoczyła w miejscu, żałując tego automatycznie. Do ich uszu dotarło głośne pęknięcie, a czarny obcas potoczył się po wypolerowanym parkiecie. Pollyanne westchnęła głośno, wzruszając bezsilnie drobnymi ramionami. Zwinnie zsunęła ze stóp parę szpilek, postanawiając iść na bosaka. Wolną dłonią złapała za rękę Wilsona, pozwalając mu obrać konkretniejszy cel ich dalszej wędrówki.
Polly Baldwin
Polly Baldwin
Klasa VII


Urodziny : 07/07/1997
Wiek : 26
Skąd : Playmouth, Anglia
Krew : Pół na pół

https://magic-land.forumpolish.com/t656-skrytka-pocztowa-polly-b

Powrót do góry Go down

Ogrody - Page 5 Empty Re: Ogrody

Pisanie by Mason Dolarhyde Pon 26 Sie 2013, 21:47

Teleportujemy... Nic trudnego, wystarczy się skupić, tak mówili.
Wiele mówili, pewnie o wiele za wiele, a cała ta plątanina, w której tonęli, rzadko miewała cokolwiek wspólnego z rzeczywistością. Jakim prawem przez życie próbowali prowadzić go ślepcy, którzy sami potykali się na każdym kroku? Gdyby mama tu była...
No, już, nie płaczemy. Raz, dwa, i raz, dwa, trzy, cztery... Świat zerwał się do lotu, zamigotało parokrotnie, barwy zatańczyły dookoła mieszając się i układając w zabawne wzory. Właściwie, dlaczego teleportacja wygląda właśnie tak, a nie inaczej? Skąd to dziwne uczucie w środku? To szarpnięcie, bardziej właściwe zabawie na karuzeli, niż czemuś, co powinno być zwykłą zmianą miejsca pobytu? W porządku, może i nie zwykłą, ale mimo wszystko magia powinna być bardziej logiczna. Mason też.
Tymczasem pojawiły się komplikacje, które, o dziwo, nie były wyimaginowane. Miejsce, w którym młodzieniec uderzył o ziemię kością guziczną nie przypominało ani trochę Leicester. Fakt, nie odwiedzał domu od tygodni, ale ojciec chyba nie wybudowałby w tym czasie zamku? Nie, żeby Mason miał coś przeciwko, to byłoby bardzo romantyczne i snobistyczne, ale zdrowy rozsądek nakazywał mu pozostać sceptycznym, a ponadto strzepać piach ze spodni i rozejrzeć się conieco.
Tak więc ruszył w kolejną podróż w nieznane, spacer po wielkim ogrodzie i niezbadanych ścieżkach własnej wyobraźni. Nie był pewien, czy sensacje w żołądku spowodowane były przez podróż, czy jego własną mdłą osobę.
Mason Dolarhyde
Mason Dolarhyde
Klasa VII


Urodziny : 31/12/1995
Wiek : 28
Skąd : Leicester
Krew : Półkrwi

Powrót do góry Go down

Ogrody - Page 5 Empty Re: Ogrody

Pisanie by Dylan Davies Pon 26 Sie 2013, 21:49

No niestety. Chyba wszyscy by chcieli, aby to wesele było choć odrobinę bardziej ciekawe. No nawet, gdyby się ktoś rozpoczął jakąś kłótnię. Troszeczkę ożywiłyby się nastroje na weselu. Gdyby pojawiła się tutaj Suzanne Devereux, to na pewno nie byłoby tak drętwo, a stałoby się naprawdę ciekawie. No może nie dla niego, ale dla reszty na pewno. A już na sto procent zadowolona byłaby Lucy Skitter, przecież ona marzyła, żeby coś napisać o jakiejś ostrej kłótni między uczniami Hogwartu. To była jej pasja.
Dylan zapatrzony w siebie był owszem, ale tylko czasami. Bywały momenty, jakby czuł się królem świata, jednak szybko mu to przechodziło.
Co do panny Vedran to nie zawiódł się i była naprawdę urocza i świetnie mu się z nią rozmawiało. Odrobinę przerażające mogłyby być jej skłonności do zadawania trudnych pytań, których się kompletnie nie wstydziła. Zadawała je bardzo spontanicznie, tak, aby rozmówca się nie spodziewał pytania kompletnie. Nie wiedział czy czuła z tego powodu jakieś zadowolenie czy coś.
- Walton? Nawet nie wiem, który to. - Mruknął spoglądając w stronę, gdzie jakiś czas temu przebywała jego kuzynka Sophie. Nie będzie się zakładał o kogoś, kogo kompletnie nie zna.
Potem pojawiło się pytanie, którego się nie spodziewał.
- Ge...co? - Zapytał, doskonale wiedział kto to jest gej, ale naprawdę nie przypuszczał, że Tonka zada mu tak osobiste pytanie. Szybko jednak odzyskał parę w ustach. - A jak myślisz? - On chciał się teraz z nią podroczyć. Mimo, że muzyka jakoś do tego nie sprzyjała do chłopak przysunął się bliżej do dziewczyny. - Jeżeli pytasz mnie o to czy chciałbym się z Tobą przespać, to odpowiedź brzmi tak. - Może był trochę za bardzo bezpośredni, ale cóż zrobić? Najwyżej dostanie od niej w twarz, a Lucy Skitter będzie miała trochę dodatkowego materiału, a może jednak nie?
Dylan Davies
Dylan Davies
Klasa VI


Urodziny : 03/10/1996
Wiek : 27
Skąd : Selston
Krew : Półkrwi

https://magic-land.forumpolish.com/t699-skrytka-pocztowa-dylana-d

Powrót do góry Go down

Ogrody - Page 5 Empty Re: Ogrody

Pisanie by James Scott Pon 26 Sie 2013, 21:53

-Póki co nie mam nic. Wszystko należy do Jeremiego - odpowiedział.
Sporo prawdy było w tym, iż panny chciały zamienić kilka słów z Jamesem. Problem w tym, iż większość z owych 'piękności' uczęszczała do Hogwartu, więc młode dziewuchy doskonale wiedziały jak 'miły' bywa Scott. Lecz jak widać nawet to im nie przeszkadzało, chociaż Krukon podejrzewał, iż dziewczęta są po prostu zmuszane przez rodziców. Cóż, liczy się dobro rodu, nie jednostki. Ponoć.
-Ale mu to chyba odpowiada no nie? Nie płacze. Jedynie patrzy z umiarkowanym zainteresowaniem. Jakby oglądał gumochłony na jakiejś nudnej lekcji.
Chłopak bał się właśnie takiej reakcji. Czy bycie miłym znaczy mówić to, co druga osoba chce usłyszeć? Dziwne zważywszy na to, że w społeczeństwie utarło się, iż kłamstwa to zła rzecz.
Scott skrzywił się, kiedy Nancy dotknęła świeżo zagojonych miejsc. Może rany zostały usunięte przez magomedyka, ale w owych miejscach pozostawały duże, fioletowe siniaki.
- Tak, boli. A co do Twojego pytania, myślę, że tu wciąż chodzi o tradycję i wciąganie do rodziny potężnych lub wpływowych czarodziejów lub czarownic - przerwał na chwilę, aby nalać sobie i panie Baldwin odrobinę pysznego wina - Jednak, Jeremy obiecał mi już kiedyś, iż nie będzie naciskał na mój ślub, jeśli nie będzie to nadzwyczaj konieczne. Z Princem jest troszkę inna sprawa. Jest moim kuzynem. Dla rządnej władzy Priscilli - jego matki - to TYLKO kuzyn. Pozycja nieszczególnie ważna. Jednak, gdyby poślubił dajmy na to córkę ministra magii, albo przyszłą panią minister, jego pozycja przesunęła by się w górę. Mógłby wpływać na politykę tak, aby pasowała ona naszej rodzinie - Scott wziął łyka. Wino było bajeczne. Istna ambrozja - To dość desperackie podejście, jeśli zważy się na to, iż czasy się zmieniły. Nikt nie prześciga się już we władzy i wpływach. Jedynie co zostało ze szlachty, to pieniądze i takie właśnie imprezy.
Cały monolog miał uświadomić Nancy w jakie życie się pakuje, oraz co będzie oczekiwane od Juniora za parę lat. Rzecz jasna, jeśli on sam nie zmieni tych wszystkich durnych rzeczy.
-Proszę, nie wciągaj mnie nigdzie. Tutaj jest mi dobrze i bezpiecznie - odrzekł nerwowo, gdy dowiedział się o jej 'ochocie'.
Wywar Żywej Śmierci był czymś ciekawym, jednak James wątpił, że znajdzie dość szybko owy eliksir. Więc zamiast odpowiedzieć zjadł pasztecik. A co!
James? Czy twój Malcolm nie dostał właśnie w pysk od chłopaka Sophie Fitzpatrick?
Scott odwrócił głowę w tamtym kierunku i faktycznie. Malcolm i Sophie tańczyli w najlepsze. Dzięki swoim mistrzowskim umiejętnościom percepcji, Krukon zauważył, że twarz jego przyjaciela jest lekko spuchnięta.
-Ano faktycznie tańczą. Oby tylko dzieci z tego nie było - rzekł głosem, który brzmiał jakby go to w ogóle nie obchodziło. Malcolm był jego przyjacielem. Jeśli chciał spędzać czas z rudą Sophie, to James nie miał nic przeciwko. Co innego fakt, że Ben - istota całkowicie szara - uderzyła go w twarz. Pewnie McMillan kiedyś mu się odgryzie. Albo zrobią to razem. - Oby tylko z tego dzieci nie było. Znając pannę Fitzpatrick pewnie dostałbym list pełen oskarżeń, że to moja wina, oraz , że to ja włożyłem Malcolmowego członka, do jej chutliwej cipki.
James Scott
James Scott
Klasa VII


Urodziny : 10/02/1998
Wiek : 26
Skąd : rozległe tereny hrabstwa Kerry - Irlandia
Krew : Czysta
Genetyka : Animag

https://magic-land.forumpolish.com/t671-skrytka-pocztowa-james-s

Powrót do góry Go down

Ogrody - Page 5 Empty Re: Ogrody

Pisanie by Alice Volante Pon 26 Sie 2013, 22:06

Alice nie mogła ominąć wesela ojca swej najlepszej przyjaciółki. Spóźniona angielskim zwyczajem, tanecznym krokiem wtargnęła na teren ogrodów, a bogactwo zapachów niemal zwaliło ją z nóg. I nie chodziło bynajmniej o wytworne i drogie perfumy, jakimi skropiły swą skórę wszystkie wytworne damy tego przyjęcia. Krew - słodka i otumaniająca buzowała w żyłach wszystkich podchmielonych gości, wodząc tą niepozorną pannę na pokuszenie. Czarna sukienka wyraźnie kontrastowała z trupio bladym odcieniem skóry tej młodej Francuzki. Po ceremoni, podczas której cały czas trzymała się na uboczu obserwując uważnie wszystkich gości, oddaliła się niezauważenie w kierunku zaciemnionych, dalszych połaci ogrodu, aby zaspokoić pierwsze pragnienie. Nie chciała w końcu wywoływać zamieszania i sensacji, wbijając się w szyję jednego z pijanych młodzieńców. Trzeba tu docenić jej niezwykłą siłę woli - któż jeszcze dobrowolnie potrafiłby zamienić najwykwintniejsze danie, na pomyje, jakimi w oczach wampirów była krew małych gryzoni. Może i uspypiała pragnienie, ale panna Volante na miejscu głównego dania widziała jakiegoś młodego, żwawego potomka licznej rodziny Scottów, a nie wychudłą, śmierdzącą wiewiórkę.
Noc była chłodna, choć wcale nie przeszkadzało to jasnowłosej Krukonce, której krew w żyłach stanęła już kilka dobrych lat temu. Volante właśnie zamierzała skręcić ku wejściu do labiryntu z żywopłotu, gdy jej wyczulony słuch wyłapał wyraźny odgłos kroków. Dziewczyna zsunęła z nóg wysokie i niewygodne szpilki i porzuciwszy je pod drzewem, zwinnie niczym kot zaczęła zakradać się za ciemnowłosym, wysokim młodzieńcem. Gdy była już zaledwie kilka centymetrów za jego plecami, dźgnęła go delikatnie palcem wskazującym w okolicy lędźwi.
- Szukasz kogoś? - smukłe dłonie wampirzycy spoczęły na biodrach, a na jej ustach zagościł grzeczny, choć sztuczny uśmiech.
Alice Volante
Alice Volante
Student: Prawo Czarodziejów


Urodziny : 06/07/1991
Wiek : 32
Skąd : Nancy, Francja
Krew : czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t654-skrytka-pocztowa-alice-v

Powrót do góry Go down

Ogrody - Page 5 Empty Re: Ogrody

Pisanie by Mason Dolarhyde Pon 26 Sie 2013, 22:24

Mason niespecjalnie wiedział, co począć ze sobą w tym miejscu, zwłaszcza, iż szybko zorientował się, że nie jest tu sam, a zebrani wokół ludzie nie są przypadkowi. Jeden wielki galop myśli i gotowa odpowiedź: impreza. Chrzciny, zaręczyny, śluby, rozwody, pogrzeby... Nienawidził ich wszystkich po równo (może z wyjątkiem ostatnich, miewających ciekawe, melancholijne klimaty), najchętniej uciekłby przed otaczającymi go głosami i zapachami, ale alternatywa ponownej teleportacji nie była najlepszą z możliwych, w końcu mógł, przynajmniej hipotetycznie, trafić gorzej. Tutaj przynajmniej pasował strojem, jego lśniąca srebrem koszula, ledwie trzymająca się na wychudzonych ramionach i dramatycznie wydłużająca sylwetkę, okazała się być strzałem w dziesiątkę.
Dobrze, że Mason zajął się sobą i swoim wyglądem, bo pewnie po kilku minutach spędzonych w tym miejscu znalazłby się u kresu wytrzymałości nerwowej, a tymczasem w chwili, gdy ktoś go dotknął, odwrócił się wcale nie tak gwałtownie, jak mógł, a na jego twarzy spoczął wyraz po tysiąckroć mniej żałosny niż ten, którym mógłby uraczyć nieznajome dziewczę.
- Ja... J-ja przepraszam - prawie się rozpłakał usiłując trzymać fason. Chciał powiedzieć więcej, wytłumaczyć, dlaczego się tu znalazł, choć nie powinien, zapytać o drogę, ale kolejne słowa ugrzęzły mu w gardle, może ze stresu, a może z powodu widoku, który ujrzał. Na nic tu sonety Dantego i Petrarki, wszystko na nic. Nie był naiwny - widział w swoim życiu dość piękna i makabry, by wiedzieć, co jest czym, a także nad czym należy się zachwycać, a co minąć zupełnie obojętnie. Ponadto, miał więcej niż mgliste pojęcie na temat wampirów, wilkołaków, wil i reszty zwariowanego czarodziejskiego świata, którego sam był częścią.
Spoglądał więc na nią nieśmiało, choć z góry, kulił się pod jej spojrzeniem, nie wiedział, co zrobić z rękami - włożenie dłoni do kieszeni byłoby nieeleganckie i bardzo niegrzeczne. Uśmiechając się z wysiłkiem poczuł, że po jego karku spływa mała kropelka potu. Spróbował przełknąć ślinę, ale zaschło mu w gardle. Przestąpił z nogi na nogę, lecz druga ugięła się pod nim tak samo, jak pierwsza. Co za uczucie... Zdawałoby się: niezręczność. Tymczasem dla Masona: ulga. Po raz pierwszy w życiu nie mógł myśleć. Jak ciepło, jak miło...


Ostatnio zmieniony przez Mason Dolarhyde dnia Wto 27 Sie 2013, 12:34, w całości zmieniany 1 raz
Mason Dolarhyde
Mason Dolarhyde
Klasa VII


Urodziny : 31/12/1995
Wiek : 28
Skąd : Leicester
Krew : Półkrwi

Powrót do góry Go down

Ogrody - Page 5 Empty Re: Ogrody

Pisanie by Alice Volante Pon 26 Sie 2013, 22:44

Chłopak najwyraźniej się zgubił. Jego wybałuszone oczy i niepewna mina wprawiły Krukonkę w rozbawienie. Perlisty śmiech wampirzycy poniósł się po najbliższej okolicy, choć dla przerażonego tym spotkaniem siedemnastolatka brzmiał pewnie niczym skrzekot z najgorszego horroru. Alice odgarnęła niedbale niesforny kosmyk, który wysunął się z misternie upiętego koka i poklepała czarodzieja pokrzepiająco po ramieniu. Nawet nie zdawał sobie sprawy jak bardzo ten strach i podenerwowanie działały w tym momencie na jego niekorzyść. Był cały blady, jego przyspieszony oddech co chwila łechtał wyczulone ucho Francuzki, a ciepła krew, która niemalże wrzała w jego młodziutkich, elastycznych naczyniach krwionośnych sprawiała, że Alice czuła się jakby trafiła do najlepszego sklepu z łakociami w całym mieście. I to szybkie bicie małego, wystraszonego serduszka… puk, puk, puk, puk…
- Nie chciałam Cię wystraszyć, nie musisz mnie przepraszać – żachnęła się, łapiąc się na tym że palcami wystukuje na udzie tempo bicia serca swego rozmówcy. Intensywnie błękitne tęczówki mignęły, odbijając światło księżyca, gdy uważnie przesuwała wzrok milimetr po milimetrze po twarzy Krukona.
- Znam Cię. Jesteś z Ravenclawu. Zgubiłeś drogę na przyjęcie?
Cóż innego miała robić ta wątła osóbka, niż uważnie zapamiętywać twarze swych pobratymców z domu Kruka? W obliczu wieczności, jaka pozostała jej do przeżycia, było to nawet interesującą rozrywką. Trzeba było być dużym ignorantem, by mimowolnie nie kojarzyć twarzy osoby, z którą spędzało się większość zajęć w szkole.
Volante westchnęła cicho i z dłońmi splecionymi za plecami okrążyła bruneta. Strach wymalowany w jego wielkich oczach powodował, że szeroki uśmiech nie spełzał z twarzy Alice.
 - Czy Ty się mnie boisz?
Alice Volante
Alice Volante
Student: Prawo Czarodziejów


Urodziny : 06/07/1991
Wiek : 32
Skąd : Nancy, Francja
Krew : czysta

https://magic-land.forumpolish.com/t654-skrytka-pocztowa-alice-v

Powrót do góry Go down

Ogrody - Page 5 Empty Re: Ogrody

Pisanie by Nancy Baldwin Pon 26 Sie 2013, 22:54

Skądże ta dziewucha miała wiedzieć, że panicz James ją okłamuje? Skoro powiedział, że tak, przytaknął na jej słowa, to ona uznała to za najszczersze wyznanie. Jej zdecydowanie największą wadą było to, że była naiwna i łatwowierna. Można ją było nabrać dosłownie na wszystko, chyba dlatego dała się nadal bajerować Jamesowi.
- Tradycja? Tradycja nie trwa wiecznie, a poza tym zawsze znajdzie się ktoś, kto prędzej czy później ją zmieni. Ta cała szopka, spotkania przedmałżeńskie. Wszyscy na tym weselu szczerzą się do siebie, a w głębi duszy tak naprawdę zgrzytają zębami na siebie nawzajem - rzuciła, wskazując palcem na grupki ludzi, którzy rozmawiali i żartowali w swoim ksenofobicznym, bogatym towarzystwie. Do tego świata nie było bocznego wejścia. Jeśli się w nim nie urodziłeś, musiałeś chyba zaprzedać duszę żeby się tam dostać i utrzymać. Przed Nancy stało niemożliwe do wykonania zadanie.
- Zdefiniuj termin nadzwyczaj konieczne? - Zmarszczyła brwi, a w jej głosie było słychać wyraźną obawę. A jednak! Mogła istnieć teoretyczna sytuacja, która gdyby miała miejsce, przymusiłaby Jamesa do ślubu z jakąś bogatą panną! Na jego kolejne słowa prychnęła cicho. Musiała w końcu powiedzieć to, o czym myślała już od dłuższego czasu. Nie była uprzedzona do ludzi z pieniędzmi, co to to nie, ale dostrzegła już, że są to ludzie dość... specyficzni.
- Wpływowi? Jeszcze teraz, póki żyje ostatnie pokolenie. Może i twój dziadek ma coś do powiedzenia w świecie czarodziejów, tak jak na przykład ojciec Fitzpatrick, ale ich dzieci i wnuki już nie do końca - rzuciła, patrząc na niego może nieco pobłażliwie. - Spójrz na swoją matkę, nie ma nic do gadania i nikt się z nią za bardzo nie liczy. Z Sophie i innymi bogaczkami też tak pewnie będzie. Bez urazy James, wiesz że kocham Cię z całego serca, ale osobiście nie uważam, żebyś Ty miał dokonać jakiś spektakularnych osiągnięć. Właściwie uważam, że moja siostra czy biedaki Wilsonowie mają na to większą szansę niż wy. Pieniądze już nie rządzą światem tak jak kiedyś - wyrzuciła z siebie na dwóch wydechach, bojąc się, że Krukon może się obrazić za któreś z tych słów. Przygryzła dolną wargę w zakłopotaniu i postanowiła dodać coś jeszcze, aby nie zostać nieopatrznie zrozumianą.
- To znaczy... Nie żebyś nie był inteligentny czy coś, ale uważam, że za bardzo skupiasz się na rzeczach, które nie mają znaczenia. Za kilka lat nikt nie będzie pamiętał, że Ty i jakiś chłopak z sierocińca trzęśliście tą szkołą zaczepiając innych - rzekła, biorąc do ręki pucharek, do którego James nalał przed sekundą jakiegoś czerwonego trunku, zapewne wina. Upiła łyk i skrzywiła się niemiłosiernie, bo nie była przyzwyczajona do picia alkoholu i pewnie po dwóch kielichach będzie już pijana, ale mimo wszystko dopiła do końca. - Skup się na tym, że Ty jesteś lepszy, a nie na tym, że inni są gorsi - dodała, zakańczając swój filozoficzny monolog.
- To dla mnie za dużo, nie mogę prowadzić tak długich i poważnych rozmów przy winie, bo będę zaraz pijana i pęknie mi głowa - podrapała się po czubku nosa. Zerknęła z ukosa na tańczącą parkę. Nie skomentowała słów Jamesa, jednak nie mogła przemilczeć słów dotyczących penisa Malcolma! Jakby mogła, przecież to mała nimfomanka była.
- Jaka to jest chutliwa cipka? Wiesz, ten list miałby nawet trochę sensu, jesteś bardzo płodny - zaśmiała się, po czym zapiła to kolejnym łyczkiem gorzkawego wina. Skoro i tak byli już w tragicznej sytuacji, gorzej nie będzie, to chociaż się pośmieją.
Wtem podeszła do nich jakaś bezczelna panienka, wcinając im się w połowie rozmowy. Nancy zamilknęła natychmiast i razem z Jamesem spojrzeli w jej stronę. Nie znała jej, ale na oko była w jej wieku, a sądząc po drogiej sukience, była bogata. Z kolei idąc śladem ryżych włosów i pyzatej buzi obsypanej piegami, pewnie Irlandka! Najgorsza w swoim gatunku. Gdy ta z wrodzoną pewnością siebie w głosie poprosiła Jamesa do tańca (co za nienormalna dziewucha: po primo - prosić faceta do tańca?!; po secondo - prosić do tańca Jamesa w jej obecności?!), Gryfonka spojrzała to na nią, to na bruneta. James nie musiał nic mówić, bo Nancy go ubiegła.
- Oczywiście, że z Tobą nie zatańczy. Idź sobie - rzekła chłodno w jej stronę, a kiedy ta nie ustąpiła, Nancy wstała. W tych pięknych, kwiecistych szpilkach była od niej wyższa o pół głowy. Co z ulga. - Jesteś głucha czy nie mówisz po angielsku? - Dodała wojowniczo, mrużąc oczy niczym rozjuszona kotka.
Nancy Baldwin
Nancy Baldwin
Klasa VI


Urodziny : 07/07/1998
Wiek : 25
Skąd : Playmouth, Anglia
Krew : pół na pół
Genetyka : Jasnowidz

https://magic-land.forumpolish.com/t658-skrytka-pocztowa-nancy-b

Powrót do góry Go down

Ogrody - Page 5 Empty Re: Ogrody

Pisanie by Mason Dolarhyde Pon 26 Sie 2013, 23:04

Śmieje się... To chyba dobrze. Sytuacja rzeczywiście mogła wyglądać zabawnie, zarówno z boku, jak i z jej perspektywy. Śmieje się tak pięknie. Masonowi przypomniały się dzwoneczki, które ojciec wieszał u sań lata temu. Wiele, wiele długich lat.
Zanim młodzieniec zdążył rozluźnić się choć troszeczkę i odzyskać trzeźwość nadzwyczaj jasnego i błyskotliwego umysłu, nieznajoma wyrzuciła z siebie kilka zdań. Wcale nie pomógł mu jej pocieszający dotyk, wręcz przeciwnie, nie przepadał za nim. Pozbierał to wszystko w zgrabną całość usiłując myślami strzepać z siebie naskórek, który pozostawiła na jego ramieniu, przeczesał włosy wilgotnymi palcami, odetchnął głęboko i... Nadal nie wiedział, gdzie patrzeć i co zrobić ze swoim wiotkim ciałem. Zbawienny podmuch wiatru owionął jego trupio-piękną twarz, napełnił nozdrza słodką wonią.
- Tak - sam siebie zaskoczył tym słowem wypowiedzianym nagle nieznajomym, zachrypniętym głosem. Uznał, że to dość niewiele jak na nie-Spartanina.
- Boję się trochę. Nie zgubiłem się, nie do końca, nie przepraszam też Ciebie, próbowałem wyrazić raczej zakłopotanie powodowane faktem, iż znalazłem się tutaj - dodał po chwili zastanowienia, całkiem szybko i zgrabnie, co wywindowało jego pewność siebie z poziomu "minus sto" do "minus osiemdziesiąt".
Skończył i podniósł wzrok. Poczuł się, jakby uderzył w ścianę. Ich spojrzenia starły się jak dwie kule armatnie gnane siłą wybuchu. Jego kula prawdopodobnie została starta w pył. Omal nie stracił równowagi. Zamknął oczy, odwrócił głowę, kąciki jego ust zadrgały i powędrowały w dół. Zacisnął dłonie w pięści, zacisnął zęby, słabo szło mu zachowywanie choć minimalnej naturalności. Krzyczałby, gdyby mógł. Wrzeszczałby, gdyby nie konwenanse. Piszczałby jak mała dziewczynka, gdyby znajdował się sam w swoim ciemnym pokoju. Lecz ona wciąż stała przed nim, piękna, chłodna, twarda, nieugięta.
- Przepraszam - powtórzył.


Ostatnio zmieniony przez Mason Dolarhyde dnia Wto 27 Sie 2013, 12:40, w całości zmieniany 1 raz
Mason Dolarhyde
Mason Dolarhyde
Klasa VII


Urodziny : 31/12/1995
Wiek : 28
Skąd : Leicester
Krew : Półkrwi

Powrót do góry Go down

Ogrody - Page 5 Empty Re: Ogrody

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 5 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach