Klapa w podłodze
+35
Szara Dama
Cory Reynolds
Sanne van Rijn
Charlotte Jeunesse
Alex Buckley
Dalila Mauric
Iris Xakly
Claire Annesley
Maddox Overton
James Scott
Samantha Davies
Charles Wilson
Leslie Wilson
Emily Bronte
Aiden Williams
Leanne Chatier
Nora Vedran
Suzanne Castellani
Aleksy Vulkodlak
Andrea Jeunesse
Jeremy Scott
Mistrz Gry
Zoja Yordanova
Aaron Matluck
Aiko Miyazaki
Dymitr Milligan
Mackendra Tayth-Wilson
Corrine Harvin
Wyatt Walker
Serena Valerious
Flora Wilson
Anthony Wilson
Malina Socha
Marianna Vulkodlak
Brennus Lancaster
39 posters
Magic Land :: Hogwart :: PIĘTRA :: Piętro VII
Strona 2 z 11
Strona 2 z 11 • 1, 2, 3, ... 9, 10, 11
Klapa w podłodze
First topic message reminder :
Niepozorna, ukryta klapa w podłodze na ostatnim piętrze. Tylko bystre oko będzie w stanie ją dostrzec. Kiedy już odważysz się zejść do środka, odkryjesz, że stara drabina prowadzi do pomieszczenia na niższym piętrze, a jedyne wyjście z niego to właśnie niefortunna klapa w suficie. W pokoju znajduje się stara sofa, podniszczony fotel oraz różne pamiątki po byłych bywalcach tego sprytnie ukrytego pomieszczenia.
Brennus LancasterV-ce Dyrektor Szkoły - Urodziny : 09/07/1932
Wiek : 92
Skąd : Dublin
Krew : Czysta
Re: Klapa w podłodze
Stał w miejscu i nic nie robił poza powolnym spijaniem tego co miał w swoim kubeczku, a czemu? Bo gwar póki co mu przeszkadzał w nawiązywaniu rozmów, a wszyscy jego znajomi zaaferowani byli rozmowami z innymi, więc nie chciał im się wcinać w pół zdania. Poznawanie nowych ludzi miało w sobie to coś, ale jednak czasem gdy się człowiek tak wbił na krzywy ryj w grupę rozmawiających to zapadała taka niezręczna cisza i aż można wtedy było usłyszeć przełykanie śliny ludzi w kółeczku. Dlatego właśnie postanowił się póki co nie wcinać nikomu i jak przyjdzie na to pora to uskuteczni jakiegoś społeczniaczka. Nagle usłyszał pytanie skierowane (chyba) w jego stronę, a to dlatego, że był jedną z naprawde niewielu osób które postanowiły pić w sposób cywilizowany, czyli z kubeczkiem w ręku. Reszta rzuciła isę na butelki jak szczerbaty na suchary i łoiła prosto z centrali. Spojrzał na dziewczynę która pojawił się obok niego uśmiechając się lekko.
- Ktoś zostawił chyba swój nieupilnowany więc podwędziłem.
Wytłumaczył się z rozbrajającą szczerością zwracając się w stronę swojej rozmówczyni. Gdy zobaczył, że oferowana mu jest cała butelka w zamian za kubeczek wzruszył ramionami i wręczył naczynie nieznajomej.
- A co mi tam. Za taką propozycję to mogę i pić jak zwierzę.
Stwierdził z uśmiechem łapiąc za butelkę.
- Ktoś zostawił chyba swój nieupilnowany więc podwędziłem.
Wytłumaczył się z rozbrajającą szczerością zwracając się w stronę swojej rozmówczyni. Gdy zobaczył, że oferowana mu jest cała butelka w zamian za kubeczek wzruszył ramionami i wręczył naczynie nieznajomej.
- A co mi tam. Za taką propozycję to mogę i pić jak zwierzę.
Stwierdził z uśmiechem łapiąc za butelkę.
Re: Klapa w podłodze
Mimowolnie zmarszczyła brwi, patrząc na ten czerwony kubeczek. Ile osób mogło już z niego pić, skoro ten chłopak go komuś zabrał? Co mogło być w środku? Nie pomyślała o tym wcześniej. Teraz aż czuła te miliony bakterii atakujące na jej bezbronne usteczka. Ten pomysł brzmiał lepiej w jej głowie.
Skrzywiła się, kiedy Aaron dokonał wymiany, bez większego namysłu. Tak naprawdę to nie było co mu się dziwić. Ech, chciała bardziej cywilizowanie pić, no to ma. Ale dobrze, pójdzie zaraz do łazienki przemyć kubek i od jakiegoś znajomego na pewno dostanie dolewkę napoju. Może będzie coś lepszego od ognistej? Przecież i tak nie lubiła wysoko procentowych napoi.
- Dziękuję. Interesy z Panem to przyjemność. - uśmiechnęła się uprzejmie, przełykając gulę niepewności. Nie napije się... A już na pewno nie na jego oczach. Ktoś mógł tam wrzucić tabletkę gwałtu!
- Ale nie wylewaj na podłogę. Szkoda paneli. - odpowiedziała, aka przestraszonym tonem. W końcu zwierzęta piją z ziemi jakoś... Nie lubiła zwierząt. Jako 100% sierota nie potrafiłaby się zająć drugim stworzeniem, które jest udomowione.
Poświęciła teraz chwilę swojej uwagi Matluck'owi. Jak mogła wcześniej go nie rozpoznać? Tyle lat w tym samym dormitorium, a oni nadal się nie znają? Lekka masakra.
- Jesteś z szóstej klasy, prawda? Siedzę za Tobą na Historii Magii. - co gorsza... Nie raz na niego spojrzała. Nie spodziewała się, że po 6 latach go tak zagada. To było bez sensu i zupełnie przez przypadek! Nawet nie spojrzała wtedy na jego twarz! Teraz nie dość, że trzymała w rękach nieznajomą substancję obcej osoby, to jeszcze przełamywała lody z chłopakiem, którego obserwowała z daleka od tak długiego czasu... Jak to się wszystko stało?!
Skrzywiła się, kiedy Aaron dokonał wymiany, bez większego namysłu. Tak naprawdę to nie było co mu się dziwić. Ech, chciała bardziej cywilizowanie pić, no to ma. Ale dobrze, pójdzie zaraz do łazienki przemyć kubek i od jakiegoś znajomego na pewno dostanie dolewkę napoju. Może będzie coś lepszego od ognistej? Przecież i tak nie lubiła wysoko procentowych napoi.
- Dziękuję. Interesy z Panem to przyjemność. - uśmiechnęła się uprzejmie, przełykając gulę niepewności. Nie napije się... A już na pewno nie na jego oczach. Ktoś mógł tam wrzucić tabletkę gwałtu!
- Ale nie wylewaj na podłogę. Szkoda paneli. - odpowiedziała, aka przestraszonym tonem. W końcu zwierzęta piją z ziemi jakoś... Nie lubiła zwierząt. Jako 100% sierota nie potrafiłaby się zająć drugim stworzeniem, które jest udomowione.
Poświęciła teraz chwilę swojej uwagi Matluck'owi. Jak mogła wcześniej go nie rozpoznać? Tyle lat w tym samym dormitorium, a oni nadal się nie znają? Lekka masakra.
- Jesteś z szóstej klasy, prawda? Siedzę za Tobą na Historii Magii. - co gorsza... Nie raz na niego spojrzała. Nie spodziewała się, że po 6 latach go tak zagada. To było bez sensu i zupełnie przez przypadek! Nawet nie spojrzała wtedy na jego twarz! Teraz nie dość, że trzymała w rękach nieznajomą substancję obcej osoby, to jeszcze przełamywała lody z chłopakiem, którego obserwowała z daleka od tak długiego czasu... Jak to się wszystko stało?!
Re: Klapa w podłodze
Miyazaki spojrzała na dziewczynę. Coś jej mówiło, że jest blisko z Dymitrem. Odetchnęła cicho i odrzuciła grzywkę z oczu, podnosząc dłoń i przerzedzając ją palcami. Spojrzała na chłopaka - nie wiedziała, czy ma ochotę tańczyć, czy, tym bardziej, pić coś. Nawet nie zdążyła odpowiedzieć, a już w słowo weszła ślizgonka. Znów na nią spojrzała. Złapała za szklankę, którą jej podała, a po chwili w naczyniu znalazła się whiskey. Aiko zmrużyła nieco oczy i przybliżyła szklankę do oczu, by móc bliżej się mu przyjrzeć, co nie przeszkodziło jej odpowiedzieć Serenie.
- Japonia, tak dokładnie. A co mnie przyprowadziło tutaj... Problemy rodzinne i chęć zmiany otoczenia.
Fakt, mieszkała z matką i bratem w Londynie od czasu wyjazdu z Japonii. Ale nie zamierzała wdawać się w szczegóły. Nie było zbyt wylewną osobą, jeśli chodzi o tematy rodziny, wolała dużo trzymać dla siebie. Słysząc, jaki toast wzniosła Serena, dziewczyna jedynie spojrzała na nią. Wcisnęła szklankę z whiskey Dymitrowi do ręki drugiej i uśmiechnęła się.
- Toast nie dla mnie. Po pierwsze, nie mam zamiaru pić whiskey, po drugie - nie jestem czystej krwi.
Uśmiechnęła się szerzej, po czym z lekkim skinięciem głowy odeszła od dwójki. Czy źle zrobiła, że się do tego przyznała? Cóż, jej się lepiej zrobiło.
- Japonia, tak dokładnie. A co mnie przyprowadziło tutaj... Problemy rodzinne i chęć zmiany otoczenia.
Fakt, mieszkała z matką i bratem w Londynie od czasu wyjazdu z Japonii. Ale nie zamierzała wdawać się w szczegóły. Nie było zbyt wylewną osobą, jeśli chodzi o tematy rodziny, wolała dużo trzymać dla siebie. Słysząc, jaki toast wzniosła Serena, dziewczyna jedynie spojrzała na nią. Wcisnęła szklankę z whiskey Dymitrowi do ręki drugiej i uśmiechnęła się.
- Toast nie dla mnie. Po pierwsze, nie mam zamiaru pić whiskey, po drugie - nie jestem czystej krwi.
Uśmiechnęła się szerzej, po czym z lekkim skinięciem głowy odeszła od dwójki. Czy źle zrobiła, że się do tego przyznała? Cóż, jej się lepiej zrobiło.
Aiko MiyazakiKlasa VI - Urodziny : 16/05/2006
Wiek : 18
Skąd : Japonia
Krew : Mugolska
Re: Klapa w podłodze
Głośne hałasy przykuły uwagę jednego z patrolujących zamek duchów. Biała postać przeleciała przez sufit i spojrzała na najbliżej siedzących uczniów. - Hańba! Hańba w Hogwarcie! - Duch złapał się za głowę i majacząc opuścił rozbawione towarzystwo.
Mistrz Gry
Re: Klapa w podłodze
Jedyne co, to przysłuchiwałem się rozmowie dziewczyn. Z niej mogłem dużo wywnioskować, między innymi, to, że Aiko jest Japonką. Wiedziałem, że jest ze wschodu, ale, żeby tak daleko, z tych czterech wysp, to tego nie wiedziałem.
Nie dane mi było długo myśleć, bo Serena przyniosła dwie szklanki, które wcisnęła mi i Aiko. Po chwili w szklankach znalazł się bursztynowy napój. Od razu po toaście upiłem małego łyka. Nie sądziłem, że Aiko się odezwie. Oniemiałem trochę, ale musiałem za nią polecieć.
- Sorry Serena, do później - upiłem jeszcze łyka ze szklanki i oddałem jej ją.
Mogła jej wypaść i się stłuc, ale już mnie to nie obchodziło. Podszedłem spokojnie do Aiko.
- Nie jesteś czystej krwi? Ale jesteś połową, tak? - zapytałem.
najbardziej obawiałem się drugiej możliwości co do krwi. Moja rodzina jest typowo czysto-krwista. Dziadkowie byli nawet sługami sławnego Voldemorta. Przyglądałem się dziewczynie z uwagą.
Nie dane mi było długo myśleć, bo Serena przyniosła dwie szklanki, które wcisnęła mi i Aiko. Po chwili w szklankach znalazł się bursztynowy napój. Od razu po toaście upiłem małego łyka. Nie sądziłem, że Aiko się odezwie. Oniemiałem trochę, ale musiałem za nią polecieć.
- Sorry Serena, do później - upiłem jeszcze łyka ze szklanki i oddałem jej ją.
Mogła jej wypaść i się stłuc, ale już mnie to nie obchodziło. Podszedłem spokojnie do Aiko.
- Nie jesteś czystej krwi? Ale jesteś połową, tak? - zapytałem.
najbardziej obawiałem się drugiej możliwości co do krwi. Moja rodzina jest typowo czysto-krwista. Dziadkowie byli nawet sługami sławnego Voldemorta. Przyglądałem się dziewczynie z uwagą.
Re: Klapa w podłodze
Pomimo tego, iż Marianna była dość towarzyską i rozrywkową osobą, to picie i palenie nie sprawiało jej specjalnej przyjemności. Co innego jeśli była okazja - wtedy należało uczcić to kieliszkiem wódki czy szampana, ale z nudów czy dla zabawy? Sporadycznie.
Impreza rozkręciła się w najlepsze: ludzie tańczyli, śmiali się, pili i palili. Prowadzone rozmowy były i głupsze i mądrzejsze - zależnie od towarzystwa. I kiedy zabawa sięgała zenitu, a ludzie zdawali się być rozbawieni do granic możliwości, do ukrytej sali wpłynął jeden z wielu duchów, które zamieszkiwały szkołę. Vulkodlakówna z kąta sali przyglądała się sytuacji. Kilka osób natychmiast rzuciło się do wyjścia: głównie Krukoni, ale zdarzyły się też osoby z innych domów.
Ślizgonka rozejrzała się dookoła. Czy warto będzie zostać znalezionym przez nauczyciela wśród pijanych uczniów i uczennic skąpanych w dymie papierosowym? Zdecydowanie nie.
- Spadam stąd, zaraz pewnie wpadnie jakiś nauczyciel. Ty lepiej też kieruj się do wyjścia - mruknęła na pożegnanie do starszej Ślizgonki, wolnym krokiem przechodząc przez pokój, aby na jego końcu wspiąć się na drabinkę, wyjść przez dziurę w suficie i zniknąć za klapą w podłodze.
Impreza rozkręciła się w najlepsze: ludzie tańczyli, śmiali się, pili i palili. Prowadzone rozmowy były i głupsze i mądrzejsze - zależnie od towarzystwa. I kiedy zabawa sięgała zenitu, a ludzie zdawali się być rozbawieni do granic możliwości, do ukrytej sali wpłynął jeden z wielu duchów, które zamieszkiwały szkołę. Vulkodlakówna z kąta sali przyglądała się sytuacji. Kilka osób natychmiast rzuciło się do wyjścia: głównie Krukoni, ale zdarzyły się też osoby z innych domów.
Ślizgonka rozejrzała się dookoła. Czy warto będzie zostać znalezionym przez nauczyciela wśród pijanych uczniów i uczennic skąpanych w dymie papierosowym? Zdecydowanie nie.
- Spadam stąd, zaraz pewnie wpadnie jakiś nauczyciel. Ty lepiej też kieruj się do wyjścia - mruknęła na pożegnanie do starszej Ślizgonki, wolnym krokiem przechodząc przez pokój, aby na jego końcu wspiąć się na drabinkę, wyjść przez dziurę w suficie i zniknąć za klapą w podłodze.
Re: Klapa w podłodze
Zdziwiła się, widząc, że Dymitr za nią pobiegł. Przecież miał dziewczynę, tam stała, chętna mu zaraz wskoczyć do łóżka, a przynajmniej tak jej się wydawało. Przystanęła, kierując na niego spojrzenie.
- Nie, nie jestem połową. Jestem dzieckiem mugoli.
Rzuciła cicho, nie zdejmując maski z uśmiechem. Przecież to ślizgon! Na pewno rzuci jej jakąś szlamą w twarz. Westchnęła cicho pod nosem, po czym odwróciła się przodem do niego i splotła przed sobą dłonie, przechylając głowę w bok.
- Przecież ślizgoni nie cierpią mugolaków, prawda? Nie mogłam wypić tego toastu, zresztą, wybacz, ale nie polubiłam Twojej koleżanki. Zbyt.. perfekcyjna, albo chociaż za taką się robi.
Często mówiła to, co myśli, albo jak jej się coś nie podobało. Tym razem właśnie tak było. Skłoniła się delikatnie przed chłopakiem i przymknęła powieki, posyłając mu słodki uśmiech. Cofnęła się krok w tył, jakby chciała zaraz odejść.
- Nie, nie jestem połową. Jestem dzieckiem mugoli.
Rzuciła cicho, nie zdejmując maski z uśmiechem. Przecież to ślizgon! Na pewno rzuci jej jakąś szlamą w twarz. Westchnęła cicho pod nosem, po czym odwróciła się przodem do niego i splotła przed sobą dłonie, przechylając głowę w bok.
- Przecież ślizgoni nie cierpią mugolaków, prawda? Nie mogłam wypić tego toastu, zresztą, wybacz, ale nie polubiłam Twojej koleżanki. Zbyt.. perfekcyjna, albo chociaż za taką się robi.
Często mówiła to, co myśli, albo jak jej się coś nie podobało. Tym razem właśnie tak było. Skłoniła się delikatnie przed chłopakiem i przymknęła powieki, posyłając mu słodki uśmiech. Cofnęła się krok w tył, jakby chciała zaraz odejść.
Aiko MiyazakiKlasa VI - Urodziny : 16/05/2006
Wiek : 18
Skąd : Japonia
Krew : Mugolska
Re: Klapa w podłodze
Przełknąłem ślinę, od razu powiększyły mi się tez źrenice. Patrzyłem na Aiko z niedowierzaniem. Nie wyglądała jak mugolka, jednak nią była. Jestem osobą, która powinna nienawidzić mugoli, a tu zdarza się taka, która powoli kradnie mi serce.
- Tak, taka jest prawda, sam pochodzę z takiej rodziny. Nienawidzę ani mugoli ani Gryfonów, jednak Ty jesteś jakaś inna, jesteś warta uwagi. O Serenę się nie martw, nic mnie z nią nie łączy - powiedziałem.
Nie łączy mnie z nią nic oprócz spaw fizycznych, ale tego wolałem już nie mówić na głos.
- Rozumiem, że nie wypiłaś toastu - dodałem.
Rozejrzałem się dookoła i zobaczyłem, jak większość uczniów, którzy są na siłach opuszczają pomieszczenie. Ktoś tam wspominał coś o duchu, który pojawił się tu przed chwilą.
- Aiko, chodź, ktoś może tu zaraz wpaść, chodź - pociągnąłem ją za rękę i czekałem, aż pójdzie za mną.
- Tak, taka jest prawda, sam pochodzę z takiej rodziny. Nienawidzę ani mugoli ani Gryfonów, jednak Ty jesteś jakaś inna, jesteś warta uwagi. O Serenę się nie martw, nic mnie z nią nie łączy - powiedziałem.
Nie łączy mnie z nią nic oprócz spaw fizycznych, ale tego wolałem już nie mówić na głos.
- Rozumiem, że nie wypiłaś toastu - dodałem.
Rozejrzałem się dookoła i zobaczyłem, jak większość uczniów, którzy są na siłach opuszczają pomieszczenie. Ktoś tam wspominał coś o duchu, który pojawił się tu przed chwilą.
- Aiko, chodź, ktoś może tu zaraz wpaść, chodź - pociągnąłem ją za rękę i czekałem, aż pójdzie za mną.
Re: Klapa w podłodze
Starzec prowadzony przez ducha dość szybko znalazł się na siódmym piętrze. Sama przeźroczysta postać nie opowiedziała za dużo. Jedyne co powtarzała to 'hańba'.
-Dalej już sam sobie poradzę. Dziękuję Ci. Możesz wracać do patrolowania korytarzy. - uśmiechnął się i ukłonił głowę w podzięce.
I faktycznie. Zaraz obok klapy w podłodze można było usłyszeć niewyraźne i lekko zniekształcone głosy oraz muzykę. Otworzył ów klapę i zszedł po drabinie niczym zwinny i młody 50latek!
-Dobry wieczór - rzekł pogodnie zerkając kolejno na twarze wszystkich zebranych. A trzeba przyznać, że buzie mieli śmiesznie zdziwione. - Muszę przyznać, że młodzi ludzie są zaprawdę zabawni! Po paru latach w zamku myślą, że znają go lepiej od tych, którzy spędzili tutaj niemal całe swoje życie. - zagaił wesoło, po czym machnął różdżką i muzyka przestała grać.
I o to czas na krótką pogadankę.
-Cóż, wiecie kim jestem i znacie mnie trochę. Niektórzy dobrze, inni mniej. Wiecie także, jakie podejście mam do grupowych spotkań, oraz integracji domów. To tworzy przyjaźnie, które trwają przez lata! Także, jako stary palacz, udaję, że nie widzę, kiedy to popalacie na błoniach zachowując się przy tym tak głośno, że w we własnym gabinecie mógłbym poznać po głosie, która buźka wydaje to donośne dźwięki. - tu zrobił krótką przerwę, podczas której zerknął znacząco na Malinę Sochę - Jednak w tym wszystkim jest jedna rzecz, której zignorować nie mogę - wskazał na puste butelki - alkohol. Wy, jako dzieciaki nie potraficie kontrolować siebie, ani innych, lecz jesteście święcie przekonani, że jest inaczej. Nie znacie umiaru i pijecie, jak to się mówi - do upadłego. Osobiście też do tego nic nie mam. Znam młodość i wiem, że każdy potrzebuje się wyszaleć, ale niestety... Nie w tym zamku i nie w taki sposób. - jego głos był spokojny, lecz stanowczy. Jeremy bardzo rzadko krzyczał, czy pokazywał swoje nerwy - Wiedzieliście o tym, a jednak złamaliście zakaz. Nie mam więc wyboru. Malina, Anthony, Flora, Serena, Wyatt, Corrine, Mackendra, Aron, oraz Zoja. Jestem zmuszony ukarać was szlabanem, oraz napisać do waszych rodziców, bądź opiekunów prawnych. -westchnął cicho - No nic. Zmykajcie teraz do Pokojów Wspólnych.
Dyrektor, wiedząc, że dzieciaki wcale nie chcą kończyć zabawy, wezwał cztery skrzaty i kazał im pilnować, żeby grupki uczniów poszczególnych domów nie ociągały się zbytnio. Oczywiście po wykonaniu misji, owe skrzaty miały się u niego zameldować.
-Dalej już sam sobie poradzę. Dziękuję Ci. Możesz wracać do patrolowania korytarzy. - uśmiechnął się i ukłonił głowę w podzięce.
I faktycznie. Zaraz obok klapy w podłodze można było usłyszeć niewyraźne i lekko zniekształcone głosy oraz muzykę. Otworzył ów klapę i zszedł po drabinie niczym zwinny i młody 50latek!
-Dobry wieczór - rzekł pogodnie zerkając kolejno na twarze wszystkich zebranych. A trzeba przyznać, że buzie mieli śmiesznie zdziwione. - Muszę przyznać, że młodzi ludzie są zaprawdę zabawni! Po paru latach w zamku myślą, że znają go lepiej od tych, którzy spędzili tutaj niemal całe swoje życie. - zagaił wesoło, po czym machnął różdżką i muzyka przestała grać.
I o to czas na krótką pogadankę.
-Cóż, wiecie kim jestem i znacie mnie trochę. Niektórzy dobrze, inni mniej. Wiecie także, jakie podejście mam do grupowych spotkań, oraz integracji domów. To tworzy przyjaźnie, które trwają przez lata! Także, jako stary palacz, udaję, że nie widzę, kiedy to popalacie na błoniach zachowując się przy tym tak głośno, że w we własnym gabinecie mógłbym poznać po głosie, która buźka wydaje to donośne dźwięki. - tu zrobił krótką przerwę, podczas której zerknął znacząco na Malinę Sochę - Jednak w tym wszystkim jest jedna rzecz, której zignorować nie mogę - wskazał na puste butelki - alkohol. Wy, jako dzieciaki nie potraficie kontrolować siebie, ani innych, lecz jesteście święcie przekonani, że jest inaczej. Nie znacie umiaru i pijecie, jak to się mówi - do upadłego. Osobiście też do tego nic nie mam. Znam młodość i wiem, że każdy potrzebuje się wyszaleć, ale niestety... Nie w tym zamku i nie w taki sposób. - jego głos był spokojny, lecz stanowczy. Jeremy bardzo rzadko krzyczał, czy pokazywał swoje nerwy - Wiedzieliście o tym, a jednak złamaliście zakaz. Nie mam więc wyboru. Malina, Anthony, Flora, Serena, Wyatt, Corrine, Mackendra, Aron, oraz Zoja. Jestem zmuszony ukarać was szlabanem, oraz napisać do waszych rodziców, bądź opiekunów prawnych. -westchnął cicho - No nic. Zmykajcie teraz do Pokojów Wspólnych.
Dyrektor, wiedząc, że dzieciaki wcale nie chcą kończyć zabawy, wezwał cztery skrzaty i kazał im pilnować, żeby grupki uczniów poszczególnych domów nie ociągały się zbytnio. Oczywiście po wykonaniu misji, owe skrzaty miały się u niego zameldować.
Re: Klapa w podłodze
Upił kolejny łyk z butelki spoglądając na dziewczynę szukając w zakamarkach pamięci informacji o tym, czy faktycznie to ona siedzi z nim w ławce na tych zajęciach o których wspomniała. Nagle olśnienie!
- Ah tak. Z reguły mało co ogarniam na tych zajęciach dlatego mogłem nie poznać na początku
Powiedział szczerze uśmiechając się szeroko. Już miał powiedzieć coś więcej gdy do pomieszczenia wparował duch, który postanowił najwyraźniej zepsuć im całą zabawę. Gdy tylko zjawa opuściła pomieszczenie chłopak spojrzał na Zoję dając jej znacząco do zrozumienia, że powinni się zbierać, bo pewnie zaraz zjawi się tu jakiś patrolujący nauczyciel. Ruszyli w stronę klapy gdy do pomieszczenia dostał się sam dyrektor. Gryfon uśmiechnął się blado odstawiając powoli butelkę na pobliską, małą komodę. Nie ominął ich jednak wykład na temat tego, że są nieodpowiedzialni. A przynajmniej taka była tego pointa. Gdy dyrektor kazał im udać się do Pokojów Wspólnych zaraz po nałożeniu na nich wszystkich szlabanu chłopak wypuścił ciężko powietrze.
- No tak... To już wiemy co będziemy robić w najbliższe wieczory.
Stwierdził spoglądając na dziewczynę. Gdy tłum zaczął wypływać z pomieszczenia chłopak pociągnął za sobą Zoję, co by razem wrócić do Pokoju Wspólnego gryfonów.
- Ah tak. Z reguły mało co ogarniam na tych zajęciach dlatego mogłem nie poznać na początku
Powiedział szczerze uśmiechając się szeroko. Już miał powiedzieć coś więcej gdy do pomieszczenia wparował duch, który postanowił najwyraźniej zepsuć im całą zabawę. Gdy tylko zjawa opuściła pomieszczenie chłopak spojrzał na Zoję dając jej znacząco do zrozumienia, że powinni się zbierać, bo pewnie zaraz zjawi się tu jakiś patrolujący nauczyciel. Ruszyli w stronę klapy gdy do pomieszczenia dostał się sam dyrektor. Gryfon uśmiechnął się blado odstawiając powoli butelkę na pobliską, małą komodę. Nie ominął ich jednak wykład na temat tego, że są nieodpowiedzialni. A przynajmniej taka była tego pointa. Gdy dyrektor kazał im udać się do Pokojów Wspólnych zaraz po nałożeniu na nich wszystkich szlabanu chłopak wypuścił ciężko powietrze.
- No tak... To już wiemy co będziemy robić w najbliższe wieczory.
Stwierdził spoglądając na dziewczynę. Gdy tłum zaczął wypływać z pomieszczenia chłopak pociągnął za sobą Zoję, co by razem wrócić do Pokoju Wspólnego gryfonów.
Re: Klapa w podłodze
wcześniej, gdy przyszedł dyrektor:
Serena już miała podejść do kolejnych znajomych którzy tutaj przyszli. Wcześniej jednak zrobiła z ust podkówkę, gdy krukonka nie chciała wypić z nią toastu. Za kogo się ona uważała?
-Jesteś szlamą?- zapytała z niedowierzaniem w oczach , nie wyglądała jej na szlamę a wręcz przeciwnie, zwłaszcza jeśli zadawała się z Dymitrim.
Pewnie chciał się nią zabawić i udowodnić sobie iż potrafi wyrwać każdą dziewczynę.
Nagle do pomieszczenia wszedł dyrektor owej placówki, od razu wyczuła niechęć i brak sympatii do niego, a on do niej.
-Ale panie dyrektorze, niee- powiedziała tylko niezbyt zadowolonym wręcz zrezygnowanym tonem. Ten jednak powiedział swoje, więc Serena chcąc nie chcąc przyjęła karę a potem opuściła pomieszczenie, oczywiście wręcz kipiąc gniewem.
Serena już miała podejść do kolejnych znajomych którzy tutaj przyszli. Wcześniej jednak zrobiła z ust podkówkę, gdy krukonka nie chciała wypić z nią toastu. Za kogo się ona uważała?
-Jesteś szlamą?- zapytała z niedowierzaniem w oczach , nie wyglądała jej na szlamę a wręcz przeciwnie, zwłaszcza jeśli zadawała się z Dymitrim.
Pewnie chciał się nią zabawić i udowodnić sobie iż potrafi wyrwać każdą dziewczynę.
Nagle do pomieszczenia wszedł dyrektor owej placówki, od razu wyczuła niechęć i brak sympatii do niego, a on do niej.
-Ale panie dyrektorze, niee- powiedziała tylko niezbyt zadowolonym wręcz zrezygnowanym tonem. Ten jednak powiedział swoje, więc Serena chcąc nie chcąc przyjęła karę a potem opuściła pomieszczenie, oczywiście wręcz kipiąc gniewem.
Serena ValeriousStudentka: Aurorstwo - Skąd : Francja
Krew : Czysta
Re: Klapa w podłodze
Humor Angielki w dzisiejszym dniu nie należał z pewnością do tych pozytywnych. Gryzła każdego, kto się do niej odezwał a nawet na nią spojrzał, wręcz pojawiła się w niej chęć mordu kogokolwiek, byleby spuścić z tonu. Najprawdopodobniej wstała lewą nogą z łóżka i żeby tego było mało, od samego rana wplątała się w serię nieszczęśliwych zdarzeń. To uderzyła gołą stopą w łóżko, to prawie udławiła się kawałkiem bułki na śniadaniu, a potem kiedy postanowiła pójść na siódme piętro, by schować się przed światem, omal nie skręciła sobie karku, spadając ze schodów. Krótko mówiąc: miała takiego pecha, że nie zdziwiłaby się, gdyby trafiła na gwoździa w swoim narządzie rozrodczym.
Czasem nawet zastanawiała się czy aby przypadkiem nie powinna ubierać rycerskiej zbroi albo czy nie powinna kupić sobie takiej wielkiej nadmuchiwanej kuli, jakie są spotykane często nad morzem, jako atrakcja turystyczna. Chociaż najprostszym byłoby pójście do wróżki, coby zdjęła z niej zły urok... docierając na korytarz, zrobiła kilka kroków w przód, zsunęła dywanik z klapy, a potem weszła do środka i pierwszym co zrobiła, było opadnięcie plackiem na starą kanapę.
Czasem nawet zastanawiała się czy aby przypadkiem nie powinna ubierać rycerskiej zbroi albo czy nie powinna kupić sobie takiej wielkiej nadmuchiwanej kuli, jakie są spotykane często nad morzem, jako atrakcja turystyczna. Chociaż najprostszym byłoby pójście do wróżki, coby zdjęła z niej zły urok... docierając na korytarz, zrobiła kilka kroków w przód, zsunęła dywanik z klapy, a potem weszła do środka i pierwszym co zrobiła, było opadnięcie plackiem na starą kanapę.
Re: Klapa w podłodze
Ślizgon obudził się zaś w wyśmienitym wręcz nastroju. Trudno było powiedzieć czym to było spowodowane, ale wstał prawą nogą, śniadanie było smaczniejsze niż zwykle i nie dostał żadnego wyjca z domu. Wybornie, można by rzec. Jednak wszystko jak wiadomo trwa do czasu. Jego "do czasu" trwało mniej więcej do spotkania twarzą w twarz z wychowanką swojego domu. Dowiedział się wtedy, że ma się stawić w niedzielne popołudnie na jakimś dziwnym i całkowicie dla niego zbędnym spotkaniu wychowanków domu Węża i dowiedział się też, że jak nie zacznie nosić szaty to "będzie zmuszona poinformować pana Vulkodlaka o jego zachowaniu". Ech. Taka młoda, a już zachowywała się jakby ktoś wsadził jej kołek głęboko, głęboko w pupsko. Nic dziwnego, że nie ma faceta. Nie chcąc znów na nią trafić udał się do swojej oazy spokoju, aby pomedytować w oparach piwska. Poszedł więc piętro wyżej, wprost na siódme piętro i zatrzymał się obok klapy rozglądając po korytarzu. Pusto. Przecież wszyscy wyszli do Hogsmeade, albo na błonia. W każdym bądź razie nie było ich w szkole. No, ale ktoś był już w środku. Wyciągnął ten szybki i jakże błyskotliwy wniosek po przesuniętym dywaniku, który zwykle krył klapę. Sądząc, że będzie miał do czynienia z jakimś czternastolatkami podniósł klapę i wszedł do środka jak gdyby nigdy nic. Zeskoczył z drabinki darując sobie ostatnie dwa szczebelki i potarł radośnie ręce. Piwo, jego własne osobiste piwo, schowane było w kanapie. Skierował więc od razu swój wzrok na kanapę, przy okazji szukając intruza. Kiedy zobaczył leżącą tam jak gdyby nigdy nic pannę Andreę J. westchnął ciężko.
- A zapowiadał się taki piękny dzień, Jeunesse. - stwierdził podchodząc do kanapy i jak gdyby nigdy nic wpychając dłoń w przerwę w materacu znajdującą się tuż obok jej piersi. Wyciągnął z tej przerwy puszkę piwa i usiadł na fotelu otwierając je z cichym syknięciem.
- A zapowiadał się taki piękny dzień, Jeunesse. - stwierdził podchodząc do kanapy i jak gdyby nigdy nic wpychając dłoń w przerwę w materacu znajdującą się tuż obok jej piersi. Wyciągnął z tej przerwy puszkę piwa i usiadł na fotelu otwierając je z cichym syknięciem.
Re: Klapa w podłodze
Blondynka kierowała się zasadą, że zły humor najlepiej jest przespać, coby nie narobić sobie więcej problemów i tak też postanowiła zrobić w tym przypadku. Odwróciła się na bok, ręce ułożyła pod głową i z głośnym westchnieniem zamknęła oczy, starając wyobrazić sobie scenariusz, który potem chciałaby zobaczyć w swoim śnie. Oczywiście w ośmiu przypadkach na dziesięć jej to nie wychodziło, ale nie umiała nie myśleć o niczym.
Dziewczyna powoli odpływała, bo nie usłyszała nawet jak ktoś podniósł klapę i zszedł po drabince, a ze stanu poprzedzającego sen wyrwała się dopiero wtedy, gdy ktoś bezczelnie zakłócił jej przestrzeń osobistą. Przetarła dłonią oczy, spoglądając rozkojarzonym wzrokiem na Ślizgona.
- Skoro ja nie mam humoru, to Ty też nie musisz go mieć. - odpowiedziała krótko, obracając się na drugą stronę. Nie minęły dwie minuty a ona będąc pewną tego, że teraz na pewno nie zaśnie a i może kogoś zabije, podniosła się do pozycji półleżącej.
- Powiedz, że masz tam papierosy. Moje zawieruszyły się gdzieś pod szatami. - kwestię ubierania oficjalnej uczniowskiej szaty miała szczerze mówiąc w nosie i zależało to raczej od impulsu. Jako, że był weekend i nie mieli zajęć, Ślizgonka opuściła pokój w zwykłych getrach i luźnej bluzce opadającej z ramienia.
Dziewczyna powoli odpływała, bo nie usłyszała nawet jak ktoś podniósł klapę i zszedł po drabince, a ze stanu poprzedzającego sen wyrwała się dopiero wtedy, gdy ktoś bezczelnie zakłócił jej przestrzeń osobistą. Przetarła dłonią oczy, spoglądając rozkojarzonym wzrokiem na Ślizgona.
- Skoro ja nie mam humoru, to Ty też nie musisz go mieć. - odpowiedziała krótko, obracając się na drugą stronę. Nie minęły dwie minuty a ona będąc pewną tego, że teraz na pewno nie zaśnie a i może kogoś zabije, podniosła się do pozycji półleżącej.
- Powiedz, że masz tam papierosy. Moje zawieruszyły się gdzieś pod szatami. - kwestię ubierania oficjalnej uczniowskiej szaty miała szczerze mówiąc w nosie i zależało to raczej od impulsu. Jako, że był weekend i nie mieli zajęć, Ślizgonka opuściła pokój w zwykłych getrach i luźnej bluzce opadającej z ramienia.
Re: Klapa w podłodze
Upił łyk niezbyt zimnego browaru spoglądając co chwila na Andreę. I pomyśleć, że byli kiedyś ze sobą! Stare dzieje. Zbyt stare dzieje, żeby Vulkodlak chciał o tym teraz myśleć. Chociaż chcąc nie chcąc, w jego głowie pojawiały się pojedyncze wspomnienia. I oczywiście jak to bywa w takich chwilach były to wspomnienia tych lepszych chwil. No, a przecież gorszych chwil też mieli sporo. W końcu nie są już razem. W końcu Aleksy trochę ją unikał. Trochę bardzo. Upił kolejny łyk piwa, które o wiele lepiej smakowałoby gdyby Ślizgon chociaż odrobinę je schłodził. Cóż, stojąca w rogu lodówka samochodowa odmówiła posłuszeństwa jakieś trzy lata temu i nic nie wskazywało na to, aby ktokolwiek kiedykolwiek znów ją uruchomił.
- Ach, egoistyczna Andrea. Skoro ja mam zły nastrój to wszyscy muszą mieć zły nastrój. Skoro ja jestem głodna, to wszyscy muszą być głodni. Blablabla. - wywrócił teatralnie oczętami, po czym wypił duszkiem kilkanaście łyków bursztynowego płynu. Słysząc jej pytanie sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej prawie pełną paczkę papierosów. Jednego wyciągnął i zapakował sobie do ust, a resztę rzucił blondynce. Z drugiej kieszeni bluzy wyciągnął zapalniczkę i odpalił nią fajkę, po czym również rzucił ją dziewczęciu.
- Znaj łaskę pana. - wymamrotał złośliwym tonem zaciągając się zbawienną nikotyną. Zamknął na chwilę oczy, kompletnie się wyłączając. Mógłby się tu zdrzemnąć. O tak, zdecydowanie. Miał jednak dziwne przeczucie, że o czymś zapomniał.
- Te, blondyna... Są dzisiaj jakieś lekcje? - zapytał otwierając leniwie jedno oko.
- Ach, egoistyczna Andrea. Skoro ja mam zły nastrój to wszyscy muszą mieć zły nastrój. Skoro ja jestem głodna, to wszyscy muszą być głodni. Blablabla. - wywrócił teatralnie oczętami, po czym wypił duszkiem kilkanaście łyków bursztynowego płynu. Słysząc jej pytanie sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej prawie pełną paczkę papierosów. Jednego wyciągnął i zapakował sobie do ust, a resztę rzucił blondynce. Z drugiej kieszeni bluzy wyciągnął zapalniczkę i odpalił nią fajkę, po czym również rzucił ją dziewczęciu.
- Znaj łaskę pana. - wymamrotał złośliwym tonem zaciągając się zbawienną nikotyną. Zamknął na chwilę oczy, kompletnie się wyłączając. Mógłby się tu zdrzemnąć. O tak, zdecydowanie. Miał jednak dziwne przeczucie, że o czymś zapomniał.
- Te, blondyna... Są dzisiaj jakieś lekcje? - zapytał otwierając leniwie jedno oko.
Re: Klapa w podłodze
Aż zazgrzytała zębami, słysząc komentarz Aleksego. Czasami zastanawiała się co ona właściwie w nim widziała, że poświęciła swój cenny czas na związek z nim... co prawda związek ten nie był krótkim epizodem, a raczej poważną relacją i może właśnie dlatego każda rozmowa z nim teraz działała na nią jak płachta na byka. A być może było tak też dlatego, że nadal żywiła do Ślizgona jakieś uczucie, którego nie była pewna. W końcu najprościej było olewać i gnoić osobę, która była ważna, niż przyznać się do swoich uczuć. Zlustrowała chłopaka wzrokiem, łapiąc w locie paczkę papierosów oraz zapalniczkę, a potem wsadziła sobie jednego szluga w usta i po odpaleniu go, zaciągnęła się leniwie. Jeunesse położyła się z powrotem, tylko tym razem tak, że jej głowa spoczywała na bocznym oparciu kanapy, a niewiele później z błogostanu ponownie wyrwała ją kolejna wypowiedź.
- Złej osoby się pytasz. - stwierdziła krótko. Jednak chcąc nie chcąc zastanowiła się nad jego pytaniem. W końcu była święcie przekonana co do swojej racji, że dzisiaj nie ma żadnych zajęć i może się bezkarnie poobijać... ale wtedy ją oświeciło. - Chyba przegapiliśmy zielarstwo. No trudno, jedna lekcja wte czy wewte nikogo nie zbawi. - wzruszyła ramionami, po czym widząc, że chłopak siedzi z powrotem z zamkniętymi oczami, ze złośliwym uśmiechem rzuciła prosto w jego głowę paczką z papierosami.
- Złej osoby się pytasz. - stwierdziła krótko. Jednak chcąc nie chcąc zastanowiła się nad jego pytaniem. W końcu była święcie przekonana co do swojej racji, że dzisiaj nie ma żadnych zajęć i może się bezkarnie poobijać... ale wtedy ją oświeciło. - Chyba przegapiliśmy zielarstwo. No trudno, jedna lekcja wte czy wewte nikogo nie zbawi. - wzruszyła ramionami, po czym widząc, że chłopak siedzi z powrotem z zamkniętymi oczami, ze złośliwym uśmiechem rzuciła prosto w jego głowę paczką z papierosami.
Re: Klapa w podłodze
Nie dało się ukryć, że to co kiedyś było pomiędzy nimi było poważne i nie dało się ukryć, że Aleksy wciąż żywił do niej jakieś pozytywne uczucia. Inaczej pewnie nie byłby w stosunku do niej takim chamem i prostakiem. Chciał, żeby go znienawidziła, chociaż sam racjonalnie nie mógł odpowiedzieć na pytanie: dlaczego? Najwidoczniej taki już był. W każdym razie wiedział jedno. Mimo tego co do niej czuł nie chciał do niej wracać. W chwili obecnej prawie był z Suzie i nie chciał tego spieprzyć, tak jak spieprzyły się sprawy z Jeunesse.
- Jak zwykle nic nie wiesz... - stwierdził wypuszczając dym papierosowy który dość przyjemnie egzystował sobie dotychczas w jego płucach, po czym zaciągnął się fajką po raz kolejny. O co im wtedy konkretnie poszło, że teraz nie są razem? Prawdę mówiąc nie miał bladego pojęcia. To było dawno, dawno temu. Za czasów, kiedy Andrea była dziewicą, a on to zmienił. Czyli dawno temu. Odpowiedź Ślizgonki kompletnie go nie usatysfakcjonowała. Wręcz przeciwnie. Wymamrotał pod nosem jakieś rosyjskie przekleństwo i upił parę łyków piwa. Devereux go zabije. To więcej niż pewne. O Farrington i ojcu nie wspominając. Pięknie. Jak mógł zapomnieć o zielarstwie? Cóż, jego umysł z reguły odrzucał zbędne informacje, a daty i godziny zajęć zwykle były dotychczas taką właśnie zbędną informacją. Kiedy dostał paczką papierosów, swoją własną osobistą paczką papierosów w łeb otworzył oczy i spojrzał na nią mrużąc je. Zawsze tak robił kiedy był podirytowany.
- Nudzi Ci się? To rozbierz się i popilnuj ubrań. - stwierdził strzepując na podłogę popiołek papierosa i zaciągając się dymem po raz kolejny. Popił to piwskiem, a w zasadzie ostatnimi łykami piwska, po czym zgniótł puszkę w ręce i rzucił ją w kierunku kosza na śmieci stojącego w kącie.
- Jak zwykle nic nie wiesz... - stwierdził wypuszczając dym papierosowy który dość przyjemnie egzystował sobie dotychczas w jego płucach, po czym zaciągnął się fajką po raz kolejny. O co im wtedy konkretnie poszło, że teraz nie są razem? Prawdę mówiąc nie miał bladego pojęcia. To było dawno, dawno temu. Za czasów, kiedy Andrea była dziewicą, a on to zmienił. Czyli dawno temu. Odpowiedź Ślizgonki kompletnie go nie usatysfakcjonowała. Wręcz przeciwnie. Wymamrotał pod nosem jakieś rosyjskie przekleństwo i upił parę łyków piwa. Devereux go zabije. To więcej niż pewne. O Farrington i ojcu nie wspominając. Pięknie. Jak mógł zapomnieć o zielarstwie? Cóż, jego umysł z reguły odrzucał zbędne informacje, a daty i godziny zajęć zwykle były dotychczas taką właśnie zbędną informacją. Kiedy dostał paczką papierosów, swoją własną osobistą paczką papierosów w łeb otworzył oczy i spojrzał na nią mrużąc je. Zawsze tak robił kiedy był podirytowany.
- Nudzi Ci się? To rozbierz się i popilnuj ubrań. - stwierdził strzepując na podłogę popiołek papierosa i zaciągając się dymem po raz kolejny. Popił to piwskiem, a w zasadzie ostatnimi łykami piwska, po czym zgniótł puszkę w ręce i rzucił ją w kierunku kosza na śmieci stojącego w kącie.
Re: Klapa w podłodze
Uradowana blondynka widząc jak pudełeczko odbija się od czoła Aleksego, spadając na jego kolana, niemal obrosła dumnie w piórka. Oczywiście od razu przyjęła minę niewiniątka, które nie miało nic wspólnego z tak haniebną rzeczą, jaką było rzucenie papierosami. Niedopałek swojego szluga zgasiła w jakieś pożal się boże podstawce na doniczkę lub czymś co przypominało podstawkę a na komentarz chłopaka, wzniosła oczy ku sufitowi.
- Lepiej nie, bo moje piękne ciało Cię powali na kolana. - zamknęła oczy, odwracając się na bok (dla bezpieczeństwa przodem do chłopaka, nigdy nie można być pewnym, kiedy wariat żartuje!). Angielka w kwestii swojego wyglądu czasami przejawiała narcystyczną postawę, ale spowodowane to było tylko tym, że miała taką a nie inną zdolność i w dowolnej chwili tu mogła coś odjąć, tu dodać, tu polepszyć, tam wyrównać... chociaż na ogół stroniła od przemian, stawiając na swoją naturalność. Sama w sobie była mała i drobna i tak było jej dobrze.
- I po co tu przyszedłeś? Znowu zaczynam się zastanawiać nad tym wszystkim co było... - zaczęła w końcu niewygodny temat, jak to ona. Nie potrafiła długo trzymać buzi na kłódkę.
- Lepiej nie, bo moje piękne ciało Cię powali na kolana. - zamknęła oczy, odwracając się na bok (dla bezpieczeństwa przodem do chłopaka, nigdy nie można być pewnym, kiedy wariat żartuje!). Angielka w kwestii swojego wyglądu czasami przejawiała narcystyczną postawę, ale spowodowane to było tylko tym, że miała taką a nie inną zdolność i w dowolnej chwili tu mogła coś odjąć, tu dodać, tu polepszyć, tam wyrównać... chociaż na ogół stroniła od przemian, stawiając na swoją naturalność. Sama w sobie była mała i drobna i tak było jej dobrze.
- I po co tu przyszedłeś? Znowu zaczynam się zastanawiać nad tym wszystkim co było... - zaczęła w końcu niewygodny temat, jak to ona. Nie potrafiła długo trzymać buzi na kłódkę.
Re: Klapa w podłodze
Powoli dopalał swojego papierosa, a kiedy już skończył rzucił go na podłogę i zgasił końcem czarnego Conversa. Przejechał dłonią po swoich blond włosach sprawiając, że jego fryzura na "dopierocowstałemzłóżka" zaczęła wyglądać bardziej realistycznie. Zamlaskał cicho. Napiłby się człowiek czegoś, a tu jak na złość- nic. Papierosa wypalił przed chwilą, ale nie miał z nimi aż takiego problemu, żeby zaraz wyciągnąć kolejnego, Przeniósł więc spojrzenie swoich intensywnie niebieskich tęczówek na blondynkę. Prychnął cicho słysząc jej tekst o idealnym ciele. Jasne, że mogła mieć idealne ciało, bo przecież mogła mieć takie ciało, jakie jej się tylko zamarzyło. W końcu była metamorfomagiem. Jednak on zawsze widział naturalną Andreę, bez tych wszystkich upiękniejszaczy. Taką jaką była naprawdę. Zawsze taka była przy nim. Z wyglądu, oczywiście.
- Teraz raczej mnie nie ruszy. - stwierdził pewnym siebie tonem, choć tak naprawdę nie był tego aż tak pewny. Gdyby nie Suzie i to wszystko co czuł do niej, najpewniej stare uczucia dałyby mu nieźle w kość gdyby się przed nim rozebrała. Chociaż nawet gdyby się nie rozebrała to też.
- Przyszedłem, bo miałem taką, a nie inną fantazję. - stwierdził i prychnął cicho.
- Było minęło i już nie wróci, Jeunesse. - dodał jeszcze pewnym tonem. Ach, jak ona cholernie mąciła mu w głowie. Nawet nie zdawała sobie z tego sprawy!
- Teraz raczej mnie nie ruszy. - stwierdził pewnym siebie tonem, choć tak naprawdę nie był tego aż tak pewny. Gdyby nie Suzie i to wszystko co czuł do niej, najpewniej stare uczucia dałyby mu nieźle w kość gdyby się przed nim rozebrała. Chociaż nawet gdyby się nie rozebrała to też.
- Przyszedłem, bo miałem taką, a nie inną fantazję. - stwierdził i prychnął cicho.
- Było minęło i już nie wróci, Jeunesse. - dodał jeszcze pewnym tonem. Ach, jak ona cholernie mąciła mu w głowie. Nawet nie zdawała sobie z tego sprawy!
Re: Klapa w podłodze
W przeciągu minuty zmieniła swoją pozycję kilkakrotnie. Tym razem leżała na plecach, ale gdy była prefekt wyraźnie wyczuła, że ta pewność siebie w głosie towarzysza była raczej na pokaz (oczywiście nie dała po sobie tego poznać), otworzyła oczy i zwróciła twarz ku chłopakowi, błękitnymi tęczówkami niemal przeszywając go na wskroś.
- Och, serio? Może to sprawdzimy? - uniosła wymownie brwi ku górze, podnosząc się z miejsca. Zgrabnie podeszła do Ślizgona, ujmując delikatnie w chłodne palce jego podbródek. Ostatecznie wzrok zatrzymała na jego oczach i nie zrobiła nic więcej.
- Otwieram butelkę i puszczam stare klasyki, coś mi przypomina o nim i o tym jak zostałam z niczym. Piję drinka, dziś już wiem, że zabiłam w sobie tamto uczucie i wiem, że nie nauczyłam go niczego więcej niż bycia chu***... - Angielka zakończyła temat słowami piosenki, które wypowiedziała melodyjnie, z niekłamaną powagą. Może i jej ton brzmiał tak, jakby była przekonana do swoich uczuć, choć psychicznie chyba nie do końca tak było. Ot, zwykła gra słów między jednym a drugim stworzeniem. Jeszcze chwilę w milczeniu wpatrywała się w twarz Aleksego, po czym z westchnieniem odwróciła się na pięcie, wracając na kanapę.
- Och, serio? Może to sprawdzimy? - uniosła wymownie brwi ku górze, podnosząc się z miejsca. Zgrabnie podeszła do Ślizgona, ujmując delikatnie w chłodne palce jego podbródek. Ostatecznie wzrok zatrzymała na jego oczach i nie zrobiła nic więcej.
- Otwieram butelkę i puszczam stare klasyki, coś mi przypomina o nim i o tym jak zostałam z niczym. Piję drinka, dziś już wiem, że zabiłam w sobie tamto uczucie i wiem, że nie nauczyłam go niczego więcej niż bycia chu***... - Angielka zakończyła temat słowami piosenki, które wypowiedziała melodyjnie, z niekłamaną powagą. Może i jej ton brzmiał tak, jakby była przekonana do swoich uczuć, choć psychicznie chyba nie do końca tak było. Ot, zwykła gra słów między jednym a drugim stworzeniem. Jeszcze chwilę w milczeniu wpatrywała się w twarz Aleksego, po czym z westchnieniem odwróciła się na pięcie, wracając na kanapę.
Re: Klapa w podłodze
Chciała to sprawdzać? No tak, ona nie zwykła wierzyć nikomu na słowo. Jak każda przedstawicielka płci pięknej prawdę mówiąc. Mało która baba wierzyła na słowo. Wszystkie musiały się przekonywać! Patrzył więc jak była wybranka jego Vulkodlakowskiego serduszka podchodzi do niego z chęcią sprawdzenia jego słów. Kiedy ujęła w zimne dłonie jego podbródek, jego spojrzenie również zmniejszyło swoją temperaturę i niemalże raziło chłodem. Nie chciał, żeby się rozbierała. Nie chciał tego, bo wiedział, że to może się dla niego źle skończyć. Naprawdę źle skończyć. Po prostu się o siebie bał. Był więc zadowolony z tego, że nie kontynuowała. Wysłuchał więc tego co ma mu do powiedzenia i znów poczochrał swoje blond kłaczki.
- Mimo to wracasz do tego za każdym razem kiedy się nadarza okazja. Czego nie rozumiesz w słowie: koniec, Jeunesse? - rzucił swoim zgryźliwym tonem zamykając znów oczy i opierając głowę o plecnik (?) czy jakkolwiek ta część fotela podpierająca plecy się nazywała. Parę miesięcy. To było parę miesięcy temu. I to trwało dość długo. Zbyt długo. Może zbyt krótko? Sam Aleksy już tego nie wiedział. Jedno było pewne: nie chciał i nie mógł do tego wrócić.
- Mimo to wracasz do tego za każdym razem kiedy się nadarza okazja. Czego nie rozumiesz w słowie: koniec, Jeunesse? - rzucił swoim zgryźliwym tonem zamykając znów oczy i opierając głowę o plecnik (?) czy jakkolwiek ta część fotela podpierająca plecy się nazywała. Parę miesięcy. To było parę miesięcy temu. I to trwało dość długo. Zbyt długo. Może zbyt krótko? Sam Aleksy już tego nie wiedział. Jedno było pewne: nie chciał i nie mógł do tego wrócić.
Re: Klapa w podłodze
Kiedy usiadła z powrotem na starej, poprzecieranej miejscowo kanapie, rozejrzała się po pomieszczeniu. Chyba po raz pierwszy odkąd tutaj przychodziła. Do tej pory nie obchodziło jej to, co znajdowało się w środku. Wystarczyło jej miejsce do siedzenia i papierosy. Tak, była uzależniona, ale w końcu na coś trzeba było umrzeć. A mówią, że rak jest poczciwym zwierzątkiem i przeważnie wiernym towarzyszem do końca życia,w dosłownym tego słowa znaczeniu. W tym momencie Jeunesse zaczęła pogrywać w swoje gierki, które doskonale znała tylko ona. Innym dały się one we znaki w minimalnym stopniu, bądź wcale, chociaż szczerze mówiąc bywały momenty, że sama Angielka nie nadążała za swoimi myślami. Zgarnęła blond włosy na bok, opierając głowę o oparcie kanapy a następnie posłała chłopakowi równie chłodne spojrzenie, co on jej przed chwilą. Umiała zmienić swoje podejście w sekundzie, bo była świetną aktorką.
- Nieważne. I tak pewnie już masz kogoś na boku, więc pozostaje mi cieszyć się Twoim szczęściem, Aleksy. - machnęła ręką, oczywiście nie przyznając się do tego, że właściwie ona też kogoś ma. A nawet jeśli Connor by się nią znudził, to w przeciągu dnia znalazłaby sobie kogoś innego. Istna femme fatale od siedmiu boleści.
- Nieważne. I tak pewnie już masz kogoś na boku, więc pozostaje mi cieszyć się Twoim szczęściem, Aleksy. - machnęła ręką, oczywiście nie przyznając się do tego, że właściwie ona też kogoś ma. A nawet jeśli Connor by się nią znudził, to w przeciągu dnia znalazłaby sobie kogoś innego. Istna femme fatale od siedmiu boleści.
Re: Klapa w podłodze
Znów grała z nim w jakąś grę, której reguły i zasady nie zostały mu jasno przedstawione. A on nie lubił pogrywać w gry których nie zna. On wolał jakieś prostsze zabawy, jak magiceurobiznes czy szachy czarodziejów. Zabawy, których regulamin miał jasno spisany. A nie w zabawy Andrei które kończyły się u niego irytacją. Tak jak i teraz. Ten miło rozpoczęty dzień właśnie zmienił plakietkę z "miły" na "jeden z wielu".
- To ciesz się. - burknął biorąc w ręce swoją paczkę papierosów i zaczął ją w palcach obracać. Atmosfera zrobiła się jakaś cięższa tak samo jak ta cisza wydała mu się dziwna. To wszystko wydawało mu się w chwili obecnej dziwne. Któż by przypuszczał, że sprawy przyjmą taki, a nie inny tor? Kiedyś wszystko było inaczej. Między nimi było inaczej. Zmieniło się to wszystko diametralnie. Chociaż? Jedna rzecz się nie zmieniła. Nadal chciał, żeby była szczęśliwa. Wbrew pozorom dobrze jej życzył i chciał dla niej tego co najlepsze. Nadal w jakiś tam sposób była ważna.
- Czas na mnie. Muszę zrobić Kartę Pracy dla starej Scott, albo mnie wywalą. - stwierdził podnosząc swoje cztery litery. Wzruszył ramionami mrużąc nieco powieki.
- Na razie, Jeunesse. - pożegnał się jeszcze krótko, zwięźle i na temat, po czym powędrował drabiną w górę i tyle go tu widzieli.
- To ciesz się. - burknął biorąc w ręce swoją paczkę papierosów i zaczął ją w palcach obracać. Atmosfera zrobiła się jakaś cięższa tak samo jak ta cisza wydała mu się dziwna. To wszystko wydawało mu się w chwili obecnej dziwne. Któż by przypuszczał, że sprawy przyjmą taki, a nie inny tor? Kiedyś wszystko było inaczej. Między nimi było inaczej. Zmieniło się to wszystko diametralnie. Chociaż? Jedna rzecz się nie zmieniła. Nadal chciał, żeby była szczęśliwa. Wbrew pozorom dobrze jej życzył i chciał dla niej tego co najlepsze. Nadal w jakiś tam sposób była ważna.
- Czas na mnie. Muszę zrobić Kartę Pracy dla starej Scott, albo mnie wywalą. - stwierdził podnosząc swoje cztery litery. Wzruszył ramionami mrużąc nieco powieki.
- Na razie, Jeunesse. - pożegnał się jeszcze krótko, zwięźle i na temat, po czym powędrował drabiną w górę i tyle go tu widzieli.
Re: Klapa w podłodze
Całe szczęście zajęcia w cieplarni długo nie trwały, zaplusowała swoim przybyciem i dodatkowymi punktami dla domu, no i tyle z ekscesów. Ah no i była zła, na Aleksego, bo się nie pojawił a przecież mieli umowę, że chodzą na wszystkie zajęcia... owszem czuła, że nie wytrzymają ale żeby odpadać już w pierwszym dniu? I w ogóle ich wczorajsza rozmowa była niedokończona a chciałaby żeby się wszystko wyjaśniło. Przemierzając tak w rozmyśleniach puste korytarze zamczyska dotarła do klapy gdzie jeszcze niedawno było to miejscem jakiejś imprezy na której Suz się nie pojawiła, rozglądnęła się jeszcze czy nikt ją nie obserwuje i wlazła do środka ostrożnie stawiając nogi by nie ujechać i nie wyrżnąć organizmem.
- Nie ma spania! - zawołała w stronę współlokatorki z uśmiechem, aż dziw, że się nie minęła z Aleksem, może to i dobrze dla niego. Rozłożyła się wygodniej na fotelu rzucając książką na środek stołu stojącego sobie gdzieś z boku, nie miała ochotę na nią patrzeć, chociaż gdyby nie ona pewnie by znowu dostała ujemne punkty za nieprzygotowanie.
- Nie ma spania! - zawołała w stronę współlokatorki z uśmiechem, aż dziw, że się nie minęła z Aleksem, może to i dobrze dla niego. Rozłożyła się wygodniej na fotelu rzucając książką na środek stołu stojącego sobie gdzieś z boku, nie miała ochotę na nią patrzeć, chociaż gdyby nie ona pewnie by znowu dostała ujemne punkty za nieprzygotowanie.
Re: Klapa w podłodze
A może ona przesadzała? Mówią, żeby nie myśleć za dużo, bo wtedy stwarza się sobie problemy, których przed chwilą nie było... a myślała sporo, zwłaszcza gdy dopadała ją kolejna bezsenna noc. Przewracała się wtedy jak poparzona z boku na bok, zastanawiając się nad swoim immanentnym jestestwem albo sprawami typowo przyziemnymi, jak na przykład to po co Bóg stworzył w człowieku uczucia i potrzebę bycia z kimś w związku a później, gdy wszystko się układało, on po prostu podkładał zakochanej dwójce pod nogi kłody i sprawiał zawód... z każdym zerwaniem, Angielka czuła, że nie ma w środku normalnego serca. Tylko coś będące obcym podrobem, rozdrapywanym zardzewiałym widelcem.... nie odezwała się ani słowem, kiedy chłopak postanowił opuścić jej kryjówkę, ale z kolei niespełna dziesięć minut później ktoś wszedł z powrotem do niewielkiego pomieszczenia, odwróciła się w tamtą stronę z miną zapomniałeś jeszcze bardziej mnie zdenerwować? Widząc jednak przed sobą swoją współlokatorkę, odetchnęła z ulgą.
- Nie spać, zwiedzać... Co tam? - spytała spokojnie, robiąc jej trochę miejsca na kanapie. W razie gdyby chciała usiąść obok.
- Nie spać, zwiedzać... Co tam? - spytała spokojnie, robiąc jej trochę miejsca na kanapie. W razie gdyby chciała usiąść obok.
Strona 2 z 11 • 1, 2, 3, ... 9, 10, 11
Magic Land :: Hogwart :: PIĘTRA :: Piętro VII
Strona 2 z 11
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach